BEYOND THE CURTAIN (polski)

Page 1

Ćwierć wieku temu runęła żelazna kurtyna. Dziesięć lat temu członkostwo w UE otrzymało osiem państw postkomunistycznych. Co tak naprawdę wiemy o naszych sąsiadach po drugiej stronie granicy?


KURTYNA W GÓRĘ, EUROPO! Żelazna kurtyna stanowi część historii już od 25 lat. To rzecz pozytywna, gdyż bez niej młodzi Europejczycy mogli dorastać bez konieczności zmagania się z ograniczeniami w podróżowaniu, wojną ideologiczną czy strachem przed wybuchem konfliktu nuklearnego. Jednak jest to równoznaczne z tym, że wydarzenia z roku 1989 odchodzą w zapomnienie. Doniosłość upadku muru berlińskiego i pierestrojki nagle wydaje się tracić na znaczeniu, a dla wielu młodych ludzi podzielona Europa jest czymś niemożliwym do wyobrażenia. Cafébabel, pierwszy magazyn tworzony online z myślą o pokoleniu Euro, nie

zamierza świętować obchodów 25. rocznicy wydarzeń z 1989 nużąc czytelników datami czy czarnobiałymi fotografiami słabej jakości. To właśnie dlatego w marcu ubiegłego roku zapoczątkowaliśmy projekt dziennikarski BEYOND THE CURTAIN. Młodzi dziennikarze z Niemiec, Polski, Austrii, Węgier, Czech i Słowacji wyruszyli na poszukiwania historii pojedynczych osób – opowieści sprzed jak i po upadku żelaznej kurtyny. Ich reportaże publikowane na stronach Cafébabel odsłaniają zjednoczoną, jednak sprzeczną Europę: Austriacy, Słowacy i Węgrzy tańczą wspólnie do muzyki elektronicznej na Waves Festival; młodzi Niemcy odkrywający historię zburzenia muru berlińskiego ostrzegają mówiąc wprost o powstawaniu nowych murów na wschodniej granicy Unii Europejskiej, a młodzi Czesi i Węgrzy emigrują do Austrii, by tam kształcić się lub pracować. Z kolei jeśli chodzi o Europejczyków z zachodu, raczej niewielu decyduje się spędzić wyjazd w ramach Erasmusa na „Wschodzie”. Naturalnie, żelaznej kurtyny rozciągającej się między Wschodem a Zachodem już nie ma i choć Związek Radziecki upadł ćwierć wieku temu, nadal odczuwa się dawny podział. Tak naprawdę, istnieje on tylko w naszych głowach, a przezwyciężenie go jest celem kryjącym się za BEYOND THE CURTAIN. Dziennikarze, fotografowie i dokumentaliści podróżowali w zespołach składających się z dwóch różnych narodowości, mając za cel dotarcie do dawnych granic Wschodu z Zachodem, by móc rzucić nowe światło na relacje po obu stronach. Za ich pośrednictwem chcemy rozwijać poczucie Europy, która jednoczy się nie tylko na papierze, ale także w ludzkich umysłach. Lilian Pithan, redaktor naczelna berlińskiego oddziału Cafébabel

2 WSTĘP


NOWE SPOJRZENIE NA HISTORIĘ Sto lat od wybuchu I wojny światowej i 25 lat od upadku Muru Berlińskiego: rok 2014 był rokiem wspomnień. Politycy przywoływali historyczne wydarzenia, naoczni świadkowie zabierali głos, a obywatele omawiali wpływ historii na nasze czasy. Chociaż sami nie byli świadkami upadku Muru Berlińskiego w 1989 roku, wielu

młodych ludzi przejawia zainteresowanie burzliwymi latami 1989-90, zwłaszcza gdy temat ten jest ujęty w odpowiedni sposób. Cafébabel podjęło się zrelacjonowania wydarzeń historycznych w Europie odnosząc je do teraźniejszości. W zeszłym roku niemiecka Federalna Agencja Edukacji Obywatelskiej (Bundeszentrale für politische Bildung/bpb) uhonorowała Cafébabel nagrodą w konkursie “25 Jahre Mauerfall: Geschichte erinnern – Gegenwart gestalten” za projekt reporterski BEYOND THE CURTAIN. Dzięki temu uuhonorowano 25 osób, organizacji i projektów skupiających się na edukacji historyczno-politycznej – portretując rok 1989, wyświadczyli przysługę społeczeństwu. Niniejszy e-magazyn ukazuje aktualną sytuację w krajach ościennych dawnej żelaznej kurtyny, 25 lat po jej upadku. To tętniąca życiem, międzynarodowa rzeczywistość, w której granice wydają się odgrywać mało znaczącą rolę. Wyłania się z niej postawa otwartości, której potrzeba obecnej Europie. Thomas Krüger, przewodniczący Federalnej Agencji Edukacji Obywatelskiej

3 WSTĘP


SŁUBICE s. 14 - 15 POLSKA

GÖRLITZ s. 10 - 11 NIEMCY CZECHY BRATYSŁAWA s. 6 - 7

SŁOWACJA

WIEDEŃ BUDAPESZT

s. 8 - 9

s. 12 - 13 AUSTRIA

WĘGRY

4 MAPA EUROPY WSCHODNIEJ I ŻELAZNEJ KURTYNY


10 - 11

GÖRLITZ, POWRÓT DO ŚWIETNOŚCI Emilia Wanat Christina Heuschen

2-3

WSTĘP

6-7

NIE MA GRANIC NA IMPREZY

12 - 13

Eva Proske Ráhel Németh

Martin Maska Tomáš Mrva 8-9

WIELOKULTUROWY TYGIEL W BUDAPESZCIE

Z OKIEN SŁOWACKICH POCIĄGÓW

14 - 15

Linda Tóthová David Tiefenthaler

OSTATNIE PODRYGI PRZYGRANICZNYCH BAZARÓW Aleksandra Łuczak Johanna Meyer-Gohde

REDAKTOR NACZELNA Lilian Pithan

REDAKTORZY I TŁUMACZE Daniel Stächelin (angielski) | Christina Heuschen (niemiecki) | Róża Rozmus (polski)

DYREKTOR ARTYSTYCZNY Jee Hei Park

PROJEKT LOGO Adrien Le Coärer

WYDAWCA Babel Deutschland e.V., Liebenwalder Str. 34a, 13347 Berlin berlin@cafebabel.com | www.cafebabel.de/berlin Copyright © 2015. Prawa do poszczególnych tekstów należą do Babel Deutschland e.V. i ich autorów. Prawa autorskie do zdjęć i ilustracji jak wskazano.

5 SPIS TREŚCI i IMPRINT


TEKST Martin Maska Tomáš Mrva

W ciągu kilku ostatnich lat Bratysława stała się ulubioną destynacją klubowiczów. Słowacy i Austriacy przesiadują ramię w ramię w licznych barach i klubach w całym mieście – czy „przygraniczny” clubbing to zapowiedź przyszłego trendu?

Schodzimy pod ziemię – i to dosłownie. Mimo, że zza baru spogląda siedząca figurka Buddy, atmosfera nie jest choćby w najmniejszym stopniu ascetyczna. Prawie każdy z drinkiem lub piwem w dłoni, głośna muzyka co najmniej nie sprzyja medytacji. Jednak nie jest tak ogłuszająco głośno, by nie zauważyć imprezowiczów mówiących po angielsku czy hiszpańsku, nie wspominając już o słowackim. Tanie loty i tanie drinki ze stolicy Słowacji przechrzciły ją na „Partyslawę”, która przez kilkanaście poprzednich lat cieszyła się popularnością przede wszystkim wśród brytyjskich turystów urządzających tam wieczory kawalerskie bądź panieńskie. Jednak od jakiegoś czasu słyszy się o rosnącej liczbie gości z Wiednia, którzy wybierają się tu na clubbing. Spotykamy się z Richardem i Bernadette, dwójką Austriaków z Hainburga – niewielkiego miasteczka znajdującego się tuż przy granicy ze Słowacją; mają oni spore doświadczenie jeśli chodzi o imprezy w klubach. Pracujący w jednym z wiedeńskich teatrów Richard słowackie kluby odwiedzał już kilkakrotnie – pierwszy raz w wieku siedemnastu lat. „Znudziły mi się już ciągle te same kluby w Hainburgu. Dlatego udaliśmy się na drugą stronę granicy.” Dodaje, że „w Bratysławie można spotkać wiele otwartych, kosmopolitycznych osób. Żadnym problemem jest to, że przy barze sami nieznajomi.” Z Hainburga do Bratysławy dostać się jest bardzo łatwo. Autobus numer 901, działający w ramach bratysławskiego transportu miejskiego zabierze cię tam w 22 minuty, a jeśli masz poniżej 26 lat, cała podróż zamknie się w 75 centach. Dużo tańsze są też drinki, więc wielu

6 NIE MA GRANIC NA IMPREZY


Austriaków zamieszkujących przygraniczne miasteczka i wioski częściej decyduje się na Bratysławę niż na Wiedeń. Jakie są ich ulubione miejscówki? Richard poleca nam Sky Bar w pobliżu ambasady Stanów Zjednoczonych – „Można wspiąć się na dach, a w ofercie zadowalające menu z dużym wyborem alkoholi.” Irena, Serbka mieszkająca przez jakiś czas w Wiedniu tuż przed przeprowadzką do Belgii, by tam spędzić roczny pobyt w ramach Erasmusa, jest kolejnym przykładem uzależnienia od „przygranicznego” clubbingu. Niedługo po przyjeździe do stolicy Austrii spotkała pewnego Bośniaka, który z kolei doradził jej w wyborze miejsc, gdzie dobra zabawa jest gwarantowana. Jego odpowiedź? „Hmm, jeśli mam być szczery, wszystkie moje najbardziej udane wyjścia podczas życia w Wiedniu spędziłem w Bratysławie.” Rozbawiło ją to, a on z kolei obiecał zabrać ją w przyszłości na taką imprezę. Zwykle wybierali się pięć czy sześć razy w roku, najczęściej do Cirkus Barok, Nu Spirit Bar lub RIO. Te kluby może i nie wyróżniają się szczególnym designem, jednak cechują się atmosferą spontaniczności. ,,Faceci są zdania, że tamtejsze dziewczyny są ładniejsze niż te spotykane w Wiedniu.” – komentuje z uśmiechem Irena.

ani Bernadette, ani Richard nie uważają Bratysławy za miasto, które różniłoby się znacząco od Wiednia. „Jest podobnie – nawet sporo tam ładnego graffiti” – dodaje Bernadette. „Bratysława wciąż się rozrasta i nie wydaje mi się, żeby była taka „inna” niż wszystko.” Jednak można mieć mieszane uczucia widząc ją po raz pierwszy. Przyjeżdżając z Austrii, widoki nie są bynajmniej spektakularne. Dzielnica Petržalka ze 150 tys. mieszkańców i dziesiątkami socrealistycznych bloków wygląda szkaradnie. „Dworzec autobusowy i most są równie odstraszające, ale warto robić zdjęcia pomnikom.” – opowiada nam Irena. A jacy są jej mieszkańcy? Richard odpowiada z przekonaniem, że „ludzie w Bratysławie częściej się uśmiechają i najczęściej są bardziej otwarci, z kolei Wiedeńczycy wszędzie się spieszą.” Spostrzeżenia Bernadette różnią się nieco: „Jestem zdania, że w Bratysławie jest się

Bernadette dołączyła niedawno do Richarda i grupy znajomych, by w Bratysławie świętować urodziny jednego z nich. To był jej debiut w kategorii „party trip” do słowackiej stolicy. „Bary są tam inne, a czasami zwyczajnie chcemy zmienić otoczenie” – mówi. Mimo, że w bratysławskich klubach była tylko raz, ma dość spore pojęcie o scenie klubowej tej stolicy. Jej brat jest perkusistą i gra w dwóch jazzowych grupach o międzynarodowym składzie – jEzzSPRIT i Gabo Jonas Trio – które z kolei występują również w Bratysławie. „Od austriackich muzyków wiem, że dzieje się tam sporo ciekawych koncertów, więc z chęcią pojechałabym przekonać się o tym osobiście.” Pomimo upływu czterech dekad od momentu rozdzielenia tych dwóch państw,

7 NIE MA GRANIC NA IMPREZY

bardziej świadomym tego, co wokół – dlatego zauważa się poniekąd szpetne aspekty miasta.” A na czym opiera swoje porównywanie mieszkańców Bratysławy z tymi zamieszkującymi Wiedeń? Biorąc pod uwagę względy historyczne, relacje między Serbią a Słowacją zawsze były bardzo dobre, więc jej odpowiedź nie jest niczym zaskakującym. „Ludzie są bardziej przyjaźnie nastawieni i otwarci na rozmowy z nieznajomymi. Zachowują się też na ogół głośniej, są bardziej szaleni, mniej formalni i mniej snobistyczni, za to bardziej lubią dobrze się bawić, niż pozować na takich.” Zanim różnice znikną na dobre, możemy czekać jeszcze kilka dobrych lat, ale nawet dzisiaj granice wydają się niczym więcej jak liniami na mapie. Mimo tego, że sławny tramwaj kursujący z Wiednia do Bratysławy w latach 1919-1945 należy z całą pewnością do przeszłości, dzisiaj to autobus z numerem 901 dowozi pasażerów mieszkających po obu stronach granicy. Wracając do Bernadette i Richarda, poprosiliśmy ich, by dali znać o kolejnych planach wizyty w Bratysławie z zamiarem imprezowania tam. A kiedy Irena wróci z Belgii, również dołączy do ekipy. Imprezowicze wszystkich krajów, łączcie się!


Jeszcze nieco ponad 25 lat temu wydawało się to niewyobrażalne. Dzisiaj jest już tak naturalne, jak używanie smartphonów – każdego dnia setki Słowaków przekraczają granicę z Austrią, by zdążyć do pracy w jej stolicy, odległej od stolicy ich własnego kraju o jedynie 60 km. David i Linda wstali odpowiednio wcześnie by zdążyć na ranny pociąg i móc przypatrzeć się temu, co motywuje Słowaków, jakie są ich wrażenia i usposobienie względem takiego stylu życia.


Z okien słowackich pociągów REŻYSERIA Linda Tóthová David Tiefenthaler

OGLĄDAJ TU http://youtu.be/Rbvb4LWLj9M

9 Z OKIEN SŁOWACKICH POCIĄGÓW


GÖRLITZ, POWRÓT

DO ŚWIETNOŚCI

W ciągu ostatniego dwudziestolecia Görlitz i Zgorzelec, podobnie jak wiele innych miast po roku 1989, zaczęły przechodzić gwałtowne zmiany. Po niemieckiej stronie miasto jest opuszczone i zaniedbane, a młodzi ludzie

TEKST Christina Heuschen i Emilia Wanat

ZDJĘCIA Emilia Wanat

głowią się, jak wykorzystać jego puste miejsca. Zgorzelec wygląda jak każde inne Polskie miasto – stare, dostojne budynki pomiędzy szpetnymi billboardami. Przy głównej ulicy tłoczą się drobni sklepikarze, zaś na końcu widzimy most Jana Pawła II ciągnący się nad Nysą – to typowa dla polskiej przestrzeni publicznej mieszanka sacrum i profanum. Jednak wystarczy przejść na drugą stronę mostu – symbolicznej granicy – do Görlitz, a różnicę wyczuwa się od razu. I nie chodzi jedynie o niemieckie umiłowanie porządku czy nazwy ulic wypisane archaiczną gotycką czcionką – na ulicach spotykamy przede wszystkim emerytów i uczniów. Główna ulica miasteczka przypomina plan filmowy rodem z westernu – witryny sklepowe bez szyb sprawiają wrażenie splądrowanych przez kowbojów.

przewodniczący stowarzyszenia goerlitz21. Za czasów komunizmu, wiele osób decydowało się na ucieczkę w poszukiwaniu lepszego życia na Zachodzie. Jednak po obaleniu systemu, liczby emigrantów pękały w szwach – dotyczyło to także Görlitz. Niemcy Wschodnie straciły prawie dwa miliony mieszkańców, co stanowi 13 proc. całej ludności. W miarę podupadania infrastruktury i przemysłu wiele z dawnych fabryk i budynków komunalnych opustoszało. „Czasami ludzie wdzierają się do porzuconych ruin, by wykraść stare framugi.” – opowiada Daniel. Los znajdującego się po polskiej stronie Zgorzelca nie wyglądał równie mrocznie – drenaż mózgów czy migracja były tam dużo mniej nasilone.

Powodów dla takiego stanu rzeczy

Aby powstrzymać wandalizm, włamania i

doszukujemy się następstwach upadku muru berlińskiego 25 lat temu. „Trudno nie zauważyć, gdy miasto nagle opuszcza 10 tys. osób”– mówi nam Daniel Breutmann,

dalszą ruinę Görlitz, Daniel Breutmann wraz ze swoim stowarzyszeniem biorą udział w Leerstandsmelder, projekcie prowadzonym online, który ma swoje oddziały w całych

10 GÖRLITZ, POWRÓT DO ŚWIETNOŚCI


Niemczech. Wspomniana platforma internetowa pozwala nie tylko sporządzać listy opustoszałych miejsc, ale także pomaga w ich wyszukiwaniu. Goerlitz21 służy jako agencja przetwarzająca formalne zgłoszenia wynajęcia tych przestrzeni. Niektóre pochodzą z kanału telewizyjnego ARTE czy ze studia filmowego Babelsberg. „Oprócz znanych w Görlitz opuszczonych nieruchomości, takich jak ratusz miejski, dawna lokomotywownia w Schlauroth czy fabryka kondensatorów, wykorzystać można własności prywatne czy handlowe.” – wyjaśnia Daniel.

Przykładowo, Kühlhaus, z niem. magazyn chłodniczy, powstał w latach 50. i był w trakcie remontu, gdy mur berliński upadł. Ten monumentalny gmach, który służył jako ogromna chłodnia żywności, skazany był na ruinę. Jednak w 2008 młodzi ludzie z okolicy poszukiwali miejsca do organizacji różnego rodzaju wydarzeń. W przeciwieństwie to miast takich jak Berlin, Warszawa czy Wiedeń, Görlitz nie oferuje scen, które odpowiadałyby artystom, hipsterom czy imprezowiczom – Kühlhaus więc wydał się perfekcyjny dla tego typu publiczności – znajduje się poza miastem, ale pozostaje dobrze z nim skomunikowany. Jednak wnętrze było w fatalnym stanie – przerośnięta trawa zamiast podłóg, a okna i dach wyglądały jak rozkładające się odpadki. „Korzystamy z przeszłości, by móc stworzyć coś...nowego” – opowiada Nadine Mietk. „Teraz na przykład zajmuję się naprawą i malowaniem ram okiennych.” Takich wolontariuszy jak ona jest około szesnastu. Powietrze wypełnia zapach farby i rozpuszczalnika, półka przymocowana do ściany podarowana została przez miejscową szkołę, a w połączeniu z meblami retro i oldskulowym radiem mamy wrażenie spełnionego marzenia kolekcjonera staroci. O dziwo, porzucone budynki mogą być szansą na nowe życie dla Görlitz. „Te puste budynki są doskonałymi rynkami dla kreatywnej gospodarki, jak również i dla młodych, którzy chcą żyć oszczędnie, a zarazem móc wyrazić siebie” - dodaje Juliane Wedlich, jedna z managerów

Kühlhaus. W 2012 grupa zorganizowała pierwszą edycję MoxxoM-Openair – festiwalu muzyki elektronicznej, który dziś rozrósł się do trzydniowej imprezy. A teraz, w 2015, cieszą się dofinansowaniem z ramienia Fundacji Roberta Boscha.

jest dwujęzyczna” – opisuje Inga Dreger, członek zarządu Rabryki. „Jednak na pierwszy plan nie wysuwamy przyjaznych stosunków polsko-niemieckich – kwestia ta powinna być czymś naturalnym, zwłaszcza na terenach przygranicznych.”

Jugend.Stadt.Labor Rabryka(Młodość. Miasto.Labor Rabryka, Ed.), projekt miejscowej grupy Second Attempt, wywiera równie pozytywny wpływ na postrzeganie miasta. Drogą organizowania warsztatów kulturalno-artystycznych, Second Attempt stara się zmniejszyć poczucie beznadziejności w głowach młodych z dawnych Niemiec Wschodnich. „Wierzymy, że możemy pokierować młodymi tak, by zaczęli podejmować własne inicjatywy.” – słyszymy z ust Erika Thiela, jednego

Mimo wielkiego entuzjazmu managerów i wolontariuszy przy Leerstandsmelder, Kühlhausie czy Rabryce, przywrócenie życia całemu miastu to wcale niełatwe zadanie. Liczba przeszkód związanych ze sprawami organizatorskimi i biurokracją może wydawać się zniechęcająca, ale nie jest powiedziane, że jest niemożliwa do przezwyciężenia. „Przez kilka ostatnich lat współpraca z władzami miejskimi znacząco się poprawiła” – relacjonuje Juliane Wedlich. „Różne kwestie brane pod uwagę, jednak

z wolontariuszy. „Muszą brać udział w tworzeniu ich własnego otoczenia i we wcielaniu w życie marzeń na temat społeczeństwa, a nie jedynie konsumować.” Rabrykę utworzyła grupa ze środowiska Fokus Festiwal, która zrzesza młodych Niemców i Polaków z całego kraju.

czasem wydaje mi się, że to wszystko trwa zbyt długo. Mamy nadzieję, że urzędnicy zdają sobie sprawę z ogromnych możliwości oferowanych przez te opuszczone miejsca, a co się z tym wiąże – szansy dla młodych na własny rozwój.”

Obecnie Rabryka znajduje się w Energiefabrik, dawnej fabryce drożdży. Mimo że tory kolejowe i przemysłowe beczki przypominają o dawnym przeznaczeniu tego miejsca, to ogromne i skrupulatnie wykonane graffiti świadczą o rodzaju podejmowanej tam dzisiaj aktywności. Poprzez renowację, prowadzenie ogrodów lub projekty muzyczne, zamiarem Rabryki jest rozwijanie nowych pomysłów na obszarze miejskim. „To takie eksperymentalne laboratorium, za pomocą którego chcemy przywrócić miasto do życia” – mówi Erik. „Większość wydarzeń

11 GÖRLITZ, POWRÓT DO ŚWIETNOŚCI

Erik Thiel zgadza się, dodając „przestrzeń zawsze przynosi możliwości, ale jest też powodem problemów takich jak przestrzeń budowy, hałas czy ustalenia odnośnie do bezpieczeństwa pożarowego.” Jednak Erik, Juliane i pozostali robią wszystko, by Görlitz zmartwychwstało. Być może pewnego dnia w niedalekiej przyszłości główna ulica przestanie dawać wrażenie wymarłego miasta gdzieś na Dzikim Zachodzie. Słuchając uważnie, można niemalże usłyszeć skrzypiące drzwi Kühlhausu otwierane i zamykane co rusz przy akompaniamencie hałaśliwych imprezowiczów.


Wielokulturowy tygiel w Budapeszcie REŻYSERIA Eva Proske Ráhel Németh

OGLĄDAJ TU http://youtu.be/LPR52nqr2kQ

12 WIELOKULTUROWY TYGIEL W BUDAPESZCIE


Przez ostatnie dziesięć lat liczba osób z zagranicznym paszportem mieszkających na Węgrzech systematycznie rosła. Dlatego właśnie premier Węgier, Viktor Orbán, stara się zaostrzyć prawo imigracyjne w swoim kraju. Przede wszystkim wydaje się przestraszony perspektywą ,,równoległych kultur”.

Największą grupą imigrantów na Węgrzech są Niemcy, stanowiący około dwóch procent węgierskiej populacji. Spotkaliśmy się z kilkoma z nich w Budapeszcie i przekonaliśmy się, że pojęcie niemieckiej ,,kultury równoległej” nie ma sensu. Zamiast przebywać jedynie we własnym towarzystwie,

13 WIELOKULTUROWY TYGIEL W BUDAPESZCIE

Niemcy są bardzo ciekawi węgierskiej kultury i społeczeństwa. Wielu słyszało o publicznych niemieckich imprezach, ale nikt na nich nie był. Pomimo tego, co wielu sobie wyobraża, nie wydaje się, by Budapeszt stał się ,,drugim Berlinem”. Czy więc Viktor Orbán ma się o co martwić?


O S TAT N I E PODRYGI PRZYGRANICZNYCH BAZARÓW

W latach 90. przygraniczny bazar w Słubicach stanowił raj dla amatorów śmiesznie niskich cen – wystarczyło tylko przekroczyć Odrę i już można było obkupić się w tanie papierosy, ogrodowe krasnale czy podróbki perfum. Czy po 25 latach od upadku żelaznej kurtyny interes nadal się kręci?

TEKST Johanna Meyer-Gohde Aleksandra Łuczak

ZDJĘCIA Johanna Meyer-Gohde

– Jedzie polski autobus! – woła ktoś z grupki emerytów i rencistów zgromadzonych na dworcu we Frankfurcie nad Odrą. W chwilę potem w pojeździe jest już tłoczno od przedstawicieli kategorii wiekowej 65+. Kiedy każdy wózek, balkonik i haftowana w koty torba na zakupy znalazły już swoje miejsca, kierowca miejskiego autobusu zamyka drzwi. Motto całej wyprawy wypisane jest na bocznych szybach autobusu – po niemiecku, drukowanymi literami: „Jedź do Słubic – zaoszczędzisz”, „Dalej, na zakupy do Polski”. Wielu z podróżujących nim rencistów przyjechało specjalnie z oddalonego o około 100 km Berlina – niemieckie koleje oferują im duże zniżki na przejazdy. Na liście sprawunków: wizyta u sprawdzonego fryzjera, „niebieskie pigułki dla kolegów”, kawa i – rzecz jasna – papierosy. Autobus przecina osiedle domów z wielkiej płyty i kieruje się w stronę mostu na Odrze. Zabudowania kontroli granicznej rozebrano w zeszłym roku i nikt nie sprawdza już paszportów, a jednak od razu widać, że przebiega tędy granica. Tuż za mostem wyrasta gęstwina krzykliwych tablic reklamowych – wszystkie w języku niemieckim: „Papierosy 24 godziny”, „Supertanio!” i znów „Papierosy!!!”. W liczących 17 tys. mieszkańców Słubicach budki z papierosami są wręcz na każdym rogu. Bazary – zwane przez Niemców najczęściej „polskimi bazarami” – są tutaj dwa. Większy z nich położony jest kilka kilometrów za miastem. Weekendowi turyści mogą przebierać tam w najróżniejszych towarach – od skamlących szczeniaków po podróbki ciuchów marki Thor Steinar, popularnej wśród niemieckich neonazistów. Natomiast kilkaset metrów od mostu znajduje się mniejszy z obydwu bazarów, znany tylko wtajemniczonym. Tworzy go labirynt zadaszonych uliczek. Ustawione w szeregu budki kipią od towarów najróżniejszej maści: kiczowate firanki z falbankami obok błyszczących bluzek w tygrysie wzory, pirackie płyty z niemieckimi szlagierami obok przyborów wędkarskich, ogrodowe krasnale ręka w rękę z plastikowymi lalkami, owoce, warzywa, słodycze... Nęcące zapachy prowadzą do serca bazaru, baru „Appetit”. Za ladą piętrzą się tu tłuste kiełbasy i kurze udka. Już przed południem niewielkie wnętrze baru zapełnia się grupkami

14 OSTATNIE PODRYGI PRZYGRANICZNYCH BAZARÓW


zazwyczaj starszych osób, które, usadowiwszy się przy plastikowych stołach, piłują plastikowymi sztućcami swoje schabowe. W gotowości stoją ogromne tuby keczupu, majonezu i musztardy. Napoje podaje Marysia – czerwony fartuch, czerwona farba na króko obciętych włosach, wcielenie szorstkiej uprzejmości. – W Polsce jemy właściwie trochę później, tak koło 16 – wyjaśnia sprawną niemczyzną, z silnym polskim akcentem – ale tutaj pora obiadowa zaczyna się już około 11 i trwa do 14, tak jak w Niemczech. Marysia ma 56 lat, na bazarze pracuje od dwudziestu. Dziś tylko od czasu do czasu gotuje i podaje potrawy, barem kieruje teraz jej najmłodsza córka. Marysia zaczynała gdzie indziej. Kiedyś pracowała jako szwaczka w miejscowych zakładach. W 1989 roku fabryka upadła – jak wiele innych w kraju – i Marysia musiała poszukać sobie nowej pracy. Podobnie jak ona, po upadku socjalizmu w Polsce wielu skorzystało z nowozyskanej rynkowej wolności, by założyć własną działalność lub zająć się handlem.

Kilka budek dalej ma swój mały biznes Zofia. – Na papierosach można by pewnie więcej zarobić, ale kwiaty wydawały mi się ładniejsze dla kobiety – mówi, układając bukiet z różowego anturium. Zamówił go jeden ze stałych klientów: Dieter załatwia jeszcze kilka zakupów, podczas gdy jego żona siedzi u fryzjera. Pogawędka z Zofią jest dla niego nieodłączną częścią wizyty na bazarze. Pogawędka, rzecz jasna, po niemiecku – poza „proszę” i „dziękuję” polszczyzna jest Dieterowi obca, tak jak wielu innym mieszkańcom Frankfurtu. – Gdyby kiedyś zaciągnął do łóżka Polkę, to by teraz lepiej mówił po polsku – zażartuje Zofia, pożegnawszy się już z Dieterem. 90 proc. klientów Zofii stanowią Niemcy. – Oni lubią postawić na stole kwiaty, żeby im było milej, weselej – wyjaśnia doświadczona kwiaciarka. W Polsce nie ma jej zdaniem tego zwyczaju: – Nie warto, po paru dniach i tak zwiędną. W ostatnich latach zauważyła,

że klientela starzeje się. – Młodzi kupują w tych wszystkich molochach – mówi Zofia, mając na myśli dyskonty, supermarkety i centra handlowe. – Poza tym we Frankfurcie jest w ogóle coraz mniej ludzi. Wystarczy spojrzeć na bloki – stoją puste albo są wyburzane. Liczba mieszkańców Frankfurtu – podobnie jak wielu innych miast we wschodniej części Niemiec – rzeczywiście maleje. Na początku lat 90. miasto liczyło jeszcze 86 tys. mieszkańców, dziś – o jedną trzecią mniej. Odczuć dają się również przemiany demograficzne: mieszkańcy poniżej 29 roku życia stanowią jedynie 26 proc. Rośnie za to odsetek osób po 45 roku życia: w 2012 roku wynosił już ponad 60 proc. Frankfurt bezskutecznie próbuje przeciwdziałać tej sytuacji, mimo że w mieście działa nawet uniwersytet. Większość studentów woli jednak dojeżdżać do Berlina – to tylko godzina jazdy pociągiem, a takich możliwości pracy i spędzania wolnego Frankfurt nie jest w stanie zaoferować. Słubicki bazar traci klientów również dlatego, że ceny po obu stronach Odry są z każdym rokiem coraz bardziej zbliżone. Wprawdzie w Niemczech nadal króluje stereotyp, jakoby w Polsce wszystko było tańsze. To odpowiada jednak raczej rzeczywistości wczesnych lat 90. – wówczas między cenami panował ogromny rozziew, a tabuny Niemców tłumnie napływały na bazary, żeby polować na okazje. Tymczasem dziś w wielu polskich sklepach trzeba zapłacić niemal tyle samo, co w niemieckich. A na bazarze, gdzie ceny dostosowane są do możliwości niemieckich portfeli, często jest nawet drożej niż w supermarketach czy w dyskontach. – My tam w nigdy nie kupujemy – twierdzi z przekonaniem Joanna Pyrgiel. Energiczna 38-latka pracuje w słubickim urzędzie miasta, gdzie odpowiada za współpracę z zagranicą. Mieszka w Słubicach od wielu lat, ale na bazarze była tylko raz. Nie tylko cena, lecz również jakość oferowanych tam produków miałaby nie odpowiadać oczekiwaniom mieszkańcom. Sami sprzedawcy twierdzą: – Jak wypiorę koszule w niemieckim proszku, są po prostu bielsze. Po odzież i większe zakupy słubiczanie wolą jeździć do okolicznych większych miast takich jak Gorzów czy Zielona Góra – lub do Berlina.

15 OSTATNIE PODRYGI PRZYGRANICZNYCH BAZARÓW

Inaczej niż we Frankfurcie, liczba mieszkańców Słubic od kilku lat rośnie. Polacy z różnych zakątków kraju ściągają nad Odrę, żeby mieszkać w Polsce, a pracować tuż za miedzą. U niemieckiego sąsiada pensje są wyższe i brakuje specjalistów. Popyt na pracowników jest duży zwłaszcza w takich branżach jak medycyna i opieka nad osobami starszymi, informatyka i logistyka. Odkąd w 2009 zniesiono kontrole graniczne, Frankfurt i Słubice współpracują ze sobą jeszcze bardziej. To, co przed paru laty byłoby jeszcze nie do pomyślenia, jest dziś oczywistością. Na przykład połączenie autobusowe przez Odrę, wymienia Joanna Pyrgiel, polsko-niemieckie szkoły, przedszkola, wspólne doroczne imprezy kulturalne i festiwale. Najczęściej to właśnie młodych ludzi z obydwu części „podwójnego miasta”, jak Pyrgiel nazywa Frankfurt i Słubice, można dziś spotkać w słubickich klubach i barach, jak twierdzi. Istnienie bazaru mieszkańcy rejestrują tylko gdzieś na skraju świadomości. Sprzedawcy z nadodrzańskiego bazarku nie mają złudzeń co do przyszłości „polskich bazarów“. Jeśli w niedalekiej przyszłości Polska przystąpi do unii walutowej, ceny nie będą już ich atutem. – Przyjdzie euro, babcie poumierają, sprzedawcy też i nie będzie już bazaru – stwierdza trzeźwo Zofia. Jest godzina piętnasta – czas pochować strojne wazony z kwiatami do budki. Sprzedawca warzyw po prawej i sprzedawca słodyczy po lewej też już się pakują, Marysia przeciera stoły szmatką. W uliczkach jest o tej porze już pusto, ostatni klienci opuszczają bazar wschodnim wyjściem. Tuż obok znajduje się duży dyskont, przynależny do niego parking zastawiony jest samochodami. Dzień targowy potrwa tu jeszcze długo.


DAVID TIEFENTHALER W i ed eń student nauk politycznych i dziennikarstwa

ALEKSANDRA ŁUCZAK

RÁHEL

B e rlin /Po z na ń studentka tłumaczeń i historii Europy Wschodniej

NÉMETH Bu d ap es z t studentka tłumaczeń ustnych i pisemnych

LILIAN PITHAN Be r l i n dziennikarz, redaktor i tłumacz

TOMÁŠ

JOHANNA

MRVA

MEYER-GOHDE

B ratysława dziennikarz freelancer, copywriter i tłumacz

Be r l i n studentka badań nad Europą Centralną i Wschodnią

JEE HEI

CHRISTINA

PARK

HEUSCHEN

B e rlin Projektantka graficzna i ilustratorka

Be r l i n Freelancer, copywriter

16 AUTORZY PROJEKTU


EMILIA WANAT C rac o w Freelance journalist

DANIEL

MARTIN

STÄCHELIN

MASKA

Davis, C alifo rni a tłumacz, dziennikarz

W i ed eń /C h o t e b o r skarbnik European Youth Press (EYP), reżyser filmów dokumentalnych

LINDA TÓTHOVÁ B ratysława headhunter, psycholog biznesu

EVA PROSKE W i ed eń dziennikarz freelancer

RÓŻA ROZMUS Warsaw studentka lingwistyki stosowanej

Pragniemy złożyć serdeczne podziękowania Sébastienowi Vannierowi, Alicii Prager, Adrienowi Le Coärerowi, Katharinie Kloss, Kait Bolongaro, Katarzynie Piaseckiej oraz Alice Cases – za ich pomoc i wsparcie w koordynowaniu projektem. Kolejne podziękowania należą się Christiane Lötsch, Agnes Fernau, Yvonne Röttgers, Zofii Dziewanowskiej-Stefańczyk, Christianowi Schnalzgerowi, Rebecce Dorze Kajos, Fleur Grelet, Alice Grinand, Mathiasowi Marklowi, Lucie Chamlian and Kamilowi Exnerowi – za ich ogromny wkład w tworzenie naszego magazynu online. Wyrazy wdzięczności kierujemy również pod adresem Thomasa Krügera, Miriam Vogel i Daniela Krafta z Federalnej Centrali Kształcenia Politycznego (Bundeszentrale für politische Bildung/bpb), których wsparcie finansowe umożliwiło wykonanie niniejszego projektu.

17 AUTORZY PROJEKTU i PODZIĘKOWANIA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.