NN6T / Notes na 6 tygodni, maj-czerwiec 2025

Page 1


NOTES NA 6 TYGODNI

NR 161

MAJ–CZERWIEC 2025

ISSN 1730—9409 WYDAWNICTWO BEZPŁATNE

NOTES BĘCA

Na okładce: Rysunki projektowe Macieja Siudy do wystawy Lary i penaty. O budowaniu poczucia bezpieczeństwa w architekturze, prezentowanej w Pawilonie Polskim w ramach 19. Międzynarodowej Wystawy Architektury w Wenecji. Reprodukcja dzięki uprzejmości autora. O tegorocznym architektonicznym Biennale i polskiej wystawie czytaj na str. 58

Notes Na 6 tygodNi nakład: 2000 egz.

WydaWca

Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana

Adres redAKcji ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa nn6t@beczmiana.pl

redAKtorKA NAcZelNA Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

redAKtorKA dZiAłu „orieNtuj się” Agnieszka Kowalska, Paula Polak, nn6t@beczmiana.pl

ZesPÓł NN6t

Kasia Nowakowska / patronaty Michał Podziewski / open call

redAKtor dZiAłu BAdANiA i rAPorty Maciej Frąckowiak, maciej@beczmiana.pl

KoreKtA eKorekta24.pl

reKlAMA i PAtroNAty Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

WersjA eleKtroNicZNA / ProjeKt Michał szota nn6t.pl

WersjA PAPieroWA / ProjeKt Grzegorz laszuk

sKłAd Anna Hegman

druK

read Me, ul. olechowska 83, 92-403 łódź

iNForMAcje i ilustrAcje W dZiAle „orieNtuj się” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl

PreZesKA ZArZądu Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

dZiAł WydAWNicZy i dystryBucjA Mateusz chojnacki mateusz@beczmiana.pl ignacy Krzemień, ignacy@beczmiana.pl Paula Polak, paula@beczmiana.pl

ZAMÓWieNiA, KoNtAKt Z KsięGArNiAMi i WydAWcAMi: +48 515 984 508 dystrybucja@beczmiana.pl

KsięGArNie Bęc / ZesPÓł Aleksandra dąbrowska szymon Grecki

Kacper Greń joanna jóskowiak Marianna łupina Aleksandra sowińska Ania Ziębińska (promo)

Bęc rAdio https://soundcloud.com/bec_zmiana

Bęc KsięGArNiA iNterNetoWA beczmiana.pl/sklep

Bęc sKleP WieloBrANŻoWy Warszawa, ul. Mokotowska 65 pn.–pt. 11–19, sob.–nd. 12–18 +48 515 985 146

ProjeKt loGo FuNdAcji Bęc ZMiANA Małgorzata Gurowska

Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.

26.05, 20:00

Performans

Alicja Uwarowa

Amazona Assem

Arthur Würsten

Danylo Shulha

Marek Jezior

Marko Saidov

26.06, 18:00

Goodbye to dissection

finał rezydencji Szymona Adamczaka w Pawilonie

Monika Drożyńska
2—31.5

Studia stacjonarne:

Animacja

Architektura

Architektura Wnętrz

Film Eksperymentalny

Fotografia

Grafika Artystyczna

Grafika Projektowa

Intermedia

Kuratorstwo

i Teorie Sztuki

Malarstwo

Obraz i Działania

Interdyscyplinarne

Projektowanie

Interdyscyplinarne

Projektowanie Ubioru

Rysunek

Rzeźba

Scenografia

Sztuki Wizualne i Edukacja Kulturowa

Wzornictwo

Studia niestacjonarne:

Architektura Wnętrz

Fotografia

Grafika Artystyczna

Grafika Projektowa

Studia podyplomowe:

Grafika Artystyczna

Grafika Projektowa

Malarstwo

Podstawy Projektowania Wnętrz Mieszkalnych

Projektowanie

Efektów Wizualnych

Studium Pedagogiczne

Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu rekrutacja.uap.edu.pl/2025

Informacja dla Kandydatów i Kandydatek:

DRAMAT, SKANDAL, CUD

duet kuratorski:

Emilia Orzechowska, Stach Szabłowski współpraca: Stanisław Małecki

wernisaż: 26 kwietnia 2025, godz. 14:00 wystawa: od 26 kwietnia do 22 czerwca 2025

miejsce: Galeria Oranżeria czynna codziennie z wyjątkiem poniedziałku: od wtorku do piątku: 10.00 – 17.00 weekend: 10.00 – 18.00

Centrum Rzeźby Polskiej ul. Topolowa 1, 26-505 Orońsko

www.rzezba-oronsko.pl

DRAMA, SCANDAL, MIRACLE

curatorial duo:

Emilia Orzechowska, Stach Szabłowski cooperation: Stanisław Małecki

vernissage: June 26, 2025, at 2:00 PM exhibition dates: June 26 – July 22, 2025

venue: Orangery Gallery open daily except mondays: tuesday to friday: 10:00 AM – 5:00 PM weekends: 10:00 AM – 6:00 PM

Centre of Polish Sculpture Topolowa 1, 26-505 Orońsko

www.rzezba-oronsko.pl

5.04—

1.06.2025

wernisaż 5.04.2025 18:00

OSOBY ARTYSTYCZNE

Gerard Lebik

Lech Moliński

Kamila Mróz

Jerzy Wypych

KURATOR

Paweł Bąkowski

ORGANIZATOR

Galeri a FOTO-GEN

Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu pl. bpa Nankiera 8

dla

• czytających

• piszących

• księgarń kameralnych

• wydawnictw

• NGO

orien n n 6

cemra, Vycinanka, 2024. Wystawę białoruskiej artystki, od 2022 roku mieszkającej w Warszawie, można oglądać w MAD Art Gallery w Poznaniu do 14 czerwca.

Perły kolekcji, pogadanka w galerii, 1989, performans w Philadelphia Museum of Art, dzięki uprzejmości artystki, fot. kelly & Massa Photography

Wartość sztuki

jak artysta może przetrwać, współpracując wyłącznie z publicznymi instytucjami i traktując sztukę jako rodzaj misji, a nie jako produkt na sprzedaż? Amerykańska artystka Andrea Fraser od ponad trzech dekad testuje to na własnej skórze, podejmując w swojej twórczości i w tekstach teoretycznych grę z rynkiem i krytykę systemu świata sztuki. interesują ją wartość kultury kształtowanej przez muzea, rola artysty w skomercjalizowanym obiegu sztuki oraz udział tego sektora w utrwalaniu nierówno ś ci i wykluczeń. jej ulubione formy wyrazu to performatywne interwencje, polemiczne przemowy, dialogi i monologi, co ma znaczenie w kontekście tytułu wystawy w Zachęcie: Sztuka musi wisieć (przygotowanej przez Marię Brewińską we współpracy z artystką). Miejmy nadzieję, że wywoła ona dyskusje na temat relacji sztuki i instytucji w Polsce, szczególnie w chwili odzyskiwania i odbudowywania tożsamości przez wiele z nich.

katarzyna korzeniecka, untitled (Black Hole), 2022

Gwiazdy nieokiełznane

intensywne XiX-wieczne procesy modernizacyjne, z industrializacją i narodzinami kapitalizmu na czele, tempem przypominają nasze czasy. dziś podobnie, mając złudne wrażenie panowania człowieka nad tymi procesami, odrywamy się od rytmu wyznaczanego zjawiskami przyrodniczymi i ruchami kosmicznymi. Przyrodę traktujemy jak towar, a ciała niebieskie jak obiekty podboju i kolonizacji. Wystawa w BWA Wrocław Główny rehabilituje porzuconą w epoce nowoczesnych dążeń wiedzę „roztrwonioną” – astrologię. Kuratorki Katarzyna czeczot i joanna Kobyłt proponują spojrzenie na nią jako przydatną do wykształcenia nowej wrażliwości w czasach kryzysu klimatycznego. oglądamy prace artystek i artystów różnych pokoleń, m.in. Natalii ll , lauren darling, Katarzyny Korzenieckiej, lucjana demidowskiego, iriny teodorescu czy johana Österholma, w których gwiazdy – rozumiane jako zjawiska pozaziemskie i niedające się okiełznać – nie podlegają ludzkiej woli i planom, są nieposłuszne.

karolina Breguła, Odpływ, 2023, dzięki uprzejmości artystki i galerii lokal_30

Moment przed katastrofą

Karolina Breguła od lat w swojej sztuce stosuje metodę współpracy, kolektywnego opowiadania historii, tworzy preteksty do bycia razem. to pozwala jej podtrzymać w nas nadzieję, mimo że jej bohaterowie często ją już tracą. specjalnie na wystawę w trAFo artystka stworzyła tytułową pracę Dziwny deszcz, pokazuje też m.in. instalacje filmowe Burza i Kurz, a w nich ludzi z niepokojem oczekujących na nadejście katastrofy. Breguła śledzi losy tajwańskich domów przeznaczonych do wyburzenia, obserwuje powodzie spowodowane podnoszącym się poziomem morskich wód i rejestruje historię szwedzkiej rybaczki pływającej po morzu, w którym nie ma już ryb. Architektura wystawy stworzona została tak, by służyć nie tylko doświadczaniu sztuki, lecz także spotkaniom i rozmowom. Zaprojektowana we współpracy z Muh crew przestrzeń powstała z resztek scenografii i ekspozycji znalezionych w szczecińskich instytucjach kultury.

Żywa manufaktura

Prace julity Wójcik często powstają w ramach kolektywnych działań z publicznością. tak będzie i tym razem. Bez końca to opowieść o tym, jak konsumujemy, gromadzimy i wyrzucamy, o nadmiarze, o próbie odzyskiwania tkanin i przede wszystkim o współpracy. Grupy uczestników staną się w trakcie wystawy działającym warsztatem ręcznie wytwarzającym tkaninę. jedni będą osnową, inni wątkiem, będzie też solista lub solistka, przebiegający lub przebiegająca w tę i z powrotem czółenkiem. do produkcji wielkiego dywanu z resztek (takiego, jakie tworzyły nasze babki) posłużą wcześniej zgromadzone, od lat nieużywane ubrania i tkaniny. julita Wójcik jest absolwentką Wydziału rzeźby Gdańskiej Akademii sztuk Pięknych. Promotorem jej dyplomu był prof. Franciszek duszeńko, a wystawą w GGM artystka chce uczcić 100-lecie jego urodzin, nawiązując do metod pracy profesora. duszeńko realizował swoje monumentalne dzieła w przestrzeniach ich ostatecznej lokalizacji. W treblince, gdzie powstał Pomnik ofiar obozu Zagłady, mieszkał przez cały rok. Z racji ogromnej skali swoich przedsięwzięć współpracował w dużych zespołach ludzi. działanie Wójcik będzie miało charakter bardziej kameralny.

Warsztaty julity Wójcik Levande Vävstol. Żywe krosno w szwedzkim regionie Blekinge, fot. torun ekstrand

Czyj to sen?

Na artystycznej mapie Warszawy pojawiła się nowa przestrzeń wystawiennicza. Galeria Zegarmistrzyni zadomowiła się w opuszczonym kiosku zegarmistrzowskim, zlokalizowanym w przestrzeni sklepu s połem w podziemiach d omu Handlowego „Merkury” na Żoliborzu. swoją działalność rozpoczyna od wystawy Marii Karnkowskiej, studentki Wydziału Grafiki na warszawskiej AsP. Fantazmat to cykl obrazów zaklętych w sennym letargu. Na płótnach zacierają się granice między jawą i snem, a na pierwszy plan wysuwa się fascynacja mitami i wyobraźnią. Prace artystki budują oniryczną atmosferę świata wypełnionego fantastyką, mitologią słowiańską i rytuałami. Fantazmaty z obrazów Karnkowskiej zdradzają indywidualny i unikatowy charakter jej wyobrażonych scenariuszy, ale jednocześnie mają uniwersalny wymiar i odwołują się do intuicyjnych skojarzeń i głębokich wspomnień odbiorców. Autorki wystawy – artystka i kuratorka – proponują rodzaj eksperymentu: pokażemy ci obrazy, a ty powiedz, czy widziałeś je już w swoim śnie. Wystawie towarzyszy zaprojektowana przez nie wspólnie scenografia totalna.

Galeria

Zwrot ku sobie

cztery osoby artystyczne łączą swoje prace, by powstała wystawa problematyzująca warunki życia we współczesności. jej tytuł, Higiena stresu, wskazuje na to, co wysuwa się na pierwszy plan: codziennością stało się życie w stanie ciągłego stresu. stres wykrzywia i napina nasze ciała, skraca oddech, wprawia w drganie dłonie i powieki. uniemożliwia zarówno oderwanie się od zobowiązań i odpoczynek, jak i pełne zaangażowanie. jędrzej Bieńko, Kinga dobosz, Agata Popik i Amelia Woroszył podejmują próbę pracy z kondycją narzuconą przez kapitalistyczną rzeczywistość nieprzerwanej wydajności i uważności, która stres przedstawia jako normę. jednocześnie kierują nas w stronę praktyk zmierzających do odzyskania naszej uwagi, naszych ciał i naszego życia. Podążając za słowami Audre lorde, która pisała, że „troska o siebie nie jest folgowaniem sobie – to akt polityczny”, proponują (z)wracanie się ku sobie. W prostych aktach oporu, takich jak sen czy zamknięcie oczu, kryje się ogromna siła – i może ona jeśli nie rozmontować system, to przynajmniej na moment go zakłócić.

Danie z kurzu

Kurz jako artystyczny materiał? jeśli się nad tym zastanowić, to jest to materiał bardzo wdzięczny. o powiada o mijającym czasie, o miejscu, o pamiętaniu i zapominaniu, o naszych relacjach z przestrzenią. Magdalena Franczak przywiozła w kwietniu 2024 roku dwa słoiki z kurzem z Białegostoku. czekały na nią długi czas na strychu, na który od lat nikt nie zaglądał, i stały się punktem wyjścia do cyklu pokazywanego obecnie w Galerii im. sleńdzińskich. Artystka pisze: „Kurz dopasował się kształtem do naczyń, w których był przechowywany. słoiki po «majonezie napoleońskim» i «sosie w stylu indyjskim» straciły swoje pierwotne funkcje. trudno wyobrazić sobie potrawę z kurzu, z drugiej zaś strony, myśląc o tym, czuję, jak zaczynam się krztusić jej składnikami: kawałkami papieru, grudkami glino-piasku, słomą, pyłem, zbrylonym piachem, składnikami o nazwach w nieznanym mi języku”. Franczak zaczęła w myślach nadawać temu kurzowi kształty, budować je i fotografować. Wracamy z nią na strych w Białymstoku, zaglądamy w zakamarki i dokopujemy się do tego, co było.

orientuj się — sztuka i życie

Odpowiednia dawka trucizny o

dradzano mu kierunek, który wybrał. Na dyplom przygotował pierwsze osadzone w estetyce surrealizmu obrazy, próby zwizualizowania snów, fantazji, lęków, co nie zostało ciepło przyjęte. Wiosną 2024 roku Milan Zientara wygrał piątą edycję ogólnopolskiego studenckiego Konkursu Malarskiego im. W. Fangora. W ramach nagrody specjalnej pokazuje teraz swoją indywidualną wystawę Lick The Poison w Galerii el , na której malarstwo z rzeźbą pozostają w nieustającym dialogu. Bywa, że artysta traktuje sztukę autoterapeutycznie, analizując sytuacje dziejące się bezpośrednio obok niego, badając zagadnienia relacji międzyludzkich, męskiej cielesności i seksualności, zdrowia psychicznego, rytuałów, przemocy fizycznej i psychicznej. szczególnie skupia się na wpływie systemu patriarchalnego na osoby socjalizowane do roli mężczyzny, czerpiąc również z osobistych przeżyć. Ale przyznaje, że często odpływa też w fantazje o sobie. W rozmowie ze współkuratorką wystawy emilią orzechowską mówi: „jak większość z nas, wyobrażam sobie to, jaki mogę się stać, jakie chcę, żeby były moje ciało, mój umysł, moja energia”.

Milan Zientara, Lick the Poison

Willa Schultza przy Kwiatowej o

bok siedziby Bałtyckiej Galerii sztuki Współczesnej w słupsku znajduje się dziś dom Harcerza. twórcą secesyjnego budynku był Walter schultz, projektant wnętrz, autor oryginalnych, ręcznie malowanych tapet, malarz i lakiernik. około 1903 roku kupił od Adolfa Muntera parcelę przy Blumenstrasse. Podobno za czasów schultza obiekt, w którym dziś mieści się BGsW, miał funkcję gospodarczą. czy projektant traktował go jako pracownię? czy to tam obmyślał, jak będzie wyglądał sąsiedni dom, który miał stać się jego wizytówką? Nie wiemy, w jaki sposób ostatecznie zaprojektował to wnętrze. dzisiejsi właściciele odkrywają zaledwie strzępki tej historii: drewniany parkiet, ukryte w łazience zamurowane drzwi, cudem ocalałe pod boazerią resztki czerwonej tapety. Artystka Zuzanna Kozłowska (laureatka Grand Prix 11 Biennale Młodych „rybie oko”) zanurzyła się w ten klimat i stworzyła wizualną opowieść inspirowaną losami słupskiego twórcy i jego niezwykłej willi. Nie dopisuje historii, lecz subtelnie przygląda się temu, co zostało i wchodzi w osobistą relację z historycznymi wnętrzami.

Zuzanna kozłowska, kadr z wideo w ramach projektu willa lakiernika

Dialog z pszczołami

Pszczoły nie widzą koloru czerwonego to wystawa artysty i pszczelarza Andrzeja Bielawskiego, podsumowanie ponad 20 lat jego artystycznego dialogu z pszczołami – niezwykłymi współautorami jego prac. Pszczoły od tysięcy lat fascynują ludzi swoją organizacją i inteligencją. Nie widzą koloru czerwonego, ale doskonale rozróżniają inne barwy, a ich życie podporządkowane jest rytmowi cykli przyrody. to podejście bliskie Bielawskiemu, który zdecydował się na stałe przenieść z Warszawy na wieś, by żyć jak najbliżej rzeki, roślin i zwierząt. dzięki tej pełnej uważności relacji artysta nie narzuca materii swojego porządku – poddaje się jej, współpracuje z nią, bada jej możliwości i ślady. swoje prace nazywa „izolatorami morficznymi”, odwołując się do teorii ruperta sheldrake’a, według której organizmy posiadają zdolność do przekazywania pamięci pokoleń. Wystawa w sopocie jest jak metaforyczny ul: monumentalne obrazy malowane woskiem i pyłkiem pszczelim tworzą przestrzeń, w której świat ludzki i pszczeli przenikają się nawzajem. ciepła barwa, przezroczystość, organiczna struktura wosku i jego podatność na światło sprawiają, że obrazy wydają się żyć. również dlatego, że przechowują w sobie ślady pracy pszczół.

Andrzej Bielawski, detal: wosk, papier ryżowy, owady

Moc światła

ta wystawa to podróż między dwoma światami: zewnętrznym (przestrzeń słońca) i wewnętrznym (przestrzeń serca). jest twórczym dialogiem trzech artystek: Małgorzaty szandały, Marty szulc i Moniki Waraxy, w którym przeplatają się ważne dla nich kwestie – wzmacniania kobiecych głosów, przepracowywania traum, eksploracji języka jako narzędzia komunikacji. jak mówi Waraxa: „Wystawa jest o sercu, które może być słońcem lub rzeczywiście nim jest. o energii, o przekraczaniu siebie, a dla mnie prywatnie o miłości i wzajemności”. szulc pokazuje obrazy odnoszące się do wewnętrznej transformacji po traumatycznych przeżyciach. Nawiązują z nimi dialog nowe prace Waraxy, dotyczące ważnych dla niej postaci kobiecych: malarki Hanny orzechowskiej i wybitnej brytyjskiej naukowczyni, badaczki gwiazd cecilii Payne-Gaposchkin, a także przypominające malarstwo abstrakcyjne konceptualne prace szandały, inspirowane teoriami koloru wiktoriańskiej artystki emily Noyes Vanderpoel. symboliczne przejście między światem zewnętrznym a wewnętrznym stanowi klatka schodowa galerii z muralem, na którym widnieje cytat z Viktora Frankla – austriackiego psychiatry, więźnia nazistowskich obozów koncentracyjnych: „to, co ma być źródłem światła, musi przetrwać spalenie”.

Monika Waraxa, słońce patrzy na mnie, 2024

Portrety XXI wieku

izabella Gustowska trafnie podsumowała wystawę w Muzeum Narodowym w Warszawie, mówiąc, że jest to nie tyle zbiór autoportretów artystów, ile raczej portretów trudnego dla nas XXi wieku. sama sportretowała się na czarnym tle, w maseczce z błyskawicą strajku Kobiet na twarzy. do udziału w wystawie Autoportrety zaproszono 10 artystek i 10 artystów – znaczących nazwisk na polskiej scenie. stworzyli nowe prace albo pokazali te z ostatnich kilku lat. Wszystkie trafią do kolekcji Muzeum Narodowego. Pojęcie autoportretu zostało przez nich potraktowane bardzo szeroko, często przewrotnie (mamy tu np. instalację dźwiękową czy pustą niszę w ścianie do wstawienia dowolnej postaci). Wystawę otwierają przedstawienia bardziej klasyczne, m.in. łukasza Korolkiewicza i jarosława Modzelewskiego, ale najwięcej jest tu prac społecznie zaangażowanych, takich jak Syrenka joanny rajkowskiej dedykowana wszystkim unicestwionym przez ludzi gatunkom czy zaprojektowany przez Pawła Althamera wielki wózek, którym i z którym członkowie Grupy Nowolipie (część na wózkach) przemierzyli pełną barier trasę z pracowni do muzeum. Zaskakuje obecność pracy Artura Żmijewskiego w dziale autoportretów klasycznych. Znalazła się w nim pewnie dlatego, że artysta miał odwagę pokazać się tu wprost, przedstawiając się jako ten, który naznacza i ma krew na rękach; rzekomo ten Zły.

Ćwiczenia z pamięci N

a Akademii sztuk Pięknych w Warszawie można oglądać wystawę wyróżnionych dyplomów. My polecamy szczególnej uwadze pracę Z dziadkiem na awansie. Ćwiczenia z pamięci intymno-społecznej naszego bęcowego kolegi Kacpra Grenia, która otrzymała w konkursie u p c oming 2024 wyróżnienie Muzeum AsP w Warszawie oraz Nagrodę specjalną samorządu studenckiego za część teoretyczną (Regina po-śmiertna. Trup babki (1986) Zbigniewa Libery a fotografia martwego ciała ). Kacper Greń bawiąc się kolejką z dzieciństwa i korzystając z rysunku na kalce technicznej, zastanawia się nad awansem klasowym swojej rodziny. W latach 50. jego pochodzący ze śląskiej, chłopsko-robotniczej familii dziadek Karol zdobył tytuł magistra na Politechnice Warszawskiej, broniąc projektu 100 mm działa armatniego. 70 lat później Kacper także studiuje w Warszawie, ale rysunek nie służy mu już do projektowania maszyn, ale jako lapidarna forma wyrazu artystycznego. druga część projektu Kacpra, który powstał na Wydziale Badań Artystycznych i studiów Kuratorskich, poświęcona jest r eginie G. – babce uznanego artysty Zbigniewa libery, którą znamy z jego ikonicznych prac, a o której podmiotowość i historię nikt dotychczas nie stawiał pytań.

kacper Greń, fot. Filip Piotrowicz

Spotkanie znajomych nieznajomych

j

uż przed laty joanna Warsza w swojej Fundacji laury Palmer dawała wybrzmieć niesłyszanym i niedostrzeganym (choćby imigrantom na warszawskim jarmarku europa). teraz głos diasporom i mniejszościom mieszkającym w Polsce daje na wystawie Familiar Strangers. Eastern Europeans (Znajomi Nieznajomi) w centrum sztuk Pięknych Bozar w Brukseli, odbywającej się w ramach polskiej prezydencji w radzie unii europejskiej. to wielogłos zaangażowanych społecznie i politycznie osób, przede wszystkim z diaspor i mniejszości: romek i romów, wietnamskich, białoruskich oraz ukraińskich artystów i artystek, aktywistów i aktywistek. Pojawiają się tu wątki złożonej historii polsko-żydowskiego współistnienia, feministycznego i queerowego oporu, dobrowolnej lub przymusowej migracji z Polski oraz, coraz częściej, do Polski. jak mówi Warsza: „Wystawa oferuje spotkanie «znajomych nieznajomych», tych, którzy szukają miejsca na ziemi pomiędzy strukturami opresji a wiarą w nowe możliwości, w społeczeństwie już nie postkomunistycznym, a jeszcze nie postmigracyjnym, gdzieś w Polsce, europie i na świecie”.

Zuzanna hertzberg, summoning Lilith, 2024, akcja Pro choice / Pro Abo w Grodzisku Mazowieckim, dzięki uprzejmości artystki, fot. Aneta Wawrzoła

Między chaosem a porządkiem

jan Musiałowski tworzy rzeźby ze stali, kamienia i drewna. często zestawia je ze sobą w kontrastowych relacjach – spróchniałe drewno łączy z industrialną stalą, niektóre powierzchnie precyzyjnie szlifuje, inne brutalnie ciosa lub pozostawia nietknięte. jego sztuka stawia wyzwanie oporowi materii. Każdy ślad narzędzia odzwierciedla wysiłek artysty, by wydobyć z surowca jego pierwotną energię. Powstałe obiekty są materialnym zapisem tego procesu – poszukiwania momentu, w którym chaos przekształca się w formę, zyskuje kształt i sens. obrazem dialogu, jaki nawiązuje się pomiędzy materią a twórcą, jest wystawa Sprawy naturalne. to opowieść o fizyczności kontaktu z medium i zapisanego w nim organicznego rytmu przemian. Musiałowski nie odtwarza stanów rzeczywistości, ale bada jej napięcia i sekwencje, realizując prace balansujące między siłą a erozją, konstrukcją a rozpadem, tym, co pierwotne, a tym, co może zostać ukształtowane ludzką dłonią.

jan Musiałowski, bez tytułu, 2025, fot. ignacy Skwarcan

Angelika Stefaniak, taniec godowy, 2024

Fantazjana 2.0

tegoroczna edycja programu mentorskiego oP_young należy do artystek – Kasi Banasiak, Aleksandry Błach, Aidy Małgorzaty dudy i Angeliki stefaniak. ich prace prezentuje wspólna wystawa Rób to, czego sobie życzysz. tytuł nawiązuje bezpośrednio do Niekończącej się historii Michaela endego i motywu medalionu Auryn, który spełnia życzenia noszącego. twórczynie, podobnie jak literacki Bastian, budują autorskie, wyimaginowane światy, na które składają się liczne symbole oraz interpretacje rzeczywistych przedmiotów. łącząc różnorodne media – rzeźbę, ceramikę, instalację i rysunek – eksplorują temat marzeń i wolności twórczej. Podkreślają rolę sztuki w kształtowaniu rzeczywistości oraz potrzebę postępowania w sposób odpowiedzialny, autentyczny, zgodny z wartościami i zwracają uwagę na wyzwania, z jakimi mierzą się artyści i artystki w dzisiejszym świecie.

Patryk Różycki, Odwiedzisz nas tutaj czasem?, 2025

Powroty do domu

Malarstwo Patryka r óżyckiego jest osobiste, a jego wystawy – poruszające. c harakterystyczna forma zestawiania obrazów malarskich i literackich każdorazowo pozwala autorowi na opowiedzenie historii. Poprzez kolejne wystawy artysta snuje narrację o swoim stawaniu się. spojrzenie wstecz rewiduje znaczenia. trzeba na nowo rozłożyć akcenty i starać się zrozumieć. tym razem za pomocą czterech wielkoformatowych prac wykonanych czarnym tuszem na białym płótnie różycki opowiada o byciu dzieckiem na początku lat 2000, licznych pierwszych razach i o tym, co następowało po nich. Zadaje pytania: czy powrót do miejsc i osób z przeszłości jest możliwy? W jaki sposób miałoby się to wydarzyć? i poszukuje na nie odpowiedzi. Zwraca szczególną uwagę na genderowy i klasowy wymiar własnego ciała, wyobrażeń, doświadczeń i procesów, w których uczestniczy. Próbuje osadzić je w szerszym kontekście, lecz niczym bumerang wciąż powraca do tego, co bliskie – i do siebie.

Nowe pokolenie

to on zainicjował modę na kolekcjonowanie sztuki współczesnej, początkowo artystów z kręgu École de Paris, a potem polskiej awangardy powojennej, w tym Wojciecha Fangora i Henryka stażewskiego. Prace z bogatych zbiorów Wojciecha Fibaka prezentuje wystawa Kolekcja Wojciecha Fibaka. Nowe pokolenie. osią ekspozycji są realizacje, które w ostatnich latach poszerzyły kolekcję sławnego tenisisty, dziś biznesmena. Zgodnie z tytułem wystawa koncentruje się na twórczości artystów i artystek, którzy ukończyli szkoły artystyczne po roku 1989, w wolnej Polsce. są to zarówno osoby z dorobkiem, znane w Polsce i na świecie, jak i wschodzące nazwiska, budzące duże emocje. obok dzieł twórców i twórczyń średniego pokolenia – jakuba juliana Ziółkowskiego, Karola radziszewskiego, Marcina jasika, Aleksandry Waliszewskiej czy Agaty Bogackiej – zobaczyć można prace „świeżej krwi”: grupy Potencja, Konrada Żukowskiego i Krzysztofa Grzybacza, a także silnej reprezentacji kobiet, w tym Agaty Kus, Moniki Falkus i Agaty słowak.

Sowiecki stempel

Malownicza Ukraina to cykl yuriya Bileya poświęcony wizualnej historii sowieckiej propagandy w ukrainie. temat ekspozycji nawiązuje do serii akwafort tarasa szewczenki poświęconych ukraińskiej historii, tożsamości i kulturze, z których Biley wziął na warsztat wątki historyczne i zabytkowe obiekty architektoniczne. swoje prace oparł na pocztówkach i archiwalnych zdjęciach, głównie z lat 80., przedstawiających radzieckie pomniki – wykorzystał je w cyjanotypiach i dodał do nich autorskie komentarze. jego symboliczne w treści i formie prace poruszają temat wolności, demokracji, wpływów politycznych rosji na u krainę i wymyślonej wspólnej historii. to opowieść o przeszłości w kontekście teraźniejszości i głos artysty w kluczowym dla ukrainy momencie – walki o niepodległość.

yuriy Biley, panorama Morza kachowskiego, zbiornik wodny kachowka, 1955–2023

Optyka Tajwanu, Gruzji, Mołdawii

Wspólny krajobraz chcieli stworzyć na wystawie w Białymstoku zaangażowani społecznie artyści z Gruzji, litwy, Mołdawii, Polski, ukrainy i tajwanu. co ich łączy? Wizja ludzkości podzielonej granicami państw narodowych i żyjącej wzdłuż geopolitycznej linii uskoku. Wystawa Wspólny krajobraz / Powitanie obcego to artystyczna odpowiedź na wydarzenia ostatnich lat: kryzys migracyjny na wschodniej granicy ue, zbrojne tłumienie protestów w Kazachstanie na początku 2022, pełnoskalową inwazję wojskową rosji na ukrainę w lutym 2022, trzecią wojnę w Karabachu we wrześniu 2023 i reintegrację Karabachu z Azerbejdżanem, serię zakrojonych na szeroką skalę ćwiczeń armii chińskiej symulujących okrążenie i całkowitą blokadę tajwanu (ostatnie w październiku 2024), ograniczenia swobód politycznych w Gruzji i masowe protesty trwające od marca 2023, które osiągnęły apogeum w grudniu 2024 – a jednocześnie wzrost znaczenia prawicowych ruchów populistycznych, dochodzących do władzy w niektórych krajach europy i obu Ameryk. Walka o wolność i niepodległość, która toczy się obecnie w Gruzji i na tajwanie, oraz wojna i heroiczny opór ludzi w ukrainie zmusiły wiele krajów do ponownego przemyślenia swoich priorytetów narodowych i międzynarodowych.

Benas Šarka, nobody is going anywhere

Dorosłość nie istnieje

jedna z ciekawszych gdańskich galerii, przestrzeni życia kulturalnego i towarzyskiego szykuje się do swoich piątych urodzin. twórca eskaem Marek rogala, znany również jako autor regularnych zapowiedzi trójmiejskich wydarzeń Kulturalne kwadraty, zaprasza artystów oraz widzów do współtworzenia urodzinowej wystawy Dorosłość nie istnieje właśnie na kwadratowych kartkach. Pomysł jest następujący: kartki w różnych formatach Marek wysyła pocztą i liczy na kreatywność odbiorców. Powstanie z nich nie tylko kolaż na ścianach galerii, ale też urodzinowy zin (a może i zalążek eskaemowej kolekcji?). Wcześniej zajrzyjcie do eskaem na wystawę Moniki drożyńskiej Świat zszedł na bzy, na której naczelna polska hafciara pokaże m.in. wybór swoich Myśli srebrnych i złotych – haftowanych tkanin dokumentujących frazy z rozmów podsłuchanych w tramwaju, wypowiedzi polityków, hasła z reklam i transparentów z manifestacji oraz innych wpisów w przestrzeni publicznej.

Galeria eskaem podczas święta ulicy kosynierów, fot. Rafał Mroziński / archiwum ecS

instalacja vali t. Foltyn, fot. dzięki uprzejmości collega, kopenhaga

Lekcja zapominania

Wszkolnych klasach, podczas rodzinnych świąt i szkoleń w pracy – uczymy się, jak mamy się zachowywać. szlifujemy akcenty, korygujemy postawy. Forgotten by: lekcja trwa to refleksja na temat oduczania się i zapominania – osobistych historii, miejsc, technik pracy. Wspólny projekt Goyki 3 i galerii collega miał swoją pierwszą odsłonę w 2024 roku w Kopenhadze. sopocka wystawa to jej rozszerzona wersja. czwórka artystów i artystek – Vala t. Foltyn, Alice dos reis, Ala savashevich, ihsan saad ihsan tahir – w osobistych narracjach odwołuje się do formujących doświadczeń, lokalnych legend, rytuałów przekazywanych z pokolenia na pokolenie, popkultury i przedmiotów naznaczonych pamięcią. Forgotten by: lekcja trwa to pierwsza odsłona programu sztuk wizualnych w Goyki 3, odnoszącego się do pracy w różnych aspektach społeczno-kulturowych.

Dystopijna poczekalnia

libański filmowiec i artysta Marwan Hamdan w swojej praktyce koncentruje się na badaniu archiwaliów, głównie obrazów i nagrań współczesnej historii politycznej i społecznej Bejrutu. jego filmy to intymne, autobiograficzne opowieści, zderzane z utopiami, religiami, ideologiami; pokazujące, jak te wielkie systemy kształtują życie jednostek i ich pamięć. Hamdan szuka obrazów, klisz, blednących wspomnień, aby na końcu zestawić je z surowym, cyfrowym wideo. Nie używa trików operatorskich, nie dba o nasycenie koloru czy perfekcyjność kadru. równie ważne są dla niego napisy, opowiadane historie, przywoływane cytaty. Kuratorka dominika Głowala, z którą artysta przygotowywał tę wystawę podczas miesięcznej rezydencji w trAFo, pisze: „Właściwie to, co widzimy na jego filmach, to wyblakła przeszłość, duchy, odtwarzane jednak już tylko w naszych głowach. opowiadamy o nich historie, drżymy przed ich oddechem na karku, ale czy na pewno nigdy go nie poczujemy? (…) dystopijna poczekalnia, w której zostaliśmy umieszczeni, bez ostrzeżenia, bez zgody, w próżni, w nibylandzie, dać nam może jedynie poczucie dyskomfortu”.

Marwanhamdan, duchy utopii

Pakui hardware, widok wystawy

Progi / thresholds, fot. kuba celej / Zachęta –Narodowa Galeria Sztuki

Biologiczna odporność

Nowe rzeźby kinetyczne litewskiego duetu artystycznego Pakui Hardware, stworzone specjalnie z myślą o przestrzeni Narodowej Galerii, możemy oglądać na wystawie Progi / Thresholds. Neringa Černiauskaitė i ugnius Gelgudazebrali znakomite recenzje za swoją instalację Inflammation (Zapalenie) w Pawilonie litewskim na ostatnim Biennale w Wenecji. używają stali, szkła, silikonu i elastycznych tkanin, by mówić o cielesności, technologii i odporności; o systemach kontroli i granicach pomiędzy tym, co własne i obce. tytułowe Progi odnoszą się do wartości granicznych, po przekroczeniu których zachodzą istotne zmiany – w organizmach bądź układach społecznych. „Materiały są trzecim uczestnikiem naszej praktyki. [...] dzięki temu możemy poł ą czy ć tematy, kt ó re w innym przypadku wymagałyby bezpo ś redniego wyjaśnienia – stal nierdzewną przywodzącą na myśl medycynę, protezy mające naśladować skórę, wosk pszczeli nawiązujący do dawnych form leczenia, a szkło laboratoryjne do eksperymentów naukowych. to forma budowania własnego słownika” – mówią artyści. elastyczna membrana, której często używają, reagując na impuls, rozszerza się i kurczy niczym skóra lub filtrująca powłoka. Prace stworzone specjalnie do przestrzeni galerii Zachęta dostały też specjalną oprawę, zaprojektowaną przez simonę sigitę.

Dekolonizacja muzeum

Polska nie była nigdy kolonialną potęgą, ale miała takie ambicje, dlatego i w naszych muzeach etnograficznych jest mnóstwo zagadnień do przepracowania. Wystawa Wybielanie to właśnie próba autokrytycznego spojrzenia Państwowego Muzeum etnograficznego w Warszawie na własną przeszłość. Kuratorzy: dyrektorka PM e Magdalena Wróblewska (współautorka książki Practicing Decoloniality in Museums: A Guide with Global Examples) i Witek orski postawili sobie za cel pokazanie kolonialnych schematów i zmierzenie się z nimi. Na wystawie oglądamy m.in. fotografie ze zbiorów PMe wykonane w Afryce przez polskich podróżników, badaczy i dziennikarzy. Wybielanie stanowi część programu Wbrew stereotypom, który obejmuje także interwencje w wystawę Afrykańskie wyprawy, azjatyckie drogi oraz wystawę czasową Afrotopie. Witek orski pisze: „Pokazujemy, jak za pomocą naśladowania zachodniej nauki i muzealnictwa wytworzyliśmy wielkiego «innego», wobec którego «wybieliliśmy» się sami – doraźnie podleczyliśmy własne kompleksy, wynikające z niepewnego statusu polskiej tożsamości. dziś straszenie owym «innym» jest ugruntowaną strategią polityczną, nawet gdy w muzeach podziwiamy wytwory tej «innej» kultury”.

Wystawa wybielanie w PMe w Warszawie, fot. Przemysław Walczak

Marzenie o równości e

quality Lack to wybór kilkunastu obrazów Agaty Bogackiej z ostatnich lat, w tym prace przygotowane specjalnie na wystawę w csW, kuratorowaną przez ewę Gorządek. Zagadnienie braku równości jest silnie obecne w ostatnich pracach artystki. Możemy się też o tym przekonać, oglądając jeden z jej obrazów na wystawie kolekcji Muzeum sztuki Nowoczesnej, którego kolejne elementy dodawane były wraz z reakcją na aktualne wydarzenia społeczne i polityczne. Bogacką szczególnie interesują kwestie emancypacyjne i feministyczne. jej abstrakcje z cykli Związki, Niezgoda, Nierówność czy Marzenie o równości niosą silny ładunek emocjonalny. „jestem jak pośrednik między rzeczywistością a ostatecznym obrazem. chcę reagować, a nie przewidywać” – mówi artystka w jednym z wywiadów. tak właśnie myśli o malowaniu: jako o procesie, którego poszczególne etapy i dynamikę warto ujawniać.

Agata Bogacka, disagreement 24, 2024, dzięki uprzejmości artystki i Gunia Nowik Gallery

BHP i zabobony

maja rozpoczyna się jedna z najważniejszych międzynarodowych imprez związanych z architekturą na świecie –Biennale Architektury w Wenecji. Hasło przewodnie tegorocznej edycji zaproponował kurator wydarzenia, włoski architekt i wykładowca carlo ratti: Intelligens. Naturalne. Sztuczne. Wspólne. Zgodnie z tradycją uczestniczące w Biennale kraje przygotowują wystawy odnoszące się do tego zagadnienia w pawilonach narodowych. Polską prezentację (projekt wybrany w konkursie) stworzyli: architekt Maciej siuda, artyści Krzysztof Maniak i Katarzyna Przezwańska oraz kuratorka Aleksandra Kędziorek. Pokażą zbiór specjalnie zaprojektowanych obiektów, które mają opowiedzieć o tym, jak buduje się i zapewnia poczucie bezpieczeństwa w architekturze. Autorzy chcą zestawić metody współczesne, regulowane prawem i wymagane przepisami, z nie mniej przecież ważnymi działaniami wywodzącymi się z rytuałów, wierzeń, tradycji. Gaśnice, alarmy, czujniki i wyjścia ewakuacyjne pojawią się na wystawie obok amuletów przeciwko burzy, wiech i podków. W ciekawy formalnie, estetyczny sposób autorzy wystawy zachęcają do zastanowienia się nad tym, jak te dwa światy się przenikają i współistnieją.

Najlepsze w Europie

Najciekawsze realizacje architektoniczne powstałe w europie w latach 2022 i 2023 możemy zobaczyć na pokonkursowej wystawie europejskiej Nagrody Architektonicznej – Mies van der rohe Award 2024 w Muzeum Architektury we Wrocławiu. to najważniejsze wyróżnienie unii europejskiej w dziedzinie architektury współczesnej, przyznawane od 1988 roku przez Fundację im. ludwiga Miesa van der rohego w Barcelonie. do 18. edycji konkursu nominowano 362 projekty z 38 krajów. Zwycięzcą został pawilon studencki uniwersytetu technicznego w Brunszwiku – projekt pracowni prowadzonej przez architektów Gustava düsinga i Maxa Hackego. usytuowany tuż przy rzece, lekki i przeszklony z każdej strony budynek stanął na głównej osi kampusu. jednopiętrowa bryła składa się z szeregu platform i mostów wychodzących na zewnątrz, a zamiast stałych ścian stworzono strefy, które można dowolnie kształtować. Modułowa, stalowo-drewniana struktura budynku może zostać w pełni zdemontowana i jest zgodna z zasadą re-use. W gronie pięciu finalistów Mies van der rohe Award 2024 znalazła się też Galeria sztuki Współczesnej Plato w czeskiej ostrawie – projekt pracowni KWK Promes.

Zwycięzca Mies van der Rohe Award 2024 – pawilon studencki uniwersytetu technicznego w Brunszwiku, fot. iwan Baan

Usłysz miasto j

ak brzmią tychy? dźwiękową mapę miasta stworzą uczestnicy i uczestniczki projektu Usłysz miasto – tyska opowieść zbiorowa. Podczas warsztatów edukacyjnych, lekcji tematycznych, spacerów dźwiękowych i pleneru artystycznego wsłuchają się w odgłosy przestrzeni miejskiej, poszukają jej rytmu, stref ciszy, oswoją hałas. Przyjrzą się relacjom człowiek–dźwięk–architektura oraz człowiek–dźwięk–natura. Z metodami i narzędziami pracy zapoznają ich zaproszeni eksperci i ekspertki: Paulina Pikiewicz, freelancerka w obszarze sztuki radiowej i dźwiękowej, i radek sirko, artysta dźwiękowy, producent muzyczny, kulturoznawca i kurator – czyli tysko-katowicki duet współtworzący projekt Świetlica dźwiękowa – oraz e milia o rzechowska, kuratorka, artystka, producentka, animatorka kultury, i Piotr Pawlak, artysta związany z trójmiejską sceną muzyczną. efektem cyklu będzie instalacja dźwiękowa w przestrzeni miasta.

Łodzią po rzece ł

ódzki Festiwal d zielnicowy, znany wcześniej pod nazwą lAto, to projekt poszerzony o misję promocji miasta i jego kultury. cykl spotkań, działań i warsztatów odbywa się na styku sztuk – od literatury, przez film i performance, po muzykę i sztuki wizualne. tegoroczna edycja poświęcona rzekom jest zaproszeniem do rozmowy o ich roli za pomocą słów, obiektów, przedmiotów, dźwięków i obrazów. to opowieść o historii miasta ukształtowanego przez większe i mniejsze rzeki, z których każda ma swoją nazwę, a jednocześnie zaproszenie do rozmowy o teraźniejszości i przyszłości rzek, ich funkcji dziś i w perspektywie lat. centrum projektu stanowi scena 6. dzielnicy, która goszcząc przedstawicielki i przedstawicieli współczesnej kultury, posłuży jako platforma do szerzenia świadomości o roli rzek, zarówno w warstwie ekologicznej, kulturotwórczej i społecznej, jak i filozoficznej czy prawnej.

Wytchnienie w centrum

Kiedyś znajdował się tu ogród Pomologiczny, w którym w szczytowym okresie rosło 12 tysięcy drzew owocowych. dziś w tym miejscu działa teatr Komuna Warszawa, który wraz z entuzjastami, artystkami i ekspertkami rozwija ideę wielkomiejskiego, wielogatunkowego sąsiedztwa. latem za sprawą Fundacji Puszka przed siedzibą tej społecznej instytucji kultury pojawi się ogród wytchnieniowy. Będzie w nim można schronić się przed upałem, posiedzieć, porozmawiać i wziąć udział w rozmaitych wydarzeniach (poszukiwanie zapachów Śródmieścia, dzień drzew, rozpoznania przyrodnicze etc.). to jednak nie wszystko. uprawa ziemi, wymienianie się sadzonkami z warszawskimi ogrodami i ogrodnikami oraz stowarzyszanie się zarówno z ludźmi, jak i z roślinami ma pozwolić na mocniejsze osadzenie się w miejscu oraz negocjowanie szerszego i bardziej trwałego pola dla kultury w szybko zmieniającej się tkance stolicy. Nie bez powodu ogród realizowany jest na działce, która na razie została przeznaczona na cele kulturalne tylko tymczasowo. Praktykowane tu miejskie ogrodnictwo ma zwrócić uwagę na to, jak istotnym problemem dla sektora kultury może być tymczasowość i niepewność funkcjonowania wobec zmieniających się polityk zarządzania nieruchomościami w mieście.

Ogród przed teatrem komuna Warszawa

Miasta

przyszłości

cTAK dla renowacji

Hzy otaczające nas miasta są spełnieniem naszych wyobrażeń o metropoliach przyszłości? r aczej wciąż jest co zmieniać, by przestrzeń miejska wokół nas była bardziej zrównoważona, nowoczesna i przyjazna. temu, jak to robić, gdzie szukać rozwiązań i dokąd nas one zaprowadzą, poświęcona będzie majowa konferencja Czy to już miasta przyszłości? organizowana przez Politechnikę Warszawską. Wydarzenie weźmie pod lupę współczesne ośrodki, miejsca, w których pracujemy, uczymy się, odpoczywamy, przyjrzy się ich ewolucji – automatyzacji, wpływowi sztucznej inteligencji i innowacyjnym technologiom – i poszuka odpowiedzi, jak daleko ten proces może zajść i czy wszystkie zmiany nam służą. Konferencję otworzy panel Zabudowa_przyszłości.dwg poświęcony urbanistyce, transportowi, nieruchomościom i planowaniu przestrzennemu. Recykling_ przestrzeni.geotiff będzie okazją do dyskusji o środowisku, ekologii, przyrodzie i klimacie. Z kolei Adaptacja_pokoleń.gdb podejmie wątki partycypacji społecznej i dostępności przestrzeni.

ouse e urope zbiera podpisy pod europejską inicjatywą obywatelską „ tAK dla renowacji”. Potrzeba miliona podpisów poparcia, aby propozycja nowych przepisów trafiła do Komisji europejskiej. ile dyskusji w środowisku architektonicznym kończyło się narzekaniem – wiemy, jak projektować, ale trzeba zmian systemowych? Houseeurope bierze się do działania i proponuje konkretne zmiany legislacji: ulgi podatkowe na prace renowacyjne i materiały rozbiórkowe, sprawiedliwe zasady ewaluacji potencjału i ryzyka oraz zmiany w kalkulacjach emisji dwutlenku węgla dla istniejących budynków. r enowacja i przekształcanie istniejących budynków musi być powszechne, musi stać się nową normą. Walczmy o bardziej sprawiedliwy, zrównoważony i lokalny przemysł budowlany, o prawdziwie społeczną architekturę. Podpisujmy�

DLA NN6t

Kamionkografia

K

amionek – dzielnica Warszawy rozciągająca się między stadionem Narodowym a Biedronką przy Podskarbińskiej – swą nazwę zawdzięcza średniowiecznej osadzie Kamion, a jego urbanistyczny charakter został ukształtowany przez XiX-wieczny rozwój przemysłu. Można by sądzić, że po przemysłowym Kamionku pozostały jedynie ślady – takie jak symboliczny komin w logo soho Factory czy neony strefy gastronomicznej Praga PZo, nawiązujące do dawnej fabryki optycznej. Wystarczy jednak wybrać się na spacer, by zmienić zdanie. Wystawa Znaleźne. Przeszłość i przyszłość Kamionka to efekt wspólnej pracy Marcina Wichy i Agnieszki rayss, których połączyło zainteresowanie tym wycinkiem Warszawy. Na ekspozycję składają się obiekty i archiwalia wybrane przez autorów z zasobów Muzeum Warszawskiej Pragi, współczesne fotografie Agnieszki rayss oraz teksty Marcina Wichy. Wszystkie te elementy tworzą wielowątkową opowieść o zmieniającym się Kamionku. Autorzy, jako osoby poznające przestrzeń poprzez spacerowanie, zwracają szczególną uwagę na materialność oraz ślady i poszlaki napotykane w terenie – to one opowiadają złożoną historię tej części miasta.

Maria kiesner, cOrA

charles jencks, evolutionary tree to the year 2000, 1969, z poprawkami i notatkami, ok. 1999 / dzięki uprzejmości jencks Foundation

Współczesne izmy

czy może istnieć bardziej adekwatna forma zapisu krytyki architektonicznej niż forma przestrzenna? l epszy system uporządkowania ram teoretycznych projektowania niż rozplanowanie ich na mapie? opracowywane przez charlesa jencksa drzewa ewolucji ideologii architektonicznych porządkowały kolejne izmy, oddając jednocześnie złożoność teraźniejszości. i to właśnie jego diagramy, obrazujące ideową ewolucję architektury od lat 20. XX wieku do pierwszej dekady XXi wieku, stanowią fundament wystawy, która wyrusza w podróż po kontynentach. W każdym kolejnym kontekście kolekcję uzupełnią ilustracje nowych idei. Po premierze w AA school w londynie wystawa – wzbogacona o dwa nowe diagramy – zostanie pokazana w Brukseli, a następnie w Afryce Południowej, Azji i stanach Zjednoczonych. czy w tym procesie uda się zdiagnozować, czym charakteryzują się nowe „style” architektoniczne? Podziwem dla nowych technologii, dążeniem do sprawiedliwości, a może troską o warunki produkcji?

orientuj

Wtórna estetyka

Wkwietniu 2024 roku pożar zniszczył budynek giełdy w Kopenhadze. Przez najbliższe siedem lat architekci, rzemieślnicy i konstruktorzy cegła po cegle będą odtwarzać ten 400-letni zabytek. Gigantyczne przedsięwzięcie rekonstrukcyjne będzie wymagać swoistego cofnięcia się w czasie – przywrócenia dawnych technik murarskich i tradycyjnych metod produkcji materiałów. tragiczne wydarzenie staje się punktem wyjścia dla wystawy o docenieniu tego, co już mamy. Projektowanie architektoniczne porzuca pogoń za nowoczesnością i zwraca się ku przeszłości. takie podejście wymaga nauki innej estetyki – odejścia od perfekcjonizmu na rzecz niedoskonałości użytych ponownie materiałów, odejścia od formy podążającej za funkcją na rzecz dopasowywania się do zastanej formy. duńczycy zrewolucjonizowali swoje podejście do architektury krajobrazu, zachęcając do docenienia chwastów i spróchniałego drzewa. teraz zabierają się za budynki�

Fragment ekspozycji recycle!, fot. Lendager

Projekt: pracownia NOvA PROjekt tomasza korka, fot. Anna cymer

Skwer za fasadą

W2024 roku w centrum Bytomia, na objętym programem rewitalizacji terenie, powstała niezwykła inwestycja. to przestrzeń publiczna z plenerową siłownią, zespołem amfiteatralnych siedzisk, hamakami i huśtawkami oraz zielenią. ten miejski skwer odróżnia od innych fakt, że ma swoją architektoniczną elewację, jest więc w tradycyjny sposób wkomponowany w pierzeję ulicy. Pod adresem Kwietniewskiego 11 w Bytomiu znajdowała się zrujnowana kamienica z 1903 roku. Nienadającą się do remontu budowlę rozebrano, zachowano jednak jej zdobną fasadę. ocaloną ścianę obudowano konstrukcją z mlecznego szkła i wsparto na stalowym szkielecie. W ten sposób uzupełniono linię zabudowy – ale z tyłu powstał też obsadzony roślinami stelaż, który wykorzystano jako tarasy widokowe i podpory pod huśtawki. Na uwolnionym terenie po kamienicy zbudowano drewniane siedziska i zorganizowano szereg miejsc do rekreacji czy wypoczynku. Za projekt nietypowego obiektu odpowiadała pracownia NoVA ProjeKt tomasza Korka, inwestorem były władze miasta. Na etapie projektu przedsięwzięcie uznawano za kontrowersyjne, lecz kiedy obiekt powstał, dość szybko został zaakceptowany. szczególną popularnością cieszy się wśród młodzieży, dla której w mieście nie powstaje wiele dostępnych i przyjaznych miejsc.

ANNA cyMeR DLA NN6t

centromor, Gdańsk, fot. Anna cymer

Lata 90. do skasowania

lata 20. XXi wieku mijają jako epoka masowej likwidacji architektonicznego dziedzictwa lat transformacji. Prawie każdego dnia słyszymy o przeznaczeniu do rozbiórki kolejnego budynku z tamtych czasów. i nie ma przy tej okazji mowy o ocenie jakościowej, technicznej, estetycznej tych obiektów; jedynym kryterium jest wizja większego dochodu z działki. jednocześnie bardzo dużo mówi się o konieczności adaptacji budynków, przebudowach i modernizacjach, które miałyby zastąpić szkodliwe dla środowiska rozbiórki. W centrum Gdańska, przy ul. okopowej, w sąsiedztwie Bramy Wyżynnej, w latach 1998–2000 dokonano przebudowy i rozbudowy biurowca z lat 70. Późnomodernistyczny obiekt powiększył się o nową część, a na istniejącą nałożono modny wówczas historyzujący kostium (budynek zyskał ceglane elewacje, kamienny detal, duże okna z refleksyjnymi szybami). Za projekt odpowiadała lilianna jehkabson-Pełczyńska, a gmach był siedzibą przedsiębiorstwa centromor, zajmującego się handlem m.in. wyposażeniem okrętowym, statkami i maszynami. Zaadaptowany do nowych funkcji i przebudowany zgodnie z obowiązującą modą budynek można by uznać za wyprzedzający swój czas i trendy i stawiać za wzór tak pożądanego dziś podejścia – gdyby nie fakt, że wiosną 2025 roku został przeznaczony do rozbiórki. W jego miejscu planuje się nowy, wyższy biurowiec.

ANNA cyMeR DLA NN6t

Machina nazistowskiej mody

Karolina sulej, współkuratorka wystawy w centralnym Muzeum Włókiennictwa w łodzi, udowodniła już swoimi książkami, że o Zagładzie i Holokauście warto mówić z perspektywy ubioru i mody. System mody. Ubrania w strategiach przemocy i taktykach przetrwania w getcie łódzkim to opowieść o getcie, które było miejscem produkcji towarów dla rzeszy – nie tylko dla armii, lecz także dla niemieckich obywateli. tutaj dawni łódzcy krawcy, kaletnicy i szewcy tworzyli najwyższej jakości konfekcję: ubrania i dodatki. Niewolnicza praca, wykonywana w lęku przed śmiercią, napędzała machinę nazistowskiej mody. „jednocześnie w getcie trwała też osobista moda, uchwycona we wspomnieniach i prywatnych fotografiach (…), która była sposobem na pokazanie rezyliencji i woli życia” – mówi Karolina sulej. Współkurator wystawy historyk Paweł Michna dodaje: „Pokazujemy też dokumenty wizualne tworzone przez żydowskich artystów w konstruktywistycznej stylistyce, które miały na celu reklamować produkcję getta. Kolorowe, propagandowe materiały kreowały markę getta i ukazywały w pozytywnym świetle przymusową pracę uwięzionych w nim Żydów”. dopełnieniem archiwaliów stają się na wystawie prace współczesnych artystów wizualnych.

Fotografia ze zbiorów Muzeum Żydowskiego we Frankfurcie

the seagull and the windbreak, ABiR Architects, fot. Richard Rowland

Plusk!

Wszystkim, którzy lubią dać nura do wody, polecamy wystawę Splash� A Century of Swimming and Style w londyńskim design Museum. Przekrojowa ekspozycja poświęcona miłości Brytyjczyków do pływania dokumentuje hydroafekt przez pryzmat designu, architektury i mody. opowieść otwiera sala poświęcona basenom, z której płynnie przechodzi się do przestrzeni publicznych łaźni i kąpielisk, by na końcu zanurzyć się w tematykę aktualnego stanu mórz i oceanów. W centrum ekspozycji są oczywiście stroje kąpielowe, wśród nich ten najstarszy, z lat 20., dzianinowy od Margate corporation, perwersyjne bikini z lat 50., slipy speedo z lat 80. czy kultowy czerwony kostium z serialu Słoneczny Patrol różnorodność krojów, tkanin i zastosowanych technologii ilustruje ewolucję w podejściu do pływania pod wpływem zmian społecznych, obyczajowych, technologicznych i ekologicznych. listę ponad 200 przedmiotów uzupełniają trofea sportowe, takie jak pierwszy złoty medal olimpijski w pływaniu solo zdobyty w 1924 roku w Paryżu przez lucy Morton, oraz projekty i fotografie obiektów architektonicznych, m.in. londyńskiego Aquatics centre Zahy Hadid.

Zdrowe głowy

dążenie do równowagi stało się hasłem nowej, przebodźcowanej epoki. Harmonii pragniemy wszyscy, najlepiej w postaci łatwo dostępnych, przyjaznych rozwiązań. Współczesne rozstrojenie ciała i uwagi jest na tyle duże, że zaburza codzienne funkcjonowanie, również w obszarze mentalnego samopoczucia. czy dobrostan psychiczny da się projektowo, mądrze wesprzeć? tego zadania podjął się instytut Wzornictwa Przemysłowego, ogłaszając konkurs young design Awards 2025 pod hasłem „równowaga – dobrostan psychiczny”. Można do niego zgłaszać propozycje produktów, usług, aplikacji lub przestrzeni, które wspierają codzienny dobrostan, sprzyjają harmonii bądź pomagają w utrzymaniu równowagi psychicznej w dynamicznym świecie. dlaczego warto wziąć udział w konkursie? oprócz stypendium na zwycięzców czeka sporo profitów. laureaci poprzednich edycji, dziś zasiadający w jury, deklarują, że konkurs stał się trampoliną do profesjonalnej kariery i ustanowienia relacji na linii biznes–projektowanie.

AGAtA kieDROWicZ DLA NN6t
Patrycja janiak, (non)waste, laureatka young Design Awards 2024

Wystawa Polish job 2.0 na Dutch Design Week 2024, fot. łukasz Piernikowski / łódź Design Festival

Nowy początek

chwilę przed okrągłym jubileuszem 20-lecia ł ódź d esign Festival ogłasza nie-koniec. Koncepcja hasła przewodniego nawiązuje do otwartej, ulegającej dynamicznym zmianom rzeczywistości. W gąszczu współczesności projektantki i projektanci, architektki i architekci tworzą nowe, alternatywne ścieżki adaptacji i rozwoju. „nie_koniec / un_end mówi także o nieskończonej relacji między tym, co indywidualne, jak rola projektanta w procesach kreatywnych, a tym, co społeczne – żywymi ekosystemami miast, zmiennym podejściem do definicji wspólnoty, norm czy wartości” – deklarują organizatorzy. W ramach otwartego programu zobaczymy wystawy, instalacje, aktywności miejskie. Plebiscyt must have skonfrontuje nas z najciekawszymi produktami rynkowymi, a make me dostarczy projektowych wizji i eksperymentów. Po raz 19. łódź design Festival wytycza pola do dyskusji, inspirując do poszukiwań i tworząc przestrzeń do refleksji nad rolą współczesnego designu.

AGAtA kieDROWicZ DLA NN6t

Powrót do przeszłości

Klocki lego, kaseciaki, Bravo i Popcorn kupowane w kioskach ruchu, konsola super Nintendo, Król Lew i wypożyczalnie wideo w blokowych piwnicach – zna je każdy, kto dorastał w Polsce lat 90. W sentymentalną podróż do przeszłości zabiera nas wystawa Najntisy Forever� Popkultura w Polsce lat 90. to opowieść o czasie, który – choć niezbyt odległy – wydaje się zupełnie inną epoką. Nostalgiczna historia została opowiedziana poprzez popkulturowe artefakty: gry, kasety, komiksy i zabawki, z perspektywy osób, które dorastały w okresie transformacji ustrojowej. trochę przejaskrawiona, infantylna i nierealistyczna, bo jej celem nie jest historyczna rekonstrukcja ani rozliczenie się z latami 90. naznaczonymi bezrobociem, beznadzieją, korupcją i dezorientacją Polaków w nowej rzeczywistości. Zamiast oglądać przedmioty zamknięte w gablotach, można je na ekspozycji wziąć do ręki i przypomnieć sobie lub nauczyć się, jak je obsługiwać. Wszystko po to, by skutecznie ożywić wspomnienia i choć na chwilę przenieść się do tamtych lat.

Na wystawie najntisy forever!, fot. Maciej kaczyński / ck Zamek

Pytajmy

Wmanifeście programowym Gdynia design days czytamy: „ j esteśmy wszędzie po trochu. ł atwo nam przeoczyć fakt, że podążamy mglistą drogą, której nie rozświetla silna i spójna idea”. t egoroczny festiwal odbywa się pod hasłem „rozproszenie”. design miał być odpowiedzią na bolączki świata, ale przykłada się do jego destrukcji. jak i gdzie szukać recept na współczesny multikryzys? 18. edycja Gdd będzie przebiegać w wyjątkowej formule – festiwal dojrzał do zadawania pytań i niespiesznego, uważnego szukania odpowiedzi: „Zamierzamy otworzyć wątki i pozwolić sobie na kontestację, lecz nie licytować się na najlepsze innowacje. Zbyt często poddajemy się przymusowi natychmiastowej reakcji, próbujemy zdążyć przed kolejną porcją wyzwań. Zapraszamy was do otwartych dyskusji, do podważania i namysłu – niech pytania stawiane w trakcie festiwalu nurtują was przez kolejne miesiące, a idee fermentują”.

AGAtA kieDROWicZ DLA NN6t
sounds of the Future, Sara Brzostek, Nowa Generacja 2024

artyści zaproszeni do głównego programu łódzkiego Fotofestiwalu badają nasze mechanizmy patrzenia na świat i przyglądają się systemom, w których funkcjonujemy – od globalnych powiązań gospodarki kapitalistycznej po systemy władzy, wielkie narracje historyczne i nietypowe wierzenia religijne. W sumie czeka nas ponad 30 wystaw i wydarzeń w pofabrycznych przestrzeniach: centrum festiwalowym Art_inkubator w dawnym magazynie bawełny, kompleksie oFF Piotrkowska i innych lokalizacjach w całym mieście. Zobaczymy m.in. historię palestyńskich deskorolkarzy Maena Hammada (Landing / Lądowanie); Death by GPS / Śmierć przez GPS salvatore Vitalego – projekt o kosztach cyfryzacji ludzkiej pracy – czy indywidualną wystawę debi cornwall, która przez ostatnią dekadę śledziła fikcje kształtujące obraz Ameryki w oczach samych Amerykanów (co opowiada nam władza, do jakiej gry nas zaprasza, by oswoić niewygodne fakty?). Nie przegapcie też wystawy wybitnego filmowca yorgosa lanthimosa i spektakularnej instalacji jasona Fulforda Lots of Lots / Mnóstwo mnóstwa w przestrzeni dawnej pływalni yMcA

W małym kinie

Najpierw telewizja, rewolucja wideo i dVd, multipleksy, wreszcie platformy streamingowe, które w większości wyparły kina studyjne. Kto pamięta te wszystkie raje, Zrywy i jutrzenki? Nikt, dlatego przypominają o nich w książce pod takim właśnie tytułem lech Moliński i jerzy Wypych. Autorzy biorą na warsztat małe kina na dolnym Śląsku i czasy, gdy każda miejscowość miała własne. Publikacja ukaże się w lipcu tego roku nakładem Wydawnictwa Warstwy, ale powojenne losy kin możemy prześledzić wcześniej na wystawie Te wszystkie Raje, Komety i Polonie. czwórka artystów – Gerard lebik, lech Moliński, Kamila Mróz i jerzy Wypych – poprzez różne media: dźwięk, tekst, instalację i fotografię eksplorują materialność kina, przyglądając się jego zapomnianym elementom, od analogowych technologii wyświetlania obrazu, przez archiwalne taśmy, po dźwięk i architektoniczną przestrzeń. to nostalgiczna podróż przez krajobrazy miast, miasteczek i wsi kształtowanych przez kameralne, często rodzinne kina jednosalowe.

Sokołowsko, kinoteatr Zdrowie, fot. jerzy Wypych

Bryła życia

Wlutym tego roku minęło 20 lat od tragicznej śmierci Zdzisława Beksińskiego. W Pawilonie czterech Kopuł Muzeum Narodowe we Wrocławiu przygotowało z tej okazji wystawę poświęconą mniej znanemu, lecz niezwykle istotnemu aspektowi jego twórczości – fotografii. oglądamy tu Beksińskiego jako pioniera i poszukiwacza nowych form wyrazu, walczącego z ograniczeniami medium. Artysta zajmował się fotografią w latach 50. i na początku lat 60., ale już w 1958 roku uznał ją za pozbawioną artystycznej wartości i zdecydował się ją porzucić. W 1977 roku przekazał Muzeum Narodowemu we Wrocławiu prace uznawane przez niego za kluczowe dla własnego dorobku. Po raz pierwszy pokazane są w tak dużym wyborze. uzupełniają je wypożyczenia z Muzeum Historycznego w sanoku – nieprezentowane wcześniej ujęcia z okresu, gdy młody Beksiński tworzył setki autoportretów oraz wizerunków ukochanej żony Zofii. Wystawa prezentuje też twórczość artysty w relacjach z innymi ważnymi postaciami polskiej fotografii, m.in. jerzym lewczyńskim i Bronisławem schlabsem, oraz specjalną realizację Normana leto, artysty związanego z Beksińskim, chociaż dużo od niego młodszego. jego Bryła życia pokazuje pełne tragedii, emocjonalnych zawirowań i artystycznych poszukiwań życie Beksińskiego.

Zdzisław Beksiński, kompozycja nr 17, 1957, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

Kino więziennego niepokoju g

ustav Möller dał się już poznać polskiej publiczności za sprawą eksperymentalnego debiutu Winni (2018), w którym nie znajdziemy zbyt wielu obrazów – właściwie cała akcja rozgrywa się na poziomie słuchu, kreowana jest za pomocą głosów, dźwięków oraz pobudzającej wyobraźnię widzów ścieżki dźwiękowej. szwedzko-duński reżyser powraca tym razem z klasycznie zrealizowanym, jednak podobnie klaustrofobicznym filmem, który przypadnie do gustu wielbicielom serialu Dojrzewanie (2025). Ukryty motyw został opowiedziany z perspektywy ofiar, które otrzymują możliwość zemsty, mogą same wymierzyć sprawiedliwość i stać się oprawcami. Główna bohaterka filmu eva (sidse Babett Knudsen) to wzorowa strażniczka więzienna. Gdy przypadkiem zauważa, że do zakładu karnego, w którym pracuje, zostaje przeniesiony zabójca jej syna (Mikkel), w uporządkowany do tej pory świat evy wkrada się chaos, a ona sama jest rozdarta pomiędzy nieodpartym pragnieniem zemsty a uczuciem rosnącego żalu.

jeśli chodzi o sposób opowiadania oraz wybór stylistyki, najnowszy film lionela Baiera znajduje się gdzieś pomiędzy Rekreacjami Mikołajka a wizualną wyobraźnią, do której przez lata w kinie przyzwyczajał nas Wes Anderson. szwajcarski reżyser postanowił w humorystycznym stylu opowiedzieć o trudnych wydarzeniach historycznych oraz traumatycznych rodzinnych tajemnicach i tak przenieść na duży ekran autobiograficzną powieść christophe’a Boltanskiego. Głównym bohaterem filmu jest christoph, 10-letni chłopiec, który w trakcie studenckich i robotniczych protestów w Paryżu 1968 roku znajduje schronienie w bezpiecznym domu swoich dziadków. razem z niezwykle ciekawskim chłopakiem powoli przedzieramy się przez labirynt rodzinnych sekretów i skrytek, gąszcz masek oraz artystycznych kreacji mieszkańców kamienicy, by wreszcie dowiedzieć się, jakie tożsamościowe wybory przez lata ukrywali, a przy okazji poznać intelektualny krajobraz Francji końca lat 60. XX wieku.

ANDRZej MARZec

W Państwowym Muzeum etnograficznym w Warszawie w dniach 8–31 maja będzie można zobaczyć wystawę ernest cole: fotograf na wygnaniu, która towarzyszy pokazowi filmu Raoula Pecka ernest cole: odnaleziona legenda (fot. uSA, 1971, ernest cole / Magnum Photos)

Cały świat między nami

tegoroczna edycja Millenium docs Against Gravity skupia się wokół pytania o kondycję współczesnej wspólnoty – filmy, które będziemy mogli obejrzeć, łączy motyw rozmaicie pojmowanych relacji. W ramach festiwalu warto obejrzeć polską produkcję Pociągi (reż. Maciej j drygas), zrealizowaną w technice found footage opowieść o kulturze i historii europy XX wieku poprzez pryzmat kolei. dokument drygasa nie tylko zaprasza nas w refleksyjną podróż po archiwum historii kina, ale również stawia odważne pytanie o przyszłość i drogę, którą współcześnie podążamy jako rozpędzona wspólnota ludzka. Nieco inne spojrzenie na relacje oferuje film One to One: John & Yoko (reż. Kevin Macdonald, sam rice-edwards), opowiadający o niespokojnym okresie w związku yoko ono i johna lennona. reżyserzy nie skupiają się wyłącznie na prywatnym życiu prawdopodobnie najbardziej ikonicznej pary XX wieku; pokazują też jej niezwykle zaangażowaną, artystyczną, a także polityczną walkę o pokój i sprawiedliwość społeczną. Film wykorzystuje niepublikowane do tej pory materiały z archiwum prywatnego artystów, fragmenty ich rozmów telefonicznych oraz zapisy z koncertów, a sam może być odczytywany jako portret niepokornych dziejów Ameryki lat 70. XX wieku.

9–18.05

Głos mniejszości R

afał Kołacki to artysta dźwiękowy poruszający się w obszarze sound artu, muzyki eksperymentalnej oraz field recordingu. W swoich projektach skupia się na odkrywaniu dźwiękowych aspektów przestrzeni miejskich, przyrodniczych i społecznych. często używa nagrań terenowych (z różnych zakątków świata), eksplorując granice percepcji i pamięci dźwiękowej. Na wystawie w toruniu pokazuje Quipu –pracę nawiązującą do formy trójwymiarowego zapisu stosowanego przez indian prekolumbijskiej Ameryki Południowej, nazywanego pismem węzełkowym. Zamiast sznurków artysta używa kabli do słuchawek. Praca składa się nie tylko z tej „makramy”, ale też z warstwy dźwiękowej. Kołacki zachęca do krytycznego spojrzenia na dominujący model archiwizacji jako narzędzia władzy, które marginalizuje kultury oralne oraz ich niematerialne formy przekazywania wiedzy i tradycji; do usłyszenia głosu mniejszości, który często pozostaje niesłyszalny w dominujących narracjach historycznych.

Przestrzenie (post)spiralne

Wmaju powraca wrocławski cykl canti spazializzati. Poświęcony kompozycjom przestrzennym cykl w ostatnich latach konsekwentnie eksploruje zwrot w stronę spacerów dźwiękowych i audialnych oraz nowe formy twórczości dźwiękowej w cyfrowym świecie. tegoroczna odsłona inspirowana jest twórczością nieco zapomnianego kompozytora leoncjusza ciuciury. jego estetyka tzw. formy spiralnej stanowiła konceptualny odpowiednik idei la Monte younga, wedle której dzisiejsze kompozycje są jedynie wycinkami wielkiej, wiecznej kompozycji trwającej od zarania dziejów. Podobne myślenie znajdziemy niekiedy w kręgach ekologii akustycznej – cała audiosfera planety Ziemia stanowi w niej wielką kompozycję. W tej perspektywie zainteresowanie środowiska canti spazializzati ideami ciuciury wydaje się wręcz naturalne. Majowa edycja skoncentruje się wokół niedzielnego spaceru-kompozycji Gosi Wrzostek po terenach zielonych między Parkiem szczytnickim a Parkiem Wronim. Wcześniej, w sobotę, jędrzej Borowski poprowadzi warsztaty livecodingu, wprowadzając perspektywę napięć między kodowaniem, improwizacją, kompozycją generatywną a ambisonią i przestrzennością. Na ile forma spiralna może być inspiracją w kontekście środowisk cyfrowych?

ANtONi MichNik DLA NN6t
Małgorzata Wrzosek w cyklu canti Spazializzati, fot. Wojciech chrubasik

Głosy kosmosu

tegoroczna, iX już edycja festiwalu Muzykofilia zatytułowana została Kosmosny . Faktycznie: program rozpięty jest między wątkami kosmiczno-futurystycznymi a wizyjno-psychodelicznymi. ten pierwszy biegun reprezentuje uznany lokalny projekt Voices of the cosmos (rafał iwański / X-NAVi:et i Wojciech Zięba / electric urANus), a także koncert poświęcony pamięci astronomki Wilhelminy iwanowskiej, który zagra duet jeff Gburek / Karolina ossowska, znany dobrze zwłaszcza w poznańskich kręgach muzyki eksperymentalnej. Wątki wizyjno-psychodeliczne pojawią się w występie formacji suczy Napar (avant-piosenkowe trio związane ze środowiskiem toruńskiej orkiestry improwizowanej), współpracy z wydawnictwem o kultura i wykładzie dariusza Misiuny. Ważną część programu wypełnią działania audiowizualne. taki charakter będzie miał choćby występ zagranicznych gości: duetu wszechstronnego, specjalizującego się w live electronics Petera Kutina oraz eksperta od wizualizacji na żywo Petera lechnera. co więcej, solowemu występowi Artura rumińskiego towarzyszyć będą wizualizacje Anny ruty Pilewicz, dawno temu (Agnieszka Bykowska) – oprawa wizualna autorstwa Hyper Matter, a Voices of the cosmos – Matiego „szorstkiego” Matyasika.

Duża dawka

dużej jednostki

Na przełomie maja i czerwca warszawskim Pardonem zawładnie „duża jednostka” Paala Nilssena- l ove. d ekadę temu, jeszcze przy pl. Grzybowskim, skandynawski zespół wystąpił w składzie 12-osobowym. Z tego grona pojawi się tym razem siódemka muzyków – poza liderem na perkusji: Mats Äleklint (puzon), Per Åke Holmlander (tuba), Ketil Gutvik (gitara), tommi Keränen (elektronika), jon rune strøm (kontrabas, bas) oraz Andreaa Wildhagen (perkusja). d ołączy do nich kolejna fala muzyków i muzyczek ze skandynawii – signe emmeluth (dAN, saksofon altowy, flet), Kristoffer Alberts (Nor, saksofon tenorowy), Niklas Barnö (sWe , trąbka) i Kalle Moberg (Nor , akordeon) a także Belgijka Hanne de Backer (saksofon barytonowy) oraz dwie reprezentantki młodej polskiej sceny jazzowej – kontrabasistka Kamila drabek i skrzypaczka Aleksandra Kryńska. dużo nazwisk, dużo setów w podgrupach. A do tego podobno sobotę zwieńczy sam Nilssen-love „za konsoletą”.

ANtONi MichNik DLA NN6t

Salony i stadiony

Białostocki electrum up to date wyrasta w tym roku na jeden z najistotniejszych punktów festiwalowego sezonu. Program tegorocznej edycji rozpina się pomiędzy poszukującym techno, ambientem, sceną basową a muzyką eksperymentalną. Festiwal od lat znany jest z inicjatyw takich jak salony Ambientu –tym razem stawka została podniesiona: na stadionie Miejskim w Białymstoku odbędzie się stadion Ambientu. Najważniejszą postacią tej części programu jest Fennesz. obok niego zagra m.in. Bartosz Kruszyński, tym razem jako Pejzaż. Wśród innych ambientowych punktów programu m.in. występ Martyny Basty oraz działającej w Berlinie Perili. Na przecięciu techno i awangardy mieści się przede wszystkim występ rrose, która zaprezentuje fascynującą interpretację klasycznej neoawangardowej kompozycji Having Never Written Note For A Percussion james tenneya, a także wystąpi w formule back2back z działającą w Monachium Polygonią. A to nie wszystko: dodajmy do tego post-Atonalowy projekt unknown Fate (samuel Kerridge i oAKe), set Waty igarashiego czy występ uznanych szwedów z shxcxchcxsh.

ANtONi MichNik DLA NN6t

Goodbye, Berlin!

Wnowym spektaklu Malign Junction (Goodbye, Berlin) Alex Baczyński- j enkins nawiązuje do powieści christophera isherwooda Goodbye to Berlin z 1939 roku, rozgrywającej się w ostatnich dniach berlińskiego życia nocnego i kultury kabaretowej w okresie faszyzmu. jak czytamy w opisie, Berlin funkcjonuje tu zarówno jako konkretna lokalizacja, jak i projekcja – miejsce ucieleśniające historie transformacji, kontrkulturowego życia, wolności i końca. choreografia miała swoją premierę w atrium Gropius Bau, a w maju będzie można ją zobaczyć w Brukseli podczas Kunstenfestivalsdesartes, należącego do najlepszych festiwali sztuk performatywnych w europie. Baczyński- j enkins jest znany z tego, że w swoich projektach pracuje z pożądaniem, haptycznością, queerową wrażliwością i kolektywnością. Nie omija też palących spraw politycznych. jego komentarz nigdy nie jest jednak publicystyczny. Nie dziwi więc subtelna sugestia ukryta w drugiej części tytułu, odsyłająca do współczesnej sytuacji w Berlinie – brutalnego tłumienia protestów propalestyńskich przez policję, cenzurowania sztuki czy cięć na kulturę, które sprawiają, że coraz więcej artystów mówi „goodbye” temu miastu.

Alex Baczyński-jenkins, malign junction (goodbye, Berlin), fot. Spyros Rennt

Tilda na Malcie

tilda swinton w Polsce ze spektaklem, który jest pokazywany tylko raz w roku w wybranym miejscu na świecie – to niezaprzeczalnie jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń sezonu. Aktorka przyjedzie do Poznania na Malta Festival ze spektaklem Embodying Passolini. tytułowe embodying, czyli ucieleśnienie, odbywa się tutaj za pośrednictwem kostiumów z filmów włoskiego reżysera Piera Paola Pasoliniego. spektakl został stworzony we współpracy swinton z francuskim historykiem mody i sztuki olivierem s aillardem. „Zamknięta w pięknych tkaninach swinton nie wciela się w przypisane kostiumom konkretne filmowe postaci. jej rolą jest właśnie brak roli. jej obecność uwypukla, jak te obecnie osierocone kostiumy, oddzielone od związanych z nimi niegdyś ciał, aktorów oraz filmów, potrafią znowu odzyskać dawną głębię i wartość” – czytamy w zapowiedzi.

embodying Pasolini, Olivier Saillard i tilda Swinton, fot. Ruediger Glatz, Rzym 2021

Co łączy Bretona i Marksa

Wiadomo, co w społecznym wyobrażeniu zostało dziś z surrealizmu: romantyzowane anegdotki z życia francuskojęzycznej bohemy, dreszcz cringe’u na myśl o wąsach salvadora dalego, cool nadruki na towarach i generalnie obojętne wzruszenie ramion. Wiek XX dość szybko upupił dziedzictwo pierwszej awangardy, ludzkość zamknęła ją w muzeum, a kapitał ostemplował kodem kreskowym i zmienił w fikuśną towarową papkę. tymczasem zapomnieliśmy o najważniejszym – że u swego zarania surrealizm był projektem żarłocznym i totalnym, nakierowanym na całościową przebudowę świata. rewolucji estetycznej, jaką ucieleśniał, nie sposób było tak po prostu oderwać od rewolucji politycznej, do której dążył – chyba że za cenę absolutnego wykolejenia istoty rzeczy. W erudycyjnym eseju Zemsta wyobraźni jerzy Franczak upomina się o to pierwotne oblicze surrealizmu: ruchu, którego członkowie na serio pragnęli przebudować całą strukturę odczuwania i percypowania burżuazyjnego świata, żeby w następnym kroku znieść zastaną rzeczywistość. Zamiast sentymentalizować przecenione, a modne surrealne ikony (przypominam o wąsatym cringe’u), autor z jednej strony opowiada historię tego ruchu jako fenomenu politycznego, z drugiej natomiast stawia pytanie o to, co dzisiaj możemy wynieść z wywrotowych działań artystycznych i politycznych, podejmowanych niegdyś przez jego członkinie i członków. A jest tego trochę�

kRZySZtOF SZtAFA DLA NN6t

Miejskie

świry

Nigdy dość perypetii literackich milenialsów z Warszawy� Dźwięki ptaków, debiut książkowy Arka Kowalika, to zbiór kilkunastu przytulnych opowiadań na każdą okazję. jest w nim mowa o wszystkich pryncypiach dzisiejszych 30-latków: zahukanych związkach i romansach w mikrokawalerkach, pracy najemnej u diabła, łykaniu psychotropów, lękach społecznych, bucowatych konfiarzach czy podstarzałej, wydziaranej młodzieży z Planu B, łapiącej się na tym, że już przestaje być sexy. Prózki Kowalika nie są ani ostentacyjnie eksperymentalne, ani też szczególnie zachowawcze – wspominam o tym, bo odnoszę ostatnio wrażenie, że młoda „ambitna” produkcja literacka często albo nazbyt ochoczo spala się w ogniu pierwszego, albo zbyt pochopnie ucieka do jaskini tego drugiego. tymczasem autor Dźwięków ptaków wyjątkowo subtelnie balansuje na granicy tych granicznych żywiołów: wie, kiedy docisnąć pedał narracji i kiedy zmniejszyć jej obroty. udało mu się ponadto uniknąć pułapki rozbuchanego radykalizmu. choć bowiem pisze o patologiach nadwiślańskiego życia społecznego, to nie miażdży ich z automatu walcem zajadłej krytyki, lecz pozwala czytelnikowi na intelektualną samodzielność. słowem: to ciekawy, niepretensjonalny i udany debiut. i jeszcze jedna rzecz: wydawnictwo Artrage wydaje swoje książki cholernie ładnie. Dźwięki ptaków popieszczą niejeden wasz zmysł, a potem z gracją ułożą się w mieszczańskiej biblioteczce.

Mania fragmentu

jak się przesterować, przechytrzyć wiosnę, powłóczyć trochę po mieście bez wychodzenia z domu? dla nadwrażliwych jakąś odpowiedź na kapryśny przełom sezonów daje Eksperyment ze znikaniem, niedawno wydany zbiór prozatorskich kawałków Zofii skrzypulec. Piszę o „kawałkach” nie bez kozery, bo niedługie, wyjątkowo wysokoenergetyczne teksty debiutantki z Krakowa programowo nie są podporządkowane żadnej nadrzędnej fabularnej czy stylistycznej zasadzie. Ni to opowiadania, ni nowelki, ni wyznania. to raczej coś sytuującego się na przecięciu stylów, rodzaj niezobowiązujących impresji z tego, co wydarza się młodemu życiu: odgrywane scenki rodzajowe, anegdotki z tymczasowej pracy, przeciągnięte raporty ze słodkiej samoudręki i spekulacje o nieznajomych. chociaż skrzypulec chętnie wyzyskuje intensywną, pierwszoosobową narrację, to nie narzuca sobie na stałe żadnej formy – jej narratorki bez żenady podążają za ciosem własnych asocjacji, ochoczo zrywają ciągi przyczynowo-skutkowe i zamykają się we własnych życiówkowych idiosynkrazjach. czy jednym z głównych bohaterów tej próby jest język? Z pewnością. czy to ciekawe? oczywiście, jak zawsze. odczuwam zresztą spontaniczną solidarność z przekazem autorki: „ czuję się jak gówno, a świat to katastrofa oraz piekło, którego nie rozumiem”. Eksperyment ze znikaniem to sympatyczny i lekkostrawny zbiorek, zapowiadający godny zapamiętania literacki talent.

Sztuczna inteligencja i inne technologie w zarządzaniu miastem. Co sądzą mieszkańcy Warszawy?

ZESPÓŁ CIVIL CITY LAB, INSTYTUT STUDIÓW SPOŁECZNYCH, UNIWERSYTET WARSZAWSKI, 2024

Prawo do miastainteligentnego

Z Generative AI Adoption: The Report, wydanego niedawno przez Human AI Institute, wynika, że proces upowszechniania się sztucznej inteligencji (AI) w Polsce przebiega bardzo szybko*. Dane wskazują, że 63% badanych korzysta z tej technologii, większość z nich okazjonalnie, ale już co 10. użytkownik AI dostosowuje rozwiązania, by optymalizować swoją pracę; proporcje między użytkującymi a dostosowującymi są pochodną wieku (osoby starsze częściej używają narzędzi, niż je przystosowują). Różnice udało się także uchwycić w odniesieniu do płci – wśród niekorzystających z AI jest 61% kobiet i 39% mężczyzn. Zespół Human AI Institute wskazuje również na obawy, jakie wobec AI mają osoby, które z niej korzystają i nie korzystają: prywatność danych, niska wiarygodność treści, niedostatek regulacji itd. Jeśli zaś chodzi o zachęty, to na pierwszy plan wysuwa się oszczędność czasu.

Wspominam te dane na wstępie do prezentacji wyników opracowania Sztuczna inteligencja i inne technologie w zarządzaniu miastem z kilku powodów. Po pierwsze, by wskazać, że temat, jakim zajęła się Anna Domaradzka z zespołem, jest nawet pilniejszy, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka: osoby korzystające z usług miejskich w ogromnej części korzystają już ze sztucznej inteligencji, na aktualności zyskuje zatem pytanie, w jakim zakresie oczekują podobnej praktyki po stronie osób zarządzających miastem oraz w kontakcie z osobami w nim mieszkającymi. Po drugie, wobec nierówności, jakie – co sugeruje raport

Human AI Institute – towarzyszą wprowadzaniu AI, pytanie o dostęp do inteligentnych technologii jako element prawa do miasta nabiera znaczenia. Chodzi przy tym oczywiście o dostęp szeroko rozumiany: do narzędzi, ale także do zachęt i wiedzy, jak z nich korzystać. Łatwo sobie bowiem wyobrazić, że cyfrowy urząd, podobnie jak cyfrowa placówka zdrowia, staną się nowymi obszarami wykluczeń, zwłaszcza dla osób, które najbardziej wymagają wsparcia (starszych, z niepełnosprawnościami, bez kompetencji). Po trzecie, jak słusznie zwracają uwagę autorki i autorzy raportu, z którego

* Human AI Institute, CampusAI, Generative AI Adoption. The Report, Warszawa 2025, s. 108–136.

dane prezentujemy na kolejnych stronach, AI to ogromna szansa na kolejny krok w cyfryzacji miejskich usług, a zatem ważniejsze od pytania „czy” pozostaje pytanie: w jaki sposób przeprowadzona zostanie ta rewolucja. Wobec tego wyzwania raport Sztuczna inteligencja w zarządzaniu miastem może stanowić istotne źródło wiedzy, jak proces wprowadzania AI przeprowadzić – uwzględniając preferencje, nadzieje i obawy samych mieszkanek i mieszkańców.

Jak zwykle w dziale „Raport NN6T” koncentrujemy się raczej na prezentacji danych; ich interpretację i poszukiwanie odniesień pozostawiamy osobom, które będą wertować kolejne strony. Warto jednak na wstępie przywołać najważniejsze uchwycone w nim wnioski. Analizując opracowywane przez siebie dane, Anna Domaradzka i Mateusz Trochymiak zwracają oni uwagę, że mieszkanki i mieszkańcy Warszawy z większym optymizmem patrzą na rozwiązania ukierunkowane na wybrane problemy i wybrane grupy niż na AI jako drogę na skróty, a zatem remedium na wszystkie miejskie bolączki. Autorzy wskazują też na niechęć do chatbotów, autonomicznych tramwajów oraz sztucznej inteligencji decydującej o zarządzaniu ruchem, dostrzegając w niej obawy przed pogorszeniem usług tam, gdzie AI miałoby zastąpić człowieka.

Przeglądając dane zawarte na kolejnych stronach, warto również pamiętać o dorobku społecznych studiów nad nauką i technologią. Wskazuje on na nieliniowy i niezdeterminowany rozwój nowych narzędzi, wynikający nie tyle z ich istotowych właściwości, ile ze społecznych ram, jakie towarzyszą ich wykorzystaniu. Innymi słowy: prawo do inteligentnego miasta to prawo nie tylko do dostępnej technologii, lecz także do transparentnej i powszechnej dyskusji towarzyszącej jej wprowadzaniu.

Jaka jest skłonność

mieszkańców

Warszawy do akceptacji nowych technologii w usługach miejskich?

Wskaźnik akceptacji nowych technologii (NT)

66,7 /100

Legenda: Sumaryczny i uśredniony poziom akceptacji badanych dla zastosowania czujników zanieczyszczenia powietrza, dronów, robotów opiekuńczych, systemów rozpoznawania twarzy, autonomicznego transportu miejskiego, chatbotów w urzędach.

Legenda: Wartość wskaźnika akceptacji nowych technologii z podziałem na płeć i wedle innych deklarowanych cech.

Akceptacja nowych technologii z podziałem

na ich rodzaje

SIEĆ CZUJNIKÓW

MONITORUJĄCYCH POZIOM

ZANIECZYSZCZENIA POWIETRZA W MIEŚCIE

DRONY DOSTARCZAJĄCE PRODUKTY MEDYCZNE

I INNE TOWARY OSOBOM Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIAMI

78 71 82 84

DRONY MONITORUJĄCE CZYSTOŚĆ POWIETRZA

ROBOTY OPIEKUŃCZE PRACUJĄCE NA RZECZ OSÓB STARSZYCH I Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIAMI TAK NIE TRUDNO POWIEDZIEĆ

Legenda: Odsetek ogółu badanych odpowiadających na pytanie: Proszę powiedzieć, czy akceptuje Pan/Pani wdrożenie takich technologii w Warszawie. Tytuły wykresów prezentują skrócone brzmienie stwierdzeń z kwestionariusza.

SYSTEM ROZPOZNAWANIA

TWARZY W KAMERACH

DO POSZUKIWANIA OSÓB

ZAGINIONYCH

SYSTEM ROZPOZNAWANIA

TWARZY W KAMERACH DO KONTROLI PRZESTRZEGANIA

PRAWA

65

AUTONOMICZNE

TRAMWAJE I AUTOBUSY STEROWANE PRZEZ PROGRAM KOMPUTEROWY

44 55

PROGRAMY KOMPUTEROWE DO KONWERSACJI (CHATBOTY) ZAMIAST URZĘDNIKÓW

37

Odsetek osób, które akceptują chatboty, chociaż preferują kontakt osobisty

40,4

/

100

Odsetek osób, które nie akceptują chatbotów, chociaż preferują kontakt z urzędem przez internet

43,2 /

100

Legenda: Odsetek badanych identyfikujących się z powyższymi stwierdzeniami (pominięto odpowiedzi „Nie” oraz „Trudno powiedzieć”).

72,5/100

DALSZY INTENSYWNY ROZWÓJ

TECHNOLOGII JEST ZAGROŻENIEM DLA

RELACJI MIĘDZY LUDŹMI

61,9/100

ZBYT SZYBKI ROZWÓJ TECHNOLOGII STANOWI ZAGROŻENIE DLA LUDZKIEJ WOLNOŚCI

53,0/100

DALSZY INTENSYWNY ROZWÓJ

TECHNOLOGII JEST ZAGROŻENIEM DLA

DEMOKRACJI

27,1/100 ZAGROŻENIA

Czy mieszkańcy Warszawy są sceptykami, czy technooptymistami?

WSKAŹNIK NT 64,6

UDZIAŁ PROCENTOWY 50,8/100

Legenda: Segmentacja na postawie pytań odnoszących się do przekonań związanych z rozwojem technologii. Optymiści: osoby zdecydowanie przekonane o korzyściach technologii i nieobawiające się zagrożeń. Umiarkowani optymiści: osoby przekonane o korzyściach, ale dostrzegające potencjalne zagrożenia. Sceptycy: osoby niedostrzegające korzyści i przekonane o zagrożeniach. Proporcje na wykresie odzwierciedlają wielkość grupy, a kolor – wartość wskaźnika akceptacji dla nowych technologii.

WSKAŹNIK NT 56,1

UDZIAŁ PROCENTOWY 16,9/100

SCEPTYCY

WSKAŹNIK NT 75,2

UDZIAŁ PROCENTOWY 32,3/100

OPTYMIŚCI

Czy Warszawiacy są skłonni zaakceptować rozwiązania AI w usługach miejskich?

Wskaźnik akceptacji nowych technologii

Legenda: Sumaryczny i uśredniony poziom akceptacji badanych dla zastosowania AI (sztucznej inteligencji) we wsparciu socjalnym, inwestycjach w usługi i infrastrukturę, koordynacji komunikacji publicznej oraz interwencji służb porządkowych.

47,8 /100

Akceptacja nowych technologii w poszczególnych grupach

PŁEĆ

KOBIETA MĘŻCZYZNA 46,3/100 49,7/100

ZASADNICZE

ZAWODOWE / ŚREDNIE ZAWODOWE 45,6/100

ŚREDNIE

CZY DANY MIESZKANIEC(-NKA) MA PRAWO DO ZASIŁKU LUB MIESZKANIA SOCJALNEGO

57,3/100

KTÓRA DEMONSTRACJA NIE POWINNA SIĘ ODBYĆ ZE WZGLĘDU NA RYZYKO ZAMIESZEK

48,2/100 ILE PIENIĘDZY POWINNY DOSTAĆ

DZIELNICE NA INWESTYCJE W USŁUGI PUBLICZNE LUB ROZWÓJ

45,8/100 O ZAMKNIĘCIU DLA SAMOCHODÓW TYCH CZĘŚCI MIASTA, W KTÓRYCH PODNOSI SIĘ NIEBEZPIECZNIE POZIOM ZANIECZYSZCZEŃ

33,4/100 O SIATCE I HARMONOGRAMIE POŁĄCZEŃ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ 24,4/100 GDZIE KIEROWAĆ WIĘCEJ PATROLI POLICJI

23,7/100

Legenda: Odsetek respondentów, którzy nie zgadzają się, by AI decydowała w powyższych kwestiach.

Postawy wobec AI

POZYTYWNIE NASTAWIENI OSTROŻNI

WSKAŹNIK AKCEPTACJI AI 75,2

UDZIAŁ 43,6%

WSKAŹNIK AKCEPTACJI AI 45,1

UDZIAŁ 39,4%

WSKAŹNIK AKCEPTACJI AI 23,2

UDZIAŁ 17,0%

NEGATYWNIE NASTAWIENI

Legenda: Segmentacja na postawie pytań odnoszących się do przekonań związanych z zastosowaniem AI.

Czy AI będzie zarządzać miastem lepiej niż władze miasta?

DECYZJE PODEJMOWANE

PRZEZ SZTUCZNĄ

INTELIGENCJĘ BĘDĄ

SZYBSZE NIŻ TE

PODEJMOWANE PRZEZ

WŁADZE MIEJSKIE

DECYZJE PODEJMOWANE

PRZEZ SZTUCZNĄ

INTELIGENCJĘ BĘDĄ

BARDZIEJ EFEKTYWNE

EKONOMICZNIE NIŻ TE

PODEJMOWANE PRZEZ

WŁADZE MIEJSKIE

41 40 45 66

WŁADZE MIEJSKIE, W PRZECIWIEŃSTWIE DO

SZTUCZNEJ INTELIGENCJI, GWARANTUJĄ, ŻE DECYZJE

BĘDĄ UWZGLĘDNIAŁY

POTRZEBY WSZYSTKICH

MIESZKAŃCÓW W RÓWNYM STOPNIU

DECYZJE PODEJMOWANE

PRZEZ SZTUCZNĄ

INTELIGENCJĘ BĘDĄ BARDZIEJ OBIEKTYWNE NIŻ TE PODEJMOWANE PRZEZ

WŁADZE MIEJSKIE

TAK NIE TRUDNO POWIEDZIEĆ

Legenda: Odsetek respondentów deklarujących swój stosunek w odpowiedzi na pytanie: Prosimy zaznaczyć, na ile zgadza się Pan/ Pani z poniższymi stwierdzeniami.

Dane przywołane na poprzednich stronach zostały zebrane w ramach projektu „Prawo do inteligentnego miasta”, który od 2019 roku prowadzi w Instytucie Studiów Społecznych UW interdyscyplinarny zespół Civil City Lab. Celem projektu jest zbadanie społecznych, politycznych i psychologicznych konsekwencji rozwoju technologii w miastach.

Bazując na refleksji Henriego Lefebvre’a, Manuela Castellsa czy Saskii Sassen, stawiamy pytanie o to, jak umiejętnie wspierać technologiami rozwiązywanie miejskich problemów przy jednoczesnym zapewnieniu obywatelom prawa do miasta na poziomie indywidualnym, społecznym i politycznym. Uważamy przy tym, że bez lepszych narzędzi naukowych do oceny reakcji mieszkanek i mieszkańców, wspólnot lokalnych i instytucji miejskich na rozwój technologiczny ryzykujemy tworzenie miast służących technokratom i biurokracji, a nie obywatelom jako podstawowym użytkownikom miejskich dóbr i usług.

Oprócz szerokiego spojrzenia na technologie wdrażane w miastach na całym świecie ze szczególną uwagą przyglądamy się Warszawie, na tle takich liderów smart city jak Singapur i Tallinn. Analizujemy konkretne strategie polityczne i działania na rzecz wprowadzania inteligentnych miejskich rozwiązań w Polsce i na świecie, by sprawdzić, czy nie są

one realizowane kosztem jakości życia i demokracji. Wiele wskazuje bowiem na to, że technologie mogą mieć znaczący wpływ nie tylko na dostępność usług miejskich, lecz także na poziom zaangażowania, prywatność czy poczucie sprawczości.

Prowadząc nasze badania, staramy się zrozumieć, w jaki sposób cyfryzacja i nowe technologie mogą wpływać na jakość życia mieszkańców, kształtować polityki miejskie i relacje we wspólnotach sąsiedzkich. Szczególnie interesuje nas to, jak technologia może kształtować procesy demokratyczne i partycypacyjne w miastach, a także realizację wartości takich jak równość czy sprawiedliwość społeczna. W oparciu o istniejące teorie socjologiczne i psychologiczne – w tym koncepcję „cyfrowego prawa do miasta” – badamy wpływ innowacji technologicznych na dobrostan mieszkańców, spójność społeczną i jakość demokracji lokalnej.

Złożoność miejskich problemów tworzy pokusę, żeby wdrażać innowacje, nawet jeśli nie wprowadzą one znaczącej zmiany, ale stworzą poczucie, że coś się w danej sprawie robi. Ważnym aktorem cyfryzacji miast jest sektor prywatny, który często proponuje gotowe strategie czy produkty, niekoniecznie dotyczące najistotniejszych problemów mieszkańców. Wprowadzanie inteligentnych rozwiązań – choć w wielu dziedzinach jest bardzo

potrzebne – często sprowadza się do tworzenia cyfrowych usprawnień, które rzadko odnoszą się do największych wyzwań związanych z zarządzaniem miastem. Co ciekawe, spora część usług cyfrowych skierowana jest przede wszystkim do pracowników urzędu miasta, a nie bezpośrednio do mieszkańców.

Z naszych obserwacji wynika, że w większości miast nie istnieje spójna wizja wdrażania idei smart city – jest to raczej amalgamat różnych nowinek technologicznych, wprowadzanych z myślą o poprawie wizerunku miasta. Dotyczy to też różnych form sztucznej inteligencji, które nie budują spójnego algorytmu zarządzającego miastem, ale obsługują różne procesy w sposób często niewidoczny dla mieszkańców.

Chcielibyśmy, żeby każde wdrożenie technologiczne, związane w końcu ze sporym wydatkowaniem pieniędzy publicznych, było poprzedzone diagnozą potrzeb i zakończone ewaluacją efektów społecznych. Jednak zmiana myślenia o wdrożeniach smart city wymaga presji ze strony obywateli, a brakuje organizacji pozarządowych, które angażowałyby się w monitorowanie procesów cyfryzacji polityk publicznych. To o tyle niepokojące,

że bez aktywnego udziału społeczeństwa obywatelskiego procesy unowocześniania miasta często zostają zdominowane przez interesy firm technologicznych i krótkoterminowe plany lokalnych polityków.

Stworzyliśmy indeks prawa do miasta, który opisuje, na ile dana osoba ma poczucie, że może w danym mieście realizować swoje potrzeby związane ze zdrowym życiem, bezpieczeństwem, rozwojem, budowaniem relacji czy uczestnictwem w procesach decyzyjnych. Ważnym wnioskiem jest to, że poczucie posiadania różnych praw do miasta jest silnie powiązane ze statusem społeczno-ekonomicznym. Naszą ambicją było przełożenie idei Lefebvra i Castellsa na praktyczne narzędzie badawcze do systematycznego pomiaru wpływu różnych polityk na jakość życia i podmiotowość wszystkich mieszkańców miast, bez względu na ich zamożność. Jednym z obszarów, który mógłby bardzo skorzystać na takim monitoringu, jest pole cyfryzacji miejskich polityk i usług.

ANNA DOMARADZKA

współautorka projektu badawczego „Prawo do inteligentnego miasta”, Civil City Lab, Uniwersytet Warszawski

INFORMACJA O BADANIACH

Projekt finansowany jest ze środków Narodowego Centrum Nauki, grant nr 2018/30/E/ HS6/00379. Badania realizuje zespół Civil City Lab w Instytucie Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, pod kierunkiem dr hab. Anny Domaradzkiej, w składzie: Mikołaj Biesaga, Ewa Domaradzka, Kacper Kliszko, Magdalena Kołodziejczyk, Tomasz Oleksy, Magdalena Roszczyńska-Kurasińska, Mateusz Trochymiak, Anna Wnuk, Nina Wróblewska i Agata Żbikowska.

Badania ilościowe prowadzone były na reprezentatywnej próbie osób mieszkających w Warszawie, a narzędzia badawcze zawierały pytania dotyczące odczuć i opinii związanych z miastem. Poza danymi pokazanymi w raporcie NN6T gromadzono także informacje dotyczące Tallinna i Singapuru oraz realizowano badania jakościowe i studia przypadku.

Entryzm – wchodzenie w dane środowisko udając jego poglądy i idee, żeby tak naprawdę od środka zasiać własne, zdobyć większość i przejąć to środowisko przesuwając je na swoje pozycje ideologiczne.

nowy wyraz* to rubryka w NN6T, która ma charakter leksykonowy. Wraz z zaproszonymi autorami tworzymy spis słów, które mają znaczący wpływ na opisywanie lub rozumienie zjawisk zachodzących obecnie, albo takich, które „produkowane” są przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-społeczno-kulturalno-naukowo-technologiczno-obyczajowych.

Propozycje haseł można nadsyłać na adres redakcji: bogna@beczmiana.pl

* Nazwa inspirowana jest czasopismem „Nowy Wyraz. Miesięcznik Literacki Młodych”, wydawanym w Warszawie w latach 1972–1981. Debiuty pisarzy, poetów i krytyków były tam ilustrowane pracami artystów młodego pokolenia. Nazwa miesięcznika nawiązywała do pisma międzywojennej awangardy „Nasz Wyraz” (1937–1939).

Chaos, spektakl, dominaCja

To, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych pod rządami Donalda Trumpa, jest niewątpliwie nowym porządkiem. Ustrój jednej z najstarszych demokracji nowożytnych przeradza się w formę o nieczytelnych, hybrydalnych zasadach, coś między autorytaryzmem a loterią. Ameryka Trumpa to laboratorium tego procesu: rządy chaotyczne, a zarazem systematyczne w rozbijaniu instytucji, które dotąd strzegły porządku społecznego i ekonomicznego. Z tej mieszanki populizmu, resentymentu i manipulacji wyłonił się trumpizm – nie ideologia, lecz język destabilizacji. Kwestionowanie autorytetu wiedzy, cyniczne zarządzanie ignorancją, zastępowanie ekspertów komentatorami – to narzędzia, które nie tyle niszczą dotychczasowy system, ile go przepisują.

Język samego Trumpa jest ograniczony, agresywny i performatywny – działa jak narzędzie dominacji, nie komunikacji. Operuje prostymi opozycjami: silny/słaby, prawdziwy/fałszywy. To język konfliktu, memiczny i antyintelektualny.

Nie dziwią więc ataki na instytucje, które dotąd uchodziły za bastiony autonomii: uniwersytety i podmioty naukowe, między innymi badające zmiany klimatyczne czy zajmujące się ochroną przyrody. O tym, z jakich źródeł wyrastają idee trumpizmu i jakie pojęcia pomagają go zrozumieć, pisze Adam Sokołowski.

akCeleraCjonizm

Szereg idei politycznych, postulujących radykalne przyspieszenie wzrostu kapitalistycznego w celu zdestabilizowania systemu i zastąpienia go nowym. Pierwotnie akceleracjonizm był narzędziem wykorzystywanym przez niektórych marksistów. Twierdzili oni, że wewnętrzne sprzeczności kapitalizmu ostatecznie doprowadzą do jego upadku, dlatego opowiadali się za intensyfikacją kapitalizmu, co miało przyspieszyć komunistyczną rewolucję.

Pod koniec XX wieku wyłoniły się dwa nurty akceleracjonizmu: prawicowy i lewicowy. Za ojca prawicowego nurtu uznaje się angielskiego filozofa Nicka Landa. W odróżnieniu od komunistów prawicowi akceleracjoniści uważają, że egalitaryzm, demokracja i postęp społeczny spowalniają zmiany. Chcą oni obalić obecny system, by zastąpić go ustrojem autorytarnym, podporządkowanym wzrostowi produktywności i rozwojowi technologii. Prawicowy akceleracjonizm w państwach zachodnich został także po części przechwycony przez rasistów, którzy nawołują do intensyfikacji wojny rasowej, a za ostateczny cel obierają stworzenie jednolitego etnicznie, białego państwa. Prawicowy akceleracjonizm jest ściśle związany z neoreakcyjnym ruchem ciemnego oświecenia (� Neoreakcjonizm).

anokraCja (demokraCja hybrydowa, autorytaryzm wyborCzy, dyktatura elekCyjna)

Ustrój pośredni pomiędzy demokracją a dyktaturą, posiadający cechy obu systemów. W anokracji zwykle odbywają się wybory, ale w połączeniu z politycznymi represjami, cenzurą i brakiem transparentności mają w istocie charakter fasadowy i właściwie uniemożliwiają zmianę władzy. Funkcjonują pewne instytucje demokratyczne (wolne media, niezależne sądy, organy kontrolne itd.), jednak są słabe, a ich kompetencje i znaczenie – ograniczone na rzecz władzy wykonawczej. Mimo pozorów demokracji obywatele mają w rzeczywistości niewielki wpływ na działanie władzy, co budzi w nich uzasadniony gniew. Wobec braku silnych i stabilnych instytucji i mechanizmów rozbrajania gniewu władza często ucieka się do przemocy. W rezultacie państwa anokratyczne są zazwyczaj niestabilne i doświadczają turbulencji w postaci przewrotów, prób puczu, masowych protestów i znaczących konfliktów wewnętrznych, które władza czasem przekierowuje na zewnątrz, co prowadzi do wojen.

Faszyzm

Pierwotnie skrajnie prawicowa doktryna polityczna, powstała

na początku XX wieku we Włoszech, następnie rozpowszechniona w innych państwach, takich jak nazistowska III Rzesza. W naukach politycznych używa się różnych definicji faszyzmu, wskazując na charakterystyczne dla tej ideologii elementy, takie jak militaryzm, antykomunizm, antyliberalizm, nacjonalizm czy totalitaryzm. Obecnie pojęcie faszyzmu bywa używane szerzej i jest luźniej związane z tradycyjnymi definicjami. Współczesny faszyzm można zdefiniować jako „sojusz silnych przeciwko słabym”, z mocno zarysowanym podziałem na „naszych” i „obcych”. Silnymi „naszymi” mogą być dominująca grupa etniczna, narodowa lub religijna czy obywatele o pożądanych przez faszystów postawach i poglądach. Jako „obcych” wrogów przedstawia się tych, którzy z różnych względów (zwykle liczebnościowych)

są w pozycji słabości wobec silnej większości. Mogą to być kobiety, mniejszości etniczne i religijne, imigranci, osoby nieheteronormatywne, feministki, ateiści, mniejszościowe ugrupowania i ruchy polityczne. W tym rozumieniu faszyści postulują solidarność i kolektywizm dla „naszych” i wrogość wobec „obcych”.

Głębokie państwo (deep state)

Pojęcie oznaczające zakulisowy i niejawny ośrodek dzierżący faktyczną władzę ponad władzą

jawną i autoryzowaną (rządem, prezydentem, parlamentem) i niezależnie od niej. Głębokie państwo składać ma się głównie z wojskowych, służb, a potencjalnie także przedstawicieli wielkiego biznesu, i ma realizować najbardziej elementarne interesy państwa, bez względu na krótkoterminowe zawirowania polityczne. Pojęcie ukuto w kemalistowskiej Turcji, gdzie nazwano nim wojskowych potajemnie zwalczających wrogów państwa i stojących na straży jego świeckiego charakteru. W późniejszych latach terminem tym określano również struktury, które trwają pomimo zmieniających się rządów, zapewniając ciągłość państwa, np. służby specjalne czy korpus urzędniczy. Pojęcie to często bywało też przechwytywane przez zwolenników teorii spiskowych. Po roku 2016 stało się jednym z kluczowych pojęć trumpizmu, który swobodnie włączył w nie przedstawicieli mediów i akademików (� Katedra). Członkowie ruchu Make America Great Again (MAGA) tłumaczyli swoje porażki i kadrowy chaos właśnie niecnymi knowaniami deep state. Jego zniszczenie jest jednym z głównych postulatów � Projektu 2025, uzasadniającym działania mające na celu poszerzenie władzy Trumpa.

katedra

Centralne pojęcie ideologii ciemnego oświecenia, ukute przez Curtisa Yarvina, programistę i blogera, który w ostatnich latach stał się wpływową postacią na prawej flance ruchu trumpistowskiego (� Neoreakcjonizm). Katedra to „media i akademie”, które mają pełnić we współczesnym świecie podobną rolę jak Kościół katolicki w średniowieczu, narzucając społeczeństwu jedyne akceptowalne ramy dyskursu i potajemnie sterując biegiem wydarzeń. Yarvin uważa, że choć czasy się zmieniają, to dyskurs szacownych instytucji –uniwersytetów Harvarda i Yale czy „New York Timesa” w mediach – jest od siebie nieodróżnialny, szczególnie w dziedzinie nauk humanistycznych. Obserwacja ta ma dowodzić, że ich działanie jest w jakiś sposób centralnie planowane, a społeczeństwo pada ofiarą manipulacji. Według Yarvina Katedra w rzeczywistości sprawuje władzę w Stanach Zjednoczonych, odbierając prezydentom kontrolę nad władzą wykonawczą (� Teoria jednolitej egzekutywy). Pojęcie

Katedry jest zatem w dużej mierze tożsame z trumpistowskim � głębokim państwem i popularnym w partiach populistycznych establishmentem. Cel ciemnego oświecenia to obalenie Katedry (� Neoreakcjonizm).

kulturowa heGemonia Termin rozpropagowany przez przedwojennego włoskiego komunistę Antonio Gramsciego. Według niego burżuazja utrzymuje się u władzy dzięki narzuceniu klasie pracującej swoich wartości i norm jako domyślnych i oczywistych – w ten sposób osiąga właśnie hegemonię kulturową. W 1967 roku teorię rozbudował niemiecki lewicowy ideolog Rudi Dutschke, dodając do niej postulat „długiego marszu przez instytucje”. Uważał on, że wobec niepowodzeń rewolucji lewica powinna rozpocząć przejmowanie instytucji państwa w celu osiągnięcia hegemonii kulturowej i przeprowadzenia rewolucji „od środka”. Obecnie oba terminy są powszechnie używane przez skrajną prawicę w charakterze teorii spiskowej. Różnie definiowana lewica rzekomo osiągnęła już hegemonię kulturową (� Katedra) i nabiera cech totalitarnych. Zamiast naturalnych zmian społecznych od dekad starannie realizowany ma być „długi marsz” Dutschkego, a przejmowanymi instytucjami stają się także rodzina, sztuka, nauka, małżeństwo czy wspólnota. Walce z tymi zjawiskami podporządkowana jest istotna część prawicowej retoryki. Pomija się przy tym fakt, że równocześnie z Dutschkem do osiągnięcia hegemonii kulturowej nawoływali przedstawiciele nowej prawicy, a dziś liczne ruchy konserwatywne również do niej dążą.

neoreakCjonizm (Ciemne oświeCenie, dark enlightenment, nrx)

Powstały na początku XXI wieku nurt polityczny popularny w części amerykańskiej skrajnej prawicy. Neoreakcjoniści odrzucają ideały zachodniego oświecenia i opowiadają się za powrotem do systemu autorytarnego. Przeciwstawiają się postępowości, którą uważają za destrukcyjną dla zachodniej cywilizacji. Nawołują do zburzenia demokratycznego ładu i państw opiekuńczych, ograniczenia praw człowieka do wybranych grup, a ostatecznie stworzenia technokratycznych, autorytarnych i zarządzanych jak korporacje miast-państw, które konkurowałyby ze sobą o zasoby ludzkie. Ideologicznymi przewodnikami ruchu są angielski filozof Nick Land oraz Curtis Yarvin (� Katedra, � Akceleracjonizm). Sojusznikami ruchu są też wiceprezydent J.D. Vance, krzemowy oligarcha i mentor Vance’a Peter Thiel, dziennikarz Tucker Carlson i ideolog trumpizmu Steve Bannon. Pośrednio do postulatów NRx odwołuje się także Elon Musk.

działania dla administracji Trumpa: wielką ultrakonserwatywną rewolucję obyczajową (postulującą nawet zakaz rozwodów czy pornografii), likwidację, radykalne ograniczenie lub podporządkowanie prezydentowi możliwie wielu federalnych agencji i instytucji (� Teoria jednolitej egzekutywy), a także wielką wymianę kadrową w całej administracji w celu podporządkowania jej Trumpowi. Projekt został stworzony przez The Heritage Foundation – ogromny konserwatywny think tank, który ściśle związał się z Partią Republikańską i funkcjonalnie stał się zapleczem intelektualnym ruchu MAGA. Oprócz Heritage za Projektem stoi szeroki front ponad 100 innych organizacji konserwatywnych, a w prace nad dokumentem zaangażowanych było wielu bliskich współpracowników Trumpa. Kevin Roberts, szef Heritage, otwarcie mówił, że jego celem jest „instytucjonalizacja trumpizmu”. Według strony project2025.observer do tej pory administracja Trumpa w całości lub częściowo zrealizowała 154 z 301 postulatów zawartych w Projekcie 2025.

projekt 2025

Potoczna nazwa Presidential Transition Project, dokumentu programowego trumpizmu, zawierającego szczegółową instrukcję przeprowadzenia rewolucji. Przewiduje trzy główne kierunki

sędziowie aktywiśCi Hasło wytrych, używane przez trumpistowskich polityków w celu zdyskredytowania sądów i sędziów oraz podważenia ich wyroków, co ma poszerzyć władzę Trumpa. Członkowie MAGA od dawna budują narrację, że

wymiar sprawiedliwości jest głęboko skorumpowany i upolityczniony. Sędziowie są w tej narracji „aktywistami”, którzy na polecenie Partii Demokratycznej oraz wrogiego Trumpowi i jakoby lewackiego � głębokiego państwa sabotują reformy wprowadzane przez obecną administrację. Dowodem ma być fakt, że od początku kadencji sądy zakwestionowały za pomocą nakazów i środków tymczasowych już ponad 15 wydanych przez prezydenta aktów prawnych, w tym w sprawach tak wrażliwych medialnie jak deportacje migrantów z Ameryki Łacińskiej czy aresztowania i cofanie wiz aktywistów uniwersyteckich rzekomo wspierających Hamas. Politycy ruchu MAGA forsują obecnie Judicial Relief Clarification Act, który ma uniemożliwić sądom wydawanie zabezpieczeń i środków tymczasowych wobec podejmowanych przez nową administrację działań naruszających porządek konstytucyjny i prawny. Takie działanie administracji wpisuje się w logikę � teorii jednolitej egzekutywy oraz szerzej: w metodę prawicowych populistów na poszerzanie swojej władzy i wychodzenie spod kontroli wymiaru sprawiedliwości pod pozorem walki z „sędziowską kastą”*.

* Jeden z przykładów użycia tego terminu: https://www.blackburn. senate.gov/2025/4/general/activist-judges-are-trying-to-derail-the-trump-agenda-here-s-how-congress-can-rein-them-in.

teoria jednolitej eGzekutywy (unitary executive theory) Pogląd prawny funkcjonujący od początku istnienia Stanów Zjednoczonych, przeżywający „drugą młodość” od czasów prezydentury Ronalda Reagana. Według tej teorii drugi artykuł amerykańskiej Konstytucji należy interpretować tak, że nikt nie może ograniczać władzy wykonawczej prezydenta. Wedle tego radykalnego rozumienia prezydentowi nie może się sprzeciwić żaden urzędnik, a wszystkie agencje federalne muszą przed nim odpowiadać lub zostać zlikwidowane. Ideolodzy trumpizmu twierdzą, że ma to zapobiec działaniom głębokiego państwa (� Katedra), które rzekomo sabotowało działania pierwszej administracji Trumpa. Jednolita egzekutywa stała się kluczowym elementem trumpistowskiej rewolucji (� Projekt 2025), wprowadzanym dekretami od pierwszych dni po inauguracji jego drugiej kadencji w styczniu 2025 roku. Nowa administracja de facto odrzuca ideę istnienia instytucji niezależnych od Białego Domu, podważając sens trójpodziału władzy. Wprowadzenie jednolitej egzekutywy, połączone z ignorowaniem wyroków sądów (� Sędziowie aktywiści), grozi przekształceniem USA w ustrój hybrydowy: dyktaturę elekcyjną (� Anokracja).

tradyCyjna rodzina

Jedno z centralnych pojęć w słowniku politycznym prawicowych populistów, ultrakonserwatystów i religijnych fundamentalistów. Tradycyjna rodzina jest pojmowana wyłącznie jako związek heteroseksualny, z patriarchalnym podziałem ról, skoncentrowany na prokreacji, wychowujący dzieci wedle konserwatywnych i religijnych wzorców. Uważa się ją za wartość samą w sobie oraz fundament zachodniej cywilizacji. Według skrajnej prawicy tradycyjna rodzina jest celowo atakowana i niszczona przez ruchy postulujące kulturowy progresywizm, globalizację, neoliberalizm i wszelakie wrogie tradycji „totalitarne ideologie” – przede wszystkim „ideologię LGBT”, genderyzm, feminizm i neomarksizm – co ma być zagrożeniem większym od wojen czy nierówności społecznych. Retoryka ta często wkracza w obszar teorii spiskowych, zarzucając atak na tradycyjną rodzinę zakulisowym siłom, potajemnie kierującym biegiem wydarzeń. Ich ostatecznym celem ma być zniszczenie tożsamości narodowej, religijnej i płciowej społeczeństw. W tej optyce obrona tradycyjnej rodziny przed niszczycielskim wpływem nowoczesności nabiera charakteru wojny cywilizacyjnej i największego wyzwania naszych czasów.

uwierz w plan

Jedno z głównych haseł ruchu Qanon – luźno zorganizowanego ruchu spiskowego, uważającego Trumpa za nowego mesjasza. Główne założenia teorii: pod amerykańskimi miastami istnieją tysiące kilometrów tuneli, w których członkowie elit (zwani Kliką) rytualnie torturują, wykorzystują seksualnie i zjadają uwięzione dzieci, by czerpać z ich ciał adrenochrom – substancję rzekomo gwarantującą młodość. W spisku biorą udział elity Partii Demokratycznej, bankierzy z Wall Street, celebryci z Hollywood i amerykańskie służby (� Głębokie państwo). Klikę może powstrzymać jedynie Donald Trump. W końcu nadejdzie Dzień Burzy, podczas którego Trump z pomocą amerykańskiego wojska ujawni skalę bestialstw Kliki i uratuje Amerykę i świat. Ruch QAnon powstał na niszowych forach (tzw. imageboardach) jesienią 2017. W ciągu następnego roku został doceniony przez Trumpa i włączony do Partii Republikańskiej jako jej radykalne skrzydło. Z ruchu wywodzą się przynajmniej dwie republikańskie kongresmenki: Lauren Boebert i Marjorie Taylor Greene. Przedstawiciele QAnon stanowili istotną część tłumu, który 6 stycznia 2021 roku zaatakował Kapitol.

wydajność rządu

Hasło niesione na sztandarze przez biznesmena Elona Muska i stworzonego przezeń Departamentu ds. Wydajności Rządu (Department of Government Efficiency, DOGE). W postulowanej przez Muska reformie administracji państwowej spotkało się kilka myśli: neoliberalne i w gruncie rzeczy spiskowe przekonanie, że państwo wyrzuca ogromne środki w błoto, zbieżny z teorią � jednolitej egzekutywy pogląd o konieczności objęcia niezależnych agencji federalnych

prezydenckim nadzorem, a także powszechna w ruchu MAGA opinia o wrogich wobec Trumpa działaniach � głębokiego państwa, w dużej mierze zbieżnych z doktryną � neoreakcjonizmu. W istocie pod pozorem walki z marnotrawstwem Musk dostał się do systemów ubezpieczeniowego i skarbowego Amerykanów, zniszczył lub sparaliżował szereg państwowych instytucji, szczególnie tych nadzorujących jego firmy, i w ten sposób poszerzył swoją władzę i wpływ na prezydenta.

Adam Sokołowski

autor bloga Doniesienia z putinowskiej Polski, współautor Podkastu Dezinformacyjnego, współautor książki TrumPolacy. Kto w Polsce czeka na drugą amerykańską rewolucję (2024).

Crunch Vase, fot. archiwum UAU project, uauproject.com

Z Justyną Fałdzińską i Miłoszem Dąbrowskim, projektantami ze studia UAU project, o pracy, radości i odpowiedzialności rozmawia Bogna Świątkowska

Nareszcie mam okazję odwiedzić was w pracowni. Stoję wśród prototypów i maszyn – w przestrzeni twórczego nieładu laboratorium wielu możliwości. Widać tu nie tylko zaplecze produkcyjne, ale też ogromny potencjał: materiały, które za chwilę za sprawą waszych pomysłów zamienią się w obiekty pokazywane na międzynarodowych wystawach i targach designu. Jesteście rozpoznawalni, wasze projekty trafiają do odbiorców na całym świecie. Co dalej?

Od ponad 10 lat projektujemy z myślą o jednej technologii – druku 3D. Zaczynaliśmy bardzo skromnie: od niewielkiej drukarki sprowadzonej ze Stanów. W Polsce wtedy nie było jeszcze urządzeń tego typu. Nie czuliśmy się na siłach, by zbudować ją samodzielnie, więc zamówiliśmy gotową. Czekaliśmy na nią pół roku – a kiedy wreszcie dotarła, poczuliśmy spore rozczarowanie. To, co oferowała, mocno odbiegało od naszych wyobrażeń. Musieliśmy ją przełamać – dosłownie i w przenośni – i nauczyć się z nią pracować. Dopiero po około półtora roku odnaleźliśmy styl, w którym chcieliśmy się rozwijać. Kolejne półtora roku zajęło nam przygotowanie się do pokazania naszych projektów światu. Od tego momentu każdy rok to kolejne eksperymenty: zmiana skali, zmiana formy, poszukiwanie nowych rozwiązań. Ostatnio sięgnęliśmy po inne materiały, wprowadziliśmy więcej pracy ręcznej. Barwienie, kolorowanie –proces manualny stał się dla nas bardzo istotny, daje dużo satysfakcji i twórczej energii. I tak trwa ta niekończąca się zabawa. Czy nazwa waszego studia narodziła się z reakcji kogoś, komu pokazaliście swoje prace – z entuzjastycznego „wow”? Bo to, co tworzycie, naprawdę robi wrażenie: eksplozja koloru, odważne kształty, geometryczna wyobraźnia. Czy ta estetyka jest wynikiem waszej potrzeby twórczej, czy raczej odpowiedzią na ograniczenia technologiczne i próbą ich przekroczenia – znalezienia form, które będą możliwe do zrealizowania? Po części rzeczywiście tak było – reakcje ludzi często brzmiały właśnie: „wow!”. Jesteśmy projektantami i traktujemy druk 3D po prostu jako narzędzie – bardzo ciekawe, bardzo plastyczne, ale tylko narzędzie. Od początku chcieliśmy, żeby to ono pracowało na naszą wizję, a nie odwrotnie.

To, co powstaje w naszej pracowni, w pełni odzwierciedla nasz sposób myślenia o projektowaniu. Nasz styl jest na tyle wyrazisty, że zaczął być kopiowany. I to też stało się impulsem, żeby pójść dalej, poszukać innych rozwiązań. Nadal jednak trzymamy się tego, co dla nas najważniejsze: swobody twórczej. Nie projektujemy pod zamówienie producentów, nie dopasowujemy się do zewnętrznych wymagań. Robimy to, co naprawdę chcemy.

A czym na przykład jest to?

To lampa Totem. Nie musi być lampą – ale nią jest. Świeci się tylko jej górna część, a całość to coś w rodzaju esencji naszego

Drukarka przy pracy, fot. archiwum UAU project, uauproject.com

10-letniego stylu. Zmienialiśmy formy, dodawaliśmy struktury, przekształcaliśmy defekty w zalety. Totem powstał jako rezultat tego procesu – złożony z wielu elementów, w różnych kolorach, lecz bez użycia dodatkowych materiałów czy klejów. Wszystkie części łączą się ze sobą mechanicznie, dzięki czemu można je łatwo rozłożyć, przetworzyć lub nawet – w odpowiednich warunkach – skompostować. To nadal surowy materiał, świadomie niezanieczyszczony żadnymi „ulepszaczami”. Totem jest więc nie tylko obiektem użytkowym, ale też manifestem – pokazuje, jak wiele może wyniknąć z pracy z ograniczeniami. Jednym z najciekawszych aspektów waszych projektów jest kolor – odważny, przemyślany, intensywny. „Robi robotę” i nadaje waszym pracom charakter. Jaką wagę przywiązujecie do niego w procesie projektowania?

Kolor to zdecydowanie coś, co nas wyróżnia – i coś, co odkryliśmy właściwie przypadkiem. Na początku zderzyliśmy się z faktem, że na rynku niemal nie było materiałów o szerokiej palecie barw. Trafiliśmy jednak na jedyną wówczas firmę na świecie, która produkowała filamenty do druku 3D w naprawdę zróżnicowanych kolorach. Zaczęliśmy z nimi eksperymentować i to otworzyło przed nami zupełnie nowy obszar działania.

Na Wydziale Wzornictwa uczono nas raczej powściągliwości kolorystycznej – dominowały wpływy skandynawskie, stonowane barwy, kolory ziemi. Po ukończeniu studiów poczuliśmy, że wreszcie możemy sięgnąć po pełną paletę, uwolnić potencjał.

Obiekty, które tworzymy, mają nie tylko funkcję użytkową – mają też rozjaśniać przestrzeń, dodawać jej życia. Jeden taki przedmiot potrafi wprowadzić energię do całego wnętrza, bez potrzeby przemalowywania ścian. Może dlatego ludzie je zapamiętują – bo oprócz formy niosą ze sobą również pewną emocję: radość, lekkość, uśmiech.

Coraz więcej mówi się o tym, jak kolory – intensywne, zaskakujące, świadomie użyte – potrafią wpływać na nasze samopoczucie, regulować nastrój, wprowadzać równowagę. Barwne plamy pojawiają się nie tylko na lampach, o których wspominaliście, lecz także na stołkach, donicach, wazonach. Jak właściwie nazywacie to, co robicie?

To, co robimy, lokuje się gdzieś pomiędzy klasycznym wzornictwem a obiektem z przymrużeniem oka, takim kolorowym ptakiem we wnętrzu. Te rzeczy nie zawsze są w pełni funkcjonalne – jak nasze wazony z otworami, w których nie da się bezpośrednio postawić kwiatów. ale też nie chodzi jedynie o żart. W tych obiektach jest konkretna masa, tekstura, barwa – coś, co sprawia, że przypominają rzeźby albo kilimy zawieszane kiedyś na ścianach. To balansowanie między sztuką a funkcją. Większość naszych projektów mimo wszystko można użytkować – nawet

jeśli dany wazon nie jest stuprocentowo szczelny, to wkładamy do niego szklany insert, żeby był praktyczny i higieniczny. Znamy tę technologię od podszewki, więc wiemy, jak to rozwiązać. Najlepszym określeniem dla tego, co robimy, jest chyba po prostu: sztuka użytkowa.

Czy unikatowość ma dla was znaczenie? Czy całkowicie wykluczacie seryjną produkcję?

Część naszych projektów rzeczywiście trafia do sklepu internetowego – to takie „nasze klasyki”, dostępne do zamówienia. ale nawet one są personalizowane. Klienci wybierają własne zestawy kolorystyczne, a praktycznie nigdy nie zdarza się, żeby dwie osoby zamówiły dokładnie to samo. Te obiekty żyją więc swoim życiem, każda wersja jest inna.

Coraz częściej sami barwimy obiekty ręcznie, co sprawia, że stają się jeszcze bardziej unikatowe. W praktyce większość naszych rzeczy powstaje na indywidualne zamówienie. Nie mamy magazynu z gotowymi produktami – nie tworzymy dużych serii. To dla nas ważne: dać ludziom czas na decyzję, uniknąć przypadkowych impulsów zakupowych. Chcemy, żeby ktoś, kto wybiera nasz projekt, naprawdę czuł, że to „jego” obiekt. Zdarza się, że galerie albo sklepy muzealne zamawiają kilka egzemplarzy tego samego modelu – wtedy oczywiście powtarzamy wybarwienie. Jednak są też projekty, które od początku traktujemy jako jednostkowe, i takich nie powtarzamy nigdy. To nasz sposób na zachowanie autentyczności.

Przejdźmy zatem do części, w której pracują maszyny. Co robi ta tutaj?

To nasza największa drukarka – może drukować w objętości jednego metra sześciennego. Właśnie wokół niej koncentrują się nasze najnowsze eksperymenty – testujemy formy, które dzięki niej są możliwe.

Tutaj znajduje się nasza stacja eksperymentalna. To miejsce, gdzie ręcznie mieszamy barwniki, gdzie rodzą się wszystkie nasze intensywne, unikalne, często powstające metodą prób i błędów kolory. Obok stoją drukarki średniej wielkości – część z nich zbudowaliśmy sami.

Cały ten park technologiczny pozwala nam działać bardzo elastycznie – i to właśnie daje największą frajdę. Drukarki to nasi najwierniejsi współpracownicy. Znamy je na wylot: wiemy, co im dolega, jak je „ożywić”, jak reagują na nasze pomysły. Zbudowaliśmy z nimi relację niemal jak z żywymi istotami.

A gdzie jest sekcja badań i rozwoju?

Na półkach stoją efekty współpracy z Maurycym Gomulickim –trzy wazony z serii Waginetki. Obok nasze próby barwienia, malowania długopisem 3D, próbne działania kolorystyczne. O, a ten wazon trafił do stałej kolekcji Stedelijk Museum w amsterdamie.

Półka z eksperymentami, fot. archiwum UAU project, uauproject.com

ale nie wszystko wychodzi idealnie. Mamy tu fragmenty nieudanych wydruków, odpady, błędy, które z czasem stały się źródłem inspiracji. Na przykład te przypadkowe nawisy – dziś wykorzystujemy je celowo w nowych projektach. Próbowaliśmy też druku z gliny, ale okazało się, że to medium nie daje nam tyle satysfakcji co tworzywo.

Wasze projekty są chętnie prezentowane na wystawach – nic dziwnego, bo są spektakularne, przyciągają uwagę i robią ogromne wrażenie. Nie mogło ich więc zabraknąć także na wystawie towarzyszącej polskiej prezydencji w Unii Europejskiej – prezentacja ta jest obecnie pokazywana w Brukseli, w budynkach instytucji unijnych.

Jak zarządzacie swoją obecnością na tego typu wydarzeniach?

Gdzie i w jakich kontekstach lubicie pokazywać swoje prace?

Wasz tegoroczny kalendarz jest wyjątkowo ciekawy – oprócz udziału w Milan Design Week będziecie też obecni na wystawach podsumowujących projekty badawcze realizowane przez instytucje naukowe.

Szczególnie ważny jest dla nas projekt badawczy Hybrid Lab wspierany przez Komisję Europejską, do którego zaprosiła nas profesorka annika Frye z Design academy Eindhoven. To międzynarodowa współpraca: obok nas biorą w niej udział także sama akademia w Eindhoven, Muthesius Kunsthochschule oraz studio projektowe The New Raw z Grecji (działające obecnie w Holandii). Celem było stworzenie narzędzia wspierającego projektantów w pracy z klientami w metawersie. Podsumowanie całego przedsięwzięcia odbędzie się podczas Dutch Design Week w Eindhoven. Naszym zadaniem było zaprojektowanie przestrzeni do nauki na świeżym powietrzu. Otrzymaliśmy do opracowania niewielki placyk przed uniwersytetem w Kilonii. Nigdy tam nie byliśmy, projektowanie odbywało się wyłącznie na podstawie materiałów cyfrowych – korzystaliśmy z tzw. digital twin, czyli wirtualnego modelu miejsca. Jako materiał pomocniczy otrzymaliśmy opis atmosfery tej przestrzeni, ale najcenniejszym źródłem okazała się prezentacja jednej z doktorantek z Kilonii, pochodzącej z Chin. To była wizualna, zmysłowa opowieść o jej doświadczeniu tego miasta. Jej spojrzenie było inne niż lokalnych mieszkańców i inne niż turystyczne – świeże, osobiste, bardzo sugestywne.

To praca teoretyczna czy ma szansę na wdrożenie?

Część mebli do tego projektu powstanie u nas w pracowni. Sami pojawimy się dopiero na wystawie, by zobaczyć, jak całość prezentuje się na miejscu. Jednym z celów tego projektu było ćwiczenie ograniczania niepotrzebnych podróży. Jak projektować odpowiedzialnie bez konieczności przemieszczania się. To może być przełomowe – nie tylko dla nas, ale też dla całej branży

Fot. archiwum UAU project, uauproject.com

projektowej. Może nie trzeba przenosić tabunów ludzi z jednego końca świata na drugi, by coś zaprojektować czy omówić. Może da się pracować lokalnie, w swoim środowisku, a dzięki narzędziom cyfrowym skutecznie współdziałać z innymi. Mniej podróży to mniej zużycia zasobów, paliw, energii. Teraz z przyjemnością zobaczymy ostateczny efekt. Obiekty, które pojawią się na wystawie, potem będą wykorzystywane przez studentów podczas zajęć na świeżym powietrzu. To, co silnie wybija się w waszych projektach, to wrażenie obcowania z czymś z przyszłości. Wasze obiekty są przeczuciem tego, jak mogłaby wyglądać estetyka pomyślnie rozwijającej się przyszłości – harmonijnej, odważnej, zaskakującej. Czy wykorzystujecie ten „futurystyczny potencjał” jako część narracji towarzyszącej waszej pracy?

Rzeczywiście często słyszymy, że nasze obiekty wyglądają jak z przyszłości, ale my sami postrzegamy siebie przede wszystkim jako rzemieślników. Spędzamy dużo czasu z materiałem, pracujemy ręcznie, eksperymentujemy – choć efekty naszej pracy wcale

Detal, fot. archiwum UAU

nie przypominają tradycyjnego rzemiosła. Nadajemy tej technologii – drukowi 3D, który przecież istnieje od ponad 40 lat – nową estetykę.

To, że nasze obiekty nie dają się łatwo zaszufladkować, jest dla nas ważne. Ludzie pytają, czy to szkło, czy żywica, próbują je zaklasyfikować według znanych sobie kategorii. a my mówimy: to jest polimer. a konkretnie – biopolimer, który przetwarzamy na swój własny sposób, nadając mu formę, która jeszcze nie ma przypisanego kontekstu. Może właśnie dlatego wydaje się „z przyszłości”.

Jak ważne są dla was świadomość materiału, z którego korzystacie, i odpowiedzialność wiążąca się z jego produkcją? Na ile ta odpowiedzialność wpisuje się w wasze podejście – jako element dobrej rzemieślniczej praktyki czy jako szeroko rozumiany kontekst etyczny?

Wiedzieliśmy, że wybierając technologię druku 3D, czyli pracę z tworzywem sztucznym, musimy wziąć na siebie odpowiedzialność za jego pochodzenie i dalszy los. Spośród kilku dostępnych

Lampy prezentowane na wystawie Romantyczny Brutalizm podczas Milan Design Week 2025, fot. archiwum UAU project, uauproject.com

opcji wybraliśmy materiał, który może i jest mniej efektowny wizualnie, trudniejszy w obróbce, ale za to bardziej zrównoważony. Trzymamy się go od lat, a nasza wiedza na jego temat stale się pogłębia. Dziś potrafimy dużo lepiej klasyfikować jego właściwości i mówić o nim w sposób precyzyjny.

To polimer wytwarzany ze skrobi pozyskiwanej z odnawialnych źródeł roślinnych – najczęściej z kukurydzy, lecz trafiają do nas również próbki tworzywa z buraków cukrowych trzeciej klasy, nienadających się do spożycia. Materiał ten nie tylko jest odnawialny, ale też nadaje się do recyklingu, a w warunkach przemysłowych – do kompostowania.

Często słyszymy, że jest biodegradowalny, ale to jedynie częściowo prawda. Biodegradacja zachodzi wyłącznie w ściśle określonych warunkach. Jeśli ten materiał trafi na dzikie wysypisko czy do lasu, będzie się rozkładał tak długo jak inne tworzywa –ostatecznie zamieni się w mikroplastik i zanieczyści środowisko. Dlatego tak duże znaczenie ma świadome korzystanie z niego i zamykanie cyklu – tak żeby nie zostawiać po sobie śladu tam, gdzie nie trzeba. Włożyliśmy mnóstwo pracy w to, by dobrze poznać technologię, z którą pracujemy – i od początku projektowaliśmy w taki sposób, by generować jak najmniej odpadów. To zresztą jedna

z zalet druku 3D jako technologii addytywnej: można zaplanować produkcję tak, by materiał był wykorzystywany niemal w całości. Odpady, które jednak powstają – fragmenty nieudanych wydruków, resztki – nigdy nie trafiają do kosza. Zbieramy je wszystkie. Teraz pracujemy nad tym, jak je przetwarzać: rozdrabniamy je i planujemy dodawać jako recyklat do nowego materiału. Eksperymentowaliśmy też ze zgrzewaniem ich w formę płyt. To wciąż faza testów, bo materiał nie jest łatwy w obróbce, ale szukamy rozwiązań. Dla nas istotne jest, by żaden kawałek nie był śmieciem – każde tworzywo zasługuje na drugie życie. W tym wszystkim bardzo wspiera nas nasz przyjaciel Michał, chemik, którego serdecznie pozdrawiamy. Konsultujemy z nim wszystkie wątpliwości materiałowe. Michał nie pozwala nam ulec marketingowym złudzeniom – na przykład gdy pojawiają się materiały „z alg”, „z celulozy”, które okazują się po prostu blendami z PLa. Przypomina, że każda innowacja wymaga dekad badań, testów i walidacji. I że nie ma cudów – designer nie „wymyśla” nowego tworzywa w rok. Wiedza Michała to dla nas bezcenny filtr – studzi entuzjazm, ale pozwala nam działać odpowiedzialnie i z pełną świadomością, co właściwie mamy w rękach. Najważniejsze to nauczyć się ufać sobie. Nieustająco próbujemy, sprawdzamy, szukamy swojej ścieżki.

UAU Project Warszawskie studio projektowe założone w 2011 roku przez Justynę Fałdzińską i Miłosza Dąbrowskiego – absolwentów Wydziału Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Specjalizują się w eksperymentalnym projektowaniu z wykorzystaniem technologii druku 3D, tworząc obiekty na pograniczu sztuki użytkowej, rzemiosła i innowacji technologicznej. www.uauproject.com

W trakcie zdjęć do Króla Maciusia Pierwszego. „Samochód przejeżdżał akurat przez smutną, szarą, wąską ulicę. Przypomniał sobie Maciuś zielony las, łąkę zieloną na wsi – i głośno powiedział: – Czyby nie można zrobić tak, żeby dzieci całego świata miały swój zielony sztandar?” (cytat z książki Janusza Korczaka).

Sztuka pozostania sobą

Król Maciuś Pierwszy – o nowym

Agnieszka Kowalska: Po obejrzeniu twojego filmu zostaje w głowie pytanie: „Czy jak dorosnę, będę pamiętała, jak to jest być dzieckiem?”. A czy ty pamiętasz, jak to jest być dzieckiem? Jaśmina Wójcik: Myślę, że tak. Dzięki temu, że tak naprawdę robię w życiu to, co kocham, bawi mnie to, cieszy. Trochę rzeczy zapomniałam, a trochę nie. To, o czym zapomniałam, przypominają mi moje córki. Zachwycam się tym, jak one odbierają świat, bo ja już nie zauważam takich zwyczajnych rzeczy, które są obok mnie, a one w nich znajdują jakąś niesamowitość. Więc wydaje mi się, że jednak mam w sobie dziecko, które karmię, bo widzę, że ono tego potrzebuje. a jak o nim zapominam, to po prostu mi samej jest wtedy źle. Czy pamiętasz rzeczy ze swojego dzieciństwa, które cię jakoś zbudowały, sprawiły, że dziś jesteś, jaka jesteś? Na pewno przyroda i włóczęgi. Z przedszkola na Saskiej Kępie pamiętam najlepsze zabawy w krzakach i śnieguliczki rosnące wzdłuż ogrodzenia. Potem mieszkaliśmy w Kazimierzu nad Wisłą i tam były już konkretne przygody: bieganie po wąwozach, huśtanie się na płaczących wierzbach… Wolność. W szkole podstawowej założyliśmy Klub Młodego Ekologa. Do dziś pamiętam tę dzikość, naturę i to, że byliśmy bez nadzoru dorosłych i mogliśmy to odkrywać razem. Pamiętam też, jak pies z pianą na pysku przybłąkał się na nasze boisko i my go z dziewczynami włożyłyśmy jakoś do taczki i zawiozłyśmy do weterynarza. Nasi rodzice nic o tym nie wiedzieli.

A czy pamiętasz z dzieciństwa książkę Janusza Korczaka Król Maciuś Pierwszy?

Ja jej bardzo nie lubiłam. Pamiętam te wyświechtane cytaty z Korczaka na wszystkich gazetkach ściennych, na apelach. Nie lubiłam tego, że Maciuś cały czas przegrywał; że chciał dobrze, a mu nie wychodziło; że jego przyjaciel go zdradził; że chciał wychodzić za bramy ogrodu, ale nie było mu wolno. To była taka porażka za porażką. No i jeszcze ten koniec – to się nie kończyło dobrze. Dlatego to był dla mnie szok, że moje córki tak strasznie pokochały tę powieść. Miały wtedy sześć i osiem lat i non stop słuchały audiobooka o Maciusiu. Zakładam, że nie ty podsunęłaś im tę lekturę?

Byliśmy w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin na wystawie W Polsce Króla Maciusia. 100-lecie odzyskania niepodległości i one same zainteresowały się książką. Jednocześnie z Igorem Stokfiszewskim szukaliśmy pomysłu na kolejny projekt po Symfonii Fabryki Ursus i on zasugerował, że skoro jestem tak wkręcona w edukację alternatywną, empatyczną, to może byśmy poszli w tę stronę. ułożyło mi się to w całość – alternatywna edukacja moich córek i pedagogiczna metodologia Korczaka. To wyłowiłam z Maciusia i to stało się mi bardzo bliskie.

J a ŚMIN a WÓJCIK

Jaśmina Wójcik podczas pandemii pomyślała, że warto dokumentować zabawy dziewczynek, ich bycie w przyrodzie i opowieści o książce Korczaka. Okazało się, że izolacja Maciusia stała się ich izolacją.

J a ŚMIN a WÓJCIK

Proces pracy nad tym filmem to cztery lata wspólnego życia rodziców, dzieci i ekipy filmowej w jednym. Autorem zdjęć do Króla Maciusia Pierwszego jest ojciec głównych bohaterek – Jakub Wróblewski.

J a ŚMIN a

Twoje córki od początku były w edukacji domowej?

Nie, chcieliśmy, żeby chodziły do publicznych przedszkoli i szkół, ale ten system strasznie nas zawiódł. Trudno go kształtować, nawet jak jesteś przewodniczącą Rady Rodziców. Ja byłam i próbowałam. W końcu znaleźliśmy się w przedszkolu Montessori, w którym zaczęłam też uczyć dzieci plastyki. Co to była za przygoda! Przelewanie przez ręce farby, taplanie się w niej, malowanie stopami. Patrzyłam, co im sprawia radość, i szłam za tym.

Karmiłaś swoje wewnętrzne dziecko?

Tak. Skończyłam kurs z arno Sternem, nieżyjącym już francuskim badaczem dziecięcej zabawy, spontaniczności i ekspresji przez sztukę – rysunek, malowanie, tworzenie. Czytałam pisma

Janusza Korczaka, który wspaniale pracował z dzieciakami. Podobało mi się też to, że nie bał się przyznawać do porażek. Przestał być dla mnie postacią z gazetki szkolnej, a stał się człowiekiem z krwi i kości.

Korczak intensywnie pracował z dziećmi, budował domy dla sierot i dzieci z biednych domów i był z nimi cały czas.

Tak, Maciuś też był pisany z dziećmi. To znaczy Korczak pisał, czytał dzieciom fragmenty i rozwijał dalej to, co im się podobało. Chciałam pójść tym tropem wspólnej pracy. Mieliśmy plan, żeby wyjechać na dwa tygodnie z choreografem, kompozytorem, porobić warsztaty wokół książki, ale wybuchła pandemia. Pojechaliśmy więc sami z naszymi dziewczynkami do Kazimierza, do moich rodziców. Całe dnie spędzały tam na zewnątrz. Pamiętam, jak na Zoomie opowiadałam Igorowi o tym, co się dzieje, co one robią – że rozmawiają z wiatrem, grzebią patykami w błocie –a on na to: „Słuchaj, a wy nie chcecie tego kręcić?”. No właśnie, zadałam sobie to pytanie: czy na pewno chcemy kręcić swoje córki i to, co się z nimi dzieje.

Co cię przekonało, że to dobry pomysł?

To był taki dziwny czas zawieszenia. Co nam szkodziło spróbować? Powiedzieliśmy im: słuchajcie, nie chcemy, żebyście grały jakieś role, chcemy złapać to, co się dzieje. I one się na to zgodziły. Cały czas słuchały wtedy Maciusia, nagraliśmy, jak opowiadają o jego przygodach. Zrobiliśmy też call ze znajomymi dziećmi. Był maj 2020 roku. Rozmawialiśmy o tym, czy znają tę książkę, czy są w niej elementy, które są dla nich ważne. I okazało się, że ta izolacja Maciusia stała się ich izolacją. On także był odseparowany od świata, nie wolno mu było opuszczać królewskiego ogrodu. Dzieci opowiadały o swoich domowych zwierzętach, o tym, jakie nasiona wysiały na balkonie, pokazywały do kamery rośliny.

Pojawił się jeszcze inny wątek – dojrzewanie jednej z dziewczynek.

Kompletnie niezaplanowany. To jest właśnie niesamowite w robieniu filmów dokumentalnych, że nie da się z góry założyć

Kadr z filmu Król Maciuś Pierwszy. Córki Jaśminy Wójcik Zoja i Lea zapraszają nas do swojego świata. Wędrujemy z nimi przez lasy, łąki, opuszczone budynki, przez różne pory roku. W tym świecie nie ma dorosłych.

jakiejś tezy. Dzięki temu nie mamy tu takiego banalnego kontrastu między dzieckiem a dorosłym. Młodsza siostra nie rozumie, co z tą starszą się dzieje. a ona już nie pamięta, jak to jest się bawić, chociaż by chciała. udało nam się uchwycić ten moment przejścia.

To, co mnie uderzyło w książce Korczaka, gdy ponownie ją teraz czytałam, to śmierć i wojna, które pojawiają się już na pierwszej stronie.

I to na grubo, z bardzo mocnymi opisami. On to pisał, gdy wrócił z frontu pierwszej wojny światowej, dla dzieci, które też tę wojnę przeżyły. Gdy to czytałam w 2022 roku, widziałam docierające wtedy do nas obrazy z ukrainy. Dziewczyny również mocno to przeżywały.

Korczak ośmielił cię do rozmów na ten temat? Pamiętam, jak jechaliśmy samochodem i w radiu andrzej Duda powiedział, że nie będziemy przyjmować żadnych uchodźców do Polski. Dziewczynki były naprawdę malutkie, a zaczęły pytać: Co to znaczy? Jakich uchodźców? Kto to są uchodźcy? Stanęliśmy przed wyborem: mówić czy nie mówić. Czy jak im powiesz, to zniszczysz im dzieciństwo? ale czym jest dzieciństwo? Czy byciem w jakiejś nieświadomości, niewinności? Przecież dzieci widzą, słyszą, czują przede wszystkim. Przyjęliśmy taką zasadę, że jak pytają, to my odpowiadamy. I w ogóle rozmawiamy z nimi o trudnych tematach. Pamiętam, że wtedy strasznie płakały, nie potrafiły zrozumieć, dlaczego osobom, które nie są bezpieczne u siebie w domu, odmawiamy tego, żeby u nas mieszkały. Rozmawialiśmy o tym, co możemy zrobić, jakie organizacje możemy wesprzeć, ale też o tym, że czasem nic nie możemy zrobić. W Maciusiu dzieci tworzą swój parlament, swój zielony sztandar, swoją gazetę. Ty również w procesie powstawania filmu zainicjowałaś powstanie „Gazety Dzieci”. Co najcenniejszego twoim zdaniem wydarzyło się wokół tego projektu?

To, że dzieciaki mogły do gazety pisać o tym, o czym chciały. To dla nich wielka radość – znaleźć na tej drukowanej płachcie papieru swój tekst, swój rysunek. Czasami to były bardzo trudne sprawy. Pamiętam list o depresji i śmierci przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Konsultowaliśmy z psychologami, w jakiej formie go opublikować. a czasem były to teksty przedstawiające świat z zaskakującej perspektywy – jedna dziewczynka przeprowadziła wywiad z psem i zakończyła go tak: „a gdzie najbardziej lubi pani robić kupę? – No pod śmietnikiem”. „Pani”� Znakomite�

Pani Ruta, to był wywiad z panią Rutą. Są fantastyczne recenzje czy kącik dinozaurów, z których autor wyrósł, więc postanowił zrobić kącik wędkarski. Dziewczynka z Podlasia napisała, że ludzie przyjeżdżają do nich oglądać żubry, a ona ma żubry pod

J a ŚMIN a

oknem. Inna – że kaczki ganiają ją na podwórku, a mama zbiera zioła. Takie cudownie zwykłe historie. Marzyło mi się, że dotrę do dzieciaków z malutkich miejscowości, ale to jest fizycznie niemożliwe. Potrzebny by był tam ktoś, kto podtrzyma ten redakcyjny ogień, zapał, popracuje dłużej z autorami.

Wiem, że to ogromny temat, niemniej zapytam: co zmieniłabyś w obowiązującym w Polsce systemie edukacji?

Przede wszystkim wsparłabym w nim dorosłych, którzy nie wyżywają się na dzieciach, którzy są dla nich oparciem. Dlatego chciałabym, żeby mój film oglądali też dorośli, żeby coś w nich drgnęło, żeby im przypomniał o tej frajdzie, którą mieli, będąc dziećmi. Widać w nim, jak dużo dzieci uczą się przez zabawę. Moment, w którym mówimy dziecku „przestań się bawić, zacznij się uczyć”, jest momentem, który niszczy absolutnie wszystko. Przekonujemy je, że zabawa to przerwa w nauce, głupia rzecz, infantylna, niepotrzebna, a teraz musisz zacząć robić prawdziwe rzeczy, być produktywny czy produktywna. Sama do dziś mam wyrzuty, że bawię się w sztukę, która nie wiadomo po co jest i o co w tym chodzi. a mi to po prostu zawsze sprawiało frajdę. Myślę, że dzieciaki mają superfajne życie, jeśli nie uprzykrza im go jakiś dorosły.

Jaśmina Wójcik Aktywistka, artystka wizualna, reżyserka, pedagożka, autorka partycypacyjnych akcji społeczno-artystycznych. Współredaktorka książki Sztuka ze społecznością (2018). Autorka i inicjatorka realizowanego w latach 2011–2019 wielodyscyplinarnego przedsięwzięcia z byłymi pracownikami fabryki ciągników Ursus, zakończonego kreacyjnym dokumentem Symfonia Fabryki Ursus. Pracuje z dziećmi, włączając je do dialogu artystycznospołecznego. Jej najnowszy film Król Maciuś Pierwszy będzie miał swoją polską premierę w maju tego roku podczas 22. edycji festiwalu Millenium Docs Against Gravity.

współKongres Kultury, Warszawa 7–9.11.2024, dzień 3., fot. Tomasz Mateusiak

Prompt: jaka jest przyszłość kultury w Polsce?

Z podsumowaniem ubiegłorocznego współKongresu Kultury, który odbył się w Warszawie pod hasłem „kultura jest wspólna”, eksperymentuje – z wykorzystaniem sztucznej inteligencji – dr Kuba Piwowar

Ze względu na rozmiar materiału – niemal 1300 stron transkrypcji 30 kongresowych debat – i termin wykonania zadania postanowiłem, że dokonam analizy maszynowej. W tym celu wykorzystałem opracowane przez Google narzędzie NotebookLM*, które ułatwia analizę dużych korpusów tekstu.

Jestem świadom, że wykorzystanie sztucznej inteligencji w analizie debat o kulturze, która mocno (i słusznie) na nią narzeka, jest wyborem co najmniej karkołomnym. Oczywiście mógłbym się bronić, że przy tak dużej ilości materiału analiza ręczna – czy to na całości, czy na reprezentatywnym wycinku – jest bardzo trudna. albo że nie możemy obrażać się na technologię, skoro wiemy, że nie zwalczymy jej w żaden sposób. Że musimy nauczyć się z nią żyć i wykorzystywać jej potencjał tak, aby jak najlepiej przysłużył się naszym celom. Nie będę jednak bronić tej decyzji: przynosi ona szereg zysków, jak choćby syntetyczne podsumowanie dyskusji, które podczas kongresu się odbyły. Może przy obecnym stanie wiedzy, dostępnych narzędziach i wyzwaniach, jakie technologie stawiają przed analizą kultury, widok z lotu ptaka – na całość właśnie – pomoże naświetlić te obszary i zakamarki środowiskowych i dyscyplinarnych dyskusji, które nawet przy ręcznej, żmudnej (pewnie też prekarnej) pracy analitycznej umknęłyby z pola widzenia?

Inną kwestią pozostaje fakt, że w trakcie pracy nad tekstem okazało się, że im bardziej oddalamy się od niuansów i zgrzytów, które wybrzmiały w rozmowach (także nietranskrybowanych, kuluarowych), tym więcej pojawia się w maszynowej analizie nieścisłości, przeinaczeń, uproszczeń lub po prostu bzdur. Część z nich została skrzętnie usunięta, być może zostało kilka, które podniosą brew niejednej czytającej tekst osobie. To ciekawe co najmniej z dwóch perspektyw: badawczej, bo oczywiste jest to, że rozdzielczość badanych zjawisk jest tym mniejsza, z im dalszej perspektywy na nie patrzymy (zyskując mniej lub bardziej spójny obraz całości), ale i etycznej, bo przecież te znaczące pominięcia – gest redukcji i unieważnienia – muszą mieć wydźwięk polityczny. Czyja perspektywa dominuje w tak okrojonym obrazie i dlaczego? Kto został pominięty? Z jakich powodów? Możemy próbować zapytać o to narzędzie, ale czy zaufamy uzyskanym odpowiedziom, jeśli jego modus operandi z założenia jest nietransparentny?

Kolejną kwestią wartą uwagi jest fakt, że wykorzystanie technologii to oczywiste koszty społeczne i środowiskowe. Zasilane

* Narzędzie jest darmowe, dostępne na stronie notebooklm.google.com. Do analizy wykorzystałem także Gemini (model generatywnej AI Google’a), do tłumaczeń z kolei ChatGPT. Tłumaczenia były konieczne, gdyż NotebookLM proponuje tekst w języku angielskim.

B a D a NI a KONGRES

ogromną ilością danych modele językowe ekstrahują wartość, którą kapitalizują największe korporacje, stawiając twórców i twórczynie kultury w pozycji przegranych, pewnie też oszukanych. Zmusza nas to do stawiania pytań o kwestie nie tylko praw autorskich, ale i prywatności, kradzieży niepodrabialnego stylu artystycznego, redystrybucji zysków, przenicowania ugruntowanych modeli biznesowych i potrzeby ciągłego dostosowywania się do błyskawicznie zmieniających się warunków rynkowych, o które nikt nie prosił, a już na pewno nie pytał ich o zdanie. Inną sprawą pozostają oczywiste koszty środowiskowe wykorzystania aI związane z monstrualnym wręcz zapotrzebowaniem na energię elektryczną: zanieczyszczenia rzek i jezior, których chłodne wody trzymają temperaturę centrów danych w ryzach.

W końcu może jednak podejmę się krótkiego wyjaśnienia mojej decyzji. Jeśli założymy, że technologie nie znikną, ale możemy mieć realny wpływ na ich kształt, zmiany, jakie w nich zachodzą, mogą być przedmiotem nie tylko krajowych czy regionalnych regulacji, ale też głębokiej refleksji na temat tego, co należy rozwijać, a nad czym prace są szkodliwe (otwartą kwestią pozostaje pytanie: dla kogo). Możemy wykorzystywać narzędzia aI do kwestionowania ich skuteczności, przydatności, głębokości analizy czy proponowanego ciągu myślowego. Właśnie w takiej analitycznej roli występuję w tym tekście: mam nadzieję, że poniższe podsumowanie rzuci światło na aktualny stan debaty o polskiej kulturze, być może będzie również mieć charakter częściowo diagnostyczny, ale liczę, że uważna osoba czytająca ten tekst znajdzie w nim luki, nieścisłości, ewidentne braki i niedociągnięcia. To będzie znaczyć, że nie tylko ja nie poradziłem sobie z materiałem, ale i – chcę wierzyć, że przede wszystkim – nie poradziła sobie z nim maszyna. a to przecież dzięki takim szczelinom i glitchom krytyka technologii daje nam sprawczość i nadzieję na dostosowanie jej do oczekiwań, pragnień i planów tych, którzy z niej korzystają, a nie jedynie tych, którzy ją tworzą.

Jakie słowa i tematy pojawiały się najczęściej?

analiza dyskusji dotyczących sektora kultury w Polsce ujawnia szereg kluczowych, powtarzających się terminów i koncepcji. analiza taka z reguły pozwala spojrzeć na badane zjawisko z szerszej perspektywy, a wyróżnione tematy budują coś na kształt mapy pojęć całego współKongresu. Centralne miejsce zajmuje samo pojęcie kultury oraz terminy z nim powiązane, takie jak

instytucje kultury, co jest naturalne, biorąc pod uwagę ogólny temat rozmów. Dyskusje te często koncentrują się na potrzebie reformy tych instytucji, kwestiach ich finansowania, roli liderów w kształtowaniu kultury oraz jej fundamentalnym znaczeniu dla społeczeństwa.

Wyraźnie zarysowują się również zagadnienia związane z pracą i osobami zaangażowanymi w sektor – często pojawiają się słowa takie jak lider, zespół, pracownicy i twórcy. Debaty wokół tych pojęć dotyczą stylów przywództwa, efektywnego zarządzania zespołem, a także praw i warunków pracy, w tym specyficznej sytuacji artystów. Kwestie pieniędzy i finansowania stanowią stały motyw, szczególnie w kontekście poszukiwania skutecznych modeli wspierania działalności kulturalnej oraz wyzwań finansowych, przed którymi stoi sektor. Często podnoszone są ponadto pojęcia związane ze współpracą, relacjami i budowaniem tego, co wspólne. Omawiane są one w kontekście tworzenia partnerstw, angażowania społeczności lokalnych oraz znaczenia wzajemnego zrozumienia i dialogu. W rozmowach regularnie powracają terminy odnoszące się do zmiany, rozwiązywania problemów i podejmowania wyzwań, co obejmuje zarówno reformy instytucjonalne, pokonywanie bieżących trudności, jak i adaptację do nowych zjawisk, na przykład rozwoju sztucznej inteligencji.

Istotne miejsce zajmują także idee bezpieczeństwa i ochrony. Pojawiają się one w dyskusjach o zabezpieczaniu dziedzictwa kulturowego (zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych), o ochronie praw artystów w dynamicznie zmieniającym się środowisku cyfrowym oraz o fundamentalnej potrzebie tworzenia bezpiecznych i wspierających środowisk pracy. Słowo „rynek” jest często przywoływane, szczególnie w odniesieniu do specyfiki rynku książki i jego wyzwań. Kwestię dostępności omawia się jako kluczowy element zapewniania równych szans w uczestnictwie w kulturze. Wreszcie dziedzictwo – zarówno materialne, jak i niematerialne – oraz jego ochrona stanowią centralny temat niektórych dyskusji, z wyraźnym podkreśleniem roli społeczności lokalnych w jego zachowaniu dla przyszłych pokoleń.

Konkretne problemy i propozycje rozwiązań

W sektorze kultury pojawiają się liczne postulaty zmian systemowych i poprawy warunków działania. Jednym z kluczowych obszarów jest potrzeba większej przejrzystości danych na rynku książki. apeluje się o stworzenie – potencjalnie we współpracy z Głównym urzędem Statystycznym – centralnego systemu

współKongres Kultury, Warszawa 7-9.11.2024, dzień 1., fot. Danuta Matloch

gromadzenia i udostępniania informacji o sprzedaży oraz produkcji wydawniczej, co przyniosłoby korzyści wszystkim interesariuszom. Równie pilna wydaje się konieczność uregulowania wykorzystania sztucznej inteligencji, zwłaszcza w kontekście ochrony praw autorskich twórczości używanej do trenowania modeli aI.

Istotnym wątkiem dyskusji jest również poprawa warunków pracy twórców i pracowników kultury. Podkreśla się potrzebę wprowadzenia standaryzowanych umów oraz minimalnych standardów płacowych, czerpiąc inspirację z modeli funkcjonujących w innych krajach europejskich. Wiąże się z tym dążenie do podniesienia statusu profesjonalistów kultury, takich jak animatorzy czy edukatorzy, oraz uznania ich ról za pełnoprawne zawody zasługujące na sprawiedliwe traktowanie. Fundamentalne znaczenie ma także promowanie bezpieczeństwa psychologicznego w instytucjach i miejscach pracy, tworzenie środowisk, w których pracownicy czują się bezpiecznie, by zabierać głos, analizować porażki i wspólnie budować kulturę odpowiedzialności. W tym kontekście zwraca się uwagę na przeciwdziałanie nadużyciom władzy, podkreślając rolę dokumentacji, takiej jak nagrania, w konfrontacji ze sprawcami molestowania czy dyskryminacji, przy jednoczesnym optymistycznym spojrzeniu na młodsze pokolenia jako siłę napędową pozytywnych zmian.

Postuluje się też przemyślenie i uproszczenie systemów grantowych, tak aby procesy aplikacyjne były mniej skomplikowane,

a ocena koncentrowała się bardziej na długoterminowym wpływie inicjatyw kulturalnych niż na liczbie uczestników. Idee decentralizacji w zarządzaniu kulturą są postrzegane jako sposób na wzmocnienie sprawczości obywatelskiej i wspieranie większego poczucia odpowiedzialności za kulturę na poziomie lokalnym. Równocześnie zachęca się do skupienia uwagi na „mikrozmianach”, doceniania i celebrowania małych, oddolnych inicjatyw, które często stanowią realny czynnik szerszego rozwoju kulturalnego w społecznościach.

Dominujące kierunki polityki kulturalnej

Z analizy wynika przekonanie rozmówców i rozmówczyń, że dominującym kierunkiem polityki kulturalnej wydaje się dążenie do demokratyzacji i uspołecznienia, choć nie wyklucza to całkowicie uwzględnienia aspektów liberalnego rynku, marki czy koncepcji tożsamości narodowej – ta ostatnia jest jednak często dyskutowana z naciskiem na otwartość i inkluzywność, a nie narzuconą, jednolitą wizję. Przejawia się to w poparciu dla „społecznej polityki kulturalnej”, która kładzie nacisk na działania skierowane do ludzi, dostępność oraz wzmacnianie (upodmiotowienie) jednostek i społeczności. Widoczne jest odchodzenie od modeli elitarnych na rzecz kultury dla wszystkich, uznania lokalnych inicjatyw i różnorodnych głosów, na przykład w debacie o dziedzictwie, przy czym dostępność dla obywateli to kluczowy cel. Dyskutowana koncepcja „uspołecznienia kultury” oznacza nadanie ludziom sprawczości i postrzeganie kultury nie tylko przez pryzmat instytucji, lecz także jako osobistej ścieżki twórczości, na której państwo tworzy ramy dla wartości, zamiast je narzucać. W tym kontekście często podkreśla się potrzebę wspierania działań lokalnych i angażowania samorządów. Jednocześnie dostrzega się znaczenie gospodarcze przemysłów kreatywnych, niemniej częściej w kontekście ich wartości społecznej niż jako głównego motoru polityki. Promocja „kultury polskiej” za granicą, choć może wiązać się z marką narodową, skupia się bardziej na otwartości i wartościach (wolność, solidarność) niż na agresywnym brandingu. Krytykowane jest przy tym czysto neoliberalne podejście, ceniące wyłącznie namacalne efekty, zaś argument, że kultura jest inwestycją w rozwój społeczny, a nie tylko biznesem, również sugeruje odejście od postawy rynkowej. W odniesieniu do tożsamości narodowej, choć pojawia się pytanie „czym jest polska kultura?”, dyskusje skłaniają się ku otwartości, różnorodności i unikaniu jednej hegemonicznej narracji, kładąc nacisk na wielokulturowość i akceptację zmian społecznych, co stanowi kontrast wobec krytykowanej „polityki historycznej” poprzedniego rządu.

Echo politycznej refleksji Margaret Thatcher, że „społeczeństwo nie istnieje”, ma dziś niestety ciężar diagnozy. Procesy indywidualizacji i prywatyzacji prowadzą do destrukcji więzi społecznych i erozji ich możliwego spoiwa – pisze o tym i mówi między innymi Małgorzata Jacyno, demonstrując postępujący zanik systemów publicznych (edukacja, zdrowie, nauka), które przestają być publiczne, więc też przestają odgrywać rolę integracyjną. Kapitalizacja dóbr wspólnych (wiedzy, dostępu do usług, kultury) sprawia, że przestają być one wspólne. Z badań uczestnictwa przeprowadzonych przed Kongresem (według koncepcji Marka Krajewskiego, we współpracy z Maciejem Frąckowiakiem i Mikołajem Lewickim) wynika również rozpoznanie rosnącej atomizacji w perspektywie praktyk kulturalnych: w tym ujęciu są one częste, powszechne (ale towarzyszą głównie praktykom życia codziennego), zapośredniczone przez technologie, a przede wszystkim w rosnącym stopniu samotnicze. Postanowiłem przyjrzeć się także tej kwestii.

uczestnicy debat wyrażają znaczące obawy, które współbrzmią z tezą o osłabieniu więzi społecznych i atomizacji społeczeństwa, szczególnie w odniesieniu do kultury i instytucji publicznych. Wielu uczestników podkreśla erozję systemów publicznych i wyzwania dla spójności społecznej. Malejące wsparcie dla kultury i potencjalna dyskryminacja instytucji kulturalnych sugerują osłabienie publicznego zaangażowania w kulturę jako dobro wspólne. Dyskusja o niedofinansowaniu sektora kultury i poczuciu „dyskryminacji przez państwo polskie” wskazuje na słabość publicznych systemów wsparcia kultury. Krytyka podejścia wyłącznie rynkowego („kultura jako inwestycja, nie biznes”) sprzeciwia się prywatyzacji kultury jako dobra wspólnego. Przywołanie „syndromu samotnej gry w kręgle”* w kontekście suburbanizacji bezpośrednio wspiera ideę spadku kapitału społecznego i erozji ducha obywatelskiego, co jest zgodne z omawianą tezą.

Wyniki badań prof. Marka Krajewskiego dotyczące uczestnictwa w kulturze bezpośrednio odnoszą się do rosnącej atomizacji praktyk kulturalnych. Badania wskazują, że choć Polacy aktywnie uczestniczą w kulturze, dzieje się to głównie poza tradycyjnymi instytucjami, jest osadzone w życiu codziennym i często zapośredniczone przez technologię. Co istotne, zaangażowanie kulturalne staje się coraz bardziej „samotnicze”, co sugeruje odchodzenie od wspólnotowych doświadczeń kulturalnych.

* Zob. Trudna gra, rozmowa z prof. Tomaszem Szlendakiem, współautorem wraz z Arkadiuszem Karwackim publikacji z 2015 r. Napięcia, starcia, rozładowania. Samotna gra w kręgle w obszarze kultury, NN6T #158, listopad 2024, s. I.

współKongres Kultury, Warszawa 7–9.11.2024, dzień 1., fot. Tomasz Mateusiak

W debatach poruszano również rolę instytucji w budowaniu więzi społecznych. Nacisk na lokalną działalność kulturalną jako czynnik spójności społecznej sugeruje uznanie wagi wspólnych doświadczeń kulturalnych dla budowania wspólnoty. Dyskusje o decentralizacji i potrzebie dotarcia polityki kulturalnej poza duże miasta wskazują na dążenie do wzmocnienia infrastruktury kulturalnej na poziomie lokalnym, potencjalnie w celu przeciwdziałania atomizacji. Koncepcja „uspołecznienia kultury” (nadania ludziom sprawczości) może być postrzegana jako odpowiedź na obawy dotyczące odgórnych, izolujących form dostarczania kultury.

Jednak niektórzy paneliści i panelistki wyrażają też bardziej zniuansowany pogląd, podkreślając potencjał technologii do tworzenia nowych form społeczności cyfrowych oraz znaczenie dostępności i włączenia jako sposobu na zasypywanie podziałów. Zauważono również, że kwestie ekonomiczne („żadna kultura nie powinna być za darmo”) mogą wpływać na dostęp do kultury i pogłębiać nierówności prowadzące do fragmentacji społecznej.

Obawy i nadzieje

Obraz polskiego sektora kultury rysuje się jako pole napięć między znacznymi nadziejami na przyszłość a równie poważnymi obawami dotyczącymi jego stabilności i rozwoju.

Z jednej strony istnieją wyraźne nadzieje na pozytywne zmiany. Obejmują one oczekiwania na nowe rozwiązania legislacyjne,

B a D a NI a

KOMENTARZ

Eksperyment, który się nie udał – albo udał się aż za dobrze

Pomysł był prosty. Ponad 30 transkrypcji debat, które odbyły się w trakcie ubiegłorocznego współKongresu Kultury, poddano analizie przez AI. Za analizę odpowiadał dr Kuba Piwowar, socjolog i badacz relacji człowieka między innymi ze sztuczną inteligencją. Efekt tego eksperymentu pokazuje, na ile może ona wspierać, a na ile zakłócać proces myślenia o kulturze.

Narzędzie do przetwarzania dużych zbiorów tekstu, jakim są obecnie dostępne modele AI, potrafi wychwycić dominujące słowa i tematy. Jednak mimo że sztuczna inteligencja przeanalizowała komplet wypowiedzi, nie oddała emocji, niuansów, a przede wszystkim – nie zaproponowała niczego nowego. Tekst brzmi gładko, wręcz zbyt poprawnie. Został pozbawiony potknięć, absurdów, napięć, ironii – czyli wszystkiego, co czyni rozmowę żywą i autentyczną. Co więcej, AI przypisała nadmierną wagę niektórym wątkom – na przykład „dziedzictwu”, które w rzeczywistości w czasie współKongresu Kultury pojawiało się raczej na marginesach i jako termin wymagający nowej definicji.

Ten tekst, mimo wszystkich jego wad, warto jednak przeczytać. Nie dlatego, że mówi prawdę o kongresie, ale dlatego, że mówi coś ważnego o sztucznej inteligencji. Pokazuje (boleśnie), że próba maszynowego uchwycenia procesu społecznego jest na tym etapie rozwoju technologii skazana na niepowodzenie. Dla wszystkich, którzy wzięli udział we współKongresie i pamiętają, co się wówczas działo, będzie to bardzo ciekawa lektura.

Joanna Orlik, wicedyrektorka Narodowego Centrum Kultury współorganizującego współKongres Kultury 2024

szczególnie nowelizację ustawy o organizowaniu działalności kulturalnej, które poprawią status instytucji, uregulują kwestie umów dyrektorskich oraz usprawnią zarządzanie muzeami i ochronę dziedzictwa, w tym poprzez mechanizmy takie jak Fundusz Zagrożeń Dziedzictwa. Wyrażana jest nadzieja na profesjonalizację i poprawę warunków pracy animatorów i edukatorów kultury, obejmującą systemowy opis zawodu, godziwe płace i większą stabilność zatrudnienia. Oczekuje się rozwoju efektywnego, współpracującego przywództwa w instytucjach, z naciskiem na kompetencje przy rekrutacji, a także docenienia i wsparcia „mikrozmian” oraz inicjatyw oddolnych, postrzeganych jako kluczowe motory transformacji. W kontekście technologicznym istnieje nadzieja na etyczne regulacje dotyczące sztucznej inteligencji, chroniące twórców i zapewniające im rekompensaty. Pożądane są ponadto budowanie lepszego partnerstwa między państwem, społecznościami lokalnymi a instytucjami, rozwój autentycznej międzynarodowej wymiany kulturalnej opartej na relacjach, większa solidarność wewnątrzsektorowa w walce o wspólne interesy (płace, warunki pracy), realne zaangażowanie instytucji w działania proekologiczne oraz pozytywne skutki decentralizacji zarządzania kulturą.

Z drugiej strony tym nadziejom towarzyszą liczne i poważne obawy. Wśród nich trzeba wymienić lęk przed brakiem odpowiednich ram prawnych, co może hamować rozwój sektora oraz utrudniać zarządzanie i skuteczną ochronę dziedzictwa, zwłaszcza prywatnego. Poważnym zagrożeniem jest dalsza prekaryzacja, utrwalanie złych warunków pracy i wyzysk pracowników kultury. Obawy budzą również potencjalny brak kompetencji liderskich u osób zarządzających instytucjami oraz negatywne skutki nieregulowanego rozwoju sztucznej inteligencji dla praw autorskich i bytu ekonomicznego twórców. Niepokój wywołują nadmierna biurokracja i złożoność procedur, zwłaszcza grantowych, które mogą blokować cenne inicjatywy lokalne, a także ryzyko ingerencji politycznej i braku skutecznej prawnej ochrony instytucji przed nią. utrzymuje się lęk przed utrwalaniem mentalności „folwarku” w miejscach pracy, mobbingiem, dyskryminacją oraz brakiem efektywnych mechanizmów prewencyjnych. Istnieje obawa, że wartość „mikrozmian” będzie trudna do przekazania decydentom, skoncentrowanym głównie na wskaźnikach ilościowych. Niepokój budzą też ryzyko wypalenia zawodowego i brak solidarności w środowisku, szczególnie wobec osób sygnalizujących problemy. Podnosi się kwestie niewystarczalności mechanizmów rynkowych do wspierania niektórych dziedzin twórczości, takich jak rynek książki, oraz braku realnych postępów w rozwiązywaniu problemów socjalnych artystów (ubezpieczenia, emerytury) mimo wieloletnich dyskusji. Wreszcie

istnieje obawa przed negatywnymi konsekwencjami otwartego mówienia o problemach oraz brakiem rzeczywistych zmian po ważnych wydarzeniach, takich jak Kongres Kultury.

Widok na przyszłość: trzy istotne rzeczy do zrobienia i trzy optymistyczne prognozy

Wśród ważnych zadań dla sektora kultury wyróżniają się trzy kwestie. Po pierwsze, konieczne jest zajęcie się prekarną sytuacją finansową i brakiem zabezpieczenia społecznego wielu twórców i pracowników kultury, w tym zapewnienie im godziwych wynagrodzeń i dostępu do ubezpieczeń. Po drugie, należy opracować skuteczne strategie i systemy wsparcia dla instytucji kultury na wypadek sytuacji kryzysowych, takich jak katastrofy naturalne czy konflikty, wzmacniając lokalne zasoby i współpracę. Po trzecie, niezbędne jest wspieranie współpracy i przełamywanie wewnętrznych podziałów w sektorze poprzez odchodzenie od mentalności opartej na hierarchii i rywalizacji na rzecz współodpowiedzialności.

Jednocześnie pojawiają się optymistyczne prognozy. Rośnie świadomość i widoczne są dążenia do lepszej regulacji rynku kultury, zwłaszcza rynku książki, co daje nadzieję na wsparcie mniejszych podmiotów i większą różnorodność. Pozytywnym zjawiskiem jest też rosnące zaangażowanie instytucji i społeczności lokalnych w działania proekologiczne, wskazujące na większą troskę o zrównoważony rozwój. Wreszcie młodsze pokolenie twórców wnosi nową energię, perspektywy i odwagę w podejmowaniu trudnych tematów, efektywnie wykorzystując współczesne narzędzia do szybkiego docierania do odbiorców, także międzynarodowych, co zapowiada ożywienie i innowacyjność w krajobrazie kulturalnym*.

Tekst powstał we współpracy z Narodowym Centrum Kultury.

* Ciekawy jest ten hurraoptymizm, dość typowy dla odpowiedzi, które generują LLM-y czyli duże modele językowe. Możemy go traktować jako jedną z ważniejszych wad tych narzędzi, albo – jeśli przyjmiemy postawę krytyczną – zalet.

Kuba Piwowar

Doktor nauk o kulturze, socjolog. Ekspert z zakresu technologii, big data, etyki w analizie danych. Zajmuje się kulturowymi i społecznymi aspektami rozwoju sztucznej inteligencji i nowych technologii oraz algorytmiczną kulturą. Specjalista w dziedzinie prowadzenia procesów transformacji cyfrowej w organizacjach, analityk danych. Autor książki Technologie, które wykluczają. Pomiar, dane, algorytmy (2022).

Wśród jego zainteresowań naukowych znajduje się zagadnienie wykluczenia z technologii ze względu na płeć, rasę, klasę i seksualność. Poza tym zajmuje się badaniami mediów, queer studies oraz gender studies. Na Uniwersytecie SWPS prowadzi zajęcia między innymi ze społeczno-kulturowych aspektów technologii, krytycznej analizy danych, metodologii badań.

Bolesław Chromry rysownik, ilustrator, autor powieści graficznych. Czasem nazywają go poetą, czasem pajacem. Za to
dowodzie

Kekube jedna, pięć lub sześć osób. Rysujemy komiksy o uroczych stworkach, którymi bez wątpienia są także cegły. Można się tu spodziewać komiksowych przygód uroczych

c egły, które (zwykle) nie potrafią myśleć

O tym, że nie tylko będzie gorzej, ale też, że było lepiej

nazywam się aleksander Dandys hudzik i przychodzę z XiX wieku. urodziłem się, gdy polskiej sztuki nie było – za to ja byłem: dyletantem, amatorem piękna i kolekcjonerem sztuki. a teraz obudziłem się po długim śnie, w który zapadłem na skutek odurzenia terpentyną w pracowni mistrza jana matejki. przemawiam do was z przeszłości. i jestem zadziwiony!

Unia prania się po mordach

Drzewiej to było! za moich czasów marszandzi sztuki nie tworzyli konstelacyj, tworzyli unie (unia lubelska, unia Barska, unia literacka). Dziś odwiedzam miasto stołeczne, które naonczas kulturalnie nie u-rasta-ło krakowowi do pięt, i widzę tutaj wielkie napięcie, jakiś niewypowiedziany niepokój, który wkradł się w serca i trawi dusze szanownych handlarzy sztuką. wasze relacje toczy zła krew, panowie i panie! za moich czasów wyzywało się na pojedynek – na broń palną albo na szable. co nowocześniejsi wypowiadali sobie pojedynki na

pięści, w XX wieku znane jako boks. nie namawiam do rozlewu krwi! ale może przestańcie chować urazę, nie duście emocji, stańcie w prawdzie i wyjaśnijcie sobie jakoś, co wam na sercu leży. Dajcie po razie –albo umówcie się na wyjazd na paintballa!

po co to picie

na otwarciach salonów, z francuska vernissage, u mistrza jana czy imć chełmońskiego nikt nigdy nie podawał alkoholu. tym trunkiem przeklętym raczono pospólstwo, a teraz wy się upijacie w szanownych murach świątyni sztuki, podpieracie ściany, bełkoczecie,

co niektórzy zażywają jeszcze tę dziwną białą tabakę, po której nabierają nadnaturalnej potrzeby snucia opowieści. skandal! i nie twierdzę, że ten żmudny proces towarzyski, jakim jest uczestnictwo w kulturze, trzeba przechodzić w pełni świadomym – ale można poradzić sobie jakoś inaczej. za moich czasów już od wejścia gości witała służba, rozdając potrzebującym odrobinę morfiny, i tak oto nawet najnudniejsza opowieść zaczynała nabierać przyjemnych, obłych kształtów. Dziś wszyscy pobudzeni, nerwowi, nieszczęśliwi jacyś! może zamiast poczęstunku, kanapeczek z łososiem, zaczniecie serwować walerianę, a dla odpornych – lorazepam przy puderniczce w toalecie?

pamięć i tożsamość

kiedyś! znacie takie słowo? kiedyś w sztuce o coś chodziło. głównie o to, żeby koledzy zazdrościli, a w drugiej kolejności – o ducha i o naród. albo ducha narodowego. teraz zdaje się, że też chodzi o to, żeby osoby koleżeńskie zazdrościły –ale gdzieś uleciały duch i naród. wszystko się kręci wokół przeszłości. tak wspominacie i wspominacie, jak na stypie. a to pamięć ciała, a to pamięć o tych, których nie ma, a to pamięć o tym, jak to się było chłopem, a to pamięć o tym, jak się nim nie było. a jeśli nie pamięć, to tożsamość. i chociaż nadrabiając lektury, które przez te sto pięćdziesiąt lat

przegapiłem, jestem dopiero na „c”, jak Cudzoziemka marii kuncewiczowej, to rozumiem, że wyjaśnieniem będzie Pamięć i tożsamość – tego waszego reżysera teatralnego, który w drugiej połowie życia pisał pod pseudonimem jan paweł!

prawo do drzemki

wielce mnie dziwi dzisiejszy pośpiech. nie tylko ten mierzony prędkością dyliżansów i automobili – nadrobiłem już wiedzę na temat samolotów odrzutowych, a także prywatnych możliwości awiacji, o której marzy klasa marszandów i dandysów. jednakowoż jestem zdruzgotany tym, jak na przestrzeni kilkunastu dekad z dobrych obyczajów wypadło prawo do drzemki.

Drzewiej było tak, że gdy ktoś w trakcie wieczoru pragnął na moment oddać się w objęcia morfeusza, to gospodarz uchylał drzwi alkowy i tam się jegomość krzepił drzemką. Dziś spaceruję po salach muzeum w warszawie – a tam jedna tylko sala przeznaczona do drzemki. i owszem, z przyjemnym szumem morza, a i miłym podeścikiem, zaaranżowana na nowoczesną modłę, jak z nowego świata –ale żeby tak potężny gmach miał tylko jeden pokój do drzemki?

toż to nie uchodzi. kiedyś było lepiej.

Alek Hudzik pisze o sztuce na FB i do różnych mediów. Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat. Redaktor naczelny „MINT” –magazynu o kulturze

Czy da się zmierzyć odstęp między wagonem wyobraźni a krawędzią peronu?

piotr puldzian płucienniczak

Dzisiejsze ćwiczenie umysłu znalazłem na nasypie kolejowym w miejscowości lipce (województwo łódzkie). nieopodal domku dróżnika, w którym władysław rejment prowadził wiek temu pisarski trening, naszło mnie pytanie: co, gdyby wciąż funkcjonowały wszystkie linie kolejowe? czy możemy sobie wyobrazić, że nie zlikwidowano żadnej linii kolejowej zbudowanej na ziemiach polskich? i gdyby jeszcze zbudowano te, na których budowę istniał niezaspokojony apetyt? jak duża jest różnica między tym, co teraz, a tym, co by było, gdyby? czy da się zmierzyć odstęp między wagonem wyobraźni a krawędzią peronu? według raportu urzędu transportu kolejowego w 2023 roku aż czterdzieści trzy powiaty w polsce nie miały dostępu do kolei. z różnych powodów. tory znikły, tory ktoś zabrał, tory były akurat remontowane, torami nie jeździł żaden pociąg,

torami jeździł pociąg, ale się nie zatrzymywał. jest wiele możliwości, by miejsce przeznaczenia nie spotkało się z jadącą doń lokomotywą.

jeden sposób to zepsuć ciuchcię, aby nie mogła nigdzie pojechać. w tej technice specjalizują się zakłady newag w nowym sączu, które sprytnie paraliżowały pociągi serwisowane przez konkurencję. ta złożona operacja informatyczno-szpiegowska wymaga odrębnego opisania, skupmy się zatem na prostszych metodach unieruchamiania ruchu kolejowego.

można zwyczajnie zlikwidować istniejące połączenia. trzeciego kwietnia 2000 zarząd pkp zawiesił kursowanie pociągów na ponad tysiącu kilometrów linii. ludzie, którzy mieli ochotę pojechać do pracy tą samą kolejką co przed weekendem, musieli teraz wytężyć portfele na zakup samochodu osobowego. człowiek postawiony w sytuacji

Piotr Puldzian Płucienniczak, Kolej w każdym powiecie, z cyklu: Czego nie wiemy, akryl na płótnie, 100 × 100 cm, 2025 niemożności dojazdu do pracy szybko opuszcza grono miłośników kolei na rzecz klubu przyjaciół indywidualnej motoryzacji. najczęściej kupowanym samochodem w roku 2000 był fiat seicento, idealne pierwsze auto – jest tanie w eksploatacji i da się nim przejechać z rzeszowa do tarnobrzega, kiedy kolej odebrała tę możliwość.

problem z likwidacją połączeń jest taki, że można je przywrócić, tak jak przywrócono

w końcu ruch na linii z rzeszowa do tarnobrzega. prawdziwie skuteczna jest tylko całkowita likwidacja drogi żelaznej: zabrać na lawetę szyny, porąbać belki podkładu na szczapy i spalić, a podtorze rozwlec spychaczem, żeby nie został choćby ślad po nasypie. w efekcie teren niegdysiejszych torów stanie się idealny do rozrostu nawłoci kanadyjskiej, rdestowca albo nawet barszczu sosnowskiego. nie ma żadnej możliwości, by pociąg

poruszał się po tak szkodliwej nawierzchni. w roku 1990 sieć kolejowa miała w polsce dwadzieścia sześć tysięcy kilometrów, obecnie ma siedem tysięcy kilometrów mniej. to i tak trzecie miejsce w europie po niemczech i francji, więc jeszcze wiele jest do zrobienia.

likwidacja linii kolejowej to wielka ulga dla przyrody. i nie chodzi wyłącznie o możliwość rozplenienia się inwazyjnych gatunków roślin na glebie niskiej jakości. kolej – wbrew nazwie „droga żelazna” – przez lata zużywała przede wszystkim drewno, żelazo stanowiło zaś jedynie dodatek. podkłady zużywały się i trzeba było je wymieniać co kilka lat, a zatem regularnie wycinać miliony drzew na potrzeby transportu napędzanego nominalnie węglem. Dopiero wynalazek rakotwórczego kreozotu do impregnacji pozwolił zmniejszyć zużycie drewna w branży kolejowej.

szczęśliwie dziś podkłady wylewa się z betonu, więc lasy odrosły mimo ciągłej i niepowstrzymanej pracy leśników na zrębie, aby je powstrzymać. ale przykra równowaga w przyrodzie została zachowana: przy produkcji cementu emituje się ogromne ilości dwutlenku węgla do atmosfery. podobnie zresztą przy produkcji prądu dla trakcji kolejowej. wychodzi na to, że nie da się przejechać lokomotywą bez puszczenia dymu z komina.

historycznie dróg żelaznych nie było nigdy jedynie w czterech powiatach: brzozowskim i myślenickim na południu, lipskim i żuromińskim na mazowszu. w tych dwóch pierwszych są obecnie plany położenia szyn, więc jeszcze kilka lat i dołączą do sieci żelaznej. w czasie niemieckiej okupacji istniał pomysł pociągnięcia nitki z lublina do radomia przez okolice lipska. na załączonej mapie można te linie dostrzec jako już zrealizowane. nie wyróżniają się spośród swoich historycznych i współczesnych towarzyszek podróży. tylko linia sierpc–mława przez Bieżuń i Żuromin, czyli powiat nazwany od tego drugiego miasta, jest wytworem wyobraźni autora.

w sztuce marzenia stają się rzeczywistością: na obrazie każdy powiat posiada dostęp do kolei, a ludność przeróżnych miejscowości z ochotą korzysta z wygody przebywania w trzęsącym się wagonie. zapomniane bocznice zambrowa i nadwiślańska kolej wąskotorowa znów są pełne życia i pyrkających mieszanych składów osobowo-towarowych. gdy pociąg wjeżdża do nieużywanego od czterdziestu lat tunelu pod przełęczą kowarską, kołysanie wagonu i kojący głos konduktora w radiowęźle skłaniają podróżnych do łagodnej drzemki. podczas takiego sennego pasma przyjeżdża do głowy skład niezwykłych pomysłów.

Dobrze sobie wyobrazić kraj, w którym kolej jest ważnym środkiem transportu. kolej to przeszłość, ale też przyszłość, a nawet teraźniejszość. w 1977 r. polskie koleje przewiozły miliard dwieście milionów pasażerów. obecnie przewożą może jedną czwartą tej liczby. najważniejsze jednak, że jest to możliwe. w niemczech mieszka pięćset sześćdziesiąt dwa razy więcej niemców niż w polsce (ale tylko dwa razy więcej ludzi, jeśli nie brać pod uwagę deklarowanej narodowości), lecz wykonuje się dziesięć razy więcej podróży kolejowych. nie ma obiektywnych przeciwwskazań do zwiększenia ruchu na polskiej kolei. to jedynie kwestia odpowiedniego nastawienia: wystarczy wizualizować sobie cel każdego dnia, a rzeczywistość pomoże go zrealizować. istnieje wielki potencjał przesuwania osób i rzeczy po racjonalnie wytyczonych szlakach.

środki transportu wzmacniają się i wzmagają nawzajem. Dzięki uruchomieniu nowych połączeń coraz większy wolumen ludzi i towarów zostanie przewieziony w nowe miejsca, gdzie będzie mógł przepakować się na coraz większą liczbę samochodów, ciężarówek, wagonów, statków wodnych i powietrznych. kolej w każdym powiecie to także wszelkie inne pojazdy w każdej jednostce samorządu terytorialnego: niekończący się, multiplikujący ruch, niewyczerpane

przesiadki, przekierowania, podróże. Żadne miejsce nie może być niedostępne, żadne nie może być spokojne, niewzruszone. zwiększenie częstości podróży koleją doprowadzi do zwiększenia wydobycia węgla oraz ropy, aby wszystkie skomunikowane pojazdy mogły dowozić pasażerów ludzkich i nie-ludzkich na stacje kolejowe.

kryje się w tym niezwykły paradoks środowiskowy. rozbudowa sieci komunikacyjnej nie może być ekologiczna, choćby zwolennicy danego środka transportu promowali go jako życzliwy w tym aspekcie. większa dostępność połączeń to więcej połączeń, kontaktów biznesowych, wymian i transakcji, większe podaż i popyt, większe zużycie energii, większa emisja spalin. więcej kolei to więcej kolei. może to dobrze?

jedyny sposób ochrony przyrody to zostać w domu i z niego nie wychodzić. jak to osiągnąć, gdy kusi podróżą kolej w każdym powiecie?

Piotr Puldzian Płucienniczak artysta, wydawca, socjolog. Prowadzi wydawnictwo Dar Dobryszyc i zajęcia na Wydziale Badań Artystycznych ASP w Warszawie. Regularnie podróżuje koleją.

Pochwała dzikości i czas nieużytków

nie ma chyba pojęcia, które w ostatnich latach byłoby bardziej popularne w debacie o miejskiej zieleni niż „nieużytek” – przestrzeń, w której przyroda urządza się sama, często wbrew ludzkim planom i wizjom. miejscom takim sprzyjają w szczególny sposób tereny ruderalne, obszary upadłych fabryk, działki wakujące, tereny w sąsiedztwie linii kolejowych, pod mostami czy między trasami komunikacyjnymi.

wszędzie tam, gdzie człowiek nie daje rady wejść ze swoją pretensją do porządkowania i zabudowywania, pojawiają się bujne zbiorowiska roślinności, stopniowo zasiedlane przez dziesiątki organizmów –owady, ptaki, ssaki, grzyby, bakterie… z określenia raczej pejoratywnego, oznaczającego miejsce zaniedbane, niezdatne do efektywnego wykorzystania, „nieużytek” przekształcił się w pojęcie pełne potencjału, afirmowane zarówno przez przyrodników i ekolożki, jak i artystki oraz twórców kultury. a coraz częściej także przez zwykłych mieszkańców i mieszkanki miast, którzy na

nieużytkach znajdują pożądany oddech od reżimu architektonicznego miasta.

nieużytki, nazywane w nomenklaturze fachowej terenami zieleni nieurządzonej, stały się też przestrzenią zainteresowania naukowców. przyciągają zarówno tych zakorzenionych w naukach przyrodniczych, jak i humanistów –socjologów, antropologów czy kulturoznawców. na przestrzeni ostatnich lat polskie miasta musiały przemyśleć swój stosunek do nieużytków. pod presją projektów badawczych, edukacyjnych i artystycznych w wielu z nich lokalnie zmieniono strategie zarządzania zielenią. w miejskiej tkance pojawiły się strefy niekoszone, dzikie łąki, zalegające liście i martwe drewno. te drobne z pozoru zabiegi, jeśli przydać im odpowiednią skalę, znacząco wpływają na poziom bioróżnorodności zurbanizowanych ekosystemów. i nie wzbudzają już aż takiego zdziwienia czy sprzeciwu mieszkańców i mieszkanek – można zaryzykować stwierdzenie, że powoli uczymy się na powrót żyć z dzikością!

nieużytki jako miejsca wymykające się utartym przekonaniom i przyzwyczajeniom, zaskakujące i na swój sposób odrębne, są doskonałą przestrzenią użyźniania naszej wyobraźni, wspólnego namysłu, a nawet odkrywania nowych metodologii urządzania przyszłości. z tego założenia wyszła idea pierwszego warszawskiego Biennale nieużytków, podczas którego pod okiem tutorów kilkadziesiąt osób badało i interpretowało te miejskie przestrzenie i ich relacje z miastem oraz mieszkańcami, a także o nich opowiadało. wykorzystując różnorodne narzędzia, poruszano takie tematy jak odzyskiwanie przestrzeni (opuszczonej, również przestrzeni ciała),

mediacyjny potencjał tej trudnej do zdefiniowania przestrzeni czy sposoby odpowiedzialnego kształtowania nieużytku tak, by spotkać się w nim w ludzko-pozaludzkiej relacji.

nieużytki przenikają też do dobrze znanych i wypielęgnowanych formatów, a za taki bez wątpienia można uznać szczycący się przedwojennymi tradycjami konkurs „warszawa w kwiatach”. w 2024 roku w kategorii „inicjatywy sąsiedzkie” zgłoszono do niego „przyrodę jako ogrodniczkę stolicy”. autorki zgłoszenia udokumentowały na fotografiach dzikie skrawki miasta, w których pierwsze skrzypce grają wspaniale kwitnące rośliny ruderalne.

Diana Lelonek Hałda Rokitnikowa, fot. dzięki uprzejmości artystki

Dzikość na osiedlu Stegny w Warszawie, fot. Maciej Krüger, dzięki uprzejmości

Fundacji Puszka

mimo że wówczas nie udało się tego zgłoszenia uwzględnić w ramach regulaminu, to w tegorocznej edycji miasto nadrobiło braki. powołano nową kategorię: „nagrodę bioróżnorodności”, do której mieszkańcy i mieszkanki mogą zgłaszać cenione przez siebie obszary zieleni nieurządzonej, czyli wszelkie dzikie zakątki niepoddane standardowym zabiegom pielęgnacyjnym. zwycięzca w tej kategorii – odmiennie niż w pozostałych, w których decyduje jury – wybrany zostanie w głosowaniu publiczności.

w tym roku dzięki staraniom towarzystwa krajoznawczego krajobraz ukazała się ponadto mapa stolicy zatytułowana Dzikie miasto. znajdziemy na niej kilkadziesiąt ognisk warszawskiej bioróżnorodności, które warto docenić.

projekty przyczyniające się do oswajania nieużytków i pochwały tego, co nieurządzone, mają się dobrze oczywiście także poza stolicą.

Mieszkańcy i mieszkanki miast coraz chętniej wybierają nieużytki jako miejsce spacerów. Osiedle Stegny w Warszawie, fot. Maciej Krüger, dzięki uprzejmości

Fundacji Puszka

w 2018 roku w konińskim zagłębiu węgla Brunatnego artystka Diana lelonek sporządzała sok z owoców rokitnika porastającego hałdy, stawiając pytania o przyszłość terenów poprzemysłowych, jak również pokazując witalną i regeneracyjną moc roślin, odradzających się mimo niesprzyjających warunków. od kilku lat za sprawą działań katarzyny roj i zapraszanych przez nią artystów i ekspertek oraz przyrodników i ekolożek odkrywany jest potencjał wrocławskich pól irygacyjnych, które przez 134 lata pełniły funkcję miejskiej oczyszczalni. po przejęciu tej roli przez oczyszczalnię ścieków teren pól, wedle ludzkiej logiki bardzo użyteczny, został z biegiem czasu wyparty ze świadomości lokalnej i znalazł się na uboczu miejskiego życia. Dzięki temu zapomnieniu wykształcił się na nim wyjątkowy i bogaty ekosystem, który dziś na powrót jest rozpoznawany i waloryzowany także jako cenna szkatułka naturokulturowych opowieści.

jako miastozdziczenie popieramy takie inicjatywy i namawiamy do tworzenia map dzikości w waszej okolicy oraz symbolicznego honorowania miejsc, w których przyroda staje się na powrót najważniejszym architektem krajobrazu. każde miasto powinno mieć swoją coroczną nagrodę bioróżnorodności! proponujemy bardzo krótki i otwarty regulamin takiego konkursu:

można zgłosić do niego niekoszone chaszcze, zapomniany

rów z samosiejkami, roślinność ruderalną między torami, przewieszające się nad wiatą śmietnikową pędy chmielu, drzewo wygrywające z betonem, miejsce, w którym rządzi mech, a nie człowiek, ale również przestrzenie pozostające pod ludzką opieką, która sprzyja i troszczy się o potencjał dzikości i bioróżnorodności – pozostawione strefy dzikości w ulubionym publicznym parku, zieleńcu czy ogródku działkowym, a nawet na parapecie.

Magdalena Krzosek badaczka, ogrodniczka i projektantka. Prowadzi pracownię Mikroklimaty (mikroklimaty.com). Na fejsbukowym profilu Mikroklimaty.Miasto pisze o miejskiej naturokulturze.

Aleksandra Litorowicz prezeska Fundacji Działań i Badań Miejskich PUSZKA, kulturoznawczyni, badaczka, wykładowczyni akademicka związana z Uniwersytetem SWPS. Zainteresowana przestrzeniami wspólnymi i działaniami na styku. Współtworzą Miastozdziczenie.pl –inicjatywę Fundacji PUSZKA działającą na rzecz międzygatunkowego sąsiedztwa miejskiego i naturokultury w praktyce.

Diana Lelonek Hałda Rokitnikowa, fot. dzięki uprzejmości artystki

Turnus art bar quiz…

marzyłyśmy o towarzyskiej grze artystycznej – i tak oto pojawił się turnus art Bar Quiz! pierwsza edycja konkursu miała miejsce 22 stycznia 2025 roku, a prowadził ją łukasz gorczyca. poniżej przedstawiamy fragment zaproszenia na pierwszy quiz.

W Turnusie wszyscy kochamy konkursy… Co jakiś czas organizujemy bingo z Mikołajem, regularnie rozwiązujemy krzyżówki na czas, były nawet „Randki w ciemno” i „Jaka to melodia?” prowadzona przez Saszę.

Tym razem przedstawiamy… TURNUS ART BAR QUIZ. Formuła zaczerpnięta z pub quizów, czyli testów wiedzy organizowanych w barach. U nas tematycznie – o sztuce.

Cykl zapoczątkuje osoba, którą bardzo podziwiamy – Łukasz Gorczyca. Łukasz jest niesamowitym znawcą sztuki, specjalistą od fotografii i współzałożycielem wspaniałej galerii Raster. Jest też świetnym kompanem do zabawy i spodobał mu się pomysł wymyślenia pytań i prowadzenia pierwszego barowego konkursu wiedzy o sztuce w Turnusie

Zaczniemy od wiedzy ogólnej o polskiej sztuce współczesnej. Podczas testu nie używamy telefonów!!!

pierwszą edycję quizu z wiedzy ogólnej o polskiej sztuce współczesnej wygrał skład senioralny (jagna lewandowska, kuba Depczyński, szymon maliborski) – gratulujemy! zwycięzcy otrzymali nagrody od wspaniałego partnera konkursu – pana zakładki, któremu bardzo dziękujemy. zwycięzcom przypadła również rola prowadzących następnego konkursu.

Druga edycja quizu odbyła się w lutym, a skład senioralny zaproponował temat: gdy sztuka wejdzie za mocno, czyli quiz o przekroczeniach w artworldzie. zwyciężyli gabi skrzypczak, karolina szwed oraz andrzej szwabe i to właśnie oni

turnus opowia D

poprowadzili trzecią, marcową odsłonę quizu – o krytyce i krytykanctwie. zwyciężył tomek paszkowicz, a my już nie możemy się doczekać czwartej edycji!

Dla wszystkich tych, którzy nie mieli szansy pojawić się

na dotychczasowych quizach, przedstawiamy kilka pytań. zachęcamy do sprawdzenia swojej wiedzy i zapraszamy na czwartą edycję quizu – niebawem podamy wszystkie szczegóły.

fot. archiwum Turnusu

1. jak wiemy, trudno przykroić skalę twórczej wyobraźni i artystycznej energii do ram, które wyznaczają, skromne przecież, ministerialne, miejskie czy nawet europejskie budżety. a zwłaszcza gdy mówimy o strategicznych działaniach w największej skali – inwestycjach w spektakularne budynki dla instytucji, zakupy do narodowych kolekcji czy renowację najważniejszych polskich zabytków.

uporządkuj poniższe inwestycje od najtańszej do najdroższej:

a) budowa mocak-u

b) budowa muzeum historii polski wraz z wystawą stałą

c) budowa msn

d) budowa pałacu saskiego

2. przez co roman stańczak oddychał podczas swojego performance’u bez tytułu w 1994 roku?

a) nie oddychał

b) przez odpływ wanny

c) przez słomkę

d) przez zużyte pończochy

Wiedza ogólna o polskiej sztuce współczesnej  (Łukasz Gorczyca)

3. „jest gęste od farby, a konfiguracje poszczególnych elementów tak osobliwe, że niejednokrotnie musi upłynąć

chwila, zanim uświadomimy sobie, na co patrzymy” – tak znany polski krytyk sztuki, redaktor magazynu „szum”, charakteryzował współczesne…

a) malarstwo ukrainy

b) obrazy z kijowa

c) malarstwo czech

d) malarstwo niemiec

4. jednym z najważniejszych zwrotów we współczesnej polskiej sztuce jest zwrot kynologiczny. które z poniższych imion nie należy do czworonożnej postaci znanej w środowisku artystycznym?

a) zdziś

b) molo

c) helga

d) fisia

Odpowiedzi:

1. d (ok. 2,4 mld pln), b (1,2 mld pln), c (700 mln pln), a (70 mln pln)

2. b

3. c

4. d

Marcelina Gorczyńska i Kamila Falęcka Artystki prowadzące Turnus, niezależny kolektyw artystyczno-kuratorski. Turnus działa przy ul. Wolskiej w Warszawie jako przestrzeń wychodząca poza tradycyjny model galerii. Kierując się przekonaniem, że sztuka rozkwita w swobodnych, towarzyskich okolicznościach Turnus łączy programy wystaw i wydarzeń z miejscami spotkań lokalnych społeczności.

Nowe struktury troski

według danych organizacji femicide

count kenya w 2024 roku w kenii zamordowanych zostało 160 kobiet. w styczniu 2025 roku odnotowano 39 przypadków, co oznacza, że więcej niż jedna kobieta dziennie traciła życie.

aktywistki i organizacje śledzące te sprawy podkreślają, że prawdziwa liczba ofiar jest zapewne znacznie wyższa – zbyt wiele śmierci przechodzi bez echa, zbyt wiele zostaje błędnie nazwanych. mieszkanki i mieszkańcy kenii coraz głośniej protestują, domagając się realnej ochrony i rozliczenia skorumpowanej policji – demonstracje odbywały się m.in. w nairobi w ubiegłym roku. ostatnia, 10 grudnia 2024, została brutalnie spacyfikowana przez służby porządkowe. w świecie, w którym system zawodzi, a przemoc staje się codziennością, to właśnie oddolne inicjatywy niosą nadzieję i budują nowe struktury troski. Dlatego przedstawiamy trzy organizacje działające w duchu feminizmu – wspierające nie tylko kobiety i dziewczynki, ale również inne marginalizowane grupy oraz samą naturę.

GirlSkate Nairobi

jazda na deskorolce to jedna z wielu aktywności w przestrzeni publicznej, które są zarezerwowane dla mężczyzn. w polsce o prawo do tego sportu dla społeczności żeńskiej walczą martyna kędrzyńska i anna kotowska ze swoją inicjatywą femskate. w nairobi działa girlskate nairobi –projekt powstały w stołecznej dzielnicy kawangware, na terenach często określanych jako nieformalne osiedla. założona w 2023 roku przez jelimo cheboi i antoinette „tonyii” apondi inicjatywa oferuje kobietom i dziewczętom bezpieczną przestrzeń do nauki i rozwijania umiejętności jazdy na deskorolce. girlskate nairobi to jednak znacznie więcej niż sport – to społeczność oparta na wzajemnym wsparciu, siostrzeństwie i wzmacnianiu podmiotowości. regularne

warsztaty i wydarzenia pomagają przełamywać stereotypy płciowe, inspirując uczestniczki do wiary w siebie, zarówno na desce, jak i poza nią. członkinie podkreślają też terapeutyczny wymiar skateboardingu, traktując go jako formę ekspresji, a niekiedy także – przetrwania.

wajukuu art project –program rezydencyjny dla artystek

Bal nie będzie tego ukrywać – sytuacja środowiska artystycznego w kenii jest trudna. artystki i artyści wciąż pozbawieni są systemowego wsparcia ze strony państwa. tym bardziej kibicujemy najnowszej inicjatywie wajukuu art project – społeczności artystycznej działającej w dzielnicy lunga -lunga. to właśnie tam w marcu tego roku zainicjowano rezydencję artystyczną image in our heads, której celem było wsparcie czterech artystek w przekładaniu wewnętrznych wizji na materialne formy. uczestniczki: mugoiri gachiani, edel akotchi, freshia njeri i Valerie solomon na dwa tygodnie otrzymały przestrzeń do eksperymentowania z technikami, prowadzenia badań, odwiedzania pracowni innych twórczyń i odkrywania lokalnych instytucji kultury. w świecie sztuki, wciąż zdominowanym przez mężczyzn, ta inicjatywa stała się nie tylko przestrzenią twórczości, ale też aktem odzyskiwania głosu i obecności kobiet w życiu publicznym.

kairos Futura

feminizm to nie tylko relacje międzyludzkie – to także relacja z naturą. kairos futura to artystyczna organizacja działająca na styku ekofeminizmu, sztuki i aktywizmu, założona i prowadzona przez ajax ajaxx. artystka traktuje twórczość jako narzędzie społecznej zmiany, a jej projekty – od warsztatów po instalacje w przestrzeni publicznej – powstają we współpracy z lokalnymi społecznościami, odpowiadając na ich realne potrzeby i ekologiczne wyzwania. jednym z ostatnich działań była inicjatywa „ecology X. posters for future”, w ramach której uczestniczki warsztatów sitodruku i projektowania graficznego stworzyły serię plakatów oddających głos naturze – nie jako symbolowi, ale jako żywemu aktorowi opowieści o przyszłości. artykuł powstał w trakcie wyjazdu autorek na uniwersytet kenyatta, realizowanego w ramach projektu badawczego caphe (community and artistic participation in hybrid environment), finansowanego ze środków programu horizon europe.

B AL Architektek inicjatywa wspierająca kobiety w architekturze, zarówno projektantki, jak i jej użytkowniczki. Do tej pory mogłyście nas śledzić online na @bal_architektek, ale wkroczyłyśmy na papier! Balowiczki: Dominika Janicka, Barbara Nawrocka, Dominika Wilczyńska. PS Niech żyje B AL !

Utowarowiona emancypacja

strumień wydarzeń politycznych, który obecnie przelewa się przez nasze ekrany, jest zjawiskiem trudnym do uchwycenia. nieustanny stream wykluczających się faktów, nieprzerwany flow informacji o rozpadających się na naszych oczach strukturach władzy, państwach, społeczeństwach, instytucjach i rynkach, kryzys ideologii i jednocześnie jej prime -time. agata cieślak

globalne struktury społeczno-polityczne są współcześnie systematyzowane wokół kapitału, co ma znaczący wpływ na powszechnie rozumianą logikę funkcjonowania jednostki w społeczeństwie – to, co nie jest opłacalne finansowo, rzadko uznaje się za wartościowe. z perspektywy pracowników i pracowniczek różnorodnych dziedzin, których wpływu na rozwój i dobrostan społeczny nie da się zmierzyć w bezpośredni sposób, jest to spostrzeżenie banalne. na tym opiera się poniekąd nasze codzienne funkcjonowanie w kapitalistycznej codzienności – dużo czasu w jego ramach spędzamy na udowadnianiu

naszej wartości społecznej. podobne schematy występują jednak w kontekście innych ideologii, na których gruncie buduje się współczesny, postsekularny świat zachodni.

ruchy prospołeczne, dzisiaj uznawane za emancypacyjne, w dużej mierze skupiają się wokół idei reprezentacji –promowane są pewne narracje, które mają potencjał, żeby w łatwy sposób stać się towarem. Być może inkluzywna kolekcja Barbie, tiktokowe virale o feminizmie czy wystawa powstała w odpowiedzi na popularny dyskurs nie są jednak największą bolączką współczesności, ale wyłącznie jej

igiena w późnym postkapitalizmie

Agata Cieślak, Zajmowała Nas Pielęgnacja Szczątków, Moduł 5 – Wierzenia, detal instalacji. TRAFO Trafostacja Sztuki w Szczecinie, 2025

symptomem. olbrzymi postęp technologiczny, który znacząco i w krótkim czasie wpłynął na życie społeczne, oraz zmiany, jakie dokonały się w sferze reprezentacji, sprawiają, że utowarowiona emancypacja staje się często jedynie formą pozbawioną treści. co jest jeszcze gorsze, w swoich strukturach formalnych owe ruchy prospołeczne również przejmują cechy kapitału, ponieważ powstają w oparciu o jego narzędzia: platformy, granty, marketing czy freelance. faktyczne aktywności, które wymagają od jednostki dużo zaangażowania, takie jak oddolne działania prospołeczne, praca związkowa lub aktywizm, stają się domeną małej grupki zapaleńców i dla ogółu społeczeństwa niewiele znaczą, chyba że zostaną wpisane w memiczną narrację o latte-lewicy. oczywiście zjawisko polaryzacji społecznej jest nie tylko frustrujące, ale i niebezpieczne, ponieważ znacząco utrudnia możliwość porozumienia społecznego.

trochę na zasadzie odwrotności podobna forma reprezentacji działa także w kontekście religii. zwłaszcza w zsekularyzowanych społeczeństwach potrzebę religijności często utożsamia się z bezkrytycznym oddaniem się kościołowi, a religia zyskuje dość jednowymiarową postać skorumpowanej ideologii. powszechne staje się rozumienie religii jako dziecinnej lub po prostu opresyjnej – syndromu powszechnego

złudzenia lub manipulacji, która utrzymuje uciskanych w ucisku ideologii. jeśli przyjrzeć się pejzażowi autorytarnych faszyzmów religijnych, zyskujących na popularności na całym świecie, trudno oprzeć się prostocie takiej interpretacji. współcześnie nie istnieje chyba religia, która nie byłaby reprezentowana przez pryzmat autorytarnego państwa wyznaniowego albo projektu narodowowyzwoleńczego. ale czy wszystkimi wyznawcami różnorodnych religii po prostu łatwo jest manipulować, czy też istnieje coś więcej, co popycha jednostki w stronę religii – duchowość, czyli impuls, którego nie da się zastąpić konsumpcją*?

wydaje mi się, że bez ponownego zdefiniowania różnic pomiędzy dominującymi formami religii, ściśle związanymi ze strukturami państwowymi, a radykalną potrzebą duchowości, która zdaje się potrzebą uniwersalną i niezależną od poglądów politycznych, nie uda się nam wymknąć historii, która pcha nas w ręce wszechwiedzących, autorytarnych reżimów rozproszonych po całym globie. Dyskusja sprowadzająca religię do grupowego zaćmienia znacznie ułatwia definiowanie

* Inspiracją dla tego tekstu oraz prowadzonych przeze mnie w tym kontekście prac badawczych jest książka pt. Embracing the Void. Rethinking the Origin of the Sacred amerykańskiego profesora filozofii Richarda Boothby’ego (Northwestern University Press, 2022).

rzeczywistości, ale stanowi też podatny grunt dla faszyzmu. potrafię sobie wyobrazić, że osoby o odmiennych potrzebach i poglądach radykalizują się w swoich przekonaniach w taki sam sposób jak ja, kiedy jestem zmuszana do nieustannej walki o własne miejsce w społeczeństwie niedoceniającym sztuki. nie chodzi tu o próbę zbudowania „ekumenicznego” mostu pomiędzy różniącymi się politycznie grupami społecznymi, dzięki któremu w końcu możliwa stałaby się utopia. chodzi raczej o próbę zdefiniowania impulsu stojącego za każdym utopijnym marzeniem – czy to o niebiańskim raju, niezależnej wspólnocie, państwie wyznaniowym, czy nawet o wolnym rynku.

problem z każdą utopią, tą nieudaną i tą zrealizowaną, polega na założeniu, że możemy wymknąć się niewiedzy wpisanej w nasze funkcjonowanie w rzeczywistości. istnieje prawdopodobieństwo, że nie uda nam się zbudować idealnego systemu wierzeń, który napędza naszą rzeczywistość. Bez wątpienia jednak możemy wybrać dla ludzkości lepszy ideologiczny narzędziownik niż ten oferowany przez kapitalizm. jeśli myśleć o religijnym impulsie jako potencjale dla uniwersalności, która cechuje różnorodne postawy duchowe, staje się on odwrotnością wszechmocnej ideologii. wieczna niewiedza – to, co jest fundamentalnie nieznane i nigdy nie

może być poznane – stanowi przecież podstawę różnorodnych działań, zarówno zorientowanych na mistycyzm czy tworzenie wspólnot, jak i napędzanych ideami rozwoju technologicznego oraz uwikłanych w ambiwalentne pole sztuki. świadomość, że znakomitą większość z nas cechuje potrzeba wypełnienia pustki, którą zostawia w nas niewiedza, jest kojąca. niemniej to zbyt mało, żeby stworzyć alternatywę dla olbrzymiej fali polityk reakcyjnych, która już się rozlała. Do tego trzeba zacząć się organizować.

Agata Cieślak  artystka, autorka, producentka, pracowniczka kultury. Działa na styku różnych dziedzin, nieprzerwanie wierząc w istotę sztuki. agata-cieslak.com

nagrobki

(maciek salamon i adam witkowski)

wakacje – ten magiczny czas, kiedy wszyscy rzucają wszystko i pędzą na drugi koniec świata, by odpocząć. ale czy aby na pewno? jeśli naprawdę chcesz przeżyć wakacje, to najrozsądniej będzie… zostać w domu. Dlaczego?

1. uwaga, zawał! w krajach południowych temperatura potrafi dojść do 40°c w cieniu. Dla organizmu przyzwyczajonego do polskiego wiatru, deszczu i 18°c w lipcu to jak wyprawa na słońce. serce może tego nie wytrzymać – dosłownie. statystyki nie kłamią. a przecież miało być tak miło.

2. syf, komary i malaria myślisz, że ugryzienie komara to tylko lekkie swędzenie? w tropikach komar może cię poczęstować malarią, dengą (wiem, bo miałem!), a nawet wirusem zika. krem z filtrem i spray na insekty nie pomogą, bo nic nie pomaga!

3. zamach? niewykluczone w dzisiejszym świecie niestety nigdzie nie jest w stu procentach bezpiecznie. w dużych miastach i popularnych kurortach ryzyko zamachu terrorystycznego rośnie. tłumy, lotniska, atrakcje turystyczne –to właśnie tam czai się niepewność. Bum – i cię nie ma.

4. ameryka? trump nawet jeśli go nie spotkasz, to atmosfera w stanach jest, jaka jest. istnieje ryzyko, że wrócisz pomarańczowy i w wersji blond.

5. niemcy? niby blisko, ale… nie wszyscy są tam zachwyceni gośćmi z polski. stereotypy, spojrzenia, komentarze – nie trzeba daleko szukać, żeby poczuć się niechcianym. poza tym co jest fajnego w jechaniu do kraju, w którym będziesz miał najgorsze auto na całym parkingu?

6. rekiny, meduzy i inne cuda morze jest piękne? jasne, dopóki nie spotkasz rekina albo meduzy lub nie dostaniesz infekcji od słonej wody. ocean to

nie basen. nie kontrolujesz, co w nim pływa – ani co może cię zjeść.

7. koszt transportu zwłok umieranie za granicą to logistyczny i finansowy koszmar. sprowadzenie zwłok do polski może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. ubezpieczenie? obyś nie musiał się przekonać, co zadziała, a co nie.

8. ekologia patrzy latanie samolotem to dziś wręcz grzech. emisja co₂, greta by cię zhejtowała, a znajomi na instagramie nie mogą się doczekać, aż skomentują twoje zdjęcia z Bali: „nagrobku mój! czy aby nie zapomniałeś o śladzie węglowym?”.

9. z możliwych utrudnień, które należy wziąć pod uwagę, warto także pomyśleć o tym, że: ciągle pada, i tak cię okradną, jest za dużo polaków, za daleko, nie zrozumiesz, co do ciebie mówią.

Do zobaczenia w domu, nagrobki

Tarot na… przyszłość betonu

Tym razem Szanowna Redakcja uznała, że tarota warto zapytać o przyszłość betonu. Jak każe metodologia studiów nad przyszłością, podstawowym krokiem przy takich zagadkach jest ustalenie dwóch głównych kierunków, w których, jak uważamy, może się potoczyć los obiektu naszych dociekań. W tym wypadku były oczywiste – albo zabetonujemy się jeszcze bardziej, albo się z betonu odkujemy. Studia miejskie stawiają na tę drugą opcję, ale krótki spacer potwierdza, że beton trzyma się mocno. Od tego w końcu jest.

Jak się okazało, tarot staje po stronie betonu: nie dość, że ten dostał ewidentnie pozytywne karty – Papieża, Czwórkę Kijów i Kochanków (nie zawsze pozytywne w wymowie, lecz pozytywnie nastawione do przedmiotu sporu), to w dodatku widoczna jest progresja: beton nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Czy wiecie, że jednym z najważniejszych betonowych wyczynów wszech czasów jest kopuła rzymskiego Panteonu? Mimo różnych nieciekawych

przygód – szalonych cesarzy, upadku Rzymu w V wieku, odzyskania Rzymu przez Bizantyjczyków w VI wieku, skatolicyzowania Panteonu w 610 roku itd. – dopiero wybryki oświeceniowych architektów zdołały naruszyć strukturalną spójność kopuły, tej największej na świecie konstrukcji z betonu nieuzbrojonego. Na szczęście udało się zapobiec dalszym naruszeniom i dziś Panteon, jako element staromiejskiej zabudowy Rzymu, stanowi część światowego dziedzictwa UNESCO.

Może to o tym jest Papież?

Choć beton wynaleźli najprawdopodobniej starożytni Egipcjanie, beton robiony przez Rzymian do dziś uchodzi za magicznie wręcz trwały materiał konstrukcyjno-budowlany. Prawdopodobnie też był znacznie bardziej ekologiczny –dzisiaj produkcja betonu odpowiada za około 5% światowych emisji dwutlenku węgla, a częścią betonowej mieszanki są spalone resztki organiczne i popiół (Rzymianie wykorzystywali popioły i skały wulkaniczne). Jednocześnie jest to materiał

pięknie poddający się recyklingowi i, jak chce Czwórka Kijów, niezastąpiony w tanim budownictwie mieszkaniowym.

Wraz ze zmianami klimatu i rosnącą częstotliwością ekstremalnych zjawisk pogodowych beton będzie nam potrzebny –Czwórka Kijów podkreśla tu kwestię stabilności. Tarot podpowiada, że czeka nas rewolucja w myśleniu o budownictwie tam, gdzie do tej pory wystarczały lżejsze materiały. W przyszłości ważną rolę odgrywać będzie bajka o trzech świnkach, tyle że w roli wilka rozdmuchującego mniej solidne domki na cztery strony świata wystąpią huragany i trąby powietrzne.

Dlatego czas zakochać się w betonie, mówią Kochankowie; czyli przejść z ilości w jakość. Zamiast wykładać go, gdzie popadnie i przeciwko naturze, trzeba iść w stronę zwiastowanego przez genialnych modernistów mariażu (znowu Kochankowie) betonu z przyrodą. Betonowanie miejskich rynków i rozszczelnione PRL-owskie bloki nauczyły nas kojarzyć beton z nienawiścią i lekceważeniem tego, co żyje. Intensywne R&D, coraz bardziej kreatywny recykling i rozpakowywanie utartych miejskich paradygmatów – to wszystko jest nam potrzebne, a nie wydarzy się bez wykrzesania cieplejszych uczuć do betonu.

54º21’01”N 18º38’59”E / Monika Zawadzka

IG: tarottak.pl

Agata Czarnacka filozofka, aktywistka feministyczna, tarocistka. Agata zaprasza na czytania indywidualne (także online) lub na „Pałacową promocję” w Café Kulturalna w Warszawie, którą urządza z okazji lub bez okazji (daty do sprawdzenia w mediach społecznościowych): fb.com/tarotagaty instagram.com/tarot_agaty

Calvados

projekt:

wszystko zaczęło się od warsztatów typograficznych i ćwiczeń z kaligrafii gotyckiej, w których jakub franczak wziął udział jeszcze jako student projektowania graficznego na uniwersytecie artystycznym w poznaniu. Dzięki temu doświadczeniu zaczął się zagłębiać w historię średniowiecznego kroju i wywodzących się z niego stylów. efektem jest praca magisterska Dziedzictwo kulturowe litery gotyckiej, która została wyróżniona w międzynarodowym przeglądzie graduation projects 2024 spośród najciekawszych dyplomów z kierunków projektowych z polski, czech, słowacji i węgier.

w części teoretycznej swojej pracy jakub franczak koncentruje się na dziedzictwie kulturowym gotyckich krojów pisma i prezentuje ewolucję gotyckich liter, począwszy od ich pierwszych form powstałych w północnej francji, poprzez wynalezienie prasy drukarskiej, aż po współczesne interpretacje. skupia się również na kontekście społecznym, analizując, jak obecność gotyckich krojów wpływała na kulturę wizualną i przemiany społeczne.

– najbardziej zaskoczyło mnie to, że moje wyobrażenie o gotyku jako uporządkowanym, poukładanym, wręcz sztywnym runęło, gdy odkryłem zbiór próbek kaligraficznych rudolfa kocha przepełnionych niemieckim ekspresjonizmem – wspomina projektant. – zdawałem sobie sprawę, że gotyk miał zdobienia, że potrafił być bardzo kwiecisty, natomiast ten gotyk, który zobaczyłem u niego, był naprawdę ekspresyjny. surowy, ale pełen inwencji.

w ramach praktycznej części dyplomu powstał krój, który jest współczesną interpretacją gotyckich liter. projektant stworzył dwa kroje: displayowy i tekstowy. nazwał je calvados.

– jednym z zadań na warsztatach było zaprojektowanie etykiety na wybrany trunek. mój wybór padł na tradycyjny francuski napój alkoholowy wytwarzany od XVii wieku z jabłek lub gruszek – tłumaczy wybór nazwy.

analogowy, ręczny styl gotyckich liter, wykreślanych płasko ściętym piórem, franczak zmodyfikował podejściem projektowym.

Rudolf Koch, pocztówka, którą wysyłał w odpowiedzi na prośby o darmowe próbki swoich prac: Lecken Sie mich am Arsch! (Pocałuj mnie w dupę!), ok. 1915 r., źródło: wikimedia.commons

– chciałem wprowadzić architektoniczność, uporządkowanie, oczyszczenie – mówi. – poszukiwałem rozwinięcia kreski, która jest dominująca w gotyku, eksperymentowałem, sprawdzałem, jak te litery mogą odchodzić od kaligraficznego rodowodu, stając się procesem. największym wyzwaniem okazała się czytelność odmiany tekstowej. jak zachować charakter gotyckich liter, a jednocześnie czytelność? zależało mi, żeby

krój miał ducha kaligraficznego, ale był współczesny i wygodny w użyciu.

Dyplom, który powstawał pod opieką prof. krzysztofa kochnowicza, kierującego pracownią projektowania litery na uap, autora kroju Blackbetter (także inspirowanego dziedzictwem gotyku), prezentowany był do kwietnia br. na wystawie w zamku cieszyn.

Jakub Franczak podczas pracy, fot. z archiwum projektanta

Jakub Franczak motion i brand designer, pasjonat typografii. Absolwent projektowania graficznego na Uniwersytecie Artystycznym im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu. W 2022 roku brał udział w programie Erasmus+ na National College of Art and Design w Dublinie. Projektant w poznańskim dobosz.studio, prywatnie gitarzysta i pizzaiolo.

CHOREOGRAFIA

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.