Tryby - luty-marzec 2021

Page 1


POD OR ŁAMI

SA LE N A WYNA JEM

PIWNICE

S AL A " C EG L A N A"

S A L A "KON FE REN CYJN A"

Najlepsze miejsce na imprezę okolicznościową, urodziny, przyjęcie po chrzcinach czy pierwszej komunii.

Przestrzeń rozwoju idealna do zorganizowania szkoleń, konferencji czy warsztatów.

WYPOSAŻENIE

WYPOSAŻENIE

ZAPLECZE KUCHENNE

NAGŁOŚNIENIE

40 OS.

MIKROFON PRZEWODOWY 50 OS. W USTAWIENIU KINOWYM EKSPRES DO KAWY

WI-FI

*za dodatkową opłatą

UKŁAD SALI

UKŁAD SALI

W miarę możliwości i charakteru wynajmu dostosujemy się do wymagań naszych klientów.

W zależności od potrzeb naszych klientów jesteśmy w stanie zaproponować idealne ułożenie miejsca.

U-SHAPE

KOLUMNOWY

WYSPOWY

KAMERALNY

KONTAKT ul. Wiślna 12/7, Kraków tel. 519 373 305 / 793 508 500 podorlami@krakow.ksm.org.pl

2

TV

NAGŁOŚNIENIE

EKSPRES DO KAWY

WI-FI

75''

ZASTAWA

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

U-SHAPE

KINOWY

KAMERALNY


Tryby. Dobra nowina dla studentów.

Drodzy Czytelnicy temat numeru:

Kiedyś usłyszałam zdanie, które mocno zapadło mi w pamięć – nie wystarczy jedynie czytać Ewangelii, całe nasze życie powinno być piątą Ewangelią. Wtedy dotarło do mnie, że faktycznie samo przyswajanie słów Chrystusa nie wystarcza – trzeba je przyjąć, żyć nimi i nieść je dalej. Jako że każdy z nas jest posłany do ewangelizowania zapraszamy Was do tego, by wspólnie zastanowić się, jak być apostołem w tych czasach.

Idźcie i głoście SPIS TREŚCI:

Słyszeliście kiedyś o tym, że można ewangelizować dzięki pizzerii? Albo że można apostolstwu poświęcić całe swoje życie, wcale nie będąc kapłanem czy zakonnikiem? Jeśli nie, to koniecznie przeczytajcie wywiad z Katolicką Wspólnotą Shalom – ewangelizatorami z Brazylii. Przekonajcie się również, jak można wykorzystać media społecznościowe do głoszenia Dobrej Nowiny w nowo‐ czesny sposób. Obecny numer rozpoczyna także obchody 10-lecia „Trybów”, dlatego w Rozmowie z charakterem znajdziecie wspomnienia z pracy nad czasopismem jego założycieli – Magdaleny i Marcina Nowaków. Z kolei Inżynier ducha opowie Wam o patronie „Trybów” – bł. Jakubie Alberione. Razem z Redakcją „Trybów” oraz przy współpracy z NFOŚiGW oraz Fundacją Niedziela. Instytut Mediów pragniemy także pochylić się nad bardzo ważnymi dla współczesnego człowieka tematami ekologicznymi. Przeczytajcie, czy dla katolików ochrona środowiska powinna być ważna i co w tej sprawie ma do powiedzenia Kościół, a także przeanalizujcie z nami najczęściej pojawiające się ekologiczne mity. „Idźcie i głoście!” – to wezwanie dla każdego z nas!

4

Ewangelizacja miłości

Idźcie i głoście

6

„Dlaczego ta pizza to Magnificat?”

Idźcie i głoście

9

Klucz do ewangelizacji / Ponowne rodzenie

Powołanie

10

Z Dobrą Nowiną do studentów!

Rozmowa z charakterem

12

Apostoł mediów masowych

Inżynier ducha

13

Obalamy 5 popularnych mitów na temat diety wegetariańskiej

14

Duchowość karmelitańska

Encyklopedia wiary

15

„Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy (...)”

Historia

16

A w tym roku...

18

Dezinformacja - największe zagrożenie dla naszego środowiska?

Ekologia

20

Głos Kościoła w sprawie środowiska naturalnego

Ekologia

21

Kącik poligloty

Ekologia

22

Być jak Oblubieniec i Oblubienica

Ona i On

23

Przechadzka po Jasnej Górze

Dr Trybka

Społeczeństwo

Trybka odkrywa Polskę

KAJA PUDEŁKO REDAKTOR NACZELNA

Redaktor naczelna: Kaja Pudełko Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała Manager: Kamila Ciupińska Korekta: Agnieszka Dymek, Szymon Rój Koordynator kolportażu: Damian Róg Zespół redakcyjny: Maria Cieszkowska, Kamila Ciupińska, Anna Cegielska, Dorota Kumorek, Monika Kwater, Wojciech Olejnik, Maria Paruch, Adam Szczygieł, Klaudia Szeląg, Maria Węgrzyn, Magdalena Wielgus, Szymon Rój, Weronika Wierzbińska, Kinga Balawejder, Adrianna Klimkiewicz, Julia Rodek

Druk: Printgraph Brzesko

Współpraca:

Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7 31-007 Kraków Data zamknięcia numeru: 20.02.2021 r. Nakład: 4000 szt. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. www.krakow.ksm.org.pl tryby.redakcja@krakow.ksm.org.pl Wydawca:

DTP, grafika, okładka: Katarzyna Krakowiak Zdjęcie z okładki: www.pexels.com Rysunki Trybki: Weronika Piórek, Julia Krakowiak

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej

www.krakow.ksm.org.pl 3


Idźcie i głoście

Ewangelizacja radości CO TO ZNACZY EWANGELIZOWAĆ? PO GRECKU TEGO SŁOWA UŻYWA SIĘ, BY W SKRÓCIE POWIEDZIEĆ: GŁOSIĆ DOBRĄ NOWINĘ. OZNACZA TO PRZEKAZYWAĆ LUDZIOM RADOSNĄ WIADOMOŚĆ NA TEMAT TEGO, CZEGO DOŚWIADCZYLIŚMY JAKO LUDZIE WIERZĄCY. PAWEŁ VI POWIEDZIAŁ, ŻE KOŚCIÓŁ EWANGELIZUJE Z MOCĄ BOŻĄ, BY PRZEMIENIĆ SUMIENIA POSZCZEGÓLNYCH LUDZI, ICH ŻYCIE I ŚRODOWISKO, W KTÓRYM SIĘ OBRACAJĄ. KOŚCIÓŁ ISTNIEJE MIĘDZY INNYMI PO TO, BY NAUCZAŁ SŁOWA BOŻEGO – DUCHOWNI PRZEKAZUJĄ NAM WIEDZĘ, JAK ŻYĆ ZGODNIE Z NAUKAMI JEZUSA. TO NIE JEST JEDNAK WYŁĄCZNE ZADANIE KAPŁANÓW, ALE NAS WSZYSTKICH, TAKŻE OSÓB ŚWIECKICH. SAM JAN PAWEŁ II NAWOŁYWAŁ W KOŃCU DO „NOWEJ EWANGELIZACJI” – DO TEGO, BY WSZYSCY OCHRZCZENI DAWALI ŚWIADECTWO O ZBAWCZYM DZIELE CHRYSTUSA. JAK BYĆ DZIŚ MŁODYM APOSTOŁEM?

Każdy jest powołany do ewangelizacji Warto na początku wspomnieć, że są trzy podstawowe typy ewangelizacji: działalność misyjna wobec ludzi, którzy nie znają Chrystusa, działalność duszpasterska wobec tych, którzy należą do Kościoła (by czuli się zobowiązani do ewangelizacji), i wobec tych, którzy znają Chrystusa, ale żyją daleko od Niego. Nowa ewangelizacja otwarta jest na osoby, które borykają się z problemami na tle społecznym i kulturowym. Papież wyróżnia obecne we współczesnym świecie zjawiska, takie jak dechrystianizacja, materializm, skupienie na życiu doczesnym i przyjemnościach, unikanie cierpienia. Ważne w nowej ewangelizacji jest to, by poprzez media – prasę, Internet, telewizję – pokazywać ludziom Chrystusa. Głoszenie Dobrej Nowiny to uświadomienie dzieciom Bożym, że są ważne w oczach O jca, że życie z Bogiem daje siłę do codziennych trudów. Stwórca może wypełnić naszą pustkę samotności. Często własne doświadczenie miłości Boga i radości wiary sprawiają, że człowiek chce się tym dzielić z innymi. To często Duch Święty pomaga nam nieść świadectwo Boże. Już w Ewangelii pojawiają się przykłady ludzi uzdrowionych, którzy tym doświadczeniem od razu podzielili się z innymi. Także apostołowie, gdy wylał się na nich Duch Święty, otrzymali od Niego dary, niezwykle pomocne do głoszenia Ewangelii w różnych językach, nawet na krańcach świata. Warto wspomnieć, że to w czasie sakramentu Bierzmowania młody człowiek otrzymuje te same łaski, by głosić Dobrą Nowinę, gdziekolwiek pójdzie.

nadzieję, zachęcić do zaangażowania się w jakąś działalność czy pójścia na uwielbienie organizowane w pobliskim kościele. W czasie pandemii Msze Święte, modlitwy czy adoracje transmitowane były właśnie na Facebooku, YouTubie czy na stronach parafialnych. Spotkania duszpasterstw także często odbywały się wówczas w postaci wideokonferencji. To otwarcie na nowe technologie sprawia, że Dobra Nowina trafia do wielu ludzi, a transmisje czy spotkania w tym trudnym czasie zarówno dają siłę, nadzieję, jak i pogłębiają przy tym wiarę. Zapytałam młodych, którzy aktywnie ewangelizują za pośrednictwem Internetu, dlaczego jest to dla nich ważne i co chcą innym przekazać. Poznajcie ich historie, być może . zainspirują Was do działania! FOT ARCHIWUM PRYWATNE

Blanka, pierwsza z moich rozmówców, zaangażowała się w akcję #NIESTRAJKUJĘ. Jak sama przyznała: Uznałam, że nie można milczeć i należy świadczyć o tym, że każ‐ de ludzkie życie ma ogromną wartość. Nie było to dla mnie trudne, już wcześniej otwarcie mówiłam o wartościach, które są dla mnie ważne. Prowadzę z przyjaciółką stronę na Facebo‐ oku – „Młodzieżowe TAK dla życia”. Ewangelizacja w Internecie jest bardzo ważna. To środek przekazu, który najbardziej trafia do młodych ludzi. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie jest potrzebna jako świadectwo, które może przemieniać serca.

Jak być apostołem naszych czasów? Za pomocą środków masowego przekazu możemy dawać świadectwo wiary poprzez artykuły dotyczące nauczania Kościoła katolickiego, rozważanie Pisma Świętego, przedstawianie życiorysów świętych czy własnych refleksji związanych z przeżywaniem wiary. Wiele wierzących osób angażuje się też w ewangelizację na portalach społe‐ cznościowych. Dzielą się tam z innymi ludźmi doświadcze‐ niem wiary, ale też ulubionymi cytatami z Pisma Świętego, przemyśleniami na temat danego fragmentu. Według moich rozmówców to pokazywanie życia zgodnie z wiarą katolicką jest ważne. Publikowane na Facebooku czy Instagramie posty na temat wiary mogą nakłonić innych do ref leksji, dać

4

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

Strona “Młodzieżowe TAK dla życia” powstała właśnie przy okazji Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Trzy razy w tygodniu transmitujemy na żywo dziesiątkę różańca w intencjach związanych z wartością życia (modlimy się za dzieci nienarodzone, ale także za ich rodziców, za lekarzy, za osoby, które nie doceniają wartości, jaką jest życie). Zorganizowałyśmy też akcje #10dlażycia i #podzielsięcytatem. Na stronie poja‐ wiają się również świadectwa, wypowiedzi świętych, cytaty z Pisma Świętego. Profil Blanki na Instagramie nazywa się @lady_of_burie‐ d_hopes.


Idźcie i głoście FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Z kolei Ewa to młoda żona i matka, która na Instagramie (@ewa.niewczasowa) daje in‐ nym inspiracje do życia. Moje konto na Instagramie nie jest stricte ewangelizacyjne – piszę na nim o swojej codzien‐ ności, powołaniu żony i mamy, o książkach, które czytam, i o tradycjach, które są dla mnie w a ż n e . A j a ko ż e j e s t e m katoliczką, to te wszystkie tematy mają wspólny funda‐ ment – wiarę, więc ta ewangelizacja dzieje się jakby przy okazji. Jeśli jestem wierząca, to i moje konto musi pokazywać w jakimś stopniu to, w co wierzę, w kogo wierzę. FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Marek to student, który aktywnie działa w Duszpaster‐ stwie Akademickim „Mrowisko” u franciszkanów w Krakowie. Jak mówi: Ewangelizacja, której podstawą jest głoszenie Kerygmatu, inaczej Dobrej Nowiny, weszła mi już w nawyk. Nie można zatrzymać dla siebie Łaski i Miłosierdzia danych od Boga. Sam nie jestem w stanie nie dzielić się tym, co Bóg robi, bo mnie to rozerwie – pragnienie dzielenia się tą Miłością jest tak mocne. Wiele osób w ogóle nie słyszało Dobrej Nowiny i nie doświadczyło Miłości Boga. Oprócz postów na swoim prywatnym profilu prowadzę również bloga na Facebooku ona zwie „Magnalia Dei”, czyli „Wielkie dzieła Pańskie”. Jest on w początkowej fazie startu, aczkolwiek był już kilkukrotnie udostępniany. Jako Duszpasterstwo Akademickie „Mrowisko” posiadamy swoje konto na Facebooku, na którym m.in. można znaleźć informacje o nadchodzących wydarzeniach i konferen‐ cjach. Dzięki tak rozpowszechnianym wiadomościom, również udostępnianym przez członków wspólnoty, dołączyło do nas wielu nowych ludzi.

Julia i Jakub Szadowiakowie to małżeństwo, które razem ewangelizuje na Instagramie (@jezus_cie‐ _kocha). Ci dwoje działają też na Facebooku, YouTubie i TikToku. Jako mąż i żona razem możemy spełniać naszą życiową misję – głoszenie Ewangelii. Jesteśmy zgraną ekipą i mamy ten sam cel przed oczami. Wielokrotnie dzięki naszej działalności mogliśmy się czegoś nauczyć – od siebie nawzajem i od naszej społeczności. Nasza wiara i życie duchowne się wzmacniają. Prowadzenie takiego profilu jest ogromną odpowiedzialnością. Sporo osób liczy zarówno na nas, jak i na poprawność naszych tekstów, co wymaga od nas przygotowań i dokładności. Kiedy czasem zwyczajnie dopada nas zmęczenie, wra‐ camy do tych ludzi, którym pomogliśmy, do tych, którym znaleźliśmy wspólnotę, i do tych, którzy uwierzyli w Boga. Właśnie z tego powodu to robimy i właśnie dlatego warto. Opłaca się poświęcić czas, choćby dla tej jednej osoby, która się nawróci. Ci młodzi ludzie nie wstydzą . się swojej wiary, odważnie ją głoszą mimo doświadczania hejtu czy różnych trudnych chwil w życiu. Dają ludziom nadzieję, że jest Bóg, który kocha i przynosi siłę do życia. Mówią, że życie z Bogiem w zgodzie z przykazaniami może być szczęśliwe mimo trudności, które się pojawiają. Ewangelizatorzy działający w Internecie są jak światło, które daje nadzieję, że w tym świecie pełnym materializmu, grzechu, nienawiści działają też dobro i troska o drugiego człowieka. Szczególnie w czasie pandemii, gdy do porozumiewania się z innymi i do ogólnej działalności musieliśmy wykorzystywać praktycznie wyłącznie Internet, posty z cytatami czy ze świadectwami ludzi wierzących dawały siłę i nadzieję, umacniały wiarę. Dzięki temu, że publicznie przyznamy się do bycia dziećmi Boga, możemy pomóc komuś doświadczyć tego, czego i my doświadczyliśmy w wierze. Do tego jako chrześcijanie jesteśmy posłani – aby innym głosić Dobrą Nowinę. FOT ARCHIWUM PRYWATNE

MARIA WĘGRZYN Natalia to studentka pedagogiki wczesnoszkolnej. Aktywnie ewangelizuje dzięki popularnej teraz aplikacji TikTok na swoim kanale @najjjka. Założyłam TikToka, dlatego że chciałam wprowadzić coś nowego do tego miejsca. Zauważyłam, że w Internecie jest naprawdę ogrom niezbyt dobrych rzeczy (dla osób wierzących). Ludzie dają zły przykład swoim życiem, więc ja chciałam pokazać, jak ja żyję z Bogiem. Ewangelizacja to dla mnie przedstawienie tego, że Bóg kocha KAŻDEGO, dosłownie każdego. On chce, byśmy czuli się kochani i byśmy zawsze wierzyli w Niego, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Chcę pokazać na swoim przykładzie, że z Bogiem życie staje się przepiękne i nie ma się czym martwić, jeśli jest On z nami.

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

5


Idźcie i głoście

„Dlaczego ta pizza to Magnificat?” O NIECODZIENNYCH SPOSOBACH NA EWANGELIZACJĘ I NIE TYLKO OPOWIADA MICHELE, CZŁONKINI KATOLICKIEJ WSPÓLNOTY SHALOM W KRAKOWIE, W ROZMOWIE Z KLAUDIĄ SZELĄG. KATOLICKA WSPÓLNOTA SHALOM W KRAKOWIE TO GRUPA MŁODYCH MISJONARZY, W WIĘKSZOŚĆ POCHODZĄCYCH Z BRAZYLII, KTÓRZY PO ŚWIATOWYCH DNIACH MŁODZIEŻY W 2016 ROKU ZDECYDOWALI SIĘ POZOSTAĆ W STOLICY MAŁOPOLSKI, LECZ TYM RAZEM BY EWANGELIZOWAĆ TUTEJSZĄ MŁODZIEŻ. Zacznijmy od początku. Opowiedz, proszę, jak powstała Wasza wspólnota? Od czego się to wszystko zaczęło? Ws p ó l n o t a p o w s t a ł a w roku 1982 roku. Wówczas nasz założyciel, Moysés Louro Azevedo, wtedy 20-letni student, od dwóch lat był bardzo zaangażowany w Kościele. Wcześniej prowadził co prawda całkiem inne życie, często imprezował, bawił się, ale zawsze pra‐ gnął w swoim sercu czegoś większego. Któregoś dnia bardzo mocno doświad‐ czył w życiu Pana Boga i zapragnął, aby inni też Go poznali. Chciał ewangelizo‐ wać wszędzie i wszystkich. Mówił, że dużo młodych szuka szczęścia tam, gdzie on szukał go wcześniej – w rela‐ cjach, imprezach – ale on odkrył je kompletnie gdzie indziej i chciał wszystkim o tym opowiedzieć. Kiedy Jan Paweł II przyjechał do Fortalezy, tamtejszy biskup poprosił Moysésa, aby ten podarował papieżowi prezent w imieniu całej młodzieży. Moysés nie wiedział, co może podarować, więc za radą biskupa postanowił się w tej intencji modlić. Ostatecznie złożył on na ręce papieża list, w którym poświęcił całe swoje życie ewangelizacji młodych oraz tych, którzy są daleko od Kościoła. I chociaż oficjalnie wspólnota została założona dwa lata później, Moysés czuł, że jej historia rozpoczęła się w momen‐ cie spotkania jego wzroku ze wzrokiem papieża, gdy ten otrzymał od niego list. Czuł, że tamto spojrzenie było szczególne. Po nim Moysés zastanawiał się, w jaki sposób i czy w ogóle spełnia złożoną obietnicę. Początkowo nie wiedział, jak skutecznie ewangelizować młodzież, która nie zna Pana Boga, bo przecież osoba kompletnie niezwiązana z Kościołem nie przyjdzie „ot tak” na spotkanie grupy modlitewnej. Wpadł w i ęc n a p o my s ł , że by o t wo r z yć z przyjaciółmi pizzerię, w której mogliby ewangelizować. Na początku wydawało

6

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

mu się to szalone, ale jego przyjaciele byli zachwyceni. Co więcej, sam biskup dał im swoje błogosławieństwo. Zaczęli więc szukać lokalu. Najśmieszniejsze było to, że szukali miejsca do wynajęcia, nie mając z czego zapłacić. Nie mieli doświadczenia, pieniędzy, nic. Cały czas wierzyli jednak, że Pan Bóg ma na to swój plan. I rzeczywiście, 9 lipca, dokładnie dwa lata po spotkaniu Moysésa z Janem Pawłem II, odbyło się pierwsze spotka‐ nie ewangelizacyjne. Tego dnia Moysés i jego przyjaciele byli pod wielkim wraże‐ niem tłumów, jakie do nich przyszły. Było tyle ludzi, że sami ledwie panowali nad sytuacją, a to miejsce okazało się być idealnym do ewangelizacji. Wszystkie nazwy pizz czy kanapek miały nazwy biblijne. Gdy klienci pytali np. „A dlacze‐ go ta pizza to Magnificat?”, oni zaczynali opowiadać im o Panu Bogu. I tak każda taka rozmowa zaczynana przy stole kończyła się modlitwą przed Najświęt‐ szym Sakramentem w kaplicy, która mieściła się zaraz za pizzerią. Każdego dnia w lokalu pojawiało się coraz więcej ludzi. Młodzi nie przychodzili już sami, ale zabierali ze sobą swoich znajomych i rodziny. To wszystko uznawane było za łaskę od Pana Boga. W którymś momen‐ cie pizzerię nazwano „Shalom”. Młodzi nie wiedzieli jeszcze wtedy, co dokładnie oznacza to słowo. Dopiero potem zaczynali poznawać jego sens, którym była pełnia błogosławieństw. Następnie obok pizzerii działalność rozpoczęła również księgarnia. Zaczęły organizo‐ wać się też pierwsze grupki modlitewne, do których z chęcią dołączały kolejne osoby. Z czasem młodzi podzielili się na tych, którzy przychodzili do pizzerii po swoich zajęciach na uczelniach, i tych, którzy poczuli, że Pan Bóg wzywa ich do jeszcze większego poświęcenia swojego życia i zamieszkania razem w jednym domu, by tam wspólnie się modlili. W ten sposób w obrębie „Shalom” powstały Wspólnota Życia, w której ludzie poświęcają swoje życie całkowicie wspólnocie tak jak my, oraz Wspólnota Przymierza, której członkowie działają, pracują i modlą się we wspólnocie, ale mieszkają we własnych domach i pracują

zawodowo. Gdy Wspólnota Shalom rozwijała się coraz bardziej, biskupi zaczęli prosić Moysésa, aby wysyłać młodych także do ich miast i ewangelizować również tam. I tak roz‐ wija się to apostolstwo aż do teraz. To bardzo oryginalna historia. A jaki jest Wasz charyzmat? Co wyróżnia Waszą wspólnotę na tle pozostałych? Dosłownie naszym charyzmatem jest głoszenie Zmartwychwstałego, który przeszedł przez krzyż będący naszym pokojem. Chcemy głosić Jezusa Chry‐ stusa wszystkim, w szczególności mło‐ dym i ubogim, natomiast głoszenie to ma odbywać się razem z młodzieżą i przez młodzież. Naszym celem w pierwszej kolejności są właśnie ludzie młodzi, a dopiero potem ich rodziny. Młody człowiek jest w stanie przyciągać do Boga innych jedynie wtedy, gdy sam ma osobiste doświadczenie spotkania z Nim. Po ewangelizacji przychodzi kolej na pasterstwo. Dbamy o formację ludzi, aby wzrastali w tej wierze, a w przyszło‐ ści sami stali się ewangelizatorami. Mówi się, że nie zawsze dana wspólnota jest dla wszystkich. Ktoś może preferować modlitwę kontemplacyjną, wyciszenie, a ktoś inny aktywne akcje społeczne. Dla kogo, według Ciebie, wspólnota Shalom jest najbardziej odpowiednia? Czy kontemplacyjna, czy aktywna… My jesteśmy aktywni w kontemplacji (śmiech). Czyli praktycznie dla wszyst‐ kich. Mamy w naszej wspólnocie trzy filary: kontemplację, jedność i ewangeli‐ zację. One są jak trzy nogi Wspólnoty – jeżeli złamiemy jedną z nich, całość ru‐ nie. My wszyscy jesteśmy powołani w charyzmacie Shalom i ci, którzy uczestniczą w grupach modlitwy, są zachęcani do modlitwy codziennej z zeszytem modlitwy, modlitwy wspól‐ notowej, czytania Pisma Świętego. Posyłamy ich do służby, do ewangeliza‐ cji. Jest to nawet część naszego statutu – my jesteśmy kontemplacyjni w działaniu.


Idźcie i głoście

Wiemy, że każdy z tych elementów jest dla nas bardzo, bardzo ważny. Nasze kontemplacje wspólnotowe są oparte na zesłaniu Ducha Świętego. Zawsze otwieramy się na Jego charyzmaty. Chcemy słuchać Boga i iść tam, gdzie sam nas zaprowadzi. Takie jest nasze życie.

na początku w urzędach, kiedy musieli‐ śmy coś załatwić, nikt nie mówił po angielsku. Było to bardzo trudne, bo ludzie też nie byli otwarci na inne języki. Pamiętam, jak poszłam raz do sklepu, żeby kupić etui na telefon, a pan z obsłu‐ gi już gdy zobaczył mnie przy wejściu, zaczął krzyczeć: „Ja nie mówię po angielsku!”. Zaczęłam więc próbować po Po analizie Waszych kont na mediach polsku na tyle, na ile umiałam. „Ja‐ społecznościowych widać, że macie ...to…J5… Ile?” – i pokazywałam na mój bardzo szeroki zasięg swoich działań. telefon. Ten pan, kiedy usłyszał, że Jak wielu Was jest? W ilu krajach starałam się mówić po polsku, od razu ewangelizujecie? zmienił podejście. Też przed Światowy‐ mi Dniami Młodzieży częściej Obecnie ewangelizujemy w ponad 30 spotykałam się z różnymi nieprzyjemny‐ krajach. W każdym z nich mamy różne mi spojrzeniami np. w tramwaju, bo od misje. We Francji mamy 5 miejsc, razu widać, że nie jestem stąd, głównie w Portugalii 3, a tu, w Polsce – 2. po kolorze skóry. Ale po ŚDM było już W Niemczech mamy jedną misję ze lepiej. Myślę, że to też może być trudne Wspólnotą Życia i jedną ze Wspólnotą dla Polaków, aby nas zrozumieć, ale Przymierza. Jesteśmy też w USA, Azji, trzeba przede wszystkim chcieć to Afryce… Krok po kroku ten charyzmat zrobić. Ważne jest również, żeby nie rozprzestrzenia się na całym świecie. zrażać się od razu, gdy ktoś zacznie cię odrzucać. Nie dać wmówić sobie, że nie A jak to się stało, że znaleźliście się mam prawa być tu czy tu, ale wiedzieć, akurat tu, w Krakowie? że to miejsce jest też moje. Pan Bóg posłał mnie tu w jakimś konkretnym celu Miejsce, gdzie mamy posług iwać, i to powinno być najważniejsze. Myślę, wybiera wspólnota, nie my sami. że największą trudnością jest to, że wielu Dostaliśmy zaproszenie do Polski, więc katolików w Polsce twierdzi, że misjona‐ przyjechaliśmy i zaczęliśmy tu działać. rze nie są tu potrzebni. A jednak na Zawsze, gdy idziemy do jakiegoś nowego dziesięć osób spotkanych na ewangeli‐ miejsca, miejsca, wspólnota zostaje tam zacji siedmiu z nich to ateiści. Ale mi na stałe, choć misjonarze mogą się odpowiada taki styl życia, bo widzę, że ta zmieniać. Jeśli jest choć jedna osoba, ewangelizacja ma sens. Dzisiaj, kiedy która nie żyje w Kościele, dalej mamy ktoś pyta mnie: „A dlaczego tu jeste‐ misję, żeby ewangelizować, aby każdy ście?”, odpowiadam mu: „Chodź ze mną, wrócił do swojego miejsca, czyli do to zobaczysz. Tylko jeden dzień”. I to Kościoła. rzeczywiście działa, bo ludzie wciąż szukają Boga w swoim życiu. Oni potrze‐ Bardzo trudno było Ci nauczyć się bują rozmowy, żeby ktoś odpowiedział naszego języka? im na pytania, które tak długo już trzy‐ mają w sobie. Kiedyś, gdy zakładaliśmy Do dziś jest (śmiech). Chociaż osobiście misję w Warszawie, kardynał powiedział bardzo lubię ten język. Są osoby, dla do mnie: „Nasze kościoły są zawsze których jest on o wiele trudniejszy, ale pełne, księża są już zmęczeni kolejkami dla mnie jest dość przyjemny. Trudny, do spowiedzi, cały czas ktoś jest na lecz potrzebny. Na początku ewangeli‐ adoracji, ciągle odprawiamy Msze zowaliśmy po angielsku, ale teraz, gdy Święte. Jak myślicie, warto wprowadzić mówimy po polsku, widać różnicę. Wy waszą wspólnotę . i tak jesteście bardzo otwarci. Kiedy do mojej diece‐ mówię „cześć” do kogoś na ulicy, to zji?”. Ja odpowie‐ każdy już się uśmiecha i to jest dla mnie działam mu tak: takie super. „Ekscelencjo, księża są już tak Miło słyszeć, że doświadczacie tak zmęczeni przez pozytywnego odbioru wśród Polaków. tylu ludzi, którzy A czy zdarzały się jakieś negatywne są w Kościele, że sytuacje? nie mają siły, by wychodzić i szu‐ Oj, wiele… (śmiech). Ale to w mniejszości, kać tych, którzy

są poza Kościołem. Właśnie dlatego tu jesteśmy – żeby iść do tych, którzy są tam, którzy nie przychodzą, którzy potrzebują wrócić”. I usłyszałam: „Dziękuję. Takiej odpowiedzi oczekiwa‐ łem”. Dlatego czujemy, że trzeba iść. Obecne czasy dla nas także są bardzo trudne, bo praktycznie nie ewangelizu‐ jemy w tradycyjny sposób, przez pande‐ mię musimy znajdować inne sposoby, aby zanieść to Słowo do tych, którzy najbardziej Go potrzebują. No właśnie, na jakie sposoby to robicie? Jak ewangelizowaliście wcześniej, a jak robicie to teraz, podczas pandemii? Wcześniej normalnie wychodziliśmy na ulice, żeby ewangelizować, żeby rozmawiać o Bogu, organizowaliśmy grupę modlitwy, wieczory uwielbienia, nieustannie zapraszaliśmy ludzi na spotkanie. Wychodziliśmy do nich i zapraszaliśmy do miejsc, gdzie mogli spotkać się z Bogiem. Organizowaliśmy imprezy, międzynarodowe festiwale młodzieży (w tym roku, jak Pan Bóg da, odbędzie się taki w Rzymie), rekolekcje, kursy, koncerty itd. Teraz próbujemy robić to wszystko, ale online, np. we wtorki mamy wieczory uwielbienia, w czwartki – grupy modlitwy. Ogólnie w ra m a c h n a s ze j d z i a ł a l n o ś c i organizujemy imprezy, ale ujście tego wszystkiego zawsze jest w grupie modlitwy. Te wszystkie sposoby mają przyprowadzić człowieka do rozmowy z Panem Bogiem. A jak wygląda Wasz typowy dzień we Wspólnocie Życie, w której jesteś? Nasze poranki są porankami ciszy i modlitwy. Budzimy się, idziemy na M s z ę Ś w i ę t ą . W c i s z y w r a c a m y, sprzątamy w domu, potem śniadanie także jemy bez rozmów, tylko jedna osoba prowadzi modlitwę, ale oprócz tego panuje cisza. Później idziemy na jutrznię i tam przez pół godziny modlimy

FOT ARCHIWUM PRYWATNE

7


Idźcie i głoście Powołanie

się i śpiewamy. Potem mamy dwie godziny na modlitwę osobistą w zupeł‐ nej ciszy i po niej w każdy dzień tygodnia mamy coś innego; albo formację, albo dzielenie się życiem, mamy też dwa dni sportu itd. Około 13:00 jemy obiad i tu już kończy się cisza, a pojawia „krzyk” (śmiech). My bardzo dużo ze sobą roz‐ mawiamy. O 14:00 zaczynamy naszą pracę, która trwa do 22:00. W tym czasie każdy z nas ma swoje zajęcie związane z ewangelizacją, ale też przez te osiem godzin ciągle musimy być otwarci na tego, kto do nas przyjdzie. Jeśli ktoś chce porozmawiać, potrzebuje modlitwy, to wtedy najważniejsza jest dla nas właśnie ta osoba, która przyszła – w końcu całe nasze życie poświęcone jest ewangeliza‐ cji. A co najbardziej motywuje Cię do działania, do apostolstwa? Przede wszystkim wola Pana Boga. Bardzo motywuje mnie też zmiana człowieka albo jego potrzeba rozmowy. Kiedy widzę czyjeś cierpienie, to zachęca mnie ono do wyjścia na spotka‐ nie, a ta późniejsza zmiana, jaką widzę, daje mi ogromną satysfakcję – to, że ta osoba odnalazła Pana Boga i sama zaczyna przyprowadzać do Niego innych. Wówczas ewangelizowany sam staje się ewangelizatorem. Bardzo mocno zapamiętałam też jedno spotkanie na festiwalu w Rio de Janeiro. Poznałam chłopaka, który w czasie adoracji nie był tam, gdzie wszyscy, ale stał gdzieś na zewnątrz, całkiem sam. Pamiętam, że wyglądał strasznie i pewnie niejedna osoba nie podeszłaby do niego zwyczajnie ze strachu, ale ja postanowiłam, że spróbuję i po prostu zaproszę go, aby dołączył do nas. Podeszłam i spytałam go: „Hej, dlaczego nie ma cię na spotkaniu?”. Odpowiedział, że przyjdzie później. Przytaknęłam i wróciłam z powrotem. Tylko tyle. Ty‐ dzień później przyszedł do mnie jakiś chłopak i pyta: „Michele, pamiętasz mnie?”. Na początku kompletnie go nie kojarzyłam. Dopiero kiedy zaczął mi wszystko wyjaśniać, zrozumiałam, że to ten sam chłopak, do którego każdy tak bardzo bał się podejść. Jego życie zupełnie się odmieniło. Odnalazł Boga, później stał się szafarzem, a nawet wstąpił do wspólnoty. Cztery lata temu dostałam od niego wiadomość, w której napisał mi, że pisze piosenkę, pamiętając o mnie, a jej fragment brzmi: „nikt nie patrzył na mnie z taką miłością, twoje

8

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

spojrzenie miłości pokazywało mi miłosierdzie Pana Boga dla mnie”. Dla mnie to doświadczenie było bardzo mocne. Mówił: „Michele, ty jesteś dla mnie jak matka”. To bardzo wiele dla mnie znaczy i przez tę sytuację widzę też, że Pan Bóg skorzysta ze wszystkie‐ go. Wystarczyło jedno spojrzenie miłości, a życie tego chłopaka zmieniło się o 180 stopni. To są sytuacje, które rozpalają serca i pokazują, że choćby jedna osoba była daleko od Pana Boga, warto poświęcić tej ewangelizacji swoje życie. Piękna historia z pięknym zakończeniem. W obecnych czasach coraz częściej pojawia się natomiast bardzo dużo kontrowersyjnych treści dotyczących Kościoła, księży, wiernych. Z tego też powodu wielu młodych zaczyna odchodzić od wiary. Co powiedziałabyś młodej osobie, która przez takie informacje chce odejść od Boga? Często spotykam się z tym tematem podczas ewangelizacji i trudno jest tutaj odpowiedzieć jednym zdaniem. Myślę, że trzeba podejść do tego tak, aby uświadomić sobie, że Kościołem jestem ja sama. Kościół to nie organizacja, z któ‐ rej ja rezygnuję, gdy jeden błądzi. Kościół to rodzina i – tak jak w rodzinie – tutaj też popełniane są błędy. Trzeba również pamiętać, że to my sami jesteśmy największymi grzesznikami. Wiem, że trzeba też przede wszystkim więcej się modlić, zwłaszcza za kapłanów. Mamy przecież świadomość, że oni nieraz są o wiele bardziej kuszeni, gdyż są, można powiedzieć, „twarzą” Kościoła. Żeby pomóc, trzeba się modlić, ale żeby się modlić, trzeba być wewnątrz. Jeśli czuję, że jestem w rodzinie i mój brat czy ojciec popełnia błąd, to ja chcę być blisko, żeby pomóc, a nie wychodzić z rodziny, opuszczać ją. Aby samemu nie odcho‐ dzić od Boga, trzeba więc czuć się częścią, być „w”, a do tego potrzebne jest nieustanne wzrastanie w wierze. Bez tego nie będzie miało się relacji z Bogiem i tym samym nie będzie się czuło tej przynależności. Powiedziałaś już o tym, jak sprawić, by młodzi poznali Boga oraz by od Niego nie odchodzili, jednak często wiara młodych ludzi ogranicza się jedynie do Mszy Świętej w niedzielę albo w lepszym przypadku do pacierza rano czy wieczorem. Jak zachę-

ciłabyś młodych do życia z Bogiem na co dzień? By zobaczyli, że mogą spotkać Go w drugim człowieku mijanym na ulicy, a nie jedynie w kościele? Ja zawsze zachęcam do wzrastania w o s o b i s t e j re l a c j i z B o g i e m , d o pogłębiania swojej wiary, czytania Pisma Świętego. W Polsce jest dużo katolików, ale niestety są oni nimi głównie przez tradycję. Mało kto posiada osobistą więź z Bogiem, doświadczenie Jego miłości, relacji z Nim. Większość chodzi do kościoła, bo „zawsze tak było” i nawet nie zastanawia się nad zgłębieniem tej w i a r y. Ja z aw s ze z a p ra s z a m d o wzrastania w modlitwie osobistej, ale kiedy widzę, że ktoś jest daleko od Boga, najpierw zapraszam nie do kościoła, a do domu na kawę. Mówienie nie zawsze dużo daje, a o wiele więcej możemy zdziałać, samemu dając przykład na‐ szym życiem, naszą postawą. Naszym powołaniem jest ewangelizacja, czyli zapraszanie ludzi do Boga, ale często trzeba najpierw zaprosić kogoś do życia. Pokazać mu, jak to jest żyć tą wiarą na co dzień. Dopiero wtedy ta osoba zrozu‐ mie, że życie może wyglądać inaczej i często sama zapragnie żyć w taki spo‐ sób. W takim razie nic tylko brać się za pogłębianie swojej wiary! Powiedz, gdzie można Was spotkać? Jeżeli ktoś chciałby do Was dołączyć, gdzie może znaleźć więcej informacji na temat wspólnoty Shalom? Można nas znaleźć w piwnicach „Pod Orłami” przy ul. Wiślnej 12 – jesteśmy tu codziennie po południu i wieczorem od poniedziałku do soboty. Zapraszamy też do naszego domu przy ul. Pamiętnej 6 w K ra kow i e . M a my t a k że s t ro n ę internetową (comshalom.org), fanpage na Facebooku: „Shalom Kraków”, na którym są najbardziej aktualne informa‐ cje, oraz profil na Instagramie o tej samej nazwie. Zapraszamy do nas wszystkich, bez wyjątku. Dla nas każda osoba ma swoją niepowtarzalną wartość! Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Wasza wspólnota jest bardzo oryginalna i myślę, że ta odmienność może być dla wielu młodych (ale nie tylko!) inspiracją do życia pełnią wiary i pogłębiania jej na co dzień. Mam nadzieję, że zewangelizujecie nam Kraków, a może i całą Polskę. Życzę Wam powodzenia w dalszych działaniach.


Idźcie i głoście Powołanie

WWW.UNSPLASH.COM

Klucz do ewangelizacji „Jedna chwila prawdziwej adoracji ma większą wartość i przynosi więcej owoców niż najintensywniejsza działal‐ ność, choćby to była działalność apostolska”. Pamiętam, że te słowa św. Jana Pawła II mocno mnie poruszyły, kiedy pierwszy raz je przeczytałam. Do dziś nie przestają mi towarzyszyć. Ustawiają mnie „do pionu”, kiedy zaczynam bardziej skupiać się na tym, co robię „dla” Jezusa niż na byciu z Nim. Dlaczego to jest takie ważne? Spójrzmy na opis powołania Apostołów, który znajdziemy w Ewangelii wg św. Marka: „Potem [Jezus] wyszedł na górę i przy‐ wołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy” (Mk 3, 13-15). Kolejność zadań, jakie Pan posta‐ w i ł p r zed D w u n a s t o m a , n i e j e s t przypadkowa. Najpierw mają Mu towarzyszyć, dosłownie „być z Nim”. Dopiero z tego wypływa kwestia dyspozycyjności, aby mógł ich wysyłać na misję ewangelizacyjną i uzdalniać do posługi wspólnocie. Jeśli te dwie ostatnie rzeczy nie wynikają z tej pierwszej, stają się puste i bezowocne. Pierwszym powołaniem ewangelizatora jest więc bycie z Jezusem, wsłuchiwanie

Ponowne rodzenie

się w Jego głos, w bicie Jego Serca. Nie damy ludziom tego, czego nie mamy. Nie damy nikomu Jezusa, jeśli sami nie będziemy w głębokiej relacji z Nim. Ale to nie wszystko. Misja ewangelizacyjna potrzebuje trwania przed Bogiem także z innego powodu. Świetnie go obrazuje pewna historia z Dziejów Apostolskich. Św. Paweł wraz z towarzyszami przyby‐ wają do Filippi. Tam szukają miejsca, gdzie mieszkańcy gromadzą się na modlitwie, aby móc im opowiedzieć Dobrą Nowinę. W tym celu udają się nad rzekę i rozmawiają z kobietami. Podczas tego spotkania dzieje się coś niezwykłe‐ go, co św. Łukasz relacjonuje w następu‐ jący sposób: „Przysłuchiwała się nam też pewna bojąca się Boga kobieta z miasta Tiatyry imieniem Lidia, która sprzeda‐ wała purpurę. Pan otworzył jej serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła” (Dz 16,14). Lidia słuchała Pawła nie dlatego, że był doskonałym retorem (choć zapewne był) i miał niebywały warsztat ewangelizacyjny. Słuchała dlatego, że Pan otworzył jej serce… Kluczem do ewangelizacji jest z jednej strony nasze napełnianie się Bogiem, wchodzenie w coraz większą zażyłość z Nim, a z drugiej modlitwa, aby Duch Święty otwierał serca tych, do których idziemy, bo bez Niego nasza misja się zwyczajnie nie uda. S. MAGDALENA WIELGUS MISJONARKA CHRYSTUSA KRÓLA

JAK BARDZO OCZEKIWANE SĄ STOPY TYCH, KTÓRZY ZWIASTUJĄ DOBRO! (RZ 10,14–15).

rodzę, aż Chrystus ukształtuje się w was” (Ga 4, 19). Tak jak Bóg współpracuje z rodzicami w zrodzeniu potomstwa, tak współdziała z wybranymi przez siebie osobami w zrodzeniu duchowym tych, którzy są wezwani do Jego królestwa. W ten właśnie sposób można zobrazować apostolstwo.

spotkaniu wyznała, że nawróciła się dzięki Pismu Świętemu z komentarzem, które przygotowało i opublikowało nasze wydawnictwo. Inna znów osoba, kilkunastoletnia dziewczyna, napisała do naszej redakcji list, w którym poinfor‐ mowała, że bardzo pomogła jej książka N. Nichole pt. Na czacie z Panem Bogiem.

To bardzo ciekawe, że Pan Bóg wybiera sobie ze świata ludzi, którzy nie zakłada‐ ją rodziny i nie rodzą dzieci, a jednak nie umierają bezpotomnie. On wyznaczył im specyficzne zadanie – rodzenie dla Królestwa Niebieskiego. Święty Jan przybliża nam tę prawdę, przywołując słowa Jezusa: „Żaden człowiek nie może zobaczyć królestwa Bożego, jeśli się nie narodzi na nowo. […] Co urodziło się z ciała, pozostanie cielesne, natomiast co zrodziło się z Ducha, jest duchowe” (J 3, 6). Z kolei św. Paweł pisze do Galató‐ w: „Moje dzieci, ponownie w bólach was

Jedną z form jego pełnienia jest praca wydawnicza. Publikacje, nad którymi pracujemy w naszym zgromadzeniu, mają stanowić kanały łaski Bożej, którymi Pan chce się posługiwać. Nieraz otrzymujemy świadectwa osób, które doświadczyły czegoś podobnego. Pamiętam, że kiedyś podarowałem mojej koleżance książkę ks. T. Dajczera pt. Rozważania o wierze. Ona ją przeczytała, a potem przekazała innej naszej znajo‐ mej. Ta druga koleżanka stwierdziła, że książka zmieniła jej życie. Pamiętam też młodą kobietę, która na oficjalnym

Pełnienie apostolskiej posługi nie jest łatwe. Wymaga solidnej modlitwy, wielu wyrzeczeń, lat studiów i ciężkiej pracy, słowem: świętego życia. Jednak jak powiedział Pan Jezus: „Wasz smutek przemieni się w radość. Kobieta, gdy ma rodzić, przejmuje się, bo nadszedł jej czas. Kiedy jednak wyda na świat dziecko, zapomina o udręce z powodu szczęścia, że oto pojawił się na świecie człowiek” (J 16, 20-21). BR. ADAM SZCZYGIEŁ – PAULISTA

9


Rozmowa z charakterem

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Z Dobrą Nowiną do studentów! TYTUŁEM MIAŁY NAWIĄZYWAĆ DO SPECYFIKI UCZELNI TECHNICZNEJ. MISJĄ MIAŁO BYĆ KARMIENIE WARTOŚCIOWYMI TREŚCIAMI. O POCZĄTKACH NASZEGO CZASOPISMA, TRUDACH BUDOWANIA REDAKCJI I MARZENIACH O DOBRYM WYKORZYSTYWANIU ŚRODKÓW MEDIALNYCH OPOWIADAJĄ W ROZMOWIE Z KAMILĄ CIUPIŃSKĄ TWÓRCY „TRYBÓW” – MAGDALENA I MARCIN NOWAKOWIE. „Tryby” ukazują się już od 10 lat. Jesteście ich rodzicami. Jak zrodziło się to dzieło? Jaka była idea początkowa, jaki przyświecał Wam cel? To była kilka miesięcy przed wydaniem pierwszego numeru. Nasz mentor, opiekun i sponsor tego dzieła, nieżyją‐ cy już inż. Antoni Zięba, który zasłynął głównie jako obrońca dzieci nienaro‐ dzonych, przyszedł i powiedział: „A pani będzie redaktorem naczel‐ nym!”. „Ja? Wykluczone! Jestem dopiero STUDENTKĄ dziennikarstwa, nie znam się na prowadzeniu prawdzi‐ wej gazety!” – zaprotestowałam. „I bardzo dobrze!” – odpowiedział inżynier. Ktoś popuka się w czoło: wy‐ dawać co miesiąc kilka tysięcy złotych na pismo, które będą robić zupełni amatorzy? Przecież to nieprofesjonal‐ ne, śmieszne i nie może się udać. A jednak się udało, bo od początku było to Boże dzieło. My, niedoskonałe żółtodzioby, daliśmy się poprowadzić Duchowi Świętemu. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że byliśmy zupełnymi igno‐ rantami – nie mieliśmy po‐ jęcia, jak wiele nie potrafi‐ my, nie umiemy. Ale to Pan Bóg posłużył się naszą ignorancją, bo gdybyśmy się domyślali, jak wiele pracy i wyrzeczeń przed nami, to może odpuścilibyśmy

10

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

jeszcze przed startem. Kiedy obserwu‐ ję, jak rozwijają się różne dzieła ewan‐ gelizacyjne, widzę dużo podobieństw. Czasem dobre dzieło zapoczątkowuje człowiek „z kapitałem”, znany, do‐ świadczony, a czasem Pan Bóg wybiera ludzi zupełnie zwyczajnych, niepozor‐ nych al bo i nawet takich, którzy teoretycznie „się nie nadają”. Misją „Trybów” od samego początku była ewangelizacja środowiska akademickiego z wykorzystaniem mediów. Nie mówimy: studentów, ale środowiska akademickiego, bo czasopi‐ smo czytali też wykładowcy, pracowni‐ cy. Nie mówimy też: z wykorzystaniem gazety, ale mediów, bo od początku mieliśmy świadomość, że w dobie postępującej cyfryzacji papier to tylko jedna z wielu platform. Inżynier Zięba odegrał w tym przed‐ sięwzięciu niebagatelną rolę. Dopin‐ gował nas, pocieszał, gdy coś nie wyszło, mawiając: „Walka za nami, walka przed nami”. Bardzo często

mówił, że dziesięciominutowe kazanie na Mszy św. raz w niedzielę to za mało; że codziennie powinniśmy się karmić dobrymi treściami. Tak pojmował misję mediów katolickich, także „Trybów”. Skąd pomysł na tytuł czasopisma? Na uczelniach humanistycznych ukazywało się sporo tytułów. Pewną niszę zauważyliśmy na uczelniach ścisłych i chcieliśmy ją wypełnić. Tytuł miał nawiązywać do śrubek, narzędzi, programowania, kierunków inżynier‐ skich. Musiał też być krótki i hot. Czy 10 lat temu, zakładając „Tryby”, myśleliście o tym, że dzieło przetrwa tyle lat? Zaczynaj z wizją końca. Chcieliśmy wydawać miesięcznik, a nie efemery‐ dę, która zniknie po kilku numerach. Poza tym widzieliśmy, jak wiele jest do zrobienia! Już wtedy na krakowskich uczelniach rozdawano darmowe poradniki z nachalną promo‐ cją środków wczesnoporon‐ nych, już wtedy na dobre wchodziła ideologia gender, choć z początku wydawała się egzotyczną, abstrakcyjną ideą, która nie będzie miała zbyt wielu zwolenników. Cóż, wtedy zwolennicy tzw. płci kulturowej nazywali się

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE


FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Rozmowa z charakterem

w biurze KSM przy Wiślnej. Jak długo opiekowaliście się „Trybami”?

ruchem LGBT; dziś mówią już o LGB‐ TQIA+… Od początku pragnęliśmy z jednej strony wzmacniać przekonanych, dając im merytoryczne argumenty do rozmów z osobami, które mają inny niż chrześcijański punkt widzenia, ale z drugiej strony inspirować do poszu‐ kiwania Jezusa wszystkich, którzy jeszcze Go nie poznali. Jak mówił św. Św. Josemaría Escrivá: „na sto dusz interesuje nas sto – bez żadnego wy‐ jątku, gdyż wiemy, że Jezus Chrystus odkupił nas wszystkich”. Wspomnienie tych słów zawsze wyrywa nas z pozor‐ nego „świętego spokoju” i jest zachętą, by starać się jeszcze bardziej. Cieszy‐ my się, że idea „Trybów” kwitnie, że są następcy, którzy bezinteresownie angażują w tę wielką sprawę, nie bojąc się „tracić czasu” dla Pana Boga. Jak na początku wyglądała praca redakcji, gdzie pracowaliście, w jak dużym zespole? W mieszkaniu na Zakopiance, które wynajmowaliśmy, był magazyn. Po wydaniu pierwszego numeru spotkaliśmy się tam i piliśmy szampa‐ na. Było tak ciasno, że impreza była standing party. Tam klejem przyklejali‐ śmy inserty np. płyty CD, wtedy jesz‐ cze popularne. Była nas garstka osób, zbieranina studentów kierunków wszelkich, którzy dopiero uczyli się redakcji i edycji tekstów, składu komputerowego, którzy dopiero wypracowywali standardy pracy dziennikarskiej. Wszystkim zajmowali‐ śmy się sami: organizacją kolegiów redakcyjnych, pisaniem artykułów, robieniem zdjęć, przygotowaniem do druku, kolportażem. Szczególnie to ostatnio było zawsze wielkim wyda‐ rzeniem. Chłopcy jeździli po mieście naszym prywatnym autem, wioząc w nim prawie tonę „makulatur y”. Najpierw przyjmowani nieufnie na uczelniach, w stołówkach i akademi‐ kach, potem częstowani czekoladkami. Redakcja od początku znajdowała się

Cztery lata. „Tryby” to był pomysł na nasze małżeństwo – pobrali‐ śmy się jeszcze na studiach. Nasze wynajmowane mieszkanie żyło tą ideą. Także gdy urodziły nam się dwie starsze córki, kierowaliśmy pracą redakcji. To była najpiękniejsza przy‐ goda w naszym życiu. Tam zebraliśmy doświadczenie zawodowe, które bardzo zaprocentowało. Choć wiele osób pukało się w czoło, słysząc, że pracujemy zupełnie za darmo, to właśnie dzięki pracy w „Trybach” dostaliśmy później dobre stanowiska już na prawdziwym rynku pracy. Ta praca była obciążająca. Jeśli ktoś pracował w dzienniku, gdzie codzien‐ nie trzeba przygotowywać materiały na pierwszą stronę, powie, że mie‐ sięcznik to spacer w porównaniu ze sprintem dziennika. Zgoda. Pamiętajmy jednak, że to było nasze zaangażowanie dodatkowe, które w pewnym momen‐ cie pochłaniało więcej czasu niż praca etatowa – a mieliśmy już dzieci, więcej wydatków itd. Teraz pewnie różne sprawy poukładalibyśmy inaczej, co nie zmienia faktu, że było to najbar‐ dziej rozwijające doświadczenie. Jak z czasem zmieniały się „Tryby”? Kiedy zaczynaliśmy pracę w „Trybach”, pismo ukazywało się na czterech krakowskich uczelniach z czterema uczelnianymi dodatkami. Po czterech latach miesięcznik docierał także do Warszawy, Poznania, Białegostoku – mogli nas czytać studenci na jedenastu uczelniach. To było niezwykłe, bo już wtedy wszyscy mówili o kurczeniu się papierowych gazet, a my z Bożą pomo‐ cą zdobywaliśmy nowe „rynki”. Znaleź‐ liśmy sponsora, który nadał kolor „Try‐ bom”, dzięki czemu szata graficzna stała się o wiele bardziej atrakcyjna. Oprócz wydawania miesięcznika organizowaliśmy happeningi i eventy dla studentów. Cztery lata to kawał czasu, ale byliśmy jeszcze przed boomem na Instagram, Tindera, Twittera… Znaliśmy tylko Facebooka, ale był on jedynie dodat‐

kiem. Dziś myślenie o czasopiśmie dla studentów trzeba by rozpocząć od innej strony. Co najmilej wspominacie z okresu Waszej pracy w redakcji? Może jakieś przełomowe momenty? Wszystkie nasze wyjazdy roboczoformacyjne. To paradoks, ale angażując się w dzieła ewangelizacyjne, samemu można szybko „zdziadzieć” duchowo, bo akcja staje się ważniejsza od czasu na modlitwę, Mszę św., różaniec. Dbaliśmy, aby spotykać się nie tylko przy flipcharcie, na którym zapisywa‐ liśmy najbardziej szalone pomysły i ro‐ biliśmy burze mózgów nad tematami numerów. Równie ważne były dla nas regularne dni skupienia, wspólne wyjścia na Mszę św., rekolekcje. Na patrona redakcji wybraliśmy bł. ks. Jakuba Alberionego, absolutnie fanta‐ stycznego „proroka nowych mediów”, który jako chudziutki staruszek objeżdżał świat dookoła, zakładając nowe katolickie gazety i całe wydaw‐ nictwa. Wszystkim pracującym w mediach, które bł. Jakub Alberione nazywał współczesną amboną, poleca‐ my lekturę „Apostolstwa wydawnicze‐ go”. To bardzo inspirująca i ciągle aktualna książka dla ludzi mediów. Małym świętem był też każdorazowy odbiór „Trybów” z drukarni, kiedy mogliśmy się cieszyć efektami pracy całego zespołu. A najpiękniejsze jest to, że relacje, które wtedy nawiązaliśmy, nie są wspomnieniem. Z niektórymi osobami z redakcji mamy kontakt do dzisiaj i są to piękne przyjaźnie. Czy „Tryby” są nadal aktualne i czy w ogóle takie czasopismo jest dziś potrzebne? Bardzo! Kiedy wypaczona została definicja małżeństwa i rodziny, kiedy tak wielu zapomina, że każdy człowiek ma godność – i ten w łonie matki, i ten stary, kiedy wmawia się nam, że wiara jest sprawą prywatną, a życie społecz‐ ne powinno być z niej wyprane, potrzebujemy „Trybów” bardziej niż 10 lat temu! Najpierw po to, by samemu się wzmocnić. Potem – by to, co otrzymamy, zanieść dalej, dać innym. I najważniejsze – żeby jak najwięcej osób poznało, pokochało i wybrało Chrystusa. W końcu „Tryby” to Dobra Nowina dla studentów. 11


Inżynier Dr Trybka ducha

Apostoł mediów masowych NIEWIELU Z WAS, DRODZY CZYTELNICY, PEWNIE WIE, ŻE PATRONEM KATOLICKIEGO MIESIĘCZNIKA STUDENCKIEGO „TRYBY” JEST BŁ. JAKUB ALBERIONE. TO PRZYKŁAD CZŁOWIEKA, KTÓRY BYŁ ODDANY SŁUŻBIE EWANGELIZACJI WŁAŚNIE POPRZEZ PRASĘ I DRUK RELIGIJNYCH KSIĄŻEK. STWORZYŁ WSPÓLNOTY ZAKONNE: TOWARZYSTWO ŚWIĘTEGO PAWŁA, KONGREGACJĘ UCZENNIC MATKI BOŻEJ I CÓRKI ŚW. PAWŁA, KTÓRE ZAJMUJĄ SIĘ EWANGELIZACJĄ ZA POMOCĄ MEDIÓW. POCZĄTKIEM DZIAŁALNOŚCI TYCH ZGROMADZEŃ BYŁA PROWADZONA PRZEZ NIEGO SZKOŁA, W KTÓREJ UCZONO SZTUKI DRUKARSKIEJ. SKĄD TEN POMYSŁ ORAZ SIŁY DO TWORZENIA CORAZ TO NOWYCH ORGANIZACJI I PODEJMOWANIA KOLEJNYCH INICJATYW?

Kapłańskie i medialne powołanie Podczas nocy kończącej rok 1900 bł. Jakub czuwał cztery godziny przed Najświętszym Sakramentem. Doznał oświecenia i uznał, że jego misją jest głoszenie Dobrej Nowiny ludziom nowego wieku. Do tego celu wybrał pośrednictwo druku książek i prasy. Wiedział, że dzięki temu można trafić do większej liczby osób, a Ewangelia i nauczanie Kościoła stają się bliższe każdemu człowiekowi. Bł. Jakub chciał głosić Ewangelię jak apostoł, ale przy użyciu nowoczesnych narzędzi – druku i mediów. Jako ośmiolatek wiedział już, że zosta‐ nie księdzem. W wieku 16 lat wstąpił do seminarium w Albie. W 1907 roku przyjął święcenia kapłańskie, a już w 1913 roku został redaktorem tygodnika diecezjalnego „Gazzetta d'Alba”. Wkrótce po powstaniu zako‐ nów powołał fundację Rodziny Święte‐ go Pawła, która rozprzestrzeniła się po całym świecie. W latach 1962–1965, jako przełożony generalny zgroma‐ dzenia, uczestniczył w posiedzeniach Soboru Watykańskiego II, odbywają‐ cych się w Bazylice św. Piotra w Waty‐ kanie. Cierpienia fizyczne nie zniechęciły go do działania. Przez całe życie był słabego zdrowia. Doświadczał też pomówień, oszczerstw, szydzono z niego. Współcześnie powiedzieliby‐ śmy, że był hejtowany, krytykowany przez współczesnych mu ludzi. Wiedział jednak, że jest z nim Bóg, który daje mu siłę do działania. Mawiał: „Jezus odkupił nas przez swój krzyż; teraz kolej na nas, abyśmy zbawiali

12

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

świat przez nasz krzyż”. W ostatnich latach życia cierpiał na poważną formę artretyzmu i krzywiznę. Ostatnie zrozumiałe słowa, jakie wypowiedział pod‐ czas agonii, brzmiały: „Umieram… Raj!… Modlę się za wszystkich”. W ostat‐ nich chwilach odwiedził go też papież Paweł VI, aby wyrazić wdzięczność za to, co przyszły błogosławiony zrobił dla Kościoła i ludzi. Ewangelizacja przez media

Patron naszego czasopisma pozostawił też rady duchowe dla każdego człowieka, warto się nimi zainspirować: 1.

Temu biednemu i zapatrzonemu w siebie światu nie można dać nic cenniejszego niż Jezus Chrystus. 2. Nasze życie, nawet jeśli jest długie, składa się z minut i to uświęcanie minut jest se‐ kretem świętości. 3. Kto często bierze do ręki Biblię i karmi się nią codziennie, stopniowo zaczyna rozu‐ mować w sposób nadprzyrodzony. 4. Gdy jesteście smutni, otwórzcie Pismo Święte, a znajdziecie tam fragment, który was pocieszy. 5. Bóg nie zapala natychmiast wszystkich lampek, ale, w miarę jak się kroczy, zapala następną, aby człowiek mógł uczynić kolej‐ ny krok. 6. Maryja jest napełniona mądrością, aby po‐ znawać nasze potrzeby; dobrocią, która wzrusza się naszymi biedami; mocą we wstawiennictwie i w okazywaniu nam po‐ mocy. 7. Różaniec pogłębia wiedzę i ożywia wiarę. Każda tajemnica daje światło, wskazuje drogę, jedną łaskę. 8. Apostołem jest ten, kto nosi Boga w swojej duszy i promieniuje Nim dokoła siebie. 9. Aby być apostołem, trzeba być rozkocha‐ nym w duszach. 10. Cierpliwość jest owocem wielu cnót.

Bł. Jakub był pomysłodaw‐ cą wykorzystywania mass mediów w ewangelizacji. Dążył do rozpowszechnie‐ nia na szeroką skalę Pisma Świętego, bo, jak mówił: „Biblię odróżnia od innych książek duch, który ją przenika i ożywia. Na jej stronach płonie Boży ogień Ducha Świętego, tak jak pod postaciami sakra‐ mentów żyje Boska osoba Jezusa Chrystusa. Tak jak święta Hostia jest dla czło‐ wieka Boskim pokarmem o potężnej mocy, tak słowa Biblii rozpalają w jego duszy Boży ogień o wyjątkowej aktywności, który przenika ją i odnawia duchowo”. Podsumowując życie bł. Jakuba, można przypomnieć słowa patrona Rodziny Świętego Pawła: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych” (1 Kor 9, 22), „Teraz już nie

ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). Ważną modlitwą dla bł. Jakuba był różaniec, który przynosił mu siłę do pokonywania trudności i światło do dalszych działań. MARIA WĘGRZYN


Inżynier Dr Trybka ducha

Obalamy 5 popularnych mitów na temat diety wegetariańskiej DIETA WEGETARIAŃSKA I JEJ RÓŻNE ODMIANY, JAK NP. WEGANIZM, CIESZĄ SIĘ ROSNĄCĄ POPULARNOŚCIĄ. Z KAŻDYM ROKIEM CORAZ WIĘCEJ OSÓB DOKONUJE ZMIAN NA SWOIM TALERZU, OGRANICZAJĄC LUB CAŁKOWICIE ELIMINUJĄC MIĘSO I INNE PRODUKTY ODZWIERZĘCE. MIMO WYRAŹNEGO ZAINTERESOWANIA DIETĄ ROŚLINNĄ WCIĄŻ WOKÓŁ TEGO TEMATU KRĄŻY WIELE KONTROWERSJI I NIEJASNOŚCI.

M .CO LS XE

.PE

W W W

13


„Niech wejdzie miły mój do swego ogrodu i spożywa jego najlepsze owoce!” (Pnp 4,16)

WWW.KARMEL.PL

Encyklopedia Historia wiary

Duchowość karmelitańska Historia Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, potocznie zakon karme‐ litów, został założony w 1156 roku na górze Karmel, położonej w Palestynie, niedaleko Hajfy. Nazwa wzniesienia oznacza w języku hebrajskim „ogród”. Jego pięknem zachwycało się wielu proroków. To na nim prorok Eliasz prowadził samotne życie, kontemplując chwałę Boga. Za jego wzorem pustelni‐ czy tryb życia na świętej górze podjęło wielu chętnych. Szczególnie po odbiciu Jerozolimy z rąk muzułmanów w czasie krucjat na Górze Karmel pozostało wielu pielgrzymów, którzy swoim zapałem dali początek organizacji zakonu. Wspólnie stworzyli regułę, którą papież Honoriusz III uroczyście zatwierdził w 1226 roku. Obecnie zakonnicy budują swoje życie na fundamentach kontemplacji Boga oraz służby, zarówno we wspólnocie braci, jak i wśród ludzi. Dwudziesty piąty artykuł konstytucji Zakonu Karmelitań‐ skiego głosi, że „wszystko, czego pra‐ gnie i do czego dąży Karmel, zostało zrealizowane w życiu proroka Eliasza i Błogosławionej Dziewicy Maryi. Każda z tych postaci, żyjąc w sobie właściwym miejscu i czasie, posiadała tego samego ducha, tę samą formację i tego samego nauczyciela – Ducha Świętego”. U źródeł Eliasz, przeniknięty żarliwym pragnie‐ niem głoszenia wśród ludu chwały Bożej, walczył z fałszywymi bóstwami wśród Izraelitów (por. 1 Krl 18, 20–46). Stwórca, do którego prorok zanosił gorliwe modli t wy w intencji tych, którzy potrzebowali Bożej opieki, pozwalał swojemu posłańcowi czynić cuda i znaki opisane na kartach Biblii. Były to zarówno rozmnożenie oliwy i mąki u wdowy w Sarepcie Sydońskiej oraz wskrzeszenie jej syna, jak i sprowadzenie ognia z nieba na górze Karmel czy rozdzielenie wód Jordanu. Największym

14

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

znakiem i tajemnicą było jego odejście z tego świata. Gdy Eliasz szedł, rozma‐ wiając z Elizeuszem, „oto zjawił się wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios” (2 Krl 2, 11). Wielki prorok jest dla Zakonu Karmelitańskiego nie tylko nauczycielem życia pustelniczego na świętej górze Karmel, lecz przede wszystkim przewod‐ nikiem wierzących na drodze modlitwy kontemplacyjnej. Uczy, w jaki sposób, wsłuchując się w natchnienie Ducha Świętego, budować swoje życie i szukać w nim coraz większej chwały Stwórcy. Kontemplacja miłości Kontemplacyjny wymiar duchowości Zakonu Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel jest jednym z najważniej‐ szych wyzwań, jakie stoją przed braćmi. Święta Teresa od Jezusa w swoim dziele Księga życia zauważa, że „kontemplacja myślna nie jest niczym innym jak głębokim związkiem przyjaźni, w któ‐ rym rozmawiamy sam na sam z Bogiem, w przekonaniu, że On nas kocha” (Księga życia 8, 5). Zjednoczenie z Bogiem i całą Jego miłością oraz jej rozważanie nie jest proste. Wymaga otwartego serca, zaufania Bogu i skupienia się wyłącznie na Nim – na Tym, któremu poddaje się całe swoje życie. To Bóg sprawia, że wspólnota braci, zasłuchana w Słowo Boże, gorliwie celebrująca Eucharystię i Boskie Oficjum, wzrasta we wzajemnej miłości i służbie, umacnia się w zaufaniu i wierze oraz w pokoju i milczeniu ocze‐ kuje całkowitego zjednoczenia ze Zbawicielem. W czasie rozmowy z Bogiem karmelita uczy się dostrzegać Jego obecność w każdym człowieku i codziennych, nawet prostych, obo‐ wiązkach. Najpiękniejsza Matka Maryja, Matka Boga, od samego początku stała się Matką i Opiekunką

całego Zakonu Karmelitańskiego oraz prowadzi go do stóp Zbawiciela. Słucha swoich dzieci. Święta Teresa od Jezusa wspomina, że „ile razy w potrzebie polecała się tej wszechwładnej Pani, zawsze w sposób widoczny doznawała jej pomocy” (Księga życia 1, 7). Maryja jest nauczycielką cichej, pokornej służby i całkowitego oddania swojego życia świętej woli Boga. Maryjność Karmelu jest szczera i naturalna, większość klasz‐ torów braci z czasem staje się znanym ośrodkiem kultu Najpiękniejszej Matki. Szczególną misją zakonu stało się szerzenie w świecie Świętego Szkaple‐ rza, podarowanego braciom jako znak opieki Matki Bożej nad całym Zakonem. Tym wielkim błogosławieństwem karmelici podzielili się z osobami świeckimi. Powstały bractwa wiernych, którzy noszą ten znak Maryi i tym samym otrzymują łaskę łączności z zakonem w jego dobrach duchowych. Wspólnota Przebywanie w Bożej obecności, której zakonnicy doświadczają w czasie kontemplacji, uczy dzielenia się miłością również między sobą, we wspólnocie braci. Karmelici czerpią siłę do budowa‐ nia wzajemnego dialogu przede wszyst‐ kim ze wspólnej modlitwy i sprawowania Eucharystii. Wszystkie podejmowane decyzje są owocem dialogu całej wspólnoty braci. Taka postawa uczy pokory i szczerości, szczególnie w wy‐ rażaniu własnych uczuć i poglądów. Braterska więź otwiera na apostolstwo oraz głoszenie Chrystusa wśród ludzi. Uczy słuchania i rozmawiania z pogu‐ bionymi, okazywania wsparcia cierpią‐ cym i potrzebującym opieki. Tym, którzy potrzebują kierownictwa duchowego i rozeznania powołania, karmelici służą rozmową, prowadząc misje oraz reko‐ lekcje. Duchowość Karmelu umacnia więc nie tylko wzajemne relacje między zakonnikami, lecz także udziela się całemu Kościołowi. MARIA PARUCH


Encyklopedia Historia wiary

„Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy (...)” Krzysztof Kamil Baczyński 22 STYCZNIA 2021 ROKU PRZEŻYWALIŚMY SETNĄ ROCZNICĘ PRZYJŚCIA NA ŚWIAT KRZYSZTOFA KAMILA BACZYŃSKIEGO, KTÓRY POŚMIERTNIE ZOSTAŁ ODZNACZONY KRZYŻEM ARMII KRAJOWEJ I KRZYŻEM KOMANDORSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI. DZIĘKI UCHWALE SEJMU RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ Z 27 LISTOPADA 2020 ROKU OKRĄGŁA ROCZNICA NARODZIN ZASŁUŻONEGO POETY ZBIEGŁA SIĘ Z USTANOWIENIEM 2021 ROKU JAKO ROKU KRZYSZTOFA KAMILA BACZYŃSKIEGO.

„A otóż i macie wszystko. Byłem jak lipy szelest, na imię mi było Krzysztof, i jeszcze ciało – to tak niewiele”. (Krzysztof Kamil Baczyński, Rodzicom)

Krzysztof Kamil Baczyński urodził się 22 stycznia 1921 roku w jednej z kamienic przy ulicy Bagatela na warszawskim Śródmieściu. Był synem Stefanii, nauczycielki, oraz Stanisława, żołnierza Legionów Polskich i działacza Polskiej Partii Socjalistycznej. Sztuką interesował się już od najmłodszych lat. Uczęszczał do Państwowego Gimnazjum im. Stefana Batorego. Nauczyciele doceniali jego talent literacki i wiedzę, jaką posia‐ dał. Jako młodzieniec pisał wiersze, które poziomem znacząco odbiegały od twórczości jego rówieśników. Żył jednak nie tylko literaturą, chętnie włączył się również w działanie Związku Niezależ‐ nej Młodzieży Socjalistycznej „Sparta‐ kus”. Po sześciu latach nauki w gimna‐ zjum w 1937 roku został przyjęty do liceum ogólnokształcącego o profilu humanistycznym. Już wtedy był człon‐ kiem Komitetu Wykonawczego „Sparta‐ kusa” oraz redaktorem pisma „Strzały”, w którym opublikował swój pierwszy wiersz – Wypadek przy pracy. Szkołę ukończył tuż przed wojną w maju 1939 roku. Świadectwo dojrzałości, które uzyskał, miało umożliwić mu spełnienie marzenia o studiowaniu na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. „A na skronie, gdy sen nas stłumi, gdy będziemy znów ludzie prości, blask nam spadnie i ten zrozumie, żeśmy w wierze doszli miłości”. (Krzysztof Kamil Baczyński, Zwycięzcy)

Wybuch drugiej wojny światowej był dla poety wyjątkowo trudnym czasem, na który złożyła się nie tylko sytuacja polityczna, lecz także śmierć ojca, ciężka choroba matki, jak i wynikające z nich problemy finansowe. Odczucia artysty dały swój wyraz w jego twórczości, przepełnionej w tamtym czasie ogromną tęsknotą. Wypełnić ją poecie starała się ukochana Barbara Drapczyńska, która wspólnie z Baczyńskim studiowała polonistykę na Uniwersytecie Warszaw‐ skim. Młodzi poznali się 1 grudnia 1941 roku u przyjaciół, Emilii i Tadeusza Hiżów – od tamtej pory zakochali się w sobie. 3 czerwca 1942 roku wzięli ślub w kościele św. Trójcy na warszawskim Solcu. Poeta swoją twórczość wielokrot‐ nie poświęcał żonie. Im dłużej trwała wojna, tym bardziej Baczyński włączał się w działalność konspiracyjną. Późną wiosną porzucił studia polonistyczne. Uczestniczył w akcji wykolejenia pociągu niemieckiego na odcinku Tłuszcz – Urle. Otrzymał stopień starszego strzelca podchorąże‐ go rezerwy piechoty. 1 lipca 1944 roku został zwolniony z tej funkcji z powodu małej przydatności w warunkach polowych, jednak poproszono go, by przejął stanowisko szefa prasowego kompanii. „Oto jest chwila bez imienia wypalona w czasie jak w hymnie. Nitką krwi jak struną – za wozem wypisuje na bruku swe imię”. (Krzysztof Kamil Baczyński, Bez imienia)

Niewątpliwie jednak tym, co najwyraź‐ niej wpisało się w życiorys Krzysztofa

Kamila Baczyńskiego, był jego udział w p ow s t a n i u wa r s z aw s k i m . Je go wybuch 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17 zastał go przy Placu Teatralnym, gdzie został wysłany po odbiór butów dla oddziału. Chwycił za broń. Trud, który przeszedł, gdy rozpoczynała się wojna, sprawił, że nie potrafił uchylić się od walki. Zginął 4 sierpnia 1944 roku, trafiony kulą przez strzelca, który prawdopodobnie przebywał wtedy w gmachu Teatru Wielkiego. Kilka miesięcy później zmarła także jego żona. Obecnie ich ciała spoczywają na Powązkach Wojskowych. Czy poeta musiał wstępować do Armii Krajowej i walczyć zbrojnie przeciw wrogowi? Czy nie wystarczyło mu „Bogu podamy w końcu dłonie spalone skrzydłem antychrysta, i on zrozumie, że ta młodość w tej grozie jedna była czysta”. (Krzysztof Kamil Baczyński, Których nam nikt...)

wspieranie Ojczyzny potężnym słowem i wielką twórczością? Śmierć nie patrzy na talenty i zdolności. Wybiera tego, kogo zechce. Krzysztof Kamil Baczyński zmierzył się z nią, doświadczył niszczy‐ cielskiej i okrutnej siły wojny, której zresztą dawał wyraz w swojej twórczo‐ ści, dzieląc się tym samym z przyszłymi pokoleniami ogromem cierpienia narodu. Zapłacił najwyższą cenę, stając się wiernym i wiarygodnym świadkiem swoich własnych proroczych słów. MARIA PARUCH

15


Społeczeństwo

A w tym roku... – czyli o postanowieniach noworocznych

„SCHUDNĘ“, „NAUCZĘ SIĘ JĘZYKA WŁOSKIEGO“, „ZACZNĘ CHODZIĆ NA BASEN“, „NAUCZĘ SIĘ GOTOWAĆ“ I „RZUCĘ PALENIE“. BRZMI ZNAJOMO? DLA MNIE TAK. TO PRZYKŁADY TAK DOBRZE NAM ZNANYCH POSTANOWIEŃ NOWOROCZNYCH. TWORZY JE WIELU Z NAS. PRZECIEŻ KTO CHOCIAŻ RAZ PIERWSZEGO STYCZNIA, PIJĄC SZAMPANA I OGLĄDAJĄC FAJERWERKI, NIE OBIECYWAŁ SOBIE, ŻE W TYM ROKU WSZYSTKO SIĘ ZMIENI, ŻE TYM RAZEM BĘDZIE INACZEJ, ŻE NADCHODZĄCY ROK BĘDZIE NAJSZCZĘŚLIWSZYM ROKIEM JEGO ŻYCIA. MYŚLĘ, ŻE BARDZO TRUDNO ZNALEŹĆ TAKIEGO CZŁOWIEKA. NOWY ROK BOWIEM JEST TRAKTOWANY PRZEZ WIELU JAKO NOWA, JESZCZE NIEZAPISANA KARTA. PUSTA KSIĄŻKA, ZAWIERAJĄCA 365 ZUPEŁNIE NOWYCH STRON. CZEKAMY NA NIEGO, GDYŻ WYDAJE SIĘ WOLNY OD BŁĘDÓW, JAWI SIĘ JAKO NOWA DROGA I NADZIEJA NA WSZYSTKO. JEDNAKŻE ZASTANÓWMY SIĘ, NA ILE POSTANOWIENIA NOWOROCZNE SĄ DLA NAS TAK NAPRAWDĘ WAŻNE, CZYM KIERUJEMY SIĘ, GDY JE SOBIE WYZNACZAMY, CO NAS MOTYWUJE, A CO DEMOTYWUJE W TRZYMANIU SIĘ ICH I DLACZEGO TAK CZĘSTO PORZUCAMY JE JUŻ NA POCZĄTKU ROKU.

Zaczynając jednak od początku, czym są dla nas postanowienia noworoczne? Życzeniami, a może marzeniami? Osobiście uważam, że postanowienia noworoczne możemy śmiało nazwać noworocznymi celami. Końcówka każdego roku skłania nas wszystkich do refleksji, do zastanowienia się nad tym, jakie były te ostatnie 365 dni, czy spę‐ dziliśmy je tak, jak planowaliśmy, czy m o ż e m y p ow i e d z i e ć , ż e by l i ś m y szczęśliwi. Wspominamy piękne chwile, mile spędzony czas, który już na zawsze będzie się nam kojarzył z tym rokiem. Niestety to nie wszystko, najczęściej przypominają nam się zmarnowane szanse, niewykorzystane okazje, kłopo‐ ty i momenty, o których najchętniej byśmy szybko zapomnieli. I wtedy

16

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

zaczynamy snuć plany na przyszły rok, obiecując sobie, że będzie on lepszy od tego, który właśnie mija. Chcemy coś zmienić i wierzymy z całego serca, że nowy rok nam w tym pomoże. Obiera‐ my sobie cele i obiecujemy, że za wszelką cenę będziemy o nie walczyć. Wyobrażamy sobie, jak piękne i szczęśliwe będzie nasze życie, gdy zrealizujemy to wszystko, co sobie zaplanowaliśmy. Skup się na konkretnym celu Jednakże według badań tylko 8% ludzi realizuje swoje postanowienia nowo‐ roczne. To naprawdę bardzo mała liczba, jeśli porównamy to z faktem, że duża część społeczeństwa je wyznacza.

Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie określić, dlaczego tak się dzieje, że porzucamy swoje noworoczne cele. Czasami zajmuje nam to pół roku, czasami trzy miesiące, a czasami wystarczy kilka pierwszych dni stycznia. Osobiście uważam, że głów‐ nym powodem takiego stanu rzeczy jest to, że wiele osób wyznacza ich sobie zdecydowanie za dużo. Lista celów noworocznych, która śmiało może dorównywać długością liście tygodnio‐ wych zakupów, prawdopodobnie nigdy nie zostanie zrealizowana. Człowiek nie jest robotem, nie jest w stanie z dnia na dzień całkowicie zmienić swojego życia. N i e s t et y w i d m o n a d c h o d z ą ce go nowego roku sprzyja hurtowej liczbie postanowień, która najczęściej bardziej


Społeczeństwo

nas demotywuje, niż motywuje. Wyznaczenie sobie jednego, dwóch czy trzech postanowień w zupełności wystarczy, a my mamy większą szansę, aby je zrealizować w ciągu roku. Zaangażuj kogoś Drugim powodem, niezwykle ważnym, jest to, że czasami nie dzielimy się nimi z nikim. Zapisujemy sobie je w notesie z nadzieją, że to wystarczy, teraz trzeba tylko chcieć i zacząć. A może właśnie nie, czasami podzielenie się nimi z innymi osobami da nam więcej sił do działania. Idealnym przykładem wydaje się bardzo znane powszechnie nowo‐ roczne postanowienie, a mianowicie „w tym roku będę chodzić na siłownię”. Brzmi pięknie, ale ilu z nas się to udało? Pewnie tacy ludzie też są, ja niestety nie znam żadnego. Najczęściej pójdziemy kilka razy, później zrobimy przerwę, następnie spróbujemy wrócić, aż w końcu uznamy, że ten wykupiony trzymiesięczny karnet i tak się nie opłacił, więc po co kupować następny. Dlatego może warto spróbować innej metody. Prawdopodobnie na początku drog i dobrze byłoby skorzystać z pomocy trenera personalnego. Myślę, że to odpowiednia osoba, która pomo‐ głaby nam w systematyczności, nie mówiąc już o dobraniu odpowiednich ćwiczeń. Inną opcją, niezwykle łatwą i przyjemną, jest wybranie się na siłownię z przyjaciółką lub dobrym kumplem. Nie tylko będziecie się lepiej bawić, niż ćwicząc w samotności, ale także możecie nawzajem się motywować. Myśl realnie Kolejnym powodem, przez któr y najczęściej zaniechujemy realizacji naszych postanowień, jest ich niereal‐ ność. Oczywiście, że każdy z nas ma prawo marzyć, nawet o rzeczach, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe. Aczkolwiek wszystko trzeba robić z głową. Jeśli planujecie, że schudniecie 40 kg w ciągu pierwszych trzech miesięcy roku, możecie od razu wykreślić ten punkt z listy. Tego po prostu nie da się zrobić, może to jedynie „pomóc” w nabawieniu się dodatko‐ wych chorób i różnego rodzaju zaburzeń. A przecież nie o to chodzi. Zamiast o tak absurdalnych postano‐ wieniach warto pomyśleć o poprawie

swojego sposobu odżywiania się. Może trzeba postanowić, że słodycze będzie‐ my jeść tylko raz w tygodniu, a na co dzień będziemy spożywać wartościowe posiłki. Lub po prostu ustalić, że umówimy się na wizytę do dietetyka i razem z nim będziemy pracować nad sobą.

jakiś cel, to powinniśmy do niego dążyć ze świadomością, że potknięcia mogą się zdarzyć. To całkowicie naturalne. Dlatego gdy coś poszło nie po naszej myśli, warto uznać „no trudno, stało się“ i działać dalej, a nie wywieszać białą flagę. Do or not do

Nie konkuruj Warto także zaznaczyć, że cele, które sobie obieramy, to nie jest wyścig. Nie możemy od razu oczekiwać perfekcji. Jeśli postanowiłaś nauczyć się gotować, nie oczekuj, że po trzech miesiącach Twoje dania będą niczym wykwintna ryba Michela Moran, lub jeśli zacząłeś biegać w styczniu, to nie licz na to, że w kwietniu pobiegniesz w 40kilometrowym maratonie. Nie skupiaj‐ my się na tym, ile jeszcze brakuje nam do perfekcji, skupmy się na tym, ile już osiągnęliśmy. Może Twoje dania nie są jeszcze tak wyborne, jak te w najlep‐ szych restauracjach świata, ale Twoja rodzina za nimi przepada i uwielbia, gdy dla nich gotujesz. To, że nie biegasz jak Henryk Szost, nie oznacza, że nie rozwijasz swoich umiejętności. Zamiast porównywać się do innych, zauważ, że za każdym razem jesteś w stanie dłużej i szybciej biec. Dlatego właśnie warto śledzić nawet te najmniejsze postępy – możesz je gdzieś zapisywać i wracać do nich za każdym razem, gdy pojawią się wątpliwości, czy warto dalej walczyć. Istotne jest też to, że postanowienia noworoczne nie mogą być dla nas tzw. drogą przez mękę. Jeśli coś nam nie odpowiada i tego nie lubimy, prędzej czy później to porzucimy. Nie jesteśmy w stanie zmuszać się do czegoś przez dłuższy czas. Dlatego warto dobrze zastanowić się, co chcemy robić. Jeśli planujemy wprowadzić do naszego życia sport, nie musimy uprawiać codziennego porannego joggingu i wyciskać wiele ciężarów na siłowni. Wi e c z o r n e s p a c e r y, p r z e j a ż d ż k i rowerowe czy wyjścia na basen też są bardzo dobrym pomysłem. Małymi krokami do celu Ostatnim, aczkolwiek nie mniej spotykanym powodem zaniechań realizowania postanowień, jest zbyt szybka rezygnacja. Jeśli wyznaczamy

Jeśli się dłużej nad tym zastanowić, to można dojść do wniosku, że historia postanowień noworocznych jest dosyć smutna. Bardzo często zatacza koło i wraca do punktu wyjścia, a my obwi‐ niamy siebie i świat za to, że coś nam nie wyszło. Jednak czy za każdym razem musi tak być? Absolutnie nie, musimy tylko obrać dobrą i przemyśla‐ ną strategię. Dlatego też bądźmy pewni tego, czego chcemy. Jeżeli nie poczuje‐ my prawdziwej wewnętrznej motywacji, to nigdy nie osiągniemy celu i nasze postanowienia będą przepisywane na listy z roku na rok. Jeśli nie udało nam się czegoś dokonać przez kilka lat, może to nie jest do końca to, na czym nam zależy. Może w tym roku zrezy‐ gnujemy z tych starych kilkurocznych postanowień i wyznaczmy nowe, świeże. To nie oznacza przecież, że nie będziemy mog li do nich wrócić w przyszłości. Skupmy się na tych celach, które są dla nas ważne w tym czasie. Obierzmy sobie jeden, dwa i je zrealizujmy, jak mawia Yoda: „Do or not do. There is no try!”. A czy w ogóle warto robić noworoczne postanowienia? Moim zdaniem tak. Każdy cel, czy to ten wyznaczony z początkiem roku, czy każdego innego dnia jest inspiracją do rozwoju. Ważne tylko, aby te cele były realistyczne. Nie obiecujmy sobie, że od razu wejdziemy na szczyt, ale obiecajmy sobie, że zrobimy chociaż jeden krok w jego stronę. Jeśli nasze cele nie będą realne, to towarzyszyć nam będzie ciągła frustracja, że nie wszystko nam się udaje od razu. W tym temacie społe‐ czeństwo jest dosyć podzielone, ale ja uważam, że nie ma nic złego w wyzna‐ czaniu sobie noworocznych postano‐ wień. Bo przecież czymże byłoby życie bez nadziei, wiary i zmian? JUSTYNA RYGUŁA

17


Ekologia

GLOBALNE OCIEPLENIE, TONY ODPADÓW, KATASTROFY NATURALNE – LISTA JEST DŁUGA I NIEPOKOJĄCA. JEDNAK CZY NAJWIĘKSZE ZAGROŻENIE MOŻE BYĆ POZORNIE NIEZWIĄZANE ZE ŚRODOWISKIEM? OTÓŻ MOŻE, A NASZYM UKRYTYM WROGIEM STAJE SIĘ DEZINFORMACJA. W KOŃCU JEŚLI W OPINII SPOŁECZNEJ NIE MA PROBLEMU LUB NIE DA SIĘ Z NIM NIC ZROBIĆ, TO PO CO PODEJMOWAĆ JAKIEŚ DZIAŁANIA? TYM ARTYKUŁEM CHCEMY ZATEM OBALIĆ LUB POTWIERDZIĆ JEDNE Z NAJBARDZIEJ POWSZECHNYCH MITÓW EKOLOGICZNYCH. DO DZIEŁA!

DEZINFORMACJA – największe zagrożenie dla naszego środowiska?

Ekożywność czy ekościema? Rynek żywności ekologicznej powiększa się, coraz więcej osób czyta etykiety i sprawdza pochodzenie produktów, które mają trafić na ich stoły. Pytanie jednak, czy ma to większy sens, czy może jest to tylko przejaw podążania za modą na bycie eko? I jak to właściwie wpływa na nasze zdrowie oraz środowisko?

WWW.UNSPLASH.COM

Aby móc sensownie ocenić żywność ekologiczną, trzeba sobie wyjaśnić, czym ona jest. Są to produkty roślinne i zwierzęce wyprodukowane metodami rolnictwa ekologicznego, czyli bez udziału nawozów sztucznych i pestycydów. Już na pierwszy rzut oka widać, że kwestia ich dobrego wpływu wydaje się jasna, w końcu brak chemii to świetna sprawa zarówno dla konsumentów, jak i środowiska, sprawa zamknięta. Otóż sprzeciw. Faktem jest, że żywność ekologiczna jest zdrowsza, a przy jej wytwarzaniu emitowana jest mniejsza liczba zanieczyszczeń. Jednak jej plony są znacznie mniejsze niż przy innych modelach rolnictwa, więc w rezultacie, żeby na naszym stole pojawiły się ekologiczne marchewki, jabłka i serki, potrzeba o wiele większej powierzchni upraw niż ma to miejsce w przypadku produktów pochodzących z rolnictwa intensywnego. Ponadto część sklepów sprzedających żywność tego typu chyba nie bardzo pojmuje ideę ekologii i pakuje te produkty w... plastik – i tak oto cały trud rolnika idzie na marne. A żeby tego było mało, niektórzy „przedsiębiorcy” wpadli na pomysł, jak zarobić na tym ekobiznesie, więc sprzedają zwykłe produkty pod nazwą zdrowej żywności. Jak widzicie zagrożenia i wątpliwości czyhają na każdym kroku. Mimo to nie warto skreślać ekożywności, trzeba natomiast podejść do tematu z głową. Przede wszystkim warto kupować tylko tyle, ile jesteśmy w stanie zjeść, marnowanie żywności to wciąż ogromny problem. Według szacunków konsumenci w Polsce co roku wyrzucają nawet do 3 milionów ton żywności. Aby nie dać się złapać w ekopułapkę, istotne jest również niekupowanie artykułów, które są zapakowane w plastik, mimo iż nie ma takiej potrzeby, oraz sprawdzenie, czy wybieramy prawdziwie ekologiczną, a nie „zdrową” żywność. Na początku może zająć to chwilkę, ale z czasem można wyrobić sobie listę zaufanych producentów. Przede wszystkim nie można zatrzymać się na tym, że produkt, który nas interesuje, jest ,,naturalny” czy ,,swojski”. Należy dokładnie przeczytać etykietę i skupić się na danych producenta oraz oznaczeniu jednostki certyfi‐ kującej go. Dobrym wyznacznikiem są również ekoznaki, spośród których najistotniejszym jest unijny ekoliść, poza nim można też szukać między innymi międzynarodowego znaku Fairtrade, czy Ekoland. Segregacyjna zbrodnia...

Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie Fundacja Niedziela. Instytut Mediów.

18

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

Może część z was również była świadkiem sytuacji, którą można zaobserwować przy odbiorze odpadów, mianowicie wrzucaniu papieru, metalu i szkła do jednej śmieciarki. Można wtedy sobie pomyśleć: to ja z uporem maniaka segreguję odpady, a oni wrzucają to wszystko do jednego kontenera? Po co to wszystko?!


Ekologia

Gniew może wydawać się słuszny, ale na szczęście wcale nie jest aż tak źle – nasza praca ma sens. Jako kraj wciąż jesteśmy na etapie rozwijania ekologicznej świadomo‐ ści, dopiero uczymy się, jak to powinno funkcjonować, a – jak się okazuje – to wcale nie taka prosta sprawa. Odpady przezna‐ czone do recyklingu powinny być nie tylko posegregowane, lecz także dokładnie umyte. Co prawda konieczność mycia odpadów w Polsce zależy od zaleceń poszczególnych gmin, ale może warto się zmobilizować i zrobić nieco więcej niż niezbędne minimum? Częstym problemem jest również nieumiejętna segregacja, która skutkuje tym, iż odzyskujemy o wiele mniej surowców wtórnych niż moglibyśmy. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy ktoś nie stosuje się do zaleceń i wrzuca do makula‐ tury tłusty papier – skutkuje to nie tylko tym, że konieczne jest usunięcie go podczas sortowania, lecz także utratą makulatury, która się od niego ubrudziła. Jak widzicie, skuteczność recyklingu leży też w naszych rękach... i koszach. Teoretycznie można wysyłać więcej samochodów, tak aby każdy opróżniał kontenery tylko z konkretnymi surowcami, ale wiązałoby się to ze spale‐ niem większej ilości paliwa, a co za tym idzie, większymi kosztami i wzrostem emisji spalin. Ponadto pozory mogą czasami mylić. Część samochodów dwukomoro‐ wych wygląda jak zwykły pojazd z jedną komorą i tak naprawdę odpady nie mieszają się przy odbiorze. Kap, kap, kap No i o co tyle szumu? Przecież mówi się, że nawet gdyby cały lód na Ziemi się stopił, to poziom wód nie zmieniłby się za bardzo. Poza tym uczyli nas na fizyce, że woda w postaci lodu ma większą objętość niż woda w stanie ciekłym, więc chyba nie jest tak źle, prawda? Niestety nie do końca tak to działa. Faktem jest, że średnia temperatura na Ziemi wzra‐ sta, a co za tym idzie lodowce i lądolody topnieją. To jednak dopiero początek problemów. Podnoszenie się poziomu morza jest potwierdzone, a na cały ten proces składa się kilka czynników. Pierwszym z nich jest zwiększanie się objętości wody pod wpływem wzrostu temperatury, a kolejną składową są wspo‐ mniane wcześniej lodowce i lądolody. O ile topnienie ogromnych brył lodu pływają‐ cych po powierzchni mórz i oceanów wpływa na poziom morza jedynie w niewielkim stopniu, to topnienie gór lodowych znajdujących się na stałym lądzie jest bardzo poważnym problemem. Zwróć‐ my też uwagę na to, że ten lód nie musi się

stopić, ale wystarczy, że jego bryły oderwą się i wpadną do morza. Zobrazujmy to sobie następująco – mamy szklankę wody wypełnioną po brzegi. Co się stanie, gdy wrzucimy do niej kilka kostek lodu? No właśnie.

wypuszczany przez rośliny i oceany jest również przez nie absorbowany, natomiast naszych zanieczyszczeń już nic nie absorbuje. Czy jest to groźne? Jak najbar‐ dziej tak, ale o tym zaraz. Ciepło, coraz cieplej, za gorąco!

Podnoszenie się poziomu mórz to kolejny skutek ocieplenia klimatu, który można przedstawić w następujących liczbach. Jeśli średnia temperatura na Ziemi podniesie się jeszcze o 4–5ºC, to wszystkie lodowce i lądolody znikną, a poziom mórz może podnieść się nawet o 70 metrów. Prawdo‐ podobnie to faktycznie pieśń przyszłości, ale jedne z najczarniejszych scenariuszy przewidują wzrost poziomu mórz aż o 2 metry do 2100 roku. Weźmy do ręki mapę i zobaczmy, jak bardzo skurczy się nasz świat. Straszne CO2? Kolejnym mitem, który poddamy analizie, jest teoria głosząca, że nawet jeśli ocieple‐ nie klimatu jest faktem (a jest), to w zasadzie nie do końca nasza wina, ponieważ ludzie odpowiadają jedynie za niewielką część emisji dwutlenku węgla, który jest jednym z ważniejszych gazów cieplarnianych. Z kolei na przykład takie wulkany mogą wyrzucać go do atmosfery w znacznie większej ilości. Na początek obalmy drugą część teorii. Tak, to kuszące powiedzieć, że to nie my za to odpowiadamy i proszę na nas nie patrzeć, ale niestety – to jest nasza wina. Podczas erupcji wulkany rzeczywiście wyrzucają do atmosfery między innymi dwutlenek węgla, lecz ma się to nijak do tych ilości, które emitują ludzie. Dla porównania największa erupcja ostatnich stu lat miała miejsce w 1991 roku na Filipinach. Wówczas wulkan Pinatubo wyrzucił oszałamiającą ilość około 50 milionów ton CO2. To bardzo dużo, ale jednocześnie stanowi to około 0,1% dwu‐ tlenku węgla, który ludzie wypuszczają przez rok poprzez spalanie paliw ko‐ palnych. Strach pomyśleć, co musiałoby się stać, aby wulkany wyprzedziły nas w tej kategorii i miejmy nadzieję, że nigdy się tego nie dowiemy. A jak to wygląda z tym ociepleniem klimatu? W stosunku do natury odpowiadamy szacunkowo za około 5,2% wypuszczanego do atmosfery ditlenku węgla. Stosunkowo niewiele, to fakt, ale okazuje się, że dwutlenek węgla dwutlenkowi węgla nierówny. Środowisko ma wypracowany system działania opierający się na równo‐ wadze, którą my zakłócamy. Jest to tak zwany obieg węgla w przyrodzie. Gaz

W zasadzie co strasznego w tym, że będzie trochę cieplej? Pogoda na wakacjach bar‐ dziej udana, a i samochodu nie trzeba będzie odśnieżać. Nie mówiąc o tym, że spadek temperatury mógłby zmniejszyć plony. Może faktycznie to nie takie straszne, bardziej pasuje określenie przerażające. Owszem, miałoby to pewne plusy, ale na każdy pozytyw przypadałoby znacznie więcej negatywów. Dla przykładu wzrost temperatury zmniejszyłby ilość zgonów wśród starszych ludzi na skutek chorób wywołanych zimnem. Zwiększyłby również pięciokrotnie ilość zgonów wywołanych falami upałów. I tak to wygląda na każdym polu – CO2 to teoretycznie większy wzrost roślin, ale też problemy z wodą, bez której rośliny nie przeżyją. Takich przykładów jest mnóstwo, a wszystko to sprowadza się do następujących danych. Już teraz szacuje się, że w ciągu najbliższej dekady przekroczy‐ my wzrost średniej temperatury o 1,5ºC w stosunku do epoki przedindustrialnej, a co za tym idzie, będziemy mogli powitać coraz częstsze fale upałów, niedobory wody i spadki plonów, natomiast będziemy musieli pożegnać większość raf koralowych. Co będzie dalej? Przy 2ºC problem niedoboru wody obejmie co najmniej 8% ludności, pozostaną nam 2% raf koralowych, a fale upałów zdolne wywoływać śmierć tysięcy ludzi będą atakować nie co setki czy dziesiątki lat, ale odpowiednio co 5 lat w Europie i co 2 w Afryce. Wzrostu o 4ºC możemy nie przetrwać. Może myślicie, że 4ºC to wcale nie tak dużo. Co powiecie na fakt, że średnia temperatura Ziemi w najzimniejszych momentach ostatniego zlodowacenia była o 4ºC niższa niż ta w okresie przedindu‐ strialnym, do którego się odnosimy? Pomyślmy, jak wyglądał wtedy świat i co się z nim stanie, gdy zmiany pójdą w drugą stronę. Żyjemy w idealnie zaplanowanym świecie. Przyroda potrafi zadbać o siebie i o nas, ale nie kiedy usilnie staramy się ją zniszczyć. Jeśli czegoś nie zrobimy, możemy być w poważnych tarapatach. Poznanie problemu to pierwszy krok – wykonajmy go i pójdźmy dalej. DAMIAN RÓG 19


Ekologia

Głos Kościoła w sprawie środowiska naturalnego ENCYKLIKA LAUDATO SI’ PAPIEŻA FRANCISZKA NIE JEST JEDYNYM GŁOSEM KOŚCIOŁA W SPRAWIE INTEGRALNEJ EKOLOGII. OCHRONA ŚRODOWISKA, KTÓRA JEST WYRAZEM ODPOWIEDZIALNOŚCI CZŁOWIEKA ZA STWORZENIE, TO TEMAT, KTÓRY BISKUPI RZYMU PORUSZALI, ABY WIERNI OBJĘLI NATURĘ NALEŻNĄ OCHRONĄ, ZGODNIE ZE SŁOWAMI STWÓRCY: „ABYŚCIE ZALUDNILI ZIEMIĘ I UCZYNILI JĄ SOBIE PODDANĄ” (RDZ 1, 28). mu narodów (por. Centesimus annus, 32). Problem pojawia się wtedy, kiedy człowiek uzna, że może rozporządzać naturą w dowolny sposób, podporząd‐ kowując ją sobie i wykorzystując wyłącznie do własnych celów, zamiast pełnić rolę „współpracownika Boga w dziele stworzenia” (por. Centesimus annus, 32).

WWW.PEXELS.COM

Dzieło Boga i zadanie człowieka Świat nie powstał w wyniku konieczno‐ ści, przeznaczenia czy przypadku, lecz pochodzi z wolnej woli Boga i z Jego miłości. Stwórca mówi do człowieka przez dzieło stworzenia, w którym się objawił. To dar, który został człowiekowi przeznaczony jako dziedzictwo (por. KKK, 295–300). Bóg nie pozostawił stworzenia samemu sobie. Nie tylko nadał mu byt, lecz podtrzymuje je w istnieniu i prowadzi do celu, a opiekę nad swoimi dziełami powierzył człowie‐ kowi. „Umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2, 15). „To, w j a k i s p o s ó b cz ł ow i e k t ra k t u j e środowisko naturalne, wpływa na to, jak traktuje samego siebie, i na odwrót. Stanowi to wezwanie dla dzisiejszego społeczeństwa, by poważnie zweryfiko‐ wało swój styl życia” (Caritas in veritate, 51). Człowiek może korzystać z dóbr naturalnych, które otrzymał od Boga, jednak musi to czynić w sposób rozważ‐ ny i racjonalny, pamiętając o dobru kolejnych pokoleń, które również będą czerpać z tych samych zasobów ziemi. Nadmierne wykorzystywanie dóbr Powierzone przez Stwórcę zadanie panowania nad bogactwami naturalny‐ mi, roślinami i zwierzętami musi być pełnione z szacunkiem dzięki zdolności rozpoznawania potrzeb natury w odpo‐ wiednim momencie. Taka umiejętność jest wielkim bogactwem społeczeństwa. Pozwala zachować zrównoważony rozwój, który służy dobru gospodarcze‐

20

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

Kiedy w drugiej połowie X X wieku eksploatacja bogactw naturalnych i dóbr przyrody służąca intensywnemu rozwojowi zniszczonej gospodarki w y wa rł a n e g at y w ny w p ły w n a środowisko naturalne, w wielu miej‐ scach na świecie zniszczenie przyrody stało się nieodwracalne. Zużywanie nieodnawialnych zasobów sprawiło, że światu zaczęły zagrażać katastrofy naturalne. Wówczas powstała nauka o wzajemnym oddziaływaniu na siebie organizmów i środowiska – ekologia. „Domaga się ona przemyślenia i dyskusji na temat warunków życia i przetrwania społeczeństwa, zakwestionowania z uczciwością modeli rozwoju, produkcji i konsumpcji” (Laudato si’, 138). Odpowiedź Kościoła Wraz z ogłoszeniem w 1969 roku raportu sekretarza ONZ U Thanta wzrosła świadomość ekologiczna w społeczeń‐ stwie. Zwrócił na nią uwagę także Kościół. Gdy w 1972 roku w Sztokholmie odbyła się konferencja Organizacji Narodów Zjednoczonych poświęcona ekologii, Papież Paweł VI skierował do sekretarza konferencji list, który został odczytany w dniu jej otwarcia. Przypo‐ mniał, że człowiek i jego środowisko są nierozłączne, zaś natura stanowi podstawowe uwarunkowanie życia i rozwoju człowieka. Ten z kolei udosko‐ nala i uszlachetnia środowisko przez swoją obecność, pracę i kontemplację. Człowiek – pan i stróż W 1978 roku na Stolicy Piotrowej zasiadł papież Jan Paweł II, który w swoim

nauczaniu wielokrotnie zwracał uwagę na temat środowiska naturalnego. W swojej pierwszej encyklice zwrócił uwagę, że eksploatacja Ziemi, planety, na której żyjemy, wymaga racjonalnego i uczciwego planowania. Eksploatacja dla celów przemysłowych czy militar‐ nych oraz niekontrolowany rozwój technologii niosą z sobą zagrożenie dla środowiska, a człowieka odrywa się od natury. To sprzeciwia się woli Stwórcy, który chciał, „aby człowiek obcował z przyrodą jako jej rozumny i szlachetny «pan» i «stróż», a nie jako bezwzględny «eksploatator»” (por. Redemptor homi‐ nis, 15). Papież zwraca uwagę na niebezpieczeń‐ stwo, jakie płynie z pędu ku konsumpcji i nowej perspektywy życia, która opiera się na tym, by bardziej mieć, niż być (Sollicitudo rei socialis, 28). Wzywa do poszanowania dóbr naturalnych i uświadomienia sobie, że nie można ich wykorzystywać w sposób dowolny, skupiając się wyłącznie na własnych potrzebach. Sugeruje, by wziąć pod uwagę naturę każdego bytu oraz wzajemne powiązanie ich w uporządko‐ wany system. Nieodpowiedzialne korzystanie z zasobów nieodnawialnych wpływa nie tylko na obecne, ale przede wszystkim przyszłe pokolenia. Ma znaczenie dla jakości życia w strefach uprzemysłowionych, gdzie bezpośred‐ nim skutkiem jest zatrucie środowiska, które niesie poważne konsekwencje dla zdrowia człowieka (Sollicitudo rei socialis, 34). Miłość w prawdzie Przełom wieków XX i XXI oraz intensyw‐ ny rozwój gospodarki dodatkowo pogłębiły niszczycielskie zmiany w świecie natury dokonywane przez ludzi. Papież Benedykt XVI zwrócił uwa‐ gę na to, w jaki sposób nieracjonalne gospodarowanie darami natury powo‐ duje problem głodu na świecie: „Głód zależy nie tyle od niewystarczających zasobów materialnych, ile raczej od


Ekologia

niedostatecznych zasobów społecz‐ nych, wśród których najważniejszy jest natury instytucjonalnej” (Caritas in veritate, 27). Przypomniał, że ochrona dóbr natury zależy od pokoju i zgody między narodami, gdyż zagarnianie zasobów naturalnych, na przykład wody, może wywołać konf likt między społecznościami. Dotrzymywanie umów dotyczących wykorzystywania zasobów może więc zarówno ocalić przyrodę, jak i pokój między narodami (Caritas in veritate, 51). Kościół jest odpowiedzialny za stworzenie i powinien publicznie dawać temu wyraz. „To, w jaki sposób człowiek traktuje środowisko naturalne, wpływa na to, jak traktuje samego siebie, i na odwrót. Stanowi to wezwanie dla dzisiejszego społeczeństwa, by poważ‐ nie zweryf ikowało swój styl życia” (Caritas in veritate, 51).

Zielona Ewangelia Papież Franciszek 18 czerwca 2015 roku wydał encyklikę Laudato si’ poświęconą w y z wa n i o m w t e m a c i e o c h ro ny środowiska, nazywaną często „zieloną encykliką”. Już w pierwszych słowach O jciec Święty odwołał się do słów modlitwy świętego Franciszka z Asyżu i jego osoby. Tym samym podkreślił, że myśl ekologiczna od dawna jest obecna w Kościele. „Franciszek w pewien sposób «powrócił do stanu niewinno‐ ści». Ponieważ daleko nam do tego wzoru, grzech ukazuje się dziś z całą swą niszczącą mocą w wojnach, różnych formach przemocy i znęcania się, opuszczeniu najsłabszych i w niszczeniu przyrody” (Laudato si’, 66). Papież zauważył, że nie mamy wystar‐ czająco rozwiniętego poziomu kultury, by stawić czoło kryzysowi na wszystkich jego polach: ochrony środowiska, czło‐

wieka i całego społeczeństwa. Konieczne jest stworzenie przywództwa wskazują‐ cego taką drogę, która odpowiedziałaby na potrzeby wszystkich pokoleń, również przyszłych generacji. O jciec Święty uważa, że niezbędne jest stworzenie systemu normatywnego, zawierającego nienaruszalne ogranicze‐ nia i zapewniającego ochronę ekosyste‐ mów (Laudato si’, 53). „Jeśli naprawdę chcemy budować ekolo‐ gię pozwalającą nam naprawić to wszystko, co zniszczyliśmy, to nie można pomijać żadnej dziedziny nauki i mądrości, także religijnej, z jej specy‐ ficznym językiem” (Laudato si’, 61). Pa‐ pież wzywa do nawrócenia ekologiczne‐ go, które nada postawie ekologicznej trwały dynamizm i utwierdzi ją przez wykorzystywanie własnych zdolności i kreatywności do budowania świado‐ mości ekologicznej i troski o ochronę środowiska, która jest niezbędna (Lau‐ dato si’, 219–220). MARIA PARUCH

Kącik poligloty Экология to drażliwy temat, który obec‐ nie tonie pod górą maseczek i jednora‐ zowych rękawiczek. Środków ochrony zdrowia nie powinniśmy unikać, ale jest przecież masa innych sposobów na ratowanie planety. Różne kraje podcho‐ dzą do tego zagadnienia na swój sposób. Mediolan w ramach protestu przeciwko wszędobylskiemu betonowi planuje posadzić do 2030 roku po jednym drzewie na mieszkańca (ok. 3 mln alberi). Japończycy starają się dwukrotnie ko‐ rzystać z wody, np. montując umywalkę nad toaletą, by wodę po myciu rąk wykorzystać później do spłukiwania. Jeśli wierzyć jednemu z artykułów, to 35% powierzchni Niemiec jest zasila‐ nych erneuerbare Energie, a we Francji les supermarchés mają wyraźny zakaz wyrzucania i niszczenia żywności.

WWW.PEXELS.COM

Cały świat, niezależnie od kraju, tonie pod grubą warstwą plastiku. Problem jest tak powszechny, jak określające je

słowa: plastik, la plastica (wł.), пластик (ros.), plastic (ang.), plastique (fr.). W se‐ gregacji i przetwarzaniu odpadów przoduje Szwecja, na której wysypiska trafia zaledwie 10% odpadów. Norwego‐ wie z kolei swoje poczucie szczęścia (lykke) zawdzięczają między innymi dba‐ łości o przyrodę, korzystaniu z odna‐ wialnych źródeł energii i skutecznemu recyklingowi. Deklarują, że świadomość równowagi między otoczeniem a czło‐ wiekiem daje im poczucie bezpieczeń‐ stwa i stabilności, co prowadzi do lepszego samopoczucia. Może więc warto przemyśleć ten temat raz jeszcze? Jeśli nie dla świata i nie dla przyszłych pokoleń, to chociaż dla nas samych. MONIKA KWATER un albero (wł.) – drzewo Экология (ros.) – ekologia una bottiglia (wł.) – butelka il recyclage (fr.) – recykling erneuerbare Energie (niem.) - energia odnawialna les supermarchés (fr.) – supermarkety lykke (nor.) – szczęście

Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie Fundacja Niedziela. Instytut Mediów.

21


Trybka Ona odkrywa i On Polskę

WWW.UNSPLASH.COM

„Piękna jesteś, przyjaciółko moja, jak Tirsa, wdzięczna jak Jeruzalem, groźna jak zbrojne zastępy” (Pnp 6,4)

Być dziś jak Oblubieniec i Oblubienica LEKTURA KSIĄG STAREGO TESTAMENTU MOŻE PRZYSPARZAĆ WSPÓŁCZESNEMU CZYTELNIKOWI SPORYCH TRUDNOŚCI. WYNIKAJĄ ONE CHOCIAŻBY Z BARDZO DUŻEJ – JESZCZE WIĘKSZEJ ANIŻELI W PRZYPADKU EWANGELII CZY LISTÓW APOSTOLSKICH – CZASOWEJ ODLEGŁOŚCI ICH POWSTAWANIA. DATA SPISANIA OWYCH ARCYDZIEŁ TO OKRES KILKU WIEKÓW PRZED NARODZENIEM CHRYSTUSA. DRUGĄ BARIERĄ MOŻE BYĆ KONTEKST KULTUROWY, CAŁKOWICIE INNY OD TEGO, JAKI JEST OBECNY WE WSPÓŁCZESNYM NAM ŚWIECIE. W ROZMOWIE O TYM, JAK WSPÓŁCZEŚNIE BYĆ OBLUBIEŃCEM I OBLUBIENICĄ, DOROTA KUMOREK I WOJCIECH OLEJNIK. Dorota Kumorek: Z jednej strony mogło‐ by się wydawać, że współczesne pary nie sięgają do starotestamentowych wzor‐ ców, z drugiej jednak któż nie słyszał o Pieśni nad Pieśniami jako poruszającym serce i wyobraźnię flircie miłosnym? Na czym polega wyjątkowość bohaterów Pieśni nad Pieśniami? Dodajmy, że jest to pieśń nowożeńców.

Mamy więc do czynienia z poetyckim przedstawieniem relacji miłosnej Oblubienicy i Oblubieńca w powiązaniu z przyrodą oraz jej odwiecznym rytmem pór roku. Całość dzieła to afirmacja Bożego zamysłu. D.K.: Kochać i być kochanym. Na ten temat powstają miliony publikacji, dzieł sztuki. Samo życie pokazuje, jak wiele odsłon mają narzeczeństwo, małżeń‐ stwo, początki relacji między mężczyzną a kobietą, lecz miłość to również, a może przede wszystkim, ciężka praca nad nami samymi. Praca, której owoce są słodkie i cieszą…

Wojciech Olejnik: Opisana relacja stanowi uniwersalny wzór i jest prawdzi‐ wym skarbcem zawierającym subtelne bogactwo wzajemnych odniesień kobiety i mężczyzny. Nieznany autor księgi opisał miłość dwojga ludzi – mężczyzny i kobiety – językiem poetyckim, pełnym przenośni oraz metafor. Utwór ma W.O.: To prawda. Wzajemna miłość ma charakter dialogu pomiędzy Oblubień‐ charakter codziennej duchowej pracy cem i Oblubienicą, przeplatanego nad związkiem. Obraz miłości ukazany komentarzami chóru. W tej księdze – tak w Pieśni nad Pieśniami jest pięknym bardzo krótkiej, a jakże treściwej – wstępem do przygody rozciągniętej na przedstawione zostały stany i uczucia całe życie i prowadzącej – przez małżeń‐ charakterystyczne dla niemal każdej stwo i rodzinę – ku pełnej wspólnocie ze prawdziwej miłości, a zatem samotność, Stwórcą. Warto go więc interpretować, fascynacja, tęsknota oraz poszukiwanie. nawiązując do ideału nieskończonej Pieśń nad Pieśniami porusza też egzotyką miłości, jaką przyniósł Jezus Chrystus. i tajemniczością zawartych w niej sfor‐ Wz a j e m n a r e l a c j a O b l u b i e ń c a mułowań. Niezwykle ważnym aspektem i Oblubienicy, poza sensem dosłownym, opisanej relacji jest absolutna wyłączność ma bowiem również głębokie znaczenie więzi Oblubienicy i Oblubieńca. alegoryczne. Można ją interpretować jako Starotestamentowa księga dowartościo‐ miłość Jahwe do narodu wybranego lub, wuje wszystkie najważniejsze wymiary w chrześcijańskiej tradycji, miłość miłości, zarówno te duchowe, jak Chrystusa do swoich wiernych (Chrystus również takie jak np. zachwyt nad pięk‐ – Oblubieniec, Oblubienica – Kościół). nem ludzkiego ciała. Wyjątkowość Nawiązaniem do wspomnianego związku Oblubieńca i Oblubienicy sposobu obrazowania wydaje się być polega, jak myślę, na umiejętnym choćby fragment Listu św. Pawła do połączeniu zmysłowości z niewinnością, Efezjan (5, 31–33) mówiący o małżeń‐ czystością oraz szlachetnością. Piękno stwie, czytamy w nim bowiem: „Dlatego kobiety i mężczyzny współistnieje tu opuści człowiek ojca i matkę, a połączy z harmonią całości stworzonego świata. się z żoną swoją, i będą dwoje jednym

22

TRYBY – nr 1-2 (78-79)/2021

ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła”. Miłość Chrystusa do Kościoła, sięgająca aż po krzyż, ukazana została tu jako wzór dla miłości małżeńskiej. D.K.: Miłość po krzyż – tu jest właśnie „biała plama” w potocznym myśleniu o związku miłosnym. Zapominamy albo nie wiemy, że na miłość nie wystarczy patrzeć z jednej perspektywy jako na stan dobrego samopoczucia, które należy utrzymywać za wszelką cenę. Miłość z natury swojej jest ofiarą, bo wiąże się z byciem darem z siebie dla drugiej osoby, i to darem totalnym. Wzajemne, całkowi‐ te i bezinteresowne oddawanie siebie ukochanemu/ ukochanej, wyrażane w codziennej służbie, trosce, cierpliwo‐ ści, łagodności, czułości, wybaczaniu, jest zasadniczą kwestią w relacji małżeńskiej. To jest możliwe tylko dzięki wsparciu ze strony Boga. W.O.: Pieśń nad Pieśniami warta jest głębszego poznania i wspólnej refleksji, stanowi ona doskonały materiał do analizy dla niewielkich zespołów, grup dyskusyjnych czy duszpasterstw, w których uczestnicy dzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat przeczytanych treści biblijnych, konfrontując je z wła‐ snym, osobistym doświadczeniem. Niewątpliwie potrzeba dziś większej promocji ideału miłości zawartego w Pieśni nad Pieśniami i innych biblijnych księgach. Ideału miłości polegającej na okazywaniu wzajemnego szacunku, delikatności, odpowiedzialności za drugą osobę, którą traktuje się jako podmiot, a nie jedynie przedmiot doznań zmysło‐ wych.


POBYT PAPIEŻA JANA PAWŁA II W CZĘSTOCHOWIE PODCZAS I PIELGRZYMKI DO POLSKI. ZASOBY NARODOWEGO ARCHIWUM CYFROWEGO.

Trybka Ona odkrywa i On Polskę

„Jest zakątek na tej ziemi, gdzie powracać każdy chce”

Przechadzka po Jasnej Górze OD WIEKÓW JASNA GÓRA UWAŻANA JEST ZA CENTRUM DUCHOWEGO ŻYCIA POLAKÓW. PIELGRZYMOWALI TU NAJWIĘKSI NASI RODACY, A TRADYCJA NARODOWEJ WĘDRÓWKI KWITNIE NADAL. WARTO ODWIEDZAĆ TO SANKTUARIUM NIE TYLKO W MIESIĄCACH LETNICH, KIEDY FREKWENCJA JEST WYSOKA, ALE TEŻ PO SEZONIE, GDY NIE MA TYLU PIELGRZYMÓW, ŻEBY CHŁONĄĆ W CISZY ATMOSFERĘ OWEGO MIEJSCA, POCZUĆ NAMACALNIE DUCHOWY DOTYK OBECNOŚCI MARYI, POMODLIĆ SIĘ I BEZ ZBĘDNEGO POŚPIECHU ZWIEDZIĆ WSZYSTKIE ZABYTKI ORAZ PAMIĄTKI, KTÓRYCH JEST TUTAJ SPORO. Nasz spacer zacznijmy w kaplicy Matki rystyczne rysy od cio‐ Bożej. Wisząca nad ołtarzem głównym sów zadanych przez ikona Maryi o wymiarach 122 × 82 cm do szable. To ślad dokonanego w średnio‐ i znalezienia Krzyża Świętego oraz ilu‐ dziś kryje wiele tajemnic i wywołuje wieczu napadu husyckich oprawców, stracjami przedstawiającymi jasnogór‐ sporo dyskusji. Czas powstania obrazu którzy ograbili klasztor z kosztowności skie cuda. Ołtarz główny przedstawia nie jest dokładnie sprecyzowany. oraz zniszczyli ikonę. Na szczęście obraz Wniebowzięcie Maryi oraz jej koronację. Najstarszy, legendarny przekaz tradycji został uratowany i niebawem poddany W nawach kościoła podziwiać możemy powstanie ikony kojarzy z postacią św. konserwacji. Matka Boża Jasnogórska obłożone marmurem pińczowskim Łukasza Ewangelisty, który miał związana jest niepodzielnie z historią kaplice boczne: św. Pawła Pustelnika, namalować ją jeszcze za życia Maryi naszego narodu, czego szczególnym Najświętszego Serca Pana Jezusa, w Jerozolimie. Obraz w IV wieku miała przykładem jest obrona Jasnej Góry pod Świętych Relikwii, jak również liczne przenieść do Konstantynopola św. dowództwem ojca Augustyna Kordec‐ ołtarze. Helena, matka cesarza Konstantyna kiego (1655), kiedy to Szwedzi – pomimo Wielkiego. Już tam, w stolicy Bizancjum, licznej przewagi – nie zdobyli często‐ Tradycją jasnogórskich pobytów jest ikona cieszyła się niezwykłą czcią. Stam‐ chowskiego wzgórza. droga krzyżowa na jasnogórskich tąd obraz powędrował na Ruś Czerwoną, wałach. Z ich wysokości możemy gdzie został ulokowany na Zamku Przejdźmy teraz do omówienia budynku podziwiać dużych rozmiarów stacje Bełskim, niedaleko Lwowa. Pod koniec jasnogórskiej kaplicy, wewnątrz której drogi krzyżowej ulokowane w klasztor‐ wieku XIV władzę nad tymi terenami umieszczona jest ikona Maryi. Najstar‐ nym parku. Powstały one w latach sprawował książę Władysław Opolczyk, szą jej część stanowi gotyckie, ceglane 1910–1913 jako wotum wdzięczności który, obawiając się ataków pogańskich prezbiterium. Jego ściany pokryte są całego społeczeństwa. Ich autorem był Tatarów, chciał przenieść ikonę na Śląsk, malowidłami z XV, XVI i XVII wieku. rzeźbiarz Pius Weloński, a projektantem do Opola. W 1382 roku zabrał więc obraz Barokowy ołtarz w jasnogórskiej kaplicy – Stefan Szyller. Piękno owych stacji ze sobą do Polski. Podczas postoju pochodzi z połowy wieku XVII. Ufundo‐ pomaga w ref leksji i medytacji nad w Częstochowie władcy miała ukazać się wany został przez kanclerza wielkiego bolesnymi tajemnicami życia Jezusa we śnie Matka Boska, która nalegała, koronnego Jerzego Ossolińskiego. Część i Maryi. Wyrazem przeżyć religijnych żeby pozostawić jej wizerunek właśnie główna kaplicy również powstała współczesnych artystów jest niezwykle w tym miejscu. Piastowski władca w okresie baroku i podzielona została na interesująca droga krzyżowa w interpre‐ posłuchał woli Maryi, a dalszą opiekę trzy nawy. Pośród wielu pięknych dzieł tacji Jerzego Dudy-Gracza, ofiarowana nad obrazem powierzył ojcom paulinom. sztuki ( jak choćby obraz Ucieczka paulinom w 2001 roku. Ten cykl obrazów Szwedów autorstwa o. Felicjana podziwiać można w tzw. „przybudówce” Warto wiedzieć, że jasnogórska ikona Latyńskiego) uwagę zwraca ogromna Kaplicy Matki Bożej. reprezentuje typ tzw. Matki Bożej ilość wotów, świadczących o wierze oraz Hodegetrii (wskazującej), charaktery‐ wdzięczności wiernych za doznane Pobyt na Jasnej Górze to czas odnowy styczny dla wschodnich rubieży kultury łaski, oraz żelazna XVII-wieczna krata wiary, modlitwy, refleksji, pokuty, ale chrześcijańskiej. Postać Matki Bożej na oddzielająca nawy od prezbiterium, również możliwość podziwiania piękna lewym ramieniu trzyma Dzieciątko Je‐ wykonana w Gdańsku i ufundowana sakralnej sztuki i lekcja historii. Pauliński zus. Prawą dłonią, w geście prezentacji, przez Macieja Łubieńskiego. klasztor jest miejscem niezwykle waż‐ przedstawienia Ludowi Bożemu, nym dla zrozumienia sensu dziejów wskazuje na postać Syna. Prawa ręka Z kaplicy Matki Boskiej przejdźmy do naszej ojczyzny. Jasna Góra była Chrystusa jest zaś podniesiona w geście klasztornego kościoła. Ta bogato świadkiem wielu ważnych wydarzeń, jak błogosławieństwa. W ciągu ponad zdobiona świątynia została zbudowana choćby Ślubów Narodu Polskiego w 1956 sześciu wieków, jakie upłynęły od w XVII wieku w stylu manierystyczno- roku czy Światowych Dni Młodzieży pojawienia się ikony w Częstochowie, barokowym. Warto zwrócić uwagę na w 1991 roku. obraz przechodził różne koleje losu. Do piękną polichromię autorstwa Karola dziś na twarzy Maryi widzimy charakte‐ Dankwarta ze scenami adoracji WOJCIECH OLEJNIK 23



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.