Mroczny zakątek_Gillian Flynn

Page 1

„Możesz ją kochać lub jej nienawidzić, ale łatwo nie zapomnisz o Libby Day… Thriller, po którym będziesz mieć nerwy w strzępach”. „NEW YORK TIMES BOOK REVIEW”

GILLIAN

FLYNN Mroczny zakątek

Ponad 200 tygodni na listach bestsellerów


Flynn_Mroczny Zakatek.indd 2

2014-08-26 11:30:34


Gillian Flynn

mroczny zakątek

tłumaczenie Mateusz Borowski

Kraków 2014

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 3

2014-08-26 11:30:34


Tytuł oryginału Dark Places Copyright © 2009 by Gillian Flynn This translation published by arrangement with Crown Publishers, an imprint of the Crown Publishing Group, a division of Random House LCC Copyright © for the translation by Mateusz Borowski Projekt okładki Magda Kuc Opieka redakcyjna Julita Cisowska Alicja Gałandzij Bogna Rosińska Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku Pracownia 12A ISBN 978-83-240-2590-9

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2014 Druk: CPI Moravia Books s.r.o.

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 4

2014-08-26 11:30:35


Klan Dayów mógł istnieć aż po dziś dzień. Pech chciał, że syn rodu rudy świr Ben Poprosił szatana o dar ciemnej mocy I zarżnął rodzinę pewnej mroźnej nocy. Udusił Michelle gołymi rękami Po Debby zostały tylko mokre plamy Na końcu wykończył swą matkę Patty, Odstrzelił jej łeb, wbił w pierś nóż zębaty. Najmłodsza Libby znalazła ukrycie I żyje do dziś, lecz co to za życie? szkolna rymowanka, około

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 7

1985 roku

2014-08-26 11:30:35


Flynn_Mroczny Zakatek.indd 8

2014-08-26 11:30:35


Libby Day Dziś

Gdzieś we mnie w środku gnieździ się wredność, namacalna niczym organ wewnętrzny. Gdyby ktoś rozciął mi brzuch, pewnie by wypadła na podłogę, jak kawał brunatnego mięsa, który można by podeptać. Jestem nieodrodną córką Dayów. W naszych żyłach płynie skażona krew. Nigdy nie należałam do grzecznych dzieci, a po masakrze zrobiłam się jeszcze gorsza. Mała Sierotka Libby z dnia na dzień pochmurniała i więdła, przerzucana od jednych krewnych do drugich – od dalekich kuzynów do sióstr babci, a potem do przyjaciół przyjaciół – i tułała się po przyczepach kempingowych i zapadłych ranczach w całym Kansas. Do szkoły poszłam w za dużych ciuchach po starszych, nieżyjących siostrach. Koszule miały musztardowe plamy pod pachami. Spodnie wiszące w kroku, jak u klauna, trzymały się na zdezelowanym pasku, zapiętym na ostatnią dziurkę. Na każdym zdjęciu klasowym mam rozczochrane włosy, a spinki zwisające z kosmyków wyglądają jak paprochy, które przywiał wiatr. Wory pod oczami jak u zapijaczonej dozorczyni. Pogardliwie wykrzywione usta miały chyba imitować uśmiech. Tego akurat nie jestem pewna.

9

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 9

2014-08-26 11:30:35


Nie byłam rozkosznym dzieckiem i kiedy dorosłam, bynajmniej nie zyskałam na uroku osobistym. Moją duszę można by przedstawić jako paskudny bohomaz z wielkimi kłami. Był podły, deszczowy marzec, a ja leżałam w łóżku i planowałam samobójstwo, bo takie mam hobby. Błogi popołudniowy sen na jawie. Lufa w ustach, pif-paf! głowa odskakuje raz i drugi, cała ściana we krwi. Plask, plask. Wszyscy by się zastanawiali: „Wolałaby, żebyśmy ją pochowali czy skremowali?”. „Kto powinien przyjść na pogrzeb?” Nikt by nie wiedział. Bliżej mi nieznani żałobnicy wbijaliby wzrok w podłogę, nie śmieliby spojrzeć sobie w oczy i panowałaby grobowa cisza, aż wreszcie ktoś raźno i z głośnym brzękiem postawiłby przed nimi dzbanek z kawą. Kawa doskonale pasuje do nagłej śmierci. Wysunęłam stopę spod kołdry, ale nie starczyło mi siły, żeby dosięgnąć podłogi. Chyba wpadłam w depresję. Zresztą, chyba stało się to jakieś dwadzieścia cztery lata temu. Czuję, że gdzieś w środku czai się lepsza wersja mnie – schowana za wątrobą albo przyklejona do śledziony, w moim skarłowaciałym, dziecięcym ciele. To Libby, która każe mi wstać, zrobić coś, dorosnąć i zacząć następny etap. Ale wredność zazwyczaj bierze górę. Mój brat zamordował całą naszą rodzinę, kiedy miałam siedem lat. Mamę i dwie siostry. Pif-paf! Ciach, ciach, chlast, chlast. Potem właściwie nic nie musiałam robić, niczego ode mnie nie wymagano. Kiedy skończyłam osiemnaście lat, dostałam 321 374 dolary, dzięki wszystkim ludziom dobrej woli, którzy przeczytali w gazecie moją smutną historię i postanowili obdarować mnie ze szczerego serca. Za każdym razem

10

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 10

2014-08-26 11:30:35


gdy słyszę to sformułowanie, a słyszę je bardzo często, wyobrażam sobie chmarę pokolorowanych na soczystą czerwień skrzydlatych serduszek, które fruną do jednego z tych gównianych domów z mojego dzieciństwa, a ja, mała dziewczynka, stoję w oknie, macham do nich i kiedy chwytam każde jaśniejące serduszko, spada na mnie deszcz dolarów. Dzięki, stokrotne dzięki! Kiedy jeszcze byłam dzieckiem, datki gromadzono na skrupulatnie kontrolowanym koncie bankowym, którego stan podnosił się gwałtownie co trzy, cztery lata, kiedy w prasie i telewizji pojawiały się kolejne wieści na mój temat. „Nowy dzień dla małej Libby. Jedyna, która uszła z masakry na prerii, obchodzi dziś dziesiąte urodziny. To zarazem radosna i bardzo smutna rocznica”. (Na zdjęciu ja z byle jak związanymi kucykami, na obsikanym przez oposy trawniku przed przyczepą kempingową cioci Diane. Za mną z trawy wyrastają grube jak pniaki nogi Diane, ubranej w krótką, dziwaczną spódnicę). „Dzielna, mała Libby Day kończy szesnaście lat!” (Ja, nadal miniaturowa, poświata ze świeczek na urodzinowym torcie, w koszulce ciasno opinającej piersi, które w tamtym roku osiągnęły rozmiar D, przez co wyglądałam jak postać z komiksu, idiotycznie, wręcz pornograficznie). Żyłam za te pieniądze przez ponad trzynaście lat, ale teraz nie zostało mi prawie nic. Tego popołudnia szłam na spotkanie, żeby dowiedzieć się, że „prawie” znaczy „bardzo mało”. Raz w roku bankier zajmujący się moimi finansami, Jim Jeffreys, człowiek o twarzy bez wyrazu i różowych policzkach, nalegał na wspólny lunch, który on nazywał „kontrolnym”. Zamawialiśmy dania za nie więcej niż dwadzieścia dolarów i rozmawialiśmy o moim życiu. Przecież on znał mnie, od kiedy byłam taka mała,

11

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 11

2014-08-26 11:30:35


ha, ha, ha. Ja natomiast nie wiedziałam o Jimie Jeffreysie prawie nic i o nic go nie pytałam, bo w czasie tych spotkań niezmiennie przybierałam postawę małego dziecka. Mówiłam sobie: „Bądź grzeczna, ale nie za bardzo, i załatw sprawę jak najszybciej. Odpowiadaj monosylabami, ciężko wzdychaj”. (Mogłam tylko podejrzewać, że Jim Jeffreys jest chrześcijaninem, i to takim kościółkowym – tyle cierpliwości i optymizmu może wykazywać tylko ktoś, kto czuje się nieustannie obserwowany przez Jezusa). Następnego „kontrolnego” spotkania spodziewałam się dopiero za osiem czy dziewięć miesięcy, ale Jim Jeffreys nie dawał mi spokoju, zostawiał kolejne wiadomości na sekretarce automatycznej, powtarzając poważnym, ściszonym głosem, że zrobił wszystko, co w jego mocy, żeby przedłużyć „życie funduszu”, ale nadeszła najwyższa pora, żeby pomyśleć o „następnym kroku”. Moja wredność znowu dała o sobie znać. Od razu przyszła mi do głowy ta druga dziewczynka z tabloidów, Jamie Jakaśtam, która też straciła rodzinę w 1985 roku. Ogień spalił jej pół twarzy w wywołanym przez jej ojca pożarze, w którym zginęła cała jej rodzina. Kiedy wyciągam pieniądze z bankomatu, zawsze myślę o Jamie, bo gdyby nie weszła mi w paradę, zarobiłabym dwa razy więcej. A teraz Jamie Jakaśtam łazi po centrum handlowym z moją kasą i kupuje eleganckie torebki, biżuterię i wypasione kosmetyki z najwyższej półki, którymi smaruje sobie lśniącą od blizn twarz. Wiem, to straszne, że tak myślę. W końcu, w końcu, w końcu zwlokłam się z łóżka z teatralnym jękiem i wyszłam z sypialni. Wynajmuję mały ceglany bungalow, stojący pośród innych ceglanych bungalowów zbudowanych na wielkiej skarpie, z której rozciąga się widok na dawny targ bydła w Kansas City.

12

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 12

2014-08-26 11:30:35


Kansas City w stanie Missouri, a nie w stanie Kansas. To zasadnicza różnica. Okolica, w której mieszkam, to takie zadupie, że nawet nie ma własnej nazwy. Tu diabeł mówi dobranoc. To dziwna, niebezpieczna dzielnica, pełna ślepych uliczek upstrzonych psimi gównami. W pozostałych bungalowach tłoczy się horda staruszków, którzy mieszkają tu od zarania. Starzy ludzie, szarzy i bezkształtni, całymi godzinami wysiadują w oknach i gapią się tępo przed siebie. Czasem podchodzą do swoich samochodów, niepewnym, chwiejnym krokiem, a wtedy mnie ogarnia poczucie winy. Czuję, że powinnam im pomóc. Ale im by się to nie spodobało. To nie są mili staruszkowie, tylko staruszkowie o zaciśniętych wargach, wiecznie nabzdyczeni staruszkowie, którym nie podoba się to, że zostałam ich sąsiadką, bo jestem nowa. W całej okolicy słychać ich niezadowolone pomruki. Do tych pogardliwych odgłosów dochodzi jeszcze szczekanie chuderlawego rudego psa sąsiadów mieszkających dwa domy dalej, który ujada przez cały dzień i wyje przez całą noc. Ciągle słychać go w tle, ale dopiero kiedy na kilka błogosławionych chwil ucichnie, zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę doprowadza mnie do szału. Wtedy on znowu zaczyna swoje wycie. Jedyny radosny dźwięk, który rozlega się w tej okolicy, poranne gaworzenie małych dzieci, słyszę zazwyczaj przez sen. Pucułowate i ciepło opatulone, idą razem do jakiegoś żłobka, ukrytego gdzieś w głębi labiryntu ulic w tym gnieździe szczurów rozciągającym się za moim domem. Każde trzyma się liny, którą ciągnie dorosły opiekun. Co rano maszerują obok mojego domu jak stadko pingwinów, ale nigdy nie widziałam, żeby wracały. Pewnie wędrują dookoła świata i następnego ranka o tej samej godzinie

13

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 13

2014-08-26 11:30:35


mijają mój dom. Tak czy siak, przywiązałam się do nich. To trzy dziewczynki i chłopiec, wszyscy mają słabość do jasnoczerwonych kurtek. Kiedy ich nie zobaczę, bo zaśpię, cały dzień jestem nie w sosie. Bardziej nie w sosie niż zazwyczaj. Tak mówiła moja mama. Nie brzmi to tak dramatycznie jak „mam depresję”. Jestem nie w sosie od dwudziestu czterech lat. Na spotkanie wkładam spódnicę i bluzkę i czuję się jak karzełek, bo moje dorosłe ubranie pasowałoby na wysoką dziewczynę, ale nie na mnie. Mam ledwie metr pięćdziesiąt. Tak naprawdę metr czterdzieści siedem, ale zaokrąg­ lam. Wielka mi zbrodnia. Mam trzydzieści jeden lat, a ludzie w mojej obecności zaczynają szczebiotać, jakby chcieli mi zaraz dać farbki do malowania palcami. Zeszłam po zarośniętych zielskiem schodach, a rudy pies sąsiadów zaczął szczekać jak najęty. Na chodniku obok swojego samochodu zobaczyłam dwa zmiażdżone szkielety piskląt. Ich rozdeptane dzioby i skrzydła nabrały gadziego wyglądu. Leżą tu już od roku. Za każdym razem gdy wsiadam do samochodu, mimowolnie na nie spoglądam. Przydałaby się porządna powódź, może woda by je wreszcie zmyła. Dwie starsze kobiety rozmawiały na schodach przed domem naprzeciwko i czułam, że unikają mojego wzroku. Nie znam tu nikogo z nazwiska. Gdyby któraś z tych kobiet umarła, nie mogłabym powiedzieć: „Odeszła biedna pani Zalinsky”. Musiałabym powiedzieć: „Ta złośliwa stara suka z naprzeciwka pierdolnęła w kalendarz”. Jak dziecko upiór wsiadłam do swojego anonimowego samochodu średnich rozmiarów, wykonanego chyba głównie z plastiku. Wciąż mi się wydaje, że zaraz zza rogu

14

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 14

2014-08-26 11:30:35


wyskoczy facet, który mi go sprzedał, i powie to, co zresztą sama dobrze wiem: „To tylko taki dowcip. Tak naprawdę nie można jeździć czymś takim. Tylko żartowaliśmy”. Jak w transie jadę swoim zabawkowym samochodem przez dziesięć minut do centrum, na spotkanie z Jimem Jeffreysem, aż wreszcie zatrzymuję się na parkingu przed restauracją ze stekami. Powinnam się tu stawić już dwadzieścia minut temu, ale dobrze wiem, że on tylko uprzejmie się uśmiechnie i ani słowem nie wspomni o moim spóźnieniu. Po przyjeździe miałam do niego zadzwonić z komórki, żeby wyszedł i mnie wprowadził do środka. Wokół restauracji – świetnej stekowni z tradycjami – stoją opuszczone budynki, które napawają go lękiem, jakby w tych opustoszałych ruinach czaiła się stale armia gwałcicieli, tylko czekających na moje przybycie. Jim Jeffreys uważa się za Faceta, Który Nie Pozwoli Skrzywdzić Libby Day. Nic złego nie przytrafi się DZIELNEJ DZIEWCZYNCE, ZAGUBIONEJ MAŁEJ LIBBY DAY, żałosnej rudowłosej siedmiolatce o wielkich niebieskich oczach, jedynej ocalałej z MASAKRY NA PRERII, z KRWAWEJ RZEZI W KANSAS, DZIECKU ZŁOŻONEMU W OFIERZE SZATANOWI W DOMU NA FARMIE. Ben zarżnął moją mamę i dwie starsze siostry. Jako jedyna ocalała wskazałam na niego palcem. To ja byłam słodkim dzieciakiem, dzięki któremu wymierzono sprawiedliwość mojemu bratu sataniście. Ta wiadomość zatrzęsła całym światem. Moja zapłakana buzia pojawiła się na pierwszej stronie „Enquirera” z podpisem: „OBLICZE ANIOŁA”. Nawet teraz w lusterku wstecznym widziałam swoją dziecinną twarz. Piegi wyblakły, a zęby się wyprostowały, ale wciąż miałam guzikowaty nos i okrągłe oczy, jak mały

15

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 15

2014-08-26 11:30:35


kociak. Farbowałam włosy na platynowy blond, ale robiły mi się rude odrosty. Szczególnie makabrycznie wyglądałam w popołudniowym słońcu, jakby mi czaszka krwawiła. Zapaliłam papierosa. Potrafię całymi miesiącami nie palić i nagle nachodzi mnie ochota na fajkę. Taka jestem, do niczego nie przywykam.  – No, dalej, mała Day – powiedziałam na głos. Tak na siebie mówię, kiedy czuję przypływ nienawiści. Wysiadłam z samochodu i w drodze do restauracji zapaliłam papierosa. Trzymałam go w prawej ręce, żeby nie patrzeć na lewą, zdeformowaną. Zapadał wieczór. Chmury płynęły po niebie jak stado wędrownych bizonów, a słońce zeszło bardzo nisko i nadawało wszystkiemu wokół różowy odcień. Nieopodal rzeki, pomiędzy krętymi wjazdami na autostradę, stały stare i bezużyteczne silosy zbożowe, ciemne jak zmierzch i nikomu niepotrzebne. Sama przeszłam przez parking po rozsypanym stłuczonym szkle. Nikt mnie nie napadł. Przecież dopiero minęła piąta po południu. Jim Jeffreys szczycił się tym, że nigdy nie jada o późnych porach. Kiedy weszłam, siedział przy barze, popijając oranżadę. Tak jak przewidywałam, na mój widok wyjął z kieszeni w marynarce telefon komórkowy i spojrzał na niego jak na najgorszego zdrajcę.  – Dzwoniłaś? – zapytał, marszcząc czoło.  – Nie, zapomniałam. – Skłamałam. Uśmiechnął się.  – No dobrze. No dobrze, cieszę się, że przyjechałaś, kochanie. Musimy poważnie porozmawiać. Położył dwa dolary na kontuarze i zaprowadził mnie do stolika stojącego między dwiema kanapami obitymi

16

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 16

2014-08-26 11:30:35


czerwoną, popękaną skórą, spod której wystawała żółta wyściółka. Kiedy siadałam, spękana tapicerka podrapała mi łydki. Z poduszek uniósł się zapach dymu tytoniowego. Jim Jeffreys nigdy nie pił alkoholu w mojej obecności i nigdy nie proponował mi drinka, ale kiedy przyszedł kelner, zamówiłam kieliszek czerwonego wina i widziałam, że Jim patrzy na mnie jakby nigdy nic, ale z całych sił ukrywa swoje zdumienie, a może rozczarowanie.  – Które czerwone? – zapytał kelner, a ja nie miałam zielonego pojęcia. Nigdy nie pamiętam nazw czerwonych i białych win, ani tego, którą część nazwy powinno się podać w takiej sytuacji, dlatego odparłam:  – Stołowe. On zamówił stek, a ja pieczonego ziemniaka z podwójnym nadzieniem, a potem kelner odszedł i Jim westchnął ciężko jak dentysta zmartwiony stanem uzębienia pacjenta.  – No cóż, Libby, oboje rozpoczynamy teraz zupełnie nowy etap.  – Ile mi zostało? – zapytałam, powtarzając w myślach: „Powiedz: dziesięć tysięcy, powiedz: dziesięć tysięcy”.  – Sprawdzasz rozliczenia, które ci przysyłam?  – Czasami – skłamałam znowu. Lubię dostawać listy, ale nie lubię ich czytać. Rozliczenia rzuciłam pewnie na stertę z korespondencją.  – Odsłuchałaś moje wiadomości?  – Chyba zepsuł się panu telefon. Połowy słów nie słychać. Słuchałam ich do momentu, kiedy okazywało się, że wpadłam w kłopoty. Czyli zazwyczaj rozłączałam się po pierwszym zdaniu Jima Jeffreysa, które zawsze

17

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 17

2014-08-26 11:30:35


rozpoczynało się w ten sam sposób: „Libby, mówi twój przyjaciel Jim Jeffreys…”. Jim Jeffreys złożył dłonie, stykając je czubkami palców i wysunął dolną wargę.  – Na twoim koncie zostały 982 dolary i 12 centów. Gdybyś, jak ci podpowiadałem, regularnie wpłacała na konto pensję, mógłbym je ocalić, ale… – Rozłożył ręce i zrobił grymas. – Sprawy potoczyły się inaczej.  – A co z moją książką? Czy książka…?  – Przykro mi, Libby, książka ci nie pomogła. Powtarzam ci to co roku. To nie twoja wina, tylko książki… Nie, nic ci to nie da. Wiele lat temu, wykorzystując jako okazję moje dwudzieste piąte urodziny, wydawca poradników zaproponował, żebym opisała, jak uporałam się z „duchami przeszłości”. Bynajmniej z niczym się nie uporałam, ale zgodziłam się na publikację i porozmawiałam przez telefon z kobietą, która miała zająć się spisaniem moich wspomnień. Książka ukazała się na Boże Narodzenie w 2002 roku, a na okładce widniało moje zdjęcie, na którym miałam wyjątkowo niefortunny bałagan na głowie. Nosiła tytuł Nowa Libby Day! Jak przetrwać i przepracować traumę z dzieciństwa. W środku znalazło się mnóstwo fotografii z mojego dzieciństwa, przedstawiających mnie i moją nieżyjącą już rodzinę, ilustrujących dwieście stron mdłej papki o pozytywnym myśleniu. Zapłacili mi osiem tysięcy dolarów, a kilka grup wsparcia zaprosiło mnie do wygłoszenia odczytu. Poleciałam do Toledo na spotkanie z kilkoma mężczyznami osieroconymi w dzieciństwie i do Tulsy na specjalne zgromadzenie nastolatków, których matki zostały zabite przez ojców. Wpisywałam do książek dedykację dla dzieciaków ciężko oddychających

18

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 18

2014-08-26 11:30:35


przez nos, które zadawały mi irytujące pytania w stylu: „Jak twoja mama piekła ciasta?”. Po dedykację podchodzili też siwowłosi, spragnieni opieki starsi mężczyźni, którzy spoglądali na mnie przez dwuogniskowe okulary, a ich oddech śmierdział spaloną kawą i kwasem żołądkowym. Wpisywałam im jako dedykację hasło: „Rozpocznij nowy dzień!” albo „Nowy dzień już na ciebie czeka!”. Mam szczęście, bo moje nazwisko oznacza „dzień”, więc mogłam to wykorzystać. Na spotkania ze mną przychodzili umęczeni desperaci, którzy ustawiali się niepewnie wokół mnie w luźnych i bardzo niewielkich grupkach. Kiedy zdałam sobie sprawę, że nikt nie zapłaci mi za te spotkania, przestałam na nie jeździć. Książka i tak okazała się niewypałem.  – Powinna przynieść mi więcej pieniędzy – wymamrotałam pod nosem. Naprawdę jak małe dziecko obsesyjnie liczyłam na to, że książka dobrze się sprzeda. Wierzyłam, że jeśli będę tego naprawdę mocno pragnęła, stanie się to rzeczywistością. Tak miało być.  – Wiem – powiedział Jim Jeffreys, bo po sześciu latach nie miał na ten temat już nic więcej do powiedzenia. Chciał tylko, żebym w ciszy dopiła wino. – Patrząc na to z innej strony, w twoim życiu rozpoczyna się naprawdę ciekawy, nowy etap. Kim chcesz zostać, jak dorośniesz? Wiedziałam, że Jim chciał powiedzieć coś uroczego, ale wywołał we mnie tylko wybuch wściekłości. Przecież o to, kurwa, chodziło, że nie chciałam nikim zostać.  – Nie zostało ani grosza? Jim Jeffreys ze smutkiem pokręcił głową i zaczął solić podany mu właśnie stek, wokół którego na talerzu zebrała się krew w kolorze żelków malinowych.

19

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 19

2014-08-26 11:30:35


– A co z nowymi datkami? Zbliża się dwudziesta piąta rocznica. Ogarnęła mnie kolejna fala gniewu, bo Jim zmusił mnie, żebym wypowiedziała na głos te słowa. Ben zaczął swoją masakrę o czternastej 3 stycznia 1985 roku. Pieczątka z datą na masakrze mojej rodziny, a ja nie mogłam się doczekać rocznicy. Kim trzeba być, żeby powiedzieć coś takiego? Dlaczego nie zostało choćby pięć tysięcy dolarów? Jim znowu pokręcił głową.  – Nic nie zostało, Libby. Ile masz lat? Trzydzieści? Jesteś kobietą. Wszyscy przeszli nad sprawą do porządku dziennego. Teraz chcą pomóc innym dziewczynkom, a nie…  – Nie mnie.  – Obawiam się, że nie tobie.  – Przeszli nad tym do porządku dziennego? Naprawdę? W jednej chwili poczułam się rzucona na pastwę losu, tak jak w dzieciństwie, kiedy jakaś ciotka albo kuzynka odwoziła mnie do domu innej ciotki albo kuzynki. „Ja już swoje zrobiłam, teraz twoja kolej”. Ta nowa ciotka albo kuzynka próbowała być miła dla mnie, zgorzkniałej smarkuli, ale udawało jej się to przez pierwszy tydzień, a potem… Zresztą, zazwyczaj to była moja wina. Naprawdę, nie przemawia przeze mnie ofiara. U jednej z kuzynek spryskałam cały salon lakierem do włosów i podpaliłam go. Moja ukochana ciocia Diane, siostra mojej mamy i mój anioł stróż, brała mnie do siebie i odsyłała jakieś sześć razy, zanim na dobre zamknęła przede mną drzwi swojego domu. Naprawdę wyrządziłam jej ogromną krzywdę.  – Wciąż kogoś mordują, Libby – Jim Jeffreys postanowił przynudzać dalej. – Ludzie mają krótką pamięć. Teraz na przykład dostali fioła na punkcie Lisette Stephens.

20

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 20

2014-08-26 11:30:35


Lisette Stephens była śliczną dwudziestopięcioletnią brunetką, które zniknęła w drodze do domu, kiedy wracała z kolacji w Święto Dziękczynienia. W jej poszukiwania zaangażowało się całe Kansas City. W każdym dzienniku telewizyjnym pokazywano zdjęcie jej uśmiechniętej twarzy. Na początku lutego sprawa osiągnęła skalę ogólnokrajową. Przez miesiąc nie ruszyła ani na krok. Lisette Stephens nie żyła i wszyscy dobrze o tym wiedzieli, ale nikt nie chciał jako pierwszy wyjść z tej imprezy.  – Ale – mówił dalej Jim Jeffreys – wszyscy chcieliby się dowiedzieć, że dobrze się miewasz.  – To świetnie.  – Może pójdziesz na studia? – Jim wziął do ust ogrom­ ­ny kawał mięsa.  – Nie.  – A może znajdziemy ci jakąś pracę biurową, w archiwum albo coś w tym guście?  – Nie. Zamknęłam się w sobie i nawet nie tknęłam jedzenia. Zrobiłam posępną minę. „Posępna”, kolejne ulubione słowo mojej mamy. Dla niej oznaczało ono, że ktoś jest smutny w taki sposób, że wkurza innych. Agresywny smutek.  – W takim razie spróbuj się nad tym wszystkim zastanowić przez nadchodzący tydzień. Pożerał stek, błyskawicznie poruszając widelcem w górę i w dół. Jim Jeffreys chciał już iść. Jim Jeffreys zrobił swoje. Zanim odszedł, przekazał mi trzy listy i posłał uśmiech, który on zapewne uważał za pełen optymizmu. Korespondencja wyglądała na zwykłe śmieci. Kiedyś Jim Jeffreys

21

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 21

2014-08-26 11:30:35


przynosił mi całe pudła listów, z których większość zawierała czeki. Podpisywałam je i oddawałam Jimowi, a wtedy on wysyłał dobroczyńcy skopiowany list, napisany odręcznym, kanciastym pismem. „Dziękuję za datek. To dzięki takim ludziom jak ty mogę z optymizmem patrzeć w przyszłość. Serdeczna pozdrawiam, Libby Day”. Celowo użyłam błędnie słowa „serdeczna”, bo Jim Jeffreys stwierdził, że taka pomyłka na pewno wszystkich wzruszy. Ale czas pudeł z korespondencją dawno się skończył i teraz dostałam tylko trzy listy, a miałam całą noc do zabicia. Kiedy wracałam do domu, nadjeżdżający z przeciwka kierowcy migali do mnie reflektorami, aż wreszcie uświadomiłam sobie, że nie włączyłam świateł. Na wschodzie na horyzoncie majaczyło Kansas City, skromna średniej wielkości metropolia o rozrzuconej zabudowie, z której tu i tam wystrzelała w górę wieża radiowa. Próbowałam sobie wyobrazić, w jaki sposób mogłabym trochę zarobić. Jak dorosła osoba. Wyobraziłam sobie siebie w czepku pielęgniarskim, z termometrem w ręce, a potem w mundurze policyjnym w ciepłym niebieskim kolorze, jak przeprowadzam dziecko przez ulicę, a później w perłach na szyi i fartuchu w kwiaty, jak podaję kolację swojemu mężulkowi. „Ale masz nasrane w głowie – pomyślałam. – W ten sposób dorosłych przedstawiają na ilustracjach w książkach dla dzieci”. Mimo że tak właśnie pomyślałam, wyobraziłam sobie, jak piszę alfabet na tablicy przed grupą jasnookich pierwszoklasistów. Postanowiłam poszukać jakiegoś realistycznego rozwiązania. Może odpowiadałaby mi praca związana z komputerami. Czy wpisywanie danych to w ogóle praca? A może obsługa klienta? Oglądałam kiedyś film, w którym kobieta zarabiała na siebie, wyprowadzając

22

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 22

2014-08-26 11:30:35


psy, ubrana w ogrodniczki i sweter, zawsze z bukietem kwiatów, w otoczeniu zaślinionych i rozanielonych psów. Tylko że ja nie lubię psów, przerażają mnie. Oczywiście pomyślałam też o pracy na farmie. Moja rodzina pracowała na farmie od stu lat, moja mama też, póki Ben jej nie zabił. Potem naszą ziemię sprzedano. Zresztą i tak nie miałam zielonego pojęcia o pracy na farmie. Pamiętam trochę nasz dom, Bena babrającego się w zimnym wiosennym błocie, klepiącego po zadzie krowy, które wchodziły mu w drogę, mamę, która szorstkimi dłońmi zakopuje w ziemi kuleczki o wiśniowym kolorze, z których kiedyś zakwitną egzotyczne kwiaty, i pamiętam piski Michelle i Debby, skaczących po snopkach zboża w stodole.  – Ale kłuje! – narzekała zawsze Debby, ale i tak skakała dalej. Nie mogę zbyt długo wspominać tamtych czasów. Oznakowałam te wspomnienia niczym szczególnie niebezpieczny teren. Mroczny zakątek. Jeśli zbyt długo zatrzymuję się przy obrazie mamy usiłującej nieporadnie naprawić ekspres do kawy, który właśnie wybuchł, albo Michelle tańczącej w koszuli nocnej z jerseyu, w skarpetkach podciągniętych pod kolana, mój umysł ginie gdzieś w tym mrocznym zakątku. W ciemności słyszę odgłos krwi rozbryzgiwanej na ścianie. Nieuchronne, rytmiczne uderzenia siekiery, którą szaleniec wymachuje mechanicznie, jakby rąbał drewno. W wąskim korytarzu rozlegają się wystrzały. Paniczny, ptasi pisk mamy, która wciąż próbuje ocalić swoje dzieci, choć ten ktoś odstrzelił jej pół głowy. Ciekawe, czym się zajmuje asystent administracyjny, zastanawiałam się.

23

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 23

2014-08-26 11:30:35


Zatrzymałam się przed domem i stanęłam na chodniku. Dziesiątki lat temu na jednej z płyt ktoś wyrył w mokrym betonie napis „Jimmy kocha Tinę”. Czasem w rozbłysku wyobraźni widziałam ich wspólne życie. On był trzecioligowym baseballistą, ona prawniczką, która w zeszłym roku utonęła w Zatoce Meksykańskiej. Ona była nauczycielką, on w wieku dwudziestu lat umarł na tętniaka. To była fajna, trochę okrutna zabawa. Zawsze zabijałam przynajmniej jedno z nich. Spojrzałam na swój wynajęty dom, zastanawiając się, czy dach się aby trochę nie wykrzywił. Gdyby się zawalił, nie straciłabym wiele. Nie posiadam nic cennego, poza bardzo starym kotem o imieniu Buck, który mnie ledwie toleruje. Kiedy weszłam na wilgotne, koślawe schody, z wnętrza domu dobiegało jego pełne rozżalenia miauczenie i przypomniałam sobie, że go jeszcze dziś nie nakarmiłam. Otworzyłam drzwi i kot staruszek podszedł do mnie, ociężały i pokrzywiony, jak gruchot bez jednego koła. Nie miałam jedzenia dla kotów – od tygodnia planowałam je kupić – więc podeszłam do lodówki, wyciągnęłam kilka obeschniętych plasterków szwajcarskiego sera i mu je dałam. Potem usiadłam i palcami śmierdzącymi kwaśnym mlekiem otworzyłam trzy listy. Przeczytałam tylko jeden. Droga Panno Day, Mam nadzieję, że mój list do pani dotrze, bowiem nie prowadzi pani żadnej strony internetowej. Czytałem o pani, od lat uważnie śledziłem pani historię i bardzo chciałbym się dowiedzieć, jak się pani miewa i co pani dziś porabia. Czy bierze pani udział w spotkaniach z publicznością? Należę do grupy, która chętnie zapłaci

24

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 24

2014-08-26 11:30:35


pięćset dolarów, jeśli zechce się pani z nami spotkać. Proszę o kontakt. Z chęcią przekażę pani bardziej szczegółowe informacje. Łączę pozdrowienia, Lyle Wirth PS To poważna oferta biznesowa.

Chodzi o striptiz? Udział w filmie porno? Kiedy wyszła moja książka, w rozdziale pod tytułem Mała Day dorasta znalazły się zdjęcia, z których najbardziej godne uwagi przedstawiało mnie w wieku siedemnastu lat. Mój falujący, kobiecy biust ledwie się mieścił w zdezelowanej bluzce bez pleców. Dzięki temu zdjęciu dostałam mnóstwo propozycji od niszowych pisemek erotycznych, ale żadne nie zaoferowało mi takiej ceny, żeby chciało mi się zastanawiać nad tą ofertą. Nawet teraz nie zamierzałam rozebrać się za marne pięć stów, jeśli właśnie tego oczekiwali ci faceci. Ale może – mała Day, myśl pozytywnie! – może to naprawdę była poważna oferta od jednej z tych grup żałobników, którzy potrzebowali mojej wizyty jako pretekstu do opowiadania o sobie. Pięć stów za kilka godzin współczucia to nawet przyzwoita taryfa. List był napisany na maszynie, ale u dołu strony zdecydowaną ręką dopisano atramentem numer telefonu. Wybrałam go, licząc na to, że odezwie się poczta głosowa. Tymczasem po drugiej stronie otworzyła się przepaść ciszy, jakby ktoś odebrał, ale nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Dziwnie się poczułam – jakbym zadzwoniła do kogoś, kto właśnie bawi się na imprezie zorganizowanej za moimi plecami. Po trzech sekundach odezwał się wreszcie męski głos:  – Halo?

25

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 25

2014-08-26 11:30:35


– Cześć. Czy to Lyle Wirth? Buck ocierał mi się o nogi, błagając o więcej jedzenia.  – Kto mówi? W tle nadal panowała wielka, głośna cisza. Jakby mój rozmówca stał na skraju przepaści.  – Mówi Libby Day. Pisał pan do mnie.  – Oooch, jasny gwint. Naprawdę? Libby Day. Mhm, gdzie pani jest? Przyjechała pani do miasta?  – Do którego miasta? Mężczyzna – a raczej chłopiec, miał młody głos – krzyknął do kogoś stojącego nieopodal. Zrozumiałam tylko zdanie: „Już to zrobiłem”. A potem jęknął przeciągle do słuchawki.  – Jest pani w Kansas City? Pani mieszka w Kansas City, prawda? Libby? Już miałam się rozłączyć, ale facet zaczął krzyczeć do słuchawki: „Halooo? Halooo?”, jak do małego, rozkojarzonego dziecka, które nie może się skupić na lekcji. Więc mu powiedziałam, że mieszkam w Kansas City, i zapytałam, czego chce. On zarechotał, jakby chciał powiedzieć: „Nie uwierzysz, ale…”.  – Tak jak pisałem, chciałem porozmawiać z tobą o ewentualnym spotkaniu.  – Co miałabym zrobić?  – Należę do pewnego klubu. W przyszłym tygodniu mamy specjalne spotkanie i…  – Do jakiego klubu?  – No, do takiego trochę dziwnego. To jakby podziemna organizacja… Nic nie powiedziałam, chciałam, żeby się trochę pomęczył. Jego początkowy entuzjazm przygasł i przerodził się w zakłopotanie. I bardzo dobrze.

26

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 26

2014-08-26 11:30:35


– Cholera, nie mogę tego wyjaśnić przez telefon. Czy mogę, mhm, zaprosić cię na kawę?  – Za późno na kawę – powiedziałam i uświadomiłam sobie, że on pewnie nie chciał spotykać się od razu, może za kilka dni, i znowu zaczęłam się zastanawiać, jak zabiję kolejne cztery czy pięć godzin.  – Piwo? Wino? – zapytał.  – Kiedy? Milczenie.  – Dziś wieczorem? Milczenie.  – Dobra. Lyle Wirth wyglądał jak seryjny morderca. Co pewnie oznaczało, że nie skrzywdziłby muchy. Ludzie ćwiartujący dziwki albo zjadający nastolatki, które uciekły z domu, próbują wyglądać zupełnie przeciętnie. Siedział przy usmolonym stoliku do kart pośrodku wilgotnej speluny z grillem U Toma Clarke’a, niedaleko pchlego targu. Knajpa słynęła z potraw z rusztu, a od kiedy gentryfikowano okolicę, przychodziła tu różnorodna klientela i szpakowaci panowie, stali bywalcy, i młodzi chłopcy o zmierzwionych włosach, ubrani w obcisłe jeansy. Lyle nie należał do żadnej z tych kategorii. Chyba niedawno skończył dwadzieścia lat, a swoje faliste mysie włosy próbował poskromić zbyt dużą ilością żelu, nałożonego na chybił trafił, dlatego część włosów sterczała we wszystkich kierunkach, a część była gładko przylizana. Nosił bezramkowe okulary, opiętą ortalionową kurtkę Members Only i opięte jeansy, ale bynajmniej nie hipsterskie, po prostu za małe. Nie pociągają mnie mężczyźni o tak delikatnych rysach twarzy. Facet nie powinien mieć ust jak pączek róży.

27

Flynn_Mroczny Zakatek.indd 27

2014-08-26 11:30:35


„Gillian Flynn naprawdę potra w błyskotliwy, złośliwy i porywający sposób opowiadać historie i ma talent do opisywania makabrycznych rzeczy”. STEPHEN KING

Libby Day była małą dziewczynką, gdy zamordowano jej matkę i dwie starsze siostry. To jej zeznania doprowadziły do skazania jej piętnastoletniego brata Bena na dożywocie. Dziś, po dwudziestu pięciu latach, Ben nadal siedzi w więzieniu, a Libby desperacko potrzebuje pieniędzy. Kiedy więc członkowie Klubu Kryminalnych Ciekawostek, stowarzyszenia, które fascynuje się tajemniczymi zabójstwami, uznają, że Ben został niesłusznie skazany, i proponują jej pieniądze w zamian za pomoc w jego uwolnieniu, Libby nie może się nie zgodzić. Musi poradzić sobie z demonami przeszłości, ocenić, co naprawdę pamięta z tamtej nocy, a co wmówiono jej w trakcie śledztwa, i wreszcie poznać prawdę o swojej rodzinie. Czy brutalnego morderstwa dopuścił się brat, posądzany o satanizm? Czy śledczy popełnili błąd? GILLIAN FLYNN jest światowym fenomenem wydawniczym. Jej ostatniej powieści,

Zaginiona dziewczyna, sprzedało się ponad 6 milionów egzemplarzy, a debiutanckie Ostre przedmioty jako pierwsze w historii zdobyły dwie Dagger Awards. Mroczny zakątek został najlepszą powieścią roku „Publishers Weekly”, ulubioną książką krytyków „New York Timesa” i „Chicago Tribune”. Wkrótce w kinach pojawią się ekranizacje: Zaginionej dziewczyny w reżyserii Davida Finchera i Mrocznego zakątka z Charlize Theron w roli głównej. „Kolejna genialna powieść!” HARLAN COBEN „Pisarstwo Gillian Flynn jest jak narkotyk: czytam ją chętniej niż jakiegokolwiek innego autora powieści sensacyjnych”. KATE ATKINSON, LAUREATKA COSTA BOOK AWARD „Kiedy poznajemy prawdę, jest ona tak zaskakująca, że nawet najbardziej przenikliwi czytelnicy nie będą w stanie jej przewidzieć”. „PUBLISHERS WEEKLY” „Wstrząsająca i oryginalna... darem Flynn jest to, że potrafi sprawić, że czytelnik kibicuje bohaterce, która jest zgryźliwa, pełna nienawiści do samej siebie i nieprzyjemna”. „NEW YORK MAGAZINE” „Cudownie pokazana atmosfera życia w małym, ponurym miasteczku. Dwie płaszczyzny narracji wspaniale zdają egzamin, a atmosfera jest makabryczna”. „GUARDIAN”

Cena 36,90 zł


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.