Korsarz rzeczpospolitej tom 5 jedźcy nowego świata demo

Page 1

KORSARZ RZECZPOSPOLITEJ Cykl powieści przygodowych o polskich wojownikach morza z XVII wieku

TOM 5 – "JEDŹCY NOWEGO ŚWIATA" DEMO Marcin Zimakowski korsarzrp@gmail.com http://korsarzrzeczpospolitej.blogspot.com Facebook: KorsarzRzeczpospolitej


WPROWADZENIE Historię kolonialnych podbojów tradycyjnie wiąże się z bogatymi ludnymi i potężnymi imperiami zachodniej Europy. Któż z nas nie słyszał bowiem o hiszpańskich angielskich francuskich czy holenderskich zdobywcach Nowego Świata? Tymczasem umyka nam w ten sposób fakt, że w wyścigu o nowe ziemie i w konflikcie o zamorskie terytoria wzięli także udział inni mniejsi gracze, z pozoru skazani na przegraną już na starcie i na zapomnienie. Pośród nich było zaś małe księstwo Kurlandii, lennik Rzeczpospolitej, państewko założone przez potomków dawnych niemieckich rycerzy zakonnych, jak i łotewskich chłopów. Naród zbyt słaby by zdziałać cokolwiek w ojczystej wschodniej Europie, ale i zbyt ambitny by nie spróbować wziąć udziału w podboju tego co za morzem. Gdy inni więc wykrwawiali się na starym kontynenie, oni zdobywali przyczółki na dalekich Karaibach i w tajemniczej Afryce. Ale pożoga wojenna zawsze upomni się o nową ofiarę i wkrótce również do Kurlandii wkroczyła potężna armia szwedzka. Nad małym kraikiem o wielkich nadziejach stanęło widmo zaboru i utraty wszystkiego co posiadali i w co wierzyli. Oto historia o niezwykłych postaciach spod znaku czarnego kraba i srebrnego jelenia, którzy zadziwili cały ówczesny świat...


PROLOG Kurlandia, rok 1658 Grupa ubranych na czarno jeźdźców pędziła ku stolicy niewielkiego i lennego w stosunku do Rzeczpospolitej księstwa, gdy wtem jadący na ich czele osiwiały porucznik Lutjens dał ręką znak do zatrzymania się. Coś wyraźnie przykuło jego uwagę i nie był zdaje się to widok, którym chciałby opowiadać pozostałym. - Szwedzi? - domyślił się dowódca oddziału kapitan Moolens. Lutjens, niemowa z wyboru, kiwnął tylko głową potwierdzającą, a jego młody przełożny podjechał do przodu by sam się przekonać z czym mają do czynienia. Przemieścia Mitawy pożerały już ognie. Płomienie palonych domów wzbijały się ku bezchmurnemu niebu, psując mieszkańcom pogodę w ten piękny słoneczny dzień. Doprawdy, nie tak miała wyglądać kurladzka neutralność. Przez pierwsz trzy lata poddani księcia Jakuba Kettlera żyli sobie spokojnie, jakby tuż obok ich maleńkiego kraju nie toczyła się wcale bezwzględna wojna. Jakby nie zdawali sobie wcale sprawy, że są zaledwie klinem wbitym pomiędzy ziemie dwóch nienawidzących sie wrogów - polskiego króla i jego oponenta na szwedzkim tronie. Teraz zaś, gdy wydawało się, że konflikt sam z siebie dobiegnie końca i wygaśnie z braku żołnierzy, funduszy i chęci, skandynawskie wojsko wkroczyło i tutaj, siląc się by coś sobie przywłaszczyć podczas odwrotu z wielkiej Rzeczpospolitej. Atak na spokojną i nieprzygotowaną do szturmów stolicę był więc totalnym zaskoczeniem... - Niech to! Podeszli pod miasto szybciej niż przypuszczaliśmy! - zdjął aż z wrażenia kapelusz i przejechał dłonią po swych długich blond włosach. - Więc nie traćmy czasy na zbędne emocje. - zauwayżył jego zastępca. Kapitan przytaknął na to tylko potwierdzająco i cała grupa podążyła ku murom Mitawy. Nieprzyjaciel nie wziął jeszcze na szczęście całego miasta w kleszcze, nie miał na to sam wystarczająco dużych sił. Wiedzieli jednak, że miasto i tak wkrótce upadnie. Szczęściem w nieszczęściu, mieli jednak szansę jeszcze się do niego przedrzeć. A potem i być może wydostać ze środka, z bożą pomocą bez szwanku... --- Przepuście nas!! - zaryczał na kurlandzkich wartowników Lutjens gdy podjechali pod jedną z bram. - Dowództwo zakazało nam wpuszczania kogokolwiek. - wytłumaczył żołnierz lustrując wzrokiem swych własnych rodaków - A kim waść jest? - Mój dowódca, kapitan marynarki Wilhelm Moolens. - wyręczył swego przełożonego porucznik - Mamy pilnie udać się do księcia Jakuba! - Z marynarki? - zdziwił się wartownik, wszak byli przecież w głębi lądu - I do księcia Jakuba? Przejechaliście taki kawał drogi z wybrzeża, licząc, że udzieli wam audiencji


w takiej chwili? - dopytywał się ogłupiały. Blondyn podjechał koniem pod sam nos żołnierze, i zchylił się ku niemu z uśmiechem... - O, nie martwcie się. - rzekł podając mu jakiś dokument - Sam nas do siebie zaprosił. --Tymczasem w mitawskim pałacu wczorajszy władca tych ziem powoli godził się już ze swym losem. Wnuk ostatniego wielkiego mistrza dawnego Zakonu Kawalerów Mieczowych i pierwszego z książecej dynastii Kettlerów, Gottharda, gładził się po swej spiczastej bródce i ścierał chustą pot z łysiejącej głowy. Wzdychał nad minionymi dniami. To z tych okien obserwował swoją stolicę gdy obejmował księstwo we władanie po raz pierwszy, przed dwudziestu laty, to przez nie widział zamachowców prowadzonych przez swojego wuja Fryderyka, i to z nich dziękował za wsparcie tłumowi zgromadzonych mieszczan gdy ponownie oddano mu tron. Przez nie też wreszcie wyglądał często za horyzont, hen daleko ku morzu, gdzie budowano jego piękne żaglowce, którymi wspierał angielskich rojalistów w czasie wojny domowej na wyspach, i mocą których objął kilka odległych kolonii w swe pewne posiadanie. Teraz to wszystko mogło obrócić się wniwecz. Wszystko zamierzali wziąć sobie Szwedzi, którzy przecież obiecali, że zostawią Kurlandczyków w spokoju. Teraz już wiedział ile było warte dane raz przez Karola Gustawa słowo... - Wasza książęca mość, doradzałbym odsunięcie się od okien. - zwrócił mu uwagę otyły kanclerz Fassenbach, prywatnie jego oddany przyjaciel - Jeśli szwedzkie kule przelecą przez mur Jakubie... - Dziękuję Wolmarze... - odparł odwracając się bezpośrednio ku niemu - ...ale myślę, że mam prawo popatrzeć jak upada mój własny kraj. - dodał i znów wrócił wzrokiem ku zabudowaniom stolicy. Kanclerz nie wiedział za bardzo co powinen doradzić swemu władcy w takiej chwili. Od lat wiernie służył mu słowem, i starał się być wierny nie jak zwykłemu panującemu, ale może i jak rodzonemu starszemu bratu. I pewnie dlatego starał się dodać mu otuchy... - Nie powinniśmy nigdy tracić wiary wasza wysokość. Mimo wszystko. - Że też to ty zawsze jesteś tym, który potrafi zachować spokój i dobrego ducha - dziwował się książę Jakub a na jego twarzy pojawił się nawet uśmiech. - Przepraszam wasza książeca mość. - skłonił się pokornie Fassenbach. - Nie przepraszaj. - odparł gospodarz pałacu podchodząc do niego - To ja powinienem Cię przepraszać za narażenie Ciebie i moich poddanych na to wszystko, Wolmarze. Powinienem był wiedzieć, że Szwedzi prędzej czy później zlekceważą naszą neutralność i nas zaatakują. Powinieniem był pomóc Polakom kiedy była najlepsza po temu okazja. - Wasza wysokość nie powinien się zadręczać takimi myślami. - uspokajał go rozmówca Polacy zapewne i tak nadejdą nas wyzwolić. To jest, jak sami już uporają się ze swoimi własnymi problemami... - Co może nastąpić za dwadzieścia lat... - zauważył znający realia polityczne Rzeczpospolitej Kettler - ...lub może nie nastąpić nigdy... Znając ich, nie można być pewnym czy wyzwalając nas nie zdecydują sie przy okazji zabrac mi tronu, i włączyć mych prowincji do siebie. - dodał i mimowolnie skierował się do wielkiej mapy wiszącej na ścianie. Kanclerz, jak na dobrego podładnego przystało, postąpił za nim...


- Mimo wszystko nadal uważam, że powinniśmy być trwardi i nie paktować ze Szwedami. pozwolił sobie na własne zdanie - To sprawa naszego kurlandzkiego honoru. - Mam wątpliwości. Wtem do pomieszczenia wszedł służący księcia, by zapowiedzieć wizytę tak wyczekiwanego przybysza... - Wasza książęca mość, kapitan Moolens przybył właśnie z Windawy. - Tak szybko? - pozytywnie zdumiał się gospodarz - Doskonale! - natychmiast wstąpił w jego duszę lepszy humor - Proście go natychmiast do mnie!... I sprowadzcie mojego syna. - Oczywiście mój panie - odpowiedział poddany i pośpiesznie wyszedł kierując się w odpowiednią stronę. Tylko Fassenbach nie rozumiał o co właściwie chodziło... - Czyżby niezapowiadany gość Jakubie? W taką porę? - Nie do końca. Ja go zaprosiłem. Mam dla niego specjalną misję. Oczy kanclerzy rozszerzyły się na tą nowinę... - I nie zostałem wtajemniczony? - Bo to moja decyzja podjęta w ostatniej chwili Wolmarze. - wytłumaczył się i poklepał przyjaciela po ramieniu jakby przepraszająco - I sam nie jestem jej pewny. - dodał. A wtedy właśnie zjawił się ten, który przygalopował z dalekiego portu w Windawie... - Wasza Książęca mość! - zameldował się kapitan marynarki a wraz z nim i nieodłączny Lutjens. Blondwłosy oficer instynktownie chciał jeszcze uklęknąc by oddać swemu władcy należny hołd, ale panujący powstrzymał go sam i podskoczył doń by pomóc mu powstać wręcz z przysiadu... - Nie kłopoczcie się Moolens, zresztą nie mamy czasu na dworskie ceremoniały! wytłumaczył ściskając dłonie swego gościa. Zachowanie to zaskoczyło nie tyle samego kapitana, ale bardziej jeszcze kanclerza nieprzyzwyczajnego do tak bezpośredniego traktowania nawet najbardziej lojalnych z żołnierzy. - Przybyłem tak szybko jak to było możliwe. - zapewnił księcia Moolens. - I jestem wam za to wdzięczny. - Co do mojej misji zaś... - blondynowi na chwilę jakby mowa uciekła gdzieś z wrażenia Nie myślałem, że Szwedzi dotrą tu tak szybko. Ośmielę się więc prosić waszą książęcą mość więc byśmy natychmiast opuścili to miejsce i... To dla przysłuchującego się temu wszystkiemu kanclerza było już stanowczo za wiele. Zaraz też dał znać o tym co sądzi na temat takiego repertuaru dzisiejszych niespodzianek... - Wasza wysokość! Wasza wysokość Zamierza uciekać z Kurlandii? - Ja nie... - odparł spokojnie Jakub. - Uff!... To dobrze. - złapał sie za rozgrzaną glowę przyjaciel gospodarza - Nie wiem po prostu czy wypada by... - Zastanawiałem się nad tym... - przerwał mu władca tłumacząc - Ale jestem winny pozostanie w kraju wobec moich poddanych. - Bardzo rozsądnie. - uspokoił się Fassenbach. - Mój syn ucieknie więc za mnie. - dodał znowu książę czym przyprawił rozdygotanego kanclerza niemalże o zawał. - Jestem ojcze. - włączył się nagle do rozmowy nowy głos. Należał on do o wiele młodszej osoby. Następca tronu był jeszcze zaledwie dzieckiem, ale już teraz mając swe marne osiem lat widać było po nim, że prezentuje iście arystokratyczną postawę. Jego spokój i opanowanie, tak rzadkie wśród jego chłopców


w jego wieku, robiło wrażenie na wszystkich, którzy go poznawali. Nazywał się... - Fryderyk Kazimierz! - zakrzyknął aż z radości książę Kettler na widok syna. Natychmiast też podszedł do niego i objał go czule, jakby od dawna go nie widział, mimo że mieszkali przecież pod jednym wciąż dachem. A jednak w tych trudnych chwilach, każda minuta spędzona z synem była dla władcy Kurlandii czymś wyjątkowym, pozwalała bowiem chociaż na chwilę zapomnieć o toczącej się wojnie, i problemach jakie musiał brać przez to na swoje barki jako ojciec narodu. - Czy spakowałeś się tak jak prosiłem synu? - zapytał się malca. - Tak ojcze. - odparł i w tym momencie zauważył stojącego parę kroków dalej kanclerza Dzień dobry wuju Wolmarze! Zatroskany losem tronu Fassenbach był już totalnie w tym wszystkim zagubiony... - Ale Fryderyk Kazimierz ... - wybąkał z siebie wreszcie - Czy wasza wysokość na pewno jest na to zdecydowany? Wysyłać własnego syna!... Ta uwaga sprawiła wreszcie, że zainteresował się także sam chłopiec... - Zdecydowany na co takiego ojcze? Książe Jakub wciągnął na tylko mocno powietrza. Zmrużył oczy jakby cos jeszcze przemyśliwał, po czym zwrócił się do wszystkich... - Waszmościowie dajcie nam chwilę. - nakazał iście rozkazującym tonem, po czym wszyscy odeszli na drugi koniec pomieszczenia zostawiając ojca z jego pociechą samych - Synu... Wyruszysz w podróż do naszych krewnych. - Wasza wysokość! - wtrącił się im nagle do środka rozeźlony kanclerz - Ośmielam się wyrazić obawy czy aby nie jest to narażanie Fryderyka na niebezpieczeństwa! - Dziękuje Wolmarze, ale w tym wypadku sam muszę podjąc decyzję. Od tego zależy los mojej dynastii. Książecy doradca i przyjaciel zwiesił tylko głowę i odsunął się, czekając momentu aż znów będzie potrzebny. Jakub ponownie mógł więc rozmawiać ze swym własnym dziedzicem... - Fryderyku. To jest kapitan Moolens! - objasnił synowi przywołując do siebie ręką oficera marynarki - Mój wierny oficer służący w naszej wspaniałej flocie. Zabierze Cię do Hiszpanii, na dwór naszego kuzyna, Karola Stuarta. - To ten niedosżły król Anglii, którego wsparliśmy naszą flotą przeciwko cromwellowskim rebeliantom ojcze? - Ten sam. - przytaknął głową z uznaniem dla wiedzy prezentowanej przez syna - W tej chwli książę Karol to nasz jedyny przyjaciel. Przeczekasz u niego póki... - zastanawiał się nad słowami - ...dopóki ja i Twoja mama nie uporządkujemy spraw tutaj. - To znaczy, dopóki nie wypędzimy z Kurlandii Szwedów? - pojął w mig malec. - Jak zwykle, bystry z ciebie człopiec! - uśmiechnął się władca. - Muszę mieć to we krwi. - podniecił się chłopiec - Jestem przecież następcą tronu! - dodał w żarcie. Ojciec roześmiał się z tego szczerze. Jeszcze raz objął syna... - Cieszę się, że zachowujesz humor. - Ale ojcze, czy nie mądrzej byłoby po prostu udać się do Polski? Przecież oni tam praktycznie już pozbyli się Szwedów, a król Jan Kazimierz, na cześć którego noszę swoje drugie imię, na pewno przyjmie mnie z otwartymi ramionami i... - Wątpie... - przerwał mu książę i złapał oddech potrzebny do długiegom monologu - Polska może wydawać się być blisko, ale w rzeczywistości nam Kurlandczykom i im Polakom jest bardzo nie po drodze. Widzisz... Polacy sami przeżyli ciężkie chwile, widzieli własną klęskę i choć podnieśli się, to obawiam się, że mogą szukać zemsty, okazji do rewanżu. Klęski


które Jan Kazimierz poniósł z rąk Szwedów mogły sprawić, że będzie chciał dowieść swego wojennego męstwa wobec swego ludu przyłączając jakąś nową prowincję. A najprościej będzie mu podbić nas. A jeśli wpadniesz mu w ręce ty sam... - To użyje mnie jako argumentu, byś oddał Polakom nasze księstwo? - bardziej stwierdził niż zapytał chłopiec. - Właśnie... - potwierdził wzdychając gospodarz - To tylko czarne myśli. Ale musimy być ostrożni... Właściwie już nawet za późno na tego typu słowa. Książę zamilknął na chwilę jakby sam zastanawiając się nad wypowiedzianymi słowami, gdy wtem strukturą pałacu coś wstrząsnęło, jakby trzęsienie. To szwedzkie armatnie kule dosięgały już sąsiednich gmachów. Nagle też na ulicach za oknemzrobił się wielki tumult... - Wasza wysokość! - ośmielił się zawładnąć uwagą widzący wszystko przez okna Moolens Już czas... Kettler poklepał chłopca czule po głowie... - Bezpiecznej drogi mój synu... A teraz chwyć szybko swoje bagaże. Młodziutki następca oddalił się więc pośpiesznie i zniknął gdzieś na korytarzu, a książę mógł wreszcie na powrót zwrócić się do przybyłych oficerów... - Kapitanie Moolens! Poruczniku Lutjens! - zarządził władczo - Mój syn może i jest księciem krwi i tronu, ale w razie gdyby podczas waszej podróży nastąpiły nieprzewidziane wypadki... Gdybyście musieli zawitać do niewłaściwego kraju... Myślę że... Lepiej żeby jego tożsamość... Lutjens w mig pojął o co chodzi... - Proszę być spokojnym wasza książęca mość. W razie czego przyda nam się zawsze dodatkowy chłopiec okrętowy... - Dziękuję. - Choć zamiast zwykłej koi oddam mu oczywiście własną kabinę. - dodał z kolei Moolens. Książę Jakub uśmiechnął się na to z nadzieją i mrużąć oczy zaczął potakiwać raptownie głową, zupełniejakby zawierzał właśnie pakt nie tylko z przybyszami, ale i z samym Bogiem. - Myślę, że powinniście już ruszać. - zaproponował. Oficerowie skłonili mu się krótko i wyszli z pomieszczenia. Książę został więc sam z kanclerzem. I nie dane było mu już pożegnać się jeszcze raz z synem, gdyż ten niczym rozbitek na morzu, został zaraz zabrany przez przybyszów, którzy zawładnęli teraz jego ciałem niczym fala. --Nie miał dobrego widoku na nich, gdy wyjeżdżali z miasta, ale zawsze było to coś cennego. Ostatnia wspólna chwila ze swym dziedzicem przed długą i niebezpieczną rozłoką, mimo że byli od siebie daleko. Po chwila oddział Moolensa zniknął już całkowicie rozpływając się w tłumie uciekających mieszczan. Książę zaś pozwolił sobie na uronienie łzy... Nagle na korytarzu zrobiło się gwarno i jakby tłoczno. Dwaj przyjaciele pozostający w pomieszczeniu rozpoznawali wyraźnie charakterystyczną szwedzka mowę, tą którą przez ostatnie lata musieli słuchać najechani Polacy, i tą którą teraz uraczył ich nieproszony w tych progach wiarus... - Gdzie jest książę Kettler? - zapytał rządając natychmiastowej odpowiedzi weteran


o twarzy pokrytej prochowym kurzem. - Księcia Jakuba nie ma w stolicy! - odezwał się nieoczekiwanie samego Jakuba Fassenbach - Zbiegł. Ja chętnie oddam się za niego do szwedzkiej... - Nie trzeba Wolmarze... - przerwał mu ręką gospodarz po czym zwrócił się bezpośrednio do agresora - To ja jestem księciem Kurlandii. Szwed zmierzył krótko wzrokiem nieznajomego, spojrzał na bok zauważając obraz z podobizną panującej rodziny wiszący na ścianie. Rysy wydawały się zgadzać. A skoro ten człowiek sam się przyznawał... - W imieniu króla Szwecji, miłościwie mi panującego Karola Gustawa, mam zaszczyt poinformować waszą książęcą mość, że został właśnie jeńcem i nałożony zostanie nań areszt. - Niechętnie... ale dziękuję za przekazanie mi tej nowiny. - Do przybycia namiestnika wyznaczonego przez mojego monarchę do zarządzania nowymi szwedzkimi ziemiami, pozostaniesz panie we własnym pałacu, jak przystało koronowanej głowie. Dalsze decyzje w sprawie waszej osoby i rodziny podejmie sam namiestnik lub zrobi to osobiście król Karol Gustaw. - wytłumaczył po czym zasalutował mu bez żadnych emocji i wyszedł, a do środka weszło dwóch strażników. Nie byli to jednak już żołnierze również z kurlandzkiej armii, ale odmienne,szwedzkie wojsko. Książę zwiesił głowę i głęboko myśląc postąpił znów w kierunku okna. Gdzieś tam, jego nadzieja w postaci małego ośmioletniego Fryderyka Kazimierza zmierzała właśnie w kierunku morza, o ile już nie złapali ich Szwedzi. Od powodzenia tej wyprawy zależał los Kurlandii i całej panującej rodziny... - Szczęśliwej drogi mój synu. I do zobaczenia. - rzekł ku niebu, jakby miał nadzieję, że słońce przekaże tę wiadomość adresatowi, kótry sam nie być w stanie go słyszeć.


CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ CO BYŁO DALEJ? Weź udział w akcji dokarmiania Autora! Szukaj książek z logiem Korsarza w księgarniach! Lub obserwuj oficjalne strony serii w internecie!

Na cykl KORSARZ RZECZPOSPOLITEJ składają się następujące niezależne tomy: 1. Rozbójnicy Bałtyku 2. Sługa nienawiści 3. Władztwo Wilków 4. Wrota Wolności 5. Jedźcy Nowego Świata 6. Tron Czarnych Łez 7. W objęciach diabła

Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.