NN6T / Notes na 6 tygodni #163, 2025/10

Page 1


NOTES NA 6 TYGODNI

NR 163 PAŹDZIERNIK 2025

ISSN 1730—9409 WYDAWNICTWO BEZPŁATNE

SPOSOBY WIDZENIA

SPOSOBY WIDZENIA

Obraz Kingi Nowak oglądać można do końca października w warszawskiej galerii Aspekty na wystawie prac artystów z Polski i z Ghany Wyprawy nie będzie, wyróżnionej Nagrodą Specjalną w tegorocznej edycji konkursu Fundacji Sztuki Polskiej ING podczas Warsaw Gallery Weekend. Czytaj na str. 50

Kinga Nowak – absolwentka Wydziału Malarstwa ASP w Krakowie w 2001 roku, studiowała w École Nationale Supérieure des Beaux-Arts w Paryżu, była wykładowczynią w University of the Arts, London College of Communication w Londynie. Od 2023 roku prowadzi pracownię malarstwa na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Od 2015 roku współtworzy przestrzeń działań artystycznych WIDNA.

Kinga Nowak, Wiadomość/Message, 2025, olej / płótno, 170 × 150 cm, dzięki uprzejmości galerii Aspekty

Notes Na 6 tygodNi nakład: 2000 egz.

WydaWca

Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana

Adres redAKcji ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa nn6t@beczmiana.pl

redAKtorKA NAcZelNA Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

redAKtorKA dZiAłu „orieNtuj się” Agnieszka Kowalska, nn6t@beczmiana.pl

ZesPÓł NN6t

Kasia Nowakowska / patronaty Michał Podziewski, Paula Polak / open call

redAKtor dZiAłu BAdANiA i rAPorty Maciej Frąckowiak, maciej@beczmiana.pl

KoreKtA eKorekta24.pl

reKlAMA i PAtroNAty Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

WersjA eleKtroNicZNA / ProjeKt Michał szota nn6t.pl

WersjA PAPieroWA / ProjeKt Grzegorz laszuk

sKłAd Anna Hegman

druK

read Me, ul. olechowska 83, 92-403 łódź

iNForMAcje i ilustrAcje W dZiAle „orieNtuj się” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl

PreZesKA ZArZądu Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

dZiAł WydAWNicZy i dystryBucjA Mateusz chojnacki mateusz@beczmiana.pl ignacy Krzemień, ignacy@beczmiana.pl Paula Polak, paula@beczmiana.pl

ZAMÓWieNiA, KoNtAKt Z KsięGArNiAMi i WydAWcAMi: +48 515 984 508 dystrybucja@beczmiana.pl

KsięGArNie Bęc / ZesPÓł Aleksandra dąbrowska Kacper Greń joanna jóskowiak Marianna łupina Aleksandra sowińska Ania Ziębińska (promo)

Bęc rAdio https://soundcloud.com/bec_zmiana

Bęc KsięGArNiA iNterNetoWA beczmiana.pl/sklep

Bęc sKleP WieloBrANŻoWy Warszawa, ul. Mokotowska 65 pn.–pt. 11–19, sob.–nd. 12–18 +48 515 985 146

ProjeKt loGo FuNdAcji Bęc ZMiANA Małgorzata Gurowska

Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.

Wsie Warszawy

artystki i artyści Dovile Dagiene

Katarzyna Korzeniecka

Estera Lipman

Aleksandra Liput

Belen Rodriguez

Agata Szwajcowska

Carles Tarrassó

projekt graficzny: Martyna Piotrowska, Estera Lipman

22 osoby artystyczne. Sztuka wizualna, filmowa i dźwiękowa. Oprowadzania performatywne. 26 września rusza tegoroczna odsłona Odysei Nowohuckiej.

Tym razem spotkamy się w Centrum Administracyjnym

Kombinatu nazywanym „Pałacem Dożów”, który

zapisał się w historii polskiej architektury i designu.

Organizatorami Odysei są Teatr Łaźnia Nowa i Dom Utopii.

Po zeszłorocznej wędrówce przez miejsca i nie-miejsca Nowej Huty festiwal

Odyseja Nowohucka powraca w zupełni nowej odsłonie. Tym razem spotkamy się w niezwykłej przestrzeni dawnego Centrum Administracyjnego

Kombinatu Metalurgicznego im. Tadeusza Sendzimira – socrealistycznym

„Pałacu Dożów”, który powstał w latach 1952–1955 według projektów

Janusza Ballenstedta, Janusza Ingardena i Marty Ingarden.

Od 26 września wnętrza budynków S i Z, w których znajdują się m.in. sala teatralno-kinowa z otwartym sufitem sięgającym aż do trzeciej kondygnacji oraz dwukondygnacyjna sala plenarna z wewnętrznymi balkonami i monumentalnym żyrandolem, wypełni sztuka. W tej niezwykłej przestrzeni, którą dzisiaj zarządza wspierające społeczno-kulturowe projekty Nowe Centrum Administracyjne – jednym z najcenniejszych przykładów socrealizmu w Polsce, utworzymy wyjątkową galerię sztuki, która zabierze nas w podróż pełną obrazów, dźwięków i… ciszy.

Projekt jest kontynuacją zeszłorocznej Odysei, która powstała z okazji 20-lecia Teatru Łaźnia Nowa i miała formę artystycznej wędrówki po zapomnianych przestrzeniach Nowej Huty (m.in. w dawnej restauracji „Jubilatka”). W ramach ubiegłorocznej edycji odbyło się blisko 40 wydarzeń – warsztatów, performansów, koncertów i projekcji, w które zaangażowani się zarówno artyści, jak i mieszkańcy Nowej Huty.

Do tegorocznej edycji zaprosiliśmy 22 osoby artystyczne z całej Polski, które działają w tak różnych przestrzeniach, jak sztuki wizualne, performance, muzyka, film i soundscape. Wśród projektów, które będzie można usłyszeć i zobaczyć w przestrzeni dawnego Centrum Administracyjnego Kombinatu znalazł się m.in. projekt Patrycji Orzechowskiej zainspirowany unikatowym archiwum fotograficznym dokumentującym wykopaliska archeologiczne w Nowej Hucie; „GERMS – DNA Nowej Huty”, filmowa realizacja inspirowana wykopaliskami archeologicznymi na terenie Nowej Huty i fotografiami Henryka Makarewicza zrealizowana przezYana Tomaszewskiego oraz multimedialna instalacja Simone Rueß i Rafała Mazura.

Osoby, które wzięły udział w ubiegłorocznej Odysei rozpoznają też w unikatowej przestrzeni NCA fragmenty projektu Milosha Luczyńskiego pt. „Pamięć miasta”, podczas którego mieszkańcy Nowej Huty opowiedzieli swoje osobiste historie.

Jeden z rozdziałów tegorocznej Odysei Nowohuckiej nosi tytuł „Podróż do wnętrza…” i symbolicznie odnosi się do przemian Nowej Huty – od socjalistycznego projektu, przez okres degradacji, aż po dzisiejsze odradzanie się dzielnicy jako miejsca atrakcyjnego do życia – pełnego kultury i sztuki.

OSOBY ARTYSTYCZNE, KTÓRYCH PRACE BĘDZIE MOŻNA ZOBACZYĆ/USŁYSZEĆ W PRZESTRZENI NCA:

Piotr Bujak

Dawid Kowalik

mariia Lemperk

Milosh Luczynski

Krzysztof Maniak

Rafał Mazur

Tomáš Moravec

Anna Nacher

Patrycja Orzechowska

Aleka Polis

Simone Rueß

Yan Tomaszewski

cyber_nymphs: Justyna

Górowska i Ewelina Jarosz

Kolektyw OWL: Natalia

Kopytko, Marcin Sipiora, Dominik Stanisławski, Bartek Węgrzyn Muzeum w podziemiu: Mo Tomaszewska i Łukasz Wójcicki

Lotny Dom Wydawniczy

KOORDYNACJA MERYTORYCZNA  Łukasz Trzciński

Wernisaż działań artystycznych w „Pałacu Dożów” odbędzie się 26 września o godz. 18:00

OPROWADZANIA

PERFORMATYWNE: 27–28 września

4–5 października

11–12 października

etnobotaniczny i lokalny napój, który Cię ukorzeni

wyczekuj nas na najbliższych

wydarzeniach w Warszawie i okolicach

NURDLE, FUSY I UBRANIA MARTWYCH EUROPEJCZYKÓW

orien n n

Marta romankiv, Pracujemy uczciwie i chcemy być uczciwie traktowane – zestaw megafonów i zapis wideo demonstracji pracownic z Ukrainy. Pracę możemy oglądać na wystawie artystki Euromarzenia w Centrum Sztuki Galeria eL w elblągu (fot. Alicja Szulc).

Moc ślimaka

joanna Fluder wypracowała własny język wizualny, łączący surrealizm, osobistą mitologię, humor i bogatą wyobraźnię. Znamy go dobrze z jej ceramicznych talerzy i kubków jAd. Przez lata tworzyła poza głównym nurtem świata sztuki, w domowej przestrzeni, na kuchennym stole, we współpracy z dziećmi, dzieląc czas pomiędzy sztukę i obowiązki samodzielnego macierzyństwa. to doświadczenie wpłynęło na szkicowy, ekspresyjny charakter jej twórczości i na poruszane przez nią tematy, związane z codziennym doświadczeniem kobiet, neuroatypowością, życiem w cieniu i na marginesie zdarzeń. Wystawa Śluz jest pierwszą tak szeroką prezentacją twórczości artystki. Zobaczymy na niej 140 gwaszy na papierze i płótnie z ostatnich lat oraz premierowe instalacje stworzone specjalnie dla przestrzeni Zachęty. Wszystkie łączy motyw ślimaka, który staje się tu metaforą alternatywnego sposobu istnienia – powolnego, wytrwałego, opartego na logice innej niż dominujące modele efektywności czy produktywności. on porusza się własnym rytmem i zostawia ślad.

joanna Fluder, Marzenie o idealnej muszli, 2025

Drwal wyłazi z szafy d

awny Zamek cesarski w Poznaniu to idealne miejsce do rozważań nad kryzysem tradycyjnej, patriarchalnej męskości. Punktem wyjścia narracji osób artystycznych zaproszonych do udziału w wystawie Drwal jest epoka Wilhelma ii Hohenzollerna, który w 1910 roku zbudował swoją siedzibę w Poznaniu, w neoromańskim zamku pełnym germańskich, męskich mitologii i orientalnych tęsknot, a następnie stał się jednym z „ojców chrzestnych” i wojny światowej, rzezi europy i upadku własnego kraju (ostatnie lata życia spędził na bezskutecznym zabieganiu o uznanie Hitlera). Nazywany był „drwalem z doorn”, ponieważ własnoręcznie ścinał siekierą drzewa w okolicznych lasach – w 1929 roku miał już na koncie 20 tys. ściętych drzew. Kurator Przemysław jędrowski pisze: „W projekcie Drwal postać cesarza jest «trupem w szafie», ideą świata, która choć anachroniczna i skompromitowana, wciąż z tej szafy wyłazi, powracając w nowych wojnach. jest też opowieścią o fałszu i rozpadzie zachodniego mitu męskiej dominacji. Ale także budowania nowych początków na jego ruinach”.

Karol radziszewski, Mon chéri Soviétique, 2021

Ukraino, słyszymy cię

jedna z największych dotąd prezentacji sztuki ukraińskiej w Polsce odbywa się równolegle w Zielonej Górze, lublinie i Wrocławiu. Na wystawach oglądamy prace artystek i artystów, które nie tylko dokumentują ukraińską rzeczywistość, lecz także stają się aktem wyobrażania innego świata. Wystawa Voices From Ukraine. Borderlands w BWA Zielona Góra, koncentrująca się na motywie granicy, fizycznej i mentalnej, już się zakończyła. trwają dwie pozostałe. Wpływowi wojny na naturę, przestrzeń i tożsamość zbiorową przygląda się odsłona Voices From Ukraine. Landscapes w BWA Wrocław, a główną wystawę projektu możemy zobaczyć w lubelskiej Galerii labirynt. Nie narzuca ona jednej narracji, ale oddaje głos różnym artystkom i artystom, wśród których znajdziemy zarówno znane nazwiska, takie jak Nikita Kadan, Zhanna Kadyrova, Kateryna Aliinyk czy sana shahmuradova tanska, jak i reprezentantów młodego pokolenia. Kuratorzy daryna skrynnyk-Myska i Waldemar tatarczuk piszą: „Projekt Voices From Ukraine wyrasta z przekonania, że wojna nie jest wyłącznie odległym dramatem ukrainy, lecz wspólną sprawą wszystkich, którzy wierzą w wolność i demokrację”.

Nikita Kadan, cHEaP GaS cHEaP BlooD

Basel Abbas, ruanne Abou-rahme, until we became fire and fire us, 2023–, fot. Lorenzo Palmieri, dzięki uprzejmości artystów

Europa Bliskowschodnia

Nowa czasowa wystawa w Muzeum sztuki Nowoczesnej to część Kijowskiego Biennale 2025, odbywającego się pod hasłem Bliski Wschód, daleki Zachód. tegoroczne, szóste już biennale bada doświadczenie przemocy kolonialnej w regionie określanym przez międzynarodowe grono kuratorów mianem europy Bliskowschodniej, rozumianym jako teren rozciągający się od europy Środkowo-Wschodniej przez postsowiecką Azję centralną po Bliski Wschód. Wystawa odbywa się w czasie trwających wojen, okupacji, czystek etnicznych i ludobójstwa, w tym inwazji rosji na ukrainę, brutalnej operacji izraela w strefie Gazy i szerszego faszystowskiego zwrotu w globalnej polityce. tytuł Bliski Wschód, daleki Zachód jest więc wezwaniem do reorientacji pojęć Wschodu i Zachodu, do rewizji zachodnich wartości, którymi kieruje się europa. Historia marokańskiego filmowca wysłanego do Polski, aby studiował techniki filmowe w ramach wsparcia bloku wschodniego w walkach antyimperialistycznych; feministyczne czasopismo „roza” i jego rola w dążeniach Kurdów do autonomii; ewakuacja zbiorów ukraińskich muzeów w wyniku rosyjskich bombardowań – to tylko część spośród licznych narracji, które znajdziemy na wystawie.

3.10–18.01.2026 KIjOWSKIe

Samoorganizacja i zaangażowanie

to doskonała okazja, żeby zmapować wrocławską scenę offową. Przed nami trzecia już edycja Wrocław off Gallery Weekend – sukces, zważywszy na to, że impreza odbywa się bez finansowego parasola i instytucjonalnego zaplecza organizacyjnego. Nie ma tu hasła przewodniego, wspólnego tematu, kluczowe są niezmiennie samoorganizacja, różnorodność i zaangażowanie. W wydarzeniu biorą udział regularnie funkcjonujące galerie offowe, pracownie i kolektywy organizujące projekty wystawiennicze. Wszystkie te inicjatywy łączy potrzeba działania na własnych zasadach, szukania praktyk alternatywnych wobec tych, które proponują instytucje publiczne i prywatne. W tym roku na mapie WoGW znajdziemy 22 adresy. Warto je tu wymienić: Bazar Bizarre, BredNie, cHWilÓWKA, dawna drukarnia PAN, erZAc, Galeria Kanał, Galeria Magiel, Galeria Nicponiej, Galeria pod Żabicą, Galeria u Kosałki, GuA collective, Kombinat, Kościół Nihilistów, łzy Kobry, Muzeum w podziemiu, NoWy Złoty, Pałacyk Powstańców Śląskich, Pracownia Hutmen, Pracownia Miłoszycka, Pracownia siostrzana, serwis Galeria – Pracownia oraz styrtA. Śledźcie program WoGW oraz każdą z tych inicjatyw z osobna.

orientuj się — sztuka i życie

Kolekcja ożywiona

ak tchnąć nowe życie w przechowywane w magazynach zbiory? Bunkier sztuki znalazł na to sposób. Na wystawie Ruch, który wraca do ciała zaproszeni artyści wejdą w dialog z wybranymi dziełami z kolekcji: Karoliny Breguły, yane calovskiego, Marii Pinińskiej-Bereś, józefa robakowskiego, Wilhelma sasnala, jadwigi sawickiej, Mikołaja smoczyńskiego i Konrada smoleńskiego. to zachęta do spekulacji nie tylko nad przyszłością kolekcji i samej instytucji, obchodzącej swoje 60-lecie, ale też nad ścieżkami rozwoju sztuki. Przemek Branas, Agnieszka Brzeżańska, Grzegorz demczuk, Karolina Grzywnowicz, Nadia Markiewicz, Horacy Muszyński, Magdalena starska i Katarzyna szymkiewicz „pożyczają kształty od kogoś innego i modyfikują je na własnych zasadach”. ekspozycji towarzyszyć będzie również program performatywny.

jadwiga Sawicka, Brzuch, 2003, Kolekcja Bunkra Sztuki

Patronko zbuntowanych

Wystawa Piersi królowej utoczone z drewna to studium fenomenu ciągłej popularności kultu świętych męczenniczek i próba reinterpretacji figury św. Agaty poprzez nowe odczytanie jej żywota oraz tortur – z których najbardziej symboliczne i najczęściej obecne w kulturze jest obcięcie piersi. Bezpośrednim impulsem było nadanie tej świętej w 2024 roku rangi symbolu walki z przemocą ze względu na płeć. Każdego roku w pierwszym tygodniu lutego w mieście Katania na sycylii obchodzona jest uroczystość św. Agaty, trzecie co do wielkości święto religijne na świecie, przyciągające ponad milion widzów i uczestników. Podczas ubiegłorocznych obchodów biskup Katanii luigi renna wspomniał lokalną tragedię: zbiorowy gwałt na 13-latce, do którego doszło w publicznym parku, oraz ogłosił, że zarówno ona, jak i wszystkie kobiety doświadczające przemocy zostaną powierzone opiece św. Agaty. Przed tegorocznym świętem organizacje kobiece rozpoczęły wykorzystujące figurę świętej kampanie społeczne przeciwko przemocy. Na wystawie w Kronice pojawia się ona jako symbol zarówno przyjemności, jak i bólu, a jednocześnie buntu przeciwko patriarchatowi. Kilka prac powstało też we współpracy z lokalnymi grupami kobiet.

Agata Konarska i Izabela Sitarska, tette Dolci. Słodkie cycuszki, 2020

o największa – od czasu głośnego Atlasu nowoczesności – prezentacja sztuki XX i XXi wieku. Punktem wyjścia wystawy Sposoby widzenia są historia i dziedzictwo Muzeum sztuki w łodzi, w szczególności Teoria widzenia Władysława strzemińskiego. ekspozycja nie jest jednak ilustracją jego tez – proponuje odczytanie twórczości jako żywej formy dialogu i oporu, reagującej na doświadczenia współczesnego świata. Pokaz koncentruje się na fenomenie widzenia – zarówno jako biologicznej funkcji, jak i kulturowego oraz politycznego aktu. to wielowątkowa opowieść o sztuce jako narzędziu postrzegania, rozumienia i porządkowania otaczającej rzeczywistości, o historii sztuki i o samym muzeum jako instytucji artystycznego eksperymentu, awangardowej myśli i międzynarodowej wymiany. Ważnym kontekstem dla pokazu są również Dary Przyjaźni –blisko 100 dzieł podarowanych Muzeum przez artystki i artystów z całego świata. Sposoby widzenia obejmą prace przekazane w 2025 roku między innymi przez: liama Gillicka, r.H. Quaytman, s haron l ockhart, Nikitę Kadana, Marysię lewandowską, Wilhelma sasnala, Goshkę Macugę, Zuzannę janin, Katerynę lysovenko i jasminę cibic.

Wilhelm Sasnal, Wanda Wiłkomirska, 2005, dzięki uprzejmości artysty i Fundacji Galerii Foksal

Wspólne

marzenia K

uratorzy taras Gembik, joanna Kordjak i Antonina stebur zagłębili się w archiwa Zachęty, by przyjrzeć się bliżej sieciom międzynarodowych relacji artystycznych w okresie Prl-u. do udziału w wystawie O czym wspólnie marzymy? zaprosili też współczesnych artystów i aktywistki z różnych regionów świata, by skonfrontowali owe historie z teraźniejszością (większość prac powstała specjalnie na ten pokaz). twórcy i twórczynie badają, co zostało z „internacjonalistycznych przyjaźni” sprzed 1989 roku i jak mogą one kształtować możliwe scenariusze wspólnej przyszłości. Wystawa skupia się na artystycznych relacjach Polski z krajami tak zwanych globalnych większości – między innymi Ameryką łacińską, indiami, Wietnamem czy Palestyną. Pokazują one potencjał sztuki jako narzędzia politycznego oporu i solidarności.

Marina Naprushkina, What are our collective dreams, 2024, dzięki uprzejmości artystki

Natalia Karczewska, open book, 2023

Źle przystosowane

adaptacja jest zjawiskiem z założenia pożądanym. dostosowując się do obowiązujących norm i reguł, możemy łatwiej nawigować w meandrach rzeczywistości. jednocześnie adaptacja wiąże się z rodzajem konformizmu. Podążając za uprzednio wyznaczonymi i odgórnie usankcjonowanymi ścieżkami, stajemy się bezbronni wobec nieprzewidzianych zwrotów akcji i powstrzymujemy się od otwarcia na nieplanowany rozwój wydarzeń. szkodliwe mechanizmy adaptacyjne można zaobserwować również w obrębie świata sztuki, który ceni to, co przystawalne do znanych i obowiązujących estetyk czy mediów – o czym może świadczyć środowiskowa supremacja malarstwa. Na przekór temu wystawa w Galerii Przeciąg skupia się na pracach podążających drogami tytułowej „maladaptacji”. Zaproszone osoby artystyczne na różne sposoby eksplorują estetykę nieudolności, intencjonalnie lub intuicyjnie stawiając się w pozycji nieprzystosowania, co umożliwia im podważanie utrwalonych kulturowo założeń, testowanie nowych rozwiązań i dezaktualizowanie przyjętych za pewnik zasad. dzieła mają wspólny mianownik: pozorną „nieudaczność”, która tak naprawdę staje się ich sekretną bronią.

Grać i być rozgrywanym

Wystawa JEŚLI / TO pobudza do myślenia o tym, co by było gdyby, i o tym, co być może. to zbiór możliwych scenariuszy, miejsce prób i testów dla wszystkich równoległych światów. Kuratorki sara szostak i Marta Grytczuk piszą: „Zamiast nostalgii za utraconymi przyszłościami czy prognozowania technoutopii JEŚLI/ TO udostępnia bardziej złożoną interakcję. ujawnia zasady konstrukcji warunkowej, organizującej naszą rzeczywistość, aby każdy z nas mógł się odnaleźć po obu stronach struktury: programować i być zaprogramowanym, tworzyć i zostać stworzonym, grać i być rozgrywanym. Aby mógł doświadczyć opowieści, przeżyć historie, przemyśleć narracje i, co ważne, dobrze się przy tym bawić”. Wystawa zachęca więc do eksploracji i weryfikacji warunkowości i do testowania granic systemów, w których funkcjonujemy. Naciśnij dowolny klawisz, aby kontynuować…

4.10–1.02.2026 jEŚli

2Girls1Comp, Muddy Waters, 2025

Zawrotne tempo

odpoczynek to strata czasu, praca musi trwać bez końca, konkurencja nigdy nie śpi. tego rodzaju frazesy i slogany niczym echo powracają w najróżniejszych sferach życia zawodowego i prywatnego. cyprian szablak wychodząc od własnego doświadczenia sportowego rygoru – przez 16 lat zawodowo trenował pływanie – tropi podobne mechanizmy samopoświęcenia, przymusu i „ciągłego wiru zapierdolu” obecne także w świecie sztuki. Na wystawie I tak w kółko w Galerii Zegarmistrzyni szablak pokazuje dwie prace. obraz w technice przedruku na żywicy epoksydowej, wraz z szesnastoma malutkimi ceramicznymi dzbankami znalezionymi na działce artysty, stanowią autobiograficzne odwołanie do dzieciństwa naznaczonego koniecznością ciągłej pracy nad sobą oraz próbami ucieczki z pułapki nieustannej produktywności. Z kolei nigdy nieprzestające się kręcić hula hop, umieszczone na dachu zegarmistrzowskiej budki, przypomina o ciągłym ruchu i zawrotnym tempie życia w nieustannym biegu, które nie ustępują na każdym kroku artystycznej kariery. Nie sposób bowiem zapomnieć, że „kiedy ty odpoczywasz, to twoja konkurencja pracuje na swój sukces”.

Cyprian Szablak, i tak w kółko

Wystawa w walizce

jan Bačynsjkyj tworzy dzieło totalne. jego sztuka powstaje z noszonych przez niego ubrań i przedmiotów codziennego użytku, a następnie towarzyszy mu w jego mieszkaniu, które notabene obecnie mieści się w lwowskim teatrze. Widać tu inspiracje danielem rycharskim, u którego Bačynsjkyj studiował w szczecinie, może też Władysławem Hasiorem. Ale jest to świat całkowicie własny i oryginalny. Artysta pisze o sobie: „jestem ukraińcem, jestem uchodźcą”, „jestem artystą, jestem queer”, „Moja walizka stała się moją garderobą, a ubrania podstawowym tworzywem” oraz „Poezja istniała po wojnie, istnieje także w jej trakcie. Poetyzowanie własnego doświadczenia uchodźstwa jest dziwne. jeszcze dziwniej odnajdywać w nim piękno, bo przecież koszmar nie znika”. tekstylne obiekty, pokazane na wystawie Radość. Śmieci. Zmartwychwstanie, powstawały w latach 2022–2025 w kontekście przymusowego przesiedlenia po rozpoczęciu inwazji na ukrainę, w ciągłej drodze i niepewności. Bačynsjkyj nawet w galerii sztuki potrafi zaaranżować tymczasowe mieszkanie. Na ścianach maluje gołębie pokoju i unijne gwiazdy, łóżko ścieli jedną ze swoich prac. Wiedząc, że w razie czego zawsze można ją rozpruć i ponownie założyć na siebie futro czy spodnie.

Siła słońca

Heliogramy Nicolasa Grospierre’a wypełniły puste pola po zniszczonych w czasie ii wojny światowej obrazach Marcella Bacciarellego w łazienkach Królewskich. o brazy naświetlane promieniami słońca artysta tworzył już wcześniej, ale ta seria jest wyjątkowa – aksamit pozostawił bowiem do naświetlenia na terenie łazienek. rezultatem jest to poruszające zderzenie dzisiejszego życia, tu i teraz królewskich ogrodów, z zabytkowym wnętrzem sali salomona Pałacu na Wyspie. Fotografia wykonywana bez użycia aparatu, obiektywu, filmu i papieru zaskakuje. Nigdy do końca nie wiadomo, jaki będzie efekt. jak pisze Grospierre, „to wizualna, koncepcyjna i zmysłowa gra ze słońcem (…), fizyczne zapisy niemierzalnej siły, świadectwa interakcji, która jest jednocześnie intymna i nieuchwytna”. Przed wejściem do Pałacu na Wyspie stoi zegar słoneczny. Fotograf zaprasza nas do refleksji nad naszym miejscem w tym kosmicznym cyklu.

orientuj się — sztuka i życie

Nicolas Grospierre, Heliogramy w Sali Salomona. W poszukiwaniu

Bagno troski

europa Wschodnia jako kraina torfowisk, bagien i błot od wieków stanowiła idealne schronienie dla zbiegów i uchodźczyń. uciekano na nie przed przemocą władzy, pańszczyzną, poborami do armii i wykluczeniem systemowym. Mokradła i gęste lasy pozwalały na tworzenie wolnych społeczności, opartych na koegzystencji. W białostockim Arsenale, z inspiracji pracami historyka Michała Pospiszyla, mieszkającego w Puszczy Białowieskiej twórcy pojęcia ekologii ucieczkowych, możemy oglądać twórczość osób artystycznych poszukujących przestrzeni pracy z traumatycznymi doświadczeniami (wśród nich m.in. inside job, Krzysztof Gil, dominika olszowy i Noor Hasan). „ich prace ujawniają potencjał tak rozumianego eskapizmu w mierzeniu się z traumą międzypokoleniową oraz historycznymi i współczesnymi doświadczeniami wojny, patriarchatu i dyskryminacji” – pisze kuratorka wystawy Katarzyna różniak-szabelska. Kukania to opowieść o mokradłach jako przestrzeniach regeneracji, troski i transformacji.

Krzysztof Gil, Strachy wierne jak psy, 2024

W pamięci roślin

Wyższa trawa, ślady kul w korze drzew lub zboże nad miejscami pochówku, zaburzenia wzrostu, zmieniony system korzeniowy czy toksyczne mutacje – rośliny pamiętają wydarzenia historyczne, których ślady są zapisane w ich strukturach. opowieści przez nie niesione mogą nam pomóc zauważyć rolę i sprawczość podmiotów nieobecnych w dominującej narracji historycznej. Wystawa Ogród wojenny: Rośliny w czasie konfliktu stanowi próbę odczytania tego, o czym od lat mówią aktorki nieludzkie, pamiętające ii wojnę światową. Prezentowane prace pięciu artystek (Mira Boczniowicz, Anna Bujak, Natalia Kopytko, dominika łabądź, Karina Marusińska) koncentrują się wokół relacji kobiet z roślinami w czasie wojny, w gettach i w obozach koncentracyjnych, odtwarzając tym samym historię codziennego oporu. centralne miejsce zajmują tu rośliny takie jak len czy pokrzywa – świadkinie historii, uczestniczki wydarzeń, towarzyszki, pomocniczki dające pożywienie i ukojenie. jest to opowieść alternatywna wobec historii destrukcji i zła, bo nieantropocentryczna. Wskazuje na sprawczość krajobrazu oraz jego niezwykle złożoną rolę w tworzeniu ram powojennego życia.

Dominika łabądź, Gorąco!, 2025, dzięki uprzejmości artystki

Przeglądanie się w sobie

indywidualna wystawa Natalii szostak została skomponowana z prac pochodzących z kilku cykli i okresów twórczych: Scen leśnych, Ekstrakcji, Dziedzictwa / Krewnych. Prezentowane są w autorskim, achronologicznym porządku. sztuka staje się tu narzędziem rozumienia oraz przyglądania się sobie i swojej biografii, wykraczającej poza jednostkowe doświadczenie. Kuratorka Agata Kiedrowicz, z którą artystka pozostaje w wieloletnim, wielowątkowym dialogu, pisze: „Na świadków własnego życia szostak powołuje przodków i przodkinie, materię organiczną, naturalia, medyczne artefakty. Bliscy artystki, w tym suczka Kuna, uczestnicząc w codzienności tworzenia, wchodzą w pole oddziaływania obrazu, żywo konstytuują jego treść”. Podczas trwania wystawy premierę będzie miała wspólna książka Agaty Kiedrowicz i Natalii szostak Oczy obrazu.

Natalia Szostak, kin (krewni), detal

Kaprysy ery cyfrowej

secesyjna Willa otworzyła się na spotkanie dwóch wyrazistych artystycznych temperamentów i dialog przestrzeni ze sztuką. Karolina jarzębak, artystka znana z łączenia estetyki internetu z tradycyjnymi technikami rzemieślniczymi (takimi jak intarsja), pokazuje rozbudowaną wersję instalacji IAMLIVINGINYOURWALLS . Projekt dotyka problemu emocjonalnego wyjałowienia w erze cyfrowej obecności. jarzębak analizuje, w jaki sposób media społecznościowe, memy i algorytmy nie tylko dostarczają treści, ale też aktywnie kształtują nasze emocje i potrzeby, często je symulując i kontrolując. W dialog z jej instalacją wchodzą prace z nowego malarskiego cyklu jana Mioduszewskiego Kaprysy. jego surrealistyczni mebloludzie śmiało zaczepiają elementy wystroju Willi. są z innej epoki, rozczłonkowani, zagubieni w naszych technologicznych, zglobalizowanych, anonimowych czasach, lecz podobnie jak ich twórca nie tracą finezji i poczucia humoru.

Prosto z Afryki

WGalerii Aspekty możemy zobaczyć prace artystek i artystów z Afryki, zestawione twórczością Pameli Bożek, Kingi Nowak i j ózefa Gałązki, którzy poruszają podobne wątki, takie jak troska o środowisko naturalne, koegzystencja człowieka ze zwierzętami, dekolonizacja. Kuratorka Maria Prokesz w lipcu tego roku poleciała do Afryki Zachodniej, aby spotkać kuratorów i artystów, w tym biorących udział w tej wystawie ritę Mawuenę Benissan, Patricka tagoe-turksona i Kwaku yaro. Nie udało jej się dotrzeć z Ghany do togo, gdzie sytuacja stawała się zbyt niebezpieczna. tytuł wystawy Wyprawy nie będzie odnosi się jednak nie tylko do jej osobistych doświadczeń. inspiracją jest też artykuł Moniki stobieckiej przywołujący antykolonialne działania interwencyjne na wystawie stałej Afrykańskie wyprawy, azjatyckie drogi w Państwowym Muzeum etnograficznym. W obliczu niemożności szybkiej zmiany ekspozycji, zdecydowano się tam na opatrzenie eksponatów kodami Qr prowadzącymi do wypowiedzi przedstawicieli kultur i społeczności, z których pochodzą prezentowane obiekty. W Galerii Aspekty dostajemy ich historie z pierwszej ręki.

Pamela Bożek, Pozdrowienia z raju, 2025

jakub Koźniewski, Models of crisis – train of tought

Kryzys znaczy zmiana

Wiktor dyndo i jakub Koźniewski dzielą pracownię i chociaż posługują się zupełnie innymi mediami, równolegle snują podobną w wydźwięku opowieść. Na wystawie w Galerii szydłowski dyndo pokazuje najnowszy cykl obrazów The State of Crisis obok multimedialnych prac Koźniewskiego powstających pod hasłem Models of Crisis. Kryzys jest tu więc słowem kluczem i jest rozumiany jako zaburzenie równowagi zarówno na poziomie systemu politycznego świata Zachodu, jak i w wymiarze osobistym, na poziomie balansu psychicznego. dyndo maluje architekturę władzy – marmurowe schody, monumentalne wnętrza, które równie dobrze mogli wznieść budowniczowie powojennej Warszawy, amerykańscy oligarchowie, jak i starożytni cesarze. są puste, niedostępne, ale czy niezniszczalne? Wiszą nad nimi czarne chmury, burza wydaje się nieunikniona. Koźniewski, znany również jako współtwórca kolektywu PanGenerator, pracuje z nowymi technologiami i jest świadomy ich wpływu na nasze zdrowie psychiczne. Przewrotnie używa zatem swoich dzieł-robotów do opowieści o przebodźcowaniu. są w nich poezja, subtelność, dowcip, jakoś nas mimo wszystko te jego Huśtawki nastrojów czy Myślowe zapętlenia uspokajają.

Oceaniczna samotność

Pewnego razu badacze natrafili na wieloryba samotnie przemierzającego oceaniczne głębiny. Początkowo nie mogli znaleźć powodu, dla którego osobnik nie przynależy do żadnego stada, jak mają to w zwyczaju przedstawiciele tego gatunku. odpowiedzi udzieliła dopiero sekcja zwłok. okazało się, że wieloryb „śpiewał” o pół tonu za wysoko, przez co jego komunikaty nie docierały do innych ssaków i przepadały bez echa w oceanicznej toni. opowieść stała się inspiracją dla najnowszej instalacji Norberta delmana Śmierć wieloryba. W przestrzeni Muzeum Współczesnego we Wrocławiu artysta symbolicznie zrekonstruował ciało morskiej bestii. Na stalowych żebrach zawiesił abstrakcyjne formy wycięte z płyt MdF, których organiczne kształty odnoszą nas do pojęcia skondensowanej nostalgii, przez lata osadzającej się na szkielecie i organach samotnego zwierzęcia. ta na pozór groteskowa, teatralna aranżacja staje się dla delmana pretekstem do opowiedzenia o sprawach uniwersalnych – potrzebie bliskości, pragnieniu znalezienia kogoś, z kim możemy porozumiewać się na tych samych falach, lęku przed śmiercią i samotnością.

Norman Delman, Śmierć wieloryba, detal, fot. MWW

Alians wszystkich wód

Prezentowana w trzech lokalizacjach Bałtyckiej Galerii sztuki Współczesnej zbiorowa wystawa Koalicje wody zakorzeniona jest w konkretnym miejscu: na styku lądu, rzeki słupii i Bałtyku. jego ruchy – otwierania, zamykania, przepływu – stają się punktem wyjścia do namysłu nad sposobami współistnienia, obserwacji praktyk czerpiących z wody i jej właściwości oraz budowania relacji między wodą, ciałem i wspólnotą. Kuratorzy Agnieszka Kilian i romuald demidenko piszą: „Wystawa postuluje uważne spojrzenie, czułość wobec marginalizowanych kwestii i wypychanych poza społeczny dyskurs zjawisk. Myślenie «ciałem wodnym» pozwala dostrzec w pełni ich zależności – z uwzględnieniem przepływów, rytmów oraz cykli, także menstruacyjnych”. Wystawa pokazuje, jak dostęp do tak istotnych zasobów kształtuje nierówności i wykluczenia. Zachęca również do międzygatunkowej solidarności, poszukiwania sojuszy w trudnych czasach i aliansów wszystkich wód: tych wokół nas i tych w naszych ciałach.

Kinga Kiełczyńska, Polarpunk, 2025, kadr z filmu, dzięki uprzejmości artystki i exile Gallery

W wilczej norze

ciekawe, co myszy i owady myślą sobie o rzeźbiarskich obiektach, które do ich świata wprowadza tomasz Mróz. Zasiedlają je i korzystają z nich, ta minimalna ingerencja zdaje się im nie przeszkadzać. Początkowo artysta zaczął rozmieszczać te schronienia, zadaszenia, spiżarnie, zbiorniki na wodę na warszawskiej sadybie, w sąsiedztwie swojej pracowni. Następnie w 2024 roku rozwijał projekt w parku wokół centrum sztuki Współczesnej Zamek ujazdowski. Przyznał wówczas, że marzy też o tworzeniu obiektów dla większych zwierząt – dzików i saren. Wystawa Nora jest konsekwencją tych działań. tym razem artysta nie buduje jej w przyrodzie, lecz we wnętrzu galerii. Zmienia się kontekst. Kuratorka Katarzyna Krysiak opisuje ją tak: „W centrum znajduje się figura wilka zatrzymana w geście ni to ludzkim, ni zwierzęcym, uchwycona między ruchem a rezygnacją. Znieruchomiałe ciało, które nie walczy. Głowa pochylona, łapa zawinięta w opatrunek z liścia. Nieobecne spojrzenie, utkwione gdzieś poza widzeniem – być może w obraz płonącego krzewu. Z bezczasowej głębi dobiega monolog. oskarża, ale nie krzyczy. Mówi, ale nie poucza. to głos, który już dawno stracił nadzieję, ale jeszcze nie zamilkł”.

tomasz Mróz, nora

Wkraczamy w ciemność a

leksandra liput w swojej twórczości porusza problemy związane z szeroko rozumianą duchowością. eksploruje terytoria dawnych wierzeń, opowieści, magii, psychodelii, teorii spiskowych, w których poszukuje odpowiedzi na współczesne problemy. Na wystawie Co mówią usta cienia zaprasza nas do jaskini, która jest dla niej metaforą wewnętrznej podróży, samopoznania i regeneracji. inspirując się myślą Gastona Bachelarda, pokazuje jaskinię jako przestrzeń konfrontacji z ciemnością, ale jednocześnie miejsce schronienia i kontemplacji. Punktem wyjścia dla wystawy była seria rysunków, którym towarzyszą obiekty ceramiczne z elementami wełny i innych materiałów organicznych, przywołujących skojarzenia z intymną przestrzenią domu. W tekście towarzyszącym wystawie We Are a Dream w lipsku Aleksandra liput pisała: „Wkraczamy w ciemność (…). Nie mamy nad tym kontroli, jak nad wieloma innymi zjawiskami, które myśleliśmy, że opanowaliśmy. Pozostaje w nas tylko to, co pierwotne i archetypowe. Możemy zacząć uczyć się od nowa, ale tylko w szkole mrocznej pedagogiki – zapominania i odpuszczania, jako przeciwieństwa logiki kapitalizmu, samodoskonalenia i rozwoju”.

Aleksandra Liput, z cyklu

Rozkosz podszyta gniewem

agata słowak to jedna z najbardziej cenionych polskich malarek młodego pokolenia. W 2023 roku odebrała Paszport „Polityki” w kategorii „sztuki wizualne” i w tym samym roku otworzyła wystawę Time is Love w galerii Fortnight i nstitute na Manhattanie. j ej mocne obrazy pełne są tajemniczej symboliki, odniesień zarówno do tradycji malarstwa, jak i do współczesnych problemów społecznych oraz sytuacji kobiet (kiedyś nazwała swoje dzieła brudnym, historyzującym queerem). Artystka odważnie buduje własną ikonografię w kontrze do konserwatywnej rzeczywistości. Wspólnym mianownikiem najnowszych obrazów, pokazywanych w FGF, jest oksytocyna – „hormon miłości”. rozkosz miesza się tu z bólem. Piotr Polit pisze o nich: „Nawet sceny, w których nieobecna jest jakakolwiek sugestia przemocy, a jedynie czysta rozkosz seksualna, naznaczone są jakiegoś rodzaju podskórnym gniewem, uporczywym niespełnieniem”. Mamy tu trudy porodu i macierzyństwa, śmierć, siostrzeństwo, przemoc seksualną, walkę płci o dominację. Małe dziewczynki z obrazu słowak Dorośniemy do tego patrzą i szykują się na to wszystko.

Agata Słowak, ich najpiękniejsze momenty, 2025, fot. Marek Gardulski

Jak papierowe ręczniki

Helena Minginowicz jest żywym dowodem na to, że malarstwo przeżywa swój renesans. jej obrazy składają się z wielu warstw, nawiązań, aluzji i iluzji. Mamy tu odwołania do historii sztuki, mamy zabawę materiałami. Artystka maluje na papierowych ręcznikach, na torbach foliowych, pojawiają się też one w jej obrazach, tworząc woale i kolejne warstwy. „chcemy miłości na zawsze, rzeczy na lata, a trochę sami jesteśmy jak papierowe ręczniki” – mówi Minginowicz. Nie boi się odsłaniać, mówić o kruchości, słabości, porażce i zmęczeniu. Ma wielką empatię wobec zwierząt. W jej mieszkaniu odwiedza ją gołąb – wchodzi śmiało do kuchni, domagając się uwagi. jednym z najmocniejszych obrazów na wystawie w Galerii lotna jest właśnie martwy gołąb otoczony fajerwerkami. Na pościeli, w której leży naga dziewczyna (Śpiąca Wenus), zostały plamy z wina (krwi?) i kępki włosów, układające się w ledwo widoczny napis sos. Kuratorka Ada Piekarska pisze: „Żadnych fanfar. Zamiast nich – uważność na mikrosceny, z których składa się życie. Bo to one, a nie raporty o «doskonałej formie», pokazują, kto naprawdę stoi na nogach, a kto tylko dobrze udaje”. helena Minginowicz,

Penerstwo dziś

Wystawą Pan Pan RDK radek szlaga wraca do Poznania i legendarnej grupy Penerstwo, którą od 2007 roku współtworzył z Wojciechem Bąkowskim, Piotrem Bosackim, tomaszem Mrozem, Konradem s moleńskim, Magdaleną starską i izą tarasewicz. Znajdziemy tu prace członków grupy, nagrania audio i wideo, kostiumy wykorzystywane w trakcie performansów i tajemniczą książkę Ziemiak Ziemek stworzoną przez s zlagę wspólnie z Bąkowskim. Na potrzeby wystawy jej główny bohater obok obrazów i rzeźb zebrał też szkicowniki, które zawsze nosi przy sobie. Przyznaje, że pomagają mu one radzić sobie z kompulsywnym pragnieniem malowania wszystkiego. Pokazywana w głównej przestrzeni wystawy seria prac szlagi na tkaninach działa w podobny sposób. Miejsca, których nie miałem zamiaru zobaczyć to wielkoformatowe pamiętniki, również z miejsc istniejących jedynie w jego wyobraźni.

radek Szlaga, Pan Pan rDk

Wspólny rysunek Olafa Brzeskiego i honzy Zamojskiego

Mikromarzenia

Półki zagracone bibelotami, drobne przedmioty i artefakty o sentymentalnym znaczeniu, obrazki na ścianach i mieszczańskie mieszkania nasycone wspomnieniami. olaf Brzeski i Honza Zamojski zanurzają się w nostalgicznych narracjach zapisanych w obiektach i domowych pomieszczeniach, „snują opowieść o mikromarzeniach zamkniętych w ciasnych wnętrzach”. i ch wspólna wystawa Braque w poznańskiej galerii łęctwo stanowi twórczy dialog dwóch artystów, którzy wspólnie powołują do życia swobodną konstelację form, znaczeń i skojarzeń. Wchodząc w relację z zastaną przestrzenią galerii oraz obierając rysunek jako główne medium ekspresji, krok po kroku wypełniają dosłowną i metaforyczną pustkę. Przepracowują w ten sposób tęsknotę za nieuchronnie zanikającą przeszłością. to nagromadzenie przeróżnych motywów, kompozycji i migawek nie ma na celu logicznego porządkowania podpatrywanej rzeczywistości, lecz przeciwnie – wskazuje na ciągle zachodzące w niej przemiany i przesunięcia znaczeń.

na wystawie Braque

Krew snuje opowieści

Projekt Czerwony Namiot – Ćwiczenia z Krwawienia został zainicjowany przez izę Moczarną-Pasiek w 2019 roku. Artystka przeprowadziła kilkadziesiąt warsztatów w całej Polsce, podczas których osoby z doświadczeniem miesiączki przekładały je na tekstylną narrację. Powstała w ten sposób wielość opowieści została zszyta w tytułowy czerwony Namiot, tworząc swoistą przestrzeń – miejsce do spędzania czasu, odpoczynku, wymiany i przemyślenia norm kulturowych, które miesiączkę nieustannie spychają w sferę prywatną. czy możliwe jest przełamanie tego milczenia i docenienie okresu albo wręcz świętowanie go? czy można miesiączkę polubić i wreszcie: uwspólnić? – pyta kuratorka wystawy Zofia reznik. Formą Namiot nawiązuje do znanych z wielu kręgów kulturowych przestrzeni kobiecych, w których można było przebywać w czasie krwawienia menstruacyjnego, spędzając ten czas wspólnie. Gest wspólnotowego wytworzenia go oraz udostępnienia czerpie z menstrualnej tradycji.

Iza Moczarna-Pasiek, czerwony namiot – ćwiczenia z krwawienia, 2025, fot. Bartek janiczek

Queerowe mikrohistorie

Maciej Nowacki i jaanus samma na wspólnej wystawie w Krupa Gallery z odwagą i subtelnością podejmują tematy queerowej intymności, pamięci i relacji. Kurator romuald demidenko pisze: „Utopie teraźniejszości nie są fantazją, lecz praktyką – próbą wyobrażenia sobie i zamieszkania w świecie, który pozwala na różnorodność i odmienność. W czasach, gdy konserwatywne narracje i polityki wykluczenia nabierają siły, artyści proponują alternatywny scenariusz wspólnotowości, w której przyjaźnie, relacje i tymczasowe sojusze stają się fundamentem oporu”. Wystawa obejmuje prace powstałe w ostatnich latach. Nowacki i samma używają w nich różnych środków – malarstwa, instalacji, fotografii, wideo – by wprowadzać do znanej nam wizualności elementy tego, co było dotąd spychane na margines. to wołanie o inkluzywność i wzajemną troskę, których tak potrzebujemy w dzisiejszym świecie.

Grodzińska, StEEl SucklE (Blink if you feed)

Oddech bez ciała

Rozpędzoną i nigdy niezatrzymującą się machinę przemysłowej produkcji napędza w dużej mierze materialność ciał nieludzkich. W ramach logiki kapitalistycznego wzrostu zwierzęca cielesność zostaje odarta z podmiotowości i sprowadzona do roli towaru, usługi czy niechcianego odpadu. Na wystawie Intercepted Breaths Agnieszka Grodzińska, Marek Wodzisławski, Klara Woźniak oraz Weronika Zalewska zwracają uwagę na praktyki przemocy ściśle wpisane w miejsca wyzysku zwierząt, pokazują, w jaki sposób eksploatacja podmiotów nieludzkich bezpośrednio wiąże się z funkcjonowaniem przestrzeni miejskich i infrastrukturalnych, oraz zastanawiają się nad miejscem cielesności uwikłanej w szereg dyskursów biologicznych, politycznych i ekonomicznych. Zaproszone artystki i artyści nie zatrzymują się jednak na diagnozie patologii przemysłowego rozwoju. Zapraszają także do wyobrażenia i wcielania w życie nowych afektywnych konstelacji, podważających dominujący obecnie system oraz umożliwiających nawiązanie więzi i relacji, które przekraczają ludzko-nieludzkie podziały.

Agnieszka

Realna wspólnota

a

rtystka pracująca na granicy sztuki i aktywizmu kieruje uwagę ku osobom migranckim, pozbawionym pełni politycznych praw i wpływu na przyszłość wspólnot, w których żyją. jej sztuka staje się narzędziem wzmacniania głosu tych, którzy najczęściej są niesłyszalni. opowieści migrantów składające się na wideo Eurowarsztat (pracę doktorską Marty romankiv) odsłaniają pęknięcie pomiędzy oficjalnym dyskursem o europie jako wspólnocie otwartości i solidarności a doświadczeniem wykluczenia i braku politycznej sprawczości. instalacja Pracujemy uczciwie i chcemy być uczciwie traktowane to zestaw megafonów i zapis wideo marszu pochodzących z ukrainy, a pracujących w Polsce opiekunek zrzeszonych w ramach Komisji Pracownic i Pracowników domowych oZZ inicjatywa Pracownicza –wspieranej przez romankiv od początku jej istnienia. W ramach tego wydarzenia części instalacji artystki zostały użyte jako narzędzia dosłownie wspomagające głos tych, którzy rzadko mogą zaistnieć w przestrzeni publicznej.

Tu było

Filip r ybkowski na wystawie w tr AF o koncentruje się na refleksji nad utratą, nadpisywaniem historii oraz współczesnym sposobem doświadczania przestrzeni, łącząc swoje najnowsze prace z realizacjami z ostatnich lat. eksploruje motyw ruiny oraz architektoniczne i kulturowe ślady przeszłości w instalacjach, obrazach, obiektach i wideo, które poruszają kwestie migracji, tożsamości oraz zmienności miejskiej przestrzeni. Artysta operuje na styku faktu i spekulacji, prezentując kulturę jako mozaikę ukrytych warstw i historii możliwych do odczytania. Kurator wystawy Andrzej Witczak pisze: „linie tańca odciśnięte na zrekonstruowanym parkiecie przypominają zapisy ciała w przestrzeni, a fragmenty nieba z historycznych scen batalistycznych dryfują swobodnie, jakby oderwane od czasu. (…) sztuka staje się tu narzędziem do zadawania pytań o tożsamość przestrzeni i jej zmienność. Miejscem do refleksji, jak kultura zapisuje się w materii i jak łatwo może z niej zniknąć”.

Przerwane korzenie

Natalia Brzezińska opowiada o akcji „Wisła”, jako punkt wyjścia przyjmując historię swoich pradziadków, którzy wyruszyli w drogę ze wschodu na zachód (przymusowa deportacja w latach 1947–1950 objęła ponad 140 tys. osób – przesiedlono je na Ziemie Zachodnie, tzw. odzyskane, które stały się dla nich nowym, często niechcianym domem). jej wystawa to upamiętnienie „przerwanych korzeni” – zarówno dla tych, którzy musieli stąd odejść, jak i dla tych, którzy tu przybyli. Artystka podkreśla uniwersalny aspekt tej historii, skłaniając do refleksji nad kruchością miejsca, które nazywamy domem, a także nad pochodzeniem i tożsamością każdego z nas. Na wystawie możemy stać się współtwórcami jednej z prac – Destrukcja i budowa – tworząc swój własny dom.

Natalia Brzezińska, Droga pustych domów, fot. jadwiga Słubczyńska
Praca Ptak, piłka czy kula? na wystawie
tu była sala balowa, fot. Filip rybkowski

Utwór na ciało, ruch i krajobraz

Performans Ucieczki został zrealizowany przez aktorkę i reżyserkę Małgorzatę Potocką w 1982 roku podczas legendarnego pleneru w osiekach. Praca stworzona w stanie wojennym miała silny polityczny i historyczny kontekst – naga, biegnąca kobieta była symbolem sprzeciwu, buntu, wewnętrznej wolności. dziś, po ponad 40 latach, artystka wraca do pamiętnej realizacji, by przenieść swój filmowy performans w formę przestrzennych rzeźb fotograficznych. Ucieczki 2025 dają nowe, drugie życie dawnym kadrom, proponując ich współczesną reinterpretację. 12 przezroczystych plansz o imponujących wymiarach i 13 metalowych sylwetek ustawionych w dynamicznych grupach buduje niemal ruchomą kompozycję, partyturę ruchu rozpisaną w parkowym krajobrazie. opowieść nostalgiczną, ale pozbawioną pierwotnego dramatyzmu, osobistą i wciąż aktualną – o ciele, pamięci i kobiecej energii.

Małgorzata Potocka, ucieczki 2025, fot. Szymon Wykrota

Dom w galerii

efemeryczne, poetyckie, jakby ze snu – domy-instalacje Nest/s południowokoreańskiego artysty do Ho suh eksplorują temat pamięci, tożsamości i relacji z miejscem. Pierwszą od ponad 20 lat indywidualną wystawę twórcy prezentuje tate Modern. Walk the House to próba odpowiedzi na pytanie: czym jest dom? rzeczywistym miejscem, emocją, a może ideą? Poruszając się w labiryncie półprzezroczystych korytarzy, można poczuć, że artystę interesuje przestrzeń w wymiarze nie tylko fizycznym, ale też psychologicznym i metaforycznym. tytuł wystawy nawiązuje do koreańskiej tradycji składanych domów, które można było rozmontować, przetransportować i postawić w nowym miejscu. Artysta z rodzinnego seulu przeprowadził się do Nowego jorku, a potem do londynu, wielokrotnie doświadczał zatem poczucia wyobcowania, zawieszony pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, miejscami, które opuścił, a nowymi, w których trudno mu było się odnaleźć. osobiste doświadczenia zaowocowały serią replik domów z miast, w których kiedyś mieszkał i do których symbolicznie powraca w swojej sztuce.

W objęciach

ziemi

to nie wystawa, ale doświadczenie. Kolumbijska artystka delcy Morelos, znana ze swoich sensorycznych, immersyjnych prac zbudowanych z gleby, gliny, trawy i przypraw, prezentuje pierwszą solową ekspozycję. tytułowa realizacja, podobnie jak poprzednie, oddziałuje na zmysły poprzez zapach i formę. Bryła kształtem przypomina dom z otwartymi drzwiami, wprost zachęcając, by wejść do środka. j ej wysokie ściany pachną cynamonem, pszenicą, sianem i miodem, kojąc i przynosząc spokój i poczucie pierwotnego bezpieczeństwa. dla Morelos to właśnie gleba jest tytułową Matką, która obejmuje człowieka, zapewnia mu schronienie, daje oparcie – zarówno fizyczne, jak psychiczne. W sensie dosłownym i symbolicznym wskazują na to korzenie wystające ze ścian domu. Przypominają o więzi łączącej ludzi i świat przyrody, którego jesteśmy integralną częścią. jednocześnie uzmysławiają wyobcowanie. Ziemia wyrwana z korzeniami i przeniesiona w przestrzeń wystawienniczą oddaje proces oddalania się człowieka od natury i stawia pytanie o jakość relacji. dom z jego ciepłą, wilgotną aurą, zapachem pól i lasów budzi tęsknotę za byciem w naturze, przypomina, ile jest ona w stanie zaoferować.

Do ho Suh, nest/s, 2024, dzięki uprzejmości artysty, Lehmann Maupin New york, Seoul and London i victorii Miro, fot. jeon taeg Su

Nasz bagaż podręczny

Koreańska artystka Kimsooja przyznaje, że w wielu wnętrzach kościelnych dotąd pracowała, ale oude Kerk –najstarszy kościół w Amsterdamie – jest wyjątkowy. Zachwyciła ją liczba i różnorodność płyt nagrobnych, po których tu chodzimy, oraz sposób chowania zmarłych, odzwierciedlający ich status społeczny (pochowanych jest tu ponad 60 tys. osób). Kimsooja często pracuje z wykluczonymi społecznościami, zapraszając je do współtworzenia wystaw. jej materiałowe tobołki (koreańskie bottari), które napotykamy rozłożone w różnych miejscach w kościele, przywodzą na myśl bagaż zabierany w momencie zagrożenia, przymusowego przesiedlenia; zawiniątko, które niosą ze sobą najbiedniejsi. tym razem do ich wypełnienia artystka zaprosiła przedstawicieli różnych grup społecznych Amsterdamu. Na kościelnych ławach zawisły tkaniny, które w Korei dostaje się w posagu ślubnym i którymi potem przykrywa się łóżka. Kimsooja mogła też specjalną folią wykleić 44 tys. szklanych elementów wielkich okien, co daje efekt tęczowych refleksów wędrujących po ścianach i podłodze kościoła, innych o każdej porze dnia. rezultat to subtelna, acz bardzo wymowna opowieść o wędrowcach i migrantach, którzy tworzą to miasto, właśnie obchodzące swoje 750-lecie.

Kimsooja, to Breathe – Mokum w Oude Kerk, fot. Natascha Libbert

Slaatto Morsbøl (thelma Slaatto, Cecilie Morsbøl), zwycięzcy w konkursie Slow Pavilion 2025 odbywającym się w ramach Biennale

W zwolnionym tempie

Wkontekście przekształcenia corocznego festiwalu architektury w odbywające się co dwa lata biennale trudno o hasło lepsze niż Zwolnijmy. i właśnie takie wybrała kuratorka pierwszej edycji Kopenhaskiego Biennale Architektury. XX wiek był czasem wielkiego przyspieszenia –gwałtownego wzrostu populacji, produkcji i zużycia zasobów. W obecnym stuleciu kluczowe jest odwrócenie tych procesów. Bez spowolnienia dalsze funkcjonowanie na naszej planecie stanie się niemożliwe. Wyhamowanie rozpędzonej konsumpcji i skupienie na ponownym użyciu, trwałości oraz trosce o to, co już mamy, wymagają ogromnych zmian systemowych. W nowym, wolniejszym formacie kopenhaskiego wydarzenia znalazło się miejsce na dyskusje na ten temat. czekając na planetarną transformację, możemy skupić się na redukcji własnego tempa życia i uważności. Pomoże nam w tym grupa centrala, której projekt Rozproszone obserwatorium zjawisk atmosferycznych – wcześniej uczący nas spoglądania na rodzime chmury – teraz obejmie kopenhaskie niebo.

ZOFIA PIOtrOWSKA DLA NN6t

Wnętrze klubu Piekiełko w hotelu Mercure Gdynia Centrum (d. Gdynia), fot. Wojciech Wilczyk, 2024

Powiew Zachodu

Przedłużamy wakacje� A może to już nie urlop, ale delegacja… i to nie byle jaka, bo w hotelu „dewizowym” – synonimie Prl-owskiego luksusu. W latach 70. i 80. XX wieku to właśnie architektura hotelowa miała być wizytówką krajowego wzrostu gospodarczego. W epoce gierkowskiej polskie miasta planowano zmienić w metropolie z centrami biznesu i wieżowcami. Projektanci tych „przestrzeni dla elit” mieli znacznie większe możliwości artystycznej ekspresji i dostęp do zupełnie innych materiałów niż te królujące na wielkopłytowych osiedlach. dlatego to hotele najczęściej uznajemy dziś za perełki późnego modernizmu czy brutalizmu – doskonałymi przykładami są krakowski hotel Forum czy warszawska Victoria. Warto również zwrócić uwagę na wnętrza hotelowych recepcji i barów, z których część zachowała się do dziś. Wystawa organizowana przez Narodowy instytut Architektury i urbanistyki pozwala nam poczuć się jak Prl-owskie elity – na chwilę i bez konsekwencji.

ZOFIA

Rynek czy autostrada 2

czerwca 2025 roku z powodu złego stanu technicznego wyłączono z użytkowania estakadę w chorzowie, stanowiącą fragment drogi krajowej nr 79. osoby spoza Śląska miały wówczas szansę dowiedzieć się o istnieniu tego niezwykłego obiektu. szeroka na 21 metrów betonowa konstrukcja służąca do ruchu tranzytowego biegnie bezpośrednio nad chorzowskim rynkiem, pomiędzy historyczną zabudową, nad głowami użytkowników zarówno śródmiejskiej przestrzeni publicznej, jak i kilku linii autobusowych oraz tramwajowych, które przy rynku mają ważny węzeł. Gdy w 1975 roku estakadę oddawano do użytku, wydawała się szczytem innowacyjności. dziś jest kuriozum dewastującym miejską przestrzeń. decyzja o zamknięciu estakady wywołała w regionie dyskusję, którą bez trudu można wpisać w zjawisko dotyczące całego kraju – o tym, jaki rodzaj transportu powinien być preferowany w mieście i co robić z prosamochodową infrastrukturą. Kilka miesięcy po ogłoszeniu wyników niekorzystnej dla estakady ekspertyzy technicznej prezydent chorzowa zdecydował o jej rozbiórce i likwidacji. choć w latach 20. XXi wieku taka decyzja powinna być czymś oczywistym, wciąż żywe są głosy obrońców, stawiających tranzyt ponad komfortem użytkowników centrum miasta.

ANNA CyMer DLA NN6t
estakada w Chorzowie, fot. Anna Cymer

lekkoatletyczny

orientuj

Warstwy Skry

dzieje terenu warszawskiego klubu sportowego skra to epopeja nadająca się na temat książki, bo skupiają się w nich losy społeczne i ekonomiczne Warszawy od lat 20. XX wieku po współczesność. od ambitnych wizji rozwoju sportu i rekreacji w latach 50., przez ich smutny, wspólny z Prl-em upadek, transformacyjne przekręty finansowe i widowiskowe koncepcje z drapaczami chmur, po próbę pogodzenia interesu mieszkańców z dużymi inwestycjami. Wiosną 2025 roku władze Warszawy oddały do użytku rozległy teren rekreacyjny na obszarze dawnego klubu skra, przez lata zrujnowanym i niedostępnym. Powstały nowoczesne bieżnie, boiska i urządzenia sportowe, ale i duża zielona przestrzeń do swobodnego wypoczynku i rekreacji. „odzyskany” kwartał doskonale uzupełnił niedawno zmodernizowane Pole Mokotowskie, czyniąc tę część stolicy jednym z bardziej przyjaznych każdemu użytkownikowi terenów. Koneserom architektury powinno spodobać się nowe boisko, powstałe w otoczeniu zabudowań stadionu z 1953 roku, na razie nadal zrujnowanych – to wyjątkowo malownicze miejsce na styku różnych warstw istnienia tego obiektu.

Stadion
Skry, fot. Anna Cymer

Lekcja dobrej architektury

ksperymentalna, interaktywna przestrzeń zabawy i nauki dla dzieci i dorosłych to jedno z najważniejszych wydarzeń świętowanego w tym roku jubileuszu 60-lecia działalności Muzeum Architektury we Wrocławiu. Kuratorki Agnieszka Gola i Patrycja Mazurek piszą: „to znacznie więcej niż opowieść o budynkach – to praktyczne doświadczenie mocy architektury. ta wystawa ma nie tylko poszerzać wiedzę, ale i budować poczucie sprawczości – uczyć najmłodszych, że otaczająca ich architektura może i powinna odpowiadać na potrzeby wszystkich użytkowników”. Laboratorium architektury składa się ze specjalnie zaprojektowanych multisensorycznych instalacji oraz interaktywnych stanowisk, które umożliwiają zmysłowe odczucie architektury za pomocą wzroku, słuchu, dotyku i węchu oraz odsłaniają tajniki warsztatu architekta i technicznych aspektów budownictwa. Prowokują też do rozważań na temat inkluzywności, ergonomii i roli zieleni w architekturze miast. Wystawie towarzyszy książka z ćwiczeniami.

laboratorium architektury w Muzeum Architektury we Wrocławiu

Różne strategie na kamienice

okolice ulic dworcowej i Mariackiej w centrum Katowic pełne są historycznej zabudowy, kamienic w różnych stylach, od eklektycznych po modernistyczne. Przez lata zaniedbane budynki dziś są na różne sposoby przywracane do życia. ulica dworcowa zmienia się w kwartał luksusu: według projektu Konior studio powstają tu biura, restauracje i hotele „z wyższej półki”. Właśnie trwa przemiana 11 kamienic w tej okolicy – zostaną nadbudowane i radykalnie przebudowane, część z nich zachowa wyłącznie fasady (dobrze to widać teraz, gdy trwają rozbiórki), ich całkiem nowe wnętrza wypełnią biura oraz luksusowy hotel. Na podobny, zaniedbany kwartał kamienicznej zabudowy przy ulicy Mariackiej, kilkaset metrów dalej, w 2019 roku rozstrzygnięto konkurs architektoniczny. Wygrała go pracownia oVo Grąbczewscy Architekci. trzy kamienice zachowano w maksymalnym możliwym stopniu, wyremontowano, a materiały rozbiórkowe wykorzystano m.in. do stworzenia małej architektury w podwórkach. tak powstało osiedle towarzystwa Budownictwa społecznego: 20 mieszkań dla seniorów i 20 dla rodzin bez limitu wieku.

ANNA CyMer DLA NN6t
tBS Mariacka, mat. OvO Grąbczewscy Architekci

Płaskorzeźba przedstawiająca Florę na elewacji kamienicy w Krakowie, ul. Oskara Kolberga 10, lata 30. xx wieku, fot. Maria Nowakowska

Od szczegółu

architektura, która mówi do nas subtelnym językiem detalu – wzorem posadzki, kolorem mozaiki, fakturą tynku, rytmem balkonów. takie wsłuchanie się w architektoniczną przestrzeń proponuje już po raz piąty Festiwal detalu Architektonicznego detalFest. Motywem przewodnim tegorocznej edycji jest budownictwo międzywojenne we wszystkich jego stylistycznych przejawach. W programie tradycyjnie prelekcje specjalistów i popularyzatorów, wycieczki, warsztaty i wystawy. Podczas dwóch jesiennych weekendów będzie można posłuchać między innymi o projektach Adolfa szyszko-Bohusza, międzywojennej zabudowie willowej w Polsce czy detalu art déco na Kujawach i Pomorzu, wybrać się na wycieczkę szlakiem międzywojennej kinematografii, zobaczyć perły łódzkiego międzywojnia, odkryć architekturę i urbanistykę Bałut czy przyjrzeć się architekturze zieleni międzywojennej łodzi. Nie zabraknie też wystaw – Modernizm: linia, rytm, przestrzeń Agnieszki Kotkowskiej i tomasza Firkowskiego zabierze nas w fotograficzną podróż po modernistycznej architekturze, która w czasach powojennej odbudowy i społecznych przemian była językiem nowego, lepszego jutra.

Młodość już była

co wzrastająca liczba seniorów w społeczeństwie oznacza dla miasta? jak w XX wieku zmieniała się kwestia opieki instytucjonalnej i indywidualnej nad osobami starszymi oraz jak wyglądała i wygląda starość w Warszawie? odpowiedzi warto szukać na tegorocznej edycji festiwalu Warszawa w budowie, która skupia się na procesie starzenia mieszkańców, wynikających z tego konsekwencji i możliwości. Wystawa Starsze miasto czerpie z Manifestu seniorów, sformułowanego przez członków Klubu seniorów i seniorek Nowoczesnych (KsisN) we współpracy z Franciszkiem orłowskim. Kluczowym elementem pracy nad ekspozycją będzie długofalowa współpraca projektowa z grupami seniorskimi, właśnie w myśl jednego z postulatów o upodmiotowieniu osób starszych i czerpaniu z ich doświadczenia – by z szacunkiem i bez uprzedzeń opowiedzieć ich głosem o starości w kontekście międzypokoleniowości, dostępności, samotności, aktywności czy wspólnotowości. Na wystawie zobaczymy między innymi prace malarskie igi sturlis inspirowane jej treningami boksu czy sukienki stworzone w ramach projektu Pamięć Naszych Sukienek, opowiadające o podróżach, pracy, domach i pasjach, kobiecości, marzeniach i starości, która nie chce – bo nie musi – udawać młodości.

Dom Pomocy Społecznej „Budowlani”, fot. tomasz Kaczor, 2025

Łączy nas Wisła

Na parterze, w ogólnodostępnej przestrzeni Muzeum s ztuki Nowoczesnej, swoje wiślane jednostki pływające zacumował krakowski

skład solny. od 2012 roku organizuje on Wodną Masę Krytyczną – oddolne święto Wisły, spływ jej centralnym odcinkiem (przy Wawelu i starym Mieście) na specjalnie przygotowanych tratwach. W MsN i wokół niego oglądamy obiekty z tego happeningu, poznajemy też historię społeczności składu i jej walki o niezależne miejsce dla sztuki. Hasło Ta planeta jest już zasiedlona umieściła w 2023 roku na transparencie, z którym wyszła na ulice Krakowa (miasto planowało stworzyć w XVIII-wiecznym magazynie solnym c entrum l iteratury i języka „Planeta lem”). Protest i publiczna debata o wartości kultury oddolnej zaowocowały deklaracją prezydenta Krakowa, że miasto odstąpi od planowanej inwestycji. „Broniliśmy wspólnoty i sąsiedztwa” – wspomina cecylia Malik. skład solny został przyjęty do europejskiej sieci niezależnych miejsc kultury trans europe Halles. dziś mieszczą się w nim pracownie, studio nagrań, miejsca spotkań organizacji pozarządowych, wreszcie galeria skład solny i centrum sztuki Współczesnej Wiewiórka – organizator Wodnej Masy Krytycznej, która włącza sztukę w działania na rzecz ochrony środowiska.

Bartolomeo Koczenasz, jedna z tratw Wodnej Masy Krytycznej, fot. Alicja Szulc

Marta Kawecka, 1+1=3

Obraz do gry

Marta Kawecka zrealizowała malarski projekt w przestrzeni miejskiej warszawskich Bielan. obraz, który jest jednocześnie placem gry; boisko, które jest obrazem. Zmienia się nieustająco pod wpływem światła, a w nocy ujawnia dodatkową, fosforyzującą warstwę. „Niezależnie od tego, ile masz lat, wejdź w abstrakcyjny obraz, poddaj się działaniu kształtów, barw i użyj go jak planszę gry, w której zasady są wymyślane w trakcie działania. Śmiało, pozwól sobie na dynamikę ciała i swobodę wyobraźni” – zachęca kurator projektu Paweł Brylski. Podobne artystyczne realizacje widzieliśmy w berlińskim projekcie joanny Warszy Radical Playgrounds – otwierające głowy, zachęcające do kreatywności, zadawania pytań, tworzenia nowych reguł, wspólnej zabawy nieopartej na rywalizacji. Na boisku Kaweckiej możemy uczyć się twórczo odpowiadać na zmiany, współpracować, a nie nawzajem zwalczać. sztuka pomaga tworzyć takie rozwiązania dla lepszej przyszłości.

Maryna tomaszewska i joanna Warsza w centrum Warszawy, obok Pałacu Kultury i Nauki, fot. Anna hernik/DSh

Niewidzialne matronki

c

o druga osoba mieszkająca w Warszawie (i w każdym innym mieście) jest kobietą albo osobą tak się definiującą. A jednak nie ma to przełożenia na sposób planowania miasta czy nazywanie ulic. W Warszawie jest ich ok. 5800, z czego ok. 20% posiada nazwy upamiętniające konkretne osoby. Prawie 1300 z nich to ulice nazwane na cześć mężczyzn, a jedynie 158 – na cześć kobiet. często są to ślepe uliczki lub zaułki. „ta asymetria jest bolesna i zatrważająca. Gdy przestrzeń miejska odzwierciedla niemal wyłącznie męskie narracje, utrwala jednowymiarowy, nieprawdziwy obraz świata” – mówi joanna Warsza, kuratorka wystawy Maryny tomaszewskiej WAW. Miasto i ulice kobiet Artystka w swojej twórczości chętnie sięga do statystyk, szuka, analizuje, zestawia, a następnie przekłada je na język sztuki. Na wystawie i w towarzyszącej jej książce znajdziemy między innymi zdecentralizowaną mapę-tapiserię oraz biografie niewidzialnych matronek. jak może wyglądać sfeminizowana przestrzeń publiczna? jak planować miasta, które zamiast ignorować różnorodność swoich mieszkanek i mieszkańców, zaczynają ją dostrzegać?

Sąsiadki artystki s

ztuka sąsiedztwa jest poświęcona oddolnym, lokalnym praktykom artystycznym. tu spotykają się ci, których działania wyrastają z podwórek, krzaków, zaułków i często wciąż nie mają stałego adresu. Wybrali underground. jesteście ciekawi, jak to się robi? W tym roku Forum kulturalnych działań lokalnych odbędzie się w Barbarze (siedzibie Wrocławskiego i nstytutu Kultury) już po raz czwarty. 11 i 12 października poznacie wyjątkowe osoby i kolektywy artystyczne z całej Polski. W sobotę o swoich doświadczeniach opowiedzą: turnus na Wolskiej (Warszawa), Galeria ul (Gdańsk), s cena s upernova (Kraków), ostatni Wolny lokal (Kraków), kolektyw BredNie (Wrocław, bez siedziby), Plenum osób opiekujących się (bez siedziby), Wrocławska inicjatywa taneczna (Wrocław, bez siedziby), Kolektyw Hydroza (Warszawa, bez siedziby) oraz kolektyw społem fest z Białegostoku, wyłoniony w ramach open call. A w niedzielę wyruszymy w miasto na studyjny spacer, by odwiedzić sZMery, Bazar Bizarre i Pracownię Hutmen.

Sztuka sąsiedztwa 2024, materiały organizatorów

Być zmianą

jak tworzyć festiwal dizajnu inspirujący do zmiany? stać się zmianą. Zapuścić się w lokalną tkankę (miasta) i dać głos tym, którzy transformacji najbardziej potrzebują. i wcale nie są to ludzcy mieszkańcy zurbanizowanych terenów. Na miejski dobrostan wpływa wiele czynników, o których na co dzień nie myślimy, a które wymagają projektowego wsparcia. Poznań design Festiwal już po raz drugi organizuje wydarzenia w formule partycypacyjnej, warsztatowej. latem odbywają się rozmaite działania, spotkania i warsztaty w różnych obszarach tematycznych i grupach docelowych, jesienią – celebracja plonów, wystawy i dyskusje. tematem przewodnim tegorocznego festiwalu jest hasło Go Local� W ramach Wodnego urbexu ruszono śladem podmiejskich cieków, by mapować historię i potencjał lokalnych źródeł wodnych, z kolei podczas warsztatów Dźwiękowy krwiobieg miasta uczestnicy nasłuchiwali dźwięków miasta i je rejestrowali. Na stronie festiwalu dostępna jest też ankieta dotycząca krajobrazów dźwiękowych wybranych miejsc w Poznaniu. czy miasto pozwala słuchać i słyszeć?

Wodny urbex w ramach Poznań Design Festival, fot. Christina Stavrou

P

rzyzwyczailiśmy się do myśli, że korzenie współczesnego modernizmu wyrosły na żyznym gruncie Bauhausu. tymczasem kłącze modernistycznej myśli projektowej i architektonicznej jest bardziej skomplikowane. jedna z jego odnóg to jorge (jerzy) Zalszupin. W trakcie wojennej zawieruchy jako nastolatek uciekł z Polski, ostatecznie przez rumunię i Francję trafił do Brazylii. tam założył własne studio oraz manufakturę mebli l’Atelier. Pod tym szyldem powstały – dziś ikoniczne – projekty mebli z giętego drewna. dzięki oryginalnej formie i wybitnej jakości posypały się lukratywne zamówienia. W 1962 roku Zalszupin został zaproszony przez oscara Niemeyera – jednego z najwybitniejszych architektów XX wieku – do zespołu odpowiedzialnego za projektowanie mebli do gmachów rządowych w nowo powstającej stolicy, Brasílii. sen o nowoczesnym mieście wybudowanym od zera, na pustkowiu, stał się udziałem polskiego emigranta. s nem spełnionym – dziś Zalszupin symbolicznie wraca do stolicy, w której się urodził. Na monograficznej wystawie w Willi Gawrońskich prezentowane są jego projekty mebli i architektury, oryginalne szkice, archiwalne rysunki i fotografie pokazujące rozwój firmy l’Atelier.

Wystawa jerzego Zalszupina w Willi Gawrońskich, fot. PION studio

Dutch Design Week 2024, mat. organizatorów

Co jest możliwe

Miriam van der lubbe, dyrektorka kreatywna dutch design Week, mówi: „eksperyment jest miarą postępu”. co roku holenderskie senne miasteczko staje się areną międzynarodowego fermentu. do eindhoven na dziewięć dni zjeżdża cała branża kreatywna: projektanci (od młodych talentów po uznane ikony), krytycy, dziennikarki i analityczki trendów, przedstawiciele rynku i wszyscy ciekawi tego, jaką wspólnie projektujemy przyszłość. ddW słynie z niekonwencjonalnego formatu. Zamiast gotowych, wdrożeniowych projektów często pokazywane są żywe, fermentujące wciąż pomysły; proces zamiast produktu. to festiwal idei, którego misją jest celebracja roli projektowania, procesu twórczego. „tegoroczne hasło Past. Present. Possible to wezwanie do myślenia o możliwościach zamiast o rozwiązaniach. do pozostawiania miejsca na eksperymenty, niedokończone projekty, to, czego jeszcze nie znamy. W tym właśnie tkwi siła projektowania” – zaprasza van der lubbe.

AGAtA KIeDrOWICZ DLA NN6t

Efekt domina

WVictoria and Albert Museum w londynie będzie można oglądać ceramiczną instalację The Ripple Effect autorstwa Alicji Patanowskiej oraz przegląd współczesnej polskiej sztuki plakatu Polish Posters Now� Polski plakat dziś� z pracami oli jasionowskiej, Patrycji longawy, Kai r enkas i Mai Wolnej. t e dwa projekty zostały przygotowane specjalnie na tegoroczną edycję london design Festival, jedno z najważniejszych światowych wydarzeń poświęconych wzornictwu, i są realizowane w ramach trwającego właśnie uK/Poland season 2025. Alicja Patanowska, której ostatnia instalacja We Are the Weather prezentowana była w atrium budynku justus lipsius w Brukseli w ramach zagranicznego programu kulturalnego polskiej prezydencji w radzie ue , stawia pytanie o konsekwencje codziennej konsumpcji i długofalowy wpływ eksploatacji zasobów naturalnych na środowisko i relacje społeczne. instalacja składająca się z 2 tysięcy ręcznie wykonanych płytek ceramicznych wykorzystuje materiały pochodzące z jednego z największych złóż odpadów górniczych w europie –w Żelaznym Moście w południowo-zachodniej Polsce. Zaprojektowana z myślą o ogrodzie w V&A, w formie siedziska z fontanną, zaprasza do zastanowienia się nad relacją człowieka z naturą.

orientuj się — dizajn

Świeżo utkane

triennale tkaniny Młodych ytAt / young textile Art triennial w łodzi to międzynarodowe wydarzenie, które oddaje głos twórcom i twórczyniom młodego pokolenia, prezentując świeże, nowatorskie i odważne podejście do tekstyliów. tegoroczna 5. edycja, połączona z 18. Międzynarodowym triennale tkaniny, odbywa się pod wspólnym hasłem Dekonstrukcja – Rekonstrukcja. stanowi ono zaproszenie do eksperymentu z formą, odkrywczego podejścia do tradycji i poszukiwania oryginalnych rozwiązań, wpisujących tkaninę we współczesne konteksty. edycja obejmuje trzy wydarzenia. Głównym jest międzynarodowy konkurs ytAt, skierowany do studentów i absolwentów uczelni artystycznych. do tegorocznej edycji zakwalifikowało się 67 twórców z 28 szkół artystycznych z całego świata. Wyróżnione realizacje zobaczymy na wystawie pokonkursowej, podczas której poznamy również tegorocznych laureatów/laureatki. Nową inicjatywą jest konkurs Nowe Wątki dla uczniów szkół plastycznych – okazja, by podjąć twórcze wyzwanie, zaprezentować swoją sztukę szerokiej publiczności i zyskać cenne doświadczenie.

triennale tkaniny 2022, członkini jury hella jongerius, fot. Adam Sosin

Powroty do Polski

j

oanna Helander stworzyła wiele wybitnych portretów ludzi kultury drugiej połowy XX wieku: czesława Miłosza, Mirona Białoszewskiego, tadeusza Konwickiego, ryszarda Krynickiego, członków zespołu teatru Ósmego dnia, stanisława Barańczaka, Wisławy szymborskiej (towarzyszyła poetce podczas uroczystości wręczenia literackiego Nobla). to nie były szybkie zlecenia – fotografowała przyjaciół, ludzi bliskich jej światopoglądowo i emocjonalnie (również życie codzienne w Prl-u). jej zdjęcia zestawione na wystawie Możność utrwalania z listami, dokumentami, fragmentami wierszy i filmami tworzą wielowarstwową narrację o literackim Pokoleniu ‘68. Formacyjnym momentem dla tych twórców były wydarzenia Marca ‘68. Helander też brała udział w protestach, które ogarnęły wówczas kraj. sprzeciwiła się interwencji w czechosłowacji, za co została objęta inwigilacją i represjami, a ostatecznie trafiła do więzienia. jej późniejsza emigracja do szwecji nie była ucieczką, lecz aktem politycznym. W 2020 roku fotografka napisała: „W moich albumach i wystawach wracam ciągle do przeszłości, do tematu kobiet. Wygląda na to, że jest to mój nieustający bunt przeciwko przemijaniu”.

joanna helander, ryszard krynicki na Piątkowie, Poznań, 1979

Kalejdoskop ciał c

iała w ruchu, podpatrywane z bliska, uchwycone w wykadrowanych fragmentach. ciała przyjmujące ekstrawaganckie, zaskakujące pozycje oraz ciała pozostające w spoczynku. ciała modeli i modelek, aktorek i sław, ale też ciało własne, traktowane jako równie istotny przedmiot uwagi. Wystawa Ciał fragmenty prezentuje fotograficzne poszukiwania Wojciecha Plewińskiego orbitujące wokół motywu cielesności. składają się na nią prace poniekąd zapomniane albo niedostatecznie rozpoznane, odkryte przez samego Plewińskiego w domowym archiwum; po latach proponuje on ich nowe odczytania oraz podchodzi do nich z nieco odmiennej perspektywy. choć Plewiński może być kojarzony przede wszystkim jako fotograf przez długi czas związany z „Przekrojem”, gdzie zrealizował setki sesji okładkowych, fotografując najsłynniejsze polskie artystki czy modelki, to wystawa w j ednostce uwzględnia także prace, w których kierował obiektyw aparatu na samego siebie, na przykład w cyklicznie wykonywanych autoportretach urodzinowych. Ponadto wystawa proponuje szerszą refleksję na temat ikonografii ciała w kulturze i fotografii oraz miejsca i sposobów funkcjonowania cielesności w rzeczywistości społeczno-politycznej Prl-u.

Wojciech Plewiński, Pępek, 1980

june Newton jako Salome w sztuce Oscara Wilde’a, Melbourne, 1951, fot. helmut Newton

Helmut i June

Na Międzynarodowym Festiwalu Miłośników Fotografii Analogowej „Vintage Photo Festival” możemy po raz pierwszy w Polsce zobaczyć wspólny dorobek jednej z najbardziej fascynujących par świata fotografii – Helmuta Newtona i jego żony june Newton, znanej od 1970 roku pod pseudonimem Alice springs. Wystawa A Dual Gaze to nie tylko artystyczny dialog dwojga wybitnych fotografów, ale także intymna opowieść o ich 55-letnim partnerstwie – w życiu i sztuce. Zobaczymy tu osobiste portrety i autoportrety, które robili sobie przez te dekady. jednak jest to też wizualna podróż przez świat sztuki, mody i kultury XX wieku – na wystawie znajdziemy portrety m.in. catherine deneuve, Anjeliki Huston, davida Hockneya, yves saint laurenta, thierry’ego Muglera, jane Birkin i charlotte rampling. Wiele z nich prezentowanych jest w parach, dzięki czemu oglądamy tych samych bohaterów różnie widzianych przez obojga artystów.

Cicha wojna

twórczość austriackiego artysty wizualnego Gregora sailera koncentruje się na ukazywaniu architektury jako nośnika idei politycznych, ekonomicznych i społecznych. jego projekty często powstają w trudno dostępnych i odizolowanych miejscach, takich jak Arktyka czy opuszczone tereny przemysłowe i wojskowe. W poznańskiej Galerii centrala zobaczymy jego cykl The Polar Silk Road, wcześniej pokazywany między innymi w Natural History Museum w londynie i Alfred ehrhardt stiftung w Berlinie. sailer dokumentował Arktykę w Kanadzie, Norwegii, islandii, danii (Grenlandii) i innych lokalizacjach wielkoformatową kamerą sinar, nawet przy temperaturze –55�, wpisując się w tradycję XiX-wiecznej fotografii arktycznej, której głównym celem było stworzenie wizualnego podkładu pod przygotowanie map. twórczyni Galerii centrala Anka Gregorczyk pisze: „jego fotografie to pozornie czysty w swej formie dokument miejsc, w których surowa natura spotyka się z rysem zmian, obrazowanych przez wyłaniające się z arktycznej bieli stacje radarowe, porty, ośrodki badawcze czy bazy wojskowe. chłodne, zdystansowane i bez emocji jedynie przez moment obrazy w rzeczywistości pokazują Arktykę jako scenę globalnego spektaklu władzy – rywalizacji o surowce, szlaki transportowe i dominację”.

Gregor Sailer, the Polar Silk road, Norwegia

Sekrety rodzinne

akcja filmu, nagrodzonego na festiwalu w Wenecji srebrnym lwem, rozgrywa się w 1944 roku w Vermiglio, malowniczej włoskiej wiosce w Alpach, której mieszkańcy żyją harmonijnie w cieniu dobiegającej końca ii wojny światowej. Maura d elpero z niezwykłą dbałością o szczegóły szkicuje portret wielodzietnej, patriarchalnej rodziny Graziadei. Niepodzielną ojcowską władzę sprawuje w niej siwowłosy cesare –despotyczny nauczyciel cieszący się szacunkiem górskiej społeczności i odpowiedzialny za wykształcenie lokalnej młodzieży. Niespodziewane pojawienie się wojennego uciekiniera (Pietro) zakłóca pozornie szczęśliwe oraz uporządkowane wiejskie życie i stopniowo wydobywa na powierzchnię głęboko skrywane sekrety członków rodziny. Włoska reżyserka z wrażliwością przygląda się powolnemu rozpadowi patriarchalnych struktur społecznych, jednocześnie w subtelny sposób towarzysząc emancypującym się filmowym bohaterkom.

Wyrwani z ziemi

athina r achel tsangari, matka założycielka greckiej nowej fali ( Attenberg , 2010), podąża własną bezkompromisową ścieżką. W przeciwieństwie do jorgosa lantimosa, który buduje poczucie dziwności sterylną, chłodną estetyką, tsangari stawia na ziemski, cielesny i fizjologiczny brud, a zdjęcia do jej nowego filmu są niezwykle ciepłe, nieprzyzwoicie barwne i przesycone złotym światłem słońca. Harvest nie tylko nawiązuje stylistycznie do manifestu Dogma 95; znajdziemy tu również wiele odniesień do kina larsa von triera. inną wyraźną inspiracją jej filmu jest gatunek folk horror – reżyserka wybiera go jako kostium dla historii o zmierzchu przednowoczesnej wspólnoty na peryferiach, gdzie ludzkie obyczaje oraz przyroda ulegają kreatywnemu zdziczaniu. jednak budowany przez tsangari niepokój nie jest oczywisty, nie odnajdziemy go na poziomie dosłowności. tytułowe żniwa odnoszą się do dramatycznych przemian lokalnego środowiska, związanych z nadejściem nowoczesności, tworzeniem map oraz przymusem przemieszczania się. Z przerażeniem obserwujemy, jak mieszkańcy wioski, żyjący zgodnie z cyklicznym kalendarzem naturalnych procesów, przez wieki niemalże wrośnięci w ziemię, zostają z niej wyrwani i przemieleni przez bezlitosne młyny modernizacji, która pozostawia po sobie ściernisko.

ANDrZej MArZeC DLA NN6t
ANDrZej MArZeC DLA NN6t
Kadr z filmu, materiały Gutek Film

W sieci

sieci tegorocznego unsoundu rozciągają się szeroko i są gęste. jesienią festiwal odbędzie się aż w trzech miastach: osace, Krakowie i Nowym jorku. W Krakowie szczególnie przyciągający wydaje się projekt Concrète Waves, który tworzą pionierka muzyki elektronicznej suzanne ciani i Actress, znany ze swoich eksperymentów z muzyką klubową. Nie sposób przeuszyć także wspólnego występu producenta rP Boo z perkusistą Garym Gwaderą. Artystów połączył retrofuturystyczny projekt zestawiający footwork z oberkiem, opowiadający historię potencjalną porozumienia między polskimi imigrantami i społecznością afroamerykańską w chicago. różnorodności nie ma końca – od legendarnego A Guy called Geralda, przez czołowego przedstawiciela świadomego i zaangażowanego rapu billy’ego woodsa, po nowojorską, postrockową grupę yHWH Nailgun. Warto również pamiętać o programie dyskusyjnym, w którym znalazło się spotkanie z liz Pelly. dziennikarka i autorka książki Mood Machine: The Rise of Spotify and the Costs of the Perfect Playlist opowie o tym, jak serwisy streamingowe i algorytmizacja wpływają dziś na produkcję i recepcję muzyki.

Ambient Brunch na Unsound Festival 2024, fot. jasinyy

W rytmie

i w terenie

Początki łódzkiego festiwalu Fab_in wiążą się z koncertowym prezentowaniem nagrań terenowych oraz tzw. soundscape compositions. W szóstej edycji impreza jednak wyraźnie ewoluuje w kierunku multidyscyplinarnego festiwalu twórczości dźwiękowej, rozpiętego między akademiami a scenami niezależnymi, kompozycjami a improwizacją, koncertami a instalacjami. Hasłem przewodnim tegorocznej odsłony jest rytm – spoiwo zarówno twórczości muzycznej, jak i codziennych pejzaży dźwiękowych. swoją instalację Echo grało zaprezentuje twórca festiwalu rafał Kołacki. Kolejnego dnia czeka nas perkusyjny program Qby janickiego i audiowizualny projekt Billy roisz, wiedeńskiej artystki często wykorzystującej audialne i wizualne sprzężenia zwrotne. Wreszcie podczas kulminacji festiwalu zagrają lArMo (industrialny projekt Mirosława Matyasika), elektroniczny duet GerdA (jan Piasecki / Wojciech Bąkowski) oraz Martina lussi, kompozytorka, która fascynująco łączy elektronikę i nagrania terenowe.

theon Cross zagra na festiwalu 25.10, fot. Ianhippolyte

Bursztynowa

jesień

azz j antar stał się w ostatnich latach najważniejszym festiwalem organizowanym przez gdański Klub Żak. Najważniejszą postacią tegorocznej jesiennej odsłony będzie Wadada leo smith – legendarny trębacz (i między innymi rewolucjonista jazzowych notacji graficznych), który wystąpi w duetach z pianist(k)ami sylvie courvoisier oraz Vijayem iyerem. do Gdańska powróci też gitarzystka Mary Halvorson – tym razem z Amaryllis sextet. usłyszymy ponadto tajemniczy, zamaskowany jazzrockowy (całkiem blisko cenionej brytyjskiej fali neo-psychodelii i indie-progrocka) codex serafini, a także sekstet the young Mothers, który w usA sformował wokół siebie znany norweski basista i ngebrigt Håker Flaten. l okalną scenę reprezentować będą m.in. trębacz emil Miszk w międzynarodowym, skandynawskim składzie oraz saksofonistka Ada rave, która wystąpi ze student(k)ami gdańskiej Akademii Muzycznej.

ANtONI MIChNIK DLA NN6t

jérôme Bel, jérôme Bel, fot. herman Sorgeloos

Manifest filozofa tańca

Przedstawienie Jerôme Bel autorstwa jérôme’a Bela z 1995 roku to dzisiaj klasyka choreografii końca XX wieku. uznawane jest za założycielskie dla nietańca; to manifest, w którym ujawnia się specyfika konceptualnego myślenia Bela. choreografa nazywa się często filozofem tańca, bo konsekwentnie bada granice sytuacji scenicznej. W Warszawie mogliśmy obejrzeć tę pracę w 2015 roku. co zaskakujące, Jerôme Bel z 2025 roku – spektakl, który zobaczymy w ramach festiwalu ciało/umysł – jest inny niż 10 lat temu. to nie próba odegrania czy reinterpretacji pracy z 1995 roku. tym razem mamy do czynienia z auto-bio-choreo-grafią – opowieścią o źródłach twórczości, w której splatają się wątki osobiste, artystyczne i polityczne. Artysta – znany z tego, że nie podróżuje, ponieważ ogranicza własny ślad węglowy – przekazał scenariusz polskiemu reżyserowi Wojtkowi Ziemilskiemu.

AGNIeSZKA SOSNOWSKA DLA NN6t

DJ-ing i medytacja

choreografia Baptiste’a cazaux – francuskiego artysty pracującego w Genewie – GIMME A BREAK ��� z 2023 roku, jest zakorzeniona w doświadczeniu pandemicznej izolacji, depresji i odkrywania nowych form ekspresji. Powstała z poczucia bezradności, ale też z potrzeby znalezienia narzędzi pozwalających przetrwać czas zamknięcia – takich jak dj-ing i medytacja. Muzyka klubowa stała się dla cazaux źródłem energii, a medytacja – sposobem na powrót do ciała i chwili obecnej. W spektaklu artysta zestawia intensywne, cielesne praktyki, takie jak headbanging , z technikami kontemplacji, tworząc zdeformowaną, wypełnioną sprzecznościami czasoprzestrzeń, w której rave’owa energia spotyka się z medytacyjną ciszą. GIMME A BREAK ��� jest poszukiwaniem katharsis, próbą znalezienia spokoju i emocjonalnego dystansu.

Baptiste Cazaux, GiMME a BrEak !!!, fot. elson Aub

WCZORAJ

Kontekstowe badania uczestnictwa w kulturze

Research Collective dla Narodowego Centrum Kultury Lipiec 2025

I PRZY OKAZJI

WPROWADZENIE

Dane, które prezentujemy, zebrano niespełna rok temu w związku ze zbliżającym się wówczas współKongresem Kultury. Dla Ministry Kultury i Dziedzictwa Narodowego Hanny Wróblewskiej ważne było, aby zakotwiczyć planowane debaty w aktualnych obserwacjach pola kultury. Narodowe Centrum Kultury – producent współKongresu – zamówiło wówczas analizę danych wtórnych dotyczących m.in. edukacji kulturalnej w szkołach oraz dostępności oferty. Równocześnie uznaliśmy, że kluczowa jest perspektywa osób po prostu uczestniczących w kulturze, dlatego powstał pomysł reprezentatywnego sondażu wśród tej grupy.

Część wniosków z badania ilościowego została już zaprezentowana – podsumował je Marek Krajewski podczas otwierającej współKongres debaty „Polityka kulturalna, jakiej potrzebujemy”. W minionych 12 miesiącach na zlecenie NCK prowadziliśmy jednak dalsze, pogłębione analizy materiału na potrzeby przygotowywanego raportu. Dziś jesteśmy gotowi, żeby zaprezentować wstępne wyniki tej analizy. Cieszymy się z tej możliwości, bo badanie przynosi – mamy nadzieję – nie tylko interesujące rezultaty, lecz także świeżą perspektywę na uczestnictwo w kulturze. Naszym celem było nie tyle zmierzenie poziomu korzystania z oferty instytucji i organizacji kultury, ile zrozumienie, jak kultura jest „wpleciona” w praktyki codziennego życia. W tym sensie uczestnictwo w kulturze zostało tu zdefiniowane na nowo. Proponowany na potrzeby wydarzenia „kontekstowy” sposób badania uczestnictwa w kulturze – zainicjowany przez Marka Krajewskiego, przy udziale Mikołaja Lewickiego oraz moim, a obecnie rozwijany w szerszym gronie – zakłada, że lepiej zrozumiemy ten fenomen, gdy sprawdzimy, w ramach jakich praktyk korzysta się z szeroko rozumianej oferty kultury, gdzie i o jakich porach do tego dochodzi, przy użyciu jakich technologii, instytucji i infrastruktury, a także w jakich konfiguracjach społecznych. Respondenci i respondentki odpowiadali więc na pytania: co robili wczoraj, czy w ramach tych czynności korzystali z kultury, gdzie i kiedy to robili, jakich urządzeń używali oraz czy byli wtedy sami, czy z innymi. W raporcie sygnalizujemy wszystkie te konteksty, pokazując jednocześnie podstawowe ustalenia. Wynika z nich, że korzystanie z kultury zajmuje ważne miejsce w codzienności Polek i Polaków

— zwłaszcza gdy towarzyszy wykonywaniu obowiązków zawodowych i domowych, odpoczynkowi, uprawianiu sportu oraz korzystaniu z internetu. Miejscem konsumpcji kultury są wówczas nie tylko instytucje, lecz także dom i środki transportu. Popularność ekranów mobilnych zindywidualizowała pory uczestnictwa w kulturze oraz podkreśliła różnice międzypokoleniowe. Co istotne, zdecydowana większość osób korzysta z kultury jedynie za pośrednictwem mediów elektronicznych, a kontakt z nią bywa nie tylko pretekstem, aby być z innymi, lecz także, by pobyć samemu.

Zestaw domykają informacje o uczestnictwie w kulturze instytucjonalnej – wymiarze aktywności najczęściej kojarzonym z interesującym nas zjawiskiem i najczęściej badanym. Jak wspomniano, nasze podejście poszerza myślenie o uczestnictwie poza wąsko rozumianą ofertę instytucji, poza założenie, że w danym czasie robi się tylko jedną rzecz lub że z kultury korzysta się wyłącznie w wyspecjalizowanych miejscach. Nie oznacza to jednak rezygnacji z dostrzegania szczególnej roli instytucji i organizacji upowszechniających kulturę.

Nie mamy jeszcze pełnego kompletu analiz, ale już te, na które zwracamy uwagę, wystarczają, by dostrzec ryzyko nadmiernego romantyzowania kultury dostępnej za pośrednictwem mediów jako egalitarnej, oddolnej czy woluntarystycznej. W obliczeniach widać również związki między intensywnym korzystaniem z kultury za pomocą mediów elektronicznych a aktywnym uczestnictwem w kulturze instytucjonalnej. Wskazują one na zróżnicowania i nierówności o charakterze wiekowym, genderowym, klasowym i regionalnym. Wracamy myślami do współkongresowych dyskusji o instytucjach kultury jako miejscach pomagających kształtować szczególny rodzaj uwagi.

Lektura danych skłania do refleksji o zmieniających się rolach instytucji i organizacji działających w tym ekosystemie uczestnictwa. Podkreślmy to jednak mocno: zmieniających się, a nie zmniejszających. Na koniec warto zaznaczyć, że kontynuacja prac możliwa była dzięki powołaniu w ramach NCK Narodowego Obserwatorium Kultury, na którego dynamiczny rozwój liczymy.

Kultura w tle codzienności

Proszę zaznaczyć czynności, które miały miejsce wczoraj

Rodzaj czynności

Czynności instrumentalne (potrzeby fizjologiczne, obowiązki zawodowe/ edukacja, prace domowe / opieka nad innymi, przemieszczanie się)

Relaks i samorealizacja (odpoczynek, hobby, uprawianie sportu, korzystanie z Internetu itp.)

Czas spędzany z innymi, życie towarzyskie (spotkania, rozmowy, zabawa, praktyki religijne, aktywność społeczna)

Czynności nadzwyczajne (udział w uroczystościach, wyjścia do kina, teatru, zoo, filharmonii, muzeum, galerii sztuki itp.)

Dzień powszedni Weekend

4% 12%

Korzystanie z kultury podczas

zaspokajania potrzeb fizjologicznych, realizacji obowiązków zawodowych/edukacyjnych, prac domowych/opieki nad innymi lub przemieszczania się

Aktywność

Słuchanie – radio

– muzyka ogólnie

Czytanie/przeglądanie – media społecznościowe 40,0%

Czytanie/przeglądanie – wiadomości / informacje w Internecie 31,5%

Oglądanie – filmy, seriale 34,0%

Oglądanie – materiały w mediach społecznościowych 29,0%

Inne aktywności – granie w gry, quizy itp. 16,0%

Czytanie/przeglądanie – ogłoszenia, zakupy, serwisy aukcyjne 12,5%

Inne aktywności – robienie zdjęć, nagrywanie filmów, tworzenie treści 12,0%

Czytanie/przeglądanie – książki, komiksy 11,5%

Inne aktywności – malowanie, śpiewanie, gra na instrumentach itp.

8,0%

Korzystanie z kultury w ramach odpoczynku,

hobby, uprawiania sportu, korzystania z Internetu itp.

Grupa aktywności

Aktywność

Oglądanie – filmy, seriale 34% Czytanie/przeglądanie –media społecznościowe 29%

Czytanie/przeglądanie –wiadomości / informacje w Internecie 24%

Słuchanie – muzyka ogólnie 22,5%

Oglądanie – materiały w mediach społecznościowych (rolki, relacje itp.) 24%

Czytanie/przeglądanie –książki, komiksy

Inne aktywności – granie w gry, quizy itp. 14% Słuchanie – radio 13%

Korzystanie z kultury w ramach

czasu spędzanego z innymi

(spotkania, rozmowy, zabawa, praktyki religijne, aktywność społeczna)

Grupa aktywności

Czytanie/przeglądanie

powszedni

22% 25%

Aktywność

Oglądanie – filmy, seriale 20,5% Czytanie/przeglądanie –media społecznościowe 14%

Słuchanie – muzyka ogólnie 16,5%

Inne aktywności – granie w gry, quizy itp. 10,5%

Słuchanie – radio 10%

Oglądanie – materiały w mediach społecznościowych (rolki, relacje itp.) 10%

Inne aktywności – robienie zdjęć, nagrywanie filmów, tworzenie treści

Aktywności poza domem –zwiedzanie, turystyka 9%

9,5%

Korzystanie z kultury w ramach

czynności nadzwyczajnych

(udział w uroczystościach, wyjścia do kina, teatru, zoo, filharmonii, muzeum, galerii sztuki itp.)

Grupa aktywności Dzień powszedni Weekend

poza domem

Aktywność

Inne aktywności – granie w gry, quizy itp. 18,5%

Czytanie/przeglądanie –media społecznościowe 14,5%

Czytanie/przeglądanie –wiadomości / informacje w Internecie 11,5%

Inne aktywności – robienie zdjęć, nagrywanie filmów, tworzenie treści

– filmy, seriale 11% Słuchanie – muzyka ogólnie 15%

Aktywności poza domem –zwiedzanie, turystyka

Oglądanie – materiały w mediach społecznościowych 10%

Miejsca kultury

Osoby korzystające z kultury

Pora dla kultury

Legenda: Zestawienie danych dotyczących popularności różnych form oglądania wedle wieku. N = 1678. Plusami i minusami oznaczono uchwycone zależności istotne statystycznie.

Młodsi i starsi w kulturze

Top 10 — młodzi

Słuchanie – muzyka ogólnie

Czytanie – media społecznościowe

Oglądanie – materiały w mediach społecznościowych

Oglądanie – filmy, seriale 46%

Inne aktywności – granie w gry, quizy itp. 40%

Czytanie – wiadomości / informacje w Internecie

Inne aktywności – robienie zdjęć, nagrywanie filmów, tworzenie treści do mediów społecznościowych

Czytanie – książki, komiksy, prasa

Czytanie – materiały edukacyjne i poradniki 27%

Oglądanie – poradniki, filmy instruktażowe 20%

Top 10 — starsi

Słuchanie – radio

Oglądanie – materiały w mediach społecznościowych

Inne aktywności – robienie zdjęć, nagrywanie filmów, tworzenie treści do mediów społecznościowych

Aktywności poza domem – zwiedzanie, turystyka

Sposoby korzystania z kultury

Osoby uczestniczące w kulturze

jedynie podczas zaspokajania potrzeb fizjologicznych, realizacji obowiązków zawodowych/ edukacyjnych, prac domowych/ opieki nad innymi lub przemieszczania się

diów elektronicznych

Grupa Dzień powszedni Weekend

Ogółem 76%

18–24 lata 93%

Uczestnictwo w kulturze zorganizowanej

Ile razy, jeśli w ogóle, w ciągu

Aktywność ani razu

na przedstawieniu operowym lub balecie

na innym wydarzeniu kulturalnym

na wydarzeniu sportowym

na spektaklu teatralnym, kabaretowym

w muzeum, galerii lub na innej wystawie

na wydarzeniu plenerowym

na koncercie

na filmie w kinie

Wizyty w muzeum, galerii

Uczestnictwo 1–2 razy Odsetek Ogółem

Wykształcenie podstawowe

Wykształcenie zasadnicze zawodowe

Miasto

Uczestnictwo powyżej 3 razy

Ogółem

Odsetek

Kobieta 13% Mężczyzna 12%

18–24 lata 21%

25–34 lata 10%

35–49 lat 9%

50–59 lat 15% 60+ lat 14%

Wykształcenie podstawowe 16%

Wykształcenie zasadnicze zawodowe 4%

Wykształcenie średnie 13%

Wykształcenie wyższe 17%

Wieś 11%

Miasto do 19 999 mieszkańców 12%

Miasto 20 000–49 999 mieszkańców 20%

Miasto 50 000–199 999 mieszkańców 11%

Miasto 200 000–499 999 mieszkańców 14%

Miasto powyżej 500 000 mieszkańców 14%

Uczestnictwo w kulturze zorganizowanej

(rozkład w grupach skontrastowanych)

wny/-a

Ogółem Młodzi

Starsi

Wykształceni

Legenda: Poziom aktywności ustalany na podstawie odpowiedzi na pytanie „Ile razy, jeśli w ogóle, w ciągu ostatnich 12 miesięcy zdarzyło Ci się uczestniczyć w kulturze instytucjonalnej” (suma ze wszystkich wydarzeń). Nieaktywny/-a: 0–5, umiarkowanie aktywny/-a: 5–20, bardzo aktywny/-a: powyżej 20. Młodzi: osoby do 25. roku życia, starsi: osoby powyżej 55. roku życia, wykształceni: poziom wykształcenia średni + wyższy, niewykształceni: poziom wykształcenia podstawowy, wiedzie im się – odpowiedzi: „wystarcza nam na utrzymanie i różnorakie przyjemności” + „nie musimy specjalnie liczyć się z wydatkami”, nie wiedzie im się – odpowiedzi: „ledwo wiążemy koniec z końcem” + „wystarcza nam jedynie na podstawowe potrzeby” + „wystarcza nam na utrzymanie, ale się nie przelewa”, duże miasta: miasta powyżej 200 tys. mieszkańców, małe i średnie miasta: miasta do 200 tys. mieszkańców, aktywni zawodowo: osoby pracujące, bierni zawodowo: emerytura, renta, bezrobotni, urlop macierzyński/wychowawczy. Plusami i minusami oznaczono uchwycone zależności istotne statystycznie.

Niewykształceni

Wiedzie im się Nie wiedzie im się Duże miasta Małe i średnie miasta

Na zlecenie Narodowego Centrum Kultury w ramach WspółKongresu Kultury 2024 badanie przeprowadziła firma Research Collective. Koncepcję badania ilościowego przygotowali Marek Krajewski, Mikołaj Lewicki i Maciej Frąckowiak we współpracy z Iwoną Kurz, a po stronie wykonawcy za organizację i opracowanie odpowiadali Sylwia Bąba i Paweł Ciacek. Dane zebrano w dniach 20–25 października 2024 r., natomiast dodatkowe opracowania statystyczne zlecono w 2025 r. Badanie zrealizowano na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych mieszkanek i mieszkańców Polski (N = 1032); sondaż przeprowadzono online, na panelu internetowym, metodą CAWI (Computer-Assisted Web Interview). Ponieważ pytania w ankiecie dotyczyły czynności z dnia poprzedzającego, zastosowano schemat panelowy: te same osoby ankietowano dwukrotnie – raz w weekend, raz w dzień powszedni. Obecnie we współpracy z zespołem NCK oraz badaczkami i badaczami kultury z różnych dyscyplin powstaje raport analizujący zebrane dane; publikacja jest planowana na przełomie 2025 i 2026 r. Raport będzie także obejmował materiał jakościowy, na który składają się badania fokusowe zrealizowane w 2024 r. na próbie młodych osób tworzących kulturę oraz jej organizatorów, pracujących w polskich miastach średniej wielości.

TERMINOLOGIA PEJZAŻU DŹWIĘKOWEGO

Strojenie świata to najważniejsze dzieło w dorobku kompozytora Raymonda Murraya Schafera i prekursorska pozycja w tradycji humanistycznych badań nad dźwiękiem, która w końcu ukazała się w polskim przekładzie Krzysztofa Marciniaka. Choć liczy sobie już niemal 50 lat, nieustannie pobudza soniczną wyobraźnią, dotyka współczesnych problemów takich jak dźwiękowe (i nie tylko) zanieczyszczenie środowiska oraz inspiruje szeroką rzeszę odbiorców: od kompozytorów, przez architektki, artystów wizualnych i badaczy zajmujących się kulturą, miastem i ekologią. Schafer zapraszając do refleksji na temat tego, jak słuchamy, co słyszymy i jak sprawić, aby nasze otoczenia dźwiękowe stawały się bardziej przyjazne, nie stroni od słowotwórstwa. Poniżej prezentujemy wybór terminów zebranych przez autora na końcu książki, wśród których znajdują się konstrukcje dobrze znane w swoim anglojęzycznym brzmieniu wszystkim zajmującym się problematyką dźwięku, a które w momencie premiery w 1977 r. były odkrywczą nowością.

Polskie tłumaczenie Strojenia świata opublikowane przez wydawnictwo Fundacji Bęc Zmiana dofinansowane zostało ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Literatura 2025”. Wydaniu patronują „Glissando” oraz Nadbałtyckie Centrum Kultury w Gdańsku. Zamów książkę: www.beczmiana.pl/sklep

R. Murray Schafer Strojenie świata, tłum. Krzysztof Marciniak, wyd. Fundacja Bęc Zmiana, fot. Kacper Greń

CZYSZCZENIE USZU Systematyczny program kształcenia uszu, by słyszały dźwięki w bardziej wyostrzony sposób, szczególnie te dobiegające z otoczenia. Zestaw takich ćwiczeń znaleźć można w książce Ear Cleaning. The Notes for an Experimental Music Course (Clark & Cruickshank, Toronto 1967).

DŹWIĘCZNY OGRÓD

Ogród i przez analogię dowolne inne miejsce akustycznej rozkoszy. Może to być naturalny pejzaż

dźwiękowy lub pejzaż poddany procedurom  PROJEKTOWANIA

AKUSTYCZNEGO. Jedną z głównych atrakcji dźwięcznego ogrodu może być przeznaczona do medytacji Świątynia Ciszy.

EKOLOGIA AKUSTYCZNA

Ekologia jest badaniem relacji między żywymi organizmami a ich środowiskiem, ekologia akustyczna jest zatem badaniem oddziaływania  ŚRODOWISKA

AKUSTYCZNEGO lub  PEJZAŻU DŹWIĘKOWEGO na fizyczne reakcje lub charakterystykę behawioralną zamieszkujących je istot. Jej szczególnym zadaniem jest zwrócenie uwagi na oddziałujący negatywnie i szkodliwy dla zdrowia brak zrównoważenia. Zob.  PROJEKTOWANIE

DŹWIĘKOWE.

HAŁAS

Etymologicznie anglojęzyczny termin noise sięga języka starofrancuskiego (noyse) i jedenastowiecznego prowansalskiego (noys, nosa czy nausa), ale nie ma pewności co do jego pochodzenia. W języku angielskim słowo noise ma wiele znaczeń i zabarwień, spośród których najważniejsze to: 1. Niechciany dźwięk. Słownik Oxford English Dictionary podaje przykłady użycia słowa noise na określenie niechcianego dźwięku datowane nawet na 1225 rok. 2. Niemuzyczny dźwięk. W XIX wieku niemiecki fizyk Hermann Helmholtz

użył słowa Geräusch (ang. noise) na określenie dźwięku składającego się z nieokresowych drgań (jak szelest liści), odróżniając je od składających się z okresowych drgań dźwięków muzycznych. Do dziś słowa noise używa się w tym znaczeniu, czego przykładem są terminy takie jak white noise (biały szum) czy Gaussian noise (szum Gaussowski). 3. Dowolny głośny dźwięk. Dziś powszechnie stosuje się słowo noise na określenie szczególnie głośnych dźwięków. W tym znaczeniu przepisy dotyczące redukcji hałasu (noise abatement by-law) zabraniają pewnych głośnych dźwięków lub ustalają ich dopuszczalne limity w decybelach. 4. Zakłócenie w dowolnym systemie sygnalizacyjnym. W elektronice i inżynierii noise oznacza dowolne zakłócenie niebędące częścią sygnału, na przykład szumy w telefonie czy śnieżenie na ekranie telewizora.

Najbardziej zadowalającą definicją w potocznym rozumieniu jest wciąż „niechciany dźwięk”. Hałas (noise) jest zatem terminem subiektywnym. To, co dla jednego człowieka będzie muzyką, dla drugiego może okazać się hałasem. Niemniej nie wyklucza to, że w danym społeczeństwie powinno być więcej zgody niż niezgody na temat tego, które dźwięki stanowią niechciane zakłócenia. Trzeba zaznaczyć, że każdy język zawiera unikatowe niuanse znaczeniowe dla słów określających hałas. Przykładowo

we francuskim mówi się o bruit odrzutowca, ale też bruit ptaków i morskich fal. Zob.  ŚWIĘTY

HAŁAS

HI-FI

Skrót od słów high fidelity oznaczających korzystną proporcję sygnału do szumu. Powszechnie używa się tego terminu w elektroakustyce. W studiach pejzażu dźwiękowego środowisko typu hi-fi to takie, w którym dźwięki słychać klarownie – bez natłoku i maskowania. Zob.  LO-FI

JASNOSŁYSZENIE

Dosłownie czyste słyszenie (clear hearing). W moim rozumieniu termin ten nie ma w sobie nic mistycznego. Odnosi się po prostu do nadzwyczajnych zdolności słuchowych, szczególnie tych dotyczących dźwięków środowiska. Zdolność słyszenia można wytrenować i osiągnąć poziom jasnosłyszenia, służą do tego ćwiczenia  CZYSZCZENIE USZU.

KOMPETENCJA

SONOLOGICZNA

Zdolność rozumienia formacji dźwiękowych. Termin ten został zapożyczony od Ottona Laskego. Kompetencja sonologiczna łączy impresję z kognicją i umożliwia formułowanie oraz ekspresję dźwiękowej percepcji. Możliwe, że tak jak jednostki różnią się pod względem kompetencji sonologicznej, tak może być rozumiana odmiennie lub przynajmniej inaczej rozwinięta w różnych

kulturach. Kompetencję sonologiczną mogą wspierać ćwiczenia. Zob.  CZYSZCZENIE USZU

LO-FI

Skrót od słów low fidelity oznaczających niekorzystną proporcję sygnału do szumu. W studiach pejzażu dźwiękowego środowisko typu lo-fi to takie, w którym natłok sygnałów skutkuje ich wzajemnym maskowaniem lub brakiem przejrzystości. Zob.  HI-FI

MARKER DŹWIĘKOWY

Dźwiękowy odpowiednik punktu orientacyjnego w krajobrazie (landmark) – to brzmienie o unikatowym znaczeniu dla danej społeczności albo takie, którego właściwości sprawiają, że jest w sposób szczególny cenione lub przykuwa uwagę.

MOOZAK

Pojęcie odnoszące się do wszelkiego rodzaju schizofonicznej, muzycznej brei, szczególnie w przestrzeni publicznej. Nie mylić z produktami marki Muzak. Zob.  SCHIZOFONIA

MORFOLOGIA

Nauka o formach i strukturach. Pojęcie pierwotnie wprowadzone w biologii, później (w 1869 roku) w filologii na określenie prawideł fleksji i słowotwórstwa. W nauce o pejzażu dźwiękowym odnosi się do zmian w grupach dźwięków o podobnej formie lub funkcji, arbitralnie powiązanych w czasowe

lub przestrzenne formacje. Przykładami akustycznej morfologii może być badanie historycznej ewolucji buczków mgłowych lub geograficzne porównanie metod telegrafii (rogi alpejskie, afrykańskie bębny etc.).

NAUSZNY ŚWIADEK

Osoba, która daje świadectwo lub może dać świadectwo tego, co usłyszała.

OBIEKT DŹWIĘKOWY

Pierre Schaeffer, twórca tego terminu (l’objet sonore), opisuje go jako akustyczny „obiekt dla ludzkiej percepcji, a nie matematyczny lub elektroakustyczny obiekt do syntezy”. Obiekt dźwiękowy jest zatem definiowany przez ludzkie ucho jako najmniejsza

samodzielna cząstka  PEJZAŻU

DŹWIĘKOWEGO i można analizować go przez charakterystykę jego obwiedni. Mimo że obiekt

dźwiękowy może być referencyjny (na przykład dzwon, bęben), rozważany jest przede wszystkim jako fenomenologiczna formacja dźwiękowa, niezależnie od jego referencyjnych właściwości jako zdarzenia dźwiękowego. Zob. 

ZDARZENIE DŹWIĘKOWE

PEJZAŻ DŹWIĘKOWY Środowisko dźwiękowe. Technicznie – dowolna część środowiska dźwiękowego traktowana jako pole badawcze. Pojęcie to może odnosić się do rzeczywistych środowisk lub do abstrakcyjnych tworów takich jak

kompozycje muzyczne lub studyjne montaże, w szczególności, gdy traktuje się je jako środowisko.

PROJEKTOWANIE AKUSTYCZNE

Nowa interdyscyplina. Dla jej rozwoju potrzebne są umiejętności naukowców, badaczy nauk społecznych i artystów (szczególnie muzyków). Projektowanie akustyczne dąży do odkrycia reguł, dzięki którym będzie możliwa poprawa estetycznej jakości środowiska akustycznego, czyli  PEJZAŻU DŹWIĘKOWEGO. By tego dokonać, trzeba traktować pejzaż dźwiękowy jako wielką kompozycję muzyczną nieustannie ewoluującą wokół nas i poszukiwać sposobów na poprawę jego orkiestracji i formy tak, aby wywołać bogactwo i różnorodność efektów, które jednak nigdy nie powinny oddziaływać negatywnie na ludzkie zdrowie i dobrostan. Podstawy projektowania akustycznego mogą więc obejmować eliminację bądź ograniczenie określonych dźwięków (redukcję hałasu), testowanie nowych dźwięków przed ich nieograniczonym rozpowszechnieniem w środowisku, ale również ochronę dźwięków  MARKERÓW DŹWIĘKOWYCH i ponad wszystko pomysłowe rozmieszczanie dźwięków w celu stworzenia przyszłych atrakcyjnych i stymulujących środowisk dźwiękowych. Projektowanie akustyczne może również obejmować

komponowanie modelowych środowisk i pod tym względem styka się ze współczesną kompozycją muzyczną. Zob.  EKOLOGIA AKUSTYCZNA.

PRZESTRZEŃ AKUSTYCZNA

Określa profil dźwięku w krajobrazie. Przestrzeń akustyczna dowolnego dźwięku to obszar, na którym jest on słyszalny, dopóki jego głośność nie spadnie poniżej poziomu szumu otoczenia.

PRZESTRZEŃ SŁUCHOWA

Przestrzeń na dowolnym wykresie, która powstaje na skutek zestawienia ze sobą różnych wymiarów dźwięku. Dla ułatwienia lektury zwykle zestawia się ze sobą tylko dwa wymiary jednocześnie. Zatem możliwe jest zestawienie czasu i częstotliwości, częstotliwości i amplitudy albo amplitudy i czasu. Przestrzeń słuchowa to zatem tylko konwencja notacyjna i nie powinna być mylona z  PRZESTRZENIĄ AKUSTYCZNĄ, która określa profil dźwięku w krajobrazie.

SCHIZOFONIA

Połączenie terminów pochodzących z greki: schizo – rozdzielać i phone – głos, dźwięk. Pierwszy raz zastosowałem ten termin w broszurze The New Soundscape na określenie rozszczepienia między oryginalnym dźwiękiem a jego elektroakustyczną reprodukcją. Oryginalne dźwięki są przywiązane do wytwarzających je mechanizmów. Dźwięki

reprodukowane elektroakustycznie są kopiami i mogą wystąpić w innym miejscu i czasie. Używam tak „nerwowego” słowa, by podkreślić aberracyjny efekt tego XX-wiecznego wynalazku.

SONOGRAFIA

Sztuka notacji pejzażu dźwiękowego. Może wykorzystywać konwencjonalne metody notacji takie jak sonogram lub zapis natężenia dźwięku, ale ponad to poszukuje metod notacji geograficznego usytuowania  ZDARZEŃ DŹWIĘKOWYCH. Stosowane są również rozmaite metody notacji z lotu ptaka, na przykład izobelowa mapa konturowa.

SYGNAŁ DŹWIĘKOWY

Dowolny dźwięk, na który skierowana jest szczególna uwaga. W badaniach  PEJZAŻU DŹWIĘKOWEGO sygnały dźwiękowe przeciwstawiane są  TONIKOM, podobnie jak figura przeciwstawiana jest tłu w percepcji wizualnej.

ŚWIĘTY HAŁAS

Każdy nadzwyczajny dźwięk (hałas) wyjęty spod społecznego zakazu. Pierwotnie Święty Hałas stanowiły zjawiska naturalne, takie jak grzmoty, wybuchy wulkanów, burze, ponieważ przypisywano im nadprzyrodzone pochodzenie; wierzono, że odzwierciedlają np. walki bogów lub boski gniew. Analogicznie można rozszerzyć to pojęcie o brzmienia ze sfery społecznej, które

przynajmniej w pewnych okresach nie podlegały przepisom prawodawstwa przeciwhałasowego (na przykład dźwięk dzwonów kościelnych, hałas przemysłowy czy głośna muzyka pop).

TONIKA

W muzyce tonika określa tonację lub tonalność danej kompozycji. To podstawowy ton, wokół którego muzyka może swobodnie modulować, ale z którym inne tonalności nawiązują szczególną relację. W nauce o pejzażu dźwiękowym tonikami są dźwięki słyszane przez daną społeczność nieustannie lub na tyle często, że tworzą tło, na którym percypowane są pozostałe dźwięki. Przykładem mogą być brzmienia morza dla społeczności nadmorskiej albo dźwięk silnika spalinowego we współczesnym mieście. Często toniki nie są świadomie odbierane, ale warunkują percepcję innych sygnałów dźwiękowych, zatem porównuje się je do tła w relacji figura–tło w percepcji wizualnej. Zob.  SYGNAŁ

ZDARZENIE DŹWIĘKOWE (sound event): zdarzenie (event) to według słownika „coś, co dzieje się w określonym miejscu w określonym interwale czasowym”. Wynikałoby z tego, że Zdarzenie jest nierozdzielne od definiującego je kontinuum czasoprzestrzennego. Zdarzenie dźwiękowe, tak jak  OBIEKT DŹWIĘKOWY, jest definiowane przez ludzkie ucho jako najmniejsza samodzielna cząstka  PEJZAŻU DŹWIĘKOWEGO. O ile obiekt dźwiękowy jest badany jako abstrakcyjny obiekt akustyczny, o tyle zdarzenie dźwiękowe jest badane jako obiekt symboliczny, semantyczny i strukturalny, jest zatem niemożliwym do wyabstrahowania punktem odniesienia, stanowiącym część większej całości.

Raymond Murray Schafer (1933–2021) kanadyjski kompozytor, nauczyciel, podróżnik, filozof muzyki, inicjator nauki o pejzażu dźwiękowym i ruchu ekologii akustycznej. Twórca m.in. monumentalnego cyklu teatru muzycznego Patria, licznych utworów wokalnych i serii 13 kwartetów smyczkowych; autor zbioru publikacji edukacyjnych, w których rozwijał przewrotną metodę kształcenia zdolności słuchowych „czyszczenie uszu”. Jego najważniejsza książka – wydane w 1977 roku Strojenie świata – do dziś stanowi niewyczerpane źródło inspiracji i kontrowersji dla międzynarodowego grona artystów, artystek oraz osób zajmujących się naukami o dźwięku.

Krzysztof Marciniak absolwent muzykologii na Uniwersytecie Warszawskim, pismak, krytyk, ekolog akustyczny, kurator przedsięwzięć z dziedziny sztuki dźwięku. W latach 2013-2023 członek kolektywu redakcyjnego magazynu o muzyce współczesnej „Glissando”. Mieszka i opiekuje się kawałkiem ziemi nad rzeczką Rakówką we wsi Romanówek na Lubelszczyźnie.

Izabela Niepokój Ćwiczenia z chodzenia, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, fot. poubelle (Mikołaj Drobczyński)

Ruch podzwyczajny

O rozciąganiu przestrzeni z Izabelą Niepokój, artystką wizualną pracującą z ruchem i choreografią, autorką serii spacerów choreograficznych realizowanych w przestrzeniach publicznych pod nazwą Ćwiczenia z chodzenia, rozmawia Bogna Świątkowska

Czym są twoje spacery choreograficzne? We wrześniu zorganizowaliśmy dwa jako Bęc Księgarnia i mogliśmy się przekonać, jak dużym cieszą się zainteresowaniem� pomysł wywodzi się z mojej indywidualnej praktyki badania przestrzeni miejskich, ale też z doświadczania norm społecznych obowiązujących w różnych rodzajach miejsc. Rok temu zaczęłam realizować projekt badający bardziej systematycznie przestrzenie, w których mamy do czynienia z ruchem zinstytucjonalizowanym – czyli takim, który jest silnie określony przez normy społeczne, wobec czego u każdej osoby wygląda podobnie. początkowo efektem projektu miała być praca choreograficzna na ten temat. Uznałam jednak, że dobrze byłoby zaprosić do procesu doświadczania różnych przestrzeni inne osoby – i stąd wziął się pomysł na spacery choreograficzne. pierwszy odbył się na dworcu centralnym, gdzie w większości spieszymy się albo czekamy, i to było punktem wyjścia.

Ruch ciała jest w tym miejscu poddany silnemu reżimowi funkcji. Większość osób przebywa tam krótko, przemierza przewidywalną trasę i wykonuje określoną sekwencję ruchów. no właśnie! Dworzec wybrałam ze względu na to, że zawsze jesteśmy tam w jakimś celu, z jakiegoś konkretnego powodu. Ruch, który się tam odbywa, jest ściśle choreografowany przez przestrzeń.

Musztrowanie nas czy też tresura do tego, żebyśmy zachowywali się w odpowiedni sposób w przestrzeniach wspólnych i w przestrzeni publicznej, to część edukacji do czegoś, co nazywamy życiem w społeczeństwie. Jakimi metodami posługujesz się przy obserwacjach, które później służą ci do konstruowania twoich działań?

Zacznę od tego, że w żadnym momencie podczas spaceru nie chodzi o zakłócanie porządku publicznego. Mieszkamy w mieście, wszyscy więc godzimy się na to, że funkcjonujemy w określonym porządku społecznym. Choreografia społeczna, bo tak to się nazywa, po prostu jest jego częścią. poza tym, że bardzo dużo czytam na ten temat, podczas spacerów proponuję ćwiczenia, które pochodzą z praktyk artystek wizualnych lub choreografek, i po części dopasowuję je do tego, co chciałabym zbadać. pierwszy spacer był inspirowany pracą Marii pinińskiej-Bereś zrealizowaną na plenerze w osiekach w 1967 roku. Chodziło o zderzenie sytuacji czekania z, jak sama artystka to wtedy określała, rozmemłaniem plażowym. pinińska-Bereś ten performans realizowała właśnie na plaży, a my byliśmy na dworcu, zatem pierwotne założenia zostały odwrócone. pozwoliło nam to doświadczyć przestrzeni dworca w bardziej rozluźniony sposób. podczas spacerów dużo korzystam z praktyki, z której korzystała także Zorka Wollny, artystka interdyscyplinarna pracująca

Izabela Niepokój Ćwiczenia z chodzenia, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, fot. poubelle (Mikołaj Drobczyński)

Izabela Niepokój Ćwiczenia z chodzenia z książką z Bęc Księgarnią, Warszawa, 2025, fot. Bogna Świątkowska

Izabela Niepokój Ćwiczenia z chodzenia z książką z Bęc Księgarnią, Warszawa, 2025, fot. Bogna Świątkowska

z ruchem i dźwiękiem. W swojej pracy dyplomowej analizowała ona ruch zinstytucjonalizowany, z którym mamy do czynienia w muzeum.

To słynna praca. Był rok 2006, długo przed tzw. zwrotem performatywnym w sztuce. Stworzony przez Zorkę Wollny performans Muzeum polegał na wykonywaniu powtarzalnych, zrytualizowanych ruchów inspirowanych choreografią wytwarzaną przez odwiedzających. Grupa performerów odtwarzała takie czynności jak spacerowanie po muzeum, zatrzymywanie się w różnych pozach i oglądanie prac, splatanie rąk, zapatrywanie się. Zachowania znakomicie skatalogowane przez Zorkę Wollny nie tylko złożyły się na wyjątkową pracę przestrzenną, ale też dały mocny impuls do przemyślenia reżimów stwarzanych przez instytucje kultury. Muzeum miało swoje realizacje w Muzeum Narodowym w Krakowie, a potem w Muzeum Sztuki w Łodzi i, co ciekawe, nie wszyscy odwiedzający te instytucje w trakcie performansu mieli świadomość, że stają się jego częścią. Miałam szansę porozmawiać zarówno z artystką, jak i z jedną z tancerek, z którą Zorka wtedy pracowała, i mogłam użyć narzędzi, które mi przedstawiły. Często korzystam z nich podczas moich Ćwiczeń z chodzenia. W tej metodzie jest bardzo dużo czujności i obserwacji, więc staram się zawsze wprowadzić kontekst miejsca, w którym się w trakcie spaceru znajdujemy – architektoniczny, ale i społeczny. każdy spacer poprzedzam małym researchem na temat przestrzeni, w której ma się odbyć, i po prostu spędzeniem w niej czasu. Mówisz o wnętrzach architektonicznych, czyli o mniej lub bardziej formalnych instytucjach, które wpływają na nasze zachowanie nie tylko przez swoją celowość – bo wchodzimy tam w jakimś celu – ale i przez przyjęte społecznie kody. Inaczej będziemy się zachowywać na dworcu, inaczej w muzeum, zupełnie inaczej w urzędzie, a jeszcze inaczej w parku. Które z elementów bogatego zjawiska choreografii społecznej są dla ciebie najbardziej interesujące? początkowo spacery służyły bezpośrednio zmapowaniu gestów, które pojawiają się tak naprawdę niezależnie od kodów obowiązujących w danych przestrzeniach. Chodziło o ruch potoczny, wymykający się wszelkim kodom. Bardzo trudno było nam znaleźć jedno słowo, które by go określało. ostatecznie zdecydowałam się na „podzwyczajny”, bo chodziło o ruch będący najniżej w hierarchii. Dzięki temu badaniu udało mi się zrealizować projekt, który stał się wystawą w pracowni Wschodniej w maju tego roku – towarzyszyła mu właśnie praca choreograficzna zbudowana na podstawie utanecznionych ruchów codziennych. Teraz bardziej interesuje mnie wpływ naszego usytuowania na to, jak zachowujemy się w poszczególnych przestrzeniach. Chodzi

również o obecne w nich nierówności, których często nie widać bezpośrednio. Spacery jako praktyka w czasie tego roku – a prowadzę zwykle jeden–dwa w miesiącu – troszeczkę się zmieniły. początkowo miały charakter badawczy, obecnie są bardziej o ruchu w przestrzeni i rozciąganiu jej, a także o tym, w jaki sposób, nie naruszając żadnych norm społecznych, możemy jako jednostki poczuć się w niej trochę swobodniej. Praktyka związana ze spacerowaniem, chodzeniem ma ogromny potencjał wyzwalający. Wiadomo, że mobilność, czy w ogóle możliwość przemieszczania się, wiąże się z silnym poczuciem wolności człowieka. To nie tylko celowe przemieszczanie się na jakiejś linii czy też pokonywanie odległości, ale i swoboda decydowania o tym, co z nami się dzieje, a przez to również – w jaki sposób używamy naszego ciała do tego, żeby zamanifestować tę wolność. Wszystkie te wspaniałe elementy zawierające się w praktyce spacerowania były opisywane w tekstach, na które się powołujesz. Co czytasz, żeby lepiej chodzić? oczywiście to nie jest nic nowego, kulturowa historia chodzenia jest bardzo, bardzo długa. Mnie w tym momencie najbardziej interesują kobiece i queerowe perypatetyczki, osoby chodzące. Wiąże się to też z tym, że takie praktyki są często sposobem na odzyskiwanie poszczególnych przestrzeni i oddawanie głosu osobom, których głos wcześniej nie miał możliwości wybrzmieć. Rebecca Solnit w książce Zew włóczęgi skrupulatnie opisuje historię chodzenia, zarówno z perspektywy filozoficznej, jak i praktycznej, mocno akcentując emancypacyjny potencjał tej czynności. Trzeba również wspomnieć sytuacjonistów i ich technikę dryfu oraz miejskich badań psychogeograficznych – zbiór tekstów Przewodnik dla dryfujących, który Bęc Zmiana wydała przed paroma laty, pokazuje, że ciało wprawione w ruch uwalnia umysł. istnieje bogata i bardzo ciekawa literatura dotycząca chodzącego ciała zbiorowego, czyli choreografii oporu, protestów. Są osoby, które się tym zajmują. jakiś czas temu ukazała się publikacja Anki Herbut Ruchy oporu* na temat choreografii oporu i tego, jak ruch w przestrzeni społecznej i politycznej może być strategią emancypacyjną. A mnie ruch interesuje w kontekście historii indywidualnych i tego, jak my jako jednostki sytuujemy się w przestrzeni. Czytam sporo czasopism, m.in. „Autoportret” i „Rzut”, czytam to, co pisze Bal Architektek. Dużo dzisiejszej refleksji dotyczy nierówności w przestrzeni, tego, jak planowanie urbanistyczne nie zawsze odpowiada na potrzeby wszystkich grup. Ale chodzenie może też być praktyką artystyczną. i u mnie przyjmuje to właśnie taką formę: artystyczno-badawczą. kiedy wiosną tego

* Publikacja dostępna onlajn: https://taniecpolska.pl/wp-content/uploads/files/txt/ taniecpolska[pl]_2160_20200218.pdf.

roku prowadziłam spacer w Muzeum Sztuki nowoczesnej w Warszawie, mogłam użyć sprzętu, dzięki któremu wszystkie osoby słyszały mnie przez cały czas, niezależnie od odległości – to sprawiło, że w niektórych salach wytworzyła się samoistnie swoista choreografia wystawy. W tym miejscu warto się odwołać do pracy Chodzony Zorki Wollny czy do wprowadzanych przez muzea i galerie praktyk co do tego, jak je zwiedzać, wykorzystujących audiogajdy.

Jak reagują osoby uczestniczące w twoich spacerach? Wszystkie spacery są partycypacyjne. osoby, które przychodzą na taki spacer, biorą udział w zaproponowanych przeze mnie prostych ćwiczeniach, korzystających z ruchu codziennego. Zdziwiło mnie to, że niektóre osoby w przestrzeniach publicznych, otwartych czują się bardziej swobodnie niż w galerii czy w muzeum, gdzie mają wrażenie, że są obserwowane. kiedy np. prowadziłam spacer w instytucie Teatralnym, chodziło mi o zderzenie sytuacji widownia–scena, dlatego po połowie spaceru zamieniliśmy się miejscami i osoby, które wcześniej były na widowni, znalazły się na scenie.

Mimo że w ramach spacerów wszystkie ćwiczenia układam na ruch codzienny, to pojawia się też ruch niecodzienny. Szczególnie kiedy w spacerze biorą udział osoby zajmujące się tańcem. powstaje wtedy przestrzeń bardziej rozluźniona, czujemy się ze sobą bardziej swobodnie i niekiedy ruch jest zabierany gdzieś dalej. To bardzo ciekawe interakcje. Często po spacerach dostaję sporo pozytywnych wiadomości. Mnóstwo osób zgłasza, że było to dla nich ciekawe doświadczenie, takie uwalniające. no i ja je facylituję, więc początkowy lęk przed tym, że zostaniemy ocenieni, zostaje zaopiekowany.

Tym bardziej się cieszę, że przyjęłaś zaproszenie od Bęc Księgarni, żeby poprowadzić dwa spacery. Była to edycja Ćwiczeń z chodzenia – tym razem z książką. Z tej okazji specjalnie zamówiliśmy pozycje, które polecasz jako podbudowę do badania praktyk związanych z chodzeniem, spacerowaniem, dryfem, włóczęgą, flanerstwem – możliwości jest dużo. Dzięki wielkie za rozmowę�

Dziękuję i zapraszam na kolejne edycje Ćwiczeń z chodzenia.

Izabela Niepokój Ćwiczenia z chodzenia, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, fot. Kuba Celej

Ćwiczenia z chodzenia (z książką) z Izabelą Niepokój zrealizowaliśmy we wrześniu 2025 roku jako Bęc Księgarnia dzięki warszawskiemu programowi wspierania księgarni niezależnych „Ulubiona Księgarnia Warszawy”, we współpracy ze Staromiejskim Domem Kultury.

Izabela Niepokój Absolwentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i programu Study Abroad Fine Arts na University of Leeds. Prace wystawiała w Komunie Warszawa, Instytucie Teatralnym, Galerii Pracowni Wschodniej, Turnusie na Wolskiej, Osiedlu Jazdów. Obecnie współpracuje z Zachętą – Narodową Galerią Sztuki. W latach 2016–2021 współdziałała z Fundacją Aktywnej Rehabilitacji w regionie mazowieckim. Autorka serii spacerów choreograficznych pt. Ćwiczenia z chodzenia realizowanych w instytucjach publicznych.

Outsiders – Urban Art jako fenomen miasta, edycja Przeładowanie, wernisaż, Gdańsk, 2024, fot. Monika Krzemińska, dzięki uprzejmości Layup Gallery

Street art, muzea i etyka zakłócania porządku

Jeśli ulica to symboliczne pole bitwy, pełne gestów sprzeciwu i nieoficjalnych narracji, to co dzieje się z tą energią, gdy zostaje przeniesiona do instytucji?

Pytanie stawia Christian Omodeo w publikacji będącej podsumowaniem wieloletniego projektu Outsiders –  Urban Art jako fenomen miasta zrealizowanego przez gdańską galerię Layup

W ostatnich dekadach wiele instytucji kulturalnych zaczęło na nowo przyglądać się swoim celom i sposobom działania, próbując odpowiedzieć na szybko zmieniającą się rzeczywistość. W tym kontekście muzea, samorządy, a nawet osoby zaangażowane w politykę miejską postrzegały street art jako doskonałe narzędzie do tego, by sprawić, że kultura będzie bardziej dostępna, widoczna w przestrzeni publicznej i – przede wszystkim – silniej związana z życiem codziennym. To przekonanie należy rozumieć w szerszym kontekście – w ramach popularnego od początku XXi wieku, promowanego przez Richarda Floridę modelu tzw. miast kreatywnych*. Model ten zakłada, że sztuka i kreatywność to zagadnienia nie tylko kulturowe, lecz także ekonomiczne. Dla wielu miast podążających za tym założeniem inwestowanie w street art stało się sposobem na poprawę wizerunku, przyciągnięcie turystów i inwestorów oraz rozpoczęcie rewitalizacji. nie zawsze wszystko szło gładko, ale idea głosząca, że kreatywność to zasób strategiczny, silnie ukształtowała politykę publiczną na przestrzeni ostatnich 20 lat.

Z czasem okazało się, że ta polityka, choć ma dobre intencje, może również mieć nieoczekiwane skutki. W wielu miastach inwestycje w kulturę doprowadziły do gentryfikacji czy nadmiaru turystów. podobnie w kontekście muzealnym – stało się jasne, że samo wystawianie dzieła graffiti czy szablonu nie wystarcza, by zachować lub przekazać głębsze znaczenia tych form wyrazu w przestrzeni publicznej. niezależnie od tego, czy chodzi o finansowanie festiwalu sztuki ulicznej, czy o organizowanie wystaw, problem przestał być jedynie kwestią udostępnienia przestrzeni konkretnym językom artystycznym. Dotyczył raczej tłumaczenia napięć, które niosą za sobą dane środki wyrazu, bez nadmiernego upraszczania, dostosowywania czy komercjalizacji za wszelką cenę.

ostatecznie stawką jest sama idea kultury, którą komunikuje street art: kultury nie jako czegoś neutralnego czy akceptowanego przez wszystkich, lecz jako żywej przestrzeni, pełnej napięć, konfliktów i roszczeń – nie tylko tych symbolicznych. Nie można zapominać, że street art nie powstał dzięki wsparciu instytucjonalnemu, nie zabiegał też o aprobatę czy finansowanie, lecz zrodził się z pilnej, wolnej i często anonimowej potrzeby pozostawienia śladu lub przekazania czegoś przechodniom. Dlatego dziś rodzi się naturalne pytanie, jak przetłumaczyć tę energię, spontaniczność i nieregularny charakter na język zrozumiały i dostępny, nie czyniąc z nich jednocześnie fetyszu na pokaz ani ornamentu pozbawionego siły i korzeni.

* Richard Florida. The Rise of the Creative Class. New York: Basic Books, 2002

nie jest to nowy problem: sztuka od zawsze miała trudności z odniesieniem się do tego, co powstaje poza systemem. jednak dzisiaj kontekst jest inny. Żyjemy w czasach, w których wiele języków rodzi się i mnoży poza tradycyjnymi kanałami, a świat cyfrowy sprawia, że nie sposób oddzielić tego, co uznane za prawomocne, od tego, co takie nie jest. obecnie wiele instytucji nie potrafi przekazać jasnej i wspólnej wizji świata. Według filozofa pekki Himanena ta ewolucja to wynik pojawienia się nowej formy etyki – „etyki hakera”, opartej na wolności, rezygnacji z pośredników i dzieleniu się kodem źródłowym – w społeczeństwie, w którym wszyscy jesteśmy wzywani do zmieniania rzeczywistości.

Sztuki ulicznej nie należy zatem postrzegać wyłącznie jako języka wizualnego czy formy ekspresji związanej z alternatywną estetyką miejską. Jest ona przede wszystkim gestem ingerującym w codzienny krajobraz, mającym na celu zakłócenie równowagi dominujących znaków, naruszenie pozornego porządku i zasugerowanie innej możliwości, innego punktu widzenia – choćby na moment. jak pisała Chantal Mouffe*, tego rodzaju interwencja nie sprowadza się jedynie do przekazu treści, lecz otwiera przestrzeń sporu – taki model demokracji, w którym konfliktu nie wypiera się, nie usuwa i nie tłumi, ale uwidacznia się go i ujawnia w sferze

* Chantal Mouffe. The Democratic Paradox. London: Verso, 2000

Outsiders – Urban Art jako fenomen miasta, edycja Wzrost, montaż, 2022, Gdańsk, fot. dzięki uprzejmości Layup Gallery
Outsiders – Urban Art jako fenomen miasta, edycja Upadek, wernisaż, Gdańsk, 2025, fot. Rafał Mroziński, dzięki uprzejmości Layup Gallery

publicznej, by można było go dostrzec, poddać refleksji i wspólnie przeanalizować. na tym, być może, polega prawdziwa siła sztuki ulicznej, która nie musi być monumentalna ani spektakularna, by wywrzeć wpływ. Wystarczy znak, napis, impulsywny gest, by ten fragment przestrzeni miejskiej – często sprywatyzowanej, wysterylizowanej i niedostępnej dla jakiejkolwiek spontanicznej ekspresji – został na chwilę odzyskany jako miejsce możliwości.

W tle całej tej sytuacji nieustannie pobrzmiewają pytania dotyczące muzeum jako źródła nieusuwalnego napięcia. (…)

Miejskie hakerstwo

Malowanie na murach, wieszanie plakatów czy malowanie fasad to nie tylko prowokacyjne gesty mające na celu przekroczenie granic dla samego ich przekraczania. osoby tworzące sztukę uliczną rzadko robią to wyłącznie po to, by łamać prawo – choć często działają na granicy legalności. Sens tych działań leży gdzie indziej i przypomina logikę hakowania: chodzi o przeprogramowanie przestrzeni publicznej, o wkroczenie w działający system po to, by zmienić jego „kod” i otworzyć go na nowe możliwości – narracyjne, wizualne i symboliczne. przyglądając się bliżej, można zauważyć, że takie podejście nawiązuje do praktyk, które wyłoniły się w alternatywnych środowiskach komputerowych lat 60. i 70. To w nich kształtowało się myślenie „hakerskie” – postrzegające oprogramowanie nie jako coś do biernego używania, lecz jako przestrzeń do eksploracji, demontażu i przepisania na nowo. Sztuka uliczna w wielu aspektach działa podobnie: jak oprogramowanie open source dąży do przekraczania granic zamkniętych systemów – murów, budynków, dzielnic – by przekształcić je w otwarte powierzchnie, gotowe przyjąć historie, komunikaty i wizje nieprzewidziane przez tych, którzy daną przestrzenią zarządzają.

W tym sensie metafora katedry i bazaru zaproponowana przez Erica S. Raymonda* w latach 1997–1999 to być może najlepszy opis logiki leżącej u podstaw zarówno świata informatyki, jak i sztuki ulicznej. Według Raymonda katedra symbolizuje scentralizowany, hierarchiczny i uporządkowany model, zbudowany według precyzyjnych zasad i kontrolowany przez nielicznych – obraz ten dobrze oddaje tradycyjne wyobrażenie muzeum. Z kolei bazar to środowisko otwarte, chaotyczne i poziome, do którego każdy może wejść, uczestniczyć w nim i mieć w nim swój

* Eric S. Raymond. The Cathedral and the Bazaar: Musings on Linux and Open Source by an Accidental Revolutionary. Sebastopol, CA: O’Reilly Media, 1999

udział, nawet bez zaproszenia czy formalnej legitymacji. Ulica w kontekście street artu bardzo przypomina bazar: to przestrzeń, w której nie liczy się autor, podpis ani życiorys, lecz skuteczność gestu – zdolność dzieła do ciągłej cyrkulacji, bycia rozpoznanym, udostępnianym i powielanym – zarówno w przestrzeni online, jak i fizycznej. To logika partycypacyjna i sieciowa, która zrywa z tradycyjnymi formami przypisywania wartości i skupia się raczej na kulturowym i relacyjnym wpływie interwencji niż na jej pochodzeniu czy autorstwie. jednak podobieństwa między tymi dwoma światami na tym się nie kończą.

W książce The Hacker Ethic (Etyka hakera) Pekka Himanen* opisuje hakera jako osobę napędzaną pasją – pragnieniem tworzenia, rozkładania na części i dzielenia się – a nie dążeniem do zysku czy koniecznością podporządkowania się ustalonemu wcześniej ładowi. To sposób bycia, który otwarcie sprzeciwia się protestanckiej etyce pracy i duchowi kapitalizmu, opisanym przez Maxa Webera na początku XX wieku. jednakże odzwierciedla także sposób działania wielu artystów miejskich. JR, Vhils, Miss. Tic, Shepard Fairey, M-City, Sainer i NeSpoon nie koncentrują się na narzucaniu gotowego obrazu przestrzeni miejskiej. Ich celem jest raczej tworzenie punktów zwrotnych i alternatywnych ścieżek, które pozwalają mieszkańcom spojrzeć na miasto z innej perspektywy i przedefiniować jego symboliczny krajobraz.

Dlatego też tak wiele prób – świadomych lub nie – pokazania street artu w oderwaniu od jego ideologicznej treści przyniosło słabe efekty. Bo street art nie powstaje po to, by zdobić, lecz by przemieniać przestrzeń miejską, przeprogramowywać ją od środka. Zamienia ściany w powierzchnie wyrazu, dzielnice w teatry pod gołym niebem, a przechodniów w aktywnych widzów. To właśnie zdolność generowania cichych konfliktów sprawia, że relacja między street artem a muzeum jest tak skomplikowana i jednocześnie tak płodna. Bo choć street art unika tych, którzy próbują go oprawić w ramy, to jednocześnie oferuje instytucjom język, dzięki któremu mogą na nowo przemyśleć logikę własnego istnienia.

Biały sześcian czy dziki styl?

(…) Choć sztuka uliczna zyskała uznanie w świecie instytucjonalnym, stała się przedmiotem badań i trafiła do archiwów, to równocześnie pojawiła się szczególna trudność z nią związana – czasem jawna, czasem przemilczana. Trudność ta dotyczy równowagi

* Pekka Himanen. The Hacker Ethic, and the Spirit of the Information Age. London: Penguin Random House, 2002

Outsiders – Urban Art jako fenomen miasta, edycja 0, Gdańsk, 2021, fot. dzięki uprzejmości Layup Gallery

między potrzebą reprezentacji a ryzykiem ujarzmienia. Między siłą wyrazistego, bezpośredniego przekazu a próbą wpisania go w ramy instytucji, która z natury rzeczy jest uporządkowana, kontrolowana i zabezpieczona. pojawia się więc nieuchronne pytanie: w jaki sposób pokazać twórczość zrodzoną na ulicy – efemeryczną, często powstającą poza oficjalnym obiegiem – w przestrzeni wymagającej trwałości, przejrzystości i ochrony? jak uczynić eksponatem gest, który z założenia odrzuca ramy, opisy i dystans między dziełem a odbiorcą?

Te pytania mają charakter teoretyczny, ale prowadzą także do praktycznych decyzji – dotyczących inscenizacji, ekspozycji oraz relacji między artystą, kuratorem a publicznością. niektóre wystawy i muzea próbowały odtworzyć fragmenty miasta w swoich galeriach, na przykład Street Market w Deitch projects w nowym jorku (2000). inne zapraszają artystów do pracy bezpośrednio na ścianach muzeum. jeszcze inne koncentrują się na doświadczeniach immersyjnych, ścieżkach partycypacyjnych lub warsztatach z udziałem lokalnych społeczności. jednak wciąż nie wiadomo, jak zachować energię sztuki ulicznej, nie sterylizując jej. jak przekazać gest zrodzony poza światem sztuki, nie wtłaczając go w ramy instytucjonalnej logiki?

integracja nie może oznaczać całkowitego wchłonięcia. By oddać wyjątkowy charakter dzieła ulicznego, nie wystarczy odbudować

muru ani wydrukować fotografii w dużym formacie. Ten rodzaj sztuki żyje dzięki ryzyku i osadzeniu w kontekście. Żyje dzięki temu, że może w każdej chwili zniknąć. jak kiedyś napisał Daniel Buren, żadne dzieło sztuki nigdy nie jest całkowicie autonomiczne wobec przestrzeni, która je gości – a muzeum, nawet jeśli próbuje być neutralne, nigdy nie jest. To przestrzeń zasad i konwencji, z którymi sztuka uliczna musi się zmierzyć.

Tony Bennett* w jednej ze swoich najbardziej znanych prac opisał współczesne muzeum jako aparat dyscyplinujący w znaczeniu Foucaultowskim: przestrzeń, w której nie tylko prezentuje się dzieła sztuki, lecz także reguluje się zachowania, organizuje ciała i strukturyzuje widzenie. Muzeum nie tylko mówi nam, na co patrzeć, ale też jak patrzeć. nie przekazuje jedynie treści –ustanawia porządek, hierarchię i systemy interpretacji. Dlatego wprowadzenie sztuki ulicznej w taką przestrzeń nie sprowadza się wyłącznie do przeniesienia dzieła ze ściany miejskiej na ścianę wystawową – oznacza rzecz bardziej radykalną: dopuszczenie czegoś nieuporządkowanego do przestrzeni z natury dążącej do porządku. To otwarcie drzwi na język zrodzony z konfliktu, opozycji i napięcia – język, który, jak powiedziałaby Chantal Mouffe, ma charakter agonistyczny i potencjalnie destabilizujący dla harmonii muzealnej ekspozycji. (…)

Od archiwum do interfejsu

Relacja między street artem a muzeum nigdy nie była oczywista, a postrzeganie jej jako walki dwóch nieprzystających do siebie światów może przesłonić to, co naprawdę się dzieje, gdy te dwa uniwersa się spotykają. To nie starcie między tym, co wewnątrz, i tym, co na zewnątrz, między tym, co „legalne”, a tym, co nie, lecz raczej napięcie, które zmusza obie strony do redefinicji siebie. Gdy sztuka uliczna trafia do muzeum, nie traci automatycznie krytycznego charakteru; gdy instytucja otwiera się na niestabilne, efemeryczne i nieformalne formy wyrazu, nie oznacza to porzucenia porządku czy podstawowej roli, którą ma odgrywać. Wręcz przeciwnie – może się dzięki temu stać bardziej otwarta, elastyczna i lepiej przygotowana do odczytywania współczesności.

Dobrze ujęła to bell hooks**, pisząc, że sztuka może stać się przestrzenią wzmocnienia – miejscem, gdzie konflikty, pragnienia i sprzeczności przybierają formę, stają się widoczne, dostępne i gotowe do upowszechniania. Z tej perspektywy street art to

* Tony Bennett. The Birth of the Museum: History, Theory, Politics. London: Routledge, 1995 ** bell hooks. Art on My Mind: Visual Politics. New York: The New Press, 1995

jedna z najbardziej radykalnych praktyk, które pojawiły się w ostatnich dekadach. Podobnie jak otwarte oprogramowanie rodzi się poza oficjalnymi kanałami, rozwija daleko od kulturowych centrów władzy, odrzuca pionowość hierarchii, a zamiast tego proponuje poziomą, otwartą i eksperymentalną logikę. Nie dostosowuje się łatwo do wcześniej ustalonych kodów, nie szuka aprobaty z góry i przede wszystkim nie potrzebuje instytucjonalnego wsparcia, by istnieć i działać.

To kultura autonomiczna, a nie subkultura tolerowana na marginesie. Ma własne zasady, rytmy i konflikty. Narodziła się na ulicy, ale tam się nie kończy. Nie domaga się legitymizacji –rości sobie prawo do przestrzeni, rozlewa się, pozostawia ślady. A jeśli muzeum naprawdę zdecyduje się objąć ją opieką, nie może robić tego z zamiarem udomowienia czy uczynienia jej bardziej przystępną. Wręcz przeciwnie, musi być gotowe na przemianę, na słuchanie nawet tego, co zakłóca porządek – i na stworzenie miejsca dla tego, co trudno wyjaśnić.

nie oznacza to rezygnacji z funkcji muzeum, lecz raczej poddanie jej próbie. Dziś – bardziej niż kiedykolwiek – nie ma już neutralnej, liniowej, stabilnej idei kultury, którą można by zachować (o ile taka kiedykolwiek istniała). Zamiast tego mamy praktyki w ruchu, otwarte doświadczenia, nakładające się języki i sprzeczne głosy. Muzeum hybrydowego nie definiuje się poprzez architekturę ani trwałość kolekcji stałej, ale przez zdolność do łączenia tego, co tymczasowe, co jeszcze nieustalone, co można aktywować, modyfikować, przepisać.

Takie muzeum to nie maszyna strzegąca przeszłości, lecz organizm działający razem z teraźniejszością. Jest jak piosenka pop – znana z refrenu, ale za każdym razem powracająca w nowej odsłonie. To przestrzeń kształtowana przez napięcia i kontrasty, tak jak miejskie mury, które zmieniają się z dnia na dzień, w zależności od tego, kto je maluje.

Tekst w pełnej wersji opublikowany został w Outsiders 2021-2025, wyd. Layup Gallery, Gdańsk 2025

Z angielskiego przełożyła Marta Aleksandrowicz-Wojtyna (Language Extreme)

Piotr Kusiak Jakim jesteś incelem?, instalacja w czasie 21. Międzynarodowego Biennale Sztuki Mediów WRO we Wrocławiu, 2025, fot. Wojciech Chrubasik

Hasztag #zalesie

O pracy bazującej na autentycznych materiałach i treściach pozyskanych z portali incelskich z Piotrem Kusiakiem, autorem instalacji i gry komputerowej Jakim jesteś incelem?, nagrodzonej przez

NN6T podczas 21. Międzynarodowego Biennale Sztuki Mediów WRO, rozmawia Bogna Świątkowska

„Notes na 6 Tygodni” przyznał ci wyróżnienie w trakcie tegorocznego 21. Międzynarodowego Biennale Sztuki Mediów WRO w ramach konkursu najlepszych dyplomów sztuki mediów. Wydarzenie odbyło się w maju, a od tamtego czasu twoja praca stała się jeszcze bardziej aktualna. Jakim jesteś incelem? podejmuje temat, który dzisiaj także jest przedmiotem debaty. Na ulicach polskich miast pojawiły się bowiem najpierw SZON patrole, czyli młodzi mężczyźni obraźliwie komentujący nieodpowiednio ich zdaniem ubrane i zachowujące się nastolatki, a potem w odpowiedzi dziewczyńskie INCEL patrole. Czy śledzisz te sprawy? Tak, obiło mi się to o uszy. kiedy robiłem research do mojego projektu, nie było aż tak dużo tekstów dotyczących tego środowiska.

Zacznijmy więc od początku, od rzeczy naprawdę podstawowej. Kim właściwie są incele?

To mężczyźni, którzy mają trudności w nawiązywaniu relacji z kobietami. określa ich głównie to, choć oczywiście jest to złożony temat, często łączący się z ogólną samotnością mężczyzn, czasem z problemami różnego rodzaju, np. depresją. Czym jest dziś męskość, kto proponuje jej definicje, jakie środowiska włączają się w tę debatę – to od jakiegoś czasu szeroko dyskutowany problem. Dlaczego zainteresowałeś się nim w swojej pracy artystycznej? Jakiego rodzaju narzędzi użyłeś, żeby przygotować się do realizacji projektu? I czy od razu wiedziałeś, co chcesz zrealizować? nie, nie wiedziałem. nie kierowała mną chęć zajęcia się tematem społecznym. Działam w sferze cyfrowej, interesuje mnie środowisko cyfrowe – i w ten sposób dotarłem do społeczności inceli. Zaciekawiło mnie, że to oddzielny, bardzo złożony świat, który funkcjonuje w internecie i realu. Zacząłem robić research i okazało się, że poszukując informacji w świecie onlajnowym, poruszam się na skraju netnografii. odwiedzałem głównie forum wykop. pl, gdzie środowisko polskich inceli jest najliczniejsze. Tak się złożyło, że gdy zbierałem materiały, ukazała się w polsce książka Aleksandry Herzyk i patrycji Wieczorkiewicz Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności. pomogła mi w zrozumieniu tego środowiska, które m.in. komunikuje się w specyficzny sposób. Ale nie szukasz sensacji, nie oceniasz. Co w tym temacie było dla ciebie najważniejsze? Jakich wątków poszukiwałeś? Starałem się niczego nie szukać. Skupiałem się obserwacji i nie chciałem stawiać żadnej tezy. W mojej pracy to środowisko zostało przedstawione tak, jak samo się przedstawia. język w instalacji i w grze komputerowej jest praktycznie identyczny z tym, którego doświadczyłem w kontaktach z tymi ludźmi w onlajnie. Może to źle zabrzmi, ale starałem się nie dawać za wiele od siebie – chciałem skoncentrować się na tym, co zaobserwowałem, na wpisach,

na które trafiłem na różnych forach. i oczywiście wybierałem elementy, które wydawały mi się najciekawsze, a potem próbowałem uspójnić to, co zebrałem. Finalnie moja praca składa się z dwóch części: gry komputerowej oraz instalacji site-specific o tytule Pokój. instalacja jest przestrzenią, w której można zagrać w grę. Pokój to wstrząsający krajobraz – odtwarza właściwie to, co stereotypowo uznaje się za naturalne otoczenie incela. Na jakiej podstawie podjąłeś decyzję o jego wyglądzie?

Zdobycie informacji na temat rzeczywistych pokoi nie było wcale łatwe. Co prawda na forach pojawiały się zdjęcia, ale często były przesadzone. na początku miałem problem z rozdzieleniem prawdy i fikcji. ostatecznie stwierdziłem, że nie będę tego oceniał, tylko w jakiś sposób uśrednię i przedstawię to, co zobaczyłem. Zdjęcia, na których się wzorowałem, rzeczywiście były przygnębiające. Był taki powtarzający się wpis pewnego użytkownika – wstawiał etapy sprzątania swojego pokoju, którego nie mógł nigdy do końca posprzątać. Te wpisy mnie najbardziej zainspirowały. i na tym pokoju najmocniej się wzorowałem. jest to więc najczęściej pokój z dzieciństwa, który w pewnym momencie przestał dorastać ze swoim lokatorem. Można w nim znaleźć zabawki czy zeszyty, a z drugiej strony rzeczy świadczące o tym, że mieszka tam ktoś dorosły – w znalezionych przeze mnie tekstach często pojawia się np. problem alkoholu.

Jordan Peterson, kontrowersyjny kanadyjski psycholog i mówca motywacyjny, radzi pogubionym młodym mężczyznom:

Piotr Kusiak Jakim jesteś incelem?, instalacja w czasie 21. Międzynarodowego Biennale Sztuki Mediów WRO we Wrocławiu, 2025, fot. Wojciech Chrubasik

„Posprzątaj swój pokój�”. Duże zmiany w życiu zaczynają się właśnie od tego. Ale pokój z twojej instalacji to wciąż wielki bałagan, w którym więcej jest puszek po piwie niż oznak dyscypliny. W tym kłębowisku można znaleźć pisane odręcznie teksty, na które trafiłeś w sieci. Są przejmujące. To dosłownie przepisane historie?

Tak. Często znajdują się w nich informacje, skąd może brać się stan, w którym ci moi bohaterowie się znajdują. Te teksty są na wskroś szczere, często opisują dzieciństwo, relacje z rodzicami i wyobrażenia na temat męskości. To bardzo ważny aspekt mojej instalacji. napisane ręcznie przeze mnie, zostały przetransportowane ze świata cyfrowego i zanotowane w formie pamiętnika. na Wykopie jest oddzielny hasztag #zalesie, czyli „żalę się”. Codziennie pojawia się masa oznaczanych nim wpisów. Wybrałem te, które chwyciły mnie najbardziej.

A na czym polega gra, w którą można zagrać, wchodząc w instalację? na przemieszczaniu się w wykreowanym świecie i interakcji z różnymi przedmiotami znajdującymi się w pokoju częściowo przypominającym moją instalację. każda interakcja umożliwia grającej osobie poznanie świata, w którym się znajduje, czyli pokoju incela – a gracz staje się tym incelem. W trakcie wernisażu obecne osoby, dyskutując między sobą, wskazywały, że są też incelki i na zjawisko dojmującej samotności, izolacji, utraty umiejętności funkcjonowania w społeczeństwie nie powinno się spoglądać przez pryzmat płci. Bo tematem, którego twoja praca dotyka, jest po prostu samotność ery rozwiniętych technologii i mediów społecznościowych. Termin „incel”, co ciekawe, stworzyła kobieta. jak można przeczytać na Wikipedii, po raz pierwszy pojawił się on w 1997 roku we wpisie blogowym „Alany, biseksualnej kobiety z kanady, która postanowiła stworzyć przestrzeń internetową dla osób takich jak ona, którym brakuje związków romantycznych i seksualnych. Doprowadziło to do powstania strony internetowej Alana’s Involuntary Celibacy Project, na której ludzie każdej płci mogą dzielić się swoimi doświadczeniami”.

Wróćmy do gry. Zawarta jest w niej odpowiedź na tytułowe pytanie – zależy jednak od tego, jak ją poprowadzimy. Ile rodzajów inceli stworzyłeś w grze? W ogóle jest ich bardzo wiele. Wiedzę o nich czerpałem z anglojęzycznej manosfery i wypowiedzi pojawiających się na portalach społecznościowych takich jak Reddit. W swojej pracy nawiązałem do tych, które najczęściej pojawiały się w polskojęzycznym internecie. ostatecznie gra ma 12 zakończeń. Wspominałeś w czasie rozmów podczas WRO, że projekt był dla ciebie trudny i wyczerpujący. Teraz jest już właściwie za

Jakim jesteś incelem?

Termin „incel” jest skrótem od angielskiego involuntary celibate, co można przetłumaczyć jako „mimowolny celibat” lub „niechciany celibat”. Osoby identyfikujące się jako incele to głównie mężczyźni, którzy doświadczają trudności w nawiązywaniu relacji romantycznych lub seksualnych pomimo silnych pragnień w tym zakresie.

Zarówno gra, jak i instalacja bazują na autentycznych materiałach i treściach pozyskanych z portali incelskich, odzwierciedlając subiektywne narracje członków tej społeczności. Gra komputerowa opiera się na poszukiwaniu interakcji z przedmiotami w wirtualnym pokoju incela, co umożliwia poznanie społeczności, autentycznych historii czy symulacje codziennych czynności. Wybory podejmowane przez gracza określają, jakim jest rodzajem incela.

Przestrzeń Pokoju umożliwia fizyczne odkrywanie pobocznych wątków i wpisów poukrywanych wewnątrz instalacji, przenosząc immersyjność rozgrywki na poziom realnego doświadczenia. Projekt ma na celu nie bagatelizowanie czy usprawiedliwianie skrajnych poglądów, z którymi jest kojarzone to środowisko, lecz rzetelne przedstawienie problemu i poszukiwanie jego źródeł.

Połączenie wirtualnej rozgrywki z fizyczną instalacją pozwala na pogłębioną analizę zjawiska, eksplorację mechanizmów społecznych oraz empatyczne zrozumienie codziennych zmagań osób doświadczających samotności i alienacji. Prace razem tworzą przestrzeń, w której granica między światem wirtualnym a rzeczywistością staje się płynna.

Piotr Kusiak Jakim jesteś incelem?, widok gry, dzięki uprzejmości artysty
Piotr Kusiak Jakim jesteś incelem?, instalacja w czasie 21. Międzynarodowego Biennale Sztuki Mediów WRO we Wrocławiu, 2025, fot. Wojciech Chrubasik

k US i A k

tobą, a przed tobą ostatni rok studiów. Na czym chciałbyś się skoncentrować?

nie nazwałbym siebie artystą, ale lubię robić różne projekty okołoartystyczne. najbardziej interesują mnie miejsca przejścia pomiędzy światem wirtualnym a światem realnym – mieszanie się tych światów, zanikanie granicy między nimi i działanie na styku. To, w jaki sposób osoby rzeczywiste mieszają się z nierzeczywistymi, prowadzi do wielu ciekawych sytuacji, czasem zabawnych, a czasem drastycznych i strasznych. kiedyś zacząłem pracę nad projektem dotyczącym skłotów internetowych, czyli miejsc, które zostały pozostawione bez adminów, jak opuszczone fora, gdzie rozmowa nie jest w ogóle moderowana – i gdzie dzięki temu budują się jakieś dziwne społeczności i bardzo specyficzne środowiska. Uważam, że przenoszenie kwestii społecznych do wirtualnej rzeczywistości otwiera nowe perspektywy analizy i interakcji, ukazując złożoność relacji między tym, co realne, a tym, co wirtualne.

Ale prywatnie najbardziej lubię wrócić sobie tam, gdzie mieszkam, na wieś, gdzie są zwierzęta, konie, kozy, gdzie mogę się odciąć od internetu i skupić na rzeczach związanych z naturą.

Piotr Kusiak

Student kierunku fotografia i multimedia Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. Brał udział w wystawach i wydarzeniach artystycznych w kraju i za granicą – m.in. Fotofestiwalu w Łodzi, festiwalu Great September w Akademickim Centrum Designu w Łodzi w ramach cyklu „Design w procesie”, w konkursie najlepszych dyplomów sztuki mediów na Biennale Sztuki Mediów WRO we Wrocławiu, a także na festiwalu OFF Bratislava.

nowe poetu, spotkanie poetyckie z Adą Adu Rączką, fot. Ilya Meyumayeu

O poezji

poezja. Dziwne słowne organizmy. Bez kropek i przecinków. Bez kropek, ale z przecinkami. Wersy zaczynające się od małych liter. Dużo przestrzeni na kartkach. książki są cienkie i drogie, mają fikuśne okładki i dziwne formaty (czasem ani A4, ani A5). Są też wersy na instagramowym kafelku, skrin z dokumentu tekstowego, niezrozumiały tytuł. Szkolne wspomnienia recytacji na akademiach i lekcjach polskiego głównie zniechęcają, ale czasami można było się wczuć w czytane na głos frazy. W natłoku uczuć stworzyć coś samemu w notatkach na telefonie, skleić ze sobą kilka słów. przypomnieć sobie o tych zapiskach, kiedy hasła na mijanym billboardzie ni stąd, ni zowąd układają się w intrygujące słowne organizmy, z nieokreślonego powodu znaczące.

jesteśmy kolektywem (piszemy do Was). Słowo „kolektyw” oznacza, że pracujemy razem. Za chwilę przeniesiemy Was w czasie –do momentu kiedy zorganizowałyśmy nasz pierwszy warsztat wokół poezji. Wiemy, że to niszowa branża. Tym bardziej zależy nam na rzetelnym podejściu do sprawy! nigdy nie miałyśmy jednak zamiaru nikogo uczyć pisania wierszy (niestety). nie widzimy się w roli „poetek” czy „krytyków literackich” – przynajmniej nie w tym świecie. W naszej kolektywnej (kolektywowej?) pracy kierujemy się nieco czymś innym. Żeby to wyjaśnić, musimy zacząć od zwierzenia się z naszej nieśmiałości.

ponieważ ciekawią nas książki i czytanie, czasami bywamy na literackich spotkaniach autorskich. prawdę mówiąc, często czujemy się tam obco. Wygląda to tak: siedzimy na krzesłach ustawionych w rzędy, stanowimy wyciemnioną widownię oświetlonej sceny, na której siedzą profesor filologii polskiej i poetka nominowana do nagrody literackiej. padają pytania w rodzaju: „jak praca pod przewodnictwem tego i tego profesora czy redaktora wpłynęła na kształt twojego tomiku?” (nie znamy żadnego z wymienionych nazwisk), „jak sytuujesz się we współczesnym polskim polu poetyckim?”, „Skąd w twoich wierszach tyle wściekłości? Czy wpisujesz się w linię polskiego écriture féminine?” (wytłumacz się!), „W swoim tomiku otwarcie odwołujesz się do tradycji literackiej takiej i takiej. kto jeszcze był twoją inspiracją?” (w odpowiedzi na pytania o konkretne osoby zwykle padają zdrobnienia imion, takie jak „Anka” bądź „janek” – przecież wszyscy wiemy, o kogo chodzi!).

na koniec spotkania prowadzący mówi: „nadszedł czas na pytania z publiczności”. Wtedy pracowniczka zajmująca się produkcją wydarzenia wstaje (o ile nie jest na nogach już od początku spotkania, nadzorując kilka rzeczy naraz), gotowa podejść z mikrofonem do osoby, która podniesie rękę. Często po sygnale ze sceny

S

Obchód. Spacer poetycko-performatywny, fot. BAZA Festiwal 2024

następuje cisza. Widownia siedziała przecież cicho od początku, taka była jej rola. prowadzący mimo wszystko zachęca do zabrania głosu. kiedy pierwsza osoba się zgłasza i wstaje z miejsca, reflektor rzuca na nią teatralny snop światła. Ciąży na niej presja wszystkich spojrzeń na sali. jedna z nas szepcze do drugiej, że w sumie też by o coś zapytała, ale nie wie, czy się odważy. kończy się czas. „Została nam chwila na zadanie ostatniego pytania. Czy ktoś jest chętny?” (Moment oczekiwania, w którym drżąca ręka może się jeszcze podnieść). „nie? To dziękujemy bardzo”. Wszyscy się zbierają i wychodzą z sali.

A zatem organizujemy nasz pierwszy warsztat wokół poezji. Główne założenie jest takie, że chcemy czuć się na nim dobrze. Ustawiamy więc krzesła w kółku, żeby wszyscy widzieli się nawzajem. kupujemy ciastka. Zamiatamy podłogę dzielnicowego centrum kultury (praca fizyczna). Wymyślamy zadania warsztatowe związane z wątkami, które mogą być bliskie osobom uczestniczącym (praca intelektualna). W wierszach z wybranego tomiku jest dużo tematyki miejskiej, dlatego zamierzamy porozmawiać o nich przez pryzmat codziennego doświadczenia – tramwajów, hałasu i gołębi (to, że być może nie wyjdziemy poza „banał”, jest dla nas całkowicie w porządku!). Będziemy też wycinać, sklejać i bazgrać na mapie myśli, bo czujemy, że słowa wypowiadane na głos przed publicznością nie są jedynym ważnym rodzajem

S i ekspresji (mapa myśli jako element spajający grupkę zebranych osób, które nie muszą się znać). nie zależy nam na literaturoznawczych wnioskach, na analizie składni, pola literackiego, stwierdzeniu, czy poezja, o której rozmawiamy, jest zaangażowana, czy nie. nie zamierzamy również tworzyć w osobach uczestniczących tego samego poczucia wyobcowania, które same mamy, siedząc na widowni podczas spotkań autorskich. Chcemy objąć tę otwartą na zaangażowanie, nie do końca przetestowaną formułę warsztatową z całym jej niezręcznym, nieprzewidywalnym, pozbawionym sztywnej struktury dobrodziejstwem.

prowadzimy warsztat, nalewamy sok do kubków, staramy się dbać o komfort zebranych. Wczuwamy się w klimat, jesteśmy ciekawe, co z tego wyjdzie. Zadajemy sobie nawzajem proste pytania, staramy się utrzymać chwilową przestrzeń uważnego porozumienia (praca emocjonalna). Zwracamy uwagę na to, kto zabiera głos, ile razy, jakim tonem się wypowiada, czy mówi cicho, czy głośno. niektórym jest łatwiej, są do tego przyzwyczajeni. inni wydają się spięci, może są na takim warsztacie pierwszy raz. Albo w ogóle nie lubią odzywać się w grupie. Szczególnie zależy nam na takich osobach, bo są trochę jak my. paradoksalnie to właśnie poczucie onieśmielenia motywuje nas do działania. Co, gdyby stworzyć chwilową przestrzeń przyjazną osobom nieśmiałym (shy-friendly, jak ujęła to uczestniczka innych naszych warsztatów, Gaba)? Co, gdybyśmy czuli się tu wszyscy w miarę na miejscu, mniej więcej, każdy po trochu? nawet jeśli nie idealnie dopasowani, to mimo wszystko mile widziani, czy też widziani w ogóle?

przy organizacji warsztatu wykonujemy najzwyklejsze rodzaje pracy. nasze praktyki pokrywają się z tymi, które codziennie stają się udziałem nauczycieli, bibliotekarek, animatorek (a także mnóstwa innych osób opiekujących się kimś, podtrzymujących trwanie czegoś). Wymienione przed chwilą czynności katalogujemy oddzielnie, choć wykonujemy je jednocześnie, intuicyjnie. Czujemy, że wspólna lektura – pogłębiona i powierzchowna – to częsta potrzeba zarówno doświadczonych, jak i okazjonalnych czytelniczek. Tak samo jak rozmowy o literaturze w przyjaznym gronie czy chęć poznawania nowych tytułów i autorek. jednak czemu akurat wiersze, z którymi pracujemy już od trzech lat, miałyby nadawać się do pracy z grupami i społecznościami? po co łączyć poezję z chodzeniem, rysowaniem, wycinaniem, wygłupianiem się, rozmową o komarach i pogodzie? Czy nie lepiej pozostać przy starej dobrej formule spotkania autorskiego? Mogłybyśmy odpowiedzieć, że poezja to świetne, choć obrzydzone przez edukację publiczną, a więc i mało rozpoznane narzędzie animacyjne (musicie sami spróbować!). Mogłybyśmy stwierdzić,

że wiersze budują wspólnotę doświadczeń, a osoby uczestniczące w warsztatach wynoszą z nich mnóstwo nietuzinkowych wniosków (poezja ubogaca).

Wolimy jednak skupić się na elementach praktycznych. To, co w przypadku pracy z poezją może okazać się wyjątkowe, to wysoki poziom abstrakcji krótkich form, wobec których nikt nie musi czuć się ekspertem czy ekspertką (oni sami i one same mogą nie znać właściwych odpowiedzi). Słowa w wierszach żyją własnym życiem, a wiedza o nich może tworzyć się na wiele nieprofesjonalnych, przyziemnych sposobów, za pośrednictwem mediów takich jak spacer czy rysunek lub skojarzeń w stylu wczorajszej listy zakupów albo głupiego filmiku. poezję wyróżnia też zwięzłość, która przekierowuje naszą uwagę na szczegół, i subtelność znaczeń. Skupiając się na przykład na pojedynczym wersie, a nie na rozbudowanej fabule, praktykujemy alternatywny sposób myślenia o rzeczywistości, z uważnością i w mikroskali. poezją rozumianą jako wyrywki z notatek czy dziwaczne hasło reklamowe można komunikować się nawet w ledwie co powstałej grupie. Może dawać już funkcjonującej społeczności pretekst do przemyślenia na nowo jakiejś kwestii. niepotrzebna jest przy tym znajomość wielowątkowej powieści czy kontekstów historyczno-literackich. Biorąc pod uwagę to, że poezją może być jedno wyodrębnione słowo, pozostaje nam wczuwać się w jego brzmienie, skojarzenia, które w nas generuje, oraz przychodzące nam do głowy obrazy, doświadczenia i emocje.

Dla wielu osób nie jest to intuicyjny sposób korzystania z języka. Tym bardziej proste zadania warsztatowe i czytelne wskazówki „co robić z poezją” mogą okazać się przydatne. Część z nich zawarta została w publikacji Poezja do wczuwania. Zbiór wierszy i ćwiczeń, którą stworzyłyśmy razem z pięcioma poetkami, posiłkując się też wiedzą ze spotkań Dyskusyjnych klubów książki. kolejne sposoby i pomysły na działania kiełkują na spotkaniach czytelniczych, wydarzeniach zinowych i pewnie nawet na szkolnych lekcjach polskiego, tworząc sieć alternatywnych praktyk edukacyjnych i animatorskich. Ważne jest dla nas, aby podkreślić, że jako kolektyw postrzegamy się jako element szerszego procesu, i zakorzenić się we wspólnym polu praktyk, rozwijanych poprzez wzajemne inspirowanie się i wzmacnianie. każdy kolejny warsztat przynosi nam kolejny zasób informacji o tym, jak działać, każda kolejna uczestniczka zmienia coś w naszym postrzeganiu pracy z literaturą.

na koniec zapraszamy Cię do wykonania prostego ćwiczenia inspirowanego frazą „poezja to nie luksus” autorstwa czarnej poetki

i feministki Audre Lorde. następnym razem w drodze do pracy, szkoły lub sklepu rozejrzyj się wokół i wsłuchaj w otoczenie. jakie frazy widzisz lub słyszysz? Zapisz na kartce lub w telefonie słowa mijane na szyldach i te zasłyszane przypadkowo. Czy wyjęte z kontekstu i zestawione ze sobą tworzą nowe znaczenia? Czy kojarzą Ci się z czymś znajomym? Co czujesz, czytając swój recyklingowy wiersz na głos? poezja nie jest luksusem – jest na wyciągnięcie ręki, wokół Ciebie, w Twojej codzienności. kryje się w relacjach, dzięki którym znaczenia pozostają w ciągłym ruchu.

osesi kolektyw (Ola Wewior i Mikołaj Borys Brzozowski) kolektyw kuratorsko-artystyczny z Przyborowa i Bydgoszczy. Interesuje ich wspólnotowy wymiar działań na styku literatury i performansu. Organizowali różnorodne wydarzenia –od śniadań sąsiedzkich po serię poetyckich spacerów. Dotychczas współpracowały m.in. z Biblioteką Azyl w Lublinie, Instytutem Kultury Miejskiej w Gdańsku i Pawilonem – oddziałem Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. W 2024 roku nakładem Staromiejskiego Domu Kultury w Warszawie ukazała się ich książka Poezja do wczuwania. Zbiór wierszy i ćwiczeń, dystrybuowana bezpłatnie do wszystkich zainteresowanych bibliotek i czytelni.

Bolesław Chromry rysownik, ilustrator, autor powieści graficznych. Czasem nazywają go poetą, czasem pajacem. Za to w dowodzie

Cegły, które (zwykle) nie potrafią myśleć

Jak być

bezużytecznym

„panie boże, przestań mnie już wreszcie optymalizować! Chcę oddać całą sprawczość w ręce sztucznych inteligencji, mojej już mi starczy”. list zaczynający się od takich słów trafił do skrzynki Bęc zmiany i wylądował w spamie. ale odłowił go stamtąd alarm informujący, że 99 procent wirtualnej przestrzeni jest zajęte i albo płacimy, albo lewatywa. tak więc pan bóg wysłucha prośby, a my, zbiorowy brak inteligencji „notesu na 6 tygodni”, przygotujemy poradnik, jak być bezużytecznym, bo they can’t use you if you are useless. alek hudzik

Zacznij robić naprawdę dobrze coś, co kompletnie nie ma sensu Hobby, wkrętka, pas-ja! ta jedna rzecz, w której maksujesz swoje zdolności – jedynie po to, żeby nikomu do niczego się nie przydały. niech to będzie układanie z klocków lego nieortodoksyjnych kompozycji wizualnych (w stylu: po co mi instrukcja, wiem lepiej) albo toczenie bryły lodu przez miasto latem, albo kompulsywne zbieranie opakowań po cukierkach.

to może być cokolwiek. tylko nigdy, przenigdy tego nie dokumentuj, nie rób nawet zdjęć telefonem, w żaden sposób nie upubliczniaj swoich zbiorów i dokonań – bo to pierwszy krok do użyteczności.

Konceptualizuj! generalnie zasada jest prosta: dopóki czegoś fizycznie nie ulepisz, nabazgrasz, posklejasz, przytaskasz ze śmietnika i nazwiesz, to istnieje duża szansa, że pozostaniesz bezużyteczny.

zatem konceptualizuj, planuj, snuj pomysły na wielkie dzieło sztuki, najlepiej takie w założeniu nie do zrealizowania. pomyśl na przykład o czymś tak gigantycznym, jak wielka instalacja anselma kiefera, zacznij sobie wyobrażać, że tworzysz podobnie monumentalną pracę, potem zatrzymaj się na chwilę, wyobraź sobie, ile to musi kosztować, i nie przestawaj fantazjować dalej o tej pracy –z błogą świadomością, że nigdy nie będzie cię stać na szesnastu polskich robotników, którzy wykonają to wszystko za ciebie w podparyskim pałacyku. tu ważna uwaga: żeby pozostać absolutnie bezużytecznym, nie notuj, nie nagrywaj audionotatek, niech wszystko pozostanie w twojej głowie, inaczej plan pozostania bezużytecznym może się nie powieść.

Zacznij doradzać innym w sprawach, o których nie masz pojęcia nie znasz się, to się wypowiedz. im więcej gadasz o sprawach, o których nie wiesz nic – doskonałymi obszarami treningu będą polityka, sprawy zbrojeniowe oraz porady życiowe –tym lepiej! ten paradoksalnie nieartystyczny sposób na bycie bezużytecznym ma też zastosowanie w sztuce. można na przykład chodzić na wernisaże (czytaj: realnie jedyna okazja, by spotkać i pracę, i osobę artystyczną, do której praca należy) i doradzać artystom, co powinni zrobić lepiej. jeśli nie zostaniesz galerzystą, to w zasadzie

bycie bezużytecznym ma pełne szanse powodzenia. tu dochodzimy również do pewnego przewartościowania: o ile w przypadku punktów 1 i 2 zachęcamy do absolutnego zacierania śladów, o tyle tutaj namawiamy do pełnej ekspresji – nagrywajcie filmy, twórzcie treści, zalewajcie social media swoimi przemyśleniami. uwaga: ta porada ze względu na uwarunkowania społeczne kierowana jest głównie do mężczyzn.

Dużo obiecuj w czasach optymalizacji, w czasach, gdy ai jest w stanie rozwiązać za nas wiele użytkowych problemów, kilka obszarów życia wciąż pozwala nam spektakularnie coś spartolić. obiecywanie, obligowanie się do działań i pozostawanie sobą to rzeczy sprzeczne! nie wiemy, dlaczego nie powstała jeszcze odrębna dziedzina „promise art”, ale w drodze do bezużyteczności można po prostu trenować sztukę obiecywania wszystkiego wszystkim. konsekwentne nierealizowanie tych czeków in blanco sprawi, że bezużyteczność przyjdzie do nas sama.

Alek Hudzik pisze o sztuce na FB i do różnych mediów. Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat. Redaktor naczelny „MINT” –magazynu o kulturze

Jak popełnić przestępstwo, nie odchodząc od komputera

piotr puldzian płucienniczak

kiedy siedzę przed komputerem – a robię to często – nierzadko zadaję sobie pytanie: dlaczego siedzę przed komputerem, zamiast popełniać przestępstwa gospodarcze? niechybnie byłoby to zajęcie bardziej ekscytujące i dochodowe niż wprowadzanie liter do pliku. prace pisarskie i edytorskie nie są przez świat cenione wysoko, a ich wykonawcy chodzą zwykle przygarbieni niczym w najcięższych kajdanach. Co innego poważna przedsiębiorczość kryminalna. oto branża z przyszłością, odporna na kryzysy. w oceanie płynnych przepisów podatkowych każdy może znaleźć coś dla siebie: wyłowić sobie mniejszą czy większą rybkę, zależnie od rozmiarów sieci i oczekiwań żołądka. taki zachłanny bandyta to symbol sukcesu i swobody.

społeczeństwo patrzy przychylnie na tych, którym udało się położyć na talerzu

nieprzepisowo duży kawałek pangi w panierce. łatwo krytykuje się ubogie osoby, które mają czelność pobierać należne im prawem zasiłki i zapomogi, jednak bogaty przedsiębiorca, który łamie prawo, nie płaci podatków bądź kupuje luksusowe auta z funduszu socjalnego, uważany jest za wzór do naśladowania. są to świadectwa życiowej zaradności, mniejsza o to, że kosztem wszystkich pozostałych. mamy tu do czynienia z bezpośrednim wdrażaniem efektu świętego mateusza: bogatym przybywa, a ubogim ubywa. naruszenie tej zasady budziłoby powszechny niepokój, natomiast jej aplikacja spotyka się z życzliwym przyjęciem. zawsze tak było i niechże tak zawsze będzie. ludzie nie lubią zmian. Żyjemy w społeczeństwie.

jednak my zmiany lubimy i dobrze nam czasem zmienić coś na lepsze. jeśli bowiem pomyśleć

Piotr Puldzian Płucienniczak, W słońcu (na podstawie W deszczu Józefa Chełmońskiego), z cyklu: Czego nie wiemy, akryl na płótnie, 150 × 100 cm, 2025

nad opisanym wyżej mechanizmem, to łatwo dojść do wniosku, że lepiej nie być osobą ubogą – zwyczajnie nie wróży to dobrze. tymczasem osobom zamożnym zwiększa się nawet pogłowie bydła rogatego płci męskiej, niespodziewanie pomnaża się dobytek. to jest klub, do którego musimy dołączyć, jeśli interesuje nas spokojna przyszłość pod pozłacanym znakiem składanego procentu bądź kapitalizacji ciągłej. niemniej jeśli pracujemy przy komputerze, wprowadzając litery do pliku, niewiele mamy okazji do uskładania fortuny, którą można byłoby naprawdę nazywać „fortuną”, a nie tylko „oszczędnościami”.

otóż nie jest problemem popełnić przestępstwo. znacznie większy kłopot to mieć dostęp do jakiegokolwiek zasobu, który wart jest popełnienia przestępstwa. praca przy komputerze nie przynosi wielu okazji do obcowania z przepływem zasobów na tyle intensywnym, by dało się z niego odłowić wartościowy materiał. pracujemy u ujścia rzeki, gdzie woda została już wyczesana z samorodków złota. trzeba wrócić do źródła, z którego tryska kryminalna aqua vitae.

powiada się, że przestępca to jeden z najstarszych zawodów świata. od kiedy istnieje mienie, ludziom przychodzi do

głowy, by je sobie przywłaszczyć. w niektórych środowiskach zabieranie produktu z miejsca pracy było po prostu tradycyjnym sposobem uzupełniania pensji. obyczaj ten uchował się w polsce długo dzięki nierozsądnej polityce gospodarczej prl, ale dziś już rzadko słyszymy o wynoszeniu do domu grafik reklamowych, prezentacji wyników sprzedaży albo blach cynkowanych. w miejsce dawnych obyczajów pojawiają się nowe i ekstrawaganckie: kryptowaluty, sprzedaż lawinowa, karuzele podatkowe, nieuczciwa konkurencja. jeśli coś jest z nami długo, to będzie z nami co najmniej drugie tyle. innymi słowy, zawód przestępcy jest przyszłościowy.

kiedy piewcy apokalipsy grożą nadejściem sztucznej inteligencji, która zabierze nam miejsca i sens pracy, twardo stoimy na ziemi – na przyjemnym, acz przerzedzonym trawniku między blokami z wielkiej płyty. łatwo bowiem wskazać poważne ograniczenia, które krępują maszynowe generatory tekstu. na pytanie o sposoby na uniknięcie policyjnego pościgu bądź prośby o sugestie, czego powinien się wystrzegać początkujący złodziej, maszyna odpowiada, iż nie zamierza wspierać informacją aktywności przestępczej. nie chce również sugerować malwersacji związanych z funduszami europejskimi bądź przywłaszczeniem mienia publicznego. jest to, rzecz jasna,

ogromna hipokryzja, ponieważ

budowa wielkich modeli językowych opierała się właśnie na masowej kradzieży treści dostępnych w internecie. z hipokryzją nikt nigdy nie wygrał, zatem i my nie będziemy się z nią mierzyć w tym niewielkim tekście. sztuczna inteligencja nie zlikwiduje żadnych miejsc pracy w kradzieży samochodów z parkingu albo wyłudzeniach towarów z hurtowni. generator nie zastąpi wora w zakonie, czyli herszta bandy, i jego pomysłowości.

prawdziwe przestępstwo wymaga bowiem kreatywności, niedostępnej maszynie uczonej przez maszynowe powtarzanie. nie jest niczym szczególnym wyczytać fragment z kodeksu karnego i wprowadzić go w życie (choćby art. 218a k.k. o uporczywym handlu w niedzielę).

aby zostać prawdziwym przestępcą, trzeba chcieć więcej od życia. przeciętna osoba zbyt martwi się o opinię sąsiadów oraz własnego sumienia, by wynosić zwoje kabli z fabryki i sprzedawać je na miejskiej giełdzie. to po prostu za dużo kłopotów, a zysk zbyt niepewny w porównaniu do swobodnych przelewów z legalnej umowy.

aby zostać prawdziwym przestępcą, trzeba być trochę niemądrym. przeciętna osoba chciałaby w spokoju spędzić czas na ziemi i szuka ku temu najmniej angażujących metod. Bandyta natomiast, zamiast wpaść na ten prosty pomysł

C zego nie

zapewnienia sobie środków do życia albo korzystania z niego w sposób umiarkowany, potrzebuje sprawić sobie więcej kłopotów.

przywiązanie do przestępczego stylu życia jest niebezpieczne. i dobrze. otóż wielu kryminalistów, którzy zbiegli policji, popełnia z przyzwolenia bądź przyzwyczajenia kolejne, drobniejsze wykroczenia – i wtedy owa policja ich łapie. Dynamiczne młode osoby poruszające się samochodami marek audi, Bmw albo mercedes statystycznie znacznie częściej przekraczają prędkość. w życiu prywatnym także lubią mieć coś na sumieniu, zatem zmyślni funkcjonariusze z chęcią zatrzymują takie samochody i sprawdzają, czy kierowca nie figuruje w bazie osób poszukiwanych.

na drugim krańcu spektrum automobilizmu kręcą się osoby w citroënach, daciach i hyundaiach – to spokojne dusze, które nie dość, że nie potrafią dodać gazu, gdy światło zmienia się z żółtego na czerwone, a w szkole nigdy nie ściągały, to w dodatku niczego sobie nie przywłaszczają. Być może pracują przy komputerach, wprowadzając litery do pliku, i nie mogą zabrać do domu niczego bardziej wartościowego niż długopis. może kubek do kawy z logotypem firmy? każdego dnia miliony osób łamią prawo na różne sposoby: rzucają paragony obok kosza na śmieci (art. 145 k.w.), nadużywają sygnału

dźwiękowego w pojeździe (art. 29 p.r.d.), skręcają blanty (art. 62 u.p.n.) albo dzielą się dziełami sztuki (art. 116 u.p.a.p.p.). jednak policji i prokuraturze szkoda byłoby czasu się tym wszystkim zajmować: szkoda tych wszystkich drobnych kryminalistów łapać i osądzać, niech sobie jadą. zatem to nie prawo stanowi o przestępstwie, ale jego unikalny rozmach. a o rozmach trudno przy komputerze.

jeśli czytasz te słowa, to masz małe szanse na popełnienie poważnego przestępstwa gospodarczego. Darmowa gazetka wyniesiona z księgarni to zdobycz dla kogoś takiego jak ty –osoby o dobrym sercu, szczerze przywiązanej do idei sprawiedliwości i równości. tak trzymaj.

jak popełnić przestępstwo? nie wiem.

Piotr Puldzian Płucienniczak krajoznawca, wydawca, wykładowca. W czasie wolnym myśli o sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Pracuje na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, mieszka w Łodzi.

Liście, liście… Co z wami począć?

każdy, kto niedawno spacerował, łapiąc ostatnie promienie późnego lata i witając nadchodzącą jesień, zauważył na pewno, że w tym roku liście na drzewach bardzo szybko przybrały barwy żółci i ochry. przyspieszone zakończenie wegetacji u drzew i krzewów, objawiające się zmianą koloru, schnięciem i opadaniem liści, związane jest przede wszystkim z trudnymi warunkami hydrologicznymi w tym sezonie. i nie chodzi tu tylko o ilość opadów, ale też o brak zapasów wody w glebie oraz postępującą degradację tego środowiskowego zasobu, dla roślin będącego podstawą prawidłowego rozwoju. atmosfera zbliżającej się jesieni towarzyszy nam więc już od pewnego czasu, a parki, skwery i zieleńce zaściełają coraz grubsze dywany z liści. zarządcy terenów publicznych, spółdzielcy i właściciele ogrodów szykują się do kolejnej batalii o miejską sterylność, szacując swoje zasoby ludzi i grabi (przy okazji przypominamy, że używanie dmuchaw jest już w wielu miejscach, między innymi na

terenie województwa mazowieckiego, zabronione). my tymczasem proponujemy zgoła inne praktyki.

pomyślmy o liściach jako potencjale miejskim! nie wrzucajmy ich do szufladki „sezonowy problem”, z którym mają się rozprawić służby miejskie i zarządcy terenów zieleni. opadłe liście to nie koszt w tabelce usług ogrodniczych czy dodatkowe godziny pracy pracowników gospodarczych. to zasób materii organicznej, którą możemy wprawić w ruch i wykorzystać na wiele sposobów – zarówno w kontekście przyrodniczym, jak i jako pretekst do potraktowania miasta jako przestrzeni twórczej zabawy i integracji. wywróćmy też na drugą stronę paradygmat estetyczny: popatrzmy na liście jako element upiększający trawniki, chodniki i skwery, a nie kłopotliwy odpad, który znalazł się nie tam, gdzie powinien. miejsce liści jest w zieleni międzyblokowej, w parkach i alejach spacerowych. ich szum pod butami oraz wydzielany przez nie zapach gleby i organicznego rozkładu (za który

miastoz D zi C zenie

odpowiedzialna jest geosmina) mają na nas wyciszający i terapeutyczny wpływ.

nie musimy dziś wymyślać, co zrobić z opadającymi liśćmi – wystarczy, że zaczniemy uczyć się od rozumiejących szersze procesy ekosystemowe miejskich ogrodników, przyrodników, edukatorów czy zielonych społeczników. od kilku lat promują oni takie praktyki jak strefowe grabienie liści, ściółkowanie przestrzeni wokół drzew w celu spulchnienia gleby i dostarczenia roślinom składników odżywczych czy kompostowanie, dzięki któremu dostajemy ogrodowe złoto: ziemię liściową.

liście można też wykorzystać do dekoracji florystycznych –stworzenia jesiennych bukietów czy wianków. jeśli wybierzemy odpowiedni gatunek, o trwałych i sztywnych blaszkach (platan, dąb), nasza dekoracja przetrwa nawet do wiosny. może również być bazą stroików, które przygotowujemy na groby bliskich w święto zmarłych. z liści możemy zrobić także w pełni biodegradowalne konfetti sylwestrowe, którym powitamy nowy rok w plenerze, nie zanieczyszczając otoczenia mikroplastikiem! wspaniałym pomysłem są też labirynty i kompozycje przestrzenne z liści – można je tworzyć w parkach i ogrodach dla dzieci i dorosłych. w terenach zieleni Vancouver takie instalacje umieszcza od kilku lat projektant nik rust z propellor

studio, działający pod szyldem rake mob.

sięgnijmy jeszcze na koniec do świata sztuki. z jesiennymi liśćmi jako materiałem plastycznym pracowało wielu artystów, wśród nich andy goldsworthy, jeden ze sztandarowych przedstawicieli nurtu sztuki środowiskowej. Działający na przecięciu dziedzin i mediów twórca układał z liści mandale i mozaiki, zachęcające do refleksji nie tylko nad wpisanym w przyrodę pięknem, ale też nad powiązaniem natury z ludzką kulturą materialną.

w końcu opadłe liście to również element, który uczy nas akceptowania upływu czasu i przemijalności i odnosi do postrzegania temporalności w perspektywie procesów cyklicznych, a nie jedynie linearnych. pokazują nam to chociażby miejskie donice hydrobotaniczne, które liśćmi przykrywa się na zimę, by chronić rosnące w nich rośliny wodne. wylewamy z nich wodę, pozostawiając glebę mokrą i błotnistą, a następnie wsypujemy i ubijamy liście lipy, kasztanowca czy olchy. przysypujemy je warstwą ziemi, by nie wywiał ich wiatr, okrywamy stroiszem – i tak czekają na przyszły rok. podobnie można okryć rosnące w pojemnikach byliny. jeśli więc spotkacie gdzieś w mieście dużą betonową donicę pełną liści –nikt o niej nie zapomniał, czeka po prostu uśpiona do wiosny.

miastoz D zi C zenie

Praca Ryana Gandera Błyszczące rzeczy, które nic nie znaczą (1976) pod okrywą jesiennych liści, Muzeum w Orońsku, październik 2023, fot. M. Krzosek.

Rośliny wodne zimujące pod pokrywą z liści w donicy przy Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki, fot. dzięki uprzejmości CENTRALI

Magdalena Krzosek ogrodniczka, badaczka i projektantka. Prowadzi pracownię Mikroklimaty (mikroklimaty.com). Na fejsbukowym profilu Mikroklimaty.Miasto pisze o miejskiej naturokulturze. Aleksandra Litorowicz prezeska Fundacji Działań i Badań Miejskich PUSZKA, kulturoznawczyni, badaczka, wykładowczyni akademicka związana z Uniwersytetem SWPS. Zainteresowana przestrzeniami wspólnymi i działaniami na styku. Współtworzą Miasto- zdziczenie.pl –inicjatywę Fundacji PUSZKA działającą na rzecz międzygatunkowego sąsiedztwa miejskiego i naturokultury w praktyce.

To ma sens!

Co powiedziałybyście małej dziewczynce, która chce zostać architektką? takie pytanie zadałyśmy ostatnio na naszym instagramie. Dostałyśmy masę przygnębiających odpowiedzi, które wskazywały, że tego zawodu nie opłaca się lub nie ma sensu wykonywać. Dlatego dziś – na przekór złu tego świata –przychodzimy z kilkoma przykładami architektonicznych i aktywistycznych praktyk, które czynią dużo dobra i stawiają w centrum działania ludzi, często tych najrzadziej słyszanych.

Resolve Collective

interdyscyplinarny kolektyw założony przez braci akila i setha scafe-smith. zespół traktuje projektowanie jako narzędzie interwencji społecznej – szczególnie jako platformę dla młodych osób i grup marginalizowanych. jednym z ich projektów jest the garage w sheffield, stworzony we współpracy z lokalnymi mieszkańcami – scena, warsztat i archiwum dzielnicowych opowieści. to przykład, że przestrzeń publiczna może

być czymś więcej niż miejscem przechodnim – może stać się przestrzenią słyszalności dla tych, których zwykle się pomija, ale których głos ma moc.

artystka, architektka i edukatorka, której prace koncentrują się na relacjach między miejscem, ciałem, pamięcią i przestrzenią. jej działanie to spektrum różnych form: warsztaty, interwencje performatywne, projekty architektoniczne, publikacje – wszystko

splecione troską o to, by przestrzeń była do życia, a nie jedynie do podziwiania. feministyczny punkt widzenia w jej pracach jest intersekcjonalny: artystka bada, w jaki sposób płeć, rasa, migracja i status społeczny współgrają (lub kolidują) w doświadczeniach osób marginalizowanych. w projekcie tender women stworzyła wspólnie z grupą wsparcia dla kobiet przestrzeń wspólnego opowiadania historii – by odzyskiwać i rekonstruować to, co często pozostaje niewypowiedziane, i się tym dzielić.

Cultural Workers

Action Group UK (CWAG UK)

sieć artystów i artystek oraz pracownic i pracowników kultury działająca w solidarności z palestyną. używają sztuki i instytucji kultury jako narzędzi sprzeciwu wobec przemocy i milczenia o ludobójstwie w strefie gazy. ich praktyki obejmują listy otwarte, publiczne wezwania do odpowiedzialności instytucji kulturalnych, kampanie edukacyjne – by kultura nie była wyłącznie dekoracją czy rozrywką, ale realnym forum politycznym i moralnym. nie tylko nagłaśniają głosy twórców i twórczyń z gazy, lecz także stawiają pytanie: co by się zmieniło, gdyby instytucje kultury faktycznie uznały, że ich obowiązkiem jest ochrona godności, pamięci, oporu?

założycielki Balu architektek biorą udział w projekcie

CAPHE eu Horizon europe no. 101086391, podczas którego badają wątki płci w projektowaniu w wybranych krajach. tym razem przywołują przykłady z wielkiej Brytanii.

B AL Architektek inicjatywa wspierająca kobiety w architekturze, zarówno projektantki, jak i jej użytkowniczki. Do tej pory mogłyście nas śledzić online na @bal_architektek, ale wkroczyłyśmy na papier! Balowiczki: Dominika Janicka, Barbara Nawrocka, Dominika Wilczyńska. PS Niech żyje B AL !

turnus si Ę zastanawia

Widok wystawy Szczurołap, fot. Bartek Zalewski
Widok wystawy Domy bez Brwi, fot. Bartek Zalewski

ursusa i poznańskiej łaciny, by osiągnąć perfekcyjny spokój i harmonię. generyczna architektura mieszkaniowa i towarzyszący jej krajobraz nie przynoszą niespodzianek ani nowych bodźców, nie zaskakują. przypominają tymczasową scenografię, która mogłaby stanąć gdziekolwiek, a zarazem nigdzie. w swojej neutralności ma spodobać się każdemu, a przynajmniej – nie przeszkadzać. Cele i interesy są znane.

Czy fasada narożnikowego budynku inwestycji przy ulicy Brneńskiej w poznaniu to celowe nawiązanie do architektury adolfa loosa, który urodził się właśnie w Brnie? looshaus, czyli dom towarowy goldmann & salatsch, stanął w wiedniu w 1910 roku i zwiastując modernistyczną ascezę, został okrzyknięty domem bez brwi (Haus ohne Augenbrauen). Dzisiejsze neomodernistyczne bloki też zgoliły brwi.

standaryzacja i optymalizacja procesu inwestycyjnego budującym pozwalają zwiększać zyski, a mieszkańcom – uwierzyć, że minimalizm i prostota to synonim statusu. filozofia minimalizmu doprowadziła do przekonania, że na zoptymalizowanym osiedlu nie potrzebujemy nie tylko dekoracji – nie potrzebujemy już nawet mieszkań. poznańska łacina to jednak nie wiedeń.

Artysta ma jedną ambicję: tak ujarzmić materiał, aby jego

praca stała się niezależna od wartości surowca. Nasi artyści budowlani takiej ambicji nie znają. Dla nich metr kwadratowy ściany z granitu jest cenniejszy od metra kwadratowego ściany z zaprawy. adolf loos, Materiały budowlane, 1898, w: Ornament i zbrodnia. Eseje wybrane, s. 41.

gdy bloki rwą brwi z twarzy, ich wnętrza się przebierają.

Home staging jest powierzchowny i nie generuje znaczących kosztów, a profity mogą być znaczące.

ustrojone mieszkanie nie służy do mieszkania, zresztą i tak mało kogo na nie stać. olga truszkowska na warsztat bierze ganioną przez loosa imitację, budując kolumnę z paneli podłogowych.

jolanta wołocznik w swoich kamiennych rzeźbach wcale nie ma ambicji ujarzmienia materiału. godzi się na niedoskonałość surowca: nierówności, ubytki, szczeliny. nieśmiałe w jego wnętrzu aranżuje kameralne, domowe sceny. przytulne mikromieszkanka, pokoiki, sypialnie i ich użytkownicy moszczą się w pokornie wygospodarowanych kamiennych wyrwach.

Czy rzeczywiście metr kwadratowy ściany z granitu jest wart więcej niż metr kwadratowy z zaprawy?

i tak, co ósme mieszkanie w tym bloku to hotel.

Widok wystawy thank you for recording, fot. Bartek Zalewski

21.08–7.09.2025 Domy bez Brwi. artyści: jan Domicz, kuba rodziewicz, olga truszkowska, jolanta wołocznik, rafał ziemiński; kuratorka: zuzanna mielczarek

17.07–17.08.2025 thank you for recording. artyści: andreea anghel, irina Caia, piotrek kowalski, michał maliński, kuratorka: andreea goța

11.06–11.07.2025 Szczurołap. artyści: alexander adamau, marlena kruk, ola nenko, aleksandra skwarek; kuratorzy: galeria niczeje (iza rokoszewska i krzyś Bykowski)

Marcelina Gorczyńska i Kamila Falęcka Artystki prowadzące Turnus, niezależny kolektyw artystyczno-kuratorski. Turnus działa przy ul. Wolskiej w Warszawie jako przestrzeń wychodząca poza tradycyjny model galerii. Kierując się przekonaniem, że sztuka rozkwita w swobodnych, towarzyskich okolicznościach Turnus łączy programy wystaw i wydarzeń z miejscami spotkań lokalnych społeczności.

Jak pies po łące

od kilku lat mieszkam pod jednym dachem z przygarniętą z ulicy suką sodą. jak większość psów z trudną przeszłością, potrzebowała dużo uwagi i wyrozumiałości. to wymagające, a co za tym idzie – niezmiernie kształtujące doświadczenie. agata cieślak

Dla posiadaczy zwierząt to oczywiste spostrzeżenie: od naszych pupili możemy się wiele nauczyć. w swoim życiu miałam już okazję żyć w codziennym towarzystwie przeróżnych istot, od rybek przez gryzonie, ślimaki i insekty po konie, kozy i koty. Dzielenie przestrzeni mieszkalnej z innymi gatunkami zawsze pozwala na oglądanie własnej egzystencji przez pryzmat istnienia odmiennego od naszego. nie chodzi tutaj wyłącznie o poczucie odpowiedzialności za stworzenie, którym przyszło nam się opiekować, ale też o kwestie związane z naszą uważnością, cierpliwością i czułością. obecność zwierząt w naszej

codzienności wpływa także na harmonogram i rytuały.

soda jest ze mną od samego początku mojego pobytu w warszawie. to właśnie z tego powodu najszybciej poznałam miasto od jego mało reprezentatywnej strony – nieużytków, pustostanów, przedmieść i wszelkiego rodzaju chaszczy. Codzienne spacery z psem traktuję nie tylko jako rutynę, „kilometrówkę” do przejścia. staram się szukać nowych miejsc i lokalizacji, tak żeby nie zanudzić psa i siebie samej powtarzaniem tego samego kółka wokół pobliskiego parku. Czasem szukam zielonych plam na mapie miasta, czasem proszę

Higiena w późnym postkapitalizmie

o podpowiedzi znajomych psiarzy albo znajduję pomysły na wycieczki w internecie. Dzięki temu poznałam wiele różnych, troszkę zapomnianych miejsc i historii, bagnisk, ruin, łąk, cmentarzy, międzytorzy. jednak najczęściej jestem nad wisłą –rzeka towarzyszy naszym spacerom co najmniej kilka razy w tygodniu.

nie wydaje mi się, że gdybym nie miała psa, zmuszałabym się do odwiedzania jej z taką częstotliwością. niemniej ta regularność jest niesamowicie istotną wartością, ponieważ pozwala na dostrzeżenie nie tylko tego, co nad wisłą reprezentatywne, ale także tego, czego jako mieszkańcy miasta staramy się nie widzieć. z perspektywy właścicielki psa nad rzeką najgorsze jest lato. nie chodzi jedynie o liczbę ludzi, którzy

sezonowo przypominają sobie o tym, że w mieście jest rzeka –im cieplej się robi, tym bardziej ma się wrażenie, że w warszawie nikt nie pracuje, bo większość opala się na praskich plażach. Co roku wraz z rosnącą temperaturą przybywa też samych plaż, a w rzece jest coraz mniej wody. im dalej od mostów, tym więcej na piaskowych łachach plażowiczów, którym wydaje się, że odkryli niedostępną dla innych lokalizację, i decydują się na opalanie nago, co w konserwatywnym społeczeństwie nie jest oczywiste. im bliżej mostów natomiast, tym więcej śmieci. w nadwiślańskich krzakach można znaleźć ślady imprez, grilli i innych pikników, ale także nieutopione marzanny, pozostałości po obozowiskach osób w kryzysie bezdomności, wyborcze plandeki z twarzami kandydatów na

Agata Cieślak, czerwiec 2025 (teraz wody w Wiśle jest znacznie mniej)

lukratywne stanowiska i wszelkiego rodzaju resztki: jedzenia, przedmiotów, a nawet zwierząt, które kiedyś zabrała rzeka – rowerów, łodzi, hulajnóg, kości, ości, konarów i gałęzi. w tym roku wysychające koryto rzeki odsłoniło dużo śmieci minionych epok, które przyciągają pasjonatów historii. nie przyciągają jednak służb oczyszczania miasta – te kolejny rok nie decydują się na wykorzystanie niskiego stanu wody na porządki, tylko czekają, aż niechciany widok znowu zostanie przykryty przez większą ilość wody.

spacery nad wisłą pozwalają mi na odkrywanie innych, niechcianych prawd o mieszkańcach warszawy, świadczących o braku empatii czy wręcz ksenofobii albo klasizmie. nie chodzi tutaj jedynie o wyrażające niezadowolenie cmokanie czy wyzwiska, kiedy z miejsca nie ustępuję z drogi (na ścieżce pieszo-rowerowej) rozpędzonemu rowerzyście na wysokiej jakości sprzęcie, ale także o niewybredne komentarze policji wodnej, której przychodzi upominać obcokrajowców kąpiących się w rzece, że ta nie jest bezpieczna. albo o obelgi rzucane przez wędkarzy w stronę mniejszości narodowych, których przedstawiciele rzekomo wyjedli wszystkie ryby i małże żyjące w wiśle. albo na komentarze tenisistów i biegaczy, którzy niechętnie patrzą na auta na „obcych blachach”, zajmujące miejsca na nadwiślańskich

parkingach, kiedy nie ma miejsca na ich drogie i duże samochody. tutaj trwa również spór o ciszę nocną, toczony na linii miasto – zamożni mieszkańcy prestiżowych nadwiślańskich dzielnic.

wreszcie codzienne spacery nad wisłą umożliwiają mi obserwację corocznego cyklu życia przyrody w kontekście polityki miasta. na przykład od kiedy w mediach coraz głośniej o zależności pomiędzy wysychającą rzeką a wydobyciem piasku z jej dna, tereny kopalni zostały zabezpieczone serią tablic informujących o zakazie wstępu. w okolicach pojawiło się również sporo patroli policji, której wcześniej nigdy tu nie spotkałam. nad wisłą rozgrywa się także walka o zagospodarowanie (patrz: betonowanie) terenów naturalnych, suszę i politykę wodną, zanieczyszczenie światłem czy prawa dzikich zwierząt. są i pozytywne zjawiska, kiedy w geście ochrony dzikich łąk zalewowych przed budową kolejnego parku wiele osób w ramach zrywu społecznego sprzątało łąki ze śmieci –żeby udowodnić, że teren wcale nie jest zapuszczony, jak twierdzi deweloper pobliskiego, nowo powstającego osiedla. oprócz grillowania i ognisk coraz więcej jest też wioślarzy, obserwatorów przyrody i wszelkiego rodzaju miłośników wisły, którzy tak jak ja i mój pies nie wyobrażają sobie warszawy bez regularnego kontaktu z rzeką.

Higiena w późnym postkapitalizmie

Codzienność życia ze psem to jednak nie tylko nauka systematyczności i obserwacji oraz pewnego rodzaju symbiotyczna relacja z przyrodą, lecz także otwarcie się na pewną dozę przypadkowości i chaotyczności. z czasem zrozumiałam, że ja też powinnam poruszać się przez życie jak pies na spacerze, jeśli naprawdę chcę coś znaleźć, a nawet zbadać lub odkryć. kierując się podpowiedziami własnego nosa, pies porusza się w sposób całkowicie nieprzewidywalny, ale z reguły

znajduje to, czego szuka. wystarczą rutyna, codzienna uważność i otwartość na potrzeby innego: człowieka, zwierzęcia, społeczeństwa. relacja z psem nauczyła mnie właśnie takiego funkcjonowania w materii codzienności – bez szczególnego patetyzmu i planu, z nastawieniem na systematyczne poszukiwania czegoś niekonkretnego. wiedzy, która rodzi się z kontekstu spacerowania, codziennej rutyny, odkrywanej bez oczekiwań i planów zawracania rzeki kijem.

Agata Cieślak  artystka, autorka, producentka, pracowniczka kultury. Działa na styku różnych dziedzin, nieprzerwanie wierząc w istotę sztuki. agata-cieslak.com

w kulturze zapierdolu

nagrobki

(maciek salamon i adam witkowski)

kultura zapierdolu to jeden z najwspanialszych wynalazków późnego kapitalizmu, w którym wartość człowieka mierzy się nie talentem, nie inteligencją, ale liczbą przepracowanych nadgodzin, zajechanych kubków termicznych i średnią prędkością, z jaką odpowiada na maile o trzeciej w nocy. to system, w którym „wolne” to słowo podejrzane, a zmęczenie to tylko dowód, że jeszcze nie zostałeś wystarczająco dociśnięty.

jak w tym żyć? no cóż, ciężko, ale da się. oto kilka sprawdzonych sposobów:

1. farmakologia. kiedyś była melisa, dziś są opioidy. Bo przecież jeśli nie możesz dogonić kultury zapierdolu, możesz ją przynajmniej obejść farmaceutycznie. pigułka tu, plasterek tam – i nagle osiemnastogodzinny dzień pracy wydaje się przyjemniejszy niż grill na działce.

2. nie zapierdalaj – kombinuj. Historia uczy, że nie trzeba harować, by coś mieć. można na przykład oszukać kogoś na mieszkanie, a potem, jak pokazuje pewien znany patriota, zająć stołek prezydencki. i wtedy to inni zapieprzają, a ty tylko twardo ściskasz nożyczki do przecinania wstęg.

3. Błogosławieństwo genetyczne. jeszcze lepsza opcja: bogaci starzy. nie musisz tyrać, bo ktoś przed tobą już popełnił ten błąd. a ty, zamiast martwić się o raty, martwisz się jedynie o to, gdzie zaparkować suV-a pod klubem.

4. w kulturze zapierdolu można też zarabiać na tym, że się nie zarabia. zakładasz profil, na którym narzekasz na „wyzysk, korporacje i kapitalizm”, a ludzie wspierają cię na patronite. paradoksalnie to najczystsza forma kapitalizmu: monetyzowanie własnego cierpienia.

Tarot na… kiszonki

jesieniarstwo dogania nas w pełni, czas więc na tarota w złotej poświacie obfitości, w sam raz na tę porę roku. obfitość może oznaczać szafę pełną pięknych ubrań, konto z wieloma zerami na końcu, a nie z przodu salda, szkatułki z biżuterią, dobrze zaopatrzone biblioteki… pewnie każde z nas ma własną wizję obfitości. w mojej rodzinie natomiast, do kości naznaczonej warszawskim okupacyjnym głodem, obfitość zawsze oznaczała pełną spiżarnię, ze stłoczonymi w kilku rzędach słoikami. Dlatego nie zdziwiło mnie (dobra, trochę jednak zdziwiło), kiedy redakcja „notesu” zamówiła tarota na kiszonki.

tarot rozegrał sprawę ładnie: dwa wielkie arkana, nie ma potrzeby dociągać kolejnych kart; na ogólnie pojętą teraźniejszość – roztańczony świat (sukces, domknięcie, zachęta do wdzięczności, dobiegająca kresu opowieść lub przygoda). na przyszłość – umiarkowanie (alchemia, równowaga, cierpliwość, złota ścieżka pomiędzy skrajnościami, kreatywność). wszystko jasne, nie?

powiedzmy. takie karty mówią o osiągnięciu popularności i zamierzonego celu – faktycznie kiszonki są coraz lepiej znane i robi się je w miejscach, dla których nie były wcześniej oczywistym rozwiązaniem, cieszą się na przykład ogromną popularnością wśród wielkomiejskich hipsterów, słusznie rozumujących, że wartości odżywcze i zdrowotne kiszonek są dziś nie do przecenienia. zwłaszcza przełomowe badania nad mikrobiomem jelit dowodzą, że bez kiszonek, za to na wyjaławiającej diecie wysoko przetworzonej sami prosimy się o kłopoty zdrowotne – jak się okazuje, z depresją na czele.

ale kiszonki to nie tylko ogórki w słoikach, kimchi czy stuletnie jajka, to także jeden z najbardziej ekologicznych i zdrowych sposobów na przechowywanie paszy. innymi słowy, cały nasz pomysł na łańcuch życia i ekosystemy (karta świat z zaszytą w niej cyrkularnością ma jak najbardziej do czynienia z ekologią jako nauką o żywych systemach) stoi na kiszonkach bardziej, niż lubimy myśleć. tyle że i tu kryje się jakiś

koniec: procesy konwersji cukru przez bakterie mlekowe są ściśle zależne od temperatury –dlatego zresztą trudno jest kisić ogórki w tropikach, co najwyżej można się zadowolić nietrwałym (ale też zdrowym) kimchi. anomalie pogodowe, które widzimy już na własne oczy, pustynnienie i ocieplenie klimatu mogą sprawić, że my również będziemy mieć z tym kłopot. po co bowiem kisić słoiki warzyw jedynie po to, żeby je potem trzymać w i tak przepełnionej lodówce? nie tak miało być.

tu wchodzi właśnie anioł umiarkowania i alchemii, przelewający magiczne płyny z kielicha do kielicha, jakby to były probówki. zapowiada wkroczenie Departamentu Badań & rozwoju do krainy pikli. poszukiwanie najlepszych rozwiązań mimo niesprzyjających okoliczności przyrody.

albo, innymi słowy, wybierzcie, co chcecie: w najbliższym czasie kiszonki staną się delikatesem, przysmakiem nie tylko dla nostalgicznej polonii. pojawiają się coraz to nowe przepisy, coraz to nowe składniki – ewentualnie bardzo stare, na przykład liście dębu zmieniające odczyn pH. Będziemy poszukiwać wykwintnych kiszonek, tak jak już dziś część z nas przemierza miasto w poszukiwaniu najlepszego chleba. Będzie nam się je podawać jak kawior, jak trufle. nowa żyła złota na rynku luksusowych produktów spożywczych.

54º21’01”n 18º38’59”e / monika zawadzka ig: tarottak.pl

pop-up pickle bary. poranny sok z kapusty zamiast szampana. na zdrowie!

Agata Czarnacka filozofka, aktywistka feministyczna, tarocistka. Agata zaprasza na czytania indywidualne (także online) lub na „Pałacową promocję” w Café Kulturalna w Warszawie, którą urządza z okazji lub bez okazji (daty do sprawdzenia w mediach społecznościowych): fb.com/tarotagaty instagram.com/tarot_agaty

Skoczylas

projekt: paweł osial

tekst: kacper greń

Skoczylas to krój pisma inspirowany twórczością Władysława Skoczylasa (1883–1934). Ten znakomity grafik, pedagog i organizator życia artystycznego znany jest przede wszystkim jako twórca nowoczesnego polskiego drzeworytu nawiązującego do folkloru i góralszczyzny. Przed I wojną światową Skoczylas uczył w zakopiańskiej Szkole Przemysłu Drzewnego, gdzie zapoznał się z polskim środowiskiem literackim. Ilustrował książki m.in. Stefana Żeromskiego czy Jana Kasprowicza. W 1925 roku zdobył

Grand Prix na światowej wystawie w Paryżu, dokładając cegiełkę do największego osiągnięcia polskiej sztuki dwudziestolecia międzywojennego. Jego „zbójnicy” i sceny góralskie do dziś uchodzą za kwintesencję stylu narodowego.

krój pisma skoczylas został zaprojektowany na potrzeby albumu Władysław Skoczylas w zbiorach Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie autorstwa maryli sitkowskiej, wydanego nakładem stołecznej asp. ideą publikacji jest

Pawel Osial, projekt graficzny oraz kroju pisma, album Władysław Skoczylas w zbiorach Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie autorstwa Maryli Sitkowskiej, 2024

Pawel Osial, projekt graficzny oraz kroju pisma, album Władysław Skoczylas w zbiorach Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie autorstwa Maryli Sitkowskiej, 2024

prezentacja całości zbiorów prac władysława skoczylasa będących w posiadaniu muzeum.

– Będąc odpowiedzialnym za opracowanie graficzne albumu, doszedłem do wniosku, że potrzebuję czegoś, co pozwoli mi realizować własne ambicje projektowe i będzie zarazem hołdem oddanym talentowi skoczylasa – mówi twórca kroju paweł osial, projektant grafiki wydawniczej i typografii, prowadzący pracownię liternictwa na warszawskiej asp. – Chciałem, by wspaniałe i spektakularne dzieło wybitnego artysty otrzymało szczególną oprawę graficzną i typograficzną.

inspiracją dla kroju były oczywiście drzeworyty skoczylasa. w jego dorobku znaleźć można

kilka prac, w których pojawiają się wersalikowe litery. to one w głównej mierze posłużyły za podstawę do szkiców i dalszych prac nad krojem.

– zależało mi na tym, aby dynamika cięcia dłutem oraz ludowa żywotność drzeworytów skoczylasa znalazły odzwierciedlenie w projektowanym piśmie – dodaje osial. – wnikliwy oglądacz albumu bez trudu znajdzie fragmenty, w których przegląda się stworzony przeze mnie krój.

skoczylas zdobył wyróżnienie w kategorii „krój pisma” w i międzynarodowym triennale typografii im. józefa mroszczaka organizowanym przez nowotarskie muzeum Drukarstwa.

sko czy lasa

imię nigdy nie

zaginie

Rycina „Janosika imię...” skomponowana Jest Jak plakat. wRażenie to wzmacnia wpRowadzony w obRęb kompozycJi tytułowy napis. na ołówkowym szkicu bRzmi on Janosik hetman zbóJnicki.

Skoczylas

Paweł Osial

Absolwent Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Od 2004 roku wykłada na macierzystej uczelni. Zajmuje się grafiką wydawniczą: projektowaniem książek, katalogów, oprawą graficzną wystaw, projektowaniem fontów. Swoje projekty często wzbogaca o autorską typografię oraz liternictwo, traktując je jako przestrzeń twórczej swobody. Pasjonat kaligrafii. Współpracuje m.in. z Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, Muzeum Karykatury w Warszawie, Muzeum Villa la Fleur, Muzeum Narodowym w Warszawie oraz Warszawskimi Targami Sztuki.

END THE

WERNISAŻ

26 września

godz. 18:00

OPROWADZANIA PERFORMATYWNE

27—28 września

4—5 października

11—12 października godz. 12:00 i 15:00

OSOBY ARTYSTYCZNE

Dawid Kowalik

mariia Lemperk

Milosh Łuczyński

Krzysztof Maniak

Rafał Mazur

Tomáš Moravec

Anna Nacher

Simone Rueß

Yan Tomaszewski

Lotny Dom Wydawniczy

cyber_nymphs:

Justyna Górowska i Ewelina Jarosz

MIEJSCE

Kolektyw OWL: Natalia Kopytko, Marcin Sipiora, Dominik Stanisławski, Bartek Węgrzyn

Muzeum w podziemiu: Mo Tomaszewska i Łukasz Wójcicki

KOORDYNATOR MERYTORYCZNY

Łukasz Trzciński

WIĘCEJ INFORMACJI laznianowa.pl • domutopii.pl

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego

Nowe Centrum Administracyjne budynki „S” i „Z” ul. Ujastek 1 (wejście przez budynek „S”)

DOJAZD

Przystanek „Kombinat” Tramwaje 4, 21, 22

Autobusy 132, 138, 139, 142, 172, 174, 242, 272, 442, 601

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
NN6T / Notes na 6 tygodni #163, 2025/10 by Fundacja Bęc Zmiana - Issuu