Zamoy Xpress l Styczeń/Luty 2014

Page 1

ZAMOY XPRESS

STYCZEŃ/LUTY 2014

MAGAZYN UCZNIÓW II LO W LUBLINIE www.facebook.com/ZamoyXpress

A MATURA CORAZ BLIŻEJ

THE WOLF OF WALL STREET

I

zamoy.xpress@gmail.com

FELIETON DWUOSOBOWY. CZYTANIE

Z RODZINĄ TYLKO NA ZDJĘCIU

„JEDYNY SPO- BEATLEMANIA! SÓB NA POZBYCIE SIĘ POKUSY TO ULEGNIĘCIE JEJ.”

COFFEE ZAMOY EKSCENTRYCZNA SCHIAP

GEEK’S CORNER


Zamoy Xpress

l STYCZEŃ/LUTY

SPIS WYZNANIA TREŚCI: FRUSTRATA Wyznania Frustrata

2

A matura coraz bliżej...

3

WUESrEI Felieton dwuosobowy.

4

Z rodziną tylko na zdjęciu

6

The Wolf of Wall Street

7

Beatlemania!

8

Wehikuł Czasu

10

Ekscentryczna Schiap

12

Coffee Zamoy

14

Geek’s Corner

15

Sudoku

16

Zatrważające

ubóstwo umysłowe panoszy się ostatnio po zamoyskich korytarzach i trochę mi smutno, ale bardziej jestem zirytowany tym całym cyrkiem i maskaradą. Bo za fasadą wzajemnej przyjaźni i zdrowej rywalizacji ukrywa się mało przyjemny wymiar szkolnego współzawodnictwa. Zacznijmy jednak od początku: lubię przebywać pośród osób wykształconych. Lubię myśleć, że jestem osobą otwartą na wiedzę, która jakoś specjalnie nie hamuje w sobie kulturalno-artystycznych instynktów. Dużo czytam, nie tylko książek, ale też magazynów czy choćby blogów. Moją pasją od dziecka jest ki-

no, od dłuższego czasu jestem dosyć wybredny, jeśli chodzi o filmy, które oglądam, i bronię się, jak mogę, przed „śmieciową treścią” płynącą z mediów. Nie lubię za to ignorancji. Mogliście się o tym przekonać w moim poprzednim tekście i niektórzy na pewno odniosą wrażenie, że w nawyk weszło mi narzekanie na zamoyską rzeczywistość. I chyba mają trochę racji, ale walka z pokusami nigdy nie była moją mocną stroną. Mam więc zamiar na dobre rozsiąść się w pierwszej klasie pociągu napędzanego moją zgryźliwością, zgorzkniałością i razem z całym ładunkiem chamstwa, jaki w sobie noszę, nieograniczonymi pokładami ironii i zdolnościami literackimi (na jako takim poziomie) kontynuować swoją podróż co najmniej do maja 2015 roku. Denerwują mnie ludzie, którzy kultury nie doceniają. Którzy elokwencję i erudycję mylą z niepotrzebnym szpanerstwem. Którym szkoda czasu na czytanie. Dla których górną granicą sztuki jest internetowy mem czy „Świat według Kiepskich”. Denerwuje mnie to, że tacy ludzie kończą tę samą szkołę, którą kończą osoby o wiedzy o wiele większej.

Zabrzmię teraz zupełnie nieobiektywnie, ale na szczęście nie jest to publikacja informacyjna, a felieton, który z zamysłu ma być subiektywny: nie możemy opierać swojego życia na matematyce. (BUM! Powiedziałem to! Czy zostanę wyrzucony ze szkoły w tym, czy w przyszłym tygodniu?) Śmieszy mnie nienawiść do lektur szkolnych i ostatnio doszedłem do wniosku, że to chyba wina... polonistów. Złych polonistów oczywiście. No i złych i tępych klas, to na pewno. Bałem się niemiłosiernie „Pana Tadeusza” i „Lalki” i tym podobnych, wszystkim znanych raczej pod szyldem tych, które trzeba przeczytać z nakazu odgórnego, aniżeli z wewnętrznej potrzeby. Okazuje się jednak, że to mogą być fascynujące opowieści. Wystarczy jedynie odpowiednie podejście. Kontynuuję swoją podróż pociągiem napędzanym nienawiścią, jest mi bardzo wygodnie i póki co nie mam ochoty wysiadać. Może tak w następnym numerze coś o oportunizmie i tym jak wszyscy idziemy za tłumem? Jan Wójcik

Opiekun: pani Anna Maliszewska-Pokrzywa Redaktorzy: Krystian Kaminski, Kuba Gołacki, Adrianna Świerz, Agata Gierach, Aleksandra Błaszczuk, Aleksandra Brzozowska, Aleksandra Palczewska, Jan Wójcik, Kamila Kilian, Kamila Popik, Magdalena Pawliczuk, Małgorzata Chmielowiec, Małgorzata Trześniewska, Monika Błaszczak, Natalia Stańczak, Paweł Misztal. ©Zamoy Xpress 2014

2

www.facebook.com/ZamoyXpress


STYCZEŃ/LUTY

Tłum

ludzi. Eleganccy portierzy. Czerwone dywany. Blaski fleszy. Mahoniowy hol pełen szyku. Takie właśnie było pierwsze wrażenie po wkroczeniu do przeszklonego portalu Etiudy osiemnastego stycznia tego roku. Trzeba przyznać, że wystrój lokalu przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Nawet ozdoby, mimo że świąteczne, idealnie komponowały się z klimatem studniówki.

l Zamoy Xpress

Po bardzo obszernej części oficjalnej nadszedł czas na przejście na poziom wyżej. A tam czekały na nas rzędy stołów, z których każdy przeznaczony był dla konkretnej klasy. Pierwszą rzeczą, jaka po zajęciu miejsca rzucała się w oczy, były papiero-

A MATURA CORAZ BLIŻEJ... Po otrząśnięciu się z pierwszego wrażenia trafiliśmy wprost do sali tanecznej, gdzie już czekał na nas orszak osób gotowych do wygłoszenia przemowy. Zaczęło się od krótkiego-długiego komunikatu pana dyrektora. Cała sala słuchała. Potem mówili inni. Podjęto decyzję o włączeniu klimatyzacji. Mówili kolejni. Dziewczny zdejmowały szpilki. Zabierali głos ostatni. Dziewczyny mdlały. Później każda z klas maturalnych miała okazję podziękować swoim wychowawcom. Nie obyło się bez salw śmiechu, jak również i bez szczerych łez. Wreszcie nadszedł czas na poloneza. Maturzyści zatańczyli w czterech turach, z czego każda była niepowtarzalna, a kreacje uczniów mieniły się w oczach kolorami, szykiem i oryginalnością. zamoy.xpress@gmail.com

we minikrzesełka – szczególnie docenione zarówno ze względów estetycznych, jak i praktycznych. Bowiem znajdowały się w nich cukierki, po których wyjęciu do dyspozycji gości pozostawała zamykana przestrzeń objętości około 50 ml :) Po podaniu zupy i dania głównego (sól z rosołem i cordon bleu z ziemniaczkami) rozpoczęła się ta mniej oficjalna część zabawy. Rozbrzmiała muzyka, a pierwszych śmiałków tanecznych mogliśmy obserwować na specjalnie rozstawionych telebimach. Zespół o niezwykle egzotycznej nazwie „Agat” gustował głownie w repertuarze weselnym. Nie przeszkodziło to jednak większości obecnych w wyśmienitej zabawie. Natomiast ci nieco bardziej znudze-

ni jednorodnością utworów (głównie Bałkanicą, My Słowianie i Gangnam Style) oblegli oniryczną fontannę z czekoladą i nuggetsową gablotkę (plus doskonały sos słodko-kwaśny). Czas mijał, na dole tańce trwały w najlepsze, gdy punkt o północy na salę wjechał tort gigantycznych rozmiarów. Dzięki temu wszyscy mieli okazję usiąść i ochłonąć ogromu emocji. Trwało to jednak tylko małą chwilę. Od tej krótkiej przerwy zabawa trwała już do białego rana, a o jej prawdziwym przebiegu wiedzą chyba tylko obecni… Gosia Chmielowiec & Kuba Gołacki

3


Zamoy Xpress

l STYCZEŃ/LUTY

WUESrEI

Pod koniec stycznia Wyższa Szko-

ła Ekonomii i Innowacji zorganizowała uczniom wyjście na warsztaty organizowane w budynku uczelni. Program wydawał się interesujący, a tematy wykładów pokrywały się z pytaniami nas nurtującymi. Niestety jedyne, co wyniosłam z tych zajęć, to ugruntowanie moich poglądów na temat uczelni prywatnych. Na wstępie rozdano nam ulotki z szerokim wachlarzem kierunków – od finansów i rachunkowości, poprzez mechanikę, aż do opiekuna medycznego. Następnie przez godzinę mogliśmy się przysłuchiwać zachwytom nad szkołą, serią westchnień i wzruszeń nad jej osiągnięciami. Dostaliśmy także linijkę, która miała przypominać nam o świetlanej przyszłości, jaka czeka nas zaraz po przekroczeniu progu szkoły wraz z dyplomem absolwenta. Po tym wstępie zostaliśmy podzieleni na grupy i ruszyliśmy za przewodnikiem, który w labiryncie korytarzy i chaotycznej numeracji pięter był niezbędny. Pierwszy wykład prowadziła pani profesor, która sprawiała wrażenie sympatycznej, ale jednocześnie – przez swoją sztuczną i nadmierną gestykulację – fałszywej osoby. Miała też trudności ze współpracą z uczniami i często próba zawiązania dyskusji kończyła się minutą krępującej ciszy. Wykład dotyczył budowy zdań w języku polskim i różnych modyfikacji językowych. Pomimo kilku ciekawostek nie wyszłam zadowolona z tego wykładu. Puenta zagadnienia umknęła mi pomiędzy 4

gwałtownymi ruchami pani profesor i cytatami z książki, z którymi się kompletnie się nie zgadzałam, a na dodatek nie wnosiły nic do tematu. Jedynym interesującym punktem było zaprezentowanie przez studentów działania wariografu.

Kolejne zajęcia prowadzone były w monotonny i mało „innowacyjny” sposób. Zajęcia o konfliktach, manipulacji i szantażu polegały na wyświetlaniu slajdów i wtrąceniu paru zdań przez profesorów. Sami wykładowcy nie zyskali także w moich oczach. Wydawali się przerażeni i onieśmieleni niewielką grupą licealistów, dlatego nie mogłam ich sobie wyobrazić w obszernej auli. Także ich kompetencje pozostawiały wiele do życzenia (pomijając fakt, że jeden z nich pomylił syndrom sztokholmski z berlińskim, który nawet nie istnieje). Koledzy z mojej klasy, przedstawiający prezentacje w klasie, są bardziej przekonywujący niż wykładowcy WSEI. Nasuwa się pytanie, dlaczego ktoś płaci za przebywanie na nudnych wykładach? Chyba, że to nie za wykłady się płaci, a za papier, jaki dostaje się po ukończeniu tej szkoły. Nie jestem jednak pewna, czy inżynierowie wychodzący z tej uczelni wiedzą, że nie należy wkładać śrubokręta do kontaktu. Aleksandra Błaszczuk

Natalia Stańczak: Kiedy ostatnio przeczytałaś jakąś książkę? Monika Błaszczak: Kilka dni temu. Czemu pytasz? NS: Ostatnio słyszałam, że młodzież coraz mniej czyta, więc staje się coraz głupsza. O matko, nie można mówić tak ogólne! Wiadomo, że znajdą się osoby, które książki boją się jak ognia. Ale przecież niektórzy nie zasną bez przeczytania kilku stron dobrej lektury! Poczułam się urażona, serduszko boli… MB: Daj spokój, czasami tylko odwołanie się do większości pozwala nakreślić obraz danej sytuacji. Wiem, wiem, statystyki kłamią, ale badania takie i owakie pokazują (mityczni amerykańscy naukowcy w akcji!), że faktycznie czytamy coraz mniej.

DW

NS: Oj, ale bez jaj, żeby od razu „wszyscy”, „każdy”… To są za mocne słowa. Co, jeszcze może w ogóle nie umiemy czytać? O mój Boże, granice absurdu zostały właśnie przekroczone, szczerze zastanawiam się, czy nie powinien ich pilnować Gandalf… Przynajmniej powiedziałby „nie przejdziesz” i byłby święty spokój!

C

MB: A mroczny i zły absurd spadłby w czeluście piekielne. Ciekawy scenariusz. Tak czy siak, według Biblioteki Narodowej „stałymi czytelnikami” jest tylko 11% Polaków (stan na 2012 r.). Za takowego uznawano osobę, która przeczytała w ciągu roku co najmniej siedem książek. Trochę niepokojące, nie uważasz? Siedem książek w ciągu roku to nie jest kosmicznie wielka liczba. www.facebook.com/ZamoyXpress


STYCZEŃ/LUTY

l Zamoy Xpress

NS: A no tak, teraz sytuacja robi się nieciekawa. Smutne, ale przyznaj, jednak ten niewielki odsetek istnieje i nie wolno go lekceważyć! MB: Istnieje, ale i tak nieprzerwanie się zmniejsza. Wiesz, że ludzie, którzy przeczytali w ciągu roku przynajmniej jedną, JAKĄKOLWIEK książkę – mogła to być beletrystyka, literatura naukowa, albumy, książki telefoniczne, cokolwiek – stanowią tylko 39% badanych? NS:Jak to jest, że w XXI wieku ludzie nie czytają książek, pomimo że dostęp do nich jest łatwiejszy niż dawniej?! Nie dość, że są biblioteki, to oprócz tego mamy internet i książki w pdf–ie…

MB: Szczerze – ja nie przepadam za audiobookami. Czy to już zdrada stanu, czy jeszcze grzech lekki? NS: Też nie przepadam, ale lepsze

gazetach to albo rozterki nastolatek typu „kocha mnie czy nie kocha” lub pornografia. No ale oczywiście na początku listy absurdów prasy znajduje się propaganda polityczna, zresztą tak samo jak w telewizji… Nie ma nic wartościowego, jedną z ucieczek jest książka.

FELIETON WUOSOBOWY.

Z Y TA N I E MB: We wspomnianym już badaniu do kontaktu z e-bookiem przyznało się 7% uczestników. Kontaktu jakiegokolwiek. Kiedykolwiek. Audiobooka z kolei słuchało 6% badanych. NS: Herezje! I zdrada kraju! Toć to przodkowe nasi na barykadach w powstaniach ginęli, po to by kultura polska nie zginęła, a my co? Większość z nas nawet nie raczy odsłuchać durnego audiobooka! O zgrozo, to woła o pomstę do nieba!

zamoy.xpress@gmail.com

to niż nic. Jak większość społeczeństwa nie czyta, to chociaż niech słucha, przecież nie można być tak odizolowanym od wszelkich tekstów! MB: No ale okej, nie przesadzajmy. Można faktycznie nie lubić albo z braku czasu nie móc czytać czy też słuchać książek. Niemniej jednak czy wiesz, że są ludzie – niewielki odsetek, ale są – którzy nie czytają nawet prasy…? NS: No wiesz, osobiście uważam, że w dzisiejszych czasach trudno dobrą prasę. Większość treści w

MB: Aha, czyli taka na przykład literacka „Chimera” to będzie… propaganda polityczna? Czy już pornografia? Nie demonizujmy, proszę. A książka jako ucieczka od zdegenerowanego świata mass mediów – taaaaak, na przykład takie harlequiny albo…

NS: Daj spokój, nie możemy popadać ze skrajności w skrajność! MB: No tak. Podsumowując powyższe wywody: Polacy nie czytają i są głupi, prasa to zło, a tylko ten, kto słucha audiobooki, jest prawdziwym patriotą. O czymś zapomniałam? NS: Nie, zaiste, druhu mój, o niczym nie zapomniałaś…!

Monika Błaszczak & Natalia Stańczak

5


Zamoy Xpress

l STYCZEŃ/LUTY

Sierpień

w hrabstwie Osage to upalny miesiąc. Wszyscy ukrywają się w domach przed skwarem lejącym się z nieba. Atmosfera jest gęsta i duszna, co tylko przyczynia się do zaostrzenia sporów międzyludzkich. Właśnie w tym momencie dochodzi do nieoczekiwanego spotkania po latach całej rodziny Westonów.

Z RODZINĄ TYLKO NA ZDJĘCIU...

Przyczyną zjazdu rodzinnego jest tajemnicze zniknięcie seniora rodu. Pewnego dnia poeta Beverly (Sam Shepard) wychodzi z domu i już do niego nie wraca. Jego żona Violet (Meryl Streep) zostaje zupełnie sama i jedyną osobą w ich posiadłości jest świeżo zatrudniona przez męża gosposia. Po przybyciu kolejnych członków rodziny i rozwiązaniu zagadki zniknięcia pana domu bohaterowie mają szansę na spędzenie czasu razem. Jak to zwykle na spotkaniach rodzinnych bywa, wszyscy zasiadają do wspólnego obiadu i tu właśnie rozpoczyna się piekło. Violet cierpiąca na raka, odurzona lekami przeciwbólowymi, pełna goryczy i rozpaczy nie szczędzi krytycznych uwag członkom swojej rodziny. Nie jest ona też z pewnością typem matki motywującej własne dzieci. Kobieta wciąż wytyka błędy trzem dorosłym córkom. Barbara (Julia Roberts), Ivy (Julianne Nicholson) i Karen (Juliette Lewis) nie słyszą od niej pochwał czy miłych słów. Jedyne, co robi Violet, to podcina im skrzydła, stale wpędzając w poczucie winy. Bohaterka, żyjąc przeszłością, obwinia je za to, że rozpo6

częły własne życie i opuściły Osage. Violet to mistrzyni szczerości, potrafiąca bez zastanowienia powiedzieć każdemu co o nim myśli, nie ważąc przy tym słów. Bohaterka nie liczy się z uczuciami innych osób. Można wręcz odnieść wrażenie, że nawet ją te uczucia nie obchodzą. Każdy z bohaterów ma jakiś problem, każdy przeżywa swój wewnętrzny dramat, każdy ma jakieś niezagojone rany. Jednak postaci nie potrafią sobie pomóc, wesprzeć się wzajemnie. Nawet drobny, mało znaczący szczegół może stać się przyczyną wielkiego sporu. Na domowym polu bitwy nie ma oczywiście miejsca dla porozumienia czy zgody. Najbardziej zaognioną relację obserwujemy na linii Violet-Barbara. Najstarsza córka próbuje pomóc matce, która się temu opiera. Myślę, że obie aktorki – zarówno Meryl Streep jak i Julia Roberts świetnie wcieliły się w swoje role. Ich

słowne przepychanki mają w sobie niesamowity dynamizm, wielką emocjonalną siłę. Obie panie stworzyły na ekranie wspaniały duet, który zasługuje na pochwały. „Sierpień w hrabstwie Osage” pokazuje nam do czego mogą doprowadzić rodzinne spory, jak ukrywane żale oddalają od siebie ludzi. Problemy Violet i jej rodziny nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Fabuła filmu balansuje pomiędzy bolesnym dramatyzmem, a sarkastycznym, inteligentnym humorem. Sukces tego dzieła leży w jego prostocie i realizmie. Dodatkowo świetnie dobrana obsada sprawia, że warto obejrzeć „Sierpień w hrabstwie Osage”. Myślę, że w filmie tym każdy znajdzie coś dla siebie. Małgorzata Trześniewska

www.facebook.com/ZamoyXpress


STYCZEŃ/LUTY

Reżyserem Wilka z Wall Street jest Martin Scorsese. Już samo nazwisko mówi nam, czego możemy się spodziewać. Nie jest to film, który można obejrzeć wspólnie z rodzicami w niedzielny wieczór, a jeśli chcesz wybrać się do kina z wychowawcą – to także nie najlepszy pomysł. Jeśli razi cię częste używanie słowa na „f”, widząc na ekranie nagą kobietę, czujesz się bardzo zażenowany, lub jeśli po prostu nie masz ochoty na oglądanie wszelkiego rodzaju ludzkich ekskrementów – odpuść sobie. Ten legendarny re-

finansowych mieszczących się na Wall Street, w nadziei na szybkie zdobycie majątku, ponieważ, jak sam twierdzi, jego życiowym priorytetem są właśnie pieniądze. Lecz już po pierwszym dniu pracy następuje krach na giełdzie, a przedsiębiorstwo, w którym pracował Belfort upada. Z braku lepszych propozycji J. B. podejmuje pracę w jednym z podrzędnych biur maklerskich, handlujących śmieciowymi akcjami. Szybko odkrywa, że przy pomocy sprytu, kreatywności i niekoniecznie legalnych zabiegów mo-

l Zamoy Xpress

ty się wydostać. Ale wszyscy wiemy, że fortuna kołem się toczy, a sprawy dodatkowo komplikuje zainteresowanie FBI działalnością Belforta... Film jest dopracowany pod każdym względem – reżyserii, montażu (Złoty Glob dla Thelmy Schoonmaker) i oczywiście aktorstwa (Złoty Glob, a być może nawet Oscar?). Leonardo di Caprio brawurowo zaprezentował nam, jak rozpięta jest skala jego talentu. Mimika twarzy, gestykulacja, wydawane dźwięki i pomruki (oraz duża sprawność

THE WOLF OF WALL STREET żyser, razem z Leonardo di Caprio w roli aktora (a także producenta) oraz przepiękną Margot Robbie stworzyli wybuchową mieszankę. Ten energetyczny, pełen humoru, pozbawiony jakichkolwiek granic film może mocno zaskoczyć. Młody makler – Jordan Belfort – zatrudnia się w jednej z instytucji

że błyskawicznie osiągnąć swój cel. Nagle świat Jordana staje się piękniejszy. Nowy samochód, żona, dom. Własny helikopter, jacht, hektolitry alkoholu, a także znaczne ilości białego, sypkiego pyłku sprawiają, że Belfort traci poczucie rzeczywistości i wpada w błędne koło, z którego nie ma najmniejszej ocho-

fizyczna) mogą tworzyć obraz zarówno dramatyczny, jak i komiczny (scena przy samochodzie). Jeśli chodzi o aktorstwo, zdaje się, że nie ma dla di Caprio rzeczy niemożliwych. Film przedstawia nam dwa oblicza miejskiej dżungli, z jednej strony pełną blichtru, pozytywnej adrenaliny i doznań, jakich nie można byłoby doświadczyć nigdzie indziej, z drugiej niszczącą i zdemoralizowaną. Jednak przede wszystkim pokazuje historię chyba najbardziej chciwego i najsprytniejszego człowieka, jaki kiedykolwiek żył. Wilk z Wall Street to film zdecydowanie warty obejrzenia. Adrianna Świerz

zamoy.xpress@gmail.com

7


Zamoy Xpress

l STYCZEŃ/LUTY

Była późna jesień 1963 roku. Podczas gdy Ameryka opłakiwała prezydenta Kennedy’ego, Wielka Brytania (głównie jej nastoletnia część) była w samym środku szaleństwa, które miało wkrótce dotrzeć również za ocean. Szaleństwo to wywołane było przez czterech młodych, długowłosych mężczyzn, znanych jako The Beatles, których chwytliwe melodie, pełne młodzieńczego, rock and rollowego entuzjazmu gitarowe brzmienie i zaraźliwe wręcz „yeah, yeah, yeah” szturmem

8

8

podbiły nie tylko ich ojczyznę, ale i dużą część Europy. W przeciągu kilku miesięcy zespół zamienił rangę lokalnych liverpoolskich bohaterów na status nowych młodzieżowych idoli, przyjmowanych histerycznymi krzykami i omdleniami żeńskiej publiczności gdziekolwiek się nie pojawili. Jednakże kraj po drugiej stronie Atlantyku początkowo opierał się urokowi Beatlesów. Nieliczne wydawnictwa singlowe z powodu znikomej promocji przepadały na listach przebojów, a nieczęste doniesienia medialne o zespole traktowały go jako zabawny fenomen, który za kilka miesięcy zostanie zapomniany. Jednakże piętnastoletnia Marsha Albert z Silver Spring w stanie Maryland myślała inaczej. Gdy obejrzała w telewizji krótki reportaż o brytyjskiej Beatlemanii, natychmiast napisała do lokalnej radiostacji, pytając „Dlaczego nie możemy mieć takiej muzyki w Ameryce?”. Na jej szczęście asystentka jednego z radiowych

didżejów przebywała w Wielkiej Brytanii, gdzie kupiła najnowszy singiel grupy, zatytułowany „I Want to Hold Your Hand”. Kiedy tydzień później został on wyemitowany po raz pierwszy na antenie, radia i sklepy muzyczne w rejonie Waszyngtonu zostały zasypane listami i telefo-

BEA MAN nami pytającymi o utwór. Wkrótce rozprzestrzeniły się one na cały kraj, co doprowadziło do oficjalnego wydania piosenki w Stanach 26 grudnia 1963 roku. Zaledwie w ciągu dziesięciu dni sprzedano milion egzemplarzy singla, a w styczniu następnego roku rozpoczął on siedmiotygodniową dominację na ogólnokrajowej liście przebojów. Mniej więcej w tym samym czasie amerykański gospodarz telewizyjny, Ed Sullivan, natknął się na tłum płaczących nastolatek, które na londyńskim lotnisku Heathrow oczekiwały na powrót swoich idoli ze Szwecji. Momentalnie podpisał kontrakt z zespołem, którego nigdy nawet nie słyszał, obejmujący trzy koncerty w jego programie, nagrywanym w Nowym Jorku i Miami. Siódmego lutego 1964 roku The Beatles wylądowali na nowojorskim lotnisku imienia Johna F. Kennewww.facebook.com/ZamoyXpress


STYCZEŃ/LUTY

dy’ego, gdzie powitani zostali przez ponad cztery tysiące fanów, których reakcje były identyczne z histerią europejskich wielbicieli. Jednak moment, który uważa się za rozpoczynający światową Beatlemanię, nadszedł dwa dni później. Podczas pierwszego występu grupy w „The

ATLE NIA!

tu pierwszy w historii koncert stadionowy na nowojorskim stadionie Shea, który uważany jest za absolutne apogeum Beatlemanii, której głośność była jednym z powodów, dla których The Beatles zaprzestali koncertowania po występie w San Francisco w sierpniu 1966 roku. Obsesja Amerykanów na punkcie zespołu rozpoczęła tak zwaną „brytyjską inwazję”, czyli okres ogromnej popularności brytyjskich wykonawców za oceanem, trwający mniej więcej do roku 1966. Na fali tej sukces osiągnęli również artyści

l Zamoy Xpress

tacy jak The Rolling Stones czy The Animals. Obydwa te zespoły, jak również dwaj żyjący jeszcze Beatlesi Paul McCartney i Ringo Starr, w dalszym ciągu wyprzedają bilety na swoje koncerty (nierzadko dla wielotysięcznej, entuzjastycznej publiczności). Pomimo iż luty tego roku stanowi pięćdziesiątą rocznicę rozpoczęcia inwazji, niewiele, może za wyjątkiem wyższych cen biletów i bardziej profesjonalnego przygotowania koncertów, zmieniło się na przestrzeni półwiecza. Kamila Popik

Ed Sullivan Show” przed ekranami telewizorów zasiadły 73 miliony Amerykanów, co stanowiło wówczas największą publiczność telewizyjną w historii. Ruch na głównych ulicach miasta został zablokowany przez tłumy młodych ludzi, których część próbowała dostać się na nagranie programu czy do hotelu Beatlesów, część jednak pragnęła wyłącznie ujrzeć z daleka swoich idoli, chociaż przez chwilę. Oprócz Nowego Jorku, zespół wystąpił jeszcze w Miami oraz w Waszyngtonie, gdzie zagrali dla ośmiotysięcznej publiczności (zgromadzona ona była z czterech stron sceny, więc co jakiś czas muzycy musieli zmieniać układ instrumentów, aby każda półprzytomna nastolatka miała okazję zobaczyć twarz swojego ulubionego Beatlesa). Zespół powracał do Stanów Zjednoczonych jeszcze trzy razy. Latem 1965 roku zagrał zamoy.xpress@gmail.com

9


Zamoy Xpress

l STYCZEŃ/LUTY

WEHIKUŁ CZASU: PRZEKLĘTY, FATALNY I BEZCZELNY PORTRET Tym razem odejdę od swego pierwotnego założenia, a mój wehikuł czasu zabierze nas w troszkę dalsze czasy. Chcę zaproponować wam książkę, która mocno mną wstrząsnęła. Oscar Wilde napisał ją 124 lata temu. Panie i panowie, mam zaszczyt przedstawić: „Portret Doriana Graya” (NIE MYLIĆ Z tym Greyem od 50 twarzy!) Nie jest to duża książka, zaledwie 239 stron. Czyta się ją szybko, nie można oderwać od niej oczu. Osobiście uwielbiam usiąść na parapecie okna, które wpuszcza złocisto-brzoskwiniowe promienie na korytarz szkolny łączący sale gimnastyczne i Hades z pozostałymi czterema piętrami szkoły. Owe wiązki światła skupiają się na książce, a ja zanurzam się w niej, dopóki dzwonek nie przerwie mojego 10 lub 20 minutowego relaksu.

wierzchowność Graya jest złudna. Dusze Doriana można dostrzec w obrazie. Czytelników nie odstrasza wszelkie folgowanie słabościom, ataki na ludzką naturę i ideały lub bezlitośne dyskryminowanie i rozprawianie się z kobietami czy moralistami. Książka jest świetna, ale jak wszystko, co istnieje, nie jest pozbawiona wad. W powieści widoczna jest obecność „paradoksów”, jak to określił sam autor. Grają ważną rolę, ale trudno się nie zgodzić, że czasem są one

stwem. To wszystko, co wpajali nam w szkole, w kościele, to, co mówili nam rodzice na temat dobra i piękna, legło w gruzach, a może potwierdziło się? W poniedziałek wypożyczyłam w szkolnej bibliotece książkę. Ciekawiło mnie, czy książka dopowie coś jeszcze: jakieś kolejne mądrości, które warto wziąć do serca, lub teorie, które trzeba negowania. W końcu przeczytałam napis KONIEC. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Oba zakończenia są paskudne, ale dają do myślenia. Wtedy odpowiedź na moje wszystkie pytania uderzyła we mnie, była taka prosta i banalna, tak oczywista i dobrze znana, lekko brzmiąca oraz beztroska, a zarazem bardzo poważna: „Nie wiem, ale właśnie dlatego warto żyć. Dlatego jest fascynujące, bo nie wiemy, co będzie za 10 lat”

„JEDYNY SPOSÓB NA POZBYCIE SIĘ POKUSY TO ULEGNIĘCIE JEJ.”

Akcja książki rozgrywa się w dziewiętnastowiecznym Londynie. Bohaterem jest oczywiście nie kto inny, jak przystojny, czarujący i uwodzący młodzieniec. Nasz protagonista zauważa, że młodość przemija, prześlizguje się przez palce, które pragną ją chwycić i zatrzymać, ale tego nie potrafi nikt… no, może nie do końca. Towarzysząc Dorianowi, sami bijemy się myślami nad swoim prawdziwym odzwierciedleniem duszy. Po10

wymuszone i naciągnięte, lecz nie wpływa to aż tak bardzo na ogólne wrażenie. Dręczyło mnie planowanie przyszłości. W ostatni dzień ferii obejrzałam film: „Dorian Gray”. Nie wiedziałam, że film ten bazował na książce, uświadomił mi to lektor. Wszystko przedstawiono w nim w trochę inny sposób (zaczynając od wyglądu Bena Barnesa, który grał Doriana, a kończąc na ostatnich scenach). Chciałam zasnąć, ale nawet nie próbowałam zamknąć oczu, ucieczka od własnych myśli byłaby tchórzo-

Czy Dorian Gray mnie uwiódł? „Tak” – odpowiadam – może nawet nie on, jako przystojny młodzieniec, czy nawet jego zdolność schlebiania damom. Uwiódł mnie jego nieszczęśliwy los, zwyczajne współczuję temu bohaterowi. Już wiem, że niektóre rzeczy są cudowne dlatego, iż są ulotne, kruche i nieprzewidywalne. Natalia Stańczak

www.facebook.com/ZamoyXpress


STYCZEŃ/LUTY

zamoy.xpress@gmail.com

l Zamoy Xpress

11


Zamoy Xpress

l STYCZEŃ/LUTY

EKSCENTRYCZNA SCHIAP -

LATEKS, RÓŻ I HAUTE COUTURE Styczniowy

pokaz domu mody Schiaparelli to swego rodzaju odrodzenie marki, która nie stworzyła kolekcji od roku 1954. Elsa Schiaparelli nie jest pierwszą postacią przychodzącą nam do głowy, kiedy pomyślimy o włoskich projektantach. To dziwne, bo jej wkład w modę można przyrównywać do wielu innych wielkich projektantów – w końcu nie bez powodu Coco Chanel nazywała ją „tą włoszką, robią-

cą ubrania” siląc się na obojętność. Zazdrość? Bez wątpienia. W 1934 r. magazyn „Time” okrzyknął Schiap osobą nadającą ówcześnie ton modzie. Nie mógł tego znieść Cristobal Balenciaga – „była jedyną artystką w świecie mody”. Ani według niego, ani według Gabrielle Chanel nie był to komplement. Jednak kolaboracje projektantki ze sztuką odzwierciedlały idee tamtych czasów. Było koloro-

wo, ekscentrycznie i nad wyraz prowokująco – ludzie mieli dość szarości, którą spowodowała wojna. Kobiety nie chciały już dłużej być chłopczycami ubranymi w aseksualne stroje. Mówiąc o stylu tamtego okresu, o dobrym smaku trwającym wiecznie – przywołamy Chanel. Mówiąc o modzie – Elsę Schiaparelli. Zarzucano jej przekraczanie granic ekstrawagancji i sezonowość. Miała przeminąć – a jednak mimo wszystko została zapamiętana. Zachęcona przez samego Paula Poireta zaczęła od swetrów – najbardziej znanym z nich stał się ten z kokardą – złudzeniem optycznym. Jego pojawienie się w amerykańskim Vogue otworzyło projektantce drzwi do branży. Poddasze szybko zmieniła na dużo większą pracownie. Przekornie stworzyła kolekcję sportową „Pour le sport”, ukazując wszystkim, że oprócz nieograniczonej fantazji potrafi skonstruować coś praktycznego – jej spódnico-spodnie założyła Lili de Alvarez podczas Wimbledonu, co spowodowało kolejną falę popularności. Możemy odnieść wrażenie, że niczego się nie bała – wprowadziła watowane ramiona, eksperymentowała z dobieraniem koloru suwa-

12

www.facebook.com/ZamoyXpress


STYCZEŃ/LUTY

ków do koloru materiału, a przede wszystkim splotła pokaz mody z muzyką i sztuką. Skończyły się czasy, w których ubrania prezentowane były bez żadnej oprawy. Nie chciała, aby sylwetki prezentowane były przez zwyczajnie przechadzające się modelki. Moda od zawsze była dla niej częścią sztuki – z pewnością wiązało się to z jej znajomością z surrealistami: początkowo nowojorskimi, następnie paryskimi. Obracając się pośród Salvadora Dalego i Jeana Cocteau, kreowała, mieszała i łączyła sztukę z modą. Efektem współpracy z pierwszym z nich są chyba najbardziej znane elementy garderoby przez nią stworzone, m.in kapelusz w kształcie buta, sukienka „Skeleton” czy sukienka z homarem. Zachęcała artystów do pracy z nią, chciała poznać i zrealizować ich pomysły, choć nie pozwalała im na wszystko – marzeniem Dalego było ozdobienie majonezem sukni z wizerunkiem homazamoy.xpress@gmail.com

ra. Ciekawe, jak wtedy wyglądałaby w niej Wallis Simpson, której fotografia w tym stroju obiegła świat. „Widzicie, Coco miała mało gustu, ale dobrego. Schiap miała mnóstwo, ale złego” – Balenciaga krótko podsumował te dwie projektantki. Elsa wprowadziła lateks. Uczyniła swoim znakiem firmowym jaskrawy odcień różu, wkrótce znany jako po prostu „Schiaparelli Pink”. Jej przyjaciółka, Daisy Fellowes, posiadała diament od Cartiera w tym kolorze, który projektantka opisywała: „żywy, niemożliwy, bezczelny, twarzowy, pełen życia, jak wszystkie światła, ptaki i ryby świata, ale razem, kolor Chin i Peru, ale nie kolor zachodu – szokujący, czysty i silny”. Nawet teraz kojarzy nam się to z kiczem. Tak samo jak kapelusz w kształcie buta, który po ponad 70 latach wciąż pozostaje ekscentryczny. Nieraz jej nadmierny artyzm był krytykowany – przez Chanel, Balenciagę, magazyny.

l Zamoy Xpress

Wybuch wojny skłonił ją do kolejnego wyjazdu za ocean. Kiedy po wojnie triumfował „New Look” Diora postanowiła wycofać się w wielkim stylu. W 1954 r. wydała swoją biografię pt: „Scandalous life: Elsa Schiaparelli”. W różowej okładce była podsumowaniem jej kariery w świecie mody. W 2012r. poświęcono jej i Miucci Pradzie wystawę w Metropolitan Museum w Nowym Jorku, zatytułowaną „Elsa Schiaparelli and Muccia Prada – Impossible Conversations”. Po sześćdziesięciu latach przerwy ubrania domu mody Schiaparelli zostały zaprezentowane na paryskim wybiegu haute couture w tym roku. Dyrektorem kreatywnym marki jest Marco Zanini, który wcześniej projektował dla Rochas. Kamila Kilian

13


Zamoy Xpress

l STYCZEŃ/LUTY

Coffee Zamoy to projekt istniejący już od trzech lat. Niestety nie uczestniczyłam w pierwszej edycji, jednak w drugiej – zeszłorocznej – udało mi się wziąć udział i tym samym poznać, co kryje się za tą nazwą. Niestety nie uczestniczyłam w pierwszej edycji, jednak w drugiej – zeszłorocznej – udało mi się wziąć udział i tym samym poznać, czym w ogóle jest Coffee Zamoy.

w polityce, o sekretach reżyserii filmów krótkometrażowych oraz o niezwykłej wyprawie do Indii. W tym roku mogliśmy posłuchać o zagospodarowaniu przestrzeni miejskiej, o tym, jak się robi muzykę, o pracy w Ministerstwie Sportu, jak i o pracy w kabarecie czy radiu. Tegoroczna edycja udowodniła, że Coffee Zamoy z roku na rok ma co-

czyć do jednego z najciekawszych. Daje nam okazję do poznania wrażeń i doświadczeń związanych z zawodami, jakie my być może będziemy w przyszłości wykonywać. W końcu nigdy nie wiadomo, czy odwiedzające naszą szkołę osoby nie zainteresują nas daną rzeczą na tyle, że to właśnie ją będziemy chcieli w przyszłości wykonywać.

COFFEE ZAMOY

To wydarzenie, które na kilka dni zmienia naszą harcówkę w kawiarnię i jednocześnie miejsce do rozmów. Ale nie zwyczajnych, błahych rozmów. Są to rozmowy, na które zapraszane są osoby zajmujące się najróżniejszymi rzeczami – w tamtym roku mieliśmy okazję posłuchać o procesie tworzenia komiksów, o tym, jakie szanse w Polsce ma młody architekt, o możliwościach młodych ludzi

14

raz większy rozmach – w końcu dwa spotkania z racji tego, że było dużo chętnych, zostały przeniesione na salę gimnastyczną. Coffee Zamoy to jeden z wielu projektów realizowanych w naszej szkole i na pewno można go zali-

W tym roku oprócz spotkań w harcówce i na sali gimnastycznej mieliśmy okazję uczestniczyć w koncercie uczniów naszej szkoły (Adama Kloca, Aleksandry Palczewskiej i Justyny Kłak) oraz Oly., który odbył się w restauracji IncognitO. Jeżeli nie widzieliście jeszcze zdjęć z tegorocznej edycji, zapraszamy na fanpage: www.facebook.com/coffeezamoy Agata Gierach

www.facebook.com/ZamoyXpress


GEEK’S CORNER

STYCZEŃ/LUTY

l Zamoy Xpress

To już rok Spotify w Polsce Z okazji mijającego roku obecności usługi streamowania muzyki Spotify w Polsce polski oddział podzielił się z nami kilkoma statystykami i ciekawostkami.

Przedstawiamy… Paper Tak prostą nazwą Facebook obdarzył swoje najmłodsze dziecko – agregator treści z internetu w jednej aplikacji. Do dyspozycji mamy zestaw kart na interesujące nas tematy, w których zbierają się najciekawsze atykuły, oraz dostęp do strumienia informacji z naszego Facebooka. Wszystko nastawione na płynne przejścia, łatwe dzielenie się i intuicyjny interfejs.

Polacy słuchali muzyki łącznie przez ponad 4,6 tys. lat, oraz stworzyli ponad 7 milionów własnych playlist. Najpopularniejszymi polskimi artystami byli Dawid Podsiadło, Happysad i Brodka, a zza granicy najbardziej przyjęli się Daft Punk, Imagine Dragons i Eminem. Najpopularniejsze kawałki odpowiednio z Polski i zagranicy to Trójkąty i Kwadraty oraz Radioactive. Najczęściej odtwarzane albumy to Night Visions formacji Imagine Dragons oraz The Heist Macklemore’a i Ryana Lewisa. Po pełną infografikę zapraszam na: goo.gl/bKqVCz

Paper został udostępiony na razie tylko w amerykańskim AppStorze w wersji na iPhone’a. O ile posiadacze jabłuszkowego telefonu zabezpieczenie łatwo mogą obejść (redakcja do niczego nie namawia!), to właściciele zielonych robocików i kafelkowych okienek muszą zaczekać i tymczasowo zadowolić się filmową prezentacją aplikacji: goo.gl/dTd7XP

Pora na smart samochody No, może jeszcze nie w pełni zautomatyzowane, ale to już krok w dobrym kierunku. Technologia V2V (vehicleto-vehicle) ma bowiem zagwarantować bezprzewodową wymianę informacji pomiędzy pojazdami na drodze: który skręca, który hamuje, który ma zamiar włączyć się do uchu.

Sławne DSJ w wersji mobilnej Ile to godzin spędziło się na przyniesionej ze szkoły na dyskietce grze Deluxe Ski Jump, kiedy to uważana była za jeden z najnowocześniejszych i najbardziej przełomowych tytułów? Aby przywrócić do szarych realiów życia trochę nostalgii, pobierz grę w wersji mobilnej za darmo na urządzenie z Androidem (goo.gl/wKe9Pu) lub iOS-em (goo.gl/evgaqR) i zagraj z nawet 9 osobami na jednym urządzeniu! 6 zamoy.xpress@gmail.com

Pomysł nowy nie jest, ale dopiero teraz amerykański rząd planuje wprowadzić V2V w skali całego kraju, obejmując w ten sposób pojazdy i sygnalizacje świetlne. Szacuje, że nowość ta zmniejszy liczbę wypadków o około 80%, a wzrost ceny samochodu zamknie się w 200 dolarach. To jeszcze troska ze strony Wielkiego Brata czy już chęć posiadania jeszcze większej wiedzy na temat swoich podopiecznych? Dowiemy się w przyszłości. Kuba Gołacki

15


Zamoy Xpress

l STYCZEŃ/LUTY

SUDOKU Wytęż swoje szare komórki i rozwiąż nasze sudoku! Zasady są proste: wystarczy wypełnić diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać. W przeciwieństwie do innych łamigłówek, gra sudoku nie wymaga od gracza wykonywania żadnych rachunków matematycznych, dzięki czemu wydaje się banalna. W rzeczywistości, bez cierpliwości oraz umiejętności logicznego myślenia, rozwiązanie diagramu nie jest możliwe.

W związku z redakcyjną prośbą do nauczycieli w naszej szkole umożliwiamy wykorzystanie jednego kuponu na osobę. Uwaga! Niewypełniony i niepodbity redakcyjną pieczątką kupon jest nieważny. Mądrze wykorzystajcie dodatkową szansę na niepytanie. Serdecznie dziękujemy nauczycielom za udział w naszej akcji: Dr Grażyna Topolska, Prof. Magdalena Żuk, Prof. Barbara Lipińska, Prof. Jacek Góźdź Prof. Marek Miśkiewicz, Prof. Teresa Stolecka

JEDNORAZOWY KUPON NA NIEPYTANIE Z BIOLOGII, FIZYKI LUB PRZYRODY Do wykorzystania do końca kwietnia 2014 roku.

Imię, nazwisko i klasa: ………………………………………. Data użycia: …………………………………………….….….


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.