KONTRAST NR 3 (19)

Page 1

ISSN 2299-0607

NR 3 (19)/WRZESIEŃ/PAŹDZIERNIK 2013

DWUMIESIĘCZNIK ŻUROMIŃSKIEJ MŁODZIEŻY

Cena: 1zł


NIECIERPIĄCE ZWŁOKI

Droga Karolino! Jak Ci minęły wakacje? Mam nadzieję, że spędziłaś je kreatywnie i, co najważniejsze, ciekawie. Ale już skończyła się letnia laba i należałoby wrócić do poważniejszych obowiązków. Trzymasz w ręce dziewiętnasty numer Kontrastu (nad którym pracowaliśmy już pod koniec wakacji, więc włożyliśmy w niego wiele serca!). Szykujemy się do składania dwudziestego (jubileuszowego!) numeru, a ponadto wielkimi krokami zbliża się data wydania tomiku poezji Papilarnie, do którego jakiś czas temu zbieraliśmy rysunki, fotografie oraz wiersze młodych żuromińskich artystów. Mamy nadzieję, że autorzy nie zapomnieli, iż obiecaliśmy opublikować ich dzieła oraz wierzymy, że będą bardzo zadowoleni z możliwości trzymania w rękach swojego dorobku w ładnie oprawionej papierowej formie. Sama przecież publikowałaś swoje wiersze w poprzednich edycjach Papilarnych! Powiedz, czy to nie fajne uczucie być jednym z autorów tomiku poezji? A wracając do teraźniejszości... Zachęcam Cię do przeczytania wywiadu z Robertem Litzą Friedrichem, liderem między innymi Luxtorpedy i Arki Noego. Udało nam się złapać go na moment po koncercie Arki na Pikniku Rodzinnym i zadać kilka pytań. W tym numerze również bardzo inspirujący artykuł Moniki Mendowskiej na temat konkursów internetowych. Wraz z tym numerem rusza również nowy dział Emigranci, tworzony przez dziennikarzy Kontrastu, którzy zdecydowali się opuścić redakcję z powodu studiów. Pierwszym artykułem, jaki można tam przeczytać, jest studencka relacja Marty Ronowicz. Michał Stępień redaktor naczelny

Miłej lektury, zarówno Tobie, jak i wszystkim czytelnikom!

STOPKA Redaktor naczelny: Michał Stępień

SPIS TREŚCI

Zastępca naczelnego: Paulina Jarzynka

Skład: Hubert Redmer

Zdjęcia: Magda Oryl, Olga Panek, Kamil Szyfer

Redakcja: Marta Cecelska, Krzysztof Gutowski, Oliwia Kujawa, Monika Mendowska, Aleksandra Ostrowska, Paulina Prusak, Anna Sadowska, Izabela Sosnowska, Patrycja Stankiewicz, Aneta Strzelec, Weronika Śliwińska, Olga Żurawska

Współpraca: Joanna Królikowska

Opiekun: Karolina Grześkiewicz

Wydawca: Żuromińskie Centrum Kultury

Druk: Courier, Jacek Gronkiewicz, ul. Szpitalna 21/23

Adres: ŻCK Pl. Piłsudskiego 27 09-300 Żuromin

E—mail: kontrast@zuromin.com

SPEEDCUBBING - 4 RECENZJE - 5 EMIGRANCI - 6 TELEWIZJA - 7 STUDIA - 8-9 KONKURSY INTERNETOWE- 10 ODPUST - 11 LITZA - 12-13 ANDRZEJ RUTOWSKI - 14-15 ANNA ŁACINA - 16-17 PAT- 18-19 PRZEDSZKOLAKI - 20

Facebook:

ONI SĄ STĄD! - 21

www.facebook.com/ KontrastCzasopismoMlodziezowe

ZŁOTOUŚCI - 22

Kontrast online:

MŁODZI TWÓRCY – 23

www.issuu.com/ kontrastpismomlodziezowe

2

KONTRAST 3(19)/2013


Ależ ten czas szybko płynie. Wakacje minęły, nowy park już prawie gotowy i następny numer Kontrastu przed nami. Na wstępie chciałabym powitać nowych dziennikarzy w naszej drużynie, jak również przekazać pozdrowienia dla wszystkich z redakcji, którzy wybrali się na studia. To właśnie dla Was powstał nowy dział Emigranci, czekamy na Wasze propozycje artykułów. Cieszę się, że kolejny „odcisk” Papilarnie zostanie wydany. To już trzecia edycja, mam nadzieję, że nie ostatnia. Poeci są wśród nas, pamiętajcie, nie chowajcie swoich wierszy to szuflady. Możecie je wysłać do Kontrastu do działu Młodzi Twórcy. Uwolnijcie swoje wiersze! Z pozdrowieniami dla całej redakcji i czytelników, Karolina Grześkiewicz fot. Tomasz Kaczor

- „Kontrast”grupa dziennikarska środa 15.30 - Zajęcia muzyczno-ruchowe 3-6 lat p. M. Jankowska* - Sekcja muzyczna - sala prób P. T. Krzywda* - Sekcja widowisk wokalno-muzycznych p. K. Borowska poniedziałek - środa 17.00* -Sekcja zajęć plastycznych p. B. Sobieraj Grupy 5-7 lat, 8-11 lat, 12-14 lat,15-19 lat* -Klub Seniora spotkania w środy godz. 16.00 -Sekcja brydża sportowego piątki godz. 17.00 -Ognisko muzyczne- p.H. Rzeplińska piątek godz 13.00 p. K. Kowalska środa godz. 16.00 -Sekcja aerobiku p.J.Grześkiewicz pn-czw godz. 18.30* -Niepubliczna Szkoła Muzyczne I stopnia wtorek, czwartek, sobota * -Próby Orkiestry Dętej p.P. Wojtczyk poniedziałek- czwartek 17.00 - Gminne Centrum Informacji - publiczny dostęp do sieci internetowe, pn-pt 8.00-16.00 - Zajęcia nauki gry na gitarze akustycznej/ elektrycznej/ukulele p W. Klejnowski sobota 13.30* - Klub Szachowy poniedziałek godz. 16.00 - Spotkania Drużyny ZHP piątek godz.16.00, sobota 12.00 *Zajęcia częściowo odpłatne Jeśli masz pomysł na wykorzystanie przestrzeni Centrum Kultury napisz do nas otwarcinakulture@gmail.com

3

KONTRAST 3(19)/2013

OTWARCI NA KULTURĘ!

Drogi Naczelny!


ZAJAWKI

J

edni grają w piłkę nożną, drudzy fotografują, a jeszcze inni… układają kostkę Rubika w 30 sekund! Czy to możliwe? Oczywiście, że tak, a najlepszym tego przykładem jest Adrian Kawczyński, który zdradzi nam swoje sekrety związane z popularną zabawką logiczną. Być może dzięki nim, ułożenie kostki nie będzie sprawiało takiej trudności. Coraz częściej widuje się ciebie z kostką w ręku. Skąd wziął się pomysł na takie zainteresowanie? Pewnego grudniowego popołudnia, przechadzając się po mieście i zaglądając do witryn mijanych sklepów z zabawkami, spostrzegłem półkę pełną kostek Rubika. Jako że w dzieciństwie niezmiernie ciekawił mnie mechanizm działania tej zabawki, postanowiłem ją zakupić. Ot, niecałe sześć złotych. Postanowiłem, że nie spocznę, póki jej nie ułożę. Spędziłem dwa wieczory na totalnie nieczytelnym kursie układania kostki i jakoś się udało (choć łatwo nie było). I tak ułożyłem ją pierwszy raz. A potem jeszcze raz, i jeszcze raz. I jeszcze kilkaset razy…

Nauczenie się algorytmów potrzebnych do ułożenia jej bez ściągawki, którą miałem przy sobie, zajęło mi tydzień. Natomiast dojście do poziomu, na jakim znajduję się teraz, zajęło mi około 5 miesięcy. Potem w zasadzie zatrzymałem się w miejscu, nie ucząc się niczego nowego. Jednak wracam do kostki, często układając ją w wolnych chwilach.

Natomiast metoda najpopularniejsza wśród speedcuberów, czyli tych, co układają kostki na czas, to Fridrich, która pozwala na średni czas układania oscylujący w granicach 20 sekund. To już jest coś. Niemniej jest jeden minus. Trzeba znać na pamięć trochę ponad 100 algorytmów. Ja układam własną mieszanką algorytmów z obu metod oraz kilku sztuczek nauczonych od znajomych.

Dużo słyszy się o algorytmach. Z jakich ty korzystasz? Najłatwiejszym sposobem jest tak zwany LBL, czyli layer by layer (ang. warstwa po warstwie). Po szczegóły zapraszam do Internetu; ja tylko powiem, że ta metoda ma aż 8 etapów i pozwala na wykręcenie Z pewnością musiałeś dużo ćwiczyć, rekordu w granicach 50 sekund. aby uzyskać takie rezultaty. Ile czasu Liczba algorytmów, które trzeba ci to zajęło? umieć to... bodajże 8? Coś około tego.

Z pewnością istnieją mistrzostwa świata w speedcubingu. Czy są jakieś kategorie? Jaki jest rekord? Są takie dziedziny jak: układanie klasyczne, jedną ręką, dwie kostki dwoma rękoma naraz, stopami, bez patrzenia i jak najmniejszą ilością ruchów. Rekord świata wynosi około 5 sekund.

www.gleba.pl

Czy to prawda, że trzeba posiadać jakieś specjalne predyspozycje, aby tak szybko układać kostkę? Predyspozycje, takie jak pamięć przestrzenna, ułatwiają układanie kostki, ale nie są najistotniejsze. Gdy już mamy za sobą podstawy i weźmiemy się za kostkę na serio, bijemy swoje rekordy niezależnie od tego, czy mamy jakieś specjalne predyspozycje, czy też nie. Do tej pory nie spotkałem osoby, która chciałaby się nauczyć układać kostkę, a nie mogła. Trzeba być przede wszystkim wytrwałym i systematycznym, przecież nic nie przychodzi samo. Ja układałem w każdej wolnej chwili i gdy udawało mi się pobić własny rekord, jeszcze bardziej mnie to motywowało do dalszej pracy. Dzięki temu uzyskałem takie efekty. Rozmawiała: Olga Panek

4

KONTRAST 3(19)/2013


FILM – „Hello I Must Be Going”, reżyseria: Todd Louiso Jak już kiedyś wspominałam, nie oglądam ambitnych filmów, ale raczej lekkie i przyjemne komedie. Ostatnio natknęłam się na romansidło o intrygującym tytule: Witaj, muszę lecieć. Opiszę je jednym słowem: rozczarowujące. Mimo szczerych chęci (próbowałam oglądać go dwa razy), nie udało mi się dotrzeć do napisów końcowych. Główna bohaterka to kobieta, która rozwodzi się z mężem i jest z tego powodu niebywale załamana. Wyprowadza się do rodziców i próbuje ułożyć swoje życie na nowo. Historia opisuje jej trudne relacje z wścibską mamą oraz romans z dużo młodszym aktorem. Nie wiem, co dzieje się z nią dalej, gdyż po czterdziestu minutach szalenie porywającej akcji zwyczajnie zasnęłam. Niektórych mogłaby rozbawić scena rodem z piosenki Buzi to za mało, ale jak dla mnie była żenująca. Nie wiem, czy jestem aż tak zgorzkniała, czy ten film jest aż tak słaby. Oceńcie sami!

Olga Żurawska

KSIĄŻKA — „Lustro czasu”, Anna Piega Autorka Anna Piega opisuje swą powieść Lustro czasu słowami: Moja historia jest krótka i smutna. I tak rzeczywiście jest, gdyż świat młodej i utalentowanej kobiety, która ma cudowny dom, wsparcie i ciepło ze strony rodziców, w jednym momencie zmienia bieg. Daria - bo tak ma na imię główna bohaterka - wraz z decyzją porzucenia studiów medycznych traci wsparcie ojca i wyprowadza się, by móc spełnić swe muzyczne marzenia. Po latach, gdy Daria jest na dobrej drodze do ułożenia sobie życia i osiągnięcia swych celów, los kolejny raz rzuca kłody pod jej nogi. Choroba osoby najbliższej jej sercu sprawia, że ojciec po wielu latach rozłąki z córką musi spojrzeć znów w jej oczy i stanąć obok niej w walce ze wspólnym wrogiem. Sytuacja, która sprawia, że ich więzi znów mają szansę się zacieśnić, stoi pod wielkim znakiem zapytania, gdy okazuje się, jak ogromną tajemnicę przez lata ukrywali rodzice przed Darią. Książka opisuje zderzenia, które mogłyby przydarzyć się każdemu z nas, co powoduje, że powieść porusza i skłania czytelnika do refleksji. Mimo wielu wzruszających i smutnych wydarzeń opisanych w powieści znajdziemy w niej również szczęście i radość. Dzięki tej książce uświadamiamy sobie, że losu nie można zmienić i każdy z nas ma swoją ścieżkę w życiu, którą powinien podążać. Izabela Sosnowska MUZYKA - „13”, Black Sabbath Blisko dwa lata – licząc od zjednoczenia się pierwotnego składu Black Sabbathu – kazano nam czekać na nowy materiał. Ale warto było! Ponad 50 minut klasycznego heavy metalu wyprodukowanych przez Ricka Rubina brzmi równie dobrze, a może nawet lepiej niż płyty z czasów świetności Osbourne'a! 13 otwiera ciężki, hipnotyzujący riff z End of the Beginning. Z początku powolny utwór stopniowo rozkręca się, nie eliminując jednak wrażenia pełzania dźwięków po podłodze i chwytającego za stopy basu. Drugą z kolei piosenką jest God is Dead?. Bardzo możliwe, że ze względu na kontrowersyjny tytuł zespół wybrał właśnie ten utwór na singiel promujący album. Pierwotnie muzycy nazywali go American Jihad, jednak za namowami Ozzy'ego ostatecznie nadano mu barwniejszy tytuł. Czwarty z rzędu jest Zeitgeist – spokojna ballada utrzymana w enigmatycznej konwencji. Niektórzy fani nazywają go Planet Caravan 2 ze względu na podobne brzmienie, nastrój i opowiadaną historię. Następnie po serii sześciu energetycznych i mrocznych kawałków przychodzi czas na Pariah – najbardziej chwytliwy utwór z całej płyty i jednocześnie zamykający album. Gwarantuję, że po przesłuchaniu całego materiału refren Pariah zostanie w głowie na długo! Michał Stępień

5

KONTRAST 3(19)/2013

RECENZJE

GRA (zapowiedź) – „Diablo 3: Reaper of Souls” [PC] Ponad rok po wyjściu gry o trzecim Diablo (która w praktyce nie spełniła oczekiwań pod względem grywalności i klimatu), nadszedł czas na pierwszy dodatek! 21 sierpnia tego roku, podczas targów Gamescom 2013 na konferencji firmy Blizzard zostały ujawnione pierwsze informacje o rozszerzeniu do gry. Dodatek ten ma zawierać nie tylko wiele nowych elementów, ale i usprawnić to, co okazało się nieprzemyślane i niedające przyjemności z gry, przez co Diablo 3 stało się monotonne i szybko zniechęcało graczy. Razem z wprowadzeniem dodatku nastąpi całkowite przebudowanie itemizacji, istotnego mankamentu gry. Monotonności ma również zapobiec wprowadzenie mechaniki Paragon 2.0, czyli możliwość rozbudowania postępu gracza po zakończeniu fabuły. Sami będziemy mogli decydować, w którą stronę nasza postać ma się rozwijać. Dodatek wprowadzi do gry piąty akt i nową klasę postaci – krzyżowca – następcę paladyna z Diablo 2. Zwiększy się również górna granica poziomu doświadczenia do 70. Tym razem naszym głównym wrogiem będzie Malthael, upadły anioł śmierci. Hubert Redmer


EMIGRANCI

D

ział Emigranci tworzony jest przez dziennikarzy Kontrastu, którzy zdecydowali się opuścić redakcję ze względu na nawał nauki na studiach. Pamiętamy o pracy, jaką włożyli w tworzenie tego czasopisma, dlatego nadal współpracujemy i chcemy wspólnie w dalszym ciągu rozwijać tę gazetę. „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród!”. Możliwość nawiązania ponownej współpracy z pismem skłoniła mnie do refleksji na temat ostatnich trzech lat, które spędziłam w nowym miejscu, wśród nowych ludzi. Zdobywałam wiedzę i doświadczenie na uczelni wyższej i praktykach studenckich. Myślę również o przyszłości, o tym, co może nastąpić po powrocie do rodzinnego miasta. Takie wątpliwości ma z pewnością niejedna osoba, kończąca studia pierwszego stopnia. Niewątpliwie studia dla wielu osób z Żuromina i okolic są nowym etapem życia, znacznie poważniejszym od poprzednich, bo wymagającym przeprowadzki i zaaklimatyzowania się w nowym miejscu i wśród nieznanych osób, poznania uczelni i jej wymogów, a także życia w dużo większym mieście i dostosowania się do jego standardów. Miejsce Toruń. Miasto Kopernika, a w okresie roku akademickiego - również studentów. Miejsce z przepiękną starówką, która w okresie wiosennoletnim tętni życiem, nad którym bacznym okiem czuwa ustawiony w jej centrum i dumnie wznoszący się wspomniany wcześniej Mikołaj Kopernik. Ponadto owo nadwiślańskie miasto, gdzie kręcono pamiętny film Rejs, potrafi skutecznie umilić czas spacerem wzdłuż rzeki, prezentując wzdłuż bulwaru ścianę poświęconą cytatom z Rejsu. Zagłębiając się dalej w toruński klimat, nie sposób nie wspomnieć o piernikach, po które przyjeżdżają turyści z najdalszych zakątków Polski. Toruń od lat szczyci się swoimi piernikami i są one jednymi z dobrodziejstw, z których słynie. Pomijając fakt, że w Toruniu rewolucja pani Magdy Gessler nie zakończyła się powodzeniem, a ogromy korek w godzinach szczytu na moście utrudnia życie wielu kierowcom, co daje się

zauważyć i usłyszeć - Toruń to miasto, w którym każdy może się odnaleźć, a już z pewnością każdy student znajdzie tu coś dla siebie w czasie wolnym. Z pewnością taki, choć bardzo okrojony, obraz Torunia zostanie w pamięci mojej i niejednego studenta, który spędził w nim okres poświęcony zdobywaniu wykształcenia. Każdemu studentowi życzę takiego miejsca – miejsca, do którego się tęskni i do którego chce się wracać. Nie tylko w celu podjęcia studiów magisterskich. Ludzie Studenci. Każda osoba z tego szerokiego kręgu to indywidualista. Dosłownie. Razem potrafią jednak stworzyć niesamowity klimat i zjednoczyć się, gdy wymaga tego sytuacja. Doświadczyłam tego wiele razy. Przy czym głowy pełne pomysłów z bezproblemową realizacją nawet tych najdziwniejszych i najbardziej absurdalnych (w zarówno pozytywnym, jak i negatywnym tego słowa znaczeniu) to codzienność, zwłaszcza wśród tych, którzy zamieszkują akademiki (czyli w grupie dwadzieścia cztery godziny na dobę). Studenci potrafią więc pokazać swoje oblicze zarówno z dobrej, jak i złej strony, bo powszechnie wiadomo, że nie samą nauką student żyje. Poza sesją egzaminacyjną oczywiście.

Uczelnia, praktyka i doświadczenie Uniwersytet Mikołaja Kopernika. Owa uczelnia daje swoim studentom szeroki wachlarz możliwości naukowych. Począwszy od obowiązkowych zajęć realizowanych zgodnie z programem studiów, poprzez wiele kół zainteresowań, a zakończywszy na wspieraniu inicjatyw studenckich. Wszystko to dopełnia dobra organizacja oraz działające przy UMK w Toruniu Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych, a także Biuro Karier zajmujące się głównie praktyką i ofertami pracy dla studentów i absolwentów uczelni wyższych. Na uwagę zasługuje również wymiana międzynarodowa wśród studentów z toruńskiej uczelni, która co roku jest traktowana bardzo poważnie i cieszy się dużym zainteresowaniem zarówno wśród studentów z UMK, jak i naszych zagranicznych kolegów. Co widać i słychać na kampusie UMK. Perspektywy Po pierwszym etapie studiów zazwyczaj studenci kontynuują naukę na drugim etapie, tj. na studiach magisterskich. Ponadto niektórzy z nich zostają na uczelni, aby zdobyć tytuł doktora i rozpoczynają w tym celu studia doktoranckie oraz ewentualnie dalsze, na wyższe stopnie naukowe.

Marta Ronowicz

gazetaolsztynska.pl

6

KONTRAST 3(19)/2013


ata, w których ewoluowała technika i nauka, już na stałe zmieniły spojrzenie na świat. Od dawna jesteśmy świadkami konstruowania rzeczy nie zawsze wpływających odpowiednio na młode umysły. Przede wszystkim wywołują one chęć posiadania i zaspokojenia potrzeb, które tłumią w nas prawdziwie pożądane postawy. Coraz bardziej unowocześniane urządzenia są wprowadzane w życie, ale czy aby na pewno z korzyścią dla nas?

magazyncel.pl

Jeden z najbardziej powszechnych i standardowo występujących w naszych domach sprzętów to telewizor. Telewizja kiedyś i teraz jest urozmaiceniem, środkiem przekazu, ale też źródłem problemów społecznych, które coraz bardziej narastają. Istnieje wiele statystyk potwierdzających zły wpływ telewizji na rozwój młodych ludzi. Z badań przeprowadzonych przez OBOP (Ośrodek Badań Opinii Publicznej) wynika, że środek masowego przekazu oddziałuje bardziej na postawy ludzi niż rodzina, szkoła czy Kościół. Ponadto nie tylko w Polsce, ale również w wielu innych państwach, m.in. Nowej Zelandii czy USA dowiedziono, że oglądanie telewizji przez dzieci wiąże się ze słabymi osiągnięciami edukacyjnymi. Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego na antenę weszły nowe filmy. Jesteśmy zasypywani masą przeróżnych telenowel i paradokumentalnych programów. Stajemy się fanami filmów, które nie zawsze źle oddziałują na odbiorcę, ale też nie posiadają jakiegokolwiek przekazu. Weźmy na przykład serial Miłość na bogato, który opowiada o dużych pieniądzach, rozterkach miłosnych i kobietach, a fabuła balansuje na granicy fikcji i życia realnego. Znalazł już swoje miejsce na plotkarskich portalach. Najbardziej charakterystyczną jego cechą są porażające kreatywnością i poziomem inteligencji wypowiedzi bohaterów. O czym to świadczy? Może

o tym, że nie warto realizować czegoś, co przeładowane jest wręcz prostotą i osiąga poziom beznadziei? Każdy chyba się zgodzi, że widza należy doceniać i zadowalać nie byle czym. Czy jakikolwiek program telewizyjny kształtuje język widza, wzbogaca o przeżycia, rozwija umiejętności odbioru? Może i wielu odpowiedziałoby twierdząco, ale trzeba zauważyć, że większość produkcji dzisiejszej telewizji chce przyciągnąć jak najwięcej odbiorców, nie dając nic w zamian lub zaspokajając ich mglistymi informacjami. Ta deformacja rzeczywistości na pewno nie jest początkiem kreatywności i rozwoju wyobraźni, lecz bezkrytyczności i braku inwencji twórczej. Bez wątpienia telewizja ukazuje zdarzenia, z którymi ludzie na co dzień się nie spotykają. Staje się miejscem realizowania bezsensownych projektów czy też, w niektórych przypadkach, ukazuje agresję, ukrytą w zachowaniach ekranowych bohaterów. Przedstawia postawy i czasami dość niewybredne, wulgarne dialogi. Należy zauważyć destrukcyjny charakter telewizji i jej skłonność do odbiegania od realiów. Mimo tych wszystkich zarzutów człowiek musi sam świadomie wybrać pomiędzy swymi oczekiwaniami a stosem zgubnych, celnych prowokacji. Patrycja Stankiewicz

czajnik.flog.pl

7

KONTRAST 3(19)/2013

FELIETON

L


STUDIA …zaczyna się od kierunku studiów. Jeżeli nie wiesz, na jakie studia iść, w każdym numerze naszego dwumiesięcznika przybliżać będziemy różne kierunki. W tym artykule chcemy Was zapoznać z kierunkiem europeistyka. Krótkiego wywiadu udzielił nam Dawid Narewski, absolwent Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Dąbrowskiej, który aktualnie jest studentem europeistyki na Politechnice Gdańskiej. studentem uczelni technicznej, ale ja lubię łamać schematy. Umożliwiła mi to właśnie europeistyka, która jest jednym z kierunków na Wydziale Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej.

www.trojmiasto.dlastudenta.pl

Czy europeistyka była twoim wymarzonym kierunkiem studiów? Szczerze mówiąc, nie. Kiedy myślałem o studiach, nie wiedziałem, że taki kierunek jak europeistyka w ogóle istnieje. Zawsze chciałem studiować w Gdańsku i na Politechnice Gdańskiej. W liceum uczyłem się w klasie humanistycznej, a mimo to widziałem siebie na politechnice. Pewnie dla wielu osób może wydawać się to dziwne, że uczeń z profilu humanistycznego chce zostać

Czy przedmioty, które należy zdawać na maturze, by móc aplikować na ten kierunek, mają faktyczne przełożenie na jego naukę? Aby aplikować na europeistykę, na maturze trzeba zdać geografię, historię albo WOS. Jeśli chodzi o moje odczucia, najważniejszym z tych trzech przedmiotów jest WOS. To, czego uczyłem się w liceum na WOS-ie, kontynuowane jest na studiach, tyle że na wyższym i trudniejszym poziomie. Bardzo zbiory prywatne Dawida Narewskiego ważne na tym kierunku są również języki obce, na które kładziony jest Co można robić po tym kierunku? duży nacisk. Absolwent europeistyki może znaleźć pracę w instytucjach rządowych i samorządowych oraz organizacjach krajowych i międzynarodowych w organach struktury europejskiej, przedsiębiorstwach prowadzących działalność na rynku europejskim, placówkach kulturalnych i środkach masowego przekazu. W czasach, kiedy Polska jest największym beneficjentem Unii, absolwent europeistyki znajdzie pracę jako specjalista ds. pozyskiwania funduszy unijnych. Ponadto duży nacisk na języki obce na tym kierunku otwiera furtkę do nieograniczonych możliwości w znalezieniu pracy na terenie całej Unii Europejskiej. Jakich ludzi można tam poznać? Takich, jak i na każdym innym kierunku studiów. Są to ludzie z całej Polski, z Żuromina i okolic również. Mili, sympatyczni, pomocni. Nie brakuje

8

KONTRAST 3(19)/2013


Gdańska starówka jest miejscem godnym polecenia, szczególnie nocą. Oczywiście nie można zapomnieć o studenckich klubach, takich jak Parlament, Kwadratowa oraz Sopocka Czekolada.

instytucji i pozyskiwaniem funduszy unijnych. To kierunek, na którym trzeba się uczyć na pamięć; tu nie ma nic do zrozumienia jak w matematyce, szczególnie, jeśli chodzi o prawo. Wszystkim zainteresowanym tym kierunkiem mogę udzielić dodatkoCo możesz poradzić osobom wych informacji. Służę też pomocą, chcącym studiować europeistykę? jeśli zdecydują się przekroczyć progi Jest to na pewno kierunek ciekawy Wydziału Zarządzania i Ekonomii i, co najważniejsze, rozwijający Politechniki Gdańskiej. horyzonty myślowe. Odpowiedni dla Rozmawiała: osób, które interesują się Unią Monika Mendowska Europejską, prawem, funkcjonowaniem

NIEZBĘDNIK KANDYDATA EUROPEISTYKA NA POLITECHNICE GDAŃSKIEJ Do konkursu bierze się sumę punktów kandydata z następujących przedmiotów: - przedmiotu głównego (geografia, historia albo wiedza o społeczeństwie), - języka polskiego, - języka obcego nowożytnego.

Pojawiły się dwie nowe publikacje książkowe przyjaciela naszej gazety, poety i pisarza Cezarego Dobiesa. Opowiadanie Kwiaty wiary znalazło się w zbiorze tekstów pod wspólnym tytułem U źródeł pamięci pod redakcją Piotr Roszaka, zaś druga pozycja to tomik poezji i aforyzmów Leki i Lęki. Książki do nabycia na www.wydawnictwoumk.pl

9

KONTRAST 3(19)/2013

STUDIA

też takich, którzy są tu tylko przez przypadek i nie wiążą swojej przyszłości ze studiowanym kierunkiem. Jaki jest Gdańsk poza uczelnią? Gdańsk jest miastem stosunkowo cichym i spokojnym w porównaniu, na przykład, z Warszawą. Tu nie żyje się w ciągłym biegu, zawsze można iść nad morze, żeby się zrelaksować i naprawdę odpocząć. Liczne ścieżki rowerowe wzdłuż pasa nadmorskiego, parki i plaża są idealnym miejscem dla osób lubiących aktywny wypoczynek i prowadzących zdrowy tryb życia.


FELIETON

W

akacje. Leniwe poranki, leniwe dni, leniwe wieczory. Znajomi w rozjazdach, książkowy zapas wyczerpany, telewizja raczy powtórkami programów z czasów młodości Wojciecha Manna. Facebook, odświeżany średnio co pięć minut, nie ma nic nowego do powiedzenia. Głowa podparta rękoma, głowa pusta, bo taki to czas - dwa miesiące, kiedy wolno jej być pustą. Jeden wyziew – nuda. Coś by tak sobie... ale co? Moja przygoda z konkursami internetowymi zaczęła się w ubiegłoroczne wakacje. „Czemu by nie spróbować?” – pomyślałam. Zabiłam w sobie błędną owcę i postanowiłam przejść reinkarnację za życia, w tylko sobie znanych strukturach. Udział w pierwszym tego typu konkursie wzięłam dla sportu i dużo wody upłynęło od tego czasu, a wraz z wodą góra nagród – mniej lub bardziej cennych, ale przede wszystkim bardzo cieszących. A ja? Cóż... nie spoczęłam na laurach. Wyszukiwanie coraz to nowych konkursów weszło mi w krew. Żyjemy w erze konsumpcyjnej. Nic w tym złego, może poza jedną sprawą - chcemy otrzymywać jak najwięcej korzyści przy możliwie najmniejszym wkładzie własnym. Idę – biorę. A najlepiej byłoby, jakby samo do mnie przyszło. I tu, naprzeciw naszym oczekiwaniom (czy może, stosując dużo bardziej trafne określenie – wymogom), przychodzą konkursy internetowe. W sieci roi się od różnorakich, oferujących cały wachlarz nagród serwisów. Można w nich przebierać niczym w ulęgałkach, a branie udziału w proponowanych przez nie zabawach nierzadko przynosi zysk. Ot, taka dojna krowa, jeśli ktoś zna się na hodowli. Wiadomo, że nie od razu Rzym zbudowano. Tutaj obowiązuje ta sama reguła. Sceptyków nie trzeba daleko szukać. Są wszędzie i dzielą się na kilka grup. Pierwsza składa się z tych, którzy fizycznej niemożliwości otrzymania jakiejkolwiek nagrody wypatrują z zewnątrz. Biadolą, że wszyscy, którzy się angażują, są tylko ślepym narzędziem w rękach właścicieli serwisów internetowych, żerujących na takich jak oni, by wyssane z palca nagrody wysłać na wyssane od nich dane teleadresowe, a samemu się wzbogacić. Nie kwestionuję tych poglądów, mało tego, sama się z nimi zgadzam. O ile w sieci znajdziemy mnóstwo pewnych nagród, o tyle nie mniej, a może nawet dużo więcej jest w niej tak zwanych „fejków”. UDOSTĘPNIJ ZDJĘCIE, POLUB PROFIL, A DOSTANIESZ SPRZĘT NAJNOWSZEJ GENERACJI. Nie bądźmy głupi. W tym przypadku sceptycyzm jak najbardziej wskazany. Druga grupa to osoby niewierzące w samych siebie. Usiądą, popatrzą, może by i chcieli, ale czy warto... CHOĆBYM NIE WIEM, JAK SIĘ STARAŁ... Nieprawda! Są starania, są efekty. Wmawiając w siebie niepowodzenie, wszczepiamy je sobie pod skórę, a wtedy nie odstępuje nas nawet na krok. Błąd na błędzie, zaburzony proces myślowy. Pomyśl sobie, że jesteś najlepszy. Masz takie same szanse na wygraną, jak każdy inny uczestnik. Wystarczy złapać wiatr w żagle, ale nie

wygraj.info.pl

dryfować bez celu, tylko z całą świadomością przejąć stery. A jeśli już chwycisz nagrodę, gwarantuję, że, jeśli płynąłeś mądrze, nie będzie to figa z makiem. Wychodzę na barykady i krzyczę: RUSZ GŁOWĄ! Bo oprócz wyścigu szczurów, gdzie nagrody wysyłane są do określonej liczby osób, którym udało zmieścić się w limicie czasowym czy liczbowym, nie potrzeba dużego wysiłku, by znaleźć akcje konkursowe, polegające na skreśleniu kilku kreatywnych zdań. Najczęściej spotykam się z formą: dokończ zdanie lub odpowiedz na pytanie, na przykład, dlaczego to właśnie do ciebie powinno trafić TO, O CO GRASZ. Opisywałam już swoje domowe spa, wymarzone wakacje, pięć rzeczy, które zabrałabym ze sobą na bezludną wyspę, dodatki, jakie założyłabym do tak zwanej małej czarnej i wiele, wiele więcej. Dzięki temu moje zbiory powiększyły się o różnego rodzaju kosmetyki, biżuterię, książki i gadżety. Otrzymanie wiadomości z informacją o wygranej naprawdę wywołuje na twarzy uśmiech od ucha do ucha, a za każdym razem, kiedy dzwoni do mnie kurier z informacją, że ma dla mnie paczkę, cieszę się jak nagi po wyjściu z pokrzyw. Nawet wtedy, gdy dzieje się to o siódmej rano, a właściwie o siódmej w nocy, w biały dzień. Pierwszym krokiem do fajnej zabawy jest uzmysłowienie sobie, że czekając na Godota, niczego nie zyskamy. Tak więc, czy to w sezonie ogórkowym, czy jakimkolwiek innym, kiedy macie odrobinę wolnego czasu, ruszcie głową i pamiętajcie, że diabeł tkwi w szczegółach. Ale... nie myślcie sobie, że do czegokolwiek was namawiam. Nie, nie... Świadomie robić sobie konkurencję? Istne szaleństwo. Monika Mendowska

10

KONTRAST 3(19)/2013


uż od kilku dni atmosfera w domu była napięta, bo okazało się, że niedługo odpust, a tu jeszcze nieposprzątane, menu nieustalone, zakupy niezrobione, a przecież cała rodzina tłumnie zbierze się na odpustowym obiedzie. Idzie odpust, coś normalnego dla każdego z nas. Ale czy choć raz zastanowiłeś się, Drogi Czytelniku, skąd się to wszystko wzięło? Dawniej dzień, w którym w liturgii wspominano patrona danego kościoła, stawał się świętem kościoła i parafii. Wraz z rozwojem nauki o odpustach, czyli darowaniu kary doczesnej za grzechy, dołączono możliwość zyskiwania ich w dzień święta patronalnego danego kościoła, a sama uroczystość zyskała miano odpustu parafialnego. Żuromiński odpust jest dla mnie fenomenem. Zazwyczaj w miastach i miasteczkach odpusty nie są tak hucznie obchodzone jak u nas, nie ma tej całej otoczki. Oczywiście, jest uroczysta suma, procesja, ale przecież nie do każdej parafii z tej okazji przyjeżdża biskup, prawda? Nie wszędzie pod kościołem zbierają się tłumy. Nie wszędzie chodzą tak liczne pielgrzymki. Ale może po kolei. Jest piątek, dwa dni przed odpustem, godzina 7.30, przed boiskiem parafialnym stoi sznur samochodów, czekających w kolejce, żeby zająć jak najlepsze miejsce na postawienie swojego straganu. Ale nie wiem, czy miejsce stanowi jakąś różnicę. Przecież tak czy siak każdy mały amator odpustów przejdzie dwa razy wszystkie stragany, zanim się w końcu na coś zdecyduje. A co na straganach? Jak zawsze kicz i tandeta wiodą prym. Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, pstro i kolorowo, aż oczy bolą! To nic, że co roku jest to samo. Lalki, misie, pistolety, piłki, gwizdki, malowidła, pięćset rodzajów biżuterii, ozdoby do włosów, zabawkowe telefony, szczekające pieski, figurki, długopisy rażące prądem, peruki, znikający atrament czy sprzedawane spod lady petardy. Do wyboru, do koloru. Niby wszystkiego dużo, ale nic nie nadaje się do kupienia. A ceny? Wzięte chyba z kosmosu. Lecą wyżej niż balony napełnione helem, których też na odpuście pełno. Zdarzyło ci się może, że na straganach złapał cię mały głód, a do domu, gdzie czeka obiadek, jest daleko? Żaden problem! Można tam kupić frytki, kebaby, hamburgery, lody, watę cukrową albo obwarzanki. Osobiście nie wyobrażam sobie odpustu bez obwarzanków; kupuję zawsze, chociaż niekoniecznie zawsze je zjadam. Straganów z tym odpustowym specjałem było 17, specjalnie policzyłam. A wszystkich ogółem? Zgubiłam się na czterdziestu kilku. Wraz z upływem czasu parafialny plac pustoszał, aż nie pozostał ani jeden stragan. Ale spokojnie, za rok znów będzie ich tyle, może nawet więcej. Na żuromiński odpust zmierzają pielgrzymki z całego dekanatu i nie tylko. Już w sobotni wieczór pod obraz Matki Boskiej Żuromińskiej dotarły pielgrzymki z Mławy i Radzanowa. Także przez cały niedzielny poranek liczne grupy pielgrzymów szły z wielu stron w stronę kościoła.

fot. Kamil Szyfer

Niekiedy do pokonania mają dosyć spory kawał drogi, na przykład pielgrzymi idący z Sarnowa i Bieżunia mają do przejścia ok. 13 km, z Mławy aż 35 km, a z Zielonej tylko 5. Jednak nie liczy się ilość kilometrów, ale sam fakt pielgrzymowania. Serce bije mocniej, kiedy w drodze do sklepu słychać z oddali śpiew pielgrzymów. Ale nie ma chwili, żeby zatrzymać się i ich powitać, pomachać, bo jak najszybciej trzeba wrócić ze sklepu, ponieważ zabrakło śmietany, a zaraz będą goście! Bo przecież odpust to świetna okazja do rodzinnych odwiedzin. Będą wszyscy: siostra mamy, babcia, ciocia Krysia ze Śląska z gromadką dzieci, wujek Mietek z Krosna, koleżanka, stryjeczna siostra dziadka zza siedmiu gór i rzek, która przyjeżdża tylko raz w roku, właśnie z okazji odpustu. Po wystawnym obiedzie, przy kawie toczą się rozmowy. I co rok te same komentarze: Matko! Jak ty wyrosłaś! Na ulicy to bym cię nie poznała chyba! Ale cóż, chyba taki urok rodzinnych spotkań. Jedzenia na odpuście jest tyle, że nie trzeba martwić się robieniem obiadu przez kolejnych kilka dni. W tym roku dopisała piękna pogoda (właściciele straganów odetchnęli z ulgą), biskup Marcinkowski powiedział swoje kazanie, wieńce dożynkowe z dekanalnych parafii zostały poświęcone, parafialny chór dał czadu, dzieci wróciły do domu z balonikami z helem, dorośli zjedli obiad i odpust dobiegł końca. Jaki będzie następny? Przekonamy się za rok. Paulina Jarzynka

11

KONTRAST 3(19)/2013

FELIETON

J


WYWIAD

M

yślę, że każdy zna Arkę Noego i każdy jako dziecko chciał do niej dołączyć. Chociaż może to marzenie się nie spełniło, w niedzielę mieliśmy okazję usłyszeć ten wszystkim znany zespół. Robert Friedrich (znany jako Litza), po występie udzielił nam krótkiego wywiadu, z którego dowiadujemy się „co? jak? i po co?”. Arka Noego powstała w 1999 roku z okazji pielgrzymki Jana Pawła II. Co sprawiło, że nie okazaliście się chwilowym projektem, ale działacie już blisko 14 lat? Siostra Mariola Kłos, która prowadziła wtedy program Ziarno, zadzwoniła do nas i zapytała, czy moglibyśmy pisać dla programu piosenki podobne do Tato. W ten sposób zaczęły powstawać coraz to nowe kompozycje. Nie mieliśmy nawet nazwy; po prostu spotykaliśmy się i graliśmy. Czy utrzymujecie kontakt z osobami, które stanowiły pierwszy skład Arki Noego? Tak, utrzymujemy kontakt z naszymi starszymi dziećmi. Bo w gruncie fot. Magdalena Oryl rzeczy Arka to nasza rodzina i nasze w Lady Pank”. Dla nich to jest dzieciaki. Niektóre są już po ślubie, normalne. Po prostu jedziemy niektóre nawet mają własne dzieci. porozrabiać na scenie i wracamy. Poza tym rówieśnicy znają ich jako Ile w takim razie dzieci przewinęło normalnych ludzi, a nie jako się przez Arkę? wykonawców. Dużo. U nas nie ma stałego składu; po prostu, kto wskoczy do autobusu, Czy Arka nie koliduje ze szkołą ten jedzie. dzieciaków? Nie przeszkadza w nauce czy przygotowywaniu się do Jak udaje się wam ogarnąć tak wiele sprawdzianów? dzieci podczas koncertów? A czemu ma przeszkadzać? Gramy Nie wiem, nie ogarniam dzieci. głównie w maju i czerwcu, kiedy oceny są już powystawiane, a takie Czy dzieci, które śpiewają w Arce koncerty, jak dzisiaj, to wypadki Noego, są inaczej postrzegane w jednorazowe. szkole? Czy rówieśnicy patrzą na nie w inny sposób? Gra pan w zespołach rockowych, Myślę, że nie. Arka Noego to w ogóle poza Arką. Czy to przestawianie się z jest taki ewenement – poszło w świat jednego rodzaju muzyki na drugi nie ponad 6 milionów płyt, ale nie jest niewygodne? jesteśmy zespołem popularnym. To prawda, że zespół rockowy jest Popularne są te piosenki, słowa, spokojniejszy i bardziej ułożony, a ta muzyka. Nas nie zobaczysz w Arka jest wulkanem nie do opanowania. telewizji, więc jeśli dzieci same komuś Czasem w zespole rockowym gram, nie powiedzą albo nie napiszą na żeby sobie odpocząć, a Arka... było Facebooku, to reszta nie wie, widać, co się dzieje. Nie ma bardziej że śpiewają w Arce. Dla nich to też rockowego zespołu niż Arka. To Arka nie jest coś w stylu: „Ooo, gram Noego dwa lata temu wygrała

Złotego Bączka na Woodstocku. Nie Rammstein, tylko Arka! Jak to jest grać przed tak wielką publicznością, jak na Woodstocku? Jak dzieci na to reagowały? Normalnie, tak jak w Żurominie. Dla dzieci nie liczy się, jak duża jest publika, bo one nie wychodzą na scenę, żeby odnieść sukces. Jak człowiek wychodzi, żeby odnieść sukces, ma wtedy problem, bo się spina, musi dobrze wypaść, zastanawia się, co ludzie o nim pomyślą, a nie wychodzi po to, żeby grać. Dzieci tego nie mają. Dzieci są normalne. Kiedy osiągają 13 – 14 lat, sprawy zaczynają się komplikować. Dziewczyny – lustro, kolor włosów. Chłopaki stawiają sobie włosy... No różnie. Dopóki dziecko jest niewinne, wychodzi na scenę, żeby poskakać, pośpiewać, to jest fajnie. Dlatego też dzieci, które mają 13 – 14 lat, odchodzą z Arki, bo już zauważają, że ktoś na nie patrzy i czują się oceniane. Ale dla naszych dzieciaków Woodstock to nie jest problem. Po prostu wychodzą i mówią: Patrz! Ale wiary!.

12

KONTRAST 3(19)/2013


Ale grał pan chociażby w 2TM2,3. To nie jest zespół chrześcijański. To normalny zespół. Bo czym się różni zespół chrześcijański od niechrześcijańskiego?

WYWIAD

Wielu młodych ludzi uważa, że granie w zespole chrześcijańskim to obciach. Co pan o tym sądzi? Nie znam kapel chrześcijańskich, także trudno mi powiedzieć.

to wiele zespołów, które śpiewają coś związanego z Bogiem, nie może grać. Przylepia im się na czoło naklejkę „Chrześcijańskie” i już nigdzie nie mogą wchodzić. „O, chrześcijańskie. Na drzewo!”. To jest po prostu niepotrzebne. Prawda, że zespół 2TM2,3 śpiewa psalmy, ale nie w kontekście religijnym czy sentymentalno-duchowym; psalmy mówią o naszych zmaganiach, o naszym umieraniu, o naszym życiu. I są najlepiej wyrażone, bo wszystkie pokolenia, które wychowywały się na nich, żyły tymi słowami. Co więcej, sądzę, że te słowa są nadal aktualne.

Tekstami, przesłaniem. A Bob Dylan czy U2 to też chrześcijańskie zespoły? Przecież śpiewają o Bogu. To u nas w Polsce jest taki zwyczaj, żeby wszystko klasyfikować, a przez Czy ma pan jakieś rady dla młodych muzyków, którzy próbują przebić się na scenie muzycznej? Nie przebijajcie się na scenie. Rozmawiali: Aneta Strzelec Michał Stępień

13

KONTRAST 3(19)/2013


WSPOMNIENIE

S

połecznik, psycholog, przewodniczący Rady Miasta w Żurominie. Pan Andrzej Rutowski, wieloletni i zasłużony działacz żuromiński, odszedł 14 września. Żuromin w żałobie. Postanowiliśmy zebrać dla Was kilka wspomnień, aby przypomnieć sylwetkę tego nietuzinkowego człowieka i podkreślić, jaki wzór życia do naśladowania po sobie zostawił. Janusz Welenc, starosta żuromiński: Na swojej drodze pracy społecznej i zawodowej miałem wielką przyjemność i zaszczyt współpracować z Panem Andrzejem Rutowskim. Pierwsze etapy naszej współpracy były związane z działalnością w Radzie Miasta. Od 1994 roku zajmowaliśmy się zadaniami związanymi z edukacją, kulturą i sprawami społecznymi. Pan Andrzej był osobą, która cechowała się dużą odpowiedzialnością za sprawy społeczne. Wynikało to z jego przygotowania merytorycznego jako psychologa. Był w dużej mierze osobą, która, w sposób bardzo rozważny, inicjowała określone procesy społeczne, zjawiska, przede wszystkim bardzo dobrze je diagnozował. To pozwalało na podejmowanie ciekawych, ale też wyważonych i roztropnych decyzji. Trzeba powiedzieć, że był również osobą ciepłą w kontaktach. Jeżeli chodzi o poziom kultury osobistej, był dla mnie wzorem. Zawsze: w pracy społecznej i jako psycholog na pierwszym miejscu stawiał dobro drugiego człowieka i poszukiwał rozwiązań w trudnych sytuacjach. Najbardziej go drażnił problem wykluczenia społecznego konkretnych osób. Był skromny, a przy tym nie potrafił przechodzić obojętnie wobec spraw ludzkich, co jest dosyć rzadkie. Pan Andrzej nigdy nie mówił o sobie. W rozmowach zawsze mówił o innych, o grupach społecznych, o pojedynczym człowieku. Cieszył się szacunkiem społecznym. Był radnym Rady Miasta przez wiele kadencji, przewodniczył Radzie. W 1998 roku został wybrany głosami mieszkańców naszego powiatu do Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Pan Rutowski zapisał się również w mojej pamięci jako osoba umiejąca uspokoić debatę. Trzeba przyznać, że publiczne debaty nie zawsze toczą się na właściwym poziomie kultury. Pan Andrzej swoją obecnością, zachowaniem, słowami umiał uspokoić debatę tak, żeby nie umknęły w niej, poprzez nadmierne emocje, kwestie najistotniejsze z punktu widzenia rozwoju miasta, gminy czy powiatu. Bez wątpienia Pan Andrzej to postać nietuzinkowa, wielkoformatowa, nie tylko z zawodowego punktu widzenia, ale również społecznego. Dowodem na to jest chociażby inicjacja rozwoju na naszym terenie brydża sportowego. Regionalne zawody brydża to głównie jego idea. Był takim dobrym duchem tej imprezy, która rokrocznie organizowana jest pod patronatem starosty żuromińskiego. Myślę, że, jeśli rodzina się na to zgodzi, to w przyszłym roku te zawody będą uhonorowane imieniem Andrzeja Rutowskiego. To był smutny czas, gdy dotarła do nas informacja o śmierci Pana Andrzeja. Jeszcze snuliśmy

fot. Adam Ejnik

różne plany w dyskusjach o rozwoju miasta i gminy. Były plany i wizje, mieliśmy klika spotkań przed głównym natężeniem jego choroby, rozmawialiśmy. To wielka strata, bo sądzę, że stanowiłby jeden z filarów tych zmian, korzystnych dla mieszkańców. Zbigniew Nosek, Burmistrz Gminy i Miasta Żuromin: 14 września 2013 roku, w sobotnie popołudnie, smutna wiadomość obiegła naszą Gminę i Miasto. Jako radny i społecznik 3 kadencje pracowałeś w Radzie Miejskiej, w tym 7 lat jako jej Przewodniczący. Angażowałeś się w wiele wydarzeń związanych z rozwojem naszego miasta. Wcześniej przez 8 lat byłeś Radnym Rady Narodowej w Żurominie, w tym 4 lata jej Przewodniczącym. Jako jedyny mieszkaniec tej ziemi reprezentowałeś nas w Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Jako współzałożyciel Komitetu Obrony Żuromina zabiegałeś o to by Żuromin stał się miastem powiatowym. Byłeś człowiekiem niezwykle rzetelnym i odważnym. Znanym z niezależnego myślenia, często idącego pod

14

KONTRAST 3(19)/2013


Nigdy nie odmawiał i w miarę swoich możliwości starał się pomóc. To druga sfera, w której stykałem się z panem Andrzejem Rutowskim.

Trzecia to kwestie samorządowe, w momencie, kiedy zacząłem piastować funkcję radnego powiatowego, wtedy częściej spotykałem się z nim w kwestiach samorządowych. Czasami były to kwestie takie „chodnikowe", spotykaliśmy się i rozmawialiśmy o tym, że przydałoby się wyciąć drzewa tu, zrobić chodnik tam - zawsze otwarty, zawsze z pomysłami, żartobliwie kończył Danuta Ryszewska, wicedyrektor LO w Żurominie: niektóre wywody. Kompetentny i konkretny. Od razu po studiach pan Andrzej zaproponował mi pracę w samorządzie i dosyć często się z nim kontaktowałam. Czwarta sfera to Żuromińskie Centrum Kultury, czyli brydż Później spotkaliśmy się w gminie - on jako radny, ja jako sportowy. To był zapalony gracz i propagator brydża przewodnicząca, a później role się odwróciły. Był to sportowego. Jeden chyba z ostatnich z tego pokolenia, człowiek bardzo serdeczny, ciepły, konkretny. Pomagał którzy namawiali, przedstawiali, organizowali brydż ludziom. To był człowiek wielki. Dał wzór do naśladowania sportowy i my mu pomagaliśmy od strony formalnej, i myślę, że młodzi ludzie będą próbowali go zastąpić, a od strony animacyjnej to pan Andrzej świetnie choć wiadomo, że żadnego człowieka tego typu nie da się załatwiał. Bardzo miły, ciepły człowiek. Nie pamiętam, zastąpić dokładnie. On dużo z siebie dawał, zauważał żebym kiedykolwiek widział go zdenerwowanego, ludzkie problemy. A przy tym był skromny. Pojawiał się z podniesionym głosem. Nawet na tle rady miejskiej, tam, gdzie był potrzebny, a potem znikał. zawsze bardzo racjonalnie i elokwentnie się wypowiadał. Ogromne doświadczenie i doskonała umiejętność Piotr Wlizło, dyrektor Żuromińskiego Centrum Kultury: przekazania tego dalej. Wspominam pana Andrzeja jeszcze z dawnych czasów, kiedy miał sklep z farbami. Zawsze w takim czarnym bereciku, Marzena Kortes - Jasińska, Ośrodek Pomocy Rodzinie trochę przypominał francuskiego malarza. Miło było i Uzależnień: Był członkiem miejsko-gminnej komisji w tym sklepie i fachowo. Pamiętam, że lubiłem do niego rozwiązywania problemów alkoholowych. Był ugodowy; chodzić, bo sklep był urządzony na taką starą manufakturę. nie krzyczał i nie denerwował się na osoby pijące, które Kupowaliśmy barwniki i robiliśmy sobie koszulki w różne najczęściej są agresywne. Spokojnie prosił, aby obiecali, wzory, jakieś kombinacje. To takie najwcześniejsze że nie będą już pić. Świetnie wspominam tę współpracę. wspomnienia. A później już ciąg kontaktów związanych Zawsze był zadowolony i bezproblemowy, a przy tym z psychologią, z pakietem pomocowym dla ludzi. niezwykle kulturalny i grzeczny. Ktoś potrzebował porady, to zawsze pan Andrzej był do Wspomnienia zebrała: dyspozycji. Sam dzwoniłem do niego i pytałem, czy mogę Oliwia Kujawa przekazać numer telefonu, bo ktoś potrzebował pomocy.

15

KONTRAST 3(19)/2013

WSPOMNIENIE

prąd aktualnym trendom poprawności politycznej. Łagodziłeś spory. Dla ludzi byłeś życzliwy i pogodny. Zawsze towarzyszył Ci uśmiech. Starałeś się pomagać najsłabszym i zagubionym, pozostając przy tym ciepłym i skromnym człowiekiem. Rozmowy i spotkania z Tobą na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Razem z Twoimi najbliższymi dziękujemy za Twoją obecność, za twoje życie, przyjaźń, pracę, zaangażowanie i wielką skromność. Spoczywaj w pokoju! (tekst pochodzi ze strony http://www.zuromin.ibip.net.pl)


WYWIAD

I

nternet daje nieograniczone możliwości. I wy o tym dobrze wiecie, kiedy siedząc na facebooku, możecie porozmawiać ze wszystkimi – wystarczy tylko być „znajomymi”. Ale czy próbowaliście kiedyś nawiązać kontakt z osobą, którą podziwiacie i cenicie? Niedawno miałam okazje doświadczyć tego osobiście, kiedy to przypadkiem rozpoczęłam korespondencję z jedną z moich ulubionych pisarek - Anną Łaciną. Zacznijmy od podstawowego pytania - o czym będzie pani najnowsza książka Miłość pod psią gwiazdą? Czego możemy się po niej spodziewać? Za dużo oczywiście zdradzić nie mogę, żeby nie psuć niespodzianki. Powiem tylko tyle, że czytelnik spotka tam bohaterów Czynnika miłości i Kradzionych róż, ale na pierwszy plan wyjdą ci, którzy dotąd byli w tle. Będzie też trochę o psach, trochę o gwiazdach i oczywiście trochę o miłości. Na stronie Naszej Księgarni już jest zapowiedź, można pobrać i przeczytać pierwszy rozdział książki. http://www.nk.com.pl/milosc-podpsia-gwiazda/1846/ksiazka.html Przeczytałam Czynnik miłości, Kradzione róże oraz Telefony do przyjaciela. O ile ostatnia pozycja nie ma raczej nic wspólnego z poprzednikami, o tyle Czynnik miłości i Kradzione róże mamy brać za swoiste uzupełnienia historii czy może kontynuację? Tak, wszystkie trzy są ze sobą powiązane. Niektóre wątki z jednej wyjaśniają się dopiero w drugiej lub trzeciej. Ale nie trzeba czytać ich po kolei. Zresztą to w ogóle nie są książki do jednorazowego czytania. Przy kolejnej lekturze czytelnik, zwłaszcza, gdy już zna pozostałe tomy, powinien odkryć to, co przy pierwszym czytaniu mu umknęło. Te książki nie są swoją wzajemną kontynuacją, sagą czy czymś podobnym. Raczej można je porównać do dwóch (a właściwie trzech) stron jednej monety. Jak to śpiewali kiedyś w kabaretowej audycji Trzecia strona medalu: „Mamy awersy, rewersy i… kanty”.

Rzuca się w oczy, iż pani książki różnią się od pozostałych na rynku. Opowiadają historie zupełnie w inny sposób – dotykają tematów trudnych, jak np. choroby. Czy jest to związane z pani zawodem i wykształceniem (genetyk, biolog molekularny), czy może postawiła sobie pani za cel pisanie książek o czymś ważnym? Wydaje mi się, że czytanie (a także pisanie) płytkich historyjek to strata czasu. Kieruję swoje książki do ludzi, którzy lubią myśleć i dobrze się przy tym bawią. Starałam się napisać każdą tak, by czytało się lekko, ale to nie są lekkie książki, choć oczywiście można zatrzymać się wyłącznie na powierzchownej warstewce, nazwijmy to rozrywkowej i nie sięgać głębiej. A moje wykształcenie? Tak, z pewnością pomaga mi w mierzeniu się z różnymi tematami, chociaż w sztuce pisania najbardziej cenię sobie to, że muszę (i chcę) nieustannie się dokształcać. Lubię zgłębiać nowe zagadnienia, a jeśli chcę o czymś napisać, muszę to oczywiście dobrze poznać. Skąd pomysł ze zmianą nazwiska – Łacina i Zgierun – w poszczególnych gatunkach książki. (Gdyż Łacina to nazwisko, które widnieje w powieściach młodzieżowych, familijnych, natomiast Zgierun – w powieściach fantasy). Oba nazwiska są moje, w dowodzie mam podwójne. Postanowiłam, że książki dla dzieci i fantastykę będę sygnować jednym, a obyczajowe drugim nazwiskiem, żeby czytelnikowi nie myliły się gatunki. Czy to był dobry pomysł – nie wiem. Czytelnicy ocenią.

Ale zawsze bawiła mnie wizja spotkania autorskiego z Anną Zgierun i Anną Łaciną, na które przyjdzie ta sama osoba. Jak wspomina pani swój debiut literacki? Nie wspominam, bo trudno mi określić, co właściwie było moim debiutem. Co pani przez to rozumie? No cóż… czy debiutem było pierwsze pojawienie się na papierze, czy dopiero w formie książkowej? Czy wliczamy tylko fikcję literacką czy może reportaże też? Czy interesują nas tylko powieści, czy również opowiadania, a jeśli to drugie, to czy koniecznie na papierze czy może wystarczy w necie? A jeśli w formie książkowej, to wliczać antologie? A nawet, jeśli ograniczymy się do tych książek, których jestem jedyną autorką, to pod którym nazwiskiem? Bo jako pierwszą zaczęłam pisać Sześć Dominika, ale wcześniej ukazała się Inwazja wirusów. Co zatem powinnam uznać za debiut? A jeśli w ogóle książki, to przed Inwazją wirusów moje teksty ukazały się w dwóch antologiach: jednej, która była pokłosiem konkursu literackiego Koła Naukowego Biologów, a druga to reportaż w antologii Krople drążące skałę. Co zatem powinnam uznać za debiut? Nie mam pojęcia.

16

KONTRAST 3(19)/2013


Bycie pisarzem wiąże się z odbieraniem pozytywnych i negatywnych opinii. W jaki sposób nauczyła się pani odbierać krytykę? Cenię sobie krytykę, a konstruktywną uwielbiam. Każdą wnikliwie rozważam. Oczywiście zdarza się czepialstwo lub całkowity brak zrozumienia książki (na przykład, gdy sięgnie po nią ktoś niedojrzały albo ktoś, kto nastawił się na zupełnie inny gatunek czy rodzaj), ale nawet wtedy zastanawiam się, czy w kolejnej nie dałoby się czegoś jeszcze poprawić. Nie jestem idealną autorką. Moje redaktorki w Naszej Księgarni miały (mają?) ze mną krzyż Pański, bo o niektóre niuanse potrafię kłócić się do upadłego, ale każde zastrzeżenie biorę pod uwagę. Wiele się przy nich nauczyłam.

Chociaż tam, gdzie jestem pewna, że mam rację, mogę co najwyżej iść na kompromis, wybierając jakieś pośrednie wyjście, które zadowoli obie strony. Na koniec pozwoli pani zadać sobie pytanie: co może pani poradzić młodym, aspirującym pisarzom? Żeby jak najwięcej czytali. I to nie byle co, tylko wyłącznie dobrą literaturę. Autorów, którzy mają piękny, bogaty język, dobry styl, potrafią konstruować ciekawe, pełnokrwiste postacie, dobre dialogi, interesujące opisy. Niech czytają i nasiąkają dobrym stylem, ale też czytając, niech próbują podglądać mistrzów. Chociaż już samo oczytanie jest połową sukcesu. Ktoś, kto nie czyta, raczej nie będzie dobrym pisarzem, może co najwyżej powiększyć grono grafomanów cierpiących, za przeproszeniem, na biegunkę literacką. A jakie książki pani poleca? Ma pani ulubionych pisarzy, ulubione tytuły, do których często wraca? To pytanie z gatunku tych, których bardzo nie lubię, bo za każdym razem udzielam na nie innej odpowiedzi i nigdy satysfakcjonującej. Mam całe mnóstwo ulubionych pisarzy i tytułów. Wolałabym ich nie wymieniać, bo zawsze będzie to tylko wierzchołek góry lodowej, a innego dnia wymieniłabym być może zupełnie inny zestaw autorów. Najczęściej chyba wracam do C. S. Lewisa, bo chociaż często początki miewa nudnawe, to jego książki są takie mądre… A może dlatego, że mam je w domu, więc zaglądam? No, ale mam je w domu dlatego, że go lubię. Z drugiej strony – Bruce Marshall albo Stanisław Grabski. Też bym chętnie wracała, ich książki są świetne i pod względem literackim, i fabularnym, ale szalenie trudne do zdobycia.

Lubię Sienkiewicza. To świetny przykład konstruowania i prowadzenia pełnokrwistych, wiarygodnych postaci. Warto sięgnąć choćby tylko po to, by podpatrywać warsztat. Lubię też Prusa, choć w dzieciństwie go nie znosiłam – za smutny. Ale teraz cenię. Lubię wracać do Zofii Kossak, ciągle sobie obiecuję, że raz jeszcze przeczytam Tracy i jego tygrysa Saroyana (leży i czeka), który zachwycił mnie w czasach licealno-studenckich, chętnie czytam Mikołajki (te klasyczne, pisane przez duet Sempe-Goscinny) i poluję na wszelkiej maści śmieszne książki, a nie jest łatwo trafić na naprawdę śmieszne. Dlatego bardzo lubię Pawła Beręsewicza, chociaż nie jestem targetem, bo pisze dla trochę młodszego czytelnika, ale czytamy jego książki rodzinnie i często zarykujemy ze śmiechu. Czasem wzruszamy. A przy tym jego książki, oprócz tego, że śmieszne, nie są płytkie, a śmieszność nie jest wymuszona. To rzadkie połączenie i świadczy o kunszcie autora. Mogłabym wymieniać i wymieniać, na przykład pominęłam całą półkę współczesnych autorek i autorów piszących tzw. literaturę kobiecą, ale to chyba jeszcze nie dla czytelników Kontrastu. I w tej grupie można spotkać świetne książki, choć jest oczywiście także literatura niskich lotów. No i kryminały. Dla mnie ciągle niekwestionowaną królową jest Christie; lubię kryminały, gdzie sednem jest intryga, a nie zbrodnia. Albo fantastyka – lubię trochę „oldschoolową”. Wychowałam się na Zajdlu, a z zagranicznych moim ulubionym jest Harry Harrison (i Ursula Le Guinn). Jeśli ktoś jeszcze nie czytał Janusza Andrzeja Zajdla – gorąco polecam! (Tu też mogłabym długo wymieniać, więc poprzestanę tylko na tym nazwisku). Na prośbę znajomego od paru miesięcy prowadzę na portalu gniezno.com.pl coś w rodzaju bloga, nazywa się Deser do herbaty i tam rekomenduję różne książki, które uważam za warte polecenia. http://gniezno.com.pl/ wiadomosci/autor/1856/ anna_zgierun_lacina.html Rozmawiała: Marta Cecelska

17

KONTRAST 3(19)/2013

WYWIAD

Czy było ciężko wydać swoją pierwszą książkę? Tak. Trochę trwało, zanim znalazłam dobrego wydawcę. To trochę jak z szukaniem odpowiedniego męża. Nie warto rzucać się na pierwszego z brzegu i ciągnąć go (albo dać się mu zaciągnąć) do ołtarza. Czasem warto poczekać. I tu muszę przestrzec młodych adeptów przed self-publishingiem albo wydaniem książki ze współfinansowaniem autora. Tak jak wojownik sprawdza się w walce, tak autor w „boju” z wydawcami. Jeśli utwór jest dobry, to prędzej czy później znajdzie wydawcę. Natomiast droga na skróty powoduje wydanie gniota, którego za parę lat autor będzie się wstydził. Jeśli nie będzie się wstydził, może to znaczyć, że zatrzymał się na etapie grafomana. Niestety. Natomiast bycie autorem zakłada nieustanną pracę nad warsztatem, stylem, językiem. Nie jest dobrze, jeśli wydawca oszczędza na redakcji albo jeśli autor nie przyjmuje krytyki i nie zgadza się na żadne zmiany w tekście.


PROFILAKTYKA A TY

22 czerwca odbyła się Ogólnopolska Noc Profilaktyki organizowana przez policję i społeczność PaT. W tym roku również Żuromin brał w niej udział. Organizatorami byli: Komenda Powiatowa Policji w Żurominie, ŻCK oraz oczywiście Kontrast. Akcja rozpoczęła się około godziny 15. przed budynkiem Starostwa Powiatowego w Żurominie. Od samego początku dużym zainteresowaniem cieszył się box, przygotowany własnoręcznie przez żuromińskich fanów deskorolek i BMX-ów. Dzięki panu Wojciechowi Paszcie mieliśmy możliwość połączenia ze stacją krótkofalarską w Bieżuniu. Nadana została również odezwa społeczności PaT, odczytana przez dziennikarzy Kontrastu. Dokładnie o godzinie 16 nastąpił społeczny zryw „Wolne serca”, polegający na wybijaniu przez minutę odgłosu bicia serca. Kilka minut później usłyszeliśmy pierwsze takty belgijki i kilkunastu śmiałków ruszyło do tańca. Nie każdy znał kroki, niektórzy się gubili, ale jak na pierwszy raz, wyszło nam rewelacyjnie. Szkoda, że nie wszyscy zechcieli się do nas dołączyć, bo to naprawdę świetna zabawa! Jedną z głównych atrakcji tego dnia był pokaz taekwondo. Brały w nim udział osoby z różnych przedziałów wiekowych. Razem ze znajomymi byłam pod wrażeniem zręczności niektórych dzieci. Prezentowały sztuki walki na najwyższym poziomie. Chyba wszystkim najbardziej podobało się rozbijanie deki z półobrotu i przełamywanie betonowych bloków. (Większość widzów nurtowało jednak pytanie: „Czy one rzeczywiście są betonowe?”). Występujący zostali, zasłużenie, nagrodzeni gromkimi brawami. Kolejną atrakcją był program artystyczny przygotowany przez Gimnazjum nr 1 oraz Liceum Ogólnokształcące w Żurominie. Młodsi uczniowie zaprezentowali kilka scenek o tematyce profilaktycznej, które dotyczyły m.in. alkoholizmu i przemocy. Widać było, że w przygotowanie włożyli mnóstwo pracy i zaangażowania. Licealiści z kolei przedstawili swoje muzyczne talenty. Usłyszeliśmy piosenki, takie jak: Skrzydlate ręce czy Iris wykonane jedynie przy akompaniamencie gitary i bębenka. Mieliśmy także okazję posłuchać uzdolnionego żuromińskiego zespołu Hamburger Eyes. Na zakończenie części artystycznej odbył się pokaz filmów edukacyjno-profilaktycznych. Uwieńczeniem Nocy Profilaktyki była otwarta rozmowa na temat profilaktyki w naszym otoczeniu. Brali w niej udział przedstawiciele instytucji zajmujących się profilaktyką, Komendy Powiatowej, Młodzieżowej Rady Miasta i redakcji Kontrastu. Fajne było to, że wywiązała się naprawdę ciekawa dyskusja, w której każda z zaproszonych osób brała czynny udział. Przede wszystkim zostały przedstawione konkretne organizacje, w których możemy szukać pomocy. Dowiedzieliśmy się również, jakie działania należy podjąć, aby tę pomoc uzyskać.

fot. ŻCK

Myślę, że każdy biorący udział w Nocy Profilaktyki przyzna mi rację, jeśli napiszę, że był to naprawdę miło spędzony czas. Nikt się nie nudził, każdy znalazł coś dla siebie. Narzekać można tylko na niską frekwencję, ale mam nadzieję, że następna edycja odbędzie się w dużo szerszym gronie. Tym, którzy byli bądź mają zamiar być, polecam powoli opanowywać kroki belgijki. Do zobaczenia za rok! Olga Żurawska

18

KONTRAST 3(19)/2013


PROFILAKTYKA A TY

W

ięcej: uczestników, warsztatów, atrakcji i... kilometrów do przejścia - taki był VIII Przystanek PaT w Łodzi. Łódź drugiego tygodnia lipca przeżyła inwazję młodzieży - tej młodszej i starszej - z całej Polski. Przyjechali na VIII Przystanek PaT, który jest symboliczną nagrodą za promowanie mody na życie bez uzależnień. Tegoroczna edycja była rekordowa pod względem ilości uczestników: przybyło ich ponad 2000. Wśród nich była także grupa z Żuromina pod opieką animatorki kultury z Żuromińskiego Centrum Kultury - Karoliny Grześkiewicz. Grupa prawdopodobnie pobiła rekord ilości pokonanych kilometrów poszczególne obiekty akcji były dosyć oddalone od siebie. Na Przystanku naprawdę nie można było się nudzić. Spektakle: od klasyki po drążenie gorących problemów. Koncerty: od hip-hopu, przez gitary, po poezję śpiewaną. Do tego warsztaty profilaktyczne i różnorakie animacje taneczne, takie jak słynny już „wygłupiaczek". Oprócz tego uczestnicy mogli wybierać spośród aż 37 warsztatów: artystycznych, dziennikarskich, naukowych i rękodzielniczych. Nasi pojawili się na warsztatach futbolu amerykańskiego, samoobrony, radiowych, hip-hopowych i wokalnych. Dzięki tym ostatnim znana ze swojego talentu Daria Pyrzanowska mogła zaśpiewać na dużej scenie przebój Rihanny We Found Love. Naturalnie zaśpiewała znakomicie. Te wszystkie wydarzenia musiały jednak zmieścić się w skróconym czasie. Przystanek w tym roku został skrócony o dzień. Na szczęście przystankowicze wykorzystali ten czas najlepiej, jak potrafili. Następny przystanek, miejmy nadzieję nieskrócony, już za rok. Krzysztof Gutowski

fot. Karolina Grześkiewicz

19

KONTRAST 3(19)/2013


MALI EKSPERCI

Oto gremium niepowtarzalnych i niezależnych specjalistów. Przedszkolaki odpowiedzą na każde, nawet najtrudniejsze pytanie. Nikt też nie potrafi tak zręcznie zmieniać tematu. O trudnym życiu przedszkolaka - mali eksperci z Przedszkola nr 2 w Żurominie. Co to jest obowiązek? Bartek: Nie wiem. Igor: Pomaganie? Julia: Obowiązek jest ważny. Alicja: Obowiązek to jest takie pomaganie. Kamil: Ja nie wiem! Ola: Jak pójdziemy do szkoły. Marysia: Uczenie się.

Kuba2: A ja to będę farmerem! Julia: A ja mojej siostrze maluję kwiatki. Jaś: Jest taki obowiązek, że nie można się spóźniać na lekcje. Bartek: Ja muszę wcześnie wstawać do przedszkola. Alicja: Ja mam obowiązek nie jeść w swoim pokoju.

Jakie macie obowiązki? Kuba: Ja mam obowiązek sprzątać w pokoju. Magda: Ja mam obowiązek być grzeczna. Julia: A ja mam obowiązek, żeby mi było miło! Ola: A ja zrobiłam w domu taki bałagan, że musiałam posprzątać nawet na łóżku i na biurku i mam teraz ładne łóżeczko. Weronika: Ja mam obowiązek pomagać mamie. Julia: A ja mam obowiązek pomagać tacie. Julia2: My musimy malować w przedszkolu. Alicja: A ja muszę mamie pomagać, jak kąpie moją małą siostrzyczkę. Igor: Trzeba pracować w przedszkolu w książkach. Magda: Ja mam obowiązek wszystko sprzątać. Weronika: A ja jeszcze w domu, znaczy w przedszkolu, tzn. na dworzu muszę się opiekować Lenusią. Ola: A kto to jest Lenusia? Weronika: Lenusia to taki dzidziuś, co umie chodzić i ja muszę nią się opiekować. Alicja: A ja mam obowiązek, że muszę się opiekować moją młodszą siostrzyczką. Julia3: Ja mam obowiązek sprzątać po kotku. Julia: A Hubert ma obowiązek czyścić paznokcie! Wszyscy: Cha, cha, cha, cha! Bartek: Ja to mam obowiązek brudzić w pokoju! Marysia: Ja mam obowiązek, jak pojadę do mojej babci, opiekować się takim pieskiem. Ola: Ja muszę być grzeczna w przedszkolu i w domu. Julia: A ja muszę w domu myć okna i szyby myć szmatką. Kuba: Ja mam obowiązek być grzeczny, jak wujek doi krowy. Wszyscy: Cha, cha, cha, cha!

Co to jest obowiązek szkolny? Ola: Że musimy chodzić do przedszkola i się uczyć, dużo się uczyć i pisać. Bartek: Obowiązek szkolny to nie spóźniać się do szkoły. Julia2: No i jeszcze nie można się spóźniać, bo można dostać jedynkę albo dwóję. Kamil: A do liceum to się chodzi po południu. Natalia: Ała, nie bij mnie, Jula! Wychowawczyni: Dzieci, bądźcie cicho. W tej grupie są naprawdę mądre dzieci. Ola (szeptem): A niektóre to nawet zabawne. Jakie macie obowiązki w przedszkolu? Julia: Że musimy malować i musimy rysować. Igor: I nie możemy bałaganić, bo pani nas pokrzyczy. Natalia: I da nam smutne uśmieszki. Julia3: Musimy być grzeczni. Ola: A ja się kiedyś bawiłam i się przebrałam za krzesło i nikt mnie nie poznał. Kuba: W przedszkolu muszę sprzątać. Igor: Musimy rysować i to jest taki nasz obowiązek. To chyba przyjemność, a nie obowiązek. Igor: Nie! To jest bardzo nieprzyjemne! Ola: A ja kiedyś poszłam na dwór i zobaczyłam, że tata rozwala schody na górę, ale zrobił nowe schody. Bartek: Musimy wykonywać prace. Kuba2: Ja wam nie powiem. Czy obowiązki są przyjemne? Wszyscy: Nie!!! Kuba: Nie są potrzebne obowiązki. Natalia: Jak to nie? Można sprawdzić komuś przyjemność, jak się posprząta w pokoju.

Ola: Jak posprzątamy pokój i wyczyścimy wszystko, to możemy dostać potem kasę. Jakie obowiązki mają wasi rodzice albo rodzeństwo? Julia: Mój tata ma obowiązek chodzić do pracy. Ola: A mój tata musi do pracy i budować te schody. Kuba: Muszą zarabiać kasę. Natalia: Mój tata ma obowiązek naprawiania samochodu. Ola: Moi rodzice muszą jeszcze gotować obiad. Julia: A mój brat to się wcale nie uczy! Alicja: A ja chciałam zapytać, że w domu robię porządek, potem idę na dwór, potem idę zjeść obiad do mamy i potem muszę iść do sklepu kupić rosołek albo lizaczka. Magda: A ja mam piłeczkę w domu. Julia2: A ja mam rodzeństwo: mam brata dużego i tatę, i mamę. Kuba: Mam brata i jego obowiązek to sprzątać w moim pokoju, ale on nic nie robi tylko rozwala, rozwala, rozwala! Alicja: A ja mam siostrę 14 lat i ona musi sprzątać w swoim pokoju. Natalia: A jak moi rodzice się zachowują niegrzecznie, to mogą cały dzień siedzieć w pokoju. Kuba: A jak moja mama by nie sprzedawała w sklepie nikomu, to potem by ją wylali. Ola: A jak ja nie pomogę mojemu tacie, to nie dostanę pieniędzy na Monster (przyp. red. lalkę Monster High). Julia: A jak nasze mamy nie dadzą nam jeść, to potem nie żyjemy.

Olga Żurawska

20

KONTRAST 3(19)/2013


ONI SĄ STĄD!

Zbigniew Izdebski Dzieciństwo i młodość spędził w Żurominie. Pedagog, teatrolog, pisarz i malarz abstrakcyjny. Opiekował się dwoma żuromińskimi grupami teatralnymi - PRZEPONA i 2. PERON. Wydał książki: „Dramaty przewrotne”, „Vademecum antypedagoga” oraz „Mantra na każdy kolejny dzień”. Współpracuje z Żuromińskim Centrum Kultury i Wąbrzeskim Domem Kultury.

O ZŁOTEJ RYBCE, KTÓRA SPEŁNIAŁA TRZY ŻYCZENIA Każdego dnia, nad okrągłym stawem gromadziły się tłumy ludzi. Stawali w kolejce i czekali cierpliwie, aż dotrą do brzegu i nachylając się nad lustrem wody, wypowiedzą trzy życzenia. Złota rybka zatrudniona na pełnym etacie spełniała różnorakie, wedle ambicji i potrzeb oczekujących. Dorośli, bo ich było zawsze najwięcej, mieli swoje konkretne i precyzyjnie formułowane życzenia. Biznesmeni, jak zwykle dopraszali się zwiększenia wpływów i dobrych notowań na giełdzie. Pracujący na roli, pragnęli spełnienia próśb dotyczących urodzaju, pogody i zbytu swoich płodów rolnych. Kobiety chciały cofnąć czas i pozbyć się zmarszczek na twarzy. Mężczyźni, prosząc złotą rybkę, wypowiadali swoje dotyczące częstszych transmisji meczów piłkarskich i schłodzonego piwa w lodówce. Politycy, których obecność często peszyła obecnych, dopraszali się jak największej ilości głosów w wyborach, a księża przybywający nad staw pod pozorem czuwania nad swoimi owieczkami, po cichu prosili złotą rybkę o cud, żeby wierni częściej chodzili do kościoła i hojniej sypali groszem na tacę. Złota rybka uwijała się, jak w ukropie, wycierając zroszone czoło od rybiego potu. Tylko raz w ciągu dnia, ludzie pozwalali jej na krótki odpoczynek, ale i w tym przypadku nie byli skorzy do dawania jej specjalnych ulg. Zatrudniali na jedną drugą etatu inną rybkę, choć nie była złotą, aby spisywała ich życzenia, a kiedy złota rybka odpocznie, natychmiast będzie spełniać ich kaprysy. Byli nachalni i nieprzejednani, bezkompromisowi, a nawet bezczelni i chamscy. Wyczerpana rybka dwoiła się i troiła, a jej złote oczka bladły w słonecznym prześwicie i stawały się coraz smutniejsze. Około południa, kiedy ludzi było zdecydowanie mniej, przyszła nad staw mała dziewczynka. Jej dziecięca postać wydawała się małym groszkiem rzuconym od niechcenia na brzeg, blisko wody. Złota rybka machinalnie zapytała, o jakie życzenie chodzi. Dziewczynka długo patrzyła w jej rybie oczka, po czym wyszeptała zaledwie kilka słów. – Przyszłam tu, aby spełnić twoje życzenia – powiedziała – trzy życzenia, rybko. Złota rybka nie mogła uwierzyć. Po tylu latach, kiedy wciąż żądano od niej spełniania niedorzecznych życzeń, nagle… - Wystarczy mi jedno – wyszeptała złota rybka. Mała dziewczynka zamknęła oczy i w myślach wypowiedziała je. Od tamtej pory ludzie wciąż przychodzą nad staw z nadzieją, że pojawi się złota rybka, i nadal będzie spełniać ich życzenia. Od czasu tajemniczego pobytu dziewczynki w tamtym miejscu, woda wydaje się bardziej spokojna i przejrzysta. Ci, którzy utracili już wiarę w spełnianie życzeń przez złotą rybkę, widują czasami dziewczynkę na brzegu lustrzanego stawu, a na jej twarzy rysuje się niewypowiedziana ulga.

Z OKAZJI MOICH URODZIN Dopiero teraz zrozumiałem, że prawdziwe urodziny to nie ta konkretna data w kalendarzu. Ile to razy wyrzucałem nieaktualne już kalendarze, w których czerwoną kreską zaznaczałem dzień ważny dla mojego istnienia, z racji narodzin. Dzisiaj wiem, że prawdziwe urodziny są wtedy, kiedy podnoszę się z ziemi, i pragnę żyć. Że kolejna porażka, przestaje nią być, bo otwierają się przede mną nowe perspektywy. Moim dniem urodzin może być dzisiaj, albo niedalekie jutro. Najlepiej jednak dzisiaj. Odkrywam w sobie, i uświadamiam, że chcę zrobić wszystko, aby piąć się do góry, wzlatywać ponad możliwe i dotykać niemożliwego. To jest prawdziwy dzień urodzin. Myślę, że dojrzałem do tej myśli.

21

KONTRAST 3(19)/2013


ZŁOTOUŚCI

W

każdej szkole dochodzi czasami do zabawnych sytuacji. W każdej szkole padają niekiedy komiczne powiedzonka. Żuromińskie placówki nie stanowią wyjątków! Razem ze znaną z facebooka Wyjałowioną pustynią egzystencji (profilem, na którym uwieczniane są dowcipne historie z żuromińskiego ogólniaka) stworzyliśmy w Kontraście rubrykę poświęconą szczególnie śmiesznym wydarzeniom z życia szkół powiatu żuromińskiego. Jeśli przydarzyły się wam w szkole ciekawe sytuacje, którymi chcielibyście podzielić się ze wszystkimi, informujcie nas drogą mailową lub przez nasz profil na facebooku. Miłego czytania!

Wyjałowiona pustynia egzystencji

Nauczycielka w samozachwycie: - Ile ja tej wiedzy wiem. - Sorko, możemy wykonać to ćwiczenie w parach? - Tak, ale w parach nie większych niż 2 osoby.

Jedna z polonistek podyktowała uczniom taki temat: "Czy załamanie filozofii renesansowej w Trenach Jana Kochanowskiego?".

Nauczycielka, tłumacząc funkcję dwóch zdań: - Te dwa zdania pozostają względem siebie w opozycji przeciwstawnej.

Klasa wraz z wychowawczynią planuje wyjazd na kulig: - Płacimy 20 zł i będziemy zjeżdżać na oponach. - Sorko, od ciągnika? - Nie, od osoby.

Gimnazjum nr 1

Matematyczka zwracająca się do uczennicy, której wzrost podchodzi pod 175 cm. - Czujesz to mała!

Historia. "Kraina mlekiem i złotem płynąca".

Na lekcji, uczeń do nauczyciela: - Co tam jest z boku napisane? - Zboku? Jak ty się do nauczyciela wyrażasz?!

Gimnazjum nr 2

Polski, nauczyciel: - Minutka czterdzieści troszeczkę.

Polski: - Weźmiemy lektora, troszeczkę tylko. Matematyka, nauczyciel do ucznia: - Ty to się tylko do jedzenia nadajesz.

22

KONTRAST 3(19)/2013


MŁODZI TWÓRCY Rysunki wykonał Marcin Obrębski, absolwent Liceum Ogólnokształcącego w Żurominie. Jeśli chcesz zaprezentować swoje prace na łamach KONTRASTU - ślij je na adres kontrast@zuromin.com.

23

KONTRAST 3(19)/2013


fot. Magdalena Oryl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.