

Ludzie twojego biznesu
Mamy piękną, kolorową jesień, wciąż jesteśmy pełni wakacyjnego wigoru, choć już zaczynamy powoli od czuwać zimową senność. Niesieni z jednej strony radością letnich wspomnień, a z drugiej obawą o to, co bę dzie, biegamy ze spotkania na spotkanie. Łapczywie chwytamy wszystkie uściski, podania ręki, wszystkie „twarzą w twarz”, wszystkie „razem”, pochylając się wspólnie nad ciepłą herbatą czy firmowym lunchem. To bardzo dobry czas na to, by docenić, jak wielu wspaniałych ludzi jest wokół. A potem zastanowić się, jaką ro lę mogą pełnić w twoim biznesie i porozmawiać z nimi o tym. Tak, teraz – zanim do tego biznesu uciekniesz.


Eksperci
Biznes, zwłaszcza w początkowej fa zie, wymaga twojej wszechstronno ści. Kiedy więc go planujesz, poznajesz nieznane ci dotychczas dziedziny wie dzy: finanse, prawo, procesy, sprzedaż, marketing, obsługę klienta, logistykę, prowadzenie zespołu, negocjowanie... Można tak wymieniać jeszcze dłuuuugo. Wielu początkujących przedsiębiorców próbuje poznać te wszystkie aspekty samodzielnie, a to kosztuje wiele czasu, energii, czasem stresu i bardzo często pieniędzy.
Znacznie łatwiej jest zyskiwać tę wie dzę stopniowo, w ramach przygotowań do prowadzenia biznesu, będąc jeszcze na etacie. Zwłaszcza że korporacja jest środowiskiem, w którym na wyciągnię cie ręki masz wielu ekspertów z najróż niejszych dziedzin. Samo opowiadanie im o twoim biznesowym pomyśle umac nia cię w obranej drodze, pozwala do pracować wątki, znaleźć między nimi powiązania, rozwikłać dylematy.
Człowiek, którego poprosisz o radę, o wskazanie kwestii, których samodziel nie nie dostrzegasz, czuje się doceniony, to umacnia jego pozycję jako eksper ta. Docenienie tych kompetencji, chęć skorzystania z nich w warunkach poza korporacyjnych, często buduje przyja zną relację, która może ci posłużyć, kiedy już będziesz na swoim.
REKLAMADocenić i poprosić o radę, opowie dzieć o swoich pomysłach, pokazać wątpliwości, zaciekawić – tylko tyle. To łatwe, kiedy masz spójną wizję biznesu, kiedy wiesz czego chcesz i konsekwen tnie do tego dążysz.
Dostawcy, partnerzy
W twoim przedsięwzięciu z pewnością potrzebni będą partnerzy – ludzie czy firmy dostarczający materiały, narzę dzia i usługi niezbędne w prowadzeniu biznesu. Każdy potrzebuje np. księgo wej. Możliwe, że koleżanka z księgowo ści ma znajomą, która świadczy takie usługi. A może nawet sama dorabia w ten sposób i chętnie nawiąże z tobą współpracę?
Eksperci w korporacji mają rozległe kontakty z podwykonawcami, dostaw cami, producentami, usługodawcami. Zatem jeśli nie poznasz eksperta, nie porozmawiasz z nim, to nie będziesz też mieć dostępu do potencjalnych partnerów biznesowych. A możesz go zyskać w łatwy, przyjemny sposób, ja kim jest polecenie. Oszczędzasz wtedy czas i energię na poszukiwania. Masz ich wszystkich niemal podanych na tacy.
Znajomi

Znajomi to dość obszerna grupa. Składa się zarówno z korporacyjnej braci, jak i ludzi spoza pracy lub spoza tej pracy, w której teraz jesteś. A gdy dodasz do tego jeszcze znajomych znajomych, to
masz dostęp do rzeszy ludzi. Jeśli więc będziesz opowiadać o swoim projek cie i mówić o swoich potrzebach z nim związanych, możesz otrzymać niespo dziewane wsparcie i rozwiązanie swo ich rozterek.
Wśród twoich znajomych i w otacza jącej ich sieci kontaktów możesz mieć potencjalnych partnerów, współpra cowników czy wspólników. Na pewno są to testerzy oferowanych przez cie bie produktów czy usług i twoi pierwsi klienci. Od nich dowiesz się, jak spraw dza się twoja oferta, jak ją uatrakcyjnić.
Nie zapominaj też, że na twojej przedsiębiorczej drodze zawsze będą potrzebni wspierający ludzie, którzy po klepią po ramieniu, poświętują sukce sy i przepłaczą trudniejsze chwile, któ rzy podniosą na duchu i zmotywują do działania.
Rodzina
Niektórzy mówią, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Jeśli to twój przypadek, najlepiej zminimalizować ry zyko uprzedzając ruch. Nie zwlekaj z po informowaniem bliskich o swoich za miarach. Oszczędź im trosk, a sobie tłu maczeń. Zamiast tego zaproś do ukła dania nowej rzeczywistości. Powiedz otwarcie o swoich potrzebach, poproś o wsparcie.
Łatwiej ci będzie, gdy brat lub sio stra zajmie się dziećmi w określone dni tygodnia – te, których potrzebujesz, by zająć się swoim raczkującym biznesem. Może któreś z nich zrobi za ciebie za kupy, może rodzice podeślą ci słoiczki z gotowymi posiłkami albo zaproszą na obiad w co drugi weekend?
Kiedy jasno postawisz sprawę i opo wiesz czego oczekujesz, rodzina postara się pomóc, nawet jeśli tą pomocą bę dzie rzadsze lamentowanie nad twoją dolą. Bliscy martwią się o ciebie, bo chcą twojego dobra. Nie zawsze rozumieją, że dla ciebie tym dobrem jest własny biznes. Może lepiej im to wytłumaczyć, niż złościć się, że niczego nie rozumieją. Otwarta komunikacja jest tu kluczem do sukcesu.
Nie zaniedbuj też relacji z najbliższą ci osobą. Ukrywanie kłopotów i dyle matów w niczym nie pomoże, a często jest przyczyną napięć i kłótni. Wsparcie w domu to duże uproszczenie i tak już
złożonej sytuacji, jaką jest budowanie biznesu.
Mentorzy
W każdej bajce pojawia się wróżka lub czarodziej. Pojawiają się po to, by poma gać, ostrzegać i chronić głównego bo hatera. Jeśli więc chcesz, by twój biznes okazał się bajecznie udanym projektem, sięgnij po wsparcie mentora.
Mentorem może być ktoś, kto po każe ci więcej możliwości, niż dostrze gasz, kto podpowie rozwiązanie, kto uchroni przed nierozważnym krokiem, kto nauczy tego, czego jeszcze nie po trafisz. Poszukaj kogoś, kto ma wiedzę, umiejętności i doświadczenie w dziedzi nie, w której potrzebujesz wsparcia, kto był w sytuacji, z którą się zmagasz, lub zna rozwiązanie.
Ważne też, by taka osoba nie skupia ła się wyłącznie na własnym mistrzo stwie, nie podrzucała rad gotowych do wdrożenia, a raczej poszerzała twoją perspektywę na daną sprawę, pokazy wała różne opcje. Poszukaj kogoś, kto uszanuje twoją indywidualność, twoje spojrzenie na biznes, twój pomysł, two je potrzeby i twoje osiągnięcia. Dobry mentor będzie wspierającym towarzy szem na Twojej drodze do własnego biz nesu. Pozwoli ci dojść do niego własny mi ścieżkami.
Dlatego osobą, która może podać ci pomocną dłoń w stawianiu pierw szych kroków w biznesie może być także coach, najlepiej specjalizujący się we wspieraniu ludzi biznesu. Z co achem rozwiążesz dylematy nie tylko biznesowe, ale także wewnętrzne, kiedy trudno ci będzie podjąć decyzję, kiedy utkniesz w blokadzie emocji, albo zamo tasz się w zbyt wielu zadaniach.
Ludzie wojego biznesu to twoja dru żyna, z którą pobiegniesz po biznesowy sukces. Kogo do niej zaprosisz?
Monika Sowińska www.coachprzedsiebiorczych.plMonika Sowińska
– coach przedsiębiorczych, mentorka startu pów. Wspiera ludzi, którzy rozwijają biznes, bo chcą zmieniać świat, ale giną we własnych aktywnościach, gubią radość i sens działania. Uczy tak zarządzać biznesem, by z satysfakcją i z sukcesem realizować odważne wizje.
Znów w wirze
Wróciłam więc do re alnego świata i pierwszy ra z od daw na zabrałam się za sprzątanie mieszkania (tym ra zem muzea przegrały z prozą życia, wcześ niej przegrywały z lenistwem lub alkoholem). Karolina aż krzyknęła z zadowolenia, gdy zobaczyła, jak zmieniam po ściel.

Aniu, nie poznaję cię! Wiem... ja też siebie nie pozna ję. Daj mi godzinę, a wszystko będzie lśniło.
Pozbierałam z pokoju opakowa nia po słodyczach, kanapkach i jogurtach. Zgarnęłam brudne ubrania, poukładałam kosme tyki, porozrzucane buty i dro biazgi. Ze zdziwieniem odkry łam też puste butelki po piwie i winie. Musiały tu zalegać już jakiś czas, bo nie pamiętałam, kiedy ostatnio robiłam u siebie imprezę. Śmieci wpakowałam do ogromnego czarnego worka.
Nałożyłam buty i wyszłam, aby wyrzucić odpadki do kontenera.
Cześć – usłyszałam męski głos na klatce schodowej. Jakiś ko leś minął mnie powoli.
Cześć – odpowiedziałam. Wielkie sprzątanie? – zagadnął mnie w przelocie.

Tak, wielkie – mruknęłam na odczepkę i przeszłam obok, nawet na niego nie spoglą dając.
***
Poniedziałki w korporacji były trudne. Szczególnie dla mnie. Prawie nigdy nie przychodziłam punktualnie. I tym razem poja wiłam się sporo po dziewiątej. Open space był pełny pra cowników. Ludzie siedzieli przed komputerami, a właści wie zasadzali się na te bezdusz ne urządzenia, jakby chcieli je pochłonąć, jakby swoim sku pieniem, napięciem ciała i umy słu chcieli wymusić na nich
lepsze wyniki pracy. Panowała względna cisza. Taki krótki mo ment w poniedziałkowe poran ki, gdy ludzie czytali i wysyłali e-maile, sprawdzali kalendarz, w pośpiechu wykonywali zale głe zadania przed spotkaniami. W takim napięciu powstawały setki prezentacji w Power Po incie lub Prezi, analiz, business case’ów, raportów w Excelu, no tatek, sprawozdań, briefów i ca łej masy innych dokumentów. Wielokrotnie nachodziły mnie wątpliwości, zastanawiałam się, po co to wszystko potrzebne, ale po chwili wpadałam w taki sam szał konstruowania niepo trzebnych zdań w wiadomoś ciach e-mailowych, materiałów i prezentacji, co re szta. To wir, który bezlitośnie wkręca.
Ten poniedziałek był taki sam jak wszystkie inne. Odpa liłam komputer i otworzyłam Outlooka. Z każdą chwilą szum
narastał, po przygotowaniach ludzie zaczynali gadać, dzwo nić, wychodzić na spotkania. Włączyłam pocztę i starałam się skoncentrować. W skrzyn ce znalazłam osiemdziesiąt nieprzeczytanych wiadomo ści. Jak to możliwe? – pomy ślałam (czułam napięte mięś nie na twarzy, bynajmniej nie z powodu uśmiechu). Zasko czyła mnie ta nowa sytuacja. Otwierałam po kolei maile, wytężałam umysł, ale miałam wrażenie, że to jakiś bełkot. Po ra z kolejny przejrzałam całą korespondencję dotyczącą ser wisu klienckiego i nagle mnie oświeciło. Sama tego nie ogar nę, pracy jest stanowczo za dużo! Uznałam, że musi zostać powołany kierownik projektu (lub w korporacyjnym slangu project manager) oraz zespół projektowy włącznie z ludźmi z działu IT.
Na korytarzu zobaczyłam Izabelę, dyrektor naszego dzia łu, gdy wchodziła do swojego gabinetu. Dałam jej kilka minut na ogarnięcie się i poszłam do niej.
Za chwilę mam spotkanie powiedziała Izabela, gdy stanęłam w drzwiach. Już miałam się odwrócić i wyjść, gdy usłyszałam: – A to coś pilnego?
Dla mnie to było bardzo pilne. Weszłam do gabinetu.
Pomieszczenie urządzono w naszym korporacyjnym sty lu, jednak gustowne elementy wskazywał na prywatne zamiło wanie Izy do luksusu. Na szafce stały srebrne ramki ze zdjęciami z różnych konferencji. Na jed nym z nich widniała sama pani dyrektor obok uśmiechniętego prezesa i pozostałych członków zarządu. Ona sama ubrana była w elegancki garnitur, jedwab ną koszulę oraz czarne skórza ne szpilki. Całości dopełniała wprawdzie dyskretna, jednak piękna biżuteria od Tiffany’ego.
Nieśmiało usiadłam na wskazanym fotelu. Przedstawi łam sytuację, czyli bałagan i na tłok spraw związanych z projek tem, oraz fakt, że jestem z tym sama. Iza słuchała, bawiąc się drogim telefonem, po czym od parła, zdziwiona: A to Magda nic ci nie prze kazała? (cdn)
WOJTEK taksówkę wymyślił (cz. 2)
Podsłuchane rozmowy pa cjentów i pacjentek szpitala okazały się niezwykle cie kawe z kulturowego i języ kowego punktu widzenia (pierwsza część re lacji ze szpitalnej poczekalni znaj duje się w poprzednim nu merze „Głosu Mordoru”). Ponieważ przesiadywa łem na SOR-ze jako jeden z nich, nie budziłem podej rzeń, równocześnie bacz nie obserwując komunika cję poczekalnianą.
Poprzednie wydanie „Pełnej Kulturki” zakończyłem na wej ściu dwudziestokilkuletniego Wojtka, który używał telefonu w trybie głośnomówiącym, wie lokrotnie kontaktując się z ro dziną. Oto dalsza część historii.

Podczas rozmów telefonicznych Wojtek skarży się na powraca
jące zapalenie i wypytuje, kto mógłby opłacić jego taksówkę, kiedy będzie już wracał ze szpi tala. Chłopak przyznaje w jednej z rozmów, że stówę od babci wy dał przed przybyciem na SOR.
Pani Halina
Rozmowom przysłuchuje się pani Halina, która dłużej ode mnie czeka na wizytę. Wcześ niej wspomniała innej kobiecie, zastępując niektóre słowa ge stami, że ry bia ość utknęła jej w przełyku i ma przez to trud ności z mówieniem.
Pani Halina chwilę po jednej z rozmów Wojtka odzyskuje siłę w głosie i udziela mu rady, aby ten dzwonił po pieniądze na taksówkę do ojca. – Ojciec ma obowiązek dać – zasądziła.
Ojciec
Wojtek wydaje się trochę za skoczony śmiałością pani Ha liny, ale dzwoni. Upływa kilka
sygnałów i w końcu odbiera mężczyzna. Wojtek migiem przechodzi do sedna i pro si o pieniądze. Ojciec pyta ile trzeba, ale zanim Wojtek zdą ży odpowiedzieć, ze słuchawki dobiega stanowcza komenda kobiety krzyczącej gdzieś w tle – Ty nie dawaj mu żadnych pie niędzy!
Pani Halina przygryzając wargę przewraca oczami ze zde nerwowania, a ojciec po krót kim namyśle odmawia Wojt kowi. Telefoniczne negocjacje nie zakończyły się dla bohatera sukcesem i mogłoby się zdawać, że odmowa ojca stanęła ością w gardle Wojtkowi.
Babcia
Teraz Wojtek dzwoni więc do babci. Mówi, że jest na SOR-ze, bo chyba znów ma zapalenie. Babcia na to, że zgasiła telewi zor i nie będzie już patrzyła – po czym odkłada słuchawkę.
Pani Halina dyskretnie mach nęła ręką. Wojtek zerka w stronę pani Haliny i kwituje, że babcia od zawsze miała coś ze słuchem. Jednak mina mu rzednie.
Ciocia Kasia
Pani Halina nakłania go więc, aby sprawdził w telefonie, do kogo mógłby jeszcze zadzwo nić. Wojtek znajduje numer do cioci Kasi i zapewnia panią Ha linę, że ciocia Kasia na pewno mu pomoże.
Dzwoni. Odbiera kobieta. Po krótkiej wymianie uprzejmości, Wojtek przedstawia jej swoje trudne położenie. Zerka raz na panią Halinę, a raz na rozbrzmie

wający w ręce telefon. Pani Hali na marszczy czoło unosząc brwi i wsłuchując się w przebieg roz mowy ściąga sobie z nogawki zwierzęcą sierść. Ciocia Kasia pyta Wojtka o samopoczucie i odpowiada mu, że musi tylko porozmawiać z wujkiem i że od dzwoni niebawem. Jest nadzieja.
Przepuszczona kolejka
Pani Halina postanawia zosta wić na chwilę Wojtka i wymyka się na papierosa. Po kilku chwi lach z drzwi gabinetu wyłania się pielęgniarka ze stosem kar tek w ręce i wyczytuje panią Ha linę. Wojtek klepie się w kolano i mówi, że akurat wyskoczyła,
ale dosłownie zaraz wróci. Pie lęgniarka w milczeniu przekłada kartę z wierzchu na spód stosu i wywołuje inną pacjentkę do środka.
Gdy drzwi gabinetu się za mykają, robi się jakoś smutno i trochę niezręcznie. Wojtkowi chyba szkoda, że kolej pani Hali ny poszła z dymem, rozgląda się po wszystkich dookoła i głośno tłumaczy, że jakby wiedziała, że zaraz wejdzie, toby pewnie nie poszła na tego szluga.
Dalszy ciąg relacji pojawi się w kolejnej części „Pełnej Kul turki”.
Konrad KrzysztofikBiuro to dla wielu z nas przestrzeń sza lenie istotna, gdyż właśnie tam spędza my znaczną część dnia. Dla niektórych stanowi wręcz drugi dom. To też miejsce, do którego trafia ją klienci, by oma wiać istotne spra wy lub negocjować ważne umowy. Dla tego powinno da wać wrażenie presti żu, ale i zapewniać poczucie bezpie czeństwa. Szczegól ną rolę mogą w tym odegrać rośliny do niczkowe.
Rośliny pracujące
Przestrzeń biurowa powinna być dobrze urządzona, zarów no pod względem estetycznym, jak i ergonomicznym. Jeśli znaj dzie się w niej miejsce na rośli ny, te odwdzięczą się, kreując pozytywną atmosferę i przyno sząc wytchnienie przeciążonym zmysłom. Ważne jednak, by do brze dobrane rośliny umieścić w starannie dopasowanych, ele ganckich donicach i osłonkach wysokiej jakości, bo to przeło ży się na postrzeganie wizerun ku firmy.
Jaki gatunek pasuje do firmy?
Wybierając konkretne gatunki, należy wziąć pod uwagę cha rakter biura i styl, w jakim zosta ło urządzone – klasyczny, a mo że nowoczesny? Floryści i deko ratorzy wnętrz podpowiadają, że przy wyborze roślin do biura warto kierować się też ro dza jem prowadzonej działalności. Tę można podkreślić przez po chodzenie danej rośliny, jej roz miar lub kolor (w przypadku ga tunków kwitnących). Taki zabieg wyróżni firmę na tle innych i bę dzie świadczył o kreatywności jej kadr.
Istotne wymagania
W dalszej kolejności pod uwa gę trzeba wziąć wymaga nia ro ślin. Floryści wyróżniają trzy kategorie ro ślin do biur. Podział ten dotyczy ich zapo trzebowania na światło. Różne gatunki czują się lepiej na sta nowiskach z pełnym oświetle niem, w miejscach jasnych lub zacienionych.
Do wnętrz słonecznych pa sują np. aloesy, draceny, kor dyliny, sansewierie, szeflery, palmy czy ry psalisy. Natomiast tam, gdzie dociera mało świat ła dziennego lub jest wręcz
ciemno, świetnie sprawdzą się aglaonemy, bluszcze, fatsje, fi lodendrony, paprocie, czy za miokulkasy. Natomiast rośliny łatwe w uprawie, odporne na trudne warunki, o niewielkich wymaganiach, to: aspidistra, epipremnum, grubosz drzewia sty, skrzydłokwiat, zamiokulkas, czy wężownica gwinejska.
Jak kwitną?
W przypadku roślin kwitnących należy pamiętać, że utrzymu ją one kwitnienie nie przez ca ły rok, ale jego niewielką część: zwykle jeden-dwa miesiące.
Kwitnienie powtarzają po pew nym czasie, w zależności od od miany. Do tej grupy należą: an turia, azalie, hibiskusy i skrzyd łokwiaty.
Bardzo modne ostatnio stor czyki różnych odmian (falenop sisy, dendrobia, miltonie) rów nież dobrze sprawdzają się we wnętrzach biurowych, jednak po przekwitnięciu nie należą do zbyt dekoracyjnych i należy je zamienić na inne kwitnące eg zemplarze.
W biurach można wykorzy stywać też doniczkowe ro śli ny sezonowe. Niestety – dość


szybko tracą one swój pier wotny urok i ró wnież należy pamiętać o ich systematycz nej wymianie.
Gdzie eksponować? Najlepsze dla ro ślin biurowych są oczywiście miejsca re pre zentacyjne, jak re cepcja, lo unge, czy sale konferencyjne. Tu sprawdzą się wysokie ro śliny doniczkowe, takie jak fi kus, juka, monstera albo za miokulkas.
Natomiast dbając o dobro stan pracowników, warto usta wić choćby po jednej małej doniczce na każdym biurku, doposażyć w zieleń miejsca przeznaczone do relaksu, czy wyznaczone do spożywania posiłków. Rośliny we wszyst kich tych pomieszczeniach po prawią estetykę, efektywnie oczyszczą i nawilżą powietrze, pozwolą się odprężyć oraz pod niosą koncentrację, a co za tym idzie – wpłyną korzystnie na wy dajność pracowników.
Jak pielęgnować?
Istotną kwestią jest, by wie dzieć, jak odpowiednio rośliny pielęgnować, czyli jak często je podlewać, zraszać i nawo zić. Należy również pamiętać, by regularnie usuwać z nich kurz i przycinać żółknące liście bądź przekwitające kwiaty.
Specjaliści zalecają, by regu larnie sprawdzać, czy rośliny nie stoją w przeciągach i czy nie są narażone na szkodliwe działanie środków czyszczących stosowa nych do sprzątania powierzch ni biurowych. Nie służy im też częste przestawianie, przele wanie lub przesuszanie ziemi w donicy. W żadnym wypadku nie można dopuścić do tego, by zaniedbane rośliny psuły wize runek firmy.
Najlepsza opieka
W wielu przypadkach warto po wierzyć opiekę nad roślinami w biurze profesjonalnej firmie specjalizującej się w ich dosta wie i pielęgnacji. Reprezenta cyjne przestrzenie nie powinny stanowić poligonu doświad czalnego do uprawy roślin, bo tym zajmują się odpowiedni specjaliści.
Wyposażeni w wiedzę, umie jętności i narzędzia, stworzą w biurze oryginalne, niezwykle efektowne kompozycje (a na wet instalacje), choćby dzięki świadomości, jak zestawiać ze
sobą okazy tego samego gatun ku, ale różniące się wysokością, wielkością bądź kolorem, dla wydobycia najlepszego efektu wizualnego.
Zatem wynajęcie profesjo nalnej firmy, która zadba o ro ślinność, w ostatecznym rozra chunku może okazać się świetną inwestycją. A nam zostanie już tylko podziękować ciężko pra cującym w biurze roślinom!
Anna Ziędarska
Przez wiele lat praco wała w korporacjach korzystając z ofero wanych przez nie moż liwości rozwoju. Zyskała poczucie pewności siebie i sprawczości, które wykorzystu je prowadząc własny biznes. Iza Błażowska pomaga dziś kobie tom odnaleźć ich za wodowe ścieżki.
Ewa Korsak: Mam przeczucie, że ta rozmowa będzie inna niż zwykle, bo kiedy zadzwoni łam, by się na nią umówić, powiedziała Pani „ale ja mam więcej dobrych niż złych do świadczeń z korporacjami!”. Zabrzmiało jakby uciekła pa ni nie z Mordoru, a z raju! Iza Błażowska: Tak, moje do świadczenia z korporacjami są w większości pozytywne, a spę dziłam w nich 18 lat. Do pierw szej trafiłam jeszcze na studiach, to był rok 2003. Dostałam pra cę jako rekruterka i to był strzał w dziesiątkę. Potem odpowia dałam za rozwój pracowników, byłam ró wnież HR business partnerem…

Dla mnie korporacja była miejscem, które dało mi szan sę na ogromny rozwój. Miałam możliwość prowadzenia proce sów rekrutacyjnych na bardzo dużą skalę, wdrażania wielu na rzędzi rekrutacyjnych i rozwo jowych, udziału w szkoleniach, współpracy z przeróżnymi oso bami. Rozwijałam się zawodo wo, ale też nabrałam pewności siebie i poczucia sprawczości. Dodatkowo dość szybko osiąg nęłam stabilność finansową.
I nigdy nie czuła się Pani jak trybik w wielkiej machinie? Pierwsza korporacja, w któ rej pracowałam, miała „ludz ką twarz”, w kolejnej pod tym względem było znacznie gorzej.
Limit zmian NIE ISTNIEJE
Obowiązywało mnóstwo pro cedur, a struktury były bardzo sztywne. Mimo że zarządzałam tam zespołem, a więc miałam sprawczą rolę, to i tak mnóstwo czasu trawiłam na rzeczy, któ re nie przynosiły niczego war tościowego – na przykład bar dzo rozbudowane raportowa nie.
Odeszłam do polskiej firmy, która nie była korporacją. Tam brakowało mi uporządkowania, które panuje w korporacji oraz pewnych standardów pracy, poukładanych a jednocześnie elastycznych procesów, które zapobiegały pracy w chaosie. Wróciłam do korporacji. Ale nie długo potem pojawiła się pan demia.
Która namieszała w życiory sach zawodowych wielu lu dziom…
Właśnie. W firmie miałam licz ne obowiązki, od obszarów strategicznych po operacyj ne, a ró wnocześnie zarządza łam projektami. W pandemii koordynowałam ró wnież spra wy związane z covidem. Byłam zwyczajnie zmęczona, miałam wyczerpane baterie. Dodajmy do tego pracę z domu z dwój ką dzieci na edukacji zdalnej. Kryzys gotowy.
Wtedy zaczęła Pani myśleć o własnej firmie?
Potrzebowałam przerwy i zmia ny. Powiedziałam o tym szefo wej i spędziłam cztery miesiące
nie pracując. Szukałam pomy słów na to, co mogłabym robić.
Tak, to był ten moment, w którym zdecydowałam się na własny biznes – spelnio na.pl. Miałam 41 lat, pomyśla łam, że jak nie teraz, to kiedy? Ale nie chciałam re zygnować z branży HR, którą zawsze bar dzo lubiłam. Pomyślałam, że wykorzystam wiedzę, którą mam, by pomagać tym, którzy doświadczyli wypalenia zawo dowego albo czują, że powin ni zmienić ścieżkę zawodową. Miałam dużą wiedzę o rekruta cji, wiedziałam jak rozmawiać, by pokazać swoją wartość dla pracodawcy. Czułam, że moim atutem jest również moje oso biste doświadczenie wypalenia.
Doskonale wiem, co przeżywają ludzie, którzy się do mnie zgła szają.

Kiedy wymyśliłam co będę ro bić, nabrałam wiatru w żagle i zaczęłam budować biznes. Na początku było to stworzenie kursu online, nie byłam bowiem gotowa na pra cę z ludźmi, musiałam od tego odpocząć. Ale ta potrzeba prze bywania z innymi wróciła i po szerzyłam ofertę o konsultacje „jeden na jeden”.
Trzecim filarem mojej dzia łalności są od jakiegoś czasu projekty HR, bo czułam, że tro chę mi brakuje działalności na wielką skalę, projektowania roz wiązań dla całych firm i pracy strategicznej.
Brzmi świetnie. Własny bi znes w branży, w której jest pani ceniona. Skąd zatem my śli o powrocie do korporacji? Czasami tęsknię, ponieważ lubię działać na dużą skalę, strategicz nie, systemowo. We własnym bi znesie brakuje mi czasem rozma chu, który daje korporacja. Ale to nie jest dla mnie zaskoczenie. Decydując się na zmianę życia zawodowego, nie zakładałam niczego ostatecznie, ani że rzucę korporację na zawsze, ani że kie dykolwiek do niej wrócę. Po pro stu daję sobie szansę zobaczyć jak to jest być na swoim.
Przychodzą do Pani kobiety, które są zmęczone korpora cjami, jak pani kiedyś? Tak, między innymi również takie.
I co im Pani radzi? Że zanim podejmiemy decyzję o totalnej zmianie, warto poświę cić trochę czasu na to, by przemy śleć kilka kwestii, m.in. to jakie są nasze potrzeby w tym momencie. A potem zastanowić się, czy mo żemy je zrealizować w korporacji, na innym stanowisku albo w innej firmie czy może lepszym pomy słem będzie pójście „na swoje”. Przychodzą do mnie osoby, które myślą o zmianie i są goto we na wszystko, ale zdecydo wana większość klientów ma wiele obaw, co jest zrozumiałe –zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Staram się więc namówić te oso by do tego, by odpowiedziały so bie na pytanie, co mogłyby zrobić w obecnej pracy, by poczuć z niej satysfakcję. A jeśli to niemożliwe, jak wykorzystać swoje doświad czenie, mocne strony i udać się w inne miejsce. Jeśli woła nas nowe, to zmieniajmy. Lepiej żało wać tego, co się zrobiło, niż tego, czego się nie zrobiło.
I pamiętajmy, że nasze wy bory nie muszą być na całe życie, nie ma przecież limitu zmian.
Studentki z Dolnego Śląska
W PARLAMENCIE EUROPEJSKIM

Maciej Wełyczko: Jak Panie dowiedziały się o konkursie na staż do Parlamentu Euro pejskiego, jednej z trzech naj ważniejszych instytucji UE? Czy tylko studenci stosun ków międzynarodowych mo gą wziąć udział w konkursie?
Maja Włodarczyk : O konkursie dowiedziałam się za pośrednic twem mediów społecznościo wych, gdzie śledziłam działal ność „naszego”, dolnośląskie go posła do PE, pana Jarosława Dudy. Informacja trafiła do mnie ponownie za pośrednictwem uniwersyteckiego Biura Karier. Zatem zasięg był na tyle duży, że nikt, kto widzi swoją przy szłość w unijnej administracji publicznej, raczej nie mógł jej przeoczyć.
Jeśli chodzi o drugie pyta nie, to fakt, że nie tylko studen ci bardzo konkretnych i wyspe cjalizowanych kierunków mieli możliwość aplikowania, był dla mnie zaskakujący. Dopiero na miejscu zrozumiałam dlacze go. Otóż Parlament Europejski to bardzo interdyscyplinarna in stytucja, w której każdy talent znajdzie swoje miejsce – pra cownicy ochrony, sekretarki, tłumacze, eksperci z dziedziny praw człowieka, środowiska, nowoczesnych technologii itd. Na stażu poznałam studen tów bardzo różnych kierunków o różnych punktach widzenia. To było niesamowicie ciekawe doświadczenie.
Co było motywacją do startu w konkursie?
Maja Włodarczyk : Bardzo zale ży mi na tym, aby wiedzę z za kresu mojego kierunku studiów, czyli stosunków międzynarodo wych, pogłębiać i wykorzysty wać w praktyce. Staż u europo sła, który na szczeblu unijnym zajmuje się między innymi rela cjami UE-Ukraina, jest dla mnie najlepszą lekcją i praktyką. Staż to czas nauki, zdobywania kom petencji i angażowania się, bo to właśnie oferuje Parlament w Brukseli.
Jakie miały Panie pierwsze wrażenia po przyjeździe? Jak wygląda typowy dzień pracy stażysty?
Stażystki z europosłem i jego asystentką w gmachu Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Od lewej: Agnieszka Maćków, Maja Włodarczyk, Jarosław Duda, Mag dalena Rygalska (asystentka), Weronika Kuroń. Europoseł Jarosław Duda jest człon kiem Grupy EPL – Europejskiej Partii Ludowej, największej i najstarszej grupy w PE.
Weronika Kuroń : Dla mnie to przede wszystkim szok spowo dowany wielkością tej insty tucji. I mówię tu tylko o gma chach w Brukseli (pozostałe siedziby PE to Luksemburg i Strasburg). Parlament to la birynt korytarzy, niezliczona liczba sal i wież – naprawdę bardzo łatwo się tam zgubić, szczególnie początkującym stażystom...
Mój typowy dzień pracy za czynał się o godz. 9 – wtedy roz poczynały się posiedzenia róż nych komisji tematycznych PE, w których uczestniczyłyśmy wraz z pozostałymi stażystka mi. Najczęściej były to spotkania komisji w których zasiada pan poseł. Moim zadaniem było śle dzenie obrad oraz sporządzanie notatek z ich przebiegu.
Od godziny 12 do około 13 trwała oficjalna przerwa luncho wa dla personelu Parlamentu. Po niej był czas na moje pozo stałe codzienne obowiązki, ta
kie jak wyszukiwanie różnych informacji, tworzenie treści na stronę internetową posła, przy gotowywanie grafik, ale też tłu maczenie różnych tekstów.
Po wykonaniu codziennych zadań, miałam czas na rozwój własny – mogłam uczestniczyć w konferencjach, warsztatach i seminariach które mnie naj bardziej interesowały. A trzeba przyznać, że takich wydarzeń w Parlamencie jest całkiem sporo!
Jaki szczegół pracy PE zacie kawił Panie szczególnie? Co najbardziej zaskoczyło?
Agnieszka Maćków : Spodzie wałam się, że Parlament Euro pejski pracuje jak wielka machi na, ale dopiero po przyjeździe zobaczyłam, że w jej działaniu liczy się każdy szczegół, osoba i podejmowane akcje. Zacieka wiło mnie, jak ważne ogniwa w funkcjonowaniu PE stanowią pojedyncze osoby.
Za przykład mogę podać ITEC Service. To departament zajmujący się obsługą informa tyczno-technologiczną. Gdy korzystałam z pomocy depar tamentu, doceniłam wagę dzia łań każdej osoby jako jednostki. Kiedy konkretny pracownik po maga ci po raz trzeci rozwiązać problem, zaczynasz doceniać jego pracę i czas, który spę dza zapracowany nad twoim komputerem. I – co najważ niejsze – robi to z uśmiechem! To był początek mojego stażu, ale od ra zu poczułam, że każ dy się tutaj liczy. To jeden z naj milszych momentów – uczucie wsparcia i akceptacji!
Mówiąc o wsparciu, ko niecznie muszę wspomnieć o asystentce pana posła – pani Magdalenie, która nieustan nie okazywała nam życzliwość, zrozumienie i mentoring, czym sprawiała, że w biurze czułam się, jak we własnym domu, wypeł nionym wzajemnym zaufaniem.
Najciekawsze wspomnienie ze stażu?
Agnieszka Maćków: Dla mnie jet to moment, kiedy po ra z pierwszy uczestniczyłam w ofi cjalnym spotkaniu w Parlamen cie – były to obrady Delegacji do Zgromadzenia Parlamen tarnego Unii dla Śródziemno morza.
Spodziewałam się typo wej prezentacji sprawozdań i dokumentów, z której sporzą dziłabym notatkę – taka, po wiedziałabym, typowa praca ad ministracyjna. Jednak już trzeci punkt spotkania przerodził się w żywą, pełną emocji debatę, pełną prześcigania się w argu mentacji opartej na danych i fak tach. Tematem była nielegalna migracja na Morzu Śródziem nym – kwestia niełatwa do dys kusji. Jednak wysłuchanie i ob serwacja zupełnie odmiennych stanowisk były bardzo rozwija jącym momentem.
To spotkanie stanowiło dla mnie impuls do dalszego zgłę biania wiedzy o funkcjonowaniu instytucji UE i o polityce jako ta kiej – nie ukrywam, bardzo mi się to podobało!
Czy staż był dla Pań doświad czeniem wzbogacającym?
Weronika Kuroń: Oczywiście! Co innego jest czytać o Unii Europejskiej i jej instytucjach w książkach w Polsce, a co inne go jest je poznać tu, na miejscu. To była dla mnie – i z pewnością dla pozostałych stażystek – nie samowita szansa, by zobaczyć jak funkcjonuje Parlament oraz biuro poselskie. Tym bardziej, że dano nam możliwość poczuć się ich częścią. Na pewno nie był to staż z rodzaju sztampowych. Zachęcam każdego do spró bowania swoich sił w konkursie o staż, bo to doświadczenie ab solutnie wyjątkowe.
Pytanie do Pana posła: Skąd pomysł na konkurs?
Jarosław Duda: Przede wszyst kim dziękuję Paniom Agnieszce, Mai i Weronice za ich sumienną pracę. Jednocześnie cieszę się, że właśnie w ten sposób odbie rają czas spędzony w Brukseli,
taki był mój zamysł.
Konkurs to swego ro dzaju nauka odnalezienia się na ry n ku pracy. W finałowym etapie kładziemy nacisk na ro zwój w zakresie autoprezentacji, na zdobywanie umiejętności mięk kich i doświadczenia w pracy w zespole. Natomiast sam staż to szansa na samorozwój i zna lezienie odpowiedzi na pytanie, o gotowość – także mentalną – do podjęcia pracy w środowi sku dynamicznym, często funk cjonującym pod presją czasu, wymagającym znajomości ję zyków obcych i wielokulturo wym. Konkurs to swego rodza ju mikrokuźnia dolnośląskich talentów.
Dziękuję studentom za zaan gażowanie oraz zaufanie jakim darzą ten projekt. Do zobacze nia w kolejnej edycji!
Bardzo dziękuję Państwu za rozmowę.
Maciej WełyczkoBORNE SULINOWO I OKOLICE, czyli militarne i przyrodnicze Zachodniopomorskie!
Zachodniopomorskie to nie tylko piękne, piaszczyste plaże i czysta, zazwyczaj lodowata (ale za to bezsinicowa) woda Bałtyku. W poszukiwaniu cie kawych miejsc warto również nieco oddalić się od brzegu. Cały obszar Pomorza Zachodniego wraz z przyległymi od południa Pojezierzami to jeden wielki plac zabaw dla miłośników opowieści o niemieckich (i radzieckich!) XX-wiecznych mieszkańcach tych terenów. Zamknięte przez dziesięciolecia miasta-widma, bunkry i ukryte w lasach ośrodki militarne. Jeśli dodamy do tego niezadeptane jeziora i sielskie widoki, to mamy gotowy przepis na bardzo ciekawą weekendową zabawę oraz odpoczynek w jednym.
Borne Sulinowo
– miasto dwóch armii
Borne Sulinowo przez 70 lat nie istniało. Nie było go na mapach ani w ewidencjach. Oficjalnie nie należało do terenów Pol ski. Kolejno hitlerowcy i sowie ci urządzili tu sobie garnizon i przygarnizonowe miasteczko.
Wszystko zaczęło się w la tach 30 XX w. gdy na pobliskim poligonie ćwiczyli niemiec cy artylerzyści i czołgiści. Dla nich na miejscu wsi Lipie zbu dowano miasteczko koszarowe o nazwie Gross Born. W latach 1934–1937 utworzono Wał Po morski. W 1936 zakończono bu dowę miasteczka militarnego dla szkoły artylerii Wehrmach tu. Jego otwarcia 18 sierpnia 1938 dokonał sam Adolf Hitler. W garnizonie Groß Born stacjo nowały jednostki dywizji pan cernej Heinza Guderiana przed atakiem na Polskę w 1939. Na poligonie ćwiczyły oddziały Afrika Korps, dowodzone przez gen. Rommla (drugim poligo nem Afrika Korps była Pustynia Błędowska).
Później zorganizowano tu taj obóz jeniecki, w którym przetrzymywano jeńców fran cuskich i polskich. Trafiła tu tak że duża część żołnierzy powsta nia warszawskiego.
W 1945 ro ku miasto zajęła Armia Czerwona, która aż do 1992 roku użytkowała zastane budynki. Mimo że obszar ten został w 1945 formalnie włą czony do Polski, a w ewidencji gruntów figurował pod nazwą „tereny leśne”, to faktycznie był on oderwany od struktury tery torialnej kraju. 12 października 1992 wojsko radzieckie (w tym czasie już rosyjskie) ostatecznie opuściło Borne Sulinowo – było to 15 tysięcy żołnierzy kontyn gentu 6 Witebsko-Nowogródz kiej Gwardyjskiej Dywizji Zme chanizowanej Armii Rosyjskiej. W kwietniu 1993 miasto zostało przekazane polskim władzom cywilnym. 1 października 1993 r. Rada Ministrów RP nadała mu
status miasta. Tym samym roz począł się proces zasiedlania.
Obecnie mieszka w tym nie zwykłym miejscu około 4000 osób, a włodarze stawiają na rozwój miasta poprzez tu rystykę.
Miasto jest zadbane i pra wie w całości zagospodaro wane. Poniemiecki, żołnierski porządek w układzie ulic i sy metrii budynków sprawia, że wyobraźnia nie musi się zbyt nio wysilać, aby w tym miejscu zobaczyć miasteczko sprzed kilkudziesięciu lat. Niektóre stare, pokoszarowe budynki są nieodnowione, co wg nas fajnie wpływa na odbiór ca łości jako miejsca autentycz nego. Jest również kilka ruin, które można zwiedzać (na włas ną rękę i odpowiedzialność!). Podobno, stan budynków nie odnowionych i niszczejących przedstawia obraz tego, do czego doprowadzili już Pola cy. Niestety, czy to bieda, czy łatwość łupu sprawiły, że mia
sto w początkach swej polskiej historii zostało splądrowane i ograbione.
Ciekawe miejsca są opisane i jest wśród nich wyznaczona ścieżka turystyczno-spacero wa. Ułatwia to ogarnięcie ca łości. Spośród naprawdę wielu starych budynków czy innych śladów przeszłości rozproszo nych po całym mieście można wybrać te, które wydają nam się najbardziej interesujące. Na ścieżce znajdują się punk ty takie jak np. dawna kantyna oficerska, dawny szpital woj skowy, osiedle bloków miesz kalnych typu „Leningrad”, po zostałości willi generała Heinza Guderiana czy willa generała Dubynina.
Najfajniejsza – naszym zdaniem – atrakcja Bornego Sulinowa to Dom Oficera czyli zbudowany przez Niemców w latach 1934-36 re prezen tacyjny budynek garnizonu Gross Born. Mieściły się w nim sale wykładowe szkoły arty
lerii armii niemieckiej – Weh rmachtu. Szkolono tu m.in. oficerów i podoficerów sta cjonujących w mieście jedno stek pancernych generała Gu deriana. W części budynku od strony jeziora znajdowało się kasyno oficerskie, a wszystkie oficjalne uroczystości odby wały się w okazałej sali wido wiskowej. Ulica, przy której się znajduje nosiła wtedy nazwę Kasino Strasse.
W ra dzieckim okresie hi storii miasta (1945-1992) obiekt nosił nazwę „Garnizonowy dom oficerów” i pełnił funkcję centrum kulturalnego miasta. Mieściły się tu: kino, teatr, sala koncertowa, dyskoteka i siedzi ba lokalnej telewizji transmitu jącej m.in. programy z Moskwy. W tym czasie w części od strony jeziora funkcjonowała restaura cja. Na oficjalnych uroczystoś ciach i akademiach w murach budynku gościli głównodowo dzący armii Układu Warszaw skiego.

Wokół Bornego Sulinowa jest mnóstwo innych militar nych atrakcji, takich jak po zostałości tzw. Wału Pomor skiego, bunkry, jazy forteczne na rz ekach, czy – jedyny taki – „cmentarz z pepeszą”.
Na całodniową wycieczkę po samym Bornym Sulinowie, a także po jego okolicach moż na wybrać się ró wnież z pro fesjonalnym przewodnikiem.
Na szczególną uwagę za sługuje jeszcze jeden atut tej miejscowości – piękne jezioro oraz okoliczne lasy. Pełna in frastruktura turystyczna i sto sunkowo niewielka liczba go ści sprawiają, że wypoczynek w takim miejscu jest wyjątko wo efektywny.
Kłomino – ostatnie ślady po osadzie duchów „Wymarłe miasto”, „miasto duchów” czy „polska Prypeć”. Nazywane jest ró żnie i różnie też się nazywało: Westfalen hof – gdy wizytował je Hit ler i wieziono tu jeńców pol skich, francuskich oraz ro syj skich; Gródek – gdy następnie wieziono tu żołnierzy niemie ckich. Od 1992 ro ku mamy pol skie Kłomino.
Kiedy po 60 latach istnie nia miasto w końcu zostało ujawnione na mapach i włą czone do Polski, ro zpoczęła się jego dewastacja. Nie zo stało zasiedlone tak jak pobli skie Borne Sulinowo. Po wy burzeniu 50 budynków (m.in. w celu pozyskania cegieł na budowę Pałacu Kultury i Na uki) do dziś w Kłominie pozo stały tylko cztery (!) oraz zja dane przez ro ślinność drogi i tajemnice.
Obecnie mieszka tu kilka naście osób.
Radziecka baza ra kietowa w Brzeźnicy-Kolonii Całkiem niedaleko Kłomina leży kolejne ciekawe miejsce. Ciężko do niego trafić, nie ma
tu żadnych drogowskazów czy tablic pamiątkowych wskazu jących drogę.
Ale jeśli nieco się wysilicie, możecie ujrzeć na własne oczy dawny magazyn ra dzieckiej broni nuklearnej, przecho wywanej w całkiem niedaw nych czasach na terenie Polski. Jej rozmieszczenie i ewentual ne zastosowanie było oczywi ście związane z rozgrywającą się ówcześnie zimną wojną. W najbliższej okolicy tego miejsca wciąż można natknąć się na schrony po przewoź nych wyrzutniach SS-20.
Co najważniejsze – to miej sce jest bezpieczne i nie ma tu promieniowania (zostało zbadane). Mogliśmy więc bez przeszkód poszwędać się po lesie pełnym niezwykłych pa miątek.
A jak tu trafić? Jadąc z Kło mina w kierunku miejscowości Szwecja, w pewnym momen cie znajdziecie się na skrzyżo waniu z oznaczeniem miejsco wości Brzeźnica Kolonia. Znak informuje, że należy skręcić w lewo. Ale wtedy właśnie na leży skręcić w prawo, na drogę szutrową, w las. Tam po jakimś czasie zobaczycie drogowska zy na bunkry i dawną bazę ra kietową.
Lobeliowe jeziora
Gdy jedziemy na taką wyciecz kę w cieplejszy weekend, od poczynek nad jeziorami sam wprasza się w plan dnia. My zatrzymaliśmy się w otoczeniu nieskalanych turystą lobelio wych jezior, osiem kilometrów od Miastka. Lobelie to te pięk ne, delikatne ro ślinki („relikt borealno-atlantycki”) pora stające jedynie krystalicznie czyste jeziora oligotorficzne. Rezerwat florystyczny (jezio ra Kamień, Orle i Smołowe), gdzie przyszło nam wcinać kabanosy w błogim cieniu dziewiczych lasów, to idealny plener na film o ru sałkach, za klętych pannach wodnych czy wodnikach.
Jak widzicie, środkowa część Pomorza Środkowego czy też Pojezierze Pomorskie to nie tylko przestrzeń, przez którą przejeżdżamy z połu dnia w drodze na plaże. War to zatrzymać się tu na dłużej, a okolice Bornego Sulinowa doskonale nadają się na cel wycieczki same w sobie. Jest to świetna opcja dla osób lu biących poznawać mało znane miejsca i fakty, jednocześnie nie zamykając się na re laks w czystej postaci.
Monika ChełstowskaJak zacząć oszczędzać?
Przede wszystkim wybierając produkty energooszczędne. Można też zwrócić uwagę na urządzenia wielofunkcyjne. Ta kie ro związanie pozwoli nam także zaoszczędzić miejsce, którego zawsze przecież bra kuje w domu. Ponadto warto: wyłączać światło zawsze wtedy, gdy nie jest potrzeb ne, stosować energooszczędne żarówki, wyłączać nieużywany sprzęt z kontaktu, ładować zmywarkę i pralkę do pełna, używać listew zasilających, gotować pod przykryciem.
Klasy energetyczne
Teoretycznie energooszczęd ność można poznać dzięki klasom energetycznym, któ re określają pobór prądu przez urządzenie. To właśnie te kolo rowe paski powinny być głów nym wyznacznikiem przy wy borze nowych urządzeń do domu.
Wcześniejszy podział klas energetycznych polegał głów nie na dodawaniu plusów, np. A+++, ale ponieważ pojawiały się coraz bardziej nowoczesne i energooszczędne urządzenia, należało ten system zmodyfi kować. Tak więc produkty znaj dujące się wcześniej w klasie A+ zostały przeniesione do klasy G lub F, a produkty z klasy A+++ do klas C i D. W klasach A i B znaj dą się nowoczesne urządzenia przyszłości, które niebawem po jawią się na ry nku. I to dla nich zarezerwowane są te miejsca. Zapewne jest to także mobili zacja dla producentów, by pro dukować coraz to bardziej ener gooszczędne i ciche urządzenia, ale obecnie najkorzystniejsza dla użytkowników jest klasa C. Trzeba pamiętać, że nie wszystkie produkty są oznacza ne zgodnie z nową klasyfikacją. Dotyczy ona np. pralek, telewizo rów czy też lodówek, natomiast takie urządzenia jak odkurzacz czy okap nadal są klasyfikowane na podstawie starych klas A++.
Jak zaoszczędzić na ogrzewaniu?
W pierwszej kolejności nale ży sprawdzić szczelność okien i drzwi – to właśnie przez nie z pomieszczenia „ucieka” naj więcej ciepła. Jeśli są nieszczel ne, utrzymanie odpowiedniej temperatury wymaga intensyw nego ogrzewania, co oczywiście generuje dodatkowe koszty.
W oszczędności na ogrzewa niu ważne jest również odpo wiednie dopasowanie tempe ratury do swoich potrzeb. Jeżeli
Oszczędność versus komfort
Energooszczędność w dzisiejszych czasach jest na pierwszym miejscu. Ceny za gaz i prąd potężnie wzrosły, a to nie koniec podwyżek. Dlatego coraz większą wagę zaczynamy przykładać do oszczędności energii. Wymieniamy żarówki na ledowe oraz przykręcamy kaloryfery. Czy można w tym wszystkim zachować poczucie komfortu?

domownicy nie lubią gdy jest zbyt ciepło, intensywne grza nie pomieszczeń nie ma więk szego sensu.
Co z powietrzem?
Lubimy żyć komfortowo ota czając się masą przedmiotów służącym poprawie samopo czucia – zarówno psychiczne go jak i zdrowotnego. Dbamy także o klimat w naszym domu. Chcąc by powietrze w nim było jak najlepszej jakości, zaopatru jemy się w oczyszczacze, nawil żacze czy osuszacze powietrza. Wszystkie te urządzenia pobie rają określoną ilość prądu. Czy są więc potrzebne?
Oszczędzanie na rachunkach za energię elektryczną nie musi oznaczać rezygnacji z urządzeń służących do poprawy jakości powietrza w domu. Wręcz prze ciwnie – powinny one znaleźć się w każdym gospodarstwie domo wym. Warto jednak pamiętać o tym, żeby wybierać te wysokiej jakości, które są co prawda droż sze, za to inwestycja w nie zwra ca się znacznie szybciej. Dlacze go? Przede wszystkim dlatego, że są nie tylko znacznie skutecz niejsze w działaniu, ale również są energooszczędne i zużywa ją znacznie mniej energii elek trycznej niż te tańsze w zakupie, jednak znacznie kosztowniejsze w eksploatacji. Na przykład ko rzystanie z osuszaczy konden sacyjnych daje także korzyści w postaci dodatkowego ciepła czyli ciepła utajonego.

Czym jest ciepło utajone?
Ciepło utajone to nic innego jak energia, która jest pobierana bądź oddawana przez powie trze (lub inne substancje) w cza sie gdy woda zmienia stan sku pienia. Choć ciepło utajone to główna energia związana z bu rzami, huraganami i wieloma procesami w których występuje woda, warto zdawać sobie spra wę z tego, że zjawisko to pojawia się również w gospodarstwach domowych. W jaki sposób?
Osuszacze kondensacyjne znajdujące się w gospodarstwie domowym w wyniku swojego działania mogą oddawać nawet do 30 proc. ciepła, co jest zjawi skiem całkowicie naturalnym i nie powinno stanowić powo du do niepokoju.
Wady i zalety urządzeń wielofunkcyjnych
Urządzenia wielofunkcyjne spełniają wiele istotnych funk cji, a przy tym zastępują wiele innych sprzętów, pozwalając przy tym zaoszczędzić nie tyl ko wolną przestrzeń, ale rów nież pieniądze, a także energię elektryczną.
Dlaczego warto stosować urządzenia wielofunkcyjne? Za najistotniejsze ich zalety można uznać przede wszystkim: niższy koszt zakupu – jedno urządzenie kosztuje zdecy dowanie mniej niż kilka in nych, pełniących tylko jedną funkcję, mniejsze koszty zużycia energii elektrycznej, oszczędność przestrzeni. Urządzenia wielofunkcyjne są bardzo wygodne w zastosowa niu, a przy tym koszty ich użyt
kowania nie są wygórowane. Jednak należy zdawać sobie sprawę z tego, że takie rozwią zanie nie jest całkowicie pozba wione wad. Urządzenia takie są znacznie bardziej podatne na usterki, a w wielu przypadkach, ze względu na wiele możliwości użytkowania, nie są odpowied nio wydajne.
Komfort codziennego życia
Czy stosowanie licznych spo sobów oszczędzania energii elektrycznej zawsze wpływa na zmniejszenie komfortu co dziennego życia? Oczywiście że tak, jednak daje nam pewne korzyści.
Natomiast używanie urzą dzeń do poprawy jakości po wietrza zdecydowanie po prawia i komfort psychiczny, i zdrowie. Dlatego są one warte drobnej inwestycji –szczególnie, gdy dotyczy to urządzeń z wysoką klasą ener gooszczędności – przyjaznych dla naszego samopoczucia i dla kieszeni.
Laura Leszczyńska artykuł powstał przy współpracyCO Z TYMI POTRZEBAMI?
Współczesnym facetom bardzo trudno jest powiedzieć i zdefiniować, czego potrzebują dla siebie – od swoich part nerek, od życia, tak żeby czuć satysfakcję i mieć poczucie spełnienia. Mężczyźni są wychowywani głównie przez ko biety. Jest to niejednokrotnie przyczyną problemów facetów z określeniem własnej męskości bez pytania kobiet, jakimi powinni być facetami. Wiedzą więc, jakie są potrzeby kobiet w stosunku do mężczyzn, ale trudniej jest im określić, czego potrzebują sami dla siebie. To często powoduje samotność i poczucie dystansu w bliskich relacjach, rezygno wanie z dbania o własne potrzeby, a w konsekwencji obniżony nastrój i różnego rodzaju dolegliwości psychofizyczne.
Skąd to się bierze?
Młody, dorastający mężczyzna potrzebuje chwili z dala od ko biet, aby mógł stać się sobą, świadomym swojej energii. Wtedy poznaje własne potrze by i znajduje sposób na ich za spokojenie. Nazwijmy to inicja cją. Dobrze jest mieć w pobliżu innego dojrzałego mężczyznę, który będzie potrafił w odpo wiednim momencie potwier dzić, że dobrze sobie radzisz, że możesz polegać również na so bie. Tylko w ten sposób można być autentycznym mężczyzną dla siebie i dla innych. Być świa domym siebie i akceptującym siebie mężczyzną, gotowym na porażkę i słabość, z której wyrasta prawdziwa siła.
Relacje między mężczyzna mi kształtują się na podstawie wcześniejszych doświadczeń i znanych wzorców męskich. Jeśli zabrakło pozytywnych wzorców, negatywny wzorzec będzie powtarzany, dopóki ktoś go nie zauważy i nie przełamie. Nawet jeśli wydaje nam się, że postępujemy inaczej niż nasi ro dzice, to na poziomie wykona nia robimy dokładnie to samo. Wzorce są po prostu tak silne. Nie jesteśmy w stanie ich za uważyć, dopóki ktoś nam ich nie pokaże lub nie zorientujemy się o tym sami.
Ojciec, niezależnie od tego, czy jest obecny czy nie, to pierwszy i najsilniejszy wzorzec. Jeśli ta relacja jest negatywna, to późniejsze relacje będą się opierać na tym negatywie. Jako trudną relację rozumiem opar cie się tylko na oczekiwaniach, wycofanie z wychowywania, nieobecność i niedostępność emocjonalną, nieokazywanie
ciepłych uczuć i bycie słabym wsparciem. Ale też drugą stro nę, czyli nadmiar kontroli, troski, bliskości i zapewniania poczucia bezpieczeństwa. Oba te biegu ny są zachowaniami agresyw nymi, które powodują raczej za mykanie się, niż otwieranie na własne potrzeby.
Olbrzymi wpływ na po strzeganie własnych potrzeb ma oczywiści relacja z matką. Matka mogła być wyprzedza jąca, goniąca za spełnieniem potrzeb, zanim ta jeszcze się pojawiła w głowie małego chłopca. Mogła też – przeciw nie – koncentrować się głów nie na własnych problemach, upatrując w młodym mężczyź nie powiernika, obrońcę lub le karstwo na deficyty powstałe we własnej relacji z partnerem. Oba te typy zachowań matki skutkują tym, że w dorosłym życiu mężczyźnie trudno bę dzie rozpoznać własne potrze by, szczególnie te emocjonalne, i zawalczyć o nie. Bliżej będzie mu wtedy do tego, żeby dbać o potrzeby innych w pierwszej kolejności. Jego wartość będzie definiowana przez skuteczność w tym działaniu.
A co z potrzebami mężczyzny?
Mężczyźni zbyt rz adko do świadczają korzyści, które po chodzą z bycia otwartym i au tentycznym w relacji. Za to czę sto wybierają postawę tych od powiedzialnych, ratowników, obrońców czy kontrolerów.
Pozornie łatwiej jest radzić sobie z wyzwaniami samemu niż odsłonić się z własnymi po trzebami i poprosić o wsparcie, pomoc czy nawet samą obec ność, możliwość bycia wysłu
chanym. Zwykle bierze się to z tego, że w życiu takiego męż czyzny brakowało wzorca, któ ry właśnie w taki sposób potra fił zadbać o własne potrzeby. Który pokazywałby, że można być autentycznym i mieć włas ne potrzeby – inne niż mate rialne i fizjologiczne. Do tego niezbędne jest zrozumienie własnych potrzeb i gotowość do komunikowania ich, szcze
gólnie, że między dorosłymi za sada domyślania się potrzeb bez mówienia o nich, po prostu nie obowiązuje.
Często faceci nienauczeni są tego, że mogą mówić o swo ich potrzebach. Pozostają więc z nimi sami, z poczuciem bycia niezauważonym, rozczarowa nym i zrezygnowanym. Niczego innego nie doświadczają, więc zostają z tym sami, bo i tak nie znajdą zrozumienia, a przynaj mniej takie budują się w nich przekonania.
Maski i bagatelizowanie W odpowiedzi na tę sytuację mężczyźni przyjmują różne go ro dzaju maski, które wyra żają się charakterystycznym stylem komunikowania się, obniżonym głosem, krótkimi, zabarwionymi złością wypo wiedziami i udawanym zdecy dowaniem. Chociaż pod tą po
stawą skrywane są potrzeby bycia z kimś blisko, bycia ko chanym, zaopiekowanym, do cenianym i zauważonym. Nie rzadko odciążonym z nosze nia różnego rodzaju życiowych ciężarów samodzielnie.
We wzajemnych męskich re lacjach najczęściej komuniko wanie potrzeb wiąże się ze zba gatelizowaniem problemu, ewentualnie zaśmiewaniem lub po prostu ucięciem w stylu „nie ma się czym przejmować” lub „dasz sobie radę”. Mężczyźni, którzy słyszą to przez większość swojego życia, zostają z poczu ciem, że muszą dać sobie radę sami, dowozić tematy, rozwią zać problemy, unieść co tam trzeba, bez zauważania tego, jak duży koszt emocjonalny po noszą. W konsekwencji dbanie o własne potrzeby, nawet te nie zbędne, takie jak miłość, akcep tacja, przynależność, troska, otrzymanie wsparcia, wzajem
ne poczucie bezpieczeństwa w relacji, mogą facetom koja rzyć się z postawą egoistyczną i w ogóle z czymś świadczącym o ich słabości. Bezpieczniej jest skupić się na potrzebach innych lub przepracowywać się, żeby nie czuć braku sensu, poczucia pustki lub coraz bardziej obni żającego się nastroju.
Obciążają czy odciążają?
Prowadząc psychoterapię lub coaching z mężczyznami bar dzo często spotykam się z prze konaniem, że męskie potrzeby, inne niż potrzeby fizjologicz ne, czyli seks, odżywianie, ruch i odpoczynek, praktycznie nie ujawniają się w relacjach. Są po strzegane jako coś, co mogłoby obciążyć partnerkę, spowodo wać jakieś trudności lub zmianę postrzegania tego mężczyzny jako takiego, który sobie nie ra dzi lub jest słaby.

Po kilku sesjach, w których pracujemy z rozpoznaniem po trzeb i komunikacją, najczęś ciej okazuje się, że efekt jest zupełnie odwrotny . Z facetów schodzi presja, obciążenia, po jawia się poczucie zrozumienia i wsparcie, a z drugiej strony możliwość bycia dla kogoś waż nym, przydatnym, obdarzonym zaufaniem. Nie wszystkie po trzeby emocjonalne muszą być zaspokajane samodzielnie, za to wszystkie są również ważne dla zdrowego życia psychiczne go i fizycznego. Otwarte komu nikowanie ich może nie zawsze zapewnia takie zaspokojenie ich, jakiego oczekujemy, ale zawsze zostawia poczucie, że spróbowaliśmy, a to często po zwala nam poczuć się lepiej, być sprawczym i ważnym dla siebie.
Witek Janowski– psychoterapeuta i coach biznesowy, trener rozwoju, manager z doświadcze niem. Współautor projek tu ManKind – męskich krę gów we Wrocławiu. Kontakt: www.witekjanowski.pl

Maciej Wełyczko: Czy warto iść do sądu z kredytem fran kowym?
Radca prawny Daniel Sroka: Moim zdaniem warto. Obecnie ogromna większość spraw sądo wych – ponad 95 proc. – jest roz strzygana korzystnie na rzecz frankowiczów. Orzecznictwo Sądu Najwyższego i Trybunału Sprawiedliwości UE ustabilizo wało się i chroni prawa kredyto biorców. Oczywiście nie każda umowa kredytowa wyrażona w CHF jest wadliwa, ale by to stwierdzić najlepiej skorzystać z usług wyspecjalizowanej kan celarii prawnej.
Czy to coś kosztuje?
Daniel Sroka: W przypadku na szej kancelarii analiza umowy pod kątem występowania nie godnych z prawem klauzul jest bezpłatna. Dokładnie analizu jemy umowę oraz przedstawia my koszty prowadzenia sprawy, a także przygotowujemy kalku lacje korzyści dla klientów przy unieważnieniu umowy jak i przy jej „odfrankowieniu”, czyli przej ściu na kredyt rozliczany w zło tówkach.
Ile kosztuje prowadzenie sprawy frankowej?
Daniel Sroka: Na pewno trzeba uiścić opłatę sądową w wysoko ści 1 000 zł – to opłata pobierana przez sąd. Jeżeli chodzi o wy nagrodzenie na rz ecz naszej kancelarii, to pobieramy opłatę jednorazową za prowadzenie sprawy przed sądem w wyso kości kilku tysięcy złotych – za dwie instancje. Dodatkowo po ostatecznym wygraniu proce su pobieramy wynagrodzenie za sukces. Z klientem zawsze zawieramy umowę na piśmie, w której w sposób przejrzysty jest określone nasze wynagro dzenie. Łączny koszt prowadze nia sprawy najczęściej nie prze kracza 10 proc. kwoty korzyści jakie odnosi klient w wyniku wy granej z bankiem.
Czy kredytobiorcy, którzy mają kredyt we frankach, mo gą już dziś przestać go płacić? Radca prawny Angelika Siko ra: Jest możliwość, żeby prze stać spłacać kredyt jeszcze przed wyrokiem, jednak wią że się to ze złożeniem w sądzie wniosku o zawieszenie spłaty kredytu. Zgoda sądu na zawie szenie spłaty kredytu powodu je, że w czasie trwania całego procesu sądowego z bankiem, klienci nie muszą spłacać kre dytu. Nie radziłabym przestać spłacać kredytu na własną rę kę, gdyż będzie wiązało się to z windykacją ze strony banku i wpisem do BIK-u, bo bank uwa ża, że umowa jest ważna i kre dyt trzeba spłacać.
Frankowicze – warto iść do sądu!
sięcy. Jednak gdy do sprawy jest powołany biegły sądowy, to może być ona prowadzona przez klika lat.
Czy kredytobiorca musi uczestniczyć w rozprawach?
Daniel Sroka: Kredytobiorcy powinni być przygotowani na to, że będą musieli ra z stawić się w sądzie, w celu wyjaśnienia okoliczności zawarcia umowy kredytowej. Nie ma się czego obawiać, bowiem jest to stan dardowa procedura, a nasza kancelaria stara się wyjaśnić i przygotować kredytobiorców do takiej wizyty.

Czy banki zawsze odwołu ją się od wyroku sądu I in stancji?
Daniel Sroka : Co do zasady banki wnoszą apelację do sądu II instancji, ale te sprawy rozpa trywane są już dużo szybciej. We Wrocławiu istnieje duża szansa, że wyrok w II instancji zapadnie w terminie od sześciu do dwunastu miesięcy.
W trakcie procesu sądowe go staramy się walczyć o jak najszybsze prowadzenie spra wy poprzez wnioskowanie o od dalenie bezsensownych wnio sków dowodowych, które nic nie wnoszą, a istotnie przedłu żają postępowanie sądowe.
Jakie są szanse na wygraną z bankiem?
Angelika Sikora : Gdy spoj rzymy na statystyki podawane przez Ministerstwo Sprawiedli wości, zauważymy, że frankowi cze wygrywają ponad 95 proc. procesów. Te kilka procent prze granych spraw to kredyty, które np. były brane na cele związa ne z działalnością, lub kredyto biorca negocjował kursy z ban kiem. Każdą umowę frankową analizujemy nie tylko pod ką tem klauzul, ale ró wnież ry zyk – to później przekłada się na korzystny wyrok w sądzie. Do tej pory w sprawach prowa dzonych przez naszą kancelarię, które zakończyły się wyrokami, zawsze wygrywaliśmy.
Wielu klientów nadal oba wia się pozwać bank, czy słusznie?
Angelika Sikora: Nie ma cze go się obawiać, banki nie chcą dogadywać się z frankowicza mi polubownie. A te nieliczne, które proponują ugody, przed stawiają propozycje, które nie są korzystne dla kredytobiorców. Obecnie nie ma więc innej drogi oprócz sądowej, aby uregulo wać sytuację z bankiem i uwol nić się od kredytu. Natomiast procent wygranych spraw poka zuje, że warto do tego sądu iść.
Zdecydowana większość wy roków uznaje umowy kredytu za nieważne, w związku z czym klienci nie muszą go spłacać po obecnym kursie franka, któ ry ostatnio przekroczył grani cę pięciu złotych, lecz wracają do rozliczenia kredytu po kur sie z dnia uruchomienia (około dwa złote). Przy takim rozlicze niu okazuje się, że w zdecydo wanej większości kredyty te już dawno zostały spłacone.
Czy należy poinformować bank, o zamiarze skierowa nia sprawy do sądu?
Daniel Sroka: Bardzo ważnym elementem postępowania przedsądowego jest skierowa nie do banku wezwania, tzw. re klamacji. Bank ma obowiązek odpowiedzieć w terminie 30 dni, jednak co do zasady nie jest zainteresowany podjęciem jakichkolwiek prób polubowne go zakończenia sporu, bowiem stoi na stanowisku, że umowy kredytowe waloryzowane do CHF nie zawierały nieuczciwych zapisów umownych.
Jak przygotować się do spra wy przeciwko bankowi?
Daniel Sroka: W pierwszej ko lejności należy sprawdzić czy w umowie są tzw. klauzule abu zywne. Jeżeli zostanie ustalo
ne, że takie niedopuszczalne zapisy tam się znajdują, to na leży wystąpić do banku o wy danie zaświadczenia dotyczą cego podstawowych danych spłacanego bądź spłaconego kredytu. Nasza kancelaria przy gotowuje taki wniosek. Bardzo często przekazujemy go klien towi przed zawarciem umowy o prowadzenie sprawy przed sądem. Należy mieć świado mość, że dopiero po otrzyma niu danych od banku możemy dokładnie ustalić, jakie korzyści może dać wygrana.
Co Pana zdaniem powinno być zawarte w samym po zwie?
Daniel Sroka: Podstawowym zadaniem kancelarii jest pra widłowe sformułowanie żądań w pozwie, tj. wskazanie kwo ty zapłaty, jakiej można doma gać się od banku, a także pra widłowego określenia żądania ustalenia nieważności samej umowy kredytowej, jeżeli są ku temu przesłanki. Istotną kwe stią jest też prawidłowe przed stawienie argumentacji praw nej w oparciu o zapisy umowy kredytowej oraz o najnowsze orzecznictwo Sądu Najwyż szego oraz Trybunału Spra wiedliwości Unii Europejskiej. Najlepiej skorzystać z usług
wyspecjalizowanej kancelarii prawnej, bo to gwarantuje pra widłowe prowadzenie sprawy przeciwko bankowi.
Jak długo będzie trwała spra wa w sądzie?
Daniel Sroka: Batalia sądowa jest uciążliwa i czasochłonna, bowiem pełnomocnicy banków podejmują wszelkie możliwe działania, aby zwalczyć stanowi sko kredytobiorcy przedstawio ne w pozwie. Pisma procesowe banków są obszerne – mają na wet sto stron. Bardzo często no si to znamiona tzw. obstrukcji procesowej, która ma spowodo wać jak najdłuższe prowadzenie sprawy w sądzie.
Proszę bardziej konkretnie. Ile trwają obecnie sprawy np. we Wrocławiu czy w Warsza wie w I instancji?
Daniel Sroka: We Wrocławiu obecnie na wyznaczenie pierw szej ro zprawy czeka się oko ło roku, natomiast w Warszawie terminy są dwukrotnie dłuższe. Dużo lepiej wygląda to w mniej szych sądach, np. w Świdnicy czy w Legnicy. Czas prowadze nia sprawy przed sądem I in stancji jest mocno zróżnicowa ny – zdarza się, że wyrok zapada już na pierwszej rozprawie, czy li nawet w terminie do 12 mie
Frankowicze czekają na waż ny wyrok Trybunału Spra wiedliwości Unii Europejskiej w swojej sprawie. Czego do kładnie ma on dotyczyć i kie dy może zapaść?

Angelika Sikora: 12 paździer nika 2022 r. odbyła się pierw sza rozprawa dotycząca zapy tania Sądu Rejonowego w War szawie, czy przy unieważnie niu umowy bankowi należy się jeszcze jakieś inne, dodatkowe wynagrodzenie, oprócz zwrotu kwoty kredytu, natomiast kre dytobiorcy odszkodowanie za to, że bank obracał wpłacony mi ra tami. Trybunał czeka na opinię Rzecznika Generalnego, spodziewamy się, że wyrok za padnie za sześć do dwunastu miesięcy.
Patrząc na dotychczasowe orzecznictwo unijne, jak i pol skich sądów, spodziewam się, że Trybunał podtrzyma prokon sumenckie stanowisko i uzna, że bankom należy się tylko zwrot wypłaconej kwoty kredytu, a wszystkie ich pozostałe rosz czenia są bezzasadne. Obecne orzecznictwo Trybunału Spra wiedliwości UE w sprawach fran kowych należycie chroni kredy tobiorców i nie trzeba obawiać się przyszłych rozstrzygnięć.
Dziękuję za rozmowęPozytywna troska o siebie
Leczenie obszarów dyskomfortu
Po wysłuchaniu potrzeb moich pacjentów wytypowałam naj częściej wskazywane obszary dyskomfortu i chcę zwrócić uwa gę na możliwości ich leczenia:
Nadmierne owłosienie – jeśli ci nie prze szkadza, to zostaw je, ale jeśli sprawia, że masz poczucie dy skomfortu, po prostu je usuń. Jeśli boisz się bólu, mamy dla ciebie rozwiązanie w postaci nowoczesnego, działającego jednocześnie dwoma wiązka mi lasera Thunder, który zro bi to w czasie 4-8 zabiegów z minimalnymi odczuciami. Pamiętaj, że działa też na jas ne włosy, a odstępy pomię dzy zabiegami są zależne od leczonego obszaru.
etapowe urządzenie Eximia, wykorzystujące technologie takie jak dermabrazja, lasero poracja, wtłoczenie substan cji redukującej tkankę tłusz czową (fosfatydylocholiny) drenaż i ra diofrekwencja, dobierane odpowiednio do potrzeb każdego pacjenta. Rekomendujemy serię 4-6 za biegów co tydzień lub dwa. Zabiegi te często wspomaga my podaniem – techniką me zoterapii – preparatu Alidya, który m.in. wiąże złogi żelaza odpowiedzialne za zmiany w tkance tłuszczowej, po prawia drenaż limfatyczny, mikrokrążenie oraz ma dzia łanie przeciwutleniające. Im szybciej zaczniesz leczenie (przy mniejszym zaawanso waniu problemu), tym efekt będzie lepszy.
Czy nie odczuwasz zagubienia, gdy z pism, telewizji czy me diów społecznościowych ata kują cię nowe trendy? Mówią ci one jak właściwie żyć, jak po stępować z własnym ciałem, co jest dobre, a co nie. Ciągłemu dążeniu do perfekcji i narzuco nego kanonu piękna przeciw stawia się zyskujący na popular ności ruch body positive. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce medycyny estetycznej?
Trend perfekcji
Myślę, że większość z nas już wie, jakie niebezpieczeństwa wypły wają z TRENDU dążenia do per fekcji i idealizacji bycia szczup łym. Wiemy, że figura modelki to nie norma, co podkreślają liczące się magazyny modowe.

Niestety, w dalszym ciągu wiele kobiet i mężczyzn katuje się dietą czy „przerabia” twarz. Z mediów atakują nas hasła: „wyglądaj młodziej”, „wyglądaj piękniej”, „wyglądaj szczup
lej”, „wydobądź swoje piękno” itp. Taki przekaz daje ci branża beauty. Czy nie tutaj umiejsca wiasz medycynę estetyczną? Czy nie patrzysz na nią przez pryzmat przerysowanych i ma skowatych twarzy z wielkimi us tami i policzkami?
Badania wykazały, że aż 64 proc. ankietowanych, którzy chcą skorzystać z zabiegów medycyny estetycznej, boi się przede wszystkim nienatural nego wyglądu.
Nurt body positive
Na drugim biegunie jest ru ch body positive – nurt propagu jący modę na akceptowanie swojego ciała. Główne założe nia, w tym pozytywny stosunek do wyglądu, szacunek dla ciała, pogodzenie się z kompleksa mi, czy brak poczucia wstydu z powodu wystąpienia jakiegoś problemu, są naprawdę ważne.
Z medycznego punktu wi dzenia nie powinniśmy akcep
tować znaczącej nadwagi, która z czasem zrujnuje nasze zdro wie, samopoczucie i będzie mia ła negatywny wpływ na więk szość aspektów codziennego życia. Dlatego propagatorzy tej idei zaczynają się bronić, że body positivity zakłada przed wszystkim zdrowie. Jak to się ma do akceptacji ciała takim, jakie jest bez zmian i modyfi kacji? Z otyłością czy nadwagą, cellulitem lub rozstępami albo nadmiernym owłosieniem? Zo stawiam was z możliwością re fleksji.
A jeśli jednak nam coś prze szkadza? Czy kiedyś zastana wialiście się nad tym, że cellulit, trądzik, blizny czy rozstępy to jednostki chorobowe, z których każda ma swój specjalny kod ICD-10 na liście Międzynarodo wej Klasyfikacji Chorób i można je leczyć?
Self care

Niejako obok, ale na bazie bo dy positive pojawia się tzw. self care, czyli słuchanie naszych
potrzeb i dostrajanie się do nich. W self care dbałość o cia ło i umysł pozwala nam czer pać radość z zabiegów pielęg nacyjnych i leczyć problemy, bo przecież dbamy o nasze ciało i dostrajamy się właśnie do na szych potrzeb.
Inna twarz medycyny estetycznej
Właśnie jako odpowiedź na po trzeby pacjentów w duchu self care stworzyłam „Self Esteem Aesthetic Clinic”. Moją misją jest pokazanie innej twarzy medy cyny estetycznej, właśnie jako odpowiedzi na twoje potrzeby. Od lat w mojej praktyce eduku ję pacjentów, by przede wszyst kim zadbali o swój największy narząd, czyli skórę i poczuli się w niej dobrze. Czując się do brze ze sobą, jesteśmy pewniej si siebie i wzrasta nasze poczu cie własnej wartości, czyli z ang. self esteem.
Rozstępy – gdy są czerwone, czyli w fa zie zapalnej, łatwiej poddają się leczeniu. Nawet w fazie włóknienia, gdy są już bla de, także jesteśmy w stanie zmniejszyć ich widoczność. Dysponujemy wieloma me todami ich leczenia: y radiofrekwencja mikro igłowa Secret RF DUO (dodatkowo z laserem 1540 nm) – mikronakłucia z emi sją fali radiowej powodują uruchomienie procesów naprawczych w skórze właściwej (seria min. trzech zabiegów raz w miesiącu, najlepiej w terapii łączonej z jednym z poniższych za biegów);
y makroeksfoliacja Bloomea – złuszczanie warstwy ro gowej naskórka stymulu je skórę do przebudowy (proces wzmocniony mi krowibracją i naświetla niem lampą LED);
y wysokostężone osocze bogatopłytkowe – uwal niane czynniki wzrostu sil nie stymulują do przebu dowy; zabieg raz na 6-12 miesięcy; y peeling medyczny Bio RePeelCl3 często wzmoc niony mikronakłuwaniem Dermapen; y mikronakłuwanie Derma pen z czynnikami wzrostu AQ Solution; y biostymulacja kwasem hialuronowym Prophi lo o specjalnej budowie i właściwościach.
Cellulit – to bardzo złożone, wielo czynnikowe schorzenie. Z po mocą przychodzi nam wielo
Nadpotliwość pach, dło ni czy stóp – wiedzieliście, że można je skutecznie le czyć? Zaskakująco z pomo cą przychodzi nam toksyna botulinowa, którą podaje my śródskórnie, by działała na gruczoły potowe. Efekt utrzymuje się do sześciu miesięcy, czasem nawet dłużej.
Porozmawiaj
To tylko niektóre z problemów na ciele, z którymi zgłaszają się moi pacjenci. Jeśli jeden z nich dotyczy ciebie, albo chcesz po rozmawiać o innych, zapraszam na indywidualną konsultację do mojej kliniki Self Esteem. Pamię taj: „More self care, more self esteem”.
Agnieszka Lew-Mirska
– lekarz specjalista, certyfiko wany lekarz medycyny este tycznej, absolwentka Ameri can Academy of Aesthetic Medicine oraz Podyplomo wej Szkoły Medycyny Este tycznej Polskiego Towarzy stwa Lekarskiego, a także wykładowca i szkoleniowiec na tej uczelni.

Najlepszy czas na naukę?

zwolennicz ką małej ilości lekcji do odrabiania w domu. Jest jednak jedna rzecz, której młodej nie odpuszczę i tutaj nie ma tary fy ulgowej. Choćby nie wiem co się zmieniło, jak bardzo rozwinie się technologia. Tę jedną rzecz będę u mojej córki cisnąć. To coś, to na uka języków obcych. Co do innych kwestii, to uważam, że zawsze jest czas żeby się ich nauczyć i nie ma „za późno”. Jednak jeżeli chodzi o ję zyki obce jestem nieprzejednana. Języków trzeba się zacząć uczyć od najmłodszych lat. Tak się złożyło, że sama również biorę udział w inten sywnym półrocznym kursie nauki języka angielskiego.
Nie zawsze chce mi się odra biać prace domowe lub robię to tuż przed zajęciami. No cóż – z pew nych rzeczy się nie wyrasta, nawet jak się samemu zgłasza chęć udzia łu, a nie jest się zapisanym na kurs przez rodziców. Ale dzieciom raczej mówimy zupełnie co innego. Syste matyczność i powtarzanie to klucze do sukcesu w nauce języków. W koń cu nasze intencje są dobre, chcemy żeby wyrosły na porządnych ludzi. Sprawa się ma podobnie w życiu: chętnie sypiemy ra dami jak z rę kawa. Do wykorzystania przez in nych, ale gdy mamy je wprowadzić w życie, to cała nasza kreatywno ści idzie w wymyślanie wymówek. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale się zdarza. A kto jak kto, ale dzieciaki w łapaniu niespójności są lepsze niż szef w łapaniu pracowników jak ro bią zakupy przez internet zamiast prezentacji na zarząd.
JestemU nas sytuacja wyglądała po dobnie. Jesienne popołudnie, dzie cko wraca zmęczone ze szkoły. No i został ten nieszczęsny język do odrobienia. Od razu odpala milion wymówek: a bo głodna, a bo zmę czona, a bo karty nowe pokemon musi ułożyć w albumie, a bo chce sobie po prostu poleżeć. A może jednak pozwolę jej zagrać, to po tem na bank odrobi te lekcje. Już trochę w matkowaniu jestem wpra wiona, więc moje kontrargumenty są równie skuteczne, co jej wymów ki. I nie daję się tak łatwo zapędzić w kozi ró g. Aż młoda wyciąga asa z rękawa: a swój angielski odrobi łaś? No, pokaż co zrobiłaś, co wam pani zadała?
Ten argument trudno przebić. Wytrzeć zaznaczeń już nie zdążę, no bo widzi. Zgubić książek też nie mam jak, bo leżą na biurku. Pozosta je mi wykorzystanie ostatniej stra tegii. Zagrać idealną mamę i uczen nicę. Wstaję więc z werwą z kanapy i oświadczam, że bardzo się cieszę z przypomnienia mi o tak waż nej rzeczy do zrobienia. Choć w my ślach nieco mniej cenzuralne słowa lecą przez głowę. Chciał nie chciał zasiadamy razem przy kuchennym stole, każda ze swoimi książkami i rozwiązujemy zadania.
Efekt jest taki, że każda z nas jest zadowolona. Córka, bo przy pominała mi o moich lekcjach i że wspólnie spędzamy czas. Bo jesz cze jest w takim wieku że każda wspólna chwila z mamą ją cieszy, nawet gdy jest to odrabianie lek cji. Ja, bo jednak zrobiłam swoje zadanie i powtórzyłam materiał na
kolejną lekcję. Oprócz wspólnego odrabiania lekcji i poszerzania wie dzy z języka angielskiego jest wię cej plusów mojego kursu. Córka widzi, że ja też się uczę, nie stwa rzam obrazu ro dzica wszystkowie dzącego, który nigdy się nie myli. Widzi, że żeby coś osiągnąć, trzeba się do tego przyłożyć. Ma też żywy przykład, że nie tylko gderam jej
KORPOTATA
Przyszłość – przeszłość
o tym, jak ważne są pewne aspek ty rozwoju, ale że sama też podno szę poziom mojej wiedzy. Myślę, że moja nauka daje jej poczucie sprawczości, świadomość, jeżeli na czymś jej zależy, to po prostu musi włożyć pewien wysiłek, żeby to osiągnąć. Daje jej też perspek tywę ro zwoju, bo widzi, że każdy wiek jest dobry na wprowadzenie dobrej zmiany w swoim życiu. Na wet ostatnio babci powiedziała, że jak chce, to może się przecież tego nauczyć, bo na naukę jest dobry każdy wiek.
Dorota Dabińska-FrydrychJaśka
zainteresowanie piłką noż ną nie maleje, a wręcz roś nie z każdym tygodniem. Można powie dzieć, że piłka to jego życie. Jeżeli nie ma treningu, to gra w FIFĘ, układa karty pił karskie, ogląda mecz, ry suje boisko lub buduje je z klocków LEGO. Nawet jak idzie z nami na spacer, to kopie małą piłkę na gumce. Piłka nożna to bez wątpienia naj większa pasja mojego syna. Można się
czasu spędzonego na meczach ligowych, niezliczonych turniejach oraz letnich obo zach sportowych. W klubie miałem kumpli, z którymi bardzo często spędzałem czas poza treningami. I tak jak mój syn obecnie, ja również żyłem jednym marzeniem: grać kiedyś zawodowo w koszykówkę.
Niestety, jak to często bywa z marze niami, nie udało mi się go zrealizować. Dzi siaj wiem, że praktycznie nie miałem na to szans. Uzmysłowiłem to sobie w czwartej klasie liceum, tuż przed maturą. Uznałem wtedy, że skoro nie mam szans na wyczy nową grę „w kosza”, to nie będę uprawiał tej dyscypliny w ogóle. Był to okres w moim życiu, kiedy całkowicie obraziłem się na sport. Uznałem, że nie jest mi do niczego potrzebny. Naturalnie wygasiłem relacje z kolegami z drużyny i poszedłem w cał kowicie inną stronę.
Pamiętam, że właściwie marzyłem o tym samym, tylko zamiast w piłce ko panej, byłem zakochany w koszykówce. Z tym, że u mnie początek tej sporto wej pasji pojawił się dopiero w okolicach dwunastego roku życia, a u Jaśka w wieku trzech lat.
Niemal każdą wolną chwilę poświęca łem koszykówce. Jeżeli w dane popołudnie nie miałem treningu to leciałem na miejski stadion porzucać do kosza. A w wakacje byłem tam niemal codziennie.
Trenowałem w miejskim klubie przez ponad siedem lat. A to oznacza mnóstwo
A po co w ogóle o tym piszę? Bo –jak już chyba wspominałem – ro k temu, za namową kolegi, udało mi się wrócić do re gularnych treningów w koszyków kę. Zagraliśmy nawet w amatorskiej lidze. A w tym roku spróbujemy jeszcze ra z i to z nie lada zespołem. Udało się bowiem skompletować drużynę, w której zagra sporo kolegów, z którymi ćwiczyłem kie dyś w jednym klubie.

Kiedy piszę ten tekst jesteśmy dwa dni przed pierwszym treningiem. Zakładam, że będzie to dziwne spotkanie, bo ostat ni raz rozmawialiśmy prawie dwadzieścia lat temu! A dzisiaj niemal wszyscy mamy już własne ro dziny i dzieci. Jesteśmy po większych i mniejszych przejściach, i tylko jeden z nas utrzymuje się z koszykówki. No i ciekawe jak nam pójdzie to spotkanie, bo tego, że na początku nie będzie tzw. zgra nia, jestem więcej niż pewny.
Piotr KrupaWAW4FREE
JESIENNIE
Jazz Trąbalski: trąbka
29 października, godz. 10.30, PROM Kul tury Saska Kępa, ul. Brukselska 23 Zajęcia w ramach cyklu Jazz dla dzieci. Obowiązuje rezerwacja miejsc.
https://waw4free.pl/wydarzenie-97887 -jazz-trabalski-trabka-zajecia-w-ramach -cyklu-jazz-dla-dzieci

Spektakl „Depresja komika”
31 października, godz. 19.30, Teatr Po lonia
Darmowy pokaz z okazji 17. urodzinu Te atru Polonia. Bezpłatne zaproszenia do
odebrania w kasach Teatru od 26 paździer nika od godz. 10.00.
https://waw4free.pl/wydarzenie-98409 -17-urodziny-teatru-polonia-spektakl-de presja-komika

Darmowe, dyniowe ogrody
Do końca października działają dwa bezpłatne ogrody dyniowe: na dachu Galerii Północnej i na trawniku przed Westfield Arkadia.

Północna: https://waw4free.pl/wydarze nie-97719-dyniowy-ogrod-czyli-zaczaro wana-jesien-na-dachu-polnocnej
Arkadia: https://waw4free.pl/wydarze nie-98487-farma-dyniowa-w-westfield -arkadia
Zaduszki jazzowe
4 listopada, godz. 18, Bielański Ośrodek Kultury
Koncert w wykonaniu zespołu Racing Team Swing. Obowiązują darmowe wej ściówki.
https://waw4free.pl/wydarzenie-98458 -zaduszki-jazzowe-w-wykonaniu-zespolu -racing-team-swing
Targi dla Zwierzaków


19 listopada, godz. 11, Centrum Praskie Koneser

Wydarzenie skierowane do wszystkich mi łośników zwierzaków, ale skupione się na asortymencie dla psów i kotów.
https://waw4free.pl/wydarzenie-97893 -targi-dla-zwierzakow
Sisi Lohman
laserowa
zobacz świat na własne oczy
