2016 12 gdynski iks 37

Page 1

1

INFORMACJE – KULTURA – SPOŁECZEŃSTWO

GAZETA BEZPŁATNA Nr 37, grudzień 2016

Kaszubskie Forum Kultury zaprasza

strona 10

Zawsze zastanawiało mnie, skąd ludzie czerpią motywację do pomagania innym. Od dawna wiadomo, że dobrych „dusz” jest niewiele, więc trudno mi było znaleźć odpowiedź na to pytanie. Do czasu.

IKS ma już

3 lata DZIĘKUJEM Y ZA TO, ŻE JESTEŚCIE Z NAMI

CZAS OCZEKIWANIA… Zaplanowałam, że w tym numerze IKS powspominam, jak to dawniej przebiegał czas od Adwentu do Bożego Narodzenia na Kaszubach. Po zastanowieniu się doszłam do wniosku, że niewiele o tym wiem. Owszem, mieszkam na Wybrzeżu od paru dziesiątków lat, ale żadna ze mnie Kaszubka. Pochodzę z pokolenia rodzin, które po zawierusze wojennej trafiało na Wybrzeże z różnych stron Polski. Obrzędy, zwyczaje, wierzenia w tych powojennych latach zupełnie się wymieszały. W czasach mojego dzieciństwa Adwent był okresem wyrzeczeń, wyciszenia, nie organizowano hucznych zabaw, potrawy były bardziej proste i jarskie. To chyba łączyło wszystkie zakątki Polski. Basia Miecińska

strona 2

Fot. polkawszwecji.wordpress.com

Uniwersytet Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY i Kaszubskie Forum Kultury zapraszają na zajęcia „Historia Pomorza i Kaszub” prowadzone przez znawcę dziejów Gdyni dr Tomasza Rembalskiego. Warsztaty odbywają się w każdą środę o godz. 11.00 w Kaszubskim Forum Kultury (al. Marsz. Piłsudskiego 18 w Gdyni). Zapisy w biurze Fundacji FLY - od poniedziałku do piątku w godz. od 9:00 do 19:00. Kaszubskie Forum Kultury (al. Marsz. Piłsudskiego 18 w Gdyni) serdecznie zaprasza na warsztaty krajoznawczo-historyczne „Kaszubska Gdynia”. Zajęcia odbywają się w każdą środę o godz. 17.30. Spotkania są prowadzone przez znawców dziejów Gdyni: dr Tomasza Rembalskiego, Danutę Król, Jarosława Ellwarta. Kaszubskie Forum Kultury (al. Marszałka Józefa Piłsudskiego 18 w Gdyni) serdecznie zaprasza 9 grudnia 2016r. o godz. 16.30 na promocję książki Krzysztofa Sławskiego „Bernard Szczęsny (1919-1993). Więzień Stutthofu, burmistrz Wejherowa, Prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”. Spotkanie z autorem książki poprzedzi koncert pieśni o morzu w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Gdynia”.

Gdzie misjonarze, tam nadzieja

REKLAMA

ZADZWOŃ I REZERWUJ KURS

58 19 660 58 302 23 03 660 619 660

Gdańsk-Sopot-Gdynia w jednej strefie na I taryfie

(nie pobieramy opłat powrotnych)

1,80 zł/km

Z postoju i na telefon w pierwszej taryfie. Honorujemy płatność kartą.


2

Informacje – Kultura – Społeczeństwo

Trzy lata… Drodzy Czytelnicy. Tyle czasu mija od wydania pierwszego numeru miesięcznika „Gdyński IKS”. W pierwszym numerze napisałam: „Chcemy nieść do Waszych domów pozytywne myśli, dobre wieści i pokazywać to, co piękne wokół nas”. Ta idea przyświecała nam na każdym spotkaniu redakcyjnym. Nasz Zespół to grupa bardzo zaangażowanych i otwartych ludzi reprezentujących różne pokolenia, środowiska i doświadczenie. Łączy nas pasja dzielenia się tym, co ciekawe, godne zauważenia i dobre. Z tej różnorodności wynika siła naszego miesięcznika – jest gazetą do czytania dla każdego. „Gdyński IKS” jest dostępny w ponad 70 punktach na terenie wszystkich dzielnic Gdyni. Jesteśmy dumni i szczęśliwi, że cały nakład – dziesięć tysięcy egzemplarzy – rozchodzi się w ciągu kilku dni. Świadczy to o sympatii, jaką darzycie Państwo nasz miesięcznik. Widać, że jest ogromna potrzeba na pozytywne informacje i wartości. Często wbrew otaczającej rzeczywistości. I właśnie dlatego w „Gdyńskim IKS” znajdziecie Państwo teksty podróżnicze z bliskich i dalekich wypraw. Pełne opisów ciekawych miejsc, zwyczajów i przepisów kulinarnych. Staramy się także przybliżać sylwetki wybitnych osób, często mniej znanych, ale takich, które wniosły ogromny wkład w nasze dzieje. Po to, aby czerpać z ich życiorysów i dokonań inspiracje i siłę na co dzień. Jest tu miejsce także dla literatury. Nasze propozycje służą wychowaniu i edukacji najmłodszych pokoleń. Zaskakujące tematy podejmują najmłodsi nasi redaktorzy, uczniowie gdyńskich gimnazjów. Przybliżają znane i nieznane święta, obyczaje, recenzują literaturę, czy wydarzenia kulturalne… Pod okiem bardziej doświadczonych i bardzo im życzliwych starszych Koleżanek i Kolegów. Znajdziecie tutaj wreszcie, Drodzy Czytelnicy, proste, ale sprawdzone przepisy kulinarne na smaczne potrawy z niewielu składników. Są też porady dotyczące moto-

ryzacji, mody, wystroju wnętrz, a od bieżącego numeru także prawne… Cały nasz zespół redakcyjny wraz z korektą tworzą wolontariusze. Z okazji naszych trzecich urodzin i nadchodzącego Dnia Wolontariusza (5 grudnia) chciałabym najserdeczniej podziękować za zaangażowanie, pasję i wspaniałą atmosferę, które staramy przelać na łamy „Gdyńskiego IKS”. Dziękuję dzisiaj także wszystkim pozostałym osobom, które przyczyniają się do powstawania i pojawiania się naszej gazety w całej Gdyni – za skład, opracowanie graficzne, druk, kolportaż i reklamę. Planujemy także zmiany, już od najbliższego numeru. Wyniki badań wśród Czytelników pokazują, że nasz miesięcznik trafia najlepiej do seniorów i ich rodzin. Fundacja FLY, wydawca „Gdyńskiego IKS”, postrzegana jest w naszym mieście jako organizacja działająca na rzecz starszych mieszkańców Gdyni. Ma to swoje uzasadnienie – na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY uczęszcza ponad 1500 osób… Gdynia jest miastem wyjątkowym. Wyjątkowi są też jego mieszkańcy. Wyjątkowy będzie też nasz miesięcznik. Od styczniowego numeru: Gdyński IKS (Informacje-Kultura-Społeczeństwo). Gazeta bezpłatna dla seniorów i ich rodzin. Nie zmieniając charakteru gazety o tematyce społeczno-kulturalnej, chcemy więcej miejsca poświęcić ponad pięćdziesięciotysięcznej grupie starszych mieszkańców Gdyni i ich rodzinom. Znajdą się tu więc porady zdrowotne, prawne, informacje dotyczące życiowych spraw seniorów, ofert dla starszych mieszkańców. Jestem przekonana, że będzie to jeszcze ciekawsza gazeta do czytania. Na zbliżające się święta Bożego Narodzenia składam Wam, Drodzy Czytelnicy, życzenia spokoju i wytchnienia w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Dorota Kitowska Redaktor Naczelna

Czas oczekiwania… Rodziny z dziećmi, znajomymi, sąsiadami w długie, przaśne jesienne wieczory przygotowywały ozdoby na choinkę. Robiliśmy łańcuchy z kolorowych bibułek i słomek, z wydmuszek jaj powstawały piękne ptaszki, zawijano w kolorowe folie orzechy. Przyznacie Państwo - że to jednoczyło rodziny i ludzi. A ile było przy tym żartów i śmiechu. Teraźniejsze tempo życia, kiedy nawet najdrobniejszą ozdobę choinkową można kupić w markecie i to już po Święcie Zmarłych, znacznie ograniczyło ten dawny, uroczy czas przedświąteczny. Jak miło po tylu latach wspomina się przedświąteczne porządki w domach. Na święta wszystko musiało być na „błysk”. Każde mieszkanie przechodziło czas odnowy. Wytrzepane dywany, umyte okna, wywiórkowane i wypastowane podłogi, to wspomnienia dzieciństwa wielu ludzi mojego pokolenia.

I wreszcie zapachy przygotowywanych w kuchniach potraw. Tu nadal hołdowano regionalnym i rodzinnym tradycjom. Nasze mamy, ciotki, babcie mające w tamtych czasach ograniczone możliwości finansowe i brak dostępu do delikatesowych specjałów, gotowały, piekły, wyczarowując mięsa, szynki, ryby, egzotyczne owoce z im tylko znanych źródeł. Chociaż nie odbywało się to bez drobnych spięć rodzinnych. Bywało tak, że pan domu - poznaniak - chciał w wigilię jeść zupę ze słodkowodnej ryby, żona rodem ze Świętokrzyskiego życzyła sobie zupy grzybowej z łazankami. Żeby pogodzić obie strony, w Wigilię przygotowywano czerwony barszcz z uszkami. Tak właśnie działo się w wielu domach. Oczywiście w każdym domu musiała być prawdziwa choinka. Wieszano na niej

oprócz bombek ciastka, orzechy, jabłuszka, ozdoby z papieru czy słomki, małe specjalnie pieczone pierniczki, które dzieci same przyozdabiały. Zgodnie z przekazywanymi wierzeniami jabłka miały zapewnić zdrowie i urodę, orzechy zawinięte w sreberka przynieść dobrobyt, a łańcuchy miały wzmacniać więzi rodzinne. Samo drzewko uważane było za symbol życia, odradzania się, a gwiazda na czubku choinki miała pomagać w powrotach do domu, zwłaszcza w rodzinach, gdzie ojcowie lub synowie pływali po morzach i oceanach. W Wigilię zapalano na choince świeczki, iskrzyła się ona zimnymi ogniami. To głównie pan domu pilnował, żeby obyło się bez pożaru. I wreszcie kolacja wigilijna, przy której zbierała się cała rodzina, szaleństwo dzieci przy rozpakowywaniu

skromnych, ale bardzo oczekiwanych prezentów. Po kolacji wigilijnej i rozdaniu prezentów z wielu domów słychać było kolędy.

Zgodnie z przekazywanymi wierzeniami jabłka miały zapewnić zdrowie i urodę… Pamiętacie, Państwo, te czasy? I choć świąteczne zwyczaje ewoluują, wiele z nich prawie się nie zmieniło. Do dziś pielęgnujemy strojenie choinki, ale teraz pięknymi gotowymi ozdobami, które niekiedy są małymi dziełami sztuki. Obecnie wzorów przepięknych ozdób świątecznych jest tak dużo, że co roku choinkę można przystroić inaczej. Nadal

dzieci wyczekują pierwszej gwiazdki, dzielimy się opłatkiem, pozostawiamy wolne miejsce przy stole dla niespodziewanego wędrowca i obdarowujemy się prezentami. Dziś znacznie częściej tą świąteczną radością dzielimy się z naszymi czworonożnymi pupilami - psami i kotami. Jest to wyraz naszej troski, bliskości i symbolicznej ochrony przed złem, które może spotkać nasze zwierzaki. A po Wigilii większość Polaków wędruje na pasterkę. Jak przed laty Wigilię kojarzymy ze spotkaniami rodzinnymi, a kolejne dni świąteczne głównie z odpoczynkiem w tymże gronie. Coraz częściej ten świąteczny odpoczynek zamiast przy suto zastawionym stołem zaczyna przenosić się na spacer po lesie, po gdyńskim nadmorskim bulwarze lub nad jezioro. Dajmy sobie szansę na wytchnienie i radość płynące z Bożego Narodzenia. Przecież dla wielu z nas to najpiękniejsze rodzinne święta w roku! Basia Miecińska


3

Informacje – Kultura – Społeczeństwo

Bajki uzdrawiajki O tym, że książka pełni ważną rolę w życiu każdego z nas, nikogo nie trzeba przekonywać. Przecież przekazuje wiedzę, rozwija wyobraźnię, wzbogaca słownictwo, pomaga w kształtowaniu nowych pojęć, uczy wrażliwości. Książka jest również wsparciem, ponieważ jej lektura wpływa korzystnie na nasze emocje. Potrafi odwrócić uwagę od problemu, zapewnia odprężenie, relaksuje. Daje nam możliwość uporania się z naszymi lękami, wzrusza, skłania do refleksji , a czasami dodaje nam przysłowiowych skrzydeł. Nie ma znaczenia, jaką książkę wybierzemy – każdy rodzaj daje ukojenie naszemu ciału i duszy, czyli każda pełni funkcję terapeutyczną. Badacze twierdzą, że wieloletni kontakt z książkami może zagwarantować sprawny umysł w podeszłym wieku. Tylko kto myśli o podeszłym wieku, mając kilkanaście lat? Biblioterapia nie jest wynalazkiem współczesnym. Jej korzenie sięgają do czasów starożytnych, kiedy to wykorzystywano czytanie Biblii i Koranu, aby wpłynąć pozytywnie na człowieka. Od tego czasu wiele się zmieniło, powstały różne definicje, wyodrębniono cele i zadania,

powstały nowe formy pracy z książką, a rynek księgarski zapełniają różnorodne, nie zawsze na wysokim poziomie, książki. W Polsce biblioterapia po raz pierwszy pojawiła się dopiero w latach trzydziestych XX wieku.

Odmianą biblioterapii jest bajkoterapia.

sania bajek stały się znane bajki z dzieciństwa. Spod jej pióra „wyszła” Biedroneczka Klara, Rybka Emo, Żyrafka, Zebra i wielu innych sympatycznych małych bohaterów. Bajki uzdrawiajki, jak pisze autorka na swoim blogu http:// bajki-uzdrawiajki.blogspot. com/ są właściwe dla dzieci wrażliwych, słabszych, walczących o własne zdrowie, borykających się z problemami odrzucenia w grupie rówieśniczej. Będą miały szczególne znaczenie dla dzieci zmagających się z chorobami onkologicznymi. Bajki Justyny Piecyk mogą stać się pretekstem do rozmów z najmłodszymi na bardzo trudne tematy, nie tylko te związane z chorobą. Biblioterapia to trudna i złożona metoda pracy. Ważne są: odpowiedni dobór książek, zróżnicowane formy pracy z książką i czytelnikiem oraz nasze podejście do tematu. Prezentowane obok pozycje mogą stać się inspiracją dla każdego, kto chciałby elementy biblioterapii wykorzystać. A ponieważ zbliża się czas gwiazdkowych prezentów, może warto odwiedzić księgarnie i poszukać takich uroczych, mądrych bajek uzdrawiajek dla najbliższych i znajomych.

Odmianą biblioterapii jest bajkoterapia, czyli metoda, którą wykorzystuje się w pracy z najmłodszymi czytelnikami (wiek przedszkolny i wczesnoszkolny). Są to szczególne opowieści, które muszą obudzić ciekawość dzieci, aby mogły im pomóc uporządkować uczucia. Dobrym przykładem takich utworów są „Bajki uzdrawiajki” wydane niestety tylko w formie audiobooka Życzę Państwu ciekawej i ebooka przez Wydawnictwo Wymownia. Dla autorki Justy- książki pod choinką. Alina Zielińska ny Piecyk inspiracją do napi-

Fot. P. Kozłowski

Przywykliśmy już do tego, że najlepsze warzywa i owoce, a także największy wybór świeżego mięsa, nabiału, ryb, znajdziemy w kompleksie miejskich Hal Targowych przy ulicy Wójta Radtkego 36. Przed tradycyjnymi świętami, imprezami rodzinnymi, czy długimi weekendami, to dla wielu gdynian obowiązkowe miejsce zakupów, a także okazja do odwiedzenia ulubionych kupców. Od kilku lat Hale Targowe stały się także miejscem inspiracji, animacji kulturalnych, w tym edukacji kreatywnej z zakresu m.in. mody, kulinariów, wzornictwa czy architektury modernizmu. W grudniu Hale Targowe zapraszają na pierwszą edycję wydarzenia pt. „Dzień Kreatywny”. Największą atrakcją będzie możliwość bezpłatnego uczestniczenia w specjalnie

Fot. P. Kozłowski

„Dzień Kreatywny” Miejskich Hal Targowych” w Gdyni

Warsztaty szycia poduszek podczas II Święta Hal Targowych

Warsztaty zdobienia toreb podczas II Święta Hal Targowych

przygotowanych na tę okazję warsztatach kreatywnych, w tym modowych, dekorowania, rysowania komiksu czy fotografii miejskiej. Głównym miejscem działań w ramach „Dnia Kre-

nie rozstrzygnięty konkurs fotograficzny „Zakupy z ludzką twarzą”, a także wernisaż nagrodzonych prac. Wystawa pokonkursowa w Hali Łukowej potrwa do połowy grudnia (w godzinach otwarcia Hali).

atywnego” będzie modernistyczna Hala Łukowa, chociaż część działań będzie prowadzona także w otwartej przestrzeni Śródmieścia Gdyni (m.in. warsztat fotograficzny). W ramach wydarzenia zosta-

Termin: 3 grudnia, godz. 10:00-15:00 Miejsce: Hala Łukowa, Zespół Miejskich Hal Targowych w Gdyni, ul. Wójta Radtkego 36


4

Informacje – Kultura – Społeczeństwo

Jak pomóc światu za pomocą muzyki, czyli krótka historia piosenki „Do they know it’s Christmas?” Wydawać by się mogło, że świąteczne utwory dobiegające z radioodbiorników mają jedynie funkcje rozrywkowe. Inaczej jest w przypadku utworu „Do they know it’s Christmas?”. Ta z pozoru wesoła piosenka porusza bardzo istotny dla społeczeństwa temat pomocy potrzebującym. Tytułowe „Do they know it’s Christmas?” w języku an� gielskim to w tłumaczeniu na język polski: „Czy oni wiedzą, że są ś����������������������� ������������������������ więta?” No dobrze, tyl� ko o jakich „onych” chodzi? Otóż piosenka została nagrana z myślą o tych najbardziej cier� piących. Dochód ze sprzedaży singla przeznaczono właśnie dla nich. Co ������������������ ciekawe, w cią� gu trzech dekad powstały aż cztery wersje tego pięknego utworu! Jego pierwsza wersja została wypuszczona na rynek w 1984 roku z inicjatywy Boba Geldofa i Midge’a Ure z po� pularnego zespołu Ultravox, znanego z hitu „Dancing with tears in my eyes”. Panowie po� stanowili zebrać fundusze dla głodujących mieszkańców Etiopii i zaprosili wówczas do współpracy najbardziej znane muzyczne nazwiska. O pomoc dla Etiopczyków w piosence proszą między innymi Bono,

Phil Collins, Sting, George Mi� chael, Paul Young, czy kontro� wersyjny Boy George. Ukazał się również teledysk, w którym widzimy, jak doszło do tego znaczącego nagrania. Na początku piosenki sły� szymy o powszechnym w cza� sie świąt Bożego Narodzenia szczęściu i radości. Dopie� ro w późniejszych zwrotkach i refrenie nasza uwaga zostaje zwrócona w stronę tych, któ� rzy nie mogą tego doświad� czyć i praktycznie nie znają tej cudownej, świątecznej at� mosfery. Wokaliści śpiewają o nieustannym lęku i smut� ku, którego mieszkańcy Etio� pii doświadczają codziennie z powodu niedożywienia, bra� ku dostępu do wody, chorób i śmierci. Dlatego w refrenie słusznie zauważa się, że „dla nich największym prezentem jest życie”. Znani muzycy za� chęcają do pomocy i chórem

śpiewają: „Feed the world!”, co znaczy „Nakarmcie świat!”. W kolejnych wersjach utworu zmieniał się skład wykonawców, którzy wzię� li udział w przedsięwzięciu. Geldof i Ure starali się zapra� szać do współpracy tych, któ� rzy w danych latach cieszyli się największą popularnością, dzięki czemu mogli dotrzeć do większego grona odbior� ców. Z tego względu w 1989 roku „Do they know it’s Chri� stmas?” zaśpiewali między innymi Kylie Minogue, Wet Wet Wet, Chris Rea, czy Cliff Richard. Do teledysku doda� no materiały ukazujące głód, ubóstwo i śmierć w krajach Afryki, dlatego mimo poja� wiającej się w niektórych mo� mentach kiczowatej melodyj� ki, prawdziwa intencja utworu została zachowana. Do trzeciej edycji projek� tu zaangażowano gwiazdy re�

prezentujące różne dziedzi� ny muzyki – od hip-hopu po spokojny pop. Oglądając te� ledysk do tej piosenki, warto zwrócić uwagę na fragment, w którym wszyscy wokaliści patrzą na materiały poświęco� ne cierpiącym mieszkańcom Afryki. Widać, że mimo suk� cesów w branży muzycznej i popularności, pozostali ludź� mi wrażliwymi i przejmują się losem innych. Wśród nich po raz kolejny widzowie mogli usłyszeć i zob���������������� aczyć Bono, któ� ry swoim wykonaniem nieco przyćmił pozostałych wyko� nawców. W listopadzie 2014 roku doczekaliśmy się kolejnej wer� sji „Do they know it’s Christ� mas?”. Dochód ze sprzedaży utworu oraz płyty CD został przeznaczony na walkę z wi� rusem ebolą. Tym razem nieco zmieniono jednak tekst pio� senki, gdyż niektóre fragmen�

TEATR MIEJSKI ZAPRASZA

wg powieści Kena Keseya, przekład: Bronisław Zieliński, reżyseria: Krzysztof Babicki, scenografia: Marek Braun, muzyka: Marek Kuczyński, kostiumy: Hanna Szymczak, światło: Marek Perkowski, asystent reżysera: Maciej Wizner

Premiera: 26.11.2016 na Dużej Scenie OBSADA: (wg kolejności pojawiania się na scenie)

WÓDZ BROMDEN – PIELĘGNIARZ WARREN – SIOSTRA RATCHED – SIOSTRA FLINN – DALE HARDING – BILLY BIBBIT – SCANLON – CHESWICK – MARTINI – RUCKLY – MATTERSON – RANDLE P. McMURPHY – DOKTOR SPIVEY – CANDY STARR – SANDRA –

Grzegorz Wolf Maciej Sykała Dorota Lulka Marta Kadłub Dariusz Szymaniak Szymon Sędrowski Bogdan Smagacki Mariusz Żarnecki Maciej Wizner Rafał Kowal Leon Krzycki Piotr Michalski Eugeniusz Krzysztof Kujawski Monika Babicka Agnieszka Bała

Oparta na kultowej powie� ści sztuka teatralna mówiąca o tym, że warto strzec wolności osobistej i prawa do podejmo� wania samodzielnych decy� zji. Do szpitala psychiatrycz� nego trafia charyzmatyczny Randle Patrick McMurphy, złodziej i przestępca, który w ten sposób chce uniknąć więzienia. Z miejsca ustala nowe porządki i wypowiada wojnę despotycznej Siostrze Ratched. Zaczyna się wyścig, w którym, choć odmieni się życie kilku pacjentów, to będą też ofiary… Fascynująca i nie� zwykle silna metafora współ� czesności, w której „ten dobry” musi polec w imię wolności i ideałów. Marzena Szymik-Mackiewicz

Fot.J.Siercha

Dale Wasserman LOT NAD KUKUŁCZYM GNIAZDEM

ty z wersji z 1984 roku uzna� no za nietaktowne. Oprócz „weterana” Bono do pomocy zachęcały znane w obecnej pop-kulturze zespoły i takie postacie, jak: One Direction, Ed Sheeran, Rita Ora, czy Sam Smith. Wśród muzycznych de� biutantów i wokalisty U2 poja� wiła się również znana z hitu „Nothing compares to you” Sinnead O’Connor. Mimo że w czasie nagrywania piosenki w londyńskim Notting Hill pa� nowała dość swobodna atmos� fera, wszyscy mieli na uwadze fakt, że działają w szczytnym celu i dlatego profesjonalnie podeszli do powierzonego im zadania. Od pierwszej wersji „Do they know it’s Christmas?” mi� nęło już ponad trzydzieści lat, jednak wielu ludzi na świecie wciąż potrzebuje naszej pomo� cy. Nie zapominajmy o nich, spędzając ����������������� ś���������������� więta Bożego Na� rodzenia wśród naszych naj� bliższych i zastanówmy się, jak możemy przyczynić się do lepszego życia tych najbardziej potrzebujących. Niech wiedzą, że są Święta. Katarzyna Małkowska


Informacje – Kultura – Społeczeństwo

5

BOHATEROWIE NASZYCH ZIEM

Generał brygady Stanisław Dąbek (1892 – 1939) Dowódca Bohaterskiej Obrony Wybrzeża, cz. 2 Pułkownik Dąbek w ciągu 40 dni przygotował Wybrzeże do obrony. To on swoim hartem, oddaniem i patriotyzmem zespolił te oddziały w jeden monolit obronno-zaczepny, gotowy poświęcić życie dla obrony ojczyzny. Już w czasie pierwszych walk okazało się, jakie były to mocne więzi, gdy żołnierze w czasie kontrataków szli na bagnety i wypierali nieprzyjaciela z zajętych wcześniej, w dzień, pozycji. Od pierwszych dni walki okazało się, że wróg jest z każdej strony. Na całej linii walk lądowych od Gdańska i Sopotu, Kacka, Żukowa, od Kościerzyny do Wejherowa i od Żarnowca atakowały pozycje polskie wojska niemieckie w takiej ilości, że przychodziło walczyć naszym plutonom z batalionami niemieckimi, a niektóre kompanie walczyły z pułkami. Artyleria niemiecka bliskiego i dalekiego zasięgu swym ogniem nękała żołnierzy polskich. Lotnictwo niemieckie prawie bez przerwy dokonywało nalotów bombowych, a niemiecka marynarka wojenna raziła stanowiska polskie z morza. Od 1 do 9 września walki trwały wokół Gdyni i na jej dalekich przedpolach. Bardzo wiele było kontrataków i walk zaczepnych, a wszystkich oddziałów doglądał płk. Dąbek, który planował kontrataki i niszczenie wroga. Przez cały czas obrony Wybrzeża, zarówno w pierwszych dniach na dalekich przedpolach Gdyni jak i później na Kępie Oksywskiej, obowiązywał nakaz obrony czynnej, aktywnej, polegającej na atakowaniu wroga głównie nocą i odrzuceniu z zajętych pozycji. Żołnierz polski w każdej minucie walki o Wybrzeże odznaczał się ogromnym poświę-

ceniem i bohaterstwem, a także nie szczędził potu i krwi, aby nakazane rozkazem zadanie wykonać. Łączył to i wspierał myślą dowódczą, patriotycznym duchem, sercem dowódcy i bohaterską odwagą płk, Stanisław Dąbek. Wobec ogromnej siły wroga i uszczuplających się sił polskich, 12.09.1939 obrońcy Wybrzeża opuścili Gdynię i walki przeniosły się na Kępę Oksywską. Rozkaz jej obrony przez siły polskie miał uniemożliwić Niemcom ostrzał artyleryjski broniącego się Helu. Dotychczasowe 10-dniowe walki uszczupliły stan polskich obrońców o połowę, czyli że Kępy Oksywskiej broniło już tylko 7000 żołnierzy. I tutaj, na Kępie Oksywskiej, toczyły się najkrwawsze walki. Bój trwał prawie nieprzerwanie od 10 do 19 września 1939 r. Dziennie ginęło około 100 polskich żołnierzy, drugie tyle było rannych. Szpital w Babich Dołach już nie miał gdzie przyjmować rannych. Beznadziejność tej walki była coraz bardziej widoczna. Francja i Anglia, mimo wypowiedzenia 3.09.1939 Niemcom wojny, nie utworzyły frontu zachodniego, polskie najcenniejsze okręty, Błyskawica, Burza i Grom odpłynęły do Anglii, okręty podwodne jeszcze działały na Bałtyku lecz też miały odejść do Anglii. Związek Radziecki, bez wypowiedzenia wojny, napadł na Polskę, obiecując żołnierzom, że po złożeniu broni pójdą do domów, a w rezultacie około 500.000 żołnierzy polskich zamkniętych zostało w obozach jenieckich, a nieco później, na rozkaz Stalina, zamordowano 21 tys. polskich oficerów. Tymczasem walka w obronie Wybrzeża dobiegała końca.

Była najkrwawszą, długotrwałą bitwą września 1939 r. Oddziały broniące Wybrzeża od 1 do 19 września stoczyły 110 walk i bitew, czego nie dokonał żaden związek taktyczny w toczącej się wojnie obronnej 1939 r. Na Kępie Oksywskiej wiele oddziałów było zdziesiątkowanych i w wielu miejscach zaczynało brakować amunicji. Pułkownik Stanisław Dąbek 19.09.1939 złożył rano ostatni meldunek kontradmirałowi Unrugowi, potem już z grupą oficerów swojego sztabu walczył z karabinem w ręku jak zwyczajny żołnierz. Nie byli jednak w stanie odeprzeć oddziałów wroga. O godz.17.00 przekazał dowodzenie płk. Szpunarowi i jako protest za hitlerowską napaść na Polskę odebrał sobie życie. Niemiecki dowódca walczących wojsk w uznaniu męstwa pułkownika St. Dąbka i walczących żołnierzy przyznał mu prawo do noszenia szabli w niewoli. Szablę tę, chowający pułkownika Dąbka żołnierze, włożyli w grób, który znajdował się obok szpitala w Babich Dołach. W dniu 30.10.1946 r. uroczyście pochowano pułkownika St. Dąbka na cmentarzu w Redłowie wśród 564 swoich żołnierzy. Pułkownik Stanisław Dąbek przeszedł do legendy jako uosobienie i wzór cnót żołnierskiego męstwa, wytrwania, odwagi i poświęcenia. Pośmiertnie został odznaczony krzyżem Grunwaldu II klasy. W roku 1964 został pośmiertnie awansowany do stopnia generała brygady przez Naczelnego Wodza na Uchodźstwie gen. broni Władysława Andersa. W 1993 roku Prezydent Polski, Lech Wałęsa, swoim postanowieniem z dnia 4 czerwca uznał ten nadany płk. Stanisławowi

Dąbkowi stopień wojskowy generała brygady. Cześć pamięci generała brygady Stanisława Dąbka! Zbigniew Koziarz Posłowie W latach 60. XX wieku byłem inicjatorem nadania V LO na Oksywiu imienia „Pułkownika Stanisława Dąbka”. Szkoła posiada również sztandar w barwach sztandarów wojskowych wykonany według mojego projektu. W trakcie uroczystości w 1973 roku, żona Pułkownika, pani Irena Dąbek, odsłoniła pamiątkową tablicę na budynku szkoły. Wyryte są na niej jej słowa wypowiedziane wcześniej „on nie mógł żyć gdy Ojczyzna była w niewoli”. W historii Gdyni dwaj ludzie przysłużyli się jej najbardziej: Eugeniusz Kwiatkowski, który swoją wyobraźnią, uporem, staraniami o zaplecze finansowe stworzył Gdynię i drugi, może ważniejszy, bo własne życie poświęcił, to pułkownik Stanisław Dąbek, który bohatersko w beznadziejnej, z powodu miażdżącej przewagi przeciwnika, walce bronił Wybrzeża i Gdyni oraz przenosząc główny ciężar walk na Kępę REKLAMA

Oksywską, obronił Gdynię przed zniszczeniem. Wdzięczność gdynian dla Eugeniusza Kwiatkowskiego wyraziła się w uhonorowaniu go pomnikiem na ul. 10 Lutego w wejściu do Centrum Kwiatkowskiego. Pułkownik, a teraz już generał brygady Stanisław Dąbek, nie jest w centrum miasta uhonorowany żadnym pomnikiem, a przecież to jemu powinni być wdzięczni mieszkańcy i władze Gdyni za uratowanie miasta. Wierzę, że obudzą się patriotyczne gorące serca, którym honor Polski i umiłowanie naszej Ojczyzny są bliskie, a władze Miasta Gdynia będą przychylne i stworzymy komitet budowy pomnika Generała Stanisława Dąbka, aby w 80 rocznicę tragicznego września, w 2019 roku postawieniem tego pomnika mogli jak klamrą zamknąć ten czas trudnych wspomnień i ciągłego od nowa przeżywania tych 19 najkrwawszych dni września 1939 roku, które były tutaj na Wybrzeży w Gdyni. Pamiętajmy, że tutaj na Oksywiu Generał Stanisław Dąbek najpierw w walce wśród walczących żołnierzy rozdzielił swe serce, a potem za Gdynię i Polskę poświęcił swoje życie.


6

Informacje – Kultura – Społeczeństwo

OPOWIEDZ NAM SWOJĄ HISTORIĘ

Zapachy mojego dzieciństwa Źródłem wywołującym przeszłe obrazy może być prawie wszystko. Dla jednych będą to zdjęcia w akurat przeglądanym albumie lub przypadkiem znaleziona fotografia. Także stare pocztówki, listy, przywiezione samemu lub podarowane przez przyjaciół pamiątki z podróży, a nawet przypadkowe przedmioty, które przypominają o pewnych minionych wydarzeniach. Innych zasłyszana melodia, czy przeczytany fragment tekstu przenoszą w czasie do przeżytych chwil. Czasem jednak, niespodziewanie pojawia się smak lub zapach, który jest jak wehikuł czasu i przenosi nas aż do chwil dzieciństwa, właśnie dzięki temu, że go od dawna nie czuliśmy. Tak miał Proust ze swoją magdalenką, Iwaszkiewicz, który poczuwszy zapach poziomek, cofnął się w czasie do pewnego letniego miesiąca. Zapachy przenoszą człowieka w czasie bardziej niż cokolwiek innego. To zadziwiające, ile sobie można przypomnieć dzięki odrobinie zapachu. Właśnie przeżyłam to samo, gdy goszcząc u moich wiekowych już krewnych, otworzyłam stary, drewniany kredens. To chyba jego wyjątkowa, specyficzna woń, którą nasiąkł przez dziesięciolecia, przywiodła skojarzenia z zapachami mojego dzieciństwa. Okazało się, że tych zapachów, woni i aromatów z okresu beztroskich lat dorastania pamiętam bardzo dużo. Nic w tym dziwnego, ponieważ pamięć zapachowa jest podobno najtrwalszą formą ludzkiej pamięci. Wśród zapachów, które kojarzą mi się z dzieciństwem, znajdują się głównie wonie przyjemne. Ale nie tylko. Jest wśród nich również kilka niezbyt miłych, a jednak przywołujących piękne chwile. Jak powiedział St. Żeromski „Każdy ma swoje ulubione

Fot. persianblog.ir

Czas mija bezpowrotnie, ale nadal pozostaje w nas coś, co nas urzekło, zachwyciło, zasmuciło, co wraca do nas we wspomnieniach. Oczywiście chętniej wracamy do wspomnień przyjemnych.

miejsce w dzieciństwie. To jest ojczyzna duszy”. Mam, poza oczywiście domem rodzinnym, dwa takie miejsca - to domy moich dziadków, gdzie spędzałam letnie miesiące. A to, co z nich zapamiętałam najbardziej, to właśnie ich zapachy. Pierwszy to zapach domu babci w Kaliszu. Można powiedzieć, że każde miejsce, każdy zakątek naszej rodzinnej kamienicy miał swój niepowtarzalny zapach, który doskonale pamiętam, zaczynając od wilgotnego bruku bramy wjazdowej, słonecznej klatki schodowej, komórek-spiżarni. Mające wejścia z klatki spiżarnie, służące kiedyś za coś w rodzaju chłodni, wydzielały aromaty świeżych i suszonych owoców, przetworów, grzybów. Ich drewniane ściany pachniały nawet po latach, gdy stały już puste, nieużywane. Również każdy kąt rozległego

podwórka miał inny zapach. Z pracowni szewca w suterenie rozchodził się zapach skór i kleju, dalej, pośrodku, zapach rozgrzanego słońcem bruku z kocich łbów, drewnianych składzików, mydlin z pralni, potem mniej przyjemny zapach kurników i wreszcie feeria cudownych zapachów babcinego ogrodu. Ogród pachniał inaczej rano pokryty rosą, inaczej rozgrzany w skwarne popołudnia, inaczej po deszczu. Właściwie każdy jego zakątek miał swoją niepowtarzalną woń. Jednak najbardziej lubiłam zapach maciejki, jaśminu i małych, niepozornych goździków. Uwielbiam je do dzisiaj, choć wydaje się, że te z kwiaciarni nie pachną tak intensywnie. Grządki warzywne, te ze szczypiorem i koprem, czy rozgrzane w słońcu krzewy różowego, słodkiego agrestu też wryły się w moją dziecięcą pamięć.

Wchodząc do mieszkania babci, pierwsze co czułam, to zapach wypastowanych podłóg i rozgrzanej węglowej płyty kuchennej. Antyczne olbrzymie szafy, biblioteka, kredensy wszystkie te meble pachniały słodyczami, czekoladą, świeżymi morelami i czymś nieokreślonym, tajemniczym. Byłam tak wrażliwa na zapachy, że nawet niedziela w Kaliszu miała dla mnie swój osobny, właściwy tylko dla tego dnia, zapach tradycyjnego rosołu i szarlotki. Mieszkanie dziadków w Oliwie też zostawiło ślad w mojej pamięci zapachowej. Ten dom, z racji odległości, odwiedzany znacznie częściej niż ten w Kaliszu, również pachniał pastą do podłóg, świeżym chłodnym powietrzem oraz białą wykrochmaloną pościelą. Ale najbardziej uwielbiałam zapach dziadkowego biurka. Było ono niczym zaczarowana kraina pełna przedmiotów nieznanego 6-latce

przeznaczenia. Wszystkie szuflady, przegródki, szafki i inne niezbadane zakamarki tego mebla były przesiąknięte zapachem tabaki, tytoniu fajkowego i kleju z kasztanów. Oczywiście był i ogród z wiosennym, cudownym zapachem bzów, a jesienią palonych liści i traw. A co pamiętam z rodzinnego domu? Na pewno znowu zapach pasty - czy on jeszcze istnieje? - różanego klombu, dzikiego sadu. Ale najbardziej wrył się w pamięć zapach Bożego Narodzenia. Żaden inny dzień w roku nie pachniał, nie pachnie i nie będzie pachniał jak polska Wigilia. Zapach jest chyba najważniejszym atrybutem tego wyjątkowego dnia i wieczoru. Wszechobecny zapach choinki, tradycyjnych potraw, a przede wszystkim piernika nie ma sobie równych. Jako dorosła osoba spędzałam te święta w innych krajach. Były choinki, ale jakby mniej pachniały, były potrawy, ale smakowały inaczej, starano się o miłą atmosferę, ale to nie było to. Jak widzicie - trochę się tych zapachów uzbierało. Aż sama się dziwię, że aż tyle. Czy dzisiejsze dzieci będą je wspominały, czy będą znały zapach wjeżdżającego na stację parowozu (tak, tak, był taki specyficzny zapach pary i dymu), koni na ulicach, dymu z pieców, unoszącego się rankiem nad podwórkami, swądu kipiącego mleka, rozgrzanych kocich łbów na brukowanych ulicach? Dziś, przynajmniej w wielkich miastach, zapachy przestały być wyraziste, zlały się w jeden, chemiczny, nieokreślony zaduch. Wszystko pachnie podobnie. Aromaty zlewają się i duszą. Przechodząc pasażem jakiejkolwiek galerii handlowej, pierwsze, co czujemy, to wylewające się ze sklepów aromaty tworzące wielką, drażniącą kakofonię. A wystarczy przecież odejść na chwilę od zgiełku miasta, pochodzić po parku czy plaży i pooddychać, i wtedy zauważymy, że istnieją. Pospieszmy się, bo wkrótce i ich może nie być. Wyginą w tych chemicznych, technicznych, szalonych czasach. Krystyna B. Od redakcji: Dziękujemy autorce i zachęcamy naszych czytelników do przesyłania swoich wspomnień, przemyśleń lub ciekawych historii. Korespondencję z dopiskiem „Wspomnienia” można kierować na adres biura Fundacji: ul. Świętojańska 36/2, 81-371 Gdynia, dostarczyć osobiście lub przesłać pocztą elektroniczną: wspomnienia@gdynskiiks.pl z dodaniem w temacie e-maila słowa „Wspomnienia”. Małgorzata Łaniewska


7

INFORMACJE – KULTURA – SPOŁECZEŃSTWO

Gdzie mieszkałem, tam śpiewałem Dla Stanisława Tempskiego śpiew jest całym życiem. Z pierwszym chórem występował już jako 14-latek. Dziś, nadal aktywny, z zapałem prowadzi Zespół Wokalno-Muzyczny „FALA”. Choć nie jest łatwo, bo zespół boryka się z wieloma problemami, choćby lokalowymi, to zawsze chętnie uświetnia swoimi występami uroczystości, firmowe spotkania, a nawet wesela.

Pan Stanisław kocha śpiew. Kocha też kulturę regionu, z którego jest pochodzi. Z przywiązania do Kaszub i miłości do muzyki wywodzi się szczególna cecha pana Stanisława. Gdziekolwiek by nie mieszkał, a wędrował w życiu przez wiele miejsc Pomorza, wszędzie realizował swoją pasję śpiewania. Jako nastolatek występował w szkolnym chórze. Kiedy zamieszkał w Sopocie, dołączył do chóru kościelnego, którego dyrygentem był Tadeusz Jakubowski, wówczas etatowo związany z Operą i Filharmonią Bałtycką. Śpiewał przez 3 lata w Chórze Nauczycielskim pod dyrekcją prof. Bukowskiego. Później był Gdańsk, do którego zaprowadziły pana Stanisława obowiązki zawodowe. Choć nie miał wykształcenia muzycznego, dzięki talentowi i pracowitości został przyjęty przez dyrygenta Leona Snarskiego do chóru Opery i Filharmonii Bałtyckiej. Koncertował z nim przez 3 lata. Ostatecznie w latach 60-tych osiadł w Gdyni. Szybko też znalazł swoje miejsce muzyczne w tym mieście. I nie opuszcza go do dziś. Swój rodowód muzyczny wywodzi z lat 60. i z Zespołu Pieśni i Tańca „Arka”, później przekształconego w Zespół Pieśni i Tańca „Dalmor”. Do roku 1989 zespoły koncertowały zarówno w Polsce,

jak i za granicą, między innymi dla żołnierzy polskich na Wzgórzach Golan. Zespół „Dalmor” liczył 120 osób, zarówno muzyków, chórzystów, jak i tancerzy. Koncerty miały znakomitą oprawę, a wykonawcy występowali w szytych na miarę strojach ludowych. Niestety, wraz z przemianami ustrojowymi w Polsce zakończyła się działalność Zespołu. Przedsiębiorstwo Dalmor nie mogło już dalej finansować tego przedsięwzięcia. Ale dla kogoś, kto muzykę kocha ponad wszystko, to nie mógł być koniec. Panu Stanisławowi udało się przekonać część osób związanych z „Dalmorem” do reaktywacji zespołu. Miejsca użyczył proboszcz ksiądz Edmund Wierzbowski z parafii NMP w Gdyni i właśnie tu wznowiono próby. Po długich negocjacjach, pismach i prośbach udało się panu Stanisławowi także bezpłatnie pozyskać z Dalmoru stroje kaszubskie i łowickie, dzięki czemu koncerty znów zyskały godną oprawę sceniczną.

Choć nie miał wykształcenia muzycznego, dzięki talentowi i pracowitości został przyjęty przez dyrygenta Leona Snarskiego do chóru Opery i Filharmonii Bałtyckiej. Koniec XX wieku to jednocześnie początek tułaczki artystów. Od roku 1990 zespół spotykał się w pomieszczeniach parafii NMP w Gdyni, później wykonawcy przenieśli się do kościoła redemptorystów, gdzie przyjęto nazwę

– Zespół Pieśni i Tańca „Gdynia”. W tym czasie ze względu na zły stan zdrowia Stanisław Tempski zmuszony był opuścić zespół. Bez muzyki jednak nie dało się żyć, więc wrócił po 2 latach, tworząc nowy Zespół Wokalno-Muzyczny „FALA”. Na osobistą prośbę pana Stanisława Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie objęło patronatem działalność artystów. Zespół w swoim repertuarze ma wiele piosenek wywodzących się z folkloru kaszubskiego o morzu i rybakach, lekkich i przyjemnych piosenek biesiadnych, pięknie wykonywanych pastorałek i kolęd, a przede wszystkim piosenek o Gdyni. Mimo tego nie udało się znaleźć stałego miejsca dla prób. Odbywają się one w różnych miejscach. Przez jakiś czas miały miejsce w Centrum Kultury i Domu Rzemiosła w Gdyni, później nawet w prywatnym mieszkaniu jednego z członków zespołu. Bez względu na przeciwności Zespół „FALA” nadal koncertuje i propaguje muzyczną kulturę Pomorza i Kaszub. Stanisław Tempski za swoją wieloletnią działalność kulturalną otrzymał wiele odznaczeń i wyróżnień między innymi Medal im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, odznakę honorową „Zasłużony dla miasta Gdyni”, odznakę „Zasłużonego Działacza Kultury”, a za działalność publiczną „Srebrną Tabakierę Antoniego Abrahama”. Pomimo że członkowie zespołu nie są coraz młodsi, to zapał i pasja nie gaśnie w nich ani na chwilę, co widać i słychać na koncertach. A może znajdzie się ktoś, kto zainteresuje się Zespołem Wokalno-Muzycznym „FALA”, wspomoże w dalszej działalności lub co najmniej udostępni miejsce do spotkań i prób? Ze Stanisławem Tempskim rozmawiała Aleksandra Rekuć

PRAWNIK RADZI

Gdy zakupiony towar nie spełnia naszych oczekiwań (część 1) Jak wiadomo, okres przedświąteczny to czas wzmożonych zakupów. Sprzedawcy prześcigają się w zachwalaniu swoich towarów, dążąc do uzyskania maksymalnych zysków, a my, Konsumenci - kupujemy, nie zawsze rozważnie i nie zawsze najlepiej, jak możemy.

Czasem kupujemy tradycyjnie - w sklepie, czasem (jest to coraz powszechniejsze) na odległość, poza siedzibą przedsiębiorstwa sprzedawcy, np. korzystając z oferty telefonicznej lub za pośrednictwem internetu. Niestety, bardzo często okazuje się, że rzeczy przez nas zakupione nie spełniają swoich funkcji z różnych powodów a to z uwagi na fakt, iż są to towary wadliwe, a to z uwagi na fakt, iż wyglądają lub mają zupełnie inne właściwości, aniżeli te prezentowane przez sprzedawcę, albo też z uwagi na to, że się rozmyśliliśmy i rzecz, którą zakupiliśmy, nie jest już nam potrzebna. Uprawnienia klientów kształtują się różnie w zależności od ich statusu, jak również formy sprzedaży. W tym artykule zajmę się coraz bardziej popularną sprzedażą na odległość (czyli np. za pośrednictwem internetu) od fachowego sprzedawcy (przedsiębiorcy) na rzecz konsumenta (tj. osoby, która dokonuje zakupu na cele nie związane z działalnością gospodarczą). Ustawodawca, chcąc chronić prawa konsumentów, wprowadził w przypadku takiej sprzedaży szereg uprawnień, dając możliwości rozwiązania zawartej umowy i odzyskania zapłaconych pieniędzy nawet w przypadku sytuacji, gdy rzecz sprzedana nie jest obaczona wadami, a my po prostu się rozmyśliliśmy. W przypadku zawarcia umowy sprzedaży na odległość warto pamiętać o licznych obowiązkach sprzedawcy, jak również o prawach przysługujących nam - konsumentom. Przedsiębiorca, dokonując takiej sprzedaży, musi przedstawić nam szereg informacji umożliwiających rozsądne i świadome podjęcie decyzji o zakupie towaru albo usługi. Wśród takich informacji wymienić należy szczegółowe dane o właściwościach sprzedawanego towaru, dane dotyczące pełnej kwoty ceny, którą konsument musi zapłacić za towar (koszt nabycia towaru, ewentualnej przesyłki i ewentualnego zwrotu towa-

ru w przypadku odstąpienia od umowy, sposób zapłacenia ceny), procedurze reklamacyjnej, informacji dotyczących gwarancji związanych z zakupionym towarem. Sprzedawca musi również pouczyć konsumenta o możliwości odstąpienia od umowy. To ostatnie jest najważniejszym uprawnieniem przysługującym konsumentom przy zawieraniu umów na odległość. Należy pamiętać, iż konsument w przypadku zawarcia takiej umowy może od niej odstąpić bez podania przyczyny w terminie 14 dni od otrzymania zakupionego towaru, w sposób określony w informacji od sprzedawcy (najczęściej wskazany w regulaminie sklepu).

W przypadku zawarcia umowy sprzedaży na odległość warto pamiętać o licznych obowiązkach sprzedawcy. W tym celu wystarczające jest złożenie oświadczenia o takim odstąpieniu albo drogą pisemną (do zachowania terminu wystarczające jest wysłanie oświadczenia listem poleconym), albo też (jeśli sprzedawca przewiduje taką możliwość) przez złożenie odstąpienia w formie elektronicznej za pośrednictwem strony internetowej. Jeżeli sprzedawca nie poinformował nas o takiej możliwości i termin upłynął bezskutecznie, również możemy liczyć na ochronę ze strony przepisów prawnych - termin do odstąpienia od umowy upływa nam wówczas po 12 miesiącach i 14 dniach od otrzymania towaru. W przypadku takiego odstąpienia z reguły zobowiązani jesteśmy jedynie do poniesienia kosztów przesyłki. Jest to potężne uprawnienie, o którym należy pamiętać i z którego wielu konsumentów niestety nie korzysta. mec. Bartłomiej Owczarek


8

Informacje – Kultura – Społeczeństwo

Moje dziecko ma problemy w nauce Pani Sylwia (nazwisko znane redakcji) to pedagog z wieloletnim doświadczeniem w pracy z dziećmi w kilku placówkach państwowych i prywatnych. Ukończyła studia wyższe z zakresu edukacji wczesnoszkolnej, filozofii wychowania oraz terapii pedagogicznej. Jest wieloletnim edukatorem dzieci w wieku przedszkolnym oraz terapeutą dzieci z starszych klas szkolnych. Czym jest terapia pedagogiczna? To świadome i celowe oddziaływanie na człowieka za pomocą metod i technik zmierzających do przywrócenia pożądanych cech, takich jak zdobywanie umiejętności, wiedzy, kompetencji wymaganych od niego w procesie edukacji, w pracy lub w codziennym życiu. To praca nad przyczynami i objawami trudności szkolnych czyli w nabywaniu wiedzy i umiejętności oraz posługiwaniu się nimi w codziennej aktywności. To także przywracanie wiary we własne możliwości; budowanie bądź przywracanie poczucia własnej wartości oraz możliwości wpływu na swoje otoczenie, czym częściowo pokrywa się z celami terapii psychologicznej, bowiem „zahacza” o sferę emocjonalną, motywacyjną. Terapia pedagogiczna jest procesem wymagającym zaangażowania i czasu, dostosowania środków do indywidualnych potrzeb, trudności i możliwości człowieka. Jakie są przyczyny trudności w nauce? Przyczyny mogą leżeć zarówno po stronie dziecka, jak i środowiska, czy otoczenia. Np.: przyczyną po stronie nauczyciela może być stosownie metod i form pracy nieadekwatnych do potrzeb uczniów (np. gdy prowadzący zajęcia pracuje rutynowo - tak samo od wielu lat i nie potrafi tego zmienić, bo nie widzi potrzeby lub mu się zwyczajnie nie chce). Przyczyną może być także nieodpowiednio dobrany podręcznik, który jest niejasnym i niezrozumiałym dla ucznia źródłem wiedzy. Zawodzić może system edukacyjny nietolerujący inności, różnorodności dzieci, jakie obejmuje swoim zasięgiem. Doskonale problem ten ilustruje poniższy rysunek:

Nauczyciel w „tej szkole” mówi do uczniów: „Żeby było sprawiedliwie, wszyscy musicie zdać ten sam egzamin: proszę wspiąć się na to drzewo”. Łatwo

Artykuł powstał w wyniku rozmowy z pedagogiem terapeutą, który od wielu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą mającymi problemy z nauką i które nie są w stanie sprostać wymaganiom szkolnym, a także mają trudności w relacjach z rówieśnikami. zauważyć, ilu „uczniów” poradzi sobie z tym zadaniem, bo zadecydują o tym ich przyrodzone zdolności i możliwości. Ilustracja przedstawia różne zwierzęta, ale to bardzo prosta przenośnia ilustrująca, jak różne są nasze dzieci, które dostają się w tryby „machiny szkolnej”, która sama w sobie nie musi być zła, ale jej zadaniem jest chyba tylko zrównanie wszystkich do jednego rzędu - pożądanego społecznie i łatwego do manipulacji. Rysunek jest podpisany następująco: „Każdy jest genialny, ale jeśli oceniasz rybę po jej umiejętności wspinania się na drzewo, to ona przez całe swoje życie będzie wierzyła, że jest głupia”. Inne przyczyny trudności mogą leżeć po stronie dziecka i mogą to być, np.: – niewłaściwe sposoby uczenia się wynikające z nieznajomości zasad pracy umysłowej, braki w materiale z wcześniejszych okresów nauki; nieumiejętność przeprowadzania takich operacji umysłowych jak: obserwowanie, wnioskowanie i porównywanie, – mikrodeficyty czyli biologicznie uwarunkowane niedostosowanie dziecka do przyjmowania i właściwego przetwarzania bodźców z zewnątrz, w tym szkolnej wiedzy, – nierównomierny rozwój poszczególnych funkcji: gdy w zakresie jednego z nich jednostka wykazuje poziom przeciętny bądź nawet wyższy od przeciętnego, a w zakresie innego wyraźnie niższy. Jak czuje się dziecko, które ma problemy w nauce? Są dwa kierunki, w jakich może pójść dziecko mające problemy w nauce. Po pierwsze może się stać nieznośnym kontestatorem szkoły i wszystkiego, co z tym związane. Może przeciwstawiać się wszelkim działaniom dorosłych nakierowujących dziecko na rozwój. To postawa dziecka, które mówi: „Po co mi ta cała szkoła. I tak mnie w niej niczego nie nauczą. To nie jest prawdziwe życie”. I rzeczywiście ze szkoły uciekają, ale nie przed nią samą, ale przed niepowodzeniami, przed poczuciem bycia kimś gorszym, słabszym. Druga droga to poddanie się temu właśnie poczuciu. Dzieci takie mają nierzadko bardzo silne przekonanie, że nic nie potrafią, są gorsze, beznadziejne i nic już z nich nie będzie. Doskonale wypełniają ten „plan” na zasadzie „samospełniającej się przepowiedni”, we wszystkim (lub prawie wszystkim) ustępując innym dzieciom. Mogą mieć trudności nie tylko w nauce, ale także w sferze społecznej - w kontaktach z rówieśnikami. Przedstawiłam oczywiście skrajną wizję lecz warto pamiętać, że obie strategie są niszczące dla człowieka już choćby dlatego, że wynikają z zafałszowanego obrazu samego siebie. Ponadto blokują one rozwój zdolności i umiejętności, jakie każdy posiada, a tym samym uniemożliwiają jakikolwiek rozwój. Przezwyciężenie tej postawy to pierwszy krok w procesie terapii pedagogicznej.

W jaki sposób rodzice mogą pomóc swojemu dziecku? Przede wszystkim muszą dobrze znać swoje dziecko. Muszą orientować się w tym, co się dzieje w szkole, jak dziecko się w niej czuje. Muszą znać wymagania nauczycieli, by móc stwierdzić, czy dziecko tym wymaganiom potrafi sprostać. To, co jest ważne, to zaobserwowanie, czy dziecko faktycznie odnajduje się w środowisku szkolnym, czy daje mu ono więcej radości czy smutku. Rodzice powinni towarzyszyć dziecku w jego codzienności, być czujni na jego niepowodzenia, by szybko pomagać w usuwaniu przeszkód. Ale to, co najważniejsze, to nieustanne budowanie poczucia własnej wartości dziecka. Wsparcie, chwalenie, okazywanie miłości i pełnej akceptacji, bo tylko człowiek, który czuje, że jest coś wart, będzie się rozwijał. Jeżeli tego poczucia dziecko nie posiada, musi je wypracować terapeuta i nauczyć środowisko opiekuńcze, co zmienić, by dziecku pomóc. Jakie błędy najczęściej popełniają rodzice i nauczyciele? Podstawowym błędem jest zaniedbanie. Często zdarza się, że rodzice i nauczyciele przerzucają się odpowiedzialnością. Jedni na drugich zrzucają odpowiedzialność. Rolą rodziców jest wychować dziecko w poczuciu własnej wartości, radośnie podchodzącego do wyzwań stawianych m.in. przez szkołę. Powinni wychować człowieka, który odnajdzie swoje miejsce w społeczeństwie oraz będzie umiał sprostać wyzwaniom współczesnego świata. Rolą szkoły jest wyposażenie dziecka w wiedzę i umiejętności niezbędne do pełnowartościowego uczestnictwa w życiu zawodowym. Rodzic nie musi znać się na trudnościach szkolnych, nie musi potrafić wykrywać deficyty. To jest zadanie nauczyciela, który powinien być nie tylko specjalistą z przedmiotu, którego uczy, ale także z psychologii. To on, nie rodzic, powinien potrafić wykryć trudności i słabe strony poznawczej czy emocjonalnej sfery dziecka. Diagnozą tych trudności zajmują się Poradnie Psychologiczno-Pedagogiczne, ale wniosek o badanie mogą złożyć tylko rodzice. Zatem ogromna jest waga współpracy rodziców i nauczycieli, którzy mogą wspomóc te działania, tworząc na piśmie swoją opinię, która ma być niczym innym jak zbiorem informacji o zdolnościach i trudnościach dziecka w nauce. Specjaliści diagności z PPP opracowują dokument: opinię bądź orzeczenie zawierające m. in. wytyczne do dalszej pracy z dzieckiem i są tym samym źródłem kierunków pracy dla pedagoga lub psychologa terapeuty. Zaniechanie, zaniedbanie, czy zignorowanie tych powinności wobec dziecka jest niewybaczalnym błędem. Źródłem nierzadko lawinowo rosnących trudności i niepowodzeń szkolnych. Jolanta Krause


Informacje – Kultura – Społeczeństwo

Anna Karenina 1 grudnia

Choć stary tłumacz od miesiąca dzwonił do mnie z propozycją spotkania, miałam sto tysięcy wymówek, by zaproszenia nie przyjąć. Wczesną jesienią kupiłam szczenię owczarka i dnie spędzałam, ucząc go zasad higieny oraz wożąc do przedszkola nazywanego szumnie Hauuu-Wardem. Po pewnym czasie stary tłumacz zmienił taktykę. Odtąd zaczęłam dostawać paczki pełne obcojęzycznych czasopism z gorącą prośbą, by je odczytywać na głos. Za przesyłkę byłam wdzięczna i czułam się zobowiązana do rewanżu. Udałam się więc do księgarni po jakąś mądrą książkę i wysłałam pod jego adres. Mimo to tłumacz nie zrezygnował z obdarowywania mnie. Regularnie zaczęły przychodzić kolejne koperty z czasopismami w jego ojczystym języku, a we mnie zrodziło się podejrzenie, że zazwyczaj powściągliwy w wydawaniu pieniędzy starszy pan, ma do mnie jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę. Faktycznie. Po pewnym czasie mój telefon zaczął terkotać na okrągło, a na wyświetlaczu najczęściej pojawiał się numer liczącego ponad 90 lat tłumacza. Poddałam się i któregoś dnia podniosłam słuchawkę: - Jest praca! – usłyszałam. Trzeba przepisać tłumaczenie pozwu na przyszły tydzień! - Tylko ktoś znający język może zrobić to dokładnie, bowiem rozróżnia pisownię

krótkich i długich samogłosek, i … końcówki czasu przeszłego – dokończył. Dość szybko doszło do spotkania w gmachu sądu. W kruchych, pokrytych cienką i pomarszczoną skórą rękach pana E. spoczywała teczka, z której - po dobrej godzinie rozmowy - wyjął plik gęsto zapisanych kartek pokrytych polskim tekstem. Na odwrocie znajdowało się jego odręczne tłumaczenie, skreślone zamaszystym pismem ekstrawertyka. Ustaliwszy cenę, pożegnaliśmy się. Jeszcze tego samego dnia wracałam do domu z gorącym postanowieniem, że dokończę zamówione przez dewelopera teksty reklamowe o samomyjących się i superszczelnych oknach i zaraz potem zabiorę się za przepisywanie tłumaczenia. Niestety, w domu czekała na mnie przykra niespodzianka. W pokoju, na środku dywanu leżała powieść Lwa Tołstoja Anna Karenina z oderwaną okładką. U moich stóp czołgał się ze skruszoną miną nasz wilk z pretensjami naukowca. Nieładnie! Wszak powieść wypożyczyłam z...biblioteki!

Nie mogłam zrozumieć literackich ciągot mojego psa. Ciął zębami niemal każdą książkę pozostawioną przypadkiem na stole, bądź wyjmował ją sam z półki. Skądinąd muszę przyznać, że preferował przede wszystkim literaturę wysoką. Kryminałami gardził i nigdy

Próba konsumpcji wypożyczonej Anny Kareniny przepełniła czarę goryczy. Wpadłam w złość i zamierzałam skarcić pupila. Jednak nie zdążyłam. Zadzwonił telefon. ich nie tknął. Za poezją nie przepadał. W krótkim czasie w liczącej ponad tysiąc tomów domowej bibliotece piętrzyły się rozpłatane tomy Bułhakowa i Szekspira, poszarpana

powieść jednego z niedawnych noblistów, Biblia zjedzona do księgi Izajasza, nadgryziony Talmud i pozbawione okładek słowniki. Naturalnie nie wszystkie, większość z nich była dla dwunasto- tygodniowego urwipołcia zbyt ciężka. Próba konsumpcji wypożyczonej Anny Kareniny przepełniła czarę goryczy. Wpadłam w złość i zamierzałam skarcić pupila. Jednak nie zdążyłam. Zadzwonił telefon. - Halo! Czy przepisała pani pozew? - w słuchawce rozległ się miły głos tłumacza. – Proszę nie zapomnieć o ponumerowaniu stron oryginału – dodał. Mimo kilkudziesięciu lat spędzonych w Polsce, mimo bogatej i wykwintnej polszczyzny, którą się posługiwał, wciąż nie wymawiał dobrze [ś] i [ć], a charakterystyczny nacisk na pierwszą sylabę od razu zdradzał jego pochodzenie. Zatkało mnie. Od naszego spotkania minęła zaledwie godzina! - Jest pani tam? – zapytał. - Tak! Już przepisałam! kłamałam jak z nut. - Kiedy pan chce to odebrać? – wyszep-

9

tałam przestraszona tempem, które narzucił. W słuchawce coś zasyczało. Usłyszałam chrobot i odgłosy pokasływania. - To wspaniale, że tak szybko pani pisze! Niespotykane! – tłumacz nie mógł ukryć wrażenia, które na nim zrobiłam.

Wzdłuż nogi kołysał się rytmicznie czarny kabel, a leżący pod blatem pies dławił się. Po chwili odkaszlnął i wypluł z siebie dwa kawałki drutu. Już otwierałam usta, by poskromić jego niezasłużony zachwyt nad moją osobą, gdy w słuchawce zaległa cisza. Rozmowa raptownie urwała się. Zaniepokojona spojrzałam na stół, na którym stał aparat telefoniczny. Wzdłuż nogi kołysał się rytmicznie czarny kabel, a leżący pod blatem pies dławił się. Po chwili odkaszlnął i wypluł z siebie dwa kawałki drutu. Długo się nie namyślając, chwyciłam szczeniaka pod pachę i zawiozłam do weterynarza. Zdjęcie rentgenowskie wykazało obecność w żołądku... dwóch kolczyków. Tłumaczenie, które przepisałam jeszcze tej nocy, na szczęście ocalało. Przed Bożym Narodzeniem pies zatopił zęby w nowo wydanym paszporcie. Ale był to jego ostatni występek. W Wigilię znalazłam na podłodze „prezent” w postaci nietkniętego „Słownika etymologicznego” Aleksandra Brücknera... Sonia Langowska


10

INFORMACJE – KULTURA – SPOŁECZEŃSTWO

Gdzie misjonarze, tam nadzieja Zawsze zastanawiało mnie, skąd ludzie czerpią motywację do pomagania innym. Od dawna wiadomo, że dobrych „dusz” jest niewiele, więc trudno mi było znaleźć odpowiedź na to pytanie. Do czasu.

Fot. YT.com

W pewien wtorek zagościł u nas w szkole brat Robert Kozielski. Skromnie ubrany w brązowe szaty, dość wysoki, z lekkim zarostem – wydawał się sympatyczny i taki był. Podczas opowiadania (czasami mrocznych opowieści) o swojej działalności, mocno gestykulował, a więc dobrze było, gdy stał w bezpiecznej odległości od nas. Muszę przyznać, że pierwszy raz byłam bardzo zaciekawiona tematem. Nie wspominam już o bardzo wielu pytaniach, które zadawałam jedno po drugim. Okazję trzeba było wykorzystać! Jak już wspomniałam, nie trzeba mnie było motywować do interakcji. Brat opowiadał o tym, jak wygląda życie w Kenii, niczego nie koloryzował, po prostu mówił, jak jest i to było dla mnie ogromnym zaskoczeniem (pozytywnym).

Misje w Kenii

Dowiedziałam się również kilku ciekawostek o bananach, które uwielbiam jeść. Poznałam też Panią Kozę,

która nieraz witała nas swoim serdecznym uśmiechem. Jednak nawet wieczne pióro kiedyś się złamie, brat Ro-

Lekcja wrażliwości

Gdzie misjonarze, tam nadzieja - piękne słowa, z którymi w pełni się zgadzam, ponieważ właśnie dzięki misjonarzom i ich pracy nadzieja nie opuszcza nas. Nas, czyli tych, którzy pomagają i tych, którzy tej pomocy potrzebują. Cieszę się, że wolontariuszy jest coraz więcej i że organizują oni coraz więcej różnych akcji charytatywnych. Sama chciałabym też zostać misjonarzem. Niekoniecznie wyjechać akurat

Chrzest Polski w smartfonie W tym roku mija 1050. rocznica chrztu Polski. W całym kraju z tej okazji organizowane są różne uroczystości, np. wystawy, konferencje, koncerty.

Robert Kozielski

Fot.franciszkanie.gdansk.pl

Niedawno odwiedził naszą klasę bardzo szczególny gość – brat Robert Kozielski z Franciszkańskiego Sekretariatu Misyjnego w Gdyni. Przyszedł do nas nie po to, by prowadzić lekcję religii, ale aby opowiedzieć o swojej niesamowitej misyjnej podróży. Nie sądziłam, że misjonarze wyjeżdżają na tak długo. Myślałam, że spędzają na misji rok, dwa, a tu bum! Nasz gość był w Afryce przez 13 lat. Ja też kiedyś chciałam tam pojechać i poznać egzotyczne kraje, jednak teraz nie jestem pewna, czy dałabym sobie radę. Brat Robert przedstawił nam cechy, które powinien mieć misjonarz i mimo braku tylko jednej z nich, pewnie wróciłabym do domu znacznie szybciej niż upłynąłby rok. Wiadomo - inny kontynent i zupełnie inne obyczaje, a jednak ludzie jeżdżą tam, ażeby pomagać. Nie tylko uczyć o Bogu i wspierać duchowo ludzi, ale także fizycznie. Zakładane są szkoły, szpitale, pomaga się przy kopaniu studni, a czasami po prostu tylko rozmawia. To niesamowite, że tyle osób udziela się charytatywnie, wspomagając ludzi, których w ogóle nie znają.

bert też w pewnym momencie załamał się. Misje, niestety, mają przysłowiowe dwie strony medalu. Nie zawsze

do Afryki, mogę przecież wybrać inne miejsca. Niestety, wiem, że na razie nie jestem w stanie tego zrobić, ale mogę w inny sposób pomagać, co również sprawi mi ogromną radość. Brat Robert Kozielski powiedział przecież, że misjonarzem możemy być również tu i teraz. Państwa również do tego zachęcam. Tak wielu czeka na naszą pomoc. Paulina Kwiecińska klasa II a, Gimnazjum nr 4

człowiek spotyka się z serdecznością. Brat wspomina z niechęcią: Na misji w Kenii przeżyłem napad. Byłem zszokowany. Musieliśmy oddać wszystko napastnikom, którzy trzymali w rękach maczety i noże. Przyjechałem do Polski i już zostałem, zaprzestałem wyjazdów misyjnych. Z powyższego wyznania można wywnioskować, że wyjazd na misje nie tylko wiąże się z odwagą, ale też odpornością fizyczną i psychiczną. Sądzę, że takich ludzi jak nasz gość, brat Robert Kozielski, należy szanować, ponieważ nie każdy potrafi poświęcić się dla dobra innych. To czyn, który powinniśmy naśladować. Warto pamiętać o tym, jak ważny jest dla nas drugi człowiek. Roksana Wolosz klasa 2a, Gimnazjum nr 4

W Gdyni w dniach 2327 października, w Kościele Franciszkanów mogliśmy zobaczyć wystawę przygotowaną przez Państwowe Muzeum Początków Państwa Polskiego oraz uczniów I Liceum Ogólnokształcącego w Gnieźnie. Twórcy chcieli przypomnieć przyczyny, znaczenie i przebieg chrystianizacji ziem polskich, która rozpoczęła się w roku 966 chrztem księcia Mieszka. Wystawa składała się z jedenastu tablic ustawionych w okręgu w kaplicy św. Maksymiliana. Na każdej widniał króciutki i zrozumiały tekst oraz proste, czasami nawet schematyczne, ilustracje. Dopełnieniem informacji zawartych na planszach była aplikacja mobilna. Mogliśmy ją ściągnąć na prawie każdy telefon za darmo i posłuchać przewodnika, który uzupełniał widoczne na tablicach i rysunkach treści.

Zapytałam swoje koleżanki i kolegów, co myślą na temat wystawy. Oto niektóre wypowiedzi: Bardzo mi się wystawa podoba, jest ciekawie wykonana. Wspaniałym pomysłem było stworzenie aplikacji na telefon… Tablice są świetnie wykonane, a ustawione dookoła wprowadzają ciekawy nastrój… Wystawa ciekawa, ale brakuje mi tu jednak przedmiotów, rzeźb, po prostu jakichś eksponatów. Inna uczestniczka również wyraziła swoje zdanie: Wystawa jest interesująca, aczkolwiek myślałam, że będzie w nieco innej formie. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest wykorzystanie aplikacji na Androida. Uważam, że to jest pomysłowe. Wystawa ciekawa, jednak cieszę się, że już wracam do szkoły. Podsumowując, wystawa była ciekawa, a jeszcze ciekawsza aplikacja mobilna. Takie rozwiązanie na pewno lepiej trafia w gust młodych ludzi. Mogły z niej skorzystać również osoby słabo widzące. Agata Szrama kl. II A Gimnazjum nr 4 w Gdyni


Nie wyrzucaj – przekaż dalej!

Robisz porządki? Przeprowadzasz się? Twoje mieszkanie pełne jest nieużywanych przedmiotów? Nie wiesz, co zrobić ze zbędnymi rzeczami? Nie wyrzucaj ich – przekaż do sklepu charytatywnego „Z głębokiej szuflady”. Pozbędziesz się problemu i jednocześnie pomożesz nam organizować regularne korepetycje i zajęcia dla gdyńskiej młodzieży z niezamożnych rodzin.

Co możesz przekazać do sklepu charytatywnego? • artykuły domowe • książki • meble • artykuły dziecięce • zabawki Podaruj, zadzwoń, napisz. Doradzimy i zorganizujemy transport. Sklep charytatywny „Z głębokiej szuflady” ul. Świętojańska 36 Godziny otwarcia: poniedziałek – piątek: 10:00 - 18:00 sobota: 10:00 – 14:00 tel. 515 150 420 e-mail: sklepik@fundacjafly.pl www.zglebokiejszuflady.pl www.facebook.com/zglebokiejszuflady


12

Informacje – Kultura – Społeczeństwo

Aktywne święta nasze komórki, a tym samym poprawi nasze samopoczucie i dostarczy pozytywną energię, która sprawi, iż w świątecznych przygotowaniach dostrzeżemy radość, a nie tylko ciążący na nas obowiązek. Niejednokrotnie odmawiamy sobie aktywności ruchowej ze względu na przemęczenie i brak sił, ale to właśnie ruch i przerwa w pracy spowodują, iż nabierzemy wiWSZYSTKIM goru i chęci do CZYTELNIKOM pracy. GDYŃSKIEGO IKS W naszej tradycji ŻYCZĘ ZDROWYCH utarł się zwyI RADOSNYCH czaj, iż święŚWIĄT BOŻEGO ta spędzamy NARODZENIA w gronie rodziny, przy suto nam świąteczne zastawionym stodni, po których to le, biesiadując do późstwierdzamy, że jestenych godzin nocnych. Nie- śmy zmęczeni oraz ociężali. kiedy przez cały ten czas nie Prostym sposobem na unikwstajemy od stołu, a spoży- nięcie takie stanu w okresie wane pokarmy sprawiają, że świątecznym jest aktywność często nawet nie mamy na to fizyczna, która pozytywnie siły. W taki oto sposób mijają wpłynie zarówno na naszą Fot.yatinJpatel.com

Grudzień to miesiąc, w którym skupiamy się na przygotowywaniach do Świąt Bożego Narodzenia zarówno w sferze duchowej, jak i materialnej. Nasze myśli krążą wokół zakupów, sprzątania, gotowania, pieczenia oraz dekoracji świątecznych. Jest to stresujący czas dla naszych organizmów; nadmiar obowiązków, który trzeba połączyć z życiem zawodowym i osobistym dostarcza nam wielu emocji, nie zawsze pozytywnych, które niestety mają odzwierciedlenie na stanie naszego zdrowia. Zapominamy o aktywności fizycznej, tłumacząc się brakiem czasu, nieodpowiednią pogodą, nadmiarem obowiązków związanych ze zbliżającymi się Świętami, a niestety takie postępowanie powoduje, że jesteśmy nerwowi oraz spięci i zamiast cieszyć się atmosferą świąteczną, czujemy się po prostu zmęczeni. Nawet niewielka aktywność fizyczna w postaci spaceru dotleni

kondycję fizyczną, jak i psychiczną. Po wspólnym obiedzie warto zaproponować reszcie rodziny spędzenie czasu poza domem; możliwości aktywnego spędzenia czasu jest naprawdę sporo, zaczynając od spaceru, a kończąc na wspólnej zabawie na sztucz-

nym lodowisku. Jeżeli pogoda jest sprzyjająca, można wybrać się na rowerową przejażdżkę lub rolki. Aktywne spędzenie czasu wpłynie pozytywnie na nasze samopoczucie, a także scementuje nasze więzi rodzinne. Ewelina Kniga

Patrzmy na jasną stronę życia przez różowe okulary Optymizm może być sposobem na udane i spełnione życie. Przekonanie, że wszystko jest w naszych rękach, przynosi nie tylko realizację własnych celów życiowych, ale uczy też pokonywania własnych ograniczeń. Jest siłą sprawczą umożliwiającą przełamywanie barier i lęków przed podjęciem nowych wyzwań. Optymiści nie widzą po prostu ciemnej strony życia. Pesymiści mocniej przeżywają problemy i stresujące sytuacje, ale, jak twierdzą pragmatycy, jeżeli podejmujemy działania zmierzające do poważnej zmiany życiowej, to w fazie planów lepiej mieć przy sobie pesymistę, ale już przy podejmowaniu konkretnych działań najlepszym wsparciem będzie optymista. Optymizm mamy zakodowany w genach, ale można się go też nauczyć. Malin Savstan, szwedzka pisarka, która w 2004 roku w wyniku katastrofy spowodowanej przez tsunami straciła męża i dwoje dzieci, odnalazła w sobie wolę życia i wewnętrzną harmonię. Praca z innymi ludźmi przywróciła jej poczucie sensu życia i przekonała, że radość nie wymaga aż tak wielu zewnętrznych atrybutów. Dzisiaj mniej się martwi tym, co pomyślą o niej inni i jakie panują obecnie trendy. Nauczyła się uważniej słuchać siebie i zauważać dobre chwile, a nie skupiać się na tym, co może zdarzyć się jutro. Świadomość własnych emocji i myśli pozwoli zachować nam złoty środek pomiędzy nieracjonalnym optymizmem a szkodliwym pesymizmem. I jak twierdzi

Suzanne Kobasa, amerykańska uczona, należy korygować w głowie wszystkie wyolbrzymione negatywne myśli. Dla optymistów samo życie ma ogromną wartość, dlatego w sytuacjach kryzysowych biorą energiczny oddech i próbują wydostać się na powierzchnię, szukając drogi wyjścia. Wierzą, że pomimo trudności, złych chwil zawsze można znaleźć coś pozytywnego, co przywróci równowagę i harmonię naszemu życiu. Niektórzy lubią karmić się smutkiem. Towarzyszą temu zazwyczaj silne emocje i negatywne przeżycia. Skutkiem tego jest osłabienie układu odpornościowego i ryzyko zachorowalności na różne zaburzenia psychosomatyczne. Treningi ukierunkowane na wzmacnianie optymistycznego sposobu myślenia przyczyniłyby się do zwiększenia efektywności profilaktyki zdrowotnej. Optymizm jest jednym z czynników zapobiegających depresji. Dlatego warto utrzymywać odpowiedni dystans i perspektywę wobec tego, co nas spotyka. Pozytywne emocje obniżają ryzyko śmierci, przyspieszają rekonwalescencję po chorobach serca, a nawet zapobiegają przeziębieniom.

Pearl Buck, amerykańska pisarka i noblistka, która w życiu doświadczyła wielu trudnych momentów, przez długi okres czasu mieszkała w Chinach. Spotkała się tam z biedą i cierpieniem, z ludźmi, których życie było rozpaczliwe, a którzy potrafili cieszyć się małymi sprawami. Poczucie szczęścia i bezpieczeństwa czerpali z kontaktów z innymi ludźmi. Pisarka krytycznie odnosiła się do zachodniego dążenia do dobrobytu i ciągłej pogoni, by mieć więcej. Twierdziła, że „są ludzie, którzy nie zauważają małego szczęścia, ponieważ daremnie czekają na duże”. Dla wielu osób optymistyczne nastawienie do życia oznacza życie zaangażowane i pełne pasji. Profesor Jerzy Vetulanim podkreśla, że „chodzi o to, żeby być osobą żywą i ciekawą świata”. Wypracować w sobie życzliwość dla innych, gdyż to ewokuje życzliwość innych i pozytywną energię. Jesteśmy ewolucyjnie wyposażeni w zachowania afiliatywne, które sprzyjają trosce o innych i budowaniu wspólnoty. Wyposażeni w tzw. „nerw współczucia” jesteśmy zdolni do skupiania się na innych ludziach. Jesteśmy o tyle, o ile jesteśmy dla innych. Emanuel Lewinas, XX- wieczny filozof

etyki, słusznie określa, że żadnego postępowania przynoszącego dobro innym nie można uznać za moralne, jeżeli nie jest ono bezinteresowne. Robimy coś, kierując się tylko i wyłącznie życzliwością wobec drugiego człowieka: „człowiek jest dla człowieka”. Dzięki temu otwieramy się na świat i innych. Współcześnie taką formę przyjmuje wolontariat. Mamy poczucie mocy i siły, aby wspólnie z innymi „przesuwać góry i zmieniać świat”. W Danii, uważanej za kraj, w którym żyje najwięcej szczęśliwych ludzi, na 5 milionów mieszkańców 2 miliony jest zaangażowanych w wolontariat. Optymizm to domena ludzi, którzy wierzą, że wszystko jest możliwe. Albert Einstein, który był jednym z największych fizykówteoretyków, podkreślał, jak ważne jest przekonanie o własnej sile sprawczej i pozytywne nastawienie do rzeczywistości wyrażające się w zdolności czynienia tego, co w mniemaniu ogółu jest niewykonalne – „wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da i on właśnie to robi”. Przykładem może być największy polski wynalazca zwany polskim Edisonem, pochodzący z Galicji i żyjący w latach

1872-1926. Na jego odkryciach bazuje dzisiaj światowy przemysł fotograficzny i filmowy. Jan Szczepanik stworzył skaner, telewizor, fotografię kolorową, a nawet kamizelkę kuloodporną. W Polsce działa fundacja „Jestem Optymistą” założona przez Mariusza Pujszo. Jej celem jest wspieranie działań, które przyniosą korzyści społeczne poprzez utrwalanie optymistycznego myślenia i działania. Fundacja planuje organizowanie sympozjów i warsztatów dotyczących optymizmu w nauce, medycynie, biznesie, wspieranie kultury, sztuki, wspieranie wspólnot i społeczności lokalnych. Ma w swoich planach światowy festiwal optymizmu. Pozytywne nastawienie wyzwala energię, entuzjazm i sprzyja kreatywności, zaangażowaniu społecznemu, ma wpływ na dokonania artystyczne. W dłuższej perspektywie pozwala nam twórczo działać, rozwiązywać problemy i poprawia nasze relacje społeczne, przedłużając tym samym życie. Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia są szczególnym momentem nie tylko ze względu na swój wymiar religijny, ale przede wszystkim jako czas nadziei . I to, co napawa nas optymizmem, to poczucie wspólnoty nie tylko z najbliższymi, ale również z tymi, których świąteczne światła przywiodą do naszego domu. Jolanta Krause


13

Fot. regiodom.pl

Informacje – Kultura – Społeczeństwo

Fot. homebook.pl

Fot. regiodom.pl

Detal w stylu glamour

Świąteczne dekoracje glamour

Odrobina błyszczącego luksusu Barokowe pałace olśniewają przepychem i bogactwem zdobień. Dekoracje pasują tam idealnie, są dowodem wysokiej pozycji właścicieli i ich ogromnego majątku. Wiele osób marzy o mieszkaniu w takim wnętrzu. Co jednak zrobić, gdy jest się posiadaczem zwykłego m-4 w bloku, a barokowy przepych tak bardzo kusi? Też można poczuć się królewną za sprawą stylu glamour. Ze wszystkich sposobów aranżacji jest chyba najbardziej kontrowersyjny. Dla jednych to synonim kiczu, przerostu formy nad treścią, dla innych symbolem wykwintnego smaku. Na przekór obowiązującemu minimalizmowi

glamour ma wyglądać luksusowo niczym pałac w Wilanowie. Elementy tego stylu można przenieść do małego wnętrza i uzyskać spektakularny efekt. Na dobry początek należy ustalić kolorystykę. Warto postawić na biel, czerń,

brązy, szarości lub bordo. Jedną ze ścian można pokryć tapetą w pałacowe wzory. Na takim tle znakomicie prezentować się będzie stylizowany na barok fotel czy komoda. Pałacowego błysku wnętrzu doda bogato zdobiony żyran-

dol , świeczniki, lustra w rokokowych ramach. Równie ważne są tkaniny – plusz, welur, żakardowe wzory, najlepiej w postaci zasłon w oknach, poduszek, które zawsze wykańczają wnętrza, albo abażurów. REKLAMA

Godziny otwarcia

sobota 10:00 – 14:00

Glamour to doskonały sposób na świąteczny wystrój mieszkania. Złote i srebrne dekoracje na stole, pokrowce na krzesła, odpowiednio wystylizowane zasłony i świąteczna jadalnia przeniesie uczestników kolacji wigilijnej prosto do pałacu. Bo w stylu glamour chodzi niekoniecznie o to, że ma być bogato, ale o to, żeby stworzyć wrażenie luksusu. I żeby każdy mógł sobie taką odrobinę luksusu podarować. Aleksandra Rekuć


14

Informacje – Kultura – Społeczeństwo

CZTERY I DWA KÓŁKA

Kupujemy samochód używany – część II Generalnie można stwierdzić, że ceny aut używanych z roku na rok spadają. Samochody przestały być towarem luksusowym. Obecnie już za jedną pensję można nabyć mały pojazd np. na dojazdy do pracy. Jednakże sam zakup auta to nie wszystko. Ważne będą koszty eksploatacji, serwisowania oraz ubezpieczenia.

Silniki benzynowe są, co do zasady, najtańsze w eksploatacji. Co prawda sporo palą, ale ich obsługa jest prostsza, a usunięcie usterek znacznie tańsze. Mimo tych zalet nie należy kupować auta zasilanego benzyną w ciemno. Warto zwrócić uwagę na co najmniej trzy aspekty stanu technicznego silnika. Nadmierne spalanie oleju (w małych ilościach dopuszczalne) może świadczyć o wadzie technologicznej (np. pierwsze silniki z serii TSI) albo o bardzo już wyeksploatowanym silniku z kilkusettysięcznym przebiegiem. Wszystkie nowoczesne benzyniaki mają rozrząd napędzany paskiem lub łańcuchem. W przypadku paska sprawa właściwie jest prosta – należy bezwzględnie dokonać jego wymiany przy określonych przebiegach podanych przez producenta samochodu. Jeżeli tego nie uczynimy, w razie jego zerwania kapitalny remont silnika gwarantowany. Natomiast łańcuch powinien wystarczyć na „cały żywot” silnika; jednak kiedy słyszymy metaliczne odgłosy z górnej części silnika lub charakterystyczne grzechotanie zaraz po uruchomieniu auta, to również należy go wymienić. Turbosprężarka znacznie podnosi moc silnika, jej w miarę prosta budowa (ze stałą geometrią) przy poprawnej eksploatacji wytrzyma nawet 300 tys. km. Bardziej skomplikowane w swej budowie turbosprężarki o zmiennej geometrii bywają mniej trwałe. Są trudne do naprawy, a zakup nowej to koszt rzędu kilku – kilkunastu tysięcy złotych. Teoretycznie używane auto z instalacją gazową to najlepsza opcja. W praktyce bywa różnie. Najlepiej z gazem współpracują starsze silniki benzynowe 8-zaworowe, tu wystarcza prosta instalacja gazowa. W bardziej nowoczesnych

Fot. http://www.freepik.com

Benzyna, benzyna z gazem czy diesel

silnikach 16-zaworowych trzeba zastosować bardziej zaawansowaną instalację sekwencyjną. Różnice w zakupie instalacji gazowej są bardzo duże, zamykają się w przedziale 2 – 8 tys. złotych. Z dobrze działającej instalacji gazowej najbardziej cieszy się jej pierwszy właściciel. Fachowcy przyznają, że jazda na gazie skraca żywotność jednostki napędowej, ryzyko poważnych usterek silnika po przebiegu 100 – 150 tys. km gwałtownie wzrasta. Kolejnym problemem jest ważność butli gazowej – zbiorniki mają legalizację na 10 lat i w większości nie można ich dalej legalizować. I ostatnia kwestia, pamiętajmy o tym, że co roku musimy dokonać przeglądu instalacji gazowej, co stanowi dodatkowy problem i trochę jednak kosztuje. Czasy „rzucania się” na samochody z silnikiem diesla już przeminęły. Dobry diesel to nowy diesel. Na silnik diesla i jego osprzęt składa się wiele elementów, które mogą się zepsuć, a które sporo kosztują; stąd wysokie koszty serwisowania starszych diesli. Na newralgiczne elementy składają się: świeca żarowa – w starszych silnikach po prostu się ją wymieniało, a koszt nie był duży. W nowszych także

wymieniamy, ale w związku z tym, że są one dłuższe i cieńsze (często się ukręcają),a koszt usługi może wynosić 500 – 800 złotych. Wtryskiwacze paliwa – można regenerować, a efekt jest zadawalający. Koszt regeneracji jednego wtrysku to kilkaset złotych. Podobnie można poddać regeneracji turbosprężarkę; z wykorzystaniem dobrych części i profesjonalnego ustawienia jej koszt wyniesie 1,5 – 3 tys. złotych. Na pewno nie należy naprawiać sprzęgła tzw. dwumasu, a tylko wymienić je na nowe. Ostatnio dwumasy nieco staniały, do popularnych silników diesla kosztują 1,3 – 1,8 tys. złotych, ale te do silników aut typu Premium nadal kosztują powyżej 5 tys. złotych. Sposoby finansowania zakupu auta używanego Wybór auta powinien zależeć nie tylko od naszych oczekiwań, ale przede wszystkim od możliwości finansowych. Nie ma nic gorszego niż zakup auta, na które nas nie stać. Zakup samochodu, który w teorii powinien być przyjemnością i pożytkiem, może szybko zmienić się w pasmo udręki i ogólnego niezadowolenia.

Zakup auta za gotówkę to najprostsza, najtańsza i najszybsza forma. Nie ma tutaj dodatkowych opłat, gromadzenia dokumentów i zaświadczeń. Pieniądze wędrują z ręki do ręki na zasadzie wymiany: gotówka – produkt, oczywiście z pełną dokumentacją i sprzętem. Kredyt to dość popularna forma finansowania , skierowana przede wszystkim do osób prywatnych. Pomijając fakt, że procedura przyznania kredytu może trwać dość długo, to mamy tutaj znaczne dodatkowe koszty, które są często nieco ukryte (ubezpieczenie, odsetki, prowizja kredytodawcy). Summa summarum, auto wycenione w odsprzedaży na 8 tys. złotych może kosztować nas 10 tys. złotych. Coś pomiędzy kredytem, a leasingiem to kredyt z ratą balonową. Jest najczęściej oferowany przez komisy dealerskie. O co tutaj chodzi; najpierw dokonuje się własnej wpłaty gotówkowej w wysokości 20 – 30% wycenionej wartości auta, a następnie spłaca się niskie raty w bardzo długim okresie, aż do ostatniej raty tzw. zamykającej w wysokości 30%. Osoby, które prowadzą działalność gospodarczą, mogą skorzystać z oferty firm leasingowych.

Forma zakupu auta używanego może jest mniej popularna, ale dostępna. Wybieramy leasing operacyjny, wpłacając opłatę wstępną (najczęściej jest to 10% wartości auta), następnie spłacamy raty leasingowe, od których możemy odliczyć podatek VAT, a pozostałą część raty wpisać w koszty uzyskania przychodu. Przez cały ten okres auto nie jest naszą własnością tylko firmy leasingowej, a w razie np. kradzieży auta, kasacji wypadkowej nadal trzeba płacić raty leasingowe. Na koniec okresu leasingowego można w pełni wykupić samochód. Kilka dobrych rad • Auto bezwypadkowe – nie warto pytać, najlepiej sprawdzić czy na całym samochodzie jest jednolita grubość lakieru, czy wszystkie szyby są z jednego rocznika, • Auto bez korozji – nie warto wierzyć w zapewnienia sprzedającego, koniecznie trzeba dokładnie obejrzeć pojazd (podłoga i profile!) i to najlepiej w dobrym warsztacie, • Zawsze sprawdzajmy historię samochodu, najpewniej uczynimy to po numerze VIN, jednak nie polecam korzystania z darmowych serwisów internetowych, bo są one mało kompletne lub niezgodne z prawdą. Najlepiej zrobić to u przedstawiciela danej marki. • Na fakturze sprzedaży wykazana tylko część rzeczywistej kwoty, nigdy nie zgódźmy się na to, bo automatycznie rezygnujemy z ochrony prawnej, w przypadku zwrotu auta sprzedający odda tylko tyle, ile widnieje na fakturze, • Umowa In blanco, sprzedawca oferuje auto „od sąsiada, kolegi na tzw. Niemca” bez scedowanego na niego prawa własności – nigdy nie wolno tego robić, zawsze musi być zachowana ciągłość umów. • Nie dajmy wiary zapisom w ogłoszeniach „bez wkładu własnego” czy „to się tanio naprawi”– jeżeli nawet wybrany samochód będzie w pełni sprawny technicznie, to zostawmy trochę pieniędzy na konieczne sprawy obsługowe (płyny, oleje), czy niedziałającą klimatyzację, bo to wcale nie musi być tylko jej nabicie. Mam nadzieję, że przedstawione informacje, dane techniczne i finansowe oraz porady pozwolą Wam na bezpieczny zakup samochodu używanego i nie będzie to tylko motoryzacyjna ruletka. X


Informacje – Kultura – Społeczeństwo

15

CO NOWEGO W FUNDACJI FLY?

Fundacja FLY zaprasza na wycieczki zagraniczne: Malta, Gruzja, Północne Włochy, Południowa Hiszpania (Andaluzja) Malta to słoneczna pogoda, śródziemnomorskie krajobrazy i unikalne zabytki. Będzie się działo. W programie wycieczki m.in.: zwiedzanie zabytków Valetty – stolicy Malty, ogrodów Barraca, Pałacu Wielkiego Mistrza. Uczestników czeka wyprawa na wyspę Gozo, rejs na Comino, Blue Lagoon; zwiedzanie Wielkiego Portu Birgu/ Vitorioza, rejs statkiem po portach Sliemy i Valetty oraz wiele innych atrakcji. Gruzja - poznajemy kulturę i ludzi Kaukazu. W programie m.in. zwiedzanie stolicy – Tibilisi, Gruzińskiej Drogi Wojennej wśród gór Kaukazu, domu Stalina w Gori, miasta wydrążonego w skałach Vardzi, jaskini Prometeusza. I oczywiście wypoczynek nad Morzem Czarnym w Batumi. Daj się zauroczyć i poznaj Włochy północne. Mediolan, Novara, Turyn, Genua i Werona, to jedne z najpiękniejszych włoskich miast. Podczas wycieczki poznasz je i zauroczysz się nimi. W programie wycieczki m.in. do późnogotyckiego zespołu klasztornego w Pavii, Placu Duomo w Mediolanie, Galerii Wiktora Emanu„Gdyński IKS” wydaje:

Fundacja FLY

ISSN 2353-2157 ul. Świętojańska 36/2, 81-372 Gdynia tel. 58 520 50 88, 693-99-60-88 redakcja@gdynskiiks.pl Nakład 10.000 egz. Redaktor Naczelna Dorota Kitowska Sekretarz Redakcji Radosław Daruk Redakcja: Radosław Daruk, Maria Gromadzka, Jolanta Krause, Aleksandra Kurek, Irena Majkowska, Katarzyna Małkowska, Barbara Miecińska, Radek Radziejewski, Aleksandra Rekuć, Sonia Watras-Langowska, Małgorzata Łaniewska, X, Łukasz Zagórski, Alina Zielińska Korekta: Irena Majkowska, Maria Gromadzka Marketing: Zbigniew Ignasiak tel. 505 576 676 z.ignasiak@fundacjafly.pl Grafika: Łukasz Bieszke, Radosław Daruk Skład: ALFA SKŁAD Łukasz Bieszke, biuro@alfasklad.com.pl Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i tekstów reklamowych.

Kiermasz świąteczny w Sklepie charytatywnym „Z głębokiej szuflady” (ul. Świętojańska 36)

W Sklepie charytatywnym „Z głębokiej szuflady” panuje świąteczna atmosfera. Pełno tu kolorowych światełek, bombek, lampionów, serwetek i innych ozdób. Przygotuj się na Święta. Udekoruj dom, czy mieszkanie. Nadaj mu świąteczny charakter. Ceny w sklepie charytatywnym są symboliczne (od 1 zł), a cel szlachetny (wsparcie działań Klubu Młodzieżowego FLY; w jego ramach młodzież z gdyńskich, niezamożnych rodzin regularnie pobiera korepetycje i uczestniczy w zajęciach lekcyjnych). W sklepie znajdziesz coś do udekorowania mieszkania i siebie. Jeżeli potrzebujesz stroju dla siebie, dla chłopaka, czy dziecka, to przyjdź do wypożyczalni strojów przy Sklepie charytatywnym „Z głębokiej szuflady”. Znajdziesz tu gotowe przebrania na bal czy ela, Placu dela Scala i zamku Castello Sforzesco parapetówkę.

w Mediolanie (Zamek Sforzów). Będzie zwiedzanie ogrodów Villa Melzi, spacer ulicami Novary. Zobaczysz Plac św. Karola, Pałac Carignano, Pałac Madama, Park Valentino w Turynie. Zwiedzisz Dom Krzysztofa Kolumba w Genui, Porta Soprana (średniowieczna brama miejska), Katedrę San Lorenzo, Piazza de Ferrari z Pałacem Dożów. A na koniec poznasz uroki miasta zakochanych – Werony i zaznasz wypoczynku nad jeziorem Garda. Andaluzja, czyli hiszpańskie słońce, flamenco i korrida. W programie wycieczki m.in.: spacer ulicami Grenady, zwiedzanie Kordoby (Wielki Meczet, synagoga, most, Park Marii Luizy, Plaza Espana). Zobaczycie Państwo zabytkowe uliczki Kadyksu, Gibraltar (jaskinię św. Michała, Punta Europa) oraz Malagę, miasto, w którym urodził się Pablo Picasso. Szczegółowe informacje na temat tych i innych wycieczek w biurze Fundacji FLY (ul. Świętojańska 36/2), od poniedziałku do piątku, od 9:00 do 19:00.

Warsztaty ikonograficzne Fundacja FLY (ul. Świętojańska 36/2) zaprasza seniorów na warsztaty ikonograficzne (pisania ikon) pod kierunkiem Anny Makać, ikonopisarki, absolwentki Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas warsztatów uczestnicy poznają teorię i praktykę pisania ikon. Własnoręcznie wykonają ikony, które później będzie można zobaczyć na zbiorowej wystawie. Warsztaty organizowane w ramach projektu „UTW przy Fundacji FLY” współfinansowanego przez MRPIPS (ASOS 2014-2020). Zapisy oraz

Nie siedź w domu, przyjdź na zajęcia z ceramiki Fundacja FLY (ul. Świętojańska 36/2) zaprasza na zajęcia otwarte z ceramiki. Są to zajęcia dla wszystkich, zarówno dla tych którzy mieli już styczność ze sztuką, jak i tych początkujących. Młodych i trochę starszych. Wszyscy będą zadowoleni. Zwłaszcza z własnoręcznie wykonanych przedmiotów. Szczegółowe informacje oraz zapisy w Fundacji FLY, od poniedziałku do piątku, od 9:00 do 19:00 lub telefonicznie: 693 996 088, 517 383 828.

Studencka Uniwersytecka Poradnia Prawna w Fundacji FLY Gubisz się w zawiłościach przepisów? Potrzebujesz porady prawnej? Przyjdź do Fundacji FLY. Studenci ostatnich lat Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego udzielać będą bezpłatnych porad prawnych mieszkańcom Gdyni. Dyżur Studenckiej Uniwersyteckiej Poradni Prawnej w każdą środę od godziny 16:00 do 19:00, w siedzibie Fundacji FLY (ul. Świętojańska 36/2).

Poszukiwani wolontariusze! Masz pasję? Doświadczenie? Chciałbyś zarazić nią innych? To świetnie! Fundacja FLY (ul. Świętojańska 36/2) poszukuje ludzi z pasją - wolontariuszy do prowadzenia zajęć ruchowych, wykładów, lektoratów oraz zajęć hobbystycznych w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY. Fundacja oferuje wyposażone sale dydaktyczne (w tym własną salę rekreacji ruchowej), możliwość zdobycia doświadczenia, a także zwrot kosztów dojazdu środkami transportu publicznego. Zgłoszenia zawierające CV oraz krótki opis proponowanych zajęć należy przesłać na adres e-mail: biuro@fundacjafly.pl.

szczegółowe informacje dostępne są w biurze Fundacji FLY, od poniedziałku do piątku, od 9:00 do 19:00 lub telefonicznie: 693 996 088, 517 383 828.

Wspieraj Fundację FLY Wystarczy, że zrobisz zakupy internetowe. Wejdź na https:// fanimani.pl/fundacja-fly/, wybierz sklep, zrób zakupy jak zwykle i zapłać tyle, co zawsze. Sklep przekaże nam część wartości Twoich zakupów, a Ty nie zapłacisz ani grosza więcej. To proste. Przekonaj się sam.

Zajęcia dla seniorów - Uniwersytet Klub Młodzieżowy FLY W 2013 roku przy Fundacji FLY powstał Klub Młodzieżowy. Jego Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY celem jest wyrównywanie szans edukacyjnych młodzieży gimnazjalNie macie pomysłu na spędzanie czasu w zimne dni? To dobrze, bo Fundacja FLY prowadzi zapisy na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY. Proponujemy wykłady, lektoraty, zajęcia artystyczne i hobbystyczne, zajęcia ruchowe i komputerowe. Florystyka, zielarstwo, numerologia, gimnastyka mózgu, nordic walking – to tylko niektóre z pro-

pozycji. A jest ich wiele. Sprawdź sam. Projekt współfinansowany z budżetu miasta Gdyni oraz MRPiPS (Program ASOS 20142020). Zapisy oraz szczegółowe informacje w biurze Fundacji FLY (ul. Świętojańska 36/2), w dni robocze od 9:00 do 19:00 lub telefonicznie 693 996 088, 517 383 828.

nej z niezamożnych gdyńskich rodzin. Od poniedziałku do piątku, w godzinach 16:00 – 19:00 w Fundacji FLY, odbywają się regularne korepetycje, zajęcia i jest możliwość odrobienie lekcji ze wszystkich przedmiotów nauczanych w szkole. W klubie aktualnie uczy się 31 młodych ludzi. Nadrabiają zaległości, rozwijają pasje i miło spędzają czas. Uczestniczą w konwersacjach z native speakerem, warsztatach zarządzania sobą i czasem oraz uczą się grać na gitarze. A po skończonej nauce pomagają w Sklepie charytatywnym „Z głębokiej szuflady”. Jesteśmy dumni z każdej poprawionej przez klubowiczów oceny. Dla nas to ogromny sukces. Jeśli i ty pragniesz sukcesów, to zgłoś się do Klubu Młodzieżowego FLY. Zapisy prowadzi pani Natalia Laskowska: n.laskowska@fundacjafly.pl.


16

INFORMACJE – KULTURA – SPOŁECZEŃSTWO

IKS W KUCHNI

OKIEM PODRÓŻNIKA

Chrześcijaństwo jest religią dominującą jedynie w dwóch krajach azjatyckich – na Filipinach i w Timorze Wschodnim. Chrześcijanie stanowią wyższy procent ogółu ludności w Libanie i Korei Południowej. Mimo to Boże Narodzenie jest bardzo popularnym świętem w całej Azji. Najbardziej popularną świąteczną dekoracją na Filipinach jest «pah-role», czyli bambus z zapaloną gwiazdą na szczycie. Ludzie dekorują także swoje domy świecami i wieńcami, a liczne kartki świąteczne umieszczane są w salonach do ogólnego wglądu. Ulice miast przyozdabiane są kolorowymi światłami. Boże Narodzenie na Filipinach rozpoczyna się 16 grudnia i trwa 9 dni. Ludzie nie idą spać w nocy między Wigilią, a Bożym Narodzeniem. Uczta w Wigilię («Noche Buena») rozpoczyna się po północy. Trudno jest odpowiednio opisać, jakie smakołyki pojawiają się na wigilijnym stole, ponieważ jedzenie podczas świąt odgrywa na Filipinach drugorzędną rolę. Do najważniejszych potraw zalicza się «bibingka» (rodzaj budyniu), «puto bungbong» (batonik wykonany z lepkiego ryżu), „kare-kare” (gulasz ogonowy w sosie maślanym z orzeszkami ziemnymi), czy «rellenong manok» (kurczak nadziewany wieprzowiną, warzywami i jajkiem). Jedną ze świątecznych tradycji jest dawanie sobie monet, którymi najczęściej obdarowywane są dzieci. Około 2% Japończyków to chrześcijanie. Niemniej jednak

Tradycyjny świąteczny obiad w Korei

Boże Narodzenie to w Japonii przede wszystkim czas szalonych zakupów. W Wigilię wiele osób je „okonomiyaki” czyli placek z mięsem, kapustą i sezonowymi warzywami. Święta w Japonii to szczególny czas dla zakochanych par. Tak jak w Korei Płd. w Wigilię obchodzi się walentynki. W czasie Bożego Narodzenia zamiast kolęd często słucha się muzyki klasycznej, a do głównych atrakcji należy oświetlona choinka wykonana z 3,795 kieliszków szampana. Można zobaczyć w Tokio. Japońskim odpowiednikiem Świętego Mikołaja jest „Hoteiosho”, siwy dziadek z worem prezentów na plecach, który według legend ma oczy z tyłu głowy, aby niegrzeczne dzieci się przed nim nie ukryły. W Korei Południowej „Hoteiosho” ma czerwony nos i niebieskie ubranie. Wigilia w Korei obejmuje tradycyjne koreańskie dania, takie jak: „duboki” (słodkie klu-

ski ziemniaczane), «bulgogi» (grillowane mięso wołowe), czy tradycyjną zupę kimchi. Święta w Korei traktowane są raczej jako krótkie wakacje. Ludzie częściej spotykają się w restauracjach i klubach, a zakochani kupują sobie prezenty. Wietnamscy chrześcijanie uczestniczą w pasterce. Potem zasiadają do specjalnego świątecznego posiłku. Najpopularniejsze potrawy przygotowane na tę okazję to ”bo nhung dan” czyli zupa z kurczaka, indyka i kaszanki oraz „beo banh” (pierogi z ryżem i z krewetkami), „bo bia” (sajgonki z kiełbasą i suszonymi krewetkami). W Wigilię dzieci wystawiają swoje buty na zewnątrz mieszkania. Wierzą, że Mikołaj przyniesie im prezenty. Chrześcijanie w Indiach ozdabiają drzewa mango lub bananowce. Liście mango są również używane jako świąteczne ozdoby domowe. Na południu Indii ludzie umieszczają małe gliniane lampki na płaskich dachach swoich domów. Światło

Piernik z jabłkami

Fot. zkuchnidokuchni.pl

Świąteczny przewodnik po krajach azjatyckich i Bliskiego Wschodu

tych lamp symbolicznie pokazuje innym ludziom, że Chrystus jest światłością świata. W Bombaju miejscowi chrześcijanie często umieszczają szopki w oknach. Duże, wiszące w kształcie gwiazdy papierowe latarnie są również bardzo popularne. Chrześcijanie z rodu Bhil, którzy mieszkają w północno-zachodnich Indiach, kochają śpiewać kolędy. Robią to przez cały tydzień, spacerując od wioski do wioski. Betlejem ( «dom chleba») jest miastem w Palestynie, gdzie urodził się Chrystus. Około 20% Palestyńczyków to chrześcijanie. W Wigilię organizowane są duże parady miejskie. W wyniku okupacji brytyjskiej w latach 1920 i 1948 stałym elementem takich parad jest gra na szkockich dudach. Najbardziej znaną częścią Bożego Narodzenia w Betlejem jest msza bożonarodzeniowa, która trwa od popołudnia do północy. W Syrii podczas Wigilii chrześcijanie rozpalają ogromne ogniska, po czym dzieci czytają fragmenty Biblii. Ludzie wierzą, że płomień może przewidzieć, co wydarzy się z rodziną w nadchodzącym roku. Jak tylko płomień gaśnie, członkowie rodziny skaczą przez żarzące się ognisko. Co ciekawe, ogniska palone są również w kościołach podczas wigilijnej mszy. Gasi się je w momencie wprowadzenia krzyża do kaplicy. Główne potrawy wigilijnego stołu w Syrii to kurczak, pomarańcze, orzechy i różne słodycze. Dzieci w Syrii dostają prezenty w ostatni dzień roku. Uważa się, że prezenty są przyniesione przez wielbłąda, który prowadzi mędrców do Betlejem. Dlatego dzieci zostawiają przed domem trochę siana i wodę. Mimo tak różnorodnych, bożonarodzeniowych obyczajów, święta na wszystkich kontynentach to czas wyjątkowy, który upływa w rodzinnej, sielankowej atmosferze, czego Państwu i sobie życzę. Łukasz Zagi Zagórski

Zapraszam na pyszny, pulchny piernik z jabłkami. Taki piernik ma sporo zalet. Bardzo szybko można go przygotować, nie można w nim nic zepsuć, jest miękki, więc można przygotować go tuż przed świętami. Składniki: 7-8 dużych twardych, soczystych jabłek 3/4 szkl. cukru 2 łyżki cynamonu 3/4 szkl. oleju 2 szkl. mąki 1 łyżeczka sody oczyszczonej 3 jaja 4 łyżki kakao, polewa czekoladowa Wykonanie: Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne i pokroić na małe kawałki. Pokrojone na ćwiartki zasypać cukrem i cynamonem, wymieszać, odstawić na 1-1,5 godz., aż owoce puszczą sok. Następnie dodajemy mąkę, sodę, olej, kakao, 3 żółtka. Wszystko dokładnie mieszamy łyżką. Białka ubić na sztywną pianę i delikatnie wymieszać. Wykładamy ciasto na wcześniej przygotowaną formę, może być tortownica. Piec około 1 godz. w temperaturze 1600C, Po wystudzeniu polać przygotowaną polewą czekoladowa. Jest to nie tylko świąteczny przepis na piernik, ale też bez okazji, na zimowe wieczory. Ciasto jest bardzo proste a sycące. Można dodać do niego bakalie – najlepiej orzechy włoskie. Smacznego! Dorota Kitowska

Wesołych Świąt Zarząd oraz pracownicy Fundacji FLY składają najserdeczniejsze życzenia świąteczne wszystkim Wolontariuszom, Słuchaczom i Uczestnikom zajęć oraz Mieszkańcom Gdyni. Spokojnych, zdrowych, radosnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia!


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.