Strefa Biznesu Łódź Jesień 2022

Page 1

Blisko cztery miliardy złotych zainwestują firmy w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej 4-5 W Łodzi przybywa powierzchni biurowych. Czy uda się je zapełnić? 14-17 nr 03/2022dzienniklodzki.pl/strefa-biznesu JESIEŃ 2022 ISSN 2450-8020 Zatrudnieni w łódzkich spółkach miejskich radni nie mogą narzekać... 18-20 Pieniądze nie grają na boisku, czyli rola sponsorów w sporcie 64-67 Czy samochód Fiat 126 na miarę XXI wieku jest w stanie podbić świat? 36-39 Łódź egzemplarz bezpłatny

DLA PORTFELA

1 stopień mniej to 5-8% oszczędzonego ciepła. DLA ZDROWIA 1 stopień mniej to mniej bakterii i wirusów w pomieszczeniu oraz lepsza odporność organizmu. DLA KLIMATU 1 stopień mniej to mniej CO2 i czystsze powietrze.

s. 8-12 Cenymieszkań już nie rosną. Korekta?

s. 22 Prywatne zoo: biznes, który wymaga specjalistycznej wiedzy i dużej pasji

s. 26 Moda zero waste – tchnij drugie życie w sukienkę i wyrożnij się w tłumie

s. 32 Rynek korepetycji: są coraz droższe, ale popyt na nie wcale nie maleje

22

REDAKCJA

Redaktor naczelny: Mirosław Malinowski

Redaktor prowadzący: Dariusz Pawłowski

Zespół redakcyjny: Alicja Zboińska, Matylda Witkowska, Marcin Darda, Ryszard M. Perczak

WYDAWCA

Polska Press Sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa, tel. 22 201 41 00

s. 46 Piłka nożna to niezły biznes – na czym i ile zarabiają polskie kluby?

s. 50 Wydarzenia kulturalne i filmowe przeboje, które polecamy na jesień

s. 54 Rozmowa z Piotrem Kupichą, liderem popularnego zespołu Feel

s. 58 Rakiety pełne pieniędzy leżą w plecaku naszej mistrzyni, Igi Świątek

s. 82 Aktywny wypoczynek w górach. Gdzie warto się wybrać nie tylko jesienią?

www.polskapress.pl Oddział w Łodzi ul. ks. Skorupki 17/19, 90-532 Łódź dziennik@dziennik.lodz.pl

Prezes oddziału Robert Glinkowski tel. 42 665 93 00

Dyrektor Biura Reklamy Michał Frontczak biuroreklamy@dziennik.lodz.pl

Strefa Biznesu – Biuro Reklamy Natalia Kostrzewa tel. 509 664 825

Projekt graficzny, dyrektor artystyczny Tomasz Bocheński

Grafik prowadzący Agnieszka Gawrońska

Dział wydawniczy: Izabela Marciniak

Produkcja: Dorota Czerko

Druk: Drukarnia Leyko sp. z o.o.

Reklamy na stronach: 2, 4, 5, 7, 11, 13, 21, 25, 29, 45, 49, 51, 53, 61, 67, 68, 69, 73, 77, 79, 99

Redakcja nie odpowiada za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk i wykorzystywanie w jakiejkolwiek innej formie bez pisemnej zgody zabronione.

NR 3 (24)
8
54 FOT. POLSKA PRESS FOT. GRZEGORZ GA Ł ASI Ń SKI FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE
/ jesień 2022 Spis treści 3
Łódź

Blisko 4 mld zł zainwestują firmy w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej

Łódzka SSE w pierwszych trzech kwartałach 2022 roku pozyskała 42 inwestycje na kwotę 3,8 mld zł. Inwestorzy strefowi utworzą ponad 1400 nowych miejsc pracy i utrzymają blisko 7000 stanowisk. To najlepszy wynik w tym roku wśród wszystkich polskich stref. ŁSSE jest także w top 10 najnowszego świa towego rankingu stref ekono micznych i zdobyła w nim na grody specjalne.

Wśród firm, które dołączyły do ŁSSE w tym roku przeważają firmy produkcyjne, jest ich aż 40 z 42. Dominują inwestorzy z branż: spożywczej, meblarskiej, chemicznej, produkcji opakowań, konstrukcji stalowych czy maszyn rolniczych. Na tym etapie udział MŚP i dużych firm jest prawie identyczny, gdyż dużych firm jest tylko o dwie więcej. Prym nadal wiedzie polski kapitał, ponieważ 28 z 42 inwestycji realizują polskie firmy.

Najwięcej w 2022 roku w Łódzkiej SSE zainwestuje japoński Daikin, gigant w produkcji pomp ciepła. Wyda 1,5 mld zł na budowę nowoczesnej fabryki w podłódzkim Ksawerowie. Prężnie rozwija się branża produkcji opakowań, np. firma Sonoco Consumer Products Poland zwiększy produkcję w kutnowskiej fabryce. Zamierza zainwestować blisko 50 mln zł. Wśród MŚP kwoty nakładów na inwestycje wahają się od 2 do blisko 40 mln zł. Opharm S.A. działający w sektorze produktów higienicznych, leków i wyrobów medycznych zainwestuje w zwiększenie

W najnowszym światowym rankingu FDi Magazine (z grupy Financial Times) strefy oceniane były za progres jaki zrobiły w 2021 r. względem 2020 r. Oprócz miejsca w ścisłej światowej czołówce Łódzka Strefa otrzymała 3 nagrody specjalne: za pomoc przedsiębiorcom, którzy ucierpieli przez Brexit, za zrównoważony rozwój i zaawansowanie technologiczne. ŁSSE powołała program RE_Open_UK

zdolności produkcyjnej. Podobne plany ma Kikgel, który produkuje sterylne opatrunki hydrożelowe w Ujeździe. Wizualizacja fabryki Daikin w Ksawerowie Marek Michalik Prezes i Agnieszka Sygitowicz Wiceprezes ŁSSE

dzięki któremu do polskich firm dotkniętych negatywnymi skutkami Brexitu trafi ponad 500 mln zł pomocy. Nagroda za zrównoważony rozwój to docenienie kilku aspektów: niskiego oddziaływania na środowisko plus stawiania na firmy proekologiczne, wsparcia społeczeństwa poprzez programy bonowe dla firm MŚP i dla pracowników z Ukrainy. Nagroda przyznana za zaawansowanie technologiczne to efekt programu Re_source, czyli pozyskiwania zagranicznych zespołów tworzących innowacje do rozwoju i współpracy z polskimi partnerami biznesowymi, a także tworzenia europejskiego hubu innowacji cyfrowych – skierowanego do MŚP z regionu Centralnej Polski. Ma on na celu wsparcie ich w procesach transformacji cyfrowej, wdrażania innowacji z obszarów wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości, sztucznej inteligencji, internetu rzeczy i cyberbezpieczeństwa. Ranking przygotowywany jest co roku przez zespół fDi Magazine (periodyku z grupy Financial Times). Jest to dwumiesięcznik, który koncentruje się przede wszystkim na aktualnościach dotyczących inwestycji na całym świecie, dogłębnej analizie klimatu inwestycyjnego w wielu branżach i wielu krajach.

– Jako jedna z nielicznych stref na świecie od kilku lat nie wypadamy ze światowej dziesiątki. Miejsce w światowej czołówce to efekt zarówno rekordowego roku inwestycyjnego w ŁSSE jakim był 2021 jak i ciągłego poszerzania oferty strefy. Bo Łódzka Strefa dziś to nie tylko zwolnienia w podatku dla inwestorów, ale

wsparcie firm polskich które ucierpiały na Brexicie, program wspierający eksport, projekt dofinansowań do szkoleń dla pracowników MŚP, wsparcie dla startupów, za chwilę także europejski hub innowacji – mówi Marek Michalik, prezes ŁSSE.

– Staliśmy się Strefą 4.0., która jest źródłem innowacji napędzających Przemysł 4.0. w Polsce i nie tylko. Od kilku lat prowadzimy akceleratory startupowe, w którym rodzą się nowoczesne rozwiązania dla biznesu. W naszym portfolio mamy już blisko 150 startupów, które otrzymały od nas wsparcie merytoryczne i finansowe podczas tworzenia nowych technologii. Jesteśmy liderem w tworzeniu innowacji opartych o technologię 5G i wprowadzanie jej do fabryk naszych inwestorów dzięki akceleratorowi S5. Konsekwentnie tworzymy Hub Innowacji, którego częścią za chwilę będzie Re_Connect, czyli przestrzeń w której będziemy

pokazywać jak wykorzystać nowoczesne technologie w biznesie. Łączymy ludzi, pomysły, możliwości, technologie, biznes i za to jesteśmy doceniani na arenie międzynarodowej – wyjaśnia Agnieszka Sygitowicz, wiceprezes ŁSSE.

– To że Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna dostała i dostaje tyle wyróżnień to jest znak szczególny. Tego nie spotyka się na co dzień. Branża AGD za którą na co dzień jestem odpowiedzialny zainwestowała w trzech regionach w Polsce. Ale to w Łodzi mamy ostatnio olbrzymie inwestycje. Miliardowa inwestycja firmy Daikin w fabrykę pomp ciepła, blisko 400 mln zł na linię produkcyjną w fabryce pralek BSH, rozwija się też firma Miele, czy Whirlpool. Dzięki tym inwestycjom staliśmy się numerem 1 w Unii Europejskiej –mówi Wojciech Konecki, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej i prezes APPLiA Polska Związku Pracodawców AGD.

Nagrodzony Zespół ŁSSE

Jeden z krytyków przekopu Mierzei Wiślanej stwierdzi ł, że ta inwestycja zwróci się za tysiąc lat. Wydano na nią bowiem 2 mld zł, a roczne zyski portu w Elblągu po otwarciu nowego kanału mają wynieść 2 mln zł. Proste podzielenie 2 mld przez 2 mln daje liczbę 1000, której można z finezją cepa używać, aby próbować udowodnić, że inwestycja jest nieopłacalna. Tyle, że gdyby koszty i zyski były jedynym kryterium opłacalności, to należałoby zakwestionować wiele inwestycji z ostatnich lat.

Inwestycje zawsze muszą się zwracać? edytorial a

Warto przypomnieć co kosztowało 2 mld zł Taką kwotę wydano np. na budowę Stadionu Narodowego w Warszawie. Nikt w latach 2008-2012 nie kwestionował opłacalności tej inwestycji, nie wyliczał, po rozegraniu ilu meczów zwróci się budowa stadionu, jakie będą roczne dochody z meczów i innych imprez na nim organizowanych. Po prostu uznano, że obiekt musi być gotowy na Euro 2012. A przecież można by było zamiast budować stadion zmodernizować inny, albo w ogóle zrezygnować z organizacji piłkarskich mistrzostw…

Ponad 2 mld zł wydano również na budowę nowego, podziemnego dworca kolejowego Łódź Fabryczna wraz z parkingiem, dworcem autobusowym i przebudową dróg go okalających. Budowano dworzec pięć lat, został otwarty w 2016 r., a jego utrzymanie kosztuje ok. 14 mln zł rocznie – co stanowi aż 90 proc. kosztów, jakie ponosi kolej w związku z utrzymaniem wszystkich dworców kolejowych w całym kraju. Można się zapytać, po co Polsce tak drogi dworzec, z którego korzysta ok. 8 tys. pasażerów dziennie, a który mógłby obsługiwać ich na co dzień aż 200 tys.? Czy jego budowa była opłacalna i miała sens? Tym bardziej, że nie jest to dworzec „przelotowy”, a „końcowy” tzn. tory się na nim kończą i pociągi mogą z niego wyruszyć tylko w jednym kierunku. Mając spojrzenie ograniczone tylko do tego co jest „tu i teraz” odpowiedź może być tylko jedna – nie. Ale jeżeli spojrzeć dalej? Owszem dziś Fabryczny to moloch przynoszący straty, ale gdy będzie gotowy tunel kolejowy pod Łodzią (jego koszt to kolejne 2 mld zł), który połączy dworce Fa-

bryczny i Kaliski; kiedy powstanie Kolej Dużych Prędkości, na potrzeby której Fabryczny był budowany, odpowiedź musi brzmieć – tak. Można się tylko zastanawiać czy nie należałoby najpierw wybudować tunelu, a dopiero potem dworca. Gdy zapytałem o to w 2012 r. miejskiego radnego z PO w Łodzi, ten odpowiedział, że „może i tak, ale dworzec wybudować łatwiej, a jak już w Łodzi będzie taki drogi podziemny dworzec, to łatwiej będzie wymusić budowę tunelu, i już nikomu nie przyjdzie do głowy poprowadzić KDP omijając Łódź”.

Nie wszystko trzeba przeliczać na złotówki.

MIROSŁAW MALINOWSKI

Redaktor naczelny

„Strefa Biznesu Łódź”

/ jesień 20226

połowie roku ceny mieszkań stanęły w miejscu. I wiele wskazuje na to,

latach wzrostów nadciąga lekka korekta. Przemawia

po

na rynku kredytów hipotecznych oraz

opotów w kraju i na świecie wywo

k

pieni

dza,

W
że
blisko 6
za tym załamanie
perspektywa gospodarczych
ł
łanych pandemicznymi lockdownami, dodrukiem
ą
wojną na Ukrainie i unijną polityką klimatyczną. tekst: Wojciech Dłubakowski FOT. GRZEGORZ GA Ł ASI Ń SKI Ceny mieszkań już nie rosną. Będzie korekta na rynku nieruchomości?

Ceny mieszkań w Łodzi i regionie stan ęły w miejscu. I wiele wskazuje na to, że po blisko 6 latach wzrostów nadciąga lekka korekta. Przemawia za tym załamanie na rynku kredytów hipotecznych, gwałtownie rosnące raty od tych kredytów i rysująca się perspektywa gospodarczych kłopotów w kraju i na świecie wywołanych m.in.: pandemicznymi lockdownami, masowym dodrukiem pieniądza w wielu krajach, wojną na Ukrainie, unijną polityką klimatyczną i ogólnie coraz większą niepewnością na rynkach. Wygranymi mogą czuć się ci, którzy kupili mieszkanie za gotówkę lub na kredyt zaciągnięty przed laty i płacą bankom znacznie niższe marże, co przekłada się na niższe raty. Wygranymi mogą czuć się także właściciele mieszkań pod wynajem, który po 24 lutego daje znacznie wyższą stopę zwrotu. Poza tym wielu z tych, którzy nie zdążyli do jesieni kupić mieszkania, będzie musiało je teraz wynajmować (lub wrócić do rodziców). Przed wielkimi wyzwaniami stają także firmy deweloperskie, bo popyt na mieszkania spadł o ponad połowę. Eksperci od rynku nieruchomości oceniają, że perspektywy są tu obecnie najgorsze od kilkunastu lat.

Sprzedający na kupca czekają nawet pół roku Przeciętna cena ofertowa 1 metra kwadratowego w mieszkaniu używanym w Łodzi wynosi obecnie 6,3-7,4 tys. zł, a w nowym – 9,1 tys. zł. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na rynek wtórny, jest w stanie utargować 10-15 proc., a to oznacza, że kupuje w cenie sprzed roku.

Na balkonach zawisły dawno niewidziane tam banery z ofertą sprzedaży. Np. na jednym z bloków na popularnym Widzewie Wschodzie zobaczyć można dwie takie oferty. Wiszą obok siebie od wielu miesięcy. Rok temu podobne ogłoszenia były nieaktualne po kilku dniach.

– Sprzedający na kupca czekają nawet pół roku – zauważa Izabela Darnikowska z łódzkiego biura nieruchomości Apartiz. – Rok temu mieszkania ok. 55 mkw. za 310 tys. zł sprzedawały się od ręki. Kupował pierwszy klient, który się zgłosił. Teraz bardzo wiele osób ogląda lokal. Jeśli ktoś się zdecyduje w ciągu 1,5 miesiąca od ukazania się

Kupujący nierzadko oglądają 30 mieszkań, zanim się zdecydują. Nie śpieszą się, bo wybór jest coraz większy. To daje pole do negocjacji

oferty, to jest dobrze. Kupujący nierzadko oglądają 30 mieszkań, zanim się zdecydują. Nie śpieszą się, bo wybór jest coraz większy. To daje pole do negocjacji. Wyjątkiem są kawalerki. Sprzedający nie chcą schodzić z ceny, bo wiedzą, że najmniejsze lokale są kupowane z reguły w celach inwestycyjnych – pod wynajem.

Podobne wnioski płyną z raportu sieci agencji nieruchomości Metrohouse. Analitycy tej sieci wyliczyli, że w Łodzi w II kwartale tego roku średnia cena transakcyjna 1 mkw. mieszkania używanego wyniosła ok. 6,3 tys. zł i w porównaniu do I kwartału wzrosła o symboliczne 0,2 proc.

Potwierdza to Izabela Darnikowska: – Okazje w Łodzi trafiają się w cenie 5,25,3 tys. zł za 1 mkw. Mieszkania w dobrym standardzie na rynku wtórnym kosztują od 8,6 do 10 tys. zł/mkw. Takie ceny utrzymują się od wiosny. Obecnie za mieszkanie 53-55 mkw. trzeba średnio zapłacić 340-350 tys. zł. Kawalerki na rynku wtórnym można kupić od 200 tys. zł.

W III kwartale przeciętna kawalerka w Łodzi (rynek wtórny) wystawiana była za ok. 235 tys. zł (ok. 7,4 tys. zł/mkw.). Za małe mieszkanie dwupokojowe właściciele oczekiwali przeciętnie 335 tys. zł (ok. 7,3 tys. zł/mkw.), a za M4 – ok. 425 tys. zł (ok. 7,1 zł/mkw.; obliczenia własne na podstawie ogłoszeń na portalu otodom.pl, z pominięciem skrajnie drogich i tanich ofert).

A w regionie? Najmniej trzeba zapłacić w Bełchatowie, Radomsku i Piotrkowie Trybunalskim, gdzie używane lokale do zamieszkania można kupić od 4 tys. zł/mkw. Większość ofert mieści się tam w przedziale 4,5-5,9 tys. zł/mkw. Na przeciwnym końcu są Skierniewice (ceny większości lokali są tu w przedziale 6,2-7,9 tys. zł/mkw.) i Łowicz (6,2-7,5 tys. zł/mkw.). W Pabianicach i Zgierzu ceny większości używanych mieszkań kształtują się między 5,1 a 6,1 tys. zł/mkw.

Trzeba jednak pamiętać, że powyższe kwoty to ceny ofertowe. Ceny transakcyjne są średnio 10-15 proc. niższe, a to oznacza, że mieszkania przeciętnie kosztują tyle, co przed rokiem.

Rynek pierwotny, czyli czarne chmury nad deweloperami Czarne chmury zbierają się nad deweloperami. W raporcie „Monitoring cen mieszkań” analitycy PKO Banku Polskiego zauważają, że w II kwartale

Mieszkanie z rynku wtórnego, ale wybudowane w ostatnich latach, w niez
łym
standardzie
można kupić za 8,6 - 10 tys. zł/mkw.
FOT.
GRZEGORZ GA Ł ASI Ń SKI / jesień 2022 Strefa nieruchomości 9 b

spadek średniej ceny na rynku pierwotnym odnotowano w Łodzi, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. Tylko ceny mieszkań w Warszawie wzrosły o 1,7 proc.

„Prognozowany spadek cen wynika głównie ze znacznie obniżonego popytu wskutek wzrostu stóp procentowych i zaostrzenia polityki kredytowej w efekcie rekomendacji KNF dla banków. (...) Szczyt sprzedaży mieszkań przypadł na II kwartał 2021 r. i od roku obserwujemy stopniowy spadek wolumenów transakcji, przy bardzo silnym spadku w maju-czerwcu 2022 r.” –piszą analitycy PKO BP.

W III kwartale cena 1 mkw. w większości nowych lokali w Łodzi mieściła się w przedziale 7,5-9,5 tys. zł. Tak jak przed rokiem, nowe niewielkie lokum można było kupić za mniej niż 250 tys. zł (ok. 7-7,5 tys. zł/mkw.).

W opisach ofert deweloperzy skupiają się na lokalizacji, podkreślają otoczenie zieleni, sąsiedztwo obiektów handlowych, rekreacyjnych, szkół, a także wygodny i szybki dojazd do autostrad.

Co ciekawe, z opisów zniknęły wyliczenia dotyczące spodziewanych zysków z wynajmu. Rok temu można było np. przeczytać: „To mieszkanie doskonale nadaje się do zakupu pod przyszły wynajem, szacunkowa stopa zwrotu, jaką można uzyskać przy zakupie tego lokalu, to 5,93 % w skali roku.” Tak reklamowała swój lokal firma MS Investments budująca bloki przy ul. Legionów 66.

Teraz takich zachęt nie widać. Nie ma także bonusów w postaci darmowego miejsca parkingowego, komórki lokatorskiej w cenie, urządzenia kuchni w cenie, systemów płatności 20/80

i 10/90. Warto przypomnieć, że takie promocje deweloperzy stosowali w połowie 2020 r., kiedy na rynku panował duży niepokój związany z początkiem pandemii koronawirusa.

Teraz za komórkę lokatorską trzeba zapłacić kilka – kilkanaście tysięcy, za miejsce parkingowe 20 – 25 tys. zł, a za miejsce w garażu nawet 50 – 70 tys. zł. Można sobie zadać pytanie, czy przy malejącym popycie nie wrócą promocje sprzed dwóch lat.

Tym bardziej, że jak zauważa Izabela Darnikowska, mieszkanie z rynku wtórnego, ale wybudowane w ostatnich latach, w niez łym standardzie można kupić za 8,6 – 10 tys. zł/mkw. I co ważne, takie mieszkania są już wykończone. Nabywca nie musi tu ponosić dodatkowych kosztów.

– Wykończenie nowego mieszkania to koszt ok. 2 tys. zł za 1 mkw. – podkreśla Izabela Darnikowska. I dodaje: – Deweloperzy cen nie obniżają ze względu na rosnące koszty materiałów. Dlatego ceny na rynku pierwotnym są relatywnie wysokie.

W dalszym ciągu nowe mieszkania w Łodzi są dużo tańsze niż w innych polskich metropoliach. Te różnice utrzymują się od lat i są odbiciem rozwoju miasta.

Portal RynekPierwotny.pl podał, że na koniec II kwartału średnia ofertowa cena 1 mkw. mieszkania w stanie deweloperskim w Warszawie przekroczyła 13,4 tys. zł. Powyżej 10 tys. zł/mkw. zanotowano także w Krakowie (11,8 tys. zł), Gdańsku (11,3) i Wrocławiu (10,8). W Poznaniu 1 mkw. nowego mieszkania kosztował średnio 9,8 tys. zł. Łódź zamykała tu stawkę – 8,7 tys. zł/mkw.

Żniwa na rynku najmu. Stopa zwrotu wzrosła w lutym Mijający rok z pewnością do udanych zaliczą właściciele mieszkań na wynajem. Tu sytuacja przypomina jazdę na rollercoasterze. Dwa lata temu na początku pandemii wiele lokali opustoszało, ponieważ studenci przeszli w tryb zdalny i mogli wrócić do rodzinnych domów. Właściciele mieszkań

Przed wielkimi wyzwaniami stają firmy deweloperskie. Eksperci oceniają, że perspektywy są tu obecnie najgorsze od kilkunastu lat

/ jesień 2022Strefa nieruchomości10
Na balkonach zawisły dawno niewidziane tam banery z ofertą sprzedaży. Niektóre wiszą od miesięcy. Jeszcze latem 2021 r. mieszkania sprzedawały się błyskawicznie FOT. GRZEGORZ GA Ł ASI Ń SKI, WOJCIECH D Ł UBAKOWSKI
b

musieli mocno zrewidować swoje oczekiwania. Stawki poszły w dół, żeby lokale nie stały puste. Później rynek nieruchomości rozgrzały pandemiczne programy pomocowe, czyli wpompowanie przez rząd dodatkowych pieniędzy w gospodarkę. Pośrednicy nieruchomości podkreślali, że inwestorzy siedzą na górze gotówki, którą przeznaczają na mieszkania pod wynajem. Skutek był taki, że ceny najmu znów spadły, bo na rynek trafiło bardzo wiele lokali. Dodatkowa podaż sprawiła, że potencjalni najemcy mogli wybierać i negocjować korzystne warunki cenowe.

Sytuacja zmieniła się o 180 stopni, gdy wybuchła wojna na Ukrainie. W ciągu trzech tygodni mieszkania pod wynajem dosłownie wymiotło z rynku. Od początku 2021 roku do 24 lutego 2022 roku liczba ogłoszeń najtańszych mieszkań w Łodzi (do 1200 zł odstępnego) na serwisie olx.pl oscylowała wokół 170, po wybuchu wojny spadła do kilkunastu – w tym segmencie spadek wyniósł ponad 80 proc. Jak się można domyślać, dostępne były jedynie oferty osób, które nie chciały wynająć swoich lokali uchodźcom z Ukrainy.

– Wybuch wojny i wzrost stóp procentowych, który zmiażdżył zdolność kredytową wielu ludzi, sprawił, że nastały złote czasy dla właścicieli mieszkań pod wynajmem. Każdy musi gdzieś mieszkać. 2-pokojowe mieszkanie ok. 50 mkw. wynajmują się teraz w Łodzi za 2,2 – 2,6 tys. zł razem z mediami i czynszem dla spółdzielni – mówi Izabela Darnikowska z łódzkiego biura nieruchomości Apartiz. – Klienci wyrywają sobie atrakcyjniejsze oferty. Z drugiej strony widać, że coraz więcej osób, które wynajmowały mieszkanie, wraca do rodziców, bo tak jest taniej. To dotyczy nawet 40-latków – zauważa Izabela Darnikowska.

W ślad za napływem fali wojennych uciekinierów błyskawicznie – o 20-30 proc. – wrosły stawki najmu. Innym skutkiem wojny jest też wysokość kaucji. W Łodzi w przeciwieństwie do innych polskich metropolii – właściciele często godzili się tylko na kaucję w wysokości jednomiesięcznych opłat. Teraz żądanie trzymiesięcznej kaucji już nie budzi w Łodzi zdziwienia potencjalnych najemców.

Rok temu stopa zwrotu z inwestycji na rynku najmu wynosiła w Łodzi we-

Rynek biurowy sta

rynkiem najemców

si

dług różnych szacunków od 4 do 5,8 proc., przy czym większość analityków i inwestorów spodziewała się dalszego spadku rentowności. Sytuacja za wschodnią granicą sprawiła, że średnia rentowność – jak wylicza otodom.pl – wzrosła do 5,9 proc.

Co nas czeka? Jeśli korekta, to jak długo?

W ocenie analityków PKO BP spadek cen mieszkań potrwa od 1,5 roku do 2 lat. W efekcie ceny powrócą do poziomów z I połowy 2021 roku. Do dynamicznych wzrostów cen rynek powróci w 2025 roku – prognozują analitycy PKO BP.

Czy tak się stanie? Cóż, ostatnie lata nauczyły nas, że prognozy coraz rzadziej się sprawdzają.

Pandemia koronawirusa, wojna na Ukrainie, zerwane łańcuchy dostaw, polityka klimatyczna Unii Europejskiej, szalejąca inflacja i polityka finansowa banków centralnych na świecie, a także napięcie na linii USA – Chiny sprawiają, że przewidywanie jest bardzo trudne.

Z jednej strony spowolnienie gospodarcze lub recesja mogą mocno b

Czy sytuacja na łódzkim rynku biurowym wróciła do stanu sprzed pandemii?

Nie, a wynika to ze zmiany sposobu funkcjonowania firm, w tym upowszechnienia się pracy zdalnej, która zostanie z nami na stałe. Powszechny jest system pracy hybrydowej, na co naciskają pracownicy. Pojawiają się nowi najemcy, ale w niewystarczającym stopniu, aby zapełnić istniejące powierzchnie.

Czego można się spodziewać?

Najbliższe miesiące będą rynkiem najemców. Z danych, którymi dysponuje Sinre wynika, że pomimo wysokiej inflacji, aktualne wywoławcze stawki czynszów kształtują się na zbliżonym poziomie do stawek sprzed pandemii. Czynsze pozostaną na stabilnym poziomie,

wysoki wskaźnik pustostanów ogranicza podwyżki, a inflacja presję na obniżki.

Jak podchodzi Pani do wyceny nieruchomości biurowej?

Pod uwagę brane są: stawka czynszu, wskaźnik pustostanów, wydatki związane z nieruchomością, stopa kapitalizacji: aktualne w dacie wyceny. Ryzyka związane z tym, co dzieje się w otoczeniu zewnętrznym uwzględnia się w wysokości stopy kapitalizacji. Czym wyższa stopa, tym wyższe ryzyko inwestowania. Aktualna stopa zwrotu z najlepszych budynków biurowych w Łodzi wynosi ok. 6 proc. Jest wyższa niż przed pandemią.

Czy informuje Pani klienta o szczególnej sytuacji na rynku?

Klienci Sinre zazwyczaj zdają sobie sprawę z tego, jakie są nastroje na rynku. Zawsze przekazujemy wszystkie interesujące dla klienta informacje jakie wynikają z naszych badań, odpowiadamy na pytania, doradzamy. Podejmujemy się także analiz rynku,w sprawie wartości nieruchomości w przyszłości.

Kiedy warto skorzystać z usług rzeczoznawcy majątkowego?

Przede wszystkim w celu poznania wartości nieruchomości – dla potrzeb sprzedaży, zniesienia współwłasności czy wniesienia aportu do spółki. Poza tym klienci Sinre zlecają także analizy poziomu stawek czynszu najmu.

/ jesień 2022 Strefa nieruchomości 11
ł
ę
Rozmowa z Agatą Gustą – rzeczoznawcą majątkowym specjalizującym się w nieruchomościach komercyjnych, właścicielką firmy Sinre, biegłą sądową FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE

schłodzić rynek nieruchomości i sprawić, że ceny przez kilka lat będą spadać, z drugiej jednak strony, przy wysokiej inflacji nieruchomości mogą być dla wielu osób atrakcyjną formą zabezpieczenia oszczędności.

– Jak w tej sytuacji zareaguje rynek?

Na to pytanie poznamy zapewne odpowiedź za kilka miesięcy, ponieważ rynek nieruchomości z opóźnieniem reaguje na pojawiające się wszelkiego rodzaju czynniki gospodarczo-rynkowe – komentuje Marcin Jańczuk, ekspert sieci agencji nieruchomości Me-

trohouse. I dodaje, że odpływ z rynku klientów powinien obniżyć ceny, ale nie jest to takie oczywiste. Dlaczego?

– Ponieważ prawdopodobnym scenariuszem może stać się ograniczenie produkcji przez deweloperów oraz coraz liczniejsze wstrzymywanie się ze sprzedażą klientów indywidualnych, co nie stworzy nadpodaży – tłumaczy Marcin Jańczuk.

Jak się jednak wydaje, największy wpływ na to będzie miała sytuacja na rynku kredytów hipotecznych.

Co z tymi kredytami, czyli ile można teraz pożyczyć?

W kilku ostatnich latach popyt na mieszkania napędzały rekordowo niskie stopy procentowe. Z powodu gwałtownie przyspieszającej inflacji w październiku 2021 roku Rada Polityki Pieniężnej rozpoczęła cykl podwyżek stóp procentowych. Na to nałożyła się rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego, która nakazała bankom surowiej oceniać zdolność kredytową klientów. Skutek? Jak podało Biuro Informacji Kredytowej, w maju 2022 roku Polaków starających się o kredyt było aż o 50,6 proc. mniej niż przed rokiem.

Specjaliści sieci pośredników finansowych Credipass obliczyli, że zdolność kredytowa rodziny (dwoje rodziców plus dwoje dzieci) zmalała z 683 tys. w I kwartale 2021 roku do... 246 tys. zł w II kwartale 2022 roku. W tym czasie zdolność pary żyjącej w nieformalnym związku spadła z 839 do 369 tys. zł, a osoby żyjącej samotnie z 518 do 240 tys. zł.

Obliczenia te wykonano przy założeniu, że miesięczny dochód gospodarstwa domowego rodziny i pary to 8 tys. zł netto, a singla 5 tys. zł netto.

– Wzrost stóp procentowych zmiażdżył zdolność kredytową, dlatego młodzi ludzie szukają pomocy bliskich. Nowym zjawiskiem jest łączenie sił, żeby brać jak najmniejszy kredyt. Rodzice i dzieci sprzedają swoje mieszkania i wspólnie kupują dom, bo tak wychodzi taniej – mówi Izabela Darnikowska.

Mieszkania w Łodzi są dużo tańsze niż w innych polskich metropoliach FOT. GRZEGORZ GA Ł ASI Ń SKI / jesień 2022Strefa nieruchomości12 b W opisach ofert deweloperzy skupiają się na lokalizacji, podkreślają otoczenie zieleni, sąsiedztwo obiektów handlowych, rekreacyjnych, szkół, a także wygodny i szybki dojazd do autostrad FOT. KRZYSZTOF SZYMCZAK

Potencjał czerwonych murów

Łódź to bezsprzecznie jedna z tych polskich aglomeracji, której władze przy realizacji strategii rozwoju miasta z powodzeniem dbają o zachowanie jego unikalnego charakteru. Postindustrialna architektura dawnej potęgi włókiennictwa, wyróżniająca się ceglanymi elewacjami, detalami ze stali i wysokimi kominami urzeka nie tylko turystów, ale również firmy, które szukają niebanalnych przestrzeni do ulokowania w nich swoich siedzib. Potencjał drzemiący w murach dawnych fabryk coraz częściej wykorzystywany jest przez deweloperów, którzy nadają im nowe funkcje – od mieszkalnych, przez handlowe i usługowo-rozrywkowe, po biurowe.

Modelowy Księży Młyn

Księży Młyn – łódzkie imperium Karola Scheiblera, „króla bawełny”, to jeden z naj ciekawszych zabytków przemysłowych Łodzi i modelowy przykład rewitalizacji. Zabudowania tego XIX-wiecznego samo wystarczalnego osiedla dla robotników z własnymi sklepem, szkołą, szpitalem, re mizą straży pożarnej, gazownią, bocznicą kolejową i parkiem są od kilku lat systema tycznie poddawane gruntownym remontom. Dzięki temu Księży Młyn zamienia się w klimatyczną dzielnicę przyciągającą tłu my zwiedzających i artystyczną bohemę, która znajduje tu miejsce do mieszkania, pracy i wypoczynku. Tę skalę możliwości, jakie kryją w sobie historyczne mury, jako pierwsza, już ponad dwie dekady temu, zauważyła firma St. Paul’s Developments Polska. Inwestor z brytyjskim rodowodem w 2000 r. zaczął budzić do życia dawną fabrykę Scheiblera, przeprowadzając adaptację zabytkowego budynku Remizy Strażackiej do funkcji biurowej. Projekt ten zdobył nagrodę w konkursie „Moderniza cja Roku 2000”.

Kampus biurowy w magazynach bawełny

Z kolei w latach 2007–2008 ten sam deweloper odrestaurował i zmodernizował pozostałości przemysłowych zabudowań, ocalałych po dawnych magazynach bawełny fabryki Karola Scheiblera (zlo kalizowanych między ul. Fabryczną 17 a Magazynową). Powstały w wyniku tych prac kompleks biurowy Textorial Park zo stał wyróżniony nagrodą „Najważniejsza inwestycja roku 2008”.

Kompleks składa się z trzech bu dynków biurowych klasy A, o łącznej powierzchni 14 000 mkw., połączonych przeszklonym atrium. Jet to przykład rewitalizacji doskonałej. Pozostałości ceglanych murów magazynu pieczo łowicie odrestaurowano, uzupełniając ubytki, symbolicznie zaznaczając także bieg bocznicy kolejowej, który do dziś pozostaje czytelny. Detale oryginalnych żeliwnych płyt wyeksponowano w stre fach wejścia do budynku. Otwory okienne i wejściowe zyskały stalowe okiennice, a odtworzona na podstawie archiwalnych materiałów rampa metalowe balustrady utrzymane w postindustrialnej stylistyce.

Nowoczesny i zrównoważony

Historyczny budynek z cegły zyskał również współczesną erratę. Nowy obiekt z parkingiem podziemnym wzniesiono ze współczesnych materiałów, nawiązując jednak do charakteru i klimatu poprze mysłowej zabudowy miejsca. Ceglane wątki dawnego magazynu przetworzono jako odcisk w betonowych panelach elewacyjnych o szarej barwie. Dzięki temu wyraźne pozostało pochodzenie stylistyczne nowego budynku, przy zachowaniu czytelnych różnic wynikają cych z okresu, w jakim powstawały oba obiekty.

Kompleks funkcjonuje w duchu zrów noważonego rozwoju. Od powstania utrzymuje wysoki standard ekologiczny, a wszystkie budynki uzyskały certyfikaty BREEAM In-Use na poziomie dobrym oraz bardzo dobrym. Obiekt przystoso wany jest również do swobodnego poruszania się osób niepełnosprawnych.

Dostępny dla wszystkich

Textorial Park jest obiektem otwartym, funkcjonującym 24/7. Właściciel Textorial Park dba o to, by teren kompleksu tętnił życiem zarówno w godzinach pracy, jak i po nich. Na terenie kampusu oprócz biur mieszczą się także amfiteatr, popularna restauracja fusion Three Chimneys oraz kawiarnia. W kompleksie cyklicznie or ganizowane są wydarzenia aktywizujące lokalną społeczność – występy teatru kukiełkowego, kierowane do najmłodszej publiczności, „Planszówkowy Młyn”, czyli spotkania dla wielbicieli gier planszowych, a w sezonie zimowym i wiosennym do atrium kompleksu z Kociego Szlaku prze nosi się Stacja Księży Młyn: Targ Staroci, Rękodzieła i Sztuki Użytkowej organizo wana przez Fundację Przędzalnia Sztuki.

Z perspektywami

Bliskość centrum Łodzi, sąsiedztwo terenów zielonych, takich jak zabytko wy Park Źródliska i specyficzna, pełna spokoju atmosfera tej okolicy sprawiają, że zrewitalizowany Księży Młyn zaczyna zamieniać się w jedną z najciekawszych lokalizacji w Łodzi. Jeśli wziąć pod uwagę, że St. Paul’s Developments Polska ma w zanadrzu do zagospodarowania jesz cze 2 ha terenu położonego bezpośrednio obok Textorial Park, można założyć, że wkrótce historia zatoczy koło i obszar ten ponownie będzie wzorem doskonale zaprojektowanego „miasta w mieście”.

/ jesień 2022Strefa nieruchomości komercyjnych14 Łódź znajduje się wśród ośmiu dużych miast, które liczą się na rynku biurowym W ŁODZI PRZYBYWA BIUR, ALE NIEKTÓRE STOJĄ PUSTE W budowie ciągle jest ponad 56,3 tys. mkw., z czego blisko 82 proc. ma być ukończone w 2023 r. Największe realizowane inwestycje to: Monopolis M2 o powierzchni 8 tys. mkw. oraz Widzewska Manufaktura – 33,8 tys. mkw. FOT. GRZEGORZ GAŁASIŃSKI

W ygląda na to, że dla właścicieli powierzchni biurowych najgorsze już minęło. Do gabinetów i innych pomieszczeń, które opustoszały w czasie pandemii koronawirusa, wróciło życie. Na dodatek na największych rynkach regionalnych, do których zalicza się również Ł ódź, przybywa powierzchni biurowej, powstają kolejne budynki.

Pod koniec czerwca 2022 r. w Ł odzi by ł o blisko 630 tys. mkw. powierzchni biurowej. Eksperci z firmy Knight Frank podkreślają, że w tym roku łódzki rynek biurowy systematycznie się powiększa. Nowa podaż w półroczu osiągnęła ponad 41,5 tys. mkw. W II kwartale oddano do użytku dwa etapy inwestycji Echo Investment – budynki Fuzja C o powierzchni 9,6 tys. mkw. oraz Fuzja D (9,2 tys. mkw.).

Rośnie zainteresowanie

łódzkimi biurami

W budowie ciągle jest ponad 56,3 tys. mkw., z czego blisko 82 proc. ma być ukończone w 2023 r. Największe realizowane inwestycje to: Monopolis M2 o powierzchni 8 tys. mkw. oraz Widzewska Manufaktura – 33,8 tys. mkw.

– W II kwartale 2022 r. odnotowano relatywnie wysoki popyt, wynoszący blisko 20 tys. mkw., co było wzrostem o 60 proc. w porównaniu do poprzedniego kwartału – mówi Katarzyna Bojar, konsultant w dziale badań rynku w firmie Knight Frank. – Analizuj ąc strukturę transakcji, największy udział – aż 85 proc. – stanowiły nowe umowy, zaś renegocjacje odpowiadały za 15 proc. wolumenu. Co więcej, od początku roku w Ł odzi podpisano umowy na blisko 31,6 tys. mkw.

– Miasto oferuje inwestorom i mieszkańcom wszystkie niezbędne do rozwoju elementy: szeroki wybór uczelni wyższych, wydarzenia kulturalne i zaplecze biznesowe – zwraca uwagę Filip Kowalski, negocjator w dziale reprezentacji najemcy w firmie Knight Frank. – Rozmawiając z najemcami, którym doradzamy przy wyborze powierzchni, widzimy, że są świadomi potencjału Łodzi i chcą wykorzystać go jak najlepiej.

Więcej biur stoi pustych, częściej w centrum

Rosnący rynek nie przynosi jednak samych pozytywów. Okazuje się, że wraz z powiększającą się powierzchnią biurową w Łodzi rośnie współczynnik pustostanów. Pod koniec czerwca wyniósł on 18,6 proc. (w ciągu kwartału wzrósł o 0,2 pkt. proc.). I jest najwyższy w ostatnich latach.

Najwięcej pustych biur znajduje się w centrum Łodzi, tu współczynnik pustostanów wynosi aż 21,8 proc. Poza centrum biura szybciej znajdują najemców, tam wskaźnik pustostanów wynosi 9,6 proc. Właściciele biurowców i deweloperzy coraz częściej zresztą biurowce stawiają poza centrum miasta. Obecnie w budowie w centrum jest 4,4 tys. mkw. powierzchni biurowej, natomiast poza centrum aż 51,9 tys. mkw. Wynika to także z dostępności działek.

Za wynajęcie metra kwadratowego powierzchni biurowej w Łodzi trzeba zapłacić od 9 do 15 euro miesięcznie. To się jednak może zmienić. Przedstawiciele firmy Knight Frank zwracają uwagę, że w najbliższych miesiącach właściciele biur w starszych budynkach mogą spodziewać się presji ze strony najemców na renegocjacje stawek czynszów i pakietów zachęt. Wynika to z dużej dostępności powierzchni biurowej.

Inna sytuacja jest natomiast w nowych inwestycjach: rosnące koszty budowy oraz wzrost kosztów obsługi kredytów budowlanych mogą skutecznie

zahamować możliwości negocjacyjne inwestorów. We wszystkich projektach można natomiast oczekiwać wzrostu stawek eksploatacyjnych, co wiąże się z rosnącymi cenami usługi oraz mediów.

Jakich biur oczekują teraz pracownicy?

Coraz więcej do powiedzenia w sprawie biur mają pracownicy. Z badań przeprowadzonych przez firmę Michael Page wynika, że potencjalnych pracowników w ogłoszeniu o pracę najbardziej interesuje lokalizacja – odpowiedziało tak 59 proc. badanych. Kolejne miejsca zajmują: typ umowy – 47 proc. wskazań, oraz nazwa stanowiska – 44 proc. Dalsze miejsca zajęły: wynagrodzenie – 37 proc. oraz poziom stanowiska – 24 proc. Kandydaci zwracają uwagę również na nazwę firmy (19 proc.) oraz na datę publikacji oferty (18 proc.).

– Mimo popularności pracy zdalnej, aż sześciu na dziesięciu respondentów przeglądając ofertę pracy w pierwszej kolejności zwraca uwagę na adres potencjalnego pracodawcy – podkreślają autorzy badania. – Oznacza to, że kandydatom zależy na dobrze skomunikowanej, a często także prestiżowej lokalizacji. Możemy przypuszczać, że dla wielu osób praca zdalna jest bardzo wygodną alternatywą, ale czasami warunki domowe nie są w stanie zastąpić nam udogodnień nowoczesnego i komfortowego biura, z którego wiele osób chciałoby nadal korzystać. Pracodawcy, którzy zaoferują kandydatom rozwiązanie hybrydowe, z pewnością zyskają na atrakcyjności na rynku pracy – dodają analitycy z firmy Michael Page.

Ł ódź wśród największych centrów biurowych

Łódź znajduje się wśród ośmiu dużych miast, które liczą się na rynku biurowym. Listę uzupełniają Kraków, Wrocław, Trójmiasto, Katowice, Poznań, Szczecin i Lublin (Warszawa jest uwzględniana w osobnych zestawieniach). Okazuje się, że zasoby nowoczesnej powierzchni biurowej na ośmiu głównych rynkach regionalnych w połowie tego roku wyniosły 6,33 mln mkw. Tak wyliczyli specjaliści z Polskiej Izby Nieruchomości Komercyjnych. W II kwartale 2022 r. do użytkowania oddano 10 biur o łącznej powierzchni 68,3 tys. mkw. Najwięcej zy-

/ jesień 2022 Strefa nieruchomości komercyjnych 15 tekst: Alicja Zboińska b Za wynajęcie metra kwadratowego powierzchni biurowej w Łodzi trzeba zapłacić od 9 do 15 euro miesięcznie FOT. GRZEGORZ GA Ł ASI Ń SKI

skał Kraków – ok. 26,3 mkw., następnie Trójmiasto – 18,8 tys. mkw., oraz Łódź – z takim samym wynikiem.

– Łączny popyt odnotowany na ośmiu głównych rynkach regionalnych w pierwszej połowie 2022 r. wyniósł 343 tys. mkw (był o 28 proc. większy w porównaniu rok do roku), z czego 190 tys. mkw. przypadło na II kwartał – zwracają uwagę twórcy raportu „Rynek biurowy w Polsce – II kwartał 2022”, który przygotowała firma JLL. – Firmy koncentrują się na finalizowaniu procesów najmu odkładanych w czasie pandemii oraz dostosowywaniu zapotrzebowania na powierzchnię biurową do nowych wymagań rynkowych.

Duży popyt wynika także z tego, że część najemców przenosi się do budynków, które oferują lepszą jakość i warunki. Poza tym na rynek wkraczają nowi gracze, tak jak francuska firma Docaposte w Łodzi (wybrała biura przy ul. Ogrodowej 8) czy LTTS oraz Aldi Technology Support w Krakowie.

– Wbrew licznym opiniom związanym z zapotrzebowaniem na biura post-covid, odnotowujemy również przypadki firm, które decydują się na zwiększenie zajmowanej powierzchni biurowej w odpowiedzi na szybki rozwój – dodają specjaliści z JLL. – Potwierdzają to znaczące umowy ekspansji obecnych najemców zarejestrowane w pierwszej połowie roku, w tym m.in. 2 tys. mkw. dla firmy Solar w kompleksie Symetris Business Park w Łodzi.

W pierwszej połowie roku udział renegocjacji w całkowitym popycie na biurowce ukształtował się na poziomie 27 proc. i był o 20 pkt. proc. niższy niż w analogicznym okresie 2021 r. Eksperci JLL przewidują jednak, że udział tego typu transakcji będzie zwiększał się w kolejnych kwartałach, w szczególności w przypadku najemców, którzy zajmują dobrej jakości budynki i nie muszą znaczą co przearanżowywa ć swojej powierzchni.

Po rekordowym początku roku, nowa podaż oddana do użytku między kwietniem a czerwcem wyniosła 68,3 tys. mkw . Łącznie w pierwszej połowie tego roku deweloperzy ukończyli ponad 300 tys. mkw. nowych biur. Najwięcej powierzchni dostarczono w Katowicach (117 tys. mkw. ), Trójmieście (50,6 tys. mkw. ) i Krakowie (47,7 tys. mkw.). Nowa podaż planowana na dru-

gą połowę tego roku jest szacowana na 111 tys. mkw. , z czego większość we Wrocławiu oraz Krakowie.

Na koniec pierwszego półrocza 2022 r. w budowie znajdowało się blisko 560 tys. mkw., z czego większość zostanie ukończona do końca 2024 r.

Zagrożenia, czyli brak najemcy i materiałów budowlanych Taki jest plan, chociaż istnieje prawdopodobieństwo, że nie wszystkie projekty zostaną ukończone w terminie, a niektóre nawet będą czasowo zawieszone. Może się tak stać z kilku powodów: ze względu na brak kluczowego najemcy, problemy z pozyskaniem pracowników i dostępnością materiałów budowlanych.

Deweloperzy ostrożnie podchodzą do rozpoczynania nowych inwestycji z uwagi na rosnące koszty finansowania oraz utrzymującą się presję koszto-

wą. W przypadku znacznej części planowanych projektów start budowy jest uzależniony od pozyskania kluczowego najemcy. W efekcie, w perspektywie kolejnych miesięcy rynki regionalne będą notować stopniowy spadek wolumenu powierzchni biurowej w budowie. Obecnie najwięcej nowej powierzchni biurowej powstaje we Wrocławiu – ponad 190 tys. mkw., z czego ponad 80 tys. mkw. w ramach kompleksu Quorum. Na drugim miejscu plasuje się Kraków (153 tys. mkw.), a następnie Trójmiasto (76 tys. mkw.).

W poszukiwaniu lepszych warunków

Nie są to jedyne zmiany na rynku biurowym, które obserwują specjaliści. Stopniowo zmianie ulega także struktura wakatów.

– Z uwagi na utrzymujący się trend relokacji najemców do lepszych jako-

/ jesień 2022Strefa nieruchomości komercyjnych16
b
„Najemcy, którym doradzamy przy wyborze powierzchni,
są świadomi potencjału Łodzi i
chc
ą wykorzystać go jak najlepiej”
W II kwartale 2022 r. oddano do użytku dwa etapy inwestycji Echo Investment – budynki Fuzja C o powierzchni 9,6 tys. mkw. oraz Fuzja D (9,2 tys. mkw.)
FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE

ściowo obiektów, obserwujemy zwiększającą się ilość powierzchni na wynajem w starszych budynkach biurowych – podkreślają eksperci JLL. – Oferta powierzchni na podnajem, choć nadal znacząca, systematycznie maleje. Pod koniec czerwca 2022 r. oferowano łącznie 130 tys. mkw. tego typu przestrzeni, wobec 148 tys. mkw. dostępnych w marcu 2022 r. Zmieniają się także opłaty. Na większości głównych rynków biurowych pierwsza połowa roku przyniosła wzrost stawek czynszu dla najlepszych nieruchomości o 0,25 – 0,50 euro/mkw. miesięcznie. Na koniec II kwartału 2022 r. najwyższe czynsze odnotowano w Krakowie (14-16 euro/mkw. miesięcznie), Wrocławiu (14-15,50 euro) i Trójmieście (13,50-15,50 euro).

Deweloperzy zaczynają oferować dłuższe okresy najmu, nawet 7 lat, jednakże w przeciwieństwie do Warszawy, nie jest to jeszcze rozpowszechniona praktyka.

To może nie być koniec podwyżek. Na rynku utrzymuje się bowiem presja wzrostowa na stawki czynszu za najlepsze powierzchnie biurowe. Przyczynia się do tego kilka czynników, w tym ożywienie po stronie najemców oraz wysokie koszty związane z aranżacją powierzchni.

Za aranżację biura trzeba zapłacić od 700 do 1500 euro/mkw. od

„shell&core” (wyposażenie części wspólnych w systemy, np. przeciwpożarowe) w zależności od preferowanego standardu i podziału powierzchni (open space lub gabinety).

Rekordowe transakcje Rynek inwestycyjny w segmencie biurowym odnotował bardzo dobre pierwsze półrocze, w dużej mierze dzięki przełomowej transakcji przejęcia przez Google kompleksu The Warsaw HUB (budynki B&C) od firmy Ghelamco za 584 mln euro. Transakcja ta ustanowiła nowy rekord pod względem wolumenu w sektorze biurowym, przebijają c nabycie Warsaw Spire A w 2019 r. Co więcej, miasta regionalne również przyciągnęły inwestorów, odnotowując najlepsze pierwsze półrocze w historii pod względem wartości transakcji biurowych. Całkowite obroty w pierwszej połowie 2022 r. w Polsce przekroczyły 1,3 mld euro, co stanowi wzrost o 54 proc. w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku.

Transakcje zawarte na rynkach regionalnych odpowiadały za 41 proc. całkowitego wolumenu odnotowanego w pierwszej połowie 2022 r. Znacz ą ca cz ęść wolumenu przypad ł a na Wrocław, gdzie największą sfinalizowaną transakcją była sprzedaż biurowca MidPoint71. Real Estate Fund,

czeski fundusz, kupi ł go od firmy Echo Investment za ponad 100 mln euro. Kolejną istotną transakcją we Wrocławiu była sprzedaż Centrum Południe. Od firmy Skanska kupiła go Stena Real Estate BV – międzynarodowy podmiot działający na rynku nieruchomości. Transakcja ta obejmowała również nabycie biurowca High 5ive (budynek 3) w Krakowie. Łączna cena za obie nieruchomo ści wyniosła ok. 128 mln euro. Jednak – jak oceniają eksperci z JLL – prawdziwe przełomową transakcj ą był o nabycie biurowca Nowy Rynek D w Poznaniu przez spółkę Eastnine. Zakup poznańskiej nieruchomo ś ci by ł pierwsz ą transakcj ą szwedzkiego inwestora w Polsce. Cena sprzedaży jest szacowana na ok. 121 mln euro i stanowi najwyższą wartością sprzedaży pojedynczego biurowca, jaką zarejestrowano poza Warszawą

Rosnące koszty finansowania i budowy wywieraj ą presj ę na wzrost stóp kapitalizacji. Niemniej, projekty spe ł niaj ą ce najwy ż sze standardy wciąż przyciągają inwestorów, co najlepiej potwierdzają tegoroczne transakcje.

Stopy kapitalizacji dla najlepszych obiektów w Krakowie, który pozostaje najbardziej dojrzałym rynkiem regionalnym w Polsce, są szacowane na poziomie 5,75 proc.

/ jesień 2022 Strefa nieruchomości komercyjnych 17
W najbliższych miesiącach właściciele biur mogą spodziewać się presji ze strony najemców na renegocjacje stawek czynszów FOT. GRZEGORZ GA Ł ASI Ń SKI

spó

miejskie

wielkie straty,

nich

Siedem z 16 spółek, w których udziały ma miasto Łódź, przyniosło w 2021 roku łącznie 67 mln zł strat. Po zbilansowaniu wyników spółek, które przyniosły zysk, straty łącznie wynoszą ponad 43 mln zł – wynika z zestawienia, które przekazano radnym z komisji finansów Rady Miejskiej Łodzi. Co jest nie tak z łódzkimi spółkami? Czy to wina zmieniającego się otoczenia rynkowego, czy nieudolnego zarządzania?

Spośród spółek w 100 proc. należących do miasta, najlepszy bilans ma Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne: zysk na poziomie ponad 4,1 mln zł. To spółka, od której

usługę przewozu pasażerów kupuje miasto Łódź. Łącznie w 2021 roku z budżetu Łodzi przekazano do MPK 635 mln zł, w zamian budżet ma zyski z biletów. Tyle tylko, że od 2020 roku, czyli wybuchu pandemii koronawirusa i powiązanych z nią ograniczeń w transporcie, nie jest to kwota powalająca. Według szacunków, w tym roku do budżetu miasta wpłynie maksymalnie 180 mln zł ze sprzedaży biletów, jednakże w 2022 roku budżet miasta na usługę komunikacyjną dla mieszkańców, będzie musiał wyłożyć już ponad 800 mln zł. Przyczyny?

Rosnące ceny paliw i energii, a także dwie podwyżki płacy minimalnej, a prawdopodobnie jeszcze podwyżki wynikające z rosnącej inflacji. Na początku września zażegnano strajk w MPK, ale „w zamian” już od października 2022 ro-

Najwyższe zarobki, co od kilku lat jest już tradycją, są udziałem Tomasza Piotrowskiego (PO), najbliższego doradcy prezydent Hanny Zdanowskiej. W 2021 r. prezes Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej zarobił 482,8 tys. zł
Łódzkie
łki
łącznie generują
ale nie na kontach swoich prezesów. Zatrudnieni w
radni też nie mogą narzekać... FOT. KRZYSZTOF SZYMCZAK
Marcin Darda

ku władze Ł odzi podniosły ceny biletów komunikacji o 10 proc. – do najwyższych stawek w Polsce.

Ponad 3,2 mln zł zysku przyniósł w 2021 roku Aquapark Fala (za rok 2020, czyli pełen ograniczeń rok pandemiczny, zanotował ponad 1,6 mln zł strat). Zyski w 2021 roku to efekt rosnącej frekwencji w związku ze zwiększeniem oferty Fali. Ponadto rok 2021 był czasem odreagowania po pandemicznych ograniczeniach.

Centrum Medyczne im. Rydygiera osiągnęło zysk na poziomie ponad 2,2 mln zł, rok do roku wyższy o ponad 1,4 mln zł.

Z kolei Łódzka Spółka Infrastrukturalna zakończyła 2021 rok na plusie o blisko 1,7 mln zł (wynik o ok. 800 tys. zł niższy niż rok wcześniej). To zresztą prawdopodobnie ostatni rok autonomii ŁSI. Spółka, którą kieruje Tomasz Piotrowski, najbliższy współpracownik prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, zostanie prawdopodobnie wchłonięta przez Zakład Wodociągów i Kanalizacji. Do ZWiK w styczniu została już włączona Grupowa Oczyszczalnia Ścieków, która zanotowała ponad 9 mln zł strat w 2021 roku.

Dlaczego wyniki ZWiK są tak złe?

W w 2021 roku ZWiK zanotował niewielki zysk, jednak w tym roku mówi się milionowych startach. Przyczyn jest wiele. Od 2018 roku w Łodzi obowiązuje ta sama stawka opłat za wodę i ścieki, a regulator opłat – Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie – dwukrotnie w ostatnich latach odmawiał zatwierdzenia wyższych stawek i dwa razy wygrał w sądzie pozwany przez ZWiK.

Wody Polskie odmawiając zatwierdzenia podwyżki cen wody w Łodzi podkreślały m.in., że koszty funkcjonowania ZWiK są zbyt wysokie, bo prezydent Zdanowska zarządziła kolosalny – ponad 90 mln zł – czynsz dzierżawny, czyli daninę, którą wodociągi muszą odprowadzać do ŁSI za korzystanie z infrastruktury wod-kan. Innymi słowy, ZWiK tracił na tym, że cena wody i ścieków wciąż jest na niskim poziomie, mimo że otoczenie gospodarcze jest inne, bo rosną ceny energii, a ponadto spółka musiała wypłacać wysoki czynsz do ŁSI, która dzięki temu nie tylko nie przynosiła strat, ale i notuje zyski.

ZWiK musiał w tym roku ratować się kredytem obrotowym – 10 mln zł – na bieżącą działalność, przy czym straty w tym roku sięgnęły już 40 mln zł. ŁSI, która generalnie zajmuje się konserwacją i rozbudową sieci wod-kan, ma też zadania rewitalizacyjne w kilku miejskich kamienicach. Pomysł jest taki, by spółkę ŁSI włączyć do ZWiK wraz z siecią wod-kan., co oznaczałoby, że wodociągi nie będą już płacić wysokiego haraczu w postaci czynszu dzierż awnego. W efekcie zadania rewitalizacyjne przejęłaby nowa spółka, a ZWiK stanąłby na nogach nie generując strat.

Nowa spółka – Ł ódzkie Nieruchomości Niemal identyczny zysk jak ŁSI – ponad 1,6 mln zł – odnotowało Widzewskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Co ciekawe, prezesi obu tych spółek w lipcu powołali kolejną miejską spółkę – Łódzkie Nieruchomości. Ta spółka budzi kontrowersje, bo powstała bez wiedzy Rady Miejskiej. Opozycyjne w Łodzi PiS bije na alarm, że radni nie będą mieć możliwości kontrolowania jej. A spółka zajmie się nie byle czym: pod administrację i zarządzanie ma otrzymać ponad 80 gruntownie zrewitalizowanych nieruchomo-

ści, ponoć dlatego, że nie radzi sobie z nimi Zarząd Lokali Miejskich. Umowę z miastem już podpisano, a na jej mocy spółka ma otrzymać ponad 112 mln z budżetu Łodzi w ciągu 10 lat.

Wracając do bilansów łódzkich spółek: o blisko 150 tys. zł – do 1,1 mln zł – zysk zwiększył Łódzki Rynek Handlowy „Zjazdowa” SA, acz miasto Łódź posiada w nim tylko piątą część akcji.

Najwyższy zysk – 7,9 mln zł – wypracowała Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna. Tyle, że miasto Łódź jest właścicielem tylko czwartej części akcji ŁSSE.

Ponad 504 tys. zł zysku odnotowało Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, przy czym w 2020 r. „plus” tej spółki wyniósł tylko 2,1 tys. zł. Ta spółka na większe zyski niż 1 mln zł jednak liczyć nie może, bo miasto Łódź powierza jej usługi bez przetargu. MPO odbiera odpady komunalne w dwóch rejonach Łodzi, ma też sortownię, która przyjmuje odpady do recyklingu z całej Łodzi. Koszty udało się obniżyć na tyle, że MPO zwróciło w tym roku do budżetu miasta ponad 11 mln zł.

Które spółki tracą? Ponad 194 tys. zł strat przyniosło Łódzkie Centrum Filmowe i jest to strata ponad dwukrotnie wyższa niż za rok 2020. Ponad 223 tys. zł strat zanotowała spółka Expo-Łódź, a strata jest niższa niż za 2020 rok, kiedy to Expo była na minusie ponad 2,4 mln zł. Prawdopodobnie jest to związane z tym, że budżet państwa opłacał funkcjonowanie w halach spółki pandemicznego szpitala polowego, ale zanim do tego doszło, w pandemii odwołano wszystkie targi i imprezy, z których spółka się utrzymywała.

Ponad 6,8 mln zł strat to zeszłoroczny bilans Bionanoparku (blisko 70 proc. udziałów miasta Łódź, pozostałe udziały należą do samorządu województwa i Politechniki Łódzkiej), a w 2020 roku straty były o 24 tys. zł wyższe. To spółka – inkubator dla nowoczesnych technologii i laboratoriów. Władze Łodzi szukają dla niej nowych udziałowców, ale słychać też, że z grona udziałowców chętnie ustąpiłby samorząd województwa, który w zamian chciałby przejąć od Łodzi udziały w ŁSSE.

9,7 mln zł strat zanotował Miejski Ogród Zoologiczny. Zoo „odkuje” się prawdopodobnie dodatnim wynikiem w 2022 rok, bo od końca kwietnia działa już Orientarium. To inwestycja, w którą bardzo wierzą władze Łodzi, bo przyciąga odwiedzających z całego kraju. Z drugiej jednak strony została wybudowana za 260 mln z kredytu, który też przecież trzeba spłacić...

Ponad 8,5 mln zł to ujemny bilans Miejskiej Areny Kultury i Sportu. Spółka zarządza trzema stadionami oraz Atlas Areną. Jej straty wynikają m.in. z obostrzeń pierwszego roku pandemii, a Rada Miejska w sierpniu dołożyła jej ponad 1,7 mln zł na bieżącą działalność.

Lotnisko na Lublinku, czyli studnia bez dna

Tradycyjnie już straty przyniósł Port Lotniczy Łódź – 31,8 mln zł, co jest stratą wyższą od tej z 2020 roku o 80 tys. zł. Dlaczego tak się dzieje? To temat skomplikowany i wielowątkowy, bo łódzki port ma dość nieszczęśliwą strukturę właścicielską. Ponad 94 proc. udziałów ma w nim miasto Łódź, a Skarb Państwa nic, co jest ewenementem, stąd państwo ani nie dotuje, ani nie ma udziału w pokrywaniu

/ jesień 2022 Strefa polityki 19 b

strat. Tymczasem plan na ten rok to 17,5 mln zł dopłaty z budżetu miasta nie tylko na pokrycie strat, ale i spłatę budowy nowego terminalu. W latach 2007-2020 budżet miasta, czyli łódzcy podatnicy, na pokrycie strat lotniska, a także na dokapitalizowanie spółki i jej modernizacje wydał ponad 600 mln zł

Od 2008 do 2019 roku kolejne zarządy lotniska odebrały łącznie wynagrodzenie na poziomie 3 mln 949 tys. zł, a członkowie kolejnych rad nadzorczych 2,2 mln zł.

W 2020 roku Rada Miejska Łodzi dała zgodę na poszukiwanie inwestora, co ma spowodować, że dopłaty z budżetu miasta na pokrycie strat lotniska będą niższe. Zainteresowanych kupnem blisko 50 proc. udziałów w spółce lotniskowej na razie nie ma...

Kto płaci za „sukcesy” menedżerów z partyjnego nadania?

W 2022 roku łączne dopłaty do spółek miejskich zaplanowano w budżecie Łodzi na blisko 100 mln zł (na pokrycie strat części z nich i na dokapitalizowanie). Opozycja, czyli PiS, podnosi, że zyski spółek mogłyby być wyższe, a straty niższe, gdyby nie „nieudolność partyjnych menedżerów”. Ma opozycja rację, czy nie, to jednak faktem jest, że spółki miejskie w Łodzi nigdy nie były bardziej upartyjnione niż teraz.

Na 16 miejskich spółek, 100 proc. udziałów miasto Łódź ma w dziesięciu. W tych dziesięciu spółkach dziewięciu prezesów i wiceprezesów to członkowie PO, a trzech należy do Nowej Lewicy (dawne SLD) – obie partie współrządzą miastem.

Tych 12 partyjnych menedżerów (na kontraktach od 211 do 480 tys. zł rocznie) zarobiło w zeszłym roku łącznie blisko 3,4 mln zł brutto.

Od lat najwięcej zarabia Tomasz Piotrowski (PO). Prezes Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej w 2021 roku zarobił 482,8 tys. zł. Zbigniew Papierski (PO), prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, zarobił 422,4 tys. zł, a wynagrodzenie Jacka Kaczorowskiego (PO), odwołanego niedawno prezesa ZWiK, w 2021 r. wyniosło 399,9 tys. zł. To tylko pierwsza trójka najlepiej opłacanych z budżetu Łodzi prezesów spółek komunalnych.

Posady dla radnych w miejskich spółkach Spółki miejskie są też przechowalnią i źródłem utrzymania dla radnych. Na 28 radnych PO i Nowej Lewicy, którzy popierają prezydent Hannę Zdanowską, aż 12 ma etaty w miejskich spółkach. Co do zasady radni powinni kontrolować działania prezydent Łodzi, tymczasem są od niej zależni i jej powolni poprzez wynagrodzenia płacone de facto z publicznych pieniędzy. Warto tu przypomnieć, że diety też mają niemałe. Od sierpnia 2021 roku to 4,3 tys. zł miesięcznie, z czego do 3 tys. zł to kwota wolna od podatku.

Zatrudnianie radnych w spółkach to czysta patologia, tym bardziej, że spółki w większości mają z radych marny pożytek: radni muszą być zwalniani na komisje, sesje, dyżury i konferencje prasowe, tyle że ich polityczny status jest na tyle wysoki, że prezesi, często zresztą będący kolegami z partii, i tak nie robią sobie zbytnich nadziei co do przydatności radnych w tychże spółkach.

/ jesień 2022Strefa polityki20 b Anna Adamska-Makowska, prezes ExpoŁódź, w 2021 r. zarobiła 211,5 tys. zł Zbigniew Papierski (PO), prezes MPK, w 2021 r. zarobił 422,4 tys. zł FOT. ARCHIWUM POLSKAPRESS FOT. ARCHIWUM POLSKAPRESS Prezes Jacek Kaczorowski (PO) w ZWiK, w 2021 r. zarobił 399,9 tys. zł FOT. ARCHIWUM POLSKAPRESS

Lubimy trudne wyzwania

Jak długo działacie na rynku?

OKAM Capital obecny jest na rynku od 18 lat. Jesteśmy jednym z liderów wśród firm deweloperskich, specjalizującym się w budownictwie mieszkaniowym i komercyjnym. Zrealizowaliśmy 25 inwestycji w siedmiu miastach w Polsce. Dziś prowadzimy projekty deweloperskie w trzech – Warszawie, Łodzi i Katowicach. Aktualnie zatrudniamy ponad 80 osób w warszawskiej centrali oraz w oddzia łach łódzkim i katowickim. Ponadto tworzymy pośrednio miejsca pracy dzięki współpracy z partnerami biznesowymi.

Jakie macie dalsze plany w Łodzi?

Aktualnie – obok działającego już od kilku lat naszego centrum kulturalno-rozrywkowego przy Piotrkowskiej 217 – realizujemy inwestycję mieszkaniową w Łodzi pod nazwą Strefa Progress. Projekt przewiduje, że będzie to przestrzeń nie tylko do mieszkania, ale także do życia w pełni, umożliwiająca zachowanie work-life balance. Zgodnie z Nową Polityką Jakości naszej firmy, w kompleksie powstanie wiele udogodnień dla mieszkańców. Mocny nacisk położymy również na aspekty środowiskowe. Do dyspozycji nabywców przekażemy m.in. strefę mieszkańca z przestrzenią zarówno do co-workingu, jak i ćwiczeń fizycznych. Oprócz tego dostępna będzie: darmowa wypożyczalnia rowerów i hulajnóg, paczkomat, stacja do ładowania aut elektrycznych oraz serwis naprawy rowerów. Powstanie też zielony dziedziniec, a na ławkach zamontowane zostaną gniazdka do ładowania urządzeń mobilnych.

Ile planujecie wybudować tam mieszkań?

Na inwestycję składać się będzie blisko 280 mieszkań o zróżnicowanej powierzchni – od 26 do 150 mkw., a także kilka lokali usługowych i podziemny parking. Dodatkowo – dzięki sąsiedztwu Strefy Piotrkowska 217 – mieszkańcy będą mogli korzystać z tego wszystkiego, co ta przestrzeń oferuje, tj. ze zróżnicowanych usług, gastronomii, kultury i rozrywki oraz przestrzeni biurowej. Zainteresowanie I etapem pro-

jektu jest duże. Sprzedanych zostało już ok. 35 proc. mieszkań, a oddanie ich do użytku zakładane jest na I kwartał 2024 r. Jesteśmy też w trakcie przygotowania II etapu inwestycji.

Zrealizowaliście też w Łodzi inwestycję z myślą o firmach?

Zgadza się. Zrealizowaliśmy projekt biurowy o nazwie Łódź.Work przy ul. Dowborczyków – na obszarze po byłej fabryce Teodora Meyerhoffa. Po pierwszych falach pandemii widać tam wzmożone zainteresowanie najmem zarówno przez wi ększe firmy, jak i start-upy czy organizacje. Wśród atutów tej przestrzeni jest przede wszystkim atrakcyjna lokalizacja w centrum Łodzi i jej unikatowy charakter. Dużą wartością są też rozwinięta okoliczna infrastruktura oraz oferta dostosowana do potrzeb różnych najemców. Obecnie mamy ok. 75 proc. wynajętej powierzchni. Swoją działalność na terenie kompleksu prowadzi kilka podmiotów. Są wśród nich firmy z branży energetycznej, papierniczej czy medycyny estetycznej. W sąsiedztwie Łódź.Work planujemy projekt mieszkaniowy. Powstanie tam ponad 300 lokali mieszkaniowych. Wierzymy, że nie będzie to nasza ostatnia inwestycja w Łodzi.

Łódź jest ważnym punktem strategicznym dla waszej firmy?

Mamy do tego miasta ogromny sentyment i jesteśmy z nim związani niemal od początku istnienia OKAM. Tworzenie tych wszystkich przestrzeni na terenie Łodzi, wiązało się z wyzwaniami rewitalizacyjnymi obszarów pofabrycznych. Każdy projekt wymagał odpowiedniego zaplanowania i przygotowania – to coś, co lubimy.

Jak sobie radzicie z wyzwaniem, jakim jest rewitalizacja budynków?

Podczas każdego procesu budowy trzeba zmierzyć się z pewnymi trudnościami, dotyczącymi uwarunkowań, które wynikają z historycznej zabudowy, lecz rewitalizacja – nie tylko samych budynków, ale i całych terenów pofabrycznych – stała się w sposób naturalny naszą specjalizacją. Dzięki wie-

loletniemu know-how, zróżnicowanym kompetencjom, wyjątkowemu zespołowi i współpracującym z nami firmom, jesteśmy w stanie umiejętnie – oraz w sposób zrównoważony – przeprowadzać renowacje takich obszarów. Nadajemy „nowe życie” podupadłym, często opustoszałym terenom postindustrialnym, splatamy historię z nowoczesnością. Kreujemy ich nowe funkcje: mieszkaniowe, biurowe oraz kulturalne. Są to projekty, które wymagają zdecydowanie więcej wysiłku niż standardowe inwestycje mieszkaniowe czy komercyjne, ale dają też więcej satysfakcji i zapewniają rozwój na najwyższym poziomie. Ich drugim imieniem jest niewiadoma, bo niemal do końca nie można przewidzieć, z jakim wyzwaniem przyjdzie się zmierzyć. Te przedsięwzięcia wiążą się także zwykle z licznymi obostrzeniami i wytycznymi, z potrzebą współpracy z lokalnymi władzami, przede wszystkim lokalnym konserwatorem zabytków.

Co budujecie poza Łodzią?

W Warszawie kontynuujemy rewitalizację po fabryce Polleny-Uroda. Powstaje tam Bohema – Strefa Praga, wielofunkcyjna przestrzeń z wyjątkowymi na skalę kraju loftami w zabytkowej Warzelni. Nie tak dawno otrzymaliśmy również pozwolenie na budowę Cityflow, gdzie kiedyś działała fabryka firmy Danone. Ponadto w planach mamy wielowymiarowy, rozłożony w czasie projekt na warszawskim Żeraniu. Zagospodarujemy tam ponad 62 ha terenów po byłych zakładach FSO. W przypadku Katowic kontynuujemy projekt Inspire w Dolinie Trzech Stawów. Łącznie powstanie tam ok. 450 mieszkań w siedmiu budynkach.

Rozmowa z Marcinem Michalcem, CEO w firmie OKAM FOT. OKAM
/ jesień 2022 Strefa budownictwa 21

Jesteśmy zoo kontaktowym. Można u nas karmić zwierzątka, można je dotykać. Kozy wychodzą do dzieci, króliczki biegają wolno, można też pogłaskać alpaczki po szyjkachopowiada Agnieszka Manios, menedżer Dobronianki.

Prywatne zoo: biznes, który wymaga wiedzy i pasji

Nie tylko Orientarium w Łodzi przyciąga w naszym regionie miłośników zwierząt. W Łódzkiem powstaje coraz więcej prywatnych ośrodków, w których prezentowane są żywe zwierzęta. Taki biznes zwykle wynika z zainteresowań właściciela. Jeśli przy tym prowadzony jest z pasją, pozwala osiągnąć niemały sukces.

Zwierzęta
FOT. MATYLDA WITKOWSKA

Wtym roku wielkim wydarzeniem w branży turystycznej regionu łódzkiego było wiosenne otwarcie Orientarium w Łódzkim zoo. To ogromna inwestycja za ponad 260 mln zł, którą do końca roku ma odwiedzić około miliona gości. Zoo jest spółką miejską, inwestycja sfinansowana została z obligacji. Prywatni przedsiębiorcy z branży zoologicznej o takich funduszach i rozmachu mogą tylko pomarzyć. Ale mimo mniejszych możliwości też doskonale dają sobie radę.

Długa droga do białych lwów i białych tygrysów Jedynym w regionie łódzkim prywatnym ogrodem zoologicznym jest Zoo Borysew.

Obiekt otwarty został w sierpniu 2008 r., ale prezes Zoo Andrzej Pabich w biznesie jest już od ponad 40 lat. Jak dziś wspomina, zaczynał w latach 90. XX w. od pożyczki dla bezrobotnych w wysokości 14 tys. zł. Potem handlował m.in. cukrem, materiałami energetycznymi i nieruchomościami. W 1995 r. kupił od syndyka działkę i hale w Borysewie.

Natchnieniem do stworzenia zoo była działalność starszego syna, który zajmował się transportem i sprzedażą zwierząt, współpracując przy tym z ogrodami zoologicznymi. Andrzej Pabich postanowił wykorzystać to doświadczenie i też zająć się hodowlą i udostępnianiem publiczności zwierząt.

Borysew został otwarty dla publiczności w sierpniu 2008 r. Początkowo wcale nie był ogrodem zoologicznym. Miał do pokazania 36 gatunków zwierząt i budkę o wymiarach cztery na cztery metry, w której działała kasa. Nie było egzotycznych zwierząt, bo na takie ogród nie miał zgody służb weterynaryjnych. Zgodę na formalne przekształcenie w ogród zoologiczny Borysew dostał prawie trzy lata później.

– Ludzie przyjęli ogród bardzo dobrze, to napawało optymizmem – wspomina Andrzej Pabich. – Zacz ąłem dokupywać

grunty, zwiększać liczbę ciekawych zwierząt m.in. o białe lwy i tygrysy, złożyłem wniosek o uzyskanie statusu ogrodu zoologicznego, ale to trwało – wspomina przedsiębiorca.

Andrzej Pabich przyznaje, że na początku dużym wyzwaniem była lokalizacja Borysewa, bo w pobliżu nie ma żadnego dużego miasta, które mogłoby zapewnić klientów. – Nasz ogród powstawał na wsi, a przecież większość ogrodów zoologicznych działa w miastach. Goście mogą przyjechać z wizytą nawet po pracy, jeśli mają trochę czasu. Dlatego musiałem mieć zwierzęta, których nie ma gdzie indziej, które przyciągną klientów – opowiada.

Zoo postawiło na egzotyczne białe tygrysy i lwy, z których do dziś słynie.

Już w drugim sezonie działalności do Borysewa zaczęły przyjeżdżać białe tygrysy bengalskie. Jednak biznesmen wciąż nie miał pozwolenia na prowadzenie ogrodu zoologicznego. Udało się je otrzymać – nie bez kłopotów –dopiero wiosną 2011 r. To pozwolenie pozwoliło Borysewowi rozwinąć skrzydła.

Wkrótce do tygrysów dołączyła słynna para białych lwów – najpierw samiec Sahim, który był pierwszym białym lwem w Polsce, nieco później lwica Azira. Para przypadła sobie do gustu. Zaczęła się rozmnażać, co było ewenementem na skalę światową. Dziś Pabich podkreśla, że zakochana para lwów daje zarówno jemu jak i zwiedzającym mnóstwo radości.

Zoo, czyli biznes nie dla każdego W przyszłym roku Zoo Borysew będzie obchodzić 15-lecie istnienia. Zajmuje już 25 ha, na których żyje 500 egzotycznych zwierząt z 90 różnych gatunków. Białych gatunków jest już pięć: oprócz ty-

Zakup dwóch kangurów rudych to koszt ok. 30 tys, zł.

Ich trzymanie to wydatek ok. 500 zł miesięcznie

grysów i lwów są też białe wilki polarne, białe wielbłądy jednogarbne i białe kangury. Do tego duże stada innych zwierząt lądowych oraz zespół sztucznych zbiorników wodnych i wysp, gdzie można oglądać m.in. aligatory amerykańskie, pelikany, lemury, a także maskotkę Borysewa – fokę Dawida.

W Zoo Borysew jest też bogate zaplecze gastronomiczne i dodatkowe atrakcje, np. kino 7D i kolejka dla dzieci. Rocznie ogród odwiedza już kilkaset tysięcy gości, wielu z nich przyjeżdża z Ł odzi, Poznania a nawet z Warszawy. Ale w Borysewie cały czas trwaj ą inwestycje, by zwiedzających ciągle zadziwiać czymś nowym.

Największym nowym przedsięwzięciem jest hala, która już w tym roku pozwoli pokazywać zwierzęta także zimą, bo do tej pory obiekt czynny był tylko w sezonie ciepłym. W przyszłym roku mają pojawić się też nowe zwierzęta m.in. flamingi i kolejny gatunek lwów. Trwają też prace przy tworzeniu kompleksu konferencyjnego Biały Lew.

Andrzej Pabich podkreśla, że Zoo Borysew wszystkie inwestycje prowadzi z własnego budżetu. W przeciwieństwie do miejskich ogrodów nie korzysta z pieniędzy podatników, sam jest jednym z nich. – Ostatnimi czasy jesteśmy na plusie i odprowadzamy podatek. Banki też są chętne, żeby nas finansować – podkreśla.

Dziś widzi też zalety położenia z dala od miasta. – Mamy duże stada zwierząt, a przez to, że stada mają duże tereny i czują się bezpieczne, chętnie się rozmnażają – wyjaśnia.

Ale biznes, w którym uczestniczy pół tysiąca zwierząt, bywa także dużym wyzwaniem.

– Mieszkam na miejscu, jeśli coś się dzieje, pierwszy dostaję telefon w nocy – przyznaje Andrzej Pabich.

Jego zdaniem, prowadzenie zoo to nie jest biznes dla każdego. – Trzeba się na tym znać, mieć pasję i serce dla zwierząt – mówi.

Andrzej Pabich ma już w regionie naśladowców, choć niko-

Jedynym w woj. łódzkim prywatnym ogrodem zoologicznym jest Zoo Borysew. Obiekt otwarty został w sierpniu 2008 r., ale prezes Zoo Andrzej Pabich w biznesie jest już od ponad 40 lat. Zaczynał w latach 90. XX w. od pożyczki dla bezrobotnych w wysokości 14 tys. zł Potem handlował m.in. cukrem, materiałami energetycznymi i nieruchomościami. W 1995 r. kupił działkę i hale w Borysewie. Natchnieniem do stworzenia zoo była działalność syna, który zajmował się transportem i sprzedażą zwierząt, współpracując przy tym z ogrodami zoologicznymi.

b
tekst: Matylda Witkowska
/ jesień 2022 Strefa rekreacji 23

mu jeszcze nie udał o się osiągnąć jego skali działania. Dwa lata temu koło Pabianic powstała Dobronianka – ośrodek przy ul. Glinianej w Dobroniu, w którym główną atrakcją są pokazywane zwiedzającym zwierzęta. Formalnie nie jest to zoo, lecz obiekt agroturystyczny i na razie właściciele nie przewidują zmiany.

Wszystko zaczyna się od miłości do zwierząt Dobronianka to biznes rodzinny. Jej historia zaczęła się podobnie jak Borysewa – od pasji syna właścicieli, który na działce leżącej na obrzeżach Dobronia zaczął hodować egzotyczne zwierzęta. Najpierw w Dobroniu pojawiły się daniele, potem alpaki, strusie i kangury.

– Obok są szlaki rowerowe, więc przejezdni i sąsiedzi zaczęli przychodzić oraz karmić zwierzęta – wspomina Agnieszka Manios, menedżer Dobronianki. Duże zainteresowanie natchnęło właścicieli do skomercjalizowania hodowli. – Postanowiliśmy to poukładać i przerobić obiekt na komercyjny – mówi menedżerka.

Biznes rozpoczął się dwa lata temu od dwuhektarowej działki i małego budynku. Rok temu teren powiększony został do 10 hektarów. Jednocześnie rosła też kolekcja zwierząt – na początku w Dobroniance było ich 30 sztuk, teraz jest blisko 300 zwierząt z 40 różnych gatunków.

Najcieplejsze uczucia zwiedzających budzą alpaki, ale są też kozy, wielbłąd, kangury, strusie, antylopy i jedyna w okolicy para reniferów. Do tego wiele mniejszych zwierząt: lisy fenki, kot serwal, mary patagońskie, indyki, żurawie, jeżozwierze, pawie i wiewiórki.

– Jesteśmy zoo kontaktowym. Można u nas karmić zwierzątka, można je dotykać. Kozy wychodzą do dzieci, króliczki biegają wolno, można też pogłaskać alpaczki po szyjkach – opowiada Agnieszka Manios.

Obiekt najwięcej klientów ma w letnie weekendy, bywa wtedy nawet 3,5 tys. osób dziennie. Jesienią i zimą gości przyciągnąć jest trudniej, dlatego Dobronian-

ka w chłodnym sezonie stawia na atrakcje sezonowe. Jesienią tworzona jest tu największa w Polsce tzw. farma dyniowa. W tym roku z zaprzyjaźnionego gospodarstwa przywieziono 50 ton dyń, z których powstały pomarańczowe dekoracje. Jest m.in. ogromna piaskownica z dyniami, romantyczne altanki i huśtawki wśród dyń, są też dwie dyniowe piramidy.

Dyniowe atrakcje mają nie tylko radować zwiedzających. Są też doskonałą reklamą. Klienci chętnie robi ą sobie przy nich zdjęcia i umieszczają w mediach społecznościowych, a wieści o atrakcyjności Dobronianki idą w świat.

Odwiedzający to głównie rodziny z dziećmi, mieszkańcy Łodzi i okolic. Najwięcej gości mieszka do 50 km od Dobronianki, ale bywają też osoby z Poznania, Konina a nawet z Warszawy. Właściciele uznali, że oprócz zwierząt w ogrodzie muszą też być inne atrakcje oraz oferta skierowana do dorosłych. Dlatego w Dobroniance działa gastronomia, można popływać wodnym flamingiem, zorganizować komunię, wesele i ślubną sesję zdjęciową lub spotkanie biznesowe. Latem są imprezy z pianą, zimą ogniska.

Nie tak łatwo nakarmić renifera

Ale nie brakuje też wyzwań. Biznes w dużej mierze uzależniony jest od pogody, bo to słoneczne dni przyciągają gości. Trzeba zapewnić warunki dla zwierząt, oraz wyżywienie. Dobronianka specjalizuje się w zwierzętach z chłodnej strefy klimatycznej, które nie potrzebują zimą dużych, ogrzewanych wybiegów. Ale i tak obiekt musi zapewnić specjalną karmę, minerały i suplementy, korzystać z konsultacji specjalistów, zatrudniać behawiorystów. Trudności sprawia choćby zapewnienie dobrostanu dla pary reniferów, którym w Polsce trzeba zapewnić zacienione miejsce latem i odpowiednią karmę przez cały rok. Zwierzęta przyzwyczajone do północnych mchów i porostów nie są bowiem w stanie przeżyć na polskim sianie.

Dobre perspektywy dla tego biznesu Agnieszka Manios przyznaje, że najtrudniejszy w tego typu biznesie jest początek, bo stworzenie warunków dla zwierząt wiąże się z ogromnymi kosztami. Jednocześnie jest to biznes przyszłościowy bo rodziny chcą wspólnie spędzać czas w wartościowy sposób. – Szukają rozrywki, ale nie chcą rozrywki prostej, takiej jak pójście do centrum handlowego. Chcą, żeby była w tym wartość dodana – mówi Agnieszka Manios.

Dlatego w planach są kolejne atrakcje dla klientów.

– Inwestycje się nie kończą, choć wszystko robimy własnymi środkami – podkreśla Agnieszka Manios. – Jesteśmy dobrym przykładem biznesu, który rozwija się i rozwijać się będzie – zapewnia.

W czerwcu otworzyła się kolejna atrakcja w regionie – Egzotarium w Radomsku. Tu też na początku była pasja właściciela obiektu Wojciecha Ciesielskiego. Od dziecka fascynowały go egzotyczne zwierzęta, odwiedził też wszystkie ogrody zoologiczne w Polsce, większość europejskich i do tego kilka na innych kontynentach. Sam też hodował zwierzęta. W pewnym momencie miał ich około setki, w tym alpaki, lemury, małpki, papugi ary a nawet kangury.

– Koszty utrzymania takich zwierząt są duże, dlatego narodził się pomysł, by otworzyć się na zwiedzających – wspomina Wojciech Ciesielski.

Przygotowanie zwierząt do kontaktu z obcymi zajęło mu dwa lata, ale prace budowlane trwały już tylko kilka miesięcy. W ten sposób powstało mini-zoo. To kameralne miejsce, w którym na 1,5 tys. mkw. otwartej przestrzeni oraz w pawilonie mającym 500 mkw. prezentowane są mniejsze zwierzęta, a także m. in. dwa rude kangury, cztery alpaki, kozy, gadające papugi ararauny i drapieżne koty – serwal i karakal. – Pokazujemy głównie zwierzęta wolierowe, wymagają ce mniejszej ilości miejsca, jednak woliery są większe, niż wymagane przepisami – podkreśla Wojciech Ciesielski.

Najcieplejsze

uczucia zwiedzających budzą alpaki, ale są też kozy, wielbłąd, kangury, strusie, antylopy i jedyna w okolicy para reniferów. Do tego wiele mniejszych zwierząt: lisy fenki, kot serwal, mary patagońskie, indyki, żurawie, jeżozwierze, pawie i wiewiórki. – Jesteśmy zoo kontaktowym. Można u nas karmić zwierzątka, można je dotykać. Kozy wychodzą do dzieci, króliczki biegają wolno, można też pogłaskać alpaczki po szyjkachmówi Agnieszka Manios, menedżer Dobronianki.

b / jesień 2022Strefa rekreacji24

Lemury wskakują gościom na ramiona

Największą atrakcją Egzotarium są cztery lemury. – Do lemurów można wejść, nakarmić je. Wskakują ludziom na głowy i ramiona. To największa atrakcja – podkreśla Wojciech Ciesielski. Do większości zwierząt można wejść, choć organizacja takich kontaktów wymagała wielu nakładów.

Wojciech Ciesielski podkreśla, że koszty hodowli zwierząt są spore. Zakup dwóch samców kangurów rudych to koszt ok. 30 tys, zł, utrzymanie takiej parki to wydatek ok. 500 zł miesięcznie. Kangurom w Radomsku trzeba też było zabezpieczyć wybieg i kupić specjalny, ogrzewany kontener.

– Ale drodzy są mięsożercy, na przykład duże węże jak pyton siatkowy, który potrafi zjeść kilkanaście kur miesięcznie, do tego potrzebuje ogrzewanego pomieszczenia – przyznaje Wojciech Ciesielski. Te koszty sprawiły, że początkowo właściciel Egzotarium nie wierzył w sukces finansowy swojego przedsięwzięcia.

– Wydawało mi się, że ciężko będzie zarobić, jeśli chce się trzymać zwierzęta w dobrych warunkach. Ale okazało się, że sezonowo jest to bardzo dobry biznes – wyjaśnia.

Optymistycznie patrzy też na sezon zimowy. – Mamy zapowiedziane wycieczki szkolne, dodatkowo planujemy warsztaty edukacyjne, podczas których dzieci zobaczą, jak opiekujemy się zwierzętami, jak je leczymy, poznają ich zwyczaje – mówi przedsiębiorca.

Na razie większość zwiedzających przyjeżdża z Radomska i powiatu radomskiego. Ale Egzotarium chce też wyjść z ofertą do mieszkańców innych miejscowości.

– Chcemy otworzyć drugie takie miejsce. Myślimy o okolicach Łodzi lub Tomaszowa Maz. Na razie rozglądamy się – mówi Wojciech Ciesielski. Chce też zdobyć kolejne zwierzęta m.in. ogoniaste małpy gerezy abisyńskie.

Dodatkowo Wojciech Ciesielski zajmuje się też otwieraniem mini

zoo dla klientów, którzy nie mają doświadczenia w takim biznesie.

– Tu jest potrzebna bardzo duża wiedza i doświadczenie. Ja zbierałem ją latami. Często wracam do domu i czytam, dzwonię po hodowcach, dopytuję – mówi przedsiębiorca.

Jak podkreśla, mini-zoo i agroturystyki ze zwierzętami nie da się prowadzić, jeśli nie jest to pasją. Bo kłopotów nie brakuje. Ciesielski przyznaje, że chociaż Egzotarium dba o podopiecznych, ludzie zgłaszają wątpliwości co do sytuacji zwierząt.

– Popada deszcz, alpaka powyciera się w błocie i wygląda strasznie i ludzie się niepokoją. Ale co możemy zrobić, jeśli alpaka chce się wytarzać? Nie będziemy jej przecież zamykać – mówi Wojciech Ciesielski.

Ale nawet, jeśli prowadzenie zoo sprawia kłopoty, posiadanie zwierząt to rekompensuje. Potrafią dać właścicielom dużo radości. – Zwierzę każdego dnia może zrobić coś innego i nas zaskoczyć – mówi Wojciech Ciesielski.

Centrum Handlowe Retkinia czynne jest przez cały tydzień

Przez siedem dni w tygodniu klienci z Łodzi i całego województwa mogą robić zakupy w Centrum Handlowym Retkinia przy ul. Maratońskiej 24/32. W budynkach na terenie Centrum mieści się ponad 120 stoisk, a ich najemcy reprezentują ponad 25 branż.

Działają tu sklepy spożywcze, przemysłowe, odzieżowe czy punkty usługowe. Do dyspozycji klientów jest także duży parking na 350 miejsc, a obiekt jest przystosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnością. W weekendy na terenie zewnętrznym organizowane są bazary, to dodatkowe ponad 400 stoisk handlowych. W sobotę jestgiełdaelektroniczna,naktórejoprócz elektroniki znajdziemy np. winyle czy pamiątki PRL-u.Wniedzielę organizowany jest Superbazar – tam można znaleźć m.in. odzież, buty, meble, książki czy

artykuły spożywcze – informuje Marta Kostrzewa, prezes Stowarzyszenia POLTARG zarządzającego CH Retkinia.

CH Retkinia jest czynne od poniedziałku do piątku od 7:00 (branża spożywcza) i od 9:00 (branża przemysłowa) do 17:00.

W soboty zakupy można zrobić w godzinach 7-14:00, a w niedziele w godzinach 9-14:00. Warto podkreślić, że sklepy i punkty usługowe są czynne także w niedziele niehandlowe. Jest to możliwe, gdyż tego dnia klientów obsługują właściciele sklepów, na co pozwalają przepisy.

CH Retkinia to także nowoczesność i energooszczędność. Na dachu zamontowano panele fotowoltaiczne, co znacznie obniżyło rachunki. Powierzchnie stoisk są zróżnicowane, dostosowane do potrzeb najemców. Cały czas rozszerzamy swoją ofertę. Otworzyła się u nas placówka Poczty Polskiej. Mamy usługi krawieckie, pralnię i sklep zoologiczny. Nasze stoiska spożywcze oferują produkty najwyższej

jakości,prosto od lokalnych producentów. Działa apteka, punkty z prasą, kwiaciarnie czy sklepy papiernicze. Można u nas zjeść i się uczesać czy skorzystać z usług kosmetyczki – podkreśla Marta Kostrzewa. Centrum dysponuje jeszcze wolnymi lokalami, oczekiwane branże to np. stoiska warzywne, piekarnie czy sklep rybny. W halach przy ul. Maratońskiej 24/32 jest również miejsce dla sklepu sportowego albo niedużej siłowni.

Warto pamiętać, że Centrum Handlowe Retkinia to okazja nie tylko do zrobienia doskonałych zakupów przez cały tydzień, od poniedziałku do niedzieli, ale też miejsce pracy dla kilkuset firm rodzinnych z Łodzi i z regionu łódzkiego.

Wysoka jakość, nowoczesność, dostępność i szeroka oferta – na najlepsze zakupy w Łodzi warto wybrać się do Centrum Handlowego Retkinia, ul. Maratońska 24/32.

Więcej na : https://www.chretkinia.pl/

/ jesień 2022 Strefa rekreacji 25

Agnieszka Błaszczyk, założycielka marki „Kroisię”, swoje ubrania tworzy z różnego rodzaju tekstyliów – zasłon, obrusów i poszewek. Najważniejsze jest to, że wszystkie materiały pochodzą z drugiej ręki

FOT.
ARCHIWUM PRYWATNE

„Zero waste”, czyli tchnij drugie ż ycie w sukienkę babci

i wyróżnij się w tłumie

Do tworzenia swoich dzie ł wykorzystują stare ubrania oraz resztki poprodukcyjne z zak ł adów krawieckich i tapicerskich

Nurt nazywany „zero waste” i „less waste” polegający na świadomej i oszczędnej konsumpcji, który ma maksymalnie ograniczyć jej negatywny wpływ na środowisko, trafił równie ż do świata mody. Jak się w niej objawia? Najprościej mówiąc, na drugim obiegu, czyli wykorzystywaniu rzeczy, które już zostały wyprodukowane. To nadawanie ubraniom i tekstyliom nowych form i zmiana ich przeznaczenia. „Zero waste” w modzie to odnawianie, przerabianie niechcianych, niepotrzebnych ubrań na coś innego, a potem umieszczanie ich znów w obiegu pod inną postacią. – Moda „zero waste” i „less waste” jest na tyle pojemna, że nawet z najmniejszych skrawków można utworzyć cudowne patchworkowe połączenia i wykorzystać elementy, które w normalnej masowej produkcji byłyby już odpadem – tłumaczy Agnieszka Błaszczyk z łódzkiej firmy „Kroi się”.

Coś z niczego, czyli jak wyróżnić się w tłumie Agnieszka przygodę z „zero waste” rozpoczęła od nauki szycia z wykorzystaniem ubrań i poszewek z lumpeksu.

– Pierwsza uszyta przeze mnie torba była połączeniem kilku par spodni, sukienki i była bardzo koślawa. Później bardzo chciałam zatrzymać wspomnienia po bliskiej mi osobie i uszyłam kolejną torbę, z jej rzeczy. Tym razem ładniejszą. Wiedziałam, że będzie to coś bardzo osobistego, coś więcej niż zdjęcie w portfelu, cały sentyment i historia pod ręką. Tak naprawdę, od tej potrzeby wspomnień się zaczęło, aspekt

„zero waste” pojawił się w później – dodaje Agnieszka Błaszczyk.

I tak powstało „Kroi się” – marka, pod której nazwą kryje się moda w duchu „zero waste”. Agnieszka swoje rzeczy – torby, ubrania i akcesoria tworzy z różnego rodzaju tekstyliów. Używa do tego m.in. zasłon, obrusów, poszewek, materiałów obiciowych i ubrań.

– Ważne jest jednak to, że wszystko pochodzi z drugiej ręki. Kupuję w lumpeksach lub dostaję od różnych osób, które chcą się pozbyć niechcianych rzeczy. Przerobienie ich na akcesoria zajmuje więcej czasu niż uszycie takich modeli na masową skalę. Ubrania często trzeba rozpruć, żeby odzyskać z nich materiał, a to trwa dłużej niż rozwinięcie beli materiału, z której wykraja się części. Do dyspozycji mam też nożyce zamiast noża do krojenia, wycinam elementy na podłodze zamiast na stole krojczym. Uszycie jednej rzeczy zajmuje od trzech do ośmiu godzin, w zależności od rodzaju i sposobu odzyskania materiału – opowiada Agnieszka.

W duchu „zero waste” szyje także Szymon Kot – założyciel marki „Pan Szymon Kot”. Do swoich projektów wykorzystuje resztki materiałów, skór samochodowych oraz innych „śmieci” dając im szansę na nowe życie, inspirując się przy tym sztuką muzealną.

– Pomysł pojawił się przypadkowo podczas sprzątania zalegających resztek materiałów. Pojawiło się pytanie, co z tym zrobić? Przecież to są dobre kawałki tkanin, jednak za małe, aby uszyć spodnie lub t-shirt. Przekładając je z jednej ręki do drugiej pomyślałem, że można coś z tego stworzyć. Natknąłem się w internecie na idee upcyklin-

gu i zobaczyłem, jakie ludzie robi ą piękne rzeczy. Równie często wyświetlały się malowane kurtki dżinsowe, które są teraz tak modne. Pomyślałem, że skoro dawanie drugiego życia odzieży poprzez malowanie jest tak modne, dlaczego nikt nie szyje na nich obrazów muzealnych? Prędko zacząłem ponownie szukać, tym razem bezskutecznie. Nikt nie zajął się tematem sztuki muzealnej przedstawionej przestrzennie za pomocą materiałów z odzysku. Wykorzystując to, co miałem na stanie, stworzyłem pierwsze dzieło – Interpretację Krzyku Muncha. I tak się zaczęła piękna upcyklingowo-zerowastowa przygoda z tekstylnymi obrazami na czele – mówi Szymon Kot.

Do tworzenia materiałowych dzieł sztuki wykorzystuje resztki poprodukcyjne z lokalnych zakładów krawieckich, tapicerskich i fabryk samochodowych. Na wsparcie w tej kwestii może liczyć również ze strony znajomych, którzy przynoszą bezużyteczne ubrania, nieużywane zasłony i firany. Jeśli są wyprane i w dobrym stanie, to zasilają stale rosnący wybór tekstur i kolorów w pracowni twórcy.

– Ubrania wykonane w duchu „zero waste” różnią się od sieciówkowych i butikowych tym, że są unikatowe, wykonane w jednym egzemplarzu lub w niewielkich nakładach. Zwykle są uszyte z większą dbałością o detale i zapewniają indywidualność swoim odbiorcom – podkreśla Szymon.

Na wykonanie swoich materiałowych dzieł sztuki Szymon Kot potrzebuje od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin. Każdy projekt jest wykonany z dbałością o najmniejsze detale. Dlatego jest jedyny w swoim rodzaju.

– Nie jestem w stanie wykonać drugiego obrazu identycznie, ze względu na szeroki wybór materiałów – dodaje Szymon Kot.

Test wytrzymałości, czyli nic cię nie zaskoczy

Zanim resztki i stare ubrania trafi ą na maszynę do szycia, najpierw muszą być wyprane. Jednak nie chodzi tu jedynie o czyszczenie, ale także o sprawdzenie jakości materiału.

– Czy już się nie skurczy, nie wyciągnie, nie zafarbuje. Bez względu na to, czy byłyby to nowe tkaniny z beli, czy używane ubrania, powinno się to robić. Opieranie i traktowanie gorącym powietrzem to dekatyzacja – materiały z beli potrafią się skurczyć o kilka centy-

/ jesień 2022 Strefa mody 27
b

metrów, co jest jedną z przyczyn wyciągania mniejszych rzeczy z pralki po zakupie nowych (sieciówki często pomijają ten proces) – tłumaczy założycielka marki „Kroi się”.

Na to samo zwracają uwagę Julia i Klaudia z „Mniejlepiej” – firmy, która także zajmuje się tworzeniem ubrań w duchu „zero waste”.

– Wszystkie materiały z drugiego obiegu są przez nas prane zaraz po zakupie i przechodzą wytrzymałościowy test pralki po przerobieniu – mówią Julia i Klaudia .

W ich sklepie można znaleźć rzeczy, których bazą były ubrania znalezione w babcinych szafach, zakupione na bazarach i w lumpeksach, a czasami przyniesione przez znajomych.

– Podstawowa różnica między naszymi rzeczami a tymi z sieciówek jest taka, że są niepowtarzalne. Rzadko się zdarza, że robimy kilka sztuk danego wzoru, więc prawdopodobieństwo, że spotkasz na ulicy kogoś z taką samą torbą, jest bliskie zeru. Wszystko, co wychodzi spod naszej maszyny jest pełne dokładności, ciepła i miłości. Dbamy o szczegóły i jakość. Rzeczy szyjemy tyle, ile trzeba. Niekiedy kilka godzin, innym razem kilkanaście dni – tłumaczą

Julia i Klaudia od zawsze lubiły oglądać pokazy, backstage, zdjęcia streetstylowe z fashion weeków i relacje blo-

gerek z tych imprez. Bardzo szybko zorientowały się jednak, że taki świat mody, to tony ubrań na wysypisku śmieci, ciężka praca w szwalniach i niskie płace.

– Postanowiłyśmy kształcić się zawodowo i działać w branży mody w jak najbardziej neutralny dla środowiska sposób – podkreślają.

To może być moda dla każdego Agnieszka, Julia i Klaudia zdają sobie sprawę, że – choć popularność „zero waste” w modzie rośnie – to sieciówki i masowa produkcja nie opuszczą nas tak szybko.

– Moda jest sposobem na wyrażanie siebie, dającym uczucie przynależności i statusu, a przy tym moda jest ogromną siłą napędową właśnie dla sieciówek – zauważa Agnieszka z „Kroi się”.

Julia i Klaudia z „Mniejlepiej” zwracają uwagę, że od 2 – 3 lat coraz więcej młodych osób odwiedza lumpeksy.

– W sklepach z odzie żą używaną można znaleźć dobrej jakości ubrania znanych marek, na które wiele osób nie może sobie pozwolić kupując je jako nowe – mówi Julia.

– Niestety, wśród nich pojawia się coraz więcej ubrań z sieciówek oraz z bardzo znanego chińskiego sklepu internetowego. Ostatnio było o tym głośno na Instagramie i ten trend widać w lumpeksach w całej Polsce – dodaje Klaudia.

Osoby starające się ż yć zgodnie z ide ą „zero waste” podkreślają, że przed każdym kolejnym zakupem warto się zastanowić, czy następna nowa bluzka, sukienka, koszula i spodnie są nam potrzebne. Agnieszka tłumaczy, że dostała od ludzi wiele niepotrzebnych im ubrań.

/ jesień 2022Strefa mody28
Szymon Kot łączy modę ze sztuką, w swoich projektach wykorzystuje resztki różnych materiałów
Unikalne, stworzone z niepowtarzal nych resztek ubrania mogą okazać się kluczem w tworzeniu swojego indywidualnego, niepowtarzalnego stylu b Kurtka w kolorze gęstego miodu, zrobiona przez Agnieszkę Błaszczyk z „Kroisię”
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

– Dobrze jest się przyjrzeć swojej szafie, co lubimy, w czym czujemy się dobrze, a co już zalega w oczekiwaniu na okazję, która nigdy nie nadejdzie. Jeśli te ubrania już nam się znudziły, a są w dobrym stanie, lepiej oddać je do przerobienia lub zrobić to samemu. Jeśli pora na odświeżenie garderoby, to wymarzonego płaszcza poszukać na Vinted albo w lumpeksie – radzi Agnieszka. I dodaje, że można też wesprzeć jakąś małą markę, która zajmuje się przetwarzaniem starych ubrań.

– Używane ubrania mają to do siebie, że często to, co miało się z nimi stać, już się wydarzyło i nie zaskoczą przekręconym szwem czy skurczeniem się po praniu – podkreśla Agnieszka.

Podobne rozwiązanie sugerują Julia i Klaudia. – Zafarbuj koszulki na inne kolory, dodaj do bluzy kolorowe naprasowanki (do kupienia w każ dej pasmanterii), zrób w jeansach dziury. Twoje stylówki zyskają zupełnie nowego wymiaru! A jak już musisz coś kupić – kup z drugiej ręki lub wymień się – zachęcają dziewczyny.

Niektórzy twierdzą, że moda w duchu „zero waste” i „less waste” wiąże się z wyrzeczeniami, bo zamiast łatwo

dostępnych ubrań w galeriach wybieramy te mniej popularne, stworzone przez twórców ubrań, które mogą wydawać się droższe.

Jak tłumaczy Szymon Kot, w większości przypadków moda „zero waste” wiąże się z pozornie wyższymi cenami, za to daje gwarancję lepszej jakości.

– Polecam przeliczyć sobie koszt jednego ubrania ze względu na liczbę użyć. Okazuje się, że t-shirt ze znanej sieciówki, kupiony za, przykładowo 40 zł, posłuży nam np. 7 razy zanim nie pojawi się pierwsza dziura lub nie skurczy się albo zmechaci w praniu. Z drugiej strony mamy t-shirt, który kosztował przykładowo 200 zł, a z którym nic się nie dzieje przez lata. Wybór wydaje się być oczywisty, jednak nie na pierwszy rzut oka – tłumaczy Szymon Kot.

Piękno nie ma rozmiaru, czyli bez wskazań na metce Agnieszka, Klaudia i Julia podkreślają tworzą ubrania zarówno w minimalnych rozmiarach, jak i tych plus size.

– Przerabiam męskie duże koszule na damskie, które mieszczą przeróż-

ne sylwetki. Im ktoś jest drobniejszy, tym po prostu luźniej się na nim układa. Sama kocham wszystko, co jest oversize. I taki rozmiar właśnie puszczam w ś wiat – bez wyra ź nego podziału na małe i duże. Nie chcę tego definiowa ć przez metkę . W swoim w ł asnym, ubraniowym s ł owniku określam je po prostu jako miłe i swobodne – tłumaczy Agnieszka z „Kroi się”.

W rozmiarach nie ograniczają się również Julia i Klaudia, które bardzo chętnie wykonują zamówienia indywidualne, szyte na miarę

– Przerabiamy ubrania od najmniejszych do największych, bo prawdziwa moda nie ma dla nas rozmiaru – podkreślają.

Młodzi ludzie coraz chętniej sięgają po oryginalne, niepowtarzalne rzeczy, które pozwolą im wyróż nić si ę w t łumie. Nie można tego osi ą gnąć ubieraj ą c si ę w identyczne t-shirty sprzedawane w tysiącach sztuk w sklepach sieciowych. Unikalne, stworzone z niepowtarzalnych resztek ubrania mogą okazać się kluczem w tworzeniu swojego indywidualnego, niepowtarzalnego stylu.

/ jesień 2022 Strefa mody 29

Ciuchy z recyklingu to nie tylko moda

Ubrania są jednym z najczęściej kupowanych produktów. Co roku zapełniamy szafy nowymi, nie zastanawiając się, z czego są produkowane i ile z nich trafia na śmieci. Na popularności zyskuje jednak podejście zero waste, czyli recykling ubrań w możliwie jak największym zakresie. Zarówno wśród konsumentów, jak i producentów odzieży.

stylnych. Najczęściej są nimi ubrania, ale również zasłony, pościel, ręczniki i firany. Obecnie ubrania są najszybciej przyrastającym odpadem na świecie. Przemysł odzieżowy jest drugim co do wielkości konsumentem wody na świecie oraz czołowym emitentem zanieczyszczeń. W ciągu ostatnich 15 lat produkcja tekstyliów podwoiła się.

Organizacja Ellen MacArthur Foundation opublikowała raport mówiący, że do odzysku trafia mniej niż 1 proc, zużytej odzieży. Recycling surowca zatem prawie nie istnieje. W ostatnich latach zaczęło się to nieco zmieniać, do 2025 roku mają obowiązywać, także w Polsce, dodatkowe indywidualne kosze na odpady tekstylne.

Według London Sustainability Exchange –brytyjskiej organizacji non-profit, każdego roku na świecie produkowanych jest ok. 80 mld sztuk ubrań, co oznacza 11 nowych ubrań w szafie każdego mieszkańca Ziemi rocznie. Jednocześnie na wysypiskach ląduje połowa z nich. Większość w ciągu zaledwie roku od chwili zakupu. Ich rozkład może trwać nawet kilkaset lat. Nylon i poliester rozkładają się nawet 50 lat, podczas gdy bawełna zaledwie od 1 do 5 miesięcy. W tym czasie do atmosfery ulatniają się szkodliwe związki metanu i dwutlenku węgla, co znacząco przyczynia się do globalnego ocieplenia, czego skutkami są anomalie pogodowe, których intensywność rośnie z roku na rok.

W dodatku wyprodukowanie jednej pary jeansów wiąże się ze zużyciem ponad 10 tysięcy litrów wody, a produkcja jednej koszulki pochłania ponad 2,7 litrów wody, czyli tyle, ile przeciętny człowiek wypija w ciągu 30 miesięcy?

Jak informuje Ogólnopolska Izba Gospodarcza Recyclingu, w Polsce rocznie powstaje ok. 2,5 miliona ton odpadów tek-

Na popularności zyskuje recykling odzieży. I nie chodzi tutaj o sekendhandy, które mają coraz większy udział w rynku odzieżowym. Zmiana nastawienia do ubrań ma odzwierciedlenie w indywidualnych działaniach, jak przeróbki odzieży, czy farbowanie.

– Przemysł tekstylny pozostawia olbrzymi ślad węglowy, zużywając mnóstwo energii i uwalniając różne niebezpieczne substancje. I choć to na barkach producentów odzieży spoczywa odpowiedzialność za stan naszego środowiska, to prawdziwe zmiany zależą od postawy każdego z nas - zauważa Michał Tracz, ekspert marki REKOL.

Firma jest autorem inicjatywy #REKOLoruj opierającej się na tym, by nie traktować kupowanych przez siebie ubrań „jednorazowo”, ale dostrzegać w nich długofalowy potencjał. Za pomocą nowoczesnych barwników do ubrań można szybko, prosto i bezpiecznie nadać ulubionym tekstyliom nowe życie.

Modne stają się manufaktury, które z ubrań z drugiej ręki z wykorzystaniem materiałów z odzysku tworzą zupełnie nowe projekty i kolekcje. Ich indywidualny charakter znajduje wielu nabywców, chcących ubarwić swój wizerunek, ale także odciążyć środowisko naturalne.

tekst: Jacek Klein
FOT. STABOSLAW/PIXABAY.COM / jesień 2022Strefa trendów30

Także firmy odzieżowe starają się podejmować działania zmniejszające skutki produkcji tekstyliów.

Przędza z poliestrowych odpadów

Firma odzieżowa LPP podpisała umowę współpracy z polskim start-upem Use Waste, której efektem ma być opracowanie innowacyjnej technologii produkcji przędzy z odpadów tekstylnych. Na mocy obowiązującego do końca 2023 roku kontraktu wypracowana zostanie naukowa metoda pełnego recyklingu zużytych tkanin poliestrowych w oparciu o ideę textile-totextile. Podpisana umowa jest kolejnym krokiem polskiego producenta w kierunku mody cyrkularnej oraz zmniejszenia ilości odpadów tekstylnych w branży odzieżowej. Na ten cel LPP zdecydowało się przeznaczyć do końca przyszłego roku kwotę 1 mln złotych.

- Branża odzieżowa od lat boryka się z problemem braku dostępu do technologii, która pozwalałaby w pełni wykorzystywać odpady tekstylne na potrzeby produkcji nowych tkanin. Obecnie mniej niż 1 proc. tekstyliów jest poddawanych recyklingowi, a to za sprawą braku na rynku technologii, które mogłyby być wykorzystywane na dużą skalę. Mając tego świadomość, już w 2019 roku, gdy ogłaszaliśmy naszą nową strategię zrównoważonego rozwoju, założyliśmy włączenie się w proces poszukiwania i rozpowszechnienia rozwiązania, które pozwoliłoby traktować zużytą odzież nie jako odpad, lecz zasób - wyjaśnia Dorota Jankowska-Tomków, dyrektor ds. zakupów i ESG w LPP.

Wybór firmy Use Waste jako wykonawcy podpisanej umowy nie był przypadkowy. Polski start-up tworzy zespół pod kierownictwem Adama Hańderka, pomysłodawcy i prezesa firmy Handerek Technologies, która stworzyła przełomową i opatentowaną technologię chemicznego przetwarzania odpadów z tworzyw sztucznych na surowiec w celu wytwarzania nowych i czystych tworzyw sztucznych lub niskoemisyjnych paliw alternatywnych.

- Od wielu lat śledzimy rozwój technologii recyklingu PET, jak również innych odpadów z tworzyw sztucznych. W rezultacie opracowaliśmy nowoczesną technologię, która została opatentowana i pozwala przetwarzać odpady tworzyw sztucznych w paliwa. Teraz chcemy iść o krok dalej i zająć się badaniami nad skutecznym i skalowalnym przetwarzaniem odpa-

dów odzieżowych, które są wielkim wyzwaniem dla przedsiębiorstw gospodarki odpadami. Dotychczas zużyte tekstylia były w niewielkiej części wykorzystywane jako nośnik energii w spalarniach odpadów, a w jeszcze mniejszym stopniu jako surowiec do produkcji włókien, a docelowo ubrań. W większości zaś zalegały na wysypiskach śmieci, zanieczyszczając środowisko - komentuje Adam Hańderek, dyrektor w Use Waste i Prezes Handerek Technologies.

Branża odzieżowa korzysta z coraz większej ilości tkanin pochodzących z recyklingu, ale najczęściej surowiec jest pozyskiwany z innych branż, w przypadku poliestru przede wszystkim z branży opakowaniowej, gdzie tkaniny powstają z przetworzonych butelek PET.

Współpraca pomiędzy LPP i Use Waste ma na celu opracowanie rozwiązania, które pozwoliłoby na ponowne wykorzystanie tekstylnych odpadów poliestrowych jako surowca do produkcji włókien i nadałoby im wartość materialną.

- Na razie postanowiliśmy skoncentrować się przede wszystkim na recyklingu tkanin poliestrowych, ale traktujemy to jako początek drogi do dalszych działań. Nie wykluczamy kolejnego etapu, jakim byłoby opracowanie rozwiązań na rzecz odzysku przędzy z mieszanek materiałowych, czyli takich tkanin, w których skład wchodzi np. poliester i bawełna lub poliester i wiskoza - wyjaśnia Dorota Jankowska–Tomków. Przed nami długa droga, ale konieczna do przebycia, aby upowszechnić modę cyrkularną z prawdziwego zdarzenia. Drugi, trzeci obieg jest przyszłością branży odzieżowej, ale musimy pamiętać, że każda odzież docelowo w pewnym momencie stanie się bezużytecznym odpadem, który trzeba będzie zagospodarować. Dlatego tak ważna dla nas jest moda cyrkularna, ale rozumiana przez pryzmat idei textile-to-textile - podsumowuje Dorota Jankowska–Tomków.

Obecnie, w branży odzieżowej większość tkanin, które poddawane są recyklingowi, jest kaskadowana do zastosowań o niższej wartości (downcykling), np. jako surowiec do wytwarzania ścierek, materiałów izolacyjnych czy wypełniaczy. Jak zapewniają naukowcy z Use Waste, celem nawiązanej z LPP współpracy ma być wypracowanie światowego standardu technologii transformacji tekstyliów poliestrowych w pełnowartościową przędzę przy uzyskaniu minimalnego impaktu na środowisko i maksymalizacji recyklingu odpadów.

FOT.MATERIA Ł Y PRASOWE Metki mówiące o produkcji odzieży w uwzględnieniem ochrony środowiska stają się standardem / jesień 2022 Strefa trendów 31

Korepetycje

ale popyt

ą

dro

Im bliżej matury, tym jest droż

Korepetytorzy nie narzekają na brak pracy. Popyt na dodatkowe nauczanie jest tak duży, że odmawiają kolejnym chętnym. Dobry korepetytor miesięcznie zarabia nawet 6 tys. zł na rękę. Najtańsze są korepetycje zdalne u studenta, ale na taka formę dodatkowych lekcji rodzice raczej rzadko się decydują

Edukacja
s
coraz
ższe,
na nie nie maleje.
ej
. FOT. 123 RF

Od rozpoczęcia roku szkolnego minęły dwa miesiące. Uczniowie podstawówek i szkół średnich są po pierwszych kartkówkach i sprawdzianach. Rodzice już wiedzą, czy ich pociechy potrzebują dodatkowych godzin z korepetytorem, czy wystarczy edukacja szkolna. Jak się okazuje, często jednak nie wystarcza…

Matematyka, fizyka, chemia, biologia...

Najwięcej pracy mają korepetytorzy uczący matematyki, fizyki, chemii i biologii. Doświadczony i renomowany nauczyciel tych przedmiotów za 45 minut bierze od 90 do 120 zł. Przy czym popyt na korepetycje jest tak duży, że najbardziej renomowali nauczyciele wybierają sobie uczniów. Korepetycje u studentów uczących przedmiotów ścisłych wypadają nieco taniej – od 50 do 80 zł. Cena zależy od poziomu edukacji ucznia – im bliżej matury, tym drożej. Cenę można zbić, jeśli w zajęciach bierze udział więcej uczniów, zazwyczaj maksymalnie trzech.

Po pandemii coraz popularniejsze są korepetycje zdalne. I to one są najtańsze, jednak wielu rodziców po dwóch latach zdalnego nauczenia zdecydowanie rezygnuje z tej opcji.

Igor, były student matematyki, za godzinę zegarową korepetycji on-line dla jednej osoby proponuje 100 zł, przy dwóch osobach koszt korepetycji wynosi 75 zł od ucznia.

Do kartkówki, matury i spotkań biznesowych Podobnie wypadają ceny w przypadku korepetycji z języków obcych: angielskiego, niemieckiego i hiszpańskiego.

W ofertach tego typu często poza przygotowaniami do trady-

cyjnych kartkówek, sprawdzianów, egzaminu ósmoklasisty i matury korepetytorzy-lektorzy oferują również naukę do egzaminów biznesowych, rozmów kwalifikacyjnych oraz wyjazdów zagranicznych.

Dwa razy drożej niż przed wakacjami

Pani Magda z Łodzi, mama dzieci w wieku 12 i 6 lat, co roku zapisuje je na korepetycje z języka angielskiego, hiszpańskiego i przedmiotów ścisłych. Po wakacjach usługi korepetytorów zdrożały, nawet dwukrotnie.

– Godzina lekcji to teraz często 100 zł, ale są nauczyciele, którzy chcą 150 i 200, jeśli chodzi o angielski – mówi kobieta.

Na korepetycje zdecydowała się z kilku powodów.

– Po pierwsze, nauczyciele w szkole skupiaj ą si ę tylko na dzieciach zdolnych, łatwych do prowadzenia, niewymagających pracy. Reszta albo goni korepetycjami, albo jest na dole stawki. Sposób nauczania koncentruje się tylko na wystawieniu oceny, wykazaniu braków, iluzorycznym wspieraniu ucznia w rozwoju i często wynikowym, a nie pedagogicznym dzia ł aniu – t ł umaczy ł odzianka.

Drugi powód, który wskazuje pani Magda, to brak zajęć z języków innych niż niemiecki i angielski dla najmłodszych uczniów.

– Syn chce uczyć się hiszpańskiego i nie ma szans na to bez prywatnych korepetycji, bo grupy się nie tworzą w szkołach j ę zykowych. Po trzech latach prób znalezienia zajęć w szkółce stwierdzam, że to chyba celowe działanie. Zyskują na tym lektorzy, którzy indywidualnie uczą najmłodszych. Dla dzieci w wieku 14 lat i starszych zajęcia już są – mówi mama 6- i 12latka.

– Studenci za godzinę zajęć biorą mniej, ale przy takich stawkach nie pozwolę sobie na ryzyko, że jednak coś pójdzie nie tak, jak powinno – podkreśla.

Za zajęcia z języka hiszpańskiego kobieta płaci 80 zł, podobnie za korepetycje z angielskiego. Korepetycje z matematyki, chemii i fizyki także kosztują ją 80 zł za godzinę. Dodatkowo za dojazd korepetytora musi dopłacić od 15 do 20 zł.

Studenci też nie narzekają na brak chętnych Choć rodzice szukają renomowanych nauczycieli, jednak studenci też nie narzekają na brak klientów. Weronika, która jest inżynierem architektem, a obecnie studentką Akademii Muzycznej w Łodzi, udziela korepetycji z matematyki uczniom z podstawówki i liceum w zakresie podstawowym. Oferuje przygotowanie do matury podstawowej, egzaminu ósmoklasisty, testów oraz sprawdzianów. Obecnie na jej zajęcia uczęszcza czworo ucz niów: dwie osoby z I klasy LO, jedna z VII i jedna z VIII klasy.

Weronika w związku z inflacją po wakacjach podniosła cenę. Korepetycje u dziewczyny jednak i tak nie wypadają najdrożej, bo 60 minut kosztuje 50 zł. Weronika widzi wiele powodów du ż ego zainteresowania takimi zajęciami.

– W szkole nauczyciel nie jest w stanie podchodzić indywidualnie do każdego ucznia, a – jak wiadomo – są lepsi i gorsi. Ponadto nauczyciele czę sto nie mają odpowiednich umiejętności pedagogicznych. Jeśli chodzi o matematykę , kluczowe jest zrozumienie działania, procesu, a nie nauka schematów – podkreśla studentka. I dodaje, że nie narzeka na zarobki.

– Wszystko zależy od liczby uczniów – mówi Weronika, studentka ucząca matematyki. – Często korepetytorzy mają do czterech uczniów dziennie, czasami zdarza się więcej. Jeżeli przeliczyć to przez cenę, czyli, powiedzmy, 80 zł za godzinę, to wychodzi całkiem pokaźna kwota.

„Papier i tusz do drukarki, paliwo – to wszystko kosztuje dużo więcej niż rok temu, dlatego też musiałam podnieść cenę”

Bardzo ważne jest dla niej, że korepetycje może dopasować do „okienek” dzieci, ponadto nauczyciel poświęca całkowitą uwagę efektom, które uczeń ma osiągnąć. Dlatego wybiera renomowanych pedagogów.

– Wszystko zależy od liczby uczniów – mówi Weronika. – Często korepetytorzy mają do czterech uczniów dziennie, czasami zdarza się więcej. Jeżeli przeliczyć to przez cen ę, czyli, powiedzmy, 80 zł za godzinę, to wychodzi całkiem pokaźna wypłata.

b
/ jesień 2022 Strefa edukacji 33

W roli korepetytora odnalazła się również Dominika, studentka kierunku dziennikarstwo, media i projektowanie komunikacji na Uniwersytecie Łódzkim, która udziela zajęć dodatkowych z języka angielskiego, matematyki, chemii, a często nawet fizyki i języka polskiego.

– Pracę jako korepetytor zaczęłam zaraz na początku liceum, chciałam sobie po prostu dorobić. Nie wiązałam z tym swojej przyszłości, a jednak zajmuję się tym aż do teraz i nic nie wskazuje, abym miała z tego zrezygnować – mówi dziewczyna.

Studentka uczy dzieci w różnym wieku i na różnym poziomie wiedzy. Jej najmłodszy uczeń ma 7 lat, a najstarszy – 18. Program prowadzonych przez

Utrzymując się z korepetycji trzeba być przygotowanym na to, że zajęcia są odwoływane, nieraz w ostatniej chwili

Dziewczyna stwierdza, że w tym roku chętnych jest o wiele więcej niż w latach poprzednich. Zajęcia zdalne podczas pandemii przyczyniły się do tego najbardziej.

nią zajęć jest zróżnicowany – czasem jest to nauka poprzez zabawę, a czasem zadania przygotowujące np. do egzaminu lub matury.

– Wszystko zależy od potrzeb ucznia i tego, co chce osiągnąć – nauczyć się do sprawdzianu, czy poszerzyć wiedzę – tłumaczy dziewczyna.

Dominika zdecydowa ła si ę na indywidualny cennik zajęć dla każdego ucznia, który waha się od 40 do 80 zł za godzinę zegarow ą zaj ęć stacjonarnych.

Z jakiego powodu rodzice najczęś ciej zwracaj ą si ę do niej o pomoc?

– Przyczyny są różne. To przede wszystkim potrzeba nadrobienia materiału szkolnego, wielu uczniów ma problem z konkretnym przedmiotem, inni chcą poszerzyć wiedzę i dobrze przygotować się do egzaminów lub matury. Zajęcia zdalne bardzo nakręciły rynek korepetycji, ponieważ dzieci mają problem z przestawieniem się na tryb stacjonarny i nadgonienie materiału z zajęć zdalnych – tłumaczy Dominika.

Uczniowie są po pierwszych sprawdzianach. Rodzice już wiedzą, czy ich pociechy potrzebują dodatkowych godzin z korepetytorem FOT. 123 RF
b / jesień 2022Strefa edukacji34

Najwięcej pracy mają korepetytorzy uczący matematyki, fizyki, chemii i biologii. Doświadczony i renomowany nauczyciel tych przedmiotów za 45 minut bierze od 90 do 120 zł Korepetycje u studentów uczących przedmiotów ścisłych wypadają nieco taniej – od 50 do 80 zł. Cenę można zbić, jeśli w zajęciach bierze udział więcej uczniów, zazwyczaj maksymalnie trzech.

Po pandemii coraz popularniejsze są korepetycje zdalne. I to one są najtańsze.

Licealiści sami szukają pomocy

Cz ę sto inicjatywa wychodzi od samych uczniów, najczęściej licealistów, których przytłacza wizja matury i rekrutacji na studia. Amelia, uczennica jednego z łódzkich liceów, marzy o dostaniu się na medycynę, jednak – jak zaznacza – bardzo boi się matury.

– Nie jestem pewna, czy to, co robimy na zaj ę ciach, jest wystarczaj ą ce. Cz ę sto nie rozumiem niektórych zadań z chemii, ale nauczyciel musi gonić z materiałem i nie może pięć razy tłumaczyć tego samego. Poprosiłam rodziców o korepetycje z biologii, chemii i matematyki, bo chciałabym się dostać na wymarzone studia – tłumaczy licealistka.

Ile może zarobić korepetytor?

Nauczyciele i studenci zaznaczają, że utrzymując się z korepetycji trzeba być przygotowanym na to, że zajęcia są odwoływane, nieraz w ostatniej chwili.

– Nigdy nie wiem, ile zaplanowanych korepetycji w ciągu miesią ca się nie odbędzie, zatem ciężko przewidzieć sumę końcowa za miesiąc – podkreśla Dominika. – Korepetycje to spory zastrzyk gotówki, ale najlepiej, gdy towarzyszy to innej pracy. Chociaż zamiast odpoczynku po pracy, korepetytorzy zaczynają lekcje, co może wpłynąć np. na relacje rodzinne – zauważa studentka.

Najbardziej rozchwytywani korepetytorzy mogą zarobić ponad 6 tys. zł netto miesięcznie. Studenci najczęściej zarabiają kilkaset złotych z racji tego, że jest to dla nich praca dorywcza.

Dominika zwraca uwagę jeszcze na jedno: – Papier i tusz do drukarki, paliwo, to wszystko kosztuje o wiele więcej niż rok temu, dlatego też musiałam podnieść cenę – tłumaczy studentka.

Aneta Niedźwiedzka, właścicielka sklepu Brystol z artykułami szkolnymi i piśmienniczymi, zauważa, że niektóre artykuły zdrożały dwukrotnie.

Praca korepetytora wymaga zaangażowania i dużej cierpliwości. Rodzice nie zawsze to doceniają

– Z początkiem roku był bardzo duży problem z tekturą i papierem – tłumaczy. – W ciągu roku blok techniczny zdrożał z 2,50 do 3,80 zł. Cena zeszytów podskoczyła o 30-60 gr w zależności od rodzaju, grubości i okładki. Na początku nie odczuwaliśmy tej różnicy, bo my jako hurtowania mieliśmy wcześniej zrobione zapasy, które sprzedawaliśmy po niższych cenach. Po wakacjach to się zmieniło.

Często wykorzystywany przez korepetytorów papier do drukarki w ciągu pół roku zdrożał prawie o 100 proc.

– Warto zaznaczyć, że tego papieru nie było, my jako hurtownia musieliśmy bardzo długo

czekać, a nawet zapisywać się na jego dostawy. Obecnie zauważyliśmy, że produkt ten ma nieco niższą cenę – dodaje Aneta Niedźwiedzka.

Korepetycje to nie tylko czas spędzony z uczniem Według Dominiki, studentki dziennikarstwa, praca korepetytora wymaga dużej cierpliwości i zaangażowania. Przed zajęciami Dominika poświęca dużo czasu na przygotowanie materiałów, drukowanie, przygotowanie planu zajęć. Dzieci są różne i wiele razy zdarza się, że materiały, które przynosi, są gubione lub wyrzucane.

– Czasem rodzice win ę za niepowodzenia ucznia zrzucaj ą na korepetytora. Jednak większość moich uczniów bardzo się stara. Z lekcji na lekcję s ą przygotowani i ch ę tni do nauki. Ich sukcesy w szkole dają mi wiele radości – podkreśla studentka.

FOT. 123 RF
/ jesień 2022 Strefa edukacji 35
/ jesień 2022Strefa marki36 FIAT 126 NA MIARĘ XXI WIEKU PODBIJE ŚWIAT? Włoskie biuro zaprojektowało nowego fiata 126. Trzeba przyznać, że fiat vision wygląda imponująco. Czy ma on szansę wejść do seryjnej produkcji? tekst: Jacek Drost

tekst: Jacek Drost

Jest większy, przestronniejszy, nowocześniejszy, ale z charakterystyczną kanciastą sylwetką i kwadratowymi światłami – tak włoskie biuro projektowe Ma-De Studio z Como pod Mediolanem wyobraża sobie fiata 126p w XXI wieku. Na dodatek projektanci wizjonerskiego „maluszka” chcieliby wyposażyć go w elektryczny silnik, co przy obecnych cenach benzyny i światowych trendach dotyczących ochrony środowiska byłoby jego dodatkowym atutem. Czy taka wersja mogł aby podbić ś wiat? Polskę na pewno, z racji tego, ż e nad Wisłą fiacik stał się samochodem kultowym.

Powstał model na miarę XXI wieku Międzynarodowe biuro projektowe Ma-De Studio, założone w 2015 roku przez Andre ę Della Vecchi ę i Woody’ego Chu, specjalizuje się w opracowywaniu innowacyjnych projektów i inteligentnych rozwi ą za ń . Współpracuje z partnerami i klientami na całym świecie, za swoje projekty by ł o wielokrotnie nagradzane. Od jakiegoś czasu jest o nim głośno nad Wisłą za sprawą zmodyfikowanej wersji fiata 126p, którego produkcja w Polsce zakończyła się 20 lat temu, ale wielu naszych rodaków nadal z wielkim sentymentem wspomina popularne od lat 70. ub. wieku maluchy.

Andrea Della Vecchia, szef studia Ma-De, zdradził swego czasu portalowi dziennik.pl, że do zaprojektowania nowej wersji fiata skłoni ła go... epidemia koronawirusa.

– Zawsze pasjonowałem się samochodami, a kwarantanna da ł a mi „mo ż liwo ść ” zwolnienia i pracy nad pierwszym projektem motoryzacyjnym. Wraz z moim asystentem Giuseppe Cafarelli zaprojektowaliśmy koncepcję w pełni elektrycznego 4-osobowego nowego fiata 126 vision – powiedział Andrea Della Vecchia. Doda ł , ż e wa ż ne by ł y tak ż e wzgl ę dy emocjonalne, ż e bo fiata mia ł a jego ciocia i by ł to jeden z pierwszych samochodów, jakim jeździł.

W studio Ma-De przypominają, że fiat 126 był czteroosobowym samochodem miejskim z tylnym silnikiem, wprowadzonym przez Fiata w październiku 1972 roku na Sa-

/ jesień 2022 Strefa marki 37
Ł UKASZ KOLEWI Ń SKIMA-DE STUDIO
b

lonie Samochodowym w Turynie jako zamiennik fiata 500. Był to jeden z najbardziej udanych modeli, którego całkowita produkcja sięgnęła prawie 4,7 miliona sztuk.

– W tej nowej koncepcji 126 nie traci swojej tożsamości, ale raczej zostaje ona wzmocniona. W przypadku 126 vision zdecydowaliśmy się zachować, przyjmując nową interpretację, kontur i kilka charakterystycznych elementów stylistycznych, takich jak zwężający się dach z tyłu i kwadratowe reflektory zdominowane przez linię charakteru otaczającą pojazd – podkreślają projektanci z biura Ma-De.

Koncepcja fiacika na miarę XXI wieku, urodzona jako ćwiczenie prostego stylu, zwróciła uwagę projektantów i fanów motoryzacji na całym świecie. Znalazła się na łamach m.in. TopGear, Goodwood Road & Racing, Elle Decor. Prestiżowy magazyn Yanko Design ocenił, że koncepcja włoskiego studia „przywołuje nostalgię dzięki eleganckiemu wzornictwu”.

– Ten elektryczny koncept fiata 126 musi stać się rzeczywistością – napisał z kolei motoryzacyjny portal Hotcars.com. Wtórował mu portal Goodwood Road & Racing: „Fiat musi zbudować tę wizję 126”.

Kultowy samochód Polaków

Mimo dobrych recenzji trzeba mieć świadomość, że od koncepcji do produkcji daleka droga. Jednak w Polsce nowa wersja elektrycznego „maluszka” mogłaby liczyć na wielu zwolenników, wszak to na starszej wersji 126p całe pokolenia Polaków łapało bakcyla motoryzacji, a w Polsce fiat 126p stał się samochodem kultowym.

Kiedyś do jego produkcji przyczyniła się sytuacja społeczno-ekonomiczna w kraju. W latach 70. XX gospodarka znajdowała się na równi pochyłej, wszystkiego brakowało, ceny drastycznie szły w górę, nastroje w społeczeństwie z dnia na dzień były coraz gorsze, władza ludowa zaś grzęzła w kolejnych posiedzeniach, plenach, sprawozdaniach i obietnicach. Efektem były strajki w grudniu 1970 r., kiedy to w ciągu pięciu dni na Wybrzeżu zginęło 45 osób, a Wiesław Gomułka musiał ustąpić ze stanowiska pierwszego sekretarza. Jego miejsce zajął Edward Gierek, który – by uspokoić nastroje robotników – obiecał produkcję samochodu małolitrażowego dla zwykłego Kowalskiego, na który byłoby stać i robotnika, i inżyniera.

„Dla wszystkich było jasne, że nie chodziło o nową wersję syreny 110, której projekt opracowywano od kilku lat. Nie miało to sensu, konstrukcja bowiem opierała się na podwoziu i układach jezdnych dotychczasowego modelu, czyli na przestarzałej technologii. Zmiany dotyczyły głównie kształtu nadwozia. W tej sytuacji było zrozumiałe, że chodzi o zupełnie nowe auto. Polscy konstruktorzy nie byli w stanie opracować go w krótkim czasie. A zatem pozostawało tylko kupienie licencji. (...) Głównym warunkiem, jaki stawiała Polska, była spłata licencji gotowymi autami albo chociaż podzespołami” – pisze Przemysław Semczuk w książce „Maluch biografia”.

Chętnych do zrobienia interesu z Polakami było kilku – Renault, Citroën, Volkswagen, Ford, Toyota i Fiat. Ale z różnych przyczyn (np. bariery cenowej

w przypadku oferty Francuzów czy językowej oraz odległości w przypadku Japończyków) warunki przedstawione przez Włochów okazały się najlepsze.

Tymczasem naród spragniony własnych czterech kółek snuł przez kolejne miesiące domysły, kto wygra, jaki to będzie model, gdzie i kiedy ruszy produkcja, ile będzie kosztował. Na łamach prasy motoryzacyjnej (nielicznej) toczyły się zażarte fachowe dyskusje, na którą firmę padnie, władza zaś milczała jak zaklęta, sprawa była objęta ścisłą tajemnicą.

Tak było do 30 października 1971 r., kiedy to prasa, radio i telewizja podały sensacyjną wiadomość, że wybór padł na Fiata. Umowa o współpracy z Włochami została podpisana dzień wcześniej, choć tak naprawdę podpisano dwie umowy: jedną w Turynie w sali Muzeum Motoryzacji i dotyczyła współpracy naukowo-technicznej pomiędzy Mini-

/ jesień 2022Strefa marki38
W Polsce fiat 126p stał się samochodem-legendą. To od niego wielu rodaków zaczynało przygodę z motoryzacją
Pojazd w nowym projekcie jest wi ę kszy, przód podkre ś laj ą ł adne kwadratowe reflektory LED do jazdy dziennej. Elektryk Vision 126 równie ż posiada ś ci ę ty ty ł b

sterstwem Przemysłu Maszynowego PRL a Spółką Akcyjną Fiat, drugą natomiast zawarto w Warszawie, był to kontrakt „O współpracy technicznej i licencji” pomiędzy Przedsiębiorstwem Handlu Zagranicznego Pol-Mot a Fiatem.

Informacja o podpisaniu umowy z włoskim Fiatem jeszcze bardziej rozpaliła wyobraźnię Polaków. Tym bardziej, że media nie podawały (bo i nie wiedziały), jaki konkretnie model będzie produkowany.

Jako pierwsze informację o tym, że będzie to fiat 126, podało „Słowo Powszechne”. Gazeta powołała się na francuskie czasopismo „L’Auto-Journal”, które przedstawiło fotografię modelu fiata, podało jego symbol 126 i przepowiadało mu powodzenie, pisząc: „krótkie fiaty mają długi żywot”. Emocje nad Wisłą sięgnęły zenitu, kolejnym doniesieniom prasowym nie było końca. Wszystko stało się jasne 9 listopada 1971 r., kiedy to na placu Defilad w Warszawie odbyła się, kilka dni po premierze w Turynie, pierwsza publiczna prezentacja fiata 126 w Polsce.

Niedługo później rozpoczęło się wielkie testowanie fiacika. Przywilej ten przypadł w udziale głównie kierowcom rajdowym i dziennikarzom zajmującym się tematyką motoryzacyjną. W Polsce zapanowała euforia, pochlebstwom na temat osiągów i możliwości technicznych fiata nie było końca, choć tu i ówdzie pojawiały się głosy krytyczne, że samochód jest za mały, rodziły się pierwsze dowcipy o maluchu.

Bielsko-Biała i Tychy domem dla fiacika

Tymczasem w Bielsku-Białej od dłuższego czasu trwały przygotowania do uruchomienia produkcji nowego modelu. Ruszyły już w czasie, kiedy Wytwórnia Silników Mechanicznych zaczęła składać syreny (w styczniu 1971 roku zakład zmienił nazwę na Fabryka Samochodów Małolitrażowych).

Dyrektor Ryszard Dziopak zadeklarował, że pierwsze samochody opuszczą linię produkcyjną w październiku 1973 r., czyli dwa lata od podpisania kontraktu i – prawdę mówiąc – mało kto wierzył, że to się uda. Nawet Włosi przyzwyczajeni do działań na wolnym rynku, gdzie liczy się czas (w socjalizmie wszystko zaś trwało dwa, a nawet trzy razy dłużej), uważali, że zadanie nie jest możliwe do wykonania. Ale presja na uruchomienie produkcji była ogromna.

Ostatecznie terminów udało się dotrrzymać – pierwszych sto fiatów 126 powstało w zakładzie Fiata we włoskim Cassino we wrześniu 1972 r. Z kolei pierwszy, zmontowany z włoskich części Polski Fiat 126p został zbudowany w bielskiej Fabryce Samochodów Małolitrażowych 6 czerwca 1973 r. Do końca 1973 r. fabryce udało się wywiązać z zobowiązań produkcyjnych – z taśmy zjechało 1,5 tys. fiatów, 33 tys. syren i tysiąc syren bosto. W porównaniu z włoską fabryką w Cassino, gdzie codziennie (!) zjeżdżało 1,5 tys. aut, to tyle co nic, ale jak na polskie warunki to osiągnięcie było wyjątkowe. Na tyle wybitne, że władza ludowa chętnie podkreślała, że to załoga wyszła z inicjatywą wykonania dodatkowych egzemplarzy i stanęła ma wysokości zadania. Zainteresowanie zakupem fiata 126 było ogromne. Ludzi nie odstraszała nawet cena, choć rozczarowała przeciętnego Kowalskiego. Liczył on, że maluch będzie tani, tymczasem fiat kosztował 69 tys. zł, czyli o 3 tys. zł mniej niż trabant i 5 tys. mniej niż syrena, ale i tak nadal – mimo zapowiedzi władz partyjnych – nie było na niego stać zwykłego robotnika. Ogółem w ciągu 28 lat wyprodukowanych zostało 3 128 313 fiatów, z czego w fabryce w Bielsku-Białej - 1 152 325, a w tyskich zakładach – 1 975 988.

W Polsce fiat 126 p stał się samochodem kultowym. Czy nowy maluch ma szansę zrobić taką karierę jak jego poprzednik? Na razie jest koncepcja. Pierwszy krok został zrobiony...

/ jesień 2022 Strefa marki 39
Nowy fiat jest dłuższy od swojego poprzednika, ale zachował kanciastą sylwetkę MA-DE STUDIO
KIA OD A DO Z Samochody marki Kia są obecne we wszystkich kategoriach modeli osobowych, od miejskiej Kia Picanto do elektrycznego SUV-a EV6. Teraz kia zapowiada przyspieszenie przejścia na samochody elektryczne (BEV) i osiągnięcie ich rocznej sprzedaży na poziomie 1,2 mln sztuk Tekst: Ryszard M. Perczak / jesień 2022Strefa motoryzacji40

Sukces marki Kia w segmencie aut elektrycznych to w dużej mierze zasługa modelu EV6, który zadebiutował pod koniec ubiegłego roku

/ jesień 2022 Strefa motoryzacji 41

Kia stawia na elektromobilność i wygodę kierowcy

Koreańska marka ogłosiła, że do końca obecnej dekady zamierza sprzedawać 4 mln samochodów rocznie, w tym ponad 2 mln aut z napędem elektrycznym bądź hybrydowym

Samochody marki Kia są obecne we wszystkich kategoriach modeli osobowych, od miejskiej Kia Picanto do elektrycznego SUV-a EV6. Znajdziemy w nich także wszystkie możliwe rodzaje napędów.

Wizja do 2030

Kia ogłosiła niedawno, jak będzie wyglądała jej przyszłość do końca tej dekady. Otóż złożą się na nią cztery kluczowe cele biznesowe, które obejmują – sprzedaż 4 mln aut rocznie (w tym ponad 2 mln aut z napędem elektrycznym

lub hybrydowym), przyspieszenie przejścia na samochody elektryczne (BEV) i osiągnięcie ich rocznej sprzedaży 1,2 mln sztuk, rozszerzenie oferty samochodów połączonych z siecią i wprowadzenie technologii autonomicznej jazdy we wszystkich nowych modelach oraz objęcie pozycji światowego lidera pod względem oferty aut konstruowanych na konkretne potrzeby. W ramach realizacji tego ostatniego celu marka planuje stworzyć specjalny kanał komunikacji, który będzie poświęcony tego rodzaju pojazdom.

Marka chc ąc umocnić swoją wiodącą pozycję na rynku samochodów elektrycznych, w przyszłym roku wprowadzi do pro-

dukcji nowy flagowy model EV9. Jest to duży SUV z nadwoziem o długości ok. 5 m, który będzie przyspieszał od 0 do 100 km/h w 5 sekund i miał zasięg ok. 540 km. Kia EV9 będzie mogła zapewnić sobie zasięg 100 km po zaledwie 6 minutach ładowania!

Mocna w każdej grupie Tymczasem w salonach sprzedaży wciąż dominują modele z napędem konwencjonalnym, począwszy od miejskich Kia Picanto, poprzez crossovery Stonic i Niro, a na sportowym Stingerze skończywszy. Marka Kia jest w Polsce bardzo ważnym graczem przede wszystkim w segmencie modeli klasy kompakt. Reprezentująca ten segment rodzina Ceed składa się aktualnie z następujących modeli: Ceed, Ceed Kombi, Ceed Kombi PHEV, Proceed, XCeed, XCeed PHEV i nowa XCeed, która dołączyła do oferty we wrześniu. Premiera pierwszej Kia cee’d (wtedy jeszcze właśnie tak pisanej) miała miejsce w 2006 r. Mimo iż w segmencie kompaktów, w którym plasował się ten samochód, od lat jest bardzo ciasno, to nowa Kia szybko znalazła się w czołówce sprzedaży. Jej atutami była atrakcyjna cena, nowoczesny wygląd i ekonomiczne napędy. Z upływem czasu okazało się, że kompaktowe Kia są także niezawodne i niedrogie w utrzymaniu. Kiedy w 2018 r. debiutowało trzecie pokolenie tego modelu (już jako Ceed), nikt nie miał wątpliwości, że oto pojawia się poważny konkurent podobnej wielkości aut z Niemiec, Francji i Japonii.

Trzecia generacja Kia Ceed zaistniała jako 5-drzwiowy hatchback, 5-drzwiowe kombi oraz 5drzwiowy shooting break (ProCeed), czyli skrzyżowani kombi z liftbackiem i limuzyną. Ta ostatnia wersja nadwoziowa była wtedy nowością w segmencie C, gdyż wcześniej na ten rodzaj nadwozia

W salonach sprzedaży Kia wciąż dominują modele z napędem konwencjonalnym. Jednak Kia jest jedną z marek, która najbardziej konsekwentnie „elektryfikuje” gamę swoich modeli

/ jesień 2022Strefa motoryzacji42
Kia Sorento napędzana jest silnikiem hybrydowym plug-in (PHEV)
FOT. KIA POLSKA

Kia Charge zapewnia kierowcom dostęp do jednej z największych na świecie publicznych sieci ładowania, z ponad 300 tys. punktów ładowania w 29 krajach w Europie.

mogliśmy liczyć jedynie w grupie aut premium.

Jak elektryfikować, to na poważnie

Kia jest jedną z marek, która najbardziej konsekwentnie „elektryfikuje” swoje modele. Aktualnie w ofercie są auta wyłącznie napędzane silnikami elektrycznymi:eSoul, e-Niro i EV6, hybrydami plug-in (PHEV): Niro, XCeed, Ceed Kombi, Sportage i Sorento, tzw. zwykłą hybrydą (HEV): Niro i z „miękką” hybrydą: XCeed.

Działania Kia nie ograniczają się tylko do projektowania i produkcji aut napędzanych energią elektryczną. Marka systematycznie wzmacnia swój zrównoważony rozwój również poprzez działania mające na celu zapewnienie użytkownikom aut na prąd ich bezproblemową eksploatację. Jak to robi? Np. poprzez dodanie kolejnej sieci ładowania (dostępnej w całej Europie), która do zasilania ładowarek wykorzystuje tylko energię ze źródeł odnawialnych.

/ jesień 2022 Strefa motoryzacji 43
FOT. KIA POLSKA FOT.KIA POLSKA Producent model Kia Rio reklamuje jako idealny do miasta FOT. KIA POLSKA
b

Kia w tych sprawach już współpracuje z IONITY, które zapewnia ekologiczne rozwiązania ładowania wzdłuż autostrad w Europie. Najnowsze zawarte partnerstwo – z Digital Charging Solutions (DCS) – oznacza, że kierowcy aut elektrycznych marki Kia mogą cieszyć się korzyściami, które płyną z jazdy bezemisyjnymi autami i z faktu, że ich ładowanie zostanie zrekompensowane energią ze źródeł odnawialnych.

We współpracy z DCS Kia Charge zapewnia kierowcom dostęp do jednej z największych na świecie sieci ładowania (ponad 300 tys. punktów w 29 krajach Europy). Użytkownicy ogólnoeuropejskiej usługi ładowania w publicznych punktach ładowania mają dostęp do oferty wszystkich głównych operatorów za pośrednictwem jednej platformy, która zapewnia łatwość użytkowania.

Lokomotywa sukcesu Sukces marki Kia w segmencie aut elektrycznych to w dużej mierze zasługa modelu EV6, który zadebiutował pod koniec ubiegłego roku. Ten elektryczny SUV nowej generacji zyskał bardzo dobre recenzje nie tylko za design, technologię, jakość wykonania, przestronność kabiny i bagażnika, precyzję prowadzenia, zasięg w warunkach rzeczywistej eksploatacji i osiągi, ale także za krótki czas ładowania akumulatora (18 minut od 10 do 80 proc. pojemności podczas ładowania na szybkiej ładowarce). Kia EV6 zdobyła też tytuł europejskiego Samochodu Roku 2022, jako pierwsze auto koreańskiego producenta w blisko 60-letniej historii tego prestiżowego konkursu. Z kolei Kia EV6 w wersji GT z uwagi na łączną moc silników i osiągi (585 KM i przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 3,5 sek. i prędkość maksymalną 260 km/h) jest porównywana do aut supersportowych.

Elektryczna lub hybrydowa

W zestawie elektrycznych Kia jest też nowa Niro – oferowana, do wyboru, z napędem hybrydowym (HEV), hybrydowym typu plug-in (PHEV) i elektrycznym (BEV) umożliwiając kierowcom wybór

/ jesień 2022Strefa motoryzacji44
FOT. KIA POLSKA FOT. KIA POLSKA FOT. KIA POLSKA
b

rodzaju napędu, który najlepiej odpowiada ich potrzebom.

Nowe Niro łączy duży zasięg 460 km i bardzo dobre osiągi. Maksymalna moc silnika elektrycznego wynosi 204 KM. Maksymalny moment obrotowy ma wartość 255 Nm. Maksymalna prędkość wynosząca 167 km/h i przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 7,8 sek. sprawiają, że Niro EV umożliwia kierowcom bezproblemową jazdę w każdych warunkach. Doładowanie baterii w tym aucie od 10 do 80 proc. za pomocą szybkiej ładowarki prądu stałego trwa 43 minuty.

Gorąca premiera Tymczasem do polskich salonów trafiła już odświeżona XCeed. Ten cieszący się dużym powodzeniem model ma nowy, jeszcze bardziej wyrazisty wygląd, ulepszone wnętrze, nową wersję wyposażenia GT-Line o sportowym stylu oraz wydajne i zelektryfikowane układy napędowe. Nowa XCeed, jak na jeden z najbardziej zaawansowanych technologicznie aut w swojej klasie przystało, zapewnia dostęp do najnowszej technologii, w tym do zaawansowanych systemów bezpieczeństwa, łączności i multimedialnego.

/ jesień 2022 Strefa motoryzacji 45
W zestawie elektrycznych Kia jest też nowa Niro – oferowana, do wyboru, z napędem hybrydowym (HEV), hybrydowym typu plug-in (PHEV) i elektrycznym (BEV)
FOT. KIA POLSKA Chcesz zaopatrzyć swój butik? Stoisko na lokalnym ryneczku? Sklep internetowy?  pn. i pt. od 4.00 do 9.00  693 352 688 bazargluchow w jednym miejscu! 400zł ZA BOX ceny OD Chcesz u nas handlować? Jesteś producentem lub importerem?  HURTOWE CENTRUM POLSKI

Strefa sportu

opracował: Mateusz Tkarski

Piłka nożna na całym świecie generuje przychody i zyski wartości setek miliardów dolarów. Wpł ywy z biletów, prawa do transmisji telewizyjnych, sprzedaż gadżetów czy wreszcie transfery – to źródła zasilające klubowe kasy i konta piłkarzy. Krajowe kluby nie należą do finansowych krezusów w skali Europy czy świata, ale najbogatsze mogą pochwalić się pokaźnymi budżetami.

Finansom klubów przyjrzała się firma Deloitte w raporcie „Piłkarska liga finansowa – sezon 2021/2022”. Wynika z niego, że łączne przychody klubów Ekstraklasy z działalności operacyjnej (tzn. bez uwzglę dnienia transferów) osiągnęły najwyższą wartość w historii naszych rankingów – aż 715,1 mln zł.

– Kluby Ekstraklasy zanotował y rekordowe 102,6 mln zł przychodów z dnia meczowego, co oznacza wzrost o 78,4 mln zł sezon do sezonu. Poprzedni najwyższy wynik z tego źródła wynosił 96 mln zł i został on osiągnięty w 2017 roku. Brak ograniczeń zwi ą zanych z pandemi ą wpłynął pozytywnie na kondycję klubów piłkarskich – piszą analitycy Deloitte.

Jednak największym źródłem przychodów okazało się źródło transmisji – otrzymywane głównie z Ekstraklasy SA za prawa telewizyjne oraz scentralizowane prawa marketingowe oraz z UEFA za grę w europejskich pucharach. Z tego tytułu kluby zaksięgowały 321,6 mln zł przychodu. Kolejne lata powinny przynieść wzrosty w tej kategorii ze względu na nowy kontrakt telewizyjny oraz – mamy nadzieję – na coroczną grę w fazie grupowej europejskich pucharów co najmniej jednego polskiego zespołu.

Bilety to niewielki procent Na pierwszym miejscu pod względem wpływów uplasowa ł a si ę Legia Warszawa z przychodami na poziomie 155,2 mln zł. To już jedenasty raport z rzę du, w którym klub

/

W wymiarze finansowym sezon 2021/2022 był rokiem o najwyższych w historii przychodach klubów. Łącznie z uwzględnieniem transferów osiągnęły one 861 mln zł. Warto odnotować także kolejny rekord, jeśli chodzi o wypłaty z Ekstraklasy przekazane z tytułu scentralizowanych praw mediowych i marketingowych. Środki te stanowiły jednocześnie najważniejszą grupę przychodów klubów, a kwota do podziału wyniosła 245 mln zł i była o 15 mln zł wyższa niż w poprzednim sezonie.

Piłka nożna to niezły biznes. Na czym i ile zarabiają kluby? Ponad 700 mln zł wyniosły w ubiegłym sezonie przychody klubów Ekstraklasy. W pierwszej lidze przychody wyniosły ponad 150 mln złotych FOT.JARMOLUK/PIXABAY.COM
jesień 2022

W ciągu 10 lat przychody klubów Ekstraklasy urosły ponad dwukrotnie, z 353 mln zł w roku 2012 do ponad 715 mln zł w sezonie 2021/2022. Gdyby począwszy od roku 2007 przychody polskich klubów piłkarskiej Ekstraklasy rosły tylko o inflację, wyniosłyby 387 mln zł, co oznacza, że polskie kluby zdołały wygenerować nadprogramowe 328 mln zł.

z Warszawy zajmuje pierwsze miejsce na podium. W tym sezonie blisko 1/3 budżetu klubu uzyskano z UEFA. Drugie miejsce zajął Lech Poznań, który osiągnął przychody wynoszące 79,1 mln zł – czyli około połowę budżetu warszawskiej Legii. Pomimo takiej dysproporcji, w sferze sportowej to Lech Poznań był górą, czego końcowym efektem było wygranie Mistrzostwa Polski. Trzecie miejsce na podium zajął Raków Częstochowa z wynikiem 47,9 mln zł

Jedyny w ekstraklasie klub z Pomorza, Lechia Gdańsk, zajął 6. miejsce z przychodami operacyjnymi w wysokości 41 mln zł. W porównaniu do sezonu 2020/21 nastą pił spadek przychodów o 3,5 mln zł.

– Lechia od kilku lat zajmuje wysokie miejsce w rankingu przychodów, natomiast świetne wyniki finansowe Rakowa Częstochowa i Pogoni Szczecin spowodowa ł y, że Lechia spad ł a w rankingu o trzy miejsca w porównaniu do poprzedniego sezonu. Głównym czynnikiem odpowiadającym za wzrost przychodów w sezonie 2021/22 były

większe wp ł ywy z transmisji, pochodziły one głównie z Ekstraklasy SA – zaznaczają analitycy Deloitte.

Lechia Gdańsk zanotowała spadek przychodów komercyjnych o 38 proc. W sezonie 2021/22 Lechia z tego źródła osiągnęła 18,7 mln zł przychodów, w tym od Gminy Miasta Gdańsk blisko 9 mln zł.

Dodatkowo Lechia pozyskała 11 mln zł z transferów. Transferowym liderem jest szczecińska Pogoń, która za piłkarzy pozyskała 43 mln zł. Średnio na mecze Lechii w Gdańsku przychodziło prawie 9 tys. kibiców. To 2,5-krotnie mniej niż na stadionie Lecha, gdzie frekwencja wyniosła 22,5 tys.

Uboższy krewny, 1 Liga

Analitycy Deloitte przyjrzeli się także bezpośredniemu zapleczu Ekstraklasy, czy 1 Lidze. Nie jest zaskoczeniem, że pieniądze są tutaj wielokrotnie mniejsze, ale najbogatszy klub niższej ligi generował przychody wyższe niż te najbiedniejsze z Ekstraklasy. Całkowite przychody klubów Fortuna 1 Ligi wyniosły 153,56

Kluby Ekstraklasy zanotowały rekordowe 102,6 mln zł przychodów z dnia meczowego, co oznacza wzrost o 78,4 mln zł sezon do sezonu

mln – bez uwzględnienia przychodów transferowych wynika z raportu Pierwsza-Liga-Finansowa opracowanego przez Deloitte.

– Po ł owa z analizowanych klubów osi ągn ęł a przychody między 7 a 11 mln zł. Wiele drużyn poprawiło swoje przychody w ź ródle dnia meczowego w związku ze zniesieniem obostrzeń na stadionach piłkarskich. Prawie dla wszystkich klubów najważniejszym źródłem były przychody komercyjne, w szczególności pochodzące ze współpracy ze sponsorami oraz od samorzą dów. Jedynie Widzew w największym stopniu polegał na przychodach uzyskanych w dniu meczu, a Sandecja Nowy S ą cz z transmisji – czytamy w analizie.

Lider, Widzew Łódź w sezonie osią gnął przychody

b

Gdyby frekwencja na stadionie Lechii była wyższa, budżet klubu mógłby zyskać nawet 11 mln zł
KAROLINA MISZTAL
/ jesień 2022 Strefa sportu 47

w wysokości 23 mln zł. Jedyny reprezentant Pomorza, Arka Gdynia, zaj ął 3. miejsce pod wzgl ę dem przychodów z kwotą prawie 12 mln zł.

– Podobnie jak w przypadku prawie wszystkich klubów, najwi ę kszy procent przychodów pochodził ze źródeł komercyjnych. Przychody z tego tytułu wyniosły 65 proc. (7,79 mln zł), co w stosunku do poprzedniego roku oznacza spadek o 15 proc. Arka otrzymała 3,98 mln zł ze środków samorządowych z tytuł u promocji Miasta Gdynia, a także po 1,1 mln zł od sponsorów klubowych (w tym od głównego sponsora forBet Zakłady Bukmacherskie) oraz z tytułu działalności sklepu klubowego, co było drugim najlepszym wynikiem wś ród zespołów 1 Ligi – wynika z raportu.

Po zakończeniu sezonu w lipcu 2022 roku klub poinformowa ł o przed ł u ż eniu umowy z forBet o kolejne dwa lata, a cz ęś ci ą umowy jest premia za potencjalny awans Arkowców do Ekstraklasy. Arka w sezonie 2021/22 posiadała drugą najwi ę ksz ą liczb ę sponsorów w lidze – 41. ą

Legia Warszawa jest zdecydowanie najbogatszym klubem w polskiej piłce. FOT.SZYMON STARNAWSKI FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE
b / jesień 2022Strefa sportu48

Od zaskakującego duetu Trixie and Katya artystów z formacji Simply Red, czyli kult

Trixie and Katya

8 listopada, Łódź, Atlas Arena

Trixie Mattel i Katya Zamolodchikova są gwiazdami popularnego za oceanem „Rupaul’s Drag Race”. Trixie Mattel to wokalistka, która ma na koncie trzy albumy. Katya Zamolodchikova zaś jest również współprowadzącą szalenie popularnej na YouTube serii „UNHhhh”.

19 listopada, Łódź, Teatr im. S. Jaracza, Duża Scena

Inscenizacja niezmiennie uwielbianej „Zemsty” Aleksandra Fredry będzie miała swoją premierę na scenie łódzkiego teatru. Reżyseruje Krzysztof Jasiński, który wraca do „Jaracza” po 51. latach od swojego reżyserskiego debiutu.

Wodecki Twist

do 29 listopada, trasa koncertowa

Tura koncertów na cześć twórczości niezapomnianego artysty – Zbigniewa Wodeckiego. Na scenie staną znakomici wykonawcy,m.in. Alicja Majewska, Ania Rusowicz, Kuba Badach, Igor Herbut, Kayah, Miuosh, Paulina Przybysz, Organek oraz orkiestra pod batutą Tomka Szymusia.

Dawid Podsiadło

24 listopada, Łódź, Atlas Arena

Najpopularniejszy obecnie polski wokalista, Dawid Podsiadło, wystąpi w Łodzi w ramach Post Produkcja Tour. Widzowie usłyszą materiał z najnowszej, czwartej płyty studyjnej artysty. Oczywiście, nie zabraknie również wykonań klasyków z twórczości Dawida Podsiadło.

/ jesień 2022Strefa rozrywki50
FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE
„Zemsta” Aleksandra Fredry
FOT. TEATR JARACZA
FOT.
MATERIA Ł Y PRASOWE

ya po statecznych ulturalna jesień

I jesienią nie warto siedzieć w domu, Polecamy różne wydarzenia kulturalny przygotowane na ten czas, wśród których każdy powinien znaleźć coś dla siebie

The Legend of the Bee Gee

28 listopada, Łódź, Wytwórnia Widowisko muzyczne prezentowa ne przez Italian Bee Gees. Podobnie do fenomenalnych trzech braci Gibb tworzących oryginalny zes pół Bee Gees, tak i Italian Bee Gees został utworzony przez utalentowanych trzech braci Egiziano.

Simply Red

7 grudnia, Łódź, Atlas Arena Koncert brytyjskiej grupy utworzonej w 1984 roku przez lidera i wokalistę Micka Hucknalla, należącej do jednej z najważniejszych formacji w historii muzyki, Podczas wieczoru usłyszymy największe przeboje zespołu.

/ jesień 2022 Strefa rozrywki 51
FOT. MATERIA
Ł
Y PRASOWE
FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE

Kina jesieni ą zapraszaj ą na sporą porcj ę zabawy, przygody i refleksji

Listy do M. 5

Polska, komedia, reż. Łukasz Jaworski, premiera 4 listopada Piąta część wigilijnej opowieści. Melowi jak zwykle nic nie wychodzi. Wojciech, który nie czuje wszechobecnej radosnej atmosfery, spotyka na swojej drodze kogoś, kto zmienia jego świąteczne plany. Z kolei Karina i Szczepan uwikłają się w walkę o spadek.

Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu

USA, sci-fi, reż. Ryan Coogler, wyst. Letitia Wright, 11 listopada Kolejna spektakularna produkcja z uniwersum Marvela. Film powstawała w szczególnych okolicznościach, ze względu na tragiczną śmierć Chadwicka Bosemana w 2020 roku, który wcielał się w postać Czarnej Pantery.

Nie czudzołóż i nie kradnij

Polska, komedia, reż. Mariusz Kuczewski, 18 listopada Patryk odpina przysłowiowe „wrotki”, gdy jego żona Renata wyjeżdża na kilka dni. Miłosną pustkę wypełnia towarzystwem Sandry, przez co los niefortunnie łączy go z sutenerem Alfim, pewną tajemniczą przesyłką i parą fajtłapowatych gangsterów.

Francja, dramat, reż. Léa Mysius, 2 grudnia Vicky to samotna dziewczynka mieszkająca w górskim miasteczku. Jest obdarzona osobliwym talentem: potrafi chwytać i odtwarzać wszystkie możliwe zapachy, które zbiera kolejno w starannie oznakowanych słoiczkach. Dzięki nim poznaje losy swojej rodziny.

/ jesień 2022Strefa rozrywki52
FOT. KINO Ś WIAT FOT. MÓWI SERWIS
FOT. MARVEL
Pięć diabłów FOT. STOWARZYSZENIE NOWE HORYZONTY

Na taki strzał, jaki my mieliśmy 15 lat temu, to nikt nie byłby gotowy

Ja nie wygram z dzisiejszymi czasami, z trendami czy z m ł odoś ci ą . Jedynie mogę wygra ć do ś wiadczeniemmówi Piotr Kupicha, lider zespo ł u Feel.

15 lat minęło od początku kariery zespołu Feel. Ile kompletów strun w gitarze zmieniłeś od tego czasu?

Strun nie da się się zliczyć, ale struny głosowe wciąż jedne i dobrze się mają (śmiech).

Czy to był czas, w którym zrealizowałeś razem z zespołem wszystkie plany czy coś wymknęło się spod kontroli? Życie jest tak nieprzewidywalne, że nie mamy pełnej kontroli nad przyszłością. Mamy możliwość bycia „tu i teraz”. Tak samo nie mamy wpływu na to, co już się wydarzyło, więc te negatywne myśli możemy najwyżej zakopać głęboko pod ziemią. Niekoniecznie należy planować skrupulatnie przyszłość, że tak dokładnie będzie to moje życie wyglądało, za rok, dwa pięć. Jestem bardziej zwolennikiem tezy, by w teraźniejszości robić wszystko na sto procent. Bo ta chwila już się nie powtórzy.

Wspominasz czasem przygotowania do premiery singla „A gdy jest już ciemno”, gdy Katowicach nagrywaliście teledysk do tego utworu?

Oczywiście. Teledysk do tej piosenki powstał na ulicy Mariackiej w Katowicach. Jeszcze tej „starej”, która nie była tak popularna jak jest obecnie.

Byłeś gotowy na to, co wydarzyło się po zdobyciu Bursztynowego Słowika na festiwalu w Sopocie?

Myślę, że na taki strzał, jaki my mieliśmy 15 lat temu, to nikt nie byłby gotowy. Po sopockim festiwalu, praktycznie z dnia na dzień, staliśmy się zespołem, którego piosenka była grana we wszystkich rozgłośniach radiowych. Byliśmy zapraszani na wszystkie najważniejsze imprezy. Pojawił się blask, pojawiła się popularność, pojawiły się pieniądze.

Ile miesięcznie graliście w tym najgorętszym okresie?

Ile jest dni w miesi ącu, tyle zdarzyło nam się grać. I ta intensywna przygoda trwała przez pierwsze lata naszych działań muzycznych. Były dwa wybory: albo umierasz albo się otrząśniesz i wrócisz do równowagi. Jak w przyrodzie, gdy oglądamy jakieś programy przyrodnicze, to bardzo często odczuwamy błogi spokój, bo tam wszystko jest unormowane. Wszystko ma swój czas. Czas na polowanie i na odpoczynek. A my praktycznie od 2007 roku polowaliśmy praktycznie codziennie, bez chwili wytchnienia.

Był moment kiedy straciłeś rachubę, w jakim mieście aktualnie grasz koncertów? I zamiast z Sopotem, witałeś się z Opolem?

Na imprezie telewizyjnej nie zdarzyło mi się (śmiech). Ale wiele razy – co też było podkreślane przez tabloidy – „wysypałem się” z miejscowością. Wtedy jeszcze jeździłem na motorku i gdy przy-

jeżdżałem nim na koncert to zdarzało się, że nie wiedziałem, gdzie jestem. Albo źle podawałem miejscowość. W Bielsku-Białej wo łałem „Białystok” i odwrotnie. To mogło być słabe. Tak jakby łajba cały czas p łynęła na pełnych żaglach.

W którym momencie poczułeś, że ten kurs należy trochę zwolnić?

Pobudka przyszła gdzieś w momencie, kiedy życie zaczęło mi troszeczkę zawracać. Najkrócej mówiąc, zwolniłem po rozwodzie. Zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na życie. Doceniam codzienność. Kiedy jest koncert, to oddaję się mu maksymalnie. Kiedy jestem w domu, to też na sto procent.

Wtedy żyłeś jak w jakiejś bańce?

Na pewno to była jakaś polukrowana bańka. Przede wszystkim nas niemal wcale nie było w domu. Gdy w końcu do niego przyjeżdżałem i miałem dwa dni na odpoczynek i przepakowanie walizek, to brałem motor i wybierałem się na przejażdżkę. Bo nie potrafiłem poradzić sobie z brakiem adrenaliny. By łem w Austrii, zahaczyłem o Czechy, Słowację. Potem jechałem praktycznie prosto na koncert. Brak świadomości tego, co się wokół dzieje, poczucie, że jesteśmy cały czas na takim rollercoasterze powodowało, że wszelkie myśli, by nieco zwolnić, człowiek po prostu odrzucał.

Byłeś zakładnikiem swojej popularności i oczekiwań ludzi? Na pewno. W pierwszym okresie, gdy codziennie graliśmy, miałem w uszach takie piszczenie. Z powodu mocnego nagłośnienia. I nie potrafiłem się pozbyć tego piszczenia przez pierwsze lata. Niejednokrotnie byłem zły na siebie, że nie mogę zasnąć przez ten natłok dźwięków i adrenaliny, która nie potrafi odpuścić. Mogłem być zakładnikiem tego stylu życia.

A jak wyglądał show-biznes te 15 lat temu? Gdybyś mógł porównać go z obecnymi cza-

/ jesień 2022 Strefa gwiazd 55
bFOT. POLSKA PRESS

sami byłaby spora różnica?

Ja nie wygram z dzisiejszymi czasami, z trendami czy z młodością. Jedynie mogę wygrać doświadczeniem. Mogę wygrać szacunkiem do publiczności, czy piosenkami, które mają zaśpiew i nośny refren. Po 15 latach zespół Feel odnajduje się na scenie za sprawą dużej jakości. Wokalnej, muzycznej czy organizacyjnej. Na tym mi bardzo zależało. Myślę, że dziś znajdujemy się w dobrym miejscu, by być z publicznością na wyciągnięcie ręki.

Żyjemy obecnie w czasach natłoku programów typu reality show, gdzie okres pomiędzy kolejnymi edycjami rozrywkowych programów bardzo się skrócił, co powoduje, że czas na wykorzystanie swojej szan-

sy przez zwycięzców czy finalistów, jest dużo mniejszy. Teraz piosenki mają bardzo krótką żywotność, nawet w rozgłośniach radiowych. One wskakują i po dwóch tygodniach są zdejmowane z anteny….

… a „w pustej szklance pomarańcze”, czyli słynny cytat z waszego utworu „Jak anioła głos” wciąż ma się dobrze.

Czuję, że te pomarańcze ciągle są ważnym elementem dla naszej publiczności czy słuchaczy, którzy tę piosenkę znają. Mając 43 lata nie jestem w stanie przeskoczyć też bardzo modnego hip-hopu, pewnych zwrotów czy bezpośredniości młodzieży. Wydaje mi się, że bliżej nam jest do tych zespołów, które są już bardzo dojrzałe, gdzie muzycy są już po 60-tce, a nawet 70-tce.

Po 15 latach idziemy powoli w kierunku tych dojrzałych zespołów. I taka też jest nasza nowa płyta „Feel 5”. Ale chcę też przypomnieć Państwu, że ja na muzycznej scenie jest od 2000 roku za sprawą utworu „Lato 2000” zespołu Sami. Ta piosenka ma już 22 lata. Pisałem ją mieszkając jeszcze z rodzicami. Kiedy raz wejdziesz do tego świata muzycznego, to wyłącznie od ciebie, wychowania i zdrowego rozsądku zależy, jak długo chcesz być przyjacielem publiczności.

Odbiła ci kiedyś woda sodowa do głowy? Zachłysnąłeś się popularnością?

Na pewno troch ę. Może nie przewalałem kasy, czy kupowałem jakieś niepotrzebne rzeczy. Ludzki mózg jest tak skonstru-

Tak wyglądała praca zespołu Feel na planie teledysku do najnowszego utworu „7 Stan”.
FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE
b

Grupa Feel zadebiutowała w 2007 roku singlem: „A gdy jest już ciemno”. Z tym utworem zaprezentowali się na 44. Międzynarodowym Festiwalu w Sopocie i wywalczyli Bursztynowego Słowika oraz Słowika Publiczności. Pierwszy krążek, zatytułowany po prostu „Feel” wydany został w 2007 roku. Album sprzedał się w nakładzie ponad 300 tys. egzemplarzy i uzyskał status diamentowej płyty. „Feel 2”, drugi album zespołu wydano w 2009 roku. Już w dniu premiery osiągnął status złotej płyty, a w kolejnych miesiącach od ukazania się w sprzedaży pokrył się platyną. Kolejnymi płytami były „Feel 3” oraz „The best”.

owany, że codziennie moglibyśmy jeść sernik z polewą malinową. Bo po prostu jest dobry. Ale wiemy, że jeśli chcemy zachować rozsądek i być zdrowym, to niekoniecznie musimy ciągle dostarczać sobie cukier. Wtedy żyliśmy tak, że wszystkiego mieliśmy razy trzy. To też się przełożyło na apetyt na więcej.

Sopocki przebój „A gdy jest już ciemno” wytyczył wam pewien szlak, ale kolejne utwory również zdobywały dużą sławę. Zaczęło się od „A gdy jest już ciemno”, pó ź niej „No poka ż na co ci ę sta ć ”, „Jak anio ł a głos”, następnie „W odpowiedzi na twój list”, „Mój dom”, „Pokaż mi niebo”. W 2016 roku pojawił się utwór „Swoje szczęście znam”, a w 2018 roku „Gotowi na wszystko” wykonane razem z Lanberry. To była najczęściej grana piosenka w rozgłośniach radiowych w Polsce. Ponad 20 milionów odtworzeń. Teraz nowy album zwiastuje utwór „7 Stan”, który po paru tygodniach ma ju ż ponad milion wyświetleń w internecie. To wszystko sprawia, że grając

koncerty, zarówno plenerowe jak i te zamkni ę te – ludzie na widowni śpiewają z nami te piosenki.

Gaże za występy na początku waszej kariery było dużo większe niż obecnie?

Powiedziałbym, że to wygląda tak samo. 15 lat temu był bardzo dobry czas dla muzyki, teraz gramy mniej, ale znamy już swoją wartość (śmiech).

Czujesz się biznesmenem w zespole Feel?

Czuję się bardzo stabilnie. Doceniam codzienność, muzykę, tworzenie. Wiem ile pracy poświęciliśmy w studiu nagraniowym na płytę „Feel 5”. Nagrywaliśmy ją przez prawie rok czasu. Daliśmy naszym słuchaczom przede wszystkim rockowy album. To nie jest modna i popularna rzecz, takich płyt się teraz praktycznie nie wydaje. Ale my jesteśmy pasjonatami swoich instrumentów, mamy też świadomość bluesa żyjąc na Śląsku. Ta płyta to trochę powrót do korzeni sprzed 15 lat. Nie możemy jednak inaczej zrobić, bo szanując

publiczność, nie chcemy by był to miks producencki, tylko zależy nam na tym, aby pokazać siebie. Jak my tworzymy. Całym zespołem jesteśmy muzykami z krwi i kości. Na nowym albumie mamy wspaniałych gości, są dwie piosenki z Sebastianem Riedlem, swoją obecnością zaszczycił nas też Jerzy Styczyński z zespołu Dżem. Przyjechał i zagrał fantastycznie. To doceniają też ludzie starszego pokolenia, ten warsztat, który ktoś przez lata szlifował. To już nie jest „bicik”, czy gadanie do mikrofonu, bo to jest dla młodzieży. Wierzymy w to, że żywa muzyka przetrwa przez kolejne dekady.

Na okładce najnowszej płyty Feel mamy kultowy samochód, malucha sfotografowanego na tle jednych z najbardziej charakterystycznych obecnie wieżowców w sercu Katowic. Zależało ci, by podkreślić, skąd pochodzisz? Tak, bo żyję na Śląsku i zawsze w niego wierzyłem. Otrzymałem tutaj pełne wychowanie, pełną szkołę. Wszystko co dobre jest na Śląsku.

/ jesień 2022 Strefa gwiazd 57
Nowy album zespołu, czyli „Feel 5” ukazał się 23 września tego roku. Feel świętuje nim swoje 15=lecie FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE

Iga Świątek zdecydowanie prowadzi w tegorocznym zestawieniu najlepiej zarabiających tenisistek świata. Polska liderka rankingu WTA i jej kole

No

anki idealnie trafi

Rakiety pełne pieniędzy leżą w plecaku Igi Świątek

y w swój

czołówka należy do koszykarzy (oczywiście z NBA), piłkarzy i pięściarzy. Z gwiazd kortu do dziesiątki łapie się jedynie Roger Federer. Z drugiej jednak strony kobiety w takich rankingach stanowią nieliczne wyjątki i wśród nich ton nadają właśnie tenisistki. Serena Williams czy Naomi Osaka potrafiły wykorzystać potencjał sportowy i marketingowy w sposób, którego pozazdrościć im może nawet Robert Lewandowski.

Rewolucjonistka Billie Jean King

I tu do gry wchodzi równouprawnienie. W tenisie panowie przez całe dekady zarabiali zdecydowanie więcej od swoich koleżanek, a pierwsze jaskółki zmian zaczęły pojawiać się dopiero w latach 70. Wszystko zmieniła Billie Jean King. Amerykanka, która przeszła do historii jako triumfatorka 39. turniejów wielkoszlemowych, była świadoma swojej pozycji wśród największych gwiazd. 10 września 1972 roku w finale US Open pokonała Australijkę Kerry Melville 6:3, 7:5 i... rozpętała burzę. Jej tłem była o 15 000 dolarów wyższa premia dla najlepszego męskiego singlisty Rumuna Ilie Nastase. King postawiła sprawę jasno: albo wypłaty zostaną zrównane, albo był to jej ostatni występ w Nowym Jorku. Ten szantaż przyniósł rewolucję - od 1973 roku w tym turnieju system płac został zrównany w obu „drabinkach.

Decyzja Jankesów nie przekonała jednak organizatorów pozostałych trzech lew Wielkiego Szlema. Jako pierwsza poddała się Australia dopiero w 2001 roku, a konserwatywni Brytyjczycy ze swoim Wimbledonem oraz Francuzi z French Open poszli w kierunku Antypodów sześć lat później.

D okładnie 6 396 819 - tyle dolarów zarobiła Iga Świątek na kortach w pierwszym półroczu 2022 roku. Jadąc na Wimbledon, prowadząca w rankingu WTA Polka, zdecydowanie prowadziła także w kolejce do kasy, co nie może dziwić, biorąc pod uwagę nieprawdopodobną wręcz dominację 21-latki, która wygrywała wszystkie turnieje, w których startowała. Ba, drugie miejsce w zestawieniu najlepiej zarabiających dziewczyn z rakietami zajmuje Ashleigh Barty, a przecież Australijka w marcu zakończyła karierę, odchodząc jako liderka

i przekazując tę rolę właśnie „Maszynie z Raszyna”. Barierę dwóch milionów przekroczyły jeszcze tylko trzy zawodniczki - Amerykanka Jessica Pegula, Tunezyjka Ons Jabeur i kolejna Amerykanka Coco Gauff.

Dużo, ale nie najwięcej

Te działające na wyobraźnię kwoty, okupione morderczą pracą zaczynającą się w wieku przedszkolnym, w świecie sportu nie zapierają tchu w piersiach. Tenisiści nie są bynajmniej dominującą grupą na listach krezusów, gdzie pod uwagę brane są także dochody osiągane dzięki reklamom i udanym inwestycjom. W takich zestawieniach tradycyjnie opracowywanych przez „Forbesa” i „Sportico”

Nie jest to jednak trend powszechny. Poza wspomnianą czwórką oraz finałami sezonu w zdecydowanej większości turniejów premie dla mężczyzn są większe. Czasem dość sporo, a czasem symbolicznie, jak w Rzymie, gdzie wypłaty potrafiły się różnić jednym dziesięcioeurowym banknotem... Tym niemniej właśnie w Wielkim Szlemie odbywają się największe finansowe żniwa, które pozwoliły tenisistkom na zadomowienie się w finansowej elicie sportu. Przez tę furtkę, a właściwie szeroko otwartą bramę, wchodzi właśnie także Iga Świątek.

Do sufitu jeszcze daleko

Polka ma jeszcze przed sobą sporo lat kariery, a więc także zarabiania pieniędzy. Do pokonania pozostała jej spora część przestrzeni, za którą znajdują się najbo-

Iga Świątek za drugi
w karierze triumf w Pary
ż
u otrzymała nie tylko efektowny puchar, ale
takż
e
solidny
czek na 2,2 miliona euro, czyli ponad 10 milionów z
ł
otych
ż
ł
czas.
i zyskały dzięki równouprawnieniu... tekst: Rafał Musioł
FOT. ABACA/EASTNEWS
/ jesień 2022Strefa sportu i pieniędzy58

gatsze tenisistki wszech czasów. Świątek, która pierwszy French Open wygrała w 2020 roku, powoli zbliża się do 11,5 mln dolarów. Taki wynik daje jej dopiero 49. miejsce, co stanowi pewne zaskoczenie. Zwłaszcza że przed Igą znajdują się zawodniczki ze zdecydowanie mniejszym dorobkiem. O równe 40. miejsc wyżej plasuje się jej wielka poprzedniczka Agnieszka Radwańska, która przecież nie zdołała wygrać żadnego Wielkiego Szlema, a jednak zgromadziła 27 683 807 dolarów.

Nad krakowianką zaczyna się już prawdziwy kosmos. Wszystkim jednak totalnie odleciała Serena Williams. Wracająca właśnie na korty Amerykanka zarobiła 94 518 971 dolarów! Swoją siostrę Venus (42 280 540) wyprzedziła o ponad 52 miliony, a trzecia Simona Halep cieszyła się z przelewów na 38 859 226 dolarów.

Wielka gra to nie wszystko Świątek ma świadomość, że idealnie wstrzeliła się w swój czas. I że sama gra to nie wszystko. Bardzo umiejętnie,

przy pomocy swojego sztabu, buduje swoją markę w mediach społecznościowych oraz na reklamowym i marketingowym rynku. Czasami decyzje nie są łatwe i wymagają przełamywania wewnętrznego oporu, ale konsekwentnie budowana pozycja zwraca się już z nawiązką. Pierwszy wielkoszlemowy triumf w Paryżu zamienił się w bogaty pakiet sponsorsko-reklamowy. Na liście znalazły się m.in. PZU, Rolex, Asics, Xiaomi i Tecnifibre, a w kolejce stoją następni.

Za sukcesem stoi w dużej mierze menedżerka Paulina Wójtowicz. To ona opracowała najważniejsze zasady - Iga Świątek skupia się na dużych markach, a umowy zawierane są na co najmniej dwa lata. W ich zakres wchodzą też bonusy za zwycięstwa w turniejach czy za miejsce zajmowane w rankingu WTA.

Obecna liderka ma mnóstwo atutów, by ze swojej kariery wyciągnąć maksymalne korzyści. Ze sportową klasą w parze idą młody wiek, inteligencja i naturalność, którą zdobywa serca kibiców.

A także wrażliwość - jej przemowa po finale na kortach Rolanda Garrosa, poświęcona między innymi wojnie na Ukrainie, zrobiła prawdziwą furorę także w Stanach Zjednoczonych, gdzie oglądano mecz ze względu na udział w nim amerykańskiej wielkiej nadziei Coco Gauff.

Znakiem firmowym Świątek stały się także niebanalne dedykacje wpisywane na obiektywie kamery, a także scenki rodzajowe. Mina, jaką zrobiła na widok obecnego na trybunach Roberta Lewandowskiego, stała się memem, w którym jednak nie utkwiło popularne w tych zabawach ziarno złośliwości.

Uczyć się od Radwańskiej

To wszystko w pewnej mierze łączy Świątek z Agnieszką Radwańską. „Isia” w latach swojej kariery też budziła sympatię wśród fanów i konkurentek. A po niej potrafiła znakomicie korzystać z kapitału. Zarobione na kortach i umowach marketingowych miliony stały się kluczem do inwestycji w nieruchomo-

Agnieszka Radwańska zakończyła już karierę, a zarobione na korcie miliony potrafiła pomnożyć w trafionych inwestycjach FOT. ANDRZEJ SZKOCKI b / jesień 2022 Strefa sportu i pieniędzy 59

ści. Jej flagowym pomysłem był Aga Tenis Apartments, stanowiący połączenie mieszkań z minimuzem pełnym pamiątek z czasów kariery. W każdym z dziesięciu apartamentów można znaleźć elementy kojarzące się z miastami, w których krakowianka wygrywała turnieje. Od wielu lat Agnieszka Radwańska inwestuje też w mieszkania. Na jej mapie znalazły się Warszawa, Kraków, Sopot i Zakopane oraz m.in. Miami. W jej planach znajduje się jeszcze sieć restauracji oraz własna akademia tenisowa dla przyszłych gwiazd.

Pieniądze są po to, żeby się dzielić Takie strategiczne decyzje są jeszcze przed Świątek. Najlepsza tenisistka świata ma już jednak jeden mocny kierunek działań - w kontekście akcji charytatywnych. W wywiadach podkreśla, że posiadanie pieniędzy to także obowiązek pomagania innym. Zamierza skoncentrować się na pomaganiu mło-

dym ludziom w spełnianiu ich sportowych marzeń, ale na razie szuka także innych celów. Aktywnie wspiera Szlachetną Paczkę i Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, przekazała też premię za awans do trzeciej rundy w Indian Wells dla fundacji działających w zakresie ochrony zdrowia psychicznego polskich dzieci. Podjęła taką decyzję ponieważ mecz odbył się w Światowym Dniu Zdrowia Psychicznego.

Sponsorzy liczą zyski

Wspomnianej wcześniej kolejce sponsorów trudno się dziwi ć . Inwestycja w Świątek oznacza bezcenne zwiększenie rozpoznawalności marki. Puls Biznesu - powołując się na Sponsoring Insight - podał, że wartość ekwiwalentu reklamowego raszynianki w kontekście PZU (logo widnieje na czapeczce i koszulce) tylko w polskich mediach wyniosła 13,7 mln zł. Wartość kontraktu ze strony ubezpieczeniowego giganta - nieoficjalnie - to 5 milionów zło-

tych. Warto dodać, że dane o ekwiwalencie pochodziły z momentu, gdy Świątek dopiero wchodziła do czołowej dziesiątki WTA. Dziś są zapewne znacznie wyższe. Eksperci podkreślają też jeden z elementów sukcesu, jakim jest postawienie na samą zawodniczkę, a nie turnieje,w których bierze udział.

Wyścig z Robertem Lewandowskim Z Igą Świątek mierzyć się już może tylko Robert Lewandowski. Tenisistka ma jednak w tym wyścigu o rząd dusz i portfeli najwi ę kszych graczy na sponsorskim rynku zasadnicz ą przewagę. Kapitan polskiej reprezentacji jest już na drodze zmierzającej do schyłku i zakończenia kariery, podczas gdy Świątek nie osiągnęła nawet apogeum swoich możliwości. Jej rozpoznawalność już jest wielokrotnie większa niż gwiazd lekkiej atletyki. Wygl ą da wi ę c na to, ż e nie tylko na korcie nie ma z kim przegra

ć...
Iga Świątek coraz szybciej odjeżdża nie tylko rywalkom na korcie, ale także krajowej konkurencji w wyścigu do wielkich sponsorów FOT. WOJCIECH
SZUBARTOWSKI b / jesień 2022Strefa sportu i pieniędzy60

Szkoła z bogatym doświadczeniem

Liceum Ogólnokształcące GKJ w Łodzi pozwala młodzieży nie tylko przygotować się do matury, ale też rozwinąć zainteresowania zawodowe.

Oferta Liceum Ogólnokształcącego – GKJ dla młodzieży w Łodzi powstała w oparciu o ponad 20-letnie doświadczenie w nauczaniu.

–Skierowanajestdo młodzieży,która w szkoleponadpodstawowejpragnienie tylkorzetelnieprzygotowaćsiędo matury, aleprzedewszystkimceniprzyjaznąatmosferęw szkolei możliwośćrozwijania pasji – podkreśla Grażyna Kaźmierczak-Jakubiak, dyrektor szkoły.

Międzynarodowe środowisko, indywidualne podejście do ucznia, możliwość wyboru przedmiotów rozszerzonych zgodnie z własnymi zainteresowaniami to tylko niektóre z zalet kształcenia w LO-GKJ. Oprócz zajęć obowiązkowych, przewidzianych w siatce MEiN, dla chętnych zorganizowano certyfikowane warsztaty zawodowe z zakresu: architektury, informatyki, kosmetyki, fryzjerstwa, turystyki lub fitness wellness, w czasie których profesjonaliści w danej dziedzinie rozwijają praktyczne umiejętności uczniów.

W liceum istnieje możliwość przygotowania się do matury na poziomie dwujęzycznym w tzw. klasach dwujęzycznych. Zajęcia regularnie prowadzone są przez native speakerów, ponadto w planie zwiększono ilość zajęć z języka obcego i przewidziano dwa przedmioty w całości w języku wykładowym, tj. angielskim lub hiszpańskim.

Zajęcia wf są różnorodne, w szkole jest siłownia i sala fitness z trampolinami, uczniowie wychodzą też na kręgle, lodowisko itp.

Nie brakuje też atrakcyjnych wydarzeń dodatkowych, wyjazdów integracyjnych dla klas pierwszych i szkolnych wycieczek.

Innowacyjne rozwiązania w edukacji zostały docenione przez Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, który przyznał Liceum Ogólnokształcącemu GKJ statuetkę „Skrzydła Wyobraźni 2022”.

–Dbałośćo nowoczesnewyposażenie szkołymana celustworzeniemiejsca do konstruktywnychdyskusji,twórczych pomysłówi wymianypoglądówmłodych

ludzi.Każdymaw sobiepotencjałi ukrytytalent,czasemwystarczyjedyniedać muszansęrozwoju – podkreśla Grażyna Kaźmierczak-Jakubiak.

Szkoła od dwóch lat mieści się w nowej siedzibie przy ul. Przybyszewskiego 43 w Łodzi. LO-GKJ jest szkołą niepubliczną o uprawnieniach publicznej, w ofercie jest też liceum dla dorosłych w formie zaocznej.

Kształcenie zawodowe zyskuje na znaczeniu. Licea ogólnokształcące, a później uniwersytety stawiają na kompleksowe przygotowanie uczniów i studentów, podczas gdy szkoły branżowe i zawodowe odpowiadają na aktualne potrzeby rynku pracy, kładąc nacisk na praktykę, uzyskanie uprawnień i kwalifikacji.

Kształcenie zawodowe – realny zawód i fach w ręku

Najczęściej młodzi ludzie po ukończeniu liceum mają ugruntowaną wiedzę ogólną i szeroko otwartą furtkę do dalszego kształcenia. Wybierając naukę w szkole zawodowej, uczniowie podążają w zdecydowanie bardziej sprecyzowanym kierunku, skupiając się na przyuczeniu do konkretnego stanowiska.

- W ostatnich latach kształcenie praktyczne nabrało rozpędu. Ważne jest dostosowywanie się szkolnictwa do aktualnych potrzeb rynku. Uważam, że jako uczelnia jesteśmy tak silni, jak silne są nasze relacje społeczno-gospodarcze. To dzięki nim możemy kształcić najskuteczniej – mówi dr Monika Wierzbicka, prof. CW prorektor ds. Dydaktyki i Studentów Collegium Witelona Uczelnia Państwowa w Legnicy, jednej z najstarszych i największych szkół zawodowych w Polsce.

Wielki nacisk na praktykę Collegium Witelona Uczelnia Państwowa współpracuje z wieloma instytucjami zewnętrznymi, bo jego władze wiedzą, jak ważną rolę w kształceniu młodych ludzi odgrywa praktyka. Profil praktyczny, jaki posiadają wszystkie kierunki oferowane przez Collegium Witelona, zawiera w programie kształcenia moduły zajęć służące zdobywaniu przez studenta umiejęt-

ności praktycznych i kompetencji społecznych najbardziej pożądanych na rynku pracy. Ponad połowa programu studiów obejmuje zajęcia praktyczne, które - co najważniejsze - są prowadzone przez osoby mające doświadczenie zawodowe zdobyte poza uczelnią. Dydaktyków - praktyków.

Studenci biorą udział także w zajęciach praktycznych w potencjalnych przyszłych miejscach pracy, na przykład w firmach Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej (studenci Wydziału Nauk Technicznych i Ekonomicznych) czy Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym (studenci Wydziału Nauk o Zdrowiu i Kulturze Fizycznej).

- Praktyki w przyszłych miejscach pracy są niezwykle przydatną częścią studiów. Dzięki nim studenci mogą zobaczyć, jak naprawdę wygląda praca na danym stanowisku, a pracodawcy mają szansę przyjrzeć się potencjalnym pracownikom. Korzyści są obopólne – przyznaje dr Monika Wierzbicka, prof. CW. Kształcenie praktyczne w Collegium Witelona ułatwia nowoczesne wyposażenie sal dydaktycznych i specjalistycznych laboratoriów. Przykładem jest uruchomiona w kwietniu 2022 roku Pracownia Wirtualnej Rzeczywistości, w której studenci kierunków związanych z bezpieczeństwem mogą wirtualnie przenieść się na przykład w miejsce wypadku drogowego. Wykorzystując nowoczesną technologię, uczą się, jak zabezpieczać miejsca wypadków. Natomiast studenci Wydziału Nauk o Zdrowiu i Kulturze Fizycznej mają możliwość uczęszcza-

Aby sprostać wymaganiom rynku pracy, konieczne jest przygotowanie przyszłych pracowników do warunków w danym środowisku zawodowym. FOT. COLLEGIUM WITELONA UCZELNIA
PA Ń STWOWA
tekst: Klaudia Korfanty
/ jesień 202262

nia na zajęcia prowadzone w Monoprofilowym Centrum Symulacji Medycznej zorganizowanym na wzór prawdziwego szpitala.

Najlepsi w rankingu

Potwierdzeniem atrakcyjności proponowanych przez Collegium Witelona kierunków studiów, których absolwenci są poszukiwani na rynku pracy, jest Ranking Szkół Wyższych 2022 przygotowany przez miesięcznik „Perspektywy”. „Witelonka” została sklasyfikowana na 1. miejscu wśród publicznych uczelni zawodowych na Dolnym Śląsku.

Ponadto Collegium Witelona Uczelnia Państwowa zostało po raz kolejny wyróżnione tytułem „Uczelnia Liderów 2022” m.in. za działania zorientowane na kształcenie liderów społecznych oraz efektywną edukację praktyczną studentów.

Współpraca z biznesem

W edukacji przyszłych pracowników dużą rolę odgrywają jednostki biznesowe współpracujące ze szkołami. Obecnie obserwujemy rozwój edukacji i kształcenia na potrzeby lokalnego rynku pracy. O tym, jak ważna i dająca rezultaty jest współpraca szkół i biznesu, wiedzą m.in. Koleje Dolnośląskie. Od września 2021 roku absolwenci szkół podstawowych i przyszli pracownicy Kolei Dolnośląskich mają szansę kształcenia w Zespole Szkół Nr 1 w Lubinie w ramach szkoły branżowej I stopnia. Nauka wiąże się z praktykami pod okiem ekspertów oraz zatrudnieniem jeszcze w trakcie nauki.

- Praktyczna część przyuczania do zawodu będzie premiowana finansowo. Uczniowie podpiszą umowę o pracę ze spółką i będą otrzymywać stosowne wynagrodzenie – zgodnie z przepisami Kodeksu pracy, które dotyczą pracowników małoletnich. Oczywiście, zgodę na taką formę zatrudnienia będą musieli wyrazić opiekunowie prawni uczniów – mówił Bartłomiej Rodak, rzecznik prasowy Kolei Dolnośląskich S.A.

Lubińska szkoła w ramach współpracy z KD oferuje kształcenie w dwóch zawodach: mechanik pojazdów kolejowych oraz elektromechanik.

- Zawód kolejarza jest atrakcyjny i przyszłościowy dla młodych ludzi, więc jestem przekonany, że nowa klasa będzie cieszyć się popularnością. Mamy świadomość, że zawody techniczne są dziś na rynku bardzo pożądane, stąd pomysł na kształcenie własnych kadr w tym kierunku – mówił podczas podpisania listu intencyjnego Damian Stawikowski, prezes Kolei Dolnośląskich.

Oprócz prowadzenia praktyk w hali serwisowej Kolei Dolnośląskich w Legnicy oraz realnej szansy zatrudnienia jeszcze na etapie nauki, Koleje Dolnośląskie doposażyły salę dydaktyczną w siedzibie szkoły.

- Szkoły zawodowe zyskują na znaczeniu. Po ich ukończeniu absolwent zyskuje konkretny zawód, a dodatkowo stałą pracę u boku wykwalifikowanych specjalistów. Dlatego wszystkie strony tego projektu są wygrane. Młodzi ludzie dostają perspektywę ciekawej i dobrze płatnej pracy, a Koleje wykwalifikowanych pracowników. I to jest właśnie nowoczesne nauczanie – mówi Dariusz Tomaszewski, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Lubinie.

Ramię w ramię z KGHM i LSSE

Szkoła branżowa w Lubinie współpracuje również z KGHM, oferując uczniom naukę w klasach patronackich m.in. o profilach: technik podziemnej eksploatacji kopalin innych niż węgiel kamienny, technik mechatronik, technik elektryk.

KGHM to kolejny ważny przykład współpracy szkoły i biznesu na Dolnym Śląsku. Jest partnerem lokalnych szkół, m.in. w powiecie legnickim czy lubińskim i partonem klas o profilach ściśle związanych z pracą w spółce. Oferuje pomoc w doposażaniu specjalistycznych pracowni oraz organizacji kursów i szkoleń branżowych. Wszystko w celu nabycia jak najlepiej przygotowanych, jeszcze na etapie przed zatrudnieniem, nowych pracowników.

W kształcenie potencjalnych pracowników zaangażowana jest także Legnicka Specjalna Strefa Ekonomiczna. W 2015 roku powstał Dolnośląski Klaster Edukacyjny, którego liderem jest właśnie LSSE. Obecnie Klaster Edukacyjny LSSE skupia około 160 partnerów, a grono wciąż się powiększa. Wśród parterów LSSE znajdują się firmy, instytucje (powiaty, stowarzyszenia, fundacje, urzędy pracy) oraz szkoły (podstawówki, licea, technika, szkoły branżowe i uczelnie wyższe).

Konkretne działania, jakie podejmuje Dolnośląski Klaster Edukacji, to m.in. tworzenie klas patronackich, kształcących na potrzeby rynku pracy. Przykładem takiej klasy jest klasa o profilu technik logistyk pod patronatem Przedsiębiorstwa Produkcyjno-Handlowego „Vitbis” utworzona w 2021 roku w Zespole Szkół Zawodowych im. majora Henryka Sucharskiego w Złotoryi. ZSZ w Złotoryi współpracuje także z zakładem Thermofin Poland, zajmującym się produkcją urządzeń klimatyzacyjnych z aluminium i miedzi.

- Chcemy wykształcić młodych ludzi, którzy będą mogli realizować praktyki w naszej firmie, a następnie tutaj pracować – mówił Alfred Rudzki, prezes zarządu Thermofin Poland.

DKE łączy potencjał biznesowy, gospodarczy i naukowy, jest podstawą do współpracy dla szkół, inwestorów, samorządów i instytucji biznesowych. Dzięki Dolnośląskiemu Klastrowi Edukacyjnemu rozwija się szkolnictwo branżowe w regionie i możliwe staje się wyspecjalizowanie kadry, która będzie miała w przyszłości wpływ na rozwój gospodarki.

Powyższe przykłady dowodzą, jak istotna z punktu widzenia rynku pracy jest współpraca szkół i biznesu, kształcenie zawodowe i praktyczne. Aby sprostać wymaganiom dzisiejszego rynku pracy, konieczne jest przystosowanie i przygotowanie przyszłych pracowników do realnych warunków, jakie panują w danym środowisku zawodowym.

Monoprofilowe Centrum Symulacji Medycznej Witelonka.
FOT. COLLEGIUM WITELONA UCZELNIA PA Ń STWOWA / jesień 2022 Strefa edukacji 63

Symbolem drogi do sukcesu we Wrocławiu są futboliści amerykańscy Panthers, od 10 lat wspierani przez firmę Tarczyński.

DZE NIE

Ą ,

BEZ NICH

Co sprawia, że sport jest tak atrakcyjnym produktem do promowania produktów i usług poszczególnych przedsię biorstw? Przede wszystkim emocje, z którymi kibice kojarzą swoich ulubionych zawodników, drużyny i towarzyszące im obrazy. Kibice Manchesteru United do dziś z rozrzewnieniem wspominają „erę Sharpa”, gdy na koszulkach „Czerwonych Diabłów” znajdowała się nazwa producenta elektroniki, a zespół z północnej Anglii niemal co roku sięgał po mistrzostwo kraju. Nikomu z sympatyków Adama Małysza nie trzeba przypominać, że skoczek narciarski z Wisły święcił swoje sukcesy w kasku z logotypem Red Bulla, natomiast fani Zagłębia Lubin od kilkudziesięciu lat na koszulkach swojej drużyny widzą tego samego sponsora głównego –KGHM, będącego jednocześnie właścicielem klubu.

Sponsor w herbie klubu, czyli - jak to się zaczęło Pierwsze odnotowane działania z zakresu sponsoringu sportowego miały miejsce w Australii w drugiej połowie XIX wieku. Właścicielom firmy cateringowej Spiers & Bond zależało na zwiększeniu rozpoznawalności. Postanowili więc zaprosić na Antypody krykietową reprezentację Anglii, która rozegrała mecz sparingowy z miejscowym zespołem narodowym. Każdy z Wyspiarzy za swój występ otrzymał 210 dolarów oraz zwrot kosztów podróży. O przedsiębiorstwie zrobiło się głośno – również poza granicami Australii – dlatego biznes został przeniesiony do Wielkiej Brytanii.

PIENIĄ
GRAJ
ALE
GRAĆ SIĘ NIE DA… Bez sponsorów nie byłoby zawodowego sportu na wysokim poziomie. Przy wspomnianym stwierdzeniu warto przytoczyć konkretne liczby. W 1984 roku agencja Sponsorship Research International oceniła, że roczne nakłady sponsorów sportu na cał ym świecie wyniosł y 2 mld dolarów. W 2020 roku ta kwota wzrosła do 65,8 mld dolarów.
tekst: Dawid Foltyniewicz
/ jesień 2022Strefa sponsoringu sportowego64

Prekursorem sponsoringu sportowego w Europie był z kolei Michelin, jeden z największych producentów ogumienia na świecie. W 1891 roku przedsiębiorstwo zał ożone przez dwóch braci stworzyło pierwszą oponę pneumatyczną z dętką. Z nowego patentu skorzystał kolarz Charles Terront, który wygrał pierwszy długodystansowy wyścig Paryż-Brest-Paryż Opona Michelin wzbudziła dzięki temu spore zainteresowanie, a sama firma w stosunkowo krótkim czasie dołączyła do grona najważniejszych przedsiębiorstw w branży wulkanicznej.

Współcześnie trudno wyobrazić sobie jakikolwiek profesjonalny klub piłkarski bez głównego sponsora na koszulce. Zapewne niewielu kibiców futbolu wie, że pierwszym zespołem, który umieścił reklamę na swoich strojach, był urugwajski Penarol. Klub z Montevideo prezentował logotyp lokalnej firmy, jednak do dziś żadne źródła nie są w stanie potwierdzić, jaką nosiła ona nazwę

Prawdziwą rewolucją okazał się z kolei zabieg marketingowy marki Jägermeister, czyli producenta popular-

nego likieru ziołowego. Dyrektor naczelny firmy, Günter Mast, w latach 70. zaproponował Eintrachtowi Brunszwik, że będzie sponsorował klub, jeśli ten umieści na koszulkach piłkarzy logo firmy. Niemiecki Związek Piłki Nożnej nie wyraził jednak zgody na takie rozwiązanie.

Mast porozumiał się więc z władzami Eintrachtu, dzięki czemu herb klubu został zmieniony na... znak Jägermeister. Niemieckie kluby, widzą c możliwość zarobku, naciskały na krajową federację. Ostatecznie od sezonu 1978/1979 drużyny za naszą zachodnią granicą mogą umieszczać sponsorów i partnerów na swoich strojach.

Sportowiec ma wartość nie tylko na boisku Najwi ę ksze organizacje sportowe na ś wiecie ju ż dawno zda ł y sobie sprawę, że wybitni zawodnicy nie tylko poprowadz ą swoje zespo ł y do wielkich sukcesów, ale również –a może przede wszystkim – do wielkich przychodów. W połowie 2021 roku Lionel Messi – uważany za jednego z najlepszych piłkarzy wszech czasów – po raz pierwszy w swojej zawo-

dowej karierze zmienił klub. Argentyńczyk zamienił Barcelonę na Paris Saint-Germain. Według portalu Goal.com w sześć miesięcy sprzedano na ca ł ym ś wiecie milion koszulek z nazwiskiem Messiego. Tymczasem globalny lider w dystrybucji klubowych strojów – Bayern Monachium –w tym samym okresie sprzedał 3,25 miliona koszulek wszystkich swoich zawodników. Nie mniejsze zainteresowanie wzbudziło w 2018 roku przejście Cristiano Ronaldo z Realu Madryt do Juventusu. W ciągu doby od potwierdzenia transferu klub z Turynu sprzedał koszulki z nazwiskiem słynnego Portugalczyka o wartości 60 milionów dolarów. Messi i Ronaldo potwierdzają, że nawet sowicie opłacane gwiazdy ś wiatowego sportu nie muszą drenować klubowych budżetów, a wręcz przeciwnie – wpływać na ekonomiczny sukces organizacji.

Większa część dochodów najpopularniejszych sportowców na świecie pochodzi nie z wpływów od klubów, lecz sponsorów. Najsłynniejszy koszykarz wszech czasów, Michael Jordan, zakończył karierę w 2003 roku. 59-latek nigdy nie będzie jednak musiał narzekać na brak wpływów. Firma Nike, z którą związał się w 1984 roku, podpisała z nim dożywotni kontrakt. Czasopismo „Forbes” podało, że do 2020 roku Jordan otrzymał od swojego głównego sponsora 1,3 mld dolarów. Jego obecny majątek szacuje się na 2,2 mld dolarów.

W gronie sportowych miliarderów znajdują się nie tylko piłkarze czy koszykarze. Golfista Tiger Woods zarobił dotychczas 1,7 mld dolarów. Ok. 90% tej kwoty stanowią pieniądze od sponsorów. 46-latek swego czasu stał się bohaterem jednego z najgłośniejszych skandali obyczajowych w historii Stanów Zjednoczonych. Jego pozamałżeńskie romanse sprawiły, że część partnerów zerwała z nim współpracę. Są też jednak takie marki, które nie odwróciły się od golfisty i do dziś go sponsorują: Nike, Monster Energy czy Bridgestone.

Polskie marki widoczne także poza granicami kraju

Coraz śmielej do świadomości kibiców na całym świecie przebijają się również polscy sponsorzy sportu. Po Grand Prix Wielkiej Brytanii Formuły 1 logotyp fir-

FOT. Ł UKASZ SKWIOT/PANTHERS WROC Ł AW / jesień 2022 Strefa sponsoringu sportowego 65 b

my PKN Orlen obiegł serwisy informacyjne na całym świecie. Chińczyk Zhou Guanyu brał udział w poważnym wypadku, w wyniku którego jego bolid został odwrócony do góry nogami. Życie kierowcy zespołu Alfa Romeo uratował system halo, czyli tytanowa obręcz, która zabezpiecza głowy zawodników. M.in. to właśnie na niej znajduje się logo polskiego koncernu.

Od sezonu 2020 PKN Orlen jest sponsorem tytularnym zespołu Alfa Romeo F1 Team. Logotyp przedsiębiorstwa jest umieszczony w kilku miejscach bolidu. Uczestnictwo w najpopularniejszej i najbardziej prestiżowej serii wyścigowej w wyścigowym światku daje przedsiębiorstwu możliwo ść promocji na skalę globaln ą . W 2021 roku wszystkie wyścigi sezonu oglądało łącznie 1,55 mld widzów. Nie bez znaczenia jest także skład kierowców Alfy Romeo. Wed ł ug PKN Orlen „pozyskanie chińskiego kierowcy to szansa na umocnienie rozpoznawalno ś ci marki ORLEN i wsparcie działań biznesowych spółki ORLEN China”.

Analizując rynek marketingu sportowego w Polsce, nie sposób nie wspomnieć o e-sporcie, czyli rozgrywkach gier elektronicznych. W zwiększeniu oglądalności e-sportu na całym świecie pomogła pandemia koronawirusa. Kiedy zawieszono większość zawodów sportowych, nic nie stało na przeszkodzie, aby rywalizowano przed ekranami swoich komputerów. Według portalu Statista wartość rynku e-sportu w 2021 roku wynosiła 1,28 mld dolarów. Kawałek tego tortu pochodzi z Polski. Najważniejsze cykliczne wydarzenie e-sportowe w naszym kraju to Intel Extreme Masters. W 2019 roku w trakcie dziesięciu dni rozgrywek przez katowicki Spodek przewinęło się łącznie 174 tysiące kibiców, a zmagania e-sportowców oglądało w internecie 232 milionów widzów.

Jednym z najważniejszych sponsorów e-sportu w Polsce jest firma Tarczyński. Przedsiębiorstwo produkujące mięsne przekąski w 2020 roku na platformie streamingowej Twitch uruchomiło kanał Tarczyński Studio Live, w którym zaproszeni goście dyskutują o polskich i światowych rozgrywkach e-sportowych. W ubiegłym roku założono natomiast drużynę Tarczyński Protein Team. – W mojej ocenie e-sport to przyszłość branży mar-

ketingowej. Jako lider na rynku mięsnych przekąsek podjęliśmy decyzję o zaangażowaniu się w ten sektor już jakiś czas temu. Teraz mogę tylko potwierdzić, że był to właściwy krok, który idealnie wpisuje się w strategię rozwoju marki Tarczyński – mówi Tomasz Tarczyński, dyrektor marketingu i eksportu firmy. – Dzięki obecności w esporcie nie tylko możemy być bliżej nowych, młodych konsumentów, lecz także zyskujemy niesamowitą okazję do realizacji naszej misji. Możemy inspirować do mądrego odżywiania, żeby zmieniać życie na lepsze. W rezultacie nasze wysokobiałkowe przekąski, jak chipsy mięsne czy beef jerky, cieszą się wśród graczy ogromną popularnością – dodaje.

Sponsoring po wrocławsku – straty stadionu i grono partnerów żużla Od listopada ubiegłego roku kibice we Wrocławiu mogą kojarzyć markę Tarczyński z inną inicjatywą. Firma została sponsorem tytularnym stadionu na Pilczycach. Jeszcze przez co najmniej pięć lat jego oficjalną nazwą będzie Tarczyński Arena. – Można powiedzieć, że spełniamy swoje marzenie. Wraz z bratem od najmłodszych lat

uprawialiśmy m.in. piłkę nożną, koszykówkę czy hokej. Od piętnastu lat mieszkamy we Wrocławiu, a od dziesięciu jesteśmy dumnym sponsorem futbolistów amerykańskich Panthers Wrocław. Mając okazję zobaczyć, jak wygląda rynek sponsoringowy w Stanach Zjednoczonych i że praktycznie każda arena sportowa ma swojego patrona, chcieliśmy niejako przeszczepić to na nasze polskie podwórko – tłumaczył Dawid Tarczyński, dyrektor firmy ds. rozwoju i finansów.

O tym, jak ważne było to wydarzenie, świadczy fakt, że Stadion Wrocław po dziesięciu latach od wybudowania doczekał się pierwszego sponsora tytularnego. Umowa pomiędzy władzami miasta a firmą Tarczyński została zawarta na sześć lat i opiewa na 14 mln zł. – Współpraca z firmą Tarczyński przenosi nas w nową rzeczywistość. Ten kontrakt stabilizuje kondycję finansową stadionu – zaznaczał Marcin Przychodny, prezes Stadionu Wrocław. Kondycja finansowa obiektu nie została wspomniana bez powodu. Domowe mecze piłkarzy Śląska nie przyciągają dziesiątek tysięcy kibiców, a okazjonalne eventy (festiwale piwa, zloty miłośników motoryzacji) i koncerty nie są w stanie zrekompensować kosztów utrzymania stadionu. Spółka Stadion Wrocław w latach 2018-2020 zanotowała stratę kolejno 32,98 mln zł, 35,31 mln zł i 29,75 mln zł.

Na największe pieniądze z budżetu miasta może liczyć piłkarski Śląsk – 13 mln zł. Drugie miejsce w tym zestawieniu zajmuje żużlowa Betard Sparta, która w przeciwieństwie do WKS-u, nie ma problemu z zapełnieniem swojego domowego obiektu. 3,2 mln zł to znaczna część klubowego budżetu, ale warto zwrócić uwagę, że aktualny mistrz Polski otrzymuje też spore wsparcie od sponsorów. Najważniejszym partnerem Sparty jest firma Betard, produkująca prefabrykaty dla budownictwa. Przedsiębiorstwo, któ-

Firma Nike, z którą Michael Jordan związał się w 1984 roku, podpisała z nim dożywotni kontrakt. „Forbes” podał, że do 2020 roku Jordan otrzymał od Nike 1,3 mld dolarów.
FOT. PAWE Ł RELIKOWSKI b / jesień 2022Strefa sponsoringu sportowego66

re ma swoją siedzibę w podwrocławskiej Długołęce, od 2010 roku jest sponsorem tytularnym wrocławskiego zespołu żużlowców. Szacuje się, że Betard każdego roku przekazuje Sparcie ok. jednego miliona zł Żaden zespół w najsilniejszej na świecie PGE Ekstralidze nie może liczyć na większe pieniądze od prywatnego sponsora. –Niewiele klubów w Polsce i na świecie może pochwalić się tak długą współpracą ze swoimi sponsorami. Tym bardziej cieszymy się z zaufania, jakim ponownie obdarzył nas Betard – powiedział prezes Sparty, Andrzej Rusko, po przedłużeniu umowy z głównym sponsorem klubu.

Sponsoring tytularny klubów żużlowych – w przeciwieństwie do tych piłkarskich – to powszechne zjawisko. Kibice Sparty narzekają, że wrocławska drużyna jako jedyna w PGE Ekstralidze posiada na piersi nie herb klubu (w przypadku WTS-u jest to olimpijski znicz), lecz logotyp sponsora. Część z nich w komentarzach w mediach społecznościowych wykazuje się jednak zrozumieniem – skoro sponsor pompuje w klub spore pieniądze, ma też swoje wymagania i chce być widoczny

na wszelki możliwy sposób. Z drugiej strony nazwa wrocławskiej drużyny –Betard Sparta – w porównaniu do innych klubów, jest dość krótka, łatwa do wymówienia. Takie przypadki jak Moje Bermudy Stal Gorzów, KantorOnline ViperPrint Włókniarz Częstochowa, MDM Komputery Dreier Ostrovia Ostrów Wielkopolski czy Car Gwarant Kapi Meble Budex Start Gniezno mogą natomiast wzbudzać uśmiech politowania...

Od 2017 roku, kiedy Sparta wróciła na wyremontowany Stadion Olimpijski, we Wrocławiu wybuchła moda na żużel. Dolnośląski zespół od pięciu lat kończy rozgrywki z medalem, a niemal każde domowe spotkanie WTS-u przyciąga na trybuny komplet publiczności –ok. 12-13 tys. widzów. Nic więc dziwnego, że klub nie narzeka na brak zainteresowania sponsorów. Jednym z nich jest Chemeko-System, czyli firma zajmująca się odbiorem i zagospodarowaniem odpadów komunalnych. Stali bywalcy żużlowych zawodów we Wrocławiu wiedzą, że w trakcie przerw na równanie toru zobaczą w akcji polewaczkę z logotypem wspomnianej marki.

Wraz z początkiem sezonu 2021/2022 Chemeko-System postano-

wiło zainwestować w siatkarską Gwardię. – Chemeko-System jest na czele mecenasów sportu we Wrocławiu. Wspiera także Spartę i Śląsk. Teraz dochodzimy my, a współpraca rozpoczęła się od projektu plażowego, w którym zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Chemeko-System chyba zauważyło, że warto z nami współpracować. Liczymy, że obecność takiego partnera pomoże nam wejść do ekstraklasy i będzie to długoletnia współpraca, a w PlusLidze będziemy budować wieloletnią historię – mówi Łukasz Tobys, prezes Gwardii.

Siatkarze z Wrocławia plany na podbój najwyższej klasy rozgrywkowej muszą schować na razie do szuflady. Przed poprzednim sezonem włodarze klubu przyznali, że wsparcie sponsorów pomogło im w pozyskaniu klasowych zawodników, którzy poprowadzą Gwardię do awansu do PlusLigi. Choć wrocławski klub posiadał jeden z największych budżetów w Tauron 1. Lidze, nie zdołał zrealizować swojego celu. Wspomniany przypadek potwierdza jedną z najpopularniejszych tez dotyczących powiązań świata sportu i biznesu – pieniądze nie grają

/ jesień 2022 Strefa sponsoringu sportowego 67

Stopień mniej znaczy o wiele więcej

Niemcy

Zbliża się zima, która ma być prawdziwym wyzwaniem dla społeczeństw całej Europy. Narastający kryzys energetyczny, związany z agresją Rosji na Ukrainę, sprawił, że kraje Unii Europejskiej przygotowują się na batalię z zimnem i jeden po drugim ogłaszają kampanie oszczędzania energii. Przyczyną jest w głównej mierze brak gazu, spowodowany rosyjskimi ograniczeniami w dostawach tego medium, a także obawa granicząca z pewnością, że Rosja zechce wykorzystać swoje dostawy gazu jako broń w walce z europejską solidarnością wobec napadniętej Ukrainy.

Niektóre szacunki wskazują, że gdyby Europa była w stanie zmniejszyć zużycie gazu o 15 procent, byłaby też w stanie poradzić sobie z zimą pomimo ograniczonych dostaw i gwałtownie rosnących cen energii, w tym również węgla. Zadanie to wydaje się jednak zbyt ambitne jak na wytrzymałość społeczeństw przyzwyczajonych do wysokiego standardu życia. Mimo to w zasadzie wszystkie kraje europejskie starają się mniej lub bardziej zaciskać energetycznego pasa, aby przygotować się do zimy. Chodzi nie tylko o gaz, ale o wszystkie media energetyczne, bo wzrosty cen i niedobory obejmują także np. węgiel.

Nasz najbliższy sąsiad, Niemcy, jest najbardziej narażony na cięcia w dostawach gazu z Rosji. Niemiecki rząd wprowadził już szereg środków zaradczych, które weszły w życie 2 września w nadziei na zmniejszenie zużycia gazu o około 2 procent. I tak zapisy w umowach najmu dotyczące określonej temperatury minimalnej zostają czasowo zawieszone. Pomniki i witryny sklepowe nie mogą być oświetlone w nocy, wprowadzono także zakaz ogrzewania prywatnych basenów. Budynki użyteczności publicznej (w tym miejsca pracy!) będą ogrzewane do maksymalnie 19 stopni C. W tego rodzaju budynkach przestrzenie tzw. tranzytowe, czyli korytarze i hale przechodnie mają pozostać nieogrzewane, podobnie jak woda do mycia rąk. Zwolnione z tego są tylko placówki medyczne, żłobki, przedszkola i szkoły. Środki te będą na razie obowiązywać przez sześć miesięcy, a potem – w zależności od sytuacji.

Na północy Europy

Rząd Szwecji zamierza wprowadzić rekompensaty dla gospodarstw domowych i firm, które pomogą w zmniejszeniu zużycia energii. Chodzi tutaj m.in. o izolację poddaszy i elewacji, wymianę baterii umywalkowych na bardziej wy-

dajne, uszczelnianie lub wymianę okien i drzwi zewnętrznych oraz uzupełnienie systemów grzewczych o pompę ciepła. Podobna kampania rozpoczęła się w Finlandii. „Odporność na zimno my Finowie mamy zakorzenioną. Nasze niemowlaki drzemią na mrozie, a sami relaksujemy się w przeręblach i na śniegu. Cokolwiek by się nie stało zimny prysznic, czy mroźny powiew ze wschodu nie zabierze naszej energii. Wyluzuj i miej chłodną głowę” apelują organizatorzy na banerze promującym kampanię „Parę stopni niżej”. Finowie są indywidualistami, toteż główny przekaz kampanii jest taki, aby każdy sam zastanowił się, w jaki sposób może oszczędzić energię. Nie naruszono jednak tabu, jakim są fińskie sauny i nie proponuje się np. ograniczeń w korzystaniu z tych przybytków, które są tam częścią codziennego stylu życia. Rozważa się już natomiast ograniczenia w przygotowaniu sztucznych lodowisk.

Na południu Europy

Oszczędzanie energii stało się obowiązkowym tematem nawet w krajach o znacznie cieplejszym klimacie. W Grecji instytucje państwowe, które nie będą oszczędzać energii zgodnie ze wcześniejszymi wytycznymi, utracą dodatkowe finansowanie. Rząd może zamrozić zatrudnienie w takich podmiotach, natomiast te jednostki budżetowe, które przekroczą cel 10 procent redukcji zużycia energii, będą mogły uzyskać dodatkowe fundusze. Z kolei Włosi planują skrócenie sezonu grzewczego o 15 dni, dzienną redukcję czasu włączenia kaloryferów o godzinę i obniżenie temperatury w pomieszczeniach. Konkretnie, chodzi o redukcję o jeden stopień ogrzewania budynków mieszkalnych i przemysłowych - do 17 stopni Celsjusza z marginesem tolerancji 2 stopni. W przypadku pozostałych budynków ma to być 19 stopni z podobnym marginesem tolerancji. W Hiszpanii w budynkach publicznych temperatura nie może być wyższa niż 19 stopni. Po godzinie 22 budynki użyteczności publicznej i witryny sklepowe nie mogą być podświetlane, a każdy klimatyzowany lub ogrzewany lokal musi mieć zainstalowany mechanizm automatycznego zamykania drzwi, aby uniknąć marnowania energii.

A co w Polsce?

Jak na tym tle wygląda nasz kraj? Na razie nie ogłoszono

/ jesień 2022Strefa energetyki68
specjalnych restrykcji. Jednak wiele samorządów myśli o wdroVeolia Energia Łódź dostarcza ciepło do około 60 procent mieszkańców Łodzi. Na zdjęciu elektrociepłownia EC 4 Zmniejszenie temperatury mieszkania nawet o jeden stopień pozwala ograniczyć zużycie ciepła od 5 do 8 proc., a przy tym jest korzystne dla zdrowia i środowiska FOT. VEOLIA Andrzej Gębarowski

żeniu energetycznych oszczędności. W Polsce, podobnie jak w Finlandii, nacisk kładziony jest na indywidualne oszczędzanie energii, czemu sprzyjać mają mechanizmy zapowiadane przez rząd, np. zamrożenie rachunków za prąd do określonej wysokości zużytej mocy. Ministerstwo Klimatu i Środowiska rozpoczęło kampanię społeczną „Oszczędzamy energię”, która ma przekonać Polaków do wprowadzenia w swoje codzienne życie prooszczędnościowych nawyków. W gronie firm energetycznych, które podjęły to wyzwanie i starają się promować właściwe nawyki w zakresie użytkowania energii, znalazła się także Veolia Energia Łódź, która produkuje i dostarcza ciepło do około 60 procent mieszkańców Łodzi.

W Łodzi trwa kampania edukacyjna Veolii „Stopień mniej znaczy więcej”. Kampania oparta jest na przekazie, że zmniejszenie temperatury ogrzewania mieszkania nawet o jeden stopień pozwala ograniczyć zużycie ciepła od 5 do 8 procent, a przy tym jest korzystne dla zdrowia i środowiska. Ta niewielka zmiana nie wpływa na zmniejszenie poczucia komfortu cieplnego osób przebywających w lokalu.

Według informacji Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, ponad połowa Polaków przegrzewa swoje mieszkania, utrzymując średnią temperaturę na poziomie 22 stopni C i więcej. Dlatego niezbędna jest zmiana postaw mieszkańców i zrozumienie, że kontrola oraz redukcja konsumpcji energii w obecnych czasach są konieczne. Swoją kampanią Veolia chce się przyczynić do zmiany tych postaw.

– W obecnej sytuacji szczególnego znaczenia nabierają realizowane przez Veolię Energię Łódź działania mające na celu wzrost efektywności energetycznej i zmniejszenie zużycia paliw w procesie produkcji i przesyłu ciepła do naszych odbiorców. Kryzys energetyczny powinien być również impulsem dla nas wszystkich, by odpowiedzialnie i oszczędnie korzystać nie tylko z energii elektrycznej, ale również i z ciepła. Każdy z nas ma wpływ na to, jak wykorzystujemy energię, a tym samym, jak zużywamy zasoby naszej planety. Mam nadzieję, że ta kampania pokaże mieszkańcom Łodzi, że nawet drobne zmiany nawyków mogą przyczynić się do bardziej racjonalnego korzystania z ciepła i realnych oszczędności – mówi Anna Kędziora-Szwagrzak, prezes zarządu Veolii Energii Łódź.

Akcja Veolii

Kampania Veolii oparta jest na przekazie, że zmniejszenie temperatury ogrzewania mieszkania pozwoli ograniczyć zużycie ciepła o kilka procent. Załóżmy, że tak się stanie. Jakie będą korzyści?

Robert Warchoł, dyrektor ds. komunikacji Veolia Energia Łódź: – Korzyści możemy rozpatrywać w wielu aspektach –środowiskowym, gospodarczym, finansowym, a także zdrowotnym. Zdajemy sobie dziś sprawę z wyzwań wynikających z sytuacji na rynku paliw oraz ze wzrostu cen energii. Jest to silny bodziec, by nie tylko efektywnie korzystać z ograniczonych zasobów, ale i racjonalnie je konsumować. W naszej kampanii skupiamy się na kilku zasadach, które nie wymagają większych inwestycji, a których przestrzeganie może skutecznie przyczynić się do niemarnowania ciepła, co przekłada się na oszczędności w opłatach. Zwracamy uwagę, aby dostosowywać temperaturę w poszczególnych pomieszczeniach do naszych rzeczywistych potrzeb. Jest to kwestia wypracowania nawyków, od przykładowego wietrzenia pomieszczeń przy zakręconym grzejniku po niezastawianie kaloryferów np. meblami. Suma małych działań, które każdy z nas może wprowadzić u siebie w domu, może się przełożyć na efekt skali. Warto też zauważyć, co w dzisiejszej

sytuacji wydaje się być bardzo ważne, że ograniczenie zużycia ciepła to ograniczenie wykorzystania węgla w elektrociepłowniach, które przekłada się na korzyści środowiskowe w postaci ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Efektywność wykorzystania zasobów nie jest w naszym przypadku tylko chwilową odpowiedzią na bieżącą sytuację – to stałe działanie wpisujące się w naszą misję zapewnienia bezpieczeństwa i ciągłości dostaw ciepła dla odbiorców w Łodzi.

Jacek Szymczak, prezes zarządu Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie: – W skali kraju korzyści będą bardzo istotne, szczególnie w dobie narastającego kryzysu energetycznego. Z punktu widzenia sektora energetycznego osiągnięcie tego celu oznaczać będzie mniej spalonego węgla w procesie produkcji ciepła systemowego – o pół miliona ton węgla w skali roku. To z kolei oznaczać będzie mniejszą emisję dwutlenku węgla do atmosfery – o milion ton. Będą to więc olbrzymie korzyści dla środowiska i klimatu. Z punktu widzenia mieszkańców obniżenie temperatury w pomieszczeniach spowoduje co najmniej dwie istotne korzyści. Po pierwsze, rachunki za ogrzewanie spadną. Nie muszę wyjaśniać, jakie to ma znaczenie w warunkach gwałtownie rosnących cen energii. Po drugie, odbije się to korzystnie na naszym zdrowiu. Komfort snu znacznie się poprawi w pokoju, w którym panuje obniżona temperatura.

Dlaczego uważa się, że sen w pomieszczeniu o obniżonej o kilka stopni temperaturze jest zdrowszy?

Prof. Bolesław Samoliński, alergolog: – Organizm ludzki, podobnie jak organizmy wszystkich ssaków, cechuje rytm dobowy. Wpływa on na naszą aktywność zarówno fizyczną jak i intelektualną. Przy czym organizmy dostosowują się do określonych warunków, i to jest cecha osobnicza. W zależności od wykonywanych czynności powinniśmy mieć nieco wyższą temperaturę, np. przy czynnościach higienicznych w łazience, i nieco niższą w okresie wzmożonej pracy fizycznej, wówczas bowiem organizm produkuje dużo ciepła. Jednak znakomita większość ludzi potrzebuje warunków umiarkowanych, gdyż pracuje umysłowo. Zbyt wysokie temperatury, powyżej 30 stopni, uniemożliwia-

ją dobrą pracę umysłową. Mózg ma bowiem niedobre warunki, aby się chłodzić. A zużywa około 25 procent energii całego organizmu. Szczególnym stanem jest spoczynek nocny. Wówczas rytmy dobowe najbardziej się zmieniają i istotnie odbiegają od stanu aktywności dziennej. Wbrew powszechnemu mniemaniu, to wówczas mózg intensywnie pracuje, choć całość organizmu odpoczywa. Zmienia się funkcjonowanie układu nerwowego regulującego termikę ciała, liczba oddechów spada, obniża się akcja serca, zmniejsza swoją pracę przewód pokarmowy. Generalnie poza mózgiem wszystkie organa spowalniają swoją pracę. Dlatego obniżenie temperatury otoczenia podczas spoczynku nocnego jest wskazane. Optymalna ciepłota otoczenia winna wynosić między 16 a 19 stopni – w tych warunkach organizm odpoczywa najlepiej. Niższe i wyższe temperatury prowadzą do wybudzenia człowieka ze snu.

/ jesień 2022 Strefa energetyki 69
Zdrowy sen

Praktyka Project management na dobry start dla Twoich projektów

Potrzebą naszych czasów, w firmach i przedsiębiorstwach, jest szybkie i skuteczne opanowanie praktyk zarządzania projektami.

Project management to zbiór działań, które w sposób uporządkowany prowadzą nas do celu - realizowanego w firmie przedsięwzięcia (projektu). Projektem jest każde niestandardowe, jednorazowe i złożone przedsięwzięcie posiadające własny budżet oraz wyodrębniony zespół, który je realizuje. Metodyki zarządzania projektami uwzględniają umiejętne planowanie, tworzenie harmonogramów, osadzoną w terminach sprawną realizację celów głównych i pośrednich. Oficjalnie funkcjonujące metodyki, ze względu na swoją złożoność, nie zawsze są nam jednak niezbędne do realizacji projektu. Działań powtarzających się nie warto realizować w taki sposób - jest to sposób skomplikowany i relatywnie kosztowny, wymagający wdrożenia procedur realizacji projektów.

Znajdź uzasadnienie dla metodyk

Obecnie na rynku funkcjonuje wiele metodyk - PMI. PRINCE2, SCRUM i inne. Większość z nich dotyczy kompleksowego zarządzania grupami złożonych projektów. Często firmy nie potrzebują jednak aż tak kompleksowych rozwiązań. Jeśli prowadzą małe i krótsze projekty, by uniknąć zbyt dużej biurokratyzacji, wystarczy im tylko zastosowanie zasad lub dobrych praktyk projekt managementu. W czasie, kiedy tworzono pierwsze kroki w zakresie konstrukcji metodyk projektowych, wiele systemów jakościowych i wymagań dotyczących procesów realizowanych w przedsiębiorstwach jeszcze nie zostało opracowanych. Dlatego metodyki te często ciągną za sobą cały bagaż rozwiązań, które obecnie są już dawno wdrożone i sformalizowane stosownymi normami np. ISO i narzędziami informatycznymi np. ERP. Reasumując, w wielu firmach własna metodyka realizacji projektu może być elastyczna i lean - czyli pozbawiana wszystkich tych działań, które nie przynoszą jej wartości dodanej.

FOT. 123RF / jesień 2022Strefa doradcy70

Czym jest misja projektu?

Misja jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego coś robimy. Ma więc w sobie potencjał sprawczy i potencjał osobistego wkładu w projekt. Pomaga zrozumieć zespołowi i osobom na terenie firmy jakie jest wyzwanie i co chcemy w wyniku niego stworzyć czy ulepszyć. Wzbudza więc na poziomie organizacyjnym zainteresowanie toczącym się projektem, ludzie chętnie o nim słuchają i również z dużym zaangażowaniem biorą w nim udział. Dodatkowo ze względu na określony czas sugeruje nam, ile dane przedsięwzięcie potrwa i kiedy zostanie ukończone.

Czym są cele projektu?

Cele określają, co należy zrobić, aby zrealizować projekt. Oznacza to, że uwzględniają one nasze zamiary na etapie tworzenia misji i na etapie realizacji projektu. Cele określają również zestaw działań i czynności (części działań) oraz zadania (pojedyncze prace). Przyporządkowane do konkretnych komórek lub osób tworzą tzw. pakiety pracy. Cele przewidują oczekiwane rezultaty i wyniki w postaci produktów, usług czy innych mierzalnych efektów. Cele możemy określić na wysokim poziomie szczegółowości, jeśli nie zmieniają się regularnie. Projekty zmieniające się w czasie uwzględniają tzw. dekompozycję celów - ponowne efektywne projektowanie listy zadań w celu synchronizacji ich po pojawianiu się zmian.

Czym są ryzyka w projekcie?

Ryzyka to niepożądane i nieoczekiwane przeszkody. Szczególnie dotkliwe, jeśli oddziałują bezpośrednio na realizację misji. Dlatego właśnie na poziomie planowania projektu prowadzimy identyfikację ryzyka i jego analizę. W tym celu wprowadzamy zestaw działań, których celem jest minimalizacja ryzyka o największym prawdopodobieństwie i sile oddziaływania na projekt. Pamiętajmy, że na etapie planowania możemy stworzyć alternatywy do celów i działań priorytetowych. W ten sposób rozważane plany B mogą zabezpieczyć nas przed niepowodzeniem.

Jak zbudować prostą metodykę projektową w firmie? Metodyka taka powinna zostać spisanapozwoli to w przyszłości uniknąć sytuacji w których o czymś zapomnieliśmy lub coś pominęliśmy. Metodyka powinna składać się z kilku kroków.

Krok 1- Określ wymagania klienta. Określ czego potrzebuje klient zewnętrzny lub wewnętrzny - pozwoli to zamknąć Twój projekt z sukcesem i wyeliminuje ryzyko roszczeń klienta z tytułu nie wywiązania się z jego wymagań. Pomocnym jest tutaj narzędzie Dokument wymagań klienta, będący załącznikiem do umowy i podstawowa check listą odbioru produktu powstającego w wyniku projektu.

Krok 2 - Powołaj dedykowany zespół do realizacji projektu. Ważne, jest to, aby do zespołu trafiły osoby uznające projekt za wartościowy i potrzebny firmie. Często to dobrowolny udział osób lub akceptacja warunków współpracy decyduje o pełnym ich zaangażowaniu. Stwórz dla zespołu regularne spotkania ułatwiające wzajemną inspirację i reagowanie na bieżące potrzeby w zakresie modyfikowa-

nia działań. Zadbaj o właściwą ilość osób niezbędnych do realizacji powierzonych im działań. Dąż do wykorzystania różnorodnych ról w zespole i dobór osób o komplementarnych umiejętnościach. Zadbaj o jednolite rozumienie celów przez wszystkie osoby. Jasno określ zasady odpowiedzialności, konsekwentnie rozliczaj z wykonywanych zadań. Przygotuj zespół na rozumienie procesu grupowego i jego etapów. Bądź otwarty na konfrontacje pojawiających się stanowisk. Dbaj o poufność, zaufanie i wzajemny szacunek. Zadbaj o szybki przepływ informacji pomiędzy członkami zespołu i klientami projektu. Dbaj o klarowność podejmowanych decyzji i przestrzeganie ustalonego procesu decyzyjnego. Do uprawomocnienia członków na terenie firmy wykorzystaj Schemat struk-

Projekty można prowadzić na wiele sposobów, ważne by narzędzia pozwalały nam skoordynować niezbędne działania w czasie i nadzorowa
ć ich postęp / jesień 2022 Strefa doradcy 71 FOT. 123RF b

tury organizacyjnej projektu lub Mapy synchronizacji zespołu Krok 3 - Zaplanuj. W ramach planowania należy wyspecyfikować wszystkie czynności związane z realizacją danego przedsięwzięcia - czyli od otrzymania zamówienia na projekt aż do jego zakończenia i rozliczenia się ze zleceniodawcą. Plan ten stanowi swoisty szkielet projektu, do którego podobnie jak do każdego szkieletu doczepione są mięśnie. „Mięśniami projektu” są daty rozpoczęcia i zakończenia czynności, zasoby niezbędne do ich realizacji (ludzie, urządzenia, materiały) oraz koszty realizacji projektu. W ten sposób otrzymujemy bardzo precyzyjny harmonogram i budżet projektu. Niezwykle istotnym jest zaplanowanie stosownych rezerw w czasie i pieniądzach, które zabezpieczają nas przed ryzkiem opóźnień, braku dostępności ludzi oraz materiałów i wzrostem kosztów. Całe planowanie zostaje ujęte kolejno w dokumencie nazwanym Kartą projektu będącym syntetycznym przewodnikiem po realizacji danego projektu. Krok 4 - Zrealizuj. W trakcie realizacji rozpoczyna się prawdziwy projekt. Walczymy z opóźnieniami, wzrostem kosztów, nierzetelnością wykonawców i dostawców. Ale mamy sprzymierzeńcówstworzony plan realizacji i posiadane rezerwy. Poważnym wyzwaniem w trakcie realizacji projektów i nie dotyczy to jednego projektu, ale wszystkich projektów realizowanych w organizacji, jest stworzenie listy swoistych kół ratunkowych, czyli alternatywnych wykonawców i dostawców. Pozwala to na sprawne poszukiwanie zamiennych wykonawców i dostawców.

Krok 5 - Podsumuj. Podsumowanie projektu obejmuje dwa aspekty. Pierwszy z nich dotyczy rozliczenia potrzeb klienta i tego czy zostały one uwzględnione w produkcie projektu. Przydatnym jest tutaj wspomniany wcześniej Dokument wymagań klienta. Dokument ten zapobiega także niekontrolowanym zmianom wymagań klienta i potencjalnym roszczeniom z tego tytułu obu stron. Drugi aspekt podsumowania dotyczy tego co było właściwe zaplanowane i zrealizowane w projekcie i tego co się nie udało. Zestawienie tych informacji jest niezwykle cenne dla przyszłych projektów, pozwala bowiem uniknąć popełnienia kolejny raz tych samych błędów. Ostatnim elementem podsumowania jest tzw. Raport końcowy. Jest to dokument zestawiający koszty i przychody, korzyści oraz straty powstające w wyni-

ku realizacji projektu. Pozwala on na ustalenie czy projekt zakończył się oczekiwanym zyskiem i sukcesem.

Wesprzyj się narzędziami

Analizując powyższą metodykę, możemy dojść do wniosku, że realizacji planowanego projektu nie jest, jak to często zostaje przedstawione na wielu szkoleniach, „czarną magią”. Właściwy zespół, plan i realizacji to jakieś 90% sukcesu. Pozostałe 10% to wsparcie informatyczne. Aplikacji wspomagających zarządzanie projektem jest bardzo wiele. Ważnym jest, aby zdać sobie sprawę kogo i co ma wspomagać aplikacja. Jeśli jesteśmy kierownikiem projektu to rekomendacje innych kierowników projektów wskazują w tym przypadku na aplikację Ms Project. Pozwala on na zaplanowanie wszystkich elementów składowych projektu - harmonogramu, budżetu i zasobów oraz śledzenie realizacji projektu i powstających odchyleń.

Jeśli nie realizujemy złożonych projektów a nasze projekty opierają się przede wszystkim na współpracy z wewnętrznymi i zewnętrznymi wykonawcami i dostawcami, powinniśmy się skoncentrować na któreś z aplikacji KANBANTrelo lub MS Planner. Zarówno jedna jak i druga, choć nie posiada pełnego zakresu planowania jaki znajduje się w MS Project, pozwala na raportowanie online realizacji projektu przez wszystkich jego wykonawców.

Synchronizacja z innowacjami i elastyczność projektowa- jak prowadzić projekty zwinne (agile)? Zapewnienie projektom dobrego startu w dzisiejszych czasach wymaga od nas

przewidywania złożoności potrzeb i zmiennej w czasie perc epcji wyników ostatecznych. Obecnie cykl życia projektu nie tyle wydłuża się, co ewoluuje na skutek zmian trendów. Projekty zwinne (agile) to szybkie sprinty kontroli celów i bieżących efektów. Po spotkaniach organizujemy pracę wokół ustalonych tematów odpowiadając sobie na pytanie: Co dalej? Bywa, że sprinty (iteracje) szczególnie w projektach prężnych muszą odbywać się w harmonogramie cotygodniowym. Postępy w tym przypadku analizowane są w tył i do przodu dla wszystkich działań priorytetowych i szczegółowych ważnych na dany okres projektowania (zadań z grupy A - bardzo ważne i B- ważne). Projekty zwinne umożliwiają testowanie rezultatów na poszczególnych etapach, ich modyfikację i dopasowanie. Odpowiedzi na pytanie: Czy jest to właściwe? spływają do projektu w formie feedbacków ze strony Klientów i na tej podstawie dokonuje się korekty kierunku rozwoju projektu.

Pierwszym krokiem jest ujawnienie pomysłu i jego ocena pod względem korzyści biznesowych. W tym celu możesz zastosować model oceny scoringowej, czyli punktowej. Kiedy ocena korzyści staje się zasadna możesz zacząć gromadzić wokół niego ludzi. Włącz w niego kluczowych interesariuszy i nadaj mu rozpędu poprzez narzucenie terminu jego rozpoczęcia. Zadbaj o wsparcie kierownictwa, aktywnego sponsora projektu, który wniesie zasoby niezbędne do jego realizacji i zapewni Twojemu zespołowi potrzebne narzędzia. Teraz już jesteś gotowy by rozpocząć przedsięwzięcie zgodnie z powyższymi zasadami Project management. Powodzenia!

/ jesień 2022Strefa doradcy72 b FOT. 123RF

De Heus – droga do zrównoważonego rozwoju

De Heus to lider na polskim rynku paszowym. Firma nie skupia się jednak wyłącznie na produkcji. Kładzie duży nacisk na zrównoważony rozwój i inwestuje w edukację swoich hodowców

Firma De Heus to międzynarodowy producent wysokiej jakości mieszanek paszowych, premiksów, koncentratów i pasz specjalnych. Przedsiębiorstwo jest obecne na polskim rynku od ponad trzydziestu lat, a jego holenderskie korzenie sięgają 1911 roku.

– Misją De Heus jest zapewnienie dostępu do zdrowej, bezpiecznej i zrównoważonej żywności, zarówno dla obecnych, jak i przyszłych pokoleń Każdego dnia dbamy o zdrowie i dobrostan zwierząt, zapewniając starannie dobrane rozwiązania żywieniowe najwyższej jakości oraz wspierając hodowców w zapewnieniu właściwych warunków zootechnicznych i bioasekuracji. Pozwala to na uzyskanie pełnowartościowego, zdrowego i smacznego mięsa, nabiału oraz jaj – mówi Adam Zaleski, prezes De Heus Polska. Jakie wartości stoją więc za codzienną działalnością De Heus?

Zrównoważony rozwój priorytetem

Jakość produktów i uzupełniające ją doradztwo techniczne, a także dzielenie się wiedzą z hodowcami sprawiają, że De Heus jest liderem na rynku paszowym. A bycie liderem zobowiązuje! Przedsiębiorstwo, wyprzedzając o trzy lata nadchodz ący obowiązek prawny, jako pierwsza firma z branży opracowała i wydała Raport ESG, który przedstawia elementy niezwiązane z czysto ekonomicznymi aspektami działalności. Wszystkie mają odzwierciedlenie w Responsible Feeding – długoterminowym programie De Heus, którego celem jest stworzenie trwałej wartości dla klientów, firmy, pracowników, społeczeństwa i środowiska. Opiera się on na czterech filarach.

Pierwszym z nich jest zapewnienie dostępu do zdrowej, bezpiecznej, pełnowartościowej i przystępnej cenowo żywności dla stale rosnącej populacji. Produkcja opiera się na najwyższych

standardach jakości i bezpieczeństwa, wyklucza stosowanie antybiotyków i skupia się na zapewnieniu wysokiego statusu zdrowotnego zwierząt oraz osiąganiu przez nie optymalnych wyników na miarę potencjału genetycznego. Innym ważnym aspektem jest wspieranie rozwoju ferm trzodowych z systemem płynnego żywienia (sposób podawania paszy w formie rozcieńczonej wodą lub serwatką), a tym samym propagacja idei zero food waste (niemarnowanie żywności) – De Heus jest pod tym względem liderem, z ok. 60-procentowym udziałem w rynku.

Firma może pochwalić się też działaniami na rzecz ochrony środowiska.

– Mamy świadomość wpływu naszej działalności na środowisko naturalne. Dążymy do ciągłego doskonalenia produkcji, tak, aby jej negatywne następstwa zostały wyeliminowane. Inwestujemy w najnowsze rozwiązania technologiczne – wykorzystujemy zespół kogeneracji z odzyskiem ciepła w jednej z naszych wytwórni i planujemy powstanie podobnych instalacji w kolejnych obiektach. Uruchomiliśmy pięć instalacji fotowoltaicznych i jesteśmy w trakcie projektowania kolejnych. Prowadzimy też działania zmniejszające nasz ślad węglowy, w tym stosujemy urządzenia redukujące emisje zanieczyszczeń i energooszczędne silniki, wymieniamy oświetlenie na energooszczędne, ograniczamy straty ciepła i kontrolujemy szczelność instalacji – dodaje prezes Adam Zaleski.

W ramach programu „Działamy i wspieramy” firma inicjuje projekty mające na celu wspieranie bezpieczeństwa i świadomości ekologicznej dzieci oraz aktywizowanie lokalnych społeczności. W 2022 roku cały budżet programu przeznaczono na wsparcie dla Ukrainy.

Troska o pracowników jest czwartym z filarów Responsible Feeding. Przedsiębiorstwo stawia na rozwój zes-

połu, organizując m.in. liczne szkolenia i tworząc możliwość globalnej wymiany wiedzy i doświadczeń, a obecnie jest w trakcie certyfikacji Top Employer.

Ł ańcuch produkcji oparty na współpracy, wiedzy i doświadczeniu De Heus w Polsce korzysta z przywilejów, jakie daje jej przynależność do globalnej grupy. To możliwość wzajemnego uczenia się między jednostkami biznesowymi na całym świecie, a następnie przekazywania otrzymanych informacji i doświadczenia lokalnie, po sprawdzeniu ich w polskich realiach. Przedsiębiorstwo prowadzi szkolenia dla klientów w zakresie żywienia, dobrostanu i maksymalizacji efektów ekonomicznych. Od lat prowadzi Akademie o różnorodnej tematyce. Większość wydarze ń jest organizowana przy udziale partnerów z łańcucha produkcji żywności, na który De Heus patrzy szeroko, bo każde ogniwo ma tu znaczenie dla zachowania standardów najwyższej jakości. Końcowym produktem działalności firmy nie jest paradoksalnie pasza, tylko produkty spożywcze pochodzenia zwierzęcego –mięso, mleko, jaja i ich przetwory. Poza kwestiami żywieniowymi, w czasie Akademii poruszane są tematy dotyczące bezpieczeństwa i ekonomii produkcji.

Na koniec przejdźmy do liczb. Firma De Heus żywi co czwartą krowę w Polsce i przeszło 2,5 mln tuczników, prosiąt i macior. Niemal co trzecie udko lub filet oraz 715,5 mln jajek klasy M pochodzi od kur – brojlerów lub niosek – karmionych paszami De Heus. W 2022 roku symboliczną liczbą jest 10 milionów, oznaczające przekroczenie historycznego pułapu światowej produkcji. Ważniejsze jest jednak to, co kryje się za tymi wartościami – zaangażowanie pracowników i wyniki, jakie dzięki zaufaniu do marki osiągają hodowcy.

FOT. DE HEUS POLSKA
/ jesień 2022 Strefa produkcji 73

Firma rodzinna z tradycjami, czyli

/ jesień 2022Strefa firm74
jak zadbać o sukcesję FOT. DAWID PARUS

Blikle, Wedel, Gessler, Zasada, Grycan… długo by jeszcze wymieniać. Firmy rodzinne w Polsce mają swoją markę i z marki korzystają. Aż wierzyć się nie chce, że przez wiele lat budowa firm pokoleniowych była blokowana przez bezduszne przepisy, głównie podatkowe. Instytucja sukcesji, która te bariery zlikwidowała, funkcjonuje w naszej praktyce prawnej dopiero od kilku lat.

Problem dotyczył szczególnie firm – osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Prawo bowiem tak stanowiło, że śmierć przedsiębiorcy była równoznaczna ze śmiercią firmy. Owszem, spadkobiercy przejmowali majątek, ale jeśli decydowali się kontynuować działalność, musieli to robić na własne imię i nazwisko, a więc za każdym razem od nowa. „Założona w 1946…”, „Działa od 1972…” – takie dopiski do nazwy firmy by ły uprawnione w większości przypadków, gdy miała ona formę osoby prawnej; fizycznej – tylko jeśli jej właściciel ciągle żył.

Firmy rodzinne solą gospodarki

Jak wynika z szacunków Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), w Polsce jest blisko 2 mln firm rodzinnych. Cechują się one ogromną różnorodnością form i wiel-

kości. W Unii Europejskiej firmy rodzinne stanowią około 60 procent wszystkich działających przedsiębiorstw. Sporo wielkich światowych koncernów wyrosło z firm rodzinnych. Część z nich pozostaje nadal pod kontrolą potomków założycieli.

Z badań Europejskiego Sondażu MiSP wynika, że większość z nich jest zarządzana przez swych właścicieli. „Co więc charakteryzuje firmę rodzinną i co stanowi o jej przewadze konkurencyjnej? Firmy rodzinne są specyficznym typem przedsiębiorstw. Znaczna ich część była motorem transformacji gospodarczej w naszym kraju. Firmy te są doskonale zorganizowane, z tradycjami, produkujące towary i usługi o najwyższej jakości. Przedsiębiorcy firm rodzinnych znakomicie opanowali sztukę znajdowania nisz rynkowych, do których nie przenikają „giganci” działalności gospodarczej. Ci ludzie podjęli ryzyko prowadzenia firmy w kraju, w którym prawo jest niestabilne, a obciążenia pracodawcy ogromne. Małe rodzinne, lokalne firmy nauczyły się, jak przetrwać na rynku, jak dostarczać klientowi towary, których firmy globalne też by się nie powstydziły” – pisze Halina Kałuża z Zakładu Ekonomiki i Organizacji Rolnictwa Akademii Podlaskiej w Siedlcach, w opracowaniu: „Firmy rodzinne w XXI wieku – specyfika i sukcesja”.

Sukcesorzy dopiero wchodzą na scenę Z danych PARP wynika, iż w Polsce obecnie tylko 5 proc. firm rodzinnych stanowią przedsiębiorstwa wielopokoleniowe, czyli takie, które zrealizowały co najmniej jeden proces sukcesji. Ten niewielki odsetek jest zrozumiały, zważywszy na fakt, że wolnorynkowa gospodarka jest w Pol-

Tekst: Zbigniew Biskupski
/ jesień 2022 Strefa firm 75 FOT. GETYIMAGES b

sce stosunkowo nowa. Pierwsi przedsiębiorcy z okresu po upadku PRL dopiero zbliżają się do wieku emerytalnego i są właśnie u progu procesu sukcesyjnego. Ponadto przepisy umożliwiające sukcesję firm osób fizycznych działają dopiero od 2018 r.

Nowe przepisy dały przedsiębiorcom możliwość zgłoszenia do specjalnej ewidencji zarządcy sukcesyjnego, który w razie ich śmierci przejmie obowiązki związane z kontynuacją działalności firmy. Zarządca może pełnić swoje obowiązki tylko przez maksymalnie dwa lata lub do momentu ustanowienia spadkobierców. Zarządca może podpisywać nowe umowy, reguluje wszystkie zobowiązania podatkowe, podejmuje decyzje dotyczące firmy.

Sukcesja rodzinna to proces wieloetapowy i czasochłonny. Polega na stopniowym przekazywaniu wiedzy, władzy, własności i wartości od nestora dla sukcesora. Prowadzi do rozstrzygnięcia kwestii prawnych i organizacyjnych w przedsiębiorstwie.

Sukcesja ze wsparciem

– Sukcesja rodzinna jest wyzwaniem niejednokrotnie trudniejszym niż zwykła sukcesja. Rozstrzygnięcia wymagają sprawy nie tylko związane z prowadzonym biznesem, sposobem jego zarządzania, czy kierunkiem rozwoju, ale także rodzinne emocje, oczekiwania, kwestie spadkowe. To proces wieloletni i wymagający wsparcia ekspertów, często

nawet kilku specjalizacji. Prawnik, ekspert ds. podatków, coach biznesu, mediator, psycholog - doradztwo tych wszystkich specjalistów może okazać się niezbędne, a przynajmniej niezwykle pomocne. Dlatego właśnie PARP w odpowiedzi na realną potrzebę przedsiębiorców realizuje działania w ramach konkursu dla firm rodzinnych planujących sukcesję – tłumaczy Iwona Augustynowicz z PARP.

Agencja prowadzi działania ze środków Europejskiego Funduszy Społecznego, które mają na celu pomoc firmom rodzinnym w przeprowadzeniu procesu sukcesji. Obecny konkurs zaplanowany jest do końca przyszłego roku.

Firmy biorące udział w projekcie otrzymają wsparcie doradców, którzy zdiagnozują sytuację w firmie, wskażą potencjalne szanse i zagrożenia, a także opracują strategię przeprowadzenia sukcesji pod względem prawnym, finansowym i organizacyjnym. Aby zapewnić łatwy dostęp do programu przedsiębiorstwom z całego kraju, zostały wydzielone makroregiony, gdzie zgłoszenia do projektu prowadzone są przez beneficjentów wyłonionych przez PARP: DGA, Grupa ODITK, PM Doradztwo Gospodarcze i Novapraxis. Przedsiębiorcy uczestniczący w projekcie pokrywają około 13 proc. wartości usług szkoleniowych i doradczych.

Wszystkie przedsiębiorstwa, które zakwalifikują się do projektu, otrzymają wstępną sesję doradczą, badającą gotowość do sukcesji i określającą potrzebne szkolenia. Następny etap stanowią spotkania z doradcami z zakresu finansów, pra-

/ jesień 2022Strefa firm76
FOT.
GETYIMAGES b b

wa, zarządzania i psychologii. Na dodatkowe wsparcie - 40 godzin doradztwa - mogą liczyć firmy, które po wstępnej diagnozie będą kontynuowały udział w projekcie.

Sukcesja: kluczowe decyzje

Każda firma, która ma w perspektywie sukcesję rodzinną, jest w nieco innej sytuacji, np. ze względu na liczbę sukcesorów i ich dotychczasowe zaangażowanie w biznes, stan prawny i finansowy przedsiębiorstwa, uregulowanie mechanizmów zarządzania czy ugruntowane know-how, na którym opiera się działanie firmy. Dlatego tak ważne jest precyzyjne określenie potrzeb każdego przedsiębiorstwa indywidualnie.

– Niezwykle często przedsiębiorcy szukają odpowiedzi wyrywkowo, w kancelariach prawnych, u księgowych, doradców podatkowych, wśród znajomych. Teraz, dzięki programowi, mogą skorzystać z pomocy doradców sukcesyjnych, którzy dostarczają im kompleksowych rozwiązań. Sukcesem tego projektu jest fakt, że klient otrzymuje pełną, bardzo szeroką pomoc w ustaleniu często kilku wariantów dla przetrwania biznesu – tłumaczy Magdalena Franciszczak. –Otrzymują gotowe wytyczne do wdrożenia właśnie w swojej konkretnej sytuacji rodzinnej i biznesowej – dodaje.

Z danych Instytutu Biznesu Rodzinnego wynika, że w przeciągu najbliższych pięciu lat sukcesję planuje ok. 500 tys. firm rodzinnych.

Decyzja o wdrażaniu następcy należy do przedsiębiorcy i nauka zarządzania nie przewiduje jednoznacznych terminów. Jeśli przedsiębiorca dokonał już pierwszej selekcji i wie,

komu chciałby przekazać stery, pójdzie to szybciej. Gorzej, gdy żaden z potencjalnych kandydatów nie jest wyraźnie lepszy od pozostałych.

Czy i kiedy warto zaplanować sukcesję w firmie rodzinnej? „Na tak zadane pytanie można odpowiedzieć wręcz: od chwili jej założenia. Każdy krok w firmie powinien być przeprowadzany ze świadomością, że któregoś dnia przejdzie ona w inne ręce. W praktyce trudno jednak oczekiwać od przedsiębiorcy tak silnego ukierunkowania na przyszłość – choć nieuchronną, to jednak odległą”, piszą autorzy poradnika „Sukcesja w firmie rodzinnej”.

Ich zdaniem, moment, w którym przedsiębiorca powinien zacząć planować sukcesję, uzależniony jest od czynników takich, jak na przykład wielkości firmy. Znacznie łatwiej jest dla przykładu zaplanować przekazanie władzy w niewielkim przedsiębiorstwie, a więcej pracy będzie to wymagało w dużej firmie, która realizuje dziesiątki zamówień, również dla odbiorców zagranicznych. W tym drugim przypadku następca będzie potrzebował więcej czasu, by zapoznać się ze wszystkimi obszarami jej funkcjonowania.

Kluczowe jest podjęcie decyzji o potrzebie sukcesji, czyli przekazania w pełni funkcjonującego przedsiębiorstwa spadkobiercom, a najlepiej jednemu spadkobiercy. Na tyle wcześnie, by mógł on się do tego przygotować – pracując np. w firmie, którą w przyszłości obejmie albo w konkurencyjnej – a rodzina i bliscy oswoić z myślą, że sprawa następcy w firmie jest rozstrzygnięta, co zaoszczędzi także wewnętrznych konfliktów.

Jak zadbać o proste zęby bez aparatu ortodontycznego?

Nakładki są projektowane komputerowo na podstawie skanów zębów. Algorytmy pozwalają stworzyć cały szereg nakładek ze specjalnego tworzywa, a zadaniem każdej z nich jest przysuwanie zęba o ułamek milimetra – do odpowiedniej pozycji. Stosowanie nakładek na zęby to stosunkowo nowa usługa stosowana w Polsce. Jest to estetyczny sposób prostowania zębów, ponieważ przezroczystej nakładki praktycznie nie widać. Łatwo można umyć zęby, a w przeciwieństwie do aparatów z drucikami, nie rani i nie kaleczy dziąseł.

Proste i równe zęby to marzenie wielu osób, które są w stanie wiele poświecić, by osiągnąć taki rezultat. Do tej pory popularnym sposobem było noszenie aparatów ortodontycznych, co wiązało się z różnymi niedogodnościami. To się jednak zmieniło, bo pojawiła się nowa technologia.

- Ten efekt można osiągnąć także za pomocą nakładek na zęby –mówi Monika Dzieciątkowska, założycielka łódzkiej Kliniki Akademii Stomatologii, która mieści się przy ul. Obywatelskiej 100.

- To rozwiązanie można stosować przy niemal wszystkich wadach zgryzu. A jeśli wada jest niewielka, np. przy jednym krzywym zębie lub gdy mamy do czynienia z kilkoma obróconymi, krzywymi zębami obok siebie, to leczenie może trwać nie dłużej niż pół roku. To bardzo atrakcyjne rozwiązanie dla dorosłych pacjentów, którzy chcą szybko zakończyć leczenie.

A czy noszeniu tych nakładek towarzyszy jakiś dyskomfort? - Po jej nałożeniu pacjenci odczuwają nacisk na zęby, który mija po jednym - dwóch dniach – zaznacza Monika Dzieciątkowska. - Nie jest to duży dyskomfort. Nakładkę należy zmieniać na kolejną co 10 dni. Pacjent robi to samodzielnie. W gabinecie należy pojawiać się na kontroli zwykle co 6-8 tygodni. To rzadziej niż przy klasycznym aparacie ortodontycznym. Pacjenci doceniają to, bo mniej absorbuje to ich kalendarz.

Nakładki należy nosić przez 22 godziny na dobę, nie należy w nich jeść ani pić. Po każdym posiłku wymagane jest nitkowanie zębów. Pół roku mija szybko. Potem już można cieszyć się ładnym uśmiechem bez ograniczeń.

Dowiedz się więcej: www.klinikastomatologii.eu

/ jesień 2022 Strefa firm 77 b
KlinikaAkademiiStomatologii

Mody i trendy w gastronomii. Dzięki nim możesz poznawać nowe smaki i emocje

Ekologiczna produkcja ż ywności, specjalizacja w wybranym kierunku kulinarnym, poszukiwanie zamienników mięsa, a przede wszystkim odbudowywanie pozycji to główne trendy tego roku nie tylko w krajowej gastronomii. Co nas czeka w kolejnych miesi ącach?

Gastronomia na całym świecie odradza się po doświadczeniach związanych z pandemicznymi obostrzeniami. Wiele lokali nie przetrwało tego czasu, liczne musiały zmienić swój profil, poszukać nowych pomysłów na swoją działalność, zmienić ofertę. Wbrew czarnym przewidywaniom klienci powrócili jednak do ulubionych miejsc. Zwyciężyła

potrzeba spotkania na mieście, posmakowania dobrego jedzenia. I okazuje się, że nie ma lepszego pomysłu na ten biznes, niż jakość. – Ceny w restauracjach są wysokie, mimo to restauracje dobre są pełne, są kolejki. To jest czas, kiedy restauracje byle jakie wypadają, a restauracje autentyczne, dobre mają nadmiar ludzi – uważa Magda Gessler, restauratorka, właścicielka „U Fukie-

ra” i „Słodkiego Słonego” w Warszawie, czy „Polki” w Łodzi.

Gastronomia to dziedzina us ług, która z jednej strony musi dynamicznie reagować na zmieniające się gusty konsumentów, z drugiej sama kreuje rozmaite trendy i wprowadza nowinki. Obie strony „stołu” muszą się jedynie wykazać otwartością i pomysłowości

tekst: Dariusz Pawłowski
ą. Specjaliści próbują przewidywać, FOT.
123RF Gastronomia to dziedzina usług, która z jednej strony musi dynamicznie reagować na zmieniające się gusty konsumentów, z drugiej sama kreuje rozmaite trendy i wprowadza nowinki. Obie strony „stołu” muszą się jedynie wykazać otwartością i pomysłowością

co stanie się modne i popularne w najbliższym czasie. Czego zatem mogą zapragnąć klienci i restauratorzy w nowym roku?

Po latach finezyjnych dań, zajmujących niewielką przestrzeń na środku talerza, za to składających się z wielu produktów, o których nigdy wcześniej nawet nie słyszeliśmy, teraz ma zapanować moda na minimalizm. Ten zaś ma być dowodem na ekologiczność produktów i pieczołowitość ich przygotowywania. Inną tendencją ma być tworzenie dań z zamienników roślinnych nie tylko mięsa, ale również produktów mlecznych. Wskazuje się na przykład na mleko z ziemniaka, roślinne zamienniki owoców morza, roślinne kefiry i jogurty. Wielu ekspertów jako jedzenie przyszłości typuje poza tym bogate w białko owady. Światowym hitem nowego roku ma być kuchnia koreańska, szczególnie charakterystyczne dla niej zderzenie słodyczy z ostrością. Z drugiej strony ma to być niełatwy rok dla cukierni, ponieważ z ich oferty – dla zdrowia, linii i portfela – jakoś najłatwiej mamy rezygnować. Trwać ma moda na bezalkoholowe drinki, wina i piwa, różne od-

miany grzybów, potrawy jednogarnkowe oraz tzw. żywność funkcjonalną, której spożywanie ma nam chociażby (lub aż) poprawiać nastrój.

Ciągle dużo będziemy rozmawiać o zrównoważonym rozwoju, niemarnowaniu jedzenia, ekologii, bioróżnorodności czy lokalności. Wrośnie zarazem zainteresowanie rolnictwem regeneratywnym, a więc takim, którego głównym celem jest odtworzenie i utrzymanie potencjału plonotwórczego gleby, poprzez prowadzenie produkcji rolniczej, która nie szkodzi środowisku naturalnemu. Na ekologię stawiają już nawet lokale kojarzone z fast foodem – Bobby Burger opublikował niedawno w tej sprawie Deklarację Odpowiedzialności, w której wyjaśnia w jaki sposób i dlaczego zmienia się w firmę „pro-eko” z prawdziwego zdarzenia; natomiast McDonald’s ogłosił, że do 2040 roku chce zostać liderem wegańskich fast foodów.

Najnowsze analizy rynku wykazują, że klienci coraz rzadziej zaglądają do lokali spontanicznie, a wizyty w restauracjach pozostawiają na specjalne wyjścia. Gotują bowiem sami lub zamawiają jedzenie do domu (stale roś-

nie popularność diety pudełkowej). To oznacza, że restauratorzy muszą się pokusić o jeszcze większą kreatywność, dostarczać niezwykłych przeżyć kulinarnych, a i czeka ich zapewne cięcie kosztów. Pomoże technologia – wzrośnie liczba miejsc z zamawianiem dań przy kasie lub poprzez aplikacje. Eksperci prognozują, że z przyczyn ekonomicznych wiele lokali zdecyduje się też funkcjonować maksymalnie przez 4-5 dni w tygodniu. Tradycyjne papierowe menu ma zastąpić cyfrowe menu może wkrótce wyprzeć tradycyjne. Odpadają koszty druku, cyfrowe menu pozwala także ograniczyć czas spędzony na obsłudze stolików przez kelnera. A gdy gość ma dostęp do karty z poziomu własnego smartfona, zamówienie może złożyć i opłacić drogą elektroniczną. Prawdopodobnie również restauracyjne menu będzie mniej rozbudowane, ograniczane do dań nie niosących nadmiernego ryzyka braku odpowiedniego zainteresowania.

Nie zmieni się tylko na pewno jedno. Wyjście do restauracji ma być po prostu przyjemnością, pod wieloma względami. Te miejsca, które to zapewnią, zawsze wygrają

/ jesień 2022 Strefa gastronomii 79

Tajemnica Pi ę ciu Sektorów Grupy Docelowej

W poprzedniej rozmowie ze Strefą Biznesu mówiłaś o kluczowym znaczeniu sprecyzowania grupy docelowej. Czy to wystarczy, aby już zacząć sprzedawać, jak Ty?

Jeszcze nie, ale Ci którzy określili grupę docelową i zbudowali awatara dla swojego biznesu mają połowę pracy gotowej i są na najlepszej drodze do sukcesu w sprzedaży. Koniecznie muszą sobie pogratulować, bo jak wynika z mojego doświadczenia, niewiele ludzi biznesu robi to rzetelnie.

Jaki jest zatem kolejny krok?

Określenie i zrozumienie potrzeb pięciu sektorów w Grupie Docelowej.

Dlaczego to jest takie ważne, skoro grupa docelowa już teoretycznie jest zainteresowana naszym produktem? W grupie docelowej można wyróżnić pięć grup klientów, które ja w swoim biznesie dzielę na kategorie:

1. Klient nieświadomy problemu, z jakim się boryka i nieświadomy rozwiązania, jakie może zastosować,

2. Klient świadomy problemu, ale nieświadomy rozwiązania,

3. Klient świadomy problemu i rozwiązania, ale nieświadomy twojego produktu,

4. Klient świadomy twojego produktu, który nie jest jeszcze twoim klientem,

5. Klient, który sam się do Ciebie zgłosił i chce kupić Twój produkt.

Skomplikowane, ale logiczne. Dlaczego tak podzieliłaś swoją grupę docelową Skąd taki pomysł?

Zanim zdałam sobie sprawę z tego prostego podziału popełniłam w swoim biznesie wiele kosztownych błędów. Nikt w biznesie nie lubi wydawać niepotrzebnie pieniędzy. Ten podział jest szczególnie ważny chociażby w procesie planowania kampanii reklamowych. Do każdej z tych grup sprzedajesz ina-

Beatrice Bartlay

a Businesswoman & autor a 23 lata w biznesie a L52 MLN osobistej sprzedaży a 5 Brytyjskich prestiżowych nagród biznesu a 3 książki a 260 publikacji w mediach brytyjskich a Setki wywiadów dla międzynarodowych stacji radia i TV a Tysiące wyszkolonych osób na całym świecie a Wybrana przez brytyjską Federation of Small Business do grona 100 kobiet w Wielkiej Brytanii godnych do naśladowania w biznesie.

FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE / jesień 2022Strefa sprzedaży80

czej. Inaczej wygląda kampania marketingowa, rozmowa handlowa, domknięcie sprzedaży. Musimy zawsze pamiętać, że sprzedaż opiera się na zaufaniu i każdy kto sprzedaje musi przejść przez proces: Know Me (poznaj mnie), Like Me (polub mnie), Trust Me (zaufaj mi ), Buy From Me (kup od mnie) i teraz każdy z tych kroków dopasowujesz do grupy.

Pomysł pojawił się na jednym ze spotkań londyńskiego klubu biznesowego, gdzie podczas jednominutowej autoprezentacji usłyszałam: „znamy Cię z wystąpienia, chcemy, abyś zbudowała nam zespół” . Wtedy pomyślałam sobie, że nie mogę klientom z mojej grupy docelowej przedstawiać się tak samo i idąc dalej tym tropem, nie mogę do wszystkich docierać w ten sam sposób. Tak zrodził się podział na Pięć Sektorów Grupy Docelowej.

Gdzie ten podział można jeszcze wykorzystać?

Chociażby w kampaniach reklamowych na Social Media. Inaczej ustawiasz reklamy adresowane do poszczególnych grup. Mnie nie tylko irytują w kółko wyświetlające się reklamy produktów, którymi nie jestem zainteresowana, ale od razu widzę brak znajomości Avatara, podziału na grupy i wyrzucone na darmo pieniądze. Agencja reklamowa nie załatwi za Ciebie tematu. To osoba biznesu musi wiedzieć do kogo konkretnie z reklamą dociera. Dodatkowo w kampaniach w mediach tradycyjnych, w szkoleniu własnego zespołu, w oprawie graficznej, w przygotowaniu tożsamości wizualnej. Przykłady można mnożyć

Czy możesz nam powiedzieć jak Ty sprzedajesz np. do grupy pierwszej i czwartej?

Grupa numer jeden to klient nieświadomy problemu z jakim się boryka i rozwiązania, jakie może zastosować. To klient, którego krótko mówiąc trzeba wyedukować do poziomu takiego, aby sam dostrzegł, że ma problem i nie ma rozwiązania. Tu sposobów sprzedażowych jest kilka. Musimy pokazać, że jesteśmy ekspertami w danej dziedzinie, zaczynamy od pierwszego i przechodzimy przez wszystkie wymienione wyżej kroki. Zrobiłam to przy pomocy mediów tradycyjnych i Social mediów nagrywając filmy z konkretnymi rozwiązaniami problemu. Występując jako prelegent na targach branżowych, pisząc artykuły w gazetach branżowych.

Tu musimy zrozumieć, że jest mało prawdopodobne, że podpiszemy kontrakt z klientem z grupy numer jeden od razu, bo przekładając to na proste realia życia codziennego nie zawiera się związku małżeńskiego na pierwszej randce :D Ale zauważ, że klient z tej grupy „awansuje” od razu do grupy czwartej.

Grupa numer cztery to klient świadomy twojego produktu, ale nie jest jeszcze twoim klientem. Tutaj umawiam wizytę handlową z precyzyjnie określoną agendą spotkania.

W wielu publikacjach i wystąpieniach podkreślasz ogromne znaczenie agendy podczas prowadzenia spotkania biznesowego, dlaczego kładziesz na to taki nacisk?

W agendzie dokładnie określam czas i punkty do dyskusji podczas wizyty. Bardzo pilnuje czasu i tego, aby trzymać się punktów rozmowy.

Dzięki temu jestem konkretna, skupiona na temacie i nie przeciągam czasu wizyty. Dodatkowo pozwala mi to kontrolować przebieg spotkania. Wielu handlowców boi się prowadzić spotkania, prezentacje bo bardzo często nie wiedzą od czego takie spotkanie zacząć, jak je przeprowadzić i finalnie „zamknąć” sprzedaż. Agenda jest tym narzędziem, które da ci luz, swobodę, pozwoli słuchać i zadawać pytania i doprowadzi Cię do celu wizyty.

Pozwoli słuchać ? Zawsze myślałem, że sprzedając musisz dużo mówić.

No właśnie i tu mamy do czynienia z powszechnym przekonaniem o roli osoby sprzedającej. Mało tego sama wiele razy miałam do czynienia ze sprzedawcami, którzy popadali w słowotok wychwalając produkt, który sprzedawali i ani razu nie zapytali mnie o problem, z jakim się borykam. To nie jest sprzedaż tyko wciskanie produktu. W ten sposób nie zbudujesz relacji z klientem i nie spełnisz 3 największych założeń biznesu.

Intryguje mnie grupa numer pięć, wydaje się najłatwiejsza, ale czy na niej kończy się sprzedaż ?

To jest grupa, dzięki której osiągniesz trzy najważniejsze założenia biznesu, gdzie nie dość, że klient kontaktuje się z Tobą sam, składa powtarzające się zamówienie i jeszcze poleci Cię innym. Na grupę numer pięć trzeba sobie w biznesie za-

pracować. Kiedy wnosisz wartość do życia innych ludzi, będą z Tobą robić biznes i szybko będziesz mieć klientów z tej grupy.

Teraz rozumiem dlaczego jesteś Laureatką tylu brytyjskich prestiżowych nagród biznesowych, która z nich była za wyniki w sprzedaży?

W każdej z nich wyniki sprzedaży były ważnym kryterium. Liczyły się jeszcze takie czynniki jak innowacje biznesowe, styl sprzedaży i działalność charytatywna.

Jaka jest więc złota rada dla handlowców?

Bardzo prosta. Określ grupę docelową podziel ja na 5 sektorów i pamiętaj najwięcej sprzedaje ten, kto zadaje pytania i słucha odpowiedzi, a nie ten, kto najwięcej mówi.

Mimo młodego wieku jesteś rentierem. To jest chyba najlepsze potwierdzenie, że Twoja metoda Work Smart Not Hard działa w życiu i biznesie. Jak i gdzie dziś można się od Ciebie uczyć.

Tak to prawda, nie jestem już aktywna zawodowo i czas poświęcam na rzeczy, na które wcześniej nie miałam przestrzeni w moim kalendarzu.

Chętnie jednak dzielę się swoją wiedzą. Ostatnio jako gość specjalny wystąpiłam na warsztatach Work Smart Not Hard zorganizowanych 15 października w Teatrze Zdrojowym w Polanicy-Zdroju.

Wspominałam też o działalności charytatywnej. Przez 3 lata charytatywnie wyszkoliłam czterech trenerów metody Work Smart Not Hard, którzy w każdą 3. środę miesiąca prowadzą kluby Work Smart Not Hard. Udział w klubie jest bezpłatny i zarezerwować miejsce można tutaj https://bit.ly/3ew2SRVNa najbliższym spotkaniu, już 16 listopada, będzie się można nauczyć, jak stawiać i realizować długoterminowe cele finansowe.

Korzystając z okazji, czy mogę Cię zaprosić na kolejny biznesowy wywiad w naszej gazecie?

Z ogromną przyjemnością podzielę się moim doświadczeniem z czytelnikami Strefy Biznesu.

/ jesień 2022 Strefa sprzedaży 81

Sudety – miejsce dla aktywnych przez cały rok Sudety są doskonałym miejscem na piesze wędrówki. Do pokonania jest nie tylko Główny Szlak Sudecki, ale też krótsze i mniej wymagające trasy. Choć najpopularniejsze turystycznie są Karkonosze, Masyw Śnieżnika i Góry Stołowe, to warto też odkryć mniej znane pasma: Góry Sowie, Bystrzyckie, Orlickie, Złote czy Bardzkie. Kryją się tu piękne tereny, pełne ciekawych zabytków i atrakcji. Sudety to nie tylko bogata sieć szlaków dla piechurów. Równie gęsto pokrywają je szlaki rowerowe, które nierzadko powielają się z pieszymi.

Kolejnymi formami aktywności, jakie można uprawiać w Sudetach, są wspinaczka skałkowa i jaskiniowa. Amatorzy tych dyscyplin znajdą tutaj wiele wspaniałych miejsc m.in. Piekielnik, Krucze Skały w Karpaczu i Szklarskiej Porębie, Zbójnickie Skały, Bobrowe Skały, Spękane Skały, Pasterskie Skały czy Szczytnik.

W regionie coraz popularniejsza staje się także jazda konna. Ta forma aktywności jest dostępna nie tylko w stadninach koni, ale także w gospodarstwach agroturystycznych.

Sezon zimowy w Sudetach to z kolei raj dla miłośników sportów zimowych. Mnóstwo wyciągów i atrakcyjne trasy sprawiają, że do Karpacza, Szklarskiej Poręby, Czarnej Góry czy Zieleńca zjeżdżają tłumy wielbicieli białego szaleństwa. W Sudetach nie brakuje też tras do biegów narciarskich.

Nie tylko sport – zwiedzanie Sudetów

Aktywne spędzanie czasu w Sudetach nie musi się jednak ograniczać jedynie do aktywności sportowej. Rejon ten ma do zaoferowania też wiele ciekawych zabytków i obiektów do zwiedzania. Zamki, pałace, twierdze – to wszystko znajdziemy w Sudetach. Zamek Książ, Twierdza Srebrnogórska, Zamek Chojnik, Zamek Sarny, Twierdza Kłodzko, Krzywa Wieża w Ząbkowicach Śląskich czy Pałac w Nowiźnie to tylko kilka przykładów bardziej i mniej znanych miejsc, do których warto się wybrać. Kompleks sztolni Riese, Dawna Kopalnia Nowa Ruda, Muzeum Sentymentów w Kowarach, Muzeum Sprzętu Gospodarstwa Domowego w Ziębicach czy Huta Julia w Jeleniej Górze to tylko wycinek z listy propozycji, z jakich można skorzystać, będąc w Sudetach.

FOT. IMI
Ę
I
NAZWIKOS
b / jesień 2022Strefa relaksu82

Nawet mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska nie znają wszystkich atrakcji Sudetów, jest ich tak wiele, że wprost trudno wyliczyć

AKTYWNY WYPOCZYNEK W GÓRACH? WYBIERZ SUDETY.

Niesamowite widoki, piękna przyroda, ciekawe zabytki i miejsca – Sudety zachwycają o każdej porze roku i przyciągają turystów z najodleglejszych zakątków Polski i nie tylko. Niepowtarzalny klimat Dolnego Śląska, gościnność jego mieszkańców i tygiel smaków, to wyróżnia region. Sudety to też idealne miejsce na aktywny wypoczynek.

/ jesień 2022 Strefa relaksu 83

Sudety. Luksus niejedno ma imię

Wielu z nas pamięta słynną scenę z filmu „Kogel-mogel”, kiedy Ewa Kasprzyk wykrzykuje: „Marian, tu jest jakby luksusowo!”. Ale czym właściwie jest luksus? Dla jednych będzie to pobyt w ekskluzywnym obiekcie ze SPA, dla drugich kameralny hotel butikowy, a dla jeszcze innych kontakt z przyrodą i odcięcie się od pędu dnia codziennego. Dobra wiadomość jest taka, że w Sudetach każdy znajdzie coś dla siebie.

Hyttee – skandynawski luksus bycia w hygge

Hyttee w Sudetach, a dokładniej w Górach Bardzkich, to kawałek Norwegii na południu Polski. Minimalizm, proste rozwiązania, nowoczesność i ekologia – tym cechuje się chatka, w której można oddać się bezwstydnemu relaksowi w Janowcu. Leżąca wśród pól i blisko lasu Hyttee jest znakomitym miejscem na wprowadzenie w życie pochwały powolności z całym jej dobrodziejstwem. Jest tutaj miejsce na ognisko, taras z widokiem na polanę, sąsiedztwo drzew i dzikich zwierząt oraz kominek na chłodniejsze wieczory. Można tu jeździć na rowerze (133 km tras!), spacerować czy wyruszyć na szlak górski. W pobliskim Bardzie można zaszaleć na raftingu czy wypić kawę na Starym Moście. Z Hyttee można też udać się na wycieczkę w Kotlinę Kłodzką, do Srebrnej Góry czy Ząbkowic Śląskich.

Dzikość Orłowiec – trawa, strumień i Tchnienia

Tuż przy czeskiej granicy, w maleńkiej wsi w Górach Złotych, jest Dzikość. Dzikość Orłowiec – miejsce dla tych, dla których ważne są spokój i natura, a przy tym szanują sąsiadów i zasady życia na wsi. W Dzikości znajdziemy ten rodzaj luksusu, za którym często współcześnie tęsknimy: zapach lasu, spokój, przyroda i brak zasięgu. Kontakt z naturą jest tutaj nieunikniony – wokół domu rosną trawy i kwiaty, a od strony strumienia, który tamtędy przepływa, nie ma ogrodzenia. Czasem można spotkać sarny, konie czy zające. Dzikość oferuje spędzanie czasu w zwolnionym tempie i pełnym uważności - można obserwować faunę i florę, moczyć nogi w strumieniu, spacerować w lesie czy jeździć na rowerze, a zimą na nartach. Można też skorzystać z uroków okolicy i udać się do Lądka-Zdroju –miejscowości uzdrowiskowej, którą odwiedzali m.in. Goethe, caryca Katarzyna

W Dzikości znajdziemy ten rodzaj luksusu, za którym często współcześnie tęsknimy: zapach lasu, spokój, przyroda i ... brak zasięgu.
Wyprawa w Sudety - bliskość natury, wspaniałe widoki - to gwarancja dobrego wypoczynku przez cały rok.
FOT. IMI Ę NAZWIKOS b / jesień 2022Strefa relaksu84

II czy królowie pruscy – do Złotego Stoku z kopalnią złota i podziemnym wodospadem, do Zamku na Skale czy Jaskini Radochowskiej. Piechurzy mogą wyruszyć na Czerwony Główny Szlak Sudecki, wspinacze – na Skałki Lądeckie. W okolicy odbywa się też wiele festiwali, a w samej Dzikości Orłowiec od września 2022 roku organizowany jest festiwal Tchnienia, który przenosi się w Sudety z Bieszczad.

Kawałek Nieba – coś dla dzieci, coś dla dorosłych Kawa ł ek Nieba to domki w Starej Ł omnicy – malowniczej wsi le żącej u podnóża Gór Bystrzyckich. Miejsce, w którym można odpocząć za wszystkie czasy. Apartamenty zostały zaprojektowane tak, aby zapewnić jak najwi ę cej intymno ś ci, wykorzystuj ą c jednocześnie potencjał pięknego położenia. Mnóstwo roślinności, ogród

z drzewkami i krzewami owocowymi oraz ekologiczny warzywniak – z tego wszystkiego mogą korzystać goście Kawał ka Nieba. Oprócz standardowych pieszych wę drówek górskich i przejażdżek rowerowych profesjonalnym singletrackiem oraz wycieczek po pobliskiej okolicy, w Kawałku Nieba mo ż na skorzysta ć z ofert specjalnych – skierowanej dla dzieci, oferty SPA z masa ż ami i zabiegami na twarz oraz wypraw górskich z przewodnikiem. Jest też coś ekskluzywnego dla rodziców, którzy chcieliby pójść na randkę – opieka nad dziećmi, by mogli spędzić czas tylko we dwoje. Czy może być coś bardziej luksusowego?

Kalevala – mała Finlandia pod Karpaczem

Lapońska Wioska Kalevala to wynik fascynacji, która przerodziła się w pracę naukową, aż dostała patronat Ambasady Finlandii. To nie jest all inclusive. Nie ma tu nawet łazienek w pokojach. Ba, tutaj nie ma pokojów! Są za to całoroczne fińskie namioty, Domek Muminka, namiot wikinga i namioty wiszące. Kalevala podzielona jest na kilka stref: strefę piknikową, strefę relaksu z hamakami i huśtawkami, strefę leżaków, strefę aktywną oraz strefę

Lapońska Wioska Kalevala nie jest all inclusive. Nie ma tu nawet łazienek w pokojach. Ba, tutaj nie ma pokojów!
Leżąca wśród pól i blisko lasu Hyttee jest znakomitym miejscem na wprowadzenie w życie pochwały powolności z całym jej dobrodziejstwem.
FOT.
IMI
Ę NAZWIKOS
FOT. IMI Ę I NAZWIKOS
b / jesień 2022 Strefa relaksu 85

SPA z saunami, beczką kąpielową i letnim basenem. W Kalevali w ramach dni Borowic odbywa się też festiwal talentów i wirtuozerii – Kalevala Spirit Festival.

KWIECI – pensjonat w starej szkole

KWIECI to miejsce, gdzie można połączyć przebywanie w przyrodzie bez rezygnacji ze współczesnych wygód. Ten butikowy hotel mieści się w domu z 1913 roku i leży w miejscowoś ci Kwieciszowice w Górach Izerskich. Dawniej modny kurort, dzi ś dom go ś cinny na obszarze Natura 2000. Wygodne, komfortowe apartamenty i pokoje z łazienkami, bawialnia, jadalnia, bio-sad z czereśniami i gruszkami, miejsce na ognisko, hamakowisko i leżaki – wszystko z dbałością o szczegóły i z uwielbieniem dla polskiego designu. Na leśne spacery, piesze wędrówki czy przejażdżki rowerowe można wyruszyć spod samego domu. Niedaleko s ą stoki narciarskie i trasy do narciarstwa biegowego. Cieplickie termy, zamki i pał ace, Huta Julia czy Targ Staroci w Jeleniej Górze – jest wiele opcji na spędzanie czasu!

Villa Elise Park Pension – go ś cina u w ł a ś cicieli huty szk ł a kryszta ł owego Wybudowana na przełomie XIX i XX wieku przez rodzin ę Loskych Villa Elise Park Pension to obecnie kameralny pensjonat. Zabytkowe drewniane schody, oryginalny witraż okienny czy stare piece kaflowe w hallu i apartamentach, które funkcjonują tu do dziś – to tylko kilka elementów składających się na wyjątkowość tego miejsca. Zabytkowe przesuwne drzwi oddzielają restaurację od drink baru. Stylowe meble, tkaniny, oryginalne freski na sufitach czy wspomniane piece kaflowe, które znajdziemy w pokojach i apartamentach, nawiązują do tego, co było. Przed lub po wędrówkach po lesie czy okolicznych szlakach, a zimą po białym szaleństwie, można skorzystać ze strefy SPA – sauny fińskiej, masaży i zabiegów. Jest tu też basen zewnętrzny, hamakowisko i sala do jogi. G ł odni atrakcji mogą wybrać się do Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie, do Parku Linowego „Skalisko”, Arboretum w Lądku-Zdroju czy Parku Miniatur Minieuroland.

Oferta bazy noclegowej jest zróżnicowana nawet najbardziej wymagających podróżnicy znajdą coś dla siebie. Sudety oferują atrakcje i relaks dla całych rodzin. Tu nikt nie będzie się nudził. Amatorzy SPA i wspaniałych widoków także znajdą tu coś interesującego dla siebie. FOT. IMI Ę
NAZWIKOS FOT. IMI
Ę
NAZWIKOS FOT. IMI Ę I NAZWIKOS b / jesień 2022Strefa relaksu86

Zarabiaj

Mało znane zawody z dobrymi zarobkami

zapachy, badają Ziemi

które wykonuj

tekst:opr. BMK

Za pracę i niebo kupić”, to przysłowie świetnie się wpisuje w specjalizacje na rynku pracy, które są nietypowe, ale pozwalają świetnie zarobić, o ile ktoś jest w danym segmencie specjalistą. To tylko potwierdza tezę, że można dobrze zarabiać na wszystkim, o ile wykonuje się swoją pracę z pasją– mówi Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service S.A. i ekspert ds. rynku pracy.

Oni wiedzą, czym pachnie słońce Zapachem można zapisać wspomnienia i spróbować oddać to, jak pachnie słońce. Wiedzą o tym doskonale senselierzy, którzy profesjonalnie zajmują się testowaniem zapachów. Osoby wykonujące ten zawód określane są mianem trenera zapachowego, który jest zatrudniany przez sieci produkuj ą ce perfumy do oceny potencja ł u sprzedażowego danej kompozycji. Co ważne, senselierzy są zatrudniani nie tylko w bran ż y perfumeryjnej, ale również w budowlanej, handlowej, hotelarskiej, modowej czy gastronomicznej. Zatem wszędzie tam, gdzie liczy się zapach, który może wywoł a ć w ludziach okre ś lone emocje. Świetnym przykładem są galerie handlowe, gdzie senselier może podpowiedzieć, jak dobrać kompozycję zapachową, by klienci… chcieli wydawać więcej.

Z zawodem senseliera powiązany jest kolejny, czyli perfumiarz, który jest autorem kompozycji zaproponowanych przez senseliera. To właśnie perfumiarz dobiera poszczególne nuty zapachowe, aby stworzyć unikalny aromat. W Polsce dla początkujących perfumiarzy i senselierów stawka godzinowa mieści się w przedziale 50-100 zł brutto. Natomiast bardziej doświadczeni 200-300 zł brutto za godzinę pracy. Poza Polską stawki dla perfumiarzy i senselierów w rozliczeniu godzinowym osiągają nawet 2000-3000 zł.

Niby ich nie ma, a jednak są Istnieją zawody, które są wykonywane zza kulis. Mowa o tzw. ghost writerach, czyli autorach widmo. Osoby na tych stanowiskach piszą na zlecenie biografie, teksty piosenek czy prace naukowe. Te nikomu nieznane talenty literackie zarabiają pomiędzy 150-200 zł netto za stronę tekstu, zatem cała biografia może przynieść płacę w wysokości kilkudziesięciu tysięcy zł.

Ważną pracę wykonują również testerzy, którzy w imieniu wszystkich konsumentów sprawdzają jakość poszczególnych produktów i usług. To dzięki nim dostajemy jak najlepsze wrażenia m.in. zakupowe, bo potrafią wyłapać wszystkie niedociągnięcia. Chyba najbardziej znanym testerem jest tester IT, który sprawdza strony, oprogramowania lub działanie aplikacji. Jednakże istnieją testerzy łóżek, gier, zjeżdżalni wodnych czy nawet słodyczy. Międzynarodowe organizacje zatrudniają testerów hoteli luksusowych. Te osoby mają na celu przetestowanie danego obiektu pod każdym względem wraz z okolicą jego położenia. Lista wytycznych jest za-

lub pisz

nietypowe

cz przeciwnie.

zwyczaj długa i obejmuje m.in. standardy obsługi, asortyment całego pokoju czy nawet hotelu. Stanowisko to wymaga nie tylko biegłej znajomości języków obcych, ale również wiedzy o branży hotelarskiej, gastronomicznej czy zasad savoir-vivre. Tester hoteli luksusowych zarabia w ujęciu miesięcznym ok. 10 tys. dolarów.

Po linie na szczyt turbiny

Zawody przy elektrowniach wiatrowych są coraz bardziej popularne, a liczba miejsc pracy będzie rosła. Do 2026 roku Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej budując farmy wiatrowe stworzy ok. 22 tys. miejsc pracy.

To właśnie tam zatrudnienie znajdują technicy turbin wiatrowych, którzy oprócz odpowiednich certyfikatów i uprawnień, muszą mieć nerwy ze stali, bo praca jest wykonywana na wysokościach i to nie małych, bo sięgających nawet 90 metrów. Ważna jest również odporność na warunki pogodowe, w tym upały, bo wewnątrz wiatraków temperatura sięga nawet 50 stopni Celsjusza. Na polskich farmach wiatrowych technicy mogą zarobić nawet 10 tys. zł brutto miesięcznie, z kolei na amerykańskich stawka godzinowa wynosi 27 dolarów, a miesięczna płaca wynosi ok. 5 tys. dolarów.

Szukając skarbów Ziemi

Badaniami Ziemi zajmują się geofizycy (geofizyka poszukiwawcza), którzy szukają np. złóż ropy, gazu ziemnego, a nawet źródeł wody pitnej. Zatrudniani przez różne spółki mają bardzo odpowiedzialne i wymagające stanowiska. Metodami sejsmicznymi starają się znaleźć, to na czym najbardziej zależy organizacji, dla której pracują. Te metody pozwalają na rozpoznanie struktur geologicznych, jak również szczegółową analizę cech złoża. Zarobki geofizyka szukającego ropy mogą sięgać w ujęciu miesięcznym nawet 17 tys. dolarów. W Polsce na tym stanowisku płaca miesięczna wynosi nawet ponad 10 tys. zł brutto.

/ jesień 2022 Strefa pracy 87
Doświadczony senselier czy perfumiarz może zarobić nawet 3000 zł za godzinę
ą, kiedy podróżują, komponują wyjątkowe
ę
ą anonimowo na zlecenie innych osób. Mowa o osobach,
ą
zawody. Nietypowe nie znaczy jednak słabo pł
atne… wr
ę
FOT. 123 RF

Rozwój zeroemisyjnych technologii nabiera tempa. Transport wodorowy to przyszłość Polski?

Inwestowanie w tabor wodorowy oraz infrastrukturę zaczyna być coraz bardziej opłacalne. W Polsce pojawiają się pierwsze wodorowe pojazdy, stacje paliw, a naukowcy pracują nad stworzeniem magazynów do przechowywania tego paliwa. W najbliższych latach czeka nas transportowa rewolucja?

tekst: Bartłomiej Ciepielewski

Europejska energetyka przechodzi w ostatnim czasie głęboką transformację, która spowodowana jest nie tylko troską o środowisko, ale również kryzysem gospodarczym i trudną sytuacją polityczną na Starym Kontynencie spowodowaną inwazją Rosji na Ukrainę

W polskich gospodarstwach domowych coraz częściej można zauważyć panele słoneczne, samochody elektryczne, a nawet farmy wiatrowe, które mają zrekompensować rosnące ceny energii. Transformacji, która dokonuje się na naszych oczach, sprzyjają postęp technologiczny i wdrażanie nowych, ekologicznych rozwiązań, do których możemy zaliczyć technologie wodorowe. To zyskujące na popularności paliwo jest uniwersalnym narzędziem, dzięki któremu można znacząco zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych w transporcie, energetyce, a także ciepłownictwie.

Transport wodorowy w Polsce

Od kilku lat firmy na świecie prowadzą prace nad stworzeniem pojazdów wodorowych, które będzie można wykorzystać w transporcie publicznym. Lokomotywę wyposażoną w ogniwo paliwowe do przetwarzania tego pierwiastka zaprezentowano na targach TRAKO w Gdańsku. Coradia iLint wyprodukowana przez francuski Alstom to pierwszy na świecie w pełni bezemisyjny pociąg pasażerski. Jego prędkość maksymalna wynosi 140 km/h, a zasięg szacowany jest na nawet 1000 kilometrów. Na tych samych targach PESA pokazała lokomotywę wodorową Gama, wyprodukowaną przy współpracy z PNK Orlen i PKP SA. Tym samym Polska stała się drugim na świecie krajem z lokomotywą wodorową. Będzie ona przeznaczona do przewozu lekkich składów towarowych lub prac manewrowych.

Prędkość maksymalna SM42 wynosi 90 km/h. W 2025 r. zadebiutować ma również zeroemisyjny pociąg pasażerski.

W Polsce pojawiają się również pierwsze autobusy wodorowe, produkowane przez przedsiębiorstwo Solaris. Pojazdy te będą wykorzystywane przez komunikację miejską w największych, polskich miastach. We wrześniu Solaris zaprezentował pojazd wodorowy Urbino 18, którym może podróżować do 138 osób. Czas tankowania pojazdu wynosi ok. 20 minut, a zasięg około 350 kilometrów.

Według wyliczeń zarządu Solaris w najbliższych latach po polskich drogach jeździć będzie kilkaset autobusów wodorowych. Kupnem tych pojazdów zainteresowane są miasta, takie jak Kraków, Poznań, Gdańsk, Wrocław, Rybnik i Wałbrzych.

PKN Orlen niedawno zadeklarował, że zamierza zająć się dostawami paliwa wodorowego, a także rozbudową infrastruktury tankowania. Założenia te są elementem strategii wodorowej, na którą do 2030 roku koncern przeznaczy 7,5 mld złotych. Porozumienia z PESĄ i Solaris sprawią, że zarówno zeroemisyjne pociągi, jak i autobusy będą miały zapewnione stałe dostawy paliwa.

Polska czołowym producentem wodoru Do rozwoju technologii wodorowych konieczny jest wzrost produkcji wodoru nie tylko w Polsce, ale i całej Europie. Według raportu „Transport kluczem do rozwoju technologii wodorowych w Polsce” głównym źródłem energii w produkcji tego pierwiastka są paliwa kopalne. Co ciekawe, na ten cel przeznacza się aż 6 proc. gazu ziemnego oraz 2 proc. węgla zużywanego na świecie.

Polska jest 3. światowym producentem wodoru pozyskiwanego z paliw kopalnych, produkując rocznie ponad milion ton szarego wodoru, wykorzystywanego w przemyśle rafineryjnym, che-

micznym i spożywczym. Niestety, pierwiastek wytwarzany z wykorzystaniem tej technologii emituje znaczne ilości CO2, dlatego wodór szary powinien być stopniowo zastępowany zielonym, który cechuje się zeroemisyjnością

Metody wytwarzania wodoru

Do zasilania środków transportu można wykorzystać wodór odpadowy, który powstaje w wyniku różnych procesów przemysłowych, np. przy produkcji chloru. Jednak wcześniej musi przejść specjalną procedurę doczyszczania.

Wodór pozyskiwany z paliw kopalnych może być uznawany za bardziej ekologiczny w przypadku zastosowania technologii CCS/CCUS. Podczas jego produkcji CO2 jest wychwytywane, dzięki czemu powstaje niskoemisyjny wodór niebieski. Proces wychwytywania pozwala zmniejszyć emisyjność dwutlenku węgla o 97 proc. Skroplony CO2 po oczyszczeniu trafia do zakładów produkcji napojów.

Produkcja niebieskiego wodoru z paliw kopalnych jest obecnie na świecie niszowa – wynosi ok. 0,5 mln ton rocznie. Koszt produkcji wodoru z paliw kopalnych z wykorzystaniem technologii CCUS został oszacowany w unijnej strategii na ok. 2 EUR/kg. Koszty produkcji niebieskiego wodoru uzyskiwanego w procesie CCUS z szarym zrównają się, kiedy ceny uprawnień do emisji CO2 osiągną poziom 50-90 EUR/tonę - czytamy w raporcie.

Zeroemisyjny, zielony wodór może być wytwarzany za pośrednictwem OZE. Popularyzacja odnawialnych źródeł energii sprawia, że cena produkcji zielonego odpowiednika do 2030 roku zrówna się z ceną produkcji wodoru szarego.

Kluczową technologią, umożliwiającą transformację do zeroemisyjnej gospodarki ma być elektroliza. Działające już elektrolizery, wykorzystywane do produkcji wodoru, mają niską moc, jednak projekty planowane na przyszłe lata zakładają, że zostanie wielokrotnie zwiększona. W procesie elektrolizy pozyskuje się ok. 2 proc. wodoru na świecie, z czego większość jako produkt uboczny przy produkcji chloru - informują autorzy raportu.

Rola wodoru w trakcie rozwoju zeroemisyjnej gospodarki wzrośnie, jednak powinien on być wytwarzany za pośrednictwem zeroemisyjnej energii elektrycznej. Wodór może być również wykorzystywany do magazynowania energii.

/ jesień 2022Strefa perspektyw88
Transport

Transport kolejowy, a rozwój wodoru W przyszłości jednym z głównych zastosowań wodoru może być transport. Analizy firmy McKinsey wskazują, że obecnie lokomotywy wodorowe dobrze sprawdzą się na trasach o niskiej częstotliwości kursów, gdyż budowanie sieci trakcyjnej na takich odcinkach jest nieopłacalne. Zaznaczmy, że opłacalność wodorowych pojazdów szynowych w dużej mierze uzależniona jest od cen energii elektrycznej wymaganej do wytwarzania wodoru. Istotny jest też stopień rozbudowania infrastruktury do tankowania.

Pierwsze zeroemisyjne pociągi można już spotkać między innymi w Niemczech, niedługo pojawią się też w Polsce. Produkcją lokomotyw wodorowych zajmuje się PESA Bydgoszcz, natomiast o infrastrukturę i dostarczanie paliwa zadbać ma PKN Orlen, co możliwe będzie dzięki porozumieniu zawartemu we wrześniu pomiędzy tymi spółkami.

Do głównych zalet wodorowego transportu kolejowego można zaliczyć: b duży zasięg i szybkie tankowanieogniwa wodorowe już teraz zapewniają około 1000 km zasięgu, a w przyszłości może się to jeszcze zwiększyć. Na uwagę zasługuje również krótki czas tankowania, wynoszący mniej więcej 15 minut, b niskie koszty eksploatacji - wykorzystanie napędu wodorowego na kolei oznacza brak wydatków na elektryfikację szlaków, b ekologia - pojazdy wodorowe nie emitują spalin, przez co są przyjazne dla środowiska. Całkowite ograniczenie emisji szkodliwych substancji zapewni produkcja wodoru z OZE, b elastyczność - pojazdy wodorowe mogę obsługiwać linie zelektryfikowane i niezelektryfikowane. W przyszłości będzie to oznaczało znaczne oszczędności podczas zakupu taboru. Napęd wodorowy posiada również wady, takie jak m.in.:

b wysokie koszty paliwa - wyprodukowanie wodoru nadal wiąże się z wysokimi kosztami, choć zdaniem analityków, zmieni się to już do 2030 roku, b krótka żywotność ogniwa paliwowego - obecnie już po 30 tys. godzin pracy ogniwo paliwowe wymaga przeprowadzenia prac utrzymaniowych, b wysokie koszty dystrybucji i logistyki - budowa infrastruktury przesyłowej wiąże się ze zwiększonymi kosztami

wynikającymi z konieczności spełnienie określonych wymogów bezpieczeństwa, b wysokie koszty produkcji taboru - pojazdy wodorowe są obecnie droższe o około 30 proc. od tych z napędem spalinowym.

Wodór w miejskim transporcie autobusowym

Autobusy zasilane ogniwami wodorowymi wyróżniają się nie tylko zeroemisyjnością, ale też zasięgiem znacznie dłuższym od pojazdów elektrycznych. Ich atrakcyjność będzie rosła wraz z rozwojem infrastruktury i niższymi kosztami produkcji tego pierwiastka.

Do głównych zalet autobusów wodorowych zaliczamy:

b niski poziom hałasu - pojazdy wodorowe emitują hałas 69 db, co stanowi znaczną różnicę w porównaniu do 77 db w przypadku autobusu spalinowego,

b duży zasięg i krótki czas ładowaniaautobusy miejskie na jednym ładowaniu mogą przejechać 450 kilometrów, a ich czas ładowania wynosi około 10 minut, b ekologia - wodór może powstawać w 100 proc. z OZE, co sprawia, że autobusy wodorowe będą w pełni przyjazne dla środowiska, b duża efektywność - autobusy wodorowe zużywają około 10 kg wodoru na odcinku 100 km, natomiast odpowiedniki spalinowe około 41 kg paliwa (49 litrów oleju napędowego).

Wady napędu wodorowego w autobusach miejskich to m.in.:

b koszty infrastruktury - rozwój publicznego transportu wodorowego wymaga nakładów finansowych na infrastrukturę do tankowania, a także hale utrzymaniowe, które będą wymagały instalacji odpowiednich czujników, b inwestycje w komunikację - prowadzenie autobusów wodorowych wymaga odpowiedniego przeszkolenia, co wiąże się z dodatkowymi kosztami w zakresie obsługi tych pojazdów, b wysokie koszty produkcji - podobnie jak w przypadku innych pojazdów wodorowych wyprodukowanie autobusu zasilanego wodorem jest droższe niż odpowiednika spalinowego. Autorzy raportu przypominają, że w przypadku autobusów wodorowych duże znaczenie ma nie tylko funkcjonalność operacyjna, ale też zminimalizowany wpływ na środowisko, co pozwala na dopasowanie się do kolejnych norm nakładanych przez UE na kraje członkowskie.

Jeżeli nawet spełniający normy EURO VI autobus spalinowy emituje ok. 120 kg CO2 na 100 km, to oznacza, że potrzeba alternatywnych napędów w komunikacji miejskiej jest bardzo pilna - czytamy w raporcie.

Osiągnięcie neutralności klimatycznej wraz z utrzymaniem rozwoju gospodarki możliwe będzie dzięki rozwojowi transportu wodorowego. Polska jest dopiero na początku tej drogi, jednak w ostatnim czasie prace nad strategią wodorową przyspieszyły.

/ jesień 2022 Strefa perspektyw 89
Lokomotywa manewrowa
z napę
dem wodorowym jest
pierwszym etapem realizowanego w PESA programu wdrożenia technologii wodorowych w napędach pojazdów szynowych FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE PESA

Surowce energetyczne

Gaz stał się palącym problemem dla całej Europy

Inwazja Rosji na Ukrainę i tocząca się wojna energetyczna unaoczniła słabość gospodarki europejskiej w kwestii niezależności surowcowej. Gaz ziemny stał się narzędziem wojny gospodarczej. Wyzwaniem są nie tylko możliwości jego przesyłu, ale także możliwości jego kontraktowania.

tekst: Jacek Klein

WGoleniowie w połowie września odbyła się uroczystość uruchomienia gazociągu Baltic Pipe. Ma on zapewnić dostawy gazu do Polski i Danii oraz innych państw regionu Morza Bałtyckiego i Europy Środkowo-Wschodniej. Inwestycja zapewni Polsce bezpośredni dostęp do złóż gazu zlokalizowanych na Szelfie Norweskim. Nowe połączenie międzysystemowe pomiędzy Polską a Danią wpłynie istotnie na zwiększenie stabilności, bezpieczeństwa i konkurencyjności rynku gazu w tej części Europy.

Na uroczystości otwarcia na tłoczni w Goleniowie byli obecni prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda oraz przedstawiciele rządu Rzeczypospolitej Polskiej, rządu Królestwa Danii i rządu Królestwa Norwegii.

– Pierwszy w historii polskiego gazownictwa gazociąg podmorski Baltic Pipe jest fundamentem strategii polskiego rządu zapewniającej Polsce bezpieczeństwo energetyczne. GAZ-SYSTEM przez ostatnie 6 lat zrealizował program inwestycyjny, którego owocem są trzy nowe połączenia międzysystemowe z Danią, Słowacją i Litwą, rozbudowany terminal LNG, zwiększone moce przesyłowe sieci krajowej uzyskane dzięki nowym gazociągom i tłoczniom – powiedział Tomasz Stępień, prezes GAZ-SYSTEM.

Jak wynika z informacji PGNiG w 2023 roku do Polski będzie można sprowadzić z Norwegii przez Baltic Pipe co najmniej 6,5 mld m sześc. gazu ziemnego. To oznacza wypełnienie co najmniej 80 proc. zarezerwowanej przepustowości nowego gazociągu. W kolejnym roku wolumen dostaw wzrośnie o ponad 1 mld m sześc., a stopień wykorzystania zarezerwowanej przez PGNiG mocy przesyłowej Baltic Pipe przekroczy 90 procent.

Norweski gaz ma zastąpić rosyjski, który stał się narzędziem militarnym. Jego dostawy w przyszłości są nie tylko coraz bardziej niepożądane, ale są też coraz bardziej problematyczne, biorąc pod uwagę eksplozje niszczące nitki gazociągu Nord Stream, który praktycznie zostanie wyeliminowany z infrastruktury przesyłowej. Niestety, gaz stał się surowcem deficytowym na całym świecie. Praktycznie do ostatniej chwili przed otwarciem Baltic Pipe nie było pewności, czy zostanie on zapełniony.

Dyskusja związana z otwarciem Baltic Pipe doskonale obrazuje sytuację całego europejskiego systemu energetycznego, w której kwestie związane z wydobyciem i dostawami gazu przeplatają się z pytaniami dotyczącymi możliwości przesyłowych. Zabezpieczenie surowca na polskie potrzeby należy rozpatrywać w kontekście całego kontynentu, a ten ma dziś duży problem z pozyskaniem błękitnego paliwa.

Jak zauważają eksperci firmy doradczej Kearney, obok konieczności zwiększania wydobycia oraz inwestycji w infrastrukturę, wyzwaniem dla Europy jest kondycja światowego przemysłu, który wracając do zdrowia, domaga się zwiększonych dostaw gazu, w szczególności do Azji.

Zdolność przesyłowa to zmartwienie zarówno producentów, jak i odbiorców. Przykładowo w marcu br. Norwegia potwierdziła, że będzie w stanie dostarczyć 1,4 mld m sześc. dodatkowego gazu poprzez zwiększenie produkcji w okresie letnim. Porównanie z dostępną pojemnością jej rurociągów, która wynosi 13 mld m sześc., pokazuje jednak wyraźnie, jakim problemem dla zaopatrzenia w gaz ziemny mogą być rozbieżności między moc ą produkcyjną a przesyłową. Kluczowe stają się pytania dotyczące tego, czy bogate w surowce energetyczne kraje będą w stanie zwiększyć produkcję gazu oraz czy istniejąca infrastruktura podoła takiej zmianie.

Alternatywne źródła gazu mogą być niewystarczające

W dobie trwających napięć geopolitycznych oraz gwałtownie rosnących cen gazu Europa dwoi się i troi, poszukując alternatywnych źródeł tego surowca. Dziś konieczność znalezienia nowych źródeł gazu ziemnego jest tym bardziej paląca, że produkcja własna pokrywa nieca

/ jesień 2022Raport Strefy Biznesu90
łe 20

proc. europejskiego zapotrzebowania, a 40 proc. importu pochodzi z Rosji. Do końca 2022 roku Unia planuje zredukować import rosyjskiego gazu o 2/3, czyli o 100 mld m sześc. – komentuje Marta Szostak, dyrektor w firmie Kearney.

Jak wskazują eksperci Kearney, w perspektywie krótkoterminowej przestawienie się na surowiec z innych źródeł może być trudne. Stany Zjednoczone deklarowały, że do końca 2022 roku dostarczą do Europy 15 mld m sześc. dodatkowego LNG, ale już w lutym ich możliwości eksportowe zostały wyczerpane. Import LNG z USA będzie możliwy w dłuższej perspektywie, ale nie wcześniej niż przed rokiem 2025.

Duże nadzieje pokładane są w katarskim Polu Północnym, które w latach 2025-2030 planuje zwiększyć produkcję LNG o ponad 60 proc. Do tego czasu Europa może liczyć na maksymalne wsparcie w postaci 3 do 4 mld m sześc., gdyż większość surowca została już zakontraktowana długoterminowo i trafi do odbiorców z Azji . Dodatkowe 4 mld m sześc. gazu dla Europy Południowej mogłoby pochodzić z Azerbejdżanu. Nadzieją mogłaby być także Algieria, która mimo ograniczonych możliwości produkcyjnych, mogłaby do końca 2022 roku dostarczyć 2,5 mld m sześc.

Infrastruktura przesyłowa działa na pół gwizdka

Problem z wypełnieniem gazociągów dotyczy także alternatywnych źródeł i kierunków. Europejskie instalacje do importu ciekłego gazu zlokalizowane są głównie w Europie Zachodniej, na Półwyspie Iberyjskim, we Francji, Wielkiej Brytanii i Belgii, gdzie odpowiadają za ponad 60 proc. całego przesyłu. Dobrą wiadomością jest to, że ich nominalna zdolność przesyłowa jest daleka od pełnego wykorzystania. W 2021 roku wskaźnik wykorzystania terminalu LNG w Hiszpanii i Francji nie przekroczył odpowiednio 36 i 50 procent.

– Niewykorzystane moce terminali LNG w krajach Europy Zachodniej stanowią realną szansę na zapewnienie tak bardzo potrzebnych zdolności magazynowych i regazyfikacyjnych. Niestety, kolejnym wąskim gardłem są połączenia między krajami. Przykładem może być Hiszpania, która mimo że w 2021 roku miała możliwość zaimportowania dodatkowych 35 mld m sześc. ciekłego gazu, to ogranicza ją prowadzący w głąb kontynentu rurociąg zdolny do przesyłania jedynie 7,5 mld m sześc. gazu rocznie. Dlatego tak ważna jest dziś inwestycja w FRSU (pływające instalacje

do magazynowania i regazyfikacji), które pozwolą zyskać na czasie, zanim nowe terminale LNG osiągną zdolność operacyjną – komentuje ekspert Kearney.

Poza kwestiami wydobycia i przesyłu należy wziąć pod uwagę również koszty finansowe i środowiskowe związane z pozyskiwaniem gazu z nowych źródeł. Ze względu na duże zapotrzebowanie, proces regazyfikacji oraz konieczność transportu do miejsca użytkowania, koszt ładunków LNG potrafi być nawet o 40 proc. wyższy niż gazu rurociągowego. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat średnia cena dla gazu transportowanego rurociągiem przez Gazprom wyniosła 219 dolarów, w porównaniu do 308 dolarów w przypadku importu LNG. Przy dzisiejszych warunkach rynkowych oznaczałoby to koszt dodatkowego gazu dla Europy (50 mld m sześc.) wyższy o 4,5 mld dolarów rocznie. Natomiast biorąc pod uwagę cenę tylko z trzeciego kwartału 2021 roku, możemy mówić nawet o 11 mld dolarów rocznie więcej.

Nie bez znaczenia pozostają też koszty środowiskowe. Ładunek LNG emituje około 50 procent więcej gazów cieplarnianych niż porównywalna z nim ilość gazu przesyłanego rurociągiem.

/ jesień 2022 Raport Strefy Biznesu 91
FOT. 1MATERIA Ł Y PRASOWE

Zdrowie i szczęście pracowników powinno być celem biznesowym

Wciąż powszechne jest przekonanie, zwłaszcza w polskich firmach produkcyjnych, że aby związać pracownika z firmą, wystarczy ma zapewnić regularną wypłatę atrakcyjnego wynagrodzenia, a latem nie marudzić przy udzielaniu urlopu. Pojęcie wellbeingu brzmi jak czysta abstrakcja. Czy to stereotyp w myśleniu, a rzeczywistość jest bardziej „postępowa”?

W ostatnich latach został poczyniony ogromny postęp w podejściu pracodawców do pracowników i dbaniu o ich wellbeing - nawet, jeśli firmy nie posługują się pojęciem wellbeingu, dotyczy to także firm produkcyjnych. Okres pandemii, a teraz wojna spowodowały, że w sposób naturalny zaczęto zwracać większą uwagę na potrzeby pracowników. W początkowym okresie pandemii wynikały one z uwarunkowań dyktowanych przez rzeczywistość, choćby takich, jak potrzeba zapewnienia w zakładach pracy środków higieny.

Do tego doszedł lęk przed chorobą i zakażeniem, potrzeba organizacji pracy w sposób zapewniający bezpieczeństwo, co było dużym wyzwaniem zwłaszcza w produkcji i logistyce. Skala i różnorodność reakcji pracowników zmuszała pracodawców do zindywidualizowanego podejścia oraz poszukiwania wsparcia. Firmy - na niespotykaną wcześniej skalę - organizowały profesjonalną pomoc psychologiczną.

Nowym zjawiskiem jest też coraz powszechniejszy udział w naszym rynku pracy imigrantów z Ukrainy?

Wojna wywołała kolejną falę lęku. Nie możemy zapomnieć, że zwłaszcza firmy produkcyjne zatrudniają wielu pracowników z Ukrainy - z dnia na dzień

należało zapewnić różnego rodzaju wsparcie dla nich i ich rodzin. Wszyscy mogliśmy usłyszeć i zauważyć, jak pracodawcy angażowali się w tę pomoc, choćby zapewniając lokale dla ściąganych ze wschodu rodzin, środki do życia oraz pomoc psychologiczną w języku ukraińskim. Małe i duże firmy działały i działają na miarę swoich możliwości. Osobiście znam szereg takich historii. Firmom zależy na zatrzymaniu fachowców, a patrząc na dane demograficzne, łatwiej nie będzie. Świat zmienia się na naszych oczach, dochodzą kolejne lęki, które obniżają naszą kondycję, a tym samym wydajność w pracy. Dlatego atrakcyjne wynagrodzenie już nie wystarczy i firmy o tym wiedzą.

Będąc jurorem w pierwszej i drugiej edycji konkursu na najlepsze inicjatywy wellbeingowe obserwuję, jak z roku na rok rośnie ilość zgłoszeń, jak szerzy się idea wellbeingu, jak duży postęp został poczyniony w tym obszarze. W ostatniej edycji większość zgłoszeń stanowiły właśnie firmy produkcyjne, wiele z nich zostało wyróżnionych. Stereotypowe firmy produkcyjne z kadrową zamkniętą w swoim pokoiku pewnie nadal funkcjonują, ale takie firmy nie będą konkurencyjne na trudnym rynku pracy, który w zdecydowanie stał się rynkiem pracownika.

W tych idących już bardziej z trendami firmach z kolei wellbeing kojarzony jest z benefitami pracowniczymi. Tak z kolei wciąż rządzi stereotyp dostępu do prywatnego leczenia, karnetu na siłownię, a dla managerów dodatkowego ubezpieczenia emerytalnego. To zadowala pracowników?

Dostęp do pakietu medycznego, karnety na siłownię i ubezpieczenie - już nie tylko dla managerów to benefitowe

‘must have’. Od kilku lat słyszę, że podczas rozmów rekrutacyjnych nie pada już pytanie CZY oferowany jest pakiet medyczny - tylko JAKI pakiet medyczny jest oferowany. Jeśli pracodawca myśli, że mając w ofercie te trzy benefity ma „załatwiony” wellbeing to głęboko się myli. Pracownik potrzebuje poczucia sensu - także wykonywanej pracy, partnerskiego traktowania, zadbania o poszczególne obszary, które składają się na jego funkcjonowanie w pracy.

Benefity z pewnością są narzędziem, za pomocą którego można realizować wellbeing w firmie, odpowiadając na potrzeby pracowników. Te z kolei należy często badać. Być otwartym na głos pracowników. To nie jest tak, że jak szef lubi sport, to jego załoga też. Nie w każdej firmie, która oferuje np. karnety na siłownię są one potrzebne pracownikom. Po zapytaniu pracowników może się okazać, że większość z nich zapewnia sobie aktywność fizyczną poza klubami, a potrzebę może stanowić choćby wypożyczenie roweru elektrycznego na dojazd do pracy. Albo pakiet medyczny dla zwierząt. Moda, trendy, benchmark wyznaczają kierunek, ale nie powinniśmy pod nie organizować każdej firmy. A na rynku pojawia się tak duża ilość nowych benefitów, że nie sposób za tymi nowościami nadążać. Dlatego warto być elastycznym i co jakiś czas badać zadowolenie i potrzeby.

Z kolei w przestrzeni publicznej dużo teraz debatuje się o zmianach postaw pracowników wskutek pandemii –trendzie prozdrowotnym. Dbając bardziej o siebie pracownicy oczekują dostępu do psychologa i psychiatry, a w kategoriach socjalnych – uzupełnienia firmowej kawy o owoce na przykład. Czy to wystarczy?

Faktycznie, pandemii zawdzięczamy trend prozdrowotny. Wzrosła świadomość i lęk przed utratą zdrowia. Wiele osób, które przechorowały COVID martwią się, jak choroba wpłynie na ich zdrowie w przyszłości. Poza tym w okresie pandemii nie badano się, odkładano konsultacje i leczenie na później - dlatego teraz firmy oferujące pakiety medyczne zauważają wzmożony ruch. Niestety, u części osób pojawią się diagnozy, które będą wymagały leczenia. To, co może zrobić pracodawca to zapewnić dobry dostęp do usług medycznych - co w obecnym, ciężkim dla polskiej, także prywatnej służby zdrowia, czasie jest coraz trudniejsze.

Wellbeing
/ jesień 2022Strefa pracy92

Dostęp do psychologa i psychiatry jest ważny - pandemia, jak zwykłam mawiać „odtabowała” problemy psychiczne. W tym zakresie ważna jest profilaktyka, pomoc w takiej organizacji życia codziennego i redukcji stresu, by zapobiegać pogłębianiu się problemów i uczyć radzenia sobie z nimi. Polski rynek oferuje już szereg narzędzi, które pracodawca może oferować pracowników - programy EAP, platformy wellbeingowe. Ten rynek mocno się rozwija.

Popularyzuje się też pojęcie life balanse, pojawiło się na poważnie bo w planach europejskiej legislacji prawo do bycia off – czy mają one jakieś styczne z wellbeingiem?

Work-life-balance, prawo do bycia off są przejawem idei wellbeingu. Wellbeing oznacza dobrostan, dobre samopoczucie, które buduje szereg małych i dużych spraw składających się na nasze życie, w którym praca zajmuje ważne miejsce. Łączenie pracy z życiem osobistym, rodzinnym jest trudne i wymaga wsparcia pracodawcy oraz ustawodawcy. Z badań Eurofoundu wynika, że ponad 1/3 pracowników w Unii Europejskiej rozpoczęła w czasie pandemii pracę z domu, z czego 27% zadeklarowało wykonywanie obowiązków w czasie wolnym. Badania prowadzone w Polsce potwierdzają te dane. Liczby te pokazują jak bardzo zatarła się granica pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. Tymczasem taka praktyka prowadzi wprost do utraty zdrowia - fizycznego i psychicznego, do wypalenia zawodowego. Rezolucja Parlamentu Europejskiego prawo do bycia off daje możliwość nie wykonywania pracy, nie korzystania ze środków komunikacji firmowej w czasie wolnym bez negatywnych konsekwencji. Chodzi o komfort pracownika, który nie musi obawiać się, że jeśli nie wykona pracy w czasie, który np. musiałby zabrać dzieciom, to nie będzie z tego powodu gorzej traktowany lub zwolniony.

Takie zmiany pokazują, że wellbeing jest czymś naturalnym, wynikającym z potrzeby. Wszyscy jesteśmy „przebodźcowani”, 8-godzinny dzień pracy wygląda inaczej, niż 30 dzień lat temuw tym samym czasie wykonujemy znacznie więcej czynności, nasz mózg przetwarza więcej spraw, którym towarzyszy stres. Potrzebujemy czasu na odpoczynek i sen. Wellbeing potrzebuje work-life-balance, w którym konieczne jest prawo do bycia off.

No to zostańmy jeszcze przy nowych trendach; aktualnie mówi się dużo o cichych odejściach. Pracownicy nie wdają się już w dyskusje z pracodawcą, nie proszą o podwyżkę czy awans, ale rezygnację demonstrują jak w niektórych małżeństwach: wychodzą bez słowa i nie wracają, szukają lepszego życia w nowym miejscu? Można podejrzewać, że tam, u tych porzucanych pracodawców, wellbeing nie jest traktowany poważnie?

Rynek pracy zmaga się obecnie z tym nowym zjawiskiem, prognozy na obecny rok informowały o planowanych na dużą skalę zmianach pracy. Badania Grupy Pracuj pokazują, że 36 proc. Polaków aktywnie poszukuje nowej pracy. 83 proc. jest otwartych na otrzymanie nowej propozycji zatrudnienia. Do najczęściej wymienianych powodów chęci zmiany należą: zarobki, rozwój, docenianie wykonywanej pracy - niezależnie od poczucia stabilności. Wśród ludzi młodych także ciekawość i poszukiwanie nowego będzie często wygrywać z ofertą aktualnego pracodawcy, choć ostatecznie często zarobki okażą się decydujące. Poczucie stabilności nie odpowiada na pytanie o wellbeing, ale pokazuje jak ważne jest traktowanie wellbeingu na poważnie.

Cóż więc powinien uczynić idący z duchem pracodawca, by dobrostan jego załogi był wzorcowy, a aktorzy cichych odejść swoje nowe pozytywne emocje kierowali właśnie w jego stronę?

Bardzo spodobała mi się propozycja płynąca z raportu Deloitte „European Workforce Survey” z 2020 roku, by well-

being uczynić celem biznesowym - tak jak choćby wzrost sprzedaży. By traktować go jak kontrakt z pracownikiem, za który odpowiedzialni będą liderzy. Wellbeing Institute, z którym współpracuję jako ekspert, opracował Koło wellbeingowe, które przedstawia sześć kluczowych dla wellbeingu obszarów: zdrowie, relacje, miejsce pracy, systemy i procesy, kultura organizacyjna, świadomość. Należy przyjrzeć się, jak one funkcjonują i wyznaczyć osobę odpowiedzialną za wellbeing.

A potem co jakiś czas badać nastroje. Takie systemowe podejście wymaga zmian, ale te zmiany trzeba zaplanować i wprowadzić już dzisiaj, by utrzymać pracowników teraz i w przyszłości. Warto korzystać ze wsparcia ekspertów. Każda zmiana jest trudna. Wymaga zaplanowania i działania zgodnego z kulturą organizacji. Osoby mające poczucie, że pracodawca o nie dba, są bardziej zaangażowane i praca sprawia im większą przyjemność.

Czy menu działań z zakresu wellbeingu powinno być dostosowane do branż, kategorii pokoleniowych pracowników, hierarchii służbowej, np. inne dla managerów, inne dla pracowników produkcyjnych?

Wdrażanie wellbeingu musi być dostosowane do firmy. Musi być odpowiedzią na potrzeby pracowników. A te są różne - w zależności od wieku, płci, branży, tego czy pracownicy posiadają rodziny, czy przeważają single, a nawet od miejsca pracy. W Mentor Benefit badamy wszystkie te czynniki, benchmarkując rynek. Najważniejsza jest jednak potrzeba pracowników! Będę to powtarzać do znudzenia, ale zapytanie pracowników rozwieje nam szereg wątpliwości. Samo pytanie wymusza szczerą komunikację.

Nie chodzi bowiem o rozbudzenie pytaniem potrzeb, stworzenie wielkiego targu zachcianek, których nie będziemy w stanie spełnić. Szczera komunikacja – spójna, przejrzysta – zwiększa zaangażowanie pracowników. Firmy mają rożnego rodzaju podejście do kwestii oferowania benefitów: jedne oferują to samo dla wszystkich, inne wyróżniają kluczowych pracowników - co według mnie jest w porządku. Ważne, by wszystkie działania były mądrze zaplanowane, a nie robione na szybko i byle jak.

/ jesień 2022 Strefa pracy 93
Dziękuję za rozmowę.
Anna Józefczyk FOT. MATERIA Ł Y PRASOWE

Firmy w miarę łatwo mogą odzyskać swoje pieniądze

Procedury prawne związane z windykacją w Polsce na tle innych krajów nie są skomplikowane. Znaleźliśmy się w czołówce państw pod względem łatwości ściągania należności. Miejsce ma znaczenie dla podejmowania decyzji inwestycyjnych przez zagraniczne firmy.

tekst: Mateusz Tkarski

Allianz Trade w swoim raporcie ocenił 49 krajów z różnych kontynentów, reprezentują cych prawie 90 proc. światowego PKB i 85 proc. światowego handlu.

Nie jest zaskoczeniem, że podobnie jak w poprzedniej edycji naszej oceny stopnia złożoności windykacji (2018), Europa zajmuje czoł owe miejsce. W pierwszej dziesi ątce najbardziej przyjaznych miejsc do windykacji znajdują się następujące kraje europejskie. Szwecja (z wynikiem 30), Niemcy (30) i Finlandia (32) s ą najlepsze w swojej klasie, a ich wyniki pozostają stabilne w porównaniu z naszym poprzednim raportem. Nowa Zelandia jest pierwszym krajem pozaeuropejskim, który znalazł się w rankingu (12. miejsce, wynik 36, +1 punkt od 2018 roku), a następnie Brazylia (20. miejsce, wynik 43, stabilny).

- W Szwecji, Niemczech i Finlandii lokalne przedsiębiorstwa dobrze wywi ą zuj ą si ę ze swoich zobowi ą za ń pł atniczych, a są dy wywi ą zuj ą się z wydawania decyzji w terminie, co ułatwia firmom ściąganie długów. Stanowi to kontrast w stosunku do innych krajów europejskich, takich jak Francja (10. miejsce, 36 pkt, bez zmian) i Hiszpania (11. miejsce, 36 pkt, spadek o -1 pkt), gdzie ściąganie długów jest bardzo skomplikowane w przypadku niewypłacalności dłużnika, zwłaszcza jeśli chodzi o niezabezpieczonych wierzycieli” - wyjaśnia Maxime Lemerle,

główny analityk ds. badań nad niewypłacalnością w Allianz Trade.

Polska znalazła się na 16. miejscu z oceną 40, wyprzedzając wiele rozwiniętych gospodarek, a nawet te największe na świecie. Niższe oceny uzyskały takie kraje, jak Japonia, USA czy Kanada.

Stany Zjednoczone (32. miejsce, 55 pkt, bez zmian) i Kanada (29. miejsce, 53 pkt, bez zmian) otrzymały ocenę „Bardzo Wysoki (poziom komplikacji windykacji)”. Bliski Wschód, Azja i Afryka to trzy regiony, w których windykacja należ ności jest najbardziej skomplikowana. Arabia Saudyjska (91, poprawa o 3 punkty), Malezja (78, stabilizacja) oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie (72, spadek złożoności windykacji aż o 9 punktów) zamykają ranking w 2022 roku. Pomimo pewnej poprawy w zakresie złożoności procedur sądowych, międzynarodowa windykacja należności jest w Arabii Saudyjskiej trzykrotnie bardziej skomplikowana niż w Szwecji, Niemczech i Finlandii.

Jak zauważyli autorzy raportu, różnice między europejskimi gospodarkami a tymi, gdzie procedury windykacyjne są najbardziej zagmatwane, zacierają się powoli.

- W ciągu ostatnich czterech lat prawie połowa krajów odnotowała spadek oceny w zakresie złożoności windykacji (20 z 49 krajów). Covid-19 skłonił kilka krajów do przyspieszenia reform ram prawnych dotyczących niewypłacalności. Zauważyliśmy również pewną poprawę w zakresie ram restrukturyzacji zapobiegawczej, np. w Wielkiej Brytanii (dzięki nowej procedurze Moratorium), Australii i UE, gdzie dyrektywa 2019/1023 jest obecnie wdrażana (zmieniając ramy prawne) w różnych państwach członkowskich. Arabia Saudyjska i Chiny również podjęły działania skutkujące zauważalną poprawą: w krajach tych wskaźniki złożoności windykacji zmniejszyły się odpowiednio o -3 punkty i -2 punkty - mówi Fabrice Desnos, członek zarządu Allianz Trade, odpowiedzialny za ocenę ryzyka, reasekurację i gwarancję.

Biorąc pod uwagę całościową ocenę krajów poddanych badaniu, wynika, że windykacja należności pozostaje złożona ze średnią notą „wysoka”.

„- We wszystkich krajach istnieją obszary, w których windykacja jest skomplikowana: lokalne praktyki płatnicze wyróżniają się (zawiłością) szczególnie

na Bliskim Wschodzie, ale w większości krajów są źródłem utrudnień. Z kolei złożoność postępowań sądowym jest nieco rzadsza, zwłaszcza w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej, ale gdy już mamy z nią do czynienia, jest zdecydowanie większym wyzwaniem (niż wspominane lokalne uwarunkowania zwyczajowe). Najtrudniejsze są jednak zawiłości związane z niewypłacalnością przedsiębiorstw: postępowania upadłościowe wciąż odpowiadają za połowę wszystkich utrudnień związanych z windykacją na świecie - wyjaśnia Maxime Lemerle.

Wiedza, gdzie dochodzenie należnych pieniędzy od partnerów handlowych jest utrudniona, ma ogromne znaczenie, pozwala ocenić ryzyko inwestowania w danym kraju lub ryzyko nawiązania współpracy handlowej z firmą z danego kraju.

Łącząc wynik złożoności windykacyjnej każdego kraju z jego partnerami handlowymi (kto gdzie eksportuje), Allianz Trade obliczył ekspozycję eksporterów na międzynarodową złożoność procesu windykacji swoich należności eksportowych.

Najmniej narażone (na utrudnienia w odzyskaniu swoich należności eksportowych) są Finlandia, Austria i Norwegia, ponieważ ich dominujący partnerzy handlowi to kraje, w których windykacja należności jest najmniej skomplikowana. Na drugim końcu spektrum wyróżnia się Azja, gdzie siedem krajów znajduje się na szczycie listy krajów najbardziej narażonych na skomplikowaną windykację w związku z handlem międzynarodowym: Hongkong, Indonezja, Tajlandia, Malezja, Japonia, Singapur i Indie.

Polskie firmy wydają się być w dobrej sytuacji, ponieważ ich głównymi partnerami są kraje Europy Zachodniej. Z drugiej strony zachodnie firmy nie powinny mieć wi ększych obaw o współpracę z polskimi firmami.

Ocena stopnia złożoności windykacji Allianz Trade mierzy poziom złożoności międzynarodowych procedur windykacyjnych w skali od 0 (najmniej złożona) do 100 (najbardziej złożona). Wynik ten łączy w sobie ekspertyzę specjalistów ds. windykacji Allianz Trade na cał ym świecie oraz ponad 40 wskaźników administracyjnych odnoszących się do: (i) lokalnych praktyk płatniczych; (ii) lokalnych postępowań sądowych oraz (iii) lokalnych postępowań upadłościowych. ą

/ jesień 2022Strefa finansów94
INFO: JCH-G, Ź RÓD Ł O: ALLIANZ TRADE / jesień 2022 Strefa finansów 95

Magiczne ruchy w szachach. Promocja pionka

Pionek jest najmniejszą bierką na szachownicy, a jego ruchy są dość ograniczone. Nie potrafi pójść do boku, ani do tyłu, może poruszać się tylko do przodu. Skoro szachownica jest ograniczona do ośmiu rzędów, to w pewnym momencie, gdy pionek dotrze do jej końca, nie będzie miał już pól przed sobą. Co wtedy się z nim stanie? Pionek porusza się powoli, zazwyczaj o jedno pole do przodu. Dotarcie do końca szachownicy jest dla niego dużym wyzwaniem. Hetman, wieża lub goniec mogą nawet w jednym ruchu przejść z jednego końca na drugi. Pionkowi zajmie to co najmniej pięć posunięć. Ruchów tych nie można wykonać jeden po drugim, bo zapewne taki pionek zostanie zbity przez bierkę przeciwnika. Kie-

Adrianna Staniszewska, trenerka II klasy PZSzach, prowadzi fanpage „Pani od Szachów”, stworzyła kurs online „Baśniowy Świat Szachów”, który uczy dzieci królewskiej gry

dy uda mu się jednak dotrzeć do końca, powinien dostać za to nagrodę!

A co może być tą nagrodą? Zamiana w kogoś, kto jest od niego silniejszy! Kiedy pionek dociera do końca szachownicy, może zamienić się w hetmana, wieżę, skoczka lub gońca. Większość przemian kończy się postawieniem królowej na ostatniej linii. Wieżę stawiamy w wypadkach, kiedy wymiana na hetmana spowoduje pata na szachownicy. Pionka można także wymienić na skoczka, przeważnie w sytuacjach, kiedy od razu zrobi mata lub widełki. Goniec jest natomiast bardzo rzadkim wyborem.

Wyobraźmy sobie teraz sytuację, w której nasz pionek jest na przedostatniej linii i rusza do przodu na pole przemiany. Skąd mamy wziąć figurę, na którą chcemy go zamienić? Najpierw sprawdzamy, czy wśród zbitych figur przeciwnika jest ta, która nas interesuje. Jeśli tak, to bierzemy ją, ściągamy pionka z ostatniej linii i na tym samym polu stawiamy figurę, na którą mieliśmy zamienić pionka.

A co w sytuacji, w której dotarliśmy pionkiem do końca, a nasz przeciwnik nie zbił nam niczego? Czy pionek ma zostać na końcowym polu? Nie! Promocja pionka to nie tylko prawo, ale i obowiązek. Każdy pionek, który dotrze do końca, musi się zamienić na jedną z czterech figur, które wymieniłam wcześniej. Jeśli przeciwnik nie zbił nam niczego albo nie zbił tej, na którą chcemy zmienić pionka (np. hetmana), to bierzemy figurę z innego kompletu. Na turnieju szachowym sprawdzamy, czy zawodnicy z szachownicy obok skończyli grę - jeśli tak, to pożyczamy hetmana od nich. Jeśli nie, to podnosimy rękę i sędzia nam przyniesie nowego hetmana.

A jeśli gramy w domu, gdzie nie mamy do dyspozycji drugiego kompletu szachów? Tutaj z kolei używamy wyobraźni do znalezienia czegoś, co zmieści się na polu szachowym i będzie w miarę podobne do szachów. Może być to jakaś zabawka, postać z lego lub nawet szminka, która w moim przypadku imitowała postać czarnego hetmana. Na pewno znajdziecie w domu coś, czego można użyć do gry.

Jeśli uda Wam się wymienić wszystkie pionki, możecie mieć aż 9 hetmanów, 10 wież, 10 gońców lub 10 skoczków!

A ile najwięcej gońców białopolowych może być na szachownicy? Znasz odpowiedź na to pytanie?

/ jesień 2022
Felieton
FOT. JOANNA MATUSZY Ń SKA
Strefa gier

Suplementy diety, czyli o tym jak reklama wpływa na kształtowanie się zachowań konsumentów

Od czasu zarejestrowania w 2007 r. w Rzeczypospolitej Polskiej (RP) pierwszego produktu w kategorii suplementu diety minęło kilkanaście lat. Od tego czasu liczba sprzedawanych produktów tego rodzaju wzrosła wielokrotnie. Eksperci wiążą wzrost sprzedaży suplementów diety ze wzrostem emisji reklam, głównie telewizyjnych. Liczba powiadomień wpływających do Głównego Inspektora Sanitarnego (GIS) o wprowadzeniu produktu po raz pierwszy do obrotu na terenie RP każdego roku nieustannie wzrasta (powiadomienia z lat 2017–2020 stanowią prawie 2-krotność liczby z lat 2007-2016; liczba powiadomień z roku 2021 stanowi około 1/3 liczby powiadomień z lat 20172020).

Z informacji zamieszczonych na stronie Prezesa Rady Ministrów wynika, że:

a) według Polskiego Instytutu Ekonomicznego w RP w 2018 r. firmy przemysłu farmaceutycznego wydały 4,2 mld zł na reklamę suplementów diety oraz leków bez recepty a liczba ta sukcesywnie wzrasta;

b) według analiz firmy badawczej PMR Ltd. Sp. z o.o. wartość sprzedaży leków i suplementów diety we wszystkich kanałach (aptekach, sklepach i Internecie) wyniosła w 2020 r. nieco ponad 15 mld zł;

c) w Rzeczypospolitej Polskiej wiodącym medium w latach 2014–2016 była telewizja;

d) zaś z danych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wynika, że od 1997 r. do 2015 r. liczba reklam emitowanych dla sektora produktów zdrowotnych i leków wzrosła blisko 20 razy.

Powszechna dostępność suplementów diety oraz ilość reklam zachęcająca do ich spożywania powoduje, że są one bardzo chętnie nabywane przez konsumentów (zwłaszcza w obiegu po-

zaaptecznym). Tymczasem nieodpowiednie stosowanie tych produktów może powodować niekorzystne konsekwencje dla zdrowia ludzi. Konsumenci traktują suplementy diety jako złoty środek na pojawiające się problemy wynikające z niewłaściwego stylu życia (np. preparaty na odchudzanie, na zmniejszenie apetytu, spalanie tkanki tłuszczowej). Tymczasem suplement diety jest środkiem spożywczym, którego wyłącznym celem jest uzupełnienie nieprawidłowo zbilansowanej diety. Wiedza konsumentów na temat suplementów diety oraz różnic między lekami bez recepty (OTC), a suplementami diety jest na niskim poziomie.

Powyższe dane wskazują na konieczność wdrożenia rozwiązań, które uszczelnią aktualnie obowiązujące przepisy w obszarze suplementów diety. Z tej przyczyny na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów opublikowano informację o pracach nad projektem ustawy o zmianie ustawy z dnia 25.08.2006 o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Projekt ustawy przewiduje uszczegółowienie zasad dotyczących prezentacji lub reklamy suplementów diety.

W projekcie zaproponowano m. in.:

a) obowiązkowe zamieszczanie w reklamie suplementu diety komunikatu o tym, że suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety; nie ma zaś on właściwości leczniczych;

b) wprowadzenie zakazu wykorzystywania w reklamach wizerunku autorytetów i ekspertów w dziedzinie nauk medycznych i nauk o zdrowiu oraz przedmiotów mogących budzić skojarzenia z wykonywaniem zawodów mających zastosowanie w ochronie zdrowia;

c) rozwiązania dotyczące ograniczeń w prowadzeniu reklam w zakresie gru-

py docelowej, jak i ewentualnych skojarzeń z wyrobami czy produktami leczniczymi;

d) odseparowanie produktów leczniczych i suplementów diety oferowanych w aptekach, punktach aptecznych czy też placówkach obrotu pozaaptecznego;

e) ograniczenia dotyczące sposobu oraz miejsc prowadzenia prezentacji lub reklamy suplementów;

f) możliwość stosowania w oznakowaniu, prezentacji lub reklamie suplementów diety dobrowolnego znaku potwierdzającego jakość i bezpieczeństwo produktu na podstawie analizy jego składu po przeprowadzeniu badań laboratoryjnych oraz uzyskaniu opinii jednostki naukowej potwierdzającej zgodność składu suplementu diety z wymaganiami dotyczącymi bezpieczeństwa żywności i suplementów diety;

g) zmiany doprecyzowujące dotyczące procedury powiadamiania GIS o pierwszym prowadzeniu do obrotu określonych środków spożywczych (przepisy pozwalające GIS na określanie terminu do przełożenia opinii jednostki naukowej lub Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych);

h) zmianę w zakresie przepisów karnych i przepisów o karach pieniężnych (możliwość nakładania przez organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej skutecznych, proporcjonalnych i odstraszających kar pieniężnych za naruszenie przepisów ustawy).

Termin planowanego przyjęcia projektu określono na IV kwartale 2022 r. Polecamy z uwagą obserwować dalsze prace w tym zakresie.

Beata Cieślak, partner, radca prawny
FOT. MATERIA Ł Y FIRMOWE
/ jesień 2022 Cieślak Klimkowski Radcowie Prawni 97

FILATELISTYKA

Filatelistyka to rodzaj hobby polegający na kolekcjonowaniu wszelkiego rodzaju walorów pocztowych, głównie znaczków pocztowych, datowników okolicznościowych, całostek, całości pocztowych i kopert FDC. Nazwa powstała w 1864 r. i pochodzi z dwóch greckich wyrazów – philein i ateleia, których połączenie w dosłownym znaczeniu oznacza zamiłowanie do zbierania znaczków pocztowych. Autorem tego zestawienia był francuski kolekcjoner Georges Herpin. Ważnym elementem dyscypliny jest ekspertyza filatelistyczna, czyli opinia pisemna wykonana przez eksperta filatelistycznego, wykonana w formie fotoatestu na specjalnie do tego przeznaczonym formularzu, lub w formie potwierdzenia poprzez umieszczenie na walorze filatelistycznym pieczęci imiennej oraz własnoręcznego podpisu.

Pierwszy polski znaczek pocztowy został wydany przez autonomiczne władze Królestwa Polskiego w 1860 r. Dwubarwny znaczek „Polska 1” przedstawiał ówczesny herb poczty Królestwa Polskiego: dwugłowego orła rosyjskiego z tłoczonym na piersi Orłem Białym –z przyczyn technicznych prawie niewidocznym. Poniżej znajdował się napis w języku polskim: ,,za łót kop 10”.

1.05

1840 roku – brytyjska poczta wydała pierwszy znaczek pocztowy na świecie Penny Black, a do użytku wszedł on 6 maja tego samego roku. Był barwy czarnej i miał nominał 1 pensa. Z tych powodów nazywany jest Penny Black, czyli czarną jednopensówką

Inicjatorem używania znaczków pocztowych był angielski nauczyciel Rowland Hill. W 1837 roku opublikował on raport „Reforma Poczty”, gdzie przedstawił projekt nowego systemu pobierania opłat pocztowych. Do tego czasu większość listów wysyłano niejako na kredyt, opłatę uiszczał dopiero adresat. Ludzie często odmawiali przyjęcia listów i nikt nie chciał płacić. System zaproponowany przez Hilla przewidywał przeniesienie obowiązku opłaty pocztowej na nadawcę. Dowodem zapłaty miała być papierowa etykieta naklejona na kopercie czyli... znaczek.

FOT. MAT.PRASOWY /POCZTA POLSKA
FOT.PAWE Ł RELIKOWSKI
FOT. MAT. PRASOWY/PP FOT. IMAT. PRASOWY/POCZTA POLSKA
/ jesień 2022Strefa hobby98
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.