Mlk 6 2017

Page 1

k s i ฤ ลผ k i

Nr 6/2017 (249) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

m a g a z y n

l i t e r a c k i

ยฅZLร FL 3DVWXV]NRZLH ] )DWLP\

)RWRJUDฤ H Adam Bujak 136 str., 20 x 26 cm, SDSLHU NUHGRZ\ WZDUGD RSUDZD

ISBN 978-83-7553-226-5

=ZLร NV]RQD OLF]ED VWURQ &HQD GHWDO ]รฏ HJ]

ZZZ ELDO\NUXN SO

:\Mร WNRZH Z\GDQLH UR]V]HU]RQH R UHODFMร ] XURF]\VWRฤ FL NDQRQL]DFML 3DVWXV]NรถZ NWรถUD PLDรฏD PLHMVFH PDMD EU

P

%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO 3U]\ ]DPรถZLHQLX QD NZRWร SRZ\ฤ HM b]รฏ NRV]W\ SU]HV\รฏNL b]รฏ SRQRVL Z\GDZQLFWZR

6 / 2 017

Lร NQLH Z\GDQD LOXVWURZDQD NVLร ฤ ND Z\GUXNRZDQD QD SDSLHU]H NUHGRZ\P NWรถUD G]Lร NL LQWHUHVXMร F\P WHNVWRP L SRQDG ]GMร FLRP SURZDG]L QDV SU]H] RVWDWQLH VWXOHFLH UD]HP ] 0DWNร %Rฤ ร )DWLPVNร L MHM PDรฏ\PL RUร GRZQLNDPL Dฤ GR GQLD LFK NDQRQL]DFML 1HOVRQ 3HUHLUD SRUWXJDOVNL G]LHQQLNDU] SXEOLF\VWD ]QDZFD VDQNWXDULรถZ PDU\MQ\FK NWรถUHJR Z\FKRZDรฏD SRUWXJDOVND ]LHPLD MDN QLNW LQQ\ SRWUDIL SU]HQLNQร ร VHUFD L XP\Vรฏ\ ZVSรถรฏURGDNรถZ L SU]HQLHฤ ร QDV Z DWPRVIHUร F]DVรถZ NLHG\ QDVWร SLรฏ\ REMDZLHQLD $ G]Lร NL DUFKLZDOQ\P VWXOHWQLP IRWRJUDILRP VWDMHP\ VLร QLHPDO EH]SRฤ UHGQLPL ฤ ZLDGNDPL W\FK FKZLO =Dฤ NV SURI -DQ 0DFKQLDN DXWRU ZLHOX NVLร ฤ HN ] G]LHG]LQ\ WHRORJLL GXFKRZRฤ FL SRND]XMH ]ZLร ]HN IDWLPVNLHM WDMHPQLF\ ] SDSLHฤ DPL V]F]HJรถOQLH ]H ฤ Z -DQHP 3DZรฏHP ,, 1DMZLร NV]\P ฤ ZLDGNLHP VSHรฏQLHQLD RELHWQLF IDWLPVNLFK RND]Dรฏ VLร ZรฏDฤ QLH 3DSLHฤ 3RODN NWรถU\ EDUG]R SU]\F]\QLรฏ VLร GR UR]ZRMX L UR]SU]HVWU]HQLHQLD IDWLPVNLHM SRERฤ QRฤ FL ฤผ VWร G Z NVLร ฤ FH SRฤ ZLร FRQR PX VSRUR PLHMVFD :]UXV]DMร FH L SU]HQLNDMร FH GR Jรฏร EL RSRZLHฤ FL GRVNRQDOH LOXVWUXMร L X]XSHรฏQLDMร IRWRJUDILH $GDPD %XMDND

9 771234 020171

06


WYDAWNICTWO SONIA DRAGA poleca na wakacje

Otworzył drzwi. Przed nim stała

Scarlett Johansson.

Opowieść o samotności, poszukiwaniu siebie i miłości. Gdyby można było ją streścić w jednym zdaniu zaczerpniętym z książki, byłoby nim bezspornie zdanie:

Najnowsza powieść historyczna autorów 28 bestsellerów! Pełen przygód, intryg i niesamowitego napięcia romans historyczny osadzony w barwnych i wytwornych czasach Cesarstwa Niemieckiego!

Przewrotna historia miłosna dla fanów filmu Kiedy Harry poznał Sally. Andy i Rachel połączeni przypadkiem, historią i wspomnieniem pierwszego wieczoru, który zmienił bieg życia każdego z nich.

Oparta na faktach, przesycona zmysłowością i pełna napięcia powieść o chilijskim poecie, laureacie Nagrody Nobla, Pablo Nerudzie.

Detektyw Hughes musi zmierzyć się z przestępcą planującym każdy krok. Na miłość zabójcy po prostu nie ma lekarstwa. Prześladowana Sarah i detektyw odkrywają, że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia.

Carter przedstawia chłodny portret kompulsywnego psychopaty, udowadniając tym samym, że jest teraz w doskonałej formie. To kolejny wnikliwy i przerażający thriller tego bestsellerowego autora.

Elsebeth Egholm tworzy intrygujące kryminały z mocnym tłem obyczajowym. To pisarka dojrzała i z pasją. Odkrywanie prawdy – zarówno tej o człowieku i jego psychice, jak i tej o popełnionej zbrodni, staje się w jej książkach procesem fascynującym.

e?”. n t u m s e z s w a z t cie jes ś ę z c z s o g e z c a l „D Pa ri s M a tc h WYĞāCZNY DYSTRYBUTOR ).â2OHVLHMXN Spóğka z ograniczonĂ RGSRZLHG]LDOQRıFLĂ 6SyğND -DZQD

Magazyn centralny: 05-850 OŃarów Mazowiecki ul. Poznaġska 91, tel. (22) 733 50 10, www.olesiejuk.pl

www.soniadraga.pl

www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga

tel. 32 782 64 77



Spis treści

W numerze   dlaczego Polacy mało czytają i jak temu zaradzić numer 6 (249) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Małgorzata Janina Berwid, Anna Czarnowska-Łabędzka, Janusz Drzewucki, Tomasz Gardziński, Jarosław Górski, Joanna Habiera, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Krzysztof Masłoń, Wanda Morawiecka, Małgorzata Orlikowska, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416 tel.:(22) 828 36 31 Internet: www.rynek-ksiazki.pl e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach: Virtualo.pl, Publio.pl i Koobe.pl Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Ewa Tenderenda-Ożóg

Z raportu Biblioteki Narodowej wynika, że w ostatnim roku z trzech ankietowanych osób tylko jedna przeczytała książkę. I choć nie wszyscy wierzą statystykom, a co bardziej wnikliwi krytykują metodę badania, gołym okiem widać, że od wielu lat z książką nie jesteśmy za pan brat. Czas wolny, który moglibyśmy poświęcić na lekturę przeznaczamy na oglądanie telewizji i korzystanie z Internetu. Czy telewizja na dobre wyrugowała książki z naszego życia? Jak rynek książki może wykorzystać szklany ekran do promocji czytelnictwa zastanawia się Anna Małgorzata Pycka 16-20

Książki jak dwugłowe zwierzę W wielu wywiadach dziennikarze pytają mnie: „Czy uważa się pan za pisarza fantasy?”. A ja nawet nie lubię tego gatunku! W mojej twórczości są różne motywy. Fantasy, horror, romans i psychologia. Mieszam te składniki jak w sałatce. Dodajesz różne elementy i jeśli wykonałeś to dobrze, z odpowiednią uwagą, to całość ma oryginalny posmak. Nie sądzę bym kiedykolwiek zastosował w książce tylko jedną kategorię. Na pewno realizm magiczny ma swoje odzwierciedlenie w moich książkach. Ale to tylko część sałatki. Może to zabrzmi egoistycznie, ale nie uważam, by moja twórczość mieściła się w jakichkolwiek kategoriach – z Johnatanem Carrollem rozmawia Tomasz Gardziński 22-23

Pisanie to samotność Na życie pisarza składa się więcej cieni niż blasków. To całe miesiące zmagania się z niepewnością, czy to, co piszę rzeczywiście jest dobre. Czy moja książka tym razem też się spodoba czytelnikom. A potem, gdy maszynopis już jest w rękach wydawcy, następuje jeszcze gorsza faza bezczynności – czekanie na reakcje czytelników i recenzje prasowe. Wówczas nie da się już nic zrobić i można tylko biernie czekać, czego nie znoszę – opowiada Charlotte Link w rozmowie z Urszulą Pawlik 29

Książki miesiąca  „Konwicki. Cudzoziemiec tranzytowy” Lidii Sadkowskiej-Mokkas oraz „Józef Piłsudski do Polaków” 34 „Pejzaż w malarstwie polskim” Elżbiety Leszczyńskiej oraz „Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo” Grzegorza Gortata 35

Prenumerata: 1) Redakcja: tel. (22) 828 36 31, www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2) Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3) Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4) Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

Proponujemy także Wydarzenia 4-8 • Międzynarodowy Festiwal Kryminału 10 • Rozmowa ze Stefanem Ahnhemem 11 • Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia 12-14 • Książka zaczyna się od okładki – książki dla dzieci poleca Anna Czarnowska-Łabędzka 24 • Fragment książki Aidy Amer „Kroniki z życia ludzi i zwierząt” 26 • Co czytają inni – felieton Grzegorza Sowuli 27 • Między wierszami – felieton Tomasza Zaperta 30 • Nuda, czyli hyc, hyc, hyc! – felieton Małgorzaty Karoliny Piekarskiej 32 • Rozmowa z Elżbietą Leszczyńską 33 • Recenzje 36-44 • m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


BEATA MA JE WSK A CYKL POWIEŚCI OBYCZAJOWYCH

Przystojny trzydziestolatek szuka żony. Czy przy okazji znajdzie miłość?

Historia rodem z amerykańskiej komedii romantycznej. Warto przeczytać!

Agnieszka Lingas-Łoniewska pisarka

PREMIERA

Kontynuacja „Konkursu na żonę".

publicat.pl

Patronat medialny:

W PRZYGOTOWANIU


Wydarzenia Rozmowa z György Spiró

„N

fot. Danuta Matloch

Szef resortu kultury stwierdził, że nie podoba mu się spadające w Polsce czytelnictwo. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatruje w postępujących zmianach technologicznych, które – jego zdaniem – odpowiadają za problemy księgarń. „Upadają księgarnie wspaniałe, gdzie księgarz był partnerem czytelnika” – mówił premier Gliński. Zatem jego zdaniem „warto walczyć o to, co jest cenne, ale niekoniecznie przez ustawę o jednolitej cenie książki”. Ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła, jednak jego zdaniem ministerstwo kultury „ma ważniejsze projekty, które muszą być realizowane szybciej niż jednolita cena książki”. (pw)

Krakowskie księgarnie na medal

P

od takim hasłem odbędzie się akcja, w ramach której trzynaście krakowskich księgarń ma „przekształcić się w małe domy kultury”. Program zakłada, że do końca roku w tych placówkach odbędzie się blisko 100 wydarzeń. M.in. w Bonobo (Mały Rynek) będzie można wysłuchać wykładów o leczniczych właściwościach roślin, w Literackiej (ul. Krakowska) zgłębić historię polskiego plakatu, w Bonie (ul. Kanonicza) dzieci wezmą udział w warsztatach ilustratorskich, a Pod Globusem (ul. Długa), dowiedzą się, w jaki sposób powstają książ-

Gorki i inni –  Po literackiej wycieczce w historię Polski wybrał się pan w przeszłość Rosji… –  Ponieważ także jest bardzo ciekawa. Większość akcji „Diavoliny” toczy się w Związku Sowieckim z lat dwudziestych i trzydziestych, chociaż oglądamy je z perspektywy roku 1952. Ten – kto wie czy nie najstraszniejszy okres w dziejach świata – jest dla pisarza bardzo kuszący. –  Intryga oscyluje wokół Maksyma Gorkiego… –  Cenię jego dorobek. No, może nie w całości. Był literacką ikoną Sowietów. Zainteresowało mnie, jak funkcjonował w systemie całkowitego totalizmu. Jak ten bez wątpienia światły człowiek, który z niejednego pieca chleb jadał, odnajdywał się w czasach powszechnej kontroli państwa nad obywatelami oraz wszechobecnego terroru? Jak postrzegał nakręcającą się z roku na rok spiralę wielkiej czystki? Jak reagował na znikanie z dnia na dzień znajomych i przyjaciół? Czy podejmował interwencję w ich obronie? Był przecież w zażyłych relacjach z towarzyszem Stalinem. –  Dlaczego tak wielu pisarzy z Zachodu uległo komunistycznej iluzji? –  Gros środowisk artystycznych była lewicowej proweniencji, więc odczuwała potrzebę zobaczenia na własne oczy, jak wygląda urzeczywistnienie teorii Marksa i Engelsa. Stalin skrupulatnie to wykorzystał. Zapraszał luminarzy pióra, jak choćby Herberta George’a Wellsa, Henri Barbusse’a czy Romaina Rollanda. Ich pobyt w Kraju Rad był bardzo starannie przygotowany. Oglądali jedynie to, co udostępniali organizatorzy ich wizyty, wydatnie rozwijający idee wsi potiomkinowskich. W rezultacie goście – tyleż krótkowzroczni, co naiwni – wracali oczarowani udanym eksperymentem społeczno-ideologicznym. I – co gorsze – to akcentowali. Zarówno w wypowiedziach medialnych, jak i w twórczości. Powiększali tym samym i tak dość liczne na Zachodzie grono pożytecznych idiotów, podchodzące z infantylnym entuzjazmem do państwa spod znaku sierpa o młota. Tym samym zapewniali mu przez dekady bezcenną i – niestety – skuteczną reklamę. –  Wydaje mi się, że powieść stanowi doskonały materiał na scenę… –  Nie po raz pierwszy słyszę taką opinię. Bardzo mi te słowa pochlebiają, lecz nie zamierzam przerabiać książki na spektakl. Co nie oznacza, że zabraniam jej adaptacji. Po prostu, jeżeli chodzi o dramaturgię, mam co innego na warsztacie. Rozmawiał Tomasz Zbigniew Z apert Recenzja książki na stronie 37 fot. archiwum autora

ie wiem. Są bardzo mocne argumenty za i przeciw” – mówił na początku czerwca, podczas organizowanego w Krakowie forum Impact’1, wicepremier i Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński, odpowiadając na pytanie o projekt jednolitej ceny książki.

ki. Seniorzy zaś Pod Szesnastką (al. Daszyńskiego) pod okiem Zośki Papużanki spróbują stworzyć własne opowiadania. Wróci też ubiegłoroczna akcja „Znani za ladą”, podczas której słynni krakowianie wyręczą w pracy księgarzy. Wszystkie wydarzenia są nieodpłatne dla ich uczestników. Projekt „Krakowskie księgarnie na medal 2. edycja” jest współfinansowany ze środków Gminy Miejskiej Kraków. (et)

Kongres IFLA

T

rwa przyjmowanie zgłoszeń na organizowany w dniach 19-25 sierpnia 2017 roku Światowy Kongres Bibliotek i Informacji IFLA we Wrocławiu. „Do początku czerwca zarejestrowanych zostało 2100 uczestników, co znacznie przekracza liczbę chętnych na kongresy IFLA w ubiegłych latach. Dla porównania, w analogicznym terminie na kongres w Columbus (rok 2016) zgłoszonych było 1565 uczestników, w Kapsztadzie (2015) – 1349, a w Lyonie 4

m a g a z y n

l i t e r a c k i

fot. Max Pflegel_Wydawnictwo EMG

Za czy przeciw?

(2014) – 1952. Jak dotąd największą grupę uczestników wrocławskiego kongresu stanowią przedstawiciele polskich bibliotek, ale liczne reprezentowane będą również biblioteki z USA, Niemiec, Francji, Rosji, Szwecji, a także krajów znacznie bardziej odległych, jak Korea, Nigeria czy Australia. (pw)

WSiP kupiły Empik School

W

łaściciel Grupy Edukacyjno-Wydawniczej, do której należą Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne (WSiP), dokonał zakupu jednej z największych i najdłużej działających na polskim rynku szkoły nauczania języków obcych – Empik School. Dzięki tej transakcji WSiP, które posiadają już w swoim portfolio oferującą kursy językowe sieć Profi-Lingua, wzmocniły swoją pozycję w tym obszarze rynku. Obie marki mają funkcjonować samodzielnie, ale łącznie w portfek s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Wydarzenia

34235 tytuŁÓW

Z

lu inwestycyjnym grupy WSiP znajduje się 50 placówek szkół językowych, w których uczy się 35 tys. studentów. Inwestycje w szkoły językowe to część strategii rozwojowej WSiP. Zwłaszcza, że ich kompetencje nie ograniczają się tylko do ogólnego nauczania języków – przykładowo Profi-Lingua oferuje także nauczanie matematyki, jak również przygotowanie do egzaminów, czy naukę języków obcych dla profesjonalistów wielu branż. (pw)

Kobieta Sukcesu

S

onia Draga, właścicielka katowickiego Wydawnictwa Sonia Draga, otrzymała tytuł Kobieta Sukcesu w kategorii „Biznes”, przyznawany w ramach Konwentu Kobiet Sukcesu, zorganizowanego po raz trzeci przez Wyższą Szkołę Humanitas w Sosnowcu. Wydarzenie organizowane przez działające w strukturach sosnowieckiej uczelni Centrum Rozwoju Kobiet, dedykowane jest wszystkim paniom zainteresowanym kwestiami kobiecej przedsiębiorczości, rozwoju osobistego, czy realizowania zawodowych pasji. (pw)

oficjalnych statystyk Biblioteki Narodowej, pochodzących z 63. rocznika „Ruchu Wydawniczego w Liczbach” w opracowaniu Olgi Dawidowicz-Chymkowskiej, wynika, że w 2016 roku liczba tytułów książek, które zostały zarejestrowane w Bibliografii Narodowej wyniosła 34235. Oznacza to rekordowe osiągnięcie nie tylko profesjonalnych wydawnictw działających na polskim rynku, ale wszystkich podmiotów parających się działalnością wydawniczą. Jednocześnie w 2016 roku wydano o 781 tytułów więcej niż w 2015 i o 1519 więcej niż w 2014 roku, co daje wzrost odpowiednio o 2 proc. w ciągu roku i o 5 proc. w ciągu dwóch lat. Pod tym względem i w porównaniu z innymi krajami europejskimi Polska plasuje się obecnie w połowie stawki większych i mniejszych rynków wydawniczych na naszym kontynencie. Sytuację tę prezentuje następujące zestawienie: Rosja (121100 tytułów – dane z roku 2014), Niemcy (89506 – dane z roku 2015), Hiszpania (78508 – dane z roku 2014), Francja (77986 – dane z roku 2016) czy Włochy (69866 – dane z roku 2015), Węgry (12953 tytułów – dane z roku 2015), Norwegia (10204 – dane z roku 2014), Litwa (3410 – dane z roku 2015), Bułgaria (9320 – dane z roku 2015), Austria (8553 – dane z roku 2014) czy Czechy (18282 – dane z roku 2015). W Polsce w roku 2016 na jeden opublikowany tytuł przypadało 1123 mieszkańców (w roku 2015 – 1149, w 2014 – 1176, w 2013 – 1172), i nie jest to wynik, który w kontekście globalnym prezentuje się najlepiej, choć spomiędzy krajów europejskich większą liczbę mieszkańców na jeden tytuł odnotuje się tylko w Rosji (1208). W pozostałych krajach liczby te są znacznie mniejsze. W Austrii są to 1004 osoby, w Niemczech – 918, we Włoszech – 868, we Francji – 859, na Litwie – 844, w Bułgarii – 767, na Węgrzech – 758, w Hiszpanii – 592, w Czechach – 577, w Norwegii – 503. Najliczniejszą kategorię wydawanych książek, podobnie jak w latach ubiegłych, stanowiły utwory literackie (28 proc. całego zbioru). W dalszej kolejności mamy: książki historyczno-biograficzne (8 proc.), książki religijne (8 proc.), prawo, administracja i opieka społeczna (7 proc.), polityka i ekonomia (6 proc.), edukacja i dokształcanie nauczycieli (5 proc.), inżynieria, technika, przemysł, handel i rzemiosło (5 proc.). 52 proc. tytułów książkowych w roku 2016 opublikowały komercyjne profesjonalne wydawnictwa. Drugim, pod względem liczby publikowanych książek, typem wydawców, z udziałem 16 proc., były szkoły wyższe (wydawnictwa uczelniane, uczelnie, poszczególne wydziały, instytuty, katedry, zakłady i pracownie). 9 proc. produkcji wydawniczej przypadło na różne formy self-publishingu. (pw)

fot. archiwum

21. edycji nagrody. Jury pod przewodnictwem Tomasza Fiałkowskiego dopuściło do konkursu następujące utwory: Jacek Dehnel „Krivoklat” (Znak), Artur Domosławski „Wykluczeni” (WL), Dominika Dymińska „Danke” (Krytyka Polityczna), Sławomir Elsner „Mów” (Biuro Literackie), Radka Franczak „Serce” (Marginesy), Jacek Hugo-Bader „Skucha” (Agora), Genowefa Jakubowska-Fijałkowska „Paraliż przysenny” (Instytut Mikołowski), Urszula Kozioł „Ucieczki” (WL), Jerzy Kronhold „Skok w dal” (WL), Joanna Lech „Sztuczki” (Nisza), Cezary Łazarewicz „Żeby nie było śladów” (Czarne), Stanisław Łubieński „Dwanaście srok za ogon” (Czarne), Jakub Małecki „Ślady” (SQN), Piotr Matywiecki

fot. Max Pflegel_Wydawnictwo EMG

Książki wydawane w Polsce

„Stary gmach” (Więź), Monika Muskała „Między Placem Bohaterów a Rehnitz” (Ha!Art), Włodzimierz Nowak „Niemiec” (Agora), Jacek Podsiadło „Włos Bregueta” (WBPiCAK), Monika Sznajderman „Fałszerze pieprzu” (Czarne), Krzysztof Środa „Las nie uprzedza” (Czarne), Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki „Nie dam siebie w żadnej postaci” (Lokator). Ogłoszenie zwycięzcy i wręczenie nagrody finansowej w wysokości 100 tys. zł oraz statuetki dłuta Gustawa Zemły odbędzie się 1 października podczas Gali w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. (pw)

nagroda Literacka  Gdynia

T

radycyjnie podczas Warszawskich Targów Książki ogłoszono również nominacje w kolejnej edycji Nagrody Literackiej Gdynia.

Kandydaci do nike

P

odczas Warszawskich Targów Książki ogłoszono listę 20 książek nominowanych do

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7

5


Wydarzenia Nominacje w kategorii „esej”: Andrzej Kotliński „Tańce polskie. Suita historycznoliteracka” (Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego),  Stanisław Łubieński „Dwanaście srok za ogon” (Czarne),  Łukasz Musiał „O bólu. Pięć rozważań w poszukiwaniu autora” (Wydawnictwo Naukowe UAM), Monika Muskała „Między Placem bohate rów a Rechnitz” (Ha!art),  Krzysztof Siwczyk „Koło miejsca/Elementarz” (Muzeum w Gliwicach). Nominacje w kategorii „poezja”: Anna Adamowicz „Wątpia” (Kwadratura),   Cezary Domarus „cargo, fracht” (Instytut Mikołowski),  Dawid Mateusz „Stacja wieży ciśnień” (Biuro Literackie), Michał Sobol „Schrony” (Nisza),   Dariusz Suska „Ściszone nagle życie” (Znak). Nominacje w kategorii „proza”:  Anna Cieplak „Ma być czysto” (Krytyka Polityczna), Salcia Hałas „Pieczeń dla Amfy” (Muza),   Joanna Lech „Sztuczki” (Nisza),  Krzysztof Środa „Las nie uprzedza” (Czarne),  Szczepan Twardoch „Król” (WL). Nominacje w kategorii „przekład na język polski”:  Jacek St. Buras „Atlas lękliwego mężczyzny” Ch. Ransmayra (Biuro Literackie),  Ryszard Engelking „Szkoła uczuć” G. Flauberta (Sic!), Hanna Igalson-Tygielska „Niedziela życia”  (Biuro Literackie),  Ewa Zaleska „Oszust” J. Cercasa (Noir sur Blanc). Ufundowane przez miasto Gdynia nagrody (po 50 tys. zł w każdej kategorii) zostaną przyznane 2 września. (pw) 

Ikar dla Hanny Krall

P

odczas uroczystości otwarcia Warszawskich Targów Książki wręczono również Honorową Nagrodę Warszawskich Targów IKAR, której tegoroczną laureatką została Hanna Krall, wyróżniona przez jury za „umiejętność odkrywania tajemnic ludzkiego losu”. Jak jej poprzednicy, w roli laureata tego wyróżnienia, to właśnie autorka „Zdążyć przed panem Bogiem” wygłosiła tradycyjną formułę: „Warszawskie Targi Książki uważam za otwarte”. (pw)

Indyjski triumf

R

ana Dasgupta, brytyjski pisarz i eseista został laureatem 8. edycji Nagrody Literackiej im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki – za książkę „Delhi. Stolica ze złota i snu” w tłumaczeniu Barbary Kopeć-Umiastowskiej (Czarne). – Dziękuję za przyznanie nagrody o dalekim kraju, dziękuję też wydawnictwu Czarne za opiekę, jaką mnie otoczyło – po6

Zgłoszenia do 31 lipca

10. EdyCJA KonKuRSu PIK-oWy LAuR

W

ystartowała 10. edycja konkursu PIK-owy Laur. Nagrodą niezmiennie od 12 już lat Polska Izba Książki wyróżnia dziennikarzy, którzy prezentują literaturę, czytelnictwo oraz wiedzę o książce i czytaniu w sposób rzetelny, ciekawy i innowacyjny, dbając, by tematy dotyczące życia literackiego były obecne w mediach. Rozpatrywane są publikacje z prasy, programy radiowe, telewizyjne, portale internetowe oraz akcje społeczne, które w nietuzinkowy sposób wpływają na wzrost zainteresowania dobrem kultury, jakim są książki. Nagroda przyznawana jest w trzech kategoriach: „Najciekawsza prezentacja książki i czytania w mediach drukowanych”, „Najciekawsza prezentacja książki i czytania w mediach audiowizualnych” i „Najciekawsza prezentacja książki i promocja czytania w internecie”. W ramach konkursu przewidziana jest ponadto Nagroda Specjalna, jako wyróżnienie za szczególną działalność na rzecz promocji czytelnictwa. Zgłoszenia konkursowe oceni Jury składające się z osobistości i ekspertów świata kultury i nauki, którzy spośród nominowanych wybierają po jednym laureacie w każdej kategorii. Zgłoszenia konkursowe przyjmowane są do 31 lipca 2017 roku. Należy je przysyłać na adres e-mail: biuro@pik.org.pl lub pocztą tradycyjną na adres: Polska Izba Książki, ul. Oleandrów 8, 00-629 Warszawa, z dopiskiem „PIK-owy Laur”. W zgłoszeniu powinny znaleźć się następujące informacje: imię i nazwisko osoby zgłaszanej do nagrody lub nazwa programu, uzasadnienie dla zgłoszenia kandydatury, wskazanie osiągnięć, szczególnych wartości danej działalności, względnie programu oraz dane osoby zgłaszającej: imię i nazwisko, adres, firma. Ogłoszenie wyników konkursu odbędzie się 27 października podczas Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Więcej informacji: www.pik.org.pl Patronat medialny nad konkursem sprawuje „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”. wiedział zwycięzca konkursu, odbierając nagrodę. Doceniam również pracę tłumaczy – dodał. Do finału nagrody były jeszcze nominowane cztery reportaże: Martina Caparrósa „Głód”, w tłumaczeniu Marty Szafrańskiej-Brandt (Wydawnictwo Literackie), Eda Vulliamy’ego „Wojna umarła, niech żyje wojna. Bośniackie rozrachunki”, w tłumaczeniu Janusza Ochaba (Czarne), Cezarego Łazarewicza „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka” (Czarne), oraz Anety Prymaka-Oniszk „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”. Jury, któremu przewodniczyła Olga Stanisławska, przyznało trzy równorzędne wyróżnienia dla tłumaczy. Otrzymali je Barbara Kopeć-Umiastowska, Marta Szafrańska-Brandt i Janusz Ochab. Przyznano również wyróżnienie za przekład Joanny Malawskiej książki „Legenda żeglujących gór” włoskiego dziennikarza i pisarza Paola Rumiza (Czarne). (FRan)

twa” czy „Najlepsza dentystka w Londynie”, a także opublikowanej w 2010 roku powieści „Kawa u Doroty”, został laureatem pierwszej edycji Nagrody Literackiej im. Marka Nowakowskiego. Wręczenie ufundowanej przez International Paper nagrody o wartości 100 tys. zł odbyło się w Pałacu Rzeczypospolitej. Pod koniec maja rozstrzygnięto wyniki konkursu „Dobre Strony 2017”. Nagroda, ufundowana przez Prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, została przyznana w tym roku w dwóch osobnych kategoriach: „książka dla dzieci” oraz „książka dla

nagrody

W

ojciech Chmielewski, urodzony w 1969 roku prozaik, autor m.in. tomów opowiadań: „Biały bokser”, „Brzym a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Wydarzenia młodzieży” i trafiła do Wydawnictwa Format z Wrocławia oraz Wydawnictwa Tako z Torunia. Laureaci otrzymali po 20 tys. zł. W kategorii „książka dla dzieci” uhonorowano serię „Książki Jutra”. Podczas Wieczoru Wystawców towarzyszącego Warszawskim Targom Książki Rafał Skąpski, prezes Fundacji Kultury Polskiej, wręczył nagrodę honorową tej Fundacji „za promocję polskiej książki w świecie” dla Niemieckiego Instytutu Kultury Polskiej w Darmstadt (Deutsches Polen Institut). Wręczono także medale honorowe Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, które otrzymały niemieckie pisarki: Herta Müller, laureatka Nagrody Nobla, oraz Charlotte Link. Medale PTWK wręczono również Annie Król i Paulinie Wilk, organizatorkom Big Book Festival, kultowego święta książki w Warszawie, jak też Jackowi Orylowi, współtwórcy sukcesu Warszawskich Targów Książki. W towarzyszącym XI Targom Książki Akademickiej i Naukowej Academia konkursie o Nagrodę Academia dla najlepszych książek akademickich i naukowych jury przyznało nagrodę Wydawnictwu Lekarskiemu PZWL za pracę „Medycyna rodzinna” autorstwa J. Bożydara Latkowskiego, Witolda Lukasa i Macieja Godeckiego-Ćwirko. Nagrodę rektora Uniwersytetu Warszawskiego dla najlepszej publikacji akademickiej w dziedzinie na-

m a g a z y n

l i t e r a c k i

ski (1788-1874). Biografia” oraz Wydawnictwo im. Stanisława Podobińskiego Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie za pracę Danuty Gibas-Krzak „Bośnia i Hercegowina: determinanty dziejów. Pomiędzy Serbami, Chorwatami a supremacją muzułmanów”.

uk społecznych i humanistycznych otrzymało Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika oraz Fundacja na rzecz Nauki Polskiej za publikację „Europejczycy i Afrykanie. Wzajemne odkrycia i pierwsze kontakty” autorstwa Michała Tymowskiego, natomiast Nagrodę Rektora Politechniki Warszawskiej dla najlepszej publikacji akademickiej w dziedzinie nauk technicznych i ścisłych przyznano Wydawnictwu Uniwersytetu Warszawskiego za publikację „Grafen. Otrzymywanie, charakterystyka zastosowania” autorstwa Andrzeja Huczko, Agnieszki Dąbrowskiej i Magdaleny Kurcz. Tegorocznym laureatem Nagrody im. prof. Jerzego Skowronka, honorującej wybitne prace naukowe z obszaru historii XIX wieku, archiwistyka, biografie, historia krajów bałkańskich, varsaviana oraz historia dyplomacji, zostało Wydawnictwo Naukowe UAM za pracę Michała Mencfela „Atanazy Raczyń-

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7

W maju po raz kolejny przyznano Nagrody w konkursie Economicus organizowanym przez redakcję „Dziennika Gazety Prawnej”. Nagrody przyznano w trzech kategoriach: „Najlepsza książka poruszająca szeroko rozumianą tematykę ekonomiczną” za pracę Stefana Kawalca i Ernesta Pytlarczyka „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty?” (Poltex), „Poradnik biznesowy” za „Rynek sztuki w Polsce. Poradnik dla kolekcjonerów i inwestorów” autorstwa Moniki Bryl (PWN SA) oraz „Książka ekonomiczno-biznesowa przetłumaczona z języka obcego” za Mariany Mazzucato „Przedsiębiorcze państwo. Obalić mit o relacji sektora publicznego i prywatnego” (Heterodox). Podczas Warszawskich Targów Książki wręczono Medale PTWK, które otrzymali: Janina Krysiak – prezes zarządu wydawnictwa Arkady, Antonina Kuchlewska – prezes zarządu Białostockich Zakładów Graficznych, prof. Maciej Buszewicz – artysta książki, Aleksandra i Daniel Mizielińscy – autorzy bestsellerowych książek graficznych dla dzieci, Paweł Waszczyk – redaktor naczelny „Biblioteki Analiz”. (pd)

7


Wydarzenia

8. Warszawskie Targi Książki za nami 5 tys. osób odwiedziło Warszawskie Targi Książki, które od 18 do 21 maja odbywały się na Stadionie PGE Narodowym. Uczestniczyło w nich blisko 800 wystawców z 32 krajów: Argentyny, Australii, Belgii, Białorusi, Chile, Chin, Chorwacji, Czech, Danii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Indii, Japonii, Korei, Kostaryki, Litwy, Macedonii, Niemiec, Peru, Polski, Portoryko, Rosji, Rumunii, Szwajcarii, Szwecji, Turcji, Ukrainy, USA, Węgier, Wielkiej Brytanii i Włoch. Gościem honorowym warszawskiej imprezy byli wydawcy niemieccy. Swoją ofertę prezentowało 66 edytorów i instytucji z Niemiec, targi odwiedziło 12 niemieckich pisarzy m.in. noblistka Herta Müller i Charlotte Link. Uroczystego otwarcia niemieckiego stoiska dokonali prezydent Republiki Federalnej Niemiec Frank-Walter Steinmeier oraz prezydent RP Andrzej Duda. „Bardzo cieszę się, że mogę być z państwem na tych wielkich targach książki – mówił, zwracając się do zebranych gości publiczności czytelniczej Warszawskich Targów Książki, Prezydent Frank-Walter Steinmeier. Jak stwierdził: – Dzięki literaturze poznajemy się, bowiem ona otwiera między nami dialog”. Wśród ponad 1000 autorów, tłumaczy, ilustratorów i innych przedstawicieli świata kultu-

fot. archiwum

7

ry, którzy zjechali na targi byli m.in.: Hanna Krall, Adam Zagajewski, Wioletta Grzegorzewska, Katarzyna Bonda, Graham Masterton, Marcin Szczygielski, Remigiusz Mróz, Elżbieta Cherezińska. Łączenie w ramach targów odbyło się 1500 wydarzeń: spotkań z autorami, debat, konferencji, warsztatów, lekcji literatury i historii, zajęć dla dzieci, konkursów i wystaw. Podczas Targów ogłoszone zostały nominacje do wielu nagród literackich m.in. do Nagrody Literackiej Gdynia, Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Literackiej dla Autorki Gryfia i Nagro-

dy Literackiej im. Janusza A. Zajdla. Wręczono nagrody Targów Książki Akademickiej i Naukowej Academia oraz w Konkursie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek zatytułowanym „Najpiękniejsze Książki Roku 2016”. Nasz „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” ogłosił laureatów Nagrody Magellana dla najlepszych publikacji turystycznych (więcej na ten temat w numerze 5/2017). Jak informują organizatorzy, 8. Warszawskie Targi Książki odwiedziło 1513 bibliotekarzy i księgarzy. Z oferty edukacyjnej przygotowanej wspólnie z partnerami skorzystało bezpłatnie ponad 300 przedszkoli i szkół. Oznacza to, że w ciągu dwóch dni (czwartek i piątek) imprezę w grupach zorganizowanych odwiedziło 9 tys. przedszkolaków, uczniów szkół podstawowych i gimnazjalistów wraz z opiekunami. Kolejne, 9. Warszawskie Targi Książki odbędą się w dniach 17-20 maja. Tymczasem jeszcze w tym roku odbędą się trzy książkowe wydarzenia, organizowane przez spółkę Targi Książki: plener literacki „Odkryj książkę na nowo” w Szczecinie (30 czerwca-2 lipca), Nadmorski Plener Czytelniczy w Gdyni (28-30 lipca) i Śląskie Targi Książki w Katowicach (10-12 listopada). ewa TendeRenda-ożóg

O tożsamości z noblistką ezsprzecznie jednym z ważniejszych wydarzeń 8. Warszawskich Targów Książki było spotkanie z Hertą Müller, niemiecko-rumuńską noblistką. Pisarka i poetka na żaden europejski język nie była tłumaczona tak często jak na polski. Do jej najważniejszych dzieł należą: „Sercątko” (Czarne), „Dziś wolałabym siebie nie spotkać” (Czarne) czy „Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie” (Czarne). To poetycka, powiązana z losami niemieckiej mniejszości w Rumunii i silnie sformalizowana proza, za którą Müller otrzymała Literacką Nagrodę Nobla w 2009 roku. Müller zaczęła opowieść o dochodzeniu do literatury od wspomnień o swojej młodości: – Stalinizm nie odszedł wraz ze Stalinem. Jako dziecko nie można było mówić niektórych rzeczy w miejscach publicznych. Mój dziadek przed wojną handlował materiałami kolonialnymi. Później musiał ukrywać swoje złoto, a część pieniędzy mu zabrano. W dzieciństwie często mówiliśmy o poszukiwaniu tego złota. Potem się upolityczniłam, co wiązało się z tym, że po wyjeździe z wioski zaczęłam 8

fot. Murator Expo

B

czytać. Choćby o Wehrmachcie i SS. Przeczytałam książkę o manipulacji językiem. Ta książka otworzyła mi oczy. Kult Ceaușescu był porównywalny do kultu Stalina. Dlatego zazdrościłam innym krajom Europy Wschodniej. Zorganizowana opozycja, dostęp do zachodu za pomocą telewizji, tego typu rzeczy nie było w Rumunii. Prowadzący spotkanie Adam Krzemiński zapytał o podobieństwa życiorysów między ojcem Herty Müller a ojcem innego noblisty, Güntera Grassa: – Nie można tego porównywać. Każda osoba miała własne sposoby do przepracowania swojego udziału. Mój ojciec był wcześniej rolnikiem, więc nie miał intelektualnych możliwości przerobienia tej traumy. Mniejszość niemiecka była oskarżana w Rumunii o nazizm i coraz mocniej izolowana. Nie bez przyczyn – gdy mój ojciec się upijał, to śpiewał nazistowskie piosenki. Szukałam odpowiedzi m a g a z y n

l i t e r a c k i

w literaturze, ale ona nie mogła być wymówką. A ja też nie chciałam brać winy ojca na siebie. Dużą część spotkania zajęła dyskusja na temat wielokulturowości i współczesnych dążeniach do czystości etnicznych: – Po przyjeździe do Berlina nigdy nie zastanawiałam się nad problemami wielokulturowości. Co więcej, cieszyła mnie ona. Uważałam, że nic dziwnego, że ludzie uciekają do demokratycznych państw. Było to dla mnie tożsame z wolnością. Staliniści mieli poglądy prawicowe, mimo że twierdzili inaczej. Cała Europa Wschodnia była ksenofobiczna i teraz to do nas wraca. Znowu powstają dyktatury lub ich wersje poślednie. To mnie przeraża. Reakcje na Nobla w ojczyźnie pisarki były różnorodne: – Poproszono mnie o oddanie połowy nagrody pieniężnej. Jest pewien agent, który do dzisiaj twierdzi, że to on zakładał mi podsłuchy, więc należy mu się część mojej Nagrody Nobla. Nie mam odwagi pisać w języku rumuńskim, choć potrafię nim mówić, ale zawsze powtarzam, że Rumunia żyje w mojej twórczości. Niektórzy Rumuni twierdzą, że jestem ich pisarką, inni mówią że już Rumunką nie jestem. Pojednanie jest rzeczą trudną. To mnie rozdziera, chcę wybaczyć, ale mam również żal do moich przyjaciół. Każda sytuacja była inna. Niektórzy szpicle donosili codziennie, inni pisali mniej niż jeden raport rocznie i starali się nikogo nie skrzywdzić – podsumowała dyskusję Müller. Tomasz gaRdziński k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7



Wydarzenia Międzynarodowy Festiwal Kryminału: Mariusz Czubaj i jego powieść „R.I.P.” z Nagrodą Wielkiego Kalibru za najlepszą powieść 2016 roku

Wszyscy zabijają w dresach

Czubaj kradnie… kryminalne show –  Na tle Baniewicza jestem więc sofciarzem zbrodni, przecież w mojej powieści uśmierciłem w Starych Kiejkutach zaledwie dziesięć osób. Jestem fanem westernu i serialu Fargo, a „R.I.P.” to takie skrzyżowanie klasycznego kryminału z westernem, trochę współczesne „Prawo i pięść”, więc stosuję zasadę „I nikt nie wyjdzie stąd żywy” – Mariusz Czubaj ewidentnie kradł show podczas corocznego „przesłuchania” autorów najlepszych powieści przez czytelników i jurorów. Nie chciał nawet powiedzieć, z którym z bohaterów cyklu swoich powieści – Rudolfem Heinzem czy Marcinem Hłaską – poszedłby chętniej na piwo. Zamiast literackich towarzyszy wybrał przyjaciela, Ryszarda Ćwirleja, autora peerelowskich, milicyjnych kryminałów, w tym ostatniego, nominowanego do nagrody „Śliskiego interesu”. No i spełniło się już następnego dnia podczas gali MFK. Książka Mariusza Czubaja została najlepszą powieścią kryminalną roku, a Ryszard Ćwirlej otrzymał Nagrodę Czytelników Wielkiego Kalibru. Zarówno dla Czubaja, jak i dla Wrocławia była to symboliczna klamra, jego debiutancka powieść „21:37” otrzymała główną nagrodę w 2009 roku, kiedy „skradziony” Krakowowi (czyli przeniesiony stamtąd) skromniutki festiwalik po raz pierwszy zagościł w stolicy Dolnego Śląska. Wrocław miał nosa, w ostatnich latach w Polsce mamy boom na rodzime kryminały. Jak odnotowano w 2015 roku ukazało się ich 260, a rok później 189. Najlepsi poza niestety wciąż nieobecnym na wrocławfot. Max Pflegel

10

skiej imprezie Markiem Krajewskim, co roku spotykają się na wrocławskim festiwalu. Co prawda jest trochę biadolenia, że nie zawsze ilość przechodzi w jakość, ale rokrocznie pojawiają się młode talenty (w tym roku Bartosz Szczygielski, wyróżniony za debiutancką „Aortę” Nagrodą Specjalną im. Janiny Paradowskiej, wieloletniej przewodniczącej jury).

Scenarzysta Wallandera i krymi wprost z Czech

W

rocławska impreza od kilku lat zaprasza i prezentuje także mistrzów gatunku z całego świata. W tym roku z czytelnikami spotkali się brytyjska pisarka Alex Marwood (autorka m.in. thrillera „Dziewczyny, które zabiły Chloe”), szwedzki scenarzysta (m.in. seriali o Wallanderze) i powieściopisarz Stefan Ahnhem (wywiad na stronie 11) oraz Czeszka Iva Procházková. Uznana autorka literatury dla dzieci pisze także świetne współczesne kryminały, których bohaterem jest podinspektor Marian Holina, świetny detektyw, ale także znawca „rohalików”. W Polsce, w serii „Czeskie Krymi”, wydaje je wrocławskie wydawnictwo Afera. – Pasjonuję się astrologią, co widać w moich powieściach i przyznaję – zanim zacznę pisać, wszystkim moim bohaterom stawiam horoskopy – ujawniła Procházková, zachwycona atmosferą wrocławskiej imprezy. Niekończącą się miłość polskich czytelników do kryminałów widać było na wszystkich zróżnicowanych wydarzeniach festiwalowych (rekonstrukcja zbrodni z udziałem prawdziwych prokuratorów i medyków sądowych, spotkania z Olgą Tokarczuk, Jakubem Żulczykiem, wykład Zbigniewa Mikołejki, śniadanie literackie z Wojciechem Chmielarzem i Katarzyną Puzyńską). Miłośnicy zbrodni szczelnie zapełniają z roku na rok większe sale. I dobrze się bawią, jak w przypadku spotkania z dotychczasowymi laureatami Nagród Wielkiego Kalibru: Marcinem Wrońskim, Jakubem Szamałkiem, Katarzyną Bondą i Remigiuszem Mrozem.

Szlafrok Wrońskiego, ulica Ćwirleja –  Remku, przyznaj się, ile stron dzisiaj napisałeś – zwracała się Katarzyna Bonda do autora 22 kryminałów (napisanych w trzy lata). –  Rano wskoczyłem w dres i napisałem trzy trony – odparł Mróz, który obiecał kolegom po piórze, że napisze też książkę o zarządzaniu czasem autora kryminałów, ponieważ nikt nie potrafi zrozumieć, w jaki sposób pisząc tyle książek, ma jeszcze czas, by czytać konkurencję i udzielać się w mediach społecznościowych. m a g a z y n

l i t e r a c k i

fot. Max Pflegel

–  Jedna, dwie, trzy ofiary morderstw, to stanowczo zbyt mało. Przecież jak już czytelnik kupuje książkę za 40 złotych, to nie można go zawieść. Powinno być przynajmniej czterdziestu zabitych, a najlepiej żeby do tego była jakaś wojna w tle – wyliczał Artur Baniewicz, autor powieści sensacyjnych, w których trup sieje się najgęściej i jeden z nominowanych do Nagrody Wielkiego Kalibru podczas 14. Międzynarodowego Festiwalu Kryminałów we Wrocławiu. W przeddzień werdyktu tak żartobliwie odpowiadał na „zarzut” przewodniczącego jury, profesora Zbigniewa Mikołejki, że polscy autorzy chyba wzorują się na „Balladynie” Słowackiego, masowo uśmiercając postaci w swoich powieściach.

Na zdjęciu od lewej: Wojciech Chmielarz, Mariusz Czubaj i Ryszard Ćwirlej

–  Wszyscy piszemy w dresach, z tym, że ja pół roku leżę w łóżku i wymyślam kolejną książkę, a Remek wpędza mnie w kompleksy, bo w tym czasie już napisze trzy kolejne – żaliła się Katarzyna Bonda, a Marcin Wroński protestował, że on nie pisze w dresie, lecz w szlafroku i przez Jakuba Szamałka próbował sobie załatwić pracę jako scenarzysta gier komputerowych. –  A ja przymierzam się do powieści współczesnej, bo w poprzednich musiałem się bardzo pilnować, gdyż nie mogłem napisać „odwrócił kota ogonem” albo „był na miejscu zbrodni po 15 minutach”, bo przecież starożytni Grecy nie udomowili jeszcze kotów, a tym bardziej nie mieli zegarków – ujawniał sekrety warsztatu Jakub Szamałek, autor powieści, których część akcji dzieje się przed tysiącami lat. Wszyscy autorzy kryminałów byli tym razem obecni we Wrocławiu podwójnie, także jako bohaterowie… książki. W trakcie MFK premierę miał bowiem „Słownik autorów literatury kryminalnej” wydawnictwa EMG. Na stronach 22-23 sąsiadują ze sobą biogramy Mariusza Czubaja i Ryszarda Ćwirleja. Jest też informacja o pakcie, który zawarli ze sobą we Wrocławiu. Ten, który… umrze później, będzie się starał o nadanie jakiejś ulicy imienia kolegi po piórze. Nie ujawnili, czy będą prowadzić literackie śledztwo w sprawach swojej śmierci i wiecznej chwały autorów powieści kryminalnych. Jacek Antczak

Nagrody Wielkiego Kalibru z lat 2004-2017 2004 – Marek Krajewski, „Koniec świata w Breslau” (Znak) 2005 – Paweł Jaszczuk, „Foresta Umbra” (Rebis) 2006 – Marek Harny, „Pismak” (Prószyński Media) 2007 – Marcin Świetlicki, „Dwanaście” (EMG) 2008 – Zygmunt Miłoszewski, „Uwikłanie” (W.A.B.) 2009 – Mariusz Czubaj, „21:37” (Albatros) 2010 – Joanna Jodełka, „Polichromia” (Świat Książki) 2011 – Gaja Grzegorzewska, „Topielica” (Wydawnictwo Literackie) 2012 – Zygmunt Miłoszewski, „Ziarno prawdy” (W.A.B.) 2013 – Marta Guzowska, „Ofiara Polikseny” (W.A.B.) 2014 – Marcin Wroński, „Pogrom w przyszły wtorek” (W.A.B.) 2015 – Wojciech Chmielarz, „Przejęcie” (Czarne) 2016 – Jakub Szamałek, „Czytanie z kości” (Muza) 2017 – Mariusz Czubaj, „R.I.P” (Albatros)

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Wydarzenia Ze Stefanem Ahnhemem, szwedzkim autorem kryminałów i scenarzystą (m.in. „Wallandera”) rozmawia Jacek Antczak

Obiecałem, że nie zabiję Einsteina –  A jak to sie stało, że scenarzysta wybrał… literaturę i sam zaczął pisać powieści? –  Adoptując prozę kryminalną do potrzeb serialu i tworząc scenariusz, wchodzi się w pisarskie detale i zaczyna analizować strukturę i poszczególne sekwencje książki. I w ten sposób… odkrywa się błędy narracyjne, których można by przecież uniknąć – postanowiłem spróbować. Poza tym przy scenariuszach pracuje się grupowo. Wiele osób ma coś do powiedzenia: reżyser, producent, aktorzy, wszyscy biorą udział w tworzeniu filmu. A ja w pewnym momencie chciałem przestać negocjować i decydować sam o moim bohaterze, miejscu akcji i przebiegu zdarzeń. –  No tak, ale w Szwecji nie brakuje twórców kryminałów, można by zaryzykować twierdzenie, że wszyscy je piszecie. Jak trafić w gust tak rozpieszczonego czytelnika, ba, jak sprawić, żeby pana książki zaczęto czytać na całym świecie? –  Rzeczywiście w Szwecji każdego dnia ukazuje się kryminał, czyli mamy 365 powieści rocznie. Kiedy napisałem „Ofiarę bez twarzy” nie miałem nawet wydawcy. W Szwecji jest tak wielu dobrych pisarzy, że bardzo trudno się przebić i zadebiutować. Ale jak się uda postawić pierwszy krok, drzwi się uchylają i można trafić do szerszego grona odbiorców. Mnie się udało, jestem obecny w 25 krajach od Japonii po Stany Zjednoczone, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że coraz częściej zdarza się tak jak teraz, że przyjeżdżam do Polski i udzielam wywiadu. –  Praca nad scenariuszami pomaga teraz w pracy nad powieściami? –  Bardzo, szczególnie jeśli chodzi o konstrukcje powieści i tempo akcji. W scenariuszach musimy wykreślać wiele sekwencji z fabuły powieści. Scenariusze kryminałów muszą być bardzo ekonomiczne – cały czas musi się coś dziać. Jeśli tak nie jest, widz po prostu przełączy kanał. Stąd też rozdziały w moich powieściach są bardzo krótkie, a dzieje się w nich bardzo dużo.

cławiu opowiadałem o samej konstrukcji powieści, w jaki sposób przekuwać pomysły na fabułę. Każda historia kryminalna ma początek, środek i koniec. Czasami możemy zacząć od końca, ale zawsze będziemy mieli kłopot z perzejściem między kolejnymi częściami tej historii – to można wyćwiczyć. Pamiętajcie też, że warto poznać swojego czytelnika, żeby wiedzieć, jakie pytania mu zadać, i to w taki sposób, by nie znał odpowiedzi. I nie zapominajcie o konflikcie. W powieści kryminalnej konfliktu nigdy nie jest za dużo. –  Skandynawskie kryminały słyną z mrocznej atmosfery, u pana to się bardzo czuje, ale czy można pisać jeszcze mocniej, jeszcze mroczniej? –  Ta ciemna opowieść skandynawska, powieść noir, wynika z tego, że to są jednak mroczne kraje. To prawda, że w lecie dni są długie, dość długo jest jasno, ale pozostała część roku to krótkie ciemne dni. Tylko z zewnątrz Szwecja wydaje się sympatycznym, uporządkowanym krajem, w którym wzajemnie sobie pomagamy, ale ta cała mroczność tkwi w tym, co dzieje się pod tą złudną powierzchownością. A chodzi o ciemniejszą stronę mojego kraju. Autorzy kryminałów często potrafią dotrzeć w głąb, pod tą przyjemną, czystą rzeczywistość, wprost do tego, co gnije pod spodem. –  Czy w kryminałach, nie tylko skandynawskich, wszyscy policjanci, detektywi, główni bohaterowie muszą być pijakami? Wyłamał się pan, wprawdzie szefowa Fabiana Riska też ma problem alkoholowy, ale on sam jest jednak zupełnie inny niż znani nam detektywi. –  Wallander był pijakiem, to fakt, szefowa Riska też ma ten kłopot i w najnowszej powieści ponosi konsekwencje. Od początku chciałem, by mój bohater, Fabian Risk, był inny, żeby był zwyczajnym człowiekiem. Zatem nie korzysta z usług prostytutek, nie używa narkotyków, nie pije. Jest zwykłym obywatelem Szwecji, zwykłym Skandynawem, który jednak natyka się i rozwiązuje niezwykle sprawy dotyczące morderstw.

–  Na wrocławskim festiwalu kryminału miał pan wykład pt. „Jak rozwinąć swój pomysł w intrygującą i trzymającą w napięciu opowieść”. Jak? –  Cha, cha, przepraszam, ale nie ma prostych rozwiązań, to nie jest takie łatwe. We Wro-

–  Fabian Risk ma normalne życie rodzinne, ale w najnowszej książce „Osiemnaście stopni poniżej zera” jest scena, w której rozkłada obrazy żony w galerii. I jednocześnie tęskni za… jakimś morderstwem, zagadką kryminalną… –  Jeśli człowiek pracuje jako śledczy, jako dochodzeniowiec, to oczywiście nie chce żeby zabijano ludzi. Ale w pewnym momencie przy braku ciekawych spraw zaczyna się nudzić. Ale przecież od wydarzeń opisanych w „Dziewią-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

6 / 2 0 1 7

fot. Max Pflegel

–  Czy w tym miejscu, w którym rozmawiamy, dobrze by się zabijało? –  Widzę tu monitoring, aż cztery kamery. Jeśli morderca chciałby uniknąć odpowiedzialności i zniknąć, to wybrałby inne miejsce.

tym grobie” do czasu, w którym dzieje się akcja „Osiemnastu stopni…” upłynęły dwa lata. W pewnym momencie cała ekipa Riska się nudzi i czeka, żeby się coś zdarzyło. I zdarza się coś, co jest nie tyle zabójstwem, co niezwykłą kryminalną zagadką. Nikt o tym głośno nie mówi, ale wewnętrznie wszyscy się cieszą. To tak jak ze strażakami, którzy od czasu do czasu chcieliby ugasić jakiś pożar… –  …a nie tylko ściągać kota z drzewa. Która z trzech książek była najbardziej wymagająca? Czy kryminały pisze się coraz trudniej, czy odwrotnie – coraz prościej konstruować kolejne historie? –  Druga książka, „Dziewiąty grób”, przyszła najtrudniej. Pisałem ją po ogromnym sukcesie „Ofiary bez twarzy”. Gdy pisałem, właśnie ukazywały się recenzje pierwszej. Nigdy nie zapomnę recenzji holenderskiego krytyka, który stwierdził: „To najlepszy kryminał jaki czytałem, jak on stworzy coś jeszcze lepszego?”. Pisałem więc i zastanawiałem się, jak dam radę sprostać takim opiniom. Chętniej bym poczytał złe recenzje, gdyż te entuzjastyczne stawiały mnie pod presją. Na końcu byłem z niej jednak zadowolony. –  Korzysta pan z mediów społecznościowych, by kontaktować się z czytelnikami? –  Tak, gdyż mogę tam na przykład odpowiadać na pytania, a nawet sam je zadawać albo prosić o jakąś sugestię. Na przykład – jakiej muzyki by w jakiejś scenie „posłuchali” albo zapytać, jakiego psa ma mieć żona jednego z bohaterów. Dostałem wtedy setki propozycji ze zdjęciami, wybrałem Einsteina od holenderskiego czytelnika. Ale musiałem obiecać, że pies przeżyje. Inny czytelnik ma swój samochód w drugiej książce, ale tu nic nie obiecywałem i niestety jego samochód u mnie zatonął. współpraca Łukasz Śmigiel 11


bestsellery Książki czerwca

Sylwester w dowolnym terminie Paula Hawkins na marginesie książki „Zapisane w wodzie” odnotowuje: „Jest coś nieodpartego w historiach, które sobie opowiadamy, w tym – jak świadomie lub nieświadomie można ukryć głosy i prawdy, zmyć wspomnienia i pogrążyć je w niepamięci”.

1

Bohaterka powieści Magdaleny Witkiewicz „Czereśnie zawsze muszą być dwie” otrzymuje w spadku willę, która okazuje się domem z duszą… Ale to już było… i powróci, powróci jeszcze nie raz.

Jay Asher w książce „Trzynaście powodów” opowiada o tym, dlaczego zabiła się Hannah Baker. Zdecydowanie źle dzieje się we współczesnej szkole, nie tylko polskiej.

Nela Mała Reporterka zadebiutowała w wieku ośmiu lat – „Dziesięcioma niesamowitymi przygodami Neli”. Teraz ma lat jedenaście i wydała właśnie „Nelę i skarby Karaibów”, swoją siódmą książkę. Być może napisze więcej niż Józef Ignacy Kraszewski. Rokuje więcej niż dobrze.

B.A. Paris „Za zamknięt ymi drzwiami”: on przystojny i bogaty, ona czarująca i elegancka. W rzeczywistości on obrzydliwy, ona nieszczęśliwa. Jak w życiu, Drogie Robaczki, jak w życiu.

6

7

„Pisanie to pasja, nie obowiązek” – powiada Katarzyna Michalak, autorka „Czerwieni jarzębin”. „Umarłaby cała radość z wykonywania tej pracy, gdyby stała się ona obowiązkiem. Ja piszę, kiedy mnie najdzie natchnienie i ochota: w domu, na lotnisku i w centrum handlowym. Totalnie improwizuję i pozwalam sobie oraz moim bohaterom iść na całość. Nie wiem, co się wydarzy na następnej stronie, czy bohaterowie nie wywiną mi jakiegoś numeru, co więc mam powiedzieć o trzech tomach? A trylogie po prostu lubię. Nie za długie, nie za krótkie, takie w sam raz na opowiedzenie historii trzech przyjaciółek”. I trzech braci – dodajmy. Obecnie jesteśmy po dwóch częściach „leśnego” tryptyku. Zatem czeka nas jeszcze jeden, a potem kolejne trylogie. I pomyśleć, że przez długie lata to ostatnie słowo kojarzyło się wyłącznie z Henrykiem Sienkiewiczem.

2

W „Nowej Jadłomanii” Marty Dymek w roli głównej występują – czytamy – „polskie sezonowe warzywa w zupełnie nowej odsłonie – w przepisach z kuchni całego świata. Bulwa selera po chińsku? Węgierski gulasz z papryk i boczniaków? Turecka zupa soczewicowa? Mizeria po koreańsku? To tylko kilka dań na zebranie sił przed wielką, roślinną podróżą!”.

3

Charlotte Link w „Oszukanej” przekonuje, że tak naprawdę nie wiemy nic o swoich najbliższych. Nawet można rzec, że o nich właśnie wiemy najmniej.

4

Mróz „Deniwelację” za5 Remigiusz czyna całkiem logicznie: „Rzekomo nie ma zbrodni doskonałej. Bzdura. Wszak gdyby do niej doszło, nikt nigdy by się o niej nie dowiedział”. Później jednak przeczy tym słowom, co jest nieco zniechęcające. 12

11

12

William Paul Young w „Chacie” tak charakteryzuje swojego bohatera: „W świecie gaduł Mack woli myśleć i działać. Niewiele mówi, jeśli ktoś wprost nie zada mu pytania, a ci, którzy go znają, nauczyli się tego nie robić. Gdy już się odzywa, człowiekowi przychodzi do głowy, że ma przed sobą kosmitę, który zupełnie inaczej postrzega krajobraz ludzkich idei i doświadczeń. Rzecz w tym, że Mack zwykle doszukuje się innego sensu w świecie, w którym większość słyszy to, do czego jest przyzwyczajona, czyli zwykle niewiele. Znajomi na ogół go lubią, pod warunkiem, że Mack nie dzieli się z nimi swoimi przemyśleniami. A kiedy już zabiera głos, nie przestają go lubić, tylko tracą nieco zadowolenia z siebie”. Bez dwóch zdań, fantastyczny facet!

13

Kto powiedział, że wrażliwość, dobroć, miłość i inne, tak zwane, uczucia wyższe są zarezerwowane dla gatunku ludzkiego? Peter Wohlleben w „Duchowym życiu zwierząt” pokazuje, że jest zupełnie inaczej. I sądzę, że wielu z nas podejrzewało to od dawna. [Patrz również poz. 10 i 26]

8

Jo Nesbø w „Pragnieniu” pokazuje horyzonty współczesnej beletrystyki w całej jej okazałości: „W pole wyszukiwarki wstukał Pornhub i french. Przeszukiwał zdjęcia, aż znalazł kobietę, która miała przynajmniej taki sam kolor włosów i fryzurę jak Elise. W mieszkaniu były cienkie ściany, więc podłączył słuchawki i dopiero wtedy dwa razy kliknął w zdjęcie. Rozpiął spodnie i spuścił je do połowy ud. Kobieta na tyle mało przypominała Elise, że wolał zamknąć oczy, koncentrując się na jej stękaniu, a jednocześnie próbował wyobrazić sobie małe, lekko ściągnięte usta Elise, jej drwiący wzrok, przyzwoitą, ale przez to tym bardziej seksowną bluzkę. Nigdy by jej nie zdobył. Nigdy. W żaden inny sposób niż ten”. Imponujące!

9

Peter Wohlleben w „Sekretnym życiu drzew” zauważa: „Wymiana składników pokarmowych – sąsiedzka pomoc w razie potrzeby – jest widocznie regułą, co prowadzi do stwierdzenia, że lasy stanowią superorganizmy, czyli są podobnymi tworami jak na przykład mrowiska”. [Patrz także poz. 8 i 26]

10

m a g a z y n

l i t e r a c k i

„Wzgórze psów”, 860-stronicowy thriller Jakuba Żulczyka to – zdaniem Andrzeja Horubały z tygodnika „Do Rzeczy” – wyraz „rozpaczy pokolenia, które doszło do ściany, rozpaczy pokolenia, które widzi, że skończył się idealizowany świat i prysnęła bańka złudzeń związanych z jasną przyszłością”. Ważny tytuł, a na krajowym bezrybiu wydarzenie.

14

Agnieszka Maciąg w „Smaku zdrowia” dzieli się z czytelnikami wiadomościami na temat zdrowego gotowania – „bez pszenicy, bez cukru i bez nabiału” oraz przepisami „na potrawy gotowane na parze, na najpyszniejsze i najzdrowsze kiszonki…”. I tak dalej.

15

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


bestsellery bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

czerwiec 2017 Miejsce Liczba  w poprzednim notowań  Poz. notowaniu na liście Tytuł

Autor

Wydawnictwo

ISBN

Liczba punktów

1

nowość

Zapisane w wodzie

Paula Hawkins

Świat Książki

978-83-8031-708-6

443

2

nowość

Czerwień jarzębin

Katarzyna Michalak

Znak

978-83-240-3814-5

413

3

nowość

nowa Jadłonomia.  Roślinne przepisy z całego świata

Marta dymek

Marginesy

978-83-65586-97-1

358

4

nowość

Oszukana

Charlotte Link

Sonia Draga

978-83-7999-930-9

353

5

nowość

Deniwelacja

Remigiusz Mróz

Filia

978-83-8075-251-1

341

6

nowość

Czereśnie zawsze muszą być dwie

Magdalena Witkiewicz

Filia

978-83-8075-252-8

326

7

19

2

Nela i skarby Karaibów

Nela Mała Reporterka

Burda Książki

978-83-7596-647-3

311

8

3

2

Duchowe życie zwierząt

Peter Wohlleben

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-435-1

302

9

1

3

Pragnienie

Jo Nesbø

Wydawnictwo Dolnośląskie

978-83-2715-597-9

300

10

11

9

Sekretne życie drzew

Peter Wohlleben

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-187-9

277

11

28

2

13 powodów

Jay Asher

Dom Wydawniczy Rebis

978-83-8062-186-2

255 232

12

5

4

Za zamkniętymi drzwiami

B. A. Paris

Albatros

978-83-7985-938-2

13

4

3

Chata (okładka filmowa)

William Paul Young

Nowa Proza

978-83-7534-061-7

216

Wzgórze psów

Jakub Żulczyk

Świat Książki

978-83-8031-350-7

208

14

nowość

15

nowość

Smak zdrowia

Agnieszka Maciąg

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-358-3

199

Jeff Kinney

Nasza Księgarnia

978-83-10-13132-4

189

16

24

2

Dziennik cwaniaczka. Ryzyk-fizyk Część 11

17

9

5

Był sobie pies. Ten świat jest naprawdę pomerdany

Bruce W. Cameron

Wydawnictwo Kobiece

978-83-65506-98-6

187

Arabski mąż

Tanya Valko

Prószyński Media

978-83-8097-135-6

180

18

nowość

19

2

3

Baśnie Barda Beedle’a

Joanne K. Rowling

Media Rodzina

978-83-8008-297-7

172

20

6

3

Inwigilacja

Remigiusz Mróz

Czwarta Strona

978-83-7976-616-1

148

nowość

Złowrogi cień Marszałka

Rafał A. Ziemkiewicz

Fabryka Słów

978-83-7964-140-6

146

22

nowość

Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu

Dorota Masłowska

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-06336-1

145

23

nowość

Zdrowe koktajle

Ewa Chodakowska, Marta Kielak, Kavoukis Lefteris

Edipresse Książki

978-83-7945-815-8

141

Od oddechu do oddechu. Najpiękniejsze wiersze i piosenki

Wojciech Młynarski

Prószyński Media

978-83-8097-056-4

131

21

24

12

nowość

Pypcie na języku

Michał Rusinek

Agora

978-83-268-2552-1

129

Duchowe życie zwierząt. Edycja ilustrowana

Peter Wohlleben

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-462-7

124

26

16

2

27

13

3

Mitologia nordycka

Neil Gaiman

Mag

978-83-7480-728-9

110

28

nowość

Królewska klatka. Czerwona Królowa

Victoria Aveyard

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-439-9

108

29

nowość

30

4

Żerca. Kwiat paproci

Katarzyna Berenika Miszczuk

W.A.B.

978-83-280-4463-0

107

Hygge. Duńska sztuka szczęścia

Marie Tourell Søderberg

Insignis

978-83-65315-76-2

106

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2017

25

3

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 600 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, BookBook i Książnica Polska. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7

13


Bestsellery Jeff Kinney w jedenastej części „Dziennika cwaniaczka. Ryzyk fizyk” uświadamia nas, że bardzo ostrożnie powinniśmy dobierać znajomości naszych milusińskich. Bywa bowiem tak: „Zapytałem, czy ma jakieś śmieciowe żarcie, ale powiedział, że jego mama nie daje mu żadnych rzeczy w tym stylu. No więc zaproponowałem, żebyśmy pooglądali TV, na co odparł z kolei, że NIE MAJĄ telewizora. Najpierw myślałem, że żartuje, ale rzeczywiście w salonie, gdzie powinien stać telewizor, zobaczyłem REGAŁ Z KSIĄŻKAMI. Zresztą w tym domu książki były WSZĘDZIE. Spytałem, co w taki razie robi, żeby się rozerwać. Wtedy Maddox wyjaśnił, że ćwiczy grę na skrzypcach albo bawi się klockami Lego. Z ulgą przyjąłem fakt, że ma jakieś ZABAWKI, bo zaczynałem się już o niego martwić”. No przecież.

16

jak przebiega narracja w książ17 Oto ce Bruce’a W. Camerona „Był sobie pies. Ten świat jest naprawdę pomerdany”: „Zaczęliśmy się na siebie gapić. Uświadomiłem sobie, że to ludzkie dziecko, a dokładniej chłopiec. Uśmiechnął się szeroko i rozłożył ramiona. – Szczeniaczek! – wykrzyknął radośnie i obaj pobiegliśmy ku sobie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mogłem przestać go lizać, on nie mógł przestać chichotać, a obaj nie mogliśmy przestać tarzać się razem w trawie”. Tanya Valko napisała już „Arabską żonę”, „Arabską córkę”, była też „Arabska krew” i „Arabska księżniczka”. Teraz mamy „Arabskiego męża”. Ponieważ nie wydaje się, by problem z uchodźcami (?) i państwem islamskim miał się ku końcowi, cykl książek piszącej pod pseudonimem autorki z pewnością powiększy się. I to znacząco.

18

„Baśnie barda Beedle’a” – dla miłośników Harry’ego Pottera lektura obowiązkowa, dla wszystkich innych uzupełniająca.

19

Remigiusz Mróz w „Inwigilacji”, niekoniecznie z premedytacją, dowodzi, że od Egiptu trzymać się należy jak najdalej. Przykłady z życia wskazują, że jest w tym głęboka racja. I co na to pisarz Kalwas, który latami snuł śmoje-boje o cudownym życiu w Aleksandrii czy Kairze, które nie podobna nawet przyrównywać do gehenny nad Wisłą.

20

21 14

Jak wiadomo, dla Jarosława Kaczyńskiego i jego popleczników, ca-

łe zło w naszym kraju to „wina Tuska”. Rafał Ziemkiewicz z kolei uważa co innego, w „Złowrogim cieniu Marszałka” za wszelkie prawdziwe i wyimaginowane grzechy narodu polskiego obwiniając Józefa Piłsudskiego. Jak sądzę, nie znajdzie większego poparcia „Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu” gromadzi teksty Doroty Masłowskiej z trzech ostatnich lat. Analizujące nie salon kultury współczesnej, bo takiego nie ma, lecz lumpeks tego, co się kulturą nazywa. Przygnębiające, prawdziwe.

Michał Rusinek w „Pypciach na języku” rzeczywiście – jak utrzymuje Katarzyna Kłosińska – ukazuje nam, że „język użyty w sposób nietypowy pozwala dostrzec zadziwiające wymiary rzeczywistości. No bo jak przejść do porządku dziennego nad następującym anonsem: »Organizujemy sylwestry. Dowolne terminy«”.

25

22

Ewa Chodakowska, Marta Kielak, Kavoukis Lefteris –trójka autorów dzieła „Zdrowe koktajle” namawia: „Zmiksujmy razem coś pysznego!”. Komentator rankingu zastanawia się jednak nad tym, że ilekroć zapamiętał się w miksowaniu, zawsze następnego dnia czuł się, powiedzmy, nieswojo.

23

Wojciech Młynarski, autor „Od oddechu do oddechu. Najpiękniejszych wierszy i piosenek”, wściekał się na estradową amatorszczyznę i uprawianą przez wykonawców tandetę udającą sztukę. On sam – świetny poeta i bezbłędny liryk – najchętniej mówił o sobie, po prostu, „tekściarz”. A ze swoich cech autorskich najwyżej stawiał, jak każdy porządny rzemieślnik, pracowitość. W 1997 roku napisał „Dyktaturę wyjców”. Stosunkowo mało znaną, a że niedługa, zacytujmy ją w całości:

24

Kiedyś, gdy się budziła Polska z przeszłości nieodległej, znam to, to jej śpiewały Rena Rolska Sława Przybylska, Irka Santor. Urocze były te piosenki, małe dramaty i tęsknoty, i odpływały kawiarenki, na szczęście lśnił pierścionek złoty. A dziś kto powie: mea culpa, gdy się przelewa wciąż od rana muzyczna przeraźliwa pulpa i słowa, dzieło grafomana? Melodie nie do powtórzenia, fryzura, strój – małpiarstwa szczyt i szczyt samozadowolenia, choreografia: święty Wit. Wiem, dają za to Fryderyki, na tym polega qui pro quo i pseudokopia Ameryki. Ale kochani, póki co przeklinam po angielsku: Goddam! I proszę cioć, i proszę stryjców, nigdy, przenigdy się nie poddam tragicznej dyktaturze wyjców m a g a z y n

l i t e r a c k i

Wydaje się, że gdy Peter Wohlleben, autor „Duchowego życia zwierząt” (edycja ilustrowana) przestanie zajmować się florą i fauną, przyjrzy się ludziom. Może to być ponura książka, gdyż nasze sekretne życie na ogół bywa, co tu dużo mówić, plugawe. [Zob. także poz. 8 i 10]

26

Z „Mitologii nordyckiej” Neila Gaimana dowiadujemy się, że obok elfów jasnych są również elfy mroczne. Te pierwsze przypadły nam bardziej do gustu, bowiem „są piękne niczym słońce i gwiazdy”.

27

Bohaterka „Królewskiej klatki”, trzeciej części „Czerwonej Królowej” Victorii Aveyard, żali się, że wszystko ją boli: „Ból nęka mnie, gdy stoję, gdy się ruszam, gdy myślę”. Współczujemy, nieśmiało zauważając, że przy czytaniu też skręcamy się z bólu i to nierzadko. Jakby nawet coraz częściej.

28

Książkę Katarzyny Bereniki Miszczak „Żerca. Kwiat paproci” wydawca reklamuje jako „solidną dawkę humoru, słowiańskich wierzeń i babskiej przyjaźni”. Humor i babską przyjaźń zdzierżylibyśmy bez większego bólu, ale Swarożyców i Noce Kupały już nie. W każdym razie z uznaniem przyjęliśmy wiadomość, że „Żerca” nie kończy cyklu „Kwiat paproci”. Widać, zapotrzebowanie na słowiańszczyznę nie maleje, czego wprawdzie nie rozumiemy, ale wokół dzieje się tyle dziwnych rzeczy, że taki „Żerca” przy tym to mały pikuś.

29

Marie Tourell Søderberg „Hygge. Duńska sztuka szczęścia” przedstawia nam klucz do radości życia, który jakoby odkryli mieszkańcy Kopenhagi i okolic. Co do Polaków, to wciąż naszej filozofii szczęścia szukamy. Przeważa opinia, że pasuje do niej wytrych zgubiony przez Jaśka razem ze złotym rogiem. R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz Krzysztof Masłoń

30

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7



Rynek wydawniczy Dlaczego Polacy mało czytają i jak temu zaradzić

Z

raportu Biblioteki Narodowej wynika, że w ostatnim roku z trzech ankietowanych osób tylko jedna przeczytała książkę. I choć nie wszyscy wierzą statystykom, a co bardziej wnikliwi krytykują metodę badania, gołym okiem widać, że od wielu lat z książką nie jesteśmy za pan brat. Czas wolny, który moglibyśmy poświęcić na lekturę przeznaczamy na oglądanie telewizji i korzystanie z Internetu. Czy telewizja na dobre wyrugowała książki z naszego życia? Jak rynek książki może wykorzystać szklany ekran do promocji czytelnictwa?

Dziesięć lat temu Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego – za zgodą Telewizji Polskiej S.A. – opublikowało książkę włoskiego medioznawcy Giovanniego Sartoriego pt. „Homo videns. Telewizja i postmyślenie”. W książce wybrzmiała dość odważnie postawiona teza, że u progu XXI wieku ludzkość przekroczyła kolejny etap ewolucji: od homo sapiens do homo videns. Telewizja zmieniła naszą naturę – myśl zdetronizowała na rzecz obrazu. Wierzymy w to, co widzimy, ale do oglądania nie jest nam potrzebny rozum – francuski socjolog i filozof kultury Jean Baudrillard w tej kwestii był jeszcze bardziej ironiczny od Sartoriego – jego zdaniem „informacja zamiast przekształcać masę w energię wytwarza coraz więcej masy”. Zagubieni w gąszczu newsów, którymi bombardują nas media, nie potrafimy ich selekcjonować, dlatego tak wiele czasu umyka nam między palcami.

Pojawienie się mediów masowych zepchnęło słowo drukowane na drugi plan. Obraz i dźwięk zwyciężyły nad mozolną

16

m a g a z y n

lekturą, zbędna stała się długotrwała koncentracja i skupienie nad rzędami czarnych liter. Telewizja nie wymaga od widza uruchamiania wyobraźni – gotowe rozwiązania oferują dziennikarze, scenarzyści, operatorzy, aktorzy, inżynierowie dźwięku, reżyserzy – a często też ich mocodawcy.

Od pięćdziesięciu lat informacji, rozrywki i przeżyć emocjonalnych dostarcza nam szklany ekran. Badania statystyczne IQS przeprowadzone w 2015 roku dowodzą, że odbiornik RTV ma w domu prawie każdy Polak, ponad połowa badanych (65 proc.) przyznaje się do codziennego oglądania telewizji – 72 proc. kobiet i 59 proc. mężczyzn. Z ogłoszonego niedawno raportu KRRiTV wynika, że w pierwszym kwartale bieżącego roku statystyczny Polak oglądał telewizję przez cztery godziny i 49 minut dziennie. Mniej więcej tyle samo czasu spędzamy l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


przy komputerze, kosztem snu, pracy, rodziny, spotkań towarzyskich. Celem twórców programów telewizyjnych jest zatrzymać widza przed ekranem jak najdłużej. Aby się nie zmęczył, należy serwować mu serwisy informacyjne, które jednego dnia straszą, a drugiego uspokajają, niewymagającą rozrywkę, a przede wszystkim opowieści o ludzkich losach – telenowele i pseudodokumenty. Oderwani od rzeczywistości chłoniemy – jak gąbki – nieprawdziwe i nieprawdopodobne historie pisane przez scenarzystów również oderwanych od rzeczywistości, ale czułych na słupki oglądalności, chętnie kopiujących wzory z zagranicznych stacji. Powszechny dostęp do sieci sprawia, że coraz więcej osób – a na pewno ci, którzy jeszcze nie ukończyli 35. roku życia – każdego dnia wiele godzin spędza, buszując po internecie. Coraz więcej rodzin posiada w domach komputery osobiste, coraz więcej osób korzysta z nich w pracy i w szkołach. Stale wzrasta liczba użytkowników internetu. To dzięki Internetowi informacja stała się dobrem dostępnym dla milionów, znoszącym dotychczasowe ograniczenia czasu i przestrzeni. Poszukiwaniu nowych informacji poświęcamy każdą wolną chwilę, pogoń za newsem powoduje, że stajemy się nerwowi, niecierpliwi, trudno nam skupić uwagę. Lekarstwem na ten stan rzeczy mogłaby być książka, ale skąd mamy o tym wiedzieć?

O wyższości telewizji nad książką (w potocznym mniemaniu) Zanim pojawiła się telewizja głównymi odbiorczyniami książek były kobiety – damy niepracujące, sprzątaczki i gospodynie domowe. Fabuła powieści skupiona na wątku romansowo-przygodowym wzbudzała zainteresowanie i utrzymywała uwagę czytelniczek przez wiele wieczorów, a jeśli to było możliwe również dni. To książki kształtowały wzorce zachowania (niekoniecznie najlepsze), uczyły historii, wpajały wartości. Dostęp do treści w nich zawartych, poza opanowaniem trudnej sztuki czytania, wymagał jednak pewnego wysiłku; przede wszystkim książkę należało zdobyć – kupić albo pożyczyć, a następnie poświęcić się jej bez reszty na kilka dni, a czasem nawet tygodni. O poziomie literatury świadczyli jej autorzy, z czasem coraz bardziej wyspecjalizowani, przeświadczeni o swojej wyższości nad nieoświeconą częścią społeczeństwa i coraz mniej liczący się z potrzebami masowego odbiorcy. Zamknięci w wąskim kręgu środowiska artystycznego, testując rozwiązania awangardowe, z hasłem „sztuka dla sztuki” na ustach, świadomie dystansowali się wobec czytelników poszukujących w książkach historii bohaterów zmagających się z realnymi problemami. Sytuację tę wykorzystywali autorzy powieści popularnych, adresowanych do osób słabo wykształconych, obśmiani przez fachowych krytyków i tzw. inteligencję. O wartości artystycznej literatury tzw. wyższego piętra świadczył podziw krytyków i wąskiego grona wielbicieli. O poczytności literatury popularnej świadczyły ogromne nakłady, tłumaczenia, a z czasem też ekranizacje. m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Kino przed II wojną światową przeżywało nieprawdopodobny rozkwit, ale dla literatury nie stanowiło jeszcze bezpośredniego zagrożenia. Sytuacja zmieniła się wraz z pojawieniem się telewizji. Reglamentacja papieru, cenzura, naciski ideologiczne, koterie w środowisku pisarskim i krytycznoliterackim nie sprzyjały rozwojowi literatury popularnej, adresowanej do szerokiego grona odbiorców. Okoliczności te wykorzystała telewizja. Ona również poddawana była cenzurze i naciskom ideologicznym, ale o jej przewadze nad książką zadecydowała moda na posiadanie odbiornika telewizyjnego, a z modą, jak wiadomo, się nie dyskutuje. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pożywką dla telewizji była książka. To wtedy powstały przyciągające przed ekrany miliony widzów ekranizacje słynnych powieści historycznych: Sienkiewicza, Prusa, Żeromskiego. Ale – zwróćmy uwagę – popularnością wśród widzów i reżyserów cieszyły się w głównej mierze powieści pisane od drugiej połowy XIX wieku do II wojny światowej. Tak zwana literatura współczesna bez walki ustępowała pola scenariuszom pisanym wyłącznie na potrzeby szklanego ekranu. Seriale „Czterej pancerni i pies”, „Stawka większa niż życie”, „Polskie drogi”, „Dom”, trylogia: „Sami swoi”, „Nie ma mocnych”, „Kochaj albo rzuć” opierają się na schemacie fabularnym stworzonym przez autorów powieści popularnych jeszcze przed drugą wojną światową. W latach osiemdziesiątych na ekranach polskich telewizorów pojawiły się zagraniczne telenowele. Na przełomie 1984 i 1985 roku, po głównym wydaniu „Dziennika Telewizyjnego”, wyemitowano serial „Niewolnica Isaura”, który już przy czwartym odcinku skupił na sobie uwagę 84 proc. widzów. Mimo krytyki w prasie serial uznano za fenomen socjologiczny, na czas jego emisji ulice większych miast pustoszały. W 1987 roku w stacji CBS zadebiutowała amerykańska opera mydlana „Moda na sukces”. Z powodu popularności na całym świecie została wpisana do „Księgi rekordów Guinnessa”. Na polskie ekrany weszła w roku 1994 i utrzymała się przez 20 lat. Niebywały sukces produkcji zagranicznych zachęcił polskich reżyserów i scenarzystów do szukania pomysłów na własnym podwórku. We wrześniu 1997 roku na ekranach TVP zagościł polski serial telewizyjny pt. „Klan”. Od 1999 roku nieprzerwanie na polskich ekranach goszczą serial medyczny „Na dobre i na złe” i serial komediowy „Świat według Kiepskich”. W pierwszej piątce polskich produkcji serialowych, które wyświetlono w co najmniej 1000 odcinków poza „Klanem” wymienić należy: „Samo Życie”, „Plebanię”, „Na Wspólnej”, „Złotopolskich”. Obecnie najbardziej lubianym przez widzów serialem telewizyjnym po „M jak miłość” są „Barwy szczęścia”. Ilona Łepkowska, autorka scenariuszy „Klanu” (1997-1999), „Na dobre i na złe” (1999-2001), „M jak miłość” (2000-2007) i „Barw szczęścia” (2000) doskonale rozpoznała potrzeby polskich widzów. Łepkowska jest też autorką książek, ale w poświęconym jej haśle w Wikipedii nie znajdziemy ich tytułów. 6 / 2 0 1 7

17


Co decyduje o tym, że ludzie chętniej oglądają seriale niż sięgają po książki? Przede wszystkim inspiracją dla autorów scenariuszy jest prawdziwe życie, bohaterowie przemawiają do siebie językiem zrozumiałym dla wszystkich widzów, popularne stacje telewizyjne pokazują seriale w tzw. prime timie, czyli czasie największej oglądalności, można się do nich przyzwyczaić – utrzymują się na ekranach przez wiele lat, nieobejrzenie nawet kilku odcinków nie jest przeszkodą w śledzeniu fabuły, w której pojawiają się liczne nawiązania i przypomnienia. Popularne seriale pokazywane w telewizji publicznej, chlubiącej się realizacją misji, pełnią dziś wiele ważnych funkcji, które do tej pory pełniła literatura: uczą, wychowują, oswajają z problemami, promują tradycję, patriotyzm, wartości rodzinne, raczej stronią od polityki, albo pokazują ją w krzywym zwierciadle, czyli tak jak lubią widzowie. To z seriali dowiadujemy się jak radzić sobie z codziennymi i niecodziennymi problemami, ich bohaterowie są dla nas bardziej wiarygodni niż przyjaciele, członkowie rodziny, księża, politycy, uczeni. Co ciekawe, akcja seriali rozgrywa się w różnych miejscach, ale prawie nigdy w czytelniach, bibliotekach. Aktorzy chętnie udzielają wywiadów, w których mówią o swoim życiu prywatnym, uczestniczą w programach rozrywkowych, są powszechnie lubiani, wielu widzom zastępują przyjaciół i rodzinę. Niewątpliwie mają dużą siłę oddziaływania, ale praktycznie nigdy w ich rękach nie zobaczymy książki, nie rozmawiają o lekturach, w rzadko którym filmowanym mieszkaniu na regałach zobaczymy książki, a jeśli już są, to stanowią rekwizyty w codziennym życiu niewykorzystywane. Ogólnie rzecz biorąc, w telewizji znajdziemy bardzo mało programów poświęconych książkom. Jaki jest tego powód? Na pewno nie jeden. Po pierwsze książka jest dla telewizji konkurencją – ci, którzy czytają nie będą mieli czasu na oglądanie seriali, po drugie w telewizji obowiązuje zakaz kryptoreklamy – pokazanie okładki książki z widoczną nazwą wydawnictwa jest zabronione. Sytuacja zdaje się bez wyjścia.

nopolskie i lokalne imprezy typu targi książki, działania podejmowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, samorządy, gminy, biblioteki, ośrodki kultury a nawet pojedyncze osoby. Zainteresowaniu książką osoby przypadkowej, a nie ściśle sprofilowanego targetu, służą akcje promocyjne organizowane w środkach transportu miejskiego, na dworcach kolejowych, w parkach. Rangę pisarzy budują nagrody literackie, ale w świecie znikających autorytetów na wyniki sprzedaży większy wpływ mają gwiazdki i punkty przyznawane przez czytelników na portalach i forach internetowych. I tu zdaje się, docieramy do sedna sprawy. Telewizję i internet można i trzeba wykorzystać do promowania mody na czytanie. Niektórzy już dostrzegli potencjał w tej symbiozie. Popularność filmów i seriali telewizyjnych wzmacnia zainteresowanie podejmowanymi w nich wątkami i bohaterami. W 2011 roku, na fali zainteresowania serialem telewizyjnym „Czas honoru”, na polskim rynku wydawniczym pod tym samym tytułem ukazała się wielotomowa epicka saga opiewająca losy czterech młodych chłopców wrzuconych w wir drugiej wojny światowej. Jarosław Sokół, autor wielowątkowej powieści, daleko wykraczającej poza serialową fabułę, opublikowanej przez Wydawnictwo Zwierciadło, jest też autorem scenariusza. Na okładkach kolejnych tomów wykorzystano kadry z filmu.

Jak oswoić i wykorzystać wroga? W PRL-u kolekcjonowanie, subskrybowanie i kupowanie książek, często „spod lady”, uchodziło za punkt honoru, albo przejaw snobizmu, zwłaszcza w tzw. inteligenckich domach, programowo odcinających się od robotniczo-chłopskiej władzy. Eksponowanie opasłych tomów na półkach (a czasem nawet atrap) utrwalało rangę książki jako dobra luksusowego i trudno dostępnego. Uwolnienie rynku książki na początku lat dziewięćdziesiątych spotęgowało popyt, naprędce tłumaczone zagraniczne bestsellery sprzedawano w setkach tysięcy egzemplarzy na ulicznych straganach i rozkładanych łóżkach polowych. Ale ten epizod trwał bardzo krótko i minął bezpowrotnie. Dziś na jego wspomnienie wydawcom łza w oku się kręci. Książki zastąpiły płyty z filmami, honorowe miejsce w każdym salonie przypadło telewizorom. Jak ożywić zainteresowanie książką, jak wykreować modę na czytanie? W tym kierunku podejmowane są różne działania. Promocji czytelnictwa sprzyjają wielkie międzynarodowe, ogól-

18

m a g a z y n

Rosyjski serial biograficzny wyświetlony w TVP wiosną 2013 roku, poświęcony piosenkarce Annie German, tak bardzo spodobał się polskim widzom, że na fali germanomanii doskonale sprzedały się dwie książki Marioli Pryzwan: „Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach” (Wydawnictwo Marginesy) i „Anna German o sobie” (Wydawnictwo MG). Wiosną 2016 roku na ekranach TVP zawitał zapowiadany od wielu miesięcy jako hit serial biograficzny poświęcony losom polskiego aktora i celebryty okresu międzywojennego, Eugeniusza Bodo. Cztery lata wcześniej wydawnictwo Rebis wydało biografię „Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań” l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


pióra Ryszarda Wolańskiego, uznaną za najlepszą książkę historyczną 2012 roku w konkursie organizowamym przez IPN, Telewizję Polską i Polskie Radio. Tuż przed premierą serialu wydawnictwo Bellona opublikowało biografię Iwony Kienzler zatytułowaną „Bodo i jego burzliwe romanse”. Razem z serialem na księgarskich półkach pojawiła się też książka Anny Mieszkowskiej „Bodo wśród gwiazd” (Wydawnictwo Marginesy), Sławomira Kopra „Bodo” (Wydawnictwo Czerwone i Czarne). 21 marca dziennik „Fakt” dołączył do codziennego wydania gazety książkę Anny Zasiadczyk „Eugeniusz Bodo. Amant, śpiewak, idol” w atrakcyjnej cenie 7,99 zł. Niestety serial nie podbił serc widzów w równym stopniu jak ten poświęcony Annie German, wyniki sprzedażowe książek poświęconych aktorowi rozczarowały wydawców. 3 grudnia 2010 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę w sprawie ustanowienia roku 2011 Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie. W 2017 roku przypada 150. rocznica urodzin dwukrotnej noblistki. Wydarzenia te okazały się inspiracją dla wydawców i autorów, bo już w 2011 roku wydawnictwo Literat w serii „Wielkie Biografie” opublikowało książkę Marcina Pietruszewskiego zatytułowaną „Maria Skłodowska-Curie. Polka wszechczasów”, Studio Emka opublikowało album opracowany przez Macieja Sadowskiego z tekstem Małgorzaty Sobieszczak-Marciniak pod tytułem „Maria Skłodowska-Curie. Fotobiografia”, Wydawnictwo Dolnośląskie opublikowało wybór korespondencji „Maria Curie i córki. Listy”, w wydawnictwie Multico ukazał się wybór ilustrowanych esejów autorstwa Małgorzaty Sobieszczak-Marciniak, dyrektor Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. W 2013 Oficyna Wydawnicza Rytm opublikowała książkę wspomnieniową Ewy Curie zatytułowaną „Maria Curie”, a wydawnictwo Muza biografię Marii Skłodowskiej-Curie i jej dwóch córek pióra Shelley Emling zatytułowaną „Maria Skłodowska-Curie i jej córki”. Jesienią 2016 roku Wydawnictwo Dolnośląskie opublikowało dwie książki poświęcone polskiej noblistce: Barbary Goldsmith pt. „Geniusz i obsesja. Wewnętrzny świat Marii Curie” oraz Natachy Henry zatytułowaną „Uczone siostry. Rodzinna historia Marii i Broni Skłodowskich”. Wydawnictwo Bellona opublikowało biografię Iwony Kienzler „Maria Skłodowska-Curie. Złodziejka mężów. Życie i miłości”. W marcu 2017 roku na ekrany polskich kin wszedł film biograficzny polsko-francusko-niemiecko-belgijski poświęcony Marii Skłodowskiej-Curie. Polską premierę poprzedziła opublikowana przez Świat Książki biografia Laurenta Lemire zatytułowana „Maria Skłodowska-Curie”. Na stronie m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

tytułowej powieści Magdaleny Niedźwiedzkiej opublikowanej przez wydawnictwo Prószyński i S-ka w lutym bieżącego roku rozpoznamy Karolinę Gruszkę, odtwórczynię głównej roli w filmie. Polska noblistka jest również wdzięczną bohaterką książek adresowanych do dzieci. W styczniu 2017 roku na ekrany polskich kin wszedł od dawna zapowiadany film biograficzny Marii Sadowskiej zatytułowany „Sztuka kochania, czyli historia Michaliny Wisłockiej”. Premiera zbiegła się ze wznowieniem przez wydawnictwo Agora słynnego poradnika z dziedziny seksuologii, w latach siedemdziesiątych wydanego w łącznym nakładzie ponad siedmiu milionów egzemplarzy. W 2014 roku wydawnictwo Prószyński Media opublikowało biografię autorstwa Violetty Ozminkowski zatytułowaną „Michalina Wisłocka – sztuka kochania gorszycielki”, w marcu bieżącego roku Prószyński wydał „Autobiografię” Michaliny Wisłockiej, wydawnictwo Świat Książki równolegle z filmową premierą opublikowało powieść Konrada Szołajskiego zatytułowaną „Wisłocka, czyli jak to ze sztuką kochania było”. Z powyższych wyliczeń wynika, że filmy kinowe i seriale telewizyjne wpływają na ożywienie rynku książki, dostarczają wiedzy o wybranych postaciach, natomiast książki niejednokrotnie stają się kanwą filmowych scenariuszy. Reklama poprzedzająca premierę filmu bądź serialu wzbudza zainteresowanie odbiorców osobą lub wątkiem historycznym. Wydawcy – w większości wypadków – nie dysponują budżetem pozwalającym na tak wielokierunkową i nośną reklamę jak producenci filmów. Dlatego informacja o przygotowywanym filmie jest bardzo ważnym argumentem podczas pracy nad planem wydawniczym. Pochodną reklamy filmu jest wzrost zainteresowania książką gwarantującą odbiorcy pogłębienie informacji na wskazany mu jako interesujący temat. W zaprezentowanym powyżej wyliczeniu publikacji okalających premiery filmowe i telewizyjne wynika, że najwięcej książek na polskim rynku ukazało się na temat Marii Skłodowskiej-Curie. Sukces ten nie zależy wyłącznie od filmu, który na ekranach pojawił się niedawno. Wzrost zainteresowania osobą zaobserwowaliśmy w momencie ogłoszenia noblistki bohaterką roku 2011. Nałożenie tych dwóch wydarzeń zaowocowało tak bogatą ofertą wydawniczą. 18 grudnia 2015 roku Senat RP przyjął uchwałę ustanawiającą rok 2016 Rokiem Henryka Sienkiewicza, nie było to niespodzianką, ponieważ w ubiegłym roku przypadała setna rocznica śmierci autora trylogii. W roku 2015 przypadała sto pięćdziesiąta rocznica urodzin Stefana Żeromskiego, w 2012 setna rocznica śmierci Bolesława Prusa. Żadne z wymienionych wydarzeń nie zaowocowały takim wysypem nowych publikacji jak w przypadku Marii Curie-Skłodowskiej. Czy Prus, Sienkiewicz i Żeromski nie zasługują na podobny rozgłos? Czy jest jeszcze szansa na przywrócenie mody na czytanie ich powieści? Pewnie tak, gdyby nakręcono o nich filmy biograficzne. 6 / 2 0 1 7

19


Zadania dla telewizji publicznej Promowaniem dobrej literatury, odwołującej się do wartości uniwersalnych, kreującej bohaterów nieugiętych w dąşeniu do realizacji wyznaczonych celów i bezkompromisowych, powinna zajmować się telewizja publiczna. Nie jest to zadanie łatwe, poniewaş współczesny rynek ksiąşki jest na tyle rozdrobniony, şe bardzo trudno wyłowić publikacje spełniające te wymogi. Nie przez przypadek na początku niniejszego artykułu przytoczyłam tezę Baudrillarda. Z nagromadzenia nowości bardzo trudno wyselekcjonować te, które są naprawdę wartościowe. Nie pomagają w tej selekcji krytycy, bo z ich opiniami liczy się tylko wąskie grono fachowców, nie pomagają gwiazdki i polubienia na portalach społecznościowych, bo te równieş mogą być pochodną reklamy, marketingu i promocji określonych mód i trendów. Jaką więc strategię doradzić twórcom programów poświęconych kulturze, autorom scenariuszy, dyrektorom programowym? Przede wszystkim nie naleşy zamiatać problemu pod dywan, jak to było robione przez ostatnie 25 lat. Naleşy na bieşąco odwiedzać księgarnie, śledzić nowości – czytać i dawać do czytania innym – członkom rodziny, przyjaciołom, znajomym. Ksiąşki powinny być stale obecne w polskich domach. Nie moşe ich zastąpić telewizja i internet, bo one dostarczają informacji i rozrywki łatwostrawnej, z krótkim terminem przydatności do spoşycia. Bary szybkiej obsługi nie mogą zastąpić dobrej polskiej, tradycyjnej kuchni. Tak jak do tego wniosku dochodzi coraz więcej osób, tak teş w przypadku ksiąşki naleşy

o tym mĂłwić gĹ‚oĹ›no i donoĹ›nie. I na rezultat nie trzeba bÄ™dzie czekać dĹ‚ugo. Co do tego nie mam najmniejszych wÄ…tpliwoĹ›ci. Jednym z priorytetowych zadaĹ„ telewizji publicznej powinny być nowoczesne, przeznaczone dla szerokiej grupy odbiorcĂłw, programy poĹ›wiÄ™cone ksiÄ…Ĺźkom, prowadzone przez osoby dobrze przygotowane, ale nie zanudzajÄ…ce odbiorcĂłw wiedzÄ… fachowÄ…. FormuĹ‚a programĂłw powinna być oryginalna, tak jak oryginalne sÄ… programy o gotowaniu, prowadzone przez osoby znane: celebrytĂłw, podróşnikĂłw, dziennikarzy, restauratorĂłw. Gośćmi programĂłw poĹ›wiÄ™conych ksiÄ…Ĺźkom powinni być autorzy i czytelnicy, ale teĹź osoby popularne, ktĂłre jeszcze nie daĹ‚y siÄ™ zawojować nowym technologiom. W filmach i serialach nie moĹźna unikać pokazywania ksiÄ…Ĺźek i mĂłwienia o nich. NaleĹźy przypomnieć widzom, Ĺźe ksiÄ…Ĺźka jest skarbnicÄ… wiedzy i Ĺźaden nowoczesny gadĹźet nie jest w stanie jej zastÄ…pić. W popularnych serialach powinni wystÄ™pować autorzy ksiÄ…Ĺźek. NaleĹźy ich pokazywać jako ludzi z krwi i koĹ›ci, ciekawych Ĺ›wiata, oryginalnych w dobrym znaczeniu tego sĹ‚owa, a nie przymierajÄ…cych gĹ‚odem, wyglÄ…dajÄ…cych jak kloszardzi nudziarzy nie potrafiÄ…cych wejść w interakcjÄ™ z otoczeniem. JeĹ›li przebijemy siÄ™ z takim przekazem do Ĺ›wiadomoĹ›ci masowego odbiorcy uratujemy ksiÄ…ĹźkÄ™ i zatrzymamy proces masowego ogĹ‚upiania, ktĂłrego skutki widać goĹ‚ym okiem. Aby ksiÄ…Ĺźki nadÄ…ĹźaĹ‚y za zmianami cywilizacyjnymi, a ich autorzy nie przymierali gĹ‚odem teĹź naleĹźy zastosować rozwiÄ…zania systemowe, ale to juĹź temat na kolejny artykuł‌

ANNA MAĹ GORZATA PYCKA

PROMOCJA WYDAWNICTWA SBP

2 w cenie 1

*2 2 3 6 3 2

¾ 8 x2 —2š

' 2Âś * C$ ´ ˜E˜ $(E$ ´ ™& $(E$ Âł ‘'—* ž ´ ´Â?ÂŽ ´ ´Ž ™ 2 2 3 Mš 65 5 6 65 3š 25 Ĺź 62

3 6 3 2 ™3

6

3 3 Âł 2 52 ĆŠ 35 6 2x 2 6 3 253 3 M Âł š š 35 3 62 M Âł š š 35 2 2 5 M Âľ B363 2 2 2 2 ÂŽ 3 2x 3Ć• Ĺź 36 MĆŠ6 2 53 3 3 3 26 6 3 2 Âł 3 Ĺ° 3 2 2 6 ĆŒ 5 63 3 6 Âł 53

š2 2ĆŒÂł 3 ƨ M x2 3 26 2 Ĺź Âł 5 6 3 2 6 53 Âł 2ĆŠ 3 2 5 5 Ĺź

26 6 3 2 Ć• 3 3 65 6 53 Âł Âł 5 Ĺź 6 3 2 6Ĺ°Âľ

2 M ĆŠ Ć•.

˜ 2x 2ĆŠ Âś Âľ * 3 x3Ć• Âł ´ Â? 82 2 2 5 ¾œ Â? Â?Âł 5 ¾DŽ 2ÂœÂś ÂŽ Âľ š Âľ Âł ´ 2 Âś 2 9 š Âľ

ÂŽ x 2 Âľ

* str. 712, format B5 oprawa twarda

º 40 1 1 40 13 0 0 4 ¤ m


,Ä„ -(Å…/, =$%,-Ä„ 1,(%2 0$0$ 1,( %Ä„'=,( 6 -8Ŧ 7$. '(1(5:2:$ò , %Ä„'Ä„ 0“*Ĭ

632.2-1,( 2*/ð'$ò 7(/(:,=-Ä„ , 1,( '267$1Ä„ 7$.,(*2 /$1,$

Ŧ( 323$0,Ä„7$0 1$ &$Ĭ( Ŧ<& ,(

KUPUJĄC TĘ KSIĄŻKĘ WSPIERASZ

Patroni medialni


Rozmowa numeru Rozmowa z Johnatanem Carrollem

Książki jak dwugłowe zwierzę

–  Pytam o tę kwestię dlatego, że wielu krytyków porównuje twoją twórczość do południowoamerykańskiego realizmu magicznego, a nawet kwalifikują ją do fantasy. Sam mam inne wrażenie. Pomimo mówiących psów i serwisów randkowych z innej galaktyki twoje dzieła wydawały mi się zawsze bardzo rzeczowe i bliskie człowiekowi. Nigdy nie tak baśniowe jak realizm magiczny. –  W wielu wywiadach dziennikarze pytają mnie: „Czy uważa się pan za pisarza fantasy?”. A ja nawet nie lubię tego gatunku! W mojej twórczości są różne motywy. Fantasy, horror, romans i psychologia. Mieszam te składniki jak w sałatce. Dodajesz różne elementy i jeśli wykonałeś to dobrze, z odpowiednią uwagą, to całość ma oryginalny posmak. Nie sądzę bym kiedykolwiek zastosował w książce tylko jedną kategorię. Na pewno realizm magiczny ma swoje odzwierciedlenie w moich książkach. Ale to tylko część sałatki. Może to zabrzmi egoistycznie, ale nie uważam, by moja twórczość mieściła się w jakichkolwiek kategoriach. I dlatego niektórzy bardzo ją lubią, a inni nie. Ludzie często mówią: „lubię fantasty”, „lubię thrillery”, albo wręcz przeciwnie: „nie lubię czegoś innego”. Moje książki są trochę jak zwierzę z dwiema głowami. Niektórych to może przerażać. –  A jednak stereotypowo uważa się, że twoje książki podobają się dużo bardziej kobietom niż mężczyznom. Nie boisz się zaszufladkowania jako autor prozy kobiecej? –  Generalnie uważam, że kobiety są bardziej interesującymi czytelniczkami. Czytają uważniej i głębiej. Mężczyźni to często albo czytelnicy „poważnej li22

fot. archiwum

–  Czy uważasz się za człowieka uduchowionego? –  Wszyscy uważamy, że jest w nas coś więcej, niż tylko to, z czym się rodzimy. Dla jednych to coś duchowego, dla innych intelektualnego. Jeśli chodzi o mnie… Czy uważam, że Bóg istnieje? Tak. Czy sądzę, że istnieje życie po życiu? Tak. Nie wiem jednak nic ponadto. W tym sensie bliżej mi do bycia agnostykiem. To wszystko są jednak tylko definicje, które w żaden sposób nie określają, kim jesteś naprawdę i jaki jesteś.

teratury”, albo pożeracze lekkiej prozy. Kobiety przeczytają wszystko pod warunkiem, że przypadło im to do gustu. Najciekawsze uwagi do mojej twórczości pochodzą przeważnie od kobiet, ich spostrzeżenia są wyzywające i trafiają w sedno. Dlatego nie przeszkadza mi taka łatka. Im więcej kobiet na widowni, tym lepiej. –  Reakcje czytelników mogą być niekiedy kłopotliwe. Sam znałem kiedyś dziewczynę, która uwielbiała twoje książki. Przeczytała wszystkie, jej matka tak samo. Absolutnie pogardzała jednak twoją ostatnią powieścią „Kąpiąc lwa”. Lepiej kochać i nienawidzić niż być obojętnym? –  To interesujące podejście. Jeśli czytała wszystkie moje książki z myślą: „lubię utwory tego gościa”, to jej krytyka jest fair. Sam czuję podobnie na temat poszczególnych książek autorów, których lubię. Nie powiedziałbym, że od razu ich nienawidzę, chyba nigdy nie miałem takiego przypadku, ale wielokrotnie odkładałem książki przed skończeniem. A to po prostu inna forma niezadowolenia. Napisałem dwadzieścia powieści, jeśli ktoś przeczytał kilkanaście i tylko jedna się nie spodobała, to jestem szczęściarzem! „Kąpiąc lwa” to specyficzna książka i rozumiem, czemu miała z nią m a g a z y n

l i t e r a c k i

problemy. Sam je miałem! Żadnej nie pisałem tak długo, ale co ciekawe, myślę o niej bardzo dużo. Wciąż do mnie wraca. –  Porozmawiajmy o „Kolacji dla wrony”. Skąd wziął się pomysł na te krótkie formy prozatorskie, tak inne od twoich dotychczasowych powieści? –  Cały pomysł na „Kolację dla wrony” wziął się z chęci napisania czegoś na wzór japońskiego haiku. Ćwiczyłem pisanie krótkich form na dwieście-trzysta słów, które można przeczytać w dwie minuty. Pisanie powieści to zupełnie inne doświadczenie. Stworzenie takich krótkich form jest niezwykle trudne, prawie jak pisanie poezji. Myśl o tym jak o fotografii żywego momentu, ludzkiego doświadczenia. Tak jak powiedziałeś, to coś zupełnie innego od moich wcześniejszych dzieł. –  Skrótowa forma lepiej pasuje do dzisiejszych czasów? –  Utwory do „Kolacji dla wrony” powstawały z myślą o kimś jadącym tramwajem, kto czyta od przystanku do przystanku. Jeśli taki krótki tekst będzie udany, przy odrobinie szczęścia, osoba która go przeczyta powie na koniec: „wszystko co trzeba się tu znalazło” i nie będzie się zastanawiała, co dalej. k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Rozmowa numeru –  Niektóre z tych fotografii dotyczą bardzo intymnych kwestii. Nie bałeś się podzielić nimi ze światem? –  Brytyjski pisarz David Hare powiedział kiedyś: „Pisz o tym, co cię gryzie”. Wszystkie kwestie w tej książce mnie dotknęły. O wszystkich chciałem opowiedzieć. Tak, to bardzo osobista książka. Ale wiele utworów zostało wcześniej opublikowanych na Reading.com i reakcja była bardzo pozytywna. Obecnie czyta je prawie 40 tys. osób tygodniowo. A jakieś trzy lata temu zaczynałem od zera. To miała być początkowo rozgrzewka przed pisaniem poważniejszych rzeczy. Tworzyłem krótki tekst, a potem zasiadałem do pisania powieści. Coś jak struganie ołówka. Tylko że nie chodziło o ołówek, a mój umysł. Po pewnym czasie wydawca zwrócił mi uwagę, że stworzyłem tych tekstów ponad 500 i zapytał, czy nie chciałbym ich wydać w formie książki. Polska edycja jest znacznie krótsza, ma trzysta stron mniej od amerykańskiej.

wrony”. Podobno jest bardzo w stylu Carrolla. Zabawny, dziwny i mroczny. –  Dla mnie nie tylko tytuł, ale i sam utwór jest bardzo symboliczny. Opowiada o krukach, które znalazły niecodzienny sposób, by przetrwać w trudnym środowisku. Bohaterowie większości twoich powieści próbują znaleźć swój własny sposób na przeżycie. –  Nie myślałem o tym, ale to bardzo ciekawa interpretacja. Wiele moich książek kończy się przetrwaniem lub opowiada o postaciach, którym się to nie udało. Oni wszyscy są ludźmi, którzy walczą o przetrwanie. Kobieta z „Na pastwę aniołów” jest jedną z moich życiowych bohaterek, choć na końcu książki umiera. Z kolei Tomasz Abbey z „Krainy Chichów” to życiowy walczak, ale też dupek. Tchórz, ale ocalały. Znasz to szekspirowskie powiedzenie: „Bohater ginie raz, tchórz tysiące razy”?

–  Większość tytułów twoich książek ma jakieś ukryte znaczenie lub kryjącą się za nimi historię. Tytuł zbioru pochodzi od jednego z krótkich utworów. Dlaczego wybrałeś akurat „Kolację dla wrony”? –  Przed publikacją książki przejrzałem wszystkie tytuły, po czym wybrałem około dziesięciu. Zapytałem moich przyjaciół, który z nich podoba im się najbardziej, który najbardziej się wyróżnia. Prawie wszyscy wskazali na „Kolację dla

–  Wspomniałeś wcześniej, że nie narzucasz sobie rygoru codziennego pisania. Sporo na ten temat piszesz również w swoich dziełach, choć znalazłem dwa fragmenty, które na pierwszy rzut oka wydają się wzajemnie sprzeczne. Harry Radcliffe mówi w „Muzeum Psów”, że żaden prawdziwy geniusz nie musi ciężko pracować, zaś w „Kolacji dla wrony” cytujesz opowieść twojego dawnego sąsiada, który osobiście poznał Hemingwaya i Fitzgeralda. Według niego obaj byli demonami pracy. Która wersja jest wobec tego bliższa prawdy? –  Jest w tym pewna różnica. Jeśli jesteś dobry w tym co robisz, to pracujesz na to ciężko. Ja lubię pisać! I dlatego zazwyczaj piszę dużo. Napisałem dwadzieścia książek. Większość osób, gdy to usłyszy, patrzy na mnie ze zdziwieniem i komentuje jak to dużo. Pamiętaj, że przez większość swojej kariery jednocześnie nauczałem. Połowę swoich powieści pisałem po powrocie z pracy w szkole. Sukces nie przychodzi łatwo, ale jeśli pracujesz uczciwie, to również bardzo ciężko. Moja żona zawsze żartuje, że cierpię na deficyt koncentracji uwagi w każdej sytuacji poza pisaniem. Jestem człowiekiem niecierpliwym i w pewnym sensie chaotycznym. Jednak kiedy piszę, to pozostaję skupiony do granic możliwości. Niektórzy ludzie twierdzą, że trzeba pisać co najmniej osiem godzin dziennie, żeby być prawdziwym pisarzem. Nie zgadzam się z tym. Prawdą jest jednak to, że gdy siadasz do pisania, to musisz być maksymalnie skoncentrowany. Bez względu na to, ile to będzie trwało – czterdzieści pięć minut czy pięć godzin. Harry Radcliffe twierdzi, że sukces przychodzi łatwo. Może tak być, ale wcale nie musi.

m a g a z y n

k s i ą ż k i

–  Czy planujesz dalsze tworzenie krótkich form? –  Tak mi się wydaje. Jak tylko nachodzi mnie inspiracja, to je piszę. Nie czuję obowiązku, by każdego dnia napisać nowy tekst, ale lubię to. Pisanie o małych sprawach w moim życiu bardzo dobrze wpływa na mój język. To świetne ćwiczenie. –  W „Kolacji dla wrony” znaleźć można fragmenty, które przypominają bardziej notatnik reportera, który uważnie obserwuje ludzi i ich reakcje niż dzieło pisarza. Uważasz, że praca reportera i powieściopisarza są do siebie podobne? –  Bez dwóch zdań. Świetne dziennikarstwo to świetne pisarstwo. Nie można tego oddzielać. Przeczytałem wczoraj długi tekst w „New York Timesie” dotyczący polskich alpinistów. Niesamowity artykuł, fascynujący i przepięknie napisany. To był dla zupełnie nowy temat. Natychmiast po skończeniu wrzuciłem go na moją stronę facebookową i poleciłem swoim fanom, by go przeczytali. Jak dla mnie nie ma różnicy między pięknie napisaną prozą a artykułem takim jak ten z „New York Timesa”.

l i t e r a c k i

6 / 2 0 1 7

–  Jak ważny jest humor w twoich książkach? –  Pisanie rzeczy zabawnych to najtrudniejsze wyzwanie. Nie mam pojęcia, w jaki sposób komicy są w stanie występować przez dwie godziny na scenie i przez cały ten czas rozśmieszać ludzi. To dla mnie coś magicznego. Pochodzę z rodziny bardzo zabawnych ludzi. Mój ojciec miał poczucie humoru, tak samo mój brat. Dorastając w takim otoczeniu, jako osoba kreatywna, automatycznie to przejmujesz. Ale nie wiem, w jaki sposób to robię. –  Od lat nie pracujesz już jako nauczyciel. Tęsknisz za tym? –  Tęsknię za światłem zapalającym się nad głową ucznia, który zaczyna myśleć. Za odkrywaniem przed nimi rzeczy, które sprawiają, że ich oczy rozszerzają się ze zdumienia. Ale to niezwykle męcząca praca. Zawsze porównuję nauczanie do aktorstwa. Jedyna różnica jest taka, że aktor ma widownię, która chce tam być. Nauczyciel wręcz przeciwnie. Najważniejsze to zdobyć uwagę uczniów na samym początku. Źli nauczyciele po prostu przekazują wtedy informacje, bo nic więcej ich nie obchodzi. Dobry nauczyciel chce, by dziecko przetworzyło te informacje i je zrozumiało. A to bardzo, bardzo mozolna praca. Tęsknię za niektórymi elementami tego zawodu, ale nie brak mi tego jak ciężko musiałem harować. –  Pozostałeś w Europie, mimo że nie pracujesz już w wiedeńskiej szkole. Dlaczego? –  Zawsze chciałem zostać pisarzem, ale przez wiele lat nie miałem pieniędzy, ani sukcesów, które pozwoliłyby mi pracować jako twórca na pełen etat. American International School w Wiedniu to była świetna placówka z doskonałym zespołem i uczniami. Przyzwyczaiłem się do tego otoczenia, bo czułem się w nim komfortowo. Będąc w Stanach Zjednoczonych, byłem zbyt zdekoncentrowany… Ameryką. Polityką, telewizją, przyjaciółmi i życiem towarzyskim. W Austrii miałem spokój i dość czasu, by stać się osobą, którą pragnąłem być. Pobyt w Wiedniu pozwala mi pisać. –  Jaką następną książkę szykujesz dla swoich fanów? –  Piszę powieść, ale nie mogę powiedzieć nic ponadto. Musicie poczekać na publikację. Jeden raz powiedziałem znajomej osobie, o tworzonej w tamtym momencie krótkiej opowieści. Później nie mogłem jej skończyć. Nigdy więcej nie powtórzę tego błędu. Nie chcę zapeszyć! Rozmawiał Tomasz Gardziński 23


dla dzieci i młodzieży

Książka zaczyna się od okładki

Wakacje z Lassem i Mają Martin Widmark, Helena Willis

samodzielnego czytania. Duża czcionka, nieskomplikowane zdania i czas teraźniejszy sprawiają, że mali czytelnicy nie mają problemów ze zrozumieniem czytanej treści. Forma kryminału, tropienie poszlak, wartkie tempo narracji i fabuła trzymająca w napięciu – to wszystko sprawia, że dzieci z wypiekami na twarzach oczekują kolejnych tomów z rozpoznawalnymi już, karykaturalnymi rysunkami Heleny Willis. Dzieci pokochały tę serię za jeszcze jeden aspekt. Mali bohaterowie niejednokrotnie okazują się bystrzejsi niż sam komendant policji i sprytniejsi niż przestępcy, których zawsze udaje im się wywieść w pole. Każda z zagadek zachęca do jej rozwiązania drogą dedukcji. Widmark usiłuje pobudzić dzieci do myślenia, dając przy tym sporą dawkę dobrej zabawy. A przy okazji pokazuje współczesny, różnorodny i bardzo tolerancyjny, czasem zadziwiający w polskich realiach świat.

tłum. Barbara Gawryluk, Zakamarki, Poznań 2017, s. 92, 29.90 zł, ISBN 978-83-7776-137-3

P

rzed wakacjami wydawnictwo Zakamarki przygotowało prawdziwą gratkę dla wszystkich wielbicieli serii „Biura Detektywistycznego Lassego i Mai”. Najnowszy tom Martina Widmarka, poza opowiadaniem detektywistycznym „Co się nie zgadza?”, został wzbogacony o grę planszową, zaszyfrowane listy, sudoku detektywa, quizy i zagadki. W sam raz na wakacyjną podróż albo deszczowe dni. Kolejne tytuły serii od kilku lat otrzymują tytuł książki roku Jury Dziecięcego (na które składa się 50 tys. dzieci) w Szwecji. W Polsce książki Widmarka także cieszą się dużym uznaniem. Dotąd, nakładem wydawnictwa Zakamarki, ukazało się ponad dwadzieścia tytułów serii. Łączy je para głównych bohaterów, Lasse i Maja, którzy chodzą do tej samej klasy, przyjaźnią się, a po lekcjach tropią tajemnicze zagadki i prowadzą biuro detektywistyczne. Mieszkają w małym szwedzkim miasteczku Valleby – tam też rozgrywa się akcja wszystkich książek. W każdej z nich próbują rozwiązać inną zagadkę detektywistyczną. Martin Widmark, nauczyciel języka szwedzkiego, stworzył tę serię, by zachęcić dzieci do 24

Spacer  Katarzyna Bogucka Tako, Toruń 2017 , s. 126, 49,90 zł, ISBN 978-83-65480-27-9

N

akładem wydawnictwa Tako ukazała się autorska książka obrazkowa jednej z najciekawszych polskich ilustratorek, Katarzyny Boguckiej. „Spacer” to historia pozbawiona tekstu, opowiedziana wyłącznie obrazem. Pokaźny, ponad stustronicowy tom w solidnej, grubej oprawie został wydany w trzech wariantach okładkowych, o wyborze jednego z nich decyduje czytelnik. I w tym momencie zaczyna mieć wpływ na opowiadaną historię. m a g a z y n

l i t e r a c k i

Dostajemy do rąk opowieść ubraną w konkretną formę i określoną estetykę: ograniczoną paletę barw – przygaszone kolory w stylu vintage, zgeometryzowane linie i retro stylistykę z rozpoznawalną kreską Katarzyny Boguckiej. Głównym bohaterem „Spaceru” jest chłopiec, który z każdą stroną staje się coraz starszy, rośnie i dojrzewa. Widzimy go najpierw w towarzystwie rodziców, później szkolnych kolegów, a po chwili spieszącego z bukietem kwiatów do ukochanej. Towarzyszymy mu w kolejnych etapach dorosłego życia, które na każdej stronie przeplata się z obecnością innych, młodszych i starszych uczestników spaceru. Każda kolejna strona tej książki może wynikać z poprzedniej, układając się w jedną historię, ale równie dobrze może istnieć samodzielnie, zamykając się we własnej przestrzeni na wzór plakatu. Czytelnik dostaje dzieło otwarte – i sam ma dopełnić obraz słowem, zbudować własną opowieść przy użyciu wyobraźni, kreatywności i spostrzegawczości. Ta książka czytana dziś, za kilka lat może się stać zupełnie nową opowieścią – w zależności od kontekstu, w jakim znajduje sie w danej chwili czytelnik. Czym innym będzie dla kilkulatka, nastolatka, a jeszcze czym innym dla dorosłego czytelnika, który odnajdzie w niej wielowymiarowość ludzkiego życia. Spacer jest tu metaforą życia. Jedni się nim delektują, czerpią z niego fizyczną radość, medytują, cieszą się rozmową, pięknem natury albo architekturą. Obok staruszków u schyłku życia pojawia się młoda karmiąca dziecko matka, czyjś uśmiech miesza się ze łzami kogoś innego, ślub albo manifestacja przeplata się z ulicznym targiem. Spacer to ważna część naszej egzystencji, w której odzwierciedla się nastawienie do życia. Bo to, czy potrafimy się nim cieszyć, czy nie znajdujemy dla niego miejsca w naszym życiu, choć – w mniejszym bądź większym stopniu każdy z nas spaceruje codziennie, zależy od nas. Ta książka łączy pokolenia. Można ją czytać na każdym etapie życia, w pojedynkę albo razem z dzieckiem. I razem z nim tworzyć własną, niepowtarzalną i za każdym razem inną opowieść. a nna czaRnowska-ł abędzka k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7



Fragment książki Aida Amer

Kroniki z życia ludzi i zwierząt E

ryk Stuhlmacher urodził się w Gąskach roku Pańskiego 1892. Jego rodzice, Liza i Wilhelm, wraz z kilkorgiem młodszych dzieci wyjechali do Bochum w Zagłębiu Ruhry, gdy na początku Wielkiej Wojny w sierpniu 1914 roku wojska rosyjskie zajęły Prusy Wschodnie. Jeszcze w tym samym miesiącu dwie rosyjskie armie zostały przegonione z Prus przez wojska niemieckie, tracąc przy tym dwieście tysięcy żołnierzy, ale Wilhelm Stuhlmacher nie chciał czekać, co będzie dalej. Dla Rosjan dwieście tysięcy w jedną czy drugą to nie różnica. Nigdy się nie przejmowali takimi stratami. Wiedział już, że w tej zawierusze nikt, nawet sam cesarz, nie może mu zagwarantować, że Rosjanie znowu nie wkroczą na jego podwórko i znów nie wybiją połowy stada gęsi lub że jeszcze coś gorszego nie przyjdzie im do głowy. Spakował więc, co mógł, sprzedał krowy, pozamykał kufry i skrzynie, posadził żonę i dzieci na wozie i ruszył w długą drogę do Bochum. Na tę podróż miał ochotę już od lat. Wielu jego znajomych i sąsiadów wyjechało znacznie wcześniej. Bieda w Prusach Wschodnich doskwierała niejednemu. A tam, w macierzy, przemysł, kopalnie, robota aż furczy. Opowieści o tym, jak wspaniale żyje się w Bochum czy Dortmundzie, krążyły po okolicy. Wilhelmowi trudno było jednak rozstać się z ziemią, nowym, pięknym murowanym domem, który wybudował na miejscu starej drewnianej chałupy, i z gołębnikiem. A gołębnik był imponujący. Nikt w okolicy takiego nie miał. Najczęściej gołębiarze stawiali drewniane budki na wysokich słupach. Wilhelm postawił dla swoich gołębi prawdziwy pałac. Murowany, piętrowy, w kształcie czworobocznej baszty. Dolna część była kamienna i przestronna, okna spore, a klatki dla ptaków suche i wygodne. Tam trzymał osobno młode samce i samice, zanim je dobierał w pary lub sprzedawał. Po drewnianych schodkach wchodziło się na piętro zbudowane misternie z czerwonej cegły, gdzie znajdowały się dziesiątki małych okienek i miejsca lęgowe dla sparowanych już gołębi. Hodował gołębie pocztowe rasy niemieckiej. Piękne, duże i mądre. Białą odmianę. Instynkt kazał im pokonywać każdą przeszkodę i niebezpieczeństwo, by jak najprędzej wrócić do rodzinnego gniazda. Nie wracały jedynie te, które ginęły. Trafiały z powrotem do gołębnika nawet z odległości kilkuset kilometrów, ale Wilhelm trenował je wyłącznie na krótszych dystansach. Nie miał możliwości odbywania dalekich po26

dróży, by wypróbować, czy gołębie wrócą z bardzo daleka. Kochał je ponad wszystko. Spędzał przy nich każdą wolną chwilę. Eryk, jego syn, uważał gołębie za swoich braci. Dzielił z nimi wszystko: gałęzie na pobliskich drzewach, wzruszające chwile, gdy wykluwały się młode, i miłość własnego ojca. (…) − Znowu? − spytał bez entuzjazmu Eryk, gdy Berta pokazała mu zaokrąglony brzuch. − Rozwiązanie wiosną − odparła Berta. − Już wiosną?! Przecież jest zima! − zdumiał się Eryk, gdyż musiało to oznaczać, że Berta była w ciąży od pół roku. Berta Stuhlmacher nieustannie była w ciąży i regularnie raz do roku rodziła. Porody odbywały się najczęściej w nocy albo nad ranem, gdy mrok jeszcze spowijał Gąski oraz okoliczne pola i lasy. Z całego zastępu niemowląt, które powiła, spora grupka nie dożyła nawet swego pierwszego świtu i zasiliła niebiańskie zastępy cherubinków. Berta twierdziła, że takie duszyczki się nie liczą. Prawdziwa dusza rodzi się, gdy dziecka dotkną promienie słońca. Pierwszy był Horst − głośny i wesoły. Następny Eryk junior, podobny do ojca jak odbicie w wodzie. Trzeci urodził się Johan − pracowity po matce. Po Johanie zaczęła się czarna seria. Kilkoro dzieci zmarło zaraz po porodzie. Tę złą passę przerwała śliczna Rut z jasnymi loczkami i jej brat bliźniak Christoph. Po nich przyszła na świat najmniejsza Lily, która dostała imię po białej gołębicy. Tej, która przeleciała tysiąc kilometrów i wróciła z Bochum z listem od jej dziadka Wilhelma. Lily, ta skrzydlata, została bohaterką i wydała na świat całe pokolenia znakomitych lotników. Jej wnuki i prawnuki wygrywały konkursy i przysporzyły Erykowi wiele radości i sporo pieniędzy. Pisklęta po Lily były w cenie. Eryk kiwał głową zamyślony. Siódme dziecko. Mój Boże. Nic nie było widać. Berta bardzo przytyła już po pierwszej ciąży. Piersi miała potężne i wciąż pełne mleka. Karmiła bezustannie. Najczęściej dwoje dzieci. To nieco starsze i to właśnie urodzone. Tym razem karmiła jeszcze jedno z bliźniąt − Rut i małą Lily, a za kilka tygodni miało urodzić się następne. Będzie więc zmuszona odstawić Rut, bo choć mleka było dużo, to nie starczyłoby dla trojga. (…) Mijały miesiące, a Fritz, choć chudy i blady, wciąż żył. Berta odstawiła od pierm a g a z y n

l i t e r a c k i

si Rut, by Fritz miał dość mleka. Dziewczynka płakała i nienawidziła brata. Po latach, gdy żadne z nich nie pamiętało już przepychanki do piersi matki, nadal go nie znosiła. Błąkając się samotnie po okolicach, pięcioletni Fritz trafił pewnego dnia do domu frau Berg. Był to niewielki nieotynkowany budynek z pruskiego muru z pomalowanym na biało płotkiem, wesołymi begoniami w oknie oraz eleganckimi malwami i szlachetnymi różami przed wejściem. Pani Berg pracowała niegdyś jako nauczycielka w szkole, ale teraz prowadziła już tylko chór kościelny. Chciała uczyć gry na skrzypcach, ale w Gąskach od wielu lat nie znalazła chętnych do takiej nauki. Miała opinię niegroźnej wariatki. Co wtorek i czwartek jeździła otwartą dwukółką na stację kolejową w Kijewie. Siadała na ławce i czekała na pociąg z Lyck, czyli z Ełku. Gdy przyjechał, wstawała i uważnie przyglądała się wysiadającym. Potem powolnym krokiem i z opusz- czoną głową wracała do swojej dwukółki i jechała do domu, nie zwracając uwagi na ludzkie spojrzenia i złośliwe śmiechy. Pani Berg miała około sześćdziesiątki i wciąż smukłą sylwetkę z talią jak cesarzowa Sisi w wieku dwudziestu lat. Nosiła gorset, długie suknie z koronkami i duże kapelusze, choć moda na nie dawno przeminęła. Nie wychodziła z domu bez rękawiczek i parasolki. Długie siwe włosy upinała w fantazyjne koki, jak nakazywała moda sprzed trzydziestu paru lat, gdy pani Berg była młoda i szczęśliwa, a świat nie zaznał jeszcze grzechów dwudziestego stulecia, więc był czysty i niewinny jak nowo narodzone dziecię. Książka ukaże się nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Co czytają inni

Tak sobie pstrykam Z

aglądam często do mojej lokalnej księgarni na rogu Senatorskiej i Felixplatzu. Nie powiem, że każda wizyta oznacza zakup książki – wodzony jestem wielce na pokuszenie, ale opieram mu się coraz skuteczniej. Zakup byłby wsparciem wydawcy, co jest czynnością chwalebną, niestety wiem, że wszystkich interesujących nowości, debiutów, a i wznawianych klasyków nie zdążę już przeczytać. Tym niemniej pokusa poznania jak największej liczby świeżych tytułów nie mija. Kiedyś starałem się zapamiętać okładki, by potem poprzez stronę wydawcy zamówić egzemplarz do recenzji. Niecne postępowanie, wiem, ale cóż, taki układ. W miarę przyrastania książkowej produkcji zapisywałem czasem interesujące mnie tytuły, w końcu zacząłem robić im zdjęcia. Nie opuszczamy wszak domu/biura bez telefonu w kieszeni, nie będę się upierać, że jestem wyjątkiem. Wracałem z tych księgarnianych wizyt z szeregiem zdjęć, wykorzystywałem je

zgodnie z przeznaczeniem – indagowani wydawcy przysyłali książki. Lektura codziennych gazet uświadomiła mi, że w niektórych księgarniach na zachodzie Europy ich właściciele coraz częściej instruują sprzedawców, by zabraniali fotografowania książek. Powód? Bo mistrzowie obiektywu zamawiają błyskawicznie wybrane tytuły… u tańszej konkurencji. Czyli w Amazonie, równie znienawidzonym przez księgarzy co YouTube przez muzyków. Na drzwiach księgarni zatem pojawiły się – obok ograniczeń tak oczywistych jak zakaz wchodzenia z lodami, kubkiem kawy czy bułą chlapiącą ketchupem – także zakazy fotografowania. Niewiele to daje, trzeba by bowiem wprowadzić całkowite embargo na wchodzenie ze smartfonem. Spryciarze, jak się okazuje, potrafią spacerować wśród półek i „rozmawiać” o książkach, do mikrofonu podając tytuły i nazwiska autorów. Zapisało się? Dobrze, zamówimy z domu albo nawet z kafejki naprzeciw tej niegościnnej księgarni.

Nie sądzę, by jakiekolwiek zakazy coś zmieniły – łowcy okazji zawsze będą szukali tańszych zakupów, a najlepiej darmowych zdobyczy, które mogą chomikować. Zwierzątko ma się dobrze, w prowadzeniu działalności nie przeszkadzają mu sądowe wyroki, nakazujące procederu zaprzestać. Niemal nieograniczony i coraz tańszy dostęp do sieci sprawił, że zaczęto powszechnie uważać, że i to, co w sieci znajdujemy, też powinno być śmiesznie tanie, czytaj: darmowe. A że uderza to w wydawców, producentów, twórców samych? No to co? Niech mnie złapią. Niektórych złapią, ale niczego to nie da. Już jest za późno. Bo rządzi, proszę wybaczyć, banał, zysk. Amazon et consortes obniżając ceny, na pewno nie traci. Zabraniając im obniżek, uderzylibyśmy w zasady wolnego handlu. A na to nikt się nie zgodzi, nawet właściciele księgarni. Mogę więc tak sobie pstrykać bez obaw. Grzegorz Sowula


TargiKsià˝ki

®

26-29 paêdziernika 2017 Czytam i staj´ si´ wolny Fernando Pessoa

GoÊç Honorowy

Francja www.ksiazka.krakow.pl


Wywiad Rozmowa z Charlotte Link

Pisanie to samotność

–  I stworzyłaś, bo już jako młoda dziewczyna sięgnęłaś po pióro. –  Zgadza się. W wieku szesnastu lat zaczęłam pisać pierwszą powieść. Oczywiście historyczną, której akcję osadziłam w Anglii w czasach rewolucji Cromwella. –  Dlaczego właśnie Oliver Cromwell i XVII wiek? –  Ponieważ to fascynująca postać i niezwykłe czasy. Wówczas po raz pierwszy w czasach nowożytnych obalono monarchię. Po raz pierwszy ścięto panującego króla. Po raz pierwszy utworzono republikę. Wszystko to uczynił człowiek niezwykły: ambitny, okrutny, żądny władzy i nieobliczalny, który nie cofał się przed niczym. Cromwell nie przebierał w środkach, a jego życiorys to niezły temat na niejeden thriller czy kryminał. –  A zatem już wówczas miałaś ciągoty rzec można „kryminalne”. Dlaczego zatem tak długo pozostałaś przy powieściach historycznych? –  Na życzenie wydawcy, który chciał, żebym pozostała przy tym gatunku, gdyż moje książki bardzo dobrze się sprzedawały. Ilekroć przychodziłam z pomysłem czegoś współczesnego, zawsze odsyłał mnie z kwitkiem. W końcu znaleźliśmy kompromis, którym była powieść „Czas burz”. Z jednej strony historyczna, ale już z lekko zarysowanym wątkiem sensacyjnym. –  Ale wówczas nie skończyło się na jednej powieści. –  Nie. Książka tak się spodobała i tak dobrze sprzedawała, że napisałam dwa kolejne tomy. Tym samym kompromis trwał osiem lat. Gdy zażądano ode mnie kolejnej części, zbuntowałam się i wynegocjowałam z wydawcą, że następną książką będzie kryminał. m a g a z y n

l i t e r a c k i

–  I był? –  Tak, „Gra cieni”. Ale książka niestety się nie sprzedawała. To była całkowita porażka. Wówczas usłyszałam, że mogę pisać co chcę, byle nie kryminały. Ja jednak się uparłam. Chcąc zrealizować to marzenie musiałam poszukać innego wydawcy. –  I znalazłaś? –  Na szczęście tak. Spotkałam redaktorkę, która we mnie uwierzyła i postanowiła poprzeć. Postawiła jednak warunek, że będziemy ściśle współpracować. Miałam wysyłać jej na bieżąco wszystko, co napisałam i stosować się do jej sugestii. W ten sposób powstał „Grzech aniołów”. Niestety, i ta książka nie odniosła sukcesu. Sprzedaż była średnia, znacznie poniżej oczekiwań. –  Dlaczego zatem nie zrezygnowałaś i nie wróciłaś do powieści historycznej? –  Nie chciałam. Straciłam zainteresowanie opisywaniem odległej przeszłości. Uważałam, że się wypaliłam. Uparłam się i wówczas dano mi jeszcze jedną szansę. Na szczęście moja redaktorka znowu stanęła za mną. Miała odwagę nadal mnie wspierać. Zaczęłam kolejną książkę. No i powstał „Dom sióstr”. Mój pierwszy bestseller i ogromny sukces. Prawdziwy przełom dla mnie i dla wydawcy. –  Ale „Dom sióstr” to przecież powieść obyczajowa. Przynajmniej dla mnie. –  A dla mnie kryminał. Przypominasz sobie nastrój tej książki? Od niemal samego początku czuje się, że coś jest nie tak, że coś się wydarzyło albo wydarzy. W domu odciętym od świata atmosfera zagęszcza się coraz bardziej. Rośnie napięcie. I to nie tylko z powodu niefunkcjonującego małżeństwa, zaglądającego w oczy głodu, piekielnego zimna, ale również z powodu przypadkowego wyciągnięcia na światło dzienne odległej przeszłości i ożywienia duchów dwóch sióstr. Owszem są tam wątki obyczajowe i historyczne, ale stanowią one tylko tło dla zasadniczej historii. –  A co było po „Domu sióstr”? Potem to już chyba tylko pasmo sukcesów? –  Tak, potem był „Wielbiciel”, „Ciernista róża”, pierwsza ekranizacja, pierwsza sprzedaż praw zagranicznemu wydawcy. A co najważniejsze, wznowienie tych kryminałów, które kiedyś tak bardzo rozczarowały moich wydawców. k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7

fot. archiwum

–  Swoją przygodę z pisaniem zaczęłaś od książek historycznych. Dlaczego wybrałaś właśnie ten typ powieści? –  To był mój ulubiony gatunek. Już jako dziecko bardzo interesowałam się historią i dosłownie połykałam każdą książkę, której akcja osadzona była w przeszłości bliższej lub dalszej. Fascynowała mnie zarówno średniowieczna Anglia, jak i antyczna Grecja. I im więcej czytałam, tym bardziej chciałam stworzyć coś własnego.

–  Czy tym razem poszło lepiej? –  Poszło fantastycznie. „Gra cieni” już po tygodniu trafiła na listy bestsellerów, zaś „Grzechem aniołów” momentalnie zainteresował się film. Klapa przerodziła się w ogromny sukces wydawniczy. –  Wiem, że pisanie książki zajmuje ci z reguły około czternastu miesięcy. Jak wówczas wygląda twoje życie? –  Wstaję przed szóstą. Wyprawiam dziecko do szkoły, a męża do biura. Zakładam legginsy i tenisówki. Idę z psami na długi spacer. Po powrocie wskakuję w kapcie. Wkładam obszerną bluzkę albo sweter. Nie robię makijażu. Wyglądam tak, że nie miałabym odwagi pokazać się gościom, bo by mnie chyba nie poznali. –  To rzeczywiście niezbyt ekscytujące. Czy gdybyś mogła cofnąć czas i zmienić swoje życie, zostałabyś pisarką? –  Nigdy w życiu. Skończyłabym studia prawnicze i została adwokatem, gdyż na życie pisarza składa się więcej cieni niż blasków. Natomiast podejrzewam, że gdybym dziś była adwokatem, to wówczas na twoje pytanie odpowiedziałabym, że chciałabym zostać pisarzem. –  Dlaczego twierdzisz, że życie pisarza to głównie cienie? –  Bo pisanie to samotność. To całe miesiące zmagania się z niepewnością, czy to, co piszę rzeczywiście jest dobre. Czy moja książka tym razem też się spodoba czytelnikom. A potem, gdy maszynopis już jest w rękach wydawcy, następuje jeszcze gorsza faza bezczynności – czekanie na reakcje czytelników i recenzje prasowe. Wówczas nie da się już nic zrobić i można tylko biernie czekać, czego nie znoszę. Rozmawiała Urszula Pawlik 29


Między wierszami

Kosmos kabaretowy L

ista krajowych wyróżnień literackich wzbogaciła się o Nagrodę imienia Marka Nowakowskiego. Jej pierwszym laureatem został Wojciech Chmielewski, którego jury uhonorowało za powieść „Belweder gryzie w rękę” (Iskry). Ceremonia wręczenia lauru odbyła się w Bibliotece Krasińskich. A potem – przy tartinkach i napojach, uprzedzając pytanie – toczono rozmowy kuluarowe, w których uczestniczyli między innymi: Jolanta Nowakowska, Irena Makarewicz, Joanna Rolińska, Joanna Siedlecka, Maryla i Grzegorz Łatuszyńscy, Jan Rodzeń, Krzysztof Świętek, Antoni Szperlich, Maciej Urbanowski, Wiesław Uchański oraz Jarosław Abramow-Newerly, przybyły do Polski – po kilkuletniej nieobecności – z Kanady. Czy będzie to skutkowało kolejną książką? Czytelnicy mający jeszcze żywo w pamięci jego dwa wspaniałe tryptyki: warszawski i rusiński – niecierpliwie na nią czekają. Dziękując za nagrodę, laureat stwierdził: „Marek Nowakowski czuwa nade mną. Dla mnie niezwykłego jest też coś innego: znałem Marka Nowakowskiego, przyjaźniłem się z nim, wspólnie chodziliśmy po Warszawie, a przede wszystkim dużo rozmawialiśmy, pokazał mi, w jaki sposób powstaje literatura. To zawsze była sprawa między pisarzem a światem” – wyjaśnił laureat. Wojciech Chmielewski – rocznik 1969 – jest prozaikiem, autorem tomów opowiadań: „Biały bokser” (2006), wyróżnionego w VI edycji Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza; „Brzytwa” (2008), nominowanego do Nagrody Mediów Publicznych Cogito; „Najlepsza dentystka w Londynie” (2014). W 2010 roku opublikował powieść „Kawa u Doroty”, za którą otrzymał nominację do Nagrody Angelus. Jest autorem słuchowisk dla Teatru Polskiego Radia. Opowiadania, eseje i recenzje publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Odrze”, „Borussii”, „Wyspie”, „Dialogu”, „Arcanach”, „Nowych Książkach”, „W drodze” i „Czterdzieści i Cztery”. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Nagrodzona książka trafiła do sprzedaży wiosną br. Premiera „Naszego filmu” (Wydawnictwo Literackie) miała miejsce w Belwederze. Bynajmniej nie chodzi mi 30

o siedzibę prezydencką, ale restaurację ulokowaną w Łazienkach. Królewskich skądinąd. Tom wspomnień pod wymienionym w pierwszym zdaniu tytule popełniła Krystyna Morgenstern, relacjonując swój ponad półwieczny związek z Januszem Morgensternem, czołowym polskim reżyserem („Do widzenia, do jutra”, „Jutro premiera”, „Dwa żebra Adama”, „Trzeba zabić tę miłość”, seriale „Kolumbowie”, „S.O.S”, „Polskie drogi”). „W PRL-u (…) wyjeżdżając za granicę mogliśmy wziąć oficjalnie niewiele dolarów na głowę. No to trzeba było kombinować inaczej. Pewien kolega opowiedział Kubie, jaki ma na to sposób. Kupuje się pastę do zębów, zgrabnie odkręca tubkę, trochę pasty się wyciska – tyle, aby na jej miejsce zmieścił się zgrabny pakuneczek, dziesięć, dwadzieścia dolarów owinięte w nylon. Potem wystarczy zakręcić i ruszyć w drogę. Proste. Parę razy tak przejechaliśmy z Kubą, ciesząc się bogactwem. A ten kolega od pasty – Roman Hajnberg – został potem rektorem Amerykańskiego Instytutu Sztuki Filmowej”. Na pytanie: jak pani udało się tak długo utrzymać tak dobre małżeństwo, odpowiadała zawsze taka samo: „Najważniejsze to dobra reżyseria. Kuba reżyserował filmy, ale ja reżyserowałam nasze życie prywatne”. Jerzego Skolimowskiego poznała na koncercie jazzowym w „Stodole”. Bardziej zapamiętała go sobie dużo później z „Honoratki” w Łodzi. Było to miejsce spotkań młodzieży artystycznej, przychodziły tam najładniejsze dziewczyny. I najzdolniejsi młodzi filmowcy. „Pewnego dnie uciekłam z zajęć malarstwa, wsiadłam w pociąg i przejechałam w parę godzin do mojego chłopaka, czyli Janusza Morgensterna. Pierwsza rzecz – zaprosił mnie do »Honoratki«, aby pochwalić się, jaki to tam jest ważny. Poczęstował mnie świeżutkimi poziomkami z bitą śmietaną w pięknym, dużym kielichu. Patrzyłam i patrzyłam na ten kielich zachwycona, niestety za długo. Dosiadł się do nas Skolim. Podczas rozmowy często odwracałam się do Kuby. Aż tu nagle patrzę – kielich pusty. Skolim powiedział: »A, wiesz, wiesz, wiesz, to było bardzo smaczne«. I oddalił się. A Kuba już nie miał kasy na drugą porcję. Ale i tak lubię Skolima”. m a g a z y n

l i t e r a c k i

„Mieszkałam w Paryżu u przyjaciółki, Jadzi Kukułczanki (Koukou Chanska), tłumaczki dramatów Wojtyły, Gombrowicza, Witkacego, Mrożka. (…) Pewnego razu Koukou daje mi swoją sztukę „Osioł grający na lirze” z prośbą, żebym oddała ją komuś w Ministerstwie Kultury i Sztuki, jak będę w Warszawie. Wysiadłam na lotnisku Okęcie zupełnie nieświadoma tego, że według SB wiozę bibułę. Widzę z daleka Kubę, a tu prowadzą mnie na kontrolę osobistą. On krzyczy, że to bezprawie. Później dowiedziałam się, że Has chciał zrobić z tej sztuki film, ale nie zdążył z powodu stanu wojennego. (W filmie mieli zagrać: Catherine Deneuve, Gerard Depardieu, Orson Welles i Gustaw Holoubek)”. Natomiast Grażyna Barszczewska, Barbara Krafftówna, Laura Łącz, Katarzyna Walter, Ewa Wiśniewska, Jerzy Derfel, Witold Dębicki, Andrzej Fedorowicz, Stefan Friedmann, Andrzej Grabarczyk, Jakub Przebindowski, Andrzej Nejman, Janusz Sent, Grzegorz Wons i Andrzej Zaorski – spotkali się w Teatrze Kwadrat na wieczorze zorganizowanym z związku z setną rocznicą urodzin Edwarda Dziewońskiego. Z tej okazji wznowiono – w rozszerzonej ikonograficznie formie – jego wspomnienia „W życiu jak w teatrze” (Literackie Towarzystwo Wydawnicze, czyli Mariola i Marek Jastrzębscy z progeniturą). Czarowną uroczystość uświetniły pieczołowicie wyselekcjonowane perełki z repertuaru popularnego „Dudka”, jednego z najdowcipniejszych postaci polskiego aktorstwa drugiej połowy ubiegłego stulecia. Kaskady śmiechu wywoływały na widowni wizytówki estradowe bohatera spotkania: monologi Sławomira Mrożka („Zapach” i „Tytani umysłu”), szmonces Jerzego Jurandota „Sak”, a zwłaszcza „Nocny sexpress”, czyli pastisz „Pociągu” Jerzego Kawalerowicza, autorstwa Zenona Wiktorczyka (czy ktoś w końcu odkurzy tego nietuzinkowego artystę i człowieka o niepospolitym życiorysie?). Skrupulatnie wyselekcjonowane – przez Romana i Piotra Dziewońskich (odpowiednio: syna oraz wnuka Edwarda) – w telewizyjnym archiwum unaoczniły otchłań dzielącą teraźniejszy kabaret od niegdysiejszego. Mierzoną w kosmicznych jednostkach odległości. (to-rt) k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


6]NROHQLD QD PLDUÛ SRWU]HE :VSLHUDP\ QDXF]\FLHOL L G\UHNWRUµZ V]NµĄ UR]ZLMDP\ NRPSHWHQFMH ]DSR]QDMHP\ ]bQDMQRZV]\PL WUHQGDPL L ]PLDQDPL Z RĝZLDFLH SRPDJDP\ GRVNRQDOLÉ ZDUV]WDW SUDF\

2IHUXMHP\ praktyczne szkolenia dla rad pedagogicznych i dyrektorów, SRQDG WHPDWµZ V]NROHĆ ] REV]DUµZ HGXNDFML GRUDG]WZR GOD G\UHNWRUµZ V]NµĄ Z ]DNUHVLH VSUDZRZDQLD QDG]RUX SHGDJRJLF]QHJR

3R]QDM QDV]Ç RIHUWÛ 801 220 555

ZZZ RUNH SO


Felieton

Nuda, czyli hyc, hyc, hyc! D

la dzieci to łatwo pisać – powiedziała jedna z moich koleżanek. Westchnęłam tylko. Nawet nie dlatego, że nie piszę dla dzieci, a co najwyżej dla młodzieży, co jest jeszcze trudniejsze, ale dlatego, że koleżanka nie ma racji. No cóż… Wisława Szymborska w swojej słynnej „Poczcie literackiej” napisała kiedyś „A.M. Warszawa. Dziatki biegną do szkoły tupu-tupu-tup, podczas gdy deszczyk kapu, kap albo śnieżek ciapu, ciap… Cio to? Ależ oczywiście, to wierszyki dla dzieci pisane przez różne straszliwe niewiasty. Pragnie pani dołączyć do ich grona. Nie możemy tego zabronić, ale błagamy o litość dla naszych pociech, które od takiej literatury uciekają, hyc, hyc, hyc”. Myślę, że każdy, kto ten tekst przeczyta zorientuje się, że w literaturze dziecięcej nie chodzi o to, by infantylnie (a w młodzieżowej, by naiwnie lub banalnie) zwracać się do czytelnika, ale trzeba to po prostu robić ciekawie. Dorosły sięgnie po książkę nawet wtedy, gdy ma autora w pogardzie, gdy chce mu dopiec, gdy chce na własne oczy przekonać się, że to „grafoman”, „idiota” i „nudziarz”, jak twierdzą złośliwi krytycy lub znajomi. Dziecko czy nastolatek aż takim masochistą nie jest. Jak coś jest nieciekawe – a to jest pierwsze kryterium czytelnicze – od razu odrzuci. I nie pomoże żadne tłumaczenie, że to wspaniały pisarz czy pisarka, że ma na koncie mnóstwo nagród, że sławny, że bogaty, ani nawet, że „to kochanie twój wujek pisarz”. Z nudziarstwem nastolatek czy dziecko żegna się natychmiast. I wtedy nic nie jest w stanie pomóc książce. Pojechałam ostatnio na spotkanie autorskie do Dublina na zaproszenie tamtejszej polskiej szkoły. Spotkanie było bardzo uda-

ne, przyjęto mnie po królewsku i zasypano gradem pytań. Na dodatek w trakcie dowiedziałam się, że moja „Klasa pani Czajki” przemówiła do nich bardziej niż… i tu pojawiła się długa lista książek, które uznali za nudne. Znałam je. Dla mnie jednak nudne nie były. Nawet „W pustyni i w puszczy” uważałam za fascynującą opowieść o mrożących krew w żyłach przygodach dwójki dzieci, choć opisy słonia Kinga mnie nudziły, a na dodatek jako dorosła osoba odkryłam, że to dość rasistowska książka. Jednak dla współczesnego czytelnika nuda ma o wiele szersze znaczenie. Nastolatków nudzą niemal wszystkie opisy. Co zapewne wynika z tego, że słonia każdy widział, a gdy pojawia się nazwa zwierzęcia, którego się nie zna (np. lotopałanka) wystarczy je „wygooglać” w internecie, a nie czytać nudny opis. Opisy przyrody też już nie są potrzebne, bo przecież jak wygląda zachód czy wschód słońca wiemy – widzieliśmy to sto razy na filmach. Dlatego opisywać trzeba to, co jest absolutnie konieczne. We wspomnianej przeze mnie „Poczcie literackiej” Wisława Szymborska też w swoim czasie napisała: „Marek z Warszawy. Mamy taką zasadę, że wszystkie wiersze o wiośnie zostają automatycznie zdyskwalifikowane. Ten temat przestał istnieć w poezji. W życiu oczywiście nadal istnieje. Ale to dwie różne sprawy”. Nastoletni czy dziecięcy czytelnik odrzuca też tematy, które są mu odległe. Z tego powodu czytelnicy z Dublina odrzucili masę książek, które fascynowały mnie w dzieciństwie. Nie spodobały się nie tylko „Ania z Zielonego Wzgórza”, ale i wiele innych, których tytułów nie wymienię, bo polscy autorzy niektórych z nich cały czas żyją. Jak mi powiedziano, w książkach tych nie było

nic im bliskiego, bo świat się mocno zmienił. Niestety tak bywa z literaturą. Pamiętam jak mój świętej pamięci Ojciec „katował” mojego czteroletniego syna słynną przedwojenną powieścią Antoniego Gawińskiego pt. „Lolek grenadier. Czarodziejska historia dla chłopców”. Mieliśmy w domu do połowy zjedzony przez grzyba egzemplarz, który przed wojną, jako dziecko, dostał mój śp. poległy w powstaniu warszawskim stryj Antek. W połowie lat dziewięćdziesiątych, ku uciesze ojca ukazał się reprint tej książki o chłopcu tak zafascynowanym epoką napoleońską i „małym kapralem”, że wróżka przeniosła go w czasy napoleońskie i uczyniła napoleońskim grenadierem. Tata przeczytał i tak jak w dzieciństwie zapłakał ze wzruszenia, czym postanowił podzielić się z wnukiem. Niestety. Wnuk zasnął po kilku stronach, a gwałtownie obudzony przez dziadka, stanowczo ku jego rozpaczy odmówił słuchania książeczki. Ja zmęczyłam „dzieło” Gawińskiego z wielkim trudem. Moje książki też kiedyś się zestarzeją, bo świat pójdzie do przodu i pojawią się kolejne nowinki techniczne i nowe technologie, które diametralnie zmienią nasze życie. Proponowano mi zresztą przy okazji VI wydania „Klasy pani Czajki” bym uwspółcześniła i wprowadziła korzystanie z Facebooka, ale wtedy… musiałabym tę książkę pisać tak naprawdę od nowa, a to byłaby zupełnie inna powieść. Nie chciałam tego robić. Z pełną świadomością, że za kilka lat może się tak stać, że czytelnik ucieknie od niej hyc, hyc, hyc jak od ramoty, bo nie będzie wiedział, co to czat na „gadu-gadu” i będzie pukać się w głowę, że ktoś jeszcze ma w domu stacjonarny telefon. Ale nuda! m ałgoRzaTa k aRolina p iEkaRska

Zamów prenumeratę

Magazynu Literackiego KSIĄŻKI tel. 22 828 36 31 e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma


Wywiad Rozmowa z Elżbietą Leszczyńską, redaktor naczelną Wydawnictwa Arkady, autorką książki „Pejzaż w malarstwie polskim”

Krajobraz niesie wiele emocji

–  Czy pejzaż jest ważniejszym sposobem wyrazu niż inne formy, na przykład malarstwo portretowe? –  Naturalnie, że nie jest. Każdy gatunek czy temat malarski ma swoich gorliwych wyznawców. Do mnie po prostu mocniej przemawia pejzaż i nawet w scenach rodzajowych czy historycznych zwracam na niego szczególną uwagę. Sam „czysty” pejzaż, bez sztafażu – czyli np. widok łąk, lasów, morza lub miasta – niesie ze sobą wiele emocji, oczywiście innych niż dajmy na to scena religijna, jednak niekiedy równie mistycznych. Bywają bowiem krajobrazy symboliczne, ekspresyjne, surrealistyczne – nasycone znaczeniami, wprawiające widza w zdumienie lub zachwyt. Trudno jednak klasyfikować gatunki malarskie pod względem siły wyrazu, natomiast przez wieki pejzaż jako temat traktowany był jak drugorzędny rodzaj sztuki. Portret w tej hierarchii był znacznie wyżej. –  Polski pejzaż to według pani nie tylko tradycja, ale też sztuka współczesna. Czy rzeczywiście powstające w naszych czasach obrazy mogą dorównywać dawnym i uznanym pracom? –  Na tak postawione pytanie nie wiem, co odpowiedzieć. Współcześnie malowane pejzaże – nie tylko dla mnie ten gatunek wciąż żyje i ma się dobrze – są równie wartościowe artystycznie jak te m a g a z y n

l i t e r a c k i

fot. Katarzyna Gapska

–  Kiedy zaczęła pani myśleć o stworzeniu tak fascynującego przeglądu polskiego malarstwa krajobrazowego? –  Malarstwem pejzażowym interesuję się od lat: dużo oglądam, trochę kolekcjonuję i, oczywiście, czytam wszystko, co na ten temat ukazuje się na naszym rynku. Brakowało mi książki prezentującej nie tylko malarstwo pejzażowe, o którym w sztuce polskiej możemy mówić mniej więcej od końca XVIII wieku, ale obejmującej całą historię pejzażu w malarstwie polskim. Przy tak szeroko ujętym temacie mogłam rozpocząć przegląd od średniowiecza i śledzić motywy krajobrazowe w różnych gatunkach malarstwa: scenach religijnych, batalistyce, portrecie… Tak więc od początku myślałam o opracowaniu dotyczącym wielu aspektów pejzażu w malarstwie, a skonkretyzowałam swoje plany dwa lata temu, przygotowując projekty publikacji na 60. rocznicę powstania wydawnictwa Arkady.

sprzed 200 lat. Zmieniły się konwencje malarskie, stylistyki, media, ale artyści jak dawniej bywają utalentowani, twórczy, oryginalni, sprawni warsztatowo, a niekiedy genialni. Czy pejzaż Nowosielskiego, Dominika lub Modzelewskiego jest gorszy od pejzażu Głowackiego lub Chełmońskiego? Każdy z nich jest inny, ale równie interesujący. Wydaje mi się nieporozumieniem wprowadzanie tu kategorii „dorównywania”. Do jednych odbiorców sztuki przemawia realizm dawnych mistrzów i drobiazgowe odwzorowanie natury, do innych abstrakcyjne znaki, w których można doszukać się elementów dobrze znanego nam pejzażu. Różnorodność – także w malarstwie pejzażowym – to wartość sama w sobie. –  Którego z przywołanych w książce twórców lubi pani najbardziej? –  Lubię i cenię pejzaże Ferdynanda Ruszczyca i – nie będę tu oryginalna – Jana Stanisławskiego, ale też malarstwo Jarosława Modzelewskiego, którego obrazy, także najnowsze, z 2016 roku reprodukuję w swojej książce. –  Czy pokazuje pani w niej także szerszy kontekst artystyczny, w jakim funkcjonuje malarstwo polskie? –  Tak. We wprowadzeniu skrótowo omawiam pejzaż w malarstwie europejskim. Staram się umieścić nasze dokonania na k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7

tle tego, co działo się w sztuce za granicą, gdyż do XIX wieku wpływy i wzajemne oddziaływania różnych szkół malarskich były bardzo istotne. Ponadto książka jest dwujęzyczna, polsko-angielska, i wydawało mi się celowe usytułowanie polskiego pejzażu w kontekście europejskim. –  I dodajmy, że jest to też znakomity sposób na promocję polskiej sztuki za granicą, szczególnie młodych artystów. –  Wydawnictwo Arkady od samego początku popularyzowało osiągnięcia polskich artystów, nie tylko malarzy, ale także rzeźbiarzy, architektów, projektantów… Przez 60 lat wydaliśmy wiele publikacji w różnych językach prezentujących piękno naszego kraju i dzieła polskich twórców. Tak jest i w tym przypadku i cieszę się, że pan to zauważył. –  A jaki będzie pani następny album? –  Na razie nie planuję równie dużego opracowania, chociaż kusi mnie scena rodzajowa. „Pejzaż w malarstwie polskim” zajął mi zbyt dużo czasu i bardzo zaangażował emocjonalnie, tak więc obecnie – dla relaksu – piszę bajki do obrazów, oczywiście pejzaży. Może pomyślę o ich wydaniu, ale to pieśń przyszłości – niedookreślonej. Rozmawiał P iotr Dobrołęcki R ecenzja książki na stronie 35 33


LITERATURA FAKTU

Książki miesiąca

Lidia Sadkowska-Mokkas

Konwicki. Cudzoziemiec tranzytowy bellona, Warszawa 2017, s. 512, ISbn 978-83-1116-059-1

D

HISTORIA

wa lata po śmierci Tadeusza Konwickiego doczekaliśmy się książki o nim. Zajmującej. Przyszedł na świat w Nowej Wilejce. W domu przy ul. Letniej. „Przez długie lata świadomie zatajał nazwę ulicy, ponieważ kiedyś znajdował się przy niej dom wariatów. I kiedy w jakiejś sytuacji nieopatrznie wspomniał pośród wilniuków tę nazwę, wszyscy – jak na komendę – wybuchali śmiechem, bo było to mniej więcej równoznaczne z wyrażeniem »urodziłem się w Tworkach«”. Zanim sięgnął po pióro, sprawdził się w innych profesjach: „Mając ukończone 16 lat, musiał pracować, ponieważ za uchylanie się od obowiązku robót groziło natychmiastowe wywiezienie w głąb Rzeszy. Był traczem, tynkarzem, ślusarzem, stolarzem, sprzedawcą papierosów, fornalem. (…)W niemieckim szpitalu wojskowym (...) przyjęto go nawet na posadę elektryka. Z powodu tej fuchy przysługiwał mu, jak się okazało nielegalnie i wyłącznie przez (...) niedopatrzenie, (...) prowiant stanowiący zaopatrzenie żołnierzy Wehrmachtu. (...) Przy pierwszej dostawie tak sowicie uraczył się herbatą z rumem, a raczej rumem z dodatkiem odrobiny her-

baty, że 6 kilometrów, jakie dzieliły Nową Wilejkę od Kolonii Wieleńskiej przemierzył na... czworakach”. Inicjacja pisarska miała miejsce w Krakowie. Wprowadzającym był Wilhelm Mach. „Po latach będzie pamiętał (...) także dramat, który musiał rozgrywać się we wnętrzu Wilka. A w kontekście bolesnych przeżyć przyjaciela (…) jego skłonnościami homoseksualnymi i samobójstwem, nie będzie chciał plugawić obrazu człowieka, któremu przecież tyle na starcie swej literackiej drogi zawdzięczał. Może dlatego zgodzi się, po usilnych staraniach siostry Macha, zrezygnować z obszernego fragmentu w drugim wydaniu »Kalendarza i klepsydry«”. Bohater biografii miał „przyjrzeć się (...) robotniczej pracy w hucie szkła w Krośnie. Jak można się domyślać, nie został przyjęty przez lokalnych partyjnych działaczy owacyjnie. Traktowano go podejrzliwie, a on przejęty rolą czujnego obserwatora niezrażony słał raporty do Wydziału Kultury KC PZPR, w których skarżył się na »nieżyczliwy stosunek czynników partyjnych w hucie«. Jeszcze gorszym pomysłem był audyt krośnieńskich zakładów lniarskich. Nadgorliwość

socjalistycznego neofity, a przy okazji jego nadzwyczajna bystrość i dociekliwość zirytowały szczególnie komendanta Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa, który zabronił Konwickiemu wstępu na teren zakładów”. Skierowano więc raczkującego inżyniera dusz do huty „Hortensja” w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie, jak wspominał: „nic nie robił, czasem coś porządkował i udzielał rad, jakie książki zakupić do biblioteki”. Czy też własne, np. „Przy budowie”? Jeśli nie książkami, to niewątpliwie sadzeniem drzew przysłużył się Warszawie. Rosną do dziś w parku marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Szanował papier: „Większość rękopisów powstała na pozyskanych od pań redaktorek z »Czytelnika« rewersach kopii maszynopisów Zofii Nałkowskiej (...) lub poczytnych kryminałów Joanny Chmielewskiej”. Gros utworów napisał na deseczce ofiarowanej przez Stanisława Dygata. Otrzymanym w prezencie od operatora Kurta Webera piórem marki Waterman.Nie wiadomo, czy firma doceniała wiernego jej produktowi prozaika... Tomasz zb. zapERT

Józef Piłsudski do Polaków biały Kruk, Kraków 2017, s. 200, ISbn 978-83-7553-225-8

W

tym roku, 5 grudnia, przypada 150. rocznica urodzin jednego z największych Polaków, marszałka Józefa Piłsudskiego. Sam miał świadomość swej wielkości, gdy w testamencie wydał polecenie o sposobie pochowania matki „największego rycerza Polski”. Spoczął na Wawelu (testament zaczyna się słowami: „nie wiem, czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu”). Legenda brygadiera, naczelnika państwa, marszałka, zarówno biała, jak i czarna, trwa do dzisiaj i będzie trwać dopóki „Polska nie umarła”. Zebrane przez Bohdana Urbankowskiego teksty Józefa Piłsudskiego w prezentowanym wyborze ukazują jego wielkość i dalekowzroczność, której tak bardzo brakowało jego współczesnym, a także i kolejnym pokoleniom. Teksty te dotyczą naszej historii, polityki, charakteru i men34

talności narodowej, a można się też pokusić o stwierdzenie, że są proroczym komentarzem do naszych czasów. „Jestem realistą bez uprzedzeń i bez teorii. Uważam jedynie, że należy z góry dobrze obliczyć środki, jakimi się rozporządza, i dostosować je do celu, do którego się dąży” – stwierdził ówczesny naczelnik państwa w 1920 roku. Książkę wzbogaca interesujący „Szkic biograficzny” Bohdana Urbankowskiego, który zawiera nie tylko fakty z biografii wielkiego Polaka, ale też oceny jego postaw i działań, jak również polemikę z poglądami innych historyków, często niesprawiedliwymi i krzywdzącymi dla zwycięzcy Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Twórcy książki, bo oprócz Bohdana Urbankowskiego jest nim niewątpliwie m a g a z y n

l i t e r a c k i

Leszek Sosnowski, prezes wydawnictwa Biały Kruk, pomysłodawca i wykonawca wszystkich tytułów tego edytora, dokonali celnego wyboru – i w części biograficznej, jak i w części dokumentarnej. Potrafią w ten sposób przywołać wielkość Józefa Piłsudskiego, ale też ukazać jego frapującą osobowość, chociażby zamieszczając dwa teksty pochodzące z nagrań głosu marszałka, jedyne dwa zachowane zapisy, dzięki czemu poznajemy jego specyficzny język i wymowę. Wzruszają słowa: „doprawdy, trudno się nie śmiać z tej dziwnej sytuacji, w której nagle głos pana Piłsudskiego się znajdzie. Wyobrażam sobie tę zabawną chwilę, gdy jakiś ananas korbką kręci, śrubkę naciśnie – i jakaś trąba zamiast mnie gadać zacznie”. pioTR dobRołęcki k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Książki miesiąca

SZTUKA

Elżbieta Leszczyńska

Pejzaż w malarstwie polskim Arkady, Warszawa  2017, s. 336, 99 zł, ISbn 978-83-213-4988-6

W

DLA DZIECI I MŁODZIEŻY

roku 2000 w Muzeum Narodowym w Warszawie zaprezentowano wystawę zatytułowaną „Krajobraz. Polskie malarstwo pejzażowe od Oświecenia do końca XX wieku”. Jej kuratorem była prof. Dorota Folga-Januszewska, ówczesna wicedyrektor warszawskiego Muzeum ds. naukowych. Wystawę tę przeniesiono w tym samym roku do Frankfurtu, gdzie stała się jednym z ważniejszych wydarzeń towarzyszących pamiętnemu polskiemu wystąpieniu na Targach Książki w roli gości honorowego. Od tego momentu można mówić o większym zainteresowaniu krajobrazem jako motywem w polskim malarstwie, nie zawsze zresztą docenionym i traktowanym z dużą rezerwą. Mogła nawet pojawiać się opinia, że wybitnego ujęcia pejzażu nas nie ma. Przeczy temu nowy wspaniały album, jaki ukazał się nakładem zasłużonego warszawskiego wydawcy, publikującego od równo 60 lat najpiękniejsze i najciekawsze pozycje o sztuce. Album o krajobrazie ukazuje najwspanialsze osiągnięcia i dobrze znane, jak też mniej popularne malarskie dzieła od czasów średniowiecza. Zgodnie z tradycją zwracamy uwagę

na XVIII-wieczne prace, z których najbardziej charakterystycznymi wydają się widoki Warszawy pędzla Bernardo Bellotto, zwanego Canalettem. Pozostawił serię ponad dwudziestu widoków Warszawy, które – jak zaznacza autorka – zostały wykorzystane „przy jej odbudowie po drugiej wojnie światowej”. Potem, gdy „pejzaż był już pełnoprawnym tematem malarskim” przychodzi wspaniały dla polskiego malarstwa wiek XIX, a zwłaszcza jego druga połowa, gdy tworzyli tacy mistrzowie jak Maksymilian i Aleksander Gierymscy, ale też mniej znany Alfred Wierusz-Kowalski, który pozostawił wspaniałego „Wilka”, a także wiele scen myśliwskich. Wyśmienitym osiągnięciem autorki jest wyszukanie i zaprezentowanie licznych prac z czasów po II wojnie światowej, a więc okresu, jaki nam się słabo może kojarzyć z krajobrazem. Wbrew temu w albumie znajdujemy prace wielu twórców, a wśród nich tak dobrze znanych jak Edward Dwórnik, malujący charakterystyczne pejzaże miejskie, ale też nie tak popularnych, spośród których wymieńmy tylko Łukasza Korolkiewicza i jego zachwycającą pracę „Obserwator” z 2005 roku.

Nowy album wykracza poza ramy przywołanej wielkiej wystawy z 2000 roku, bo sięga właśnie po czasy całkiem nam współczesne. Czytamy więc, że „w drugiej dekadzie XXI wieku malarstwo osadzone w tradycji realizmu i kapistycznego szacunku dla koloru uprawia wielu znakomitych artystów, dla których natura, krajobraz, są bezpośrednią inspiracją”. Dzięki wrażliwości autorki dostrzegamy motywy krajobrazowe nawet w całkiem abstrakcyjnych pracach, które bez tego przekonania nigdy nie kojarzyłyby się z tematyką krajobrazu. W nowszych dziełach motyw jest jednak wyraźnie widoczny, bo „znów działa magia: pejzaż jest niebem w zasięgu ręki, morzem i górami, zapisem podróży, dowodem na istnienie absolutu”. Ale jest też „dobrą lokatą kapitału”, o czym na końcu tekstu nie zapomina wspomnieć autorka. Ponieważ tekst jest podany dwujęzycznie, po polsku i po angielsku, przesłanie to powinno trafić do międzynarodowej publiczności. Powiedzmy jednak jasno, tego albumu nie można opisać, trzeba go koniecznie zobaczyć. pioTR dobRołęcki

Grzegorz Gortat

Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo bajka, Warszawa 2017, s. 128, 34, 90 zł, ISbn 978-83-65479-19-8

W

ciąż mało jest książek, które pomogłyby dzieciom zrozumieć otaczającą ich rzeczywistość i wydarzenia, o których rozmawiają dorośli. Dlatego z wielką ciekawością sięgnęłam po książkę wydawnictwa Bajka poświęconą wojnie w Syrii, napisaną z myślą o młodym czytelniku. Grzegorz Gortat napisał ją w grudniu 2016 roku, tuż po ataku na konwój humanitarny zmierzający do Aleppo. Książka za pomocą niezwykle sugestywnych ilustracji Marianny Sztymy i oszczędnego, ale mądrego tekstu Godrata opowiada historię pewnej syryjskiej rodziny. Narratorką jest ośmioletnia Jasmina, która wychowuje się w oblężonym, zrujnowanym Aleppo z rodzicami i dwoma braćmi – Nabilem i Tarikem. Ich codzienność to zabawa w gruzowisku w chowanego, wędrówki po wodę, zbieranie opału, chowanie się przed nalotami. Walka o przetrwanie. Ci, którzy jeszcze pamiętają czasy sprzed wojny próbują bawić

się w szkołę. Od momentu wybuchu wojny zostało zniszczonych wiele placówek, budynki szkolne zaadaptowano na schronienia. Większość z żyjących w Syrii dzieci nie zna innej rzeczywistości niż wojenna. Krwawy konflikt zbiera swe żniwo już szósty rok. Cierpią osoby bezbronne, niewinne, nieangażujące się w konflikt – dzieci. Dziewczynka jest świadkiem śmierci trzyletniego braciszka, który zginął od zabawki-pułapki. „To nie my jesteśmy winni. Nie my podrzucamy misie, samochodziki albo długopisy podczepione do min. To nie jest wojna dzieci. Nas nie powinni do niej wciągać” – mówi mała bohaterka. To całkiem dojrzała narratorka, poznajemy jej myśli i spostrzeżenia. Czasem podsłuchuje rozmowy dorosłych i próbuje je zrozumieć. Rodzice w tej całej wojennej pożodze starają się dać swoim pociechom chociaż małe powody do radości, jak wspólny spacer czy oglądanie zachodu słońca. Jak wyznał mamie tata: „Chcesz

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

6 / 2 0 1 7

wiedzieć, czego pragnę? Żeby z tego całego koszmaru wynieśli choć jedno piękne wspomnienie. (…) I pewnego dnia, na przekór faktom, pomyślą: a jednak miałem, miałam cudowne dzieciństwo”. To książka o okrucieństwie wojny, o człowieczeństwie, o ludzkich uczuciach i zachowaniu w ekstremalnych warunkach. W zaskakujący sposób łączy szczególną bezwzględność, bestialstwo konfliktu zbrojnego z ujmującą łagodnością, ciepłem rodzinnym. To książka oryginalna, mądra i wzruszająca. Jak pisał Antoine de Saint-Exupéry, „w wojnie domowej linia ognia jest niewidoczna - przechodzi przez serca”. Praca Gortata może być ważną pozycją w biblioteczce naszego dziecka. I naszej. A kupując ją, możemy zrobić szlachetny gest – dochód ze sprzedaży książki zostaje przekazany Polskiej Akcji Humanitarnej na pomoc w Syrii. Ewa TEndEREnda-ożóg 35


Recenzje proza polska Katarzyna Puzyńska

Czarne narcyzy Puzyńska to nasze dobro eksportowe. Prawa do jej pierwszej książki z serii o policjantach z Lipowa – „Motylek” – sprzedano w Hiszpanii, w Rumunii i na Litwie, w USA, Wielkiej Brytanii, niemieckie wydawnictwo DTV zakupiło prawa także do „Więcej czerwieni”. Jak sama wyznała w jednym z wywiadów, jej mistrzynią jest zdecydowanie Agatha Christie, a jeżeli chodzi o pisarzy współczesnych, to najbardziej ceni Camillę Läckberg. Znakomicie podąża ścieżką wytyczoną przez swoje idolki. Doskonale skonstruowana fabuła, zgrabnie skrojona i przemyślana intryga, wszystko dopracowane w najmniejszym szczególe, tropy pojawiające się na każdym kroku i pełnokrwiści bohaterowie oraz rozbudowane tło społeczno-obyczajowe, to chyba największe atuty jej powieści. Książkowe Lipowo nie istnieje w rzeczywistości, ale jest miejsce na mapie Polski, które stało się inspiracją autorki. Wiadomo tylko, że leży w rejonach Brodnickiego Parku Krajobrazowego, w okolicach Brodnicy. „Czarne narcyzy” nawiązują do pewnej legendy z Pojezierza Brodnickiego o opętanej żonie drwala. Przypomniana opowieść w chorym umyśle psychopaty szybko przyczyniła się do tragedii. Jak u Szekspira, jedna zbrodnia napędza kolejne, spirala zła wciąga kolejne osoby. Czytelnicy powieści Katarzyny Puzyńskiej będą zachwyceni. Z niecierpliwością czekamy na dziewiąty tom! Ewa Tenderenda-Ożóg Prószyński Media, Warszawa 2017, s. 640, ISBN 978-83-8097-164-6

Maciej Miłkowski

Drugie spotkanie Drugie spotkanie z autorem. Moje pierwsze – jego debiutancki tom „Wist” umknął mi, ale sięgnę po niego, zachęcony treścią najnowszego zbioru. Miłkowski jest autorem opowiadań, i to opowiadań bardzo z literaturą związanych, literaturę mających za temat – jak „Tytuł?”, złośliwa parodia korespondencji redaktora zbyt przychylnej recenzji z szefem pisma, które ma ją zamieścić (ileż tu rzeczy załatwianych jest po drodze, cóż to za wieści z magla!) albo „Kto jest kim w psychiatrii ekwadorskiej”, pseudozwierzenia cierpiącego na brak weny autora, który miast pisać oczekiwaną powieść próbuje wykpić się tomem szkiców o pisarzach Ameryki Łacińskiej i odkrywa zmyślną a niezauważoną dotąd mistyfikację. Ale na literackie motywy trafiamy wszędzie: w „Bajce o Lesznie” do prawdziwej albo wyimaginowanej zdrady małżeńskiej ma dojść podczas spotkania autorskiego w odległym mieście; w „Innych zaletach” autora ściga dawna flama, dziś jego psychofanka; „Drugie spotkanie” otwiera znacząca fraza: „Czytać Prousta”; „Niefikcja” to opowieść o łowach – wieloznacznych – rozpoczętych w antykwariacie; nawet „Sezon na szparagi”, który wydaje się przyjazny i milusi, jest swego rodzaju sparringiem, przepychanką nad literackimi tematami, zarazem snem o męskiej potędze: para zaprzyjaźnionych lesbijek na kolacji wydawanej przez autora, żona obecna, choć w tle, wszystko dla zabawy, ale… To świetnie pisane teksty, z ogromną kulturą i wyjątkowym językowym słuchem czy podsłuchem, dialogi przy stole są nie do uwierzenia prawdziwe, szpilki wbijane przez autora, jego spostrzegawczość aż zastanawiają. Są w tym tomie dwa opowiadania, które wymagają szczególnej uwagi – „Survival” to historia rozstania z ojcem-pijakiem, literalnego sprzątania po nim w wielu aspektach, od duchowego po czysto fizyczny, wymagający wycierania na kolanach podłogi. „Pomyślałem, że jestem taki sam jak moja matka: pomagam ludziom, by doświadczyć ich niewdzięczności, że dopiero to wystarczająco mnie moralnie uwzniośla”. To prosty przekaz, jakże wiele mówiący o chorej często zależności dzieci od rodziców – tatuś może i wredny do bólu, ale tatuś. „Nieruchomości” z kolei to najlepsze, a w każdym razie 36

m a g a z y n

najistotniejsze w tym tomie opowiadanie: dziadek przekazuje wnukowi mieszkanie, co do którego młody ma poważne wątpliwości – a co, jeśli ten łódzki apartament był mieniem zagrabionym Żydom? Wszak dziadek otrzymał swoje mieszkanie jako aparatczyk, choć nie chce tego uznać. A gdy wreszcie uznaje… Nie zdradzę zakończenia, te opowiadania naprawdę warto poznać – dla języka, dla stylu, dla pomysłów, fabuły, narracji. (gs) Zeszyty Literackie, Warszawa 2017, s.120, ISBN 978-83-64648-50-2

Bernadeta Prandzioch

Terapeutka

Mocny debiut. Bardzo przemyślana, misternie zawiązana fabuła, oryginalny styl narracji – prowadzona w pierwszej osobie, na bieżąco relacjonuje wydarzenia, także przemyślenia głównej bohaterki, terapeutki Marty Szaryckiej. Nic tu nie jest przegadane, mało – rozmowy prowadzone z pacjentami są wyjątkowo interesujące, wydobywają na powierzchnię problemy, z którymi boryka się także wielu z nas, czytelników. Trzydziestokilkuletnia kobieta jest sama, choć ma kochanka. Nie ma dzieci, dopuszcza myśl o nich, ale z odpowiednim partnerem – człowiek, którego kocha, na pewno nim nie jest, bo ma już rodzinę. Akcja książki toczy się wokół dzieci: najpierw w ogrodzie prywatnej przychodni, w której pracuje Marta, znalezione zostają zwłoki małego chłopca – nikt się o niego nie upomina, zmasakrowana twarz nie pozwala na ustalenie tożsamości. Tydzień później z powodu błędu policji porwany zostaje kolejny chłopiec. Pozornie obie sprawy nie mają związku, choć przeczucie podpowiada Marcie co innego, zaś mail z hasłem „Może tym razem postanowisz uratować dziecko” utwierdza ją, że kryje się za tym ktoś, kto chce ją ukarać za dokonaną przed laty aborcję. A potem znika kolejne dziecko, córka pacjenta Marty, uprowadzona z domu, gdy jej ojciec właśnie odbywał terapeutyczną sesję… Autorka sprawnie prowadzi bohaterów i równie sprawie podrzuca fałszywe tropy. Motyw aborcji wykorzystany został maksymalnie, choć zapytać można, czy psycholożka nie powinna umieć się uporać z traumą pozostałą po tej wymuszonej operacji – pamięć o gwałcie i niechcianej ciąży prześladuje Martę i nieustannie zaniża jej samoocenę. „Medice, cura te ipsum” – autorka, sama absolwentka psychologii, dowodzi, że nie jest to łatwe. (gs) Rebis, Poznań 2017, s. 307, ISBN 978-83-8062-183-1

proza obca Charlotte Link

Sześć lat. Pożegnanie z siostrą Mamie

„Został pani rok”, usłyszała Franziska. Żyła jeszcze sześć lat. Franziska, zwana przez bliskich Czesią, umarła w 2014 roku. Miała 46 lat. „Po śmierci siostry czuję się jak po amputacji”, wyznała Link, która pisaniem „pomaga samej sobie zrozumieć to, co się wydarzyło, ujmując to w słowa. Wciąż bowiem nie pojmuję, że już jej nie ma”. To najbardziej osobista, intymna i przejmująca książka autorki dziesiątków bestsellerowych thrillerów. To pożegnanie z tamtym życiem. Wejście w nowe. Okaleczone. Pozbawione Najbliższej Osoby. Diagnoza była wyrokiem śmierci. Ten czas „po” był na bycie razem. Na życie. To czas, który pozornie oswajał umieranie. Czas, który uświadomił bliskim bezradność wobec potęgi i okrucieństwa tej strasznej choroby. Czas, gdy chora była „jak zwierzyna łowna powoli zaszczuwana na śmierć”. Czas, który doprowadził do strasznej myśli: „Chcemy, żeby żyła, ale nie możemy już dłużej znieść jej cierpienia”. „Odejdź, wszystko w porządku, nie martw się proszę. Po prostu odl i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


puść i odejdź. Dołączę do ciebie później” – powiedziała Charlotte siostrze. Wielu z nas, żegnających bliskich, powiedziało te słowa. A potem została tylko rozpacz i rozdzierające pragnienie: „wróć”. Krajobraz po bombie. Człowiek potem miesiącami, a nawet latami uparcie wraca do tamtych chwil, ostatnich wspólnych chwil. „Po” zapadła pustka. I w tej pustce Charlotte Link napisała swoje pożegnanie z siostrą. By wypełnić rozpacz słowem. Na chwilę oszukać śmierć. Przypomnieć sobie, co czuła, dla żywych uczucia są ważne. Sprawdzić, czy można było zrobić więcej. Ukoić ból. Jeszcze chwilę pobyć razem. Bo słowa mają moc ożywiania. „Ten ostatni rok na zawsze już pozostanie moją osobistą definicją piekła”. Rak, przerzuty, zwłóknienie płuc. Franziska nie mogła jeść, zwęził się jej przełyk, żołądek uciskał płuco. Wyobraźmy sobie własne ciało jako więzienie, w którym robi się coraz mniej miejsca, nie ma powietrza, jest ból i strach. Pojemność płuc niemowlęcia. Skóra i kości. Jakby do wyboru były tylko śmierć z głodu albo śmierć przez uduszenie. Link opisuje bezduszną niemiecką służbę zdrowia. Znieczulicę. Błędy lekarzy. Uniwersalną drogą przez mękę, bez względu na szerokość geograficzną. Wielu czytelników odnajdzie się w tym pożegnaniu i może za jej sprawą dotknie własnych uczuć. Link uświadamia nam, że wygraliśmy los na loterii. Możemy oddychać, chodzić, wstać z łóżka o własnych siłach… Choć już w świecie bez Najbliższej Osoby. Wiosna jest równie piękna. I lato znowu przyjdzie. A potem jesień i zima. Świat się nie zatrzymał? Joanna Habiera Elżbieta Habiera zmarła 24 kwietnia 2017 roku. Rak dał jej kilka miesięcy. Pracowała wiele lat w „Magazynie Literackim KSIĄŻKI”. Tam był jej drugi dom i druga rodzina.

Mroczne XLVMPPIV] M OV]QMREû] Ŀ idealna lektura

na wakacyjny czas!

tłum. Daria Kuczyńska-Szymala, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 456, ISBN 978-83-7999-588-2

Richard A. Antonius

Omnium

Rok 1956. Małoletni Adam mieszka z rodzicami w Krakowie. Jego ojciec – Zenon jest lokalnym dygnitarzem partyjnym, matka – Róża skupia się na wychowaniu syna i wspomaganiu rodzinnego budżetu krawiectwem. Jest w złej kondycji psychicznej, gdyż pożycie małżeńskie się jej nie układa. Mąż prowadzi bujne życie erotyczne, angażując się w wiele intryg, mających mu zagwarantować mandat poselski z Nowego Sącza. Znienawidzony w tym miasteczku – otrzymuje pogróżki, a raz nawet ktoś usiłuje włamać się do jego lokum, rozbijając mu drzwi toporem. Zgodnie z duchem epoki usiłuje podnieść wydajności pracy. Służyć temu ma specyfik o nazwie „Diabol”. Jego prototyp uzyskał od szwajcarskich naukowców. Testuje medykament na synu i… zaprzyjaźnionych członkach partii. Wraz z doktorem Norbertem Drupaczyckim bada także wpływ elektrowstrząsów na poprawę możliwości organizmu ludzkiego. Sam jest królikiem doświadczalnym, poddaje się kuracji bez umiaru. „Omnium” to uniwersalna opowieść o demonach sowieckiej doktryny wprowadzanej miedzy Tatarami a Bałtykiem, trującej polskie ciała i dusze. Udana kontynuacja powieści „Czas beboka”. (to-rt) Muza, Warszawa 2017, s. 448, ISBN 978-83-2870-605-7

György Spiró

Diavolina

2ZPǃǏRP KVZ[LJWUL ^L ^Za`Z[RPJO KVIY`JO RZPLJNHYUPHJO VYHa UH www.hitsalonik.pl

>RENH˲ REW RE *EGIFSSOY www.facebook.com/edipresseksiazki www.instagram.com/edipresseksiazki

Fotolia

Zapiski Olimpiady Czertkowej, bo tak w istocie nazywała się Diavolina, posługaczka, a potem lekarka, w końcu kochanka Maksyma Gorkiego – to frapująca opowieść o zmaganiach wybitnego twórcy z władzą totalitarną. Zdaniem autora książki ideologia bolszewicka nie była wyjątkiem, lecz regułą dyktatury XX wieku, a jej wariacje można dostrzec we współczesnych ustrojach autorytarnych. W 1902 roku Czertkowa zobaczyła Gorkiego po raz pierwszy. Ponad trzydzieści lat później – zniedołężniały, dobiegający kresu życia – pokochał swą wierną opiekunkę i powierniczkę. Ucieszyła się, że nie musi się już nim dzielić z nikim innym. Po wielu latach oddanej służby doczekała się realizacji skrywanych nadziei, chociaż w tym uczuciu namiętności już być nie mogło.


Recenzje

tłum. Irena Makarewicz, Czytelnik, Warszawa 2017. s. 212, ISBN 978-83-07-03413-3

Camilla Grebe

Stąpając po cienkim lodzie Historia widziana oczyma tercetu bohaterów. Emmy Bohman jest asystentką sprzedaży w sklepie odzieżowym. Wychowana w domu alkoholików, zgwałcona za młodu przez nauczyciela, porzucona przez ukochanego Jespera Orrego, pogrąża się w długach i popada w depresję. Hanna – behawiorystka to kobieta dojrzała, cierpiąca na początki demencji, lawirująca pomiędzy małżonkiem a kochankiem. Z niepewnością spogląda w przyszłość. Peter to daleki od stereotypu policjant, człowiek zagubiony, pełen lęków i głęboko nieszczęśliwy. Intryga jest silnie zawikłana, co nie odbija się jednak na przyjemności lektury. Camilla Grebe ma dar narracji i umie grać na emocjach. Potrafi też umiejętnie wplątać w tok opowieści dygresje oraz retrospekcje. Wydaje się, że zagadkę kryminalną traktuje niczym dodatek do rozbudowanej warstwy obyczajowej, chociaż czytelnik ma możliwość uczestniczenia w dochodzeniu do prawdy. (to-rt) tłum. Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 276, ISBN 978-83-8110-040-3

Samuel Bjørk

Sowa

Naga dziewczyna leży na leśnej ścieżce. Ma szeroko otwarte oczy, ale jest martwa. Została uduszona. A wcześniej niemal zagłodzona na śmierć. W żołądku patolog znajduje zwierzęcą karmę… Tak zaczyna się część druga, po „Sezonie niewinnych”, kryminalnej serii z Holgerem Munchem i Mią Kruger.Pióra sowy, świece ułożone w pentagram, peruka, kwiat w ustach, tatuaż… Te fragmenty układanki Munch i Mia muszą poskładać w całość, żeby złapać mordercę. Łatwo nie będzie. Mię wciąż nękają myśli samobójcze, ma depresję i jest uzależniona od leków. Munch nadal za dużo pali i przeżywa (po dziesięciu latach!) rozwód. Policjanci gubią się w domysłach, a czytelnicy wraz z nimi. Mnogość wątków i modus operandi mordercy mogą zawrócić w głowie. Bjørk jest pomysłowy i zgrabnie myli tropy. Kluczy. Bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę, choć niektóre wątki wydają się niepotrzebne albo ich potencjał niewykorzystany. Rzecz jasna mamy tajemnicę z przeszłości, dziecięce traumy – widać te motywy na stałe zagościły w skandynawskim kryminale.Tutaj pojawia się też wątek, choć zaledwie zarysowany, morderstwa siostry Mii, która wcale nie odebrała sobie życia. Bjørk będzie musiał rozwinąć temat w kolejnej części, bo czytelnicy mu nie wybaczą. A co z pijaństwem Curry’ego i jego miłosnymi problemami, strasznymi bólami głowy Muncha czy losami jego córki Miriam? Na szczęście pamiętamy, że z bohaterami spotkamy się jeszcze w ośmiu thrillerach z tej serii, więc materiał musi być odpowiednio skomplikowany. Dlatego z niecierpliwością czekamy na kolejną część. (hab) tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 424, ISBN978-83-7999-900-2

38

m a g a z y n

Rozmowa z Camillą Grebe

Na dwie i cztery ręce –  Aż osiem z dziewięciu swych książek napisała pani do spółki… –  Precyzyjniej mówiąc w deblu i mikście. Kryminalny pięcioksiąg z psycholog Siri Bergman w roli wiodącej powstał w spółce autorskiej tworzonej z siostrą Asą Traeff. Młodszą – żeby nie było nieporozumień. To ja zainfekowałam ją pisarską pasją. Natomiast genezę tryptyku „Mroczna Moskwa” stanowił pobyt Paula Leandera-Egstroema w Rosji lat dziewięćdziesiątych. Mój kolega z Wyższej Szkoły Handlowej trafił tam w czasach transformacji ustrojowej. Na tyle niezwykłej i obfitującej w kryminalne epizody, że aż prosiło się, aby to opisać. Początkowo usiłował samemu sobie z tym poradzić, ale tekst mu się dłużył, więc zwrócił się o pomoc do jedynej znanej mu osobiście pisarki, czyli mnie. Nie odmówiłam. –  „Stąpając po cienkim lodzie” napisała pani sama. –  Dojrzałam do pisania w pojedynkę. Literatura to twórczość indywidualna. Owszem, duety się zdarzają, lecz dosyć rzadko. –  Powieść odniosła kolosalny sukces. –  Trudno mi się nie radować, skoro prawa do przekładów zostały sprzedane do dwudziestu dwóch państw, a w Hollywood trwają przygotowania do ekranizacji. –  Według scenariusza Camilli Grebe? –  Nie. Sprzedałam prawa do adaptacji filmowej i – prawdę powiedziawszy – trochę obawiam się ekranowego efektu, ponieważ w dziejach kinematografii – zwłaszcza amerykańskiej – zdarzały się przypadki, że filmowcy zbyt daleko odchodzili od literackich pierwowzorów. Ufam, że tego uniknę. Uprzedzając pytanie – nie będę miała wpływu na obsadę aktorską. To pozostaje w gestii reżysera Andrew Lazara, mającego w dorobku takie produkcje jak „Snajper” czy „Niebezpieczny umysł”. –  Z czego pani zdaniem wynika fenomen popularności skandynawskiego piśmiennictwa sensacyjnego? –  Tęższe od mojej głowy usiłowały odpowiedzieć na to pytanie. Bezskutecznie. Być może wyjaśnienie kwestii leży w… klimacie. Chłód i mrok są w tej części Europy szczególnie odczuwalne. Kto wie, czy takie okoliczności przyrody nie sprzyjają powstawaniu prozy operującej strachem. Rozmawiał Tomasz Zbigniew Z apert fot. Viktor Fremling

To powieść stylizowana na pamiętnik, niezmiernie erudycyjna, wypełniona sugestywnymi spostrzeżeniami. Olimpiada, zwana zrazu Lipą, a następnie Diablicą, obserwuje pilnie swojego chlebodawcę. Jest świadkiem ingerencji ideologii w jego egzystencję. Ma swoje zdanie na temat twórczości pisarza. Dysponuje też dużą wiedzą literaturoznawczą. Z jej perspektywy oglądamy proces umierania bohatera – łącznie z drukowaniem dla niego osobnych (pozbawionych raportów o jego stanie zdrowia) gazet. György Spiró nie stosuje zabiegów dynamizujących narrację – choćby wprowadzania partii dialogowych – a jednak opowieść toczy się – jak mawiają górale – wartko. Ta kongenialnie przetłumaczona proza spodoba się zwłaszcza entuzjastom historii i memuarystyki, ponieważ obficie czerpie z rzeczywistych życiorysów i zdarzeń. Tomasz Zb. Z apert

Deon Meyer

Kobra

Wydawnictwo Sonia Draga wypuściło na rynek kolejną część przygód Bennego Griessela, kapitana kapsztadzkiej policji, a przy tym faceta po przejściach. Tym razem zmagający się z uzależnieniem od alkoholu policjant bada sprawę strzelaniny i porwania, do jakich doszło w jednej z winnic pod Kapsztadem. Zginęło tam m.in. dwóch ochroniarzy pilnujących tajemniczego Anglika, który z kolei przepadł bez wieści. Zaginionym jest David Adair, słynny brytyjski matematyk, twórca systemu informatycznego wykrywającego nielegalne operacje bankowe. Griessel podejrzewa, że za jego zniknięciem mogą stać ludzie (instytucje), którzy nie chcą, by system ujrzał światło dzienne. Nabiera pewności co do swoich przypuszczeń, kiedy śledztwo przejmują agenci brytyjskiego wywiadu. To l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Recenzje nie zniechęca go jednak do zamknięcia dochodzenia, tym bardziej, że sprawa nabiera rumieńców. Okazuje się, że za morderstwami i porwaniem może stać tytułowy Kobra – jeden z najlepszych płatnych zabójców na świecie. Szybko rośnie też liczba jego ofiar. Śledztwo prowadzi kapitana do Tyrone’a Kleibnbooia, miejscowego kieszonkowca, który – jak się szybko okaże – przez przypadek wszedł w posiadanie danych, na których bardzo zależy Kobrze. Czy złodziej pomoże policjantowi w schwytaniu zabójcy? Choć „Kobra” to klasyczny kryminał, w którym role obsadzone są schematycznie, a koniec jest łatwy do przewidzenia, książkę czyta się z zapartym tchem, niecierpliwie czekając na finałowe rozstrzygnięcie. Deon Meyer po raz kolejny potwierdza, że dobrze czuje się w wymagającym gatunku, jakim jest kryminał – umiejętnie buduje napięcie i przeplata ze sobą wątki poszczególnych bohaterów, dbając o to, by każdemu z nich nadać indywidualny charakter i wyposażyć w ciekawy życiorys. Wszystko to umieszcza w niezwykle drobiazgowo i plastycznie odtworzonym Kapsztadzie (na końcu książki jest nawet mapa miasta i okolic oraz słowniczek jęz. afrykanerskiego), dzięki czemu czytelnik może bez trudu wyobrazić sobie miejsca, w których rozgrywają się wydarzenia. Książka powinna się spodobać nie tylko fanom autora. (mo) tłum. Anna Sznajder, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 456, ISBN 978-83-7999-949-1

Roberto Costantini

Korzenie zła

Powieść, która doskonale obrazuje prawdę o tym, jak wydarzenia z dzieciństwa i młodości warunkują życie człowieka. Do tego zbrodnia, mafia, skorumpowani politycy i brudne interesy. Całość osadzona na przestrzeni ponad dwudziestu lat, na tle obyczajowym, kulturowym i społeczno-politycznym Libii i Włoch. Michele Balistreri wychowywał się i dorastał w Trypolisie, w czasach gdy ten był włoską kolonią. W tajemniczych okolicznościach ginie jego koleżanka, a on próbuje prowadzić własne śledztwo w tej sprawie. Wkrótce umiera również jego matka, której udało się wpaść na trop mordercy. Kilkanaście lat później, już jako komisarz osiadły w Rzymie, Balistreri na nowo rozgrzebuje stare rany. I ciągnie za sobą czytelnika w najmroczniejsze zakątki swoich wspomnień i miejsc. Powieść czyta się doskonale. Wątek kryminalny wbrew pozorom nie jest tu najważniejszy, lecz sytuacja społeczno-polityczna Włoch lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. „Corriere Della Sera” pisze o książkach Constantiniego, że „są próbą rozprawienia się z największymi grzechami jego kraju”. „Korzenie zła” to druga część „Trylogii zła”, wcześniej ukazała się „Jesteś złem”, wydawca zapowiada już trzeci tom – „Zło nie zapomina”. (et) tłum. Tomasz Kwiecień, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 702, ISBN 978-83-7999-911-8

Ian McGuire

Na wodach północy Wielka Brytania, rok 1859. Irlandzki medyk Patrick Sumner mustruje się na statek wielorybniczy o złowrogiej nazwie „Okrutnik”. Wprawdzie kapitan jednostki uchodzi za pechowego, na dodatek towarzyszy mu czarna legenda, a załoga jest – mówiąc oględnie – niemiła, lecz lekarz, właśnie relegowany z armii (w zagadkowych okolicznościach) pilnie poszukuje zarobku. Nadto liczy, że w rejsie nie będzie miał zbyt wiele roboty. Tymczasem wkrótce po opuszczeniu portu ma pierwszego pacjenta. Chłopca okrętowego – ofiarę brutalnego gwałtu. Sumner usiłuje znaleźć sprawcę tego odrażającego wyczynu. Powieść trzyma w napięciu, chociaż moim zdaniem razi okrucieństwem i wulgaryzmami. Bestialskie połowy wielorybów oraz obm a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

cowanie z prymitywnymi marynarzami może co wrażliwszych czytelników szokować. Autor zdaje się udowadniać, że nie tylko natura jest dzika i nieokiełznana. Człowiek pozbawiony hamulców moralnych staje się barbarzyńcą. Oceaniczne tło zdaje się służyć temu, aby wyraziściej przedstawić ludzkie namiętności, przywary i słabości. To proza emocjonalna, mroczna, naturalistyczna i soczysta językowo. Literacko spowinowacona z dorobkiem Josepha Conrada, Hermana Melville’a, Jacka Londona oraz Edgara Allana Poe. Tomasz Zb. Z apert tłum. Bartosz Kurowski, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 336, ISBN 978-83-8097-115-8

Paula Hawkins

Zapisane w wodzie Czy po sukcesie pierwszej książki autor nie powinien zrobić sobie dłuższych wakacji, by mieć czas na przemyślenie kolejnej? Pauli Hawkins na pewno by to pomogło, choć jej agent wolał pójść za ciosem i wymusił na autorce drugą powieść. Niestety, nieudaną. Narracja „Zapisanego w wodzie” przypomina stylem „Dziewczynę z pociągu”, choć oddawanie głosu poszczególnym bohaterom, by komentowali akcję i zapowiadali wydarzenia, nie wychodzi książce na dobre – jest ich niemało, zaczynamy się trochę gubić, bo dochodzą jeszcze fragmenty zapisków do szykowanej przez jedną z postaci pracy na temat mitu topielic, ginących w lokalnej rzece. Pierwszą pławiono do skutku jako domniemaną czarownicę, kolejne były ofiarami zabójstw czy też samobójczych starań. Ta rozciągnięta fabuła nie sprzyja lekturze, podobnie jak i opisy czy analizy zachowań, nieraz po prostu zbędne, zamieszczone jedynie po to, by coś „dopowiedzieć”, podać więcej szczegółów, co wcale nie jest potrzebne, bo osłabia napięcie i dramatyzm. Zakończenie zaś jest kuriozalnie tandetne – nagłe wyznania winy, dumny upór sprawców, sugestia omamów i zwidów, które mogły popychać do zbrodni. To pójście na łatwiznę. Nie wątpię, że takie rozwiązanie może się podobać, ja zdania nie zmienię: wakacje po debiucie powinny być obligatoryjne. (gs) tłum. Jan Kraśko, Świat Książki, Warszawa 2017, s. 364, ISBN 978-83-8031-708-6

biografie, wspomnienia Marek Kamiński, Joanna Podsadecka

Idź własną drogą

Niezwykle pasjonująca książka, czyta się jednym tchem. Zawiera masę informacji o osobistym życiu Marka Kamińskiego i rozmaitych jego aspektach. Czytelnik fascynuje się zatem Kamińskim, nieprzeciętnym podróżniku, pielgrzymie, filozofie, zdobywcy biegunów, przedsiębiorcy, mówcy motywacyjnym, przyjacielu. Także podziwia go jako męża i ojca, czytelnika rozmiłowanego w czytaniu! Można byłoby jeszcze długo wyliczać pasje Marka Kamińskiego. Zatem nic dziwnego, że to książka intymna, szczera do bólu, prawdziwa. Podróżnik w rozmowie z dziennikarką Joanną Podsadecką nie boi się przed nią otworzyć. Mówi o swoich wewnętrznych zmaganiach, odkryciach, poszukiwaniach sensu, relacjach z ludźmi, z samym sobą, z Bogiem. Przeżywamy z nim najważniejszą, jak twierdzi, podróż życia z Kaliningradu do Santiago de Compostela, śledzimy z przyjemnością podróżowanie z dziećmi. Ileż mądrości w tej książce, sformułowań, które chciałoby się przyswoić, albo przekazać je dalej, np.: „To z książek uczyłem się świata i tego, że o marzenia trzeba walczyć i je realizować”, „Pomaganie innym buduje sens”, „Odwaga to przekraczanie granic, które często sami sobie zbudowaliśmy”, „Rozum jest ważny, ale bardzo ograniczony. Intuicja to coś, co pozwala przekroczyć ograniczenia rozumu. Wszystkie najważniejsze decyzje w moim życiu zawdzięczam intuicji”, „Czasem jedno zdanie nas zmienia. Słowa mają moc. Ludzie to są też ich słowa”, „ Nie dajmy się zwariować logice pieniądza i rozumu. Słońce, uśmiech i życie dostajemy gratis. Wiele rzeczy najważniejszych nie jest racjonalnych – miłość, 6 / 2 0 1 7

39


Recenzje wiara, nadzieja. Gdy się staje przed wyborami, należy się kierować sercem. Jeśli w życiu doszedłem do jakiejś prawdy – oto ona”. Pozycja dla wszystkich pragnących przekraczać własne ograniczenia, ciekawych życia i świata. Kamiński inspiruje, udowadniając, że niemożliwe staje się realne. Bożena Rytel Wydawnictwo WAM, Kraków 2017, s.268, ISBN 978-83-277-1348-3

Mariusz Urbanek

Makuszyński Kto w Polsce nie zna(ł) Makuszyńskiego, niech podniesie rękę. Pisarz arcypolski – z przekonaniem wychwalał w patriotycznym duchu urodę i wielkość kraju (piszę to bez cienia ironii, tak po prostu było), o bolszewikach mówił jak najgorzej, podobnie o Ukraińcach („ukraińska dzicz”, której niewiarygodnie przerażające zachowanie obserwował), „żydków” postponował na wszelkie sposoby. O teatrze pisał ze znawstwem i zrozumieniem, felietonami strzelał z każdej pozycji i w każdej sprawie, powieści rozjaśniał słońcem, tym bardziej fabuły tworzone dla dzieci. Był zdeklarowanym hedonistą i miłośnikiem wygód, utartego trybu życia: pisanie, kawiarnia, obiadek, brydż. I doborowe towarzystwo, pawi ogon sarmackich uprzejmości, feeria dowcipu i fontanna dowcipasków. Zaczytywałem się Makuszyńskim jak każdy młodziak wzrastający po wojnie. Już był wtedy, na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, „dozwolony”, wcześniej dotknął go cenzuralny zapis: nie chwalił władzy ludowej, socjalistycznych przemian, zaś Polska z jego przedwojennych powieści zbyt była radosna i słoneczna właśnie, zbyt pozytywna. Ale ja już miałem na półce i „Szatana z VII klasy”, i „Awanturę o Basię” (filmy poznawałem niewiele później), oczywiście Koziołki-Matołki, te trzeba było mieć obowiązkowo, podobnie jak klasykę gatunku, czyli opowieść łotrzykowską dla nieletnich „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. I, jak każdy z tego pokolenia, szybko z fascynacji Makuszyńskim wyrosłem. Tracił „rząd dusz” w sposób klasyczny: pisanie dla ograniczonego kręgu odbiorców w ograniczony sposób – została mu tylko młodzież, jego utwory dla dorosłych nie były wznawiane, zresztą nie znalazłyby chyba, wolno wierzyć, wdzięcznych odbiorców, felietonów też nie mógł publikować. I znów – czy cieszyłyby się równą popularnością co przed wojną? Wątpię. Styl jego teatralnych recenzji też był passé, miał zwyczaj chwalić i podkreślać zalety mimo wszystkich wad spektaklu, a nie to było po wojnie preferowane. Mariusz Urbanek napisał, wspierając się zebranymi wypowiedziami i kwerendą biblioteczną, tom w pewnym sensie Makuszyńskiego odbrązawiający – pokazał go jako człowieka z licznymi zaletami, ale i mnogością wad. I, co dla mnie, uwielbiającego niegdyś tego pisarza, zaskakujące – wady przykrywają zalety. Nie wybaczę mu korzennego antysemityzmu, który Urbanek stara się wytłumaczyć socjologią i znacznie większym publicznym przyzwoleniem na tę patologię w II RP. Człowiek inteligentny nie mógł obarczać Żydów winą za, dla przykładu, upadek czytelnictwa w kraju czy chamskie zachowania w kurortach. Czekam z niepokojem, kiedy tym tropem pójdą obecni apologeci „Polski dla Polaków”. Nie podoba mi się jego stosunek do kobiet, też podobno typowy dla lat międzywojnia – pies na baby, traktował je protekcjonalnie, zawsze, i nie pomogą tu żadne jego profeministyczne uwagi. Był mizoginem i pozostał nim przez całe życie. Dziwna to biografia – Makuszyński, jakiego poznajemy, to człowiek piekielnie zdolny, pisarsko nadzwyczaj sprawny, dusza niejednego towarzystwa, często wyciągający pomocną dłoń (nieraz z banknotem o wysokim nominale), gorący patriota. Zarazem człowiek unikający zwad i konfliktów, także literackich, niechętny eksperymentom (słowa Ryszarda Matuszewskiego o „tanich chwytach” i „łatwym, sentymentalnym humorze” są niestety prawdziwe), fałszywy prorok wiary w triumf dobra, mitu niemożliwego do zrealizowania. Wiedział, że nie można być wielkim pisarzem, będąc złym człowiekiem, powiedział o nim w pogrzebowej mowie Roman Brandstaetter. A odwrotnie? (gs) Czarne, Wołowiec 2017, s. 292, ISBN 978-83-8049-499-2

40

m a g a z y n

Robert Migdał

Pamelo, żegnaj Obszerny wywiad-rzeka z Izabellą Skrybant-Dziewiątkowską, wokalistką „Tercetu Egzotycznego”. W PRL-u dla krytyki zespół stał się synonimem kiczu – dziś uchodzi za prekursora disco-polo. Za to publiczność – także polonijna – wielbiła jego repertuar. Z utworem uwiecznionym w tytule publikacji na czele. „Jacek Kuroń opowiadał mi kiedyś, że gdy siedział w więzieniu, zamknięty przez komunistów, miał wielkie poważanie wśród więźniów, bo znał tekst »Pameli« na pamięć. W zamian za paczkę papierosów pisał im go na kartkach. Normalnie więzienny hit” – wspomina wokalistka, które pierwsze kroki na scenie stawiała w operetce – pod kierunkiem Beaty Artemskiej. „»Pamela« nie od razu przypadła mi do gustu. Była taka słodziutka, landrynkowa. Na początku miała inny tekst (…), ale później na potrzeby radia trzeba było go zmienić. Na szczęście. Zbyszek poprosił o nowe słowa Mirosława Łepkowskiego (po prawdzie Łebkowskiego – przy. TO-RT) (…) W końcu pokochałam »Pamelę«, czułam, że wzrusza ludzi (…). Raz na występie w Chorzowie na widowni zemdlała kobieta. Okazało się, iż przy »Pameli« poznała swego męża. Jej ukochany dwa lata wcześniej umarł i tak się wzruszyła na dźwięki tego utworu, że świat jej zawirował” – opowiada piosenkarka, bardzo szczera w swych wynurzeniach. Zarówno tych dotyczących funkcjonowania showbiznesu, jak i w kwestiach osobistych: „Dostawałam kosze kwiatów, koperty wypełnione dolarami i masę prezentów. Na początku się krygowałam – brać czy nie brać. Moje obawy szybko rozwiała Hanka Bielicka, »Kochanieńka, jak dają to bierz. Przecież ty nie prosiłaś o to, a oni z dobrego serca dają. A jak od serca dane to trzeba brać, by im przykrości nie sprawiać«. No i brałam, a w niektórych kopertach to było i po sto dolarów. (…) Biżuterii, którą dostawałam od fanów, było tak dużo, że kiedy ją sprzedałam, było nas stać na kupno domu we Wrocławiu, w którym mieszkam do dzisiaj”. Tomasz Zb. Z apert Marina, Wrocław 2017, s. 196, ISBN 978-83-6187-277-1

Chögyam Trungpa Rinpocze

Urodzony w Tybecie

„Urodziłem się w małej osadzie w północnej części Tybetu, na wysokim płaskowyżu. Pada na nią cień słynnej majestatycznej góry Pagy Phynsum, nazywanej często »niebiańską kolumną«, gdyż wznosi się niemal pionowo na ponad 5496 metrów. Przypomina strzelistą iglicę. Ten imponujący szczyt zawsze jest pokryty połyskującym w słońcu śniegiem. Setki lat przed tym, jak buddyzm zawitał do Tybetu, wyznawcy religii bon wierzyli, iż Pagy Phynsum jest siedzibą króla duchów (…)” – tak rozpoczyna swoją opowieść jedenaste wcielenie Trungpy Tulku, czyli Chogyam Trungpa. Jego niezwykłe losy są kanwą książki, która nie jest zwykłą biografią, ani też powieścią. Jest to nieprzeciętna opowieść ukazująca nam barwną i głęboką duchowość Tybetu. Na początku widzimy rozwój buddyjskiego mnicha, który rozpoczął swoją przygodę już w wieku trzynastu miesięcy. Następnie przechodzimy wraz z bohaterem przez trudne lata okupacji komunistycznych Chin. Represje, groźby, aresztowania, a w końcu morderstwa mnichów spowodowały podjęcie decyzji o ucieczce z kraju. Towarzyszymy bohaterowi w kilkunastomiesięcznej, niezwykle trudnej i niebezpiecznej wędrówce przez Himalaje, aż do Indii, a następnie przeprowadzce do Europy. Stykamy się tu znowuż z pewnym kontrastem kulturowym i mentalnym dla bohatera. W latach siedemdziesiątych przeprowadza się do USA. Tu intensywnie poznaje dharmy, czyli najważniejsze nauki, prawa i doktryny buddyzmu. Szybko staje się jednym z najbardziej cenionych nauczycieli na Zachodzie. Wszystko to dzieje się w zaskakująco krótkim czasie, umiera bowiem w wieku 48 lat. l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Recenzje Niezwykła przygoda i przemiana bohatera, której jesteśmy świadkami, sprawia, że nie jest to kolejna książka o Tybecie, czy też zwykły dokument historyczny. Jest to pomoc w zrozumieniu duchowości tego kraju i pomoc w odczytaniu kodów kultury, których my, Europejczycy, nie znamy. Szczegółowość opisów sprawia jednak, że książkę czyta się dość wolno, a drobiazgowe opisy, np. architektury, niestety nudzą. Dla przeciętnego odbiorcy książka może być trudna i nie do końca zrozumiała. Już sam język, styl i obce nazwy własne mogą sprawiać trudności. Mimo że w książce zapis tybetańskich słów, nazw i nazwisk jest w alfabecie łacińskim, to są one po prostu dość trudne do odczytania. Pozycja mimo to na pewno godna polecenia osobom interesującym się kulturą i religią wschodu. Ciekawa będzie również dla tych, którzy chcą poznać historię Tybetu oraz szukających wiarygodnego źródła dotyczącego historii opisywanego regionu. (map) tłum. Joanna Grabiak-Pasiok i Anna Zdziemborska, Rebis, Poznań 2016, s. 304, ISBN 978-83-7818-709-7

Wiktoria Śliwowska

Aleksander Hercen Wybitna polska historyczka, badaczka m.in. rosyjskiego XIX wieku, już w latach siedemdziesiątych, wspólnie z nieżyjącym już mężem Rene, napisała i wydała biografię jednego z najwybitniejszych rosyjskich myślicieli politycznych, Aleksandra Hercena. Dziś, po niemal półwieczu, dostajemy zupełnie nową biografię Hercena pióra autorki. Aleksander Hercen (1812-1870) to jedna z najważniejszych postaci postępowej Rosji i jeden z najciekawszych lewicowych polemistów Marksa, a także świetny pisarz oraz pełen energii redaktor i organizator życia kulturalnego. Od czasu Wiosny Ludów na emigracji, wydawał między innymi jedno z najważniejszych pism rosyjskiego ruchu radykalno-demokratycznego, z którym współpracowali m.in. Michaił Bakunin i Siergiej Nieczajew. Pismo to nie tylko nawoływało do obalenia caratu i feudalnej struktury społecznej w Rosji, ale także opowiadało się po stronie ruchów narodowowyzwoleńczych narodów podbitych przez imperium (m.in. wbrew skłaniającej się w latach 60. XIX wieku ku nacjonalizmowi rosyjskiej opinii inteligenckiej żarliwie poparło powstanie styczniowe). „Hercen” Wiktorii Śliwowskiej pokazuje życie i twórczość myśliciela na bardzo szerokim tle europejskiej i rosyjskiej historii politycznej, społecznej, kulturalnej. Dlatego jej książka to także świetna monografia XIX wieku jako epoki ideowego fermentu, w którym ze sprzecznych pozornie elementów (takich jak oświeceniowy czy pozytywistyczny scjentyzm, romantyczny mesjanizm, a także rosyjska ludofilia) powstawały idee, dzięki którym na gruzach anachronicznego postfeudalnego świata mogły powstać zręby demokracji. Jarosław Górski Iskry, Warszawa 2017, s. 552, 49,90 zł, ISBN 978-83-244-0453-7

religia

jące 73 księgi biblijne pomogą rzucić światło na całość skierowanego do ludzi listu Boga, jakim jest Pismo Święte. Bożena Rytel Wydawnictwo Jedność, Kielce 2017, s.360, ISBN 978-83-7971-266-3

Maïte Roche

Moja wiara Z pewnością każdy wierzący rodzic zastanawia się, w jaki sposób mówić swojemu dziecku o Bogu i jak budzić w nim wiarę, by doświadczyło wielkiej miłości Boga. Wspólne praktykowanie wiary – modlitwa, uczestniczenie we Mszy świętej oraz obrzędach związanych z najważniejszymi świętami chrześcijańskimi jest z pewnością bardzo ważne, o ile nie najważniejsze. Jednak małe dziecko nie zna i nie rozumie historii, dogmatów wiary i liturgii Kościoła katolickiego. Pozostaje więc bardzo wiele pytań, na które trzeba umieć odpowiedzieć, a w tym pomocny rodzicom i opiekunom będzie właśnie katechizm. Ten, który napisała i pięknie zilustrowała Maïte Roche jest kolorowy i bardzo przystępny w swej treści dla dzieci już od trzeciego roku życia. Autorka prostymi słowami opowiada wspaniałe historie biblijne, ponadto krótko i zrozumiale objaśnia wszystkie chrześcijańskie święta i sakramenty. Dzieci z chęcią będą sięgać po zawarte w katechizmie ciepłe ilustracje, by poznawać historię zbawienia od stworzenia świata, poprzez przymierze Boga z Noem, złożenie obietnicy Abrahamowi, uwolnienie ludu z Mojżeszem, aż po narodziny, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Rodzicom dzięki prostym tekstom i kolorowym obrazkom łatwiej będzie wyjaśnić swoim pociechom, jak powstawał Kościół, co to jest chrzest, Msza święta, Komunia, bierzmowanie oraz inne sakramenty święte, a także z jakich świąt i uroczystości składa się rok liturgiczny Kościoła począwszy od Adwentu, poprzez Święto Objawienia, Wielki Post, Zesłanie Ducha Świętego, a skończywszy na Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata. Katechizm można by rzec idealny, gdyby nie fakt, że autorka (Francuzka) pominęła ważną (a w Polsce szczególnie okazale obchodzoną) Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, znaną jako Boże Ciało. (map) tłum. Bogusław Nosek, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2017, s. 96, ISBN 978-83-7971-515-2

Lisa O. Engelhardt

Mój przyjaciel Bóg Cudownie mieć przyjaciela, spędzać z nim czas, jeżdżąc na rowerze, skacząc po łące, dzieląc się radością i smutkiem. Prezentowana książka opowiada dzieciom o ich najlepszym przyjacielu – Bogu. Ten Przyjaciel jest zawsze blisko nas, współuczestniczy w naszych sukcesach i porażkach. W zapoznaniu z tą problematyką pomoże najmłodszym czytelnikom nie tylko interesujący tekst, ale i pełne uroku oraz humoru ilustracje R.W. Alley’a. Książka jest pewnego rodzaju prostym i praktycznym poradnikiem, opowiadającym i małym, i dużym o Bożej przyjaźni i miłości. (br) tłum. Krzysztof Kurek, Promic, Warszawa 2017, s.32,ISBN 978-83-7502-579-8

Gianfranco Ravasi

Biblia we fragmentach

Ks. Adam Boniecki MIC

Fascynującą wędrówkę po wybranych kartach Biblii kardynał Ravasi zaczyna od początku, czyli od Pięcioksięgu, po czym zajmuje się Księgami historycznymi, mądrościowymi i prorockimi, by kontynuować tę wędrówkę przez Ewangelie, Listy Pawłowe, a zakończyć na Apokalipsie. Jest to nietypowy przewodnik po fragmentach Biblii, które niejako w miniaturze zawierają istotę jej przekazu. Autor tak pisze o tej wędrówce: „Będzie to droga do poznania w sposób zaczątkowy i syntetyczny »całości« czegoś, co dla wierzących jest objawieniem się samego Boga, Jego słowem wyrażonym w słowach ludzkich. Jednak również dla ateistów będzie to okazją do spotkania się w zwięzłej formie z podstawowymi filarami tego »wielkiego kodeksu« naszej kultury zachodniej, sztuki i literatury, muzyki, filozofii i samej etyki (wystarczy pomyśleć o dekalogu!), jakim jest Biblia”.Zatem rozważania komentu-

Publikacja zawiera przemyślenia wielkopostne na pięć niedziel tegoż okresu liturgicznego, z wyróżnieniem Wielkiego Czwartku i jednym rozmyślaniem dotyczącym Zmartwychwstania. Autor nie ukrywa, że inspiracje zawdzięcza grupie przyjaciół, z którą spotyka się co tydzień, aby rozważać Słowo Boże skierowane na niedzielę, a także bliskim mu autorom, jak: Gianfranco Ravasi, Alessandro Pronzato czy bp Jan Pietraszko. Ks. Boniecki uważa, że historia naszej wiary to historia odejść z drogi i powrotów. „Dla wierzącego Wielki Post powinien być czasem sprawdzenia kierunku i powrotu na właściwy szlak. Kierunek wskazuje nam Ewangelia: słowa i czyny Jezusa. Dlatego te zapiski zatytułowałem »Powroty z bezdroży«”. Rozważania ks. Bonieckiego są krótkie, celne, pobudzają do myślenia, do pójścia w głąb. Można nad nimi medytować w każdym okresie liturgicznym, nie tylko w Wielkim Poście. Bożena Rytel

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Powroty z bezdroży

Wydawnictwo WAM, Kraków 2017, s.136, ISBN 978-83-277-1370-4

6 / 2 0 1 7

41


Recenzje telnikowi przekonanemu, że ludzie ze społecznych nizin są bardziej niż inni skłonni do przemocy, i że nic nie da się z tym zrobić. Mogłoby, gdyby polski, podobny chyba do amerykańskiego, czytelnik, był czasem skłonny do rewidowania swoich przekonań pod wpływem faktów. Jarosław Górski

turystyka Dorota Sumińska

Balią przez Amazonkę

tłum. Janusz Ochab, Czarne, Wołowiec 2017, s.416, 49,90 zł, ISBN 978-83-8049-474-9

Amazonka, królowa rzek – wielka, groźna, tajemnicza i bardzo egzotyczna z naszej europejskiej perspektywy. Marzenie każdego, kto śni o dalekich podróżach i kocha dziką przyrodę. Ponieważ należę do gatunku zapalonych podróżników, a na dodatek uwielbiam Amerykę Południową, z chęcią i ogromną ciekawością sięgnęłam po opowieść słynnej pani doktor weterynarii, wielkiej przyjaciółki zwierząt, niestrudzenie walczącej o polepszenie ich losu. Liczyłam na zajmującą opowieść nie tylko o urokach i niebezpieczeństwach deszczowego lasu, zdradliwych bagnach, odciętych od świata indiańskich wioskach i tamtejszych ludziach, ale przede wszystkim o zwierzętach. I nie zawiodłam się. Dzięki pani doktor poznałam losy pełnej temperamentu, wychowanej wśród ludzi, małpki kapucynki. Zawarłam znajomość z jej wielką przyjaciółką, wojowniczą papugą arą o imieniu Chilo. Dowiedziałam się, że niebezpieczna anakonda żyje głównie w wodzie i że obecnie spotkanie tego największego na świecie węża dusiciela graniczy niemal z cudem, gdyż jest gatunkiem wymierającym. Podobnie jak majestatyczny jaguar, symbol Amazonii. Odkryłam pełne temperamentu, urocze wełniaki. Poznałam różowe delfiny, zwane „władcami Amazonki”. Dałam się przekonać, że kajmany to urocze stworzenia, a pełne ufności spojrzenie tukana zapamiętuje się na całe życie. Zagłębiłam się w świat, który z winy człowieka z roku na rok staje się coraz mniejszy i coraz mniej przyjazny dla zwierząt. Świat, który kiedyś był prawdziwym rajem dla jego rdzennych mieszkańców, a dziś często jest śmiertelną pułapką. Fascynujący świat, który trzeba chronić i otaczać troskliwą opieką. To godna polecenia książka zarówno dla tych, którzy zamierzają udać się do Amazonii, jak i dla tych, którzy już tam byli. Dla tych, których fascynują dzikie zwierzęta, jak i dla tych, którzy są ciekawi nowych kultur. Dla tych, którzy szukają przygód i mocnych przeżyć, jak i dla tych, którzy chcą zwyczajnie odpocząć i choć na trochę oderwać się od cywilizacji. To ubarwiona licznymi zdjęciami opowieść, która wciąga, uczy i bawi. To relacja z podróży, której nie sposób się oprzeć. Urszula Pawlik

kulinaria Jacek Pałkiewicz

Menu świata „Jeśli coś wygląda dobrze – zjedz to” mawia Andrew Zimmern, smakosz, którego jestem fanką, który podróżuje po całym świecie i próbuje miejscowych specjałów i lokalnych, czasami ekstremalnych smaków. Jacek Pałkiewicz nie ma takiego komfortu. Czy wygląda, czy nie, on wziąć kęs do ust musi, bo inaczej naraziłby się srogo gospodarzom. Pogardzić poczęstunkiem u Dajaków, łowców głów nas Borneo? Pogardzić wódką ze sfermentowanego ryżu, który uważany jest przez Jarajów za test prawdy? (Od tego, ile goście wypiją zależy, czy staną się przyjaciółmi, czy niemile widzianymi intruzami). Autor jest specjalistą od survivalu, kieruje szkołą przetrwania, szkoli elitarne jednostki specjalne, w swojej książce relacjonuje najciekawsze wyprawy, w których miał okazję (ale i konieczność – jak podkreśla) obcować z wieloma niezwykłymi potrawami. Dania, których kosztował, w naszej kulturze są trudne do przyjęcia i przełknięcia, Jacek Pałkiewicz opowiada o nich z wdziękiem i dużą porcją dowcipu. Z przyjemnością się jego relacje czyta, autor ma niewątpliwie dużą wiedzę, zmysł obserwatora, cechuje go duża ciekawość świata, którą próbuje zarażać innych – „poznawanie ludzi, prawdziwe, z ich obyczajami i codziennością, to od lat jedna z najciekawszych rzeczy, jakich doświadczam podczas podróży”. Jego podniebienie zetknęło się z durianem, tłustymi larwami, pieczoną małpą, sercem renifera, balutem (jajko-niespodzienka), mięsem psim, wielbłądzim, smażoną tarantulą, rybą fugu… Jednym słowem świat na talerzu. (et) Świat Książki, Warszawa 2017, s. 318, 34,90 zł, ISBN 978-83-8031-526-6

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, s. 220, ISBN 978-83-08-06316-3

literatura faktu Jill Leovy

Wszyscy wiedzą o zabójstwach czarnych w Ameryce

W społecznościach czarnych Amerykanów w USA bardzo łatwo paść ofiarą morderstwa. Szczególnie jeśli się jest mężczyzną: można zginąć w wojnie gangów, zostać zastrzelonym za zbyt długie zwlekanie ze spłatą długu, za podrywanie cudzej dziewczyny, za potrącenie kogoś czy za złe spojrzenie, a także dostać zabłąkaną kulą po prostu dlatego, że miało się pecha. Statystyki zabójstw czarnych są przerażające, ale niewielu białych Amerykanów się nimi przejmuje. Potrafią wyjaśnić sobie, że Czarni morderstwo mają we krwi, zabijają się nawzajem, bo to zgodny z ich tradycją sposób rozwiązywania sporów, a zresztą skoro jedni Czarni zabijają innych w gettach, to nie ma się czym przejmować. Podobnie widzą sprawę policjanci i prawnicy: Czarny zginął od kuli? Nie ma potrzeby robić drobiazgowego i kosztownego śledztwa, wiadomo, że oni strzelają do siebie o byle co, sprawcy i tak się nie odnajdzie. Kiedy jednak John Skaggs, detektyw z wydziału zabójstw policji w Los Angeles, uparł się, że rozwiąże zagadkę morderstwa piętnastoletniego czarnoskórego Dovona, okazało się, że podobne sprawy wcale nie dają się wyjaśnić prostym „Czarni tłuką się między sobą i tak już być musi”. Jill Leovy podczas wieloletniego dziennikarskiego śledztwa towarzyszyła Skaggsowi w jego pracy detektywa, zbadała też wiele innych podobnych przypadków. Wnioski, do jakich doszła, z pewnością mogłoby dać wiele do myślenia także polskiemu mieszczańskiemu czy42

m a g a z y n

fantastyka Frank Herbert

Opowiadania zebrane Nie ma chyba w Polsce drugiego obok Rebisu wydawnictwa, które z równym poszanowaniem i atencją traktowałoby literaturę fantastycznonaukową. Nazwiska takie jak Asimov, Phillip K. Dick i Frank Herbert stanowią silną i stale poszerzaną ofertę wydawnictwa, co udowadnia wydanie dwóch tomów opowiadań tego ostatniego. „Opowiadania zebrane” to szeroki wybór prozatorskich utworów Amerykanina o różnej długości i tematyce stanowiący idealne podsumowanie interesujących go zagadnień i niejakiej ewolucji stylu. Oba tomy mieszczą łącznie czterdzieści dzieł uzupełnionych przez ilustracje stałego współpracownika wydawnictwa, czyli Wojciecha Siudmiaka, w tym najsłynniejsze: „Jak na »Mary Celeste«”, „Żaby i uczona”, „Przerwać ogień” oraz minicykl „Kapłani psi”. O ile jednak do wydania i wyboru utworów nie można mieć większych zastrzeżeń, o tyle same dzieła Herberta stanowią istną sinusoidę poziomu. Przy okazji lektury „Opowiadań zebranych” potwierdza się głoszona od lat przez amerykańską krytykę teza, że pomysły i wizje autora „Diuny” przeważnie są znacznie lepsze od ich egzekucji. Herbertowi nie sposób odmówić szerokiego pola zainteresowań, znajomości meandrów fantastyki naukowej (pierwszy tom rozpoczyna się od krótkiego eseju wprowadzającego, w którym autor w ciekawy sposób łączy powstanie l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


Recenzje science fiction z nurtem antyutopijnym) oraz bujnej wyobraźni, lecz samo pisarstwo nad wyraz często irytuje porzuconymi w połowie pomysłami, drewnianymi dialogami i powtarzalnością zwrotów akcji. Te negatywne objawy widać oczywiście również w dłuższych dziełach Amerykanina, co jednocześnie nie jest szczególnie zaskakujące jeśli chodzi o fantastykę wszelkiego rodzaju. Herbert nie jest jedynym pisarzem, którego wykreowane uniwersum cieszy się znacznie większą popularnością niż sugerowałaby to jakość prozy. By nie wspomnieć George’a R. R. Martina, a nawet (do pewnego stopnia) H.P. Lovecrafta lub J.R.R. Tolkiena. Nie oznacza to oczywiście, że w każdym z tomów nie znalazły się prawdziwe literackie perełki. „Siły okupacyjne” to niezwykle realistyczne, a zarazem zabawne przedstawienie pierwszego kontaktu z UFO, „Przypomnieć sobie” żywo przypomina fabułę niedawnego „Nowego początku” (filmu wyreżyserowanego przez Denisa Villeneuve, który w 2018 ma przygotować nową adaptację „Diuny”), „Wyścig szczurów” ma doskonały klimat noir, „Morderstwo popłaca” to świetna reinterpretacja motywu zmiennokształtnego, „Mimowolni dobroczyńcy” to lepsza wersja „Desperacji” Kinga, a tekst „Zapraszamy na przyjęcie” ma doskonale przemyślaną formę. Poza ostatnim opowiadaniem nie zawodzi również cykl „Kapłani psi”. Wszystkie te za i przeciw nie będą wszakże mieć wielkiego znaczenia dla fanów prozy Herberta. W końcu to do nich przede wszystkim skierowane są „Opowiadania zebrane”. A jako swoisty background wobec dzieła życia amerykańskiego pisarza, jakim była „Diuna”, zbiór wydany przez Rebis nadaje się doskonale. Tomasz Gardziński

ki, z których wywiązuje się na medal! Jakie one są i jak Franek sobie radzi, opowie ta książka, ilustrowana ciekawie przez Stefanię Scalone. (br) tłum. Anna Gogolin, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2017, s.30, ISBN 978-83-7971-562-6

Barbara Kosmowska

Obronić królową

tłum. Andrzej Jankowski, Dom Wydawniczy Rebis, tom 1: Poznań 2016, s. 486,

„Bywają dni, o których chce się jak najszybciej zapomnieć. Tak bardzo okradają nas z marzeń. Zabierają spokój i poczucie bezpieczeństwa. Czasem to od nich zaczyna się dojrzewanie i odkrywanie świata” – mówi Greta, nastoletnia bohaterka książki Barbary Kosmowskiej. Autorka z właściwym sobie wdziękiem przenikliwego obserwatora i niezwykłym wyczuciem kreśli historię dojrzewania dziewczyny, która jest w wyjątkowo burzliwym okresie jej życia, pełnym zmian wymuszających przystosowanie się do nowej sytuacji. Choroba mamy, przeprowadzka do ojca, który ma nową rodzinę, do tego zmiana szkoły, aklimatyzacja w nowym miejscu, odnalezienie się w lokalnej społeczności. Greta zderzy się z wieloma problemami i niełatwymi zadaniami, na szczęście ma u boku siostrę przyrodnią Lilkę, niezwykle rezolutną i zabawną dziewczynkę. Jest też Igor, który ma podobny jak ona sposób postrzegania świata… Kolejna świetna powieść Barbary Kosmowskiej, która porusza ważne kwestie związane z dorosłością, problemami nastolatków i tolerancją. Zachęca do rozmów o wartościach, dokonywanych wyborach. (et)

ISBN 978-83-8062-045-2, tom 2: Poznań 2017, s. 524, ISBN 978-83-8062-096-4

Nasza Księgarnia, Warszawa 2017, s. 234, 26,90 zł ISBN 978-83-10-13148-5

Catherine Ripley

dla dzieci

Dlaczego?

Mr Tan

Zamczysko strachulców: Grom z jasnego nieba Tu nie wolno się uśmiechać. Tu trzeba się spóźniać. Tutaj uczą bałaganu i diabelskich sztuczek. Tu pozwalają wymiotować na zielono i serwują koktajl ze świeżej krwi. Tutaj śpi się w sarkofagu, w trumnie albo w grobach. Tu niektórzy mają szponiaste paluszki, a niektórzy nie mają ich wcale. Cmentarz, bagniska i mokradła to plac zabaw duchów, mumii, diabełków, wilkołaków. Dyrektorką tej niezwykłej szkoły jest Pani Śmierćnagła. Ale nie wszyscy mają ochotę straszyć. Na przykład syrenka Koralia nie czuje się dobrze w nowej szkole. Wcale nie chce zostać prawdziwym straszydłem. A co ma powiedzieć duch, który wszystkiego się boi albo wampir z alergią? Jest też wilkołak, który na widok Koralii ma motyle w brzuchu. Jest gotów dla niej ukraść księżyc i zasłonić ją własnym ciałem przed piorunem z demonicznej maszynerii Lady Krakry, profesorki nauk nikczemnych, która próbuje nauczyć niesforną gromadkę, jak wywołać burzę i narobić bałaganu w pogodzie. I co z tego wynikło? Ten zabawny horror do czytania i opowiadania adresowany jest do czytelników powyżej ósmego roku życia. Może niektórym rodzicom w kilku miejscach wyrwie się „ble”, ale dzieciaki będą zachwycone sugestywnymi rysunkami i zabawnymi dialogami. Spodoba im się też szkoła, w której należy łamać zakazy i postępować wbrew regułom. I na pewno chętnie sięgną po inną książeczkę z tej serii – „Do ataku!”, a później będą czekać na kolejne. (hab) tłum. Iwona Janczy, Adamada, Warszawa 2017, s. 54, ISBN 978-83-7420-778-2

tłum. Lucyna Wierzbowska, Prószyński Media, Warszawa 2017, s. 192,

Anastasia Zanoncelli

ISBN 978-83-8097-076-2

Franek i jego koparka Przygody Franka pracującego na koparce zajmują czytelnika od początku do końca. Franek przygotowuje grunt pod budowę nowej szkoły. Pracuje z ogromnym entuzjazmem i zapałem. Wzorowo. Przy tym nie odmawia nikomu pomocy, np. Marcinowi, który buduje domy, strażakowi Maćkowi czy stareńkiej babci. Franek o każdej porze roku ma ważne obowiązm a g a z y n

Mamo, tato, a dlaczego…? – ileż razy słyszymy to w ciągu dnia. Dzieci to niezwykle ciekawskie istoty. Na początku jest to nawet miłe i zabawne, jednak z czasem człowiek może tracić cierpliwość, kiedy setny raz słyszy to samo pytanie, lub kiedy po udzielonej odpowiedzi słyszy ponownie: Ale dlaczego? Na szczęście coraz więcej wydawnictw oferuje ciekawe i przydatne pozycje dla małych mądralińskich, stając się wsparciem dla ich opiekunów. Catherine Ripley, redaktorka „chickaDEE”, bardzo lubianego magazynu dla najmłodszych, postanowiła zebrać pytania zasłyszane od zaciekawionych światem młodych czytelników i udzielić na nie odpowiedzi. I tak powstała ta cudowna publikacja z rysunkami i opisami pełnymi humoru. Księga najlepszych pytań i odpowiedzi „Dlaczego?” to wspaniałe kompendium wiedzy zarówno dla maluchów, jak i starszaków. Pozycja nadaje się dla dzieci już od czwartego roku życia. Podzielona jest na poszczególne kategorie poruszające konkretne pytania związane z danym działem: w kąpieli, supermarkecie, przed snem, na dworze, w kuchni, a także wśród zwierząt gospodarskich. Książka odpowiada na nieskomplikowane pytania, np.: dlaczego muszę myć zęby? Dlaczego burczy mi w brzuchu? Dlaczego niebo jest niebieskie? A także porusza nieco trudniejszą tematykę, wyjaśniając chociażby dlaczego palce przyklejają się do pojemników z zamrożonymi produktami, a kostki lodu pękają po wrzuceniu do napoju lub dlaczego konie śpią na stojąco i tylko niektóre kozy mają rogi. Dodatkowo na końcu każdego rozdziału znajdują się różnorodne ciekawostki, którymi można zaskoczyć także dorosłych członków rodziny. Książka jest porządnie wydana: szyta, w twardej oprawie, z grubymi stronami – wytrzymała sztuka, która na długo posłuży. Dlatego powinna znaleźć się w każdej domowej, szkolnej i przedszkolnej biblioteczce. (map)

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Dorota Skwark

Cyferki na start Książka powstała z myślą o dzieciach, które zaczynają pisać cyfry i uczą się liczyć. Maluchy mogą nauczyć się zapisu znaku równości, mniejszości 6 / 2 0 1 7

43


Recenzje i większości, rozwiązywać labirynty, łączyć kropki przy kolejnych liczbach, aby dowiedzieć się, co widziała sowa, łączyć zbiory, obliczać proste działania na dodawanie i odejmowanie itp. Piękna i wartościowa pozycja z pisakiem, którego ślad można zetrzeć suchą gąbką. Ćwiczenia zatem mogą być wielokrotnie powtarzane. (br) Wydawnictwo Jedność, Kielce 2017, s. 16, ISBN 978-83-7971-566-4

Martin Widmark

tłum. Patrycja Zarawska, Debit, Katowice 2017, s. 392, ISBN 978-83-8057-115-0

Pieśń szamana Dawid i Larisa znów wkraczają do akcji. Tym razem biegną na ratunek przyjacielowi rodziny Dawida – Johanowi Larssonowi Lussi z Laponii. Przedsiębiorstwo górnicze chce zabrać mieszkańcom ziemię. Jego pracownicy są bezwzględni. Dwójka przyjaciół, między którymi rodzi się uczucie, stara się ich przechytrzyć. Z pomocą nadprzyrodzonych mocy. Sporo w tej powieści o duchowości, medytacji, ale i poszanowaniu przyrody. W zamyśle autora, książki z serii mają prowokować do refleksji nad współczesnym światem i mechanizmami jego funkcjonowania („I może właśnie to różni nas, ludzi, od zwierząt. Że mamy zdolność wyobrażenia sobie, co czują inne jednostki, że potrafimy na przykład współczuć komuś, kto jest przerażony, chory albo słaby”). Czwarty tom z cyklu, i jak dla mnie najsłabszy. (et) tłum. Barbara Gawryluk, Zakamarki, Poznań 2017, s. 168, 29,90 zł, ISBN 978-83-7776-141-0

Anne Booth

Dziewczyna z białym psem Nietuzinkowa książka, przejmująca i mądra opowieść dla nastolatków. Autorka umiejętnie splotła współczesność z historią. Pisze o tym, jak długo ciążą niezabliźnione rany, jak przeszłość wpływa na teraźniejszość, jak decyzje mogą zaważyć na naszym życiu. „Obawiam się, że naszą rzeczywistość podzielono na Dobrych i Złych. Słyszymy rzeczy, w które wierzymy (…). Ale nie sprawdzamy, czy te historie są prawdziwe” – mówi Anne Booth głosem swojej bohaterki Jessie. W ręce dziewczyny trafia zagadkowa fotografia sprzed lat, nad którym jest tajemnicza Maria z białym psem. Jessie wraz z przyjaciółmi próbuje ustalić jej tożsamość, trop zaprowadzi ich do Niemiec, do niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau. Książka z jednej strony dotyka problemów nastolatków – brak akceptacji z uwagi na kalectwo czy kolor skóry, agresja i przemoc wśród młodzieży, niechęć do imigrantów. Z drugiej – to rodzaj pomostu między wiedzą o przeszłości a realiami targanego konfliktami współczesnego społeczeństwa. Autorka napomina, że podziały, segregacja, mogą doprowadzić do tragedii i przywołuje Holokaust, o którym nie można i nie powinno się zapomnieć, by ten koszmar znów nie powrócił. Ta pamięć jest ważna, by zrozumieć mechanizmy, które nakręcały nazistów do brutalnych działań. Zwłaszcza jeśli chodzi o młodsze pokolenia, pozbawione balastu tamtych doświadczeń. Ewa Tenderenda-Ożóg tłum. Anna Dobroń, Akapit Press, Łódź 2017, s. 198, ISBN 978-83-65345-47-9

Teri Terry

Księga Kłamstw Fascynująca powieść gotycka o walce dobra ze złem. Osadzona w czasach współczesnych dotyka też problemów w relacjach rodzinnych i trudnego środowiska. Piper i Quinn są bliźniaczkami. Dowiedzą się o tym dopiero na pogrzebie matki. Okazuje się, że tuż po urodzeniu zostały rozdzielone. Jaką jeszcze tajemnicę skrywa ich rodzina? Och, wierzcie mi, dalszego rozwoju wypadków nawet się nie spodziewaliście. Siostry dzieli nie tylko brak wspólnych 44

wspomnień, ale też środowisko, w którym się wychowywały, mają też całkiem odmienne charaktery. I podejście do sztuki kłamania – jedna kłamie jak z nut, druga „zdaje się mieć pociąg do prawdy”. Obie, jak się też okaże, mają przerażające sny i nadprzyrodzone umiejętności. Wraz z rozwojem akcji robi się coraz ciekawiej. I straszniej. Autorka dość ciekawie i skrupulatnie konstruuje pajęczynę intrygi, która znajduje swoje logiczne i racjonalne rozwiązanie na końcu. Gdy czytelnicy już niemal tracą dech. Ta powieść budzi emocje i uzależnia. (et)

m a g a z y n

Britta Teckentrup

24 godziny. Coś się dzieje w porcie! Dlaczego pingwin wpadł do wody? – pytam Gosię, moją pięcioletnią siostrzenicę. Bo mył pokład i poślizgnął się w kałuży, pewnie się nie wyspał – wymyśla historyjkę na podstawie obrazka. Dlaczego Borys Borsuk nie kupił biletu i chce popłynąć na gapę w rejs? Może lubi przygody? Albo zgubił pieniądze? Nie! Uciekł z więzienia i ukrywa się przed policją! Z czego cieszy się Florek Foka? Bo zaraz zje rybkę. Rodzina zajączków wybiera się w rejs, płyną pierwszy raz i chyba trochę się boją? E, chyba nie. A co to jest platforma wiertnicza? Tam są wiertarki? Takie do wiercenia w ścianie? O łódź podwodna? Chce kogoś porwać! Może Borysa Borsuka? W porcie cały czas coś się dzieje. A my zadajemy pytania i wspólnie opowiadamy historię. Za każdym razem inną. A pytań jest mnóstwo: A gdzie dziadek Grunt zgubił Bellę? Co maluje Misiek Miś? Dokąd wybiera się Żelisław Żółw? Co wyłowił Protazy Pies? Na czym gra Kapitan Nemo? Taki sposób „czytania” wyrabia w małych czytelnikach spostrzegawczość i zdolność koncentracji, uczy nowego słownictwa i umiejętności opowiadania, rozwija wyobraźnię.I pozwala miło spędzić wspólnie czas. Na nauce i zabawie.Duży format, twarda okładka, śliskie kartonowe strony i barwne żywe ilustracje z pewnością ułatwiają lekturę i obcowanie z książką. (hab) tłum. Krystyna Bratkowska, Prószyński Media, Warszawa 2017, s. 16, ISBN 978-83-8097-077-9

Kerry Drewery

Cela 7

Śmiała wizja państwa, w którym nie ma żadnego systemu sądowniczego. „Sprawiedliwość” wymierza społeczeństwo w telefonicznym głosowaniu. Oskarżony spędza siedem dni w siedmiu różnych celach z monitoringiem, nie zabiera głosu, natomiast o jego czynie deliberują goście telewizyjnego show „Dzwoń po sprawiedliwość”. Twórcom programu zależy na jak największej oglądalności, co jakiś czas zachęca się widzów do wysyłania esemesów o treści „Śmierć” lub „Życie” Straszne, prawda? Twórcy systemu twierdzą, że jest on sprawiedliwy. Tyle tylko że w społeczeństwie podzielonym na ubogich i bogatych, tylko tych drugich stać na szafowanie ludzkim życiem. „Najpotężniejszą rzeczą w świecie jest władza. Ktoś, kto ją ma, może robić, co zechce”. Celebryta Jackson Paige został zastrzelony. Policja na miejscu zbrodni zastała Marthę, która od razu przyznała się do winy. Z miejsca trafiła do celi, gdzie oczekuje na wyrok. Publiczność z telefonami w ręku szybko ją osądziła, a telewizja natychmiast okrzyknęła „nastoletnią zabójczynią”. Nikt szukał dowodów, nie pytał o motywy i o to, czy dziewczyna przypadkiem kogoś nie kryje. Brytyjska autorka w tej dystopijnej powieści ostro krytykuje media, pęd za popularnością, komercjalizacją, za rosnącymi słupkami oglądalności za wszelką cenę. Zwraca uwagę, jak łatwo jest manipulować ludźmi za pomocą współczesnych narzędzi. Na szczęście są jeszcze książki. A jak słusznie zauważył Janusz L. Wiśniewski, „ludzie kulturalni i oczytani nie poddają się manipulacjom”. Ewa Tenderenda-Ożóg tłum. Patrycja Zarawska, Debit, Katowice 2017, s. 468, ISBN 978-83-8057-114-3

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 7


WYDAWNICTWO SONIA DRAGA poleca na wakacje

Otworzył drzwi. Przed nim stała

Scarlett Johansson.

Opowieść o samotności, poszukiwaniu siebie i miłości. Gdyby można było ją streścić w jednym zdaniu zaczerpniętym z książki, byłoby nim bezspornie zdanie:

Najnowsza powieść historyczna autorów 28 bestsellerów! Pełen przygód, intryg i niesamowitego napięcia romans historyczny osadzony w barwnych i wytwornych czasach Cesarstwa Niemieckiego!

Przewrotna historia miłosna dla fanów filmu Kiedy Harry poznał Sally. Andy i Rachel połączeni przypadkiem, historią i wspomnieniem pierwszego wieczoru, który zmienił bieg życia każdego z nich.

Oparta na faktach, przesycona zmysłowością i pełna napięcia powieść o chilijskim poecie, laureacie Nagrody Nobla, Pablo Nerudzie.

Detektyw Hughes musi zmierzyć się z przestępcą planującym każdy krok. Na miłość zabójcy po prostu nie ma lekarstwa. Prześladowana Sarah i detektyw odkrywają, że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia.

Carter przedstawia chłodny portret kompulsywnego psychopaty, udowadniając tym samym, że jest teraz w doskonałej formie. To kolejny wnikliwy i przerażający thriller tego bestsellerowego autora.

Elsebeth Egholm tworzy intrygujące kryminały z mocnym tłem obyczajowym. To pisarka dojrzała i z pasją. Odkrywanie prawdy – zarówno tej o człowieku i jego psychice, jak i tej o popełnionej zbrodni, staje się w jej książkach procesem fascynującym.

e?”. n t u m s e z s w a z t cie jes ś ę z c z s o g e z c a l „D Pa ri s M a tc h WYĞāCZNY DYSTRYBUTOR ).â2OHVLHMXN Spóğka z ograniczonĂ RGSRZLHG]LDOQRıFLĂ 6SyğND -DZQD

Magazyn centralny: 05-850 OŃarów Mazowiecki ul. Poznaġska 91, tel. (22) 733 50 10, www.olesiejuk.pl

www.soniadraga.pl

www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga

tel. 32 782 64 77


k s i ฤ ลผ k i

Nr 6/2017 (249) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

m a g a z y n

l i t e r a c k i

ยฅZLร FL 3DVWXV]NRZLH ] )DWLP\

)RWRJUDฤ H Adam Bujak 136 str., 20 x 26 cm, SDSLHU NUHGRZ\ WZDUGD RSUDZD

ISBN 978-83-7553-226-5

=ZLร NV]RQD OLF]ED VWURQ &HQD GHWDO ]รฏ HJ]

ZZZ ELDO\NUXN SO

:\Mร WNRZH Z\GDQLH UR]V]HU]RQH R UHODFMร ] XURF]\VWRฤ FL NDQRQL]DFML 3DVWXV]NรถZ NWรถUD PLDรฏD PLHMVFH PDMD EU

P

%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO 3U]\ ]DPรถZLHQLX QD NZRWร SRZ\ฤ HM b]รฏ NRV]W\ SU]HV\รฏNL b]รฏ SRQRVL Z\GDZQLFWZR

6 / 2 017

Lร NQLH Z\GDQD LOXVWURZDQD NVLร ฤ ND Z\GUXNRZDQD QD SDSLHU]H NUHGRZ\P NWรถUD G]Lร NL LQWHUHVXMร F\P WHNVWRP L SRQDG ]GMร FLRP SURZDG]L QDV SU]H] RVWDWQLH VWXOHFLH UD]HP ] 0DWNร %Rฤ ร )DWLPVNร L MHM PDรฏ\PL RUร GRZQLNDPL Dฤ GR GQLD LFK NDQRQL]DFML 1HOVRQ 3HUHLUD SRUWXJDOVNL G]LHQQLNDU] SXEOLF\VWD ]QDZFD VDQNWXDULรถZ PDU\MQ\FK NWรถUHJR Z\FKRZDรฏD SRUWXJDOVND ]LHPLD MDN QLNW LQQ\ SRWUDIL SU]HQLNQร ร VHUFD L XP\Vรฏ\ ZVSรถรฏURGDNรถZ L SU]HQLHฤ ร QDV Z DWPRVIHUร F]DVรถZ NLHG\ QDVWร SLรฏ\ REMDZLHQLD $ G]Lร NL DUFKLZDOQ\P VWXOHWQLP IRWRJUDILRP VWDMHP\ VLร QLHPDO EH]SRฤ UHGQLPL ฤ ZLDGNDPL W\FK FKZLO =Dฤ NV SURI -DQ 0DFKQLDN DXWRU ZLHOX NVLร ฤ HN ] G]LHG]LQ\ WHRORJLL GXFKRZRฤ FL SRND]XMH ]ZLร ]HN IDWLPVNLHM WDMHPQLF\ ] SDSLHฤ DPL V]F]HJรถOQLH ]H ฤ Z -DQHP 3DZรฏHP ,, 1DMZLร NV]\P ฤ ZLDGNLHP VSHรฏQLHQLD RELHWQLF IDWLPVNLFK RND]Dรฏ VLร ZรฏDฤ QLH 3DSLHฤ 3RODN NWรถU\ EDUG]R SU]\F]\QLรฏ VLร GR UR]ZRMX L UR]SU]HVWU]HQLHQLD IDWLPVNLHM SRERฤ QRฤ FL ฤผ VWร G Z NVLร ฤ FH SRฤ ZLร FRQR PX VSRUR PLHMVFD :]UXV]DMร FH L SU]HQLNDMร FH GR Jรฏร EL RSRZLHฤ FL GRVNRQDOH LOXVWUXMร L X]XSHรฏQLDMร IRWRJUDILH $GDPD %XMDND

9 771234 020171

06


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.