NR 3 - KWIECIEŃ 2015
Wiersze dla Tybetu
Mój ojciec zginął, broniąc naszego domu, naszej wsi, naszej ojczyzny. Ja też chciałem walczyć. Ale jesteśmy buddystami. Ludzie powiadają, że powinniśmy być pokojowi, nie stosować przemocy. Wybaczam więc naszemu wrogowi. Tylko czasem czuję, że zdradziłem ojca. Zdrada, Tenzin Cunde (tłum. Adam Kozieł) 1
DALEKI TYBET, BLISKIE SPRAWY I tylko nie wiem czy będę umiał Znowu pojechać szosą E-ileś Gdy przyjdzie pora i co odpowiem Gdy ktoś mnie spyta “Gdzie wtedy byłeś?” Jan Krzysztof Kelus, Ballada o szosie E7 Symbolicznie bo w marcu, w miesiącu kiedy wybuchło największe powstanie w Tybecie przeciwko chińskiej okupacji, w 1959, chociaż niedokładnie i z pewnym rozluźnieniem, bo nie w punkt 10 marca. Raczej bliżej rocznicy opuszczenia przez Dalaj Lamę Tybetu - a to było 30 marca 1959 roku. Taka uroda działalności na poły podziemnej, jaką prowadzimy w ramach „Nowego BregArtu” i po trosze „Fragmentu”. Mamy we własnych krajach pewnie większe problemy z osiągnięciem stabilności finansowej i instytucjonalnego bezpieczeństwa niż siedem działających w Polsce przy uniwersytetach Instytutów Kunfucjusza. Takich sponsorów jak te Instytuty nie mamy, ale też po prawdzie byśmy nie chcieli mieć. Podobnie jak któraś z edycji Warszawskiej Jesieni Poezji miała honorowy i zapewne finansowy patronat Ambasady Chin. Też byśmy nie chcieli. Zrozumieć można, że literaci sobie wzięli patronat ale, żeby zaraz nazywać go honorowym to chyba gruba przesada. Honor podobno miał kiedyś jakąś wartość, podobno niewymierną, podobno w Polsce, ale niewymierna wartość nie oznacza braku wartości, ale wręcz odwrotnie. Tamta Warszawska Jesień Poezji działa się rok po olimpiadzie w Pekinie a rok przed przyznaniem Pokojowej Nagrody Nobla Liu Xiaobo, którego władze ChRL nie wypuściły na uroczystość noblowską, podobnie jak jego żony, bo bycie żoną dysydenta to także jest przestępstwo. A sport oczywiście jest zupełnie apolityczny i organizowanie międzynarodowych gigów sportowych nie ma nic wspólnego z uwiarygadnianiem się, promocją państwa i manifestacją władzy. Dowiodły tego olimpiady w Berlinie w 1936, w Moskwie w 1980 , w Pekinie w 2008 i Soczi w 2014. Dobrze być na marginesie, to daje dużą swobodę i spokój działania. W czasie gdy Mark Zuckerberg i Książę William w Internecie kalecząc język chiński pozdrawiają wielogłowego cesarza Chin i jego poddanych, my dajemy miejsce na osobiste głosy polskich poetów – najczęściej tych mniej znanych, do tych bardziej znanych trudno chwilowo znaleźć dostęp, chociaż pewnie to tylko kwestia czasu. Może te kilkadziesiąt wierszy będzie jak kamień rzucony w wodę - rozprowadzi kręgi i te kręgi będą się rozszerzać i może w jakiejś kolejnej edycji będzie nas już całkiem sporo, na tyle sporo by nas zauważyć. Warto przy tym powtórzyć - to nie są wiersze o Tybecie, ale takie, które z tych czy innych względów autorzy i autorki chcieli Tybetowi i Tybetańczykom zadedykować. Coś im się wyśniło, wyiskrzyło, wyjawiło czasem z bardzo bliskiego, osobistego pejzażu. Coś, co tajemnymi drogami kieruje słowa ku płaskowyżowi pełnemu wojska, policji i tajniaków. Nie raz w czasie tej i innych skromnych akcji pokazywania niezgody na fundamentalny porządek świata w którym nie ma wartości, której politycy nie byliby w stanie sprzeniewierzyć, sprzedać, zgnoić i zeszmacić – pytali się ludzie, dlaczego Tybet, dlaczego sięgać wzrokiem tak daleko, co my mamy do Tybetu, do Chin. Handel, pieniążki z rączki do rączki, inwazja disco-polo na Szanghaj gdyż majteczki są w kropeczki i a nuż znowu pięćset „Polonezów” sprzedamy jak za schyłkowego PRL, i będzie osiąg i będzie Polska rosła w siłę a ludności będzie żyło się dostatniej. Otóż naszym zdaniem Tybet nie jest daleko a jego sprawy nie są odległe. Może pora sobie uświadomić, że obojętność świata na los więźniów sumienia, gdziekolwiek oni się nie znajdują to trening bezduszności. Im doskonalej, im w większej ilości będziemy oddawać temu ćwiczeniu w zatwardziałości, tym bardziej możemy być pewni, że ta masowo produkowana obojętność obróci się - prędzej czy później - przeciwko Tobie, mnie, nam. Jak napisał niemiecki pastor luterański Martin Niemoller w 1942, więzień KL Dachau: Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było. A tak zupełnie na koniec – chciałoby się wierzyć, że w Polsce słowo „solidarność” szczególnie gdy chodzi o ludzi bitych, wsadzanych do więzienia, samopodpalających się w proteście przeciwko łamaniu ich podstawowych praw jednostek ludzkich, że to słowo ma jakieś znaczenie, że coś mu odpowiada. Chociażby takie drobne gesty jak wspólna edycja magazynu „Fragment” i art.-zina „Nowy Breg Art.”, jak akcja „Niewidzialne Kajdany” Helsinskiej Fundacji Praw Człowieka i stowarzyszenia Students for Free Tibet. http://www.sft.org.pl/niewidzialne-kajdany/ Żeby nie było tak, że ktoś Ciebie albo mnie zapyta gdzie wtedy byłeś i nie będzie żadnej odpowiedzi.
2
BABILON
Dawid Majer
Babilon nie czuje bomb. Poszukiwany nie jest ani żywy ani martwy. Jeżeli żywy jest ten, kto życie oddał za wiarę lub ustrój, ten jest martwy, kto odrodził się w wierze, lub uzyskał szerokie poparcie. Ani-żywy-ani-martwy nie słyszy kuli, która go trafia. Raczej zaciąga się papierosem, podaje rękę, ogląda telewizję, odbiera i wysyła mejle. Zamienia słowa. Im mniej tematu, tym więcej obrazu. Im mniej obrazu, tym więcej prawdy. Im mniej prawdy, tym więcej śmierci. Im mniej śmierci, tym niemniej.
ENKLAWA Park jest czynny cały rok dla spacerowiczów. Park jest zamykany od zmierzchu do świtu. Lubię być z niego wypraszany przez straż, albo zostać niezauważony i zamknięty. Wtedy przez szczeliny ogrodzeń przeciskają się iskry lisów, a ławice gawronów i gołębii zasypiają cicho na bruku. Silne bezpańskie psy kroczą ociężale po alejkach bzu. Są też pochody jeży i tępe chrapanie bezdomnych. Wyostrzają sie zmysły, umysł staje się czysty i prosty. W świerszczeniu aut za płotem rośnie neonowe miasto. Gdy przeskakuję przez płot pilnuję, aby zza pazuchy nie wypadł mi nóż.
NON-STOP MANTRA Wiersz, bo ta dziewczyna przechodzi tędy codziernnie w południe. Wiersz, w dzieciństwie matka nie czytała bajek. Wiersz, bo trudno o lepsze usprawiedliwienie. Wiersz, nigdy nie wiesz z kim tańczysz. Wiersz, bo ta kobieta przechodzi tędy w południe w każdy wtorek, czwartek i piątek. Wiersz bo zawsze żyłem w pobliżu morza. Wiersz, bo nie wiem jak ci to powiedzieć. Wiersz, im mniej tematu tym więcej obrazu. Wiersz, bo pieniądze dostanę dopiero w poniedziałek. Wiersz, bo słowa są pustką i muzyka też jest pustką, ale jakoś musimy się dotrzeć. Wiersz, bo przestrzeń jest informacją, a nam pozostaje płonąć. Wiersz, nawet ślepe ulice odnajdują się w cieniu, kałuży albo śniegu. Wiersz, bo ta kobieta przechodzi tędy w każde niedzielne popołudnie. 3
Łukasz Jarosz
Konrad Wojtyła
SPRAWIEDLIWOŚĆ Bonowiczowi
TY, JA I BET Budda był optymistycznym prowokatorem. Jakże mógł nie spostrzec, że bólem jest nie tylko to, co jest, ale i to wszystko, co nie jest? (CIORAN)
Jedne narody wstępują do nieba. Inne (w nagrodę/za karę) nie muszą nigdzie iść.
Śnieg i ty; niebo. W nocy Tybet skrapla się obficie. Światło latarni ściga się z ciemnością krwi. Księga bez szans, bo płynie w żyłach już tylko strach. Brokat starej architektury błyszczy się i lśni. Pastylki łzy. W kąciku ust zbiera się śmierć. Bardo dla ucha. Proch na języku; tylko ssać i brać. Grzebać i bajki strzelać. W piach lub w sam środek tęczy. Wiesz już dlaczego nie należy tu żyć. Obłęd; skutki Sutry. Himalaje bez zabezpieczenia. W najlepszym razie rak albo hipotermia. Kamyk żalu połknięty nieopatrznie tuż przed północą. Leci w dół do słonych jezior. Humor flegmy co nie bawi
IMPERIUM Zima przyszła pod koniec stycznia, śnieg oblepił dach i koła. Wstaję, kroję w kosteczki ser, by je umocować w łapkach na myszy. Czarne dno ręki, skóra, którą czuję, gdy rozprostowuję dłoń.
nikogo poza zbawianym. Tukdam – mówisz zza pleców. Tak, to słowo otwiera drzwi. Wypadasz z ram wiersza i spadasz w górę. Śpiący od wieków lama chwyta cię wprawnym ruchem i skreśla znak zapytania.
Dzień był spokojny, dopiero wieczorem zacząłem wydzwaniać do znajomych, nadrabiać zaległości w kontaktach, aż nagle usiadłem, wyłączyłem telefon. Cisza. Tyle pamiętam z życia: lepiliśmy kulę na bałwana. W końcu była tak duża i ciężka, że nie mogliśmy już ruszyć jej z miejsca.
4
DWIE STRONY
Elżbieta Lipińska
Ostatnio wszystko dzieli się na pół. Zaczęło się od Buddy. Siedział sobie spokojny, wyrzeźbiony w drzewie roar, (patrzyłam i myślałam sobie, że drzewo musi mu być bliskie, choć to o myśl za dużo). Pewnego ranka stwierdziłam, że jakoś dziwnie jaśnieje. Cięcie biegło dokładnie przez połowę pleców. Podzieliło go na jasność i ciemność. Następna była tęcza. Całkiem jak z kiczowatego obrazka (nie od dziś wiadomo, że żaden artysta, choćby nie wiem jak naiwny, nie przebije natury). Ona też ambitnie podzieliła niebo na strefę światła i ciemności. Tylko w kolędzie blask od wieków wciąż ciemnieje. Jednostronnie.
WELCOME TO ZHOUZHUANG W samo południe przewodnik poganiał, bo tuż obok był kolejny cud chińskiej Wenecji. Siedziała z tą kartką na krawężniku jak Wayne ze swoim coltem, i tylko patrzyła. W przelocie zdążyłam przeczytać: we are prisoners, they beat us, help! Strażnik parę metrów od niej tępo patrzył w ziemię.
JEZIORO PODWÓJNEGO NIEBA Niektóre czujące istoty mówią, że widzą niebo, Ale jakże można ujrzeć „niebo”? Sutra doskonałości mądrości Woda połknęła chmury. Ryby wysypiają się na miękkich poduszkach, a my z trudem przedzieramy się przez suche niebo.
Dzisiaj niebo było ciemnoniebieskie z pomarańczowymi pasmami jak tamtego wieczoru, kiedy zastanawialiśmy się, która strzelba wypali.
Ptaki uczą się latać w wodzie, porządek odwraca się, miesza, mała rybka rozcina światy i łączy je na powrót. WIERSZ POWSZEDNI Zawsze jest jakaś Itaka, którą trzeba rozpieprzyć. Każą nam wierzyć, że trzeba wracać do Itaki, a tu Itaka nie taka i wracać się nie chce. Więc zaczynamy od nowa i trafia nam się telewizja Koran. Oraz kilkadziesiąt innych podobnej orientacji. Nagle nasza biedna telewizja, której nazwa tak roi się od spółgłosek, jakby była wymyślona przez jakiegoś Serba, traci na wadze bez wchodzenia do wanny. Zdezorientowani rozglądamy się uważnie w poszukiwaniu nowych lepszych celów, ale albo wzrok nie ten albo cele takie sobie, więc jesteśmy w kropce, bo do czego tu wracać? Pójdźmy więc za głosem wieszcza i rozpieprzmy Itakę, czymkolwiek jest. 5
Dominik Rokosz
Jarosław Klejnocki
*** Jaka będzie nagroda za te upokorzenia Za te wszystkie klęski nieudane wyprawy Wędrówki w poszukiwaniu runa Za tę uwagę poświęconą chwilom Za serdeczność dla ludzi zwierząt i roślin Za te wszystkie próby bycia lepszym i dobrze zapamiętanym
POLSKIE PSZCZOŁY NIE KĄSAJĄ MNICHÓW Kupując miód z domieszką miodów spoza UE W zegarku, koszulce, butach rozmawiając przez iPhone Grając w xboxa Pisząc długopisem Wiersz nawet o tym Zostawcie w swoich sercach Miejsce na Tybet
Nie będzie żadnej nagrody
*** Chińskie bandaże W mojej aptece taniej Tybet wciąż krwawi
ZNAKI CZASU wybierz drogę środka, powiedział nauczyciel nie musisz walczyć by zwyciężyć. Wszystko jest względne, nawet twój bóg może być niczyim więcej unikaj konfrontacji, ewentualnie spłoń by trafić na okładkę zespołu, któremu wydaje się, że jeszcze walczy. Wszystko jest tylko stanem umysłu. Twoja wewnętrzna Lhasa, twoja świątynia w lesie nieopodal Żnina. Dobij Buddę zostawionego przez tych, którym odechciało się chcieć.
6
SKALANIE ECHEM
Marek Kołodziejski
Więc kiedy czytam, ulegając złym podszeptom grzesznej skłonności, będącej w istocie nałogiem, wtedy przypomina mi się jej wada wymowy i zamiast tyrański czytam tybetański. Nie powinienem tak czytać, wiem o tym. Czytanie jest zgubną skłonnością, która wiedzie na manowce i skłania do pisania, zaczem znów do czytania. Nie mam nic do tyrana Tybetu, jak – też – on – się – nazywa? Przecież tylko czytam, cudze, napisane, wydrukowane równą czcionką dla czytania, nie do przeinaczania, co jest grzechem głównym.
LINIJKI O TYBECIE, HOLLYWOOD I O CZYMŚ JESZCZE -Jak uratujesz Tybet? –Nie wiem! Jaskółki wysoko, odrzutowiec jeszcze wyżej. Jest poniedziałek 24 maja. Gelug, to młoda szkoła, ale zawłaszczyła sprawę Tybetu, mówi Jacek. Palimy w czasie przerwy w treningu i gadamy, choć nie wolno gadać. Więc, jak uratujesz Tybet przed Dalaj Lamą, Chińczykami i globalną turystyką? Hollywood, które chcieli spalić Bracia z Public Enemy wciąż istnieje. Więc, odtworzą Tybet z papier mache i sklejki. Jak uratujesz samego siebie?- Nie wiem. Nie ma ratunku, sytuacja jest bez wyjścia. Puść się i wrzeszcz spadając w dół.
7
Karol Maliszewski
Dariusz Adamowski
W PIWNICZNEJ
KORA* Marcie
Wiersze, tylko ich początki (z aniołami itd.) zabrać na wakacje. Rozmyślać w ciszy bitej pracowicie na kowadle potoku, w samym rdzeniu, Czerczu. Rozdzielić dzwonki między całą trzodę, ogłosić casting na pasterza. Wrócić
Odmierzasz tę zimę milionem pokłonów wokół każdego płatka śniegu. Raz za razem ziemia dotyka czoła, popiół dotyka ziemi. Kolana unoszą twój ciężar i chwilę potem się uginają. Ktoś wciąż powtarza, że nie ma w tym sensu. Milion razy w drgnieniu kryształków na wietrze słyszysz westchnienie, jęk zawodu.
do rzeczownika, przeprosić za przymiotnik. Chuj z aniołami, ja o ludzi proszę rzeczowych do bólu, do kości, z krwią jak sakrament. Paść obce baranki, by swój się nie wyłonił, nie zebrał całej chwały;
Kibice opuszczają stadiony. Rodzice nie potrafią już kochać dzieci. Psy nie przychodzą po jałmużnę. Muzyka cichnie. Pisarze przestają pisać swe powieści na przedostatnim zdaniu i wyrzucają je na śmieci. Telewizja podaje wiadomość, że łączność zerwała się tuż po starcie. Marzec zamienia się w styczeń. Luty marzy o wiośnie. Kwiecień zawraca w pół drogi. Marzec śnieży. Jaśniej i jaśniej.
i ma być po ludzku, jak z piwnicy wyjęte zardzewiałe cęgi, by gwoździe wyciągać z zabliźnionych ran; coś pod skórą odkryć, wyszarpać na słońce Alleluja!
* obchodzenie świętych miejsc, w buddyzmie zgodnie z ruchem wskazówek zegara
WORD. WSTAW. SYMBOL Drzewa jak namalowane ręką mistrza. Nieaktualne. Jesień jest, choć dopiero jutro. Żółcie, coraz mniej zieleni, żółć. Mknę, ale niezbyt szybko. Gdyby nałożyć ten pęd na obroty sfer, zsumować, pomnożyć. Wtedy może coś więcej niż rozbryzg jesieni z mroźnych akordów. Myślę o substancji umysłu. O polach, z których wyłaniam Się. O układance kwantów - turlającym się po zboczu kalejdoskopie. Gdyby przerwać ten ruch. Najgwałtowniej. Czy umysł toczyłby się dalej? Czy choćby jedna myśl, która zapomniała, że nic. Najcichszy sygnał. Jakieś ∏
8
MANDALA
Grzegorz Kwiatkowski
sześć mew tworzy klucz i kieruje się w stronę pędzącego auta w tej samej chwili do miasta G. przyjeżdża podróżny pięć kilometrów w linii prostej zwierzęta w zoo napierają na ogrodzenie a mężczyzna który odebrał dzieci z przedszkola oblewa się ropą i podpala: jaka prześliczna ofiara jaki rozgrzany asfalt i jaka płynność ciała! w portowej dzielnicy miasta w piwnicy pani S. podłogę przebiło czarne źródło a ona stoi i patrzy na nie urzeczona pani S. nigdy nie widziała czegoś piękniejszego połyka medalik zdejmuje ubranie i naciera się czarnym płynem
ZĘBÓW
czarne źródło wylewa na ulicę mężczyźni nie mogą się opanować onanizują się i źródło staje się jaśniejsze o jeden ton
mówił że ze mną wygrał i że prawda jest aktualnie po jego stronie umarliśmy obaj: w miejscu jego oka zamieszkał pająk w miejscu mojego podbrzusza znalazł norę lis
kiedy podróżny próbuje porozumieć się z mieszkańcami okazuje się że nikt nie zna języka w którym mówi
nie mam mu za złe cieszę się że po śmierci osiągnęliśmy równość nikt z nas nie jest już niczyim poddanym
znajdźcie tłumacza to co mówi ten podróżny to może nas uratować
chociaż żal mi czasem moich zębów miałem bardzo piękne i silne zęby
oto podróżny rozbiera się do naga wchodzi do pobliskiego stawu kładzie się na plecach i śpiewa a przy brzegu pojawia się fakir na słoniu o sześciu nogach i czterech trąbach cała trójka wznosi się w powietrze kiedy są wysoko nad miastem słoń przeraźliwie wyje czterema trąbami i dzieje się: mandala symetryczny anioł powoli odrywają się od nas członki ale wierzymy że ktoś połączy nas na nowo man da la niech się stanie mandala
9
Witold Sułek
Tomasz Pietrzak
NIECH KAŻDY DOSIĄDZIE SWOJE ZWIERZĘ I BĘDZIE GOTÓW
PLENUM
my zwierzęta mamy małe możemy wziąć je na ręce jak dzieci zarzucić na plecy w chusty po kieszeniach torbach za pazuchy lub pozostawić tak
Zróbmy sobie nową Hiroszimę, język się nam po tym rozwinie i będziemy mówić takie rzeczy, które dziś są nam jeszcze obce. Wojna, choć krwawa, daje szansę układania zupełnie nowych zdań.
schowamy się potem sami gdzie jak kto umie i może bo nie mamy bunkrów ani schronów
Napalmy więc gdzieś w Sajgonie lub wyrżnijmy zaspany Tybet, nic wielkiego, co przejdzie lekko
część się pewnie rozbiegnie ktoś może umrze naturalnie sam z siebie starości choroby zanim się zacznie to wszystko lub jego zwierzę
przez usta i pozwoli powiedzieć: dronkrieg pędnie jątrznął wieś, cokolwiek, czego jeszcze nie było, czego nie usłyszano w kolejce za chlebem, czego nie podano w radio. Weź, spróbujmy tego,
razem przez przypadek jakby popełni się samobójstwo
były przecież błahsze wojen powody, niż języka nagłe chęci i wzwody. ***
LEŻAK
pole pełne opadłych żołnierzy współobjęci jakby nie czuli ostrości badylków sterczących chwastów parzących nawet przez ubranie
Góro jak bochen, falo siejąca zamęt, lesie o głodnych oczach - przybliżcie się. jest przyzwolenie na poznanie się i decyzję dać się wchłonąć, pochłonąć czy ogarnąć? Już czuć, jak ciężko podnosi się tu słońce i z jakim upragnieniem kładzie się noc. Mniej nas tu. Gdzie jest więcej? Gdzieś. Póki co przypływ, mewy w głodzie ciągną ku zatoce, znów czeka nas rzeź ryb.
zastygła w ekstazie krew nie pozwala unieść się rosie krowa zaczyna przeżuwanie nieco z boku
10
Janusz Radwański
Piotr Gajda
FACET, KTÓRY NIGDY NIE BĘDZIE TANKMANEM
ARSENAŁ
Facet, który nigdy nie będzie tankmanem patrzy, jak maszyna wypluwa tysiąc serc na minutę. Każde błyszczy jak cekin. Przekłute igłą w następnej hali z lalczynych bucików będą bić blaskiem w stu kolorach ze straganów albo półek w markecie. Niedoszły tankman ma teraz w opiece najwięcej serc na świecie, w swoim mając kolorową mgłę i senność. Pod koniec zmiany jest mu wszystko jedno, nie zatrzyma kolumny, gdy w świat zaczną wychodzić serca ze skazą.
Wszystkie arsenały, jak dajmy na to u-boot i u-bóstwo, tylko pozornie znajdują się w ludzkich rękach. Jeśli człowiek jest jedynie żywą torpedą, którą śmierć odpala w zaświaty, a ciało opróżnione z ładunku opada na dno ziemi, to na nic wyścig zbrojeń przy równoczesnym rozbrojeniu z bóstw. Wszyscy i tak będziemy unterseeboot, jakby każdego z nas zanurzono we krwi, jeżeli walka z tym światem już teraz przypomina prolog humanitarnego uboju. Nie dość, że darci
Fajrant, przychodzi zmiennik, tankman od razu idzie do szatni, z nikim nie gada. Bierze swoje torby, do jednej wkłada brudne ciuchy, do drugiej lalkę, buciki i garść serduszek. Przecina plac, łapie autobus, córka zaraz usypia a on chociaż przy tym musi być. Na poduszce położy jedno z tysiąca serc, przekłutych przez igłę i nić.
na pasy, to z duchowym naddatkiem passé, jesteśmy więźniami sumienia zamkniętego pod czaszką, której istnieniu przyznajemy wiarę, oglądając zdjęcie rentgenowskie, gdy równocześnie całkiem irracjonalnie obmyślamy, do czego przybić pinezką duszę, aby na zawsze zamarła bez ruchu. Ale też liczymy nasze życiowe szanse przy pomocy całek, kalkulujemy na zimno, kiedy wreszcie spoczniemy na laurach i jacy? Nieśmiertelni czy śmiertelnie niebezpieczne niewypały?
ŚWIETLIKI Chciał je tylko wziąć na ręce po tym całym strachu, to wszystko, co można było zrobić, a od niego czegoś można było oczekiwać w końcu. I w końcu właśnie przyszedł. W samą porę, żeby powyplątywać je ze wszystkich matni, skopanych kołderek, koców na wszelki wypadek, niekończących się kłębów koszul i prześcieradeł. I właśnie tak to było, czekaliśmy i się zjawił w słupie słonecznego grzyba, w obłoku ognia.
11
Izabela Kawczyńska
Jacek Mączka
GÓRA FUDŻI I CZUBEK MOJEGO MAŁEGO PALCA W CZERWIENI
WABI
każdego ranka mnisi budzą serca dzwonów, cierpliwie czerpią ze studni wodę, jakby wydobywali klejnot, dziecię z łona matki, niosą grubaski-wiadra na żerdziach długich jak ramiona, które już nigdy nikogo nie dotkną, w moim śnie
Wyślizgana poręcz. Wymyka się. Odkrywasz że dłonie są puste. Drogą idzie kobieta z wiadrem. Rozległość
pola ryżowe jak wianuszek gejsz, twoja twarz to szczyt pokryty śniegiem, porządkujesz ogród jakbyś porządkowała moje serce: trochę czułości, trochę winy, nic użytecznego, kiedy chce ci się spać, śpisz, jesz, kiedy jesteś głodna,
jesiennego krajobrazu chwyta za gardło. Wąskie pasemka
to chyba twój ostatni list, wbijasz we mnie nóż, jakbyś mówiła: popatrz, znajdziesz mnie w twojej krwi, to nie 36 tydzień ciąży, to 36 widoków góry Fudżi, mówi wodospad Shiraito i wcale nie czujesz zimna ani smutku, że już nie jestem twoją córką, nie jesteś więcej moją matką,
dymu drżą nad ścierniskiem.
WIEJE
ty, sala muszli, wielka fala, burza poniżej szczytu
Nad rzeką kładka z poczerniałych desek. Wiatr roztrąca sitowie. Stąd dotąd twój ciemny zaśpiew i ani kroku dalej, aż wypali się
ZDAWAŁO MI SIĘ, ŻE JESTEŚ, WCZORAJ może w odległym szumie kosiarek, a może w dłoniach, co wprawiają je w ruch jak małe, mechaniczne serca, dobre, pracowite dłonie i jeszcze w nagłym, ptasim przelocie, jakby ktoś rozerwał sznur perełek,
ze szczętem. Przy strumieniu bażant – niewidzialny w jesiennej pożodze. Rozpływasz się w pręgach dymu nad ugorem. I właściwie gdyby cię zabrakło, nie zaszłaby żadna zmiana. Tak doskonale przylegacie do siebie. Wymienni w każdym oddechu, w każdym podmuchu
wszystko jest lepsze niż język, bo mówić do ciebie, to jak rozkazywać słońcu, nie wędruj, nie wędruj po obręczy światła i dwustu tysiącom pomniejszych oceanów, uczyć się pływać i coraz mniej umieć, coraz bardziej wcale 12
Radosław Wiśniewski
Mag dalena Nowicka
VISBY, TYBET MIĘDZY NAMI
8051
„Free Tibet” wymalowane olejną farbą na tyle plastikowego kosza rykszy w Visby trzymającej na uwięzi łysiejącego hipisa. O każdej porze dnia i nocy oferuje niedrogo podrzutkę w dowolne miejsce. Jeszcze nie żebrak, a już nie człowiek interesu. Sam w akcji, jest bez szans jak bezręki górnik w hełmie z bakelitu. To czarna niedziela. Przyjmijmy, że i nam, tutaj, wytwarzającym fantomy kraju, którego nie ma - wszystko skojarzyło się z figurą przejrzystego powietrza. Tak trudno przyznać, że ten cały Wolny Tybet to tylko miejsce między nami. To jego szukamy i modlimy się o jego wyzwolenie. I być może nawet naprawdę chodzi o jakieś wyzwolenie. Tym bardziej, że innego Wolnego Tybetu nie będzie. Na pewno.
To nie będzie osiem tysięcy pięćdziesiąty pierwszy wiersz o Broad Peaku, Karakorum, Himalajach, o koronie i berle, obozach śmierci i biwakach pod chmurką, o serakach i lawinach, o liofilizowanej żywności i sraniu pod siebie, o tracących łączność radiach i głuchych telefonach, o relacjach na żywo z helikoptera Śnieżnobiały 24 i etyce, która na wyżynach trochę słabiej grzeje, o fair play i fair game, o legendarnym heroizmie i codziennej histerii, o nic nierozumiejących żonach i osieroconych dzieciach, o szczelinach czasu, w których tkwią pozwolenia na pierwszy/ostatni krok w chmurach. To będzie niezliczony wiersz o miłości niewypowiedzianej, bo niewysłuchanej, aż niedotykalnej, gdy.
13
Rafał Gawin
ZAMIAST WSPÓLNEJ NOCY 1. ZDAĆ Jezus była kobietą i odwiedziła mnie zamiast snu. Dlaczego mi nie służysz? Czy nie tobie otworzyłam drzwi Królestwa i dałam szybki wybór? Nie umiesz być sobą i winić siebie, misiu? Jesteś tym, czego nie zjesz, ale zdążysz sobie wyobrazić, jak jedzą inni, że dla ciebie nigdy nie wystarczy, dopóki nie sięgniesz dna oka, gdzie spłynęły wszystkie moje obrazy, ludzkie kłamstwa w drewnie, kamieniu i płótnie. Ale nie staniesz się przez to do mnie podobny. Naśladując, zmniejszasz dystans do śmierci. I co z tego, że będziesz mógł przez to ją powtórzyć?
3. ZAPOMNIEĆ Krótkimi zdaniami mnie stąd nie wygonisz; jestem asertywny, ponad kropki i wykrzykniki. Znaki zapytania? Czy widziałeś bardziej efekciarski strzał
2. ZALICZYĆ
na bramkę Boga? I jeszcze powrót do pierwszego słowa: Amen, którego kiedyś ochrzciłem superbohaterem, dokonuje apostazji, mijając naszych ojców. Już wszystko
W mojej wyobraźni obowiązują twoje zasady. Zadaję trzy pytania: Wydać? Wyliczyć? Wypomnieć? Mnogość rozwiązań przeraża mnie jak twoja pasja. Gwóźdź programu: cwałuj całować całun! Miałbyś się jeszcze pokazać?
stracone i nie mogę odliczać: nie ona, nie ona, nie ona. Wybór był łatwy i zmiażdżył mi kręgosłup.
Nie wchodzi się dwa razy do tego samego świata? Poczekasz po drugiej stronie, aż włamiemy się od środka?
Mogę, chcę umrzeć niczym program naprawy pralki, na ekranie z czasów wielkiej orkiestry rezonuje jak gibon, giba się jak rezus, ukrzyżowany na palmie. Pierwszeństwo dla pamięci, celibatu, ucieleśnienia śmierci!
14
VOYEUR Z BANG BANG CLUB to moje pudło, pełne wyschniętych owadów Roman Honet drzwi dziecinnego pokoju
P aweł Podlipniak
pomarańczowe szaty mnichów falują, kiedy wytapiam z ich ciał kruszec, by wreszcie zaistnieć na giełdzie. świetny materiał na kolejne zdjęcie – twarze, a po nich pełznie pasek spleciony przez krople benzyny. albo opona, która nie zejdzie z szyi, wypełniona żarem po brzegi bieżnika i ściana ze śladem po bezwiednym oparciu głowy (zanim ktoś ułoży się pod nią przecięty ostrym szeptem uzi). zbliżenie co nie zbliża i dotyk co nie dotyka wcale istoty złego, nie bardziej niż głosy wabiące – włóż palec w bok, a jutro przetnij źrenicę, bo i tak oszuka dziecko w zagazowanym parku
PSO TEMA Język mamrocze mantry i mrok w tych słowach dobrze oddaje wszystkie zaciemnienia umysłu Dariusz Adamowski Tso Pema możemy się spalić, a i tak nie zmieni to nawet na minutę świata pod złotą szatą – jest zaciemnienie w trakcie nalotu na Hamburg czy Bremę, potem miał z betonu i cegieł. nie pragnę korony świata, nie pragnę już wiedzy. chciałbym tylko, by mój ostatni dzień był tak szczęśliwy jak labradora Duke’a mogą zagrać na żywo Ramones, choć ich nie ma między żywymi, potem sangria w parku od Lou Reeda i krótkie pożegnanie, bez słów, bo język mnie już dawno zdradził. w środku mam małpę, która coraz głośniej wrzeszczy do siebie i nic się nie słucha.
15
VOTUM SEPARATUM
Maciek Froński TAKI TYBET Kilku braci, jedna żona, Najstarszego brata ciąża – Choćby w takich zabobonach Kiedyś Tybet się pogrążał. Takich rodzin była licha Egzystencja, bo gdy trzeba Wpierw utuczyć było mnicha, Brakowało potem chleba. Smutne życie jest o głodzie, Gdy żre obok wąska zgraja, Lecz pojawił się dobrodziej, Co przepędził gang Dalaja. Taki Tybet widzieć wolę, Równych ludzi chcę być bratem – Patrzcie: mają dzisiaj kolej, Drogi, pracę i oświatę!
16
KONKURSOWNIA VII Ogólnopolski Konkurs Poetycki “O Granitową Strzałę” I Etap Zestaw 10 wierszy (w wersji papierowej), o dowolnej tematyce (1 egzemplarz). Termin: 10 kwietnia 2015 roku. Adres: Strzeliński Ośrodek Kultury, 57-100 Strzelin, ul. Brzegowa 10a z dopiskiem na kopercie: Ogólnopolski Konkurs Poetycki “O Granitową Strzałę”. Ten sam zestaw wierszy zapisany na płycie CD (Brak zapisu na płycie CD - eliminuje Autora z konkursu). Wiersze należy oznaczyć godłem. Do zestawu dołączyć zamkniętą kopertę, opatrzoną tym samym godłem, zawierającą dane autora (imię i nazwisko, adres, telefon i e-mail). Adres e-mail należy także umieścić, obok godła, na kopercie. Autor może wysłać tylko jeden zestaw. KONKURS NA ZESTAW WIERSZY KLASYCZNYCH Zestaw 10 wierszy o dowolnej tematyce (w formacie Word, 1 egzemplarz). Termin: 10 kwietnia 2015 roku. Adres: Strzeliński Ośrodek Kultury , 57-100 Strzelin ul. Brzegowa 10a z dopiskiem na kopercie: Ogólnopolski Konkurs Poetycki “O Granitową Strzałę – WIERSZ KLASYCZNY”. Wiersze nie mogą być publikowane ani nagradzane w innych konkursach. Dopuszcza się teksty publikowane w Internecie. Ten sam zestaw wierszy zapisany na płycie CD . Brak zapisu na płycie CD - eliminuje Autora z konkursu). Wiersze należy oznaczyć godłem Do zestawu dołączyć zamkniętą kopertę, opatrzoną tym samym godłem, zawierającą dane autora (imię i nazwisko, adres, telefon i e-mail). Autor może wysłać tylko jeden zestaw. Informacje na temat konkursu: Strzeliński Ośrodek Kultury, Tel. 071/ 39 - 21-543, e-mail: granitowastrzelin@wp.pl
I Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Zygmunta Krukowskiego Do 1 czerwca 2015 roku, zestaw 5 wierszy w 3 egzemplarzach na adres: Miejska Biblioteka Publiczna w Nowej Rudzie, ul. Bohaterów Getta 10, 57-400 Nowa Ruda z dopiskiem na kopercie „Konkurs im. Zygmunta Krukowskiego”. Nadesłane wiersze nie mogą być publikowane i nagradzane w innych konkursach. Warunkiem otrzymania nagrody jest osobisty udział w imprezie finałowej. Utwory należy opatrzyć godłem (słownym), a w zaklejonej kopercie, sygnowanej tym samym godłem, przesłać dane: imię i nazwisko, dokładny adres zamieszkania, numer telefonu, e-mail. Honorowane będą tylko prace na papierze formatu A4, nadesłane w formie wydruku komputerowego bądź maszynopisu, dodatkowo w formie elektronicznej na adres dyrektor@biblioteka.one.pl. Przesłanie prac konkursowych oznacza zgodę autora na nieodpłatne wykorzystanie tekstów w we wzmiankowanej antologii, prasie lokalnej bądź na stronie internetowej Organizatora oraz na gromadzenie i przetwarzanie danych osobowych uczestników do potrzeb konkursowych.
24. Konkurs Literacki o Złoty Syfon Stowarzyszenia Żywych Poetów, Brzeg 2015 Konkurs odbędzie się w kategorii poezja. Tematyka prac jest dowolna. Zestaw 5 wierszy w 3 kopiach w terminie do dnia 30 lipca 2015 (liczy się data stempla pocztowego) na adres: K.I.T. “Stowarzyszenie Żywych Poetów” , Miejska Biblioteka Publiczna w Brzegu, ul. Jana Pawła II 5 (NISZA), 49-300 Brzeg z dopiskiem: 24 Konkurs o Laur SŻP Zestawy prosimy opatrzyć godłem autora. W osobnej kopercie oznaczonej tym samym godłem, przesłać szczegółowe dane autora. Organizatorzy zastrzegają sobie prawo do nieodpłatnej publikacji nadesłanych tekstów. Utwory nadsyłane na konkurs nie mogą być wcześniej nagradzane w innych konkursach ani publikowane w prasie literackiej, drukach zwartych, prasie ogólnopolskiej. Dodatkowe informacje można uzyskać na stronie profilowej Stowarzyszenia w serwisie www.facebook.pl oraz pod adresem e-mail: kit_szp@wp.pl oraz red._akcja@wp.pl, a także pod numerami telefonów: 691 410 114 lub 693 854 745
17
7. Konkurs na Zbór Wierszy im. Scherffera von Scherfersteina “O Syfon Scherfera”, Brzeg 2015 Zestaw nie więcej niż 45 utworów poetyckich, na nie więcej niż 54 stronach (nie licząc spisu treści i tytułowej), w 3 kopiach oraz na nośniku elektronicznym (płyta CD, dyskietka, pendrive). Do dnia 30 lipca 2015, liczy się data stempla pocztowego na adres: K.I.T. “Stowarzyszenie Żywych Poetów”, Miejska Biblioteka Publiczna im. Ks. Ludwika I, ul. Jana Pawła II 5 (NISZA), 49-300 Brzeg, z dopiskiem “Syfon Scherffera 2015”. Zestawy opatrzyć godłem autora w osobnej kopercie oznaczonej tym samym godłem, przesłać szczegółowe dane autora. Utwory nadsyłane na konkurs nie mogą być wcześniej nagradzane w konkursach na tomik wierszy ani publikowane w drukach zwartych. Mogą być publikowane częściowo w drukach ulotnych, internecie, prasie lokalnej, radio i telewizji, prasie literackiej. Nadesłane zestawy wierszy oceni jury w składzie: Ryszard Chłopek, Joanna Mueller, Radosław Wiśniewski. Dodatkowe informacje można uzyskać na stronie profilowej Stowarzyszenia w serwisie www.facebook.pl oraz pod adresem e-mail: kit_szp@wp.pl oraz red._akcja@wp.pl, a także pod numerami telefonów: lub 691 410 114 lub 693 854 745 Nagrodzony tom wierszy zostanie opublikowany nakładem organizatora konkursu. Organizator zastrzega sobie prawo do poczynienia drobnych zmian o charakterze redakcyjnym i korektorskim w nagrodzonym zestawie. Organizator zastrzega sobie prawo rezygnacji z przyznania nagrody i rozstrzygnięcia konkursu w przypadku braku zestawów spełniających kryteria estetyczne i formalne lub z przyczyn od niego niezależnych. 2. Młodzieżowy Konkurs Literacki „Mały Syfon 2015” Konkurs adresowany jest do młodzieży ze szczególnym uwzględnieniem młodzieży gimnazjów oraz szkół ponadgimnazjalnych Brzegu, miejscowości powiatu brzeskiego oraz powiatów ościennych. Tematyka i forma prac jest dowolna. Zestawu od 1 do 3 wierszy i/lub utworu prozatorskiego do 10 000 znaków (wraz ze spacjami) w 5 kopiach do dnia 30 lipca 2015 (liczy się data stempla pocztowego) na adres: K.I.T. “Stowarzyszenie Żywych Poetów”, Miejska Biblioteka Publiczna w Brzegu, ul. Jana Pawła II 5 (NISZA), 49-300 Brzeg, z dopiskiem: Mały Syfon 2015 Konkurs jest przeznaczony dla młodzieży w każdym wieku jednak prace zostaną ocenione w dwóch kategoriach wiekowych: - kategoria do 15 lat (gimnazjalna i podstawowa - kategoria powyżej 15 lat (ponadgimnazjalna i studencka) W jury zasiądą członkowie Stowarzyszenia Żywych Poetów: Radosław Wiśniewski, Kamil Osękowski, Krystian Ławreniuk oraz dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Brzegu Katarzyna Oćwieja-Grądziel. Zestawy prosimy opatrzyć imieniem i nazwiskiem autora, nazwą szkoły, numerem telefonu/adresem e-mail. Utwory nadsyłane na konkurs nie mogą być wcześniej nagradzane w innych konkursach ani publikowane w prasie literackiej, drukach zwartych, prasie ogólnopolskiej. Organizatorzy zastrzegają sobie prawo do nieodpłatnej publikacji nadesłanych tekstów.
18
W dobrych księgarniach internetowych
KRYSTIAN ŁAWRENIUK Ziemia Wróżek Wydawca: Stowarzyszenie Żywych Poetów Seria: Faktoria Prozy
WOJCIECH BOROS Pies i Pan Wydawca: Stowarzyszenie Żywych Poetów Seria: Faktoria Poezji
RYSZARD SŁONECZNY Odczyn Wydawca: Stowarzyszenie Żywych Poetów Seria: Gniazdowniki
MACIEJ FILIPEK Rezystory Wydawca: Stowarzyszenie Żywych Poetów Seria: Faktoria Poezji
19
NIEWIDZIALNE KAJDANY www.sft.org.pl/niewidzialne-kajdany
Stowarzyszeniu „Studenci dla Wolnego Tybetu”, wspólnie z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, udało się wypracować kontakty, które pozwalają na pewne i bezpieczne przekazywanie finansowego wsparcia byłym więźniom i najbliższym skazanych za przestępstwa polityczne w Tybecie. Wyrok za „zbrodnie”, takie jak posiadanie zdjęcia Dalajlamy czy krzyknięcie „Wolność dla Tybetu”, oznacza tragedię dla całej rodziny: bicie i tortury za kratami oraz szykanowanie krewnych. Wyjście na „wolność” – to ciągła inwigilacja, przesłuchania, niemożność znalezienia pracy czy powrotu do klasztoru. Pomoc prześladowanym i ich bliskim była fundamentem KOR-u i Solidarności oraz katalizatorem przemian, które dały nam wolność. Dziś możemy odwdzięczyć się za wsparcie, jakiego udzielał nam wtedy wolny świat, pomagając zrywać „niewidzialne kajdany” w Tybecie. Numer rachunku bankowego: 73213000042001026966560001 Z dopiskiem “Niewidzialne Kajdany”
ODKSERUJ, PODAJ DALEJ Prenumerata Papier – prosimy o przesłanie zaadresowanych do siebie i ofrankowanych znaczkami kopert formatu A5 PDF – prosimy o przesłanie pustego emaila na adres: nowybregart@wp.pl Skład Redakcji: Krystian Ławreniuk (skład), Radosław Wiśniewski (dodatki do pizzy) Kamil Osękowski (podpora mostów), Ryszard Słoneczny (ideolo) Adam Boberski (przecinki) Wydawnictwo: Strony Czarnoziemu Adres redakcji: Stowarzyszenie Żywych Poetów, Miejska Biblioteka Publiczna w Brzegu (NISZA), ul. Jana Pawła II 5, 49-300 Brzeg nowybregart@wp.pl, kit_szp@wp.pl Nakład: Zamaszysty
Przekaż 1% swojego podatku na Stowarzyszenie Żywych Poetów KRS 0000061908 20