ZA GRABICĄ
ZA GRANICĄ
przez trzy kolejne dni. Jak zahipnotyzowani musieliśmy do niego wracać raz z jednej strony rzeki, innym razem z drugiej, rzucając woblery z dołu i spuszczając z góry. Niestety. Przyszło nam się zadowolić innymi grubymi pstrągami, ale każdemu było daleko do króla rzeki. Podsumowując jednak, krzywdy nie było, zaczęło się bowiem eldorado. Obóz przenieśliśmy na początek wijącego się, w miarę równego odcinka rzeki z bardzo silnymi i dużymi pstrągami. A może były to trocie jeziorowe, które po kilku dniach upałów powchodziły z oczek do rzeki pooddychać? Były inne – większe, grubsze, nie miały czerwonych kropek, a tylko same czarne
200
Wędkarstwo
moje hobby