NOWY ALL Inclusive LATO 2015

Page 1

E G Z E M P L A R Z B E Z P Ł AT N Y

WWW.ALL-INCLUSIVE.COM.PL

ISSN 1898-1763

NR 2/2015 (30)

LATO 2015

FUERTEVENTURA – PODMUCH SŁOŃCA str. 94–106

DALEKIE PODRÓŻE

EUROPODRÓŻE

TURYSTYKA AKTYWNA

POLACY W TURYSTYCE

WIELE TWARZY

DOTKNĄĆ AFRYKI

POD SŁOŃCEM

str. 14–23

str. 72–83

str. 116–126

PANAMY

W UGANDZIE

HISZPANII



3


4

SPIS TREŚCI 6–93

DALEKIE PODRÓŻE

GWATEMALA – WULKANICZNA ZIEMIA MAJÓW 6

©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE

DRODZY CZYTELNICY, ODKRYWCY I PODRÓŻNICY, Nowe wydanie magazynu „All Inclusive”, które trzymacie w ręku, jest numerem jubileuszowym, bo 30. już z kolei. Z tej okazji postanowiliśmy odświeżyć nieco szatę graficzną. Mamy nadzieję, że ten odmieniony wygląd przypadnie Wam do gustu. To tylko jedna ze zmian. Niestety, w drugiej połowie czerwca doznałem poważnej kontuzji – zerwałem ścięgno Achillesa. Do pełnej sprawności wrócę za mniej więcej pół roku. Ten wypadek zmusił mnie jednak do zastanowienia się nad moim życiem. Postanowiłem więcej uwagi poświęcać temu, co najważniejsze, czyli rodzinie, rekreacji i zdrowiu. Będzie to widać w najbliższym, jesiennym wydaniu „All Inclusive”, w którym znajdzie się sporo tematów dotyczących turystyki aktywnej i zdrowotnej. Już teraz zapraszamy gorąco do lektury! Poczesne miejsce w naszym letnim numerze zajmuje pełna magii Fuerteventura położona we wschodniej części archipelagu Wysp Kanaryjskich, niedaleko od północno-zachodnich wybrzeży Afryki. Uchodzi ona za wymarzony wręcz kierunek podróży dla miłośników historii i kultury, kolorowych i spektakularnych zabaw karnawałowych, fiest i procesji, wakacji w gronie rodzinnym, agro- i ekoturystyki, aktywnego wypoczynku i widowiskowych sportów wodnych. To prawdziwa mekka wind- i kitesurferów z całego świata. Miliony użytkowników popularnego serwisu internetowego TripAdvisor uznały ją w 2015 r. za „najlepszą wyspę Hiszpanii”. Choć wśród polskich turystów odwiedzających ten kraj najmodniejsza jest obecnie Fuerteventura, to warto pamiętać o tym, jak pasjonujące miejsce stanowi słoneczne południe Półwyspu Iberyjskiego. Znajdziemy na nim m.in. przepiękne miasta, niezliczoną liczbę wspaniałych zabytków, bogatą i różnorodną kulturę, rozległe plantacje winorośli, drzew cytrusowych i oliwnych oraz cudowne wybrzeża: Costa Blanca, Costa Cálida czy Costa del Sol. Gorąca południowa część Hiszpanii charakteryzuje się niezmierną witalnością i energią oraz cieszy się praktycznie nieprzerwaną fiestą. Z obu tych czarujących zakątków „Las Españas” mamy już blisko na Czarny Ląd. Tym razem odwiedzamy na nim Ugandę, słusznie określaną mianem „Perły Afryki”, oraz egzotyczny Zanzibar, na którym czeka na nas mnóstwo przygód. Życzymy Wam ciekawej i przyjemnej lektury oraz wielu fascynujących wojaży z najnowszym „All Inclusive” pod ręką!

MICHAŁ DOMAŃSKI LATO 2015

6 ©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

WIELE TWARZY PANAMY 14 Z CZYM KOJARZY SIĘ PANAMA…?

24

24 ©©VISITPANAMA.COM

ZA KAŻDYM RAZEM INNE

28

ZJEDNOCZONE EMIRATY ARABSKIE IRAŃSKI SKARBIEC BLISKIEGO WSCHODU

36

36 ©©PARS TOURIST AGENCY


5

ZAPRASZAMY TAKŻE NA WWW.ALL-INCLUSIVE.COM.PL WŚRÓD TURKUSOWYCH MIAST

42

UZBEKISTANU

LOMBARDIA, CZYLI WŁOCHY W MINIATURZE 128 PIĘĆ ODSŁON WYSP JOŃSKICH 136 LATO NAD WĘGIERSKIM BALATONEM 144

42

©©MATEUSZ KNOL

WIETNAM W PIĘCIU SMAKACH

50

INDONEZJA – ARCHIPELAG MARZEŃ

60

144

DOTKNĄĆ AFRYKI W UGANDZIE 72

©© NYUGAT-BALATONI TURISZTIKAI IRODA

SAKSONIA – NIEMCY MNIEJ ZNANE

72

TURYSTYKA AKTYWNA WAKACJE W SIODLE

150

160–166 160

©©UGANDA TOURISM BOARD

PRZYGODA NA ZANZIBARZE 84

EUROPODRÓŻE

94–158

FUERTEVENTURA – PODMUCH SŁOŃCA MAGIA FUERTEVENTURY

94

160

108

POD SŁOŃCEM POŁUDNIOWEJ HISZPANII 116

©©PAŁAC I FOLWARK GALINY

NOWE TECHNOLOGIE

168–170

ROAMING W UNII EUROPEJSKIEJ 168

116 ©©AYUNTAMIENTO DE ALICANTE

POLACY W TURYSTYCE

172–173

POLACY KOCHAJĄ MALTĘ 172


6 DALEKIE PODRÓŻE

GWATEMALA

– WULKANICZNA ZIEMIA MAJÓW

© INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA www.karolinasypniewska.pl

<< W tym niezwykłym kraju usianym wulkanami świątynie Majów wyrastają ponad korony drzew tropikalnej puszczy. Ekstremalna przejażdżka po lokalnych drogach odbyta „chicken busem” w towarzystwie kolorowo ubranych Gwatemalczyków dostarcza wielu wrażeń i satysfakcji prawdziwym podróżnikom. Kto zawita do Gwatemali, nie zazna spokoju, dopóki nie wróci do niej po raz kolejny, aby znów zanurzyć się w ten niesamowity świat. >>

LATO 2015


R

epublikę Gwatemali, leżącą w Ameryce Środkowej, m i e j s cow i n a z y w a j ą k ra iną wiecznej wiosny. Graniczy ona z Meksykiem, Belize, Hondurasem i Salwadorem, a oblewają ją wody dwóch oceanów: Atlantyku (Morza Karaibskiego) oraz Pacyfiku. Ponad 16 mln ludzi zamieszkuje tu obszar mniej więcej 3 razy mniejszy od powierzchni Polski (ok. 109 tys. km2). Na tym terytorium znajdują się licz-

7 kowie Europejczyków (głównie Hiszpanów) i Indian oraz przedstawiciele grupy etnicznej Garifuna (potomkowie rdzennych plemion karaibskich i afrykańskich niewolników), mieszkający w Livingston i jego okolicach. Mniej niż połowa tutejszej ludności to katolicy, 40 proc. – protestanci, poza tym spotkamy też wyznawców religii rdzennych, nielicznych buddystów, muzułmanów i żydów.

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

SS Wulkan San Pedro widziany z miasteczka Santa Catarina Palopó

ny, należący głównie do Majów, rozciąga się między dwoma największymi miastami: ponad 2-milionową stolicą Gwatemalą (Ciudad de Guatemala) oraz 400-tysięcznym Quetzaltenango.

BURZLIWA HISTORIA Terytorium tego kraju w ciągu wieków nawiedzały trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów, ale miejscowa ludność musiała sobie radzić nie tylko z klęskami żywiołowymi, lecz także z polityką kolonizatorów

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

SS Aktywny wulkan Pacaya (2552 m n.p.m.)

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

WW Świątynia Wielkiego Jaguara w Tikal

SS Arco de Santa Catalina w Antigui

SS Gwatemala to wciąż żywa kultura Majów

ne wulkany, kilka z nich pozostaje wciąż aktywnych, straszy dymem i tryska lawą. Najwyższym szczytem jest Tajumulco o wysokości 4220 m n.p.m., a największym jeziorem – malownicze Izabal (589,6 km²), położone na wschodzie państwa. Ok. 40 proc. Gwatemalczyków pochodzi od Majów. Resztę obywateli kraju stanowią Latynosi, potom-

Funkcję oficjalnego języka Gwatemali pełni hiszpański, choć wiele osób jako pierwszego uczy się jednego z 21 odrębnych języków majańskich bądź języka garifuna lub xinca (niektóre z nich w ogóle nie znają hiszpańskiego). Gwatemalczycy potrafią po odmiennej mowie rozpoznać, kto pochodzi z jakiego regionu. Podobną zależnością charakteryzują się wyszywane, kolorowe stroje kobiece. Teren wyżyn-

czy oddziałami partyzanckimi (guerrilla). Dopiero w 1821 r. Gwatemala uzyskała niepodległość od Hiszpanii i dziś 15 września obchodzi się w niej związane z tym wydarzeniem święto narodowe. Następnie została przyłączona do Meksyku, a potem weszła w skład Zjednoczonych Prowincji Ameryki Środkowej (Republiki Federalnej Ameryki Środkowej) razem z Nikaraguą, Salwadorem, Kostaryką i Hondurasem 


8 DALEKIE PODRÓŻE

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

SS Stolica kraju – Gwatemala – słynie z wielu terenów zielonych

(do 1840 r.). Późniejszy okres reżimu doprowadził w 1871 r. do rewolucji i objęcia władzy przez liberałów. Niestety, nowy prezydent Justo Rufino Barrios (1835–1885) okazał się dyktatorem. Chociaż zainicjował uprawę kawy w swoim państwie, na plantacjach pracowali tylko rdzenni mieszkańcy wykorzystywani przez lata jako tania siła robocza. Kolejni prezydenci nie zrobili wiele dobrego dla kraju. Wysoka liczba biednych i analfabetów utrzymywała się w Gwatemali przez długi czas. W 1944 r. rozpoczęła się tzw. rewolucja gwatemalska. Wybrany przez naród chrześcijański socjalista Juan José Arévalo Bermejo (1904–1990) wprowadził m.in. programy naprawy gospodarki i zwalczania bezrobocia, liberalne prawo pracy i prawa dla Indian. Niestety, w latach 60. i 70. XX w. rozgorzała wojna domowa, która zdziesiątkowała Gwatemalczyków. Na domiar złego w lutym 1976 r. trzęsienie zie-

mi zabiło 23 tys. ludzi, a ponad milion z nich pozbawiło dachu nad głową. Większość darów z międzynarodowej pomocy nigdy nie dotarła do tych najbardziej potrzebujących. Ludność jeszcze długo odczuwała skutki katastrofy. Od 1986 r. na czele państwa znów stanął cywilny prezydent – Marco Vinicio Cerezo Arévalo (ur. w 1942 r.), ale walki z lewicową partyzantką trwały aż do końca 1996 r. Dziś Gwatemala to wciąż bardzo biedny kraj, którego gospodarka opiera się w zdecydowanej większości na rolnictwie i turystyce.

FILIŻANKA KAWY W TROPIKALNYM LESIE Najważniejszym wkładem do produktu krajowego brutto (PKB) może się obecnie poszczycić sektor rolniczy. To właśnie Gwatemalczycy są największym na świecie eksporterem kardamonu i dziewiątym producentem kawy. Zyski z uprawy

TT Panorama Antigui podziwiana ze Wzgórza Krzyża (Cerro de la Cruz) ©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

LATO 2015

tej ostatniej (pola kawowca znajdują się przede wszystkim na południu), trzciny cukrowej i bananów pozwalają państwu wciąż się rozwijać, a na plantacjach zatrudnia się tu 50 proc. lokalnej ludności. Niestety, konflikty między firmami a ich pracownikami oraz zaostrzone przepisy importowe Unii Europejskiej doprowadziły przez ostatnie lata do spadku sprzedaży bananów. Na dodatek niektóre przedsiębiorstwa ze względu na tańszą siłę roboczą przeniosły swoją działalność do Ekwadoru. Natomiast turystyka rozwinęła się na tym obszarze głównie dzięki ruinom historycznych ośrodków kultury Majów (Tikal, Quiriguá czy Iximché), ale zainteresowaniem wśród przybyszów cieszą się też wyprawy trekkingowe, tutejsze cuda natury (przede wszystkim jezioro Atitlán czy Semuc Champey), kursy w szkołach językowych oraz wycieczki do wspaniałych kolonialnych miast (Antigua Guatemala). Z kolei przemysł tekstylny, spożywczy, farmaceutyczny i cementowy przynoszą mniej więcej 20 proc. PKB. Gwatemala posiada niewielkie złoża ropy naftowej, a ostatnie badania pokazały, że jej obszar jest bogaty w surowce mineralne, których pozyskanie w przyszłości może okazać się kluczowe dla


9

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

gospodarki. Obecnie wydobywa się tutaj nikiel, antymon, złoto, srebro, ołów, miedź, żelazo, wolfram i jadeit, co przekłada się zaledwie na 3 proc. PKB.

NAUKA JĘZYKA U PODNÓŻA WULKANU W tym kraju warto również podszkolić swój hiszpański nie tylko podczas zakupów na targu, ale i w prawdziwej szkole językowej. W tym właśnie celu przyjeżdżają w te strony ludzie z całego świata, którzy zaczynają naukę od zera, aby osiągnąć poziom pozwalający im później na swobodne podróżowanie po terytoriach hiszpańskojęzycznych. Wiele takich placówek edukacyjnych znajduje się w przepięknym kolonialnym mieście Antigua (Antigua Guatemala), usytuowanym pomiędzy trzema wulkanami: Volcán de Agua (z hiszp. „Wulkan Wody”) – 3760 m n.p.m., Volcán de Fuego (z hiszp. „Wulkan Ognia”) – 3763 m n.p.m., Acatenango (3976 m n.p.m.). Prawdopodobnie są to najczęściej fotografowane wulkaniczne szczyty w Gwatemali. Nauka języka u podnóża dymiącego stożka stanowi dość niezwykłe doświadczenie, a w samej sennej Antigui można się przenieść w czasie o kilkaset lat wstecz. To najpopularniejsze wśród turystów gwatemalskie miasto założyli na początku XVI w. hiszpańscy

SS Kolonialna Antigua zachwyca klimatycznymi kolorowymi uliczkami

konkwistadorzy. Mimo serii silnych trzęsień ziemi (terremotos de Santa Marta), które nawiedziły je w lipcu 1773 r., nadal zachował się w nim charakterystyczny układ ulic wytyczonych pod kątem prostym oraz ruiny wspaniałych świątyń, w tym kompleksu jezuitów, franciszkanów i klasztoru dominikanów – Convento de Santo Domingo (obecnie ich część przekształcono w ekskluzywny Hotel Muzeum Casa Santo Domingo), a także kilku ciekawych zabytków barokowych z XVI i XVII stulecia.

Ja swoją wizytę w tym środkowoamerykańskim kraju połączyłam z lekcjami hiszpańskiego i wolontariatem w ośrodku pomocy dla dzieci niepełnosprawnych i biednych. Był to idealny sposób na spędzenie wakacji, w trakcie których mogłam pomagać lokalnym mieszkańcom, poświęcając swój czas najmłodszym. Na co dzień mieszkałam i pracowałam u Gwatemalczyków, dzięki czemu szybko uczyłam się nowych słów i nawiązałam wspaniałe przyjaźnie. Moje miejsce pobytu stanowiła mała wioska nad 

TT Pałac Kapitanów Generalnych (inaczej Pałac Królewski) w Antigui ©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)


10 DALEKIE PODRÓŻE

©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

SS W San Pedro La Laguna działa wiele szkół języka hiszpańskiego

SS Wyprawa trekkingowa na wulkan Pacaya

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

SS Jezioro Atitlán znajduje się na wysokości 1562 m n.p.m.

majestatycznym jeziorem Atitlán, które podobnie jak niezmiernie klimatyczna Antigua leży u podnóża trzech niezwykłych wulkanów o nazwach Tolimán (3158 m n.p.m.), Atitlán (3537 m n.p.m.) oraz San Pedro (3020 m n.p.m.). Niektóre z wulkanicznych szczytów można zdobyć podczas jednej z wypraw trekkingowych. Najpopularniejsza wśród turystów jest wciąż aktywna Pacaya, wznosząca się na wysokość 2552 m n.p.m. i znajdująca się ok. 30 km na południe od stolicy. Ostatnia jej erupcja nastąpiła w marcu 2014 r. i spowodowała opad dużych mas popiołu na miasta Gwatemala, Antigua i Escuintla. Wulkan ten wybucha nieustannie i każdy, kto dostanie się na jego wierzchołek, od razu poczuje silny odór siarki podobny do zapachu zgniłych jajek.

CZY JADĄ Z NAMI KURY? Poruszanie się po gwatemalskich drogach potrafi podnieść poziom adrenaliny we krwi. Wystarczy wybrać najpopularniej-

LATO 2015

szą i najtańszą metodę przemieszczania się po kraju, czyli przejażdżkę wiekowym amerykańskim autobusem szkolnym, zwanym chicken bus, która to nazwa oznacza mniej więcej tyle, że przewozi się nim absolutnie wszystko: od ludzi przez warzywa i artykuły spożywcze aż po zwierzęta domowe, takie jak kury czy kaczki. W trakcie jazdy kierowca włącza głośno muzykę albo pozwala wejść do środka lokalnemu grajkowi, który umila wszystkim podróż, za co potem każdy pasażer wrzuca mu po quetzalu (gwatemalska waluta) do kapelusza. Poza tym na trasie odbywa się również handel obwoźny, a sprzedawcy potrafią reklamować swoje produkty (np. pastę do zębów) w tak komiczny sposób, że zawsze ktoś je kupuje. Ze względu na takie rozrywki często można zapomnieć o swoim włożonym na dach bagażu, którego należy dobrze pilnować, aby nie dostał się w czyjeś ręce. Dlatego osobom ceniącym sobie komfort podróżowania polecam raczej usługi większego przewoźnika

Pullmantur, oferującego bardzo wygodne autokary z rozsuwanymi siedzeniami i dodatkową przestrzenią na nogi oraz plecak, torbę lub walizkę. Warto jednak chociaż raz zdecydować się na folklorystyczny kurs chicken busem i pojechać choćby na niecodzienny kolorowy targ w Chichicastenango, w skrócie określanym po prostu Chichi. To leżące na prawie 2 tys. m n.p.m. miasto stanowi najwspanialsze miejsce na zakupy w Ameryce Łacińskiej. Sprzedawcy przybywają do niego z całej Gwatemali noc wcześniej, aby rozstawić swoje towary w przenośnych budkach. Spotkamy tu przedstawicieli różnych majańskich grup językowych, takich jak Indianie Kicze (Quiché), Mam, Ixil, Kaqchikel. Tradycja targu w Chichi sięga czasów prehiszpańskich, kiedy uchodziło ono za największy ośrodek handlu na terenie państwa Majów. Dziś na stoiskach kupimy wszelkie gwatemalskie tekstylia, jedzenie, a nawet żywy towar, np. świnie. Inną niesamowitą atrakcją miasteczka jest ponad 400-let-


11

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

TT Gwatemalskie laleczki na kłopoty

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

ni Kościół św. Tomasza z Akwinu (Iglesia de Santo Tomás de Aquino), w którym palą się kadzidła i świeczki, a szamani wciąż odprawiają rytuały. Przy specjalnych okazjach w świątyni ofiarowuje się też zabitego kurczaka. Każdy z 18 stopni prowadzących do jej wnętrza reprezentuje jeden z 20-dniowych miesięcy z kalendarza Majów.

TAJEMNICZA STOLICA W północnej części Gwatemali, w gęstej, soczyście zielonej selwie znajduje się najważniejsze stanowisko archeologiczne dla turystów pasjonujących się historią Ameryki sprzed konkwisty – ruiny miasta Tikal, które wchodzą w skład Parku Narodowego Tikal, wpisanego w 1979 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Te n w a ż n y o ś r o d e k z a m i e s z k i w a ny przez Majów między IV w. p.n.e. a X w. n.e. jest obecnie nie tylko domem wielu rzadkich gatunków zwierząt (m.in. jaguarów, pum, jaguarundi czy

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

SS Voladores („Latacze”) przed kościołem w Chichicastenango

ocelotów), ale także miejscem niezmiernie charakterystycznym, tajemniczym, wręcz magicznym. Tikal było prawdopodobnie stolicą rozległego starożytnego państwa. Odkryte w XIX w. piramidy schodkowe (w sumie 6) są typowe dla architektury majańskiej. Najwyższa z nich mierzy 64 m, a jej wierzchołek wieńczą pozostałości Świątyni Dwugłowego Węża (Templo de la Serpiente Bicéfala). Wdrapanie się na szczyt takiej konstrukcji po bardzo stromych schodach stanowi przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Turyści zazwyczaj decydują się na oglądanie stąd urzekającego wschodu lub zachodu słońca, które widziane z wysokości majestatycznej budowli zapierają dech w piersiach. Należy jednak pamiętać, żeby podczas wchodzenia i schodzenia niezwykle uważać. Zdecydowanie każda technika będzie w tym przypadku dobra, nawet poruszanie się na czworaka, byleby nie stracić równowagi i nie potknąć się o strome krawędzie

stopni. Takie upadki – niestety – zazwyczaj kończą się śmiercią lub dużym uszczerbkiem na zdrowiu. Na terenie Parku Narodowego Tikal na uwagę zasługują również liczne stele z wizerunkami władców oraz ruiny pałaców. Jeden z nich pełnił funkcję obserwatorium astronomicznego, bowiem Majowie posiadali znaczną wiedzę z dziedziny astronomii, o czym świadczy m.in. ich słynny kalendarz.

NOC W BAMBUSOWEJ CHATCE Rolę bazy wypadowej do Tikal odgrywa ciekawe miasto Flores (choć o cenach dość wygórowanych jak na Gwatemalę), oddalone od stanowiska archeologicznego zaledwie o 65 km. Jego urokliwe historyczne centrum położone jest na wyspie o tej samej nazwie (Isla de Flores) na jeziorze Petén Itzá. Pełno w nim czarujących uliczek, małych sklepów, hoteli i restauracji, a wszystko to w rozmiarze mini, gdyż cały ten niewielki skrawek lądu można przejść dookoła w co najwyżej 15 min. 


12 DALEKIE PODRÓŻE

©©WIKIPEDIA.COM/CHENSIYUAN

SS Tikal – dawne centrum cywilizacji Majów z ok. 3 tys. budowli

Niegdyś miejscowość nazywała się Tayasal i to jej mieszkańcom konkwistador Pedro de Alvarado (1485–1541) podarował konia hiszpańskiego, którego czcili jako boga. Hiszpanom nie udało się nawrócić Majów na chrześcijaństwo, dlatego zniszczyli osadę pod koniec XVII w. i do XVIII stulecia miejsce było opuszczone. Obecna nazwa Flores pochodzi nie od kwiatów (hiszp. flores), ale od nazwiska pierwszego bojownika o niepodległość Gwatemali – Cirila Floresa (1779–1826). N i e s a m ow i t y p u n k t n a p o d róż n iczej mapie kraju stanowi rejon miasta Cobán bogaty w wyjątkową faunę i florę,

TT Kwezal to ptak narodowy Gwatemali

liczne jeziora, wodospady oraz gęsty las deszczowy. Założony przez dominikanów w I połowie XVI w. ośrodek funkcjonuje dzisiaj jako ważne centrum uprawy kawy i kardamonu. Wielbiciele orchidei powinni odwiedzić Vivero Verapaz, gdzie hoduje się ponad 650 gatunków tych przepięknych roślin, w tym odmianę Monja Blanca („Biała Mniszka”) uznaną w 1934 r. za kwiat narodowy w ojczyźnie Gwatemalczyków. Aby uchronić przed wyginięciem inny symbol Gwatemali – kwezala herbowego – utworzono natomiast Biotop Kwezala (Biotopo del Quetzal). Osoby, które lubią wstawać rano, mogą

TT Stare miasto Flores wznosi się na wysepce na jeziorze Petén Itzá ©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT) ©©SECURETRAVELCR.COM

udać się na spacer po tej wspaniałej krainie, żeby o wczesnym poranku obserwować te barwne ptaki latające nad głowami oraz podziwiać miejscową roślinność: paprocie, bromelie, orchidee i lasy świerkowe. Niedaleko stąd turyści wybierają się spędzić noc lub dwie w samym środku selwy. Śpi się tu w hamakach pod gołym niebem lub w bambusowych domkach bez drzwi i prądu. Otaczają nas odgłosy dzikiej przyrody, szum wody i zapach świeczki – jedynego źródła światła. To wyjątkowe i niezapomniane przeżycie. Okolice miasteczka Lanquín słyną również z niezwykłych formacji skalnych utworzonych w wyniku dzia-

LATO 2015


13

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

TT System jaskiń Cuevas de Candelaria

©©INSTITUTO GUATEMALTECO DE TURISMO (INGUAT)

łania wody i minerałów. Tak właśnie powstały zapierające dech w piersiach baseny Semuc Champey. Ten gwatemal-

SS Naturalne baseny Semuc Champey powstałe w wapiennych skałach

ski pomnik natury (Monumento Natural) wygląda jak fontanna złożona z olbrzymich platform. Tak naprawdę to magiczny wodospad, pod którym płynie rzeka Cahabón. Woda wydostaje się tutaj na powierzchnię przez liczne dziury w skałach w a p i e n n yc h . Po b l i s k i e w s p a n i a ł e Jaskinie Lanquín (Grutas de Lanquín) są jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w kraju. *** W trakcie pierwszej wizyty Gwatemala urzeknie każdego, kto zetknie się z jej mieszkańcami – chętnymi do pomocy, grzecznymi i nigdy nigdzie się niespieszącymi. Ta ostatnia ich cecha, tak obca w naszym pędzącym świecie, uświadamia nam, iż sami nie wiemy, za czym i po co tak gonimy. Gwatemalczycy zawsze mają czas, aby zatrzymać się na pogawędkę czy udzielić wskazówek przy-

byszom. Rzadko kiedy pokazują, że się czymś martwią lub stresują, ale ich życie nie jest wcale takie proste i beztroskie. Jak wszyscy ludzie muszą radzić sobie z różnymi problemami, jednak ten naród przez lata wiele wycierpiał i teraz nie oczekuje bogactwa ani sprawiedliwego rządu. Mieszkańcy tego kraju wychodzą z założenia, że lepiej skupić się na tym, co przynosi dzień, na swoich bliskich, przyjaciołach, smacznym posiłku albo dobrej zabawie. Instytucja rodziny uchodzi wśród nich za najważniejszą, a krewni pomagają sobie nawzajem. Co więcej, wiara Gwatemalczyków, jakakolwiek by nie była, daje im nadzieję na lepsze jutro. Dlatego odwiedziny w Gwatemali dostarczają ogromnej dawki pozytywnej energii, tak potrzebnej każdemu podczas podróży, a szczególnie powrotu do naszego szalonego świata. 


14 DALEKIE PODRÓŻE

©©VISITPANAMA.COM

SS Luksusowe osiedle mieszkaniowe Punta Pacífica w mieście Panama

SS Most Stulecia na Kanale Panamskim

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

WIELE TWARZY MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

PANAMY

<< Według jednych teorii nazwa kraju pochodzi z języka Indian Cueva i znaczy „miejsce obfitości ryb”, zgodnie z innymi tłumaczy się ją na „obfitość motyli”. Najlepiej opisują go jednak słowa jednego z bohaterów powieści „Krawiec z Panamy”, autorstwa Anglika Johna le Carré: „Mamy wszystko, czego Bóg potrzebował, by stworzyć raj: żyzne ziemie, plaże, góry, dziką przyrodę, co krok drzewa pełne owoców, a wokół wspaniałych ludzi”. Jeśli więc macie przed oczami wizję idealnych tropików, najprawdopodobniej myślicie właśnie o Panamie. >> LATO 2015


15

©©VISITPANAMA.COM

TT Rajska wysepka w archipelagu San Blas

©©VISITPANAMA.COM

SS Casco Viejo – historyczna dzielnica Panamy założona w 1673 r.

©©VISITPANAMA.COM

©©VISITPANAMA.COM

WW Indianin Emberá koło miasteczka Gamboa

SS Indianki Guna (Kuna) sprzedają molas – tradycyjne barwne tkaniny

epublika Panamy (República de Panamá) to państwo w Ameryce Środkowej, położone nad Morzem Karaibskim i Oceanem Spokojnym. Jego pochodząca z 1904 r. flaga składa się z czterech równych prostokątów. Kolory niebieski i czerwony oznaczają odpowiednio Kolumbijską Partię Konserwatywną i Kolumbijską Partię Liberalną, natomiast biały – pokój. Niebieska gwiazda s y m b o l i z u j e c z y s t o ś ć i u c zc i wość, a czerwona – władzę i prawo. W 1821 r. Panama przestała być kolonią hiszpańską, wywalczyła swoją niepodległość, a w 1903 r. oderwała się od Kolumbii. Żyje tu ponad 3,7 mln mieszkańców. Mniej więcej 68 proc. Panamczyków stanowią

Metysi, 15 proc. – biali, 10 proc. – osoby rasy czarnej, 6 proc. – rdzenna ludność indiańska i 1 proc. – Azjaci (głównie chińskiego pochodzenia). Do głównych miast należą Panama, San Miguelito, Arraiján, Colón, Chorrera i David. Ok. 70 proc. powierzchni kraju zajmują niziny, a 30 proc. – wyżyny i góry. Na zachodzie rozciąga się Cordillera de Talamanca z licznymi stożkami wulkanów (w tym Barú – 3475 m n.p.m. – najwyższym panamskim szczytem). Tutejsza gospodarka uchodzi za jedną z najbardziej stabilnych w Ameryce, ale poziom życia większości społeczeństwa pozostaje dość niski (płaca minimalna wynosi 624 dolary). Szacuje się, że ok. 25 proc. mieszkańców żyje w biedzie. Mimo tego

R

w Ameryce Łacińskiej trwa moda na osiedlanie się w tym kraju. To jedno z najlepszych miejsc na spędzenie emerytury. Znaczną liczbę osób inwestujących w tutejsze nieruchomości stanowią przybysze ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Dla Amerykanów Panama jest dosyć tania. Na dodatek obowiązujący atrakcyjny pakiet udogodnień emerytalnych poszerzono o dwudziestoletnie zwolnienie z podatku od nieruchomości oraz możliwość błyskawicznego uzyskania prawa stałego pobytu. Aby móc oficjalnie osiedlić się w tym kraju, wystarczy miesięczna emerytura lub renta w wysokości minimum 1 tys. dolarów amerykańskich (USD) lub równowartości tej kwoty. 


16 DALEKIE PODRÓŻE

SS Stolica Panamy to miasto drapaczy chmur nad brzegiem Pacyfiku

Rozległa panamska stolica, zajmująca oblinii lotniczych Iberia). Kiedy rano szar 2561 km², może pochwalić się zarówobudziliśmy się w luksusowym no pięknymi zabytkami, jak i nowoczesną hotelu na 14. piętrze, przez przeszklone zabudową. Często określana bywa mianem ściany zobaczyliśmy imponującą pano- „małego Miami” lub „Zachodniego Dubaju”, ramę miasta – las wieżowców aż po ho- gdyż jej centralne dzielnice rozwijają się ryzont. Choć to środkowoamerykańskie w imponującym tempie. Wypełniają państwo nie posiada dużej powierzchni je tysiące sklepików, targowiska, knajpki, (niemal 80 tys. km²), a jego administra- promenady, a także wielkie galerie hancyjne centrum wraz z obszarem metro- dlowe i dobrze wyposażone supermarpolitalnym zamieszkuje ok. 1,5 mln lu- kety. Tu ludzie uśmiechają się przyjaźnie dzi, to Warszawa przy Panamie wygląda i niespiesznie spacerują uliczkami starej jak mały, parterowy ośrodek (mamy za części miasta, gdzie czujemy się niemal to dużo lepsze drogi). Jak okiem sięgnąć, jak w Europie. wszędzie widać tutaj olbrzymi wpływ ameW XVI w. hiszpańscy konkwistadorzy, zarykańskiej kultury biznesowej. Podobnie chęceni sukcesami w Ameryce Środkowej, jak w Stanach Zjednoczonych przedsta- postanowili wyprawić się do Peru po złoto wia się też sytuacja różnic społecznych: Inków. Ponieważ czekała ich daleka droga skrajna bieda sąsiaduje z ogromnym w głąb lądu, w sercu dzisiejszego kraju WITAJCIE W PANAMIE bogactwem. W końcu ten kraj uchodzi zamierzali zbudować ośrodek, który miał Do stolicy kraju, noszącej tę samą co on za drugie co do wielkości międzynarodo- być bazą wypadową dla wszystkich eksnazwę, przylecieliśmy przez Madryt (sko- we centrum bankowe n a świecie (zaraz p e d y c j i d o A m e r y k i Po ł u d n i o w e j . rzystaliśmy z całkiem dobrej promocji po Szwajcarii). Starą Panamę (Panamá Viejo) założył w sierpniu 1519 r. Pedro Arias Dávila TT Barokowa Katedra Metropolitalna w Casco Viejo w Panamie ©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA (1440–1531). W 1671 r. w wyniku ataku walijskiego pirata Henry’ego Morgana (ok. 1635–1688) została ona kompletnie zniszczona. Odbudowano ją 2 lata później, ale 8 km od pierwotnej lokalizacji. To nowe miasto funkcjonuje obecnie jako historyczna dzielnica panamskiej metropolii – Casco Viejo (Casco Antiguo). Od 1997 r. figuruje na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Znajdują się w niej malownicze placyki i klimatyczne wąskie uliczki, a styl art déco przeplata się z architekturą kolonialną i karaibskimi domkami. Ten zakątek Panamy świetnie oddaje kulturowe zróżnicowanie kraju nie tylko pod względem architektonicznym. Podczas spaceru wśród zabytkowych budynków najwięcej uwagi przyciągają… Nasza podróż w te strony nie trwała zbyt długo, bo jedynie 2 tygodnie, ale udało nam się zobaczyć kilka naprawdę fascynujących miejsc, o których chciałbym opowiedzieć. Podczas wyprawy opiekował się nami Enrique, przesympatyczny i bardzo dobrze zorganizowany przewodnik. Przywitał nas razem ze swoim szefem już na lotnisku Tocumen, położonym niecałe 25 km od centrum miasta Panama. Czuliśmy się jak klienci VIP. Marcelo, właściciel opiekującej się nami lokalnej agencji turystycznej, pochodził z Wenezueli. Obaj sprawili, że pobyt w Panamie stał się niezmiernie ciekawy. Enrique zorganizował nam przejazdy, noclegi, posiłki i wiele atrakcji, w tym niespodziankę na sam koniec naszej wizyty.

LATO 2015


17

©©VISITPANAMA.COM

SS Hotel Colombia i pomnik Simóna Bolívara na placu Bolívara ©©VISITPANAMA.COM

ludzie. W Casco Viejo spotkamy rodzimych biznesmenów oraz ekspatów, którzy przy lunchu rozprawiają o sprawach wielkiej wagi. Urzędnicy i politycy przechadzają się tu obok artystów, a przybyli z całego świata turyści zatrzymują się przy straganach kobiet z indiańskiego plemienia Guna (Kuna), które sprzedają tradycyjne rękodzieło (molas – wzorzyste części strojów). Na stoiskach nie brak również kapeluszy panama, a całości dopełnia wspaniały widok na ogromne statki w Zatoce Panamskiej i nowoczesne centrum.

SPACEREM PRZEZ MIASTO W Casco Antiguo są 4 najważniejsze place. Główny (Plaza Mayor, zwany obecnie Plaza de la Independencia – placem Niepodległości) leży między Katedrą Metropolitalną (Catedral Metropolitana), Muzeum Międzyoceanicznego Kanału Panamy (Museo del Canal Interoceánico de Panamá) i Pałacem Miejskim (Palacio

Municipal). Z kolei ten upamiętniający przywódcę walk o wyzwolenie Ameryki Południowej spod władzy Hiszpanii Simóna Bolívara (Plaza Bolívar) łatwo poznać po pomniku ku jego czci, a otaczają go Kościół św. Franciszka z Asyżu (Iglesia de San Francisco de Asís), Kościół św. Filipa Neri (Iglesia San Felipe de Neri), Teatr Narodowy (Teatro Nacional) oraz Pałac Bolívara (Palacio Bolívar). Cichy i spokojny plac Francji (Plaza de Francia) zdobi obelisk z kogutem (symbolem narodu francuskiego) i dziesięć płyt, opowiadających historię Kanału Panamskiego. Natomiast ostatni z nich, czwarty, czyli plac Herrera (Plaza Herrera, dawniej nazywany placem Zwycięstwa – Plaza del Triunfo), niegdyś pełnił funkcję areny walk byków. Poza tym w historycznej dzielnicy stolicy znajduje się jeden z najbardziej wiekowych budynków w Panamie – Casa Góngora z 1756 r. – i jeden z najstarszych drewnianych domów w Casco Viejo – Casa Boyacá. Warto też zobaczyć w tym rejo-

nie mały targ z pamiątkami dla turystów, które w dość wysokich cenach sprzedają Indianie Guna. Wizyta na nim jest dobrą okazją do zapoznania się z rdzenną ludnością kraju. Lepiej jednak nie liczyć na zrobienie pamiątkowych zdjęć barwnych indiańskich strojów, ponieważ ich właściciele nie przepadają za fotografowaniem, jedynie czasem zgadzają się na nie, ale za opłatą. Gdy kierowaliśmy się dalej w stronę centrum, minęliśmy niewielki port, skąd rybacy co dzień rano wyruszają na połów. Świeże ryby i owoce morza prosto z sieci trafiają do restauracji, które wypełniają cały budynek stojący naprzeciw wybrzeża. Specjalność tutejszych lokali stanowi ceviche, czyli danie z surowych ryb i owoców morza, marynowanych w limonce, cebuli, papryce, pietruszce, soli i pieprzu, a podawane z solonymi krakersami. Po drodze podziwialiśmy więc gości, pochłaniających ze smakiem największe porcje tego przysmaku jak świeże bułeczki. 


18 DALEKIE PODRÓŻE PRZYDATNE INFORMACJE

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Statek przepływający przez śluzę Miraflores na Kanale Panamskim

W ten sposób dotarliśmy do dzielnicy wieżowców, które drapią chmury na podobieństwo tych z nowojorskiego Manhattanu. Pełno w niej biurowców, hoteli, restauracji i nowoczesnych apartamentów. Strzeliste budowle wznoszą się nad Pacyfikiem, głównie przy Avenida Balboa i pozostałych ulicach. Nie należą one do największych na świecie, ale wiele z nich liczy ponad 250 m wysokości i plasuje się wcale nie nisko na liście najwyższych tego typu budynków, przede w s z y s t k i m w A m e r y ce Ł a c i ń s k i e j . Najciekawszy z wieżowców to tzw. El Tornillo (F&F Tower) o kształcie 242-metrowej śruby. Kiedy przyszła już pora obiadu, nasz wiekowy panamski kierowca Felix z a w i óz ł n a s d o l o k a l n e j c a fe t e r i i . Turystów nie było w niej wcale i chyba na tym polegał niezwykły urok tego miejsca. Za 45 dolarów 5 osób najadło się i napiło do syta, a to całkiem dobra cena jak na Panamę. Po posiłku przejechaliśmy przez Chinatown (Barrio Chino). W żadnej

szanującej się metropolii nie może zabraknąć chińskiej dzielnicy. W panamskiej stolicy jej istnienie jest szczególnie uzasadnione. Prawie każdy sklepik należy w niej do Chińczyków. W większości są oni potomkami dawnych budowniczych Kanału Panamskiego.

OD OCEANU DO OCEANU S ko r o j u ż w s p o m n i e l i ś m y o s ł y n n e j p r ze p r a w i e , p o r a p o w i e d z i e ć o niej coś więcej. Budowę tego kanału o długości ok. 80 km, poprowadzonego między Atlantykiem a Pacyfikiem, ukończono w 1914 r. Nadal stanowi on jedną z najważniejszych dróg wodnych świata. Na panamskie arcydzieło inżynierii XX w. składają się trzy Śluzy Gatuńskie (Esclusas de Gatún) – Miraflores, Pedro Miguel i Gatún – oraz sztuczne jezioro Gatún (26 m n.p.m.). Olbrzymie kontenerowce (zwane panamaxami) projektuje się według wymiarów umożliwiających pokonanie przeprawy – jednostka powin-

TT Każdy pokój w Gamboa Rainforest Resort ma balkon z hamakiem

XX Językiem urzędowym w Panamie jest hiszpański, a oficjalną walutą – balboa (PAB). Kraj leży w strefie czasowej UTC-5, co oznacza, że zawsze na zegarkach będzie tu 7 godz. wcześniej niż w Polsce. Zgodnie z umową między państwami Polaków przy przekraczaniu panamskiej granicy nie obowiązuje wiza, o ile mają ważny paszport, nie planują wizyty dłuższej niż 90 dni i nie przyjechali w celach zarobkowych. Każdy turysta musi też udowodnić, że dysponuje kwotą co najmniej 500 USD na pokrycie kosztów pobytu (wystarczającym dowodem będzie udokumentowana karta kredytowa). Osoby opuszczające Panamę drogą powietrzną, uiszczają obowiązkową opłatę wylotową (ok. 30 USD od osoby). Trzeba także pamiętać, że tutejsza służba graniczna ma prawo skrócić odwiedziny cudzoziemca. Podczas przemieszczania się po kraju należy wziąć pod uwagę kilka rzeczy. Przejażdżka taksówką nie kosztuje wiele, ale stawkę powinno się ustalić z kierowcą przed kursem, ponieważ w samochodach nie ma liczników. Turyści bywają również niekiedy celem napaści, szczególnie po zmroku w rejonach stolicy obleganych przez przyjezdnych, np. w Casco Viejo czy w pobliżu Avenida Central, oraz w biedniejszych dzielnicach, m.in. Curundú i E l C h o r r i l l o . N a j n i e b ez p i e c z n i e j j e s t w prowincji Darién, wzdłuż granicy z Kolumbią, ze względu na zorganizowane i uzbrojone grupy przestępcze.

na mieć maksymalnie ok. 295 m długości i mniej więcej 32 m szerokości. Przeciętny koszt skorzystania z kanału wynosi ok. 55 tys. USD, choć zdarzają się jednorazowe opłaty przewyższające 300 tys. USD. Do dziś użytkownikiem, który wpłacił rekordowo niską kwotę za przebycie tej trasy, jest amerykański podróżnik Richard Halliburton (1900–1939). W 1928 r. przepłynął tędy wpław za 36 centów. Po zdobyciu tych wszystkich informacji koniecznie chcieliśmy zobaczyć to miejsce. Odwiedziliśmy śluzę Miraflores. Na tym odcinku od godz. 06.00 do 15.15 statki przemieszczają się od Pacyfiku do Atlantyku, a od godz. ©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

LATO 2015


19 15.45 do 23.00 – od Atlantyku do Pacyfiku. Tutejsze centrum dla odwiedzających (Centro de Visitantes de Miraflores) wraz z salami wystawienniczymi prezentują fascynującą historię budowy kanału, jego użytkowania oraz plany kolejnej rozbudowy. Na tym etapie naszej wycieczki spotkaliśmy pierwszego Polaka w Panamie. Powiedział nam, że zajmuje się łowieniem ryb i pływa po świecie. Do tej pory słyszałem tylko o jednym człowieku, który ma podobną pasję (mężu mojej koleżanki z pracy), ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że to może być on… Rozpoznał mnie dopiero, gdy wrócił do Polski i pochwalił się żonie, że natknął się na rodaka nad Kanałem Panamskim, a ta pokazała mu moje zdjęcia. To niesamowite, jak czasem drogi ludzi, których łączą pewne relacje, krzyżują się na końcu świata. Poznawanie śluzy i przeprawy zajęło nam kilka godzin. Córka wybrała nam najlepszy taras widokowy, który znajdował się w… restauracji. W trakcie bardzo długiego obiadu obejrzeliśmy kilka wielkich oceanicznych statków, majestatycznie przepływających obok nas. Najbardziej znana atrakcja Panamy stała się częścią naszych wspaniałych wspomnień. Najedzeni i pełni wrażeń wyruszyliśmy w głąb kraju. TT Tukan tęczodzioby w okolicach Gamboa

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Widok na rzekę Chagres z kompleksu Gamboa Rainforest Resort

WSZYSTKIE CUDA TROPIKALNEJ PUSZCZY Wyprawę do Gamboa zaczęliśmy od… przejechania ogromnego węża, który nagle wypełzł nam pod koła samochodu. Po tym zdarzeniu ani żona, ani córka nie były pewne, czy powinniśmy jechać dalej. W miasteczku zatrzymaliśmy się na terenie dawnej bazy amerykańskiej, położonej w środku lasu deszczowego. Ulokowano nas w zjawiskowym hotelu, wzniesionym na zboczu góry z przepięknym widokiem na Park Narodowy Chagres (Parque Nacional Chagres). Na tarasach pokojów wisiały przepiękne hamaki, na powitanie dostaliśmy wino z owocami, a zewsząd

dochodził śpiew ptaków… Nie chcieliśmy stąd wyjeżdżać. To był jednak dopiero początek najatrakcyjniejszej części całej naszej podróży. Wspomniany Park Narodowy Chagres porastają dziewicze lasy tropikalne oraz pokrywają rzeki i jeziora, m.in. zbiornik retencyjny Alajuela, który gwarantuje funkcjonalność Kanału Panamskiego. Codziennie ruszaliśmy w nowym kierunku, aby na koniec dnia wrócić do naszego bajkowego hotelu. Zaczęliśmy od wycieczki w głąb gęstej selwy. Kolejka linowa przewiozła nas ponad dzikimi i niedostępnymi terenami wprost na jedno ze wzgórz. Na nim czekała wieża widokowa 

TT Piękny motyl z rodzaju Pteronymia

TT Ruchliwa małpka kapucynka czarnobiała

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

©©VISITPANAMA.COM


20 DALEKIE PODRÓŻE

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Do wiosek Indian Emberá najłatwiej dotrzeć drewnianym kanu

Panama Rainforest Discovery Center, przeznaczona do obserwowania barwnej przyrody (szczególnie ptaków). Oparta na stalowych rurach konstrukcja, wysoka na 32 m, wznosi się na poziom koron najwyższych drzew. Z platformy rozpościera się panorama całej okolicy, dostrzec można nawet pobliski kanał. To naprawdę niezwykły widok! Po powrocie wybraliśmy się jeszcze na farmę motyli (tzw. Mariposario). Nigdy w życiu nie widziałem ich tak wielu i tak różnorodnych w jednym miejscu. Te z najpiękniejszego gatunku Morpho helenor same przylatywały do mnie i siadały mi na plecach. Wyglądały wyjątkowo pięknie – ich skrzydła z zewnątrz przypominały skórę węża, od wewnątrz były metalicznie niebieskie. Myślałem, że przez przypadek wybrały właśnie mnie, ale gdy następnego dnia znów odwiedziliśmy farmę, wprost do mojej ręki podleciał przepiękny błękitny motyl. Siedział na mojej dłoni kilka minut i wcale nie chciał zmie-

nić miejsca. Stałem się dzięki temu obiektem zdjęć mnóstwa turystów. Czułem się jak bohater filmu Jamesa Camerona Avatar, którego obsiadły świetliste duszki z księżyca Pandora. Jak powiedziała nam lokalna przewodniczka, bardzo rzadko zdarza się, aby motyle przylatywały same do kogokolwiek. Tak jak jaskółki w Polsce, tak one w Panamie przynoszą podobno wielkie szczęście. Ta przepowiednia w naszym przypadku się sprawdziła. Przez całe wakacje czuliśmy się jak szczęściarze. Kolejnego dnia czekała nas przeprawa łodzią na odosobnione wysepki. Na nich w naturalnym środowisku żyją różne gatunki małp (np. czepiaki Geoffroya, wyjce i kapucynki) oraz tapiry, leniwce, żółwie, kajmany okularowe i krokodyle. Nasz rejs przeszkodził dwóm dużym gadom w polowaniu na ptaka, który zatrzymał się nad mulistą, brązową wodą. Niezadowolone wróciły do rzeki i zaczęły płynąć w naszą stronę. Ruszyliśmy więc szybko dalej. Wkrótce spotkaliśmy i małpy.

TT Emberá żyją w tradycyjnych osadach w środku dziewiczej selwy ©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

LATO 2015

Zeskakiwały z drzew na pokład łódki, aby zabrać turystom jedzenie. Zupełnie nikogo się nie bały. Kiedy nic nie znalazły, wróciły szybko na swoje stanowiska obserwacyjne, a my naszą motorówką popłynęliśmy dalej kanałem, mijając wielkie kontenerowce. Tak fantastyczne przeżycie zakończyliśmy ochładzającą kąpielą w hotelowym basenie z kieliszkiem dobrego białego wina w dłoni. Naszą ostatnią wyprawę w Gamboa stanowiła całodzienna wycieczka do wioski, w której od stuleci żyją Indianie Emberá. Przeprawiliśmy się do niej ręcznie wykonanymi indiańskimi kanu. W osadzie jej mieszkańcy powitali nas tradycyjnymi tańcami i muzyką, które nie zmieniły się od czasów odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Potem odbyliśmy spacer po tropikalnej puszczy w towarzystwie półnagiego Indianina. Emberá

©©VISITPANAMA.COM

SS Indiańska chata stojąca na palach

czują się w selwie jak w domu, są odporni na ugryzienia mrówek, świadomi zagrożeń, doskonale tropią dzikie zwierzęta i barwne ptaki. Bez nich nie zobaczylibyśmy nawet połowy tego, co nam pokazali. Po powrocie do wioski obejrzeliśmy plemienne ceremonie i występy artystyczne. Indianie porwali nas do rytualnego tańca, a nasza córka uwieczniła ten taneczny popis za pomocą kamery. Na koniec, w ramach podziękowania, wykonaliśmy w duecie na dwa głosy słynny kanon Panie Janie. Przed pożegnaniem umyliśmy ręce w wodzie z liśćmi, które pachniały jak mięta i których Emberá używają do dezynfekcji. Zjedliśmy jeszcze indiański obiad, a potem kupiliśmy kilka ręcznie robionych pamiątek. Ostatni wieczór w Gamboa zwieńczył przepiękny zachód słońca.


21

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SKĄD POCHODZI KAPELUSZ PANAMA XX Każdy chyba kojarzy charakterystyczne jasne kapelusze robione z włókien z liści łyczkowca dłoniastego. Powszechnie nazywa się je pana-

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Sklep ze słynnymi kapeluszami panama mami, choć pochodzą one z Ekwa­do­ru. Jednak to w Panamie zrobiły zawrotną karierę podczas budowy Kanału Pa­n am­s kie­g o. Tę słynną pamiątkę można kupić np. w stolicy kraju w Casco Viejo od ulicznych sprzedawców za ok. 10 USD. Dobrej jakości kapelusz po zwinięciu w nieduży rulon i rozwinięciu wraca do swoich kształtów bez zagięć.

Spędziliśmy go przy znakomitym posiłku i wyśmienitym winie. Żegnał nas śpiewający, nigdy nie zasypiający tropikalny las.

PRAWDZIWI INDIANIE Najciekawszą pod względem etnicznym panamską prowincją jest region autonomiczny Guna Yala (dawniej Kuna Yala), jedno z ostatnich miejsc zamieszkanych prawie wyłącznie przez rdzenne plemię

SS Guna poruszają się często po archipelagu San Blas kanu z żaglem

Guna (Kuna). Lud ten zachowuje niezależność od rządu w Panamie. Ma odrębne sądownictwo, władze wykonawcze oraz język. Utrzymaniu tej sytuacji sprzyja brak połączenia drogowego z resztą kraju. Guna żyją tradycyjnie, blisko natury, mieszkają w domach krytych palmowymi liśćmi, zajmują się turystyką, rolnictwem, rybołówstwem, myślistwem i rękodziełem. Żywią się głównie tym, co upolują i zbiorą w selwie. Uprawiają też banany, kokosy, kakao, ryż, fasolę i kukurydzę. Tylko niektóre indiańskie dzieci chodzą do szkoły. Po drodze na lekcje muszą pokonywać strumienie i rzeki. Tak na-

prawdę jednak nikt nie kontroluje, czy Indianie korzystają z państwowej edukacji. Oni sami wszystkiego, co ich zdaniem jest najważniejsze, uczą się od rodziców i przyrody. Doskonale znają niebezpieczeństwa, które niesie natura. Wiedzą również, jak pomóc sobie i innym cierpiącym na różne schorzenia. Uważają, że najlepsze apteki nie zastąpią bogactw, jakie kryje ich tropikalna puszcza. Aby odwiedzić jedną z wiosek, trzeba wcześniej zapowiedzieć swoją wizytę, gdyż mieszkańcy lasów deszczowych nie należą do zbyt gościnnych. Rajskie wyspy San Blas rozrzucone u wybrzeża 


22 DALEKIE PODRÓŻE

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Plaża na jednej z 365 wysp karaibskiego archipelagu San Blas

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

TT Dziewczynka z grupy etnicznej Guna

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Kraby złowione w wodach San Blas

SS Kobiety Guna wykonujące kolorowe molas

regionu Guna Yala są własnością przedstawicieli grupy etnicznej Guna i bez ich zgody nikt obcy nie może na nich przebywać. Indianie stanowią zaledwie ok. 6 proc. ludności Panamy. Żyją w strukturach plemiennych, głównie na zachodzie, wschodzie i południu kraju. W tym ostatnim rejonie właśnie przerwano budowę Autostrady Panamerykańskiej (Carretera Panamericana), tu kończy się jej północnoamerykańska część. Na przeszkodzie drogowcom stoi przesmyk Darién (Tapón del Darién), górzysty obszar bagnistej i niezmiernie gęstej selwy. Prowadząca od Alaski aż po Ziemię Ognistą (Tierra del Fuego) szosa urywa się w odległości ok. 280 km na południowy wschód od miasta Panama, w miasteczku Yaviza, położonym mniej więcej 100 km od granicy z Kolumbią. Transkontynentalna trasa zmienia się tutaj w wyboistą, polną drogę. Ekolodzy uważają, że rozcięcie dziewiczego lasu deszczowego miałoby katastrofal-

ne skutki zarówno dla fauny i flory, jak i dla życia miejscowych Indian, ponieważ dzięki usprawnieniu komunikacji dotarliby w te strony na pewno nowi osadnicy. Naukowcy sądzą, że w tutejszej tropikalnej puszczy występują liczne nieodkryte jeszcze gatunki roślin i zwierząt. Można w niej poza tym spotkać jaguary, pumy, oceloty, tapiry, małpy, leniwce, kajmany okularowe i krokodyle, a także tukany, papugi, kolibry, kwezale herbowe czy harpie wielkie. Te ostatnie mierzą metr długości, mają 2-metrową rozpiętość skrzydeł i łapy większe od męskiej dłoni. To najpotężniejsze ptaki drapieżne na ziemiach Nowego Świata. Dla odmiany żyjące tu płochliwe kapibary, aktywne wieczorem i nocą, to największe gryzonie na świecie (osiągające do 1,3 m długości i wagę do 65 kg). Żeby wjechać do krainy Indian Guna, trzeba przejść przez ich punkt graniczny, wnieść opłatę wjazdową i poddać się kontroli bagażu. Warto jednak podjąć ten

LATO 2015

©©VISITPANAMA.COM

trud. Przedostatniego dnia naszego pobytu w Panamie wybraliśmy się na magiczny archipelag San Blas. Jechaliśmy dużym terenowym samochodem razem z naszymi panamskimi przyjaciółmi: Enrique, Ivone i lokalnym kierowcą. Przeprawa przez góry trwała kilka godzin. Różnice wzniesień były tak duże, że czuliśmy się jak w reklamie auta z napędem na 4 koła. W wielu miejscach brakowało asfaltowej nawierzchni, przemieszczaliśmy się więc po szutrze, gołej ziemi, kamieniach i drogach w budowie. Kiedy wreszcie szlak się skończył, okazało się, że jesteśmy w małym, prowizorycznym indiańskim porcie, skąd za opłatą zawozi się chętnych na wybraną wyspę. San Blas to archipelag 365 wysepek rozmieszczonych na Morzu Karaibskim wzdłuż wybrzeża Panamy. Mnóstwo z nich nie nosi nawet nazwy. Na ok. 80 osiedlili się Indianie Guna. Kobiety wyrabiają charakterystyczne tradycyjne części strojów, zwane molas,


23

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

zdobione kolorowymi wzorami. Zazwyczaj znajdziemy na nich przedstawienia człowieka, kwiatów, zwierząt morskich, ptaków lub innych stworzeń albo motywy geometryczne.

IDEALNE POŻEGNANIE Ponad godzinę płynęliśmy drewnianą łódką z silnikiem obsługiwaną przez sternika z grupy etnicznej Guna. Drugi Indianin na dziobie wypatrywał sieci rybackich, aby wirnik nie rozerwał żadnej z nich i nie uległ awarii. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy niespodziankę, którą przy-

SS Niezapomniany rejs luksusowym katamaranem po wyspach San Blas

gotowali dla nas Enrique i Marcelo – luksusowy katamaran tylko dla nas, z załogą i pełnym wyżywieniem. Choć mogliśmy z niego korzystać tylko kilka godzin, czuliśmy się jak w bajce. Pomysł wydawał się o tyle znakomity, że tego dnia obchodziliśmy z żoną rocznicę ślubu. Jednostka nazywała się VIP ONE i przy wejściu powitał nas przystojny kapitan. Załogę stanowiły dwie pary dwudziestokilkuletnich Francuzów, od roku pływających po Karaibach łodzią do wynajęcia. Podano nam szampana, świeżo upieczone homary i doskonałe

ryby. Zatrzymaliśmy się też przy zjawiskowej plaży jednej z setek cudownych wysp. Ciepłe słońce rzucało promienie na idealnie przejrzystą wodę. Byliśmy w najprawdziwszym raju! Żadne zdjęcia tego nie oddadzą... Po prostu trzeba to zobaczyć na własne oczy. Na lotnisku Tocumen rozstawaliśmy się z Enrique i Marcelem jak serdeczni przyjaciele. Przygotowali dla nas wiele miłych niespodzianek i pomogli poznać pasjonującą Panamę z jej najpiękniejszej strony. Muchas gracias, amigos! 


24 DALEKIE PODRÓŻE

Z CZYM KOJARZY SIĘ

PANAMA…? opracował: MICHAŁ DOMAŃSKI

<< Zapytaliśmy o to tym razem trzech wybranych ekspertów, którzy znają wyśmienicie ten pasjonujący tropikalny zakątek świata, graniczący z Kolumbią i Kostaryką, położony niezmiernie malowniczo nad wodami Morza Karaibskiego i Oceanu Spokojnego, na Przesmyku Panamskim, dawniej nazywanym Złotą Kastylią, łączącym Amerykę Środkową z Południową. Może się on pochwalić aż 2490 km urokliwego wybrzeża, wzdłuż którego znajdują się wspaniałe rafy koralowe, oraz zawrotną liczbą ok. 1600 rajskich wysp, na czele ze zniewalającymi archipelagami San Blas i Bocas del Toro czy

LATO 2015


© VISITPANAMA.COM

25

�  Bar nad samą wodą na wyspie Colón w archipelagu Bocas del Toro

Wyspami Perłowymi. Europejczycy znają go jednak przede wszystkim z jednej z najważniejszych dróg wodnych na naszym globie – uruchomionego 15 sierpnia 1914 r. Kanału Panamskiego. Dzięki temu zapierającemu dech w piersiach arcydziełu inżynierii wodnej statki, żeby przedostać się z zachodu na wschód Ameryki, nie muszą opływać całej Ameryki Południowej i przechodzić przez Cieśninę Magellana. Poniżej zamieszczamy krótkie, lecz szalenie interesujące wypowiedzi naszych rozmówców poświęcone fascynującej Panamie, której łacińska dewiza brzmi: „Pro Mundi Beneficio”, czyli „Dla Korzyści Świata”. >>


26 DALEKIE PODRÓŻE TOMASZ PIĄTEK MENEDŻER DS. PRODUKTU W CONQUEROR TRAVEL CLUB XX Z czym kojarzy się to interesujące państwo w Ameryce Środkowej? Z całą pewnością nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Na obraz Panamy, zwanej często „mostem Ameryk”, składają się różnorakie wpływy, jakim ulegała w swoich burzliwych dziejach. Metafora mostu doskonale to oddaje, ponieważ dzisiejszy kraj łączy w sobie indiańską tradycję i latynoską współczesność, hiszpański kolonializm i amerykański postęp, wielkomiejski kosmopolityzm i prowincjonalny spokój, drapacze chmur i bujne lasy deszczowe.

Z całą pewnością większość ludzi kojarzy Panamę z Kanałem Panamskim, który połączył dwa oceany: Pacyfik i Atlantyk. Ta inżynieryjna duma Panamczyków, której budowa pochłonęła wiele ludzkich istnień, jest obecnie jedną z najważniejszych strategicznie przepraw na ziemi. Wzniesiony w 2004 r.

©©VISITPANAMA.COM

SS Avenida Balboa – najnowocześniejsza i najszersza aleja stolicy Panamy Ze względu na swoją nowoczesność panamska stolica – Panama – nazywana bywa „małym Miami” i uchodzi za najbardziej atrakcyjną w Ameryce Środkowej. Górujące nad miastem gmachy banków i wieżowce kontrastują z jego historyczną częścią Casco Viejo (Casco Antiguo), spokojną dzielnicą z niską zabudową i wąskimi uliczkami, oraz z ruinami założonej w 1519 r. hiszpańskiej Starej Panamy (Panamá Viejo) – pierwszej europejskiej osady na amerykańskim wybrzeżu Pacyfiku. Miłośnikom rajskich plaż Panama oferuje wspaniały archipelag 365 dziewiczych wysp San Blas w regionie autonomicznym Guna Yala. Jego biały piasek, atole i wielkie bogactwo podwodnego świata (który tworzą koralowce, egzotyczne ryby, rozgwiazdy, żółwie, kraby, langusty itd.) to raj dla wielbicieli nurkowania. Na tym archipelagu panują również całkiem pierwotne warunki. Mieszka się tu w bambusowych domkach bez podłogi i z prysznicem na zewnątrz. Jednak w zamian za to dostajemy zupełnie za darmo wspaniały widok na morze i bezpośredni dostęp do jego brzegu.

©©VISITPANAMA.COM

SS Panama to raj dla miłośników nurkowania

©©VISITPANAMA.COM

SS Zabytkowe Casco Viejo – widok na Kościół św. Franciszka z Asyżu

na trasie Autostrady Panamerykańskiej Most Stulecia (Puente Centenario), przecinający tę drogę wodną, pozwala podróżującym skorzystać w tym punkcie z doskonałych połączeń morskich i lądowych zarówno z Ameryką Południową, jak i Północną. Nowoczesność zaczęła w Panamie częściowo wypierać dawne tradycje i kulturę, jednak ciągle możemy tu spotkać rdzennych mieszkańców, choć stanowią oni jedynie ok. 6 proc. ludności kraju. Mimo iż życie fascynujących Indian Guna niewiele różni się od tego, jakie prowadzili ich przodkowie, są oni grupą bardzo świadomą swoich praw i niezależności, zwłaszcza prawa do własnego terytorium, którego uparcie bronią.

MARTA PODLEŚNA-NOWAK WŁAŚCICIELKA BIURA PODRÓŻY LATINO TOUR XX Pierwszą myślą, jaka przychodzi mi do głowy na hasło „Panama”, jest – oczywiście – Kanał Panamski. To jedna z najważniejszych dróg wodnych świata, niesamowite dzieło rąk ludzkich. Niektórzy specjalnie kupują bilet lotniczy do tego kraju tylko po to, aby zobaczyć tę ok. 80-kilometrową sztuczną przeprawę. Drugie moje skojarzenie stanowi kapelusz panama – miękkie i giętkie tradycyjne nakrycie głowy wykonane z liści łyczkowca dłoniastego. Znawcy twierdzą, że najlepsze z nich można napełnić wodą i w ogóle nie przeciekają oraz przewlec przez obrączkę i nie zmienią swojego kształtu. Choć kapelusze te tak naprawdę nie pochodzą z Panamy (tylko z Ekwadoru), niezmiennie przypominają mi budowę słynnego kanału, podczas której chroniły przed tropikalnym słońcem tysiące robotników. To państwo kojarzy mi się również z niedostępnym i tajemniczym przesmykiem Darién (długim na ponad 160 km i szerokim na ok. 50 km), który obejmuje tereny panamskiej prowincji Darién oraz północną część kolumbijskich departamentów Chocó i Antioquia. Uniemożliwia on poprowadzenie szlaku drogowego łączącego Amerykę Środkową i Południową. Rośnie tu dziewicza, niesamowicie gęsta i bagnista selwa. Na jej obszar zapuszczają się jedynie tradycyjnie żyjący Indianie Emberá, Waunana (Wounaan) i Guna (Kuna), kolumbijscy partyzanci z FARC (Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia – Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii) lub ELN (Ejército de Liberación Nacional – Armii Wyzwolenia Narodowego), przemytnicy narkotyków i… ludzie żądni przygód. Właśnie z ich książek i opowieści wiem, że przejście tego kawałka lądu jest dla podróżnika wyczynem porównywalnym ze zdobyciem Mount Everestu dla wspinacza.

LATO 2015

©©LATINO TOUR/MARTA PODLEŚNA NOWAK

SS Kobieta Guna robiąca plecionkę na rękę


27 dzę z Polski, nie wykrzyknął ani Wałęsa!, ani Papież!, tylko Kapuściński!, po czym wydobył ze swojego plecaka ukochaną książkę, czyli Podróże z Herodotem… TT Indianin Guna z dziełem Kapuścińskiego ©©LATINO TOUR/MARTA PODLEŚNA NOWAK

©©LATINO TOUR/MARTA PODLEŚNA NOWAK

SS Pocztówkowy archipelag San Blas zachwyca piaszczystymi plażami Mnie jednak najbardziej urzekł w Panamie region autonomiczny Guna Yala, do którego należy wąski 373-kilometrowy pas wybrzeża Morza Karaibskiego i 365 wysp archipelagu San Blas. Część z nich zamieszkuje niezmiernie interesujące plemię Indian Guna (Kuna), które w wyniku rewolucji, jaka wybuchła w 1925 r., wywalczyło sobie szeroką autonomię i gwarancję zachowania własnej kultury. Ten rejon brzegu Morza Karaibskiego zachwyca swoim naturalnym pięknem i cudownymi plażami, ale najbardziej niezwykli są jego mieszkańcy. Najsłynniejszy lokalny produkt to kolorowe tkaniny molas, z których kobiety szyją dla siebie stroje. Łydki i przedramiona Indianek pokrywają barwne plecionki z koralików. Ich właścicielki ochoczo wykonują je także na kończynach turystek. Do dziś pamiętam spotkanie z przedstawicielem ludu Guna, który dowiedziawszy się, że pocho-

MARCELO RIMMAUDO DYREKTOR GENERALNY HOVER TOURS PANAMA XX Słowo „Panama” pochodzi najprawdopodobniej z języka Indian Cueva, z epoki prekolumbijskiej. „Banama”, jak mówili niegdyś rdzenni mieszkańcy tych ziem, oznacza „miejsce obfitości ryb”. Ta urocza kraina zamieszkana jest przez wspaniałych, skromnych, sympatycznych i wesołych ludzi, dzięki którym wakacje w tym środkowoamerykańskim państwie staną się z pewnością niezapomnianym przeżyciem. Malowniczo położoną Republikę Panamy oblewają od północy wody Morza Karaibskiego i od południa – Oceanu Spokojnego. Na jej terytorium odkryjemy dziewicze i gęste wiecznie zielone lasy tropikalne, w których żyją rzadkie gatunki fauny i flory. To kraj o wręcz niesamowitej bioróżnorodności, w którym magia Ameryki Środkowej z łatwością zaczarowuje turystów. Panama ofiarowuje swoim gościom niepowtarzalną mieszankę wielu ras i kultur. Zaprasza ich do spontanicznej zabawy i do bliższego poznania jej barwnego i radosnego folkloru. Bezsprzecznie warto odkryć każdy zakątek tego przepięknego kraju, do którego przybywają tak chętnie co roku wspaniałe długopłetwce (humbaki), żeby nauczyć swoje młode pływać i komunikować się z otoczeniem.

Republika Panamy stanowi także schronienie dla niezliczonej liczby zagrożonych wyginięciem zwierząt, takich jak np. jaguar amerykański, ocelot wielki, pies leśny, żółw szylkretowy czy kwezal herbowy. Dodatkowo tuż obok stolicy kraju

©©VISITPANAMA.COM

SS Pollera panameña, narodowy strój kobiecy znajdziemy zarówno egzotyczne plaże pacyficzne rozciągające się nad Zatoką Panamską i na Wyspach Perłowych (Archipiélago de las Perlas), jak również te dziewicze, prawdziwie rajskie, obmywane krystalicznie czystymi turkusowymi wodami Morza Karaibskiego. Panama jest też ziemią wybornego rumu i trzciny cukrowej, wyśmienitej kawy i tropikalnych kwiatów, cudownych i wesołych kobiet. Nic więc dziwnego, że uważa się ją za wymarzoną wręcz krainę dla turystów. Odnajdą oni na jej obszarze wszystko to, czego szukają i pragną. Poczują błogi spokój, harmonię ducha, radość życia i szczęście.  TT Przepiękny samiec kwezala herbowego ©©VISITPANAMA.COM

SS Humbaki wynurzające się z wody nieopodal pacyficznego wybrzeża Panamy Również tropikalne motyle rozmnażają się w tym magicznym środowisku i odfruwają stąd do innych regionów Ameryki. Liczne ptaki wybierają dziewiczą i sielską Panamę na miejsce odpoczynku podczas swojej niezmiernie męczącej migracji. Nic więc dziwnego, że w takich warunkach rdzennym mieszkańcom tych ziem udało się uchronić przed szkodliwym wpływem współczesnego świata i zachodniego stylu życia. Na przestrzeni wieków zachowali oni swoje dawne wierzenia, tradycje i obyczaje. Przetrwały także ich ojczyste języki. Dzięki temu, odwiedzając dzisiaj tę środkowoamerykańską republikę, można poczuć się jak prawdziwy odkrywca. Warto też odkryć niepowtarzalną energię i magię stolicy Panamy – stale rozwijającej się i tętniącej życiem 24 godziny na dobę metropolii. Oszałamia ona najwyższymi drapaczami chmur w Ameryce Środkowej, na czele z 284-metrowym Trump Ocean Club International Hotel & Tower. To właśnie tutaj architektury nie ograniczają żadne limity. Poza tym łączy się ona w charakterystyczny sposób z otaczającym ją wilgotnym lasem równikowym.

©©VISITPANAMA.COM


28 DALEKIE PODRÓŻE

ZA KAŻDYM RAZEM INNE

ZJEDNOCZONE EMIRATY ARABSKIE KATARZYNA KAŁUŻA MARCIN LEWANDOWSKI www.Travel-Bidder.com

LATO 2015


29

© MATERIAŁY PRASOWE EMIRATES

<< O mieście, które wyłoniło się z piasków pustyni, słyszeliśmy bardzo wiele. Niewątpliwie nie ma w tym przypadku znaczenia, czy Dubaj kogoś fascynuje, czy raczej jest mu obojętny – wszystkich bez wyjątku wprawia w osłupienie fakt, że jego monumentalna zabudowa powstała w tak zaskakującym tempie. Sam słynny wieżowiec Burdż Chalifa (Burj Khalifa, niemal 830 m wysokości) urósł jak na drożdżach, otwarto go już w 6 lat po rozpoczęciu prac w 2004 r. W końcu nadszedł ten niesamowity moment i wyruszyliśmy z wizytą do niezmiernie interesujących Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA). >>

SS Najwyższy obecnie budynek na świecie – 830-metrowy Burdż Chalifa


30 DALEKIE PODRÓŻE

©©MATERIAŁY PRASOWE EMIRATES

SS Sztuczna wyspa Palma Dżamira z luksusowym hotelem Atlantis, The Palm

P

rzed rozpoczęciem zwiedzania chcieliśmy zdobyć mapkę ze wszystkimi drapaczami chmur w Dubaju, aby przestać mylić ich nazwy, ale powiedziano nam, że co kilka miesięcy musielibyśmy ją aktualizować, bo nowe budynki wyrastają tutaj niczym grzyby po deszczu. Dlatego do dziś nie wiemy, który z obiektów przy autostradzie E 11 (Sheikh Zayed Road – Drodze Szejka Zajida) należał do sieci Marriott. Spośród wszystkich tych dubajskich budowli wyróżnia się tylko kilka: hotel Atlantis, The Palm, czyli bastion nie do zdobycia dla zwykłych turystów, położony na skraju sztucznej wyspy Palma Dżamira (Palm Jumeirah), hotel Burdż Al Arab (Burj Al Arab) – wieżowiec w kształcie żagla widniejący na każdej pocztówce, oraz Burdż Chalifa – wciąż jeszcze najwyższy budynek świata, przypominający gigantyczną tytanową strzykawkę. W przypadku tego ostatniego duże wrażenie wywołuje informacja, że został zaprojektowany przez to samo amerykańskie biuro architektoniczne, które stworzyło One World Trade Center (Freedom Tower – Wieżę Wolności – wzniesioną w miejscu dwóch biurowców World Trade Center, zniszczonych na skutek zamachu z września 2001 r.) w Nowym Jorku. Same Zjednoczone Emiraty Arabskie, położone na Półwyspie Arabskim, sąsiadują z Arabią Saudyjską i Omanem. Dzielą się na 7 emiratów. My zwiedziliśmy głów-

LATO 2015

nie ich stolicę Abu Zabi (Abu Dhabi) i Dubaj. O nich właśnie i o tym, co jeszcze można robić w tym kraju, chcielibyśmy opowiedzieć.

NAJ DUBAJ Dubaj jest miastem rzeczy największych, najwyższych, najdroższych i najbardziej niesamowitych. Choć przed odwiedzinami w nim wiele osób myśli, że przecież oglądały wszystkie jego wspaniałości w telewizji lub na zdjęciach i cały ten blichtr wcale im nie zaimponuje, nie mogą się mocniej mylić. Gdy w Dubai Marinie rozejrzymy się dookoła, zobaczymy turkusowo-srebrno-złote drapacze chmur, które wyglądają jak elementy drogiej biżuterii – najpewniej paska od luksusowego szwajcarskiego zegarka marki Breitling. Kiedy wjedziemy na 124. piętro giganta Burdż Chalifa (na zewnętrzny punkt obserwacyjny położony na wysokości 452 m), żeby tylko rzucić okiem na okolicę, zatracimy się w podziwianiu panoramy miasta oraz fotografowaniu jej. Jeśli natomiast podczas przejażdżki metrem, które niczym statek widmo porusza się nie prowadzone przez nikogo, wyjrzymy przez okno na trasie nad poziomem głównej ulicy i spróbujemy policzyć budynki, a następnie podnieść głowę na tyle wysoko, aby dojrzeć wierzchołki wszystkich wieżowców, przekonamy się, że to niemożliwe. To jednak nie koniec zaskakujących wrażeń. W największym tutejszym centrum handlowym – The Dubai Mall – znajduje się olbrzymia kaskada, lodowisko, szkielet dinozaura czy akwarium z rekinami, płaszczkami i innymi morskimi stworzeniami (Dubai Aquarium & Underwater Zoo).

©©GOVERNMENT OF DUBAI, DEPARTMENT OF TOURISM AND COMMERCE MARKETING

SS Taniec wirującego derwisza w Dubaju

Widok wielkiego drapieżnika przepływającego nad głową ochroniarza, pilnującego, żeby nikt nie zbliżał się do szyby zbiornika, to coś niesamowitego. Nic też nie bawi bardziej od płaszczki, która prezentuje brzuch z otworem gębowym przypominającym sympatyczny uśmiech. Niejedną kobietę o zawrót głowy przyprawi także stylizowany na tradycyjny targ czy wysadzane kryształami Swarovskiego szpilki


31

©©GOVERNMENT OF DUBAI, DEPARTMENT OF TOURISM AND COMMERCE MARKETING

©©DUBAI AQUARIUM & UNDERWATER ZOO

WW Rajd samochodami terenowymi po pustyni

SS Akwarium w galerii The Dubai Mall

Po zapadnięciu zmroku koniecznie trzeba udać się tam, gdzie ciągną tłumy, czyli przed tę olbrzymią galerię handlową na pokaz The Dubai Fountain – fontann na sztucznym jeziorze, które widoczne są ponoć nawet z kosmosu. My przyszliśmy na jeden z pierwszych spektakli wieczoru, zaczynający się o godz. 18.00. Tryskająca woda tańczyła dla nas przy muzyce Michaela Jacksona, sięgając niemal nieba. Żałowaliśmy tylko, że nie mogliśmy obejrzeć tego widowiska ze 124. piętra Burdż Chalifa lub z tarasu Armani Hotel Dubai. Niestety, za taką przyjemność musimy sporo zapłacić.

nozy, z tą różnicą, że oczy otwierają nam się coraz szerzej. Kiedy kręcąca się wraz z jego właścicielem szata nagle rozbłyska dziesiątkami lampek, do głowy przychodzi nam parada w Chinatown i wybuchamy z trudem powstrzymywanym śmiechem. Wciąż jednak nie możemy wyjść z podziwu dla tancerza, który od wielu minut nie przestaje obracać się wokół własnej osi. Ognisko płonie, w powietrzu unosi się słodki zapach aromatycznego tytoniu do fajki wodnej i wtedy na wyłożonej barwnymi dywanami scenie pojawia się piękna tancerka brzucha. Jej ruchy są tak ponętne, że niemal chcemy jej przerwać i narzucić na jej ciało jakieś okrycie, bo przecież jesteśmy w państwie, w którym kobiety powinny skromnie ukrywać swoje wdzięki pod długimi szatami. Powstrzymujemy się jednak i dalej palimy sziszę, a potem zjadamy do końca resztki najlepszego na świecie hummusu i wreszcie ruszamy do wyjścia na dźwięk odpalanych silników samochodów. To był naprawdę dobry wieczór.

WYCIECZKA ZA MIASTO

©©GOVERNMENT OF DUBAI, DEPARTMENT OF TOURISM AND COMMERCE MARKETING

SS Targ Złota w dubajskiej dzielnicy Deira

wyeksponowane na obracających się szklanych stojakach jak eksponaty w muzeum. Poza tym mamy tu jeszcze wizualizację postępów budowy wieżowca Burdż Chalifa i ustawiony między kawiarniami wielki szkielet dinozaura, podświetlony setkami zmieniających kolory diod LED. Nawet smak koktajlów bananowego z daktylami lub tego ze świeżej guawy (odkrycie tego wyjazdu) jest zupełnie wyjątkowy.

Po obejrzeniu tych wszystkich dowodów potęgi człowieka i możliwości, jakie dają pieniądze, należy wybrać się na wyprawę do miejsca, gdzie sokoły zawracają – na pustynię. Najlepiej wyruszyć jeepem z odważnym kierowcą. Szybka jazda slalomem po pustynnych wydmach sprawia, że włosy stają na głowie. Uczestnicy rajdu dopiero po kilkunastu minutach zdobywają się na odwagę, aby głośniej się zaśmiać. To doskonała rozrywka, choć jedzie się właściwie całą karawaną wielu aut z zagranicznymi turystami. Największą przyjemność takiej przejażdżki stanowi dotarcie do celu, czyli wcale nie tak skromnego tradycyjnego obozowiska wśród bezkresnych piasków pustyni. Gdy już się ściemni i podane zostaną specjały arabskiej kuchni, w tym wypiekany na miejscu chleb, zaczyna się niesamowite przedstawienie. Przed zgromadzonych gości wychodzi derwisz i zaczyna wirować. Czujemy się jak pod wpływem hip-

HISTORIA A NOWOCZESNOŚĆ Za dnia postanowiliśmy zapoznać się z miejscową historią i kulturą, więc udaliśmy się do Muzeum Dubajskiego (Dubai Museum) w najstarszej budowli w mieście – forcie Al Fahidi z ok. 1787 r. Na niewielkiej przestrzeni zgromadzono w nim naturalnych rozmiarów figury dawnych poławiaczy pereł, kupców i robotników, a także przedmioty znalezione przez archeologów. Największe wrażenie robi na nas ekspozycja poświęcona wyławianiu perłopławów. Przewodnik podkreśla, jak istotne znaczenie miało zaufanie 


32 DALEKIE PODRÓŻE na pewno kupienie tutaj jakichś pamiątek w ramach inwestycji nie byłoby dobrym pomysłem…

SPOTKANIE W PORCIE

©©WIKIMEDIA COMMONS/FRITZDACAT

SS Śnieżnobiały marmurowy Wielki Meczet Szejka Zajida w Abu Zabi

między nurkiem, potrafiącym wstrzymać oddech dłużej niż przeciętny człowiek podczas lawirowania wśród niebezpiecznych gatunków ryb, a sternikiem, odpowiedzialnym za wyciągnięcie tego pierwszego z wody, gdy ten szarpnie za linę lub zbyt długo przebywa na dnie (co mogło oznaczać, że stało mu się coś złego lub… próbuje ukryć cenne znalezisko). Sama twierdza stoi pośrodku placu i wydaje się, jakby nikogo nie obchodziła. Nie widać wokół niej zbyt wielu turystów ani szczególnego ożywienia. Zupełnie jakby od tego reliktu przeszłości wszyscy chcieli się odciąć, a przecież w swojej skromności i prostocie jest niezwykle piękny, choć zdecydowanie odróżnia się od supernowoczesnej zabudowy miasta. Po zwiedzeniu muzeum i fortu podążamy na tradycyjny Targ Złota (Gold Souq, Gold Souk). Szukamy słynnej sztabki, która waży ponoć tyle, że nie sposób jej podnieść, a ten, komu uda się ta sztu-

ka, może ją zatrzymać. W końcu ją znajdujemy – 160 kg błyszczącego kruszcu chroni pancerna gablota. Rezygnujemy więc z próby z góry skazanej na niepowodzenie. Przewodnik prowadzi nas następnie do sklepu z największym pierścieniem i klejnotem na świecie. Przed nim już stoi tłum turystów robiących zdjęcia drogocennej ozdoby, która raczej pasowałaby na palec nowojorskiej Statui Wolności niż człowieka. Idziemy dalej, ignorując zaczepki tutejszych handlarzy, i docieramy do automatu ze złotem. Przyglądamy mu się z niedowierzaniem. Co dziwne, nie ustawia się do niego kolejka, nikt nie ma ochoty z niego skorzystać... W witrynach kolejnych sklepów widzimy istne dzieła sztuki – ubrania wykonane ze złotych blaszek. Na taką kreację z dużym prawdopodobieństwem skusiłaby się ekscentryczna piosenkarka Lady Gaga. Podziwiamy kunszt artystów, zachwycamy się odcieniami złota, a odchodząc, zastanawiamy się, czy aby

TT Hotel Emirates Palace w Abu Zabi otwarto dla gości w 2005 r.

LATO 2015

Nadchodzi zmrok, więc kierujemy się w stronę portu. Czeka tam na nas spora łódź oświetlona lampionami. Zanim wejdziemy na jej pokład, chcemy jeszcze przejść się wzdłuż nabrzeża, aby przyjrzeć się rybakom oporządzającym dzisiejszy połów. Tuż przed nami na chodniku ląduje nagle stos przeróżnych ryb. Miejscowi sortują je, nie zwracając na nas uwagi, a my uświadamiamy sobie, że nareszcie jesteśmy wśród prawdziwych dubajczyków – mieszkańców, którzy wprawiają w ruch całą tę imponującą machinę. Spędzamy tu dłuższą chwilę. Nie krępujemy się wejść na pobliską łódkę i zajrzeć do dziury pod pokładem, z której jeden z rybaków wyrzuca świeżą zdobycz. Swoim zachowaniem wywołujemy tylko uśmiech na twarzach pracujących ludzi. Zadowoleni wracamy na nasz mały statek. Czekają już na nas stoliki i bufet zrobiony z tradycyjnej łódki dau (dhow). Do jedzenia przygotowano nam soczyste owoce, typowe arabskie potrawy i dania kuchni włoskiej przyrządzane na naszych oczach. Po całym dniu chodzenia po Dubaju z radością rozsiadamy się wygodnie na górnym pokładzie, chłodzimy wiatrem i podziwiamy światła miasta. Nasza uwaga znów skupia się na lesie ogromnych hoteli. Właściwie założenie prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich (urzędującego od listopada 2004 r. Chalifa ibn Zajida Al Nahajjana) jest słuszne – gdy ropa się skończy, zostaną turyści, których liczba powiększa się znacząco z roku na rok.


33

LUKSUS I SZYBKIE SAMOCHODY Ponieważ czujemy jeszcze pewien niedosyt, następnego dnia wsiadamy do auta i pokonujemy korki stulecia, aby dojechać do stolicy kraju, czyli Abu Zabi. Nasz opiekun zabija czas, opowiadając o zamiłowaniu szejka Muhammada ibn Raszida Al Maktuma (premiera i wiceprezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich i emira Dubaju) do przejażdżek po miejskich ulicach. Podobno sam prowadzi samochód, nie korzysta z usług ochrony, a nawet wtapia się w tłum rodowitych mieszkańców (którzy w 9,5-milionowych Zjednoczonych Emiratach Arabskich stanowią zaledwie ok. 15 proc.), żeby podpytać, co u nich słychać. Wreszcie docieramy do granic miasta. Można je chyba śmiało porównać z ekskluzywną dzielnicą Bel Air w kalifornijskim Los Angeles, a to ze względu na eleganckie wille należące do znamienitych abuzabijczyków i członków rodziny emira Abu Zabi (Al Nahajjan). Mijamy imponujący, lecz nieczynny tego dnia dla odwiedzających Wielki Meczet Szejka Zajida wzniesiony z białego marmuru. Doskonale wiemy, gdzie chcemy jechać. Za cel obraliśmy sobie uważany za najbardziej luksusowy hotel na ziemi – Emirates Palace. Gdy się do niego zbliżamy, przekonujemy się, że wcale się nie zawiedliśmy – obiekt jest niesamowity, a myśleliśmy, iż już nic nas w tym kraju nie zaskoczy. W środku na gości czekają rozległe wnętrza ozdobione złoceniami i ręcznie tkanymi dywanami za milion dolarów za sztukę, klucze do pokoi w kształcie złotych monet i kawa z wielbłądzim mlekiem i płatkami złota oraz ban©©EMIRATES PALACE

©©FERRARI WORLD ABU DHABI

SS Model bolidu Formuły 1 w parku tematycznym Ferrari World Abu Dhabi

komat, zamiast banknotów wypłacający sztabki złota. Naprawdę trudno nie być pod wrażeniem. Wreszcie przyszła pora na rozładowanie emocji, a to najlepiej wychodzi w Ferrari World Abu Dhabi – wielkim kompleksie poświęconym tej jednej z najbardziej ekskluzywnych marek samochodów na świecie. Okazało się, że dwie godziny to za mało, żeby obejść wszystkie tutejsze atrakcje i sfotografować każdy model auta w tym parku tematycznym. Sporo czasu straciliśmy jednak na czekanie w kolejce do pierwszego rzędu Formula Rossa, gdyż za punkt honoru wyznaczyliśmy sobie, że pojedziemy na samym przedzie najszybszej kolejki górskiej na naszym globie (rollercoastera w kształcie bolidu Formuły 1), a wszelkie niepożądane konsekwencje z tym związane zostaną tylko między nami i na zawsze w Abu Zabi. Na koniec mogliśmy sobie pozwolić jedynie na skorzystanie z przeznaczonej dla dzieci rozrywki Speed of Magic, która choć była seansem kina 4D, wywołała jeszcze bardziej nie-

chciane skutki niż przejażdżka z prędkością 240 km/godz. Mimo to niczego nie żałujemy.

Z WIATREM WE WŁOSACH Zjednoczone Emiraty Arabskie to także świetne miejsce na aktywny wypoczynek. Wielbiciele tego typu spędzania czasu mają tu do wyboru różne propozycje. Dużą popularnością cieszą się w tym kraju sporty motorowe. Ze względu na sprzyjające przepisy podatkowe jego zamożni mieszkańcy mogą kupować kolejne nowe samochody. Niektóre auta kosztują tutaj nawet o połowę mniej niż w Europie. Oprócz tego lokalne ceny paliw zaliczają się do najniższych na świecie (ok. 1,5 zł za litr benzyny), a wielopasmowe autostrady, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 140 km/godz., zapewniają szybką i wygodną komunikację. W godzinach szczytu tworzą się co prawda korki, ale nie zniechęca to zmotoryzowanych, bo wiedzą, że szejk wkrótce każe wybudować nowe drogi lub poszerzyć istniejące, 

TT W dubajskim Parku Safa znajdują się m.in. trzy jeziora i wodospad ©©DUBAIAWARD.DM.GOV.AE


34 DALEKIE PODRÓŻE

©©GOVERNMENT OF DUBAI, DEPARTMENT OF TOURISM AND COMMERCE MARKETING

©©GOVERNMENT OF DUBAI, DEPARTMENT OF TOURISM AND COMMERCE MARKETING

SS Kryty ośrodek narciarski Ski Dubai

SS Powstałe 10 lat temu duże centrum handlowe Ibn Battuta Mall w Dubaju

aby ten problem rozwiązać. Dodatkowo w Abu Zabi znajduje się tor Formuły 1 (Yas Marina Circuit) i wspomniane centrum Ferrari World Abu Dhabi, gdzie oprócz szalonej przejażdżki najszybszym rollercoasterem na ziemi można pościgać się na gokartach i na symulatorze jazdy F1 oraz skorzystać z mnóstwa innych niesamowitych atrakcji. Dla tych osób, które nie przepadają za pędzącymi kolejkami, przygotowano m.in. wystawę samochodów czy bolid Ferrari udostępniony do pamiątkowych zdjęć. Abu Zabi promowano niedawno w filmie Szybcy i wściekli 7, w którym bohaterowie dokonywali zapierających dech w piersiach wyczynów kaskaderskich w swoich autach. Wszystko to sprawia, że w Zjednoczonych Emiratach Arabskich panują idealne wręcz warunki do uprawiania wszelkiego rodzaju sportów motorowych. Prawie każde miejscowe biuro podróży oferuje wyprawy off-roadowe na pustyni, podczas których istnieje dodatkowo możliwość jazdy na quadach. Jeśli ktoś zostawi samochód w garażu, ma do dyspozycji szybki i wygodny transport publiczny, w tym w pełni zautomatyzowane ciche metro wyposażone w klimatyzację. Równie sprawnie funkcjonuje także sieć autobusowa, a przystanki są klimatyzowane. Dlatego też na miejskich ulicach (poza centrum) właściwie nie widać pieszych. Zapaleni biegacze również nie muszą rezygnować ze swojej ulubionej aktywności podczas wizyty w tym kraju. Jogging najlepiej jednak uprawiać już po zapadnięciu zmroku, kiedy temperatura powietrza znacznie się obniża, a ruch uliczny – zmniejsza. Ponieważ w Zjednoczonych Emiratach Arabskich

odnotowuje się bardzo niski poziom przestępczości, wieczorem można się tu czuć bezpiecznie. Mimo to bieganie np. po Dubaju wcale nie jest takie łatwe. Wzdłuż ulic nie zawsze są poprowadzone chodniki, a skrzyżowania, poza ścisłym centrum, raczej nie przewidują przejść dla pieszych. Większość amatorów tego sportu udaje się zatem do Parku Safa (największego terenu zielonego w mieście, zajmującego powierzchnię 64 ha), w którym znajduje się długa na 3,4 km pętla. To zdecydowanie najlepsza dostępna dubajska ścieżka biegowa.

LATO 2015

MEET THE BIDDER: GRAND EDITION Z GOŚĆMI Z DUBAJU XX Zapraszamy na imprezę Meet The Bidder: Grand Edition, która odbędzie się 24 listopada 2015 r. w Warszawie. Składa się na nią cykl warsztatów z udziałem głównie zagranicznych dostawców usług MICE (od ang. meetings, incentives, conferences and exhibitions) prowadzony przez firmę Travel Bidder. Szkolenia skierowane są do polskich organizatorów podróży motywacyjnych (incentive) i biznesowych, wyjazdów indywidual-

NA ŚNIEGU I W WODZIE Jeśli ktoś sądzi, że na Półwyspie Arabskim nie da się zaznać uroków białego szaleństwa, to bardzo się myli. Taką właśnie rozrywkę oferuje Ski Dubai – pierwszy całoroczny kryty ośrodek narciarski na Bliskim Wschodzie. Zbudowano go w jednym z większych centrów h a n d l ow yc h w D u b a j u , c z y l i M a l l of the Emirates. Zajmuje on powierzchnię 22,5 tys. m² (tyle, co 3 pełnowymiarowe boiska do piłki nożnej). Na tym pokrytym prawdziwym śniegiem terenie znajduje się 5 różnych tras, z których najdłuższa ma 400 m. Na jazdę na nartach lub snowboardzie można zdecydować się spontanicznie. Miła obsługa pomaga gościom zarejestrować się i wypożyczyć dopasowany sprzęt oraz odpowiedni strój. Swoje rzeczy zostawia się w depozycie. Standardowy bilet upoważnia do 2-godzinnego pobytu na sztucznym stoku. Trzeba jednak pamiętać, że pomimo panujących na zewnątrz upałów (30–40°C) w ośrodku Ski Dubai temperatura spada nawet do -4°C, a ryzyko odniesienia kontuzji jest takie samo jak w górach. Dlatego

©©KUŹNIA ZDJĘĆ

SS Meet The Bidder: Grand Edition 2014 nie przygotowywanych pod klienta i wycieczek typu luxury travel oraz różnego rodzaju wydarzeń w Polsce i za granicą. Travel Bidder wystąpi jako oficjalny reprezentant firm Arabian Connection Tourism LLC z Dubaju, Connections Tourism Management Ltd z Mauritiusu i wyspy Reunion oraz Oswald Arrigo Ltd z Malty. Patronem medialnym i partnerem tej jednej z największych imprez branży MICE w naszym kraju jest magazyn All Inclusive. Więcej informacji na ten temat można znaleźć na stronie internetowej www.meet-the-bidder.com oraz pod adresem office@travel-bidder.com.

warto założyć czapkę i rękawiczki, a jeśli dopiero stawia się pierwsze kroki w sportach zimowych, skorzystać z opieki instruktora. Osobom, które wolą uprawiać narciarstwo w naturalnych warunkach, polecamy sandskiing albo sandboarding, czyli jazdę na nartach lub desce po piaszczystych wydmach. W gorącym klimacie człowiek instynktownie myśli o wskoczeniu do wody. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich każdy z 5-gwiazdkowych hoteli oferuje możliwość popływania w basenie.


35

©©SKYDIVE DUBAI

©©BALLOON ADVENTURES EMIRATES

SS Lot balonem nad piaszczystymi wydmami

SS Skok ze spadochronem nad Dubajem jest niezapomnianym przeżyciem

Osoby z zasobniejszym portfelem mogą również wykupić lot helikopterem, balonem (Balloon Adventures Emirates) bądź samolotem i skoczyć ze spadochronem (Skydive Dubai). Zwolenników spokojniejszych rozrywek zapraszają tutejsze profesjonalne pola golfowe. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich na pewno nikt nie będzie się nudził.

CAŁKIEM INNE MIASTO ©©ATLANTIS THE PALM

SS Aquaventure Waterpark w 5-gwiazdkowym resorcie Atlantis, The Palm

Dla wielbicieli tego typu rozrywek powstały rozległe parki wodne: Wild Wadi i Aquaventure Waterpark w Dubaju, Wadi Adventure w Al-Ajn, Dreamland Aqua Park w Umm al-Kajwajn oraz niesamowity Yas Waterworld w Abu Zabi. Na obszarze całego państwa nie ma rozwiniętej sieci rzecznej, ale jego terytorium posiada dostęp do zatok: Perskiej i Omańskiej. Pod opieką ratowników można kąpać się np. przy plaży Saadiyat w Abu Zabi (Saadiyat Public Beach). Poza tym na wybrzeże ściągają amatorzy snorkelingu,

nurkowania, surfingu, wind- i kitesurfingu, kajakarstwa, wędkarstwa oraz przejażdżek skuterami wodnymi. Wszystkie odwiedzane przez nas hotele wyposażone były też w klimatyzowane sale do zajęć fitness. Sposobów na aktywne spędzanie czasu w tym kraju znajdziemy zresztą jeszcze wiele. Należą do nich m.in. wycieczki po Dubaju wypożyczonym rowerem miejskim, wyprawy konne lub na wielbłądach, jazda na łyżwach (np. w Dubai Mall), a także gra w paintball (w ośrodku Pursuit Games Paintball Dubai).

W Dubaju i Abu Zabi czas płynie niezmiernie szybko. Nasze tygodniowe zwiedzanie obu miast zakończyliśmy tak z poczuciem satysfakcji, jak i niedosytu. Nie zdołaliśmy przecież zobaczyć jeszcze tylu rzeczy i poznać wszystkich oferowanych przez nie atrakcji. Gdy wjeżdżaliśmy do Dubaju, nasz towarzysz podróży pokazał nam jeden z placów budowy i powiedział: Zapamiętajcie to miejsce i te fundamenty. Kiedy tutaj następnym razem zawitacie, będzie tu już stał nowy budynek, a całe miasteczko, według założeń, zostanie oddzielone od stałego lądu i znajdzie się na wyspie. Istnieje szansa, że zobaczymy to za rok. Mamy więc po co wracać. 


36 DALEKIE PODRÓŻE

IRAŃSKI

SKARBIEC BLISKIEGO WSCHODU KAROLINA RAKOWIECKA-ASGARI

<< Iran to prawdziwy raj dla turystów. Obfituje w rozmaite atrakcje – od śnieżnych stoków narciarskich po gorące wybrzeże Zatoki Perskiej, od niezwykle suchych terenów w centrum po obszary wilgotnego klimatu nadkaspijskiego, od najnowocześniejszej architektury po subtelne meczety i zagubione w piaskach pustyni wioski z domami z gliny mieszanej ze słomą oraz bezcenne zabytki starożytności. Wszystkie te miejsca pozostają niemal dziewicze, ponieważ zagranicznych przybyszów wciąż przyjeżdża w te strony na tyle niewielu, że budzą autentyczną sympatię i zaciekawienie Irańczyków. Dlatego można tutaj nadal zaznać najprawdziwszej słynnej perskiej gościnności. Pod przyjętą w językach państw zachodnich dopiero w 1935 r. rodzimą nazwą Iran, od zawsze stosowaną przez mieszkańców kraju, kryje się przecież właśnie Persja, odgrywająca tak ważną rolę w dziejach świata od starożytności. >> LATO 2015


37

C

hoć Persowie stanowią dziś zaledwie ponad 50 proc. ludności państwa, od stuleci, a właściwie tysiącleci, to właśnie ich kultura dominuje nie tylko w irańskich granicach, ale i całym regionie. Trzeba pamiętać, że odkąd w VI w. p.n.e. powstało pod wodzą Cyrusa II Wielkiego pierwsze perskie imperium Achemenidów rozciągające się w okresie swojej świetności od Indii po Egipt, zwyczaje i tradycje niesione przez język perski – pełniący funkcję lingua franca na licznych terytoriach świata starożytnego, a po-

którzy w XIII w. dosłownie obrócili w niwecz wschodnie centra kulturowe ówczesnej Persji, już w pierwszych pokoleniach jako nowi władcy kraju przejmowali nie tylko religię, ale i zamiłowanie do sztuki i język. W ten sposób literatura perska, jedna z najznamienitszych na świecie, przesiąknięta starymi, przedislamskimi motywami i mitami, znajdowała mecenasów wśród kolejnych obcych rządzących. Do dziś dzieła literackie stanowią ważny element zbiorowej tożsamości Irańczyków i ich dumę narodową. Taksówkarze, prze-

wość – choć język nowoperski (farsi) rozwija się od IX stulecia, jego wczesne formy są znacznie łatwiej zrozumiałe dla dzisiejszych irańskich czytelników niż utwory Mikołaja Reja czy Jana Kochanowskiego dla Polaków.

WSPÓŁCZEŚNI PERSOWIE Perski jest nadal jedynym urzędowym językiem Iranu, mimo iż jako pierwszym posługuje się nim zaledwie ponad trzy razy więcej ludzi niż azerskim (azerbejdżańskim). Tego drugiego, należącego do języków tureckich, większość obywateli kraju używa na co dzień, podczas gdy ten

©©PARS TOURIST AGENCY

©©WIKIMEDIA COMMONS/NICK TAYLOR

SS Plac Naghsz-e dżahan w Isfahanie

SS Botaniczny Ogród Eram należący do Uniwersytetu w Szirazie

tem w kalifacie – rozprzestrzeniły się na ogromnym obszarze (mawiano, że i w muzułmańskim raju perski ma być używany na równi z arabskim). Nigdy nie była to jednak kultura zamknięta. Przeciwnie, tym, co pozwoliło jej przez tysiące lat zachować tożsamość, okazała się zdolność asymilowania wpływów, w tym tych najstarszych asyro-babilońskich, stepowych, greckich, a z czasem arabskich (od najazdu w VII w.), tureckich i mongolskich. Każdy kolejny najeźdźca bądź nowy sąsiad szybko uczył się tutejszych wzorców. Nawet Mongołowie,

kupnie czy hotelarze z wypiekami na twarzy wyrecytują nam całe długie fragmenty poezji klasycznej lub też eposu Księga królewska (Szahname), pochodzącego już z okresu islamskiego (przełom X i XI w.), ale opiewającego świetność legendarnych i historycznych władców sprzed najazdu arabskiego. Mieszkańcy Iranu powszechnie sądzą, że XIII-wieczny mistyk i poeta Rumi (1207–1273), współczesny mu Sadi z Szirazu (1213 lub 1219–1291) bądź późniejszy o wiek Hafiz (Hafez, ok. 1315–ok. 1390) lepiej wyrażali ich bolączki niż obecni twórcy. To zresztą kolejna tutejsza osobli-

oficjalny, którego jeszcze niedawno (przed rozpowszechnieniem telewizji) wiejskie dzieci uczyły się dopiero w szkole, funkcjonuje w pozostałych sferach. Podobnie rzecz ma się z mniejszościami, takimi jak Kurdowie, Arabowie czy Beludżowie. Wynika to po trosze z przywiązania do potężnej tradycji narodowej, ale także z polityki państwowej – Islamska Republika Iranu przyznaje teoretycznie nieograniczone prawa grupom etnicznym, mimo to w praktyce oczekuje od nich asymilacji z obawy przed tendencjami separatystycznymi. Różnorodność kulturową widać jednak wyraźnie na irańskiej prowincji 


38 DALEKIE PODRÓŻE

SS Isfahański Meczet Imama (Meczet Szacha) wzniesiony w XVII w.

(w Teheranie nazywa się nią – jak w Paryżu – całą resztę kraju). Poza dużymi ośrodkami jest zdecydowanie barwniej: kobiece stroje mienią się kolorami koczowniczych spódnic, turkmeńskich chustek i kwiecistych czadorów modlitewnych, które w miastach nosi się jedynie koło domu. Mniej tu czerni nadal dominującej w przestrzeniach publicznych metropolii. Bardziej natomiast będą się rzucać w oczy turystki w opadającej chustce i swobodniejszym stroju, które w stolicy zginęłyby w tłumie teheranek.

SKARBY ISFAHANU Przedstawicielami mniejszości są w rozumieniu prawa irańskiego przede wszystkim wyznawcy innych religii niż islam szyicki. Ormianie, żydzi, lokalni chrześcijanie i zaratusztrianie (zoroastryjczycy) mogą liczyć na szczególne przywileje, takie jak reprezentacja parlamentarna. Obecnie ok. 99,5 proc. Irańczyków jest muzułmanami, z czego mniej więcej 89 proc. to szyici. Ten odłam islamu dopiero w XVI w. stał się elementem tożsamości forsowanym przez

LATO 2015

dynastię Safawidów jako przeciwwaga dla sunnickiego imperium osmańskiego. Okres rządów tych władców (1501–1722) to czas odrodzenia narodowego, po którym zostało wiele imponujących zabytków, wśród nich miasto ogrodów i pałaców – Isfahan. Z uwagi na spójność koncepcji architektonicznej bywa ono porównywane z Krakowem. Jego centrum stanowi dawny plac do wywodzącej się prawdopodobnie z Iranu gry w polo, czyli Naghsz-e dżahan (Obraz Świata). Dziś jak na krakowskim Rynku Głównym stoją tutaj dorożki czekające na tłumy turystów. Tuż obok znajduje się bazar, jeden z najbogatszych i najczarowniejszych w kraju, na którym można nie tylko zaopatrzyć się w isfahańskie i koczownicze dywany sławne na cały świat, ale także przyjrzeć się pracy rzemieślników wytwarzających lampy, naczynia czy stemplowane ręcznie bawełniane tkaniny, tzw. kalamkary. W jego zaułkach natkniemy się na tradycyjne herbaciarnie (czajchany), gdzie poza pyszną perską herbatą zamówimy fajkę wodną (ghaljan) i dizi – typową irańską potrawę spożywaną

według ustalonego rytuału (osobno zjada się sos z chlebem, oddzielnie mięso i warzywa ubite na miazgę). Po powrocie z bazaru na Naghsz-e dżahan staniemy naprzeciw największego meczetu w Iranie zwanego niegdyś Meczetem Szacha, a dziś – jak wiele innych placów, dróg i świątyń – noszącego miano Meczetu Imama (przy czym po 36 latach, jakie minęły od rewolucji 1979 r., miejscowi nadal często używają dawnych nazw, całkowicie ignorując te nowsze). Imponuje on nie tylko swoimi rozmiarami i subtelnością wzorów, ale i niespotykanymi efektami akustycznymi ułatwiającymi pracę kaznodziejów. W miejscu, gdzie najlepiej niesie się głos, znajdziemy zawsze grupkę entuzjastów badających zjawisko echa. Na prawo od ogromnego gmachu ujrzymy kolejną nietypową budowlę sakralną – Meczet Szejcha Lotfallaha. Charakteryzująca się niesłychaną grą światła i cienia, stosunkowo niewielka świątynia wyróżnia się brakiem minaretów, niepotrzebnych z uwagi na to, że należała do prywatnego haremu szacha Abbasa I Wielkiego (1571–1629). Po przeciwległej stronie placu wznosi


39

©©WIKIMEDIA COMMONS/OMID HATAMI

SS Mauzoleum XIII-wiecznego irańskiego poety Sadiego w Szirazie

©©WIKIMEDIA COMMONS/PATRICK RINGGENBERG

się pałac Ali Kapu (Ali Ghapu) o koronkowych drewnianych sufitach stanowiących niepowtarzalne głośniki podczas odbywających się w nim koncertów. W wielu isfahańskich obiektach, takich jak pałac Czehel Sotun (Czterdzieści Kolumn), odkryjemy przykłady malarstwa figuratywnego w muzułmańskim Iranie, będącym przecież ojczyzną miniatur. Islam irański na ogół słabiej ulegał wpływom ortodoksyjnym i chętnie asymilował tradycje lokalne. Bogate w malunki są także kościoły dzielnicy ormiańskiej – słynnej Dżolfy, którą szach Abbas I Wielki założył, aby wykorzystać obrotność Ormian dla budowania potęgi gospodarczej miasta. Przez środek Isfahanu przepływa rzeka Zajanderud, należąca do najpiękniejszych w kraju. W jednym z malowniczych mostów – Chadżu czy Sijose – możemy napić się herbaty po długim zwiedzaniu.

OD STOLICY DO SZIRAZU Do Isfahanu dojedziemy z Teheranu w ok. 7 godz. wygodnym autokarem. Turyści na ogół chętnie porzucają stolicę, która – choć pięknie położona

u podnóża masywu górskiego Elburs, pełna muzeów i parków – jest tłoczna i zanieczyszczona, jak na 8,5-milionowe miasto (a właściwie znacznie większe, bo zlało się w jeden organizm z licznymi satelitami) przystało. Po obejrzeniu klejnotów koronnych i odbyciu górskiej wycieczki (pieszo lub kolejką) większość nowo przybyłych ma dość zgiełku, korków (i tak zmniejszonych przez kilka linii metra) i kierowców mnóstwa samochodów nie zważających za bardzo na przepisy. Warto wiedzieć, że jeśli w trakcie powrotu z wędrówki po górach zostaniemy poczęstowani daktylami lub domowej roboty chałwą, powinniśmy przyjąć poczęstunek. To nazri, czyli jedzenie rozdawane za spełnienie modlitwy, w intencji zmarłego czy jakiejś ważnej sprawy. Najczęściej spotkamy się z nim w miesiącach ramadan i moharram (upamiętniającym żałobę po imamie szyickim Husajnie ibn Alim,

wnuku proroka Mahometa, który zginął w 680 r. w bitwie pod Karbalą). W drugim z nich odbywają się spektakularne procesje żałobne i przedstawienia tradycyjnego teatru pasyjnego ta’zije. Poza tym przygotowuje się także wtedy większe nazri, często w postaci całych posiłków wręczanych przechodniom. Oba miesiące są ruchome, ponieważ liczy się je według kalendarza księżycowego. Dlatego dobrze wcześniej sprawdzić, kiedy w danym roku wypadają. Jedna z najpopularniejszych dróg z Teheranu prowadzi właśnie do Isfahanu, a dalej na południe do Szirazu, kolejnej dawnej stolicy Persji, miejsca życia i pochówku wybitnych poetów: Sadiego i Hafiza (Hafeza). Do grobu tego ostatniego Irańczycy dosłownie pielgrzymują. Miasto powita nas również słynną Bramą Koranu, mauzoleum braci szyickiego imama Alego Rezy – Szach Czeragh, X V I I I - w i e c z n y m B a z a re m Wa k i l 

TT Ruiny pałacu Dariusza I Wielkiego (Tachara) w starożytnym Persepolis ©©WIKIMEDIA COMMONS


40 DALEKIE PODRÓŻE

©©WIKIMEDIA COMMONS/ALIREZA JAVAHERI

SS Kompleks Amir Czakmagh z meczetem i dwoma minaretami w Jaździe

i palmami daktylowymi (perskie daktyle należą do najlepszych na świecie, podobnie jak tutejsze pistacje i kawior). Dojedziemy stąd do Persepolis, stolicy ceremonialnej Achemenidów, spalonej w 330 r. p.n.e. podczas najazdu Aleksandra Wielkiego na Persję, ale nawet w postaci ruin imponującej rozmachem zamierzeń architektonicznych i płaskorzeźbami ukazującymi wielonarodową procesję lenników niosących dary swojemu achemenidzkiemu suwerenowi, szachinszachowi – królowi królów. W samym Persepolis i nieopodal niego znajdują się skalne mogiły perskich monarchów. W pobliskim starożytnym mieście Pasargady stoi samotny grobowiec Cyrusa II Wielkiego, założyciela dynastii, o którym z takim uznaniem pisze autor biblijny.

NOMADZI I ZARATUSZTRIANIE Z Szirazu (albo z Isfahanu) można wybrać się z wizytą do koczowników (szacuje się, że ok. 1,5 proc. ludności Iranu nadal, przynajmniej okresowo, żyje w obozowiskach) nad Zatokę Perską, gdzie temperatura nie spada właściwie poniżej 20°C. Warto również wyruszyć na północny wschód do Jazdu, aby podziwiać zachowane w niezmienionym kształcie gliniane stare miasto pełne urokliwych zaułków i wąziutkich uliczek, a także poznać nieco zaratusztrian, których jest tu – obok Teheranu – najwięcej. Zaratusztrianizm to jedna z najstarszych wciąż żywych religii światowych o korzeniach sięgających II tysiąclecia p.n.e. Odegrał on niebagatelną rolę w rozwoju wielkich monoteistycznych systemów religijnych, przede wszystkim poprzez wpływ na judaizm, w którym zaczepił motywy sądu ostatecznego, raju, piekła i zmartwych-

TT Ośmioboczna sala w zabytkowej Łaźni Sułtana Amira Ahmada w Kaszanie ©©WIKIMEDIA COMMONS/ADAM JONES

LATO 2015

wstania. Według niektórych danych dziś na świecie żyje nawet 125 tys. zaratusztrian, w tym mniej więcej 20 tys. w Iranie. W samym Jaździe znajduje się zaratusztriańska świątynia ognia oraz wieże milczenia, służące niegdyś do wystawiania zwłok uważanych za siedzibę demonów. Pochowane w ziemi ciała zanieczyściłyby jeden ze świętych żywiołów. Dopiero oczyszczone przez ptaki kości mogły zostać pogrzebane pośrodku wieży. Dziś nie praktykuje się już takich pochówków, a zmarłych grzebie się na współczesnym cmentarzu z betonowymi grobami. Ołtarz ognia, wyjątkowo stary i szanowany, zobaczymy też w pobliskim Czak Czak, celu pielgrzymek zaratusztrian. Bije w nim święte źródło, które miało powstać w miejscu, gdzie litościwa skała rozstąpiła się przed perską księżniczką uciekającą przed arabskimi najeźdźcami. Niechęć do Arabów, którzy mimo swojej przewodniej roli w islamie uchodzą wśród Persów za pośledniejszy kulturowo naród, pozostaje w Iranie żywa po dziś dzień. Sami Irańczycy wywodzą się z ludów indoeuropejskich (nie semickich jak arabs c y m i e s z ka ń c y Af r y k i i Pó łw y s p u Arabskiego), co uważają za powód do dumy. Z Jazdu można udać się na północny zachód do Kaszanu – miasta pałaców, z którego polscy królowie sprowadzali dywany – i dalej do Teheranu, żeby zdążyć na samolot powrotny do Europy. Osoby dysponujące większą ilością czasu mają szansę odnaleźć w tym kraju takie czarowne miejscowości jak Abjane koło Kaszanu czy Masule niemal nad Morzem Kaspijskim, a także ormiańskie klasztory, wiele bezcennych zabytków starożytnych bądź islamskich oraz centra pielgrzymkowe, m.in. Kom (Ghom) i Meszhed. Niezapomnianych wrażeń dostarcza podziwianie monumentalnej przyrody: dwóch wysokich łańcuchów górskich Elburs i Zagros, piasz-


41

©©WIKIMEDIA COMMONS/JNM

czystych i słonych pustyń oraz całkiem odmiennych wybrzeży Zatoki Perskiej i Morza Kaspijskiego. Jednak nawet krótka wycieczka w te strony pozwala poznać choć w pewnym stopniu tę fascynującą krainę, w której czas płynie inaczej. O samym Isfahanie Irańczycy mówią nesf-e dżahan, co znaczy „połowa świata”. Jak wielki i wspaniały musi być zatem cały Iran…

POMOCNE WSKAZÓWKI Na koniec warto wspomnieć o kilku uwagach praktycznych. Po tym kraju podróżuje się dobrze nie tylko dzięki życzliwości jego mieszkańców. Między największymi jego miastami wytyczono wygodne drogi, działa w nim rozwinięta sieć połączeń lotniczych i autobusowych, w wiele miejsc można dojechać pociągiem (najlepiej kupić bilet wcześniej i pomyśleć o kuszetce, gdyż Iran jest parokrotnie większy od Polski i podróż drogą lądową pomiędzy poszczególnymi ośrodkami trwa na ogół kilka, czasem nawet kilkanaście godzin). Wielbiciele luksusu znajdą tutaj eleganckie hotele, a osoby z mniejszym budżetem – tanie hostele. Poza tym meczety i pokoje modlitw są otwarte dla zmęczonych podróżnych czekających na pociąg czy autobus. Nikomu nie będzie przeszkadzać, jeśli się w nich prześpimy. Przed wyjazdem należy zaszczepić się na żółtaczkę. Kobiety, także przyjezdne, obowiązuje hidżab (dosłownie zasłona), co w praktyce oznacza konieczność noszenia chustki lub szala, choćby niedbale narzuconych na włosy, oraz stroju zasłaniającego ręce i nogi, np. spodni i koszuli. Lepiej nie planować też podróży na najgorętszą część roku, zwłaszcza sierpień przynosi trudne do opisania upały. Na południu Iranu, gdzie w lutym temperatura nie spada poniżej 20°C, w lecie termometry wskazują nierzadko 50°C. Ludzie starają się wtedy nie wychodzić z klimatyzowa-

SS Abjane, „czerwona wioska”, jedna z najstarszych miejscowości w Iranie

nych pomieszczeń. Również na północy kraju, w Teheranie, a zwłaszcza pasie nadkaspijskim, w którym wilgotność powietrza dochodzi do 90 proc., gorące miesiące są nie do wytrzymania. Znakomitym czasem na wyprawę w te strony jest okres wiosenny. W marcu przyroda wybucha feerią barw, a temperatury wciąż pozostają całkiem znośne. Okolice Nouruzu – perskiego nowego roku obchodzonego w pierwszym dniu wiosny – to niestety pora wzmożonego ruchu turystycznego i jeśli ktoś planuje nocować w hotelach, powinien raczej zdecydować się na wyjazd na przełomie lutego i marca bądź wstrzymać się z nim do kwietnia. Jak we wszystkich krajach muzułmańskich, nawet w mało ortodoksyjnym Iranie lepiej unikać ramadanu, kiedy trudniej niż zwykle o świeże jedzenie. Turyści mogą się jednak stołować w wielu miejscach i nie narażą się też na żadne

nieprzyjemności, pijąc czy posilając się na jakiejś bocznej ulicy. Podróżnych islam zwalnia z obowiązku poszczenia. Irańczycy są bardzo gościnni, ale i kurtuazyjni. Zanim kilkakrotnie nie powtórzą zaproszenia nastawmy się raczej, że mamy do czynienia z ta’arofem – formą czysto grzecznościową, za którą nie stoi rzeczywista propozycja. W przeciwnym wypadku możemy sprawić gospodarzowi kłopot. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku kursu taksówką. Nawet jeśli kierowca uparcie uchyla się od przyjęcia zapłaty, należy ją uiścić. Na koniec jeszcze jedna wskazówka: lepiej uważać na motocykle na chodnikach. Jeśli ich nie liczyć, Iran jest wyjątkowo bezpiecznym krajem – nawet kradzieże przydarzają się tu rzadziej niż gdzie indziej. Dlatego zdecydowanie warto odwiedzić tę niesamowitą starożytną krainę na Bliskim Wschodzie. 


42 DALEKIE PODRÓŻE

WŚRÓD TURKUSOWYCH MIAST

UZBEKISTANU SŁAWOMIR JANAS MAGDALENA OCZKOWSKA-JANAS www.odprawieni.pl

<< Bajkowe krajobrazy, egzotyczny klimat, miasta spowite błękitem, atmosfera jak z „Księgi tysiąca i jednej nocy”, a do tego najsłodsze arbuzy i melony pod słońcem – tak wyobrażaliśmy sobie Uzbekistan, zanim go odwiedziliśmy. Te przewidywania w większości się sprawdziły, ale dziś możemy powiedzieć, że przed wyjazdem nasz obraz tego serca Azji Środkowej był niepełny. Trudno przecież tak naprawdę poznać jakiś region bez ruszania się z domu. Zapraszamy więc do zapoznania się z naszymi doświadczeniami z podróży do tej wyjątkowej azjatyckiej republiki. >> LATO 2015


© SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

43

N

ajprzyjemniejszą porą na wizytę w tym kraju będzie polski sezon wiosenny (kwiecień–maj). Temperatury utrzymują się wtedy w granicach 20–25°C, co zdecydowanie ułatwia zwiedzanie. W lipcu i sierpniu na termometrze często pojawia się ponad 40°C. Wówczas nawet najwytrwalsi i uwielbiający upały turyści są zmuszeni zostać w hotelu między godziną 12.00 a 16.00. Uzbecka baza noclegowa jest dobrze rozwinięta. Rezerwacji pokojów można bez problemu dokonać przez internet. Zazwyczaj korzystając z tego sposobu, zapłacimy więcej niż w przypadku organizowania zakwaterowania już na miejscu lub za pośrednictwem wyspecjalizowanych biur podróży. Małe, rodzinne pensjonaty oferują przyzwoite warunki w cenach o wiele niższych od dużych obiektów hotelowych.

Uzbekistan warto polecić przede wszystkim osobom lubiącym egzotykę, prażące słońce, przyjaznych ludzi, imponującą architekturę, stare, klimatyczne miasta i baraninę. Podczas wojaży po tym kraju na pewno nie zabraknie też przygód i śmiechu z mnóstwa absurdalnych sytuacji, które czekają tu na nas na każdym kroku.

W KRAINIE ABSURDÓW Być może niektórymi doświadczeniami z wizyty w tych stronach nie powinniśmy się dzielić, aby nie psuć zabawy czytelnikom. Nie będzie to jednak takie proste, bo oprócz wspomnień o turkusowych, spalonych słońcem a rc h i t e k t o n i c z n yc h p e re ł k a c h c z y też przejmującej ciszy okolic Jeziora Aralskiego, niemal za każdym razem uśmiech na naszych twarzach wywołują również zupełnie innego rodzaju przeżycia. Uzbekistan jest egzotyczny nie tyl-

ko ze względu na kulturę bądź położenie, lecz także z powodu mnóstwa c zę s t o n i e l og i c z n yc h , ś m i e s z n yc h i trudnych do zrozumienia przepisów lub obyczajów, z którymi przychodzi się mierzyć przyjezdnym. Ich genezy należy szukać zarówno w historii państwa, jak i w ludzkich charakterach, ponieważ tutaj, podobnie do całej Azji Środkowej, radziecka ideologia i islamski mistycyzm łączą się z orientalną kulturą. Dlatego słowo „egzotyka” nabiera w tych warunkach nowego znaczenia. Wyobraźmy sobie kraj o populacji ponad 30 mln osób, w którym niemal wszędzie ludzie jeżdżą samochodami jednej marki – w tym przypadku Daewoo. Już po przekroczeniu uzbeckiej granicy zauważamy, że na ulicach praktycznie nie ma innych aut. Wszędzie widzimy matizy, nubiry, nexie, a wszystkie rodzimej produkcji. Oprócz nich dostrzegamy też całkiem sporo chevroletów, 

SS Błękitno-turkusowa fasada budynku w nekropolii Szach-i Zinda


44 DALEKIE PODRÓŻE

SS Uzbecki brzeg Jeziora Aralskiego

wypuszczanych również przez fabrykę Daewoo. Od razu nasuwa się pytanie o przyczyny takiej sytuacji. Odpowiedź jest prosta: w latach 90. XX w., aby rozwijać krajową gospodarkę i ułatwić marce zdobycie rynku, nałożono bardzo wysokie cło na samochody sprowadzane z zagranicy. W wyniku tego import aut stał się zupełnie nieopłacalny i uchodzi za przywilej ludzi naprawdę bogatych. Jedynie w Taszkencie czasem, choć niezmiernie rzadko, rzuca nam się w oczy jakiś mercedes czy honda. Poza stolicą próżno szukać jakiegokolwiek urozmaicenia. Co ciekawe, prezydent państwa Islom Karimov podobno jeździ… właśnie mercedesem. Uzbekistan, z racji swojego położenia w głębi rozległego kontynentu azjatyckiego, znajduje się w strefie klimatu umiarkowanego kontynentalnego o ciepłej i suchej odmianie, charakteryzującego się niewielkimi opadami. Takie warunki nie wydają się zbyt korzystne do uprawy bawełny i ryżu. Warto zaznaczyć, że do wyhodowania 1 kg tej pierwszej (z którego wytwarza się tkaninę na 2 pary spodni) potrzeba 29 tys. l wody! Nie przeszkadzało to władzom radzieckim założyć na znacznej części terytorium kraju pól tej rośliny. Nawadnia je rozbudowana sieć kanałów irygacyjnych połączonych z rzekami Amu-darią i Syr-darią. Jedną rzecz jednak wielcy planiści ZSRR w tym przypadku zignorowali. Ta metoda powoduje wysychanie Jeziora Aralskiego (zasilanego przez te rzeki), którego powierzchnia od lat 60. XX w. zmniejszyła się o ok. 80 proc. Podczas wizyty w Uzbekistanie warto nastawić się na zakupy. Ceny są przystępne, a różnorodność rękodzieła przyprawia o zawrót głowy. Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, mimo wszystko port-

LATO 2015

©©MATEUSZ KNOL

SS Na uzbeckich ulicach spotkamy głównie samochody marki Daewoo

fele możemy zostawić w domu, bowiem w tym kraju pieniądze nosi się w reklamówkach. Jeszcze do niedawna najwyższym nominałem było 1 tys. sumów (UZS), czyli ok. 1,40 zł. Łatwo sobie wyobrazić, jaką objętość zajmuje równowartość kilkuset dolarów amerykańskich w uzbeckiej walucie. Z tych oczywistych powodów trudno tu także znaleźć bankomaty. Tylko w Taszkencie ich sieć została jako tako rozbudowana, choć zastanawia nas, jak często należy je uzupełniać. Ze względu na to,

że oficjalny państwowy kurs jest całkowicie nieopłacalny, popularny w Polsce w latach 90. XX w. zawód cinkciarza stał się w Uzbekistanie profesją ściśle związaną z turystyką. Ludzie się nią parający doskonale znają zapotrzebowanie rynku i zawsze pojawiają się nie wiadomo skąd tam, gdzie są potrzebni, czyli głównie na bazarach i w okolicach obiektów turystycznych. Podobne spostrzeżenia można by mnożyć niemal w nieskończoność. Zapewne każdy turysta opuszczający ten kraj ma


45

©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

SS Sympatyczny mieszkaniec Buchary

TROCHĘ INFORMACJI PRAKTYCZNYCH XX Do przekroczenia uzbeckiej granicy potrzebne będą wiza i zaproszenie. Obecnie w Polsce wiele biur pośrednictwa załatwia za swoich klientów wszelkie formalności z nimi związane. Należy tylko przekazać im komplet dokumentów, czyli ważny co najmniej jeszcze 6 miesięcy paszport, zaświadczenie o zatrudnieniu lub studiowaniu oraz 2 zdjęcia. Procedurę wizową musimy rozpocząć przynajmniej miesiąc przed podróżą, bo cały proces trwa do kilku tygodni. Oczywiście, wszystkim możemy także zająć się samodzielnie. ©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

SS Niezmiernie aromatyczne i kolorowe przyprawy na uzbeckim bazarze

swoją osobistą listę absurdów, które wyjątkowo go zaskoczyły lub też wywołały zdziwienie pomieszane ze śmiechem i niezrozumieniem.

DWA OBLICZA SAMARKANDY Samarkanda to miasto o dwóch twarzach – takie zdanie przeczytamy prawie we wszystkich relacjach z tej stolicy wilajetu samarkandzkiego i w większości przewodników. Na pierwszy rzut oka stanowi prawdziwą perełkę. Popularne dzielnice są zadbane, czyste i wyjątkowo dopieszczone. Jedne z najstarszych w całej Azji Środkowej zabytki o turkusowych fasadach i kopułach znajdują się w doskonałym stanie. Perfekcyjny obraz uzupełniają wypielęgnowana roślinność, eleganckie sklepy z pamiątkami, szerokie ulice i kolorowe grające fontanny. Wszystko to wygląda spektakularnie, szczególnie gdy ma się świadomość, że Uzbekistan jest byłą republiką radziecką, a niepodległością cieszy się od niedawna, bo od 1991 r. Idealny wizerunek Samarkandy nie bierze się znikąd. Przy głównym deptaku na każdym kroku widać cały sztab ludzi dbających o perfekcyjny wygląd tego miasta: kobietę przycinającą źdźbła trawy nożycami, bo

nieco wychodziły ponad krawężnik, mężczyzn myjących elewacje budynków gąbką itd. Ciągle ktoś coś tu sprząta, zamiata, naprawia i poprawia. Próżno szukać papierka na chodniku, już nie mówiąc o niedopałku papierosa. Jednak wystarczy wychylić nos za jedną z bram, które szczelnie oddzielają reprezentacyjny bulwar od części mieszkalnej i zboczyć ze świetnie oznaczonych tras turystycznych, aby ujrzeć drugie oblicze stolicy wilajetu samarkandzkiego. Składają się na nie skromne domy, bita droga, trochę porozrzucanych śmieci oraz uśmiechnięte dzieci kopiące piłkę i proszące turystów o bon-bona, czyli cukierka. W tej Samarkandzie tętni prawdziwe życie. Tutaj miejscowi uśmiechają się do obcokrajowców, chłopcy z piekarni zapraszają ich do spróbowania najlepszego tradycyjnego uzbeckiego chleba, kobiety wychodzą na spacery ze swoimi pociechami i czuć zapach gotującego się obiadu dochodzący z czyjejś kuchni. To trzecie co do wielkości miasto Uzbekistanu (po Taszkencie i Namanganie) jest jednym z najstarszych wciąż zamieszkanych na świecie. Pierwsze wzmianki o nim sięgają IV w. p.n.e. Było wówczas znane jako Marakanda, stolica 

©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

SS Równowartość 300 dolarów w sumach Przy wjeździe do Uzbekistanu (na granicy albo lotnisku) wypełnia się w dwóch kopiach deklarację celną. Wpisujemy do niej ilość wwożonej waluty, cenne rzeczy (aparat, kamera), leki. Oddzielną jej część przeznaczono dla osób przyjeżdżających samochodem lub motocyklem. Formularz należy uzupełnić skrupulatnie, ale z zachowaniem zdrowego rozsądku. Warto również pamiętać, aby podać każdą walutę, którą mamy przy sobie (złotówki, dolary amerykańskie, sumy itd.) W tym kraju turystów obejmuje obowiązek meldunkowy w miejscu zakwaterowania. Przepis ten nie jest już tak uciążliwy jak jeszcze kilka lat temu, bo formalności zazwyczaj dopełniają pracownicy hotelu. Trzeba jednak pamiętać, żeby po przybyciu do niego zapytać o to, czy obiekt noclegowy otrzymał uprawnienia do wystawienia meldunku, bowiem czasem zdarza się, że nie posiada on odpowiedniej licencji. Druki pokwitowania zameldowania w danym mieście należy skrupulatnie gromadzić.


46 DALEKIE PODRÓŻE

©©MATEUSZ KNOL

SS Samarkandzki plac Registan z trzema reprezentacyjnymi medresami

krainy Sogdiana. Zdobył ją w 329 r. p.n.e. talnymi medresami z XV i XVII w., najwiękAleksander Wielki. Za panowania średnio- szy i najpiękniejszy tutejszy Meczet Bibi wiecznego władcy Tamerlana (Timura, Chanum, obecnie pełniący funkcję mu1336–1405), określanego mianem tyrana zeum, nekropolia Szach-i Zinda nazywana z duszą artysty, ośrodek stał się najwspa- „Aleją Mauzoleów” czy Gur-i Mir („Grób nialszym pod względem architektury miej- Króla”), czyli grobowiec Timura i jego scem w całej Azji Środkowej. Dziś swoim potomków. rozmachem i przepychem dorównuje wieOprócz podziwiania wspaniałej archilu światowym metropoliom. Imponująca tektury koniecznie należy odwiedzić saliczba zabytków przyczyniła się do wpi- markandzki Bazar Siabski położony tuż sania go w 2001 r. na Listę Światowego obok Meczetu Bibi Chanum. Nawet gdy nie Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. planujemy zakupów, warto pójść na niego Nawet ci, którzy nie uważają się za miło- przyjrzeć się codziennej krzątaninie miejśników sztuki, powinni zobaczyć chociaż te scowych, spróbować lokalnych specjałów najbardziej znane samarkandzkie atrakcje, i nasycić się zapachami okazałych owobędące wspaniałymi wizytówkami miasta, ców. Charakterystycznymi dla Samarkandy takie jak plac Registan z trzema monumen- przysmakami są domowej roboty słodkości

sprzedawane przez gospodynie. Znajdziemy wśród nich czekolady, nugaty i ogromny wybór bakalii. Pamiętajmy również, że przy kupowaniu nie tyle można, co trzeba się targować, a bazar jest nieczynny w poniedziałki. TT Bakalie na targu w Samarkandzie

TT Nad idealnym wizerunkiem Samarkandy pracuje stale wielu ludzi ©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

©©MATEUSZ KNOL

TAM, GDZIE CZAS STOI W MIEJSCU W Bucharze czas zatrzymał się setki lat temu. Na własnej skórze da się w niej poczuć klimat średniowiecznego islamskiego miasta, pełnego starych medres, meczetów, mauzoleów, minaretów

LATO 2015


47

©©MATEUSZ KNOL

i innych zabytków, pomiędzy którymi toczy się normalne życie mieszkańców. W świątyniach modlą się ludzie, pomiędzy budowlami sprzed kilku stuleci przechadzają się kobiety z zakupami czy dzieci wracające ze szkoły. Niektóre zabytkowe obiekty przekształcono na sklepy lub zakłady usługowe. Buchara jest bardziej kameralna niż Samarkanda, posiada mniej monumentalną architekturę i choć swoim pięknem także przyciąga wielu turystów, można w niej odetchnąć od zgiełku. Ten spokój naruszają jedynie lekko nachalni sprzedawcy rozmaitych pamiątek, ale oni stanowią nieodłączną część ruchu turystycznego. W mieście warto pospacerować labiryntem bocznych ulic odchodzących od tych głównych. Spotkamy tu serdecznych bucharczyków, którzy nierzadko potrafią zaprosić przyjezdnego na herbatę. Centrum wyznacza kompleks budowli Lab-i Hauz otaczający staw z fontanną, wokół którego szczególnie wieczorami zarówno turyści, jak i mieszkańcy odpoczywają od upału na ławkach i w restauracjach. Bucharę nazywa się

SS Ulica w pobliżu zabytkowego kompleksu Poi Kalon w Bucharze

żywym muzeum, więc zabytków w niej nie brakuje. Za jej wizytówkę uchodzi Poi Kalon – przepiękny zespół architektoniczny, na który składają się olbrzymi minaret i meczet Kalon oraz medresa Mir-i Arab.

OAZA POZA ŚWIATEM Położona tuż przy granicy z Turkmenistanem Chiwa jest idealnym celem dla osób zafascynowanych klimatem Jedwabnego Szlaku. Nie dociera

©©MATEUSZ KNOL

SS Uzbeckie kobiety w starszym wieku ubrane w kolorowe, zwiewne stroje

Do punktów obowiązkowych zalicza się również potężna Twierdza Ark z medresami, meczetami, minaretami, ruinami murów obronnych, salą koronacyjną i kilkoma muzeami.

do niej zbyt wielu turystów, bo droga przez pustynię nie należy do łatwych, mimo to zdecydowanie warto zadać sobie ten trud. Miasto dzieli się na dwie części: nową Diszan Kala oraz starą, schowaną 


48 DALEKIE PODRÓŻE

©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

SS Panorama Chiwy oświetlonej promieniami zachodzącego słońca

łoby się dostrzec całą drogę z Buchary do Chiwy. Jego budowę jednak nagle przerwano ze względu na śmierć głównego fundatora. W rezultacie wieża liczy sobie 29 m i swoim nietypowym kształtem przypomina olbrzymi pionek szachowy. Zdobią ją mieniące się w słońcu glazurowane płytki.

za X-wiecznymi murami Iczan Kala. To właśnie te labirynty uliczek, meczety, minarety, domy mieszkających w tym miejscu od pokoleń rodzin i idylliczny spokój sprawią, że zapomnicie tutaj o całym świecie. Wszystko oświetlają piekielnie gorące promienie pustynnego słońca. W Chiwie nie ma strefy turystycznej. Chcąc nie chcąc, każdy przenosi się w niej chociaż na chwilę w czasy podróży w karawanach i wyczuwa atmosferę oazy, w której można zaczerpnąć oddechu przed dalszą wędrówką. Historyczna część miasta stanowi stosunkowo nieduży obszar, lecz nawet wielokrotne spacery wśród jej zabudowań zawsze dostarczają coraz to innych wrażeń. Tu nie trzeba i nie należy się nigdzie spieszyć, wszystko znajduje się w zasięgu ręki. Centralnym punktem tego rejonu Chiwy jest deptak, wzdłuż którego zlokalizowane są stoiska z pamiątkami i restauracje. Oprócz kilku straganów z tandetą, które zdarzają się

wszędzie, odkryjemy tutaj także takie z prawdziwymi dziełami sztuki tworzonymi tuż za rogiem w przydomowych warsztatach. Pracują w nich często całe pokolenia. Warto przyjrzeć się tym rzemieślnikom artystom, gdy misternie rzeźbią kolejne pionki szachów czy też wzory na meblach. Nad miastem górują minarety meczetów Islam Chodża i Dżuma, z których rozpościerają się przepiękne widoki na okolicę i Mauzoleum Pahlawona Mahmuda. Doskonały punkt obserwacyjny stanowią również mury obronne. Turyści mogą na nie wchodzić po uiszczeniu drobnej opłaty. Koniecznie trzeba to uczynić o zachodzie słońca – panorama robi wtedy niesamowite wrażenie. Najbardziej charakterystyczną budowlą, widoczną niemal z każdego miejsca starej dzielnicy, jest minaret Kalta Minor z XIX w. Miał to być najwyższy tego typu obiekt w Azji Środkowej (o wysokości ponad 70 m), z którego da-

TT Iczan Kala z wiekowymi murami obronnymi

TT Bogato zdobiony nieukończony minaret Kalta Minor w mieście Chiwa

©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

LATO 2015

SMUTNY TRIUMF LUDZKIEJ AMBICJI Wycieczka nad Jezioro Aralskie była najbardziej poruszającą częścią naszej wyprawy po Uzbekistanie. Tak naprawdę te 2 czy 3 dni podróży w sam środek pustkowia stały się żywą lekcją historii i uświadomiły nam, jak wielki wpływ na świat ma człowiek. Losy znikającego morza (jak nazywają je miejscowi) pokazują, jak ludzka ambicja potrafi doprowadzić do katastrofy ekologicznej. Pomysł uczynienia z krajów Azji Środkowej (Kazachstan, Uzbekistan i Turkmenistan) światowej potęgi w produkcji bawełny zdecydowanie zasługuje ©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL


49

©©SŁAWEK JANAS/ODPRAWIENI.PL

na miano szaleństwa. Ogromne pola przez dziesiątki lat nawadniano za pomocą wielokilometrowych kanałów irygacyjnych, pobierających wodę z rzek zasilających Jezioro Aralskie (Amu-darii i Syr-darii). Wskutek tego zaczęło ono wysychać i zmniejszać się w zastraszającym tempie. Od lat 60. XX w. do dziś jego powierzchnia zmalała o ok. 80 proc. Wioski rybackie i miasta, które żyły tylko i wyłącznie z rybołówstwa, opustoszały, bo z roku na rok brzeg znajdował się coraz dalej. Niegdyś leżący nad „Morzem Aralskim” kilkunasto-

SS Cmentarzysko statków na obrzeżach niegdysiejszego portu Mujnak

tysięczny Mujnak (Mo'ynoq) to dziś wy- nym niegdyś ośrodku przemysłu rybludnione, smutne miejsce. Główny tutej- nego, jakim był do lat 80. XX w. Mujnak, szy pracodawca – fabryka konserw ryb- oraz na słynnym cmentarzysku statków nych – wiele lat temu ogłosił upadłość. położonym na jego granicy polecamy Wskutek osuszania jeziora zwiększało pojechać dalej dawnym dnem akwesię mocno jego zasolenie, przez co wygi- nu w kilkudziesięciostopniowym upale, nęły wszystkie zasiedlające je stworzenia. bowiem warto zobaczyć obecny brzeg Jeśli ktoś już dotarł do Uzbekistanu, wciąż wysychającego jeziora. Za jakiś czas to w planie zwiedzania powinien ko- „Morze Aralskie” może przecież zupełnie niecznie uwzględnić 2–3-dniowy wyjazd zniknąć. Kto chce je jeszcze ujrzeć, niech do tego regionu (wyprawy wyruszają jak najszybciej wyrusza do pełnego atrakz miasta Nukus). Po odwiedzinach w pręż- cji Uzbekistanu. 


50 DALEKIE PODRÓŻE

WIETNAM W PIĘCIU SMAKACH MAGDALENA BARTCZAK

LATO 2015


© POLKA TRAVEL/MAJKA SZURA

51

�  Stare Miasto w Hội An na północnym brzegu rzeki Thu Bồn

< < W i e t n a m c z y c y t w o r zą j e d n ą z n a j l i c z n i e j s z y c h m n i e j s z oś c i narodowych mieszkających w Polsce. Jeśli wierzyć aktualnym statystykom, ich populacja w naszym kraju sięga dziś ponad 50 tys. osób. Mimo tego wydaje się, że większość Polaków nadal niewiele wie o tym narodzie oraz jego fascynującej ojczyźnie, pełnej kontrastów i emanującej zauważalną na każdym kroku energią. >>


52 DALEKIE PODRÓŻE

©©GREEN TRAIL TOURS LTD/VIETNAMTREKKINGTOURS.ASIA

SS Wyprawa trekkingowa w rejonie pasma górskiego Hoàng Liên Sơn

P

jak i miłośnicy wędrówek po dżungli czy

i e r w s z a f a l a e m i g r a c j i w azjatyckiej kuchni przyprawa pięciu wypoczynku na długich, śnieżnobiałych Wietnamczyków do Polski smaków, łączy w sobie najrozmaitsze, czę- plażach. przypadła na lata 50. XX w. sto kontrastujące ze sobą barwy i aromaty. Kraina czerwonego smoka – jak często i wiązała się z wymianą studentów, Tym bardziej więc warto wyruszyć w dale- określa się Wietnam – słynie też z fascynuprowadzoną w ramach podtrzymywa- ką podróż i przekonać się o tej różnorodno- jącej, lecz trudnej historii. Kluczowe jej roznia socjalistycznej przyjaźni między ści na własnym… podniebieniu. działy stanowiły ponadtysiącletnia chińska dwoma oddalonymi od siebie o praokupacja (od 111 r. p.n.e. do 938 r. n.e.) wie 10 tys. km państwami. Jeszcze SMAK GORZKI i szczególnie znacząca dla późniejszych liczniejsze ich grupy zaczęły do nas – DAWNIEJSZA HISTORIA losów państwa francuska kolonizacja. docierać w latach 90., tym razem W i e t n a m l eż y w A z j i Po ł u d n i owo - Jak pisał pionier studiów postkolonialnych głównie z powodów ekonomicznych -Wschodniej, na Półwyspie Indochińskim. Edward Said (1935–2003): francuskie imi politycznych. Szukający azylu bądź O d p ó ł n o c y g r a n i c z y z C h i n a m i , perium, choć nie mniej zainteresowane przyjeżdżający za chlebem emigranci a od zachodu z Laosem i Kambodżą. było zyskiem, plantacjami i niewolnikami długo stanowili zamkniętą społecz- Jego wydłużone terytorium rozciąga się niż brytyjskie, motywowane było ideą preność, co jednak od pewnego czasu się na kilka stref klimatycznych: północny stiżu. Ślady tego modelu rządów są w tym zmienia. Coraz więcej z nich kończy rejon charakteryzuje się klimatem wil- kraju stale widoczne m.in. we wspaniałej w Polsce studia i pracuje na bardziej gotnym podzwrotnikowym, środkowa kolonialnej architekturze, dobrych droeksponowanych stanowiskach, ro- część – zwrotnikowym z porą deszczową gach czy gęstej sieci kolei. W 1858 r. pod śnie też ciekawość naszych rodaków i suchą, zaś tropikalny południowy kra- pretekstem ochrony przebywających w stosunku do swoich nowych sąsia- niec – zwrotnikowym w odmianie monsu- na tym obszarze katolickich misjonarzy dów. Świadczy o tym choćby powięk- nowej. Podobnym bogactwem szczyci się wojska Francuzów zajęły Tourane (dziś Đà szająca się liczba festiwali poświę- tutejsza przyroda. W tym kraju świetnie Nẵng), a później południowe prowincje conych ich kulturze oraz ogromna odnajdą się zarówno wielbiciele trekkingu, Wietnamu. Od tego momentu trafił on pod popularność wietnamskiej kuchni, TT Kuchnia wietnamska to wielkie bogactwo smaków, aromatów i kolorów ©©BIGMOMMASLILKITCHEN.COM która bywa już identyfikowana nie tylko z prostym fast foodem, lecz także z tradycyjnymi i wykwintniejszymi restauracjami. Mimo to Wietnam wciąż pozostaje dla nas państwem pod wieloma względami nieznanym. Jak powiada wietnamskie przysłowie: raz zobaczyć znaczy więcej niż sto razy usłyszeć. Zgodnie z nim, jeśli chcemy dowiedzieć się o tym kraju czegoś więcej, powinniśmy skorzystać z jednej z licznych promocji biletów lotniczych i ujrzeć go na własne oczy. Ojczyzna Wietnamczyków spójnie wiąże tradycję z nowoczesnością i stanowi fascynującą mieszankę kolorów, zapachów i dźwięków. Niczym popularna

LATO 2015


53

©©POLKA TRAVEL/MAJKA SZURA

©©WIKIMEDIA COMMONS/NGÔ TRUNG

SS Plaża w pobliżu miasta Đà Nẵng

SS Niezmiernie zatłoczone ulice to codzienny widok w Ho Chi Minh

panowanie francuskie na niemal 100 lat, aż do 1940 r., gdy wkroczyła tu armia

się krajów Azji Południowo-Wschodniej, w czym zresztą również widać swoistą różnorodność. Współczesny Wietnam, po-

japońska. W 1945 r. do istnienia powołano Demokratyczną Republikę Wietnamu, na której czele stanął działacz komunistyczny Ho Chi Minh (1890–1969). Wkrótce potem o terytorium dawnej kolonii upomniała się Francja, czym doprowadziła do I wojny indochińskiej (1946–1954). W jej efekcie wyzwolony kraj podzielono na komunistyczną Demokratyczną Republikę Wietnamu (Wietnam Północny) i Republikę Wietnamu (Wietnam Południowy). Mieszkańcy nie mogli jednak zbyt długo cieszyć się wolnością. Niedługo później znaleźli się w ogniu wojny wietnamskiej (II wojny indochińskiej 1955–1975), która okazała się jednym z najdłuższych i najbardziej krwawych konfliktów w historii regionu. W zachodnim świecie od lat wiele mówi się o tym, jak dramatycznie doświadczyła ona Amerykanów, ale rzadziej wspomina się o traumie, jaką przyniosła Wietnamczykom. To ci drudzy ponieśli znacznie więcej ofiar w żołnierzach (ponad milion, podczas gdy po amerykańskiej stronie liczba nie przekraczała 60 tys.) oraz cywilach, których zginęło niemal 70 tys. Skutki stosowanej przez siły amerykańskie broni chemicznej są odczuwalne do dziś, np. wywołane przez nią choroby genetyczne dziedziczą kolejne pokolenia. Zjednoczone w 1976 r. państwo przyjęło nazwę Socjalistyczna Republika Wietnamu i zaczęło stopniowo stawać na nogi m.in. za sprawą kultywowanego przez jego mieszkańców etosu pracy, ich pragmatyzmu oraz przedsiębiorczości. Dziś to jeden z najprężniej rozwijających

dobnie jak Chiny, stanowi ciekawą syntezę komunizmu i drapieżnego kapitalizmu. Ta dynamika rozwoju ekonomicznego daje

o sobie znać głównie w dużych miastach, zdominowanych przez wszechobecny tłum, który jest pierwszym elementem wietnamskiego pejzażu rzucającym się przyjezdnym w oczy. Zagęszczenie ludzi na jednostkę powierzchni odczuwa się 


54 DALEKIE PODRÓŻE niemal na każdym kroku: w sklepach, na ulicach, targach czy autobusowych przystankach. Warto przy tym dodać, że o wiele popularniejszym środkiem transportu niż autobusy są tu skutery – nimi znacznie szybciej można przejechać przez zakorkowane wąskie uliczki lub rozległe aleje. Zresztą same w sobie sprawiają one wrażenie przepełnionych, ponieważ często jeżdżą nimi całe rodziny bądź 4-, a nawet 5-osobowe grupy przyjaciół. Ten powszechny tłok nie powinien jednak dziwić. W Wietnamie na terytorium nieznacznie większym od Polski (ponad 330 tys. km²) mieszka 2,5 razy więcej ludzi niż u nas (niemal 95 mln). Gdziekolwiek spojrzeć – nic tylko ludzie, ludzie i ludzie. Ludzie piłujący, machający młotkiem, spawający, szyjący, gotujący, jak gdyby wszyscy zaciekle walczyli o przetrwanie – tak w połowie lat 90. XX w. pisał o wietnamskiej przestrzeni włoski mistrz reportażu Tiziano Terzani (1938–2004). Wydaje się, że od czasów jego azjatyckich wojaży niewiele się pod tym względem zmieniło, a jeśli nawet, to zrobiło się jeszcze tłoczniej.

SMAK KWAŚNY – WSPÓŁCZESNA SYTUACJA POLITYCZNA Są takie miejsca, które stanowią odstępstwo od tej niepisanej reguły wszechobecnego tłumu. Należy do nich bez wątpienia położona w północnej części kraju zatoka Ha Long (rozległa na ponad 1,5 tys. km2) – jeden z jego największych skarbów przyrodniczych, wpisany w 1994 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Najlepiej jest ją zwiedzić podczas przynajmniej jednodniowego rejsu. W jej granicach znajduje się ok. 2 tys. wapiennych wysepek, wystających z wody skalnych rzeźb oraz tajemniczych grot, które można podziwiać go-

SS Statek Paradise Privilege podczas rejsu po zatoce Ha Long

dzinami. Całą okolicę porastają gęste lasy deszczowe pełne dzikich zwierząt. Region ten nosi też miano „Zatoki Lądującego Smoka”. Według legendy niesamowity archipelag został stworzony właśnie za sprawą tego baśniowego zwierzęcia, które zanurzyło się w wodzie po tym, jak zwyciężyło wrogów wietnamskiego narodu. Choć nietrudno zakochać się w spokojnej, kontemplacyjnej naturze krainy Ha Long, to równie łatwo zauważyć, że to jeden z najchętniej odwiedzanych przez turystów zakątków w Wietnamie – ich liczba rocznie sięga 3 mln. Wielki tłok jest znacznie bardziej zauważalny w politycznym sercu kraju, czyli ponad 7-milionowym Hanoi. Chaotyczne, deszczowe i zanurzone w smogu miasto ma przy tym swój nieodparty urok: wydaje się kwintesencją tego, czego po-

TT Wieża Żółwia na Hoàn Kiếm, czyli Jeziorze Zwróconego Miecza

dróżnicy szukają w każdej azjatyckiej metropolii. Na jego ścieżkę dźwiękową składają się donośne klaksony, nawoływania sklepikarzy czy gwarne rozmowy studentów, bo właśnie ten ośrodek stanowi naukową stolicę Wietnamu, a liczbą uczelni przewyższa większe od niego niemal dwukrotnie Ho Chi Minh (dawniej Sajgon). Tu znajduje się najstarszy wietnamski uniwersytet, będący zarazem najsłynniejszą miejscową świątynią konfucjańską. Kompleks zwany Świątynią Literatury (Văn Miếu) ufundował w 1070 r. król Lý Nhân Tông. Utrzymane w klasycznym chińskim stylu budynki są otoczone ogrodem i odgrodzone od reszty zabudowań miejskich grubym murem, dzięki czemu można wśród nich na chwilę zapomnieć o tym, jaki hałas panuje w Hanoi. Bardziej typowe i niewątpliwie głośniejsze oblicze miasta prezentuje jego najstarsza część, czyli Stare Hanoi, ©©ALL-FREE-PHOTOS.COM

LATO 2015


55

©©PARADISECRUISES.VN

utkane z kolonialnej, przyprószonej przez czas architektury oraz plątaniny wąskich uliczek, których nazwy pochodzą od rzemiosł uprawianych przez mieszkających przy nich mistrzów. Kolejnym kluczowym elementem krajobrazu stolicy jest… woda. Oprócz płynącej przez nią Rzeki Czerwonej, na jej terenie znajdziemy ponad 100 jezior. Za najbardziej reprezentacyjne uchodzi liczące 700 m długości Hoàn Kiếm, czyli Jezioro Zwróconego Miecza. U źródła tej poetyckiej nazwy leży – oczywiście – legenda. Na początku XV w., podczas okupacji chińskiej, ubogi rybak Lê Lợi otrzymał od żyjącego w tym akwenie Złotego Żółwia magiczny miecz, który uczynił go niepokonanym. Wykorzystał go w walce z armią dynastii Ming i został królem, a po zwycięstwie udał się nad brzeg, aby podziękować za swój sukces bogom.

Wówczas z głębin ponownie wynurzył się Złoty Żółw i zażądał od mężczyzny zwrotu broni. Miecz sam wysunął się z pochwy i zamienił w smoka, który wzleciał nad taflę i chwilę potem zniknął na zawsze w falach. Król uznał tajemnicze stworzenie za opiekuńczego ducha jeziora i na pamiątkę kazał wybudować na leżącej na nim wysepce Wieżę Żółwia (Tháp Rùa), która stała się symbolem miasta. Budowla szczególne wrażenie robi wieczorem, gdy rozpromieniają ją blaski kolorowych świateł, dodające temu miejscu jeszcze większego uroku. Drugą wizytówką Hanoi pozostaje Mauzoleum Ho Chi Minha – monumentalny gmach, gdzie spoczywa wielki przywódca i bohater Wietnamu. Jego zabalsamowane ciało umieszczono w centralnej sali budynku, przy którym wartę pełni straż honorowa. Zarówno tam, jak i na całym terenie otaczającym gigantyczny grobowiec, łatwo uświadomić sobie, że przebywa się w państwie rządzonym twardą ręką – żołnierze surowo egzekwują zasady zwiedzania i każde odstępstwo od nich może się spotkać z groźnym spojrzeniem, uwagą bądź stanowczą interwencją. Podczas wizyty w tym prężnie rozwijającym się kraju, pełnym pracowitych, serdecznych i uśmiechniętych ludzi, nietrudno zapomnieć o ponurych stronach tutejszej rzeczywistości, choćby ostrej cenzurze, represjach stosowanych wobec przeciwników politycznych czy prześladowaniach religijnych, które dotykają m.in. buddyjskich mnichów. Ofiarami polityki komunistycznego rządu są też przedstawiciele mniejszości narodowych. Spotkamy ich np. na terenach leżących na północ od Hanoi, tuż przy granicy z Chinami. Wielu z nich mieszka wśród gór Hoàng Liên Sơn, których najwyższym szczytem (a zarazem najwyższą górą Wietnamu i całych Indochin) jest liczący 3143 m n.p.m. Phan Xi Păng

TT Tarasy ryżowe na zboczach gór Hoàng Liên Sơn koło miejscowości Sa Pa

(Fansipan), wiecznie osnuty mgłą i pokryty soczystą zielenią. W jego pobliżu znajduje się chętnie odwiedzana przez turystów miejscowość Sa Pa, słynąca ze wspaniałych widoków na tarasowe pola ryżowe. W samych jej granicach mieszkają Hmongowie, Daowie (Yaowie) oraz Tayowie, których można od siebie rozróżnić po niezwykłych, kolorowych strojach. Jako osoby należące do mniejszości etnicznych, najczęściej nie posiadają oni jednak prawa do swoich ziem, nauki języka ojczystego w szkołach i kultywowania własnych tradycji. Władze Wietnamu zdecydowanie dążą do ujednolicenia narodu i nie potrafią wykorzystać ani docenić skarbu, jaki stanowi wielokulturowość jego obywateli.

SMAK OSTRY – PEJZAŻ KULINARNY Wspomnianą różnorodność widać również w sztuce kulinarnej tego kraju, uważanej za jedną z najlepszych na świecie i podbijają-

©©WIKIMEDIA COMMONS/BRIAN SNELSON

SS Kobiety z grupy etnicznej Hmong w Sa Pa

cej serca smakoszy na równi z chińską czy tajską. Najpopularniejszym daniem narodowym jest bez wątpienia zupa pho (Phở), czyli rosół z makaronem ryżowym  ©©WIKIMEDIA COMMONS/KONSTANTIN KRISMER


56 DALEKIE PODRÓŻE Jeśli zapragniemy spróbować tego ro-

©© ALL-FREE-PHOTOS.COM

SS Zespół zabytkowy Huế z Listy Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO

zwykle z kawałkami wołowiny lub kurczaka. Wietnamczycy ochoczo jadają ją nie tylko na obiad, ale też na śniadanie bądź kolację, czemu ciężko się dziwić, bo od jej aromatycznego smaku (w odpowiednio przyprawionej pho składa się na niego m.in. kolendra, imbir, sos rybny i limonka) naprawdę łatwo się uzależnić. Poza tym popularnością cieszą się nem, znane w Polsce jako sajgonki, złożone z farszu (najczęściej mięsnego, krewetkowego lub warzywnego) zawiniętego w papier ryżowy. Kolejny ważny element lokalnej kuchni, na który natkniemy się dosłownie wszędzie, stanowi mocna ca phe, czyli kawa. Wietnam to zresztą drugi po Brazylii największy jej producent na świecie. Poza daniami rozpowszechnionymi w całym kraju każdy region ma również własne przysmaki. Potrawy z rejonu północnego charakteryzują się prostotą przygotowania, stosowaniem smażenia jako ostatecznej obróbki produktów i wykorzystywaniem dużych ilości sosu sojowego, co wiąże się z wpływami chińskiej sztuki kulinarnej. W menu mieszkańców z południa zauważymy natomiast ślady czasów kolonialnych, a także popularność ryb, warzyw oraz owoców. Posiadający niemal 3,5 tys. km linii brzegowej, obdarzony licznymi zatokami i potężnymi

deltami Rzeki Czerwonej oraz Mekongu, Wietnam obfituje też w owoce morza. Najsmaczniejsze z nich znajdziemy właśnie na południowym wybrzeżu. Z kolei za najbardziej finezyjną w smaku uważa się mającą cesarskie korzenie kuchnię środkowego obszaru państwa – znacznie ostrzejszą, a przy tym bardziej kolorową

dzaju wietnamskich smakołyków w najlepszym wydaniu, powinniśmy wybrać się do jednej z licznych restauracji lub ulicznych knajpek w Huế – dawnej stolicy (1802–1945), która zachwyca Cytadelą (Hoàng Thành), niegdyś siedzibą władców całego Wietnamu. Na jej terenie zwiedzić można pałac cesarski, świątynie, muzea i Zakazane Purpurowe Miasto, nazwane tak ze względu na surowe reguły dotyczące wizyt za jego murami – przekroczenie ich bez specjalnych uprawnień groziło śmiercią. Drugą niewątpliwą atrakcją środkowej części kraju jest przepiękne portowe Hội An, którego zabytkowa zabudowa została uratowana przed zniszczeniem przez polskiego architekta Kazimierza Kwiatkowskiego (1944–1997). Wśród Wietnamczyków był on znany jako Kazik. W połowie lat 90. XX w. sprzeciwił się planom władz, które chciały wyburzyć starsze budynki i w ich miejsce postawić nowoczesne bloki mieszkalne. Za jego namową historyczne centrum odrestau-

©© ALL-FREE-PHOTOS.COM

SS Duże pagody przy ulicy Trần Phú w Hội An były też miejscami spotkań

i dbającą o wytworniejszą formę podania od pozostałych. Do jej typowych dań należą m.in. bún bò Huế – pikantna zupa z makaronem ryżowym z wołowiną – czy bánh xèo – chrupiące naleśniki z ryżowego ciasta, wypełnione krewetkami, wieprzowiną i kiełkami, przykryte kolendrą, miętą oraz bazylią.

TT Liczne łodzie rybackie w Mũi Né nad Morzem Południowochińskim

rowano i przystosowano je do obsługi ruchu turystycznego. W 1999 r., głównie za sprawą zasług Polaka, Hội An wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Wdzięczni mieszkańcy po śmierci Kazimierza Kwiatkowskiego uczcili go w 2007 r. pomnikiem w środku miasta. Bogactwa tutejszej architektury trudno nie docenić nawet podczas jedno©©WIKIMEDIA COMMONS/ISDERION

LATO 2015


57

©©PHUQUOCTOURISM.ORG

dniowego spaceru – przez wieki ośrodek ten pozostawał jednym z najważniejszych portów w Azji Południowo-Wschodniej, ściągającym kupców z całego świata, co wpłynęło na jego niepowtarzalny styl i atmosferę.

SMAK SŁONY I SŁODKI – SKARBY POŁUDNIA Jeżeli z Hội An przejedziemy wzdłuż wybrzeża nieco bardziej na południe, znajdziemy długie na wiele kilometrów plaże – zarówno w pobliżu samego miasta, jak i w okolicy kolejnych kurortów. Najbardziej urokliwy z nich stanowi miejscowość Mũi Né, która z nieznanej wioski rybackiej w ciągu ostatnich lat zmieniła się w niezmiernie popularne nadmorskie centrum wypoczynkowe. Złociste wybrzeże, kosmiczny pejzaż pobliskich Czerwonych Wydm, pełen kolorowych łodzi port rybacki oraz świetne warunki do nurkowania, surfowania, kite- i windsurfingu – to wszystko sprawia, że klimatyczne miasteczko idealnie nadaje się na złapanie oddechu po zwiedzaniu więk-

SS Idylliczne domki na wyspie Phú Quốc w Zatoce Tajlandzkiej

szych ośrodków. Podróżnicy, którzy chcą spędzić więcej czasu w południowym regionie kraju, koniecznie powinni wybrać się także na największą wietnamską wyspę Phú Quốc (ok. 590 km²), słynącą z prawdziwie rajskich, niemal bezludnych plaż, wysokich palm kokosowych oraz produkcji sosu rybnego (nước mắm) i upraw czarnego pieprzu. Po wypoczynku nad morzem czeka nas jeszcze najważniejszy miejski skarb południa Wietnamu, czyli Ho Chi Minh, dawniej Sajgon (jak nadal nieformalnie określają go sami mieszkańcy). Ta niemal 13-milionowa metropolia tętni życiem i olśniewa monumentalną urodą. Aż trudno uwierzyć, że zanim rozpoczęła swoją karierę, była ledwie zauważalną na mapie wioską rybacką, którą w XVII w. zaczęli zaludniać uchodźcy z Chin. Wkrótce potem została przejęta przez wietnamską dynastię Nguyễn i otrzymała nazwę Gia Đinh. Jednak największy wpływ na jej obecne oblicze mieli Francuzi. To oni przemianowali ją na Sài Gòn i uczynili z niej stolicę

i prawdziwą perłę Indochin. Kolonialna architektura, znacznie lepiej zachowana niż w bardziej zniszczonym Hanoi, największe wrażenie robi w Pierwszej Dzielnicy, sercu Sajgonu. Znajdziemy tu wiele zadbanych XIX-wiecznych kamienic, ogromny budynek Poczty Głównej ze stalową konstrukcją zaprojektowaną przez samego Gustave’a Eiffela (1832–1923), sąsiadującą z nim strzelistą neoromańską Katedrę Notre-Dame czy neoklasycystyczny gmach Opery. Bez wątpienia właśnie ta część miasta jest najbardziej zadbana i wytworna, pełna luksusowych sklepów, wykwintnych kawiarni i restauracji. Zdecydowane jej przeciwieństwo stanowi Chinatown (znane również jako Cholon) z kolorowymi buddyjskimi świątyniami, wiecznie zapełnionymi targami, warsztatami rzemieślniczymi, pachnącymi sklepikami z przyprawami i chińskimi (a jakżeby inaczej!) restauracjami. Przy wąskich i klimatycznych uliczkach stoją całymi rzędami stare chińskie kamienice, nadające tej dzielnicy osobliwego charakteru, który znacznie  TT Katedra Notre-Dame w Ho Chi Minh

TT Gmach Poczty Głównej w Sajgonie wzniesiony w latach 1886–1891 ©© ALL-FREE-PHOTOS.COM

©©ALL-FREE-PHOTOS.COM


58 DALEKIE PODRÓŻE wie czy orzeźwiającym piwie Sajgon oraz obowiązkowych sajgonkach – i poddać się urokowi tropikalnej metropolii, która zdaje się żyć przez całą dobę. Być może zasypia tylko na chwilę przed samym świtem, aby o poranku znów się obudzić i rozpocząć nowy, pracowity dzień. Jakże inaczej powinno się go przywitać, jeśli nie kultowym

©©WIKIMEDIA COMMONS/JEAN-PIERRE DALBÉRA

SS Chińska świątynia Thiên Hậu w dzielnicy Cholon w Ho Chi Minh

trudniej dostrzec w typowo wietnamskiej części metropolii – najmniej interesującej pod względem architektury, nowoczesnej, ale dość chaotycznej. Kolejne miejsce, którego nie wolno ominąć podczas pobytu w Ho Chi Minh, to Muzeum Pozostałości Wojennych, prezentujące wstrząsające świadectwa wojny wietnamskiej. Na zewnątrz budynku zobaczyć można autentyczne helikoptery, czołgi i samoloty wojskowe, wykorzystywane w okresie konfliktu. Jeszcze większe wrażenie robią ekspozycje mieszczące się w środku, m.in. zdjęcia przedstawiające zbrodnie, jakich dopuszczało się amerykańskie wojsko czy zachowany z tamtych czasów sprzęt, za pomocą którego Amerykanie rozpylali broń chemiczną. Świetnym uzupełnieniem wizyty w muzeum będzie wycieczka do położonych

pod miastem tuneli Củ Chi, wybudowanych w trakcie wojny przez żołnierzy Wietkongu. Pierwotnie liczyły one niemal 250 km długości i okazały się niezmiernie przydatne w walkach. Partyzanci należący do Narodowego Frontu Wyzwolenia Wietnamu Południowego wykorzystywali podziemną sieć jako mieszkania, szpitale, kuchnie, arsenały, a także drogę transportu i przede wszystkim pułapkę na wroga. Zwiedzający Củ Chi mogą poznać mechanizmy groźnych zasadzek, które czyhały na nieproszonych gości, a nawet przeczołgać się przez słynne tunele, które mają zaledwie 60 cm wysokości – jest to więc zadanie tylko dla największych śmiałków. Po powrocie do Ho Chi Minh warto odpocząć po tej ekscytującej wyprawie w jednej z ulicznych kawiarni – najlepiej przy pobudzającej do życia mocnej wietnamskiej ka-

©©POLKA TRAVEL/MAJKA SZURA

SS Podziwianie niesamowitych tuneli Củ Chi

filmowym powitaniem Good morning, Vietnam! (używanym oryginalnie na antenie Radia Amerykańskich Sił Zbrojnych przez Adriana Cronauera, granego przez nieodżałowanego Robina Williamsa), zapowiadającym nie tylko piękną przygodę, ale też tęsknotę za tym fascynującym krajem, którą na pewno poczujemy, gdy już zakończymy naszą wietnamską podróż. 

PODRÓŻE KULINARNE PO WIETNAMIE XX Specjalnie dla Państwa o wyjątkowym sposobie na zwiedzanie Wietnamu szlakiem jego smaków i aromatów opowiada znawczyni i wielbicielka kuchni tego kraju Majka Szura, właścicielka biura podróży Polka Travel.

©©POLKA TRAVEL

SS Kurs tradycyjnej kuchni wietnamskiej Wyprawa kulinarna po Wietnamie przypomina emocjonujący kurs rikszą po wąskich uliczkach kolorowego Hanoi. Tradycje regionów północnych, cesarskich prowincji centralnych i usytuowanej na południu delty Mekongu mimo swojej odrębności łączą się tu czasem w zaskakujący sposób. Nie wolno również zapominać o wpływach francuskich, związanych z długoletnią kolonizacją. Nic więc dziwnego, że kuchnię tego azjatyckiego państwa uważa się za jedną z najbogatszych

LATO 2015

i najbardziej zróżnicowanych smakowo, skoro leżące na północy Hanoi od znajdującego się na południu Ho Chi Minh (dawnego Sajgonu) dzieli podobna odległość jak Warszawę od Mediolanu, czyli niemal 1200 km. Dlatego połączenie zwiedzania Wietnamu z poznawaniem jego kulinarnych przysmaków jest znakomitym pomysłem na wyjątkowy i niebanalny wyjazd firmowy czy motywacyjny. Naszą przygodę zaczynamy od pierwszej lekcji gotowania, na którą jedziemy rowerami trasą wiodącą wzdłuż grobli pomiędzy polami ryżowymi do małej wioski. Zajęcia są niezmiernie barwne, a kucharz po mistrzowsku objaśnia nam tajniki kuchni wietnamskiej. Po zapoznaniu się z wielością ziół i przypraw, które Wietnamczycy stosują do przyrządzania posiłków i w medycynie ludowej, sami próbujemy swoich sił. Korzystamy ze składników charakterystycznych dla rejonu centralnego: owoców morza, karczochów, szparagów i sosów krewetkowych. Tutejsze dania muszą być nie tylko smaczne, ale też atrakcyjnie podane, dlatego trzeba się nauczyć tworzenia apetycznych kompozycji. Te zajęcia prowadzi mistrzyni Bao, której przodkowie dekorowali potrawy na dworze cesarskim w Huế. Pod jej okiem rzeźbimy feniksa w rzepie, sajgonkom nadajemy kształt dziewczęcych kokard, a z ananasa wyczarowujemy kaczkę lampion – później w środku będzie można umieścić świecę. W Ho Chi Minh trafiamy pod skrzydła prawdziwego profesjonalisty. W sali przypominającej szkolną klasę ławki zwrócone są w stronę katedry. Tu na

podwyższeniu stoi nasz nauczyciel, a zawieszone za nim pod kątem lustro pozwala na śledzenie każdego jego ruchu. Do dyspozycji mamy aż 21 łyżek i łyżeczek, aby aromaty używanych przypraw nie mieszały się z sobą, bo wówczas danie straciłoby smak.

©©POLKA TRAVEL/MAJKA SZURA

SS Atrakcyjny sposób podania potrawy w Huế Mistrz chwali moją rybę w karmelu z dodatkiem chili oraz grillowane banany w mleku kokosowym ze szczypiorkiem. Jak widać, podróż kulinarna po Wietnamie jest z wielu powodów ekscytująca. Podczas niej nie tylko poznamy tajemnice Zakazanego Purpurowego Miasta w Huế i będziemy podziwiać wschód słońca nad zatoką Ha Long, lecz także skosztujemy specjałów sztuki kulinarnej Indochin.


59


60 DALEKIE PODRÓŻE

INDONEZJA – ARCHIPELAG MARZEŃ KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA www.karolinasypniewska.pl

<< Indonezyjskie motto narodowe „Bhinneka Tunggal Ika”, czyli „Jedność w różnorodności”, idealnie określa to państwo położone na największym na ziemi Archipelagu Malajskim, złożonym z ponad 25 tys. wysp. Trudno znaleźć na naszym globie drugie takie miejsce, które może poszczycić się równie długą historią, bogactwem natury oraz wielokulturowością. Nowoczesne kurorty na znanej chyba każdemu na świecie wyspie Bali sąsiadują z historycznymi jawajskimi świątyniami. Z kolei wschodni kraniec kraju – Papua – to kraina rytuałów i wodzów wiosek, odcięta od rzeczywistości, jakby zatrzymana w czasoprzestrzeni. Jawa tętni życiem olbrzymiej stolicy Dżakarty, a sylwetki jej licznych wulkanów majaczą złowieszczo na horyzoncie. Poszukiwacze mocnych wrażeń będą mieli szansę zajrzeć w oczy słynnemu waranowi z Komodo. Zapaleni nurkowie zachwycą się wielobarwnym podwodnym królestwem okolic Bali. Czwarty najbardziej zaludniony kraj na ziemi to prawdziwy raj dla podróżników. >> LATO 2015


61

©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE

SS Na polach ryżowych na Bali stosuje się tzw. nawadnianie przelewowe

©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE

SS Legong – tradycyjny taniec, który można podziwiać np. w mieście Ubud

©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE

SS Popularna balijska świątynia Tanah Lot

R

epublika Indonezji jest państwem wyspiarskim położonym między Oceanem Spokojnym a Indyjskim. W jej skład wchodzi 17508 wysp A rc h i p e l a g u M a l a j s k i e go ( n i e które powstają podczas silnego odpływu), z czego tylko ok. 6 tys. zostało zamieszkanych. Pięć największych z nich stanowią Sumatra, Jawa, Borneo (należące częściowo do Malezji i Brunei), Celebes (Sulawesi) i Nowa Gwinea (wschodni jej region znajduje się w granicach Papui-Nowej Gwinei). Kraj ten leży w Azji Południowo-Wschodniej i Oceanii (Nową Gwineę uznaje się za część Melanezji). Ogółem zajmuje powierzchnię powyżej 1,9 mln km2. Loty między indonezyjskimi wyspami traktowane

©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

SS Baliem Valley Festival – wielkie święto plemion Dani, Lani i Yali

są jak przejazdy lokalnym autobusem. Niektórzy bilety na nie kupują dopiero na lotnisku. Populacja Indonezji wynosi ponad 255 mln osób. Indonezyjczycy dzielą się na ok. 300 różnych grup etnicznych władających niemal 740 odrębnymi językami i dialektami, z których kilka co jakiś czas umiera wraz ze śmiercią ostatnich posługujących się nimi ludzi. Funkcję języka urzędowego pełni indonezyjski (Bahasa Indonesia), powstały na bazie malajskiego. Uważa się go za dość łatwy do nauczenia, ponieważ nie posiada czasów, odmiany czasowników czy rzeczowników. Mniej więcej 87 proc. mieszkańców Indonezji stanowią muzułmanie, pozostali to przede wszystkim chrześcijanie (głównie protestanci), hinduiści, buddyści, konfucjaniści oraz wyznawcy wierzeń animistycznych.

Ogromne dysproporcje panują w rozmieszczeniu ludności na poszczególnych wyspach – ponad 148 mln żyje na Jawie i Bali, które zajmują tylko 7,6 proc. powierzchni kraju. Z tego względu władze prowadzą politykę przesiedleń ubogich osób na dalekie odludne części archipelagu, co wiedzie do konfliktów pomiędzy grupami etnicznymi. Ich przedstawiciele znacznie różnią się od siebie – widać to szczególnie przy porównaniu Papuasów z ludźmi z Jawy. Na przestrzeni wieków mieszały się tu różne kultury za sprawą kontaktów handlowych. Dlatego w tym regionie osiedli Hindusi, Arabowie, Europejczycy oraz Chińczycy.

FAKTY HISTORYCZNE Wyspy Indonezji zostały trwale zasiedlone ok. 2000 lat p.n.e. przez plemiona austronezyjskie, ale złożone struktury 


62 DALEKIE PODRÓŻE

©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE

SS Świątynia hinduistyczna Pura Besakih na zboczu wulkanu Agung

organizacyjne pojawiły się dopiero w VII i VIII w. n.e. Wówczas powstały państwa buddyjskie Śriwidźaja na Sumatrze i hinduistyczne Mataram (Medang) na Jawie. W XIII–XVI stuleciu dominację nad większością Archipelagu Malajskiego przejęło jawajskie królestwo Majapahit, którego szczyt potęgi przypadł na drugą połowę XIV w. Przez cały ten okres z kontynentu napływała do tego regionu ludność indyjska, co z czasem doprowadziło do wyparcia pierwotnych wierzeń przez hinduizm. Świadectwem tego procesu są m.in. sztuka Bali oraz wiele hinduistycznych świątyń na Jawie. Od

VII stulecia coraz większą popularność zaczął natomiast zyskiwać buddyzm, zwłaszcza na Sumatrze. Sytuacja ponownie zmieniła się wraz z nawiązaniem przez wyspiarzy kontaktów handlowych z kupcami arabskimi. Od końca XIII w. rozpoczął się stopniowy proces islamizacji archipelagu. Ekspansja muzułmanów przyczyniła się do upadku królestwa Majapahit i powstania sułtanatów Mataram (1588–1681) i Banten (1527–1813). Po założeniu w 1602 r. Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej na te tereny zaczęli napływać kupcy z Republiki Zjednoczonych Prowincji. Holendrzy pod-

TT Balijscy chłopcy ubrani w białą płócienną koszulę i kolorowy sarong ©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE

porządkowali sobie i skolonizowali wyspy w XIX i XX stuleciu, po stłumieniu powstań rdzennej ludności na Bali, Lombok, Sumatrze, Borneo i Celebesie. Od początku XX w. na archipelagu rozwijał się ruch narodowowyzwoleńczy. W rękach Portugalczyków, pierwszych Europejczyków, którzy dotarli do Indonezji, pozostawała wówczas jedynie wschodnia część Timoru. Wcześniej, na krótki okres, władzę nad całym regionem przejęły Francja (w latach 1806–1811) i Wielka Brytania (1811–1815). Wrócił on jednak w 1815 r. ponownie pod panowanie holenderskie. W czasie II wojny światowej archipelag znalazł się pod okupacją Japonii (1942–1945), a zaraz po jej zakończeniu (17 sierpnia 1945 r.) rozpoczęła się 4-letnia walka o wyzwolenie spod dominacji Holandii. Dopiero od 27 grudnia 1949 r. Indonezja mogła cieszyć się wolnością. Kraj dążył do poszerzenia swojego terytorium i od 1963 r. sprawował kontrolę polityczną nad Irianem Zachodnim (zachodnia część Nowej Gwinei oraz wyspy do niej przyległe), a w latach 1975–1976 zbrojnie zdobył Timor Wschodni, dotychczasową kolonię portugalską, która pełną niepodległość ogłosiła dopiero w maju 2002 r.

MISTYCZNY ŚWIAT Selamat datang! – witają nas z uśmiechem na Bali (ponad 5,6 tys. km2 powierzchni, ok. 4,2 mln mieszkańców), wyspie tysiąca

LATO 2015


63 skrywanych marzeń, przyciągającej miliony turystów z całego świata. Niegdyś tak bardzo tajemnicza, egzotyczna i dla wielu niedostępna, dziś znajduje się na wyciągnięcie ręki. Zwłaszcza że od czerwca 2015 r. Polacy nie potrzebują wyrabiać wizy do Indonezji na okres pobytu do 30 dni. Ruch bezwizowy – oczywiście – obowiązuje na najpopularniejszym balijskim lotnisku Denpasar (Ngurah Rai International Airport). Ta jedna z Małych Wysp Sundajskich (Nusa Tenggara) przyciąga globtroterów kulturą, sztuką, olśniewającymi krajobrazami, przepięknymi plażami i tysiącem świątyń. Tutejsza odmiana hinduizmu (hindu dharma) przetrwała trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów czy ekspansję islamu. Do największych skarbów tego miejsca należy jednak różnorodność podwodnego świata. Bez względu na stopień zaawansowania, każdy nurek znajdzie tu coś dla siebie. W płytkich, obfitujących w rafy

©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE

SS Od 4 lat na słynnej plaży Kuta nie wolno sprzedawać jedzenia

steczku Candidasa – Benthos Bali Dive Resort, który stworzył nasz rodak Maciej Perepeczo. To idealna propozycja dla

znanych z modnego kurortu Kuta. Tutaj nie znajdziemy wpływów masowej turystyki, a ujrzymy egzotyczną i różnorodną indonezyjską krainę. W pobliskiej świątyni spotkamy liczne małpki. Podczas takich odwiedzin musimy tylko bardzo uważać na okulary bądź aparaty, bo szybko mogą stać się łupem tych zwinnych zwierząt.

BOSKIE WULKANY Trzema fundamentami rzeczywistości Balijczyków są ryż, woda i religia. Uprawa pól ryżowych nie jest jedynie zwykłą działalnością rolniczą, to znacznie więcej. Lokalna społeczność łączy się i pomaga sobie we wszystkim: od przygotowań do wielkich świąt religijnych ©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE po decyzje polityczne i gospodarcze, SS Makaki jawajskie w Świętym Sanktuarium Małpiego Lasu w Ubud na Bali a nawet rozwiązywanie problemów poi spokojnych zatoczkach koło miejscowości osób chcących poznać prawdziwe ob- szczególnych osób. Życie codzienne Tulamben i Amed lub opływanej morskimi licze wyspy, stroniących od głośnych opiera się na współdziałaniu banjaru prądami zatoce Amuk, nad którą leży balij- dyskotek, przepełnionych plaż i hoteli – kilku wielopokoleniowych rodzin oraz  ska Candidasa (Candi Dasa), można spotkać TT Rytualne obmywanie ciała w balijskiej świątyni Tirta Empul ©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA większe drapieżne ryby, takie jak żarłacze grube (Triaenodon obesus – ang. whitetip reef sharks), a także tuńczyki czy tajemniczego samogłowa, zwanego inaczej Mola mola. W okolicy pobliskiej wyspy Nusa Penida natkniemy się na ogromne oceaniczne manty (Manta birostris) i ciągnące się kilometrami nietknięte ręką człowieka formacje rafowe. Nurkowanie wokół Bali dostarcza różnorodnych wrażeń i na długo pozostaje w pamięci. To jeden z takich uroczych zakątków świata, jakie bez wahania poleca się potem swoim znajomym i dokąd chętnie samemu się wraca. Na szczególną uwagę w tym regionie zasługuje profesjonalny resort nurkowy we wspomnianym malowniczym mia-


64 DALEKIE PODRÓŻE

SS Jezioro Segara Anak w kalderze czynnego wulkanu Rinjani na Lombok

subaku – spółdzielni irygacyjnej koordynującej dystrybucję wody i podział prac polowych. Zbiory z plantacji ryżu, kawy, kakaowca, pieprzu, wanilii, goździkowca, palmy kokosowej i trzciny cukrowej mają dość duże znaczenie dla gospodarki Bali. Jednak decydującą rolę w tym zakresie od wielu już lat odgrywa turystyka (mimo zamachów terrorystycznych przeprowadzonych w 2002 i 2005 r.). Zarówno pod względem duchowym, jak i krajobrazowym ważny element oblicza wyspy stanowią również trzy potężne wulkaniczne szczyty: Batur (1717 m n.p.m.), Batukaru (2276 m n.p.m.) oraz najświętszy z nich Agung (3142 m n.p.m.). Ten ostatni to centrum balijskiego wszechświata, siedziba bogów i źródło wody. Co ciekawe, według wierzeń mieszkańców właśnie bogowie mogą wywołać wybuch wulkanu, aby ukarać ludzi za brak należytego szacunku lub inne przewinienia. Niedawno grupa turystów przyłapana na robieniu sobie nagich zdjęć

na wierzchołku tutejszej góry została skazana na karę więzienia. Dlatego lepiej nie postępować wbrew lokalnym zwyczajom.

GARUDA I SZTUKA Bali to wyspa niezmiernie różnorodna. Odkryjemy na niej m.in. jeden z najpotężniejszych posągów na świecie, który ma osiągnąć ostatecznie wysokość ok. 120 m i szerokość 64 m. Olbrzymi Wisznu dosiadający Garudę (stworzenie o głowie orła i ciele człowieka) znajduje się w interesującym Parku Kulturowym Garuda Wisnu Kencana (Garuda Wisnu Kencana Cultural Park) w Ungasan. Monument ma symbolizować podróż ludzkości ku nowemu tysiącleciu, tak jak Statua Wolności przypomina o niepodległości Ameryki, a wieża Eiffla jest świadectwem rewolucji przemysłowej w Europie. Warto zobaczyć również balijską świątynię Tanah Lot („Ziemia w morzu”), którą założył w XVI w. bramin Dang Hyang Nirartha (Danghyang Nirartha, znany też

TT U wybrzeży Bali natkniemy się m.in. na rzadkie żółwie szylkretowe

PO DRUGIEJ STRONIE Na wschód od Bali rozciąga się reszta archipelagu Małych Wysp Sundajskich. Na prowincję Małe Wyspy TT Amfipriony złote i wielki ukwiał

©©PEDRO CARILLO

LATO 2015

jako Pedanda Shakti Wawu Rauh). Podczas przypływu budowla wygląda, jakby stała na wodzie, gdyż wznosi się na wielkiej skale położonej nieopodal brzegu. Turystom musi wystarczyć oglądanie kompleksu z zewnątrz, ponieważ tylko wierni mogą wejść do środka. Mieszkańcy przynoszą tu dary w postaci jedzenia, kwiatów i figurek z liści palmowych. Życie religijne skupia się wokół ceremonii składania ofiar i oczyszczania. Codzienną daninę zwaną canang sari stanowią kwiaty i garść ugotowanego ryżu umieszczone na palmowym liściu, skropione świętą wodą i odymione kadzidłem. Wyznawana na Bali odmiana hinduizmu (hindu dharma) łączy tę religię z animizmem i kultem przodków. Wyjątkowym jej rysem jest fakt, że Balijczycy jednakowo czczą bogów i demony, a utrzymanie równowagi między tymi dwiema siłami umożliwiają im rytuały.

©©PEDRO CARILLO


65

©©ARCHIWUM AMBASADY REPUBLIKI INDONEZJI W WARSZAWIE

©©PEDRO CARILLO

SS Podwodny świat Indonezji wygląda niezmiernie fotogenicznie

Sundajskie Zachodnie (Nusa Tenggara Barat) składają się m.in. Lombok W bezpośrednim sąsiedztwie i Sumbawa. Z kolei okręg administracyj- Bali leży Lombok. Na tej niezmierny Małe Wyspy Sundajskie Wschodnie nie malowniczej wyspie o powierzchni (Nusa Tenggara Timur) tworzą Flores, 4750 km 2 wznosi się drugi najwyższy Sumba, Komodo, Sawu, Roti, zachod- wulkan kraju – Rinjani (3726 m n.p.m.). nia część Timoru i pobliskie mniejsze Oba lądy (Bali i Lombok) oddziela tzw. wysepki. Ten ostatni zakątek stanowi linia Wallace’a, która wyznacza granijedno z niewielu miejsc w Indonezji, cę między ich odrębnymi klimatami w którym zdecydowanie przeważa- oraz całkowicie odmienną florą i fauną. ją chrześcijanie (ok. 90 proc. ludności). Według tego podziału Bali zalicza się Coraz ważniejszą rolę odgrywa tutaj do regionu azjatyckiego, a Lombok turystyka. – australijskiego.

Głównym ośrodkiem turystycznym w tym pięknym rejonie Indonezji jest miejscowość Senggigi położona u zachodnich brzegów wyspy. Funkcję stolicy administracyjnej całej prowincji Małe Wyspy Sundajskie Zachodnie pełni tutejsze ponad 400-tysięczne miasto Mataram. Wśród miłośników nurkowania (i nie tylko!) dużą popularnością cieszą się trzy pobliskie Wyspy Gili: Gili Trawangan, Gili Meno i Gili Air. Ich wyjątkowa atmosfera pozwala oderwać się od rzeczywistości 


66 DALEKIE PODRÓŻE

©©FOT. WIKIMEDIA COMMONS/GUNAWAN KARTAPRANATA

SS Pałac Keraton w Yogyakarcie, stolicy Indonezji w latach 1945–1949

©©MINISTRY OF CULTURE & TOURISM, REPUBLIC OF INDONESIA

SS Odnowiony zespół hinduistycznych budowli sakralnych Prambanan

i naładować baterie. Warunki do obserwacji podwodnego świata w tej okolicy są wręcz idealne. Lombok ma zdecydowanie mniej komercyjny charakter niż Bali. Centra dla nurków (oraz surferów) powstały tu również na południowo-zachodnim półwyspie i na południowej plaży Kuta (Kute). Ta „wyspa tysiąca meczetów” słynie głównie z gamelanów (indonezyjskich zespołów muzyki tradycyjnej) i ceramiki znanej na całym świecie. Jak na Indonezję przystało, Lombok jest zróżnicowany pod względem kulturowym, religijnym i etnicznym. Liczba jego mieszkańców wynosi ok. 3,5 mln osób, z czego 85 proc. stanowią Sasakowie. Reszta to Balijczycy, Chińczycy, Jawajczycy i Arabowie. Obok siebie na wyspie żyją zarówno hindusi i muzułmanie, jak i chrześcijanie oraz ateiści. Podczas świąt obchodzonych w listopadzie lub grudniu przy pełni księżyca w XVIII-wiecznym kompleksie sakralnym Pura Lingsar spotkamy wyznających hindu-

LATO 2015

izm Balijczyków i muzułmańskich Sasaków. Lombok oferuje nie tylko wspaniałe warunki do nurkowania czy surfingu, ale także świetne tereny do uprawiania turystyki trekkingowej. Zachodnią jego część pokrywa niezmiernie bujna zielona roślinność.

SEN NA JAWIE Nie istnieje właściwa odpowiedź na pytanie, jaką wyspę najlepiej wybrać podczas wizyty w Indonezji, tak wiele każda z nich potrafi zaoferować. Na pewno warto odwiedzić Jawę, bo skrywa ona mnóstwo jedynych w swoim rodzaju skarbów. Jawajska Yogyakarta (wym. Dżogjakarta) to prawdziwe miasto muzeum obfitujące w liczne atrakcje kulturalne. Jego serce wyznacza XVIII-wieczny rozległy pałac sułtański Keraton (Kraton). Budowa obiektu rozpoczęła się w 1755 r., a mieszkał w nim sułtan Hamengkubuwono I, uważany za władcę wszystkich bóstw. Po miejskich ulicach polecam pojeździć becakiem, czyli rikszą rowerową. Poza tym musimy

koniecznie zakupić indonezyjski batik (tkaninę malowaną przy użyciu specjalnej techniki z wykorzystaniem wosku) lub posłuchać gamelanu. W Yogyakarcie działa prowadzone przez Polaka Piotra Śmieszka i jego żonę Arun biuro Lombok Tour & Travel, organizujące wakacje w Indonezji rodakom znad Wisły. W tym praktycznie muzułmańskim kraju najpopularniejszymi świątyniami nie są wcale meczety, lecz dwa inne kompleksy sakralne – hinduistyczny Prambanan i buddyjski Borobudur. Obydwa znajdują się na Jawie i właśnie je co roku odwiedzają miliony turystów z całego świata. Ten drugi jest jednym z największych zabytków buddyzmu na ziemi. Olbrzymią stupę wznoszono od ok. 770 do 825 r. podczas stosunkowo krótkiego panowania dynastii Śailendrów w środkowej części wyspy, zatem ponad 300 lat wcześniej niż Angkor Wat w Kambodży i mniej więcej tyle samo przed położeniem kamienia węgielnego pod budowę Katedry Notre-Dame de Paris w stolicy Francji. Najpewniej nigdy nie po-


67

©©MINISTRY OF CULTURE & TOURISM, REPUBLIC OF INDONESIA

znamy pełnego znaczenia Borobudur jako obiektu religijnego. Szacuje się, że nad świątynią pracowało ok. 30 tys. kamieniarzy i rzeźbiarzy, 15 tys. innych robotników fizycznych i tysiące murarzy. Jednak ponad wiek po zakończeniu budowy cały kompleks i jego okolice zostały opuszczone (prawdopodobnie między 928 a 1006 r.). Przypuszcza się, że w tym samym czasie wydarzył się gwałtowny wybuch sąsiedniego wulkanu, w wyniku którego stupę przysypał popiół. Prawdopodobnie gdyby nie ogromna pomoc organizacji UNESCO (duże prace restauracyjne trwały w latach 1975–1982), Borobudur nigdy nie nabrałby tak wielkiego blasku, jakim szczyci się obecnie. Na szczęście kompleks sakralny

SS Buddyjski kompleks świątynny Borobudur w środkowej części Jawy

wyszedł cało z niszczycielskiego trzęsienia ziemi w 2006 r., które – niestety – zrujnowało hinduistyczną świątynię Prambanan. Zbudowano ją dla upamiętnienia zwycięstwa króla Rakaiego Pikatana z dynastii Sandżaja nad Balupatrą, ostatnim przedstawicielem Śailendrów w środkowej części Jawy. Wznoszenie zespołu architektonicznego dedykowanego Śiwie, Wisznu i Brahmie ukończono ok. 850 r. W kolejnym stuleciu (w latach 30. X w.) jego konstruktorzy go opuścili, wskutek czego popadł w ruinę. Mimo iż pierwsze prace remontowe ruszyły już w 1918 r., zostały zakończone dopiero w 1953 r. Gdy 27 maja 2006 r. silne trzęsienie ziemi

nawiedziło okolicę, nie tylko pochłonęło ok. 6 tys. ofiar, lecz także uszkodziło częściowo Prambanan.

POLSKIE SPECJAŁY NA FLORES W podróżach zawsze kochałam nieprzewidywalność i niespodzianki. Podczas przemierzania Flores, przepięknej wyspy kwiatów, przydarzyła mi się zaskakująca przygoda – w rybackim miasteczku Labuan Bajo poznałam polskiego księdza z zakonu werbistów. Gdy jeden z wyspiarzy dowiedział się, że pochodzę z Polski, zadzwonił do ojca Stanisława Wyparły, znanego wśród miejscowych jako Padre Stanis. Okazało się, że duchowny działa tutaj 


68 DALEKIE PODRÓŻE

©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE

SS Na wysepkę Kanawa dopłyniemy łodzią z Labuan Bajo na Flores

od niemal 50 lat, wybudował 15 kościołów, szkoły, drogi i mosty, a w dzień mojej wizyty akurat obchodził 50-lecie święceń kapłańskich. Uroczystość w świątyni przyciągnęła wszystkich mieszkańców osady, która jako nieliczna w Indonezji jest w prawie 100 proc. chrześcijańska. Niestety, ksiądz Stanisław Stanis Wyparło zmarł 14 kwietnia 2013 r. w szpitalu w Cancar na Flores. W Labuan Bajo kochał go praktycznie każdy i dzięki niemu nawet w tak odległej od naszej ojczyzny części globu ludzie wiedzą, co to bigos i pierogi. Jak widać, rodaka można spotkać również niemal na krańcu świata. W Indonezji koniecznie trzeba spróbować niepowtarzalnej i jednej z najdroższych na ziemi kaw – kopi luwak. Co ciekawe, jej ziarna wydobywa się z odchodów łaskuna muzanga, popularnie zwanego cywetą. Ten indonezyjski drapieżny ssak,

podobny do łasicy i zachowujący się w sytuacjach zagrożenia jak skunks, zjada najdorodniejsze owoce kawowca. Potem wydala z kałem lekko nadtrawione i sfermentowane nasiona. Ziarna, które przeszły przez przewód pokarmowy łaskuna muzanga, tracą gorycz, za to kawa z nich zaparzona zyskuje jedyny w swoim rodzaju smak i aromat. Rocznie wytwarza się tylko 300–400 kg produktu, co przekłada się na niezmiernie wysokie ceny, jakie osiąga na rynku. Filiżanka napoju kosztuje nawet 30 dolarów amerykańskich. Pacyfik i Ocean Indyjski opływające Archipelag Malajski kryją przepiękne, kolorowe podwodne królestwo. Jego bogactwo zachęca do snorkelingu, czyli pływania po powierzchni wody z maską i rurką, czy nurkowania z profesjonalnym sprzętem. Mnie u wybrzeży morza Flores udało się zajrzeć do świata magicznych

diabłów morskich, tzn. wielkich płaszczek zwanych mantami. Godzinami mogłabym obserwować te niesamowite ryby, które osiągają długość do 5 m i posiadają płetwy o rozpiętości nawet do 9 m. Trudno uwierzyć, że unoszące się z gracją dookoła mnie stworzenia ważyły ponad tonę. Manty niespodziewanie wyłaniały

TT Pływanie z ogromnymi mantami dostarcza niezapomnianych wrażeń ©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

SS Świeżo złowione drapieżne mątwy

się z głębin, zwalniając przy nas tempo. Miałam wrażenie, że to one bacznie wpatrują się w nas, siedzących na dnie morza przybyszów z lądu.

SPOJRZEĆ W OCZY WARANOWI Innym niecodziennym przeżyciem było spotkanie z największymi jaszczurkami na ziemi, nazywanymi smokami z Komodo, w Parku Narodowym Komodo. Warany zamieszkują dzisiaj Małe Wyspy Sundajskie: Komodo, Rinkę (Rincah), Flores, Gili Motang i Padar. Ich liczba z roku na rok maleje i obecnie wynosi 4–5 tys. sztuk. Gatunkiem zagrożonym

LATO 2015


69

©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE

stały się głównie dlatego, że są kanibalami. Z tego względu zaraz po wykluciu małe jaszczurki przez dwa lata żyją wysoko pośród drzew, żywiąc się owadami i gekonami. Widok dorosłych nawet 3-metrowych waranów, ważących zwykle ok. 70 kg, przyprawił mnie o ciarki na całym ciele. Szczególnie że te dzikie stworzenia ogląda-

©©TOURISMUS-INDONESIEN.DE

SS Komodo zajmuje obszar 390 km², na którym żyje ponad 2 tys. osób

zatrzymać się na kempingu, na którym dookoła kuchni zawsze krąży jakiś głodny tutejszy smok. Lepiej więc nie wychodzić po zmroku... Przedstawicielkami niezwykłej indonezyjskiej przyrody są też jedne z najmniejszych małpiatek na świecie. Dużą

©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

SS Uzbrojony w 60 zębów waran z Komodo

SS Aktywny nocą owadożerny wyrak upiór

łam w ich naturalnym środowisku. Po parku oprowadzał mnie strażnik, którego jedyną bronią był rozwidlony na końcu patyk. Wydawało mi się to mało przekonującą ochroną przed jadowitym zwierzęciem, którego ugryzienie powoduje śmierć w przeciągu tygodnia. Na samej wyspie można

atrakcję północnej części Celebesu (Sulawesi) stanowi Park Narodowy Bogani Nani Wartabone, w którym o zachodzie słońca wypatrzymy osiągające tylko ok. 100–130 g i mające ogromne oczy wyraki upiory. Te małe zwierzęta spoglądają z drzewa na przybyszów, a potem przeska-

kują na kolejne gałęzie w poszukiwaniu owadów. Najłatwiej obserwuje się je, kiedy zapada zmrok, ponieważ wtedy wyruszają na żer.

ZAGINIONY ŚWIAT W trakcie mojej podróży po Indonezji zdecydowałam się także na przelot do Jayapury położonej na dalekim wschodzie kraju, na Nowej Gwinei, aby odwiedzić plemiona, u których zatrzymał się czas. Najpierw dotarłam do miasta Wamena w sercu Doliny Baliem. Do niektórych wiosek można dojechać małymi vanami, a dalej w góry powędrować z plecakiem. Im głębiej się zapuścimy, tym więcej tradycyjnie ubranych ludzi i nietkniętych cywilizacją osad znajdziemy. Sam region został odkryty całkiem niedawno, bo dopiero w 1938 r. Ze względu na położenie na wysokości ok. 1600–1700 m n.p.m. panuje tu klimat górski i bardzo zmienna pogoda. Żyjące w tej okolicy plemiona Dani oraz Yali i Lani reprezentują pierwotną kulturę ludu gór. Mężczyźni chodzą praktycznie nago, a na penisy zakładają tzw. koteki, czyli wydrążone owoce tykwy, które przymocowuje się tasiemką bądź sznurkiem do ciała. Nos zdobią natomiast kłami dzików. Ich ciała pokrywa czasem błoto. Kobiety z kolei noszą tylko trawiastą spódnicę. Na głowę zakładają zawsze dekoracje zrobione z kłów, liści bądź skór zwierząt. 


70 DALEKIE PODRÓŻE

©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

SS Charakterystyczne chaty w górskiej wiosce w Papui Zachodniej

Prowincja Papua Zachodnia przed 2007 r. nazywała się Irian Jaya Zachodni. Jej rdzenni mieszkańcy to Melanezyjczycy o czarnej skórze i gęstych, kręconych włosach. Wyglądają bardzo podobnie do Papuasów z Papui-Nowej Gwinei i bliżej im do nich niż do biznesmena z Jawy. W części Doliny Baliem żyją w drewnianych chatach z typowymi owalnymi dachami. W środku leży siano, czasem chodzą świnie (traktowane często jako członkowie rodziny). Centrum domu wyznacza miejsce do gotowania, przy którym gromadzi się zazwyczaj cała rodzi-

na. Wnętrze jest bardzo ciemne, nie ma tu okien, a światło wpada jedynie przez małe drzwi. Podczas trekkingu przez Baliem zawsze witaliśmy się z każdym spotkanym po drodze miejscowym. Uściskom dłoni, uśmiechom i krótkim rozmowom nie było końca. Zauważyliśmy jednak, iż niektórym kobietom brakowało kilku palców, czasami tylko kciuka. Okazało się, że obcina się im je, gdy umiera im ktoś z najbliższych krewnych, najczęściej mężczyzna, po to, aby zapomniały o bólu psychicznym, kiedy pojawi się fizyczny. W jednej z wiosek, noszącej nazwę

TT Kobiety z papuaskich plemion zakładają zwykle tylko spódnice ©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

LATO 2015

Jiwika, wyjęto dla nas z ciemnej chaty mniej więcej 360-letnią mumię wodza. Jej mieszkańcy są dość przyzwyczajeni do widoku białych. Próbują nawet podwyższać cenę za zobaczenie zmumifikowanego przywódcy, więc trzeba się mocno z nimi targować. Na terenie Doliny Baliem można wciąż zobaczyć trzy tak zakonserwowane ciała. Coroczny Baliem Valley Festival (w tym roku odbywający się od 6 do 8 sierpnia) przyciąga tutaj tysiące turystów z całego świata, więc polecam zaszyć się na kilka dni w górach, aby spotkać niesamowicie życzliwych ludzi. Podczas wędrówek po tym regionie natrafiliśmy również na dzieci, które chwaliły się nam swoją zręcznością i zaradnością. Poczęstowały nas ustrzeloną przez siebie z procy i upieczoną jaszczurką. Ja dostałam do zjedzenia nóżkę, niezmiernie żylastą i gumiastą. Starałam się jednak okazać zadowolenie z otrzymanego przysmaku, w końcu wpatrywała się we mnie gromadka małych, ale dumnych z siebie przedstawicieli rdzennego ludu. W wielu wioskach znajdują się też kościoły. W niedzielę uczestniczyliśmy więc we mszy razem z tradycyjnie ubranymi (czyli prawie nagimi) miejscowymi. Wielu z nich witało się z nami, a dzieci nie spuszczały z nas wzroku. Te okolice słyną również z toreb


71

©©MINISTRY OF CULTURE & TOURISM, REPUBLIC OF INDONESIA

noken. Wyplata się je kilka tygodni, a nosi się w nich nie tylko niemowlęta, lecz także trawę czy warzywa, owoce i wszystko, co można znaleźć w dżungli.

OKIEŁZNAĆ BROMO Oprócz obserwowania dzikich zwierząt i poznawania fascynujących rdzennych plemion, w Indonezji warto też wspiąć się na jeden z wielu czynnych wulkanów. Ja postanowiłam dotrzeć do krateru samego

SS Wulkan Bromo na Jawie należy do najaktywniejszych w Indonezji

groźnego Bromo (2329 m n.p.m.) wznoszącego się we wschodniej części Jawy. Aby ujarzmić nieprzewidywalną górę, po rozmowie z lokalnymi mieszkańcami zdecydowałam się wrzucić do otwartej paszczy stratowulkanu bukiet świeżych kwiatów. Osiadli w okolicy Hindusi wierzą, że taki dar uspokaja Bromo, który wydaje się spać i złowieszczo pochrapywać przez bulgoczącą lawę.

Choć co roku niejeden kataklizm nęka którąś z indonezyjskich wysp, Indonezy jczycy na pytanie Apa kabar? („Jak się masz?”) zawsze odpowiadają z szerokim uśmiechem Bagus! („Dobrze!”). To właśnie ci niezmiernie otwarci, przyjaźni ludzie sprawiają, że do tego wyspiarskiego kraju chce się wracać, bo w końcu zostało w nim jeszcze tyle do odkrycia… 


72 DALEKIE PODRÓŻE

DOTKNĄĆ AFRYKI

W UGANDZIE MARTA RZESZUT

<< Podróżujący po Ugandzie Winston Churchill nazwał ją „Perłą Afryki”. Użył tego wyrażenia nie bez przyczyny. Ten kraj może pochwalić się bogatą przyrodą, soczyście zielonymi lasami, przyjaznymi mieszkańcami i… najsmaczniejszymi ananasami na świecie. Tutaj naprawdę poczujemy, czym jest Czarny Ląd. >> LATO 2015


U

ganda ma powierzchnię ponad 240 tys. km², co odpowiada ok. 75 proc. terytorium Polski. Leży w Afryce Wschodniej, nie posiada dostępu do oceanu, a jej obszar przecina linia równika. Południowo-wschodni kraniec kraju zajmuje potężne Jezioro Wiktorii, gdzie znajduje się źródło Nilu (Nilu Białego, Nilu Wiktorii). Ekscytujący rafting po najdłuższej afrykańskiej rzece, safari przy malowniczych wodospadach, spotkanie z majestatycznymi gorylami górskimi – to tylko niektóre z wielkich atrakcji, czekających tu na podróżników. Zawsze chciałam wyjechać na wolontariat, a że należę do osób realizujących swoje marzenia, znalazłam studencką organizację, dzięki której stało się to możliwe. Cel wyprawy wybrałam spontanicznie. Skusił mnie projekt – praca z dziećmi

73 w szkole na przedmieściach niedużego miasta. W trakcie weekendów i popołudniami razem z moimi nowymi znajomymi z całego świata, również wolontariuszami, organizowaliśmy większe i mniejsze wycieczki po Ugandzie, kraju do tej pory zupełnie mi nieznanym.

POCZĄTEK FASCYNACJI Najbardziej upodobałam sobie okolice ponad 100-tysięcznego miasta Masaka, w którym mieszkałam. Leży ono w Regionie Centralnym, na zachód od Jeziora Wiktorii. Pobliskie wzgórza są łagodne i przypominają mniej zaludnione Beskidy. Największą radość sprawiała mi praca w tutejszej szkole. Uczą się w niej dzieci w wieku od 3 do 6 lat – placówka jest odpowiednikiem polskiego przedszkola. Podopieczni jednak więcej czasu spędzają w ławkach, przy nauce angielskiego, czytania, pisania i liczenia, niż na zabawie. Dzięki nauczycielkom i właścicielkom 

TT Park Narodowy Wodospadów Murchisona ma powierzchnię aż 3840 km² ©©LOVE UGANDA SAFARIS

©©MARTA RZESZUT

WW Grupa dzieci z przedmieść Masaki

TT Podziwianie z bliska goryli górskich ©©LOVE UGANDA SAFARIS


74 DALEKIE PODRÓŻE

©©MARTA RZESZUT

SS Szkoła dla dzieci w wieku 3–6 lat w Masace obok Jeziora Wiktorii

INFORMACJE PRAKTYCZNE Najlepszy sezon Do Ugandy można się wybrać o dowolnej porze roku. Natomiast na trekking w masywie Rwenzori najlepszymi miesiącami będą styczeń i luty. Klimat Kraj leży w strefie klimatu podrównikowego wilgotnego. Temperatury w regionach centralnych i południowych wynoszą 25–30°C w dzień, wieczory są chłodniejsze. Potrzebne rzeczy N a w y p r a wę d o t e j c zę ś c i A f r y k i w a r to zabrać lekkie i wygodne ubrania i buty (nie poleca się nosić rzeczy, które sugerowałyby, że jesteśmy zamożni), a także repelent na komary z rejonów tropikalnych oraz dolary amerykańskie wydrukowane po 2000 r. ©©MARTA RZESZUT

SS Rower to najczęstszy środek transportu w mniejszych miejscowościach

tego miejsca mogłam poznać prawdziwe życie przeciętnego Ugandyjczyka. Zapraszano mnie na rodzinne posiłki, w odwiedziny do domów uczniów, a także odpowiadano na mnóstwo moich pytań dotyczących historii Ugandy i jej codziennej rzeczywistości. Po kilku tygodniach mieszkańcy zaczęli traktować mnie już niemal jak swoją. Przestałam być mzungu, co w języku suahili znaczy „obcy”, „biały”, a stałam się po prostu Martą, a nawet auntie Marta – „ciocią Martą” (określenia auntie, czyli „ciocia”, dzieci używają w stosunku do członków dalszej rodziny). Żywiłam się tam, gdzie miejscowi. Uważam, że zaznajomienie się z lokalnymi potrawami stanowi środek do zrozumienia danej kultury, a wspólne posiłki pomagają w porozumiewaniu się. Kuchnia Ugandy jest prosta, lecz smaczna. W regionie, w którym mieszkałam, czyli w południowej części kraju, jada się głównie matoke – masę przypominającą tłuczone ziemniaki, ale bardziej zbitą i odrobinę słodszą. Wytwarza się ją z jednego z gatunków

LATO 2015

bananów i serwuje w liściach bananowca, najczęściej z sosem z orzeszków ziemnych o różowawym zabarwieniu. Na straganach, rozkładanych od późnego ranka do nocy (która zapada szybko, bowiem już o godz. 19.00 robi się ciemno) można również kupić frytki ze słodkich ziemniaków (batatów) oraz rolexa – słowo pochodzi od angielskiego wyrażenia rolled eggs (roll of eggs) – naleśnika z pomidorem i cebulą. Wszystko serwuje się w plastikowych reklamówkach. Ponieważ w Masace i innych miastach niż stolicy bardzo trudno dostać czekoladę bądź batonika, jako czekoladoholiczka musiałam znaleźć sobie jakiś substytut tej słodkości. Na szczęście w jednym z niewielkich sklepików sprzedawano kabalagalę domowej produkcji – smażone w głębokim tłuszczu małe słodkie placki, wyrabiane z kassawy, czyli mąki zrobionej z jadalnego manioku, oraz bardzo dojrzałych bananów. Do tego brałam świeży sok z ananasów i marakui albo jogurt truskawkowy (obowiązkowo pite przez rurkę wbitą w jednorazówkę)

Środki ostrożności W dużych miastach i środkach transportu publicznego trzeba uważać na kradzieże. Należy też mieć świadomość, że białym Europejczykom miejscowi podają często wyższe ceny za towary i usługi. Dla kogo Uganda to idealny cel podróży dla miłośników przyrody, amatorów nieutartych szlaków i osób lubiących przygody i nowe doznania. To również kraj dla ludzi otwartych i takich, którzy potrafią cierpliwie czekać. Wyżywienie Na posiłki warto udawać się do małych jadłodajni i na lokalne stragany. Najprostsze jedzenie jest zazwyczaj najświeższe i najsmaczniejsze. W ten sposób ma się też szansę poznać prawdziwą ugandyjską kuchnię. Zakwaterowanie W Ugandzie znajdziemy duży wybór hoteli, lodży, kempingów i hosteli o różnym standardzie i szerokim zakresie cenowym. Wskazówki dotyczące noclegów z przewodników Lonely Planet i innych wydawnictw są na ogół dość trafne. Podróżowanie Jeśli mamy więcej czasu, powinniśmy choć raz skorzystać z lokalnego środka transportu. Jeżeli natomiast nasz grafik jest dość napięty, wynajmijmy samochód terenowy z kierowcą przewodnikiem.


75

©©VINCENT MUGABA

SS Stragan ze świeżymi owocami i warzywami

©©MARTA RZESZUT

SS Banda – biedna dzielnica Kampali, leżąca ok. 10 km od centrum miasta

i byłam najszczęśliwsza na ziemi. Same ananasy w Ugandzie, pochodzące prosto z pola, krojone i obierane przy taczce, z której są sprzedawane, pakowane do, jakżeby inaczej, plastikowej reklamówki, uchodzą za najsmaczniejsze na świecie. Dzienny koszt takiego wyżywienia zamykał się w kwocie maksymalnie 20 zł.

ZAKUPY W KAMPALI Niemal każdego weekendu lądowałam w ugandyjskiej stolicy Kampali, bo stanowiła ona dla nas bazę wypadową wszystkich wycieczek. Jeśli musieliśmy spędzić noc w tym ponad 2-milionowym mieście, zatrzymywaliśmy się w domu należącym do AIESEC – organizacji, z którą wyjechałam do Afryki – w bardzo biednej i oddalonej od centrum dzielnicy Bandzie. Jak w każdych prawdziwych slumsach, znajdują się tutaj tory kolejowe, biega mnóstwo dzieciaków, włóczą się kozy i kury, stoją sklepiki zrobione z niczego, a na swojej trasie trzeba uważać na dziury w ziemi o paru metrach głębokości. Mimo tego nigdy nie czułam się w tym rejonie zagrożona. Może dlatego, że nasz budynek był jedynym ogrodzonym murem z drutem kolczastym...?

©©MARTA RZESZUT

SS Świeże, jeszcze zielone banany przewożone wprost z plantacji

W pamięć zapadł mi najbardziej jeden obrazek z Kampali. Ja i moi znajomi wysiadamy z matatu (małego białego busa służącego jako publiczny środek transportu miejskiego i krajowego), który podwoził nas z centrum do Bandy, i musimy przejść kawałek wzdłuż głównej drogi, aby dostać się do domu. Jest już ciemno, po jednej stronie ulicy działa jeszcze coś w rodzaju targowiska – kobiety pilnują ułożonych

na liściach bananowca bądź na stole skleconym z byle czego albo bezpośrednio na czerwonej ziemi towarów do sprzedaży, głównie owoców i warzyw. Zmrok zapadł, ale one nadal tam siedzą przy zapalonych świeczkach. Z góry oświetla je księżyc, z oddali bije blask neonów, ich twarze drgają od migoczących płomieni. W wieczornej ciszy niesie się gwar rozmów. Ta scena wydała mi się zupełnie nierealna i magiczna. 


76 DALEKIE PODRÓŻE

SS Położona na wzgórzach Kampala jest szybko rozwijającą się stolicą

Stolica Ugandy oferuje kilka turystycznych atrakcji, m.in. największy meczet w Afryce Wschodniej – Meczet Narodowy Ugandy (dawniej Meczet Narodowy Muammara Kaddafiego), oddany do użytku w 2007 r. Świątynia może pomieścić nawet 15 tys. wiernych i robi imponujące wrażenie. Z tarasu roztacza się piękna panorama miasta. Dopiero z tej perspektywy widać, jak zielona jest Kampala. Warto zostać tu do zachodu słońca, aby cieszyć się niesamowitym widokiem. Oprócz przejażdżki matatu, podczas której z pewnością ściągniemy na siebie zainteresowanie Ugandyjczyków, a kierowca

posadzi nas na przedniej kanapie obok siebie, abyśmy z trwogą mogli obserwować jego wariacką jazdę i niedziałające liczniki, polecam skorzystać też z boda-boda. To specyficzna szybka taksówka motocykl (bądź rower). Kosztuje trochę więcej od autobusu, ale podwozi klienta pod same drzwi i zapewnia niezapomniane wrażenia! Jako pasażer jednośladu kluczy się między innymi uczestnikami ruchu i na milimetry od kolan mija samochody i matatu. Kierowca jedzie po chodniku, żeby było szybciej, i niezbyt go obchodzi, czy pali się czerwone, czy zielone światło. Na boda-boda mieści się do 4 osób i nieskoń-

TT Linia równika przecinająca Ugandę

TT Motocyklowe taksówki boda-boda – najskuteczniejszy środek lokomocji ©©VINCENT MUGABA

LATO 2015

czona ilość bagażu. Kampala leży na licznych wzgórzach, więc droga to wznosi się, to opada, przez co taka przejażdżka zyskuje jeszcze na atrakcyjności. W ugandyjskiej stolicy zrobimy również wspaniałe (i tanie!) zakupy. Razem z dziewczynami kilka razy wybrałyśmy się na polowanie na sukienki. Polecam do tego celu okolice głównego dworca autobusowego. Zdecydowanie warto także udać się z wizytą do jednego z lokalnych krawców. Ja skorzystałam z takiej sposobności w Masace. Z przepięknych materiałów w afrykańskie wzory uszyłam sobie 3 pary spodni. Wciąż je posiadam, noszą się świetnie, a jedne kosztowały niewiele ponad 30 zł. Mają co praw©©ARCHIWUM VILAGJARO MAGAZIN


77

©©WIKIMEDIA COMMONS/JEPSEN

da nieco niedociągnięć – jedna nogawka jest węższa od drugiej i są trochę przykrótkie, ale za to niepowtarzalne i najlepsze! To świetna pamiątka z Ugandy. W poszukiwaniu klasycznych upominków, takich jak biżuteria, figurki, bębny, ozdoby, skórzane buty, koszulki czy pocztówki, najlepiej zajrzeć na jeden z kilku tutejszych bazarów tzw. craft markets, które, mimo iż nastawione na turystów, oferują mnóstwo lokalnych ugandyjskich towarów w miarę przystępnych cenach. Nie należy jednak kupować niczego z rogów nosorożca lub kości słoniowej – w całej Afryce walczy się z kłusownictwem i nielegalnym handlem tymi materiałami. Nie wspierajmy więc tego okrutnego procederu. ©©WIKIMEDIA COMMONS/LAIKA AC

PIERWSZE W ŻYCIU SAFARI

SS Monumentalny Meczet Narodowy Ugandy z ponad 50-metrowym minaretem

Wyruszyliśmy z Kampali z samego rana, a do Parku Narodowego Wodospadów Murchisona (Murchison Falls National

Park), położonego w północno-zachodniej Ugandzie, dotarliśmy późnym popołudniem. To była długa i męcząca trasa. Gdy

tylko wjechaliśmy na teren chroniony... otoczyła nas gęsta puszcza niczym z filmów! Wydawało się, że zaraz przetną 


78 DALEKIE PODRÓŻE

©©UGANDA TOURISM BOARD

SS 43-metrowe Wodospady Murchisona (Kabarega) na Nilu Wiktorii

n a m d ro gę Ta r z a n i J a n e u c ze p i e n i d ł u g i e j l i a n y. J u ż w t e d y zo b a czyliśmy pierwsze pawiany, a dalej na poboczu guźce taplające się w błocie. Nasze miejsce noclegowe nie prezentowało się szczególnie atrakcyjnie. Składała się na nie mała chatka z zimną wodą w brudnej łazience, ale łóżka były czyste i osłonięte moskitierami, więc nie mieliśmy na co narzekać. Na początek postanowiliśmy obejrzeć Wodospady Murchisona z góry. Chcieliśmy przyjrzeć się spienionym i huczącym kaskadom, zostawiającym drobne kropelki na skórze i włosach. Następnego dnia o poranku przywitały nas małpy siedzące pod domem i czekające na coś do jedzenia. Nad Nilem Wiktorii (Nilem Białym), przez który musieliśmy się przeprawić, zastał nas wschód słońca. Na safari ruszyliśmy małym terenowym samochodem. Roztaczająca się przed nami sawanna

sprawiała wrażenie bezkresnej, a jedyne, czego brakowało w tym krajobrazie, to Lwia Skała z filmu animowanego Król Lew. Rano było rześko i przyjemnie, ale potem zrobiło się niesamowicie gorąco, dlatego gdy siedzieliśmy na dachu auta potrzebowaliśmy nakryć głowy, bez nich dostalibyśmy udaru. Wypatrywaliśmy pierwszych zwierząt i po chwili... ujrzeliśmy mnóstwo słoni oraz antylopy i żyrafy. Najwięcej emocji wzbudziły jednak dwa lwy, w tym samiec bez jednej łapy. Jak nam powiedział przewodnik, jego stado się nim opiekuje i tylko dlatego jeszcze żyje. Oba majestatycznie przecięły drogę dla samochodów, aby po chwili zniknąć w kolczastym buszu. Potem nastąpił krótki postój przy jednej z odnóg Jeziora Alberta, gdzie hipopotamy wystawiały z wody swoje wielkie cielska. Po drugiej stronie zbiornika majaczyło terytorium Demokratycznej Republiki Konga. Widzieliśmy sporo antylop i innych kopyt-

TT W Parku Narodowym Wodospadów Murchisona natkniemy się m.in. na zebry ©©UGANDA TOURISM BOARD

LATO 2015

©©HERBERT BYARUHANGA

SS Samiec koba żółtego na sawannie

nych, a także resztki jakiegoś posiłku w postaci porozrzucanych kości oraz dużo ptaków. Podziwialiśmy też afrykańskie drzewa. Wokół nas pachniało pięknie gorącą ziemią, nieznanymi roślinami i dziką zwierzyną. Po południu wsiedliśmy na małą łódkę, żeby podpłynąć do Wodospadów Murchisona od dołu i zobaczyć stworzenia żyjące w Nilu Wiktorii. Natrafiliśmy na mnóstwo hipopotamów, które coraz częściej uznaje się za drugie, nie pierwsze, na liście najgroźniejszych zwierząt w Afryce, zaraz po komarach. Te wielkie ssaki tratują każdego, kto nieproszony wejdzie na ich teren. Udało się nam również dostrzec krokodyla, a kaskady widziane z dołu prezentowały się groźnie i dostojnie. Na kolację zawieziono nas na sawannę do małej chatki bez prądu, w której dostaliśmy ugandyjski posiłek (ryż, słodkie ziemniaki, fasolkę i owoce na deser). Rolę muzyki odgrywały głośne cykanie świerszczy i dolatujące z daleka echo tam-


79 -tamów. Ziemię spowiła gęsta ciemność, choć gwiazdy świeciły jasno. Panował niezwykły i niezapomniany nastrój. Oczywiście, słyszałam, że za najlepsze uznaje się safari w Kenii czy Tanzanii, a to ze względu na niezmierne bogactwo występującej tam fauny i flory. Można podczas niego spotkać stada zebr, bawołów, polującego geparda, wyciągniętego na gałęzi drzewa lamparta i wiele innych ciekawych stworzeń. Jednak swoją pierwszą tego typu wyprawę, którą odbyłam akurat w Parku Narodowym Wodospadów Murchisona, uważam za doskonałą i świetnie zorganizowaną. Mimo iż taka przyjemność dość dużo kosztuje, w czasie wizyty w Czarnej Afryce warto choć raz skorzystać z okazji, aby odwiedzić sawannę i poobserwować dzikie zwierzęta w ich naturalnym środowisku.

©©UGANDA TOURISM BOARD

SS Rejs statkiem po Nilu Wiktorii, który wpada do Jeziora Alberta

smaczny poczęstunek – jajka oraz banany. Polecono nam ubrać się w kapoki, założyć kaski, wziąć wiosła i udać się na brzeg

TT Park Narodowy Królowej Elżbiety z lwami wspinającymi się po drzewach

©©UGANDA TOURISM BOARD

RAFTING W UGANDZIE Do miasta Jinja, w okolicach którego zaczynał się rafting, dojechaliśmy późnym rankiem. Dostaliśmy skromny, ale

Nilu Wiktorii, żeby wsiąść do przygotowanych pontonów. Na spokojnej części rzeki odbyło się szkolenie. Poinstruowano nas, jak mamy wiosłować, zachowywać

się na miniwodospadach, wydostawać się spod płynącej łódki, gdy obróci się do góry dnem, i jak podnosić stopy, kiedy wypadniemy do wody, aby nie zranić się o ostre kamienie. Wyjaśniono nam także, w jaki sposób nasi ugandyjscy opiekunowie, krążący dookoła każdego pontonu w małych kajakach, będą nas łapać i holować z powrotem, jeśli przewrócimy się na fali. Z początku spokojny nurt nie zapowiadał nadchodzącego wodospadu, na którym, oczywiście, się wywróciliśmy. W takim momencie zupełnie traci się orientację i nie wie się, co się dzieje – woda wdziera się do gardła i oczu, a człowiek jedynie usilnie próbuje nie zgubić swojego wiosła. Po tym przeżyciu stwierdziłam, że ta rozrywka nie jest dla mnie, a zwiększona dzięki niej ilość adrenaliny wystarczy mi na całe życie. Niestety, przed nami znajdowało się jeszcze kilka wodospadów, ale wytrwaliśmy! Najlepiej wspominam te momenty, kiedy spokojna rzeka pozwalała nam wylegiwać się i rozmawiać albo wskakiwać do wody i dryfować leniwie w kapokach. Gdy nadeszła przerwa na lunch, rzuciliśmy się 


80 DALEKIE PODRÓŻE

SS Żyrafy Rothschilda, zwane ugandyjskimi, obok Wodospadów Murchisona

na jedzenie. Wydawało nam się przepyszne, ale jak naprawdę smakowało, nie wiem. Byliśmy tak głodni, że chcieliśmy tylko siedzieć na trawie z pełnymi talerzami. Wieczorem wylądowaliśmy na kempingu. Czekały na nas wysokie czteropiętrowe łóżka, gorąca kąpiel, piękny taras ze wspaniałym widokiem na szumiący Nil, dobry posiłek i mnóstwo ciekawych ludzi, z którymi prowadziliśmy potem długie dyskusje o życiu.

R a f t i n g t o a t r a kc j a d l a m i ł o ś n i ków mocnych wrażeń. Jeśli komuś będzie mało emocji, niedaleko naszego obozowiska można również skończyć na bungee nad rzeką. Niestety, odkryliśmy także minusy ekscytującej pontonowej wyprawy – prawie wszyscy złapaliśmy porządną grypę żołądkową. Trudno się jednak temu dziwić po wypiciu tak dużej ilości nilowej wody. Poza tym chmary komarów, licznych

TT Emocjonujący rafting na wzburzonych wodach Nilu Wiktorii ©©ANNA KRYPA

LATO 2015

zapewne z powodu bliskości rozlewisk, bardzo utrudniały życie po zachodzie słońca.

JESZCZE WIĘCEJ WRAŻEŃ W Ugandzie znajduje się największe w Afryce Jezioro Wiktorii. Warto wybrać się np. na położone na nim wyspy Ssese (łącznie aż 84) – świetne miejsce do odpoczynku w malowniczej scenerii. Jedyną wadę takiej wycieczki stanowi zakaz kąpieli ze względu na pasożyty występujące w wodzie. Na innej wyspie, zwanej Ngamba, przyjrzymy się z bliska szympansom w Sanktuarium Szympansów Wyspy Ngamba (Ngamba Island Chimpanzee Sanctuary) utworzonym w 1998 r. przy współpracy krajowych i międzynarodowych organizacji. Ośrodek można odwiedzić na jeden dzień lub zostać w nim nawet kilka tygodni, ponieważ oferuje on też pobyt na wolontariacie. Kolejną niesamowitą atrakcją tego kraju jest spotkanie z największymi małpami człekokształtnymi, czyli gorylami górskimi, w ich naturalnym środowisku. Taką szansę stwarzają również Demokratyczna Republika Konga i Rwanda, ale ze względu na toczące się na ich obszarze jeszcze nie tak dawno krwawe konflikty zbrojne turyści nie pojawiają się w nich często. W Ugandzie te imponujące stworzenia mieszkają w jej południowo-zachodniej części w Parku Narodowym Goryli


81

©©MARTA RZESZUT

Mgahinga (Mgahinga Gorilla National Park) oraz Nieprzeniknionym Lesie Bwindi, jednym z najbogatszych ekosystemów w Afryce, objętym w większości ochroną

©©UGANDA TOURISM BOARD

SS Szympansy zobaczymy np. w Sanktuarium Szympansów Wyspy Ngamba

Nieprzeniknionego Parku Narodowego Bwindi (Bwindi Impenetrable National Park). Wycieczka do tego regionu kraju

stanowi dość spory wydatek, bo samo pozwolenie na wejście na terytorium goryli kosztuje 600 dolarów amerykańskich 


82 DALEKIE PODRÓŻE

©©UGANDA TOURISM BOARD

SS Oko w oko z gorylami górskimi w Nieprzeniknionym Lesie Bwindi

od osoby (jedynie w tzw. niskim sezonie, który przypada na kwiecień i maj, obowiązuje cena promocyjna – 350 dolarów), a do tego trzeba jeszcze doliczyć opłaty za przewodnika, samochód i wyżywienie. Jednak obserwowanie tych wielkich małp na wolności to przeżycie warte każdych pieniędzy. Na granicy z Demokratyczną Republiką Konga leży masyw Rwenzori nazywany Górami Księżycowymi ze względu na swój nietypowy krajobraz i przekonanie,

że to właśnie jego oznaczył na swojej mapie grecki uczony z II w. n.e. Klaudiusz Ptolemeusz pod nazwą Lunae Montes (z łac. Góry Księżycowe). Oprócz nich w Ugandzie jest jeszcze mnóstwo do zobaczenia, w tym niezliczone jeziora (m.in. Kioga czy Mburo), 10 parków narodowych (np. Kibale i Królowej Elżbiety – Queen Elizabeth), groby królów ugandyjskich (Grobowce Kasubi w Kampali), bujna przyroda i małe wioski, w których czas płynie inaczej niż w na-

TT Słone jezioro kraterowe w Parku Narodowym Królowej Elżbiety

szym świecie. Na swojej drodze spotkamy tu na dodatek niezmiernie gościnnych i otwartych ludzi.

ZOSTAWIĆ SERCE W AFRYCE Wyjazd do tego kraju okazał się największą przygodą mojego życia, niezwykłym przeżyciem, które wiele mnie nauczyło. Przewartościował moje spojrzenie na świat, zmienił myślenie o podstawowych sprawach. Zdefiniował mnie. Codziennie cieszę się z drobnostek, takich jak piękny wschód słońca, smaczne śniadanie i uśmiech narzeczonego. Afryka ciągle ©©UGANDA TOURISM BOARD

LATO 2015


83

©©ARCHIWUM BOSS MAGAZIN

SS Łodzie na brzegu Jeziora Wiktorii

©©UGANDA TOURISM BOARD

SS Najwyższa w masywie Rwenzori Góra Stanleya (5109 m n.p.m.)

śni mi się po nocach – czerwona ziemia, tam przekroczyć magiczną barierę – nie twarze ludzi, smaki, zapachy. Wracam byłam już mzungu, tylko Martą albo nawet do tego wciąż na nowo. Przeglądam zdję- „ciocią Martą” dla dzieci. Zapraszano mnie cia. Czytam. Opowiadam sobie i innym. do wspólnego stołu, gościłam w miejscoNie wiem, czy to tęsknota konkretnie za wych domach. Zostawiłam w Ugandzie kaUgandą i Afryką, czy też może za byciem wałek siebie, a tę pustą przestrzeń w sow drodze, nowością, innością, podróżą, bie nią wypełniłam. Z pewnością kiedyś żywiołem, odkrywaniem. Udało mi się wrócę w te fascynujące strony. Muszę się

przekonać, czy znów Afryka Wschodnia przyjmie mnie jak swoją, jak znajomego. Czy ponownie będzie przyjazna i wcale niegroźna. Czy kolejny raz mnie czegoś nauczy. Pokaże się z piękniejszego profilu. Uganda, Czarny Ląd… Tęsknię. Wrócę, wiem to na pewno, gdyż zakochałam się w najprawdziwszej „Perle Afryki”. 


84 DALEKIE PODRÓŻE

PRZYGODA NA

ZANZIBARZE MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

LATO 2015


85

© THE ZANZIBAR COLLECTION/THE PALMS ZANZIBAR

<< Archipelag Zanzibar składa się z trzech dużych wysp – Ungui (Zanzibaru), Pemby i Mafii, a także kilkudziesięciu mniejszych wysepek. Pierwsza z nich od wieków przyciągała poszukiwaczy przygód, odkrywców i podróżników. Skąd się wzięła jej egzotyczna nazwa, dokładnie nie wiadomo. Najczęściej powtarzane turystom wyjaśnienie mówi, że pochodzi od słowa „zendż” („zenj”) oznaczającego czarnoskórych mieszkańców Afryki Wschodniej oraz arabskiego i perskiego określenia lądu lub wybrzeża oddanego w cząstce „-bar”. Ten toponim podobno wymyślili Arabowie, którzy w I w. n.e. przypłynęli w te strony na drewnianych łodziach żaglowych „dau” („dhow”). >>

�  Biała plaża Bwejuu, przy której leży hotel The Palms Zanzibar


86 DALEKIE PODRÓŻE

W

ciągu wielu stuleci ścierały się tu i nawarstwiały n a s i e b i e róż n e k u l t u ry, religie i tradycje, co wpłynęło na dzisiejszy unikalny charakter wyspy. Plemiona Bantu, Arabowie, Persowie, lud Suahili, Hindusi, Azjaci, Europejczycy – wszyscy oni zostawili w tym rejonie coś po sobie. Między XII a XIX w. Zanzibar pełnił funkcję ważnego centrum handlu z Bliskim Wschodem, Indiami i kontynentalną Afryką, a od XVI stulecia – również z Europą. Wtedy też nastąpił największy rozwój regionu i jego ówczesnej stolicy Stone Town (z ang. „Kamienne Miasto”).

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Rajska plaża koło Jambiani na południowym wschodzie Zanzibaru

Znane z filmu animowanego Król Lew sformułowanie hakuna matata w suahili oznacza „nie martw się”, „nie miej zmartwień”. Idealnie oddaje ono mentalność Zanzibarczyków. Choć ich losy były trudne i pełne cierpień, nadal potrafią oni żyć na co dzień tą maksymą. Na dodatek czasami trudno oderwać od nich wzrok. Uwielbiają nosić barwne stroje, z którymi kontrastuje ich hebanowa skóra. Kiedy przechadzają się po klimatycznych uliczkach Stone Town, można odnieść wrażenie, że kolory tęczy nie wystarczą, aby ich opisać. Dopełnienie wizerunku mieszkańców Zanzibaru stanowi szeroki, promienny uśmiech.

Na wyspie wylądowaliśmy w nocy. Wcale nie było tak gorąco i duszno, jak się spodziewałem. Lekki, świeży wiatr podpowiadał nam, że Ocean Indyjski jest całkiem blisko. Z płyty lotniska weszliśmy wprost do sali z kolejką do okienek wizowych. Zapłaciliśmy za wizy kartami kredytowymi VISA, bo innych nie honorowano. Oprócz tego musieliśmy wypełnić dwa bogate w informacje kwity imigracyjne. Odbiór bagażu okazał się dla nas zaskoczeniem. Nie używa się tutaj żadnych taśm czy aut ciągnących platformy bagażowe. Nasze walizki wprost z samolotu na plecach lub TT Omar w tradycyjnym islamskim ubiorze

TT Muzułmańskie uczennice w typowych dla szkoły koranicznej strojach ©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

LATO 2015

PIERWSZY RAZ W CZARNEJ AFRYCE

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA


87 PRZYDATNE INFORMACJE Waluta W Tanzanii (również na Zanzibarze) obowiązuje szyling tanzański (TZS). Można tutaj także płacić dolarami amerykańskimi (USD). W wielu miejscach akceptuje się jedynie nowe banknoty (drukowane po 2005 r.). Bankomaty znajdują się tylko w stolicy kraju, warto więc mieć przy sobie gotówkę. Pieniądze wymienimy w kantorach w Stone Town (najkorzystniejszy kurs), na lotnisku lub w hotelu. Należy pamiętać, że w hali odlotów lotniska na Zanzibarze nie ma kantoru. Szylingi tanzańskie są poza Afryką bezużyteczne, dlatego przed wylotem dobrze kupić za nie twardą walutę jeszcze w „Kamiennym Mieście”. Obowiązek wizowy Wymagane jest posiadanie wizy turystycznej. Można ją bez problemu otrzymać na lotnisku. Wystawia się ją na czas pobytu podany we wniosku wizowym, ale nie dłuższy niż 3 miesiące. Wiza zwykła kosztuje 50 USD. Ważna jest zarówno na terenie Tanzanii, jak i na Zanzibarze. Dowód wniesienia opłaty wizowej należy zachować do ewentualnej kontroli. Paszport musi być ważny co najmniej 6 miesięcy od chwili przekroczenia granicy. Warunkiem wjazdu jest okazanie biletu powrotnego bądź poświadczenie posiadania odpowiedniej sumy pieniędzy na jego zakup i pokrycie kosztów pobytu (nie ma określonej kwoty za dzień pobytu). Informację na ten temat trzeba wpisać do wniosku wizowego. Strefa czasowa Zanzibar leży w strefie czasowej UTC+3. Po przylocie wskazówki zegara trzeba zatem przesunąć o 2 godz. do przodu względem czasu polskiego. Gniazdka w hotelach Pokoje hotelowe wyposażone są w gniazdka brytyjskie przystosowane do napięcia 230 V i częstotliwości 50 Hz. Szczepienia Przy wjeździe na Zanzibar nie ma obowiązku szczepień, jednak są one zalecane. Warto zaszczepić się przeciwko żółtej febrze. Koniecznie należy natomiast zaopatrzyć się w środki przeciw komarom występującym w strefie tropikalnej. Podstawowe zwroty w języku suahili Na wyspie oprócz angielskiego używa się języka suahili. Przed wyjazdem dobrze nauczyć się kilku przydatnych w codziennych sytuacjach zwrotów, np. Karibu Zanzibar! – „Witajcie na Zanzibarze!”, Hakuna matata – „Nie ma problemu”, Jambo! – „Cześć!”, Asante sana – „Dziękuję bardzo”.

na prowizorycznych wózkach targali pracownicy lotniska. Było ciemno i wyłaniali się z mroku znienacka, widoczni dzięki jaskrawym butom albo T-shirtom. Kto dał im mały napiwek i opisał bagaż, ten otrzymał go szybciej. Niespodzianki się jednak na tym nie skończyły. Po opuszczeniu budynku znów otoczyły nas ciemności. Nagle zauważyliśmy kartkę z nazwiskiem „Kozak” i białe zęby mówiące Jambo! (w suahili „Cześć!”) – transfer do hotelu mieliśmy zapewniony. Zapakowaliśmy walizki do małego busa i ruszyliśmy w mrok.

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Wnętrza luksusowego hotelu butikowego Kisiwa House w Stone Town

Najpierw przemieszczaliśmy się nieoświetloną, nieoznaczoną i nieutwardzoną drogą bez namalowanych pasów. Pomyślałem, że właśnie zostawiamy za sobą cywilizację i zmierzamy w głąb dzikiej Afryki. W końcu wjechaliśmy na asfaltową nawierzchnię i przez kolejne 1,5 godz. szukaliśmy hotelu, który niedawno zmienił nazwę. Wreszcie dotarliśmy daleko na południowy wschód Zanzibaru, pomiędzy miejscowości Jambiani i Makunduchi. Znów podążaliśmy prowizorycznym szlakiem, telepiąc się na wszystkie strony. Ostatecznie stanęliśmy w ciemnościach przed białym murem i czerwoną bramą, zza której wyjrzał ktoś przypominający wojownika. Nasz kierowca wreszcie odezwał się do nas zrozumiałym językiem. Wskazując tajemniczą postać palcem, rzekł: Masaj!. Osobliwy odźwierny zabrał naszą rezerwację i zniknął za ogrodzeniem. Po chwili brama otworzyła się i wjechaliTT Masaj ubrany w bawełnianą shukę ©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

śmy do… pełnej pięknej roślinności oazy, efektownie podświetlonej jak z turystycznej reklamy bajkowego kurortu. Otoczyła nas grupa Masajów przepasanych shukami (rodzaj obszernego okrycia podobnego do koca), ozdobionych bransoletami z białych paciorków i z mieczami u pasa. W ciemnościach wnieśli nasze walizki na drugie piętro zanzibarskiego hotelu. W pokoju czekały na nas wielkie drewniane, ale prowizoryczne łoże z moskitierą i dostawką dla dziecka oraz malutka lodówka na nasze krakowskie suche kiełbasy (zabrane na czarną godzinę) i ptasie mleczko, które przeznaczyliśmy na prezent dla najmilszego spotkanego Zanzibarczyka.

WAKACJE W RAJU Rano, kiedy wstaliśmy po wyjątkowo głębokim śnie, naszym oczom ukazał się niezwykły widok. Po raz pierwszy zatrzymaliśmy się w ośrodku, gdzie każdy  TT Dziewczynki z „Kamiennego Miasta” ©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA


88 DALEKIE PODRÓŻE

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Urocze zanzibarskie gerezy rude są gatunkiem endemicznym

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Owoc muszkatołowca korzennego

SS Drobne zielone owocostany pieprzu

gość mógł z własnego okna podziwiać morze. Najtańsze pokoje (w tym nasz) zajmowały drugie piętro, a my mieliśmy przyjemność widzieć to, co w dużych ekskluzywnych hotelach kosztuje majątek – bajkowy szmaragdowy ocean, rafę koralową i cały teren przytulnego, cichego i przeuroczego kompleksu. Po dwóch dniach zwiedzania okolicy i spacerów po odsłoniętych przez odpływ skamieniałych formacjach rafowych przyszedł czas na umówione wcześniej przez internet wyprawy. Wtedy małym klimatyzowanym busem, wyposażonym w zapas wody, przyjechał po nas nasz opiekun Omar. Był muzułmaninem i, jak się potem okazało, zawsze chodził w idealnie czystym, tradycyjnym islamskim stroju. Życzliwy i uśmiechnięty, podobnie do wielu Zanzibarczyków, miał też dystans do świata Zachodu oraz turystów, ich powierzchowności i lekką ręką wydawanych pieniędzy. Pracował dla Maturafa, szefa lokalnej firmy turystycznej ze Stone Town, który zgodził się dać nam niższe niż standardowo ceny. My cie-

szyliśmy się z atrakcyjnej oferty, a Omar dostał po prostu kolejne zlecenie. Dzięki własnemu kierowcy i samochodowi mogliśmy wybierać się codziennie na samodzielne wycieczki i wracać do hotelu dopiero na noc. Nasz opiekun opowiadał nam dużo o zanzibarskiej historii i kulturze, a także życiu w tym regionie i miejscach, do których nas zabierał. Z każdym dniem pokazywał nam coraz więcej i więcej, aż wreszcie zawiózł nas tam, gdzie rośnie… pieprz i wanilia.

LATO 2015

KRAINA PRZYPRAW I MAŁP Zanzibar nazywa się „Wyspą Przypraw”, a słynie on przede wszystkim z uprawy goździków. W XIX w. uchodził za największego ich producenta i eksportera na świecie. Odwiedziny na jednej z tutejszych plantacji stanowią często duże zdziwienie dla osób używających na co dzień mieszanek kupionych w sklepie. Pierwszy raz dane im jest zobaczyć na własne oczy korzeń kurkumy, nieususzoną laskę cynamonu czy owoc kardamonu.

My swoją lekcję zaczęliśmy od trawy cytrynowej, świetnie pasującej do dań z ryb i warzyw. Później był imbir i niejadalne na surowo żółte kłącze kurkumy, zdarta kora cynamonowca i włochata śliwka liczi (liczi chińskie), której sok z łupiny zawiera różowy barwnik. Widzieliśmy też drzewa, na jakich rosną liście curry (nie mylić z indyjską mieszanką przypraw curry), niepozorne płożące odnóżki kardamonu i pnącą się po pniach wanilię. Dalej czekały na nas jeszcze dojrzewające w słońcu wspania-


89

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Koczkodan czarnosiwy zazwyczaj unika towarzystwa człowieka

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Chroniony obszar Jozani Forest

łe egzotyczne owoce. Od zapachu tych wszystkich cudów aż kręciło się nam w głowie. Na pożegnanie zostaliśmy poczęs t ow a n i ko ko s e m , p o k t ó r y j e d e n z wyćwiczonych pracowników wdrapał się na imponująco wysoką palm ę, n u c ą c p o d n o s e m n a j p o p u l a rniejszy szlagier na Zanzibarze, czyli Jambo Bwana. Ten utwór usłyszymy t u t a j w s zę d z i e i p r z y k a żd e j o k a zji – w hotelu, sklepie, barze, na ulicy i pla-

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Nasienie muszkatołowca korzennego

SS Przekrojone żółte kłącze kurkumy

ży, a ponieważ wpada w ucho, będziemy go śpiewać jeszcze długo po powrocie do Polski. Obszar Jozani Forest, celu naszej kolejnej wyprawy, należy do Parku Narodowego Jozani Chwaka Bay, położonego na południu wyspy i obejmującego powierzchnię 50 km². Zwiedzać można go pod opieką przewodnika po zarejestrowaniu się w recepcji rezerwatu. To jeden z ostatnich rejonów porośniętych dziewiczym lasem deszczowym w tej części Afryki. Wśród koron ogromnych baobabów, figowców i innych tropikalnych drzew spotkamy różne gatunki ptaków i motyli, a także endemiczne zanzibarskie gerezy rude (Procolobus kirkii). Te płochliwe małpy żyją tu pod szczególną ochroną. Próby rozmnożenia ich na innych terenach do tej pory się nie powiodły. Żywią się one głównie młodymi liśćmi drzew oraz nasionami, kwiatami, korą i niedojrzałymi owocami, ponieważ ich układ pokarmowy nie trawi cukru zawartego w tych dojrzałych. Zaobserwowano również, że zanzibarskie gerezy rude spożywają węgiel drzewny. Naukowcy podejrzewają, że w ten sposób starają się wyleczyć bóle

brzucha. Na Zanzibarze osiedlają się one nie tylko na obszarze rezerwatu, gdyż nauczyły się koegzystować z ludźmi i zwierzętami hodowlanymi. W Jozani Forest znajdziemy też trochę bardziej nieśmiałe i ostrożne koczkodany czarnosiwe, które czasami można wypatrzyć wysoko wśród gałęzi. Wizytę w tym wyjątkowym tropikalnym lesie powinien odbyć każdy, kto zawitał na tanzańskiej wyspie. Jego fauna i flora robią naprawdę wielkie wrażenie na turystach z Europy.

NIECHLUBNE KARTY HISTORII Najstarszą część miasta Zanzibar – Stone Town – wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO w 2000 r. Jej zabudowa to prawdziwa mieszanka kulturowa. Odnajdziemy tutaj wpływy architektury arabskiej, perskiej, indyjskiej, afrykańskiej i europejskiej. Uwagę zwracają przede wszystkim piękne rzeźbione drewniane drzwi z wystającymi kolcami. Niegdyś stanowiły one najważniejszy element domu i symbol statusu jego właściciela. Wspomniane kolce chroniły 


90 DALEKIE PODRÓŻE

przed wyważeniem wielkich wrót przez wytresowanego słonia, jakim posługiwali się włamywacze. Ich konstrukcja pochodzi z Indii. Jedne z najstarszych zachowanych tego typu drzwi w Stone Town powstały w 1694 r. Burzliwa historia „Kamiennego Miasta” (jak i całej wyspy) związana jest z prowadzonym w tym regionie przez wiele lat handlem niewolnikami. Ciągle na nowo podbijany Zanzibar przez stulecia przechodził z rąk do rąk. Znajdował się więc pod wpływem kultury Suahili, aby potem dostać się pod panowanie Persów i A r a b ó w, a n a s a m y m p o c z ą t k u XVI w. – Portugalczyków i w 1698 r. zostać częścią Sułtanatu Omanu. Obowiązujący na wyspie ruch lewostronny zawdzięcza ona natomiast sprawującym nad nią kontrolę od końca XIX w. Brytyjczykom.

W grudniu 1963 r. wraz z sąsiednią Pembą Zanzibar uzyskał niepodległość. W kolejnym roku wybuchła rewolucja. W wyniku następujących po niej wydarzeń w kwietniu 1964 r. proklamowano nowe państwo pod nazwą Zjednoczona Republika Tanzanii (złożone z brytyjskich kolonii Tanganiki i Zanzibaru). Sam archipelag stanowi region autonomiczny i posiada swojego prezydenta, własny rząd i 82-osobowy jednoizbowy parlament (Baraza la Wawakilishi). W Stone Town tragiczne czasy niewolnictwa upamiętnia pomnik z kamiennymi rzeźbami postaci połączonych ze sobą łańcuchami przymocowanymi do obręczy na szyi. Umieszczono go na placu przed Katedralnym Kościołem Chrystusa (Christ Church), w którego pobliżu przetrzymywano niegdyś żywy towar w podziem-

TT Pomnik upamiętniający smutne czasy niewolnictwa na Zanzibarze ©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

LATO 2015

nych celach. Te ciasne, wilgotne pomieszczenia można obejrzeć dziś na własne oczy, ale ostrzegam, że widok jest porażający. Wzdłuż wnęk z niskim sufitem i bardzo małymi oknami poprowadzono głębsze przejścia, jakby rynnę, do której więzieni załatwiali swoje potrzeby. Cele często były przepełnione. Targ niewolników funkcjonował tu od 1811 do 1873 r. Obecnie w jego miejscu stoi świątynia anglikańska. Jej budowę zainicjował kolonialny biskup Edward Steere (1828–1882), który walczył o zniesienie niewolnictwa. Po śmierci pochowano go za ołtarzem katedry.


91

©©MUHAMMAD MAHDI KARIM

SPACEREM PRZEZ STONE TOWN W „Kamiennym Mieście” udało nam się zobaczyć naprawdę wiele. Do najstarszych jego zabytków należy Ngome Kongwe, czyli Stary Fort, położony na wybrzeżu niedaleko małego portu. Wzniesiono go w XVII w. po wyparciu Portugalczyków przez siły Sułtanatu Omanu, aby chronił wyspę przed atakami od strony Oceanu Indyjskiego. Wcześniej znajdował się tutaj prawdopodobnie portugalski kościół. W XIX w. forteca służyła za więzienie i koszary. Dzisiaj jej odnowione pozostałości TT Mury Starego Fortu w Stone Town ©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Panorama „Kamiennego Miasta” od strony Oceanu Indyjskiego

przyciągają licznych turystów, wchodzących na górną część murów obronnych i wieżę po zachodniej stronie. W twierdzy działają punkt informacji turystycznej i restauracja, a na dziedzińcu kupimy pamiątki i lokalne rękodzieło. Dalej za fortem natkniemy się na Beit-al-Ajaib – Dom Cudów (House of Wonders). Ten jeden z największych budynków na wyspie był rezydencją sułtana Barghasha ibn Saʿīda (ok. 1834–1888), syna sułtana Muskatu i Omanu Saʿīda ibn Sulṭāna (1791–1856), który przeniósł w 1840 r. swoją stolicę do Stone Town. Gmach jako pierwszy na archipelagu został wyposażony w oświetlenie elektryczne i dostęp do bieżącej wody oraz pierwszą windę w c ałej Afryce Wschodniej. Na północny wschód od niego wznosi się daw-

ny Pałac Sułtana (zwany po rewolucji z 1964 r. Pałacem Ludu). Obecnie funkcjonuje w nim muzeum zanzibarskich sułtanów (Palace Museum) z ciekawą kolekcją portretów ofiarowywanych władcom podczas wizyt międzynarodowych. Poza tym w środku obejrzymy salę posiedzeń rządu i ekspozycję prezentującą sylwetkę księżniczki Zanzibaru i Omanu Sayyidy Salme (lepiej znanej jako Emily Ruete, 1844–1924). To ona napisała książkę o życiu dworskim na wyspie w XIX w. Do sułtańskiej rodziny należała też rezydencja Swahili House. Śnieżnobiały budynek od 2008 r. odgrywa rolę hotelu. Zachowało się w nim wiele oryginalnych elementów, np. ciemne drewniane okiennice, wewnętrzne dziedzińce czy strome schody. Na dachu jest restauracja 

TT Piękna replika tradycyjnej łodzi mtepe we wnętrzu Domu Cudów ©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA


92 DALEKIE PODRÓŻE

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Dom, w którym urodził się Farrokh Bulsara, czyli Freddie Mercury

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS W Swahili House działa dziś hotel

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Przepiękne stare drzwi w Stone Town

SS Stoiska z mięsem na Bazarze Darajani w „Kamiennym Mieście”

z tarasem, z którego rozpościera się przepiękny widok na „Kamienne Miasto” i Ocean Indyjski. We wrześniu 1946 r. w Stone Town urodził się Farrokh Bulsara, późniejszy lider brytyjskiego zespołu Queen, znany jako Freddie Mercury. Dom jego rodziców, którzy pochodzili z regionu Gudźarat w Indiach, stanowi częsty cel poszukiwań turystów. Łatwo go jednak przeoczyć, bo nie wyróżnia się niczym szczególnym oprócz złotej tabliczki z informacją powieszonej przed wejściem. Podczas zwiedzania Omar zabrał nas również do położonego niedaleko ciekawego sklepu z pamiątkami. Kupiliśmy w nim nie tylko prezenty dla przyjaciół i kartki pocztowe (które wysłaliśmy dzień później do Polski), ale także trzy T-shirty dla trójki jego małych dzieci. Nasz opiekun bardzo się ucieszył, że potraktowaliśmy go jako

kogoś więcej niż zwykłego pracownika agencji turystycznej i chcieliśmy sprawić mu przyjemność. Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o głównym targu w Stone Town, leżącym na granicy starego i nowego miasta, czyli Bazarze Darajani (Darajani Market). To miejsce jedyne w swoim rodzaju, chociaż nie polecam go osobom wrażliwym na silne zapachy. Sprzedaje się tutaj wszystko: od produktów spożywczych po ubrania i używany sprzęt gospodarstwa domowego. Na zadaszonych stoiskach piętrzą się owoce morza, ryby i mięso. W trakcie spaceru wśród straganów z owocami i warzywami, przyprawami oraz żywym drobiem można poczuć wyjątkową atmosferę Zanzibaru. Największy ruch na tym bazarze panuje do godzin południowych. Turyści planujący na nim zakupy muszą pamiętać, aby się targować i nie dać na-

LATO 2015

ciągnąć na wyższe ceny. Nam przyszedł z pomocą Omar, który w naszym imieniu rozmówił się ze sprzedawcą, gdy ten żądał, abyśmy zapłacili dużo więcej niż towar był warty. Od tego momentu między nami i naszym opiekunem zaczęła się rodzić nić sympatii.

TO NIE JEST POŻEGNANIE Każdy dzień na Zanzibarze przynosił nam nowe przeżycia. Wybraliśmy się na rejs tradycyjnymi arabskimi łodziami żaglowymi dau (dhow), nurkowaliśmy w pobliżu rafy koralowej i pływaliśmy z delfinami, w wiosce Jambiani odwiedziliśmy Vanilla House – dom Polki Doroty Katende – oraz spędziliśmy 2 dni w Makunduchi, w którym przez teren należący do naszego hotelu przechodziły swobodnie krowy. Na następny raz zostawiliśmy sobie pobliską wysepkę Changuu (zwaną Prison Island),


93 zamieszkaną przez żółwie olbrzymie, aby móc kolejny dzień włóczyć się po magicznym Stone Town, gdzie u lokalnego rzeźbiarza kupiliśmy naprawdę wielką drewnianą skrzynię. Mimo pokaźnych rozmiarów udało nam się ją przywieźć do Polski. Wreszcie nasza podróż dobiegła końca. Późnym wieczorem zamówiliśmy samochód na lotnisko. Ogromnie się zdziwiliśmy, kiedy przyjechał po nas nie kto inny jak Omar. Kilka dni wcześniej ofiarowaliśmy mu nasze specjalne ptasie mleczko (w idealnej kondycji, bo przechowywane w hotelowej lodówce). Śmiał się, gdy usłyszał, że choć wyprodukowano je w Polsce, z dużym prawdopodobieństwem wykorzystano w nim wanilię sprowadzoną z Zanzibaru. Omar okazał się najmilszą i najniezwyklejszą osobą, jaką poznaliśmy na wyspie, dlatego pożegnanie nie należało do łatwych, a uściskom nie było końca. Przez te dwa tygodnie zakochaliśmy się w tym pasjonującym zakątku Afryki Wschodniej – widowiskowych zachodach słońca, uspokajającym szumie oceanu, urokliwych białych plażach o drobnym piasku, ocienionych wysmukłymi zielonymi palmami, a także egzotycznej kulturze, smacznej kuchni i przyjaźnie nastawionych Zanzibarczykach. Co ważne, archi-

©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA

SS Kobiety zbierające algi na plaży blisko wioski Jambiani

pelag nie padł jeszcze ofiarą masowej turystyki, można więc na nim odetchnąć w spokoju i poddać się błogiej atmosferze relaksu w świecie, w którym nikt nigdzie się nie śpieszy. Oczywiście, nie zobaczy-

liśmy wszystkich atrakcji Zanzibaru, ale też wcale nie chcieliśmy tego robić. Teraz będziemy mogli wrócić w te rajskie strony w niedalekiej przyszłości i dokończyć naszą fascynującą przygodę. 


94 EUROPODRÓŻE

FUERTEVENTURA – PODMUCH SŁOŃCA BARTEK JANKOWSKI www.TropiKey.com

<< Do szerokiej, jasnej plaży zbliża się fala. Jej czoło przecina energicznie deska surfera. Lazurowy ocean zmienia się przy brzegu w przypominającą spienione mleko kipiel, w której beztrosko baraszkują dzieci. Trochę dalej przechadzają się niczym nieskrępowani nadzy ludzie w różnym wieku. Na horyzoncie majaczą barwne latawce kitesurferów niesionych wiatrem po gładkiej tafli płytkiej laguny... Ta k o t o w y g l ą d a p e ł n a m a g i i Fu e r t e v e n t u r a w a r c h i p e l a g u Wysp Kanaryjskich. >> LATO 2015


©©FUERTEVENTURA-WORLDCUP.ORG /TOM BRENDT

95

Q

ue forte aventure! – ponoć te właśnie słowa wypowiedział francuski żeglarz i odkrywca Jean de Béthencourt (1362–1425), gdy na początku XV w. wylądował na wietrznym lądzie położonym ok. 100 km od północo-zachodniego wybrzeża Afryki. Mówi się, że znaczyły one „Jaka mocna przygoda!”, ale biorąc pod uwagę czekające go walki z tutejszymi mieszkańca-

mi – Majoreros (Majos), podzielonymi na dwa królestwa: Maxorata na północy (z królem Guize) i Jandía na południu (z władcą Ayoze) – podejrzewam, że Francuz miał na myśli raczej wielkie wyzwanie, jakie przed nim stało. Wyrazem aventure („przygoda”) posłużył się pewnie po to, aby uspokoić swoich ludzi. Jakkolwiek

było w rzeczywistości, wyrażenie przylgnęło do wyspy tak mocno, że przeobraziło się w jej nazwę (przynajmniej według niektórych historyków). Dziś, po ponad 600 latach od tamtych wydarzeń, charakter tej części archipelagu lepiej oddaje określenie „silny wiatr” (od hiszpańskiego fuerte – „silny” i viento – „wiatr”). 

SS Słynny Puchar Świata w Windsurfingu i Kiteboardingu na Fuerteventurze


96 EUROPODRÓŻE

©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

SS Pocztówkowa plaża Sotavento znana wśród miłośników sportów wodnych

Starożytni Grecy umieszczali królestwo Eola, władcy wiatrów, na śródziemnomorskich Wyspach Liparyjskich (Wyspach Eolskich). Bez wątpienia jednak powinno znajdować się ono właśnie na Fuerteventurze. To dzięki temu żywiołowi od wielu lat słynie ona ze zmagań najlepszych zawodników wind- i kitesurfingu. Nieprzypadkowo na akwenie przy plaży Sotavento odbywają się mistrzostwa świata w tych dyscyplinach sportu. Na lato tego roku zaplanowano już 30. edycję tego wydarzenia (w dniach od 24 lipca do 8 sierpnia – Fuerteventura Windsurfing & Kiteboarding World Cup). Tradycyjnie głównym jego organizatorem jest firma René Egli. Należy ona do pełnego pasji Szwajcara, który od 1984 r. prowadzi w tym miejscu słynną już dzisiaj bazę windi kitesurfingu. Jego decyzja o lokalizacji ośrodka sportowego w tej części wybrzeża była dobrze przemyślana. Tutejsze idealne

warunki pozwalają początkującym osobom doskonalić swoje umiejętności w płytkiej i bezpiecznej lagunie, a doświadczonym zawodnikom rozwijać zawrotne prędkości i wykonywać ekwilibrystyczne skoki ponad falami. Na jednych i drugich czekają pokoje w pobliskim komfortowym Hotelu Meliã Gorriones, duży sklep ze sprzętem, akcesoriami i specjalistyczną odzieżą, profesjonalni instruktorzy (w tym z Polski!) oraz bary i kluby. W tych ostatnich wieczorami zbierają się tłumy gości. Oba centra – zarówno dla wind-, jak i kitesurferów – zostały niedawno odnowione. Co 6–12 miesięcy wymienia się w nich na nowy cały sprzęt oddawany do dyspozycji klientów. Dzięki zamontowanym kamerom na stronie internetowej René Egli obejrzymy na żywo, co dzieje się w okolicy Sotavento. Przy okazji transmisji podawane są zawsze aktualne informacje o temperaturze powietrza i sile wiatru.

TT Windsurferzy podczas mistrzostw świata na wodach przy bazie René Egli ©©FUERTEVENTURA-WORLDCUP.ORG /PHIL SCHREYER

Jeśli ktoś szuka bardziej kameralnego rejonu do uprawiania tych widowiskowych sportów wodnych, znajdzie na wyspie wiele spokojnych zakątków. W zasadzie nie ma na niej plaży i zatoczki, gdzie nie można by wskoczyć do wody i złapać wiatru w żagiel lub latawiec. Oczywiście, przy wyborze odpowiedniego miejsca trzeba wziąć pod uwagę własne umiejętności oraz kierować się wskazówkami lokalnych instruktorów i zdrowym rozsądkiem, bo nie każde z nich jest przeznaczone dla wszystkich. Na Fuerteventurze istnieje wiele profesjonalnych centrów wind- i kitesurfingu. Do jednych z najbardziej znanych – oprócz René Egli – należy Point Break. Funkcjonuje ono w Corralejo, a więc swoją działalność jego ekipa skupiła głównie na północy wyspy. Usytuowane w pobliżu tej bazy miejsca, jak np. Majanico, Generosa, Rocky Point czy Punta Elena, znane są z doskonałych warunków wietrznych i idealnych fal. Nic więc dziwnego, że instruktorzy Point Break wyspecjalizowali się również w tradycyjnym surfingu. Można z nimi postawić także pierwsze kroki w stosunkowo młodej dyscyplinie, jaką jest Stand Up Paddling (SUP), czyli wiosłowanie na desce w pozycji stojącej. Poza tym w tym centrum sportów wodnych przygotowano też ofertę dla wielbicieli wędkarstwa morskiego.

ZŁUDNE PIERWSZE WRAŻENIE Zdecydowana większość turystów przybywa na Fuerteventurę samolotem. Po opuszczeniu lotniska leżącego koło Puerto del Rosario autokarami biur podróży lub wynajętymi autami rozjeżdżają

LATO 2015


97

©©RENÉ EGLI/TOM BRENDT

SS Nowe centrum kite’a (Kite-Center) należące do ośrodka René Egli

się oni po różnych zakątkach wyspy, zazwyczaj podążając w jednym z dwóch kierunków. Na północ, drogą FV-1 zmierzają goście hoteli i apartamentów zlokalizowanych w Corralejo. Na południe, drogą FV-2 jadą ci, którzy zdecydowali się na pobyt w Caleta de Fuste, a przede wszystkim w ośrodkach położonych n a w y b r zeż u m i ę d z y Co s t a Ca l m a i Morro Jable. Niezależnie od trasy widoki za oknami przez pierwsze kilkanaście kilometrów są niemal takie same. Otacza nas wyschnięty na pieprz, jałowy i płaski teren, który w głębi lądu unosi się i przybiera postać łagodnych wzgórz i pagórków naznaczonych karłowatymi, burymi krzewami. Przy nielicznych gospodarstwach rosną z rzadka odporne na tutejszy klimat palmy, ale przykrywający je pył sprawia, że wyglądają jak wyjęte ze zdjęć wykonanych w technice sepii. Nieruchomy krajobraz ożywiają nieco kozy, których hodowlą zajmuje się większość lokalnych rolników. Wkrótce okazuje się jednak, że tymi studzącymi wakacyjny entuzjazm widokami wyspa tylko droczy się ze swoimi gośćmi. Im dalej od lotniska, tym łatwiej dostrzegalne stają się walory Fuerteventury, przyciągające na nią co roku ok. 2,5 mln turystów.

©©FUERTEVENTURA-WORLDCUP.ORG /PHIL SCHREYER

SS Wyspa co roku gości gwiazdy windsurfingu

©©RENÉ EGLI/TOM BRENDT

SS René Egli Megastore – duży sklep ze sprzętem do wind- i kitesurfingu

PIASEK NICZYM Z SAHARY Szosa FV-1 prowadzi wzdłuż wschodniego brzegu. Gdy na jej 28. kilometrze od lotniska wyjeżdżamy z korytarza wyciosanego w nabrzeżnej skale, naszym oczom ukazują się waniliowe wydmy Parku Naturalnego Corralejo (Parque Natural de Corralejo). Przed nami rozpościera się panorama wypełniona różnej wielkości pagórkami skrzącymi się w blasku słońca. Pojedyncze obłoki na niebie zlewają się z jasnymi kopcami i zdają się wysysać ich zawartość. W skali mikro to świat pojedynczych ziarenek piasku, które turlają się pchane wie-

jącym nieustannie wiatrem i układają się w regularne wzory przypominające gęstą tarkę. Wbrew snutym przez wielu historiom tutejszy piach nie pochodzi wcale z Sahary. Owszem, wiejący czasem od Afryki wiatr kalima przynosi drobny pył porwany z pustyni, ale to nie on utworzył Wydmy z Corralejo (Dunas de Corralejo). W rzeczywistości buduje je materiał pochodzenia organicznego, taki sam, jaki wyścieła dno oceanu. Ludzie, którzy mimo zakazu wchodzą na chroniony teren, stąpają zatem po resztkach skorupek 


98 EUROPODRÓŻE

SS Wybrzeże w okolicy kurortu Corralejo leżącego na północy wyspy

i szkieletów organizmów zamieszkujących okoliczne wody miliony lat temu. Dobrze, że do zakrycia śladów stóp tych osób piach potrzebuje znacznie mniej czasu. Niestety, inne oznaki ingerencji człowieka są znacznie trwalsze. Naturalne piękno Parku Naturalnego Corralejo zaburzają Hotel Riu Palace Tres Islas i ClubHotel Riu Oliva Beach Resort – dwa potężne kompleksy wypoczynkowe z czasów generała Francisco Franco (1892–1975), które w tej wielkiej piaskownicy umieścił bezlitośnie jakiś szalony planista. Epoka generalissimo minęła, ale pamiątki z tego okresu wciąż istnieją i przynoszą krociowe zyski pochodzącej z Majorki hotelarskiej rodzinie Riu. Rezerwat jest jednak na tyle rozległy (ponad 2,6 tys. ha), że z łatwością

znajdziemy miejsca, w których będą nas otaczać jedynie wzgórza z delikatnych, jasnych drobinek piasku i kontrastujący z nimi zielononiebieski Atlantyk. Gdy zbliżamy się do miasta Corralejo, naszą uwagę przykuwa fotogeniczna wyspa Lobos. Wyrastający z niej stożek wygasłego wulkanu i przejrzysta woda oceanu przywodzą na myśl dominującą nad południowo-zachodnim krańcem Mauritiusa górę Le Morne Brabant. Samo Corralejo budzi w nas mieszane uczucia. Złe wrażenie robi przecinająca je Avenida Nuestra Señora del Carmen. To typowa dla wielu kanaryjskich kurortów ulica ciesząca się popularnością wśród turystów, a wypełniona głośnymi, tandetnymi barami oraz sklepami z podrabianą elektroniką i per-

TT Pustynny krajobraz wydm i wzgórz Parku Naturalnego Corralejo ©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

fumami. Od tego komercyjnego centrum odcina się na szczęście rozległa i wyciszona strefa hotelowa o niewysokiej zabudowie, której bliżej do dzielnicy willowej niż turystycznej. Przede wszystkim należy odwiedzić jednak wysuniętą w głąb oceanu portową część Corralejo. Ten najstarszy jego fragment zachował dawny, rybacki urok. W plątaninie wąskich uliczek swoje stoliki wystawia co wieczór mnóstwo restauratorów, którzy kuszą spacerowiczów najprzeróżniejszymi specjałami przygotowanymi głównie z tego, co wcześniej z własnych sieci wyciągnęli rybacy. Lampki rozwieszone między domami, uliczni artyści i kuglarze, swojsko udekorowane lokale – wszystko to sprawia, że chce się tędy przechadzać godzinami, a ponieważ stary rejon miasta nie jest rozległy, co chwilę wraca się w te same miejsca, jak podczas błądzenia po labiryncie. Za dnia warto tu przyjść, aby podziwiać odległą o zaledwie 15 km wulkaniczną Lanzarote upstrzoną kropkami białych zabudowań.

HOLLYWOODZKIE PEJZAŻE Na zdjęciach satelitarnych Fuerteventura wygląda jak kot czający się na sąsiednią Lanzarote. Nasadę jego ogona otula jasny bandaż. Ten opatrunek to pas piaszczystych wzgórz pokrywających przesmyk La Pared (Istmo de la Pared). Wyznacza on początek półwyspu Jandía – podłużnego fragmentu lądu stanowiącego chyba najbardziej malownicze oblicze wyspy. Zmiany w krajobrazie zapowiada już położony przy miejscowości La Lajita zielony

LATO 2015


99

©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

SS Wysepka Lobos znajduje się 2 km na północny wschód od Fuerteventury

©©TURISMO DE CANARIAS/ALEX BRAMWELL - LEX THOONEN

ogród zoologiczno-botaniczny Oasis Park Fuerteventura, który otwarto w tym miejscu w 1985 r. Na jego rozległym obszarze spotkać się można oko w oko z przedstawicielami 250 gatunków zwierząt, w tym z krokodylami, hipopotamami, lemurami, żyrafami, wielbłądami, flamingami, orłami czy fokami, a także wziąć udział w pokazach tresury niektórych z nich, m.in. papug czy lwów morskich. To idealny cel na całodniową wycieczkę dla rodzin z dziećmi. Po pokonaniu kilku kilometrów docieramy do gęstego szpaleru soczyście zielonych palm, przez który wjeżdżamy do Costa Calma – bramy do półwyspu Jandía. Tu właśnie zaczyna się kilkunastokilometrowy pas pięknych plaż ciągnących się aż do Morro Jable. Prowadzą do nich liczne, choć czasem znane tylko wtajemniczonym, zjazdy z drogi FV-2. Tutejsze wybrzeże ma niezmiernie różnorodny charakter, dlatego warto zwiedzić kilka jego punktów. Za najważniejszą na półwyspie uchodzi nie bez powodu wspomniana już plaża Sotavento. Oglądana z punktu widokowego Mirador del Salmo prezentuje się spektakularnie – zupełnie jakby spływała z sąsiednich łagodnych stoków. Fuerteventura toczy tutaj nieustający bój z Atlantykiem, którego prądy próbują odebrać jej fragmenty wybrzeża, ale ona nie daje za wygraną i wciąż dosypuje kolejne masy piachu z sobie tylko znanego źródła. Linię frontu tej walki stanowi rozległa, płytka Laguna Sotavento oddzielona od oceanu cienką mierzeją. Z góry wygląda jak ogromny basen, którego jedną

©©TURISMO DE CANARIAS

SS Wody wokół Lobos to znakomite miejsce do snorkelingu i nurkowania

część przeznaczono dla zwykłych plażowiczów, a drugą – do wyłącznego użytku wind- i kitesurferów. W 2013 r. musieli oni jednak czasowo ustąpić miejsca filmowcom. Ridley Scott kręcił wówczas w tym rejonie sceny do obrazu Exodus: Bogowie

i królowie z Christianem Bale’em w roli głównej. Reżyser docenił surowe piękno wyspy, które stało się doskonałym tłem dla starotestamentowej opowieści. Dwa lata wcześniej z plenerów Fuerteventury korzystał też Larry Charles, choć 


100 EUROPODRÓŻE

©©TURISMO DE CANARIAS/ALEX BRAMWELL - LEX THOONEN

SS Za piaskami przesmyku La Pared rozpoczyna się uroczy półwysep Jandía

jego Dyktator (ze scenariuszem Sachy Barona Cohena) porusza tematy zgoła odmienne niż film o Mojżeszu.

„CHAŁUPY WELCOME TO...” Kolejnym punktem na szlaku jest plaża Butihondo (Playa de Butihondo), zwana również plażą Esquinzo (Playa de Esquinzo). W tej okolicy znajdują się dość wysokie klify przedzielone gdzieniegdzie stromymi wydmami. Z ich szczytu widać rozciągnięty w obu kierunkach szeroki piaszczysty brzeg z charakterystycznymi wiatrołapami z kamieni. W zależności od fantazji i nakładu pracy swoich budowniczych przybierają one różne formy: od ułożonych w prostą literę „c” przez pozbawione dachu igloo aż po skomplikowane konstrukcje dwuizbowe, przeznaczone dla kilkuosobowej rodziny. W przeważającej części zajmują je miłośnicy FKK – z niemieckiego Freikörperkultur (Kultura Swobodnego Ciała), czyli ruchu związanego z nudyzmem.

To właśnie Niemcy odkryli Fuerteventurę jako idealne miejsce do spędzania wakacji. Pierwszy hotel na półwyspie Jandía – Casa Atlantica – zbudowało w latach 60. XX w.

ista, szutrowa droga. Wkrótce jednak dobry interes zwietrzyli także inni hotelarze i rozpoczął się tu boom inwestycyjny, trwający przez kolejne kilkadziesiąt lat. Mimo rosnącej liczby tradycyjnych turystów,

©©OASIS PARK FUERTEVENTURA

SS W Oasis Park Fuerteventura można wyruszyć na safari na wielbłądach

trzech szalonych przybyszy ze Stuttgartu. Nie licząc kilku skromnych chat rybackich w Morro Jable, było to wówczas zupełne pustkowie, do którego prowadziła wybo-

TT Zabawy z sympatycznymi lemurami w Oasis Park Fuerteventura ©©OASIS PARK FUERTEVENTURA

naturyści nadal mogą czuć się tutaj całkowicie swobodnie. W dalszym ciągu najwięcej bywa wśród nich Niemców, dla których FKK stanowi nie tylko zwykłe chodzenie nago, ale cały ruch społeczny, promujący bliskość z naturą. W tym zresztą tkwi urok tej wyspy, która oferuje każdemu luz, wolność od ograniczeń, kontakt z przyrodą i oderwanie od życia codziennego.

WYSPIARSKIE WINO Powstałego 50 lat temu ośrodka Casa Atlantica już nie ma. Na jego miejscu działa obecnie centrum handlowe o tej samej nazwie, wkomponowane w wielokilometrowy pas hoteli wzniesionych wzdłuż pięknej plaży Matorral (Playa del Matorral), przypominającej niektóre odcinki wybrzeża bałtyckiego. Nawet piach w kolorze écru wygląda niczym sprowadzony z naszego Helu. Gęsta zabudowa nie dodaje uroku tej okolicy, ale

LATO 2015


101

©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

cieszy fakt, że znaczną część brzegu między Las Gaviotas i hotelem Robinson Club Jandia Playa pozostawiono w naturalnym stanie. Jedynym przejawem działalności człowieka jest niemal 60-metrowa latarnia morska Morro Jable (Faro de Morro Jable), kilka drewnianych ścieżek służących jako przejście do plaży i mały skwer ze szkieletem wieloryba, wykopanym zapewne gdzieś w pobliżu. Droga biegnąca między wybrzeżem a hotelami kończy się w Morro Jable – najstarszej miejscowości półwyspu. Mimo bliskości skomercjalizowanej strefy ho-

SS Ponad 4-kilometrowa plaża Matorral to wyjątkowo czysty piasek i woda

telowej, podobnie jak w Corralejo, również i tu udało się odseparować dawną rybacką osadę i utrzymać jej tożsamość. Wzdłuż ciągnącej się nad Atlantykiem promenady stoją stare domostwa przerobione na restauracje, wypełniające się co wieczór klientami oczekującymi czegoś więcej niż potrawy w bufetach ośrodków wypoczynkowych. Warto poprosić w nich kelnera o lampkę wina z Fuerteventury. Choć trudno uwierzyć, że w panujących na niej warunkach da się uprawiać winorośl, znaleźli się śmiałkowie, którzy stawili

czoła temu wyzwaniu. Najbardziej znanym z nich jest Juan Francisco Tacoronte Brito, który w położonej w centrum wyspy winnicy La Alcogida produkuje nie więcej niż 2 tys. l różnych gatunków szlachetnego trunku. Spróbować choć jednego z nich powinien każdy enofil odwiedzający archipelag, a najlepiej uczynić to właśnie u stóp górującej nad brzegiem oceanu wysokiej skały, z której szczytu roztacza się wspaniała panorama Morro Jable. Zaraz za nią znajduje się niewielki port, przy którym kończy się asfalt szosy FV-2, 


102 EUROPODRÓŻE

©©TURISMO DE CANARIAS/ALEX BRAMWELL - LEX THOONEN

SS Plaża Butihondo z łagodnymi falami

a jej rolę przejmuje dziurawa i wyboista droga prowadząca w nieznane. Chodzą jednak słuchy, że i ona ma przejść metamorfozę.

TAJEMNICA GUSTAVA WINTERA Wspomnianą trasą dotrzeć można na przeciwległe, niegościnne wybrzeże półwyspu Jandía. To naznaczona przez żywioły wiatru i wody nadmorska równina, na której udało się postawić człowiekowi zaledwie kilka domów tworzących wioskę Cofete. Za nią wznosi się pasmo kilkusetmetrowych, stromych wzgórz z najwyższym szczytem Fuerteventury, czyli Pico de Jandía (Pico de la Zarza, 807 m n.p.m.). U jego stóp stoi najbardziej chyba zagadkowy budynek tej części archipelagu – Casa Winter (Villa Winter). Tę wielką willę wybudował urodzo-

©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

SS Miejscowość Morro Jable usytuowana jest na południowym krańcu wyspy

ny w 1893 r. w Neustadt w Szwarcwaldzie, a pracujący na Fuerteventurze od lat 30. XX w. inżynier Gustav Winter. Do dziś hi-

TT Casa Winter w Cofete – owiana legendami willa niemieckiego inżyniera ©©WIKIMEDIA COMMONS/BENUTZER: WOLLEX

LATO 2015

storycy i miłośnicy sensacyjnych teorii spierają się żarliwie, jakie było prawdziwe przeznaczenie tego obiektu. Nie wiadomo także, kiedy tak naprawdę go postawiono: przed II wojną światową czy może już po niej (najprawdopodobniej w 1946 r.). Z uwagi na dużą aktywność niemieckich łodzi podwodnych w tym rejonie w czasie działań wojennych, pojawiła się hipoteza, że posiadłość łączy z oceanem tunel, który stanowił bezpieczną przystań dla tych okrętów. Mówi się nawet, że do dziś znajdują się tu ukryte jednostki typu U-Boot z ładunkiem ponad 7 t złota. O ile te przypuszczenia powinno się raczej włożyć między bajki, o tyle odosobnienie willi, przychylność generała Francisco Franco dla nazistów i fakt, że w pobliżu istniało nieduże lądowisko, wskazują, iż rezydencja mogła funkcjonować jako punkt przesiadkowy dla niemieckich zbrodniarzy wojennych uciekających z Europy do Ameryki


103

©©TURISMO DE CANARIAS/ALEX BRAMWELL - LEX THOONEN

TT Białe zabudowania Betancurii – dawnej stolicy Fuerteventury

SS Plaża Cofete na półwyspie Jandía

©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

Południowej. Niezależnie od tego, jaka jest prawda, trzeba przyznać, że to Gustav Winter przyczynił się do rozwoju turystyki na Fuerteventurze. Właśnie od niego trzej wspomniani mieszkańcy Stuttgartu dostali ziemię pod budowę hotelu Casa Atlantico.

POZOSTAŁOŚCI CZASU ZDOBYWCÓW Kontynuujemy naszą fascynującą podróż w czasie, aby odkrywać ślady również tej bardziej odległej historii regionu. Do najważniejszych z nich należy założona w 1404 r. Betancuria,

dawna stolica wyspy. Nietrudno się

przypomina o tych tragicznych wydarze-

domyślić, że swoją nazwę zawdzięcza nazwisku znanego nam już francuskiego żeglarza i odkrywcy Jeana de Béthencourta. Podczas poszukiwań odpowiedniego na założenie osady miejsca, położonego możliwie centralnie i chroniącego przed atakami piratów, dotarł on do niewielkiej doliny otoczonej ze wszystkich stron wzgórzami. Przez prawie 200 lat życie w miasteczku płynęło spokojnie, aż w 1593 r. doszczętnie splądrował je korsarz Jaban de Arraez. Jego mieszkańcy zostali zabici albo pojmani w niewolę. Dziś nic nie

niach. W latach 80. XX w. miejscowość całkowicie odrestaurowano i obecnie prezentuje się ona wspaniale, choć nieco sztucznie. O ile docenić trzeba wysiłek, jaki włożono w pieczołowitą re n ow a c j ę p o s zc ze g ó l n yc h o b i e k tów, wyczuwa się tu atmosferę skansenu. Na zajmującą niewielką przestrzeń starą część Betancurii składa się kilkanaście śnieżnobiałych budynków, wśród których pierwszoplanową rolę odgrywa Kościół Matki Boskiej z Betancurii (Iglesia de Santa María de Betancuria) z 1410 r. We wznoszących 


104 EUROPODRÓŻE

©©TURISMO DE CANARIAS/PROMEDIA

SS Ciemna plaża i niezwykłe wapienne klify w okolicy wioski Ajuy

się wzdłuż wąskich, brukowanych uliczek domach działa kilka sklepików z pamiątkami oraz restauracje i kawiarnie z rustykalnymi wnętrzami. Jak na Fuerteventurę znajdziemy tutaj zaskakująco dużo roślinności, dającej cień i wytchnienie od upału w tym bezwietrznym zakątku wyspy. Kilkuset mieszkańców miasteczka pełni raczej funkcję kustoszów tego specyficznego muzeum, które nie podlega żadnemu rozwojowi. Może jednak ta sielska i leniwa atmosfera, zakłócana jedynie krótkimi wizytami turystów, wystarcza tym ludziom do szczęścia...

foldery turystyczne. Łódki rybackie – zarówno te unoszące się na powierzchni oceanu, jak i wyciągnięte na brzeg – zachęcają do sesji zdjęciowych. Podczas wędrówki na klif po prawej stronie zatoki dociera się

podatne na działanie wody i warunków atmosferycznych. Począwszy od XVI w., były one przez dwa stulecia pozyskiwane i przerabiane w tutejszych piecach na wapno palone, służące jako materiał budowlany na wszystkich Wyspach Kanaryjskich. W drodze powrotnej warto wstąpić do jednej z licznych jadłodajni w domkach przy plaży, oferujących niewysublimowane, ale jakże smakowite dania ze świeżych owoców morza. Gdyby tylko wartość gastronomiczną miały także aloesy, odgrywałyby one w lokalnej kuchni rolę co najmniej tak ważną jak ryby. Warunki do ich uprawy panują na Fuerteventurze idealne, więc zbiory są duże. Plantacje tych roślin spotkać można w wielu miejscach, ale główne ośrodki produkcji wyrobów z Aloe barbadensis (bo ten gatunek jest najbardziej rozpowszechniony) znajdują się w okolicach miejscowości Tiscamanita i Valles de Ortega. Na bazie żelu pozyskanego z aloesów wytwarza się niezliczone rodzaje środków leczni-

MOC ALOESU Jean de Béthencourt wylądował w zatoczce, której delikatny łuk otaczają niskie domki rybackiej wsi Ajuy. Mimo gorszącego dla ucha Polaków brzmienia jej nazwy, osada okazuje się nie tylko urokliwa, ale też zachęcająca do dłuższego pobytu. Dużym zaskoczeniem w jej pobliżu jest ciemna plaża, tak odmienna od tych znajdujących się po drugiej stronie wyspy i zdobiących

©©TURISMO DE CANARIAS/JULIO GONZÁLEZ

SS Odrestaurowany młyn w centrum kulturowym w miejscowości Tiscamanita

do zaskakujących, przypominających kołacz formacji, stworzonych w wyniku erozji wapiennych skał, które są szczególnie

TT Na Fuerteventurze znajdziemy wiele rozległych plantacji aloesów ©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

czych, suplementów diety i kosmetyków. Dobroczynne właściwości tych sukulentów były znane już setki lat temu. Aloesowe produkty umieścił w lukach swoich okrętów Krzysztof Kolumb (1451–1506), gdy na Wyspach Kanaryjskich zaopatrywał się na czas wielkiej wyprawy przez ocean. Dziś stanowią one jeden z najważniejszych towarów eksportowych Fuerteventury.

NIEDOCENIANA PEREŁKA Wybrzeże na zachód od Corralejo wygląda, jakby ktoś wybierał z niego ląd łyżką do nakładania lodów, bowiem tworzą je liczne zaokrąglone zatoczki o różnej wielkości. Na jego końcu, ok. 20 km od miasta, znajduje się urokliwe El Cotillo. Miejscowość bywa – niestety – często pomijana w trakcie wycieczek 

LATO 2015


105


106 EUROPODRÓŻE

©©TURISMO DE CANARIAS/ALEX BRAMWELL - LEX THOONEN

SS El Cotillo słynie z wygiętej w łuk przepięknej plaży La Concha

po wyspie, gdyż nie leży na głównych trasach zwiedzania. Warto tu przybyć w połowie sierpnia, gdy odbywają się Uroczystości ku czci Matki Boskiej Dobrej Podróży (Fiestas en Honor a Nuestra Señora del Buen Viaje). Ich głównym punktem jest wyjątkowa, niezmiernie barwna i widowiskowa procesja. Podczas niej przenosi się figurę Matki Boskiej miejskimi ulicami na ciemną plażę, a następnie umieszcza ją na łodzi wypływającej na wody Atlantyku. Wydarzenie najlepiej obserwować z wysokiego klifu wieńczącego zatokę. U wejścia do położonego zaraz za nim portu rybackiego w XVIII stuleciu postawiono wieżę obronną, szumnie zwaną Castillo

del El Cotillo, czyli Zamek El Cotillo. W rzeczywistości przypomina ona raczej sporych rozmiarów murowany wiatrak pozbawiony skrzydeł. Z pobliskiego urwiska roztacza się wspaniały widok na okolicę. U stóp skały fale oceanu rozbijają się o złotą plażę Aljibe de la Cueva (Playa del Aljibe de la Cueva) i sąsiednią Águilę (Playa del Águila). Tło dla nich stanowi szeroka na parę kilometrów równina, której koniec wyznacza długi, bezimienny grzbiet kilkusetmetrowych wzgórz. Po przeciwnej stronie El Cotillo odkrywamy natomiast niewielkie malownicze plaże. Prym wiedzie wśród nich La Concha (Playa de la Concha). Jej półokrągły, ła-

TT W latarni morskiej El Tostón działa Muzeum Tradycyjnego Rybołówstwa ©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

LATO 2015

godny kształt i biały piasek obmywany wodami Atlantyku w kolorze karaibskiego likieru blue curaçao tworzą widok wyciskający łzy z oczu (zwłaszcza gdy wieje wiatr). Takich czarujących miejsc w tym rejonie wyspy znajdziemy jeszcze trochę… Wystarczy np. dotrzeć do latarni morskiej El Tostón (Faro de El Tostón) i rozejrzeć się dookoła, aby ujrzeć zapierającą dech w piersiach zatoczkę Marrajo (Caleta del Marrajo). *** Mimo kilku tysięcy kilometrów dzielących Polskę i Fuerteventurę, wyjazd na nią, choćby parodniowy, okazuje się teraz prosty, jak nigdy dotąd. Od czasu gdy w 2014 r. jedna z linii lotniczych uruchomiła pierwsze regularne połączenie z Puerto del Rosario, wycieczki na wyspę przestały być domeną biur podróży korzystających z lotów czarterowych. Obecnie taką wyprawę można zorganizować również na własną rękę. Czekają tutaj na nas atrakcyjne cenowo miejsca zakwaterowania o różnorodnym standardzie, tanie wypożyczalnie aut, niedrogie jedzenie, a przede wszystkim skąpane w słońcu, najpiękniejsze plaże w regionie, po których hula nieustannie orzeźwiający i napędzający żagle wiatr. Dajcie się wciągnąć w sypki piach wydm, zrzućcie z siebie miejskie konwenanse, zanurzcie się w zaskakującą historię Fuerteventury. Niech i z Waszych ust, drodzy Czytelnicy All Inclusive, padnie znamienny okrzyk: que forte aventure!. 


107


108 EUROPODRÓŻE

MAGIA

FUERTEVENTURY opracował: MICHAŁ DOMAŃSKI

<< Hiszpania od wielu już lat cieszy się zasłużenie dużym zainteresowaniem polskich turystów. Na urlop wybierają oni najczęściej należące do niej urocze wyspy. Spośród nich numerem 1 jest obecnie Fuerteventura. Na wizytę na niej decyduje się niemal co czwarty Polak udający się na odpoczynek pod gorące hiszpańskie słońce (22,6 proc.). Czym kusi ona przyjezdnych? To przede wszystkim prawdziwy raj dla miłośników historii i kultury, barwnych zabaw karnawałowych i fiest, wakacji w gronie rodzinnym, ekoturystyki, aktywnego wypoczynku i widowiskowych sportów wodnych. Wyspa jest mekką windi kitesurferów, którzy ściągają na nią tłumnie z całego świata. Doceniają ją także rzesze wielbicieli surfingu, snorkelingu, nurkowania, żeglarstwa i wędkarstwa. Również amatorzy kąpieli słonecznych mają tutaj w czym wybierać. Na Fuerteventurze czeka na nich ponad 150 km bajkowych plaż z drobnym, białym piaskiem, oblewanych krystalicznie czystymi turkusowymi wodami Oceanu Atlantyckiego! Wielu ekspertów uważa je nawet za najlepsze w Europie. Do najsłynniejszych z nich należy bez wątpienia zjawiskowa Sotavento na półwyspie Jandía. To właśnie na niej już od 30 lat odbywają się każdego roku mistrzostwa świata w wind- i kitesurfingu. Urokliwa Fuerteventura, nazywana „plażą Wysp Kanaryjskich”, szczyci się też doskonałym klimatem. Przez 330 dni w roku świeci na niej słońce, a deszczowe chmury znad Atlantyku zatrzymują góry wznoszące się w jej środkowej części. To bezsprzecznie jedna z najpiękniejszych wysp Hiszpanii, mogąca się pochwalić zapierającymi dech

LATO 2015


© TURISMO DE CANARIAS/ALEX BRAMWELL - LEX THOONEN

109

�  Park Naturalny Corralejo z największymi wydmami Wysp Kanaryjskich

w piersiach dziewiczymi krajobrazami i dziką przyrodą. Kilka lat temu cały jej obszar uznano za Rezerwat Biosfery UNESCO oraz Rezerwat Starlight. To właśnie Fuerteventura znajduje się wśród najlepszych miejsc na naszym globie do obserwacji gwiazd. Poza tym odkryjemy na niej sporo interesujących zabytków, które dostarczą nam dużo wiedzy na temat jej dziejów i lokalnej kultury. W dawnej stolicy wyspy, niezmiernie klimatycznej Betancurii możemy podziwiać wspaniały Kościół Matki Boskiej z Betancurii z 1410 r. oraz zwiedzać bogate ekspozycje muzealne. Koniecznie trzeba także zobaczyć ciekawe ekomuzeum w miejscowości Tefia – La Alcogida. Z kolei La Lajita ma wielką niespodziankę zarówno dla dorosłych, jak i dzieci – rozległy, pełen zieleni ogród zoologiczno-botaniczny Oasis Park Fuerteventura. Nic więc dziwnego, że Miguel de Unamuno, który trafił na Fuerteventurę w lutym 1924 r. przez generała Francisco Franco, w swoich utworach nazywał ją ciepło „oazą na pustyni cywilizacji”. Ten zniewalający skrawek lądu doceniły również miliony użytkowników serwisu internetowego TripAdvisor, przyznając mu w 2015 r. tytuł „najlepszej wyspy Hiszpanii”. Dla nich stanowi on synonim udanego wypoczynku i pełnego relaksu, miejsce, w którym odzyskują wewnętrzną harmonię, spokój i ładują akumulatory. Fuerteventura skradła też serca naszym dziewięciu ekspertom, znającym ją niczym własną kieszeń. Poprosiliśmy ich specjalnie dla Państwa o krótkie wypowiedzi na temat najbardziej magicznych zakątków tej malowniczej i niezmiernie atrakcyjnej „plaży Wysp Kanaryjskich”. >>


110 EUROPODRÓŻE JOANNA CYBULSKA-MIKA WŁAŚCICIELKA PORTALU WYSPY-SZCZESLIWE.PL XX Nigdy nie zapomnę Fuerteventury ani jej dobrych ludzi – tak mawiał mieszkający na tej wyspie przez pięć miesięcy w 1924 r. hiszpański filozof i pisarz Miguel de Unamuno y Jugo (1864–1936). Podobne słowa słyszę od osób, które spędziły na niej urlop. Magia tej części kanaryjskiego archipelagu to dla mnie właśnie tutejsi wyspiarze – żyjący w rozrzuconych pomiędzy wzgórzami w kolorze cynamonu miasteczkach z wiatrakami, przywiązani do lokalnych tradycji, ale i serdecznie nastawieni do przybyszów. Łatwo zrozumieć, co mam na myśli, podczas wizyty w rybackiej wiosce El Cotillo, należącej do moich ulubionych miejsc na Fuerteventurze. Wspólnotę

Plaże Los Lagos (Playa de los Lagos) i La Concha (Playa de la Concha), leżące na północnych obrzeżach osady, to niewielkie malownicze laguny z bardzo spokojną, krystalicznie czystą, turkusową lub lazurową wodą, płytkie przy brzegu, idealne do kąpieli także z dziećmi. Piasek jest na nich drobny, a jego śnieżnobiały kolor kontrastuje z czernią wulkanicznych skał i kamieni. Krajobraz urozmaicają małe, pokryte roślinnością

©©LESZEK MIKA

SS Spokojna plaża La Concha przy El Cotillo

SS Plaża Los Lagos obmywana jest wodami malowniczych zatoczek

©©LESZEK MIKA

jej mieszkańców, obok urodzonych w niej rybaków, tworzą pochodzący z różnych zakątków świata artyści i surferzy, których oczarowały sprzyjająca relaksowi atmosfera i naprawdę rajskie wybrzeże tych okolic.

©©LESZEK MIKA

wydmy. Surferzy trenują na złocistej plaży Piedra (Piedra Playa). Na wznoszącym się nad nią klifie stoi XVII-wieczna obronna Wieża Tostón (Torre del Tostón). Surowe, dzikie wybrzeże tych okolic możemy podziwiać, wędrując 15-kilometrowym szlakiem prowadzącym stąd do miejscowości Tindaya w głębi lądu. W El Cotillo warto odpocząć na tarasie z widokiem na ocean w którejś z restauracyjek. Lokalne ryby, sama lub vieja, usmażone a la espalda („na płasko”) w takim otoczeniu smakują wyjątkowo. Turyści odwiedzający wioskę w drugiej połowie sierpnia będą świadkami barwnych fiest na cześć jej patron-

©©LESZEK MIKA

SS Promenada w rybackiej wiosce El Cotillo

©©LESZEK MIKA

SS Założone w 1485 r. w środkowej części wyspy miasteczko Antigua

ki – Matki Boskiej Dobrej Podróży (Nuestra Señora del Buen Viaje). Uroczystościom towarzyszą procesja po oceanie, tańce, imprezy dla dzieci i wielka uczta z ogromną ilością grillowanych ryb, uprzednio wysuszonych na słońcu.

FLORENCIO GONZÁLEZ CABRERA PROMOTOR TURYSTYKI NA FUERTEVENTURZE W POLSCE XX B e z w ą t p i e n i a m o g ę p o w i e d z i e ć , ż e j e s t na Fuerteventurze miejsce, w którym moje serce bije w rytmie wyspy. Gdy siadam tu, aby popatrzeć na ocean, moja dusza kołysze się wraz z jego falami. Każdy obserwowany stąd wrześniowy zachód słońca zapada mi na długo w pamięci, ponieważ ta część archipelagu odznacza się niezwykłym pięknem. Sami wyspiarze, choć nieliczni, są ludźmi przyjaznymi, prostymi i szczerymi, którzy żyją w zgodzie z naturą. Ten mój magiczny zakątek to Puertito de los Molinos, ©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA mała miejscowość na zachodnim wybrzeżu Fuerteventury. Składa się na nią nie więcej niż 30 rybackich domów i mała restauracja, w której można zjeść świeże ryby czy smakowitą zupę rybną. Jej zabudowania widoczne stają się dopiero z odległości ok. 1 km, gdyż kryją się na końcu wąwozu Los Molinos (Barranco

LATO 2015

©©LAURA MORENO PHOTOGRAPHER

SS Restauracja w Puertito de los Molinos


111 de los Molinos) o niezmiernie stromych ścianach. Dopiero kiedy droga z głębi lądu zaczyna prowadzić gwałtownie w dół, podróżującym ukazuje się spokojne, urokliwe i bardzo tradycyjne miasteczko. Jeden z domów w Puertito de los Molinos wybudowali dawno temu moi dziadkowie, dlatego gdy co roku wracam w jego progi, czuję się jedną z najszczęśliwszych i najbardziej uprzywilejowanych osób na ziemi. Uwielbiam tutaj obserwować, jak miesiące letnie przechodzą w zimowe.

rzadko spotkamy cudzoziemców – to miejsce odległe i położone z dala od utartych szlaków. Dlatego nadal tak bardzo przypomina rajski zakątek, jakich coraz mniej na świecie, w którym masowa turystyka dociera do wciąż nowych rejonów.

©©PATRONATO DE TURISMO DE FUERTEVENTURA

SS Puertito de los Molinos ukryte wśród wysokich zboczy wąwozu

Charakterystyczne białe budynki przez cały rok podlegają wpływowi sił przyrody. Wskutek działania atlantyckich prądów morskich w zimie pobliska plaża pokrywa się wulkanicznymi kamieniami i czarnym piaskiem. Fale na Atlantyku nieustannie się wtedy załamują, a rybacy wciągają swoje łodzie na ląd, ponieważ panują niesprzyjające warunki do połowów. Kiedy nadchodzi lato, w ciągu zaledwie kilku dni te same prądy odsłaniają czyste, białe piaszczyste wybrzeże, na które wylegają mieszkańcy miasteczka, żeby spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi. W Puertito de los Molinos

©©LAURA MORENO PHOTOGRAPHER

SS Kamienie naniesione przez ocean

PIOTR HENICZ WICEPREZES BIURA PODRÓŻY ITAKA XX Niekończące się piaszczyste wybrzeże, gorący oddech Afryki, odległej tylko o ok. 100 km, i turkusowy Atlantyk, a do tego rewelacyjne wręcz warunki do uprawiania sportów wodnych – w bezkresnej plaży Sotavento na Fuerteventurze, uchodzącej za jedną z najpiękniejszych na ziemi, można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Jej nazwa znaczy „Zawietrzna”. Ma ona długość ponad 5 km i szerokość dochodzącą do kilkuset metrów, która zmienia się w czasie przypływów. Jest wizytówką wyspy, a ze względu na sprzyjające wiatry odbywają się tu światowe mistrzostwa w windsurfingu i kiteboardingu. To prawdziwy raj dla miłośników tych widowiskowych dyscyplin ©©ITAKA sportowych, znajdujących się na wszystkich poziomach zaawansowania. Lśniąca intensywnym błękitem laguna oraz dziesiątki kolorowych żagli i latawców stanowią widok na długo pozostający w pamięci. To właśnie tutaj działa renomowana szkoła wind- i kitesurfingu René Egli, z którą nasze Biuro Podróży ITAKA współpracuje od lat. Wspólnie przekonujemy

Naturalnym Corralejo (Parque Natural de Corralejo), gdzie można podziwiać niezwykłe wydmy rzeźbione wiatrem. Jednak to Sotavento wyróżnia się tą niepowtarzalną magią, która sprawia, że podczas pobytu na tej wyspie zawsze zaglądam

©©RENÉ EGLI/TOM BRENDT

SS Kitesurfer unoszący się nad taflą wody

na południowe wybrzeże przynajmniej na chwilę. Fuerteventura jest miejscem szczególnym dla Biura Podróży ITAKA. To właśnie tu w 2012 r. powstała Fuerte Itaka, nasze pierwsze zagraniczne biuro, obsługujące klientów na Wyspach Kanaryjskich. Dzięki temu przedsięwzięciu nie tylko poznaliśmy lepiej ten ciekawy region archipelagu, ale także zyskaliśmy w nim wielu przyjaciół.

SS Strefa rozległej Laguny Sotavento przeznaczona dla windsurferów

©©RENÉ EGLI

Polaków do aktywnych wakacji w międzynarodowym towarzystwie w tym jednym z najlepszych do tego rejonów na świecie, teraz także w ramach naszego nowego projektu No Limits by ITAKA . Ta cudowna plaża zachwyci również miłośników biegania, długich spacerów i kąpieli słonecznych. Każdy znajdzie na niej miejsce dla siebie, bo dzięki swojej rozległości nigdy nie bywa zatłoczona. Na Fuerteventurze czeka – oczywiście – jeszcze więcej ciekawych zakątków. Wśród nich warto wymienić np. Betancurię – pierwszą jej stolicę, miasteczko Morro Jable z urokliwą historyczną częścią bądź tętniącą życiem turystyczną miejscowość Corralejo, sąsiadującą z Parkiem

SS René Egli działa na wyspie od 1984 r.

©©RENÉ EGLI/TOM BRENDT


112 EUROPODRÓŻE KRZYSZTOF HOŁOWCZYC JEDEN Z NAJBARDZIEJ UTYTUŁOWANYCH POLSKICH KIEROWCÓW RAJDOWYCH XX N a F u e r t eve n t u rę p r z y j eżd ża m o d d o b r yc h k i lku lat, staram się być na niej przynajmniej raz w roku. Przylatuję zazwyczaj tuż przed świętami Bożego Narodzenia i styczniowym Rajdem Dakar w Ameryce Południowej – to już jakby mój rytuał, wizyta wręcz obowiązkowa przed najważniejszym dla mnie startem. Na wyspę przybywam głównie, aby odpocząć, naładować akumulatory przed nowymi wyzwaniami, ale także potrenować. Kiedy w naszym kraju panuje zimowa aura, tu witają mnie ciepłe słońce i temperatury powyżej 20°C.

Oczywiście, mam na Fuerteventurze swoje magiczne miejsce. To wspaniały Hotel Meliã Gorriones i jego cudowne okolice, czyli szeroka plaża Sotavento czy pobliskie wzgórza, po których

©©MELIÃ HOTELS INTERNATIONAL S.A.

©©MELIÃ HOTELS INTERNATIONAL S.A.

SS Bezkresna plaża Sotavento na tle wzgórz często biegam, żeby utrzymać formę przed ogromnie wymagającym Rajdem Dakar. Na wyspie mogę się też świetnie wyciszyć, przygotować psychicznie do startu w Ameryce Południowej

©©MELIÁ HOTELS INTERNATIONAL S.A.

SS Hotelowe pokoje oferują cudowne widoki ©©MELIÁ HOTELS INTERNATIONAL S.A.

SS Komfortowy Hotel Meliã Gorriones przy bajkowej plaży Sotavento

i skoncentrować na osiągnięciu wyznaczonego celu. Ten spokój jest dla mnie niezastąpiony. Dlatego też ciągle tutaj wracam. Do zobaczenia na Fuerteventurze!

MARGA LEŚNIEWSKI WYDAWCA GAZETY FUERTEVENTURAINFO, POLSKI DZIAŁ AGENCJI SOLYMAR XX Prawie 30 lat temu na naszych zaproszeniach ślubnych umieściliśmy piękny fragment wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego Prośba o wyspy szczęśliwe. Nie wiedzieliśmy wówczas o istnieniu Fuerteventury i nie przypuszczaliśmy, że po latach to ona stanie się naszym przeznaczeniem. Ten drugi co do wielkości ląd w archipelagu Wysp Kanaryjskich, identyfikowanym z mitologicznymi Wyspami Szczęśliwymi (częścią Hadesu przeznaczoną dla ludzi cnotliwych), odkryłam w 2005 r. Pokochałam to miejsce od pierwszego wejrzenia, co skłoniło mnie do zamieszkania tu na stałe. ©©IGOR LEŚNIEWSKI Wizytówką Fuerteventury są dziesiątki kilometrów białych i złotych plaż, zachwycający turkus wód Atlantyku, dziewicze wzgórza, urokliwe laguny i niepowtarzalny klimat sprzyjający kąpielom morskim i słonecznym przez okrągłe 12 miesięcy. To wszystko sprawia, że liczba przybywających na nią turystów rośnie z roku na rok. Wielu z nich urzeka również panująca tutaj atmosfera relaksu. Właśnie dlatego tę część archipelagu nazywa się „wyspą spokojną” (la isla tranquila).

Choć Fuerteventura od lat cieszy się dużym zainteresowaniem miłośników surfingu, wind- i kitesurfingu, którzy ciągle na nią powracają, aby korzystać z wymarzonych wręcz warunków do uprawiania tych sportów wodnych, to ma ona do zaoferowania znacznie więcej. Dziewicze piękno jej krajobrazów zachęca do długich spacerów i przynosi ukojenie. Znakomicie rozwija się w tym regionie agro- i ekoturystyka. To prawdziwy raj dla rodzin z dziećmi i seniorów.

©©IGOR LEŚNIEWSKI

SS Wyspa przyciąga jak magnes windsurferów

SS Fuerteventura jest rajem dla wielbicieli rozmaitych sportów wodnych

LATO 2015

©©IGOR LEŚNIEWSKI

Mieszkańcom wielkich aglomeracji miejskich Fuerteventura pozwala naładować akumulatory. Wielu zwolenników zyskuje sobie także miejscowa kuchnia, oparta na świeżych rybach, owocach morza, słynnych pomarszczonych ziemniakach z sosami mojo i specjałach z mięsa kozy. Do tutejszych przysmaków należą też wspaniałe kozie sery, znane daleko poza granicami archipelagu. Tę wyjątkową wyspę doceniają również rowerzyści, amatorzy jazdy samochodami buggy i pasjonaci pieszych wędrówek. Jej naturalne walory uzupełnia dostosowana do każdych oczekiwań świetna oferta szerokiej gamy hoteli, apartamentów, restauracji, barów i tawern. Wizyta na spokojnej, malowniczej Fuerteventurze zawsze dostarcza niezapomnianych przeżyć i sprawia, że chce się w te strony wracać bez końca.


113 WIKTORIA PRZYBYLSKA-OBIDOWICZ SZEFOWA DZIAŁU ADMINISTRACJI I FINANSÓW W ROOM TO BREATHE SL XX Moja przygoda z Fuerteventurą zaczęła się w 2007 r. Już od początku czułam, że jest to wyjątkowa i emanująca niespotykaną energią wyspa. Gdy drugiego dnia pobytu po raz pierwszy postawiłam stopę na gorącym i niezwykle białym piasku słynnych wydm usypanych na północy lądu niedaleko miasta Corralejo, doznałam cudownego olśnienia. Spoglądając ze szczytu piaszczystego pagórka na lazurowe wody Atlantyku, uśmiechnęłam się do siebie, bo wiedziałam, że to będzie moje miejsce na ziemi. Co roku wracałam tu na wakacje i po 4 latach wreszcie zamieszkałam właśnie w Corralejo. ©©MACIEJ OBIDOWICZ Mimo to za najbardziej magiczny zakątek Fuerteventury uważam położoną na przeciwległym, południowym wybrzeżu miejscowość Cofete. Na jej temat powstało wiele fantastycznych opowieści i niewiarygodnych historii, co czyni ją, moim zdaniem, jeszcze bardziej tajemniczą i pociągającą. Warto również odkryć ciekawe miejsca w okolicy, np. niezwykły punkt widokowy, z którego można obserwować ciągnący się w nieskończoność, skąpany w słońcu ocean oraz najwyższe na wyspie pasmo górskie, zawsze spowite mgłą i chmurami. Po zrobieniu zdjęcia życia najlepiej zjechać do samego końca krętą drogą. Gdy ujrzymy wybudowane na początku XIX w. chatki z kamienia wulkanicznego, zajmowane przez kilku odważnych i bezkompromiso-

dynku, mogłam obalić wiele z mitów go dotyczących. Szlak prowadzi dalej do samej plaży, w której centrum znajduje się smagany wiatrem i zasypywany piaskiem stary cmentarz. Wrażenia z nocy spędzonej pod gwiazdami w tak baśniowym otoczeniu są

©©WIKTORIA PRZYBYLSKA - OBIDOWICZ

SS Tajemnicza rezydencja Casa Winter ©©WIKTORIA PRZYBYLSKA - OBIDOWICZ

SS Częściowo zasypany piaskiem stary cmentarz na niezwykłej plaży Cofete

wych mieszkańców wioski, będziemy już prawie u celu. Stąd coraz wyraźniej zaczniemy dostrzegać leżącą u podnóża gór willę Casa Winter (Villa Winter), owianą niesamowitymi legendami. Dzięki poznaniu ludzi, którzy pamiętają Cofete jeszcze sprzed czasów powstania tego tajemniczego bu-

po prostu nie do opisania. Jeśli kiedyś będzie nam dane spotkać się na ciągnącym się kilometrami wybrzeżu półwyspu Jandía podczas podziwiania najdzikszego oblicza oceanu przy spektakularnym zachodzie słońca i zobaczę, że magia Cofete odbija się w Waszych oczach, chętnie przy lampce miejscowego trunku opowiem Wam nieco więcej...

PIOTR REJEK WŁAŚCICIEL PORTALU WAKACJEFUERTEVENTURA.COM.PL XX Moje magiczne miejsce na Fuerteventurze to miasteczko Morro Jable. Znajduje się ono na najbardziej wysuniętym na południe półwyspie Jandía i dzieli na dwie jakby odrębne miejscowości. Jedną z nich wypełniają hotele, sklepy i restauracje, natomiast druga dawniej była wioską rybacką, a dziś choć się rozrosła, nadal pozostaje kameralnym zakątkiem i to ona najbardziej przypadła mi do gustu. Wielu turystów mieszkających w dużych ośrodkach hotelowych nie ma czasami pojęcia, że za wzniesieniem w Morro Jable jest coś jeszcze. Dwie tutejsze główne równoległe ulice przekształciły się w deptaki z niezliczonymi barami i kafeteriami. Posiłki kosztują w nich mniej niż ©©REJSY BLUE BEAR w lokalach nad samym oceanem, bo klientami są przede wszystkim miejscowi. Przy pięknej nadmorskiej promenadzie również napotkamy wiele knajpek, otwartych do późnych godzin nocnych. Na centralnym placu odbywa się mnóstwo fiest i koncertów, podczas spaceru po tej części miasteczka co kilka kroków spotkamy też muzyków grających na żywo. Ten rejon Morro Jable kończy się portem zwanym Muelle de Morro Jable, który posiada dwa oblicza. Z jednej strony tętni życiem w miejscu, skąd trzy razy dziennie odpływają promy do Las Palmas na Gran Canarii, z drugiej urzeka spokojem cichej przystani, do której wracają z połowów

łodzie rybackie oraz przypływają jachty z różnych stron świata, nawet z polskiego Elbląga. W porcie można kupić lub zjeść świeże ryby i owoce morza, porozmawiać z rybakami oraz po-

SS Łodzie rybackie w porcie Morro Jable

SS Wybrzeże w Morro Jable ze złotym piaskiem i krystalicznie czystą wodą

©©PIOTR REJEK

©©RYSZARD ŻUBER

słuchać tradycyjnej muzyki kanaryjskiej. Natkniemy się tu także na zarówno znanych, jak i anonimowych żeglarzy z wielu części globu, którzy swoje życie spędzają na morzu, bo inaczej nie potrafią. Wieczorami przy dobrej widoczności dostrzeżemy stąd podświetloną zachodem słońca Gran Canarię, a czasami nawet wulkan Teide na Teneryfie. Cała Fuerteventura jest cudowna, ale w Morro Jable, gdzie mieszkam, znajduje się mój magiczny azyl na tej wyspie.


114 EUROPODRÓŻE ANASTAZJA SZERKUS PREZES CONQUEROR TRAVEL CLUB XX Na świecie znajdziemy wiele urzekających swoją oryginalnością miejsc. Jednym z nich jest z pewnością Fuerteventura. Ja zawsze kojarzyć ją będę z pięknymi plażami, urokliwymi miasteczkami, a także mnóstwem żeglarzy i surferów, ponieważ tutejsze warunki są idealne do uprawiania sportów wodnych. Ta wyspa zachwyca tak mocno, że wciąż chce się na nią wracać. Koniecznie trzeba tu wybrać się do położonej na północy miejscowości Corralejo. Kiedyś była to wioska rybacka, dziś natomiast stanowi ona bardzo znany i dobrze rozwinięty kurort. Na Fuerteventurze istnieją cztery porty promowe. W tym mia©©CONQUEROR TRAVEL CLUB steczku znajduje się jeden z nich, z którego można popłynąć na sąsiednią Lanzarote. W okolicy Corralejo warto również zobaczyć Park Naturalny Corralejo (Parque Natural de Corralejo), świetnie oddający charakter wyspy. Oprócz tego należy też pojechać do pierwszej jej stolicy – Betancurii. Duży obszar w tej niewielkiej, lecz uroczej miejscowości zajmu-

je Park Krajobrazowy Betancuria (Parque Rural de Betancuria), leżący w centralnej części masywu Betancuria. Krajobraz tego miejsca jest niezmiernie zróżnicowany. Gdzieniegdzie pojawiają się tutaj drzewa z rodziny oliwkowatych, sosny kanaryjskie i akacje. W wyższych partiach wzniesień uwagę zwracają gleby w kolorze pomarańczowoczerwonym. Kolejnym skojarzeniem związanym z Fuerteventurą są niewątpliwie bezkresne, piaszczyste plaże. Aby je ujrzeć, trzeba się udać w jej południowe rejony, a konkretnie na półwysep Jandía.

©©CONQUEROR TRAVEL CLUB

SS Wymarzone warunki do windsurfingu

©©CONQUEROR TRAVEL CLUB

SS Dunas de Corralejo – niekończące się piaszczyste wydmy nad oceanem

Do jego dzikiego, pokrytego piaskiem wybrzeża prowadzą drogi szutrowe. Szczególną urodą wyróżnia się tajemnicza plaża Cofete (Playa de Cofete). W tym regionie wznoszą się najwyższe szczyty na wyspie, których zbocza delikatnie opadają do oceanu. Ten widok dostarcza niesamowitych wrażeń. Godny zainteresowania jest tu także wulkaniczny, niemalże czarny brzeg w wiosce Gran Tarajal. Turyści przypływający statkami przybywają zazwyczaj do stolicy Fuerteventury – niewielkiego portowego Puerto del Rosario z reprezentacyjną nadmorską promenadą i cudownym piaszczystym wybrzeżem. Już takie powitanie sprawia, że na tej wyjątkowej wyspie pragnie się zostać jak najdłużej.

PAWEŁ ŻUKOWSKI WŁAŚCICIEL BIURA PODRÓŻY PAUL AND XX Podróżowanie stanowi magię samo w sobie – zmiana otoczenia niesie ze sobą element niespodzianki i tajemnicy. Wszystkie wyspy przyciągają swoim niepowtarzalnym klimatem i przyrodą, zwłaszcza te, które leżą pomiędzy zwrotnikami. Położenie takie daje gwarancję ładnej pogody, a także dodatkowych atrakcji, np. znajdowania się w pobliżu rafy koralowej. Zejście pod powierzchnię wody otwiera przed nami zupełnie inne przestrzenie. Jestem pasjonatem czynnego wypoczynku. Choć z podziwem odnoszę się do wytworów rąk ludzkich, często naprawdę wyjątkowych i różnorodnych, dopiero po pierwszym zanurzeniu się w głębiny u wybrzeży Fuerteventury spostrzegłem, że zabytki,

©©KATARZYNA RAINKA

Fuerteventura posiada dużo z tej magii w sobie. Tworzą ją tutaj także niezmiernie ciekawi ludzie. Otwarcie granic i swoboda przemieszczania się nie tylko ułatwiły wyjazdy w celach turystycznych i zarobkowych, ale też zainicjowały zupełną zmianę życia. Dzięki temu spotkałem Martę i Grzegorza, dwójkę Polaków, którzy osiedli na tym wyjątkowym archipelagu. Zamieszkali na Fuerteventurze, gdzie żyją i pracują – oprowadzają po wyspie turystów, organizują nurkowania i rejsy. To oni podczas jednej z wycieczek zapoznali mnie z miłym i sympatycznym Dušanem. Ten Czech jest kolejnym emigrantem, który wybrał spokojne życie w zgodzie z naturą w tych stronach. Wspólnie z Niemcem o imieniu Rainer prowadzą bar i restaurację w historycznej Betancurii. W ich lokalu panuje cisza i spokój, rośnie dużo roślin. Można tu porozmawiać z Dušanem za barem, napić się pysznej kawy czy dobrego piwa. Wnętrza są urządzone w prosty sposób i ze smakiem. Na pewno przy mojej kolejnej wizycie na Fuerteventurze odwiedziny w knajpce w Betancurii będą jej obowiązkowym punktem, podobnie jak spotkanie z Polakami. 

©©ARCHIWUM PAUL AND

SS Zabytkowy centralny plac przed Kościołem Matki Boskiej z Betancurii które oglądałem zazwyczaj podczas podróży, liczą sobie zaledwie co najwyżej kilkadziesiąt wieków. Podwodny świat Wysp Kanaryjskich może poszczycić się formacjami powstającymi na przestrzeni aż milionów lat. Spojrzenie na nurkowanie z tej perspektywy nadaje mu zupełnie inną jakość, wywołuje taką samą radość jak jazda na nartach czy chodzenie po górach wśród niesamowitych krajobrazów, kiedy to ma się poczucie obcowania z samym Bogiem i Jego dziełem.

LATO 2015

©©ARCHIWUM PAUL AND

SS Wnętrze restauracji Casa Santa Maria


115


116 EUROPODRÓŻE

POD SŁOŃCEM POŁUDNIOWEJ

HISZPANII MAGDALENA BARTCZAK

<< Choć wśród polskich turystów odwiedzających Hiszpanię wciąż największą popularnością cieszą się przede wszystkim Barcelona i region Costa Brava czy Wyspy Kanaryjskie – na czele z Fuerteventurą i Teneryfą – oraz Madryt, to warto pamiętać o tym, jak niezmiernie fascynującym miejscem jest południe tego kraju. Ten rozpalony słońcem fragment Półwyspu Iberyjskiego wypełniają piękne miasta i pokrywają liczne, wciąż jeszcze nieodkryte plaże. Koniecznie trzeba się o tym przekonać. >>

LATO 2015


117

L

© AYUNTAMIENTO DE ALICANTE

eżąca niemal na samym zachod- W 2013 r. do Hiszpanii przy je- Tym, co łączy różne części Hiszpanii, ponim krańcu Europy Hiszpania chało aż 60,6 mln gości. Daje jej siadającej czwarte największe terytorium stała się prawdziwą turystycz- to trzecie miejsce na świecie pod w Europie (po Rosji, Francji i Ukrainie), ną potęgą w latach 60. i 70. XX w., w z g l ę d e m l i c z b y t u r y s t ów z a - jest niesamowita witalność i energia, dow okresie rządów generała Francisco granicznych – zaraz po Francji strzegalne tu niemal na każdym kroku Franco (1892–1975), który bar- i Stanach Zjednoczonych. Sami i wpisane w krwiobieg całej krainy. Dają dzo inwestował w rozwój tury- H i s z p a n i e c zę s t o l u b i ą m ów i ć się one zauważyć w gwarnych kawiarstyki, ponieważ uważał ją za waż- o swoim kraju w liczbie mnogiej niach i restauracjach, wśród tłumów luną gałąź narodowego przemysłu. – Las Españas („Hiszpanie”). To słowo dzi korzystających z ciepłych wieczorów, Szczyt jej największego rozkwitu przy- znakomicie oddaje bogactwo i róż- w strzelistych budynkach barokowych padł na 1974 r., kiedy do kraju zawita- norodność tutejszej kultury, wielość kościołów oraz gotyckich katedr i wreszło ponad 30 mln przybyszów z zagrani- używanych języków i dialektów czy cie w języku hiszpańskim, melodyjnym cy, a więc dokładnie tyle, ile wynosiła zróżnicowanie występujących na tym i gorącym jak temperament Hiszpanów. wówczas jego populacja. Do dziś oj- obszarze stref klimatycznych – od Szczególnie mocno te cechy przejawiaczyzna reżysera Pedra Almodóvara, rześkiej i pełnej gęstych wrzosowisk ją się na południu – rozgrzanym upałem, zamieszkana obecnie przez ponad północy po subtropikalne południe, cieszącym się niemal nieprzerwaną fie46 mln obywateli, stanowi jedno przesycone słodkim zapachem gra- stą i zanurzonym w potężnym świecie z najchętniej odwiedzanych europej- natów, mandarynek, pomarańczy wielokulturowych tradycji i niezwykłych skich państw. Należy również do ulu- i hibiskusów. legend.  bionych kierunków podróży Polaków. TT Widok na marinę w Alicante z Zamku św. Barbary na wzgórzu Benacantil


118 EUROPODRÓŻE

©©TVCB, VALENCIA - WWW.TURISVALENCIA.ES

SS Historyczna część Walencji z Katedrą i jej dzwonnicą El Miguelete

©©TVCB, VALENCIA - WWW.TURISVALENCIA.ES

GOTYCKIE ZAMKI I ZIELONE RÓWNINY Naszą podróż po południowej Hiszpanii warto rozpocząć od autonomicznej Wspólnoty Walenckiej (Comunitat Va l e n c i a n a ) , u w a ż a n e j z a j e d e n z najżyźniejszych obszarów w Europie,

do którego można tanio i dość łatwo dotrzeć m.in. dzięki licznym promocjom lotniczym. Panuje w nim łagodny śródziemnomorski klimat, tutejsze pola wydają plony 3–4 razy do roku, a pobocza dróg wypełniają drzewa pomarańczowe i cytrynowe. Stolicę tej urodzajnej krainy stanowi

TT Stoisko z owocami w modernistycznej hali targowej Mercat Central ©©TVCB, VALENCIA - WWW.TURISVALENCIA.ES

LATO 2015

©©TVCB, VALENCIA - WWW.TURISVALENCIA.ES

SS Katedra św. Marii, Puerta de los Hierros

SS Muzeum Sztuk Pięknych Walencji w byłym Kolegium św. Piusa V

800-tysięczna Walencja, uznawana nieoficjalnie za ojczyznę płytek ceramicznych azulejos i rytmicznego tańca paso doble, rozsławiona w Cydzie Pierre’a Corneille’a ( 1 6 0 6 – 1 6 8 4 ) . Ty t u ł ow y m b o h a t e rem tego XVII-wiecznego dramatu jest Rodrigo Díaz de Vivar (ok. 1043–1099), znany jako Waleczny (el Campeador), który po przybyciu do śródziemnomorskiego portu podobno oznajmił: Od dnia, w którym zobaczyłem to miasto, przypadło mi ono do serca. I zapragnąłem go, i poprosiłem Boga, żeby uczynił mnie jego panem. Tak właśnie się stało – rządzony przez muzułmanów od ponad 380 lat ośrodek w czerwcu 1094 r. trafił pod jego władzę. Po śmierci Rodriga Díaza de Vivara Walencja ponownie znalazła się pod jurysdykcją islamską i ten stan trwał do 1238 r., gdy włączono ją do Królestwa Aragonii. W 1262 r. zaczęto wznosić górującą nad zabudowaniami miasta Katedrę św. Marii (Catedral de Santa María de Valencia). Świątynia


119 tów architektonicznych. Należy do nich np. dawne Kolegium św. Piusa V (Colegio de San Pío V), w 1913 r. przemianowane na Muzeum Sztuk Pięknych Walencji (Museo de Bellas Artes de Valencia), i Lonja de la Seda (której nazwa w walenckim zapisie to Llotja de la Seda), od czasów renesansu pełniąca funkcję centrum handlu jedwabiem. Na początku XX stulecia naprzeciwko jej gmachu stanął Mercat Central (Mercado Central) – obecnie jedna z najdłużej działających hal targowych w Europie, mieszcząca nie tylko sklepy, ale też świetne restauracje. Dziś Walencja, trzeci po Madrycie i Barcelonie największy ośrodek w kraju, ponownie rozkwita i inwestuje w siebie. Wciąż pojawiają się w niej coraz nowocześniejsze ulice i osiedla, ruszają także kolejne śmiałe architektoniczne przedsięwzięcia. Jednym z nich jest Miasteczko Sztuki i Nauki (Ciudad de las Artes y las Ciencias), czyli zespół budynków okrzyknięty „dzielnicą przyszłości”. Zaprojektowany przez jednego z najbardziej znanych hiszpańskich architektów Santiaga Calatravę Vallsa, składa się m.in. z interaktywnego Muzeum Nauki Księcia Filipa (Museo de las Ciencias Príncipe Felipe) oraz ogromnej konstrukcji złożonej ze scen, na których wystawiane są opery i spektakle teatralne oraz odbywają się koncerty. Najciekawszą atrakcję futurystycznego kompleksu stanowi największe europej©©TVCB, VALENCIA - WWW.TURISVALENCIA.ES skie oceanarium (L’Oceanogràfic) o poSS Olbrzymie kartonowe figury ninots wykonane na Święto Ognia w Walencji wierzchni 100 tys. m². Obejrzymy w nim szybko stała się wizytówką tego miej- z legendarnym świętym Graalem, z które- ponad 40 tys. zwierząt reprezentujących sca. Jej najważniejszy punkt wyznacza go miał korzystać Jezus podczas Ostatniej 500 różnych gatunków, w tym umieszczo63-metrowa wieża El Miguelete (Micalet), Wieczerzy. ne w specjalnie wydzielonym miejscu delz której można podziwiać panoramę Okres największego rozkwitu Walencja finy i uchatki (lwy morskie). okolicy. W gotyckich wnętrzach kościo- przeżywała w XV–XVI w. (tzw. Siglo Walencja słynie też ze Święta Ognia ła znajduje się XIV-wieczna Kaplica de Oro Valenciano). To właśnie w tym okre- (Fiesta de Las Fallas lub Las Fallas) Świętego Kielicha (Capilla del Santo Cáliz) sie powstało wiele zdobiących ją obiek- – hucznie obchodzonego dnia św. Józefa (19 marca). Za jego charakterystyczTT L’Oceanogràfic – wielkie oceanarium w Miasteczku Sztuki i Nauki ©©WIKIMEDIA COMMONS/FELIPE GABALDÓN ny element uchodzą gigantyczne kukły z kartonu i drewna, nazywane ninots, które podczas procesji wynosi się na ulice i pali w ramach efektownego spektaklu. Choć najważniejsze wydarzenia wpisujące się w ten zwyczaj odbywają się w tygodniu, w którym wypada ten konkretny dzień, to miasto przygotowuje się do obchodów od początku miesiąca i codziennie organizuje pokazy pirotechniczne tzw. mascletà. Kulminacyjny punkt zabawy następuje 19 marca wieczorem, gdy wykonane specjalnie na tę okazję wielkie lalki trafiają na centralny plac miejski (Plaza del Ayuntamiento) i zaczynają płonąć wśród świateł, muzyki i sztucznych ogni. 


120 EUROPODRÓŻE

©©LAMARINAPLAZA.COM

SS Radosna Villajoyosa niedaleko Alicante urzeka kolorowymi domami

Występom w trakcie trwania Święta Ognia towarzyszą tańce, walki byków i koncerty muzyczne, idealnie wpisujące się w radosny charakter tutejszych fiest – prawdziwego sportu narodowego Hiszpanów, którzy są bardzo przywiązani do swoich tradycji i uwielbiają to okazywać w wyjątkowy, często dość spektakularny sposób.

ZŁOCISTE PIASKI COSTA BLANCA Ok. 150 km na południe od Walencji leży prowincja Alicante, której wschodnią granicę wyznacza Białe Wybrzeże (Costa Blanca). Chociaż jej nadmorskie miastecz-

ka od lat cieszą się dużą popularnością wśród turystów, to nadal można tu znaleźć wiele ukrytych przed światem klifów, jaskiń, cypli i plaż, niemal nieskażonych obecnością człowieka. Jednym z miejsc, które zachowały taki autentyczny, niezmieniony przez ruch turystyczny klimat, jest 35-tysięczna miejscowość Villajoyosa (La Vila Joiosa), znana z urokliwego portu rybackiego, utrzymanej w soczystych kolorach zabudowy oraz wytwórni znakomitej czekolady. Odwiedzając „Radosne Miasto” (bo to właśnie oznacza jego oryginalna nazwa), nie sposób nie natknąć się wszędzie na ten lokalny specjał. Najlepiej spróbo-

TT Miasto Benidorm chwali się prawdziwym lasem drapaczy chmur

LATO 2015

wać go podanego razem z churros, czyli typowymi dla iberyjskiej kuchni smażonymi w głębokim tłuszczu pączkami (chrustami), najczęściej jadanymi przez Hiszpanów na śniadanie. Jeszcze spokojniejsze i równie malowniczo położone są inne okoliczne miasteczka, m.in. Vall de Gallinera i Guadalest (El Castell de Guadalest), nad którym góruje XI-wieczny zamek (Castillo de San José) wybudowany jeszcze w czasach mauretańskich. Z ich sennym charakterem kontrastuje ożywiona atmosfera pobliskich kurortów. Do najchętniej odwiedzanych z nich należy bez wątpienia Benidorm, który jeszcze w latach 50. XX w. był niepozorną i zaciszną wioską rybac-


121

©©AYUNTAMIENTO DE ALICANTE/JAVIER GUIJARRO

ką. Dziś ta miejscowość słynie z licznych hoteli i wieżowców. Według międzynarodowych statystyk zajmuje ona drugie po Manhattanie miejsce na świecie pod względem liczby drapaczy chmur przypadających na 1 km² powierzchni i pierwsze – w przeliczeniu na jednego mieszkańca! Na terytorium niemal 39 km² żyje tu dziś niewiele ponad 69 tys. ludzi i stoi 40 tych wznoszących się pod niebo budynków (minimum 85-metrowych). Co więcej, właśnie w Benidormie znajduje się najwyższy hotel w całej Europie – mierzący 186 m śnieżnobiały Gran Hotel Bali. Z tego gęsto zabudowanego miasta blisko już do równie ruchliwego i głośnego ponad 330-tysięcznego Alicante (Alacant), ©©WIKIMEDIA COMMONS/SIOCAW

SS Początków Zamku św. Barbary w Alicante należy szukać pod koniec IX w.

czyli założonego w 201 r. p.n.e. przez Rzymian portu (Lucentum), którego nazwa (Al-Laqant) oznacza po arabsku „Źródło Światła”. To poetyckie miano ma – oczywiście – historyczną genezę: od VIII do połowy XIII w. ośrodek należał do Maurów. Później został włączony do Królestwa Aragonii. Pobliski starożytny Zamek św. Barbary (Castillo de Santa Bárbara), szerokie nadmorskie paseos („pasaże”), pełne kawiarni ze stolikami na świeżym powietrzu, długie piaszczyste plaże i pięknie odnowiona stara część miasta, w której nie brakuje godnych uwagi zabytków – to wszystko sprawia, że niewątpliwie warto zatrzymać się w Alicante co najmniej na jeden dzień. Najlepiej przyjechać do niego na początku lata, gdy odbywa się tutaj najpopularniejsza lokalna fiesta zwana Fogueres de Sant Joan (Hogueras de San Juan), czyli Ognie św. Jana. Uroczystości trwają zazwyczaj od 20 do 24 czerwca. W tym czasie rozpala się na plaży ogniska, puszcza w niebo fajerwerki i zażywa morskich kąpieli. Głównymi bohaterami wydarzenia są zro-

bione z kartonów ogromne postaci (ninots), które ostatniego dnia obchodów zostają spalone (tzw. la cremà). Zgodnie z tradycyjnymi wierzeniami, rytualny ogień ma odpędzić złe duchy, stanowiące zagrożenie dla mieszkańców oraz ich rolniczych plonów. Miłośników lokalnych świąt, regionalnej kuchni i architektury o wielokulturowym rodowodzie zachwyci także 440-tysięczna Murcja (Murcia), znajdująca się ok. 80 km na południowy zachód od Alicante. W tym założonym przez Maurów (25 lipca 825 r.) mieście jedną z najbardziej niezwykłych imprez jest tzw. pogrzeb sardynki (Entierro de la Sardina), obchodzony w sobotę po Wielkanocy (odmiennie niż w innych rejonach, gdzie kończy on zazwyczaj karnawał). Kiedyś podczas tego ludowego święta (uwiecznionego m.in. na płótnie Francisca Goi) organizowano procesje mieszkańców, którzy w przebraniach i z pochodniami szli nad rzekę, niosąc na czele pochodu wielką kukłę z rybą w ustach. Potem owiniętą w specjalne 

TT Nowoczesny i świetnie wyposażony port jachtowy Marina Alicante ©©AYUNTAMIENTO DE ALICANTE/JAVIER GUIJARRO


122 EUROPODRÓŻE

©©INSTITUTO DE TURISMO DE LA REGIÓN DE MURCIA

SS Przepiękna barokowa fasada dedykowanej św. Marii Katedry w Murcji

płótno sardynkę wkładali do skrzynki tekę, starą herbaciarnię i ozdobioną freskami i puszczali na wodę, a lalkę palili na sto- damską toaletę. Za inny charakterystyczny sie. Współcześnie uczestnicy wydarzenia obiekt w Murcji uchodzi potężna gotyckoograniczają się do spektakularnego pod- -renesansowo-barokowa Katedra (Catedral palenia samej ryby, wykonanej najczęściej de Murcia), stojąca na fundamentach dawz papieru. nego meczetu. Jej strzelista dzwonnica Do symboli tego wielokulturowego miasta (Torre-Campanario) mierzy 98 m i jest należy budynek XIX-wiecznego kasyna (Real trzecią najwyższą w całej Hiszpanii po słynCasino de Murcia), które niegdyś było klu- nej Giraldzie w Sewilli i wieżach Świątyni bem miejskiej elity i pozostawało zamknię- Pokutnej Świętej Rodziny (Sagrada Família) te dla turystów. Od kilku lat, po zakończonej w Barcelonie. Pod jej kopułą wisi aż w 2009 r. pieczołowitej restauracji, wnętrza 25 dzwonów, wybijających godzinę odpoudostępnia się zwiedzającym, a kryją one wiednią na obiad. Dobrych miejsc na zjetakie skarby, jak np. arabskie patio (Patio dzenie posiłku w tym zabytkowym mieście Árabe) z wejściem w orientalnym sty- nie brakuje. Na każdym kroku można tutaj lu mudéjar, neobarokową salę balową, biblio- znaleźć klimatyczne restauracje z lokalnymi TT Laguna Mar Menor oddzielona od Morza Śródziemnego mierzeją La Manga ©©INSTITUTO DE TURISMO DE LA REGIÓN DE MURCIA

LATO 2015

przysmakami składającymi się na pyszną kuchnię Lewantu (jak określa się wschodnie wybrzeże Półwyspu Iberyjskiego, zwłaszcza region Murcji i Walencji), obfitującą przede wszystkim w wyśmienite owoce morza i warzywa. Właśnie z tej okolicy pochodzi zresztą jedna z najpopularniejszych obecnie hiszpańskich potraw, czyli paella (danie z ryżu współcześnie na ogół z dodatkiem owoców morza, szafranu i papryki – tzw. paella marinera). Należy jednak pamiętać o tym, że tradycyjna paella valenciana składa się z mięsa z kurczaka, kaczki i królika oraz ślimaków i warzyw. Równie smakowite pozycje z tutejszego menu, takie jak choćby pescaíto frito (rybę obtoczoną w mące i smażoną w głębokiej oliwie, podawaną z kawałkami cytryny) czy pochodzące z Malagi gazpachuelo (zupę rybną z majonezem czosnkowym, jajkiem, olejem z oliwek i ziemniakami), znajdziemy też w innych pobliskich miastach i miasteczkach, wypełniających Ciepłe Wybrzeże (Costa Cálida). Ta część regionu Murcja obfituje w przepiękne, wielokilometrowe plaże i laguny, wśród których wyróżnia się najefektowniejsza z nich lazurowa Mar Menor (Morze Mniejsze) słynąca m.in. ze znakomitych warunków do nurkowania i windsurfingu, nazywana „największym basenem na świecie”. W pobliżu leży także wart jednodniowej wizyty Park Regionalny Salin i Piasków San Pedro del Pinatar (Parque Regional de las Salinas y Arenales de San Pedro del Pinatar), dokąd na kilka miesięcy w roku przylatują flamingi różowe. Najwięcej tych uroczych ptaków spotkamy tu pod koniec lipca.


123

©©INSTITUTO DE TURISMO DE LA REGIÓN DE MURCIA

©©PEDROCORDOBA.ES/JAVIER LÓPEZ

SS San Pedro del Pinatar – różowe flamingi

SS Na sztukę flamenco składają się m.in. cante (śpiew) i baile (taniec)

ŻAR TROPIKÓW I DŹWIĘKI FLAMENCO

ktoś lubi obcować z dziką naturą, to powinien odwiedzić tutaj leżący w prowincjach Huelva i Sewilla Park Narodowy Doñana (Parque Nacional de Doñana), największy w całym kraju (o powierzchni 54 252 ha) i imponujący różnorodnością fauny i flory. Wśród jego mokra-

Wiele zachwycających pod względem przyrodniczym miejsc odkryjemy też w bardziej oddalonym na południe rejonie Hiszpanii – niemal przez okrągły rok rozpalonej słońcem Andaluzji. Jeśli

deł, lasów, pustyń i wydm mieszkają np. rysie iberyjskie, jelenie, daniele, dziki i rozmaite gatunki gadów. Na surowość andaluzyjskich pejzaży ogromny wpływ ma upalny klimat, określany jako śródziemnomorski z elementami półpustynnego. 


124 EUROPODRÓŻE

©©WWW.CADIZTURISMO.COM/DAVID IBÁÑEZ MONTAÑEZ

SS Karnawał w andaluzyjskim Kadyksie

Innym znakiem rozpoznawczym tego regionu poza upałami jest fakt, że skupia on w sobie wszystko, z czym kojarzy się zwykle Hiszpania. Właśnie tu narodziło się rozdzierające serce flamenco – posiadający orientalne korzenie taniec andaluzyjskich Cyganów, wykonywany przy nieodłącznym akompaniamencie gitary i w romantycznym rytmie kastanietów. Z tym zmysłowym, artystycznym stylem wyrażania swoich emocji wiąże się zresztą całe zjawisko kulturowe, które obejmuje również śpiew, strój i zachowania. Flamenco to prawdziwa sztuka i filozofia życia. Nic więc dziwnego, że od 2010 r. znajdziemy je na Liście Reprezentatywnej Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Choć dziś ten gatunek muzyki cieszy się ogromną popularnością – kochają go już nie tylko Andaluzyjczycy, ale i cały świat – to jedno nie uległo zmianie: wielu jego wykonawców i wielbicieli nadal wywodzi się z uboższych warstw społecznych. Melancholijnymi i zarazem wyrazistymi dźwiękami flamenco rozkołysane są w Andaluzji restauracje, kawiarnie, bary i ulice. Wydaje się ono być stałym składnikiem tutejszego klimatu i pejzażu. Z tego gorącego regionu pochodzi też inna słynna tradycja, z której Hiszpanie bywają jednak mniej dumni, czyli kontrowersyjna korrida (corrida de toros), sięgająca swoimi korzeniami do początków XII w. Krwawy spektakl od dłuższego czasu wzbudza dużo gorących dyskusji. Od lat zmniejsza się grono jego miłośników, a przeciwnikom coraz częściej udaje się doprowadzić do zakazania tego widowiska. Tak stało się w Katalonii w lipcu 2010 r., kiedy to miejscowy parlament (Parlament

LATO 2015

©©WWW.CADIZTURISMO.COM/JAVIER REINA

SS Feria del Caballo w Jerez de la Frontera

TT Giralda – najsłynniejszy symbol Sewilli

©©EMPRESA PÚBLICA PARA LA GESTIÓN DEL TURISMO Y DEL DEPORTE DE ANDALUCÍA, S. A

de Catalunya) zabronił świętowania walk byków na całym obszarze tej wspólnoty autonomicznej. Na kolejny element tutejszej kultury, który jak w soczewce skupia w sobie różne cechy hiszpańskiej mentalności, składają się liczne ludowe zabawy i imprezy, znane jako fiestas, ferias i romerías. Do najciekawszych należą lutowy karnawał z pochodami przebierańców i koncertami flamenco (szczególnie ten z Kadyksu – Carnaval de Cádiz), Feria de Abril de Sevilla – barwne kwietniowe uroczystości w Sewilli (będące największym w Hiszpanii jarmarkiem), magiczne procesje organizowane w ramach Wielkiego Tygodnia (Semana Santa), majowa Feria del Caballo w Jerez de la Frontera, czerwcowo-lipcowe festiwale muzyczne, np. Festival de la Guitarra de Córdoba odbywający się w Kordobie,

oraz sierpniowa Feria de Agosto w Maladze, nazywana „Wielką Fiestą Lata” (Gran Fiesta del Verano). Jedno jest pewne: 8,5-milionowa Andaluzja tętni życiem przez wszystkie dni w roku, chociaż – ze względu na warunki klimatyczne – przede wszystkim podczas mniej upalnych wieczorów. Najbardziej ożywionym zakątkiem tej części kraju pozostaje niewątpliwie jej 700-tysięczna stolica Sewilla, bodaj najsilniej kuszące z miast południowej Hiszpanii. Uważa się ją przy tym za jeden z najgorętszych ośrodków Europy – średnie roczne temperatury powietrza sięgają w niej 19,2°C. Właśnie tu odnotowano prawdopodobnie najwyższy poziom słupka rtęci w historii całego kontynentu – 30 lipca 1876 r. termometry pokazały 51°C. Uroda tego miejsca została uczczona w refrenie dawnej lokalnej pieśni brzmiącym: Quien


125

©©EMPRESA PÚBLICA PARA LA GESTIÓN DEL TURISMO Y DEL DEPORTE DE ANDALUCÍA, S. A

SS Malownicza Grazalema w prowincji Kadyks

©©EMPRESA PÚBLICA PARA LA GESTIÓN DEL TURISMO Y DEL DEPORTE DE ANDALUCÍA, S. A

SS Alhambra w Granadzie to pełen wspaniałości warowny zespół pałacowy

(Catedral de Santa María de la Sede

©©TURISMO DE RONDA S. A. - AYUNTAMIENTO DE RONDA

SS Spektakularny XVIII-wieczny Nowy Most w uroczym mieście Ronda

no ha visto Sevilla, no ha visto maravilla („Kto nie widział Sewilli, ten nie widział cudu”). W przeszłości to miasto cudów upodobało sobie wielu pisarzy i poetów. Właśnie tutaj swoje fikcyjne, pełne przygód życie prowadzili Carmen ze słynnej opery Georges’a Bizeta (1838–1875) oraz Don Juan z poematu George’a Gordona Byrona (1788–1824). Także współcześnie niezmiernie fascynująca Sewilla przyciąga miłośników literatury, muzyki, teatru

i… pomarańczy. Największy andaluzyjski ośrodek nosi nieoficjalnie miano stolicy tych owoców, które można w nim spotkać właściwie na każdym kroku. Przekonamy się o tym szczególnie na wiosnę, kiedy tysiące sewilskich drzewek pokrywa się białymi kwiatami, a wszędzie unosi się słodki zapach cytrusów. Wspaniałą Sewillę tworzą również zapierające dech w piersiach zabytki, m.in. Katedra Najświętszej Marii Panny

de Sevilla), uważana za jeden z największych i najświetniejszych budynków gotyckich na świecie. W swoich monumentalnych wnętrzach kryje liczne skarby, np. obrazy Bartolomé Estebana Murilla (1617–1682) i Francisca Goi (1746–1828) oraz krzyż wykonany z pierwszego złota, jakie Krzysztof Kolumb przywiózł z Ameryki do Europy. Niesamowite wrażenie robi też stanowiąca dziś serce sewilskiej bohemy stara dzielnica żydowska (Barrio de Santa Cruz) oraz okolice placu Hiszpanii (Plaza de España de Sevilla), ozdobionego wykonanymi z płytek ceramicznych (azulejos) herbami wszystkich prowincji kraju. Nie sposób także wyjechać z tego miasta bez wizyty w Alkazarze (Real Alcázar de Sevilla) – budynku dawnej mauretańskiej cytadeli, w którym przez blisko 700 lat mieszkali hiszpańscy królowie. Właśnie w jego murach podjęto decyzję o ekspedycji Ferdynanda Magellana (1480–1521) i to w nim Izabela I Katolicka (1451–1504) i Ferdynand II Katolicki (1452–1516) przyjęli Krzysztofa Kolumba po jego powrocie z Ameryki. Podobne fascynujące historie związane są również z innymi pełnymi zabytków andaluzyjskimi miejscowościami, które warto odwiedzić, jeśli tylko jeszcze starczy nam czasu. Należy do nich bez wątpienia położona niezmiernie malowniczo, 


126 EUROPODRÓŻE

©©TURISMO Y PLANIFICACIÓN COSTA DEL SOL S.L.U

SS Gmach Ratusza wznoszący się przy placu Pomarańczy w kurorcie Marbella

na wysokości ok. 680 m n.p.m., 240-tysięczna Granada, która była ostatnim bastionem i najtrwalszym ośrodkiem muzułmanów w Hiszpanii (do 2 stycznia 1492 r.). Ślady tego okresu odnajdziemy w atmosferze i budynkach miasta, szczególnie w jego starych dzielnicach Albaicín (Albayzín), Sacromonte czy Realejo-San Matías. Zdecydowanie największe wrażenie wywiera w nim potężna Alhambra, dawna mauretańska twierdza, która służyła jako siedziba władcy i dworu Emiratu Granady (Reino nazarí de Granada, Emirato de Granada) istniejącego w latach 1238–1492. Uznawana nieoficjalnie za jeden z cudów świata forteca zalicza się do szczytowych osiągnięć arabskiej architektury, inżynierii, wyobraźni i sztuki. Wygląda jak zamek z Księgi tysiąca i jednej nocy. Miłośników orientalnej kultury zachwycą też z pewnością 120-tysięczny Kadyks (Cádiz), założony w XII w. p.n.e. przez Fenicjan (jako Gádir) i będący jednym z najstarszych ośrodków na Półwyspie Iberyjskim, a także Ronda, 35-tysięczna miejscowość leżąca nad potężnym skalnym urwiskiem (Tajo de Ronda), które dzieli ją na dwie części połączone imponującym Nowym Mostem (Puente Nuevo) wzniesionym w latach 1759–1793. Na pobliskim upalnym Wybrzeżu Słońca (Costa del Sol) istnieje zresztą mnóstwo równie urokliwych miast.

Wiele z nich – tak jak elitarna i luksusowa 140-tysięczna Marbella czy większa, znacznie bardziej zatłoczona i gwarna

że komfortowych willi czy apartamentów przeznaczonych na sprzedaż, jeżeli tylko chcemy posiadać swój drugi dom pod gorącym słońcem Hiszpanii. Warto tu skorzystać z pomocy doświadczonych firm, działających już na miejscu od wielu lat i zapewniających obsługę w języku polskim. Należą do nich m.in. Iberia Home, entradacasa, P&O Apartments w Marbelli na Costa del Sol, Costa Invest na Orihuela Costa w prowincji Alicante, Costa del Sol Rental z Malagi czy Star Nerja z miejscowości Nerja w historycznym regionie Andaluzji La Axarquía. Dużą popularnością cieszą się tutaj wakacyjne apartamenty i wille położone w takich kurortach, jak np. Altea, Dénia, Torremolinos, Almuñécar, Torrevieja czy Estepona, oraz okolicach Orihueli i Alicante, ale jeśli wybierzemy inne miasto, także bez problemu znajdziemy atrakcyjne lokum w dość przy-

©©ÁREA DE TURISMO - AYUNTAMIENTO DE MÁLAGA

SS Fontanna Trzech Gracji w Maladze, w tle Katedra Wcielenia i Alcazaba

Malaga (zamieszkiwana przez 570 tys. osób) – poza zabytkami szczyci się również rejonami idealnymi do beztroskiego wypoczynku. Niezaprzeczalną zaletą tego obszaru, podobnie zresztą jak całego południa kraju, jest też to, że z łatwością znajdziemy w nim dużo korzystnych ofert nieruchomości wakacyjnych do wynajęcia na kilka dni, tygodni i dłużej, jak tak-

TT Parque de Málaga to bujny śródziemnomorski ogród w centrum miasta

stępnej cenie. Niektóre agencje oferują wynajęcie mieszkania nawet za kwotę od 200 euro za tydzień, a czasem nieco taniej. Za bardziej luksusowe warunki trzeba – oczywiście – zapłacić znacznie więcej, ale urlop na pełnym atrakcji południu Hiszpanii, wśród ciepłych promieni słońca, wspaniałych zabytków, pachnących drzew owocowych i złocistych plaż, na pewno jest tego warty.  ©©ÁREA DE TURISMO - AYUNTAMIENTO DE MÁLAGA

LATO 2015


127


128 EUROPODRÓŻE

LOMBARDIA, CZYLI WŁOCHY W MINIATURZE MAKSYMILIAN DYMITR CZORNYJ

<< Lombardia to góry, doliny i jeziora, tysiące lat historii, wspaniałe zabytki i przepiękne widoki. Stanowi krainę elegancji, wykwintnej kuchni i szyku. Smakuje risottem, pachnie kawą i zachwyca włoskością. Dawniej dość często pomijana przez podróżnych, obecnie staje się jednym z najbardziej rozpoznawalnych regionów w kraju. >>

LATO 2015


129

©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

SS Wspaniała Galleria Vittorio Emanuele II

J

est ona najbogatszym i najludniejszym z 20 regionów W ł o c h . Z a j m u j e o b s z a r niemal 24 tys. km², na którym mieszka co 6 obywatel państwa. Lombardia od północy graniczy ze Szwajcarią, od zachodu – z Piemontem, od wschodu – z Tr y d e n t e m - G ó r n ą A d y g ą i Wenecją Euganejską, a od południa – z Emilią-Romanią. Składa się na nią 12 prowincji, z których każda ma swój niepowtarzalny klimat i czar. Mediolan – stolica regionu i drugie co do wielkości miasto kraju – leży na wysokości 122 m n.p.m., pobliskie Bergamo to miejscowość położona u południowych podnóży Alp Bergamskich, a Como rozciąga się nad najgłębszym jeziorem Italii.

©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

SS Fontanna Contarini na środku Starego Rynku w Górnym Mieście w Bergamo

Różnorodność charakteryzuje całe Włochy, ale w tej ich części widać ją szczególnie dobrze. Jeżeli będziemy zmęczeni oglądaniem coraz to innych lombardzkich zabytków, wystarczy, że usiądziemy przy restauracyjnym stoliku i zajrzymy do karty dań, gdzie obok tradycyjnych pierożków tortellini i ravioli widnieją także cotoletta alla milanese (kotlet cielęcy po mediolańsku), zuppa alla pavese (zupa po pawijsku) i polenta alla bergamasca (polenta po bergamsku). Wybór potraw będzie tak samo trudny jak miejsca, od którego powinniśmy zacząć zwiedzanie niezmiernie interesującej Lombardii.

DWA MIASTA BERGAMO Naszą podróż możemy rozpocząć w podmediolańskim Międzynarodowym Porcie Lotniczym Orio al Serio w Bergamo. Nie traktujmy go jedynie jako punkt tranzy-

towy. Sama 120-tysięczna miejscowość zachwyci nas swoją atmosferą, olśni widokami i pozwoli zasmakować prawdziwego dolce vita (z wł. „słodkiego życia”). B e r g a m o d z i e l i s i ę n a d w i e c zęści – Górne (Città Alta) i Dolne Miasto (Città Bassa). Do tego drugiego wkroczymy szerokim trotuarem przez Nową Bramę (Porta Nuova) z 1837 r. Obecny wygląd otrzymało ono w latach 20. XX w., kosztem wielu starszych budynków. W trakcie zwiedzania nie powinniśmy pominąć tu takich obiektów jak pinakoteka i akademia sztuk pięknych Accademia Carrara oraz kościoły: św. Ducha (Chiesa di Santo Spirito), św. Bartłomieja i św. Szczepana (Chiesa dei Santi Bartolomeo e Stefano) i św. Bernardyna (Chiesa di San Bernardino). Położone na wzgórzu Górne Miasto otaczają XVI-wieczne weneckie mury. Możemy udać się bezpośrednio 


130 EUROPODRÓŻE

©©FOTOTECA ENIT

SS Como (Lario) – trzecie największe jezioro Włoch po Gardzie i Maggiore

w jego ocienione, wąskie uliczki lub przystanąć wzdłuż dawnych fortyfikacji i podziwiać rozległą panoramę. Najsłynniejszym punktem Bergamo jest Stary Rynek (Piazza Vecchia) – główny plac historycznego centrum, przy którym znajduje się Palazzo della Ragione. Miejsce to przez wieki stanowiło ośrodek tutejszego świeckiego życia. Wznosząca się obok Wieża Miejska (Torre Civica) pochodzi z XI i XII stulecia i mierzy 52 m wysokości, dzięki czemu uchodzi za wspaniały punkt widokowy. Niewiele dalej natkniemy się na Katedrę w Bergamo (Duomo di Bergamo). Natomiast pobliska Bazylika Matki Boskiej Większej (Basilica di Santa Maria Maggiore di Bergamo) kusi kunsztowną fasadą Kaplicy Colleoniego (Capella Colleoni).

Wycieczkę warto zakończyć na wzgórzu San Vigilio (496 m n.p.m.), na które wjedziemy kolejką szynowo-linową. Z ruin tutejszego potężnego zamku (Castello di San Vigilio) rozpościera się zapierająca dech w piersiach panorama Alp i podalpejskiej równiny.

COMO W BLASKU JEZIORA Zabudowania 85-tysięcznego Como pokrywają południowy brzeg malowniczego jeziora o tej samej nazwie. Podziwiać je można zarówno z okolicznych wzniesień, jak i z pokładów łodzi turystycznych. Wspaniałe tutejsze historyczne centrum wypełniają zabytki. Charakterystyczny punkt w krajobrazie miasta stano-

TT Willę Olmo w Como zaprojektował architekt Simone Cantoni (1739–1818) ©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

wi kopuła Katedry Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (Cattedrale di Santa Maria Assunta). Wznosząca s i ę n i e d a l e ko r o m a ń s k a B a z y l i k a św. Fidelisa (Basilica di San Fedele) z licznymi pięknymi freskami pochodzi z 1120 r. Na centralnym placu Como stoi pomnik fizyka i wynalazcy Alessandra Volty (1745–1827) – najsłynniejszego mieszkańca tej miejscowości, na którego cześć jednostkę napięcia elektrycznego nazwano woltem. Po opuszczeniu wąskich uliczek warto przespacerować się kilkukilometrowym bulwarem biegnącym wzdłuż urokliwego wybrzeża. Na jego skraju znajduje się park należący do imponującej neoklasycystycznej Willi Olmo – pałacowej budowli z elegancką fasadą i doskonale utrzymanym ogrodem. Idealnym pożegnaniem z klimatycznym Como będzie wjazd kolejką na sąsiadujące z nim wzgórza, na których powstały liczne punkty widokowe. Podobno nigdzie nie zobaczymy tak pięknych zachodów słońca...

CREMONA NAD PADEM Leżąca na lewym brzegu rzeki Pad ponad 70-tysięczna Cremona pełni funkcję stolicy prowincji graniczącej z regionem Emilia-Romania. Najważniejsze zabytkowe obiekty ulokowane są przy średniowiecznym placu Miejskim (Piazza del Comune). Tutejsza Katedra (Duomo di Cremona) jest jedną z najwspanialszych romańskich budowli we Włoszech. Przylegająca do niej

LATO 2015


131

©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

dzwonnica Torrazzo ma 112 m wysokości, co czyni ją najwyższą w kraju. Natomiast umieszczony na wieży zegar astronomiczny uchodzi za największy na świecie. W ośmiokątnym baptysterium (Battistero di Cremona) zobaczymy XVI-wieczną chrzcielnicę wykonaną przez Lorenza Trottiego. Naprzeciwko Katedry znajduje się Ratusz (Palazzo del Comune) posiadający ciekawe zbiory muzealne. Wśród nich możemy podziwiać skrzypce Il Cremonese, wykonane w 1715 r. przez lutnika Antonia Stradivariego (1644–1737), który niemal całe życie spędził właśnie w Cremonie. Inny interesujący zabytek stanowi Loggia dei Militi. Budynek pochodzi z 1292 r. i dziś mieści się w nim siedziba miejskiej policji. W tym mieście warto także odwiedzić Kościół św. Zygmunta (Chiesa di San Sigismondo), położony – niestety – w dość znacznej odległości od historycznego centrum (należy kierować się w stronę autostrady 21). To w jego wnętrzu Francesco Sforza (1401–1466) zawarł małżeństwo z córką Filippa Marii Viscontiego (1392–1447), co doprowadziło do sojuszu zwaśnionych rodów, który pozwolił Sforzom przejąć władzę nad Mediolanem.

WYŚCIGOWA MONZA Na torze Autodromo Nazionale di Monza już od 1922 r. organizuje się wyścigi samochodowe. W tym samym roku odbyło się na nim słynne Grand Prix Włoch Formuły 1

SS Baptysterium i budynek Ratusza przy placu Miejskim w Cremonie

(Gran Premio d’Italia). Choć leżący pod Monzą obiekt to najpopularniejsza atrakcja okolicy, do samej ponad 120-tysięcznej miejscowości również warto zajrzeć. Najważniejszym jej zabytkiem jest gotycka Katedra (Duomo di Monza) pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela (San Giovanni Battista), w której zbiorach znajduje się Corona Ferrea (Żelazna Korona). Ten średniowieczny diadem królewski, wykonany ze złotych płytek inkrustowanych drogocennymi kamieniami, został w XIX w. symbolem Zjednoczonego Królestwa Włoch. Korona miała należeć w IX w. do Gizeli (818/820–876), córki cesarza Ludwika I Pobożnego (778–840). Według legendy żelazną obręcz umieszczoną wewnątrz

diademu wykuto z gwoździa wyjętego ze Świętego Krzyża, na którym umarł Chrystus. Podczas wizyty w Monzie nie wolno ominąć Kościoła Matki Boskiej w Drodze (Chiesa di Santa Maria in Strada) z freskami Francesca Ferraria. Przy głównym placu starej części miasta zwanym Piazza Roma wznosi się Arengario – średniowieczny ratusz. Swoim stylem nawiązuje on do mediolańskiego Palazzo della Ragione. W tej miejscowości znajdziemy też pałac królewski Villa Reale wzniesiony pierwotnie dla austriackiego arcyksięcia, ale od 1861 r. odgrywający rolę rezydencji włoskiej rodziny królewskiej z dynastii sabaudzkiej. Został przez nią opuszczony po zastrzeleniu króla Humberta I 

TT Katedra św. Jana Chrzciciela w Monzy z 79-metrową dzwonnicą z XVII w. ©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT


132 EUROPODRÓŻE

SS Stylowe wnętrze olbrzymiego dworca kolejowego Milano Centrale

(Umberta I, 1844–1900) u wejścia na teren posiadłości. Kompleks otacza wspaniały rozległy park (Parco di Monza) o powierzchni 688 ha. To właśnie w jego obrębie zbudowano wspomniany tor Autodromo Nazionale di Monza. We Włoszech w końcu historia miesza się ze współczesnością na każdym kroku.

STOLICA LOMBARDII Jest w tym południowoeuropejskim kraju takie miasto, w którym na ulicach łatwiej natknąć się na porsche czy ferrari niż na winiarnię. Nie znaczy to wcale, że jego mieszkańcy są abstynentami, a takich przybytków prawie w nim nie ma. W Mediolanie po prostu, bo o nim mowa, za kwintesencję stylu, wyznacznik prestiżu

TT Mediolan uchodzi za włoską stolicę mody na najwyższym poziomie ©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

LATO 2015

i pozycji społecznej, poza wysokogatunkowym garniturem, uchodzi właśnie samochód, a właściwie jego marka. Lombardzka stolica przypomina pod tym względem trochę stereotypowy obraz Warszawy. Niby wiele osób kpi z ludzi pragnących trafić do stołecznych elit, nazywanych pogardliwie „warszawką”, ale jednocześnie marzy, aby przyjechać do tej metropolii i zrobić w niej oszałamiającą karierę. Blisko 1,5-milionowy Mediolan tętni życiem o każdej porze roku, dnia i nocy. Nie brakuje w nim polskich turystów. Na pobliskie lotnisko w Bergamo latają z Polski tanie linie lotnicze (Ryanair i Wizz Air). Koszt przejazdu pod Milano Centrale, jeden z największych dworców w Europie, to 5 euro. Obsługuje on ok. 320 tys. pasażerów dziennie i stanowi doskonały punkt przesiadkowy kolejowych podróży po całej Italii. Oficjalnie oddany do użytku w 1931 r. obiekt został zbudowany na podstawie wykonanego prawie dwie dekady wcześniej projektu. Fasada przylegająca do placu Duca D’Aosta jest szeroka na ponad 200 m i mierzy 72 m wysokości. Architektura dworca to mieszanka stylów secesyjnego (wł. liberty) i art déco. Potężne sale, hole i perony szczelnie wy-


133

©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

SS Gmach słynnego Teatro alla Scala powstał w latach 1776–1778

©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

pełniają przybysze z całego świata. Jeżeli wysiadamy z autobusu pod tym wyjątkowym budynkiem, warto zajrzeć do środka.

MEDIOLAŃSKI SZYK Od Milano Centrale ciągnie się szeroka ulica. To najwygodniejsza arteria dla podążającego pieszo turysty. Po obu jej stronach lśnią szklane domy firm finansowych i gmachy międzynarodowych spółek. W tym miejscu najłatwiej dostrzec włoski pośpiech i nie będzie to wcale oktawiańskie festina lente (łac. „śpiesz się powoli”). Mężczyźni w idealnie skrojonych garniturach i kobiety w starannie dobranych kostiumach szybko mijają się na chodnikach, a otacza ich ryk przejeżdżających samochodów. Brak tu typowych dla Włoch grup starszych osób, niefrasobliwych nastolatków i roześmianych dzieci. Jeżeli chce się poczuć klimat znany z filmów o sielskiej Sycylii, trzeba iść dalej. Zgiełk towarzyszy nawet turystom przechodzącym przez znajdujący się kilkaset metrów dalej mały skwer. Pod nim dudni mediolańskie metro – najważniejsze w kraju. Jego linie liczą razem 100 km długości. Zaraz za niewielkim placem ulice rozgałęziają się i stają znacznie węższe, wszystkie prowadzą jednak w tym sa-

mym kierunku. Warto skręcić w Via Marco De Marchi, nazwaną na cześć pochodzącego z Mediolanu byłego piłkarza i agenta sportowego Marca Antonia De Marchi (ur. w 1966 r.). Płynnie przechodzi ona w Via dei Giardini, przy której pojawia się pierwsza oaza spokoju – Giardino Perego. Ten ogród, a właściwie park założono jeszcze w XVIII stuleciu. Na zlecenie rodziny Perego zasadzono w nim m.in. kilkadziesiąt dębów, klonów i grabów. Najpiękniej jest tutaj jesienią, kiedy bogactwo kolorów cieszy oczy zmęczone widokiem aut i wieżowców. Stąd niedaleko już do słynnej Montenapoleone (Monte Napoleone) – wytyczonej przez starożytne rzymskie mury ulicy luksusowych butików. Znajdują się przy niej sklepy m.in. takich marek jak Armani, Dolce & Gabbana, Versace, Alberta Ferretti, Audemars Piguet, Gucci, Prada c zy Yves Saint Laurent.

KULTURA WYSOKA I LUKSUS Z Montenapoleone bardzo blisko już do Teatro alla Scala. To jedno z kilku serc miasta, wyznaczających rytm jego życia. Każdego 7 grudnia, czyli w dzień św. Ambrożego, patrona Mediolanu, rozpoczyna się sezon operowy. Dla elit kulturalnych, ale też wielu osób chcących pokazać się w towarzystwie, jest to bez wątpienia najważniejsze wydarzenie roku. Gmach teatru może pomieścić ponad 2 tys. widzów. La Scala to jedna z najsłynniejszych scen operowych świata. Specjalnie do wystawienia na jej deskach powstawały takie wybitne dzieła jak Madame Butterfly Giacoma Pucciniego (1858–1924), Turek we Włoszech Gioacchina Rossiniego (1792–1868) czy Otello i Falstaff Giuseppe Verdiego (1813–1901). Warto wspomnieć, że mediolańskie zamiłowanie do rozrywek kulturalnych i zabaw prawie cztery wieki temu doprowadziło do tragicznej sytuacji.

W 1630 r. niepomni na epidemię dżumy (czarną śmierć) mediolańczycy tłumnie świętowali karnawał. Ta niefrasobliwość spowodowała rozprzestrzenienie się zarazy, która zebrała obfite żniwo. Zmarło wtedy ok. 60 tys. osób, co s tanowiło niemal połowę ówczesnej populacji miasta. Położona tuż obok opery Galleria Vittorio Emanuele II także przyciąga mnóstwo ludzi. To gigantyczne centrum handlowe zostało wzniesione przez architekta i inżyniera Giuseppe Mengoniego (1829–1877) między 1865 i 1877 r. Dwie skrzyżowane ze sobą ulice okrywa stalowo-szklany dach. W centralnym jego punkcie znajduje się majestatyczna, również stalowo-szklana, kopuła, przy rozmaitych okazjach podświetlana w różnych kolorach. Plac pod nią pokryto mozaiką przedstawiającą herby trzech stolic Zjednoczonego Królestwa Włoch: Turynu, Florencji i Rzymu. Większości niewydanych wcześniej pieniędzy można błyskawicznie pozbyć się właśnie tutaj, ponieważ w galerii mieszczą się nie mniej luksusowe sklepy niż te przy Via Montenapoleone. Do października 2012 r. w jednym z lokali działała restauracja sieci McDonald’s, ale władze miasta nie wyraziły zgody na przedłużenie jej właścicielowi umowy najmu w tej lokalizacji ze względu na zbyt elegancki charakter centrum handlowego. Pomimo zapowiedzi wytoczenia sprawy sądowej, nie cofnięto decyzji i na miejscu popularnego baru otwarto drugi w tym kompleksie butik Prady.

PERŁA GOTYKU Jeżeli ktoś lubi niespodzianki i cieszy się, gdy na trasie zwiedzania coś go zaskoczy, niech nie czyta tego akapitu i po wizycie w Gallerii Vittorio Emanuele II kieruje się ku przeciwległemu, południowemu wyjściu. Prowadzić go będzie tunel 


134 EUROPODRÓŻE

©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

SS Zachwycająca marmurowa fasada ogromnej gotyckiej Katedry w Mediolanie

dziennego światła. Po przejściu kilku ki- punkt spotkań mieszkańców i atrakcyjny lometrów od dworca, czyli około godzinie obiekt do fotografowania, o ile tylko uda spaceru, natrafimy tu na przedziwne zagię- się go uchwycić nieobklejonego turystami cie czasoprzestrzeni, jakby wrota równole- bardziej niż lep muchami. głego świata. Oczom strudzonego wędrowPo przejściu kilkudziesięciu metrów od ca najpierw ukazuje się bezmierny tłum placu Katedralnego (Piazza del Duomo) ludzi, następnie skrawek przestrzeni ponad trafimy na Piazza Mercanti, czyli plac nim i wreszcie ona – zajmująca powierzch- Kupców. W czasach średniowiecznych nię ponad 11 tys. m 2 gotycka Katedra znajdowały się na nim giełda, targ i jednow Mediolanie (Duomo di Milano) pod we- cześnie miejsce publicznych tortur. Poza zwaniem Narodzenia Najświętszej Marii tym aż do 1886 r. na początku grudnia Panny (Santa Maria Nascente), czyli jeden organizowano tutaj festyn świąteczny z największych kościołów w Europie. W ciągu „Oh Bej! Oh Bej!” („Jak miło! Jak miło!”) tygodnia odwiedza ją 100 tys. gości, dzięki z okazji dnia patrona miasta (7 grudzień), czemu pod względem liczby wizyt plasu- nazywany też Fiera di Sant’Ambrogio. Od je się niedaleko za Luwrem i wieżą Eiffla 2006 r. ta czterodniowa impreza, stanow Paryżu, a przed ateńskim Akropolem czy wiąca jedno z najważniejszych wydalondyńskim Tower Bridge. Zresztą nie tylko rzeń w życiu mediolańczyków, odbywa te dane robią wrażenie. Świątynia mierzy się w rejonie Zamku Sforzów (Castello 108 m wysokości, zdobi ją ponad 3 tys. sta- Sforzesco). Warto przyjrzeć się otaczajątui. W środku jest w stanie pomieścić jed- cym Piazza Mercanti zabytkowym budynnocześnie nawet 40 tys. wiernych! Na da- kom: wzniesionemu w 1233 r. Palazzo chu katedry utworzono punkt widokowy, della Ragione, w którym przeprowadzaz którego w pogodny dzień można nie no głosowania i siedzibę mieli włodarze tylko podziwiać panoramę całego miasta, Mediolanu, gotyckiemu Loggia degli Osii ale i dostrzec Alpy. Na skrzyżowaniu nawy z 1316 r., Casa dei Panigarola zwanemu głównej i transeptu wznosi się wieżyczka również Pałacem Notariuszy (Palazzo zwieńczona ponad 4-metrową, złoconą fi- dei Notai) od zawodu jego właściciegurą Madonny (Madonnina). Uchodzi ona za li, a także XVII-wiecznemu barokowemu jeden z symboli stolicy Lombardii. W świą- Palazzo delle Scuole Palatine – gmachotynnej posadzce umieszczono mosiężny wi jednej z najsłynniejszych szkół, ukońznacznik, wskazujący przebiegający przez czonej m.in. przez prawnika i pisarza Mediolan południk. W katedralnych pod- Cesare’a Beccarię (1738–1794). ziemiach znajduje się obszerny skarbiec, pełny drogocennych przedmiotów, pocho- DUCH SFORZÓW dzących w znacznej części z epoki średnio- W drodze do widocznej już z oddali wieży wiecza. Podczas opuszczania kościoła trze- bramnej Zamku Sforzów nie sposób omiba zwrócić uwagę na odlane z brązu wrota, nąć placu Cordusio (Piazza Cordusio). Jego pokryte płaskorzeźbami przedstawiającymi neoklasycystyczna architektura ponownie sceny z życia Matki Boskiej i św. Ambrożego. przenosi turystę do innej epoki, o czym Na powstałym w drugiej połowie XIX w. dodatkowo przypomina szalony ruch placu przed katedrą stoi pomnik Wiktora uliczny. Od VI w. w tym miejscu odbywały Emanuela II pod San Martino. Stanowi on się sądy książęce, stąd jego nazwa (curia

LATO 2015

ducis – „sąd książęcy”). Pierzeje tworzą słynne budowle. Są to zaprojektowany przez Lucę Beltramiego (1854–1933) Palazzo delle Assicurazioni Generali, zwieńczony charakterystyczną kopułą, oraz wzniesione pod nadzorem Luigiego Broggiego (1851–1926) łukowaty Palazzo del Credito Italiano i dawny gmach mediolańskiej giełdy (Borsa di Milano) Palazzo delle Poste (Palazzo Broggi) – obecnie główna siedziba Poczty Włoskiej (Poste Italiane) w Mediolanie. Piazza Cordusio od zamku dzieli już tylko kilkadziesiąt metrów. Tuż przed wspomnianą wieżą bramną z historycznym, wielkim zegarem można usiąść na brzegu współczesnej fontanny, która jak większość tego typu obiektów na świecie oferuje szczęście w zamian za kilka wrzuconych monet. To właśnie w tej okolicy reklamowane było EXPO 2015, które odbywa się w Mediolanie od 1 maja do 31 października 2015 r. i gości blisko 150 państw. Tereny wystawiennicze znaj-


135

©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

WW Zamek Sforzów – symbol stolicy Lombardii

ale i jego zupełnie nietypowym układzie. We wnętrzach kompleksu funkcjonuje kilka placówek muzealnych, w tym Muzeum Sztuki Antycznej (Museo d’Arte Antica), galeria obrazów Pinacoteca del Castello Sforzesco, Muzeum Egipskie (Museo Egizio) czy Muzeum Instrumentów Muzycznych (Museo degli Strumenti Musicali). Rezydencja słynnego rodu bez wątpienia robi imponujące wrażenie. Jednocześnie wyczuwa się w niej pewną świeżość ostatnich rekonstrukcji i powojennych prac. Mimo zmęczenia w czasie wizyty w Mediolanie nie należy jednak kończyć zwiedzania pod zamkiem jako ostatnim wartym zobaczenia obiektem w mieście, obowiązkową przewodnikową atrakcją turystyczną. ©©EXPLORA/WONDERFULEXPO2015.IT

SS Arco della Pace, czyli Łuk Pokoju

WŁOSKIE ŻYCIE

dują się jednak w północno-zachodniej części miasta, a najwygodniej dojechać do nich metrem (linia M1). Polska idealnie oddała temat tegorocznej edycji brzmiący Wyżywienie planety, energia dla życia. Nasz pawilon, cieszący się uznaniem odwiedzających, nawiązuje do tradycji sadowniczej. Cena jednodniowego biletu wstępu na wydarzenie wynosi 34 (z wybraną datą) lub 39 (na dowolny dzień) euro. Tymczasem my zbliżamy się do powstałego w XV stuleciu Zamku Sforzów. Przez kolejne wieki był on wielokrotnie przebudowywany i rozbudowywany, co widać nie tylko po detalach architektonicznych,

Na tyłach fortecy znajduje się najw i ę k s z y w s t o l i c y L o m b a rd i i Pa r k Sempione – Parco Sempione, otwarty w 1893 r. Na powierzchni 386 tys. m2 umieszczono tu kilkadziesiąt rzeźb. Rocznie odwiedza go milion turystów. Park stanowi łącznik pomiędzy Zamkiem Sforzów i Porta Sempione (Arco della Pace), czyli mediolańskim łukiem tryumfalnym, który rozpoczęto wznosić w 1807 r. pod rządami Napoleona Bonapartego w miejscu starożytnych murów miejskich i średniowiecznej Porta Giovia. Olbrzymia neoklasycystyczna brama ma 25 m wysokości i 24 m szero-

SS EXPO 2015 potrwa do końca października

kości. Pokrywają ją liczne reliefy przedstawiające sceny mitologiczne, a także wydarzenia istotne dla historii Włoch i Europy, w tym Kongres Wiedeński czy bitwę pod Lipskiem. Plac, na którym stoi budowla, zamyka od strony Parku Sempione kilka rzędów schodów. To dobre miejsce na zasłużony odpoczynek po całodziennym zwiedzaniu. Na koniec można jeszcze raz spojrzeć na Mediolan i jego okolice z pobliskiej wieży widokowej Torre Branca (niemal 109 m wysokości). W drodze powrotnej, wyznaczanej strumieniem kończących pracę mediolańczyków, trzeba zajść do jednej z tutejszych restauracji i spróbować lokalnego risotta. Na deser obowiązkowo należy zamówić lody. Stały się one znakiem rozpoznawczym regionu i właśnie obok risotta i pieczonych kasztanów stanowią jego prawdziwy skarb. Ferrari i XIX-wieczne obwoźne kuchnie, najnowsza moda i strzeliste gotyckie wieże – kontrasty to właśnie istota włoskiego świata i spiritus movens mediolańskiego pośpiechu. W trakcie wizyty w Lombardii i samym Mediolanie wchłaniamy kawałek tej rzeczywistości i na zawsze zachowujemy z niej coś dla siebie. Nie ma jednak ona wiele wspólnego z osławionym dolce vita ani tym bardziej leniwym dolce far niente (z wł. „słodkim nieróbstwem”). W tym przypadku Włochy nie przypominają obrazu z marzeń, a raczej solidną porcję niezmiernie smakowitego dania. 


136 EUROPODRÓŻE

©©GREEK NATIONAL TOURISM ORGANISATION/M. MITZITHROPOULOS

PIĘĆ ODSŁON

WYSP JOŃSKICH AGNIESZKA ZAWISTOWSKA

<< Piękne plaże otoczone turkusową wodą, doskonałe lokalne potrawy i niezliczone legendy rozbudzające wyobraźnię – to wszystko oferują urokliwe Wyspy Jońskie. Jednak na tym archipelagu położonym na Morzu Jońskim na zachód od wybrzeży Półwyspu Bałkańskiego (w tym Peloponezu) czeka nas znacznie więcej atrakcji. Aby się o tym przekonać, wystarczy zaledwie parę godzin lotu z Polski. >> TT Często odwiedzane przez celebrytów urocze Fiskardo na Kefalinii ©©REGION OF IONIAN ISLANDS - REGIONAL UNIT OF KEFALONIA

LATO 2015

TT Wyprawa kajakami u brzegów Itaki


137

©©REGION OF IONIAN ISLANDS - REGIONAL UNIT OF LEFKADA

WW Panorama Starego Miasta w Korfu

SS Biała plaża Agiofili koło miejscowości Vassiliki na Lefkadzie

o Wysp Jońskich zalicza się większe Kefalinię (Kefalonię), Korfu (Kerkyrę), Zakintos (Zakynthos), Lefkadę (Leukadę, Lefkas), Itakę i Paksos (Paxi), a także mniejsze Antipaksos, Kalamos, Kastos czy Meganisi. Historycznie uznaje się za ich c zę ś ć rów n i eż K i t h i rę , l eż ą c ą na południe od Półwyspu Peloponeskiego. Od 1864 r. region ten, objęty wcześniej protektoratem Wielkiej Brytanii, należy do Grecji.

słonie, bo wszystkie prezentują odmienny zestaw dekoracji, na który składają się cudowne krajobrazy, ślady historii, mitologiczne opowieści i gościnni Grecy. Kurtyna w górę!

D

Gdy w teatrze unosi się kurtyna, naszym oczom ukazuje się nowa scenografia. Stosując ten zabieg, chciałabym przedstawić Wam, drodzy Czytelnicy All Inclusive, pięć wysp archipelagu – każdą w innej od©©GREEK NATIONAL TOURISM ORGANISATION/A. NIKOLOPOULOS

KORFU Homer umiejscowił na Korfu jeden z najpiękniejszych epizodów Odysei, a grecki poeta z III w. p.n.e. Apollonios z Rodos wspomniał w swoim eposie Argonautica, że to na niej Argonauci znaleźli schronienie przed kolchidzką flotą. Ten skrawek lądu upodobali sobie także cesarzowa Austrii i królowa Węgier Elżbieta Bawarska, zwana Sissi (1837–1898), która poleciła wybudować tu Pałac Achilleion (stanowiący jej letnią rezydencję), poeta angielski George Byron

(1788–1824) oraz twórcy przygód filmowego Jamesa Bonda, agenta brytyjskiego wywiadu. Miejscowi nazywają ją Kerkyra (Kerkira) od imienia greckiej nimfy Korkyry, porwanej przez Posejdona. Jednak toponim wywodzi się od słowa „Koryfo” oznaczającego „Dwa Wzgórza”, bo taki krajobraz ujrzeli pierwsi osadnicy. Obecnie wyspę zamieszkuje na stałe ok. 110 tys. osób, z czego ponad jedna trzecia żyje w leżącej pośrodku wschodniego wybrzeża stolicy całego regionu, tj. Korfu. Jednym z centralnych punktów miasta jest deptak Liston. W tutejszych restauracjach i barach gromadzą się zarówno turyści, jak i mieszkańcy. Zastawione kawiarnianymi stolikami arkady nie zawsze były dostępne dla wszystkich. W czasie okupacji weneckiej 

TT Malownicza górska wioska Keri z małym portem na południu Zakintos ©©ARCHIWUM VILAGJARO MAGAZIN


138 EUROPODRÓŻE

SS Porto Timoni, plaża w Afionas na Korfu

mogli pod nimi spacerować jedynie arystokraci znajdujący się na liście uprawnionych, stąd nazwa miejsca – wyjaśnia Anna Witkowska, przewodniczka i malarka mieszkająca na Korfu od 30 lat. Stąd udajemy się do Kanoni – słynnego punktu widokowego nieopodal stolicy, z którego rozciąga się malownicza panorama z białym Klasztorem Vlacherna oraz Wyspą Mysią (Pontikonissi). Z niego już blisko do Mon Repos, willi zbudowanej w latach 1828–1831 dla Fredericka Adama (1781–1853), brytyjskiego generała pełniącego tu funkcję lorda wysokiego komisarza. Posiadłość stanowi popularny cel spacerów ze względu na otaczający ją park z bujną roślinnością. Na całej Korfu zresztą jej nie brakuje. Z tego powodu zyskała sobie miano „Zielonej Wyspy”. Okolica stolicy regionu Wyspy Jońskie słynie również z pięknych plaż. Na wschodnim wybrzeżu na pewno warto wybrać się do Barbati, Ipsos, Agios Stefanos, a także Kouloury czy Kalami. Zachodni brzeg też ma wiele do zaoferowania, m.in. kameralną miejscowość Paleokastritsa. To właśnie w tej okolicy sztorm wyrzucił na ląd

LATO 2015

©©ARCHIWUM VILAGJARO MAGAZIN

SS Klasztor Vlacherna na wysepce w pobliżu półwyspu Kanoni

Odysa. Znalazła go królewna Nauzykaa i zaprowadziła do swojego ojca – władcy Feaków. Ten pomógł tułaczowi powrócić na Itakę. Niedaleko plaży wnoszą się góra, wewnątrz której kręcono zdjęcia do jednego z filmów o Jamesie Bondzie Tylko dla twoich oczu (1981), oraz skała, uchodząca za statek Ulissesa przemieniony przez Posejdona w kamień. Wspaniały widok na zatoczkę w kształcie serca można podziwiać z Lakones – wioski położonej raptem kilometr od Paleokastritsy. Również w północno-zachodniej części wyspy znajduje się miejscowość Arillas znana z licznych centrów holistycznych i mikrobrowaru Corfu Beer. Tutejsze piwo,

niepasteryzowane i bogate w witaminy, jest po prostu doskonałe. Zależało nam na stworzeniu unikalnego produktu, a nie dotarciu do masowego klienta – tłumaczy Claudio Mouzakitis, jeden z założycieli firmy. Zakład polecam odwiedzić na początku października, kiedy odbywa się pięciodniowy festiwal tego złocistego trunku (wstęp bez opłat). W tym roku Corfu Beer współorganizuje go wraz z włoskimi browarnikami, więc na pewno atmosfera będzie gorąca! Na Korfu warto wybrać się także na wycieczkę w góry, wśród których leży najstarsza osada na wyspie. Palaia Peritheia (na mapach widniejąca często jako Stara


139

©©REGION OF IONIAN ISLANDS - REGIONAL UNIT OF LEFKADA

SS Położona u podnóży klifu plaża Porto Katsiki na Lefkadzie

Posejdona, który w jej grotach uwił miłosne gniazdko dla siebie i swojej żony Amfitryty.

LEFKADA Znacznie spokojniejsza od Korfu jest Lefkada (Leukada, Lefkas), połączona z lądem mostem. Cieszy się ona dużą popularnością wśród mieszkańców kontynentu,

którzy szukają na niej schronienia przed codziennym zgiełkiem i pośpiechem. Nic w tym dziwnego, bo ta część archipelagu ma w sobie jakąś magię. Złociste plaże i lazurowe laguny urzekły mnie, gdy tylko je zobaczyłam. Przywodziły mi na myśl te widziane w Tajlandii czy Indonezji. Dlatego też Lefkadę zwie się „Białą Wyspą”. Wystarczy udać się na wyprawę 

TT Schody prowadzące z przybrzeżnych skał na modną plażę Egremni ©©REGION OF IONIAN ISLANDS - REGIONAL UNIT OF LEFKADA

©©GREEK NATIONAL TOURISM ORGANISATION

Perithia) to opuszczona wioska z XIII w. usytuowana na wzniesieniu Pantokrator (906 m n.p.m.). Do lat 50. XX w. zamieszkiwało ją ok. 900 ludzi, obecnie zostały tylko 3 osoby. 130 domów popadło w ruinę, zachowało się natomiast 8 świątyń zbudowanych w stylu bizantyjskim. Zresztą to właśnie od nich pochodzi nazwa miejscowości, bo peritheia oznacza „wokół kościołów”. Żeby się tu dostać, trzeba pokonać drogę pełną serpentyn, ale atmosfera i historia osady oraz pastitsiada (lokalna potrawa z makaronu z sosem pomidorowym i mięsem koguta) podawana u Nikosa w Ognistra Taverna wynagradzają każdy trud. Nie sposób zwiedzić Korfu w tydzień, lecz jeśli zdołacie wygospodarować jeden dzień, udajcie się w rejs statkiem (m.in. Britannia Cruises) na wysepki Paksos i Antipaksos. Podczas takiej całodniowej wycieczki zobaczymy błękitne groty i rajskie plaże. Do jednej z jaskiń (na Antipaksos) dostaniemy się tylko od strony wody. Ostatni przystanek na trasie stanowi portowe miasteczko Gaios na niewielkiej Paksos – najmniejszej z głównych Wysp Jońskich. Według mitologii została ona stworzona przez boga morza


140 EUROPODRÓŻE

©©REGION OF IONIAN ISLANDS - REGIONAL UNIT OF KEFALONIA

SS Widok na stolicę Kefalinii Argostoli i kamienny most Drepano

wzdłuż zachodniego wybrzeża na południe od jej stolicy – Lefkady (Lefkas), żeby co kilkanaście kilometrów od nowa popadać w zachwyt. Pierwsza plaża na trasie – dziewicza Pefkoulia – uchodzi za jedną z najpiękniejszych, ale zdecydowanie więcej uroku posiada ta przy Agios Nikitas, cudnej wiosce z tradycyjną architekturą. Mieszkańcy wyspy najchętniej wypoczywają na Kathismie, która w sezonie bywa dość tłoczna. Jednak wizytówkami Lefkady są dwa inne miejsca: Egremni i Porto Katsiki. Ta ostatnia plaża, okolona wysokimi klifami, co roku znajduje się w czołówce najurodziwszych w Europie. Żeby się do niej dostać, trzeba pokonać 80-stopniowe schody. Odwiedzenie Egremni stanowi już większe wyzwanie – należy zejść aż po 347 stopniach. Amatorzy aktywnego wypoczynku, a szczególnie windsurfingu, powinni udać się do położonej w pobliżu malowniczej rybackiej miejscowości

Vassiliki (Vasiliki), otoczonej zatoką z długim piaszczystym brzegiem. Tutaj można samodzielnie lub pod okiem instruktora zaszaleć na desce. Obok sportów wodnych Lefkada oferuje wiele szlaków dla miłośników biegania, wycieczek rowerowych czy trekkingu. Na pewno warto odwiedzić wodospady Dimossari (Dimosari) nieopodal miasteczka Nydri na wschodnim wybrzeżu. Przeprawa przez wypełniony bujną roślinnością kanion będzie dużą atrakcją. Po niej polecam zrelaksować się wśród kaskad i zażyć odświeżającej kąpieli w przejrzystych wodach. Kolejnym popularnym miejscem spacerów jest także okolica osady Kaligoni, w której niegdyś znajdowały się solniska. Pracujące tu kobiety nosiły na głowie kosze z solą potrafiące ważyć nawet 40 kg! Lefkada słynie również ze swojej wyśmienitej kuchni. Koniecznie trzeba spróbować tutejszych specjałów: raginady – chleba skropionego oli-

TT Różnorodna Kefalinia zachwyca małymi nadmorskimi osadami

wą, na którym kładzie się małe rybki gavros, trzymane wcześniej przez 3 dni w marynacie z solą i octem, taramy (taramasalaty) – pasty z ikry, oraz ladopity – ciastka wyrabianego z oliwy z oliwek i syropu z winogron, z posypką z migdałów i sezamu. Wszystkie smakują przepysznie!

KEFALINIA Gdy przejeżdżamy przez kolejny region Kefalinii (Kefalonii), moja przewodniczka Vavet wzdycha: Uwielbiam moją wyspę właśnie dlatego, że w każdej chwili mogę zmienić scenerię. Rzeczywiście, jest ona bardzo zróżnicowana, choć jednocześnie niezmiernie urokliwa. Południe w znacznym stopniu różni się od północy nie tylko krajobrazem, ale i zabudową – to wynik trzęsienia ziemi, które nawiedziło ten ląd (i inne południowe Wyspy Jońskie) w sierpniu 1953 r. Po południowej stronie znajdziemy najwyższą górę archipelagu – Ainos – mierzącą 1628 m n.p.m. Jej okolica stanowi od 1962 r. park narodowy ©©GREEK NATIONAL TOURISM ORGANISATION/G. AVGOUSTINATOS

LATO 2015


141

©©AGNIESZKA ZAWISTOWSKA

(ze względu na występowanie wielu endemicznych gatunków roślin i zwierząt). Początkowo wąska i kręta droga na szczyt w granicach obszaru chronionego zmienia się w dobrej jakości szlak, dlatego nie należy się zrażać. Warto zostawić samochód i udać się na spacer. Podczas wędrówki natrafimy na punkty widokowe, z których rozpościera się panorama Kefalinii i sąsiadujących z nią wysp. Kierując się w stronę Sami – jednego z miasteczek portowych, natkniemy się na Donkey Trekking Kefalonia w wiosce Grizata. Dla dzieciaków to frajda, bo mogą pojeździć na osiołkach, a dla dorosłych świetna okazja, aby w trakcie trekkingu podziwiać wspaniałe krajobrazy – przekonuje Katharina Fehring, założycielka farmy osłów. To jednak nie jedyna atrakcja leżąca w okolicy. Kilkanaście kilometrów dalej znajdują się grota Dragorati, słynąca z ponadtysiącletnich stalaktytów i stalagmitów oraz doskonałej akustyki (niegdyś odbywały się w niej koncerty), a także jaskinia Melissani, nazywana Jaskinią Nimf. To określenie pochodzi z mitologii i od odkrytych tu figurek nimf oraz przedmiotów nawiązujących do kultu boga Pana, pochodzących z IV i III w. p.n.e. W północno-zachodniej części Kefalinii, w regionie Pylaros, odkryjemy prawdziwy cud natury, czyli plażę Mirtos (Myrtos) uważaną za jedną z najpiękniejszych w basenie Morza Śródziemnego. Otoczona strzelistymi klifami zachwyca turkusowymi wodami i białym piaskiem. Należy do najczęściej fotografowa-

SS Jachty cumujące u brzegów urokliwej wioski Kioni na Itace

nych miejsc na wyspie. Amatorzy kąpieli słonecznych powinni też odwiedzić zatokę Katelios z plażą Kaminia (znaną także jako Mounda), gdzie pojawiają się żółwie karetta (Caretta caretta), oraz plażę Xi, położoną nieopodal miasteczka Lixouri na zachodzie lądu. Ta ostatnia słynie z czerwonego piasku korzystnie wpływającego na stan skóry. Znana z hollywoodzkiego filmu Kapitan Corelli (2001) wyspa szczyci się również swoimi winami. Jednych z najlepszych tego rodzaju trunków miałam okazję spróbować w Gentilini Winery & Vineyards w wiosce Minia nieopodal Argostoli (Argostolionu) – 10-tysięcznej stolicy Kefalinii. Winnica wytwarza 6 głównych gatunków, w tym flagową białą Robolę, ale

i eksperymentuje, tworząc odmiany sezonowe. Za uprawę winorośli na plantacji odpowiada Giorgos Koukouvinos, prawdziwy pasjonat, który nie tylko opowie nam o samym procesie produkcji szlachetnych trunków, ale i udzieli wskazówek, jak je serwować. Wycieczkę po Kefalinii warto zakończyć w jej północnym rejonie, gdzie znajduje się niezmiernie urokliwe Fiskardo, choć ze względu na przebudowę drogi dojazd jest utrudniony. Ta portowa osada przyciąga nie tylko rzesze turystów przypływających do niej każdego dnia statkami wycieczkowymi, ale i celebrytów, którzy na kilka chwil opuszczają swoje jachty, żeby wstąpić do jednej z tutejszych restauracji na lunch.

TT Spektakularny widok na itacką zatokę Vathi oraz Morze Jońskie ©©AGNIESZKA ZAWISTOWSKA


142 EUROPODRÓŻE

wą tserepę potrafią zrobić tylko nieliczne itackie kobiety. Spróbujemy jej np. we wsi Perahori w regionie Marathias. Tę wyjątkowo tradycyjną osadę zamieszkuje ok. 1 tys. osób, głównie rolników. Na koniec warto dodać, że miejscowości na Itace mają swoje festyny, organizowane w dzień imienin świętego, który im patronuje. Najwięcej takich uroczystości przypada na lipiec i sierpień. Główny festiwal odbywa się zawsze co roku w okolicach 10 sierpnia. Wtedy na placach w itackich miasteczkach kobiety sprzedają lokalne produkty i swoje specjały.

ZAKINTOS ©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

SS Słynna zatoka Navagio z wrakiem statku Panagiotis na Zakintos

ITAKA Jeżeli na Itace zawołamy Kapitanie, mój kapitanie!, możemy mieć niemal stuprocentową pewność, że któryś z będących w pobliżu mężczyzn zareaguje na nasz okrzyk. To dlatego, że wyspę zamieszkuje rekordowa jak na Grecję liczba osób pełniących tę funkcję. Mityczna ojczyzna Odyseusza przyciąga co roku wielu żeglarzy. Aby móc jednak zawinąć do jednego z jej portów, należy zarezerwować miejsce z wyprzedzeniem. Tutejsze krajobrazy przypominają scenerię z bajki. Przemierzając niezmiernie zieloną i malowniczą Itakę, będziemy podziwiać spektakularne widoki. Czekają one na nas szczególnie podczas przejażdżki nowo wybudowaną drogą z wioski Stavros do Anogi, uważanej za najstarszą i najwyżej położoną osadę na wyspie (w miejscowym XII-wiecznym kościele obejrzymy świetnie zachowane bizantyjskie freski), i dalej trasą w kierunku Klasztoru Katharon. Tylko nie zapomnijcie zabrać aparatów! Nieopodal urzekającej zatoki Afales na północy leży mała miejscowość Kalamos z kamienną studnią często

LATO 2015

utożsamianą z homerowskim źródłem Melanydros. Według legendy każdy, kto napije się z niego wody, powróci kiedyś na Itakę. Ja nie wahałam się ani chwili. Także w tym rejonie rozciąga się najpopularniejsza itacka plaża Filiatro, jednak większą atrakcję stanowią dzikie odcinki wybrzeża, na które można dostać się tylko łódką. Te zacumujemy m.in. w Vathi – stolicy wyspy – lub w Kioni. W tej drugiej miejscowości warto zatrzymać się z kilku powodów. Po pierwsze, wioska słynie z pięknej architektury, po drugie, otaczają ją cudne plaże, a po trzecie, zjecie tutaj wyśmienitą musakę w tawernie Mills. Skoro już o kuchni mowa, trzeba wspomnieć też o charakterystycznej dla Itaki potrawie o nazwie tserepa. Przygotowuje się ją w glinianym garnku i piecze w piecu opalanym drewnem. Podstawą dania jest kurczak (ale można użyć również mięsa z kozy lub królika), do którego dodaje się ziemniaki, pomidory, paprykę, czosnek i przyprawy. Ten specjał serwuje niemal każda tawerna czy restauracja na wyspie, jednak miejscowi twierdzą, że prawdzi-

Wizytę w winnicach, darmową pieszą wycieczkę typu city tour, zajęcia jogi na plaży o poranku, szaloną zabawę do białego rana w Laganas, a nawet organizację ślubu – to wszystko oferuje Zakintos (Zakynthos). Wyspa znana jest przede wszystkim z najsłynniejszej greckiej zatoki Navagio, zwanej także Zatoką Wraku (u jej brzegu spoczywa od 1980 r. statek przemytniczy Panagiotis), która wcina się w jej północno-zachodni brzeg. Można się tu dostać łodzią lub obejrzeć ten popularny zakątek z lotu ptaka. Druga propozycja wydaje się ciekawsza, bo po drodze zobaczymy też urokliwe zatoki Porto Roxa, Porto Limnionas oraz Porto Vromi. Koniecznie trzeba również zajrzeć do siedliska żółwi karetta. Jeżeli zechcecie ujrzeć te zwierzęta na własne oczy, popłyńcie w rejs na wysepkę Marathonisi w zatoce Laganas, stanowiącej od 1999 r. Morski Park Narodowy Zakintos. Mieszka w nim ok. 80 proc. ich lokalnej populacji. Widok tych stworzeń to niezapomniane przeżycie. Amatorzy wodnego szaleństwa powinni wybrać się na wschodni przylądek Vassilikos (Vasilikos). W pobliżu plaży St. Nicholas czeka ich jazda na skuterze wodnym, nurkowanie, parasailing i wiele


143

©©AGNIESZKA ZAWISTOWSKA

©©KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

SS Vassilikos – Kaplica św. Mikołaja

SS Na Zakintos jest wiele zakątków idealnych do wypoczynku

innych atrakcji. Największą zaletą tego zakątka są spokojne wody i przystępne ceny. To świetna okolica na wypad z dziećmi. Mam także propozycję dla romantyków. Na południowym krańcu wyspy znajduje się mała, urokliwa wioska Keri, otoczona drzewkami oliwnymi. Miejsce jest o tyle niezwykłe, że można z niego podziwiać jedne z najpiękniejszych zachodów słońca w Grecji. Za inny wspaniały punkt widokowy uchodzi wzgórze Bochali (Bohali) wznoszące się nad tutejszą stolicą – Zakintos (Zakynthos). Rozpościera się z niego piękna panorama miasta. Robi

ona duże wrażenie szczególnie po zapadnięciu zmroku, gdy zapalają się wszystkie światła. Polecam przyjść tutaj na kolację do tawerny To Spiti Tou Lata, prowadzonej przez Anastasiosa Tapinisa, i skosztować ragoût z koguta czy stifado z królikiem. Doskonałe jedzenie serwuje również knajpka To Kantouni należąca do Sakisa, którego matka na pewno nie pozwoli nam wyjść głodnymi (sama się o tym przekonałam). Stolik najlepiej w niej jednak zarezerwować z wyprzedzeniem, bo lokal posiada niewielkie rozmiary, a chętnych na przepyszne dania z jego kuchni nie brakuje.

Świetnych regionalnych produktów spróbujemy też w górskiej wiosce Kiliomeno, w której mieści się sklepik Melissiotisses. Kupimy w nim m.in. chleb, przyprawy, a także dżemy czy likiery w wielu, czasem zaskakujących smakach. Skoro już mowa o napojach wyskokowych, miłośnicy wina koniecznie powinni udać się do prowadzonej od trzech pokoleń winnicy Grampsas w miejscowości Lagopodo położonej pośrodku wyspy, nieopodal żeńskiego Klasztoru Panagia Eleftherotria. Na pewno nie pożałują oni tej wyprawy, bo tutejsze szlachetne trunki – podawane wraz z lokalnymi serami – są naprawdę rewelacyjne! 


144 EUROPODRÓŻE

LATO NAD WĘGIERSKIM

BALATONEM SYLWIA JEDLAK-DUBIEL

<< Choć Węgry, położone między Austrią, Słowacją, Ukrainą, Rumunią, Serbią, Chorwacją i Słowenią, nie mają obecnie dostępu do morza, znakomicie radzą sobie z tą niedogodnością. Dzięki niej Madziarzy mogą w pełni docenić tutejsze jeziora, rzeki i źródła termalne, a należą one do prawdziwych skarbów tego kraju. W czasach PRL-u, gdy wyjazdy za żelazną kurtynę stanowiły przywilej niewielu osób, to m.in. węgierski Balaton robił prawdziwą furorę wśród kierunków urlopowych. Mimo iż dziś granice są już otwarte, a wycieczki na słoneczne południowe wybrzeża Europy wcale nie kosztują dużo, wciąż cieszy się on niesłabnącym zainteresowaniem turystów z zagranicy, w tym Polaków. >> LATO 2015


145

©©NYUGAT-BALATONI TURISZTIKAI IRODA

SS „Węgierskie morze” przypadnie do gustu miłośnikom sportów wodnych

©©MAGYAR TURIZMUS ZRT. FOTOTÁR

©©NYUGAT-BALATONI TURISZTIKAI IRODA

SS Rodzinne wakacje nad Balatonem

SS Przejażdżka bryczką wokół pięknego Pałacu Festeticsów w Keszthely

o n i e m a l że l e ge n d a r n e j już tęsknoty Węgrów za terytorium Krajów Korony Świętego Stefana (które obejmowało Węgry, Siedmiogród, Chorwację, Slawonię i miasto Rijeka) sprzed I wojny światowej można odnosić się z pobłażaniem, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że po podpisaniu traktatu w Trianon w czerwcu 1920 r. poza granicami nowego państwa węgierskiego znalazły się miliony obywateli dawnego królestwa. Z tej perspektywy dumne określenie „węgierskie morze”, którym Madziarzy nazywają Balaton, nabiera głębszego znaczenia. Zresztą nadbalatońskie miasteczka swoją leniwą atmosferą przypominają śródziemnomorskie miejscowości, a ciepła pogoda w okresie letnim zachęca do kąpieli (średnia temperatura wody wynosi wtedy ok. 23°C) i opalania się z siłą nie mniejszą niż w rejonach włoskich czy greckich zatok.

Dla tych, którzy nie wierzą w sprzyjającą aurę nad Bałtykiem, a zmęczyli się zbyt dalekimi wyjazdami na wybrzeże Włoch, Francji, Hiszpanii czy Grecji, ojczyzna naszych bratanków będzie dobrą alternatywą. Ten kraj oferuje słońce, wino i śpiew oraz towarzystwo życzliwych Węgrów, równie gościnnych i żywiołowych co mieszkańcy południa Europy, zaś lot z warszawskiego Lotniska Chopina do Budapesztu trwa zaledwie ok. 1 godz. i 15 min.

D

SŁONECZNE PLAŻE Największe węgierskie jezioro (594 km² powierzchni) znajduje się na południowy zachód od stolicy Węgier i to właśnie budapeszteńczycy upodobali je sobie najbardziej. Chętnie spędzają nad nim nie tylko urlopy, ale i weekendy (centrum miasta od jego wschodnich brzegów dzieli ok. 90 km). W wakacje Balaton przeżywa prawdziwe oblężenie i nie ma w tym nic dziwnego. Turystów przyciągają nad niego południowe piaszczyste

plaże i płytkie, ciepłe wody. To świetne miejsce na wypoczynek dla rodzin z dziećmi. Prawdziwym turystycznym centrum jest 25-tysięczny Siófok. Słynie on z ciągnącej się wzdłuż brzegu jeziora promenady (Petőfi sétány), tłumnie odwiedzanej wieczorami przez ludzi spragnionych rozrywki, oraz płatnej Wielkiej Plaży (Nagystrand). Choć miejscowość uchodzi za typowy wakacyjny kurort, warto w niej zobaczyć kilka rzeczy. Należą do nich m.in. 45-metrowa Wieża Wodna (Víztorony) z 1912 r. Można z niej podziwiać malowniczą panoramę okolicy. Budowla została kilka lat temu odnowiona i obecnie funkcjonuje w niej kawiarnia i bar tlenowy. Inny ciekawy obiekt w Siófok stanowi kościół luterański w Parku Oulu zaprojektowany przez Imre Makovecza (1935–2011), węgierskiego przedstawiciela nurtu architektury organicznej. Niemal we wszystkich swoich dziełach starał się on łączyć narodowe tradycje Węgier z naturalnymi elementami konstrukcyjnymi (taka idea przyświecała mu także, gdy tworzył 


146 EUROPODRÓŻE

SS Panorama miejscowości Tihany z opactwem benedyktyńskim na wzgórzu

©©NYUGAT-BALATONI TURISZTIKAI IRODA

SS Stado bawołów domowych na terenie Kápolnapuszta–Bivalyrezervátum

n i e s a m ow i t y p a w i l o n n a w y s t a wę EXPO 1992 odbywającą się w Sewilli), chętnie wykorzystywał też motywy skrzydeł i drzewa. Wnętrze świątyni zdobią drewniane filary i rzeźby, a sam budynek przypomina ni to głowę sowy, ni hełm wojownika. W kościele odbywają się koncerty organowe. Przy południowym brzegu Balatonu leży jeszcze wiele miejscowości, w których znajdziemy zakwaterowanie i sprzyjające warunki do wypoczynku. Polaków może zainteresować np. Balatonboglár. W czasie II wojny światowej działało w nim gimnazjum dla polskiej młodzieży (uczył się w nim m.in. dziennikarz i tłumacz literatury węgierskiej Tadeusz Olszański).

WULKANICZNE WZGÓRZA Krajobraz północnych brzegów jeziora tworzą dla odmiany przede wszystkim liczne wzniesienia. Najcharakterystyczniejsze

LATO 2015

z nich to bazaltowa góra Badacsony (437,4 m n.p.m.) o sylwetce trapezu. Jej rejon znany jest ze znakomitych białych win takich jak olaszrizling czy szürkebarát (odmiana pinot gris). Warto zajrzeć tutaj do lokalnych winiarni, żeby spróbować ich produktów. W okolicznych miasteczkach w okresie letnim i na jesieni organizuje się festiwale winiarskie. Ze szczytu wzgórza rozpościera się piękny widok na szmaragdowe wody Balatonu. Po wycieczce na płaski wierzchołek góry najlepiej zejść do pobliskiej 2-tysięcznej miejscowości Badacsonytomaj odpocząć na molo albo, jeśli wystarczy nam jeszcze sił, wybrać się do ruin XIII-wiecznego zamku (Szigligeti vár) lub klasycystycznej rezydencji węgierskiego rodu Esterházych (Eszterházych) w Szigliget. Z kolei w położonym na północ stąd 16-tysięcznym miasteczku Tapolca przeżyjemy jedyną w swoim rodzaju przy-

godę – przepłyniemy łódką przez przepięknie oświetlone podziemne jezioro wypełniające system grot (Tapolcai-tavasbarlang). Żyje w nim m.in. mała karpiowata ryba strzebla potokowa. Kierując się na północny wschód od Badacsony, dotrzemy na półwysep Tihany (Tihanyi-félsziget), region ciekawy z kilku powodów. Po pierwsze, znajduje się tutaj opactwo benedyktyńskie z XI w. Powstało ono z inicjatywy króla Andrzeja I (1013–1060) z dynastii Arpadów, którego pochowano w przyklasztornym kościele. Jego grób można obecnie oglądać w krypcie pod świątynią. Po drugie, na tym obszarze leżą dwa jeziora: Wewnętrzne (Belső-tó) i Zewnętrzne (Külső-tó). Ich lustra wody od tafli Balatonu dzieli odpowiednio 25 i 12 m wysokości. Oba zbiorniki zajmują kalderę dawnego wulkanu. Jezioro Zewnętrzne, dzisiaj w znacznej części zasypane i zarośnięte, zamieszkują liczne


147

©©MAGYAR TURIZMUS ZRT. FOTOTÁR

mi Keszthely (Keszthelyi-hegység) i Małym Balatonem (Kis-Balaton) należą do utworzonego w 1997 r. Parku Narodowego Pogórza Balatonu (Balaton-felvidéki Nemzeti Park). W jego granicach (ok. 570 km² powierzchni) spotkamy ponad 200 gatunków roślin chronionych na Węgrzech, np. pierwiosnki łyszczaki, mieczyki błotne czy dwulistniki musze. Poza tym żyje tu także wiele rozmaitych ptaków. Wspomniany Mały Balaton był niegdyś częścią „węgierskiego morza”, a znajduje się na południowy zachód od niego, u ujścia rzeki Zala. Na tym obszarze obowiązuje ograniczony ruch turystyczny, a to ze względu na jego wyjątkowy ekosystem. Osoby pasjonujące się ornitologią powinny koniecznie wybrać się tutaj na obserwację ptactwa wodnego pod opieką przewodnika. W okolicy jeziora założono też rezerwat bawoła domowego (Kápolnapuszta–Bivalyrezervátum), gdzie oprócz tych zwierząt hoduje się węgierskie szare bydło rogate (węgierskie siwe bydło stepowe), rasę pochodzącą z puszty. Na Małym Balatonie leżą również liczne wyspy, w tym Wyspa Kaniowy Zamek (Kányavári-sziget), na którą dostaniemy się za pomocą drewnianego mostu, bądź Wyspa Zamkowa (Vár-sziget) z interesującym stanowiskiem archeologicznym w miejscowości Zalavár.

Z WIZYTĄ U ARYSTOKRACJI

©©BALATONFÜREDI TURISZTIKAI EGYESÜLET

SS Annagora Aquapark w Balatonfüred

gatunki ptaków. Oprócz tego to właśnie z końca półwyspu Tihany mamy najbliżej do południowego balatońskiego brzegu (ok. 1,5 km). Z tutejszej przystani do przeciwległej miejscowości Szántód przez cały rok (w sezonie ze zwiększoną częstotliwością) kursuje prom pasażersko-samochodowy. W pobliskim 13-tysięcznym Balatonfüred na miłośników speleologii i nie tylko czeka jaskinia Lóczy (Lóczy-barlang) ze ścianami prezentującymi kolejne warstwy wapienia. Odkryto ją pod koniec XIX w. w zboczu góry Tamás (Tamás-hegy). Obecnie udostępnia się ją do zwiedzania od połowy kwietnia do końca września.

MNIEJSZY BRAT BALATONU Tereny Pogórza Balatonu razem z południową częścią Lasu Bakońskiego (Bakony), Kotliną Tapolcy (Tapolcai-medence), góra-

Wróćmy jednak jeszcze nad balatoński brzeg. Za stolicę tego regionu uważa się 20-tysięczne Keszthely, położone przy północno-zachodnim krańcu jeziora. Wielkim skarbem miasta jest późnobarokowa rezydencja Festeticsów (Festetics-kastély) – arystokratycznej rodziny wywodzącej się z Chorwacji. To jeden z najwspanialszych zabytków w całym kraju. Na terenie posiadłości w otoczeniu zadbanego parku stoi pałac, którego wnętrza udostępniono częściowo do zwiedzania. Wypełnione meblami i dekoracjami pomieszczenia zaznajamiają gości z życiem węgierskich magnatów w XVIII i XIX stuleciu. Duże wrażenie robi biblioteka hrabiego Györgya Festeticsa (1755–1819) – do dziś zachował się jej bogaty księgozbiór (ponad 80 tys. woluminów). Sam arystokrata uchodził za postać wybitną. To on w 1797 r. założył Georgikon, czyli pierwszą w Europie wyższą szkołę rolniczą. W rezydencji wyróżnia się też reprezentacyjna dębowa klatka schodowa z portretami członków znamienitego rodu. Słynną mieszkanką posiadłości była Maria Wiktoria Hamilton (1850–1922), która wyszła za mąż za Tasziló Festeticsa

(1850–1933) po tym, jak rozwiodła się z księciem Monako Albertem I Grimaldim (1848–1922). W Keszthely, obok Plaży Miejskiej (Városi Strand) znajdziemy tzw. Wyspę Kąpielową (Szigetfürdő) z odnowionymi pawilonami z XIX w., do której prowadzi pomost. Poza tym w mieście można odwiedzić Muzeum Balatońskie (Balatoni Múzeum), Muzeum Lalek (Babamúzeum) czy Muzeum Marcepanu (Marcipán Múzeum).

POMYSŁ NA KAŻDY DZIEŃ Balaton i jego okolice to idealny rejon na wypoczynek. Co roku ściągają w te strony tysiące osób spragnionych słońca, chcących po prostu odetchnąć od gonitwy życia codziennego lub spędzić trochę czasu z rodziną bądź przyjaciółmi. Dlatego infrastruktura turystyczna rozwija się tu bardzo szybko i nie dotyczy to tylko bazy noclegowej. Region można podziwiać zarówno z perspektywy plaży czy pokładu jachtu, jak i z wysokości siodełka, ponieważ wokół jeziora wytyczono sieć szlaków rowerowych. W niektórych miejscowościach (np. w Siófok czy Balatonboglár) działają wypożyczalnie jednośladów. Dużą popularnością cieszą się także rajdy konne. Tego typu wycieczki organizują miejscowe ośrodki, m.in. ujeżdżalnia w centrum Balatonlelle-Rádpuszta Gasztro Élménybirtok w Balatonlelle i szkoła jazdy Georgikon Lovasiskola w Keszthely. W sezonie wakacyjnym w miejscowościach wypoczynkowych rozstawiają się wesołe miasteczka. W okolicy powstały też liczne kąpieliska, w tym Gránit Gyógyfürdő w Z a l a k a ro s i A n n a g o r a A q u a p a r k w Balatonfüred. Z myślą o aktywnych turystach w 2003 r. w Balatonfűzfő otwarto Park Przygód Serpa (Serpa Kalandpark), który oferuje wspinaczkę na 9-metrową wieżę, zjazd na tyrolce, pokonanie jednej z 7 ścieżek przygodowych (trasy przygotowano odpowiednio do wieku uczestników i ich umiejętności) oraz strzelanie do celu z łuku. Razem z profesjonalnym polem do gry w paintball (Balaton Paintball) stanowi on część Parku Wolnego Czasu Balatońskie Bobsleje (Balatoni Bob Szabadidőpark). To również świetne miejsce dla rodzin z dziećmi. Do użytku oddano w nim dwa całoroczne tory bobslejowe o łącznej długości 1,5 km. Z ich najwyższych punktów rozpościera się wspaniała panorama pobliskich lasów i usianej żaglówkami tafli „węgierskiego morza”. Dorośli mogą zrelaksować się także na malowniczo położonym 18-dołkowym polu golfowym należącym do Royal Balaton 


148 EUROPODRÓŻE

©©NYUGAT-BALATONI TURISZTIKAI IRODA

SS Lecznicze właściwości wód jeziora Hévíz znano już w starożytności

Golf & Yacht Club w Balatonudvari lub podczas enoturystycznej wyprawy po okolicznych winnicach, winiarniach i piwnicach. Nad Balatonem koniecznie trzeba też spróbować prawdziwego węgierskiego przysmaku, czyli halászlé (zupy rybnej). Podaje się ją w różnych częściach kraju i wszędzie smakuje nieco inaczej, a to ze względu na odmienny dobór składników, m.in. gatunków używanych ryb. To mocno paprykowe danie stanowi niewątpliwie nieodłączny element lokalnej kuchni.

scowości jako kurortu leczniczego przyczyniła się dopiero w XVIII stuleciu rodzina Festeticsów, do których należały

Wysoka temperatura jeziora utrzymuje się przez cały rok. W zimie woda ogrzewa się do 24–26°C, a latem – do 33–38°C. Dzięki temu na przełomie XIX i XX w. udało się tutaj introdukować indyjską czerwoną lilię wodną (Nymphaea rubra var. longiflora). Wizytę w uzdrowisku zaleca się przede wszystkim osobom z bólami reumatycznymi i dolegliwościami narządów ruchu, ale z kąpieli w tym niezwykłym miejscu może skorzystać każdy. Trzeba tylko pamiętać, żeby jednorazowa sesja nie trwała dłużej niż 30 min. Dzisiaj w Hévíz nie brakuje komfortowych hoteli z doskonałą obsługą, takich jak Hunguest Hotel Helios (3 gwiazdki z plusem), 4-gwiazdkowy NaturMed Hotel Carbona o podwyższonym standardzie lub 5-gwiazdkowy Lotus Therme Hotel & Spa. Nie zawiodą się również ci turyści, którzy szukają zakwaterowania w niższej cenie. Poza tym w 1925 r. w miejscowości odkryto tzw. grobowiec rzymskiego legionisty ze szkieletem pochodzącym,

UZDRAWIAJĄCA MOC WODY Nieoficjalną stolicę Balatonu, Keszthely, dzieli tylko 7 km od 5-tysięcznego Hévíz – jedynego w swoim rodzaju uzdrowiska z największym naturalnym jeziorem termalnym w Europie (4,44 ha). Podejrzewa się, że korzystny na zdrowie wpływ jego wód znali już od II w. n.e. Rzymianie, zakładający osady, twierdze i łaźnie na obrzeżach imperium. Do rozkwitu miej-

©©BALATONFÜREDI TURISZTIKAI EGYESÜLET

SS Letnie regaty żeglarskie Kékszalag ÁRKÁD Nagydíj na Balatonie

te dobra. Pierwszy budynek kąpielowy kazał tu postawić właśnie wspomniany założyciel Georgikonu, hrabia György.

TT Lipcowy festiwal muzyczny MasterCard Balaton Sound na plaży w Zamárdi ©©GELLÉRT ATTILA

jak się szacuje, z IV w. n.e. Znalezione przy zmarłym przedmioty przeniesiono do Muzeum Balatońskiego w Keszthely, a jego szczątki pozostawiono w ceglanej budowli. Najstarszą świątynią w mieście jest kościół z najprawdopodobniej XIII w. (pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1341 r.), odnowiony w XVIII stuleciu w stylu barokowym. Mimo zmian zachował on średniowieczną bryłę architektoniczną.

WIELE OKAZJI DO ZABAWY Sezon letni nad Balatonem to okres wielu różnorodnych wydarzeń. Jeśli planujemy podróż w te urocze strony, pomyślmy o wzięciu udziału chociaż w jednym z nich. Na samym początku lipca w Balatonfüred odbywają się widowiskowe regaty żeglarskie, których uczestnicy walczą o Błękitną

LATO 2015


149 Wstążkę (Kékszalag ÁRKÁD Nagydíj). Młodzież (i nie tylko) ściąga tłumnie w tym miesiącu na plażę w Zamárdi na wielką imprezę muzyczną MasterCard Balaton Sound z koncertami międzynarodowych gwiazd (w tym roku m.in. Tiësto, Hardwell, Faithless, Jason Derulo, Ludacris, Nicky Romero, Zedd czy Afrojack). Miłośnicy odmiennego stylu w muzyce wybierają się za to trochę później do Balatonboglár na Festiwal Jazzu i Wina (Jazz és a Bor Fesztiválja). Również mniej więcej w pierwszych dniach lipca organizuje się zawody w przepłynięciu Balatonu na odcinku od Révfülöp do plaży Platan w Balatonboglár (Pek-Snack® Balaton-átúszás). Dystans do pokonania wynosi 5,2 tys. m. Latem obchodzi się też barwne Tygodnie Wina w Badacsony (Badacsonyi Borhetek – w tym roku od 17 lipca do 2 sierpnia), podczas których degustacjom szlachetnych trunków towarzyszą rozmaite wydarzenia kulturalne. Podobnych rozrywek dostarczają Tygodnie Wina w Balatonfüred (Balatonfüredi Borhetek zaplanowane na 8–29 sierpnia 2015 r.). W sierpniu mnóstwo osób przyjeżdża na południowy brzeg jeziora do miejscowości Balatonboglár na dużą imprezę na świeżym powietrzu zwaną Boglári Szüreti Fesztivál – Festiwal Winobrania w Boglár (39. jego edycja odbędzie

©©NYUGAT-BALATONI TURISZTIKAI IRODA

SS Dziewczęta w tradycyjnych strojach podczas święta winobrania

się 19–23 sierpnia 2015 r.). Siófok zaprasza natomiast miłośników tradycji na 10 dni dobrej zabawy (w tym roku od 14 do 23 sierpnia) z okazji Festiwalu Siófolk (Siófolk Fesztivál) oraz Święta Wina i Chleba (Bor és Kenyér Ünnepe – od 20 do 23 sierpnia), w trakcie trwania których wypada węgierskie święto narodowe i państwowe, czyli Dzień św. Stefana (20 sierpnia).

Jak widać, w okolicy Balatonu trudno się nudzić, szczególnie w lecie. Tutejsze miejscowości wypoczynkowe mogą być także świetną bazą wypadową do pobliskich zabytkowych miast, takich jak Veszprém, Székesfehérvár czy nawet sam magiczny Budapeszt. Jedno jest pewne – u gościnnych i przyjaznych Madziarów spędzimy zawsze niezapomniany urlop! 


150 EUROPODRÓŻE

SAKSONIA – NIEMCY MNIEJ ZNANE JULITA CZECHOWICZ

LATO 2015


151

© TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/ ANJA UPMEIER

<< Gdyby spytać Bawarczyka o to, z czym kojarzą mu się Saksonia i Saksończycy, pewnie uśmiechnąłby się z lekkim lekceważeniem i powiedział, że z dialektem. Rzeczywiście, Niemcy uważają dialekt saksoński za trudny w odbiorze, ale niewielu wie, iż to tą odmianą językową posłużył się w XVI w. Marcin Luter w swoim tłumaczeniu Biblii, pod wpływem którego wykształcił się później standardowy język niemiecki („Hochdeutsch”). Jednak wystarczy raz odwiedzić Saksonię, aby przekonać się, że jest miejscem jedynym w swoim rodzaju. >>

�  Panorama historycznego centrum Drezna oglądana od strony Łaby


152 EUROPODRÓŻE

SS Zamek Albrechta oraz Katedra św. Jana i św. Donata w Miśni

O

braz dzisiejszego landu w dużej mierze ukształtowały jego historia i kultura, nie brakuje w nim mimo to elementów nowoczesności. Znajdziemy tu sztukę na światowym poziomie, tradycyjne rękodzieła znane daleko poza granicami kraju i nowoczesne manufaktury. Szczególnie dużym zainteresowaniem cieszą się zabytkowe miasta, okazałe zamki, pałace i ogrody. Saksończycy mówią o sobie helle, czyli „bystrzy”, i określenie to bardzo do nich pasuje. Zawdzięczamy im wiele wynalazków: Melitta Bentz (1873–1950) wymyśliła papierowe filtry do kawy, Karl August Lingner (1861–1916) opracował skład płynu do płukania jamy ustnej Odol, firma Teekanne wprowadziła na rynek herbatę w torebkach. Nie wolno też zapomnieć o kultowym aucie pro-

LATO 2015

dukowanym w Zwickau – trabancie, którego unowocześnione wersje do dziś można spotkać na ulicach Drezna (Dresden). Saksonia stanowi, obok Brandenburgii i Meklemburgii-Pomorza Przedniego, jeden z trzech landów sąsiadujących z Polską. Granica pomiędzy państwami przebiega wzdłuż Nysy Łużyckiej. Funkcję stolicy regionu administracyjnego pełni niemal 550-tysięczne Drezno, ale nie tylko ono przyciąga w swoje progi zaciekawionych gości. Cały kraj związkowy ma naprawdę niezmiernie wiele do zaoferowania.

KOLEBKA SAKSONII Mimo iż już w VII w. Drezno i Lipsk (Leipzig) zamieszkiwały ludy słowiańskie, za kolebkę Saksonii uważa się Miśnię (Meißen). To tutaj król Niemiec – Henryk I Ptasznik (876–936) z saskiej dynastii

Ludolfingów – założył w 929 r. wysoko na skarpie nad Łabą gród, uchodzący za pierwsze centrum władzy tego regionu. Od XII stulecia rządziła stąd dynastia Wettynów, która dopiero w XV w. przeniosła swoją siedzibę do Drezna. Miśnia jest uroczym miasteczkiem, urzeka swoimi wąskimi uliczkami, licznymi zabytkowymi kamienicami i portalami pamiętającymi czasy renesansu. Nad jej zabudowaniami góruje Zamek Albrechta (Albrechtsburg), gdzie produkowano pierwszą europejską porcelanę. Nie stałoby się to możliwe bez wielkich ambicji Augusta II Mocnego (1670–1733), który sam mawiał, że „ma chorobę porcelanową”. Nie tylko kupował bardzo dużo przedmiotów z tego swoistego „białego złota”, ale także nie szczędził środków, żeby stworzyć własną jego odmianę. Jeszcze do niedawna sądzono, że temu zadaniu sprostał samodzielnie alchemik Johann Friedrich Böttger (1682–1719), jednak


153

©©TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/MANFRED LOHSE

według najnowszych badań opierał się on w znacznej mierze na pracach Ehrenfrieda Walthera von Tschirnhausa (1651–1708). Porcelana miśnieńska jest do dzisiaj towarem luksusowym, a podziwiać ją można w muzeum powstałym przy otwartej w 1710 r. manufakturze. W placówce zapoznamy się z procesem wytwarzania porcelanowych precjozów, podpatrzymy, z jaką dokładnością wykonywane są malowidła, czy też porównamy tradycyjne formy z nowoczesną finezją. Od XVIII w. produkty z Miśni oznacza się dwoma skrzyżowanymi ze sobą niebieskimi mieczami.

MAŁA KRAINA WINA „Krasnal wśród regionów winiarskich” – tak potocznie mówi się o saksońskim obszarze winnic, jednym z naj mniejszych w Niemczech (obejmuje ok. 490 ha). Lokalny szlak winny rozciąga się wzdłuż Łaby na odcinku 55 km. Zaczyna się w Pirnie, przebiega przez

©©TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/SYLVIO DITTRICH

SS Winnice położone wokół Zamku Wackerbarth w Radobylu (Radebeul)

Drezno, Radebeul i Miśnię, będącą centrum tutejszej produkcji wina. Sama tradycja uprawy winorośli na tych ziemiach sięga ponad 850 lat wstecz. Według legendy pierwsze gałązki tych krzewów przywiózł do Saksonii miśnieński biskup Benon (ok. 1010–1106), patron rybaków, tkaczy oraz Miśni i Monachium. Na początku wino było wykorzystywane przez księży podczas celebracji mszy, ale później spożywał je już każdy zgodnie z mottem, że trzeba zaoferować coś ciału, żeby dusza miała ochotę w nim mieszkać. Dzisiejsze winnice są zdecydowan i e m n i e j s ze n i ż k i e d y ś ze w z g l ęd u n a u p r ze m y s ł ow i e n i e re g i o n u , budowę mostów czy rozprzestrzenienie się filoksery – mszycy pasożytującej na winoroślach, przywiezionej do Europy w XIX w. z Ameryki Północnej. Obecnie wytwarza się tutaj przede wszystkim wina białe, takie jak Müller-Thurgau, Riesling,

Weißburgunder, Grauburgunder, Traminer, Elbling, Gutedel czy Kerner. Specjalność tego rejonu stanowi Złoty Riesling (Goldriesling) uprawiany wyłącznie w tym kraju związkowym. Dzięki korzystnemu klimatowi, gorącym letnim dniom i chłodnym nocom miejscowe trunki szczycą się swoimi owocowymi i mineralnymi aromatami. Podczas zwiedzania Saksonii spróbujemy ich nie tylko w restauracjach lub hotelach, lecz także w samych winnicach.

BAROKOWA PIĘKNOŚĆ Wyjątkową atmosferę pięknego i dumnego ze swojej historii Drezna odczujemy w nim na każdym kroku – czy to podziwiając jego panoramę od strony rzeki bądź z wieży ratuszowej, czy spacerując przez dzielnicę Nowe Miasto Zewnętrzne (Äußere Neustadt). Prawdziwy rozkwit ośrodka nastąpił w XVIII w. za czasów Augusta II Mocnego (elektora 


154 EUROPODRÓŻE

©©JULITA CZECHOWICZ

SS Sierpniowe obchody Drezdeńskiego Święta Miasta (Dresdner Stadtfest)

saskiego Fryderyka Augusta I) i jego syna Augusta III (Fryderyka Augusta II). Stworzyli oni barokową metropolię zachwycającą kulturą, sztuką i architekturą. Obaj elektorzy sascy w drodze wolnej elekcji zostali wybrani królami Polski, co zapoczątkowało polsko-saską unię personalną trwającą od 1697 do 1763 r., przerywaną rządami Stanisława Leszczyńskiego (1704–1709 i 1733–1736). Bez wątpienia wspomniani władcy byli wrażliwi na piękno, jednak wystawne bale, imponujące budowle, pałace i ogrody, światowej sławy dzieła sztuki miały odzwierciedlać ich dążenie do władzy absolutystycznej. Najlepszym przykładem na potwierdzenie tej tezy jest kompleks pałacowy Zwinger, wybudowany na murach twierdzy miejskiej jako oranżeria i plac przeznaczony na uroczystości dworskie. Tutaj najłatwiej da się zauważyć barokowy przepych formy – liczne rzeźby połączono w taki sposób, że sprawiają wrażenie, jakby zstępowały na dziedziniec z subtelnie falującymi liniami architektonicznymi. Całość uzupełniają fontanny nadające Zwingerowi lekkości. Imponujące wrażenie robią nie tylko elementy architektury, ale także wnętrza skrywające zbiory porcelany, instrumentów matematycznych i fizycznych oraz arcydzieła pędzla wielkich malarzy (w Galerii Obrazów Starych Mistrzów – Gemäldegalerie Alte Meister), takie jak Grosz czynszowy Tycjana, Śpiąca Wenus Giorgionego, Noc (Pokłon pasterzy, Adoracja Dzieciątka przez pasterzy) Correggia, U stręczycielki Jana Vermeera, obrazy Rembrandta i Petera Paula Rubensa czy Dziewczyna z czekoladą Jeana-Étienne Liotarda – uznawany często za najpiękniejszy pastel świata. Zwiedzających przyciąga jednak najsilniej Madonna Sykstyńska Rafaela, która choć początkowo niedo-

LATO 2015

ceniana, stała się od XIX w. główną atrakcją dla miłośników malarstwa. Obecnie to dzieło zna prawie każdy i nawet jeśli nie rozpoznaje całości kompozycji, to kojarzy dwa urocze aniołki znajdujące się u dołu obrazu i spoglądające na Maryję z małym Jezusem. Należą one do najczęściej powielanych i przerabianych jego elementów.

Dziedzińców), którego 5 dziedzińców zostało urządzonych z niesamowitą fantazją.

POLACY W DREŹNIE

O ile Nowe Miasto Zewnętrzne każdemu Niemcowi kojarzy się z autorem książek dla dzieci Erichem Kästnerem (1899–1974), KOLOROWE ULICE tak Polakom przywodzi na myśl Józefa Ten, kto nasyci się już drezdeńską historią Ignacego Kraszewskiego (1812–1887). i sztuką, a ma jeszcze ochotę poznać praw- Do dzisiaj zachował się tutaj jeden z jego dziwe Drezno, powinien odwiedzić dziel- domów, w którego murach mieści się nicę Nowe Miasto Zewnętrzne. Znajdziemy poświęcone mu muzeum (Kraszewskiw niej wszystko, co nietypowe, niezwykłe -Museum) oraz siedziba stowarzyszenia czy nawet dziwaczne. Przenikają się tu polsko-niemieckiego. Placówka skuróżne narodowości i subkultury, a sztukę pia miejscową Polonię, a także miłośników uliczną cechuje kreatywność i odejście kultury polskojęzycznej. od komercyjności. Średni wiek mieszkańców tej dzielnicy wynosi 32 lata. Działa w niej też całe mnóstwo knajp, restauracji i kawiarni. To wszystko sprawia, że Nowe Miasto Zewnętrzne uchodzi za nieoficjalne centrum życia nocnego Drezna. Spokojne i rodzinne za dnia zmienia się po zapadnięciu zmroku w miejsce spotkań towarzyskich i zabaw trwających nawet do białego rana. Co roku w trzeci weekend czerwca świętuje się dni dzielnicy pod nazwą Bunte Republik Neustadt (Kolorowa Republika Nowego Miasta). Ulice zamieniają się wtedy w głośną, kolorową, alternatywną, przyjazną i pełną radości scenę. Motto wydarzenia i Nowego Miasta Zewnętrznego brzmi żyj i pozwól żyć innym i właśnie tolerancja jest ich charakterystyczną cechą. Na szczególną uwagę w tej części Drezna zasługują wpisany do Księgi rekordów Guinnessa najpiękniejszy sklep nabiałowy świata (założony w 1880 r. przez braci Pfund) oraz pasaż artystyczny (Kunsthofpassage – Pasaż Artystycznych


155

©©JULITA CZECHOWICZ

SS W zespole pałacowym Zwinger zebrano m.in. arcydzieła malarstwa

©©JULITA CZECHOWICZ

SS Pomnik Marcina Lutra w Dreźnie

Kontakty polsko-saskie zostały zapoczątkowane jeszcze za czasów Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Później odnowiono je dopiero pod koniec XV w., kiedy córka króla Kazimierza IV Jagiellończyka Barbara Jagiellonka (1478–1534) wyszła za mąż za tutejszego księcia Jerzego Brodatego (1471–1539). Oboje małżonkowie są pochowani w Katedrze św. Jana i św. Donata na wzgórzu zamkowym w Miśni, gdzie można też obejrzeć obraz Lucasa Cranacha Starszego, na którym uwiecznił księżną. Po zawiązaniu w 1697 r. unii polsko-saskiej (dotyczącej wstąpienia na tron Rzeczpospolitej Obojga Narodów TT Lipski renesansowy Stary Ratusz z XVI w. ©©TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/ANDREAS SCHMIDT

Augusta II Mocnego i potem Augusta III) do Drezna zaczęło zjeżdżać coraz więcej Polaków. Niektórzy zostawali na krótko, a inni – na zawsze. Świadczą o tym liczne pomniki z polskimi nazwiskami i epitafiami na cmentarzu w dzielnicy Friedrichstadt. Najbardziej znanym Polakiem w tym mieście do dziś jest bez wątpienia wspomniany już Józef Ignacy Kraszewski, który trafił do Księgi rekordów Guinnessa jako autor największej liczby powieści (aż 232!). W swojej trylogii saskiej (Hrabina Cosel, Brühl, Z siedmioletniej wojny) i Saskich ostatkach opisał życie w Saksonii za czasów Augusta II Mocnego i Augusta III. Są to książki o dużej wartości nie tylko literackiej, ale przede wszystkim historycznej. Drezno zainspirowało również Adama Mickiewicza (1798–1855), który napisał w nim w 1832 r. III część Dziadów (tzw. Dziady drezdeńskie). Tutaj zakochał się w Marii Wodzińskiej (1819–1896) i w 1836 r. zaręczył z nią Fryderyk Chopin (1810–1849), dawał koncerty skrzypek Karol Lipiński (1790–1861) i odbyła się w 1901 r. prapremiera opery Manru Ignacego Jana Paderewskiego (1860–1941). Do dzisiaj mieszka w tym mieście liczna Polonia. Za najbardziej rozpoznawalną naszą rodaczkę uchodzi obecnie Małgorzata Chodakowska (ur. w 1965 r.) – wysoce ceniona rzeźbiarka pochodząca z Łodzi. Jej subtelne i bardzo kobiece rzeźby można oglądać m.in. w centrum handlowym na Nowym Rynku (Neumarkt), galeriach sztuki czy ogrodach w Pillnitz.

MIASTO POWSTAŁE Z PROCHU Barokowe Drezno stworzone przez Augusta II Mocnego i Augusta III w swoich dziejach zniszczone zostało 2 razy: przez wojska pruskie podczas wojny siedmiolet-

niej (1756–1763) i przez aliantów w 1945 r. W ostatnim roku II wojny światowej odbyło się kilka ataków powietrznych na miasto, ale to te z 13, 14 i 15 lutego okazały się w swoich skutkach najgorsze – 4 krótkie naloty dywanowe przeprowadzone przez lotnictwo brytyjskie i amerykańskie zniszczyły praktycznie całe historyczne centrum. Odbudowa zaczęła się zaraz po wojnie, a trwa do dziś. Symbolem tego długiego procesu jest luterański Kościół Marii Panny (Frauenkirche) znajdujący się na Nowym Rynku. Jego ruiny stały w samym centrum miasta jeszcze po zjednoczeniu Niemiec, ponieważ dopiero w 1990 r. zebrała się grupa osób, które rozpoczęły starania o rekonstrukcję tej monumentalnej świątyni. Tysiące ludzi dawały mniejsze lub większe datki na ten cel głównie z powodów osobistych czy emocjonalnych. Inicjatywę tę wspierali nie tylko Niemcy, ale i Brytyjczycy, Amerykanie i Francuzi. Warto wspomnieć, że swój udział w odbudowie mieli też mieszkańcy Gostynia, miasteczka w Wielkopolsce (kamieniarze wykonali kamienną rzeźbę zapalonego znicza do świątyni). W ten sposób kościół stał się symbolem pojednania między narodami.

LIPSK NA HANDLOWYM SZLAKU Erich Kästner zwykł mówić, iż Drezno to marzenie, a Lipsk to rzeczywistość. Złośliwsi twierdzili, że w Dreźnie wydaje się pieniądze, które w Lipsku się zarabia. W rzeczywistości w tym pierwszym ośrodku rezydowali książęta i królowie, którzy budowali okazałe pałace i ogrody, a w drugim rozwijało się mieszczaństwo. Już w XII w. po otrzymaniu praw miejskich i przywilejów handlowych Lipsk należał do ważniejszych miejsc 


156 EUROPODRÓŻE

©©LEIPZIG TOURISMUS UND MARKETING GMBH/ANDREAS SCHMIDT

SS Nowa sala koncertowa Gewandhaus w Lipsku oddana do użytku w 1981 r.

na skrzyżowaniu szlaków Via Regia (prowadzącego z zachodu na wschód Europy) i Via Imperii (wiodącego od Morza Bałtyckiego do Rzymu). Najstarszy architektoniczny zabytek związany z tutejszą historią handlu stanowi Stara Giełda Handlowa (Alte Handelsbörse), barokowy budynek z drugiej połowy XVII stulecia. Na pomysł jej budowy wpadło 30 kupców, którzy żeby przypieczętować udany interes, spotykali się zawsze na neutralnym gruncie. Jedną z figur zdobiących gmach Starej Giełdy Handlowej jest Merkury – patron kupców. Do dzisiaj Lipsk słynie przede wszystkim z Lipskich Targów Książki (Leipziger Buchmesse), które odbywają się co roku w marcu. Od XVII w. do końca II wojny światowej było to najważniejsze miejsce spotkań branży wydawniczej w Niemczech. Współcześnie ustępuje pod tym względem jedynie Frankfurtowi nad Menem (Frankfurter Buchmesse). Różnorodni wystawcy ściągali m.in. do XVI-wiecznego

Dworu Auerbacha (dzisiejszego Pasażu Mädlera). Obok cennej biżuterii i delikatnych jedwabiów prezentowano w nim również porcelanę miśnieńską. Warto odwiedzić tu Piwnicę Auerbacha (Auerbachs Keller), dziś regionalną restaurację znaną w całym mieście. Było to jedno z ulubionych miejsc Johanna Wolfganga Goethego (1749–1832), którego tutejsze malowidła ścienne zainspirowały do napisania pierwszej części Fausta. O lokalu wspomniał później w swoim dramacie, czym wystawił mu pomnik literacki, podobnie jak samemu Lipskowi. O mieście mawiał: To mój mały Paryż i kształci swoich ludzi! i miał dużo racji.

KULTURA I HISTORIA Od XVIII w. ośrodek ten słynął nie tylko z handlu i targów, lecz także kultury i sztuki. Urodził się w nim jeden z najbardziej cenionych niemieckojęzycznych kompozytorów Ryszard Wagner

TT Wczesnobarokowy Pałac Moritzburg zbudowany na wyspie na jeziorze

LATO 2015

(1813–1883), studiowali pisarz Gotthold Ephraim Lessing (1729–1781) czy filozof Friedrich Wilhelm Nietzsche (1844–1900), a Friedrich Schiller (1759–1805) pracował nad dramatem Don Carlos, wydanym w 1787 r. Nierozerwalnie historia Lipska wiąże się też z osobą Jana Sebastiana Bacha (1685–1750). Przed jego pomnikiem znajdującym się na dziedzińcu Kościoła św. Tomasza wciąż leżą świeże kwiaty, często słychać dźwięk migawki aparatu fotograficznego i można spotkać przewodników miejskich opowiadających o kompozytorze turystom. Koło tej postaci nikt nie przejdzie obojętnie! Przedstawiono go w pozycji stojącej ze zwiniętymi nutami w jednej ręce, jakby przed chwilą wstał od ustawionych za nim organów. Według opisów artysta był bardzo zapracowanym człowiekiem, nie tylko komponował i grał, ale także udzielał lekcji i opiekował się całkiem sporą gromadką swoich dzieci, które w dorosłym życiu poszły w ślady ojca i robiły karierę muzyczną. Najbardziej znaczącym lipskim monumentem jest Pomnik Bitwy Narodów ( Vö l k e r s c h l a c h t d e n k m a l ) – j e d e n z największych pomników Europy i symbol miasta. Przypomina on o bitwie stoczonej w tej okolicy w dniach 16–19 października 1813 r. (bitwa pod Lipskiem, nazywana też bitwą narodów). Armia ok. 190 tys. żołnierzy pod dowództwem francuskiego cesarza Napoleona Bonapartego (1769–1821) stanęła wtedy naprzeciw wojsk pruskich, austriackich, rosyjskich i szwedzkich. Przekonani o swoim zwycięstwie Francuzi zostali czwartego dnia pokonani przez wroga. Ta klęska była początkiem upadku wielkiego wodza. Wskutek tej przegranej Saksonia jako sprzymierzeniec Francji straciła na mocy postanowień kongresu wiedeńskiego (1814–1815) ponad połowę swojego terytorium.


157 5 MIEJSC, KTÓRE KONIECZNIE MUSIMY ZWIEDZIĆ W SAKSONII Państwowa Manufaktura Porcelany w Miśni (Talstraße 9, 016662 Meißen)

Rezydencja (Pałac Królewski) – Zielone Zamek Stolpen Sklepienie, Komnata Turecka, Zbrojownia Otwarty dla zwiedzających codziennie (oprócz Czynne od środy do poniedziałku oraz w święta w go- 24 grudnia) w godzinach 9.00–18.00 (od kwietdzinach 10.00–18.00. W cenie biletu dostępny jest audioprzewodnik w języku polskim. Chętni mogą też skorzystać z oprowadzania w wersji polskojęzycznej. Albertinum (kolekcja malarstwa i rzeźby od romantyzmu do współczesności) Zbiory można oglądać od wtorku do niedzieli oraz w święta w godzinach 10.00–18.00. Pomnik Bitwy Narodów w Lipsku (Straße des 18. Oktober 100, 04299 Leipzig)

©©JULITA CZECHOWICZ

SS Zestaw z porcelany miśnieńskiej

Czynna cały rok od poniedziałku do niedzieli w godzinach 9.00–18.00 (od 1 maja do 31 października) i 9.00–17.00 (od 1 listopada do 30 kwietnia). W dniach 24, 25 i 26 grudnia placówka jest zamknięta. Można wybrać zwiedzanie z przewodnikiem polskojęzycznym. Państwowe Zbiory Sztuki w Dreźnie Zwinger – Zbiory Porcelany, Salon Matematyczno-Fizyczny, Galeria Obrazów Starych Mistrzów Otwarte od wtorku do niedzieli oraz w święta w godzinach 10.00–18.00. Udostępniono możliwość zwiedzania z przewodnikiem polskojęzycznym. Za dodatkową opłatą otrzymamy również słuchawki i audioprzewodnik w języku polskim.

SZLAK ZAMKÓW I PAŁACÓW Podczas podróżowania po całym kraju związkowym spotkamy mnóstwo tablic wskazujących na ukryte gdzieś w pobliżu zamki i pałacyki. Wiele z nich wypiękniało w ostatnich latach i dziś kuszą nie tylko swoim architektonicznym urokiem, ale i ciekawymi wystawami. Każdy z nich jest niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju i zaprasza do obejrzenia innych eksponatów. W Moritzburgu podziwiać można pałac położony wśród samych jezior – wygląda tak, jakby się na nich unosił. Stanowi on ©©TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/SYLVIO DITTRICH

©©TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/KLAUS SCHIECKEL

SS Średniowieczny Zamek Stolpen

nia do października, ostatnie wejście o 17.30) i 10.00–16.00 (od listopada do marca, ze względu na trudne warunki pogodowe zamek może być czasowo zamknięty). ©©TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/PM

SS Pomnik Bitwy Narodów w Lipsku

Udostępniony do zwiedzania codziennie od kwietnia do października w godzinach 10.00–18.00 i od listopada do marca w godzinach 10.00–16.00. Zamknięty 24 i 31 grudnia. Podczas godzin otwarcia można także wejść na platformę widokową.

prawdziwy rarytas dla miłośników baroku, jak i myśliwych. Jego wnętrza kryją okazałe meble, obrazy, porcelanę czy kurdybany świadczące o kulturze mieszkalnej XVIII w. Szczególną uwagę przyciąga zbiór trofeów łowieckich oraz łoże paradne Augusta II Mocnego z baldachimem i zasłonami utkanymi z ok. 1 mln kolorowych ptasich piór. Ciekawie prezentują się również znajdujący się nieopodal najmniejszy w Saksonii pałacyk w stylu rokoko nazwany Małą Bażanciarnią (Fasanenschlösschen) i pobliska latarnia morska.

Twierdza Königstein Zwiedzanie możliwe codziennie od kwietnia do października w godzinach 9.00–18.00 i od listopada do marca w godzinach 9.00–17.00. Ostatnie osoby wpuszczane są na godzinę przed zamknięciem. 24 grudnia obiekt jest nieczynny, a 31 grudnia przyjmuje gości do godziny 15.30.

Pillnitz (dziś część Drezna) służyło natomiast dworowi za miejsce licznych uroczystości i zabaw. Kompleks pałacyków i ogrodów uważa się za najlepszy w Europie przykład eklektycznego stylu chinoiserie wzorowanego na sztuce chińskiej. Wzrok przyciągają tutaj nie tylko architektura, lecz także różnorodne założenia ogrodowe i wiele niezwykłych okazów flory. Najcenniejszymi z nich są kamelia licząca sobie już ponad 230 lat oraz drzewa pomarańczowe pamiętające jeszcze czasy Augusta II Mocnego. 

TT Pałac Górny (Bergpalais) – jedna z budowli kompleksu w Pillnitz ©©JULITA CZECHOWICZ


158 EUROPODRÓŻE

©©TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/FRANK RICHTER

SS Most Baszta z 1851 r. w Górach Połabskich w Szwajcarii Saksońskiej

Miłośników muzyki klasycznej zainteresuje za to pałacyk myśliwski w Graupie. Dziś ma on mało wspólnego z myślistwem, a dużo więcej z osobą Ryszarda Wagnera, który w 1846 r. spędził w tej miejscowości lato. Ten czas wykorzystał do stworzenia zarysu swojej opery Lohengrin. Od 2013 r. znajduje się tu nowoczesna multimedialna wystawa poświęcona kompozytorowi, skupiająca się głównie na początkowym okresie jego twórczości. Poszczególne pomieszczenia podporządkowane są określonym tematom: od procesu powstawania i realizacji oper poprzez same zapisy tekstów i kompozycji aż do wystawienia na scenie. Oglądanie ekspozycji w dawnym pałacyku myśliwskim warto połączyć ze spacerem po ogrodach, z których rozpościerają się wspaniałe panoramy doliny Łaby.

TAJEMNICZA SZWAJCARIA SAKSOŃSKA Najpiękniejsze widoki nie tylko na Łabę podziwiać można na terenie Parku Narodowego Szwajcaria Saksońska (Parku Narodowego Saska Szwajcaria – Nationalpark Sächsische Schweiz). Swoją nazwę region ten zawdzięcza dwóm pochodzącym ze Szwajcarii malarzom Antonowi Graffowi (1736–1813) i Adrianowi Zinggowi (1734–1816), którzy przyrównali krajobraz Gór Połabskich do swojego rodzimego. Architektem wszystkich cudów była tu przez tysiąclecia i wciąż jest sama matka natura. Głębokie lasy, nieosiągalne skalne wieżyczki i ściany, słoneczne zbocza, wilgotne wąwozy, mniejsze lub większe zbiorniki wodne i ludzkie osady tworzą wyjątkową kolorową mozaikę. Park zamieszkują zarówno typowe dla tego ekosystemu, jak i rzadkie i chronione gatunki zwierząt. Natrafimy tutaj m.in. na sowy, jastrzębie, bociany czarne, zimorodki,

TT Twierdza Königstein stoi na szczycie wzgórza nad lewym brzegiem Łaby ©©TOURISMUS MARKETING GESELLSCHAFT SACHSEN MBH (TMGS)/HB

LATO 2015

dzięcioły, głuszce, nietoperze, dziki, jelenie, łasice, żmije zygzakowate, zaskrońce zwyczajne czy salamandry plamiste. To raj dla wielbicieli aktywnego wypoczynku oraz krótszych lub dłuższych wędrówek. Trasy mają tutaj łącznie 1,2 tys. km. Za najbardziej znany uchodzi historyczny, 112-kilometrowy Szlak Malarzy (Malerweg), który przyciągał nie tylko artystów romantycznych, takich jak Caspar David Friedrich (1744–1840), ale i muzyków, np. Ryszarda Wagnera, oraz pisarzy, m.in. Hansa Christiana Andersena (1805–1875). Najczęściej odwiedzanym punktem widokowym jest tzw. Baszta (Bastei), czyli kamienny most zawieszony pomiędzy skałami noszącej tę samą nazwę formacji. Jednak nie tylko to miejsce przyciąga rzesze turystów. Na terenie parku znajdują się imponująca, nigdy nie zdobyta Twierdza Königstein (Festung Königstein) czy ruiny Zamku Stolpen (Burg Stolpen), gdzie więziono najsłynniejszą faworytę Augusta II Mocnego – Annę Konstancję von Brockdorf, hrabinę Cosel (1680–1765). *** Mimo iż Saksonia leży zaraz za naszą zachodnią granicą i ma bogatą historię związków z Polską, większym zainteresowaniem wśród Polaków cieszy się dopiero od paru lat. Długo pokutował u nas stereotyp szarej i nieciekawej Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD), a przecież w tym landzie można obcować ze sztuką i kulturą na najwyższym światowym poziomie, poczuć ducha historii, spędzić czas aktywnie albo po prostu zwiedzać wiekowe miasta. Z pewnością każdy znajdzie tu dla siebie coś ciekawego, nowego i inspirującego, a przyjechać do niezmiernie urokliwej Saksonii warto przez okrągły rok. 


159


160 TURYSTYKA AKTYWNA

WAKACJE W SIODLE DOROTA WAGA

<< Turystyka aktywna cieszy się wciąż niesłabnącą popularnością. Wydaje się, że im więcej godzin spędzamy przed ekranem komputera albo telewizora lub w fotelu samochodowym, tym częściej w czasie wolnym chcemy zażywać ruchu. Wybieramy się więc na wędrówki po górach, spływy kajakowe, rejsy po wodach śródlądowych, czy nawet morzach i oceanach, a także szczególnie ostatnio modne rajdy rowerowe. Coraz szersze zainteresowanie budzą też wyprawy konne, które przebojem zdobywają sobie rzesze oddanych wielbicieli na całym świecie, również w Polsce. >>

K

oń od wieków towarzyszy człowiekowi, więc wiąże się z nim wiele skojarzeń. Gdy widzimy stado galopujących po prerii przepięknych mustangów, nasze myśli wraz z nimi pędzą ku niezdefiniowanej wolności. Chcemy choć na chwilę wyrwać się z okowów codzienności i poczuć wiatr we włosach. Nie bez powodu także znakiem firmowym marki Ferrari został czarny rumak, symbolizujący prędkość, siłę i grację. Te mądre i lojalne zwierzęta ludzie doceniają od zawsze – wystarczy wspomnieć choćby słynnego Bucefała Aleksandra Wielkiego, wspaniałego Marengo Napoleona Bonapartego czy odważnego Pałasza Jana III Sobieskiego.

LATO 2015

Chcielibyśmy zaprezentować Państwu, drodzy Czytelnicy magazynu All Inclusive, najciekawsze pomysły na urlop w siodle. Oto zestawienie 12 niezmiernie interesujących miejsc w Europie i na świecie, do których warto pojechać, aby skorzystać z uroków turystyki konnej.

DOLINA PILICY – POLSKA Położona zaledwie 50 km od Warszawy malownicza Dolina Pilicy to prawdziwe królestwo natury. Pilica jest jedną z najczystszych rzek w Polsce i niezwykle atrakcyjnym szlakiem kajakowym, który od kilku lat cieszy się ogromną popularnością wśród mieszkańców Warszawy i Mazowsza. Tutejszą

Puszczę Stromecką porastają siedliska borowe z dominacją drzewostanu sosnowego. Między rzeką a lasami, w Warce leży ponad 100-hektarowa posiadłość o nazwie Farma Sielanka, znakomicie oddającej jej urokliwe położenie oraz atmosferę miejsca. Znajduje się tu ośrodek jeździecki, w którym w 2007 r. odbyły się Mistrzostwa Świata w Powożeniu Zaprzęgami Parokonnymi. W lipcu każdego roku rozgrywane są w nim Mistrzostwa Polski w Skokach przez Przeszkody. Jest to okazja, aby na własne oczy zobaczyć, jak rywalizują ze sobą najlepsi jeźdźcy i konie. Od wiosny do jesieni natomiast amatorzy biorą udział w cyklu zawodów o Puchar Sielanki. Nie trzeba być jednak zawodni-


161

©©HOTEL SIELANKA NAD PILICĄ

SS Na terenie Farmy Sielanka jest ogrodzony parkur o wymiarach 120 x 60 m

©©PAŁAC I FOLWARK GALINY

©©HOTEL SIELANKA NAD PILICĄ

SS Rajd konny koło Pałacu i Folwarku Galiny

SS Lipcowe Mistrzostwa Polski w Skokach przez Przeszkody w Warce

kiem, żeby jeździć konno w tym sielskim ośrodku. Dzieci mogą zacząć w nim swoją przygodę z jeździectwem od zapoznania się z podstawami podczas autorskiego programu, który obejmuje np. przejażdżki na kucach, karmienie czy poznawanie zwyczajów koni. Szkółka prowadzi zajęcia grupowe i indywidualne, a na wakacje w siodle zaprasza jeźdźców na każdym poziomie zaawansowania. Tereny, na których znajduje się Farma Sielanka, leżą na obszarze Natura 2000, zachęcającym do konnych wycieczek. Dodatkowo w ośrodku działa także pensjonat dla koni, dzięki czemu do słynącego z doskonałej kuchni i obsługi 4-gwiazdkowego Hotelu Sielanka nad Pilicą, położonego w granicach posiadłości, można przybyć wraz ze swoim ulubieńcem.

gospodarczymi. Pałac i Folwark Galiny, bo o nim mowa, szczyci się również Stadniną Koni Galiny z własną hodowlą, obejmującą obecnie ponad 70 okazów rasy holsztyńskiej i westfalskiej. Zwierzętami opiekuje się kierownik stajni Mirosław Owczarek. Do ośrodka należy 300 ha łąk, pól i lasów, z czego ponad 50 ha przeznaczono na pastwiska. Oprócz tego znajduje się tu też kryta drewniana ujeżdżalnia i karuzela dla koni, a na parkurze (ogrodzonym pla-

MAZURY – POLSKA Łąki pachnące ziołami, malownicze pagórki i kręte wąwozy okalające błękitne jeziora tworzą wyjątkowo sprzyjające warunki do wypoczynku w siodle. Tego obrazu dopełnia historyczny majątek, w skład którego wchodzi XVI-wieczna rezydencja z parkiem i przyległymi zabudowaniami

cu z przeszkodami) urządzane są zawody w skokach przez przeszkody. Pochodzące z Galin klacze i ogiery znakomicie sprawdzają się w różnych konkurencjach w Polsce i Europie, a także w innych częściach świata. Sam zespół pałacowy jest jednym z nielicznych przykładów architektury renesansowej, zachowanych na terenach dawnych Prus Książęcych. Obecnie w nim i sąsiednich zabudowaniach funkcjonuje 

TT Lekcja jazdy konnej na placu należącym do Stadniny Koni Galiny ©©PAŁAC I FOLWARK GALINY


162 TURYSTYKA AKTYWNA klimatyczny hotel. Każdy z 37 pokojów i apartamentów urządzono nieco inaczej. Ten indywidualny wystrój wszystkich wnętrz podkreśla wyjątkowy charakter zabytkowego obiektu. W 2012 r. Pałac i Folwark Galiny został uhonorowany prestiżową nagrodą Najlepszy Produkt i Usługa Warmii i Mazur w kategorii usługa turystyczna, a w 2015 r. miano Travellers’ Choice™ wśród hoteli nadali mu użytkownicy serwisu internetowego TripAdvisor. W tutejszej stadninie odbywają się zajęcia dla osób o każdym stopniu zaawansowania. Przez cały rok pod okiem profesjonalnych instruktorów można doskonalić swoje umiejętności na placu maneżowym. Tym, którzy pierwsze kroki w jeździectwie mają już za sobą, przypadną do gustu przejażdżki oraz całodzienne rajdy konne po przepięknych okolicach. Zimą gościom udostępnia się krytą ujeżdżalnię. Na dzieci czekają kuce szetlandzkie oraz bryczki – dużą popularnością cieszą się właśnie lekcje powożenia tym lekkim czterokołowym pojazdem zaprzęgowym dla najmłodszych. Niewątpliwą atrakcją Pałacu i Folwarku Galiny jest farma zwierząt miniaturowych, gdzie nasze pociechy pod okiem opiekuna zapoznają się z małymi kozami, owcami czy końmi, a w trakcie wizyty dowiadują się, jak je karmić i pielęgnować.

REGION CHIANTI – WŁOCHY Pokryta pagórkami słoneczna włoska Toskania nie potrzebuje reklamy. Region Chianti, leżący pomiędzy Florencją a Sieną, słynący z wyśmienitego wina, oferuje niezapomniane wrażenia również miłośnikom jeździectwa. Tutejsze średniowieczne zamki, wieże bądź opactwa można zwiedzać także podczas wypraw konnych. Przeznaczone do nich trasy trekkingowe przygotowano tak, aby turyści mieli szansę poczuć się jak uczestnicy karawan ciągnących tędy z ziemi Franków do świętego miasta Rzymu. Niektóre z mostów tzw. Via Francigena położone daleko od dzisiejszych szlaków komunikacyjnych dostępne są tylko dla jeźdźców na koniach. Wędrówka duktami leśnymi, zboczami gór czy przeprawa przez krystalicznie czyste rzeki na długo zapadają w pamięć. W Chianti działa kilka centrów hipicznych organizujących trekkingi o różnym poziomie trudności. W zależności od wybranej trasy wycieczki trwają od jednego dnia do tygodnia. Konne wakacje warto zakończyć w Sienie, gdzie dwa razy do roku (2 lipca i 16 sierpnia) odbywa się słynny wyścig Il Palio na cześć Matki Boskiej. W szaleńczym biegu wokół głównego placu miasta (Piazza del Campo) bierze udział 10 jeźdźców, reprezentujących

LATO 2015

©©FOTOTECA ENIT

SS Il Palio przyciąga co roku na Piazza del Campo w Sienie tłumy widzów

17 dzielnic (contrade) tego średniowiecznego ośrodka. Miłość sienieńczyków do koni jest tak wielka, że zwycięskiego rumaka prowadzą potem do pobliskiej Katedry (Duomo di Siena).

MAREMMA – WŁOCHY Na południowym zachodzie Toskanii i na północy Lacjum znajduje się kraina zwana Maremmą. Park Regionalny Maremma

(Parco Regionale della Maremma), którego zachodnia część styka się z wybrzeżem Morza Tyrreńskiego, tworzą płaskie przestrzenie otoczone pastwiskami, łąkami i niekończącymi się piaszczystymi plażami, do których dociera się przez lasy sosnowe. Na parkowych terenach hoduje się włoskie bawoły rasy śródziemnomorskiej, z mleka których robiony jest ser mozzarella.

TT Piękne konie w sercu Parku Regionalnego Maremma w pobliżu Grosseto ©©FOTOTECA ENIT


163 chowców cartujano oraz gorącokrwistych koni andaluzyjskich (czystej rasy hiszpańskiej). Tę malowniczą krainę przecinają liczne szlaki konne, a znajduje się w niej ponad 100 stajni oraz ośrodków jazdy. Najlepiej wybrać się tutaj w maju podczas trwania Feria del Caballo w Jerez de la Frontera. Jest to jeden z najważniejszych andaluzyjskich festiwali, któremu towarzyszą muzyka, tańce oraz rozmaite atrakcje dla jeźdźców. W trakcie imprezy można podziwiać barwne końskie rewie. Ciekawą propozycją dla osób odwiedzających tę część Hiszpanii są rajdy konne organizowane głównie w Alpuharze, górach Sierra Nevada oraz na plażach i wydmach w okolicy Tarify. Na górskich wyprawach korzysta się z koni andaluzyjskich z domieszką krwi arabskiej. Uczestnicy tych wycieczek mają szansę podziwiać zapierające dech w piersiach krajobrazy, w tym widoki na Morze Alborańskie i Ocean Atlantycki, a także majaczący na horyzoncie brzeg Afryki.

JEREZ DE LA FRONTERA – HISZPANIA

©©AYUNTAMIENTO DE JEREZ

SS Feria del Caballo w Parque González Hontoria w Jerez de la Frontera

Niektóre miejscowe stajnie oferują swoim gościom możliwość trekkingu w siodle westernowym z wysokim łękiem przednim. Długość tras wytyczonych w parku wynosi od 10 do 25 km. Idealnym dopełnieniem takiej konnej wyprawy będzie piknik z degustacją lokalnych wędlin, serów czy oliwek, które rosną na okalających ten obszar wzgórzach oliwnych. Romantyków na pew-

no zachwyci zachód słońca, który mogą podziwiać z wysokości końskiego grzbietu w czasie przejażdżki po jednej z dzikich plaż Maremmy.

ANDALUZJA – HISZPANIA Hiszpańska Andaluzja słynie z bogatych tradycji jeździeckich. Cały region stanowi centrum hodowli wytwornych wierz-

TT Konie cartujano ze stajni Yeguada de la Cartuja – Hierro del Bocado ©©AYUNTAMIENTO DE JEREZ

Za mekkę jeźdźców w Hiszpanii uchodzi Real Escuela Andaluza del Arte Ecuestre, czyli Królewska Szkoła Sztuki Jeździeckiej w Jerez de la Frontera, mieście uznawanym za kolebkę hiszpańskiej jazdy konnej. To właśnie tu, w klasztorze kartuzów (Cartuja de Jerez de la Frontera), założono jeszcze w średniowieczu pierwszą hodowlę szlachetnych zwierząt, które nazywano potem dzianetami, a obecnie określa się mianem koni andaluzyjskich. Akademia słynie wśród turystów z pokazów tańca tych wspaniałych stworzeń. Poza tym przyjeżdżają do niej również miłośnicy jeździectwa, pragnący doskonalić się w tradycyjnych technikach uprawianych w Hiszpanii. Zaliczają się do nich jazda w stylu hiszpańskim, dresaż klasyczny oraz powożenie. Co ciekawe, w szkole oprócz prowadzenia nauczania i hodowania koni kultywuje się też wiedzę o pielęgnacji tych zwierząt oraz siodlarstwo. Warto zajrzeć do Real Escuela Andaluza del Arte Ecuestre, aby na własne oczy zobaczyć, jak ćwiczą najlepsi specjaliści w swoich dziedzinach. Poranne treningi są otwarte, ale nie wolno ich nagrywać ani fotografować. Dzień spędzony na maneżach i bieżniach słynnej akademii może być prawdziwą inspiracją do dalszego rozwoju. 


164 TURYSTYKA AKTYWNA

WIEDEŃ – AUSTRIA

©©WIKIMEDIA COMMONS/WAUGSBERG

SS Listopadowa Feira Nacional do Cavalo w portugalskim miasteczku Golegã

GOLEGÃ – PORTUGALIA Żeby poczuć się jak na prawdziwym planie filmowym westernu, nie trzeba jechać aż do Ameryki Północnej. W Portugalii, a konkretnie w miasteczku Golegã niedaleko Fatimy, co roku w listopadzie organizuje się jeden z najbarwniejszych festiwali konnych na świecie – Feira da Golegã (Feira Nacional do Cavalo). Tu właśnie znajduje się centrum regionu słynącego z hodowli gorącokrwistych koni luzytańskich (lusitano), należących do rasy koni iberyjskich – potocznie określa się je mianem portugalskich, w odróżnieniu od tych czystej krwi hiszpańskiej. Na czas imprezy miejscowość zmienia się w wielki maneż, na którym odbywają się pokazy i konkursy. Na głównym rynku służącym wtedy za obszerną bieżnię paradują, prezentując swoje wdzięki, dostojne ogiery i klacze. W skupionych wokół tego widowiska drewnianych pawilonach mieszczą się bary, sklepy, stoiska oraz miejsca do ekspozycji zwierząt przeznaczonych na sprzedaż. Zakupu dokonać można także w podwórzach otwartych do tego celu kamienic.

W Golegã panuje niezmiernie gościnna atmosfera, a jej mieszkańcy z życzliwością witają przyjezdnych. Ulice przepełnione są wrzawą, ale przyzwyczajonym do tłumu koniom to nie przeszkadza. Na festiwal do miasteczka zjeżdżają turyści z całego Półwyspu Iberyjskiego. Największą grupę stanowią Hiszpanie, którzy celebrowanie wydarzeń w dużym gronie mają we krwi. Podczas imprezy na konie natkniemy się dosłownie wszędzie – w barach, restauracjach, a nawet dyskotekach! Kolorowe pochody, zawody oraz pokazy trwają nieustannie przez 10 dni. Ten festiwal jest również wielkim świętem portugalskiej kultury. Koniecznie trzeba na nim spróbować pieczonego prosięcia i wyśmienitych lokalnych trunków ginja (ginjinha), eduardino czy Licor Beirão. Wizytę w miejscowości Golegã warto połączyć z wycieczką do Lizbony lub Fatimy. W listopadzie w Portugalii panują jeszcze całkiem wysokie temperatury, a wspomnienia z kilkudniowego pobytu w tym kraju na pewno rozgrzeją nas w jesienne i zimowe wieczory.

TT Pokaz Hiszpańskiej Szkoły Jazdy w Wiedniu w sali pałacu Hofburg ©©SPANISH RIDING SCHOOL/STEFAN SEELIG

LATO 2015

Hiszpańska Szkoła Jazdy (Spanische Hofreitschule) w Wiedniu to ostatnia instytucja na świecie kultywująca dawne, klasyczne formy wyższej sztuki jeździeckiej. Wizytę w tym niezwykłym miejscu połączyć można z wyjazdem weekendowym do stolicy Austrii. W tym roku przypada 450. rocznica pierwszej wzmianki na temat tej placówki. W związku z jubileuszem przygotowano dla gości wiele ciekawych atrakcji. Wspaniałe pokazy galowe odbywają się w najpiękniejszej barokowej hali jeździeckiej świata. Została ona zbudowana dla młodych szlachciców pobierających lekcje jazdy konnej. Szkoła udostępnia swoje budynki zwiedzającym, którzy pod opieką przewodnika oglądają zabytkowe stajnie. Program wizyty przewiduje też

uczestnictwo w porannym treningu przy akompaniamencie muzyki. Największym zainteresowaniem widzów cieszy się niewątpliwie zachwycający balet słynnych białych ogierów lipicańskich w barokowych wnętrzach wiedeńskiego pałacu Hofburg.

ALPY – AUSTRIA Austria to nie tylko raj dla miłośników białego szaleństwa. W sercu największego austriackiego regionu sportów zimowych Ski Amadé, u podnóża alpejskich szczytów, w malowniczym miasteczku Radstadt znajduje się komfortowy Hotel Gut Weissenhof (4 gwiazdki z plusem). Zabytkową miejscowość dzieli od Salzburga zaledwie godzina jazdy samochodem. Do kompleksu hotelowego przybywają amatorzy luksusu w pięknych okolicznościach przyrody. Przyciąga ich wyjątkowe położenie tego obiektu wśród górskich szlaków i bardzo bogata oferta aktywnego wypoczynku. Tutejszy ośrodek hipiczny posiada pełną infrastrukturę, m.in. krytą


165 halę i otwarty parkur. Prawdziwą atrakcją Hotelu Gut Weissenhof są jednak alpejskie krajobrazy i możliwość uprawiania górskiego trekkingu konnego. Do dyspozycji jego klientów trzyma się w stajni 10 koni gorącej krwi i 4 kuce. Do treningów, dopasowanych do różnego poziomu zaawansowania, wykorzystuje się system audio z radiowymi odbiornikami. Szkolenia z technik dresażu i skoków przez przeszkody odbywają się pod okiem wykwalifikowanych instruktorów. W ofercie znajduje się także wynajem przestronnych boksów dla wierzchowców należących do gości hotelowych. Oprócz atrakcyjnego programu dla wielbicieli jeździectwa, ośrodek w Radstadt szczyci się też mistrzowskim polem golfowym z 18 dołkami. Ćwiczyć na nim można również pod opieką profesjonalnego trenera. Hotel Gut Weissenhof oferuje szeroki wybór zakwaterowania: od komfortowych dwuosobowych pokojów przez przytulne apartamenty rodzinne do luksusowych apartamentów typu rezydencja. Aktywnie spędzony dzień najlepiej natomiast zakończyć w kompleksie Erlebnis-Therme Amadé, wyposażonym w 11 basenów termalnych o różnej temperaturze wody oraz 7 rodzajów saun.

©©HOTEL GUT WEISSENHOF RADSTADT

SS Ośrodek jeździecki Hotelu Gut Weissenhof w austriackim Radstadt

LIPICA – SŁOWENIA Wyjątkowe miejsca poznaje się często, odkrywając ich fascynującą historię. W 1580 r. w malowniczej słoweńskiej Lipicy w pałacowych budynkach należących do rodu Habsburgów założono hodowlę koni, dziś najstarszą w Europie. Jej wielką dumę stanowi koń lipicański (lipicaner). Obecnie jego tutejsza populacja wynosi ok. 350 sztuk. Sprzedaż pochodzących stąd ogierów i klaczy odbywa się na międzynarodową skalę, a wysyła się je do najdalszych zakątków na ziemi. Sama rasa chroniona jest przez Międzynarodową Federację Lipicanerów (Lipizzan International Federation). Jej początki sięgają krzyżówek karsterów z końmi hiszpańskimi i neapolitańskimi. W Stadninie Lipica (Kobilarna Lipica) znajduje się też szkoła jeździecka, która oferuje programy w różnych kategoriach, np. skokach, ujeżdżaniu i powożeniu zaprzęgami. Do samej miejscowości warto przyjechać na weekend, aby dowiedzieć się czegoś więcej o historycznych i kulturowych tradycjach Słowenii. Dla osób, które swoją przygodę z końmi mają jeszcze przed sobą, organizuje się pokazy lipicańskiej szkoły jazdy. Można tu także zwiedzać wiekowe zabudowania hodowli. Miejscowe muzeum (Muzej Lipikum) prezentuje nowoczesną interaktywną wystawę dotyczącą słynnej rasy. Na terenie obiektu, zwłaszcza w sezonie letnim, odbywają się koncerty i spotkania ze sztuką, w tym tą związaną 


166 TURYSTYKA AKTYWNA

KENTUCKY – STANY ZJEDNOCZONE

©©LIPICA STUD FARM/BORIS PRETNAR

SS Słoweńska Stadnina Lipica słynie z hodowli koni lipicańskich

z jeździectwem. Działa tutaj również od 1989 r. jedyne całoroczne pole golfowe w Słowenii.

yerba mate z liści ostrokrzewu paragwajskiego. Ważnym rejonem turystyki jeździeckiej na mapie świata stała się też

Amerykański stan Kentucky, położony na środkowym wschodzie USA, stanowi mekkę wielbicieli wyścigów konnych. Jego zachodnią część zajmuje Nizina Missisipi, a wschodnią – wyżyna Cumberland. W mieście Louisville na torze Churchill Downs rozgrywa się tutaj co roku (nieprzerwalnie od 1875 r.) gonitwa Kentucky Derby. To jedna z najstarszych (zaraz po Belmont Stakes w Elmont i Preakness Stakes w Baltimore) oraz zdecydowanie najbardziej prestiżowa tego typu impreza w Stanach Zjednoczonych. Przez lata swojego istnienia wyścig stał się ikoną amerykańskiej kultury. Zawody odbywają się zawsze w pierwszą sobotę maja przy widowni na trybunach dochodzącej do 155 tys.

ARGENTYNA Wakacje konne z prawdziwymi gauchos (południowoamerykańskimi pasterzami bydła) to propozycja dla miłośników przygód. Aby zrealizować swoje marzenie, nie trzeba być wytrawnym jeźdźcem. Do wypraw po Argentynie wykorzystuje się spokojne konie rasy criollo, przyzwyczajone do długich rajdów. Jedna z najpiękniejszych tras prowadzi przez argentyńskie prowincje Corrientes, Salta i Mendoza w Andach. Każdy dzień takiej wycieczki stanowi spotkanie ze wspaniałą przyrodą i niezwykłą miejscową kulturą wśród zachwycających krajobrazów. Rolę przewodników i towarzyszy podróży odgrywają wspomniani gauchos. Kultywują oni tradycje regionu oraz zasady życia i pracy na estancjach (olbrzymich gospodarstwach rolnych). Wieczory spędza się przy ognisku, przygotowując wyśmienite argentyńskie steki i popijając napój

©©JARRETT CAMPBELL

SS Gonitwa Kentucky Derby rozgrywana w maju na torze Churchill Downs

leżąca na południu kraju Patagonia. Kusi ona dziewiczą przyrodą, rozległymi, niezamieszkanymi przestrzeniami, majestatycznymi szczytami górskimi, szerokimi trawiastymi dolinami polodowcowych jezior i rwącymi strumieniami.

TT Gauchos chętnie przyjmują gości na terenie swoich rozległych estancji ©©ARGENTINEAN TOURIST OFFICE

LATO 2015

osób. Transmituje je amerykańska sieć telewizyjna NBC. W 1896 r. skrócono nieco dystans gonitwy, która do dziś trwa ok. 2 min. Tyle potrzebują najszybsze konie świata, aby pokonać odcinek 2 km (1,25 mili). Miłośnicy tego wydarzenia twierdzą, że są to najbardziej emocjonujące 2 min. w roku. Kentucky Derby wraz z organizowanymi dwa tygodnie później derbami Preakness Stakes w Baltimore w stanie Maryland oraz pięć tygodni później wyścigiem Belmont Stakes w Elmont w stanie Nowy Jork nazywa się Potrójną Koroną (Triple Crown). Zawody przyciągają jak magnes tłumy celebrytów z całych Stanów Zjednoczonych. Pierwszoplanowe role odgrywają jednak wspaniałe wierzchowce, które dzięki wygranej zapewniają sobie miejsce w panteonie gwiazd. Nierzadko stają się nawet bohaterami powieści czy hollywoodzkich produkcji, jak np. Sekretariat (Secretariat), uważany za najlepszego konia wyścigowego w historii USA, pierwszy zdobywca Potrójnej Korony (1973 r.). 


167


168 NOWE TECHNOLOGIE

ROAMING W UNII EUROPEJSKIEJ SYLWIA JEDLAK-DUBIEL

©©SAMSUNG

< < O d o p a t e n t ow a n i a p r zez S z ko t a A l e k s a n d ra B e l l a a p a ra t u telefonicznego minęło 139 lat. Wtedy, w latach 70. XIX w., był to wynalazek na tyle przełomowy, że budził rozmaite uczucia: od zachwytu po dużą nieufność. Przesyłanie ludzkiego głosu za pomocą metalowego przewodu wielu osobom wydawało się bardziej magiczną sztuczką niż osiągnięciem nauki. Telefon początkowo uchodził za udoskonaloną wersję telegrafu, ale szybko stało się jasne, że jest dużo prostszy w obsłudze. Dlatego z urzędów i innych instytucji publicznych trafił do sklepów, na ulice i do domów zwykłych ludzi. Początkowo traktowany z niemal nabożną czcią, został jednym z najważniejszych środków kontaktu ze światem w życiu człowieka. Gdy w drugiej połowie XX stulecia pojawiła się telefonia komórkowa, dzięki błyskawicznemu rozwojowi techniki w niedługim czasie zaczęła zajmować miejsce swojej stacjonarnej poprzedniczki. >>

W

kwietniu 1973 r. firma Motorola zaprezentowała nowy produkt – pierwszy bezprzewodowy telefon wykorzystujący do połączeń kanał radiowy. Na początku tego rodzaju aparaty miały rozmiar cegły i nie należały do tanich, zyskały więc sobie miano dobra luksusowego. Wystarczy wspomnieć amerykańskie seriale, w których posługiwali się nimi biznesmeni. Sieć komórkowa rozwinęła się jednak na tyle szybko, że wkrótce dostęp do jej udogodnień otrzymały już miliony zwykłych konsumentów. Nawet dziś wciąż zakłada się nowe stacje bazowe na całym świecie. Współczesne telefony typu smartfon wykorzystują co prawda systemy cyfrowe i służą nie tylko do łączenia się z osobą oddaloną

LATO 2015

nieraz od nas o tysiące kilometrów, lecz także do przeglądania stron internetowych, obsługiwania poczty elektronicznej, słuchania muzyki, robienia zdjęć i nagrywania filmów wideo, przesyłania różnorodnych danych oraz wielu innych czynności, ale dzięki temu są jeszcze bardziej pożądanym towarem na rynku. W latach 90. XX w. w Polsce wzrastała liczba abonentów stacjonarnych usług telekomunikacyjnych, obecnie większość z nas nie wyobraża sobie wyjść z domu bez własnego aparatu. Często posiadamy także numer służbowy, a naszym dzieciom, gdy zaczynają chodzić do szkoły, dla bezpieczeństwa kupujemy ich pierwsze komórki, np. marki Nokia, HTC czy Samsung.


169

©©SAMSUNG

Największą zaletę tego urządzenia stanowi niewątpliwie przenośność. Każdy może wziąć je ze sobą niemal wszędzie. To szczególnie istotne, kiedy oddalamy się od miejsca zamieszkania lub pracy, a chcemy pozostać w kontakcie z bliskimi lub współpracownikami. Jeśli podpisujemy umowę z konkretnym operatorem, to w niej zawarte są stawki za minutę rozmowy, przesyłanie wiadomości i innych danych na terenie kraju, w którym prowadzi on działalność. Ze swojego telefonu możemy również korzystać za granicą pod warunkiem, że nasza firma telekomunikacyjna udostępnia usługę roamingu (znajduje się ona w pakietach większości usługodawców).

usługa ta nie wymaga włączenia, lecz zostaje aktywowana w momencie podpisania umowy z firmą telekomunikacyjną. Warto jednak zawsze to sprawdzić przed wyjazdem za granicę. Dobrze też zapoznać się z listą krajów, na terytorium których te warunki obowiązują. Roaming dotyczy także połączeń internetowych. Za drugą (dla wielu osób nawet pierwszą) najważniejszą funkcję współczesnego smartfona uchodzi możliwość korzystania z przeglądarki, poczty elektronicznej czy portali społecznościowych za pośrednictwem internetu. Poza tym z myślą o podróżnych powstały również liczne aplikacje na urządzenia mobilne, ułatwiające m.in. kupowanie biletów na środki komunikacji, rezerwację hoteli, wyszukiwanie barów i restauracji w najbliższym otoczeniu, działające w pełni lub częściowo w środowisku sieci. Klienci niektórych operatorów mogą w ramach oferty roamingowej używać technologii LTE (Long Term Evolution – bezprzewodowy przesył danych charakteryzujący się większą prędkością i efektywnością).

REGULACJE UNIJNE

©©MICROSOFT

JAK TO DZIAŁA? Mechanizm takiego procesu jest dość prosty. Gdy urządzenie wyposażone w antenę i kartę SIM (tzw. stacja ruchoma od ang. mobile station) znajdzie się poza zasięgiem sieci macierzystej, pojawia się w polu funkcjonowania innego operatora, w tym przypadku zagranicznego. Jego system wyłapuje obcą jednostkę (każda karta SIM ma własny unikatowy numer, zwany IMSI – International Mobile Subscriber Identity) i ustala, jaki podmiot zajmuje się jej obsługą. Jeżeli identyfikacja się powiedzie (obie strony podpisały w tej sprawie porozumienie), zwraca się do bazy, która należy do naszego usługodawcy, aby uzyskać informacje o abonencie. Sieć macierzysta przesyła je i jednocześnie uaktualnia swoje dane o tym, jaka centrala obejmuje zasięgiem nasz telefon. Dzięki temu kiedy ktoś próbuje skontaktować się z nami za pomocą połączenia telefonicznego czy wiadomości SMS, następuje automatyczne przekierowanie na obszar obsługującego nas w tym momencie systemu. Obecnie zazwyczaj

Na terenie Unii Europejskiej roaming regulują odpowiednie przepisy. Opłaty za tę usługę po jej wprowadzeniu utrzymywały się na dość wysokim poziomie. W 2006 r. Komisja Europejska postanowiła zaingerować w rynek telekomunikacyjny i wyszła z propozycją ustanowienia maksymalnych kosztów, jakimi firmy będą mogły obarczać swoich abonentów. W czerwcu następnego roku rozporządzenie weszło w życie po akceptacji przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej. Zawarto w nim także zapis o obniżeniu ustalonych kwot w latach 2008 i 2009. Dzięki tym przepisom użytkownicy sieci komórkowych każdorazowo po przekroczeniu granicy danego kraju otrzymują wiadomość tekstową z informacją o przejściu w zasięg obcego operatora i opłatach za minutę połączenia, wysłanie SMS-a i MMS-a obowiązujących w jego taryfie. 

©©NOKIA


170 NOWE TECHNOLOGIE

©© SONY XPERIA

Regulacje te miały wygasnąć w 2010 r., ale ustawę znowelizowano i wprowadzono kolejne plany obniżek. Jej ważność przedłużono do 2012 r., kiedy to zastąpiono ją nowym rozporządzeniem. Stosuje się do niego obecnie 28 państw członkowskich Unii Europejskiej oraz należące do Europejskiego Obszaru Gospodarczego Islandia, Liechtenstein i Norwegia (od 2008 r.). Przepisów nie przyjęła Szwajcaria, znajdująca się jednak m.in. w strefie Schengen. Obecnie koszty połączeń i transmisji danych w roamingu są w tym kraju bardzo wysokie, podobnie jak te dla szwajcarskich abonentów na terytorium członków Unii Europejskiej. Ponieważ nie wszystkie państwa wprowadziły jako swoją oficjalną walutę euro, w niektórych przypadkach zachodzi konieczność przeliczania stawek. Służą do tego stopy referencyjne publikowane w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej (Official Journal of the European Union). Oprócz tego do cen trzeba również dodać właściwy dla konkretnego kraju podatek VAT.

TELEFON ZA GRANICĄ DZIŚ W 2013 r. Komisja Europejska zaproponowała zniesienie opłat roamingowych w granicach Wspólnoty. Wniosek trafił do Parlamentu Europejskiego w kolejnym roku i przyjęto go przeważającą większością głosów. Zakładał zlikwidowanie dodatkowych kosztów za usługi telekomunikacyjne za granicą do 15 grudnia 2015 r. Takie przepisy budzą jednak pewne kontrowersje. Potencjalni klienci, biorąc pod uwagę swoje korzyści, będą w takim przypadku wybierać najtańsze oferty niekoniecznie ze swojego krajowego rynku, aby używać telefonu przede wszystkim na terenie państwa, w którym na stałe mieszkają. Pomysłem na uniknięcie takiej sytuacji jest wprowadzenie limitów czasu rozmów, liczby wiadomości i ilości przesyłanych danych w ramach roamingu bez dopłat. Od 1 lipca 2015 r. stawki obowiązujące w Unii Europejskiej dla tej międzynarodowej usługi uległy kolejnej aktualizacji. Według niej za minutę połączenia wychodzącego zapłacimy nie więcej ©©MICROSOFT

LATO 2015

niż 0,95 zł (podajemy ceny detaliczne z doliczonym podatkiem VAT), zaś przychodzącego – maksymalnie 0,25 zł. SMS-y i MMS-y będą nas kosztować odpowiednio najwyżej 0,30 i 1 zł. Również na 1 zł wyceniono wartość 1 MB danych w transmisji internetowej. Bieżące informacje o zmianach w tzw. eurotaryfie można znaleźć na portalu polskiego Urzędu Komunikacji Elektronicznej (www.uke.gov.pl). Warto w tym przypadku zapoznać się jeszcze z kilkoma dość istotnymi kwestiami. Dla rozmów głosowych opłaty naliczane są sekundowo (dotyczy to połączeń zarówno wychodzących, jak i przychodzących), ale przy telefonach wykonywanych usługodawca ma prawo za pierwszy impuls uznać jednostkę o wielkości do 30 sekund. Oprócz tego abonent nie płaci za odebranie wiadomości tekstowej, a koszt transmisji danych ustala się w przeliczeniu na 1 kB. Ta ostatnia zasada nie musi stosować się do MMS-ów, za które najczęściej wyznacza się jednorazową cenę, nie wyższą jednak niż ta za transfer 1 MB danych. Sieci komórkowe zazwyczaj trzymają się najwyższych stawek roamingu w państwach Unii Europejskiej, ale dla osób podróżujących przygotowują promocyjne oferty. Mogą to być dodatkowe pakiety minutowe oraz internetowe aktywowane za pomocą np. płatnego SMS-a lub oddzielne usługi do wykupienia przez klienta, obniżające koszty komunikacji między różnymi krajami.

PRZYSZŁOŚĆ ROAMINGU W UE Dziś wiadomo już, że planowane przez Komisję Europejską rewolucyjne rozporządzenie wejdzie w życie dopiero 15 czerwca 2017 r., ponieważ musiała się ona porozumieć w tej sprawie z Parlamentem Europejskim i Radą Unii Europejskiej, które miały na uwadze zarówno dobro konsumentów, jak i stabilność firm

©©MICROSOFT

z branży telefonii komórkowej. Wraz z przepisami dotyczącymi zniesienia opłat roamingowych wprowadzone zostaną też nowe zasady transmisji danych za pośrednictwem internetu, co w konsekwencji powinno stworzyć wspólny unijny rynek telekomunikacyjny. Dla aktualnego (od 1 listopada 2014 r.) przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera, byłego premiera Luksemburga, stanowi to krok do powstania unii cyfrowej między krajami Wspólnoty. Roaming po stawkach usług krajowych objęty będzie pewnymi limitami. Na razie nie ustalono jeszcze wysokości dopłat koniecznych do wniesienia przez abonenta po przekroczeniu tej granicy. Natomiast w kwietniu 2016 r. czeka nas kolejna, ostatnia już, obniżka taryf z 0,19 euro (19 centów) na maksymalnie 0,05 euro (5 centów) za minutę połączenia wychodzącego oraz z 0,06 euro (6 centów) na najwyżej 0,02 euro (2 centy) za wiadomość tekstową. Dzięki temu znowu zmaleją koszty korzystania z telefonu podczas naszych zagranicznych wojaży po państwach członkowskich Unii Europejskiej. 


171


172 POLACY W TURYSTYCE

POLACY KOCHAJĄ MALTĘ << Z naszą rodaczką Iloną Kajewską, dyrektor zarządzającą polskiej agencji turystycznej MojaMalta.com z Malty, rozmawia Michał Domański. >>

XX W tym letnim wydaniu magazynu All Inclusive przedstawiamy Państwu Polkę, która działa niezmiernie dynamicznie w branży turystycznej na pełnym magii archipelagu Wysp Maltańskich. Zadajemy kilka pytań naszej sympatycznej rodaczce Ilonie Kajewskiej. W kolejnym numerze (jesienią 2015 r.) udamy się znacznie dalej, gdyż na rajską indonezyjską wyspę Bali. Naszym rozmówcą będzie Maciej Perepeczo, współwłaściciel firmy Benthos Bali Dive Resort. Już teraz zapraszamy gorąco do lektury! MICHAŁ DOMAŃSKI

Jak to się stało, że trafiła Pani na Maltę? Dlaczego zdecydowała się Pani związać z nią swoje życie? Powody były zupełnie zwyczajne – pokierował mną los. Wszystko zapoczątkował mój wspólnik Robert Borkowski. Jego firma w tym czasie zajmowała się grupowymi i indywidualnymi wyjazdami na Wyspy Maltańskie na kursy języka angielskiego. Spotkaliśmy się przy okazji organizacji takich kilku wypraw dla studentów. Choć wydawaliśmy się całkowicie różni charakterologicznie, jednocześnie wykonywaliśmy swoje zadania niezmiernie skutecznie i zaczęliśmy doskonale się uzupełniać. Na początku Robert pracował na Malcie, a ja – w Polsce. Dzisiaj wymieniamy się pod tym względem, gdy wymagają tego okoliczności.

W jaki sposób rozpoczęła się Pani przygoda z branżą turystyczną? Jak zrodził się pomysł stworzenia polskiej agencji MojaMalta.com? Pomysł całego przedsięwzięcia wyszedł od mojego wspólnika. Doszło do tego w następujący sposób: na słonecznej Malcie wylądował on, aby odpocząć od deszczowej Irlandii, i już nie wrócił do tego kraju ani do zwykłej pracy przed komputerem. Zaczął od sprzedaży kursów językowych, potem zajął się też wyjazdami pielgrzymkowymi. Ponieważ udało mu się utrzymać na rynku, został na archipelagu, a potem dołączyłam do niego ja. Z początku funkcjonowaliśmy jako agencja turystyki przyjazdowej (incomingowa) oferująca swoją pomoc dużym polskim i europejskim touroperatorom. Rozpoczęliśmy także sprzedaż naszych ofert przez takie serwisy zakupów grupowych jak Groupon czy TravelBird. Działamy na tej zasadzie zresztą do dzisiaj. Nasza firma tak się rozwinęła, że na początku 2015 r. otworzyliśmy nowe biuro Sven Hedin Travel Group.

©©MOJAMALTA.COM

©©VIEWINGMALTA.COM

SS Wyspy Maltańskie słyną z wyśmienitej kuchni i znakomitych win

Czy trudno jest pracować w turystyce na Wyspach Maltańskich? Czym się charakteryzuje tamtejszy rynek? Co go odróżnia od naszego, polskiego? Ja patrzę na to zagadnienie z innej perspektywy. Ostatnie 20 lat życia spędziłam, zarabiając na życie poza granicami Polski. Mnie praca z obcokrajowcami wydaje się prostsza. Czuję, że ocenia się wśród nich rzetelność i realne efekty. Jeśli się sprawdzamy, wszystko idzie dobrze.

TT Zatoka Wielki Port (Grand Harbour) z przystanią jachtową w Birgu ©©VIEWINGMALTA.COM

©©VIEWINGMALTA.COM

SS Kompleks megalitycznych budowli świątynnych Ġgantija na Gozo

Maltę porównałabym do jednej wielkiej sycylijsko-arabskiej osady wielkości Krakowa z obrzeżami. Wszyscy się tu znają albo są ze sobą spokrewnieni lub spowinowaceni. Mimo dużych wpływów brytyjskich, poza kilkoma wyjątkami, na archipelagu nie panuje charakterystyczna dla innych krajów kultura biznesu. Niemalże wszędzie natkniemy się raczej na południowy chaos. Trzeba nauczyć się pływać w tej lokalnej zupie, wiedzieć, czego można się spodziewać i jak temu zapobiegać. Ulubione maltańskie przysłowie mówi Ty podrapiesz moje plecy, a ja podrapię twoje.

LATO 2015


173 podróży, to często właśnie my dbamy o to, aby wszystko odbyło się bez problemów. Oprócz tego samodzielnie organizujemy wyjazdy dla klientów indywidualnych, przygotowywane zgodnie z ich wymaganiami i życzeniami. Naszą pracę doceniają szczególnie polscy przedsiębiorcy przyjeżdżający na archipelag wypocząć lub uczyć się języka angielskiego. Polacy kochają Maltę za jej niepowtarzalną atmosferę i klimat, bogatą historię zapisaną w architekturze i licznych zabytkach sprzed kilku tysięcy lat, krystalicznie czyste morze, doskonałą

©©VIEWINGMALTA.COM

SS Huczne obchody narodzin św. Marii w miasteczku Mellieħa

Nie postrzegam jednak tych warunków jako różnicy, upatruję w nich wyzwanie. Praca wszędzie jest jednakowo trudna i tylko jeśli mamy odpowiednie podejście oraz otwarty umysł, daje pożądane efekty. W Polsce obowiązują takie same zasady jak wszędzie. Należy być rzetelnym i traktować klientów tak, jak sami chcielibyśmy zostać obsłużeni. Zmiany zachodzą na całym świecie, w każdym kraju trzeba umieć na nie reagować. Może właśnie takie zachowanie przynosi najlepsze rezultaty.

Czy stara się Pani również promować Polskę w Republice Malty? Poprzez jakie działania? Tak, oczywiście, cały czas myślimy o jak najlepszym reklamowaniu naszej ojczyzny. Robimy to głównie poprzez budowanie własnej marki. Stawiamy również na rzetelność i dbanie o reputację.

©©VIEWINGMALTA.COM

SS Widowiskowe lutowe Święto Wraku św. Pawła w stołecznej Valletcie

kuchnię i wyśmienite wina oraz mnóstwo atrakcyjnych miejsc do nurkowania, a przede wszystkim za duże poczucie bezpieczeństwa, jakiego nie daje już – niestety – żaden południowoeuropejski kraj.

W jaki sposób promuje Pani swoją firmę oraz atrakcje turystyczne Malty, Gozo i Comino na rynku polskim?

©©VIEWINGMALTA.COM

SS Uroczysta kolacja podczas wyjazdu typu incentive na Malcie

Maltańczycy uwielbiają Polaków, kochają świętego Jana Pawła II i często jeżdżą do Polski zobaczyć miejsca związane z życiem, jakie wiódł, zanim został w 1978 r. papieżem. My umożliwiamy im poznanie tego naszego wielkiego rodaka od zupełnie innej strony dzięki wyjazdom jego śladami.

Czy agencja turystyczna MojaMalta.com może się poszczycić dużą liczbą polskich klientów? Jakiego rodzaju programy na archipelagu Wysp Maltańskich cieszą się wśród nich największym zainteresowaniem? Jako agencja turystyki przyjazdowej odpowiadamy za udany pobyt wielu Polaków na Malcie, nawet gdy oni o tym nie wiedzą. Kiedy przyjeżdżają na wakacje wykupione w znanych polskich biurach

Na rynku B2B (ang. Business to Business) nawiązuję głównie kontakty bezpośrednie z klientami. W drugiej połowie 2015 i w 2016 r. weźmiemy udział w kilku międzynarodowych targach turystycznych w Polsce i za granicą. Do osób prywatnych docieramy przede wszystkim za pośrednictwem internetu, mediów społecznościowych i marketingu szeptanego. Zadowolony turysta to najlepsza reklama naszej firmy. Ponad 10 proc. naszych klientów trafia do nas dzięki pozytywnemu wizerunkowi MojaMalta.com. Na forach internetowych nie znajdą Państwo ani jednej negatywnej opinii na nasz temat. Niektórzy traktują ten fakt wyjątkowo podejrzliwie.

Dlaczego – według Pani – należy choć raz w życiu zawitać do Republiki Malty? Co takiego magicznego i pasjonującego czeka na nas w tym urokliwym zakątku położonym w samym centrum Morza Śródziemnego? Malta to niezmiernie fascynujący kraj położony na styku kultur. Nigdzie w Europie nie spotkamy tak różnorodnego pod tym względem miejsca, co najważniejsze, znajdującego się jednocześnie w odległości zaledwie 2,5 godz. lotu z Polski. Trzeba tutaj koniecznie przyjechać, żeby nauczyć się relaksować i być szczęśliwym oraz odczuwać na nowo dumę ze swojej historii i tradycji przy równoczesnym niepopadaniu w przesadę i zachowaniu tolerancji wobec innych narodów. 

e-mail: info@mojamalta.com www.MojaMalta.com


174

ZNAJDŹ NAS: XX

W Sejmie RP, ul. Wiejska 4/6/8, Warszawa – egzemplarze magazynu otrzymują posłowie na SEJM RP

XX

XX

Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi wszystkich spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) w Warszawie

Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie menedżerowie, biznesmeni uczestniczący w konferencjach organizowanych w Centrum Konferencyjnym World Trade Center Poznań

XX

XX

Krajowa Izba Sportu (KIS), egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm należących do KIS

Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie dyrekcja oraz lekarze Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie

XX

XX

Polska Izba Turystyki (PIT), każde wydanie All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm zrzeszonych w PIT

Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie klienci biura Kangur Tour wykupujący oferty w pakiecie luksusowym

XX

Polska Izba Nieruchomości (PIN), egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm zrzeszonych w PIN

XX

Tour de Pologne, Skandia Maraton Lang Team i Tauron Lang Team Race, egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie wszyscy sponsorzy, partnerzy i patroni medialni powyższych imprez oraz prezydenci, burmistrzowie i wójtowie miast, gmin i miejscowości znajdujących się na trasie Tour de Pologne 2015, Skandia Maraton Lang Team 2015 i Tauron Lang Team Race 2015

XX

Gdańska Organizacja Turystyczna (GOT), egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm zrzeszonych w GOT

XX

Stowarzyszenie Branży Eventowej (SBE), magazyn All Inclusive otrzymują bezpłatnie członkowie SBE w biurze SBE lub podczas spotkań SBE i Event Testów

XX

Związek Piłki Ręcznej w Polsce, egzemplarze All Inclusive otrzymują Prezesi Okręgowych Związków Piłki Ręcznej, członkowie Zarządu Związku Piłki Ręcznej w Polsce, prezesi klubów Ekstraklasy (męskiej i kobiecej ligi), prezesi I Ligi Mężczyzn, prezesi I Ligi Kobiet, menedżerowie ze Związku Piłki Ręcznej w Polsce (www.zprp.pl)

XX

Centrum Kreowania Liderów, egzemplarze All Inclusive otrzymują właściciele firm, biznesmeni i menedżerowie uczestniczący w seminariach i szkoleniach organizowanych przez Centrum Kreowania Liderów

XX

Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie członkowie Klubu Inwestora

XX

Magazyn All Inclusive otrzymują bezpłatnie menedżerowie spółek należących do Grupy Generali w Polsce

XX

E gzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie władze Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego Branży RTV i IT (ZIPSEE) oraz prezesi i dyrektorzy firm członkowskich ZIPSEE

XX

E gzemplarze magazynu All Inclusive otrzymuje w nagrodę 10 najaktywniejszych w danym kwartale użytkowników międzynarodowego portalu nurkowego HotDive, którzy mieszkają w Polsce

XX

Izba Turystyki Rzeczypospolitej Polskiej (ITRP), egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują za pośrednictwem izb regionalnych, wszystkie firmy zrzeszone w ITRP

XX

Polsko-Chińska Izba Gospodarcza (PCHIG), magazyn All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do PCHIG

XX

Polsko-Hiszpańska Izba Gospodarcza (PHIG), magazyn All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do Polsko-Hiszpańskiej Izby Gospodarczej (Cámara de Comercio Polaco-Española)

XX

Polsko-Portugalska Izba Gospodarcza (PPCC), magazyn All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do Polsko-Portugalskiej Izby Gospodarczej (Câmara de Comércio Polónia-Portugal)

XX

Indyjsko-Polska Izba Przemysłowo-Handlowa (IPCCI) – magazyn All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy i właściciele firm należących do IPCCI

XX

W Punktach Obsługi Klienta Travelplanet.pl w całej Polsce: Bydgoszcz, Galeria Pomorska, ul. Fordońska 141 Katowice, Centrum Handlowe „3stawy”, ul. Pułaskiego 60 Kraków, Centrum Handlowe M1, Al. Pokoju 67 Łódź, Centrum Handlowe Manufaktura, ul. Karskiego 5 Poznań, Centrum Handlowe King Cross Marcelin, ul. Bukowska 156 Warszawa, Centrum Handlowe „Reduta”, Al. Jerozolimskie 148, I piętro Warszawa, Centrum Handlowe „Targówek”, ul. Głębocka 15 Warszawa, Centrum Handlowe Wola Park, ul. Górczewska 124 Każda osoba, która wykupi wakacje typu All Inclusive w portalu Travelplanet.pl lub zakupi bilety lotnicze w portalu Aero.pl o wartości powyżej 2 500 PLN albo dokona rezerwacji pokoju w hotelu 4- lub 5-gwiazdkowym za pośrednictwem portalu hotele24.pl, otrzyma w prezencie ekskluzywny magazyn turystyczny All Inclusive

XX

K lienci portalu internetowego hotele.pl, którzy dokonają rezerwacji w hotelach na kwotę powyżej 5000 pln otrzymują w prezencie ekskluzywny magazyn turystyczny All Inclusive

XX

Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują najaktywniejsi użytkownicy portalu Travelmaniacy.pl, którzy mieszkają w Polsce

REDAKCJA

LATO 2015

ADRES REDAKCJI: UL. JAGIENKI 6/34, 04-967 WARSZAWA

DZIAŁ MARKETINGU I REKLAMY: VIOLA DOMAŃSKI-SZABÓ, KIEROWNIK

TEL. +48 793 272 543

MARKETING@ALL-INCLUSIVE.COM.PL, SZABO.VIOLA@MEDIASOL.PL

E-MAIL: REDAKCJA@ALL-INCLUSIVE.COM.PL

WYDAWNICTWO: MEDIA SOL MICHAŁ DOMAŃSKI

MARKETING@ALL-INCLUSIVE.COM.PL

M.DOMANSKI@MEDIASOL.PL

WWW.ALL-INCLUSIVE.COM.PL

KOREKTA I REDAKCJA: SYLWIA JEDLAK-DUBIEL

REDAKCJA: MICHAŁ DOMAŃSKI, REDAKTOR NACZELNY, DYREKTOR

OPRACOWANIE GRAFICZNE: STUDIO W DECHE, KRZYSZTOF WALOSZCZYK

M.DOMANSKI@ALL-INCLUSIVE.COM.PL

STUDIO.WDECHE@GMAIL.COM

WSPÓŁPRACOWNICY: MAGDALENA BARTCZAK, BEATA GARNCARSKA,

DRUK CTP I OPRAWA: KRA-BOX DRUKARNIA OFFSETOWA

BARTEK JANKOWSKI, MARIUSZ KAPCZYŃSKI, MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA,

BIURO@KRA-BOX.PL, TEL. +48 22 615 66 62, 615 21 61, WWW.KRA-BOX.PL

ANNA KRYPA, JERZY MOSKAŁA, PAWEŁ PAKIEŁA, KAROLINA

NAKŁAD: 18.000 EGZ., WSZYSTKIE BEZPŁATNE

SYPNIEWSKA-WIDA, MARCIN WESOŁY, AGNIESZKA ZAWISTOWSKA

FOTOGRAFIA NA OKŁADCE: © RENÉ EGLI/KERSTIN REIGER




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.