KONTRAST NR 1 (21)

Page 1

ISSN 2299-0607

NR 1 (21)/LUTY/MARZEC 2014

DWUMIESIĘCZNIK ŻUROMIŃSKIEJ MŁODZIEŻY

Cena: 1zł


OTWARCI NA KULTURĘ!

Droga Paulino! Ferie, ferie i po feriach! Nie wiem jak Tobie, ale mnie czas upłynął na beztroskim leniuchowaniu i wymarzonym odpoczynku od szkoły. Co prawda pogodę w Żurominie mieliśmy bardziej wiosenną niż zimową, ale do wypoczynku w sam raz! Przynajmniej nie musieliśmy czekać na pług śnieżny, żeby wyjechać z miasta. A Ty jak spędziłaś tegoroczne ferie? Szukałaś atrakcji w Żurominie czy wyjechałaś w góry na narty? Byłaś może na koncercie Pablopavo w Żuromińskim Centrum Kultury? Tak czy siak, na pewno zainteresuje Cię wywiad z tym zespołem, który możesz przeczytać na stronie 14! Rzuć również okiem na rozkładówkę i przeczytaj rozmowę z panem Andrzejem Szelą na temat archeologii i wykopalisk prowadzonych na terenie powiatu żuromińskiego. Jako że jesteś w klasie o profilu biologiczno-chemicznym, polecam Ci artykuł w dziale Studia – tym razem o medycynie! Pewnie nie jesteś zadowolona z powrotu do szkoły. Ale nie ma co się martwić, niedługo Wielkanoc, majówka, matury… Do wakacji już niewiele zostało! Michał Stępień redaktor naczelny

Jest to niewątpliwie sukces wielu ludzi, że młode osoby mogą ciągle zabierać głos w sprawach dla nich ważnych. Dziękujemy wszystkim współpracownikom: Pani Joannie Królikowskiej, Adamowi Ejnikowi, Karolinie Grześkiewicz, Zbyszkowi Izdebskiemu, Cezaremu Dobiesowi, Dyrektorom szkół, Żuromińskiemu Centrum Kultury i wszystkim, których nie wymieniliśmy, a byli u nas choćby na kawie.

fot. Dawid Przystup

2

KONTRAST 1(21)/2014


Jakie były moje ferie? Zdecydowanie zbyt krótkie! Opuściłam Żuromin na kilka dni, żeby trochę podładować baterie. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że udało mi się to, odpoczęłam mimo kilku kartek zadań z matematyki i nauki na tydzień bezpośrednio po feriach. Masz rację, czas do kolejnych wolnych dni zleci szybko; zanim się obejrzymy, rok szkolny się skończy i zaczną się upragnione wakacje. Na koncercie niestety nie byłam, dlatego chętnie przeczytam ten wywiad. A co ciekawego można znaleźć w tym numerze? Może masz ochotę zgłębić tajniki fotografii portretowej? A może interesują Cię problemy dzisiejszego świata, takie jak plaga anoreksji czy brak tolerancji? A może jesteś fanem Stephena Kinga? A może nie? Nieważne! Gwarantuję Ci, że zarówno Ty, jak i każdy nasz czytelnik znajdziecie coś dla siebie. Także szukaj, na pewno znajdziesz coś ciekawego. Kończę już, bo herbata stygnie, a najnowszy numer „Kontrastu” czeka. Miłej lektury!

STOPKA Redaktor naczelny:

Paulina Jarzynka zastępca naczelnego

SPIS TREŚCI

Michał Stępień

Zastępca naczelnego: Paulina Jarzynka

Skład: Hubert Redmer

Zdjęcia: Olga Panek, Kamil Szyfer, Mateusz Wydra

Redakcja: Marta Cecelska, Adam Cieślak, Adrian Kawczyński, Monika Mendowska, Paulina Prusak, Dawid Przystup, Weronika Rogozińska, Izabela Sosnowska, Patrycja Stankiewicz, Aneta Strzelec, Marta Szostek, Weronika Śliwińska, Mateusz Wydra, Olga Żurawska

Współpraca: Joanna Królikowska, Karolina Grześkiewicz

Opiekun: Piotr Wlizło

Wydawca: Żuromińskie Centrum Kultury

Druk: Courier, Jacek Gronkiewicz, ul. Szpitalna 21/23

Adres: ŻCK Pl. Piłsudskiego 27 09-300 Żuromin

E—mail: kontrast@zuromin.com

Facebook: www.facebook.com/ KontrastCzasopismoMlodziezowe

Kontrast online: www.issuu.com/ kontrastpismomlodziezowe

ZAJAWKI - 4 RECENZJE - 5 EMIGRANCI - 6 STEPHEN KING - 7 STUDIA– 8-9 TOLERANCJA - 10 SEN - 11 KSIĘŻNICZKI Z BRUDNIC - 12-13 PABLOPAVO - 14 LUSTERECZKO– 15 ANNA GRĘDA - 16-17 BLOGOWA PASJA - 18-19 WALENTYNKI - 20 PRZEDSZKOLAKI – 21 MŁODZI TWÓRCY - 22 ZŁOTOUŚCI - 23 3

KONTRAST 1(21)/2014

NIECIERPIĄCE ZWŁOKI

Drogi Michale!


ZAJAWKI

L

ubicie konie? Podoba wam się ich lśniąca sierść i długi ogon? Zdarzyło wam się dosiadać te piękne zwierzęta? A może chcielibyście spróbować albo chociaż dowiedzieć się na ten temat czegoś ciekawego? O swojej miłości do koni zgodziła się opowiedzieć Kinga Jakowska, uczennica pierwszej klasy żuromińskiego LO. Jak zaczęła się Twoja historia z końmi? Konie były w moim życiu od zawsze. Pamiętam, że już jako mała dziewczynka spędzająca wakacje u dziadków na wsi, cieszyłam się na ich widok, kradłam marchewki z ogrodu, zrywałam jabłka z drzew, a później jak najszybciej ciągnęłam babcię do sąsiadów. Jednak ten pierwszy raz w siodle chyba każdy pamięta najlepiej. To był weekend majowy w 2003 roku, spędzaliśmy go w Mikołajkach z rodzicami i siostrą. Zobaczyłam klacz z dwukolorową grzywą i nie było przysłowiowego „bata”, musiałam wsiąść, mimo obaw rodziców. Następnego dnia wszystko mnie bolało, chyba po raz pierwszy w życiu miałam zakwasy! Jeździectwo jest niezwykle trudnym sportem, chociaż wszystkim się wydaje, że wystarczy wsiąść, posadzić tyłek, a koń wiezie… Przykre, ale myślenie każdego zmienia się po pierwszym razie. Jak wygląda praca przy koniach? Praca przy koniach jest naprawdę cudowną sprawą, ale wymaga dużo cierpliwości i bycia starannym. Każdy jeździec musi najpierw wyczyścić swojego konia. Jest to niezwykle ważne, gdyż ochraniacze na nogach, popręg pod brzuchem czy siodło może obcierać, jeśli dostanie się pod nie choć odrobinka piasku, co sprawia,

zbiory prywatne Kingi Jakowskiej

że koń cierpi, nie skupia się na jeździe, a nawet może zostać ranny. Kolejnym etapem jest osiodłanie konia, czyli założenie mu ogłowia i siodła. Całość zajmuje około 30 minut. Kiedy koń jest przygotowany, zakładamy kask, kamizelkę i ruszamy na ujeżdżalnię w dobrym humorze. A jaki jest Twój koń? Dla mnie moja klacz, Praga, jest najpiękniejszą istotą na całym świecie. Bardzo fajnie jest czuć, że mnie kocha i nie widzi nic poza mną. Wystarczy dzień, kiedy mnie u niej nie ma i jest obrażona na cały świat. A kiedy tylko się pojawię, udaje przez pierwsze 15 minut obrażoną, ale jest niezwykłym łakomczuchem - wystarczą ciastka o zapachu owoców leśnych i już jest wszystko dobrze… Można ją określić mianem typowej księżniczki - uważa, że jest najlepsza i koniec. Nie myli się, według mnie też tak jest. Dlaczego tak uwielbiasz konie? Moja miłość do koni jest najciekawszym tematem, o którym mogłabym mówić i mówić do zanudzenia drugiej osoby na śmierć! Każdy lubi mówić o spełnionych marzeniach, a szczególnie tych, na które czeka się ponad 8 lat, tak jak było w moim przypadku. Ponadto, konie uczą odpowiedzialności, skrupulatności i radzenia sobie w trudnych sytuacjach ze stoickim spokojem. Wystarczy wspólna chwila z koniem, a obiecuję, że staniecie się spokojni i wyluzowani. Wystarczy wsiąść na konia i zapomina się o wszystkich problemach związanych ze szkołą, ludźmi. Kiedy wszyscy zawodzą, na konie można liczyć zawsze. Im wystarczy w zamian tylko poklepanie po szyi i dobra marchewka albo jabłko. Cały swój wolny czas poświęcam koniom, z nimi wiążę też swoją przyszłość. Zamierzam zostać weterynarzem.

Jak sama wspominałaś, jazda konna to trudny sport. Trudno jest tylko na początku? Czy później idzie z górki? Nie, zdecydowanie nie. Każdy jeździec chce się rozwijać. Wiadomo, że na początku jest najgorzej, ciężko jest wyczuć rytm konia, złapać kondycję, przyzwyczaić mięśnie, często u niektórych kończy się to siniakami po wewnętrznej stronie ud albo zbitym tyłkiem. Nie wspominając już o upadkach, które często zdarzają się przy pierwszych galopach. Jednakże, na każdym treningu się uczymy. Nie ma jeźdźca doskonałego, każdy robi coś źle. Konie to żywe zwierzęta, też popełniają błędy. Czasem nie potrafią dobrze zrozumieć dawanego im impulsu albo robią na przekór. Wiecznie się uczymy, poprawiamy błędy, doskonalimy swoje umiejętności. Sporo moich znajomych uważa, że jeździectwo jest śmieszne, że nie ma w tym nic finezyjnego, że konie śmierdzą, są brzydkie i to tylko wymysł osób, które nie mają co robić z pieniędzmi. Nikt jednak nie zaprzeczy, że mają w sobie coś majestatycznego. Niestety tak bywa, że na swojej drodze spotykamy ludzi ograniczonych, którzy nie doceniają pracy, jaką się w siebie i w swoją pasję wkłada. Polecam wszystkim obejrzeć „Zaklinacza Koni”, który co roku jest emitowany w Telewizji Polskiej, może wówczas więcej osób zrozumie i doceni nasz zapał, siłę i pasję. Rozmawiała: Paulina Jarzynka

4

KONTRAST 1(21)/2014


Hubert Redmer

FILM – „Leon Zawodowiec”, reżyseria: Luc Besson Podczas przerwy świątecznej w planach miałam nadrobienie zaległości związanych z filmami. Zaczęło się cudownie, gdy na pierwszy rzut poszedł „Leon Zawodowiec”. Była to zdecydowanie najlepsza decyzja, jaką podjęłam w ostatnim czasie. Z początku przerażona byłam brutalnymi, jak dla mnie, scenami. Do kontynuowania seansu zachęciła mnie tylko i wyłącznie młodziutka Natalie Portman, która mając lat trzynaście, zagrała swoją rolę lepiej niż niejedna doświadczona aktorka. Główny bohater również dał popis swoich umiejętności, świetnie grając mężczyznę, którego jedynym przyjacielem była doniczkowa roślinka. Podczas gdy jedni za historię miłosną uważają związek Rose i Jacka z „Titanica”, ja więcej pasji wyczułam ze strony młodziutkiej Matyldy i Leona, którzy darzyli się nadzwyczaj dziwnym, ale pięknym uczuciem. Po zakończeniu seansu włączyłam dwie piosenki zespołu Alt-J „Leon” i „Matilda”, które wprowadziły mnie w jeszcze większy stan zachwytu nad tym filmem. Mimo że produkcja powstała, kiedy mnie na świecie jeszcze nie było i w planach prawdopodobnie też nie, jest to dzieło zdecydowanie ponadczasowe i oglądając je, nie zwraca się uwagi, że zostało nakręcone 20 lat temu. Za następne 20 lat będę mogła powiedzieć z pewnością to samo.

Aneta Strzelec

KSIĄŻKA - „Doktor Sen”, Stephen King Stephen King (o którym więcej na stronie 7) po ponad 30 latach od wydania kultowego „Lśnienia” postanowił pożegnać się z bohaterami i do końca opowiedzieć ich historię. Osoba, która wcześniej przeczytała „Lśnienie”, wie, że występujący w nim mały Dan Torrance to niezwykłe dziecko. Ma dar nazywany lśnieniem i to właśnie dzięki niemu zna myśli innych ludzi i widzi rzeczy, których żaden sześciolatek widzieć nie powinien. W „Doktorze Śnie” spotykamy się z nim ponownie. Mały Dan ma teraz grubo ponad 20 lat i należy do klubu AA (miłość do alkoholu ma we krwi, po ojcu). Kiedy jego dar znów się uaktywnia, zaczynają się kłopoty… „Doktor Sen” to idealna książka na długie i mroźne zimowe wieczory dla osób, które lubią się bać. Gwarantuję, że po tej lekturze rękawica baseballowa nie będzie kojarzyła wam się tylko i wyłącznie z grą. Weronika Śliwińska

MUZYKA – “Life Stars Now”, Three Days Grace Zacznijmy od tego, że Three Days Grace jest zespołem rockowym, który został założony w Kanadzie. Ich piosenki mówią o rzeczach ponurych, np. depresji, izolacji itd. Tym razem, w trzecim albumie możemy wysłuchać utworów pozytywnych. Jednym z nich jest „Lost in You”, który opowiada o miłości. Oczywiście znajdą się też ponure utwory, takie jak „Bitter Taste”. Sam styl zespołu również się zmienił; można powiedzieć, że członkowie grupy zaczęli bawić się muzyką. Na poprzednich albumach słuchaliśmy najczęściej mocnych riffów, teraz zaś muzycy zaryzykowali nagranie czegoś bardziej melodyjnego, czegoś nie w ich stylu. Instrumenty są bardziej złożone i lepsze technicznie, a album jest przesycony gitarowymi solo, które także stoją na wysokim poziomie. Wokalista Adam Gontier sumiennie ćwiczył, aby móc przejść na wyższe dźwięki bez żadnego fałszu, co mi się bardzo podoba, bo w poprzednich albumach można było usłyszeć złą nutkę. Podsumowując - album jest inny niż poprzednie, przyjemniejszy dla ucha, z lepszymi tekstami (jak dla mnie) i ciekawszy. Serdecznie polecam osobom, które czasami lubią posłuchać czegoś smutnego.

Adam Cieślak

5

KONTRAST 1(21)/2014

RECENZJE

GRA – „Super Hexagon” [iOS] [Android] [PC] Czy kiedykolwiek chciałeś zagrać w najtrudniejszą grę świata? „Super Hexagon” ma potencjał, aby nosić ten tytuł. Nie ma tutaj ani fabuły, ani filmików, ani profesjonalnych aktorów głosowych. Wyjątkiem jest lektorka, która powiadomi nas o rozpoczęciu i zakończeniu gry oraz przeczyta informacje na temat kolejnych poziomów trudności podczas rozgrywki, ponieważ gracz nie ma czasu, aby oderwać swój wzrok od sześcianu, wokół którego się przemieszcza. Przejdźmy więc do rozgrywki. W grze sterujemy sześciokątem, którym musimy poruszać w taki sposób, aby nie został zmiażdżony przez zbliżające się ściany. Byłoby to proste, gdyby nie fakt, że na przemyślenie ruchu mamy jedynie parę milisekund, a każde, choćby najmniejsze zawahanie, skończy się porażką. Rozgrywki nie ułatwia nam również nieustannie zmieniający się kształt wielokąta, w którym się poruszamy. Po każdych dziesięciu sekundach następuje podniesienie poziomu trudności, które sprawia, że zbliżające się ściany poruszają się jeszcze szybciej i zmieniają sekwencję ruchów. Gra jest niesamowicie przyjemna! Odpowiedzialna jest za to w głównej mierze muzyka, która idealnie pasuje do klimatu rozgrywki. Porażka nie odrzuca, a motywuje do dalszej gry, nawet jeśli początkujący gracz ginie średnio po trzech sekundach rozgrywki.


EMIGRANCI

D

ział Emigranci tworzony jest przez dziennikarzy „Kontrastu”, którzy zdecydowali się opuścić redakcję ze względu na nawał nauki na studiach. Pamiętamy o pracy, jaką włożyli w tworzenie tego czasopisma, dlatego nadal współpracujemy i chcemy wspólnie w dalszym ciągu rozwijać tę gazetę. „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród!”. Za nami dwudziesty numer „Kontrastu” – dla redakcji to ogromny sukces i rzecz niemalże historyczna. Odbieram to bardzo personalnie. Jako osoba, która była w redakcji od pierwszych kroków (a może lepiej napisać: od pierwszych słów), czuję niebywałą dumę. Pomimo wielkiej migracji członków zespołu nadal da się odczuć obecność dobrego ducha „Kontrastu”, który czuwa nad spełnianiem postawionej w 2009 roku idei. Urodziny gazety, wpisujące się w okres podsumowań minionego roku, zmusiły mnie do refleksji na temat własnego miejsca na Ziemi. Nie ukrywam wszakże, że jako „kontrastowa emigrantka” często odczuwam tęsknotę za Żurominem. Daniel Stryjkowski Photography

Usłyszałam kiedyś: Przyjedź do Żuromina, niczego nie zobaczysz, nikogo nie spotkasz. Zastanowiłam się wówczas, jak ubogi duchowo musi być człowiek, który nie odkrył zakątków piękna swojej małej ojczyzny i nie odczuwa z nią nawet najmniejszej więzi. Nie wymagam wszakże wyrysowanego patriotyzmu. Sądzę jednak, iż istota rozumna, posiadająca zdolność odbierania i interpretowania wszelakich bodźców oraz obdarzona wrażliwością, powinna posiadać choćby niewielkie poczucie przynależności do miejsca, w którym żyje. Owszem, Żuromin – żartobliwie zwany przez chyba Daniel Stryjkowski Photography większość mieszkańców Ciemnogrodem – to mała mieścina, zapewne wizualnie niewiele różniąca się od innych miasteczek powiatowych, rozsianych po Mazowszu. Dla mnie jednak jest on miejscem magicznym. Siłą i magią „Stacji Ciemnogród” nie są przecież popularne rozrywki, uroki architektury czy nad wyraz bogata historia, ale ludzie. To właśnie nieprzeciętni, zawsze pogodni i uprzejmi mieszkańcy tworzą to miejsce. Nie chcę, oczywiście, przewartościować cech Żuromina, jednak z czystym sumieniem i radującym się sercem mogę stwierdzić, że jest on dla mnie duchową idyllą. Oazą spokoju, gdzie zawsze znajdę wytchnienie. To takie Daniel Stryjkowski Photography moje małe miasto aniołów, gdzie cuda zdarzają się na każdym rogu. To jedyne miejsce na Ziemi, w którym czuję harmonijny spokój i emocjonalne bezpieczeństwo. Moja przyjaciółka powiedziała kiedyś: Nad Żurominem zawsze świeci słońce! Ja sądzę, że dobrzy ludzie słońce odnajdują nawet w odcieniach najnudniejszej szarości. I tego właśnie życzę całej redakcji, współtwórcom i czytelnikom! Agnieszka Michalik

facebook.com

6

KONTRAST 1(21)/2014


Kto to w ogóle jest?! Nie znam go! Co Ty czytasz… Stephen King urodził się w 1947 roku w Portland, w stanie Maine, a debiutował już pod koniec lat 60. Światową sławę przyniosła mu wydana w 1973 roku powieść „Carrie” (słówko o niej jeszcze niżej). Jego kolejne dzieła (jest ich ponad 50, a on pisze dalej!) były sprzedawane w setkach milionów egzemplarzy rocznie. Proza Kinga należy do najczęściej ekranizowanych. Filmy takie, jak „Zielona Mila”, „Christine”, „Lśnienie”, „Miasteczko Salem” to klasyki, które zna chyba każdy. „Lśnienie”? Matko, widziałem film i nie spałem po tym przez 3 dni! O to chodzi! Mimo tego, że nie ma w nim tak krwawych scen, jak na przykład w „Najbledszym strachu”, to i tak boisz się bardziej. Wiesz czemu? Bo każde słowo, które napisał, zostaje w twojej pamięci i powraca niespodziewanie, nawet „Cztery po północy”. Boisz się wejść do łazienki, żeby nie odnaleźć czegoś, czego nie powinno tam być. Przestajesz nawet lubić zwierzęta.

fantasy (choćby „Mroczna Wieża”) oraz scenariusze filmowe. Scenariusze zrealizowane na podstawie jego książek (na przykład „Worek kości”) są przez autora redagowane, ulepszane i poprawiane. Jednak Mistrzowi ciężko jest zaakceptować zmiany fabuły, które nie były z nim uzgodnione. „Lśnienie”, które w 1980 roku zekraCo jeszcze ma do zaoferowania? nizował Stanley Kubrick, nie spodobaNa swoim koncie posiada również ło się Kingowi i do teraz nie jest przez kilka wspaniałych komiksów, teksty niego oficjalnie przyjęte.

bloody-disgusting.com

Słyszałem gdzieś, że „Carrie” została uratowana przez Tabithę… O co chodzi? Po napisaniu „Carrie” King stwierdził, że jest zbyt słaba, by odniosła jakikolwiek sukces i wyrzucił dzieło na śmietnik. Na szczęście jego żona, Tabitha Spruce, wyciągnęła je z kosza i nakłoniła męża, by jednak wysłał powieść do wydawnictwa. Ekranizacja książki stała się klasyką kina grozy. W filmie wystąpiła Sissy Spacek i John Travolta. Skoro ma żonę, to pewnie też dzieci? Jasne! Ma trójkę dzieci, córkę (Naomi Rachel) i dwóch synów (Joego Hilla i Owena Kinga), którzy poszli w jego ślady. Obaj piszą książki i jak można się domyślić, są to horrory. Stwierdzam, że jednak nie mógłbym przeczytać żadnej jego książki… Gdybyś zaczął, nie odłożyłbyś jej na bok, dopóki nie skończyłbyś. Jestem pewna! Wciąga bardziej niż tsunami.

penobscotpaddles.blogspot.com

Weronika Śliwińska

7

KONTRAST 1(21)/2014

FELIETON

J

eśli myślicie, że horrory to tylko i wyłącznie krew, zabijanie i upiory wychodzące z każdego zakamarka – jesteście w błędzie. W wykonaniu Kinga horror to psychologiczne gierki, bawienie się uczuciami i emocjami, które sprawiają, że zaczynacie panicznie bać się łazienki i swojego kota, a hoteli będziecie unikać jak ognia.


STUDIA …zaczyna się od kierunku studiów. Jeżeli nie wiesz, na jakie studia iść, w każdym numerze naszego dwumiesięcznika przybliżać będziemy różne kierunki. W tym artykule chcemy zapoznać Was z medycyną. Krótkiego wywiadu udzieliła nam Marta Panek, absolwentka Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Dąbrowskiej, która aktualnie jest studentką medycyny na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Czy medycyna była Twoim wymarzonym kierunkiem studiów? Zdecydowanie tak! Od zawsze interesowała mnie biologia, to, jak zbudowany jest człowiek, co dzieje się w jego organizmie. Teraz tego właśnie się uczę i daje mi to dużo satysfakcji. Poza tym medycyna to nie tylko książki. Mamy wiele zajęć praktycznych, które są bardzo ciekawe. Warto też wspomnieć o praktykach wakacyjnych, które najlepiej odbywać w dużych, nowoczesnych szpitalach. Dla mnie tegoroczna praktyka w Centrum Medycyny Inwazyjnej w Gdańsku okazała się bardzo cennym doświadczeniem.

też matematyki, fizyki). Oczywiście warto, a nawet trzeba, posiadać wiedzę z liceum. Jednak nie ma ona przełożenia na to, czego student medycyny będzie się uczył w przyszłości, ponieważ są to tylko podstawy tego, co go czeka. Na studiach jest zupełnie inaczej. Wiadomo, że wszystko obraca się w kręgu nauk przyrodniczych: anatomia, biochemia, fizjologia, mikrobiologia… Jednak licealna biologia czy chemia wydaje mi się teraz zabawna i banalnie prosta. Na medycynie zakres wiedzy do opanowania jest nieporównywalnie większy, w danym temacie trzeba znać każdy szczegół, a ponadto umieć wykorzystać go w praktyce. Na maturze wymagają od nas głównie „myślenia”, natomiast na medycynie teorii, którą Czy przedmioty, które należy zdawać na maturze, oczywiście trzeba rozumieć, aby odpowiedzieć na pytania by móc aplikować na ten kierunek, mają faktyczne podczas egzaminów. przełożenie na jego naukę? By móc aplikować na kierunek lekarski, należy zdawać na Co można robić po tym kierunku? maturze biologię i chemię (niektóre uczelnie wymagają Po ukończeniu 6-letnich studiów i zdaniu Lekarskiego Egzaminu Końcowego otrzymuje się tytuł lekarza. Następnie, pracując w szpitalu, można starać się o przyjęcie na specjalizację, która trwa kilka lat. Jakich ludzi można tam poznać? Takich samych, jak na innych studiach, tylko pewnie bardziej zaangażowanych w proces dydaktyczny i mających mniej czasu dla siebie. Jaki jest Gdańsk poza uczelnią? Gdańsk jest cudowny! Piękne miasto, stosunkowo spokojne i ciche. Jest tam wiele parków, ścieżek rowerowych i oczywiście plaża. Jeśli chodzi o imprezy, to zdecydowanie należy wybrać się do sopockich klubów. Co możesz poradzić osobom chcącym studiować medycynę? Przede wszystkim radzę dobrze się zastanowić, dlaczego wybierają właśnie ten kierunek. Jeśli ktoś kieruje się tylko marzeniami i aspiracjami rodziców, to zdecydowanie polegnie. Medycyna jest bardzo ciekawa, daje też dużo satysfakcji, ale to studia, które niejednokrotnie wymagają poświęceń i ciężkiej pracy. Dlatego naprawdę trzeba się nimi interesować, mieć w sobie dużo siły i chęci, aby sobie poradzić. I nawet jeśli czasami bywa ciężko, ja nadal tam jestem i wiem, że znajduję się w odpowiednim miejscu. Rozmawiała: zbiory prywatne Marty Panek

Monika Mendowska

8

KONTRAST 1(21)/2014


STUDIA

NIEZBĘDNIK KANDYDATA MEDYCYNA NA GDAŃSKIM UNIWERSYTECIE MEDYCZNYM Kandydaci z „nową maturą” ubiegający się o przyjęcie na studia zobowiązani są zdać egzamin maturalny na poziomie rozszerzonym z dwóch przedmiotów: biologii i chemii. Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam:  obowiązki te sumiennie spełniać;  służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu;  według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;  nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego;  strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych;  stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić.  Przyrzekam to uroczyście! - treść Przyrzeczenia Lekarskiego

FOTOGRAFIA PORTRETOWA Fotografia portretowa jest coraz bardziej popularna. Dostępność aparatów i ich łatwa obsługa wpływają na to, że coraz więcej osób posiada zdjęcia na Facebooku, Instagramie czy innych portalach społecznościowych. Łatwa obsługa nie oznacza jednak tego, że aparat sam zrobi za nas dobry portret. Na dobry portret składa sie kilka podstawowych elementów. Dobór ogniskowej, kompozycja kadru, oświetlenie, tło i sceneria. Dobór ogniskowej. Fotografując modela czy też tylko jego twarz, staramy się używać długich ogniskowych, które zapobiegają powstawaniu karykaturalnych kształtów. Gdy posłużymy sie mniejszą wartością przysłony, dzięki mniejszej głębi ostrości, uzyskamy efekt rozmytego tła. Posługując się szerokimi ogniskowymi, musimy uważać na to, żeby obiekty na zdjęciu nie odwracały uwagi oglądających od modela. Kompozycja kadru. W kompozycji portretu kluczowe znaczenie mają oczy modela. To właśnie na nie staramy się ustawić ostrość. Musimy pamiętać też o tym, że gdy osoba fotografowana ma odwróconą głowę w lewo, powinniśmy zostawić więcej miejsca w kadrze z lewej strony. Analogicznie robimy, gdy model patrzy w prawo. Oświetlenie. W większości przypadków fotografie w miękkim świetle wyglądają lepiej. Robienie zdjęć przy ostrym świetle - czyli w pełnym słońcu – sprawi, że cienie na twarzy modela będą zbyt głębokie, a osoba fotografowana zacznie mrużyć oczy i marszczyć czoło. Starajmy sie nie robić zdjęć pod światło. Fotografując w pomieszczeniach, unikajmy sztucznego oświetlenia z góry. Zamiast tego wykorzystujmy naturalne światło wpadające przez okno. Tło i sceneria. Pamiętajmy, że tło powinno uzupełniać modela, a nie odwracać od niego uwagę. Gdy jednak chcemy, żeby tło odgrywało ważną rolę w fotografii, staramy się unikać kontrastów i dążymy do tego, żeby model tworzył z tłem harmonijną całość. Stosując sie do tych kilku punktów, będziemy w stanie uzyskać dobre zdjęcie, nie posiadając profesjonalnego sprzętu. Wykazując się odrobiną wyobraźni, będziemy w stanie zrobić cudowne zdjęcia, które zachwycą oglądających. Mateusz Wydra

9

KONTRAST 1(21)/2014


FELIETON

T

olerancja oznacza cierpliwość i wyrozumiałość dla odmienności. Jest poszanowaniem cudzych uczuć, poglądów, upodobań, wierzeń, obyczajów i postępowania, choćby były całkowicie odmienne od własnych albo zupełnie z nimi sprzeczne. Współcześnie rozumiana tolerancja to szacunek dla wolności innych ludzi, ich myśli i opinii oraz sposobu życia. Wokół nas można zauważyć przejawy zarówno tolerancji, jak i nietolerancji. Najczęstszymi powodami, dla których ludzie traktowani są w nieprzyjemny sposób, są: inny kolor skóry, odmienność religijna, zachowania odstępujące od normy, niepełnosprawność fizyczna i psychiczna. W czasach, w których żyjemy, nietrudno o osobę, która wyróżnia się z tłumu. Niestety, cały czas nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Obok „innego” nikt nie przejdzie obojętnie i chociaż kątem oka zerknie na wygląd, skomentuje (nie zawsze pozytywnie). Chociaż uważam, że sprawa tego, jak ktoś wygląda, jest najmniej ważna. Często jesteśmy świadkami braku akceptacji dla ludzi „innych”. Są wyśmiewani, w ich stronę rzucane są wyzwiska. Czasem dochodzi nawet do przemocy fizycznej. Dlaczego jesteśmy tacy okrutni wobec siebie? Czy wywnioskować można, że społeczeństwo „normalne” okazuje się być ograniczone emocjonalnie? Zastanowiłeś się kiedyś, czy może to Ty jesteś dla kogoś „inny”, bo właśnie nie wyróżniasz się i jesteś „bezbarwny”? Bo nie masz swojego zdania, swojej osobowości?

forum.nama-hatta.pl

że gdyby każdy lubił to samo, wyglądał tak samo, miał identyczne poglądy dotyczące ważnych i nieważnych spraw, to świat byłby szary i nudny. To właśnie każdy człowiek z osobna nadaje ciekawych barw naszemu światu. Bycie tolerancyjnym w niektórych momentach staje się naprawdę trudne, ponieważ różne zachowania zdają się Gdy widzimy, że ktoś jest traktowany źle, z któregoś z być dla nas absurdalne, ale dla kogoś innego są zupełnie wyżej wymienionych powodów, musimy pomóc takiej normalne. Tak już jest. Powinniśmy tolerować takie osobie! Nie można tolerować nietolerancji! zachowania, które nikogo nie krzywdzą. Musimy pamiętać o tym, że tolerancja nie oznacza obojętności na to, Od najmłodszych lat powinniśmy uczyć się otwartości co mówią i robią inni ludzie. na różnorodność społeczeństwa, w którym żyjemy, poszanowania cudzych poglądów i kultur. To oczywiste, Marta Szostek

kiep.pl

10

KONTRAST 1(21)/2014


ajkowa kraina, w którą – chcąc nie chcąc - przenosimy się dosyć często. Przesypiamy prawie 1/3 życia. Dla nas to tylko zamknięcie oczu i otworzenie ich na dźwięk budzika. Często miewamy sny, ale czym one są? Wytworami naszej wyobraźni czy symbolami o istotnym znaczeniu? Ważny codzienny obowiązek Sen jest nam potrzebny tak samo jak oddychanie i jedzenie. Jest formą odpoczynku. Dobry pozwala zregenerować siły oraz odpocząć zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Sen dzieli się na kilka części. W jednej z nich przechodzimy ze stanu świadomości do nieświadomości. W innej zaczynamy ruszać kończynami. Najgłębszy sen ogarnia nas, kiedy temperatura naszego ciała i ciśnienie krwi obniżają się, a mięśnie rozluźniają. Stadium to trwa tylko kilka minut. Istnieją inne stadia, na przykład „sen głęboki”, który jest dla nas niezwykle ważny. Fale mózgowe zaczynają zwalniać, a oddech staje się równomierny. Stan NREM (tak fachowo nazywa się ten stan) jest niezwykle ważny dla funkcjonowania naszych organów. Charakteryzuje się on tym, iż bardzo ciężko obudzić osobę, która znajduje się w owym stanie. Osoby całkowicie pozbawione stanu NREM chorują dużo częściej. Po tej fazie następuje faz REM. Następuje około godzinę po tzw. głębokim śnie. To w tej fazie powstają marzenia senne, zwane po prostu snami. Są one wytwarzane zawsze; większości z nich jednak nie pamiętamy. Jeżeli natomiast obudzi nas ktoś podczas znajdowania się w tej fazie, zapamiętujemy nasz sen.

4. Miejsce snu jest ważne. Najlepiej, żeby było ono stałe. Równie istotne jest, aby w twoim zasięgu wzroku nie znajdował się żaden zegar. 5. Poświęć około 20 - 30 minut w ciągu dnia na ćwiczenia fizyczne! Ważne jest abyś ćwiczył co najmniej 3 godziny przed zaśnięciem. Jeżeli się do tego nie zastosujesz, będziesz odczuwał zmęczenie. Znaczenie marzeń sennych Od zawsze zastanawiano się, skąd biorą się sny oraz jak i dlaczego powstają. Tez było wiele; poczynając od tych wymyślonych na szybko, na tych bardziej religijnych kończąc. Przez długi czas wierzono, iż Bóg i dobre duchy zsyłają nam „dobre sny”, a złe duchy i szatan - koszmary. Rokrocznie dowiadujemy się na ten temat coraz więcej. Wiemy, skąd biorą się sny. Tworzy je nasza podświadomość. Jest to świat, w którym nie ma znaczenia, czy to przeszłość, przyszłość, czy teraźniejszość. Świat pozbawiony logiki. Nie znamy jednak znaczeń snu. Mimo to powstaje wiele senników próbujących odkryć ich znaczenie. Typy snów Sen proroczy. Wszyscy czasami go doświadczają. Od 1% do 5% to sny prorocze. Niewielu z nas zwraca na nie uwagę. Wiele zależy od naszych zdolności. Podobno można je wywołać; przed zaśnięciem myśląc o dniu, który chcemy przewidzieć, zaczynając od dzwonienia budzika. Plotka czy prawda? Świadomy sen to sen, w którym człowiek może kontrolować wszystko. Śpiący zdaje sobie sprawę z tego, że śpi, choć oczywiście zdarzają się wyjątki. Podczas snu świadomego osoba ma problemy z czytaniem tekstu. Poza tym często pojawiają się gwałtowne hałasy (np. strzał z broni), a zegar - zwłaszcza cyfrowy - pokazuje zawsze inną godzinę. Osoby miewające te sny regularnie, często nie wiedzą, kiedy śnią.

homplex.pl Sen odwrotny pokazuje informacje o przyszłości, która

Sposoby na dobry sen 1. Postaraj się unikać ciemności w dzień, a światła w nocy. Warto zainwestować w rolety, grube zasłony czy opaskę na oczy. 2. Kładź się spać i wstawaj o ustalonych porach. 3. Idź spać tylko wtedy, kiedy jesteś śpiący. Nigdy się nie zmuszaj. Skłonności do zasypiania o określonej porze wiążą się z naszymi genami. Nasz zegar biologiczny nie funkcjonuje jak zegary uniwersalne. Jeżeli będziesz zmieniał pory snu, zaczniesz odczuwać dyskomfort.

nigdy nie będzie miała miejsca. Powstają na skutek myślenia o nurtujących nas problemach. Sny powtarzające się mają znaczenie symboliczne dla każdego z osobna. Dzielimy je na dwa typy: te, w których powtarza się tylko motyw przewodni oraz te, które są w całości takie same. Najłatwiej poddają się interpretacji. Zazwyczaj pokazują problemy i sytuacje, z którymi spotykamy się w rzeczywistości. Weronika Rogozińska

11

KONTRAST 1(21)/2014

FELIETON

B


WYWIAD

O

kolice Brudnic to żyła archeologicznego złota! Jakiś czas temu dowiedzieli się o tym doświadczeni badacze przeszłości, dlatego od kilku lat na terenach powiatu żuromińskiego prowadzi pracę ekspedycja archeologiczna Pogranicze Trzech Światów - Mazowsze na przełomie er. Do tej pory znaleziono liczne groby i szczątki ludzkie, naczynia codziennego użytku, biżuterię i części ówczesnego uzbrojenia. W 2009 roku odkryto nawet szkielety księżniczek! Zapytaliśmy o to znalezisko pana Andrzeja Szelę, który brał udział w pracach wykopaliskowych na terenie powiatu żuromińskiego. Pan Szela zgodził się również opowiedzieć pokrótce, czym na ogół zajmują się archeologowie. Czy na terenie Brudnic żyły kiedyś słowiańskie księżniczki? W 2009 roku odkryto dwa groby należące do kobiet z wyższych sfer. Słowianie przybyli na te tereny dopiero w połowie V wieku naszej ery lub nawet nieco później. Nie zmienia to jednak faktu, że wcześniej na tych terenach również żyli ludzie. Ich pochodzenie nie jest jednak takie oczywiste, gdyż ludność wówczas często migrowała. Odnośnie znalezionych bogatych grobów, umownie zwanych „księżniczkami” - umownie, gdyż w języku archeologicznym to sformułowanie ma ścisłe zastosowanie - należy raczej wiązać z kobietami pochodzenia skandynawskiego, a dokładnie gockiego. W pierwszych wiekach naszej ery u wybrzeży Bałtyku pojawiają się grupy ludzkie utożsamiane z Gotami. Przez kilka stuleci zamieszkują ziemie dzisiejszej Polski, ale również stopniowo przemieszczają się na południowy wschód, nad tereny Morza Czarnego, gdzie pod wpływem oddziaływań świata śródziemnomorskiego tworzą nowy model życia. Funkcjonują

tam aż do najazdu Hunów, którzy zmuszają ich do opuszczenia swoich siedzib. Wówczas pod nazwami Wizygotów i Ostrogotów najeżdżają na tereny imperium rzymskiego, ale tu już inna historia. Dwie kobiety w bogatych strojach, zaliczane przez archeologów do kultury wielbarskiej, utożsamianej z Gotami, znalezione zostały właśnie w Brudnicach. Groby te zaliczyć można do jednych z najciekawszych zespołów datowanych na przełom IV i V wieku z terenu ziem Polski. Byliśmy w Rzężawach i zrobiliśmy kilka zdjęć znaleziskom. Czy mógłby pan wytłumaczyć, do czego służyły przedmioty z załączonej fotografii oraz gdzie dokładnie je znaleziono? To, co pan ma na zdjęciu, to po prostu gliniane naczynia. Z jednej strony to banalne, ale proszę sobie zdawać sprawę, że naczynia te mają 2000 lat. Tak, właśnie tyle czasu przeleżały w ziemi, a my jesteśmy pierwszymi osobami, które po tym czasie mogą je oglądać. Naczynia te pełniły podobną

fot. Kamil Szyfer

12

KONTRAST 1(21)/2014


Rozmawiał: Michał Stępień

13

KONTRAST 1(21)/2014

WYWIAD

funkcję jak dzisiejsze garnki czy talerze. Gotowano w nich pożywienie, pito napoje, przechowywano produkty. Część z tych przedmiotów w formie darów grobowych składana była do grobów, może z przystawkami, czyli darami dla zmarłych. Niektóre z naczyń przygotowywane były specjalnie dla osób zmarłych. Niektóre pełniły funkcje popielnic, czyli naczyń do przechowywania prochów zmarłych. Ówcześnie ludzie wykonywali jednak również przedmioty z żelaza - jak uzbrojenie - czy biżuterię z brązu, ozdabianą niekiedy srebrną inkrustacją. Naczynia czy ozdoby szklane sprowadzano z terenów imperium rzymskiego. Głównym ekwiwalentem był oczywiście bursztyn. Większość z przedstawionych naczyń znaleziono w zespołach grobowych. Funkcja niektórych przedmiotów jest oczywista. Miecz służył do walki, podobnie jak co pozostawił po sobie człowiek, a jak wiadomo, włócznia. Ozdoby do upiększania szat i okazywania człowiek nie stworzył ani nie żył razem z dinozaurami, bogactwa, narzędzia do pracy itd. chyba że czytamy książki Denikaena. Owszem, praca archeologa polega na poszukiwaniu Chciałbym teraz zadać pytanie dotyczące ogólnie przede wszystkim w ziemi. Jednak wymaga sporego archeologii. Dostałem kiedyś w prezencie zabawkę, przygotowania, nie tylko fizycznego. Znajdowany dzięki której miałem poczuć się jak archeolog. Była przedmiot jest tym, czego szukamy, ale pojedynczy to bryła przypominająca wysuszoną glinę, we przedmiot wiele nam nie powie. Dla archeologa wnętrzu której ukryte zostały sztuczne szczątki najważniejszy jest kontekst jego znalezienia. dinozaura. Do zestawu dołączona była malutka To na jego podstawie możemy próbować odtwarzać łopatka, przy pomocy której miałem małymi zaginiony świat. Sam zabytek, nawet najładniejszy, fragmentami rozłupać bryłę i odnaleźć szkielet. będzie tylko świecidełkiem, które nie odpowie nam Czy praca archeologa wygląda podobnie? Czy na żadne pytanie. Dlatego największą szkodą jest szukacie, tak jak ja podczas zabawy, śladów szukanie takich rzeczy na własną rękę, szczególnie przeszłości zwyczajnie kopiąc w ziemi? na stanowiskach archeologicznych. W ten sposób W zasadzie idea producenta była słuszna bezpowrotnie tracimy ważne informacje. Archeolog (przynajmniej mam taką nadzieję) - zaciekawić znacznie więcej czasu niż na wydobycie przedmiotu dziecko, by rozwijało swoją wyobraźnię i umysł. przeznacza na jego odpowiednią dokumentację, Niestety, jak często bywa, komercja bierze górę. a także jego miejsce znalezienia. Musi mieć bowiem Dlaczego tak mówię? Archeolog nie szuka szczątków świadomość, że jeżeli coś przeoczymy, nie zadokudinozaurów. Archeolog zajmuje się badaniem tego, mentujemy bądź zniszczymy bezpowrotnie, utracimy część informacji. Ze znaleziskiem lub obiektem archeologicznym jest jak z wodą w rzece - nigdy dwa razy nie wejdziemy do tej samej. Archeolog sam musi długo uczyć się swojego zawodu, a jeszcze częściej korzystać z pomocy nauk pomocniczych, a także specjalistycznych sprzętów i badań. Tylko wówczas jest szansa na znalezienie tego, czego szukamy, ale i odtworzenie tego, czego już nie ma. Korzystamy między innymi z fotografii lotniczej, geofizyki, geomagnetyki, pomocy szukamy u chemików, biologów, mikrobiologów, mineralogów, antropologów, archeozoologów, a nawet architektów oraz wielu innych. W dużym skrócie tak to wygląda.


WYWIAD

„Dancingowa piosenka miłosna” wysoko na liście przebojów Trójki, a Pablopavo i Ludziki goszczą w Żurominie, grając skromny, ale za to wyśmienity koncert! Jak określiłbyś muzykę, którą gracie? To jest najtrudniejsze pytanie, jakie mogłaś zadać na samym początku. Trudno mi powiedzieć. Ostatnio się zastanawialiśmy, bo teraz, kiedy sprzedaje się muzykę elektronicznie, przez iTunes itp., trzeba podać gatunek, do którego zostanie się przypisanym. Mieliśmy z tym poważny kłopot. W końcu natknęliśmy na pewien przedziwny gatunek: „muzyka dla dorosłych”. Wszyscy byliśmy zgodni co do tego, że tworzymy muzykę dla dorosłych, dlatego zahaczyliśmy się właśnie tam. Oczywiście nasza muzyka jest też dla niedorosłych… To, co teraz robimy, jest bardzo szerokie gatunkowo – nie ma planu, że gramy rock lub reggae. Mają to być dobre piosenki, a co nam wyjdzie z tego, to się okaże. Staramy się robić to, co nam serce dyktuje. Tak właściwie, to skąd wzięła się nazwa Pablopavo i Ludziki? To przypadek, jak to zwykle w życiu bywa. Pablopavo wzięło się z tego, że wiele lat temu wołali na mnie Pablo albo Pavo - mam na imię Paweł. Kiedy rejestrowałem się na pewnym forum dyskusyjnym - o reggae zresztą - obie ksywki były zajęte, więc połączyłem je sobie w jedną. Mniej więcej w tym samym czasie zacząłem występować, już tak poważnie. To było bardzo dawno temu – 12, 13 lat wstecz, może troszkę mniej,

i ludzie, którzy przychodzili z koncertów czy jakichś imprez, mówili: O! Występował PabloPavo, bo znali mnie z Internetu. I tak już zostało. A Ludziki… po prostu chcieliśmy jakoś nazwać cały ten zespół, który gra ze mną i robi muzykę. Na początku nazwa była po angielsku i brzmiała LuGK. Jednak wydawało nam się to trochę pretensjonalne, więc spolszczyliśmy nazwę i zostały same Ludziki. Dwa tygodnie temu ukazała się wasza najnowsza płyta. Jak ją oceniacie? Jesteście zadowoleni z efektów? Wiesz, to jest trudne, bo jak się długo pracuje nad płytą, tak jak my, to traci się pewien rodzaj obiektywizmu. Jest się jakby w środku, także trudno jest to ocenić. Trzeba być na zewnątrz, żeby mieć czyste spojrzenie. Ale czy jesteśmy zadowoleni? Jesteśmy zadowoleni. Nawet rozmawialiśmy dzisiaj po koncercie, że fajnie nam się gra te nowe piosenki i że jesteśmy dumni, więc oceniamy ją dobrze. Odbiór też gdzieś tam jest. Płyta się sprzedaje, „Dancingowa piosenka miłosna” gdzieś tam sobie radzi na liście przebojów Trójki, więc jesteśmy zadowoleni.

dobrze, że lubimy różne rzeczy – potem łatwiej o pomysły i świeżość w brzmieniu. Na pewno słuchamy dużo czarnej muzyki, czyli bluesa, jazzu, reggae, soulu. Natomiast gitarzysta lubi ostro rockowe rzeczy, a ja lubię czasem smutnych facetów z gitarą, więc to się wszystko w jakiś sposób miesza. Nie jestem w stanie wymienić Ci trzech zespołów, na których się wzorujemy, bo takich nie ma – ich jest za dużo.

Wolicie grać koncerty w małych miejscowościach czy na festiwalach lub w większych miastach? Różnie... Ja bardzo lubię granie w klubach czy domach kultury, kiedy jest bezpośredni kontakt z ludźmi, kiedy widzisz ich oczy, ich reakcje. To jest fajne! Natomiast z drugiej strony fajne są też festiwale. Graliśmy Jaką muzyką się inspirujecie? na Openerze, na Woodstocku, gdzie Wiesz co, kogokolwiek z naszego jest parędziesiąt tysięcy osób, a czasem zespołu byś nie spytała, każdy da Ci parę setek tysięcy i to też robi wrażenie, inną odpowiedź. Ale myślę, że to kiedy oni wszyscy tańczą i bawią się. Więc to są dwie różne przyjemności Jak rodzą się teksty waszych piosenek? Rodzą się tak, że ja je po prostu piszę. Natomiast co do szczegółów, to jest bardzo różnie. Czasem jest tak, że chłopaki grają na próbach, jamujemy i do tego zaczynam składać słowa, a czasem – też się zdarza – przychodzę z gotowym tekstem i do niego przygotowujemy muzykę. Wszystkie teksty, które śpiewam – poza jednym, który jest wierszem – napisałem sam.

14

KONTRAST 1(21)/2014


teraz mamy Internet, nowe możliwości nagrywania. Łatwiej jest nagrać płytę; to wszystko nie kosztuje tyle pieniędzy jak kiedyś. Według mnie młode zespoły powinny dużo jeździć i grać, nawet za darmo i dla niewielkiej grupy osób. To po pierwsze uczy grania, a z drugiej strony to taka praca od podstaw – ktoś cię zobaczy, ktoś cię usłyszy i tak dalej, i tak dalej. Starać się jak najwięcej koncertować, nawet kiedy to czasami wydaje się bezsensowne z finansowego punktu widzenia. Ja przez wiele lat, siedząc gdzieś w głębokim undergroundzie, Tak już na koniec… masz jakieś rady grałem koncerty. To była taka szkoła. dla początkujących muzyków? Wydaje mi się, że teraz młodzi muzycy Rozmawiały: mają bardzo pod górkę. Wbrew pozorom Aneta Strzelec dwadzieścia lat temu łatwiej było Marta Szostek pokazać się ludziom. Z drugiej strony

FELIETON

Masz może jakieś marzenie, żeby wystąpić z kimś szczególnym na scenie? Większość takich marzeń już spełniłem. Gram parę lat, więc z niektórymi gwiazdami wystąpiłem. Mam jeszcze kilka marzeń, których już nie ziszczę, bo ci ludzie nie żyją. Chciałbym naprawdę zagrać z Johnnym Cashem. Grałem z T. Love, Nosowską, z takimi ludźmi, którzy byli dla mnie ważni, więc mogę już mierzyć bardzo wysoko. Z Bobem Dylanem chciałbym zagrać – to oczywiście na zasadzie półżartu, ale zawsze warto mieć jakieś marzenia.

fot. Aneta Strzelec

…kto jest najpiękniejszy w świecie? W bajkach zwykle lustereczko odpowiadało: Tyś jest najpiękniejsza! Jednak życie to nie bajka i w dzisiejszych czasach szczególnie młode dziewczyny dostrzegają wykrzywione odbicie w swych zwierciadłach. Muszę schudnąć! Ile razy dziennie słyszysz te słowa z ust koleżanek, mamy czy sama je wypowiadasz? Zapewne bardzo często. Co ciekawe, na swoją figurę najczęściej narzekają te dziewczyny, które są szczupłe, aż do pozazdroszczenia. Z czego to wynika? Media zewsząd bombardują nas wychudzonymi modelkami czy wyretuszowanymi piosenkarkami i aktorkami, a później my, zwykli zjadacze chleba, myślimy, że chcąc wyglądać zgrabniej, musimy zacząć się odchudzać. Stąd popularność najróżniejszych diet: Dukana, kopenhaskiej, białkowej, aż po dietę cud. Coraz częściej sięga się też po najróżniejsze suplementy diety, które oprócz wyrzuconej w błoto kasy nie dają nic. Artykuły „Jak schudłam 10kg?” biją rekordy popularności, a na Youtube mnożą się filmiki dziewczyn, które zmniejszyły swoją wagę. Od kilku miesięcy non stop rośnie popularność dwóch trenerek fitness: Mel B i Ewy Choda-

kowskiej. Ich fanpage na Facebooku mają już po kilkadziesiąt tysięcy fanów. O ile popieram wszelką aktywność fizyczną, o tyle obawiam się, że co niektóre osoby przesadnie starają się za wszelką cenę zrzucić kilogramy.

Zaczyna się łagodnie: dieta, kilka ćwiczeń. Gdy nie ma efektów, zaczynają się głodówki, ćwiczenia pozwalające spalić więcej kalorii, niż przyswoiliśmy przez cały dzień. Później mimo dobrej figury i odpowiedniej masy ciała dziewczyny nadal dążą do idealnej sylwetki, tzw. rozmiaru 0. Wtedy problem przestaje być błahy, gdyż zaczynają się kłopoty ze zdrowiem psychicznym. Telewizja trąbi o wzrastającej liczbie zachorowań na bulimię czy anoreksję. Wówczas nie można już tak po prostu skończyć z dietą, a nasze ciało i umysł wymagają leczenia. Mam nadzieję, że czytelniczki „Kontrastu” nie mają problemów ze swoim wyglądem, nie głodzą się. Wygląd jest ważny i trzeba o niego dbać, ale nie do przesady. Od dziś patrząc w lustro, mamy widzieć to, co pokazują oczy, a nie nasza urojona wyobraźnia. Olga Żurawska

www.obrazki.jeja.pl

15

KONTRAST 1(21)/2014


WYWIAD

N

a rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej młodych i interesujących autorów. Jednym z nich jest Anna Gręda (rocznik 96), która jeszcze przed uzyskaniem pełnoletności wydała dwie książki. „Róża z Irlandii” ukazała się w 2010 roku (kiedy pisarka miała czternaście lat), natomiast „Angelus” - pierwsza część „Requiem dla Aniołów” - w 2012 roku. Anna Gręda zgodziła się odpowiedzieć na kilka moich pytań, dzięki czemu dziś mogę zaprezentować niedługi, ale inspirujący wywiad. Co Cię skłoniło do napisania książki? Od dzieciństwa jestem molem książkowym – kocham czytać, to mój żywioł. Pierwsza myśl o pisaniu pojawiła się dosyć niespodziewanie. Byłam zafascynowana kolejną powieścią Nory Roberts (jednej z moich ulubionych autorek) i po jej przeczytaniu w mojej głowie zapaliła się lampka: Chciałabym tak pisać. Może spróbuję stworzyć coś sama? To był chyba moment przełomowy. Z początku kopiowałam, przynajmniej próbowałam, style znanych autorów czy autorek, dopiero potem zdołałam odnaleźć własny styl. Swoją pierwszą książkę wydałaś w bardzo młodym wieku. Od dawna piszesz? Moje pierwsze próby pisarskie rozpoczęły się, gdy miałam 13 lat. Pierwszym dziełem, które udało mi się ukończyć, było opowiadanie „Podpalaczka”, opublikowane w Internecie. Potem powstała „Róża z Irlandii”, którą udało mi się wydać w 2010 roku za pośrednictwem wydawnictwa Radwan. Czy to prawda, że sama tworzysz okładki do swoich powieści? Jeśli tak, można uznać, że jesteś twórczynią nie tylko powieści, ale również książek? Moje okładki nie są oficjalnymi projektami – jestem wielbicielką programów graficznych, więc gdy tylko znajdę odpowiednie zdjęcia, od razu przerabiam je na okładki. Każde opowiadanie oraz powieść – udane czy nieudane, wydane czy nie – dostaje ode mnie amatorski projekt okładki. Udało mi się stworzyć zdjęcie, które znalazło się lubimyczytac.pl na oficjalnej okładce mojej książki „Angelus”, a także zaprojektowałam okładkę do książki znajomej autorki Pracuję nad drugim tomem serii „Requiem dla Aniołów” – A.J. Reveur „Dotrę do ciebie”. kontynuacją przygód młodych bohaterów, których poznajemy w „Angelusie”. Druga część powieści będzie mroczMożesz coś powiedzieć o swoich książkach? niejsza, bardziej tajemnicza i wciągająca od pierwszego Dlaczego, Twoim zdaniem, warto je przeczytać? tomu – pełna zdrad, mrocznej magii, poznamy także Staram się w swoich powieściach zawrzeć wszystko, więcej szczegółów z historii półupadłych - półludzi. co może wciągnąć czytelnika – emocje, tajemnicę, szybką W mojej szkole powstaje także ilustrowana bajka dla akcję. Czasami udaje się lepiej, czasami gorzej. Jestem dzieci mojego autorstwa „Złote jabłko”, która wygrała młodą autorką i dla niektórych czytelników moje powieści konkurs oparty na twórczości literackiej Janusza Korczamogą wydawać się niedojrzałe, mało zawikłane, nawet ka. Ilustracje do bajki tworzy moja przyjaciółka Patrycja nieatrakcyjne, jednak liczę na to, że serce oraz czas Stańczyk – obydwie jesteśmy uczennicami Liceum włożone w ich napisanie kogoś urzekną i zapadną Plastycznego w Rypinie. Chciałabym także zaprosić w pamięć. wszystkich zainteresowanych na jeden z moich blogów (http://www.mechanical-lies.blogspot.com), na którym Czy możemy spodziewać się kolejnych przygód zamieszczam krótkie opowiadania oraz pojedyncze „Requiem dla Aniołów”? Jakie jeszcze masz plany rozdziały starych, „szufladowych” powieści, pisanych wydawnicze? niegdyś i publikowanych na portalu chomikuj.pl.

16

KONTRAST 1(21)/2014


WYWIAD

Jakie to uczucie odnieść sukces wydawniczy w tak młodym wieku? Niesamowite, naprawdę. Z początku trudno mi było zrozumieć, że zostałam pisarką – taką prawdziwą, z pierwszą wydaną powieścią. Po kilku wywiadach opublikowanych w gazetach niektórzy ludzie w mieście zaczęli mnie rozpoznawać. Pytali: To ty jesteś tą młodą pisarką? Byłam nieco przerażona – z natury jestem nieśmiałą osobą i źle znoszę takie zainteresowanie – jednak muszę się do niego przyzwyczaić, jeśli chcę kontynuować swoją autorską karierę. Co Ci pomaga w pisaniu? Przede wszystkim czytanie książek. Czytam coraz więcej, poznaję style różnych pisarzy i biorę z nich przykład. Pisarz może wiele nauczyć się podczas czytania powieści innych autorów. Styl pisania, kreowanie fabuły i bohaterów, przekazywanie konkretnych wartości, budowanie napięcia – wszystkiego trzeba się nauczyć od podstaw. Drugim sposobem na natchnienie jest muzyka – nie potrafię pisać kolejnych rozdziałów bez muzyki brzmiącej w tle lub wibrującej w słuchawkach. To ona inspiruje mnie do pisania, często właśnie z konkretnych piosenek biorę pomysł na fabułę książki. Na przykład pomysł na „Angelus” zrodził się przy akompaniamencie „The Catalyst” zespołu Linkin Park. Jakie rady dałabyś początkującym pisarzom? Wytrwałość to fundament niezbędny do pisarskiej kariery. Młodzi autorzy, nieznani na rynku wydawniczym, mają najtrudniejszy start. W naszym kraju jest mało wydawnictw, które są gotowe poświęcić pieniądze oraz czas na wydanie powieści młodego pisarza, która może

nie przyjąć się wśród czytelników. Sama szukałam swojego pierwszego wydawnictwa przez dłuższy czas. Wytrwałość, wiara w to, co się robi oraz przekonanie, że „ja sam [autor] przeczytałbym swoją książkę, taka jest dobra!”. Pisarz musi doceniać swoje dzieło, inaczej nic z tego nie wyjdzie. Nie obejdzie się także bez pragnienia. MUSICIE PRAGNĄĆ PISAĆ, nie robić tego na siłę. Wiem z własnego doświadczenia, że pisanie nie jest łatwą rzeczą i rozumiem załamania, brak natchnienia, niekiedy niechęć do własnej książki, jednak trzeba wziąć się w garść i to przezwyciężyć. Rozmawiała: Marta Cecelska

Rozmawiała: Marta Cecelska

17

KONTRAST 1(21)/2014


WYWIAD

„Witaj! Jestem Karolina i mam 18 lat. Jak pewnie zauważyłeś (lub zauważyłaś), kocham modę, ciuchy. Pasjonuje mnie również fotografia. W przyszłości chciałabym otworzyć własny sklep z ciuchami. Ciągle spełniam swoje marzenia i dążę do celu. Jestem optymistką” – tak pisze o sobie nasza rówieśniczka, Karolina Duda, na swoim modowym blogu. Pasja, moda, fotografia, blog – tym zajmuje się osiemnastoletnia dziewczyna, która poza rozwijaniem swoich talentów uczęszcza do żuromińskiego technikum. Jak udaje się jej to pogodzić, skąd czerpie inspiracje? karo-duda.blogspot.com

Czym jest moda? Według mnie moda to powszechnie przyjęty zwyczaj dotyczący sposobu ubierania się. Od kiedy sięgam pamięcią, moda nieustannie się zmienia. Jest to całkiem zabawne i fajne, bo grzebiąc w szafie mamy, odnajduję ubrania, które były modne kilkanaście lat temu i nagle ni stąd, ni zowąd są one znów na topie. Mamy dowód na to, że moda lubi powracać. Czy trudno jest wyrazić siebie, być oryginalnym? Moim zdaniem najlepiej wyrazić siebie poprzez ubiór. To, w co się ubieramy, ma również ogromny wpływ na nasze samopoczucie. Najważniejsze to być sobą i nie udawać kogoś, kim się nie jest. Jaka jest granica miedzy byciem modnym a zjawiskiem kiczu? Bycie modnym nie jest wcale trudne, wystarczy odrobina kreatywności, czas i może wyjść z tego coś naprawdę ciekawego. Weźmy na przykład różnego rodzaju ćwieki, które w ubiegłym roku mogliśmy zobaczyć wszędzie: na koszulkach, szortach, butach. Odkąd zaczęły się pojawiać, od razu cieszyły się ogromną popularnością. Nie da się ukryć, że sama uwielbiam ćwieki. Kicz? Dla mnie nie ma takiego określenia. Pomysł na konkretną rzecz. Kiedy on przychodzi? W twoim przypadku zależy od weny czy działasz instynktownie? Pomysł na zrobienie, uszycie pewnej rzeczy przychodzi nagle. Często inspiruję się innymi znanymi blogerkami, które mają mnóstwo modnych ubrań. Mimo to próbuję zrobić coś samodzielnie, przy czym spełniam się i uczę czegoś całkiem nowego.

Rzeczy, które tworzysz, spotykają się z pozytywnym odbiorem. Dziewczyny są zachwycone tym, że ze zwykłej dżinsowej kurtki potrafisz zrobić „perełkę”!

Jest mi przeogromnie miło, że dziewczyny doceniają i szanują to, co robię i chętnie kupują kurteczki, co mnie bardzo cieszy. Mam nadzieję, że „klientek” będzie coraz więcej, a blog poszerzy swoje horyzonty.

18

KONTRAST 1(21)/2014


WYWIAD

Właśnie, blog… Wiążesz z nim jakieś nadzieje? Jeżeli chodzi o bloga, nie będę ukrywać, że marzeniem moim jest to, żeby ciągle się rozwijał. Chciałabym również zarażać innych swoim optymistycznym nastawieniem do świata i ludzi. Jak najbliżsi reagują na Twój sposób rozwijania pasji? Największym kibicem jest moja mama, ponieważ tylko ona wie, ile serca i pracy wkładam w bloga. Ona jedyna zauważa moja starania, czasem posmutniałą minę, gdy coś mi nie wyjdzie, ale wspiera mnie i wiem, że dzięki niej mogę wiele. Na blogu wspominasz, że poza modą interesujesz się także fotografią. Fotografią interesowałam się od zawsze. Uwielbiam stawać przed obiektywem i za nim. Zdjęcia odgrają główną rolę na moim blogu. Dzięki nim mogę przedstawiać swoje stylizacje ubrań, które może z czasem zainspirują moje czytelniczki. Jak czujesz się przed obiektywem? Jak wspomniałam wcześniej, kocham zdjęcia! Przed obiektywem mam pełne pole do popisu. Gdybym miała okazję pracować w fotomodelingu, zgodziłabym się z przyjemnością. Nie omieszkam zapytać o Twój tatuaż. Co oznacza? Czy planujesz następny? Tatuaż, który mam na obojczyku, znaczy dla mnie wiele. Jest związany ze spełnianiem marzeń, dążeniem do celu i samorealizowaniem się. Najważniejszy dla mnie cel w życiu to być szczęśliwą i zadowoloną z samej siebie. „Ask, believe, get” – poproś, uwierz, otrzymaj - to właśnie mam wytatuowane na lewym obojczyku. Chyba każdy człowiek po zrobieniu pierwszego tatuażu ma ochotę na więcej; tak jest i ze mną. Mam już koncepcję na kolejny. Na razie nie zdradzę, co to dokładnie będzie, ale powiem, że będzie to również napis.

życiu. W przyszłości chciałabym stworzyć własną markę ubrań. Myślałam nawet o studiowaniu projektowania odzieży; jest to chyba moje największe marzenie. Wierzę w siebie i wiem, że nawet gdybym szła malutkimi kroczkami, osiągnę swój cel.

Co sądzisz o coraz popularniejszej kwestii second-handów? Jest ich mnóstwo w Żurominie. Nie rozumiem tylko jednego: czemu niektóre dziewczyny omijają te miejsca szerokim łukiem? Wstydzą Wspominałaś, że to właśnie z modą się robić zakupy w second-handach? wiążesz swoja przyszłość. Co dokładnie Idąc tam, całkiem przypadkiem, planujesz? możemy trafić na prawdziwe Moda odgrywa wielką rolę w moim „perełki”, a przy tym jesteśmy

również bardzo oryginalne, ponieważ nikt inny nie ma takich samych ubrań. Większość osób uważa secondhandy za temat tabu. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Większość nastolatek i kobiet uważa second-handy za temat tabu. Przeglądając różne blogi modowe, zauważyłam, że nawet znane blogerki odwiedzają takie miejsca. To nic wstydliwego. Wystarczy się przełamać, a z pewnością będziesz zadowolona z pierwszej wizyty, gdy wyjdziesz z torbą wypełnioną samymi „perełkami”. Rozmawiała: Paulina Prusak

19

KONTRAST 1(21)/2014


FELIETON

O

d kiedy święto zakochanych jest dniem, w którym sprzedaż prezerwatyw wzrasta o 25%, a ci, którzy nie decydują się na ten zakup, obdarowują swoich ukochanych pluszowym misiem, trzymającym ogromne czerwone serce z napisem „I love you”? Od kiedy zakochani są tylko raz w roku? Co się stało z parami, które mimo upadków trwały przy sobie w specyficzny, abstrakcyjny wręcz sposób? Byliśmy czarodziejem i czarodziejką W chwili wolności – Yoko Ono Yoko Ono i John Lennon Gdy tylko się poznali, cały świat przestał dla nich istnieć. Ani jej mąż, ani jego żona nie mieli dla nich żadnego znaczenia. Kiedy związali się ze sobą, zostawiając przeszłość w tyle, zostali ze sobą już na zawsze. Nie rozstawali się, bo nie widzieli takiej potrzeby. Yoko została przez tę miłość okrzyknięta „pierwszą wiedźmą popkultury”, bo wielu ludzi uznało ją za przyczynę rozpadu najlepszego zespołu na świecie – The Beatles. Jednak, czym jest dla ciebie zespół w porównaniu z całym twoim światem? John: Pamiętasz, jak to jest, kiedy spotykasz dziewczynę i ciągle o niej myślisz, i chcesz z nią być przez cały czas? Jak dosłownie wypełnia ci wszystkie myśli? No więc Yoko jest teraz na górze, a ja nie mogę się doczekać, żeby do niej wrócić. (Dni, których nie znamy)

Szaleją z tęsknoty. Związek na odległość nie ma szans przetrwać aż tak długo, bo każdy ma swoje miejsce na świecie. A kiedy to miejsce nie jest wspólne, wszystko się komplikuje. Drogi się rozchodzą, ale uczucie zostaje. Agnieszka: W każdym razie mamy do siebie jakąś słabość, to jest ważne. (Listy na wyczerpanym papierze) Chciałabym cię namalować, lecz brakuje kolorów, bo jest ich tak wiele, w mojej dezorientacji, namacalnej formie mojej bezbrzeżnej miłości - Frida

Frida Kahlo i Diego Rivera Do związków burzliwych zdecydowanie należał ten Fridy oraz Diega. Para malarzy o porywczych i nieustępliwych charakterach rozstawała się i wracała do siebie. Wyprowadzali się od siebie tylko po to, aby zamieszkać w domu obok. Dopuszczali się zdrad, póki wiedzieli, że prawdziwą miłością darzą tylko siebie nawzajem. Zagubiony w Tobie jestem, porozrzu- Na niczym innym im w związku cany po zwrotkach Twoich piosenek, nie zależało. zamroczony tak samo Twoimi ustami Frida: Diego jest początkiem, twórcą, jak tym, co one mówią… moim dzieckiem, chłopakiem, - Jeremi Przybora

futureartlibrarian.wordpress.com

malarzem, moim kochankiem, 'moim mężem', moim przyjacielem, moją matką, mną i wszechświatem… Gdzie doszło do przełomu między miłością po grób a wzrostem sprzedaży kiczowatych prezencików jednego dnia w roku? Gdzie podziała się pasja i romantyzm? Czyżby zgubiła się pomiędzy 25%? A może utknęła w jednej na milion czekoladek? Ewentualnie mogła się zagubić w chińskiej fabryce pluszowych misiów głoszących „Kocham Cię”. Aneta Strzelec

Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora Rok 1964, a pomiędzy nimi 21 lat różnicy. Zakochują się bezwzględnie i całkowicie, telefonują do siebie, piszą listy z przeróżnych miejsc na świecie i wreszcie - szaleją.

vintag.es

stacjakutno.art.pl

okularnicy.org.pl

20

KONTRAST 1(21)/2014


Co to jest Internet? Oskar: To są te, co trzeba zgrać, żeby mieć gry. Gabryś: Albo żeby wpisać w goglach. Bartek: Internet to jest takie coś, że można na nim pracować. Paweł: Internet to jest takie coś z kabla. Oliwka: To jest takie coś, że można przy komputerze robić różne rzeczy. Wioletka: Można nawet z niego ściągać. Gabryś: Internet to jest sieć… internetowa?

Wyścigi” i takie zwykłe! Gabryś: Ja mam tam birdsy czerwone i żółte. Oskar: No! I one mi tak latają i tak brrrum! Gabryś: Tak szybko?! U mnie w tablecie to tak powoli, tak: y, y, y. Oskar: A nie, u mnie to tak szybko, tak brum, brum! Gabryś: A te bombowce mogą zabić wszystkie świnie! Oskar: A wiecie, że mój Luke Skywalker to ma takie fajne moce?

Skąd się bierze Internet? Oskar: Z kabla. Kamil: Z anteny. Gabryś: Z prądu też może? Oskar: A ja piję wodę! Daria: Z modemu. Ola: Ja Internet kupuję. Bartek: No ze sklepu przecież!

Co robicie w Internecie? Julia: A ja gram w puzzle. Oliwia: Ja maluję. Wioletka: Oglądamy bajki. Kamil: Ja gram w gry. Jaś: A ja piszę liczby. Gabryś: Ja piszę zwierzęta. Paweł: Oglądamy zdjęcia. Daria: Ja też oglądam czasem z mamą zdjęcia. Weronika: Jest taka gra, że się wybiera chłopaka i potem robi się tak, żeby się zakochać. Gabryś: Oglądamy filmiki. Ola: Wesele? Weronika: Ja oglądam „My Little Pony”. Daria: A ja „Barbie”!

Macie w domu Internet? Wszyscy: TAK! Oskar: Ja nie mam Internetu, ale nie mam, bo nie umiem zgrać gier. Gabryś: A ja nie miałem tabletu, ale teraz już mam i tam mam „Angry Birds: Star Wars”. Oskar: A ja mam „Angry Birds:

Paweł: Ja „Winx”! oglądam. Gabryś: To jesteś dziewczyną. Chłopaki takich rzeczy nie oglądają. Oskar: Można słuchać muzyki! Julia: Wchodzimy na ubieranki. I co obicie w tych ubierankach? Weronika: Ubieramy dziewczyny?... Gabryś: Ja ubieram chłopaków! Co to jest strona internetowa? Kamil: No… Internet? Paweł: No to to jest na przykład gry.pl. Gabryś: Albo wyspa gier też! Co to jest serwer? Gabryś: W Minecrafcie są serwery. Oskar: No tam są takie ludziki… Kamil: Tam się chodzi i zabija! Weronika: Można na nim robić fryzury. Co wasi rodzice robią w Internecie? Paweł: Mój tata ogląda samochody. Julia: Jak mojej mamie zabiorą prąd to wkłada Internet i ogląda filmy. Ola: Moja mama ciągle siedzi w Internecie i w coś gra. Oliwia: Mój tata ogląda maszyny. Kamil: Moja mama pisze w Internecie, bo chodzi do szkoły. Oskar: A mój tata pracuje w Internecie. Wioletka: Moja mam robi paznokcie w Internecie. Co to znaczy, że robi paznokcie? Wioletka: No, że jest taka łapka i jej się maluje paznokcie. Daria: Mój tata robi zdjęcia. Uważacie, że Internet jest ludziom potrzebny? Wszyscy: TAK! Gabryś: Czasami jest niedobry, bo wypala oczy. Olga Żurawska Dawid Przystup

21

KONTRAST 1(21)/2014

MALI EKSPERCI

Oto gremium niepowtarzalnych i niezależnych specjalistów. Przedszkolaki odpowiedzą na każde, nawet najtrudniejsze pytanie. Nikt też nie potrafi tak zręcznie zmieniać tematu. O „Internetach” i „Angry Birds” opowiadają mali eksperci z Przedszkola nr 2 w Żurominie.


MŁODZI TWÓRCY

Foreverness, cz. II Szybciej! Zaraz się zorientują, że coś jest nie tak! Usłyszałem wewnątrz siebie krzyki Umnona. Miał rację, pospieszając mnie. Na pewno wkrótce, jeśli jeszcze tego nie zrobili, odkryją, że nie stawiliśmy się na translacji danych. To równoznaczne z podpisaniem na siebie wyroku śmierci, którego nie da się odwlec w czasie. Ale dobrze wiedzieliśmy, w co się pakujemy. Mieliśmy dosyć takiego życia i postanowiliśmy, że spróbujemy uciec z tego przeklętego miejsca. Nikomu do tej pory się to nie udało i podobno jest to niemożliwe, ale Umnon w jakiś niepojęty sposób dowiedział się, jak to zrobić. INNI rozgłaszali, że ten świat to ostateczny cel wędrówki każdej z istot, że z tego miejsca nie da się odejść. Nie? No to zobaczymy. Pędziliśmy jak szaleni. Wciąż mogli nas zabić na odległość, jednak na razie dystans był zbyt duży. Spojrzałem w bok, na Umnona. Niesamowity widok. Ogromna, biało-zielona smuga światła na tle tysiąca nigdy niezachodzących słońc. Cała delikatna osnowa rzeczywistości przed nim była brutalnie rozrywana, by za nim wiele kilometrów dalej znów zmieszać się ze sobą i uspokoić. Ja pewnie wyglądałem podobnie. Teraz, gdy nie było już odwrotu, poczułem się znacznie lepiej. Nawet jeśli zginiemy, to trudno. Przynajmniej spróbowaliśmy. Nagle uderzyła w nas potężna fala, która zmiotła nas z obranego kursu i wyrzuciła daleko w przestrzeń. Minęła chwila, zanim zdołaliśmy przywrócić równowagę lotu. Powoli przywracałem spójność myśli. Zaczęło się. Gdybyśmy byli bliżej, zabiłoby nas od razu. Daleko jeszcze do granicy? Połowa drogi. Trzymaj się. Będzie ciężko. Teraz zaczęła się najgorsza część drogi. INNI zaczęli pościg. Uciekaliśmy najszybciej, jak się dało, a oni co chwila próbowali nas powstrzymać za pomocą więzi, jaka łączyła nasze umysły z ich umysłami. Życie ratowała nam odległość, jaka nas dzieliła, jednak ta zmniejszała się z każdą chwilą. Podobnie jak odległość od Otchłani. Ostatnich kilometrów, jakie przebyliśmy, nie pamiętam w ogóle. Trafiające w nas raz za razem fale psioniczne rozrywały nasze umysły na strzępy, a te powoli się regenerowały. Pamięć się wyłączyła, podobnie wszystkie zmysły i reszta funkcji. Zdążałem tylko naprzód, nie wiedząc, czy to dobry kierunek i czy Umnon wciąż jest obok mnie… ----Wszystko się skończyło. Umysł zrekonstruował się już całkowicie. Znów byłem sobą, a nie tylko strzępem rozdzieranym na kawałki. Jednak bałem się otworzyć oczy. Co jeśli się nie udało? Co jeśli tak naprawdę już nie żyjemy? Skąd mogę mieć pewność? Umnon? Jesteś tam? Cisza. Tylko cisza. Głucha i przerażająca. Obdarta nawet z echa sfer. Umnon! Gdzie jesteś? Bałem się jak nigdy. Zawsze go wyczuwałem, a teraz nie czułem nic. Zawsze wyczuwałem cokolwiek, a teraz wokół była tylko straszna cisza. Otworzyłem oczy… ----Nie było żadnej różnicy. Ciemność pozostała. Gdzie nie spojrzałem, nie było nic. Absolutnie nic. Nie istnieję? Nie mogę mieć całkowitej pewności. Ruszyłem przed siebie. Niesamowicie dziwne uczucie. Wiedziałem, że się poruszam, ale otoczenie mówiło mi co innego. Czy raczej brak otoczenia. Czy to Otchłań? Przedostaliśmy się? Gdzie jest Umn… Zobaczyłem wielką falę światła ułamek sekundy przed tym jak mnie zabiła. ----Żyję, ale już niedługo nadejdzie mój czas. Po raz kolejny. Każda fala światła obijająca się o Otchłań zabija mnie. Ale nie mogę umrzeć. Budzę się za każdym razem, umierając zanim umysł wróci do pełnej sprawności. Nie mogę stąd uciec, nie mogę się ruszyć. Zostałaś tylko Ty, jedna jedyna myśl błąkająca się po potłuczonym umyśle, skazana na zagładę, jak ja. Umieramy i budzimy się razem. To mało. I dużo. To wszystko.

K.A.

22

KONTRAST 1(21)/2014


każdej szkole dochodzi czasami do zabawnych sytuacji. W każdej szkole padają niekiedy komiczne powiedzonka. Żuromińskie placówki nie stanowią wyjątków! Razem ze znaną z facebooka „Wyjałowioną pustynią egzystencji” (profilem, na którym uwieczniane są dowcipne historie z żuromińskiego ogólniaka) stworzyliśmy w „Kontraście” rubrykę poświęconą szczególnie śmiesznym wydarzeniom z życia szkół powiatu żuromińskiego. Jeśli przydarzyły się wam w szkole ciekawe sytuacje, którymi chcielibyście podzielić się ze wszystkimi, informujcie nas drogą mailową lub przez nasz profil na facebooku. Miłego czytania!

Wyjałowiona pustynia egzystencji

Muszę zostać w domu, bo jestem uzależniona od swojego małego.

„Pleonazm” jednego z nauczycieli: Masło mydlane.

Zaniepokojona uczennica mówi: - Sorze, coś chyba się pali... Na co on odpowiada: - I bardzo dobrze.

Prosto z rozszerzonej matury z niemieckiego, jedna z sorek zapisująca flamastrem godzinę zakończenia egzaminu: - Och, jak ten mazak ładnie pachnie!

Chłopak z ocenami 4, 3, 2, 1 pyta nauczycielkę: - Sorko, co mogę zrobić, żeby mieć na koniec 3? Na co ona odpowiada: - 3?! Ty na dwóję masz za mało...

Gimnazjum nr 2

Przy interpretowaniu obrazu: Idzie facet, idzie dwie kobiety.

Nauczyciel na lekcji polskiego: Są tacy tancerze, co tańczą! Na serio!

Prośba skierowana do ucznia: Pokaż mi swój żeszyt.

ZSP

Nauczyciel na lekcji: Mój pradziadek i pradziadek Kowalskiego to byli brat i siostra.

Uczeń pyta nauczyciela o wymiary materiału, na co dostaje odpowiedź: "Oszacuj, na Wacka oko".

Nauczyciel do ucznia: "A co ty mi ten tego, Panie kulego?".

23

KONTRAST 1(21)/2014

ZŁOTOUŚCI

W


22. finał WOŚP

fot. ŻCK


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.