10 minute read

Uzależnione od ciągłego rozwoju rozmowa z Angeliką Chwyć i Renatą Martyną��������������������������������������������������������

Uzależnione

ciągłego rozwoju od

Advertisement

„ Rozmawiała:

Natalia Aurora Ignacek

Natalia Aurora Ignacek: Obserwując Wasz występ oraz pracę konkursową, byłam pod ogromnym wrażeniem. Nawet nie samego tortu (choć też!), ale tego, że nadal Wam się chce! Przecież jesteście wielokrotnymi laureatkami różnych konkursów, a nawet zdobywczyniami złota na międzynarodowych mistrzostwach! Jak to jest, konkursy uzależniają?

Angelika Chwyć: Gdy pojechałyśmy z Jowitą Woszczyńską do Mediolanu, by jej kibicować, to wręcz się zarzekałam, że nigdy więcej konkursów (śmiech). Trochę dlatego, że na tym podium zawsze byłam trzecia, bo choć dekoracja była świetna, to poległam na smaku. Zatem gdy podczas poprzedniej edycji ogłoszono, że w każdej kolejnej będą dopuszczane zespoły dwuosobowe, w których jedna osoba będzie od dekoracji, a druga od smaku, nie musiałam się długo zastanawiać (śmiech). Wystarczył w zasadzie jeden telefon do Reni, nie broniła się. Chyba faktycznie konkursy uzależniają… Renata Martyna: Człowiek, który zacznie brać udział w konkursach i do tego odnosi w nich sukcesy, faktycznie uzależnia się od tej adrenaliny. Jednak ten stresik to tylko jedna z rzeczy, która napędza. Na co

Choć zdobyły już wiele zaszczytnych tytułów w międzynarodowych i krajowych konkursach, w eliminacjach do światowych mistrzostw po raz pierwszy sięgnęły po złoto. Głodne sukcesu? Blasku fleszów? Adrenaliny? Angelika Chwyć

i Renata Martyna przekonują, że to, co je napędza, to nie złote medale, ale osobiste cele rozwojowe, które mają pozwolić im na osiągnięcie tego nadrzędnego – bycia wzorcami i nauczycielkami młodego pokolenia cukierników.

dzień po jakimś czasie zwyczajnie brakuje mi takich projektów, przecież nie robi się ich dla zwykłych klientów. Przy zadaniu konkursowym wymyślasz zupełnie nowe techniki, miesiącami kreujesz artystyczną wizję. To oznacza rozwój. Obie prowadzimy firmy szkoleniowe, więc musimy dbać o ciągłe poszerzanie naszych kompetencji. Skoro uczymy innych, same też musimy się rozwijać. Jak staniesz w miejscu, możesz się wypalić, a wtedy nikogo nie porwiesz na szkoleniu, nie zarazisz pasją. A.Ch.: Zgadzam się z Renią. To już nawet nie chodzi o medal czy zajęcie jakiegoś miejsca na podium, a bardziej o zawieszanie sobie coraz wyżej poprzeczki. Wzięcie udziału w konkursie oznacza, że mamy cel z bardzo konkretnie wyznaczoną datą MistrzBranzy.pl 9

Ideą przewodnią zwycięskiego tortu było pokazanie różnorodności świata, ludzi, kultur, ale też technik dekoratorskich

realizacji. I to mobilizuje, by ten cel faktycznie zrealizować w określonym czasie. Powstaje mobilizacja i przestrzeń na to, by zrobić coś ponad swoje dotychczasowe siły i umiejętności.

Skoro macie tak bogate doświadczenie i podchodzicie do konkursu jak do elementu własnego rozwoju, rozumiem, że nie było już takiego stresu. I to jest chyba to coś, co zapunktowało w pracy na miejscu i pozwoliło wygrać.

A.Ch.: Stres był, bo nigdy nie można być wszystkiego pewnym, a już na pewno gustów konkretnego jury. Natomiast większy spokój był choćby ze względu na to, że dobrze znałyśmy kolejne etapy konkursu, więc wiedziałyśmy, czego się spodziewać. 10 Mistrz Branży marzec 2022

R.M.: Ze swojej strony mogę dodać, że przygotowania do tego konkursu były całkiem inne niż w przypadku poprzednich. Z pewnością podeszłam do niego bardzo profesjonalnie, wszystko odbywało się jak w zegarku. A.Ch.: Na pewno inaczej podchodzi się do występu w pojedynkę, a inaczej gdy pracuje się w zespole. W przypadku tej drugiej opcji jest większa odpowiedzialność. Bo jak ty zawalisz, to mówisz sobie trudno, możesz mieć pretensje jedynie do siebie. A występując w duecie, myślisz, by czegoś nie zawalić ze względu na tę drugą stronę.

To, co wyróżniało też ten konkurs i pozwalało naprawdę świetnie się przygotować, to bardzo długi czas, minęły prawie 2 lata, a to ze względu na pandemię i odwołane targi.

R.M.: Rzeczywiście, pracę nad tym tortem zaczęłyśmy 2 lata temu, ale jest też tak, że nie wszystko da się zrobić na długo przed występem. Żadna praca jadalna nie przetrwa tak długiego okresu w nienaruszonym stanie. Część przygotowanych rzeczy musiałyśmy na bieżąco poprawiać, niektóre elementy wyrzucać. Sam lukier musiałam robić bezpośrednio przed konkursem, na świeżo, ale to od niego dwa lata wcześniej zaczęłam pracę nad tortem, bo musiałam opanować samą technikę. A.Ch.: Przede wszystkim bardzo długo powstawał sam projekt. Prawie codziennie rozmawiałyśmy, od samego początku wzajemnie nakręcałyśmy się kolejnymi pomysłami. Pracowałyśmy głównie zdalnie, ale przed samym konkursem już stacjonarnie w pracowni Reni.

Tort „ZODIAK” –

FANTAZYJNE 4 PORY ROKU

Tort przedstawia dwanaście znaków zodiaku umiejscowionych w czterech porach roku. Tworząc projekt naszego tortu, chciałyśmy, aby zróżnicowana roślinność, w tym fantazyjne kwiaty i elementy dekoracji, pełniła funkcję tła i uzupełnienia dla figurek przedstawiających znaki zodiaku. Różnorodność przejawia się również w kolorystyce, technikach użytych w torcie pokazowym, a także w postaciach, które inspirowane są różnymi narodowościami i odmiennym kanonem urody. Poszczególne piętra tortu nawiązują do czterech pór roku: Wiosna – to namalowany las i świeża zieleń; Lato – to ręcznie wykonany z kolorowych mas cukrowych unikatowy wzorek, który kojarzy nam się m.in. ze wzornictwem na tkaninach przeznaczonych na letnie ubrania. Modelowane wzorki pojawiają się również na ubiorach figurek; Jesień – to m.in. czekoladowa warstwa zamszu, uzupełniona masłem kakaowym w jesiennych kolorach; Zima – to 8 przestrzennych obrazków o tematyce zimowej, wykonanych z lukru królewskiego.

Użyte produkty oraz techniki wykonania:

 masa cukrowa  czekolada plastyczna  czekolada rzeźbiona (nogi barana)  lukier królewski  papier waflowy (0,27 oraz 0,6) – kwiaty, rośliny, elementy ubioru i włosów. Na torcie znajduje się kilkanaście tysięcy elementów wykonanych z papieru waflowego (w tym ręcznie malowane liście i płatki kwiatów)  papier ryżowy  izomalt  ogon skorpiona wykonany z piernika  koronka oraz fragmenty ubioru (lew oraz panna) wykonane z ciasta naleśnikowego. cy otrzymują dyskryminację i odrzucenie. Nie potrafię tego znieść, prawdopodobnie dlatego, że sama mam na koncie bardzo trudne doświadczenia życiowe, dlatego jest we mnie ogromne poczucie misji wobec tych ludzi. Od jakiegoś czasu jeżdżę i szkolę właśnie w zakładach aktywności zawodowej, m.in. w Rzeszowie, gdzie znajdują się osoby o znacznym stopniu niepełnosprawności. Każdy tam ma swojego trenera, pomocnika, który z nimi pracuje. Ci ludzie gotują obiady, robią słodkości, mają kontakt ze światem, innymi ludźmi i normalnie dostają pensję. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak to wspaniale funkcjonuje, i takie samo miejsce, z kadrą psychologów, chciałabym stworzyć pod swoimi skrzydłami. Uczyniłam z tego misję życiową, niezależnie od tego, ile czasu mi to zajmie. Natomiast z okazji 40. urodzin chciałbym wydać książkę. Nie zbiór receptur czy tutoriali, a autobiografię.

Znowu nie idziesz z prądem, a własną ścieżką!

R.M.: Mam też w tym swoją misję pomocową. Pomyślałam, że chciałbym trochę odlukrować tę facebookową i instagramową rzeczywistość, pokazać moją ścieżkę zawodową, to, jak udało mi się dojść do tego miejsca, w którym jestem. Ale z naciskiem na to, jakie trudności i przeszkody musiałam pokonać, co mnie kształtowało. W ten sposób chcę zmotywować innych do działania, bo wiele osób może myśleć, że udało mi się, bo miałam łatwo. Prawda

Domyślam się, że przez te 2 lata nie tylko pracowałyście nad konkursem, ale działo się też sporo poza nim.

R.M.: Oj, dużo się pozmieniało. Po pierwsze, w czasie pandemii zwolniłam się z etatu i zaczęłam prowadzić własną pracownię. Zajęłam się też planem stworzenia cukierni i kawiarni dla osób niepełnosprawnych, którą chcę otworzyć, o ile sytuacja pozwoli. Byłoby to takie miejsce, gdzie mogłyby realizować się osoby wykluczone zawodowo, np. chorzy na schizofrenię, z zespołem Downa czy depresją.

Wow, powiem szczerze, że ujęłaś mnie tą deklaracją! Pozwól, że zapytam, skąd u Ciebie taki pomysł? R.M.: Wokół mnie jest naprawdę sporo takich osób, które są chore, a zamiast pomo-

Na tort stworzony przez Renatę Martynę i Angelikę Chwyć składały się tysiące drobnych elementów wykonanych ręcznie, takich jak listki i płatki kwiatów

jest zupełnie inna. Ta książka to odsłonięcie się przed wszystkimi, więc z pewnością będzie mnie kosztować o wiele więcej niż wszystkie występy w konkursach. To będzie zmierzenie się z prawdą. I znów – chcę się tym dzielić, by pomóc innymi, tak jak kiedyś pewni ludzie mi pomogli. Gdy spotka się na swojej drodze odpowiednie osoby, które wyciągną rękę, życie może nabrać zupełnie nowego kształtu. I może się okazać, że to nie ty jesteś problemem, a po prostu pewne okoliczności były problematyczne. A.Ch.: Podczas przygotowań do konkursu dużo czasu spędziłyśmy na rozmowach na ten temat. I ja mam podobnie jak Renia, jestem na takim etapie, że chciałabym wejść w rolę właśnie takiego mentora. W najbliższej przyszłości planuję bardzo mocno skupić się na pomaganiu młodym i kształtowaniu ich karier. Mamy naprawdę bardzo dużo zdolnych ludzi, tylko czasem trzeba ich lekko pokierować, pokazać możliwości rozwoju. W wielu szkołach nadal nie ma miejsca na zajęcia z dekorowania, a przecież to świetna droga kariery zawodowej, nie wspominając o tym, ile to dobra niesie dla osobowości, ekspresji artystycznej.

Rzeczywiście widzicie to po swoich szkoleniach, że rośnie zdolne przyszłe pokolenie cukiernicze w Polsce?

A.Ch.: Właściwie to na każdym szkoleniu można wyłapać jakiś talent. I trzeba przyznać, że to niesamowicie uskrzydla. 12 Mistrz Branży marzec 2022

Ten fakt, że masz przed sobą żywe srebro, któremu możesz dać narzędzia do dalszego rozwoju. I obserwować, jak ta osoba wzrasta, a potem zobaczyć, jak zdobywa nagrody, nawet teraz na ostatnim konkursie dekoracji cukierniczych na Expo Sweet. To niesamowite uczucie. Widzę w tych młodych dziewczynach samą siebie sprzed lat. Z tą różnicą, że mój rozwój trwał wiele lat, a teraz dzięki dostępności wiedzy, narzędzi wszystko przyspieszyło. R.M.: To może też być zgubne, bo dziś młodym przez to tempo czasem brakuje pokory. A prawda jest taka, że na ten profesjonalizm i sukces trzeba zapracować. My już jesteśmy na tym etapie, że się starzejemy i chętnie oddamy pałeczkę młody pokoleniom (śmiech). Chodzi tylko o to właśnie, by było komu ją oddać. A.Ch.: Przez lata tworzyłyśmy własne techniki zdobienia, receptury na lukier, metody pracy z różnymi masami, ale czujemy, że tego nie można tak po prostu zatrzymać dla siebie. Mamy ogromną potrzebę dzielenia się wiedzą. Bo dzięki temu, że to pokażemy, ktoś to w zupełnie inny sposób wykorzysta, to też nas niesamowicie inspiruje i pokazuje, jak bogaty jest ten świat.

Czyli dobrze rozumiem, że jesteście na tym etapie, że więcej macie do pokazania niż do odkrycia?

A.Ch.: To miejsce, w którym jesteśmy obie z Renią, to nie kwestia jakiegoś talentu, a nade wszystko setek godzin ciężkiej pracy, ciągłego doskonalenia siebie i technik. A i tak wciąż uważam, że jeszcze wiele przede mną. Technik jest nieskończona ilość. To nie jest tak, że w pewnym momencie wszystko się opanuje. Zawsze jest coś do zrobienia. I do nauczenia. A pokora polega na tym, by ten czas sobie dać i nie chcieć od razu być mistrzem we wszystkim. Choćby na nogi z izomaltu w moim wykonaniu czekałam całe 2 lata! To właśnie jest ważne, by ciągle mieć coś do zdobycia, do nauczenia się. R.M.: Ja na przykład zawsze wolałam duże formy, torty 3D i antygrawitacyjne. Jednak jako kolejny cel postawiłam sobie opanowanie lukru. Co więcej, postanowiłam, że ma to być taki lukier, którego jeszcze w Polsce nie było. Metodą prób i błędów tak długo opracowywałam mój autorski przepis, aż doszłam do satysfakcjonującego mnie efektu. To daje mi niesamowite poczucie satysfakcji i wiem, że wypracowałam coś, czego jestem pewna, czego mogą użyć przyszłe pokolenia. Tak więc w byciu nauczycielem ważne jest to, by ciągle mieć tę pokorę i chęć wiedzy jak u ucznia. A.Ch.: To czego ja się uczyłam przez wiele lat, to też cierpliwość. Projekty, takie jak konkursy, uczą właśnie takiej pracy długofalowej, gdzie na efekt trzeba czekać miesiącami. Kiedyś przychodziło mi to trudno, ale z czasem wręcz mi się spodobało. A dziś, w tych trudnych czasach, myślę, że młodym też by się taka nauka przydała – cierpliwego czekania na efekt. Bo sukces nie rodzi się od razu. Na podstawie naszych wspólnych doświadczeń mogę stwierdzić, że ten długo wyczekiwany i zdobyty z kimś smakuje jeszcze lepiej.

I tego sukcesu serdecznie Wam gratuluję! I życzę powodzenia w Mediolanie! Dziękuję za rozmowę! „