Pożydowskie. Niewygodna pamięć

Page 1

Copyright © by Agnieszka Dobkiewicz

Projekt okładki

Katarzyna Bućko @booka.kasia.bucko

Fotografie na okładce

© mauritius images / TopFoto

Fotografia autorki

© Bonnie & Clyde Creative Images

Fotoedycja

Marcin Kapica

Redaktor inicjujący

Robert Medina

Redaktorka prowadząca

Anna Michalik

Konsultacja merytoryczna

dr Marek Tuszewicki, Instytut Judaistyki, Wydział Historyczny UJ

Redakcja

Natalia Gawron-Hońca

Adiustacja

Witold Kowalczyk

Korekta

Magdalena Wołoszyn-Cępa, Aurelia Hołubowska

Projekt typograficzny i łamanie

DAKA – Studio Graficzne Dawid Kwoka

Opieka redakcyjna

Natalia Hipnarowicz

Opieka promocyjna

Aleksandra Guzik

ISBN 978-83-240-7748-9

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak

ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl

Wydanie I, Kraków 2024

Druk: Wydawnictwo Jedność

Kraków 2024

Tewet. Grudzień–styczeń

ROZDZIAŁ IV

KSIĘGA LICZB

„ZWĄTPIENIE IZRAELCZYKÓW”

POŻYDOWSKA LITERATURA

O STASIU, CO WE LWOWIE DORASTAŁ

Stasiu urodził się w 1921 roku we Lwowie, który był wtedy częścią II Rzeczpospolitej. Po latach sam ocenił, że był dzieckiem tyranem. „A więc potworem, z pewną przesadą, może; ale to, że terroryzowałem otoczenie, zwłaszcza jako zupełny malec, jest prawdą. Jadać godziłem się, kiedy ojciec, stojąc na stole, na przemian otwierał i zamykał parasol, albo znów karmić można mnie było tylko pod stołem…” I dodawał kokieteryjnie, acz prawdziwie: „Jeżeli byłem cudownym dzieckiem, to chyba tylko w oczach uprzejmych ciotek”49.

Faktem jest, że rodzice stworzyli mu wspaniałe warunki do dorastania. Zarówno jego matka Sabina, jak i ojciec Samuel mieli pochodzenie żydowskie. Rodzice poznali się – według opowieści dorosłego już Stanisława – przed wybuchem I wojny światowej. Być może jednak stało się to później, już podczas oblężenia Przemyśla, z którego pochodziła jego matka, gospodyni domowa. Z kolei Samuel, rodowity lwowianin, był lekarzem armii austro-węgierskiej i gdy Przemyśl, gdzie służył, padł pod naporem Rosjan, trafił do niewoli. „Po niemal pięciu latach w chaosie rosyjskiej rewolucji zdołał powrócić do rodzinnego Lwowa

141

i – o czym wiem z jego opowiadań – co najmniej raz jako oficer, a więc «wróg klasowy», miał zostać na miejscu rozstrzelany” – opowiadał Stanisław. „Z życiem uszedł tylko dlatego, że kiedy prowadzono go na egzekucję, rozpoznał go idący chodnikiem ukraińskiego miasteczka żydowski fryzjer ze Lwowa. Fryzjer osobiście golił komendanta miasta, a zatem mógł się wstawić za ojcem. Tylko dlatego mego ojca – który jeszcze nim nie był – wypuszczono na wolność i mógł powrócić do Lwowa”50.

Tu przyszli rodzice Stasia wzięli ślub w synagodze. Uczestniczyli też aktywnie w życiu żydowskiej społeczności Lwowa.

Dziadkami chłopca, który na świecie pojawił się pomiędzy jedną wojną a drugą, od strony matki byli Breindli i Itzig (Izaak) Szyja, a od strony ojca – Sara Lea (Salomea) i Hersz

Nuessen. To właśnie ten ostatni zdecydował o tym, że jego synowie będą się kształcili, i to nie w szkołach religijnych, ale na studiach51.

Szczęśliwe życie małego Stasia obfitowało w doznania typowe dla rozpieszczonego jedynaka z mieszczańskiej rodziny. Czas spędzał głównie w domu z dorosłymi, więc wymyślał sobie własne zabawy. Obiektem jego szczególnych zainteresowań był kredens, gdzie matka chowała ciasta i torty. Wyjmował wtedy z niego górną szufladę i nożem okrawał słodkie wypieki, tak by nie dało się zauważyć kradzieży. Potem zbierał okruszki i oblizywał nóż, czekając w strachu, czy ktoś zauważy ubytek. Uwielbiał też przebywać w bibliotece ojca, uznanego lwowskiego laryngologa. „Biblioteka, że pozamykana, pociągała mnie. Mieściła przede wszystkim książki lekarskie, anatomiczne atlasy ojca, a dzięki jego roztargnieniu mogłem się na nich w sposób

142
POŻYDOWSKIE. NIEWYGODNA PAMIĘĆ

solidny i metodyczny uświadomić co do różnic, jakie zachodzą pomiędzy płciami. Jednakże, rzecz dziwna, daleko bardziej frapowały mnie tomy osteologii. W człowieku odartym ze skóry, jakiego przedstawiały krwistoczerwone lub

ceglaste plansze miologiczne, nie gustowałem. Było w nim coś z surowego befsztyka, którego nie znosiłem, którym się brzydziłem. Natomiast szkielety były bardzo schludne”52.

Staś miał guwernantkę, niezliczoną ilość zabawek i nie brał pod uwagę, że cokolwiek może zachwiać jego światem.

„Jako uczeń produkowałem mnóstwo ważnych dokumentów: legitymacji, zaświadczeń, paszportów, dyplomów i aktów prawnych, na mocy których otrzymywałem niezliczone bogactwa, szlacheckie tytuły oraz władzę, albo też «najwyższe pełnomocnictwa», zezwolenia, zaszyfrowane dowody i kryptogramy najwyższej wagi – a wszystko to odnosiło się do kraju, którego próżno szukać na mapie”53.

„Nie miałem własnego kąta, więc panoszyłem się w powolnie rosnącym rozwydrzeniu po wszystkich pokojach. Niedojedzone «cukierki» (hopjesy) przyklejałem zwykle do stołu, pod blatem, gdzie z latami utworzyły istne wzgórza geologiczne słodkiej skamieliny”54.

Staś wspomina o wymyślanych z nudów zabawach ubraniami, papierami ojca i kasztanami. „Rujnowałem wszystkie zabawki. Najhaniebniejszym z moich wyczynów było zniszczenie prześlicznej małej pozytywki, lśniącego drewnianego pudełka, w którym pod szybą obracały się złote kółeczka zębate, potrącając złoty wałek mosiężny z kolcami tak, że powstawały z tego kryształowe melodyjki. Niedługo się tą wspaniałością cieszyłem. W środku nocy wstałem, zdecydowany widać, ponieważ, nie namyślając się prawie wcale, podniosłem szklane wieczko i nasiusiałem do środka. Nie potrafiłem później wyjaśnić zatroskanym domownikom

143 POŻYDOWSKA LITERATURA

motywów tego nihilistycznego aktu. Nie był to niestety czyn izolowany”55.

Z dzieciństwa Staś zapamiętał jedynie dwa koszmarne przeżycia – widok drukowanych w gazetach zdjęć człowieka muchy, który przyjechał do Lwowa dawać popisy akrobatyczne, leżącego wskutek upadku na ulicy, martwego, i zatlenie się w piwnicy węgla, co spowodowało ewakuację całej kamienicy.

„Dziecko, którym byłem, interesuje mnie i zarazem niepokoi. Zapewne nie mordowałem nikogo oprócz lalek i gramofonów, niemniej należy wziąć pod uwagę, że byłem słaby fizycznie i obawiałem się represji ze strony dorosłych. Ojciec nie bił mnie nigdy, matka czasem kuksała, to wszystko, ale było wszak wiele innych, mniej bezpośrednich środków i sposobów, od reprymendy słownej po obostrzenia leguminowe. Gdyby czteroletnie dzieci dorównywały wszakże siłą rodzicom, świat nasz wyglądałby inaczej”56.

Życie rodziny chłopca płynęło w sposób niezakłócony, przynajmniej w jego wizji świata. „Fakt, że Sabina dysponowała wolnym czasem i mogła go spędzać w kinematografie, świadczy o tym, że należała do miejskiej elity. Po projekcji wracała do domu na obiad, organizowała popołudniowe spotkania towarzyskie w wyznaczone dni, a w piątek wieczorem wstawiała do pieca czulent, czyli mięso gotowane z ciecierzycą i kaszą, zapalała świece szabasowe i razem z rodziną jadła chałę. Staś chodził z rodzicami zarówno do teatru, gdzie mieli swoją lożę na pierwszym piętrze, jak i do kina, a niedziele spędzano w restauracji Rajski Ogród Karola Rudzkiego przy szosie stryjskiej”57.

W 1932 roku, gdy Stasiu stał się już Staszkiem i miał 11 lat, poszedł do II Państwowego Gimnazjum im. Karola Szajnochy

we Lwowie, gdzie w 1939 roku zdał maturę. W 1934 roku

144
NIEWYGODNA PAMIĘĆ
POŻYDOWSKIE.

przeszedł bar micwę58. Pobierał lekcje języka hebrajskiego i religii mojżeszowej. „Dużo wtedy robiłem, w gimnazjum, rzeczy już nie wcale dla przyjemności, ale (bezwiednie naśladując w tym dorosłych) dlatego, ponieważ tym, a nie czym innym zajmowali się moi rówieśnicy. Jeszcze przed liceum co mędrsi koledzy zaczęli grać w bridża, który wydawał mi się gorszy od nieregularnych czasowników łacińskich. Nigdy nie mogłem zapamiętać, co zeszło ze stołu, co jest właściwie z ręką, czym bić i jak wychodzić – uznany za niedorozwiniętego umysłowo, dałem bridżowi spokój raz na zawsze. Co się szachów tyczy, raz jeden wygrałem z pewnym młodocianym jak ja, ale wybitnym pono szachistą, i to tak, żem go przyprawił o totalne osłupienie. Sukcesu tego ani przedtem, ani potem nie udało mi się powtórzyć”59.

Staszek wchodził w dorosłe życie jako młodzieniec dobrze wykształcony, o którego rodzina zadbała pod każdym względem.

„Jednak w żadnej mierze wysoki iloraz inteligencji nie mógł się okazać pomocny w przeżyciu niemieckiej okupacji

na terenie Generalnej Guberni. W tym okresie w sposób bardzo bezpośredni i «praktyczny» dowiedziałem się, że nie jestem «Aryjczykiem». Moi przodkowie byli Żydami, jednak ja nie miałem pojęcia o judaizmie ani, niestety, o żydowskiej kulturze. Właściwie dopiero nazistowskiemu ustawodawstwu zawdzięczam świadomość, że w moich żyłach płynie żydowska krew. Udało nam się jednak uniknąć uwięzienia w getcie – dzięki fałszywym dokumentom wraz z rodzicami zdołałem przetrwać ten czas”60 – pisał po latach dorosły Stasiu, z powodów, których można się jedynie domyślać, świadomie mijając się jednak z faktami.

145 POŻYDOWSKA LITERATURA

TRZY ŻYCZENIA

Gdy Stanisław miał prawie 60 lat, zwróciło się do niego niemieckie wydawnictwo. „Należało wyjawić trzy najbardziej osobiste życzenia, nie zważając na szansę ich realizacji, więc w położeniu dziecka przed wróżką z bajki”61 – opowiadał. Podszedł do sprawy poważnie. Ułożył życzenia w kolejności niemożebności ich spełnienia. Pierwsze dotyczyło „likwidacji kłamstwa w życiu politycznym i społecznym. Kłamstwo rozkwita w państwie demokratycznym i totalitarnym, bo w pierwszym jest równouprawnione z prawdą, a w drugim upowszechnia je rząd i wspomaga cenzura” – pisał w 1980 roku.

Stanisław chciał, by każdy człowiek, który kłamie w tych dwóch sferach, natychmiast odczuwał dolegliwości bólowe.

„Sieć komputerów – powiedzmy, że to są komputery – bada

słuszność głoszonego oraz jego możliwych skutków społecznych. Gdy ktoś np. oświadcza, że istnieje tylko jeden Bóg – Allach czy Jehowa – nic mu się nie dzieje. Gdy jednak powiada, że w imieniu tego Boga należy zabijać pewne osoby albo zakręcać jakieś krany, dostaje ischiasu, niejako w postaci ostrzegawczego strzału przed dziób. Lecz bóle krzyża będą go dręczyły przez trzy dni. Kto głosi 60-procentowe kłamstwo, zostanie sparaliżowany w 60 procentach na sześć tygodni itd. Komputery zawierają dokładne cenniki dla wszystkich kłamstw, w rozmaitych mieszaninach z prawdą. To, czego nie ma w cennikach, wyląduje na moim biurku, bo ja będę najwyższą instancją decydującą, co jest, a co nie jest kłamstwem. […] Prywatnie spodziewam się po mym męczycielskim wynalazku wielu miłych godzin. […] Pozostawiam każdemu nieograniczone prawo kłamania, tyle że będzie musiał płacić rzeczoną cenę. Każdy może sobie sam

146
POŻYDOWSKIE. NIEWYGODNA PAMIĘĆ

wystawić, jak świat wyglądałby w rok po spełnieniu mego pierwszego życzenia”62.

Stanisław miał poczucie humoru, więc jego drugie życzenie jest nawet zabawne w warstwie realizacji. Zakłada pojawienie się na ziemi przybyszów z Kosmosu, którzy niezadowoleni z tego, co się dzieje na Ziemi, powołują Wielką Radę Przybyszów. Jego wyznaczają na doradcę, bo odmawia przywództwa na Ziemi. Wspólnie obmyślają rodzaj demilitaryzacji świata. Będą za to odpowiadały specjalne bakterie, nadające powolności ruchu wszystkiemu, co się zbyt szybko porusza, jak na przykład pociski czy rakiety. „Oczywiście to nie rozwiązuje jeszcze wszystkich trudności. Pokojowe molekuły jednego rodzaju nie mogą rozpoznawać wszystkich rodzajów broni. Lecz jak natura stworzyła zarazki cholery, wścieklizny, dżumy i tysiące innych, tak moi koledzy z Wielkiej Rady Przybyszów sporządzili mrowie różnych cząstek miłujących pokój. Są i specjalne, zapobiegające bijatykom. Gdy ktoś próbuje spuścić lanie bliźniemu, wirusy dobroci, niewidzialnie szybujące w powietrzu, przemieniają jego wdzianko, spodnie, bieliznę w elastycznie krzepnącą powłokę, tak że będzie się czuł jak niemowlę w powijakach, a jeśli nie poniecha złych zamiarów i będzie zdwajał wysiłki, jego odzież tak stwardnieje, aż się awanturnik obróci w posąg z zaciśniętymi pięściami. Złe języki głosiły, jakobym udaremnił ludziom życie erotyczne, bo tkwi w nim szczypta agresywności, a kto by się zbyt gwałtownie zachowywał w łóżku, zostanie związany przez własną piżamę. Lecz łatwo temu zapobiec, rozbierając się uprzednio […]”63.

Trzecie życzenie Stanisława pozwala zrozumieć to, co stało się jego udziałem, gdy skończył 18 lat, kilka tygodni po tym, jak zdał maturę. Zrządzeniem strasznego losu znalazł się w centrum wydarzeń II wojny światowej. Dlatego

147 POŻYDOWSKA LITERATURA

mógł napisać: „Moje trzecie życzenie przewyższa nieziszczalnością oba wymienione. Są one w porównaniu z nim zwykłą dziecinadą. Życzę sobie otworzyć pewnego ranka oczy, aby przekonać się z satysfakcją, że wszystko, co się mnie i światu przytrafiło od mojej matury, było sennym koszmarem. Wyśniłem drugą wojnę światową, obozy koncentracyjne, okupację Polski i innych krajów, «ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej», konferencje rozbrojeniowe, Klub Rzymski, debaty atomowe, kryzysy itp. Nic z tego nie zaszło, bo było tylko senną zmorą. Po przebudzeniu odczuję prócz ulgi wstyd, żem przypisał ludzkości tyle zaciekłości morderczej i świństw. Jakże się zawstydzę, że mieli rację ci, co od dawna pomawiali mnie o mizantropię i sadystyczne rysy charakteru, które przejawiły się w moim śnie. Zarazem stwierdzę z radosnym wzruszeniem, że wszystko, czego uczyli mnie moi nauczyciele gimnazjalni o szlachetnej naturze człowieka, było najczystszą prawdą”64.

Wiedział jednak, że to życzenie nigdy się nie ziści.

IGRZYSKA ŚMIERCI

Po maturze Stasiu bardzo chciał iść na studia. Jego celem była Politechnika Lwowska. Ten połykacz książek Herberta George’a Wellsa czy Juliusza Verne’a chciał być uczonym. Biegu historii jednak nie mógł zmienić. W 1935 roku Politechnika Lwowska, o której marzył, jako pierwsza w II Rzeczpospolitej wprowadziła przepisy o gettach ławkowych, były w niej też organizowane „Dni bez Żyda”. Gdyby Staszek spełnił swoje marzenie, musiałby siedzieć w osobnej części sali, a w indeksie miałby wbitą specjalną pieczątkę. Musiałby

148 POŻYDOWSKIE. NIEWYGODNA PAMIĘĆ

się liczyć z ostracyzmem, mógłby nawet zostać pobity. We wrześniu 1939 roku Polskę napadli jednak Rosjanie, którzy weszli też do Lwowa. Stasiu mógł więc ze spokojnym sercem zdawać egzaminy, bo okoliczności nagle się zmieniły. Na studia jednak nie został przyjęty, bo tym razem miał niewłaściwe pochodzenie klasowe. Jednak dzięki znajomościom ojca trafił ostatecznie na medycynę. Naukę musiał przerwać w 1941 roku, gdy do Lwowa weszli Niemcy. Doszło wtedy do wydarzeń, które na zawsze zmieniły życie młodego lwowianina żydowskiego pochodzenia. 30 czerwca około 4.30 rano do miasta wkroczył złożony z Ukraińców i Niemców batalion „Nachtigall”. Tego samego dnia wieczorem członkowie banderowskiej OUN-B proklamowali niepodległość Ukrainy i powstanie tzw. rządu Jarosława Stećki. W mieście pojawiły się ulotki, które mówiły, że Lachów, Żydów i komunistów należy niszczyć bez litości. Nowo powołana milicja ukraińska rozpoczęła współpracę z jednostkami niemieckimi. Po mieście, nad którym unosił się fetor ciał lwowian pomordowanych w więzieniach przez uciekających Rosjan, rozsiewano plotki, że Żydzi to prosowieccy kolaboranci i że to przez nich doszło w mieście do zbrodni NKWD na Polakach i Ukraińcach. Wystarczyła iskra i to właśnie Żydzi stali się celem zemsty. Wszystko zgodnie z rozkazami Reinharda Heydricha, który „tydzień po rozpoczęciu wojny zalecał dowódcom Einsatzgruppen, by nie przeszkadzały «dążeniom do samooczyszczenia, występującym w antykomunistycznych i antyżydowskich kręgach na nowo zajętych obszarach», a nawet je dyskretnie wywoływały i kierowały na «odpowiednie tory». Rzeczywiście mieszkańcy tych obszarów, witający Wehrmacht jak wyzwolicieli, okazali się niezwykle podatni na tego rodzaju agitację i gotowi do wywarcia zemsty za krzywdy doznane w czasie okupacji sowieckiej. Odwet

149
LITERATURA
POŻYDOWSKA

brali nie na bezpośrednich gnębicielach, lecz na żydowskich

sąsiadach, których jedyną winą było zwykle uzyskanie za Sowietów równorzędnej pozycji społecznej i dostępu do funkcji publicznych”65.

Dziś chyba trudno sobie nawet wyobrazić, co się działo w ciągu tych pierwszych dni lipca 1941 roku na ulicach Lwowa. Pozostały zdjęcia, które robili Niemcy, a które są dowodem strasznej zbrodni, jakiej dokonali, podburzając tłum i najgorszy element społeczny. Ofiary są na nich anonimowe. Co jakiś czas fotografie te wrzucane są bez refleksji do mediów społecznościowych jako ilustracja świadcząca na przykład o tragedii ludności polskiej we Lwowie albo zgoła odwrotnie, choć także mylnie, jako dowód polskiej zbrodni na Żydach. Ta łatwość interpretacji, a może trudność, bierze się stąd, że każdy człowiek na zdjęciu może być zarówno Polakiem, jak i Ukraińcem, Rosjaninem, Żydem czy Niemcem. Jest po prostu człowiekiem. Szczególnie jedno ze zdjęć powoduje, że nie mogę złapać oddechu i palce słabną mi nad klawiaturą. Ulicą Lwowa biegnie w podartym ubraniu, a właściwie już tylko w bieliźnie młoda kobieta. Ucieka przed okładającymi ją kijami i kamieniami chłopcami, dziećmi jeszcze. Ma wyraźną ranę w okolicach ust i nosa. Zapewne ślad po rzuconym kamieniu. Jest przerażona, choć mam wrażenie, że to za słabe słowo, bo w jej oczach widać szaleństwo. Kobieta jest osaczona, bez wyjścia, sama. I te dzieci, które poczuły tę jej krew i się w niej rozsmakowały. Nie mam wątpliwości, że ją dopadną. Kobieta ma na sobie strzępy rozerwanej bluzki, ciemne pończochy przypięte pasami do bielizny.

Jej stanik jest naruszony i wystaje z niego jedna pierś. Po

jej bladości widać, że reszta ciała jest opalona. Pewno

niedawno lwowianka była gdzieś nad Pełtwią z rodziną

150
NIEWYGODNA PAMIĘĆ
POŻYDOWSKIE.

i przyjaciółmi. Teraz biegnie i krzyczy z przerażenia i bólu. Tego krzyku nikt tam jednak nie słyszy. Świat zamarł, ale tylko na zdjęciu. Zrobił je bez niemiecki żołnierz, który bez

mrugnięcia okiem patrzył na te lwowskie igrzyska śmierci

i ręka mu przy tym nie zadrżała. Nie jest to jedyne zdjęcie

tej kobiety, której imienia nie poznałam. Drugie zrobiono nieco wcześniej. Lwowianka ma na sobie jeszcze bluzkę

i zasłania twarz rękami, prawdopodobnie przed wymierzanymi razami lub lecącymi w nią kamieniami. Mam wrażenie, że w ledwo widocznych oczach kryje się prośba o litość. Ale litości nie ma. Na innej fotografii bliźniaczo podobna kobieta, a może ta sama, jest zmuszana do rozbierania się na ulicy. Ochoczo pomagają jej w tym dwaj ukraińscy mężczyźni z lepkimi spojrzeniami i rękami. Za chwilę ona też będzie biegła półnaga lub naga ulicami Lwowa, chroniąc resztki godności i swojego człowieczeństwa. Za późno, w oczach tłumu jest tylko zwierzęciem, a trwa polowanie.

„To, co widziałam dzisiaj na rynku, to można było chyba zobaczyć tylko w czasach starożytnych; może tak postępowali dzicy ludzie!” – pisała w swoim dzienniku rodowita lwowianka Kazimiera Poraj. „Poszłam na rynek, by zdobyć coś do jedzenia, jednak byłoby lepiej, żebym w ogóle nie wychodziła. Na rynku Sowieci pozostawili budki ze szkłem i porcelaną, w czasie walk tłuszcza porozbijała budki i pobiła szkło, tak że wokoło Ratusza droga była wysypana pobitym szkłem. Pod Ratuszem znajdują się dwie ubikacje, które w czasie bombardowania nie były sprzątane. Żołnierze niemieccy, mówiący po ukraińsku, z literami SS na kołnierzach, złapali dużo mężczyzn, kobiet, a nawet staruszków. Część kobiet zapędzili do tych ubikacji, między innymi była moja znajoma lekarka, dr Berta Jolles. Kazali im zdjąć ubranie

i odzieżą myć podłogi i muszle, a przy tym bito ich do krwi

151 POŻYDOWSKA LITERATURA

drutem elektrycznym. Na Rynku działy się jeszcze gorsze

rzeczy. Stałam na rogu ulicy Halickiej i rynku, patrzyłam, jak Niemcy męczą i znęcają się nad biedną ludnością. Kazali ludziom zamiatać plac ubraniami, tym, co kto miał na sobie: bluzkami, sukienkami, a nawet kapeluszami. Niemcy postawili dwa ręczne wózki, jeden na rogu ulicy Krakowskiej, drugi od ul. Halickiej. Ludzie od ul. Krakowskiej musieli nosić pobite szkło gołymi rękami do wózka [na] ulicy Halickiej, a od Halickiej do Krakowskiej. Odbywało się to pod razami pałek i drutów elektrycznych. Droga od ulicy

Halickiej do Krakowskiej była oblana krwią płynącą z rąk ludzkich. Stałam przylepiona do muru i hamowałam nawet oddech. A ze wszystkich stron dochodziły okrzyki i docinki ukraińskich nacjonalistów, hitlerowskich lokai, pod adresem biednej ludności. Gdy już wszystko szkło zostało zebrane przez tych nieszczęśliwych ludzi, wówczas podeszli dwaj

ukraińscy SS-mani i wywrócili wózki na obu rogach. Od ulicy

Halickiej (jak raz przede mną) przy wózku stała staruszka około 70 lat. Gdy wózek wywrócono, staruszka uklękła, zdejmując z głowy białą chusteczkę, by szkło pozbierać do chusteczki, a potem wysypać na wózek, przy czym pokazała oprawcom skrwawione dłonie. A gdy nachyliła się, by wziąć szkło do rąk, jeden z oprawców podszedł z tyłu i kopnął ją tak mocno, że upadła twarzą i rękoma na kupę szkła. Widocznie była już tak osłabiona, że nie mogła utrzymać się na kolanach. Inni «zamiatacze» podnieśli staruszkę, z jej twarzy ciekła krew. Na ten widok zerwałam się jak szalona, pobiegłam ulicą Halicką i coś krzyczałam, ale nie wiem co. Gdy oprzytomniałam, usłyszałam głosy za sobą: «Biedna, zwariowała»”66.

„Pogrom [był] wyraźnie stymulowany przez Niemców (rozlepiono w mieście antyżydowskie afisze, niemieckie

152 POŻYDOWSKIE. NIEWYGODNA PAMIĘĆ

kroniki filmowe podały informacje o mordach w więzieniach sowieckich, specjalna ekipa Wehrmachtu filmowała także ukraiński pogrom), […] głównym pretekstem był fakt odkrycia w więzieniach zwłok zamordowanych przez uciekających

bolszewików więźniów, głównie Polaków i Ukraińców”67. Żydów nie tylko wyłapywano na ulicach, lecz także wyciągano z domów, czasem całe rodziny. Pretekstem było to, że mieli oczyszczać więzienia lwowskie z trupów, które zostawili tam po sobie mordercy z NKWD. Kilka tysięcy Żydów, wśród bicia, wyzwisk, kopania i kpin, zagnano między innymi do Brygidek68. Tam Żydów ustawiono na podwórku i też bito. W relacjach zachowały się informacje, że ściany więzienia były aż po pierwsze piętro zbryzgane ludzką

krwią i oblepione fragmentami ludzkich mózgów. Część osób rozstrzelano odrazu.

„Prześladowanie rozpoczęło się niezwłocznie po wejściu

Niemców. Namówione przez nich i podszczuwane menty ukraińskie i polskie spędziły Żydów do więzienia celem umycia zwłok pomordowanych przez Bolszewików. Spędzonych przeganiano przez szpaler ludzi z pałkami lub kamieniami w rękach. Zanim Żydzi dotarli do trupów, byli już dotkliwie pobici. Procedura mycia tak wyglądała: dwóch mężczyzn

Żydów musiało podnieść w górę za głowę i nogi pełne ran lub rozkładające się na upale straszliwie cuchnące zwłoki. A Żydówka wykonać w powietrzu ich umycie, po czym podnieść do ust rękę trupa i ucałować. Ekipa Wehrmachtu filmowała pogrom. Filmy były potem pokazywane w oficjalnej kronice Ministerstwa Propagandy Rzeszy «Die Deutsche Wochenschau»”69.

153 POŻYDOWSKA LITERATURA

LUDZIE CZEKAJĄ W KOMORACH GAZOWYCH

Wśród spędzonych do Brygidek osób był 20-letni Stasiu. „Od tego momentu rozpieszczony przez rodziców jedynak

doświadczał przemocy fizycznej, stracił prawie całą rodzinę, rozpoczął tułaczkę po obcych domach, włożył na ramię stygmatyzującą gwiazdę Dawida i zaczął nosić przy sobie śmiertelną dawkę trucizny. Tuż po wkroczeniu Niemców został zapędzony do więzienia NKWD w Brygidkach, gdzie zmuszono go do wyciągania rozkładających się zwłok więźniów.

Był bity, a egzekucji uniknął najprawdopodobniej dlatego, że pracował w piwnicach, gdzie smród rozkładających się zwłok by tak silny, że skutecznie odstraszał oprawców. […] Pogrom przerwał przyjazd niemieckich operatorów, którzy kręcili propagandowe filmy o wschodnich barbarzyńcach”70.

Tak rozpoczęła się zagłada Żydów lwowskich: w pierwszym pogromie zginęły według szacunków co najmniej 4 tysiące ludzi. Do końca lipca podczas tzw. Dni Petlury zamordowano kolejne 2 tysiące Żydów.

Po tragicznych wydarzeniach Stasiu wrócił do domu. Miał wiele szczęścia, ocalał. Przeżył też getto, które utworzono w 1941 roku we Lwowie. Rodzina załatwiła mu pracę w niemieckiej firmie Rohstofferfassung, której legitymacja – jak wierzono – była gwarantem przeżycia. Pracownicy firmy berlińczyka Viktora Kremina stawali się oficjalnie „pracownikami niezbędnymi dla gospodarki”. A to gwarantowało im, że nie zostaną wywiezieni do obozu zagłady. Dawało też być może możliwość wychodzenia z getta i łatwiejszy dostęp do pożywienia. Kremin był niemieckim przedsiębiorcą, który przejmował żydowskie firmy, a zajmował się oficjalnie recyklingiem – żelaza, szkła, papieru, zniszczonych mundurów, broni. Działał nie tylko w dystrykcie Galicja, lecz także na

154
NIEWYGODNA PAMIĘĆ
POŻYDOWSKIE.

Lubelszczyźnie. Pracujący u niego niewolniczo Żydzi, za których płaciło SS, zajmowali się też przetwarzaniem odzieży z obozów koncentracyjnych. W getcie Staszek pracował też nocami w garażu. Tutaj skontaktował się z nim jakiś człowiek, który zaproponował mu współpracę z podziemiem. Możliwe, że chodziło o podziemną organizację w getcie, choć on sam później, pokrywając mgłą swój życiorys, napomykał o AK. Rodzice Staszka mieli jeszcze dość pieniędzy i szczęścia, by zmienić swój los. W Generalnym Gubernatorstwie, a dystrykt Galicja także do niego należał, trwała już akcja

„Reinhardt”. W 1941 roku kupili fałszywe dokumenty. Od tego czasu Staszek nazywał się Jan Donabidowicz i miał być z urodzenia Ormianinem. Gdy w 1942 roku rozpoczęła się likwidacja getta, wszyscy je opuścili. Od tego czasu ukrywali się na terenie aryjskiej części Lwowa. W ten sposób uniknęli losu większości osób pochodzenia żydowskiego, które z miasta wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu i tam zamordowano, trując spalinami, a następnie ich ciała wrzucono do masowych, bezimiennych grobów.

19 sierpnia 1942 roku do Bełżca przyjechał jeden z takich lwowskich transportów z ludźmi. Obserwował to Kurt Gerstein, oficer służby sanitarnej SS. „Kilka minut przed siódmą rano […] zapowiedziano mi, że w ciągu dziesięciu minut przybędzie pierwszy pociąg! I rzeczywiście, kilka minut później przyjechał pierwszy pociąg ze Lwowa. 45 wagonów z łącznie 6,7 tysiąca ludzi, z których 1450 zmarło w drodze. Za małymi okienkami z drutem kolczastym dzieci, żółte, przerażone kobiety, mężczyźni […]. SS-Unterscharführer Heckenholt [jeden z członków niemieckiej załogi – przyp. D.L.] próbuje uruchomić motor. Ale to mu się nie udaje. Przychodzi kapitan Wirth71. Widać po nim, że się boi, bo jestem świadkiem tego niepowodzenia. Widzę wszystko i czekam.

155 POŻYDOWSKA LITERATURA

Mój stoper wszystko zapamiętuje: 50 minut, 70 minut, silnik nadal nie działa. Ludzie czekają w komorach gazowych. Na darmo. Słychać ich płacz. […] Po 2 godzinach 49 minutach […] silnik startuje. Do tego momentu jeszcze żyją ludzie w czterech komorach, które były zapełnione, cztery razy po 750 ludzi w czterokrotnej przestrzeni 45 m3! I znowu mija 25 minut; to prawda, wielu już jest martwych. Poznaje się to, zaglądając przez małe okienko, przez które oświetla się latarką na moment wnętrze komory. Po 28 minutach żyje jeszcze tylko kilkoro. W końcu, po 32 minutach, wszyscy są martwi”72. Do połowy listopada 1942 roku z Galicji wysiedlono lub przesiedlono ponad 250 tysięcy Żydów.

Podczas gdy getto było systematycznie przeczesywane w poszukiwaniu ludzi do wywózki, rodzina Staszka walczyła o przeżycie poza jego murami.

Profesor Agnieszka Gajewska pisała: „Kiedy już zdecydował się na ucieczkę, wielokrotnie zmieniał miejsce pobytu. Nie potrafił odtworzyć adresów, pod którymi się ukrywał, czasami pamiętał natomiast, co wtedy jadł. Jedno z nielicznych wspomnianych przez niego miejsc to ulica Zielona i dom państwa Podłuskich[…]. U nich ukrywał się na końcu”73.

Badaczka odkryła, że pod koniec akcji „Reinhardt” w Galicji, gdy do Bełżca w sierpniu 1943 roku wywieziono 40 tysięcy Żydów, a 2 tysiące zamordowano we Lwowie, rodzina Staszka schronienie znalazła w ogrodzie botanicznym u docenta Józefa Motyki, zarządzającego tym miejscem podczas okupacji.

„Kiedy podczas walk o Lwów siedzieliśmy w piwnicy, nagle strasznie jakoś zachciało mi się napić zimnego barszczu, który stał w kuchni, w baniaku. Bohatersko udałem się na górę. Miałem, pamiętam, garnuszek porcelanowy z uszkiem. Kiedy zaczerpnąłem nim barszczu – nagle zrobiło się biało

i rozległ się taki huk, że zupełnie ogłuchłem. Jak się potem

156
POŻYDOWSKIE. NIEWYGODNA PAMIĘĆ

dowiedziałem, przy naszym domu od strony ulicy stały czołgi sowieckie i samolot niemiecki zrzucił na nie bomby przeciwpancerne. Odłamki tych bomb trafiły w ścianę wewnętrzną kuchni; gdybym stał metr dalej, tobym zginął. Z garnuszka zostało mi tylko uszko na palcu, na ramionach miałem okienną ramę od kuchennego lufcika, a po czole ciekła mi krew, bo wypadająca szyba trochę mnie pokrajała. Straciłem apetyt na barszcz… i zakrwawiony wróciłem do piwnicy”74. Stasiu przeżył wojnę, podobnie jak jego rodzice, podczas gdy z powierzchni Ziemi zniknęli niemal wszyscy polscy Żydzi. We Lwowie, gdy weszła tam w 1944 roku ponownie Armia Czerwona, przebywały 823 osoby żydowskiego pochodzenia75. Po wojnie o tym chłopcu, a właściwie już mężczyźnie, usłyszał cały świat. Stał się jednym z najbardziej znanych pisarzy science fiction. To Stanisław Lem.

WYGLĄDAŁ JAK MARSJANIN. WIELKA TAJEMNICA

Nie bez powodu umieściłam w książce traktującej o pożydowskich tropach w Polsce historię tego pisarza. Po pierwsze, napisałam to z przekąsem. Co jakiś czas bowiem tzw. prawicowy internet, chcąc w niezrozumiały dla mnie sposób umniejszyć polskiej noblistce Oldze Tokarczuk, przytacza pewną wypowiedź Stanisława Lema. Ostatni raz stało się to w 2021 roku, gdy udzieliła wywiadu dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera”. Powiedziała tam: „Białoruś jak Polska: płaci za opieszałość Europy”. Czy błędne tłumaczenie, czy zła wola spowodowały, że słowa te odczytano jako zrównanie Polski z niedemokratyczną Białorusią. W sieci zawrzało, a media społecznościowe po raz kolejny zapełniły

157
LITERATURA
POŻYDOWSKA

się słowami, które autor Solaris wypowiedział o książce

Lalka i perła oraz jej autorce. Zrobił to w rozmowie ze Stanisławem Beresiem. „Czytałem niedawno książkę Tokarczuk o «Lalce». To jest to nie tylko mowa-trawa, ale też dowód na to, że autorka studiowała psychologię w ubiegłych wiekach”.

I dodał: „Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca”76.

Oczywiście Stanisław Lem miał prawo tak powiedzieć, a „prawicowy” internet ma prawo to powielać z jakąś dziką satysfakcją, którą przy tym odczuwa. Chciałabym jednak, by te słowa wybrzmiały w kontekście tragicznego życiorysu twórcy i wzbudziły też może jakąś refleksję o jakości debaty publicznej w kraju.

Po drugie, w 2021 roku obchodziliśmy setną rocznicę urodzin Stanisława Lema. Mogłam śledzić to, co działo się w najbliższej mi okolicy z tej okazji. Pisarza wynoszono na piedestały jako twórcę science fiction. Jednak prawda o życiu, koszmar, który przeżył i który przecież opisał w swojej twórczości, nie przeniknęły do publicznej debaty. Zamknęła się ona na ten aspekt jego życia.

I po trzecie wreszcie, uczciwie przyznam, że za twórczością Stanisława Lema nigdy szczególnie nie przepadałam, być może zrażona do niej w szkole, gdzie zmagaliśmy się chyba z Kongresem futurologicznym. Po prostu nie wydawała mi się bliska. Gdy jednak pracowałam nad historią Rudolfa Wahlmanna, oficera Wehrmachtu z Legnicy, którą opisuję w rozdziale trzecim, niespodziewanie ta właśnie twórczość stanęła na mojej drodze. Czytając o akcji „T4”, zdałam sobie sprawę, że znam już tę opowieść z literatury. Po krótkim poszukiwaniu przypomniałam sobie pierwszą napisaną po wojnie powieść Stanisława Lema – Szpital Przemienienia.

158
POŻYDOWSKIE. NIEWYGODNA PAMIĘĆ

POŻYDOWSKA LITERATURA

To właśnie tam opisał boleśnie prawdziwie przebieg mordowania pacjentów szpitala psychiatrycznego przez władze III Rzeszy, choć później przyznawał, że „wieś, szpital dla umysłowo chorych, zespół lekarzy – nic takiego w rzeczywistości nie istniało, było jedynie owocem mojej wyobraźni. Jednak osoby chore umysłowo – i nie tylko one – rzeczywiście masowo mordowano w okupowanej Polsce”77.

Zaczęłam wtedy szukać powodów, dla których Lem sięgnął po historię w Polsce tak naprawdę bardzo słabo zbadaną i opisaną. A przecież choć akcję „T4” rozpoczęto w Niemczech, to po sprzeciwie środowisk związanych z Kościołem katolickim przeniesiono ją na tereny Polski i tu kontynuowano. Stanowiła zresztą preludium do zagłady Żydów, a jej wykonawcy pojawili się w Generalnym Gubernatorstwie, organizując między innymi obozy zagłady, które zostały wykorzystane w akcji „Reinhardt”, i samą eksterminację, wzorując się na już dokonanych mordach w szpitalach psychiatrycznych.

W  Szpitalu Przemienienia Stanisław Lem opisuje losy młodego lekarza Stefana Trzynieckiego, który podczas niemieckiej okupacji właściwie przypadkiem rozpoczyna pracę w szpitalu dla umysłowo chorych. Ścierają się tam ze sobą różne poglądy, które ostatecznie przechodzą próbę, gdy w szpitalu pojawiają się SS-mani i żądają wydania chorych w celu ich eliminacji. W efekcie w sanatoryjnym ogrodzie rozstrzelanych zostaje 180 osób. „W Szpitalu Przemienienia jest już cały Lem” – pisze w posłowiu do książki Jerzy Jarzębski. „Z jego nieufnością wobec nauki czystej, ekspertów, racjonalności absolutnej, a zatem wypranej z etyki. A jednocześnie jest tam Lem, który pewnych zasadniczych, diabolicznie brzmiących pytań o naturę świata i życia nie potrafi zbyć łatwymi formułkami na temat moralności i humanizmu. W tym ateistycznym świecie diabeł naprawdę kłapie

159

zębami i czuć piekielną siarkę”78. U człowieka, który był w pełnej rozkładających się trupów piwnicy więzienia w Brygidkach we Lwowie podczas pogromu i wolał to niż ciosy motłochu czy skatowanie przez SS-mana, wydaje się to zupełnie zrozumiałe.

Profesor Agnieszka Gajewska uważa, że w Szpitalu Przemienienia opisano historię nie szpitala, ale getta lwowskiego. To możliwe, zakładając, że akcja „T4” była pierwowzorem eksterminacji Żydów.

Zresztą Szpital Przemienienia miał też swoją część drugą, Wśród umarłych, i trzecią – Powrót. Razem tworzyły Czas nieutracony.

„Szósty rozdział Wśród umarłych nosi tytuł Operation Reinhardt – to kryptonim tajnej operacji, w której Niemcy zaplanowali wymordowanie polskich Żydów. Stefan, bohater znany ze Szpitala Przemienienia, którego Lem obsadza także w tej powieści, zostaje uznany za Żyda i aresztowany w łapance. Trafia na podwórze niemieckiego więzienia: «Dokoła widział morze chwiejących się głów i rozpalonych oczu. W powietrzu unosił się płacz i pisk dzieci. Przez bramę wpadali nieustannie nowi Żydzi. Zakrywali głowy przed ciosami i pchali się szaleńczo, by utonąć w tłumie, którego ogrom obiecywał chwilowe schronienie […]»”79.

Opis Lema jest tak sugestywny, że trudno wątpić w to, że widział te sceny na własne oczy.

„Nad placem wisiało nieustanne zawodzenie, wzmagające się niekiedy do głuchego przeciągłego krzyku. Milicjanci usiłowali przedrzeć się do jego źródła, ale bezskutecznie, tłukli więc drewnianymi pałkami tych, których mogli dosięgnąć. Za parkanem kręcili się gęsto szupowcy [funkcjonariusze policji porządkowej – przyp. P.B.]. Mimo to kilku wyrostków wciąż dopadało szpar między deskami, oferując truciznę w małych kopertach. […] Panika, trwoga, próby

160 POŻYDOWSKIE. NIEWYGODNA PAMIĘĆ

oswobodzenia się za wszelką cenę. Stefanowi prawie udaje się wytłumaczyć oficerowi, że nie jest Żydem, ale rozmowę przerywa Kremin80, który wpada do więzienia, by wykłócać się o los Żydów z jego firmy. O życiu lub śmierci decyduje przypadek. Stefan nie ma prawa przeżyć – wchodzi do wagonu bydlęcego, a pociąg przyjeżdża do miejsca, w którym «tłum deptał się i popychał, prąc długą ulicą pośród sztywnych, czarnozielonych ścian żywopłotów»”81.

Lem prowadzi nas do obozu zagłady w Bełżcu.

„Temat zagłady i własnych doświadczeń, choć pisarz kluczy i celowo wiedzie czytelnika na manowce, jest zawarty w całej jego twórczości. Władysław Bartoszewski we wspomnieniu o Stanisławie Lemie zauważył, że «Gdyby Staszek wprost pisał o lwowskim getcie, o Zagładzie, o swoich doświadczeniach wojennych, to dostałby Nobla, ale on prawie o tym nie mówił, nie pisał nigdy». Wbrew temu stwierdzeniu autor Solaris od początku swojej kariery literackiej koncentrował swoje zainteresowania pisarskie na okresie okupacji we Lwowie, jednak jego punkt widzenia został w tamtym czasie skonfrontowany z polityką historyczną władzy ludowej. Trudno bowiem wyobrazić sobie gorszy okres na debiut literacki niż początek lat pięćdziesiątych w bloku wschodnim”82.

Warto w tym kontekście zamieścić cytat ze Szpitala Przemienienia, gdzie Lem opisuje SS-mana, który kieruje zabójstwem umysłowo chorych. „Przy murze stał wielki

Niemiec. Miał plamistą pelerynę ochronną, czarne okulary zarzucone na hełm i czarne rękawice z lejowatymi mankietami. Na suknie munduru zaschły kropelki błota. […]

Od jakiejś chwili Trzynieckiemu zaczęły ziębnąć policzki. Równocześnie nie mógł wzroku oderwać od brody Niemca, szczególnie kanciasto wysadzonej. […] Pokój zakręcił się wokół niego. Nieruchoma była tylko wielka postać w zielonej,

161 POŻYDOWSKA LITERATURA

zsuniętej na ramiona pelerynie. […] nie wiedział wcale, kim był ów Niemiec. Odznaki na wypustkach munduru zakrywała peleryna. Z twarzy pamiętał Stefan tylko czarne okulary i hełm. – Wyglądał jak Marsjanin – pomyślał jeszcze, gdy zbudził go z zamyślenia lekki tupot kroków”83.

Już po napisaniu Szpitala Przemienienia Lem debiutował w 1951 roku, dokładnie 10 lat po pogromie we Lwowie, książkowym wydaniem Astronautów, jego najsłynniejszej powieści science fiction. Później utrwalił już tylko swoją pozycję jako mistrza tego gatunku.

Ale, co ciekawe, i w tych książkach można znaleźć całe mnóstwo bardzo czytelnych śladów jego przeżyć związanych z Holocaustem. Jak choćby w Kongresie futurologicznym, który powinnam dziś przeczytać na nowo: „Powiedział też (co mnie dotknęło), że astronautyka jest dziś formą ucieczki od spraw ziemskich. Każdy, kto ma ich dość, wyrusza w Galaktykę, licząc na to, że najgorsze stanie się pod jego nieobecność”84.

Czy dlatego Lem uciekał do gwiazd?

KTO NIE CHCE LEMA ŻYDA?

O Stanisławie Lemie jako ocalałym z Zagłady pierwsza napisała Agnieszka Gajewska, profesorka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Prześledziła ona twórczość pisarza pod tym kątem już w  Zagładzie i gwiazdach w 2016 roku. W 2022 roku wydała biografię Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku. Pytam ją o to, dlaczego Stanisław Lem tak skrzętnie ukrywał swoją przeszłość.

– Zajęłam się Lemem, ponieważ interesowało mnie to, że zawsze w swojej twórczości stawał po stronie przegranych –

162
NIEWYGODNA PAMIĘĆ
POŻYDOWSKIE.

mówi Agnieszka Gajewska. – Choć narracja prowadzona była w jego prozie z perspektywy najeźdźców, to i tak udawało mu się pokazać całą brutalność i przemoc związaną z niesieniem tzw. cywilizacji. Momentem przełomowym w mojej pracy, kiedy zaczęłam odkrywać przeszłość pisarza, okazał się wyjazd do Lwowa w 2013 roku. Pojechałam tam głównie po to, by potwierdzić wersję Lema o jego dzieciństwie, którą zawarł w dwóch wywiadach rzekach i autobiograficznym eseju Wysoki Zamek. Chciałam zebrać dokumenty, które potwierdzałyby jego słowa, ale bez świadomości, że ta wersja jest nieprawdziwa. Nie miałam żadnych podejrzeń.

Poszukiwania okazały się jednak nieskuteczne. Agnieszka Gajewska nie mogła odnaleźć dokumentów, które, jeśli wierzyć słowom Lema, powinny istnieć. Problem pojawił się już na początku, bo okazało się, że we Lwowie nie ma metryki chrztu Stanisława Lema, a właśnie taką wersję pisarz oficjalnie podawał.

– Dopiero szeroko zakrojone poszukiwania, w których pomagała mi moja przyjaciółka Nadiya Poilishchuk, pozwoliły odnaleźć nazwisko Lem w dokumentach – mówi profesorka. – Nadiya znalazła informację, że Samuel Lem, ojciec Stanisława, wpłacał wysokie składki na działalność Gminy Żydowskiej we Lwowie. Od tego momentu prowadziłam badania w innych archiwach i zaczęły one przynosić efekty. Wiedziałam już mniej więcej, czego mam szukać. I te poszukiwania pokazały, że Lem po prostu wielu rzeczy nie dopowiedział. – I dodaje: – A może mówił, tylko rozmówca nie zawsze słyszał?

To jest właśnie ten moment, gdy profesorka Gajewska postawiła sobie pytanie, dlaczego tak się stało.

– Historia okupacji niemieckiej Lwowa w świetle dokumentów, które znalazłam, szybko ułożyła się w całość

163 POŻYDOWSKA LITERATURA

i pozwoliła zrozumieć to, czego do tej pory nie mogłam zrozumieć w jego twórczości – opowiada. – Na przykład zawsze zaskakiwało mnie, że ktoś, kto nie przeżył Zagłady, może ironicznie o niej pisać. A Lem pisał.

Dziś naukowczyni przyznaje, że nie była przygotowana na konfrontację ze świadectwami masowych zbrodni.

– Rekonstrukcja tego, co działo się od czerwca 1941 roku do 1944 roku we Lwowie wiele mnie emocjonalnie kosztowała – przyznaje. – Zrozumieć tego nie sposób, więc z żałobą po brutalnie zamordowanych niewinnych ludziach musiałam sobie poradzić sama. I jednocześnie napisać to tak, by nie traumatyzować czytelników. Choć nie wiem, czy to się udało. Gdybym wiedziała, jaki będzie koszt osobisty tych badań, raczej bym się tym nie zajęła. Zmieniłabym temat.

Jednocześnie do badaczki dotarło, że pamięć o Żydach lwowskich nie należy po zmianie granic do nikogo, bo nieliczni, którzy przeżyli, nie mogli zbudować wokół niej spójnej narracji, a władza polityczna narzuciła systemowe milczenie.

– Pisałam o Lemie, a stałam się w jakiś niezamierzony sposób kustoszką pamięci o Zagładzie Żydów lwowskich –mówi. – Stało się to dużym osobistym kosztem.

Dlaczego badacze twórczości Lema do tej pory nie widzieli w nim ocalałego z Zagłady?

– Dużą rolę odegrało milczenie Lema – mówi profesorka. –Oraz rozerwanie tkanki społecznej, które uniemożliwiało wspominanie tego, co wydarzyło się we Lwowie, bo trzeba się było zająć trudną powojenną teraźniejszością. Myślę, że wiele osób wiedziało o żydowskiej rodzinie Lema. Skoro był spokrewniony z Marianem Hemarem i spowinowacony z Henrykiem Heschelesem85, to twierdzenie – choćby z polskiej Wikipedii – że jest katolikiem, jest po prostu nieuprawnione. I w Wikipedii – mimo dowodów – tego do

164
NIEWYGODNA PAMIĘĆ
POŻYDOWSKIE.

dzisiaj nie zmieniono, bo ktoś najwyraźniej nie chce Lema

Żyda86. I to też dużo nam mówi o tym, dlaczego wcześniej

unikano tego tematu. Cały czas mierzymy się z antysemickim dziedzictwem, a „odkrycie” czyjejś żydowskiej przeszłości traktowane jest jako donos.

Profesorka uważa, że szanowano też na pewno decyzję samego Lema, by o żydowskości nie mówić.

– To na pewno złożona sytuacja i piszę o tym w biografii – mówi. – Zresztą to, co zrobił Lem, było bardzo typowe dla ekspatriantów ze Lwowa, którzy przyjechali do Krakowa i tu się osiedlili. Dlaczego on miał postąpić inaczej?

I to jest największe moje odkrycie przy pisaniu o Lemie: że podejmował decyzje takie jak wszyscy. Nasza pamięć

o przeszłości skupia się na postaciach, które zrobiły coś inaczej, sprzeciwiły się. Oczekiwanie, by ktoś, kto jest głęboko straumatyzowany, zmaga się z wieloma problemami, także z biedą, nagle wykrzesał z siebie więcej energii niż pozostali ocaleńcy, jest oczekiwaniem chybionym. W powojennym Krakowie lepiej było nie przyznawać się do żydowskości i wtopić w otoczenie. Jego sytuacja pokazuje, jak bardzo na nasze decyzje wpływ mają polityka, nastroje społeczne i poczucie zagrożenia. Lem nie chciał inaczej postępować i miał do tego prawo. Tak jak i prawo do wycofywania się z opowieści o tym, co przeżył.

Gajewska zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. To, o czym Lem pisał w Powrocie z gwiazd

– W jego prozie powraca konstatacja: chciałbym opowiedzieć o traumie utraty, ale nikt nie chce słuchać. Właśnie w Powrocie z gwiazd lekarz mówi do głównego bohatera Hala: na twoją opowieść nikt nie czeka. I to jest chyba główny powód milczenia Lema: jeśli nie chcecie tego słuchać, to ja nie będę opowiadał. Nie będę psuł wam humoru i wspominał

165 POŻYDOWSKA LITERATURA

o tym, jak po wejściu Niemców do Lwowa w ciągu kilku

godzin w gruzach legł świat mojego dzieciństwa.

Literaturoznawczyni dodaje też:

– To, że nie mógł o tym mówić otwarcie, przysparzało mu cierpień. Dla niego lepiej byłoby, gdyby mógł opowiadać o przeszłości. Ta tajemnica, z którą żył, musiała go kosztować mnóstwo psychicznej energii, podobnie jak decyzja, by do tego nie wracać. I to widać w jego opowieściach, bo wiele z nich ma strukturę narracyjną koszmarnego snu, stanowią powidoki cierpienia i lęku, które nie mogą zostać przepracowane w inny sposób. Pod tym względem to, co się dzieje w życiu wewnętrznym Lema, jest tragiczne.

Wojna w Ukrainie, która wybuchła w stulecie jego urodzin, także jest dowodem na to, że nikt nie chce słuchać.

– Wiele osób twierdzi, że trzeba myśleć pozytywnie, że tymi myślami zmienia się świat, że nie warto się zajmować

strasznymi tematami z przeszłości… Tymczasem teraz musimy się mierzyć ze zdjęciami z Buczy i z innych miejsc, gdzie odkrywane są masowe groby. A gdy zewsząd, także z badań nad przeszłością, płynęły ostrzeżenia, nikt nie podjął żadnej wiążącej decyzji. A przecież był na to czas. To chyba najbardziej denerwowało Lema. Nazwałam go kiedyś „Kasandrą północy”, bo wieszczył, że rozwój technologiczny wymaga od nas coraz szybszych reakcji, a także zmian w pojęciach filozoficznych i etycznych, ale nikt go nie słuchał. Gdybyśmy od lat 70. słuchali tego, o czym mówili naukoznawcy czy pisarze i pisarki sci-fi, dziś bylibyśmy w innym miejscu. Te problemy zostałyby rozwiązane dużo wcześniej i mniejszym kosztem. Lem znał bardzo dobrze mechanizmy przemocy i zdawał sobie sprawę, że technologię można wykorzystać przeciwko wolności i życiu. Słuchanie tego typu ostrzeżeń nie mieści się jednak w horyzontach politycznych i ekonomicznych współczesnych przywódców.

166 POŻYDOWSKIE. NIEWYGODNA PAMIĘĆ

W żadnym innym języku nie ma tego słowa.

W niemal żadnym innym kraju nie ma tego zjawiska.

I nigdzie się tak bardzo nie milczy o pożydowskim jak w Polsce – kraju, w którym bardziej niż w jakimkolwiek innym należałoby o nim mówić.

Agnieszka Dobkiewicz prowadzi czytelników śladami rozmaitych pożydowskich miejsc, przedmiotów, wspomnień i spraw i odkrywa przed nimi nieznane karty historii Polski.

To nie powinno dziwić: wszak Polska jest najbardziej może pożydowska i żyje w niekończącej się traumie tej niekończącej się nieobecności.

KONSTANTY GEBERT

JAK DALEKO W GŁĄB POLSKIEJ TOŻSAMOŚCI

SIĘGAJĄ ŻYDOWSKIE KORZENIE?

Od baśniowych ilustracji Jana Marcina Szancera, przez kaliskie lalki szirlejki, aż do koszernych pierników toruńskich – autorka poszukuje odpowiedzi na pytanie, kiedy cudze zaczyna być własne, a (po)żydowskie przeistacza się w polskie.

Cena 54,99 zł
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.