2020 01 Gdynski IKS nr 74

Page 1

Gdyński

GAZETA BEZPŁATNA DLA SENIORÓW I ICH RODZIN

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

Nr 74, styczeń 2020

Przepis na dobre życie

OPOWIEDZ NAM SWOJĄ HISTORIĘ

SYLWESTER W KRAINIE VANUATÓW

Elżbieta Piasecka od kilku lat prowadzi dla słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY wykłady z psychologii.

strona 6-7

Fot. pitpacific.com.vu

„Dziady” na deskach Teatru Miejskiego

Obywatele Republiki Vanuatu zapraszają

„Dziady” Adama Mickiewicza na zawsze zapisały się w historii polskiej literatury. Cztery części (w tym pierwsza niedokończona, która ukazała się już po śmierci poety) stanowią jeden z najpiękniejszych pomników polskiego romantyzmu.

strona 8

Spełniam daną w poprzednim numerze obietnicę i opisuję dalszy ciąg moich świąteczno-noworocznych przeżyć w szczęśliwej krainie Vanuatów. Minęły święta, postój statku się przedłużał, wciąż czekaliśmy na ładunek kopry, którą zwożono małymi łódkami z okolicznych wysepek. Miejscowi się z tym nie spieszyli, wciąż świętowali. Na tych małych wysepkach czułam się jak w raju, było cieplut-

ko, odpowiednia temperatura, na co miał wpływ ocean, nie było męczącej wilgotności powietrza. Roznosiły się cudowne zapachy kwiatów. Ocean Spokojny był jak lustro, o czym mogłam się przekonać od samego wyjścia z Kanału Panamskiego. Najpraw-

dziwszy Ocean Spokojny i aż trudno uwierzyć, że potrafił w jednej minucie zamienić niebo na piekło. Wiesia Januszewska

strona 9


2

Gdyński

Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

Emma Thompson – aktorka, której nie da się nie kochać Aktorka, pisarka, scenarzystka, zdobywczyni dwóch Oscarów – Emma Thompson. Kim jest ta Brytyjka i dlaczego każdy wielbiciel dobrego kina powinien ją znać? Emma Thompson urodziła się 15 kwietnia 1959 roku w Londynie. Można powiedzieć, że sztuka towarzyszyła jej od zawsze, między innymi za sprawą rodziców – aktorki Phyllidy Law oraz aktora i reżysera teatralnego Erica Thompsona, którzy zarazili ją pasją i nauczyli szanować to, co w ramach społecznych nie zawsze uchodzi za normalne, a co w zawodzie, który uprawia Emma, na pewno jest cechą pożądaną. Kiedy studiowała literaturę na Uniwersytecie w Cambridge, dołączyła do komediowej grupy teatralnej Footlights (ang. światła rampy). Warto tutaj wspomnieć, że nie jest to byle jakie stowarzyszenie. W czasach studenckich należały do niego takie sławy, jak John Cleese, Graham Chapman, Steven Fry, czy Hugh Laurie. Kilka lat po ukończeniu studiów, w 1980 roku, wzięła udział w brytyjskim

miniserialu Fortunes of War (Koleje wojny). Rola Harriet Pringle przyniosła jej telewizyjną nagrodę British Academy Television Awards.. Od tego czasu dobra passa nie opuszcza Thompson. Skoro już o sukcesach mowa, to grzechem byłoby nie poruszyć tematu zdobytych przez Thompson Oscarów. Pierwszą statuetkę odebrała w 1993 roku za pierwszoplanową rolę w brytyjsko-japońskim dramacie Powrót do Howards End. Odbierając nagrodę, wzruszona Thompson powiedziała: Panie i Panowie, naprawdę nie wiem, jak dziękować Akademii. Nie tylko za to [statuetkę], ale też za ten niesamowity widok. Widok tych wszystkich osób, które przez lata dostarczały mi rozrywki i których podziwiam od lat, jest niezwykle oszałamiające. Odbierając w 1996 roku drugiego Oscara za Rozważną i Romantyczną, stwierdziła: Gdybym miała

podziękować wszystkim za tę nagrodę, siedzielibyśmy tu do Świąt Bożego Narodzenia, więc będę się streszczać. Osoby współpracujące z Thompson zawsze ciepło się o niej wypowiadają, zwracając szczególną uwagę na jej nietuzinkowe poczucie humoru. Jedną z tych osób na pewno był Henry Golding, kolega z planu filmu Last Christmas, w którym Emma nie tylko zagrała, ale była też autorką scenariusza. W programie The Tonight Show starring Jimmy Fallon wspomina: Jest najlepsza! Siedząc u niej w salonie, rozglądałem się po jej półce z nagrodami i zacząłem się zastanawiać, gdzie trzyma Oscary. Pomyślałem, że na pewno są w jakimś bezpiecznym miejscu. Kiedy poszedłem skorzystać z toalety, mój wzrok spoczął na… tych złotych statuetkach. Cóż, Nagrody Amerykańskiej

Akademii Filmowej w toalecie, to raczej niespotykany widok, prawda? Jestem pewna, że widzieli Państwo chociaż jedną produkcję z udziałem Emmy Thompson. Pozwalam sobie wymienić 10 tych najbardziej znanych i gorąco zachęcam do ich obejrzenia! Rozważna i romantyczna Powrót do Howards End Wiele hałasu o nic Okruchy dnia To właśnie miłość Niania Harry Potter Ratując Pana Banksa Bridget Jones 3 Piękna i Bestia Katarzyna Małkowska

CHA SKLEP RY T AT Y „Z g WN łębo

w styczniu

CODZIENNIE PROMOCJE

pole kiej szu c fl kole a swoje ady” kcje !

i wyprzedaże

Sklep charytatywny „Z głębokiej szuflady” Gdynia, ul. Świętojańska 36 (pod sklepem Biedronka)

godziny otwarcia:

poniedziałek-piątek 10.00 – 18.00, sobota 10.00 – 14.00

tel. 515 150 420 www.zglebokiejszuflady.pl www.facebook.com/zglebokiejszuflady

Y


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Gdyński

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

3

W PRAWO

Prawa pacjenta cz.1 Zima to czas chorób i niespodziewanych zdarzeń związanych ze stanem zdrowia. Watro przy tej okazji podzielić się wiedzą dotyczącą uprawnień, jakie ma pacjent. Szeroko uregulowane prawa pacjenta polski ustawodawca dzieli na określone w ustawie grupy. Omówienie tej problematyki będzie miało miejsce w kolejnych miesiącach, aż do wyczerpania problematyki. Prawo do świadczeń zdrowotnych Pacjent ma prawo do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej. Pacjent ma prawo, w sytuacji ograniczonych możliwości udzielenia odpowiednich świadczeń zdrowotnych, do przejrzystej, obiektywnej, opartej na kryteriach medycznych, procedury ustalającej kolejność dostępu do tych świadczeń. Pacjent ma prawo żądać, aby udzielający mu świadczeń zdrowotnych lekarz zasięgnął opinii innego lekarza lub zwołał konsylium lekarskie, pielęgniarka (położna) zasięgnęła opinii innej pielęgniarki (położnej). Lekarz może odmówić zwołania konsylium lekarskiego lub zasięgnięcia opinii innego lekarza, jeżeli uzna, że żądanie jest bezzasadne. Żądanie to oraz odmowę odnotowuje się w dokumentacji medycznej. Pacjent ma prawo do natychmiastowego udzielenia świadczeń zdrowotnych ze względu na zagrożenie zdrowia lub życia.

W przypadku porodu pacjentka ma prawo do uzyskania świadczeń zdrowotnych związanych z porodem. Pacjent ma prawo do świadczeń zdrowotnych udzielanych z należytą starannością przez podmioty udzielające świadczeń zdrowotnych w warunkach odpowiadających określonym w odrębnych przepisach wymaganiom fachowym i sanitarnym. Przy udzielaniu

świadczeń zdrowotnych osoby wykonujące zawód medyczny kierują się zasadami etyki zawodowej określonymi przez właściwe samorządy zawodów medycznych. Prawo do informacji Pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia. Pacjent, w tym małoletni,

który ukończył 16 lat lub jego przedstawiciel ustawowy, ma prawo do uzyskania od osoby wykonującej zawód medyczny przystępnej informacji o stanie zdrowia pacjenta, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych i leczniczych, dających się przewidzieć następstwach ich zastosowania albo zaniechania, wynikach leczenia oraz roko-

waniu, w zakresie udzielanych przez tę osobę świadczeń zdrowotnych oraz zgodnie z posiadanymi przez nią uprawnieniami. Pacjent lub jego ustawowy przedstawiciel mają prawo do wyrażenia zgody na udzielenie informacji innym osobom. Pacjent ma prawo żądać, aby osoba wykonująca zawód medyczny nie udzielała mu informacji. Po uzyskaniu informacji pacjent ma prawo przedstawić osobie wykonującej zawód medyczny swoje zdanie w tym zakresie. Pacjent małoletni, który nie ukończył 16 lat, ma prawo do uzyskania od osoby wykonującej zawód medyczny informacji w zakresie i formie potrzebnej do prawidłowego przebiegu procesu diagnostycznego lub terapeutycznego. Pacjent, w tym małoletni, który ukończył 16 lat lub jego ustawowy przedstawiciel, mają prawo do uzyskania od pielęgniarki, położnej przystępnej informacji o jego pielęgnacji i zabiegach pielęgniarskich. Podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych udostępnia informację o prawach pacjenta do informacji w formie pisemnej poprzez umieszczenie jej w swoim lokalu, w miejscu ogólnodostępnym. Pacjent lub jego przedstawiciel ustawowy, lub opiekun faktyczny ma prawo zgłaszania osobom wykonującym zawód medyczny, Prezesowi Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych lub podmiotowi odpowiedzialnemu za wprowadzenie produktu leczniczego do obrotu działania niepożądanego produktu leczniczego. adw. dr Tomasz A. Zienowicz

Modernistyczny Dom Bogoria, czyli centrum kultury i sztuki w Wejherowie Dom wybitnego polskiego architekta modernistycznego Stanisława Świątkiewicza w Wejherowie otworzył swoje przestrzenie dla artystów i ludzi sztuki. Ta zabytkowa willa została odrestaurowana i stała się miejscem prezentacji różnych dziedzin sztuki.

Kamienicę przy ul. Hallera 14 w Wejherowie wykupił i odrestaurował potomek architekta, Roman Wilczewski, który również chce propagować pamięć o swoim wybitnym przodku. W willi można poznać historię rodziny, obejrzeć meble, zdjęcia i pamiątki rodzinne oraz dzieła sztuki gromadzone przez architekta. W piwnicach kamienicy powstało Laboratorium Teatralne. Składa się ono z pomieszczeń wykorzystywanych przez pasjo-

natów sceny, którzy tutaj przygotowują i wystawiają sztuki teatralne. W kamienicy uczczono 100-lecie modernizmu. 12 kwietnia odbył się wernisaż prac Alberta Ladacha „Modernizm – Wejherowo – Bauhaus”. Stanisław Świątkiewicz zaprojektował wiele obiektów wejherowskich m.in. dom Teodora Bolduana, korty tenisowe i nieistniejący dzisiaj basen oraz zaprojektował zabudowę Kolegiaty.


4

Gdyński

Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

Z CYKLU: HISTORIA MODNEJ KOBIETY

Patrycjuszka renesansu A wracając do tematu, to piersi odsłaniał kwadratowy dekolt sięgający do ramion. Koszula, noszona dotąd jako bielizna do spania lub do higieny, zaczęła w nowym stroju spełniać dużą rolę. Była widoczna w dekolcie i przez głębokie wycięcia rękawów. Górny jej rąbek ozdobnie zmarszczony i wykończony dla dekoracji piersi dzierganymi szydełkiem ząbkami przeszedł później w rozwarty, kryzowy kołnierz. On to decydował o wyglądzie kobiety, a także i mężczyzny, przez prawie sto lat, bo od około 1550 do 1650 roku. Kryza taka, w drugiej połowie szesnastego stulecia krochmalona i przetykana wspaniale podwójnie srebrnymi drucikami, przyszła z modą z Hiszpanii. W swobodniejszej Francji i Anglii kryzę rozcięto na przedzie, przesunięto w tył aż do barku. Znana była pod nazwą kołnierza medycejskiego czy walezyjskiego. Bardzo często wykonana była z koronki. Na piersiach, poniżej dekoltu, noszono złote łańcuszki albo sznury pereł. Stroiki z pereł sięgały poprzez specjalne siateczki aż do włosów i usunęły z czasem łańcuszki. Siateczki zdobione były złotem, perłami i drogimi kamieniami. Włosy, które często farbowano i starannie trefiono, musiały być błyszczące, swobodnie opadające pięknymi falami. Preferowany był kolor złocistorudy. Po jakimś czasie modne stały się włosy gładko zaczesane i odsunięte z czoła. Taką modę zapoczątkowała Maria Stuart. Jako nakrycie głowy służyły aksamitne, płaskie berety czarnego koloru z białymi piórami lub też kapturki spadające na ramiona. Dziewczyny uboższe, niestety, musiały rezygnować z kosztownych szczegółów. Mniej więcej przez wiek szesnasty, siedemnasty, a i później, wytwarzają się odrębne stroje stanowe, a nawet narodowe. W renesansie Niemka wyglądała inaczej niż Włoszka, Francuska czy Po-

Królowa Elżbieta I Tudor w sukni z fortugałem z 1592 roku

Fot. pinterest

Moda renesansu jest zgodna ze swą nazwą. Była ona po raz pierwszy w tak dużej skali w dziejach europejskiej kultury prawdziwym odrodzeniem, czyli powrotem do form greckich oraz rzymskich. Oczywiście, że została dostosowana do nowych warunków. Ówczesny człowiek nie patrzył i nie tworzył już tego, co pionowe i smukłe, jak było w okresie gotyku. Człowiek w nowych czasach zamiast spoglądać w niebo, zaczął widzieć to, co dzieje się wokół niego. Rozszerzenie zainteresowań było bardzo charakterystyczne dla człowieka tej epoki. Nieograniczone żadnymi względami prawo silnej jednostki do twórczego rozwoju leżało u podstaw kultury, która bardzo często sięgała do antycznych wzorów. Być może, że dla Cezara Borgii, syna kardynała Rodrigo de Borgii (późniejszego papieża Aleksandra VI), kardynała, a później włoskiego polityka i dowódcy oddziałów wojsk najemnych, wzorem mógł być cezar zdobywca, rzymski polityk. A wzorem dla renesansowej kobiety mogła być Wenus czy Aspazja, ponoć rzymska kurtyzana. Nowa elegancja miała wyrażać przede wszystkim fizyczną sprawność człowieka. Obowiązywała więc sylwetka o krępej postawie. Jeśli w gotyku podobał się mężczyzna wiotki, o figurze niemal dziewczęcej, to teraz przeciwnie. Kobieta zaś, jeżeli chciała uchodzić za elegancką, musiała być po męsku silna. W sylwetce kobiety renesansu ważna była górna część ciała. Nawet na obrazach z tamtej epoki kobieta zawsze siedzi. Bardzo modne były kształty pełne, często pogrubiane przez odpowiednie suknie. Podobały się piersi ciężkie, dojrzałe i blisko siebie położone. A tak na marginesie, od tysięcy lat wobec piersi kobiecych zawsze były jakieś wymagania. Od mężczyzn nigdy nie wymagało się i do dziś nie wymaga się jakichś konkretnych cech figury czy fizjologii. No, nie jest to sprawiedliwe.

Fot. wikimedia

Mamy za sobą czas średniowiecza i wchodzimy w czas i modę renesansu. Renesans, odrodzenie (fr. renaissance„odrodzenie”) to epoka w historii kultury europejskiej obejmująca przede wszystkim XVI wiek, określany często jako„wiek odrodzenie sztuk i nauk”.

XVI-wieczne vertugadiny

lka. Modę w szesnastym aż do początku siedemnastego wieku narzucała Hiszpania. Za czasów Ludwików wzór szyku i elegancji stanowić będzie tylko paryżanka.

Modne sukienki tego czasu były bardzo ciężkie. Spódnica sukni posiadała zgodnie z modą vertugadin (fortugał) - to jest stelaż poszerzający biodra i nadający

sukni kształt stożka lub dzwonu. Stanik takiej sukni był pikowany, gruby, osadzony na gorsecie. Renesansowe damy mało się ruszały, zresztą nic dziwnego. Jak można się sprawnie ruszać w tak ciężkich strojach? Z biegiem lat zmieniały się kolory kreacji. Zamiast gotyckich granatów i czerwieni pojawia się ciemna zieleń, bordo albo czerń. Coraz częściej korzystano z kontrastów: białej koszuli, spodniej jasnej sukienki, wierzchniej zaś bardzo ciemnej. Na tym tle bywały świecące przybrania. Obok licznej biżuterii zaczęły pojawiać się koronki. Ciekawym elementem kokieterii stroju były nacięcia materii, z której uszyta była wierzchnia suknia. Rękawy takiej sukni były wtedy w setkach miejsc przecięte i tworzyły siatkę materii ażurowej, przez którą przebijała materia innej barwy spodniego rękawa lub wręcz bielizna. Materię grubą i gęstą rozcinano dosłownie, w rzadszej zaś tkaninie wypalano żelazkiem małe dziurki i obrębiano je celem ochrony przed rozdarciem i strzępieniem. Dawało to zapewne piękne efekty graficzne i malarskie, piękną grę koloru ciemnego z jasnym i kolorów uzupełniających. Renesansowa kobieta musiała się także troszczyć o całość swojej sylwetki i poprawiała ją przez wysokie trzewiki. Piękna dziewczyna musiała przecież wstawać i chodzić, a wtedy jej ciężka sylwetka w brokatowej sukni, poszerzona rękawami, kryzowym kołnierzem i vertugadiną mogła wypaść fatalnie. W takim fasonie szerokie biodra wyglądały katastrofalnie nisko i brzydko. Trzeba było je podnieść, a modną szerokość jakoś wysmuklić. Zatem strojnisie nosiły drewniane podpórki pod trzewikami niby wysokie podeszwy i obcasy przypominające dzisiejsze szpilki. Dłonie damy zamknięte były w rękawiczkach i w mankiecikach z kryzy. Tak wyglądała kobieta renesansu, jeżeli stać ją było na oprawę godną swojej urody. Basia Miecińska


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Gdyński

5

Fot. wikimedia

Fot. wikimedia

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

Z pasją o Królestwie Niderlandów (Holandii) i języku niderlandzkim we FLY Moja przygoda z Holandią zaczęła się w 1992 roku. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam Holandię i od razu się w tym kraju zakochałam. Był listopad, a więc nie bardzo miły miesiąc, a tutaj zobaczyłam zielone trawniki, pełno kwiatów, ścieżki rowerowe, no i dużo, dużo ludzi na rowerach. Byłam w szoku, kiedy zobaczyłam siedzące z przodu na rowerze dziecko w wieku 1 roku, z gołą główką (i w dodatku łysą). A ja w kożuchowej czapie na głowie, bo przecież był listopad! Szok! Co za ludzie? - pomyślałam - Może biedni? A ci ludzie i jadące z nimi dzieci, mijając mnie na rowerach, machali ręką i wołali: Dag! (powitanie) – Szok! Ojej, jak miło! Kolejny szok to sklepy - było tam wtedy wszystko, czego w naszych sklepach nie było - od czekolad po sery! Dostałam wtedy zaproszenie od mojego obecnego męża i po paru latach zamieszkałam tam na stałe. I tak przeleciało prawie 20 lat, ale na starość tęsknota za dziećmi i wnukami była silniejsza i od 4 lat jestem z powrotem w moim rodzinnym mieście Gdyni. Jednak miłość do języka niderlandzkiego pozostała i postanowiłam go sobie przypominać oraz utrwalać. Stąd moje wykłady i chęć nauczenia języka tych, którzy mają w Holandii wnuki, a więc przede wszystkim Babcie Polki. Mam w grupie też osoby, które nigdy w Holandii nie były, ale mają nadzieję tam pojechać. Dyrekcja FLY obiecała taką wycieczkę zorganizować w maju. Z uwagi na fakt, że zainteresowanie moich kursantów życiem w Holandii jest duże, to zaczynały się wspomnienia, które chętnie przekazywa-

łam – ale odbywało się to, niestety, kosztem lektoratu. Stąd zrodził się pomysł dodatkowych spotkań pt. „Podróże po Holandii”, na które serdecznie zapraszam. A teraz krótki opis miasta Groningen z jego cudowną architekturą. Groningen jest siódmym co do wielkości miastem w Holandii, ale wiedzie w kraju prym miasta szczęśliwości. To w tym mieście mieszkańcy są najbardziej zadowolonymi ludźmi (wg badań Komisji Europejskiej). A zadowoleni są z opieki zdrowotnej, oferty sportowej i kulturalnej, edukacji oraz jakości przestrzeni publicznej. Prawie połowa z 200 tysięcy mieszkańców jest poniżej 35 roku życia, a 50 tysięcy stanowią studenci. Bo jest to, tak jak nasz Kraków, miasto studentów. Zwiedzanie każdego miasta w Holandii należy zacząć od środka miasta czyli RYNKU! Właśnie w Groningen jest przepiękny rynek o nazwie GROTE MARKT. Tutaj stoi wieża kościelna mierząca około 100 m wysokości. Jest to MARTINITOREN. Warto się tam wdrapać lub wjechać windą, bo z niej rozciąga się widok na całe miasto. Na wieżę prowadzi 260 schodów. Wieża

mieści się przy kościele św. Marcina (MARTINIKERK). Na Placu Grote Markt jest Ratusz Miejski. Cały plac wypełniają przytulne knajpki, restauracyjki i puby. Największy pub w Europie, z przepięknym wnętrzem, też jest przy tym rynku i nazywa się „3 siostry” „Drie Gezusters”. Z placu Grote Markt można przejść na kolejny plac o nazwie „VISMARK” (rynek rybny). Przez 4 dni w tygodniu odbywa się tu jarmark. Można tu zobaczyć Holendrów, którzy w tradycyjny sposób jedzą śledzie, trzymając je za ogon. Oprócz ryb kupuje się tu świeże warzywa, kwiaty oraz pieczywo. Po godzinie 17:00 kramy znikają i rynek jest pusty. Jednym z najbardziej interesujących obiektów tego miasta jest wynurzające się z wody MUZEUM tzw. Groningen Museum. Jest ono usytuowane vis a vis Dworca Głównego. Budynek muzeum przykuwa uwagę, ponieważ wygląda jak wielokolorowe pływające klocki. Zaprojektowany został przez włoskiego architekta Alessandro Mendiniego, a usytuowany na specjalnej platformie ustawionej nad kanałem. Museum. Znajdują

się w nim głównie zbiory sztuki współczesnej. Ponadto w Groningen jest muzeum nauki, muzeum komiksu i muzeum tytoniu. Inną atrakcją miasta Groningen jest INFOVERSUM 3D - charakterystyczna biała kopuła przypominająca planetę. Jest to nowoczesne planetarium, ale również teatr i kino prezentujące trójwymiarowe filmy oraz pokazy dotyczące fizyki, przyrody czy ewolucji. Kolejną atrakcją jest EXCALIBUR, czyli największa na świecie, wolnostojąca ścianka wspinaczkowa. 37 metrowa konstrukcja podzielona jest na różne stopnie trudności. Kolejny ciekawy budynek to największy w Holandii szpital UMCG (tj. Uniwersyteckie Medyczne Centrum Groningen). Pracuje w nim 12 tysięcy osób (?) i ustawionych jest 1339 łóżek dla chorych. Jest to kompleks kilku połączonych budynków o określonych specjalnościach medycznych. Poruszanie się ułatwiają meleksy, które po uliczkach szpitala rozwożą ludzi. Samo wejście jest szokujące, bo dookoła są sklepy, poczta, punkty usługowe (np. fryzjer)

itd. No i ogromne palmy. A dach jest rozsuwany Ciekawostką jest zamontowanie w całym szpitalu oświetlenia LED, które poprawia komfort pacjentów i personelu oraz zmniejsza zużycie energii. Pacjenci i odwiedzający mogą za pomocą kontrolera To Be Touched dowolnie zmieniać barwę światła. Jako ciekawostkę odnotowałam fakt, że w tym szpitalu jednemu ze swoich ciężko chorych pacjentów zaoferowano spotkanie z ulubionym psem. Oboje dostali szansę na prawdziwe i wzruszające pożegnanie. Ja w 2009 r. byłam w tym szpitalu operowana na kolano. Po operacji dostałam posiłek i po kilku godzinach wypisano mnie, ale od razu zaproponowano do chwili wyzdrowienia wypożyczenie kul (w ramach ubezpieczenia). Warto jeszcze wspomnieć o Filharmonii, którą darzę szczególnym sentymentem, bo często w niej bywałam, ponieważ kolega Polak grał tam na skrzypcach. (więc miałam darmowe bilety). Ale jednego koncertu nie zapomnę do końca życia! Nie wierzyłam w to, co WIDZĘ! Siedziałam na balkonie, ale mój wzrok był przykuty do łóżka szpitalnego ustawionego pod ścianą sali koncertowej. Oczywiście leżał tam „ktoś” bardzo chory, bo obok łóżka stał stojak z kroplówką i ktoś w białym fartuchu (lekarz czy pielęgniarka)! Widać, jak bardzo szanuje się chorych ludzi. O tym, jaka jest Holandia i Holendrzy, opowiadać będę od lutego we FLY na zajęciach „Podróże po Holandii”. Maria Wojak


6

Gdyński

Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

Przepis na dobre życie Elżbieta Piasecka od kilku lat prowadzi dla słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY wykłady z psychologii. Jej zaangażowanie wynika z przekonania, że bycie wśród ludzi zainteresowanych własnym rozwojem i otwartych na świat jest równie ekscytujące, jak podróże, w których poznajemy nowe miejsca i smaki.

Z panią Elżbietą Piasecką (po lewej) rozmawia red. Jolanta Krause

Fot. Stykówka

Od 30 lat jest psychologiem. Zawód, który wykonuje, daje jej poczucie spełnienia i życie pełne znaczenia. Zawsze chciała pomagać ludziom, robi to z entuzjazmem i bezinteresownie. Kiedy dokonywała wyboru przyszłej drogi zawodowej, uległa presji otoczenia i zamiast psychologii ukończyła wydział włókienniczy Politechniki Łódzkiej. Po wielu latach pracy, m. in. w Zakładach Odzieżowych „Fala” w Gdańsku Oliwie, zdecydowała się zrealizować marzenie. Ukończyła Instytut Psychologii w Gdańsku i w ten sposób zbliżyła się do swoich marzeń. Dzisiaj uczy, że zawsze jest czas na zmiany i przezwyciężanie tkwiącej w nas chęci pozostawania w bierności. Najważniejsze powinno być urzeczywistnianie siebie. W rozmowie z Jolantą Krause Elżbieta Piasecka opowiedziała o swojej pasji. Jej zdaniem człowiek z natury swej szuka więzi z innymi ludźmi, jest to jeden z warunków indywidualnego roz-

woju wewnętrznego. I to od przebudowy naszej świadomości zależy kształt ludzkich relacji i świata. Celem naszego życia powinna być radość tworzenia, przeżywania, dzielenia się z innymi, otwarcie się na emocje i pielęgnowanie

więzi z drugim człowiekiem. Na pytanie, jak żyć pełniej w zgodzie ze sobą i w harmonii z innymi, Elżbieta Piasecka odpowiada, że przede wszystkim należy wyjść poza ciasne ramy własnego „ja”, spróbować zrozu-

mieć punkt widzenia drugiego człowieka. �ródłem ródłem radości życia jest głęboka i trwała relacja z ważnymi dla nas ludźmi źmi mi poprzez życzliwość i traktowanie innych z szacunkiem. Jesteśmy tym, co czujemy i przeżywamy.

Tkwimy w myślokształtach. Złe emocje to zła energia. Uwalniając ją, niszczymy nie tylko otoczenie, ale przede wszystkim siebie. Ludzie uporządkowani psychicznie i emocjonalnie żyją dłużej i są szczęśliwsi. Strach, złość, pośpiech, urazy z dzieciństwa zaburzają naturalną równowagę. Należy wyposażyć dzieci w pokłady miłości i czułości. Świat byłby lepszy, gdybyśmy potrafili rozmawiać ze sobą i słuchać się nawzajem. Należy poświęcić uwagę drugiemu człowiekowi, jego uczuciom. A najczęściej słuchamy tylko siebie, prowadzimy monolog zamiast dialogu. Nie zadajemy pytań, chcemy słyszeć tylko to, co sami czujemy i myślimy. Zamiast uważnie słuchać, interpretujemy, posługując się własnymi wyobrażeniami, często mylnymi. Słyszymy i widzimy to, co jest zgodne z naszymi oczekiwaniami. W domu rodzinnym uczymy się określonych wzorów relacji i powielamy je w naszych kontak-

„Nikomu nic nie dawaj, nawet życzliwości” Zwykł mawiać do swej córki Herietty Edward Mott Robinson, właściciel amerykańskiej floty wielorybnicznej. Polowanie na walenie przynosiło ogromne zyski. Z ryb pozyskiwano fiszbin, czyli płyty rogowe, które służyły do wyrobu gałek do lasek czy prętów parasoli, a także do krochmalenia koszul. Połów wielorybów zapewniał też ambrę wykorzystywaną w przemyśle perfumeryjnym. Edward Mott Robinson był dziedzicem fortuny zdobytej przez swojego ojca Gideona i w ciągu kilku lat pomnożył ją dziesięciokrotnie. Sześcioletnia Henrietta, zwana przez bliskich

Hetty, bardzo wcześnie została wprowadzona w świat finansów. Już w wieku 6 lat czytywała cierpiącemu na zaćmę dziadkowi artykuły poświęcone operacjom giełdowym. Dziś już nie wiadomo, czy Hetty miała lalki i inne zabawki, czy jej myśli krążyły wyłącznie wokół brzęczącej monety. W wieku 8 lat panna Robinson założyła swoje pierwsze konto, a cztery lata później zaczęła inwestować. W wieku 13 lat przejęła zarządzanie księgowością rodzinną, co było niebagatelną sprawą, biorąc pod uwagę rodzaje transakcji biznesowych, w które był zaangażowany jej ojciec. Być może wpływ na atmosferę, w jakiej wyrastała Hetty, miało zaangażowanie duchowe rodziców, którzy należeli do Religijnego Towarzystwa Przy-

jaciół (kwakrów), purytanów, którzy oddzielili się od kościoła anglikańskiego. Amerykańskie prawo zakazywało kwakrom wstępu na wyższe uczelnie, co spowodowało, że wiele rodów kwakierskich realizowało się w finansach. Mimo niewątpliwego talentu do robienia pieniędzy, któremu nieuchronnie zaczęła towarzyszyć oszczędność, jedynaczkę, urodzoną w 1834 roku, po przekroczeniu progu dorosłości ojciec widział w roli statecznej mężatki a nie bizneswoman. Wysupławszy więc z sakiewki 1200 dolarów, co było na owe czasy niemałą kwotą, kupił dziewczynie garderobę mającą podkreślić jej urodę na nowojorskich balach. Hetty nie w głowie były jednak kreacje. Wszystkie wytworne suknie sprezentowane przez

ojca spieniężyła, odzyskując 1000 dolarów, które natychmiast zainwestowała. Mimo że dziewczyna świetnie radziła sobie z finansami, tak naprawdę wzbogaciła się dopiero po śmierci ojca. Została właścicielką 7 milionów dolarów (dziś 75-105 milionów dolarów). Ale ciągle jej było mało. Próbowała przejąć majątek swojej ukochanej ciotki Sylvii, która pominęła ją w testamencie, zapisując wszystko organizacjom dobroczynnym. Niezadowolona Hetty podrobiła testament. Fałszerstwo wyszło na jaw, kiedy wynajęty przez prawników grafolog potwierdził niezgodność podpisów. Hettty, już wówczas zamężna, salwowała się ucieczką do Londynu. W Londynie urodziła dwoje dzieci. Syna Edwarda i córkę Sy-

lvię. I mimo trudów macierzyństwa nie próżnowała. Cały czas zajmowała się biznesem. Opracowała własną strategię inwestowania, której generalnie trzymała się przez całe życie. Inwestowała tylko w bezpieczne akcje, zostawiała część środków w rezerwie i nie podążała za modą. Nigdy nie kumulowała długu, starała się być opanowana, jeżeli na horyzoncie finansowym pojawiał się kryzys. Inwestowała w amerykańskie linie kolejowe oraz w nieruchomości. Od początku najważniejsze były dla niej pieniądze, więc mąż, Edward Henry Green, był zmuszony do podpisania intercyzy. A ponieważ nie miał talentu do pomnażania pieniędzy, pomysł rozdzielenia majątków okazał się słuszny. Wskutek brania kredytów


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Gdyński

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

tach. Czy tego chcemy, czy nie, potęga wzoru wyniesiona z własnego domu ma wpływ na nasze zachowania. Nawet jeżeli chcemy się zmienić, korzystając z warsztatów psychologicznych, to po pewnym czasie wchodzimy w stare schematy myślenia, odtwarzamy rodzinne wzorce komunikacji. Przekazujemy innym to, co wyszkoliliśmy w sobie. Dzieciństwo ma wpływ na to, jak funkcjonujemy w życiu, zwłaszcza, gdy doświadczyliśmy przemocy emocjonalnej, ale to my, będąc dorosłymi ludźmi, jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie. Brak wiary we własną wartość i umiejętności blokuje nasze siły, wystawia na lęki i wysysa energię. Myślenie pozytywne, pełne ufności we własne możliwości, dodaje nam skrzydeł. Nasz umysł generuje to, co widzi w naszej wyobraźni. źni. ni. Naszym celem powinno być życie harmonijne, pełne życzliwości i panowania nad emocjami. Możemy to osiągnąć, zmieniając swoje nastawienie do życia i ludzi poprzez przebudowę swojego myślenia, wolnego od konfliktu, atakowania i ranienia innych. Często współgramy z drugą osobą poprzez porównanie, upokarzanie, żeby poczuć się lepiej. Od nas zależy, czy nasze życie będzie znaczące. Nikt nie jest doskonały, ale mamy wpływ na nasze myśli, możemy pracować nad zmianą wewnętrznej narracji, ćwiczyć uważność i otworzyć się na drugiego człowieka.

Wystawa malarstwa Jacentego Lubowieckiego

W nadchodzącym roku powinniśmy stawiać sobie cele możliwe do zrealizowania, tak by nie być gołosłownym. Zachować umiar i rozsądek. Akceptować swoje słabości, żyć w zgodzie ze sobą, otworzyć się na to, co inne. Odrzucić strach, panować nad swoimi lękami, bo one przeszkadzają nam cieszyć się życiem. Należy rozsiewać wokół życzliwość, nie rezygnować z drobnych radości, żeby nie skazywać się na istnienie szare i monotonne. Każdy z nas ma inne cele, ale najważniejsze, żebyśmy umieli sobie wybaczać, dbać o dobre relacje, unikać kłótni. Dobrze, że tworzy się takie miejsca i działają organizacje takie jak chociażby Fundacja FLY, gdzie możemy nauczyć się rozumieć siebie, lepiej funkcjonować i rozwijać swój potencjał. Seniorzy, którzy przychodzą na moje wykłady, chcą zrozumieć, co nas ogranicza, nauczyć się czerpać radość z życia. Życzę wszystkim moim słuchaczom, a jest ich wielu, żeby dostrzegali w drugiej osobie kogoś bliskiego, nie odrzucali, żyli w zgodzie, harmonii i bliskości. Unikali rezygnacji i niezadowolenia. Dziękuję moim studentom za wsparcie, życzliwość i zaangażowanie. Dzięki nim moja praca ma sens, jest pełna ciekawości we wzajemnym poznawaniu się osobiście. Dzięki takim spotkaniom poszerzamy krąg własnego świata, nawiązujemy istotne dla nas więzy psychiczne, wzbogacamy swoje istnienie. Rozmawiała Jolanta Krause

Hetta Green - kobieta, która kochała pieniądze

7

Fundacja FLY ma zaszczyt zaprosić na wystawę malarstwa Jacentego Lubowieckiego pt. „Na morzu i na lądzie”. Jacenty Lubowiecki urodził się we Lwowie w 1943 roku. Liceum ogólnokształcące ukończył w Sztumie. Już jako nastolatek fascynował się malarstwem, wiedzę o sztuce zdobywając samodzielnie. Po ukończeniu szkoły średniej znalazł się w Trójmieście i rozpoczął naukę w Państwowej Szkole Rybołówstwa Morskiego w Gdyni. Swoje życie zawodowe związał z morzem. Od 1964 roku pływał na statkach rybackich PPDiUR „Dalmor”, przechodząc wszystkie stopnie wtajemniczenia zawodowego – od starszego rybaka do kapitana statku. Na ląd zszedł w 1995 roku. W latach 2006-2016, jako wolontariusz, prowadził warsztaty malarskie dla grupy gdyńskich seniorów, przekazując swoją wiedzę, pasję i doświadczenie. Jacenty Lubowiecki nie jest pierwsza uzdolnioną osobą w rodzinie. Jego stryj Leon był malarzem. Sam Lubowiecki preferuje akwarele i pastele. Jest przede wszystkim pejzażystą, ale nie stroni od portretu. W 2000 roku otrzymał jedną z trzech równorzędnych nagród „O laury Iławy”. Pierwszą prezentacją dokonań była wystawa w Klubie Marynarki Wojennej „Riwiera” w 2006 roku. Na wystawie prezentowane będą liczne prace, głównie akwarele i pastele, stanowiące przekrój dorobku artysty. Znajdą się tu pejzaże, portrety, martwe natury. Na szczególną uwagę zasługują prace o tematyce morskiej oraz te, które przedstawiają pomorskie krajobrazy. Wystawę można oglądać w siedzibie Fundacji FLY w Gdyni, ul. Świętojańska 36/2, do końca stycznia od poniedziałku do piątku w godz. 9.00-19.00. Wstęp wolny. Wszystkie prezentowane obrazy będzie można zakupić, co szczególnie ucieszy osoby chcące ozdobić swoje wnętrza oryginalnymi, ciekawymi obrazami. Radosław Daruk

mąż zbankrutował, a ona nie chciała mu pomóc w wydostaniu się z kłopotów. To wydarzenie doprowadziło do separacji małżonków. Edward wyprowadził się z domu, ale gdy później zachorował, Hetty zaopiekowała się nim. Jej biograf Boyden Sparkes, który starannie wypunktował jej dziwactwa, pisze o jej bezwzględności wobec syna Edwarda. Oto któregoś dnia 9-letni Ned złamał nogę, więc Hetty udała się kliniki dla… ubogich. Niestety, w szpitalu ją rozpoznano i kazano zapłacić. Oburzona wyszła z kliniki, nie uiściwszy należnej kwoty. Zdecydowała, że będzie leczyć Neda w domu. Niestety, noga chłopca od początku nie goiła się prawidłowo. W ranę wdała się gangrena i kończynę trzeba było amputować. Od tej pory Ned musiał używać protezy korkowej. Na temat chorobliwego skąpstwa Hetty krążyły najrozmaitsze opowieści. Wiadomo, że mimo góry pieniędzy, które

posiadała, mieszkała w skromnych lokalach, które - by nie płacić podatków – często zmieniała. Meldowała się pod imieniem…swojego psa, żywiła tanimi pasztecikami po 15 centów sztuka, bywało, że swój skromny posiłek podgrzewała na… kaloryferze. Nie wynajmowała biura, wszystkie dokumenty, które nosiła ze sobą w teczce, rozkładała po przyjściu do banku w korytarzu. Nie kupowała nowych ubrań, stale nosiła czarną spódnicę i tę prała. Myła się w zimnej wodzie. Aż któregoś dnia zapadła na zdrowiu. Przepuklinę brzuszną, która ją dopadła, próbowała ujarzmić za pomocą patyka. W końcu po jakieś kolejnej awanturze o odtłuszczone mleko, miała udar i dokonała żywota. Przed śmiercią swój majątek podzieliła równo między córkę, z której zamążpójściem zwlekała do jej 38 roku życia (chodziło oczywiście o to, by znaleźć bogatego konkurenta) i syna, którego namaściła na spadko-

biercę jej biznesu. Niestety, syn nie odziedziczył skłonności do przesadnego oszczędzania. Owszem, przetrwał Wielki Kryzys, ale był hojnym darczyńcą i nie prowadził równie ascetycznego życia jak matka, więc nie pomnożył odziedziczonych pieniędzy. Córka Sylvia, która żyła 100 lat, nie szastała groszem, ale wszystkie pieniądze zapisała organizacjom charytatywnym. Majątek czarownicy z Wall Street, która odmawiała sobie ciepłej strawy, poszedł na cele dobroczynne. Jest Hetty Green bohaterką wielu historii, w tym książki biograficznej. Ten Harpagon w spódnicy budził lęk wśród graczy giełdowych i ironię wśród postronnych obserwatorów. Jej legendarne skąpstwo, graniczące z obsesją, zaprowadziło ją w końcu na karty Księgi Rekordów Guinnessa. Została tam umieszczona jako najbardziej skąpa kobieta świata. Sonia Langowska


8

Gdyński

Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

„Dziady” Adama Mickiewicza na deskach Teatru Miejskiego w Gdyni

O wystawienie na deskach Teatru Miejskiego w Gdyni tego polskiego arcydzieła pokusił się Krzysztof Babicki, który jednocześnie napisał scenariusz do dramatu i wyreżyserował go. Problematyka dramatu wiąże się nierozerwalnie z cierpieniami narodu polskiego, jakie stały się także udziałem Adama Mickiewicza w wyniku represji stosowanych przez carski aparat przemocy. Utwór obejmuje też zagadnienia natury filozoficznej (rezultat przemyśleń dotyczących kwestii narodu i państwa) oraz moralnej, bowiem jest to opowieść o człowieku, który został okrążony przez ciemne moce i musi walczyć o zbawienie własne, swojej ojczyzny i rodaków. „Dziady” w Teatrze Miejskim składają się z kilku części dramatycznych połączonych osobą bohatera Gustawa – Konrada. O Gustawie – Konradzie wiemy, że jego dzieje to pasmo ciągłej ewolucji. Gustaw – widmo to romantyczny kochanek, który miłość do kobiety zamienił na miłość do Ojczyzny. Dramat Konrada to dramat dojrzałego mężczyzny, romanty-

ka, który przeżył już nieszczęśliwą miłość, walkę o wolność, cierpienie zadane przez zaborcę. Stanowi wzorcowy przykład bohatera romantycznego, który przechodzi wewnętrzną przemianę. Zmienia się z poety - romantycznego kochanka w poetę- bojownika o wolność ojczyzny. Konrad buntuje się przeciwko Bogu. Zarzuca Stwórcy, że obojętnie patrzył na losy Polski i prześladowania Polaków przez zaborców. Gustaw – Konrad jest osamotniony zarówno w głębokim przeżywaniu miłości, jak i w walce o wolność Polski. Całość rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: realnej, czyli ziemskiej oraz duchowej pozaziemskiej. Obie te płaszczyzny stapiają się w dziele Mickiewicza w jedną całość. Na scenie oglądamy diabły, złe duchy, które budzą w duszy Konrada myśli o zemście, rozniecają pychę, chęć równania się z Bogiem, żądania władzy nad duszami ludzkimi. Myślą, że uda się im zgubić bohatera, nakłaniają go do bluźnierstwa i pewnie by się im udało, gdyby nie czuwały nad nim i dobre duchy. Mickiewicz pokazuje, że ciągle trwa walka między nie-

Fot. R.Jocher

„Dziady” Adama Mickiewicza na zawsze zapisały się w historii polskiej literatury. Cztery części (w tym pierwsza niedokończona, która ukazała się już po śmierci poety) stanowią jeden z najpiękniejszych pomników polskiego romantyzmu.

bem a piekłem o to, co tu na Ziemi. Jednym z głównych bohaterów dramatu jest także ksiądz Piotr. To bernardyn, człowiek odważny, patriota. Pomaga on Konradowi podnieść się z upadku, jest tak szlachetny, że bierze na siebie grzech jego bluźnierstwa. Pokora pozwala Księdzu Piotrowi poznać przyszłe losy narodu, o co daremnie prosił

Boga Konrad. Zakonnik umie być odważny, nieustraszony i otwarcie przeciwstawić się tyrańskiej władzy, co widać w scenie przed balem u Nowosilcowa. Ujawnia się przy tym jego zdolność przewidywania przyszłości (przepowiada śmierć zausznikowi Senatora, mówi matce Rollisona, że jej syn żyje). Ksiądz Piotr mówi Konradowi o jego

przyszłej roli, a co najważniejsze, przepowiada mu wolność. Jest jeszcze Nowosilcow - reprezentant zła. Diabły opanowały duszę Senatora i dręczą go w czasie snu, przypominając mu najpierw okres, w którym cieszył się łaskami cara, a potem okres, w którym wpadł w niełaski. To jest dla Senatora gorsze od mąk piekielnych. Kolejne sceny ukazują go w działaniu. Działając w Warszawie, za wszelką cenę usiłuje wykryć spisek, by odzyskać uznanie cara. Widzimy, że jest to samowolny tyran, manipulujący ludźmi w poczuciu bezkarności. To człowiek okrutny, cynik, bezlitosny, obłudny, nawet pochlebców i donosicieli traktuje z pogardą, mimo że korzysta z ich usług. Nie wzrusza go widok zbolałej matki. Z drugiej strony człowiek ten pragnie uchodzić za wytwornego i kulturalnego, mówi po francusku, jest szarmancki wobec dam, a Polacy, bywalcy salonów, cenią go jako organizatora bali. W rękach takiego obłudnego tyrana znalazła się młodzież polska, a między nimi syn pani Rollisonowej – niewidomej wdowy, matki studenta, nieludzko potraktowanego przez carskich siepaczy. To prawdziwie tragiczna matka - Polka. Jedyną radością jej życia był syn, który ją utrzymywał. Matka codziennie przychodzi do pałacu gubernatora, wysiaduje w przedpokoju, czekając na posłuchanie. Liczy, że zaapeluje do sumienia Nowosilcowa, że przekona go o niewinności syna. Cierpi, gdy dowiaduje się od księdza, że syna pobito. Mówi, że słyszy poprzez mury jego jęki. Odwołuje się do uczuć, ale ludzie, z którymi roz-

„Polskie rymowanki albo ceremonie” - rozterki młodego człowieka W Teatrze Miejskim w Gdyni 21 grudnia wystawiono ostatnią ubiegłoroczną premierę „Polskie rymowanki albo ceremonie” Andrzeja Błażewicza. Andrzej Błażewicz (rocznik 1996) to student krakowskiej AST Wydziału Reżyserii.

Pisze prozę, poezję i dramaty. Ma na swym koncie już sporo zrealizowanych reżyserii. Ma też za sobą wiele nagród. „Polskie rymowanki albo ceremonie” pierwotnie były melorecytacją przedstawioną w formie młodzieżowego rapu. Wystawiono ją w 2019 roku na Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@port” w Gdyni. Jak mówi autor, „Polskie rymowanki albo ceremonie”

to tekst krążący wokół dobrze znanych wszystkim ceremonii rodzinnych. Bohaterowie tych uroczystości spotykają się na chrzcinach, urodzinach, weselach. Na tych spotkaniach omawiane są aktualne sprawy, jak np. wyniki imprez sportowych, są ploteczki, sprzeczki np. o to, które wino jest lepsze, ale są też i wspomnienia różnych zdarzeń, w których bohaterowie uczest-

niczyli. Są sprawy, o których zebrani nie chcą dyskutować. Te sprawy i związane z nimi wspomnienia są przez całe lata nie przywoływane, a wręcz wymazywane z pamięci rodziny. Nie mówi się np. o przeżyciach związanych z rzezią wołyńską, o dramatach gwałconych przez Rosjan kobiet, działaniach NKWD, o powrocie ojca z wojny i jego spotkaniu z dzieckiem, które

go nie zna. To są wspomnienia bardzo bolesne i traumatyczne. W gdyńskiej sztuce poznajemy młodego chłopaka, który przyjeżdża na uroczystości rodzinne. Na takich spotkaniach musi być cała rodzina. Są dziadkowie, wujostwo, rodzice. Wszyscy są rozgadani i wspominają przeszłość. Główny bohater z ciekawością i miłością, poznając historie rodzinne swoich przod-


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Gdyński

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

W drugi dzień świąt kapitan zarządził w ramach ćwiczeń alarm szalupowy. Jak tylko szalupa znalazła się na wodzie, to okazało się, że trochę popływamy, żeby rozruszać silnik. Popłynęliśmy na przeciwległą wyspę popatrzeć na przyrodę i znaleźć dobre miejsce na postój oraz do kąpieli. Płyniemy, a tu naraz słyszymy ludzkie głosy. Okazało się, że mieszkańcy urządzili sobie ucztę świąteczną na plaży. Plaża była bardzo wąska, za nią rósł palmowy gaj. Kiedy zobaczyli naszą szalupę, zaczęli do nas kiwać i zapraszać gestami, żebyśmy do nich podpłynęli. Ogromnie się ucieszyli, że jesteśmy katolikami i świętujemy. Zaprosili nas na uroczystość. Byli bardzo skąpo ubrani: mężczyźni mieli małe przepaski na biodrach, kobiety tylko spódniczki z liści palmowych. Kapitan odesłał szalupę na statek po jakieś wiktuały. Tubylcy mieli rozpalone ognisko, a na gorących kamieniach położony kawał blachy. Obok, na haku, wisiały wołowe szynki. Z boku stały dwie kobiety i z uśmiechem wachlowały je palmowymi liśćmi, odganiając nieproszonych latających gości. Mięso obcinano po małym kawałku i rzucano na rozgrzaną blachę. Smakowaliśmy też smażone banany i jakieś nieznane mi bulwy. Wszystko popijaliśmy mlekiem kokosowym. W międzyczasie wróciła szalupa z prowiantem. Nasz ochmistrz niczego nie żałował. Przywieziono suchą kiełbasę, wódeczkę i wedlowskie słodycze. Tubylcy bardzo się ucieszyli z takiego prezentu. Oczywiście oni też mieli dobry alkohol i mnóstwo jedzenia. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszeliśmy muzykę. Okazało się, że mieli magnetofon podłączony do małego agregatu. Rozpoczęły się egzotyczne tańce. Wszyscy wszystko rozumieli, my po swojemu, oni po swojemu. Nie mogli się nadziwić, że potrafimy się bawić i świętować tak jak oni. Uczta i zabawa trwały na całego. Kiedy sobie trochę wypili, zaczęły się w nich budzić wyrażane tańcem instynkty sprzed wieków. Tańczyli sami mężczyźni, kobiety cały czas stały z boku, ale też były bardzo wesołe. Na statek wracaliśmy późnym wieczorem. Drogę powrotną oświetlał nam księżyc. Na cały głos śpiewaliśmy kolędy, w końcu były Święta Bożego Narodzenia. Przed wejściem na statek wszyscy zaśpiewali „Boże coś Polskę” - a przypomnę, że był to rok 1984 - i rozpłakaliśmy się. Takie to były egzotyczne święta tak bardzo daleko od domu. Kapitan dał nam jeszcze jedno przyzwolenie na spuszczenie szalupy. Tym razem popłynęliśmy niewielką rzeczką w głąb wyspy. Z buszu wyłaniały się domostwa postawione na palach, między którymi uganiały się dzieci, dzikie świnie oraz jakieś ptactwo domowe. Otaczała nas przepiękna, bujna tropikalna roślinność, słychać było śpiew ptaków i jeszcze jakieś dziwne, nieznane odgłosy. Miałam okazję zanurzyć się w tej rzeczce. Wokół pływały metrowe białe rekinki, które - jak się okazało - były zupełnie niegroźne. I tak dotrwaliśmy do Sylwestra. Po kolacji spotkaliśmy się w mesie, żeby wspólnie powitać Nowy Rok 1985. Składaliśmy sobie nawzajem życzenia, paliliśmy zimne ognie. W pewnym momencie usłyszeliśmy zna-

her

Długońska, Marta Kadłub, fantastyczna w roli babci Dorota Lulka, Szymon Sędrowski, Maciej Wizner. Muzycznie opracował sztukę Jakub Sasak, a rozpisała mikroscenki i wyreżyserowała oraz zaprojektowała kostiumy młodziutka Ewa Rucińska. Kiedy patrzyłam na reakcję publiczności po zakończeniu spektaklu, byłam pewna, że będzie podobał się zarówno młodzieży, jak i starszemu pokoleniu. A młodemu Jakubowi Sasak wróżę szybką karierę. Basia Miecińska

Fot. twitter

Sylwester w krainie Vanuatów

.Joc

ków, próbuje odnaleźć swoją własną tożsamość. Rapowany monolog głównego bohatera ujawnia wrażliwość, ale i zagubienie współczesnego młodego człowieka, pomimo że on skrzętnie ukrywa swoje uczucia. Arogancja i chamski, agresywny język to tylko przykrywka przed pokazywaniem wnętrza duszy młodego człowieka. A jednak z babcią potrafi się doskonale porozumieć. Te tajemnice rodzinne usiłował poznać młodziutki adept sztuki aktorskiej Jakub Sasak. Miał on niezwykle trudną rolę, bo wszystkie swoje rozterki i przemyślenia wykonał jako wokalista hip-hopowy. W sztuce zagrali: Olga Barbara

OPOWIEDZ NAM SWOJĄ HISTORIĘ

R Fot.

mawia, a którzy są poplecznikami Nowosilcowa, nie mają sumień ani serc, okłamują biedną matkę. Gdy zjawia się po raz drugi u Gubernatora, już nie prosi - wyklina, złorzeczy, grozi, bluźni. Żąda widzenia z synem, posłania mu księdza. Gdyńskie przedstawienie rozpoczyna się obrządkiem ludowym dziadów. Jest ono poświęcone duchom przodków. Podczas tego obrzędu powstaje wspólnota żywych i umarłych. Rolę gospodarza uroczystości pełni Guślarz. Wydaje on rozkazy, które wieśniacy natychmiast wykonują, wypowiada zaklęcia, ma moc przywoływania i odwoływania duchów. Posiada także umiejętność przewidywania. Bywa jednak czasem bezsilny, bo człowiek, choćby wyjątkowy, nie jest w stanie panować nad światem nadprzyrodzonym. W spektaklu mogliśmy obejrzeć cały zespół aktorski teatru. Wspaniale odtworzyli swoje role Piotr Michalski jako Gustaw – Konrad, Grzegorz Wolf w roli Guślarza i księdza Piotra. Dramaturgię granych przez nich postaci z pewnością wszyscy widzowie zapamiętają na długo. Nie sposób nie wspomnieć Moniki Babickiej, która bardzo sugestywnie zagrała rolę niewidomej matki – pani Rollison. Scenografię stworzył Marek Braun, który mówi, że tu nie ma scenografii, jest tylko rodzaj przestrzeni nieskończonej. Coś, co się zaczyna, ale nie kończy. Opracowanie muzyczne to zasługa Marka Kuczyńskiego. Słyszymy menueta W. A. Mozarta z opery Don Giovanni. Ale ten menuet, mimo że precyzyjny w formie, jest unowocześniony. Kostiumy zaprojektowała Hanna Szymczak. Jest to sztuka z pewnością nie dla każdego odbiorcy, bo jest trudna w odbiorze. Ale jestem przekonana, że wielu z Państwa wybierze się do teatru, żeby przekonać się, że „Dziady” Adama Mickiewicza to arcydramat, dzieło ponadczasowe i znakomite. Basia Miecińska

9

jomy chóralny śpiew. Zrobiło się zamieszanie, na statek przybyła liczna grupa tubylców, tym razem z pastorem protestanckim. No i zaczęła się wspólna niezwykła zabawa. Cudownie śpiewali i przygrywali na swoich ukulele. Muzyka była bardzo energetyczna, rozładowywała wszystkie napięcia. Coś cudownego. Dwie godziny tubylcy zabawiali nas swoim śpiewem i tańcami. Oczywiście, że zostali poczęstowani naszym pysznym jedzeniem. Wszystko im smakowało. Nikt nie spodziewał się tak egzotycznych, fantastycznych świąt i powitania Nowego Roku. W zasadzie przez cały dzień Nowego Roku wyspa śpiewała. Takich emocji oraz przeżyć nie można zapomnieć i trudno je oddać słowami. Trochę tajemnicza Wigilia, radosne dni świąteczne, rozśpiewany i roztańczony Sylwester. Coś niesamowitego! Tak spędziliśmy dwanaście cudownych i niezapomnianych dni w egzotycznej krainie wśród Vanuatów. Kiedy powróciliśmy na ziemię ojczystą do szarej rzeczywistości tamtych czasów, to już wcale nie było nam do śmiechu, ale takie jest życie. C’est la vie. Wiesia Januszewska Od redakcji: Dziękujemy autorce i zachęcamy naszych czytelników do przesyłania swoich wspomnień, przemyśleń lub ciekawych historii. Korespondencję z dopiskiem „Wspomnienia” można kierować na adres biura Fundacji: ul. Świętojańska 36/2, 81-371 Gdynia, dostarczyć osobiście lub przesłać pocztą elektroniczną: wspomnienia@gdynskiiks.pl z dodaniem w temacie e-maila słowa „Wspomnienia”. Małgorzata Łaniewska


WYCIECZKI DLA SENIORÓW Cena regularna 3.950 zł Dla posiadaczy legitymacji Fundacji FLY:

3.900 zł

Jordania 6 DNI

Cena regularna 3.550 zł Dla posiadaczy legitymacji Fundacji FLY:

3.500 zł

Rzym i okolice

TERMIN 16-21.03.2020 7 DNI TERMIN 27.04-03.05.2020 WĘDRUJĄC Z FUNDACJĄ FLY

Cena regularna 2.990 zł Dla posiadaczy legitymacji Fundacji FLY:

2.940 zł

ZWIEDZANIE BRATYSŁAWY. PÓŁWYSEP ISTRIA I ODKRYWANIE „TOSKANSKICH” KRAJOBRAZOW ISTRII - WIZYTA W MOTOVUN ŚREDNIOWIECZNE MIASTO Z PRZEPIĘKNYM WIDOKIEM NA WINNICE I LAS MOTOVUN - KRÓLESTWO TRUFLI, NAJDROŻSZYCH GRZYBÓW NA ŚWIECIE.

Chorwacja (Istria) i Słowenia 7 DNI

TERMIN 15-20.05.2020

INFORMACJE I ZAPISY: FUNDACJA FLY, UL.ŚWIĘTOJAŃSKA 36/2 (I PIĘTRO) Cena zawiera wszelkie koszty: przelot samolotem / przejazdy autokarem, zakwaterowanie, wyżywienie (śniadania i obiadokolacje), wstępy do zwiedzanych obiektów, opiekę pilota z Fundacji, lokalnych przewodników, ubezpieczenie NNW i KL


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Gdyński

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

WĘDRUJĄC Z FUNDACJĄ FLY ŁÓDŹ FABRYKANCKA, ŁÓDŹ WIELOKULTUROWA, ŁÓDŹ FILMOWA Zimowa wycieczka do Łodzi to spotkanie z różnymi obliczami miasta. To wyprawa tropem „Ziemi Obiecanej” i czterech kultur tworzących niepowtarzalną atmosferę miasta. Jednocześnie jest to spotkanie z nowymi trendami nadającymi Łodzi nowoczesnego charakteru.

Cena dla posiadaczy legitymacji FLY: 2.240 zł Cena dla pozostałych osób: 2.290 zł Zniżki: 65+ zniżka 50,00 zł (wynika z niższej ceny skipassów) 75+ zniżka 400,00 ZŁ (wynika z niższej ceny skipassów) Cena - TERMY ZAMIAST NART: 2.060 zł Zamiast nart codzienne korzystanie z Termy Bania w Białce Tatrzańskiej Cena - BEZ NART I TERM: 1.850 zł Sam wyjazd i pobyt w górach bez korzystania z nart i term

WIELKOPOLSKA - OPOWIEŚCI POZNAŃSKIEJ PYRY W programie wycieczki m. in.: – Klimat XIX-wiecznej Łodzi odtworzony m. in. za sprawą Manufaktury I. K. Poznańskiego, Księżego Młyna, Muzeum Fabryki, – Wizyta w Muzeum Włókiennictwa, – Spacer po Starym Mieście, – Zwiedzanie cerkwi, kościoła ewangelickiego, synagogi i kirkutu, – Pobyt na unikatowym Dworcu Łódź Fabryczna, – Pokaz w najnowocześniejszym w Polsce Planetarium – Spektakl w Teatrze Muzycznym „Le Miserables” („Nędznicy”)

Wielkopolska – „to tu zaczęła się Polska” - można by rzec i nie ma w tym żadnej przesady. To tu koncentrował się rozwój naszej państwowości od czasów Piastów. To tu również najsilniej objawiała się walka o tożsamość narodową pod zaborami. Poznań – tętniąca życiem przez całą dobę stolica Wielkopolski – jest miejscem atrakcyjnym o każdej porze roku, niezależnie od tego czy pasjonuje nas sztuka i architektura, czy po prostu chcemy pooddychać klimatem miasta.

Termin: 28.02. – 01.03.2020 r. (3 dni) Cena dla posiadaczy legitymacji FLY: 590 zł Cena dla pozostałych osób: 640 zł

NARTY W BIAŁCE TATRZAŃSKIEJ Co roku przed sezonem zimowym zadajemy sobie pytanie – gdzie tym razem pojedziemy na narty? Dla osób, które zamierzają szusować w Polsce, Fundacja FLY przygotowała wyjazd do Białki Tatrzańskiej. Jest to niesamowita miejscowość położona u stóp Tatr, w pięknym i malowniczym krajobrazie. Znajduje się tu największy i najbardziej nowoczesny w Polsce ośrodek narciarski - Kotelnica Białczańska. Został on w roku 2018, już trzeci raz z rzędu, uhonorowany tytułem Poland’s Best Ski Resort, w prestiżowym plebiscycie World Ski Awards. Ośrodek jest doskonałym miejscem dla osób w każdym wieku, dla początkujących jak i zaawansowanych narciarzy, także dla biegaczy. Planowany wyjazd poza sezonem wysokim zapewnia spokój na trasach i niewielkie kolejki przy wyciągach.

W cenie wyjazdu gwarantujemy: – zakwaterowanie w pokojach gościnnych – pokoje 2-os. z łazienkami i TV, Wi-Fi, aneks kuchenny, sala z kominkiem, przechowalnia sprzętu, suszarnia, – śniadania, kanapki na stok, obiadokolacje – smakowite góralskie posiłki, wieczory przy kominku z gitarą i tańcami. – wieczór z góralską kapelą i regionalnymi potrawami, – skipassy na okres od 9 do 14 marca /opcja 5 dni z 7/, – pobyt w Termach Bania /4,5 godz./, – wycieczka do Zakopanego, – przejazd dzienny w dwie strony luksusowym busem, – dowożenie busem z pensjonatu na stok i z powrotem, – ubezpieczenie NNW, – opiekę pilota, – możliwość wynajmu sprzętu i instruktora, – śnieg i światło na stokach – naśnieżanie i oświetlenie – góralską atmosferę w licznych karczmach z pięknym widokiem na Tatry Termin: 8 - 15.03.2020 r. (8 dni)

11

Zapisy na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY Fundacja FLY zaprasza gdyńskich Seniorów na zajęcia UTW w nowym semestrze akademickim (początek zajęć 27.01.2020). Informacje i zapisy w biurze Fundacji FLY, ul. Świętojańska 36/2 w dni robocze w godz. 8:30-15:30.

Wolontariusze poszukiwani Poszukujemy wolontariuszy do prowadzenia korepetycji z języka polskiego, matematyki i fizyki dla uczniów klas V-VIII szkoły podstawowej oraz I klasy szkół średnich. Zajęcia prowadzone są dla członków Klubu Młodzieżowego FLY, którego celem jest wyrównywanie szans edukacyjnych gdyńskiej młodzieży z niezamożnych rodzin. Zapraszamy do zgłoszeń w biurze Fundacji od poniedziałku do czwartku w godz.: 15:00-19:00. FF „Gdyński IKS” wydaje:

W programie wycieczki: – Rejs promem na Ostrów Lednicki – jedno z ważniejszych miejsc w Polsce. To tu prawdopodobnie odbył się Chrzest Polski, a w 1000 roku Bolesław Chrobry gościł Ottona III. Na wyspie znajdują się pozostałości grodu oraz relikty preromańskiej architektury pałacowo-sakralnej, – Park Miniatur w Pobiedziskach – makiety obiektów historycznych i fragmentów zabudowy miast wielkopolskich. – Poznań – wycieczka biesiadna – przewodnik w stroju historycznym, posługujący się staropolskim językiem, poprowadzi po poznańskim szlaku kulinarnym. W wybranych restauracjach znajdą się regionalne potrawy: pieczona kaczka z pyzami i modrą kapustą, gzik ze sznytlochem i pyrami, rogal świętomarciński, piwo grodziskie. – Ostrów Tumski - najstarsza polska katedra z grobami Mieszka I i Bolesława Chrobrego oraz rezerwat archeologiczny Genius Loci pamiątki początków państwowości polskiej i Poznania, – Stary Rynek – renesansowy ratusz ze słynnymi koziołkami, domki budnicze, fara-perła baroku, – Muzeum Powstania Wielkopolskiego – powstanie, które osiągnęło wszystkie założone cele, – Palmiarnia – jedna z największych w Europie, – Dzielnica Cesarska – historia XIX i XX-wiecznego Poznania z Muzeum Czerwca’56, – Muzeum Narodowe – zapoznanie z wybranymi dziełami malarskimi, – Cyrulik Sewilski – przedstawienie w Teatrze Wielkim. Opera jest popisem maestrii kompozytorskiej Gioacchino Rossiniego. Dzieło obfituje w słynne muzyczne tematy i bawi do łez. – Gniezno – msza święta w najsłynniejszej polskiej katedrze, – Muzeum Początków Państwa Polskiego – polskie wczesne średniowiecze. Termin: 16-19.04.2020 r. (4 dni) Cena dla posiadaczy legitymacji FLY: 890 zł Cena dla pozostałych osób: 940 zł Informacja i zapisy: Fundacja FLY w Gdyni, ul. Świętojańska 36/2, tel. 693 99 60 88, 517 38 38 28, e-mail: biuro@fundacjafly.pl, www.turystyka.fundacjafly.pl Roman Mroczkowski

Fundacja FLY

ISSN 2353-2157 ul. Świętojańska 36/2, 81-372 Gdynia tel. 693-99-60-88, 517-38-38-28 redakcja@gdynskiiks.pl Nakład 10.000 egz. Redaktor Naczelna Dorota Kitowska Sekretarz Redakcji Radosław Daruk Redakcja Radosław Daruk, Maria Gromadzka, Jolanta Krause, Małgorzata Łaniewska, Irena Majkowska, Katarzyna Małkowska, Barbara Mieci ńska, Roman Mroczkowski, Sonia Watras-Langowska, Michał Wilk Współpraca Marzena Szymik-Mackiewicz, Grażyna Schlichtinger adw. dr Tomasz Zienowicz Korekta: Irena Majkowska, Maria Gromadzka Edycja: Radosław Daruk Reklama: Radosław Daruk promocja@fundacjafly.pl Grafika: Łukasz Bieszke, Radosław Daruk Skład: ALFA SKŁAD Łukasz Bieszke, biuro@alfasklad.com.pl Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i tekstów reklamowych.


Gdyński

Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo

Informacje - Kultura - Społeczeństwo

Magia świąt

(niekoniecznie białych) niesamowity klimat. Możemy się nim delektować bez obaw, że ta cała atmosfera ma na celu zakupienie przez nas kolejnego niepotrzebnego produktu. Mimo wszystko co roku czekamy na święta. Sprzątamy, gotujemy, kupujemy prezenty krewnym i znajomym. Nienawidzimy tego, a jednocześnie kochamy. Żadne święta kościelne ani państwowe nie są tak uroczyście, a jednocześnie tak kameralnie i rodzinnie obchodzone, jak właśnie czas Bożego Narodzenia. Coś sprawia, że bliscy przyjeżdżają z drugiego końca Polski albo przylatują z drugiego końca świata, by zasiąść razem przy wigilijnym stole. Coś powoduje, że te szczególne dni chcemy spędzić z najdroższymi dla nas ludźmi. Każdy przeżywa wiarę na swój własny sposób. Każdy region ma swoje ulubione potrawy i specyficzne zwyczaje. Jednak magia świąt wręcz unosi się w powietrzu. I, co najważniejsze, trwa jeszcze przez sporą część stycznia. Wszak okres Boniedobrze. Sytuację trochę ratu- żego Narodzenia według tradycji ją niektóre bożonarodzeniowe kończy się 2 lutego... dekoracje świetlne na latarniach Michał Wilk i drzewach, które w nocy tworzą

Nie wiem, czy jest to spowodowane globalnym ociepleniem, ale faktem jest, że ostatnia naprawdę mroźna i śnieżna zima była na przełomie 2009 i 2010 roku, czyli aż 10 lat temu! Pamiętam, że śnieg sypał wtedy tak często, że samochody stojące na parkingach i przy blokach bardziej przypominały bryły geometryczne niż pojazdy. To była prawdziwa zima. O ile śniegu jest jak na lekarstwo, o tyle świątecznych akcentów wokół nas jest aż nadmiar i to już od listopada. Zewsząd atakują nas świąteczne reklamy. Z telewizora. Z prasy. Z radia. Z Internetu. Dobrze, że specjaliści od marketingu nie wpadli jeszcze na pomysł, by reklamy wyświetlały się w środku lodówki. Centra handlowe, czyli współczesne świątynie handlu, wręcz toną w łańcuchach, choinkach,

www.freepik.com

Ostatnie lata nie rozpieszczają nas podczas Bożego Narodzenia nadmiarem śniegu. Ba, czasami nie dość, że nie ma w ogóle białego puchu na trawnikach, to jeszcze pada deszcz. To najgorsza pogoda, jaka może być pod koniec grudnia.

Mikołajach, bombkach. W tle słychać świąteczne piosenki, a każdy sklep kusi „świąteczną promocją”. Czasami robi się od tego aż

Agua De Valencia Lokalny drink z Walencji, który z wodą nie ma nic wspólnego, a jest raczej cudowną „procentową” wodą. Doskonale orzeźwia w czasie upału, ale w czasie karnawału też będzie cudownie smakował. Składniki: 400 ml szampana, cavy lub musującego wina 500 ml soku pomarańczowego (najlepszy świeżo wyciśnięte) 20 ml ginu 20 ml wódki 3 łyżeczki cukru (niekoniecznie) kostki lodu

Fot. wikimedia

12

Przygotowanie: Do szklanego dzbanka wlać sok, dodać cukier, gin, wódkę i szampana. Wstawić do lodówki do schłodzenia. Przed podaniem wrzucić kilka kostek lodu i ewentualnie kawałeczki pomarańczy. Sylwia Witoszyńska

IKS W KUCHNI

Naleśniki zapiekane z kurczakiem, warzywami i serem Takie naleśniki to znakomita alternatywa dla tradycyjnego obiadu bądź kolacji. Idealnie sprawdzą się na każdej imprezie. Znajdziecie tutaj warzywa (cukinię, paprykę oraz cebulę), pieczarki, a także pierś z kurczaka. Całość wspaniale smakuje zapieczona pod sosem pomidorowym i żółtym serem. Można je przygotować wcześniej, a potem tylko wstawić do piekarnika i zapiec. Składniki na 6 naleśników: 500 ml (2 szklanki) mleka 3,2% 200 g (1 szklanka i 3 płaskie łyżki) mąki pszennej szczypta soli 1 całe jajko 1 łyżka oleju olej do smażenia Przygotowanie: Mąkę przesiać z solą do miski, wlać 250 ml mleka, wbić jajko. Całość roztrzepać, aż ciasto będzie jednolite i bez grudek. Wtedy wlać pozostałe mleko oraz olej. Wymieszać wszystko, aż składniki dokładnie się połączą. Na rozgrzaną patelnię z odrobiną oleju wlać ciasto naleśnikowe, w niewielkiej ilości,

tak aby dno patelni było przykryte cienką warstewką ciasta. Smażyć naleśniki z dwóch stron (obracając przy pomocy drewnianej łopatki lub podrzucając patelnią) do lekkiego zarumienienia.

Farsz do naleśników Składniki: 1 duża papryka połowa młodej cukinii kilka pieczarek 1 średnia cebula duża pojedyncza pierś z kurczaka 1 łyżka przyprawy do kurczaka 3 łyżki oleju 6 łyżek startego żółtego sera Dodatkowo: pół szklanki gęstego sosu lub przecieru pomidorowego 2 garście startego żółtego sera Przygotowanie: Pierś kurczaka umyć, osuszyć i pokroić w kostkę. Mięso oprószyć przyprawą do kurczaka i podsmażyć do zezłocenia na

rozgrzanym oleju (na 1 łyżce) na patelni. Zdjąć z patelni. Cebulę obrać, pokroić w kostkę i podsmażyć na rozgrzanym tłuszczu (na łyżce oleju). Do zeszklonej cebuli dodać oczyszczone i pokrojone w plasterki pieczarki, dusić przez kilkanaście minut, aż woda odparuje. Oczyszczoną z nasion i umytą paprykę kroję w paski. Cukinię pokroić w kostkę. Warzywa również podsmażyć na rozgrzanym oleju (1 łyżce) na patelni do czasu, aż będą miękkie. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Do miski przełożyć podsmażone warzywa, pieczarki z cebulką oraz kurczaka. Dokładnie wymieszać wszystko. Na każdy naleśnik kłaść porcję farszu oraz łyżkę startego żółtego sera. Następnie naleśniki zwinąć w rulony. Nadziane naleśniki ułożyć w naczyniu żaroodpornym ściśle jeden obok drugiego. Wierzch posmarować sosem pomidorowym i posypać startym na dużych oczkach tarki serem. Wstawić do nagrzanego do 180C piekarnika i piec bez przykrycia ok. 20 - 25 minut, aż ser się rozpuści. Podać na ciepło z dodatkiem ulubionego sosu. Smacznego! Dorota Kitowska


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.