Dialog Magazine

Page 1


Czy możemy czuć się tu jak w domu?

Jak się żyje na emigracji? Czy jesteśmy szczęśliwi i czego nam najbardziej brakuje? Co zostawiliśmy za sobą i jaka cenę zapłaciliśmy za wyemigrowanie z własnego kraju?te i inne pytania emigranci i emigrantki zadają sobie codziennie. Walczymy z tęsknotą za ojczyzną i rodziną. Próbujemy stworzyć sobie dom w (nie) obcym już kraju. Wielu, wiele z nas nie ogranicza się tylko do najbliższej przestrzeni. Zaczynamy poszerzać kręgi wokół siebie. Uświadamiamy sobie jak ważna jest dla nas Polska kultura i język ojczysty, wychodzimy ze swojej bańki by stworzyć dla siebie i swoich dzieci życie podobne do tego jakie prowadziliśmy w Polsce. Dobrze wiem, jak to jest tęsknić za biblioteką czy komfortem przeczytania gazety

w języku polskim. Wiem, jak to jest, gdy chce się swoim dzieciom poczytać po polsku, ale trzeba czekać na paczkę z księgarni lub od najbliższych. Ja i wy wiemy, jak brakuje nam w święta polskiego klimatu i tradycji i wiem, że sami jak najlepiej próbujemy ten klimat odtworzyć. Czy możemy kategoryzować nasze życie na lepsze lub gorsze; przed i po? Co jest magiczna granicą i co nas powstrzymuje przed realizowaniem swoich marzeń? Wyjeżdżając do Walii wielu, wiele z nas porzuciło dotychczasowe często zupełnie inne życie na rzecz lepiej płatnej, ale fizycznej pracy. Walia stała się polskim zagłębiem zarobkowym i my, Polacy i Polki zmienialiśmy swoją obecnością oblicze całych miasteczek. Nasza emigracja nie ma głębokich przedwojennych

korzeni, ale szukamy ich poprzez żołnierzy i pilotów którzy w Walii stacjonowali. Chcemy móc tu zakotwiczyć, poczuć że mamy prawo tu być i to jest piękne. Okazuje się, że my Polacy nie jesteśmy tu w Walii całkowicie nowi. Paulina Czubatka

Kalendarium nowej emigracji Polonia w Llanelli

1 maja 2004 Polska wchodzi do Unii Europejskiej

Maj 2004 do Llanelli masowo napływają Polacy, zatrudniani w lokalnych agencjach pracy. Pojawiają się pierwsze problemy z adaptacją i komunikacją w nowym środowisku. Na początku pomoc zostali udzielana w lokalnym biurze Credit Union w którym pracuje Halina Ashley- urodzona w Polsce. Aby pomóc rodakom powstaje Stowarzyszenie Współpracy Polsko-Walijskiej. Założycielką właśnie pani Halina, ekonomistka, działaczka społeczna na emigracji. Do Wielkiej Brytanii, gdzie miała rodzinę przyjechała korzystając z fali tzw. emigracji „pomarcowej”.

2007 Polonia w Llanelli otrzymuje swoje miejsce na platformie infolinia.org (inicjatywa Polskiej diaspory z Cradiff). Pojawiają się pierwsze, lokalnie informacje w języku ojczystym. Autorką serwisu jest Agnieszka Raduj-Turko, absolwnetka dziennikarstwa z kilkuletnim doświadczeniem w lokalnych wydawnictwach. Na stronie publikowane są reportaże i newsy. Po krótkim czasie serwis obejmuje już całą Południową Walię.

2010 październik- W Llanelli zostaje wydany pierwszy numer „Dialog Magazyn”, miesięcznik dla Polonii. Pomysłodawczynią i redaktorem naczelnym zastaje Agnieszka RadujTurko. Jest to kontynuacja działalności informacyjnej llanelli.infolinia.org oficjalnym wydawcą zostało Stowarzyszenie Polsko-Walijskie.

2013 Powstaje Klub Małego Czytelnika. Pierwsze zajęcia z oswajaniem maluchów z językiem polskim oraz z polskimi tradycjami prowadzone są w lokalnej bibliotece. Bezpłatne spotkania prowadziła Agnieszka Raduj-Turko. W tamtym okresie zawiązały się przyjaźnie, które trwają do dzisiaj.

2014 Stowarzyszenie traci wsparcie finansowe rządu, zamyka swoja placówkę natomiast nieformalnie pomoc rodakom w potrzebie trwa przez kolejne lata. Magazyn Dialog od tego czasu wydawany jest bez wsparciaonline.

2019 Powstaje pierwsza w Carmarthenshie prywatna Polska Szkoła W Llanelli „Male Orły”.

2020 Pandemia. Llanelli Standard, lokalny miesięcznik społeczny, nawiązuje współpracę z red. „Magazynu Dialog”. Od tej chwili Polonia ma stałe rubryki w języku ojczystym w lokalnej gazecie.

Luty 2022 roku wybucha wojna w Ukrainie. W trzecim dniu ataku na naszego wschodniego sąsiada Małgorzata i Piotr Kujawowie (obecnie Polish Community RAZEM) zaczynają organizować pierwsza zbiórkę dla uchodźców wojennych. W sprawę zaangażowane jest lokalne środowisko skupione wokół parafii katolickiej w Llanelli, Szkoła Katolicka i lokalni włodarze miasta i hrabstwa. Do apelu przyłączają się lokalne dziennikarki Paulina Czubatka i Agnieszka Raduj- Turko. Jest to pierwszy zryw na taką skalę w Llanelli.

Marzec 2022 Koncert charytatywny na rzecz Ukrainy, na którym zagrał polski zespół Brood.

Czerwiec 2022 Wielka Brytania świętuje jubileusz królowej. Z tej okazji lokalna Polonia prezentuje się na wspólnej imprezie

Redaktor Naczelny: Agnieszka Raduj– Turko; Redaktor Wydania: Paulina Czubatka; Wydawca: Stowarzyszenie Dziennikarzy i Pisarzy Polskich w Walii „Dialog”. Projekt zrealizowany dzięki funduszom „LUDEK” Polish Community Group Wales. Redakcja: Olga Andersohn-Muszyńska, Olimpia Bork, Paulina Czubatka, Wojciech Czubatka, Agnieszka Raduj-Turko. Redakcja, skład i łamanie: Paulina Czubatka Korekta: Redakcja i przyjaciele. Zdjęcia: archiwum redakcji. Kontakt : polishjournalismwales@gmail.com

integracyjnej. Na uroczystość przybywa v-ce konsul Patryk Gowin.

Lipiec 2022- Cardiff Polish Heritage Days. Na zaproszenie konsula honorowego Agnieszka Raduj –Turko zostaje zaproszona do udziału w współorganizacji tego święta.

Październik 2022 formalizuje się Association ofPolishJournalistand Writers in Wales “DALOG” .

Grudzień 2022- powstaje Akademia Młodych Dziennikarzy.

8 marca 20023 roku, ruszają pierwsze spotkania Kręgu Kobiet. Prowadzi je Paulina Czubatka, członkini zarządu Stowarzyszenia Polskich Dziennikarzy i Pisarzy w Walii Dialog, dziennikarka, aktywistka pro społeczna.

Marzec 2023 rusza nabór do pierwszej antologii poezji polskiej w Walii „Szepty w deszczu”.

Marzec 2023 Na blogu polishjournalismwales.blogspot.com, rusza cykl “Wszystkie formy literackie”, w ramach, którego publikowane są wywiady i artykuły o artystach, pisarzach oraz poetach z Walii.

Maj 2023 Dzień Polsko –Ukraińskii w Llanelli.

Listopad 2023 obchody Dnia Niepodległości. Uczczenie pamięci pilotów pochowanych na cmentarzu parafialnym w

Spotkanie pierwszego “Kręgu Kobiet” w Walii Północnej prowadzone przez Olimpię Bork, znaną z bloga i Olimpia dołącza do APJWW

Luty 2024 rozpoczęcie drugiej edycjii Akademii Młodych Dziennikarzy.

Styczeń 2024 Pierwsze polskie kolędowanie, debiut chórku dziecięcego “Wesołe Nutki”. Spotkanie zorganizowane przez PCG RAZEM i wspierane przez SPJWW DIALOG

Maj 2024 Ludek Polish Heritage Day - wydanie 37 numeru Dialog Magazine oraz trzeciego numeru Dialog Magazine Junior, występ chóru Wesołe Nutki, Ptasie Radio oraz Piotra Żeleskiego. First Polish –Welsh Networking Event in Cardiff.

walijski kiermasz świąteczny

Polskie Skrzydła nad Walią.

Historia Dywizjonu

Zima 1941 roku była wyjątkowo paskudna w całej Europie. Niemcy wciąż nie odpuszczali. Po sukcesach polskich dywizjonów myśliwskich i bombowych postanowiono iść za ciosem i formować kolejne. Jednym z nich był dywizjon 316, który narodził się tutaj, na walijskiej ziemi w Pembrey.

Dywizjon 316 był wyjątkową formacją, kluczowym dla mieszkańców tego regionu. To Polacy dbali o bezpieczeństwo żeglugi morskiej, która przemierzała Kanał Bristolski. Dostawy żywności, leków, a także materiałów niezbędnych dla przemysłu dawały nadzieję na podtrzymywanie ciągłości życia i pracy.

Dwudziestego drugiego lutego 1941 roku do bazy Królewskich Sił Powietrznych w Pembrey (południowa Walia) przybyli pierwsi, polscy oficerowie. Pięć dni wcześniej oficjalnie powołano Polski Dywizjon Myśliwski 316 zwany „Warszawskim”. Czwórka wybitnych polskich lotników otrzymała misję sformowania eskadry.

Piloci dostali bezpośrednie przeniesienie do Walii z legendarnego Dywizjonu 303, który wówczas stacjonował ponad 300 mil od Pembrey, w jednostce RAF w Leconfield (północno-wschodnia Anglia). W sobotę 22 lutego do bazy dla pilotów RAF w Pembrey przybyli: Kapitan pilot Juliusz Frey (z byłej 114 eskadry), kap. pil. Wieńczysław Barański (z 113 eskadry) i por. pilot Aleksander Gabaszewicz (114 eskadra), por. Tadeusz Sawicz (114). Najlepsi z najlepszych. Zdolni, energiczni, świetnie wyszkoleni i mimo młodego wieku bardzo doświadczeni. Piloci, którzy za życia stali się legendami, którzy swoje kompleksowe wykształcenie, doświadczenie w lataniu i walce z nieprzyjacielem przekuli w kolejny sukces. W pierwszaych dniach po przybyciu na walijską ziemię, zadaniem naszych asów było zapoznanie się z obiektami, ukształtowaniem ternu i możliwościami lotniska. Rozkaz był jasny: zorganizować zaplecze techniczne szybko i sprawnie. Według nazewnictwa oficjalnego RAF, Dywizjon 316 nazywano; 316 Fighter Polish Squadron. Był to ósmy całkowicie polski

316

dywizjon lotniczy Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii.

Naszych bohaterów łączyła przyjaźń i podobna ścieżka kariery. Dywizjon kontynuował tradycje dwóch polskich, przedwojennych eskadr lotniczych, z których wszyscy czterej oficerowie się wywodzili: 113 i 114 eskadry, które wówczas wchodziły w skład I Pułku Lotniczego w Warszawie. Stąd też nazwa dywizjonu –“Warszawski”. W czasie walk o wolność, we wrześniu ‘39 służyli pod skrzydłami IV Dywizjonu Myśliwskiego Brygady Pościgowej. Za odznakę przyjęto godło eskadry 113 myśliwskiej IV dywizjonu myśliwskiego, którego tradycje przejął właśnie Dywizjon 316- sowa w locie, na tle trójkątnej emaliowanej na biało tarczy. Samoloty Polskich Sił Powietrznych posiadały na kadłubach polską szachownicę i napis: POLAND. Ponadto dwie litery; 316 otrzymał SZ (znaki rozpoznawcze dywizjonu) natomiast litera samodzielna, pozwalała rozpoznać samolot, a nawet samego pilota. I tak jak np. Dywizjon 303 Kościuszkowski, którego literami kodowymi były litery RF nazywano „Rafałkami”, naszych z oznaczeniem SZ nazywano „Szakalami”.

Od lutego 1941 toku baza w Pembrey dla polskich pilotów stała się miejscem pracy, domem, a nawet miejscem wiecznego spoczynku dla porucznika Bohdana Andersa.

Pierwszy sukces i zestrzelenie nastąpiło 1 kwietnia 1941 roku i było całkiem na serio. Porucznik Aleksander Gabszewicz strącił do morza niemiecki samolot. Przez ponad 5 lat istnienia jednostki, dowodziło nią dziesięciu polskich dowódców. Pierwszym był kapitan Juliusz Frey, ostatnim kapitan Paweł Niemiec. I to

„nomen omen” Niemiec prowadził „Szakali” na ostatnią misję bojową w historii 133 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego i Dywizjonu 316: zbombardowania rezydencji Hitlera w Berchtesgaden. Dywizjon został rozformowany 12 grudnia 1946 roku. Piloci dywizjonu wykonali ponad osiem tysięcy lotów bojowych, zestrzeliwując 45 wrogich samolotów, dodatkowo zaliczając 19 prawdopodobnych zestrzeleń i uszkadzając 21 maszyn wroga. Wyniki te powiększają szkody i zniszczenia maszyn wrogiej armii na lądzie. Poległo 44 oficerów, a dziewięciu dostało się do niewoli.

Losy lotników Dywizjonu 316 po zakończeniu II wojny światowej były skomplikowane. Wielu z nich stanęło przed trudnym wyborem. Pozostać na Zachodzie, czy wrócić do kraju, który znalazł się pod komunistycznym rządem. Dla tych, którzy zdecydowali się wrócić do Polski, bohaterska służba podczas wojny, często nie była atutem dla nowych władz. Niektórzy zostali represjonowani lub mieli trudności z adaptacją do życia w powojennej rzeczywistości.

Tutaj, w Walii, pamięć o Dywizjonie 316 ma wyjątkowe znaczenie. Przypomina ona o wkładzie w zwycięstwo oraz o wielkiej determinacji i poświęceniu. Każda z osobistych historii tych ludzi jest przykładem odwagi i poświęcenia, które przetrwały próbę czasu. Nasza pamięć o Dywizjonie 316 jest hołdem dla tych, którzy walczyli o wolność. Chcemy głośno mówić o roli, jaką Polskie Siły Powietrzne odegrały w historii Wielkiej Brytanii i świata. To część naszej wspólnej historii, która zasługuje na to, by być opowiedziana na nowo.

Pembrey Maj 1941

Zapraszam na mojego bloga: www.dywizjon316.blogspot.com

DLACZEGO LOTNICY I DYWIZJON 316?

To trochę jak szukanie korzeni. Skoro los zdecydował, że tutaj osiądę muszę wiedzieć, dlaczego? Jak się okazuje regionalistką można być również z dala od małej ojczyzny. Zostałam wychowana w duchu patriotyzmu i heroizmu. Kiedy wybuchła wojna moi dziadkowie mieli tyle lat, co moja córka dzisiaj. Stali się ofiarami wojny, byli Dziećmi Zamojszczyzny. Patrzyli jak płonęły ich domy, jak rozstrzeliwano sąsiadów za pomoc partyzantom i rodzinom żydowskim. Stali w plutonach egzekucyjnych modląc się o przeżycie. Przeszli przez piekło obozu koncentracyjnego na Majdanku i przymusowe wywózki w głąb Rzeszy. Ojciec babci był porucznikiem kawalerii, walczył w kampanii wrześniowej, potem długo musiał się ukrywać w lasach. Brat dziadka, partyzant, zginął w największej bitwie partyzanckiej pod Osuchami. Do dzisiaj żyję tymi opowieściami, a po latach udaje mi się je poskładać w całość. Emocjonalnie wciąż związana jestem z Lubelszczyzną, mimo że w Walii mieszkam kilkanaście lat. Namiastkę ojczyzny postanowiłam znaleźć tutaj. Jedyny pol-

ski dywizjon, który narodził się w Walii to „Szakale” z 316-go. W szeregach, którego znalazł się kapral Józef Lewkowicz, który jako jeden z pierwszych przybył do Pembrey w marcu ‘41 roku. Nazwisko to nie było mi obce, pojawiało się bowiem w opowieściach rodzinnych. Nie przypuszczałam, że będę nieświadomie eksplorować te same miejsca, co mój krajan.

W każdym rejonie znajdziemy interesujące historie, co więcej nawiązujące do historii Polski. Zgłębianie ich pozwala lepiej zrozumieć lokalną społeczność. Emocje jakie wciąż im towarzyszą, kiedy rozmawiamy o wojnie, bombach spadających na Swansea, Llanelli czy Kidwelly. Dla Walijczyków piloci z dywizjonu 316 byli i nadal są nierozerwalną częścią historii Carmarthenshire. Chciałabym, aby kolejne pokolenia doceniły ich wkład jako żołnierzy, bohaterów, ale także jako ambasadorów, którzy zbudowali pozytywny obraz Polaka w Walii. Nie zmarnujmy tego.

Agnieszka Raduj- Turko

Foto: Archiwum bloga

Rusza zbiórka na tablicę upamiętniającą polskich lotników poległych podczas drugiej wojny światowej w Carmarthenshire oraz polskich weteranów wojennych, związanych z tą częścią Walii.

W ostatnią niedzielę maja, w sali parafialnej i placu przykościelnym Parafii Katolickiej Our Lady, Queen of Peace Roman Catholic Church Waunlanyrafon, Llanelli SA15 3AB ) odbędzie się piknik rodzinny ,z którego dochód przekazany zostanie na ten cel. Wszelkich informacji na temat wsparcia przedsięwzięcia, uczestnictwa w imprezie lub współpracy, dostarczy pani Małgorzata Kujawa pod numerem tel. 07903922077

Informacji na bieżąco proszą szukać na RAZEM-Polish Community Group https://www.facebook.com/ profile.php?id=61555281677052 oraz

Association of Polish Journalists and Writers in Wales https:// www.facebook.com/profile.php? id=100083852794993

Walia odchodząca...

Olimpia Bork prowadzi na Facebooku popularną stronę „Moje Walijskie Klimaty: www.facebook.com/groups/342345302875250/

W lipcu 2021 roku Slate Landscape of Northwest Wales został dodany do listy światowego dziedzictwa UNESCO. Po zamkach wybudowanych za czasów Edwarda I, akwedukcie Pontcysyllte oraz postindustrialnym krajobrazie Blaenavon jest to czwarty obiekt UNESCO w Walii. Łupkową historię i krajobraz tworzą kopalnie, kamieniołomy, górnicze wioski z kamiennymi domami, linie kolejowe, po których w przeszłości transportowano łupek do portów i dalej w świat, rezydencje bogatych właścicieli kopalń (Zamek Penrhyn, Tan y Bwlch). Można wybrać się do Muzeum Łupka w LLanberis, zwiedzić kopalnie LLechwedd, zjechać na linie w kamieniołomie w Bethesda, poskakać na podziemnych trampolinach a nawet pograć w golfa pod ziemią w Blaenau FFestiniog. Są też takie miejsca na łupkowej mapie Północnej Walii, które umierają. Odchodzą powoli, po kamieniu, po dachówce, po każdej burzy i wichurze. Miejsca, które nie istnieją w przewodnikach. Zapamiętane jedynie przez miejscowych, czasem odwiedzane przez duchy.

CWMORTHIN

U podnóża masywu Moelwynion leży wioska Tanygrisiau. Na zachód od wioski, kręta droga wije się wysoko ku dolinie Cwmorthin. Od wodospadów zmienia się już w pieszy kamienny trakt, który po obu stronach otoczony jest łupkowymi usypiskami. Po kilkunastu minutach marszu widzimy pierwsze budynki. W zasadzie same ruiny. Uśpione nad jeziorem. Przechodzimy po skalnych mostku nad rwącym strumieniem. Jesteśmy w opuszczonej wiosce Cwmorthin.

Wydobycie łupka rozpoczęło się tutaj w 1810 roku. Górnicy pochodzili z okolicznych wsi. Później wybudowano dla nich

szeregowe kamienne domy. Dla zarządcy przeznaczono okazałą piętrową rezydencję. W dolinie znajdowały się również dwie kaplice, warsztat cięcia łupka oraz stajnie. Warunki pracy pod ziemią były ciężkie. Kopalnię Cwmorthin nazywano z okolicy Rzeźnią. Pomiędzy rokiem 1875 a 1893 na 550 zatrudnionych górników, śmierć poniosło 21 z nich. Liczono tylko zmarłych na miejscu. Tych, którzy odeszli w wyniku odniesionych ran po wyniesieniu na powierzchnię, nikt nie liczył. Smutek i ból czuć tutaj w powietrzu. Pierwszy rząd ośmiu domów to Tai Llyn. Wybudowany w 1860 roku. Dziesięć lat później powstało kolejnych pięć. Jednorazowo mieszkało tutaj ponad 30 osób. Budynki są piętrowe, chociaż belek między piętrami już dawno nie ma. W pustym dziś kominku kiedyś tańczył ogień. Obchodzimy szereg dookoła. Z boku był wychodek. Jakaś kobieta, która tu mieszkała ułożyła kamienie pod oknem w małą rabatę.

Idziemy dalej wzdłuż jeziora. Czyjeś ręce ustawiły majestatyczny płot z łupkowych

bloków, który wiedzie nas w głąb doliny. Po lewej stronie widzimy pozostałości kaplicy metodystów Capel y Gorlan. Od 1867 służyła jako miejsce nabożeństw dla pracujących w kopalni górników oraz jako szkółka niedzielna. Ostatni wierni opuścili kaplicę przed drugą wojną. Jeszcze kilkanaście lat temu był tam dach. Potem ktoś ukradł łupkowe dachówki. Rok temu zawaliła się tylna ściana.

Na samym końcu doliny widzimy kolejne ruiny. Najbardziej okazała to Plas Cwmorthin, rezydencja zarządcy kopalni. Ten imponujący budynek otoczony jest wysokimi drzewami. Na dwóch kondygnacjach znajdowało się pięć sypialni, salon oraz kuchnia z ogromnym kominkiem. Niektóre ściany zaczynają pękać. Dachu już nie ma. Na polanie ktoś ułożył ogromne palenisko, z ustawionymi łupkowymi płytami dla ochrony przed wiatrem, oraz małą ławkę. Dla odważnych idealne miejsce na dziki nocleg.

Niedaleko Plas Cwmothin znajdowały się kiedyś stajnie. Jeśli dobrze poszukacie w trawie może znajdziecie starą podkowę lub resztki uprzęży. Konie ciągnęły wagoniki pełne łupka po torach aż do stromych pochylni na początku doliny.

Ostatnie budynki w dolinie to baraki górników Rhosydd Terrace, tych najbiedniejszych. W jednym domu, w dwóch izbach mieszkało nawet 13 osób. Dalej w górę doliny ścieżka prowadzi do następnej kopalni Rhosydd i dalej do Croesor.

Za kilka lat wioski Cwmorthin już nie będzie. Odejdzie jak jej mieszkańcy.

Tekst i zdjęcia Olimpia Bork

Pizzowe przypadki

Maksymiliana Czubatki

Są trzy powody dla których chcę wam napisać o pizzy. Pierwszy z nich: bo lubię pizzę. Drugi: bo bardzo lubię pizzę i trzeci, najważniejszy.

Bo bardzo, bardzo, bardzo lubię pizzę!

Pizza zawiera w sobie wszystko co w jedzeniu najbardziej lubię. Puszyste, cieplutkie ciasto, przepyszny sos pomidorowy i ciągnący się ser. Pizzę można jeść z czym tylko chcemy, nawet z ananasem! Ale ja najbardziej lubię klasyczną margarittę przygotowaną wspólnie z moją mamą Pauliną.

Przygotowując się do napisania tekstu o najlepszej potrawie na świecie, znalazłem kilka niesamowitych ciekawostek. Mam nadzieję, że dowiedzie się czegoś nowego, tak jak ja.

1. Największa pizza na świecie przygotowana została w RPA, w 1990 roku. Ważyła ponad 12 ton!

2. Kto wymyślił pizzę? Wymyślił ją Raffaele Espososito z Neapolu.

3. Pizza po raz pierwszy pojawiła się we Włoszech.

4. Dzień pizzy obchodzony jest 9 lutego.

Obok podaję wam przepis na ciasto i sos pomidorowy mojej mamy. Najlepiej smakuje to co przygotujemy wspólnie i późnej możemy się tą pizzą podzielić.

Mamma Mia!

Redakcja:

Akademia Młodych Dziennikarzy Walia: Marysia Turko, Aleksandra Wawrzyszuk, Nadia Wawrzyszuk, Fryderyk Muszyński, Viktor Muszyński, Michał Zażdżyk, Maksymilian Czubatka, Leon Czubatka, Aleksandra Stefaniuk, Karolina Stefaniuk, . Wydawca: Stowarzyszenie Dziennikarzy i Pisarzy Polskich w Walii „Dialog”. Projekt zrealizowany dzięki funduszom „LUDEK” Polish Community Group Wales. Oraz APJWW „DIALOG”.

Redakcja, skład i łamanie: Paulina Czubatka, Agnieszka Raduj Tuko, Olga Andersohn. Korekta: Redakcja i przyjaciele. Opiekunowie merytoryczni: Agnieszka RadujTurko, Paulina Czubatka, Olga Andersohn; Zdjęcia: archiwum redakcji. Kontakt : polishjournalismwales@gmail.com Szczególne podziękowania dla rodziców, którzy zaangażowali się emocjonalnie w nasz projekt .

Ciasto na pizzę:

1. Łyżeczka suchych drożdży.

2. Pół łyżeczki cukru.

3. Szczypta soli.

4. Dwie łyżki oliwy z oliwek.

5. Dwie szklanki mąki.

6. Ciepła woda.

1. W miseczce mieszamy drożdże, cukier, łyżkę mąki oraz dodajemy pół szklanki wody. Mieszamy i odstawiamy zaczyn do wyrośnięcia. Około 10 minut.

2. Do miski przesiewamy mąkę i dodajemy sól.

3. Wlewamy zaczyn i wyrabiamy ciasto, dodajemy wodę na oko. Wlewamy dwie łyżki oliwy. Ciasto wyrabiamy około 10 minut, przykrywamy i odstawiamy na godzinę.

Taylor Swift – The Tortured Poets Department

Taylor Swift, ikona muzyki pop, ponownie zachwyca swoich fanów, prezentując światu najnowsze dziełopodwójny album zatytułowany “The Tortured Poets Department”. Premiera albumu, miała miejsce 19 kwietnia 2024 roku i wywołała prawdziwe trzęsienie ziemi w świecie muzyki. Znana ze swojej umiejętności ukrywania wskazówek i „easter eggów”, Swift nie zawiodła również tym razem, dostarczając swoim fanom nie tylko muzykę, ale i zagadki do rozwiązania.

Album “The Tortured Poets Department” jest jedenastym albumem studyjnym w karierze Swift, który jak zawsze przynosi ze sobą nową falę emocji, refleksji i niezapomnianych melodii

Taylor Alison Swift to piosenkarka, którą na pewno znacie. Blondynka o czerwonych ustach. Na swoim koncie ma 11 albumów studyjnych, ponad 270 piosenek, zdobyła 324 nagrody muzyczne i 100 milionów słuchaczy miesięcznie na platformie Spotify.

Jej koncerty są prawdziwym spektaklem i trwają ponad 3 godziny. W tym roku Taylor Swift zagra dla swoich fanów w Europie. Na mapie jej trasy znalazły się m.in. takie stolice jak Warszawa oraz Cardiff. To artystka, która nieustannie zachwyca swoją muzyką i osobowością. Nagrywa piosenki również z innymi artystami takimi jak: Ed Sheeran, Bon Iver, HAIM, Phoebe Bridgers, Kendrick Lamar, Future czy Lana Del Rey.

Jej piosenki utrzymują się na listach przebojów tygodniami. Wiele z jej hitów, często nucą nawet dorośli nie wiedząc, że nagrała je właśnie blondynka z Pensylwanii: „Shake it Off”, “Bad Blood”, “Blank Space”, “You Belong With Me”, “Love story”, “We Are Never Ever Getting back Together”, “I Knew You Were Trouble”, “Look What You Made Me Do”, “Don’t Blame Me”, “Cruel Summer “ME!”, “Cardigan”, “Willow”, “Anti-Hero”, “Karma wiele, wiele innych – na pewno kiedyś którąś (albo ją jako aktorkę) słyszeliście, w radiu albo w filmie! (“Shake it Off można usłyszeć w “Sing”, “Look What You Made Me Do” w “Sing 2”, oraz grała jako aktorka w musicalu “Koty”, I grała „Audrey” w filmie „The Lorax”)

Właśnie ukazał się jej nowy, jedenasty już album pt. „The Tortured Poets Department” (Departament Torturowanych Poetów). Premierę zaplanowano na 19 Kwietnia o 5 rano czasu londyńskiego, nie mogłam tego przegapić. Dokładnie za dziesięć piąta wstałam i zaczęłam odliczać…. było warto. Podekscytowana słuchałam przy gorącej czekoladzie 16 nowych utworów. Taylor uwielbia zaskakiwać i robić niespodzianki. Tak też było tym razem. Kilkanaście sekund po oficjalnej premierze albumu na jej koncie na Instagramie pojawił się kolejny licznik. Za dwie godziny miało coś się wydarzyć. O godzinie 7 naszego czasu Taylor udostępniła suplement do płyty: „The Tortured Poets Department: The Anthology” i 15 kolejnych piosenek. Pisała nowe albumy przez dwa lata, pełny album z 31 piosenkami trwa 2 godziny i 2 minuty.

Kwietniową premierę swojego nowego albumu ogłosiła podczas odbierania Nagroda Grammy- w lutym. Zdobyła wówczas statuetkę za najlepszy album pop pt. „Midnights”.

Wielu jej fanów spodziewało się, że ogłosi ponowne nagranie albumu „Reputation” –z serii (Taylor’s Version) z kilkoma nowymi piosenkami. Tak, jak robiła do tej pory.

Najnowsza płyta wydana na nośnikach tradycyjnych (winyl, CD lub kaseta) „The Tortured Poets Department” zawiera bonusowy utwór, razem 17 piosenek, oraz plakat.

Na krążku znalazły się dwie piosenki nagrane z takimi artystami jak„Fortnight (feat. Post Malone)”, który od razu wskoczył na pierwsze miejsce list przebojów oraz utwór „Florida!!! (feat. Florence + the Machine)”. Album posiada swoje logo, w którym widać litery TTPD – akronim tytułu albumu. Przed oficjalną premierą albumu, w Warszawie, na jednej z kamienic stworzono mural „The Tortured Poets Department”.

Marysia Turko

Gry wideo są bardzo popularne i są jedną z najlepszych rozrywek na świecie. Mamy ogromną ilość gatunków gier. Od chodzenia po lesie, polowania na różne zwierzęta, przez bycie żołnierzem na plaży Omaha, po wcielenie się w ocaleńca apokalipsy zombie. Nie ma prawie żadnych granic co do tematyki gier, jedynie co nas ogranicza to wyobraźnia dlatego wciąż powstają nowe gry. W tym artykule opowiem wam o grach wideo które zostały zrobione przez Polaków. Zastanowimy się również nad zaletami i wadami grania w gry video i nad tym jak zachować równowagę.

Na początku skupimy się na wadach i zaletach grania w gry wideo, bo uważam, że jest to ważny i ciekawy temat. Zalety grania w gry to: poprawa refleksu, rozwój spostrzegawczości, kojarzenia i logicznego myślenia. Gry doskonalą umiejętność podejmowania decyzji, krytycznego myślenia i ponoszenia konsekwencji dokonanych przez nas wyborów. Gry doskonalą również koordynacje wzrokowo – ruchową, wzmacniają poczucie wła-

zawojowały świat pisze Michał Zażdżyk

snej wartości, rozwijają wyobraźnię przestrzenną i umiejętności planowania przestrzennego. I to tylko najważniejsze wartości jakie płyną dla nas z rozsądnego i zrównoważonego grania w gry.

Wiadomo, że w każdym aspekcie obok zalet istnieją również wady. Nie można się ich obawiać czy udawać, że nie istnieją, ale według mnie najlepiej jest mieć ich świadomość i nie bać się o nich mówić. Zbyt długie spędzanie czasu przy konsoli lub komputerze może powodować zakłócenie rytmu naszego zegara biologicznego. W konsekwencji możemy yzacząć cierpieć na zaburzenia snu, osłabi się nasza koncentracja. Może to mieć zły wpływ na naszą edukację, powodować problemy z nawiązywaniem znajomości, może prowadzić do utraty przyjaciół lub nawet rodziny. Możemy czuć się bardziej rozdrażnieni, zdenerwowani, zestresowani i łatwiej możemy wpadać w gniew.

Najważniejsze byśmy umieli zachować równowagę między światem realnym, naszym życiem, a światem wykreowanym przez twórców gier komputerowych. Jeśli znajdzie-

my odpowiedni balans między rozrywką a codziennymi obowiązkami, to nasze życie powinno płynąć w przyjemnym rytmie. Oprócz grania polecam wam znalezienie sobie również innego hobby jak czytanie książek, sport, twórczość artystyczna lub cokolwiek innego, co pozwoli wam oderwać się od wirtualnej rzeczywistości. Brak tej równowagi, stanie się komputerowym molem może spowodować, że w mgnieniu oka utracicie wszystko co kochacie. Lepiej jest pograć godzinę, i mieć wszystko co lubisz, niż grać dwadzieścia cztery godziny na dobę i stracić wszystko lubisz i kochasz.

Teraz opowiem wam o grach które zostały zrobione przez Polaków. Zaczniemy od gry która jest bardzo popularna na całym świecie, stworzo-

na na podstawie książek Andrzeja Sapkowskiego. Gra została zrobiona przez CD Project Red, a tytuł gry to „Wiedźmin 3. Dziki Gon” – i myślę, że nie trzeba nikomu za specjalnie tej gry przedstawiać. Jest to gra w której krajobrazy zapierają dech w piersiach. Mój ulubiony to widok wschodu słońca na wyspach Skellige. Świat „Wiedźmina” to jednak nie tylko piękne widoczki i możliwość właściwie nieograniczonej eksploracji. Ten świat to również fantastyczne i przerażające potwory, z którymi prędzej czy później będziecie musieli się zmierzyć. Przy pomocy miecza, magicznych znaków i petard możecie walczyć z kikimorami, endriagami, biesami, utopcami i wieloma innymi. Nie odzowny będzie również srebrny miecz! W grze wcielacie

nie uwierzycie!- latające samochody, a ludzie modyfikują swoje ciała i w efekcie mają na nim dziwne linie (i nie, to na pewno nie są tatuaże).

Sam świat w Cyberpunk 2077 jest ogromnym miastem, który możecie dowolnie eksplorować.

Następna gra, w której może was zaskoczyć to że jest zrobiona przez Polaków to Dying Light, ze studia Techland. Akcja rozgrywa się w czasie apokalipsy zombie. Jest to trudna rozrywka, wymagająca od was pewnych zdolności i zręcznych

palców, gdyż największą zaletą gracza jest parkour. Dzięki niemu można się szybko przemieszczać po mieście, uciekać przed grupami zombie, a kiedy przychodzi noc, pozwala jak najszybciej brać nogi za pas, żeby nie pożałować że się urodziłeś, bo to właśnie nocą wychodzą najgorsze monstra. Gracz wciela się w Kyla Crane’a, tajnego agenta organizacji GRE, którego zadaniem jest odzyskanie sekretnego pliku, znajdującego się w posiadaniu człowieka, który jest postrachem całego miasta. Kyle dowiaduje się ze plik zawiera plan na użycie wirusa jako broni biologicznej. Druga część gry, jest bardzo podobna do pierwszej. Plusy drugiej części to: większy świat oraz to, że gracz wciela się w inną postać. Jeśli spodoba się wam pierwsza

część, to warto zagrać w drugą!

Techland zrobił też grę o nazwie Call of Juarez, która jest już trochę przestarzała, ale swoim czasie była bardzo popularna. Akcja rozgrywa się na dzikim zachodzie, w Texasie i w Meksyku, w 1882 roku. Gracz wciela się w Reveranda Raya McColla, który poluje na swojego bratanka Billa, niesłusznie oskarżonego o zmordowanie swoich rodziców. Wypuszczono również drugą cześć Call of Juarez: Bound in Blood, której akcja rozgrywa się przed wydarzeniami z pierwszej części między rokiem 1864 a 1866. W trzeciej części Call of Juarez: The Cartel, przenosimy się do roku 2011 do Los Angeles i w Meksyku-ta część nie została jednak dobrze przyjęta przez fanów. W czwartej odsłonie posta-

nowiono powrócić na dziki zachód. Lądujemy w Arizonie, 1910. Wszystkie cztery gry są grane z pierwszej perspektywy i wszystkie mają te same mechaniki grania.

Tak jak zapewne wy ja też byłem zaskoczony, że za tymi super produkcjami stoją Polacy. Myślę, że świat gier komputerowych i ich twórców, to kolejna dziedzina z której – my Polacy – możemy być dumni.

Gry stanowią wspaniałą i kreatywną rozrywkę, dającą nam eksplorować i poznawać niesamowite światy i scenariusze. Najważniejsze jednak byśmy umieli znaleźć złoty środek między światem wirtualnym, a realnym.

Michał Zażdżyk

Puszczykowo—Moje miejsce na ziemi!

Fryderyk Muszyński

Puszczykowo to małe miasto leżące w otulinie Wielkopolskiego Parku Narodowego dwadzieścia kilometrów na północ od Poznania.

To tu w 1946 roku po powrocie z emigracji pisarz i podróżnik Arkady Fiedler kupił starą willę, w której w 1974 roku powstało Muzeum „Pracownia Arkadego Fiedlera”. Arkady Fiedler urodził się 28 listopada 1894 roku w Poznaniu, a zmarł 7 marca 1985 w Puszczykowie. Brał udział w Powstaniu Wielkopolskim, a podczas II Wojny Światowej poznał w Anglii polskich lotników, walczących bohatersko w Bitwie o Wielką Brytanię. Napisał o nich książkę pt. ”Dywizjon 303”. W swoim dorobku pisarz ma 32 książki wydane w 23 językach.

Do Puszczykowa w 1951 roku, przybyli także moi pradziadkowie Leokadia i Edmund Andersohn. Nauczyciele z powołania. Gdy wy-

buchła II Wojna Światowa Edmund został powołany do wojska, a Leokadia w czasie okupacji uczyła potajemnie języka polskiego dzieci krewnych i znajomych. Edmund został aresztowany przez Niemców za to, że wspólnie z braćmi - Stefanem i Kazimierzem, drukowali dokumenty dla Polaków przebywających w Galicji. Edmund został wywieziony do obozu pracy w Niemczech gdzie zorganizował szkołę dla polskich dzieci.

Arkady Fiedler i Edmund Andersohn bardzo dobrze się znali i przyjaźnili, a ich synowie Marek i Aleksander (mój dziadek) chodzili do tej samej klasy w liceum.

Mój drugi pradziadek- Józef Figiński kupił w latach 50-tych działkę w Puszczykowie, na której postawił mały domek letniskowy dokładnie naprzeciwko willi, w której mieszkał Arkady i w której w późniejszych latach powstało Muzeum. Dziadek Józef też bardzo dobrze znał się z Arkadym, ponieważ chodził do niego grać w szachy.

Gdy Edmund i Leokadia trafili do Puszczykowa zamieszkali z dziećmi w tamtejszej szkole podstawowej. Leokadia została kierowniczką szkoły, a po dwóch latach funkcję tę przejął Edmund. Moi pradziadkowie tak bardzo przysłużyli się mieszkańcom Puszczykowa, że miasto postanowiło uhonorować poprzez nazwanie ulicy ich imieniem.

Kwestią czasu było aby moi dziadkowie Ewa i Aleksander poznali się. Owocem tej miłości jest moja mama Olga Andersohn.

Życie mojej rodziny i rodziny Fiedlerów przeplata się ze sobą od ponad 70 lat. Moja mama spędzała letnie wakacje bawiąc się z wnukami Arkadego, a ja i mój brat Viktor z jego prawnukami. Teren Muzeum był dla nas, dzieci zawsze miejscem magicznym, pełnym eksponatów z całego świata, które Arkady przywoził ze swoich dalekich podróży. Szczególnie w czasach komunistycznych, kiedy ludzie nie mieli paszportów, a daleki świat znali tylko z filmów podróżniczych muzeum było oknem na świat. Rozbudzało wyobraźnię i chęć przeżycia wielkiej przygody.

Muzeum to nie tylko budynek ale także Ogród Kultur i Tolerancji, w którym można podziwiać wiele ciekawych figur czy budowli jak np. samolot Hurricane w skali 1:1, żaglowiec Kolumba „Santa Maria przedstawiony jest w skali 1:1, czy posąg z Wyspy Wielkanocnej.

Pasja i twórczość Arkadego miała wpływ na wiele pokoleń. Jego synowie i wnuki kontynuują jego dzieło jeżdżąc po świecie, pisząc książki czy nagrywając filmy historyczne i podróżnicze.

Moi rodzice, 11 lat temu podjęli decyzję o wyjeździe do Walii i naszą wielką pasją jest zwiedzanie i odkrywanie tego przepięknego kraju, a także szukanie miejsc, związanych z historią naszej ojczyzny. Jesteśmy pewni, że to właśnie czas spędzony w w miejscu tak niezwykłym jak muzeum w Puszczykowie rozbudził naszą chęć do poznawania świata.

Fryderyk Muszyński

Latająca

Jak będę dorosły zostanę weterynarzem, bo uwielbiam zwierzęta i chcę im pomagać. Ze wszystkich zwierząt na świecie najbardziej fascynuje mnie polatucha, czyli latająca wiewiórka.

Teraz napiszę Wam fakty o polatuchach, o których nie wiedziałem, ale teraz wiem.

Polatucha zamieszkuje lasy mieszane i iglaste na terenach Europy Wschodniej i Północnej oraz w Azji. Najczęściej można ją spotkać w Estonii, Finlandii, na Łotwie i na Syberii.

Polatuchy to małe szare gryzonie z białymi brzuszkami. Ich długość ciała wynosi 20 centymetrów, a długość ogona nawet 15 centymetrów. Ich futerko jest grube i miękkie.

Polatuchy jedzą pyłki kwiatowe i nektary, a także owady (świerszcze, karaczany, poczwarki much, szarańczę – ohyda!)

Polatucha to zwierzę aktywne w nocy. Przebywa prawie cały czas w koronach drzew, a porusza się wśród nich dzięki ostrym pazur-

wiewiórka Viktora

kom, szerokiemu ogonowi, służącemu jako ster oraz dzięki błonie lotnej, czyli fałdowi skóry, który ciągnie się pomiędzy przednimi a tylnymi łapkami. Polatuchy tak naprawdę nie latają, tylko robią skok, który nazywa się lotem ślizgowym i może mieć długość nawet 50 metrów. Natomiast podczas hamowania wyciągają wszystkie cztery kończyny do przodu unosząc ogon. Dzięki temu wyglądają jak mały spadochron.

Polatuchy mieszkają w dziuplach, gdzie budują swoje gniazda, a także rodzą młode. Ciąża trwa 5 tygodni, po której na świat przychodzą od dwóch do czterech maluchów.

Moim wielkim marzeniem jest posiadanie latającej wiewiórki w domu, albo nawet dwóch, bo to bardzo towarzyskie zwierzątka.

Viktor Muszyński

Lego jest moją ulubioną zabawką. Można z niego zbudować wszystko, na przykład smoki i dinozaury. Moje ulubione lego to Lego Ninjago. Lubię tę serię bo ma wiele gadżetów z których szczególnie lubię miecze. Podobają mi się budowle, takie jak plac treningowy dla ninja i fantastyczne pojazdy.

W Lego Ninjago podoba mi się to, że są moce żywiołów, na przykład moc żywiołów ognia, wody, ziemi i lodu. Jest też Ninja, który ma moc zielonej energii.

W swojej kolekcji mam wielkiego smo-

ka Zane’a, złotego senseia Wu, wszystkich ninja i ich przeciwników. W mojej kolekcji brakuje mi jeszcze kilku zestawów. Moim marzeniem jest zdobyć Kryształowego Króla, i latający statek o nazwie „Perła”.

Bardzo lubię tworzyć różne budowle i ostatnio wymyśliłem i złożyłem postać Lorda Biznesa, który miał swoje biuro i samochody. Lego dają mi możliwość budowania tego co sobie wymyślę.

Mogę budować całe miasta i światy. Mam Lego Star Wars, Lego Harry Potter i Lego Minecraft. Podoba mi się też seria Lego City.

Oprócz klocków, Lego to też gry na Play Station, gazety do których dołączane są klocki. Są też bajki telewizyjne i książki. Jak się domyślacie moją ulubioną bajką jest Lego Ninjago. A moją ulubioną grą na Play Station jest Lego Hobbit.

Leon Czubatka

POLSKIE JEDZENIE

Aleksandra Wawrzyszuk

Turyści chętnie odwiedzają Polskę ze względu na wyśmienitą kuchnię. Wiele z potraw jest mięsnych, pełnych kalorii i smaku. Oto mój subiektywny wybór najsmaczniejszych: Kotlety schabowe z ziemniakami: Polski panierowany kotlet schabowy podawany z ziemniakami i np. ogórkami kiszonymi. To proste danie, wystarczy rozbić kawałek schabu i zanurzyć go w mleku, a następnie obtoczyć w mące, jajku i bułce tartej, a następnie usmażyć.

Chrust: Znany również: faworkami. To szybki i łatwy deser przygotowywany w Polsce w okresie karnawału. To w zasadzie kawałki ciasta, skręcone i smażone w głębokim tłuszczu, posypane cukrem pudrem. Wiele osób nazywa je polskimi anielskimi skrzydłami.

Rosół: Tradycyjna zupa z kurczaka, która jest niezwykle łatwa w przygotowaniu i smakuje niesamowicie. Uważa się, że rosół ma magiczną moc uzdrawiania, dlatego jest przygotowywany i przynoszony ludziom do szpitala, aby poczuli się lepiej.

Zupa pomidorowa: Zupa pomidorowa przygotowywana tylko z 3 głównych składników: (bulionu drobiowego, przecieru pomidorowego i śmietany). „Pomidorówkę, najczęściej spożywamy w poniedziałek, ponieważ jest przygotowywana z resztek rosół z obiadu niedzielnego.

Gołąbki: Przyprawione, mielone mięso zmieszane z ryżem, zawinięte w delikatne liście kapusty. Skąpane w bogatym sosie pomidorowym. Gołąbki nastrajają mnie nostalgicznie, przywołują wspomnienia z podróży do Polski.

Pierogi: to krążki cienkiego, elastycznego ciasta, napełniane różnorodnymi farszami. Ja najbardziej lubię te z serem i zmieniarkami, podawanymi z maślanym sosem cebulowym - nie trzeba ich nawet próbować, aby wiedzieć, jak sma-

Są ciekawi świata. Mają po „naście” lat, sprecyzowane zainteresowania i marzenia. Chcą rozwijać swoje pasje i talenty. „Akademia

Młodych Dziennikarzy” oddaje w wasze ręce trzeci numer gazety dla młodych Polonusów.

W projekcie biorą udział dzieci i młodzież polonijna, które chcą rozwijać swoje zainteresowania związane z językiem polskim, historią, sztuką i mediami tradycyjnymi. Przedsięwzięcie zrodziło się właśnie z myślą o nich: młodych Polonusach mieszkających i uczących się w Walii.

Uczestniczą w warsztatach dziennikarskich, piszą, szukają informacji i zgłębiają tajniki sztuki reporterskiej. Nie boją się zadawać pytania i konfrontować z otrzymanymi odpowiedziami.

W ramach Polish Heritage Day Akademia Młodych Dziennikarzy”

będziemy zajmować się projektem „Bezsenność ‘44”. Projekt skupia się na dwóch aspektach: opowiadaniu i nauczaniu historii oraz stworzeniu prototypu gry planszowej skierowanej do młodzieży polonijnej. Zaznajomienie młodzieży z historią i literaturą drugiej wojny światowej z perspektywy Państwa Polskiego.

?Projekt jest otwarty i każdy może do niego dołączyć. Spotykamy się w każdy czwartek, o godzinie 18.00 w Zion Baptism Chaple 2 Island Pl, Llanelli SA15 1SG. Serdecznie zapraszamy!

Olimpia Bork

DOROTHEA

Między szczytami, przy głębokiej wodzie

Kilka budynków w lesie przycupnęło

Nikt tam nie zajrzy, nikt nie zaśpiewa

Powietrze wisi, szczęście usnęło

Mgły wyziewają przez wybite szyby

Mech rośnie tam, gdzie siadały koty

Zegar na wieży nie bije nikomu

Nie ma górników, maszyn, roboty

I cóż, że na liście świata jesteśmy

Bogatym dziedzictwem, historią znamienną

Dachy zniknęły, ścian już ubywa

Nikt już nie chodzi drogą kamienną

Daniel Stefanowicz

mapa świata

lubię te twoje zmarszczki pięknie nieprzykryte pudrem rzeki przeżyć ślady momentów i wieczności oczekiwania na nigdy niedoszłe chwile pajęczyny związków i przyjaźni siatki połączeń dawniej z teraz delikatne witraże niezapomnienia cudownie dzikie abstrakcje mapa twojego świata najpiękniejsze są te promieniujące z kącików twych oczu

niepodważalny dowód na milion uśmiechów mój świat w tym jednym

Teraz

Paulina Czubatka

Deszczowa

W chwili swojego przyjazdu zmienił oblicze miejsca, w którym się znalazł. Z okna swojego pokoju codziennie obserwował wracających z kopalni górników. Zafascynowany ich ciężką pracą stworzył niepowtarzalne obraz. Przesycone duszną i deszczową atmosferą południowej Walii, prace do dziś podbiją serca na całym świecie. Josef Herman- malarz, który wyemigrował z Polski w 1938 roku. W 1944 roku trafił do Ystradgynlais, gdzie osiadł na dziesięć lat. Był integralną częścią lokalnej społeczności, a miejscowi wołali na niego Joe Bech Patrzymy na wzgórza rozciągajcie się ponad Ystradgynlais. Zielone, gdzieniegdzie porośnięte lasem, z nagimi skałami i białymi kropeczkami rozsianych po nich owiec. – To wszystko wyglądało trochę inaczej, gdy przebywał tu Josef. Wszędzie były kopalnie i słupy telegraficzne, który odcisnęły mocne piętno na jego twórczości – wyjaśnia Pete Bryan z Josef Herman Art Foundation. Oczami wyobraźni widzę jak zielone, sielankowo wyglądające wzgórza przeistaczają się w rozprute brzuchy kopalnianych potworów. Niemal słyszę równomierny tupot górników wracających z porannej zmiany.

-Josef był zafascynowany ciężko pracującymi Walijczykami. Został sam i szukał rodziny Myślę, że odnalazł ją w Ystradgynlais - wspomina Betty Watkins z Josef Herman Art Foundation. Josef Herman i jego twórczość zaistniały w naszej świadomości i pozostaną do końca. Jego powiązania z Polską i Walią są kolejnym łącznikiem dla naszej książki „Szepty w deszczu. Antologia poezji polskiej w Walii”.

Odkąd zobaczyłam obrazy Josefa i poznałam jego życiorys, wiedziałam, że muszę zrobić wszystko by powiązać go z naszą publikacją.

Ta antologia jest pierwszą taką książką w Walii. Josef – według mojej wiedzy- był pierwszym, tak artystycznie zaangażowanym Polakiem w Walii. Myślę, że szkic z jego czasu spędzonego w Ystradgynlais doskonale oddaje walijski klimat. W wyborze okładki pomagał nam sam Adam Czerniawski. Myślę, że „Women in the rain” idealnie ilustrują nasza antologię. Josef Herman to wspaniała i fascynująca postać świata sztuki. W 1962 roku zdobył złoty medal na National Eisteddfod w Walii. Jego obrazy możemy podziwiać w Ystradgynlais, Glynn Vivian Gallery w Swansea i w Muzeum Narodowym w Cardiff. Paulina Czubatka Foto. Pc.

W tej zieleni

Miners, Glynn Vivian Galery Swansea
Walia w malarstwie Polaka

Szepty w deszczu

niewypowiedziane

Zbliżamy się do premiery pierwszej antologii polskiej poezji współczesnej w Walii. „Szepty w deszczu” to tytuł niezwykłej pozycji, przygotowanej z pieczołowitością i uwagą. Każdy szczegół tej książki będzie dopracowany. Wszystko będzie się ze sobą łączyć i przeplatać. Książka tworzy integralne dzieło połączenia poezji i obrazu.

W „Szeptach w deszczu. Pierwszej antologii poezji polskiej w Walii” będziecie mogli przeczytać wiersze Olimpii Bork, Tomasza Brzezińskiego, Wojciecha Czubatki, Pauliny Czubatki, Małgorzaty Piotrowskiej, Mariusza Sobańskiego oraz Daniela Stefanowicza. Wnikliwy i błyskotliwy wstęp napisali Adam Czerniawski, wybitny poeta, tłumacz i pisarz oraz Dame Nia Griffith MP z Llanelli. Na okładkę wybraliśmy najbardziej walijski i polski akcent jaki mogliśmy znaleźć – obraz Josefa Hermana, polskiego malarza żydowskiego pochodzenia, który przez dziesięć lat żył i tworzył w południowo walijskim Ystradgynlais.

Premiera książki już wkrótce!

Cóż z tego że góra cieszy się złą sławą

Że ciągną się tam szeregi

Brudnych domów o nagich szarych ścianach

My przecież u podnóża będziemy mieć

Swój ogród

Cóż z tego że dom już zbudowany

Że stoi w tym miejscu 70 lat

Nie będziemy go burzyć

Nie będziemy przyglądać się żmudnej pracy

Kuli na łańcuchu

Projekt przygotowany i zrealizowany przez Association of Polish Journalists and Writers in Wales Dialog, przy wsparciu Polish Ludek Community Group i Konsulatu Generalnego w Manchesterze.

Adam Czerniawski zmarł 29

lutego 2024 roku

Był naszym mentorem, przewodnikiem i dobrym duchem. Nie odmówił nam pomocy i żywo zainteresował się naszym pomysłem. Był naszym doradcą, pomógł wybrać nam okładkę i dopingował we wszystkich działaniach związanych z poezją i kulturalną działalnością Polaków na emigracji. Adam Czerniawski był człowiekiem pogodnym i serdecznym. Jego erudycja, mądrość i wiedza na temat literatury oraz świata była imponująca, i to właśnie pamięci Adama Czerniawskiego chciałabym zadedykować tę antologię.

Każde spotkanie z panem Adamem pobudzało intelektualnie i czułam się onieśmielona możliwością obcowania z tak wielkim poetą. Dzięki niemu uwierzyłam mocniej w siebie i w to co robię. Na zawszę zapamiętam nasze „obiady czwartkowe” podczas których pan Adam opowiadał o swoich przeżyciach, spotkaniach z osobowościami ze świata literatury i sztuki. Nie zapomnę dyskusji o samym akcie pisania i o grupie „Kontynenty”. Wiele anegdot i historii zachowam w pamięci na zawsze. A wiersz „Polowanie na jednorożca” jest jednym z najgenialniejszych utworów poetyckich jaki było dane mi przeczytać. Panie Adamie dziękuję za wszystko. Paulina Czubatka

Adam Czerniawski

Portret Feliks Topolski

Adam Czerniawski (ur. 20 grudnia 1934 w Warszawie, zm. 2024 w Walii) – polski poeta, prozaik, krytyk, tłumacz, rzecznik kultury polskiej na świecie. Adam Czerniawski zajmował się przekładaniem na język angielski poezji polskiej różnych epok, (...na przestrzeni wielu lat udało mi się przełożyć przeszło trzysta wierszy, a może, żeby oddać sprawiedliwość naszej poezji, trzeba by było przełożyć ich siedemset...), a także prozę i filozofię. Laureat wielu nagród i wyróżnień.

Pójdziemy do parku w głębokiej dolinie

Wzdłuż strumienia rwącego ścieżką

Spotkać garbusa wspartego o ławkę

I włączyć się w nurt rozmowy o psach kwiatach

Chłopcach

Grających w piłkę w cieniu sekwoi

Wojciech Czubatka

Na obczyźnie

Czy chleb tostowy, może stać się chlebem powszednim?

Takim, który podnosi się z ziemi przez [uszanowanie.

I czy ta ziemia, będzie kiedyś matką?

Heavy metal spod znaku czerwonego

Pewnie wielu z moich czytelników wie, że od kilkunastu lat mieszkam w Walii. Tutaj urodzili się dwaj z moich trzech synów. Przez ten czas Walia stała się moim pierwszym domem i drugą ojczyzną. To właśnie tutaj zdecydowałem się zarabiać na mój chleb powszedni i zmagać się z materią codzienności. Tutaj też – w walijskich górach i wśród celtyckich dębów, leczę swoją duszę. A że muzyką mojej duszy jest od zawsze tradycyjny hard rock i heavy metal, pragnę niniejszym tekstem oddać hołd wszystkim walijskim twórcom, którzy tę muzykę uprawiali i uprawiają.

Najpierw jednak kilka słów wprowadzenia dla tych którzy niespecjalnie kojarzą walijskie klimaty. Walia to kraj będący częścią Wielkiej Brytanii. Kraj celtycki, w którym poza angielskim, mówi się też w języku walijskim. Bardzo pięknym i oryginalnym – niepodobnym do żadnego innego języ- ka na świe`cie. Sama nazwa kraju, w tymże języku brzmi Cymru (czytaj Kamri), co przetłumaczyć można jako swojak, przyjaciel. Tak mi się kojarzy, iż w staropolskim było podobnie brzmiące słowo kamrat. Jako tolkienista wspomnieć muszę, że na języku walijskim Tolkien oparł jeden z wymyślonych przez siebie języków elfickich. I faktycznie, Walijczyk może wykłócać się w swoim języku o źle przeprowadzony remont dachu, a brzmi niczym czarodziej z jakiejś sagi fantasy. Zresztą właśnie z Walii wywodzi się legenda o czarodzieju Merlinie, a położone nie tak daleko od mojego miejsca zamieszkania miasto Carmarthen, było w starożytności zagłębiem druidyzmu. Walia zajmuje południowo- zachodnią część wyspy, na zachód od Anglii. Leży nad Morzem Irlandzkim i Celtyckim. Dlatego mamy tu zarówno malownicze plaże, jak i góry. Tylko z pogodą bywa problem. Jeśli ktoś zapyta, czy w Walii pada 365 dni w roku, zaprzeczę. Pada znacznie częściej.

W tym kraju, występuje największa na świecie ilość zamków. Mała Walia ma ich ponad 600. Wiele z nich zwiedziłem już po kilka razy, ale we wszystkich jeszcze nie byłem. Walia jest też chyba najbardziej nawiedzonym miejscem na świecie, bowiem każda wioska, każdy zakątek, mają jakieś opanowane przez duchy zamczysko, pub, dom, jezior, górę czy nawet las. Zresztą zagadnięty przez turystę autochton, będzie wam długo i malowniczo opowiadał, że jego akurat wieś jest najbardziej nawiedzonym miejscem w

Tekst pochodzi z bloga prowadzonego przez Wojtka: metalfrenzi.wordpress.com

Zdjęcia Paulina Czubatka

Walii. Nie mam tu miejsca na wchodzenie w szczegóły, ale przez kilkanaście lat zgromadziliśmy z żoną wiele niesamowitych historii i ciekawostek, wartych opowiedzenia. Może kiedyś założymy bloga albo nawet kanał na ten temat. Mam już nawet tytuł: Paranormal WalesTVti. Napiszę jeszcze tylko o tym, że flaga Walii ma biało zielone kolory, ale co ważniejsze ozdabia ją czerwony smok, który w starożytności był godłem celtyckiego plemienia Brytów. Znacie jakiś inny kraj, który ma w godle smoka? Ja nie znam. Walia nie jest jakimś wielkim krajem. Od zawsze musiała się borykać z angielską ekspansją. Mieszkańcom zakazywano mó-

wienia w rodzimym języku, kultywowania własnych zwyczajów itd. Do dziś wielu Anglików naśmiewa się z Walijczyków i traktuje ich jak zacofańców. Mimo swego oddalenia od głównego nurtu wydarzeń Walia miała jednak istotny wkład w rozwój klasycznego hard rocka i heavy metalu.

Napisałem wcześniej, że artykułem tym chcę oddać hołd walijskim muzykom. Na początek pozwólcie jednak, iż oddam co należne walijskiemu genius loci – duchowi miejsca.

To właśnie w walijskich górach powstało bowiem wiele klasycznych utworów grupy Led Zeppelin. Na początku lat 70-tych

muzycy tego zespołu upatrzyli sobie wiejski dom, położony w górach Snowdonii. Chata nosiła walijską nazwę Bron Yr Aur. To właśnie tutaj powstał materiał na trzeci album grupy. Bardziej folkowy, przesycony duchem natury. Odmienny od wcześniejszych wydawnictw zespołu. Nie da się ukryć, że klimat walijskich gór, mocno wpłynął na angielskich muzyków. Podobno w tejże chacie, Jimie Page stworzył największy przebój grupy, nieśmiertelną piosenkę Stairway To Heaven. W miejscowości Brecon w środkowej Walii urodził się natomiast Roger Glover, basista grupy Deep Purple, której nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Roger grał też m. in. w Rainbow Richie Blackmorea, był także wziętym producentem nagrań. Produkował na przykład albumy zespołu Nazareth.

Ze stolicy Walii Cardiff pochodzi natomiast grupa Budgie. Co ciekawe, zespół ten ma kultowy status w Polsce. Na nagraniach Budgie, takich jak Crash Course in Brain Surgery, czy Breadfan, swój wczesny styl zbudowała Metallica. Amerykańska grupa lubiła zresztą coverować utwory Papużki. Przynajmniej pięć pierwszych płyt Budgie, nagranych w latach 1971 – 1975 to klasyka ciężkiego, krwistego hard rocka. A i później zespołowi zdarzało się nagrać interesujące rzeczy.

Z Cardiff pochodzi też grupa Lone Star, która wydała dwie płyty w latach 19761977. Odpowiednio są to Lone Star i Firing on All Six. Zespół grał muzykę będącą bardzo ciekawym połączeniem hard rocka z rockiem progresywnym. Liderem formacji był John Sloman, który później współpracował z całą hard rockową śmietanką. Grał na płytach grup UFO, Uriah Heep i Gary Moore’a. Walia zaznaczyła też swoją obecność na scenie Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu. Najbardziej znaną spośród walijskich kapel tego ruchu, jest grupa Persian Risk, podobnie jak Budgie pochodząca z Cardiff. Jej założyciel, Phil Campbell, urodził się jednak w małej miejscowości Pontypridd. Campbell jest jednak bardziej znany z tego, iż w połowie lat 80-tych został gitarzystą legendarnej grupy Motorhead. Pierwszy album na jakim zagrał to Orgasmatron z roku 1986. W Motorhead grał aż do śmierci Lemmyego i wielokrotnie na koncertach, zobaczyć można było na jego gitarze walijską flagę z charakterystycznym czerwonym smokiem. Dziś Phil występuje we własnej grupie Bastard Sons. Parę lat temu byłem na ich koncercie w Swansea.

Co ciekawe, sam lider Motorhead – Lemmy Kilmister, pewien okres swego dzieciństwa spędził na walijskiej wyspie Anglesey, ale to tak na marginesie.

Z Walii pochodzą również trzy mniej znane kapele wspomnianego ruchu

NWOBHM: Traitors Gate, Samurai, oraz zespół Y Diawled. Pierwsza założona została w miejscowości Pontypool i w roku 1985 wydała EP Devil Takes the

High Road. Druga pochodzi z Merthyr Tydfil (spróbujcie to wymówić – ja zazwyczaj mówię Myrty Fyrty). Wypuściła dwa albumy Sacred Blade (1984) i Weapon Master (1986).

Na szczególną uwagę zasługuje trzecia z wymienionych grup - Y Diawled, z Crymych w Pembrokeshire. Kapela w roku 1982 zamieściła nagranie na wydawnictwie składankowym. W roku kolejnym zarejestrowała zaś dwa single. Dorobek może niezbyt bogaty, ale grupa warta jest poznania, bowiem jest to jedyny w tym zestawieniu zespół śpiewający w języku walijskim. Ciekawostką jest też, że grupa miała w składzie wokalistkę. Na zakończenie wspomnieć muszę o kolejnej znaczącej grupie pochodzącej z Cardiff. Mowa o zespole Tredegar, założonym przez dwóch byłych muzyków, przywoływanej już tutaj grupy Budgie. Wszyscy zapewne pamiętają, że klasyczny skład Papużki to Burke Shelley, Tony Bourge i Ray Phillips. Drogi muzyków rozeszły się około roku 1978. Shelley kontynuował karierę w innych składach, a o gitarzyście i perkusiście na długo zrobiło się cicho. Wrócili na scenę w roku 1982, zakładając kapelę Tredegar (nazwa jednej z walijskich wiosek). W roku 1986 wydali swoją jedyną płytę Tredegar, zawierającą melodyjną muzykę heavy meta-

Manchesteru stąd daleko. Niegdyś kwitł tu przemysł wydobywczy. Walijski węgiel był najlepszy na świecie. Dziś Walia żyje z usług i turystyki. No i rzecz jasna są też farmerzy i wszędobylskie owce. Walijskie grupy chcące grać heavy metal czy hard rock, miały naprawdę trudny start. Jak bardzo po macoszemu traktowani byli muzycy z tego kraju świadczyć może wypowiedzi legendarnego DJ-a Neala Keya, zaczerpnięta z książki Martina Popoffa Wheels of Steel – Eksplozja Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu. Omawiając muzykę Budgie, Kay powiedział: Muzycy Budgie pochodzili z Walii, wiesz? Prawdopodobnie pół dnia siedzieli na swoich muchomorkach. Nowa fala wróżek, prawda?

Można się śmiać z tego sformułowania. Można się wkurzać. Ale tak naprawdę ja lubię to, że Walia nie jest centrum świata. I śmieszy mnie, gdy przyjeżdżający tu Polacy z Londynu zadzierają nosa i puszą się swoim wielkomiejskim sznytem. Bo ja mam na co dzień prastare celtyckie dęby, okryte mgłą szczyty gór i wzburzone morze, uderzające o strome klify. Słyszę na co dzień celtycki język i widzę dookoła motyw czerwonego smoka. I czuję też dumę, że hard rockowa legenda Budgie, najbardziej doceniona została właśnie w Polsce. Kraju gdzie się urodziłem i skąd

Log Rafts to Freedom by Linda Gallagher – The story of her father

Jerzy was thirteen when the Second World War broke out, and fourteen when the Russians deported him, his brother, and his father to Siberia. When he was fifteen, his father died. Jerzy and his older brother, Stanisław, escaped from the labor camp in Siberia on a log raft they had helped to build themselves. They traveled through many countries in Central Asia and eventually settled peacefully in Great Britain.

Jerzy Dąbrowski wrote down his memoirs for the first time when he was 68. He gave the manuscripts to his four children. His daughter, Linda Gallagher, decided to complete and publish her father's story. The result of their work is the book "Log Rafts to Freedom" published in May this year.

Linda dedicated the book "To my children and grandchildren so that they can learn more about their Polish roots." She edited the manuscript and researched the background of his story. The book contains many carefully selected photos. Sarah Clarke, Jerzy's granddaughter, designed the cover based on her grandfather's drawings.

Paulina Czubatka: - Where did the idea to edit and publish your father's memoirs come from? What was he like, and how do you remember him?

Linda Gallagher: - My father hardly told us anything about what he had experienced during World War II. All the information we received was vague, and I think it was too traumatic for him to tell us. Only at 68 did he write down what he had experienced and gave me, my brothers, and my sister the manuscript. Finally, we got to know his unique story for the first time. Then my relationship with my dad gradually changed. I don't want to be misunderstood. I've always connected with my father, but then something changed. I know he let go of that burden, all that was hidden inside of him, and when he had written it down, it seemed like he breathed a sigh of relief. He had wanted to publish these memoirs in the book, so he started to work with a vanity publishing house. Later, his

health deteriorated and my father passed away in 2018, aged 92. After his death, I didn't know what to do with his manuscript for a long time but I just started to edit his writing. The whole process was interrupted by the pandemic. During the pandemic, I started looking for various information, expanding my knowledge about the history of Poland from the period of the Second World War. I also corrected his English grammar. There were a lot of specific anecdotes, and jokes which were not necessarily an important part of his story. I also tidied up some of my father's poems in his book so that they were easier to read. I have to admit it was hard work but I enjoyed the challenge. Thanks to this, I learned a lot about myself and my roots. My father was quite secretive, but he was a good man, though a bit rough at times because of his past. I would like this book to help my children and grandchildren to understand the Polish element in themselves. PC. Is it important for you to have Polish roots?

LG. Very important! Hence all this work and the publication of the book. I remember when I went to Poland for the first time. When I crossed the Polish border I felt at home. It's strange because I didn't feel that way in England or Wales.

The next time I went to Poland with my husband we met part of my father’s family. We will try to go there again from time to time. I know that Polish roots are also important to my daughter, who made the cover for the book.

It's hard to describe this feeling in words. I often hear that I have a Polish face, that you can see that I am Polish, and I am very proud of it. In my book, my father's narrative and my research are intertwined. He draws the narrative in his way, and I supplement it with historical or factual data. There are, for example, drawings of the cabin where my father lived when he was in Siberia, and the raft on which he and his brother Stanisław escaped.

by as many people as possible so we changed the title and edited the blurb at the back to make it more appealing. The cover is very similar to my father’s original; it contains elements of several of my father's drawings from his time in Siberia.

PC. - The photos in the book are fascinating. We can see pictures of your father and your family. I have to admit that I am moved by such photos. What was your dad's life like after the war ended?

LG. - My father started studying architecture at the Polish School of Architecture, part of the Polish University College in London. He was a great architect! He married my mother - Gwen. They had four children, that is, me and my brothers and sister. We moved around a lot. I was quite a shy person, so these frequent moves didn't help. I remember Polish flavors from my childhood: kabanos sausages that my dad used to buy in Polish stores - they are no longer available – and Gołapki, Krówki Fudge candies, and Katarzynki cookies. Our lives were ordinary, although you could always feel the stigma of the war imprinted on the lives of our dad and our family, even if we didn't talk about it.

PC. - Linda, thank you for the interview and I wish you success with the book. I think that the story of Jerzy Henryk Dąbrowski is fascinating and will find many readers, both Polish and British.

LG. - Also, thank you for interviewing me. The book by Linda Gallagher and Jerzy Henryk Dąbrowski is also our Polish history. It makes it easier to understand what we went through during the Second World War. Its great advantage is that it is written in English, which allows us to explain the Poles to the British in their language.

PC. - It was based on your father's drawings that Sarah designed the cover, which I must admit is beautiful, eye-catching, and invites you to look at the book. The title has also changed. Why didn't you stick with the original version?

LG. - The first version was "This and That. Siberia Too!”. It was Dad’s idea for his memoirs but it didn’t fit this completed book. My daughter and I wanted the book to be read

I came across one quote in which Jerzy talks about how he felt when he came to Great Britain: “There was so much to learn in Britain. Guy Fawkes night, fireworks and burning a “guy” were completely outside my understanding! Street fairs were also new to me – I wasn’t interested in buying any unnecessary second-hand ‘junk,’ but I did have a go at the shooting range. I noticed that, at first, all my bullets landed too far to the left and too low, so I adjusted where I aimed, ignoring all the bullseyes, and suddenly found, to the cheers of the onlookers and the disappointment of the stall holder, that I was winning a prize with every shot!”

The book "Log Rafts to Freedom" can be purchased on the Amazon platform. Paulina Czubatka

Photo: Paulina Czubatka

Nazywam się Mariola Pacholarz i mieszkam w Wielkiej Brytanii od 2005 roku. Logopeda, lingwista, tłumacz polsko -angielski, magister Nauczania Języka Angielskiego jako Języka Obcego (TEFL), specjalista od komunikacji i języka. Mama dwóch wspaniałych dwujęzycznych chłopców, Dominika i Olivera.

Przez 13 lat mieszkałam w Londynie .Od 2018

roku wraz z moją rodziną przeprowadziliśmy się do pięknego miasta portowego Liverpool, gdzie założyłam Naszą Polską Szkołę, wspierając polskie rodziny oraz ich dzieci w nauce języka polskiego, przekazywałam polską kulturę i tradycję. Po pięciu intensywnych latach pracy postanowiłam przekształcić naszą placówkę w centrum językowo-logopedyczne (My Language Centre ), w którym udzielam wsparcie logopedycznego dzieciom dwujęzycznym na terenie Merseyside prowadząć zajęcia indywidualne oraz online; wspomagam dzieci i młodzież w terapii logopedycznej, pomagam w redukcji poszczególnych dysfunkcji językowych, dobieram odpowiednie metody nauki języka polskiego i angielskiego; czytanie metodą sylabową oraz prowadzę zajęcia

Polish Community Group RAZEM, to grupa, która formalnie zawiązała się w Llanelli w ubiegłym roku. Jednak nie od dzisiaj biorą czynny udział w życiu parafii i Polonii. To oni jako pierwsi zorganizowali pomoc dla Ukrainy w tej części Walii 2022. Charyzma, zaangażowanie, empatia, wiara w ludzi i wzajemna życzliwość sprawiają, że stowarzyszenie skupia setki parafian z polskiej „starej” i „nowej” emigracji. Sercem stowarzyszenia są trzy energiczne panie, które na co dzień pracują na cały etat, prowadzą domy, w weekendy poświęcają swój czas lokalnej społeczności. Gosia Kujawa, Ewa Wawrzyszuk i Urszula Krysztoforska, dyrektorka chóru. Nie można nie wspomnieć o ich mężach, którzy kibicują i wspierają czynnie wspierają swoje żony.

Polish Community Group RAZEM jest organizatorem wielu wydarzeń polonijnych w Llanelli, a działają w holu przy Kościele Katolickim Our Lady, Queen of Peace.

Ludek Polish Community Group to działająca na terenie Newport organizacja polonijna. Jej założycielka Zuzka Hilton, na tym terenie aktywnie działa od 2007 roku.

To pro-społeczna, działająca na zasadzie wolontariatu, zaangażowana grupa życzliwych sobie ludzi, którzy w Newport są rozpoznawani i cenieni od lat- zarówno wśród Polonii jak i lokalnej społeczności. Zuzka Hilton, kobieta wulkan, społecznica, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Jej działalność obejmuje obszary szeroko pojmowanej kultury słowa i obrazu, edukacji społecznej i integracji.Pierwszym jej przedsięwzięciem była polonijna grupa Polish in Wales Organization Piwo, która gromadziła pierwszych emigrantów, którzy osiedlali się w Walii i Newport po wejściu Polski do UE. W sposób niezobowiązujący działali na rzecz promocji polskiej kultury, tradycji i języka w Newport. Potem była działalność na rzecz lokalnych kobiet, powstała Cafe Ludek, gdzie Polonia miała swoje miejsce. Jej charyzma sprawia, że potrafi zjednać ludzi wokół siebie. Wydarzenia, spotkania i warsztaty dla Polaków w całej Walii to tylko ułamek tego co robi na co dzień, dla pozytywnego wizerunku Polonii w Walii. Jest dobrym duchem. Chciałaby, żeby każdy Polak miał swoje miejsce, w którym znajdzie nowych przyjaciół, znajdzie pomoc i na emigracji nie będzie czuł się samotny.

z terapii ręki oraz integracji sensorycznej; wspieram dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi (autyzm, ASD, ADHD). Uwielbiam pracować z dziećmi. Jestem bardzo radosną i pełną energii osobą, nigdy się nie poddaję i kocham moją pracę!!! Jestem dumna, że jestem Polką, która przekazała wiedzę, kulturę, religię, tradycję oraz język polski swoim dzieciom.

Zapraszam do kontaktu! email: mylanguagecentre1@gmail.com; fanpage: MyLanguage Centre/ LogopedaLiverpool

Numer telefonu: 07307 090 055

Na swoim koncie mają kiermasz świąteczny, pierwsze polskie kolędowanie w Llanelli, bal karnawałowy dla dzieci, konkurs na najpiękniejszą palme wielkanocną. Pomagają każdemu, kto poprosi ich o pomoc. Dzięki ich inicjatywie powstał chórek dziecięcy „Wesołe nutki”, który zachwyca każdym swoim występem.

Od samego początku wspierała nasze stowarzyszenie a dzięki wspólnym pomysłom i grantom miałyśmy okazję powołać Akademię Młodych Dziennikarzy i Krąg Kobiet. Regularnie dorzuca kolejne cegiełki do naszego marzenia- czyli utworzenia społecznej biblioteki i archiwum emigracji w Llanelli. Życzyłabym każdemu mieć tak życzliwą, doświadczoną i pracowitą osobę obok siebie, w chwili kiedy rozpoczyna swoją przygodę społeczno-polonijna.

Ludek Polish Community Group swoją opieką otacza całą Polonię w Walii. Polish Heritage Days w Cardiff i współpraca z Konsulem Honorowym RP Prof. Keshavem Singhalem od lat owocuje organizacją oficjalnych spotkań, konferencji i imprez integracyjnych. Ich celem zawsze jest promowanie polskiej kultury, dziedzictwa przeszłych pokoleń oraz wkładu Polaków w życie kulturalne, gospodarcze i społeczne Wielkiej Brytanii.

Centrum Wsparcia Integracji

Polskiej PISC ze swoją siedzibą we Wrexham (Polish Integration Support Centre w Wrexham) jest instytucją społeczną zarejestrowaną jako Przedsiębiorstwo Pożytku Publicznego (Community Interest Company) od dnia 09/11/2018 z inicjatywy Anny Buckely. Anna Buckley to prawdziwy tytan pracy i wulkan energii o czym świadczą następujące sukcesy między innymi takie jak; Ukończenie dwóch fakultetów jednocześnie w dwóch krajach. Na Wrexham Glyndwr University zdobyła podwójny tytuł BA (Hons) Design: Creative Lens Media oraz MA Arts and Multimedia Design. Jest także absolwentką Pedagogiki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Namacanym przykładem jej tytanowej pracy jest jej osobista zbiórka w 3 miesiące kwoty £56,236 na platformie Just Giving która pozwoliła jej opłacić tiry z darami na Ukrainę. Wysyłka oraz koordynacja 3 Konwojów humanitarnych z Wrexham, Chester oraz Liverpool i obecna kontynuacja wsparcia rodzin Ukraińskich w Polsce oraz na Ukrainie. Jej zbiórki dotarły również do Gambi. Szacowana kwota darowizn obecnie to blisko 4 miliony funtów. Community Awards 2024 wyróżniło Annę dnia 9.03.2024, za wyróżniającą pracę na rzecz społeczności i otrzymała wyróżnienie „High Sheriff’s Commendation for Outstanding Services to the Community z rąk Kate HillTrevor. Obecnie pracuje nad ogromnym przedsięwzięciem na skalę międzynarodową. Prywatnie dumna mama, patriotka. Wierna dewizie wojska Polskiego jaką jest Bóg –Honor- Ojczyna co odbija się na kartach międzynarodowej historii. Mówi o sobie, że każdy ma swój potencjał i jedno dziedzictwo światowe, którym powinna być wartość Pokoju oraz szacunku do Ludzi. Kocha ludzi, niejednokrotnie jest proszona, aby towarzyszyć w ostatniej drodze życia rodakom w szpitalach oraz hospicjach na obczyźnie, jej rodzina jest dla niej wartością najwyższą ta w Uk oraz ta w Polsce.

Polish Integration Support Centre to także współpraca z lokalnymi społecznościami, organizacjami partnerskimi oraz polskimi placówkami dyplomatycznymi. Inicjatywy takie jak: Integracja społeczeństwa, edukacja języka ojczystego i zmniejszanie barier językowych i kulturowych, pomoc przy załatwianiu wszelkich dokumentów państwowych,

Joanna Jandula jest wysoko cenionym i doswiadczonym adwokatem. Po ukończeniu studiów magisterskich na wydziale prawa i administracji w Polsce oraz w UK, w styczniu 2015 została wpisana na listę adwokatów i radców prawnych w UK. Posiadane wykształcenie w dwóch systemach prawnych oraz niezwykle rzadka umiejętność poparta ponad 16 letnim doświadczeniem pracy w postępowaniach sądowych prowadzonych w dwóch językach w połączeniu ze zrozumieniem tła kulturowego i różnic kulturowych, stanowią fundament jej renomy. Przez ponad 8 lat udzieliła setki darmowych porad prawnych w organizacjach polonijnych. Z jej usług korzystają - PISC CIC z Wrexham, Vesta w Manchester, Polskie Merseyside Community Centre z Liverpoolu czy Merseyside Polonia (do października 2023 pełniła rolę dyrektora). Ponadto w wielu innych angielskich organizacjach np: City Hearts, Blackburn House czy Women's Organisation (asystując prawnie ofiarom współczesnego niewolnictwa). Od 2023 współpracuje z organizacją Change for Children, walczącą o prawa dzieci i rodziców w kontekście utrudniania

honorowane poświadczenia, tłumaczenia notarialne oraz profesjonalne doradztwo prawne. PISC pochyla się nad najsłabszymi; nie są im obojętne problemy i walka z bezrobociem, pomagają osobom w kryzysie bezdomności. Zawsze stoją po stronie poszkodowanych. Występują przeciw przestępstwom z nienawiści i przemocy w rodzinie. Udzielają

kontaktów rodzicielskich jednej ze stron konfliktu.

Pani Joanna zajmuje się sprawami dotyczącymi przemocy domowej, ma duże doświadczenie w sądowych aplikacjach zabezpieczających. Ponadto, udziela porad w szerokim spektrum spraw z zakresu prawa rodzinnego (np. rozwody, podzial majatku, ustalenie opieki nad dziecmi) i podejmuje różne aspekty pracy w zakresie sporów cywilnych np. w sprawach dotyczących uszczerbku na zdrowiu (w szczególności zaniedbań medycznych), pozwach zbiorowych (np. implanty medyczne), roszczeniach z tytułu zaniedbań zawodowych, sporach dotyczacych umów, jak i sporach sądowych z organami publicznymi (policja, urząd miasta itd.) z tytułu naruszeń praw człowieka.

Jest wysoce kompetentnym, ale wrażliwym i empatycznym prawnikiem, traktującym każdego klienta i sprawe indywidualnie. Podchodząc z realnym nastawieniem do przedstawianego jej problemu, nie boi sie kreatywnych rozwiązań, wyznając maksymę „Scire leges non hoc est verba eárum tenére, sed vim ac potestátem” (Znajomość ustaw nie polega na trzymaniu się słów, lecz sensu i znaczenia).

Zarówno w pracy zawodowej jak i w życiu prywatnym, nie poddaje sie i walczy do końca.

Mec. Joanna Jandula

Email: joanna.jandula@wlegal.co.uk Tel. 07858170173

Polska Szkoła Sobotnia im. Janusza Korczaka w Cardiff powstała w 2008 roku w Domu Polskim przy Newport Road, kontynuując tradycje wcześniejszej szkoły, która działała w Domu Polskim od lat 80-tych. W 2018 r. z powodu przebudowy Domu Polskiego, szkoła przeniosła się do Cardiff Metropolitan University w dzielnicy Cyncoed, gdzie działa do dziś. Szkoła została zarejestrowana jako organizacja charytatywna w 2016 r., na 10-lecie działalności otrzymała patrona i obecnie nosi nazwę Polska Szkoła Sobotnia im. Janusza Korczaka w Cardiff. Zajęcia od początku powstania szkoły prowadzone są w soboty rano – obecnie w godzinach 9:30-13, dzieci w wieku 5-11 lat uczą się w trzech grupach wiekowych. W najstarszej grupie, która przerabia materiał przygotowujący do egzaminu GCSE, jest również paru uczniów starszych.

Głównym celem działalności szkoły jest nauczanie dzieci czytania i pisania w języku polskim, polskich tradycji świeckich i

Polska Szkoła w Llanelli „Małe Orły”powstała w 2019 roku z inicjatywy Joanny Drozdek, emerytowanej nauczycielki edukacji wczesnoszkolnej. To szkoła prywatna, przeznaczona dla dzieci polonijnych. Nauczycielem prowadzącym jest Joanna Drozdek, funkcję asystenta w grupie starszej pełni Arkadiusz Drozdek a w grupie młodszej Urszula Krysztoforska. Zajęcia odbywają się w soboty i niedziele w budynku Felinfoel Community Centre w Llanelli w godzinach od 9.00 do 12.00. Podział na grupy jest podyktowany poziomem wiadomości i umiejętności uczniów. W szkole uczy się 30 dzieci w przedziale wiekowym od 6 do 14 lat. Szkoła rozwija się i ma plany rozszerzenia swojej działalności.

Celem szkoły jest nauczanie języka polskiego z elementami wiedzy o Polsce, polskiej kulturze i tradycjach. Prowadzimy też zajęcia plastyczne, muzyczne i ruchowe. Ponadto organizujemy wycieczki, pikniki, wigilie klasowe i śniadania wielkanocne, uroczyście obchodzimy Święto Niepodległości Polski a także pamiętamy o Dniu Babci i Dziadka oraz o Dniu Matki i Ojca.\ Szkoła buduje pozytywny wizerunek Polski i Polaków w środowisku walijskim oraz jednoczy miejscową Polonię. Aktywnie uczestniczymy w imprezach miejskich a także współpracujemy z władzami miasta

Polska Szkoła Sobotnia w Swansea została oficjalnie otwarta 17-go września 2005. Zajęcia odbywały się pierwotnie w sali parafialnej przy kościele św. Dawida w Swansea. W styczniu 2006 szkoła przeniosła się do Cefn Hengoed Community School, gdzie dzięki wielkiej uprzejmości dyrekcji szkoły mogła korzystać z pomieszczeń lekcyjnych, auli i sali zebraniowej do 2018 roku. W późniejszym okresie szkoła jeszcze kilkakrotnie zmieniała miejsce nauczania. Obecnie zajęcia lekcyjne odbywają się w ośrodku dla niedosłyszących w Swansea, Swansea Centre for Deaf People/ Canolfan i Fyddar Abertawe i znajduje się pod adresem 57a Neath Rd, Swansea SA1 2HW. Założycielami Polskiej Szkoły Sobotniej w Swansea była grupa rodziców pod kierownictwem Hanny Estall, która przewodniczyła szkole do 2012 roku. W kolejnych latach szkołą kierowały: Beata Fonferko-Shadrach (2013-2016), Alicja Domańska-Kurec (2016-2019), Emilia Urbanek (2019-2021) i Dorota Poręba (2021-2023). Od marca 2023 szkole przewodniczy Artur Ku-

religijnych oraz historii i geografii Polski. Chcemy, żeby dzieci, które ukończą naszą szkołę były dumne ze swoich polskich korzeni i były ambasadorami Polski w Walii. Co roku organizowane są wycieczki oraz występy, inscenizacje teatralne i spotkania świąteczne. Osobą, która była w szkole przez cały okres jej istnienia jest jedna z jej założycielek a obecnie dyrektor Agnieszka Ludynia-Chudy. Jesteśmy otwarci na nowe osoby, które mają pasję do nauczania i chcą dołączyć do naszego zespołu.

Llanelli oraz lokalnymi organizacjami polonijnymi i walijskimi. Zorganizowaliśmy trzy imprezy w ramach Polish Heritage Days oraz dwie uroczystości na cmentarzu w Pembrey, upamiętniające siedmiu polskich lotników, którzy podczas II wojny światowej walczyli w obronie Wielkiej Brytanii. Z inicjatywy szkoły powstał pomysł utworzenia w Llanelli tablicy, upamiętniającej wkład Polaków w odzyskanie niepodległości przez Wielką Brytanię. Reprezentowaliśmy polską społeczność w czasie miejskiej uroczystości „Remembrance Day” oraz podczas imprez: „Christmas around the world”, „International Children's Day” oraz „Home” - czym dla ciebie jest dom. Na zaproszenie burmistrza miasta nasi uczniowie odwiedzili ratusz i wzięli udział w zajęciach o demokracji. Gościliśmy Ambasadora RP w Londynie, konsulów z Manchesteru i Cardiff, przedstawiciela króla Karola III na obszar płd. Walii oraz przedstawicieli rządu walijskiego.

rec. Miejmy nadzieje, szkoła będzie się wciąż rozwijać i jeszcze wielu uczniów będzie mogło skorzystać z szansy nauki języka polskiego, jak i również będzie mieć możliwość poszerzania swojej wiedzy o polskiej historii i kulturze.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.