Monitor Polonijny 2013/05

Page 30

Z nowym bagażem doświadczeń,

ale bez szoku kulturowego… (2) wielbiam obserwować ludzi, podpatrywać ich codzienne zwyczaje, najlepiej w małych tradycyjnych restauracyjkach, w których jedzenie jest smaczne i tanie.

U

Tej różnorodności i wykwintności dań, oferowanych przez chińską kuchnię nie można do niczego przyrównać. Ryba chryzantemowa, wołowina na setki sposobów, kaczka po pekińsku oraz tysiące innych rozmaitych specjałów są rozkoszą dla oka i podniebienia. Nigdy jednak nie próbowałem skorpionów czy koników morskich, które są atrakcją turystyczną na ulicy Wang fu jin. Zawsze zabieram tam odwiedzających mnie znajomych, by pokazać im te specyficzne przysmaki. Moją ulubioną kuchnią jest ta z prowincji Syczuan. Pamiętam, że gdy przybyłem do Chengdu, stolicy prowincji Syczuan, przekonałem się, że tą zawsze pikantną, ale przez to wyostrzenie wyraźniejszą w odcieniach smaków kuchnią się można delektować godzinami. Czasem, by bardziej odczuć ideę wspólnoty, umawiam się ze znajomymi Chińczykami oraz kolegami z Europy na kociołek. Bardzo lubię ten w kształcie yin yang – w jednej części bardzo pikantny wywar, w drugiej przypominający polski rosół bulion. Zamawiamy wówczas spore ilości jedzenia, surowe płatki baraniny lub wołowiny, świeże krewetki, kulki z ryb, grzyby cienkie jak białe igły, sporo warzyw, których odpowiedników nie sposób odnaleźć na polskim stole. Czekamy niecierpliwie na moment, gdy bulion zaczyna wrzeć, by móc wrzucać do niego pikantne lub łagodne – w zależności od upodobań – składniki, spoczywające na stalowym stoliku obok. Do tego wypijamy bai jiu, czyli butelkę wysokoprocentowego alkoholu ryżowego. Pierwszy raz piłem bai jiu w domu 30

mojej nauczycielki. Jej rodzice zaprosili mnie do siebie. Było to dla mnie niezwykłe wyróżnienie, bo gdy Chińczyk zaprasza cię do swojego domu, to naprawdę musi cię darzyć sympatią i zaufaniem. Byłem bardzo podekscytowany tym pierwszym spotkaniem z chińską rodziną w jej domu, trochę się bałem, że popełnię jakąś niezręczność albo że moja, wówczas jeszcze uboga znajomość chińskiego zablokuje mnie. Szybko jednak zrozumiałem, że obawy były bezzasadne. Atmosfera tego chińskiego domu, w którym to kobieta przygotowała cały stół przysmaków, a jej mąż częstował mnie bardzo dobrym bai jiu, była bardzo rodzinna, wyjątkowa i pełna ciepła. Potem jeszcze kilka razy wracałem do tego domu; nawet moja mama została tam zaproszona. Dla Chińczyka bardzo ważna jest gościnność, opinia innych, smaczne jedzenie, które należy pochwalić zwłaszcza przy gospodyni. Dzięki tym małym gestom można naprawdę zbudować wspaniały nastrój, sprzyjający komunikacji ponad różnicami kulturowymi. Czytałem sporo na temat tzw. szoku kulturowego, ale nigdy go w Pekinie nie doświadczyłem. Może dlatego, że od razu próbowałem znaleźć dialog z tą odmienną kulturą, nie krytykując jej i nie ulegając stereotypom. Kim jest lektor języka polskiego bez bagażu doświadczeń w nowej kulturze? Kim jest uczeń-student bez bagażu doświadczeń w uczeniu się języka kraju, o którym wie niewiele? Lektor i student zajmują na początku taką samą pozycję. Wzajemnie się uczą

i wspierają. Doświadczyłem wiele życzliwości od moich studentów i przełożonych, zawsze mogłem liczyć na ich pomoc, początkowo w załatwieniu jakiejś sprawy po chińsku, potem zapraszali mnie na wspólne spotkania poza zajęciami, wspólne kociołki, rozmowy na temat Polski i Chin. A ja zapraszałem ich na polskie wigilie, przygotowując z przysłanych przez mamę produktów bożonarodzeniowe specjały. Słuchaliśmy wspólnie polskich kolęd, łamaliśmy się opłatkiem – to wszystko wystarczyło, aby zbudować specyficzną więź, którą wciąż podtrzymujemy. Być może dlatego nigdy nie przeżyłem szoku kulturowego, stopniowo oswajając się z innością, która – jak się okazuje – nie jest aż tak inna, jak się wydaje. Jest jednak taki czas, gdy tłum w Pekinie niknie, atmosfera zmienia się nie do poznania. To czas chińskiego Nowego Roku, czyli chińskiego chun jie, czyli trwającego 15 dni Święta Wiosny. Miasto w przededniu tego święta przeżywa masowy exodus, bowiem napływowa ludność wypełnia pociągi, by wrócić do rodzinnych miejscowości i świętować razem z rodzinami. Całymi dniami, aż do późnego wieczora słychać petardy i fajerwerki. Ta niezwykła feeria barw na niebie wraz z radosnym hukiem wypełnia kolejne dni. Huk ma ponoć odstraszyć legendarnego potwora nian. Chińczycy z północy inaczej niż ci z południa lepią pierogi o różnym nadzieniu, tzw. jiaozi. Do kilku z nich wkładają daktyle lub monety. Osoba, która trafi na pieroga z dodatkiem, na pewno będzie miała szczęście w nowym roku. Podczas Święta Wiosny telewizja emituje program w pięknej oprawie muzycznej. A trzeba przyznać, że muzyka jest domeną Chińczyków, którzy mają wspaniałe i głębokie głosy i potrafią śpiewać wszędzie: w metrze, na ulicy, na siłowni. Najlepiej jednak czują się w barach karaoke, gdzie mogą siedzieć godzinami, na przykład po egzaminach, by odreagować stres. Śpiewają, rozmawiają i znów śpiewają, jakby chcieli się odciąć od świata zewnętrznego. ANDRZEJ RUSZER, CHINY MONITOR POLONIJNY


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.