Monitor Polonijny 2008/03

Page 11

Na

ten film czekałam z niecierpliwością. Jego pojawieniu się w kinach towarzyszyły liczne recenzje, często negatywne. Bałam się, że się sprawdzą. Poszłam więc do kina z obawą, ale jednocześnie, mając w pamięci „Testosteron”, nastawiłam się na dobrą zabawę i, na szczęście, nie zawiodłam się.

„Lejdis” to opowieść o losach czterech kobiet, prowadzących zwariowane życie. Znają się i przyjaźnią od dziecka – mieszkały w jednej warszawskiej kamienicy, bawiły się na tym samym podwórku, chodziły do tej samej szkoły. Są piękne, wyzwolone, nowoczesne i nieco szalone, np. od 25 lat organizują hucznego sylwestra w środku lata. I właśnie na takiej imprezie je poznajemy. Gosia (Izabela Kuna), Moni (Magdalena Różdżka), Lucy (Edyta Olszówka) i Korba (Anna Dereszowska) – Każda jest inna, lecz mimo to są przyjaciółkami „na dobre i na złe”. Każda pragnie szczęścia i miłości, ale do zrealizowania swoich planów dążą odmiennymi drogami. I wszystko byłoby super, gdyby nie mężczyźni… Lucy chciałaby mieć prawdziwy dom i kochającego męża. Problem w tym, że z naiwnością nastolatki wierzy i bezgranicznie ufa wszystkim facetom, a oni bezlitośnie to wykorzystują. Bardzo pragnie poślubić Marka (Robert Więckiewicz), ale szybko okazuje się, że i on tylko świetnie się przy niej bawi. Małgosia bardzo chce mieć dziecko. Więc kiedy tylko ma dni płodne wyrusza MARZEC 2008

do Brukseli, gdzie pracuje jej mąż (Piotr Adamczyk), który jednak nie jest pewien, czy bardziej kocha żonę, czy… kolegę z pracy. Monia, najmłodsza z przyjaciółek, mimo że jest żoną milionera (Rafał Królikowski), który bardzo ją kocha i daje wszystko, czego ona zapragnie, nie czuje się szczęśliwa, ponieważ ten cudowny mąż to egocentryk o mentalności dziecka. Natomiast Korba to kobieta wyzwolona, nie szuka partnera na stałe, bo wie, co to znaczy być odrzuconą; mężczyzna to dla niej jedynie obiekt seksualny. Mimo że przedstawione są cztery różne historie, film jest spójny, zapewne dzięki świetnemu scenariuszowi, który napisał, znany już z „Testosteronu” Andrzej Saramonowicz, ale tym razem z pomocą czterech kobiet. Można powiedzieć, że w filmie bardzo dużo się dzieje. Przeważają sceny komediowe, wywołujące gromki śmiech, ale są i takie, które wzruszają. Czasem nawet zastanawiałam się, czy nie są one zbyt poważne, zbyt dramatyczne jak na komedię. Na szczęście to sceny krótkie i sprawnie zrealizowane, po których natychmiast po-

wraca szybkie tempo i znów wszystko toczy się lekko, łatwo i przyjemnie. Czyżby przez to mieszanie wątków i zmianę nastrojów reżyser (Tomasz Konecki) chciał podkreślić, że kobieta zmienną jest? Uwagę zwraca znakomita gra wszystkich występujących kobiet, ale jedna z nich – Izabela Kuna w roli Gosi – jest po prostu rewelacyjna. To dzięki niej grana przez nią postać zyskuje na wiarygodności, to jej kibicujemy najbardziej. Również mężczyźni wywiązali się świetnie ze swego zadania, w szczególności Piotr Adamczyk i jak zwykle niesamowicie zabawny Borys Szyc. Podobali mi się także Wojciech Karolak i Tomasz Kot. Ale najważniejszy w tym filmie jest niesamowity humor zarówno sytuacyjny, jak i słowny. Warto go obejrzeć właśnie choćby ze względu na świetne dialogi czy przezabawne momenty (śmiem twierdzić, że lepsze niż w „Testosteronie”), które śmieszą nawet do łez. I choć niektórzy twierdzili, że film był troszkę za długi, ja żałowałam, że się kończył. „Lejdis” wbrew pozorom i oczekiwaniom to film odmienny od wcześniejszego „Testosteronu”, charakteryzujący się szybkim tempem i wielowątkowością. To dobrze, bo przecież często się zdarza, iż druga część jest gorsza od pierwszej. Tutaj mamy tylko nieliczne nawiązania (głównie tekstowe) do poprzedniego filmu Koneckiego. Film polecam zarówno kobietom, jak i mężczyznom, ponieważ one odnajdą siebie w którejś z bohaterek, a oni być może zrozumieją, jak wiele ich różni od kobiet i na czym te różnice polegają. Ale z pewnością wszyscy będą się równie dobrze bawić. Bo właśnie, wybierając się na ten film, trzeba nastawić się na zabawę. A zachętą do jego obejrzenia niech będzie również fakt, że Andrzej Saramonowicz po przeczytaniu kobiecego blogu w Internecie (www.lejdis.pl) zafascynował się poczuciem humoru autorek i zaprosił je do współpracy przy realizacji filmu. Wychodzi więc, że zaraźliwe poczucie humoru Saramonowicza w połączeniu z damskim punktem widzenia, stworzyło mieszankę wybuchowa, która dała piorunujący efekt. ANNA PORADA, WROCŁAW 11


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.