Serce Warmii (76) Maj 2013

Page 1

Z LUDZI I DLA LUDZI

ŚWIĘCENIA 2013


2

DRODZY CZYTELNICY!

Minęły już kolejne miesiące naszej seminaryjnej formacji. Jest ona jak wchodzenie na wysoką górę, która jednak nie ma kamiennego szczytu jak większość, gdzie mieści się bardzo mało osób, na którym można tylko ustawić flagę i pomachać do obiektywu, a następnie zejść z powrotem. Święcenia kapłańskie, które są szczytem i zwieńczeniem formacji seminaryjnej, nie stanowią celu same w sobie. Kiedy się osiągnie ten szczyt, po sześciu latach wspinaczki, nie ma czasu na odpoczynek i lenistwo. Przed nowowyświęconymi kolejne wyzwania do podjęcia, kolejne szczyty do zdobycia. Można powiedzieć, że sakrament kapłaństwa daje niezbędny ekwipunek do dalszej wędrówki. Pomaga w byciu nie tylko wędrowcem, ale także drogowskazem. Zachęcam bardzo serdecznie do lektury najnowszego numeru naszego pisma. Znajdą w nim Państwo wiele, mam nadzieję, ciekawych artykułów. Jest to kolejne już „Serce Warmii”, w którym, z okazji Roku Wiary, piszemy właśnie o wierze. Tym razem próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie: Gdzie w dzisiejszych czasach można spotkać Jezusa? Odpowiedzi udzielamy dzieląc się doświadczeniem Boga we własnym życiu i codzienności. Moim kolegom, którzy zostali 24 i 25 maja wyświęceni na diakonów i prezbiterów, a których sylwetki mogą Państwo zobaczyć w numerze, życzę wytrwania na tej drodze, a także tego, aby prowadzili do Chrystusa ludzi, do których pójdą. Dziękuję bardzo serdecznie wszystkim, którzy pomogli w powstaniu kolejnego już numeru „Serca Warmii”.

Krzysztof Patejuk Redaktor naczelny „Serca Warmii”

„Dobrego kapłana poznaje się po tym, jak namaszczony jest jego lud. Zauważamy, kiedy nasi wierni zostaną namaszczeni olejkiem radości: na przykład, kiedy wychodzą ze Mszy św. z obliczem osoby, która otrzymała dobrą wiadomość. Nasi wierni przyjmują Ewangelię głoszoną z namaszczeniem, przyjmują, kiedy głoszona przez nas Ewangelia przenika do ich życia codziennego, kiedy spływa jak olejek Aarona aż po krańce rzeczywistości, kiedy oświeca sytuacje graniczne, „peryferie” gdzie wierni są najbardziej narażeni na napaść tych, którzy pragną ograbić ich z wiary”.

Papież Franciszek Homilia na Mszę Krzyżma w Wielki Czwartek 28 marca 2013 r. Redaktor naczelny: Krzysztof PATEJUK Redaktor graficzny: Dawid HULECKI Sekretarz redakcji: Krzysztof LASKA Korekta: Grzegorz ĆWIKLIŃSKI Opieka: ks. Paweł RABCZYŃSKI Zdjęcia: Dawid HULECKI, Janusz GAJDOWSKI Autorzy artykułów: Kornel ANDRZEJEWSKI, Łukasz DŁUGOSZ, Paweł GRZESIAK,

Adres redakcji: „Serce Warmii” WSD MW HOSIANUM ul. Hozjusza 15 11-041 Olsztyn tel.: (0-89) 523 89 84 e-mail: sercewarmii@gmail.com www.hosianum.edu.pl

Druk:

Drukarnia GUTGRAF ul. Bałtycka 131 10-176 Olsztyn

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania otrzymanych artykułów i zmian ich tytułów. Pismo utrzymuje się z ofiar złożonych na adres redakcji.

Marcin KUCIŃSKI, ks. Bartłomiej MATCZAK ks. Paweł ROSZYŃSKI,Andrzej STANKIEWICZ, Dawid SZPEK, Kamil WYSZYŃSKI

ISSN 1427-6968


DROGA MŁODZIEŻY! DRODZY MATURZYŚCI!

Dobiega końca kolejny rok nauki. Wiosna i coraz cieplejsze dni są tego najlepszą zapowiedzią. W tym czasie myślimy już o wakacjach, ale nie tylko. Dla wielu z Was kończący się rok szkolny będzie także zakończeniem ważnego etapu edukacyjnego, wyznaczonego przez egzamin dojrzałości – maturę. Już dziś trzeba zastanowić się nad wyborem drogi życiowej, odczytać powołanie, czyli Boży zamysł wobec każdego człowieka. Nie jest to sprawa łatwa i bardzo często łączy się z lękiem i niepewnością. Współczesny świat nie pomaga nam w podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji. Obserwując rzeczywistość wokół nas dostrzegamy, że bardzo dużo osób żyje dziś jakby na próbę, ucieka przed świadomymi wyborami na rzecz przypadkowych rozstrzygnięć. Wszystko wydaje się zmienne, nieokreślone i niestałe. Pośród wspomnianych symptomów relatywizmu budzi się jednak w naszych sercach tęsknota za prawdą, dobrem, pięknem, niezmiennymi wartościami, na których będziemy mogli budować swoje życie. Gdzie ich szukać? Tylko Chrystus jest w stanie zaspokoić pragnienia naszego niespokojnego serca. Tylko On jest skałą, trwałym fundamentem, na którym można bezpiecznie się oprzeć. Jeśli w swoim sercu słyszysz delikatny głos powołania kapłańskiego, jeśli kiedyś myślałeś, aby zostać księdzem, nie lękaj się i nie wahaj odpowiedzieć Panu Bogu „tak”. Powołanie kapłańskie jest wspaniałą przygodą, jest drogą, na której będzie przy Tobie zawsze Chrystus i drugi człowiek, tak samo jak Ty powołany do świętości. Spójrz z nadzieją w przyszłość, a w Twoim sercu zapanuje radość i pokój! Zapraszam Cię do Warmińskiego Seminarium Duchownego w Olsztynie! Rekrutacja trwa od 1 maja. Czeka tu na Ciebie najlepszy Przyjaciel – Jezus i Jego uczniowie. Do zobaczenia w „Hosianum”!

ks. Paweł Rabczyński, rektor

SPIS TREŚCI

3

4

Gdzie dziś możemy spotkać Jezusa? wywiad z księdzem Hubertem TRYKIEM Krzysztof PATEJUK, Marcin KUCIŃSKI

7 9 10 12 14 17 19 20 23 24 28

Więcej niż obowiązek! Dawid SZPEK Życie ukryte w księdze Paweł GRZESIAK Dobro promieniuje Bogiem Krzysztof PATEJUK Dobre owoce buntu - świadectwo Ks. Paweł ROSZYŃSKI NEOPREZBITERZY ”Przegrany zakład” z Bogiem - świadectwoKamil WYSZYŃSKI Nowowyświęceni diakoni Medal wyciągnięty z kosza Marcin KUCIŃSKI Złoto musi poczekać Andrzej STANKIEWICZ Dziękujemy! - relacja z Dnia Wdzięczności Kornel ANDRZEJEWSKI

Nie wystarczy czytanie - kurs lektorskiwywiad z Ks. Bartłomiejem MATCZA KIEM - Krzysztof PATEJUK, Marcin KU CIŃSKI

29 31

W obliczu jubileuszu - dzieje Hosianum Łukasz DŁUGOSZ

Kalendarium


4

GDZIE DZIŚ

MOŻEMY SPOTKAĆ JEZUSA?

Wiele osób zadaje sobie w dzisiejszym świecie pytanie o to, gdzie mogą spotkać Jezusa, gdzie znajdą Boga. Często szukają Go w złych miejscach, są zagubieni, poddają się zwątpieniu i rozpaczy. Porozmawialiśmy o tym z Prefektem naszego Seminarium - księdzem Hubertem Trykiem. Może pozornie wydawać się, że udzielił on zaskakująco prostych odpowiedzi. Jednak pozory mylą. Dlatego zapraszamy bardzo serdecznie do lektury poniższego wywiadu. Krzysztof Patejuk (K.P): Dzisiaj w Kościele bardzo często mówi się, że chrześcijanin musi spotkać Jezusa, że jest to centrum chrześcijańskiego życia, że bez spotkania Jezusa ciężko tak naprawdę mówić o byciu prawdziwym chrześcijaninem. Dlatego właśnie na początku zadamy takie nieco przekorne pytanie: Jak można spotkać Jezusa dzisiaj, skoro od 2000 lat nie ma Go na ziemi? Ks. Hubert Tryk (Ks. H.T): Nie ma Go fizycznie, natomiast zostaje obietnica Jezusa, Jego Słowo: „Ja jestem z Wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata”. Słowo Boże jest prawdą, jak czytamy w Ewangelii wg św. Jana. Powiem więcej. Słowo Jezusa to nie tylko obietnica, to przysięga. Kwestia tego, że Go nie ma z nami, to jest kwestia niezauważania Jezusa. Tutaj przypomina mi się midrasz żydowski o tym, że świat przypomina beczkę po winie. Beczka mimo tego, że jest pusta, ciągle pachnie winem. Podobnie jest ze światem. Wydaje się on pusty, ciężko jest w nim znaleźć Boga, złapać Go za rękę, natomiast ten świat pachnie Bogiem. Dla chrześcijanina wszystko jest zanurzone w Bogu. Dlatego na te pytanie, jak można dziś spotkać Jezusa, nie ma jednej odpowiedzi. Wydaje mi się, że właściwie można we wszystkim spotkać Jezusa. Człowiek wierzący, który rozwija swoją duchowość, znajduje we wszystkim odniesienie do Chrystusa. Marcin Kuciński (M.K): No dobrze, te słowa brzmią pięknie, ale rzeczywistość jest

o wiele bardziej skomplikowana. Jak można spotkać Boga? Jak poznać to, że właśnie teraz spotykamy Jezusa? Ks. H.T: Myślę, że spotkanie z Jezusem owocuje zmianą życia, nawróceniem, powtórnym narodzeniem. Chodzi o spotkanie osobowe z Jezusem. Człowiek, który doświadczył osobowego spotkania, który doświadczył wewnętrznie, że Chrystus żyje, zmienia swoje spojrzenie na świat. Ktoś, kto tego nie doświadczył, nie zrozumie, że Pana Boga można spotkać wszędzie, w najbardziej prozaicznych wydarzeniach. Chodzi chyba o taki fundamentalny moment doświadczenia

Jezusa, który niesie za sobą przełom w życiu, przełom w postrzeganiu siebie, doświadczaniu własnej grzeszności, przełom w uświadomieniu sobie, że Jezus ma coś do zaoferowania w moim życiu, że przychodzi do mnie ze swoją łaską, z uzdrowieniem. Jeżeli do takiego przełomu dochodzi, to wtedy pojawia się kwestia wierności spotkanemu Jezusowi. Dzięki wierności temu doświadczeniu zaczyna się widzieć Boga wszędzie, otwierają się oczy. Dyskusję można prowadzić na ten temat, jak można spotkać Jezusa w życiu, jak to poznać. To jest problem.

K.P: No właśnie, to miało być moje następne pytanie. Wyobraźmy sobie, że mam trochę więcej lat niż mam, że od małego moi rodzice prowadzili mnie do kościoła, może należę do jakiejś wspólnoty w parafii, prowadzę życie sakramentalne. I nagle słyszę w kościele o tym, że muszę spotkać Jezusa, spotykam się ze świadectwem osób, które opowiadają niesamowite historie o swoim doświadczeniu Boga. Dochodzę


5 do wniosku, że ja niczego takiego ry już doświadczył w swoim ży- M.K: No właśnie, pomównie przeżyłem, a przecież wcale ciu działania osobowego Boga. Je- my trochę o wpływie Złego Dunie czuję się gorszy. Chodzę do śli chodzi o Kościół, to myślę, że cha. Czy może on niejako podkościoła, staram się żyć według osoby, które chodzą do niego, to szyć się pod Jezusa, wymyślić zasad chrześcijańskich, przystę- zawsze spotykają Jezusa. Może to złudzenie spotkania puje do sakramentów. z Nim? Możesz się nad tym zastanowić, Co mam zrobić, żeby zadać sobie takie pytanie: Czy ktoś spotkać Jezusa? Ks. H.T: Żyjemy zrobił dla Ciebie więcej niż Jezus w świecie, w którym Chrystus? Ks. H.T: Przede ciągle toczy się walwszystkim pojawia się ka duchowa. Szatan kwestia pragnienia serca. Tego, jednak nie być spotkanie przemie- został pokonany na krzyżu, ale czy stanę w prawdzie o sobie, że niające. Kościół jest bowiem pod- ciągle działa, chce człowieka pochodzę do kościoła, jestem kato- stawowym narzędziem spotkania, ciągnąć do siebie, zdobyć nasze likiem, a Jezus jest dla mnie kimś przecież tak postanowił Pan Jezus, serca. Wykorzystuje on w tym odległym. Jeśli stanę wobec tej wybrał Dwunastu. Kiedy patrzy- celu różne sytuacje, aby zasiać sytuacji w pokorze, to może się my na Objawienie, to widzimy, że zamęt, odciągnąć od Pana Boga. w sercu zrodzić pragnienie spo- Jezus troskę o doprowadzenie lu- Życie świętych pokazuje, że intkania Jezusa. Nie chodzi też tylko dzi do spotkania z Nim powierzył wencja Szatana jest wielka w tym o to, że to ode mnie wszystko za- ludziom, Kościołowi. Dał w tym względzie, a Słowo Boże mówi leży, że to ja decyduje o spotkaniu celu sakramenty, jako podstawę nam, że jest on w stanie nawet z Jezusem. Muszę sobie uświado- tego spotkania. Trudno więc mó- przybrać postać Anioła Światłowić o tym, że coś może zastąpić mić, że to Jemu przede wszystkim pomoc Kościoła w spotkaniu z Je- ści, może działać tak, że będzie na tym zależy, że On tego pragnie. się wydawać, że jest to Boża łaska, zusem. Ja mam mu tylko to umożliwić. a będzie to tylko pokusa. NajPrzypominają mi się tu słowa jedprostsza kwestia, która przychoK.P: Ja może wrócę jeszcze nego kanonu z Taize: „W ciemno- dzi mi do głowy, to pokusa przyści, idziemy w ciemności, do źró- do tego pragnienia. Bardzo chcę spieszenia duchowego. dła Twego życia. Tylko pragnienie spotkać Jezusa, pragnę tego, moZły Duch może nas jest światłem”. Pan Bóg odpowia- dlę się o to. I przychodzi moprowokować do da na moje pragnienie, szczere ment, kiedy wydaje mi się, że podejmowania pragnienie. Jeśli stanę w prawdzie doświadczam Boga, czuję się wielu różnych, znakomicie, ale po pewnym o sobie i będę chciał spotkać Jezuwydawałoby się, czasie przychodzą wątpliwosa, to wtedy daję mu na to zielone że dobrych dziaświatło, ale inicjatywa tego spo- ści, czy to moje spotkanie z łań, o szlachettkania zależy od Boga, on czeka na Jezusem nie było tylko moim nym celu. I powymysłem, czy nie wmówipozwolenie człowieka. woduje takie łem sobie tego, ponieważ tak przyspiebardzo tego pragnąłem, chciałem M.K: No tak, pragnienie się uszczęśliwić. Jak zatem rozeszenie. jest światłem, ale czy samo pra- znać czy doświadczenie spotka→ gnienie wystarczy? Czy do spo- nia z Bogiem jest prawdziwe? tkania z Jezusem nie jest potrzebna jakaś formacja, wiedza o Nim? Ks. H.T: Tutaj dotykamy A także, skoro można chodzić problemu, o którym już mówicałe życie do kościoła i nie spoliśmy, czyli problemu Kościotkać Jezusa, to czy Kościół jest ła, który odgrywa wielką rolę w ogóle miejscem sprzyjającym w weryfikacji naszych przeżyć takiemu doświadczeniu? Czy duchowych. Pomaga on rozeznać, można Jezusa spotkać nie będąc potwierdza moje odczucia, w Kościele, nie chodząc do nieobiektywizuje przeżycia. go? Wspólnota Kościoła może mi w tym po Ks. H.T: Powiedziałem móc przez spowiedź, przed chwilą, że pragnienie jest kierownictwo dufundamentalne i bez niego nie chowe, spotkania we można spotkać Boga. Można Go wspólnocie chrześcijan. za to spotkać bez formacji. To Kościół daje poczucie, że jest częsty błąd duszpasterstwa, nie jestem sam, że moje że najpierw formuje się ludzi, doświadczenia są prawdziwe, a nie prowadzi się ich do spotkania że nie są wymysłem Złego Duz Jezusem. Kolejność jest inna. cha. Formować powinno się tego, któ-


6 Osoba, która się temu poddaje, myśli, że wszystko to jest od Boga, nie rozeznaje tego, narzuca na siebie wiele ciężarów. Przez to pęka, poddaje się i jego kondycja duchowa jest jeszcze gorsza niż poprzednio. M.K: Wróćmy do problemu Kościoła. Ustaliliśmy już, że jest on niezbędny do tego, aby spotkać Jezusa, ale także, że tradycyjne duszpasterstwo może nie być wystarczające. Wiemy, że ksiądz Prefekt, razem z Ojcem Tomaszem, zainicjowali w naszej diecezji dzieło rekolekcji ewangelizacyjnych. W jaki sposób pomagają one w spotkaniu Jezusa? Ks. H.T: Chciałbym na początku powiedzieć, że nie chodzi o to, że pewne tradycyjne formy w Kościele są nie wystarczające, że nie dają poznania Jezusa. Nie chodzi o to. Chodzi o mentalność człowieka, o jego problemy. Nie zawsze człowiek jest wystarczająco otwarty i nie zawsze jest w stanie przyjmować to, co jest mu dawane w tradycyjny sposób. Tam Chrystus działa, przychodzi i uzdrawia, ale nie zawsze człowiek jest na to otwarty. Problem leży w człowieku, w jego historii życia, zranieniach, to powoduje, że nie jest on w stanie spotkać Jezusa w tych tradycyjnych formach. Dlatego trzeba do niego dotrzeć w sposób inny. Przypomina mi się tutaj scena

z Ewangelii, kiedy ludzie przynoszą do Jezusa człowieka sparaliżowanego i spuszczają go przez dach. Jezus, uzdrawiając go, wejrzał na wiarę „tragarzy”, a nie chorego. Człowiek ten sam nie podszedłby do Chrystusa, potrzebował innych. W posłudze ewan-

często jest zagubiony, który nie potrafi się otworzyć na te tradycyjne formy spotkania z Bogiem. Naszym pragnieniem jest pomoc takim ludziom przez dzielenie się swoim doświadczeniem wiary.

W spotkaniu z żywym Jezusem nie do zastąpienia jest Kościół

gelizacyjnej chodzi właśnie o to. W Kościele są ludzie, którzy otrzymują taki dar, charyzmat, którzy sami doświadczyli Bożej miłości i pomagają przez to ludziom, którzy doświadczają w swoim życiu jakiegoś duchowego paraliżu, pomagają im dojść do Jezusa, do którego ci ludzie sami z siebie nie potrafiliby dotrzeć. To jest właśnie wielki dar Kościoła, innych osób, które służą swoją wiarą, doświadczeniem, zaangażowaniem i nieraz pomagają innym przeskoczyć mur, na który trafiają w swoim życiu duchowym. Pomagają one spotkać się z Chrystusem, który uzdrawia, zmienia mentalność. No i właśnie te dzieło rekolekcji ewangelizacyjnych, które rozpoczęliśmy w naszej diecezji, ma ten cel: docierać do człowieka, który

K.P: Na koniec naszego wywiadu wyobraźmy sobie sytuację młodego człowieka, który boi się zaufać Jezusowi, ponieważ myśli, że ten zabierze mu jego marzenia i plany. Wiemy, że jest to kłamstwo wmawiane nam przez Szatana, ale jest ono bardzo kuszące. Co ksiądz powiedziałby, gdyby stanął obok Złego Ducha przy takiej osobie, aby przeko-

nać ją, że jednak warto jest zaufać Jezusowi? Ks. H.T: Miałbym takiej osobie do powiedzenia dwie rzeczy. Po pierwsze: jesteś wymarzony przez Pana Boga i dlatego żyjesz. Zna On Cię najlepiej i Jego plan jest najlepszy dla Twojego życia. Dlatego nie bój się zaufać Panu Bogu, bo zanim się urodziłeś, On już nosił Cię w sercu. Powiedziałbym też: Nie bój się zaufać Jezusowi, ponieważ umarł On za Ciebie na krzyżu i nie ma nikogo w Twoim życiu, kto zrobił dla Ciebie więcej. Możesz się nad tym zastanowić, zadać sobie takie pytanie: Czy ktoś zrobił dla Ciebie więcej niż Jezus Chrystus?

PIELGRZYMKA SEMINARYJNA DO RZYMU

Z okazji Roku Wiary Ojciec św. zaprosił do Rzymu seminarzystów z całego świata na Pielgrzymkę do Grobu Św. Piotra od 4 do 7 lipca 2013 r. Tematem pielgrzymki są słowa: Ufam Tobie. Odpowiadając na zaproszenie Ojca św. oraz Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, Wspólnota „Hosianum” pragnie wziąć udział w tej pielgrzymce. Prosimy o modlitwę w intencji naszej pielgrzymki. Dziękujemy za ofiary złożone przy kupnie „Serca Warmii”. Są one w całości przeznaczane na dofinansowanie wyjazdu. Zapewniamy o naszej wdzięczności w postaci molitwy u Grobu św. Piotra w Wiecznym Mieście. Więcej informacji na naszej stronie internetowej : www.hosianum.edu.pl


7

więcej niż obowiązek! Stwierdzenie, że Eucharystia jest miejscem spotkania z żywym Jezusem, może być uznane za banał i oczywistość. Przecież przyjmuje się na niej Ciało i Krew Pańską. Doskonale jednak wiemy, jak trudno jest przeżyć czas Mszy Świętej właśnie w atmosferze spotkania, a nie rytuału czy obowiązku. Dlatego też zapraszamy do lektury tekstu, który jest zapisem drogi dojrzewania do Eucharystii. Bóg w swej niewyobrażalnej dla człowieka miłości, oddaje swego Syna jako wybawienie. On sam pozostawia żywą pamiątkę swojego oddania, będącą niczym spoiwo między skałą (fundamentem) a domem. Tym spoiwem jest Eucharystia, która doprowadza do komunii z Bogiem oraz z braćmi i siostrami w wierze. Jednocześnie usprawnia nas do godnego chrześcijańskiego życia. Eucharystia jest więc fascynującym zaproszeniem do dialogu z Bogiem i człowiekiem, dialogiem trudnym, ale otwierającym oczy na rzeczywistość w jakiej się znajdujemy. Można więc z łatwością zauważyć, że Eucharystia, w której bierzemy udział, jest najwyższym darem Boga dla człowieka. On bowiem zapragnął nie tylko być obecnym w naszych myślach, ale także objawiać się w życiu człowieka poprzez ofiarę swojego umiłowanego Syna. Potrzebna jest jedynie nasza zgoda na otwarcie, przyjęcie i właściwe przeżywanie tego daru. Jak trudne,

mieniać i uzdrawiać widzenie siebie samego. Efektem Jego działania jest widzenie Eucharystii nie przez pryzmat jedynie gestów, ale w spotkaniu

ROK III Dawid Szpek

i mnie). Dopiero dwa lata przed wstąpieniem w mury seminaryjne otworzyłem się na łaskę Boga, który stopniowo zaczął działać w moim życiu uspraw-

Przyjęcie Komunii Świętej jest najpełniejszym zjednoczeniem z Jezusem, jakiego możemy dostąpić na ziemi

niając do znacznie szerszego widzenia. Zacząłem stopniowo dostrzegać, że liturgia słowa i liturgia Eucharystii stanowią jedność i że razem tworzą pełnię dialogu z Bogiem. Sam początek Eucharystii w postaci dopełniających się wypoDopiero spojrzenie wiarą prostego serca po- wiedzi pomiędzy kapłanem zwoliło podczas patrzenia na ukazywaną a ludem jest niczym innym przez kapłana hostię i kielich powiedzieć za jak rozmową skierowaną do apostołem Tomaszem: „Pan mój i Bóg mój”. Boga. Liturgia słowa jest wspaniałym czasem, kiedy to sam Bóg przemawia do mnie, a ja ale i piękne jest to zadanie, postaram się przedstawić na pod- którego niedopełnienie wiąza- mogę i chcę odpowiedzieć Mu stawie mojej drogi odkrywania ło się z określoną karą. Ponie- słowami psalmu. Czy tak zaEucharystii. Bóg wykazał się waż liczyło się dla mnie wypeł- wsze to rozumiałem? Nie. Skupianie się bowiem na bowiem niesłychaną cierpliwo- nienie obowiązku, to w takim ścią, by w tak upartym „naczy- podejściu trudno dostrzec dia- ocenie poprawności przekazu niu” jakim jestem, powoli prze- log kochających się osób (Boga słowa Bożego przez czytająz Bogiem „twarzą w twarz”. Eucharystia, odkąd sięgam pamięcią, była ważną częścią mojego życia. W okresie przedseminaryjnym niejednokrotnie traktowałem jednak Mszę Świętą jako obowiązek,


8 cych lektorów i kapłana niejednokrotnie zasłaniało mi to, co Bóg chce mi tu i teraz prze-

nością Boga w chlebie i winie. Jak bowiem dotknąć tak wielkiej tajemnicy całkowicie obcej

z rzeczy chyba najbardziej podstawowej, jaka towarzyszy tej symbolice. Jest nią wspólnota wszystkich zebranych przy stole Pańskim. I nie jest to wspólnota zupełnie obcych sobie ludzi, to wspólnota złożona z moich braci i moich sióstr skupionych wokół Jezusa Chrystusa. Rozesłanie na zakończenie Eucharystii było bardzo często dawniej z tęsknotą wyczekiwanym momentem wyjścia z kościoła. Teraz jest impulsem, chociaż często dość trudnym, do głoszenia Tego, którego obecności doświadczyłem - żywego JeEucharystia jest szczytem chrześcijańskiego życia - miejscem spotkania i doświadczania żywego Jezusa Chrystusa zusa Chrystusa. wówczas mojemu sposobowi kazać. Dopiero po kilku latach Bóg usprawnia Nas do postrzegania? Pytałem o Jego zdałem sobie sprawę, że nie obecność nie zauważając Obec- właściwego rozumienia Euchasłucham treści Dobrej Nowiny, nego. Kiedy zdałem sobie spra- rystii. To od nas zależy, na ile a tracę swe siły na ocenę bliźwę, na jak wiele pytań związa- zechcemy przyjąć tak bezcenny niego, zamykając tym samym nych ze światem materialnym dar. Na ile bowiem pragniemy swe serce na Słowo, które przenie znam odpowiedzi, a po- obdarowania, na tyle otworzymienia i leczy. Często nużyło mimo tego, to w nim właśnie my swe serca na Boga i drugiemnie czytane słowo Boże, a postaram się znaleźć odpowiedzi go człowieka. wtarzalność czytań mszalnych na temat świata duchowego, drażniło. Czy jednak można Życzę sobie i czytelnimogłem tylko uśmiechnąć się kom „Serca Warmii” jak najbaroceniać słowo Boże? Przecież do swojej własnej naiwności. dziej świadomego przeżywania to tak jakbym stawiał się na Dopiero spojrzenie wiarą pro- tajemnicy Eucharystii – spotkarówni, jeśli nie na wyższym stego serca pozwoliło podczas nia z realnym, prawdziwym miejscu, niż sam Bóg. To odpatrzenia na ukazywaną przez i rzeczywistym Bogiem twarzą krycie było kolejną łaską na w twarz.

Słowa: „Idźcie w pokoju Chrystusa!” są impulsem, chociaż często dość trudnym, do głoszenia Tego, którego obecności doświadczyłem - żywego Jezusa Chrystusa.

drodze oczyszczenia mojej relacji z Bogiem i postrzegania Eucharystii. Liturgia eucharystyczna będąca sercem Eucharystii nie raz odbyła się w całkowitym rozproszeniu. Przez wiele lat niepotrzebnie zaprzątałem sobie głowę pytaniem nad obec-

kapłana hostię i kielich powiedzieć za apostołem Tomaszem: „Pan mój i Bóg mój”. Również znak pokoju, który w trakcie Eucharystii przekazywałem innym, był kiedyś jedynie pustym gestem podania ręki lub skinieniem głowy. Zdałem sobie sprawę

Zapraszamy na naszą nową stronę internetową: www.hosianum.edu.pl


życie ukryte w księdze Z pozoru Pismo Święte może wydawać się zwykłą książką historyczną, filozoficzną czy obyczajową, która jest pełna życiowych rad i mądrości, bardziej lub mniej prawdopodobnych historii, wielkich miłości i bolesnych zdrad. Można tak na Biblię patrzeć. Jednak o wiele ciekawsze jest czytanie jej z wiarą. Wtedy otwierają się przed nami nowe horyzonty i okazuje się, że za tymi starożytnymi literami stoi Ktoś większy, że te z pozoru maretwe zdania aż kipią życiem i mogą stać się miejscem spotkania z żywym Bogiem. Właśnie o doświadczeniu relacji z Jezusem w Słowie Bożym opowiada poniższy tekst, do którego lektury serdecznie zapraszamy. Kiedy byłem małym chłopcem moją uwagę zawsze przyciągał regał z książkami w pokoju rodziców. Obok Karolci, Pożegnania z Afryką czy różnych lektur szkolnych była tam także mała szara książka. Niby schowana gdzieś pomiędzy nimi, ale mająca zawsze swoje szczególne miejsce. Nie miała zbyt wielu kolorów, brakowało w niej obrazków, była pełna tekstu i małych cyferek, a rodzice mówili o niej, że to „święta książka”. Wtedy zupełnie nie wiedziałem, co jest w niej tak szczególnego. Dopiero gdy podrosłem, sam mogłem przeczytać, że ta mała, szara książka to Pismo Święte. Takie było moje pierwsze spotkanie z Biblią. Od tamtego czasu minęło wiele lat, w których poznawałem nowe historie biblijne. W trakcie katechez w szkole i przez uczestnictwo w Eucharystii dowiadywałem się coraz więcej o tej niepozor-

9

ROK III Paweł Grzesiak

wcześniejszego dnia wieczorem. Pierwszym jego ważnym elementem jest c i s z a. Blaise z przeszłości” nabrały zupeł- Pascal pisał, że w miłości milnie nowego znaczenie lepsze czenia. Bł. Jan jest niż mowa. Paweł II pisał w Spotykając się liście apostolze Słowem sposkim Novo miltykamy prawlennio ineunte, dziwą Miłość, że koniecznym dlatego bardzo jest, aby słuchatutaj potrzebnie Słowa Bożene jest milczego stawało się nie. Drugim żywym spotkaistotnym eleniem. mentem jest W trakc z y t a n i e. Nacie formacji leży starać się w Seminarium odpowiedzieć każdy kolejny na pytanie „co dzień rozpomówi tekst?”, czynam od meposługując się dytacji Słowa różnego rodzaBożego. Posłuju komentarzaguję się znami biblijnymi, ną chrześcijańprzekładami Często Biblia jest po prostu jedną z książek na półce

stwu od wieków metodą Lectio Divina. Składa się ona z kilku momentów: lectio – meditatio – oratio - contemplatio. Tych parę słów, poBiblia pozwala mi spojrzeć na chodzących wydarzenia mojego życia języka z zupełnie innej perspektywy, z łacińskiez perspektywy wiary. go, zawiera w sobie głęnej książeczce. Jednak wtedy boką tajemnicę spotkania ze był to dla mnie po prostu zbiór Słowem, dostępną każdemu, wielu przypowieści, ewangelii, kto zdecyduje się iść drogą Bolistów, wszystko to były daw- żego Słowa. ne historie, które niejednokrot- Codziennie o 6:30 cała nie brzmiały jak bajki. Dopiero wspólnota pochyla się nad Biw Seminarium poznałem me- blią. To czas przeznaczony na dytację Słowa Bożego, od tam- medytację. Jednak pierwszy tego momentu te „historyjki etap lectio rozpoczyna się już

w różnych językach itp. Ten moment pozwala, by czytanie zamieniło się w słuchanie Słowa. Lectio jest etapem, w którym Słowo rozważa się na poziomie rozumu. Dopiero rankiem przystępuję do meditatio. To czas, w którym Słowo schodzi z umysłu do serca – można użyć takiego poetyckiego obrazu, chociaż jest w nim wiele więcej realizmu niż się może wydawać. W medytacji pozwalam ocenić się Słowu. Przestaję rozważać Je jako fakty z przeszłości, a zestawiam z moją obecną sytuacją. Dzięki rozważaniu Pisma Świętego, staję jakby przed lustrem, →


10 widzę swoje życie, wiele wydarzeń, wspomnień, które już minęły, ale także moje przyszłe plany, decyzje, które będę musiał podjąć. Widząc wszystko mogę skonfrontować to teraz z autentyczną propozycją Chrystusa. Mogę zobaczyć na ile w swoim życiu realizuję to, czego On naucza swoich uczniów. I tak można przejść do oratio – modlitwy. Niejako automatycznie w sercu pojawia się odpowiedź na usłyszane Słowo. Czasem to prośba, niekiedy uwielbienie czy dziękczynienie Bogu za to, co spotyka mnie na co dzień. Tak modlitwa prowadzi do contemplatio, gdzie Słowo ustępuje adoracji - to łaska, której może udzielić medytującemu tylko Bóg. Nie zastanawiam się już nad niczym, tylko trwam w Jego obecności. Często w różnych książkach akcentuje się jeszcze jeden element actio, czyli działanie, moment powracania do medytowanych treści w ciągu dnia, wprowadzania ich w czyn. Tak wygląda w teorii medytacja biblijna, w praktyce

jest to trudna droga i zależna zupełnie od każdej osoby. Każdy z nas jest przecież inny. Tak też te poszczególne etapy mogą przebiegać w różny sposób. Dla mnie medytacja jest spotkaniem z Żywym Słowem. Pismo Święte nie jest już tylko zwykłą książką, która stoi zakurzona na regale, między encyklopedią zdrowia a książką kucharską. Dzisiaj ta „święta książka” to nie tylko historie Jezusa i Jego uczniów, to moje historie. Biblia pozwala mi spojrzeć na wydarzenia mojego życia z zupełnie innej perspektywy, z perspektywy wiary. W ten sposób trudne wydarzenia nabierają często innego znaczenia, stają się możliwe do przyjęcia, wydarzenia dobre, przyjemne są okazją do podziękowania za nie i większej radości. Przez cały rok akademicki, w ramach comiesięcznych dni skupienia, medytujemy także fragmenty Ewangelii wg św. Marka. Podążamy drogą ucznia Chrystusa. To dni spojrzenia na swoją relację z Jezusem, na drogę swojego powołania. Szcze-

gólną chwilą każdego takiego dnia jest moment dzielenia się słowem. Spotykamy się w kilkuosobowych grupach, aby podzielić się owocami medytowanych treści, świadectwami życia, sytuacjami, w których odnaleźliśmy Boże interwencje, Bożą obecność w historii naszego życia. Na zakończenie mały apel: Nie bójmy się poświęcić chociaż kilkunastu minut na spotkanie z Bogiem w Słowie. Mi pomaga to przeżywać każdy kolejny dzień w wierze, ufam że każdemu pomoże pogłębić wiarę, odnaleźć poszukiwane odpowiedzi i zobaczyć swoje życie z Bożej perspektywy. Każdy z nas jest wezwany i powołany do modlitwy, nie ważny jest wiek, nie ważna jest płeć, zawód czy miejsce zamieszkania, ważny jest Ten który nas do niej zaprasza, a powtarzał On wielokrotnie: Czuwajcie więc i módlcie się... (Łk 21, 36).

DOBRO PROMIENIUJE BOGIEM! Różnie układają się nasze relacje z innymi ludźmi. Jednych lubimy, drugich nie. Z jednymi chcemy spędzać czas, a od innych stronimy. Rzadko zastanawiamy się nad tym, że każdy człowiek ma nam do zaoferowania coś niezwykłego - żywego Jezusa, którego nosi ROK IV w sobie, a który także w ten sposób chce się z nami komunikować. Pewna żydowska opowieść mówi o tym, jak dzieci rabina bawiły się w chowanego. Jedno z nich schowało się tak dobrze, że pozostałe nie mogły go znaleźć. Jednak zamiast szukać wytrwale, po prostu zakończyły swoją zabawę i zostawiły brata w kryjówce. Po pewnym czasie zorientował się on, że został opuszczony i z płaczem pobiegł do swojego taty. Ten wziął go w ramiona i także się rozpłakał. Powiedział wtedy: właśnie tak jest czasami z Panem Bogiem. Chce z nami pobawić się w chowane-

go, a my myślimy, że Go nie ma i po prostu przestajemy szukać! Ta opowieść dobrze obrazuje to, o czym chcę w tym tekście napisać. Wiele razy zapewne widzieliśmy się z ludźmi, którzy powiedzieli, że spotkali w swoim życiu Jezusa. Czytaliśmy o takich osobach w prasie, widzieliśmy w telewizji. Być może sami możemy o takim spotkaniu opowiedzieć. Wiele jednak osób nie posiada takiego doświadczenia i dziwi się temu, jak można w ogóle spotkać kogoś, kto chodził po ziemi dwa tysiące lat temu. Mówienie

Krzysztof Patejuk

o doświadczeniu żywego Jezusa może ich denerwować, podobnie jak zdenerwowany był w filmie „Forrest Gump” porucznik Dan Taylor w pewną świąteczną noc. Z rozdrażnieniem mówił on o tym, że każdy chodzi i pyta się go, czy znalazł już Jezusa. „Jezus to, Jezus tamto”. Zupełnie nie rozumiał tego, jak można w ogóle Go spotkać. Jednak mimo tego, że niektórym wydaje się niemożliwe doświadczyć Chrystusa dzisiaj, to często podświadomie szu-


11 ka Go, często niestety w złych miejscach. Gdzie zatem należy szukać spotkania z Jezusem?

w drugim przez uczestnictwo w rekolekcjach adwentowych i wielkopostnych dla osób głuchoniewidomych.

Spotkanie rekolekcyjne Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym

W którym miejscu na nas czeka? Takich miejsc jest wiele, można o nich przeczytać w tym numerze „Serca Warmii”. Ja jednak chciałbym podzielić się doświadczeniem spotkania żywego Jezusa Chrystusa w pewnym niezwykłym miejscu, o którym często być może nawet nie myślimy jako o przestrzeni szukania Boga. Tym „miejscem” jest drugi człowiek i spotkanie z nim. U wielu osób może się pojawić pytanie: Jak to? Jak można spotkać Boga w drugim człowieku? Sam kiedyś zadawałem sobie takie pytania, a fragmentów z Ewangelii mówiących o tym, że Jezus jest w naszych bliźnich, nie traktowałem do końca poważnie. W pewnym momencie jednak zacząłem się nad tymi słowami zastanawiać i doszedłem do wniosku, że są one jak najbardziej prawdziwe. Nie będę tutaj tworzył zawiłych argumentacji teologicznych, które są najzwyczajniej w świecie nudne, a po prostu opowiem o tym, jak doświadczam obecności Jezusa

Kiedy trzy lata temu jechałem po raz pierwszy na rekolekcje wielkopostne z księdzem Zdzisławem Kieliszkiem i myślałem sobie o tym, co może mnie spotkać, uważałem, że bycie wśród osób głuchoniewidomych musi być bardzo trudne, a komunikacji z nimi nie potrafiłem sobie zupełnie wyobrazić. Bałem się, że nasz pobyt tam będzie się sprowadzał do siedzenia w jednym miejscu i uśmiechania się. Całe szczęście, że moje wyobrażenia okazały się całkowicie fałszywe. Okazało się, że jest to grupa bardzo otwarta i radosna. Osoby niepełnosprawne i wolontariusze byli właściwie cały czas uśmiechnięci i pogodni. Bardzo mnie to ujęło. Przypomniały mi się słowa kanonu z Taize: „Gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego”. I rzeczywiście, zawsze, gdy wyjeżdżałem już z rekolekcji do Seminarium, czułem wielki pokój w sercu i byłem przekonany, że w tych ludziach spotkałem żywego Je-

zusa Chrystusa. Bardzo ważnym momentem było dla mnie to, gdy poproszono mnie, abym był „uszami” pani Alicji, która jest niesłysząca. Miałem siedzieć przy komputerze i pisać wszystko to, co dzieje się wokół, co mówi ksiądz, inni uczestnicy rekolekcji. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Poczułem się odpowiedzialny za to, jak pani Alicja przeżyje rekolekcje, czy będę jej w stanie dobrze przekazać nie tylko suche słowa, ale także emocje, które pojawiają się w grupie w czasie rekolekcji. Te doświadczenie było dla mnie prawdziwym spotkaniem z Jezusem, którego odkryłem zarówno w Pani Alicji, jej uśmiechu wdzięczności, ale także przez to, że musiałem wytężyć zmysł słuchu i słuchać wszystkiego, co się wokół mnie dzieje. Zauważyłem, poczułem coś niesamowitego, to, że wszystkie te rozmowy, każdy komunikat jest przepełniony miłością i dobrocią, że wszyscy są tam dla innych, nie dla siebie, że brak tu egoizmu. Te niesamowite uczucie uświadomiło mi jedno. Jezus istnieje, Jezus żyje, Jezus działa. Jest we mnie i w innych. Promieniuje miłością.

GLORIA FM Budzimy Cię w każ-

dy niedzielny poranek o 7.45 w Radiu Olsztyn 103,2 FM! Jeśli chcesz być na bieżąco z wydarzeniami z życia Wspólnoty Seminaryjnej, ta audycja jest właśnie dla Ciebie! Zapraszają: redaktor odpowiedzialny Krystian Stęcel oraz prowadzący: Marcin Kuciński, Krzysztof Patejuk, Paweł Grzesiak i Łukasz Brudzeński.


12

DOBRE OWOCE BUNTU - ŚWIADECTWO POWOŁANIA Pan Bóg pragnie dotrzeć do każdego człowieka. Dlatego też cenne są świadectwa ludzi, którzy spotkali Go na swojej drodze. Z tego powodu bardzo serdecznie zapraszamy do lektury świadectwa życia i powołania księdza Pawła Roszyńskiego, który w tym roku opuścił mury naszego Seminarium. Opowieść o swoim powołaniu muszę zacząć od cofnięcia się w czasie do siódmej klasy szkoły podstawowej, kiedy to byłem niezbyt gorliwie praktykujący, w dodatku bardzo mocno przeszkadzałem księdzu katechecie na lekcji religii – był to ksiądz Jacek Krzyszk, który obecnie jest proboszczem na misjach w Brazylii. Tak mu zaszedłem za skórę, że bardzo się obawiałem kolędy, gdyż mógł zajść do mnie do domu i opowiedzieć tacie o moim zachowaniu, co na pewno nie spotkałoby się z jego strony z wielką radością. Zdziwiło mnie, kiedy na pewnej lekcji religii powiedział do mnie: Paweł, może przyszedłbyś do kościoła służyć jako ministrant? Tak sobie pomyślałem, że mogę to wykorzystać, że to jest ręka wyciągnięta w moją stronę, która może mnie uratować przed kolędą. Oczywiście myślałem sobie, że pójdę posłużyć, a po kolędzie przestanę się w to bawić. Tak zostałem ministrantem i, ku mojemu zdziwieniu, bardzo mi się to spodobało. Grupa ministrantów, która wtedy była przy parafii, liczyła około 150 osób i była bardzo otwarta, zostałem fajnie do niej przyjęty. Przestałem myśleć o tym, żeby odejść, a nawet zaangażowałem się jeszcze bardziej, ponieważ zacząłem chodzić na spotkania Ruchu Światło-Życie – Oazy. Tak w zasadzie zaczęła się moja przygoda z Panem Bogiem. Pojechałem na pierwsze rekolekcje piętnastodniowe, a dwa dni po nich wyruszyłem na pielgrzymkę na Jasną Górę. Tak to wyglądało przez kilka kolejnych lat. W trakcie roku służenie przy ołtarzu,

formacja oazowa, a w wakacje rekolekcje i pielgrzymka. Można powiedzieć, że był to intensywny czas budowania relacji z Panem Bogiem. Temu wszystkiemu towarzyszyły jednak typowe męskie pragnienia: założenia rodziny, wybudowania domu, pragnienia bycia mężem i ojcem. Wszystko zaczęło się weryfikować na pierwszym roku studiów, na które wybrałem się po maturze. W wakacje pojechałem na rekolekcje odnowy w Duchu Świętym dla Ruchu Światło-Życie. Był to czas bardzo szczególnego spotkania z Bogiem w Słowie Bożym. Każdego dnia odbywaliśmy po siedem półgodzinnych medytacji Słowa. Czułem się wtedy dobrze w obecności Boga, że to właśnie przy Nim jest moje miejsce. Tak zaczęły się pierwsze dotknięcia, coś się we mnie zmieniło. Czułem już jakieś wezwania, ale nie wiedziałem jakie. Dziś wiem, że wtedy zaczynała się w a l k a o moje powołanie. Walka, ponieważ ten

bunt, który ujawniałem na lekcjach religii, pozostał i trochę chyba siedzi we mnie do dziś. A potrafiłem się spierać nie tylko z ludźmi, ale także z Panem Bogiem. Dlatego też kolejne dwa lata to była ogromna walka z mojej strony. Walka pomiędzy tym, co Bóg chce, abym robił w życiu, a tym, co ja chcę robić. Czułem coraz mocniej, że Pan Bóg wzywa mnie do tego, żebym spróbował pójść drogą kapłaństwa. Wiele rzeczy zaczęło się zmieniać i wszystko zaczynało wskazywać, że taka jest właśnie Boża wola. Kapłaństwo nigdy nie było dla mnie formą ucieczki od życia. Nigdy nie czułem żeby życie mnie przerastało, albo że sobie w nim nie radziłem, więc z tego powodu pozostaje mi tylko iść do seminarium. Wręcz przeciwnie życie smakowało mi bardzo dobrze i pozytywnie wspominam czas sprzed seminarium, jed-


13 nak Pan miał inny plan. Jednak ja nie chciałem zostawać księdzem. Szukałem wymówek, pytałem się Go, dlaczego ja, a nie kto inny. Bardzo prosiłem Go, aby zmienił obiekt zainteresowań, żeby zwrócił swój wzrok na kogoś innego, ale to nie dawało spokoju, dręczyło mnie to, wierciło dziurę w moim sercu jak wiertło, coraz głębiej i głębiej. Nie czułem spokoju, czułem się rozbity, nie na swoim miejscu. Po wielu modlitwach, walkach, buncie, po trzecim roku studiów, kiedy pozostał mi jeszcze rok nauki, przerwałem studia i postanowiłem wstąpić do „Hosianum”. Na drodze do kapłaństwa bardzo dużą rolę odegrała rodzina i Ruch Światło-Życie, ale też księża, których spotkałem, którzy byli dobrymi kapłanami, którzy pokazywali swoim ży-

ciem, jaki ma być kapłan. Wstąpiłem do Seminarium Duchownego i miałem wielką obawę przed tym, jak to będzie, czy będę potrafił się podporządkować. Muszę przyznać, że od pierwszego dnia pobytu tutaj odczułem wielką radość i pokój. Czułem, że jestem na swoim miejscu. Jednak, jak już wspomniałem, mam naturę buntownika, co zaowocowało rokiem przerwy po trzecim roku formacji. Był to chyba najtrudniejszy rok w moim życiu, ale także był to czas, który zaowocował czymś wielkim, pewną przemianą. Po prostu przestałem się lękać i nabrałem pewności, że to nie ja sam wymyśliłem swoje powołanie, ale pochodzi ono od

Boga. Był to rok, w którym czułem się jakbym został wyjęty, wyciągnięty ze swojego środowiska, jak dziecko, które zostało urodzone za wcześnie i ma trudności ze złapaniem odechu. Dzisiaj jednak, dzięki tej przerwie, mam pewność, że jeżeli będę w stanie się poddać Bogu i pozwolić mu działać w swoim sercu, to On wypełni te serce miłością. I wiem, że tylko On jest w stanie tego dokonać. Nikt i nic innego na tym świecie nie jest w stanie tego serca wypełnić tak jak On. Dlatego też po tym roku przerwy wróciłem do Seminarium. Dzisiaj już jestem księdzem i odczuwam pewien lęk przed tym, co nowe, ale w sercu mimo wszystko mam wielki pokój. Czuję, że to jest moje miejsce, że tego chce ode mnie Pan Bóg. Wiem, że przez bycie przy Nim i nieustanną pracę nad sobą, oddawanie się cały czas Jego woli, ta relacja będzie się pogłębiać, a moje serce będzie się coraz bardziej napełniać Jego miłością.

P O L E C A M Y

REKOLEKCJE DLA RODZICÓW KSIĘŻY I KLERYKÓW ORAZ REKOLEKCJE DLA CZŁONKÓW STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ WSD MW „HOSIANUM” Zapraszamy bardzo serdecznie wszystkich rodziców księży i kleryków, a także członków Stowarzyszenia Przyjaciół na rekolekcje specjalnie dla nich. Są one szansą doświadczenia żywego Boga, a także umożliwiają wymianę życiowych doświadczeń. Odbędą się one w dniach od 2 do 4 sierpnia. Zgłoszenia przyjmuje i bliższych informacji udziela Wicerektor ks. Bartłomiej Matczak (tel. kom. 511 836 343, e-mail: matczakb@gmail.com).


NEOPREZBI

14

Ks. mgr Michał Dębski

Ks. mgr Adam Brończyk

Parafia Miłosierdzia Bożego - NIDZICA

Parafia Matki Boskiej Zwycięskiej - ŁABĘDNIK

„Niech miłość i wierność cię nie opuszczają, przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je wypisz.” Prz 3, 3

„Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc.” Łk 4, 18

Ks. mgr Adrian Dynda Parafia Matki Bożej Częstochowskiej - SZYMANY

„Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem, to On mój los zabezpiecza.” Ps 16, 5

Ks. mgr Józef Fiszer Parafia św. Andrzeja Apostoła - LUBOWIDZ

„Posłuszeństwo i pokój.” bł. Jan XXIII

Ks. mgr Adam Iwanowski Parafia św. Katarzyny - KĘTRZYN

„Boże, pouczyłeś mnie od młodości i dotąd głoszę Twoje cuda, nie opuszczaj mnie, Boże, bym mógł opowiadać o mocy Twojej.” Ps 71, 17-18


ITERZY 2013

15

Ks. mgr Michał Maciejewski

Ks. mgr Adrian Mantykiewicz

Parafia Znalezienia Krzyża Świętego i Narodzenia Najświętszej Maryi Panny - KLEBARK WIELKI

Parafia Matki Bożej Bolesnej - CZELADŹ

„Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił, abym ubogim głosił dobra nowinę.” Iz 61, 1a

„Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.” Ap 3, 20

Ks. mgr Karol Misiewicz Parafia świętego Jana Chrzciciela - JONKOWO

„Nie mów: „Jestem młody”, bo pójdziesz dokądkolwiek cię poślę i będziesz mówił, cokolwiek ci polecę. Nie bój się nikogo, gdyż Ja jestem z tobą, żeby cię bronić.” Jr 1, 7-8

Ks. mgr Zbigniew Rejszel

Ks. mgr Kamil Rokicki

Parafia NP NMP i świętego Wojciecha - NIDZICA

Parafia świętego Jana Chrzciciela - BARTOSZYCE

„Wezwałem cie po imieniu; tyś moim”

Iz 43, 1

„Zanim ukształtwałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię.” Iz 1, 5


16

14

Ks. mgr Paweł Roszyński

Ks. mgr Kamil Skoczek

Parafia Niepokalanego Poczęcia NMP - OSTRÓDA

Parafia św. Jana Chrzciciela - MIKLUSZOWICE

„Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujrzmiłeś mnie i przemogłeś.” Jr 20, 7

„Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia”

Flp 4, 13

Ks. mgr Michał Tyczyński

Ks. mgr Marcin Wysocki

Parafia świętego Brata Alberta - SZCZYTNO

Parafia świętej Anny - GIŻYCKO

„Dzięki składam Temu, który mnie umocnił, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu” 1Tm 1, 12a

„Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze we Mnie, a ja w Tobie…” J 17, 21


17

„ P R Z E G R A N Y Z A K Ł A D” Z B O G I E M

- ŚWIADECTWO POWOŁANIA

Po obejrzeniu zdjęć Neoprezbiterów zapraszamy Was bardzo, drodzy Czytelnicy, do lektury kolejnego świadectwa spotkania z żywym Jezusem. Spotkania, które zaowocowało podjęciem drogi kapłaństwa. Tym razem swoją historią podzielił się z nami Kamil Wyszyński, który od 24 maja jest już diakonem i rozpoczął swoją ostatnią prostą w drodze do prezbiteratu. Wielu moich znajomych, kiedy dowiedziało się, że wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Olsztynie, zaczęło mnie wypytywać. Co się stało, że wybrałeś akurat Seminarium, nie chcesz mieć rodziny? Czy naprawdę Jezus do ciebie przemówił? Odpowiedź na te pytania nie jest taka łatwa, jak mogłaby się wydawać. Nie było na pewno przebudzenia w nocy i głosu Pana Boga: Kamil, zostaniesz księdzem! To byłoby zbyt łatwe. Kiedy patrzę na swoje powołanie z perspektywy tych pięciu lat w seminarium zauważam, że rodziło się ono już o wiele wcześniej. Kiedy byłem małym chłopcem zawsze podobały mi się białe komże ministranckie. Pomyślałem, że fajnie byłoby zostać ministrantem, być bliżej ołtarza niż moi koledzy. Kiedy zostałem ministrantem czułem się taki wyróżniony, choć wtedy jeszcze nie rozumiałem do końca tego wszystkiego, co się dzieje na moich oczach. Ale cieszyłem się, że widziałem Eucharystię z bliska. To, że poznałem i doświadczyłem Boga w swoim życiu zawdzięczam Kapłanom, których spotkałem na swojej drodze powołania, a szczególnie mojemu byłemu

księdzu wikariuszowi, który pokazał mi swoim życiem, że Bóg istnieje, że się nami opiekuje i pomaga. Jeździłem na różne rekolekcje, by budować więź z Bogiem. Na przykład na rekolekcje ignacjańskie, które bardzo pomogły mi w podjęciu mojej drogi życiowej. Wszystko pięknie, ładnie, ale nie było tak, że od małego

kich moich pomysłach na życie? Jak to się stało, że znalazłem się w seminarium? Słyszałem często od ludzi, że będę księdzem. Powtarzali mi: ty to się nadajesz na księdza. Jednak ja ich wcale nie słuchałem. Ale Bóg zaczął pukać do mojego serca przez pewne wydarzenia, czasami nachodziły mnie myśli o tym, że może ja jednak mam być księOprócz tego, jak każdy młody d z e m , człowiek, miałem wiele wizji który będzie proswojego życia. Zawsze chciałem wadził pomagać drugiemu człowiekowi. ludzi do Niego. wiedziałem, że będę księdzem. Szybko zbywałem te myśli. To, że byłem przy Kościele, we Czas szkoły średniej, na howspólnocie Liturgicznej Służby ryzoncie matura, decyzje żyOłtarza, której wiele zawdzięciowe. Wtedy myśli o kapłańczam, nie znaczyło wcale, że stwie zaczęły wracać. Miałem ja tym księdzem chciałem zowielki mętlik w głowie. Zacząstać. Wręcz odwrotnie, intełem robić sobie taką tabelkę resowało mnie zupełnie coś z plusami i minusami mojej innego, a dokładniej płeć piękdecyzji o kapłaństwie. Miałem na. Uganiałem się za dziewwiele obaw i lęków. Przede czynami, z kilkoma byłem wszystkim nauka. Jak ja, średw związku. Myślałem, że będę ni uczeń, dam sobie radę na fajnym tatą. studiach teologicznych. Myślałem wtedy, że może jest to Oprócz tego, jak każdy tylko mój wymysł, który somłody człowiek, miałem wiele bie ubzdurałem, a powoławizji swojego życia. Zawsze nie od Boga. Mówiłem wtedy, chciałem pomagać drugieże może jest to taki fanatyzm remu człowiekowi. Prowadzić ligijny, który minie jak wstąpię ludzi do Boga, chociażby do seminarium. I co z moją piłprzez wyjazd na jakieś ką nożną? Mam zostawić jedną misje. Pomysłów maiłem z moich miłości? Z bagażem wiele. Moją pasją jest takich obaw przystępowałem również sport. Mogę rać do matury. Zrobiłem coś, za co, w piłkę nożną zawsze mam nadzieję, Pan Bóg się nie i wszędzie. Trenowałem dużo pogniewał. Założyłem się z nim: w swoim klubie sportowym. Panie Boże, jeśli chcesz, żebym Możecie pomyśleć, wstąpił do seminarium, żebym jak Pan Bóg odnalazł się został księdzem, to pomóż mi w tych wszystzdać tę maturę. Bardzo się jej bałem, dużo się do niej


18 przygotowywałem. Okazało się, że zdałem ją bardzo dobrze. Był to jeden ze znaków Boga w moim życiu. Po takim zakładzie ciężko było zrezygnować. Kiedy jechałem do seminarium

sportową, którą zobaczyłem po przyjeździe. Pan Bóg rozwiał zatem moje wszystkie obawy. Jestem już diakonem, za rok świecenia kapłańskie

P O L E C A M Y

Stow ar z ys z eni e Przyjaciół „Hosianum”

Bardzo serdecznie zachęcamy Pańśtwa do zostania Przyjacielem naszego Seminarium. Co to znaczy?

Kamil w Seminarium realizuje marzenia o byciu blisko ołtarza przez sprawowanie funkcji ceremoniarza

i nie żałuje tej decyzji, którą podjąłem pięć lat temu. Pan Bóg działa w naszym życiu, tylko my musimy to zauważyć, a w swoich trudnych decyzjach życiowych po prostu Mu zaufać, a On sam bę„Zaufaj Panu już dziś”. Tak wła- dzie działał.

bardzo się bałem, ale chodził mi wtedy po głowie werset z jednej piosenki: „Zaufaj Panu już dziś”. Tak właśnie zrobiłem. Zaufałem. Wspomniane przeze mnie obawy okazały się bezzasadne. Z nauką, przy po-

śnie zrobiłem. Zaufałem. Wspomniane przeze mnie obawy okazały się bezzasadne. mocy Łaski Pana Boga, nie mam problemów. Mogę też kontynuować grę w piłkę, ponieważ Seminarium ma wspaniałą halę

Bycie Przyjacielem „Hosianum” to przede wszystkim ofiarowanie swojego czasu modlitwy w intencji Wspólnoty, a także nowych powołań do naszego Seminarium. W zamian ze swojej strony także ofiarujemy modlitwę. Msza Święta w każdy czwartek, sprawowana przez Księdza Rektora, jest sprawowana właśnie w intencji naszych Przyjaciół. Więcej informacji można uzyskać na stronie Seminarium, a także pod adresem e-mail: hosianum@hosianum.edu.pl

P O L E C A M Y

REKOLEKCJE DLA KAPŁANÓW W ROKU WIARY

W czasie wakacji serdecznie zapraszamy wszystkich Księży do seminarium na Rekolekcje dla Kapłanów w Roku Wiary w terminie od 19 do 21 sierpnia. Rekolekcje prowadzi ks. dr Arkadiusz Szczepanik, kapłan Archidiecezji Warszawskiej. Zgłoszenia przyjmuje i bliższych informacji udziela Wicerektor ks. Bartłomiej Matczak (tel. kom. 511 836 343, e-mail: matczakb@gmail.com).


DIAKONI WYŚWIĘCENI

24.05.2013

Od lewej: dn Krystian Stęcel, dn Paweł Jakubowski, dn Kamil Wyszyński, dn Michał Ułanowski, dn Dawid Szczepkowski


20

MEDAL WYCIĄGNIĘT Y Z KOSZ A „Marzenia się spełniają...” - głoszą często bajki dla dzieci. Jednak jak tu nie wierzyć

temu stwierdzeniu, skoro doświadcza się go na własnej skórze. Wiem, że ten początek nie jest może stricte sportowy, a do takiej tematyki zdążyłem już was przyzwyczaić, drodzy Czytelnicy, ale sam artykuł sportem będzie przepełniony. Rozpoczęcie ma związek z uczuciami jakie rodzą się w sercu, gdy piszę ten tekst, gdyż, pośród sportu, między wierszami, odczytamy słowa o spełnionych marzeniach. Dość jednak tego sentymentalizmu, czas przejść do rzeczy. Ci, którzy już nie pierwszy raz mają nasze pismo w swoich rękach, dobrze wiedzą, że nie raz wieściłem na łamach „Serca” sukcesy sportowe, jednak tak naprawdę tylko w piłce nożnej, która jest zdecydowanie moją domeną. Tym razem będzie troszkę inaczej. Chciałbym zaprezen- grę wewnętrzną i po prostu tować dzisiaj artykuł na temat wtedy odpuścił. Również w nanowego sportu, oczywiście stępnym roku list zawiadamiaw rozumieniu naszego Semina- jący o turnieju znalazł drogę do rium, czyli o koszykówce, która naszego seminarium, niestety przebojem wdarła się na semi- wylądował on w koszu, jednaryjny parkiet przy Hozju- nak nie tym na hali, ponieważ sza 15 i to z nie małym sukce- po prostu nie było komu grać. sem. Jak to się jednak zaczęło? Krzysiek jednak nie odpuszI jak to się skończyło ? Trzeba czał i zaraził tym swoim dążew tym celu cofnąć się o dwa niem również mnie. Zaraził na lata, do czasów, kiedy na hali tyle, że w ramach rozgrzewki niepodzielnie królowały siatkówka i piłka nożna. Wtedy to kleryk Krzysztof, nota bene w tej chwili redaktor naczelny „Serca”, przed każdą grą w wyżej wymienione sporty rzucał na rozgrzewkę piłką do kosza. Jak sam mówi polubił ten sport jeszcze przed seminarium i trochę żałował, że nie może pograć w nim na Gospodarze często w meczu z „Hosianum” musieli uciekać się do rad trenera poważnie. Krzysiek jednak marzył, że nadejdzie dzień, kiedy uda się stworzyć drużynę i po prostu pewnego wieczoru, zamiast kopania, zacznie się rzucanie piłki. Te pragnienia rozbudził pewien list, który pojawił się na furcie seminaryjnej i dotyczył Turnieju Mistrzostw Polski kleryków w piłce koszykowej, który pojawił się w sportowym kalendarzu niedawno i dopiero co raczkował na seminaryjnych boiskach. Krzysiek przeczytał list i po raz kolejny zamarzył, tym razem o czymś o wiele trudniejszym, o wystawieniu drużyny w Mistrzostwach Polski i zmierzeniu się z klerycką „elitą” koszykówki. Sam jednak wiedział, że to nierealne, skoro nawet raz nie udało się zebrać alumnów na

już nie tylko jedna osoba rzucała do kosza, ale całe dwie. W tym roku, oprócz nowego fana basketu, zmieniła się jeszcze jedna sprawa, pojawili się nowi alumni na pierwszym roku, których od początku bacznie z Krzysztofem obserwowaliśmy. Rzucili nam się w oczy wysocy klerycy, którzy może już kiedyś z koszem mieli coś wspólnego. Jednak ku naszemu zaskoczeniu to nie oni, a Wojtek, jeden z najniższych, grał i trenował kiedyś basket. Mówił zmartwiony, że słyszał o tym, że w seminarium nie gra się w kosza. Zaskoczył się jednak pozytywnie, ponieważ zaprosiliśmy go na boisko i razem pograliśmy, jednak nie we trzech, ale w czterech, ponieważ pojawił

się jeszcze Piotrek, najwyższy z nas, również z pierwszego roku, który może nigdy profesjonalnie w koszykówkę nie grał, ale wzrost i ogólne wysportowanie pozwoliły mu na szybkie sukcesy w tej materii. I stało się. Udało nam się zagrać dwóch na dwóch, pierwszy mini mecz na seminaryjnej hali. To jednak było dla nas za mało i czekaliśmy w tym roku tylko na jedno, list informujący nas o Mistrzostwach Polski. Gdy się pojawił i znów miał wylądować w koszu, szef sportu w seminarium, zauważając chyba nasze podchody, zaniósł go właśnie do Krzyśka. Chcieliśmy od razu zgłosić się na Mistrzostwa, jednak jak każdy wytrawny kibic wie, drużyna koszykarska składa się z pięciu graczy, więc trzeba nam było jeszcze minimum jednego. Spytaliśmy parę osób i udało się namówić Kamila i Krzyśka, którzy zasilili szeregi naszego teamu. Nie pozostało nam nic innego, jak po prostu się zgłosić. Ksiądz rektor przyjął tę wiadomość z wielką radością i stało się. Pierwsza Reprezentacja w piłce koszykowej powstała w naszym seminarium i została zgłoszona do Mistrzostw Polski. Zaczęliśmy treningi pod okiem Wojtka, który, jak już wspomniałem, miał z koszykówką najwięcej wspólnego. Niecierpliwie czekaliśmy na losowanie i pierwszego rywala na naszej drodze do turnieju finałowego. Jak się okazało, mieli to być klerycy z Gdańska. Mecz miał się odbyć właśnie na ich terenie. G d y dowiedzieliśmy się z k i m mamy grać, treningi s t a ł y


21 się jeszcze intensywniejsze, a i chęć do gry wzrosła. Nie udało nam się zrealizować tylko jednego, zagrania sparingu, gdyż nie mieliśmy nikogo, kto zagrałby z nami, a o złożeniu drugiej „piątki” w seminarium również nie było mowy. Trenowaliśmy jednak na „sucho”, ile tylko się dało. Przyszedł wreszcie oczekiwany dzień pierwszego meczu. Pojechaliśmy na halę gdańskiego AWF-u i zmierzyliśmy się z ekipą gospodarzy. Początek w naszym wykonaniu to chaos, jeden wielki bałagan, nikt nie wiedział co ma robić na boisku, jak się ustawić, kogo kryć. Gdańszczanie, dla których to był już kolejny turniej, wykorzystali to znakomicie, robiąc sobie dość znaczną przewagę już w pierwszej kwarcie. Wraz z upływem czasu i nasza gra się poprawiała, zaczęły działać niektóre elementy koszykarskiego rzemiosła: rzuty, zasłony, dynamiczne wejścia pod kosz i przede wszystkim zbiórki, które, jak się okazało w kolejnych meczach, są naszą bardzo mocną stroną. Problem jednak cały czas istniał, ponieważ przewaga około 20 punktów wypracowana przez gospodarzy na początku, co prawda się nie powiększała, ale i znacznie się nie zmniejszała, co przy nieubłaganie upływającym czasie stawało się niebezpieczne. Gdy rozpoczęła się czwarta kwarta i właściwie tylko cud mógł sprawić, że uda nam się wygrać, pomnożyły się błędy z początku, straty przy wyprowadzaniu piłki, niecelne rzuty, szczególnie z dystansu, które na treningach wychodziły bardzo dobrze i słaba gra w obronie, być może w skutek zmęczenia, zaowocowały utrzymaniem się do końca dwudziestopunktowej przewagi i końcowym wynikiem 53:33 i zarazem pierwszą naszą porażką. Warto

dodać, że 20 punktów przewagi widniało na tablicy po pierwszej połowie, co wskazuje, że drugą zagraliśmy na remis. Powodów porażki można szukać w wielu miejscach, my doszliśmy do wniosku, że to właściwie nasz pierwszy mecz w pełnym składzie personalnym i to chaotyczny początek zaowocował porażką. Postanowienie po tym meczu było jedno – sparingi, które miały wcielić w życie to, co ćwiczyliśmy na treningach. Udało nam się to i już przed następnymi spotkaniami kilka gier kontrolnych udało się zrealizować.

nam, że nie dadzą rady i rezygnują z udziału w dalszych grach, co oznaczało jedno: „Hosianum” znalazło się w finale rozgrywek! Nie muszę chyba wspominać, że nasze treningi stały się jeszcze intensywniejsze, a sparingi częstsze, gdyż w finale nie chcieliśmy być tylko chłopcami do bicia, ale chcieliśmy udowodnić wszystkim, którzy nie wierzyli w nasze umiejętności, że potrafimy grać w kosza i nasz udział nie będzie okraszony tylko wstydliwymi porażkami. Krzysiek i ja w dniu turnieju finałowego, gdy już dojechaliśmy do KoszaliSzczególnie zażarta była walka pod koszami

Porażka, której doznaliśmy w Gdańsku, nie oznaczała naszego końca w Mistrzostwach, mieliśmy zmierzyć się z Katowicami o to, kto uzupełni grono czterech najlepszych drużyn w turnieju finałowym, który w tym roku miał odbyć się w Koszalinie. A tam czekali na nas nasi pogromcy, gdańszczanie, klerycy z Koszalina i zwycięzcy drugiego półfinału, bracia z Wrocławia. Mecz z Katowicami miał się odbyć na ich terenie, gdyż oni dotkliwiej przegrali swój mecz półfinałowy. Nigdy jednak do tego pojedynku nie doszło, gdyż mimo naszych usilnych starań i podawania różnych terminów, zawsze coś alumnom z Katowic wypadało, aż wreszcie przy kolejnym naszym telefonie oznajm i l i

na, czuliśmy, że marzenie się spełnia, że drużyna złożona wbrew przeciwnościom dotarła aż tutaj, obaj mieliśmy te same odczucia, wiedzieliśmy jednak również, że nie możemy na tym poprzestać i że medal mistrzostw Polski jest na wyciągnięcie ręki. Tak jak wspomniałem wcześniej, naszymi rywalami mieli być bracia z Koszalina, Gdańska i Wrocławia. Jednak w skutek pewnych wydarzeń w na turnieju ostatecznie nie pojawili się klerycy z Gdańska, dowiedzieliśmy się tego na miejscu przed meczami, co oznaczało, że jakby się nasz turniej nie potoczył, będziemy medalistami Mistrzostw Polski, w tym momencie nie siedliśmy na laurach, ale apetyty wzrosły, nie chcieliśmy na tym zaprzestać, ale powalczyć o całą pulę. Problem był jeden: wszystkie drużyny biorące udział w turnieju, już kiedyś w nim grały, znały rywali, wiedzieli jaką prezentują koszykówkę, my niestety nigdy z nimi nie graliśmy. Mogło to jednak stać


22 się naszym atutem, gdyż sami własną publicznością rozpo- lejny. Jednym plusem tego memogliśmy ich zaskoczyć na- cząć turniej. My chcieliśmy czu była nasza wyraźna przeszym stylem. Następnego dnia zmazać plamę i po prostu dać waga pod koszem, nasi wysocy miał rozpocząć się finał, wsku- z siebie wszystko. Początek me- gracze zbierali bardzo dużo pitek losowania mieliśmy się czu był zupełnie inny niż po- łek, jednak były one wynikiem zmierzyć w meczu otwarcia zostałe, zaczęliśmy od udanej wielu naszych niecelnych rzuz wrocławianami. Tak też się stało „trójki” i kilku przechwytów, tów. W finale Koszalin w gładi wraz z pierwszym gwizd- a role się zmieniły, to Koszalin ki sposób rozprawił się z Wrokiem ruszyliśmy ostro do wyglądał na zdenerwowanych, cławiem i po raz kolejny został walki. Początek meczu a my graliśmy swoje. Ku na- mistrzem Polski. My, mimo że w naszym wykonaniu był jed- szemu zaskoczeniu, na ław- nikt przed rozpoczęciem canak słaby, kilka strat, niecelne ce rezerwowych gospodarzy, łych mistrzostw nikt na nas nie rzuty i nieumiejętność gry prze- siedział trener, były gracz stawiał, wróciliśmy do domu ciwko systemowi gry obronnej AZS-u Koszalin, który na co z brązowymi medalami. Jeszcze teraz myślę, że 1 na 1 sprawiły, że gracze z Dol- dzień daje wskazówki alum- nego Śląska wyrobili sobie bez- nom. Również on z niepokojem mogło to się potoczyć w turi ze zdenerwowaniem obsernieju finałowym inaczej, pieczną, dziesięciojednak mówię sobie, że punktową przewagę. to pierwsze koty za płoty Warto wspomnieć, i trzeba na własnej skóże dominowali rówrze poczuć trudy turnienież wzrostowo, co ju i jego atmosferę. Mimo było widać przede porażki jest to najwiękwszystkim w „pomaszy koszykarski sukces lowanym”. Po tym w naszym seminarium, nieco ospałym poa właściwie pierwszy. Brączątku, wzięliśmy się zowe medale przyjęliśmy do roboty, udało się kilka szybkich kontr, Skupienie całej swojej woli na obronie to połowa koszykarskiego sukcesu z radością, mimo sportoparę rzutów z dystansu, a także dwie „trójki”, które pozwoliły na chwilkę złapać kontakt, jednak to tylko podrażniło graczy z Wrocławia, którzy jeszcze bardziej wzięli się do pracy, pokazali kilka ładnych, składnych i przede wszystkim schematycznych, ćwiczonych akcji, czym rozmontowali naszą obronę. Pod koniec rzuciliśmy wszystkie siły do ataku, co nie zaowocowało większą ilością punktów, ale niestety większą ilością strat i cały mecz, podobnie jak z Gdańskiem, zakończył się 20 punktową porażką. To nie tak miało być, widać było złość i rozgoryczenie, ale patrząc na to z perspektywy czasu nie wiem, czy Wrocław można było akurat w tym meczu pokonać, grali naprawdę dobrą koszykówkę, w statystykach bijąc nas na głowę chyba w każdej możliwej rubryce, a troszeczkę ich w koszykówce jest. Z uwagi na brak gdańszczan mieliśmy zagrać każdy z każdym, dlatego szykowaliśmy się już na gospodarzy, mistrzów z poprzedniego turnieju, którzy chcieli w efektowny sposób, przed

wował poczynania swoich zawodników. Po pierwszej kwarcie, trener wyraźnie zmienił coś w grze swoich koszykarzy, co zaowocowało małą przewagą Koszalina, gdy schodziliśmy na przerwę, nic jednak nie było rozstrzygnięte. Trzecia kwarta nie przyniosła wielkiej zmiany wyniku, cały czas nieznacznie prowadził Koszalin, wszystko miało się rozstrzygnąć w ostatniej odsłonie. Nie wiem, nawet teraz, co się stało w czwartej kwarcie, czy to Koszalin zagrał wspaniale, czy to my opadliśmy z sił z powodu drugiego meczu granego z rzędu, ale w tej części gry wróciliśmy do starych nawyków: nieprzemyślane rzuty z dziwnych pozycji, brak skuteczności w rzutach z dystansu, straty w bardzo dziwnych momentach, brak powrotu do obrony i może po prostu brak szczęścia. Wszystko to zaowocowało bezpieczną dziesięciopunktową przewagą Koszalina, która pod koniec jeszcze się powiększyła, gdyż rzuciliśmy się do heroicznych, acz nieprzemyślanych ataków i niestety polegliśmy po raz ko-

wej złości i czuliśmy, że spełniło się nasze marzenie. Nie wiem jak do końca te wydarzenia ocenić. Dla mnie są one sukcesem, niektórzy wskazują na naszą porażkę, a ja sąd pozostawiam Wam, drodzy Czytelnicy. Jedno jest pewne, pierwszy turniej za nami, ale na pewno nie ostatni, gdyż już zaczęliśmy przygotowania do następnej edycji. Jak będzie, nie wiem, nasza drużyna jest bogatsza o doświadczenia z tego roku i miejmy nadzieję, że zaowocują one w przyszłym, kiedy to znów powalczymy o całą pulę. Historia ta pokazuje, że warto być wytrwałym w realizowaniu swoich postanowień i mimo, że może czasami nie jest łatwo, a życie to nie hollywoodzki film, to „marzenia się spełniają...”

ROK IV Marcin Kuciński


23

ZŁOTO MUSI POCZEKAĆ

Kiedy w poprzednim numerze „Serca Warmii” pu- grywek sportowych, niesie ze blikowaliśmy tekst o sukcesach siatkarskich liczyliśmy, że sobą wiele pozytywów. Oprócz w ostatnim numerze przed wakacjami będziemy mogli samych zmagań na boisku, jest ogłosić, że „Hosianum” zostało złotymi medalistami Mi- to szansa na nawiązanie relacji strzostw Polski. Tak się jednak nie stanie. Dlaczego? Dowie- ze współbraćmi w powołaniu, dzą się tego Państwo dzięki lekturze artykułu gwiazdy seminaryjnego boiska siatkarskiego - Andrzeja Stankiewicza. wymianę doświadczeń, wspól Po pierwszym kroku jest to również czas, kiedy głęw kierunku kolejnego wystę- biej dostrzegam niesamowitą pu w Finałowym Turnieju Mi- wspólnotę, jaką razem twostrzostw Polski, czekał nas kolej- rzymy. Następnym punktem ny. Przeciwnik - Franciszkanie wyjazdu był gwóźdź prograz Łodzi. Zapraszam do mu- mecz. Rozegraliśmy go relacji z tego meczu. w pobliskiej sali gimnastycz Do Wyższego Semi- nej, należącej do szkoły, gdzie narium Duchownego Braci klerycy realizują zajęcia z wyMniejszych Konwentualnych chowania fizycznego. Mieli więc przewagę w Łodzi-Ła„własnego” giewnikach boiska. Sędzioudaliśmy się wania podjął 12 kwietnia się nauczyciel 2013 r. „Pokój wychowania i dobro”- zofizycznego, staliśmy przypan Dariusz witani franMędrzycki, ciszkańskim ale nie dozawołaniem. świadczyliśmy Wydaje mi stronniczości się, że cały ten z jego strony. wyjazd przeMecz szybko biegł pod tym rozstrzygnęlihasłem. Zaraz śmy na swoją po przywitakorzyść. Nasza niu i chwili gra nie była rozmowy udajednak idealliśmy się na na - zbyt częodpoczynek. sto popełniaNowy dzień liśmy za dużo rozpoczęliśmy prostych błęwspólną Eudów. Jednak Jak widać, Gospodarze przyjęli porażkę z honorem charystią w seminaryjnej kaplicy. Znamienne były słowa z Ewangelii: Jezusowe wołanie: „Nie bójcie się!”. Zachęta do pokonywania lęków, znamienna głównie w sferze naszego życia duchowego, ale także stresu związanego ze sportową potyczką. Po Mszy Świętej mieliśmy czas na śniadanie i poranną kawę, a przede wszystkim na rozmowę ze współbraćmi. Jest to zawsze jeden z najprzyjemniejszych momentów. Możliwość poznania się, wymiany zdań i informacji o funkcjonowaniu danego seminarium. Dla mnie

nie pozwoliliśmy przeciwnej drużynie na zdobycie zbyt wielu punktów. Wygraliśmy 3:0, a zwycięstwo zapewniło nam udział w Turnieju Finałowym. Po rozegranym meczu powróciliśmy do Seminarium na południowa modlitwę, obiad i chwilę rekreacji. Następnie zwiedziliśmy cały kompleks seminaryjny, a później, bardzo zadowoleni z całego pobytu w Łodzi, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Każda możliwość spotkania z innymi klerykami, miedzy innymi w ramach roz-

ną modlitwę. Wyjazd do braci franciszkanów był dla nas realizacją tych szans. Po powrocie do Hosianum, z niecierpliwością oczekiwaliśmy wiadomości na temat Turnieju Finałowego, w tym roku organizowanego przez WSD Radom. Przygotowywaliśmy się do tego wyjazdu bardzo ambitnie - zagraliśmy sparingowy mecz z LO w Braniewie (połączony ze spotkaniem na temat seminarium i powołania), zainwestowaliśmy w nowe stroje, pracowaliśmy nad formą. Niestety, na tydzień przed planowanym turniejem otrzymaliśmy zaskakującą informację - turniej zostaje odwołany w tym terminie, będzie rozegrany w październiku, z możliwością udziału neoprezbiterów. Wiadomość tą przyjęliśmy z rozczarowaniem i zupełnym zaskoczeniem. Wymarzona walka o kolejne medale Mistrzostw Polski, szczególnie o ten złoty, z rzeczywistości nagle stała się bardzo odległą możliwością. Jak rozwiąże się ta sytuacja? Jakie decyzje zostaną podjęte i jaki przyniesie to efekt? Ciąg dalszy nastąpi...

ROK I Andrzej Stankiewicz


24

DZIEŃ WDZIĘCZNOŚCI

Tradycyjnie na początek weekendu majowego, 2 maja, w Seminarium odbył się Dzień Wdzięczności. To wyjątkowy czas dla naszej wspólnoty, bo drzwi naszego seminarium zostają otwarte dla wszystkich. Tego dnia każdy może wejść do seminarium, zobaczyć budynek, w którym na co dzień żyją alumni, ale także z bliska poznać klerycką wspólnotę. Zapraszamy do obszernej relacji z jednego z najważniejszych dni w czasie roku seminaryjnego. Tegoroczny dzień sportowych. Pierwszą była ry- podstawowa. Po zaciętych wdzięczności rozpoczęliśmy walizacja na specjalnie przygo- zmaganiach udało się wyłonić tradycyjnie od Mszy świętej, towanym torze przeszkód. Tu- zwycięzców. W kategorii szkoktórej przewodniczył biskup taj miała miejsce niecodzienna ły podstawowej na podium stapomocniczy archidiecezji war- sytuacja. Bardziej niż zręczność nęli Tomasz Wąsowski, Piotr podziwialiśmy Pogorzelski i Mikołaj Guzamińskiej, ksiądz Jacek Jezier- uczestników ski. Po Eucharystii na naszych bowiem niesamowitą postawę nowski. Ciekawa sytuacja miagości czekał szereg atrakcji fair play drużyny z Wielkiego ła miejsce podczas zmagań w w różnorakich formach. Aula Wierzna. Wskutek problemów kategorii szkół ponadpodstaNuncjusza stała się w tym dniu technicznych źle policzono wowych, gdyż do finału doszło salą teatralną. Grupa alumnów czas w jakim pokonali wszyst- dwóch rodzonych braci – Kuba wystawiła tam serię skeczów kie przeszkody. Ci jednak do- i Szymon Podobyćko. Wysoki z „Teatrzyku Zielona Gęś” poziom meKonstantego Ildefonsa GałCzynimy to wszystko dla czu o złoty tych, którzy chcą zbliżyć się czyńskiego. Na korytarzach medal świaddo wspólnoty, którą przecież widniały zdjęcia z życia naszej czy o tym, że nieustannie wspierają, przede nie stało się to wspólnoty. Przybliżały one różwszystkim modlitwą. ne wydarzenia, w jakich brali przypadkiem. udział olsztyńscy alumni. Była Jednak jak też okazja do dyskusji z klery- konali własnych pomiarów zwykle największe zainteresokami, którzy dzielili się swoim czasowych, które znacznie od- wanie wzbudziły rozgrywki świadectwem. Koło Misyjne biegały od oficjalnego wyniku. piłkarskie. Zmagania toczyły także przygotowało swój kącik, Choć ogłoszono ich zwycięzca- się równolegle na trzech bogdzie można było zapoznać mi, odmówili przyjęcia pierw- iskach. Na pierwszym rywalisię z tematyką misji świętych szej nagrody, przyznając, że zowali zawodnicy z roczników w rozmaitych zakątkach świa- na nią nie zasłużyli, gdyż inne 2000 i wyższych. Do turnieju ta. W seminaryjnej kaplicy drużyny osiągnęły lepszy czas. zgłosiło się aż 29 drużyn, dlaodbył się koncert naszego kle- Po weryfikacji zaistniała ko- tego turniej w tej klasie rozryckiego zespołu muzycznego nieczność zepchnięcia pierwot- grywkowej trwał najdłużej. „Soli Deo Gloria”. Publiczność nych zwycięzców na czwarte Ostatecznie w finale znalazły nagrodziła alumnów gorą- miejsce. Zwycięzcami okazał się zespoły z parafii świętego cymi brawami za wykonanie się zespół z Parafii św. Ojca Alberta w Szczytnie i święprzygotowanego specjalnie na Pio z Ostródy, obok którego na tego Bartłomieja w Jezioraten dzień repertuaru. Była też podium stanęły ekipy z Parafii nach. Zacięta rywalizacja nie okazja do aktywnej rozryw- św. Bartłomieja w Jezioranach wyłoniła zwycięzców, ki, zarówno tej wirtualnej, jak – drugie miejsce; i z Parafii ze dlatego o złotym mei sportowej. Ta pierwsza była Stanclewa – trzecie miejsce. dalu rozstrzygał konDrugą konkurencją możliwa za sprawą przygo- kurs rzutów karnych. towanego turnieju, podczas był tenis stołowy. ZawoW tym lepszym zesię którego nasi goście rywalizo- dy odbywały społem okazali wali w grze „Need for Speed: w dwóch kasię parafianie ze – Underground” w specjalnie tegoriach Szczytna i to przygotowanej sali. Zmagania szkoła podoni wywieźli graczy można było śledzić na s t a w o w a z Olsztyna pużywo, gdyż obraz z kompute- i ponadchar. W meczu rów wyświetlany był na o trzecie miejścianie. Ta atrakcja dostarsce zawodniczała bardzo wielu wrażeń cy z parafii i była niemałym zaskoczeniem. Matki Bożej Niemniejsze emocje Ostrobramwywoływały rozgrywki skiej Matki sportowe. W tym roku Miłosierdzia można było rywalizować pokonali w trzech konkurencjach piłkarzy


25 nieważ Pan Bóg pobłogosławił szansa dla, być może, przyz Piecek. W rywalizacji na poziomie nam bardzo ciepłym i słonecz- szłych alumnów. Mogą oni szkół gimnazjalnych zwycię- nym dniem, wielkie wzięcie zbliżyć się do wspólnoty, zobastwo odnieśli parafianie Szy- miały lody, które bardzo szyb- czyć całe Seminarium, porozmawiać z klerykami i moderalen, którzy pokonali w finale ko zostały wyprzedane. reprezentację parafii z Klebar- Ostatni autobus odjechał torami. Mamy nadzieję, że Pan ka Wielkiego. Brązowy medal około godziny siedemnastej Bóg wynagrodzi kiedyś nasz zdobyła ekipa z Parafii bł. Ka- i po całym dniu pracy my sami trud, który przedtem zaoworoliny Kózkówny z Biskupca. zasiedliśmy przy stołach na cuje w życiu wielu osób, które W najstarszej kategorii ciepły posiłek. Dzień Wdzięcz- postanowiły nas odwiedzić. wiekowej zwycięstwo odnieśli ności jest wielkim przedsię- Na koniec warto chypiłkarze z parafii ba zaprosić na z Dobrego Miaprzyszły rok. sta. Srebro zdoDzień Wdzięczbyła drużyna z ności jest wydaJezioran, a brąz rzeniem coroczpiłkarze z Parafii nym. Jeśli więc św. Franciszka nic nie stanie na z Asyżu w przeszkodzie, Ostródzie. to na początku Oprócz maja 2014 roku rywalizacji będzie kolejna w piłkę nożną okazja, aby się na świeżym pospotkać. Zaprowietrzu, można szenie na ten było skorzystać dzień kierowane z jeszcze dwóch jest do wszystciekawych kich, bez wzglęatrakcji. Przygodu na wiek. Jeśli towaliśmy dla ktoś jest nawet naszych gości z parafii znaczmożliwość przenie oddalonej od jażdżki konnej Olsztyna, to też po terenie seminic straconego. narium. Wiele Wiele drużyn osób chętnie z Największą radość w czasie Dnia Wdzięczności odczuwają dzieci, choć rozrywki nikomu nie zabraknie przyjeżdża do tej opcji skorzystało. Dużym zainteresowaniem cieszył się głośny i efektowny pokaz służby celnej. Można było obejrzeć sprzęt jakim dysponują te jednostki, a także przyjrzeć się przykładowej akcji, która dla celników jest chlebem powszednim. Publiczność nagrodziła pokazy gromkimi brawami. Tym bardziej jest nam miło, że celnicy regularnie ćwiczą swoją kondycję w naszej sali sportowej. Spędzenie niemal całego dnia na terenie seminarium wymagało posilenia się. Dlatego specjalnie przygotowaliśmy grill, na którym smażyły się kaszanki, karkówka i kiełbaski. Było to mięso swojskie, jako że seminarium ma swoje gospodarstwo. Do tego było też stoisko z kawą i herbatą, sklepik z napojami i słodyczami. Po-

wzięciem logistycznym dla Seminarium. Konieczne jest pełne zaangażowanie wszystkich alumnów. Zarówno tych, którzy występują na scenach, sędziują rozgrywki, ale także takich, których na pierwszy rzut oka nie widać, a wykonują w tym dniu bardzo ciężką pracę porządkową. To wszystko kosztowało nas bardzo wiele wysiłku, już w dniach poprzedzających ten uroczysty dzień. Czynimy to jednak wszystko dla tych, którzy chcą zbliżyć się do wspólnoty, którą przecież nieustannie wspierają: czy to materialnie, czy przede wszystkim swoją modlitwą i sercem. Dlatego ciepłe słowa z ust naszych gości były dla nas bardzo cenną zapłatą. Wiemy także ze swego doświadczenia z czasu, gdy nie byliśmy jeszcze klerykami, że ten dzień to

nas autokarami. Warto zapytać w swojej i okolicznych parafiach czy jest organizowany taki autobus. Weekend majowy często sprowadza gości do domów naszych diecezjan. Może i oni chcieliby zobaczyć jak u nas jest? Nasze progi będą otwarte i ponownie dołożymy starań, aby nasi goście nie żałowali decyzji o spędzeniu razem z nami → tego dnia.

ROK I Kornel Andrzejewski


26

DZIEŃ WD przeżyjmy to jeszcze raz!

Dzień Wdzięczności zgromadził w seminarium ogromną liczbę ludzi

Wszystko zaczęło się od Mszy Świętej w seminaryjnym kościele

Wielką popularnością cieszyli się przybysze ze średniowiecza

Mogli oni z pozoru wydawać się bardzo groźni i niebezpieczni

Jednak w bliższym kontakcie okazali się bardzo życzliwi i przyjacielscy


27

DZIĘCZNOŚCI

Najmłodsi mogi poczuć namiastkę bycia pogromcą przemytników

Tego dnia każdy mógł doświadczyć, jak to jest być celnikiem

Gwoździem programu były rozgrywki piłkarskie, jak widać bardzo zacięte

Na jazdę konną skusiły się nie tylko dzieci

O 14:30 seminaryjny kościół wypełnił się, aby posłuchać brawurowego występu zespołu Soli Deo Gloria

spotkajmy się razem za rok!


28 NIE WYSTARCZY CZYTANIE... Od początku roku akademickiego, raz w miesiącu, nasze Seminarium zapełniało się młodymi ludźmi, którzy przyjeżdżali do nas z całej Archidiecezji, aby odbywać kurs lektorski. O tym, jak wyglądała nauka, skąd się wziął na to pomysł , a także o planach na przyszłość, porozmawialiśmy z organizatorem przedsięwzięcia - księdzem Wicerektorem Bartłomiejem Matczakiem Marcin Kuciński (M.K): Skąd wziął się pomysł na to, żeby zorganizować kurs lektorski w seminarium? Ksiądz Bartłomiej Matczak (Ks. B.M): Sprawa jest bardzo prosta. Konferencja Episkopatu Polski zatwierdziła Dyrektorium o posłudze ministrantów, lektorów, akolitów, służby liturgicznej wraz z całym ceremoniałem parafialnym. W ramach tego dokumentu pojawiły się propozycje kursów dla poszczególnych stopni. Wyszliśmy naprzeciw tym propozycjom i starając się uporządkować tę sprawę w naszej Archidiecezji, za namową Księdza Arcybiskupa, postanowiliśmy rozpocząć od formacji przyszłych lektorów. Jest to wpisanie się w cały ten uporządkowany i usystematyzowany system funkcjonowania służby liturgicznej. Krzysztof Patejuk (K.P): Jaki jest w ogóle sens formowania lektorów właśnie w seminarium? Czy nie wystarczyłyby zwyczajne zbiórki ministranckie? Ks. B.M: Teoretycznie mogłyby, ale problem polega na tym, że w ramach tego usystematyzowanego systemu funkcjonowania służby liturgicznej jest wymienionych kilka stopni ministranckich. Trudno jest wyobrazić sobie, że proboszcz czy wikariusz, nawet na dużej parafii, byłby w stanie zorganizować oddzielne zbiórki dla każdego ze stopni. Zajęłoby mu to pewnie dwa dni. Dlatego też, pomagając nieco duszpasterzom w parafiach, postanowiliśmy zorganizować kurs. Jednak to nie jest jedyny powód. Bardzo ważną sprawą jest danie szansy tym młodym

ludziom na zaprzyjaźnienie się ze wspólnotą seminaryjną, na zobaczenie jak ta wspólnota funkcjonuje. Liczymy także na nawiązanie relacji uczestników kursu z alumnami seminarium, ponieważ wśród kleryków są przyszli wikariusze, a, mamy nadzieję, że wielu ministrantów zostanie kiedyś alumnami. M.K: Nasuwa mi się kolejne pytanie. Lektor kojarzy się z czytaniem. Czy jest to zatem kurs czytania? Czy może coś więcej? Ks. B.M: Na początku musimy uporządkować terminologię. Lektor to ktoś, kto został usta-

M.K: Jaką popularnością cieszy się kurs? Czy każdy mógł się na niego zapisać? Ks. B.M: Do posługi ministranta Słowa Bożego może być dopuszczona osoba, która jest w drugiej klasie gimnazjum. Generalnie większość uczestników jest właśnie z gimnazjum, chociaż spora grupa uczy się już w szkołach średnich. Popularność kursu jest bardzo duża, czym byliśmy bardzo zaskoczeni, ponieważ regularnie w kursie uczestniczy 47 ministrantów. Kurs kończy się w czerwcu ceremonią błogosławieństwa nowych ministrantów Słowa Bożego. K.P: A jakie są plany na następne lata? Kolejne kursy ministranta Słowa Bożego, czy może na inne stopnie ministranckiej hierarchii?

Uczestnicy uczyli się proklamacji Słowa Bożego

Ks. B.M: Za rok chcemy rozpocząć kurs wyjątkowy i pionierski w naszej Archidiecezji. Kursy ministranta Słowa Bożego odbywały się już u nas wcześniej. My chcemy się podjąć, co jest dosyć dużym wyzwaniem, kursu na ceremoniarza parafialnego. Tutaj już musimy przygotować ludzi, którzy będą ogarnia-

nowiony przez samego bisku- li całą kwestię liturgiczną pa. Jest to posługa, którą spra- w parafii. Dlatego w tym kursie wują wierni świeccy w naszej weźmie udział mniejsza liczba Archidiecezji. Ten kurs, który osób, ponieważ ten kurs to bęmy prowadzimy jest kursem dzie żmudna praca, która jedministranta Słowa Bożego. Mi- nak, mam nadzieję, zaowocuje nistrant ten również odczytuje w parafiach pięknem liturgii. Słowo Boże, ale, w przeciwieństwie do ustanowionego przez biskupa lektora, jego funkcja jest czasowa, ponieważ opiera się na błogosławieństwie. Kurs, który prowadzimy, to nie jest uczenie się czytania. Chodzi tutaj o proklamowanie Słowa Bożego. Czyli ogłaszanie go Ludowi Bożemu. To jest sztu- WICEREKTOR ka, której trzeba uczyć. Ks. Bartłomiej Matczak


W OBLICZU JUBILEUSZU - DZIEJE HOSIANUM

29

Historia Kościoła uczy bardzo mocno tego, że jest on naprawdę własnością Jezusa Chrystusa. Za każdym razem z wszelkiego zła wywołanego przez ludzi, wyprowadzał niesamowite dobro. Także zgorszenie Marcina Lutra, które zaowocowało rozłamem w Kościele, zaowocowało wielką reformą i powstaniem seminariów duchownych, w tym „Hosianum”. O tym właśnie przeczytają Państwo w najnowszym artykule naszego seminaryjnego historyka. Wiek XVI wiąże się Królestwa z Zakonem Krzyżacz nadzwyczajnymi wydarzenia- kim, rządzona przez biskupa mi w chrześcijaństwie, których Warmia została przyłączona skutki odczuwane są do dziś. do Rzeczpospolitej, ciesząc się Mowa o wystąpieniu w Wit- mimo to szeroką autonomią. ROK IV tenberdze uczonego chrześci- Rozpoczął się powolny okres jańskiego i augustianina Mar- upadku Zakonu, zapoczątŁukasz Długosz cina Lutra, profesora biblistyki kowany klęską grunwaldzką tamtejszego uniwersytetu. Le- w 1410 r. W 1525 r., osiem lat genda głosi, że 31 października po akcji Lutra, ostatni wielki łej reformacji bierny. Kulmi1517 r. Luter przybił do drzwi mistrz krzyżacki Albrecht von nacyjnym momentem walki kościoła uniwersyteckiego 95 Hohenzollern zsekularyzował z protestantyzmem był sobór tez. Zawierały one krytyczne Zakon w Prusach. Złożyw- powszechny zwołany w Tryuwagi dotyczące funkcjonowa- szy hołd królowi polskiemu dencie. Obradował z przerwania Kościoła Katolickiego. Lu- Zygmuntowi I Staremu, prze- mi w latach 1545-1563. Owocem soboru trydenckiego stał ter zapoczątkował wielki ruch kształcił dawne państwo się nurt zwany dla przespołeczny, religijny, nauko- zakonne w księstwo ciwwagi dzieła Lutra wy i kulturalny, zwany refor- z protestantyzmem kontrreformacją. macją albo protestantyzmem. jako głównym prą Czołowym przedZ różnym skutkiem prąd ten dem religijnym stawicielem konoddziaływał na wszystkie kra- na czele. Było to trreformacji był je szesnastowiecznej Europy. pierwsze państwo Stanisław Hozjusz, Największe piętno odcisnął tego typu w Euod 1551 r. biskup w Niemczech, we Francji, An- ropie, powstałe warmiński, wczeglii oraz w krajach skandy- dokładnie trzyśniej chełmiński, nawskich, wydając obok Lutra dzieści lat przed a od 1564 r. także sławnych przedstawicieli, ta- pokojem augskardynał. Aktywnie kich jak: Filip Melanchton, Jan burskim gwaranuczestniczył w obraKalwin czy Ulryk Zwingli. tującym swobodę dach soboru trydenc Reformacja dotarła także wyznania w krajach kiego, znacznie przyczydo Królestwa Polskiego, któ- niemieckich. Hohenzolniając się do reformy życia rego częścią było biskupstwo lernowi zeświecczenie państwa kościelnego powziętej na tym warmińskie, a także do Prus. krzyżackiego poszło o tyle ła- zgromadzeniu. Za jeden z poJakkolwiek popularna, przede two, że cieszył się przychylno- ważniejszych mankamentów wszystkim wśród duchowieńw kręgach Po zakończeniu soboru w 1565 r. Stani- stwa uważał biskup magnaterii i sław Hozjusz powrócił na Warmię. Z wła- Hozjusz brak wymieszczańściwą sobie energią rozpoczął starania o kształcenia. Istotstwa, reformaprzygotowanie utworzenie seminarium w granicach swo- nie, cja nie zdobyludzi do kapłańjej diecezji. ła wielkiego stwa pozostawiało wpływu na wiele do życzenia. losy Rzeczypospolitej, choć ścią króla polskiego jako jego W praktyce biskup diecezjalny trzeba uznać jej zasługi na polu krewny, chrześcijaństwo, jako kierował kandydatów do szkonaukowym, zwłaszcza w za- religia narzucona, z wyjątkiem ły przykatedralnej, a następkresie edukacji oraz tolerancji Warmii, nie cieszyło się popu- nie do pracy duszpasterskiej larnością wśród ludności pod- wśród wiernych. Ambitniejsze religijnej. W 1466 r., po tzw. II po- danej. jednostki oraz te osoby, które Kościół katolicki nie posiadały wystarczające środkoju toruńskim, kończącym trwającą trzynaście lat wojnę pozostawał wobec zaistnia- ki materialne, kształciły się


30 dalej na wydziałach teologicznych uniwersytetów. Jednakże przed nimi otwierały się perspektywy kariery zarówno kościelnej, jak i państwowej. Nie było więc dostatecznego przygotowania intelektualnego, a przede wszystkim moralnego i wspólnotowego księży. Dodatkowo wielu wybitnych uczonych duchownych popierało reformację. Wszystko to spowodowało, że Stanisław Hozjusz doskonale rozumiał potrzebę reformy szkolnictwa duchownego, zwłaszcza na szczeblu podstawowym. Doświadczenia wyniósł z Warmii i Prus, gdzie brakowało dostatecznej ilości wykształconych księży, a w wielu miejscach, zwłaszcza w największych miastach diecezji, rozwijał się ruch reformacyjny. Dodatkowo w Prusach, z inicjatywy Albrechta von Hohenzollerna, powstał w 1544 r. uniwersytet z siedzibą w Królewcu. Do najważniejszych zadań uczelni, zwanej od jej założyciela Albertyną, należało krzewienie doktryny protestanckiej. Jako czołowy działacz soboru trydenckiego oraz przewodniczący sesji, kardynał Hozjusz przeforsował wiele projektów reform. Jednym ze znaczniejszych osiągnięć zgromadzenia było przeforsowanie na dwudziestej trzeciej sesji uchwały zobowiązującej biskupów diecezjalnych do utworzenia szkół dla duchownych. Stało się to 15 lipca 1563 r. Szkoły te miały nazywać się seminariami, od łacińskiego zwrotu oznaczającego szkółkę młodych drzewek lub roślin. Po zakończeniu soboru w 1565 r. Stanisław Hozjusz powrócił na Warmię. Z właściwą sobie energią rozpoczął starania o utworzenie seminarium w granicach swojej diecezji. Miał przy tym poparcie nuncjusza i legata papieskiego w Polsce, kardynała Jana Franciszka Commedone. Do tworzenia szkoły zaprosił świeżo założony przez Ignacego Loyolę za-

Braniewo od początku powstania „Hosianum” aż do drugiej wojny światowej było siedzibą „Hosianum”

kon zwany powszechnie jezuickim. Jednym z poważniejszych problemów było umiejscowienie seminarium duchownego. W zamyśle biskupa Hozjusza najdogodniejsza siedziba miała znajdować się w większym mieście diecezji, w którym szerzył się protestantyzm. W grę wchodziły: Barczewo, Braniewo i Elbląg. Ostatecznie biskup Hozjusz zdecydował się na Braniewo jako siedzibę pierwszego w Rzeczpospolitej seminarium dla duchowieństwa. Zadecydowały o tym trzy czynniki: sytuacja ekonomiczna Braniewa jako najbogatszego miasta Warmii, bliskość z Fromborkiem i jego katedrą oraz silny protestantyzm. Elbląg odpadł z powodu już głęboko zakorzenionych nowinek reformacyjnych, a w Barczewie rozwój nauk Lutra nie przebiegał tak gwałtownie. Prowadzenie seminarium spoczęło na barkach przybyłych na Warmię jezuitów. Plan kardynała Hozjusza zaakceptował nuncjusz Commedone. Oficjalnie dekret erekcyjny seminarium pasterz Kościoła warmińskiego ogłosił na synodzie w Lidzbarku Warmińskim 21 sierpnia 1565 r. Sygnatariuszami dekretu byli, oprócz Hozjusza, kardynał Commedone oraz reprezentant kapituły katedralnej warmiń-

skiej kanonik Samson z Woryn. W założeniu dokumentu założycielskiego seminarium powierzono Towarzystwu Jezusowemu, aby młodzież pozyskaną przez biskupa wychowywać w „pobożności i zaprawianiu do nauki”. W ambitnych zamierzeniach Hozjusza seminarium miało kształcić przyszłych księży nie tylko dla Warmii, ale i do pracy misyjnej w krajach skandynawskich. Siedzibą seminarium stał się budynek tzw. Bractwa Kapłanów, który wraz z dawnym klasztorem franciszkańskim przeszedł na własność jezuicką. Pierwotnie określono liczbę seminarzystów na 24 osoby, z których 16 miał przedstawić biskup, a 8 kapituła. W pierwszym roku działalności tj. w 1567, naukę w seminarium rozpoczęło jednak tylko 10 kleryków z powodu wrogiej postawy mieszkańców Braniewa i aktywności protestantów. Tak w największym skrócie przedstawiają się początki pierwszego polskiego seminarium duchownego. Swoje powstanie zawdzięcza niestrudzonej działalności Stanisława Hozjusza, wybitnego przedstawiciela kontrreformacji w Europie. Od jego nazwiska przyjęło i do tej pory nosi nazwę „Hosianum”.


CO WYDARZYŁO SIĘ W OSTATNIM CZASIE? Tegoroczne Triduum Paschalne i Święta Wielkanocy przeżyliśmy jak zwykle

w Seminarium i olsztyńskiej katedrze, w której służyliśmy w czasie uroczystych liturgii. W Niedzielę Zmart w y c h wstania, po Rezurekcji, rozjechaliśmy się do domów na krótki, ale zasłużony wypoczynek.

Od czasu wydania ostatniego numeru „Serca Warmii” odbyły się w Seminarium dwa

31

Jak co roku, pierwszego dnia maja, udaliśmy się z wizytą do naszych braci Misjonarzy Werbistów z Pieniężna. Przyjęli nas oni z wielką życzliwością i przygotowali wiele atrakcji

Świętej w olsztyńskiej katedrze, której przewodniczył ksiądz biskup Jacek Jezierski.

i rozgrywek. Najważniejsze były jednak międzyludzkie spotkania i zacieśnianie przyja-

W Niedzielę Dobrego Pasterza, która rozpoczyna Tydzień Modlitw o powołania ka-

zdj. www.bisztynek24.pl

cielskich więzi. Po Mszy Świętej otrzymaliśmy prymicyjne błogosławieństwo od nowowyświęconych Werbistów, którzy niedługo ruszą na cały świat, aby głosić Ewangelię.

płańskie, rozjechaliśmy się po parafiach naszej Archidiecezji, aby głosić świadectwo o swoim życiu i powołaniu. Nasz zespół Soli Deo Gloria dał z tej okazji

W Uroczystość Matki Bożej Królowej Polski wzięliśmy udział w uroczystej Mszy dni skupienia, które był prowadzone przez naszych Ojców Duchownych. W ich trakcie poznajemy drogę ucznia Chrystusa przez medytację fragmentów z Ewangelii wg św. Marka.

zdj. www.bisztynek24.pl

koncert w Szczytnie, a w następnym tygodniu pojechał do Bisztynka.


O przyjęciu do WSD „Hosianum” w Olsztynie decyduje: 1. rozmowa kwalifikacyjna z Księdzem Rektorem (po wcześniejszym umówieniu się: tel. 89 523 89 84 lub e-mail: hosianum@hosianum.edu.pl)

Kandydaci składają w Rektoracie Seminarium następujące dokumenty: 1. Własnoręcznie napisane podanie i życiorys 2. Metrykę chrztu i świadectwo bierzmowania 3. Opinię Księdza Proboszcza 4. Świadectwo lekarskie o stanie zdrowia 5. Dwie fotografie o wymiarach 37 x 52 mm 6. Świadectwo dojrzałości w oryginale lub odpis 2. postępowanie kwalifikacyjne na Wydziale Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie (bliższe informacje: http://www.uwm.edu.pl/wt/ ) Kierunek studiów: teologia - jednolite studia magisterskie specjalność: formacja kapłańska (studia stacjonarne dla kandydatów do kapłaństwa) www.hosianum.edu.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.