4 minute read

DŹWIĘK ANALOGOWEJ MIGAWKI TO COŚ PIĘKNEGO!

Z Adamem Bencalem, leśniczym z Nadleśnictwa Śnieżka, pasjonatem lasu i fotografii, którego prace można właśnie podziwiać na wystawie czasowej w Muzeum Leśnictwa, rozmawia Rafał Kostka

Adamie, po co fotografujesz?

Advertisement

Góry Izerskie, 2015 (fot. A. Bencal)

Czuję nieodpartą potrzebę, sprawia mi to radość.

Jak zaczęła się Twoja fotograficzna pasja? Najpierw był las, czy fotografia?

Na początku lat dziewięćdziesiątych kupiłem na targowisku aparat marki Zenit, którym zacząłem robić pierwsze zdjęcia. Od dziecka miałem zainteresowania przyrodnicze, więc las oraz fotografia przenikały się wzajemnie.

Używasz współczesnej wersji wielkoformatowego aparatu 4 × 5 cali. Opowiedz o zasadzie działania sprzętu, który pasowałby raczej do XIX wieku.

Aparaty wielkoformatowe były jednymi z pierwszych urządzeń fotograficznych. Jest to bardzo prosta konstrukcja. Jej przód i tył nazywane są standardami. W przednim standardzie znajduje się obiektyw, tylny to matówka, na której obserwuje się obraz. Standardy połączone są miechem. Po ustawieniu ostrości pod matówkę wkłada się film w światłoszczelnej kasecie. Fotografia wielkoformatowa nie lubi pośpiechu i najczęściej wymaga użycia statywu.

Czy taką kamerę można bez problemu kupić?

Tak, współcześnie są one nadal produkowane. Istnieje także rynek wtórny i na internetowych aukcjach swobodnie można znaleźć odpowiedni dla siebie sprzęt.

Czym są „klasyczne techniki fotograficzne”, którymi się posługujesz?

Jest to inny od cyfrowego sposób uzyskiwania obrazu fotograficznego, w moim wypadku to proces negatywowo-pozytywowy. Istnieje też wiele alternatywnych technik fotograficznych, w których samemu sporządza się materiały. W dzisiejszych czasach ciągle mają one swoich pasjonatów. W fotograficznym plecaku noszę około dziesięciu kaset załadowanych filmem. Każda z nich to dwa zdjęcia, więc zanim rozłoży się cały sprzęt i naciśnie migawkę, trzeba się dobrze zastanowić. Naświetlone negatywy wywołuję, utrwalam, następnie niektóre z nich powiększam w ciemni na światłoczułym papierze. Do wykonywania powiększeń służy powiększalnik, taki specyficzny rodzaj rzutnika. Naświetlony papier suszę, naklejając go specjalną papierową taśmą na szybę. Po wyschnięciu oprawiam fotografie w passe-partout i ramkę i voilà – odbitka gotowa. Nie od razu kopiuję swoje negatywy na papier. Zazwyczaj upływa wiele miesięcy, a nawet kilka lat, zanim wykonam powiększenie. Praca w ciemni to żmudny, wymagający cierpliwości proces.

Co ma fotografia analogowa, czego nie ma cyfrowa?

Magię. Dźwięk analogowej migawki to coś pięknego.

A dlaczego podczas robienia zdjęcia chowasz się pod czarną płachtą?

Chodzi o to, aby ograniczyć dostęp światła. Dzięki temu obraz na matówce jest lepiej widoczny.

Zaintrygowały mnie zdjęcia z cyklu Świat w podczerwieni. Jak uzyskuje się taki niesamowity efekt?

Te zdjęcia są wykonane na filmie czarno-białym uczulonym na podczerwień. Niewidzialne dla ludzkiego oka widmo światła tworzy bajkowe obrazy, np. zieleń jest biała, a niebo – czarne. Chlorofil zawarty w roślinach odbija promieniowanie podczerwone. Po zastosowaniu filtra, który odcina od filmu światło widzialne (ten filtr jest zupełnie czarny) zieleń wychodzi na zdjęciach biała.

Czym jest fotografia otworkowa, którą również się zajmujesz?

To najprostszy rodzaj fotografii, oparty na zasadzie działania camery obscury. Do wykonania zdjęcia wystarczy pudełko z dziurką i materiał światłoczuły.

Co w gotowym już zdjęciu jest dla Ciebie najważniejsze?

Lubię harmonijnie skomponowane kadry, poszukuję rytmów, linii, gry świateł. Jak zdjęcie wisi u mnie na ścianie, patrzę na nie codziennie przez lata i nie nudzi mi się, wtedy jest dobre.

Swoje prace układasz w cykle. Czy to zabieg z góry zaplanowany, czy odwrotnie – najpierw fotografujesz, a po czasie okazuje się, że zrobiłeś sporo zdjęć np. ludziom lasu?

Ludzie lasu to była planowana seria. Inspirowałem się fotografiami Augusta Sandera, który portretował niemieckie społeczeństwo na początku XX wieku. Często jest tak, że fotografie same układają się w cykle, bo, tak jak mówisz, okazuje się, że sporo zdjęć o podobnej tematyce fajnie się razem prezentuje.

Góry Rodniańskie, Rumunia, 2021 (fot. A. Bencal)

Góry Izerskie, 2015 (fot. A. Bencal)

Fotografujesz pejzaże, zwłaszcza sudeckie. Ale fascynujesz się także od jakiegoś czasu Karpatami rumuńskimi. Co w nich jest takiego, że nie wystarczają Ci krajobrazy Twojej Kotliny Jeleniogórskiej?

Przestrzeń, wolność, cisza.

Czy czujesz się spełniony jako fotograf? Co jest dla Ciebie w tej dziedzinie miarą sukcesu?

Myślę, że jestem spełnionym fotografem. Zajęcie to sprawia mi dużo radości i uważam, że to jest właśnie ten sukces.

Jakie są Twoje fotograficzne marzenia? Będziesz kontynuował zaczęte serie, czy masz już jakieś nowe pomysły?

Marzy mi się duży cykl poświęcony górom, działam intensywnie w tym kierunku. Oczywiście kontynuuję zaczęte już serie, pojawiają się też nowe pomysły, takie jak detale roślinne, ale to wszystko praca rozłożona na lata.

A więc życzę spełnienia fotograficznych marzeń i dziękuję za rozmowę.

This article is from: