Warstwy czyli obrazy miasta - Grzegorz Kosson

Page 9

W podróży, która była ucieczką, najważniejszy był cel podróży. A nie sposób dotarcia. A tym celem zawsze było życie. W dawnym podróżowaniu chodziło o sposób dotarcia do celu. Nie sam cel. To nie on był ważny. Chodziło o sposób osiągnięcia kresu podróży. Porównanie go ze swym wyobrażeniem. W ucieczkę z ruksakiem zawsze była wpisana strata. Utrata świata. Przynależnych do niego przedmiotów. Słów. Ludzi. Ocalenie było trafem jak pojedynczy numer w kasynie, przy stole ruletki. Uśmiechem historii. W podróżowaniu z sakwojażem ważny był zysk. Powiększenie stanu posiadania. Stratą mogło być tylko rozczarowanie. Utrata złudzeń. Wyobrażeń związanych z celem podróży. Uciekając, ręce musiały być wolne. Niczym niezajęte. Ręce zapewniały ochronę. To one mogły uratować. Sakwojaż wymagał rąk, trzeba było go trzymać za uchwyt. W ucieczce, w którą wpisana była strata, sakwojaż przeszkadzał i zmniejszał szansę przeżycia. Stepowi jeźdźcy o tym wiedzieli. Dlatego używali ruksaków. Uchodźcy zostawiali za sobą nie tylko cały swój świat i życie zgromadzonych przedmiotów. Zostawiali również samych siebie. Uciekając, przestawali być tym, kim byli. Podróżni z sakwojażem zawsze pozostawali tymi, kim byli. Podróż ich nie zmieniała. Ze słowami odchodziły też adresy przykrywane kolejną warstwą historii. W mieście, którego już nie było. Które stało się tylko pustym znakiem na mapie. Niezrozumiałą topografią. Bo gdzie był plac Zielony? Gdzie stały ułańskie koszary? A plac Koński? Gdzie były Szopy Niemieckie? Albo plac Broni? Gdzie znajdowała się ulica Wielka? Plac Sielecki? A gdzie był Nowy Port? Gdzie się podziały te adresy? Gdzie teraz były? Żyły na papierze. Zostawiły swój odcisk tylko na mapach. Cudem ocalałych. Pozostały tylko na nich. I dlaczego te mapy były zazwyczaj dwujęzyczne? A te litery nie przypominały wcale liter?

11


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.