syrop klonowy z krawędzi puszki i wyszła na zewnątrz. Ogród przy ich domu był dziwny. Podobnej wielkości co inne ogrody przy ulicy, ale przez otaczające go drzewa wydawał się większy i bardziej ukryty. Nie mieli dużego trawnika, więc nie było jak grać w piłkę, jednak dzięki tunelom, dołkom i powykrzywianym starym drzewom był idealny do zabawy w chowanego. Lilia i Laura gdzieś tam teraz siedziały, ale stojąc na schodach przed drzwiami, Emilia nie mogła ich wypatrzyć. Za to na pewno je słyszała. Najpierw chichot, po nim cichy komentarz, odgłos przerzucanych kartek i kolejny wybuch śmiechu. – Lilia! Laura! – wołała je, idąc po wyłożonej kostką ścieżce. Raziło ją słońce, więc osłaniała ręką oczy. Poszła w stronę
15