Korsarz rzeczpospolitej tom 6 tron czarnych łez demo

Page 1

KORSARZ RZECZPOSPOLITEJ Cykl powieści przygodowych o polskich wojownikach morza z XVII wieku

TOM 6 – "TRON CZARNYCH ŁEZ" DEMO Marcin Zimakowski korsarzrp@gmail.com http://korsarzrzeczpospolitej.blogspot.com Facebook: KorsarzRzeczpospolitej


WPROWADZENIE

Pośród wszystkich legendarnych skarbów w historii świata, nie było skarbu bardziej wspaniałego i bardziej tajemniczego niż majątek Mansy Musy, władcy Imperium Mali w Zachodniej Afryce. Ów średniowieczny muzułmański kacyk zgromadził fortunę, która czyniła Świętego Graala śmiesznostką, i która potrafiłaby przytłoczyć nawet współczesnych miliarderów. A jednak, wszystkie te bogactwa przepadłt gdzieś w pomroku dziejow, tuż po jego śmierci. Do tej pory nikomu nie udało się odnaleźć jego śladu, ani wytłumaczyć tej zagadki. A może jednak? Oto opowieść o tym jak i dlaczego ów skarb mógł zaginąć, jak i mógł zostać odnaleziony i kim mogli być jego tajemniczy odkrywcy...


PROLOG

Imperium Mali, Zachodnia Afryka, rok 1337. Minęło już wiele miesięcy odkąd Maghan I, nowy cesarz na tronie Mali zarządził wykonanie grobowca dla swego ojca i jeszcze więcej odkąd wielki i niezwyciężony Mansa Kankan Musa I nieoczekiwanie zszedł z tego świata w wieku zaledwie pięćdziesięciu siedmiu lat, by przekroczyć bramy nieśmiertelności i raju. Pan na dwudziestu czterech miastach, emir Melle, władca kopalń Wangary, zdobywca Ghanaty, przez lud Mandinka zwany "ojcem", a przez cały muzułmański świat "Sułtanem Sahelu" i "Lwem Afryki" ledwie zdążył otworzyć nowy gmach biblioteki uniwersytety Sankare, wybudowany dla uczczenia milionowego woluminu, gdy Bóg zdecydował zaprosić go do siebie i wysłał poń niebiański rydwan. Niewielu wtajemniczonych wiedziało, że cesarz planował właśnie kolejną pielgrzymkę do Mekki, i zamierzał wyruszyć dokładnie w rocznicę poprzedniej, tej sprzed dwunastu laty, gdy obsypywał tłum złotem podczas podróży przez Egipt i gdy zagarniał nowe tereny podczas powrotu. Maghan z jednej strony wiedział, że jego ojciec przez dwadzieścia pięć lat rządów ciągle cieżko pracował a wieczne wojny na pewno nie służyły jego zdrowiu. Nie pomagały także liczne i czekające nań w sypialni nałożnice, które niewątpliwie wysyłały zeń energię podczas nocnych zabaw. A jednak było w tym wszystkim miejsce na odrobinę wątpliwości, jak zawsze to bywa w przypadku nieoczekiwanego zgonu. Nie mógł sobie zresztą pozwolić na coś więcej niż zwykłe domysły. Wszak, sama sugestia, że ktoś taki jak umiłowany Mansa I mógłby umrzeć śmiercią nienaturalną, ale wymuszoną była nie do przyjęcia przez kogokolwiek na dworze. Inna rzecz, że od samego początku swych rządów miał nie lada zadanie na głowie. Przed objęciem we władanie nowego królestwa w niebiosach, cesarz zlecił mu bowiem przygotowanie dlań wyjątkowego grobowca, a właściwie dokończenie tego, który sam budował od lat dla siebie. Miało w nim spocząć ciało władcy, ze wszystkimi organami, poddane mumifikacji, którą odkrył w Egipcie, a obok niego złożone miały zostać wszystkie jego bogatcwa i skarby, ażeby nikt inny w tym czy innym imperium, nie zdołał się nawet zbliżyć do fortuny jaką zebrał Musa. A wszystko to następnie miało zostać oczywiście dobrze ukryte i zapomniane na wieczność tak aby zmarłemu nikt nie przeszkadzał i nie zagrabił niczego co wraz z nim zostało pochowane. Oczywiście sam Maghan nie miał czasu by nadzorować to wszystk osobiście, rządzenie rozległym państwem wymagało nie lada wysiłku, toteż zlecił bezpośrednie prace swemu wujowi, Sulejmanowi. Nadszedł wreszcie zresztą czas jego powrotu... ---


- Panie! Panie! Jeźdźcy! - zameldował zwiadowca Maghanowi - Wasz wuj Sulejman powrócił! I rzeczywiście. Do obozu rozbitego specjalnie na tą okazję pośrodku afrykańskiej dżungli wjechała gromada odzianych w zbroje malisjich rycerzy. Na ich czele postępował zaś dostojny starzec o długiej brodzie. Na pięknym białym rumaku i w bogatych długicz szatach wyglądał nawet wspanialej niż sam młody władca, a jego wielki turban dodawał mu jeszcze więcej przepychu. - Pokój niech będzie z Tobą Maghanie, mój królu. - pokłonił się w siodle zajechawszy przed namiot swego nowego pana, a jednocześnie bratanka. - I pokój z tobą, wuju Sulejmanie... - pozdrowił go muzułmańskim pozdrowieniem Czy mogę rozumieć przez wasz powrót, że życzenie mojego ojca, Mansy Musy I zostało wypełnione? - Ciało mojego brata i władcy spoczęło zgodnie z jego rozkazami, mój panie, a pochówek jaki mu wyprawiliśmy razem z jego wszelkimi skarbami godny byłby samego Boga. - I ukryliście grobowiec tak ażeby nikt niegodny mego ojca, żaden wódz, żaden śmiertelnik ani zwykły złodziej go nie odnalazł? - dopytywał się z surową miną. - Osobiście tego dopilnowałem, a moi ludzie pilnowali mnie. - odparł i jął opowiadać gestykulując - Podróżowaliśmy na zmianę, z zawiązanymi oczami, tak by nikt z nas nie zapamiętał właściwej drogi. Tragarzy kazałem uwięzić w środku razem z naszym cesarzem, jako jego sługi wieczne po drugiej życia stronie. Robotników zaś kazałem zabić z dala od królewskiego grobu, ażeby ich ofiara i milczenie zabezpieczyła sekret na wieki. - zakończył po czym zszedł z konia, oddał jego wodze stażnikowi i przyklęknął przed obliczem Maghana. - Zatem nie ma na tej ziemi nikogo, ze mną samym włącznie, kto mógłby niepokoić mego ojca i jego fortunę i nikogo kto śmiałby uszczknąć choćby najmniejszy diament ze stosów szlachetnych kamieni, choćby grudkę złota ze stosów metalu o kolorze słońca, choćby najmniej wartościową perłę ze stosów najdroższych sznurów? - Nie ma takiej istoty wśród żywych mój królu. - zapewnił. Młody imperator rozejrzał się wokół po swych poddanych, po czym wciągnął powietrza i podniósł wysoko głowę. Następnie rozłożył szeroko ręce, jakby prorok i jął przemawiać do ludu: - Zatem wola mego ojca, Mansy Musy I została dokonana! Nikt nie będzie już nigdy władcą godnym jego stanu, nikt nie zdobędzie większego bogactwa, nikt nie podbije większej liczby miast, nikt nie posiądzie większej liczby żon, i nie będzie władał większą liczbą poddanych. Oto jest koniec epoki świętego, który zaszczycił swój lud żyjąc wśród nas. Na te słowa wszyscy zgromadzeni w obozie padli na ziemie i zaczęli dziękować Bogu za tę wspaniałą nowinę, obsypując swe głowy piaskiem i bijąc się w piersi. - Ostatnia karta została zapisana Maghanie. - zagadnął bratanka już swobodniej Sulejma I wyrwana z kronik żywych, tak ażeby nikt nigdy nie mógł już nic w niej wykreślać ani zmieniać. Dumny młodzieniec nie od razu odpowiedział. Położył wpierw dłoń na ramieniu dostojnego starca, jakby to on był odeń o wiele młodszy wiekiem. Zastanowił się chwilę i zawyrokował: - Posłuchaj zatem Sulejmanie, mój wuju. Udasz się na zachód, wzdłuż rzeki Gambia, ku samym krańcom imperium Mali, do krain których nikt nie zna, bo i nikt nigdy ich nie odwiedza, do wielkiego jeziora bez granic, i rozpowiesz wśród ludów które napotkasz, że kres życia Mansy Musy I nie jest końcem, ale dopiero początkiem jego wielkości.


A wszystkie te ludy mają czcić legendę mego ojca, choćby miały zostać do tego przekonane nie słowem a mieczem. I mają go mieć za równego Bogu. A gdy dotrzesz na sam skraj lądu, gdy ostatnie suche ziarnko imperium Mali zniknie pod twoimi stopami, a ziemia zamieni się w wodę, oddasz się pokornie w opiekę falom i nie wyjdziesz już z nich. Zapadniesz w wieczny sen ku czci mego ojca i króla Mansy Musy I. A takoż uczynią i twoi ludzie. Sulejman uśmiechnął się lekko, jakby został właśnie nie skazany na śmierć, ale wręcz nagrodzony i skłonił pokornie głowę. - Twoja wola zostanie wypełniona mój królu, Maghanie. - odpowiedział i położył rękę na piersi władcy w ostatnim pozdrowieniu. - Niech pokój będzie z tobą mój wuju Sulejmanie. - I pokój z tobą o władco Mali, synu mego brata Mansy Musy I. Starzec skierował się teraz do wierzchowca, a takoż za nim uczynili i inni, z którymi wcześniej przybył do obozu. Natychmiast spięli konie i odjechali na zachód, ku swemu przeznaczeniu i by dać zadość uczynić królewskiemu rozkazowi. Maghan wpatrywał się jeszcze chwilę w grupę kawalerzystów. Gdyby był zwykłym wojownikiem, jak jeszcze niedawno, a nie władcą, niewątpliwie byłoby mu szkoda pozbywać się tak dobrych żołnierzy i członków własnej rodziny, ale tego wymagało zachowanie tajemnicy grobowca. Nie zdążył nawet na dobre pomyśleć o tym co właśnie uczynił własnemu wujowi, gdy po jedźcach pozostał jedynie tuman kurzu... - A jakie rozkazy dla nas przeznaczysz panie? - zagadnął go wreszcie jeden z malijskich oficerów. - Wracamy do stolicy. - odparł bez namysłu - Muszę pilnować trony, który stoi pusty i pojąć za żony wdowy po moim ojcu. - Tak mój panie. - uderzył się w piersi jego poddany, po czym odszedł instruować swych żołnierzy. Maghan nagle został sam... - Żegnaj wuju Sulejmanie. - szepnął ku zachodowi wiedząc doskonale, że wuj i tak go już nie usłyszy - Oby Bóg i mój ojciec i władca zechcieli przyjąć cię do grona swych gości i nagrodzili ci twoje wierną służbę i twoje poświęcenie. --Minęło wiele dni a oddział wysłany przez Maghana na skraj znanego świata dotarł wreszcie do celu. Oczom nawykłych do dżungli, sawanny lub pystuń wojowników ukazała się wielka przestrzeń wody. Ogromna, niezmiezmierzona, większa niż wody wszelkich rzek i największych jezior jakie kiedykolwiek widzieli. To co było dla nich do tej pory ledwie zasłyszanym mitem, teraz stało się faktem, a jednocześnie i ostatnią częścią ich życia. Sulejman przypatrzył się chwilę falom obmywającym piaski miejscowej plaży, rozejrzał się po delcie rzeki Gambii, której ujście właśnie odkryli, i zmierzył wzrokiem małą wysepkę, która po środku koryta, jakby broniąc drogi do wnętrza Afryki. Westchnął na to wszystko krótko, po czym zsiadł z konia, a na ten znak podobnież uczynili i inni. Następnie towarzysze wyprawy stanęli przed swym dowódcą i pokłonili się przed królewskim wujem i bratem, a ten uczynił wobec nich to samo.


Było to ich osobiste pożegnanie. Żołnierze pociągnęli jeszcze łyk mikstur przygotowanych specjalnie na tą okazję, po czym w pełnym ekwipunku i razem z rumakami ruszyli dwójkami prosto ku wielkiej wodzie. Bez chwili wahania, bez cienia wątpliwości, bez strachu wkraczali w fale, i brnęli dalej aż mityczne jezioro z krańca świata nakryło im głowy. Ich ciała, szaty, broń, zwierzęta i osobieste przedmioty miały na zawsze zostać oddane Bogu, aby nie zachował się żaden ślad po oddanych w ich opiekę sekrecie. Po kilkunastu minutach na plaży pozostała tylko garstka wojowników. Wszyscy wiedzieli, że nadeszła już ich kolej. Wpierw dwóch oficerów, którzy przesłużyli razem z Sulejmanem co najmniej dwie dekady, potem on sam, a następnie trzech podobnych mu urodą adiutantów, jego własnych synów. - Panie. Sulejmanie, przyjacielu - zwrócił się nieoczekiwanie do starca pierwszy z postępujących przed nim - Czy możemy mieć zaszczyt i oddać się falom jeziora bez granic razem z tobą by wspólnie przekroczyć bramę drugiego świata? W imię wszystkich lat spędzonych razem, byśmy mieli pewność, że w wiecznym królestwie nie zgubimy się i będziemy trzymać się razem? Cesarskiego brata i wuja zaskoczyło to pytanie, ale nie wyprowadziło z transu tak potrzebnego przy tak okrutnym rytuale. Zastanowił się chwilę patrząc po twarzach swych kompanów i pozwolił sobie nawet na delikatny uśmiech... - Niechaj tak będzie. - rzekł krótko. Dwaj wojownicy ustawili sie po jego bokach, tworząc niby eskortę i chwycili się mocno jego szaty. A wtedy wszyscy trzej zgodnie ruszyli ku wodzie i zaczęli pokonywać pierwsza z fal, a potem drugą a potem trzecią, zanurzając się co raz głębiej. Już już czuli prawie niesamowita ulgę i radość, że oto spełnia się życzenie ich zmarłego władcy i lada chwila sami do niego dołączą. Nie myśleli nawet, że śmierć może być tak spokojna gdy zlecono im tę samobójczą misję. I wtem, zdało się, że jeden z nich poczuł sie jakby anioły chwyciły go w swoje ręce. Ale ręce tego o dziwo nie były delikatne, ale drapieżne, jakby zamiast palców miały szpony. Jakby kłuły boleśnie, wbijając się niczym hak w ciało swej ofiary. Nie tego się spodziewał. I gdy tak konał w bólu, pojął nagle, że dzieje się tu coś dziwnego. Że to może jednak wcale nie anioły. Że to nie bramy niebios się otwarły a pruły weń jedynie strzały zdrajców. Drugi szybciej się zorientował, pierwszy grot wystrzelony z łuku ledwie go drasnął, ale drugi już trafił tam gdzie trzeba, uszkadzając nieodwracalnie kolano. Żołnierz wydał z siebie przeciągły ryk, ale ciągle był przytomny, i ciągle zdolny do obrony. Nie od razu zrozumiał, że istoty które go tak potraktowały to nie naprzydodzone demony, a właśni kompani. Trzej synowie Sulejmana zgodnie naciągali cięciwy swych łuków i posyłali kolejne pociski. Jeden to tuż obok niego, jeden w wodę, inny nad nim, wszystkie jednak tak wycelowane by nie trafiły przypadkiem w ich własnego ojca, tego który stał tuż obok. Przerażony Malijczyk nie wydusił nawet z siebie ani słowa gdy ujrzał jak jego dowódca, któremu oddał najlepsze lata i całe serce, dobijał właśnie drugiego z nieszczęśników wbijająć sztylet pod żebro. Nie protestował nawet gdy po chwili ostrze Sulejmana uderzyło i jego samego i wnikło głęboko w organy. Starzec wejrzał swemu podkomendnemu w oczy, chcąc dać do zrozumienia swej ofierze, że nie ma wyrzutów, ale i z drugiej jakby przepraszając. Sekundy później los obu został dokonany. Ciała byłych przyjaciół Sulejmana dołączyły do reszty żołnierzy i zabrały tajemnicę ze sobą, w inny co prawda sposób niż było to zaplanowane. Niemniej, gdy odpływ zabrał


wreszcie daleko ku glębinom zwłoki tych, którym zdradziecki atak popsuł szlachetny rytuał, było pewne, że nikt nie miał się już nigdy o ich losie dowiedzieć. --- Czy zachowaliście pamięć o tym jak dotrzeć do grobu tak jak wam to nakazałem, moi synowie? - zagadnął swych wspólników Sulejman tuż po wyjściu z wody. - Tak ojcze. - odparł najstarszy z nich wkładając łuk do pokrowca - Każdy z nas realizował inne zadanie. Jeden obserwował ruchy słońca, ptaków, zwierząt i powietrza, drugi zapamiętał pułapki, labirynty i zagadki, trzeci przyjrzał się dokładnie dżungli w miejscu, w którym ciało i skarb Mansy Musy I zostało pochowane. Starzec zlustrował całą trójkę dokładnie wzrokiem po czym wreszcie pozwolił sobie na długo wyczekiwaną ulgę. Po tych wszystkich dniach, tygodniach i miesiącach milczenia od czasu gdy przedstawił swym powinowatym swój plan, wreszcie mógł rozmawiać z nimi otwarcie i spokojnie. - Dobrze. Niech każdy z was wyryje swoje wskazówki w kamieniach rozrzuconych na tej wyspie... - wskazał imporośniętą baobabami małą łachę przy ujściu rzeki, którą wypatrzył wcześniej - ... tak aby nikt z nas nie mógł zachować tajemnicy grobowca wyłącznie dla siebie, ale i by nikt poza nami nie odnalazł śladów naszego postępku. Potem zbudujemy tu na tym pustkowiu swoje schronienie i przeczekamy na właściwy czas, by uzurpator Maghan zdążył o nas zapomnieć i zlekceważyć, a gdy nastanie dzień jego ignorancji, powrócimy i wspólnie przejmiemy władzę. - Będzie tak jak rozkarzesz ojcze. - Proszę moi synowie - rzekł podając im skrywane w jukach wierzchowca wino - Wypijmy za nasze przyszłe rządy i za bogactwo mego zmarłego brata, tak nierozsądnie utracone, a które znów będzie służyć nam i naszemu ludowi. - Ale ojcze... - zagadnął go tym razem najmłodszy z nich - Czy możemy być pewni tego, że nawet jeśli nam się uda pozbyć Maghana, to z czasem ktoś nikt inny odznajdzie owe ślady wyryte na wyspie i opowie tę historię w kronikach. - A któż byłby tak głupi oprócz nas i Maghana by w ogóle wybierać się tu nad wielką wodę i na tą maleńką wyspę? - zaśmiał się na to Sulejman. Nie wiedział, że kilka pokoleń znajdzie się wystaczająco wielu głupców by tu przybyć a nawet założyc na owej wyspie fort. Tyle, że głupcy ci nie mieli przybyć z głębi afrykańskiego lądu, ale z zupełnie innej strony. Zza wód bezkresnego jeziora. Zza wielkiej okrutnej wody.


CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ CO BYŁO DALEJ? Weź udział w akcji dokarmiania Autora! Szukaj książek z logiem Korsarza w księgarniach! Lub obserwuj oficjalne strony serii w internecie!

Na cykl KORSARZ RZECZPOSPOLITEJ składają się następujące niezależne tomy: 1. Rozbójnicy Bałtyku 2. Sługa nienawiści 3. Władztwo Wilków 4. Wrota Wolności 5. Jedźcy Nowego Świata 6. Tron Czarnych Łez 7. W objęciach diabła

Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.