Program meczowy na półfinał baraży Polska – Estonia / 21.03.2024

Page 1

Szanowni Państwo!

Przed nami niezwykle ważne dni. Reprezentacja Polski po zajęciu w grupie kwalifikacyjnej trzeciego miejsca, o awans do turnieju finałowego tegorocznych mistrzostw Europy walczyć będzie w dwustopniowych barażach. To duże wyzwanie, ale wierzę, że drużyna prowadzona przez selekcjonera Michała Probierza wygra dwa decydujące spotkania i zamelduje się w gronie finalistów UEFA EURO 2024.

Pierwszym rywalem biało-czerwonych będzie reprezentacja Estonii. Nasz zespół będzie zdecydowanym faworytem, ale nie możemy nawet na chwilę stracić koncentracji. Do potyczki z Estończykami musimy podejść z maksymalnym zaangażowaniem. W przypadku zwycięstwa zagramy w finale z Walią lub Finlandią.

Dziś oddajemy w Państwa ręce wyjątkowe wydawnictwo. Na jego łamach kibice znajdą najważniejsze informacje na temat starcia na PGE Narodowym w Warszawie, przeczytają wywiady, analizy oraz ciekawostki historyczne. Życzę przyjemnej lektury i jak najwięcej radości z osiąganych przez reprezentację Polski rezultatów!

Bądźmy razem i wspierajmy biało-czerwonych w walce o zwycięstwo!

Łączy nas piłka!

Cezary Kulesza

Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej

3 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka Wydawca: Polski Związek Piłki Nożnej, ul. Bitwy Warszawskiej 1920 r. 7, 02-366 Warszawa, tel.: 732 122 222, fax: +48 (22) 55 12 240, e-mail: pzpn@pzpn.pl; wsparcie@pzpn.pl, www.pzpn.pl, www.laczynaspilka.pl. Redaktor prowadzący: Emil Kopański. Redakcja: Paweł Drażba, Jacek Janczewski, Rafał Cepko, Szymon Tomasik, Rafał Byrski, Piotr Kuczkowski, Adrian Woźniak, Norbert Bandurski, Andrzej Klemba, Piotr Wiśniewski, Tadeusz Danisz, Kamil Świrydowicz, Jaromir Kruk. Projekt okładki: Michał Kołodziej. Studio graficzne: Filip Troczyński, Tomasz Odrobina. Skład graficzny: Piotr Przychodzeń. Foto: Archiwum PZPN, Łukasz Grochala, Cyfrasport, East News, PAP.

NOWE KOSZULKI REPREZENTACJI

Magia narodowych symboli zamienia zwykłe chwile w niezapomniane doświadczenia. Biało-czerwona

koszulka z orłem na piersi wyraża naszą tożsamość i pozwala poczuć siłę wspólnoty. Dzięki niej jesteśmy jak jedna drużyna. Mamy zaszczyt

zaprezentować nową koszulkę reprezentacji Polski, w której nasi piłkarze i piłkarki od marca będą reprezentować nasz kraj.

Koszulka domowa to zwrot w stronę klasyki, z charakterystycznym czerwonym kołnierzykiem. Centralnie umieszczone Godło, powiększone w stosunku do poprzednich strojów, wyraża naszą tożsamość i pozwala poczuć siłę wspólnoty. Po raz pierwszy w historii wyjazdowego zestawu, koszulka posiada oryginalny graficzny wzór, z trzema odcieniami czerwieni nakładającymi się na siebie, tworząc bogaty efekt gradientu. Nowe stroje zostały zaprojektowane przy wykorzystaniu najnowszych technologii, w tym Dri-FIT ADV. Ta zapewnia m.in. odpowiednią wentylację, aby sprostać oczekiwaniom najbardziej wymagających użytkowników. Dopełnieniem strojów jest logo reprezentacji Polski umieszczone na tyle kołnierzyków oraz unikatowy zestaw czcionek, który przy personalizacji nazwiskiem i numerem nadaje wyrazistości.

REPREZENTACJI POLSKI

Nowe koszulki po raz pierwszy zobaczymy na boisku w barażowym meczu Polska – Estonia, który zostanie rozgrany 21 marca o godzinie 20:45 na PGE Narodowym w Warszawie. Następnie ubiorą je młodzieżowi reprezentanci do lat 21 w starciu z Bułgarią 26 marca na Stadionie Śląskim oraz reprezentantki Polski w meczu z Austrią, 9 kwietnia na stadionie w Gdyni.

Zgodnie ze strategią wyznaczoną przez sponsora technicznego, firmę NIKE, wszystkie federacje są upoważnione do sprzedaży nowych koszulek od 21 marca 2024 roku. W okresie od 21 do 27 marca reprezentacyjne stroje będzie można kupić wyłącznie na nike.com, w wybranych sklepach NIKE oraz w Oficjalnym Sklepie Kibica Reprezentacji Polski.

Ten dostępny jest na sklep.laczynaspilka.pl  oraz w punktach stacjonarnych, tj. w strefach kibica Łączy nas piłka w ramach Centrum Piłkarskiego RGOL w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Toruniu, Olsztynie, Lublinie, Katowicach, Poznaniu, Gdańsku i Szczecinie.

W ofercie będą trzy modele koszulek (VAPOR, Stadium oraz TOP) różniące się krojem, zastosowanymi technologiami oraz materiałem. W najnowszej kolekcji trykoty w wersji Stadium zostały przygotowane również w damskim kroju, by zapewnić stuprocentowy komfort niezależnie od tego, kiedy korzystamy z koszulki. Szczegółowe informacje o dostępnych produktach można znaleźć na sklep.laczynaspilka.pl. Łączy nas piłka!

6

POWTÓRZYĆ WYNIK SPRZED PIĘCIU LAT

7

Chociaż przez lata w kalendarzu reprezentacji nie brakowało terminów nawet styczniowych, to jednak prawdziwe emocje dla kibiców piłkarskich rozpoczynały się dopiero wraz z nadejściem wiosny. Jakie biało-czerwoni mają wspomnienia z marcowych potyczek?

Najświeższy przykład to oczywiście ubiegły rok i dwumecz w ramach eliminacji mistrzostw Europy, które dla naszej kadry cały czas jeszcze trwają. W krótkim odstępie czasu, bo zaledwie trzech dni, Polacy najpierw zagrali w Pradze z Czechami, a następnie w Warszawie z Albanią. Pierwsze spotkanie pozytywnie wspomina zapewne jedynie Damian Szymański, który w końcówce meczu zdobył honorową bramkę. – Musimy dużo lepiej zagrać w meczu z Albanią. Stać nas na to – mówił po spotkaniu strzelec gola. Polacy przegrali z Czechami 1:3, trzy dni później minimalne zwycięstwo w kolejnym meczu o punkty zapewnił nam Karol Świderski.

W XXI wieku Polacy tylko jedno spotkanie rozegrali dokładnie 21 marca. W 2019 roku wygraliśmy z Austrią na wyjeździe, pod wodzą Jerzego Brzęczka. Autorem jedynego gola był wówczas Krzysztof Piątek, który na placu gry pojawił się jako zmiennik. – Miałem nadzieję zagrać od pierwszych minut, nie udało się, ale i tak chciałem pomóc drużynie, bo to jest najważniejsze. Szukam piłki i ona mnie znajduje, to jest jednak wykonywana praca w trakcie gry. Miałem kolejne okazje, chcę dążyć do perfekcji, mam nadzieję, że w kolejnym meczu, jak będą dwie sytuacje, to je wykorzystam. To początek eliminacji, trzeba trzymać koncentrację cały czas, za kilka dni kolejne wyzwanie – mówił napastnik reprezentacji Polski po meczu w Wiedniu. Trzy dni później Polacy potwierdzili, że dyspozycja i koncentracja jest odpowiednia. Domowy mecz z Łotwą również zakończył się naszą wygraną bez żadnej straty, a gole strzelali Robert Lewandowski i Kamil Glik.

Zdecydowanie więcej meczów reprezentacja Polski rozegrała w drugim terminie, 26 marca. Wspomnie-

nia są na pewno tak samo pozytywne. Biało-czerwoni ponad dekadę temu potrafili wbić pięć goli San Marino – na listę strzelców obok Roberta Lewandowskiego wpisywali się także Jakub Kosecki, Łukasz Teodorczyk oraz Łukasz Piszczek. Co ciekawe, ten ostatni zdobył bramkę również kilka dni wcześniej w przegranym pojedynku na Stadionie Narodowym w Warszawie z Ukrainą. Polacy przegrali to spotkanie 1:3 i już w połowie eliminacji postawili się w bardzo trudnej sytuacji, z której jak się później okazało, nie udało im się wyjść obronną ręką. Pięć bramek biało-czerwoni wbili również reprezentacji Finlandii. Ten mecz był jednym z etapów przygotowań do mistrzostw Europy w 2016 roku, a z goli cieszyli się wówczas obecni ligowcy: Kamil Grosicki, Paweł Wszołek oraz Filip Starzyński. – Mogło być jeszcze lepiej, jestem umiarkowanie zadowolony ze swojej gry – kręcił głową po tym meczu Starzyński, dla którego był to jedyny gol w zespole narodowym. – Dużo pracy jeszcze przede mną i sporo dobrych meczów trzeba zagrać, by znaleźć się w kadrze na EURO – mówił zawodnik, który wówczas był wypożyczony z belgijskiego KSC Lokeren do Zagłębia Lubin. Trzy dni wcześniej w Poznaniu jednobramkowe zwycięstwo w meczu z Serbią zapewnił biało-czerwonym Jakub Błaszczykowski. Jeszcze lepiej w liczbach prezentuje się mecz z Azerbejdżanem, w którym Polacy zdobyli osiem bramek, a bohaterem tego eliminacyjnego spotkania był Tomasz Frankowski, autor hat-tricka. Cztery dni później w pojedynku z Irlandią Północną nie było już tak efektownie, ale Polacy trzy punkty zgarnęli. Jedynego gola strzelił Maciej Żurawski. – Oby więcej takich dwumeczów – radowali się wówczas kadrowicze, którzy kończyli marcowy dwumecz nawet bez straty gola, stawiając tym samym kolejny krok w drodze w stronę mistrzostw świata 2006.

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI
8
9 POLSKA PIŁKA – LISTOPAD 2023
@Laczy nas pilka

Kto wie jednak, czy największej wartości nie miał mecz sprzed siedmiu lat, w Podgoricy. Polska wygrała na wyjeździe z Czarnogórą 2:1, po trafieniach Roberta Lewandowskiego i Łukasza Piszczka, a wynik ten mocno otworzył naszej kadrze drogę na rosyjski mundial. Defensor Borussii Dortmund mógł w tym meczu zdobyć nawet dwie bramki. – W drugiej sytuacji byłem jednak trochę zaskoczony – przyznawał po meczu Piszczek. – Na szczęście wygraliśmy, więc nie ma co do tej sytuacji wracać. Mieliśmy więcej okazji bramkowych, byliśmy lepsi. Grupa jest bardzo wyrównana, my na szczęście jesteśmy z przodu, to inni się muszą martwić – dodawał jeden z liderów naszej kadry. Bilans meczów rozgrywanych dokładnie 26 marca psuje jedynie towarzyska porażka sprzed ponad piętnastu lat w Krakowie, w meczu ze Stanami Zjednoczonymi (0:3).

Wyjątkowy pod względem intensywności gier na początku wiosny był rok 2021. Pandemiczna rzeczywistość powodowała, że reprezentacja Polski, ale również inne kadry, musiały w krótkim czasie rozegrać trzy mecze o punkty. Polacy najpierw po szalonym meczu zremisowali na wyjeździe z Węgrami (3:3), by następnie pokonać Andorę (3:0) w Warszawie i przegrać w Londynie z Anglią (1:2). Zwłaszcza ten ostatni mecz mógł pozostawić spory niedosyt. – Zdobycie bramki na legendarnym Wembley na pewno jest świetnym uczuciem, ale tak naprawdę to trafienie nic nam nie dało. Miło się cieszyć z gola na tym stadionie, lecz niestety wracamy do Polski bez punktów – mówił strzelec jedynego gola dla naszej reprezentacji Jakub Moder, który wówczas był już graczem angielskiego Brighton&Hove Albion.

Wyjątkowo udana marcowa batalia okazała się dla kadry Jerzego Engela w 2001 roku. Ekipa, która zmierzała po pierwszy po szesnastu latach przerwy awans na mistrzostwa świata, w krótkim odstępie czasu najpierw pokonała po dramatycznym boju na wyjeździe Norwegię (3:2), a cztery dni później w stolicy nie dała szans Armenii (4:0). W obu tych spotkaniach na listę strzelców wpisywali się Emmanuel Olisadebe oraz Bartosz Karwan. – To był przełom dla tej kadry. Po jesiennych spotkaniach wszyscy na nas spoglądali z lekkim niedowierzaniem. Natomiast początek roku, zwłaszcza ten dramatyczny mecz z Norwegią na wy-

Łączy nas piłka
POLSKI 10
REPREZENTACJA
11 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

W 2019 roku wygraliśmy z Austrią na wyjeździe, pod wodzą Jerzego Brzęczka. Autorem jedynego gola był Krzysztof Piątek.

“ “

Łączy nas piłka
12
REPREZENTACJA POLSKI

jeździe, zmiana bramkarza w trakcie gry i wejście Jurka Dudka za Adama Matyska, to wszystko spowodowało, że wszyscy w zespole uwierzyli w bezpośredni awans na mistrzostwa świata. To był nasz jedyny cel po tych meczach – wspomina Jerzy Engel, który już kilka miesięcy później mógł świętować awans na mundial. Najświeższa historia to ta sprzed dwóch lat. Polacy w odstępie pięciu dni mieli zagrać dwa mecze barażowe, ostatecznie w pierwszym przypadku doszło do towarzyskiego spotkania ze Szkocją na wyjeździe, które zakończyło się remisem. W drugim spotkaniu ważyły się już losy awansu do mistrzostw świata, a Polacy okazali się lepsi od Szwedów na Stadionie Śląskim w Chorzowie.

Polacy w marcowej kampanii w XXI wieku nie grali z naszym najbliższym rywalem Estonią, jak również z Walią, która może być naszym przeciwnikiem w kolejnej fazie baraży. Kilkukrotnie mierzyli się natomiast z innymi drużynami narodowymi z Wysp Brytyjskich. O wygranym meczu z Irlandią Północną już wspominaliśmy, podobnie o całkiem niedawnych pojedynkach z Anglią i Szkocją. Był jednak także wyjazdowy mecz z Irlandią w ramach eliminacji mistrzostw Europy zakończony remisem po golu Sławomira Peszki, czy też domowa porażka ze Szkocją sprzed dziesięciu lat. Ta ostatnia miała jednak wyłącznie charakter towarzyski. Podobnych meczów było zresztą więcej – chociażby wyjazdowa potyczka z Litwą (0:2), z Grecją (0:0), Nigerią (0:1), a nawet Koreą Południową (3:2). W tym ostatnim meczu Kamil Grosicki zdobył bramkę numer 1400 w dziejach reprezentacji Polski. Wypada mieć nadzieję, że dorobku meczów towarzyskich w marcu nie powiększymy.

Tadeusz Danisz

13 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

POZOSTAĆ

NIEPOKONANYM

Przegrywanie jest naturalną częścią rywalizacji sportowej. W każdych zawodach czy rozgrywkach udział bierze bowiem wielu, a ostatecznie wygrać może tylko jeden. Dlatego nie sposób znaleźć zawodnika czy trenera, którzy nie zaznaliby goryczy porażki. To ona jednak także dodaje smaku wygranym i ciągle motywuje do doskonalenia swoich umiejętności. Oczywiście w piłkarskim świecie można wskazać przykłady osób, które tych negatywnych doświadczeń mają stosunkowo niewiele. Albo takich, które swoją funkcję pełnią na tyle krótko, że wciąż mogą nazywać siebie niepokonanymi. Wśród nich jest aktualnie selekcjoner reprezentacji Polski.

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 14
15 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

Michał Probierz ze swojego bilansu pracy z naszą kadrą może być jednak zadowolony tylko połowicznie. Kiedy objął stanowisko po Portugalczyku Fernando Santosie, wciąż mieliśmy szanse na wywalczenie bezpośredniego awansu na niemieckie EURO 2024. W rywalizacji grupowej nie udało się jednak uplasować się na pierwszym bądź drugim – premiowanym bezpośrednim awansem – miejscu. Zadecydował o tym przede wszystkim mecz z Mołdawią (1:1) w Warszawie, a także późniejszy podział punktów z Czechami (1:1). Stało się jasne, że trzeci raz w historii droga biało-czerwonych do wielkiej mistrzowskiej imprezy będzie wiodła przez baraże. I oby podobnie jak to było w przypadku katarskiego mundialu, doprowadziła nas do celu.

Trudne początki

Dla trenera to nigdy nie jest łatwe. Przejmowanie zespołu w trakcie rozgrywek, szczególnie w sytuacji kiedy dotychczasowe wyniki nie są zadowalające (a tak dzieje się przecież zazwyczaj), niemal z marszu rzuca szkoleniowca na „głęboką wodę”. Dokładnie w takiej sytuacji znalazł się były szkoleniowiec m.in. Jagiellonii Białystok, Cracovii czy Widzewa Łódź, który po rozstaniu kadry z dotychczasowym selekcjonerem, dostąpił zaszczytu poprowadzenia najważniejszej drużyny w kraju. Stanowisko Michał Probierz objął 20 września minionego roku, żeby niespełna miesiąc później zadebiutować w nowej roli. Czasu na selekcję zawodników, opracowanie strategii i taktyki, a także poznanie samych piłkarzy, przekonanie ich do swojej koncepcji i wypracowanie schematów, nie było więc wiele. Tym bardziej że specyfika pracy z drużyną narodową sprawia, że przedmeczowe zgrupowania ograniczają się zaledwie do kilku treningów. Wyjazdową wygraną z Wyspami Owczymi (2:0) należy więc uznać za realizację planu minimum, natomiast podział punktów z wyżej sklasyfikowanymi przeciwnikami sprawił, że droga do niemieckiego turnieju wydłużyła się o kolejne dwa kroki. Niezależnie od tego Michał Probierz w roli selekcjonera wciąż jest niepokonany (od trzech spotkań o stawkę), choć do rekordzistów bardzo dużo mu jeszcze brakuje.

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 16
Polaków na ostatniej prostej do wielkiego finału zatrzymali dopiero późniejsi mistrzowie świata – Włosi
“ “
17 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

Ponad trzy lata bez porażki

Jedna z dwóch – sięgających aż czternastu spotkań o stawkę serii – wbrew pozorom nie przypadła na czasy pamiętnej drużyny Orłów Kazimierza Górskiego, a na przełom lat 70. i 80. ubiegłego stulecia. Stała się ona udziałem również nie jednego, a dwóch selekcjonerów. Zapoczątkował ją sukces w starciu z wicemistrzami świata. Holendrzy w 1979 roku przyjechali na Stadion Śląski na mecz w ramach eliminacji EURO 1980 i… musieli uznać wyższość podopiecznych Ryszarda Kuleszy. Wygraną 2:0 biało-czerwonym dały trafienia Zbigniewa Bońka i Włodzimierza Mazura. Jednak pomimo tego niewątpliwego sukcesu, a także późniejszych zwycięstw w Szwajcarii (2:0) i u siebie nad Islandią (2:0) oraz remisów 1:1 z NRD w Chorzowie i z „Oranje” w Amsterdamie, nasza reprezentacja nie wywalczyła historycznego awansu na czempionat Starego Kontynentu. Seria nie została jednak przerwana, ale była kontynuowana już w eliminacjach hiszpańskiego mundialu 1982. Te od wygranej na Malcie 2:0 Polacy rozpoczęli jeszcze pod wodzą dotychczasowego trenera Ryszarda Kuleszy, ale więcej od samego wyniku, mówiło się wówczas o tym, co wydarzyło się przed wylotem na przedmeczowe zgrupowanie do Włoch. Selekcjoner pod naciskiem części zawodników, zdecydował się zabrać na pokład samolotu

14 MECZÓW BEZ PORAŻKI O PUNKTY (1979 – 1982)

02.05.1979, Chorzów, Polska – Holandia 2:0 el. ME

12.09.1979, Lozanna, Szwajcaria – Polska 0:2 el. ME

26.09.1979, Chorzów, Polska – NRD 1:1 el. ME

10.10.1979, Kraków, Polska – Islandia 2:0 el. ME

17.10.1979, Amsterdam, Holandia – Polska 1:1 el. ME

07.12.1980, Valetta, Malta – Polska 0:2 el. MŚ

02.05.1981, Chorzów, Polska – NRD 1:0 el. MŚ

10.10.1981, Lipsk, NRD – Polska 2:3 el. MŚ

15.11.1981, Wrocław, Polska – Malta 6:0 el. MŚ

14.06.1982, Vigo, Polska – Włochy 0:0 MŚ

19.06.1982, A Coruña, Polska – Kamerun 0:0 MŚ

22.06.1982, A Coruña, Polska – Peru 5:1 MŚ

28.06.1982, Barcelona, Polska – Belgia 3:0 MŚ

04.07.1982, Barcelona, Polska – ZSRR 0:0 MŚ

„niedysponowanego” Józefa Młynarczyka, co w celu odwrócenia uwagi opinii publicznej od innych problemów kraju, propagandowo wykorzystała władza ludowa. Samego bramkarza i broniących go zawodników ostatecznie zawieszono, a z posadą pożegnał się Kulesza, którego zastąpił Antoni Piechniczek. Ten nie tylko wygrał trzy kolejne mecze w kwalifikacjach (1:0 i 3:2 z NRD oraz 6:0 z Maltą), ale niepokonanym pozostał również przez pięć spotkań podczas turnie-

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 18

ju finałowego na Półwyspie Iberyjskim. Polaków na ostatniej prostej do wielkiego finału zatrzymali dopiero późniejsi mistrzowie świata – Włosi, za sprawą dwóch trafień wielkiego Paolo Rossiego.

Era Orłów Nawałki

Na powtórzenie takiego osiągnięcia reprezentacji Polski kibicom przyszło czekać ponad trzy dekady. Jednak po wielu chudych latach naszej dru-

@Laczy nas pilka

żyny, smak seryjnego punktowania był dla sympatyków futbolu nad Wisłą wyjątkowo słodki. Po czasach, w których nasza drużyna nie była w stanie zakwalifikować się do żadnej imprezy rangi mistrzowskiej, XXI wiek przyniósł przełamanie. Jednak występy na mundialach pod wodzą Jerzego Engela i Pawła Janasa oraz na EURO za kadencji Leo Beenhakkera i Franciszka Smudy, nie spełniły oczekiwań fanów. Po nieudanej walce o wyjazd na MŚ do Brazylii, stery w kadrze w listopadzie 2013 roku przejął Adam Nawałka. Być może nie wszyscy wiedzą, że blisko pięcioletni okres jego pracy z naszymi piłkarzami, to nie tylko ćwierćfinał EURO 2016 poprzedzony historyczną wygraną w eliminacjach z Niemcami (2:0) i wywalczenie przepustek na MŚ 2018, ale także powtórzenie niesamowitej serii sprzed lat. Ta zaczęła się jeszcze w eliminacjach francuskich mistrzostw Europy i trwała aż do września 2017 roku (ćwierćfinał ME z Portugalią, przegrany po serii jedenastek, należy traktować jako remis). Zimny prysznic biało-czerwonych spotkał dopiero w Kopenhadze, gdzie na stadionie Parken, nasza drużyna przegrała jedyny (z dziesięciu) mecz w kwalifikacjach do mundialu 2018. Duńczycy serię Polaków przerwali jednak dość brutalnie, zwyciężając aż 4:0!

14 MECZÓW BEZ PORAŻKI O PUNKTY (2015 - 2017)

07.09.2015, Warszawa, Polska – Gibraltar 8:1, el. ME

08.10.2015, Glasgow, Szkocja – Polska 2:2, el. ME

11.10.2015, Warszawa, Polska – Irlandia 2:1, el. ME

12.06.2016, Nicea, Polska – Irlandia Płn. 1:0, ME

16.06.2016, Paryż, Polska – Niemcy 0:0, ME

21.06.2016, Marsylia, Polska – Ukraina 1:0, ME

25.06.2016, Saint Etienne, Polska – Szwajcaria 1:1, k. 5:4

30.06.2016, Marsylia, Polska – Portugalia 1:1, k. 3:5

04.09.2016, Astana, Kazachstan – Polska 2:2, el. MŚ

08.10.2016, Warszawa, Polska – Dania 3:2, el. MŚ

11.10.2016, Warszawa, Polska – Armenia 2:1, el. MŚ

11.11.2016, Bukareszt, Rumunia – Polska 0:3, el. MŚ

26.03.2017, Podgorica, Czarnogóra – Polska 1:2, el. MŚ

10.06.2017, Warszawa, Polska – Rumunia 3:1, el. MŚ

19 BARAŻE DO EURO 2024

KU POKRZEPIENIU

O TYM, JAK NIE DALIŚMY

Stadion PGE Narodowy to stałe miejsce rozgrywania przez reprezentację meczów w eliminacjach mistrzostw Europy. O ile w kwalifikacjach do mundiali zdarzało się Polakom przegrać spotkanie na warszawskim obiekcie, o tyle w bojach o EURO do takiej sytuacji jeszcze nie doszło. Liczymy, że dobra passa zostanie podtrzymana w barażu z Estonią. Przypomnijmy, jak radzili sobie biało-czerwoni na stołecznej arenie, gdy stawką były punkty w eliminacjach mistrzostw Starego Kontynentu.

20
SERC,

SERC, CZYLI RZECZ DALIŚMY SIĘ POKONAĆ

21
Łączy nas piłka
22
REPREZENTACJA POLSKI

Ograni mistrzowie świata

„Zacznij od Bacha” – śpiewał przed laty nieodżałowany Zbigniew Wodecki. Premierowy mecz biało-czerwonych na Stadionie Narodowym w eliminacjach mistrzostw Europy nie odbył się wprawdzie przy akompaniamencie muzyki wybitnego niemieckiego kompozytora epoki baroku, lecz z... potomkami Jana Sebastiana Bacha. Pierwszym meczem był bowiem pojedynek z Niemcami 11 października 2014 roku. Ta data już na zawsze zapisała się w historii polskiego futbolu. Kadra prowadzona przez Adama Nawałkę pokonała bowiem ówczesnych mistrzów świata 2:0. Było to pierwsze zwycięstwo odniesione przez Polaków nad Niemcami.

„Vive la Pologne!”

Właśnie takie hasło pojawiło się na okolicznościowych koszulkach, po awansie reprezentacji Polski na EURO we Francji. Promocję biało-czerwoni przypieczętowali... rok po wygranej z Niemcami. W ostatniej kolejce fazy grupowej pokonali Irlandię (2:1). Choć nerwów nie brakowało, wszystko skończyło się szczęśliwie, a po meczu przyszedł czas na świętowanie sukcesu.

@Laczy nas pilka

W walce o EURO 2016 Polska zagrała na PGE Narodowym pięciokrotnie. Cztery razy wygrała, a tylko raz nie zdołała pokonać przeciwnika: 14 października 2014 roku zremisowała ze Szkocją (2:2). W następnym roku pokonała Gruzję (4:0) – po hat-tricku Roberta Lewandowskiego, Gibraltar (8:1) – kiedy to jedną z bramek zdobył debiutant, Bartosz Kapustka oraz wspomnianą wyżej Irlandię. Biało-czerwoni zajęli 2. miejsce w grupie – z punktem straty do Niemców.

Czwórka Brzęczka

Identycznym bilansem co Nawałka (cztery zwycięstwa i remis) na stołecznym obiekcie może się pochwalić jego następca. Jerzy Brzęczek objął stery reprezentacji po nieudanym mundialu w Rosji. Walkę o awans do EURO 2020 jego drużyna rozpoczęła od wygranej z Łotwą (2:0) 24 marca 2019 roku. Było to pierwsze od dziesięciu miesięcy spotkanie na PGE Narodowym. Mimo że szło nam jak po grudzie, ostatecznie wywalczyliśmy trzy punkty.

To właśnie mecz z Łotwą rozpoczął serię czterech kolejnych pojedynków bez straconego gola na PGE Narodowym. Niecałe trzy miesiące później Polska wysoko pokonała Izrael (4:0). Efektownemu zwycięstwu z 10 czerwca 2019 roku towarzyszyła odświętna atmosfera, gdyż PZPN obchodził setną rocznicę istnienia. Z tego powodu piłkarze wystąpili w specjalnie przygotowanych na tę okazję koszulkach. I spisali się w nich na medal.

Takich atrakcji nie było już 9 września. Do Warszawy przyjechała Austria, a kibice zgromadzeni na stadionie nie doczekali się goli. To był jedyny podział punktów biało-czerwonych w eliminacjach EURO 2020.

Ale miesiąc później była już okazja do świętowania. 13 października Polska pokonała na PGE Narodowym Macedonię Północną (2:0), po golach Przemysława Frankowskiego i Arkadiusza Milika. Na dwie kolejki przed końcem kwalifikacji biało-czerwoni byli już pewni udziału w mistrzostwach Europy.

Łączy nas piłka
POLSKI 24
REPREZENTACJA
25 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

Pożegnanie legendy

Ostatniemu meczowi w eliminacjach EURO 2020 towarzyszyło ważne wydarzenie. Spotkaniem ze Słowenią (3:2) z drużyną narodową pożegnał się Łukasz Piszczek. „Piszczu” odebrał pamiątkową paterę oraz koszulkę z numerem 66. Tyle razy wystąpił bowiem w biało-czerwonych barwach. Kibice nagrodzili piłkarza owacją na stojąco, a schodzącemu z boiska obrońcy koledzy z zespołu oraz rywale utworzyli specjalny szpaler.

Na murawie nie brakowało również emocji czysto sportowych. Wygrana ze Słoweńcami nie przyszła łatwo. Niezdobytą warszawską twierdzę udało się jednak obronić, a o zwycięstwie przesądziło trafienie Jacka Góralskiego.

W Warszawie na remis

Eliminacyjne boje o udział w kolejnych mistrzostwach Europy Polska rozpoczęła w pięciozespołowej grupie. U siebie grała więc czterokrotnie. Bilans był remisowy – 2:2. W dwóch pierwszych spotkaniach na PGE Narodowym zespół prowadził Fernando Santos, a w kolejnych Michał Probierz. Pod wodzą Portugalczyka biało-czerwoni wygrali w Warszawie z Albanią (1:0) – późniejszym triumfatorem grupy – oraz Wyspami Owczymi (2:0). Santos nie dokończył kwalifikacji EURO 2024, bo po porażce w Tiranie (0:2) został zwolniony. Misję ratowania eliminacji powierzono Michałowi Probierzowi. W stolicy jego zespołowi nie udało się wygrać, ale z Mołdawią i Czechami zanotowaliśmy remisy – 1:1. Wielka szkoda, bo sześć punktów w tych

Łączy nas piłka
26
REPREZENTACJA POLSKI

meczach dałoby nam awans do niemieckiego EURO. Na pocieszenie pozostawał fakt, że nadal byliśmy niepokonani w kwalifikacjach do ME.

Na przedłużenie tej passy liczymy w barażu z Estonią. Tu jednak remis nie wchodzi w grę. Liczy się tylko wygrana. Zakończmy więc trochę patetycznie – słowami drugiej zwrotki polskiego hymnu: „Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy”. Niech nasi piłkarze wezmą je sobie do serca i dadzą nam wszystkim powody do radości.

BILANS REPREZENTACJI POLSKI

NA PGE NARODOWYM

W ELIMINACJACH ME:

14 MECZÓW – 10 ZWYCIĘSTW

4 REMISY BRAMKI: 34-8

27 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka
Łączy nas piłka
28
REPREZENTACJA POLSKI

TRZECIE BARAŻE POLAKÓW. POPRZEDNIE DETERMINOWAŁA GEOPOLITYKA

Mecze z Estonią i, mamy nadzieję, Walią lub Finlandią będą trzecim i czwartym spotkaniem reprezentacji Polski w barażach o awans do wielkiego turnieju. Nasze najświeższe wspomnienia z tego typu rywalizacji są doskonałe, bo właśnie taką ścieżką biało-czerwoni awansowali do mistrzostw świata 2022, podczas których dotarli do 1/8 finału. 67 lat temu szczęścia jednak Polakom zabrakło, bo nie sprzyjała im ani sytuacja polityczna, ani los.

29 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

Mistrzostwa świata 1958 miały być dla Polaków wyjątkowe. Biało-czerwoni zamierzali powrócić do najważniejszej imprezy na świecie po dwudziestoletniej przerwie, w czasie której nie uczestniczyli nawet w kwalifikacjach. Oczywiście, w dużej części tego okresu rywalizację polskim piłkarzom ze światową czołówką uniemożliwiła II wojna światowa oraz jej konsekwencje, dlatego tym ważniejsze stały się eliminacje mundialu 1958, który rozegrano w Szwecji. Symbolikę wzmacniał jeszcze fakt, że do grupy kwalifikacyjnej Polaków los skierował reprezentację Związku Radzieckiego. Tego samego, z którym biało-czerwoni później… zagrali w barażu.

Wielki mecz Cieślika

Kwalifikacje do mistrzostw świata 1958 Polacy rozpoczęli od porażki w Moskwie. Drużyna ZSRR była zdecydowanym faworytem tego spotkania, miała w składzie m.in. Lwa Jaszyna, Igora Netto czy Eduarda Strelcowa oraz kilku innych mistrzów olimpijskich z 1956 roku. Polacy przegrali więc 0:3. Następnie jednak ograli na wyjeździe Finów 3:1 po hat-tricku Edwarda Jankowskiego. 20 października 1957 przyszła zaś kolej na rewanż ze Związkiem Radzieckim, a więc na mecz, który do dziś jest wymieniany jako jeden z najważniejszych i najlepszych w historii reprezentacji Polski. Na wiele lat był to zresztą jedyny poważny sukces biało-czerwonych, co tylko wzmacniało jego legendę. Jak mogłoby jednak być inaczej, skoro na Stadionie Śląskim w Chorzowie Polska pokonała ZSRR 2:1, a dubletem popisał się Gerard Cieślik? Polacy zwyciężyli wówczas nie tylko mistrzów olimpijskich sprzed roku, ale przede wszystkim zadali cios reprezentacji kraju, który zaledwie osiemnaście lat wcześniej napadł na Polskę. Ba, dla polskich piłkarzy było to szczególne wydarzenie, bo niemal każdy z nich stracił kogoś lub coś w czasie wojny i okresie terroru stalinowskiego. Edwardowi Szymkowiakowi w Katyniu zabito ojca, Roman Korynt uciekając we wrześniu 1939 roku z rodzicami na wschód wpadł w ręce czerwonoarmistów, a Gerard Cieślik przeszedł przez obóz jeniecki Armii Czerwonej, z którego miał zostać wywieziony w głąb ZSRR. Symboliczny wymiar spotkania na Stadionie Śląskim potęgowała sytuacja polityczna w kraju, w teorii niepodległego, a w praktyce całkowicie zależnego od Związku Radzieckiego.

Polacy bez gry awansowali w których trafili na Szwedów 1:0 Czechów).
Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 30
“ “

awansowali do drugiej

rundy baraży, Szwedów (wcześniej pokonali oni Czechów).
“ “

Ogranie ZSRR i następujące po nim zwycięstwo 4:0 nad Finami (dwa gole strzelił Lucjan Brychczy, a po jednym Ginter Gawlik i Edward Jankowski) sprawiło, że zarówno Polska, jak i Związek Radziecki miały w tabeli po sześć punktów. Bilans bramkowy oraz spotkań bezpośrednich przemawiał za naszymi rywalami, ale wówczas nie miało to znaczenia. Regulamin był jasny – o kolejności w tabeli decydował mecz barażowy na neutralnym terenie.

„Neutralny” teren i brak lekarza

Właśnie, w tym przypadku ten neutralny teren wcale nie był taki neutralny. Spotkanie rozegrano bowiem w Lipsku, a więc w Niemieckiej Republice Demokratycznej, która rów-

31 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka
Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 32

nież pozostawała zależna od ZSRR. Co więcej, to właśnie tam umiejscowiona była największa baza wojsk radzieckich na terenie NRD. Tamtejsi żołnierze stanowili więc znaczącą część 100-tysięcznej widowni meczu z Polakami, dzięki czemu Lew Jaszyn i spółka mogli czuć się niczym gospodarze spotkania.

Czy okazało się to przyczyną porażki biało-czerwonych 0:2? Byłoby to zbyt duże uproszczenie, bo ZSRR po prostu miał lepszy zespół, zwłaszcza, że Polacy pojechali do NRD bez Edwarda Szymkowiaka i Romana Lentnera (na boisku zastąpili ich Tomasz Stefaniszyn oraz Krzysztof Baszkiewicz), a już na miejscu rozchorował się Ginter Gawlik, wobec czego jego miejsce na placu gry zajął Henryk Grzybowski. – Nie składajcie porażki z ZSRR na barki samych piłkarzy. Na pewno Gawlik, który znajduje się w wyśmienitej formie, mógłby grać,

Dodatkowa szansa

Mecz w Lipsku rozegrany został 24 listopada, a dość niespodziewanie biało-czerwoni wkrótce dostali kolejną szansę awansu na mundial! Poniekąd sami przyczynili się do tego… cztery lata wcześniej. W eliminacjach mistrzostw świata 1954 Polska trafiła na Węgry. Władza ludowa zdecydowała jednak o wycofaniu zespołu z kwalifikacji do mundialu, co prawdopodobnie było podyktowane obawą o kompromitującą porażkę. „Złota Jedenastka” Madziarów wygrała wszystkie wcześniejsze mecze z Polakami i to wysoko: 8:2, 5:2, 6:0 oraz 5:1. Węgrzy uznawani byli wówczas za najlepszy zespół na świecie. Na mundial w Szwajcarii awansowali jednak bez gry, skoro Polacy oddali mecze walkowerem.

Podobne sytuacje zdarzały się już z udziałem innych krajów w przeszłości, więc po 1954 roku FIFA postanowiła, że

Mecz w Lipsku rozegrany został 24 listopada, a dość niespodziewanie biało-czerwoni wkrótce dostali kolejną szansę awansu na mundial!

gdybyśmy mieli nieprzerwanie pomoc polskiego lekarza. Bardzo to dziwne, że nie można było wystarać się w porę o paszport dla lekarza, kiedy równocześnie postarano się o wiele paszportów dla działaczy – mówił po meczu Gerard Cieślik.

Biało-czerwoni grali jednak dzielnie, kilkukrotnie zmusili Jaszyna do pokazania umiejętności, które w 1963 roku dały mu „Złotą Piłkę” (do dziś jest jedynym bramkarzem-zdobywcą tej nagrody). Nie dali jednak rady bardziej utytułowanym rywalom i musieli obejść się smakiem. Podobnie, jak kibice, którzy po raz pierwszy mogli obejrzeć w telewizji mecz reprezentacji rozgrywany poza granicami kraju.

“ “

awans bez rozegrania choćby jednego meczu będzie już niemożliwy. Ze względu na ten przepis Izraelczycy musieli więc grać baraż o promocję na mundial 1958. Wcześniej ze względów politycznych występu przeciwko reprezentacji tego kraju odmówili Turcy, Egipcjanie, Indonezyjczycy oraz Sudańczycy. FIFA zadecydowała więc o przeprowadzeniu losowania, które miało wyłonić barażowego przeciwnika dla Izraela. Szansę na to mieli wszyscy wicemistrzowie swoich grup eliminacyjnych, a zatem również Polacy! Przypadek sprawił, że nawet pierwsze losowanie nie oznaczało końca nadziei biało-czerwonych. Fortuna uśmiechnęła się bowiem wówczas do Belgów, jednak zrezygnowali oni z niespodziewanej szansy.

33 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

Skorzystali z niej jednak Walijczycy, którzy zostali wyłonieni w powtórzonym losowaniu, co nie tylko ostatecznie dało im awans na mundial (w dwumeczu barażowym pokonali Izrael 4:0), ale mogło też uratować życie trenerowi zespołu. Jimmy Murphy był bowiem jednocześnie asystentem Matta Busby’ego, szkoleniowca Manchesteru United. Ze względu na rewanżowy mecz barażowy z Izraelem, nie mógł polecieć z klubowym zespołem na odbywające się następnego dnia spotkanie Pucharu Europy z Crveną Zvezdą Belgrad. W trakcie powrotu z tego meczu w katastrofie lotniczej zginęły 23 osoby, w tym ośmiu piłkarzy i trzech trenerów Manchesteru United.

Walkower w barażu

Po barażowym starciu ze Związkiem Radzieckim Polacy na kolejny taki mecz musieli czekać nie dwa miesiące (mecze Izraela z Walią rozegrano w styczniu i lutym 1958), ale niemal 65 lat. Również przy tej okazji duży wpływ na przebieg zdarzeń miał przypadek oraz sytuacja geopolityczna. W kwalifikacjach do mistrzostw świata 2022 Polska zajęła drugie miejsce w grupie: za Anglią, a przed Albanią, Węgrami, Andorą oraz San Marino. Podobnie jak teraz w przypadku EURO 2024, tak i wówczas wicemistrzowie grup rywalizowali w dwustopniowych barażach. Los przydzielił Polaków do ścieżki z Rosjanami, Szwedami oraz Czechami.

Biało-czerwoni mieli zmierzyć się z Rosją 24 marca 2022 w Moskwie. Miesiąc wcześniej jednak kraj ten najechał na Ukrainę, więc Polacy, Szwedzi i Czesi zadeklarowali, że nie zamierzają uczestniczyć w zawodach z reprezentacją Rosji. Początkowo FIFA postanowiła o przeniesieniu meczu z Moskwy na neutralny teren i rozegraniu go bez publiczności oraz zabroniła Rosjanom korzystania z barw narodowych, odśpiewania hymnu państwowego i eksponowania nazwy kraju. Polska, którą później poparły Szwecja i Czechy, domagała się jednak całkowitego wykluczenia Sbornej. „Polski Związek Piłki Nożnej oświadcza, że w wyniku brutalnej agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę i trwającej tam wojny, nie widzi możliwości rywalizowania z reprezentacją Rosji w barażach (...) bez względu na nazwę drużyny złożonej z rosyjskich piłkarzy oraz miejsce rozgrywania meczu (…). Występ w meczu z reprezentacją Rosji byłby haniebny nie tylko dla naszych reprezentantów, ale dla całego środowiska piłkarskiego, byłby zaprze-

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 34

czeniem solidarności z narodem ukraińskim. Jako związek piłkarski odmawiamy udziału w meczach barażowych, w których występuje drużyna z Rosji” – oświadczył Polski Związek Piłki Nożnej.

Ostatecznie FIFA wykluczyła Rosję ze wszystkich rozgrywek, więc Polacy bez gry awansowali do drugiej rundy baraży, w których trafili na Szwedów (wcześniej pokonali oni 1:0 Czechów). Ze względu na fakt, iż na PGE Narodowym funkcjonował wówczas tymczasowy szpital, co było konsekwencją kolejnej fali zakażeń koronawirusem, spotkanie rozegrano 29 marca 2022 w Chorzowie. Stadion Śląski ponownie, jak za dawnych lat, stał się miejscem wielkiego sukcesu reprezentacji Polski.

Łzy selekcjonera

Mimo że Czesław Michniewicz był selekcjonerem kadry zaledwie od dwóch miesięcy, to tak poukładał zespół, że po golach Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego ograł on Szwecję 2:0 i awansował do mistrzostw świata. Nic dziwnego, że trener nie potrafił ukryć łez wzruszenia. – Dla mnie to był wyjątkowy moment. Przed oczami w jednym momencie stanęło całe moje życie. Klatka po klatce, wszystkie wzloty i upadki. Od dzieciństwa przez dorosłość aż do dzisiaj. Nie miałem ochoty się cieszyć. To znaczy inaczej: miałem, ale chciałem na tych chłopaków popatrzeć z boku. Na ich euforię – stwierdził podczas konferencji prasowej po meczu selekcjoner.

Choć dziś wspominamy przede wszystkim sukces i euforię po ostatnim gwizdku sędziego Daniele Orsato, to mecz ten kosztował Polaków sporo nerwów. Wojciech Szczęsny obronił sześć strzałów rywali, Jacek Góralski ostrym faulem ryzykował czerwoną kartkę, a Kamil Glik całe spotkanie rozegrał z urazem. – Od 1. minuty już grałem z kontuzją, przy pierwszym kontakcie poczułem ból i jestem przekonany, że naderwałem mięsień i na dwa-trzy tygodnie wypadam – stwierdził w rozmowie z TVP Sport. Dolegliwość okazała się na tyle poważna, że ostatecznie Glik pauzował nawet dłużej, bo niemal dwa miesiące. Triumf Polaków przed dwoma laty zapewnił im awans do mistrzostw świata, które później również okazały się wyjątkowe, gdyż biało-czerwoni dotarli aż do 1/8 finału. Tym razem do sukcesu potrzeba jednak dwóch zwycięstw: z Estonią oraz Finlandią lub Walią.

@Laczy nas pilka
35
POLSKA PIŁKA – LISTOPAD 2023
36

POKAZAĆ

SWOJE MOŻLIWOŚCI

37

Dla podopiecznych Michała Probierza będzie to prawdziwa próba charakteru. Barażowy mecz z Estonią i – w co wszyscy wierzymy – finał w Walii lub Finlandii, pozwolą znaleźć odpowiedź na pytanie, gdzie jest obecnie reprezentacja Polski. Po niepowodzeniach w fazie grupowej na nasz zespół spadła zrozumiała, choć nie zawsze w pełni zasłużona krytyka i tylko na boisku biało-czerwoni mogą zasłużyć na odbudowanie zaufania kibiców. Piłka nożna nie znosi bowiem próżni, a dwa marcowe spotkania mogą zdecydowanie poprawić atmosferę wokół naszej drużyny narodowej. Na wywalczenie przepustek do turnieju w Niemczech liczą nie tylko spragnieni emocji i udziału w kolejnej wielkiej imprezie fani, ale przede wszystkim zawodnicy. Dla niektórych z nich może to być pożegnalny występ na mistrzostwach Europy.

Licząc na liderów

Gdy 21 marca na PGE Narodowym zabrzmi gwizdek rozpoczynający spotkanie z Estonią, miną równo cztery miesiące od ostatniego występu naszej kadry na tym samym stadionie, w towarzyskim meczu z Łotwą. Od tego czasu sporo się zmieniło, patrząc chociażby na osobę kapitana i naturalnego lidera naszej drużyny. W końcówce roku momentami głośniej niż o boiskowych dokonaniach Roberta Lewandowskiego, było o jego publicznej aktywności. Napastnik Barcelony oczywiście był pierwszym obiektem krytyki, po niepowodzeniu w walce o awans z drużynami Albanii i Czech. Także w klubie, co sam przyznawał w wywiadach, nie był to dla niego najlepszy okres. W Nowy Rok „Lewy” wszedł jednak z nową energią, która może okazać się niezbędna w walce o mistrzostwa Europy. Dobre występy i bramki zaowocowały tytułem dla najlepszego zawodnika ligi hiszpańskiej w lutym. Również na europejskim froncie Polak pokazał się z bardzo dobrej strony. Jego dwa trafienia w dwumeczu 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko Napoli, znacząco przyczyniły się do wywalczenia pierwszego od czterech lat awansu „Dumy Katalonii” do najlepszej ósemki rozgrywek. Być może podopiecznym Xaviego byłoby trudniej o ten sukces, gdyby w drużynie spod Wezuwiusza mógł występować Piotr Zieliński. Dla włodarzy klubu z Neapolu ważniejsza od sportowego sukcesu najwyraźniej okazała się urażona duma. Po tym jak pomocnik reprezentacji Polski

odmówił przedłużenia umowy z Napoli, został wykreślony z listy zawodników zgłoszonych do Champions League. „Zielowi” pozostała więc – również w ograniczonym wymiarze – rywalizacja na krajowym podwórku, co jednak nie powinno wpłynąć na jego pozycję w drużynie narodowej.

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 38

Na fali

O ile Zieliński nie może być zadowolony ze swojej obecnej pozycji w klubie, to Jakub Kiwior z tygodnia na tydzień zyskuje w oczach kibiców i przede wszystkim trenera Arsenalu. Polski defensor jest drugim – obok Roberta Lewandowskiego – reprezen-

tantem naszego kraju, którego zobaczymy w ćwierćfinałowej rywalizacji w Lidze Mistrzów i miał swój duży udział w niedawnym wyeliminowaniu FC Porto. Także w Premier League Mikel Arteta coraz częściej i w coraz większym wymiarze stawia na piłkarza, który z meczu na mecz staje się jednym z no-

39 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

wych idoli sympatyków „Kanonierów”. Na angielskich boiskach regularnie możemy też śledzić poczynania Matty’ego Casha, którego Aston Villa FC wciąż plasuje się w czołówce ligi, z realnymi szansami na awans do przyszłorocznej edycji Champions League. Na Wyspach na zapleczu elity w barwach Southampton FC regularnie po 90 minut na swoim koncie zapisuje również Jan Bednarek. Jeśli chodzi o obrońców, to solidne miejsce w defensywie holenderskiego sc Heerenveen utrzymuje Paweł Bochniewicz, a we włoskim Hellasie Verona regularnie występuje Paweł Dawidowicz. Polscy kibice z pewnością liczą też na wysoką dyspozycję naszych ofensywnych graczy. Wierząc medialnym doniesieniom Sebastian Szymański, po tym co w ostatnich miesiącach prezentuje w Fenerbahce SK, znajduje się na celowniku coraz silniejszych klubów z czołowych europejskich lig. Dobre wiado-

mości z Turcji napływają także w sprawie występów Krzysztofa Piątka i Adama Buksy. Liderem (z kapitańską opaską na ramieniu) bułgarskiego Łudogorca niezmiennie pozostaje Jakub Piotrowski. We Francji regularne występy w RC Lens w ostatnich tygodniach notował Przemysław Frankowski, a w Polsce – w PKO BP Ekstraklasie formą – mimo blisko 36 wiosen na karku – zadziwia Kamil Grosicki. Coraz więcej wskazuje na to, że tak, jak zakładał przed trzema laty wracając do Szczecina, „Turbogrosik” na koniec kariery poprowadzi swoją Pogoń do sukcesów. Na razie „Portowcy” wciąż są w grze zarówno w lidze, jak i Fortuna Pucharze Polski.

Między słupkami

Już tradycyjnie problem bogactwa selekcjoner będzie miał rozważając obsadzenie bramki. Wojciech Szczęsny nie opuścił meczu Juventusu od ponad

Łączy nas piłka
40
REPREZENTACJA POLSKI

JAKUB KIWIOR Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ ZYSKUJE W OCZACH KIBICÓW I PRZEDE

WSZYSTKIM TRENERA ARSENALU.

41 BARAŻE DO EURO 2024 @Laczy nas pilka

20 kolejek włoskiej Serie A. I choć drużyna z Turynu nie występuje w pucharach, a w lidze zdecydowanie traci dystans do prowadzącego Interu Mediolan, polski golkiper wciąż prezentuje wysoką dyspozycję, co potwierdził m.in. broniąc rzut karny w niedawnym hicie z mistrzem kraju z Neapolu. Bramki rewelacji ligi – Bologna FC niezmiennie skutecznie broni natomiast Łukasz Skorupski. We Francji komplet występów w obecnym sezonie Ligue 1 ma na koncie Marcin Bułka, choć jego Nicea w ostatnich tygodniach znacznie obniżyła loty, co skutkowało opuszczeniem ścisłej czołówki rozgrywek.

Wystarczy więc wskazać tych zaledwie kilka przykładów, żeby do nadchodzących baraży podejść z umiarkowanym optymizmem. Nie tylko bowiem biorąc pod uwagę miejsce w rankingu naszej reprezentacji, ale też udział w mistrzowskich imprezach w ostatnich latach czy poziom na co dzień prezentowany przez samych zawodników, Polska – będąc w dodatku gospodarzem – jest zdecydowanym faworytem starcia z ekipą z północy Europy. Swoje atuty zdecydowanie trzeba jednak potwierdzić na boisku, robiąc pierwszy krok w – tej nieoczekiwanie okrężnej – drodze do EURO 2024. Piotr Kuczkowski

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 42

CAŁY FUTBOL

OGLĄDAJ NA:

W JEDNYM MIEJSCU LACZYNASPILKA.PL/ BIBLIOTEKA

Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 1974, Polska - Włochy, 2 : 1 WIDEO

ORYGINALNE KOMENTARZE ZDJĘCIA STATYSTYKI

CORAZ WIĘCEJ MINUT

JAKUBA KIWIORA.

DEFENSOR ZOSTANIE

ETATOWYM „KANONIEREM”?

Łączy nas piłka
REPREZENTACJA POLSKI
44

Drugi sezon barwy Arsenalu reprezentuje Jakub Kiwior, ale wciąż musi walczyć o uznanie szkoleniowca Mikela Artety. Polski obrońca coraz częściej dostaje jednak szanse występów od hiszpańskiego trenera i jest na bardzo dobrej drodze, żeby zagościć w wyjściowym składzie „Kanonierów” na dłużej. Czy Kiwior spełni pokładane w nim oczekiwania i zostanie etatowym graczem Arsenalu?

Po transferze na Wyspy Brytyjskie z włoskiej Spezii Calcio do Arsenalu Jakub Kiwior nie notował zbyt wielu występów. Obrońca reprezentacji Polski siadał głównie na ławce rezerwowych i do wyjściowego składu „Kanonierów” wskoczył dopiero na ostatnie pięć spotkań. W kończącym się sezonie 2022/2023 udało mu się nawet zdobyć bramkę w wygranej konfrontacji 5:0 z Wolverhampton Wanderers. Wówczas Kiwior zaczynał grać jako środkowy obrońca, a skończył jako lewy defensor w starciu z „Wilkami”. W bieżącej kampanii początek sezonu Kiwior miał trudny, bo grał niewiele, później na kilka meczów usiadł na ławce rezerwowych. Trener Mikel Arteta nie zrezygnował jednak ze swojego podopiecznego i dał mu szansę na innej po-

45 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

zycji, do której wcześniej nie przywykł grać Jakub Kiwior.

W minionych latach reprezentant Polski grywał głównie na środku obrony. Tę rolę przede wszystkim pełnił, gdy grał w barwach MSK Zilina na Słowacji czy Spezii Calcio we Włoszech. Teraz jego funkcja w barwach Arsenalu uległa zmianie, bo Kiwior nie występuje na swojej nominalnej pozycji. Kadrę „Kanonierów” dopadły urazy defensorów i Mikel Arteta zdecydował, że przesunie Jakuba Kiwiora na lewą obronę. Dotychczas ta pozycja zarezerwowana była dla Ołeksandra Zinczenki, ale w obliczu kontuzji ukraińskiego obrońcy, zastąpić miał go właśnie polski defensor. Swoją szansę reprezentant naszego kraju wykorzystał bardzo dobrze, bo na przełomie lutego i marca grał w wyjściowym składzie londyńskiej drużyny.

Jakub Kiwior grywając na lewej obronie zaczął zbierać pozytywne opinie, a jego solidną dyspozycję docenił publicznie szkoleniowiec „Kanonierów”. – Podjęliśmy taką decyzję, ponieważ wierzyliśmy, że będzie bardzo dobrze realizować swoje zadania. Jakub potrzebował czasu, żeby się przystosować do nowej sytuacji. Oczywiście miał utrudnione zadanie, ponieważ wcześniej nie notował zbyt wielu minut, nie miał również większego doświadczenia na tej pozycji. Uważam jednak, że nasz zawodnik bardzo dobrze odnalazł się w nowych warunkach i gra mu się tam coraz lepiej. Widać po nim, że z meczu na mecz zyskuje coraz większą pewność siebie i jest silniejszy fizycznie. Lepiej rozumie swoją rolę i radzi sobie naprawdę dobrze – mówił podczas jednej z konferencji prasowych Mikel Arteta. Forma Arsenalu FC z Jakubem Kiwiorem w składzie rosła z tygodnia na tydzień. Londyńczycy odnosili wygraną za wygraną w Premier League, a swoją cegiełkę dokładał również reprezentant Polski. Defensor kadry narodowej miał udział przy golu z Liverpoolem FC, gdy „Kanonierzy” wygrali 3:1 przed własną publicznością. Kiwior zaliczył asystę, gdy fantastycznym rajdem popisał się Leandro Trossard. Kolejny wkład w zwycięstwo Polak miał, gdy londyńczycy wy-

Jakub Kiwior grywając na lewej obronie
„Kanonierów” zaczął zbierać pozytywne opinie.
Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 46
“ “
47 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka
Łączy nas piłka
48
REPREZENTACJA POLSKI
Forma Arsenalu z Jakubem Kiwiorem w składzie rosła z tygodnia na tydzień.
“ “

soko ograli Burnley FC. Kiwior wrzutem z autu zagrał do Kaia Havertza, niemiecki zawodnik przebiegł z piłką w pole karne i ustalił rezultat na 5:0. Kolejny przekonujący występ piłkarze prowadzeni przez Mikela Artetę dali, gdy rywalizowali z Newcastle United. Błysnął Kiwior, który tym razem wpisał się na listę strzelców wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego Declana Rice’a. Na początku marca Polak do swojego dorobku dołożył ponownie asystę, kiedy bramkę zdobył Gabriel Martinelli, a Arsenal FC wygrał na wyjeździe z Sheffield United 6:0.

Należy przyznać, że Jakub Kiwior wykorzystał swoją szansę podczas niedyspozycji swoich konkurentów do wyjściowego składu „Kanonierów”. Zastanawiające jest zatem, jaki pomysł będzie miał na swoich zawodników trener Mikel Arteta, gdy wszyscy jego podopieczni z formacji defensywnej będą w pełni sił. Z naszego punktu widzenia najistotniejsze jest, jak będzie widział w swojej drużynie Jakuba Kiwiora. Liczymy, że dzięki ostatnim występom jego pozycja w zespole z The Emirates Stadium będzie tylko rosła, bo regularnej gry w ostatnim czasie Kiwiorowi bardzo brakowało. Niewątpliwie jego dyspozycja może napawać optymizmem przed marcowym zgrupowaniem, podczas którego okaże się, czy reprezentacja Polski wywalczy awans na mistrzostwa Europy w Niemczech. Jacek

49 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

POKRĘTNE LOSY

50

LOSY SNAJPERÓW

51

Obaj dobijają do trzydziestki i mimo że dla kadry trochę dobrego zdążyli zrobić, to po świetnym otwarciu bez dwóch zdań liczyli na więcej. Z biegiem czasu było jednak gorzej, strzelali coraz mniej goli i w konsekwencji tracili miejsce w reprezentacji. Teraz, po raz pierwszy od czerwca 2022 roku, zameldowali się na zgrupowaniu jednocześnie.

Ale Krzysztofa Piątka i Adama Buksę łączy znacznie więcej. Najważniejsze i najbardziej optymistyczne zarazem to rosnąca forma, którą obaj znaleźli po letnich transferach do Turcji, gdzie początkowo znajdowali się jeszcze w cieniu robiącego furorę w Fenerbahce Stambuł Sebastiana Szymańskiego. Dziś, po rozegraniu 3/4 ligowego sezonu, polscy napastnicy z dorobkiem 13 goli znajdują się w ścisłej czołówce klasyfikacji strzelców Super Lig. Lepsi od nich są tylko Edin Dzeko (18 bramek), Mauro Icardi (17), Rey Manaj (15) oraz Mame Thiam (14), a taką samą skutecznością może pochwalić się Aytac Kara (13). To miła odmiana po sezonie 2022/23 – najgorszego (nie ma co owijać w bawełnę) w dotychczasowych karierach i Piątka, i Buksy.

Jesienią 2022 roku „Piona” strzelił w barwach Salernitany 3 gole w Serie A, co wystarczyło do znalezienia się w kadrze na mistrzostwa świata. Dzień przed wylotem do Kataru – 16 listopada – wychowanek Niemczanki Niemcza zdobył nawet bramkę w towarzyskim starciu z Chile, jednak potem zaciął się na blisko rok. Owszem, w maju 2023 trafił do siatki w meczu z Empoli, ale było to jego jedyne trafienie przez ponad 350 dni. Jeszcze dłużej, bo blisko 500 dni, trwała posucha u Buksy, choć ten akurat w trakcie rocznego pobytu w Lens przez przewlekłą kontuzję stawu skokowego nie miał zbyt wielu szans, aby to zmienić. Na francuskiej ziemi w oficjalnym spotkaniu z gola cieszył się raz – w kwietniu 2023, kiedy skutecznie egzekwował rzut karny. W meczu trzecioligowych rezerw z US Vimy, dodajmy.

W poszukiwaniu regularności Piątek i Buksa zdecydowali się opuścić ligi z TOP 5 w Europie, zawieszając poprzeczkę na poziomie tureckiej Super Lig. W lipcu podpisali kontrakty kolejno z Basaksehirem i Antalyasporem (Buksa jest do tego klubu wypożyczony do końca trwającego sezonu), co z jednej strony wyglądało na rozsądne ruchy, z drugiej zaś nie dawało miejsca na kolejne okresy z tak słabą skutecznością jak sezon wcześniej. Brak liczb w Turcji w zasadzie zamknąłby drzwi do powrotu do najlepszych lig, a i z reprezentacją mogłoby być tak samo. Polscy snajperzy zagrali all in. Sezon Super Lig rozpoczął się w drugi weekend sierpnia, ale na premierowe trafienia Buksy i Piątka trzeba było trochę poczekać. Jako pierwszy przełamał się o rok młodszy od kolegi napastnik Antalyasporu. W 5. kolejce wychowanek Wisły Kraków zaliczył dublet w przegranym 2:3 spotkaniu przeciwko Fenerbahce. 27-latek z podwójną zdobyczą kończył ponadto oba mecze z Istanbulsporem, a także jesienny z Hataysporem. Oprócz tego pokonywał bramkarzy Ankaragucu, Karagumruk, Konyasporu, Sivassporu oraz Besiktasu.

„Piona”, który 1 lipca skończy 29 lat, pierwszych tygodni w Turcji nie zaliczy do udanych. Po pięciu meczach z pustym przebiegiem Polak wylądował na ławce – zasiadł na niej trzykrotnie, w międzyczasie raz wyszedł w podstawowej jedenastce, a jeden mecz opuścił ze względu na uraz. Minęło 10 kolejek, Piątek przebywał na tureckich boiskach przez ponad 550 minut, a przy jego nazwisku wciąż próżno było szukać cyferek. Kibice w Polsce co prawda o nim nie zapominali, ale to tylko dlatego, że chętnie go krytykowali. 27-krotny reprezentant kraju owszem, dawał powody, by wypominać mu nieskuteczność, jednak trudno nie oprzeć się wrażeniu,

Łączy nas piłka
52
REPREZENTACJA POLSKI

że w jego przypadku skala negatywnych komentarzy od dawna jest proporcjonalna do sukcesu, jaki odniósł kilka lat wcześniej. Gdyby nie fantastyczna runda jesienna sezonu 2018/19 w Genui, skutkująca transferem do Milanu, oczekiwania wobec Piątka nigdy nie urosłyby do tak gigantycznych rozmiarów. Napastnik stał się łatwym celem na trudniejsze czasy, które – jak to w sporcie bywa – przyszły całkiem szybko. Oczywiście w odbiorze społecznym „El Pistolero” nie pomogły publikacje wiążące jego boiskowe poczynania z „piłkarskim geniuszem”. Początek przygody w Basaksehirze nie zwiastował odzyskania dawnej skuteczności. Długo zanosiło się na piąty z rzędu sezon z jednocyfrowym dorobkiem strzeleckim. Ale kiedy Piątek już się odblokował, szybko dobił do czołowych strzelców Super Lig. Od listopada strzelił 13 goli w 19 meczach – w tym okresie pod względem zdobytych bramek równać się z nim może jedynie Rey Manaj. Na śrubowanie wyniku, który już teraz jest jego trzecim najlepszym w karierze (w sezonie 2018/19 strzelił 23 gole w Serie A, a w 2017/18 21 w ekstraklasie), 28-latek ma jeszcze osiem kolejek. To samo dotyczy zresztą Buksy. Rosły napastnik do tej pory najskuteczniejszy był w roku 2021 jako zawodnik New England Revolution (sezon MLS toczy się w systemie wiosna-jesień), kiedy strzelił 16 goli. W oczach kibiców 27-latek uchodzi za „mniej odchylonego” od „Piony”. Potwierdzają to statystyki: odkąd rozpoczął regularne strzelanie na poziomie seniorskim, poza feralnym, naznaczonym kontuzją sezonem 2022/23, zawsze trafia do siatki najgorzej w co trzecim swoim występie, podczas gdy Piątkowi zdarzały się dłuższe okresy posuchy. Ścieżki obu napastników przecinają się już od 8 lat. W marcu 2016 roku wystąpili razem w meczach towarzyskich reprezentacji U-21 przeciwko Finlandii i Białorusi. W sierpniu Buksa został w Zagłębiu Lubin następcą odchodzącego do Cracovii Piątka, a przez kolejne pół roku obaj wystąpili u swego boku w młodzieżówce jeszcze trzy razy, w tym z Czarnogórą, gdy weszli z ławki na kilkanaście minut i strzelili po golu. Pięć lat później, w październiku 2021 roku, powtórzyli to w seniorskiej kadrze w potyczce z San Marino. Nie był to jedyny raz, gdy Buk-

sa i Piątek trafiali do siatki jako zmiennicy. W drużynie narodowej obaj mają więcej bramek jako rezerwowi (kolejno 5 i 6) niż jako zawodnicy podstawowego składu (kolejno 1 i 5).

W kontekście seniorskiej kadry łączy ich więcej. Pierwszy raz spotkali się w niej w listopadzie 2018 roku, kiedy przesiedzieli na ławce mecze z Czechami i Portugalią. Piątek był już wtedy po debiucie, Buksa na swój czekał kolejne trzy lata. Drzwi do zespołu prowadzonego wówczas przez Paulo Sousę otworzyły mu przewlekłe kontuzje Arkadiusza Milika i… Piątka. Obaj mieli wspaniałe wejście do reprezentacji: „Piona” strzelił 4 gole w swoich pierwszych sześciu występach, dając zespołowi m.in. ważne zwycięstwa nad Austrią i Macedonią Północną, z kolei Buksa do siatki trafił już w debiucie z Albanią, a średnią jednego gola na mecz w narodowych barwach utrzymywał przez pięć spotkań. To imponujący wynik, choć pierwsze wrażenia trzeba podzielić przez fakt, że cztery z tych trafień Buksa zaliczył w spotkaniach przeciwko San Marino. Na kolejnego, szóstego gola w reprezentacji, czekał do październikowego debiutu Michała Probierza na Wyspach Owczych. Dla 27-latka był to pierwszy występ w kadrze od czerwca 2022 roku. U nowego selekcjonera Buksa zaliczył dotychczas wszystkie 4 mecze – w trzech kwalifikacyjnych wchodził z ławki, a w towarzyskim z Łotwą rozegrał pełne 90 minut. Młodszy ze snajperów zapracował sobie na zaufanie Probierza jesienią, a starszy… ponad 6 lat temu, gdy był jego podopiecznym w Cracovii. Mimo to sentymentów nie było i na zaproszenie na zgrupowanie Piątek musiał sobie zapracować postawą w klubie. Do reprezentacji „Piona” wraca po rocznej przerwie, a na występ czeka jeszcze dłużej, bo od starcia z Argentyną na mundialu w listopadzie 2022 roku.

Trudno spodziewać się, by obydwaj napastnicy rozpoczęli któryś z marcowych meczów razem. Ale dzięki formie osiągniętej w klubie jeden i drugi może okazać się kluczowy w potencjalnie trudnym momencie. Kadra jest na musiku i aby awansować na swój piąty wielki turniej z rzędu, będzie potrzebowała w barażach napastników, którym w decydującym momencie nie zadrży noga.

Rafał Cepko

ŚRODEK OBRONY ŚRODKIEM DO SUKCESU

Z Estonią mamy przede wszystkim atakować, ale nie możemy zapomnieć o zabezpieczeniu naszej bramki. Jeszcze jesienią największym problemem Michała Probierza wydawało się właśnie zestawienie linii obrony, a zwłaszcza jej środka. Od tamtego czasu sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Przed barażem selekcjoner ma w kim wybierać.

58
59
Łączy nas piłka
60
REPREZENTACJA POLSKI

Spośród piłkarzy mogących wystąpić na pozycji środkowego obrońcy, czy to w zestawieniu z trzema, czy z dwoma stoperami, na październikowe mecze eliminacji mistrzostw Europy z Wyspami Owczymi i Mołdawią powołania otrzymali: Bartosz Bereszyński, Tomasz Kędziora, Jakub Kiwior, Patryk Peda, Sebastian Walukiewicz i Mateusz Wieteska. Obydwa spotkania w podstawowym składzie zaczęli Kędziora (przeciwko Mołdawii w końcówce zmieniony przez skrzydłowego Kamila Grosickiego), Kiwior i Peda.

W listopadzie w kadrze na mecze eliminacji ME z Czechami oraz towarzyski z Łotwą znaleźli się: Jan Bednarek, Paweł Bochniewicz, Kędziora, Kiwior, Peda i Wieteska. Przeciwko naszym południowym

Nic się nie zmieniło w sytuacji Bochniewicza. W 2024 roku zaliczył po 90 minut we wszystkich dziesięciu ligowych meczach Heerenveen. Status quo także u Kędziory w PAOK. W 2024 roku opuścił tylko jedno spotkanie – 3 stycznia. W pozostałych grał po 90 minut.

Bez wątpienia nominalnym polskim stoperem, o którym w ostatnich tygodniach najgłośniej, jest Kiwior. Nominalnym, bo miejsce w podstawowym składzie Arsenalu wywalczył sobie jako lewy obrońca w systemie z czterema defensorami. Kilka tygodni temu były gracz Spezii łatał dziury w defensywie „Kanonierów” lub wchodził na taktyczne zmiany w końcówkach. Gdy jednak kontuzji doznał Ołeksandr Zinczenko, Kiwior wskoczył w jego miejsce i z każdym spotkanie budował swoją pozycję w oczach menedżera Mikela Artety oraz pewność siebie. Po

BEZ WĄTPIENIA NOMINALNYM POLSKIM STOPEREM,

O

KTÓRYM W OSTATNICH TYGODNIACH

NAJGŁOŚNIEJ,

JEST KIWIOR.

sąsiadom selekcjoner zdecydował się na trójkę stoperów tworzoną przez Bednarka, Bochniewicza (a po tym jak odniósł kontuzję zmienił go Peda) i Kiwiora. W starciu z Łotwą zagrali Bednarek, Kiwior i Wieteska. W czterech spotkaniach grało więc sześciu środkowych obrońców. Wszyscy oni – przynajmniej w teorii – mogli liczyć na powołania od selekcjonera Probierza także teraz.

Wieteska w ostatnich tygodniach grał jednak w Cagliari w Serie A niewiele lub wcale.

Także Peda, na co dzień występujący w SPAL w Serie C, wobec rosnącej konkurencji wśród stoperów w pierwszej reprezentacji, znacznie większe szanse na grę ma w kadrze do lat 21.

meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z FC Porto tuż przed zgrupowaniem reprezentacji zasłużył na takie oceny: – W imponującym stylu poradził sobie z groźnym Conceicao, synem menadżera Porto, w swoim najważniejszym meczu i prawdopodobnie najlepszym występie w klubie – napisał „The Standard”. Dość powiedzieć, że Zinczenko jest już zdrowy, a Arteta wciąż stawia na Polaka. Dla drużyny narodowej Kiwior to postać w ostatnich miesiącach fundamentalna. Wliczając debiut 11 czerwca 2022 roku w spotkaniu Ligi Narodów z Holandią, zagrał we wszystkich dziewiętnastu spotkaniach, schodząc z boiska tylko na trzy minuty (w spotkaniu z Francją na mundialu). Jego regularne i co najmniej solid-

61 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy
nas pilka

ne, a także okraszane golami i asystami występy w klubie to świetna wiadomość dla selekcjonera. Podobnie zresztą jak regularność Bednarka. Po nieudanym ubiegłym sezonie, w którym najpierw nie potrafił sobie wywalczyć miejsca w składzie na wypożyczeniu w Aston Villi, a później spadł z Southampton z Premier League, niespełna 27-letni zawodnik odzyskał stabilizację. W Championship zagrał w 34 na 36 meczów swojego zespołu (raz pauzował z powodu ura-

zu, raz za kartki), 34 razy w podstawowym składzie. „Święci” wciąż są w grze o powrót do angielskiej elity. Powiedzenie mówiące o tym, że do trzech razy sztuka, zna chyba każdy. Także Paweł Dawidowicz, który miał pojawić się na zgrupowaniu u trenera Probierza i w październiku, i w listopadzie, ale w obu przypadkach uniemożliwiła mu to kontuzja. W nowy rok stoper Chievo Werona też wszedł z urazem, ale pauzował tylko w jednym meczu. Od tamtej pory gra re-

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 62

gularnie (wyłączając zawieszenie za żółte kartki), a regularnie grający Dawidowicz to poważny kandydat do podstawowego składu reprezentacji Polski, mimo że od debiutu w 2015 roku uzbierał w niej tylko osiem występów.

W październiku i listopadzie selekcjoner nie mógł też skorzystać z usług Bartosza Salamona. Środkowy obrońca Lecha Poznań był wtedy na bocznicy, odbywając karę ośmiomiesięcznej dyskwalifikacji za wykrycie w jego organizmie niedozwolonej przepisami antydopingowymi substancji. Niespełna 33-letni zawodnik od grudniowego powrotu

na boiska zagrał siedem razy w PKO BP Ekstraklasie i raz w Fortuna Pucharze Polski, zawsze w pełnym wymiarze czasu. Jego forma nie jest jeszcze może tak imponująca jak przed zawieszeniem, lecz to piłkarz, którego bardzo dobry występ w rozgrywanym niemal rok temu spotkaniu z Albanią zapamiętali i kibice, i zapewne trener Probierz. Salamon w ważnych meczach nie zawodzi.

Swój najlepszy sezon w klubowej karierze rozgrywa Walukiewicz. Środkowy obrońca Empoli zaliczył już w Serie A dziewiętnaście spotkań i wydaje się być dziś w lepszej dyspozycji niż podczas październiko-

63 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

wego zgrupowania, gdy szansy gry od selekcjonera nie otrzymał.

– Sebastian Walukiewicz gra w Serie A od kilku lat, ale obecnie to jest jego najlepsza wersja. Wreszcie oglądamy go takiego, jakiego chcieliby oglądać kibice. Jest zdrowy, pewny, swobodnie czuje się z piłką przy nodze. Spośród polskich graczy w Serie A on od ostatniego zgrupowania zaliczył największy progres – ocenił w programie na kanale Meczyki komentator Serie A Piotr Dumanowski.

Wyliczając stoperów, których można rozpatrywać pod kątem występów w reprezentacji Polski warto też wspomnieć, że Michał Probierz w czasie pracy z kadrą

do lat 21 bardzo cenił nie tylko Pedę, ale i Ariela Mosóra. Co więcej, Michał Helik, którego selekcjoner zna ze wspólnej pracy w Cracovii, wrócił ostatnio do gry w Huddersfield po kontuzji. Kilka tygodni temu można by także rozważać powrót do kadry Krystiana Bielika, w tym sezonie głównie środkowego obrońcy Birmingham, ale w lutym doznał on kontuzji i jest poza grą. Mimo to, selekcjoner podczas swojej kadencji nie miał jeszcze tak szerokich możliwości wyboru dotyczących i liczby środkowych obrońców, których chce mieć na boisku, i samych piłkarzy. A nic tak nie służy drużynie jak rywalizacja.

Szymon Tomasik

Łączy nas piłka
64
REPREZENTACJA POLSKI

ZAGRAJ TO JESZCZE

146 meczów, 82 gole. Te liczby mówią same za siebie.

Niekwestionowany lider klasyfikacji wszech czasów zarówno pod względem występów,

jak i zdobytych bramek.

Największa gwiazda, kapitan, lider.

To wszystko dobrze znamy od kilkunastu lat, w ciągu których to na Robercie Lewandowskim w największym stopniu spoczywał ciężar pokonywania bramkarzy rywali i prowadzenia reprezentacji Polski do kolejnych sukcesów.

Łączy nas piłka 66
REPREZENTACJA POLSKI

JESZCZE RAZ, „LEWY”!

BARAŻE DO EURO 2024 67
@Laczy nas pilka

Itrudno oczekiwać, żeby kibice przed barażową batalią o awans do EURO 2024, największe nadzieje wiązali z którymkolwiek innym z naszych zawodników. Oczywiście w futbolu najważniejsza jest drużyna, jednak to właśnie indywidualności mogą pokierować ją w stronę zwycięstwa. A nasz kapitan już nie raz udowadniał, że w takiej roli potrafi się doskonale odnaleźć.

Jeśli zawodnik zdobywa średnio więcej niż pół bramki na mecz w narodowych barwach, a na co dzień gra w jednej z czołowych i najbardziej utytułowanych drużyn na świecie, olbrzymie oczekiwania wobec niego nie mogą dziwić. Jednak 2023 rok naszej reprezentacji i jej kapitanowi zupełnie nie wyszedł. Oczywiście biorąc pod uwagę zmagania drużyn narodowych, bo już w pierwszym sezonie w barwach Barcelony „Lewy” zrealizował postawione przed sobą

Łączy nas piłka 68
REPREZENTACJA POLSKI

cele. Mistrzostwo Hiszpanii i tytuł króla strzelców La Liga wzbogaciły – i tak pełną trofeów – kolekcję napastnika. I choć druga połowa minionego roku oraz początek obecnego były w jego wykonaniu nieco mniej udane, przełom przyniosły ostatnie tygodnie. Cztery lutowe trafienia w lidze i dwa w Champions League pokazały, że Lewandowski wrócił do wysokiej dyspozycji, na którą w perspektywie starć barażowych liczą fani nad Wisłą.

Strzeleckie początki

Choć wielu z pewnością trudno w to uwierzyć, we wrześniu ubiegłego roku minęło dokładnie piętnaście lat, od kiedy Robert Lewandowski zadebiutował (od razu zdobywając premierową bramkę) w koszulce z orzełkiem na piersi. Od zwycięstwa w San Marino w 2008 roku, napastnik Lecha Poznań, a później Borussii Dortmund, Bayernu Monachium i w końcu FC Barcelona, 82 razy celebrował reprezentacyjne trafienia. Co ważne – aż 20-krotnie był w stanie w jednym spotkaniu wpisać się na listę strzelców więcej niż raz. Najbardziej spektakularny pod tym względem był występ kapitana w portugalskim Faro. Rywalem biało-czerwonych nie była wówczas co prawda drużyna na czele z Cristiano Ronaldo, a występujący gościnnie na obcym terenie słabiutki Gibraltar, ale i tak cztery trafienia tego samego piłkarza w jednym spotkaniu nie zdarzają się zbyt często. Co ważne, wygrana 7:0 pozwoliła ekipie pod wodzą Adama Nawałki, udanie rozpocząć udział w eliminacjach EURO 2016, który jak pamiętamy, zakończył się dopiero w ćwierćfinale francuskiego czempionatu.

Co ważne, nie był to pierwszy przypadek, w którym „Lewy” zaliczył w jednym meczu więcej niż jedno trafienie. Premierowo takim wyczynem popisał się w styczniu 2010 roku podczas towarzyskiego turnieju o Puchar Króla Tajlandii, kiedy w starciu z Singapurem (6:1) ustrzelił hat-tricka. Później dwa razy trafiał również do bramki Wybrzeża Kości Słoniowej w meczu rozegranym w Poznaniu (3:1 w 2010) i eliminacyjnym z San Marino (5:0 w 2013).

Wszędzie dobrze, ale w domu… W kontekście zbliżającej się batalii w barażach, której pierwsza (i jak wszyscy wierzymy, nie jedyna) odsłona będzie miała miejsce w „domu reprezentacji Polski” na PGE Narodowym w Warszawie, trzeba przypomnieć, że kapitan szczególnie w tym miejscu, lubi „popisywać się” skutecznością. Licząc wspomniany już mecz z San Marino, kibice w stolicy zobaczyli „wielopaki” Lewandowskiego aż ośmiokrotnie! Oczywiście stawka tych spotkań nie zawsze była wysoka, ale szczególnie w trzech przypadkach jego wyczyn, zapadł obserwatorom w pamięć. Tyle razy zdarzyło się bowiem, że nasza narodowa „dziewiątka” kompletowała na największym polskim stadionie hat-tricka. Szczególny przebieg miało spotkanie rozegrane w czerwcu 2015 roku, kiedy to do Polski, zawal-

BARAŻE DO EURO 2024 69
@Laczy nas pilka

czyć o punkty eliminacji EURO 2016, przyjechała reprezentacja Gruzji. W tej konfrontacji (szczególnie po wygranej na wyjeździe 4:0) zdecydowanym faworytem byli gospodarze, ale wyjątkowo długo nie mogli uporać się z przeciwnikiem. Skromny wynik 1:0 (po trafieniu Arkadiusza Milika) utrzymywał się aż do 89. minuty, kiedy to sprawy w swoje ręce (a konkretne nogi i głowę) wziął ten, na którego najbardziej liczyło ponad 56 tysięcy kibiców na trybunach. Nikt nie przypuszczał jednak, że Robert Lewandowski wpisze się na listę strzelców aż trzykrotnie w ciągu zaledwie 240 sekund! Ten wyczyn musiał zapisać się w historii naszego futbolu.

coś może zagrozić biało-czerwonym. Po dwóch bramkach gości czekała nas jednak emocjonująca końcówka, zakończona happy endem. Na tym samym obiekcie trzy gorzkie pigułki Lewandowski zaaplikował również Rumunom. W tym przypadku jednak dwukrotnie zrobił to skutecznie egzekwując jedenastki. Tym razem obyło się bez niepotrzebnych nerwów, a gospodarze zwyciężyli 3:1. Eliminacje MŚ 2018, to również hat-trick i wysoka wygrana w Armenii (6:1). Ostatni raz trzykrotnie w jednym spotkaniu Robert Lewandowski trafił do siatki w październiku 2019 roku na Łotwie, kiedy pewnie zmierzająca na EURO 2020 ekipa Jerzego Brzęczka wygrała

Nikt nie przypuszczał jednak, że Robert Lewandowski wpisze się na listę strzelców aż trzykrotnie w ciągu zaledwie 240 sekund!

Ten wyczyn musiał zapisać się w historii naszego futbolu.

Cały rok 2015 okazał się dla „Lewego” wyjątkowo udany. Do bramki trafiał w sześciu z siedmiu rozegranych meczów drużyny narodowej, zdobywając łącznie aż jedenaście bramek! Dublety w stolicy zanotował też przeciwko Gibraltarowi (8:1, eliminacje EURO 2016) i Islandii (4:2, mecz towarzyski).

Tak to robi król strzelców Doskonałą dyspozycję kapitan reprezentacji Polski potwierdził również w eliminacjach mistrzostw świata 2018. W ich europejskiej części, z dorobkiem szenastu trafień, został zwycięzcą klasyfikacji strzelców. Co warte podkreślenia dokonał tego zaledwie w dziesięciu spotkaniach, co daje niesamowitą średnią 1,6 gola na mecz! Trzykrotnie w czasie walki o bilety na turniej do Rosji na swoim koncie zapisał także po trzy trafienia w jednym spotkaniu. Zaczął od hat-tricka przeciwko Danii, skompletowanego już na początku drugiej połowy. Przy prowadzeniu 3:0 na PGE Narodowym nikt nie zakładał, że

3:0. Od tego czasu kapitan w meczach drużyny narodowej notował już co najwyżej „dublety”, z których ostatni miał miejsce nie tak dawno, we wrześniowym meczu z Wyspami Owczymi (2:0). Biorąc pod uwagę aktualną dyspozycję napastnika Barcelony, kibice z pewnością wierzą, że na kolejny strzelecki popis nie będzie trzeba długo czekać. Skuteczność kapitana może bowiem okazać się kluczowa w kontekście walki o wyjazd na niemieckie mistrzostwa Europy. A pierwszy raz trzeba ją zaprezentować w Warszawie przeciwko Estonii. Piotr Kuczkowski

20 REPREZENTACYJNYCH „WIELOPAKÓW”

ROBERTA LEWANDOWSKIEGO:

1 x cztery gole w jednym meczu

5 x trzy gole w jednym meczu

14 x dwa gole w jednym meczu

Łączy nas piłka 70
REPREZENTACJA POLSKI
BARAŻE DO EURO 2024 71
@Laczy nas pilka

Poznaj najlepszy skład Peanut Powder, nowego produktu Go Active promowanego wizerunkiem reprezentacji Polski

W sklepach Biedronka na terenie całego kraju pojawił się Peanut Powder, nowy produkt linii Go Active z logotypem reprezentacji Polski. Orzeszki ziemne w formie proszku o obniżonej zawartości tłuszczu to dawka białka i niezbędnych składników odżywczych. Opracowane we współpracy z dietetykami polskich piłkarek i piłkarzy produkty to idealny wybór dla miłośników zdrowego trybu życia.

Sprawdź, dlaczego warto wybrać nowość Go Active!

Poznaj najlepszy skład i nowe możliwości

Tak jak na boisku, w diecie kluczowe jest to, by stawiać na najlepszy możliwy skład. Tym cechują się produkty z serii Go Active. Peanut Powder powstaje w 100% z prażonych orzeszków ziemnych i ma aż o 70% mniej tłuszczu niż orzechy w tradycyjnej formie. Nowość Go Active daje pole do popisu, jeśli chodzi o zastosowanie.

To dodatek i wartościowe urozmaicenie do wielu posiłków jak naleśniki, shake’i proteinowe czy sałatki. Z Peanut Powder po dodaniu mleka można uzyskać także masło orzechowe.

Nowy produkt z logotypem reprezentacji Polski

Seria Go Active, w tym także Peanut Powder, jest sygnowana logotypem reprezentacji Polski. To efekt wieloletniej współpracy PZPN oraz sieci Biedronka, która jest z polskimi piłkarzami od 13 lat. W działaniach promocyjnych wykorzystany grupowy wizerunek reprezentantek i reprezentantów m. in. Roberta Lewandowskiego, Wojciecha Szczęsnego czy Ewy Pajor.

Seria dla aktywnych fizycznie

Produkty z linii Go Active to także napoje izotoniczne, wody witaminowe oraz żele energetyczne, które pojawiły się na rynku wcześniej. Wszystkie te produkty opracowano we współpracy ze specjalistami żywieniowymi pracującymi na co dzień z reprezentacją. Peanut Powder to doskonałe uzupełnienie diety dla osób aktywnych fizycznie i miłośników zdrowego trybu życia. W 100 gramach produktu znajduje się aż 46 gram białka, a oprócz protein Peanut Powder dostarcza organizmowi także zdrowe tłuszcze, witaminy z grup B i E, oraz magnez, żelazo, potas i cynk.

Dowiedz

Produkty sygnowane logotypem Reprezentacji Polski będą promowane wizerunkiem polskich piłkarek oraz piłkarzy. Wejdź na specjalną stronę www.najlepszysklad.com, aby znaleźć wszystkie informacje na temat Peanut Powder i pozostałych produktów Go Active!

Więcej na: najlepszysklad.com
się więcej!

MICHAŁ PROBIERZ WIE, JAK WYGRYWAĆ

Z ESTONIĄ

74

12 września 2023 roku prowadzona przez Michała Probierza reprezentacja Polski do lat 21 pokonała w Tallinnie Estonię 1:0 w spotkaniu kwalifikacji do turnieju finałowego mistrzostw Europy. – Musimy być cierpliwi i szukać tego jednego momentu, w którym będziemy skuteczni. A później z konsekwencją rozpędzonej lokomotywy dojedziemy do celu – mówi przed barażowym spotkaniem na PGE Narodowym Bartłomiej Zalewski, trener koordynator kadr młodzieżowych w PZPN, który pomagał dzisiejszemu selekcjonerowi pierwszej reprezentacji rozpracowywać estońską kadrę U-21.

75

12

września 2023 roku prowadzona przez Michała Probierza reprezentacja Polski do lat 21 pokonała w Tallinnie Estonię 1:0 w spotkaniu kwalifikacji do turnieju finałowego mistrzostw Europy. – Musimy być cierpliwi i szukać tego jednego momentu, w którym będziemy skuteczni. A później z konsekwencją rozpędzonej lokomotywy dojedziemy do celu – mówi przed barażowym spotkaniem na PGE Narodowym Bartłomiej Zalewski, trener koordynator kadr młodzieżowych w PZPN, który pomagał dzisiejszemu selekcjonerowi pierwszej reprezentacji rozpracowywać estońską kadrę U-21. W Tallinnie gola na wagę trzech punktów strzelił w 81. minucie Filip Szymczak, który po dośrodkowaniu Maxiego Oyedele głową skierował piłkę do bramki Kaura Kivili. Wcześniej biało-czerwoni prowadzili grę, ale nie byli w stanie przełamać nisko ustawionej defensywy gospodarzy. A w drugiej połowie, najpierw przy stanie 0:0, a później tuż po stracie gola, Estończycy poważnie zagrozili bramce Kacpra Tobiasza. – Mecze, w których zespół cały czas musi grać atakiem pozycyjnym, są bardzo trudne. Często się je przegrywa 0:1, nadziewając się na kontrę, bo im bliżej końca, tym bardziej idzie się „na wariata”. Graliśmy jednak bardzo dobrze w defensywie, jeśli chodzi o organizację gry i asekurację kontrataku. I, jeszcze raz to podkreślę, konsekwentnie dążyliśmy do celu i wygraliśmy – podsumował tamto spotkanie Probierz. Niewykluczone, że spotkanie Polska – Estonia na PGE Narodowym będzie miało podobny przebieg. – Rywal to zespół, który przede wszystkim będzie czekał na swoje szanse z kontrataku – analizuje Bartłomiej Zalewski. – Mają kilku szybkich zawodników, którzy potrafią w takim stylu gry funkcjonować i w zespołach, w których na co dzień występują, również z takich środków najczęściej korzystają. Trzeba też jednak pamiętać, że Estonia gra w miarę nowocześnie, oczywiście jak na swój potencjał i możliwości. Stara się szukać odpowiednich systemów pod kątem przeciwnika. W mło-

dzieżowych reprezentacjach będąc w posiadaniu piłki gra w systemie 1-4-3-3, broni w systemie 1-4-4-2. Natomiast pierwsza reprezentacja bardzo często korzysta z trójki obrońców. To zespół, który raczej dostosowuje się do rywala i tego też bym się spodziewał w Warszawie. Patrząc personalnie, jest w tym zespole kilku piłkarzy grających na poziomie europejskim. Jednym z najciekawszych jest

Łączy nas piłka
POLSKI
REPREZENTACJA
76

środkowy obrońca Karol Mets z Sankt Pauli Hamburg, podstawowy zawodnik tego zespołu i jedna z kluczowych postaci reprezentacji, zarówno jeśli chodzi o umiejętności, jak i cechy przywódcze, rolę w drużynie – dodaje Zalewski. Mets, 91-krotny reprezentant kraju, 10 marca w meczu z Herthą Berlin doznał jednak kontuzji kolana i w 80. minucie zszedł z boiska. Jego klub wykluczył

poważny uraz, lecz nie wiadomo, w jakiej formie filar estońskiej defensywy będzie w meczu z Polską. Obrońcy zabrakło w ostatnim spotkaniu reprezentacji. 12 stycznia na Cyprze ekipa selekcjonera Thomasa Häberliego przegrała 1:2 ze Szwecją. Gola dla Estonii strzelił Kevor Palumets, 21-letni zawodnik Zulte Waregem i jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy z tego nadbałtyckiego kraju. Palu-

77 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

mets grał też przeciwko Polsce U-21 we wrześniu ubiegłego roku, podobnie jak czterech innych zawodników, którzy wystąpili w styczniu przeciwko Szwecji: Ramol Sillamaa, Kristo Hussar, Nikita Mihhailov i Nikita Vassiljev.

Co do tego ostatniego, daleko mu jeszcze do pozycji, jaką wypracował sobie w drużynie narodowej inny piłkarz o tym nazwisku – Konstantin. Były gracz Jagiellonii Białystok i Piasta Gliwice to wciąż serce swojej reprezentacji. – Jeżeli jest zdrowy i w pełni przygotowany fizycznie, to jest niezwykle groźnym zawodnikiem. Będzie mógł dokładnym, technicznym podaniem obsłużyć szybkich skrzydłowych czy napastnika. Dla Estonii to zawodnik bezcenny. Potrafi uspokoić grę, zmienić tempo, utrzymać się przy piłce – przypomina Bar-

dynator kadr młodzieżowych w PZPN, który przez ponad sześć lat był asystentem Michała Probierza w sześciu różnych klubach.

Przed młodymi Estończykami jeszcze sporo nauki. Po przegranej 0:1 z Polską u siebie ich trzy kolejne mecze zakończyły się porażkami: 0:5 z Polską, 1:4 z Niemcami i 0:6 z Bułgarią. – Konsekwentnie jednak do końca grali w taki sposób, w jaki chcieli – zauważa Zalewski.

Konsekwencja to będzie klucz do sukcesu na PGE Narodowym, bez względu na to, czy mecz ułoży się dla Polaków tak jak pierwsze spotkanie młodzieżowych reprezentacji obu krajów (czyli gol padł dopiero w 81. minucie), czy rewanż w Stalowej Woli (prowadziliśmy już od 8. minuty po trafieniu Michała Rakoczego). – Nie mam wątpliwości,

PROBIERZ: MECZE, W KTÓRYCH ZESPÓŁ MUSI GRAĆ

ATAKIEM POZYCYJNYM, SĄ BARDZO TRUDNE.

tłomiej Zalewski, który zwraca uwagę na jeszcze jedną charakterystyczną cechę stylu prezentowanego przez Estończyków. – Chcą grać w piłkę i mają na tyle dobrych technicznie zawodników, że próbują to robić. Nisko otwierają grę. Ich kadra U-21 zawsze starała się budować akcje od bramki, cierpliwie czekać na swoje szanse. To nie tylko ograniczanie się do kontrataku, ale też próba szukania innych rozwiązań. Oczywiście na wszystko trzeba położyć odpowiedni kontekst: możliwości federacji, umiejętności indywidualne. Estończycy nie mają aż tylu zawodników, którzy swobodnie mogą w takim stylu gry funkcjonować, niemniej jednak próbują, uczą się, szukają – podkreśla koor-

że nasz zespół jest bardziej doświadczony i bardzo mocno zmotywowany. Mamy lepszych piłkarzy, pod każdym względem. Mamy drużynę, która będzie potrafiła utrzymać się przy piłce i cierpliwie czekać na swoją szansę. Stawka jest olbrzymia, pewnie z każdą minutą świadomość tego będzie się coraz bardziej udzielać naszym piłkarzom. Z tyłu głowy będzie upływ czasu, ale musimy być cierpliwi i szukać tego jednego momentu, w którym okażemy się skuteczni. A później z konsekwencją rozpędzonej lokomotywy dojedziemy do celu – nie ma wątpliwości Bartłomiej Zalewski.

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 78
79 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka
80

TYLKO TOWARZYSKO, CZYLI NASZE MECZE Z ESTONIĄ

Historia spotkań biało-czerwonych z Estonią sięga lat 20.

XX wieku, ale trudno uwierzyć, że od tamtej pory reprezentacja Polski mierzyła się z tym przeciwnikiem tylko towarzysko. Takich konfrontacji mieliśmy dziewięć.

Jubileuszowe będzie miało już zupełnie inny wymiar.

Po raz pierwszy Polacy zagrają z Estończykami o stawkę. Kto wygra, wystąpi w finale baraży o awans do tegorocznych mistrzostw Europy.

Warto więc przypomnieć, jak wyglądały poprzednie spotkania tych zespołów. Ich bilans jest bardzo korzystny dla polskiej drużyny.

81

Samobój „aktora”

Cofnijmy się do lat 20. ubiegłego stulecia. Przed II wojną światową doszło do trzech meczów Polski z Estonią. Dwa pierwsze rozegrano w Tallinnie. Premierowa konfrontacja odbyła się 25 września 1923 roku. Naszych piłkarzy prowadziła trójka selekcjonerów: Kazimierz Glabisz, Tadeusz Kuchar i Adam Obrubański. Spotkanie zakończyło się pewnym zwycięstwem biało-czerwonych (4:1), po dwóch golach Władysława Kowalskiego i jednym Mieczysława Batscha (historyczna, pierwsza bramka w starciach tych drużyn) oraz Wawrzyńca Stalińskiego.

Honorową bramkę dla gospodarzy zdobył debiutant – Kazimierz Kaczor. I wcale nie chodzi o znanego aktora filmowego i teatralnego, który wcielał się w takie serialowe postacie jak np.: Jan Serce (tytułowa rola), Leon Kuraś w „Polskich drogach” czy dźwigowy Zygmunt Kotek w „Alternatywach 4”. Zbieżność imienia i nazwiska jest bowiem przypadkowa. Wybitnego polskiego aktora w 1923 roku nie było jeszcze na świecie. Łączyło ich jednak miejsce urodzenia. Kazimierz Kaczor piłkarz – zwany przez kolegów „Kaczką” – był obrońcą Wisły Kraków i 3-krotnie zagrał w drużynie narodowej.

Z... hokeistą w składzie

Do kolejnej konfrontacji estońsko-polskiej doszło dwa lata później – 2 września 1925 roku. Za wyniki biało-czerwonych odpowiadał wtedy kapitan związkowy Tadeusz Synowiec. Mecz w Tallinnie zakończył się bezbramkowym remisem. Był to pierwszy przypadek, by w oficjalnym spotkaniu reprezentacji Polski nie padł żaden gol. W składzie naszego zespołu wystąpił m.in. Józef Kałuża, późniejszy selekcjoner kadry. Kapitan drużyny był jednocześnie najstarszym zawodnikiem (29 lat i 233 dni) w polskiej ekipie, który wybiegł na boisko klubu Kalev (na tym samym obiekcie zagraliśmy także w 1923 r.).

Bohaterem tego wątku nie będzie jednak „Napoleon polskiego piłkarstwa” – jak nazywano jednego z najlepszych polskich piłkarzy lat 20., lecz Aleksander Tupalski. Urodzony w Gelsenkirchen pomocnik to bardzo ciekawa postać. Był bowiem nie tylko futbolistą, ale również... hokeistą i reprezentował

TUPALSKI BYŁ NIE TYLKO
Łączy nas piłka
REPREZENTACJA POLSKI
82
HOKEISTĄ POLSKĘ W OBU DYSCYPLINACH. “
ALE RÓWNIEŻ...

Polskę w obu dyscyplinach. W Tallinnie gracz warszawskiej Polonii debiutował w piłkarskiej kadrze. Tupalski wystąpił również w konfrontacji numer 3 z drużyną Estonii. Po raz pierwszy zagraliśmy z tym rywalem u siebie. 4 lipca 1926 roku na obiekcie Agrykoli Warszawa Polska wygrała 2:0, a jedną z bramek zdobył właśnie pan Aleksander. Był to zresztą jego jedyny gol w piłkarskiej reprezentacji. W sumie zagrał w niej tylko 3 razy. Większą karierę zrobił w hokeju na lodzie. Z biało-czerwonymi wziął udział m.in. w igrzyskach olimpijskich (1928) i 3 edycjach

TYLKO FUTBOLISTĄ, HOKEISTĄ I REPREZENTOWAŁ DYSCYPLINACH.

mistrzostw Europy, w których dwukrotnie zdobył srebrny medal – w 1929 i 1931 r.

Mistrz zmianowy

Aż trudno uwierzyć, ale na kolejną polsko-estońską konfrontację przyszło czekać prawie 76 lat! Po II wojnie światowej Estonia, która od 1918 roku cieszyła się niepodległością, została zaanektowana przez Związek Radziecki i została jedną z sowieckich republik. Dopiero po rozpadzie ZSRR odzyskała niepodległość (1991 r.). Nim jednak ponownie zagraliśmy z Estonią, musiało minąć trochę czasu. Aż do… XXI wieku. Po raz pierwszy w nowym stuleciu spotkaliśmy się z Estończykami 18 maja 2002 roku. Na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie biało-czerwoni zwyciężyli po golu Macieja Żurawskiego. Dla kadry prowadzonej przez Jerzego Engela był to ostatni sprawdzian przed mistrzostwami świata w Korei Południowej i Japonii. Mecz przeszedł do historii z tego powodu, że selekcjoner biało-czerwonych dokonał aż jedenastu zmian! Ten rekord w meczach naszej kadry zapewne nigdy nie zostanie poprawiony.

83 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

W atmosferze wielkiego święta

Z meczem, który odbył się 20 sierpnia 2003 roku wiąże się kilka ciekawostek. Estonia miała tego dnia… udawać Łotwę. Dwa tygodnie później kadra Pawła Janasa zmierzyła się z tym rywalem w eliminacjach EURO 2004. Uznano, że to podobny rywal i warto sprawdzić się na jego tle. W Tallinnie biało-czerwoni wygrali dość szczęśliwie 2:1, bo to rywal prezentował się lepiej. A bohaterem został... 27-letni debiutant – Radosław Sobolewski, który z przytupem wszedł do drużyny narodowej. Zdobył bramkę w 51. minucie i... zadomowił się w kadrze na dłużej. I na koniec trzecia ciekawostka. Mecz odbył się w dniu wielkiego święta gospodarzy – w rocznicę ponownego odzyskania niepodległości. 20 sierpnia 1991 r. Estonia przestała być jedną z republik Związku Sowieckiego.

„Ligi duma, hej!”

Był rok 2005. W ekstraklasie błyszczał on – Grzegorz Piechna. Nie tylko fani Korony Kielce z pewnością pamiętają tego snajpera. Popularny „Kiełbasa” strzelał gole jak na zawołanie. Koledzy z drużyny nagrali nawet piosenkę na jego cześć (na melodię utworu „Dragostea Din Tei” mołdawskiego zespołu O-Zone), w refrenie którego śpiewali: „Grzegorz Piechna – ligi duma, hej! Ligi duma, hej! Ligi, ligi duma, hej!”. Wtedy rzeczywiście był objawieniem rozgrywek. W sezonie 2005/06 zdobył 21 bramek i został królem strzelców. Skutecznością imponował zwłaszcza w rundzie jesiennej. Nic dziwnego, że kibice oraz dziennikarze domagali się, aby Paweł Janas powołał napastnika do reprezentacji. A selekcjoner dał się w końcu przekonać. Debiut Piechny przypadł właśnie na mecz z Estonią. 16 listopada 2005 r. na stadionie KSZO w Ostrowcu Świętokrzyskim wystąpili głównie dublerzy, a nie bohaterowie awansu na mundial 2006. Polska wygrała 3:1, a bramkę pieczętującą zwycięstwo zdobył właśnie Piechna. Nie przekonał on jednak Janasa do swoich umiejętności. Był to bowiem jego jedyny występ w koszulce z orzełkiem na piersi.

Popsute urodziny

Do 3 lutego 2007 roku wszystkie spotkania Polski z Estonią odbywały się albo w jednym, albo w drugim kraju. Wyjątkiem była konfrontacja, która odbyła się właśnie tego dnia w hiszpańskim Jerez de la Frontera. Na mogącym pomieścić ponad 20 tysięcy osób Estadio Municipal de Chapín, zasiadło zaledwie… 100 widzów.

Łączy nas piłka
POLSKI 84
REPREZENTACJA

Drużyna prowadzona przez Leo Beenhakkera złożona była głównie z ligowych graczy. Mimo to Polacy wygrali aż 4:0. Biało-czerwoni, a zwłaszcza strzelcy goli – Dariusz Dudka, Adam Kokoszka, Maciej Iwański i Paweł Golański – popsuli święto estońskiej gwieździe, Martowi Poomowi. Bramkarz, którego cztery lata wcześniej wybrano najlepszym piłkarzem 50-lecia estońskiego futbolu, obchodził w dniu meczu 35. urodziny. Poom znany z występów w angielskiej Premiership na pewno nie takiego prezentu oczekiwał.

A w ekipie biało-czerwonych zadebiutował Łukasz Piszczek. Pewno mało kto pamięta, że 66-krotny reprezentant kraju grał w tym spotkaniu jako... napastnik.

Przegląd wojsk

Rok później obie drużyny spotkały się ponownie. 27 lutego 2008 roku areną zmagań był stadion Amiki. Trener Beenhakker znów dokonał „przeglądu wojsk” wśród ligowców. Wyjątek stanowił Kamil Grosicki, który przyjechał na zgrupowanie jako gracz szwajcarskiego FC Sion. „Grosik” szalał na skrzydle, ale „Don Leo” i tak nie zabrał go potem na EURO 2008. Polska wygrała z Estonią 2:0, po golach Radosława Matusiaka i Tomasza Zahorskiego. Ale tylko ten drugi napastnik znalazł się w kadrze na austriacko-szwajcarskie mistrzostwa Europy. Co ciekawe, PZPN zdecydował, że kibice na mecz we Wronkach mogli wejść... za darmo.

Falstart Fornalika

Po raz ostatni oba zespoły zmierzyły się 15 sierpnia 2012 roku. Po nieudanym EURO w Polsce i na Ukrainie z funkcją selekcjonera pożegnał się Franciszek Smuda, którego zastąpił Waldemar Fornalik. Jego debiut wypadł w meczu z Estonią w Tallinnie. Premiera okazała się falstartem. Biało-czerwoni zagrali słabo, a najjaśniejszym punktem był bramkarz Wojciech Szczęsny. Gdyby nie on, już do przerwy mogliśmy przegrywać 0:2. „Szczena” skapitulował dopiero w doliczonym drugiej połowy. A pokonał go z rzutu wolnego Konstantin Vassiljev, który dwa lata później został piłkarzem Piasta Gliwice. Mimo tej porażki bilans spotkań z Estonią jest dla nas bardzo korzystny. Na dziewięć konfrontacji wygraliśmy aż siedem. Miejmy nadzieję, że dziesiąte starcie również zakończy się zwycięstwem biało-czerwonych.

85 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka
86

KONSTANTIN VASSILJEV: CHCEMY JAK NAJDŁUŻEJ UTRZYMAĆ AKTYWNY WYNIK, ABY BYĆ W GRZE DO OSTATNICH MINUT

– Wiele bramek z obu stron jest scenariuszem najmniej prawdopodobnym. My chcemy jak najdłużej utrzymać taki wynik, który pozwoli nam być w grze do ostatnich minut. Będziemy szukać swoich szans, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będzie ich wiele – mówi przed meczem z reprezentacją Polski, kapitan estońskiej kadry, Konstantin Vassiljev, który przed laty z powodzeniem grał w Jagiellonii Białystok i Piaście Gliwice.

87

W czym tkwi sekret długowieczności Konstantina Vassiljeva?

Muszę cię zmartwić, nie ma w tym żadnego sekretu ani tajemnicy. Po prostu wciąż jest we mnie wiele chęci do grania, a piłka cały czas daje mi wiele radości. Oczywiście to nie wszystko, bo najważniejsze w wyczynowym sporcie jest zdrowie. Co prawda nie zawsze dopisuje w pełni, ale nie mogę narzekać.

Nawet jeśli nie zawsze dopisuje, to patrząc na suche liczby, trzeba powiedzieć, że też nie przeszkadza. Przyjmując terminologię koszykarską – double-double robisz dość regularnie.

Czasami się coś uda... Mam nadzieję, że podobnie będzie też w tym roku.

trafić na duży turniej. Bez tego te mecze nie różniłyby się swoim charakterem od towarzyskich, a tak każdy walczy w swojej grupie, w swojej dywizji o jak najlepszy wynik do końca. Z jednej strony każdy walczy o awans, a z drugiej dochodzi jeszcze szansa na baraże. Dla takiego zespołu jak Estonia ciężko jest dostać się do turnieju przez eliminacje, a tak jest jeszcze jedna szansa. Ten system uśmiechnął się tym razem także do reprezentacji Polski.

Dokładnie tak, zawsze zostaje jakieś rozwiązanie dzięki Lidze Narodów.

Powiedz, jak ty się czujesz jako, nie chcę powiedzieć najstarszy, ale najbardziej doświadczony zawodnik swojej reprezentacji?

VASSILJEV:

TRAFILI DO KADRY, A TO ZNACZY, ŻE W BIAŁYMSTOKU ROBILI DOBRĄ ROBOTĘ.

Co czuliście przed losowaniem?

Nic specjalnego, ale to dlatego, że już od dłuższego czasu oczekiwaliśmy na wynik tego losowania. System rozgrywek jest taki, że spodziewaliśmy się, że znajdziemy się w tej fazie play-off. Dlatego cierpliwie czekaliśmy na koniec kwalifikacji i losowanie. Gdy zobaczyłem trzech potencjalnych przeciwników, to czułem, że trafimy właśnie na Polskę.

System jest o tyle ciekawy, że daje drugą szansę na awans, gdyby nie udało się pomyślnie zakończyć eliminacji.

Dokładnie. To akurat bardzo dobrze zostało założone, że każdy zespół ma szansę, choćby małą, ale ma, aby

Oczywiste jest to, że to już czas, kiedy młodsi zawodnicy powinni brać na siebie większy ciężar gry. Nasza kadra przechodzi powolną transformację. Chcielibyśmy, aby ten proces był szybszy, ale z drugiej strony pozwala mi to wciąż reprezentować swój kraj, dlatego ta motywacja nie spada. Niektórzy są prawie dwukrotnie młodsi.

Ale nikt w drużynie nie mówi do ciebie „tata”? Na szczęście nie.

Tak się złożyło, że ci najbardziej doświadczeni zawodnicy w kadrze Estonii doskonale znają polską ligę. Ty grałeś w Piaście i Jagiellonii, Ken Kallaste w Koronie, a Sergei Zenjov w Cracovii.

Ken jeszcze był w Górniku, on chyba spędził w Polsce najwięcej czasu, bo były jeszcze Tychy. Te powiązania są duże, szczególnie kiedy spojrzymy na naszą, nieco starszą, generację, bo jest także Henrik Ojamaa.

Patrząc na nazwiska w waszej kadrze, można zobaczyć jeszcze jednego Vassiljeva. Jakieś powiązania rodzinne są?

Nie, nie jesteśmy z Nikitą rodziną, to tylko zbieżność nazwiska.

Nazwiska, które zobowiązuje. Będzie coś z tego w przyszłości? Bo to wciąż młody zawodnik. Tylko od niego zależy, jak to dalej pójdzie.

Uśmiechasz się trochę, gdy widzisz skład aktualnej reprezentacji Polski? Jest w niej sporo osób, które doskonale znasz z czasów gry w Jagiellonii.

To bardzo przyjemne, widzieć tych chłopaków w reprezentacji. Kiedy jeszcze byłem w Jagiellonii, to byli młodzi zawodnicy. Zaraz minie siedem lat i cieszę się, że dobrze wykorzystali ten czas. Realizują swoje marzenia i spełniają się jako piłkarze. Trafili do kadry, a to znaczy, że w Białymstoku robili dobrą robotę.

Karol Świderski dopiero wchodził do zespołu, ale już Przemysław Frankowski był wiodącą postacią tamtej drużyny Jagiellonii Białystok. „Frankowi” nie było łatwo na początku, ale jak się zaadaptował, zaczął pokazywać swoje atuty. Miał ogromny potencjał, to pozwalało sądzić, że tylko on jest w stanie wyznaczyć sobie limit. Miał to coś i ma to nadal, bo gra w silnej przecież lidze francuskiej. Śledziłeś przez te lata losy swoich byłych kolegów? Obaj przez MLS trafili do lig z TOP5. Może „Świder” potrzebował trochę czasu w lidze grackiej, żeby zacząć zachwycać, ale uczciwie zapracował na kolejny transfer. Cieszę się, że na tym nie poprzestał i teraz jest w Serie A, a jeszcze przecież był Jacek Góralski, który do reprezentacji wleciał jak kometa! Przyszedł do Jagiellonii z pierwszej ligi i bardzo szybko jego kariera nabrała tempa. Do tego siedemnastoletni wówczas Bartek Drągowski,

„FRANEK” MIAŁ TO COŚ BO GRA W SILNEJ

FRANCUSKIEJ.
LIDZE

COŚ I MA TO NADAL, SILNEJ PRZECIEŻ

FRANCUSKIEJ.

który również jest blisko kadry. Było kilku chłopaków, może nie oglądałem regularnie ich meczów, ale śledziłem ich postępy.

Selekcjoner Michał Probierz jest kolejnym znajomym z czasów twojej gry w Jagiellonii Białystok. Dało się wówczas wyczuć, że na pracy w klubach się nie skończy, i że trener w końcu obejmie stery drużyny narodowej?

Otwarcie o tym nikt nie mówił, ale ja sam w niektórych rozmowach w Polsce mówiłem, że w mojej opinii kiedyś zostanie selekcjonerem. Tak się wydarzyło, że on już nim jest, a ja jeszcze gram. To znaczy, że nie potrzebował aż tak dużo czasu aby dojść do tego etapu w swojej trenerskiej karierze. Na pewno objął zespół w niesprzyjających warunkach, ale wiem, że zrobi wiele, żeby pomóc drużynie.

Różnica potencjałów obu drużyn sprawia, że na starcie jesteście jeszcze bardziej zmotywowani, czy jednak zmartwieni siłą rywala?

Oczywiście, że chcemy sprawić niespodziankę. Szansa jest mała, ale to wciąż szansa. Musimy jednak na początku dużo wymagać od siebie. Polska jest ewidentnym faworytem tego spotkania, gra u siebie i być może już nawet planuje kolejny krok, analizując przeciwników z drugiej pary. My po prostu musimy zebrać zespół najmocniejszy na ten dzień i zagrać, może nie najlepszy, ale bardzo, bardzo, bardzo dobry mecz, a przy tym mieć jeszcze sporo szczęścia. To jest piłka nożna, wszystko jest możliwe, choć nikt za bardzo na nas nie stawia.

Dużo po losowaniu było żartów, że w kluczowym momencie znów może dać o sobie znać lewa noga „Cesarza Estonii”. To pokazuje, że ludzie doskonale pamiętają twoje występy w ekstraklasie. Docierały do ciebie te wpisy?

Kilka zdjęć z Polski dostałem z takimi żartami. Tak jak mówisz, to przyjemne, że ludzie mnie takim zapamiętali, ale sam mecz to już nie powód do żartów. Przed nami duże wyzwanie.

Jakbyś miał wskazać na silne strony polskiej reprezentacji, na co zwróciłbyś szczególną uwagę?

Większą wiedzę w tym zakresie ma nasz trener, który na pewno ma już sporo informacji do przekazania nam na zgrupowaniu po wcześniejszej analizie. Na pewno dla takiego zespołu jak nasz trudno mówić o słabych stronach rywala, który jest dużo, dużo wyżej w rankingu od nas, a jego zawodnicy grają w najlepszych ligach w Europie. Dla nas mocne punkty polskiej kadry zaczynają się od pozycji bramkarza, następnie przez obronę i pomoc, na „dziewiątce” kończąc. Patrząc na to, nasuwa mi się pytanie, dlaczego ten ze-

spół nie jest w stanie zrealizować swojego potencjału? Ostatnie eliminacje na pewno nie potoczyły się adekwatnie do siły tej drużyny.

O przewidywanie wyniku nie będę pytał, ale o samym ewentualnym przebiegu spotkania możemy porozmawiać. Decydować będzie jedna bramka czy nastawiać się na dużo goli?

Wiele bramek z obu stron jest scenariuszem najmniej prawdopodobnym. My chcemy jak najdłużej utrzymać taki wynik, który pozwoli nam być w grze do ostatnich minut. Będziemy szukać swoich szans, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będzie ich wiele. To raczej spotkanie, w którym z pół okazji najlepiej byłoby zdobyć dwie bramki, wtedy masz szansę, żeby uciec ze straconej pozycji. Polska ma z przodu na tyle dużo jakości, że nie można również wykluczyć, że to będzie dla nas ciężki wieczór.

Patrzę na kluby, w których grają reprezentanci Estonii. Levadia i Flora dostarczają do waszej drużyny ponad połowę składu. Czy swojej szansy możecie upatrywać w tym, że doskonale znacie się z rozgrywek klubowych? Może to być waszym atutem? Myślę, że gdybyśmy rozmawiali o tym trzy lata temu, kiedy Flora awansowała do Ligi Konferencji Europy, odpowiedziałbym, że tak. Natomiast teraz większość zawodników z obu wymienionych przez ciebie klubów dopiero zaczyna swoją przygodę w reprezentacji. Większość z nich dopiero co debiutowało w reprezentacji. W tym momencie nie wygląda to tak, jakby to miało być naszym dodatkowym atutem. Rozmawiał Kamil Świrydowicz

OCZYWIŚCIE, ŻE CHCEMY SPRAWIĆ
NIESPODZIANKĘ. SZANSA JEST MAŁA, ALE TO WCIĄŻ SZANSA.
Łączy nas piłka
94
REPREZENTACJA POLSKI

MART POOM – LEGENDARNY

KTÓRYBRAMKARZ,ZAWSZE PRZEGRYWAŁ Z POLSKĄ

– To była najprzyjemniejsza chwila w mojej karierze.

Po rzucie rożnym dostałem piłkę w polu karnym na lewą nogę, przełożyłem na prawą, zmyliłem rywala i oddałem cudowny strzał.

Bramkarz nie miał szans – mówi o swoim jedynym trafieniu dla Polski Grzegorz Piechna. 16 listopada 2005 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim pokonał on Marta Pooma, zawodnika Arsenalu, a Polska zwyciężyła Estonię 3:1.

95 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

Poom wówczas znajdował się w kadrze wielkiego Arsenalu, gdzie numerem jeden był Niemiec Jens Lehmann. Arsene Wenger dał Estończykowi zagrać tylko w jednym spotkaniu Premier League, przeciw Portsmouth. Poom nie dał się pokonać, a „Kanonierzy” przywieźli z Fratton Park bezbramkowy remis. Potem pół żartem, pół serio golkiper z Estonii chwalił się, że nie stracił bramki w pierwszej drużynie Arsenalu, a dane mu było siedzieć na ławce w spotkaniach Ligi Mistrzów. – Mieliśmy świetny zespół, pełen gwiazd – wspominał Poom. Ostatni raz wśród rezerwowych u Wengera w elitarnych rozgrywkach znalazł się 7 grudnia 2005, niedługo po występie w kadrze w Ostrowcu Świętokrzyskim. W drugiej połowie francuski menedżer wpuścił Cesca Fabregasa, Robina van Persie i Karreę Gilberta, a do końca na ławce oprócz Estończyka zostali Pascal Cygan, Johan Djourou i Arturo Lupoli. Poom nie narzekał na swoją rolę, tym bardziej, że wiedział, że jego kariera zbliża się do mety. W CV mógł sobie dopisać: finalista Ligi Mistrzów 2005/06, a z Arsenalu przeniósł się do Watfordu i zaliczył w tym klubie 19 spotkań w Championship. W 2009 roku zakończył karierę, a z drużyną narodową rozstał się towarzyskim spotkaniem z Portugalią w Tallinnie. Selekcjoner Tarmu Ruutli dał mu 31 minut, a gdy Poom schodził z boiska, żegnały go brawa na stojąco. Na pożegnanie Marta Estonia zremisowała z silnym przeciwnikiem 0:0. 20 sierpnia 1991 Estonia proklamowała niepodległość, a kilka miesięcy później rozegrała swój pierwszy mecz międzypaństwowy od 1940 roku. 6 marca 1992 w Monako pod wodzą Uno Piira ekipa z republiki nadbałtyckiej zremisowała ze Słowenią 1:1, a cały mecz między słupkami spędził utalentowany golkiper fińskiego KUPS – Mart Poom. Razem z nim wystąpił Riisto Kallaste, ojciec Kena, znanego z gry w polskich klubach – Górniku Zabrze, Koronie Kielce, GKS Tychy, też reprezentanta kraju. Wtedy 20-letni Mart nie przewidywał, że jego kariera w drużynie narodowej potrwa… siedemnaście lat. – Jeden z najbardziej spektakularnych występów naszej bramkarskiej gwiazdy miał miejsce właśnie w Monako, w listopadzie 1997 roku. Dlatego tam, bo u nas zimo-

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 96
97 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

we warunki nie pozwalały na rozegranie spotkania eliminacji mundialu. Poom popisał się wieloma fantastycznymi interwencjami i przyczynił do wywalczenia przez Estonię bezbramkowego remisu. Parę miesięcy po popisie w Księstwie nasz znakomity golkiper trafił do Derby County – opowiada Ott Jarvela, estoński dziennikarz i komentator. Szkoci z Gary McAllisterem, Paulem McStayem czy Duncanem Fergusonem nie ukrywali podziwu dla Pooma, który po powrocie na Wyspy Brytyjskie (był wcześniej zawodnikiem Portsmouth, ale został wypożyczony do Flory Tallinn) zrobił prawdziwą furorę. Trafił mu się debiut marzeń w Premier League – Derby wygrało na Old Trafford z Manchesterem United 3:2. Gościom prowadzenie dał Ashley Ward, podwyższył Paulo Wanchope. Pooma pokonał słynny Francuz Eric Cantona, odpowiedział Dean Sturridge, a rozmiary porażki „Czerwonych Diabłów” zmniejszył Ole Gunnar Solskjaer. W barwach Derby County estoński idol uzbierał 133 występy na najwyższym szczeblu w Anglii, dołożył do tego cztery w Sunderlandzie i jeden w Arsenalu, gdzie na treningach spotykał obiecującego juniora – Wojciecha Szczęsnego. Pograł też w Championship i… zdobył gola na Pride Park w potyczce z Derby. Jego karierę w Sunderlandzie przyhamowały kontuzje, które też wpłynęły na bilans w kadrze. Meczów Marta Pooma dla drużyny narodowej byłoby znacznie więcej niż 120, ale sam zainteresowany i tak jest bardzo zadowolony. Z Polską mierzył się czterokrotnie – w 2002 roku w Warszawie przegrał 0:1, w 2003 w Tallinnie 1:2, w 2006 w Ostrowcu Świętokrzyskim 1:3, w 2007 w Jerez de la Frontera 0:4. Z naszych piłkarzy pokonywali go kolejno Maciej Żurawski, Mariusz Lewandowski, Sebastian Mila, Grzegorz Piechna, Dariusz Dudka, Adam Kokoszka, Maciej Iwański i Paweł Golański. – Miłe wspomnienie, bramka z wolnego, a zaskoczyłem nie byle kogo, bo golkipera znanego z angielskich boisk – mówi Golański, obecny dyrektor sportowy Korony Kielce. Poom jest prezesem Nomme Kalju, bardzo aktywnie działa na rzecz tego klubu, a w kadrze zajmuje się szkoleniem bramkarzy. Przyjedzie do Polski w innej roli spróbować dokonać tego, co nie udało mu się gdy był zawodnikiem.

W 2009 ROKU ZAKOŃCZYŁ KARIERĘ, A ROZSTAŁ SPOTKANIEM Z PORTUGALIĄ
Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 98
ZAKOŃCZYŁ REPREZENTACYJNĄ

LICZBY

MARTA POOMA

138

tyle występów zaliczył

w angielskiej Premier League

120

tyle meczów rozegrał w pierwszej reprezentacji Estonii

14

tyle razy wystąpił w kadrze w 1997 roku

6

tyle razy był najlepszym piłkarzem swojego kraju

5

w tylu angielskich klubach występował (Portsmouth, Derby County, Sunderland, Arsenal, Watford)

4

tyle razy mierzył się z Polską, wszystkie spotkania przegrał

3

tylu synów ma: Markusa, Andreasa, Patricka

1

tyle goli zdobył w Championship dla Sunderlandu

99 BARAŻE DO EURO 2024
nas pilka
@Laczy
ROZSTAŁ
SIĘ TOWARZYSKIM PORTUGALIĄ W TALLINNIE. “
100

NIE TYLKO

VASSILJEV. ESTOŃSCY PIŁKARZE

NA POLSKICH BOISKACH

101

Dla wielu graczy z Estonii naturalnym kierunkiem piłkarskiej emigracji była często Ekstraklasa i pierwsza liga w Polsce. Na tej tendencji mogli korzystać zarówno sami piłkarze, ale również polskie kluby. Dlatego teraz zbliżający się wielkimi krokami baraż z Estonią ma wyjątkowy smak i podtekst rywalizacji mistrza z uczniem.

atowicki GKS zimą na rynku transferowym nie mógł sobie pozwolić na szaleństwa. – Chcemy przede wszystkim uzupełnić nasze braki – mówili jeszcze jesienią przedstawiciele pierwszoligowca. Ostatecznie na Bukową trafił jeden nowy zawodnik, ale momentalnie wywalczył sobie miejsce w pierwszej jedenastce. To Estończyk, 27-letni Märten Kuusk. Zawodnik o tyle ciekawy, że mający duże doświadczenie, zarówno jeżeli chodzi o występy klubowe, jak i o reprezentacyjne. – Szukaliśmy piłkarza, który zwiększy rywalizację sportową w formacji defensywnej – mówił tuż po transferze Dawid Dubas, dyrektor sekcji piłki nożnej GKS-u Katowice. – Wraz ze sztabem szkoleniowym zdefiniowaliśmy pozycję środkowego obrońcy jako pozycję priorytetową do transferu zimą – dodawał.

W reprezentacji Estonii Kuusk zadebiutował na początku 2019 roku. Do tej pory rozegrał w kadrze narodowej 29 meczów. Debiutował w meczu z Islandią. Stresu debiutanckiego chyba jednak nie odczuwał, bo wcześniej zaliczył sporo spotkań w kadrze U-21. W ubiegłym roku w reprezentacji Estonii zaliczył pięć meczów w podstawowym składzie, w dwóch kolejnych wchodził na zmiany. O jakości tego gracza świadczą także występy w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, Ligi Europy czy też Ligi Konferencji Europy. – Jest uniwersalny. Może występować na pozycji pół prawego i pół lewego środkowego obrońcy, co jest jego dodatkowym atutem – mówi Dawid Dubas. 27-latek związał się z katowickim klubem kontraktem ważnym do końca czerwca przyszłego roku.

Defensor jest wychowankiem JK Kotkas Juunior. W swojej rodzimej lidze reprezentował JK Nõmme Kalju, Rakvere Tarvas oraz FC Flora Tallinn. W tym ostatnim klubie rozegrał 190 meczów, zdobywając cztery mistrzostwa kraju, dwa Puchary Estonii, a także Superpuchar. – Z tym klubem świętował największe sukcesy, zagrał najwięcej meczów w barwach Flory – dodaje dyrektor katowickiego klubu. W styczniu 2022 roku Kuusk przeniósł się do grającego w najwyższej klasie rozgrywkowej węgierskiego Újpest FC. Do zespołu z Tallinna wrócił rok później na półroczne wypożyczenie. Rundę jesienną bieżącego sezonu spędził ponownie w Újpest FC. I chociaż na Węgrzech wystąpił w zaledwie pięciu meczach, nie przeszkodziło mu to w pewnym wejściu do gry w barwach GKS-u Katowice. Podobny status co Kuusk na Górnym Śląsku, ma w innym pierwszoligowcu Artur Pikk. 31-letni gracz Odry Opole nie w każdym meczu gra od pierwszej do ostatniej minuty, ale trudno jednak na ten moment wyobrazić sobie defensywę pierwszoligowca bez tego piłkarza. W tym sezonie zaliczył piętnaście występów, a do Opola trafił wiosną ubie-

Łączy nas piłka

K
102
REPREZENTACJA POLSKI
ESTONII, KTÓRZY W PRZESZŁOŚCI W POLSKICH “
LICZNE JEST GRONO

głego roku, przemierzając podobny szlak, co jego młodszy kolega. Wcześniej reprezentował bowiem barwy klubu z Tallinna (Levadia), grał także na Węgrzech. W Polsce mogą go pamiętać cho-

REPREZENTANTÓW

W CV MAJĄ GRĘ POLSKICH KLUBACH.

ciażby kibice Miedzi Legnica, gdzie spędził między innymi ekstraklasowy sezon 2018/2019. – Gdy występowałem w Levadii, dostałem propozycję powrotu do Polski i spróbowania swoich sił w Fortuna 1. Lidze. Znałem już w sporym stopniu język polski, więc było mi łatwiej. A co za tym idzie, nie musiałem ponownie przechodzić procesu klasycznej adaptacji. Polska to dla mnie drugi dom, więc cieszę się, że ponownie tu gram – przyznaje piłkarz Odry Opole.

W reprezentacji Estonii Pikk rozegrał już ponad pół setki meczów. Debiutował blisko dziesięć lat temu, w meczu z Tadżykistanem w czerwcu 2014 roku, wcześniej zaliczając występy w kolejnych reprezentacjach młodzieżowych. I chociaż w ostatnich miesiącach poszukiwania zastępcy dla Pikka na-

KTÓRZY

brały intensywności, to cały czas jest on jednym z filarów reprezentacji Estonii. Ma na koncie także jedną zdobytą bramkę, w meczu towarzyskim z Gruzją (2015 r.)

Jeszcze liczniejsze jest grono reprezentantów Estonii, którzy w CV mają grę w przeszłości w polskich klubach. Najlepszym przykładem jest tutaj Konstantin Vassiljev. 39-letni obecnie pomocnik błyszczał blisko dekadę temu w barwach Piasta Gliwice i Jagiellonii Białystok. Gracz Flory obecnie ma na koncie aż 157 reprezentacyjnych meczów i zdobytych w nich 28 bramek. W kadrze debiutował w połowie 2006 roku. Trenerzy i okoliczności przez te wszystkie lata się zmieniały, popularny Kosta pozostawał niezmiennie w drużynie. W ubiegłym roku zagrał w większości spotkań eliminacyjnych do mistrzostw Europy w podstawowym składzie. Tegoroczne granie kadry, inaugurowane meczem ze Szwecją, również rozpoczął w wyjściowej jedenastce. – Pamiętam ostatni mecz Estonii z Polską, to było jedenaście lat temu. Do tego po dłuższym czasie znów spotkam się z trenerem Michałem Probierzem, który prowadził mnie w Jagiellonii. Życie potrafi pisać ciekawe scenariusze, prawda? Naprawdę staram się o tym barażu EURO za dużo nie myśleć – mówił w jednym z wywiadów lider estońskiej reprezentacji, który teraz jest współrekordzistą w liczbie występów w kadrze. Mecz z Polską dla niego będzie więc zapewne historyczny, bo zapisze się w annałach piłki w Estonii. Kolejnym takim przykładem jest chociażby Sergei Zenjov, który jest klubowym kolegą Vassiljeva, a w przeszłości przez półtora roku bronił barw Cracovii. 34-letni ofensywny pomocnik zagrał 113 razy w narodowych barwach i strzelił siedemnaście goli. W kadrze debiutował w 2008 roku, mając jeszcze niespełna 20 lat. Dziś jest jednym z symboli estońskiej piłki. Na boisko w meczach reprezentacji coraz częściej wchodzi z ławki rezerwowych, ale nadal jest bardzo silnym punktem drużyny, zarówno na murawie, jak i poza nią. Symboli, chociaż już na mniejszą skalę, w reprezentacji naszych najbliższych rywali jest zresztą więcej. To chociażby Ken Kallaste, który wy-

stępował w naszym kraju w Górniku Zabrze, Koronie Kielce, a nawet GKS Tychy. 35-letni defensor dzisiaj jest graczem Levadii. W reprezentacji Estonii ubiegłego roku nie może zaliczyć do udanych. Przez długi czas zmagał się z problemami zdrowotnymi, wrócił właściwie dopiero w ostatnich miesiącach, a w niedawnym meczu towarzyskim ze Szwecją pojawił się na boisku na początku drugiej połowy.

Przeszłość ligową w naszym kraju ma również piłkarski obieżyświat Joonas Tamm, 32-letni defensor, który wiosną 2019 roku zaliczył sześć meczów w ekstraklasowej Koronie Kielce. Ten środ-

kowy obrońca także może się pochwalić sporym stażem reprezentacyjnym, w ubiegłym roku zagrał pięć meczów w eliminacjach mistrzostw Europy. Jednym z piłkarzy o najdłuższym stażu w kadrze jest natomiast Henrik Ojamaa, którego mogą kojarzyć kibice przede wszystkim Legii Warszawa, Miedzi Legnica i Widzewa Łódź. Dorobek bramkowy w kadrze tego napastnika jest jednak bardzo skromny – 63 mecze i tylko jeden gol. A w szerokiej kadrze Estonii są także Bogdan Vaštšuk (w przeszłości Stal Mielec), Rauno Sappinen (Piast Gliwice, Stal Mielec) czy były bramkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała Matvei Igonen.

MECZE WIELKIEJ WAGI. JAK POLACY RADZĄ SOBIE W FINAŁACH?

108
109

Po raz drugi z rzędu droga biało-czerwonych do turnieju rangi mistrzowskiej

wiedzie przez mecze barażowe, w których nie ma już miejsca na pomyłkę. To swoiste finały – ich wygranie oznacza wielką nagrodę, a samo uczestnictwo – podobnych rozmiarów presję. Postanowiliśmy sprawdzić, jak nasi piłkarze radzą sobie w starciach tej rangi.

Wnaszych rozważaniach pod uwagę wzięliśmy tylko finały (ale nie w formie dwumeczów): krajowych i europejskich pucharów, Superpucharów oraz play-off’ów, np. o awans do wyższej ligi. Spora grupa zawodników nie ma jeszcze doświadczenia z gry w takich spotkaniach. Zaliczają się do niej Łukasz Skorupski, Paweł Bochniewicz, Sebastian Walukiewicz, Bartosz Salamon, Matty Cash, Przemysław Frankowski, Tymoteusz Puchacz, Dominik Marczuk, Jakub Moder, Adam Buksa oraz Krzysztof Piątek.

Spośród pozostałych w największej liczbie finałów wziął udział – bez niespodzianki – Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji od 19 maja 2009 roku i wygranego 1:0 finału Pucharu Polski z Ruchem Chorzów (w barwach Lecha Poznań wygrał też Superpuchar dwa miesiące później) rozegrał łącznie 25 meczów, których stawką było jakieś trofeum. Najczęściej, bo co sezon w latach 2011-2021, w tym sześć razy skutecznie, walczył o Superpuchar Niemiec. „Lewy” strzelił w tych jedenastu meczach siedem goli i zaliczył jedną asystę. Indywidualnie najlepsze było dla niego starcie z Eintrachtem Frankfurt w 2018 roku, kiedy skompletował hat-tricka.

Na niemieckich boiskach Lewandowski sześciokrotnie przystępował też do finału Pucharu Niemiec (cztery wygrane), gdzie zdobył osiem bramek, w tym trzy w maju 2012 roku jeszcze jako napastnik Borussii Dortmund przeciwko… Bayernowi Monachium. Rok później BVB mierzyła się z Ba-

Łączy nas piłka
REPREZENTACJA POLSKI
110

warczykami w finale innych, znacznie bardziej prestiżowych rozgrywek. Ligę Mistrzów wygrał wtedy Bayern, a „Lewy” na swoje drugie podejście do tego trofeum musiał czekać siedem lat i po drodze zmienić barwy klubowe. W sierpniu 2020 roku doczekał się triumfu w tych elitarnych rozgrywkach, w finale z PSG bramki nie zdobywając, ale za to zostając królem strzelców.

Konsekwencją zwycięstwa w Lidze Mistrzów były występy w kolejnych spotkaniach o dużą

stawkę: we wrześniu Lewandowski zaliczył asystę w wygranym meczu z Sevillą FC o Superpuchar Europy, a w lutym 2021 sięgnął z kolegami po Klubowe Mistrzostwo Świata. W finale z meksykańskim Tigres Polak zanotował ostatnie podanie przy jedynym golu, który był autorstwa Benjamina Pavarda.

Po kolejnym transferze, do FC Barcelona, niespełna 36-letni piłkarz dwukrotnie docierał do finału Superpucharu Hiszpanii (rozgrywki te są rozgrywane

POLSKA PIŁKA – LISTOPAD 2023 111
@Laczy nas pilka

w formacie czterozespołowym, a nie jak w większości krajów jako pojedyncze mecze), raz wygrywając i raz uznając wyższość rywala. A tym w obu przypadkach był Real Madryt. Łączny bilans naszego kapitana w finałach klubowych rozgrywek to szesnaście zwycięstw i dziewięć porażek, a indywidualnie – osiemnaście strzelonych goli. Drugi pod względem doświadczenia w meczach o „być albo nie być”, czy raczej „zdobyć albo nie zdobyć”, znajduje się Wojciech Szczęsny, choć jego wynik (sześć spotkań) może wydawać się zaskakująco niewielki. W bezpośrednim starciu o trofeum 79-krotny reprezentant Polski walczył po trzy razy jako bramkarz Arsenalu FC i Juventusu FC. Zaczął od porażki w Pucharze Ligi Angielskiej z Birmingham City w 2011 roku, a następnie sięgnął po Tarczę Wspólnoty (2014) i Puchar Anglii (2015). We Włoszech wystąpił w trzech spotkaniach o Superpuchar Włoch i tu też osiągnął bilans dwóch zwycięstw i jednej porażki.

Pięć finałów, ale w większości przegranych (cztery), ma w CV Sebastian Szymański. Niekorzystną statystkę ma zresztą każdy z kadrowiczów, który w przeszłości podchodził w barwach Legii Warszawa do Superpucharu Polski. Mimo licznych prób, „Wojskowi” przez szesnaście lat nie potrafili wygrać spotkania, które zwykle inaugurowało sezon. Szymański załapał się na trzy porażki w latach 2016-18: raz z Lechem Poznań i dwa razy z Arką Gdynia, a do tego niechlubnego dorobku dorzucił jeszcze przegrany finał Pucharu Rosji w 2022 roku. Jedyny wygrany finał lewonożnego pomocnika miał miejsce cztery lata wcześniej na PGE Narodowym. Legioniści pokonali wówczas Arkę i sięgnęli po krajowy Puchar. Kiepską statystykę w decydujących starciach ma Bartosz Bereszyński. Jego występy w Superpucharze Polski – z Zawiszą Bydgoszcz (2014) i Lechem Poznań (2016) – kończyły się albo dużą niespodzianką, albo wysoką porażką. Bez wygranej w spotkaniach decydujących o trofeum w lidze są również Marcin Bułka (Puchar Francji 2022), Jan Bednarek (Puchar Polski 2017) i Nicola Zalewski (Liga Europy 2023), ale oni próbowali tylko po jednym razie. Na przeciwległym biegunie znajduje się w tym aspekcie Jakub Piotrowski, który po wszystkich

Łączy nas piłka REPREZENTACJA POLSKI 112
WYGRANY BARAŻ ZE SZWEDAMI JESZCZE SZCZĘSNY, MODER, SZYMAŃSKI,

czterech swoich finałach cieszył się z upragnionego triumfu. Zaczął w 2019 roku od Superpucharu Belgii, a trzy kolejne trofea (dwa Superpuchary i jeden Puchar) wygrywał w Bułgarii barwach Łudogorca Razgrad. Niepokonani w tego typu meczach są poza Piotrowskim Damian Szymański (Puchar Grecji 2023), Karol Świderski (Puchar Grecji 2021) i… trener Michał Probierz. Selekcjoner biało-czerwonych po dwa razy wygrywał finały Pucharu oraz Superpucharu Polski (w 2010 roku prowadząc Jagiellonię Białystok i w 2020 jako szkoleniowiec Cracovii).

Z pozostałych powołanych na wyróżnienie zasługują Paweł Dawidowicz i Jakub Kiwior, którzy w przeszłości brali udział kolejno w meczach decydujących o utrzymaniu w Serie A, a także w play-off o udział w kwalifikacjach Ligi Konferencji UEFA. Łącznie piłkarze powołani na baraże o awans do mistrzostw Europy w swoich karierach klubowych grali w 59 meczach, które bezpośrednio decydowały o zdobyciu trofeum lub awansie (ew. utrzymaniu) do danych rozgrywek. Wygrali 34. Część zawodników ma też podobne doświadczenia z reprezentacji. Wygrany baraż ze Szwedami przed dwoma laty pamiętają jeszcze Wojciech Szczęsny, Matty Cash, Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Piotr Zieliński, Jakub Moder, Sebastian Szymański, Robert Lewandowski i Adam Buksa. Z kolei na wielkich turniejach smaku gry w fazie play-off zaznali Kamil Grosicki i „Lewy” (na EURO w 2016 roku i mundialu w 2022 roku) oraz Szczęsny, Cash, Kiwior, Bednarek, Bereszyński, Szymański, Zieliński, Przemysław Frankowski i Nicola Zalewski w Katarze.

SZWEDAMI PRZED DWOMA LATY PAMIĘTAJĄ CASH, BEDNAREK, BERESZYŃSKI, ZIELIŃSKI, SZYMAŃSKI, LEWANDOWSKI I BUKSA.
113 BARAŻE DO EURO 2024
@Laczy nas pilka

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.