Playground, Wrzesień - Październik 2009

Page 1

RAPORT: WSZYSTKO, CO CHCIELIBYŚCIE WIEDZIEĆ O PADEREWSKIEJ PODSTAWÓWCE

Playground

Pismo Uczniów Prywatnego Gimnazjum i Liceum im. I. J. Paderewskiego Wrzesień - Październik 2009

ZIELONA SZKOŁA

Sekret naszego zintegrowania GDZIE TA SALA

RAPER Z PADEREWSKIEGO

Sztuka gubienia się w ogromnej prywatnej szkole

Arnold Rabiega i jego płyta


2

Spis treści

Zielona Szkoła 2009, Słowacja Fot. Kaja Stasińska

Fot. na okładce: Crazy


3

Wrzesień&Październik [ Od Redakcji ] Żyjemy w świecie, którym rządzi czas. A czas to zmiany. Kilkanaście lat temu otworzono czteroletnie liceum Paderewskiego, potem reformy przyniosły jeszcze gimnazjum, dziś za naszą szkołą powstaje podstawówka. Uczniowie przychodzą i odchodzą, zmienia się catering i kolor ścian na korytarzach, zmieniają się nauczyciele, zmieniają się nawet regulaminy i statuty. Zmienia się też szkolna gazeta: redakcje, koncepcje, tytuły, formy, przede wszystkim treści. Niejeden projekt upadł i pewnie jeszcze więcej upadnie. Chcielibyśmy jednak zwrócić Waszą uwagę na to, że Playground nie jest projektem nowym. Jest on płynną kontynuacją Gazety ONIrycznej, wydawanej od 2006 roku, a w styczniu 2009 przejętej przez nowy zespół, który właśnie wydał "swój" czwarty numer i już zaczął pracę nad kolejnym. Chociaż największy nacisk kładziemy na treść, dbamy również o formę. W tym roku korzystamy z lepszego papieru, a zszyte kartki nie rozlatują się na wszystkie strony. Stawaliśmy na głowie, żeby Playground był kolorowy od deski do deski. Niestety nie pozwoliła na to szara rzeczywistość ogromnych kosztów drukowania. Kolorową gazetę można za to znaleźć na naszej stronie internetowej: www.playground.paderewski.lublin.pl. Każdy numer będzie publikowany w całości tydzień po ukazaniu się wersji tradycyjnej. ◼Olga Osuchowska

OPIEKUN GAZETY Pani Katarzyna Sarzyńska REDAKTOR NACZELNA Olga Osuchowska REDAKCJA Mateusz Cytryński Agnieszka Grygiel Karolina Głuszak Weronika Herbet Ida Jóźwiak Adrianna Kępińska Mateusz Kusio Alekdandra Mróz Karolina Nowak Kaja Stasińska Renata Rojo Uribe Joanna Wytrzyszczewska WSPÓŁPRACA Pan Tomasz Kalbarczyk Pan Tomasz Siwek Pan Michał Orłowski www.playground.paderewski.lublin.pl playground@paderewski.lublin.pl

{Szkoła} 04 _ Jak leci Zielona Szkoła // Wybory do samorządu // Dzień Edukacji Narodowej // Rozdanie certfikatów MYP 06 _ Raport Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o podstawówce 19 _ Chór Akademos Zanim znów staną na scenie {Świat} 08 _ International Baccalaureate Po moderacji, po maturach 09 _ UNESCO Światowy Dzień Nauczyciela 10 _ Amnesty International Piekielny Shell // Kobiety z Sierra Leone {Ludzie} 14 _ Czarna magia Raper z Paderewskiego Arnold Rabiega i jego płyta 16 _ Perspektywy Californian Girl - Kamila Prostak o szkołach w Polsce i w USA 18 _ Pocztówka Ola Mróz pozdrawia z Meksyku {Dookoła nas} 20 _ Nadzwyczajny Dodatek Naukowy LHC Ulubiona zabawka fizyków // Noble rozdane 22 _ Relacje Finał festiwalu "Solo życia 2009" 23 _ Relacje 60 lat Chóru Akademickiego UMCS 36 _ Uwaga Lublin2016 {Kultura} 24 _ Kino Czterdzieści pięć minut! - Dystrykt 9 25 _ Literatura Holocaust oczami nastolatki Dziennik Anne Frank // Iliada, Klasyk nad klasykami 26 _ Muzyka Radiohead live from Poznań 28 _ Sport Grand Prix Singapuru 2009 // Nasze "Złotka" z kolejnym medalem {Kreacje} 30 _ Na Symfonicznej Zagubieni 32 _ Poezja Wonie 33 _ Interlanguational Felicidad (Happiness) {Rozrywka} 34 _ Odrobina ATLu na co dzień Sudoku 35 _ Humor TAK będzie // Siła przekonywania


4

Jak leci

Sekret naszego zintegrowania Wigilia rozpoczęcia roku. Przed naszą szkołą gromadzą się uczniowie. Po dwumiesięcznej przerwie w nauce, minie jeszcze tydzień, zanim siądą w ławkach i zabiorą się do pracy. Według starej paderewskiej tradycji, nadszedł czas Zielonej Szkoły. W tym roku nasz wybór padł na Muszynę. Jeszcze zanim dotarliśmy na miejsce, uczniowie pierwszych klas wykorzystali szansę, żeby się lepiej poznać i wymienić numerami telefonów. Ci starsi nie bawili się gorzej, stęsknieni za swoimi przyjaciółmi z szkolnych ławek po wakacyjnej rozłące. Pierwszego wieczoru urządzono imprezy pod hasłem "Witajcie w naszej bajce", dzięki czemu „pierwszaki” zapoznały się również ze starszymi kolegami. Chyba jeszcze nigdy nie wyjechaliśmy na Zieloną Szkołę w tak dużym gronie. Pozwoliło to na tworzenie mniejszych grup, a co za tym idzie wybory pomiędzy różnorodnymi atrakcjami.

W programie znalazły się na przykład spacery po deptaku w Krynicy Zdrój, gdzie smakowaliśmy góralskich oscypków, a także wody, z których słynie uzdrowisko. Mieliśmy również okazje do kupienia pamiątek. Nie zabrakło wątku edukacyjnego: na jednej z takich wycieczek pani Marzenna Rybka opowiedziała nam o historii miejscowości. Kolejnym ważnym punktem były wyprawy w Tatry, również po stronie słowackiej. Przy okazji jednej z nich, zabawiliśmy również w Aquaparku. Dwie zjeżdżalnie, podgrzewana wodach w basenach, plac zabaw (nie tylko dla maluchów), a przede wszystkim wspaniałe towarzystwo - to był nasz raj. W pamięci pozostaną także zajęcia sportowe. Fani ekstremalnych przygód mogli sprawdzić się w zjeździe na tyrolce lub wspinaczce po drzewie. Do wyboru była gama gier zespołowych, w tym koszykówka, piłka nożna i siatkówa plażowa. Mogliśmy spróbować swych sił w tenisie i ping pongu. Chociaż pogoda nie zawsze nas rozpieszczała, znaleźli się nawet amatorzy basenu. Wszystkie klasy odbyły również bieg na orientację. Wieczorami bawiliśmy się na dyskotekach. Dużym sukcesem okazało się karaoke, a także ognisko. Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele zaangażowali się na nim w muzykowanie, w międzyczasie podjadając kiełbaski. Zielona Szkoła była świetną okazją do aktywnego wypoczynku, ale przede wszystkim do integracji. Przy okazji pierwsze klasy mogły się przekonać, że ich wychowawcy to mili, życzliwi i otwarci ludzie. Wyjazd został uznany za wyjątkowo udany i już teraz nie możemy się doczekać następnego... ◼Karolina Nowak


5 Nasz samorząd 28 i 29 września wybraliśmy swoich reprezentantów w szkole oraz poza nią: prezydentów Paderewskiego i członka Młodzieżowej Rady Miasta. W dniu głosowania kandydaci zostali poproszeni o krótką autoprezentację w Radiowęźle. Kiedy uczniowie zapoznali się już z ich programami wyborczymi, komisje przespracerowały się po szkole, zbierając do urn karty. Po podliczeniu głosów zostały ogłoszone wyniki. Prezydentem Gimnazjum został Szymon Porzak, a Prezydentem Liceum Tomasz Styk. W Młodzieżowej Radzie Miasta będzie nas reprezentować Szymon Rubacha. Zwycięzcom gratulujemy i życzymy owocnej pracy! ◼Weronika Herbet

Sto lat w Paderewskim C hoc iaż 1 4 paźd zie r n i k a n a s z k o ł a c h publicznych wiszą kłódki, uczniowie Paderewskiego jak co dzień pojawiają się na lekcjach. Nauczyciele też. I tego dnia to oni są najważniejsi. W dniu oficjalnie zwanym Dniem Edukacji Narodowej zebraliśmy się w auli, by podziękować naszym pedagogom za trud ich codziennej pracy. Uroczystość została zorganizowana przez klasę III C. Po krótkim oficjalnym wstępie przystąpiliśmy do najatrakcyjniejszej części spotkania. Obejmowała ona na przykład robienie kanapek przez nauczycieli. Całość trwała dwie godziny, dzięki którym i uczciliśmy uświęcony tradycją dzień, i zintegrowaliśmy się z nauczycielami ◼Rα

I po MYPie 14 października odbyło się także uroczyste r o z d a n i e C e r t y fi k a t ó w M Y P. S ą o n e świadectwem ukończenia czteroletniego programu oraz poświadczeniem wiedzy i umiejętności zdobytych przez uczniów. Zaraz po zakończeniu obchodów Dnia Nauczyciela, rozpoczęła się uroczystość rozdania certyfikatów MYP uczniom zeszłorocznej klasy I B, a obecnej II A. Wszystkich gości powitała koordynator programu, pani Dorota Smędek. Wraz z wychowawcą klasy, panem Miłoszem Mieleckim, rozpoczęli właściwą część spotkania. Każdy uczeń otrzymał świadectwo ukończenia programu oraz został nagrodzany laudacją opiekuna swojego Personal Project. W ten sposób została uhonorowana kilkuletnia praca wyróżnionych. Sukcesy starszych koleżanek i kolegów na pewno zachęciły do wytrwałej walki o własny rozwój młodsze roczniki MYP. ◼Rα


6

Raport

Od przedszkola do matury Najpierw myśleliśmy, że projekt podstawówki to plotka. Potem powątpiewaliśmy w jego realizację. Dzisiaj mamy za szkołą budowę. Za rok, 1 września 2010 roku Prywatna Szkoła Podstawowa im. I.J. Paderewskiego w Lublinie zostanie otwarta...

Informacje o planach utworzenia przy Paderewskim podstawówki od początku budziły w i e l e e m o c j i . Tr u d n o s i ę d z i w i ć . Wi z j a dwumetrowego koszykarza przez przypadek potykającego się o siedmioletniego kolegę jest nie tyle przerażająca, co zabawna. Społeczność naszej szkoły musi jednak oswoić się ze zmianami i życzliwie przyjąć młodych uczniów. Żeby ułatwić nam wszystkim to zadanie, przeprowadziliśmy małe Investigation... Budynek Na dobry początek możemy zapomnieć o wizji juniorów biegających między nogami gimnazjalistów i licealistów. Budynek podstawówki jest oddzielony od "naszego". Jej uczniowie będą mieli do dyspozycji własne korytarze, własne sale i własny barek. Powstanie drugi pokój nauczycielski i drugi sekretariat. Podziemnych tuneli nie przewidziano. Te lochy to tylko miejsce na szatnie. Cały projekt podstawówki jest inwestycją grupy CRH Akademos, w większej części finansowaną z kredytu. Warto zdawać sobie sprawę, że nikt nie wybierał pomiędzy budową podstawówki, a budową długo oczekiwanej przez uczniów sali gimnastycznej. Co ważne, to właśnie rozwój szkoły samej w sobie decyduje o rozwoju na bardziej szczegółowych płaszczyznach. Uczniowie Docelowo, do paderewskiej podstawówki uczęszczać będzie około 200 uczniów, czyli po 16 - 18 uczniów na klasę, w dwóch klasach na każdym z sześciu roczników. Ważniejsze od liczb jest to, jakimi ludźmi będą uczniowie naszej podstawówki (a potem prawdopodobnie gimnazjum i liceum). Pani Katarzyna Olejnik, dyrektor powstającej szkoły, nie

przewiduje skomplikowanych procedur: "Przeprowadzanie egzaminów zwyczajnie mija się z celem, kiedy mamy do czynienia z tak młodymi ludźmi. Zamiast tego, kandydaci będą przechodzili rozmowę z psychologiem, w obecności rodziców". Przyjęcie do podstawówki to dopiero pierwszy krok na drabinie edukacji. Co będzie się działo z jej absolwentami? Czy będą przechodzić do gimnazjum automatycznie, bez jakichkolwiek testów? "Jeszcze nie wiemy" - przyznaje pan Adam Kalbarczyk, dyrektor gimnazjum i liceum. "Prawdopodobnie uczniowie szkoły podstawowej będą otrzymywać promocję do naszego gimnazjum warunkowo". Ten sam system stosowany jest obecnie przy przejściu z gimnazjum do liceum. PYP Ideał IBO? Przystąpienie do programu w wieku trzech lat i zakończenie go po szesnastu latach nauki. Ten długi okres dzieli się na trzy etapy. Uczniom Paderewskiego znane są ostatnie dwa: MYP i DP. Mniej wiemy o o PYPie (Primary Years Programme). Co prawdopodobnie zmieni się już niebawem... Paderewski do tego ideału będzie dążył. Program PYP od początku obejmie całą podstawówkę. Realizacja tego projektu jest o tyle prosta, że polska podstawa programowa w szkole podstawowej (zwłaszcza w pierwszych III klasach) jest bardzo elastyczna. Więcej kombinowania wymaga organizacja pracy w klasach IV - VI, ale w tej chwili nic nie zapowiada znaczących problemów. Zresztą sam PYP nie narzuca wiele. "Najistotniejsze elementy programu to skills, attitudes, actions i concepts" - tłumaczy pani Dorota Smędek, która prawdopodobnie będzie pełnić fukncję koordynatora tego programu (oraz


7 wicedyrektora szkoły) - "W programie występują obszary aktywności, którym podporządkowane są treści nauczania. Oznacza to, że program każdego roku należy podzielić na sześć bloków. W klasach I - III odpowiada to polskiemu nauczaniu zintegrowanemu. W klasach IV - VI wymaga, by w danym czasie wszystkie przedmioty pracowały na tym samym blokiem". Program nie kończy się egzaminem. W ostatnim roku nauki uczniowie przygotowują wystawę albo portfolio swoich osiągnięć. Inne rozwiązanie to tzw. konferencje uczniowskie, w których biorą udział rodzice. PYP nie jest więc wyrwanym z kosmosu zbiorem materiałów, ale systemem, który jedynie porządkuje wiedzę i promuje pewne postawy. Jedną z nich jest zdrowy styl życia, co ma być zaakcentowane codziennymi spacerami w ramach lekcji. Przy okazji warto obalić mit, że IB polega tylko na uczeniu się w języku angielskim. O ile moderacja prac pisanych w ostatnim roku MYPu oraz prac maturalnych wymaga jednolitego języka komunikacji, PYP można realizować w całości po polsku. Zajęcia Uczniowie podstawówki będą poznawać język angielski niezależnie od PYPu już od I klasy. W klasie IV rozpoczną naukę kolejnego języka: niemieckiego lub hiszpańskiego. Inne języki obce będą dostępne w ramach fakultetów. Nie powinno zabraknąć także chóru. "Prawdopodobnie będę prowadzić lekcje muzyki, więc będę miała »wgląd na talenty«. W takiej sytuacji grzechem byłoby nie przygotować »młodego pokolenia« Akademosa" - zapowiada pani dyrygent Elżbieta Niczyporuk, zastrzegając jednak, że połączenie dwóch zespołów nie jest dobrym rozwiązaniem. Różnica wieku chórzystów byłaby zbyt duża. Abstrahując od skrajnie różnych potrzeb i oczekiwań, pojawia się na przykład kwestia słuchu harmonicznego, kształtującego się latami.

Dwanaście lat w Paderewskim?! Pisząc te słowa, spoglądam na swój kalendarz. Nie minął nawet październik, a zaczynam mieć zaległości. Myślę o swoich przyjaciołach, którzy przyszli do Paderewskiego z równie kameralnej i wymagającej podstawówki. Może coś w tym jest? Przypuszczam, że jedyną przeszkodą w spędzeniu tak dużej części dzieciństwa i młodości w naszej szkole będzie znudzenie niezmieniającym się i niezbyt licznym towarzystwem. To jest już jednak kwestia zupełnie indywidualna. "Jeśli młodzież czuje się dobrze w gimnazjum i liceum, podstawówka też się sprawdzi", podsumowuje pani Katarzyna Olejnik. "Kiedy kicham, słyszę od uczniów »Sto lat w Paderewskim«. Nawet po trzech etapach nauczania zostaje jeszcze kilka dekad w zapasie. Wydaje mi się, że dwanaście lat w naszej szkole to naprawdę nie taki straszny wyrok". ◼Olga Osuchowska


8

International Baccalaureate

Po moderacji, po maturach Wrzesień przynosi wyniki. Październik - certyfikaty. Dopiero wtedy można ocenić poziom prac moderacyjnych czy maturalnych. Jak poradzili sobie uczniowie, którzy w tym roku kalendarzowym zakończyli te etapy swojej edukacji? Bardzo dobrze. W przypadku moderacji MYP, pierwszy raz średni wynik szkoły przekroczył 5,00, a wyniki z niektórych przedmiotów - 6,00. Trzy osoby osiągnęły wynik powyżej 50 punktów, w tym jedna z nich 53 na 63 możliwych. Dotychczas pięćdziesiątkę przekraczała jedna – dwie osoby, osiągając wynik 51 punktów. "Był to piąty rocznik absolwentów, więc można mówić o swoistym małym jubileuszu. Wspólnymi siłami wręczyliśmy sobie piękny prezent" - podsumowuje koordynator MYP, pani Dorota Smędek. Niestety, rozczarowały oceny Personal Project. Za rekompensatę można uznać laudacje opiekunów oraz łzy szczęścia i wzruszenia na niezwykle udanej uroczystości wręczenia certyfikatów. Jeśli chodzi o międzynarodową maturę, tegoroczny wynik był gorszy niż w ostatnich latach. W porównaniu do średniej światowej, nadal utrzymuje się jednak na dobrym poziomie. Przede wszystkim, Paderewski ma za sobą kolejny rok doświadczenia z IBO. Pani Dorota Smędek zapowiada, że praca z klasą I "b" będzie wyglądała tak, żeby każdy miał możliwość podniesienia swoich wyników i przeskoczenia poprzeczki, którą podniósł ostatni rocznik. Równie ważnym (jeśli nie ważniejszym) celem będzie jak najlepsze przygotowanie uczniów do dalszej nauki i wybrania drogi życiowej związanej z dalszym rozwojem osobistym i przyszłą karierą zawodową. Dlaczego? "Bo wynik nie zawsze jest najważniejszy" - mówi pani koordynator - "Liczy się to, jakimi jesteśmy ludźmi, jak wykonujemy swoją pracę i czy mamy z niej satysfakcję. Zależy mi, by uczniowie, a ja wraz z nimi, skupili się przede wszystkim na tym, co wiedzą i umieją oraz jak to mogą wykorzystać, a nie jaką dostają „cyferkę”." Trzeba jednak pamiętać, że te cyferki mają wpływ na przyszłość uczniów programów międzynarodowych. O ile można uczyć się w DP

bez certyfikatu MYP, o tyle wysokie wyniki maturalne gwarantują miejsce na dobrych uczelniach. Jak je osiągnąć? Według pani Smędek, najważniejsze nie są zdolności, tylko postawy: "Uczeń MYP musi wiedzieć, po co chodzi do szkoły i świadomie nad sobą pracować. Liczą się systematyczność i terminowość, chęć rozwijania swoich pasji, poszukiwania informacji i właściwego jej wykorzystywania, bycie twórczym i kreatywnym. Ważne też, by mieć w sobie coś z poszukiwacza i społecznika, być otwartym na świat i ludzi, bo dla MYP-owca wynik to harmonijny rozwój, a także umiejętne k o r z y s t a n i e z z a s o b ó w, k t ó r y m i dysponujemy, i pozostawienie po sobie czegoś, z czego w przyszłości skorzystają inni. Piątka, szóstka, czy nawet siódemka to za mało, a na pewno nie to samo". Słowa pani koordynator potwierdzają uczniowie, którzy MYP mają już za sobą. "Wybierajcie tematy, które będą wymagały myślenia i czasu, ale jednocześnie nie będą dla was zbyt trudne" - radzi Mikołaj Gaćkowski - "Chodzi o pokazanie, że umiecie wszystko udokumentować. Produkt końcowy nie liczy się już tak bardzo". Co dalej? Mikołaj przyznaje, że koniec programu wiąże się tak z ulgą, jak i dumą. "Ale nie wolno mi zapominać o tym, że czeka mnie jeszcze kolejny, dużo ważniejszy certyfikat, IBOP, który jest trudniejszy i na który pracuje się więcej niż na certyfikat MYP" - zastrzega Mikołaj. - "Nie mogę poświęcać za dużo czasu na świętowanie, pora zabrać się do kolejnego etapu". Okazuje się prawdą to, że każdy koniec to początek czegoś nowego. Jedno jest pewne. Uczymy się przez całe życie. ◼OO Konsultacje z panią Dorotą Smędek oraz uczniami klasy II "a": Agnieszka Grygiel i Weronika Herbet


UNESCO

9

Budujmy przyszłość

inwestując w nauczycieli Pod takim hasłem Narody Zjednoczone obchodziły 5 października Światowy Dzień Nauczyciela, poświęcony w bieżącym roku globalnemu problemowi niedoboru nauczycieli oraz największym współczesnym wyzwaniom towarzyszącym uprawianiu tego zawodu. W szybko zmieniającym się świecie nauczyciele odpowiedzialni są nie tylko za wyposażenie uczniów w odpowiednią ilość solidnej wiedzy, ale także za przygotowanie ich do roli świadomych i aktywnych obywateli, zdolnych do podejmowania rozsądnych i światłych decyzji w sprawach zdrowia czy środowiska, a także do stawienia czoła licznym wyzwaniom współczesnego świata. Rozwój dobrze wykształconej i wysoce zmotywowanej kadry nauczycielskiej wymaga stałych nakładów finansowych. Liczba nowych nauczycieli niezbędnych dla zapewnienia wszystkim obywatelom świata powszechnej podstawowej edukacji do roku 2015 r. wynosi 10,3 mld. Największe problemy w tej dziedzinie mają tradycyjnie kraje Afryki Subsaharyjskiej, w których w ciągu najbliższych sześciu lat powinno nastąpić podwojenie obecnej liczby 2,4 mln nauczycieli. W czasach globalnego kryzysu ekonomicznego szczególnie ważne jest zapewnienie odpowiednich środków na cele edukacji, w tym szczególnie rekrutacji, szkolenia i rozwoju zawodowego nauczycieli. Zagadnienia te staną się przedmiotem konferencji 5 października w siedzibie UNESCO w Paryżu, z udziałem Dyrektora Generalnego, międzynarodowych ekspertów w dziedzinie polityki edukacyjnej oraz nauczycieli z wszystkich regionów świata. Instytut Statystyczny UNESCO przedstawi dane na temat liczby nauczycieli na świecie i spodziewanych konsekwensji ich niedoboru dla realizacji celów programu Edukacji dla Wszystkich. W ramach Konferencji odbędzie się także okrągły stół nauczycieli przybyłych z różnych regionów

świata, którzy dzieląc się doświadczeniami zawodowymi, odpowiedzą na pytanie, co dla nich oznacza bycie nauczycielem. Światowy Dzień Nauczyciela proklamowany został w 1994 roku, na pamiątkę podpisania w 1966 r. „Rekomendacji w sprawie statusu nauczyciela”, opracowanej przez UNESCO i Światową Organizację Pracy. Tradycyjnie Dzień staje się okazją do podkreślenia wiodącej roli nauczycieli w zapewnieniu najwyższej jakości edukacji na wszystkich poziomach nauczania. Źródło: UNESCO (http://www.unesco.pl/article/1/ swiatowy-dzien-nauczyciela-8220budujmyprzyszlosc-dzis-inwestujmy-w-nauczycieli8221/)


10

PIEKIELNY SHELL Przemysł naftowy w delcie Nigru w Nigerii spowodował ubóstwo i konflikty na roponośnych terenach – wynika z najnowszego raportu Amnesty International. Zanieczyszczenie i zniszczenie środowiska spowodowane przez przemysł naftowy to naruszenie prawa setek tysięcy ludzi do zdrowia i życia w zdrowym środowisku, prawa do odpowiedniego standardu życia (łącznie z prawem do jedzenia i wody) oraz prawa do zarabiania na życie. Opublikowany raport: „Ropa naftowa, zanieczyszczenie i bieda w delcie Nigru” opisuje szczegółowo jak nigeryjski rząd poniósł klęskę próbując zmusić firmy naftowe do wzięcia pod uwagę zanieczyszczeń, które spowodowały. „Firmy naftowe zbyt długo wykorzystują już slaby system Nigerii,” mówi Audrey Gaughran z Amnesty International. „Nie zapobiegają odpowiednio zniszczeniom środowiska i często nie udaje im się rozwiązać problemu niszczącego wpływu, który ich działalność wywiera na życie ludzi.” Delta Nigru jest jednym z 10 światowych, najważniejszych obszarów podmokłych i nadmorskich ekosystemów, domem dla 31 milionów ludzi. Jest także miejscem wielkich złóż ropy, która jest wydobywana od dekad przez rząd Nigerii, oraz przez międzynarodowe firmy naftowe. Program Rozwoju Narodów Zjednoczonych opisuje region jako cierpiący od administracyjnego zaniechania, rozpadającego się systemu socjalnego i infrastruktury, wysokiego bezrobocia, społecznego upośledzenia, nędzy, brudu i konfliktów wewnętrznych.” Nędza i jej kontrast z bogactwem rodzącym się z ropy, jest jednym z surowszych i najbardziej niepokojących przykładów „przekleństw bogactw naturalnych” na świecie. Od lat sześćdziesiątych wartość wydobytej ropy szacuje się na 600 miliardów dolarów. Pomimo to, wielu ludzi żyjących na roponośnych terenach jest zmuszonych do picia, gotowania i mycia się zanieczyszczonej wodzie, jeść ryby zatrute ropą i innymi toksynami. „Ponad 60 % ludzi w regionie zależy od środowiska naturalnego przez całe życie,” mówi Audrey Gaughran. „Obecnie,


11 "Lepiej zapal świecę, niżbyś miał przeklinać ciemność"

zanieczyszczenie i przemysł naftowy niszczy źródła, na których polegają.” Zanieczyszczenie naftowe zabija ryby, ich pożywienie i larwy, niszczy ich zdolność rozmnażania, powodując natychmiastowe i długotrwałe zniszczenia na zapasach ryb. Niszczy również sprzęt rybacki. Wycieki i odpady ropy zniszczyły też rolnictwo. Długoterminowe skutki obejmują zniszczenie żyznych ziem i produktywności rolnictwa. W przypadkach wielu rodzin oznacza to utratę jedynego źródło utrzymania, co w parze z brakiem rekompensaty prowadzi ludzi do kradzieży ropy oraz niszczenia infrastruktury naftowej. Jest to próba uzyskania odszkodowania. Uzbrojone grupy coraz intensywniej domagają się większej kontroli nad bogactwami regionu, kradną ropę na wielką skalę i nękają robotników. W akcjach odwetowych rządu przeciw bojówkom często używana jest nadmierna siła. W wielu wypadkach społeczności poddawane są karze zbiorowej, co dodatkowo umacnia gniew i poczucie krzywdy. Przemysł naftowy w delcie Nigru angażuje zarówno rząd Nigerii, jak i podmioty zależne od międzynarodowych firm. Petroleum Development Company, zależna od Royal Dutch Shell jest głównym operatorem w kraju. Większość przypadków badanych przez Amnesty International dotyczy właśnie tej firmy. Wycieki i odpady ropy, wybuchy gazu są bardzo częste. Wycieki ropy wynikają z korodowania rur naftowych, kiepskiego

stanu infrastruktury, przecieków, błędów ludzi. Niekiedy są też rezultatem wandalizmu, kradzieży czy sabotażu. Skala zanieczyszczenia i zniszczenia środowiska nigdy nie była odpowiednio oszacowana. Liczby wahają się zależnie od źródła, ale setki wycieków zdarzają się co roku. Według Programu Rozwoju Narodów Zjednoczonych ponad 6 800 wycieków zostało zarejestrowanych w latach 1976 - 2001. Według Narodowej Agencji Wykrywania Wycieków i Reakcji 2000 miejsc potrzebuje pomocy z powodu zanieczyszczenia naftowego. Prawdziwe liczby mogą być jednak wyższe. System wykonawczy w delcie Nigru jest wadliwy. Nigeria ma prawa i regulacje, które mogą zmusić firmy do dostosowania się do międzynarodowych standardów i do chronienia środowiska, ale prawa te i regulacje nie są egzekwowane. Agencje rządowe są nieefektywne i niekiedy rozdarte konfliktem interesów. „Ludzie delty Nigru widzą naruszanie swoich praw przez firmy naftowe, których rząd nie może pociągnąć do odpowiedzialności" - mówi Audrey Gaughran. "Nie mają oni dostępu do informacji o tym, jak wydobycie i produkcja ropy wpłynie na ich życie". Materiał przygotowany przez Rα na podstawie materiałów Amnesty International

Nasz głos w tej sprawie W piątek 16 października na długiej przerwie Szkolna Grupa Amnesty International pisała listy do prezesów koncernu Shell. 27 października przeprowadziliśmy natomiast fotopetycję. Jest to szczególny rodzaj petycji: zamiast złożyć pod nią swój podpis, należy stanąć do zdjęcia z hasłem dotyczącym danej sprawy. Galerię wybranych zdjęć można obejrzeć na następnej stronie.


12

Społeczność Prywatnego Gimnazjum i LO Paderewskiego:

Oczyścić Deltę Nigru


13 "Lepiej zapal świecę, niżbyś miał przeklinać ciemność"

Pilna akcja

Sierra Leone: Umieralność okołoporodowa kobiet to naruszenie praw człowieka

Jedna na osiem kobiet w Sierra Leone umiera podczas porodu. Placówki służby zdrowia nie mają wystarczającej ilości personelu, podstawowego sprzętu czy leków i często oddalone są od siedlisk ludzkich. Ciężarne kobiety i ich rodziny często są zbyt ubogie, aby pokryć koszty dojazdu do szpitala i opieki zdrowotnej. Sierra Leone odbudowuje się po 11 latach wojny domowej, która zakończyła się w 2002 roku. Potrzeba bardzo wiele czasu i zewnętrznej pomocy, aby odbudować system opieki zdrowotnej w tym kraju. Ale zmniejszenie umieralności okołoporodowej nie jest niemożliwe i działania w tym kierunku powinny zostać rozpoczęte bezzwłocznie. Odpowiedzialność w pierwszym rzędzie obarcza władze – muszą one pokazać swoją determinację w walce z umieralnością okołoporodową.

Podejmij działanie! Wezwij Prezydenta Sierra Leone do zapewnienia kobietom właściwej opieki zdrowotnej.

Adres, na jaki należy wysyłać listy: His Excellency Ernest Bai Koroma President of Sierra Leone c/o Amnesty International Sierra Leone P.O. Box 1021 Freetown Sierra Leone

Przykładowa treść listów: Dear President Koroma, I am very distressed to hear of the high risks that women in Sierra Leone face in pregnancy and childbirth. I understand that more women in Sierra Leone die during childbirth than almost anywhere else in the world. I urge you to: Ensure the minimum essential levels of health care • for all, including reproductive and maternal health care, and seek international co-operation and assistance where necessary. • Implement the government policy of providing free health care to pregnant women. • Improve women’s health awareness, including knowledge of their right to emergency obstetric care. Yours Sincerely Szanowny Panie Prezydencie, Jestem zszokowany / zszokowana informacjami o niebezpieczeństwie, na jakie narażone są w Sierra Leone kobiety ciężarne i rodzące. Wiem, że w Sierra Leone więcej kobiet umiera podczas porodu niż w prawie wszystkich pozostałych krajach świata. Wzywam Pana do: • zapewnienia wszystkim mieszkańcom Sierra Leone minimalnego poziomu opieki medycznej, w tym opieki położniczej, • wprowadzenia bezpłatnej opieki zdrowotnej dla kobiet w ciąży, • poprawienia świadomości zdrowotnej kobiet, w tym świadomości o prawie do korzystania z intensywnej opieki położniczej, Z poważaniem


14 Czarna magia


15

Raper z Paderewskiego Arnold Rabiega reprezentuje grupę lubelskich raperów. Już wkrótce jego mixtape "Wiesz Co Jest Grane?" ukaże się nakładem wytwórni Czy Jeden Rasss? - 311.pl… Dla Playgroundu opowiada o swojej pasji. PLAYGROUND: Słyszałam, że nagrywasz płytę. Jak powstał ten projekt? ARNOLD RABIEGA: Na razie pracuję nad mixtapem, czyli płytą nagraną na podkładach znanych wykonawców. Sam piszę teksty, jak chyba każdy raper. To taki przedsmak tego, co ma się wydarzyć niebawem, czyli płyty zrobionej na podkładach wyprodukowanych specjalnie dla mnie. Mam kilku producentów, którzy już zobowiązali się podjąć tego niełatwego zadania, ale na razie nie chcę o tym mówić. Jeszcze długa droga przede mną. PG: Rap to tylko muzyka czy coś więcej? Sposób myślenia, patrzenia na świat? AR: Rap to przede wszystkim moja pasja i może faktycznie trochę sposób myślenia. Pomysły przychodzą mi do głowy w różnych nieoczekiwanych sytuacjach. Jadę autobusem, zobaczę coś i nagle "błysk", mam całą koncepcję kawałka i pół tekstu w głowie. Staram się zawsze nosić przy sobie jakąś kartkę i długopis, żeby szybko spisywać te ulotne myśli.

AR: To pytanie, z którym zawsze mam problem. Pierwszy "tekst" napisałem w piątej klasie podstawówki, ale był raczej żałosny. Całe szczęście, że szybko się zorientowałem. Ta świadomość podcięła mi skrzydła na parę lat, ale w 2005 roku postanowiłem do tego wrócić. Różnica jest znaczna. Tak znaczna, że aż nie wiem, jak to opisać. Podejście też się zmieniło. Na samym początku starałem się być poważny i pisać poważne, refleksyjne teksty, jak moi idole. Z czasem zacząłem być sobą, uzyskałem własną artystyczną tożsamość. PG: Na pewno musiałeś też sporo pracować, skoro doszedłeś do takiego etapu. AR: O ile sobie przypominam, nie mam na swoim koncie nagród Grammy, tak naprawdę jeszcze nic nie osiągnąłem. Nie uważam, że praca nad płytą jest jakimkolwiek osiągnięciem. Mandaryna też to robi i co jej z tego? Chociaż, jak słusznie zauważyłaś, dojście do poziomu umiejętności, który prezentuję, wymagało sporo pracy - że tak sypnę banałem. PG: A gdyby Twoja płyta okazała się sukcesem, czy jeszcze kiedyś spotkalibyśmy cię we wtorek o 7.30 na przystanku "Wojciechowska"?

PG: Twoje inspiracje? AR: Życie. Zwłaszcza moje, jak przystało na egocentryka.

AR: Obawiam się, że niestety tak. Chyba, że w końcu uda mi się zrobić prawo jazdy. PG: Kiedy premiera?

PG: Co jest ważniejsze, forma czy treść? AR: Zależy, dla kogo. Ja staram się zachować jakąś względną równowagę. Często pozwalam sobie na stylistyczny wybieg, który może zamazać trochę sens, ale brzmi efektownie. Zresztą chyba tylko ja do końca rozumiem te moje dziwne metafory.

AR: Znając swoje zdyscyplinowanie, wolę unikać takich deklaracji. Nieśmiało powiem, że planuję do końca tego roku, ale nie obiecuję. PG: Będziemy czekać. Dziękuję za rozmowę. Z Arnoldem rozmawiała Olga Osuchowska

PG: Czy na przestrzeni czasu twoje podejście i teksty się jakoś zmieniały?


16 Perspektywy

Californian Girl Po ośmiu latach spędzonych w Kalifornii, Kamila Prostak wróciła do Lublina i uczy się w Paderewskim. Dla Playgroundu, opowiada o swoich wspomnieniach ze Stanów i spostrzeżeniach o Polsce. PG: Za sobą masz szkołę w Kalifornii, przed sobą - Paderewskiego. Jakie różnice najbardziej rzucają Ci się w oczy? KP: Tam kończy się podstawówkę w piątej klasie, a gimnazjum zaczyna w szóstej i kończy w ósmej. W szóstej klasie nie ma chemii, fizyki i biologii, tylko jeden przedmiot: science. Kolejne obowiązkowe zajęcia, jakich raczej nie ma w Polsce, to band. W ramach bandu działa chór lub uczymy się grać na instrumentach: trąbkach, fletach, gitarach, saksofonach, bębnach, klarnetach... W starszych klasach jest o wiele więcej przedmiotów do wybrania w konkretnych godzinach. W szkole w Kalifornii codziennie był też lunch, który trwał aż czterdzieści pięć minut. Czasami serwowano potrawy z dwóch części świata. PG: Jak bardzo zmienił się Twój grafik? KP: Niewiele. Dwa razy w tygodniu chodziłam na tenis, codziennie do szkolnego Klubu YMCA. Niektórzy zostawali tam, kiedy rodzice nie mogli ich odebrać zaraz po szkole. Braliśmy udział w zajęciach sportowych, plastycznych. Szkolny teatr odgrywał przedstawienia. Latem chodziliśmy na basen. Czas szybko mijał… PG: Co z nauką? KP: Poziom nauczania był taki sam, jak w Polsce. W mojej szkole była GATE class (Gifted And Talented Education), do której dostawała się młodzież zobowiązana do zdawania dodatkowych testów. Uczniowie ci realizowali bardziej rozległy program, w sposób problemowy i analityczny.

PG: Co chciałabyś zmienić w polskim systemie nauczania? Co było lepsze w Stanach? KP: Czasami lekcje są zbyt poważnie, nudne, bez koloru. Przyzwyczaiłam się, że tłumaczeniu zawsze towarzyszą gry albo filmy, a nawet żywe eksponaty. Za to w Paderewskim na przerwach wszyscy się śmieją i ogólnie jest bardzo wesoło. PG: Popatrzmy na sprawę szerzej. Co nie podoba Ci się w Polsce, a co możesz z czystym sumieniem pochwalić? KP: Nie podobają mi się pijani ludzie, którzy siedzą na ławkach od rana do wieczora. Szczególnie na placach zabaw, gdzie bawią się małe dzieci. Przez te osiem lat, kiedy mieszkałam w Stanach, nie widziałam ani jednej takiej osoby. Tam prawie nikt nie pali papierosów, a tu bardzo wiele ludzi ma ten nałóg. W Polsce podoba mi się to, że moi rodzice mają mnóstwo znajomych i cały czas chodzimy do kogoś w odwiedziny. Jest też rodzina... PG: A za czym tęsknisz? KP: Za wszystkim, ale najbardziej za koleżankami i sklepami. Można w nich było znaleźć super ciuchy, tanie i ładne. Będę wspominać Country Clubs z cudownymi widokami na pola golfowe. Tęsknię za swoim domkiem i basenem, w którym mogłam się kąpać, kiedy tylko chciałam. I jeszcze za swoją ulubioną kawiarnią, Starbucks. PG: Rozstałaś się z tym wszystkim na dobre, czy chciałabyś wrócić kiedyś do Kalifornii?


17

KP: Chciałabym. Wybrałam MYP, ponieważ ten program pomoże mi zdać międzynarodową maturę. Zamierzam pojechać do Kalifornii na studia. Ale na razie moje wizyty w Stanach ograniczą się pewnie do odwiedzania babci. PG: Jak myślisz, Paderewski to dobry wybór? KP: Zdecydowanie, Paderewski to dla mnie najlepsza szkoła w Lublinie. Atmosfera jest świetna... i nareszcie mogę się wygadać po angielsku! PG: Życzymy ci jeszcze wielu miłych chwil w Paderewskim i dziękujemy za rozmowę. Z Kamilą rozmawiały Karolina Nowak i Weronika Herbet


18

Pocztówka

Pocztówka

U K Y S K Z ME

Cześć! Piszę do Was z meksykańskiego miasta Toluca, w którym przebywam na rocznej międzynarodowej wymianie uczniów. Moja przygoda rozpoczęła się niespełna dwa miesiące temu. Od tego czasu wiele pojęć nabrało dla mnie nowego sensu, a wyobrażenie o Meksyku zmieniło się o 180 stopni. Wszystko - począwszy od mentalności ludzi, przez jedzenie, a na klimacie skończywszy - znacznie różni się od naszych europejskich standardów, więc mimo zauroczenia nową kulturą, początki były bardzo trudne. Zostałam jednak przyjęta bardzo ciepło i świetnie się tu czuję! W zaklimatyzowaniu się pomaga mi moja meksykańska rodzina i przyjaciele, z którymi bardzo szybko odnalazłam wspólny język. Meksykanie to niesamowicie otwarci i sympatyczni ludzie i dbają, abym czuła się w ich kraju, jak u siebie. Od poniedziałku do piątku, jak na normalną uczennicę przystało, uczęszczam do szkoły. Mieszczą się w niej odpowiedniki polskiego przedszkola, podstawówki, gimnazjum i liceum. Ja jestem na piątym (przedostatnim) semestrze LO. Po obowiązkowych zajęciach, wraz z innymi „wymieńcami” uczęszczam na kurs języka hiszpańskiego. Moja meksykańska szkoła znacznie różni się od tej polskiej. Mimo, że bardzo ją polubiłam, często wspominam Paderewskiego, za którym bardzo tęsknię! W wolnym czasie spotykam się z przyjaciółmi, poznaję ten inny świat, jego kulturę i tradycje, nowe zakątki tego pięknego kraju. Wyjazd do Meksyku jest dla mnie niezwykłym wyzwaniem i wspaniałą przygodą. Możliwość poznania nowych ludzi, ich zwyczajów i sposobu życia to niezapomniane przeżycie i sporo praktycznej nauki. Teraz wiem, że decyzja o wymianie była naprawdę właściwa. Gorące pozdrowienia z kraju mariachi, tortilli i pikantnej salsy!

Ola Mróz


Chór Akademos

Przygotowania do koncertów Na kolejne koncerty Akademosu musimy jeszcze poczekać. Zanim chórzyści pierwszy raz po wakacjach pojawią się na scenie, muszą przygotować nowy repertuar.

Pierwsze tegoroczne warsztaty chóralne miały miejsce na Zielonej Szkole. Chociaż dopiero skończyły się wakacje, Akademos już teraz pracował nad repertuarem kolędowym i utworami do ważnych wiosennych konkursów. Po powrocie do Lublina, chórzyści rozpoczęli repertuar patriotyczny, powiązany z listopadowymi obchodami Święta Niepodległości. Zostanie on zaprezentowany między innymi w naszej szkole.

W sieci Długo oczekiwana strona internetowa szkolnego chóru jest już dostępna! Pod adresem www.chor.akademos.com.pl można znaleźć historię chóru oraz aktualne informacje o składzie i repertuarze. Galeria zawiera zdjęcia archiwalne, jak również sesję z tegorocznej próby. Już wkrótce na stronie pojawią się rakże relacje z b i e ż ą c y c h k o n c e r t ó w. S e r d e c z n i e zapraszamy! ◼OO Fot.: Kaja Stasińska

19


20 Nadzwyczajny Dodatek Naukowy

Ulubiona zabawka fizyków Cząstka Higgsa, antymateria, czarna materia - dotychczas te pojęcia i pytania z nimi związane nurtowały fizyków cząstek elementarnych, jednak już niedługo świat pozna ich tajemnicę.

Large Hadron Collider (Wielki Zderzacz Hadronów), czyli w skrócie LHC, to kołowy akcelerator cząstek o długości prawie 27 kilometrów. Znajduje się w Europejskim Centrum Badań Jądrowych CERN pod Genewą w Szwajcarii i jest umieszczony w tunelu położonym 100 metrów pod ziemią na granicy Francji i Szwajcarii. W tej ogromnej rurze, której średnica wynosi około 9 km, z dwóch przeciwległych końców wypuszczane są wiązki cząstek elementarnych (protonów), które następnie są przyspieszane za pomocą fal radiowych. W wyniku zderzenia cząstki się rozpadają, po czym tworzą się następne cząstki. Gigantyczny przyspieszacz ma na ułamki sekund odtworzyć warunki panujące w formującym się Wszechświecie – zaraz po Wielkim Wybuchu.

Ma też umożliwić odpowiedź na pytanie, skąd się bierze masa otaczającej nas materii. Naukowcy mają nadzieję, że LHC odegra też ważną rolę w poszukiwaniu nowych wymiarów przestrzennych. We wrześniu zeszłego roku uruchomiono maszynę, jednak kilka dni później okazało się, że nastąpiła awaria i eksperymenty nie mogły być kontynuowane. Teraz próby zostaną ponowione – już w listopadzie będą miały miejsce ponowne zderzenia cząsteczek. Co z tego wyniknie? Nie wiadomo. Jednak cokolwiek by to nie było, będzie to ogromny postęp w dziedzinie nauki. ◼Asia Wytrzyszczewska


21

Noble rozdane Sądzisz, że Ty i czarna fizyczna magia nie macie ze sobą nic wspólnego? Nic bardziej mylnego, co udowadniają wynalazki tegorocznych laureatów Nagrody Nobla z fizyki. Połowę nagrody pieniężnej (1,42 mln dolarów) otrzymał Amerykanin chińskiego pochodzenia – Charles Kuen Kao, za opracowanie skutecznej metody przesyłania informacji przez światłowody. W uproszczeniu, są to kable, którymi przesyłane jest światło. Ich budowa umożliwia „wędrówkę” wiązki światła nawet przez 30 km bez straty natężenia. W przypadku większych odległości stosuje się tzw. wzmacniacze. Dla porównania, w latach 60-tych, kiedy Kao rozpoczynał pracę, maksymalna odległość, na którą można było przesłać wiązkę światła wynosiła 20 metrów. Te n p o z o r n i e p r o s t y w y n a l a z e k zrewolucjonizował świat. Matkę Ziemię oplata ponad miliard kilometrów światłowodów, które umożliwiają korzystanie z wszelkich usług telekomunikacyjnych (telefony, Internet), telewizji

kablowej, komputerów. Zapewniają też większe bezpieczeństwo na statkach i w samolotach, zmniejszając ryzyko iskrzenia, a tym samym – pożaru. Królewska Szwedzka Akademia Nauk doceniła także wynalazców matrycy CCD – urządzenia przetwarzającego impulsy świetlne na elektryczne. Dziś dzieło Amerykanów: Williarda S. Boyle’a i George’a E. Smith’a stosuje się do produkcji wszystkich cyfrowych aparatów fotograficznych, kamer video i teleskopów. Matryc CCD używa się także w medycynie. Co ciekawe, oba wynalazki zostały docenione dopiero teraz, choć od ich skonstruowania minęło prawie 40 lat. To sporo, zważywszy na fakt, że Noble z fizyki przyznaje się od 1901 roku. ◼Ida Jóźwiak

Uruchamiamy "Nadzwyczajny dodatek naukowy". Chcielibyśmy w tym miejscu zamieszczać artykuły i ciekawostki ze świata nauki. Jeżeli interesujesz się nauką i jej rozwojem, pasjonują Cię ciekawostki naukowe i masz żyłkę dziennikarską, zapraszamy do współpracy! O więcej informacji pytaj pana Michała Orłowskiego oraz panią Katarzynę Sarzyńską lub napisz na adres playground@paderewski.lublin.pl.


22 Relacje

Solo życia Festiwal "Solo życia" to szansa dla młodych, utalentowanych gitarzystów. 26 września w Muszli Koncertowej odbył się finał jego V-tej edycji. Pomysłodawcą konkursu jest genialny polski gitarzysta basowy, Mieczysław Jurecki. To on nagrał i opublikował podkład muzyczny, do którego należało skomponować solówkę. 15 maja, spośród stu pięćdziesięciu uczestników, jury wybrało siedmiu finalistów. Całą imprezę poprowadził redaktor Jan Chojnacki. Po uroczystym rozpoczęciu, na scenie pojawił się Sansithief, laureat przeglądu STAŚ 2008, a po nim zespół KFM, laureat festiwalu im. Ryśka Riedla 2009. Kolejny punk programu to czterdziestominutowe popisy wykładowców szkoły Rocka, Bluesa & Heavy Metalu. Zagrali również zwycięzcy poprzednich edycji festiwalu (kolejno: Marcin Kasperczyk (2008), Piotr Koszałka (2005), Tomasz Rząd (2006) i Bartek Woźniak (2007)).

W końcu przyszedł czas na część konkursową. Każdy z finalistów zaprezentował swoje solo. Kompozycje idealnie zgrywały się z podkładem muzycznym. Używano w nich trudnych kombinacji i skomplikowanych riffów. W trakcie narady jury zagrał zespół Raduli/ Ścierański/ Kuczyński. Kiedy muzycy zeszli ze sceny, nadeszła chwila prawdy... Dla wielu uczestników konkursu był to jeden z najważniejszych dni w życiu, który zaważył na ich dalszej karierze muzycznej. Trzecie miejsce zajął Jacek Kawa (22 lata, Warszawa, gitara elektryczna). Kolejne miejsce na podium przypadło Marcinowi Drabikowi (26 lat, Gdańsk), który wyróżnił się grą na dość nietypowym instrumencie – na skrzypcach elektrycznych. Natomiast zwycięzcą SOLO ŻYCIA 2009 został Bartosz Pawlik (18 lat, Ryki, gitara elektryczna), najmłodszy z tegorocznych finalistów. Oczywiście nie zabrakło licznych nagród. Laureat otrzymał m.in. dwie gitary elektryczne, nagrodę pieniężną w wysokości 1000€, wzmacniacze, komplety strun i gadżety. Nie mniejszą nagrodą jest możliwość wystąpienia na koncercie SOLO ŻYCIA 2010 oraz na XII festiwalu im. Ryśka Riedla. Tego wieczoru fanów gitary czekała jeszcze jedna atrakcja: koncert gwiazdy wieczoru i legendy polskiego heavy metalu, TSA. Zespół postarał się oczywiście o oryginalne wejście, a dokładniej wjazd na Harleyach. Gitarzysta Andrzej Nowak prezentował skomplikowane partie solowe na najwyższym poziomie. Zresztą cały zespół imponował swoimi możliwościami. TSA po raz kolejny pokazali fanom, że nadal są w świetnej formie. Dobry kontakt z publicznością utwierdził ich wizerunek zespołu koncertowego. Po zakończeniu imprezy muzycy wyszli do fanów, a następnie udali się na Jam Session do klubu MC. ◼Weronika Herbet Fot: Wojciech Wytrążek


23

60 lat Chóru Akademickiego UMCS 23 października w Filharmonii Lubelskiej Chór Akademicki UMCS rozpoczął obchody 65 lat mijających od powstania uczelni oraz 60 lat od powstania samego zespołu. W koncercie wzięli udział jedni z najlepszych członków Chóru w jego dotychczasowej historii. Z okazji 60-tej rocznicy swojego istnienia, Chór Akademicki UMCS przygotował wyjątkowy koncert. Dyrygent Chóru, prof. Urszula Bobryk, zaprosiła do udziału w nim najlepszych z byłych chórzystów. Wśród nich znalazła się Pani Elżbieta Niczyporuk, sopran I w latach 1995 - 2000. Uroczystości rozpoczęt od wykonania Jubilate Deo Romualda Twardowskiego, wybitnego polskiego kompozytora współczesnego. Utwór ten, podniosły w wymowie, jak również wzbogacony efektami świetlnymi, wprowadził wszystkich obecnych w nastrój wydarzenia. Chórowi towarzyszyły kotły. Po wykonaniu Jubilate Deo rozpoczęła się cześć oficjalna uroczystości. Gościom przedstawiona została historia Chóru, a w szczególności jego najświetniejsze okresy: kiedy znajdował się pod opieką doc. Jadwigi Czerwińskiej (lata 1973-1980), obecnej patronki chóru, oraz prof. Urszuli Bobryk, która z wielkimi sukcesami prowadzi Chór od 1985 roku do dziś. Przy okazji jubileuszu, prof. Bobryk otrzymała wiele wyróżnień, m.in. medal Ministra Kultury Gloria Artis. Wyrazy podziękowania złożyli również marszałek województwa, rektor uczelni oraz metropolita lubelski. Specjalnymi odznakami zostali uhonorowani najzdolniejsi oraz najbardziej zaangażowani w pracę artystyczną chórzyści. Po zakończeniu części oficjalnej, Chór zaśpiewał a capella, a potem z akompaniamentem kilku instrumentów, m. in. akordeonu. Utwory te, chociaż nacechowane skłonnością do eklektyzmu i niejednorodności, były dopiero przedsmakiem części głównej. Po przerwie przyszedł czas na najważniejszą część programu: lubelską premierę utworu Exegi monumentum Romualda Twardowskiego. Oprócz Chóru Akademickiego UMCS, na scenie pojawił się zaprzyjaźniony Chór Akademicki GAUDEAMUS Uniwersytetu w Drohobyczy, a także Orkiestra Filharmonii Lubelskiej, która współpracuje

z Chórem UMCS już od wielu lat. Nie zabrakło również solistów: partię solową basu śpiewał Jarosław Bręk, zaś sopranu – Anna Mikołajczyk. Utwór opierał się na odzie Horacego Exegi monumentum ante aere perennius (pol. Zbudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu). Wyraźnie kultywował on tradycje polskiej muzyki współczesnej - zarówno tematyką (podobieństwo m.in. do Siedmiu bram Jerozolimy Pendereckiego), jak i formą wyrazu (analogiczna w Symfonii pieśni żałosnych Góreckiego). Instrumentarium cechowały silne kontrasty (pasaże akordeonu i krótkie partie organów). Chociaż dominantą utworu były głosy solowe, chór doskonale ich dopełniał, stanowiąc wspólny mianownik nie tylko dla Exegi monumentum, ale całego, wieloaspektowego muzycznie koncertu. Chór Akademicki UMCS absolutnie zasłużył sobie na tak wspaniały hołd w dniu swojego święta. Koncert, choć trudny w odbiorze dla przeciętnego polskiego słuchacza, mógł niechybnie dostarczyć wielorakich wrażeń estetyczno - duchowych wytrawniejszemu uchu. Oby więcej takich wydarzeń w mieście kandydującym do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016. ◼Mateusz Kusio Fot: Zdjęcie archiwalne, Austria 1997


24 Kino

45 minut! Popełniamy błędy. To normalne. Ważne, żeby się na nich uczyć. Dzisiaj czuję się mądrzejsza niż przed obejrzeniem pierwszych czterdziestu pięciu minut filmu "Dystrykt 9". Dzisiaj już wiem, do czego mogą się przydać trailery.

Poszłam do kina, zachęcona dobrymi opiniami i obiecującym scenariuszem. Początek nie zwiastował aż tak złego filmu. Przede wszystkim był rozsądnie posklejany, zrobiony na paradokument (do których mam osobisty sentyment), zapowiadał skłaniającą do myślenia, interesującą rozrywkę. Nic z tego, drodzy państwo! Jeśli mam streścić moją ocenę: film klasy C kręcony przez amatora, który jest przy okazji pięcioletnim dzieckiem albo szaleńcem. 2/10, za dobry pomysł na nowatorskie podejście do tematu, niestety absolutnie niezrealizowany. Nie razi mnie nawet główny bohater (zrobienie z niego nieudacznika jest oklepane, ale zwykle daje znośne rezultaty), nie przeszkadza mi nieporadność obcych i ich niewielki opór przeciw uciskiem i manipulacją, ani nawet ich wygląd czy upodobania kulinarne (choć momentami ujęcia na ich niesamowicie sztucznie wyglądające oczy raziły). Nie, najbardziej przeszkadzało mi to, że ten film jest absolutnie bez sensu. A mogło być tak dobrze - inteligentne nawiązania do apartheidu, pod otoczką filmu sci-fi obnażenie naszych rzeczywistych kontaktów międzyludzkich, naszych słabości, kłamstw

czy czegokolwiek innego. Dostajemy bezsensowną bieganinę i jatkę, czego przykładem między innymi (niestety) może być fakt, że w ciągu pierwszych trzech kwadransów (bo po takim czasie wyszłam z kina), główny bohater wymiotował trzy razy, niestety, nie tylko on zaszczycił nas w tym filmie tą czynnością. Nie można też oczywiście zapomnieć o raz po raz pojawiających się na ekranie krowich łbach i innych częściach ich zwłok, co z pewnością dodaje obrazowi niepowtarzalnego charakteru. Nie to jednak najbardziej mnie rozśmieszyło i zniesmaczyło. Po około pół godzinie filmu naszemu bohaterowi zaczęła wyrastać (uwaga!) ręka kosmity (pominę już, jak do tego doszło) którą, na krótko przed opuszczeniem przeze mnie sali, próbował odciąć sobie siekierą. Urocze, nieprawdaż? Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy wybrać się na ten film – jak najbardziej polecam, jeśli chce się zobaczyć doskonale zmarnowany ciekawy pomysł. Ale jeśli mózg i żołądek potencjalnego widza jest niezbyt odporny, nie ma sensu tracić czasu, nerwów i pieniędzy. ◼L


Literatura

25

Holocaust oczami nastolatki Trudno o bardziej wstrząsającą relację na temat Holocaustu. Trudno o piękniejszą i głębszą obserwację otaczającego nas świata. I to spisaną ręką dziecka. Dziennik Anne Frank jest świadectwem niezwykłym. Spisany został przez nastoletnią dziewczynkę pochodzenia żydowskiego, która wraz ze swoją i zaprzyjaźnioną rodziną ukrywała w latach 1942– 1944 się w amsterdamskiej oficynie przed oprawcami hitlerowskimi. Anne zaczyna tam prowadzić pamiętnik w formie listów do wymyślonej przyjaciółki, w których opisuje swoje przeżycia, nieustanny strach przed wykryciem, pierwszą miłość, skomplikowane relacje z rodzicami i siostrą oraz stale wybuchające na nowo konflikty między mieszkańcami oficyny. Anne nie ogranicza się tylko do tego, lecz (szczególnie pod koniec dziennika) snuje refleksje o prawdziwym życiu, którego tak jej brakuje. Widzimy jej szybkie dojrzewanie psychiczne, co ujawnia jej ewoluujący styl pisarski. Przechodzimy od dziecięcych obserwacji i dosyć płytkich spostrzeżeń,

a kończymy na smutnych, acz pozostawiających cień nadziei przemyśleń, których nie spodziewalibyśmy się po najdojrzalszych myślicielach. Znak oferuje nam pierwsze pełne wydanie Dziennika, zawierające pięć niedawno odkrytych jego kart. Tłumaczenie Alicji Dehue-Oczko pozwala na pełny odbiór tekstu, uwypuklając specyfikę języka Anne. Książka ta, stale dziś popularna, powinna być przyswojona czytelnikowi polskiemu, który zazwyczaj nadal ma przerażająco małą wiedzę na temat Zagłady i jej społecznego i europejskiego wymiaru. Lektura Dziennika nie może być tylko sentymentalnym wstrząsem septycznym, a przede wszystkim minutą ciszy nad tą przerażającą tragedią, tak dobrze wyrażoną słowami Anne.

Klasyk nad klasykami „Gniew Achilla, bogini, głoś, obfity w szkody” - tymi słowy zaczyna się literatura europejska. Wokół ich autora narosło przez wieki setki niejasności, co nie zmienia faktu, że trudno o bardziej klasycznego klasyka. I, naturalnie, o bardziej klasyczne dzieło. Dziwnym się może zdać, że recenzuję tu Iliadę. To tak, jakbym reklamował wodę lecącą z kranu lub powietrze. Tym bowiem jest pierwszy Homerowy epos dla całej kultury europejskiej. Ileż to razy autorzy późniejsi opiewali dwóch herosów, pragnąc odtworzyć kunszt narracji ślepego aojdy. Ileż to razy mówią nam podręczniki do polskiego o ich wzniosłości i pojedynku miedzy nimi, o homeryckich porównaniach i epitetach. Sami jednak zdajemy się pozostawać na tę wiedzę odporni. Ciągle myślimy, że Iliada to streszczenie całej wojny trojańskiej i że kończy się ona podstępem ze słynnym koniem. Nic bardziej mylnego. Nie zauważamy piękna słowa Homera, wysmakowanych opisów i mnogości mitów tam zawartych. Iliada to coś więcej niż zwykły epos.

To wielki konglomerat epiki, liryki i dramatu wszystkich w najlepszym wydaniu. Za godne polecenia uważam zwłaszcza wydanie PIW (należące, notabene, do klasycznej serii Bibliotheca Mundi). Wydanie oparte jest na tłumaczeniu Franciszka K. Dmochowskiego, dokonanym co prawda w początkach XIX stulecia, ale nietracącego nic ze swego kunsztu t r a n s l a t o r s k i e g o . Te k s t D m o c h o w s k i e g o skolacjonował z oryginałem i opatrzył świetnymi przypisami Zygmunt Kubiak, który napisał również wstęp. Pozwala to na pełne zrozumienie homeryckiego piękna, cały czas wartego poznania i zanurzenia się w nie bez reszty. ◼Mateusz Kusio


26 Muzyka

Live from Poznań Sierpniowy koncert Radiohead w Poznaniu został w Polsce uznany za jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych roku. Chociaż czas mija, fani jeszcze długo będą wspominać występ tej kultowej grupy. Radiohead jest zespołem przez wielu uznawanym za wybitny w historii muzyki alternatywnej. Ceniony za łączenie brzmień typowo brytyjskich, gitarowych, z elektroniką. Ra di o he ad , R ad iohead, Radiohe ad. Wychowałam się na ich muzyce. Kiedy usłyszałam w radiu informację o ich pierwszym od piętnastu lat występie w Polsce, nie uwierzyłam. Ba, nie dotarło nawet po otrzymaniu biletów. Uderzenie nadeszło dopiero 24 sierpnia, kiedy to znalazłam w Pradze plakat „RA D IOHEA_D Praha, 23.08”. A co „z RA D IOHEA_D Poznan, 25.08”? Minus za Park Cytadelę, gdzie odbywał się koncert. Może i ekologicznie (Radiohead są znani ze swoich lewicowych oraz proekologicznych poglądów, a do tego Poznań, jako „Poznań dla Ziemi”, walczy o miano „Stolicy Kultury” z Lublinem), może i ładnie. Krążyłam jednak po tym obiekcie zdecydowanie za długo. Długo nie udawało mi się znaleźć wejścia głównego, za to wylądowałam przy wjeździe dla techników oraz osób zaakredytowanych (tak, nie pozwolono mi tamtędy przejść, widziałam pudła na/z instrumentami). Spacerek przyjemny, acz przebyłam go biegnąc, zirytowana, albowiem do supportu, niemieckiego zespołu Moderat, pozostało pięć minut. Dobrze rozwiązana strefa gastronomiczna. Udało się uniknąć nadmiernego tłoku w przeciwieństwie do tego, co widziałam rok temu na Stadionie Śląskim przed The Police. Support, na który jednak zdążyłam, trudno jednoznacznie ocenić. Niby grali elektronikę, a gatunek ten naprawdę lubię. Co więcej, same gwiazdy wieczoru zaproponowały wspólną trasę. Z drugiej jednak strony, przegadałam trzy czwarte występu z przyjacielem. Zwróciliśmy na Moderat uwagę jakieś trzy razy: przy skromnych,

uprzejmych oklaskach w połowie setu, przy pierwszym wejściu wokali („O, patrz, wokal!”) oraz przy dedykacji Pana Ze Sceny. Ofiarował wszystkim Polkom utwór z wyrażoną nadzieją, że nieco je tym rozrusza. Przykro mi. Chodziło chyba jednak nie o jakość samego Moderatu, a o ich następców. Koncert bez opóźnień, wszystko super, ale dlaczego uznają nas na świecie za najlepszą publikę koncertową? Już od „Weird Fishes”, utworu bodajże trzeciego, chciałam krzyczeć do swojego sektora: „Ludzie, jesteśmy na koncercie rockowym!”. Trudno, krzyczałam i ochrypłam sama. Płakałam też sama. Za gardło łapał mnie już „All I Need”, czyli (opieram się na cudzych setlistach) czwarty utwór. Na początku przeszkadzało mi wymieszanie utworów głównie z ostatniej płyty („In Rainbows”), wcale niekoniecznie wszystkim znanej, ze starymi hitami. Tata skrytykował też wepchnięcie naprawdę największych przebojów na drugi bis. Radiohead wykonali jednak całość tak hipnotyzująco, że zamykałam oczy i cieszyłam się każdym dźwiękiem. Gwoli jasności: nie byłam przekonana do zaplanowanego programu właśnie ze względu na nieruchawość tłumu. W cichości ducha liczyłam, że zbombardowanie go hitami od pierwszej minuty podziała mobilizująco, cóż. Na „Nude” płakałam. W trakcie „Karma Police”, najpopularniejszej piosenki zespołu, wołałam „For a minute there I lost myself” chyba najgłośniej z sektora. Lubię szczerość. Gdyby nie zaś nieśmiałość, skakałabym na najukochańszym „Idioteque”. „The National Anthem” jest czystą perfekcją z wyjątkowo uroczym ukłonem w naszą stronę. W linię melodyczną wpleciono bowiem


27

sample oparte na fragmentach polskich audycji radiowych. O wokaliście, Thomie Yorke’u, mówią, że ponury, a do tego koszmarnie neurotyczny, co po głosie oraz tekstach widać. A tu śmiech i zagadywanie tłumu. Mam truciznę, chce ktoś trochę? Jonny Greenwood został moim muzycznym bohaterem. Nawet jeśli mówią, że to władca drugiego planu. Jakiż to był drugi plan, gitary, podkłady, sample… Udzieliłam wywiadu dla RMFfm pod koniec „Reckonera” chyba (a może chwilę później? Wychodziłam bardzo powolutku przy „Lucky”, czyli przedostatnim utworze). Jeśli usłyszeliście w radiu słaby, zachrypnięty głosik: tak, to byłam ja. Nie udało mi się skraść plakatu ochronie, bo przyklejono go prawdopodobnie butaprenem do

ściany budki. Błądziłam w ciemnościach po Cytadeli, z trudem śpiewając z Thomem, że „I don't belong here”. Oszałamiające przeżycie. A że mogłabym malkontencić, iż nie widziałam sceny prawie w ogóle, bo kiepsko rozplanowali sektory, a na telebimach zobaczyłam głównie oko Thoma i Greenwooda... Bez przesady. Zagrali całą moją wymarzoną playlistę, ach. Mogę umierać szczęśliwa. ◼Ada Kępińska (Fot: Grzegorz Dembiński, http://polskatimes.pl/gloswielkopolski/ kultura/155697,koncert-radioheadgaleria,id,t.html)


28 Sport

Grand Prix Singapuru Do końca sezonu Grand Prix Singapuru w Formule 1 pozostawały zaledwie cztery wyścigi. Sytuacja w klasyfikacji generalnej nie była jeszcze roztrzygnięta: lider, Jenson Button, miał 80 pkt. i 14 pkt. przewagi nad drugim kierowcą, Rubensem Barrichello, oraz 26 pkt. nad trzecim, Sebastianem Vettelem. Wszystko mogło się jeszcze wydarzyć. Wystarczył zaledwie jeden błąd, a przewaga mogła zostać zniwelowana. Klasyfikacje, które odbyły się 26 września w sobotę, nie przyniosły niespodzianek – wygrał je obecny jeszcze mistrz świata Lewis Hamilton, które przez pierwsze wyścigi sezonu nie błyszczał, jednak w drugiej części zaczął rozwijać skrzydła. Dalsze miejsca zajęli odpowiednio Sebastian Vettel i Nico Rosberg. E m o c j e r o s ł y. Nazajutrz, w niedzielę o godz. 14 kibice zebrali się przed teleodbiornikami. Nikt nie liczył na sukces naszego jedynego rodaka w tym sporcie, Roberta Kubicy, który obecnego sezonu niestety nie może zaliczyć do udanych. Komentator jak zwykle ubarwiał telewidzom całe widowisko, emocjonując się wszystkim, co popadnie. Sam wyścig był za to dość interesujący i przynajmniej nie skończył się podobnie, jak zaczął. Owszem, pierwsze miejsce zdobył faworyt, Lewis Hamilton, jednakże dalsze pozycje - Timo Glock (startujący z 7 pozycji) oraz Fernando Alonso (z 6 miejsca). Kolejny wyścig w tegorocznym cyklu o GP Japonii miał przynieść rozstrzygnięcie klasyfikacji generalnej. Prowadzący kierowca, Jenson Button, miał wyraźną, 15 pkt. przewagę nad kolegą ze swojego zespołu, Rubensem Barrichello. Musiał zdobyć 5 pkt. więcej niż on, by zagwarantować

sobie tytuł mistrza. Po kwalifikacjach, w których zajął 7 miejsce, nic nie wskazywało na to, że mistrzostwa rozstrzygną się już po tym wyścigu. Kwalifikacje obfitowały też w dramatyczne wydarzenia. Timo Glock opuścił tor w karetce. Zresztą Safety Car wyjeżdżał na tor wiele razy, zaś ostatnie jego pojawienie miało miejsce pod sam koniec wyścigu, około 8 okrążeń do mety. To tłumaczy różnice czasowe między pierwszym a ostatnim z kierowców, którzy dojechali do mety – tylko 18 sekund! Owszem, było dwóch zawodników, którzy mięli stratę ponad 1 okrążenia, jednak spowodowane było to ich słabą jazdą podczas zawodów. Zwycięzcą został (zasłużenie) Sebastian Vettel, który od startu utrzymywał dobre tempo, a potem z powodzeniem uniknał wszelkich błędów. Za niespodzianką można uznać 2. miejsce zdobyte przez Włocha Jarno Trullego. Do końca sezonu pozostały już tylko dwa wyścigi. Czas pokaże, który z kierowców zdobędzie mistrzostwo świata. Jak na razie największe szanse ma Jenson Button, ale kto wie? W sporcie wszystko jest możliwe. Szkoda tylko, że tegoroczną walkę o GP Singapuru przyćmiła afera korupcyjna. Ubiegłoroczny wyścig wygrał Fernando Alonso z zespołu Renault, co było dla wszystkich sporym zaskoczeniem. Co jeszcze dziwniejsze, jego kolega z zespołu Nelsinho Piquet, rozbił się po pierwszych okrążeniach wyścigu. Sprawa ucichła aż do czasu, kiedy okazało się, że cała akcja została zaplanowana przez szefów teamu. ◼Cytrusss


29

Nasze Złotka z kolejnym medalem Polskie siatkarki zdobyły kolejny medal Mistrzostw Europy w siatkówce kobiet. Tym razem naszej reprezentacji przypadł brąz. W ostatniej dekadzie Polki regularnie zdobywały medale Mistrzostw Europy. W 2003 był to złoty medal na Mistrzostwach Europy w Turcji, potem tytuł Mistrzyń Starego Kontynentu zdobyty w Helsinkach w 2005. Niestety, w 2007 już się nie udało. W tym roku Mistrzostwa odbywały się w Polsce, która zresztą przyłożyła się do porządnego przygotowania imprezy. Wyszło naprawdę świetnie. Pod względem organizacji, zawodów oraz kibiców, którzy nie opuścili żadnego meczu polskich siatkarek. Wspaniałą atmosferę spotęgowało dopingowanie Holenderek, które musiały wygrać z Rosją, reprezentacja Polski przeszła do półfinałów. Udało się. Mistrzostwa w pigułce Polki trafiły do grupy z Hiszpanią, Holandią oraz Chorwacją. Wszystkie mecze graliśmy w łódzkiej hali Atlas Arena, gdzie odbywały się półfinały, finał oraz mecz o trzecie miejsce. W meczu z Hiszpankami nasza drużyna nie doceniła swojego przeciwnika, chociaż ostatecznie "Złotkom" udało się wygrać w piątym secie (pierwsze dwa wygrały Polki, kolejne - Hiszpanki). Drugi mecz zagrały z Chorwatkami, zwyciężając 3:0. Ostatni - z fenomenalnymi Holenderkami. Tym razem przegraliśmy 0:3, ale i tak przeszliśmy do kolejnej fazy. W fazie pucharowej mieliśmy także do rozegrania trzy mecze. Rywalki nie były łatwe. Wygraliśmy z Belgią 3:0, ale następnego dnia czekał nas mecz z dobrze spisującą się Rosją. Polki poradziły jednak sobie znakomicie. Graliśmy jak równy z równym, wygrywając 3:1. Abyśmy mogli przejść dalej, Holandia musiała wygrać Rosją. Przy wspaniałym dopingu polskich kibiców, Holanderki odniosły sukces, chociaż dopiero w ostatnim secie. Dzięki nim nasz ostatnie mecz w fazie grupowej z Bułgarią mogliśmy wygrać dowolnym stosunkiem.

Półfinał okazał się cieżki, ponieważ graliśmy z Holenderkami. A w trakcie tegorocznych Mistrzostw zdążyliśmy już z nimi Mistrzostwach przegrać. Wynik częściowo się powtórzył: 3:1 dla Holandii. W drugim półfinale Hiszpanki grały z Niemkami, które przegrały takim samym stosunkiem, jak my z Holandią. W tej sytuacji i im, i nam pozostała walka o trzecie miejsce z reprezentacją Niemiec. W tym meczu Polki naprawdę dały z siebie wszystko. Nasza najlepsza zagrywająca, Agnieszka Bednarek – Kasza zdobyła aż cztery asy serwisowe w jednym secie pod rząd i ostatniego asa w piłce meczowej. Wygraliśmy 3:0. Co z finałem? Holenderki zmierzyły się z Włoszkami. Te drugie zagrały znakomicie (warto zwrócić uwagę na świetną obronę). I wygrały, 3:0. Ale nie ma sukcesów bez poświęceń: żeby p r z y g o t o w a ć s i ę d o M i s t r z o s t w E u r o p y, reprezentacja ta zrezygnowała z letniego Grand – Prix. Po finale odbyła się dekoracja zwycięzców oraz przyznanie nagród indywidualnych. Jedna z nich przypadła Polce, Agnieszce Bednarek – Kaszy, która w sumie zdobyła szesnaście asów serwisowych. Kolejna nagrodzona Polka to Małgorzata Kożuch… która nie grała jednak w naszej reprezentacji, a w reprezentacji Niemiec. MVP Mistrzostw Europy odbywających się w Polsce została Holenderka Mannon Flear. Po porażce w 2007, w 2009 mamy więc brąz. Brawa należą się nie tylko zawodniczkom oraz ich trenerowi Jerzemu Matlakowi. Zasłużył na nie również Piotr Makowski. To on prowadził nasze siatkarki od drugiej fazy pucharowej Mistrzostw Europy, kiedy Matlak czuwał przy swojej ciężko chorej żonie. Te mistrzostwa zdecydowanie były dla nas udane. A za dwa lata może być jeszcze lepiej. ◼Adrian Majewski


30

Na Symfonicznej

Zagubieni W ciepłe, pogodne dni uczniowie szkoły na Symfonicznej często spędzali przerwy na dworze, gdzie można było odpocząć od zgiełku panującego w budynku. W poniedziałek 21 września było ich znacznie więcej, niż zazwyczaj. Być może pragnęli jedynie nacieszyć się ostatnim tchnieniem lata, nie można jednak wykluczyć, iż zaintrygował ich wielki zielony napis widniejący na ścianie (a także oknach i murku) szkoły. Jest wręcz prawdopodobne, że to właśnie dlatego przez cały dzień pielgrzymowali do rzeczonej ściany i w zadumie przypatrywali się kształtnym literom. Co chwilę padało jedno i to samo pytanie: Któż mógł mieć wystarczającą odwagę cywilną, żeby pisemnie wyrazić bolączkę nękającą ich wszystkich już od tylu lat? Jadąc do swojej nowej szkoły, Jan denerwował się niemiłosiernie. Z rozrzewnieniem wspomniał tydzień radosnego dokazywania na łonie natury, którym otwierano każdy rok w wybranym przez chłopca liceum. Od tego czasu minęło już sześć esejów i kartkówka, czyli trzy tygodnie. Jan (pomimo siedmiu zer) oceniał je jako udane. Tego dnia był jednak spóźniony, co niezmiernie go irytowało. - Syneczku, koniecznie powiedz pani, żeby wypisała ci usprawiedliwienie - usłyszał głos matki

z drugiego końca wielkiego samochodu Rozliczymy się na konsultacjach. Jan kiwnął głową i spojrzał przez przyciemnianą szybę. Zły humor odrobinę ustąpił. Do szkoły było już bliżej niż dalej, a z samochodu obok machał jego ulubiony kolega, Stanisław. Parę minut później oba pojazdy z piskiem opon zahamowały przed wejściem i chłopcy ramię w ramię wkroczyli do swojego liceum. - Co mamy pierwsze? - ziewnął Stanisław. Jan pomyślał intensywnie, ale niestety bezskutecznie. Żeby nie wyjść na mało zaradnego, zaproponował, aby sprawdzić plan lekcji. Zostało tylko jedno pytanie: gdzie mógł być wywieszony? Liceum, w którym znajdowali się chłopcy, nie było bowiem małą państwową szkółką, uczęszczaną przez nich w wieku pacholęcym. Mieściło się ono w gigantycznym, luksusowym gmachu, godnym uczniów prywatnej szkoły. Chłopcy zawahali się. Skoro trzy tygodnie nie starczyły im na zwiedzenie całego budynku, jakże mieli teraz znaleźć tablicę ogłoszeń, a potem odpowiednią salę? Niepewnie ruszyli przed siebie, zdani tylko na kobiecą intuicję i GPS w telefonach. Na dobry początek, chłopcy postanowili wejść do pierwszego lepszego pomieszczenia i poprosić o wskazówkę.


31 - W lewo, w prawo, na ukos, a potem po schodach na górę. Żegnam panów, chciałabym w końcu przeprowadzić kartkówkę - nauczycielka okrutnie uśmiechnęła się do klasy. Zanim chłopcy zdążyli cokolwiek powiedzieć, stali już za drzwiami. - W prawo, w lewo, a potem jak? - głośno pomyślał zdezorientowany Jan. Stanisław przeczesał burzę złotych loków, przy okazji drapiąc się po głowie. - Do następnej klasy ty pukasz. Po wielu nieudanych próbach, chłopcy nareszcie odnaleźli tablicę. Podeksytowani, odczytali numer sali, do której winni się natychmiast udać. Nie była to bynajmniej żadna z sal znajdujących się w polu widzenia. Spróbowali ogarnąć niebotyczną ilość pomieszczeń, po czym wydedukować, gdzie może być ulokowane to, które przeznaczono im na pierwszą godzinę piątku. - Ta szkoła jest dziwna - jednoznacznie stwierdził Jan, kiedy po raz piąty mijali barek. - Mogliby kręcić tu Harry'ego Pottera - zgodził się kolega. Błądzili przez jakiś czas, szukając już nawet nie swojej sali, ale chociaż sekretariatu, biblioteki, kanciapy woźnych - czegokolwiek! Tym sposobem

w końcu znaleźli się na dworze. Dopiero wtedy naprawdę poczuli, że nowe liceum zdecydowanie ich przerasta. Oto maszyny, robotnicy, a przede wszystkim świeże fundamenty zwiastowały dalszą rozbudowę ogromnego gmachu! Sfrustrowani chłopcy w agonii pochwycili zieloną farbę, po czym pobiegli ku frontowi. W akcie bezradności i zagubienia zredagowali na szkolnej elewacji wiadomość do dyrektora. Tylko on mógł odpowiedzieć na pytanie nękające tylu nowych uczniów: "Gdzie ta sala?!" Kiedy emocje opadły, Jan stanął parę metrów dalej i krytycznie przyjrzał się ich dziełu. - Myślisz, że będzie wiedział, o co chodzi? - Wyglądał na inteligentnego - Stanisław wzruszył ramionami - Zresztą o co innego mogłoby chodzić? - Jakieś dzieciaki ciągle gadają o sali gimnastycznej - przypomniał sobie Jan. Blondyn stuknął własne czoło, ignorując dźwięczny pogłos. Krzepiąco poklepał kolegę po plecach. - Jasne - uśmiechnął się ironicznie - jeszcze sali gimnastycznej nam tu trzeba… ◼Olga Osuchowska


32 Poezja Mateusz Kusio

Wonie Zapach lata. Czy kłosy? Dalekie zapachy suchoty rozlane poza widnokrąg. Czuję gwałtowny przypływ tumanu na nadwodnych żaglach przetykany podmuchami słońca. Zapach jesieni. Czyż pryzmy liści bez ducha wśród rudych płomieni wonieją dawna soczystością i rosą promienną? Już tylko ciecia deszczu pod wieczór i chłód w wilgotnym półmroku latarni metalicznością anonsujący pierwszy śnieg. Zapach zimy. A woda pachnie jednak ponad wszelką wątpliwość w ułomnym skupieniu metalu, błyskawicy, przeszłych świąt. Mróz rozkolebia wonie po cienkie horyzonty.

Fot.: Kaja Stasińska

Zapach wiosny. Kominy forsycji, kasztanów, wiśni, tkwiące przez miesiąc w nieokiełzaniu, niosą kolejno dary ponad bloki. Wąskie wonie wysupłują się z pętów rosnącej trawy, pędzą na łukowatych grzbietach błysków sośnianych. Zapachy snują się w pełzach i skokach pośród efektownych kwiatów i chmur, spękanych mimo wczesnej pory drzew, szelestów, tchnień, uniesień wiosny.


Interlanguational

Felicidad Felicidad: "es el estado mental o sentimiento caracterizado por contento, amor, satisfacción, placer o gusto". Yo describiría felicidad como: "el momento cuando no puedes imaginar tu vida mejor"; son esos momentos cuando estas bailando con un borracho en medio de la calle o cuando te estas congelando en el "dorado otoño de Polonia" los que valen la pena, los que muchas personas morirían por tener, los que te hacen caer en cuenta que tienes que vivir cada segundo como el último: nunca te arrepientas de tus decisiones o acciones, olvídate del "que dirán...", di lo que quieras, haz lo que quieras, se quien quieras, disfruta los momentos de tu vida por que tal vez sean los últimos que tengas. Crea nuevas palabras y házlas famosas. Aprende de tus errores, o sino ¡ríe te cuando los vulvas a cometer! Ignora el dolor. Pónle color a tu vida. Creé en tu mismo. Come. Baila. Ama. Ríe. Sueña. Y vive.

33

Happiness Happiness: "is a state of mind or feeling characterized by contentment, love, satisfaction, pleasure, or joy." I would define happiness as "the moment when you can't picture you life any better"; are those moments like dancing with a drunk men in the middle of the street or when you're freezing in the "polish golden autumn" the ones that worth, the ones that lots of people would die for have, the ones that make you realize that you have to live every single second as the last one: never regret about your decitions or actions, forget about "what will the others say....", say what you want, do what you want, be who you are, enjoy the moments of your life because they might be the last ones that you will have. Create new words and make them famous. Learn about your mistakes, or laugh the next time you make them! Ignore the pain. Color your life. Believe in yourself. Eat. Dance. Love. Laugh. Dream. And Live. Renata Rojo


34 Odrobina ATLu na co dzień

SUDOKU Sudoku jest rodzajem logicznej układanki. Łamigłówka ta przeszła wiele mutacji. Wersja dzisiejsza pojawiła się po raz pierwszy w Japonii w 1986 roku, jednak międzynarodową sławę zyskała dopiero kilka lat temu. W 2005 matematycy Bertram Felgenhauer i Frazer Jarvis udowodnili, że istnieje 6 670 903 752 021 072 936 960 poprawnych układów.

Jak znaleźć ten jedyny? W każdym rzędzie, kolumnie i polu tak wpisujemy liczby od 1 do 9, tak aby żadna z nich sie nie powtórzyła. Znalezienie odpowiedniej liczby najłatwiej wykonać poprzez eliminację. Kiedy znajdziemy jeden numer, widzimy, że otwiera nam to drogę do rozwiązania kolejnych pól.

Playground zaprasza do matematycznej zabawy. Wypełnij oba sudoku i pokaż je swojemu nauczycielowi matematyki. Poprawne rozwiązania zostaną nagrodzone plusami!

8

3

9

7 3

4

1

1

7 4

8

1

5

7

8

2

8

6

8 5

9

1

9

7

5

2

2

7

6

9

7

4

9 8

9

2

6 3

4

8

3

3

4

4

1 4 5

8

1

5

5

7

2 6

8

5 5

7

1

3

6

4

4

9

9

5 6

8

3 7

8 1

2


] R O M U [H TAK będzie!

Lekcja plastyki, uczniowie rysują swoich rodziców. Nauczycielka przygląda się pracy Jasia. Podchodzi do niego i pyta: - Dlaczego twój tata ma niebieskie włosy? - Bo nie było łysej kredki.

Ośmiolatek zwierza się nauczycielce: - Proszę pani, chyba się w pani zakochałem. - Przykro mi, Jasiu - odpowiada sorka - ale ja nie lubię dzieci. - Ja też nie, będziemy uważali.

Jasio podchodzi do nauczycielki i mówi: - Nie chcę pani straszyć, ale mój tato powiedział, że jeśli nadal będę mieć uwagi w dzienniczku, to ktoś dostanie w skórę!

35 Przed szkołą stoi malec z tornistrem na plecach i klnie. Przechodząca obok kobieta chce go zawstydzić i pyta: - Czy to w szkole tak nauczyłeś się kląć? - Tego nie można się nauczyć - odpowiada chłopiec - Do tego trzeba mieć talent!

Przed wizytacją w szkole nauczyciel ustala: - Jak o coś zapytam, niech zgłaszają się wszyscy. Ci co wiedzą prawą ręką, ci co nie wiedzą lewą.

Nauczyciel wzywa Jasia do odpowiedzi i pyta: - Ile to dwa razy dwa? - Cztery - odpowiada chłopiec. Nauczyciel rzuca się na niego, łapie za barki i potrząsając, pytając: - Gadaj, kim jesteś i co zrobiłeś z Jasiem?!

Jasio przybiega z kanistrem na stację benzynową i krzyczy: - Poproszę dziesięć litrów benzyny! - Spokojnie, pali się? - pyta sprzedawca. - Tak... PADEREWSKI!

Źródło: Demotywatory.pl (http://demotywatory.pl/204790/Niestety & http://demotywatory.pl/206245/Dziekuje.)


Kultura w zjednoczonej Europie

Dlaczego Lublin?

Idea Europejskiej Stolicy Kultury ogłoszona została w 1985 roku przez Radę Ministrów Unii Europejskiej. Inicjatywa przyjęta została z dużym zainteresowaniem i do dziś cieszy się rosnącym powodzeniem wśród Europejczyków.

• Lublin to miasto symbolizujące europejskie idee integracyjne, ponadnarodowe dziedzictwo demokracji i tolerancji oraz ideę dialogu kultur między Wschodem a Zachodem. • Lublin to niezwykłe miejsce na styku kultur i religii, tutaj Wschód spotyka się z Zachodem, a Unia Europejska z Białorusią i Ukrainą. To idealne miejsce spotkań artystów europejskich – tych mieszkających w Unii i poza nią. • Lublin to symbol tradycji Unii Lubelskiej oraz pamięć Holokaustu - historia, bez zrozumienia której trudno budować Europę przyszłości. • Lublin to miasto otwarte na artystów. Tutaj mają miejsce unikatowe w skali Europy działania i inicjatywy kulturalne. • Lublin to miasto akademickie. Miasto studentów, którzy zapewniają rozwój kultury. • Lublin to doświadczenie setek lat bogatej historii i dziedzictwa kulturowego, które stanowi źródło nieustającej inspiracji dla nowych pokoleń. • Lublin to także stolica regionu lubelskiego, unikatowego w skali Europy, ze wspaniałą przyrodą i bogatą kulturą. • Kultura Europy to nie tylko nowoczesne muzea i wielkie festiwale, ale przede wszystkim ludzie i ich działania, aktywność, dążenia, aspiracje, możliwości, potencjał i pragnienie rozwoju. • Rozwój kultury i uzyskanie tytułu Europejskiej Stolicy Kultury są szansą na rozwój jednego z najuboższych regionów Unii Europejskiej.

Procedury wyboru Europejskiej Stolicy Kultury zmieniały się wraz z upływem czasu, lecz najważniejsze założenia i idea projektu pozostaje niezmienna: jego celem jest podkreślenie bogactwa i zróżnicowania kultur europejskich oraz ich wspólnych cech, jak również wspieranie większego wzajemnego zrozumienia między obywatelami krajów wspólnoty. Badania dotyczące obchodów tego europejskiego święta wykazują, że miały one korzystny wpływ na rozwój kultury i turystyki, poziom inwestycji, zainteresowanie mediów oraz postrzegania atrakcyjności miasta przez jego mieszkańców. Na każdy rok wytypowane są dwa państwa z Unii Europejskiej. Kandydatury na Stolicę Kultury należy złożyć 9 lat wcześniej. Spośród zgłoszonych miast Unia Europejska wybiera po jednym z obu państw. W 2016 roku zostanie wybrane jedno polskie i jedno hiszpańskie miasto. Jednym z miast kandydujących jest Lublin.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.