Otwarte Klatki Biuletyn 3/2013

Page 1

#3 BIULETYN Mięso in vitro /s.4/ Czy ujawnianie przestępstwa może być przestępstwem? /s.8/ Czy USA ogarnia zielona panika? /s.11/ Bezpieczeństwo aktywistów /s.14/ Szyfrowanie maili /s.16/ Poradnik antyrepresyjny /s.24/ Wywiad z Eneko Perezem /s.29/ Weganizm na Wschodzie /s.34/ Ludzie jedzą zwierzęta, bo ludzie jedzą zwierzęta /s.37/ Miłosierny pirat /s.40/


WSTĘPNIAK

O

TWIERASZ WŁAŚNIE kolejny

DROGA czytelniczko, DROGI czytelniku!

numer biuletynu, który jest efektem kilku miesięcy pracy osób związanych ze Stowarzyszeniem Otwarte Klatki. Ten numer poświęciliśmy w dużej mierze niepokojącemu zjawisku ataków na ruch prozwierzęcy. Pierwsze doniesienia na temat zdecydowanych działań przeciwko aktywistom dochodziły z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Dotyczyły one głównie osób związanych z kampanią antywiwisekcyjną Stop Huntingdon Animal Cruelty (SHAC). W 2006 roku wprowadzono w USA bardzo restrykcyjne prawo pod nazwą Animal Enterprise Terrorism Act. AETA tak szeroko definiuje pojęcie terroryzmu przeciwko przemysłom wykorzystującym zwierzęta, że ciężko nie skojarzyć jego zapisów z orwellowskim pojęciem myślozbrodni. Po kilku latach okazało się, że nawet AETA nie chroni interesów przemysłu w wystarczającym dla niego stopniu, więc pojawiły się naciski na wprowadzanie przepisów zabraniających dokumentowania warunków hodowli zwierząt. Jeden z tekstów biuletynu poświęcony jest właśnie zmaganiom aktywistów z tzw. ag-gag bills („kneblami agrobiznesu”). Na USA i Wielkiej Brytanii jednak się nie skończyło. W ciągu kolejnych kilku lat dochodziły do nas wieści o masowych aresztowaniach aktywi-

Dobrusia Karbowiak

Stowarzyszenie Otwarte Klatki

stów z różnych krajów. Najgłośniejsze fale represji przeszły przez Austrię i Hiszpanię. Procesy przeciwko działaczom na rzecz zwierząt z obu tych krajów trwają do teraz. W tym numerze przybliżymy sytuację członków Igualdad Animal, jednej z najciekawszych działających obecnie organizacji na rzecz zwierząt. Igualdad Animal zorganizowało w zeszłym roku konferencję poświęconą tematowi represji. Konferencja ta zjednoczyła osoby zajmujące się różnymi formami aktywizmu, gościły na niej między innymi osoby związane z WikiLeaks. Obserwując sytuację ruchu prozwierzęcego i skierowanych przeciwko niemu działań policji i agrobiznesu, można dojść do przekonania, że represje pojawiają się zawsze, gdy ruch staje się na tyle skuteczny, że zaczyna zagrażać czyimś interesom. W pewnym sensie represje są więc dobrym znakiem. Z pewnością nie ma powodów, żeby się z nich cieszyć, ale warto spodziewać się, że nadejdą. I być na nie przygotowanym.

Grupa działająca demokratycznie i mająca jasny system podejmowania decyzji ma większe szanse przetrwać w obliczu potencjalnych represji czy działań nieprzychylnych osób. Dzielenie się władzą i odpowiedzialnością w grupie sprawia, że tworzy się atmosfera solidarności i zaufania, z którą ciężko będzie wygrać jakiemukolwiek aparatowi represji.

BEZPIECZEŃSTWO AKTYWISTÓW S.32

www.facebook.com/otwarteklatki Stowarzyszenie Otwarte Klatki ul. Fredry 5/3A 61-701 Poznań kontakt@otwarteklatki.pl Skład biuletynu: Anna Wojtowicz


MISJA

P

RZEMOC WOBEC zwierząt odbywa się z reguły w ukryciu, schowana za grubymi murami i drutem pod napięciem. Niekiedy w mediach pojawiały się obrazy z miejsc, w których to się dzieje: ferm przemysłowych, rzeźni, laboratoriów, cyrków, ogrodów zoologicznych czy hodowli. Za każdym razem ludzie wrażliwi reagowali złością, smutkiem i poczuciem bezradności. Stowarzyszenie Otwarte Klatki powstało po to, żeby te uczucia zamienić w wolę działania. Chcemy uczynić mury ferm i rzeźni przezroczystymi – żeby nikt nie mógł powiedzieć,

że nie wiedział, nie zdawał sobie sprawy, został oszukany. Chcemy, by te obrazy zagościły na stałe w społecznej świadomości, tak by decyzje podejmowane przez ludzi były rzeczywiście świadome. Naszym celem jest przeciwdziałanie okrucieństwu wobec zwierząt i budowa społeczeństwa, w którym zwierzęta są traktowane z należytym współczuciem i szacunkiem. Nie mamy złudzeń, że zmiany nadejdą z dnia na dzień. Są jednak możliwe, choć na pewno nie przyjdą same. Wymagają informowania na temat prawdziwych warunków tzw. „produkcji zwierzęcej”,

szczególnie poprzez publikowanie materiałów ze śledztw na fermach przemysłowych i prowadzenie kampanii opartych o te materiały. Wymagają wywierania presji na organy ustawodawcze, jako że to one mogą – poprzez zmianę prawa – skutecznie położyć kres cierpieniu zwierząt. Wymagają promowania weganizmu jako sprzeciwu wobec wykorzystywania zwierząt. Wierzymy też, że to różnorodność taktyk doprowadzi nas do celu. To wszystko nie uda się jednak bez Twojej pomocy.

Możesz nas wesprzeć finansowo poprzez przelew na nasze konto. Działanie Stowarzyszenia opiera się obecnie głównie na prywatnych środkach członków i członkiń, dlatego każda kwota jest ważna i mile widziana. 81 2030 0045 1110 0000 0257 1960 Stowarzyszenie Otwarte Klatki ul. Fredry 5/3A 61-701 Poznań Tytuł przelewu: DAROWIZNA Zachęcamy jednak przede wszystkim do członkostwa wspierającego w naszym Stowarzyszeniu (www.otwarteklatki.pl/wstap). Pozwoli Ci to być na bieżąco ze wszystkimi

wydarzeniami, oraz uzyskiwać najbardziej aktualne informacje. Przyczynisz się też do budowania silnego środowiska, któremu los zwierząt nie jest obojętny. Razem możemy

działać skutecznie i osiągać realne zmiany.

Historia dzieje się teraz. Możemy dopisać swój rozdział. otwarteklatki.pl

3


MIĘSO IN VITRO Science fiction czy realna alternatywa dla ferm przemysłowych?

5

LAT BADAŃ, 6 tygodni oczekiwania i 250 tysięcy euro —

tyle potrzeba było do wyprodukowania pierwszego hamburgera z probówki. Transmisja jego degustacji przyciągnęła media i internatów z całego świata. Dla wielu stanowiło to zwykłą ciekawostkę, ekolodzy upatrywali w tym nadziei na rozwiązanie kwestii wpływu przemysłowej hodowli zwierząt na klimat i środowisko, natomiast dla aktywistów prozwierzęcych to szansa na zakończenie cierpienia i zabijania miliardów zwierząt rocznie.

Czym właściwie jest hamburger wyhodowany w laboratorium? Wyselekcjonowane komórki macierzyste potrzebne do rozpoczęcia hodowli pobrane zostały z szyi krowy i umieszczone na żelowej pożywce. W wyniku podziałów zaczęła tworzyć się tkanka mięśniowa w formie podłużnych włókien, które następnie ze sobą połączono. Z 20 tysięcy takich włókien powstał sławny burger. Według wybrańców, którzy mieli okazję go spróbować, teksturą bardzo przypomina mięso. Genetyk Mark Post, twórca burgera zamierza kontynuować badania, aby nie tylko

4

otwarteklatki.pl

ulepszyć technologię, ale także opracować sposób łączenia tkanki mięśniowej z tłuszczem i stworzyć mięso jak najbliżej odzwierciadlające to, do którego ludzie są przyzwyczajeni. Nie łudźmy się, że świat w najbliższych latach czy dziesięcioleciach dobrowolnie przejdzie na weganizm. Jedzenie mięsa jest zakorzenione w naszej kulturze, a w krajach rozwijających się jego konsumpcja gwałtownie wzrasta. Jest ono symbolem dobrobytu i ten właśnie, wzorem krajów zachodnich, chcą osiągnąć inni. Naukowcy z FAO szacują, że do połowy XXI wieku

ilość spożywanego mięsa może się w skali globalnej podwoić1. Oznaczałoby to również podwojenie i tak już niewyobrażalnie dużej liczby zwierząt hodowanych na mięso i zapewne dalszy rozwój chowu intensywnego, który uprzedmiotawia zwierzęta i skazuje na tragiczne i pełne cierpienia życie. Wydaje się więc, że mięso pochodzące z laboratoriów już niedługo może stanowić realną alternatywę dla hodowania i zabijania zwierząt. Dlatego zadaniem osób działających na rzecz zwierząt jest wspieranie tego typu inicjatyw na równi z walką o zakazy wszelkich form wykorzystywania zwierząt, promowaniem weganizmu i uświadamianiem społeczeństwa. Zarówno jednak wśród większości ludzi, jak wśród aktywistów i aktywistek pojawiają się różnego rodzaju wątpliwości. Że to technologia zbyt droga, że nienaturalna, a uzyskany w ten sposób produkt


jest niezdrowy. Poniżej chciałabym rozwiać te obawy i przekonać, że w porównaniu do mięsa otrzymywanego w „tradycyjny” sposób, to z probówki nie wydaje się ani tak drogie, ani tak nienaturalne, ani niezdrowe. Wyhodowanie ważącego 142 gramy hamburgera pochłonęło niebagatelną sumę ćwierć miliona dolarów. Nie dziwią więc sceptyczne głosy. Warto jednak pamiętać, że wraz z rozwojem technologii koszt produkcji takiego mięsa będzie systematycznie malał. Komputery czy telefony komórkowe w fazie testów z pewnością były również nieproporcjonalnie drogie, tymczasem nie minęło tak znowu dużo czasu, a pozwolić sobie może na nie praktycznie każda osoba. Pierwszy komputer osobisty zaprezentowany w latach 70-tych miał wartość odpowiadającą obecnie 42 tysiącom dolarów2. Cena hamburgera będzie musiała się zmniejszyć wielokrotnie więcej, ale z pewnością jest to tylko kwestią czasu.

W dobie wysokiego zapotrzebowania na mięso przy jednoczesnym wzroście kosztów utrzymania, leków, zmniejszającej się ilości dostępnej ziemi uprawnej i nie do końca jeszcze poznanych skutków zmian w środowisku wkrótce może się okazać, że przemysł mięsny stanie się po prostu nierentowny. Hamburger z probówki? Brzmi jak z powieści science-fiction i wielu osobom wydaje się to

nienaturalne, włączając w to aktywistów/ki prozwierzęcych/e. Przede wszystkim należy się zastanowić, czy istnieje znak równości między tym, co etyczne a tym, co naturalne. Kwestia etyki powinna być w tym przypadku bardziej istotna i priorytetowa. Poza tym, gdybyśmy uporczywie trzymali się tego argumentu, do dziś nie korzystalibyśmy na przykład z wielu dobrodziejstw medycyny. Ludzie zazwyczaj sceptycznie podchodzą do rzeczy, których nie znają, zmienia się to jednak, kiedy zaczyna się danej rzeczy używać i kiedy widzą, że używają jej inni. Być może hodowla w laboratorium negatywnie kojarzy się z inżynierią genetyczną. Jednak kiedy spojrzymy na proces powstawania tkanki mięśniowej w probówce widać wyraźnie, że przypomina ona rozmnażanie kolonii bakterii w jogurcie, nie ma natomiast nic wspólnego z manipulowaniem genami. Poza tym, czy określenie „naturalne” słusznie można przypisać produkcji mięsa na fermach przemysłowych? Czy zamykanie zwierząt w przepełnionych klatkach i zagrodach jest naturalne? Czy zapładnianie za pomocą strzykawek jest naturalne? Czy karmienie wyselekcjonowanymi paszami i rutynowe podawanie leków jest naturalne? Czy wreszcie wykorzystywanie zwierząt do granic ich możliwości jest naturalne? Kiedy pomyślimy o tym, co dzieje się za ścianami ferm przemysłowych, czy rzeczywiście mięso z probówki wydaje się rzeczą aż tak nienaturalną? Podobnie ma się sprawa z głosami twierdzącymi, że mięso

In vitro może być niezdrowe. Na razie mięso takie to czysta tkanka mięśniowa niezawiera-

jąca najbardziej niezdrowego elementu, czyli nasyconych kwasów tłuszczowych. Jeśli rzeczywiście dla poprawienia smaku i konsystencji konieczne będzie łączenie jej z tłuszczem z pewnością prace będą zmierzały do wykorzystywania w tym celu zdrowszych tłuszczów nienasyconych. Poza tym warto na tę kwestię spojrzeć w porównaniu z mięsem z ferm przemysłowych. Głównie za sprawą wspomnianych wcześniej nasyconych kwasów tłuszczowych mięso uważane jest za jedną z głównych przyczyn chorób serca oraz niektórych nowotworów3. Co jakiś czas pojawiają się również doniesienia o kolejnych chorobach masowo dotykających zwierzęta w hodowlach przemysłowych, takich jak BSE czy ptasia i świńska grypa; niedawno w Polsce słyszeliśmy o aferze z rutynowym podawaniem zwierzętom antybiotyków, co może nasuwać oczywiste przypuszczenia, że nie są to odosobnione przypadki. Na razie trudno dokładnie stwierdzić, czy mięso In vitro będzie zdrowe czy nie, z pewnością jednak aspekt zdrowotny nie otwarteklatki.pl

5


może przemawiać za jedzeniem „tradycyjnego” mięsa. W końcu rozważania na temat mięsa in vitro przywodzą nas do najistotniejszej dla wielu osób kwestii, czyli praw zwierząt. Promowanie spożywania tak wyprodukowanego mięsa wydaje się nie prowadzić do naszego ostatecznego celu, jakim jest zakończenie eksploatacji zwierząt poprzez zmianę podejścia ludzi do zwierząt jako takich. Można by więc sądzić, że nawet jeśli mięso z laboratorium będzie dostępne w odpowiedniej ilości i rozsądnej cenie, aby zaspokoić popyt, ludzie w swoim szowinizmie gatunkowym nadal będą wykorzystywać zwierzęta w innych dziedzinach. Czy rzeczywiście? W pierwszym numerze naszego biuletynu zamieściliśmy artykuł na temat dysonansu poznawczego. Zjawisko to polega na usprawiedliwianiu swojego zachowania pozornie logicznymi argumentami, między innymi w celu zmniejszenia poczucia winy. W kontekście jedzenia mięsa

6

otwarteklatki.pl

objawia się to tym, że większość ludzi przeciwna jest zadawaniu cierpienia zwierzętom, a jednocześnie na co dzień spożywa produkty pochodzące z hodowli przemysłowej, w którym cierpienie to jest normą. Aby uniknąć tego poczucia niespójności najczęściej nie podejmują tematu albo negują odczuwanie zwierząt w sposób podobny do ludzkiego. Zdarza się też, że traktują temat w sposób humorystyczny albo tłumaczą to koniecznością dostarczania odpowiedniej ilości białka lub innych substancji.

Wydaje się więc, że największym problemem w podejściu człowieka do zwierząt jest kwestia spożywania produktów odzwierzęcych tak zakorzenionego w naszym życiu, że większości ludzi rezygnacja z tego wydaje się wręcz niemożliwa.

O wiele łatwiej zrezygnować by było z tego, co nie jest elementem codziennych rytuałów, a tym samym poprzeć np. zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach, trzymania ich w zoo, używania w badaniach naukowych i eksperymentach. Jeśli więc zlikwidowana zostałaby przyczyna tzw. „paradoksu mięsa” całkiem możliwe, że ludzie zwróciliby większą uwagę na istotę sprawy. Łatwiej byłoby ich przekonać nawet do idei praw zwierząt, ponieważ nie wiązałoby się to z tak dużym wyrzeczeniem. Pamiętajmy, że to, co dla wegan jest oczywiste, dla innych osób może być barierą nie do pokonania. W naszym, a przede wszystkim miliardów zwierząt interesie, jest sprawienie, aby moment, w którym alternatywa w postaci hodowanego mięsa będzie rzeczywistością, nastąpił jak najszybciej. Oczywiście zastąpienie mięsa z ferm nie rozwiązuje problemu wykorzystywania zwierząt w celu produkcji mleka czy jajek, ale na pewno stanowi ważny element. Kto wie, może w niedalekiej przyszłości inni naukowcy pokuszą się o stworzenie substytutów innych produktów odzwierzęcych. Co możemy zrobić, aby promować mięso z probówki? Przede wszystkim cały czas musimy pokazywać warunki panujące w hodowli przemysłowej. Wiele osób odczuwa potrzebę postępowania moralnie, jeśli więc ułatwimy im wybór przez zapewnienie mięsa, przy produkcji którego nie zostało zabite żadne zwierzę będzie to dla nich o wiele łatwiejsze. Warto też popierać działania


mające na celu poprawienie warunków bytowania zwierząt. Wprawdzie jest to tylko pewien etap w drodze do zakończenia wykorzystywania zwierząt, sprawia jednak, że produkcja mięsa staje się mniej opłacalna, a jego cena rośnie. Przy jednoczesnym spadku ceny mięsa z probówki będzie to kolejną zachętą do rezygnacji z produktów pochodzących z ferm. Wyprodukowanie wspomnianego na początku hamburgera wiązało się z niebagatelnym kosztem. Była jednak osoba, dla której znalezienie takiego rozwiązania było warte tej ceny; możemy więc proponować majętnym osobom włączenie się w badania nad dalszym ulepszeniem technologii produkcji mięsa in vitro. Szczególnie ważne wydaje się to w przypadku znalezienia analogu mięsa drobiowego, jako że w wyniku jego produkcji

oraz dużego na nie zapotrzebowania cierpi największa liczba zwierząt (poza rybami). Już kilka lat temu PETA obwieściła nagrodę w wysokości 1 miliona dolarów dla osoby, która opracuje metodę uzyskiwania takiego mięsa. Możemy także zabierać głos w debacie publicznej na ten temat lub przy okazji pojawiania się kolejnych skandali związanych z produkcją zwierzęcą.

Wskazywanie na korzyści płynące z hodowli laboratoryjnej i popieranie tej idei może sprawić, że dla coraz większej liczby ludzi stanie się ona czymś mniej obcym, a z czasem i oczywistym wyborem. Oczywiście chcielibyśmy, aby najbardziej oczywistym wybo-

rem był weganizm, jednak na razie wydaje się to mało realne. Dlatego powinniśmy wspierać pomysły, które w niedługiej perspektywie mogą doprowadzić do ograniczenie cierpienia milionów zwierząt. Asia Stiller

www.fao.org www.old-computers.com + Inflation Calculator 3 http://www.fao.org/docrep/t0562e/ t0562e05.htm 1 2

zdjęcia: David Parry / PA wire


O amerykańskim prawie wymierzonym w aktywistów i aktywistki

CZY UJAWNIANIE PRZESTĘPSTWA MOŻE BYĆ PRZESTĘPSTWEM?

J

EŚLI UWAŻNIE śledzi się

wydarzenia zachodzące w ruchu prozwierzęcym na świecie, łatwo zauważyć pewne prawidłowości. Dopóki ruch w jakimś kraju jest niezbyt rozwinięty, nie osiąga szczególnych sukcesów i nie zagraża przemysłowi, zazwyczaj jest zostawiony w spokoju przez owy przemysł oraz służby państwowe. Gdy natomiast zaczyna odnosić sukcesy, przyczyniając się do wprowadzania realnych zmian na korzyść zwierząt, sytuacja zmienia się.

Pojawiają się represje, oskarżenia, procesy, czasem wyroki więzienia. Za przykład może służyć oczywiście Austria z jej niesławnym procesem aktywistów i aktywistek1, m.in.

8

otwarteklatki.pl

Martina Ballucha, ale też Hiszpania i aresztowanie osób działających w organizacji Igualdad Animal2, czy proces przeciwko działaczom i działaczkom kampanii SHAC, o której pisaliśmy w poprzednim numerze naszego biuletynu. Trend ten nie omija USA. Ponieważ od wielu lat filmy i zdjęcia robione na fermach, w laboratoriach i rzeźniach są jedną z najskuteczniejszych broni ruchu na rzecz praw zwierząt, przemysł prędzej czy później musiał na to zareagować. Odpowiedzią amerykańskiego przemysłu są tak zwane „ag-gag bills”. Termin ten oznacza przepisy wprowadzane na poziomie stanowym, które zabraniają rejestrowania obrazów i dźwięków na fermach przemysłowych czy w rzeźniach.

W niektórych przypadkach zakładają, że nielegalne jest także posiadanie i rozpowszechnianie takich nagrań. Obecnie tego rodzaju przepisy obowiązują w ośmiu stanach. Najwcześniej, bo już w 1990 r. wprowadzono je w Kansas. Nielegalne jest tam wchodzenie bez pozwolenie na teren posiadłości i nagrywanie w hodowlach zwierząt, jeśli ma to spowodować szkody lub straty dla firmy. Podobne (i wprowadzone w podobnym czasie) przepisy obowiązują także w Montanie i Dakocie Północnej. Jednak mniej więcej od 2011 r. można zauważyć wzrost zainteresowania ag-gag bills – wprowadzono je w pięciu kolejnych stanach, w trzynastu innych przedstawiono jako projekty ustaw, które na szczęście zostały odrzucone.


Ta fala mniej lub bardziej udanych prób delegalizowania tajnych śledztw jest konsekwencją ich sukcesu. W USA organizacje takie jak: Compassion Over Killing, Mercy for Animals czy Humane Society of the United States regularnie publikują szokujące materiały pokazujące nieraz niewiarygodną przemoc wobec zwierząt na fermach przemysłowych. Efektem tych publikacji są sprawy sądowe, zamknięcia firm, utrata klientów, a także fakt, że społeczeństwo jest coraz bardziej świadome warunków, w jakich hoduje się zwierzęta. Przykładowo, w grudniu 2010 r. HSUS opublikowało śledztwo z fermy należącej do Smithfield Foods, największego producenta wieprzowiny na świecie3. Na filmie było widać świnie zamknięte w kojcach ciążowych, praktycznie pozbawione możliwości poruszania się, poranione, gryzące pręty. Firmy, takie jak Subway czy Burger King zapowiedziały wówczas, że nie będą kupować mięsa od dostawców stosujących ten rodzaj hodowli. Inny przypadek takiego śledztwa to nagrania zebrane przez Mercy for Animals na fermach Sparboe, dostawcy jaj dla McDonald’s, opublikowane w listopadzie 2011 r4. McDonald’s zrezygnował z kupowania jaj z tych ferm, co musiało być dla nich dużą stratą – sieć ta jest bowiem największym kupcem jaj na amerykańskim rynku, ma więc duży wpływ na jego kształt. To tylko dwa przykłady – ale materiały ze śledztw w USA publikowane są regularnie. Jednak ag-gag bills mogą w bardzo skuteczny sposób utrudnić ich przeprowadzanie. Skąd w ogóle wziął się pomysł

tego prawa? Oczywiście lobbuje za nim przemysł hodowlany, którego przedstawiciele są członkami American Legislative Exchange Council (ALEC) – z aktywistycznego punktu widzenia bardzo kontrowersyjnej organizacji. Jest to po prostu republikański think-tank tworzący modelowe

mają pojęcia, skąd owe projekty się biorą”6.

projekty ustaw głównie na poziomie stanowym (choć nie tylko – przyczynił się także do wprowadzenia federalnych przepisów dotyczących terroryzmu, tzw. AETA5), z których później mogą korzystać lokalne władze przy tworzeniu prawa. Jak pisze na swoim blogu Will Potter, autor książki „Green is the New Red”:

przez aktywistów/aktywistki śledcze specjalnie zatrudniających/e się na fermach w celu zebrania materiałów (pamiętacie historię takiego aktywisty, którą opublikowaliśmy w poprzednim numerze?), model prawa przygotowanego przez ALEC delegalizuje uzyskiwanie dostępu do hodowli czy rzeźni pod „fałszywym pretekstem”. Inny element pojawiający się w ag-gag bills, na przykład w Missouri czy Kalifornii (tu projekt został, na szczęście, odrzucony) to wymaganie, aby każdy przypadek znęcania się nad zwierzętami był zgłaszany odpowiednim służbom praktycznie natychmiast – np. w Missouri w ciągu 24 godzin. W praktyce oznacza to, że aktywista/ka śledczy/a nie może zbierać materiałów przez kilka tygodni czy miesięcy po to, by

„Korporacje płacą tysiące dolarów za członkostwo w tej grupie, w zamian za co mogą tworzyć wstępne wersje przepisów, które następnie próbuje się wprowadzać w całym kraju. Oczywiście inne organy ustawodawcze oraz opinia publiczna nie

Tak właśnie powstał modelowy projekt, na bazie którego wprowadza się ag-gag bills w konkretnych stanach. Brzmi jak demokracja? Chyba nie. Ponieważ śledztwa często są przeprowadzane

otwarteklatki.pl

9


pokazać, że znęcanie się nad zwierzętami w hodowli przemysłowej jest powszechne, systemowe i ciągłe. Niemożliwe staje się też zebranie odpowiedniej ilości dowodów dla sądu. Jak można się było spodziewać, prawo to wzbudziło olbrzymie kontrowersje. Przez amerykańskie media przetoczyła się debata, w której zwracano uwagę, że ag-gag bills zamykają usta także dziennikarzom i dziennikarkom, że mogą utrudniać nie tylko ujawnianie przypadków znęcania się nad zwierzętami, ale także zanieczyszczania środowiska przez hodowle czy łamanie w nich praw pracowniczych (a należy przypomnieć, że w przemyśle mięsnym warunki pracy są bardzo złe).

Wskazuje się na to, że ag-gag bills ograniczają wolność słowa, zagwarantowaną w pierwszej poprawce do konstytucji Stanów Zjednoczonych. A także na to, że skoro organizacje prozwierzęce ujawniły tak szokujące przypadki znęcania się nad zwierzętami, to przemysł powinien zająć się raczej

ich eliminowaniem i poprawianiem dobrostanu zwierząt, a nie tuszowaniem swych przestępstw i ściganiem tych, którzy je ujawniają. Presja społeczna przeciwko ag-gag bills była tak duża, że w kilkunastu stanach (m.in. wspomniana wyżej Kalifornia, a także Floryda czy Nowy Jork) projekty zostały odrzucone. W Pensylwanii i Karolinie Północnej czekają na rozpatrzenie – mamy nadzieję, że nie zostaną wprowadzone w życie. Osoby zainteresowane tematyką ag-gag bills i szerzej mówiąc – niepokojącym trendem w USA, polegającym na

traktowaniu pokojowego aktywizmu jako terroryzmu, zachęcam do śledzenia bloga http:// www.greenisthenewred.com/, prowadzonego przez Willa Pottera – wspomnianego wyżej autora i dziennikarza zajmującego się tą tematyką. Natalia Kołodziejska

http://tierschutzprozess.at/ http://www.animalequality.net/ news/twelve-animal-rights-activists -arrested-spain 3 Smithfield działa także w Polsce; należą do niego takie marki jak Krakus, Morliny czy Berlinki. Film ze śledztwa można obejrzeć tu: http:// www.humanesociety.org/news/ press_releases/2010/12/smithfield_ pigs_121510.html 4 http://www.mcdonaldscruelty.com/ 5 http://www.greenisthenewred.com/ blog/tag/animal-enterprise-terrorism -act/ 6 http://www.greenisthenewred.com/ blog/ag-gag-american-legislative-exchange-council/5947/ 1 2

10

otwarteklatki.pl


3 czerwca 2007. Przez kilka sekund ten dzień wydaje się jak każdy inny, jest nawet trochę wakacyjny i Daniel McGowan zapomina o tym, co stanie się jutro. W Parku Narodowym Willamette czuć delikatny powiew zachodniego wiatru, który szeleści gęstą mozaiką liści klonu, dereni i olchy. (...) McGowan bierze głęboki wdech, wciąga zapach wiatru, rzeki, lasu głęboko do płuc i powoli wypuszcza. Później jego myśli znowu zaczynają krążyć wokół tego, co stanie się w poniedziałkowy poranek, kiedy założy swój najlepszy garnitur, czarny z trzema guzikami i usiądzie cicho z rękoma opartymi na udach, patrząc obojętnie przed siebie, podczas gdy Sąd Federalny będzie skazywał go na kare więzienia jako terrorystę.

T

AK WILL POTTER, autor książki „Green is the New Red”, zaczyna historię represji skierowanych w ostatnich latach w USA przeciwko aktywistom i aktywistkom na rzecz ochrony środowiska i praw zwierząt. Tytułem nawiązuje do czasów tzw. Czerwonej Paniki (Red Scare), szczególnie jej drugiego etapu datowanego na lata 1947-1957. Nieuzasadniony strach przed widmem komunizmu doprowadził do sytuacji, w której wiele osób niesłusznie oskarżono o szpiegowanie na rzecz Związku Radzieckiego bądź jakikolwiek inny rodzaj współpracy z komunistami. Przed oskarżeniami nie udało się uchronić nawet ówczesnemu prezydentowi, Trumanowi, i jego administracji. Pozostali obywatele, z których jedni rzeczywiście sympatyzowali z ideą komunizmu, inni padli tylko ofiarą

Czy USA ogarnia ZIELONA PANIKA?

pomówień - spotykali się ze społecznym ostracyzmem, byli zwalniani z pracy i skazywani na karę więzienia. Patrząc z perspektywy czasu, widać wyraźnie, że zagrożenie ze strony komunizmu było wyimaginowane, za to skutki społeczne okazały się bardzo negatywne. Stworzono kulturę strachu i braku zaufania.

Cel, jakim miało być zwalczanie komunizmu i obrona demokracji obrócił się przeciwko społeczeństwu, pozbawiając je nie tylko spokoju, ale także w wielu przypadkach wolności, atrybutu demokracji. Nawiązując do wydarzeń sprzed półwiecza, Potter podobnym określeniem nazywa strach przed działaniami ekologów i aktywistów/ ek prozwierzęcych. Zielona Panika objawia się nieadekwatnymi do czynów sankcjami i bezmyślnym określaniem ich „ekoterroryzmem”. Podobnie jak wtedy, działania

skierowane przeciwko aktywistom/kom sytuują się na trzech poziomach: sądowym, ustawodawczym i pozaprawnym. Jedną z najgłośniejszych spraw sądowych ostatnich lat był proces tzw. siódemki SHAC. O kampanii Stop Huntingdon Animal Cruelty pisaliśmy w poprzednim numerze naszego biuletynu. Osoby zaangażowane w tę kampanię zrobiły naprawdę dużo – zidentyfikowały banki, dostawców, klientów oraz pracowników firmy i skupiły się na tych, którzy pomimo powiązania z Huntington Life Sciences tak naprawdę nie potrzebowali tej firmy, ale których potrzebował HLS. Platformą udostępniania informacji była strona internetowa, na której zamieszczono mapę z danymi firm i osób oraz ich kontaktami jak i relacje z różnych akcji. Tyle zawierała oficjalna kampania kierowana przez ową siódemkę. To, za co osoby te ponoszą konsekwencję to czyny, do których mogła ona zainspirować – od wysyłania maili i dzwonienia do poszczególnych osób, po wybijanie okien i hakowanie komputerów. Nie wydaje się to jednak niczym niezwykłym – w obrębie każdego ruchu społeczotwarteklatki.pl

11


Daniel McGovan, fot. http://4strugglemag.org

nego znaleźć można zarówno elementy legalne, jak i niezgodne z obowiązującym prawem. Przeprowadzenie żadnej z akcji nie zostało przypisane oficjalnym aktywistom/kom SHAC, dlatego jak zwykle w takich przypadkach zastosowano oskarżenie o konspirację w celu naruszenia Animal Enterprise Protection Act. Sześć osób zostało uznanych winnymi zarzucanych im czynów i skazanych na karę pozbawienia wolności. Tylko w przypadku jednej osoby był to zaledwie rok, pozostałych skazano na 3–6 lat. Ustawodawstwo amerykańskie zaczęto zmieniać pod kątem nakierowania na aktywistów/ki prozwierzęcych/e już na przełomie lat 80. i 90. Wiązało się to oczywiście z działalnością ALF i niszczeniem przez niektóre grupy mienia o dużej wartości. Ustawy te wprowadzano na poziomie stanowym, przez cały czas jednak trwała debata nad koniecznością wprowadzenie prawa federalnego. W 1992 roku powstał Animal Enterprise Protection Act, czyli prawo wycelowane w każdą osobę, która „umyślnie powoduje

12

otwarteklatki.pl

zakłócenie działania przedsiębiorstwa używającego zwierząt poprzez kradzież, zniszczenie albo spowodowanie straty, włączając w to zwierzęta oraz nagrania należące do firmy lub też działanie zmierzające do tego, jeśli powoduje stratę powyżej 10 tysięcy dolarów”. Co ciekawe, moment wprowadzenia aktu nastąpił w okresie zmniejszania się liczby przeprowadzanych akcji bezpośrednich. Jednak jego skutek był odwrotny od zamierzonego – od roku 1993 nastąpił ich znaczący wzrost i aktywizacja ruchu prozwierzęcego, dającego wyraźny przekaz, że nie zamierza się bać. Ustawę tę zastąpiono w 2006 roku aktem z dość znacząco zmienioną nazwą. Na miejsce wcześniejszej „ochrony” wstawiono słowo „terroryzm”. Animal Enterprise Terrorism Act został przyjęty w dość niezwykłych okolicznościach. Zastosowano przy tym procedurę jednomyślnej zgody dotyczącą szybkiego przyjmowania niekontrowersyjnych aktów bez głosowania.

Tymczasem ustawa ta jest aż nazbyt kontrowersyjna — pozwala skazywać za czyny, które zagwarantowane są w Pierwszej Poprawce do konstytucji, np. udział w pokojowych demonstracjach. Potter w swojej książce odkrywa również kulisy współpracy polityków i biznesmenów. Obraz, jaki się z tego wyłania wskazuje, że posługiwanie się argumentami wolności i zagrożenia terroryzmem ma w rzeczywistości przysłonić fakt, że w całej tej „wojnie” chodzi głównie o zyski lub ich ewentualną stratę. W

latach 70. powstał American Legislative Exchange Council, który skupia 1/3 wszystkich prawodawców stanowych i ma silne powiązania z korporacjami. Firmy dotują działalność ALEC niemałymi kwotami pieniędzy, w zamian otrzymują jednak możliwość udziału w pracach nad projektami ustaw łącznie z prawem weta! Wypracowany przez tę grupę projekt trafia następnie pod obrady legislatorów stanowych. Należy jednak pamiętać, iż gro z nich to członkowie ALEC, obrady te są więc bardzo stronnicze. To właśnie ALEC stworzył propozycję ustawy o uznaniu działań prozwierzęcych i proekologicznych za terroryzm. W Animal and Ecological Terrorism Act sugeruje, aby poszerzyć znaczeniowo pojęcie terroryzmu i objąć nim wszelkie działania, które mogłyby szkodzić firmom wykorzystującym zwierzęta, a więc włączając w to obywatelskie nieposłuszeństwo czy dokumentowanie działalności korporacji poprzez prowadzenie tajnych śledztw. Drugim elementem projektu jest wyłączenie spod prawa wszelkich działań, które promują lub pomagają „terrorystom”. Przekładając to na nasze warunki to tak, jakby dochód z Ciasta w Miasto przekazany aktywistom broniącym Doliny Rospudy miał być rozpatrywany właśnie w takim kontekście. Innym pomysłem jest stworzenie ogólnodostępnej bazy osób, które w jakikolwiek sposób naruszyły ustawę, łącznie ze zdjęciem i danymi kontaktowymi. Wprawdzie Animal and Ecological Terrorism Act nie został nigdy przyjęty, jednak stanowi on inspirację do serii ustaw wprowadzanych na poziomie stanowym zwanych ag-gag bills. Jednym z ich najbardziej absurdalnych


zapisów jest kara za publikowanie, a czasem nawet za samo posiadanie materiałów dokumentujących np. warunki chowu zwierząt na fermach przemysłowych. Według słów Johna E. Lewisa, jednego z wyższych rangą urzędników FBI, „ekstremiści praw zwierząt i ekoterroryści” są traktowani priorytetowo na liście wewnątrzkrajowego terroryzmu. Tymczasem po przeanalizowaniu wszystkich akcji przeprowadzonych przez grupy prozwierzęce i ekologiczne okazuje się, że pomimo swojej mnogości i zniszczeń, jakie powodowały nigdy nie doprowadziły do niczyjej śmierci ani obrażeń. W przypadku większości grup był to jeden z priorytetów przeprowadzania działań. Pomimo tego, to ich nazywa się terrorystami w przeciwieństwie na przykład do ekstremistów prawicowych i przeciwników aborcji, którzy dopuścili się morderstw na lekarzach przeprowadzających zabiegi przerywania ciąży. Kolejnym elementem działań przeciwko aktywistom/kom, o którym wspomina Will Potter jest tzw. działalność pozaprawna. Być może jest to najgroźniejsza część Zielonej Paniki, bowiem skierowana jest do społeczeństwa i wyraźnie ma na celu stworzenie poczucia realnego zagrożenia. Jako przykład można podać całostronicową reklamę w The New York Times oraz Washington Post ze zdjęciem osoby w kominiarce i podpisem „Kontroluję Wall Street”, nawiązującą do skutecznej akcji SHAC, dzięki której Huntingdon Life Sciences nie weszło w zamierzonym czasie na nowojorską giełdę. Osoba bądź firma, która zamówiła reklamę pozostała anonimowa. Niektórzy wskazują na zagrożenie nie tylko bezpieczeństwa,

ale także stylu życia. Jak stwierdził Edward J. Walsh, „nawet proste akty, jak nienoszenie futer, niejedzenie mięsa czy rezygnacja z udziału w rodeo po cichu, ale skutecznie promują rozpad naszej kultury”. Natomiast Wesley J. Smith, członek Discovery Institute, twierdzi, że ruchy prozwierzęce i proekologiczne nie są w rzeczywistości prozwierzęce i proekologiczne, ale antyludzkie! Niektórzy śladów ekoterroryzmu doszukują się nawet w materiałach skierowanych do dzieci i młodzieży. Książka i film o grupie dzieciaków próbujących ochronić zagrożoną populację sów przed deweloperami (pl. „Sowie pole”) zostały określone ‘łagodnym ekoterroryzmem’.

Amerykańskie służby wywiadowcze wysyłają także swoich ludzi na różnego rodzaju wydarzenia, nawet tak niegroźne jak wegańskie potlucki. Zdarza się jednak, że infiltracja środowiska ma o wiele większą skalę. Najgłośniejszym tego typu przypadkiem jest „Anna”, osoba, która wniknęła w środowisko ekologów. Poprzez namawianie do pewnych czynów, obietnicę zapewnienia pieniędzy i materiałów do przepro-

WILL POTTER „Green is the New Red: an insider’s account of a social movement under siege”, 2011

wadzenia nielegalnej akcji udało jej się nagrać rozmowę, przez którą jeden z aktywistów został skazany na 20 lat więzienia. Nie za przeprowadzenie akcji, ale za rozmowę o niej. Will Potter w bardzo ciekawy sposób łączy własne doświadczenia i przemyślenia z opisem sytuacji w Stanach. Pokazuje nie tylko represje, jakie spotykają aktywistów/ki, ale też to, jakimi są ludźmi i co nimi kieruje. Dodatkowo odkrywa kulisy działania korporacji, ich powiązań ze światem polityki i tego, jak za pomocą pieniędzy torują sobie drogę do wpływania na krajowe ustawodawstwo. Możemy mieć tylko nadzieję, że Zielona Panika nie wyjdzie poza granice Stanów. McGowan został uznany za terrorystę oraz winnego udziału w dwóch podpaleniach dokonanych przez Earth Liberation Front i skazany na 7 lat pozbawienia wolności. Część kary spędził w więzieniu o zaostrzonym rygorze, gdzie raz na miesiąc mógł przeprowadzić jedną kilkuminutową rozmowę telefoniczną. W grudniu 2012, po 4 latach, opuścił więzienne mury, czeka go jednak jeszcze 3-letni okres dozoru.

Asia Stiller


Kilka uwag na podstawie podręcznika Ruckus Society

BEZPIECZEŃSTWO AKTYWISTÓW

A

KTYWIŚCI działają tam, gdzie potrzebna jest zmiana, ale istnieją obawy, że nie zajdzie sama i może nie przyjść łatwo. Jednym z powodów takich problemów jest z reguły jakaś grupa interesów, która chce tej zmianie zapobiec. Z kolei jedną z metod zapobiegania zmianie — i być może najskuteczniejszą — jest dezorganizacja działań grupy aktywistycznej. Można jej dokonać na wiele sposobów.

Wykorzystanie 1. systemu prawnego do

zniechęcania aktywistów:

Masowe aresztowania i wysokie wyroki za niewielkie wykroczenia oraz ciągnące się latami procesy sądowe mogą skutecznie ostudzić zapał do zmieniania rzeczywistości.

14

otwarteklatki.pl

Badanie działania 2. grupy i jej infiltracja:

Informacje na temat aktywistów zbierane są na różne sposoby. Wiemy już, że w Austrii policja posunęła się nawet do zakładania podsłuchów w mieszkaniach i śledzenia samochodów, ale takie przypadki są rzadkie. Czasami podejmowane są próby namówienia osób związanych z grupą do udzielania informacji na jej temat. Bardzo rzadko zdarza się również, że policja usiłuje wprowadzić do grupy swojego pracownika.

3.

Dezorganizacja działań grupy aktywistycznej:

Od szerzenia plotek i rozpowszechniania nieprawdziwych informacji, po namawianie do niszczenia mienia i innych

agresywnych zachowań – wszystko, co może ostatecznie doprowadzić do usprawiedliwienia zdecydowanego działania policji przeciwko grupom aktywistycznym. Nie zdarza się to często, ale udokumentowano nawet przypadki w których to przebrani policjanci okazywali się “aktywistami stosującymi przemoc”.

Jak można się przed tym chronić? Przede wszystkim warto zastanowić się, czy grupa lub organizacja, do której należymy mieści się w “grupie ryzyka”. Czynnikami, które zwiększają nasze ryzyko jest między innymi duża aktywność polityczna, występowanie przeciwko wpływowym osobom lub grupom, czy stosowanie nieposłuszeństwa obywatelskiego. Jeśli te sprawy nas nie dotyczą


to czasami nie ma sensu wpadać w paranoję. Z drugiej strony warto pomyśleć o trzymaniu informacji w gronie osób działających również wtedy, kiedy realizacja naszych planów zależy w dużej mierze od tego, że nasz przeciwnik nie będzie wiedział, czego może się spodziewać. Kolejnym krokiem będzie oszacowanie różnych “za” i “przeciw”. Jest wiele technik zapewniania bezpieczeństwa, ale nie wszystkie będą możliwe czy nawet rozsądne do zastosowania w różnych typach kampanii. Dla przykładu - w miarę łatwo zmusić małą grupę aktywistów zajmujących się ryzykownymi akcjami wymagającymi zaskoczenia przeciwnika, żeby szyfrowali maile, ale jeśli komunikujemy się z setkami osób to szyfrowanie wiadomości wymienianych ze wszystkimi będzie niewykonalne, a próba naciskania na to może zaszkodzić, zniechęcając kolejne osoby do kontaktu z nami.

Rozwiązania technologiczne wymagają odrobiny wiedzy i umiejętności przy ich zastosowaniu, jednak prawdziwym wyzwaniem jest ułożenie dobrej współpracy z ludźmi. Jedną z pierwszych myśli jaka przychodzi ludziom do głowy w temacie „policja kontra aktywiści” jest istnienie “wtyk” - osób które są częścią grupy tylko po to, żeby informować organy ścigania o jej poczynaniach. Chociaż oskarżenia pod adresem różnych osób zdarzają się od czasu do czasu,

warto pamiętać, że faktyczne wprowadzanie funkcjonariuszy policji do grup aktywistycznych ma miejsce niezwykle rzadko. Jednym z podstawowych problemów są finanse i jeśli ktoś miałby wybierać, czy zainwestować je w rozpracowywanie siatki złodziei samochodów czy grupy osób pikietujących pod cyrkami, zazwyczaj zdecyduje się na zainteresowanie złodziejami. Na ile w takiej sytuacji warto prowadzić rozważania dotyczące członków i członkiń grupy i ich ewentualnych powiązań z policją? Zdaniem Ruckus Society, które przygotowało krótki elementarz bezpieczeństwa dla aktywistów “Security Culture for Activists”, raczej nie warto. Jest to zadanie bardzo czasochłonne i często bezsensowne. Istnieje wiele teorii dotyczących tego, jak rozpoznać “wtykę”, ale problem polega na tym, że wiele zupełnie godnych zaufania i wartościowych osób może również mniej lub bardziej pasować do naszej wizji potencjalnego współpracownika policji. Wystosowanie takiego oskarżenia zarówno wprost, jak i za plecami danej osoby prawie zawsze doprowadzi do sytuacji w której oskarżony aktywista nie będzie chciał mieć już z nami więcej nic wspólnego. Dodatkowo nakręci ogólną atmosferę podejrzeń i paranoi, która nie sprzyja wydajnej i efektywnej pracy na rzecz zwierząt. Zdaniem Ruckus Society dużo sensowniej jest po prostu działać, biorąc pod uwagę, że nasze kroki mogą być w pewnym stopniu obserwowane przez nieprzychylne nam osoby i podejmować adekwatne do

tego decyzje dotyczące przekazywania informacji czy przechowywania danych. Oprócz tego podają oni jednak kilka rad dotyczących funkcjonowania grupy aktywistycznej, które mogą minimalizować zagrożenie przedostawania się ważnych dla nas informacji do wrogich nam przemysłów czy osób:

1. Dbaj o emocje:

Nie pozwalaj wprowadzić atmosfery ciągłego niepokoju i paranoi. Ciężko będzie znaleźć nowych ludzi chcących pomagać Twojej grupie, jeśli na wstępie będą stykać się z podejrzliwością i brakiem choćby elementarnego zaufania. Oczywiście idea niepowierzania zupełnie nowym osobom wszystkich sekretów jest jak najbardziej sensowna, ale nie musi od razu oznaczać, że każdą nową osobę podejrzewa się o chęć zaszkodzenia organizacji.

Zdecyduj, co trzeba 2. wiedzieć:

Każda osoba działająca w organizacji czy grupie potrzebuje dostępu do pewnej ilości danych, żeby móc realizować wyznaczone cele. Nie oznacza to jednak, że każda osoba musi posiadać dostęp do wszystkich danych. Niezdrowe dla grupy są oba ekstrema - zarówno przekazywanie wszystkim osobom związanym z grupą wszelkich, nawet dość poufnych informacji, jak i nadmierne ograniczanie dostępu do danych, co utrudnia innym pracę i prowadzi do atmosfery braku zaufania. Zaufanie jest tu zresztą słowem kluczowym. Wiąże się nie tylko z dzieleniem się dostępem do danych czy informacji, ale również ze świadomością, otwarteklatki.pl

15


że jeśli ktoś do pewnych danych nie został dopuszczony to nie wynika to ze złej woli, ale właśnie ze strategicznego planowania i zachowywania poufnych informacji tylko dla osób, które faktycznie muszą mieć do nich dostęp.

3. Demokratyzuj:

Grupy tworzą hierarchię i elity, aby w ten sposób ograniczyć możliwość negatywnego wpływu z zewnątrz. Jednak skupienie się całej władzy i wiedzy na osobie lidera prowadzi do niebezpieczeństwa sparaliżowania funkcjonowania organizacji, kiedy lider stanie się obiektem ataków lub z jakiegokolwiek powodu zrezygnuje z dalszych działań. Grupa działająca demokratycznie i

mająca jasny system podejmowania decyzji ma większe szanse przetrwać w obliczu potencjalnych represji czy działań nieprzychylnych osób. Dzielenie się władzą i odpowiedzialnością w grupie sprawia, że tworzy się atmosfera solidarności i zaufania, z którą ciężko będzie wygrać jakiemukolwiek aparatowi represji.

Jedną z głównych zasad, które podpowiada Ruckus Society jest postrzeganie decyzji związanych z bezpieczeństwem w kontekście skuteczności działań grupy.

wzajemnej podejrzliwości albo ograniczymy dostęp do danych ludziom, którzy z nami pracują, uniemożliwiając im sprawne działanie to sami będziemy dezorganizować pracę grupy i właściwie wykonamy pracę, która mogłaby być celem naszych wrogów. Dbanie o bezpieczeństwo informacji jest sposobem na zwiększanie skuteczności - nie jest celem samym w sobie. Dobrusia Karbowiak

Jeśli stworzymy wewnętrzny klimat braku zaufania i

SZYFROWANIE MAILI Z UŻYCIEM KRYPTOGRAFII KLUCZA PUBLICZNEGO

czyli jak korzystać z wygranej Dawida z Goliatem

1.

Zaczynamy, czyli jak mały Dawid pokonał wielkiego Goliata O tym, dlaczego kryptografia klucza publicznego jest wygraną Dawida z Goliatem i jak ta walka wyglądała, obszernie pisał Steven Levy w swojej książce „Crypto”. I to właśnie podtytuł tej publikacji wyjaśni nam na potrzeby tego artykułu w sposób dosyć skondensowany, dlaczego użyto takiego właśnie porównania. „How the code rebels beat the government saving the privacy in digital age” w wolnym tłumaczeniu

16

otwarteklatki.pl

znaczy „Jak rebelianci kodu pokonali rząd, ratując prywatność w erze informacji”. W połowie lat 60. środowisko akademickich matematyków zajmujących się kryptografią musiało stawić czoła potężnym wrogom – Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (National Security Agency - NSA) oraz rządowi amerykańskiemu. Kryptografia, jako szczególnie istotna dla wojska, od samych swoich początków była w centrum zainteresowania służb rządowych. Nie dziwi więc, że amerykańskiemu establishmentowi nie do końca było w smak, że zaczęła się rozwijać poza ogrodzeniami ośrodków wojskowych.


W 1976 roku amerykańskie National Bureau of Standards ogłosiło wyniki konkursu na standard szyfrowania danych. Zwyciężył szyfr Lucipher, znany pod nazwą DSD-1. Jednak dwóch matematyków, Whitfield Diffie oraz Martin Hellman, zaczęło podejrzliwie spoglądać na wyniki konkursu - w stosunku do zaproponowanej wersji algorytmu rządowi eksperci dokonali skrócenia klucza ze 128 do 56 bitów. Nie była to jedyna modyfikacja. Ponadto rząd odmawiał wszelkim prośbom niezależnych ekspertów o udzielenie wyjaśnień. Pojawiła się więc uzasadniona obawa, że w algorytmie mogło zostać zaimplementowane ukryte „tylne wejście”, które pozwalałoby rządowi na kontrolę treści. Diffie i Hellman postanowili opracować bezpieczny algorytm szyfrowania. Ich pomysł polegał na dużym stopniu złożoności algorytmów faktoryzujących (tj. sprawdzenia, jakie dwie liczy pierwsze pomnożone przez siebie dały nam daną liczbę) oraz niskiej złożoności mnożenia liczb - w tym wypadku pierwszych. Dla przykładu - łatwo pomnożyć liczbę X = 1 699 przez Y = 2 311 i uzyskać Z = 3 926 389, trudno natomiast ustalić, jakie liczby X i Y pomnożone przez siebie dają liczbę Z. Swój pomysł opublikowali na łamach prestiżowego Institute of Electrical and Electronic Engineers (IEEE) - jednak bez dowodu na możliwość istnienia takiego systemu, a tym bardziej bez przykładowej jego wersji. Nie było to więc zagrożeniem dla bezpieczeństwa rządu USA. Sytuacja nieco się zmieniła, gdy Ralph Merkle znalazł funkcję jednokierunkową, która mogła realizować ideę Diffiego i Hellmana oraz gdy Ronald Rivest, Adi Shamir oraz Leonard Adleman zaprezentowali gotowy do wdrożenia algorytm oparty na pomyśle opublikowanym w IEEE - RSA. W tym momencie siły rządowe zaczęły interweniować... Ostatecznie udało się wygrać batalię o dostępność tego typu algorytmów szyfrujących, a na komputerach osobistych wielu ludzi na całym świecie mógł zagościć program PGP - napisany przez Phila Zimmermana, a implementujący proponowany przez Rivesta, Shamira i Adelmana system klucza publicznego1.

2.

Trochę (ale naprawdę mało) matematyki i dorabiania kluczy, czyli jak to działa Historycznie pierwsza kryptografia symetryczna jest koncepcyjnie prostsza. Można ją wytłumaczyć na następującym przykładzie: wyobraźmy sobie, że Alicja chce wysłać do Bolka zaszyfrowaną wiadomość. Wybrała szyfr Cezara2 - zapisując literę wiadomości będzie wybierać zawsze tę leżącą w alfabecie dalej (lub bliżej) o ustaloną liczbę miejsc (zawsze taką samą). Przykładowo, Alicja wybiera przesunięcie 2 i chce zaszyfrować wiadomość „ABC”. Dwie litery dalej od „A” jest „C”, więc pierwszą literą szyfrogramu będzie właśnie „C”. Następnie zaszyfruje „B” jako „D” i „C” jako „E”, otrzymując tekst tajny „CDE”. Taki tekst wyśle do Bolka - i nawet jeśli ktoś otrzyma kopię tekstu, to nie będzie wiedział, co zostało zaszyfrowane. W tym momencie musi się pojawić jednak pytanie: no dobrze, Bolek dostaje szyfrogram, ale skąd wie, o ile pozycji musi przesunąć litery, aby uzyskać tekst jawny? Alicja musi więc przekazać mu wraz z szyfrogramem jeszcze jedną informację: „+2”3. Wtedy Bolek będzie wiedział jak odszyfrować tajną wiadomość każdą literę szyfrogramu musi cofnąć w alfabecie o dwie pozycje. Zaraz, zaraz... a co jeśli Cezary przechwyci tę wiadomość - po co szyfrować, skoro jak na tacy podajemy sposób odszyfrowania? No właśnie, jeśli zamykamy coś wartościowego w skrzyni przed wysłaniem, to raczej nie wysyłamy jej wraz z przyklejonym do niej kluczem. Coś musimy zrobić z tym problemem.

otwarteklatki.pl

17


Oczywiście Alicja może się wcześniej umówić z Bolkiem na kawę i wyszeptać mu do ucha, jakiego klucza będzie używała podczas ich przyszłej komunikacji. Jednak bardzo często zapewnienie bezpiecznego kanału komunikacyjnego do przekazania klucza nie jest możliwe. W takiej sytuacji uratować nas może kryptografia z kluczem publicznym (asymetryczna). Wyobraźmy sobie, że Alicja wytwarza dwa różne klucze. Jeden klucz potrafi tylko zamknąć skrzynię (jest to klucz publiczny), jeden potrafi tylko otworzyć skrzynię zamkniętą uprzednio skojarzonym z nim kluczem publicznym (jest to klucz prywatny). Następnym krokiem jest skopiowanie w wielu egzemplarzach klucza publicznego - Alicja może go wtedy rozdać znajomym, czy zostawić w specjalnym miejscu, w którym zbierane są tego typu klucze. Klucz otwierający (prywatny) Alicja zachowuje tylko dla siebie.

W takiej sytuacji Bolek, chcąc wysłać wiadomość np. o treści „Kocham Cię. Bolek”, zamyka ją w skrzyni przy użyciu klucza Alicji (szyfruje tekst jawny kluczem publicznym Alicji)4. Następnie wysyła wiadomość do Alicji, a ona może ją odszyfrować swoim kluczem prywatnym. Nie ma potrzeby umawiania się na kawę (choć to może byłoby dla Alicji i Bolka miłe), aby wymienić się tajnym kluczem - komunikacja jest bezpieczna.

Ale czy na pewno? A jeśli zły Cezary przechwyci wiadomość od Bolka, zniszczy ją, a kluczem publicznym Alicji zaszyfruje wiadomość o treści „Nienawidzę Cię. Bolek”? Taki algorytm komunikacji nie zapewnia integralności przekazywanej wiadomości... a przecież nie możemy pozwolić złemu Cezaremu na pokrzyżowanie planów naszej zakochanej parze! Ale co możemy zrobić? Wyobraźmy sobie (jest to niestety miejsce, w którym moja wyszukana analogia ze skrzynią robi się trochę nieprzydatna... albo ja po prostu nie potrafię wyobrazić sobie podpisywania jako operacji na skrzyniach – będzie nieco mniej obrazowo), że Bolek, wysyłając wiadomość zaszyfrował ją kluczem publicznym Alicji, a następnie tekst jawny5 zaszyfrował swoim kluczem prywatnym6 - i wysłał szyfrogram składający się z dwóch takich części. Alicja odbiera tekst tajny, odszyfrowuje pierwszą część przy użyciu swojego klucza prywatnego, a drugą część przy użyciu klucza publicznego Bolka. Nikt nie próbował zmieniać szyfrogramu, więc oba uzyskane teksty będą identyczne.

A co, jeżeli Cezary będzie starał się rozdzielić Alicję i Bolka? Wyobraźmy sobie, że przechwycił wiadomość i zaszyfrował kluczem publicznym Alicji tekst „Nienawidzę Cię. Bolek”. Nie ma dostępu do klucza prywatnego Bolka, więc drugą część szyfrogramu może zostawić taką, jaką wysłał Bolek bądź uzyskać, szyfrując tekst jawny swoim kluczem prywatnym. Jednak w obu przypadkach Alicja po odszyfrowaniu dwóch części wiadomości od Cezarego uzyska dwa różne teksty jawne – będzie to dla niej sygnał, że wiadomość jest podrobiona.


3. Ale jak ja, bez wyższej matematyki, mam skorzystać z tej dawidowej procy? No dobrze, twardogłowi pokonali NSA, rząd USA; uratowali świat przed kontrolą informacji przez Mordor, ale przecież nie będę liczył/a jakichś wielkich liczb pierwszych, żeby wysłać maila... Otóż nie, nie trzeba mnożyć liczb pierwszych ani bawić się w podobną matematykę. Z pomocą przychodzi nam7 program GnuPG, który zajmie się obsługą - a więc m.in. wygenerowaniem oraz utrzymaniem bazy kluczy - algorytmu kryptograficznego, oraz program Thunderbird z wtyczką Enigmail, który pozwoli nam wysyłać maile zaszyfrowane przez GnuPG. Po pobraniu i zainstalowaniu GnuPG oraz Thunderbirda musimy zainstalować wtyczkę Enigmail - w tym celu ściągamy ze strony Enigmaila plik .xpi na dysk, a następnie w Thunderbirdzie klikamy na: Narzędzia > Dodatki > Zainstaluj i wybieramy plik .xpi zapisany na dysku. Po ponownym uruchomieniu programu w okienku Narzędzia > Dodatki > Rozszerzenia powinniśmy zobaczyć widok podobny do tego:

Na głównym pasku programu pomiędzy Wiadomości a Narzędzia powinna znajdować się pozycja OpenPGP:

Będziemy musieli wybrać kilka opcji:

Teraz musimy wygenerować dla siebie parę kluczy: prywatny i publiczny. Aby tego dokonać klikamy na OpenPGP > Zarządzenia kluczami i w okienku, które się otworzy na Generowanie > Nowa para kluczy.

otwarteklatki.pl

19


Najważniejszą jest wybranie hasła, które będzie chroniło klucz prywatny. Powinno być długie, zawierać różne znaki - litery i cyfry, oraz nie zawierać ciągów znaków, które są słowami bądź znanymi wyrażeniami. Złe hasła to: „kochambolka”, „alicja”, „govegan”, „qwerty123”. Dobre hasła to „akei12ms97c872mk4” lub „53ms1_jj20slqa94”. Wybieramy też okres ważności klucza - standardowa opcja to 5 lat. Możemy wybrać bezterminową ważność, musimy jednak pamiętać o unieważnieniu kluczy i wygenerowaniu nowej pary, gdy posiadane przez nas staną się za słabe. Wiąże się to z zakładką ‘Zaawansowane’, gdzie możemy wybrać rozmiar klucza oraz algorytm użyty do jego utworzenia.

W tym momencie klucze o rozmiarze 1024 są już nieakceptowane, a coraz częściej pojawiają się głosy, że należy powoli migrować na klucze

dłuższe niż 2048. Pamiętajmy jednak, że im dłuższy klucz, tym więcej czasu będą zajmowały obliczenia, więc jeśli wybierzemy najdłuższy obecnie dostępny w standardowej instalacji GnuPG - 4096 to musimy się liczyć z dłuższym szyfrowaniem maili – zwłaszcza, jeśli będą zawierały jakieś większe obiekty, np. osadzone pliki graficzne, binarne etc8. Jeśli chodzi o algorytm, to standardowy wybór, czyli algorytm DSA w połączeniu z ElGamal jest wyborem dobrym. Możemy więc kliknąć ‚Wygeneruj klucze’. Powinniśmy zobaczyć pasek stanu generowania kluczy:

Zgodnie z zaleceniem warto podczas generowania kluczy obciążyć nieco komputer, np. poprzez odpalenie jakiegoś pliku wideo, ściąganie dużego pliku z Internetu etc. Po chwili powinniśmy mieć wygenerowaną parę kluczy, co możemy sprawdzić w oknie ‘Zarządzania kluczami’:

Ok, mamy swoją parę kluczy – teraz czas wymienić się kluczami z osobami, z którymi chcemy kontaktować się z użyciem szyfrowania. Tworzymy więc nową wiadomość, klikamy na pasku w OpenPGP i wybieramy ‘Załącz mój klucz publiczny’. Po otrzymaniu tego klucza odbiorca będzie w stanie szyfrować maile do nas. Jeśli my dostaniemy klucz publiczny jakiejś osoby, to będziemy w stanie szyfrować maile do niej. Nie musimy się zastanawiać, jakim kluczem powinniśmy zaszyfrować wiadomość – każdy otrzymany przez nas klucz publiczny przypisany jest do adresu mailowego właściciela. Wystarczy zaznaczyć (jak na obrazku poniżej), że chcemy wiadomość zaszyfrować oraz podpisać, a Enigmail sam wybierze odpowiedni klucz.

20 otwarteklatki.pl


Może również zdarzyć się sytuacja, w której chcemy wysłać zaszyfrowanego maila do osoby, od której nie otrzymaliśmy klucza publicznego. Nie musimy wtedy pisać zwykłego maila z prośbą o klucz publiczny, wystarczy kliknąć ‘wyślij’ – program sam zauważy, że nie ma w bazie kluczy klucza publicznego odbiorcy/czyni i zaproponuje import klucza publicznego z serwera kluczy. Wystarczy kliknąć OK i jeśli odbiorca/czyni nie zdecydował/a się na nieudostępniania klucza (a jest to raczej mało prawdopodobne), to nastąpi import klucza, mail zostanie zaszyfrowany i wysłany.

Umiemy szyfrować, ale trzeba umieć odszyfrować wiadomość wysłaną do nas. Cóż, tak naprawdę nie ma nic prostszego - wystarczy kliknąć na otrzymanego przez nas maila, wtedy zostaniemy poproszeni o podanie hasła chroniącego klucz prywatny:

I jeżeli nie popełniliśmy błędu przy wpisywaniu to cały proces odszyfrowania wiadomości i weryfikacji nadawcy przebiegnie automatycznie, a naszym oczom powinien się ukazać taki oto widok:

I to w zasadzie wszystko. Potrafimy już szyfrować maile, teraz czas zebrać bazę kluczy od naszych przyjaciół i cieszyć się bezpieczną (względnie) komunikacją, do czego serdecznie zachęcam. W celu sprawdzenia, czy wybrany klient e-mail obsługuje szyfrowanie PGP/GPG najlepiej skorzystać z porównania na angielskiej stronie Wikipedii9. Prawdopodobnie w żadnym z wymienionych tam klientów proces konfiguracji i szyfrowania nie będzie wyglądał identycznie jak w opisanych Thunderbirdzie, jednak na pewno Internet obfituje w strony z opisem konfiguracji szyfrowania dla Waszego ulubionego klienta – kilka przykładowych linków możecie znaleźć w ramce LINKI.

otwarteklatki.pl

21


4.

Ok, zaszyfrowałem/am moje wiadomości silnym kluczem. Mogę spać spokojnie... Niestety nie, nie możesz spać spokojnie. Problem w tym, że żadna metoda nie daje ochrony w 100%. Zawsze istnieje jakaś furtka, jakieś słabe ogniwo. A jeśli nie istnieje to zostanie stworzona. Wiele osób korzysta z szyfrowania PGP – zarówno szyfrując swoją komunikację, jak i dane na dyskach. Część tych osób z różnych powodów może być pod lupą różnego rodzaju sił rządowych. Może ktoś rzeczywiście oszukiwał na wielką skalę przy płaceniu podatku, może ktoś rzeczywiście ma dziecięcą pornografię, ale gro osób może po prostu w swoim działaniu mówić o rzeczach nie do końca miłych dla ucha władzy. Złamać takie szyfrowanie ciężko, rządowych tylnych wejść brak, co więc w takiej sytuacji zrobić? Otóż w takiej sytuacji w prawie pojawia się zapis mówiący o tym, że oskarżony/a musi na żądanie sądu udostępnić swój klucz prywatny10. Prawo takie różni się w zależności od kraju, ale trudno oczekiwać, żeby rządy zwiększały wolność obywateli, skoro można wprowadzić nowe regulacje pod płaszczykiem walki z terroryzmem/pedofilią/organi-

Linki: GnuPG - http://www.gnupg.org/ GnuPG 4 Win - http://www.gpg4win.org/ Thunderbird - http://www.mozilla.org/ thunderbird/ Enigmail - http://enigmail.mozdev.org/ Enigmail Handbook - http://bit.ly/ enigmail-handbook Kmail & GPG - http://kmail.kde.org/ manual/pgp.html Evolution & GPG - http://bit.ly/evolutionpgp The Bat & PGP - http://www.thebat.pl/ tbsecurity/ PGP Corporation „An Introduction To Cryptography” - http://bit.ly/intro-crypto TrueCrypt - http://www.truecrypt.org/ Linux - http://www.getgnulinux.org/

22 otwarteklatki.pl

Literatura::

Historia:

Steven Levy „Crypto. How the code rebels beat the government – saving the privacy in the digital age” David Khan „The Codebreakers. The story of secret writing”

Praktyka: PGP Corporation „An introduction to cryptography” Serge Vaudenay „A classical introduction to cryptography. Applications for communications security”

dla zainteresowanych kryptografią zacjami przestępczymi [niepotrzebne skreślić]. Mając takiego przeciwnika, trudno traktować kryptografię z kluczem publicznym jako oręż walki przeciwko instytucjom kontroli - choć bezsprzecznie pozwala ona chronić nam naszą prywatność przed dostępem osób, które nie mogą od nas żądać wydania naszego klucza11. Zapewnienie pełnego bezpieczeństwa procesu komunikacji jest niezwykle trudne. Załóżmy, że Alicja ma pełne zaufanie do Bolka i odwrotnie. Alicja może mieć na swoim komputerze zainstalowane, np. przez Cezarego, złośliwe oprogramowanie, które przechwyci dane jawne przed zaszyfrowaniem - taką funkcję mogą np. spełniać keyloggery. Celowe jest używanie systemu, który ogranicza możliwość działania dla tego typu programów – instalowanych bez wiedzy użytkownika systemu. Alicja może wystawiać na niebezpieczeństwo swoją komunikację z Bolkiem poprzez używanie zamkniętego (chociaż być może darmowego) oprogramowania. Nie jest tajemnicą, że przezroczystość różnego rodzaju procesów jest wysoce pożądana. Dostępność informacji na temat tychże procesów dla osób niezależnych zwiększa bezpieczeństwo poprzez automatyczną, społecznościową kontrolę. Alicja nie może założyć, że autor/ka programu pocztowego miała dobre intencje i pozwala zachować treść odszyfrowanych maili ich właścicielom. W przypadku oprogramowania otwartego, przezroczystego procesu jego tworzenia i niezależnej kontroli przez tysiące programistów/tki


sytuacja nieuprawnionego dostępu do danych jest zdecydowanie mniej prawdopodobna. Jeśli Cezary ukradnie Alicji komputer, bez problemu uzyska dostęp do danych dyskowych, nawet jeśli Alicja używała hasła do logowania do systemu - takie zabezpieczenia w przypadku fizycznego dostępu atakującego do komputera są dziecinnie proste do obejścia. Co prawda Cezary nie będzie mógł skorzystać z klucza prywatnego (jest chroniony, najczęściej hasłem, choć może to też być numer PIN lub np. odcisk palca), ale jeśli Alicja wysyłała Bolkkowi zdjęcia to na pewno znajdują się one w wersji niezaszyfrowanej na dysku. Konieczne jest więc szyfrowanie całych partycji – np. przy użyciu programu TrueCrypt (zarówno Windows jak i Linux) bądź cryptsetup (Linux). Jakub Matraszek (tekst jest przedrukiem z zina „Kult Ruchawki”) Z oczywistych względów historia starcia kryptologów z rządem USA została przedstawiona naprawdę POBIEŻNIE, a w zasadzie nie została przedstawiona w ogóle. Zainteresowanych odsyłam do wspomnianej już publikacji Stevena Levy’ego „Crypto”, wydanej w Polsce jako „Rewolucja w kryptografii” - tam znaleźć można pełną historię, lub do drugiego numeru anarchistycznego zina MindFuck - tam historia opowiedziana jest w sposób skondensowany, ale być może przez to nieco bardziej przystępny. 2 To koncepcyjnie chyba najprostszy algorytm szyfrujący - nie znaczy to jednak, że każdy algorytm szyfrowania symetrycznego jest tak łatwy do złamania mając do dyspozycji kawałek kartki oraz ołówek. 3 Lub „-2” - w zależności od przyjętej koncepcji – czy kluczem będzie dla nich przesunięcie dokonane przez Alicję, czy przesunięcie jakiego dokonać musi Bolek, aby odszyfrować wiadomość. 4 Ze względu na złożoność obliczeniową najczęściej stosuje się system hybrydowy - wiadomość szyfruje się przy użyciu algorytmu symetrycznego (np. AES), a kluczem publicznym szyfruje się jedynie klucz tegoż algorytmu symetrycznego – nie ma to zbytniego znaczenia z punktu widzenia opisu samej idei (przynajmniej na takim poziomie, jakiego dotyczy ten artykułu), ale jest na tyle istotnym szczegółem technicznym, że warto o tym wspomnieć. 5 Tak naprawdę Bolek obliczył skrót (hash) wiadomości i dopiero wynik tej operacji zaszyfrował, Alicja odszyfruje i porównuje otrzymany skrót wiadomości z własnoręcznie obliczonym – j/w. 6 Dotyczy algorytmu RSA - w nim można zamienić miejscami klucz prywatny i publiczny. W innym algorytmach, np. ElGamal podpis cyfrowy realizowany jest niezależnie od szyfrowania. 7 Opis przedstawiam dla systemu Linux, jednak programy takie jak GnuPG oraz Thunderbird dostępne są pod 1

Windowsa, jak również używana przez nas wtyczka do Thunderbird’a pod nazwą Enigmail. Nie powinno być znaczących różnic w zależności od systemu. 8 W przypadku szyfrowania samego tekstu praktycznie nie ma to znaczenia. 9 http://en.wikipedia.org/wiki/Comparison_of_e-mail_ clients#Features 10 Wielka Brytania: http://prawo.vagla.pl/node/7502 USA: http://prawo.vagla.pl/node/8377 11 W Polsce obecnie takie prawo nie obowiązuje. W przypadku próby nakłonienia do podania hasła do klucza prywatnego należy się powołać na art. 183 §1 Kodeksu Postępowania Karnego. Tekst KPK do znalezienia np. tu: http://karne.pl/kpk.html

Słowniczek: Funkcja jednokierunkowa - funkcja, która jest łatwa do wyliczenia, ale trudna do odwrócenia. Kryptologia – nauka o przekazywaniu informacji w sposób zabezpieczony przed niepowołanym dostępem. Kryptologię dzieli się na: • kryptografię, czyli naukę o układaniu systemów kryptograficznych, i • kryptoanalizę, czyli naukę o ich łamaniu. W sensie ścisłym określenia kryptografia i kryptologia jako opisujące pewne dziedziny nauki, mają znaczenie podane we wstępie; kryptografia jest pojęciem węższym. Jednak w praktycznym stosowaniu technik kryptologicznych zwykle używane jest słowo kryptografia. Dla przykładu: mówi się o protokołach, systemach, technikach czy zabezpieczeniach kryptograficznych (nie kryptologicznych). Można więc mówić o drugim znaczeniu słowa kryptografia, którym jest praktyczne wykorzystanie technik z dziedziny nauki – kryptologii. Kryptografia symetryczna - metody, w których nadawca i odbiorca wiadomości używają tego samego klucza (rzadziej: różnych kluczy, ale łatwych do wyliczenia jeden na podstawie drugiego). Kryptografia asymetryczna to rodzaj kryptografii, w którym używa się zestawów dwu lub więcej powiązanych ze sobą kluczy umożliwiających wykonywanie różnych czynności kryptograficznych. Funkcja skrótu - jednokierunkowa funkcja mieszająca lub funkcja haszująca - funkcja, która przyporządkowuje dowolnie dużej liczbie (wiadomości) krótką, zwykle posiadającą stały rozmiar wartość (skrót wiadomości; hash). Integralność danych - także spójność (ang. data integrity) funkcja bezpieczeństwa polegająca na tym, że dane nie zostały zmienione, dodane lub usunięte w nieautoryzowany sposób.

wszystkie definicje za: http://pl.wikipedia.org otwarteklatki.pl

23


Parę słów o tym, jak dzięki odpowiedniej organizacji zminimalizować ryzyko represji, a także jak zachowywać się podczas aresztowania, aby uniknąć dodatkowych problemów.

PORADNIK ANTYREPRESYJNY

A

KTUALNY NUMER naszego biuletynu poświęcony został problemowi represji wobec aktywistów związanych z ruchem prozwierzęcym. Czytając obszerne artykuły i wywiady z ludźmi, których to dotknęło, zapewne wzdychasz z ulgą, że na szczęście ty możesz spać spokojnie. Niestety rzeczywistość potrafi być niezwykle okrutna i to nie tylko dla zwierząt. Nawet wtedy, kiedy nie zakradasz się pod osłoną nocy na fermę i nie uwalniasz lisów przetrzymywanych w koszmarnych warunkach. Nawet wtedy, kiedy nie rozbijasz szyb w lokalnym sklepie mięsnym, aby udowodnić wszystkim, że mięso to morderstwo. Uczestnicząc w demonstracji, wypowiadając się do lokalnych mediów, organizując

24 otwarteklatki.pl

wykłady czy spotkania, również możesz stać się ofiarą represji. Działania organizacji prozwierzęcych bardzo poważnie zagrażają przemysłowi, który bazuje na wykorzystywaniu zwierząt. Stąd też czujność przedstawicieli tego biznesu i wzmożona obserwacja przez instytucje (jak chociażby policja), których praca głównie polega na kontrolowaniu działań innych. Przykłady represji wobec aktywistów z innych krajów pokazują, że bardzo często próbuje się przypisać odpowiedzialność za pewne przestępstwa ludziom, którzy po prostu są aktualnie znani z działań w tej czy innej organizacji. W myśl starej i sprawdzonej zasady „lepiej dmuchać na

zimne” wszyscy powinniśmy wiedzieć, jak zachowywać się w obliczu takich sytuacji, jakie są nasze prawa i do czego jesteśmy zobowiązani. Kiedy policjant zapuka nad ranem do Twoich drzwi, nie będziesz miał/a zbyt dużo czasu na przeczytanie tego artykułu, zatem dobrze jest dokładnie zapamiętać wszystko, co opisuję poniżej. W momencie aresztowania masz pewne określone prawa, których nikt nie może złamać. Jeżeli będziesz wiedział/a, jak się zachować i jak inni powinni zachowywać się wobec ciebie, z pewnością unikniesz wielu


dodatkowych i niepotrzebnych problemów. I co najważniejsze — adwokatowi/tce będzie po prostu łatwiej cię obronić, a może okazać się nawet, że sprawa w ogóle nie trafi do sądu. To, co wyszczególniłam w tym artykule, sprawdza się w przypadku każdego zatrzymania przez policję. Porady te zostały stworzone w porozumieniu z prawnikami i sprawdzone przez wielu aktywistów/ tek. Nawet ja sama przetestowałam je niegdyś na własnej skórze i powiem szczerze, że to działa! Wiem, że to, co teraz piszę brzmi trochę jak z reklamy szamponu do włosów, ale zrobiłam to celowo. Powinniście podchodzić do tego problemu na spokojnie i przede wszystkim nie popadać w paranoję. Panika przyniesie same niekorzystne skutki, które odbiją się zarówno na waszym zdrowiu, jak i aktywizmie.

Jak zorganizować pracę swojej organizacji pod kątem zapobiegania represjom? Aby stale trzymać rękę na pulsie i zapobiegać wszelkim nieprzyjemnym sytuacjom, należy wcielić w życie poniższe trzy zasady:

1.

Stała współpraca organizacji z prawnikiem/czką.

Koniecznym elementem funkcjonowania wszystkich organizacji (zarówno tych formalnych, jak i nieformalnych) jest stała współpraca z osobą, która zajmuje się prawem zawodowo. Najlepiej korzystać z pomocy kogoś, kto jest polecany przez inne organizacje zajmujące się podobnymi sprawami. Na pomocy praw-

nej nie należy też oszczędzać, bowiem większe konsekwencje można ponieść w przypadku nieskutecznej obrony. Oczywiście może pojawić się adwokat/ka czy student/ka prawa, którzy zaoferują wam swoją pomoc za darmo, jednak do takich ofert należy podchodzić z dystansem i rozważyć, czy są tego warte. W razie skierowania sprawy przeciwko wam do sądu, macie również prawo bronić się sami. Bez wątpienia jest to bardzo odważny czyn, jednak uważam, że lepiej wszystkie drzemiące w nas pokłady odwagi skierować na walkę o prawa zwierząt niż marnować swoją energię w sądzie.

Stała współpraca z 2. mediami

Każda dobrze działająca organizacja powinna posiadać bazę kontaktów do lokalnych mediów (telefony, e-maile). Dziennikarze, poza nagłaśnianiem spraw, którymi się aktualnie zajmujecie, pomogą wam także zyskać poparcie społeczne w razie represji. Ponadto obecność dziennikarzy na demonstracji stanowi skuteczną formę obrony przed nadużywaniem uprawnień przez policję.

3.

Wiedza na temat tego, jakie konsekwencje prawne wiążą się z podejmowanymi przez was działaniami.

Zanim wybijecie wspomnianą szybę w sklepie mięsnym, napiszecie poradnik antyrepresyjny czy zorganizujecie demonstrację, musicie koniecznie zapoznać się z prawnymi konsekwencjami swoich czynów. Miejcie na uwadze

przede wszystkim te, które wydają się wam być zgodne z obowiązującym prawem. W ustawach regulujących te działania znajduje się mnóstwo kruczków, których nieznajomość może okazać się tragiczna w skutkach. Najlepiej o wszystko pytać prawnika/ czkę, ale jeżeli dysponujecie akurat wolnym wieczorem, to w pierwszej kolejności polecam lekturę Prawa o Zgromadzeniach z dnia 5 lipca 1990 r. (Dz.U. Nr 51, poz. 297, z póź. zm.). Widnieją tam odpowiednie zapisy dotyczące na przykład obowiązku powiadamiania o nim władz. Czasem niezgłoszenie demonstracji staje się okazją do wytoczenia wam sprawy! A to pochłania mnóstwo energii, którą moglibyście przeznaczyć na realizację celów.

Jak zorganizować demonstrację, aby zminimalizować ryzyko represji? Bywa, że na demonstracjach (nawet tych oficjalnie zgłoszonych w Urzędzie Miejskim) sytuacja, delikatnie mówiąc, wymyka się spod kontroli i zaczynają dziać się różne niepożądane rzeczy — policja zaczyna aresztować uczestników/czki. Aresztowania nie dotyczą tylko osób, które ewidentnie i jawnie łamią prawo. Czasem wystarczy, że znajdziesz się w nieodpowiednim miejscu — na przykład obok kogoś, kto właśnie rzucił obelgę w stronę policjanta. Aby zminimalizować ryzyko wystąpienia problemów na waszych demonstracjach, należy zapamiętać poniższe porady.

otwarteklatki.pl

25


mieszczanie się. Miej czyste ubranie na zmianę w plecaku — przyda się zarówno w razie zmiany pogody, jak i zastosowania armatek wodnych czy gazu łzawiącego.

Organizujecie demon1. strację? Zadbajcie o grupę antyrepresyjną.

Organizując demonstrację należy wyznaczyć osobę (lub w wypadku dużych manifestacji grupę osób), która będzie znajdowała się pod telefonem alarmowym podczas i po wydarzeniu. Taka osoba/grupa nie bierze udziału w demonstracji. Zajmuje się za to zbieraniem danych o ewentualnych aresztowanych, co pozwala lepiej zaplanować dalsze postępowanie, konsultacje z prawnikiem/ czką itp. Numer, pod którym jest osiągalna, powinien być głośno powtarzany przez megafon na początku demonstracji, a każdy z uczestników/czek powinien/ na zapisać go sobie markerem na ręku. Dobrze mieć w telefonie komórkowym zapisanego sms-a ze swoim imieniem i nazwiskiem, którego szybko wysyłamy w radiowozie pod podany numer (teoretycznie mamy do tego prawo, ale w praktyce bywa różnie). Po zwolnieniu z aresztu należy niezwłocznie zgłosić się pod podany numer.

26 otwarteklatki.pl

Bierzesz udział w 2. demonstracji? Przygotuj się odpowiednio.

✓✓Nigdy nie przychodź ani nie wracaj sam/a, gdyż to może stać się okazją do aresztowania. Lepiej i raźniej iść w grupie znajomych, z którymi można także porozmawiać czy podzielić się swoimi obawami. ✓✓Koniecznie zabierz ze sobą dowód osobisty. ✓✓Warto mieć przy sobie też zapas wody (przynajmniej pół litra). Po godzinie spędzonej na słońcu docenisz to. ✓✓Bądź tak sprawny/a, jak to tylko możliwe — wyśpij się, zjedz dobre śniadanie. ✓✓Absolutnie nie pij żadnego alkoholu ani nie zażywaj narkotyków — „bycie pod wpływem” jest zawsze okolicznością obciążającą! ✓✓Bardzo ważny jest też odpowiedni ubiór i obuwie, które musi być wygodne i powinno umożliwić Ci szybkie prze-

✓✓Dość sporną kwestią jest zasłanianie twarzy podczas demonstracji. W niektórych sytuacjach może to zadziałać na twoją korzyść — jeżeli przyszedłeś/łaś z zamiarem podpalania samochodów czy wybijania szyb, są to jednak zachowania nierozsądne i absolutnie do nich nie namawiam. Na pokojowych manifestacjach czy niewielkich pikietach maski czy kominiarki na twarzach wyglądają dość groteskowo i co najgorsze — odstraszają ludzi, którzy mogliby wesprzeć twoją organizację. ✓✓Dobrym pomysłem jest ściągnięcie kolczyków i biżuterii oraz rezygnacja z makijażu (tusz do rzęs to najlepszy przyjaciel gazu łzawiącego CN/ CS, który szczególnie nasyca się w tłuszczach i przez to działa dłużej). ✓✓Pamiętaj też, że jeżeli zażywasz regularnie lekarstwa, koniecznie powinieneś/naś mieć je przy sobie. ✓✓Zostaw w domu laptop czy notes z adresami, telefonami, notatkami, osobistymi zapiskami — to niepotrzebna baza danych. Wystarczy ci dowód osobisty.


3.

Policja zaczyna zachowywać się dziwnie i bez powodu chce aresztować ludzi? Zachowaj spokój i stosuj się do poniższych zaleceń. Przede wszystkim nie wolno wpadać w panikę. Pamiętaj o tym, że demonstracja ma przebieg pokojowy i powtarzaj to policjantom. Należy wziąć głęboki oddech i zażądać od innych tego samego. Najlepiej złapać się pod ręce i trzymać mocno, tworząc coś w rodzaju łańcucha, aby żaden z policjantów nie mógł nikogo z niego wyciągnąć i aresztować. Kiedy sytuacja się uspokoi, powinniście w grupie osób powoli się wycofywać. Nigdy nie wolno uciekać, gdyż staje się to powodem do zatrzymania (w myśl tego, że jeśli uciekasz, to znaczy. że coś przeskrobałaś/ eś). Wielokrotnie dzięki tworzeniu takich łańcuchów udawało się odeprzeć ataki oraz zapobiec rozpadowi demonstracji czy aresztowaniom. Pamiętaj też, że nawet jeżeli policjant przekracza uprawnienia na Twoich oczach, nie możesz podnieść na niego ręki. Możesz zostać oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta na służbie. Reagować można tylko słownie lub starać się osłonić kogoś własnym ciałem. Zawołaj świadków! Włącz kamerę w telefonie! Rób zdjęcia! Policjant, który cię zatrzymuje, musi podać stopień, imię i nazwisko; policjanci nieumundurowani okazują legitymację służbową tak, byś miał/a możliwość odczytać i zanotować nazwisko policjanta i nazwę organu, który wydał legitymację. Musi także poin-

formować cię na temat podstawy prawnej oraz przyczyn podjęcia czynności służbowej (Rozporządzenie RM z 17.09.1990). Domagaj się tego. Masz prawo zapisać sobie numery identyfikacyjne i nazwiska. Zrób to. Policjant nie może ci w tym przeszkodzić (w razie odmowy spisz numer boczny lub/i rejestracyjny radiowozu i wnieś skargę). Jeśli nie zabrałeś/aś dokumentów i cię zatrzymano, ktoś z dowodem musi potwierdzić twoją tożsamość. Jeśli cię zatrzymano - nie dyskutuj, nie stawiaj się, nie szarp.

Jak zachowywać się podczas aresztowania? Jeśli zostałeś/aś zatrzymany/a, zwracaj na siebie uwagę (okrzyki bólu) i wykrzykuj swoje imię i nazwisko, aby ci, którzy stoją dookoła mogli cię zapamiętać i przekazać informacje osobom z grupy antyrepresyjnej. Pamiętaj, aby w radiowozie nie mówić nic do policjantów ani nie odpowiadać na ich pytania. Masz do tego prawo! Wszystko, co powiesz, może naprawdę zadziałać na twoją niekorzyść. W czasie jazdy na komisariat rozmawiaj z innymi zatrzymanymi na temat waszych praw. Zwracaj uwagę na innych i postaraj się ich wesprzeć, jeśli oni z pewnymi sytuacjami (aresztowanie, stres) gorzej sobie radzą niż ty. Powiedz im,

że od tej chwili najlepiej jest odmówić składania zeznań. Wyjdziesz najprawdopodobniej po kilku godzinach, a maksymalnie po 48. Na komisariacie procedura wygląda następująco: spisuje się protokół zatrzymania, w którym dokładnie określa godzinę zatrzymania i przyczyny, a z dowodu osobistego spisuje się dane osobowe. W protokole są rubryki dot. zapytania o stan zdrowia, a także o to, czy wnosisz skargę do sądu na zatrzymanie. Na napisanie skargi na zatrzymanie masz 7 dni, nie musisz jej pisać na komisariacie. Lepiej będzie napisać ją później — bez stresu, na spokojnie przypomnisz sobie przebieg zdarzeń, w razie potrzeby skonsultujesz się z prawnikiem/czką. Pojawi się także pytanie o stan zdrowia — powiedz o wszystkich obrażeniach przy zatrzymaniu. Zostaniesz także poproszony/a o podpis. Na protokole znajduje się informacja o powodzie zatrzymania, z którym na pewno się nie zgadzasz. Ponadto nigdy też nie masz pewności, czy coś nie zostanie dopisane po twoim przesłuchaniu. Nie powinieneś/ naś tego podpisywać! Masz do tego prawo! Żądaj kopii protokołu. Musi się na niej znaleźć oryginalny podpis przesłuchującego. Od tego momentu nic nie mów! Odmów składania zeznań — masz do tego prawo.


Potem nastąpi przeszukanie. Przy kontroli osobistej masz prawo żądać obecności osoby wskazanej przez siebie. Kontrola osobista musi być dokonana przez osoby tej samej płci. Nie mogą ci zabrać dokumentów (najwyżej do spisania danych) ani pieniędzy. Resztę niestety tak. Żądaj jednak zawsze (kulturalnie, ale stanowczo), by wydano ci protokół przeszukania odzieży oraz pokwitowanie odbioru rzeczy. Potem przesłucha cię śledczy (tzw. protokół przesłuchania lub notatka służbowa). I tu musisz uważać! Przy stwierdzaniu tożsamości jesteś zobowiązany/a do podania danych: imię, nazwisko, datę urodzenia, zawód. Ani słowa więcej! Nic o rodzicach, szkole, firmie, pogodzie, po prostu: NIC! Im mniej mówisz, tym mniej danych do sprawy. Absolutnie nie wymyślaj alternatywnych wersji wydarzeń, bo wpędzisz się w jeszcze większe kłopoty. Na każde pytanie, nawet niezwiązane z tematem, odpowiadasz stanowczo “Odmawiam składania zeznań!”. Przy takim zachowaniu twój rozmówca/czyni szybko się podda. Pamiętaj też o tym, że zeznanie w sądzie jest ważniejsze od tego złożonego na komisariacie. Słowa wypowiedziane na gorąco, pod wpływem emocji mogą ci tylko zaszkodzić. Po aresztowaniu masz prawo do poinformowania kogoś telefonicznie o swoim zatrzymaniu (podajesz tylko numer telefonu, sam/a nie dzwonisz). Najlepiej w takich sytuacjach podać numer do grupy antyrepresyjnej albo koleżanki czy kolegi. Nie denerwuj swojej mamy! Jeszcze lepiej jest podać numer do organiza-

28 otwarteklatki.pl

tora (to właśnie teraz przydaje się zapisanie go na ręce). Jeżeli odniosłeś/aś jakieś obrażenia, to już na komisariacie masz prawo żądać badania lekarskiego. Jeżeli jednak odmówią ci do niego dostępu, jak najszybciej po wyjściu udaj się do zakładu medycyny sądowej (w mniejszych miejscowościach do biegłego lekarza sądowego) w celu dokonania obdukcji. Wynik obdukcji może być ci potrzebny przy ewentualnej obronie w sądzie. Na jego podstawie możesz również wytoczyć policji sprawę o pobicie! Może też zdarzyć się tak, że aby uzyskać od ciebie jakieś informacje, będą chcieli przesłuchiwać cię jako świadka. Świadek teoretycznie nie może kłamać i nie może odmówić składania zeznań. Wiedz jednak, że zgodnie jednak z art. 183 Kodeksu Postępowania Karnego: „świadek może uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli udzielenie odpowiedzi mogłoby narazić jego lub osobę dla niego najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo”. Zapamiętaj ten artykuł! Najlepiej uchylać się od odpowiedzi na wszystkie pytania.

Jak długo mogę przebywać w areszcie? Zwykle zatrzymanie trwa to od kilku do maksymalnie 48 godzin. Jeżeli zostaniesz oskarżony/a o poważniejsze przestępstwo, po maksymalnie 48 godzinach musisz zostać przekazany/a do dyspozycji sądu wraz z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie. Sąd ma 24 godziny na jego wydanie, a jeśli go nie wyda, musisz wyjść z aresztu.

Co zrobić po wyjściu z aresztu? Jeżeli byłeś/aś świadkiem lub ofiarą popełnienia przestępstwa przez policjanta, jak najszybciej złóż zawiadomienie o przestępstwie. Masz też 7 dni na wniesienie zażalenia na samo zatrzymanie. Skieruj je do komendy rejonowej policji, na terenie której zdarzenie nastąpiło oraz do odpowiedniej prokuratury, najlepiej okręgowej (warto również napisać skargę do komendanta wojewódzkiego policji i Rzecznika Praw Obywatelskich). Pamiętaj, by złożyć zawiadomienie jak najszybciej (można wysłać je pocztą), zachowując dowód nadania. Zgłoszenia przestępstw napisz własnymi słowami, tak jak potrafisz, do prokuratury dołącz listę świadków (jeśli są) i ksero obdukcji lekarskiej.

Sądy 24–godzinne i postępowanie przyspieszone — o co w tym chodzi? Od 2007 roku obowiązuje nowelizacja Kodeksu Karnego, która wprowadziła tzw. sądy 24-godzinne. Zgodnie z nią do Kodeksu Postępowania Karnego włączono nowy rozdział pt. “Postępowanie przyspieszone”. Celem tego trybu jest maksymalne skrócenie postępowania poprzez pominięcie lub uproszczenie niektórych czynności procesowych. Jest on stosowany wobec sprawców czynów zagrożonych karą nieprzekraczającą 2 lat pozbawienia wolności. Przewidziano go nie tylko dla winnych wypadków drogowych, nietrzeźwych


kierowców, ale również dla osób, które dopuściły się tzw. występków o charakterze “chuligańskim”, tj.: zniszczenie mienia, groźby karalne, znieważenie czy naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza, o co może zostać oskarżony/a każdy/a uczestnik/czka demonstracji. Sprawy prowadzone w trybie przyspieszonym rozstrzygają sądy rejonowe. Warunkiem koniecznym ich rozpoznania jest ujęcie sprawcy na gorącym uczynku lub bezpośrednio potem oraz doprowadzenie go przed oblicze sądu w ciągu 48 godzin od chwili zatrzymania. Jeżeli policjant prowadzący sprawę uzna, że kwalifikuje się ona do rozpoznania w trybie przyspieszonym, przygotowuje stosowny wniosek, który po zatwierdzeniu przez prokuratora jest kierowany do sądu. Pismo to zastępuje tradycyjny akt oskarżenia, ale nie musi zawierać jego uzasadnienia.

Prezes sądu zarządza doręczenie wniosku oskarżonemu i jego obrońcy, wyznaczając im czas na przygotowanie się do obrony. Oskarżony (podejrzany) może skorzystać z pomocy obrońcy spośród adwokatów z urzędu pełniących obligatoryjne dyżury przy sądzie rejonowym, jednak w przypadku wydania wyroku skazującego zostanie obciążony kosztami jego honorarium. Oczywiście może mieć własnego adwokata z wyboru, co jest rozwiązaniem znacznie lepszym, gdyż taki adwokat jest skuteczniejszy. Dlatego warto, aby grupa antyrepresyjna/organizatorzy demonstracji zadbali o niego wcześniej i nie szukali go dopiero wtedy, gdy coś się stanie! Sąd orzekający jednoosobowo powinien wydać swój wyrok w ciągu 24 godzin. Zatrzymanego należy natychmiast zwolnić, jeśli w ciągu 48 godzin od chwili zatrzymania nie zostanie przekazany do dyspozycji sądu. W razie potrzeby w proce-

sie może zostać ogłoszona przerwa trwająca do 14 dni. Jeżeli jednak przed rozprawą główną lub w jej toku sąd stwierdzi, że sprawa nie podlega rozpoznaniu w trybie przyspieszonym, to dalej jest prowadzona w trybie uproszczonym. Podobnie, jeśli po rozpoczęciu przewodu sądowego i przeanalizowaniu ujawnionych okoliczności uzna on możliwość wymierzenia kary powyżej 2 lat pozbawienia wolności rozstrzyga o zastosowaniu środka zapobiegawczego i przekazuje sprawę prokuratorowi w celu przeprowadzenia postępowania przygotowawczego na zasadach ogólnych, w trybie zwyczajnym. Mamy oczywiście nadzieję, że powyższe porady nie będą wam nigdy potrzebne, jednak na wszelki wypadek warto dobrze je zapamiętać! Agata Wilkowska

„Nigdy nie możemy odpowiedzieć rezygnacją z walki” wywiad z Eneko Perezem 22 czerwca 2011 roku siły bezpieczeństwa Hiszpanii wtargnęły do domów 12 aktywistów/ek ruchu prozwierzęcego związanych z organizacjami Igualdad Animals i Equanimal. Skonfiskowano ich rzeczy osobiste i dane elektroniczne. Aktywiści/tki spędzili w areszcie i więzieniu prewencyjnym od 5 do 19 dni, sprawa jest nadal w toku. Oficjalnie operację nazywano akcją antyterrorystyczną, zatrzymaniem domniemanych dowódców hiszpańskiej sieci Animal Liberation Front (Front Wyzwolenia Zwierząt; nie trzeba dużej wiedzy by zdać sobie sprawę, że jego struktura nie składa się ani z sieci narodowych, ani ich przywódców). Poniżej przedstawiamy Wam wywiad z Eneko Perezem, jednym z oskarżonych aktywistów.


O co się was tak naprawdę podejrzewa? Do tej pory żadne z nas nie jest o nic oskarżone, ale cały proces i podejrzenia skupiają się przede wszystkim na zarzucie uwolnienia norek, którego dokonał Front Wyzwolenia Zwierząt. Istnieje cała seria podejrzeń, np. przestępstwa przeciwko florze i faunie i potencjalne szkody ekologiczne spowodowane wypuszczeniem norek. To jest dosyć paradoksalne. Kiedy spojrzymy na oficjalne dane, z każdego tysiąca norek na fermie uciekają dwie, w przeciągu ostatnich 30 lat uciekło z ferm więcej niż 100 tysięcy norek, jednak winnym za to właścicielom ferm nie zarzuca się spowodowania żadnych szkód. Inne oskarżenie dotyczy gróźb skierowanych do jednego z hodowców, podpisane moim nazwiskiem. Ktoś stworzył fałszywy adres z moim nazwiskiem i groził hodowcy, to niedorzeczne. Kolejnym oskarżeniem jest ujawnienie tajemnicy. Wyobraź sobie, że weszliśmy na pewna fermę i odkryliśmy, jakie składniki chemiczne i odżywcze powodują, że futro ma „lepszą jakość”. I teraz przekazujemy to do wiadomości publicznej - wtedy ma miejsce ujawnienie sekretów, bo wyjawiliśmy informacje istotne dla konkurencji rynkowej. Ale jaki ma sens to oskarżenie w naszej sytuacji? Jedynym sekretem, jaki wyjawiamy jest rzeczywistość na fermach, którą próbuje się ukryć przed społeczeństwem: norki zagazowywane spalinami z rury wydechowej, norki w klatkach ustawionych piętrowo - najpospolitsze sytuacje na fermach, żaden sekret dla konkurencji. Kolejnym zarzutem jest naruszenie miru domowego i odnosi się do wejścia na fermę bez zezwolenia hodowcy. Logiczne jest, że jeśli masz pozwolenie właściciela, żeby wejść, nie jesteś w stanie nagrać wszystkiego. Przemysł ma dużo do ukrycia, więc żaden hodowca nie pozwoli dokumentować tego, co rzeczywiście ma miejsce. Dlatego, żeby zrobić śledztwo, konieczne jest wejście na fermę bez pozwolenia.

Czy te podejrzenia mają cokolwiek wspólnego z tym, co robią obydwie organizacje? Znamy je raczej ze spokojnych pikiet i Open Rescue1, z wydarzeń bardzo publicznych, śledztw robionych z dziennikarzami... Aktywizm, w który jesteśmy zaangażowani, jest 1

częścią szerszego zjawiska, jakim jest obywatelskie nieposłuszeństwo polegające na łamaniu pewnych praw lub przekraczaniu pewnych legalnych granic; na realizowaniu akcji, które mają zainicjować debatę i wskazać niezauważany wcześniej problem. Stawiasz się przez to w pozycji głównego rzecznika idei i wkraczasz w sam środek struktur odpowiedzialnych za wykorzystywanie zwierząt. Dlatego uważam, że obywatelskie nieposłuszeństwo może być bardzo owocne. Zawsze, kiedy wykonujemy śledztwo, utrzymujemy to w sekrecie aż do końca, właśnie po to, by móc je zakończyć, bez niebezpieczeństwa bycia nakrytym wcześniej. Gdy tylko kończymy śledztwo, ujawniamy dokumentację audiowizualną. Rozpowszechniamy wyniki w mediach, często wchodzimy do tych miejsc razem z dziennikarzami udowadniając, że rzeczywiście tam byliśmy.

Jesteśmy świadomi, że przekraczamy granicę prawa, wchodząc bez pozwolenia na fermy, ale uważamy to za usprawiedliwione. Ważniejsze jest prawo do informacji, do tego, żeby przemysł nie zatajał swych przestępstw przed klientami i oczywiście interes wszystkich i każdej z osobna norek, by ten przemysł szybko się zakończył. Równocześnie utożsamia się nas z tajnymi organizacjami, których sposoby działania zdecydowanie różnią się od naszych. Sądzę, że w tym momencie policja i firmy ochraniające fermy rozumieją, że mają problem z ruchem wyzwolenia zwierząt. Ruch ten skupia na sobie uwagę mediów, przeprowadza śledztwa, uwalnia zwierzęta i przeprowadza sabotaże ferm i infrastruktury, promuje weganizm itp. Hodowcy to widzą i próbują zrobić demonstrację siły. Oskarżyli te osoby, które działają publicznie i które w pewien sposób, poprzez organizacje Equanimal i Igualdad Animal wpłynęły pozytywnie na rozwój ruchu prozwierzęcego w Hiszpanii w ostatnich latach. Ale ruch składa się z wielu osób, które podejmują własne decyzje i działają w różny sposób, aby osiągnąć swoje cele. My wybraliśmy konkretną drogę, jednak posądza się nas i oskarża o działania, z którymi nie mamy związku.

Open rescue to akcje uwalniania zwierząt, ale bez ukrywania swojej tożsamości.


dlatego, że ukrywamy nielegalne nagrania, tylko dlatego że wiemy, że wszystko co mamy, może być wyrwane z kontekstu i użyte przeciwko nam, tak jak to ma miejsce teraz. Zawsze miałem podejrzenia gdzieś z tyłu głowy, ale nigdy w to do końca nie uwierzyłem, dopóki mi się nie przytrafiło. Przez ten czas mieliśmy podejrzenia wobec pewnych osób, nie rozmawialiśmy o wszystkim z kimkolwiek. Na poziomie bezpieczeństwa popełniliśmy kilka błędów i to musimy przyznać. Jednak zupełnie nie wyobrażaliśmy sobie, że represje będą miały formę tak silną. Nie przypuszczaliśmy, że będą tak spektakularne, tak medialne, tak przesadzone. Bardzo ważne jest, żeby każdy aktywista wziął z tego naukę i nie popełniał błędów. Lepiej być przygotowanym na najgorsze.

Pamiętasz reakcję mediów? Nazwano was ekoterrorystami...

Idea ruchu wyzwolenia zwierząt jest rewolucyjna i popycha tysiące osób do działania w obronie zwierząt. Jednak, ponieważ nie można oskarżyć idei, oskarża się konkretnych aktywistów.

Czy zdarzało wam się podejrzewać, że jesteście obserwowani? Czy przypuszczaliście, że jesteście obiektem śledztwa policyjnego? W ciągu 4 lat przez różne okresy podsłuchiwano nasze rozmowy telefoniczne i obserwowano nas. To wszystko to tylko część oficjalna, którą znamy i która wynikała z nakazu sędziego, ale nie bądźmy naiwni, policja mogła używać również innych metod. Osobiście nie miałem żadnych konkretnych przypuszczeń. Byłem podejrzliwy, ponieważ oczywistym jest, że zostaną przedsięwzięte kroki przeciwko nam, gdyż tak się dzieje od dziesięcioleci w innych miejscach i to, że wydarzy się również w Hiszpanii było tylko kwestią czasu. Oczywiste jest, że ruch taki jak nasz zostanie zaatakowany - prędzej czy później. Jeśli jesteśmy tego świadomi, materiały, które zbieramy powinny być zaszyfrowane nie

Krótko po aresztowaniach manipulacja w mediach była bardzo silna. Przede wszystkim media głównego nurtu nie korzystały z innych źródeł informacji niż oficjalna informacja prasowa policji. We wszystkich mediach nazwano nas ekoterrorystami, obwiniano nas o sabotaże, z którymi nie mamy nic wspólnego. To była jawna próba kryminalizacji ruchu praw zwierząt i zrobienia z nas kozła ofiarnego. Wydaje mi się, że cała ta akcja miała na celu stworzyć poczucie strachu przeciwko nam i naszym zamiarom, pewien klimat społeczno-polityczny, w którym w przyszłości represje będą uważane za coś dobrego dla obrony społeczeństwa.

W lutym tego roku dowiedzieliście się o zarzutach wobec kolejnych osób. Co możesz powiedzieć na ten temat? Nowa fala podejrzeń nie jest uargumentowana ani przez sędziego, ani przez prokuratora, do czego wnosili apelację nasi adwokaci. Dodatkowo, z nowej czternastki, jedenaścioro to aktywiści/tki ruchu praw zwierząt, ale pozostała trójka nie. Jest to bardzo znaczące: jedna z nich to matka aktywistki, kobieta, która nie ma żadnego związku ze sprawą oprócz bycia matką swojej córki, Sharon, również podejrzanej. Pozostała dwójka to byli pracownicy przemysłu futrzarskiego. Jeden z nich składał otwarteklatki.pl

31


zeznania w śledztwie, które przeprowadziła Igualdad Animal. Opowiadał o tym co robił, pracując przez lata na fermie.

Patrząc przez pryzmat dwóch ostatnich lat, czy próby zniszczenia ruchu praw zwierząt w Hiszpanii udały się? Nie wydaje mi się, żeby zniszczyli ruch, nie. Musisz zdawać sobie sprawę, że na początku tego stulecia ruch był bardzo mały. Chcieliśmy pójść do przodu, wyjść z getta. Aby osiągnąć ten cel, zmieniliśmy formę, styl, sposób komunikacji, jednak również zmniejszyliśmy obecność kwestii istotnych dla idei wyzwolenia zwierząt, bardziej politycznych i ideologicznych. Osiągnęliśmy cel, przyciągnęliśmy więcej ludzi. Opłacało się, jednak zapłaciliśmy za to pewną cenę. Cenę jakości i świadomości w tych dwóch kwestiach. Dużo osób zostało zaskoczonych tym, że ktoś idzie do więzienia, że jesteśmy celem policyjnego spisku. Ale to było do przewidzenia! Tak samo dzieje się w innych ruchach społecznych i politycznych przez cały czas. W momencie, gdy przeciwstawiasz się opresji, represje są nieuniknione. Ruch praw zwierząt powinien jak najszybciej zrozumieć, że represje to nie atak na pojedyncze osoby czy organizacje, lecz na ruch jako całość. Nigdy wcześniej w społeczeństwie nie miała miejsca zmiana tak znacząca. Z tego powodu musimy zdać sobie sprawę z przeszkód, jakie pojawią się na drodze do celu. I nie mówię tutaj o przekonywaniu ludzi do weganizmu, co jest tylko jedną częścią tego, co trzeba robić, ale o wszystkich instytucjach i hodowcach, które użyją narzędzi przeciwko nam. Musimy przestać być naiwni, inaczej nigdy nie ruszymy do przodu.

W maju tego roku robiłeś w całej Hiszpanii trasę informacyjną o sytuacji i represjach w ruchu. Jakie refleksje wyniosłeś z tych spotkań? Celem tej trasy było rozpoczęcie debaty o naturze politycznej naszego ruchu i o tym, jak reagować na represje. Ruch praw zwierząt został zaatakowany dwa lata temu i generalnie jako ruch nie zrobiliśmy niczego. Jesteśmy przyzwyczajeni do bierności, czekamy, aż inne osoby zorganizują protest, demonstrację, akcję, liczymy na nich. Jednak ruch został zaatakowany jako

32 otwarteklatki.pl

całość, więc wszyscy musimy zareagować. Wniosek, jaki nasuwa mi się po całej trasie nie jest zbyt pozytywny. Zorganizowaliśmy około 30 spotkań, rozmawiałem bezpośrednio z około 800 osobami z całego kraju. I ludzie niezbyt dobrze wiedzą, co się dzieje, co jest poważnym problemem. Jednak jednocześnie jestem zadowolony, gdyż udało się dotrzeć do osób, których nie znałem wcześniej. Podczas spotkań mówiły, że skłoniłem je do refleksji. Zakładam, że trzeba chwilę poczekać, zobaczyć, co się wydarzy i jaka będzie reakcja. Teraz ruch jest w poważnej sytuacji wymagającej analizy politycznej. Rozmawiam z ludźmi i generalnie nie mają nic do powiedzenia na ten temat. To dzieje się od wielu lat, ludzie nie czytają i nie szukają informacji.

Mówi się tylko o weganizmie. Jednak istnieje dużo innych tematów, które są częścią ruchu i żeby dotrzeć do ludzi z ideą weganizmu i zamienić teorię w praktykę, trzeba znać przeszkody, które mogą pojawić się na drodze. Nie chcę twierdzić, że mam rację. Po prostu mam jakąś opinię, którą chcę się podzielić i przedyskutować z innymi. To, czego najbardziej bym nie chciał, to iść do więzienia myśląc, że nie zrobiłem wystarczająco dużo. To nie jest odpowiedzialność, którą zdecydowałem się wziąć na siebie. To odpowiedzialność, która została mi narzucona. Sąd wskazał: „ty, ty, ty i ty“. I z tym ciężarem próbuję zachowywać się najbardziej odpowiedzialnie, jak tylko potrafię. Państwo wraz z całą maszynerią represji zobowiązuje cię i stawia w sytuacji, w której musisz wziąć na siebie bardzo dużą odpowiedzialność. Dla mnie to jest najtrudniejsze. Ta presja i ta odpowiedzialność, którą masz wobec swoich i wobec tych, za których zdecydowałeś się walczyć, ale i tych, którym nie zamierzasz ustąpić. Staram się, by kolejne osoby nie popełniały moich błędów. Żeby inni dowiedzieli się o sytuacji, jaką przeżyliśmy, żeby zrozumieli, czym są represje, jak wygląda przeszukanie, jak zachowywać się podczas zatrzymania, przed sądem itd. Żeby ludzie wiedzieli, co robić, kiedy pewnego dnia przytrafi im się to samo, co spotkało nas.


Na koniec chciałabym spytać cię, czy podczas tych dwóch lat miałeś jakieś wątpliwości wobec swojego aktywizmu, chciałeś coś zmienić, zrezygnować? Tak, dużo, dużo wątpliwości. Nigdy nie chciałem zrezygnować, ale miałem dużo wątpliwości. Represje pomogły mi być bardziej świadomym wielu błędów. Po kolei. Po pierwsze, to, co już ci mówiłem wcześniej, aby dotrzeć od szerszego grona, musieliśmy zapłacić cenę jakości. Z drugiej strony ruch bazuje teraz na organizacjach. Niektóre z nich były zasadnicze dla jego rozwoju. Ale ruch powinien być zbudowany na bazie refleksji, a nie organizacji i sztandarów. Osoby, które podążają za tymi organizacjami, podążają za modelami, za markami, za „pakietami idei“. Organizacje - i mam na myśli jakikolwiek zorganizowany projekt - trzeba wspierać, gdyż bez organizowania się nie jest możliwe osiągnięcie pewnych celów, ale nie możemy wspierać ślepo, musimy być krytyczni i powinniśmy pobudzać debatę między nami. W latach 90. i w ostatniej dekadzie byliśmy dużo bardziej refleksyjni. Później to utraciliśmy. Czuję się za to odpowiedzialny, ponieważ sam pomijałem wiele kwestii, żeby dotrzeć do większej ilości ludzi. Poświęciłem cele polityczne, twierdząc, że sytuacja zwierząt jest pilniejsza i bardziej opresyjna niż jakakolwiek inna znana. I to nie jest tak, że zapomniałam o innych kwestiach, ale przestałem w nich uczestniczyć i głęboko zaangażowałem się w sprawę praw zwierząt. Pobyt w więzieniu, nawet krótki, zmienił moją perspektywę. Pomógł mi powrócić do porzuconych kwestii, łącznie z czytaniem książek, o których zapomniałem. W pewnym momencie życia zacząłem czytać tylko o zwierzętach, filozofii i strategii. A wszystkie książki, cała wiedza i wszystkie dyskusje, które przeprowadziłem na temat innych walk zaczęły znikać powoli z mojego życia. To nie jest tak, że nie interesowały mnie, po prostu przestałem się nimi zajmować. A represje i pobyt w więzieniu połączyły mnie z nimi ponownie.

Aktualnie są inne organizacje, które pracują, bardzo dobrze docierając do szerokiej publiczności i które moim zdaniem trzeba wspierać. Tutaj w Hiszpanii to na przykład: Igualdad Animal i Equanimal, które teraz pracują wspólnie i mają dobre sposoby, żeby zwracać uwagę opinii publicznej na kwestię praw zwierząt. Również inne grupy, mniejsze, lokalne, bardziej polityczne, ale nie mniej ważne jak np. sanktuaria dla zwierząt. Ja czuję potrzebę zaangażowania się w inne aspekty, tak jak ci wskazywałem wcześniej, które maja więcej wspólnego z podstawą ideologiczną ruchu niż z byciem głosem zwierząt w społeczeństwie. Kwestie, nad którymi pracuje się bardzo mało, ale są niezbędne.

I represje nie skłoniły Cie do zaprzestania walki? Nie, wręcz odwrotnie. Wydaje mi się, że takie sytuacje mogą skłaniać do wycofania się lub cię wzmacniają. Kiedy próbowałem zrobić coś, do czego miałem prawo i nie pozwalano mi, miałem jeszcze większą ochotę żeby to zrobić. Osobiście mam teraz małą bitwę ze sobą, ze strachem, z presją psychologiczną i fizyczną, jakie wywierają na mnie represje. I to jest bitwa, którą muszę wygrać. Nie mogę pozwolić sobie na bycie zależnym od strachu, wolę być zależnym od tego, w co wierzę. To moja walka osobista i wydaje mi się, że nie jest mała. Nigdy nie możemy odpowiedzieć rezygnacją z walki, ponieważ w ten sposób nigdy niczego nie osiągniemy. Rozmawiała Marta Fuerst-Nowak otwarteklatki.pl

33


WEGANIZM NA WSCHODZIE

N

IE DA SIĘ UKRYĆ, że ruch prozwierzęcy

jest najbardziej rozwinięty w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Jednak stopniowo obszar jego działania powiększa się. Osoby z kolejnych krajów zaczynają działać, uczą się od bardziej doświadczonych aktywistów i aktywistek, a wreszcie tworzą od podstaw ruch w krajach Europy Wschodniej. Poniżej przeczytacie o kilku grupach działających w Rosji, na Białorusi i w Gruzji.

ROSJA MegaVegan to działająca w Rosji grupa animalistyczna, która za cel postawiła sobie aktywizację środowisk obrońców praw zwierząt w byłych republikach radzieckich. Pomagają lokalnym aktywistom organizować festiwale promujące weganizm (a właściwie prezentujące tę ideę), zaopatrują najodleglejsze miejsca w literaturę i materiały z zakresu praw zwierząt i dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem. Ich praca wymaga dużo zaangażowania i samozaparcia. Napotykają mnóstwo przeszkód i muszą być bardzo wrażliwi na kwestie lokalnych różnic i uwarunkowań. Wiele krajów byłego ZSRR jest nieprzyjazna wszelkim działaniom oddolnym, a często działalność polityczna (również w tematach praw zwierząt i ochrony przyrody) może być niebezpieczna. Uwarunkowania historyczne i polityczne to jeden z powodów, dla których ruch praw

34 otwarteklatki.pl

zwierząt na Wschodzie nie rozwinął się do takich rozmiarów jak w niektórych krajach Europy Zachodniej czy też w Stanach Zjednoczonych. Mimo tego nieliczni rosyjscy aktywiści i aktywistki nie poddają się. Na ich korzyść działa dostęp do najnowszych materiałów i informacji z zakresu praw zwierząt oraz możliwość komunikacji z aktywistami z praktycznie całego świata, a przede wszystkim ich ogromna determinacja. Pierwszą kostką, która poruszyła domino wegańskich festiwali był Wegański Festiwal zorganizowany w samym sercu Rosji - Moskwie. To tam garstka ludzi (dosłownie! było ich pięcioro, co przy liczbie mieszkańców Moskwy stanowiącej ok. 12 milionów osób może wydawać się przytłaczającą proporcją) postanowiła przybrać nazwę MegaVegan i zarażać innych swoją wegańską pasją i szacunkiem do wszystkich czujących istot. Podczas moskiewskiego festiwalu pojawiła się para

wegan z Gruzji, którzy zgłosili chęć zorganizowania podobnego festiwalu w swoich rodzinnych stronach. W międzyczasie pojawiły się też osoby chętne do organizacji imprezy na Białorusi. Koniec końców, w ostatnim czasie MegaVegan pomogli w zorganizowaniu pierwszego wegańskiego festiwalu w Gruzji oraz dwóch festiwali na Białorusi: w Mińsku i w Grodnie (o ich przebiegu przeczytacie poniżej). Dzięki kontaktom zdobytym podczas gruzińskiego festu zaplanowali pierwszy tego typu festiwal w armeńskim Erewaniu, który odbył się w sierpniu. Poza tym zajmują się tłumaczeniem na język rosyjski i dystrybucją materiałów dotyczących praw zwierząt. A w przypadku współpracy z krajami, w których rosyjski nie jest obowiązującym językiem, opracowują materiały w językach narodowych. Często muszą zaczynać „od zera” członkowie MegaVegan we współpracy z lokalnymi aktywi-


stami piszą ulotki, malują bannery, przygotowują napisy do filmów. Do komunikacji wykorzystują nowoczesne narzędzia, takie jak grupy na portalach społecznościowych czy wideokonferencje. Dzięki temu mimo dużych odległości udaje im się efektywnie i skutecznie prowadzić działania organizacyjne. Pozostaje tylko życzyć, żeby fala wegańskiego szacunku do wszystkich istot zalewała coraz odleglejsze zakątki globu. Na wschód, na zachód, na północ i południe. Wszędzie możemy żyć tak, by jak najbardziej ograniczać cierpienie i wyzysk innych czujących istot. Trzymamy kciuki za MegaVegan i za „Świat bez okrucieństwa!”

TBILISI (GRUZJA) Gruziński festiwal miał miejsce 10 maja bieżącego roku w Tbilisi. To pierwsze tego typu wydarzenie, którego głównym celem była promocja weganizmu. Festiwal nosił nazwę: „Gruzja bez okrucieństwa” i, miejmy nadzieję, zapoczątko-

wał ruch publicznych wystąpień w obronie zwierząt. Wyświetlano filmy o tematyce animalistycznej, a każda zainteresowana osoba mogła otrzymać kopię filmu „Ziemianie” z gruzińskimi napisami. Odbyły się również prezentacje dotyczące weganizmu i aktywności na rzecz praw zwierząt. Oczywiście nie mogło zabraknąć wegańskiego jedzenia. Od będących w modzie burgerów, po tradycyjny postny pilaw. W tym miejscu warto nadmienić, że w krajach, gdzie panuje prawosławie post oznacza nie tylko wykluczenie mięsa, ale także wszelkich składników odzwierzęcych. W związku z tym na Wschodzie można spotkać nie tylko specjalne, postne wersje dobrze znanych produktów (chociażby białoruski postny majonez), ale także można natrafić na ogrom bardzo ciekawych i tradycyjnych przepisów bazujących jedynie na produktach roślinnych. Z możliwości wzięcia udziału w festiwalu skorzystało około 150 osób. Część z nich dowie-

działa się o „Gruzji bez okrucieństwa” z ulotek rozdawanych na stacjach metra w przededniu festiwalu, a część znalazła zapowiedź na Facebooku. Informacje pojawiły się również na plakatach rozwieszonych w centrum Tbilisi.

GRODNO i MIŃSK (BIAŁORUŚ) Białoruskie festiwale odbyły się mniej więcej w tym samym czasie i było poświęcone nie tylko weganizmowi, ale także etycznej i świadomej konsumpcji, zdrowemu stylowi życia i ochronie środowiska. Tematem przewodnim wydarzeń w Grodnie była wiwisekcja. Główny punkt programu stanowiła premiera włoskiego filmu: „Aurora. Sny o wolności”, opowiadającego o walce z przemysłem wiwisekcyjnym w Mediolanie. Ponadto miała miejsce prezentacja na temat weganizmu, przeprowadzona przez jednego z członków grupy MegaVegan, który przyjechał specjalnie z Moskwy, żeby podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem. Natomiast gościem specjalnym na mińskim festiwalu była mama-weganka. Udzieliła ona odpowiedzi na wiele nurtujących pytań i świadczyła, że wegańska ciąża jak i rodzicielstwo są nie tylko bezpieczne, ale także zdrowe zarówno dla matki, jak i dziecka. Również w Mińsku nie skupiano się wyłącznie na zagadnieniach związanych ze zwierzętami, ale również poruszano wątki ekologiczne, jak i dotyczące naszych wyborów konsumpcyjnych w dużo szerszym kontekście. Program starano się ułożyć tak, żeby zainteresootwarteklatki.pl

35


PRZYKŁADOWY PROGRAM FESTIWALU:

• wykład na temat: „Wegańska filozofia i problem wyzysku zwierząt” • pokaz filmu „Hamburger bez upiększeń” (http://www.vita. org.ru/video/vegvideo/gamburger.htm) • darmowy wegański poczęstunek • prezentacja na temat „Ukryte formy eksploatacji zwierząt” (przemysł mleczny, cyrki, ogrody zoologiczne, wiwisekcja, miód, itp.) • pokaz filmu „Świadek” (USA, 2004, 43 min, http://rutracker. org/forum/viewtopic.php?t=3402086) • warsztat prowadzony przez lokalnych obrońców praw zwierząt/wegan, kucharzy, instruktorów jogi, itp. • pokaz filmu “Vegucated” (USA, 2010, 76 min, http://youtu. be/GKzng1_byMY) • dystrybucja ulotek i płyt z zapisem prezentacji i filmów („Ziemianie”, „Świadek”, „Bold Native” i inne) • koncert muzyczny, jeśli są dostępni muzycy weg(etari)anie

wał nie tylko wegan, ale również mięsożerców. W Mińsku wydarzenia zostały rozłożone na dwa dni. Poza wykładami i spotkaniami odbyły się koncerty, warsztaty kulinarne, projekcje filmowe. Nie zabrakło również stoisk z literaturą i innymi materiałami promującymi weganizm i etyczny styl życia. Przez cały czas trwania festiwalu była dostępna ogromna ilość pysznego wegańskiego jedzenia. „Armenia bez okrucieństwa” - kolejny festiwal w byłej republice radzieckiej, który nakręcają MegaVegan, będzie miał miejsce w Erewaniu. Marlena Kropidłowska


LUDZIE JEDZĄ ZWIERZĘTA bo ludzie jedzą zwierzęta.

W

POPRZEDNIM NUMERZE biuletynu omawiałem dysonans poznawczy i badania na temat tzw. paradoksu mięsa, czyli jednoczesnej miłości do zwierząt i do mięsa. Przedstawiłem ludzi jako istoty nieracjonalne, ale zdolne do racjonalizacji, czyli szukania (często niedorzecznych) uzasadnień swojego postępowania. W tym artykule również omówię jedno ze źródeł trudności w walce o prawa zwierząt. Człowiek jest zwierzęciem stadnym. W ciągu milionów lat ewolucji nasi przodkowie wytworzyli specyficzne przystosowania do życia w grupie. Współcześnie nasze przetrwanie zależy głównie od przystosowania do życia w społeczeństwie. To właśnie nasza stadna natura jest źródłem specyficznych trudności, które napotyka każdy kwestionujący sposób funkcjonowania społeczeństwa. Można postawić hipotezę, że głównym powodem, dla którego

większość ludzi je zwierzęta jest to, że większość ludzi je zwierzęta. Odrzucenie przez grupę dla zwierzęcia stadnego, którym jest też człowiek, jest ogromną katastrofą. Skazanie na ostracyzm utrudnia przetrwanie i uniemożliwia prokreację. W związku z tym jesteśmy wyposażeni w wyszukany system identyfikowania akceptowanych w danej grupie sposobów funkcjonowania. Ponadto odczuwamy negatywne emocje w sytuacji odrzucenia przez grupę. W psychologii społecznej do opisu tego zjawiska stworzono kilka terminów. Jednym z nich jest pojęcie norm społecznych. Normy społeczne to zasady i standardy, które są rozumiane przez członków grupy i które kierują ludzkim zachowaniem oraz ograniczają je. Normy muszą być wyraźnie wyrażone, tak jak jest np. z prawem. Żyjąc w społeczeństwie, od najmłodszych lat uczymy się, co jest aprobowane, a co nie, jak należy postępować w danej

sytuacji, jak żyć, jak zwracać się do innych, co jeść i pić itp. Często normy są dla nas tak oczywiste, że przestajemy zdawać sobie sprawę, jak bardzo są względne. Dopiero kontakt z innymi kulturami umożliwia nam zrozumienie, jak bardzo nasz sposób funkcjonowania jest po prostu formą umowy społecznej. Zmiana zachowania na skutek podporządkowania się normom nazywa się konformizmem. W klasycznym badaniu konformizmu przeprowadzonym przez Salomona Asha, osoba badana musiała określić, czy trzy linie są tej samej długości. W przypadku gdy badani byli sami, prawie wszyscy twierdzili, że odcinki są równe, jak w rzeczywistości było. Gdy natomiast badany był w grupie podstawionych 7 osób, które twierdziły, że odcinki są różnej długości, aż 2/3 badanych twierdziło tak samo, jak podstawieni uczestnicy. Wyniki te interpretuje się jako efekt uległości wobec otwarteklatki.pl

37


grupy, a ten rodzaj konformizmu nazywa się konformizmem normatywnym. Polega on na podporządkowaniu się niepisanym normom danej grupy w obawie przed wykluczeniem z niej. Zachowania innych wpływają na nas nie tylko poprzez strach przed odrzuceniem, w przypadku gdyby nasze zachowanie było odmienne, ale również pełnią funkcję informacyjną. Gdy ludzie nie są pewni jak powinni postąpić, poszukują odpowiedzi w tym, co robi większość. To zjawisko Robert Cialdini nazwał społecznym dowodem słuszności. Jeżeli wszyscy postępują w jakiś sposób to stwierdzenie, że jest to złe nie jest wcale takie łatwe. Wymagałoby to uznania, że większość ludzi się myli, a to wymaga dużej pewności siebie i głębokiego przekonania, że ma się rację. Biorąc pod uwagę powyższe mechanizmy kształtujące ludzkie zachowanie, można łatwo wywnioskować, jakie okoliczności utrudniają osiągniecie celów przez ruch walczący o prawa zwierząt.

W naszym społeczeństwie normą i elementem tradytcji jest spożywanie produktów odzwierzęcych, brutalna dominacja naszego gatunku jest integralnym elementem kultury. Zrezygnowanie z ich konsumpcji wymaga więc przeciwstawienia się tym normom, a to wcale nie jest łatwe. Gdyby nie nasza stadna natura i opisana w poprzednim nume-

38 otwarteklatki.pl

rze biuletynu tendencja do racjonalizacji, uwzględniając wrażliwość żyjących współcześnie ludzi, liczba wegan i weganek byłaby z całą pewnością wielokrotnie wyższa niż obecnie. Nonkonformizm, czyli zdolność przeciwstawienia się normom społecznym, jest niestety cechą charakteryzującą tylko niewielką część ludzi. Nonkonformistyczne zachowanie wiąże się z koniecznością znoszenia reakcji na inność, która niestety nosi znamiona dyskryminacji. Grupa na wiele różnych sposobów karze zachowujących się i myślących inaczej niż większość. Trudno więc, żeby tak dosadne naruszenie hierarchii między gatunkami obeszło się bez negatywnych reakcji osób statystycznie „normalnych”. Poddawanie „innych” opresji jest bardzo charakterystyczną cechą ludzkich społeczeństw. Patrząc na historię różnych form inności związanych np. z orientacją seksualną czy religią, można łatwo zauważyć, że większość zrezygnowała z karania odmienności mniejszości dopiero po walce, która sprawiła, że zachowania będące formą dyskryminacji stały się nieakceptowane i niepoprawne politycznie. Żydzi czy muzułmanie nie spotykają się na każdym kroku z szydzeniem, wyśmiewaniem i nie akceptacją ich odmiennych zwyczajów żywieniowych. Tego typu zachowania, których doświadczył praktycznie każdy weganin czy weganka, byłyby w przypadku religii uznane za przejaw społecznie nieakceptowanej dyskryminacji. Ten brak poszanowania wolności światopoglądu prawdopodobnie znacząco utrudnia wzrost

liczby osób negujących oparty na eksploatacji stosunek ludzi do innych gatunków zwierząt. Dla określenia tej formy dyskryminacji wegan i wegetarian ukuto termin wegefobia. W związku z tym, że normy kształtują zachowanie, są one obiektem zainteresowania psychologii społecznej. Jedno z jej klasycznych badań dotyczyło śmiecenia w miejscu publicznym. Gdy miejsce, w którym przeprowadzane było badanie było pełne śmieci, ludzie częściej rzucali na ziemię włożoną za wycieraczkę ulotkę. Częściej też rzucali śmieci na trawnik, gdy to samo robiła podstawiona przez badaczy osoba. Gdy natomiast wyrzucała je do śmietnika, przechodzący ludzie częściej postępowali tak samo. Wyróżniono dwa rodzaje norm: normy opisowe i normy nakazowe. Pierwsze mówią o tym, jak ludzie faktycznie postępują, a drugie, jak w danej kulturze powinno się postępować. Badania pokazują, że przypominanie ludziom o istnieniu norm skutecznie wpływa na ich zachowanie. W innym badaniu nad promowaniem oszczędzania energii elektrycznej zastosowano kilka różnych metod: odwołanie się do odpowiedzialności społecznej, zwrócenie uwagi na możliwe do zaoszczędzenia pieniądze, wpływ na środowisko naturalne lub po prostu odwołanie się do tego, ile energii konsumują sąsiedzi. Perswazja oparta na zachowaniach innych okazała się najskuteczniejsza. Co ciekawe ludzie, którzy zaczęli oszczędzać na skutek informacji o tym, jak zachowują się inni,


nie wskazywali zachowania innych jako przyczyny swojej zmiany zachowania. W innym badaniu naukowcy sprawdzili wpływ różnych komunikatów na ponowne użycie ręczników w hotelu. Próbowano nakłonić ludzi, by po umyciu się nie oddali ręcznika do prania i nie wzięli nowego, tylko użyli go jeszcze raz dzień później. Tu również komunikat mówiący „większość gości tego hotelu używa ręczników ponownie” zadziałał dużo lepiej niż tradycyjne związane z ochroną środowiska komunikaty. Co ciekawe, jeszcze skuteczniejszy okazał się komunikat, w którym zamiast „tego hotelu” napisano „tego pokoju”. Co oznacza, że normy oddziałują tym skuteczniej, im bardziej są podobne do sytuacji osoby, na którą wpływają. Normatywny wpływ społeczny jest więc jedną z najskuteczniejszych metod zmiany zachowania ludzi.

Gdy człowiek natyka się na przekaz, którego celem jest np. nakłonienie do przejścia na weganizm to, mimo że dany przekaz może silnie na niego działać np. poprzez wzbudzenie empatii, niechęć do przeciwstawienia się normom może zwyciężyć. Taka decyzja wymaga odwagi społecznej, a nie każdy posiada ją w wystarczającym stopniu, by zachowywać się nonkonformistycznie. Dlatego tak ważne jest posiadanie grupy osób, które również nie postępują zgodnie

z normami, przeciwstawiając się w tej sposób eksploatacji zwierząt. W takiej grupie normatywny wpływ społeczny działa na korzyść weganizmu. Osoby chcące zostać weganami otrzymają w niej wsparcie społeczne oraz wzmocnią swój światopogląd. Jako że ruch wyzwolenia zwierząt jest bardziej związany z pewnymi subkulturami niż z innymi, pozytywny wpływ oddziaływania norm można zobaczyć w niektórych grupach społecznych. Tam, gdzie weganizm staje się częścią danej kultury, unifikująca dynamika norm zaczyna działać na naszą korzyść. Niestety, póki co w naszym społeczeństwie normy zazwyczaj działają na naszą niekorzyść. W przyszłości być może normatywny wpływ społeczny sprawi, że wielu ludzi przejdzie na weganizm. Taka sytuacja miałaby miejsce, gdyby ilość wegan i weganek w społeczeństwie była znaczna. Wówczas dominacja naszego gatunku nad innymi straciłaby status światopoglądu ogromnej większości ludzi. Powstała w ten sposób masa krytyczna doprowadziłaby do zmiany norm, co nadałoby nowej dynamiki sprawie wyzwolenia zwierząt. Prawdopodobnie towarzyszyłaby temu zmiana w prawie, które samo w sobie ma moc silnego wpływania na normy. Zmiana norm jest w naszym przypadku procesem powolnym. Wraz ze wzrostem ilości osób kwestionujących obecny porządek w relacji człowieka z innymi gatunkami, zwiększa się obecność nowej koncepcji w świadomości społecznej. Następuje stopniowe oswajanie się ludzi z odmiennością.

Pomaga to zmniejszyć lęk związany z kontaktem z czymś innym i nieznanym. Następnie można się spodziewać stopniowego wzrostu akceptacji aż do momentu, gdy nowy światopogląd stanie się integralnym elementem kultury. Oczywiście wraz ze wzrostem siły nowej idei mogą pojawić się negatywne reakcje broniące starego porządku. Póki co musimy radzić sobie w sytuacji, w której jesteśmy mniejszością a związana z normami dynamika społeczeństwa działa na naszą niekorzyść.

Jednym ze sposobów, w jaki aktywiści i aktywistki mogą wykorzystać normy, jest przedstawianie pewnych poglądów i zachowań tak, jakby były one normą. Można to robić za pomocą podkreślania i eksponowania liczby osób, które popierają daną ideę, np. poprzez podpisanie petycji. Robiąc to, stworzymy wrażenie, że stoi za nami duża ilość ludzi. We wspomnianym wcześniej eksperymencie Salomona Asha dotyczącym konformizmu, gdy tylko jedna z podstawionych osób twierdziła, że odcinki są równe, jak rzeczywiście było, badani ośmieleni tym, że nie są jedyną osobą uważającą inaczej niż grupa, nie zachowywali się konformistycznie i oceniali długości odcinków zgodnie z rzeczywistością. Duża część naszego społeczeństwa uważa zwierzęta inne niż ludzie za istotne moralnie i uznaje ich zdolność do cierpienia. Mimo że nie są weganami i wegankami, stanowią grupę, na otwarteklatki.pl

39


którą można się powoływać w celu tworzenia poczucia, że nasze postulaty są zgodne z normami naszego społeczeństwa. Na przykład według badania CBOSu z tego roku 79% Polaków i Polek uważa, że wszystkie zwierzęta odczuwają ból tak samo jak ludzie, a tylko 7% uważa, że nie odczuwają bólu w ogóle. Tylko 30% ludzi opowiada się za wykorzystaniem zwierząt w cyrku, a przeciw jest 58% procent. Można używać takich określeń jak „większość ludzi”, „prawie wszyscy, którzy to widzieli” itp. Nikt nie prowadził badań naukowych na temat skuteczności normatywnego wpływu społecznego w kontekście praw zwierząt, ale można przypuszczać, że jest on skuteczny w podobnym stopniu jak w przebadanych kontekstach. Jeszcze łatwiej można uzyskać korzyści z oddziaływania norm w kwestiach, które nie dotyczą większości osób i nie cieszą się poparciem, takich jak np. hodowla zwierząt na futra czy foie gras. Tworząc wrażenie, że większość jest im przeciwna, można wpłynąć na poglądy ludzi nie posiadających w tych kwestiach wyrobionej opinii.

W pewnym badaniu pokazano, że trzykrotne powtórzenie komunikatu przez jedną osobę miało podobną skuteczność co wypowiedzenie go przez trzy różne osoby. Wiąże się to z tym, że wielokrotne powtarzanie zwiększa szacowaną powszechność danej opinii. W związku z tym warto być jak najbardziej obecnym w przestrzeni publicznej, by oswajać ludzi z naszym przekazem i tworzyć wrażenie, że jest on powszechniejszy niż ma to miejsce w rzeczywistości. Wrażenie rozpowszechnienia opinii można również łatwo tworzyć za pomocą Internetu, mobilizując wiele osób do pisania komentarzy. Na obecnym etapie, gdy weganie i weganki są mniejszością, a eksploatacja zwierząt jest na porządku dziennym, normy działają raczej na naszą niekorzyść. Mimo to warto szukać sposobów wykorzystania opinii większości w celu wzmocnienia siły perswazji po to, by kiedyś nasz światopogląd stał się światopoglądem dominującym. Mikołaj Szulczewski

MIŁOSIERNY PIRAT

O

D PONAD ROKU pływa po wodach oceanów, by uniknąć aresztu. Został zmuszony do oddania zwierzchnictwa nad jedną ze swoich umiłowanych kampanii, a ponadto ostatni raz widział się ze swoją córką w dniu porodu wnuczki. Mowa oczywiście o kapitanie Paulu Watsonie, założycielu radykalnej organizacji aktywistycznej Sea Shepherd Conservation Society.

Historia represji wobec kapitana Watsona rozpoczyna się z pozoru błahym incydentem na wodach Gwatemali. W 2002 r., podczas kręcenia filmu „Sharkwater”, aktywiści Sea Shepherd przypadkowo natknęli się na kostarykański statek Varadero prowadzący nielegalny połów rekinów. Z polecenia władz Gwatemali Sea Shepherd pouczyli załogę Varadero, by zaprzestała odłowu rekinów i zawróciła do portu. W trakcie eskorty kostarykańskich piratów w

40 otwarteklatki.pl

stronę statku Sea Shepherd niespodziewanie została odpalona gwatemalska kanonierka. Zabieg ten miał na celu przechwycenie statku z aktywistami. Załoga Sea Shepherd była zmuszona odpłynąć w stronę wybrzeży Kostaryki. Całe zdarzenie miało bardzo negatywny dla aktywistów wydźwięk, ponieważ załoga Varadero, korzystając z zaistniałej sytuacji, oskarżyła statek Sea Shepherd o odpalenie działa w ich kierunku i usiłowanie zabójstwa załogi, co poskutkowało oskarżeniem o zakłó-


canie ruchu morskiego i wydaniem nakazu aresztowania kapitana Watsona przez rząd Kostaryki. Na szczęście, omijając wody należące do Kostaryki, kapitanowi udało się wywinąć z nałożonej kary. Dekadę później, z początkiem 2012 roku grupa Sea Shepherd, w ramach prowadzenia Operacji „Zero Tolerancji”, została oskarżona o akcje sabotażowe podczas połowu wielorybów na wodach Oceanu Arktycznego. Oskarżycielami była Japońska Agencja ds. Rybołówstwa reprezentująca interesy rybaków oraz Japoński Instytut Badań nad Waleniami, który co roku odławia znaczną liczbę osobników do celów „naukowych”. Kapitan Watson został dodatkowo oskarżony o rzekome użycie w lutym 2010 r. przemocy przez swoją załogę wobec dwóch kutrów rybackich. Wynikiem tego statki Sea Shepherd otrzymały zakaz zbliżania się do japońskich kutrów na 450m. W maju 2012 roku, na mocy nakazu aresztowania wydanego przez rząd Kostaryki, kapitan Watson został zatrzymany w Niemczech w związku z wydarzeniami mającymi miejsce w 2002 roku. Jak się domyślano, nakaz ten został wydany w porozumieniu z rządem Japonii, który chciał dokonać ekstradycji Watsona, aby samemu go osądzić, czyniąc z niego przykład dla innych organizacji walczących z nielegalnym połowem waleni. Stąd też, po 70 dniach aresztu domowego, w lipcu 2012 r. kapitan Watson uciekł z Niemiec. 14 września, na żądanie władz Japonii, francuski INTERPOL wydał tzw. „czerwone zawiadomienie”, czyli

pilny nakaz aresztowania kapitana Watsona, pod zarzutem włamania się na statek, uszkodzenia mienia, utrudniania prowadzenia biznesu oraz używania przemocy wobec japońskich kutrów łowiących wieloryby na morzach Oceanu Arktycznego. Od tego momentu, żeby uniknąć aresztowania i deportacji do Japonii, kapitan skazany jest na nieustanną żeglugę po wodach oceanów. W całym tym zamieszaniu Watson nazywa sam siebie „miłosiernym piratem”, ponieważ wierzy w to, że akcje bezpośrednie prowadzone przez jego organizację przyczyniają się do ratowania setek niewinnych stworzeń zamieszkujących morza i oceany. Warto także dodać, iż uruchomiona w 2004 roku Operacja „Zero Tolerancji” wymierzona przeciwko połowowi waleni na wodach Oceanu Arktycznego uratowała ponad 3600 tych cudownych stworzeń. W samym zeszłym roku, właśnie poprzez akcje bezpośrednie aktywistów, japońscy rybacy byli zmuszeni przedwcześnie zakończyć pracę, nie osiągając nawet 1/3 zamierzonego połowu. W tym roku dziewiąta Operacja „Zero Tolerancji” rusza ze zdwojoną siłą, mimo iż kpt. Watson nie stoi już na jej czele. Tegoroczny cel – całkowite zablokowanie połowów. Gorąco wierzymy, że się uda! Monika Gawlik

otwarteklatki.pl

41


Zmiana nie przychodzi tak po prostu — zwykłem mawiać. Ktoś zawsze SPRAWIA, że przychodzi. Czy Ty chcesz być tą osobą? Rick Falkvinge Rick Falkvinge - samozwańczy pirat, jeden z liderów międzynarodowego ruchu na rzecz reformy systemu praw autorskich. W 2009 roku kierowana przez niego Piratpartiet zyskała ponad 7% głosów w szwedzkich wyborach do Europarlamentu, stając się najpopularniejszą partią wśród wyborców w wieku poniżej 30 lat, mimo dysponowania środkami stanowiącymi raptem 1% budżetu wyborczego partii głównego nurtu. W 2012 roku tygodnik Time zaliczył Falkvinge do grona 100 najbardziej wpływowych osób na świecie.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.