Mensis.pl - miesięcznik sprzedawców internetowych

Page 27

wizji, niechęć do badania potrzeb swoich klientów oraz odwoływanie się do przemocy prawnej sprawiły, że jedynym winnym upadku wypożyczalni DVD oraz sklepów muzycznych są właśnie wytwórnie filmowe i muzyczne. Gdyby owi giganci zareagowali odpowiednio wcześniej i sami wykreowali nowoczesny rynek dostępu do cyfrowych materiałów oraz wspierali internetowe formy sprzedaży i wypożyczeń filmów i muzyki, wiele sklepów i wypożyczalni miałoby szansę przetrwać. Niestety nie otrzymały one żadnego biznesowego wsparcia oraz narzędzi do poruszania się w nowej internetowej rzeczywistości. Próba zaganiania kijem klientów do sklepów zakończyła się ich upadkiem, bo chociaż ludzie wciąż kupowali płyty, to na wielką skalę zaczęli robić to przez internet. Z kolei miejscem do dyskusji o muzyce stały się fora internetowe i blogi – pozostawieni sami sobie sprzedawcy detaliczni nie mieli w tej kwestii nic do powiedzenia. Pozostaje jedynie żal, że wielka fala zmian zachowań konsumentów utopiła nie tych, których powinna. Przykład przemian modelu sprzedaży muzyki i filmów sprowadza nas do nierozłącznych tematów: wzrostu wydajności oraz rosnącej wprost proporcjonalnie doń wygody. Autorka podąża intelektualnym tropem Roberta Solowa, który nie potra-

fił odnaleźć wpływu komputerów na wydajność w gospodarce – jego słynna uwaga o tym, że komputery można znaleźć wszędzie, lecz nie w statystykach, zyskała nazwę paradoksu Solowa. Niestety autorka zapomniała dodać, że paradoks Solowa został już dawno temu rozwiązany – między innymi przez Erika Brynjolfssona, współautora „Race Against The Machine”. Co prawda sama książka zostaje wspomniana w tekście, ale pomija się najważniejszy jej wniosek, który stwierdza, że internet znacząco zwiększa wydajność gospodarki – problem tkwi w tym, że niezbyt chętnie generuje dużą ilość nowych miejsc pracy. Stąd też wiele mówiący tytuł, który dotyczy nie tylko gospodarki internetowej, lecz także całego systemu ekonomicznego, w ramach którego wzrost gospodarczy zapewnia kapitał w postaci maszyn, a nie ludzka praca. Właściwie z punktu widzenia ekonomii trudno jest to nazywać problemem – taka jest w końcu istota podnoszenia wydajności – mniej pracujących osób produkuje wciąż więcej i więcej. A to wszystko dzięki inwestycji w nowy lepszy kapitał, który de facto odbiera ludziom pracę. Dzieje się tak od kilkuset lat – a co najmniej od rewolucji przemysłowej. Autorka powołując się na „Race Against The Machine”, powtarza za autorami, że rewolucja przemysłowa w ostatecznym

rozrachunku wyszła prawie wszystkim na dobre. Koniec końców rewolucja przyniosła dużo pracy: „kosztem rewolucji przemysłowej była likwidacja niektórych zawodów czy branż, to jednak dotyczyło to dosyć wąskiej grupy” – pisze Czubkowska. Zapomina jednak, że tak pozytywne zbilansowanie rewolucji przemysłowej stało się możliwe dopiero po życiu (i śmierci) kilku pokoleń. Doskonale pokazał to harwardzki profesor historii gospodarczej Dawid Landes w swojej nieocenionej pozycji „Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy?”. Przytacza w niej wiele przykładów tego, jak destrukcyjna dla zastanych struktur była rewolucja przemysłowa. Jako przykład podaje kazus angielskich przodków, którzy przywykli do pracy w swoich domach, zostali przymuszeni do 12-godzinnego dnia pracy w izolowanym środowisku fabryki. Taka była też rola rewolucji przemysłowej – łamała struktury rodzinne, zamykała manufaktury, cechy i gildie, zniszczyła rękodzielnictwo i samodzielność wytwórczą większych osad ludzkich. W tamtych czasach była to siła destrukcyjna, która dla przeciętnego człowieka niejednokrotnie odbierała pracę, nie dając w zamian nic, poza rozmytą wizją nowoczesnej gospodarki i państwa; wizją, którą nie sposób było „pokroić i położyć na talerzu głodujących nieraz rodzin”.

Rzecz o tym dlaczego internet nie niszczy gospodarki

27


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.