KONTRAST NR 2 (18)

Page 1

ISSN 2299-0607

NR 2 (18)/MAJ/CZERWIEC 2013

DWUMIESIĘCZNIK ŻUROMIŃSKIEJ MŁODZIEŻY

Cena: 1zł


NIECIERPIĄCE ZWŁOKI

Droga Animatorko! To już osiemnasty numer Kontrastu! Od wydania pierwszego numeru minęło aż... trzy i pół roku! Dasz wiarę? Z okazji tego wydarzenia chciałbym – ty pewnie też— pogratulować wszystkim, którzy tworzyli lub tworzą to czasopismo. Kawał dobrej roboty! Podziękować należy Żuromińskiemu Centrum Kultury, które wydaje naszą gazetę i zawsze z chęcią udziela nam dachu nad głową. Ukłony także w stronę pierwszego opiekuna Kontrastu – Adama Ejnika, który pomagał pionierskiej kontrastowej ekipie. Podziękowania złożyć trzeba również dyrektorowi ŻCK – Piotrowi Wliźle, który przesiadywał z nami na spotkaniach i wspomagał, jak mógł, kiedy Ciebie, Karolino, jeszcze nie było. Kwiaty należą się również Tobie za to, że już tyle dla nas zrobiłaś i że spotykasz się z nami co tydzień, a mimo to jeszcze nie wysyłasz nas w diabły! Pomijając naszą osiemnastkę, jak podobają Ci się trzy nowe kolumny w Kontraście: Profilaktyka a Ty, Zajawki i Złotouści? Pierwszą z nich otworzy wywiad z Barbarą Rosiek (autorką Pamiętnika narkomanki) na temat narkomanii – jej skutków, leczenia oraz zapobiegania. Tymczasem w Zajawkach znajdziesz ciekawe i nierzadko inspirujące pomysły spędzania wolnego czasu; w tym numerze przeczytasz o ukulele! Zaś zabawne szkolne historie ze Złotoustych rozbawią Cię przynajmniej w takim stopniu jak Przedszkolaki. Korzystając z okazji, że jest to ostatni numer w tym roku szkolnym, chciałbym życzyć w imieniu całego Kontrastu Tobie oraz wszystkim naszym Czytelnikom bezpiecznych i odjechanych wakacji. Wysmażcie się na słońcu, wypływajcie w morzu i wyszalejcie na koncertach w najlepsze! Michał Stępień redaktor naczelny

STOPKA Redaktor naczelny: Michał Stępień

Zastępca naczelnego: Paulina Jarzynka

Skład: Hubert Redmer

Zdjęcia: Magda Oryl, Olga Panek, Kamil Szyfer

Redakcja: Marta Cecelska, Krzysztof Gutowski, Oliwia Kujawa, Monika Mendowska, Aleksandra Ostrowska, Paulina Prusak, Anna Sadowska, Izabela Sosnowska, Patrycja Stankiewicz, Aneta Strzelec, Weronika Śliwińska, Olga Żurawska

Współpraca: Joanna Królikowska

Opiekun: Karolina Grześkiewicz

Wydawca: Żuromińskie Centrum Kultury

Druk: Courier, Jacek Gronkiewicz, ul. Szpitalna 21/23

Adres: ŻCK Pl. Piłsudskiego 27 09-300 Żuromin

E—mail: kontrast@zuromin.com

Facebook: www.facebook.com/ KontrastCzasopismoMlodziezowe

Kontrast online: www.issuu.com/ kontrastpismomlodziezowe

SPIS TREŚCI SKACZĄCA PCHŁA - 4 RECENZJE - 5 DZIENNIKARSKIE ABECADŁO - 6 NONIEMOŻLIWE! - 7 STUDIA - 8-9 STUDIA ZA GRANICĄ- 10 GIMBUSY - 11 PODRÓŻE, WOJAŻE, WYCIECZKI...- 12 MEMY - 13 JANUSZ LEON WIŚNIEWSKI - 14-16 SZINUK - 17 MALEO REGGAE ROCKERS- 18-19 IKARION - 20 KONCERTY - 21 BARBARA ROSIEK - 22-23 PRZEDSZKOLAKI – 24 ONI SĄ STĄD! - 25 ZŁOTOUŚCI – 26 MŁODZI TWÓRCY - 27

2

KONTRAST 2(18)/2013


Pozwolisz Michale, że dzisiejszy list skieruję do całej drużyny Kontrastu. Wyjątkowy, 18. numer Kontrastu już w Waszych rękach. Każde wydanie jest niepowtarzalne, począwszy od pierwszego - to Wasza zasługa! Cieszę się, że nie tylko powiększa się nam redakcja Kontrastu, ale również pojawiają się nowe działy. Zajawki - "Skacząca pchła" zaskoczy niejedną osobę. Dział "Profilaktyka a Ty" jest szczególnie dla mnie ważny - zajrzyjcie na stronę www.pat.policja.gov.pl. A czego życzyć z okazji osiemnastki... STO... wydań Kontrastu - dwumiesięcznika żuromińskiej młodzieży. Karolina Grześkiewicz animator kultury w ŻCK

fot. Tomasz Kaczor

3

KONTRAST 2(18)/2013

OTWARCI NA KULTURĘ!

Droga Redakcjo Kontrastu!


ZAJAWKI

O

czywiście nie mam tu na myśli malutkiego zwierzątka, które uprzykrza życie naszym pupilom, ale mały, wesoły instrument. Jego nazwę wymyślili hawajscy tubylcy, którzy sposób gry określili jako „ukulele”, czyli „skacząca pchła”. Moja przygoda z ukulele zaczęła się dość nietypowo. Wcześniej miałam styczność z gitarą akustyczną i często grałam na niej, zakładając kapodaster na piątym albo siódmym progu. Pewnego razu ktoś powiedział mi, że pasowałoby do mnie ukulele. Początkowo nie pomyślałam o zakupie instrumentu, jednak po jakimś czasie przypomniałam sobie te słowa i zaczęłam oglądać covery na Youtube. Po obejrzeniu niezliczonej ilości filmików tak pokochałam ten instrument, że nie potrafiłam powstrzymać się, aby go nie kupić. Mała gitarka emanowała niesamowitą energią, a słuchając osób, które grały na ukulele, od razu na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Instrument kupiłam przez Internet i nie okazał się on dużym wydatkiem (około 250 złotych). Oczywiście są też droższe modele, ale dla początkującego w zupełności wystarczy ukulele z tej półki. Na przesyłkę czekałam z niecierpliwością. Poza tym byłam bardzo ciekawa, czy czterostrunowa gitarka spełni moje oczekiwania. Gdy złapałam ją w swoje ręce… już nie mogłam jej z nich wypuścić! Zainteresowanych „ukulelomanią” zapewniam, że już po kilku godzinach można opanować co najmniej jedną piosenkę. Ostrzegam, gra na ukulele uzależnia, a ja jestem tego najlepszym przykładem. Ów instrument posiadam od trzech tygodni i nie było jeszcze ani jednego dnia, abym na nim nie grała.

radości! Nie narzekamy również na ból palców; nylonowe struny są miękkie, w przeciwieństwie do metalowych, nie potrzeba więc dużej siły, aby je docisnąć. Jedynym minusem jest to, że przez małe pudło rezonansowe dźwięk nie będzie tak głośny jak w gitarze akustycznej. Co prawda, w Polsce ukulele robi się coraz popularniejsze. Nawet na Facebooku istnieją grupy poświęcone temu instrumentowi. Organizowane są konkursy oraz spotkania! Mimo wszystko i tak duża część osób nie zetknęła się z ukulele, a nawet spotykałam się z tym, że nie wiedzieli, co to jest. Szkoda, bo chciałbym podzielić się z kimś swoim hobby …

balaamsmusic.blogspot.com

Jeżeli poszukujesz wesołego instrumentu, który poprawiłby humor zarówno grającemu, jak i słuchaczom, to ukulele jest w sam raz dla ciebie. Jestem pewna, że nie pożałujesz swojego wyboru. Olga Panek

whenyouawake.com schooloftutors.com

Nie rozumiem, dlaczego w naszej okolicy zainteresowanie ukulele jest tak małe. Nie znam ani jednej osoby, która posiadałaby taki instrument, a przecież nie jest drogi, idealnie sprawdza się na ogniskach, wszędzie możemy go zabrać i sprawia tyle

4

KONTRAST 2(18)/2013


Izabela Sosnowska

FILM — „Ósmoklasiści nie płaczą”, reżyseria: Dennis Bots Film powstał na podstawie bestsellerowej powieści dla młodzieży. Opowiada o dwunastoletniej Akkie. Pewna siebie, bardzo popularna, uwielbiająca piłkę nożną dziewczyna dowiaduje się, że jest chora na białaczkę i jej życie obraca się o 180 stopni. Fabuła jest bardzo wzruszająca i dosyć dramatyczna; już dawno na żadnym filmie nie wylałam tylu łez. Jeśli więc lubicie komedie, to zdecydowanie nie jest film dla was. Młoda dziewczyna mimo ciężkiej choroby nie traci pewności siebie oraz dziecięcej beztroski i pozytywnego nastawienia do świata. Mimo że film opowiada o dzieciach, według mnie jest godny polecenia wszystkim. Gdyby nie fakt, że bardzo nie lubię płakać, na pewno byłby to mój ulubiony film. Całkowicie zmienił moje spojrzenie na życie i chorobę. Polecam. Paulina Jarzynka

KSIĄŻKA – „Naznaczona”, P.C. & Kristin Cast Tytuł może kojarzyć się z kolejną powieścią w stylu Zmierzchu, lecz nie ma tu na każdym kroku ociekających seksapilem nadludzko silnych wampirów i bezbronnych nastolatek. Co prawda, początek książki może na to wskazywać, ale osoby, które dobrną do połowy, zauważą, że powieść zaczyna robić się kompletnie odjechana. Autorki, którymi są matka i córka, mają wyobraźnię, jakiej jeszcze nie widziałam. Lubicie mitologię grecką? Kojarzycie Nyks – boginię nocy? Dobrze się składa, ponieważ główna bohaterka - Zoey, po naznaczeniu na wampirzycę w szkole i omdleniu, trafia do Domu Nocy – szkoły z internatem dla dorastających wampirów, gdzie zostaje kapłanką. Tak, kapłanką składającą hołd Nyks. Ale to nie wszystko, bowiem bogini ukazuje się jej i rozmawia z nią, nazywając dziewczynę swoją córką. Zabawnym jest też fakt, że czarnym charakterem okazuje się dziewczyna o imieniu Afrodyta, ale po szczegóły zapraszam do książki, a najlepiej całej serii. Ta powieść zajmuje honorowe miejsce na mojej półce. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!

Aleksandra Ostrowska

MUZYKA - „Robaki”, Luxtorpeda Niemal 50 minut wyśmienitego polskiego rocka! Fani Luxtorpedy kochają Robaki tak samo, a może nawet bardziej niż ich pierwszą płytę, czemu dają wyraz między innymi w tłumnym okupowaniu koncertów. Miłośnicy ciężkich brzmień, którzy nie mieli do tej pory okazji posłuchać Luxtorpedy, będą przyjemnie zaskoczeni faktem, że polski zespół może brzmieć tak zawodowo i mieć tak pozytywny klimat. Potężne riffy Litzy i Drężmaka podsycane pięknym basem Kmiety tworzą wspaniałe tło dla krzyku Roberta i recytacji Hansa, którzy stworzyli znakomite i dojrzałe teksty, dające głęboko do myślenia i zachęcające słuchacza do samodzielnego rozumowania oraz odrzucania masowej papki. Po przesłuchaniu trzynastu utworów człowiek czuje się jak nowo narodzony, dostaje pozytywnego kopa i nabiera chęci do życia. Jeśli potrzebujesz rozładować emocje, wystarczy włączyć Raus albo Fanatyków. Kiedy masz zły humor, pomocną dłoń wyciągną Wilki Dwa i Gimli. Tyle świetnej muzyki zamkniętej w 50 minutach i ani grama niepotrzebnych zapychaczy czasu prezentuje druga płyta Luxtorpedy. Zostaje tylko czekać na godnego następcę Robaków.

Michał Stępień

5

KONTRAST 2(18)/2013

RECENZJE

GRA - „Icy Tower” Gra zręcznościowa, dla dzieci i dorosłych. Mimo że grafika i postać są utrzymane w bajkowej konwencji, grają w nią ludzie na całym świecie. Icy Tower może być świetną zabawą, rywalizacją, jak również po prostu wypełnieniem nudnego popołudnia przed ekranem monitora. Gracz wciela się w rolę Harolda, który musi dotrzeć do szczytu oblodzonej wieży po biegnących wewnątrz niej schodach. Z każdą chwilą dostarczane są nam coraz większe emocje. Na każdym piętrze czas przyspiesza, a głos w grze pogania nas słowami Hurry up. Każde piętro to nowe wyzwanie i nowy wygląd schodów. Bohater może skakać różnymi sposobami; każda kombinacja skoku, jaką wykonuje, zwiększa ilość punktów, co daje nam lepszy wynik w krótszym czasie i większą szansę na zdobycie wieży. Gra jest rozpowszechniona na całym świecie, dzięki czemu organizowane są internetowe turnieje oraz tworzone są listy rekordów. Gra wymaga zręczności, spostrzegawczości i opanowania, gdyż mimo swej prostoty, podnosi nam ciśnienie i dodaje adrenaliny.


AKTUALNOŚCI

W

sobotę 2 marca Żuromińskie Centrum Kultury zorganizowało warsztaty dziennikarskie z Katarzyną Kamińską - dziennikarką działu urody Gali.

Szybkim krokiem podążam ku umówionym warsztatom dziennikarskim. Lekko jeszcze zaspana, omijam z niecierpliwością tłumy przechodniów. Z dala dostrzegam innych, którzy prawdopodobnie zmierzają w to samo miejsce co ja. Dochodząc już do drzwi, otwieram je mocniejszym szarpnięciem. Zestresowana, ale z uśmiechem na twarzy witam się z liczną grupą przybyłych. Dyskretnie spostrzegam, że ludzie Kontrastu zdominowali owo spotkanie. Powoli zajmuję miejsce obok znajomej twarzy i rozpoczynam miłą pogawędkę - do czasu, gdy jakaś lista nie pojawia się na mojej ławce. Sprawnym ruchem nakreślam na niej swój autograf.

zmierzyć. Dowiadujemy się też o wbrew pozorom niełatwej pracy w redakcji Gali i przeciwnościach, jakie stawia przed nami zawód dziennikarza.

Po długim wprowadzeniu przychodzi czas na praktykę. Mozolnie podchodzimy do realizacji naszego zadania – napisania newsa o znanej osobistości, wykorzystując do tego dwadzieścia niepowiązanych ze sobą słów, które zostały podane na wylosowanych przez nas kartkach. Plotkami o gwiazdach chwalimy się na forum sali. Widać, jak niektórzy, niezadowoleni z owoców swojej pracy, niechętnie odczytują to, co wypocili. Po ocenieniu naszych prac przez panią Kamińską zostajemy obdarowaNagle próg sali mija długo wyczekiwa- ni makietami Gali. Poznajemy zasady na przeze mnie prowadząca – funkcjonowania gazety. Katarzyna Kamińska. Krótko przedstawia się i prosi nas o to samo. Wizyta dziennikarki zaczyna się Drżącym głosem, nieśmiało i ubogo dłużyć, czego część uczestników nie opowiadamy o swoich zainteresowa- spodziewała się, kiedy zajmowała niach związanych z dziennikarstwem. swoje stanowiska. Czas nagli, więc Pani Kamińska zajmuje swoje miejsce niektórzy z nas muszą wracać, i przedstawia program dzisiejszego dlatego też warsztaty dobiegają spotkania, po czym przystępuje końca. Pani Kamińska tradycyjnie do realizacji swoich zamierzeń. kończy spotkanie: Czy macie jakieś Prowadząca próbuje pokazać nam pytania? Spoglądam na kolegę obok swój zawód z jak najprawdziwszej i widzę, że chciałby o coś spytać, tylko strony. Opowiada o dotychczasowej zapewne nie ma pojęcia, jak ubrać karierze, zdobytym doświadczeniu myśli w słowa. W końcu wykrztusza i trudnościach, z którymi musiała się z siebie: Czy w czasopiśmie można

awansować poprzez zasługi? I takim oto sposobem nawiązuje się kolejna konwersacja. Obdarowani zostajemy cennymi radami, które zapewne przydadzą się niejednemu z nas. Kiedy dyskusja wygasa, dziennikarka kończy spotkanie i nie tylko dziękuje za zaproszenie, ale również oferuje wizytę w redakcji Gali, z której na pewno skorzystamy. Fajnie było – słyszę dobiegające szepty z pobliskiego korytarza. Krótko pisząc, nie da się nie zauważyć optymizmu i zadowolenia, jakie pozostawiły po sobie warsztaty. Miejmy nadzieję, że wkrótce zostaniemy zaskoczeni kolejnym spotkaniem. Patrycja Stankiewicz

fot. ŻCK

6

KONTRAST 2(18)/2013


INTERNET

P

odczas gdy w internetowym świecie vlogów i podcastów, jak w Sejmie, non stop te same twarze, w małym Żurominie dwóch chłopaków postanowiło utworzyć swoje własne wirtualne show. Poznajcie duet NoNiemożliwe! Bartek 'n Marcin NoNiemożliwe! tworzą Bartek Olszlegier i Marcin Gosik - świeżo upieczeni absolwenci żuromińskiego ogólniaka i tegoroczni maturzyści. Na swoim YouTube'owym kanale lustracji poddają wszystko, co tylko możliwe. Było już o gimbusach, nauce, dziewczynach, maturze i Facebooku. - Zastanawiamy się nad tematem każdego filmiku. Może to być coś, co ostatnio nas spotkało albo wyjątkowo nas wkurza. Zwykle jest to to, co nas wkurza! - mówi Marcin.

Staramy się podpatrzeć kwestie techniczne, takie jak ustawienia mikrofonu czy kadr kamery, ale tylko to. Czyste "technikalia". Nasze podcasty robimy po swojemu - tłumaczy Marcin. - Strasznie jaramy się Demem (Jakubem Dębskim, twórcą internetowego programu Ogarnij się - red.). Dem jest jedyny w swoim rodzaju, nie zamierzamy go kopiować, ale strasznie odpowiada nam rodzaj humoru, jaki prezentuje - dodaje, dzieląc się swoją inspiracją. A jeśli już o humorze mowa, warto wspomnieć i o tym, że filmy Bartka i Marcina 2 men 1 camera okraszone są jego sporą dawką. I tak, Skąd pomysł nagrywania własnych jak część osób nazywa je sucharami, przemyśleń i dzielenia się nimi w istnieje również grupa ich fanów. Internecie? - Myślałem o nagrywaniu czegoś do Internetu już od kilku Przed i za kamerą lat. Zawsze oglądałem dużo wideo Okazuje się, że NoNiemożliwe! nie w Internecie i chciałem zacząć coś przygotowują sobie wcześniej swoich tworzyć. Parę miesięcy temu zaczą- kwestii i wszystko nagrywają spontałem do tego namawiać również nicznie: - Wszystko, co mówimy przed Marcina. Zgodził się i tak to się kamerą, jest improwizacją - włączazaczęło - opowiada Bartek. my kamerę i płyniemy. Zbieramy Panowie uspokajają również wszystkich, tematy, ale jest to tylko ogólny zarys którzy porównują ich do innych osób tego, co chcemy powiedzieć. komentujących naszą rzeczywistość na Nie czytamy z kartki ani nie budujemy YouTube, chociażby do popularnego planu ramowego. My improwizujemy. duetu Włodka Markowicza i Karola Montażem zajmuję się ja, a cała Paciorka reprezentujących kanał Lekko reszta, która wychodzi w trakcie, jest Stronniczy: - Nie chcieliśmy ich kopiować. robiona wspólnie - mówi Bartek. Przed Bartkiem i Marcinem – z racji matury - najdłuższe wakacje w życiu. Chłopcy mają więc dużo czasu na kręcenie, montowanie i publikowanie swoich kolejnych filmików. Jednak w październiku rozpocznie się nowy rok akademicki, a duet będzie musiał poddać się pilnej nauce, możliwe, że w różnych miastach. Czy NoNiemożliwe! rozpadnie się? Marcin odpowiada: - Mamy nadzieję, że trafimy do tego samego miasta. Jest to w planach i będziemy

Facebook.com

robić wszystko, żeby tak się stało. Jeśli jednak brutalny los postanowi nas rozdzielić, pozostanie nam tylko usiąść i płakać. Nie bierzemy teraz tego pod uwagę i póki co myślimy tylko i wyłącznie o dalszym rozwoju kanału, a nie o jego zamknięciu. "Lajkujcie, komentujcie, udostępniajcie, subskrybujcie!" Choć kanał NoNiemożliwe! na YouTube dostępny jest od połowy kwietnia, znalazł już wielu fanów, zwłaszcza w żuromińskiej strefie Internetu. - Przekroczyliśmy setkę subskrypcji na YouTube, na Facebooku mamy ponad 500 fanów. Filmy obejrzano prawie 8000 razy. Jednak to dopiero początek, bo mamy zaledwie 5 filmików. Mamy nadzieję, że te liczby szybko wzrosną. Fakt faktem, liczby jak na ogrom Internetu nie są zbyt wielkie, ale wszystko wskazuje na to, że będą rosnąć. Jak na razie cel Bartka i Marcina to: - Osiągnąć jakąś stałą oglądalność, na przyzwoitym poziomie i założyć sklep z koszulkami - jak mówią z uśmiechem. Oliwia Kujawa

NoNiemożliwe! znajdziecie w serwisie YouTube pod adresem: www.youtube.com/user/BarteknMarcin, a także na Facebooku: www.facebook.com/Noniemozliwe

7

KONTRAST 2(18)/2013


STUDIA …zaczyna się od kierunku studiów. Jeżeli nie wiesz, na jakie studia iść, w każdym numerze naszego dwumiesięcznika przybliżać będziemy różne kierunki. W tym artykule chcemy was zapoznać z kierunkiem filologia germańska. Krótkiego wywiadu udzieliła nam Magdalena Romanowska, absolwentka Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Dąbrowskiej w Żurominie, która aktualnie jest studentką filologii germańskiej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Czy filologia germańska była twoim wymarzonym kierunkiem studiów? Od kiedy sięgam pamięcią, zawsze chciałam uczyć się języków obcych. Pierwszym językiem obcym, z którym miałam styczność, był język niemiecki. Od pierwszych zajęć bardzo mi się spodobał. Zawsze z chęcią się go uczyłam, dlatego też idąc do liceum, wybrałam profil lingwistyczny z rozszerzonym niemieckim. Było to aż 5 godzin w tygodniu mojego ulubionego przedmiotu. Stało się więc jasne, że na maturze będę zdawać niemiecki na poziomie rozszerzonym, po czym złożę papiery na filologię germańską. I tak się właśnie stało. Dzięki studiom nie tylko cały czas obcuję z językiem niemieckim, ale poznaję kulturę i historię wielu tak znanych ludzi, jak Mozart, Goethe czy Schiller.

www.uwm.edu.pl

Czy przedmioty, które należy zdawać na maturze, by móc aplikować na ten kierunek, mają faktyczne przełożenie na jego naukę? Najważniejsze to zdanie matury z języka niemieckiego, najlepiej na poziomie rozszerzonym, ale studiują również osoby po podstawie. Liczone są również punkty z języka polskiego oraz do wyboru z historii, angielskiego, geografii czy matematyki. W praktyce potrzebny jest język niemiecki, chociaż wiedza z historii też jest przydatna. Co można robić po tym kierunku? Wszystko zależy od specjalizacji. W Olsztynie na germanistyce do wyboru są dwie: translatorska i nauczycielska. Wybrałam translatorską, ponieważ w przyszłości chcę zostać tłumaczem i poprzez zajęcia, takie jak translatoryka, język specjalistyczny, tłumaczenie pisemne oraz ustne, uczę się słownictwa z różnych dziedzin. Po zdaniu państwowego egzaminu można zostać tłumaczem przysięgłym. Po swoim kierunku mogę zrobić kurs pedagogiczny i zostać również nauczycielem.

fot. zbiory prywatne

Sama uczestniczyłam w takim kursie w Saarbrücken i uważam to za wspaniałą przygodę. Dzięki temu miałam możliwość obcowania z językiem niemieckim przez 24 godziny na dobę, zwiedziłam kilka miast oraz poznałam wielu wspaniałych ludzi z różnych krajów (np. Meksyku, Jakich ludzi można tam poznać? Brazylii, Japonii, Rosji czy Niemiec), Można poznać wielu ciekawych ludzi, z którymi nadal utrzymuję kontakt. nie tylko z różnych regionów Polski, ale również obcokrajowców. U mnie Jaki jest Olsztyn poza uczelnią? na roku mamy Niemców i Francuzkę Olsztyn jest miastem typowo z polskimi korzeniami. Uczelnia oferuje studenckim, a szczególnie uniwersyrównież programy stypendialne teckie miasteczko Kortowo. To tam (ERASMUS i DAAD). Jeśli się chce, znajduje się większość akademików, można takie stypendium otrzymać w których mieszkają studenci. i wyjechać na przykład do Niemiec na Jest wiele klubów, w których można letni kurs językowy, na semestr bądź się dobrze bawić oraz spotkać dwa. Takie wyjazdy dają możliwość z przyjaciółmi. Poza Kortowem mamy poznania ludzi z różnych stron również małą, ale bardzo przytulną świata i uczenia się ich kultury. starówkę z mnóstwem kawiarni,

8

KONTRAST 2(18)/2013


STUDIA www.uwm.edu.pl

barów i restauracji. Jak to na Mazurach, znajduje się tu wiele jezior. Najsłynniejsze to Jezioro Kortowskie z niewielką plażą i małym molo, nad którym wiosną i latem można spokojnie wypocząć i zrelaksować się. Poza nauką w Olsztynie co roku w maju odbywają się najsłynniejsze juwenalia w Polsce – Kortowiada, na które zjeżdżają się studenci z całej Polski. Odbywają się wtedy liczne koncerty i jest świetna zabawa.

Co możesz poradzić osobom chcącym studiować filologię germańską? Na pewno filologia germańska w Olsztynie nie należy do łatwych kierunków. Pierwszy i drugi rok są najtrudniejsze, a wiele osób samodzielnie rezygnuje lub musi opuścić uczelnię ze względu na niezaliczone przedmioty. Potrzeba wiele samozaparcia i ciężkiej pracy, aby przetrwać. Osoby, które nie są systematyczne, mają wiele trudności,

ponieważ niemiecki, jak każdy język obcy, wymaga poświęcania czasu na naukę, nie tylko słownictwa i gramatyki, ale również czytania literatury w tym języku. Nie jest łatwo, ale osoby, które wiążą przyszłość z językiem niemieckim i systematycznie się uczą, na pewno sobie poradzą. Rozmawiała: Monika Mendowska

NIEZBĘDNIK KANDYDATA FILOLOGIA GERMAŃSKA NA UWM przedmioty wymagane – język polski pisemny – język obcy nowożytny pisemny uwzględniane przedmioty - język obcy nowożytny - historia, matematyka, geografia, język łaciński - język polski 9

KONTRAST 2(18)/2013


TRUDNE WYBORY

W

yobraź sobie taką możliwość. Możesz żyć w nieograniczonym świecie. Dzięki temu wyjeżdżasz i wracasz, kiedy tylko masz na to ochotę. Możesz robić wszystko! Spełniać marzenia i to nie tylko te najmniejsze. Masz ogromne możliwości – tak jak świat, nieograniczone. Jedyne, co musisz zrobić, to się nie poddawać. To wszystko. Możesz to sobie wyobrazić? Tak? Nie? Jeśli nie, to wiedz, że nawet nie wiesz, gdzie żyjesz. Mieszkasz w Polsce. Lubisz ją mniej lub bardziej, ale dzięki temu, że się tutaj urodziłeś, masz szansę na lepszy start od miliarda osób na calutkim świecie. Powiedzieć ci coś jeszcze? Taka niespodzianka – Polska od 1 maja 2004 jest w Unii Europejskiej. Kojarzysz coś takiego? Dzięki niej po części zanikają granice – te umowne szlaczki na mapie. Teraz możesz je pokonywać bez najmniejszego problemu. No dobrze, powiecie, zawsze mogę pojechać pracować „na zmywaku” w Anglii albo zbierać ogórki w Niemczech. Wiem, że to wspaniała perspektywa, ale chciałabym przybliżyć inny aspekt życia – ciut nam bliższy. Mianowicie studia. Studia za granicą! To nie jest rzecz nowa. Według statystyk, 13% młodych Polaków decyduje się na taki krok. Nie są to jakieś ogromne liczby (jesteśmy na ogonie według danych Eurobarometru), lecz to już coś. Wiadomo – pieniądz wyzwala i zniewala. Niestety, 39% młodych ludzi po prostu nie stać na koszty utrzymania w strefie euro czy dolarów. Ale dobra… Dość statystyk. Teraz czas przybliżyć sam temat.

i taką ocenę. A to dużo znaczy, ponieważ możesz ubiegać się o stypendia. By studiować za granicą, najlepiej w takim wypadku skierować się wprost do ambasady danego kraju. Tam powinni nam dokładnie wyjaśnić, jak zdobyć stypendium i pojechać do wymarzonego kraju. Im lepsze oceny, tym większa szansa otrzymania środków finansowych na utrzymanie. Dlaczego studia za granicą to świetna sprawa (a przynajmniej dla mnie)? Dla większości to po prostu szansa na zwiększenie swoich zarobków. Ja nie patrzę jedynie przez ten pryzmat. Będąc za granicą i obcując na co dzień z obcym językiem, nauczycie się go mniej więcej dziesięć razy szybciej i efektywniej! A co, jeżeli ktoś nie zna języków obcych, a z angielskiego miał wyproszoną dwójkę? Oj, myślmy poważnie – od kiedy to jakaś bariera? Od nigdy. Jest to co najwyżej urojony lęk. Brak znajomości języków nie może być przeszkodą. Możesz to w każdej chwili naprawić.

Studia to nie tylko ogromna szansa na naukę biegłego mówienia w obcym języku. To również idealna szansa, by przesiąknąć egzotyczną kulturą i obyczajami, i nie być zapyziałym konserwatystą czy szowinistą. Możecie mi wierzyć na słowo, że tylko poznanie drugiego człowieka może doprowadzić do ostatecznego pojednania. No bo kto powiedział, że Nie stać cię na studia za granicą? Polacy POWINNI nienawidzić Uwierz mi, że jeżeli postąpisz według Niemców? No właśnie – nikt. moich wskazówek, będzie cię na nie stać tak samo jak na polskie uczelnie. Nawiązując do Niemców. Z tego, Po pierwsze i najważniejsze – ucz się. co się orientuję (zajrzałam do Wiedza to do potęgi klucz. Dobre podręcznika wiedzy o społeczeństwie oceny nie tylko dodają świadectwu dla pierwszych klas liceum), to walorów estetycznych; to również właśnie u naszych zachodnich dowód na to, że masz wiedzę na taką sąsiadów mamy najłatwiejszy dostęp

fot. Magdalena Oryl

do studiowania. Jak wszyscy dobrze wiedzą, kraj ten jest państwem staruszków (spokojnie, Polska już dogania), tak więc trzeba starać się o zaplecze młodzieży. Poza tym są oferty stypendialne DAAD (Niemiecka Centrala Wymiany Akademickiej). O te stypendia mogą ubiegać się studenci wszystkich kierunków, którzy w chwili składania wniosku ukończyli przynajmniej pierwszy rok studiów. Ograniczeń wiekowych nie ma. Uważa się, że ponad 99% stypendystów jest zadowolonych z oferty. Pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź jednej ze stypendystek: „Byłam z DAAD-u na kursie językowym. Wszystko świetnie zorganizowane, DAAD dokładnie poinformował mnie o wszystkim”. Wspomnę jeszcze, że nasi zachodni sąsiedzi są blisko i szansa szybszego spotkania się z rodzinką jest większa. Poza tym – mniejsze koszy transportu. „I tak się nie dostanę”? Bzdura! Kto tak powiedział?! Szanse dostania się na studia w Niemczech są bardzo zbliżone do polskich realiów. Tyle tylko, że powinieneś znać język niemiecki – w przypadku niektórych uniwersytetów przed rozpoczęciem nauki mamy test z jego podstaw. A akurat z nauką języka niemieckiego nie ma problemu. Dostęp do edukacji jest łatwy, trzeba tylko chcieć. Podręczniki, ćwiczenia, dodatkowe zajęcia, korepetycje, Internet – oj, nie okłamujmy się, jest wiele możliwości! Możesz nawet włączyć sobie czat i porozmawiać z Niemcem!

10

KONTRAST 2(18)/2013


Nie twierdzę, że studia w Polsce są gorsze. A skąd! Uniwersytety w Polsce, przez wielu tak niedoceniane, stoją na najwyższym poziomie. Niestety, nie wszyscy podzielają moje zdanie co do jakości naszych rodzimych akademii. Polskie uczelnie na tle reszty świata wypadają fatalnie. W dorocznym rankingu 500 najlepszych szkół świata załapały się tylko dwie polskie uczelnie: Uniwersytet Jagielloński oraz Uniwersytet Warszawski. Dodatkowo w rankingu najgorszych szkół

wyższych świata Polska przoduje. Kończąc już, dodam tylko – przestań się ograniczać! Spójrz na siebie! Możesz być zdolny, ale leniwy. Możesz mówić, na co ci się to w przyszłości przyda. Ale nie możesz mówić, że to wszystko wina tego, że taki jesteś i kropka. To, kim będziesz, co będziesz robił, zależy tylko od ciebie! Przebywanie za granicą zdecydowanie pomoże ci się odnaleźć. Bo nic tak nie kształtuje jak podróże. Marta Cecelska

G

imbus – kiedyś nazwa szkolnego autobusu odwożącego uczniów gimnazjum do szkoły, teraz określenie ucznia trzyletniej szkoły pomiędzy podstawówką a szkołą średnią, tak zwanym "gimbazjum". Jednak czy ta definicja jest trafna? nonsensopedia.wikia.com

Określenia "gimbus" używa się często odnośnie kogoś, kto uczęszcza do gimnazjum i zachowuje się dziecinnie, nieodpowiedzialnie i po prostu głupio. Ale czy oznacza to, że wraz z dniem zakończenia roku szkolnego i opuszczenia murów powyższej szkoły, człowiek staje się nagle dojrzalszy, inteligentniejszy i stabilniejszy emocjonalnie? Równie dobrze można mieć trzydzieści lat i grać w Pokemony, mieszkać z rodzicami i zachowywać się infantylnie. Wtedy dalej będzie się gimbusem. Owo określenie to tak naprawdę stan umysłu, a nie wiek. Zdarzają się osoby, w wieku 13-16 lat, które są dojrzałe i nigdy nie powinny być nazwane gimbusami. Zachowują się dorośle i odpowiedzialnie, nie są nierozważne, nie robią sobie "słit foci" na facebooka z piwem czy innym alkoholem w ręku, by pochwalić się, jak bawią się na imprezie. Dodam, że takie osoby też mają życie prywatne, znajomych, ale imprezują i bawią się z rozsądkiem i umiarem; niczym się

nie chwalą. Takie osoby są obrażane, gdy ktoś nazywa je gimbusem. To określenie kompletnie do nich nie pasuje. Lecz gdy ktoś zwróci na to uwagę, usłyszy jedynie: Jesteś gimbusem, jesteś przecież w gimbazie. Wtedy dana osoba odpuszcza, ukrywa swoje odczucia i dalej pozwala się tak nazywać. Jeśli zna prawidłową definicję słowa gimbus, może uznać, że jest uważana za osobę niedojrzałą i nierozsądną, przez co mogą być urażone jej ambicje. Może czuć się nieakceptowana, gorsza, a nawet załamać się psychicznie. Ten problem jest niemal w 100% bagatelizowany. Dorośli uważają, że każdy młody człowiek jest dość silny emocjonalnie, by nie przejmować się wyzwiskami i słowami rzucanymi w jego stronę. A osoby w wieku dojrzewania są szczególnie wrażliwe, zwłaszcza na nieprzyjemności ze strony rówieśników. Można nie uznać tego za problem, olać to głupie słowo i żyć dalej bez niego, ale można też się zastanowić, zanim kogoś nazwie się gimbusem

czy jakkolwiek obrazi. Warto jest przemyśleć słowa przed ich wypowiedzeniem i zastanowić się, czy jest sens w ogóle się odzywać. Słów typu "gimbus" najlepiej używać tylko w gronie przyjaciół/kolegów/ dobrych znajomych, którzy wiedzą, że niektóre określenia są żartem i nie traktują ich poważnie, a nawet gdy są prawdziwe, to mają dystans do siebie i nie przejmują się taką opinią. Zawsze lepiej zostać skrytykowanym przez przyjaciela, który mówi nam to dla naszego dobra i samoświadomości, niż przez wroga, który używa konkretnego określenia z czystej złośliwości. Podsumowując, zawsze, gdy zechcemy nazwać kogoś gimbusem, zastanówmy się, czy ta osoba nie jest dojrzała, rozsądna, zachowuje się infantylnie, przeklina w nadmiernej ilości, by zwrócić na siebie uwagę, stara się wszystkim pochwalić, robić wszystko na pokaz. Innymi słowy, warto pomyśleć, czy słowo gimbus to trafne określenie.

Aleksandra Ostrowska

11

KONTRAST 2(18)/2013

Z ŻYCIA

Ale po co się starać? Po co się spełniać? Przecież najlepiej iść po najmniejszej linii oporu! Spoko, nie ma problemu, rób, co chcesz. Nie ucz się języków, lecz przyjmij do wiadomości, że są one w tych czasach niezbędne. Czy będziesz prezesem firmy, naukowcem, lekarzem, informatykiem, czy nawet sprzedawcą w McDonaldzie – język to podstawa. A poza tym – pomyślmy realistycznie - w CV ładnie będzie wyglądała obcojęzyczna nazwa uniwersytetu.


WAKACJE

D

wa tygodnie leżenia na plaży, baseny, masaże... Marzenie! Ale to nudne i przereklamowane. Czy można spędzić wakacje w jakiś ciekawy sposób?

Wakacje, wakacje, wakacje! Hura! Nareszcie! Ten wyczekiwany czas jest już blisko! Ale co zrobić, żeby się nie nudzić? Tu pojawia się odwieczny problem (a może to nie problem?): Gdzie pojechać na wakacje? Czy udać się do biura podróży i wykupić wycieczkę? Oklepane! A może zdecydować się na jakąś niesamowitą przygodę? Statystyki donoszą, że około 50% Polaków korzysta z usług biur podróży, z czego 30% jedzie do Egiptu. Innymi chętnie odwiedzanymi krajami są Grecja (15%), Turcja (15%) i Hiszpania (13%). Dwa tygodnie leżenia na plaży, baseny, masaże... Marzenie! Ale niestety drugą połowę Polaków na to nie stać. Poza tym jest to nudne i przereklamowane. Można spędzić ten czas w jakiś ciekawszy sposób!

nieodkrytych gatunków roślin i zwierząt, kąpiele w wodospadzie, nocleg pod gołym niebem? Jest tylko jeden mały problem - to daleko. Nie każdy może sobie na to pozwolić, ale zawsze można pojechać choćby w polskie góry. Zdobywać kolejne szczyty, wędrować, oddychać świeżym powietrzem, Co powiecie na podróż dookoła zwiedzać jaskinie, groty. Czy to nie świata? No, chyba przesada. Ale jest równie fascynujące? można wybrać jakąś inną, równie fascynującą przygodę. Może obozy Ale co mają zrobić ci, którzy nie przetematyczne? To dobry pomysł dla padają za ekstremalnymi warunkami, tych, którzy nie chcą rozstawać się z wolą znajdować się na neutralnym biurem podróży. Organizowanych jest gruncie? Takie osoby mogą wybrać mnóstwo obozów, np. windsurfingowe polskie morze, jak około 60% Polaków. albo taneczne. Można przejrzeć oferty To najprostsza i najwygodniejsza i znaleźć jakąś dla siebie. Warto tu forma wypoczynku, ale komu chce się wspomnieć także o obozach języko- podczas wakacji wstawać o szóstej wych. Istnieje możliwość połączenia i rezerwować miejsce na bezpłatnej przyjemnego z pożytecznym. Odpo- plaży, dostępnej dla każdego? A kiedy czynek i nauka za jednym zamachem. przychodzi pora obiadu, jak znaleźć Świetne rozwiązanie! Wybierając wolny stolik w barze? Polskie morze obóz za granicą, np. w Londynie, jest zbyt oblegane, a większość z nas poznacie nowy kraj i zwiedzicie nie lubi tłumów. Przecież wyjeżdżamy kawałek świata, a przy okazji z miasta, żeby odpocząć od zgiełku. podszkolicie swój angielski. Są też obozy w Polsce, np. nad morzem, A może ktoś wcale nie chce odpoczywać? połączone z wypoczynkiem. Jednym Niektórzy śmiałkowie decydują się na słowem - dla każdego coś dobrego. coś oryginalnego, np. wycieczkę rowerową dookoła Polski, skoki Nie macie ochoty uczyć się w wakacje? spadochronowe albo wyprawę pod To może coś survivalowego? Odważni namiot do lasu. Dzięki takim formom mogą wybrać opcję z odrobiną adre- spędzania wolnego czasu można naliny. Wycieczka nad Amazonkę? poprawić kondycję, przełamać lęk Maszerowanie wśród tysięcy albo nauczyć się żyć w różnych

fot. Magdalena Oryl

warunkach. To może być dobre i dla zdrowia, i dla kondycji psychicznej. Pozostaje jeszcze jedna możliwość wycieczki krajoznawczo-turystyczne. To oczywiście również dobre rozwiązanie, szczególnie dla tych, którzy są ciekawi kultury, lubią oglądać zabytki, uczyć się historii świata i jego poszczególnych regionów, są chętni do chodzenia i zwiedzania. Mają one jeszcze jedną zaletę - zwykle nie są drogie, w szczególności kiedy są organizowane np. przez szkołę. Ponad 20% Polaków zostaje na wakacje w domu. Może się to wydawać nudne, ale wcale nie musi. Istnieje tak wiele sposobów na spędzanie wolnego czasu, że biura podróży wcale nie są konieczne. Wycieczki rowerowe, pikniki, spotkania z przyjaciółmi, wyjazdy nad jezioro; przecież w Polsce jest około 7000 jezior, więc każdy znajdzie jakieś blisko swojej miejscowości. Wystarczy użyć trochę wyobraźni i można poczuć się jak na plaży w ciepłych krajach. Form spędzania wakacji jest wiele, wystarczy tylko znaleźć odpowiednią dla siebie. Istnieje wiele możliwości, na każdą kieszeń, na różne zainteresowania, na każdy charakter i na każdą energię. Anna Sadowska

12

KONTRAST 2(18)/2013


nternet to miejsce, w którym możemy znaleźć naprawdę wszystko. Od potrzebnych informacji zaczynając, na bzdurnych i bezsensownych niuansach kończąc. Panują tu przeróżne rytuały, z którymi styczność mają wszyscy użytkownicy. Internauci na całym świecie wymieniają się tzw. memami. Cóż to takiego? Chwytliwa porcja informacji, która może przybrać wiele form. Stąd też memy występują pod postacią obrazków, filmów, ale także zdań czy słów. Jednak, niezależnie od sposobu przedstawienia, wszystkie spełniają jeden, najważniejszy warunek – są popularne w sieci. Każdy mem ma swoją historię i swoje przeznaczenie, a występujące na nim postacie są najczęściej osobami, które zaliczyły przysłowiową „wtopę” i spaliły się w oczach często złośliwych internautów. Memem może zostać każdy człowiek, rysunek, piosenka!

3. Willy Wonka Bohater musicalu, właściciel fabryki halucynogennej czekolady. Człek, który pod płaszczem swej miłej aparycji kryje dawkę cynizmu i uszczypliwości.

żeby nauczyć się na lekcje. „Jesteś rozpuszczony jak dziadowski bicz, zostajesz dziś po lekcjach, dzwonię do rodziców”. 5. Pechowiec Brian Najbardziej nieszczęśliwy mem w całym Internecie. Człowiek bez przyjaciół, niekochany przez rodziców, który nie potrafi dobrze wykonać najprostszej czynności, bo podczas porodu położna upuściła go na podłogę.

5 memów, które musisz znać, by nie być „Forever alone” i znaleźć przyjaciół! 1. Grumpy cat, czyli tłumacząc z „ich” na „nasz” (uwaga, werbel…) ZRZĘDLIWY KOT! Zwykle wyraża błyskotliwą, lecz gburowatą i chamską refleksję na temat ludzi i świata. 4. Typowa rodzinka Tata, Mama, Babcia, Seba i utrudniająca mu życie nauczycielka. Podczas gdy Sebuś kopie „gałę” z kumplami na „boju”, typowa babcia gotuje obiadek, robi kanapeczki, by wnusiowi nie zabrakło witaminek i nie porwał go wiatr. W tym samym momencie typowa mamusia woła Sebę do domu, a ojciec czyta gazetę. Nasz zdolny, ale leniwy Sebuś po udanym meczu i pożywnym posiłku nie ma już siły, 2. Filozoraptor Protoplasta filozoraptora pojawił się w 2008 roku na koszulce, aby wkrótce podbić serca internautów. Problem z tym nadmiernie myślącym dinozaurem jest taki, że zwykł on zabierać się za wyjątkowo paskudne przykłady zagwozdek.

Oczywiście memów jest o wiele, wiele więcej. Moda na nie zmienia się cały czas. Codziennie powstają nowe, nieznane nikomu obrazki, które szybko zyskują na popularności i które znaleźć można na każdej stronie przeglądanej dla zabicia czasu. Memento o memach! Weronika Śliwińska

13

KONTRAST 2(18)/2013

INTERNET

I


WYWIAD

P

roszę, zapamiętajcie to hasło – mówił Janusz Leon Wiśniewski, wskazując na badzik przypięty do swojego garnituru. – Dostałem to, notabene, od bibliotekarki podczas pewnego spotkania autorskiego w Olsztynie. Nie wiedziałem wtedy o istnieniu na facebooku tej zachęcającej do czytania akcji. Jako że bardzo spodobało mi się jej hasło przewodnie, dziewczyna odpięła ten badzik od swojej bluzki i dała go mnie. Od tego czasu i ja tę akcję propaguję. A przypinkę zabrałem ze sobą nawet do Rosji, gdzie wszyscy się dziwili – opowiadał z uśmiechem. Marcowe spotkanie z Januszem Leonem Wiśniewskim zorganizowane zostało przez Bibliotekę Publiczną w Żurominie. Jego program obejmowała debata o życiu, miłości i pasji, a także wręczenie nagród we wcześniej rozstrzygniętym konkursie literackim na opowiadanie. Kontrast może pochwalić się, że w gronie zwycięzców znalazło się czterech jego dziennikarzy. Ze względu na duże zainteresowanie spotkaniem i jednoczesne ograniczenia czasowe, udało nam się przeprowadzić z Januszem Leonem Wiśniewskim jedynie niewielką część zaplanowanego wywiadu, ale jak mówią, lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, tak więc z dumą prezentujemy ów wywiad poniżej. Co to? Gazetka szkolna? Piszecie do szkoły? Nie? W takim razie, kto ją wydaje? I wszystko robią młodzi ludzie? Żadni zawodowi dziennikarze? Sprzedajecie ją czy rozdajecie? Nie, jest cena, widzę… Jeden złoty (śmiech). Gdzie ją sprzedajecie? Jaki to ma nakład? 300 egzemplarzy? Schodzi cały czy dostajecie zwroty? Mogę jedną zabrać? – Zasypał nas pytaniami, choć tego wieczoru to było nasze zadanie. Chciałoby się rzec, że wywiad był dwustronny – Kontrast z Januszem Leonem Wiśniewskim i Janusz Leon Wiśniewski z Kontrastem. W Żurominie macie dużo gazet, sprawną bibliotekę, co to, kto to? – pytał. Ludzie – odpowiedzieliśmy. – Jedyne takie miasto w Polsce. Pięknie, dzięki temu macie tu czystsze powietrze. Bywam w wielu miastach, ale żeby w którymś było tak, jak jest u was… nie, nie… jesteście wyjątkowi – nie ukrywał zachwytu Wiśniewski.

14

KONTRAST 2(18)/2013


Gdyby musiał pan stanąć przed wyborem: kariera naukowa lub pisarstwo, na co by padło? Oczywiście, że na karierę naukową. Do tego jestem przygotowany, do tego jestem przekonany, do tego się uczyłem. To obiecałem mojej nieżyjącej matce, która dziś zapewne kręci się na tej sali razem z Duchem Świętym. To umiem najlepiej, w tym czuję się pewny, to jest moja pasja. Gdybym był postawiony przed ultimatum: nauka czy pisanie i musiałbym wybierać, oczywiście wybrałbym naukę. Aczkolwiek żyję w niesamowitym układzie: jestem ożeniony z nauką i mam nieprawdopodobnie gorący romans z literaturą. Ciągle wierzę, że moja żona nauka nadal o tym romansie nie wie (śmiech). Poza tym sądziłem, że taki romans zdarzy się tylko raz, w postaci

S@motności w sieci, a uzbierało się Nikt mnie nie znał, ponieważ nie ich na dzień dzisiejszy dwadzieścia. byłem jeszcze autorem, tak więc nie To też typowe dla mężczyzn (śmiech). istniała żadna realna groźba, że zostanę rozpoznany. On opublikował tekst, Nawiązując do S@motności w sieci. wybrawszy z niego wyłącznie sceny Jaka jest historia jej wydania? erotyczne, zgodnie z instytucją gazety. Historia jest dość prosta. W listopa- Ja powiedziałem, że nie chcę tego dzie 1998 roku fragment tej książki, czytać, bo nie mam czasu i dałem mu ponieważ napiłem się za dużo wina, tym samym wolną rękę, by wydrukowysłałem do mężczyzny, który wał to, co chce. Sam przeczytałem nazywa się Leszek Bugajski (jest tekst dopiero, kiedy przyjechałem na krytykiem literackim, pracującym do uczelnię… Najgorszy był dla mnie fakt, dzisiaj, niegdyś redaktorem naczel- że wprawdzie moje nazwisko zostało nym gazety Twórczość i napisał wiele zmienione – jeśli chcecie, możecie to podręczników). Ja nie chciałem tej znaleźć – Playboy, kwiecień 2000, książki wydać. Chciałem po prostu, by zaraz po rozebranej Shazzie, tekst on ją dostał i ocenił. Leszek Bugajski zatytułowany jest Ch@t. Na drugiej był w tym czasie doradcą literackim stronie Playboya widnieje lista autobardzo ważnej, moim zdaniem, rów. Na niej zmienili moje dane, ale gazety Playboy (śmiech). Niezwykle tekst opublikowali ze zdjęciem, istotnej gazety. W polskim i amery- z życiorysem, z pełnym nazwiskiem, kańskim Playboyu, wbrew pozorom, z informacją o tym, co robię, tak więc nie ma wyłącznie obrazków. Ja, na wszyscy wiedzieli, że napisałem to ja. przykład, kupuję Playboya tylko I tak się zaczęło. Bugajski namawiał i wyłącznie, żeby czytać. W polskim mnie, żebym wydał całość. Pisał do i amerykańskim drukowało się wiele mnie, wręcz molestował, ale nie ważnych tekstów. Salman Rushdie, chciał pomóc znaleźć wydawnictwo, ten od… mówi wam to coś? Ten prze- a nie jest to proste. Kiedy wydawałem klęty przez Iran Salman Rushdie, S@motność..., miałem wrażenie, że w który napisał… którego skazano na Polsce więcej ludzi pisze książki, niż je zamach z powodu… (pogłębiające się czyta. Taka jest prawda. W końcu po, zagubienie na twarzach redakcji) chyba, trzech miesiącach, namówił No dobra (śmiech)! Gretkowska, Pilch mnie. Zacząłem ten tekst bindować. debiutowali w Playboyu opowiada- Jeśli wyślecie coś do wydawnictwa niami, bo nie istniała kiedyś inna ga- w formie elektronicznej, ono nigdy zeta, w której można było wydruko- tego nie opublikuje. Żadnej panience wać swoje teksty. Była jedynie Odra, w nie będzie chciało się czytać tekstu na której drukowali poloniści, a której nikt ekranie. Ona chce wziąć go do domu, nie czytał. Teksty w niej były bardzo do taksówki, do łóżka… W związku hermetyczne, a literackiej prozy z tym, wszystko należy wydrukować popularnej nie dało się nigdzie wy- i złączyć kartki za pomocą bindy. drukować. Nigdzie z wyjątkiem Play- Tak przygotowane teksty wkładałem boya, gdzie - jak już wspomniałem - do kopert i wysłałem do piętnastu zaczynali między innymi Gretkowska wydawnictw, które znalazłem i Pilch. I kiedy Leszek dostał ten tekst, w Internecie: od Amber na „a” do zwrócił się do mnie z pytaniem, czy Zysku na „z”. Robiłem to na zasadzie: wyrażam zgodę, żeby jego fragment oto moja książka, może państwo by tam opublikować. Oczywiście nie mi ją wydali, tutaj natomiast jest mój zgodziłem się ze względu na to, że artykuł w Playboyu – jedyna moja byłem wtedy profesorem na uczelni i referencja. Na liście odbiorców nie chciałem, aby moje studentki wie- znajdowało się również wydawnictwo działy, że drukuję w Playboyu, bo to… Czarne, z początku listy, w którym to tak niefajnie. Znaczy, tak mi się wtedy swoje książki wydaje Andrzej Stasiuk, wydawało. Aczkolwiek on zaczął mnie a Monika Sznajderman – jego żona – przekonywać, powiedział, że zmieni- jest dyrektorem. Stasiuk wziął do ręki my nazwisko, że mam wymyślić sobie tekst, pół litra wódki, poszedł na inne. Wtedy zmieniłem – z Janusz górę, zaczął łkać, rano przyszedł Leon Wiśniewski na Leon Janusz spłakany i napisał: WYDAJEMY. Wisniewsky, żeby brzmiało to zachodnio. Ciąg dalszy na stronie 16

15

KONTRAST 2(18)/2013

WYWIAD

Jest pan naukowcem, ale nie pisze książek naukowych, podręczników. Z czego to wynika? To prawda, podręczników nie piszę. Naukowcy niekoniecznie piszą podręczniki. Owszem, są tacy, którzy pracują na uczelniach i piszą skrypty, jak to się kiedyś nazywało, nie wiem, czy ciągle się nazywa. Ja robię badania naukowe i piszę publikacje. Jest ich wiele i można je wygooglować w Internecie, ale nie są to podręczniki, choć stworzyłem coś, co w pewnym sensie przypomina podręcznik chemii. Natomiast tak, żeby ktoś wziął moją książkę do ręki i uczył się z niej na egzaminy, nie piszę. Głównie ze względu na to, że dziedzina, którą się zajmuję, jest niezwykle specyficzna i niezwykle wąska. Marzę o napisaniu chemio-informatycznego podręcznika, ale nie mam na to czasu. Chciałbym, na przykład, napisać książkę Chemio-informatyka dla opornych. Opowiedzieć w niej chemię i informatykę ludziom, którzy nie mają o nich zielonego pojęcia. Wbrew pozorom napisać taką książkę jest strasznie trudno. Wszyscy się z tego śmieją, ale jest to ciężkie zadanie – wyjaśnić coś, co się bardzo dobrze rozumie innym, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia. Pamiętam, że kiedyś Einstein powiedział: Rozumiesz temat dopiero wtedy, kiedy go tak opowiesz, że zrozumie go nawet twoja babcia.


WYWIAD

A ponieważ Czarne to wydawnictwo, które w ogóle nie jest związane z takim typem literatury – wydaje Albanów, Ukraińców – żeby nie podejmować ryzyka, co wiązać by się mogło z utratą dużych pieniędzy, zadzwonił do ojca chrzestnego swojego dziecka, którym był dyrektor wydawnictwa Prószyński i S-ka. Wszystko zadziałało na zasadzie nepotyzmu: słuchaj, jest tu taki gość, wprawdzie z chemii, ale napisał fajną książkę. Wydajmy to razem, a gdyby coś się nie powiodło, podzielimy straty na połowę. Tak to się zaczęło. Dlatego na pierwszej okładce S@motności widnieją nazwy dwóch wydawnictw. Na drugiej sytuacja taka nie ma już miejsca, ponieważ wydawnictwo Prószyński i S-ka wykupiło od Czarnego wszystkie prawa. Za tę książkę dostałem 1500 złotych. Strasznie dużą, ogromną sumę, z czego połowę, od wydawnictwa Czarne, otrzymałem dopiero po dwóch latach (śmiech).

Jaki był pana stosunek do własnych tekstów przed i po osiągnięciu sukcesu? Czy pisząc, myślał pan, że tekst jest słaby, czy czuł jednak, że jak najbardziej nadaje się do czytania przez innych? S@motności w sieci w ogóle nie czytałem. Pisałem ją tak, jak czułem i nie wracałem do starych tekstów, bo było to bolesne doświadczenie… Ale czytał ją pan, zanim wysłał do wydawnictwa? Nie. Wysłałem tak, jak napisałem, na bieżąco. Dopiero później, kiedy redaktor zwrócił mi uwagę na pewne kwestie, wyrzucił kilka kurew i innych przekleństw, czytałem te fragmenty, ale całości książki nie przeczytałem nigdy. Do dzisiaj zresztą. Najwidoczniej nie było w niej wielu poprawek, ponieważ się z nimi nie zapoznawałem. Oczywiście teraz mam inny stosunek do starych tekstów. S@motność... jest, moim zdaniem, zbyt melodramatyczna. Jednakże

podczas jej pisania taki był mój nastrój, to było moje przeżywanie świata. Teraz napisałbym ją inaczej, ale całe szczęście, że mi na to nie pozwalają, bo widocznie jest w niej coś takiego, że się podoba. Teraz piszę tekst i wracam do niego dopiero po pewnym czasie. Chcę go przeczytać, kiedy mam inne emocje, nie w danej chwili. Emocje zależą od tego, kogo pan widział, co pan wąchał, co pan wypił, co pan przeczytał czy czego pan posłuchał. Od wielu rzeczy. Bohaterka w zamyśle miała być brunetką, ale jechałem windą z fajną blondynką, tak więc będzie ona blondynką. Różne rzeczy się zdarzają… Rozmawiali: Marta Cecelska Michał Stępień Tekst opracowała: Monika Mendowska

fot. Aneta Strzelec

16

KONTRAST 2(18)/2013


PORTRET Kupa frajdy, pozytywna energia, punkowa muzyka i przyciągające uwagę widowisko – oto Szinuk, nowe zjawisko żuromińskiej sceny muzycznej wyrwane z głębi malinowego chruśniaka. Skąd się wzięło? Czego możemy od niego oczekiwać? A zaczęło się od... Pewnego majowego dnia 2012 roku dyrektor ŻCK Piotr Wlizło (gitarzysta i wokalista), stęskniony za graniem punk rocka, postanowił wypełnić punkową dziurę w żuromińskiej scenie muzycznej. W tym celu zaprosił do wspólnego muzykowania trójkę młodych ludzi: gitarzystę Wojtka Klejnowskiego, basistę Mateusza Skorupskiego oraz perkusistę Kasjana Lewandowskiego. Kiedy cała czwórka przytaszczyła do Centrum Kultury swoje gitary i gardła, kinowa „stolarnia” rozbrzmiała Szkołą, Ciemnogrodem, Murzynkiem Bambi i paroma innymi mniej lub bardziej znanymi kawałkami. Muzycy tak naprawdę spotkali się tylko pobawić, pograć dla samej rozrywki, jednak cała czwórka złapała bakcyla i chciała zrobić razem coś więcej. Powstał zalążek nowej żuromińskiej kapeli punkrockowej.

właśnie pies sąsiada. „Szinuk” – Psinuk, pies sąsiada. Co tak naprawdę oznacza nazwa zespołu? I czy w ogóle coś oznacza? Nazwa jak najbardziej coś znaczy – tłumaczy Piotr. - Starosta kiedyś zadał mi pytanie, czy wiem, co to jest „szinuk”. Zacząłem się drapać po głowie, a jako że jestem trochę związany z historiami indiańskimi, musiałem to sprawdzić. Wpisałem w wyszukiwarce, ale nic nie wyskoczyło. Po jakimś czasie w innych źródłach odkryłem, że „szinuk” to wiatr wiejący w Górach Skalistych, który Indianie właśnie tak nazwali.

Wygląd sceniczny Radość, widowisko i wyśmienita muzyka! Poprzez sceniczne wyluzowanie i skłonność do eksperymentów kapela doskonale trafia do odbiorcy. Muzycy bawią się oprawą wizualną (dym, światła i nakrycia głowy Skąd nazwa? obowiązkowe!), która w połączeniu Nie mówiłem chłopakom, jak zespół z rockowymi rytmami wprowadza ma się nazywać, bo spotkaliśmy się po prostu pograć – twierdzi Piotr. Kiedy wszyscy wykazali chęć, żeby dalej coś wspólnie tworzyć, zaproponowałem nazwę „Szinuk”. Skąd taki pomysł? - „Szinuk” niewielu osobom cokolwiek mówi. Dlatego właśnie rzuciłem taką nazwę - żeby ludzie kombinowali – wyjaśnia wokalista. - Wyszło później, że „szinuk” to pies sąsiada albo że jest w malinowym chruśniaku, a może nawet, że to coś związanego z herbatą dla konia. Cała gama dziwnych skojarzeń. Ale chyba pierwsze skojarzenie to był

widza niemalże w trans. Teksty charakteryzowane są na punkowe, zgodnie z kierunkiem zespołu. Wreszcie ostre riffy, które nadają kształtu całemu widowisku. Pozytywny żuromiński punk rock! Przyszłość Na pewno jakiś materiał będziemy chcieli nagrać – mówi wokalista. - Chociaż na razie pracujemy nad ilością tego materiału (na koncerty) oraz nad tym, żeby miał on jakiś przekaz. Nie chcemy grać, ile wlezie. Chcemy, żeby to miało jakiś sens. Bądź co bądź, póki co materiału jest za mało na płytę. Ale może jakiś singiel? Mamy nadzieję, że singiel wyjdzie czym prędzej. Zostawiając temat nagrań... Część słuchaczy chce, żeby Szinuk zawędrował w klimaty indiańskie. Czy możemy w najbliższym czasie spodziewać się zmiany brzmienia? Pożyjemy, zobaczymy... Michał Stępień

facebook.com

17

KONTRAST 2(18)/2013


WYWIAD Zagraliśmy piosenki wielkich muzyków lat 60’ i 70’, jak Niemen, Grechuta, Nalepa, Woźniak, w wersjach reggae. Okazało się, że to też jest reggae! - mówi Dariusz Malejonek, lider Maleo Reggae Rockers, wokalista i gitarzysta. Muzyk opowiada nam o dokonaniach swojego zespołu, rozprawia na temat muzyki oraz daje rady młodym artystom. Wydawało mi się zawsze, że gracie koncerty dla większej publiczności. To pierwszy koncert dla tak małego grona ? Nie, nie. Gramy również w mniejszych miejscowościach czy klubach. Zespół Maleo Reggae Rockers powstał 16 lat temu. Chciałabym wiedzieć, jak się to wszystko zaczęło. Kiedy rozpadł się zespół Izrael, ja miałem imperatyw, żeby dalej grać reggae. Postanowiłem więc wydać solową płytę i zaprosić moich przyjaciół, takich jak Tomek Wójcik, Marcin Pospieszalski, Joszko Broda i śp. Piotr Żyżelewicz. Nagraliśmy wtedy płytę Za-Zu-Zi. To była pierwsza płyta. Wraz z jej wydaniem powstało Maleo Reggae Rockers. A jeszcze później okazało się, że ci muzycy są zajęci, że nie mogą dłużej grać, więc skład zmienił się na koncertowy i poszło dalej. Kolejna płyta Reggaemova,

później Addis Abeba, następnie Rzeka Dzieciństwa, a w międzyczasie też koncertówki. Jesteście już tyle lat na scenie i cały czas pojawiają się nowi fani. Jak do tego doszliście, że i starsi, i młodsi chcą was słuchać? Tego się nigdy nie wie. To jak na wojnie, że żołnierz strzela, a Pan Bóg kule nosi. W muzyce jest podobnie muzyk wydaje dźwięki, a Pan Bóg je gdzieś roznosi, a gdzie one trafią, to już nie od nas zależy. Ale oczywiście my robimy wszystko, żeby to było jak najlepsze i przede wszystkim kierujemy się tym, żeby to się podobało nam, żeby to była muzyka, którą my się bawimy, cieszymy i która sprawia nam wielką przyjemność. Bo to jest moje życie. Muzyka to moje życie; ja nie robię tego tylko dla pieniędzy. Oczywiście z tego żyję, ale jest to dla mnie dalej pasja, nie tylko sposób na kasę.

Czy łatwo jest zarazić publiczność miłością do muzyki? Jest na to jakiś tajny sposób? Tajnego sposobu chyba nie ma, ja nie znam przynajmniej. Może ktoś zna… Myślę jednak, że zaraża się przez to, iż ludzie widzą, kiedy ktoś kocha muzykę, że nie przychodzi i nie odwala pańszczyzny i nie robi łachy, że tak powiem, tylko daje z siebie wszystko na scenie. Ludzie to widzą i wtedy wytwarza się tak zwane sprzężenie zwrotne - ludzie oddają jeszcze więcej energii, którą my wysyłamy ze sceny. Sprawiało panu przyjemność występowanie na Przystanku Woodstock? No jasne! To były niezapomniane chwile. Za każdym razem, bo graliśmy już kilkakrotnie. Były to niesamowite koncerty, ponieważ to jeden z największych festiwali. Tam panuje jakb y rod zin n a at m osf era.

18

KONTRAST 2(18)/2013


WYWIAD Przyjeżdżają ludzie, którzy naprawdę kochają muzykę. To niezwykłe. Niesamowita adrenalina, kiedy gra się dla 300 000 ludzi, którzy śpiewają nasze piosenki. To jest wspaniałe. Z niecierpliwością czekam na następną płytę. Jaka ona będzie? Płyta miała już zostać wydana. Mieliśmy tu przyjechać z tą nową płytą. Niestety wydanie opóźniło się trochę z przyczyn niezależnych od nas. Jednak płyta jest już właściwie gotowa. Różni się od wcześniejszych płyt Maleo Reggae Rockers. Na tej płycie, oprócz piosenek czysto reggae, będą też inne klimaty afrykańskie, rockowe, perkusyjnobasowe, znajdą się nawet jakieś ballady. Materiał jest dość obszerny, bo wszystko mieści się na dwóch płytach. Będzie też parę bonusów dla fanów.

Co sądzi pan o polskiej scenie muzyki reggae? Jest coraz większa. Bardzo się cieszę, że tylu młodych ludzi gra muzykę reggae, że ją kocha. Teraz ta muzyka jest może na fali, ale trendy zmieniają się cały czas. Natomiast muzyka reggae jest bardzo pojemna, mieści się w niej dużo różnych rzeczy. Na przykład na naszej płycie Rzeka Dzieciństwa okazało się, że można połączyć bluesa i reggae! Zagraliśmy piosenki wielkich muzyków lat 60’ i 70’, jak Niemen, Grechuta, Nalepa, Woźniak, w wersjach reggae. Okazało się, że to też jest reggae!

Mamy tu w Żurominie wiele młodych talentów. Czy ma pan dla nich jakieś rady związane z wejściem w świat show-biznesu? Myślę, że przede wszystkim warto być sobą. Nie patrzeć na to, co jest w danej chwili modne, bo mody przemijają. Jeżeli człowiek jest wierny temu, co kocha i robi to z pasją, ludzie to zauważają i prędzej czy później praca owocuje. Myślę, że warto być wiernym temu, co się naprawdę kocha, a nie grać na siłę to, co jest akurat modne.

Rozmawiały: Paulina Jarzynka, Olga Żurawska Anna Sadowska

Skąd czerpie pan inspiracje do tekstów i muzyki? Muzyka spływa na mnie sama, z góry. Natomiast jeśli chodzi o teksty, to piszę o tym, co widzę, co czuję, co słyszę, co mnie boli, dotyka, co mnie cieszy. Samo życie.

19

KONTRAST 2(18)/2013


PORTRET

K

iedy zaczynali grać, byli młodymi zbuntowanymi chłopakami i chcieli tworzyć fajną muzykę, która miała uwalniać ich emocje. Aktualnie są rzeczy ważniejsze – dom, rodzina, dzieci. Oni jednak nadal są, nadal grają i nadal publiczność ich uwielbia! W kwietniu 1998 roku zaczął powstawać pierwszy skład z inicjatywy Zbyszka Kowalskiego (perkusisty), który zafascynował się głosem Jacka Suchoparskiego. Razem z Krzysztofem Błaszkiewiczem, Mariuszem Brydzińskim i Jackiem Lorkowskim postanowili założyć zespół. Przez pierwsze lata stawali na podium w każdym konkursie, w jakim brali udział, m.in. w Wojewódzkim Przeglądzie Muzyki Młodzieżowej, Jesiennych Spotkaniach z Muzyką Młodzieżową – Sierpc '98, Festiwalu Zespołów RockowoBluesowych Mykanów '99 i wielu innych. Mijały lata, zespół miał przerwę, skład zmieniał się kilkakrotnie, gatunek granej muzyki także ulegał zmianie. Wreszcie postanowiono ograniczyć się do alternatywnego metal-rocka, a koncerty grać w tym samym składzie. Wiele rzeczy się zmieniło, jednak zespół działa do dziś i ma się dobrze, bo w tym roku świętują swoje piętnastolecie! Żuromińskie zespoły powstawały, kłóciły się, robiły przerwy, po których nie wracały, rozpadały się... Jedyna nazwa, która od tylu lat nieustannie pojawia się na plakatach zapraszających na koncert, to Ikarion, który przetrwał najgorsze burze! Aktualnie ich nazwa wzbudza szybsze bicie serca, a osoby, które dowiadują się, że za minutę wystąpi ten kultowy zespół, przypominają sobie w mig wszystkie teksty piosenek i biegną pod scenę, wykrzykując nazwy kawałków, które chcą usłyszeć.

fot. Aneta Strzelec

15 lat temu, kiedy zaczynali grać, pod sceną szalały rzesze młodych ludzi. Teraz zdarza się, że to miejsce zajmują ich dzieci. Wątpię, żeby ci dorośli (już) mężczyźni, wróżyli sobie taki sukces. Wątpię, żeby przewidywali, że staną się rodziną! Aneta Strzelec

20

KONTRAST 2(18)/2013


Znam ten ból Jeśli ktoś powie mi, że w naszym kraju nic się nie dzieję, to przysięgam - nie ręczę za siebie! Minęło zaledwie kilka miesięcy tego roku, a już swoją obecnością zaszczyciły nas takie zespoły czy gwiazdy, jak: Slash, Mumford and Sons, a niektórych mógł zachwycić nawet występ Justina Biebera. Polscy artyści też się rozwijają - Hey, który promuje swoją nową płytę, Happysad, Maria Peszek i wielu innych. Najlepsze jeszcze przed nami! Ellie Goulding, System Of A Down, 30 Seconds to Mars, Blur, Kings of Leon, Beyonce, Rihanna, The xx, Lana Del Rey, Depeche Mode, Iron Maiden, Arctic Monkeys, Sigur Rós, Slayer, The Offspring, Paramore, Bon Jovi, Alicia Keys, Nickelback, Bring Me the Horizon. Można to skomentować w następujący sposób: dla każdego coś dobrego. Na imprezy w naszym kraju narzekać nie możemy, ale nie zabronię nikomu narzekać na brak pieniędzy. Mogę nawet powiedzieć, że rozumiem ten ból. Codziennie siedząc przy biurku, odrabiając lekcję, spoglądam na skarbonkę, na której jest napisane na koncerty i widzę, jak moja „świnka” umiera z głodu. Festiwale w 2013 roku Orange Warsaw Festival, który odbył się 25-26 maja. Przez te dwa dni na scenie gościli między innymi: Beyonce, Fatboy Slim, Cypress Hill, a także The Offspring! Najtańszy bilet kosztował 169 złotych. Komentarz na temat tego festiwalu: Garbage i Linkini dali czadu na Orange Warsaw w zeszłym roku, bardzo mi się podobało. Tylko skucha dla organizatorów za „zakaz pogo”, nie żeby ktoś się tym przejął! Kilka dni później (4-5 czerwca), również w Warszawie, odbył się Impact Festival. Pojawiły się takie zespoły, jak Slayer, Rammstein, Korn, Thirty Seconds to Mars, Paramore i wiele innych! Za karnet na 2 dni koncertu trzeba było zapłacić minimum 330 złotych. Komentarz na temat tego festiwalu: Impact w zeszłym roku dopiero ruszał, więc myślę, że poradził sobie jak najbardziej z organizacją.

Na scenie oprócz Hey pojawi się także Maria Peszek, Raggafaya, Kamil Bednarek, Farben Lehre, Curly Heads, Mela Koteluk, Misfits i masa innych zespołów! Jarociński Festiwal w porównaniu do innych jest tani, bo karnet na trzydniowy koncert kosztuje tylko 140 złotych. Komentarz na temat tego festiwalu: Jarocin to legenda, nie ma co ukrywać. Ma swój niesamowity klimat. Nie jest to, co prawda, ten dawny Jarocin, ale dobrze. Nie wiem, czy ludzie byliby chętni na dawną formę festiwalu. Ludzie są cudowni, koncerty też na poziomie. Na pewno jest to miejsce, do którego chce się wracać. Woodstock - kultowy festiwal, który odbędzie się 1 sierpnia. Jurek Owsiak w podzięce za Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy organizuje darmową imprezę, na którą zaproszeni są Farben Lehre, Ugly Kid Joe, Hunter, Anthrax, Kamil Bednarek i ponad 10 innych zespołów. Wstęp jak zawsze jest darmowy! OFF Festival odbędzie się w tym roku w dniach 2-4 sierpnia. Festiwal ten charakteryzuje się mało znanymi, ale mimo wszystko dobrymi zespołami. W tym roku pojawią się: My Bloody Valentine, Patrick Wolf, très.b, A Band Of Buriers i kilkanaście innych zespołów. Cena biletu wynosi 190 złotych. Komentarz na temat tego festiwalu: Cudowna atmosfera, świetni ludzie i dziesiątki nowych zespołów - jedzie się po to, żeby poznać coś nowego i co roku wraca się z całą garścią muzycznych odkryć.

Na początku wakacji, a konkretniej 3-6 lipca, odbędzie się znany chyba wszystkim Open’er Festival. Organizatorzy oczywiście przyłożyli się do doboru artystów, wśród których znajdą się Kings of Leon, Arctic Monkeys, Blur, Modest Mouse, Hey, Maria Peszek i ponad 9 innych zespołów. Karnet na wszystkie 4 dni kosztuje łącznie 470zł.

Ponad godzinę trwa podróż z Żuromina do Ostródy, więc fani muzyki reggae niech się pakują na 13. edycję festiwalu. Karnety są sprzedawane już od 140 złotych, ale czym są te pieniądze w porównaniu z zabawą trwającą od 9 do 12 sierpnia? Można będzie między innymi podziwiać zespoły Raggafaya, Vavamuffin, Habakuk & Kalokagatos, Hey nie zaprzestaje na udziale tylko w jednym festiwalu. Maleo Reggae Rockers, Tabu i kilkanaście innych. Kasia Nosowska z zespołem ma pojawić się także na Zbierajcie się i jedźcie! Festiwalu w Jarocinie, który trwać będzie od 19 do 21 lipca. Aneta Strzelec

21

KONTRAST 2(18)/2013

WAKACJE

N

o nie wierzę, musimy na to jechać! – te kilka słów słyszę co jakiś czas od znajomych, którzy zasypują mnie informacjami na temat kolejnych koncertów, jakie odbędą się w Polsce. Wracając do domu, wykładam oszczędności na ławę i zaczynam liczyć. Nie stać mnie – myślę sobie i patrzę na rozkład koncertów, jakie się już odbyły, a jakie dopiero mają nadejść!


PROFILAKTYKA A TY

B

arbara Rosiek – kobieta zmartwychwstała, bawiąca się niegdyś w Boga. Psycholożka kliniczna, pisarka, poetka, była narkomanka. Autorka między innymi Pamiętnika narkomanki oraz Kokainy odpowiada na nasze pytania. Co to znaczy być narkomanem? Jak z tego wyjść? Jak zapobiegać? Co z marihuaną? Na temat tego wszystkiego wypowie się kobieta z doświadczeniem. Jak to jest przy pierwszym „braniu”? Wezmę i od razu stanę się nałogowcem czy jednak wciągnięcie się w to trwa jakiś czas? Mam własną koncepcję na ten temat: bodziec – reakcja. Czyli wstrzykuję sobie morfinę, a mózg reaguje fajnym stanem. Jednak przy pierwszej morfinie można zwymiotować. Ja się niestety nie zrzygałam... Ale jest to stan takiej totalnej obojętności. Witkacy opisał to tak: „zło zniknęło”. Ja też byłam w takim stanie – zło zniknęło, ale potem przyszło zupełnie inne. Miałam różne problemy w domu i po zażyciu myślałam tak: aha, jest tak fajnie, spokojnie, nic mnie nie interesuje, nic mnie nie obchodzi, może dziać się nie wiadomo co… Jestem obojętna. Ja uważam, że od pierwszego zastrzyku można się uzależnić. Mówiła pani wcześniej, że była takim „dzieckiem idealnym” - same piątki, mało problemów w szkole. Jaka była pani przed narkotykami? Miałam chyba 13 lat, kiedy wzięłam pierwszy raz narkotyk. Nie było wtedy świadectw z paskami, ale przynosiłam fot. Aneta Strzelec je z samymi piątkami, od góry do Jak to się stało, że sięgnęła pani po dołu. Byłam dzieckiem nadpobudlimorfinę? wym, nadwrażliwym - to fakt. Ale nie Ja chciałam być narkomanką. Zawsze sprawiałam jakiś większych kłopotów byłam dziwnym człowiekiem i wyda- wychowawczych. wało mi się, że narkomani to bardzo fajni ludzie, bo za moich czasów - czyli Jaki byłby pani świat, gdyby nie 40 lat temu - była to w pewnym narkotyki? Jest duża szansa, że nie sensie poważana grupa - artyści, pisarze, wydałaby pani książki, nie byłaby mądrzy ludzie. Kiedyś widziałam, jak psychologiem... Jakby to było? ktoś bierze narkotyki w telewizji Ja już w wieku 14 lat wiedziałam, i powiedziałam: O, ja też chcę spróbo- że będę psychologiem i pisarką. wać i chcę zobaczyć. Po wielu latach Jednak co by było gdyby...? terapii dowiedziałam się, dlaczego tak Nie lubię gdybania. Ale skoro już naprawdę chciałam wziąć – przyczyną muszę, to powiem - pewnie byłabym okazały się problemy w domu. alkoholiczką.

Wcześniej mówiła pani o tym, że za czasów pani młodości narkomani byli ciekawą i w pewnym sensie podziwianą grupą. Obecnie jest zupełnie inaczej, żeby nie powiedzieć odwrotnie. Jak pani uważa, dlaczego młodzież sięga po narkotyki również dzisiaj? Tak, postrzeganie narkomanów w dzisiejszym świecie zmieniło się względem czasów mojej młodości. Gdybym dzisiaj miała zostać narkomanką, nie zostałabym, bo to jest masówka. A dlaczego młodzież nadal bierze? Myślę, że przyczyny narkomani były przez kilkaset lat takie same i przez następne kilkaset się nie zmienią. Jest to problem psychologiczny i emocjonalny domu rodzinnego. A dlaczego jest ich więcej? Bo żyjemy w takich czasach, że rodzice mają coraz mniej czasu dla dzieci, które nawiasem mówiąc, są często przypadkowym wynikiem ich związku. Są pozostawiane same sobie - nie do końca kochane, nie do końca akceptowane. Takiej młodzieży jest coraz więcej. Dostępność narkotyków też jest coraz większa... Czego pani żałowała podczas ćpania? O czym pani myślała? O mamie? Co ona poczuje? O bracie? Owszem, myślałam o swoich bliskich, ale na nieszczęście nałóg skutecznie znieczula i gdzieś te wszystkie zmartwienia ulatują w podświadomość. Dopiero kiedy się z tego wychodzi i analizuje na terapii samego siebie, pojawia się bardzo silne poczucie winy. Żeby wybaczyć sobie do końca i zacząć żyć, trzeba się po prostu ponownie narodzić, jak ja 7 lat temu. Jeżeli to się zrobi, wina i zagrożenie śmiercią mija. Jeśli się tego nie zrobi – umiera się.

22

KONTRAST 2(18)/2013


PROFILAKTYKA A TY

W jaki sposób rodzice mogą najskuteczniej zapobiegać narkomanii u swoich dzieci? A jeżeli dziecko już w to weszło, co zrobić w pierwszej kolejności? Najlepszym sposobem na zapobieganie nałogowi jest kochanie i akceptowanie swojego dziecka. Jeżeli rodzic nie potrafi tego okazać, nic nie może zrobić. A jeżeli dziecko już wzięło, należy dawać mu do zrozumienia, że się go akceptuje (nawet takiego, jakim się stał), jest się z nim, pomoże mu się przez to przejść. Absolutnie nie wolno w takim przypadku dziecka odrzucić, bo to oznacza najczęściej jego śmierć. Do kogo może zwrócić się młody człowiek, który wplątał się w ten nałóg, ale bardzo chce z niego wyjść? Do rodzica. Jeżeli jednak nie ma odpowiedniej więzi emocjonalnej między nimi, do dyspozycji są chociażby telefony zaufania czy ośrodki monarowskie. Jak się chce alkoholowym zwyczajnie umarli. wyjść, to się wyjdzie. Podobnie jest z narkomanami. Jednak są przypadki, kiedy po długiej terapii A co ze strony przyjaciół? Jak oni i pracy nad sobą można powiedzieć: mogą nieść pomoc narkomanowi? Wyleczyłem się. Ja odradzam, żeby nastolatek pomagał nastolatkowi, bo jest duże niebezpie- Teraz takie delikatne pytanie... czeństwo, że on również się wciągnie. Co pani czuła, kiedy znajomi umierali Owszem, można być przyjacielem z powodu narkotyków? młodego narkomana, ale jedynie na Jak już mówiłam, przyjaźń między zasadzie mądrej przyjaźni, czyli „będę narkomanami nie istnieje. Są tylko cię wspierał, jak będziesz się leczyć”. układy ćpalnicze. Mówiąc szczerze... kiedy patrzy się, jak ktoś z twoich Czy z narkomanii można wyjść znajomych narkomanów umiera, całkowicie? to ma się takie poczucie: dobrze, Można. Można, ale niewielu się to że to on umarł, a nie ja. udaje. Gdzieś czytałam, że tylko 10% narkomanów z tego wychodzi. Istnieje opinia, że muzyka jest świetnym lekarstwem na wszystko. Pytałem ze względu na to, że mówi Co pani o tym sądzi? się, iż alkoholik jest alkoholikiem do Muzyka zawsze mi towarzyszyła. końca życia, nawet jeśli przestał pić. Pamiętam, że kiedy miałam 14 lat Owszem, mówi się tak. Nawet na i brat przywiózł z Węgier płytę Abbey spotkaniach Anonimowych Alkoholi- Road Beatlesów, od razu się w niej ków ludzie mówią: Jestem trzeźwieją- zakochałam. Słuchałam jej nawet, cym alkoholikiem albo Jestem alkoho- jadąc tutaj na spotkanie! Muzyka likiem, który nie pije ileś tam lat. zawsze mi pomagała i była dla mnie Do końca się z tym nie zgadzam, bo ucieczką. jest to dla mnie pewna stygmatyzacja i pozostawienie człowieka w getcie. Co chce pani osiągnąć przez spotkaCały ten proces wychodzenia z nałogu nia z młodzieżą, jak z nami dzisiaj? u każdego wygląda inaczej. Znam Myślę, że po prostu warto przekazać alkoholików, którzy nie pili 20 lat, swoją wiedzę i doświadczenie. a potem w trzymiesięcznym ciągu Nie traktuję tego jako misji, bo to

za duże słowo. To bardziej takie powołanie, żeby ostrzec ludzi przed nałogiem. Ja nie chcę zbawiać świata; chcę po prostu pokazać, że można żyć inaczej. Na koniec chcielibyśmy poruszyć aktualny temat. Czy jest pani za legalizacją marihuany? Czy stanowi ona takie zagrożenie jak twarde narkotyki? Ja z reguły nie wypowiadam się na takie tematy. Powiem tak: chrońmy nasze dzieci, a dorosłym dajmy wybór. Dorosły nie musi jednak oznaczać osoby powyżej osiemnastki. Dorosły to człowiek dojrzały emocjonalnie i psychicznie, który nie potrzebuje żadnych wspomagaczy, żeby pokonać stres i przejść przez trudne sytuacje. A co do samej marihuany, skoro mnie tak podchodzicie... Może gdyby była legalna, nie byłaby zanieczyszczona. Bo zanieczyszczona marihuana jest bardzo niebezpieczna, a gdyby zalegalizowaną ją, można by jakoś kontrolować jej jakość. A co do tego, czy jest niebezpieczna sama w sobie... Jest bardzo niebezpieczna. Pamiętam, jak moje koleżanki kiedyś napaliły się i prawie powyskakiwały z okien... Rozmawiali: Aneta Strzelec Michał Stępień

23

KONTRAST 2(18)/2013


MALI EKSPERCI

O

to gremium niepowtarzalnych i niezależnych ekspertów. Przedszkolaki odpowiedzą na każde, nawet najtrudniejsze, pytanie. Nikt też nie potrafi tak zręcznie zmieniać tematu jak one. O filozofowaniu i najskrytszych marzeniach - mali eksperci z Przedszkola nr 2 w Żurominie. Kto to jest filozof? Lena: Nie wiem. Marcel: Chwila… Igor: Mój brat by wiedział… Kuba: Ten, co gra na flecie? Bartek: Ten, co pisze różne artykuły? Adrian: On pisze książki chyba. Wojtek: To ten, co rozdaje pieniądze? Olek: On może robi zdjęcia. Michał: On mówi wszystkim różne rzeczy.

Karol: A ja marzę jeszcze, żeby zające się stały takimi ludźmi, a potem byłyby takie wściekłe, że ten… miałyby całą szczękę z takimi wielkimi zębami! Adrian: A ja chcę dostać grę na PlayStation! Dominika: Ja jeszcze marzę o telefonie. Sylwia: A moje marzenie się kiedyś spełniło. Fot. Magdalena Oryl Olek: Ja tam marzę, żeby dostać Wiecie, kim był Platon albo O czym marzycie? prawdziwy pistolet i prawdziwe Arystoteles? Igor: Ja marzę o najnowszej naboje. Lena: Haha, Pluton to tak. supergrze. A do czego ci taki pistolet? Michał: Jo, zaraz wszystkie planety… Julia: Ja marzę o tym, żeby pojechać Olek: No, żeby mnie nikt nie Wojtek: Ja umiem wszystkie planety na basen do Rypina i to marzenie się denerwował! po kolei i to szybko! czasem spełnia. Dominika: A ja marzę, żebym miała Karol: A ja marzę, żeby kaloryfery telewizor. Co to znaczy filozofować? ożyły i stały się potworami. Arek: Ja chciałem tylko powiedzieć, Michał: No myśleć, no! Bartek: A ja marzę o tym, żeby… że moje największe marzenie to dostać fajne rzeczy. dostać laptop. Kto to jest marzyciel? Lena: O niebieskich migdałach? Karol: A ja chciałbym, żeby laptopy Marcel: Ten, kto marzy? Ala: A ja o tym, żeby przed moimi ożyły i kogoś wciągnęły do swojego Lena: Każdy marzy. oczami się pojawiła księżniczka. ekranu! Natalia: To jest fajny pomysł! Lena: Ja marzę, żeby z Chin mi Co oznacza „marzyć”? Dominika: A ja marzę, żebym miała przyszła komórka. Igor: To znaczy tak myśleć o czymś komputer. Sylwia: Ja jeszcze marzę, żeby ciągle. Marcelina: A ja marzę o Monster wyjechać na Śląsk do cioci Kasi. Michał: To znaczy myśleć o czymś, co High Łóżko, taka zabawka dla lalki Ala: Ja chcę, żeby buty same się chciałby zrobić, a nie może. mojej. zakładały. Natalia: Że o czymś marzymy, a to się Natalia: A ja marzę o tym, żebym nie spełnia. miała… Co trzeba zrobić, żeby marzenia się Marcel: Magiczna fontanna… Lena: …w głowie niebieskie migdały. spełniły? Adrian: To nie do tego tematu! Natalia: Lalkę Barbie żebym miała! Bartek: Być grzecznym i żeby mama Lena: Marzę, marzę, marzę, marzę. Michał: Ja marzę, żeby być kupiła? Bartek: Żeby mieć życie? Może źle zawodowym piłkarzem. Kuba: Jak spada gwiazda, marzyć zrozumiałem… Oliwia: Ja marzę, żeby kot przede trzeba. Arek: O Boże, Boże, Boże, mną nie uciekał. Michał: Na przykład jest taka przejechałem się na motorze! Lena: A ja marzę, żeby pies mnie nie fontanna i ona przynosi szczęście. gryzł. Natalia: Jak leci spadająca gwiazda. Marzycie czasami? Sylwia: A ja marzę, żeby nie zabiły się Wszyscy: TAAAAAAAAAK! kotki, co urodziły się w Wielkanoc. Zebrała: Olga Żurawska

24

KONTRAST 2(18)/2013


ONI SĄ STĄD!

"Płuca miasta" Jestem Twym niezrozumieniem Krwią, która zastyga głęboko "Instynkt macierzysty" u źródeł Twej złości. Jestem i nie ma mnie. W głębi słów do nieba płynących Bo kimże w końcu jestem? Twoje łono wyłapuje niczym system jeśli na każde "a... g... a..." elektro-mechanicznie doskonały patrzę z podejrzliwością?! neurony zawahań, potrzasków pełne Czegóż chcesz, pragniesz, pożądasz? emocje Wzrosłam u Ciebie W zgliszczach czerwonookich niczym pasożyt w korę zdrowej, wygrzebiesz okrzyk niepewności acz płaczącej roślinki, drzewka, parku, lasu... dzieciątka Rozumiesz pojęcie Ze stosownym dla Ciebie rozrostu naszych serc? taktem macierzystym To inne znaczenie "płuc miasta". dopieszczasz My jesteśmy nie tylko wyczuwalne smaki. oddechem naszych ciał. To z naszych płuc płynie najczystsza melodia, która napawa tą nieskończoną liczbę "pi" roślin, żyjątek, organizmów oddechem. To my jesteśmy "płucami miasta, pustyni, stepów, mórz i oceanów" Ale tylko razem. Agnieszka Gapa - ur. 1986 autorka tomiku wierszy "Margi"

25

KONTRAST 2(18)/2013


ZŁOTOUŚCI

W

każdej szkole dochodzi czasami do zabawnych sytuacji. W każdej szkole padają niekiedy komiczne powiedzonka. Żuromińskie placówki nie stanowią wyjątków! Razem ze znaną z facebooka Wyjałowioną pustynią egzystencji (profilem, na którym uwieczniane są dowcipne historie z żuromińskiego ogólniaka) stworzyliśmy w Kontraście rubrykę poświęconą szczególnie śmiesznym wydarzeniom z życia szkół powiatu żuromińskiego. Jeśli przydarzyły się wam w szkole ciekawe sytuacje, którymi chcielibyście podzielić się ze wszystkimi, informujcie nas drogą mailową lub przez nasz profil na facebooku. Miłego czytania!

Wyjałowiona pustynia egzystencji

- Sorko, są dziś skrócone lekcje? - Jutro wam powiem.

Klasyk: Mieszkam vice versa przystanku

Język polski: Nie oceniałam tego wypracowania z kluczem, ale patrzyłam na klucz. Niesforna klasa. Nauczycielka mówi: Ktoś mi tam stereo robi...

Tam, gdzie jest zgoda, to się buduje, a tam, gdzie niezgoda, to się robią ruiny.

Gimnazjum nr 2

Nauczycielka na widok zupełnie pustego zeszytu ucznia: Zeszyt czysty jak dziewica orleańska.

Kozaki typu glany.

Nauczycielka patrząc na grzecznie siedzącą w ławce uczennicę: Przerywam tylko po to, żeby przerwać.

Technikum

Uczeń buja się podczas lekcji na krześle. Nauczyciel ostrzega: Nie bujaj się, bo nity ścinasz.

Matematyka: Nie wytłumaczę wam tego, bo nie chcecie słuchać. Dlatego przechodzimy dalej. Nauczyciel zwracając się do ucznia: Panie kulego.

26

KONTRAST 2(18)/2013


MŁODZI TWÓRCY

Walka O miłości! O trwogo! Wspomóż mi! Zapomnieć nagle o tym Co było, będzie, jest Walka z każdym dniem Co dzień porażka, Która zaciąga mnie na dno Wygrana po Twojej stronie Na długo?! Nie Tylko do końca mojego życia

Czasami tak Kochali się Ufali Jednak szczęście szybko się kończy Zostawił ją Odszedł do innej Jednak chciał wrócić Za późno było A na płycie napis do dziś tkwi bo miała tylko 15 lat

Śmierć

Zdjęcia wykonała Paulina Sarwińska, uczennica Gimnazjum im. Stefana Gołębiowskiego w Bieżuniu. Jeśli chcesz zaprezentować swoje prace na łamach KONTRASTU - ślij je na adres kontrast@zuromin.com.

Nienawidzę życia Nienawidzę siebie Kocham śmierć.. Ona zawsze jest Bo tylko ona na mnie czeka Jest tuż obok Może przyjdzie Może mnie ominie Przyjdzie kiedy indziej A życie szybko minie Zaraz ją zobaczę Za chwilę Wejdziemy tam.. Podamy sobie rękę Pójdziemy dalej Razem Ja i Ty Ja i śmierć

Natalia Ciska

27

KONTRAST 2(18)/2013


NR 2 (18)/MAJ/CZERWIEC 2013

DWUMIESIĘCZNIK ŻUROMIŃSKIEJ MŁODZIEŻY


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.