Refleksje, nr 7, wiosna-lato 2013

Page 1

refleksje pismo naukowe studentów i doktorantów wnpid uam

nr 7, wiosna-lato 2013

Wydawnictwo Naukowe WNPiD UAM, Poznań


refleksje pismo naukowe studentów i doktorantów wnpid uam

Rada Programowa | Advisory Comitee prof. dr hab. Tadeusz Wallas – Przewodniczący | Chairman prof. zw. dr hab. Jerzy Babiak, prof. dr hab. Robert Kmieciak prof. zw. dr hab. Bogdan Koszel, prof. dr hab. Andrzej Stelmach dr Paweł Antkowiak, dr Bartosz Hordecki, dr Piotr Lissewski dr Magdalena Lorenc, dr Paweł Stachowiak

Zespół redakcyjny | Editorial Board mgr Filip Biały – Redaktor naczelny | Editor-In-Chief mgr Jakub Jakubowski – Sekretarz redakcji | Managing Editor Redaktorzy tematyczni | Thematic Editors mgr Łukasz Dulęba, mgr Joanna Jastrzębska, mgr Ewa Kaja, mgr Joanna Kałużna mgr Rafał Kamprowski, mgr Maciej Karczewski, mgr Marcin Łukaszewski mgr Artur Pohl, mgr Jacek Raubo, mgr Łukasz Scheffs Redaktorka językowa | Language Editor mgr Joanna Jastrzębska Redaktor statystyczny | Statistical Editor mgr Katarzyna Chajbos Korekta | Proofreading mgr Krystyna Jakubowicz, mgr Łukasz Scheffs Skład | DTP mgr Marcin Łukaszewski Projekt okładki i grafika | Cover and Graphic Design mgr Filip Biały

Recenzenci | Reviewers dr Alina Kaszkur, dr Elżbieta Lesiewicz, dr Marek Rewizorski, dr Remigiusz Rosicki Wydawca | Publisher Kontakt | Contact © Copyright by Wydawnictwo Naukowe Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ul. Umultowska 89a, 61-614 Poznań Druk i oprawa: Zakład Graficzny UAM ul H. Wieniawskiego 1, 61-712 Poznań

http://refleksje.edu.pl e-mail: refleksje@refleksje.edu.pl tel. +48 61 829 6508, fax +48 61 829 6626 ISSN 2081-8270 Wersja elektroniczna pisma jest wersją pierwotną.


Spis treści Spis treści

Filip Biały Historia i bezpieczeństwo: splątane drogi wolności

7

Polityka i historia Joanna Kałużna Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci 11 Piotr Kuligowski Bój o historię i tożsamość. Analiza „marszowych” dyskursów

29

Igor Ksenicz Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej 41 Martyna Kobierska Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

57

Paulina Warchoł Polityka pamięci w japońsko-chińskich stosunkach dyplomatycznych

73

Rafał Kamprowski Kontrfaktyczna próba spojrzenia na historię polityczną Polski 83 Rafał Szymanowski Judta i Snydera wiek dwudziesty 89

Wymiary bezpieczeństwa Wojciech Krzysztof Zieliński Bezpieczeństwo hydrologiczne w perspektywie Chińskiej Republiki Ludowej 99

nr 7, wiosna-lato 2013

[3]


Mateusz Garbaciak Znaczenie Republiki Azerbejdżanu w kontekście bezpieczeństwa energetycznego 111 Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki i omówienie badań

123

Mateusz Karatysz Zjawisko cyberprzestępczości a polityka cyberbezpieczeństwa w regulacjach prawnych Rady Europy, Unii Europejskiej i Polski 139 Ewa Kaja Unia Europejska na śródziemnomorskiej „scenie”

151

Polemiki i dyskusje Maciej Karczewski Czy politologia to „nauka interdyscyplinarna”? Kilka słów o przedmiocie poznania i tożsamości dyscypliny

159

Łukasz Scheffs W obronie marketingu politycznego

171

Michał Baluch Psychologia jako niezbędny komponent politologii

187

Dla autorów

[4]

205

refleksje


Contents Contents

Filip Biały History and Security: Tangled Roads to Freedom

7

Politics and History Joanna Kałużna „Service for Poland” Organization and the Material Forms of Memory Rematch 11 Piotr Kuligowski Controversy about the History and Identity. An Analysis of „Marching Discourses”

29

Igor Ksenicz Polish-Ukrainian Conflict of 1943–1947 in Polish Historiography and Political Debate 41 Martyna Kobierska Kosovan Myth in Serbian Nationalist Thought

57

Paulina Warchoł Politics of Memory in Japan-China Diplomatic Relations

73

Rafał Kamprowski Counterfactual Attempt to Look at the Political History of Poland 83 Rafał Szymanowski Judt’s and Snyder’s Twentieth Century 89

Dimensions of Security Wojciech Krzysztof Zieliński Hydrological Security in People’s Republic of China 99

nr 7, wiosna-lato 2013

[5]


Mateusz Garbaciak The Importance of Azerbaijan in the Context of Energy Security 111 Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka Respondents about the Nuclear Power in Poland. Results of the Research

123

Mateusz Karatysz The Phenomenon of Cyber Crime and Cyber Security Policy in the Regulations of the Council of Europe, the European Union and Polish Law 139 Ewa Kaja European Union on the Midterrainian „Stage”

151

Polemics and Disscusions Maciej Karczewski Is Political Science Interdisciplinary? A Few Words about the Subject of Knowledge and the Identity of the Discipline

159

Łukasz Scheffs In Defense of Political Marketing

171

Michał Baluch Psychology as the Necessary Component of Political Science

187

For Authors

[6]

205

refleksje


Historia i be Historia i bezpieczeństwo: splątane drogi wolności

Wolność to jedna z wartości, które ludzie cenią najwyżej. Niektórzy twierdzą wręcz, że jest ona warunkiem zaistnienia wszelkich innych wartości. Nie powinien zatem dziwić fakt, że wolność pozostaje przedmiotem nieustannej troski. Człowiek, który chce być wolny, zadbać musi zarówno o likwidację tego, co go ogranicza, jak i o realizację swoich pozostałych celów i pragnień. Tym dwóm wymiarom wolności, negatywnemu i pozytywnemu, przyporządkować można między innymi dwa konkretne uwarunkowania naszej egzystencji: historię i bezpieczeństwo. Historia bardzo często postrzegana jest jako ograniczenie. Kiedy mówimy o „zaszłościach historycznych” czy „historycznym balaście”, mamy na myśli to, że przeszłość stanowi przeszkodę stojącą na naszej drodze do wolności. Jakże wspaniale byłoby pozbyć się brzemienia historii i wreszcie zacząć żyć na własny rachunek, bez konieczności spłacania długów i naprawiania błędów poprzednich pokoleń! Takie myślenie jest wyrazem marzenia o niezakorzenionym podmiocie, dokonującym swobodnych wyborów, dowolnie kształtującym swoją tożsamość. Autorki i autorzy artykułów zamieszczonych w dziale „Polityka i historia”, zdają się przekonywać – tyleż zgodnie, co bezwzględnie – że pragnienie takie to mrzonka. Historia, bliższa i dalsza, wyznacza niekiedy bardzo sztywne ramy naszym działaniom oraz określa to, kim jesteśmy. Alasdair MacIntyre wskazywał, że to, jak rozumiemy świat i samych siebie, ma charakter narracyjny i możliwe jest tylko poprzez odwołanie do przeszłości: „Historia mojego życia jest bowiem zawsze wpleciona w historię tych wspólnot, z których wywodzę swoją osobową tożsamość. Rodzę się z określoną przeszłością i próba odcięcia się od tej przeszłości w trybie indywidualistycznym oznacza deformację moich obecnych stosunków ze światem”1. Przychodząc na świat i wzrastając jako członkowie danej wspólnoty, wpisać musimy w swoją tożsamość nie tylko to, co w przeszłości naszego narodu czy społeczeństwa piękne i wzniosłe, lecz także to, o czym najchętniej byśmy zapomnieli. Czy oznacza to, że jesteśmy więźniami historii, określającej nas w sposób autorytarny? Niekoniecznie: „Zauważmy, że także bunt przeciwko 1

A. MacIntyre, Dziedzictwo cnoty, Warszawa 1996, s. 394.

nr 7, wiosna-lato 2013

[7]


Historia i bezpieczeństwo: splątane drogi wolności

mojej własnej tożsamości jest jednym z możliwych sposobów jej wyrażania”2. Z tego punktu widzenia opisywane w tym numerze „Refleksji” polityczne spory z historią w tle są sporami o naszą współczesną tożsamość – są zatem także realizacją wolności jej kształtowania. Nieco odmiennie naszą zdolność realizowania wolności warunkuje bezpieczeństwo, definiowane najprościej jako stan braku zagrożeń. Rozwój cywilizacyjny, coraz lepiej zabezpieczający nas przed kaprysami przyrody, niesie z sobą jednocześnie zupełnie nowe zagrożenia. Troszczyć musimy się już nie tylko o bezpieczeństwo energetyczne, lecz także, na przykład, o bezpieczeństwo hydrologiczne czy cyberbezpieczeństwo. Dostrzegając ważkość tej problematyki – co czynią autorzy artykułów z działu „Wymiary bezpieczeństwa” – warto zastanowić się, czy swoista „sekurytyzacja” myślenia o świecie nie otwiera pola do nadużyć ze strony władzy? Postrzeganie coraz większej liczby zjawisk i wyzwań w kategoriach zagrożeń, przeciw którym powinniśmy się zabezpieczyć, ma bardzo konkretne konsekwencje polityczne. Rządy, pod hasłem zapewnienia obywatelom bezpieczeństwa, nie wahają się podejmować działań, które często odczytać można jako próbę zamachu na wolność. Powracający dylemat: „wolność czy bezpieczeństwo?” nie znajduje i chyba nigdy nie znajdzie jednak prostego rozwiązania. Jak często w życiu bywa, także i w tym przypadku nasza egzystencja jest uzależniona od kilku warunkujących się wzajemnie wartości. Potrzebujemy bezpieczeństwa, by realizować wolność pozytywną, która jest czymś więcej, niż tylko brakiem zewnętrznej ingerencji. Z kolei od naszej umiejętności realizacji wolności pozytywnej, polegającej m.in. na zaangażowaniu we wspólne sprawy, zależy to, czy rządzący będą chcieli i mogli naszą potrzebę bezpieczeństwa nadużyć. Nie ulega wątpliwości, że mimo nawet najlepszego przygotowania nie zdołamy uniknąć wszystkich zagrożeń, które niesie z sobą życie. Jako jednostki i jako społeczeństwo – nie unikniemy błędów, których konsekwencje ponosić będziemy w przyszłości. I całe szczęście. Gdybyśmy chcieli zabezpieczyć się przed każdą ewentualnością – gdybyśmy chcieli zatem zabezpieczyć się przed historią – musielibyśmy chcieć wyrzec się wolności. Na to się nie zanosi. Ale właśnie dlatego refleksja nad historią i bezpieczeństwem jest i pozostanie niezbędna. Filip Biały Redaktor Naczelny 2

[8]

Ibidem.

refleksje


polityka i historia



Powszechna

Joanna Kałużna Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

S

„Przeszłość przestała być domeną historyków”1 można rozpatrywać na kilku płaszczyznach. Po pierwsze, jako wcześniej nieodnotowane a nawet niewyobrażalne zwiększenie zainteresowania przeszłością ze strony społeczeństw2. Po drugie jako skoncentrowanie się w ramach podejmowanych dociekań na historii lokalnej, porzuceniu narracji o wielkich bitwach czy „bohaterach milionów”, skupieniu uwagi na losach anonimowych jednostek. Co więcej, często tych uczestniczących w przełomowych wydarzeniach jako świadkowie, osoby niezaangażowane. Wreszcie, należy odnotować, że historia stała się przedmiotem rozważań socjologów, politologów, swoistą subdyscypliną, rozumianą także jako „polityka historyczna”, czy „polityka wobec przeszłości”. Badanie faktów nie wyczerpuje materii, koniecznym jest także analiza sposobów ich interpretacji. Stąd refleksja nad czynionymi z nich narzędziami pozyskania poparcia społecznego czy politycznego, legitymizowania swoich racji, a zarazem dezawuowania przekonań przeciwnika, integrowania lub dezintegrowania społeczeństwa, kształtowania tożsamości narodowej. Ogniskującym powyższe, zaledwie zarysowane tendencje, jest przypadek Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” („SP”). W artykule przedstawiona została, w stopniu wymaganym dla zrozumienia „historii drugiego stopnia”3, geneza postania „SP” i jej schemat organizacyjny. Następnie poczyniono uwagi odnoszące się do obrazu Organitwierdzenie

1 K. Malicki, Upamiętnianie przeszłości jako źródło konfliktów w przestrzeni symbolicznej regionu podkarpackiego, [w:] Pamięć zbiorowa jako czynnik integracji i źródło konfliktów, red. A. Szpociński, Warszawa 2009, s. 47. 2 Wskazuje się nawet na „wypieranie historii przez historię amatorską lub historyczną komercję” – J. Żakowski, Rewanż pamięci, Warszawa 2002, s. 16. 3 Historia drugiego stopnia (histoire au secondo degré) to pojęcie autorstwa Pierre’a Nory – powstało, by określić proces badania miejsc pamięci (lieux de memoire), czyli „fenomenów obecnych w pamięci zbiorowej, budujących tożsamość grupy i będących tym samym punktem krystalizacji kolektywnych autodefinicji” – K. Kończal, Bliskie spotkania z historią drugiego stopnia, [w:] Pamięć zbiorowa jako…, op. cit., s. 207–213.

nr 7, wiosna-lato 2013

[11]


Joanna Kałużna

zacji w pamięci zbiorowej Polaków, by końcowo rozważyć członkostwo w „Służbie Polsce” jako podstawę materialnej formy rewanżu pamięci4. Ze względu na niewielką objętość artykułu, poszczególne kategorie i terminy zostały wyjaśnione we właściwej części tekstu, z pominięciem rozbudowanego wstępu teoretycznego5. „SP” powstała w 1948 r. na podstawie zapisów zawartych w Ustawie o powszechnym obowiązku przysposobienia zawodowego, wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego młodzieży oraz o organizacji spraw kultury fizycznej i sportu (Dz.U. 1948 nr 12 poz. 90). Jako cel powołania Organizacji określono „włączenie twórczego zapału młodego pokolenia do pracy nad rozwojem sił i bogactwa Narodu oraz rozszerzenie systemu wychowania narodowego, przedłużenia kształcenia i wychowania młodzieży poza okres obowiązku szkolnego” (art. 1. ust. 1). Należy wskazać, iż ówczesna populacja w wieku 16–25 lat wynosiła około 4,5 mln Polek i Polaków, przy czym aż 70% z nich znajdowało się poza jakimikolwiek strukturami organizacyjnymi6. Szacowano, że wśród tej liczby znajduje się około 2 mln bezrobotnych7 – tak więc to przede wszystkim oni stali się adresatami ustawy. 4 Pod pojęciem materialnych form rewanżu pamięci rozumiane są (symboliczne) odszkodowania – efekty odkryć kolejnych „niepopłaconych rachunków” dotyczących często zapomnianych, przemilczanych, odległych czasowo kwestii. Przykładami mogą być: wypłata odszkodowań Żydom austriackim za majątek utracony po Anschlussie Austrii w 1938 r., podnoszenie przez Afroamerykanów postulatu rekompensat za wieki niewolnictwa i in. – zob. szerzej: J. Żakowski, op. cit., s. 33 i n. 5 Zob. B. Baczko, Wyobrażenia społeczne: szkice o nadziei i pamięci zbiorowej, Warszawa 1994; M. Golka, Pamięć społeczna i jej implanty, Warszawa 2009; M. Halbwachs, Społeczne ramy pamięci, Warszawa 2008; P. T. Kwiatkowski, A. Szpociński, Przeszłość jako przedmiot przekazu, Warszawa 2006; idem, Pamięć zbiorowa społeczeństwa polskiego w okresie transformacji, Warszawa 2008; M. Kula, Przeszłość – spadek nie do odrzucenia, Poznań 2001; idem, Nośniki pamięci historycznej, Warszawa 2002; idem, Między przeszłością a przyszłością: o pamięci, zapominaniu i przewidywaniu, Poznań 2004; L. M. Nijakowski, Domeny symboliczne: konflikty narodowe i etniczne w wymiarze symbolicznym, Warszawa 2006; idem, Polska polityka pamięci: esej socjologiczny, Warszawa 2008; P. Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie, Kraków 2007; B. Szacka, Czas przeszły, pamięć, mit, Warszawa 2006; R. Traba, Pamięć: wyzwanie dla nowoczesnej Europy, Olsztyn 2008; idem, Przeszłość w teraźniejszości: polskie spory o historię na początku XXI wieku, Poznań 2009; A. Wolff-Powęska, Pamięć – brzemię i uwolnienie: Niemcy wobec nazistowskiej przeszłości (1945–2010), Poznań 2011. 6 CAW, GZPR, IV.502.1.27, Uzasadnienie do dekretu o Głównej Radzie Młodzieżowej i powszechnej organizacji przysposobienia wojskowego i pracy młodzieży „SP” [1947 r.], k. 151., cyt. za: K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja „Służba Polsce”(1948-1955) powstanie, działalność, likwidacja, T. 1, Łódź 2008, s. 110. 7 CAW, GZPR, IV.502.1.27, Uzasadnienie do dekretu o Głównej Radzie Młodzieżo-

[12]

refleksje


Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

Członkowie „SP”, określani mianem junaczek i junaków, przystępowali do poszczególnych struktur Organizacji albo poprzez zaciąg ochotniczy albo na skutek nakazu administracyjnego. Podstawowymi jednostkami organizacyjnymi były hufce8; szkolne – przy szkołach ogólnokształcących i zawodowych oraz zakładowe – przy zakładach pracy. Osoby nie objęte zasięgiem powyższych, zrzeszone mogły być w hufcach wiejskich i miejskich9. W nich odbywały się zajęcia – średnio, w okresie trzech (hufce szkolne) oraz czterech lat szkolenia (hufce fabryczne, wiejskie, miejskie) – w wymiarze 350 godzin10. Młodzież szkolna zobowiązana była także do tzw. trzydniówek (czas wykonywania pracy w miesiącu nie mógł przekraczać trzech dni11) oraz uczestniczenia w okresie wakacyjnym w brygadach turnusowych12. Były one określane mianem szkolnych, formowano je w okresie od maja do października, a czas turnusu wynosił dwa miesiące. Dwa pierwsze turnusy przeznaczone były dla młodzieży wiejskiej, ostatni dla miejskiej13. Brygady szkolne pomagały przy kampaniach żniwnych, buraczanych, opiece nad dziećmi rolników podczas tych kampanii, prowadziły akcje zwalczania analfabetyzmu wśród ludności wiejskiej. Natomiast podczas trzydniówek wykonywane były prace na rzecz społeczności lokalnej – odgruzowywano ruiny, oczyszczano cegły, porządkowano parki, budowano świetlice, remontowano budynki. Kolejną formą możliwego zgrupowania młodzieży były brygady inwestycyjne (nazywane także operacyjnymi lub produkcyjnymi14), przysposabiające do zawodu. Rekrutowana mogła być do nich młodzież w wieku 18–21 lat. Czas pracy dla najmłodszych wynosił 6 godzin, dla osób w wieku poborowym osiem i obejmował cztery dni w tygodniu. Pozostałe dni przeznaczone były na szkolenia ideowo-polityczne, fizyczne, wypoczynek. Jak zwraca uwagę Ludwik Stanisław wej i powszechnej organizacji przysposobienia wojskowego i pracy młodzieży „SP” [1947 r.], k. 152., cyt. za: K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja…, op. cit., T. 1, s. 110. 8 W latach 1948-1953 przeszkolono dzięki tej strukturze ok. 6,8 mln osób – K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja…, op. cit., T. 1, s. 209. 9 L. S. Szuba, Powszechna Organizacja „Służba Polsce” w latach 1948-1955, Lublin 2006, s. 36. 10 Ibidem, s. 120. 11 Norma ta w 1950 roku została zmniejszona w skali z 36 dni do 14 – hufce miejskie i wiejskie, 7 – hufce szkolne – Zarządzenie KG PO „SP”, nr 2/szk. I z dn. 7 I 1950 r., AAN, KG PO „SP”, sygn. 73, k. 3, cyt. za: L. S. Szuba, op. cit., s. 126. 12 Ibidem, s. 37. 13 Ibidem, 39-40. 14 K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja…, op. cit., T. 1, s. 182.

nr 7, wiosna-lato 2013

[13]


Joanna Kałużna

Szuba, proporcje te bywały jednak zachwiane, szczególnie na skutek podejmowanych przez aktyw ZMP zobowiązań15. Istniały także brygady terenowe – tworzone na okres od 4 do 8 tygodni, w liczbie nie większej niż 100 junaków, powoływane do pracy szczególnie na terenach Ziem Odzyskanych, w zaniedbanych gospodarstwach rolnych16. Za wyjątkowo prestiżowe uważane były z kolei brygady szkoleniowe – a więc kursy szkolenia zawodowego kierowców samochodowych, traktorzystów, łącznościowców, szybowników, lotników czy marynarzy. Uczestniczyli w nich tylko ochotnicy, w dodatku wyróżniający się zaangażowaniem w pracę. Warunkiem zaciągu było także ukończenie przynajmniej 7 klas szkoły podstawowej i posiadanie pozytywnej opinii organizacji młodzieżowej lub partii politycznej17. Osobną strukturą były natomiast brygady nadkontyngentowe (dla osób występujących przeciwko porządkowi społeczno-politycznemu) oraz bataliony pracy, później określane mianem Zastępczej Służby Wojskowej (ZSW). Kierowano do nich osoby w wieku od 21 do 30 lat, uznane za wrogie politycznie, czy to z powodu swoich działań, pochodzenia lub przynależności do grup społecznych uznanych za wrogie politycznie – urzędników II RP, ziemiaństwa, osób utrzymujących kontakt z obywatelami państw Europy Zachodniej. Powołani do ZSW kierowani byli do najcięższych prac w kopalniach, kamieniołomach, hutach. Ci z nich, którzy oddelegowani zostali do kopalni uranu, nie mieli właściwie szansy nie doznać uszczerbku na zdrowiu. Zmuszani byli do wybierania rudy uranu gołymi rękoma, a suszony w ich obecności radioaktywny koncentrat sprzyjał rozwojowi pylicy i chorób nowotworowych18. Jako o ostatniej formie aktywności w ramach „SP” należy wspomnieć o zaciągach pionierskich dla przemysłu węglowego, metalowego i chemicznego – do tzw. zadań na szczególnie trudnych odcinkach. Formą tych zaciągów była pięciomiesięczna praca połączona z przysposobieniem zawodowym19. Koniecznym elementem wprowadzanie do zagadnienie jest także przedstawienie warunków, w jakich junacy pracowali. Kwestię tę L. S. Szuba, Powszechna Organizacja…, op. cit., s. 37. Ibidem, s. 127. 17 Ibidem, s. 135. 18 K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja…, op. cit., T.2, VIII Zastępcza Służba Wojskowa. 19 L. S. Szuba, Powszechna Organizacja…, op. cit., s. 129. 15

16

[14]

refleksje


Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

szczegółowo prezentują wszystkie opracowania dotyczące „SP” – zarówno ogólne: Krzysztofa Lesiakowskiego, lub L. S. Szuby, jak i te dotyczące konkretnych województw20. Generalizując, należy stwierdzić, że na podstawie analizy dokumentów wewnętrznych organizacji, meldunków, czy relacji członków brygad, określa się je jako złe. Wskazuje się na liczne zaniedbania w zakresie stanu wydawanej odzieży, narzędzi, warunków zakwaterowania, żywności21. W efekcie jako częste odnotowuje się występowanie nadużyć (fizycznych i psychicznych) kadry wobec junaków, przemocy, której dopuszczali się sami junacy wobec siebie, kradzieży czy dezercji, których dokonywali22. Trudno jednak dokładnie wskazać skalę tych zjawisk. Oczywiście w przypadku konkretnej brygady, której pełna dokumentacja z danego okresu się zachowała, nie stanowi to problemu. Natomiast wobec braku pełnych danych dotyczących np. wypadków przy pracy czy dezercji w skali roku w każdej z brygad – staje się to niemożliwe23. Kolejną kontrowersją jest niewątpliwie ocena organizacji. Można ją określić słowami L. S. Szuby (reprezentatywnymi także dla refleksji wielu innych badaczy): „powołana do zmiany światopoglądu i darmowej pracy fizycznej młodzieży w okresie ofensywy ideologicznej i przyspieszonej industrializacji kraju”24. Stanowisko to może być jednak opatrzone zastrzeżeniem odnoszącym się do specyfiki powojennej sytuacji, kondycji młodego pokolenia. Istotnymi są wówczas takie dane, jak liczba sierot (140–154 tys.), półsierot (1–1,4 mln)25, bardzo wysoki 20 Na przykład: S. Czech, Organizacja i działalność Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” w woj. opolskim w latach 1948-1955, „Kwartalnik Opolski” 1978, nr 4, s. 23–40; R. Nawalny, Powszechna Organizacja „Służba Polsce” w województwie kieleckim w latach 1948-1955, Łódź 1978 [praca magisterska przechowywana w Instytucie Historii UŁ], Formowanie Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” na terenie województwa rzeszowskiego, „Rocznik Przemyski” 1990, s. 183–198 i in. – K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja…, op. cit., T.1, s. 19. 21 L. S. Szuba, op. cit., s. 67–69, 93–94 oraz K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja…, op. cit., T.1, V Na stalinowskich budowach i w pracy społecznej. 22 L. S. Szuba, op. cit., s. 76–79, 84–85, 103, 106–109 oraz K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja…, op. cit., T.1, IV Kadra. 23 Dobrym przykładem wydaje się być zestawienie wypadków nadzwyczajnych w brygadach inwestycyjnych i rolnych ze zgrupowania stalinogrodzkiego za rok 1953 – ich przytaczanie i sugerowanie reprezentatywności bez dokonania zastrzeżenia, że zestawienie to pomija 37 brygad jesienno-zimowych i 1561 brygad rolnych o łącznej liczbie ponad 100 tys. młodzieży, stanowiłoby nadużycie (zestawienie, wraz z właściwym komentarzem znajduje się w L. S. Szuba, op. cit., s. 105). 24 Ibidem, s. 5. 25 D. Jarosz, „Masy pracujące przede wszystkim”. Organizacja wypoczynku w Polsce 1945-1956, Warszawa-Kielce 2003, s. 88, cyt. za: K. Lesiakowski, Powszechna Or-

nr 7, wiosna-lato 2013

[15]


Joanna Kałużna

stopień niedożywienia, wynikające z okrucieństwa wojny okaleczenia psychiczne, skutkujące niezdolnością do właściwej oceny zachowań jako dobrych lub złych, niskim poziomem empatii, trudnością w budowaniu właściwych relacji społecznych26. Kolejną kwestią są opóźnienia edukacyjne. W następstwie zniszczeń budynków szkolnych (na poziomie 60% sprzed 1 września 1939 r.), śmierci lub zaginięcia około 30% pedagogów zatrudnionych w szkołach przed wojną, niezwykle trudna była odbudowa sprawnie działającego systemu edukacji. W 1945 r. aż 13% młodzieży nie uczęszczało do szkoły powszechnej, a zjawisko analfabetyzmu nie było i wyłącznie domeną starszego pokolenia. Choć dane dotyczące dzieci i młodzieży są niepełne, należy nadmienić, że grupa ta stanowiła znaczny odsetek prawie 30 tys. osób uczęszczających w roku 1948 r. na kursy zwalczające analfabetyzm27. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe, można stwierdzić, że powszechna organizacja grupująca młodzież była koniecznością, a jej ideowo-polityczny charakter niewątpliwie następstwem sytuacji politycznej na arenie międzynarodowej. Na ziemiach centralnej Polski zniszczonych zostało ponad 60% zakładów przemysłowych, a na Ziemiach Odzyskanych – ok. 73%. Straty w transporcie sięgnęły ¾ wartości przedwojennej, drogi zniszczone były w 80%, a co najbardziej dramatyczne i dostrzegalne dla społeczeństwa – w miastach 48% budynków zostało zniszczonych w sposób nie pozwalający na odbudowę28. Stąd koniecznością było nieodpłatne29 uczestnictwo społeczeństwa w odbudowie kraju, a następnie szybkiej industrializacji, mechanizacji i urbanizacji30. ganizacja…, op. cit., T.1, s. 32. 26 K. Lesiakowski, Powszechna Organizacja…, op. cit., T.1, s. 32-35. 27 Ibidem, s. 44-45. 28 I. Kostrowicka, Z. Landau, J. Tomaszewski, Historia Gospodarcza Polski XIX i XX wieku, Warszawa 1978, s. 463-465, cyt. za: PRL bez uprzedzeń, red. J. Majmurek, P. Szumlewicz, Warszawa 2010, s. 25. 29 Nieodpłatne w rozumieniu bez gratyfikacji finansowej lub za niewielką gratyfikacją finansową, jednak w zamian za żywność, miejsce noclegowe, naukę zawodu czy po zakończeniu odbudowy danego zakładu przemysłowego – stanowisko pracy. 30 Tezę tę potwierdza, bezkrytycznie traktując podejmowaną w ramach Organizacji ofensywę polityczno-ideologiczną, Jan Hellwig: „Młodzież junacka wybierała przede wszystkim szkoły techniczne. W związku z perspektywami industrializacji kraju atrakcyjność zawodów technicznych stale rosła. (…) Utechnicznienie, ambicje zdobywania tych zawodów, to charakterystyczny rys młodego pokolenia tego okresu”, J. Hellwig, Powszechna Organizacja „Służba Polsce”, Warszawa 1977, s. 85; „Efekty działalności SP są bezsporne. Organizacja wspólnie z ZMP otworzyła całej młodzieży zorganizowanej i nie zorganizowanej lepszy start życiowy i warunku awansu społecznego. SP stała się stymulatorem przemian społecznych wśród młodzieży i w całym społeczeństwie”, ibidem, s. 126.

[16]

refleksje


Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

Powyższy zarys historyczny, jako wstęp do prezentowanego zagadnienia, powinien zostać uzupełniony o analizę charakteru pamięci zbiorowej Polaków o „SP”. W poszczególnych okresach lat 1948-2012 składały się na nią: wydania Polskiej Kroniki Filmowej31, publikacje w prasie polskiej w latach 1948-195532, a następnie po transformacji ustrojowej33 przekazy popkulturowe (utwory muzyczne, seriale, filmy), publikacje naukowe i popularnonaukowe. Uszczegóławiając powyższe, należy wskazać, że zarówno PKF, jak i publikacje w prasie polskiej w latach 1948-1955 ukazywały „SP” jako organizację umożliwiającą młodzieży lepszy start życiowy, pozyskanie kwalifikacji zawodowych, awans społeczny, wreszcie dokonaną pod opiekuńczymi skrzydłami organizacji migrację ze wsi do miasta. Szczegółowe relacje przeczytać można w archiwalnych numerach „Młodej Wsi”, „Naszych Nowin”, „Nowej Szkoły”, „Nowej Wsi”, „Pokolenia”, „Poradnika Pracownika SP”, „Razem”, „Sztandaru Młodych”, „Trybuny Ludu”, czy „Wiadomości SP”. Co istotne, organizacja ta została rozwiązana przed nastaniem tzw. odwilży, w związku z czym złe warunki zakwaterowania, brak odpowiednich narzędzi pracy czy nadużycia ze strony kadry nie stały się tematem przekazów medialnych34. Kwestia publikacji naukowych i popularnonaukowych została już w artykule po części omówiona. Wskazuje się na trzy powszechnie dostępne pozycje oraz szereg prac znajdujących się tylko w archiwach Wojskowej Akademii Politycznej (WAP) im. Feliksa Dzierżyńskiego, Akademii Obrony Narodowej (AON), Wojskowego Biura Badań Historycznych (WBBH). „SP” można więc uznać za „zagadnienie marginal31 10/1948 –„Służba Polsce”. Utworzenie organizacji „Służba Polsce”; 15/1948 – „Służba Polsce”. Pobór do Powszechnej Organizacji „Służba Polsce”: wiece i badania lekarskie; , 21/1948 – „Służba Polsce”. Wyjazd młodzieży wsi i miast do obozów „Służby Polsce”; 29/1948 – „Służba Polsce”. Wyróżnieni junacy z brygad „Służby Polsce” nagrodzeni w Warszawie; 33/1948 – „Harcerska Służba Polsce” na Ziemi Lubuskiej; 36/1948 – „Obiektywem po Polsce”. Junacy SP wypływają żaglowcem „Generał Zaruski” do Leningradu; 28/1949 – „Służba Polsce przy pracy”. Członkowie „Służby Polsce” oczyszczają rowy melioracyjne na Żuławach Malborskich (części Żuław Wiślanych); 47/1949 – „Przodująca brygada S.P.” Junacy z XVII brygady „Służby Polsce” oczyszczają rowy i kanały melioracyjne na Pomorzu i odbierają sztandar przechodni; 45/1950 – Junacy S.P. meldują. Milionowy metr sześcienny wału przeciwpowodziowego. 32 L. S. Szuba, op. cit., s. 169-240. 33 Główne trendy narracyjne zostaną omówione, na wybranych przykładach, w dalszej części artykułu. 34 Wyjątkiem jest tzw. sprawa junaka Leona Mańki, wzorowego aktywisty, należącego do ZMP, korespondenta „Nowej Wsi”, który na łamach tej gazety wyraził oburzenie na warunki zastane w jednej z brygad, z której następnie zdezerterował – Ibidem, s. 232-234.

nr 7, wiosna-lato 2013

[17]


Joanna Kałużna

ne”, a dotychczasowe podejście do niego „zdecydowanie nie wyczerpuje tematu”35. Zwrócić należy uwagę także na fakt, że w publikacjach, w których podejmuje się szerszą, niż tylko dotyczącą Służby Polsce, tematykę – „SP” portretowana jest najczęściej przez pryzmat brygad pracujących w Nowej Hucie36 lub też Wojskowych Batalionów Górniczych37. W obszarze przekazów popkulturowych zapomnianą wydaje się być, rozbrzmiewająca kiedyś na ulicach wszystkich odgruzowywanych miast i placach budów, słynna Pieśń Służby Polsce. „Znów się pieśń na ustach rwie/ S. P, hej! S. P!/ nierozłączne siostry dwie / młodzież i S. P” – to z pewnością tak samo nieznany rym i rytm, jak kolejny z utworów Pionierska brygada szturmowa. Ta charakteryzuje zadania jej członków wprost: „gdzie trudy największe / przeszkody się piętrzą / tam idzie do walki gotowa / do walki o sprawę ojczyzny najświętszą / Pionierska Brygada Szturmowa!”. Zapewne jedynym utworem kojarzonym, choć bez odniesień wizualnych, czy też nawiązań do nazwy organizacji, jest wykonywana w filmie Stanisława Barei „Miś” w stylistyce festiwalowego hitu, kompozycja: „Hej młody Junaku, smutek zwalcz i strach! Przecież na tym piachu za trzydzieści lat, przebiegnie z pewnością jasna, długa, prosta, Szeroka jak morze Trasa Łazienkowska! I z brzegiem zepnie drugi brzeg, na którym twój ojciec legł!”. W innych „kultowych” obrazach kinowych po 1956 r. motyw junaka nie został wykorzystany38. Warto jedynie wspomnieć kreację Krzysztofa Pieczyńskiego w serialu „Dom”. Grany przez niego Bronek Talar uosabia wszystkie nadzieje młodego chłopaka z Sierpuchowa związane z pracą w stolicy, pomocą w odbudowie kraju, otwarciem kolejnego mostu na Wiśle. W serialu ukazane zostały także słabości organizacji – Bronek, przodownik pracy, nie ma jednak czasu na naukę fachu. Kolejne domy stawia nie potrafiąc czytać planów konstruktorskich, nieszczęśliwą miłość topi w alkoholu, wreszcie ginie, kiedy zamroczony alkoholem spada z rusztowania, jednego z oddanych wcześniej przez jego brygadę, domów. Podsumowując, należy wskazać, że junacka furażerka nie stała się popkulturowym przedmiotem, rywalizującym z ZSMP-owskim czerwonym krawatem. Ibidem, s.18-22. J. Kochanowicz, ZMP w terenie – stalinowska próba modernizacji opornej rzeczywistości, Toruń 2000. 37 W. Gąsiorowski, Żołnierze z kilofami, Sierpc 2001; J. Wąsacz, Szlakiem wspomnień żołnierzy-górników z lat 1949-1959, Wrocław 2002. 38 Wykorzystywany był on jednak w okresie wcześniejszym – warto wspomnieć cho35

36

[18]

refleksje


Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

Powyższa obojętność wobec tematyki „SP”, czy nawet swoiste zapomnienie o tej organizacji, zmieniło się jednak diametralnie po roku 200039, kiedy powstało częstochowskie Stowarzyszenie Weteranów Pracy Przymusowej PO „SP” (SWPPO „SP”). W latach kolejnych podobne podmioty zarejestrowano w Bytomiu, Łańcucie, Modliborzycach, Obornikach, Zawierciu i wielu innych miastach. W następstwie powyższego, lokalne media wypełniły się relacjami byłych junaków z okresu ich pracy w „SP”. Ukazywały one działalność w Służbie Polsce przez pryzmat przymusu40, choć często radykalny w swoim wyrazie tytuł artykułu tracił swą zasadniczość w kontraście z treścią tekstu, kiedy przytaczano na przykład opowieści o nagrodach rzeczowych wygrywanych w ogólnopolskich spartakiadach młodzieży, ukazując tym samym realia tamtego okresu („W nagrodę dostałem radio. Sam major mi wręczał. Mam je do dzisiaj, trzymam na pamiątkę. Stoi w pokoju, jeszcze dobre. Po spartakiadzie dostałem tydzień urlopu, żebym zawiózł radio do domu. Rodzice bardzo się ucieszyli. We wsi nikt wtedy nie miał radia, były tylko tzw. toczki. Sąsiedzi schodzili się do nas posłuchać”41). W kolejnym z tekstów, pomimo pełnego ironii tytułu – „Przez osiem godzin ładowaliśmy piasek na wagony. W nagrodę dzieła Lenina”, były junak wskazuje jednak, że „warunki [zakwaterowanie – przyp. J. K.] jak na tamte czasy, były jeszcze jako takie”, a podsumowując swoją opowieść mówi o „poczuciu dobrze spełnionego obowiązku”42. Kolejną grupą tekstów prasowych dotyczących „SP” są informujące o staraniach byłych junaków o odszkodowanie za pracę. Opatrywane są one komentarzami o „najgorszych czasach epoki stalinowskiej” jako okresie działalności „SP”43, w niewielkim stopniu informują o charakterze prac podejmowanych przez junaków („ciężko pracociażby film „Pierwszy start”, gdzie junak jest postacią pierwszoplanową. 39 Wg L. S. Szuby stowarzyszenie to powstało właśnie w roku 2000 – L. S. Szuba, op. cit., s. 26, warto jednak nadmienić że wpis do KRS uzyskało w 2003 r. – Krajowy Rejestr Sądowy, Stowarzyszenie Weteranów Pracy Przymusowej Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” 1948-1955, http://www.krs-online.com.pl/stowarzyszenie-weteranow-pracy-krs-144688.html, 2.01.2013 r. 40 A. Zielińska, Służba Polsce to był przymus, Poranny.pl, http://www.poranny.pl/ apps/pbcs.dll/article?AID=/20100725/ALBUMB/888580707, 2.01.2013 r. 41 Ibidem. 42 A. Zielińska, Przez osiem godzin ładowaliśmy piasek na wagony. W nagrodę dzieła Lenina, Poranny.pl, http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100710/ALBUMB/649791197, 2.01.2013 r. 43 SŁUŻBA POLSCE – Junacy walczą o odszkodowania, katowice.naszemiasto.pl, http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/205483,sluzba-polsce-junacy-walcza-o-od szkodowania,id,t.html, 2.01.2013 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[19]


Joanna Kałużna

wali w kopalniach, na budowach, przy układaniu torów kolejowych itp.”44, czy „komunistyczne władze siłą wcielały ich do: Służby Polsce: i zmuszały do katorżniczej pracy w kopalniach, kamieniołomach i PGR-ach”45). Kulminacją tego nurtu tekstów był chyba najbardziej znany i kontrowersyjny reportaż, opublikowany w ogólnopolskim dodatku do Gazety Wyborczej – „Dużym Formacie”. Już sam tytuł publikacji „Niewolnicy PRL” w sposób jednoznaczny rozstrzygał o tym, czym „SP” według autora publikacji była. Pisze on o „bydlęcych wagonach”, w których dowożono junaków do miejsc pracy – niewątpliwie chcąc wywołać skojarzenie z nazistowskimi obozami pracy. Relacjonuje, iż „niewolnikami były dzieci”, a do „przymusowej pracy (…) zapędzono szesnasto-, siedemnasto- i osiemnastolatków”46, czyniąc wrażenie jakoby głównie i przede wszystkimi oni stanowili junacką brać. Niemniej jednak, nie odnosząc się bezpośrednio do wszystkich informacji podanych w tekście, można bez wątpienia stwierdzić, jaki był zamysł autora. Wpisał się on w nurt określania organizacji „Służby Polsce” jako „symbolu pracy przymusowej w kopalniach węgla i kamieniołomach”. Określenia tego używa między innymi Stanisław Plewko, argumentując nim swoje wieloletnie starania o zmianę nazwy ulicy „Służby Polsce” na „Służbę Zwycięstwu Polski”47. Podjętą przez wiele stowarzyszeń Weteranów Pracy Przymusowej Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” ofensywa medialna, mająca na celu uwzględnienie ich jako grupy, której należy się z tytułu pracy w „SP” jednorazowe odszkodowanie lub cykliczne świadczenia, odniosła pożądany skutek. Sprawą zainteresowało się wielu posłów. Warto więc przytoczyć poszczególne podejmowane przez nich inicjatywy, a tym samym przejść do zasadniczej części artykułu – materialnych form rewanżu pamięci. Pierwszym dokumentem prawnym, na mocy którego przyznaIbidem. N. Ziętal, Byli junacy walczą o rekompensaty za niewolniczą pracę w PRL, nowiny24, Przemyśl, http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100331/ PRZEMYSL/821380893, 2.01.2013 r. 46 P. Lipiński, Niewolnicy PRL, gazetaWYBORCZA.pl, http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127291,7832556,Niewolnicy_PRL.html, 2.01.2013 r. 47 S. Plewako, Chce zmienić ulicę, http://www.stanislaw.plewako.pl/zwm/Chce_zmienic.htm, 2.01.2013 r. „Służba Zwycięstwu Polski (SZP), konspiracyjna organizacja polityczno-wojskowa 1939–40; dążyła do podporządkowania konspiracji wojskowej i politycznej w Polsce jednemu ośrodkowi dyspozycyjnemu kierowanemu przez dowództwo wojskowe (…) przekształcona w ZWZ”. Encyklopedia PWN, http://encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=3976654, 2.01.2013 r. 44 45

[20]

refleksje


Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

no odszkodowania junakom była Ustawa z dnia 2 września 1994 r. o świadczeniu pieniężnym i uprawnieniach przysługujących żołnierzom zastępczej służby wojskowej przymusowo zatrudnianym w kopalniach węgla, kamieniołomach, zakładach rud uranu i batalionach budowlanych (Dz.U. z 2001 nr 60 poz. 622). Zapewniała ona świadczenia żołnierzom zastępczej służby wojskowej, którzy w latach 19491959 byli przymusowo zatrudniani w kopalniach węgla, kamieniołomach oraz w zakładach pozyskiwania i wzbogacania rud uranowych, a także tym z poboru w 1949 r., którzy byli wcieleni do ponadkontyngentowych brygad Służby Polsce i przymusowo zatrudniani w kopalniach węgla i kamieniołomach, wreszcie przymusowo zatrudnianym w batalionach budowlanych w latach 1949-1959 (art. 1 ust. 1). Wyłączeni zostali z tej grupy żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Wojsk Ochrony Pogranicza oraz osoby z werbunku ochotniczego (art. 1 ust. 2). Junakom na mocy tej ustawy wypłacone zostało jednorazowe odszkodowanie w wysokości 22 200 zł – jeżeli u poszkodowanego orzeczono na stałe inwalidztwo I grupy lub całkowitą niezdolność do pracy oraz do samodzielnej egzystencji, 15 850 zł – jeżeli u poszkodowanego orzeczono na stałe inwalidztwo II grupy lub całkowitą niezdolność do pracy, 9 510 zł – dla pozostałych poszkodowanych (art. 5a ust. 1). Oczywiście, inwalidztwo musiało mieć charakter związany z zatrudnieniem w brygadach „SP”. Ponadto junakom przyznane zostały świadczenia pieniężne, zwaloryzowane w 2005 r. Wynoszą one obecnie 7,23 zł za każdy miesiąc pracy (liczba przepracowanych miesięcy, z tytułu którego wynika świadczenie, nie może jednak wynosić więcej niż 20 miesięcy – art. 2 ust. 1). Dodatkowo uprawnionym junakom (lub wdowom, wdowcom po nich pobierającym rentę, emeryturę) przysługuje ryczałt energetyczny w wysokości 50% taryfowych opłat za korzystanie z energii elektrycznej, gazowej i cieplnej na cele domowe, obliczany na podstawie norm ilościowych ustalonych przez Kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych (art. 2a ust. 1). W 2002 r. wyniósł on 88,23 zł (art. 2a ust 4.). Materialne zadośćuczynienie za przymusową pracę junaków oraz możliwość korzystania przez nich ze świadczeń opieki zdrowotnej poza kolejnością, stały się przedmiotem licznych interpelacji poselskich. Dwukrotnie złożono także projekt ustaw regulujących powyższe kwestie. Starania w tym kierunku zainicjowało oświadczenie senatora Krzysztofa Głuchowskiego z marca 1999 r., w którym aktywność junaków w ramach „SP” określona została mianem „ciężkiej, często katorż-

nr 7, wiosna-lato 2013

[21]


Joanna Kałużna

niczej pracy, która nie była opłacana”, a samo funkcjonowanie organizacji scharakteryzowano jako naruszające „prawo do wolności (…), prawo do swobodnego poruszania się, prawo do swobodnego wyboru zawodu (…)”48. Senator Głuchowski wskazał, że do tamtej pory junacy nie otrzymali „rekompensaty za swoją niewolniczą pracę, ani odszkodowań za urazy i wypadki, którym ulegli przy pracy”, nie sprecyzował jednak, w jaki sposób, komu i jakiej wysokości miałyby one zostać przyznane49. W odpowiedzi na oświadczenie Jacek Taylor, kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, stwierdził że „sprawa (…) byłych junaków Służby Polsce powinna znaleźć godziwe rozwiązanie”, jednak dodał iż „Trzecia Rzeczpospolita nie jest w stanie w pełnym zakresie wynagrodzić i rekompensować wszystkich krzywd, jakich doznali obywatele polscy w minionym 45-leciu Polski Ludowej”50. Zwrócił on także uwagę, że nie wszystkie osoby wcielono do „SP” przymusowo, a charakter „wybitnie represyjny” miały tylko brygady nadkontyngentowe51 (których materię objęła już Ustawa z dnia 2 września 1994 r. o świadczeniu pieniężnym i uprawnieniach przysługujących żołnierzom zastępczej służby wojskowej przymusowo zatrudnianym w kopalniach węgla, kamieniołomach, zakładach rud uranu i batalionach budowlanych). Sprawa odszkodowań w ciągu pięciu następnych lat nie była ponownie podejmowana, temat powrócił jednak na skutek projektu ustawy złożonego przez grupę posłów Klubu Parlamentarnego Liga Polskich Rodzin52. W grudniu 2005 r. zaproponowali oni by junakom, przymusowo skierowanym do pracy w ramach „Służby Polsce”, z wyłączeniem osób oddelegowanych z wojska do Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” a także instruktorów z organizacji Związek Walki Młodych, Związek Młodzieży Polskiej, Związku Młodzieży Wiejskiej Rzeczypospolitej Polskiej „Wici”, Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych (OM TUR) oraz etatowych 48 Oświadczenie senatora Krzysztofa Głuchowskiego, 31. posiedzenie Senatu RP, 4 marca 1999 r., http://ww2.senat.pl/k4/dok/sten/oswiad/Gluchows/3101.htm, 25.10.2012 r. 49 Ibidem. 50 Odpowiedź kierownika Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych na oświadczenie senatora Krzysztofa Głuchowskiego, 29 marca 1999 r., http:// ww2.senat.pl/k4/dok/sten/oswiad/Gluchows/3101o.htm, 25.10.2012 r. 51 Ibidem. 52 Projekt ustawy o świadczeniach przysługującym przymusowo wcielonym do Powszechnej Organizacji „Służba Polsce”, http://www.lpr.pl/?sr=!czytaj&id=4646&dz=Inicjatywy&x=9&pocz=0&gr=, 25.10.2012 r.

[22]

refleksje


Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

pracowników cywilnych Powszechnej Organizacji „Służba Polsce”53 (art. 1 ust. 2) przyznać jednorazowe odszkodowanie (w wysokości średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w roku 2005 za każdy przepracowany miesiąc w Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” – art. 8 ust. 1) oraz rekompensaty takie, jak te przysługujące osobom objętym ustawą z dnia 2 września 1994 r. o świadczeniu pieniężnym i uprawnieniach przysługujących żołnierzom zastępczej służby wojskowej przymusowo zatrudnianym w kopalniach węgla, kamieniołomach, zakładach rud uranu i batalionach budowlanych, a więc: ryczałt energetyczny w wysokości 50% taryfowych opłat za korzystanie z energii elektrycznej, gazowej i cieplnej na cele domowe, obliczany na podstawie norm ilościowych ustalonych przez Kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych (art. 4 ust. 1), który 2006 r. wyniósł on 100,35 zł (art. 4 ust 4.). „Dodatkową moralną formą zadośćuczynienia dla maltretowanych podczas ćwiczeń wojskowych miało być przyznanie im stopni oficerów rezerwy”54. W uzasadnieniu do projektu ustawy posłowie LPR wskazali, że liczba beneficjentów będzie wynosić około 4000 osób, a za średni okres przymusowej pracy w „SP” przyjęli oni od 5 do 6 miesięcy, stąd koszty przyjęcia projektu oszacowali na nie więcej niż 3,5 mln zł55. Projekt ten został negatywnie zaopiniowany przez rząd, a także sejmową komisję polityki społecznej, która go odrzuciła. Za główny powód takiego stanowiska wskazano niemożność wiarygodnego ustalenia, czy dana osoba znalazła się w SP przymusowo czy dobrowolnie56. Pomimo tego faktu oraz potwierdzenia stanowiska rządu poprzez uchwalenie nowelizacji prawa kombatanckiego nieuwzględniającej junaków z „SP” jako kolejnej grupy objętej regulacjami57, interpelowano 53 Dla przykładu, według danych na dzień 1 lutego 1949 r. liczba członków jednej tylko z wymienionych organizacji – ZMP w stosunku do ogólnej liczby junaczek i junaków wynosiła 31,1%, a w hufcach szkolnych aż 45,6% - J. Hellwig, op. cit., s. 42–43. 54 Interpelacja nr 2780 do ministra pracy i polityki społecznej w sprawie odszkodowań dla przymusowo wcielonych do Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” w latach 1948-1955 (poseł Jarosław Rusiecki), http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/1EFCA9B9, 25.10.2012 r.; 55 Projekt ustawy o świadczeniach przysługującym przymusowo wcielonym do Powszechnej Organizacji „Służba Polsce”, http://www.lpr.pl/?sr=!czytaj&id=4646&dz=Inicjatywy&x=9&pocz=0&gr=, 25.10.2012 r. 56 Odpowiedź sekretarza stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej – z upoważnienia prezesa Rady Ministrów – na interpelację nr 1021 w sprawie zadośćuczynienia za przymusową pracę junaków z Powszechnej Organizacji „Służba Polsce”, http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/632E5783, 25.10.2012 r. 57 Założenia nowelizacji (reformy) prawa kombatanckiego (projekt wstępny za-

nr 7, wiosna-lato 2013

[23]


Joanna Kałużna

w tej sprawie jeszcze ośmiokrotnie58. W interpelacjach zapytywano m.in. o możliwość objęcia weteranów pracy przymusowej prawem do korzystania poza kolejnością ze świadczeń opieki zdrowotnej i usług farmaceutycznych udzielanych w aptekach (interpelacja nr 1021, poseł Jadwiga Wiśniewska; interpelacja 12486, poseł Kazimierz Moskal, interpelacja 869, poseł Andrzej Walkowiak), a nawet zaopatrzenie ich oraz osób pozostających na ich wyłącznym utrzymaniu, jak też wdów i wdowców po nich, w bezpłatne leki oznaczone symbolami „Rp” lub „Rpz” (interpelacja 869, poseł Andrzej Walkowiak), a także dostęp do ambulatoryjnych świadczeń specjalistycznych finansowanych ze środków publicznych bez skierowania od lekarza ubezpieczenia zdrowotnego (interpelacja 869, poseł Andrzej Walkowiak). twierdzony do konsultacji społecznych przez Ministra Pracy i Polityki Społecznej), http://radalegislacyjna.gov.pl/sites/default/files/dokumenty/projekt_ustawy_56.pdf, 25.10.2012 r. 58 Interpelacja nr 1021 do Prezesa Rady Ministrów w sprawie zadośćuczynienia za przymusową pracę junaków z Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” (poseł Jadwiga Wiśniewska), http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/2BB2797A, 25.10.2012 r.; Interpelacja nr 2780 do ministra pracy i polityki społecznej w sprawie odszkodowań dla przymusowo wcielonych do Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” w latach 1948-1955 (poseł Jarosław Rusiecki), http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/1EFCA9B9, 25.10.2012 r.; Interpelacja nr 12486 do prezesa Rady Ministrów w sprawie wypłaty odszkodowania pieniężnego dla junaków pracujących przymusowo w latach 1948-1955 w Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” (poseł Kazimierz Moskal), http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/INTop/12486?OpenDocument, 25.10.2012 r.; Interpelacja nr 6224 do ministra pracy i polityki społecznej w sprawie przyznania jednorazowego odszkodowania byłym junaczkom i junakom za bezpłatną pracę przymusową w Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” przy odbudowie kraju ze zniszczeń wojennych w latach 1948-1955 (poseł Bożena Szydłowska), http://orka2.sejm.gov.pl/ IZ6.nsf/main/4B188C3A, 25.10.2012 r.; Interpelacja nr 6224 do ministra pracy i polityki społecznej w sprawie przyznania jednorazowego odszkodowania byłym junaczkom i junakom za bezpłatną pracę przymusową w Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” przy odbudowie kraju ze zniszczeń wojennych w latach 1948-1955 – ponowna (poseł Bożena Szydłowska), http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/0F04EB3B, 25.10.2012 r.; Interpelacja nr 2113 do ministra pracy i polityki społecznej w sprawie uzyskania godziwego odszkodowania przez ludzi ze Stowarzyszenia Weteranów Pracy Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” (posłowie Kazimierz Moskal, Stanisław Ożóg i Kazimierz Gołojuch), http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/396724FD, 25.10.2012 r.; Interpelacja nr 869 do prezesa Rady Ministrów w sprawie sytuacji byłych junaków z Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” (poseł Andrzej Walkowiak), http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/50C7E247, 25.10.2012 r.; Interpelacja nr 3503 do ministra pracy i polityki społecznej w sprawie wypłaty odszkodowania pieniężnego dla junaków pracujących przymusowo w latach 1948-1955 w Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” (poseł Kazimierz Moskal), http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/ InterpelacjaTresc.xsp?key=5AF8B6AA, 25.10.2012 r.

[24]

refleksje


Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

Posłowie, podejmując inicjatywę, powoływali się na mandat udzielony im przez byłych junaków, a przywołując szacunkową liczbę beneficjentów odszkodowań i świadczeń zawsze podawali liczbę około 50 tys. Często używali sformułowań nieostrych np. [„SP” – przyp. J. K.] w sposób najczęściej przymusowy prowadziła obowiązkowe przysposobienie zawodowe i wojskowe oraz indoktrynację polityczno-ideową)59, „większość z nich [junaków – przyp. J. K.] była poddawana represjom”60. Niektórzy interpelanci także wydali sądy nad wyraz kategoryczne, niepotwierdzone nawet przez historyków, badaczy tematu: „(…) znaleźli się ochotnicy, ale stanowili oni mniejszość. Zdecydowana większość osób z brygad wcielana była pod przymusem i to w wyniku dodatku różnego rodzaju nacisków i szantaży” (interpelacja nr 6224, poseł Bożena Szydłowska). Posłowie kierując interpelacje nie dokonywali rozróżnienia pracy junaków ze względów na np. pobudki patriotyczne czy poczucie zobowiązania moralnego – chęć pomocy w odbudowie zniszczonej po wojnie ojczyzny. Pisali albo o „skoszarowanych podnoszących z gruzów Warszawę, pracujących przy budowie ośrodków przemysłowych, będących nierzadko wykorzystywanymi do pracy w kopalniach, kamieniołomach, a nawet PGR” (interpelacja nr 869, poseł Andrzej Walkowiak), albo pomijali w ogóle udział „SP” w odbudowie stolicy czy innych miast, wskazując tylko na „pracę przy budowie torów, spółdzielniach produkcyjnych, PGR-ach” (interpelacja nr 2113, posłowie Kazimierz Moskal, Stanisław Ożóg i Kazimierz Gołojuch). Podsumowując, należy stwierdzić, że sześcioro z ośmiorga interpelantów należało do partii Prawo i Sprawiedliwość, jedna posłanka, domagająca się zadośćuczynienia za pracę w ramach „Służby Polsce”, reprezentowała Platformę Obywatelską, a jeden senator nieistniejący już Ruch Odbudowy Polski. Należy także jeszcze raz podkreślić, że akcentowali oni przede wszystkim przymusowy charakter pracy w ramach „Służby Polsce”, nie wskazując jednak żadnego sposobu weryfikacji junaków z zaciągu ochotniczego, a tych podejmujących pracę na skutek nakazu administracyjnego. Nie wskazano też, które typy działania upoważniają do poboru świadczeń – czy odbudowa Warszawy lub pomoc w budowie dróg kolejowych była mniej represyjna niż budowa Nowej Huty? Ponadto, nieustannie powracano do uregulowanej już ustawowo kwestii żołnierzy zastępczej służby wojskowej 59 60

Interpelacja nr 869 do prezesa Rady Ministrów..., op. cit. Ibidem.

nr 7, wiosna-lato 2013

[25]


Joanna Kałużna

przymusowo zatrudnianych w kopalniach węgla, kamieniołomach, zakładach rud uranu i batalionach budowlanych, jakoby stawiając znak równości pomiędzy tą grupą osób a pozostałymi junaczkami i junakami z innych typów brygad. Powyższy przykład Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” jest jednym z nietypowych, obrazujących materialne formy rewanżu pamięci61. Należy stwierdzić, że opisane w artykule zagadnienie wpisuje się w nurt spornych, następujących najczęściej po zmianie politycznej, interpretacji przeszłości. Wówczas możliwe staje się równouprawnienie przeciwstawnych stanowisk, a „nowa interpretacja wydarzeń z przeszłości często bywa uzasadnieniem pozwu, w którym powód domaga się konkretnej kwoty jako rekompensaty za krzywdy doznane w przeszłości, także przez jego przodków”62. Prawdopodobne jest wówczas zwielokrotnienie podmiotów, które zaczynają dostrzegać także w swojej osobistej sytuacji podstawy do roszczeń. Wynika to przede wszystkim z poczucia psychicznego dyskomfortu, nigdy bowiem interpretacja własnych doświadczeń z przeszłości nie jest tak trudna, jak wówczas gdy nie współgrają one z wymiarem kolektywnym63. Debata o „Służbie Polsce” wydaje się także wpisywać w obraz, który nakreślił Piotr Tadeusz Kwiatkowski. Zwrócił on uwagę na trzy cechy polskich dyskusji o przeszłości: dotyczą one wydarzeń wydawałoby się zamkniętych, rozliczonych lub zapomnianych, oznaczają rewizję ustalonego obrazu przeszłości, co poprzez ponowne pytanie o status kata i ofiary niszczy zbiorowe samozadowolenie, wreszcie polskie spory o pamięć nie służą pojednaniu, lecz podsycaniu konfliktów, eksponowaniu różnic. W konsekwencji powodują tworzenie listy krzywd, mogących przydać pozycję w teraźniejszości, zmobilizować do walki zbrojnej lub politycznej, legitymizować władzę polityczną lub panowanie symboliczne64.

61 Za typowe, czy powszechne należy uznać: dążenia narodu żydowskiego do zwrotu zagrabionego w okresie II wojny światowej i po niej majątku (czy odszkodowań z tego tytułu), działania mające na celu otrzymanie przez Polaków odszkodowań za przymusową pracę na rzecz III Rzeszy, wszelkie inicjatywy legislacyjne obejmujące świadczenia dla kombatantów konfliktów zbrojnych itd. 62 A. Szpociński (red.), op. cit., s. 9. 63 K. Kaźmierska, Między pamięcią zbiorową, a biograficzną. Podróże do miejsc urodzenia izraelskich Żydów, [w:] Pamięć zbiorowa jako czynnik integracji…, op. cit., s. 37. 64 P. T. Kwiatkowski, Czy lata III Rzeczypospolitej były „czasem pamięci”?, [w:] Pamięć zbiorowa jako czynnik integracji…, op. cit., s. 126–128.

[26]

refleksje


Powszechna Organizacja „Służba Polsce” a materialne formy rewanżu pamięci

Jakie krzywdy będą kolejnymi? Niewątpliwie te z lat 1945–1989, do tej pory nie objęte uregulowaniami ustawowymi o zadośćuczynieniu lub objęte, ale w stopniu według powodów niewystarczającym. Wskazać można więc chociażby na dążenia do odszkodowań za przedłużoną służbę wojskową w okresie stanu wojennego, czy zniesienie górnej granicy sumy odszkodowania za represje i internowanie w stanie wojennym65.

Summary The article is mainly concerned with the Public Organization “Service for Poland” (“SP”). Membership of the “SP” is presented as an example of the reason for demanding financial compensation. The first part of the paper contains information about forming “SP” and its organization structure. Then different aspects of the collective memory about “SP” are brought up. Finally, the article describes attempts of demanding financial compensation because of the reason of being “SP’s” member. Nota o autorce Joanna Kałużna [joanna.kaluzna@amu.edu.pl] – doktorantka w Zakładzie Systemów Politycznych na WNPiD UAM. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół pamięci zbiorowej, polityki historycznej jako polityki szczegółowej państwa, a także gender jako pespektywy badawczej.

65 P 21/09 Komunikat prasowy po rozprawie dotyczącej ograniczenia możliwości dochodzenia odszkodowania i zadośćuczynienia przez osoby represjonowane, Ograniczenie możliwości dochodzenia odszkodowania i zadośćuczynienia przez osoby represjonowane jest niezgodne z konstytucją, http://www.trybunal.gov.pl/Rozprawy/2011/p_21_09.htm, 3.01.2013 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[27]



Bój o histor

Piotr Kuligowski Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Bój o historię i tożsamość. Analiza „marszowych” dyskursów

K

westie historyczne i tożsamościowe

w polskiej debacie publicznej zazwyczaj generowały wiele, także niezdrowych, emocji. W ciągu ostatnich kilku lat kontrowersje wokół tych problemów jeszcze się nasiliły, stając się zaczynem wyrazistych podziałów politycznych oraz generując znaczną liczbę pochodów i manifestacji, które potrafią przyciągać nawet kilkadziesiąt tysięcy uczestników. Prym w zręcznym posługiwaniu się polityką historyczną jako orężem propagandowym i narzędziem mobilizacyjnym wiodą środowiska konserwatywnej, a w szczególności narodowej prawicy. Celem niniejszego studium będzie analiza historycznych i „marszowych” dyskursów. Chodzi więc o przyjrzenie się narzędziom propagandowym, czyli zarówno przekazowi, jak i jego nośnikom, wytwarzanym przez adherentów danej opcji politycznej na potrzeby ulicznej mobilizacji. Mobilizacja ta służyć ma zaś zamanifestowaniu nie tylko obecności, lecz także siły danego stronnictwa w życiu publicznym. Od 2010 r. największą sprawnością w gromadzeniu swych sympatyków cechuje się radykalna prawica. Dlatego też duża część artykułu zostanie poświęcona opisowi i analizie jej metod (w szczególności Obozu Narodowo-Radykalnego), by na ich tle ukazać centrowe i lewicowe propozycje. Ich słabość wynika przede wszystkim z braku nośnej propozycji tożsamościowej. Przez tożsamość należy tutaj rozumieć identyfikację nie tyle narodowościową, ile grupową. Jak bowiem wykazano poniżej, środowiska radykalnej prawicy traktują „naród” jako wspólnotę ekskluzywną, zaliczając doń niemal wyłącznie osoby bliskie sobie ideologicznie. Tak zdefiniowana tożsamość jest jednakowoż użyteczna również w analizie metod, za pomocą których swych politycznych zwolenników mobilizuje lewica. Reprezentujące ją środowiska podzielają bowiem przekonanie o otwartości wspólnoty narodowej, przy jednoczesnym akcentowaniu wspólnoty losów. Zamierzeniem tego artykułu nie jest dogłębna analiza nakreślonych problemów; stanowi on raczej przyczynek do dalszych dociekań. Z racji stosunkowo niewielkiego zainteresowania drukowanych me-

nr 7, wiosna-lato 2013

[29]


Piotr Kuligowski

diów manifestacjami, wiecami czy przemarszami, tekst zostanie oparty przede wszystkim na źródłach internetowych. Podejście to wynika także z faktu, że zarówno środowiska radykalnej lewicy, jak i radykalnej prawicy, nie przywiązują większej uwagi do rozwijania własnych, drukowanych mediów, ani tym bardziej – do wydawania książkowych publikacji, analizujących bieżące wydarzenia. Przeciwnik ONR wrogiem ojczyzny W ciągu ostatnich kilku lat na typowo „marszową” politykę postawiły środowiska prawicowe, przede wszystkim pozaparlamentarne grupy i stowarzyszenia o charakterze nacjonalistycznym. Ich przekaz polityczny dotyczy jednak w niewielkim stopniu problemów ekonomicznych, natomiast podbudowany jest konkretną wizją historiozoficzną, rzutującą na niedookreślony obraz przyszłości. Skutek tego często jest nad wyraz owocny. Nawet uwielbiany przez część internautów Janusz Korwin-Mikke na pikietę przeciwko niesprawiedliwemu, jego zdaniem, systemowi podatkowemu ściąga kilkadziesiąt osób1, podczas gdy ONR w rocznicę stanu wojennego nawet w Kielcach zgromadził około 200 osób2. Środowiska nacjonalistyczne od wielu lat prowadzą ofensywę na polu polityki historycznej, czego najbardziej dobitnym wyrazem jest dominacja „patriotycznych” grafik na nacjonalistycznych profilach, które można odnaleźć na popularnych portalach społecznościowych. Internet jest jednak w tym przypadku jedynie epifenomenem konkretnych działań, podjętych już kilka lat temu. Istotnym elementem strategii propagandowej środowisk, organizujących coroczny Marsz Niepodległości, było choćby konsekwentne wnikanie ich działaczy w struktury Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Według jednej z antyfaszystek, Lukrecji Sugar, wielu działaczy ONR-u zostało wyrzuconych ze spotkań przez kombatantów; choć gdzieniegdzie młodym nacjonalistom udało się na dobre wniknąć w ich organizacyjne struktury3. Dowodzi tego udział kombatanta Narodowych Sił Zbroj-

1 Zob. Pikieta Kongresu Nowej Prawicy pod Ministerstwem Finansów, http://www.eastnews.pl/pictures/subject/id/00966039/section/news, 29.12.2012 r. 2 Około 200 nacjonalistów na ulicach Kielc, a na czele Rafał Ziemkiewicz, http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262,13048032,Okolo_200_nacjonalistow_na_ulicach_Kielc__a_na_czele.html, 29.12.2012 r. 3 L. Sugar, F*szyści powracają na ulice (fetyszyści?), https://lukrecjasugar.wordpress.com/2012/03/31/kolejny-marsz-fetyszystow-w-katowicach/, 29.12.2012 r.

[30]

refleksje


Bój o historię i tożsamość. Analiza „marszowych” dyskursów

nych, Stanisława Turskiego, w katowickim marszu ONR w 2012 r.4 Polityka historyczna, prowadzona przez ONR, zmierza w dużej mierze do wybielenia wizerunku organizacji. Stąd też wątki takie, jak terrorystyczna działalność RNR-Falanga z czasów II RP, są dyskretnie przemilczane. Młodzi nacjonaliści niechętnie odwołują się też do swego przedwojennego lidera – Bolesława Piaseckiego, gdyż ten po drugiej wojnie światowej aktywnie współtworzył PRL-owską rzeczywistość5, a zatem nie odpowiada głoszonemu przez współczesny ONR bezkompromisowemu antykomunizmowi. Młodzi nacjonaliści odwołują się natomiast do pamięci Janka Bytnara (ps. „Rudy”) podkreślając fakt, że podczas edukacji licealnej miał on epizod działalności w ONR6. Chętnie przypominana jest także sylwetka Jana Mosdorfa – przedwojennego działacza nacjonalistycznego, zamordowanego w 1943 r. w Auschwitz. „Narodowcy jako ofiary nazizmu”7 są coraz częstszym motywem propagandy historycznej radykalnej prawicy. ONR-owcy od kilku lat podejmują wiele działań, by oczyścić się z zarzutu propagowania neonazizmu. Jedynie na łamach niszowych serwisów internetowych odnaleźć można przykłady uczestnictwa członków Combat Adolf Hitler w organizowanych przez ONR demonstracjach8, zaś wykonujących hitlerowskie pozdrowienie uczestników Marszu Niepodległości widać na trudno dostępnych fotografiach9. Internauci natomiast bez większego kłopotu mogą doszukać się materiałów z manifestacji nacjonalistycznej, na której spalono flagę III Rzeszy10, a profil ONR-u na portalu Facebook.com obfituje w grafiki, których twórcy odrzucają wszelkie socjalizmy, w tym także ten narodowy11. Sierp i młot, swa4 14/04/12 – Katowice: Marsz ONR., http://mlodyaktywny.wordpress.com/2012/04/19/140412-katowice-marsz-onr/, 29.12.2012 r. 5 Liczne, interesujące wątki z życiorysu B. Piaseckiego (m.in. próby kolaboracji z Wehrmachtem), a także jego powojenną działalność w Stowarzyszeniu PAX omawia szczegółowo jego biografia: A. Dudek, G. Pytel, Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej, Londyn 1990. 6 Jan Bytnar a ONR, http://www.falanga.boo.pl/bytnar.html, 30.12.2012 r. 7 Zdanie pojawiło się na stronie tytułowej kwartalnika „Myśl.pl” w 2009 r. Zob. „Myśl. pl”, 2009, nr 13, s. 1. 8 J. Burns, Widziałem naziola, http://cia.media.pl/widzialem_naziola, 30.12.2012 r. 9 Polscy faszyści na Marszu Niepodległości, http://lukrecjasugar.files.wordpress. com/2012/11/polscy-faszyc59bci-na-marszu-niepodlegc582oc59bci.jpg, 30.12.2012 r. 10 https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc7/430395_367249810 019453_193588683_n.jpg, 30.12.2012 r. 11 http://sphotos-f.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/564349_309083579169410_10 47084386_n.jpg, 06.01.2013 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[31]


Piotr Kuligowski

styka oraz symbol anarchii zostają przez nacjonalistycznych grafików przekreślone12. Na organizowanych demonstracjach coraz trudniej także usłyszeć hasła, które dominowały kilka lat temu. Podtekstów antysemickich można się ciągle dopatrzeć13, jednak agresywne hasła przeciwko mniejszości żydowskiej zostały w dużej mierze wyparte na rzecz sloganów o charakterze bądź to „patriotycznym”14, bądź antylewicowym. Nawiązania historyczne nie sięgają jedynie XX w. Nacjonaliści chętnie porównują się do husarii15, uznawanej przez nich za niezwyciężoną formację zbrojną, siejącą postrach wśród wrogów Polski. Nie jest przypadkiem, że na czele Marszu Niepodległości w 2012 r. jechały akurat grupy rekonstrukcyjne husarii16. Inną rocznicą, wykorzystywaną przez środowiska radykalnej prawicy do organizowania ulicznych przemarszów, jest 3 Maja. Jak podkreślali w zeszłym roku liderzy Narodowego Odrodzenia Polski, rocznica ustanowienia pierwszej polskiej konstytucji to dzień, który próbowali odebrać Polakom komuniści17. Określenie „polscy komuniści” ma w ramach analizowanego dyskursu sens wewnętrznie sprzeczny. Według nacjonalistów bycie komunistą automatycznie wyklucza daną osobę z polskiej wspólnoty narodowej. „Są tylko dwie strony – nasza i ta druga”18 Tym

samym, poprzez odpowiednio wykreowane podłoże historyczne,

śro-

12 Grafika patriotyczna, Nigdy nie będę lewy, http://sphotos-a.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/156103_385759341507501_646648538_n.jpg, 06.01.2013 r. 13 M. Skibińska, Działania w sprawie transparentu z Katowic, http://www.otwarta.org/index.php/dzialania-w-sprawie-transparentu-z-katowic/, 29.12.2012 r. 14 Cudzysłów przy przymiotniku „patriotyczny” nie jest przypadkowy. Patriotyzm ONR wiąże się z propagowaniem przemocy wobec politycznych oponentów, co znajduje swój specyficzny, dyskursywny wymiar: przeciwnik paramilitarnych przemarszów utożsamiany jest automatycznie z wrogiem Polski. A przecież, jak głoszą w przejętym po jednym z oddziałów NSZ haśle nacjonaliści: „Śmierć wrogom ojczyzny. (Hasło widnieje m.in. na naszywce noszonej przez żołnierzy NSZ. Zawiera ona trzy pierwsze litery – „ŚWO”. Zob. http://sphotos-g.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-prn1/644455_23316478348 7524_758466432_n.jpg, 26.02.2013 r.). 15 http://sphotos-a.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-prn1/564478_345711855506582_676 131111_n.jpg, 06.01.2013 r. 16 RIRM, Patriotyczny Marsz Niepodległości, http://www.radiomaryja.pl/informacje/patriotyczny-marsz-niepodleglosci/, 30.12.2012 r. 17 3 maja – Wrocław – Manifestacja Patriotyczna, http://www.nop.org. pl/2011/04/22/3-maja-%E2%80%93-wroclaw-%E2%80%93-manifestacjapatriotyczna/, 29.12.2012 r. 18 Cytat w śródtytule zaczerpnięty ze strony RedWatch, za pomocą której neonaziści wymieniają się informacjami na temat „wrogów rasy”. Zob. http://redwatch.info/sites/

[32]

refleksje


Bój o historię i tożsamość. Analiza „marszowych” dyskursów

dowiska nacjonalistyczne dokonały politycznego przyspieszenia, rozrywając postpolityczne schematy radykalnym konfliktem politycznym. Paradoksalnie, użyteczne kategorie polityczne do głębszej analizy tego zjawiska można znaleźć w myśli teoretyka syndykalizmu Georgesa Sorela. Francuski myśliciel doszedł do wniosku, że ustawodawstwo socjalne i poszukiwanie kompromisu między różnymi grupami (klasami) społecznymi prowadzi do dekadencji. Postulował on odnowienie społecznych antagonizmów poprzez użycie przez proletariat przemocy. Klasa ta jednak, jak zauważył Sorel, do efektywnej walki potrzebuje przede wszystkim mitu, który byłby dlań spoiwem politycznym, generującym postawy i nadzieje. Mit ten nie powinien mieć charakteru nowej społecznej utopii – powinien być irracjonalny i spontaniczny, a zarazem porywający do działania19. Syndykalista ujmował tę kwestię w kategoriach walki proletariatu z burżuazją. Sorelowski schemat zachowuje jednak użyteczność także w ramach analizy działalności pozaparlamentarnych grup politycznych, dążących do obalenia zastanego systemu politycznego. Te zaś, wnioskując po frekwencji na ulicznych marszach, są w dużej mierze zdominowane właśnie przez nacjonalistyczną prawicę. Swoistym mitem antysystemowym, inaczej niż w przypadku francuskiego myśliciela, nie jest już strajk generalny20, lecz wizja „Wielkiej Polski”21. Jej wyobrażenie nie jest homogeniczne, ponieważ nacjonalistom na tym nie zależy. Dopuszczają bowiem względny pluralizm w ramach kultywowanego mitu. Nie jest więc niczym dziwnym, że prezes ONR Przemysław Holocher otwarcie stwierdza, że jego organizacja nie ma sprecyzowanego programu gospodarczego22. Szef Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki bierze więc udział w demonstracjach, na których prezentowany jest czarno-żółty sztandar (symbol anarcho-

redwatch.htm, 30.12.2012 r. 19 P. Laskowski, Szkice z dziejów anarchizmu, Warszawa 2007, s. 406. 20 Ibidem. 21 „Wielka Polska” jest propagowana najróżniejszymi metodami – od stron internetowych (zob. http://www.wielkapolska.com/, 26.02.2013 r.), poprzez wydawanie serii ubrań (zob. http://koszulki.sklep.pl/product.php?id_product=155, 26.02.2013 r.), street art (naklejki „Wielka Polska”, zob. http://www.ultra-factory.pl/promocje.php, 26.02.2013 r.), aż po umieszczanie tego terminu w nazwach organizacji (Obóz Wielkiej Polski). 22 Szef ONR dla Fronda.pl: Antysemityzm w ONR wygląda tak, jak wyglądał przed wojną, http://www.fronda.pl/a/szef-onr-dla-frondapl-antysemityzm-w-onr-wygladatak-jak-wygladal-przed-wojna,23378.html, 29.12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[33]


Piotr Kuligowski

kapitalizmu)23, podczas gdy rzecznik prasowy ONR Marian Kowalski przemawia na demonstracji związkowców24. Logiczną konsekwencją działań propagandowych (opartych o mit), prowadzonych przez radykalną prawicę od kilku lat jest wytworzenie się w gronie jej sympatyków myślenia grupowego. W socjologii oznacza to postawę, polegającą na odrzuceniu momentu krytycznego w myśleniu jednostki na rzecz jej konformizmu wobec grupy25. Zapewnia to zespołowi maksymalną spójność, a także efektywność i produktywność. Istotnymi czynnikami, napędzającymi syndrom myślenia grupowego, jest poczucie zagrożenia dla grupy (vide nieustanne podsycanie strachu przed policją czy Antifą), a także obecność autorytarnego przywódcy26. Myślenie grupowe wiąże się także z izolacją zespołu i zamknięciem na alternatywne przekonania. Wymienionymi cechami w dużej mierze charakteryzują się najbardziej fanatyczne grupy kibicowskie. Podobieństwo nacjonalistów i kibiców na tym polu stało się istotnym czynnikiem, ułatwiającym przenikanie treści prawicowych na trybuny. Jednocześnie styczność nacjonalistów i kibiców piłkarskich staje się społecznym impulsem do powstania nowej grupy subkulturowej. Osoby z „nizin społecznych”, cechujące się na co dzień ksenofobią i mające tendencję do prostego, dychotomicznego podziału świata („swoi” i „obcy”), zyskały dzięki nacjonalistom „patriotyczną” legitymizację swych fobii i stereotypów, otrzymując w zamian możliwość przynależenia do silnej, ekskluzywnej, spoistej wewnętrznie grupy. W ten sposób rodzi się to, co Chantal Mouffe określa jako polityczność antagonistyczną27. Belgijska filozofka, opierając się na koncepcjach Carla Schmitta, doszła do wniosku, że ofensywa prawicowego populizmu opiera się na symplicystycznym, dychotomicznym postrzeganiu zjawisk społecznych. Powstający układ w sposób jaskrawy przeciwstawia „prawdziwych Polaków” środowiskom liberalno-lewicowym, nie dopuszczając do jakiegokolwiek dialogu czy dyskusji. Polityka krytyczna wobec prawicowych wartości musi być postrzegana jako polityka z gruntu wroga, a zatem jej adherentów także należy 23 Dzień Gniewu w Warszawie, http://www.eastnews.pl/en/pictures/subject/ id/00999861/section/news/page/2, 30.12.2012 r. 24 Marian Kowalski - protest związkowców Azotów Puławy pod ministerstwem, http://www.youtube.com/watch?v=YUEnHfZYOTo&playnext=1&list=PLCGRpBZq3e ZI7XgWIuJkDICGYudR3q5su&feature=results_video, 30.12.2012 r. 25 E. Aronson, Psychologia społeczna, Poznań 1997, s. 379. 26 Ibidem, s. 380, 27 Zob. Ch. Mouffe, Polityczność. Przewodnik Krytyki Politycznej, Warszawa 2008.

[34]

refleksje


Bój o historię i tożsamość. Analiza „marszowych” dyskursów

traktować jako wrogów i zdrajców. Wszak miejsce lewicy, jak nieraz skandują nacjonaliści, jest na szubienicy28. „Chłodny” racjonalizm kontra „gorący” nacjonalizm Siły politycznego środka, w przeciwieństwie do lewicy i prawicy, odrzucają raczej model uprawiania polityki oparty o manifestacje, stąd nader rzadko organizują tego typu wydarzenia, a jeśli nawet – to w formie ugrzecznionej i „piknikowej”29. Wynika to z faktu, że za demoliberalizmem nie stoją współcześnie radykalne i rozbudowane ruchy polityczne, dążące do wyrazistego manifestowania swego bytu i znaczenia w przestrzeni publicznej. Jak słusznie zauważył Etienne Balibar, jedynie faszyzm zdolny jest obecnie do wytworzenia masowych i energicznych ruchów młodzieżowych30. Nieco inaczej na kwestię rezygnacji sił liberalnych z organizowania politycznych manifestacji pozwala spojrzeć Karl Mannheim. Węgierski socjolog wyszedł z założenia, że trzy główne ideologie polityczne: liberalizm, konserwatyzm i socjalizm, postrzegają historię i teraźniejszość jako ewolucyjny ciąg zdarzeń i przekształceń, w którym nie wszystko jest możliwe31. Ruchy radykalne, zarówno lewicowe (anarchizm), jak i prawicowe (faszyzm), zmierzają natomiast do przełamania czasowości czynem, czyli dążą do bezpośredniego, ekspansywnego wkroczenia w historię; bez ewolucyjnego przygotowania przemian32. Poprzez takie postawienie sprawy Mannheimowskie ujęcie dzieli zasadniczo ideologie na te zakorzenione w systemie i przebudowujące go ewolucyjnie, jak i pozasystemowe, domagające się radykalnego zerwania z rzeczywistością zastaną. Stawia to zatem obok siebie przeciwne, zwalczające się strony sceny politycznej. Jednak, na przekór K. Mannheimowi, bieżąca polityka pozwala dostrzec znaczną jakościową różnicę pomiędzy działaniami radykalnej lewicy i radykalnej prawicy, którą oddaje m.in. charakter organi28 Zob. Nacjonalistyczny Marsz Niepodległości przeszedł ulicami Bytomia, http:// www.tvs.pl/30697,nacjonalistyczny_marsz_niepodleglosci_przeszedl_ulicami_bytomia.html, 05.01.2013 r. 29 Od 2010 r. można wymienić (współ)udział środowisk liberalnych (np. redaktorów „Gazety Wyborczej” i członków Partii Demokratycznej) w blokadzie antyfaszystowskiej 11 listopada 2010 r., manifestację przeciwko faszystowskiej przemocy w Białymstoku (na jej czele stanął prezydent miasta Tadeusz Truskolaski) czy wreszcie inicjatywę prezydenta Bronisława Komorowskiego z 11 listopada 2012 r. 30 E. Balibar, Trwoga mas, Warszawa 2007, s. 271, 282. 31 K. Mannheim, Ideologia i utopia, Lublin 1992, s. 108. 32 Ibidem.

nr 7, wiosna-lato 2013

[35]


Piotr Kuligowski

zowanych manifestacji. Większość akcji ulicznych, o których donoszą znane w Internecie serwisy lewicowe, to demonstracje środowisk lokatorskich, pikiety pod siedzibami nieuczciwych biur pośrednictwa pracy czy działania przeciwko cięciom w sferze publicznej. Widać więc wyraźnie, że przedsięwzięcia te nie mają charakteru ideologicznego, ale zmierzają do rozwiązania konkretnych problemów społecznych. Oferta ta jest więc skierowana do wszystkich „wykluczonych” bez względu na ich światopogląd. Brak wyrazistego podłoża ideologicznego powoduje, że środowiska lewicowe, w szczególności te żywo zainteresowane rozwiązywaniem problemów socjalnych, nie wytwarzają sztywnej identyfikacji grupowej, którą mogliby przyjąć jako swoją ich uczestnicy. Generuje to sytuacje z pozoru tylko kuriozalne. Agresywny uczestnik Marszu Niepodległości, który uderzył w twarz fotoreportera33, w 2007 r. uczestniczył w demonstracji radykalnej lewicy34. Casus ten dowodzi, że popieranie ekonomicznych postulatów środowisk lewicowych nie musi wykluczać przyjęcia tożsamości antykomunistycznej czy prawicowej. Moment przyjęcia tejże tożsamości zdaje się jednak uniemożliwiać jakąkolwiek współpracę z tymi, których nacjonaliści uznają za „wrogów ojczyzny”. Środowiska lewicowe zatem, wbrew sugestiom Sorela, starają się mobilizować swoich zwolenników poprzez wskazywanie problemów za pomocą drobiazgowych analiz, stroniąc od wszelkich działań mitotwórczych. Poznańskie środowisko anarchistyczne, angażujące się w spór w miejskich żłobkach, domagało się nie gruntownej przebudowy systemu społecznego, lecz podwyżek w wysokości 300-400 zł35. Uczestnicy manifestacji Chleba Zamiast Igrzysk domagali się wdrożenia szerokiego pakietu praw socjalnych (m.in. tanich mieszkań, bezpłatnej edukacji itd.)36, nie walcząc o jakiś niedookreślony mit. Większość manifestacji i ulicznych „akcji” ma podobny charakter. I być może to jest zasadniczy powód, dla którego nie przyciągają one większych tłumów, a kilkutysięczną frekwencję osiągają jedynie dzięki poparciu największych central związkowych37. 33 Uderzył fotoreportera na Marszu, dziś wpadł w ręce policji, http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Uderzyl-fotoreportera-na-Marszu-dzis-wpadl-w-recepolicji,wid,13988772,wiadomosc.html?ticaid=1fca0&_ticrsn=5, 29.12.2012 r. 34 Marsz Niepodleglosci 2011 – prowokacja, 1:23-2:12, http://www.youtube.com/ watch?v=tWCXBoodFTk, 29.12.2012 r. 35 Podwyżki w poznańskich żłobkach - za małe, http://www.rozbrat.org/informacje/poznan/3780-podwyzki-w-poznanskich-zlobkach-za-male, 29.12.2012 r. 36 Stanowisko, http://10czerwca.eu/, 29.12.2012 r. 37 Np. 5 października 2012 r. w Warszawie na manifestacji w obronie publicznej

[36]

refleksje


Bój o historię i tożsamość. Analiza „marszowych” dyskursów

Wobec zdecydowanej, historycznej i tożsamościowej ofensywy prawicy środowiska lewicowe wciąż nie wypracowały skutecznego modus operandi. Oferta wspólnoty losów (np. kooperacji kilkudziesięciu pracowników) i miękkiej, otwartej tożsamości jest mniej atrakcyjna od propozycji nacjonalistycznej, w której wróg jest jasno zdefiniowany, a rzeczywistość – uporządkowana wedle prostych schematów. Z tego względu grupy lewicowe próbują wygenerować własną politykę historyczną. Widać to dobrze przy działaniach Porozumienia 11 Listopada przed każdym Narodowym Świętem Niepodległości. W 2010 r. środowiska antyfaszystowskie zdecydowały się na otwarty sojusz z „Gazetą Wyborczą”. Stojące za tym tytułem demoliberalne środowisko nie ma jednak zbyt wielu doświadczeń w polityce „ulicznej”; brak mu także większych możliwości mobilizacyjnych. Istotniejszy jest jednak fakt, że w ten sposób osoby, protestujące przeciwko Marszowi Niepodległości, stanęły niejako po stronie obecnych elit politycznych; czego nie omieszkali im wytknąć prawicowi publicyści38. Rychło więc okazało się, że współpraca politycznego centrum i radykalnej lewicy na dłuższą metę nie jest możliwa, więc koalicja, organizująca uliczne kontry wobec Marszu Niepodległości, w 2011 r. zaproponowała formułę Kolorowej Niepodległej. Była to, inspirowana w dużej mierze przez „Krytykę Polityczną” próba przypomnienia tradycji tolerancyjnej i otwartej Polski39. I ten pomysł jednak nie spełnił pokładanych w nim nadziei, a środowisko Sławomira Sierakowskiego i Macieja Gduli, podobnie jak rok wcześniej „Gazeta Wyborcza”, wycofało się z otwartego popierania Porozumienia 11 Listopada. Odejście kolejnego istotnego koalicjanta skłoniło środowiska antyfaszystowskie do odstąpienia od formuły blokady i wysunięcia propozycji demonstracji „Razem przeciwko faszyzmowi i nacjonalizmowi”, której otoczka teoretyczna była rezerwuarem najróżniejszych idei, kojarzonych z lewicą. Było tam miejsce dla bloku socjalnego, dla środowisk LGBT, dla transparentów z Tinky’m Winky’m40 lub hasłem służby zdrowia. Manifestacja zgromadziła ok. 5 tys. uczestników. T. Kłusek, Warszawa: Manifestacja w obronie publicznej służby zdrowia, http://lewica.pl/?id=27105&tytul=Warszawa:-Manifestacja-w-obronie-publicznej-s%B3u%BFby-zdrowia, 29.12.2012 r. 38 Zob. Co tam robią anarchiści?, 0:58–1:38, http://www.youtube.com/watch?v=NAS1q0BmICk, 30.12.2012 r. 39 Redakcja Krytyki Politycznej, Podsumowanie akcji „Kolorowa Niepodległa”,http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/Podsumowanieakcji-KolorowaNiepodlegla-/menuid-1.html, 05.01.2013 r. 40 http://sphotos-h.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/552317_436348903096468_12 10168258_n.jpg, 05.01.2013 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[37]


Piotr Kuligowski

„Wielka Polska antyfaszystowska”41, dla flag czarno-czerwonych i biało-czerwonych. Słowem, był to przekrój najróżniejszych lewicowych tendencji. Widać jednak coraz wyraźniej, że ofensywa prawicowa na polu polityki historycznej zmusza środowiska lewicowe do podjęcia tej tematyki. Sojuszowi Lewicy Demokratycznej i Ruchowi Palikota, za sprawą wiecu pod Zachętą42, dość skutecznie udało się w debacie publicznej wywołać temat 90. rocznicy zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza. Za inny symptom przebudzenia lewej strony w sferze wytwarzania dyskursu historycznego można uznać złożenie 21 listopada 2012 r. przez SLD projektu uchwały w związku ze 120. rocznicą powstania Polskiej Partii Socjalistycznej43; a tekstów na tematy historyczne można coraz częściej doszukać się także na stronie internetowej partii. Wiele wskazuje więc na to, że zarysowane działania są jedynie początkiem szerszej ofensywy lewicy na polu polityki historycznej i jej zmagań z wysunięciem propozycji własnej tożsamości. Jak kilka dekad temu wskazywał jeden z czołowych socjalistów międzywojnia Zygmunt Zaremba, lewica, chcąc pozbawić nacjonalistów szerokiej bazy społecznej, nie może dopuścić do przeciwstawienia sobie samej uczuć patriotycznych i do delegitymizacji własnego istnienia poprzez wykreowanie przez prawicę antylewicowej świadomości historycznej44. Czas mody na pochody Od 2010 r. możemy zaobserwować umasowienie i brutalizację manifestacji ulicznych w Polsce, co wiąże się z rosnącą polaryzacją społeczną. Błędem jednak byłoby łączenie tych faktów z kryzysem, wstrząsającym wieloma państwami Unii Europejskiej. Istotniejszą przyczyną mody na uliczne pochody jest polityka radykalnie prawicowych środowisk, które odrzuciły większość kategorii wiążących się z postpolityczną poprawnością polityczną i wygenerowały ostry spór ze wszystkimi, którzy wprost odrzucają głoszone przezeń wartości. Jaskrawe linie po41 http://sphotos-a.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/311448_436277863103572_154 0122545_n.jpg, 05.01.2013 r. 42 B. Machalica, Warszawa: Wiec w 90. rocznicę zamordowania Narutowicza,  http://lewica.pl/?id=27378&tytul=Warszawa:-Wiec-w-90.-rocznic%EAzamordowania-Narutowicza, 30.12.2012 r. 43 Idem, Sejm: Projekt uchwały w związku ze 120-leciem PPS, http://lewica. pl/?id=27281&tytul=Sejm:-Projekt-uchwa%B3y-w-zwi%B1zku-ze-120-leciem-PPS, 30.12.2012 r. 44 Z. Zaremba, Antysemityzm kontra socjalizm, http://lewicowo.pl/antysemityzm-kontra-socjalizm/, 30.12.2012 r.

[38]

refleksje


Bój o historię i tożsamość. Analiza „marszowych” dyskursów

działu między nacjonalistami i politycznymi Innymi, uznawanymi za zdrajców narodu, wiodą ku powstaniu nowej subkultury, która staje się siłą napędową ulicznych mobilizacji. Polityczne centrum w dużej mierze nie potrafi odpowiedzieć na politykę historyczną nacjonalistów, przez co pewne jej elementy przyswaja jako własne45. Jego reprezentanci jednak wydają się wyraźnie zaskoczeni faktem owej politycznej radykalizacji. Środowiska lewicowe natomiast starają się nadrobić wieloletni brak zainteresowania kreowaniem własnej polityki historycznej, stając zarazem wobec problemów z wysunięciem atrakcyjnej i wyrazistej oferty tożsamościowej. Wydaje się więc, że w najbliższych miesiącach nacjonalistyczna prawica będzie główną siłą, zdolną wyprowadzać na ulice tysiące sympatyków. Otwarte pozostaje pytanie, czy jej liderzy zdołają „marszowe” sukcesy przekuć w bardziej trwały byt polityczny.

Summary The article is about historical policies and discourses produced by modern nationalist movements, as well as centrist and left-wing. The increase in attendance and frequency of demonstrations in recent times is not due to the economic crisis, but the skillful construction of rigid political identity and setting sharp lines of division by the radical right. Representing her environment, and especially the National-Radical Camp, deftly took important historical anniversaries and – presenting themselves as ardent patriots – to define hostile environment as traitors. Centrist and left-wing environment seems to be helpless in the face of this political acceleration and brutalization. Nota o autorze Piotr Kuligowski [piotr.kuligowski.1990@gmail.com] – student historii na UAM. Zainteresowania oscylują wokół historii polskiej lewicy (zwłaszcza jej XIX-wiecznych początków) oraz współczesnych, radykalnych ruchów protestu.

45 Zob. stenogram z głosowania nad uchwałą w związku z 70. rocznicą powstania Narodowych Sił Zbrojnych, w którym posłowie PO wykazali się niemal jednomyślnością: Głosowanie nr 43 – posiedzenie 25, http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/agent.xsp?symbol=glosowania&NrKadencji=7&NrPosiedzenia=25&NrGlosowania=43, 30.12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[39]



Konflikt pol

Igor Ksenicz Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Konflikt polsko-ukraiński w latach 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej

W

Wstęp

2013 r. przypada 70. rocznica wybuchu konfliktu polsko-ukraińskiego, którego ramy czasowe wyznacza początek antypolskiej akcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojnych oddziałów – Ukraińskiej Powstańczej Armii (dalej: OUN-UPA) na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w 1943 r. oraz akcja „Wisła”, czyli przesiedlenie ludności ukraińskiej zamieszkującej południowo-wschodnią Polskę na tzw. Ziemie Odzyskane w 1947 r. Okrągłe rocznice wydarzeń z reguły wpływają na wzmożenie debaty publicznej o nich, można z dużą dozą prawdopodobieństwa spodziewać się takiego ożywienia również w tym przypadku. Artykuł jest próbą odpowiedzi na dwa pytania: 1) czy różnice między polskimi historykami badającymi dane zagadnienie – w tym przypadku konflikt polsko-ukraiński w latach 1943–1947 – znajdują swoje odzwierciedlenie w debacie politycznej? 2) w jaki sposób określone fakty historyczne oraz ich interpretacje wykorzystywane są do realizacji celów politycznych? Pierwszą część rozważań stanowi prezentacja poglądów różnych badaczy na temat relacji historia – polityka. W dalszej kolejności scharakteryzowane zostaną grupy polskich historyków zajmujących się konfliktem polsko-ukraińskim 1943–1947. W ostatniej części artykułu analizie będzie poddany wycinek polskiej debaty politycznej na ten temat. Badacz powinien dążyć, aby jego sądy były obiektywne. Jednak ludzie różnią się postawami światopoglądowymi, sympatiami politycznymi czy też doświadczeniem życiowym. Należy zachować szczególną ostrożność zwłaszcza przy badaniu zagadnień wywołujących duże emocje społeczne, a takim z pewnością jest konflikt polsko-ukraiński 1943–1947. Najlepszym rozwiązaniem jest świadomy wybór postawy umiarkowanej, czego wyrazem jest chociażby zastosowanie terminu „konflikt” w odniesieniu do całokształtu stosunków polsko-ukraińskich w okresie II wojny światowej i pierwszych latach powojennych.

nr 7, wiosna-lato 2013

[41]


Igor Ksenicz

W dalszych rozważaniach stosowane będą również określenia: „ludobójstwo”, „czystka etniczna”, „rzeź wołyńska”, „antypolska akcja OUN-UPA”. Historycy opowiadający się za tą czy inną kwalifikacją wydarzeń na Wołyniu i w Galicji Wsch. w latach 40. XX w. przytaczają dowody na słuszność swojej tezy. Artykuł nie jest jednak głosem w dyskusji o terminologię, dlatego też wskazane określenia będą traktowane jako synonimy. Historia a polityka. Polityka a historia Stosunek między historią a polityką nurtuje wielu badaczy. Warto przytoczyć w tym miejscu poglądy kilku z nich. Edward H. Carr dowodzi, że historia stanowi jeden z czynników warunkujących działania polityczne. E. H. Carr podaje następujący przykład potwierdzający jego tezę. W aktualnych warunkach (tj. w okresie zimnej wojny) pożądanym i sensownym byłoby utworzenie wspólnego państwa amerykańsko-brytyjskiego. Niebezpodstawnym byłoby również twierdzenie, że właściwą formą rządów byłaby w tym przypadku monarchia konstytucyjna. Kiedy jednak zaproponowalibyśmy, aby zjednoczenie dokonało się pod berłem korony brytyjskiej, nikt nie potraktowałby tego poważnie. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie udziela historia: „Zadaniem polityka jest rozważenie nie tylko tego, co jest moralnie lub teoretycznie pożądane, ale również rozważenie sił, które egzystują w świecie, rozważenie sposobu, w jaki można by nimi kierować bądź manipulować, choćby tylko po to, żeby osiągnąć po części cele, jakie leżą u kresu zadania. Nasze decyzje polityczne, w świetle naszej interpretacji historii, opierają się na kompromisach. Jednak na tych samych kompromisach osadzona jest interpretacja historii. Nic nie jest bardziej radykalnym fałszem niż ustanawianie jakiegoś z założenia abstrakcyjnego standardu czegoś, co jest pożądane, i potępianie przeszłości w świetle tego standardu”1. Innymi słowy, historia powinna być dla polityka wskazówką w jego ukierunkowanych działaniach, czynnikiem weryfikującym pozornie sensowne cele aksjologiczne i teoretyczne. Głębokie poznanie historii będzie pomocne przy formułowaniu i uprawdopodobnianiu prognoz, można więc powiedzieć, że wiedza historyczna powinna być elementem instrumentarium każdego polityka. Szerzej relację między historią a polityką postrzega Marek A. Cichocki, który poruszył ten temat w swojej książce Władza i pamięć.

1

E. H. Carr, Historia. Czym jest, Poznań 2009, s. 159.

[42]

refleksje


Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej

O politycznej funkcji historii2. Rozdział zatytułowany „Czas i polityka”3 rozpoczyna fundamentalna konstatacja o nierozerwalnym związku między tymi dwiema kategoriami. Zdaniem M. A. Cichockiego, uprzedmiotowienie pamięci i przeszłości doprowadziło do traktowania tych kategorii jak towaru, na który jest zresztą bardzo duży popyt. Wynika on z następujących przesłanek: 1) pamięć jest współcześnie jednym z najważniejszych środków sprawowania władzy, a kontrola nad nią zapewnia również dominację nad międzynarodową opinią publiczną; 2) pamięć zbiorowa stanowi istotny czynnik integrujący społeczeństwo; paradoksalnie, w globalizującym się świecie kultywowanie tej pamięci jest ostatnim przejawem autonomiczności danej wspólnoty; 3) czerpiąc z psychoanalizy, przyjmuje się, że pamięć zbiorowa pozwala na „samokrytyczne oczyszczenie, wydobycie prawdziwego «ja»”4. Remedium na uprzedmiotowienie pamięci i przeszłości jest, zdaniem M. A. Cichockiego, zwrócenie się ku pamięci ontologicznej – metafizycznej, pozahistorycznej. Pełny sens pamięci historycznej ukazuje się nam jedynie poprzez odniesienie do tej metapamięci. Idąc dalej, M. A. Cichocki stoi na stanowisku, że pewne wydarzenia historyczne „muszą być przechowywane w pamięci człowieka inaczej niż «zwykłe» historyczne fakty”5. Konkludując, stwierdza, że „roztropny stosunek polityki do czasu polegałby na integracyjnym, partykularnym, selektywnym traktowaniu substancji przeszłości, przy jednoczesnym uwzględnieniu roszczeń uniwersalnych, wynikających z anamnetycznej pamięci ontologicznej”6. Marcin Moskalewicz wskazuje na niezbywalny wymiar polityczny wiedzy o przeszłości, zastanawiając się jednocześnie nad rolą, jaką w interpretowaniu dziejów odgrywa pojedynczy historyk7. Autor przytacza, wprowadzone przez Franka Ankersmitha pojęcie „substancji narracyjnych”, które są „propozycjami widzenia przeszłości”8 kształtowanymi przez decyzje polityczne (np. okrągły stół). Interpretacja historyka jest, co do zasady, dowolna. Ogranicza ją tylko wymiar polityczny określony przez wspólnotę. M. Moskalewicz, posiłkując się filozofią Immanuela M. A. Cichocki, Władza i pamięć. O politycznej funkcji historii, Kraków 2005. Ibidem, s. 143–164. 4 Ibidem, s. 145. 5 Ibidem, s. 155. 6 Ibidem, s. 156. 7 M. Moskalewicz, Polityczny wymiar wiedzy o przeszłości. Uwagi na temat roli pojęć refleksyjnych w narracji historycznej, [w:] Uwikłania historiografii. Między ideologizacją dziejów a obiektywizmem badawczym, s. 43–52. 8 Ibidem, s. 45. 2 3

nr 7, wiosna-lato 2013

[43]


Igor Ksenicz

Kanta, wprowadza kategorię „pojęć refleksyjnych” ułatwiających interpretację historii poprzez spojenie różnych wydarzeń historycznych, które „same w sobie nie mogły być, jako całość doświadczane”9. Odwołując się dalej do I. Kanta, M. Moskalewicz stawia tezę, że „o polityczności wiedzy o przeszłości, a zarazem o granicach jej dysponowalności, decyduje zdrowy rozsądek, rozumiany jako «zmysł wspólnotowy»”10. Ze względu na ten zmysł jednostka nie może sama decydować o tym, jak ma wyglądać interpretacja historii. Konkludując, M. Moskalewicz wyraża pogląd zbliżony do E. H. Carra: wiedza o przeszłości powinna poprzedzać proces wyznaczania celów politycznych. Cele można jednak określić dopiero w momencie wykrystalizowania się wspólnoty, na co wpływ mają historycy, tworząc interpretację dziejów tejże wspólnoty11. Dochodzi więc do sprzężenia zwrotnego. Łukasz Orylski stawia pytanie: „czy możliwe i pożądane jest państwo «neutralne historycznie»”12. Autor odpowiada przecząco. W państwach doświadczonych przez totalitaryzm kwestia pamięci historycznej jest jednym z kluczowych czynników organizujących scenę polityczną. Ł. Orylski wskazuje na następujące przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, dyskurs publiczny we współczesnej demokracji jest – wbrew pozorom – bardzo ograniczony, a dążenie do konsensusu zastępuje realną debatę. Niewykluczone, że władze umyślnie próbują kanalizować emocje społeczne właśnie poprzez spory historyczne różnych grup. Po drugie, określona przez władze wizja historii ma legitymizować bieżącą działalność polityczną. Po trzecie, posługiwanie się historią chroni polityka przed nadaniem mu łatki populisty, zwalnia również z konieczności uzasadniania swoich propozycji politycznych13. W dalszej części artykułu Ł. Orylski analizuje dominujące po 1989 r., stojące po przeciwnych stronach barykady nurty dyskursu historycznego: „patriotyzm bolesnej zadumy” i „politykę historyczną”. Wyrazicielem pierwszego nurtu jest środowisko „Gazety Wyborczej”, a jego najważniejsze cechy to: afirmacja „ewolucyjnego charakteru transformacji ustrojowej, skłonność do niuansowania ocen zjawisk i procesów historycznych, wreszcie napięcie między sceptycyzmem wobec wszelkich form wspólnotowości a przejęciem odpowiedzialności za Ibidem, s. 47. Ibidem, s. 49. 11 Ibidem, s. 51. 12 Ł. Orylski, Prawomocność narracji historycznej w państwie demokratycznym – analiza politologiczna, [w:] Uwarunkowania historiografii..., op. cit., s. 153. 13 Ibidem, s. 154–155. 9

10

[44]

refleksje


Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej

czyny popełnione przez członków wspólnoty”14. Dla naszych dalszych rozważań istotna jest konstatacja, że nurt ten dąży do stworzenia „nieantagonistycznej, prawomocnej narracji historycznej”15. Podstawowymi założeniami nurtu „polityki historycznej” jest sceptyczny stosunek do porozumień „okrągłego stołu” i transformacji systemowej. Wpływ tego nurtu zwiększył się szczególnie po zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych 2005 r.16 Zdaniem Ł. Orylskiego, oba nurty nie powinny zwalczać się nawzajem, ale uzupełniać. Nie chodzi tu bynajmniej o stworzenie „prawomocnej wersji historii ponad podziałami, która za cenę społecznego pokoju fałszowałaby prawdę na poziomie faktografii”17, ale o pogodzenie dumy narodowej z krytyczną refleksją nad dziejami. Tak interpretowane powinny być szczególnie doniosłe wydarzenia historyczne, jak np. powstanie warszawskie18. Z powyższymi stwierdzeniami koresponduje typologia „użyć przeszłości” Tomasza Błaszczyka19. Autor dzieli je na liberalne i konserwatywne, które są zbieżne z przywołanymi wcześniej nurtami dyskursu historycznego. Liberalne użycie przeszłości zakłada wyparcie historii, odcięcie się od niej, przy jednoczesnej wierze w postęp i ukierunkowaniu się na przyszłość. Przeszłość ma w tym wypadku charakter indywidualistyczny20. Użycie konserwatywne opiera się na sztywnym podziale „my” – „oni”, „my” to wspólnota o silnej tożsamości i więzi opartej na wartościach, a „oni” to przeciwnicy – okupacyjna władza czy też aparat represji, w zależności od okresu historycznego21. T. Błaszczyk dopuszcza możliwość sformułowania w niedalekiej perspektywie trzeciego użycia przeszłości, które odwoływałoby się do „podmiotowego, subiektywnego przeżywania tego, co minione”22. Taki nurt stanowiłby barierę przed totalitarnymi wizjami historii.

Ibidem, s. 158. Ibidem, s. 160. 16 Ibidem, s. 163. 17 Ibidem, s. 166. 18 Ibidem. 19 T. Błaszczyk, Użycia przeszłości. Przyczynek do analizy dyskursu publicznego, [w:] Uwikłania historiografii…, op. cit., s. 185–192. 20 Ibidem, s. 192. 21 Ibidem. 22 Ibidem. 14 15

nr 7, wiosna-lato 2013

[45]


Igor Ksenicz

Polska historiografia o konflikcie polsko-ukraińskim w latach 1943–194723 Wspomniane wyżej nurty dyskursu historycznego i „użycia przeszłości” znajdują swoje odzwierciedlenie w podziałach różniących badaczy. Za ukraińskim historykiem Ihorem Iljuszynem24 możemy wyróżnić trzy grupy polskich naukowców zajmujących się konfliktem polsko-ukraińskim 1943–1947: „tradycjonalistów”, „rewizjonistów” oraz badaczy pochodzenia ukraińskiego, którzy na potrzeby dalszych rozważań określeni zostaną jako „diaspora”. „Tradycjonaliści”  –  inne  określenie  tej  grupy  badaczy  to „środowisko narodowo-kresowe”25. Do najważniejszych przedstawicieli tych środowisk zalicza się Władysława i Ewę Siemaszków, autorów monumentalnego, dwutomowego opracowania Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–194526. Badacze należący do tego nurtu często są uczestnikami bądź potomkami uczestników opisywanych wydarzeń. „Tradycjonaliści” to nierzadko historycy-amatorzy, do których zaliczają się m.in. wspomniani W. i E. Siemaszkowie. „Środowisko narodowo-kresowe” jest dość hermetyczne, czego przejawem jest powoływanie się na badania innych przedstawicieli tego samego nurtu, przy dezawuowaniu poglądów pozostałych grup badaczy. „Tradycjonaliści” jedyną przyczynę konfliktu polsko-ukraińskiego upatrują w zbrodniczej polityce OUN-UPA, sugerując jednocześnie, że barbarzyństwo jest niejako ukraińską tradycją27. Kresowia23 Zob. m.in. B. Grott (red.), Działalność nacjonalistów ukraińskich na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej, Warszawa 2010; Cz. Partacz, Banderyzm. Przyczyny zbrodni ludobójstwa SB-OUN i UPA w czasie II wojny światowej, „Acta Universitatis Wratislaviensis. Studia nad Autorytaryzmem i Totalitaryzmem” 2012, t. I, nr 34, s. 51-74; B. Paź (red.), Prawda historyczna a prawda polityczna w badaniach naukowych: ludobójstwo na kresach południowo-wschodniej Polski w latach 1939-1946, Wrocław 2011; L. Popek, Ostrówki: wołyńskie ludobójstwo, Lublin 2011; L. Kulińska, A. Roliński (oprac.), Kwestia ukraińska i eksterminacja ludności polskiej w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Polskiego Państwa Podziemnego 1942-1944, Kraków 2004. 24 I. Iljuszyn, UPA i AK. Konflikt w Zachodniej Ukrainie (1939-1945), Warszawa 2009, s. 32–45. 25 G. Motyka, Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”. Konflikt polsko-ukraiński 19431947, Kraków 2011, s. 463. 26 W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, Warszawa 2000. 27 „(…) Ludobójstwo ukraińskie połączone było z reguły ze stosowaniem najbardziej barbarzyńskich tortur. Chodzi tu o sięgające XVII i XVIII w. tradycje hajdamackie (powstania Chmielnickiego i «koliszczyzny») (…)”. R. Szawłowski, Przedmowa,

[46]

refleksje


Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej

cy idealizują II Rzeczpospolitą, pomijają zupełnie nieudaną politykę narodowościową polskich władz okresu międzywojennego. Charakterystyczną cechą tego środowiska jest także stosowanie określonej terminologii – „ludobójstwo”, „eksterminacja”. Zdaniem „tradycjonalistów”, stosowanie terminu „konflikt” w odniesieniu do wydarzeń na Wołyniu i w Galicji Wschodniej jest nieuprawnione. Kresowiacy pomijają w swoich badaniach polskie działania odwetowe, traktując je albo jako naturalne, albo jako nieistotne wobec wielokrotnie wyższej liczby polskich ofiar. Zważywszy na udział w antypolskiej akcji OUN-UPA ukraińskich chłopów, w pracach „tradycjonalistów” można spotkać się z pojęciem „ludobójstwa ukraińskiego”28, rozszerzając tym samym krąg odpowiedzialnych za rzezie na Polakach na cały naród ukraiński. „Tradycjonaliści” uważają się za dysponentów jedynej właściwej prawdy, dlatego też unikają podejmowania dyskusji z innymi środowiskami, zwłaszcza ukraińskimi, których stanowiska uważają za z gruntu błędne. Dialog, zwłaszcza z Ukraińcami, będzie możliwy dopiero wtedy, gdy władze Ukrainy potępią jednoznacznie działalność OUN-UPA, a polskie władze uhonorują w odpowiedni sposób ofiary ludobójstwa na Kresach. Kresowiacy krytykują dorobek paryskiej „Kultury”, który miał decydujący wpływ na współczesną polską politykę wschodnią. Ich zdaniem, rezultatem tej polityki jest przemilczenie ludobójstwa w oficjalnych stosunkach polsko-ukraińskich w imię źle rozumianej poprawności politycznej29. W opinii „tradycjonalistów” akcja „Wisła” była całkowicie usprawiedliwiona, ponieważ gdyby do niej nie doszło, antypolskie akcje OUN-UPA, wspieranych przez ludność cywilną, byłyby kontynuowane. Pod nurt „rewizjonistów” podwaliny położył zmarły w 2003 r. Ryszard Torzecki. Najważniejszym obecnie reprezentantem tego środowiska jest Grzegorz Motyka, autor wielu prac na temat stosunków polsko-ukraińskich w latach 40. XX w., którego opus magnum jest Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”. Konflikt polsko-ukraiński 19431947. Co prawda, książka ta ma charakter popularno-naukowy, podsumowuje ona jednak dotychczasowe badania G. Motyki. „Rewizjoniści” (na potrzeby artykułu jako synonim będziemy stosować również określenie „środowisko umiarkowane”) są zawodowy[w:] ibidem, s. 12. 28 Ibidem. 29 Ibidem, s. 20.

nr 7, wiosna-lato 2013

[47]


Igor Ksenicz

mi historykami, związanymi nierzadko z Instytutem Pamięci Narodowej. W swej pracy korzystają z rezultatów badań innych środowisk. Zwracają przy tym uwagę na warsztat, wytykając błędy zarówno dotyczące faktów, jak i metodologii. Szukając przyczyn konfliktu polsko-ukraińskiego, wskazują nie tylko na ideologię i praktykę OUN-UPA, lecz także na błędy polityki II RP wobec mniejszości narodowych oraz lekceważenie kwestii ukraińskiej przez polski rząd na uchodźstwie. „Środowisko umiarkowane”, podobnie jak „tradycjonaliści”, używają termin „ludobójstwo” w odniesieniu do antypolskiej akcji OUN-UPA, chociaż skłaniają się raczej do kwalifikacji tych wydarzeń jako czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa30. „Rewizjoniści” uważają, że rzeź wołyńska była elementem konfliktu polsko-ukraińskiego, jego pierwszym etapem. Nie pomijają w swoich badaniach polskich akcji odwetowych, negatywnie oceniają również akcję „Wisła”, która – w świetle ich ustaleń – nie była konieczna do rozbicia OUN-UPA w Polsce. „Rewizjoniści” nie unikają dyskusji z innymi środowiskami, w tym ukraińskimi. Podkreślają konieczność dalszych badań nad zagadnieniami słabiej poznanymi, np. polskimi akcjami odwetowymi. Wzywają jednocześnie do upamiętnienia ofiar OUN-UPA oraz do pojednania polsko-ukraińskiego opartego na prawdzie. Nie stawiają się jednak w pozycji jej właścicieli. „Diaspora” – badacze należący do tej grupy (m.in. Roman Drozd, Eugeniusz Misiło, Mikołaj Siwicki) są przedstawicielami mniejszości ukraińskiej w Polsce, przesiedlonymi bądź potomkami przesiedlonych w ramach akcji „Wisła”. Deportacja, jej przyczyny oraz konsekwencje znajdują się w centrum ich zainteresowań badawczych. W ocenie „diaspory” akcja „Wisła” powinna być jednoznacznie potępiona jako stalinowska czystka etniczna, nie było bowiem żadnych obiektywnych przesłanek, poza w gruncie rzeczy endecką polityką państwa monoetnicznego, które wymuszałyby zastosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej i przesiedlenie całej ludności ukraińskiej. Po pierwsze, oddziały UPA operujące w granicach Polski lubelskiej rekrutowały się z miejscowej ludności, która nie miała nic wspólnego z rzeziami na Wołyniu. Po drugie, UPA na terytorium Polski była słaba i prowadziła jedynie walki obronne, w związku z czym Ludowe Wojsko Polskie i formacje milicyjne rozbiłyby ją bez konieczności likwidacji zaplecza, którym dla partyzantki ukraińskiej była ludność cywilna31. „Diaspora” G. Motyka, op. cit., s. 456. R. Drozd, Mity o akcji „Wisła”, „Nasze Słowo”, http://nslowo.free.ngo.pl/z_istoriji_kultury/mity_o_akcji_wisla.htm, 31.12.2012 r. 30 31

[48]

refleksje


Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej

powołuje się na rezultaty badań historyków ukraińskich i popularyzuje je, czego przykładem jest publikacja przez Związek Ukraińców w Polsce przywoływanej już książki Ihora Iljuszyna. Debata sejmowa z 2003 r.: politycy o konflikcie polsko-ukraińskim w latach 1943–1947 Konflikt polsko-ukraiński w latach 1943–1947 jest nadal obecny w polskiej debacie politycznej, chociaż z różnym natężeniem. Temat ten wypływa najczęściej w związku z okrągłymi rocznicami, np. antypolskiej akcji OUN-UPA lub akcji „Wisła”, bądź też działaniami strony ukraińskiej, postrzeganymi zwłaszcza przez kresowiaków za prowokacyjne, by wspomnieć chociażby pośmiertne przyznanie przywódcom OUN-UPA Stepanowi Banderze i Romanowi Szuchewyczowi tytułu Bohatera Ukrainy przez prezydenta Wiktora Juszczenkę w 2010 r. Na potrzeby artykułu analizie poddana zostanie debata sejmowa z 2003 r., której przedmiotem było upamiętnienie ofiar antypolskiej akcji OUN-UPA w jej 60. rocznicę. Wniesiono wówczas kilka projektów uchwał upamiętniających ofiary rzezi wołyńskiej, przy czym jeden z nich – wniosek Ligi Polskich Rodzin – nie został skierowany przez marszałka Sejmu Marka Borowskiego (Sojusz Lewicy Demokratycznej) do odpowiedniej komisji, w tym przypadku Komisji Spraw Zagranicznych. Chronologicznie pierwszą propozycją była inicjatywa posłów Prawa i Sprawiedliwości z 14 lutego 2003 r. – projekt Uchwały w sprawie uczczenia ofiar mordów ludności polskiej na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich Rzeczypospolitej w latach 1943-194432. Krótki tekst projektu składał się z trzech ustępów. W pierwszym oddawano hołd ofiarom ludobójstwa. Ustęp drugi stanowił wezwanie do władz ukraińskich o potępienie ludobójstwa w imię pojednania. W ustępie trzecim wyrażono wdzięczność Ukraińcom pomagającym Polakom w tym okresie. Poseł Marek Kuchciński, prezentując projekt na posiedzeniu komisji 7 lipca 2003 r., przedstawił pokrótce antypolskie działania OUN-UPA w latach 1939–1948. Co istotne, nie wspomniał ani słowem o ofiarach ukraińskich. Jak wynika ze stenogramu posiedzenia komisji, tekst projektu został skonsultowany „z najbardziej zainteresowanym i naj32 Poselski projekt Uchwały w sprawie uczczenia ofiar mordów ludności polskiej na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich Rzeczypospolitej w latach 1943-1944, druk nr 1669 z 14 lutego 2003 r., http://orka.sejm.gov.pl/Druki4ka.nsf/0/4568378D2BFE4924C1256D4200232567/$file/1669.pdf, 31.12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[49]


Igor Ksenicz

bardziej kompetentnym środowiskiem, mianowicie środowiskiem 27. Wołyńskiej Dywizji AK”33. Posłowie PiS zaprosili do udziału w posiedzeniu również W. i E. Siemaszków, którzy włączyli się do dyskusji. Drugą propozycją był projekt uchwały autorstwa posłów Platformy Obywatelskiej z 25 czerwca 2003 r. – Oświadczenie Sejmu RP w związku z 60-tą rocznicą tragedii wołyńskiej34. Inicjatywa PO, bardziej rozbudowana, inaczej rozkładała akcenty. Sytuację Polaków na Wołyniu określono jako „dramat” ludzi „poddanych czystkom etnicznym”. W tekście znalazła się również wzmianka o ofiarach polskiego odwetu. Posłowie PO nie wezwali do potępienia OUN-UPA przez Kijów, ale o wzajemne poznawanie prawdy. Zaapelowali również o pojednanie polsko-ukraińskie w oparciu o wzajemne przebaczenie. Projekt ten został wycofany podczas posiedzenia komisji i zastąpiony inicjatywą Prezydium Sejmu (dalej: PS) z 3 lipca 2003 r. – projektem Oświadczenia Sejmu RP w związku z 60-tą rocznicą tragedii wołyńskiej35. Tekst projektu PS był tożsamy z tekstem propozycji posłów PO. Inicjatywy różniły się formą (oświadczenie zamiast uchwały) oraz dodaniem do polskiej wersji uzasadnienia. To ostatnie opisywało okoliczności powstania projektu. Tekst był efektem prac polskich i ukraińskich parlamentarzystów, którzy uzgodnili dzień wcześniej (tj. 2 lipca 2003 r.) wspólny, kompromisowy wariant. Porozumiano się również o równoległym przyjęciu jednobrzmiących uchwał przez parlamenty obu państw. W uzasadnieniu projektu antypolską akcję OUN-UPA zakwalifikowano jako „tragiczne czystki etniczne” przeprowadzone przez „ukraińskie formacje zbrojne”. Należy podkreślić, że podjęcie wspólnej polsko-ukraińskiej inicjatywy było pierwszym oficjalnym potwierdzeniem przez Ukrainę faktu masowych mordów na Polakach. Prezentujący wniosek poseł Bronisław Komorowski skupił się na następujących kwestiach. Po pierwsze, na asymetryczności tekstu, wbrew stanowisku ukraińskiemu. Nie znalazły się w nim stwierdzenia, „które na równi traktowałyby działania strony polskiej i działania stro-

33 Stenogram posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych z 7 lipca 2003 r., http:// orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/wgskrnr/SZA-100, 31.12.2012 r. 34 Poselski projekt Uchwały – Oświadczenie Sejmu RP w związku z 60-tą rocznicą tragedii wołyńskiej, druk nr 1722 z 25 czerwca 2003 r., http://orka.sejm.gov.pl/Druki4ka.nsf/0/E07ED314C8AB1512C1256D5100348D72/$file/1722.pdf, 31.12.2012 r. 35 Projekt Prezydium Sejmu Oświadczenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w związku z 60-tą rocznicą tragedii wołyńskiej, druk nr 1731 z 3 lipca 2003 r., http:// orka.sejm.gov.pl/Druki4ka.nsf/0/437EBD9336D3E72EC1256D5800481D26/$fi le/1731.pdf, 31.12.2012 r.

[50]

refleksje


Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej

ny ukraińskiej”36. Po drugie, na ukraińskiej dyskusji wokół UPA, wywołanej przez inicjatywę wspólnego oświadczenia obu parlamentów. Po trzecie wreszcie, jakakolwiek poprawka tekstu oznaczałaby fiasko tej inicjatywy. Po prezentacji projektu PS rozpoczęła się długa i ożywiona, chociaż – jak wydaje się ze stenogramu – kulturalna dyskusja. Posłowie LPR i PiS domagali się umieszczenia w tekście uchwały sformułowania „ludobójstwo”. Posłowie Aleksander Małachowski (Unia Pracy) i B. Komorowski zwracali uwagę na historię stosunków polsko-ukraińskich jako na przyczynę rzezi. Ten ostatni wskazał na „obowiązek uprawiania polityki” obok działalności moralizatorskiej i pracy historyków. Ciekawą propozycję zgłosił poseł M. Kuchciński, który zasugerował, by oświadczenie przyjęło Zgromadzenie Parlamentarne RP i Ukrainy, natomiast oba parlamenty podjęłyby osobne uchwały. Można się jedynie domyślać, że stanowisko Rady Najwyższej Ukrainy byłoby bardzo dalekie od polskich oczekiwań. W toku obrad swój projekt uchwały – w trybie poprawki do propozycji PS – wniosła LPR. Ten tekst był najostrzejszy w swej wymowie. Zbrodnie na Polakach określono jako „zagłada”, wskazano również liczbę polskich ofiar – ponad 120 tys. – która nie znajduje potwierdzenia w rezultatach badań historyków37. Podsumowując, rekomendację Komisji Spraw Zagranicznych otrzymał projekt oświadczenia PS, a na jego sprawozdawcę wybrano posła A. Małachowskiego. Zostały jednakże zgłoszone również wnioski mniejszości. Na zakończenie posiedzenia poseł-sprawozdawca zauważył, że te ostatnie są równoznaczne z zerwaniem porozumienia zawartego przez reprezentantów parlamentów Polski i Ukrainy. Posłowie LPR i PiS nie zgodzili się z tym. Zdaniem Macieja Giertycha, podstawę do dyskusji mogłyby stanowić jedynie teksty uchwalone przez oba parlamenty, a nie opracowane przez ich przedstawicieli. Marek Jurek oświadczył w imieniu PiS, że nie uznaje mandatu polskiej grupy negocjującej wspólny tekst oświadczenia. Nadmieńmy, że weszli do niej posłowie: Jan Byra (SLD), Józef Gruszka (Polskie Stronnictwo Ludowe), Bogdan Klich (PO), którego zastąpił B. Komorowski, oraz Kazimierz Ujazdowski (PiS). Ten ostatni wycofał się z negocjacji, ponieważ uznał,

36 37

Stenogram posiedzenia Komisji Spraw…, op. cit. G. Motyka, op. cit., s. 447-448.

nr 7, wiosna-lato 2013

[51]


Igor Ksenicz

że „proponowany wspólny tekst oświadczenia w żadnym razie nie wyczerpuje polskich aspiracji”38. Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych39 było przedmiotem obrad Sejmu 9 lipca 2003 r.40 W dokumencie, oprócz projektu oświadczenia PS, znalazły się wspomniane wnioski mniejszości – projekt LPR oraz trzy propozycje PiS: pierwotna, z usuniętym wezwaniem do władz ukraińskich o potępienie ludobójstwa oraz modyfikująca projekt PS poprzez zastosowanie terminu „ludobójstwo”. Należy zauważyć, że w projekcie PS poddanym pod obrady Sejmu wyrażenie „dramat ludności polskiej” został zastąpiony określeniem „tragedia ludności polskiej”. Jako pierwszy głos zabrał poseł-sprawozdawca. A. Małachowski powtórzył to, o czym mówił podczas posiedzenia komisji, wskazując na przyczyny konfliktu polsko-ukraińskiego. W jego opisie popełnił istotny błąd faktograficzny: zdaniem A. Małachowskiego, UPA brała udział w pacyfikacji powstania warszawskiego, co – zgodnie z wynikami badań polskich historyków41 – jest nieprawdą. Rekomendując podjęcie uchwały w wersji PS, A. Małachowski przywołał list biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r. oraz postawę prymasa Stefana Wyszyńskiego. Intencje autorów projektu wspólnego oświadczenia chyba najtrafniej oddają te słowa posła-sprawozdawcy: „Naszym obowiązkiem jest zapewnienie naszym dzieciom, wnukom i prawnukom bezpiecznego miejsca na mapie Europy. Do tego, aby takie miejsce mogło zaistnieć naprawdę, potrzebna jest nie chęć mówienia prawdy za wszelką cenę, ale realne porozumienie i ułożenie dobrosąsiedzkich stosunków między narodami polskim i ukraińskim”42. Po A. Małachowskim głos zabierali kolejno przedstawiciele klubów i kół poselskich. Za przyjęciem oświadczenia opowiedziały się: SLD, UP, PO, Samoobrona, Partia Ludowo-Demokratyczna i Stronnictwo Stenogram posiedzenia Komisji Spraw…, op. cit. Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o poselskim projekcie uchwały w sprawie uczczenia ofiar mordów ludności polskiej na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich Rzeczypospolitej w latach 1943-44 (druk nr 1669), o przedstawionym przez Prezydium Sejmu projekcie oświadczenia Sejmu RP w związku z 60-tą rocznicą tragedii wołyńskiej (druk nr 1731), druk nr 1738 z 7 lipca 2003 r., http://orka.sejm.gov. pl/Druki4ka.nsf/wgdruku/1738/$file/1738.pdf, 31.12.2012 r. 40 Sprawozdanie stenograficzne z 2 dnia (09.07.2003) 52 posiedzenia Sejmu RP IV kadencji, http://orka2.sejm.gov.pl/Debata4.nsf/118b9e577f3fceeac125746d0030d0fa/ 4b98808b4e3ca06ec12574750038002f?OpenDocument, 31.12.2012 r. 41 G. Motyka, op. cit., s. 266–268. 42 Sprawozdanie stenograficzne z 2 dnia…, op. cit., http://orka2.sejm.gov.pl/Debata4.nsf/main/7BAB4015, 31.12.2012 r. 38 39

[52]

refleksje


Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej

Konserwatywno-Ludowe. Przeciw były ugrupowania prawicowe (PiS, LPR, Ruch Katolicko-Narodowy, Porozumienie Polskie, Ruch Odbudowy Polski). Niejasną postawę przyjął PSL. Prezentujący stanowisko klubu poseł Janusz Dobrosz poparł inicjatywę oddania czci ofiarom zbrodni wołyńskiej, ale nie za cenę źle pojmowanej poprawności politycznej. Warto zacytować kilka argumentów podnoszonych zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników wspólnego oświadczenia. SLD i PO podkreślały konieczność pojednania polsko-ukraińskiego w imię naszych wspólnych interesów. Zacytujmy posła J. Byrę: „Podobno państwa nie mają przyjaciół, tylko interesy. Jeśli tak, to naszym interesem jest mieć na Ukrainie przyjaciół. Niech więc waśnie i spory naszych ojców i dziadów nie będą temu przeszkodą”43. B. Komorowski wprost zwrócił uwagę na niezadowolenie Moskwy ze zbliżenia Polski i Ukrainy. Z ust przedstawiciela Samoobrony można było usłyszeć porównania antypolskiej akcji OUN-UPA do holokaustu. Odwołując się do listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, wspominany już J. Dobrosz podał w wątpliwość jego konsekwencje. Miał tu na myśli – nieuzasadnione – obawy o roszczenia niemieckie wobec tzw. Ziem Odzyskanych. Prezentujący stanowisko PiS prezes Jarosław Kaczyński przestrzegał przed niebezpieczeństwem powtórzenia się ludobójstwa w przypadku zatarcia pamięci o nim. Poseł Gertruda Szumska (LPR) nazwała OUN-UPA „okupantem”, chociaż członkowie tych formacji formalnie pozostawali obywatelami RP. Zdaniem G. Szumskiej, dopiero akcja „Wisła” zakończyła eksterminację ludności polskiej na Kresach, a więc przesiedlenia były uzasadnione. Przedstawicielka LPR jako synonim dla OUN-UPA używała określenia „naziści”. Zdaniem LPR, historia ludobójstwa Polaków na Kresach jest fałszowana przez część polskich historyków i mediów, w tym przez finansowany z budżetu państwa tygodnik ukraińskiej mniejszości narodowej „Nasze Słowo”. Poseł Antoni Macierewicz (RKN) przywołał nazwisko, nieuznawanego przez ukraińskie środowisko naukowe, Wiktora Poliszczuka jako Ukraińca mówiącego prawdę o zbrodniczej działalności OUN-UPA. Zdaniem Macierewicza, Ukraińcy muszą poznać prawdę o ludobójstwie na Polakach, dopiero wtedy możliwe będzie prawdziwe porozumienie między narodami. Jak to określił A. Macierewicz, „poczekamy na braci Ukraińców, aż zrozumieją”44. Poseł Jan Łopuszański (PP) opisując okrucieństwa OUN-UPA, przy43 44

Ibidem. Ibidem.

nr 7, wiosna-lato 2013

[53]


Igor Ksenicz

pomniał fotografię często wykorzystywaną przez środowisko kresowe, przedstawiające dzieci obwiązane drutem kolczastym. Dziś wiemy, że dzieci te nie były ofiarami nacjonalistów ukraińskich, ale chorej umysłowo matki, a zdjęcie wykonano znacznie wcześniej45. Godne odnotowania jest przypomnienie przez posła Jana Olszewskiego (ROP) postaci greckokatolickiego metropolity Andreja Szeptyckiego jako ukraińskiego patrioty, który potępił zbrodnie OUN-UPA. Poseł Tomasz Markowski (PiS) zasugerował w trakcie sesji pytań, aby to SLD, jako spadkobierca PZPR i PPR, przepraszał za akcję „Wisła”. Podsumowując debatę, marszałek M. Borowski zgodził się z krytykami projektu oświadczenia, co do kwalifikacji antypolskiej akcji OUN-UPA jako ludobójstwo, eksterminacja czy też czystka etniczna. Najważniejsze w tym momencie miało być jednak dotarcie do ukraińskiej świadomości społecznej i rozpoczęcie wewnątrzukraińskiej debaty na temat zbrodni OUN-UPA, a nie spory o terminologię. Głosowania nad projektem oświadczenia PS oraz wnioskami mniejszości odbyły się nazajutrz, 10 lipca 2003 r. Poprzedziła je informacja marszałka M. Borowskiego o przyjęciu przez parlament ukraiński kilka godzin wcześniej wspólnego tekstu oświadczenia. Dodajmy jednak, że niejednogłośnie (227 głosów „za”, 25 „przeciw”, przy 2 wstrzymujących się i 169 nieobecnych)46. Jako pierwsze głosowane były wnioski mniejszości oraz cztery poprawki – wszystkie odrzucono. Ostatni pod głosowanie oddany został projekt oświadczenia PS, który przyjęto 323 głosami „za”, przy 35 głosach „przeciw” i 14 wstrzymujących się. Nie głosowało 88 posłów. Z wyników głosowania47 można wnioskować, że w przypadku największych ugrupowań nie obowiązywała dyscyplina partyjna. Oświadczenie przyjęto generalnie głosami SLD, PO (2 posłów było przeciw), PSL (4 posłów było przeciw, 4 wstrzymało się od głosu) i Samoobrony (5 posłów wstrzymało się od głosu). Przeciwne były LPR i RKN, większość posłów PiS zbojkotowała głosowanie. Na zakończenie marszałek M. Borowski oddał głos posłowi-sprawozdawcy, który podziękował marszałkowi za wsparcie w realizacji 45 M. Wojciechowski, Nie ma jednej pamięci Wołynia, [w:] Wołyń 1943-2008. Pojednanie, red. D. Fedor, Warszawa 2008, s. 256. 46 Поіменне голосування про Проект Постанови про українсько-польську парламентську заяву у зв’язку з 60-ю річницею волинської трагедії (№3710) 10.07.2003 16:10, http://w1.c1.rada.gov.ua/pls/radan_gs09/ns_arh_golos?g_ id=718604&n_skl=4, 31.12.2012 r. 47 Głosowanie nr 52 – posiedzenie 52 dnia 10-07-2003 godz. 17:24, http://orka. sejm.gov.pl/SQL.nsf/glosowania?OpenAgent&4&52&52, 31.12.2012 r.

[54]

refleksje


Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947 w polskiej historiografii i debacie politycznej

tej inicjatywy. Podjęto ją, cytując A. Małachowskiego, „żebyśmy mogli powiedzieć z dumą, że położyliśmy kamień węgielny pod przyszłe stosunki pomiędzy narodami Polski i Ukrainy”48. Zakończenie Przytoczona powyżej debata wskazuje, że podziały między historykami znajdują swoje odzwierciedlenie w dyskusji politycznej. Stanowisko ugrupowań prawicowych w sprawie konfliktu polsko-ukraińskiego 1943-1947 najbliższe jest „tradycjonalistom”, których możemy zaliczyć do dyskursu „polityki historycznej”. Konsekwentne kwalifikowanie antypolskiej akcji OUN-UPA jako ludobójstwa ma doprowadzić do jego zaszczepienia w pamięci ontologicznej. „Użycie przeszłości” jest w przypadku polskiej prawicy konserwatywne: podział „my” – „oni” to podział na polskie ofiary ludobójstwa i środowiska je upamiętniające oraz nacjonalistów ukraińskich i władze Ukrainy, które nie chcą rozliczyć się z przeszłością. Dychotomię tę wzmacnia idealizowanie II RP i polskiego podziemia oraz oderwanie rzezi wołyńskiej od całokształtu stosunków polsko-ukraińskich w okresie II wojny światowej. Stosując ten ostatni zabieg w złym świetle stawia się tylko i wyłącznie OUN-UPA, ponieważ, zgodnie z rezultatami badań polskich historyków, inicjatorami czystek na Wołyniu i w Galicji Wschodniej byli nacjonaliści ukraińscy. Partie lewicowe i centrowe „używają przeszłość” z pewnością bardziej liberalnie, nie wypierają się jednak historii. Optują za „trzecią drogą” reprezentowaną przez „rewizjonistów”. Ugrupowania lewicowe i centrowe wspominają ofiary polskiego odwetu, wskazują również na przyczyny wrogości między Polakami i Ukraińcami po obu stronach. Nie przeczą, że antypolska akcja OUN-UPA była ludobójstwem czy też czystką etniczną, jednak w imię rozwoju współczesnych stosunków polsko-ukraińskich nie wymuszają na władzach Ukrainy przyjęcia takiej kwalifikacji tych wydarzeń. Odwołując się ponownie do E. H. Carra, byłoby to teoretycznie i moralnie pożądane, biorąc jednak pod uwagę brak gotowości Ukrainy do przyjęcia takiego punktu widzenia, należy starać się osiągnąć przynajmniej cele częściowe, a te udało się zrealizować. Jak już wspomniano, poprzez wspólne oświadczenie parlamentów władze ukraińskie po raz pierwszy przyznały, że OUN-UPA dokonała mordów na Polakach. Wywołało to na Ukra48 Sprawozdanie stenograficzne z 3 dnia (10.07.2003) 52 posiedzenia Sejmu RP IV kadencji, http://orka2.sejm.gov.pl/Debata4.nsf/main/652D01D4, 31.12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[55]


Igor Ksenicz

inie szeroką debatę publiczną nad spuścizną tych formacji, zdominowaną wcześniej przez skrajne obozy bezrefleksyjnych apologetów-nacjonalistów i ich radykalnych przeciwników-komunistów. Debata ta trwa po dziś dzień w różnych środkach masowego przekazu49. Można zaryzykować stwierdzenie, że w ten sposób udało się stronie polskiej wpłynąć na międzynarodową opinię publiczną tak, jak postrzega to M. A. Cichocki. Czy możliwe jest osiągnięcie celu ogólnego polskich polityków, jakim byłoby w tym wypadku przyznanie przez władze Ukrainy, że OUN-UPA dokonała ludobójstwa na Polakach? Szukając analogii, przykład Chorwacji, która pozbywa się stopniowo ustaszowskich symboli i prowadzi proces pojednawczy z Serbią50, przekonuje do odpowiedzi pozytywnej. Summary The article aims at presenting the differences in the reception of PolishUkrainian conflict of 1943–1947 by Polish historians and politicians, as well as diffusion of the knowledge about the past with contemporary political activity. Firstly, different ideas of the relation between history and politics are described. Secondly, a presentation of three groups of Polish researchers, who study Polish-Ukrainian conflict of 1943–1947, is made. Finally, the analysis of a 2003 parliamentary debate is drawn. The topic of this debate was to commemorate victims of anti-Polish OUN-UPA (Organisation of Ukrainian Nationalists – Ukrainian Insurgent Army) action. These are the main conclusions of the article: historical disputes are reflected in politics; the knowledge about Polish victims of OUN-UPA has been disseminated in the Ukraine thanks to the actions of Polish politicians. Nota o autorze Igor Ksenicz [igor.ksenicz@gmail.com] – absolwent Wydziału Historycznego oraz Wydziału Prawa i Administracji UAM. Obecnie doktorant na WNPiD. Zainteresowania naukowe: stosunki polsko-ukraińskie, historia i współczesna polityka ukraińska. 49 Np. dyskusja, czy OUN była organizacją faszystowską, która toczyła się w 2012 r. na lwowskim portalu Zaxid.net; spór na temat heroizacji Stepana Bandery na łamach kijowskiego czasopisma „Krytyka” w 2010 r. 50 D. Ćosić, Pożegnanie z ustaszami, „Wprost”, http://www.wprost.pl/ar/72701/ Pozegnanie-z-ustaszami/, 31.12.2012 r.

[56]

refleksje


Mit kosowsk

Martyna Kobierska Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

M

Wprowadzenie

na kształtowanie się poglądów całych społeczeństw, stąd też tematem artykułu będzie obecność mitu kosowskiego we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej. Mity są narzędziem, z którego chętnie korzystają zarówno przedstawiciele sceny politycznej, jak i środowiska opiniotwórcze. Dlatego zadaniem artykułu będzie dokonanie analizy obecności wybranego mitu związanego z Kosowem, zarówno w warstwie politycznej, jak i w świadomości zwolenników partii nacjonalistycznych. Do przeprowadzenia badań wykorzystano elementy reprezentujące serbską kulturę popularną, takie jak teksty piosenek oraz mając na uwadze utrzymującą się stale tendencję kierowania się mitem jako argumentem usprawiedliwiającym działania, fragmenty przemówienia wygłoszonego przez jednego z najważniejszych polityków serbskich – Slobodana Miloševicia. Dokonując analizy badaniom poddano także tekst Nikolaja Veimirovicia Nacjonalizam svetoga Save, uznawany za kamień węgielny serbskiej myśli nacjonalistycznej. Do badań posłużyły także inne wybrane teksty umożliwiające obserwację rozwoju mitu kosowskiego. Za najbardziej przydatne uznano źródła historyczne dotyczące bitwy na Kosowym Polu, które m.in. zestawiono z epickimi pieśniami ludowymi zebranymi w cyklu kosowskim. Głównym problemem badawczym artykułu jest charakter występowania mitu kosowskiego wśród zwolenników serbskiej myśli nacjonalistycznej. Jako hipotezę przyjęto często wykorzystywaną w rozmaitych kontekstach obecność tego mitu jako ważnego elementu współczesnej serbskiej polityki, w oparciu o który Republika Serbii stara się budować swoją narodową tożsamość. Mity i ich występowanie to kwestia bardzo złożona. Nawet zawężenie jej do jednej tylko mitycznej historii, wykorzystywanej przez jeden tylko naród, nie pozwala na całkowite wyczerpanie tematu. Wybrane przykłady obecności mitu kosowskiego w serbskiej myśli nacjonaliity nadal wywierają ogromny wpływ

nr 7, wiosna-lato 2013

[57]


Martyna Kobierska

stycznej stanowią zaledwie punkt wyjścia do dalszych rozważań. Czym jest mit w myśli politycznej? Mit jest złożonym zjawiskiem kulturowym, które można interpretować na wielu płaszczyznach. Wraz z początkiem XX w. przestał on być rozumiany jako „baśń”, „zmyślenie”, „fikcja”, a zyskał znaczenie przeciwne, stając się „historią prawdziwą”, która ma niezwykłą wartość, jest święta i pouczająca1. Tracąc swoją jednoznaczność mit utracił także możliwość definiowania go w jednolity sposób2. Badacz mitów Mircea Eliade określił mit jako „historię świętą, opisującą wydarzenie, które miało miejsce w okresie wyjściowym, legendarnym czasie początków”, podkreślając jednocześnie, że definicja ta jest w dużej mierze niedoskonała3. Przyglądając się mitom możemy zauważyć, że wszystko, co w nich opisano dotyczy bezpośrednio ludzi i najważniejszych wydarzeń, które sprawiły, że człowiek stał się tym, kim jest obecnie4. Mit pozwala poznać tajemnicę początków rzeczy, wyjaśnia, w jaki sposób zaczęły one istnieć i mówi, gdzie ich szukać, aby pojawiły się ponownie, jeśli z jakichś względów zaginą5. Mit posiada szereg charakterystycznych cech. Może on być historią uznawaną za całkowicie prawdziwą (odnoszącą się do faktów) i jednocześnie świętą (będącą dziełem istot nadprzyrodzonych). Mit odnosi się do stworzenia lub końca świata6. Warte uwagi są tu mity kosmogoniczne i estachologiczne, których aktorami są istoty boskie, nadnaturalne lub niebiańskie, czy też mity o przygodach narodowych bohaterów, nisko urodzonych ludzi, którzy wybawili swój lud od potworów, wydobyli z głodu, bądź też w inny sposób stali się jego wybawcami7. Wreszcie, dla każdego z nas, mit stanowi historię, którą ,,żyjemy”, która jest dominującą nad nami potęgą sławiącą przypominane i ponawiane wydarzenia8. Należy jednak pamiętać, idąc za słowami Bronisława Malinowskiego, że mitu nie należy traktować

M. Eliade, Aspekty mitu, Warszawa 1998, s. 7. L. Kołakowski uogólnienie pojęcia mitu uznaje za jak najbardziej usprawiedliwione, bowiem z perspektywy filozoficznej lepiej jest rozszerzać zakres pojęć istniejących niż tworzyć nowe, abstrakcyjne twory. L. Kołakowski, Obecność mitu, Warszawa 2005, s. 8-9. 3 M. Eliade, op. cit., s. 11. 4 Ibidem, s. 16–17. 5 Ibidem, s. 19. 6 Ibidem, s. 23–24. 7 Ibidem, s. 14. 8 Ibidem, s. 24. 1

2

[58]

refleksje


Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

jako sposobu naukowego objaśniania rzeczywistości9, ani jako naiwnej formy propagowania wiedzy o świecie. Nie można interpretować mitu jako tekstu poza kulturą, w której funkcjonuje, czy też w oderwaniu od sytuacji wywierającej na niego bezpośredni wpływ. O tożsamości mitu przesądza bowiem rola, którą odgrywa on w praktyce10. Jego głównym zadaniem jest rozwiązywanie problemów fazy ,,krytycznej”, poprzez stworzenie zarówno nowego języka, za pomocą którego wszyscy mogą się porozumiewać, jak i oferowanie wizji uporządkowanego, zdefiniowanego świata, uwalniając w ten sposób od wątpliwości. Pełnię swoich sił osiąga on w momencie, w którym człowiek musi zmierzyć się z niezwykłą i niebezpieczną dla niego sytuacją. W dzisiejszych czasach, kiedy obserwujemy narastanie bezradności wynikające z zagubienia w skomplikowanej strukturze społeczeństwa często oddajemy się tworzonej przez mity ,,magii społecznej”, poszukując w niej zrozumienia otaczających nas mechanizmów11.W wielu społeczeństwach mit jest ciągle żywy w tym sensie, że dostarcza on wzorców zachowań i jest podstawą oraz uzasadnieniem ludzkich działań m.in. w sferze bieżącej polityki12. Człowiek tworzący mit stwarza go kontestując zastany obraz świata lub nie rozumiejąc mechanizmów nim kierujących. Wykorzystuje do tego znaki dostarczane mu przez rzeczywistość, która go bezpośrednio otacza. Wyraża pragnienie zmiany, nie szukając jednak oparcia w argumentacji teoretycznej. W tym ujęciu mit jest swobodną grą wyobraźni, rezygnacją ze sztywnych pojęć i definicji13. Takie określanie może prowadzić do wniosku, że motywy działania człowieka tworzącego mit mają charakter pozaracjonalny i pozbawiony reguł celowości. Zaobserwować to można w przypadku zdarzeń o skali masowej. Georges Sorel, uznając mit za osnowę zbiorowej świadomości twierdził, że mit inspiruje wolę czynu oraz przesądza o przebiegu masowych procesów14. W swoim rozumowaniu nawiązywał on do koncepcji Gustave’a Le Bona wskazującej, że ,,tłum myśli obrazami, a jeden obraz wywołuje u niego szereg nowych obrazów, nie łączących się logicznie z pierwszym”15. G. Sorel przyznaje także, że człowiek najchętniej akceptuje 9 L. Kołakowski próby naśladowania wiedzy przez mit określa jako formę degeneracji wiary, L. Kołakowski, op. cit., s. 15. 10 S. Filipowicz, Mit i spektakl władzy, Warszawa 1988, s. 48–49. 11 Ibidem, s. 77–78. 12 M. Eliade, op. cit., s. 8–10. 13 S. Filipowicz, op. cit., s. 73. 14 Ibidem, s. 82. 15 Ibidem.

nr 7, wiosna-lato 2013

[59]


Martyna Kobierska

to, w co wierzy i daje się ku czemuś przekonać tylko w momencie, gdy perswazja jest już zbędna. Z pozoru logiczna argumentacja, na której opierają się poglądy, okazuje się być w istocie pseudoracjonalizmem16. Dla funkcjonowania społeczeństwa kultywowanie mitu ma wiele znaczeń. Pozwala ono na identyfikowanie ze sobą idei politycznych zakładających urzeczywistnienie określonego celu17 lub aktualizację pewnego wzoru. Mit zakorzeniony w zbiorowej psychice konkretyzuje pojawiające się wyobrażenia, rozwiewając jednocześnie wątpliwości dotyczące pozytywnego rezultatu podejmowanych przedsięwzięć18, ujawnia definitywną prawdę, likwidując przy tym potrzebę wszelkiej refleksji19. Mity przyczyniają się także do zwiększenia poczucia tożsamości oraz jednoczesnego zmniejszenia swoistej bezradności wynikającej z niezrozumienia świata, a identyfikacja z nimi stanowi źródło głębokiej satysfakcji20. Poczucie ciągłości wobec tradycji może sprzyjać świadomości mitycznej. Dziedziczenie mitów jest dziedziczeniem wartości, które mit narzuca. Nie znaczy to wcale, że tradycję należy czcić bez zastrzeżeń, ukazuje jedynie siłę autorytetów pochodzących z poprzednich pokoleń21. Czynnikiem wpływającym na nieustanne kultywowanie mitów jest zapotrzebowanie na historię. To ona odpowiada na pytania o to, skąd pochodzimy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Powracamy do tego co minione w celu znalezienia odpowiedzi na pytania dotyczące teraźniejszości stale transmutującej się w przyszłość22. Zwracanie się ku przeszłości i mityzowanie bądź wypieranie wybranych jej fragmentów potwierdza, że mit jest silny w swoim znaczeniu, lecz słaby w prawdzie. Jak powiedział Ernest Carr ,,Fakty są święte, ale interpretacja dowolna”, co oznacza, że ten sam fakt możemy wykorzystać jednocześnie dla poparcia jak i zanegowania jakiejś tezy. Zaznaczył on także, że przemawiają do nas nie same fakty, ale ci, którzy dokonują ich su-

Ibidem, s. 88. Mit może też być groźny, gdyż ma on tendencje do nieograniczonej ekspansji, zaznaczania swojej obecności we wszelkich dziedzinach, a przy tym często zdaje się zwalniać jego propagatorów od odpowiedzialności za ich czyny, L. Kołakowski, op. cit., s. 155. 18 Ibidem, s. 92. 19 Ibidem, s. 22. 20 Ibidem, s. 112. 21 Ibidem, s. 21-22. 22 S. Filipowicz, op. cit., s. 28–29. 16 17

[60]

refleksje


Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

biektywnej selekcji23. Politycy są, jak określił ich Ernst Cassirer, wytwórcami mitów niezwykle biegłymi w swojej sztuce24. Umiejętnie aranżują oni odpowiednie sytuacje wykorzystując nastroje i pragnienia przesądzające o ludzkiej postawie. Nie tworzą oni mitów w sposób dowolny – stosując polityczną filtrację arbitralnie wyodrębniają je ze zbioru istniejącego od najdawniejszych czasów, nadając im aktualny sens polityczny, szacowny rodowód i rozbudowane koneksje. W ten sposób powstają mity określane jako rewolucyjne, które są podparciem idei gwałtownych przemian. Mit polityczny czasem zastępuje myślenie, czasem zaś staje się jego podstawą lub dopełnieniem25. Według Rolanda Barthesa mit to ,,słowo zdepolityzowane”, czyli pozbawione właściwości historycznych, co umożliwia pożyteczne – z politycznego punktu widzenia – fałszerstwa. Dzięki niemu możliwe jest skonstruowanie obrazu ułatwiającego sprawowanie władzy, dla którego żadna alternatywa nie jest już potrzebna26. Słowa R. Barthesa uzupełnia Bronisław Malinowski, dodając: ,,Mit jest nieustannie odnawiany; każda historyczna przemiana stwarza własną mitologię, która jest powiązana, ale tylko pośrednio z historycznymi faktami”27. Władza polityczna, propagując jakiś konkretny mit, dąży do zapewnienia społeczeństwu poczucie bezpieczeństwa. Ludzie poszukują zewnętrznego oparcia nadając jej tym samym autorytet quasi-religijny28. Dotyczy to zarówno władzy w reżimach demokratycznych, jak i charyzmatycznych przywódców zdobywających władzę poprzez tworzenie wizji idealnej przyszłości i bazowanie na empatycznym wyczuciu zbiorowych pragnień i nadziei w reżimach nie mających charakteru demokratycznego29. Niejednokrotnie mity przybierają wręcz charakter narodowy. Buduje się on najczęściej na szkielecie układu dwubiegunowego ,,nasi-obcy”, ,,my-oni”. Powstały w ten sposób, zwykle idealizowany obraz własnej zbiorowości, przyczynia się do umacniania więzi wspólnych wierzeń, przekonań i wartości, opartych o wspólnotę przeżyć. Świadomość mityczna jest czynnikiem pomagającym rozumieć historię, czyli odnosić zdarzenia do ogólnego ładu, interpretować je i tłumaczyć30. Tworząc swój obraz, narody często poszukują argumentów potwierdzających Ibidem, s. 33. Ibidem, s. 79–81. 25 Ibidem, s. 79–81. 26 Ibidem, s. 104. 27 Ibidem, s. 60. 28 Ibidem, s. 168. 29 A. Sepkowski, Mity, historia, polityka, Toruń 2011, s. 59–60. 30 L. Kołakowski, op. cit., s.51. 23

24

nr 7, wiosna-lato 2013

[61]


Martyna Kobierska

ich inność i wyższość. Wiara ta, obudowana mitami pobocznymi, ma za zadanie kultywować wartości, postawy i zachowania rzekomo tylko temu narodowi przynależne, a w praktyce łudząco podobne do wierzeń kultywowanych przez inne narody. Według Andrzeja Sepkowskiego narodowy charakter mitów może być odbierany jako łatwość ulegania myśleniu życzeniowemu, wybujała wyobraźnia, łatwość improwizacji, wybujały indywidualizm, czy też zbytnie przywiązanie do symboliki tradycji narodowej31. Jednak analizując mity początków poszczególnych narodów M. Eliade przyznaje, że naród nie potrafiący ,,udokumentować” swoich początków byłby narodem bez przeszłości, skazanym przez Europę na nieistnienie32. Można więc stwierdzić, że gloryfikacja przeszłości, tworzenie narodowych panteonów, stawianie na piedestałach władców służy przetrwaniu, konstruowaniu dumy i potwierdzaniu godności narodu33. Narodziny współczesnego serbskiego nacjonalizmu Jednym z klasycznych przykładów próby przełożenia historycznego mitu na rzeczywistość polityczną jest odwołanie się przez serbskich nacjonalistów do mitu kosowskiego. We współczesnej Serbii za jeden z kanonicznych tekstów budujących ideologię nurtu narodowego można uznać pochodzące z 1935 r. przemówienie Nikolaja Velimirovicia, zatytułowane Nacjonalizm Świętego Sawy34. Stanowi ono przykład rozwijanego wówczas w Europie typowego nacjonalizmu chrześcijańskiego, poszukującego podstawowych wartości w religii i odnoszącego się do wybranych fragmentów historii, w tym przypadku również bitwy pod Kosowym Polem. Już na początku wspomnianego wystąpienia można zauważyć jego główną ideę, którą jest silny wpływ religii prawosławnej na powodzenie narodu serbskiego. Odwołując się do autorytetu św. Sawy, jednego z najważniejszych świętych Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, N. Velimirović prezentuje model życia, który każdy Serb powinien kultywować. Św. Sawa całe swoje życie poświęcił Bogu, jednak będąc postacią szczególnie uduchowioną nie szukał samotności i kontemplacji – wychodził do ludzi, których szanował bez względu na pochodzenie. Był obrońcą moralnej i duchowej siły narodu, twórcą jego charakteru. N. Velimirović nacjonalizmem nazywa owoce pracy A. Sepkowski, op. cit., s. 62–64. S. Filipowicz, op. cit., s. 46. 33 A. Sepkowski, op. cit. s. 46–47. 34 N. Velimirović, Nacionalizam Svetoga Save, http://www.scribd.com/doc/288461 0/Vladika-Nikolaj-Velimirovic-Nacionalizam-Svetog-Save, 14.12.2012 r. 31

32

[62]

refleksje


Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

św. Sawy nad serbskim narodem: tworzenie kultury, rozumianej jako wyraz narodowych uczuć i zjednoczenie cerkwi narodowej, która przy pomocy jednej wiary i miłości bierze go pod skrzydła. Kościół jest według niego samodzielną organizacją ze swoją władzą. Jej prawdy oparte są na ewangelii, w której można odnaleźć zapisy potwierdzające ogromne znaczenie wybranych przez Boga narodów. Jako przykład N. Velimirović wskazuje słowa wypowiedziane przez Jezusa: „Idźcie i nauczajcie swoje narody”. Dla św. Sawy państwem narodowym była ojczyzna obejmująca terytorium do granic innego podmiotu o charakterze państwa. Podejmowanie walki w celu podboju nowych terenów, zgodnie z zasadami nacjonalizmu chrześcijańskiego, było niedopuszczalne, doprowadzało bowiem do utraty duchowych wartości, poczucia strachu i niepokoju, a także do mieszania się krwi oraz języków. Jedynym rodzajem walki, który nie jest niezgodny z bożą wolą, jest obrona przed napaścią. N. Velimirović przywołuje w tym miejscu właśnie historyczną obronę przed Turkami podczas bitwy na Kosowym Polu. Aby umożliwić narodowi ochronę ojczyzny, Św. Sawa stworzył wojsko zbudowane w oparciu o wspólnotę narodową, które składało się tylko z obywateli, którzy otrzymali błogosławieństwo Cerkwi. N. Velimirović podkreśla, że jego odwoływanie się do idei kultywowanych przez św. Sawę nie jest bezpodstawne. Mimo że od czasu życia świętego do opublikowania tekstu minęło 700 lat, przedstawione przez niego poglądy pozostały wciąż aktualne. Co więcej, prawdy przez niego propagowane dopiero w czasach współczesnych, według N. Velimirovicia są odnajdywane przez inne narody europejskie. W ten sposób autor nawiązuje przede wszystkim do walki o kościół narodowy, która odbywała się między innymi w Czechach, Holandii, Niemczech, Francji, czy też w Anglii. Jednocześnie próby utworzenia państw narodowych oddzielonych od kościoła poddaje krytyce, gdyż właśnie to oddzielenie jest jego zdaniem przyczyną ich niepowodzenia. Oddzielając kościół od państwa, władza oddziela samą siebie od społeczeństwa. N. Velimirović opisuje także prawdziwego władcę. Głównym kryterium jest spokrewnienie z dynastią wywodzącą się z narodu serbskiego. Na pokrewieństwo to powinny składać się przede wszystkim więzy krwi, języka, ojczyzny, wiary oraz ducha. Władcą spełniającym te wymogi był jego zdaniem m.in. koronowany przez św. Sawę Stefan Nemanjić. Podsumowując swoje poglądy, N. Velimirović stwierdza, że z perspektywy czasu nadal widoczna jest ogromna praca, którą św. Sawa wykonał na rzecz swojego narodu. To on jest faktycznym twórcą serb-

nr 7, wiosna-lato 2013

[63]


Martyna Kobierska

skiego nacjonalizmu, uznawanego za najstarszy w Europie35. Dlatego, jego zdaniem, stworzony przez niego mit jest lepszy oraz pełniejszy niż te występujące w innych ideologiach nacjonalistycznych, pochodzący z państw europejskich. Wyróżnikiem jest zbudowanie go nie na skalanym wojnami gruncie buntu oraz nienawiści, ale na Świętosławiu. Za tego rodzaju błogosławieństwo Serbowie powinni dziękować przede wszystkim św. Sawie, gdyż to dzięki niemu Serbia mogła działać w oparciu o Cerkiew, symbolizującą niejako jedność ducha i krwi36. Mit kosowski jako instrument propagowania idei nacjonalistycznych Konflikt dotyczący terenów Kosowa i Metochii jest jednym z najbardziej zakorzenionych w historii Europy sporów. Jego geneza sięga pojawienia się na tym obszarze przodków współczesnego narodu serbskiego. Już sam czas w którym do tego doszło jest kwestią sporną37: niektórzy badacze dopatrują się serbskiej obecności na tych terenach już w pierwszych wiekach naszej ery. Według innych serbscy protoplaści dotarli tam dopiero w VII w., a być może nawet w XII w.38 Na początku XIV w. na kontynencie europejskim rozpoczęła się ekspansja turecka. W 1352 r. zajęto przylądek Gallipoli, w 1361 r. Adrianopol, a następnie dokonali podboju Tracji i Macedonii. Inwazję turecką próbowano powstrzymać, odwołując się do pomocy papiestwa, jednak próby te nie przyniosły żadnego rezultatu39. 15 czerwca 1389 r. doszło do słynnej bitwy na Kosowym Polu pomiędzy wojskami tureckimi, a broniącą swojego terytorium Serbami. Armia inwazyjna miała znaczną przewagę liczebną nad serbskimi obrońcami, stąd też w sensie militarnym łatwo było wskazać zwycięzcę. Walka zakończyła się całkowitą klęską Serbii, w wyniku czego została ona zmuszona do przyjęcia wieloletniego tureckiego zwierzchnictwa. Na polu bitwy zginęło około 5 tys. Serbów, a 30 tys. zostało wziętych do niewoli tureckiej40. Jednym Ibidem. W języku serbskim funkcjonuje takie samo, jedno tylko określenie na Cerkiew i Kościół. Podczas tłumaczenia zastosowano polskie ekwiwalenty. 37 Różne źródła odmiennie przedstawiają kwestię pierwszeństwa na ziemiach Kosowa, wskazując naprzemiennie Albańczyków bądź Serbów. Szerzej: K. Kubiak, Wojny, konflikty zbrojne i punkty zapalne na świecie, Warszawa 2005, s. 47. 38 T. A. Emmert, The Battle of Kosovo: Early Reports of Victory and Defeat, http:// web.archive.org/web/20110716072235/http://www.deremilitari.org/resources/articles/emmert.htm, 19.03.2013 r. 39 A. Mączak, Historia Europy, Kraków 1997, s. 218. 40 E. Bujwid-Kurek, Państwa postjugosłowiańskie. Szkice politologiczne, Kraków 2008, s. 195. 35

36

[64]

refleksje


Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

z pojmanych był dowodzący wojskiem serbskim książę Lazar, który został następnie zamordowany. Jednak również strona turecka poniosła dotkliwą stratę, gdyż w bitwie poległ sułtan Murad. Należy nadmienić, że samo zwycięstwo nad Serbami otworzyło Turkom drogę do późniejszego, dalszego podboju Europy41. Od czasu klęski na Kosowym Polu Serbowie zaczęli emigrować na północ, a ich miejsce stopniowo zajmowali Albańczycy. Liczba ludności albańskiej zamieszkującej tereny Kosowa pod panowaniem tureckim znacznie się zwiększyła, a przez kolejne stulecia ulegała dalszemu wzrostowi. Procesu tego nie przerwały wojny bałkańskie z początku XX w., ani zjednoczenie ideą wspólnego państwa – Jugosławii. W latach 1948-1981 liczba Serbów zamieszkujących na stałe Kosowo spadła z 37,5 do 14,7%, a w 1991 r. Albańczycy stanowili już 82,2% mieszkańców42. Kosowo dwukrotnie uzyskiwało statut autonomiczny w ramach Serbskiej Republiki Jugosławii – pierwszy raz w 1945 r. (zniesiony w 1968 r.), drugi w 1974 r. Stosunki serbsko-albańskie pogorszyły się na początku lat osiemdziesiątych XX wieku. W marcu 1981 r. w Prisztinie doszło do demonstracji albańskich studentów i robotników, którzy domagali się przekształcenia Kosowa w siódmą republikę Jugosławii. W odpowiedzi rząd serbski zniósł autonomię Kosowa i wcielił region do Republiki Serbskiej43. W 1991 r., a więc w okresie rozpadu Jugosławii, podziemie albańskie przeprowadziło referendum, w którym 99% Albańczyków opowiedziało się za niepodległością Kosowa. 24 maja 1992 r. wybrali oni swój parlament i prezydenta. Jednak zarówno referendum, jak i przeprowadzone wybory zostały zignorowane przez serbskie władze. Dodatkowo rząd serbski rozpoczął masowe wyrzucanie albańskich studentów z uczelni oraz przyjmowanie na stanowiska urzędnicze tylko obywateli serbskiego pochodzenia. Próby porozumienia Serbów i Albańczyków nie przynosiły rezultatu44. 17 lutego 2008 r. parlament Kosowa jednomyślnie uchwalił deklarację swojej niepodległości. Mimo, że została ona odrzucona przez Serbię, uznało ją 75 państw świata (w tym Polska), a także ONZ. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że deklaracja niepodległości

Ibidem. M. Tanty, Bałkany w XX wieku. Dzieje polityczne, Warszawa 2003, s. 358. 43 Ibidem, s. 360. 44 W roku 1998 w Prisztinie odbyły się wielotysięczne manifestacje, a rok później Serbowie we wsi Raczak dokonali mordu na 45 Albańczykach; ibidem, s. 359. 41

42

nr 7, wiosna-lato 2013

[65]


Martyna Kobierska

Kosowa nie była nielegalna z punktu widzenia prawa międzynarodowego45. Wzajemna wrogość serbsko-albańska wynika między innymi ze zderzenia się dwóch nacjonalistycznych koncepcji – Wielkiej Serbii i Wielkiej Albanii. Także wzajemne stosunki między ludnością sprzyjają zaognianiu się konfliktu: Serbowie traktują Albańczyków z wyższością, natomiast Albańczycy odbierają Serbów jako okupantów. Istotna jest także różnica religijna – zderzenie serbskiego prawosławia z dominującym w Albanii islamem46. W sporze o Kosowo argumentacja zarówno jednej, jak i drugiej strony opiera się przede wszystkim na płaszczyźnie historycznej. Serbowie podkreślają znaczenie Kosowa jako kolebki swojej państwowości i centrum kultury duchowej. Obywatele Kosowa uznają jednak te dzieje za zbyt odległe, a swoje dążenia dodatkowo wspierają na przysługującym im prawie do samostanowienia. Mitologizacja bitwy na Kosowym Polu Temat bitwy na Kosowym Polu pojawił się nie tylko w dokumentach o tematyce historyczno-politycznej, lecz także stał się jednym z głównych motywów eposu ludowego. Serbskie pieśni epickie opowiadające o obronie przed Turkami były natchnieniem do walki i wspomnieniem narodowej wolności. Te ludowe opowieści charakteryzują się głębokim napięciem dramatycznym i bogatym liryzmem. Przekazywane z ust do ust historie opiewające bohaterskie czyny narodu serbskiego powstały poprzez połączenie czynników historycznych z mitologicznymi. Stanowiły one żywą kronikę wydarzeń, będąc jednocześnie narzędziem narodowej propagandy i sposobem artystycznego wyrażania się47. Pierwsze wzmianki historyczne dotyczące pieśni, a zarazem ich pierwsze szczątkowe zapisy sięgają XV w. Początkowo utwory były bardzo rozpowszechnione między najmniej wykształconymi warstwami społeczeństwa. Ich ranga wzrosła dopiero w XIX w., gdy zebrał je i opisał badacz folkloru Vuk Karadžić. W nieco zmodyfikowanej formie pojawiły się też one jako partyzanckie pieśni ludowe na terenie Bośni i Macedonii w okresie ich przynależności do Jugosławii48. 45 M. Waehlisch, B. Xharra, 3 lata po niepodległości, Kosowo walczy o uznanie, http://www.stosunkimiedzynarodowe.info/artykul,919,3_lata_po_niepodleglosci_ Kosowo_walczy_o_uznanie, 13.12.2012 r. 46 M. Tanty, op. cit., s. 359. 47 M. Jakóbiec, Jugosłowiańska epika ludowa, Wrocław 1948, s. 9–14. 48 Ibidem, s. 20–21.

[66]

refleksje


Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

Spośród pieśni historycznych możemy, wzorem V. Karadžicia, wyróżnić dziesięć cyklów. Jednym z nich jest cykl kosowski49, do którego należą pieśni opisujące wydarzenia z czerwca 1389 r. Bitwa rozgrywa się zasadniczo poza sceną dramatów, ale stanowi ich niezbędne i oczywiste tło50. Akcja rozgrywa się wokół samej walki, skupiając się na odbiorze zdarzeń z perspektywy prostych ludzi. Przedstawiając wydarzenia polityczne i historyczne, śpiewacy zbliżali się do ludu i ukazywali jego emocje związane z bitwą i klęską51. Przykładem pieśni z cyklu kosowskiego jest Śmierć matki Jugoviciów52. Poetyckie opowieści pobudzały narodową dumę, a także pragnienie zemsty. To one de facto doprowadziły do ukształtowania się mitu kosowskiego53. Zawarta w utworach prawda historyczna jest tylko podstawą, która rozwija się wraz z inwencją opowiadacza. Słuchacze mieli być poruszeni, zlęknieni, ale także pokrzepieni do walki, silnie odczuwać przynależność do narodu serbskiego. Opierając się na tych informacjach można stwierdzić, że to nie same wydarzenia z 1398 r. doprowadziły do tak trwałego przywiązania Serbów do Kosowa, lecz doszło do tego dzięki mitom, przekształconym opowieściom przekazywanym z pokolenia na pokolenie54. Mit kosowski jako narzędzie polityków W ciągu ostatnich dziesięcioleci posługiwanie się mitami zapisanymi w kulturze przybrało postać strategii stosowanej przez serbskie elity polityczne. Walka o umocnienie władzy w regionie oraz usprawiedliwianie swoich działań przeniosła się na front kulturalny. Taka tendencja była widoczna między innymi w wypowiedziach Slobodana Miloševicia. W sześćsetną rocznicę bitwy na Kosowym Polu S. Milošević zwrócił się do narodu, serbskiego podkreślając istotne znaczenie mitu Ibidem, s. 38. Ibidem, s. 40-41. 51 J. Benešić, Jugosłowiańska poezja ludowa, Warszawa 1938, s. 83. 52 Pieśń opowiada o kobiecie, która pozostała w domu wyprawiając na pole bitwy męża i swoich dziewięciu synów. Oczekując ich powrotu pełna niepokoju ubłagała Boga, aby ten dał jej wzrok sokoła i łabędzie skrzydła, by tym sposobem mogła wzbić się ponad Kosowo Pole. Bóg wysłuchał prośby, jednak niestety, kobieta przelatując nad pobojowiskiem ujrzała martwe ciała swoich bliskich. Matka dzielnie zniosła ból zadany jej przez los i powróciła do domu, aby pocieszać żony zmarłych synów. Jednak gdy kruk przyniósł w dziobie rękę zmarłego na polu bitwy najmłodszego dziecka, z żalu pękło jej serce. 53 J. Benešić, op. cit., s. 84. 54 Warto wspomnieć, że do dziś Cykl kosowski należy do serbskiego kanonu lektur szkolnych. 49

50

nr 7, wiosna-lato 2013

[67]


Martyna Kobierska

kosowskiego. To, że dziś trudno określić, co jest prawdą historyczną o Kosowie, a co stanowi tylko legendę, jest według przywódcy sprawą drugorzędną. Nie można też określić, czy przegrana w boju stanowiła klęskę, czy ostatecznie okazała się serbskim zwycięstwem. Heroizm kosowskich bohaterów przez sześć wieków stanowił inspirację i nie pozwalał zapomnieć o niegdysiejszej potężnej, odważnej i dumnej armii. Obrona obszaru Kosowa była jednocześnie obroną Europy, europejskiej kultury, religii i społeczeństwa. S. Milošević swoje przemówienie zakończył słowami: „Niech pamięć o bohaterskim Kosowie żyje wiecznie!, Niech żyje Serbia! Niech żyje Jugosławia! Niech żyje pokój i braterstwo między narodami!”55. S. Milošević dążył do tego, aby stać się swoistym wodzem narodu, następcą poległego w bitwie, historycznego księcia Lazara. W działaniach propagandowych język folkloru i epicka tradycja ludowa okazały się niezwykle skuteczne. Motywy pobudzające patriotyczne emocje przeniknęły do kultury masowej i zawładnęły zbiorową wyobraźnią56. Ivan Čolović w eseju Folklor i polityka przedstawia przykład propagandy opartej na folklorze pochodzący z ,,pewnego rękopiśmiennego eposu z okolic Žagubicy”: Slobodanie, szablo nasza ostra, Nowej bitwie na Kosowie sprostaj! Zawołamy chlubę Strahinjiciów, Jug Bogdana, Dziewięć Jugoviciów, Boška który sztandar nasz poniesie szablą swoją Kosowo podniesie. Niech gorąca krew w Kosowie płonie niech rozkwitną kosowskie piwonie! Powiedz tylko, że czas boju bliski, a polecimy jak ostre pociski57. W tym krótkim fragmencie znajdziemy wszystko, co łączy się z kosowskim testamentem – jest bohater ludowy ban58 Strahinjić, który wraz z dziewięcioma synami zginął w bitwie z Turkami, a także kosow55 Speech Slobodan Milošević, 28 june 1989, http://emperors-clothes.com/milo/ milosaid.html#2, 13.12.2012 r. 56 M. Dąbrowska-Partyka, Gusle, knindže i civilno društvo. Retoryka serbskich tekstów o tematyce narodowej, http://postjugo.filg.uj.edu.pl/Gusle.pdf, 17.12.2012 r., s. 6. 57 Ibidem, s. 5. 58 Ban – zarządca okręgu wojskowego w historycznej Serbii.

[68]

refleksje


Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

skie piwonie, które swoim corocznym kwitnieniem wyznaczają czas współczesnego odnawiania kosowskich ślubów59. Mit kosowski w kulturze masowej We współczesnej serbskiej kulturze masowej możemy odnaleźć bardzo wiele połączeń folklorystycznych inspiracji z intencjami oraz celami politycznymi współczesnego nacjonalizmu. Turbofolk, gatunek muzyczny charakteryzujący się nieskomplikowanymi melodiami i prostymi tekstami, pełen jest tego rodzaju nawiązań. W latach 90. to właśnie w tych bardzo popularnych piosenkach odrodziła się bohaterska pieśń epicka. Nacjonaliści serbscy niejako odnowili klasyczny folklor oraz zastosowali go w służbie nowej sytuacji politycznej, jak na przykład w wydanej w 1989 r. piosence Gordany Lazarević Vidovdan: Patrzę w niebo, mijają wieki Starych wspomnień jedyne leki Gdziekolwiek pójdę, znów wracam do Ciebie Nikt nie wyrwie Kosowa z mojej duszy Vidovdan Jak wieczny płomień w naszych sercach, Kosowska bitwa zostaje prawdziwa (…)60. W ostatnich kilkunastu latach zaangażowanie muzyków w sprawy narodowościowe wcale nie zmalało. Wiele młodych zespołów reprezentujących rozmaite gatunki muzyczne w swoich tekstach demonstruje poczucie solidarności i wspólnoty narodowej. Młodzi przedstawiciele narodu jako oręża swojej walki używają słów. Powstały w 1966 r. zespół „357” znany jest ze swoich kontrowersyjnych tekstów, które są powodem jego rzadkiej obecności w mediach. Jednak w kręgu młodych serbskich nacjonalistów grupa odnosi sukcesy, wykonując takie utwory, jak Jedna jest Serbia czy Gazimestan61. W swoich, nierzadko wulgarnych, tekstach zespół wychwala kosowskich bohaterów, wyznając jednocześnie głęboką, wieczną miłość do swojej Matki Serbii i deklarując gotowość oddania za nią swojego życia62. Innym zespołem Ibidem, s. 5–6. Vidovdan – dzień św. Vida, w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej ważne święto religijne, przypadające 28 czerwca, a więc w dzień bitwy na Kosowym Polu. Tłumaczenie tekstu piosenki M. Kobierska. 61 Nazwa pomnika upamiętniającego bitwę na Kosowym Polu. 62 Na kosowską nutę, http://autonom.pl/index.php/news/informacje/1577-na-kos 59

60

nr 7, wiosna-lato 2013

[69]


Martyna Kobierska

podejmującym podobną tematykę jest założony w 1999 r. Beogradski Sindikat. Grupa licząca jedenastu raperów jest jedną z najbardziej znanych formacji w kraju. Ich teksty koncentrują się na tematach politycznych i krytyce władzy. Członkowie Sindikatu nadają swoim utworom wyraźne akcenty narodowe. Ich najbardziej znany utwór Nikt nie może wiedzieć przedstawia negatywny stosunek części młodych Serbów do ogłoszonej w 2004 r. autonomii Kosowa63. Serbska myśl nacjonalistyczna w dużej mierze rozwija się w oparciu o mit bitwy na Kosowym Polu. W oficjalnych dokumentach propagatorzy idei nacjonalizmu na scenie politycznej nie posługują się bezpośrednio nim jako argumentem, jednak pewne wystąpienia polityków wskazują na silną więź łączącą mit kosowski z ich nacjonalistycznymi poglądami. Poza sceną polityczną kwestia historycznej bitwy jest stale obecna, np. można ją odnaleźć zarówno w tekstach piosenek jak i wśród wyrażanych na forach internetowych poglądów społeczeństwa zwykłych Serbów64. Kultura stała się narzędziem, za pomocą którego legitymizuje się strzeżenie narodowego terytorium65. Jest ona dziś pretekstem do wykluczenia i nietolerancji. Będąc uprzywilejowaną ostoją odrębności i jedności, akcentuje jednocześnie różnicę między „nami” i „nimi”. Podczas wojny w byłej Jugosławii argument obrony kultury, nie tylko narodowej, lecz także europejskiej i ogólnoludzkiej, był jednym z najczęściej wymienianych powodów przyłączenia się do walk. Brak okazywania w wystarczającym stopniu przynależności do tradycji i wartości narodowych narażał na gniew zagorzałych nacjonalistów66. Narodowa przestrzeń duchowa, wyznaczona śladami historii oraz kultury przynależy do narodu nawet w momencie, w którym nie stanowi ona fizycznej części jego państwa. Z tej przyczyny nieznajdujące się już w serbskich granicach Kosowo uznawane jest przez Serbów za „ziemię świętą.” Wyjątkowość tego regionu jest niejako doznaniem w sferze transcendencji, a nie rzeczą realną, pozwalającą odczuwać przynależność do niej także, gdy znajduje się ona pod rządami innego narodu. Aby ukazać, że traktowanie terenów Kosowa jako miejsca świętego nie jest tylko symbolicznym gestem, można odwołać owska-nute, 18.12.2012 r. 63 Ibidem. 64 Jako przykład można wskazać internetowe forum serbskich nacjonalistów, http:// forum.srpskinacionalisti.com/, 17.12.2012 r. 65 I. Čolović, Bałkany – terror kultury, Wołowiec 2007, s. 7. 66 Ibidem, s.10–14.

[70]

refleksje


Mit kosowski we współczesnej serbskiej myśli nacjonalistycznej

się do listu otwartego skierowanego w 1998 r. przez Wszechserbski Sobór Cerkiewo-Narodowy do Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, w którym kosowscy Serbowie nawoływali do jak najszybszego oficjalnego ogłoszenia Kosowa i Metochii świętą ziemią serbską67. Mocą polityków jest posiadanie monopolu władzy nad świętościami narodowymi, których zobowiązują się strzec i które utrzymują w stanie gotowości, aby skorzystać z nich kiedy pojawi się taka potrzeba. Mit bitwy na Kosowym Polu zajmuje szczególne miejsce w zbiorze populistycznych baśni opowiadanych narodowi. Samo przywołanie motywu starcia z Turkami nadaje dowolnemu kontekstowi o wiele więcej znaczący wymiar, przywołuje patos i poczucie dumy z narodowej przynależności do historycznej wspólnoty. Wydarzenia współczesne oraz te z przeszłości zyskują wspólny wymiar, tworząc opowieść, której bezkompromisowo najważniejszym aktorem jest naród serbski68. Zakończenie W artykule zaprezentowano obecność mitu kosowskiego w serbskiej myśli nacjonalistycznej. Celem było zbadanie hipotezy o obecności historycznej bitwy na Kosowym Polu jako ważnego elementu współczesnej serbskiej polityki, w oparciu o który Serbia stara się budować swoją narodową tożsamość. Przeprowadzona analiza pozwoliła na odnalezienie wybranego wątku na wielu płaszczyznach powiązanych przede wszystkim z ideą nacjonalizmu. Wskazany w artykule materiał badawczy stanowi zaledwie część możliwych do zbadania materiałów, a sam temat ma być impulsem do być może innej perspektywy w ocenie postaw współczesnych Serbów. W odniesieniu do omawianego mitu można podkreślić słuszność stwierdzenia, że swoista mitologia historyczna może odgrywać znaczącą rolę w kreacji polityki państw nawet na początku XXI w. Ukazano także związek pomiędzy serbskimi postawami narodowymi a wydarzeniem, którego przebieg podlegał przez wieki procesowi przekształcania w mit. Wyniki analizy, a zwłaszcza jej ostatniej fazy, można potraktować jako naukowe dowiedzenie obiegowej opinii o częstym pojawianiu się mitu kosowskiego w wielu dziedzinach życia serbskiego społeczeństwa. Mit kosowski jest nadal żywo obecny w serbskiej myśli nacjonalistycznej. Należy jednak przyjąć, że wraz z upływem czasu, a przede wszystkim wzrostem popularno67 68

Ibidem, s. 63–64. Ibidem, s. 56–57.

nr 7, wiosna-lato 2013

[71]


Martyna Kobierska

ści europejskiej idei zjednoczenia, tendencja ta może stracić na intensywności. Można także sądzić, że ewentualne wyrugowanie mitu bitwy na Kosowym Polu z serbskiej świadomości nie nastąpi gwałtownie, a być może nie dojdzie do tego wcale. Warto zauważyć, że aktualne europejskie trendy oraz kryzys gospodarczy mogą, wręcz przeciwnie, doprowadzić do wzmocnienia pozycji mitu kosowskiego wśród propagatorów idei nacjonalistycznych.

Summary The article discusses the presence of the so-called Kosovo Myth that can be traced in Serbian nationalist thought. The theory of myths which has been analysed in the course of the article has ultimately proven that the Battle of Kosovo Field shall be given a quality of a Myth. Moreover, thanks to a reference to the history of Serbian nationalism, a gross importance in building a sense of nationhood has been confirmed with regard to the aforementioned Myth. An in-depth analysis of the selected examples of the use of myths in culture has shown significant emotional attachment of Serbian people to myths. What is more, it has been confirmed that myths are exploited also on the political scene which contributes to a strong relationship between a mythological memory of the Battle and a shape of Serbian nationalist stances. Nota o autorce Martyna Kobierska [martyna.kobierska@gmail.com] – studentka I roku studiów II stopnia na kierunku Stosunki Międzynarodowe na WNPiD UAM. Absolwentka politologii na tym samym wydziale oraz Filologii Chorwackiej i Serbskiej na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM.

[72]

refleksje


Polityka pam

Paulina Warchoł Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Polityka pamięci w japońsko-chińskich stosunkach dyplomatycznych

O

statnie miesiące 2012 r. były wielką próbą dla stosunków japońsko-

-chińskich. W relacjach Japonii z Chinami okres ten był szczególnie symboliczny z powodu zaplanowanych w tym roku obchodów czterdziestej rocznicy normalizacji stosunków dyplomatycznych. Ostatecznie większość wrześniowych obchodów została odwołana z powodu konfliktu między Japonią i Chinami na tle terytorialnym i związanych z tym zamieszek i demonstracji antyjapońskich w Chinach. Istotnym czynnikiem kształtującym nastroje państw i zaostrzającym bieżącą sytuację jest prowadzenie określonej polityki wobec historii – o ile w Europie po II wojnie światowej rozpoczął się pomiędzy państwami proces pojednania, w którym pamięć i ocena wydarzeń wojennych została oparta na konsensusie, o tyle w Azji Wschodniej do takiego porozumienia wciąż daleko. Niniejszy artykuł nakreśla dawny, jak i obecny sposób prowadzenia polityki historycznej w Japonii oraz jej oddziaływanie na współczesne i przyszłe kształtowanie relacji dyplomatycznych z Państwem Środka. Zarys historii stosunków japońsko-chińskich i polityka pamięci Powojenne relacje japońsko-chińskie długo czekały na normalizację – dopiero w 1972 r. doszło do spotkania premiera Japonii Tanaki Kakueia z przewodniczącym Mao Zedongiem. Sześć lat później oba kraje podpisały traktat pokojowy. Nim doszło do nawiązania stosunków dyplomatycznych kwestia współpracy japońsko-chińskiej nie była priorytetem polityki żadnego z krajów. W Chinach i innych państwach azjatyckich po okresie japońskiego imperializmu na długie lata zapanowały nastroje antyjapońskie podsycane przez brak porozumienia w kwestiach historycznych – spory rodziły głównie interpretacje zajść wojennych z okresu konfliktu na Pacyfiku1. Początek zimnej wojny 1 G. D. Hook i in., Japan’s International Relations. Politics, economics and security, Londyn 2005, s. 183.

nr 7, wiosna-lato 2013

[73]


Paulina Warchoł

oznaczał dalsze utrzymanie dystansu pomiędzy Japonią a Chinami wynikające głównie ze zobowiązań sojuszniczych wobec przeciwnych bloków polityczno-ideologicznych. Nie oznacza to jednak, że kontakty dyplomatyczne między Japonią i Chinami nie istniały – od połowy lat 50. w japońskim dyskursie politycznym pojawiały się koncepcje wskazujące na konieczność polepszenia nieoficjalnych kontaktów z Chinami, głównie ze względu na możliwe korzyści gospodarczo-handlowe jakie mógł zapewnić Japonii jej sąsiad2. Droga do oficjalnej normalizacji stosunków, mimo że poparta chęcią współpracy, nie była jednak łatwa – w zimnowojennym układzie sił Japonia jako sojusznik Stanów Zjednoczonych prowadziła politykę antykomunistyczną. Nawiązanie oficjalnej współpracy z Chinami stało się możliwe dopiero wtedy, gdy podziały zimnowojenne osłabły, a Stany Zjednoczone zliberalizowały swoje stanowisko wobec polityki prochińskiej. Na mocy oświadczenia podpisanego w Pekinie w 1972 r. Japonia i Chiny nawiązały oficjalne stosunki dyplomatyczne. Na przełomie lat 80. i 90. Japonia stopniowo umacniała swoje relacje z Chinami, zwłaszcza w zakresie wymiany handlowej i rozwoju bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Chinach. Szczególnie obiecująca dla polepszenia relacji była wizyta premiera Hosokawy Morihiro w 1994 r. w Pekinie. Hosokawa był pierwszym odwiedzającym Chiny premierem, nie pochodzącym z ramienia Partii Liberalno-Demokratycznej (PL-D), w której polityka prochińska miała liczne grono zwolenników już w czasie zimnej wojny3. Stosunki polityczno-gospodarcze w latach 80. i 90., mimo ogólnego ocieplenia, były kilkakrotnie wystawiane na próbę – zagrożeniem dla obustronnych relacji okazały się m.in. elementy prowadzonej przez oba kraje polityki historycznej. Chodzi tu głównie o kwestie japońskich podręczników do historii i przedstawionych w nich (bądź pominiętych) faktów, w szczególności masakry nankińskiej4. Proces normalizacji stosunków Japonii z Chinami, już i tak powolny i trudny, od lat jest zatem dodatkowo hamowany przez konflikt o interpretację historii. Problem ten powraca regularnie w japońsko-chińskich stosunkach dyplomatycznych i wydaje Ibidem, s. 190. Ibidem, s. 197. 4 Zbrodnia dokonana w 1937 r. przez japońskie wojska cesarskie na ludności Nankinu – dawnej stolicy Chin. Według ustaleń Trybunału Tokijskiego liczba zabitych żołnierzy i cywilów wyniosła ponad 200 tysięcy osób. Zob. T. Yoshida, The making of the ‘Rape of Nanking’. History and Memory in Japan, China and the United States, New York 2009, s. 181. 2 3

[74]

refleksje


Polityka pamięci w japońsko-chińskich stosunkach dyplomatycznych...

się, że za każdym razem wywołuje coraz więcej kontrowersji i nasila nacjonalistyczne nastroje w obu państwach. Masakra nankińska w japońskich podręcznikach: „inwazja”, „ofensywa” czy „iluzja”? W Japonii po wojnie wprowadzono system weryfikacji szkolnych podręczników i odtąd co cztery lata Ministerstwo Edukacji (Monbukagakushō) sprawdza propozycje podręczników zgłaszanych przez wydawnictwa5. Nieprzypadkowo każda weryfikacja zbiega się z narastającymi napięciami na linii Japonia-Chiny. Przykładem są demonstracje antyjapońskie w Chinach z 2001 i 2005 r., wywołane przez ukazanie się nowych wersji podręczników do historii, proponowanych przez Stowarzyszenie na Rzecz Tworzenia Nowych Podręczników do Historii (Atarashii Rekishi Kyōkasho o Tsukuru Kai)6. Podręczniki niemal całkowicie zignorowały inwazję japońską w Nankinie z 1937 r., co wkrótce wywołało protest ze strony Chin. Dyskusja dotycząca masakry nankińskiej nie istniała na arenie międzynarodowej przed oskarżeniami z 1982 r., kiedy władze Chin po raz pierwszy zarzuciły japońskiemu Ministerstwu Edukacji fałszowanie historii japońskiej agresji podczas wojny na Pacyfiku. Jeszcze w czasie wojny, kiedy władze Japonii kontrolowały nastroje publiczne poprzez cenzurę, inwazja na Chiny była przedstawiana jako absolutnie konieczna do wprowadzenia w Azji pokoju, a wydarzenia w Nankinie jako sprowokowane i zaplanowane przez Chińczyków7. Masakra nankińska nie była również głównym tematem dyskusji w Chinach – w tym czasie kraj był uwikłany w inne problemy wewnętrzne i międzynarodowe, związane z działaniami wojennymi. Przykładowo, dla władz chińskich użycie i posiadanie przez Japończyków broni chemicznej było z propagandowego punktu widzenia bardziej użyteczne niż przywoływanie tematu masakry nankińskiej8. Ponadto, zajścia w Nankinie były tylko jednym z wielu przykładów japońskiej agresji w Chinach, dlatego dopiero po wojnie stały się wielokrotnie 5 Od 2001 r. pełna nazwa to Ministerstwo Edukacji, Kultury, Sportu, Nauki i Technologii. 6 Organizacja założona w 1996 r., popierająca nacjonalistyczną formę przedstawiania historii w proponowanych podręcznikach. Fragmenty podręcznika dostępne na stronie stowarzyszenia: http://www.tsukurukai.com/05_rekisi_text/rekishi_English/English. pdf, 27.12. 2012 r. 7 T. Yoshida, op.cit., s. 12–13. 8 Ibidem, s. 27.

nr 7, wiosna-lato 2013

[75]


Paulina Warchoł

komentowanym i przywoływanym symbolem japońskiej inwazji9. W okresie amerykańskiej okupacji świadomość wydarzeń z 1937 r. pogłębiły obrady Międzynarodowego Trybunału Wojskowego dla Dalekiego Wschodu (Trybunału Tokijskiego)10, które zapoczątkowały debatę dotyczącą japońskiej odpowiedzialności za wydarzenia wojenne11. Jednak wkrótce pacyfistyczna polityka japońska czasów zimnej wojny zdominowała narrację tego okresu. Kiedy w 1955 r. partią rządzącą została konserwatywna PL-D, problematykę japońskiego militaryzmu odsunięto na dalszy plan, a informacje o masakrze nankińskiej zaczęły stopniowo znikać z japońskich podręczników. Nawet w samych Chinach przywoływano te wydarzenia niezwykle rzadko – według komunistycznych władz gwałt nankiński kłócił się z wizerunkiem silnego narodu, jaki planowano wówczas promować12. Problematyka gwałtu nankińskiego powróciła na wokandę w latach 70. Rok 1970 był szczególnie ważny dla procesu przywrócenia pamięci japońskich inwazji wojennych. Tego roku odbywała się bowiem jedna z rozpraw sądowych z powództwa japońskiego historyka Ienagi Saburo. Ienaga pozwał Ministerstwo Edukacji o cenzurowanie proponowanego przez niego podręcznika i tym samym fałszowanie historii. Proces z 1970 r. przyniósł Ienadze całkowite zwycięstwo – zgodnie z orzeczeniem Tokijskiego Sądu Okręgowego, poprawki naniesione przez Ministerstwo Edukacji w książce autorstwa Ienagi były niezgodne z konstytucją13. Werdykt ten oznaczał dla badaczy zielone światło do podjęcia tematu japońskich zbrodni dokonanych w wojnie na Pacyfiku14. Również nawiązanie oficjalnych kontaktów z Chinami w 1972 r. zrodziło potrzebę określenia stanowiska Japończyków wobec japońskiej agresji w Azji i podjęcia dyskusji na temat winy za militaryzm15. W latach 80. problem treści japońskich podręczników był już nie tylko źródłem wewnętrznego konfliktu pomiędzy środowiskami Ibidem, s. 35. Trybunał powołany w Tokio 19 stycznia 1946 r. w celu ukarania winnych za zbrodnie wojenne dokonane w czasie wojny na Pacyfiku. Zob. M. Futamura, War Crimes Tribunals and Transitional Justice. The Tokyo Trial and the Nuremberg Legacy, New York 2008. 11 T. Yoshida, op. cit., s. 45. 12 Ibidem, s. 70. 13 Y. Nozaki, War Memory, Nationalism and Education in Postwar Japan, 19452007. The Japanese history textbook controversy and Ienaga Saburo’s court challenges, Londyn 2008, s. 45. 14 Ibidem. 15 Ibidem, s. 51. 9

10

[76]

refleksje


Polityka pamięci w japońsko-chińskich stosunkach dyplomatycznych...

progresywnymi i rewizjonistycznymi. W 1982 r. temat ten stał się problemem międzynarodowym – władze Chin oskarżyły Japońskie Ministerstwo Edukacji o fałszowanie historii japońskiej agresji podczas wojny na Pacyfiku poprzez użycie w podręcznikach zbyt eufemistycznej narracji16, czego przykładem była m.in. zamiana słowa „inwazja” (shinryaku) na bardziej neutralne – „ofensywa” (shinshutsu lub shinkō)17. Szybka reakcja japońskich władz nieco załagodziła ostrą krytykę – we wrześniu 1982 r. premier Suzuki Zenkō złożył wizytę w Pekinie i zapewnił, że przyjrzy się kwestii podręczników18. Jednak wkrótce problem powrócił, a relacje japońsko-chińskie zostały ponownie wystawione na próbę. W latach 70. i 80. zaczęły pojawiać się liczne interpretacje masakry nankińskiej, również te rewizjonistyczne, popularyzowane w licznych pozycjach literackich19. Niektóre źródła sugerowały zawyżanie liczby ofiar masakry, debatowano również nad odpowiednim słownictwem w relacjach na temat wydarzeń w Nankinie20 („inwazja”, „ofensywa”, a może „iluzja” i „fałszerstwo”?21). Trwała również powszechna debata nad rolą Japonii w wojnie na Pacyfiku – czy była ona prześladowcą czy raczej ofiarą wojny. Podręczniki wydane w tym okresie wyraźnie przedstawiają naród japoński jako ofiarę, co często uważane jest za próbę usprawiedliwiania i zwolnienia go z odpowiedzialności. W tej koncepcji winę za imperialistyczne działania ponosi nie naród japoński, a państwo i władza, która szerzyła politykę militaryzmu i poprowadziła kraj na wojnę22. Literatura lat 80. dotycząca masakry nankińskiej popularyzowana była również w Chinach, gdzie nauka o krzywdach wojennych stała się częścią politycznego planu krzewienia ducha patriotyzmu w społeczeństwie. Wydarzenia z 1937 r. stały się wręcz symbolem napaści wojsk cesarskich na Chiny i były podstawą patriotycznej edukacji. We wczesnych latach 90. nastąpiło ocieplenie stosunków japońsko-chińskich, m.in. za sprawą wizyty premiera Hosokawy w Pekinie w 1994 r. Hosokawa jako pierwszy uznał wojnę na Pacyfiku za następstwo agresywnej polityki imperialistycznej Japonii i wyraził 16 T. Beal, Y. Nozaki, J. Yang, Ghosts of the past: the Japanese history textbook controversy, „New Zealand Journal of Asian Studies” 2001, nr 3, s. 181. 17 G. D. Hook i in., Japan’s International Relations..., op. cit., s. 194. 18 Ibidem, s. 194. 19 Np. T. Masaaki, Nankin gyakusatsu no kyokō, Tokio 1984. 20 W. Shōichi, Manken kyo ni hoeta kyōkasho mondai, „Shokun!” 1982, nr 10, s. 38. 21 Y. Nozaki , War Memory..., op. cit., s. 181. 22 A. Bukh, Japan’s history textbook debate. National identity in narratives of victimhood and victimization. „Asian Survey” 2007, nr 47, s. 690.

nr 7, wiosna-lato 2013

[77]


Paulina Warchoł

głęboki żal z powodu wszystkich ofiar wojny23. Podobne nastroje odzwierciedlało wiele japońskich podręczników, w których coraz częściej ukazywano odpowiedzialność Japonii za działania wojenne, w tym za masakrę nankińską. Polityka Hosokawy spotkała się jednak z dezaprobatą środowisk konserwatywnych i rewizjonistycznych (również w jego własnej partii) – jeszcze w trakcie jego kadencji wśród członków parlamentu japońskiego utworzono ugrupowania, których głównym celem była rewizja „masochistycznej” wersji historii wojny, usprawiedliwienie japońskiej inwazji w Azji Wschodniej i odrodzenie się uczuć nacjonalistycznych w społeczeństwie24. W 2001 r. w Japonii ukazał sie drukiem podręcznik do historii dla klas licealnych – Nowy podręcznik do historii (Atarashii rekishi kyōkasho), którego treść po raz kolejny wzbudziła kontrowersje zarówno w Chinach, jak i wśród japońskich środowisk postępowych. Z lakonicznego opisu masakry nankińskiej można się dowiedzieć m.in., że armia cesarska została zmuszona do użycia siły przez opór władz chińskich podczas przejęcia Nankinu25. Podręcznik nie odniósł sukcesu sprzedażowego (w 2003 r. został przyjęty w ok. 0,13% japońskich gimnazjów), jednak zawarte w nim treści po raz kolejny poróżniły Japonię z Chinami26. Chińskie komentarze dotyczące japońskich podręczników podkreślały konieczność sprzeciwu wobec militaryzmu japońskiego i rolę narodu chińskiego jako ofiary japońskiej agresji. Dzięki temu Partia Komunistyczna z powodzeniem rozbudzała głębokie nastroje nacjonalistyczne, z którymi się identyfikuje27. Rozwój ekonomiczny i militarny Chin w ostatnich latach sprawił, że Chiny, jako największy rynek eksportowy Japonii i największy odbiorca japońskich inwestycji, stały się priorytetowym partnerem w japońskiej polityce zagranicznej. Zupełnie odwrotnie miały się relacje dyplomatyczne. Napięcia związane z polityką wobec historii ponownie zaostrzyły się w 2005 r., tuż po ponownej akceptacji Nowego podręcznika do historii przez Ministerstwo Edukacji. Czarę goryczy przelała złożona w dniu rocznicy kapitulacji Japonii w wojnie na Pacyfiku oficjalna wizyta japońskiego premiera Koizumiego Jun’ichiro w chramie 23 Saki no sensō shinryaku sensō to meigen, „Asahi Shimbun” z dnia 11 sierpnia 1993, s. 5. 24 T. Yoshida, op.cit., s. 142. 25 Ibidem, s. 152. 26 K. Takahashi, Tortuous tangles over Japanese textbooks, http://www.atimes. com/atimes/Japan/FJ26Dh01. html, 16.12.2012 r. 27 T. Yoshida, op.cit., s. 155.

[78]

refleksje


Polityka pamięci w japońsko-chińskich stosunkach dyplomatycznych...

Yasukuni – shintoistycznej świątyni upamiętniającej m.in. poległych żołnierzy, w tym także skazanych przez trybunał tokijski zbrodniarzy wojennych. Opinia publiczna zawrzała – w dziesiątkach chińskich miast rozpoczęły się największe w ostatniej dekadzie antyjapońskie demonstracje, a stosunki dyplomatyczne obu państw znalazły się w poważnym kryzysie28. Politykę wobec Chin przyjętą przez następców Koizumiego charakteryzują gesty w kierunku ocieplenia wzajemnych stosunków – w 2006 r., kilka dni po objęciu stanowiska, premier Abe Shinzo udał się z wizytą do Pekinu, a pół roku później w Tokio gościł premier Chin, Wen Jiabao. Jak przekazywały media, wizyta miała „stopić lód” pomiędzy Japonią i Chinami29. W 2008 r. Japonię odwiedził natomiast prezydent Chin, Hu Jintao – była to pierwsza wizyta chińskiego prezydenta od dziesięciu lat, której celem, jak wyznał prezydent, było wprowadzenie „wiosny” w stosunkach japońsko-chińskich30. Mimo kroków, podejmowanych w kierunku poprawienia stosunków dyplomatycznych, wydarzenia z ostatnich lat znacząco zahamowały dalsze postępy – powróciły roszczenia terytorialne obu stron do wysp Senkaku31, co także ożywiło debatę na temat japońskiego militaryzmu i przekazów zawartych w japońskich podręcznikach. Duchy przeszłości Wiele kontrowersji wzbudzają wizyty japońskich premierów – bądź innych wysoko postawionych osobistości – w tokijskiej świątyni Yasukuni. Premier Koizumi w ciągu swojej pięcioletniej kadencji rokrocznie odwiedzał świątynię, co napotykało na ostry sprzeciw ze strony państw azjatyckich. Mimo że premier podkreślał w wywiadach, iż wizyty w świątyni służą jedynie refleksjom wobec historii i umocnieniu postanowień pacyfistycznych32, w środowiskach nacjonalistycznych w Chinach (oraz progresywnych w Japonii) interpretowano je jako 28 J. Qui, The Politics of Historical Memory in China-Japan Relations, „Journal of Chinese Political Science” 2006, nr 11, s. 26. 29 A. Bhattacharya, Wen Jiabao’s Ice-Melting Visit to Japan, „Institute for Defence Studies and Analyses”, http://www.idsa.in/idsastrategiccomments/WenJiabaosIceMeltingVisittoJapan_ABhattacharya_250407, 16.12.2012 r. 30 China’s Hu in historic Japan trip, „BBC News”, http://news.bbc.co.uk/2/hi/asiapacific/7384749.stm, 16.12.2012 r. 31 Zob. P. Kaczmarek, Archipelag Senkaku. Źródło napięć na Morzu Wschodniochińskim, „Refleksje” 2012, nr 5, s. 61-73. 32 Koizumi shrine visit stokes anger, „BBC News”, http://news.bbc.co.uk/2/ hi/4789905.stm, 16. 12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[79]


Paulina Warchoł

hołd dla japońskiego militaryzmu 33. Te i każde inne wyprawy japońskich polityków do Yasukuni – niezależnie od tego czy są oficjalne czy prywatne – są skrupulatnie monitorowane przez chińskie media i obowiązkowo opatrzone odpowiednim komentarzem odnośnie czczonych w świątyni zbrodniarzy wojennych, co w odpowiedni sposób moduluje nastroje społeczne w Chinach34. Między innymi z tego powodu antyjapońskie protesty, zwłaszcza te z 2005 r., były zakrojone na tak szeroką skalę. Uwagę obserwatora przykuwał przede wszystkim brutalny i nacjonalistyczny charakter demonstracji, podczas których atakowana była nie tylko japońska ambasada i konsulat, ale również prywatne budynki35. Wizyty wysoko postawionych polityków w świątyni za każdym razem wzbudzają kontrowersje zarówno wśród państw Azji Wschodniej, jak i wśród samych Japończyków. W latach 80. w odpowiedzi na krytykę PL-D proponowała „usunięcie dusz” zbrodniarzy wojennych ze świątyni, plan ten jednak nie został zrealizowany do dziś36. Kwestia oficjalnych wizyt w świątyni Yasukuni po raz kolejny stała się punktem zapalnym, kiedy 17 października 2012 r. do chramu udał sie m.in. Abe Shinzo – lider PL-D, a od grudnia 2012 r. premier Japonii. Abe, znany ze swoich nacjonalistycznych poglądów, odwiedzał Yasukuni już kilkakrotnie, zanim został premierem po raz pierwszy, jednak po objęciu stanowiska zaniechał wizyt (lub też nie zdążył żadnej odbyć podczas swojej krótkiej kadencji w latach 2006-2007)37. Abe nie zrezygnował z ubiegłorocznej wizyty w świątyni mimo napiętej sytuacji w japońsko-chińskich relacjach dyplomatycznych, spowodowanej konfliktem o wyspy Senkaku. Zapytany przez dziennikarzy, czy zamierza odwiedzać chram, jeśli zostanie po raz kolejny premierem Japonii – nie zaprzeczył38. Tego typu postawa rodzi pytania o kierunek, w którym będzie zmierzać przyszłość japońsko-chińskiej dyplomacji – i tak już nadszarpniętej przez spór terytorialny. 33 P. Symonds, Koizumi’s visit to the Yasukuni shrine legitimises Japanese militarism, „World Socialist Web Site”, http://www.wsws.org/articles/2001/aug2001/japa17.shtml, 16.12.2012 r. 34 I. Kazuo, Yasukuni Jinja sanpai mondai, [w:] Kiro ni tatsu nicchu kankei, red. R. Iechika, Y. Matsuda, Z. Dan, Kioto 2007, s. 42. 35 J. Watts, Violence flares as the Chinese rage at Japan, „The Guardian”, http:// www.guardian.co.uk/world/2005/apr/17/china.japan, 16.12.2012 r. 36 M. Okuyama, The Yasukuni Shrine Problem in the East Asian Context: Religion and Politics in Modern Japan, „Politics and Religion” 2009, nr 3, s. 241. 37 Y. Nozaki , War Memory..., op. cit., s. 142. 38 K. Ono, Abe sōsai ga Yasukuni sanpai “sōri ni nattara...” mengen sakeru, „Asahi Shimbun”, http://www.asahi.com/politics/intro/TKY201210170671.html?id1=2&id2= cabcbabi, 16.12.2012 r.

[80]

refleksje


Polityka pamięci w japońsko-chińskich stosunkach dyplomatycznych...

Wizyty w Yasukuni niewątpliwie nie pomagają w kształtowaniu stosunków dyplomatycznych pomiędzy Japonią i Chinami, co i w ubiegłym roku zostało przywołane przy okazji zawieszenia obchodów 40. rocznicy normalizacji stosunków japońsko-chińskich39. Należy jednak podkreślić fakt, że demonstracje bywają dla chińskich władz argumentem w osiąganiu własnych celów. Przykładowo, protesty z 2005 r. były – według premiera Wen Jibao – dowodem na to, że Japonia nie jest gotowa wstąpić do Rady Bezpieczeństwa ONZ, ponieważ nie potrafi przyznać się do winy za wydarzenia z okresu wojny na Pacyfiku40. Tego typu legitymizacja polityki rządu chińskiego pokazuje na ile polityka pamięci kształtuje współczesne (i przyszłe) relacje pomiędzy skonfliktowanymi stronami41. Zakończenie Masakra nankińska w japońskich podręcznikach czy wizyty w świątyni Yasukuni to jedne z wielu zagadnień, które wciąż kładą się cieniem na japońsko-chińskich relacjach dyplomatycznych. Obecnie znajdują się one w fazie przepychanek o to, który kraj ma monopol na interpretację historii. Problem przedstawiania faktów z czasów japońskiej inwazji na Chiny jest tłem dla oficjalnych relacji obu państw, a także punktem zapalnym przy okazji pojawiających się konfliktów, tak jak ma to miejsce w sporze o wyspy Senkaku. Warto zwrócić uwagę na to, w którym kierunku będzie zmierzać spór o wyspy, i znaleźć odpowiedź na pytanie czy mamy do czynienia z uzasadnionymi żądaniami terytorialnymi, czy możemy już mówić o Chińskim imperializmie – szczególnie zaskakujące bowiem jest kolejne po Senkaku, roszczenie terytorialne Chin wobec Okinawy42. 39 Nicchū kokkō seijōka 40 shōnen kinenshikiten ga chūshi, Senkaku kokuyūka eikyō, „Asahi Shimbun”, http://www.asahi.com/world/china/news/TKY20120923012 2.html, 16.12.2012 r. 40 E. Cody, New Anti-Japanese Protests Erupt in China, „The Washington Post”, http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/articles/A58567-2005Apr16.html, 16.12.2012 r. 41 Nota bene, o ile w Japonii spory dotyczące historii pomiędzy środowiskami rewizjonistycznymi a progresywnymi są równie żywe jak debata na arenie międzynarodowej, Chinom zarzuca się forsowanie jednej wersji historii. Chińskie podręczniki wybiórczo przedstawiają fakty historyczne, celowo wymazując wiele istotnych faktów. Zob. F. Hiatt, China’s selective memory, „The Washington Post” http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/articles/A61708-2005Apr17.html, 16.12.2012 r. 42 G. G. Chang, China Now Claims Japan’s Okinawa, http://www.worldaffairsjournal.org/blog/gordon-g-chang/china-now-claims-japan%E2%80%99s-okinawa, 24.02.2013 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[81]


Paulina Warchoł

Ubiegłoroczne zawieszenie obchodów 40-lecia normalizacji stosunków i agresywne demonstracje w Chinach są dowodem na to, że atmosfera pomiędzy państwami zagęszcza się, a napięcie ponownie wzrasta. Sytuacja ta sugeruje konieczność zachowania ostrożności np. w podejmowaniu decyzji w sprawie wizyt premierów w Yasukuni. Niejasne jest też to, jakie stanowisko wobec historii zajmie nowy premier Japonii Shinzo Abe. Problem polityki historycznej w stosunkach japońsko-chińskich pozostaje od dekad nierozwiązany, co wszak nie oznacza, że jest nierozwiązywalny. Jednak nadzieja na konsensus w sprawie masakry nankińskiej, japońskich podręczników czy wizyt w Yasukuni pozostaje na chwilę obecną pobożnym życzeniem.

Summary The conflict concerning historical events between Japan and China is now more visible than ever before – once again the disputes over Senkaku/Diaoyu islands have awakened the ghosts of the past and undermined Japanese-Chinese bilateral relations. The major problems in the politics of memory between those two Asian countries are the rape of Nanking, the content of Japanese textbooks and officials’ visits in Yasukuni shrine. While the tensions are rising, Japan and China struggle to establish historical facts and present their interpretations to the society. Nota o autorce Paulina Warchoł [paulinkawarchol@gmail.com] – absolwentka japonistyki na Wydziale Neofilologii UAM. Obszary zainteresowań: kampanie wyborcze, marketing polityczny, język polityki i media w krajach Azji Wschodniej.

[82]

refleksje


Kontrfaktycz

Rafał Kamprowski Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Kontrfaktyczna próba spojrzenia na historię polityczną Polski

Pakt Ribbentrop-Beck czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Radziecki Piotr Zychowicz Poznań 2012, ss. 360.

W

recenzja

ostatnim czasie wzmożoną dyskusję, również w kręgach wykraczających poza mury instytutów historii, wzbudziła praca Piotra Zychowicza Pakt Ribbentrop-Beck czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Radziecki. We współczesnym świecie stawia się Clio coraz więcej pytań, szukając w niej niejako odpowiedzi stanowiących panaceum na teraźniejsze problemy. Szczególne miejsce pośród nich zajmuje nurt charakteryzujący się alternatywnym podejściem do przeszłości. Wbrew głosom krytycznym, nie jest on pozbawiony naukowego pierwiastka. Nestor polskiej metodologii, ojciec tzw. poznańskiej szkoły metodologicznej, Jerzy Topolski, zdefiniował go jako podejście kontrfaktyczne1. Karen Hellekson natomiast – jako proces rekonfigurowania czasu historycznego2. Należy zaznaczyć, iż nurt ten jest szczególnie popularny w pracach autorów anglosaskich (np. prace Nialla Fergusona3). Wciąż napotyka on jednak na swoisty mur historyków wiernych tradycyjnym założeniom nauki opartej na faktach, wydarzeniach, które możemy umiejscowić w danym momencie dziejów. Z tą, jakby określił ją Fernand Braudel, zdarzeniową historią4, próbuje zmierzyć się P. Zychowicz w swej, nie pozbawionej wad, najnowszej książce. Czy skutecznie? Przedstawiana praca składa się z trzydziestu części stanowiących równocześnie jej rozdziały. W książce autor zrezygnował z diachronicznego ułożenia kolejnych części, hołdując modelowi synchronicznemu, który dla prezentowanego modelu narracji zdaje się najbardziej J. Topolski, Świat bez historii, Poznań 1998, s. 23 K. Hellekson, The alternate history. Refiguring historical time, Kent 2001. 3 N. Fergusson, Virtual history, New York 1997. 4 F. Braudel, Historia i trwanie, Warszawa 1971, s. 29. 1

2

nr 7, wiosna-lato 2013

[83]


Rafał Kamprowski

odpowiednim. Punktem wyjścia swych rozważań uczynił autor istotny moment w historii Polski XX w., który jego zdaniem zaważył na jej bolesnym przyszłym losie. Stanowi on równocześnie główną tezę pracy, która zbudowana jest na przekonaniu, iż Rzeczpospolita winna w pierwszej fazie wojny sprzymierzyć się z III Rzeszą, zamiast polegać na obietnicach i sojuszach z Francją oraz Wielką Brytanią, by następnie porzucić Adolfa Hitlera i przejść na stronę Aliantów. Należy zaznaczyć, iż publikacja P. Zychowicza nie jest pierwszą próbą zmierzenia się z historią poprzez stawianie jej nowych pytań. Autor wielokrotnie powołuje się na prace Stanisława Cat-Mackiewicza, Pawła Wieczorkiewicza czy Jerzego Łojka. W omawianej książce nie brakuje odwołań do podstawowego narzędzia badawczego historyka, jakim są źródła. Naukowego charakteru publikacji dodałyby jednak przypisy, odsyłające czytelnika do konkretnych materiałów, które zostały zebrane w obszernej bibliografii. W swej pracy autor posługuje się specyficznym językiem, który nie dla każdego odbiorcy okaże się być najodpowiedniejszy. P. Zychowicz użył bowiem języka czysto publicystycznego. Sprawia to, iż tekst czyta się naprawdę szybko i zrozumiale, lecz nieuniknionym stają się uproszczenia, które w niektórych momentach wydają się zbędne. Wydana przez wydawnictwo „Remes” książka wzbogacona jest o fotografie pokazujące głównych aktorów omawianych wydarzeń oraz przedruki karykatur z epoki, dzięki którym czytelnik poczuje atmosferę ówczesnych, pełnych napięcia miesięcy. Książkę podzielić można na trzy zasadnicze części. Pierwsza dotyczy militarnego aspektu polityki polskiej okresu dwudziestolecia międzywojennego. Autor podejmuje się w niej analizy zdolności bojowych polskiej armii i ich możliwego zastosowania w konfrontacji ze Związkiem Radzieckim. W dalszej części twierdzi on, iż polskie odziały poradziłyby sobie z zatrzymaniem agresji sowieckiej, gdyby miały możność działania tylko na jednym froncie. Powtarzając za autorem, „polska armia rzeczywiście była więc przygotowana do wojny fatalnie. Ale do wojny z Niemcami. Do wojny z Sowietami była przegotowana dobrze” (s. 49). Druga zasadnicza część pracy dotyczy szeroko rozumianych relacji polsko-niemieckich w latach 30. Czytelnik znajdzie w niej interesujące opisy, z których jednoznacznie wynika, iż stosunki między dwoma sąsiadami polepszyły się wraz z dojściem A. Hitlera do władzy. P. Zychowicz, jak i wielu badaczy w swych pracach, musiał zmierzyć się z perspektywą patrzenia na Führera przez pryzmat jego późniejszych

[84]

refleksje


Kontrfaktyczna próba spojrzenia na historię polityczną Polski

działań, które znaczone były traumą obozów koncentracyjnych i Holokaustu. Autor zaznacza jednak, iż A. Hitler przed 1939 r. uważany był za jednego z wielu przywódców europejskich, z którymi należało utrzymywać poprawne stosunki dyplomatyczne. P. Zychowicz w pochodzeniu niemieckiego przywódcy, który był przecież Austriakiem, chciałby dostrzegać szansę na polepszenie relacji między państwami. Ważnym i akcentowanym elementem był wzajemny szacunek, którym darzyli się A. Hitler i Józef Piłsudski. Autor stwierdza nawet, iż „Adolf Hitler wręcz uwielbiał Józefa Piłsudskiego. Piłsudski był dla niego pogromcą bolszewików, autorytarnym przywódcą o wielkiej osobistej charyzmie” (s. 142). Na trzecią część książki składają się liczne fragmenty i rozdziały traktujące o ministrze spraw zagranicznych Józefie Becku i jego polityce. Autor zarzuca mu, iż będąc zaślepionym wizją sojuszu z Francją i Wielką Brytanią odrzucał bardziej naturalnego sprzymierzeńca, jakim była III Rzesza. P. Zychowicz pisze, iż „Polacy byli zakochani w naszej odwiecznej, «wiernej» siostrze Francji, na którą zawsze mogliśmy liczyć i z sympatią myśleli o Wielkiej Brytanii” (s. 153). Autor zaznacza, iż podczas wkraczania wojsk niemieckich do Czechosłowacji, Polska zajmując Zaolzie stała się de facto sojusznikiem A. Hitlera. W dalszej części pracy autor słusznie pyta, jak Rzeczpospolita mogłaby żyć z ciężkim brzemieniem wspólnego działania z Niemcami. Jako odpowiedź przytacza on jednak losy pozostałych państw sprzymierzonych z Berlinem, tj. Finlandię, Węgry oraz Rumunię, której nie przeszkadza historyczna przeszłość. W swej pracy P. Zychowicz ocenia J. Becka, zarzucając mu często niepotrzebnie emocjonalne podejście do sprawowanego urzędu. Niestety, w dużej części książki autor sam wpada w pułapkę takiego interpretowania działań ministra. W historiografii obecne jest przekonanie, iż wśród wielu powodów niemieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 r. była kwestia odrzucenia przez Polską stronę projektu budowy eksterytorialnej autostrady łączącej Rzeszę z Królewcem oraz odmowy oddania Rzeszy Gdańska. P. Zychowicz w swej publikacji porusza także i tę problematykę. Proponuje on scenariusz zakładający wyrażenie zgody na budowę trasy, którą jego zdaniem w wypadku konfliktu zbrojnego z zachodnim sąsiadem będzie można zniszczyć za pomocą guzika detonującego umieszczone wcześniej ładunki wybuchowe (s. 205). Nie mniej ważnym dla wzajemnych relacji Warszawy z Berlinem było uregulowanie statusu Gdańska, którego, zdaniem P. Zychowicza, nie należało bronić

nr 7, wiosna-lato 2013

[85]


Rafał Kamprowski

za wszelką cenę: „Polska na jego terenie miała jedynie zagwarantowane interesy gospodarcze oraz prawo do reprezentowania tego dziwacznego tworu na arenie międzynarodowej” (s. 208). Autor proponuje więc uznanie przyłączenia miasta do Rzeszy w zamian za uprzywilejowaną pozycję dla Polski w prowadzeniu interesów gospodarczych. W dalszej części zaznacza również, iż jedyne, co Rzeczpospolita by straciła, to prestiż, którego nie można stawiać na równi z ofiarami wrześniowej agresji 1939 r. Na kolejnych stronach swej pracy P. Zychowicz zarzuca J. Beckowi między innymi zbyt długą grą dyplomatyczną, polegająca na zwodzeniu strony niemieckiej torpedowaniem ich kolejnych propozycji sojuszu. Bezmyślna, zdaniem autora, była reakcja ministra na wydarzenia z marca 1939 r. Niemcy zmusiły wtedy do kapitulacji Czechosłowację oraz wystąpiły do Litwy o zwrot Kłajpedy. W odpowiedzi rząd polski ogłosił częściową mobilizację, co zdaniem autora recenzowanej pozycji, było zbyt pochopne. Zdaniem P. Zychowicza zaistniała sytuacja osłabiła naszą pozycję wobec Berlina, ale znacznie polepszyła ją względem Związku Radzieckiego (s. 216). W swej książce P. Zychowicz próbuje także odpowiedzieć na istotne pytanie: gdyby Polska rozpoczęła wojnę po stronie Niemiec, jaki los spotkałby mieszkających na jej terenie Żydów? Odpowiadając, autor przywołuje sytuację na Węgrzech i w Bułgarii, a więc w państwach pozostających w sojuszu w A. Hitlerem, gdzie rządzący uratowali przed zagładą tysiące wyznawców judaizmu. Prowadzi to do konstatacji, iż „na polskiej ziemi nie mogłyby powstać niemieckie obozy zagłady. Nie byłoby Majdanka, Auschwitz, Sobiboru, Chełmna nad Nerem, Treblinki i Bełżca” (s. 126). Tak jednoznaczne stwierdzenie, iż hitlerowcy, pragnąc nie naruszać sojuszu z Warszawą, łaskawszym okiem spojrzeliby na mieszkających w Polsce Żydów, wydaje się być jednak zbyt dalekim uproszczeniem wymagającym głębszych studiów i analiz. Również nadmierna wiara autora, iż Niemcy lojalnie dotrzymywaliby swoich sojuszniczych zobowiązań, pozostaje dyskusyjna. P. Zychowicz wskazuje w dalszej części swej pracy, jak powinien zachować się rząd Polski minimalizując straty poniesione w trakcie wojny. Jako przykład podaje zachowanie południowych sąsiadów, Czechów, którzy utracili w czasie działań wojennych tylko 2% przedwojennej populacji (s. 228). Autor stawia dosyć odważną tezą, iż „cały nasz olbrzymi wysiłek i wszystkie ofiary, które ponieśliśmy w latach 1939-1945, nie miały najmniejszego sensu. Lepiej już było w 1939 roku

[86]

refleksje


Kontrfaktyczna próba spojrzenia na historię polityczną Polski

iść śladem Czechów, niż pakować się w wojnę, której nie mogliśmy wygrać” (s. 229). Janusz Pajewski, wybitny historyk związany z Poznaniem mawiał, iż każde pokolenie powinno zwracać się do historii z nowymi pytaniami. P. Zychowicz poprzez stawiane przez siebie zapytania próbuje zreinterpretować wydarzenia, które doprowadziły do września 1939 r. Recenzowana książka stanowi interesującą, lecz nie pozbawioną czasem zbędnych uproszczeń i emocjonalnych twierdzeń pozycję. Praca autora stanowić może interesujący punkt wyjścia dla dalszych badań i studiów nad cały czas skrywającymi wiele niejasności relacjami między Polską a Niemcami. Należy jednak zaznaczyć, iż nie jest to praca naukowa i w zamiarze autora nie miała taką być. Stanowi ona pracę o charakterze publicystycznym, lecz nie pozbawioną znacznej wiedzy historycznej.

Nota o autorze Rafał Kamprowski [rafal.kamprowski@amu.edu.pl] – magister historii (2009), politologii (2012) oraz absolwent stosunków międzynarodowych (2010) na UAM. Obecnie doktorant w Zakładzie Studiów nad Bezpieczeństwem na WNPiD UAM. Zajmuje się problematyką z zakresu bezpieczeństwa narodowego, historii politycznej, stosunków międzynarodowych w regionie Afryki Wschodniej.

nr 7, wiosna-lato 2013

[87]



Judta i Snyd

Rafał Szymanowski Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Judta i Snydera wiek dwudziesty

Thinking the twentieth century Tony Judt, Timothy Snyder Nowy Jork 2012, ss. 432.

I

recenzja

stnieją książki, których recenzje wypada zacząć od kilku słów będących świadectwem pokory. Pewien znany magazyn literacki poprosił raz Dorotę Masłowską o napisanie paru zdań, które przybliżyłyby polskiemu czytelnikowi twórczość rumuńsko-niemieckiej pisarki Herty Müller, laureatki Literackiej Nagrody Nobla z 2009 r. Autorka Pawia Królowej przyznała się wtedy do swojej bezradności: „To jest proza, o której trudno napisać, bo wszystko jest ciągle za mało. Ja nie potrafię o tym napisać wyczerpująco, ale wiem na pewno, że to jest niesamowite, jest to jedna z najniesamowitszych książek, jakie w ogóle czytałam”1. W przypadku Thinking the twentieth century (Myśląc dwudziesty wiek) mam bardzo podobne odczucia. Wszystko w tej pracy wydaje się być genialne i jednocześnie wszystko jest tutaj na swoim miejscu, każde zdanie jest potrzebne, każda opinia intrygująca, każda metafora trafiona. Jakakolwiek próba przekształcenia czy też ingerencji w to, co na tych ponad 400 stronach przekazali nam Tony Judt i Timothy Snyder musi liczyć się z tym, że okaże się tylko bladą kopią, niezręczną parafrazą czy też przepisaniem ich wiersza pośledniej jakości prozą. Tak samo jak to bywa z wielkimi książkami o ludziach wielkich, które, jak słusznie zauważył Zygmunt Bauman, zliczyć można na palcach jednej ręki, równie ciężko trafić na wybitną recenzję wybitnej książki. A jednak kolejne recenzje powstają i następne debaty o tej książce się toczą i nie ma w tym nic dziwnego, bo lektura rozmowy T. Judta i T. Snydera rozbudza wielki głód rozmowy dalszej, kreuje domagającą się natychmiastowego zaspokojenia potrzebę kontaktu z innymi oraz spierania się i dyskutowania o tym, co się właśnie przeczytało. Bo T. Judt i T. Snyder mają ten rzadki dar, że choć potrafią czytelnika 1

H. Müller, Głód i jedwab, Wołowiec 2008, s. 203.

nr 7, wiosna-lato 2013

[89]


Rafał Szymanowski

zachwycić, to jednak go nie onieśmielają. Ich książka nie jest zbiorem arbitralnie dostarczonych prawd, autorzy nie wykładają niczego ex cathedra, ani nie mówią do nas z ambon swojej nieomylności; raczej wydają się nas zachęcać, abyśmy się ich dyskusji uważnie przysłuchiwali, a także dzielili swoimi spostrzeżeniami. Pewnie właśnie dlatego raz przeczytana nigdy ostatecznie nie zostaje odłożona na półkę, powraca się do niej oraz ma się ochotę opowiedzieć o niej innym i podzielić się swoimi refleksjami. Interesująca jest już sama historia powstania dzieła. Amerykański historyk T. Snyder zaproponował T. Judtowi wspólne przygotowanie tej pracy w grudniu 2008 r. Trzy miesiące wcześniej u T. Judta zdiagnozowano stwardnienie zanikowe boczne, nazywane też często chorobą Lou Gehriga – rzadkim, nieuleczalnym schorzeniem neuronu ruchowego, które wywołuje stopniowy paraliż całego ciała, a na końcu śmierć chorego. T. Judt był wtedy u szczytu swojej kariery zawodowej: trzy lata wcześniej wydał będące owocem kilkunastu lat pracy, podróż i lektur, monumentalne Powojnie. Historię Europy od 1945 roku, powitane oklaskami krytyki i głosami uznania czytelników. Po przeprowadzce do Ameryki, okrzyczany przez wielu „najżywszym umysłem Nowego Jorku”2, był stałym gościem na łamach „The New York Review of Books” i „The New Republic”, gdzie niemal każdy jego esej wywoływał burzę3. W ramach New York University, gdzie pracował, był szefem założonego przez siebie Instytutu Remarque’a, będącego płaszczyzną dialogu między Ameryką i Europą oraz miejscem intensywnych, multidyscyplinarnych studiów nad starym kontynentem. Diagnoza, którą T. Judt usłyszał od lekarzy, podała w wątpliwość możliwość skutecznej realizacji dalszych planów zawodowych, w tym tego najważniejszego: napisania książki będącej intelektualną historią XX w. O pracy, która przedstawiałaby najważniejsze prądy intelektualne i dzieje XX-wiecznej myśli politycznej i społecznej, jej historyczno-kulturowe konteksty, a także portrety jej najwybitniejszych repre2 Z. Bauman, Zygmunt Bauman o Tonym Judcie, „Gazeta Wyborcza”, http://wyborcza.pl/1,75475,10072009,Zygmunt_Bauman_o_Tonym_Judcie.html, 02.01.2013 r. 3 T. Judt skutecznie wcielał w życie maksymę polskiego intelektualisty przełomu XIX i XX w. Stanisława Brzozowskiego, który mawiał, że każda stronica tekstu powinna mu zrobić w świecie literackim jednego przynajmniej wroga. Z drobną tylko przesadą można powiedzieć, że trudno znaleźć esej pióra T. Judta, którym ktoś nie byłby oburzony i który nie wywołałby listów do redakcji; najczęściej autorstwa tych, którym nie przypadła do gustu napisana przez T. Judta recenzja ich książki. To również powód, dla którego jego styl nieustannie określany był jako polemiczny. To zresztą epitet, który przylgnął do T. Judta na trwałe, wydaje się, iż nie bez satysfakcji scharakteryzowanego.

[90]

refleksje


Judta i Snydera wiek dwudziesty

zentantów, historyk myślał od dawna. Do pewnego stopnia – jak sam przyznawał – istniała ona już w jego głowie4. Postęp choroby mógł jednak sprawić, że jej ostateczne ukończenie: szkic tekstu, szukanie materiałów źródłowych, niezbędne lektury i w końcu napisanie całości okazałoby się być ponad jego siły. I właśnie wtedy do T. Judta przyszedł T. Snyder, który wiedział zarówno o pomyśle na książkę, jak i o chorobie, która już wkrótce może zniweczyć szanse jego realizacji. Profesor Yale University, dzielący z T. Judtem pośród wielu rzeczy profesję, predylekcję wobec regionu Europy Środkowo-Wschodniej oraz formację intelektualną angielskiego Oxbridge, zaproponował serię długich i nagrywanych konwersacji, w których obaj przedyskutują miniony wiek. Początkowo sceptycznie nastawiony do pomysłu T. Judt dał się przekonać i przystał na propozycję T. Snydera. I tak, między zimą a latem 2009 r. w każdy czwartek T. Snyder przyjeżdżał pociągiem z New Haven do Nowego Jorku, aby być w domu T. Judta na 11 rano na umówioną rozmowę. Ich zapis tworzy Thinking the twentieth century. O czym jest ta książka? O neoklasycznej ekonomii, nazizmie i faszyzmie, syjonizmie, liberalizmie, marksizmie i komunizmie, socjaldemokracji i państwie dobrobytu, wreszcie rewolucji neoliberalnej i globalizacji; słowem o wszystkim tym, co T. Judt nazwał raz filarami XX-wiecznego świata politycznego5. O mocy idei w czasach, w których idee miały swoje konsekwencje jak nigdy wcześniej oraz o szczególnej roli i odpowiedzialności intelektualistów. A także trochę o życiu osobistym samego T. Judta. Największa siła książki jest zarazem pułapką zastawioną na recenzentów, w którą wpadają, podejmując próby streszczenia dyskusji autorów, czy choćby zarysowania głównych wątków ich rozmowy. Choć T. Snydera i T. Judta dzieli zarówno różnica geograficzna, jak i pokoleniowa (T. Judt wychowywał się w powojennym Londynie Clementa Atlee, T. Snyder w Ohio w północno wschodniej Ameryce czasów Ronalda Reagana), to razem tworzą coś, co można by nazwać perfect match (idealnym dopasowaniem). Sam T. Snyder stwierdził, że w toku rozmowy okazało się, że jego mentalna biblioteka znacząco pokrywa się z tą T. Judta6. I rzeczywiście; już po kilkudziesięciu stronach czytelnik przekonuje się, że T. Snyder czytał niemal wszystko to, co T. Judt T. Judt, Thinking the twentieth century, New York 2012, s. 389. Idem, Reappraisals. Reflections on the forgotten twentieth century, London 2008, s. 3. 6 Idem, Thinking…, s. xii. 4 5

nr 7, wiosna-lato 2013

[91]


Rafał Szymanowski

i na odwrót; jeśli jeden w swojej wypowiedzi nawiązuje do jakiejś książki bądź autora, drugi zaraz wtrąci się ze swoją opinią na ten temat, bo też to zna. Wiedza i temperament dyskutantów rozsadzają pierwotnie nakreślone ramy tematyczne rozmowy; ich dialog aż kipi od literackich referencji, politycznych odniesień, przeskoków w czasie i przestrzeni, a wszystko to razem czyni ich wspólną książkę tak gęstą, że każde jej gazetowe streszczenie wydaje się nie przystawać, a nawet uchybiać całości. A jednocześnie T. Judt i T. Snyder chyba ani razu nie mówią banału. Jak trafnie zauważył Neal Ascherson w tekście w „The Guardian”, ta dwójka wybitnych historyków „ma coś frapującego i oryginalnego do powiedzenia niemal na każdy poruszony temat”7. To sprawia, że ta książka jest pasjonująca nie tylko w jej głównym wątku, tam gdzie T. Judt i T. Snyder dyskutują największe idee i projekty polityczne XX w., ale również, a czasami nawet bardziej, na jej marginesach, tam gdzie rozmówcy robią dygresje, pozwalają sobie na złośliwość pod czyimś adresem albo dają upust swej wolności skojarzeń. Jedną z takich drobnych obserwacji, ujmujących swoją prostotą i pięknem jednocześnie, jest ta, którą podzielił się T. Snyder na temat butelkowanej wody. Woda – mówił – jest bardzo ważna; musimy ją pić, aby przeżyć; kąpiemy się w niej; potrzebujemy jej, aby być czyści, jednak nie ma żadnego powodu, aby umieszczać ją w butelkach. Dawniej dobrym obyczajem było udostępnianie szklanki wody nieznajomemu, który zapukał do drzwi naszego domu, aby spragniony mógł się napić. Dziś wlewamy ją w butelki i sprzedajemy za pieniądze, dewaluując dobro publiczne, które już dawno udało nam się osiągnąć – czystą wodę w kranie. Jak bardzo można jeszcze zdegenerować cywilizację, udając, że to jest postęp? – pytał T. Snyder. Takich intrygujących spostrzeżeń jest w tej książce pełno; wiele z nich skłania do refleksji, niektóre wywołują nostalgię, niemało powoduje uśmiech na twarzy. Zabawny jest moment, gdy rozmówcy wdają się w rozważania o charakterze autotematycznym, zastanawiając się, po co właściwie spotykają się co tydzień i nagrywają swoje konwersacje, a także co się stanie z ich książką po jej opublikowaniu. T. Judt upiera się następnie przy tezie, że choć istnieje globalna przestrzeń wymiany intelektualnej i globalny obieg książek, to nie ma niestety globalnego audytorium, a tym samym nie istnieje nic takiego jak glo7 N. Ascherson, Thinking the twentieth century – review, „The Guardian”, http:// www.guardian.co.uk/books/2012/feb/02/tony-judt-thinking-twentieth-century-review, 02.01.2013 r.

[92]

refleksje


Judta i Snydera wiek dwudziesty

balny intelektualista: „Slavoj Žižek po prostu nie istnieje”8 – oznajmia T. Judt. Co może wydawać się zaskakujące, jak na rozmowę ze szczerym socjaldemokratą i człowiekiem lewicy, jakim całe życie był T. Judt, padają tu zdania, których nie powstydziliby się najwięksi konserwatyści. Ów konserwatywny rys widać tam, gdzie T. Judt i T. Snyder dyskutują o metodologii nauk historycznych i cechach dobrej książki historycznej. Krytykują sam pomysł i popularność, jaką na zachodnich uniwersytetach cieszą się tzw. cultural studies (studia kulturowe), w tym znane także i u nas gender studies, przypominają projekt socjaldemokratyczny i powojenne państwo dobrobytu oraz mówią o wspomnianej już niesłabnącej dominacji „rejestru narodowego” w przetwarzaniu informacji i tematów, będących przedmiotem debaty publicznej. We fragmencie rozmowy, gdzie dyskutowane jest dobre rzemiosło historyczne, T. Judt i T. Snyder opowiadają się po stronie całościowych narracji i wielkich syntez historycznych, łączących ze sobą myśl polityczną, ekonomię oraz kontekst społeczno-kulturowy. Kryterium oceny jakości takiej książki jest proste: inteligentny czytelnik niespecjalista winien uznać ją za prawdziwą. Irena Grudzińska-Gross sugeruje, że chodzi tu o wersję historii uprawianą przez „szkołę Oxbridge”, czyli autorów takich jak Eric Hobsbawm, Norman Davis, Timothy Garton Ash, Paul Kennedy, Mark Mazower czy Niall Ferguson. Książki tych historyków łączy ogromny materiał źródłowy, na jakim są oparte, dostępny i zrozumiały język, ukryta przed czytelnikiem metodologia, energiczna, lecz linearna narracja oraz stylistyczny konserwatyzm9. Jakkolwiek niepozbawiona wad i niedoskonałości, tylko taka historia – zdają się mówić T. Judt i T. Snyder – podtrzymuje naród jako wspólnotę wyobrażoną oraz jest w stanie wyposażyć daną zbiorowość w przeszłe referencje współczesnych doświadczeń, a tym samym nadać teraźniejszości znaczenie przez odniesienie do przeszłości10. T. Judt, Thinking…, op. cit., s. 298. I. Grudzińska-Gross, Cicha desperacja, „Przegląd Polityczny” 2012, nr 115/116, s. 85. Dodać należy, że choć wymienionych autorów faktycznie łączy pewna wspólnota formy, o której pisze I. Grudzińska-Gross, to na poziomie treści przekazu równie wiele ich dzieli. Najbardziej jaskrawą opozycją byłoby tu zestawienie Nialla Fergusona i Erica Hobsbawma. Tę dwójkę oprócz formy łączy chyba tylko jedno: obaj uważają zmianę paradygmatu ekonomicznego za fundamentalną dla ukształtowania ery nowoczesnej. Różni ich jednak zupełnie punkt widzenia, jaki przyjmują, patrząc na procesy historyczne. 10 Słuszne zastrzeżenia do takiej wersji historii zgłosiła I. Grudzińska-Gross pisząc, 8

9

nr 7, wiosna-lato 2013

[93]


Rafał Szymanowski

Jednym z takich niesłusznie zapomnianych punktów odniesienia dla wielu współczesnych dylematów powinno być powojenne państwo dobrobytu (welfare state). Rozdział książki poświęcony socjaldemokracji – zatytułowany Banalność dobra – jest jednym z najbardziej przejmujących w całej pracy. Pobrzmiewa w nim elegijny ton oraz nuta konserwatywnej nostalgii. Już w Źle ma się kraj T. Judt sugerował, że tak naprawdę jedyną prawdziwie konserwatywną spośród dzisiejszych opcji politycznych są socjaldemokraci, gdyż próbują bronić świata, który zanika na naszych oczach, podmywany przez płynną nowoczesność i logiki neoliberalnej globalizacji11. Należy pamiętać, że w Thinking… T. Judt i T. Snyder przypominają państwo dobrobytu czasów stabilnego trójkąta instytucjonalnego, złożonego z wielkich i liczebnych partii politycznych, organizacji pracodawców prywatnych i silnych związków zawodowych, który umożliwiał skuteczną socjaldemokratyczną reprezentację na poziomie sceny politycznej. Ówczesna polityka, prowadzona w ramach pojedynczego organizmu państwowego, miała realną zdolność do nadawania kierunku mocy12 oraz do czy-

że ten „typ konserwatywno-liberalnej i narodowej historii niesie ze sobą wielkie ryzyko” i „nie wydaje się być najskuteczniejszym sposobem zmierzenia się z rzeczywistością”. I. Grudzińska-Gross, która sama jest historykiem idei, przypomina, że „różne są historie, różne ich podmioty i różni odbiorcy” i pyta, dlaczego to właśnie naród „ma być tak radykalnie uprzywilejowanym podmiotem historii”. Zob. I. Grudzińska-Gross, op. cit., s. 184. Wydaje się jednak, że autorka zbyt łatwo kreśli portret T. Judta jako jednoznacznego zwolennika konserwatywno-liberalnej wersji historii. Nie jest to zgodne ani z pisarstwem historycznym samego T. Judta, ani z tym, co sam pisał o książkach innych autorów. Kto jak kto, ale I. Grudzińska-Gross − prywatnie dobra znajoma T. Judta, wie doskonale, że był on wielkim zwolennikiem książek jej męża Jana Tomasza Grossa, o których wiele można powiedzieć, ale nie to, że oparte są na konserwatywnej metodologii historycznej, albo poruszane konserwatywną narracją. Wystarczy przypomnieć słynny apel J. T. Grossa o „nowe podejście do źródeł” przy zbieraniu relacji od świadków Zagłady, a także to, że w swoich esejach historycznych często korzysta on z instrumentarium pokrewnych wobec historii dyscyplin, takich jak socjologia czy antropologia historyczna, chociażby kategorii „gęstego opisu”. Nie był też T. Judt osobą zamkniętą na nowe podejścia metodologiczne funkcjonujące w badaniach historycznych, chociażby związane z wprowadzoną przez Pierre’a Norę kategorią „miejsc pamięci”. Widać to w mieszczonym w tomie Reappraisals tekście À la recherche du temps perdu: France and Its Pasts, gdzie T. Judt niezwykle pozytywnie recenzuje monumentalne siedmiotomowe dzieło Pierre’a Nory Les lieux de memoire. Zob. T. Judt, Reappraisals…, London 2008, s. 196. 11 T. Judt, Źle ma się kraj, Wołowiec 2011, s. 194. 12 Z. Bauman, Świat po pigułce, „Polityka”, http://www.polityka.pl/kraj/ rozmowyzakowskiego/1511368,1,z-prof-zygmuntem-baumanem-socjologiem.read, 02.01.2013 r.

[94]

refleksje


Judta i Snydera wiek dwudziesty

nienia różnicy13. Formy gospodarcze epoki kapitalizmu informacyjnego wymuszają inne formy społeczne, zmienia się mechanizm zawiązywania więzi grupowych i uświadamiania wspólnoty interesów, inne są cele (choć uniwersalna gramatyka) dzisiejszych ruchów protestu; co więcej, świat już piąty rok walczy ze strukturalnym i wielowymiarowym kryzysem, który błyskawicznie zmienia parametry społeczno-ekonomiczne dotychczasowej rzeczywistości oraz skutkuje pączkowaniem jeszcze nierozpoznanych nowych kultur i instytucji14. Wszystko to sprawia, że rozwiązania i instrumenty polityczne organizujące rzeczywistość w połowie XX w. nie są wystarczającym remedium na obecne problemy. T. Judt i T. Snyder jednak doskonale to wiedzą i – wbrew temu, co przypisuje im wielu interpretatorów tej książki – wcale nie proponują bezkrytycznego powrotu do starych recept15. Przypominają tylko o perenializmie najważniejszych dylematów i pytań; o tym, że powojenna socjaldemokracja próbowała się mierzyć – i czyniła to niezwykle skutecznie − z istotnymi problemami; podczas gdy my na końcu historii udawaliśmy, że one w ogóle nie istnieją. W świecie, którego najprawdziwszą namiętnością jest „radość pozbywania się rzeczy, kończenia z nimi, porzucania ich i wyrzucania na śmietnik”16 książka T. Judta i T. Snydera jest być może najradykalniejszym, jaki można sobie wyobrazić, manifestem przeciwko tej namiętności. Także dlatego jest to książka wybitna.

Nota o autorze Rafał Szymanowski [rafal.szymanowski@gazeta.pl] – student II roku studiów II stopnia na kierunku Stosunki Międzynarodowe na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM. Członek Koła 13 J. Staniszkis, O władzy i bezsilności, Kraków 2006; za: E. Bendyk, Antymatrix, http://bendyk.blog.polityka.pl/2006/09/20/jadwiga-staniszkis-o-wladzy-i-bezsilnosci/, 02.01.2013 r. 14 M. Castells, J. Caraça, G. Cardoso, Aftermath. The Cultures of the Economic Crisis, Oxford 2012, s. 13. 15 Choć wydaje się, że w pewnych obszarach rzeczywistości nic nie byłoby nam równie pilnie potrzebne, jak właśnie powrót do starych i sprawdzonych recept. O tym jak wiele z fundamentalnego dorobku XX-wiecznej makroekonomii zginęło w mrokach niepamięci oraz jak fatalne są tego następstwa dla polityki zarządzenia obecnym kryzysem gospodarczym i łagodzenia jego skutków zob. P. Krugman, End this depression now!, New York 2012. 16 Z. Bauman, 44 listy ze świata płynnej nowoczesności, Kraków 2011, s. 150.

nr 7, wiosna-lato 2013

[95]


Rafał Szymanowski

Naukowego Studiów Genderowych. Interesuje się ekonomią polityczną, procesami globalizacji, problematyką zmian cywilizacyjnych oraz obecnym światowym kryzysem gospodarczym, a także przyszłością socjaldemokracji oraz państwa dobrobytu. Pisze pracę magisterską poświęconą myśli politycznej Tony’ego Judta.

[96]

refleksje


wymiary bezpieczenstwa



Bezpieczeńs

Wojciech Krzysztof Zieliński Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Bezpieczeństwo hydrologiczne w perspektywie Chińskiej Republiki Ludowej

W

XXI w. bezpieczeństwo ekologiczne jest zagadnieniem coraz częściej pojawiającym się podczas debat poświęconych problemom zagrażającym ludzkości. Rosnące zainteresowanie mediów i społeczeństw poszczególnych państw kwestiami związanymi z ochroną środowiska naturalnego prowadzi do szybkiego włączania tej tematyki w zakres szeroko pojętych stosunków międzynarodowych. Ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, ochrona ginących gatunków czy też przeciwdziałanie zanieczyszczeniom środowiska to wiodące tematy w dyskusji na ten temat oraz przedmiot zainteresowań wielu organizacji rządowych i pozarządowych. W toku światowej debaty nad ocieplaniem się klimatu, czy dewastacją przyrody, często zapomina się o podstawowych problemach w odniesieniu do środowiska naturalnego. Jedną z nich jest bezpieczeństwo hydrologiczne. Choć w wielu raportach instytucji zajmujących się ochroną środowiska termin ten pojawia się, to brakuje w nich głębokiej i precyzyjnej analizy jego skali. Każde państwo w różnym stopniu dąży do zapewnienia sobie bezpieczeństwa hydrologicznego. Nie każde z nich jednak postrzega to zagadnienei w uniwersalny sposób. Wynika to z bardzo szerokiego spektrum zagrożeń, z jakimi poszczególne państwa muszą się borykać. Znamienne jest to, że zagrożenia te warunkowane są głównie przez czynniki o charakterze lokalnym. W jednym miejscu mamy do czynienia z nadmiarem wody, a w drugim z jej niedostatkiem. Dlatego też społeczność międzynarodowa nie wypracowała uniwersalnych zasad w zakresie bezpieczeństwa hydrologicznego. Każde państwo prowadzi swoją własną, często całkowicie odmienną względem innych, politykę w tym względzie. Można oczywiście wyróżnić elementy wspólne charakterystyczne dla pewnej grupy państw. Jednak co do szczegółów i istoty problemu, będą występować znaczące różnice. Bezpieczeństwo hydrologiczne, jako nowe i mało rozpowszechnione pojęcie, można zdefiniować jako wszelkie czynności zapewniające właściwe zarządzanie zasobami wodnymi, w taki sposób, aby nie stwarzały one zagrożenia dla życia i mienia obywateli. To także zespół dzia-

nr 7, wiosna-lato 2013

[99]


Wojciech Krzysztof Zieliński

łań zmierzających do zapewnienia ciągłości dostaw wody dla ludności, przemysłu i rolnictwa. Uściślając tę definicję jeszcze bardziej, to także takie działania, które dążą do zapewnienia pożądanej jakości zasobów wodnych oraz czynności związane z utrzymaniem przepustowości szlaków żeglugi śródlądowej, drożności portów i przeciwdziałanie zjawisku erozji brzegów. Tak skonstruowana definicja pozwala na przejście w ramach dalszych rozważań do analizy poświęconej chińskiemu modelowi bezpieczeństwa hydrologicznego. Celem tego artykułu jest bowiem ukazanie, w jaki sposób problem efektywnego i bezpiecznego zarządzania zasobami wodnymi rozwiązywany jest na gruncie Chińskiej Republiki Ludowej. Państwo to, z uwagi na uwarunkowania środowiska naturalnego, szybki rozwój gospodarczy oraz specyficzną spuściznę historyczną, stanowi idealny obiekt analizy w tym względzie. Zasoby wodne W Chinach, w skali całego państwa, na jedną osobę przypada 2 140 m3 wody (dla porównania w Stanach Zjednoczonych jest to 10 000 m3 na mieszkańca)1. Zasoby wodne w ChRL nie rozkładają się jednak w sposób równomierny. Wiele obszarów Chin cierpi na deficyt zasobów wodnych, tymczasem inne padają ofiarą ich nadmiernej ilości. Najbardziej suchymi regionami są prowincje północne i zachodnie. Skale problemu świetnie ukazuje przykład prowincji Hebei. Do tej pory na jej obszarze wymarło 969 jezior z całkowitej liczby 10522. Mokradła i bagna skurczyły się o około 80%3. Problem ten dotyczy także wód gruntowych. Dekadę temu studnia musiała mieć głębokość 20 m aby dotrzeć do zasobów wód gruntowych. Dziś głębokość ta waha się między 120–200 m4. Jeśli osuszanie terenu będzie przybierało nadal takie rozmiary to szacuje się, że do końca 2030 r. Chiny wykorzystają wszystkie dostępne zasoby wód gruntowych5. Będzie to miało katastrofalne skutki, gdyż w regionach narażonych na susze żyje około 43% całkowitej ludności ChRL, natomiast zasoby wody stanowią tam 1 P. Gleick, China and Water, „The World’s Water” 2008-09, s. 83, http://www. worldwater.org/data20082009/ ch5.pdf, 06.11.2012 r. 2  R. Sekiguchi, Water  Issue  In  China, http://spice.stanford.edu/docs/113, 06.11.2012 r. 3 P. Gleick, op. cit., s. 86. 4 Ibidem, s. 86, 5 Reuters, http://uk.reuters.com/article/2007/12/14/environment-china-droughtdc-idUKPEK13275320071214, 05.11.2012 r.

[100]

refleksje


Bezpieczeństwo hydrologiczne w perspektywie Chińskiej Republiki Ludowej

jedynie 14 proc. zasobów całego kraju6. Główną przyczyną tak wysokiego zużycia wody i osuszania gruntów jest duże zagęszczenie populacji na małym terenie oraz brak świadomości społecznej co do skutków marnotrawstwa zasobów wodnych. Nie bez winy pozostaje przemysł, który charakteryzując się wysoką energochłonnością, zużywa ogromne ilości wody w procesie produkcji. Rolnicy także przyczyniają się do marnotrawstwa zasobów wodnych, stosując często tradycyjne metody uprawy, polegające na budowie mało efektywnego systemu nawadniania i irygacji. Udział wody w wytworzeniu chińskiego PKB wynosi 465 m3 na 10 tys. yuanów (2003 r.). Zużycie to jest dwudziestokrotnie większe niż w Japonii i Europie. W przemyśle na uzyskanie przychodu w wysokości 10 tys. yuanów wykorzystuje się 216 m3, a to dziesięć razy więcej niż w państwach rozwiniętych7. Konsekwencje z tego tytułu są poważne. Około 110 chińskich miast cierpi na okresowe przerwy w dostawach wody8. Pomimo tak dramatycznej sytuacji północnych i zachodnich regionów Chin, obszary południowowschodnie doświadczają zgoła odmiennych problemów. Rocznie prowincje te nawiedzane są przez około 6 do 12 tajfunów i burz tropikalnych 9. W sezonie deszczowym w roku 1998 śmierć poniosło 4185 osób a w 2005 – ponad 1000. W 2007 r., podczas jedynie kilkudniowych opadów, zanotowano blisko 100 ofiar, zaś przed końcem roku liczba ta wzrosła do 1 200 ofiar i 180 mln poszkodowanych10. Duża gęstość zaludnienia na terenach zalewowych przekłada się na liczbę ofiar, a zagęszczenie przemysłu w tym obszarze oznacza duże straty materialne11. Łącznie, od początku lat 90., straty spowodowane powodziami wyniosły 1,5% PKB, a te będące wynikiem suszy szacuje się na 1% PKB12. Chińskie władze starają się rozwiązywać powyższe problemy przede wszystkim przy pomocy dużych inwestycji w infrastrukturę wodną13. 6 J. Yardley, A Troubled River Mirrors China’s Path to Modernity, „The New York Times”, http:// www.nytimes.com/2006/11/19/world/asia/19yellowriver.html?pagew anted=1&sq&st=nut&scp=4, 06.11.2012 r. 7 P. Gleick, op. cit., s. 93. 8 Ministry of Water Resources the People’s Republic of China, Conserving and Protecting Water Resources, http://www.mwr.gov.cn/english/cpws.html, 06.11.2012 r. 9 Ibidem. 10 P. Gleick, op. cit., s. 87. 11 W 2007 r. straty materialne oszacowano na 100 mld yuanów, w 2010 r. na 169 mln dolarów, a w 2012 r. 1,5 mld dolarów. Ibidem. 12 Ministry of Water Resources the People’s Republic of China, Flood control and drought relief in China, http://www.mwr.gov.cn/english/fcdrc.html, 06.11.2012 r. 13 W 2007 r. na inwestycję w zasoby wodne Chiny wydały ponad 308 mld yuanów.

nr 7, wiosna-lato 2013

[101]


Wojciech Krzysztof Zieliński

Projekty te mają jednocześnie rozwiązać dwie główne kwestie, tj. występowanie katastrofalnych powodzi i zapobieganie skutkom susz. Jak bardzo rozbudowany jest ten system wskazują dane liczbowe. Prawie połowa istniejących na świecie tam o wielkości przekraczającej 15 m zbudowana została w Chinach14. Liczba wszystkich zapór ulokowanych na terytorium Państwa Środka, bez względu na ich rozmiary, szacuje się na 50 tys.15 Niewątpliwie najsłynniejszym przedsięwzięciem jest Tama Trzech Przełomów, powstała 2007 r. Jej długość przekracza 2 335 m a wysokość wynosi 185 m. Jezioro utworzone za tamą ma powierzchnię 50 tys. ha i 630 km linię brzegową16. Nie jest to jedyny projekt prowadzony na taką skalę i budzący tak wielkie kontrowersje. Aby rozwiązać problem niedostatecznego zaopatrzenia w wodę regionów północnych rozpoczęto kosztowną inwestycję South-North Water Transfer Project, znaną również pod nazwą Rurociąg Południe–Północ17. Założenia konstrukcyjne zakładają, iż woda zostanie przetransportowana z obfitujących w nią regionów południowych na północ poprzez gęstą sieć kanałów i rurociągów. Inwestycja składa się z trzech filarów. Dwa z nich to kanały transportujące wody z rzek Jangcy i Hanjiang na odległość blisko 1 200 km na północ, a trzeci ma połączyć górne biegi Jangcy, Tongtian, Dadu z Rzeką Żółtą tak by zasilić jej bieg. Łącznie, całym systemem, po ukończeniu budowy ma być transportowane 45 mld m3 wody rocznie. Projekt ten, podobnie jak wiele jemu podobnych, stanowi źródło ogromnych kontrowersji. Dominuje opinia, że nie rozwiąże on problemów regionów północnych, borykających się z brakiem wody. Inwestycja doprowadzi jedynie do przeniesienia tych problemów na południe, poprzez osuszenie rzeki Jangcy i jej dopływów. W Chinach prowadzone są również przedsięwzięcia, które nie budzą tak dużych kontrowersji, a do tego zadziwiają swoją skalą. Przykładem jest rządowy program zalesiania obszarów doliny Jangcy, tak aby stanowiły one barierę przed powodziami. Tak zwany Zielony Mur, stanowiący współczesną wersję Wielkiego Muru, ma za zadanie powstrzymać gwałtowne rozprzestrzenianie się pustyni Gobi. Jego zakłaMinistry of Water Resources the People’s Republic of China, 2007–2008 Annual Report, http://www.mwr.gov.cn/english/Publications.html, 02.12.2012 r. 14 P. Gleick, op. cit., s. 91. 15 Ibidem. 16 Three Gorges Dam, [w:] „Encyclopedia Britannica”, http://www.britannica.com/ EBchecked/topic/593760/Three-Gorges-Dam, 12.12.2012 r. 17 P. Gleick, op. cit., s. 91.

[102]

refleksje


Bezpieczeństwo hydrologiczne w perspektywie Chińskiej Republiki Ludowej

dana długość to 4 480 km. Plan jest rozłożony na 70 lat i ma pochłonąć w sumie 8 mld dolarów18. Ważnym elementem w zakresie polityki zarządzania zasobami wodnymi są kwestie związane ze społecznym odbiorem tego zagadnienia. Rząd prowadzi odpowiednie kampanie edukacyjne w ramach zajęć szkolnych, jak również ogólnokrajową kampanię na rzecz oszczędzania wody. Mimo to liczba zasobów wodnych ChRL z roku na rok zmniejsza się. Być może problem stanowi tu fakt, iż w Chinach właścicielem wody jest państwo i z tego względu jednostkowe koszty jej konsumpcji i zużycia są mocno zaniżane. W niektórych prowincjach i miastach próbuje się wpłynąć na rozmiary zużycia wody poprzez uzależnienie wysokości opłaty od ilości zużytej wody w miesiącu. Lecz mimo to taryfy te są znacznie niższe niż w państwach Zachodu19. Ministerstwo Zasobów Wodnych W ChRL sprawami bezpieczeństwa hydrologicznego zajmuje się osobne ministerstwo zwane Ministerstwem Zasobów Wodnych (dalej MZW). Państwo to dysponuje największym potencjałem w zakresie energetyki wodnej na świecie20. Ponadto, rzeki nadal pozostają bardzo ważnymi szlakami komunikacyjnymi w ChRL. Skala kraju, a także różnorodność i waga problemów, z którymi Chiny muszą się zmagać, tłumaczą konieczność oddelegowania do tego zadania oddzielnej struktury w randze ministerstwa. Analiza uprawnień oraz prerogatyw, w ramach których instytucja ta funkcjonuje, może ukazać wielość aspektów omawianego problemu. Jednym z zadań pełnionych przez MZW jest zapewnienie racjonalnego wykorzystania i rozwoju krajowych zasobów wodnych. W ramach tego zadania instytucja ta ma obowiązek tworzenia planów i strategii rozwoju, opracowywania inicjatyw ustawodawczych i reguł administracyjnych, tworzenia integralnych planów zarządzania i ochrony przeciwpowodziowej dla najważniejszych rzek i jezior. Chińskie MZW ma też za zadanie opracowywanie planów inwestycji materialnych, obejmujących również zasady ich finansowania oraz nadzoru wykony-

18 L. R. Brown, Plan B 2.0 Rescuing a Planet Under Stress and a Civilization in Trouble, http://www.fringer. org/wp-content/writings/planb.pdf, 06.11.2012 r. 19 A. Batson, China cities raise water price in bid to conserve, „The Wall Street Journal”, http://online.wsj.com/article/SB124897577003694405.html, 21.02.2013 r. 20 China, CIA – The World Factbook, http://www.cia.gov/library/publications/theworld-factbook/geos/ch.html, 05.11.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[103]


Wojciech Krzysztof Zieliński

wania poszczególnych ich etapów. Jest też odpowiedzialne za wdrażanie tych planów w życie i ich kontrolę21. Ministerstwo jest również odpowiedzialne za bieżącą analizę stanu bezpieczeństwa hydrologicznego oraz zapewnienie ciągłości dostaw wody do celów przemysłowych, prywatnych i ekologicznych. Zajmuje się także rozwijaniem i nadzorowaniem regionalnych planów na rzecz zabezpieczania zasobów wodnych, regulacji popytu na nie oraz rozwoju systemów ich alokacji. W gestii ministerstwa pozostaje również przeprowadzanie badań ankietowych wśród konsumentów oraz szacowanie dostępnych zasobów wodnych. Ponadto MZW wdraża i nadzoruje system licencjonowania odbioru wody oraz taryfy opłat za jej pobór. Opracowuje również wytyczne dla sektora hydrotechnicznego i publicznej dystrybucji. Omawiany resort zajmuje się więc nie tylko wodą przesyłaną w lokalnych sieciach wodociągowych, ale także wodą butelkowaną, określają dla niej normy, a także warunku sprzedaży22. Ważnym elementem funkcjonowania ministerstwa jest także monitorowanie stanu zanieczyszczeń wód, określania ich maksymalnego dopuszczalnego poziomu i wyznaczanie standardów jakości dla wody pitnej, a także wszelkie działania związane z ochroną tychże zasobów. MZW posiada także szczególne uprawnienia w przedmiocie zjawisk powodzi i suszy. Uprawnienia te mają charakter kontrolny, planistyczny, koordynacyjny jak również legislacyjny. Resort zajmuje się nie tylko działaniami o charakterze permanentnym, ale także doraźnym, w przypadku nagłego wystąpienia zjawisk niepożądanych (głównie powodzi)23. W ramach polityki publicznej ministerstwo prowadzi akcje społeczne, których tematem przewodnim jest propagowanie zachowań przyczyniających się do oszczędnego gospodarowania wodą w życiu codziennym. W ramach tej działalności MZW stanowi organ nadrzędny, który konstruuje politykę oszczędności i wprowadza wytyczne dla instytucji niższego szczebla. Dodatkowo instytucja ta zarządza i chroni infrastrukturę wodną, zabezpiecza wybrzeża oraz kontroluje plaże i ujścia rzek oraz jezior. Organ ten jest też odpowiedzialny za politykę przesiedleń, związaną z realizacją wielkich projektów budowlanych infrastruktury wodnej. Ciekawym obszarem zainteresowania 21 Ministry of Water Resources the People’s Republic of China, 2007–2008 Annual Report, op. cit. 22 Ministry of Water Resources the People’s Republic of China, About MWR, http:// www.mwr.gov.cn/english/aboutmwr.html, 12.04.2013 r. 23 Ibidem.

[104]

refleksje


Bezpieczeństwo hydrologiczne w perspektywie Chińskiej Republiki Ludowej

MZW są sprawy związane z polityką wobec zanieczyszczeń gleby i jej erozji. W ramach tej dziedziny ministerstwo monitoruje i konstruuje plany przeciwdziałania degradacji i zanieczyszczeniu gruntów. Ustala w tym względzie odpowiednie standardy i regulacje24. Kończąc ten wątek warto zaznaczyć, iż MZW jest arbitrem w sporach wewnątrzsektorowych jak i między jednostkami samorządu terytorialnego, których dotyczą kwestie zarządzania zasobami wodnymi. Ponadto organ ten ma prawo prowadzić dochodzenia i sprawdzać, czy ustanowione prawo jest przestrzegane. Dysponuje również środkami umożliwiającymi jego pełną egzekucję. Jest on także odpowiedzialny za badanie stanu technicznego infrastruktury wodnej oraz zapewnienie bezpieczeństwa produkcji sektora wodnego. Naturalnym jest, iż ministerstwo to współpracuje z wieloma organizacjami jak i innymi państwami w dziedzinie badań nad nowymi technologiami poprawiającymi jakość zasobów wodnych oraz wpływającymi na oszczędniejsze nimi gospodarowanie25. Powyższe, syntetyczne przedstawienie funkcji Ministerstwa Zasobów Wodnych ChRL, daje wyobrażenie o tym, w jaki sposób pojęcie bezpieczeństwa hydrologicznego jest rozumiane w ramach najwyższych instytucji politycznych tego państwa. Żeby zrozumieć chiński model bezpieczeństwa hydrologicznego, należy przeanalizować rodzaj oraz skalę zagrożeń w tym względzie. Zanieczyszczenia Jedną z konsekwencji wieloletniego, stałego i niezwykle dynamicznego rozwoju gospodarczego ChRL jest wysoki stopień dewastacji środowiska naturalnego. Zanieczyszczone zostają nie tylko powietrze czy gleba, ale także woda. Około 43% ogółu monitorowanych przez państwo rzek i jezior posiada czwartą26 lub gorszą klasę jakości27. Ujęcie niespełniające norm nie może być wykorzystywane jako źródło wody zdatnej do codziennego użytku. Jest to istotny czynnik, który negatywnie wpływa na bilans wodny poszczególnych chińskich prowincji. Aby Ibidem. Ibidem. 26 Klasyfikacja ta zawiera pięć grup jakości wód: I – wody o bardzo dobrej jakości; II – wody o dobrej jakości; III – wody o zadowalającej jakości; IV – wody niezadowalającej jakości; V – wody złej jakości. Zob. Centrum Informacji o Środowisku, http://www.ekoportal.gov.pl/opencms/opencms/ekoportal/informacje_o_srodowisku/ informacje_o_stanie_srodowiska_w_polsce/Woda.html, 07.11.2012 r. 27 Raising a Stink, „The Economist”, http://www.economist.com/node/16744110, 06.11.2012 r. 24 25

nr 7, wiosna-lato 2013

[105]


Wojciech Krzysztof Zieliński

mieć pewność, iż woda została należycie oczyszczona, powinna ona pochodzić z ujęć publicznych, monitorowanych przez państwo. Jeszcze w 1990 r. 48% mieszkańców chińskich miast miało dostęp do sieci publicznego zaopatrywania w wodę bieżącą28. W przeciągu siedemnastu lat odsetek ten zwiększył się do 94%. Powyższe dane odnoszą się jednak wyłącznie do aglomeracji miejskich i nie uwzględniają licznie zamieszkanych terytoriów wiejskich. W 2006 r. przeprowadzono sondaż na grupie ponad 60 tys. respondentów mieszkających na wsi. W jego rezultacie okazało się, iż tylko 55% pytanych posiadało dostęp do bieżącej wody. Niestety pobieranie wody z miejskich albo wiejskich rurociągów nie oznacza automatycznie, iż jej jakość spełnia kryteria sanitarne. Często okazuje się, iż w procesie uzdatniania trzeba było użyć takiej ilości substancji chemicznych, których stężenie i tak wyklucza późniejsze wykorzystanie tej wody do celów spożywczych. Wymogów sanitarnych nie spełnia 44% wiejskich i 28% miejskich ujęć wody. Przebadano także próbki pochodzące z prywatnych ujęć (wiele hoteli czy instytucji oraz domostw prywatnych posiada własne ujęcia wody, a nie rzadko i stacje jej uzdatniania); w toku prowadzonych badań okazało się, iż 53% nie spełnia norm. Ponadto 15% wszystkich przebadanych próbek nie nadawało się do spożycia – były po prostu zbyt toksyczne. Szacuje się, iż około 90% wszystkich wód podziemnych w Chinach jest w różnym stopniu zanieczyszczona29. Aby skutecznie przeciwdziałać powstałym szkodom, należy odpowiedzieć na pytanie, co jest źródłem tychże zanieczyszczeń. W 2010 r. światło dzienne ujrzał raport, który jest jak dotąd najdokładniejszą próbą analizy ilości zanieczyszczeń odprowadzanych do rzek i jezior. Do wykazania ilości zanieczyszczeń wpływających rocznie do cieków Chińskich posłużono się specjalnym markerem – skażenie wody mierzono ilością tlenu, jaka jest potrzebna do rozkładu chemicznego związków zanieczyszczających rzeki i jeziora. Dzięki temu zabiegowi oszacowano liczbę ścieków produkowanych przez poszczególne sektory gospodarki. Ogólny poziom zanieczyszczeń wód powierzchniowych w Chinach w 2007 r. oscylował na poziomie 30 mln ton30. Z tego 28 Te i kolejne dane za: World Health Organization, Regional disparities In the burden of disease attributable to unsafe water and poor sanitation In China, http://www. who.int/bulletin/volumes/90/8/11-098343/en/, 07.11.2012 r. 29 J. Turner, In Deep Water: Ecological Destruction of China’s Water Resources, [w:] Water and Energy Futures in an Urbanized Asia, red. E. R. Peterson, R. Posner, http://www.wilsoncenter.org/sites/default/files/turner_csis_article.pdf, 07.11.2012 r. 30 J. Absfield, K. Bradsher, China Report Shows More Pollution in Waterways, „The New York Times”, http:// www.nytimes.com/2010/02/10/world/asia/10pollute.

[106]

refleksje


Bezpieczeństwo hydrologiczne w perspektywie Chińskiej Republiki Ludowej

324 tys. ton to zanieczyszczeń spłynęło z wysypisk śmieci, 13,2 mln ton produkuje rolnictwo, a około 16,5 mln ton przemysł. Według szacunków agencji rządowych chiński system wodny posiada zdolność samooczyszczenia się z 7,4 mln ton rocznie31. Na podstawie tego wyliczenia widać skalę tego problemu i jego znaczenie dla bezpieczeństwa ekologicznego Chin. Aż 21 proc. (269 mln) społeczeństwa ma dostęp jedynie do częściowo dobrej wody, a aż 25% (327 mln) nie ma zapewnionego nawet takiego połowicznego standardu32. Razem stanowią oni ponad półmiliardową grupę ludności, która skazana jest na spożywanie wody niespełniającej kryteriów jakościowych. Woda o niewłaściwym standardzie sprzyja rozwojowi chorób. Aby ukazać znaczenie tego aspektu, stworzono odpowiedni wskaźnik o nazwie Disability-Adjusted Life Year w skrócie DALY. Indeks ten jest szacunkowym wskazaniem na ilość lat straconych w wyniku przedwczesnych zgonów lub przebytych urazów i chorób. Roczny wskaźnik dla Chin równy jest 2 805 mln DALY. To około 62 tys. zgonów rocznie, których można byłoby uniknąć gdyby tylko polepszyć jakość spożywanej wody33. Podsumowanie Ministerstwo Zasobów Wodnych dysponuje ogromnymi uprawnieniami, co świadczy o wadze, jaką chińskie kierownictwo przywiązuje do problemu zasobów wodnych. Instytucja ta zajmuje się wszystkimi kwestiami związanymi z wodą, jej brakiem lub nadmiarem. W Chinach zagadnienie to traktowane jest niezwykle szeroko. Zadania realizowane w ramach MZW mieszczą się w podanej na początku artykułu definicji, ale niektóre z nich wykraczają poza nią. Zadania takie, jak rekultywacja obszarów dotkniętych suszą lub kontrola sektora przemysłu wodnego, rozszerzają definicję bezpieczeństwa hydrologicznego. Potwierdzenie znalazł problem, który sygnalizowany był na początku rozważań. Nie ma uniwersalnej definicji określającej badane zagadnienie. Każde państwo podchodzi do tego problemu w sposób wybiórczy. Dlatego zawsze istnieje ryzyko, iż tworząc uniwersalne definicje, któryś z elementów zostanie pominięty, świadomie lub nieświadomie, a później brak ten uwidoczni się podczas konkretnej analizy. Nie ulega jednak wątpliwości, iż zagadnienie bezpieczeństwa hydrologicznego pozostaje ważnym priorytetem dla rządu ChRL. W 2007 r. podczas XVII Konhtml?_r=0, 08.11.2012 r. 31 Ibidem. 32 World Health Organization, op. cit. 33 Ibidem.

nr 7, wiosna-lato 2013

[107]


Wojciech Krzysztof Zieliński

gresu Chińskiej Patii Komunistycznej, ówczesny pierwszy sekretarz Hu Jintao mówił o konieczności większego skupienia się na kwestiach ochrony środowiska i wypracowaniu modelu bardziej zrównoważonego rozwoju. Szczególny nacisk położył na politykę bezpieczeństwa hydrologicznego zaznaczając, iż należy zapewnić więcej czystej wody pitnej, a także ulepszyć system ochrony zasobów wodnych, skuteczniej przeciwdziałać zanieczyszczeniom oraz zaostrzyć kontrolę użytkowania wody. Wspomniał także o konieczności oszczędniejszego gospodarowania tą cieczą, a w szczególności zmniejszeniu rozmiarów jej marnotrawstwa34. Kurczenie się zasobów wodnych to proces, którego skala przybiera ogromne rozmiary i stanowi niepodważalne zagrożenie dla rozwoju Chin. Powoduje ono zmniejszanie się obszarów gruntów ornych, stanowiąc również wyzwanie dla bezpieczeństwa żywieniowego. Dodatkowo, rosnąca ilość zanieczyszczeń pogarsza komfort życia, a także jego jakość i co ważniejsze długość. Niepodejmowanie tych kwestii skutkowałoby zapewne załamaniem chińskiego wzrostu gospodarczego. Państwo Środka przekształciłoby się z wiodącej gospodarki świata w zwykły śmietnik. Konflikty społeczne, których podłożem mogą być problemy związane z poruszonymi wcześniej zagadnieniami stanowią również zagrożenie dla chińskiego systemu politycznego35. Członkowie Komunistycznej Partii Chin są świadomi istniejącego problemu i starają się mu przeciwdziałać. Inwestycje w infrastrukturę wodną mają polepszyć bezpieczeństwo i dostępność zasobów. W Chinach buduje się ogromne zapory wodne oraz wdraża projekty mające relokować ogromne ilości wody z obszarów w nią bogatych do tych uboższych. Wiele z tych projektów wzbudza jednak ogromne kontrowersje. Ingerują one bowiem w lokalne ekosystemy, często też przy ich realizacji niszczone jest środowisko. Uderzają one także bardzo boleśnie w lokalne społeczności. Setki tysięcy ludzi poddawanych jest przymusowym przesiedleniom. Często nie zapewnia się im należytych rekompensat za poniesione straty. Artykuł ten nie traktuje badanego zagadnienia w wyczerpujący sposób. Jego celem jest zasygnalizowanie skali problemu, który stanowi współcześnie ogromne wyzwanie dla wielu państw i społeczności lokalnych. Niestety nie poświęca się mu wystarczająco dużo miejsca w badaniach i literaturze. P. Gleick, op. cit., s. 88. W 2004 r. w Chinach miało miejsce 50 tys. protestów wywołanych niezadowoleniem z powodu stanu środowiska naturalnego. Prawie połowa z nich dotyczyła spraw związanych ze stanem wód. Zob. J. Turner, op. cit., s. 33. 34 35

[108]

refleksje


Bezpieczeństwo hydrologiczne w perspektywie Chińskiej Republiki Ludowej

Summary Today’s China is the world’s biggest economy. Economy and population growth has impact on Chinese water resources. Pollution and water waste are decreasing the supply of clean water. Besides, there are areas like the southern and eastern regions of China that receive abundant rainfall while the northern and western regions receive much lower rainfall. Government must provide water for drinking purposes and for economy. This isn’t an easy task. Measures that solve one problem often create another one. Nota o autorze Wojciech Krzysztof Zieliński [w.zielinski60@gmail.com] – absolwent studiów I stopnia na kierunku stosunki międzynarodowe, specjalność: dyplomacja i stosunki konsularne. Obecnie student I roku studiów II stopnia na WNPiD UAM. Interesuje się problematyką relacji między państwami obszaru Azji Wschodniej i Południowej.

nr 7, wiosna-lato 2013

[109]



Znaczenie Re

Mateusz Garbaciak Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Znaczenie Republiki Azerbejdżanu w kontekście bezpieczeństwa energetycznego

A

zerbejdżan, chociaż prawie czterokrotnie mniejszy od Polski,

jest ważnym graczem na arenie międzynarodowej. O jego sile stanowią przede wszystkim posiadane zasoby surowcowe. Dość spore złoża gazu ziemnego i ropy naftowej są kartą przetargową o ogromnej sile. Szczególnie w okresie kryzysu gospodarczego i wręcz rozpaczliwego poszukiwania nowych źródeł energii przez Unię Europejską. Stawia to władze w Baku przed dużą szansą na poprawę swojej pozycji wśród państw Kaukazu Południowego i Azji Centralnej. Zasoby Azerbejdżanu, ulokowane w większości na dnie Morza Kaspijskiego, odgrywają znaczącą rolę w kontekście bezpieczeństwa energetycznego kontynentu europejskiego, a w szczególności państw bałkańskich oraz środkowoeuropejskich, ale także swojego najbliższego partnera, czyli Turcji. Jednakże możliwości i korzyści z nich wynikające będą skutecznie niwelowane oraz osłabiane przez politykę Federacji Rosyjskiej, która będzie chciała w ten sposób chronić swoje własne interesy reprezentowane przez eksportowego monopolistę – Gazprom. Według danych udostępnionych przez brytyjską firmę BP, azerbejdżańskie zasoby gazu ziemnego wynoszą 1,3 bln m3, co daje 0,6% ogólnych zasobów światowych. Natomiast wydobycie w 2011 r. wyniosło 14,8 mld m3, czyli 0,5% produkcji światowej, z czego 8,2 mld m3 zostało przeznaczone na rynek wewnętrzny1. Dla porównania należy dodać, że największy producent gazu ziemnego na świecie – Federacja Rosyjska posiada zasoby rzędu 44,6 bln m3, co daje 21,4% zasobów światowych. W 2011 r. w FR wskaźnik wydobycia sięgnął 607 mld m3. Jeżeli chodzi o drugi najważniejszy surowiec energetyczny – ropę naftową, to jego zasoby w Azerbejdżanie wynoszą dokładnie miliard ton (ok. 7 mld baryłek), czyli 0,4% ogółu dostępnych i rozpoznanych zasobów tego surowca. W 2011 r. produkcja ropy naftowej w tym kraju wyniosła 45,6 mln ton (1,1% produkcji światowej), z czego 3,6 mln zo1 Dla porównania, zapotrzebowanie na gaz ziemny dla Polski w 2011 r. wyniosło 15,4 mld m3; BP, Statistical Review of World Energy, June 2012, s. 20, http://www. bp.com/sectionbodycopy.do?categoryId=7500&contentId=7068481, 30.12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[111]


Mateusz Garbaciak

stało wykorzystane przez rynek wewnętrzny. Porównując, dla Arabii Saudyjskiej (największego producenta ropy naftowej na świecie) te wskaźniki przedstawiają się następująco: zasoby są szacowane na 36,5 mld ton (16,1% zasobów światowych), a wydobycie w 2011 r. wyniosło 525 mln ton (13,2% wydobycia światowego)2. Pozycja Azerbejdżanu jako gazowego potentata wiąże się głównie z lansowaną przez UE koncepcją Południowego Korytarza Gazowego3. Dodatkowo, nowa strategia energetyczna Europy na lata 2011–2020 podkreśla potrzebę promowania konkurencyjności unijnego wewnętrznego rynku energetycznego poprzez dywersyfikację dróg transportu, źródeł energii i operatorów rynkowych, jak również poszerzania stosunków z krajami będącymi głównymi dostawcami oraz krajami tranzytowymi. Parlament Europejski w uchwalonej przez siebie rezolucji wzywa Komisję Europejską i zainteresowane państwa członkowskie do dalszych prac na rzecz wdrażania unijnego Południowego Korytarza Gazowego, zwłaszcza projektu gazociągu Nabucco, który mógłby znacznie zwiększyć bezpieczeństwo dostaw gazu w Unii Europejskiej4. Uszczegóławiając, w ramach Południowego Korytarza Gazowego ma zostać wybudowany gazociąg łączący azerbejdżańskie złoża Szach-Deniz z potencjalnymi odbiorcami w Europie Środkowej i Południowo-Wschodniej. W początkowej fazie Komisja Europejska starała się przeforsować projekt Nabucco, zakładający budowę linii przesyłowej biegnącej od Morza Kaspijskiego przez Turcję, Bułgarię, Rumunię i Węgry do austriackiego Baumgarten5. Jednak okazał się on zbyt kosztowny i czasochłonny. Jego miejsce zajęły koncepcje zakładające utworzenie kilku linii przesyłowych. Wśród nich największy entuzjazm budzi projekt gazociągu transanatolijskiego TANAP, który miałby biec przez terytorium Turcji do granicy z Bułgarią. Jego przepustowość będzie się wahać w przedziale od 16 do 60 mld m3 gazu rocznie6. Dla porównania, ten sam wskaźnik dla Nabucco wynosiłby Ibidem, s. 8-29. A. Jarosiewicz, Południowy Korytarz Gazowy Azerbejdżanu i Turcji, http://www. osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2012-07-18/poludniowy-korytarz-gazowy-azerbejdzanu-i-turcji, 12.12.2012 r. 4 Parlament Europejski, Nowa strategia energetyczna dla Europy 2011– 2020,  http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=OJ:C:2012:099E:0064:0077:PL:PDF, 14.12.2012 r. 5 Dokładny plan przebiegu gazociągu, http://www.nabucco-pipeline.com/portal/ page/portal/en/pipeline/route, 12.12.2012 r. 6 W pierwszej fazie eksploatacji przepustowość miałaby wynosić 16 mld m3 gazu rocznie, natomiast w drugiej fazie 31 mld m3. A. Jarosiewicz, Południowy Korytarz Ga2 3

[112]

refleksje


Znaczenie Republiki Azerbejdżanu w kontekście bezpieczeństwa energetycznego

ok. 60 mld m3. Natomiast nieustalona pozostaje kwestia ostatecznego wyboru rynków zbytu azerbejdżańskiego gazu, który trafiałby tą drogą do Europy. Konsorcjum Szach-Deniz zarządzające złożami, z których ma pochodzić surowiec, nieoficjalnie zapowiedziało, że decyzję o ostatecznym wskazaniu głównego adresata inwestycji podejmie w maju 2013 r.7 W grę wchodzą dwa warianty. Pierwszym z nich jest budowa przedłużenia gazociągu transanatolijskiego w postaci Nabucco-West. Opcja ta jest wspierana przez UE jako dająca największe szanse na dywersyfikację dostaw nośników energii. Według planów gazociąg ten miałby biec od granicy turecko-bułgarskiej do Baumgarten w Austrii8 i dostarczać surowiec na rynek środkowoeuropejski. Drugą opcją jest budowa gazociągu transadriatyckiego TAP, który zasilałby rynki Europy Południowej, głównie Włoch i państw bałkańskich9. Szansę na spełnienie wymagań stawianych przez Parlament Europejski dostrzega Komisja Europejska, na której spoczywa obowiązek zajmowania się tym aspektem bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego UE. Potwierdza to wypowiedź Komisarza ds. Energii Günthera Oettingera, który nazwał azerbejdżański gaz „zbawieniem dla Europy”10. Także szef Kancelarii Prezydenta RP Jacek Michałowski, podczas spotkania z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem w grudniu 2012 r., podkreślił, że współpraca z Baku jest dla UE kluczowa11. Stawia to niewątpliwie Azerbejdżan w uprzywilejowanej pozycji, gdyż jako jedyny pewny dostawca surowca w ramach Południowego Korytarza Gazowego może skutecznie oddziaływać na politykę prowadzoną przez UE i w ten sposób dążyć do realizacji własnych celów. Wiąże się to z możliwością wyboru ostatecznego rynku zbytu oraz promowaniem najbardziej opłacalnego projektu budowy gazociągu z punktu widzenia władz w Baku. Cele te sprowadzają się również do wzmacniania swojej pozyzowy..., op. cit. 7 W. Jakóbik, W maju 2013 roku decyzja w sprawie Korytarza Południowego,  http://ebe.org.pl/aktualnosci/europa/w-maju-2013-roku-decyzja-w-sprawiekorytarza-poludniowego.html, 12.12.2012 r. 8 A. Jarosiewicz, Południowy Korytarz Gazowy..., op. cit. 9 Ibidem. 10 Press release, Commissioner Oettinger welcomes decision on “Nabucco West” pipeline, http://europa.eu/rapid/press-release_IP-12-720_en.htm#PR_metaPressRelease_bottom, 12.12.2012 r. 11 T. Grodecki, Michałowski: współpraca z Azerbejdżanem w energetyce kluczowa dla UE, http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=swiat&idNewsComp=&filename=&idnews=86221&data=infopaki et&_CheckSum=-473415305, 12.12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[113]


Mateusz Garbaciak

cji względem państw europejskich oraz Stanów Zjednoczonych, które dość silnie lobbowały na rzecz Południowego Korytarza. Rys 1. Planowany przebieg gazociągu TANAP.

Źródło: Frankfurter Allgemeine Zeitung, Aserbaidschan liefert Gas nach Europa, http://www.faz.net/polopoly_fs/1.1802737!/image/270679850.jpg_gen/derivatives/ article_aufmacher_gross/2704679850.jpg, 30.12.2012 r.

Również Turcja jest ważnym partnerem gospodarczym Azerbejdżanu. Ich bliskość geograficzna i kulturowa dodatkowo ułatwia nawiązywanie coraz głębszych współzależności na płaszczyźnie ekonomicznej. Bliskie więzy narodów azerskiego oraz tureckiego podkreśla slogan „One Nation – Two States”, którego twórcą jest nieżyjący, były prezydent Azerbejdżanu Hejdar Alijew, i który jest często wykorzystywany przy promocji projektów będących owocem bilateralnej współpracy pomiędzy oboma państwami12. Powiązania te nie opierają się przeważnie, jak w przypadku UE, na dostawach gazu ziemnego, niezbędnego do funkcjonowania gospodarki, ale także na wspólnych projektach i przedsięwzięciach w sektorze naftowym. W kwestii przedsięwzięć w ramach sektora gazowego należy wspomnieć, że azerbejdżański koncern państwowy SOCAR 6 października 2010 r. uzyskał pozwolenie (na okres 5 lat) od tureckiego rządu na eksport 1,2 miliarda m3 gazu na rynek wewnętrzny Turcji. Była to decyzja 12  S.  Kardas,  Turkey  and  Azerbaijan:  „One  Nation-Two  States?”,  http://www. jamestown.org/programs/edm/single/?tx_ttnews%5Btt_news%5D=35630&cHash= 560416055f, 15.12.2012 r.

[114]

refleksje


Znaczenie Republiki Azerbejdżanu w kontekście bezpieczeństwa energetycznego

o znaczeniu historycznym, ponieważ umożliwiła Azerbejdżanowi dywersyfikację odbiorców gazu oraz stanowiła pierwszy krok ku wkroczeniu na rynki państw UE. Dokument ten był częścią memorandum podpisanego przez rządy obu państw w czerwcu 2010 r. i zakładał również możliwość eksportu przez terytorium Turcji 2 mld m3 „błękitnego paliwa” do Bułgarii, Grecji lub Syrii13. Natomiast już 5 stycznia następnego roku wspomniany wcześniej SOCAR, wraz z turecką firmą Turcas, uzyskał 30-letnią licencję od urzędu regulacyjnego w Ankarze na sprzedaż gazu w Turcji. Spółka SOCAR-Turcas jest ściśle podporządkowana azerbejdżańskiemu potentatowi, który posiada w niej 75% udziałów14. Pozwalało to na stworzenie podstaw i dobrej atmosfery dla podpisania najważniejszego porozumienia pomiędzy władzami w Baku i Ankarze. 26 października 2011 r. rządy dwóch państw zawarły umowę, w której Turcja zgodziła się na tranzyt 10 mld m3 gazu rocznie do granicy z Grecją oraz Bułgarią. Natomiast Azerbejdżan zobowiązał się do sprzedaży 6 mld m3 tego surowca z drugiej fazy złoża Szach-Deniz od 2018 r. Według przedstawicieli strony tureckiej proponowane ceny były najniższe wśród oferowanych przez konkurencje15. Wszystkie te porozumienia, umowy i memoranda wskazują na rosnącą rolę Azerbejdżanu w polityce energetycznej Turcji. Coraz większe udziały w sprzedaży gazu na jej rynku wewnętrznym i wspólne projekty w ramach Południowego Korytarza coraz bardziej zbliżają do siebie dwa „bratnie narody”. Tworzenie spółek z tureckimi firmami takimi jak Turcas czy Botas dodatkowo wzmacnia wzajemne powiązania i zależności. Jednak handel gazem ziemnym to nie jedyna dziedzina, będąca przedmiotem dynamicznie rozwijających się w ostatnim czasie, relacji turecko-azerbejdżańskich. 23 lipca 2010 r. spółka SOCAR-Botas uzyskała licencję na budowę rafinerii w Aliadze, w tureckiej prowincji Izmir. Koszt całego przedsięwzięcia został oszacowany na 5 mld dolarów. Budowa została rozpoczęta w 2012 r., a jej koniec przewidziano na rok 2014. Wykonawcy to głównie firmy zewnętrzne, takie jak Foster Wheeler, Technip 13 A. Jarosiewicz, Azerbejdżański gaz w drodze do Europy, Tydzień na Wschodzie, „Biuletyn Analityczny Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie” 2010, nr 34(152), s. 4-6. 14 Idem, Azerbejdżan uzyskał licencję na sprzedaż gazu w Turcji, Tydzień na Wschodzie, „Biuletyn Analityczny Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie” 2011, nr 1 (161), s. 12. 15 Idem, Turcja i Azerbejdżan podpisały porozumienie o tranzycie gazu, http:// www.osw.waw.pl/pl/publikacje/tydzien-na-wschodzie/2011-11-09/turcja-i-azerbejdzan-podpisaly-porozumienia-o-tranzycie-g, 30.12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[115]


Mateusz Garbaciak

Benelux, KTI oraz Axens. Możliwości przerobowe przyszłej rafinerii to 10 mln ton rocznie. Będzie ona połączona z Kompleksem Petrochemicznym Petkim, w którym 51% udziałów ma spółka-inwestor z Aliagi. Koszt wykupu akcji od państwa tureckiego 30 czerwca 2008 r. wynosił 2 mld 40 mln dolarów. Rafineria wraz z kompleksem stworzą całość, która z pewnością stanie się potentatem na rynku już nie tylko tureckim16. Dodatkowo, do 2016 r. planowane jest wybudowanie portu przemysłowego oraz dwóch elektrowni węglowych o mocy 200 i 600 MW. Mają one pomóc w obcięciu wydatków o 40%. Koszt realizacji inwestycji to 1,6 mld dolarów. Jak powiedział dyrektor naczelny tureckiego oddziału SOCAR, Kenan Yavuz, jego firma od 2013 r. zacznie importować 1,2 mld m3 gazu z Azerbejdżanu przez Gruzję do Turcji. Z tej puli 500 mln m3 trafi do Konsorcjum Petkim, a reszta zostanie sprzedana innym odbiorcom tureckim17. Przykłady te doskonale pokazują, jak bliska jest współpraca na linii Azerbejdżan-Turcja i jak ważną rolę odgrywają złoża położone na dnie Morza Kaspijskiego dla bezpieczeństwa ekonomicznego i energetycznego Turcji. Jej stale rosnąca pozycja w regionie Azji Mniejszej i basenie Morza Śródziemnego oraz chęć odgrywania ważnej roli jednego ze strategicznych partnerów Stanów Zjednoczonych, będą działać korzystnie na rozwój dalszej współpracy pomiędzy tymi państwami. Turcja, aby mieć możliwość zachowania obecnego statusu mocarstwa regionalnego i utrzymać duży wzrost gospodarczy, będzie musiała dalej rozwijać bilateralne stosunki gospodarcze i polityczne z Azerbejdżanem. Azerbejdżan wraz ze swoimi zasobami surowców energetycznych oraz posiadaną infrastrukturą przesyłową stanowi ważny element w kontekście bezpieczeństwa energetycznego Gruzji. Przywódcy obu państw określają wzajemne relacje jako strategiczne i niezmiernie ważne dla całego regionu. O znaczeniu i prawdziwości tego partnerstwa może świadczyć pomoc jaką Azerbejdżan okazał Gruzji w 2006 r., kiedy rosyjski Gazprom przerwał dostawy gazu do tego kraju. Wobec tej sytuacji władze w Baku zdecydowały się na przekazanie 20 mln m3 16 Obecnie Kompleks Petrochemiczny Petkim jest jedną z najpopularniejszych i największych korporacji oraz największym producentem wyrobów ropopochodnych w Turcji. Oficjalna strona internetowa koncernu Petkim: http://www.petkim.com.tr/ Sayfa/2/790/CORPORATE-ABOUT-US.aspx, 22.12.2012 r. 17 E. Ersoy, Bloomberg, Petkim to Invest $8 Billion on Refinery, Port, Power Plan, http://www.bloomberg.com/news/2012-10-15/petkim-to-invest-8-billion-on-refinery-port-power-plant.html, 22.12.2012 r.

[116]

refleksje


Znaczenie Republiki Azerbejdżanu w kontekście bezpieczeństwa energetycznego

gazu zachodniemu sąsiadowi18. Był to ważny gest, biorąc pod uwagę fakt, że Gruzja jest całkowicie uzależniona od dostaw tego surowca z Federacji Rosyjskiej19. Ponadto państwa te są powiązane ze sobą gospodarczo poprzez liczne drogi tranzytu azerbejdżańskich surowców m.in. do Turcji. Pierwszym wspólnym projektem po upadku ZSRR była renowacja istniejącego już ropociągu Baku-Supsa w 1999 r., który po zmodernizowaniu jest w stanie przyjąć nawet 15 mln ton ropy rocznie. Natomiast w 2002 r. ruszyła budowa ropociągu Baku–Tbilisi–Ceyhan o przepustowości 50 mln ton i możliwości jej powiększenia nawet do 100 mln ton. Pierwszy surowiec dotarł do końca rurociągu nad Morzem Śródziemnym w lipcu 2006 r. Następnym ważnym ze strategicznego punktu widzenia projektem gazociąg Baku–Tbilisi–Erzurum (BTE), który został oddany do użytku na przełomie 2006 i 2007 r.20 Również w kontekście planowanego Południowego Korytarza i związanego z nim gazociągu TANAP Gruzja odgrywa ważną rolę jako jedno z państw tranzytowych. Dodatkowo, wobec wcześniej wspomnianego, całkowitego uzależnienia od surowców dostarczanych przez Gazprom i innych rosyjskich dostawców, ich dywersyfikacja wydaje się być jednym z głównych celów polityki gruzińskiego rządu. W 2005 r. Gruzja kupiła od Gazpromu 1,4 mld m3 gazu co daje prawie 100% konsumpcji wewnętrznej21. Dlatego nadmierne uzależnienie od dostaw rosyjskich i próba dywersyfikacji źródeł pozyskiwania surowców energetycznych przez rząd w Tbilisi powodują coraz większy zwrot jego polityki w stronę Azerbejdżanu. Dodatkowo, profity pochodzące z opłat tranzytowych regularnie zasilają gruziński budżet i czynią w ten sposób współpracę ze wschodnim sąsiadem coraz bardziej konieczną i opłacalną. Jednakże wzrost znaczenia Azerbejdżanu na arenie międzynarodowej nie jest korzystny dla innego potentata energetycznego – Federacji Rosyjskiej. Widać to szczególnie w prowadzonej przez nią polityce wobec całego regionu Morza Kaspijskiego. Jednym z najważniejszych jej objawów jest spór o status prawny zasobów położonych pod dnem tego akwenu. Prowadził on do licznych nieporozumień oraz napięć po18 Zob. W. Górecki, K. Rawska-Górecka, Punkty sporne w stosunkach azerbejdżańsko-gruzińskich (lata 1989-2007), [w:] Klęska demokracji? Obszar byłego ZSRR, red. P. Grochmalski, Toruń 2010, s. 427. 19 E. Wyciszkiewicz, Rosyjska polityka energetyczna w basenie Morza Kaspijskiego, [w:] Geopolityka rurociągów. Współzależność energetyczna a stosunki międzypaństwowe na obszarze postsowieckim, red. eadem, Warszawa 2008, s. 177. 20 W. Górecki, K. Rawska-Górecka, op. cit., s. 430. 21 E. Wyciszkiewicz, op. cit., s. 177.

nr 7, wiosna-lato 2013

[117]


Mateusz Garbaciak

między państwami nadbrzeżnymi. Stanowi to bardzo ważną kwestię z punktu widzenia władz w azerbejdżańskich, ponieważ większość posiadanych zasobów surowcowych znajduje się w podmorskich złożach Szach-Deniz, Azeri, Czirag oraz Guneszli. Do chwili obecnej jednak nie zostało podpisane żadne porozumienie wielostronne dotyczące uregulowania statusu zasobów Morza Kaspijskiego22. Jest to zasługa przede wszystkim władz rosyjskich, które skutecznie blokowały rozwiązania wysuwane przez pozostałe państwa. Jedynym zwolennikiem proponowanych działań był przez długi czas Iran23. Przełomem okazało się porozumienie podpisane przez Federację Rosyjską oraz Kazachstan w lipcu 1998 r. Dotyczyło ono podziału dna morskiego w celu umożliwienia wykonywania suwerennych praw do eksploatacji złóż. Powyższa umowa stanowiła podstawę do podpisania podobnej ugody pomiędzy FR a Azerbejdżanem w 2002 r. Obie umowy weszły w życie do 2004 r. Jednak podziałowi zasobów Morza Kaspijskiego na sektory państwowe sprzeciwia się do dnia dzisiejszego Iran, który twierdzi, że powinny być one wykorzystywane wspólnie i jednakowo przez wszystkich uczestników sporu24. Innym przykładem jest realizacja projektu budowy gazociągu South Stream, który ma być konkurencją dla projektu Południowego Korytarza. Ma on biec po dnie Morza Czarnego do wybrzeża Bułgarii, następnie poprzez Serbię, Węgry i Słowenię do Włoch25. Przedsięwzięcie to ma na celu niedopuszczenie do zwiększenia dywersyfikacji energetycznej UE i wzrostu znaczenia państw korzystających z zasobów Morza Kaspijskiego jako potencjalnych konkurentów Gazpromu. Według specjalistów projekt ten jest zupełnie nieopłacalny i niesienie ze sobą ogromne koszty, które, w porównaniu z dochodami, w wieloletniej perspektywie mogą okazać się większe. Dodatkowo, „Południowy Strumień” ma powiększyć liczbę odbiorców rosyjskiego gazu o państwa bałkańskie i doprowadzić stopniowo do ich uzależnienia od tego kierunku dostaw. Opłacalność tego projektu w wątpliwość podaje dodatkowo nadpodaż surowców energetycznych na rynku europejskim oraz determinacja Komisji Europejskiej, która wraz z przyszłymi pań-

E. Wyciszkiewicz, op. cit., s. 154. Ibidem, s. 152. 24 Ibidem, s. 154. 25 Oficjalna strona internetowa projektu South Stream, http://www.south-stream. info/en/pipeline/route/, 30.12.2012 r. 22 23

[118]

refleksje


Znaczenie Republiki Azerbejdżanu w kontekście bezpieczeństwa energetycznego

stwami tranzytowymi oraz odbiorcami stara się za każdą cenę doprowadzić do realizacji koncepcji pożądanego Południowego Korytarza26. Rys. 2. Planowany przebieg gazociągu South Stream.

Źródło: Oficjalna strona internetowa konsorcjum South Stream, http://www.southstream.info/fileadmin/f/mapd/eng/partnership_eng.jpg, 30.12.2012 r.

Równie ważną kwestią jest współpraca gospodarcza pomiędzy Azerbejdżanem a Federacją Rosyjską, w szczególności ta dotycząca gazu ziemnego i ropy naftowej. 5 września 2010 r. rosyjski monopolista Gazprom podpisał w Baku umowę, na mocy której podwoił zakup azerbejdżańskiego gazu z 1 mld m3 w 2010 r. do 2 mld m3 w roku następnym. Umowa ta przewidywała także elastyczne zwiększenie stawek kupowanego surowca w zależności od potrzeb27. Przedsięwzięcie to ma na celu odciąganie Azerbejdżanu od projektu Południowego Korytarza poprzez oferowanie wysokich stawek, z rosyjskiego punktu widzenia mało opłacalnych, jednak realizujących strategiczny cel polityki rządu w Baku, którym jest dywersyfikacja partnerów eksportowych. Dodatkowo, Moskwa stara się wpłynąć na swego południowego sąsiada poprzez utrzymywanie zależności surowcowej i przejmowanie aktywów energetycznych oraz infrastruktury w innych państwach Kaukazu Południowego. Doskonałym przykładem jest Gruzja, która 26 S. Kardaś, E. Paszyc, Za wszelką cenę: Rosja rozpoczyna budowę South Streamu, „Komentarze OSW” 2012, nr 98. 27 Gazprom podwoi zakupy gazu w Azerbejdżanie, „Biuletyn Analityczny OSW” 2010, nr 29(147), s. 7.

nr 7, wiosna-lato 2013

[119]


Mateusz Garbaciak

odgrywa niebagatelną rolę w planowanym projekcie TANAP oraz już istniejącej sieci przesyłowej. Aby osłabić jej pozycję, Gazprom umiejętnie manipuluje cenami sprzedawanego na gruziński rynek gazu. Stara się w ten sposób również zniechęcić Tbilisi do podejmowania kroków szkodzących jego interesom28. Dominacja energetyczna Federacji Rosyjskiej jest niekwestionowana. Obecnie posiada 12,1 mld ton rezerw ropy naftowej, a jej produkcja sięga 511 mln ton rocznie. Jest także najzasobniejszym krajem na świecie, jeśli chodzi o gaz ziemny. Przytoczone dane doskonale przedstawiają siłę argumentów, która posiada rząd w Moskwie oraz Gazprom jako przedłużenie i uzupełnienie prowadzonej przez nią polityki zagranicznej. Podsumowując, Azerbejdżan zaczyna odgrywać coraz większą rolę jako potencjalny dostawca surowców energetycznych do państw europejskich, Turcji, Gruzji oraz staje się realnym zagrożeniem dla zapędów monopolistycznych rosyjskiego Gazpromu. Ma to związek z ekspansją Państwowej Spółki Naftowej Republiki Azerbejdżan (SOCAR) już nie tylko na wcześniej wspomniane rynki, lecz także na te znajdujące się „pod nosem” konkurencji. Doskonałym przykładem jest tu Ukraina oraz państwa Azji Centralnej. Dodatkowo, w nadchodzącym okresie główny rywal Azerbejdżanu na tym polu, Federacja Rosyjska, może spotkać się z licznymi przeszkodami oraz problemami natury wewnętrznej. Najważniejszym z nich wydaje się szybki wzrost rosyjskiej gospodarki o ok. 6% rocznie co według specjalistów może prowadzić do takiej sytuacji, w której Gazprom nie będzie w stanie zaspokoić jej surowcowego popytu29. Na niekorzyść Moskwy działają również wysokie wydatki na nieopłacalne z ekonomicznego punktu widzenia projekty typu South Stream, czy odrzucenie strategii inwestowania w łupki gazowe na rzecz łupków ropy naftowej. Ponadto działania podjęte przez UE oraz prowadzona przez nią polityka dywersyfikacji źródeł dostaw nośników energii dodatkowo pogarszają położenie Federacji Rosyjskiej. Wszystkie te czynniki, a przede wszystkim osłabienie pozycji głównego dostawcy gazu ziemnego do Europy, czyli Federacji Rosyjskiej, działają na korzyść Azerbejdżanu, który z roku na rok staje się coraz silniejszy gospodarczo. Ze wzrostem ekonomicznym łączy się również zwiększenie siły oddziaływania, co doskonale wykorzystują władze w Baku, forsując korzystne dla swojego kraju rozwiązania oraz projekE. Wyciszkiewicz, op. cit., s. 178–180. J. Biłałek, A. Oleksiuk, Gospodarka i geopolityka. Dokąd zmierza świat?, Warszawa 2009, s. 81. 28 29

[120]

refleksje


Znaczenie Republiki Azerbejdżanu w kontekście bezpieczeństwa energetycznego

ty energetyczne, a budowa Południowego Korytarza Energetycznego może okazać się tylko początkiem gospodarczej ekspansji tego kaukaskiego państwa.

Summary The article is about contemporary role of Azerbaijan on the European and Asian countries’ energetic market. The author describes projects and trends connected with economic expansion among Azerbaijani companies. One of them, project of the Southern Energetic Corridor, is the most important for the European Union, because of its energy priorities. The biggest opponent of Azerbaijan is Russian Federation, which is trying to force solutions beneficial only for themselves. Azerbaijani sources of energy are hugely important for the nearest neighbors: Turkey and Georgia. In a few years Azerbaijan could become an energy tycoon and would dictate their own solutions like Russia does today.

Nota o autorze Mateusz Garbaciak [garbaciak.mateusz@gmail.com] – jest studentem II roku studiów I stopnia na kierunku Stosunki Międzynarodowe na WNPiD UAM oraz I roku Wschodoznawstwa w Instytucie Wschodnim UAM. Interesuje się kwestiami politycznymi oraz gospodarczymi związanymi z obszarem postradzieckim, w szczególności państwami Kaukazu Południowego oraz Ukrainą.

nr 7, wiosna-lato 2013

[121]



Respondenci

Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki i omówienie badań1

J

Wstęp

ak pokazują doświadczenia, decydenci polityczni nie zawsze mają naj-

większy wpływ na podejmowane decyzje, gdyż społeczeństwo potrafi skutecznie protestować przeciw planowanym przedsięwzięciom. Przy organizacji inwestycji energetycznych w Polsce taki sprzeciw społeczny często ma niemałe znaczenie. Pojawia się on zarówno przy budowie elektrowni wiatrowych, wodnych, a nawet węglowych. Nasycenie elektrowniami wiatrowymi w Polsce należy do najniższych w Europie i wynosi 3,6%2. W Norwegii aż 98% wytworzonej energii elektrycznej przypada na elektrownie wodne. W Polsce z tego źródła pochodzi jedynie 2,6% energii3. Problem nie omija również elektrowni węglowych, które uzyskują energię ze spalania paliw kopalnych. Prawie 90% energii wyprodukowanej w naszym kraju pochodzi właśnie z elektrowni węglowych4. W Europie dominuje obecnie tendencja przechodzenia na tzw. „czystą energię”, a więc wykorzystywania źródeł energii odnawialnej. Odnawialne źródła energii w Polsce stanowią 11% udziału w rynku5. W krajach Unii Europejskiej, zgodnie z regulacjami prawnymi, w 2020 r. ze źródeł odnawialnych powinno pochodzić 20% całkowitego zużycia energii w UE6. Elektrownie atomowe są przyczyną burzliwego dyskursu na całym świecie. Powszechnie przyjmuje się, że społeczeństwo Polskie stoi 1 Wyniki własnych badań, prowadzonych w 2011 i 2012 r. przez trzyosobowy zespół studentek WNPiD UAM, w tym autorek niniejszego tekstu. 2 Energia ze źródeł odnawialnych w 2011 roku. Informacje i opracowania statystyczne, Główny Urząd Statystyczny (GUS), Warszawa 2012, s. 30. 3 Ibidem. 4 M. Lasoń, Polska wobec wyzwań bezpieczeństwa energetycznego, [w:] Międzynarodowe bezpieczeństwo energetyczne w XXI wieku, red. E. Cziomer, Kraków 2008, s. 238. 5 Energia ze źródeł..., op. cit., s. 30. 6 Polityka energetyczna Polski do 2030 roku, Ministerstwo Gospodarki http://www. mg.gov.pl/files/upload/8134/Polityka%20energetyczna%20ost.pdf, 16.12.2012 r.

nr 7, wiosna-lato 2013

[123]


Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka

w opozycji do alternatywnego sposobu pozyskiwania energii, którym są elektrownie jądrowe7. Poza tym to właśnie opór społeczny po katastrofie w Czarnobylu znacznie wpłynął na rezygnację z budowy elektrowni atomowej w Żarnowcu, rozpoczętej jeszcze w okresie PRL8. Celem przełamania sprzeciwu społecznego prowadzone są na szeroką skalę kampanie informacyjne, mające przybliżyć społeczeństwu sposób funkcjonowania elektrowni atomowych. Zadaniem tych kampanii jest również zbudowanie wśród społeczeństwa poparcia dla tego rodzaju inwestycji, ale także wyeliminowanie strachu związanego z zamieszkiwaniem w okolicach elektrowni. Najbardziej znaną kampanią informacyjno-edukacyjną w Polsce jest prowadzona przez Ministerstwo Gospodarki kampania „Poznaj atom”9. W Polsce nie ma czynnych elektrowni jądrowych, ale w bliskim sąsiedztwie, w promieniu do ok. 310 km od naszych granic, pracuje 10 elektrowni jądrowych z 23 blokami energetycznymi o łącznej zainstalowanej mocy elektrycznej ok. 14,5 GWe10. Na świecie zainstalowane jest obecnie około 440 reaktorów w 31 krajach, o łącznej mocy 370 GW11. Najwięcej energii elektrycznej produkują elektrownie atomowe w USA (103 reaktory) oraz we Francji (59 reaktorów)12. Nie wszystkie kraje jednak dążą do wzrostu udziału energetyki jądrowej w produkcji energii elektrycznej. W Niemczech i Belgii prowadzone są procedury wygaszania części elektrowni jądrowych, natomiast Austria, Estonia i Irlandia w ogóle nie zamierzają budować takich elektrowni13. Pomimo kontrowersji wokół inwestycji atomowych na świecie, Polska w swoich planach na przyszłość zawarła ewentualność powstania takich elektrowni. Znajdujący się w Otwocku-Świerku pod Warszawą, badawczo-doświadczalny reaktor jądrowy „Maria”, o mocy 30 MW, jest obecnie jedynym w Polsce działającym 7 Elektrownie jądrowe uzyskują energię w procesie rozszczepiania jąder atomowych. Ciepło powstałe w reaktorze jądrowym zamieniane jest następnie na energię mechaniczną, potrzebną do generacji prądu elektrycznego. Szerzej: Zjawisko rozpadu jądra atomowego, http://www.nuclear.pl/podstawy,rozpad,0.html, 20.02.2013 r. 8 P. Turczyński, Bezpieczeństwo europejskie. Systemy, instytucje, funkcjonowanie, Wrocław 2011, s. 242. 9 Szerzej: Poznaj atom, http://poznajatom.pl/, 14.12.2012 r. 10 Elektrownie jądrowe na świecie i wokół Polski, http://elektrownia-jadrowa.pl/ Elektrownie-jadrowe-na-swiecie-i-wokol-Polski-1.html, 21.10.2012 r. 11 Do 2030 r. przewiduje się wzrost mocy elektrowni atomowych na świecie do 473, a nawet 750 GW. 12 P. Turczyński, Bezpieczeństwo europejskie… op. cit., s. 242. 13 Ibidem.

[124]

refleksje


Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki...

reaktorem jądrowym14. Jego budowę rozpoczęto w czerwcu 1970 r., a uruchomiony został w grudniu 1974 r., w ówczesnym Instytucie Badań Jądrowych (IBJ)15. Pierwszą w Polsce elektrownię jądrową – wraz z partnerami – ma wybudować Polska Grupa Energetyczna. Rząd zakłada, że budowa powinna rozpocząć się w 2016 r., a pierwszy blok elektrowni miałby ruszyć do końca 2020 r. Badanie opinii respondentów na temat inwestycji w energię jądrową w Polsce Powszechnie przytaczane opinie o społecznej dezaprobacie dla elektrowni jądrowych skłoniły autorki do przeprowadzenia własnych badań na wybranej grupie respondentów16. Badania prowadzone były w wybranych miastach Polski, tj. w Toruniu, Bydgoszczy, Pile, Szczytnie, Poznaniu i Warszawie17. Badania przeprowadzono za pomocą metody sondażowej, przy użyciu kwestionariusza ankiety, w oparciu o subiektywny dobór próby. Ankieta została opracowana zgodnie z zaleceniami zawartymi w literaturze przedmiotu18. Próba nie jest reprezentatywna, ale przedstawia ogólną perspektywę analizowanego zjawiska. Takie podejście do zagadnienia pozwoliło również na porównanie wyników naszych badań z badaniami prowadzonymi przez CBOS. Ankieta składa się z trzech, następujących kolejno po sobie, pytań zamkniętych: „Czy zgodził/ła by się Pan/Pani na budowę elektrowni jądrowej w okolicach Pańskiego miejsca zamieszkania?”; „Czy zgodził/ ła by się Pan/Pani na budowę elektrowni jądrowej w pobliżu Pańskiego miejsca zamieszkania, gdyby oznaczało to tańsze opłaty za energię elektryczną?”; „Czy popiera Pan/Pani budowę elektrowni jądrowych z dala od swojego miejsca zamieszkania w naszym kraju?”. Pierwsze pytanie zostało wyposażone w możliwość uzasadnienia przez respondenta swojej odpowiedzi poprzez zastosowanie pytania warunkowego. W zależności od odpowiedzi udzielonej przez respondenta w pierwszym pytaniu, odpowiadał on następnie na jedno z dwóch pytań uzasadniających jego stanowisko. Pytanie warunkowe jest pytaniem 14 Warto także wspomnieć o działającym w latach 1958–1995 reaktorze atomowym „Ewa”, znajdującym się w tym samym ośrodku (przyp. red.). 15 Szerzej: Badawczy reaktor jądrowy Maria, Narodowe Centrum Badań Jądrowych http://www.ncbj.gov.pl/maria, 14.12.2012 r. 16 Badania zostały przeprowadzone przez trzyosobowy zespół tj. Katarzynę Smolińską, Agatę Przemieniecką oraz Aleksandrę Słokę na wybranej grupie respondentów, N=1100. 17 O wyborze miast zdecydowało ich stosunkowo dalekie położenie od granicy. 18 E. Babbie, Badania społeczne w praktyce, Warszawa 2004, s. 268–307.

nr 7, wiosna-lato 2013

[125]


Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka

półotwartym, daje możliwość zaznaczenia jednej z czterech możliwych odpowiedzi, a także stwarza możliwość na wskazanie przez respondenta powodu, dla którego udzielił takiej, a nie innej odpowiedzi. Pytania ankietowe poprzedzone zostały opisem przedmiotu i celu badania. Ankieta zakończono ponadto pytaniami metryczkowymi, służącymi celom statystycznym. W części metryczkowej zastały postawione pytania o płeć (kobieta, mężczyzna), wiek („mniej niż i 20”, „20–30”, „30–40”, „40–50”, „50–60”, „60 i więcej”) wykształcenie (podstawowe, zawodowe, średnie, wyższe) oraz pochodzenie (miasto, wieś). Część badanych odpowiadała pojedynczo na zadawane przez ankietera pytania (ankieter czytał je respondentowi oraz zaznaczał podawane przez niego odpowiedzi), część zaś przebadano w grupie, rozdając respondentom kwestionariusze ankiety, które własnoręcznie wypełniali. Z każdego z wymienionych wcześniej miast pobrano niewielką próbę głosów ankietowanych. W Toruniu i Bydgoszczy przebadano po 100 osób, W Szczytnie i Pile po 60 osób, w Warszawie – 200 osób, w Poznaniu – 180 osób. Przebadani w miastach stanowią 700 głosów. Następnie, wykorzystując Internet, przebadano 200 osób, które dobrowolnie wypełniły ankietę internetową. Ponadto przeprowadzono również 200 ankiet wśród studentów Wydziału Fizyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Łącznie przebadano 1 100 osób. Celem prowadzonych badań była analiza postaw społecznych wobec energetyki jądrowej. Autorki skupiły się na analizie syndromu NIMBY19, który oznacza dezaprobatę w stosunku do budowy elektrowni w okolicy zamieszkanej przez ankietowanego, ale nie dezaprobatę w stosunku do idei inwestowania w energetykę jądrowa. Celem szczegółowym badań była zatem próba udzielenia odpowiedzi na pytanie, czy elektrownie jądrowe budzą sprzeciw w ogóle, czy społeczeństwo jest skore wyrazić zgodę na ich budowę, o ile zostaną usytuowane z dala od ich miejsca zamieszkania? Ponadto autorki postawiły sobie pytanie, czy respondenci, którzy wyrazili dezaprobatę dla budowy elektrowni w okolicy ich miejsca zamieszkania, są gotowi zmienić swoje zdanie, albo też czy cokolwiek jest w stanie nakłonić ich do zmiany wcześniejszej decyzji. Przyjęta przez autorki teza zakłada, że choć większa część społeczeństwa akceptuje i popiera pomysł budowy elek19 Akronim ang. Not In My Back Yard – „nie na moim podwórku”. W Polsce znane też jako „nie w moim ogródku”. Jest to potoczne określenie postawy osób, które wyrażają swój sprzeciw wobec pewnych inwestycji w swoim najbliższym sąsiedztwie, choć nie zaprzeczają, że są one potrzebne w ogóle.


Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki...

trowni atomowej w Polsce, to przy wskazywaniu ewentualnej lokalizacji zastosowanie znajduje reguła „wszędzie, ale nie u nas”. Internauci i studenci Wydziału Fizyki UAM, w wyniku ogólnym, znacząco zawyżają liczbę udzielonych odpowiedzi pozytywnych, szczególnie w pierwszym i trzecim pytaniu. Być może wynika to z faktu, że ankietowani w tych dwóch grupach to głównie ludzie młodzi, posiadający najczęściej wyższe wykształcenie. Ankietowani internauci w 55% zgodziliby się na budowę elektrowni jądrowej w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. Z 200 osób przebadanych przy wykorzystaniu Internetu, aż 82% popiera ideę budowania elektrowni jądrowych. Wśród studentów fizyki tendencja jest podobna, chociaż ci wykazali się jeszcze większą tolerancją niż internauci. Aż 59% przebadanych studentów Wydziału Fizyki UAM wyraziłoby zgodę na budowę elektrowni jądrowej w okolicy swojego miejsca zamieszkania. Rys. 1. Poparcie dla budowy elektrowni jądrowej w okolicy miejsca zamieszkania respondenta

NIE 64%

TAK 36%

Źródło: Opracowanie własne.

Zestawienie odpowiedzi w poszczególnych miastach obrazuje rys. 2. Uwzględnia on również szczegółowy rozkład odpowiedzi. Z analizy tymczasowo wyłączono internautów i studentów fizyki, gdyż ci prezentowali odmienną tendencję niż przypadkowi przechodnie. Odpowiedzi udzielane przez respondentów we wskazanych powyżej mia-

nr 7, wiosna-lato 2013

[127]


Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka

stach pokazują, że tylko 36% respondentów zgodziłaby się na budowę elektrowni jądrowej w pobliżu swojego miejsca zamieszkania, zaś 64% z nich zdecydowanie się temu sprzeciwia. Rys. 2. Rozkład odpowiedzi respondentów w poszczególnych miastach20 Rozkład odpowiedzi w pierwszym pytaniu

Szczegółowy rozkład odpowiedzi

Miasto/ Odpowiedzi

TAK

NIE

NNN

NNT

NTT

Warszawa

46%

54%

24%

18%

12%

Poznań

36%

64%

27%

25%

12%

Bydgoszcz

21%

79%

43%

28%

8%

Toruń

36%

64%

25%

26%

13%

Piła

32%

68%

28%

25%

15%

Szczytno

34%

66%

23%

35%

8%

Ogólnie

36%

64%

28%

25%

11%

Źródło: Opracowanie własne.

Jednakże spośród przebadanych respondentów 172 osoby (co stanowi w przybliżeniu 25% przebadanych), opowiadające się przeciw budowie elektrowni w swojej okolicy wyraziłyby akceptację dla tej inwestycji, jeżeli znaleziono, by inną lokalizację w kraju. Oznacza to, że ogólne poparcie dla budowy elektrowni jądrowych w Polsce jest większe, niż pokazują powyższe liczby, aczkolwiek problem pojawia się, jeśli elektrownia miałaby powstać w pobliżu miejsca zamieszkania respondenta. 172 osoby, a więc 25% wszystkich przebadanych, to odsetek tych, którzy ogólnie popierają produkcję energii w elektrowniach jądrowych. Jeśli ten procent dodany zostanie do osób, które zgodziłyby się na taką inwestycję w swojej okolicy, to otrzymujemy 61% wszystkich przebadanych (tj. 252 osoby, 36%, zgadzających się na budowę elektrowni w pobliżu swojego miejsca zamieszkania oraz 172 osoby, 25%, sprzeciwiających się budowie elektrowni w pobliżu miejsca swojego zamieszania, jednakże ogólnie popierających inwestycje w energię jadrową). Nie stanowiłoby to istotnej informacji, 20 W kolumnie „szczegółowy rozkład odpowiedzi” znajdują się ankietowani, którzy na pierwsze pytanie odpowiedzieli „nie”. NNN – oznacza udzielenie przez respondenta odpowiedzi „nie” na wszystkie, trzy pytania. NNT – analogicznie, oznacza udzielenie odpowiedzi „tak” tylko w trzecim pytaniu, NTT – oznacza udzielenie odpowiedzi „nie” tylko w pierwszym pytaniu.

[128]

refleksje


Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki...

gdyby nie fakt, że kwestionariusz pozwolił również na zbadanie poziomu elastyczności społeczeństwa. Drugie pytanie traktowało o zgodzie na budowę elektrowni w rejonie zamieszkania respondenta, jeśli ta oznaczałaby dla niego tańszą energię elektryczną. Oczywiście, zdając sobie sprawę z faktu, że energia pochodząca z elektrowni jądrowych nie byłaby tańszą od tej, wytwarzanej przez elektrownie węglowe, celowo skonstruowano tak pytanie. Jego zadaniem było sprawdzenie, czy respondenci są na tyle elastyczni, że daliby się czymś przekonać do zmiany swojego stanowiska. Przeprowadzone badanie potwierdziło hipotezę autorek, że propozycja obniżenia kosztów energii może być dla respondentów atrakcyjna i wpłynąć na poparcie inwestycji w energię atomową również w regionie ich zamieszkania. Jest to sytuacja, kiedy respondent odpowiedział na kolejne trzy pytania umieszczone w kwestionariuszu „nie”, „tak”, „tak”. Takich osób było 80, co stanowi nieco ponad 11% wszystkich przebadanych w miastach. Jeśli tę liczbę respondentów odejmiemy od tych, którzy się nie zgadzają (zakładamy, że osoby te dałyby się przekonać do inwestycji), to otrzymujemy zgodę na inwestycję od 47% ankietowanych (tj. 36 % – tych którzy się zgadzają na budowę elektrowni w swojej okolicy, oraz 11% – tych, którzy daliby się przekonać do wyrażenia poparcia dla elektrowni w Polsce). Jeżeli do tych osób dodamy osoby popierające budowę elektrowni, jednak z dala od ich miejsca zamieszkania (25%), to otrzymamy aż 72% ankietowanych, którzy nie są przeciw budowie elektrowni jądrowej w Polsce (omawianą zależność dokładnie prezentuje rys. 3). Te trzy omówione powyżej grupy respondentów łączy fakt, że ostatecznie uważają one inwestycję w energię jądrową w Polsce za potrzebną, użyteczną lub/i atrakcyjną. Zatem 36% wszystkich przebadanych to osoby, które wolałyby, aby elektrownia jądrowa powstała z dala od ich miejsca zamieszkania, ale zarazem wyrażające aprobatę w stosunku do energii pochodzącej z elektrowni jądrowych (11% i 25% ankietowanych). Natomiast kolejne 36% ankietowanych zgodziłaby się na budowę elektrowni w swojej okolicy. Badania potwierdziły postawioną przez autorki tezę, że wśród polskiego społeczeństwa nie ma sprzeciwu co do wykorzystywania energii jądrowej, ale istnieje sprzeciw lub/i obawa wobec budowy elektrowni atomowych w pobliżu miejsca zamieszkania. Mamy zatem do czynienia wyraźnie z syndromem NIMBY. Jak pokazują doświadczenia, sprzeciw społeczności lokalnych potrafi powstrzymać inwestycję, co winno zmusić do zastanowienia, w jaki sposób przekonać społeczeństwo, by poniższa symulacja sprawdziła się w praktyce.

nr 7, wiosna-lato 2013

[129]


Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka Rys. 3. Symulacja odpowiedzi respondentów

80% 70% 60%

TTT

36%

NTT

50% 40% 30% 20%

NNT NNN

11% 28%

25%

10% 0%

TAK

NIE Źródło: Opracowanie własne.

Interesująco przedstawiają się powody, dla których respondenci wyrażali aprobatę bądź niechęć do wzniesienia elektrowni jądrowej, która miałyby powstać w okolicy ich miejsca zamieszkania. Wątek ten wymaga bardziej szczegółowego omówienia. Mieszkańcy Poznania, którzy udzielili odpowiedzi negatywnej na pierwsze pytanie, wskazywali głównie na obawę związaną z ewentualnością wystąpienia awarii lub katastrofy, a także dotyczącą zdrowia swojej rodziny. W tym mieście pojawiały się również odpowiedzi, że elektrownie jądrowe zanieczyszczają środowisko, są drogie w utrzymaniu oraz że Polska ma dużo złóż węgla i dlatego powinna opierać politykę energetyczną na elektrowniach węglowych. Respondenci z Poznania, udzielający poparcia dla inwestycji jądrowych, uzasadniali swój odpowiedź głównie tym, że elektrownie jądrowe stanowią najlepsze źródło energii. Ponadto ankietowani wskazywali, że energia jądrowa jest „czysta” i bezpieczna. Pojawiły się również opinie, że powstanie elektrowni jądrowej w Polsce stanowi konieczność ze względu na brak lepszej alternatywy dla pozyskiwania energii. Respondenci w Warszawie, odpowiadający negatywnie na pytanie dotyczące powstania elektrowni jądrowej w okolicach ich miejsca zamieszkania, również podnosili obawę o ryzyko awarii oraz utratę

[130]

refleksje


Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki...

zdrowia. Niektórzy ankietowani podkreślali, że blisko swojej okolicy nie życzą sobie takich inwestycji, aczkolwiek ogólnie nie są im przeciwni. Dwa razy wskazano również, że elektrownie jądrowe są zbyt drogie w utrzymaniu. Odpowiedzi pozytywne argumentowane były przede wszystkim powstaniem nowych miejsc pracy, koniecznością inwestowania Polski w energię jądrową oraz tym, że energia jądrowa jest najlepszym jej źródłem. Argumentowano ponadto, iż Polska stoi w obliczu konieczności stworzenia efektywnych źródeł energii, za które respondent uważał wyłącznie energię jądrową. W Bydgoszczy ankietowani, którzy na pierwsze pytanie udzielili odpowiedzi negatywnej, podobnie jak inni podnosili możliwość wystąpienia niebezpiecznej awarii i ryzyko katastrofy środowiskowej. Odpowiadający pozytywnie wykazywali, że energia jądrowa stanowi najlepszą alternatywę oraz że jest bezpieczna. Respondenci z Torunia, odpowiadając negatywnie, na pytanie dotyczące lokalizacji elektrowni w okolicy ich miejsca zamieszkania, wykazywali obawę o zdrowie i ewentualną awarię. Pojawiały się również argumenty związane z zapisanymi w historii katastrofami w elektrowniach jądrowych, m.in. w Czarnobylu. Respondenci, nie tylko z Torunia, często przytaczali przykład katastrofy w elektrowni jądrowej Fukushima w Japonii, która miała miejsce w 2011 r. Ankietowani pomijali fakt, że katastrofa spowodowana była trzęsieniem ziemi, dominowało twierdzenie, iż stało się to w dobie wysoko rozwiniętej technologii. Respondenci z Torunia, którzy wyrazili aprobatę w pierwszym pytaniu, wskazywali na to, że energia jądrowa jest „czysta”, bezpieczna, przyszłościowa oraz uznali, że Polska powinna inwestować w tego typu energię. Mieszkańców Szczytna zdominowała obawa o katastrofę i zdrowie. Pozytywne odpowiedzi rozłożyły się mniej więcej po równo. Wskazywano na nowe miejsca pracy, konieczność zainwestowania w Polsce w energię jądrową oraz na efektywność tego źródła energii. W Pile ankietowani bali się głównie o zdrowie swojej rodziny oraz o umiejętności i wiedzę (czy też ich brak) polskich inżynierów, którzy, zdaniem przebadanych, mają wyjątkową zdolność do niewywiązywania się z powierzonych im kompetencji. Należy zaznaczyć, iż Piła nie stanowiła wyjątku w tej kwestii, gdyż taka opinia pojawiała się kilkakrotnie wśród ankietowanych. Zdaje się, iż takie zdania mogą wynikać z niskiej samooceny Polaków oraz ciągle żywego założenia, że wszystko, co zachodnie, jest lepsze. W Pile pozytywne odpowiedzi na pierwsze pytanie w kwestionariuszu związane były głównie z nowymi miejscami pracy, które stworzyłaby elektrownia.

nr 7, wiosna-lato 2013

[131]


Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka

Przebadani internauci należeli do przedziału wiekowego 18–40 lat, w którym 80% stanowiły osoby z przedziału 20–30 lat. Pochodzili oni praktycznie z wszystkich rejonów Polski, ze względu na zasięg użytego medium. Internauci opowiedzieli się po stronie inwestowania w energię jądrową, bez względu na to, czy elektrownia będzie w pobliżu ich miejsca zamieszkania, czy też nie. Przede wszystkim podnosili oni argumenty, że energia jądrowa jest efektywna, „czysta”, bezpieczna, stanowi najlepsze źródło energii oraz że elektrownia stwarza nowe miejsca pracy. Dezaprobujące argumenty internautów dotyczyły głównie ryzyka wystąpienia awarii. Należy zaznaczyć, iż ponad 18% ankietowanych internautów zmieniłoby negatywny stosunek do tej inwestycji w swojej okolicy, gdyby płynęły z tego faktu korzyści. Przypomnijmy, iż 45% nie zdecydowałoby się na zgodę dla wybudowania elektrowni jądrowej w swojej okolicy. 18% wszystkich ankietowanych internautów, to aż 41% tych, którzy odpowiedzieli w pierwszym pytaniu „nie”. Zakładając, że ci, którzy zdeklarowali się, że zmieniliby zdanie otrzymując korzyści, rzeczywiście by je zmienili, przeciw budowie w swojej okolicy opowiedziałoby się tylko 27% przebadanych internautów. Studenci Wydziału Fizyki, w założeniu badaczek, powinni posiadać większą świadomość i wiedzę na temat technologii jądrowej, niż przeciętny przechodzień. Celem autorek było zweryfikowanie tego założenia. Fizycy przeciw budowie elektrowni w swojej okolicy opowiedzieliby się jedynie w 41%. Ta grupa ankietowanych wykazała się najwyższą ze wszystkich przebadanych przez autorki grup akceptacją tego rodzaju inwestycji. Ponadto, ponad połowa ankietowanych studentów, którzy opowiedzieli się przeciw budowie w swojej okolicy, wyraziła zdanie, że ogólnie popiera inicjatywę inwestowania w energię jądrową. W zasadniczej większości studenci fizyki popierają inicjatywę budowy elektrowni jądrowej, bez względu na jej lokalizację, podobnie rzecz miała się wśród przepadanych internautów. Jak pokazują badania, młodzi ludzie (studenci Wydziału Fizyki w 95% należeli do przedziału wiekowego 20–30 lat) wykazują się dużo większą dozą zaufania względem technologii jądrowej. Studenci Wydziału Fizyki, udzielając odpowiedzi pozytywnych, powoływali się głównie na argumenty, że elektrownia jądrowa jest najlepszym źródłem energii, technologia ta jest bezpieczną oraz że jej wybudowanie stworzyłoby wiele nowych miejsc pracy. Ci natomiast, którzy stali w opozycji, wskazywali często na niebezpieczeństwo związane z utylizacją radioaktywnych odpadów.

[132]

refleksje


Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki... Rys. 4. Stosunek społeczny do budowy elektrowni jądrowej w okolicy swojego miejsca zamieszkania

* Badanie Ministerstwa Gospodarki. ** W latach 1987-2008 wariant odpowiedzi brzmiał: „nie potrafię zająć stanowiska w tej sprawie”. Źródło: Energetyka jądrowa w Polsce – za czy przeciw. Komunikat z Badań BS/48/2011 CBOS, http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2011/K_048_11.PDF

Opinie Polaków na temat energetyki jądrowej w Polsce są badane przez CBOS od 24 lat. W tym czasie nastawienie społeczeństwa do budowy w Polsce elektrowni atomowych uległo zmianom, m.in. po katastrofie w Japonii. Wspominając o Fukushimie, należałoby ównież powołać się na badania przeprowadzone przez CBOS, których opracowanie zawarte zostało w rozdziale W cieniu Fukushimy21. Więcej niż dwie trzecie badanych (69%) uważa, że nawet zastosowanie najnowocześniejszych zabezpieczeń nie uchroni Polski przed niekontrolowanymi zdarzeniami, mogącymi doprowadzić do wypadku w ewentualnej elektrowni jądrowej. Zdecydowanie częściej swoje obawy wyrażają kobiety niż mężczyźni (74%)22, co również zaobserwowano w badaniach autorek. Wyniki pierwszych w nowym tysiącleciu badań CBOS z 2006 r. pokazywały jednocześnie najwyższy poziom sprzeciwu wobec budowy elektrowni nuklearnych w Polsce (58%), który od tamtej pory zaczął sukcesywnie się zmniejszać. Można zatem powiedzieć, że społeczeństwo w coraz większym stopniu popiera inwestycję w energię jądrową. Jednakże nadal większość badanych sprzeciwia się budowie elek21 Energetyka jądrowa w Polsce – za czy przeciw, Komunikat z badań BS/48/2011, Centrum Badań Opinii Społecznej, Warszawa 2011, http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2011/K_048_11.PDF, 20.02.2013 r., s. 10. 22 Ibidem.

nr 7, wiosna-lato 2013

[133]


Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka

trowni jądrowych w Polsce – odsetek ten stanowi 53%23. Jednak, jak czytamy w raporcie CBOS: „Zdecydowana większość badanych (83%) przyznaje ponadto, że po awarii w japońskiej elektrowni Fukushima I zmalało ich zaufanie do energetyki jądrowej. W świetle tych danych trudno nie łączyć spadku poparcia dla polskich planów atomowych z katastrofą w japońskim kompleksie nuklearnym”24. CBOS bada również, od 2006 r., poparcie projektu budowy elektrowni jądrowej w okolicy miejsca zamieszkania respondentów. Badania z 2011 r. pokazują, że zwolennicy budowy elektrowni w pobliżu ich miejsca zamieszkania stanowią tylko 28% ogółu badanych. W porównaniu do poprzedniego roku poparcie spadło o 4 punkty procentowe. Wyniki z roku 2010 są w znacznym stopniu zbieżne z tymi, które samodzielnie przeprowadziły autorki artykułu. Następnie, jak pokazują badania CBOS, aż 67% przebadanych wyraziłoby dezaprobatę dla budowy elektrowni w swojej okolicy. W stosunku do ubiegłego roku jest to wzrost aż o 10 punktów procentowych. Za rozwojem energetyki jądrowej w Polsce zdecydowanie częściej opowiadają się mężczyźni. Jak czytamy w raporcie CBOS, duża część respondentów sprzeciwiających się budowie elektrowni atomowych, bo aż 83%, deklaruje ograniczone zaufanie zarówno do technologii jądrowych, jak i do sposobu ich wykorzystania w Polsce. „Co jedenasty sceptyk (9%) wierzy w bezpieczeństwo najnowszych technologii, ale obawia się problemów z wdrażaniem tego typu rozwiązań w naszym kraju. Niechęć czterech na stu przeciwników atomu (4%) wynika natomiast wyłącznie z braku zaufania do technologii jądrowych”25. Prawie połowa, tj. 46% respondentów przebadanych przez CBOS wyrażała nieufność wobec technologii jądrowych. Badania, które przeprowadzono w wybranych miastach Polski, korespondują z wynikami opublikowanymi przez CBOS, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę procent respondentów, którzy nie wyraziliby zgody na budowę elektrowni jądrowej w okolicy swojego miejsca zamieszkania. CBOS prezentuje, że jest to 67% respondentów, natomiast nasi respondenci wyrazili taką opinię w 64%. Podobnie wygląda kwestia argumentacji dezaprobującej inwestycję w energię atomową w Polsce. Nasi respondenci wskazywali głównie na ryzyko wystąpienia awarii bądź katastrofy, natomiast badani przez CBOS wyrazili mocno ograniczone zaufanie w stosunku do technologii jądrowych, co wiąIbidem, s. 4. Ibidem. 25 Ibidem, s. 7. 23

24

[134]

refleksje


Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki...

że się bezdyskusyjnie z obawą o katastrofę. Należy jednak zaznaczyć, iż z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że młodzi ludzie prezentują nieco inny punkt widzenia niż ludzie starsi i wykazują się większym zaufaniem w stosunku do technologii jądrowej. Na podstawie powyższych danych można powiedzieć, że społeczeństwo polskie boi się ryzyka związanego z możliwością wystąpienia katastrofalnej w skutkach awarii i istnieje niepodważalna konieczność budowania zaufania społecznego w stosunku do technologii jądrowej. W badaniach CBOS zaobserwowano również, że dokonując oceny kompetencji Polaków do sprawowania nadzoru nad elektrownią atomową, ankietowani wyrażają przekonanie, że Polacy nie posiadają niezbędnej do tego wiedzy i umiejętności, co dodatkowo wskazuje na konieczność budowania zaufania społeczeństwa zarówno w stosunku do energii jądrowej, jak i do instytucji sprawujących nadzór nad tego typu przedsięwzięciami. Podsumowanie Analiza powyższych badań pozwala stwierdzić, że większość respondentów nie zgodziłaby się na budowę elektrowni jądrowej w pobliżu swojego miejsca zamieszkania, aczkolwiek istnieje prawdopodobieństwo, że przy udzieleniu odpowiednich korzyści społecznościom lokalnym, można by spodziewać się zmiany negatywnej decyzji przez część respondentów. Jeżeli przeprowadzono by badania reprezentatywne, mogłoby się okazać, że społeczeństwo dałoby się przekonać do tego rodzaju inwestycji w Polsce, bez względu na lokalizację. Jak pokazują wyniki badań CBOS, społeczeństwo polskie coraz częściej udziela pozytywnej odpowiedzi na pytanie o aprobatę dla energii jądrowej w naszym kraju. Od 2006 r. poparcie dla tego typu inwestycji sukcesywnie rośnie, aczkolwiek respondenci ci nadal nie stanowią większości. Za inwestowaniem w energię jądrową w Polsce zdecydowanie częściej opowiadają się młodzi ludzie z wyższym wykształceniem. Częściej również są to mężczyźni niż kobiety, które za to, zdecydowanie częściej niż mężczyźni, wyrażają obawę o zdrowie swojej rodziny i ryzyko katastrofy. Wyrażenie aprobaty dla budowy elektrowni jądrowej w Polsce argumentowane było w zdecydowanej większości tym, że elektrownia jądrowa to najlepsze i „czyste” źródło energii. Warto zaznaczyć, że znacząca część respondentów, stojących w opozycji do tego przekonania, wskazywała na niebezpieczeństwo związane z utylizacją odpadów radioaktywnych. Wykonane badania ukazują wyraźnie, gdzie tkwi problem w wyrażeniu społecznego przyzwolenia na realizację planów związanych z budową elektrowni jądrowej. Mowa tu o syndromie

nr 7, wiosna-lato 2013

[135]


Katarzyna Smolińska, Agata Przemieniecka

NIMBY, co potwierdzają również badania CBOS. Należy wskazać jednak, że być może istnieje możliwość przekonania społeczeństwa do tej inwestycji, w zamian za uzyskanie przez społeczności lokalne pewnych korzyści. W naszych badaniach symulowano korzyść majątkową, która przyniosła pożądany efekt. Część respondentów bowiem wybyła skłonna zmienić swój negatywny stosunek do elektrowni jądrowych w zamian za ewentualne korzyści. Można przypuszczać, analizując wyniki badań CBOS i te, przeprowadzone przez autorki, że osoby pochodzące ze wsi, wykazują się niższym poziomem akceptacji dla tego typu inwestycji. W naszej ocenie, gdyby przeprowadzić badania wyłącznie na wsi, okazałoby się, że poziom sprzeciwu byłby zdecydowanie wyższy niż w miastach. Na koniec zaznaczyć należy iż, autorki nie pretendują do uogólniania wyników badań na całe społeczeństwo, gdyż badania w swym założeniu nie są badaniami na reprezentatywnej próbie.

Summary The social protest against energy investments often postpones or completely blocks developments of many power stations in Poland. The problem concerns wind, water and coal power stations, but the most controversial is a setup of nuclear plant. Based on research carried out by the authors and CBOS, we try to answer the question, whether it is possible to get social agreement for establishing nuclear plant in Poland. Also, we try to show the potential behavior and social syndromes, in particular the NIMBY one. Noty o autorkach Katarzyna Smolińska [k.h.smolinska@gmail.com] – studentka II roku studiów II stopnia na kierunku politologia na WNPiD UAM, uczestniczka licznych konferencji naukowych, działa aktywnie w Studenckim Kole Naukowym Politologów i Dziennikarzy oraz w Kole Naukowym Historii Najnowszej na WNPiD. Interesuje się w szczególności bezpieczeństwem międzynarodowym, integracją europejską, a także psychospołecznymi uwarunkowaniami zjawisk politycznych. Agata Przemieniecka [a.przemieniecka@gmail.com] – studentka II roku studiów II stopnia na kierunku politologia na WNPiD UAM oraz na kierunku prawo na Wydziale Prawa i Administracji UAM. Ak-

[136]

refleksje


Respondenci wobec inwestycji w energię jądrową w Polsce. Wyniki...

tywny członek Studenckiego Koła Naukowego Politologów i Dziennikarzy WNPiD, redaktor pomocniczy gazety studentów UAM „UNIkat”. Interesuje się kwestiami związanymi z marketingiem komercyjnym oraz politycznym, a także szeroko pojętą psychologią polityczną.

nr 7, wiosna-lato 2013

[137]



Zjawisko cyb

Mateusz Karatysz Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Zjawisko cyberprzestępczości a polityka cyberbezpieczeństwa w regulacjach prawnych Rady Europy, Unii Europejskiej i Polski

Wprowadzenie radycyjne definicje bezpieczeństwa podlegają coraz silniejszym tendencjom do poszerzania znaczenia1. Klasyczne ich rozumienie, prezentujące zespół działań zmniejszających wrażliwość na atak, podejmowanych za pomocą potencjału obronnego, rozszerzone zostało o czynniki gospodarcze, technologiczne, ekologiczne, demograficzne czy społeczne. Taki zakres przedmiotowy bezpieczeństwa sprawia, że jedną z jego istotnych części staje się obecnie polityka zwalczania zagrożeń w cyberprzestrzeni. Ta nowa płaszczyzna społecznych interakcji, traktowana jako przestrzeń nieskrępowana czasem i odległością, stanowi obecnie pole dla nowych jakościowo zagrożeń. Wirtualna rzeczywistość, pozbawiona geograficznego parametru mierzalności, nie tylko przekracza kategorię terytorialności, ale przede wszystkim, za sprawą nieograniczonej sfery wolności słowa, uniemożliwia pełną kontrolę nad nadawcą, przekazem oraz odbiorcą. Złudne przekonanie o pełnej anonimowości powoduje, że nowy obszar ludzkiej działalności, pozbawiony tradycyjnej kontroli, sprawdzonej w świecie organicznym, staje się areną coraz chętniej wykorzystywaną przez cyberprzestępców. W takich okolicznościach zjawisko cyberprzestępczości jest obecnie przedmiotem opracowywania komplementarnych rozwiązań prawnych zarówno na szczeblach międzynarodowych, jak i krajowych. I choć ustawodawstwo polskie sukcesywnie podejmuje próby uregulowania kwestii bezpieczeństwa w sieci, to skuteczna walka na tym gruncie napotyka na poważny problem wynikający z błędnej aksjologii, ignorującej to, że bezpieczeństwo państwa zależy od różnych systemów informacyjnych – nie tylko tych, będących we władaniu jednostek organizacyjnych administracji publicznej. Ponadto brak zrozumienia, iż Internet to przestrzeń oderwana od fizycznego

T

1

Zob. J. Stańczyk, Współczesne pojmowanie bezpieczeństwa, Warszawa 1996.

nr 7, wiosna-lato 2013

[139]


Mateusz Karatysz

terytorium państwa, skutkuje ograniczeniem nie tylko pola ochrony, ale i samej definicji bezpieczeństwa. Założenia te wpływają na zredukowanie możliwości dostrzeżenia zagrożeń płynących z wirtualnej rzeczywistości, podważając tym samym zdolność do skutecznej obrony. Cybersieć, cyberterroryzm, cyberprzestępstwo Prace nad siecią internetową trwają od lat 60. XX w., jednak gwałtowny ich rozwój nastąpił dopiero na początku lat 90. wraz z pojawieniem się systemu WWW. Poza upowszechnieniem stron internetowych czy poczty elektronicznej, użytkownicy sieci weszli w posiadanie fizycznej infrastruktury umożliwiającej strumieniowe przesyłanie danych z olbrzymimi prędkościami. „Podstawowa konstrukcja Internetu opiera się na otwartości zarówno architektury jego infrastruktury, jak i kultury jego twórców i użytkowników. Prostota i łatwość łączenia różnych komputerów pozwoliła na ogromne rozszerzenie liczby użytkowników, a otwarta filozofia jego kształtowania stworzyła z niego ogromnie atrakcyjne, interakcyjne na wielu poziomach medium”2. Szacuje się, że liczba użytkowników Internetu przekroczyła w lipcu 2012 r. 2,4 mld osób, co stanowi 34% populacji całego świata3. Według najnowszych danych, w Polsce dostęp do Internetu posiada już 24,9 mln obywateli, co stanowi prawie 65% populacji kraju4. Upowszechnianiu się technologii komunikacyjnych oraz wzrostowi zamożności obywateli świata towarzyszy rozwój społeczeństwa informacyjnego, który uzależniony jest od coraz bardziej zintegrowanych, konwergentnych narzędzi multimedialnych. „(…) Niemal każdy komputer oferuje użytkownikowi możliwość nagrywania CD-ROM i DVD, które łączą tekst, nieruchome obrazy z dźwiękowymi i wideoklipami, jak również możliwość połączenia się z siecią globalną (…)”5. Narzędzia te stają się źródłem swobodnego i nieskrępowanego dostępu do każdej informacji, o każdej porze i za pomocą każdego multimedium. „Wszystko to w oparciu o niewielkie koszty użytkowania sprawiło, że coraz więcej podmiotów (rządów, instytucji i firm), a także indywidualnych osób decyduje się przenosić różne elementy swojej T. Goban-Klas, Cywilizacja medialna, Warszawa 2005, s. 151. World Internet Usage and Population Statistics Jun 30, 2012, http://www.internetworldstats.com/stats.htm, 10.11.2012 r. 4 Internet and Facebook Usage in Europe, Jun 30, 2012, http://www.internetworldstats.com/stats4.htm#europe, 10.11.2012 r. 5 T. Goban-Klas, op. cit., s. 146. 2 3

[140]

refleksje


Zjawisko cyberprzestępczości a polityka cyberbezpieczeństwa...

codziennej aktywności do cyberprzestrzeni. (…) Dostępny za pomocą komputerów, telefonów komórkowych, tabletów, a nawet samochodów czy lodówek Internet stał się jednym z podstawowych mediów, obok elektryczności, gazu i bieżącej wody. Stał się synonimem wolności słowa i nieskrępowanego przepływu informacji, a w pewnych przypadkach z powodzeniem służy jako narzędzie rewolucji i zmian społecznych”6. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie powszechność dostępu oraz niewielka liczba regulacji prawnych stanowią o sile Internetu, jak i o jego słabości. Rację ma Debra Shinder twierdząc, że „bezpieczeństwo komputerów i sieci oparte jest na zachowaniu (…) równowagi między przeciwstawnymi czynnikami, zabezpieczeniem i dostępnością. Im bardziej system jest bezpieczny, tym trudniej dostępny i vice versa. Ponieważ jedną z najważniejszych cech sieci musi być dostępność, nigdy żadna sieć nie będzie w 100 proc. bezpieczna”7. Stanowi to ogromne wyzwania dla społeczności międzynarodowej, narażonej na przestępstwa cybernetyczne z coraz silniejszym akcentem na cyberterrorystyczne. Samo zjawisko cyberterroryzmu doczekało się już kilku definicji. Za Tomaszem Szubrychtem, do najbardziej reprezentatywnych zalicza się następujące koncepcje: – Dorothy Denning: „Groźba lub bezprawny atak wymierzony w system informatyczny lub zgromadzone dane, w celu zastraszenia czy wymuszenia na władzach państwowych lub jej przedstawicielach ustępstw lub oczekiwanych zachowań, w celu wsparcia określonych celów (np. politycznych). Aby działania takie zostały zakwalifikowane jako terroryzm informacyjny, atak powinien powodować znaczne straty lub takie skutki, które wywołują powszechne poczucie strachu”8; – James Lewis: „Wykorzystanie sieci komputerowych jako narzędzi do sparaliżowania lub poważnego ograniczenia możliwości efektywnego wykorzystania struktur narodowych (takich jak energetyka,

6 M. Grzelak, K. Riedel, Bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni. Zagrożenia i wyzwania dla Polski – zarys problemu, „Bezpieczeństwo Narodowe” 2012, nr 22, s. 126. 7 D. Shinder, Cyberprzestępczość, Gliwice 2004, s. 61; cyt. za: A. Suchorzewska, Ochrona prawna systemów informatycznych wobec zagrożenia terroryzmem, Warszawa 2010, s. 371. 8 D. Denning, Cyberterrorism, Georgetown University 2000, http://www.cs.georgetown.edu/~denning/infosec/cyberterror.html, 11.11.2012 r.; cyt. za: T. Szubrycht, Cyberterroryzm jako nowa forma zagrożenia terrorystycznego, „Zeszyty Naukowe Akademii Marynarki Wojennej” 2005, nr 1, s. 175.

nr 7, wiosna-lato 2013

[141]


Mateusz Karatysz

transport, instytucje rządowe, itp.) bądź też do zastraszenia czy wymuszenia na rządzie lub populacji określonych działań”9; – Mark Pollitt: „Jest skrytym, politycznie motywowanym atakiem przeciwko informacji, systemom lub programom komputerowym, bazom danych, których efektem jest przemoc przeciwko celom niewojskowym realizowanym przez grupy ponadnarodowe”10. Zaprezentowane wyżej definicje nie wyczerpują oczywiście listy wszystkich prób wyznaczenia ram definicyjnych działań cyberterrorystycznych. Jednak już w oparciu o nie można zaobserwować określoną prawidłowość. Aby doszło do działania cyberterrorystycznego, musi zostać spełniony podstawowy warunek: narzędzie wykorzystane do przeprowadzenia ataku musi być, w chwili jego dokonywania, podłączone do Internetu tak samo, jak jego cel, a skutkiem takiego działania winny być znaczne straty. Czy jednak każdy atak w sieci można sklasyfikować jako akt cyberterroryzmu? By odpowiedzieć na to pytanie, konieczne staje się wprowadzenie do dalszych rozważań definicji cyberprzestępczości. „Już w 2004 r. specjaliści zajmujący się badaniem przestępstw w cyberprzestrzeni poinformowali, że pierwszy raz w historii dochody z tej działalności były większe niż zyski z handlu bronią czy narkotykami. Niestety w polskim prawie nie ma legalnej, czyli jednolitej (…) definicji cyberprzestępczości”11. Kwestię tę regulują natomiast przepisy międzynarodowe. Komisja Wspólnot Europejskich definiuje cyberprzestępstwo jako „czyny przestępcze dokonane przy użyciu sieci łączności elektronicznej i systemów informatycznych lub skierowane przeciwko takim sieciom i systemom”12, wyróżniając jednocześnie ich trzy grupy: – pierwsza obejmuje „tradycyjne” formy przestępstw takie, jak: oszustwo czy fałszerstwo popełnione przy użyciu elektronicznych sieci informatycznych i systemów informatycznych; – druga publikację nielegalnych treści w mediach elektronicznych; 9 J. Lewis, Assessing the Risks of Cyber Terrorism, Cyber War and Other Cyber Threats, Center for Strategic and International Studies 2002, http://csis.org/files/media/csis/pubs/021101_risks_of_cyberterror.pdf, 11.11.2012 r.; cyt. za: ibidem, s. 175. 10 M. Pollit, Cyberterrorism – Fact or Fancy?, http://www.cs.georgetown.edu /~denning/infosec/pollitt.html, 11.11.2012 r., cyt. za: ibidem, s. 175. 11 R. Szymkiewicz, Czym jest cyberprzestępstwo?, http://prawo-karne.wieszjak.pl/ przestepstwa-komputerowe/298370,Czym-jest-cyberprzestepstwo.html, 12.11.2012 r. 12 Komunikat Komisji do Parlamentu Europejskiego, Rady oraz Komitetu Regionów, Bruksela, z dnia 22 maja 2007 r., KOM(2007) 267, cyt. za: M. Siwicki, Podział i definicja cyberprzestępstw, „Prawo i prokuratura” 2012, nr 7–8, s. 247.

[142]

refleksje


Zjawisko cyberprzestępczości a polityka cyberbezpieczeństwa...

– trzecia dotyczy przestępstw typowych dla sieci łączności elektronicznej13. Organizacja Narodów Zjednoczonych proponuje z kolei, by w rezultacie definicji wypracowanej podczas Dziesiątego Kongresu Narodów Zjednoczonych mówić o cyberprzestępczości w wąskim znaczeniu – jako działaniach wymierzonych przeciw bezpieczeństwu systemów komputerowych oraz procesowanych przez nie danych, a także w szerokim znaczeniu – wszelkich nielegalnych działaniach popełnionych lub dotyczących systemów i sieci komputerowych14. W związku z brakiem jednolitej definicji działań cyberprzestępczych i cyberterrorystycznych, linia pomiędzy internetowym terroryzmem a wykroczeniem poza prawnie przyjęte normy zachowań w sieci jest nie tylko cienka, lecz także trudna do wytyczenia. Pamiętać należy o jednym: dopóki atakujący nie zamierza za pomocą swoich działań uśmiercać czy powodować zniszczeń newralgicznych sfer działalności państwa, a jego jedynymi pobudkami jest wyrażenie sprzeciwu wobec aktualnie panujących porządków, trudno jednoznacznie sklasyfikować jego działalność jako terrorystyczną. Rada Europy i Unia Europejska a problem cyberbezpieczeństwa Kwestie dotyczące problematyki cyberbezpieczeństwa na gruncie europejskim od początku poprzedniej dekady poruszane były w sposób dwutorowy. Działania zmierzające ku dostosowaniu przepisów prawa do zmieniającego się otoczenia jako pierwsze podjęły Rada Europy oraz Unia Europejska. Już w listopadzie 2001 r. Rada Europy przyjęła Konwencję o Cyberprzestępczości, która uznana została za jedno z najważniejszych osiągnięć Rady w obszarze ochrony społeczeństwa przed zagrożeniami w cyberprzestrzeni15. To pierwszy tego typu dokument, który poświęcony został przeciwdziałaniu przestępstwom związanym z wykorzystaniem Internetu. W jego treści zdefiniowane zostały pojęcia: przestępstw przeciwko poufności, integralności i dostępności danych informatycznych oraz systemów. Konwencja zobowiązała ponadto jej sygnatariuszy do przyjęcia wszelkich środków prawnych umożliwiających zabezpieczenie danych informatycznych, gdy istnieje ryzyko ich utraty lub modyfikacji. Co ważne, w części ogólnej M. Siwicki, op. cit., s. 247. Ibidem, s. 248. 15 A. Suchorzewska, op. cit., s. 152. 13

14

nr 7, wiosna-lato 2013

[143]


Mateusz Karatysz

konwencji zdefiniowano zasady dotyczące ekstradycji czy przekazywania informacji między stronami konwencji, kładąc duży nacisk na współpracę międzynarodową w przedmiocie dokumentu. Mimo iż dokument zawiera szereg sformułowań natury ogólnej, stanowi on podstawę do tworzenia wspólnej polityki bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni. Działalność Unii Europejskiej w obszarze bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni datowana jest jeszcze na 1997 r., kiedy to Parlament Europejski oraz Rada Unii Europejskiej wydały dyrektywę w sprawie przetwarzania danych osobowych i ochrony prywatnych danych w sektorze telekomunikacyjnym16. Na jej uszczegółowienie trzeba było czekać do lipca 2002 r. Powstał wtedy nowy akt, który objął swoim zasięgiem cały sektor komunikacji elektronicznej. Dyrektywa 2002/58/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 12 lipca 2002 r. w sprawie przetwarzania danych osobowych oraz ochrony prywatności w sektorze komunikacji elektronicznej17 zobowiązuje państwa członkowskie do zapewnienia ekwiwalentnego stopnia ochrony podstawowych praw i wolności osób fizycznych, a w szczególności prawa do prywatności w odniesieniu do przetwarzania danych osobowych oraz do zapewnienia swobodnego przepływu tych danych osobowych we wspólnocie. Dyrektywa ta była reakcją na coraz szerszy zasięg komunikacji elektronicznej – a co za tym idzie – na szerszy wachlarz usług opartych o przetwarzanie danych dotyczących użytkowników. W 2003 r., decyzją Rady przyjęta została Europejska Strategia Bezpieczeństwa – Bezpieczna Europa w Lepszym Świecie18 uznająca terroryzm za główne i narastające zagrożenie dla całej Europy. Już w 2004 r. Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej powołały Europejską Agencję ds. Bezpieczeństwa Sieci i Informacji, a głównym jej zadaniem uczyniły formułowanie ekspertyz wysokiej szczegółowości, będących pomocą dla państw członkowskich w przypadkach sytu16 Dyrektywa 97/66/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 15 grudnia 1997 r. w sprawie przetwarzania danych osobowych i ochrony prywatnych danych w sektorze telekomunikacyjnym, s. 1. http://www.giodo.gov.pl/plik/id_p/340/t/ pdf/j/pl/, 15.11.2012 r. 17 Dyrektywa 2002/58/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 12 lipca 2002 r. w sprawie przetwarzania danych osobowych oraz ochrony prywatności w sektorze komunikacji elektronicznej, s. 1. http://www.giodo.gov.pl/568/id_art/607/j/pl/, 15.11.2012 r. 18 Bezpieczna Europa w Lepszym Świecie – Europejska Strategia Bezpieczeństwa z dnia 12 grudnia 2003 r., http://www.consilium.europa.eu/uedocs/cmsUpload/031208ESSIIPL.pdf, 15.11.2012 r.

[144]

refleksje


Zjawisko cyberprzestępczości a polityka cyberbezpieczeństwa...

acji kryzysowych związanych z informatyką. Uzupełnieniem tych działań stała się ramowa decyzja Rady z dnia 24 lutego 2005 r.: W sprawie ataków na systemy informatyczne19. Kolejnym krokiem w walce z cyberprzestępczością stał się Komunikat Komisji do Parlamentu Europejskiego, Rady oraz Komitetu Regionów W kierunku ogólnej strategii zwalczania cybeprzestępczości z dnia 22 maja 2007 r.20, wydany w celu poprawy skuteczności w zwalczaniu cyberprzestępczości na szczeblu krajowym, unijnym i międzynarodowym. Dokument, poza wprowadzeniem właściwej sobie definicji cyberprzestępczości, posiada trzy cele operacyjne zakładające: 1) poprawę i ułatwienie koordynacji i współpracy między zespołami ds. przestępczości internetowej, innymi właściwymi organami oraz ekspertami w całej Unii; 2) stworzenie przy współpracy z państwami członkowskimi, właściwymi organizacjami unijnymi i międzynarodowymi oraz innymi zaangażowanymi podmiotami spójnej strategii ramowej UE w sprawie zwalczania cyberprzestępczości; 3) zwiększenie wiedzy na temat kosztów i niebezpieczeństw związanych z cyberprzestępczością. Jednym z ostatnich efektów prac nad problematyką bezpieczeństwa, w ramach programu ogólnego Bezpieczeństwo i ochrona wolności, Unii Europejskiej jest ustanowiony na lata 2007–2013, decyzją Rady, specjalny program Zapobieganie, gotowość i zarządzanie skutkami terroryzmu i innymi rodzajami ryzyka dla bezpieczeństwa21 sygnalizujący głęboką potrzebę poszukiwania rozwiązań komplementarnych o wymiarze krajowym, europejskim i międzynarodowym. Polityka ochrony cyberprzestrzeni RP W polskim ustawodawstwie nie istnieje jedna regulacja prawna zawierająca wszystkie przepisy dotyczące odpowiedzialności za nadużycia w sieci. Przepisy te zostały rozproszone w kilku aktach prawnych, 19 Decyzja Ramowa Rady 2005/222/WSiSW z dnia 24 lutego 2005 r. w sprawie ataków na systemy informatyczne, http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ. do?uri=OJ:L:2005:069:0067:0071:PL:PDF, 15.11.2012 r. 20 Komunikat Komisji do Parlamentu Europejskiego, Rady oraz Komitetu Regionów, W kierunku ogólnej strategii zwalczania cybeprzestępczości z dnia 22 maja 2007 r., http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=COM:2007:0267: FIN:PL:HTML, 15.11.2012 r. 21 Decyzja Rady 2007/124/WE z dnia 12 lutego 2007 r. ustanawiająca na lata 20072013, jako część ogólnego programu w sprawie bezpieczeństwa i ochrony wolności, szczegółowy program „Zapobieganie, gotowość i zarządzanie skutkami terroryzmu i innymi rodzajami ryzyka dla bezpieczeństwa”.

nr 7, wiosna-lato 2013

[145]


Mateusz Karatysz

m.in. w Kodeksie karnym oraz Ustawie z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz. U. 1997 nr 133 poz. 883), Ustawie z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. 1994 nr 24 poz. 83), Ustawie z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. 2002 nr 144 poz. 1204). Ponadto, zgodnie z obowiązującymi zasadami, polskie ustawodawstwo musi uwzględniać rozwiązania odpowiednich aktów prawa europejskiego w tym Konwencji o Cyberprzestępczości oraz ramowej decyzji Rady z dnia 24 lutego 2005 r. w sprawie ataków na systemy informatyczne. Zgodnie z powyższym, ustawodawca przyjął więc zasadę uzupełniania istniejących przepisów o kwestie związane z tym zagadnieniem22. W ramach krajowych zadań realizowanych w celu poprawienia bezpieczeństwa cyberprzestrzeni RP, rząd podjął działania m.in. w celu stworzenia dwóch programów, tj. Rządowego programu obrony cyberprzestrzeni RP na lata 2009–2011 oraz na lata 2011–2016. Ponadto 28 sierpnia 2012 r. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji przedstawiło dokument pt. Polityka Ochrony Cyberprzestrzeni Rzeczypospolitej Polskiej, który stworzony został w oparciu m. in. o założenia programu obrony cyberprzestrzeni RP na lata 2009–2011. Jako główne przesłanki przyświecające nowej propozycji, Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji wskazuje wzrost zagrożeń dla systemów teleinformatycznych, a także fakt rozproszonej odpowiedzialności za bezpieczeństwo teleinformatyczne. Ponadto, jak wskazano w dokumencie, „w czasie, gdy panuje swoboda przepływu osób, towarów, informacji i kapitału – bezpieczeństwo demokratycznego państwa zależy od wypracowania mechanizmów pozwalających skutecznie zapobiegać i zwalczać zagrożenia dla bezpieczeństwa cyberprzestrzeni”23. Adresatami dokumentu są więc wszyscy użytkownicy cyberprzestrzeni w obrębie państwa oraz przedstawicielstw kraju poza jego terytorium. „Polityka Ochrony Cyberprzestrzeni RP obowiązuje administrację rządową: – urzędy obsługujące naczelne organy administracji rządowej: Prezesa Rady Ministrów, Radę Ministrów, ministrów i przewodniczących określonych w ustawach komitetów;

A. Suchorzewska, op. cit., s. 206, 294. Polityka Ochrony Cyberprzestrzeni Rzeczypospolitej Polskiej, Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wrzesień 2012, s. 4. 22 23

[146]

refleksje


Zjawisko cyberprzestępczości a polityka cyberbezpieczeństwa...

– urzędy obsługujące centralne organy administracji rządowej: organy inne niż ww., tj. organy podporządkowane Prezesowi Rady Ministrów, bądź poszczególnym ministrom; – urzędy obsługujące terenowe organy administracji rządowej: wojewodów, organy administracji zespolonej i niezespolonej; – Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Jednocześnie jest ona rekomendowana dla administracji samorządowej szczebla gminnego, powiatowego i wojewódzkiego oraz innych urzędów, w tym: Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Kancelarii Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, Kancelarii Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, Biura Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, Biura Rzecznika Praw Dziecka, Biura Krajowej Rady Sądownictwa, urzędów organów kontroli państwowej i ochrony prawa, Narodowego Banku Polskiego, urzędu Komisji Nadzoru Finansowego, państwowych osób prawnych i innych niż wymienione wyżej państwowe jednostki organizacyjne”24. Dokument, poza celem strategicznym, za jaki uważa się osiągnięcie akceptowalnego poziomu bezpieczeństwa cyberprzestrzeni państwa, koncentruje się m.in. na: zwiększeniu poziomu bezpieczeństwa infrastruktury teleinformatycznej państwa, zwiększeniu zdolności do zapobiegania i zwalczania zagrożeń ze strony cyberprzestrzeni, zmniejszeniu skutków incydentów godzących w bezpieczeństwo teleinformatyczne, określeniu kompetencji podmiotów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo cyberprzestrzeni. Główne kierunki działań określone w Polityce Ochrony Cyberprzestrzeni RP wynikają z kolejności przedstawionych tam działań i obejmują: – ocenę ryzyka związaną z funkcjonowaniem cyberprzestrzeni; – zapewnienie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa portali administracji rządowej; – przegląd obecnych rozwiązań legislacyjnych i przygotowanie rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo użytkowników cyberprzestrzeni; – uruchomienie oddzielnych projektów szczegółowych w celu optymalizacji CRP; – powołanie przez Premiera zespołu przygotowującego rekomendacje dla właściwego ministra z zakresu wykonania lub koordynacji działań zapewniających bezpieczeństwo CRP; 24

Ibidem, s. 9-10.

nr 7, wiosna-lato 2013

[147]


Mateusz Karatysz

– zobowiązanie kierowników jednostek administracji rządowej do wprowadzenia systemu zarządzania bezpieczeństwem informacji; – powołanie w ramach struktur jednostek administracji rządowej pełnomocników ds. bezpieczeństwa cyberprzestrzeni; – wdrożenie działań edukacyjnych w zakresie szkolenia pełnomocników ds. bezpieczeństwa cyberprzestrzeni, kształcenia kadry urzędniczej administracji rządowej, prowadzenie kampanii edukacyjnych oraz wprowadzenia tematyki bezpieczeństwa teleinformatycznego jako stałego elementu kształcenia na uczelniach wyższych. Główne kierunki działań zapisane w projekcie posiadają charakter komplementarny, a ich realizacja powinna być prowadzona równolegle na kilku płaszczyznach. Biorąc pod uwagę dane z raportu przygotowanego przez Dynamics Markets Limited UK, według których aż 17% dorosłych Polaków padło ofiarą kradzieży tożsamości, a średnia strata z tytułu skradzionych danych wyniosła w Polsce 35 tys. zł25, uzasadnione jest, by prace nad wdrażaniem programu, istniejącego w różnych wersjach już od 2009 r., znacząco przyspieszyły. Podsumowanie Specyfika sieci opartej na przeciwstawnych czynnikach dostępności i zabezpieczenia stanowi jedno z najpoważniejszych wyzwań związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa, z jakim przyszło się aktualnie zetknąć uczestnikom stosunków międzynarodowych. Jeśli przyjąć, że bezpieczeństwo stanowi fundamentalną treść każdego państwa, to nowy wymiar państwowości, który buduje się wraz z kolejnymi warstwami sieci, staje się przestrzenią wymagającą przynajmniej minimum działań zapewniających ochronę jej użytkownikom. Prace nad bezpieczeństwem w cyberprzestrzeni na gruncie europejskim trwają. W ciągu ostatniej dekady ich tempo znacząco wzrosło po to, by jak najszybciej uzupełnić lukę prawną, powstałą na skutek nagłego rozprzestrzeniania się nowoczesnych technologii komunikacyjnych. W wyniku tego liczba generowanych obecnie rozwiązań prawnych, choć duża, nie przekłada się w pełni na poziom bezpieczeństwa w sieci. Dokumenty formułowane przez organy międzynarodowe – mimo coraz większej szczegółowości – pozostawiają przestrzeń do podejmowania decyzji przez ustawodawstwa krajowe. 25 Agencja Informacyjna NEWSERIA, Polak średnio po roku dowiaduje się, że padł ofiarą kradzieży danych osobowych, http://www.newseria.pl/news/polak_srednio_po_roku,p618488561?nws=791196194&mws=bWdvbmlzemV3c2tpQGdiLnBs 7.12.2012 r.

[148]

refleksje


Zjawisko cyberprzestępczości a polityka cyberbezpieczeństwa...

W warunkach polskich brak optymalnej ochrony przed zagrożeniami w Internecie uwypukliła publikacja kolejnej wersji dokumentu Polityka Ochrony Cyberprzestrzeni Rzeczypospolitej Polskiej. Przyjęcie błędnego założenia wyjściowego, ograniczającego cyberprzestrzeń do granic terytorium kraju doprowadziło w rezultacie do zmniejszenia ochrony przez zawężenie samej definicji bezpieczeństwa. Z pola zainteresowań ustawodawcy zniknęły istotne z punktu widzenia interesów państwa i obywateli systemy zarządzane przez właścicieli prywatnych, wpływające na prawidłowe funkcjonowanie sektora bankowego, finansów czy energetyki. Brak ogólnej i systemowej analizy rodzaju zagrożeń, wskazania podmiotów odpowiedzialnych za realizację zadań oraz jasno sprecyzowanego czasu na realizację wytycznych zawartych w dokumencie powodują, że zdolność do skutecznej obrony pozostaje ograniczona.

Summary In the last decade there has been a sudden and rapid development of the Internet. Together with its improvement, the issue of network security has become an important topic of a discussion over the international security mechanisms. The Internet, nowadays considered as space unrestricted by time or distance, has become an ideal place for new, previously unknown offenses and misdemeanours. Ipso facto, network is now an area that requires measures to ensure safety of its users. Although a cybercrime is currently a subject of the work on complementary legal solutions on both national and international levels, we can wonder if thanks to them the Internet will become a safe place one day. Nota o autorze Mateusz Karatysz [mateuszkaratysz@onet.eu] – doktorant w Zakładzie Marketingu Politycznego i Socjotechniki WNPiD UAM. Zainteresowania badawcze koncentruje w obrębie technik perswazyjnych w komunikacji wizualnej.

nr 7, wiosna-lato 2013

[149]



Role Unii Eur

Ewa Kaja Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Unia Europejska na śródziemnomorskiej „scenie”

Role Unii Europejskiej w regionie Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu Justyna Zając Poznań 2012, ss. 360.

W

recenzja

izja bezpieczeństwa europejskiego opiera się na przekonaniu,

że w interesie Unii Europejskiej jest, aby kraje leżące poza jej granicami – tu przede wszystkim państwa z jej najbliższego otoczenia – były dobrze zarządzane oraz pozostawały z Unią w bliskich stosunkach opartych na kooperacji. Z jednej strony bowiem kolejne rozszerzenia wzmacniają wewnętrzne bezpieczeństwo Unii, z drugiej zaś zbliżają ją do regionów niestabilnych. „Sąsiedzi zaangażowani w gwałtowne konflikty, słabe państwa, w których na dużą skalę występuje przestępczość zorganizowana, wzrost zaburzeń w funkcjonowaniu społeczeństw lub gwałtowny wzrost populacji w pobliżu naszych (unijnych – przyp. red.) granic – wszystko to powoduje problemy dla Europy”1. Mając na uwadze sąsiadów z basenu Morza Śródziemnego, Strategia Bezpieczeństwa mówi o „strategicznym priorytecie” dla Europy, którym jest rozwiązanie konfliktu arabsko-izraelskiego, a także o konieczności stałego kontaktu z partnerami śródziemnomorskimi, do którego przyczynić ma się „skuteczniejsza współpraca gospodarcza, obronna i kulturalna w ramach procesu barcelońskiego”2. O strategicznym znaczeniu regionu Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu dla bezpieczeństwa europejskiego jest również przekonana Justyna Zając, której rozprawa habilitacyjna stanowi przedmiot niniejszej recenzji. Jej autorka dowodzi, że powstała w 1993 r. Unia Europejska zaczęła przejawiać coraz większe ambicje, by stać się aktywnym graczem/aktorem stosunków międzynarodowych, czego

1 Bezpieczna Europa w lepszym świecie – Europejska Strategia Bezpieczeństwa, 12 grudnia 2003 roku, http://consilium.europa.eu/uedocs/cmsUpload/031208ESSIIPL. pdf, 14.03.2013 r. 2 Ibidem.

nr 7, wiosna-lato 2013

[151]


Ewa Kaja

dowodem było powołanie Traktatem z Maastricht Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, a także wykorzystanie polityk wspólnotowych do realizacji wyznaczonych celów strategicznych w polityce zagranicznej (s. 9). Jednakże jak zauważa, pierwsze wspólne działania państw Wspólnot wobec omawianego regionu zostały zainicjowane jeszcze przed formalnym powstaniem Unii Europejskiej, zaś od 1995 r. (powołanie Partnerstwa Eurośrodziemnomorskiego) można mówić o początku intencjonalnych i zinstytucjonalizowanych form współpracy i programów wobec tego strategicznego dla Unii regionu. Omawiana praca składa się z dziewięciu rozdziałów, stanowiących efekt wieloletnich badań autorki nad prezentowaną tematyką. Jest to wnikliwa politologiczna analiza aktywności Unii Europejskiej, jej interesów, celów i wizji samej siebie w regionie Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, tak ważkim dla bezpieczeństwa Europy i świata, szczególnie w kontekście niedawnych wydarzeń rewolucyjnych w tym obszarze. Istotnym walorem pracy jest zaproponowane przez J. Zając podejście teoretyczne, służące analizie zaangażowania Unii w omawianym obszarze. W rozdziale pierwszym pracy autorka wnikliwie omawia kategorię „ról międzynarodowych” począwszy od konceptualizacji pojęcia, poprzez uwarunkowania zewnętrzne i wewnętrzne ról oraz ich typologie, aż po efektywność ról. Autorka dowodzi, że stworzona przez Kalevi Holstiego w końcu lat 60. XX w. koncepcja „ról międzynarodowych” państw (narodów), rozwijana w późniejszych latach przez jego kontynuatorów, stanowi przydatne narzędzie analizy oddziaływań międzynarodowych także bytów ponadnarodowych, tu Unii Europejskiej. Przekonuje, że posiadanie przez Unię podmiotowości międzynarodowej pozwala na odniesienie również i do niej kategorii „ról międzynarodowych”, a definiowanie przez Unię odgrywanych przez siebie ról wpływa na kształt jej polityki zewnętrznej oraz na jej zachowanie w środowisku międzynarodowym (s. 44). Prekursorski charakter ma wprowadzenie przez autorkę kategorii „efektywności ról międzynarodowych”, którą rozumie jako „skuteczność realizacji wytyczonego celu przy uwzględnieniu [jego – przyp. E. K.] kosztów” (s. 39). Jednakże J. Zając podkreśla, że to zadanie trudne. Trudność ta wynika z zauważanych przez autorkę pułapek napotykanych przy próbie oceny efektywności ról międzynarodowych. Są one efektem znacznej subiektywności osądu dokonywanego każdorazowo przez badacza, który może spotkać się z zarzutem o jego ograniczoną wartość naukową. Celem ograniczenia tych zarzutów autorka

[152]

refleksje


Unia Europejska na śródziemnomorskiej „scenie”

zaprezentowała komplementarne, jej zdaniem, czynniki determinujące efektywność ról międzynarodowych, tj. racjonalność koncepcji, umiejętność i konsekwencja w jej realizowaniu, stopień jej realizacji oraz poziom aprobaty roli przez jej adresatów (s. 39). Niemniej, słabość podejścia przejawia się tym, że pomimo zaprezentowania kryteriów oceny efektywności ról międzynarodowych odgrywanych przez Unię Europejską, autorka nie zaproponowała katalogu wskaźników oceny do każdego z przyjętych kryteriów, które mogłyby zmniejszyć zarzuty co do nadmiernego subiektywizmu i do jej małej warności naukowej takiej analizy. W części poświęconej uwarunkowaniom ról międzynarodowych Unii Europejskiej (rozdział drugi), autorka wskazuje na najważniejsze determinanty kształtujące koncepcje ról międzynarodowych Unii. Obok czynników ilościowych, które wpływają na pozycję Unii Europejskiej na arenie międzynarodowej, szczególne znaczenie przypisuje tożsamości międzynarodowej Unii Europejskiej. Zdaniem Autorki, Unia znajduje się obecnie w fazie definiowania zarówno swojej tożsamości wewnętrznej, jak i zewnętrznej, którą rozumie jako „odrębność wobec innych podmiotów międzynarodowych” (s. 58). Na tak rozumianą tożsamość składają się wykształtowane normy i wartości, a także charakterystyczny dla Unii mechanizm instytucjonalny, które z kolei znajdują przełożenie w wyborze celów, zasad i metod polityki zewnętrznej (s. 58). Zasadniczą część publikacji zajmuje niezwykle szczegółowe omówienie ról międzynarodowych, jakie Unia Europejska spełnia w obszarze basenu Morza Śródziemnego. Autorka wymienia tu: rolę aktywnego aktora w rozwiązywaniu konfliktu arabsko-izraelskiego, rolę promotora środków budowy zaufania, partnerstwa i bezpieczeństwa oraz rozbrojenia, rolę promotora reform ekonomicznych i zrównoważonego rozwoju regionu oraz rolę propagatora wartości demokratycznych, praw człowieka i dialogu międzykulturowego. Autorka dowodzi, że jednoczesne wypełnianie przez Unię Europejską wymienionych powyżej ról, świadczy o znaczeniu regionu dla unijnej polityki zagranicznej, a także o potrzebie wielopłaszczyznowego zaangażowania Unii w tak niestabilnym obszarze. Dalekosiężnym celem podejmowania przez Unię działań w omawianym regionie jest zapewnienie w nim „pokoju, stabilności i dobrobytu”, co zgodnie z literą Europejskiej Strategii Bezpieczeństwa, ma przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa samej Unii i realizacji jej interesów. Jednakże, jak wskazuje autorka, nie będzie to możliwe bez trwałego zakończenia konfliktu izraelsko-

nr 7, wiosna-lato 2013

[153]


Ewa Kaja

-palestyńskiego, oraz z wyłączeniem gruntownych reform gospodarczych, politycznych i społecznych w państwach regionu. Nie dziwi zatem znaczne wsparcie polityczne, finansowe i techniczne ze strony Unii na rzecz wspomnianych reform. Celem realizacji zadeklarowanych ról Unia Europejska utworzyła instrumenty finansowe, początkowo program MEDA (1995–2007), który w 2007 r. został zastąpiony przez Europejski Instrument Partnerstwa i Sąsiedztwa (s. 122–130). J. Zając podkreśla, że efektywne kształtowanie i wypełnianie przez Unię ról w regionie nie będzie możliwe bez dogłębnej analizy sytuacji wewnętrznej w poszczególnych jego państwach. Autorka omawia zatem główne problemy i wyzwania omawianego obszaru, co stanowi niewątpliwy atut książki. Skupia się na historycznych związkach Europy z Afryką Północną i Bliskim Wschodem (s. 66–72), na sytuacji wewnętrznej w państwach regionu, w tym ich niestabilności politycznej, niedemokratycznych rządach oraz trudnej sytuacji politycznej i gospodarczej (s. 72–83). Ponadto wskazuje na wyzwania i zagrożenia generowane w regionie, które wpływają na bezpieczeństwo europejskie, tj. konflikt arabsko-izraelski (s. 84–87), nielegalne migracje (s. 87–90), fundamentalizm i terroryzm islamski (s. 90–92), degradacja środowiska naturalnego (s. 92–94) oraz zagrożenia militarne (s. 94–95). Jednakże należy zauważyć, praca została ukończona w 2009 r., dlatego też część informacji w książce, z uwagi na wydarzenia tzw. rewolucji północnoafrykańskiej, może okazać się zdezaktualizowana. Niemniej jednak omówione przez autorkę kwestie ukazują jej szeroką wiedzę na temat regionu, która została przekazana w sposób prosty, ale bez nadmiernego uproszczenia mogącego stanowić zarzut wobec pracy. Klamrą spinającą przeprowadzonej przez autorkę analizy ról międzynarodowych Unii Europejskiej w obszarze Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu jest ocena ich efektywności. Jak zauważa, efektywność ta nie jest duża (s. 274). Jest to konsekwencją rozbieżności między rolami deklarowanymi przez stronę unijną a rolami oczekiwanymi przez państwa regionu, a także niekonsekwencji w realizacji przez Unię koncepcji ról (s. 275). „Koncepcja Unii Europejskiej, przewidująca odgrywanie wielu ról jednocześnie (…) jest zgodna z interesami UE, jej tożsamością międzynarodową oraz środkami, jakimi dysponuje. Nie jest jednak zgodna z oczekiwaniami państw północnoafrykańskich i bliskowschodnich (…)” (s. 275). Publikacja J. Zając stanowi nowatorską, ważną i potrzebą analizę ról i polityki Unii Europejskiej wobec regionu Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, tak ważkiego z punktu widzenia bezpieczeństwa

[154]

refleksje


Unia Europejska na śródziemnomorskiej „scenie”

Europy. W sposób spójny i wynikowy omawia złożoną problematykę aktywności międzynarodowej Unii Europejskiej. Systematyzuje wiedzę na temat problemów i oczekiwań, które wobec Unii wystosowują państwa basenu Morza Śródziemnego. Z kolei nowatorskie zastosowanie teorii ról międzynarodowych jako modelu analizy polityki zagranicznej Unii Europejskiej sprawia, że wartość merytoryczną pracy należy ocenić wysoko.

Nota o autorce Ewa Kaja [ewa.kaja@amu.edu.pl] – magister politologii (2009) w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, obecnie doktorantka na WNPiD UAM. Jej zainteresowania naukowe obejmują przede wszystkim teorię stosunków międzynarodowych, problematykę aktywności międzynarodowej Unii Europejskiej, głównie w kontekście odgrywanych przez nią ról międzynarodowych oraz zagadnienie „międzyrządowego liberalizmu” Unii Europejskiej w procesie podejmowania przez nią decyzji.

nr 7, wiosna-lato 2013

[155]



polemiki i dyskusje


W

Od redakcji

numerze „Refleksji” (jesień-zima 2012) znalazły się artykuły poświęcone perspektywom politologii jako dyscypliny naukowej. Rozważania autorów oscylowały głównie wokół kategorii polityczności jako przedmiotu poznania nauki o polityce. Na następnych stronach prezentujemy kolejne głosy w tej dyskusji. Uważamy, że temat ten jest niezwykle istotny, szczególnie dla osób, które stawiają pierwsze kroki na ścieżce wiodącej do uzyskania statusu badaczy zjawisk i procesów politycznych. Dlatego też łamy „Refleksji” pozostają otwarte na dalsze polemiki i wystąpienia w sprawie oceny kondycji politologii, a także na propozycje odmiennego spojrzenia na problem przedmiotu poznania, metod, teorii oraz kierunków rozwoju nauki o polityce i nauk pokrewnych. poprzednim


Czy politolo Maciej Karczewski Uniwersytet im. Adama Mickiewicza

Czy politologia to „nauka interdyscyplinarna”? Kilka słów o przedmiocie poznania i tożsamości dyscypliny

W

śród przedstawicieli nauki polskiej od wielu lat

zawrotną karierę robi pojęcie interdyscyplinarności. Współcześnie ten bardzo modny termin odmieniany jest przez wszystkie przypadki niczym mantra. Osiągnął wręcz status zaklęcia automatycznie nadającego poszczególnym projektom naukowym waloru nowoczesności i innowacyjności. Deklarowana interdyscyplinarność projektu naukowego stanowi często kluczowy warunek uzyskania środków na badania w ramach wszelkiego rodzaju dotacji i grantów. Zjawisko to dotknęło w największym stopniu nauki stosowane, w ramach których wykształciły się bardzo wąskie obszary lub programy badawcze, z konieczności angażujące przedstawicieli wielu różnych dyscyplin. Przykłady w tym względzie stanowić mogą neurobiologia, inżynieria biomedyczna, biocybernetyka, astrobiologia czy neuroinformatyka. Z czasem szeroko pojmowana idea interdyscyplinarności zaczęła przenikać do nauk humanistycznych oraz społecznych. Przedstawiciele tych dziedzin, podążając za panującą modą, starają się wykazać, że podejmowane przez nich problemy badawcze są na tyle złożone, a co za tym idzie ważne i doniosłe, iż wymagają weryfikacji w toku badań interdyscyplinarnych. Niektórzy z nich idą jeszcze dalej, twierdząc, że reprezentowane przez nich dyscypliny same w sobie posiadają interdyscyplinarny charakter. Prym w tym względzie wiodą przedstawiciele polskiej politologii. Teza o interdyscyplinarnym statusie politologii propagowana jest przez czołowych przedstawicieli tej dyscypliny. Przykładem w tym względzie jest Mirosław Karwat, który twierdzi, że „politologia jest multidyscyplinarną rodziną nauk [podkr. M. K.]” i przyrównuje ją do pedagogiki oraz nauki o pracy. Autor dodaje, że we współczesnej politologii przezwyciężono już formalistyczne podejście, w którym odrębność tej dyscypliny warunkować będzie jasno określony i wyłączny przedmiot badań lub unikatowe metody badawcze. Jak twierdzi

nr 7, wiosna-lato 2013

[159]


Maciej Karczewski

M. Karwat „w istocie i przedmiot, i metody humanistyki/nauk społecznych są dorobkiem i narzędziem wspólnym”, a to, co różni poszczególne dyscypliny to „aspekt badania, wyrażony w stawianych pytaniach i stosowanych pojęciach”1. Podobnego zdania jest Barbara Krauz-Mozer, dla której „nauki polityczne stanowią syntezę wielu dyscyplin [podkr. M. K.] – często o odmiennych, zróżnicowanych metodologiach przedmiotowych – i zajmują się wszystkim, co ma znaczenie polityczne”. Autorka dodaje, że nadawanie politologii statusu jednolitej i odrębnej dyscypliny nauki stanowi cel nazbyt ambitny. Zamiast tego należy podkreślać wspólnotę problemów badawczych, które przenikać mogą wiele różnych dyscyplin2. Na koniec przytoczyć można opinię Tadeusza Klementewicza, według którego „przedmioty badań poszczególnych dyscyplin humanistycznych przenikają się, [podkr. M. K.] krzyżują tworząc sieci powiązań między dziedzinami”. Autor zaznacza, że wszelkie poszukiwania specyficznego przedmiotu poznania lub właściwych metod badawczych w politologii są z góry skazane na niepowodzenie3. Przytoczeni autorzy wprost twierdzą, że politologia, podobnie jak inne nauki społeczne/humanistyczne, posiada specyficzny multi- lub interdyscyplinarny charakter. Nie da się w jej ramach jasno i klarownie wyznaczyć właściwego tylko dla niej przedmiotu poznania ani też wyróżniających ją metod badawczych. To, co konstytuuje politologię, to wspólnota problemów i aspektów badawczych, a także stosowanych pojęć i kategorii. Radykalnie odmienne spojrzenie na ten problem prezentuje Ryszard Skarzyński. Twierdzi, że poszczególne dyscypliny nauki wyróżnia się przez pryzmat ich jasno zdefiniowanego przedmiotu poznania. Jego zdaniem politologia nie różni się pod tym względem od takich dyscyplin, jak biologia, fizyka czy historia. Według R. Skarzyńskiego negowanie istnienia przedmiotu poznania politologii oznacza również odmawianie jej statusu dyscypliny nauki. Badacz dodaje, że pojęcie interdyscyplinarności stosowane jest w stosunku do politologii w sposób nieuprawniony. Badania interdyscyplinarne w politologii są według niego mylone z celowym korzystaniem z dorobku nauk pomocniczych. Nie ma bowiem dyscypliny, poza naukami formalnymi, która nie korzystałaby z dorobku innych 1 M. Karwat, Polityczność i upolitycznienie. Metodologiczne ramy analizy, „Studia Politologiczne” 2010, vol. 17, s. 65–67 2 B. Krauz-Mozer, Teorie polityki. Założenia metodologiczne, Warszawa 2007, s. 15. 3 T. Klementewicz, Rozumienie polityki. Zarys metodologii nauki o polityce, Warszawa 2010, s. 30.

[160]

refleksje


Czy politologia to „nauka interdyscyplinarna”? Kilka słów o przedmiocie...

dyscyplin w postaci materiału pomocniczego. Nie zmienia to jednak faktu, że dla R. Skarzyńskiego podstawą istnienia politologii jako dyscypliny nauki jest jasno określony i wyjątkowy tylko dla niej przedmiot poznania. Dzięki niemu politologia odpowiada na pytania i problemy, na które odpowiedzi nie jest w stanie znaleźć żadna inna dyscyplina przez co wnosi ona swój istotny wkład do całego dorobku ludzkiej wiedzy4. W istocie R. Skarzyński w swoich poglądach powołuje się na ustalenia sformułowane przed laty przez Jana Woleńskiego. W 1975 r. wyodrębnił on dwie zasadniczo odmienne orientacje w trwającej ówcześnie dyskusji nad statusem politologii jako dyscypliny. Pierwsza, określana przez niego jako pluralistyczna, uznawała politykę (polityczność) za przedmiot rozważań wielu różnych dyscyplin, takich jak historia, prawo, socjologia czy ekonomia. W swojej skrajnej postaci pluralizm definiował politologię jako swoisty konglomerat wielu nurtów badawczych, skupionych wokół szeroko pojmowanego obszaru polityki (polityczności), podejmowanych w ramach różnych dyscyplin. Umiarkowany pluralizm przyznawał politologii status dyscypliny kierowniczej, integrującej całość badań nad polityką (politycznością) ale tylko w ograniczonym instytucjonalnie wymiarze. W jednym i drugim przypadku zakłada się istnienie pluralizmu w zakresie przedmiotu oraz metod badań5. Nurt przeciwny, którego zwolennikiem wydaje się być R. Skarzyński, został przez J. Woleńskiego określony mianem orientacji monistycznej. Postuluje ona formalne i instytucjonalne wyodrębnienie politologii jako autonomicznej dyscypliny teoretycznej, wyposażonej we własny ekskluzywny przedmiot badań oraz, będące jego pochodną, metody i techniki badawcze6. Zgodnie z poglądem J. Woleńskiego, za klasyfikacją dyscyplin nauki według kryterium przedmiotowego prze4 R. Skarzyński, Podstawowy dylemat politologii: dyscyplina nauki czy potoczna wiedza o społeczeństwie. O tradycji uniwersytetu i demarkacji wiedzy Białystok 2012, s. 147–159. Postawa R. Skażyńskiego, wyrażona na łamach przytoczonej książki, budzi ogromne kontrowersje w środowisku polskich politologów. Podejście autora ma charakter normatywny: pokazuje, jak powinien wyglądać rozwój dyscypliny według jego, bardzo subiektywnych, opinii. B. Krauz-Mozer również podjęła się analizy stanu polskiej politologii. Pokazała jednak rozwój dyscypliny jako proces bez narzucania żadnego modelu jego rozwoju. Por. B. Krauz-Mozer , P. Borowiec , P. Ścigaj, Kim jesteś politologu? Historia i stan dyscypliny w Polsce. Tom I, Kraków 2011, passim. 5 J. Woleński, Spór o status metodologiczny nauki o polityce, [w:] Metodologiczne i teoretyczne problemy nauk politycznych, red. K. Opałek, Warszawa 1975, s. 32–34. 6 Ibidem, s. 34–36.

nr 7, wiosna-lato 2013

[161]


Maciej Karczewski

mawia przede wszystkim argument obiektywności. Jako że obserwowana rzeczywistość jest zróżnicowana obiektywnie, to samo kryterium powinno obejmować dyscypliny badające ową rzeczywistość7. J. Woleński zastrzega jednak, że kryterium przedmiotowe dostosowane jest przede wszystkim do specyficznego charakteru dyscyplin idiograficznych. Politologia, aspirująca do miana dyscypliny teoretycznej (nomotetycznej), ma dużo większe trudności w precyzyjnym ujęciu swojego przedmiotu, podobnie jak reszta nauk społecznych. Dyscyplina nomotetyczna ma opierać się na teoriach o wysokim stopniu ogólności, nastawionych na odnajdywanie podobieństw i analogii pomiędzy zjawiskami. W przypadku tak sformułowanego programu działalności naukowej czynnikiem sprzyjającym jest raczej znoszenie barier przedmiotowych. Trzeba bowiem liczyć się z faktem, że formułowane teorie, w swojej funkcji eksplanacyjnej, wychodzić będą poza deklarowany w ramach dyscypliny przedmiot poznania. J. Woleński wskazuje w tym miejscu na błąd w utożsamianiu dyscypliny z teorią, która posiada swoją własną strukturę logiczną oraz funkcje. W naukach ścisłych (przyrodniczych) dużo łatwiej przyporządkować teorie poszczególnym dyscyplinom ze względu na odmienny charakter aparatu pojęciowego każdej z nich. Nie zmienia to jednak faktu, że chemia korzysta z teorii fizycznych, a fizyka z teorii chemicznych. Obie te dyscypliny badają bowiem ten sam fizyczny świat. W naukach społecznych aparat pojęciowy jest często wspólny, podobnie jak badana rzeczywistość społeczna8. J. Woleński proponuje więc swoisty kompromis. W kwestii przedmiotu badań należy uznać stanowisko monistyczne, które politologii nadaje funkcję nośnika sumy wiedzy opisowej i teoretycznej na temat szeroko pojętych zjawisk politycznych. W kwestii roli i znaczenia teorii uznać należy orientację pluralistyczną, która akceptuje wielość teorii zjawisk politycznych funkcjonujących w obrębie nauk społecznych jako całości9. J. Woleński ostatecznie uznaje konieczność wydzielenia dyscypliny politologii w oparciu o kryterium przedmiotowe. Niestety w swoich rozważaniach w żaden sposób nie definiuje ani nie rozstrzyga, co miałoby stanowić taki przedmiot. Pozostawia go w sferze intuicyjno-domyślnej, posługując się nieprecyzyjnym i ogólnym pojęciem „polityki”. Mniej tolerancyjny w tym względzie okazał się być R. Skarzyński. Badacz definiuje przedmiot poznania reprezentowanej przez siebie Ibidem, s. 48–49. Ibidem, s. 46–47. 9 Ibidem, s. 57. 7

8

[162]

refleksje


Czy politologia to „nauka interdyscyplinarna”? Kilka słów o przedmiocie...

dyscypliny na podstawie kryterium „tego co polityczne”, co można ująć w oparciu o trzy elementy. Są nimi podmiot polityczny, środek polityczny oraz politycznie funkcjonalny efekt obecności podmiotów posługujących się środkami10. Skarzyński za podstawową kategorię politologiczną o charakterze fundamentalnym uznaje pojęcie mobilizacji politycznej. Jest ona w jego koncepcji wynikiem ewolucji gatunku ludzkiego oraz czynnikiem pozwalającym na jego dominację pośród innych gatunków. Stanowi jednocześnie punkt wyjścia dla dalszych rozważań na temat państwa, władzy, ideologii czy interesu politycznego11. R. Skarzyński nie tyle proponuje, co narzuca ostateczny, jasny i klarowny jego zdaniem, przedmiot badań politologicznych. Problem polega jednak na tym, że prezentowane przez niego ujęcie politologii jest na tyle wąskie, że trudno w jego obrębie znaleźć miejsce na szereg zagadnień, problemów czy obszarów badawczych, które zbiegiem lat zdobyły popularność i uznanie wśród przedstawicieli dyscypliny. Zgodnie z koncepcją R. Skarzyńskiego politologią nie są badania nad samorządem terytorialnym, systemami wyborczymi, społeczeństwem obywatelskim, marketingiem politycznym czy funkcjonowaniem Unii Europejskiej. Politologią nie jest też analizowanie bieżących wydarzeń politycznych na świecie, ani badanie polityki gospodarczej lub społecznej rządów wybranych państw. Badacz uznaje te zagadnienia za możliwy przedmiot dociekań innych dyscyplin, takich jak prawo, socjologia czy ekonomia lub po prostu za obszar wiedzy potocznej, która nie wnosi nic wartościowego do dorobku żadnej z dyscyplin. W tym miejscu rodzi się jednak szereg wątpliwości. Fałszywym byłoby stwierdzenie, że o samorządzie terytorialnym w taki sam sposób napisałby prawnik, socjolog i politolog. Każdy z nich spojrzałby na ten problem inaczej, wnosząc w jego poznanie zupełnie nową wartość. 10 Podmiotami w ujęciu R. Skarzyńskiego są wszelkie „zjednoczenia ludzi z powołania zmierzające do utworzenia każdym środkiem przewidzianego w ich wizji ładu”. Podmioty są samoistne politycznie i rozpościerają swoją aktywność na dużej przestrzeni. Podmiotami wg autora mogą być państwa, dynastie, organizacje terrorystyczne czy związki wyznaniowe. Środkiem politycznym są zasoby i siły, które w danym momencie zyskują status polityczny. Funkcjonalne politycznie efekty stanowią różnorodne zjawiska, takie jak polityczne układy sił, władza polityczna, konflikt polityczny czy interesy polityczne. R. Skarzyński, Podstawowy dylemat…, op. cit., s. 286–294, 319–331; idem, Siedem ćwiczeń z rozumienia polityki i stosunków międzynarodowych, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska” Sectio K, Politologia 2009, nr 2, s. 7–40. 11 R. Skarzyński, Podstawowy dylemat…, op. cit., s. 294; idem, Mobilizacja polityczna. Współpraca i rywalizacja człowieka współczesnego w wielkiej przestrzeni i długim czasie, Warszawa 2011, passim.

nr 7, wiosna-lato 2013

[163]


Maciej Karczewski

Trudno też zaprzeczyć, że zagadnienie to stanowi istotny element rzeczywistości społecznej, który zasługuje na zainteresowanie ze strony przedstawicieli świata nauki. Trzeba więc zadać pytanie o sens nadmiernej puryfikacji przedmiotu poznania politologii, skoro prowadzi ona do zubożenia dorobku naukowego dyscypliny. Być może należy wreszcie przyznać, że każda próba demarkacji przedmiotu poznania w politologii będzie miała charakter wysoce subiektywny i nieoptymalny. Przyczyną tego stanu rzeczy może być fakt, że granica oddzielająca to, co „polityczne” od tego, co „niepolityczne” zawsze stanowić będzie nasz sztuczny wytwór, który ulegać będzie zmianie wraz z pojawianiem się nowych zjawisk i procesów wymagających lepszego wyjaśnienia. Jest to problem, z którym próbują się zmierzyć również inne dyscypliny wywodzące się z katalogu nauk społecznych. Jak słusznie zauważyli Remigiusz Rosicki i Wiktor Szewczak, przed podobnym dylematem stoją współcześni przedstawiciele takich dyscyplin jak ekonomia, socjologia i psychologia. Podobnie jak politolodzy, nie są oni w stanie, w sposób jasny i ostateczny, wyodrębnić i zdefiniować przedmiotu poznania swoich dyscyplin. W przeciwieństwie do politologii, dyscypliny te wykazują w tym względzie dużo większe zdolności adaptacyjne. Poprzez akceptację różnic w podejściu do kryterium przedmiotowego są w stanie uporządkować i rozgraniczyć funkcjonujące w ich ramach nurty teoretyczne i szkoły metodologiczne. Niestety, w przypadku politologii strategia taka byłaby dużo trudniejsza do wdrożenia. Powodem tego stanu rzeczy są czynniki obiektywne związane z relatywnie młodym wiekiem tej dyscypliny. Politologia z konieczności posiłkować się musi kadrą reprezentującą różne dyscypliny „pokrewne”, których przedstawiciele przenoszą na jej grunt specyficzne dla nich metody i podejścia badawcze. Skutkuje to przedmiotowym i metodologicznym eklektyzmem, a także ogólnym brakiem refleksji nad istotą badań politologicznych12. Opisany powyżej stan polskiej politologii, w tym brak pełnej zdolności do dyscyplinarnej autoidentyfikacji, skutkuje wieloma negatywnymi i szkodliwymi dla niej zjawiskami. Jednym z nich jest, panujący wśród części polskich politologów, przedmiotowy nihilizm. Polega on na przekonaniu, że ramach dyscypliny politologicznej można zaj12 R. Rosicki, W. Szewczak, O przedmiocie badań politologii. Czy możliwa jest ogólna teoria polityki?, „Studia Polityczne”, 2012, nr 29, s. 37–62.

[164]

refleksje


Czy politologia to „nauka interdyscyplinarna”? Kilka słów o przedmiocie...

mować się każdym tematem, który chociaż w minimalnym stopniu zahacza o intuicyjnie pojmowane kategorie państwa, władzy, gospodarki, administracji czy nawet społeczeństwa jako całości. Innymi słowy, że można pisać o wszystkim, co według autora ma znaczenie polityczne. I tak powstają w ramach politologii prace poświęcone muzyce13, turystyce14 czy więziennictwu15. Powstają w ramach politologii również prace typowo prawnicze, typowo ekonomiczne oraz typowo socjologiczne. Popełniane są one głównie przez tych przedstawicieli „pokrewnych” dyscyplin, którzy zatrudnienie znaleźli w jednostkach politologicznych. Jak duży jest rozrzut tematyczny obszarów badawczych, podejmowanych przez czołowych przedstawicieli polskiej politologii pokazuje lektura programu panelowego II Ogólnopolskiego Kongresu Politologii, który odbył się w dniach 19-21 września 2012 r. w Poznaniu. Na Kongresie nie zabrakło wystąpień poświęconych bezpieczeństwu ruchu drogowego16, zarządzaniu oświatą17, sztuce komiksowej18 a nawet głównym formom ezoteryki we współczesnej cywilizacji19. Niestety najmniejszą popularnością cieszyły się panele poświęcone refleksji nad kondycją i stanem polskiej politologii. Zjawisko nihilizmu przedmiotowego, występujące na gruncie polskiej politologii, umacniane jest przez przykładanie do niej błędnie rozumianego pojęcia interdyscyplinarności. Czym więc jest owa interdyscyplinarność, na którą tak często powołują się przedstawiciele nauk społecznych? Interdyscyplinarność, multidyscyplinarność czy transdyscyplinarność to pojęcia pozornie tożsame, które odnoszą się do wyjątkowych i rzadko napotykanych problemów czy obszarów Zob. I. Massaka, Muzyka jako instrument wpływu politycznego, Łodź 2009. Zob. M. Kozak, Turystyka i polityka turystyczna a rozwój: między starym a nowym paradygmatem, Warszawa 2009. 15 Zob. K. Jerzak, Reintegracja zawodowa osób warunkowo przedterminowo zwolnionych z jednostek penitencjarnych i oddanych pod dozór kuratora sądowego w roku 2009 (na przykładzie powiatu mińskiego), Warszawa 2010, http:// pu.wsptwp.eu/wp-content/uploads/2011/03/Reintegracja-zawodowa-os%C3%B3bwarunkowo-przedterminowo-zwolnionych-z-jednostek-penitencjarnych-i-oddanychpod-doz%C3%B3r-kuratora-s%C4%85dowego-w-roku-2009-na-przyk%C5%82adzie-powiatu-mi%C5%84skiego..pdf, 02.11.2012 r. Jest to praca dyplomowa obroniona w Wyższej Szkole Pedagogicznej TWP w Warszawie na kierunku politologia w ramach projektu współfinansowanego przez EFS. 16 Program II Ogólnopolskiego Kongresu Politologii pt. Polska i Europa wobec wyzwań współczesnego świata, Poznań 19-21 września 2012 r., s. 33. 17 Ibidem, s. 14. 18 Ibidem, s. 199. 19 Ibidem, s. 244. 13

14

nr 7, wiosna-lato 2013

[165]


Maciej Karczewski

badawczych, wymagających podejścia z perspektywy wykraczającej poza możliwości metodologii oraz aparatu pojęciowego jednej tylko dyscypliny nauki. Według Allena Repko pojęcie interdyscyplinarności odnosi się do programów badawczych stanowiących platformę integrującą badaczy reprezentujących różne dyscypliny w celu stworzenia nowej teorii lub metody. Program taki inicjuje się w oparciu o specyficzny problem, którego nie da się rozwiązać na gruncie jednej tylko dyscypliny lub specjalności badawczej. Autor podkreśla w tym względzie kompleksowość i zawiłość badanego zjawiska, przy braku której badanie interdyscyplinarne nie znajduje uzasadnienia. Studia interdyscyplinarne nie są tożsame z odrębną dyscypliną lub dziedziną nauki. Oznaczają złożony i skomplikowany proces badawczy angażujący przedstawicieli przynajmniej dwóch dyscyplin. Pojedynczy badacz, deklarujący podejście interdyscyplinarne, również musi spełniać warunek posiadania gruntownej wiedzy z zakresu przynajmniej dwóch dyscyplin nauki20. Na bazie studiów interdyscyplinarnych powstają często bardzo wąskie specjalizacje badawcze, znajdujące zastosowanie głównie w obrębie nauk ścisłych. W naukach społecznych za przykład obszaru badawczego o charakterze interdyscyplinarnym uznać można gender studies. Na równi z pojęciem interdyscyplinarności stosuje się również terminy pokrewne, takie jak multidyscyplinarność czy transdyscyplinarność. Także i w tym przypadku mamy do czynienia z zupełnym niezrozumieniem używanych pojęć. Studia multidyscyplinarne, podobnie jak interdyscyplinarne, są zorientowane problemowo. To, co je odróżnia, to przebieg procesu badawczego oraz jego odmienny rezultat. Multidyscyplinarność nie dostarcza nowego standardu, a jedynie analizuje problem z perspektywy kilku dyscyplin. Rezultat stanowi jedynie sumę tej analizy21. Studia multidyscyplinarne mogą stanowić wstęp do badań interdyscyplinarnych, stworzyć dla nich fundament wiedzy, na bazie którego powstać mogą nowe teorie lub metody badawcze. Jeszcze bardziej złożone znaczenie ma pojęcie transdyscyplinarności. Oznacza ono zapożyczanie teorii, pojęć lub metod z jednej dyscypliny w celu wyjaśniania problemów badawczych (zjawisk, procesów) stawianych na gruncie innej, często bardzo odległej, dyscypliny22. 20 A. Repko, Interdisciplinary research: process and theory, Los Angeles 2008, s. 3–12. 21 Ibidem, s. 13–15. 22 Ibidem, s. 15.

[166]

refleksje


Czy politologia to „nauka interdyscyplinarna”? Kilka słów o przedmiocie...

Idea transdyscyplinarności, w różnym stopniu, znajduje zastosowanie na gruncie wszystkich dyscyplin nauki. Bliska jest powszechnej praktyce czerpania z dorobku nauk pomocniczych. Nie ma żadnych przeciwskazań, by politologia czerpała z dorobku historii, socjologii, psychologii, prawa, a nawet biologii czy antropologii. Nie czyni to z niej jednak „nauki interdyscyplinarnej”. Równie dobrze mianem interdyscyplinarnej określić można by było każdą inną dyscyplinę za wyjątkiem nauk formalnych, takich, jak matematyka i logika. Błędne i coraz powszechniejsze przekonanie o interdyscyplinarności politologii skutecznie ogranicza zdolność przedstawicieli tej dyscypliny do refleksji nad istotą oraz stanem badań politologicznych. Rzekoma interdyscyplinarność politologii coraz częściej zaznacza swoją obecność również w wymiarze dydaktycznym. Czynnik ten jest niezwykle istotny ze względu na jego silną korelację z programami badawczymi inicjowanymi na wydziałach politologicznych. Profil dydaktyczny jednostki naukowej wpływa bowiem na przekrój zatrudnionej w niej kadry oraz na preferowane przez nią obszary badawcze. Specjalności towarzyszące kierunkom studiów z zakresu politologii tworzone są w oparciu o modę lub zapotrzebowanie zgłaszane przez lokalny rynek pracy. Przy dużej konkurencji pomiędzy coraz liczniejszymi uczelniami wyższymi celem każdej jednostki naukowo-dydaktycznej jest obecnie przyciągnięcie jak największej liczby studentów. Atrakcyjności oferty dydaktycznej nie zapewni obietnica intelektualnej przygody, w trakcie której student poszerzy swoje horyzonty myślowe, zdobędzie ogólną wiedzę o otaczającym świecie oraz nabierze intelektualnej ogłady. W dobie utylitaryzacji nauki zapewni ją jedynie obietnica zdobycia „praktycznych” umiejętności, które znajdą odzwierciedlenie w pozycji uzyskanej przez absolwenta na rynku pracy. W humanistyce oraz naukach społecznych zauważalne jest więc dążenie do tworzenia kierunków oraz specjalności, którym przypisać można by walor „praktyczności”. Podąża za tym trendem również polska politologia. W walce o studenta jednostki politologiczne, utrzymujące się głównie dzięki działalności dydaktycznej (czyli ich znakomita większość) tworzą, w ramach kierunków politologicznych, specjalności ekonomiczne, administracyjne, marketingowe, menadżerskie, a nawet resocjalizacyjne czy kulturoznawcze. W praktyce jednak specjalności te jedynie imitują od dawna dostępne studia ekonomiczne, prawnicze, kulturoznawcze, resocjalizacyjne czy z zarządzania i marketingu. Co więcej, jednostki politologiczne zmuszone są często posiłkować się

nr 7, wiosna-lato 2013

[167]


Maciej Karczewski

specjalistami z zakresu wyżej wymienionych dziedzin, którzy zasilając ich kadry, przenoszą na grunt politologii charakterystyczne dla siebie spojrzenie na przedmiot poznania tej dyscypliny. Potocznie rozumiana interdyscyplinarność zaczyna być także łączona z dominującą współcześnie w Polsce ideą komercjalizacji nauki. Polega ona na przekonaniu, że badania prowadzone w ramach uczelni publicznych powinny być zorientowane przede wszystkim na wzrost innowacyjności polskiej gospodarki. Oczekuje się, że wyniki tych badań będzie można sprzedać i z powodzeniem wdrożyć w sektorze prywatnym23. Założenie to, choć tylko w ograniczonym stopniu, może być realizowane w odniesieniu do dyscyplin i obszarów badawczych w ramach nauk ścisłych lub kierunków technicznych. Presja tego typu wywierana jest jednak na ogół środowiska naukowego, w tym na przedstawicieli nauk społecznych24. Zapomina się jednocześnie, że podstawowym celem i wartością nauki jest prawda. Wiara w to, że wyniki badań politologicznych, które mają przede wszystkim wymiar teoretyczny, znajdą zastosowanie w sektorze prywatnym, nie ma pokrycia w rzeczywistości. Nie zmieni tego powoływanie się na rzekomą multi- lub interdyscyplinarność. Jednostki politologiczne mogą co najwyżej dostarczać władzom i instytucjom państwowym analiz lub ekspertyz w zakresie bieżących wydarzeń lub procesów o charakterze politycznym. Użyteczność tego typu opracowań może być jednak podawana w wątpliwość, a uczelniane jednostki naukowe i tak będą musiały w tym względzie konkurować z nielicznymi, choć prężnie działającymi, warszawskimi think-tankami. Biorąc pod uwagę powyższe ustalenia, można na ich podstawie sformułować szereg następujących wniosków końcowych: – politologia nie jest „dyscypliną interdyscyplinarną”; 23 Oczekiwaniom formułowanym przez polityków i ministerialnych decydentów towarzyszą, przywoływane przez nich, przykłady czołowych amerykańskich uczelni takich jak Uniwersytet Harvarda. Pomijając fakt, że uczelnie te są prywatne, a edukacja na nich odpłatna, zapomina się również o jednej istotnej rzeczy. W sprawozdaniu finansowym Uniwersytetu Harvarda za rok 2011 uczelnia wykazała blisko 107 mln. dol. przychodu uzyskanego w ramach sprzedaży praw autorskich, licencji i patentów na określone technologie lub rozwiązania. Jednak w tym samym roku uczelnia uzyskała blisko 685 mln. dol. w ramach dotacji oraz zamówień ze strony rządu federalnego, czyli sumę ponad sześciokrotnie większą. Harvard University Financial Report. Fiscal Year 2012, s. 46. http://vpf-web.harvard.edu/annualfinancial/ pdfs/2012fullreport.pdf, 02.11.2012 r. 24 Por. Nowe perspektywy. Nauki społeczne dla gospodarki, red. S. Rudnicki, Kraków 2010, s. 7–9.

[168]

refleksje


Czy politologia to „nauka interdyscyplinarna”? Kilka słów o przedmiocie...

– przypisywana politologii interdyscyplinarność mylona jest z powszechnie praktykowanym w nauce czerpaniem z dorobku dyscyplin pomocniczych, których katalog w odniesieniu do politologii wypełniają przede wszystkim inne nauki społeczne i humanistyczne; – używane wśród polskich politologów pojęcie interdyscyplinarności pojawiło się w odpowiedzi na problemy w jasnym określeniu przedmiotu poznania tej dyscypliny nauki; – nadmierna puryfikacja przedmiotu poznania politologii, proponowana przez niektórych przedstawicieli tej dyscypliny, prowadzić może do zubożenia jej dorobku naukowego i wykluczenia poza jej nawias ważnych i wartościowych poznawczo obszarów badawczych; – brak wyraźnie wyodrębnionego i zdefiniowanego przedmiotu poznania nie musi stanowić bariery w prawidłowym rozwoju dyscypliny nauki, czego najlepszym przykładem jest stan oraz dorobek naukowy współczesnej ekonomii, socjologii czy psychologii; – brak jakiejkolwiek refleksji nad przedmiotem oraz istotą badań politologicznych prowadzi do przedmiotowego nihilizmu, który w konsekwencji osłabia prestiż i znaczenie tej dyscypliny; – „przedmiotowy nihilizm” zakłada, że polityczne może być wszystko ponieważ kryterium polityczności ma charakter czysto subiektywny; – niezdolność do dyscyplinarnej autoidentyfikacji przedstawicieli polskiej politologii swoje źródło znajduje w problemach instytucjonalnych; – młody wiek polskiej politologii oraz problemy z przygotowaniem dla niej optymalnego w polskich warunkach profilu dydaktycznego sprawiają, że dyscyplina ta skupia w sobie kadrę złożoną z przedstawicieli wielu dyscyplin „pokrewnych”, którzy przenoszą na jej grunt charakterystyczne dla nich metody i obszary badawcze poszerzając tym samym jej przedmiot poznania; – powoływanie się na interdyscyplinarność nie jest właściwą odpowiedzią na kreowane przez władze państwowe oczekiwania związane z komercjalizacją badań naukowych; – nauka jest wartością samą w sobie, a w wypadku politologii największą wartość stanowi jej dorobek teoretyczny pozwalający nam na coraz lepsze wyjaśnianie zjawisk i procesów społecznych skupionych wokół „tego co polityczne”.

nr 7, wiosna-lato 2013

[169]


Maciej Karczewski

Summary The article provides a short and synthetic analysis about condition of political science in Poland. It is a voice in the debate about the subject of cognition in the discipline. The article focuses on the problem of interdisciplinarity in political science. Author argues that the lack of reflection on the subject of discipline knowledge leads to the impoverishment of its achievements. Nota o autorze Maciej Karczewski [maciej.karczewski@amu.edu.pl] – absolwent WNPiD oraz Wydziału Historycznego UAM. Obecnie doktorant na WNPiD UAM. Zainteresowania naukowe obejmują tematykę związaną bezpieczeństwem międzynarodowym, kwestiami zbrojeń i rozbrojenia oraz naturą konfliktów zbrojnych. Jest aktywnie zaangażowany w redagowanie czasopisma naukowego „Refleksje”.

[170]

refleksje


W obronie Łukasz Scheffs Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

W obronie marketingu politycznego

Wprowadzenie a łamach „Refleksji” (jesień-zima 2012) odbyła się ożywiona dyskusja na temat przedmiotu poznania politologii (nauki o polityce)1. Konsekwencją tej dysputy jest szereg artykułów w 6 numerze czasopisma, traktujących generalnie o polityczności. Moją uwagę – z racji własnych zainteresowań – zwróciło przede wszystkim opracowanie autorstwa Jakuba Jakubowskiego, zatytułowane Marketing polityczny jako środek osiągania celów politycznych. Konkluzja, która wypływa z rozważań autora sprowadza się do stwierdzenia, że marketing polityczny uznać można za subdyscyplinę politologii. Zdaniem J. Jakubowskiego wynika to z tego, że marketing polityczny zawiera w sobie element symbolicznej rywalizacji (symbolicznego użycia przemocy) w relacji wróg-przyjaciel. W przekonaniu autora współczesna polityka wyrzeka się bowiem praktyki odwoływania się do nagiej przemocy, zastępując ją zabiegami perswazyjnymi, które z kolei stanowią jedną z głównych technik wykorzystywanych w działaniach politycznych. Tym samym marketing polityczny w znacznym stopniu upodabnia się do polityki, a z pewnością stanowi środek wiodący do osiągania określonych celów politycznych2. Zakreślona w powyższy sposób perspektywa, a przede wszystkim poprzedzające ją dywagacje dotyczące, z jednej strony koncepcji tego, co polityczne, z drugiej samego marketingu politycznego, skłoniły mnie do zabrania głosu w tej sprawie. Nie należy ukrywać, że główną przyczyną podjęcia przez redaktorów i współpracowników pisma naukowego studentów i doktorantów

N

1 Jest to zresztą dyskusja nie nowa, a dowodów na to dostarcza literatura przedmiotu. Zob. K. Podolski, Przedmiot i metody badań nauki o polityce, „Studia Nauk Politycznych” 1973, nr 2, s. 129–139; A. Bondar, W sprawie przedmiotu i metod nauki o polityce, „Studia Nauk Politycznych” 1974, nr 4, s. 59–72; P. Buczkowski, L. Nowak, Kilka uwag o przedmiocie nauk politycznych, „Studia Nauk Politycznych” 1977, nr 4, s. 17–33; A. Bibić, Nauka o polityce – przedmiot i istota, „Studia Nauk Politycznych” 1982, nr 2, s. 65–77. 2 J. Jakubowski, Marketing polityczny jako środek osiągania celów politycznych, „Refleksje” 2012, nr 6, s. 63–64.

nr 7, wiosna-lato 2013

[171]


Łukasz Scheffs

„Refleksje” tematu związanego z perspektywami politologii była lektura książki autorstwa Ryszarda Skarzyńskiego – Podstawowy dylemat politologii: dyscyplina nauki czy potoczna wiedza o społeczeństwie. O tradycji uniwersytetu i demarkacji wiedzy. Sednem rozważań tego autora jest założenie, iż kryterium wyboru przedmiotu zainteresowania każdego politologa powinno być pojęcie polityczności. Tylko to, co ze swej natury jest polityczne, może być obiektem zainteresowania nauki o polityce. Podstawową kategorią politologii w sensie dyscypliny naukowej, jak określa ją teoria politologii definiująca jej przedmiot poznania, jest to, co polityczne, którego pierwotną i główną postacią jest podmiot polityczny, wyłoniony w efekcie mobilizacji politycznej3. Z kolei mobilizacja polityczna to szczególny stan zjednoczenia ludzi, ujawniający się w tak intensywnej koncentracji i polaryzacji ich stosunków, że przeobraża się ona w podmiot zdolny z powołania posłużyć się wszelkimi środkami, aby walczyć o ustanowienie w wielkiej przestrzeni powszechnego porządku wedle wyznawanej jego wizji4. Co równie istotne, podstawowym rozróżnieniem politycznym – według R. Skarzyńskiego – jest rozróżnienie przyjaciela i wroga, a w konsekwencji podmiotu politycznego i środka politycznego5. Efektem przyjęcia takiego stanowiska teoretycznego jest m.in. przeciwstawienie polityczności polityce pojmowanej potocznie, związanej ze sporami partyjnymi lub różnymi formami działania państwa, tradycyjnie nazywanymi „polityką religijną”, „polityką edukacyjna czy „polityką socjalną”. Są one „formami karykaturalnymi” i „pasożytniczymi”, słabym odbiciem czy cieniem antagonizmu właściwego pierwotnej różnicy pomiędzy wrogiem i przyjacielem6. „Interesujące i nowe w tej koncepcji jest to, że w jej myśl kryterium polityczności nie wyznacza katalogu czy klasy bytów politycznych. Propozycja ta jest otwarta ontologicznie. Nie wszystko jest polityczne, ale wiele zjawisk może uzyskać znaczenie polityczne, jeżeli związane zostanie z egzystencjalnym rozróżnieniem wroga i przyjaciela. Badania politologiczne przyjmujące polityczność za swój przedmiot skupiać się będą na zjawiskach wykraczających poza «tu i teraz» – poza to, do czego odsyła 3 R. Skarzyński, Podstawowy dylemat politologii: dyscyplina nauki czy potoczna wiedza o społeczeństwie. O tradycji uniwersytetu i demarkacji wiedzy, Białystok 2012, s. 326. 4 Idem, Mobilizacja polityczna. Współpraca i rywalizacja człowieka współczesnego w wielkiej przestrzeni i długim czasie, Warszawa 2011, s. 265. 5 Idem, Podstawowy dylemat politologii…, op. cit., s. 326. 6 C. Schmitt, Pojęcie polityczności, [w:] idem, Teologia polityczna i inne pisma, Kraków 2000, s. 198.

[172]

refleksje


W obronie marketingu politycznego

pojęcie «polityki» zarówno jako politics, jak i policy. Zakreślony przez kategorię polityczności – tak, jak była i jest ona rozumiana w ramach przedstawionej koncepcji – przedmiot poznania byłby wiec zarazem szerszy, ale i węższy od tego, czym zajmują się współcześnie politolodzy”7. Z pewnością byłby inny, a na pewno różny od dotychczasowego. I to właśnie ta myśl mogłaby być chyba motywem nadrzędnym podjętej przez J. Jakubowskiego próby usytuowania w ramach politologii marketingu politycznego, i w jakimś sensie jego obroną8. Takie postępowanie nie dziwi, biorąc pod uwagę opinie, które na kartach swej książki na temat marketingu politycznego prezentuje przywołany już R. Skarzyński. Najbardziej dobitna jest ta zawarta na stronie 176, gdzie czytamy: „W praktyce wśród politologów dominują obecnie dwie grupy. Pierwszą tworzą historycy, zwykle zajmujący się historią najnowszą (bo historii tego, co polityczne prawie nikt nie bada). Druga złożona jest z komentatorów aktualnych wydarzeń. Część z nich próbuje szczęścia na polu marketingu politycznego, czyli manipulowania ludzką świadomością. Tutaj nie ma żadnej nauki. Badania naukowe się symuluje, instrumentalnie posługuje szyldem uniwersytetu albo otwarcie kreuje techniki manipulowania ludźmi i niszczenia zalążków społeczeństwa obywatelskiego. Czynią to z pewnością politolodzy specjalizujący się w marketingu politycznym, gdzie celem nie jest poznanie, ale są łatwe pieniądze. Naukowiec powinien badać te procesy, a nie promować uprzedzenia ludzi. Gdy para się praktyką marketingu politycznego, nie jest już uczonym i powinien zwolnić się z uniwersytetu. Uniwersyteckie studia nie powinny uczyć, jak manipulować ludźmi, ale wyjaśniać genezę tych czynności, czemu one służą i na czym polegają”9. Marketing polityczny jako środek osiągania celów politycznych W świetle powyższych argumentów za główny cel swoich rozważań obrałem rekonstrukcje poglądów dotyczących marketingu politycznego, a poniekąd – zdając sobie sprawę z ogromu literatury i różnych perspektyw analizy problemu10 – tego, co polityczne. Przyjąłem bowiem 7 F. Biały, „Polityczność” jako przedmiot poznania politologii, „Refleksje” 2012, nr 6, s. 24. 8 Obroną właśnie nazwać można argument, iż marketing polityczny to przedmiot akademicki, które na stałe zagościł w programach nauczania przyszłych politologów, stanowiąc, przynajmniej z punktu widzenia dydaktyki, fragment rzeczywistości społecznej, którym powinni zajmować się badacze tej dyscypliny. J. Jakubowski, op. cit., s. 53. 9 R. Skarzyński, Podstawowy dylemat politologii…, op. cit., s. 176. 10 Zob. S. Wróbel, Granice polityczności. Czy to, co prywatne może stać się poli-

nr 7, wiosna-lato 2013

[173]


Łukasz Scheffs

– podobnie jak R. Skarzyński – iż podstawowym obszarem zainteresowania politologa powinno być to, co polityczne. W przeciwieństwie do cytowanego autora nie wykluczam (ani nie umniejszam znaczenia) badań jednego z elementów struktury tego, co polityczne (nawet, gdy jedynie okresowo nabiera on cech stricte politycznych), tzn. środków, którymi posługują się podmioty polityczne, m.in. marketingu politycznego11. I, w przeciwieństwie do R. Skarzyńskiego, śmiem twierdzić, że w literaturze przedmiotu (a tym samym w badaniach politologicznych) wiele jest wartościowych analiz, będących nie „instrukcją technologii władzy”, a właśnie gruntownymi i rzetelnymi studiami nad działaniami podejmowanymi w obrębie marketingu politycznego12. Za niewymagające zbytniego uzasadnienia uznaje również twierdzenie sformułowane przez J. Jakubowskiego, jakoby marketing polityczny stanowił środek osiągania celów politycznych. W przeciwieństwie do tego autora, nie sądzę jednak, że wymaga to przyjęcia koncepcji polityczności sformułowanej przez Chantal Mouffe13. Wskazane przeze mnie, a sformułowane przez R. Skarzyńskiego wnioski dotyczące tego, co polityczne, zdają się być wystarczające dla podjętyczne?, [w:] Od filozofii polityki do praktyki politycznej, red. A. Szahaj, Toruń 2006, s. 41–56; M. Panków, Polityka jako iluzja polityczności. Georg W. F. Hegel wobec myśli liberalnej i republikańskiej, [w:] Koncepcje polityki, red. W. Wesołowski, Warszawa 2009, s. 172–191; P. Kaczorowski, Polityczność jako sposób egzystencji podmiotu zbiorowego. Koncepcja Carla Schmitta, [w:] Ibidem, s. 192–210; M. Karwat, Polityczność i upolitycznienie. Metodologiczne ramy analizy, [w:] Wyjaśnienie polityki, red. J. Błuszkowski, J. Zaleśny, Warszawa 2010, „Studia Politologiczne” 2010, vol. 17, s. 63–88. 11 Takie stanowisko wynika z żywo podzielanego przez mnie poglądu, sformułowanego przez Jana Woleńskiego: teoretyczny rozwój nauki o polityce musi się zacząć (stąd można wnosić, że w moim przekonaniu proces ten wciąż trwa) od budowania teorii wyjaśniających węższe, ale za to bardziej jednorodne grupy zjawisk. Niewątpliwie zaś wykaz problemów wymagających opracowania przez naukę o polityce zawiera bardzo różne kwestie: rozwój demokracji, partie polityczne, środki masowego przekazu, stosunki międzynarodowe, historię najnowszą. J. Woleński, Spór o status metodologiczny nauki o polityce, [w:] Metodologiczne i teoretyczne problemy nauk politycznych, red. K. Opałek, Warszawa 1975, s. 55. 12 Zdaje sobie przy tym sprawę z pewnej niekonsekwencji. Przyjmując bowiem koncepcje polityczności sformułowaną przez R. Skarzyńskiego, powinienem wykluczyć z obszaru zainteresowania politologii lub warunkowo jedynie zaliczyć (w pewnych okolicznościach jako środek polityczny) marketing polityczny. Raz jeszcze, powołując się na J. Woleńskiego, chcę jednak zaznaczyć, że za ważne dla rozwoju i przyszłości dyscypliny uważa również studia dotyczące pomniejszych obszarów badawczych, które R. Skarzyński – zgodnie ze swoją koncepcją – zalicza co najwyżej do środków politycznych. 13 Zob. C. Mouffe, Paradoks demokracji, Wrocław 2005; eadem, Polityczność: przewodnik krytyki politycznej, Warszawa 2008.

[174]

refleksje


W obronie marketingu politycznego

cia zagadnienia marketingu politycznego. Nie należy bowiem zrażać się tym, że swoją koncepcje R. Skarzyński opiera na pracach Carla Schmitta. Prawdą jest, że ten ostatni odrzucał ideał demokracji liberalnej i jej narrację dotyczącą państwa i nauki o polityce14. Jednak zmodyfikowana przez R. Skarzyńskiego koncepcja wystarcza, by zająć się zagadnieniem marketingu w polityce, uznając jednocześnie, że ten ostatni jest procesem szczególnie charakterystycznym dla liberalno-demokratycznego porządku politycznego i stanowi środek do osiągania celów politycznych15. Godząc się z ograniczonym, ale jednak faktycznym pluralizmem nurtów badawczych w nauce o polityce i z niemożnością przedkładania pewnych perspektyw nad inne16, punktem wyjścia do dalszych rozważań chciałbym uczynić myśl wyrażoną przed blisko dwudziestu laty przez Davida Beethama. Ten badacz i teoretyk polityki stwierdził, że we współczesnych systemach politycznych wyróżnić można dwa rodzaje poparcia: w ramach procesu wyborczego i poparcie typu mobilizacyjnego. Formy te mają odrębną logikę i inne konsekwencje. Generalnie jednak wyborczy tryb poparcia jest w istotny sposób powiązany z tradycją liberalną i systemem liberalno-demokratycznym i, co ważne, stanowi formę legitymizacji danej władzy politycznej17. Konsekwencją takiego myślenia jest stanowisko, które zakłada, że legitymizacja poprzez wybory nie tylko dopuszcza, ale wręcz wymaga pluralizmu idei i formacji politycznych18. Jak można się domyślać, wielość podmiotów rywalizujących o władzę polityczną wymusza z kolei sięganie do różnych metod i środków określanych jako polityczne. Innymi słowy, takie potraktowanie tematu stanowi o nieuchronności wykorzystania marketingu politycznego do gry wyborczej, a niekiedy

14 R. Skarzyński, Teoria polityki w okresie przełomu: Carl Schmitt i problem tego, co polityczne, „Państwo i Kultura Polityczna” 1991, vol. 3, s. 19. 15 R. Wiszniowski, Marketing polityczny. Kilka uwag krytycznych, [w:] Marketing polityczny: założenia teoretyczne, reguły działania, praktyka komunikacyjna, red. M. Kolczyński, Katowice 2005, s. 56 i 58. 16 R. Rosicki, W. Szewczak, O przedmiocie badań politologii. Czy możliwa jest ogólna teoria polityki?, „Studia Polityczne” 2012, nr 29, s. 59. 17 Kategoria władzy politycznej stanowi jedno z fundamentalnych pojęć współczesnej politologii. Nie wchodząc teraz szczegółowo w to zagadnienie, pragnę jedynie zasygnalizować, że władza dość często jest utożsamiana wprost z polityką. Zob. A. Heywood, Politologia, Warszawa 2008, s. 4–15. 18 D. Beetham, Legitymizacja władzy, [w:] Władza i społeczeństwo. Antologia tekstów z zakresu socjologii polityki, (wybór i opracowanie) J. Szczupaczyński, Warszawa 1995, passim.

nr 7, wiosna-lato 2013

[175]


Łukasz Scheffs

(jeżeli nie zawsze) – ustanowienia nowego porządku według własnej wizji19. Polityka, która rozgrywa się przede wszystkim w sferze symbolicznej, skupia się, m.in. na kształtowaniu postaw wyborców, marketing polityczny zaś ma te postawy na demokratycznym rynku stymulować20. Oczywiście utożsamianie demokracji z głosowaniem przy urnach, a wcześniej z procesem zabiegania o głosy wyborców jest uproszczonym jej sformalizowaniem i dowartościowaniem. Demokracja to nie tylko procedury formalne, lecz także szereg kolejnych elementów, kto wie czy nie ważniejszych od wyboru władz21. Niemniej perspektywa swoistego „targowiska” – bez względu na ocenę tego fenomenu – zdaje się przeważać22. Ośmielam się określić współczesną demokrację targowiskiem, gdyż bliska jest mi koncepcja, według której to rozwój demokracji wytworzył potrzebę sprzedawania programów i liderów politycznych w sposób rynkowy. „Wkroczenie prawa podaży i popytu do polityki, przy nieskrępowanej możliwości wyboru i zwiększającej się konkurencji, musiało zaowocować rozwojem sposobów zyskiwania sympatii, akceptacji i poparcia ze strony społeczeństwa, a przede wszystkim jej aktywnej politycznej części, czyli potencjalnego elektoratu”23. Marketing polityczny jawi się bowiem jako niezwykle atrakcyjna forma uprawiania polityki. Jest medialny, ludyczny, barwny, a cechy te bez wątpienia przyciągają potencjalnego klienta, zwracają jego uwagę. W związku z tym wzrasta wizualna strona marketingowego przekazu, na niej też opiera się w zasadzie całość komunikatu politycznego (wyborczego). Kandydat, partia, a nawet 19 W tym miejscu pojawia się po raz pierwszy (także uznana przez R. Skarzyńskiego za niepotrzebną w dyskursie naukowym) metafora. W tym konkretnym przypadku – metafory gry wyborczej. Jest to pierwszy sygnał, że działań politycznych – a marketingu politycznego, ze względu na jego charakter, w szczególności – nie da się (lub będzie to bardzo trudne) analizować bez odwołania się do tej figury retorycznej. Tym bardziej, że analogia polityki do gry nie jest nowa i znajduje już uzasadnienie w literaturze przedmiotu. Zob. P. Pawełczyk, Socjotechniczne aspekty gry politycznej, Poznań 2007. 20 M. Jeziński, Marketing polityczny a procesy akulturacyjne. Przypadek III Rzeczpospolitej, Toruń 2004, s. 204–205. 21 Wspomnieć w tym miejscu można wciąż aktualną i żywą debatę pomiędzy zwolennikami partycypacyjnego i elitarystycznego ujęcia demokracji. Zob. S. M. Lipset, Homo politicus. Społeczne podstawy polityki, Warszawa 1998; J. Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm, demokracja, Warszawa 1995; R. A. Dahl, O demokracji, Kraków 2000. 22 I. Koepke, „Pan” czy „Sługa”? Marketing polityczny po Heglowsku, czyli „służenie panowaniem”, „Dialogi Polityczne” 2005, nr 5–6, s. 11–12 i 15–16. 23 P. Pawełczyk, D. Piontek, Marketing polityczny czyli zmierzch ideałów, „Przegląd Politologiczny” 1998, nr 3–4, s. 179.

[176]

refleksje


W obronie marketingu politycznego

program mają przede wszystkim dobrze wyglądać, a dopiero potem znaczyć; nieść istotną treść w głębokiej warstwie publicznego przekazu. Z kolei odbiorcy tego rodzaju komunikatów „skazani są”, na obcowanie z przerostem kolorowej, atrakcyjnej formy nad ułomną treścią. Niekoherencja zawartości merytorycznej (ideologicznej) i formy przekazu niesie za sobą konsekwencje dla całości rytuału politycznego, spełnianego nie tylko przy okazji cyklicznych wyborów, lecz także w odbiorze polityki okresu pomiędzy elekcjami, a więc codzienności24. W literaturze przedmiotu znaleźć można wiele definicji marketingu politycznego. Nie wikłając się zbytnio w próbę ich prezentacji, poprzestanę na stwierdzeniu, że dwa paradygmaty wydają się być dominujące: koncepcja marketingu jako wymiany wartości oraz jako kategorii instrumentalnej, służącej osiąganiu określonych celów25. Rozszerzeniem tego stanowiska jest propozycja, by definicje marketingu politycznego klasyfikować w trzech grupach: – definicjach transakcyjnych, kładących nacisk na zawieranie specyficznej ugody między stronami kontraktu wyborczego; – szerszych definicjach, opartych na koncepcji wymiany dóbr miedzy uczestnikami tego procesu; – definicjach celowościowych, podkreślających, iż chodzi o działania podejmowane przez jeden podmiot polityki, którego celem jest wywołanie reakcji innego podmiotu, w stosunku do jakiegoś obiektu społecznego26. Posiłkując się propozycją Joanny Kinastowskiej, o marketingu w polityce mówić można również jako: – określonym procesie – dyscyplinie, „która zajmuje się badaniem procesów wymiany pomiędzy politycznymi podmiotami, ich środowiskiem i pomiędzy nimi samymi, szczególnie odnosząc się do pozycjonowania tych podmiotów na rynku, ich komunikacji, metod dzięki którym strategie mogą być realizowane, włączając badania dotyczące M. Jeziński, Marketing polityczny…, op. cit., s. 206. B. Frątczak-Rudnicka, Marketing polityczny – nowe narzędzie komunikacji politycznej w Polsce, [w:] Przemiany polityczne lat dziewięćdziesiątych, red. J. J. Wiatr, Warszawa 1999, s. 81; D. Skrzypiński, R. Solarz, Marketing polityczny jako element mechanizmu sprawowania władzy, „Wrocławskie Studia Politologiczne” 2004, nr 4, s. 41. Por. P. Kotler, S. J. Levy, Broadening the Concept of Marketing, „Journal of Marketing” 1969, vol. 33, no. 1, s. 10-15; P. Kotler, A Generic Concept of Marketing, „Journal of Marketing” 1972, vol. 36, no. 2, s. 46–54. 26 D. Piontek, Imagistyka społeczna, czyli marketing polityczny, [w:] Media masowe w systemach demokratycznych. Teoretyczne problemy i praktyczny wymiar komunikowania politycznego, red. B. Dobek-Ostrowska, Wrocław 2003, s. 115. 24

25

nr 7, wiosna-lato 2013

[177]


Łukasz Scheffs

postaw, świadomości i reakcji grup społecznych lub proces społeczny lub zarządczy tworzenia, oferowania i wymiany wartości między uczestnikami rynku politycznego”27; – funkcji – „marketing ugrupowań politycznych – jest to subdyscyplina marketingu usług organizacji niekomercyjnych, której domeną jest wspomaganie działań na rzecz pozyskiwania zwolenników idei oraz osób mających reprezentować interesy pewnych grup społecznych w strukturach władz lub opozycji”28; – zbiorze instrumentów i działań – np. „marketing polityczny – to zespół technik wykorzystywanych do stworzenia odpowiedniego obrazu kandydata wśród jego elektoratu, wypromowania jego osoby, wyróżnienia go spośród rywali i uzyskania maksymalnej ilości głosów przy jak najmniejszym zużyciu środków”29. Obszary badań w marketingu politycznym Z zaprezentowanego powyżej przeglądu jasno wynika, że marketing polityczny nie jest jedynie „inżynierią sprawowania władzy” czy „manipulowania ludźmi”. A nawet jeżeli przyjmiemy, iż współczesny marketing polityczny to przede wszystkim kompleksowy zespół perspektywicznych działań partii politycznych, to nie wyklucza to w żadnej mierze potrzeby analizowania tego procesu30. Tym bardziej jeżeli uświadomimy sobie jego wieloaspektowy charakter. Sednem każdego działania w marketingu politycznym jest strategiczne planowanie, tj. programowanie nowoczesnego i dalekowzrocznego programu działania partii politycznych. Efektem stosowania przez ugrupowania polityczne strategicznego planowania jest zintegrowany program działań, który umożliwia optymalne osiągnięcie zamierzonych celów. Na te działania składają się m.in. badania i rozpoznawanie potrzeb wyborców, wytwarzanie odpowiedniej oferty politycznej/wyborczej, zaspokaja-

27 A. Lock, P. Harris, Political Marketing – vive la difference’, „European Journal of Marketing” 1996, vol. 30, no. 10–11, za: J. Kinastowska, Marketing w polityce – szczególny przypadek marketingu czy złożona procedura działania?, „Przegląd Politologiczny” 2006, nr 4, s. 36. 28 M. Krzyżanowska, Marketing usług organizacji niekomercyjnych, Warszawa 2000, za: ibidem. 29 M. Cichosz, D. Skrzypczyński, Co to jest marketing polityczny, „Aida Media. Teoria i praktyka reklamy” 1997, nr 8, za: ibidem. 30 R. Wiszniowski, Marketing polityczny. Koncepcje teoretyczne i praktyka, [w:] Studia z teorii polityki, red. W. Jabłoński, L. Sobkowiak, Wrocław 1998, „Acta Universitatis Wratislaviensis” 1998, no. 2003, s. 233.

[178]

refleksje


W obronie marketingu politycznego

nie potrzeb czy kanalizowanie wartości31. Biorąc pod uwagę choćby te elementy, trudno mi a priori zaakceptować pogląd, by marketing polityczny był co najwyżej „manipulowaniem ludzką świadomością”. Za to zgodzić się mogę z twierdzeniem, że nieodpowiednie, a z pewnością zastanawiające może być zachowanie tych politologów, którzy angażują się w życie polityczne (choćby jako doradcy polityczni) lub uprawiają komentarz polityczny, który rzadko kiedy ma coś wspólnego z analizą politologiczną32. Obojętny nie mogę pozostać również na argument, jakoby badania naukowe związane z marketingiem politycznym był symulowane i sprowadzały się do analizowania technik manipulowania ludźmi i niszczenia zalążków społeczeństwa obywatelskiego33. Ponownie, bez wchodzenia w zbędne rozważania, pragnę zasygnalizować, że wśród analiz związanych z marketingiem politycznym znajdują się takie, które traktują m.in. o: – wykorzystaniu rachunku ekonomicznego w działaniach politycznych34; – różnych perspektywach wykorzystania reklamy w marketingu politycznym35; – wpływie i znaczeniu mediów społecznościowych, stanowiących nową formę komunikacji wyborczej36;

Ibidem, s. 230. R. Skarzyński, Podstawowy dylemat politologii…, op. cit., s. 343. 33 Ibidem, s. 176. 34 R. E. Worlu, Capitalizing on Infinitesimal Calculus in Political Marketing, „Global Journal of Management and Business Research” 2011, vol. 11, no. 5, s. 1–8. 35 M. Jeziński, Slogan wyborczy jako narzędzie marektingu politycznego, „Wrocławskie Studia Politologiczne” 2005, nr 6, s. 74–79; N. Peng, A. Huiling Chen, C. Hockley, Political Advertising in Democratic Taiwan. Audiences’ Perspectives on Political Figures through Image-Building Advertisements, „Taiwan Journal of Democracy” 2008, vol. 4, no. 1, s. 113–134; T. Capelos, Feeling the Issue: How Citizens’ Affective Reactions and Leadership Perceptions Shape Policy Evaluations, „Journal of Political Marketing” 2010, vol. 9, no. 1, s. 9–33.; L. Lee Kaide, Political Advertising as Political Marketing: A Retro-Forward Perspective, „Journal of Political Marketing” 2012, vol. 11, no. 1–2, s. 29–53. 36 H. D. Wu, N. S. Dahmen, Web Sponsorship and Campaign Effects: Assessing the Difference Between Positive and Negative Web Sites, „Journal of Political Marketing” 2010, vol. 9, no. 1, s. 314–329; S. Emruli, T. Zejneli, F. Agai, YouTube and political communication – Macedonian case, „International Journal of Computer Science Issues” 2011, vol. 8, no. 1, s. 460–466; R. Othman Yousif, M. J., ALsamydai, The Impact of the Political Promotion via Facebook on Individuals’ Political Orientations, „International Journal of Business and Management” 2012, vol. 7, no. 10, s. 85–98. 31

32

nr 7, wiosna-lato 2013

[179]


Łukasz Scheffs

– znaczeniu liderów politycznych w promocji partii politycznych czy konkretnych programów politycznego działania37; – krytycznym podejściu do marketingu politycznego, i jego negatywnym wpływie na przemiany społeczne i polityczne, np. zmianę dyskursu politycznego, spłycenie i strywializowaniem idei demokracji, upadku agory politycznej, karnawalizacji polityki, itp.38; – powiązaniu marketingu politycznego z procesami globalizacyjnymi czy przemianami społecznymi, obyczajowymi i aksjologicznymi39; – wpływie marketingu politycznego na zachowania wyborcze40. Bogactwo prowadzonych analiz wydaje się jasnym dowodem na to, że twierdzenie sformułowane przez R. Skarzyńskiego i przywołane powyżej jest pochopne i przeczy dostępnej literaturze. Wobec tego pozostaje mi stwierdzić, że marketing polityczny ma silne uzasadnienie, i jako taki może stanowić przedmiot zainteresowania politologów. Ponadto biorąc pod uwagę to, że marketing polityczny jest instrumentem wykorzystywanym przez partie polityczne, a te – jak chce R. Ska37 A. Stępińska, Elementy wizerunku polityka, „Przegląd Politologiczny” 2000, nr 1–2, s. 89–105; J. Street, Celebrity Politicians: Popular Culture and Political Representation, „Political Studies Association” 2004, vol. 6, no. 4, s. 435–452; J. G. Klein, R. Ahluwalia, Negativity in the Evaluation of Political Candidates, „Journal of Marketing” 2005, vol. 69, no. 1, s. 131–143; C. Needham, Brand Leaders: Clinton, Blair and the Limitations of the Permanent Campaign, „Political Studies” 2005, vol. 53, no. 2, s. 343–361; T. Grebelsky-Lichtman, The Relationship of Verbal and Nonverbal Behavior to Political Stature: The Political Interviews of Israel’s Prime Minister Ariel Sharon, „Journal of Political Marketing” 2010, vol. 9, no. 4, s. 229–253; P. Pawełczyk, Harcownik – nowy typ wizerunku politycznego, „Środkowoeuropejskie Studia Polityczne” 2012, nr 2, s. 7–13. 38 M. Moufahim, Interpreting Discourse: A Critical Discourse Analysis of the Marketing of an Extreme Right Party. The Vlaams Blok/Vlaams Belang, Nottingham 2007; H. Savigny, D. Wring, An ideology of discotection: For a critical political marketing, „Central European Journal of Communication” 2009, vol. 2, no. 2, s. 251–265. 39 M. Kolczyński, Wpływ metod marketingowych na transformację kultury politycznej, „Prace Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie. Psychologia” 2003, z. 10, s. 225–234; C. Schafferer, The Globalization of Political Marketing: An Introduction, [w:] Election Campaigning in East and Southeast Asia. Globalization of Political Marketing, red. C. Schafferer, Burlington 2006, s. 1–9; A. Kozłowska, Instrumenty komunikowania marketingowego w dobie globalizacji, „Kwartalnik Kolegium Ekonomiczno-Społecznego. Studia i Prace” 2010, nr 1, s. 151–173. 40 P. R. Baines, P. Harris, B. R. Lewis, The political marketing planning process: improving image and message in strategic target areas, „Marketing Intelligence & Planning” 2002, vol. 20, no. 1, s. 6–14; D. Dean, R. Croft, Reason and Choice: A Conceptual Study of Consumer Decision Making and Electoral Behavior, „Journal of Political Marketing” 2010, vol. 8, no. 2, s. 130–146.

[180]

refleksje


W obronie marketingu politycznego

rzyński – są jednymi z wielu grup dążących do kontrolowania państwa (definiowanego jako opakowanie różnych zjednoczeń ludzi)41, można powiedzieć, że status naukowy marketingu jest ugruntowany. Więcej nawet, marketing polityczny zyskując status polityczny (dysponują nim przecież podmioty zmierzające z powołania do ustanowienia powszechnego porządku wedle własnej wizji42), znajduje uzasadnienie także w podstawach teorii i metodologii politologii wyłożonych przez R. Skarzyńskiego. Na marginesie wspomnieć należy (może nieco uszczypliwie), że ten sam autor na kartach swojej książki odnotował, iż: „Komunikowanie nie jest zjawiskiem specyficznie politycznym, tylko w pewnych okresach i w szczególnym środowisku nabiera właściwości politycznych. Dlatego nauka o komunikowaniu nie może być częścią politologii. Subdyscypliną politologii jest natomiast nauka o komunikowaniu politycznym. Aby jednak to rozumieć, trzeba cokolwiek wiedzieć o tym, co polityczne”43. W innym miejscu to samo komunikowanie R. Skarzyński nazywa społecznym uznając, że jest to wiedza, której „treść i struktura zależą od interesów rywalizujących ze sobą zjednoczeń ludzi”44. Problem w tym, że w teorii komunikowania już dawno ukonstytuowało się stanowisko, zgodnie z którym marketing polityczny jest formą komunikowania politycznego45. Czy oznacza to, że komunikowanie (nawet jedynie w pewnych okresach i w szczególnym środowisku stając się polityczne) jest subdyscypliną politologii, a marketing nie? Czy może marketing jako forma komunikowania pozostaje przedmiotem zainteresowania politologów, czy też R. Skarzynski (nawet jako autor zwartej koncepcji) ma wyłączność na decydowanie, co jest przedmiotem badania w politologii, a co nie? Można również, 41 Faktycznie w koncepcji zawartej w pracy Podstawowy dylemat politologii… podstawowym podmiotem polityki jest państwo; szczególna terytorialna organizacja ludzi, uderzająca każdym środkiem jak żadna inna. R. Skarzyński, Podstawowy dylemat politologii…, op. cit., s. 321. 42 Zdaję sobie sprawę, że ustanowienie porządku, o którym pisze R. Skarzyński, dotyczy tak naprawdę całkowitego przemodelowania rzeczywistości społeczno-politycznego. Niemniej trudno stwierdzić, że podmioty funkcjonujące na danym rynku politycznym (partie polityczne) w istocie nie mają takiego zamiaru. Tym samym przyjąć można, że każde działanie podejmowane przez rywalizujące o władzę ugrupowania w konsekwencji doprowadzić może do zmiany i ustanowienia nowego porządku. 43 R. Skarzyński, Podstawowy dylemat politologii…, op. cit., s. 198–199. 44 Ibidem, s. 249. 45 B. McNair, Wprowadzenie do komunikowania politycznego, Poznań 1998, s. 28. Por. P. Pawełczyk, D. Piontek, Socjotechnika w komunikowaniu politycznym, Poznań 1999, s. 34–60; D. Piontek, Imagistyka społeczna…, op. cit., s. 120.

nr 7, wiosna-lato 2013

[181]


Łukasz Scheffs

parafrazując samego autora, powiedzieć, że aby wypowiadać się na temat marketingu politycznego i komunikowania politycznego, trzeba cokolwiek wiedzieć na ten temat. O naukowości dyscypliny Choć w niniejszym tekście dość kategorycznie wypowiadałem się w pewnych kwestiach, wcale nie oznacza to, że nie jestem gotów do dyskusji. Powołując się jednocześnie na stanowisko innych badaczy, skłonny jestem przychylić się do tezy, iż pozycja marketingu politycznego – w którego obronie próbowałem stanąć – jako jednej z subdyscyplin nauki o polityce jest nadal trudna. „Przejawia się to między innymi w konieczności permanentnego usprawiedliwiania podstaw jego «naukowości». Wielu krytyków odmawia mu statusu dziedziny wiedzy noszącej cechy rzetelności akademickiej. Można odnieść wrażenie, że jest to sytuacja paradoksalnie podobna do sytuacji samej politologii sprzed kilkudziesięciu lat”46. Choć nie do końca, czego najlepszy przykładem jest opinia Roberta E. Lane’a (w części zbieżna z poglądem przywoływanego tu J. Jakubowskiego), iż „politologia jest dyscypliną naukową w tym tylko sensie, że – podobnie jak literatura – jest wymieniana w programach studiów, ale nie w znaczeniu ogółu zjawisk analizowanych przez spójny zbiór teorii czy choćby rywalizujące ze sobą spójne teorie – jak fizyka”47. W kontekście zaś wielokrotnie przywoływanej przeze mnie książki R. Skarzyńskiego można przypuszczać, że potrzeba udowadniania naukowości samej politologii jest nadal konieczna. Nie do końca przekonują mnie jednocześnie argumenty, że politologia nie ma potrzeby udowadniania, iż jest nauką autonomiczną, dojrzałą profesją. Brak mi także pewności, że inter-/transdyscyplinarność politologii (w ramach której mieści się marketing polityczny) jest wartością dodaną, wzbogacającą jej możliwości eksplanacyjne. Trudno przychodzi mi w pełni zaakceptować pogląd, jakoby wielość podejść i metod uprawiania politologii na świecie na początku XXI w. usprawiedliwiała pochwałę polifonicznego postrzegania świata politycznego i pozwalała lepiej zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość48. 46 E. Nowak, R. Riedel, Siedem grzechów głównych marketingu politycznego. Krytyczno-realistyczne ujęcie teorii i praktyki politycznej, [w:] Za kulisami spektaklu. Medialne wizerunki polityki, red. M. Sokołowski, Toruń 2009, s. 127. 47 R. E. Lane, Jak uwolnić politologię od niej samej?, [w:] Psychologia polityczna, red. D. O. Sears, L. Huddy, R. Jerris, Kraków 2008, s. 691. 48 A. Wolff-Powęska, Politologia – nauka na drodze, „Przegląd Politologiczny” 2012, nr 3, s. 14.

[182]

refleksje


W obronie marketingu politycznego

Czy faktycznie istnieje wiele podejść i sposobów uprawiania politologii49? Czy teoretyczna propozycja R. Skarzyńskiego jest jedną słuszną wizją nowej (odrodzonej) nauki o polityce? Można domniemywać, że odpowiedzi na te pytanie są co najmniej dwie. Niezależnie jednak czy obierzemy perspektywę pluralistyczną – uznającą, że polityka (rozumiana nawet, wbrew C. Schmittowi i R. Skarzyńskiemu, w sposób potoczny) stanowi przedmiot badawczy różnych dyscyplin naukowych, które w wersji radykalnej traktowane są jako składniki politologii, a w umiarkowanej kierowniczą rolę przyznaje się jednej z nauk szczegółowych50. Czy też opowiemy się po stronie monizmu, który postuluje stworzenie i rozwijanie nauki o polityce jako autonomicznej dyscypliny teoretycznej51, nie rozstrzygniemy w sposób jednoznaczny tej kwestii. Pewnym rozwiązaniem może być jednak propozycja złożona jeszcze w latach 70. XX w. przez Kazimierza Opałka, który sugerował, że w politologii występują trzy zasadnicze tendencje, jeśli chodzi o ujmowanie przedmiotu i zakresu nauki o polityce (w oryginale nauk politycznych). Pierwszą z nich można określić mianem minimalizmu. Utożsamia się tutaj nauki polityczne z nauką o państwie, o jego orga49

s. 3.

Teorie i metody w naukach politycznych, red. D. Marsh, G. Stoker, Kraków 2006,

50 W przypadku pluralizmu mamy do czynienia np. z koncepcją nauk politycznych o nachyleniu prawniczym, socjologicznym, historycznym. Konsekwencją takiego sposobu pojmowania politologii jest traktowanie polityki jako zjawiska wieloaspektowego, a przedmiotu nauki politycznej przede wszystkim jako zjawisk politycznych lub po prostu polityki, jako niedającej się z góry określić. W aspekcie metodologicznym oznacza to sięgnięcie do metod i technik badawczych wypracowanych w ramach różnych dyscyplin naukowych. Jeżeli idzie o zainteresowanie polityką, sprowadza to całość dywagacji do stwierdzenia, że refleksja nad nią nie jest czymś nowym, a nauka polityczna spełnia różne funkcje, w szczególności teoretyczne i praktyczne. W konsekwencji zaś w politologii występuje pluralizm przedmiotu badań, metod i technik badawczych, tradycji i funkcji. J. Woleński, Spór o status metodologiczny…, op. cit., s. 34. 51 Przedstawiciele orientacji monistycznej podkreślają, że choć wieloaspektowość jest powszechną cechą rzeczywistości, to wiele jej wycinków jest przedmiotem ogólnych teorii naukowych. Dla tych teoretyków prawdą jest również, że zdefiniowanie polityki nie jest sprawą łatwą; nie może to jednak oznaczać, iż sformułowanie takiej definicji nie jest możliwe. Okoliczność, że we wszystkich naukach stosuje się różnorodne metody i techniki badawcze, wcale nie przeszkadza działalności teoretycznej, a nawet jej sprzyja. Moniści twierdzą również, iż nauka o polityce winna i może mieć własną, specyficzną metodę badawczą. Co więcej, powstaniu nauki o polityce jako teorii ogólnej nie przeszkadza także wielość tradycji przejętych z przeszłości przez współczesną politologię. Na dodatek zwolennicy orientacji monistycznej wielofunkcyjność traktują jako powszechną cechę nauki i w żadnym wypadku nie może być – ich zdaniem – argumentem przeciwko postulatowi teoretycznego badania zjawisk politycznych. Ibidem, s. 34–35.

nr 7, wiosna-lato 2013

[183]


Łukasz Scheffs

nizacjach i instytucjach oraz o stosunkach pomiędzy państwami. Tu zdaje się lokować koncepcja R. Skarzyńskiego, która wykracza poza tak wąskie ujmowanie politologii tylko wtedy, gdy kategoria polityczności przesądza, że coś może znaleźć się w obrębie zainteresowań badacza nauki o polityce. Korekturę minimalizmu stanowi pogląd, wedle którego, obok „klasycznej” nauki o państwie i o stosunkach między państwami, nauki polityczne obejmują badania nad partiami politycznymi i innymi organizacjami wywierającymi wpływ na sprawowanie władzy (także w aspektach międzynarodowych). Według stanowiska maksymalizmu nauki polityczne mają za przedmiot zjawiska władzy we wszystkich – także małych – grupach społecznych52. W jeszcze innej perspektywie, stanowi to podział na politologię tradycyjną i teoretyczną53. Wnioski Dla mnie, akceptującego ograniczony pluralizm i w ramach tej różnorodności przyjmującego po części koncepcje R. Skarzyńskiego, podstawowym problemem nauki o polityce jest niemożność skutecznego opracowania terminologii, a także teorii koniecznej do pełnej realizacji swojego zadania. Bez satysfakcjonującej poznawczo teorii nie można bowiem określić w sposób jednoznaczny przedmiotu badania politologii54. A wobec tego nieważne jest jak sterylne i higieniczne będą początkowo nowo tworzone terminy, koncepcje i teorie. Nigdy nie będą one w pełni realizowały postulatu prawdziwego poznania. Bardzo szybko zostaną one natomiast obciążone pozytywnymi lub negatywnymi ładunkami, w zależności od tego, czy przedmiot lub zjawisko, które mają opisywać, są lubiane czy nie55. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie analizując treść książki R. Skarzyńskiego, który ku memu niezrozumieniu wyłączył z politologii marketing polityczny, choć uczynił to (należy mu to oddać) przy pomocy zwartej i przemyślanej koncepcji teoretycznej. Nie znaczy to jednak, że muszę to rozumowanie w pełni podzielać.

52 K. Opałek, Charakterystyka nauk politycznych. Stan i perspektywy ich rozwoju w Polsce, „Studia Nauk Politycznych” 1972, nr 2, s. 13. 53 T. Klementewicz, Politologia tradycyjna a politologia teoretyczna w poszukiwaniu modelu metodologicznego nauki o polityce, „Studia Polityczne” 1992, nr 1, s. 95–106. 54 J. Woleński, Spór o status metodologiczny…, op. cit., s. 39. 55 S. Anderski, Czarnoksięstwo w naukach społecznych, Warszawa 2002, s. 108.

[184]

refleksje


W obronie marketingu politycznego

Nawet jeżeli zostanę zaliczony w poczet umiarkowanych56 zwolenników pluralizmu w nauce o polityce, sądzę, że rzetelna analiza naukowa, ciekawe i odkrywcze badania naukowe są możliwe również wtedy, jeżeli dyscyplina lub jej subdyscypliny posiadają braki natury metodologicznej. Uważam bowiem, że podstawą każdej procedury naukowej jest przyjęcie wzorca rozwiązania konkretnych problemów – paradygmatu. Dzięki powszechnie uznanej skuteczności dany wzór naukowego postępowania służy jako przykład. Korzystając z niego, na zasadzie analogii, można modelować rozwiązania kolejnych problemów napotkanych w trakcie praktyki badawczej57. Takie założenie jest wynikiem myślenia, które za charakterystyczną właściwość nauki przyjmuje krytycyzm, postawę dyskursywną, poszukiwanie wciąż nowych, lepszych sposobów przedstawiania i objaśniania rzeczywistości58. I to właśnie rozumowanie pozwala mi uznać marketing polityczny za przedmiot wart zainteresowania każdego, gotowego do tego politologa.

Summary The immediate cause of the article was the discussion launched by the editors of “Refleksje”. Its theme was the subject of knowledge in political science. The main reason for taking this issue was a book by Ryszard Skarzyński – The Basic Dilemma of Political Science: The Discipline of Science and Conventional Knowledge about Society. The Tradition of the University and the Demarcation of Knowledge. The main objective of the article is the reconstruction of views on po56 O ekstremistach i umiarkowanych nad którymi unosi się koncepcja zdecydowanej polaryzacji całej rzeczywistości społecznej – co prawda w zupełnie innym kontekście, ale z podobnymi konsekwencjami – pisze Norberto Bobbio. Zob. idem, Prawica i lewica, Kraków 1996, s. 39–48. 57 Za twórcę i propagatora koncepcji paradygmatu uchodzi Thomas Kuhn. To on wprowadził do nauki w miejsce pojęcia teoria pojęcie paradygmatu jako podstawowej jednostki wiedzy naukowej. Tak rozumiany paradygmat to złożony system wiedzy obejmujący całość zinternalizowanych przekonań wspólnoty naukowej, który staje się pewnym „sposobem widzenia świata” – całościowym światoobrazem. T. Kuhn postuluje dwa rodzaje zmian wiedzy: zmiany ciągłe, polegające na uszczegóławianiu panującego paradygmatu, i zmiany nieciągłe – tzw. rewolucje naukowe, które są całościowym zastąpieniem jednego paradygmatu przez drugi. Rewolucje naukowe są przyrównywane do zmian postaci, dla podkreślenia ich gwałtowności i totalności. T. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, Warszawa 1968, s. 166. 58 K. R. Popper, W stronę racjonalności teorii tradycji, „Znak” 1963, nr 109–110, s. 861–865.

nr 7, wiosna-lato 2013

[185]


Łukasz Scheffs

litical marketing and the politics. The article contains a review of the various theoretical positions on this subject. It is clear that political marketing is not just a “governance engineering” or “manipulation of people” but first and foremost a comprehensive set of the prospects for political parties, which only justifies the need to analyze this complex process. Nota o autorze Łukasz Scheffs [lukasz.scheffs@amu.edu.pl] – doktorant w Zakładzie Marketingu Politycznego i Socjotechniki na WNPiD UAM. Jego zainteresowania koncentrują się wokół tematyki marketingu politycznego, demokracji, nowych mediów oraz kwestii personalizacji polskiej sceny politycznej w kontekście zachowań politycznych i wyborczych. Jest stypendystą Fundacji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

[186]

refleksje


Psychologia Michał Baluch Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Psychologia jako niezbędny komponent politologii

II

Kongres Politologii, który odbył się we wrześniu 2012 r., miał za zadanie przybliżyć, ale i skonfrontować różne stanowiska obecne w polskiej nauce. Celem tej pracy jest ukazanie psychologicznej perspektywy politologii. Jest ona rozszerzonym zapisem głosu w dyskusji, która była ustrukturalizowana w postaci panelu „Perspektywy politologii”. Tytuł pracy zawiera element wartościujący, którego użycie jest zabiegiem całkowicie świadomym. W 2012 r. została wydana bardzo stymulująca intelektualnie książka Ryszarda Skarzyńskiego pt. Podstawowy dylemat politologii: dyscyplina nauki czy potoczna wiedza o społeczeństwie. O tradycji uniwersytetu i demarkacji wiedzy. Stanowi ona podstawę do dalszych rozważań w niniejszej pracy. Według autora książki przedmiotem poznania politologii jest to, co polityczne1. Kryterium wyróżniającym dane zjawisko spośród tych o charakterze społecznym, a które kwalifikuje je do grupy „polityczne” jest „sposób (w tym zakres) posługiwania się [zjednoczeń ludzi – przyp. M. B.] środkami w efekcie gotowości do przekształcania rzeczywistości”. Politologia jako nauka „zajmuje się badaniem tego szczególnego sposobu funkcjonowania ludzkich zbiorowości, który prowadzi do wyłaniania zjednoczeń zmierzających do ustanowienia z powołania i każdym środkiem powszechnego porządku wedle jego własnej wizji”2. Przyjmuję to twierdzenie jako podstawowe ujęcie dla tego artykułu. Rzecz oczywista – istnieją również inne ujęcia, z którymi warto się zapoznać, aby zrozumieć przyczynę napisania przez R. Skarzyńskiego wspomnianej pracy3. Jednym z nich jest postulat biegunowo odmien1 Pewne jest jednak, iż bardziej mowa w publikacji o postulacie zajmowania się tym, co polityczne, niż o opisie stanu faktycznego, w którym politologia wyzbyła się swojego przedmiotu poznania. Zob. R. Skarzyński, Podstawowy dylemat politologii: dyscyplina nauki czy potoczna wiedza o społeczeństwie. O tradycji uniwersytetu i demarkacji wiedzy, Białystok 2012, s. 279. 2 Ibidem, s. 296. 3 Barbara Krauz-Mozer twierdzi bowiem, że politologia jest raczej konglomeratem

nr 7, wiosna-lato 2013

[187]


Michał Baluch

ny, którego autorem jest Robert E. Lane. Twierdzenia R. E. Lane’a pozwalają na sformułowanie tezy, iż psychologia dysponuje narzędziami, ale i sama jest pryzmatem niezbędnym dla politologii w określeniu tego, co jest polityczne. Postulat uwolnienia politologii Roberta E. Lane’a Robert E. Lane w artykule Jak uwolnić politologię od niej samej? interpretuje politologię następująco: „Politologia jest dyscypliną naukową w tym tylko sensie, że – podobnie jak literatura – jest wymieniana w programach studiów, ale nie w znaczeniu ogółu zjawisk analizowanych przez spójny zbiór teorii czy choćby rywalizujące z sobą spójne teorie – jak fizyka (…) jedynie rości sobie prawo do zestawu problemów, do których odnosi się wiele ujęć i teorii”4. Tym samym politologia jest definiowana przez przedmiot zainteresowania, także ten, który może być wyjaśniany przez inne dyscypliny naukowe, w szczególnoinnych dyscyplin, niż że stanowi „jednolitą dyscyplinę naukową”. Inne podejście można odnaleźć u Andrew Heywooda, który zwraca uwagę na szereg problemów wynikających z tworzenia pojęć politycznych. Jednym z nich jest trudność oddzielenia pojęć politycznych od filozoficznych, moralnych, ideologicznych. Z tego zaś wynika kolejny problem dotyczący unaukowienia pojęć, które niosą z sobą komponent emocjonalny z powodu ideologicznego sporu, jaki wokół nich się toczy. A. Heywood podaje przykład pojęcia „demokracji”. Wyraża tym samym wątpliwość istnienia „zimnych” słów, odseparowanych od wartościowania. Ostatnim problemem wskazanym przez A. Heywooda jest tendencja do fetyszyzowania pojęć, co jest rozumiane jako traktowanie pojęć tak, „jak gdyby cechowała je konkretna egzystencja, niezależna od posługujących się nimi ludzi, a w pewnym sensie mająca nawet nad nimi władzę”. Na przykładzie „typów idealnych” Maxa Webera, konstatuje, iż „lepiej myśleć o pojęciach czy typach idealnych nie w kategorii «prawdy» czy «fałszu», lecz większej bądź mniejszej «użyteczności»”. W tym sensie naukowiec zmuszony jest dobierać odpowiednie językowe narzędzie służące opisowi badanego zjawiska, a zatem – pośrednio – odwoływać się do tych z innych dziedzin. Przykładowo, słowo „reżim” stanowi problem dla badacza. Z jednej strony, funkcjonuje ono jako synonim totalitaryzmów. Z drugiej strony, jest określeniem politologicznym, pomocnym przy opisie zasad w stosunkach (formalnych i nieformalnych) między władzą a społeczeństwem. Osobnym problemem jest aneksja pojęć z innych dziedzin, np. nauk przyrodniczych. Reżim bowiem jest określeniem odnoszącym się do przepływu wody w rzece. Zob. A. Heywood, Teoria polityki. Wprowadzenie, Warszawa 2009, s. 15–16; Gmyz: Potraktowali mnie tak samo jak reżim traktował dziennikarzy w stanie wojennym, „Gazeta.pl”, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12801392,Gmyz__Potraktowali_mnie_tak_samo_jak_rezim_traktowal. html, 06.11.2012 r.; B. Krauz-Mozer, Teorie polityki. Założenia metodologiczne, Warszawa 2005, s. 15; Leksykon politologii wraz z aneksem reforma samorządowa w Polsce, partie, parlament, wybory (1989-1997), red. A. Antoszewski, R. Herbut, Wrocław 1999, s. 507; Regime, http://www.biology-online.org/dictionary/Regime, 06.11.2012 r. 4 R.E. Lane, Jak uwolnić politologię od niej samej?, [w:] Psychologia polityczna, red. D. O. Sears, L. Huddy, R. Jervis, Kraków 2008, s. 691–717.

[188]

refleksje


Psychologia jako niezbędny komponent politologii

ści psychologię. Ta ostatnia określa przedmiot poznania politologii. W tym ujęciu politologia jest tożsama z analizą interesów. Wyniki badań Davida O. Searsa, na przekór teorii racjonalnego wyboru, świadczą o tym, że jednostka głosuje kierując się raczej hasłami, ideologią niż osobistymi zyskami i stratami. Jeśli już „perspektywa portfela” ma istotne znaczenie, to tylko w ramach aktywizacji wstępnej, czyli momencie zainteresowania bodźcem. Uwaga jednostek kierowana jest na bieżące sprawy, co nie powoduje tworzenia opinii dotyczących długofalowej polityki. R. E. Lane podkreśla również istotność „logiki instytucji” jako kolejnego obszaru zainteresowania politologii. Definiuje logikę instytucji jako „zamierzone i niezamierzone konsekwencje ludzi, reguł, procedur i zasobów zaangażowanych w danym kontekście w określoną misję realizowaną przez organizację”5. Człowiek musi zatem odnaleźć się pośród szeregu misji i wartości, które kształtują organizację. Przymus wynika z ryzyka, że pozbawiony świadomości i wagi misji członek danej instytucji może nie działać według jej „logiki”. Według indywidualistycznego podejścia, zaprezentowanego w artykule, jednostki głosują biorąc pod uwagę interes własny6. Celowo podkreślam indywidualizm, gdyż R. E. Lane zauważa, iż jeśli przedstawiciele biedniejszych warstw społecznych będą kierowali się poczuciem osiągnięcia w przyszłości lepszej pozycji, mogą zagłosować np. przeciwko redystrybucji. Z tym wiąże się niezwykle ważna kwestia w psychologii, a mianowicie poczucie odpowiedzialności za swój los, a także dyspozycje. Nie sposób w tym miejscu nie nawiązać również do teorii atrybucji. Ludzie bowiem mogą wnioskować o przyczynach czyjegoś zachowania lub zaistnienia sytuacji na podstawie czynników zewnętrznych, jak i wewnętrznych7. W pierwszym przypadku mowa o atrybucji zewnętrznej, co skutkuje myśleniem o sprawczości przyczyn związanych z sytuacją, losem, obecności pecha, szczęścia, oddziaływań fortuny itd. W drugim przypadku zajdzie interpretacja upatrująca przyczyny zachowania w czynnikach osobowościowych obserwowanej jednostki, co będzie realizacją atrybucji wewnętrznej. Jest to również uzależnione kulturowo, więc w przypadku opisywanych przez R. E. Lane’a przykładów z kultury anglosaskiej, oczekiwać należy raczej stosowania atrybucji wewnętrznych. Identyfikowanie przyczyn zachodzenia zjaIbidem, s. 698–699. Wyjaśniono już, że niekoniecznie jest on stricte związany ze sferą finansową. 7 E. Aronson, T. D. Wilson, R. M. Akert, Psychologia społeczna. Serce i umysł, Poznań 1997, s. 187–201. 5

6

nr 7, wiosna-lato 2013

[189]


Michał Baluch

wisk wyłącznie w cechach osobowości bywa przeceniane, co zostało sformułowane jako podstawowy błąd atrybucji8. Psychologia udziela także odpowiedzi na bardziej generalne problemy, np. poczucie kontroli nad własnym losem. Jednym z nich jest kwestionariusz „Delta” autorstwa Radosława Ł. Drwala. Na jego podstawie można określić stopień wewnątrz- i zewnątrzsterowności jednostki9. Badania Daniela Katza i współpracowników pozwoliły zdiagnozować, iż wrażenia Amerykanów dotyczące działalności instytucji biurokratycznych (usługowych, m.in. w zakresie: opieki społecznej, emerytur, służby zdrowia, zatrudnienia) zaprzeczają ogólnie dostępnemu stereotypowi10. Osoby badane odpowiedziały, że urzędnicy byli przyjaźni, że sprawy urzędowe były doprowadzone do końca, prezentowali się również jako osoby kompetentne11. Procesy polityczne stanowią według R. E. Lane’a kolejną kategorię zainteresowań politologii12. Aby uzasadnić związek procesów psychologicznych z procesami politycznymi, stworzył specjalną macierz. Wyróżnił w jej ramach: wyborcze, ustawodawcze i sądowe procesy polityczne. Procesy psychologiczne podzielił również na trzy subkategorie: wybrane procesy poznawcze, „osobowość a polityka” oraz wzbudzenie emocjonalno-motywacyjne13. W. Domachowski, Przewodnik po psychologii społecznej, Warszawa 2007, s. 122. S. Siek, Wybrane metody badania osobowości, Warszawa 1993, s. 435–438. 10 R. L. Kahn, D. Katz, B. Gutek, Bureaucratic Encounters – An Evaluation of Government Services, „The Journal of Applied Behavioral Science” 1976, nr 12, s. 178–198. 11 R.E. Lane, op. cit., s. 702. 12 Ibidem, s. 703–704. 13 Nie określił jednak klucza doboru poszczególnych procesów psychologicznych. Do grupy procesów poznawczych zaliczył heurystykę dostępności skorelowaną z wyrazistością bodźca (czyt. oferty politycznej), z drugiej strony powodującą wytworzenie się „niepostawy” wobec bodźca mniej wyrazistego. Ta podgrupa jest istotna dla procesów wyborczych. Dysonans poznawczy (wymiar lojalność – nielojalność przedstawicieli elit politycznych wobec własnej partii, ideologii) oraz specyfika orientacji lidera politycznego (solidarność grupowa – zadaniowość), wpływają według R. E. Lane’a na procesy ustawodawcze. Na procesy sądowe wpływa myślenie linearne lub asocjacyjne. Drugą grupę stanowią czynniki osobowościowe. W procesach wyborczych zasadnicze znaczenie ma wymiar ekstrawersji i neurotyzmu oraz zbliżanie się do innych lub unikanie innych. W procesach ustawodawczych osobowości znaczenie ma domniemany autorytaryzm lub egalitarność urzędników państwowych. Podobnie w procesach sądowych egalitaryzm sędziego może rzutować na podejmowane decyzje. Ostatnią grupę stanowi wzbudzenie emocjonalno-motywacyjne. Biegunowy układ afektu szczęśliwy – nieszczęśliwy może wpływać na procesy wyborcze, motywacja osiągnięć rzutuje zaś na procesy ustawodawcze, a poznawcza zdolność oceny emocji ma wpływ na pracę sędziego. 8 9

[190]

refleksje


Psychologia jako niezbędny komponent politologii

Politologia w ujęciu R. E. Lane’a zajmuje się również analizą władzy. Oczywiście, brzmi to jak truizm14. Z tą różnicą, że politologia oparta na psychologii rozpatruje to zjawisko pod innym kątem. Otóż strona posiadająca władzę może być zorientowana na rezultat. Wtedy władza stanowi środek do osiągnięcia zamierzonego celu. Może jednak stanowić cel sam w sobie. Przywołać można również eksperyment Davida Kipnisa, w którym sprawdzano, jak grupa eksperymentalna (mająca możliwość nakładania kar na uczestników zadania), w porównaniu z grupą kontrolną (mogącą w stosunku do podwładnych używać jedynie argumentacji), skorzysta z przysługujących jej uprawnień15. Dodatkowo mierzono chęć nawiązywania stosunków społecznych z pracownikami. Okazało się, że posiadanie instrumentów władzy zwiększało chęć wywierania wpływu na zachowania podwładnych16. Używanie jednak uprawnień władczych zwiększało przekonanie, że modyfikacja zachowania pracowników jest uzależniona od rozkazów autorytetu. Skutkowało to tym, iż osiągnięcia podwładnych były deprecjonowane. To z kolei powodowało zwiększenie się dystansu społecznego do osób kontrolowanych. To co polityczne, czyli to, co grupowe? Wspomniano wyżej o definicji obszaru zainteresowań politologii autorstwa R. Skarzyńskiego. Warto się jej bliżej przyjrzeć. Genetycznie patrząc, autor wychodzi od cech teorii politologii, która według niego określa przedmiot poznania (czyt. „to, co jest polityczne”) jako „szczególną składową [zmieniono formę gramatyczną – przyp. M. B.] tego, co społeczne (czyli składową, której wyłonienie w ramach tego, co społeczne powoduje, że ludzkie zgrupowania, w tym całe społeczeństwa, funkcjonują inaczej, aniżeli funkcjonowały wcześniej, gdy jeszcze to, co polityczne, nie występowało)”17. Jednym z problemów opisywanych i analizowanych przez autora jest ów moment, w którym to, co społeczne, staje się polityczne oraz problematyka wyodrębnienia owego Por. A. Heywood, Politologia, Warszawa 2010, s. 264–267. D. Kipnis, Does power corrupt?, „Journal of Personal and Social Psychology” 1972, nr 24, s. 33–41. 16 R. E. Lane, op. cit., s. 706. 17 Dodatkowo badacz zaznaczył (chociaż to jest oczywiste samo przez się), iż teoria politologii rozumie cechy i znaczenie przedmiotu badań, jak i że obszar jej zainteresowań jest swoisty tylko dla niej, i który jako taki nie funkcjonuje w innych naukach (z zaznaczeniem odrębności od socjologii). Zob. R. Skarzyński, op. cit., Białystok 2012, s. 273. 14

15

nr 7, wiosna-lato 2013

[191]


Michał Baluch

„przejścia” między dwiema strukturami18. Struktury nazywa R. Skarzyński „zjednoczeniami” lub „zgromadzeniami”. Owe zjednoczenia polityczne dzieli na podmioty polityczne i środki polityczne19. R. Skarzyński określa: „Byt społeczny, który nie aspiruje do ustanowienia porządku świata dla poruszającej ludzkie uczucia, nie jest bytem politycznym, nawet jeśli wartość jego produktu przekracza całkowitą wartość produktu szeregu państw”20. Wypada w tym miejscu przytoczyć następny fragment pracy, ponieważ dotyczy on predyspozycji, cech osób, które tworzą to, co polityczne. R. Skarzyński pisze: „Gdy takim zgrupowaniom osobników, nierzadko ambitnym i walecznym, brak wizji, skupiającej uczucia jednoczącej członków zbiorowości w sposób pozwalający uderzyć każdym środkiem, nie działają one z powołania i nie są zjednoczeniami politycznymi”21. Dalej czytamy: „Politologia, pomimo upartych działań politologów obracających własną dyscyplinę w potoczną wiedzę o społeczeństwie, nie może degenerować się do roli pseudonauki kopiującej «podejścia» historyczne, prawnicze, psychologiczne czy socjologiczne, ale powinna korzystać z dorobku tych nauk w zakresie pomocniczym”22. Tym samym, warto sprawdzić i spróbować odpowiedzieć, w jakim zakresie i jak na takie podejście definicyjne w określeniu „politycznego” odpowiedzieć może psychologia. Przede wszystkim definicja zaproponowana przez R. Skarzyńskiego określa polityczne jako twór zbiorowy, a dokładniej rzecz ujmując, jako grupę społeczną. Stanowi o tym „wspólna wizja” i „dążenie do jej realizacji”. Tercet amerykańskich naukowców, którzy napisali jeden z ważniejszych podręczników psychologii społecznej, pt. Psychologia społeczna. Serce i umysł, określił, że jest to „grupa, w której dwie lub więcej osób współdziała ze sobą oraz współzależy od siebie w tym sensie, że w zaspokajaniu potrzeb i osiąganiu celów musi na sobie polegać [podkr. M. B.]”23. Pomijam celowo 18 Może być bowiem tak, że grupa jest tworzona od początku po to, aby realizować „polityczne”. 19 Podmiot polityczny stanowi struktura mogąca dysponować, rozporządzać każdym zasobem i siłą, umożliwiającymi realizację jego celów w szerokiej skali (makrospołecznej). Środek polityczny stanowi zaś instrument, którym podmiot polityczny posługuje się. Zob. ibidem, s. 292–293. 20 Ibidem, s. 292. 21 Ibidem, s. 301. 22 Ibidem, s. 305. 23 E. Aronson, T. D. Wilson, R. M. Akert, op. cit., s. 357. Istnieją również inne definicje, jak chociażby ta zaproponowana przez Rupperta Browna. Twierdzi on, że „o grupie

[192]

refleksje


Psychologia jako niezbędny komponent politologii

rozważania na temat licznych typologii, omawiających różnorakie właściwości grupy społecznej jako takiej, gdyż nie jest to przedmiotem tej pracy24. Grupy można opisywać, skupiając się na ich: wielkości, rolach, statusie, relacjach interpersonalnych, interakcjach, celach, dynamice (zmianach okresowych), a także obowiązujących w niej normach25. Ponadto, należy skupić się na tym, co stanowi polityczne, a nie jego otoczenie, czyli to, co społeczne26. Te specyficzne zjednoczenia mają określone cele, które odróżniają je od innych zgrupowań. Właściwie owe cele stanowią motywację do działania, funkcjonowania tych grup. Trudne cele powodują wzrost produktywności grupy27. W przypadku identyfikowania politycznego z tym co społeczne, cele stanowią o spójności grupy. Czytamy, że mobilizacja polityczna „to szczególny stan zjednoczenia ludzi, ujawniający się w tak intensywnej koncentracji i polaryzacji ich stosunków, że przeobrażają się [one – przyp. M. B.] w podmiot zdolny z powołania posłużyć się wszelkimi środkami, aby walczyć o ustanowienie w wielkiej przestrzeni powszechnego porządku wedle wyznawanej jego wizji”28. Przyświeca im zatem szczególna determinacja, aby owe cele osiągnąć. Spójność tej grupy musi zatem zachodzić w stopniu wysokim. Warte przypomnienia jest, że według psychologów spójność jako cecha składa się z takich elementów, jak: solidarność grupowa, lojalność, myślenie o zespole i myślenie w kategoriach „my”. Ponadto wyniki badań pokazują, że istnieje związek pomiędzy spójnością grupy a jej skutecznością29. Istotne jest jednak, aby w grupie obowiązywały normy nakazujące skuteczne działanie30. Członkowie grupy muszą być zaangażowani, aby owa spójność była utrzymana, a co za tym idzie, skuteczne działanie i realizacja planu w zakresie makro zmiany rzeczywistości zgodnie z własnym interesem. mówimy wówczas, kiedy dwie osoby lub więcej osób określa siebie jako jej członków oraz kiedy jej istnienie jest rozpoznawalne przez przynajmniej jakąś inną jednostkę”. Zob. R. Brown, Procesy grupowe. Dynamika wewnątrzgrupowa i międzygrupowa, Gdańsk 2006, s. 18–19. 24 Grupy można klasyfikować ze względu na różne kryteria. Do popularnych należą: kryterium wielkości (małe, duże), stopień sformalizowania (formalne, nieformalne) itp. Zob. B. Wojciszke, D. Doliński, Psychologia społeczna, [w:] Psychologia akademicka. Podręcznik, red. J. Strelau, D. Doliński, T. 2, Gdańsk 2010, s. 406–408. 25 Zob. C. K. Oyster, Grupy, Poznań 2002, s. 21–52. 26 Wyróżnik istotny za R. Skarzyńskim podałem wcześniej. 27 Ibidem, s. 49. 28 R. Skarzyński, op. cit., s. 292–293. 29 B. Wojciszke, D. Doliński, Psychologia społeczna..., op. cit., s. 408–409. 30 B. Wojciszke, Psychologia społeczna, Warszawa 2011, s. 458–459.

nr 7, wiosna-lato 2013

[193]


Michał Baluch

Funkcjonowanie grupy niesie za sobą jednak określone problemy. Także i w tej kwestii psychologia staje się pomocnym pryzmatem31. Jednym z opisywanych wymiarów grup społecznych jest rola, jaką członkowie grupy muszą podjąć. Znów przychodzi w tym miejscu podkreślić silną determinację jednostek tworzących owe specyficzne zgromadzenia. Biorąc pod uwagę ów aspekt, należy wskazać, że w przypadku prób odgrywania przez jednostki ról indywidualnych może dojść do konfliktu pomiędzy poszczególnymi kreacjami, co może skutkować dezorganizacją grupy, a nawet jej paraliżem32. Carol K. Oyster wyróżnia kilka rodzajów grupowych ról33. Agresorem jest osoba, która wywołuje konflikty, a także lubi toczyć spory. Istnieje również ryzyko, że zadania zostaną opóźnione przez brak konsensusu, który uniemożliwia postać negatywisty. Osobę, która forsuje tylko swoje rozwiązania i jest jednocześnie zamknięta na propozycje płynące od innych osób C. K. Oyster określa mianem dyktatora. Łowca sukcesu to osoba, której celem jest znalezienie się w grupie osób będących autorami jakiegoś osiągnięcia. Ekshibicjonistę zaś charakteryzuje skłonność do zwracania na siebie uwagi, jak i do zwierzania się z faktów ze swojego życia. Remedium na te problemy jest odpowiednie kierowanie grupą przez jej przywódcę34. 31 Rzecz jasna, ten wątek stanowi przede wszystkim krótki przegląd sytuacji zagrażających grupie. 32 C. K. Oyster, op. cit., s. 36. 33 Ibidem. 34 Istnieje szereg koncepcji opisujących, czym powinien charakteryzować się dobry przywódca. W celu zasięgnięcia wiadomości na ten temat, można odwołać się do perspektywy Marka Leary’ego, według którego idealny przywódca jest: moralny, silny, kompetentny, sympatyczny (wzbudzający sympatię), onieśmielający. Można także odwołać się do sondażu i na bieżąco kreować wizerunek przywódcy, aby był tożsamy z oczekiwaniami, które mogą z kolei cechować się dynamiką, ponieważ przewodzenie to właściwie uczestniczenie w procesie kierowania organizacją. Można również nawiązać do tendencji kategoryzowania oraz posługiwania się heurystykami przez ludzi. John L. Sullivan, John H. Aldrich, Eugene Borgida i Wendy Rahn zaproponowali model supermana/przeciętniaka w kreowaniu wizerunku przywódcy. To również jest uzależnione od zmieniających się okoliczności, oczekiwań członków grupy. David Krech, Richard S. Crutchfield i Egerton L. Ballachey wymienili aż 14 funkcji, które musi spełnić idealny przywódca. Kierujący grupą powinien być: 1. koordynatorem działalności grupy, 2. osobą ustalającą cele i politykę grupy, 3. człowiekiem planującym sposoby i środki do osiągnięcia celu grupowego, 4. ekspertem, 5. reprezentantem grupy na zewnątrz, 6. kontrolerem stosunków wewnątrzgrupowych, 7. osobą rozdającą nagrody i kary, 8. arbitrem i mediatorem, 9. wzorem zachowania się dla innych członków grupy, 10. symbolem grupy, 11. człowiekiem, który zwalnia od odpowiedzialności innych członków grupy, ponieważ sam podejmuje decyzje, 12. ideologiem grupy, 13. postacią „ojca” (nawiązanie do teorii psychoanalitycznej), z którą członkowie grupy są uczuciowo związani i z którą

[194]

refleksje


Psychologia jako niezbędny komponent politologii

W sukurs pragnącym zbadać konstelację stosunków wewnątrzgrupowych przychodzi ponownie psychologia. Nie chodzi w tym miejscu bynajmniej o podkreślenie roli w badaniu grup społecznych jako takich, lecz istotne jest, aby to, co polityczne było w stanie samo kontrolować stosunki panujące wewnątrz grupy. Wszystko po to, co podkreślam jeszcze raz, aby nie stało się ono tym, co społeczne. W tym sensie bardzo pomocnym narzędziem w określeniu stanu grupy jest analiza struktury socjometrycznej. Za twórcę socjometrii uważa się Jakuba L. Moreno, który za naturalne, permanentnie związane z życiem jednostek, uważał dokonywanie wyborów (ludzi i rzeczy) w sposób świadomy lub nieświadomy dopóki jest to zgodne z ich własnym Ja35. Stanisław Mika pisał, że strukturę socjometryczną okre-

się identyfikują, 14. „kozłem ofiarnym”, na którego grupa zrzuca odpowiedzialność za niepowodzenia, które ją spotkały. Przywództwo, według Margaret G. Hermann i Thomasa Prestona, składa się z pięciu elementów: zakres zainteresowań politycznych (np. polityka skoncentrowana na wybranych zagadnieniach lub polityka globalna), stopień tolerancji konfliktów, typ motywacji (np. ideologia, normy, poczucie misyjności), strategia gromadzenia informacji (w rozumieniu gromadzenia informacji interesujących przywódcę zagadnieniach, np. poleganie na wybranych autorytetach), sposoby rozwiązywania konfliktów (może prezentować styl argumentacyjny, konsensualny, czasami zaś realizuje postawę arbitra w wewnętrznym sporze, jak i może uznać, że efektywne z jego lub/i grupy interesu będzie nieangażowanie się w konflikt). Występują również różne style kierowania. Najbardziej znany podział autorstwa Rona Lippitta i Roberta White’a (działających z inspiracji i pod kierownictwem Kurta Lewina) obejmuje styl autokratyczny, demokratyczny oraz pośredni liberalny. Pierwszy z nich charakteryzuje się tym, że zadania są zlecane grupie przez przywódcę, który nie bierze udziału w pracach. Taki przywódca wykazuje się tendencja do stosowania wzmocnień negatywnych niż pozytywnych. Styl demokratyczny cechuje stosowanie wzmocnień pozytywnych wobec grupy. Jest ona także zachęcana przez przywódcę do ustalania celów oraz decydowania, które z rozwiązań przyjąć jako optymalne. Trzeci styl jest hybrydą między dwoma poprzednimi. W tym sensie przywódca traktuje grupę bardziej towarzysko, nie wykazuje tendencji do ewaluowania pracy podwładnych, w związku z tym członkowie grupy odczuwają największy zakres poczucia wolności, co koreluje ujemnie z efektywnością wykonywania zadań. Zob. W. Cwalina, A. Falkowski, Marketing polityczny. Perspektywa psychologiczna, Gdańsk 2006, s. 177–189; M. G. Hermann, T. Preston, Presidents, Advisers, and Foreign Policy: The Effect of Leadership Style on Executive Arrangements, „Political Psychology” 1994, nr 15, s. 75– 95; U. Jakubowska, Przywództwo polityczne, [w:] Podstawy psychologii politycznej, red. K. Skarżyńska, Poznań 2002, s. 82–106; S. Mika, Wstęp do psychologii społecznej, Warszawa 1975, s. 266–282; C. K. Oyster, op. cit., s. 249–257; B. Wojciszke, Psychologia społeczna..., op. cit., s. 445–448. 35 Zob. A. Brzezińska, Socjometria, [w:] Metodologia badań psychologicznych: wybór tekstów, red. J. Brzeziński, Warszawa 2006, s. 192.

nr 7, wiosna-lato 2013

[195]


Michał Baluch

ślają stosunki panujące w grupie ze względu na przyjęte kryterium, także „lubienia lub nielubienia”36. Jak to się ma do „politycznego”? Otóż socjometria pozwala przede wszystkim wyróżnić jednostki, które: cechują się specyficznymi przymiotami, właściwościami; wymagają specjalnego sposobu postępowania (np. wzmacniającego ich dobre zachowanie lub oddziaływań o charakterze wychowawczym); są atrakcyjne dla członków grupy; są odrzucane, izolowane37. Wymienia się także szereg korzyści, „efektów” zastosowania badania socjometrycznego38. W sensie ogólnym grupa dowiaduje się, jaki „wizerunek” zrzeszenia tworzy, biorąc pod uwagę własną perspektywę. Następnie istotne z punktu widzenia efektywności funkcjonowania grupy jest to, jakimi kryteriami posługują się jej członkowie, czy są to kryteria subiektywne czy obiektywne. Ponadto, analiza umożliwia sprawdzenie, czy zachodzi odpowiedni dobór jednostek do poszczególnych zadań. Może się bowiem okazać, że pewne osoby przydzielane są do zadań przekraczających ich zasoby, co skutkuje spadkiem efektywności grupy, jak i zaangażowania jej członków39. Grupy istnieją w określonym stadium. Wyróżnia się stadia: 1. grupa młoda, początkująca, niedojrzała; 2. grupa dorastająca, poszukująca swej tożsamości; 3. grupa stara, rozpadająca się; 4. grupa dorosła, dojrzała, stabilna40. Według charakterystyk poszczególnych rodzajów, „polityczne” zjednoczenie musiałoby się charakteryzować „sztywnością funkcjonalną służącą realizacji ważnych dla grupy celów rozwojowych”, jak i „silną potrzebą jasności, jednoznaczności, jednorodności”. Członkowie grupy winni „odczuwać siłę grupy”, co wpływa na symboliczną identyfikację z nią. Powinna ona zatem skrócić maksymalnie czas stadium pierwszego, a także nie powinna dopuścić do zaistnienia stadium drugiego i trzeciego41. Celem zatem grupy jest nieustanne funkcjonowanie w stadium 4. Anna Brzezińska wymienia jego cechy: Ibidem, s. 193. Ibidem, s. 202. 38 W poniższym akapicie wszelkie cytowania, odwołania można odnaleźć w tekście A. Brzezińskiej. Zob. ibidem, s. 228–231. 39 Odnośnie tego punktu, grupa musi przede wszystkim zadbać o to, aby nie dochodziło do niekorzystnych zjawisk, np. do „próżniactwa społecznego”. Definiuje się go jako spadek zaangażowania członków grupy w wyniku przekonania, że ocena ich indywidualnego działania jest utrudniana przez sam fakt uczestniczenia w działaniu grupowym (zbiorowym). Zob. E. Aronson, T. D. Wilson, R. M. Akert, op. cit., s. 364. 40 A. Brzezińska, op. cit., s. 228–231. 41 W cytowanej literaturze ujmowanych jako dwa podtypy stadium II. Z powodu jednak wyraźnie zakreślonych „granic” wyróżniam dwa osobne typy. 36 37

[196]

refleksje


Psychologia jako niezbędny komponent politologii

„wyraźnie określone, elastyczne granice”, co jest tożsame z postulatem zachowania odpowiedniej dynamiki. Członkowie grupy charakteryzują się w tym stadium wzajemnym zaufaniem wobec siebie oraz wobec przywództwa grupy. Podzielają także wizję i cele działania grupy, jak i stosują się do obowiązujących w niej norm. W przypadku zajścia ewentualnych konfliktów wewnątrz grupy, sposoby jego rozwiązania są konstruktywne i opierają się na otwartości, zatem żaden z incydentów zagrażających grupie nie pozostaje nieprzedyskutowany. Zgodnie z interpretacją R. Skarzyńskiego, A. Brzezińska podkreśla dużą gotowość członków grupy do angażowania się w przedsięwzięcia. Przywódca grupy funkcjonuje zaś niejako „z drugiego planu”42. Godny uwagi jest również wymiar jednostkowy. Członek zjednoczenia politycznego musi charakteryzować się określonymi predyspozycjami osobowościowymi. Rozkład niektórych cech może sprawiać, że działania grup będą w pewien sposób ograniczone poprzez nieodpowiedni dobór kadr. Klasycznymi koncepcjami omawianymi przez polskich psychologów politycznych są: pojęcie osobowości autorytarnej Theodora Adorno; teoria skryptów afektywnych Silvana Tomkinsa; ujęcie dogmatyzmu Miltona Rokeacha; teoria charakteru autorytarnego Ericha Fromma43. Wspomniano o nich celowo, ponieważ stanowią one kanon. Warto jednak zająć się innymi wymiarami osobowości, które mogą mieć wpływ na funkcjonowanie grupy społecznej. Jednym z potencjalnych zagrożeń dla integracji wewnątrzgrupowej jest poczucie kontroli nad własnym losem. Otóż, może być tak, iż człowiek identyfikuje siebie jako sprawcę swojego losu, czyli osobę będącą w stanie nim kierować, odpowiedzialną. Z drugiej strony, coś lub/i ktoś z zewnątrz może sterować losem jednostki. Wówczas mowa o zewnętrznym poczuciu kontroli. Wspomniany wyżej podział na atrybucje zewnętrzne i wewnętrzne jest bliski tej systematyce, ponieważ człowiek mający zewnętrzne poczucie kontroli będzie upatrywał rzeczywistość jako efekt działalności, np. losu, niesprzyjających okoliczności, działania drugiego człowieka itp. Według Abrahama Maslowa 42 Por. z wcześniej wymienioną typologią stylów kierowania autorstwa R. Lippita i R. White’a. 43 Zob. U. Jakubowska, Preferencje polityczne. Psychologiczne teorie i badania, Warszawa 1999; U. Jakubowska, Przywództwo polityczne, [w:] Podstawy psychologii politycznej, red. K. Skarżyńska, Poznań 2002, s. 82–106; K. Korzeniowski, Autorytaryzm i jego psychopolityczne konsekwencje, [w:] Podstawy psychologii..., op. cit., s. 59–81; K. Skarżyńska, Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej, Warszawa 2005.

nr 7, wiosna-lato 2013

[197]


Michał Baluch

człowiek „samorealizujący się” wyróżnia się specyficznymi cechami44. W porównaniu z „przeciętnymi ludźmi” ma lepszy kontakt z rzeczywistością, tzn. jego funkcjonowanie pozbawione jest odrealnienia, złudzeń. Niesie to za sobą określone konsekwencje w sposobie zmieniania rzeczywistości, co odbywa się za pomocą podejmowania prób, walki z nią, a nie „ucieczki w fantazjowanie”. Wiąże się to również z tym, iż akceptuje on w większym stopniu ułomności ludzkiej natury. Jest również bardziej zdeterminowany w kwestii realizowania planów oraz dopinania wyznaczonych sobie celów. Podobnie, David Riesman określa człowieka wewnątrzsterownego jako osobę, której „dewizą życia jest wysiłek”45. Ponadto cechuje go zapał w realizowaniu przeobrażania przyrody, konstrukcji dużych organizacji. Człowiek zewnątrzsterowny według D. Riesmana skłania się w swoim funkcjonowaniu ku sytuacjom łatwym, niewymagającym wysiłku. Nie interesuje go zmiana rzeczywistości jako efekt własnych potrzeb. Te ostatnie bowiem wynikają z roli, którą owo „zewnętrzne” mu narzuca. W tym sensie gotów jest przyjąć każdą rolę, niejako zatracając w tym siebie. Może przejawiać „kult łatwego życia”46. Poczucie umiejscowienia kontroli, może sprawiać, iż poszczególne jednostki mogą stanowić „hamulec” dla dokonywania zmian, wprowadzając ferment w myśleniu grupowym. Polega to na podkreślaniu ryzyka, ewentualnych kosztów potencjalnych działań. Nie jest to postawa równoznaczna z racjonalizowaniem, wynika bowiem z braku optymizmu, charakterystycznego dla człowieka pozbawionego chęci samorealizacji. Problematyczna pozostaje jednak kwestia badania tego wymiaru. Kwestionariusze „Delta”, Children’s Nowicki-Strickland Internal-External Scale a także Stanford Preschool Internal External Scale oraz Kwestionariusz do Badania Poczucia Kontroli G. Krasowicz oraz A. Kurzyp-Wojnarskiej są przeznaczone do badania osób młodych, adolescentów lub późnych adolescentów47. Dla osób rekrutujących członków grupy należałoby zatem zbudować odrębne narzędzie w oparciu o rozwiązania zbliżone chociażby do kwestionariusza „Delta”48. S. Siek, Wybrane metody badania osobowości, Warszawa 1993, s. 434. Ibidem. 46 Ibidem. 47 Ibidem, s. 435–446. 48 Wymienić warto kilka stwierdzeń wskazujących na zewnętrzne poczucie kontroli: „Niepowodzenia, które nas spotykają, to wina braku szczęścia.”; „Bardzo często czuję, że nie mam wpływu na to, co mnie spotyka.”; „Niektórzy są po prostu urodzonymi szczęściarzami.”. Zob. ibidem, s. 435. 44 45

[198]

refleksje


Psychologia jako niezbędny komponent politologii

Dość adekwatnym z punktu widzenia zgromadzenia politycznego jest udowodnione w badaniach zrównanie „pobudzenia” z koncepcji Hansa Eysencka z teorią „motywacji”, łączonej z prawem Yerkesa-Dodsona49. Koncepcja opiera się na trzech skalach, w skrócie PEN (Psychotyczność Ekstrawersja Neurotyzm), w której występuje kontinuum ekstrawersja-introwersja. Teoria ta wnosi również istotne rozróżnienie pomiędzy cechą (powtarzającym się zbiorem reakcji behawioralnych występujących w różnych sytuacjach) a typem (zbiorem cech; tworem nadrzędnym)50. 49 C. S. Hall, G. Lindzey, J.B. Campbell, Teorie osobowości. Wydanie nowe, Warszawa 2006, s. 380–381. 50 Człowiek charakteryzujący się wysokim poziomem ekstrawersji jest według H. Eysencka: towarzyski, żywy, aktywny, asertywny, poszukujący doznań, beztroski, dominujący, niefrasobliwy, skłonny do ryzyka. Jednostka osiągająca wysokie wyniki w skali N wykazuje się następującymi cechami: lękowość, przygnębienie, poczucie winy, mający niską samoocenę, napięty, irracjonalny, nieśmiałość, kapryśność, emocjonalność. W skali P zaś cechami konstytuującymi temperament jednostki są: agresja, zimno, egocentryczność, bezosobowość, impulsywność, aspołeczność, nieempatyczność, twórczość, nieuleganie sentymentom. W celu lepszego uzmysłowienia sobie interpretacji poszczególnych wymiarów, warto przytoczyć H. Eysencka, posługując się podręcznikiem do kwestionariusza. Człowiek introwertywny jest opisywany w taki oto sposób: „lubi zajmować się introspekcją, woli raczej czytać książki niż przebywać w towarzystwie, jest powściągliwy, przyjaciół ma niewielu, a w ich doborze jest bardzo wymagający. W działaniu nie jest impulsywny, można by powiedzieć, że na co dzień kieruje się maksymą: «Sto razy pomyśl, a raz zrób»”, a także „stara się planować z wyprzedzeniem, «spogląda, nim postawi krok» i nie ufa impulsowi chwili. Nie lubi podniecenia, podchodzi do spraw codziennych z należytą powagą i lubi uporządkowany tryb życia. Ściśle panuje nad swymi uczuciami, rzadko zachowuje się w sposób agresywny i nie traci łatwo równowagi. Można na nim polegać, jest trochę pesymistą i dużą wagę przywiązuje do norm etycznych”. Ekstrawertyk został scharakteryzowany jako człowiek, który „jest towarzyski, posiada wielu przyjaciół, odczuwa potrzebę prowadzenia rozmów z innymi ludźmi, nie lubi natomiast zajmować się czytaniem w samotności. Potrzebuje podniet z zewnątrz, działa pod wpływem sytuacji, w której aktualnie się znajduje. Ogólnie uważa się go za jednostkę impulsywną i działającą bez zastanowienia. Lubi zajmować się działalnością praktyczną. Zawsze posiada gotową odpowiedź na skierowane pod jego adresem uwagi. Lubi zmiany. Nie przejmuje się nigdy zbytnio z powodu doznanych niepowodzeń. Jest optymistycznie nastawiony w stosunku do przyszłości. Lubi być w ruchu, wykonywać prace ręczne. Łatwo wpada w gniew, jest agresywny. Jego życie uczuciowe nie jest poddane kontroli intelektu i obowiązujących w danym środowisku, powszechnie przyjętych zasad współżycia. Freud powiedziałby, że ten człowiek w postępowaniu swoim kieruje się przede wszystkim, lub nawet wyłącznie, zasadą przyjemności”, ponadto „wykorzystuje okazje, często naraża się na krytykę (…). Bardzo lubi robić kawały, na wszystko ma zawsze gotową odpowiedź i na ogół lubi zmiany; jest beztroski, niefrasobliwy (…) i lubi «śmiać się i być wesołym». Woli być w ruchu i działać, jest skłonny do agresji i łatwo traci równowagę; ogólnie mówiąc nie panuje zbytnio nad uczuciami i nie zawsze można na nim polegać”. Człowiek osiągający wysoki wynik w skali N przez H. Eysencka opisy-

nr 7, wiosna-lato 2013

[199]


Michał Baluch

Otóż jeśli jednostka charakteryzuje się wysokim stopniem stabilnego ekstrawertyzmu, radzi sobie ona z zadaniami trudnymi, dlatego że występuje u niej słabe pobudzenie. Ekstrawertycy neurotyczni zaś radzili sobie lepiej z zadaniami łatwymi. Jednostki osiągające wysokie wyniki w tej skali potrzebują większej stymulacji niż introwertycy51. Ponadto, bodźce słabe wywołują ujemne emocje. W przypadku introwertyków zachodzi ryzyko, iż będą oni unikali stymulacji. W tym sensie niezwykle istotnym dla funkcjonowania grupy jest odpowiednie rozdzielanie zadań po to, aby jednostki wymagające większego pobudzenia były przydzielane do odpowiednich zadań. Jest to mierzalne za pomocą kwestionariusza EPQ-R, który jest dostępny także w polskiej adaptacji52. Jednostki osiągające wysokie wyniki w skali N mają tendencję do ujawniania negatywnych emocji, takich jak lęk oraz charakteryzują się stałym napięciem emocjonalnym53. Skutkować to może przyjmowaniem ról grupowych wpływających na spowolnianie prac grupy, np. roli negatywisty. W przypadku osób odznaczających się wysokim wynikiem w skali P grupa spodziewać się może aspołecznego modelu funkcjonowania. Z drugiej strony jednak wysokie wyniki w tej skali korelują dodatnio wany jest jako „jednostka lękowa, martwiąca się różnymi rzeczami, ulegająca nastrojom i często przygnębioną. Może on źle sypiać i mieć rozmaite dolegliwości psychosomatyczne. Jest nadmiernie emocjonalny, reaguje zbyt silnie na wszelkiego rodzaju bodźce i z trudem wraca do równowagi po każdym przeżyciu wzbudzającym emocje. Jego silne reakcje emocjonalne kolidują z jego odpowiednim przystosowaniem się, co sprawia, że reaguje on w irracjonalny, nieraz sztywny sposób. (…) Gdybyśmy mieli opisać człowieka mającego wysoki wynik na skali N w kilku słowach, moglibyśmy powiedzieć, że jest to człowiek wiecznie zmartwiony; jego główną cechą jest stałe zaabsorbowanie sprawami, które mogą się nie powieść oraz silna lękowa reakcja emocjonalna na te myśli. Z drugiej strony, człowiek stabilny reaguje emocjonalnie powoli, na ogół słabo i wraca do punktu wyjścia szybko po pobudzeniu emocjonalnym; jest zazwyczaj spokojny, zrównoważony, opanowany i nie martwi się”. Według H. Eysencka, jeśli osoba osiąga wysokie wyniki w skali P, jest charakteryzowana jako człowiek „samotny, nie dbający o ludzi; jest on często uciążliwy, nie pasuje nigdzie. Może być okrutny i nieludzki, pozbawiony uczuć i empatii oraz całkowicie wyzuty z wrażliwości. Jest wrogi wobec innych, nawet swoich najbliższych, i agresywny w stosunku do tych, których kocha. Ma upodobanie do rzeczy dziwnych i niezwyczajnych, i nie liczy się z niebezpieczeństwem; lubi okpiwać innych ludzi i denerwować ich”. Zob. ibidem, s. 362–373; P. Brzozowski, R. Ł. Drwal, Kwestionariusz Osobowości Eysencka. Polska adaptacja EPQ-R. Podręcznik, Warszawa 1995, s. 15. 51 J. Strelau, Psychologia różnic indywidualnych, Warszawa 2002, s. 230–231. 52 A. Jaworowska, EPQ-R – Kwestionariusz Osobowości Eysencka EPQ-R. Kwestionariusz Osobowości Eysencka w Wersji Skróconej EPQ-R(S), Warszawa 2011. 53 J. Strelau, op. cit., s. 230–231.

[200]

refleksje


Psychologia jako niezbędny komponent politologii

z takimi, jak niekonwencjonalność, dezaprobata dla innych oraz negatywizm, a zatem istnieje ryzyko, iż te osoby są dewiantami grupowymi. Ponadto, z psychotycznością oraz neurotycznością koreluje osobowość makiaweliczna54. Stanowi ona charakterystyczny układ cech oraz wizji świata. Makiawelista uważa bowiem świat za twór niesprawiedliwy oraz zły55. W kontaktach interpersonalnych wykazuje się skłonnością do manipulowania innymi, co wiąże się z nieustającą nieufnością. Główną motywacją jest realizacja własnych celów i interesów, co skutkuje tym, iż kontakty osobiste są mocno ograniczone poprzez brak umiejętności przyjmowania perspektywy drugiej jednostki. W przypadku występowania tego typu osobowości spodziewać się można również braku empatii. Normą obowiązującą dla tego typu ludzi jest zasada „cel uświęca środki”. Metodą badania występowania tej osobowości jest skala MACH IV lub MACH V56. W związku z powyższym, należy mieć na uwadze, iż jednostki będące makiawelistami mogą przyjmować role grupowe, które charakteryzują się forsowaniem własnych norm, celów, poglądów. Jedną z nich jest wspomniana wyżej rola grupowego dyktatora, co z kolei negatywnie wpływa na motywację do pracy członków grupy. Dodatkowo, jako że udowodniono, iż z makiawelizmem wiąże się kilka typów zaburzeń osobowości, można przyjąć tezę, iż obecność tego typu jednostek zagraża wspólnocie grupowej, a także jej członkom57. Podsumowanie Biorąc pod uwagę kryterium tego, co polityczne, a co zostało sformułowane w formie postulatu R. Skarzyńskiego, psychologia służy wyjaśnieniu, określeniu granic, a także sprzyja podtrzymywaniu tożsamości owych zgromadzeń. Zwłaszcza ten ostatni atrybut psychologii jest istotny, ponieważ pozwala oddzielić to, co polityczne od tego, co społeczne lub – inaczej – pozwala oddzielić „polityczne” od otoczenia. Grupy posiadające specyficzne cechy konstytuujące „polityczne” 54 I. Pilch, Makiawelista wśród ludzi. Nowe badania, „Psychologia Społeczna” 2008, Tom 3, s. 232. 55 A. Siwy-Hudowska, A. Kieszkowska-Grudny, Osobowość makiaweliczna i jej czynniki w porównaniach międzypłciowych: znaczenie inteligencji emocjonalnej i lęku, „Psychologia Społeczna”, t. 5, s. 27. 56 Z zastrzeżeniem, iż ta ostatnia wyróżnia się jednak mniejszą rzetelnością. Zob. ibidem, s. 31. 57 Mowa tu o zaburzeniach osobowości, np. paranoidalnej, antyspołecznej, pogranicznej, pasywno-agresywnej. Zob. I. Pilch, op. cit., s. 238; L. Cierpiałkowska, Psychopatologia, Warszawa 2011, s. 307–316.

nr 7, wiosna-lato 2013

[201]


Michał Baluch

są skazane na zapoznanie się z owym psychologicznym pryzmatem, aby ich tożsamość została zachowana. Pokazano wyżej, chociaż w niezwykle skrótowej formie, jak psychologicznie funkcjonować mogą członkowie grupy społecznej, ale i na jakie cechy jednostkowe należy zwrócić szczególną uwagę58. Tytułem zakończenia warto przywołać dość optymistyczne dla wizji mariażu politologii z innymi dziedzinami zdanie R. Skarzyńskiego. Pisze on: „Określenie politologii jako dyscypliny naukowej nie pociąga za sobą postulatu zamykania się wobec innych dyscyplin, tylko oznacza konieczność otwarcia na nie z perspektywy własnego przedmiotu poznania”59. W tym rozumieniu tkwi dość wyraźna szansa dla psychologii polityki, jako tej dziedziny, która łączy dwie dyscypliny. Powyżej zwrócono uwagę na elementy zagrażające istnieniu integralności tego, co R. Skarzyński określa mianem „politycznego”. Środkiem zabezpieczającym i koordynującym może być psychologia polityki z jej narzędziami i specyfiką patrzenia na życie polityczne60. W tej pracy sformułowano bardziej pole hipotez (ale i zbiór refleksji) wynikających z lektury Podstawowego dylematu politologii. Politologia mogłaby eksplorować owe obszary, aby mieć poczucie obecności granic, nawet jeśli to, co „polityczne” traktować zaczęłaby wyłącznie zgodnie z definicją przyjętą tutaj we wstępie. Czy bez narzędzi pomocniczych, charakterystycznych dla psychologii, badacz jest w stanie zweryfikować, czy jego przedmiot badań jest odmienny od tego, co społeczne? Granica może zostać określona, jeśli weźmie się pod uwagę chociażby zaprezentowane wyżej kryteria, pozwalające grupie społecznej odróżnić się od otoczenia.

Summary Ryszard Skarzynski thinks that the main subject of recognition in political science have to be “the political”, which is constructed by a specific kind of group. Contrary to this opinion R. E. Lane said that political science should be freed-up by political psychology. This kind 58 W ramach zastrzeżenia dodać należy, iż oczywiste jest, iż forma artykułu nie przyzwala na określenie całego katalogu cech jednostkowych, które mogą wpływać (lub chociaż korelują) na określone typy relacji wewnątrzgrupowych. Traktuję więc tę pracę jako przedstawienie pewnego zarysu, a przede wszystkim głos w dyskusji. 59 R. Skarzyński, op. cit., s. 306. 60 Użyłem słowa „może”, ponieważ niniejsza praca nie stawia przecież tezy o patrzeniu wyłącznie przez jej pryzmat.

[202]

refleksje


Psychologia jako niezbędny komponent politologii

of group (“political”) is endangered by the roles played by individuals. Sociometry is a solution which helped to measure and explore the phase in which the group is. Personality is also important, because there are some characteristics which can threaten the whole group or the group’s purposes (to stay “political” and not to become “social”). “Delta” questionnaire, EPQ-R, MACH IV should help the group and also political scientists to carry out the research what kind of individuals are members of the group. If political psychology has the best ways to explore this matter, political scientist should use them to distinguish “political” from “others”. Nota o autorze Michał Baluch [mbaluch@o2.pl] – absolwent politologii na WNPiD UAM i student psychologii w Instytucie Psychologii UAM, przewodniczący Koła Naukowego Psychologii Polityki (w latach 2008–2012); autor artykułów naukowych i recenzji dotyczących takich zagadnień, jak: stereotypy, kampanie negatywne, wizerunek medialny, wpływ społeczny, katastrofa smoleńska.

nr 7, wiosna-lato 2013

[203]



Dla autorów Dla autorów

R

są pismem naukowym studentów i doktorantów Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jedynym kryterium oceny tekstów nadsyłanych do publikacji jest ich wartość merytoryczna w kontekście tematów przewodnich danego numeru pisma. Łamy pisma są otwarte dla autorów z wszystkich ośrodków naukowych. Informacje na temat obszarów tematycznych kolejnych numerów znajdują się na stronie internetowej http://refleksje.edu.pl. Jesteśmy otwarci na różnorodne formy publikacji: artykuły naukowe, eseje, recenzje książek, wywiady, relacje z wydarzeń naukowych oraz tłumaczenia. efleksje

1. 2.

3.

4.

Podstawowe wymogi redakcyjne Teksty przyjmujemy wyłącznie w formie elektronicznej, w formacie Microsoft Word (DOC, DOCX). Należy je kierować na adres e-mail: refleksje@refleksje.edu.pl. Objętość artykułu naukowego, eseju lub tłumaczenia (wraz z notą o autorze, streszczeniami w języku polskim i angielskim oraz bibliografią) nie powinna przekraczać 15 stron znormalizowanego maszynopisu (1800 znaków na stronie). Objętość recenzji i relacji nie powinna przekraczać 5 stron znormalizowanego maszynopisu. W przypadku tłumaczeń konieczne jest przedstawienie zgody autora tekstu oryginalnego na dokonanie przekładu oraz na jego publikację. Do tłumaczenia należy załączyć również tekst oryginalny z pełną informacją bibliograficzną. W przypadku wywiadu należy przedstawić informację o autoryzacji tekstu. Do każdego tekstu należy załączyć następujące informacje: • pełne imię i nazwisko; • stopień lub tytuł naukowy; • reprezentowaną instytucję naukową;

nr 7, wiosna-lato 2013

[205]


Dla autorów

• adres korespondencyjny wraz z numerem telefonu i adresem e-mail; • notę biograficzną (maks. 500 znaków); • w przypadku artykułu naukowego lub eseju: streszczenie w języku polskim oraz streszczenie w języku angielskim wraz z tytułem (maks. 800 znaków każde). 5. Przypisy powinny być przygotowane w systemie „oksfordzkim”, np. (Barber, 2003, s. 10). W przypadku cytowania prac tego samego autora wydanych w tym samym roku, w przypisie należy dodać kolejne litery alfabetu, np. (Barber, 2003a), (Barber, 2003b) itd. Przypisy wyjaśniające powinny znajdować się na dole strony. 6. Pozycje bibliograficzne powinny być sporządzone według następującego wzoru: • nazwisko autora, inicjał imienia, rok wydania (w nawiasie okrągłym), tytuł pracy, miejsce wydania; • w przypadku czasopism należy podać: tytuł, rok, numer strony. Pełne wymagania redakcyjne znajdują się na stronie internetowej http://refleksje.edu.pl. Teksty niespełniające wymogów technicznych będą odsyłane autorom z prośbą o dokonanie poprawek. Zapraszamy do współpracy!

[206]

refleksje



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.