MLK 12 2017

Page 1

PREMIERA .6,kยฟ.$ $ = 3ย <7k &'

k s i ฤ ลผ k i l i t e r a c k i

bXQLNDWRZ\FK QDJUDรฑ L WHNVWรถZ

Nr 12/2017 (255) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

m a g a z y n

SENSACYJNE ODKRYCIE!

VWU [ FP WZDUGD RSUDZD EOLVNR

80b]GMร ร &' PLQXW\

&HQD GHWDOLF]QD NVLร ฤ NL ] Sรฏ\Wร ]รฏ HJ] ] 9$7

ISBN:

EH]FHQQH QDJUDQLD DUFKLZDOQH QLH SRZVWDรฏ\ ZbVWXGLR UDGLRZ\P W\P QLHPQLHM LFK ZDUWRฤ ร GRNXPHQWDOQD KLVWRU\F]QD LbUHOLJLMQD MHVW QLH]Z\NรฏD b1RZRF]HVQD REUรถEND WHFKQLF]QD SRPRJรฏD ZbRGWZRU]HQLX WUHฤ FL LbDWPRVIHU\ W\FK VSRWNDรฑ V]\VWNLH WH GRW\FKF]DV QLH]QDQH SU]HPรถZLHQLD NDUG .DUROD :RMW\รฏ\ ]RVWDรฏ\ UรถZQLHฤ VSLVDQH F]HJR HIHNWHP MHVW SLร NQD LbZDUWRฤ FLRZD NVLร ฤ ND ฤท.DURO :RMW\รฏD 1RF ZLJLOLMQDฤต NWรถUD ]RVWDรฏD Z]ERJDFRQD XQLNDWRZ\PL ]GMร FLDPL %Rฤ HJR 1DURG]HQLD PLVWU]D IRWRJUDฤ L $GDPD %XMDND 3DNLHW NVLร ฤ ND Lb Sรฏ\WD WR QLH]Z\Nรฏ\ SUH]HQW SRG FKRLQNร NWรถU\ SR]ZDOD ZbSHรฏQL ZJรฏร ELร VLร ZbWDMHPQLFร ยฅZLร W %Rฤ HJR 1DURG]HQLD

%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO 3U]\ ]DPรถZLHQLX QD NZRWร SRZ\ฤ HM b]รฏ NRV]W\ SU]HV\รฏNL b]รฏ SRQRVL Z\GDZQLFWZR

12

W

9 771234 020171

GNU\ZDP\ ]XSHรฏQLH QLH]QDQH QDJUDQLD NDUG .DUROD :RMW\รฏ\ ZF]Hฤ QLHM RGWZDU]DQH ]bNDVHW PDJQHWRIRQRZ\FK W\ONR ZbNUร JDFK URG]LQQ\FK 6รฏ\FKDร QD QLFK SU]HPรถZLHQLD .DUG\QDรฏD GรฏXฤ V]H LbNUรถWV]H ZbNWรถU\FK SU]HSLร NQLH RSRZLDGD RbJHQLXV]X SROVNLHM NXOWXU\ Lb WUDG\FML Z\URVรฏ\FK QD JUXQFLH FKU]Hฤ FLMDรฑVWZD V]F]HJรถOQLH ]Dฤ Rb SROVNLP %Rฤ \P 1DURG]HQLX 6Z\P Gฤ ZLร F]Q\P SRUXV]DMร F\P JรฏRVHP VQXMH Pร GUH LbJรฏร ERNLH UR]ZDฤ DQLD QD WHPDW PรฏRG]LHฤ \ QDURGX Lb ZROQRฤ FL 6รฏRZD WH Z\GDMร VLร G]Lฤ MDNE\ MHV]F]H EDUG]LHM DNWXDOQH 1DJUDรฑ GRNRQDQR JรฏรถZQLH SRGF]DV VSRWNDรฑ RSรฏDWNRZ\FK 6รฏ\FKDร ZLร F ZVSรถOQH NROร GRZDQLH ZbW\P WDNฤ H .DUG\QDรฏD UHF\WDFMH ZLHUV]\ QLH EUDN IUDJPHQWรถZ ฤ DUWREOLZ\FK 7H

12 / 2 017

O

3RUWDO L NVLร JDUQLD ELDO\NUXN SO


Ta powieść to swoista pieśń dedykowana ludziom, którym los nie sprzyja, lecz zarazem wyprawa do krainy paradoksów i wielkich marzeń.

Hillary Rodham Clinton po raz pierwszy ujawnia, o czym myślała i co czuła podczas ostatnich wyborów prezydenckich, które okazały się jednymi z najbardziej kontrowersyjnych w historii.

Dzieło satyrycznego geniusza w szczytowej formie, kwestionuje niemal każdą obiegową prawdę na temat amerykańskiego społeczeństwa. MAN BOOKER PRIZE 2016!

Zacznij rok od superpremier www.soniadraga.pl

www.wydawnictwo-debit.pl

www.postfactum.com.pl

Poznaj kilkadziesiąt typów Babć i Dziadków: może Twoja babcia jest Babcią z Głową w Chmurach albo Babcią Załatwi Wszystko, a Twój dziadek Dziadkiem Dasz Radę albo Dziadkiem Usypiaczem? Koniecznie sprawdź! To książki pełne ciepła i humoru, wprost stworzone do wspólnego czytania.



Spis treści

Wesołych i rozczytanych Âwiàt Bo˝ego Narodzenia oraz pomyÊlnoÊci i wielu sukcesów w nadchodzàcym 2018 roku ˝yczy redakcja „Magazynu Literackiego KSIÑ˚KI”

Numer 12 (255) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Stale współpracują: Małgorzata Janina Berwid, Anna Czarnowska-Łabędzka, Janusz Drzewucki, Tomasz Gardziński, Łukasz Gołębiewski, Jarosław Górski, Joanna Habiera, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Krzysztof Masłoń, Małgorzata Orlikowska, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Paweł Waszczyk, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416 tel.:(22) 828 36 31 Internet: www.rynek-ksiazki.pl e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach: Virtualo.pl, Publio.pl

Łamanie: TYPO2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Ewa Tenderenda-Ożóg

W numerze kolory ameryki W tym roku minęło 120 lat od urodzin Williama Faulknera, uznawanego za jednego z najważniejszych amerykańskich pisarzy. To właśnie do niego odwołują się wszyscy piszący o południowych stanach i wszyscy autorzy poruszający temat rasizmu. Grzech pierworodny amerykańskiego państwa objawił się po raz kolejny pod postacią masowo obalanych pomników bohaterów Południa i pochodu neonazistów w Charlottesville. Nietrudno zgadnąć, co o tym wszystkim powiedziałby William Faulkner – pisze w artykule Tomasz Gardziński 12-17

W krainie Baśni, czyli… ożyj wyobraźnio! A teraz zmieniamy klimat. O sile baśni i wyobraźni wypowiada się Małgorzata Karolina Piekarska: Często zastanawiam się, czy zostałam pisarką dlatego, że miałam bujną wyobraźnię, czy może jest odwrotnie. Ta wyobraźnia została rozbudowana przez pisarstwo? Jako dziecko uwielbiałam baśnie. Nie było chyba zbioru bajek czy baśni, którego bym jako dziecko nie przeczytała. Niestety lektura baśni przeważnie kończy się wraz z podstawówką. Potem tak bardzo chcemy być dorośli, że przestajemy wierzyć w Mikołaja, dżiny, skarby, krainy z pudełkami jedzenia na drzewach i tak dalej. A przecież ten baśniowy świat daje czytelnikom nadzieję na lepsze jutro 27

Książki miesiąca: „Złoty dom Goldenów” Salmana Rushdiego i „Manipulacje i tajemnice” Zdzisława J. Adamczyka 28 „Podwójne życie reporterki” Remigiusza Grzeli i „Karol Wojtyła. Noc wigilijna”

29

Prenumerata: 1) Redakcja: tel. (22) 828 36 31, www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma, e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl 2) Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3) Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4) Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

Proponujemy także Wydarzenia 4-7 • Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia 8-10 • Granatowy odcień okupacji – wywiad z Maciejem Bernattem-Reszyńskim 18-19 • Książka zaczyna się od okładki – książki dla dzieci rekomenduje Anna Czarnowska-Łabędzka 20 • Maria Kulik poleca 21 • Lektury przy stole – o książkach kulinarnych pisze Ewa Tenderenda-Ożóg 22 • Między wierszami – felieton Tomasza Zaperta 24 • Co czytają inni – felieton Grzegorza Sowuli 25 • Na-molny książkowiec – felieton Tadeusza Lewandowskiego 26 • Recenzje 30-40 m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7



Wydarzenia Czytając ze zrozumieniem

W

Wrocławski sukces

W

tegorocznej, 26. już edycji Wrocławskich Targów Dobrych Książek uczestniczyło 170 autorów oraz ponad 200 wystawców na 155 stoiskach. W grupie tej znalazły się m.in. wydawnictwa książkowe i wydawcy gier planszowych. Impreza ustanowiła rekord frekwencji – odwiedziło ją ponad 60 tys. osób. Cztery targowe dni pełne były interesujących spotkań, warsztatów, rozmów z wydawcami i innych atrakcji. Do wielu autorów ustawiały się długie kolejki. Rekordzistą okazał się Adam Wajrak, który swoją najnowszą książkę podpisywał przy stoisku Wydawnictwa Agora przez ponad trzy godziny. Wiele osób czekało również na autografy Olgi Tokarczuk, Marka Krajewskiego, prof. Jerzego Bralczyka czy Katarzyny Pakosińskiej. Michał Zawadka, autor i założyciel wydawnictwa Mind & Dream, pobił natomiast we Wrocławiu wyjątkowy rekord: w jego warsztatach motywacyjnych dla młodzieży wokół książki „Chcę być kimś! Czyli jak osiągać cele w czasach, gdy wszyscy dookoła mają wywalone” wzięło udział 800 młodych czytelników. Kolejne, 27. Wrocławskie Targi Dobrych Książek odbędą się w dniach od 29 listopada do 2 grudnia 2018 roku. (pw)

Pierwsza książka

N

a początku grudnia na oddziałach położniczych szpitali w całym kraju do rąk świeżo upieczonych mam trafią bezpłatnie książki „Pierwsze wiersze dla…”. Publikacja została przygotowana w ramach kampanii społecznej „Mała książka – wielki człowiek”,

4

kUlTUralNI lIdErzY

B

iblioteka Publiczna Miasta i Gminy Jarocin znalazła się na czele Rankingu Bibliotek 2017, organizowanego przez Instytut Książki i dziennik „Rzeczpospolita”. Kolejne pozycje zajęły biblioteki w Sianowie (woj. zachodniopomorskie) i Świątkach (woj. warmińsko-mazurskie). Warto podkreślić, że w poprzedniej edycji rankingu, tegoroczna zwycięska biblioteka zajęła miejsce 500. Organizatorzy rankingu rozesłali ponad 2300 ankiet do wszystkich gmin wiejskich i miejsko-wiejskich oraz miast (z wykluczeniem miast na prawach powiatu). Odpowiedzi udzieliło, jednocześnie poddając się ocenie, blisko 650 podmiotów. Podczas opracowywania rankingu oceniono m.in. powierzchnię biblioteki i filii w przeliczeniu na 1000 mieszkańców oraz średnie zatrudnienie w placówce. Uwzględniono też liczbę godzin otwarcia biblioteki, wielkość księgozbioru w przeliczeniu na 1000 mieszkańców, wielkość księgozbioru nabytego w ciągu ostatnich dziesięciu lat jako procent całego zbioru i zakupione nowe książki. Punkty przyznawano również za dostępność dla czytelników tytułów prasowych, dostęp do nowych mediów oraz udogodnienia dla osób niepełnosprawnych. Szczegółowa analiza odpowiedzi na ankietę potwierdza m.in. hipotezę, że biblioteki stają się coraz bardziej nowoczesne i wprowadzają udogodnienia dla różnych grup. Ponad 55 proc. placówek jest przystosowanych dla osób niepełnosprawnych – to nieznacznie więcej niż rok wcześniej. Także pod względem dostępu do nowych technologii w polskich bibliotekach w ciągu ostatnich lat widać duży skok rozwojowy. W ponad 99 proc. z nich można skorzystać z internetu, a w około 80 proc. również z wi-fi. Ponad 83 proc. placówek ma własną stronę internetową. To o 6 pkt proc. więcej niż rok temu. Wyraźnie poprawiła się również dostępność księgozbioru w sieci, mimo że już w ubiegłorocznej edycji odnotowano pod tym względem duży skok. Obecnie księgozbiór w sieci ma niemal 84 proc. ankietowanych bibliotek, wobec 73 proc. w 2016 roku. Natomiast 45 proc. placówek uwzględnionych w rankingu udostępnia online cały księgozbiór (wzrost o 8 proc.). Średni poziom zasobów udostępnianych w sieci to 71 proc. (pw) fot. B. Kuc dla Instytutu Książki

badaniu biegłości w czytaniu PIRLS 2016 czwartoklasiści z Polski zajęli szóste miejsce wśród uczniów z 50 krajów całego świata. Okazuje się, że Polscy uczniowie radzą sobie równie dobrze z tekstami literackimi, jak i użytkowymi. Ponadto wykazują większe umiejętności związane z interpretowaniem, a także ocenianiem tekstu niż z wyszukiwaniem informacji i bezpośrednim wnioskowaniem. Test osiągnięć w czytaniu składał się z sześciu tekstów literackich i sześciu informacyjnych, do których odnosiło się 179 pytań. Ponieważ tak długiego testu nie byłoby w stanie wykonać żadne dziecko, podzielono go na 16 zeszytów testowych. W każdym zamieszczono jeden tekst literacki i jeden użytkowy oraz odnoszące się do nich pytania. Każde dziecko pracowało nad jednym takim zeszytem. Międzynarodowe badanie postępów w czytaniu (Progress in International Reading Literacy Study) to badanie osiągnięć uczniów dziesięcioletnich w czytaniu tekstów literackich i użytkowych. Badanie jest organizowane przez Międzynarodowe Towarzystwo Oceniania Osiągnięć Szkolnych (IEA) i odbywa się co pięć lat. (pw)

Ranking Bibliotek 2017

realizowanej przez Instytut Książki przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W publikacji „Pierwsze wiersze dla…” znalazły się utwory takich poetów jak: Joanna Papuzińska, Anna Kamieńska, Wanda Chotomska, Danuta Wawiłow, Jan Brzechwa, Julian Tuwim, Ludwik Jerzy Kern, Ewa Szelburg-Zarembina. Ilustrują je natomiast dzieła znakomitego i wielokrotnie nagradzanego tandemu, który tworzą Ewa Kozyra-Pawlak i Paweł Pawlak. Okładka przygotowana została w dwóch wersjach – dla dziewczynki i dla chłopca. Publikacji dla dzieci towarzyszy broszura „Książką połączeni, czyli o roli czytania w życiu człowieka”, która rodzicom i opiekunom prezentuje najważniejsze korzyści płynące z czytania dziecku w każdym wieku. Autorami tekstów w niej zamieszczonych są prof. Grzegorz Leszczyński, Michalina Gajewska i Agnieszka Karp-Szymańska. Książka ukazał się w nakładzie 80 tys. egz. Kampanii towarzyszy spot reklamowy, zwracający uwagę dorosłych na to, jak ważne dla prawidłowego rozwoju dziecka jest czytanie książek od momentu narodzin i jaki może mieć wpływ na ich życie. Budżet kampanii promocyjnej wynosi 3 mln zł. (et) m a g a z y n

l i t e r a c k i

Księgarnie w województwach

W

zasobach Ogólnopolskiej Bazy Księgarń zaprezentowano raport przygotowany w oparciu o liczbę księgarń w województwach. Liderem jest województwo mazowieckie, gdzie na 10 tys. mieszkańców przypada 0,61 księgarni. W czołówce znajdują się także: województwo podlaskie (0,55), województwo małopolskie (0,53), województwo pomorskie (0,52) i województwo wielkopolskie (0,51). Wyniki między 0,5 a 0,4 uzyskały województwa: dolnośląskie i lubuskie (0,46), warmińskomazurskie (0,45), zachodniopomorskie (0,44), podkarpackie i śląskie (0,43), kujawsko-pomorskie, łódzkie i świętokrzyskie (0,41).

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Wydarzenia Natomiast najniższe wyniki (0,32) odnotowano natomiast w województwach opolskim i lubelskim. Średnia dla Polski to 0,45, podczas gdy we Francji – 0,76 a w Niemczech – 0,73. (p)

Salman Rushdie odwiedził Polskę

Gość ze złotego domu

W

warszawskiej siedzibie Agory pod koniec listopada odbyło się spotkanie z brytyjskim pisarzem, laureatem Nagrody Bookera za „Dzieci północy” Salmanem Rushdiem. Spotkanie zorganizowane przez Dom Wydawniczy Rebis było zarazem promocją najnowszej powieści Rushdiego „Złoty dom Goldenów”. W trakcie briefingu prasowego Rushdie opowiedział o inspiracjach stojących za najnowszą powieścią, swoim stosunku do współczesnej polityki oraz nagrody Nobla. – Czuję się pisarzem, który łączy dwa światy. Na tym polega moje pisarstwo. Określam się jako amerykański pisarz, ponieważ mieszkam w tym kraju od dwudziestu lat. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że amerykańska rzeczywistość stanowi od jakiegoś czasu tło moich książek – mówił pisarz. Urodził się w Indiach, wykształcenie zdobywał w Europie. Obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych. Pisarz łączy kulturę Wschodu z Zachodem, chociaż, jak sam przyznaje, bliżej mu do tego drugiego. – Jestem pisarzem wielkich miast. Większość mojego życia spędziłem w trzech metropoliach – w Bombaju, Londynie i Nowym Jorku. To one mnie ukształtowały. Miałem 14 lat, kiedy znalazłem się w Wielkiej Brytanii. Moje doświadczenia życiowe jako człowieka to życie emigranta. Musiałem odnajdywać się na nowo, to zresztą umiejętność każdego emigrującego – opowiadał Rushdie. „Złoty dom Goldenów” zaczyna się w dniu inauguracji prezydenta Obamy, gdy tytułowa rodzina przybywa do Stanów Zjednoczonych. Mimo że powieść rozgrywa się współcześnie, Rushdie odżegnywał się od opinii, że to pierwsza powieść opisująca erę Trumpa. – Ludzie mają obsesję na jego punkcie. Chciałem napisać o Stanach Zjednoczonych, a nie o ich prezydencie. Fenomen Trumpa jest bardziej skutkiem niż przyczyną podziału wewnątrz Stanów, który istniałby nawet jakby nie został prezydentem. I pozostanie, gdy Trump przestanie nim być. Wbrew pozorom Trump nie miał też wpływu na kształt powieści. Gdyby wynik wyborów był inny, musiałbym zmienić ze dwie strony – mówił pisarz. – Powieść porównywana jest do „Wielkiego Gatsby’ego” F. Scotta Fitzgeralda, w którym tematyka reinterpretacji własnego ja jest niezwykle istotna, ale też „Ojca chrzestnego”, bo w obu książkach pojawiają się mafijne rodziny. Tylko że moja jest indyjska, a nie włoska. W trakcie pisania powieści miałem również z tyłu głowy dwa rodzaje starożytnego dramatu greckiego – tragiczny, ale i prześmiewczy. Chciałem, aby książka dawała poczucie oczekiwania na nieuniknioną tragedię. Pomysł na książkę przyszedł od razu po skończeniu „Dwóch lat, ośmiu miesięcy i dwudziestu ośmiu nocy”. Zazwyczaj mi się to nie zdarza, czułem jednak, że tą książką doszedłem do ściany pisania fantastycznego. Potrzebowałem przejścia do realizmu. Jeden z dziennikarzy zauważył, że autor „Czarodziejki z Florencji” jest często wymieniany wśród kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla. Zapytany o to, czy czeka na to wyróżnienie, Rushdie odpowiedział: – Czekanie na Nagrodę Nobla nie ma sensu. Beckett już napisał na ten temat sztukę. Dostałem dość różnych nagród. Lista pisarzy bez Literackiej Nagrody Nobla, począwszy od Tołstoja przez Ibsena, Joyce'a, Prousta, a na Nabokovie i Barnesie skończywszy, mogłaby równie dobrze być listą najwybitniejszych pisarzy dwóch ostatnich stuleci” – podsumował autor „Szatańskich wersetów”. Tomasz Gardziński, Ewa Tenderenda-Ożóg

Premierowe Forum IBBY

P

od koniec listopada odbyło się premierowe Forum IBBY, którego celem jest zacieśnianie współpracy środowisk związanych z książką dziecięcą. W spotkaniu uczestniczyły osoby związane z literaturą dla dzieci i młodzieży – wydawcy, twórcy, bibliotekarze, nauczyciele, animatorzy, księgarze oraz popularyzatorzy (naukowcy, krytycy, dziennikarze). „Środowisko książki dziecięcej w Polsce powinno być zintegrowane, współpracujące, powinno czuć swoją wartość. Poprzez fora chcemy nas połączyć, chcemy się połączyć, aby za kilka lat środowisko było mocnym i niezależnym bytem, swoją wewnętrzną siłą było w stanie góry przenosić, było w stanie zrobić wiele w zakresie książki dziecięcej i docelowego odbiorcy, czyli czytelnika, który jest słaby. On nie ma takiej mocy decyzyjnej jak dorosły. Trzeba o niego zadbać” – przekonywała Anna Czernow, prezes Stowarzyszenia IBBY, która otwierała pierwsze Forum IBBY. Spotkania w ramach Forum IBBY odbywać się będą cyklicznie. (et)

Buktrak w Gdańsku

P

od gdańskim Centrum Handlowym Oliwa stanął niecodzienny pojazd – na pierwszy rzut oka ten przerobiony samochód dostawczy przypomina jednego z „food trucków”, których widok w miejskim krajobrazie nikogo już szczególnie nie dziwi. Ten wóz opatrzony grafiką z latarnią morską i dużym czarnym napisem „Buktrak.pl” to księgarnia na kółkach. Pomysłodawcami projektu są Magdalena i Michał Alenowiczowie, założyciele gdańskiego wydawnictwa Wiatr od Morza. Pomysłodawcy projektu chcąc wyjść do czytelników, być tam gdzie oni, pod centrami handlowymi, na różnych imprezach plenerowych. Do Świat Bożego Narodzenia Buktrak pozostanie pod

Centrum Handlowym Oliwa przy Al. Grunwaldzkiej 309 w Gdańsku. Jednak jego właściciele już zapowiedzieli kolejne aktywności nie tylko w Trójmieście, ale również w innych miejscach kraju. (pw)

I Na zdjęciu Buktrak wieczorem

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Dotacja na tłumaczenia

nstytut Książki poinformował, że pierwszy nabór ofert do Programu Translatorskiego ©POLAND w 2018 roku potrwa od 1 lutego do 31 marca. Oferty należy składać online za pomocą formularza internetowego dostępnego w serwisie Instytutu Książki. Wyniki

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7

zostaną ogłoszone do końca sierpnia 2018. Natomiast wyniki naboru zakończonego 15 listopada zostaną ogłoszone pod koniec stycznia 2018. (pw)

Warszawskie zgłoszenia

O

d 1 grudnia do 31 stycznia można zgłaszać swoje propozycje do 11. edycji Nagrody Literackiej m.st. Warszawy. Kandydatów do nagrody mogą zgłaszać wydawcy, księgarze, bibliotekarze oraz sami czytelnicy. Książki powinny być napisane w języku polskim, przez żyjących autorów i wydane 5


Wydarzenia

Tu się czyta

W

ydawnictwa Buka z Warszawy, Format z Wrocławia i Tako z Torunia stworzyły spółkę dystrybucyjną o nazwie „Tu się czyta”, która ma zajmować się efektywną sprzedażą ich oferty książkowej. Oficyny mają podobną ofertę i działają w tym samym segmencie książki dla dzieci. Prezesem zarządu spółki jest Tomasz Klejna, a członkami zarządu: Tomasz Malejki z Formatu i Ewa Olejnik z Buki. (p)

100 i więcej

O

d początku 2017 roku powstało aż 41 nowych punktów sprzedaży sieci Księgarnie Świat Książki. W ciągu zaledwie kilku tygodni, jakie minęły od otwarcia setnej Księgarni Świat Książki, które miało miejsce w ostatni weekend października 2017 roku, sieć powiększyła się o kolejne sześć lokali: w Bełchatowie (Galeria Olimpia), w Elblągu (CH Ogrody), w Kaliszu (Galeria Kalisz), w Kołobrzegu (księgarnia wolnostojąca przy ul. Giełdowej 8A/3), w Lublinie (CH Skende), w Szczecinie (CH Galaxy). Jeszcze w tym roku w planach jest otwarcie około dziesięciu księgarń m.in. w Chojnicach (księgarnia wolnostojąca przy ul. Stary Rynek 9-10), w Jaworznie (Galeria Galena), w Nakle nad Notecią (księgarnia wolnostojąca przy ul. Rynek 9), w Opolu (CH Karolinka), w Stalowej Woli (Galeria Vivo!), w Świeciu (CH Multibox), we Włocławku (CH Wzorcownia). (p)

Rozmowa z Pawłem Dunin-Wąsowiczem

Słowa i nuty –  Żałujesz, że studiowałeś dziennikarstwo, a nie bibliotekoznawstwo? –  Nie żałuję. Bibliotekoznawstwo kojarzy mi się z obcowaniem z książkami bez ich czytania. Pozbawionym emocji mierzeniem formatu i liczeniem stron. Jeśli żałuję, to tego, że kulturoznawstwo pojawiło się na UW jako osobny kierunek dopiero od 1998 roku, a nie dwanaście lat wcześniej, kiedy zaczynałem studia – to pewnie byłby lepszy wybór, ale wtedy go nie było. Większość moich młodszych dzisiejszych znajomych to osoby, które właśnie o Instytut Kultury Polskiej UW się otarły. Jeśli dziennikarstwo było jakby przedłużeniem liceum w klasie ogólnej, to wiedza o kulturze jest jakby ciągiem dalszym klasy humanistycznej. –  Z twojej książki „Dzika biblioteka” wynika, ze jesteś też muzykiem. Spełnionym? –  Z muzyką to zupełnie niepoważnie, nie mam słuchu, znam wszystkiego może sześć akordów, gram nierówno i fałszuję. Ale i trzy wystarczą, żeby do nich napisać rockową piosenkę, wydawałem je sobie na kasetach czy płytach jako dodatki do „Lampy”. Czy jestem spełnionym? Tak, bo nie miałem ambicji muzycznych, zdając sobie sprawę z braku umiejętności, a parę moich piosenek zaśpiewało a nawet nagrało paru innych artystów. Ja w ogóle nie lubię muzyki. Lubię piosenki. –  Skądinąd temat na esej to wątki literackie w piosenkach – u Grabaża są kryptocytaty z Hłaski, a u Pablopavo – z Marka Nowakowskiego. Nie tylko „Boskie Buenos” Maanamu jest sklejką cytatów z Kieffera „Żeby cię lepiej zjeść”, ale i zespół Malarze i Żołnierze zrobił ćwierć wieku temu coś takiego na podstawie „Witrażu” Kuśniewicza i nazywa się „Na placu Wilsona w Warszawie”. –  Z brytyjskich zespołów najwięcej książek jest chyba w piosenkach Belle and Sebastian, jest nawet teledysk nakręcony w bibliotece „Wrapped Up In Books”. –  Czemu maskujesz niektórych bohaterów? –  „Dzika biblioteka” jest książką o książkach – podaję w zasadzie nazwiska osób, które znalazłyby się w jej katalogu – z nielicznymi wyjątkami. Inicjały są dla mniej katalogowych jej bohaterów. No wiem, że to wygląda w druku jak kryminałki gazetowe, gdzie podaje się tylko inicjały nazwisk osób podejrzanych, a jeszcze nie skazanych – ale jakieś rozróżnienie musi być. No i w drugą stronę – czy wypadałoby mi pisać, że głos wróżki, u której byłem służbowo dwadzieścia parę lat temu w dziennikarskiej misji przed wyborami prezydenckimi skojarzył mi się z głosem sympatycznej koleżanki, która została prokuratorem i wymieniać ją z nazwiska? Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert Recenzja książki na stronie 37 fot. archiwum

w 2017 roku. Jedna osoba może zgłosić dowolną liczbę pozycji, przy czym pojedyncze zgłoszenie dotyczy jednej książki w wybranej kategorii. Nagroda przyznawana jest w czterech kategoriach: „literatura piękna – proza”, „literatura piękna – poezja”, „literatura dziecięca – tekst i ilustracje”, „edycja warszawska (varsaviana)”. Propozycje do nagrody można zgłaszać za pośrednictwem internetowego formularza zgłoszeniowego lub poczty tradycyjnej na adres: Biuro Kultury, Urząd m.st. Warszawy, Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa. (pw)

wel, opowiadań, dramatów, wierszy, poematów czy powieści. Biblioteka zawiera 32 proc. wszystkich pozycji z kanonu lektur szkolnych, zarówno tych obowiązkowych, jak i uzupełniających – od dzieł Homera, Fredry, Mickiewicza, Norwida, Prusa czy Reymonta po Byrona, Conrada, Kiplinga, Schulza i Korczaka. Obecna wersja portalu ma charakter pilotażowy i zakończy się wraz z obecnym ro-

Mobilna biblioteka

Nagrody

N

a początku grudnia uruchomiono platformę Lektury.gov.pl, na której dostępne są nieodpłatnie e-booki oraz audiobooki lektur szkolnych. W zasobach platformy znajdzie się ponad 700 utworów – no-

6

kiem szkolnym 2017/2018, a z biegiem czasu zasoby na portalu Lektury.gov.pl będą powiększane i uzupełniane o nowe utwory. W prace nad platformą zaangażowane były Ministerstwo Cyfryzacji, Ministerstwo Rozwoju i NASK. Lektury udostępnili: Fundacja Nowoczesna Polska, Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny, Ośrodek Rozwoju Edukacji, Legimi oraz Nexto. Aplikację mobilną udostępnia Legimi. Wśród partnerów projektu znalazła się Fundacja Widzialni. (p)

W

ydawnictwo Literackie zdobyło główną nagrodę w konkursie edytorskim o Pióro Fredry za książkę „Nieprzysiadalność. Autobiografia” Marcina Świetlickiego i Rafała Księżyka (na zdjęciu Marcin Baniak,

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Wydarzenia fot. archiwum

fot. archiwum

dyrektor działu promocji WL). Nagroda od lat towarzyszy Wrocławskim Targom Dobrych Książek. Nagrodzeni zostali również wydawcy książek nominowanych do nagrody głównej: Wydawnictwo Karakter za książkę Piotra Rypsona „Czerwony Monter. Mieczysław Berman: grafik, który zaprojektował polski komunizm”, Wydawnictwo Marginesy za książkę Simony Kossak „O ziołach i zwierzętach”, Międzynarodowe Centrum Kultury Kraków za książkę Miljenko Jergovića „Muszkat, cytryna i kurkuma. Spojrzenie z Zagrzebia” w wyborze i tłumaczeniu Magdaleny Petryńskiej oraz Wydawnictwo Ezop za książkę Małgorzaty Frąckiewicz „Superbohaterki. Świat i wielkie odkrycia”. Poetka Ewa Lipska została laureatką Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Nagroda, którą przyznaje Dom Literatury w Łodzi, wręczona została po raz piąty. Wcześniej otrzymali ją Magdalena Tulli, Hanna Krall, Jarosław Marek Rymkiewicz i Michał Głowiński. Nagroda przyznawana jest za „twórczość literacką o wysokich walorach artystycznych – w rozumieniu dzieła lub kilku dzieł – która w istotny sposób podwyższa poziom świadomości wspólnoty społecznej demokratycznego państwa, przyczyniając się do zrozumienia źródeł i różnic światopoglądowych oraz oferuje wgląd w problemy rzeczywistości społecznej i kulturowej na poziomie jednostek,

społeczeństw i narodów”. Oprócz pamiątkowej statuetki laureatka otrzymała również nagrodę pieniężną w wysokości 50 tys. zł. Tegoroczną Nagrodę Literacką Skrzydła Dedala, przyznawaną przez Bibliotekę Narodową, otrzymał prof. Andrzej Nowak, historyk i eseista, autor wielu prac o historii Polski. Laureat został nagrodzony za całokształt dorobku eseistycznego, ze szczególnym uwzględnieniem trzech tomów „Dziejów Polski” (Biały Kruk), które ukazały się w latach 2014-2017.

Ogłoszono wyniki dziesiątej, jubileuszowej edycji konkursu „Książka Historyczna Roku” o Nagrodę im. Oskara Haleckiego. Jury konkursu przyznało nagrody w czterech kategoriach. Otrzymali je autorzy, których książki zostały wydane w języku polskim po raz pierwszy pomiędzy 1 stycznia 2016 a 30 czerwca 2017 roku. W kategorii „Najlepsza książka naukowa poświęcona dziejom Polski i Polaków w XX wieku” jury wyróżniło pracę Ryszarda Tomczyka i Barbary Patlewicz „Cmentarz Janowski we Lwowie. Polskie dziedzictwo narodowe, T.I, T.II” (Zapol). Nagrodę czytelników w tej samej katego-

rii przyznano Michałowi Pszczółkowskiemu za „Kresy nowoczesne. Architektura na ziemiach wschodnich II RP (1921-1939)” (Księży Młyn Dom Wydawniczy). W kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku” jury uhonorowało książkę Grzegorza Motyki „Wołyń ’43” (Wydawnictwo Literackie). Publikacja Grzegorza Motyki wygrała również w plebiscycie internetowym. Po raz pierwszy w tym roku zostały również przyznane nagrody w dwóch nowych kategoriach. Za „Najlepsze wydawnictwo źródłowe poświęcone historii Polski i Polaków w XX wieku” jury uznało pracę pod redakcją Sławomira Dębskiego „Polskie Dokumenty Dyplomatyczne, 1919 styczeń-maj (PISM). W kategorii „Najlepsze wspomnienia dotyczące historii Polski i Polaków w XX wieku” jury uhonorowało „Dziennik wydarzeń (1939-1944)” pióra Jędrzeja Moraczewskiego, opracowany i opatrzony wstępem przez Joannę Dufrat i Piotra Cichora (LTW). Jury wyróżniło również książkę Justyny Błażejowskiej „Harcerską drogą do niepodległości. Od »Czarnej Jedynki« do Komitetu Obrony Robotników” (Arcana).

P

personalia

o 11 latach ze spółką Targi w Krakowie pożegnała się Katarzyna PopieluchKmiecik, która pełniła funkcję Komisarza Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie, Komisarza Targów Edukacyjnych i Kierownika Zespołu.

Konkurs o Nagrodę Magellana Wystartowała dziesiąta edycja konkursu „Najlepsze publikacje turystyczne”. Celem konkursu „Najlepsze publikacje turystyczne” jest wyłonienie najbardziej wartościowych publikacji turystycznych wydanych w minionym roku kalendarzowym. W edycji 2018 rozpatrywane będą tytuły wydane w okresie 1 stycznia–31 grudnia 2017 roku. W konkursie wyłonimy laureatów w trzynastu kategoriach: przewodnik tekstowy, przewodnik ilustrowany, przewodnik kieszonkowy, przewodnik dla aktywnych, przewodnik dla dzieci, przewodnik mobilny, przewodnik kulinarny, atlas turystyczny, mapa i plan turystyczny, książka podróżnicza, album, książka reportażowa, wydarzenie roku. Warunki prawidłowego zgłoszenia do konkursu: 1. Dostarczenie wypełnionego formularza zgłoszeniowego. 2. Dostarczenie 3 egzemplarzy zgłaszanej publikacji. 3. Uiszczenie opłaty rejestracyjnej w wysokości 150 zł + VAT (184,5 zł brutto) za każdy zgłoszony tytuł. W przypadku zgłoszenia przez jedną firmę więcej niż pięciu publikacji, za każdy kolejny tytuł opłata rejestracyjna wynosi 90 zł + VAT (110,7 zł brutto) Termin zgłaszania publikacji upływa 15 lutego 2018 roku. Oficjalne ogłoszenie wyników i wręczenie Nagród Magellana nastąpi w maju 2018 roku – podczas IX Warszawskich Targów Książki. Kontakt z organizatorem: Magazyn Literacki KSIĄŻKI, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416, 00-048 Warszawa, tel. (22) 828 36 31 ewa_zajac@rynek-ksiazki.pl.

Szczegółowe informacje: www.najlepszeprzewodniki.wordpress.com m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7

7


Bestsellery Książki grudnia

ojczyzna to my „Początek” Dana Browna znów każe czytelnikom obcować z Robertem Langdonem, profesorem Harvardu, którego Bóg raczy wiedzieć dlaczego uważa się za specjalistę w dziedzinie symboliki religijnej. Facet przeżywa zadziwiające przygody, tym razem w Hiszpanii, Bilbao i Barcelonie. Te jego perypetie jakoś dziwnie nie wciągają mnie, ubolewam jedynie, że Langdon zyskał filmową twarz Toma Hanksa, którego mimo to wciąż lubię… [Patrz poz. 20]

1

duchów” Carlosa Ruiza 2 „Labirynt Zafóna też przynosi obraz Barcelony. Książkę przeczytałem z przyjemnością. Niezależnie od faktu, że Hiszpania pod rządami Franco w latach pięćdziesiątych przedstawiana jest tu jako imperium – no, może bez przesady – ale królestwo zła.

„Gwiazdka z nieba” to pierwsza część nowej serii Katarzyny Michalak. Drugi tom cyklu „Promyk słońca” ukaże się na wiosnę. Czy Państwo mają pojęcie, że autorka sprzedała już ponad milion egzemplarzy swoich powieści?

5

Biografia Anny Przybylskiej” 6 „Ania. Grzegorza Kubickiego i Macieja Drzewickiego poza wszystkim innym uświadamia, jak bardzo brakuje w polskich filmach aktorek nie tylko utalentowanych, ale i więcej niż ładnych – pięknych. Bo przecież dorobek przedwcześnie zmarłej artystki nie powala na kolana, przeciwnie, zapamiętaliśmy ją z produkcji błahych, nierzadko słabych. A jednak dzięki niej, dzięki Annie Przybylskiej, będą one obecne w naszej wdzięcznej pamięci. Lisbeth Salander, bohaterka powieści „Mężczyzna, który gonił swój cień” Davida Lagercrantza, piątego tomu cyklu Millennium, stała się wprawdzie ikoną popkultury, ale nie zmienia to faktu, że kolejne książki dopisywane po śmierci Stiega Larssona przez kontynuatora serii zjeżdżają po równi pochyłej. Znajdują czytelników, bo decyduje o tym przyzwyczajenie, ciekawość, kolekcjonerstwo i szereg innych czynników, ale zawsze jest ten moment, gdy po skończeniu lektury odkłada się tom na półkę ze słowami… No właśnie, jakimi?

7

Trzeba przyznać, że „Czarownica” Camilli Läckberg zaczyna się od mocnego uderzenia: „Nie sposób dziś stwierdzić, jak wyglądałoby życie tej dziewczynki. Kim by została. Czym by się zajmowała, kogo kochała, po kim płakała, kogo straciła, a kogo zdobyła. Kim byłyby jej dzieci, gdyby je miała. Ani jak wyglądałaby jako dorosła. W kimś, kto liczy sobie dopiero cztery lata, nic nie jest jeszcze gotowe. Oczy miała ni to niebieskie, ni zielone, włosy zaraz po urodzeniu ciemne teraz były jasne, lekko rudawe, ich kolor na pewno by się jeszcze zmienił. Stwierdzić to byłoby teraz jeszcze trudniej, bo leżała twarzą w dół na dnie jeziorka, a jej potylicę pokrywała gruba warstwa skrzepniętej krwi. I tylko unoszące się na wodzie długie pasma wyrastające z czubka głowy miały jasny odcień”.

3

Karierę robi już następujący cytat z „Jak zawsze” Zygmunta Miłoszewskiego: „I jeszcze te lustra, te odbicia w skrzydłach, które przypominają, że ojczyzna to my. Nie orzeł, nie gniazdo, nie jacyś zapomniani poeci, wygrane bitwy i krew przelana. Tylko po prostu my. Orzeł nas chroni, ale daje do zrozumienia, że jest jedynie naszym odbiciem. Od nas, tu i teraz, zależy, czym jest ojczyzna”. Nic dodać, nic ująć.

4

8

Tom drugi „Większości bezwzględnej. W kręgach władzy” Remigiusza Mroza ma na okładce jakże dumnie brzmiącą wiadomość: „Prawa do ekranizacji serii sprzedane!”. Nie może być, nawet z wykrzyknikiem. Coś pięknego. [Zobacz też poz. 24]

8

Z książki „Magiczne drzewo. Berło” Andrzeja Maleszki: „O siódmej rano Kukiego obudziło dzwonienie budzika. Natychmiast się zerwał. – Budyń, wróciłeś?! – zawołał (psiak miał specjalną klapkę w drzwiach i mógł sam wejść do domu). – Budyń, jesteś? Cisza. Kundelek nie odpowiedział. To znaczyło, że nie wrócił. Kuki szybko się ubrał. W pośpiechu wypił szklankę mleka i włączył telefon. Zobaczył na ekranie na-

9

m a g a z y n

l i t e r a c k i

pis »Masz wiadomość«. Nacisnął ikonę. Po chwili usłyszał: »…To JA! BUDYŃ! RATUJ MNIE, SZEFIE!…«”. Czy chciałbym mieć takiego cudownego psa? Wykluczone. Zamęczyłby mnie esemesami. „We dwoje” Nicolasa Sparksa to kolejna opowieść autora „Listu w butelce” o – a o czym by innym? – oczywiście, że o miłości.

10

Z „Komisarza” Pauliny Świst: „Obróciłem głowę w lewo i popatrzyłem na rudą czuprynę wystającą spod kołdry – panna Zuzanna. Przypomniało mi się, co powiedziałem jej po wczorajszym koncercie: »Dawno nie widziałem tak natchnionego artysty, który potrafił opisać ból i degenerację współczesnego świata za pomocą tak dobrych środków wyrazu«. Zapytałem też, czy dostrzegła, »jak jego skromny strój podkreśla pogardę dla dóbr doczesnych, potępiając jednocześnie galopujący konsumpcjonizm«. Chyba spodobał jej się mój bełkot. Jednak wymowa przedstawienia nie przeszkodziła jej, zaledwie godzinę później, zjeść w ekskluzywnej knajpie kolację za 330 złotych. Wolałem nie przeliczać tego na big maki, żeby nie paść na zawał. Na szczęście miałem w tej sprawie pokaźny fundusz reprezentacyjny. Dobrze, że przynajmniej po wszystkim dała się kolejny raz przelecieć. Fakt faktem, uczyniła to powściągliwie i godnie, nie pocąc się specjalnie i uważając na fryzurę, ale dobre i to”. Ach, te poranne przebudzenia.

11

Cieszy mnie obecność „Córek Wawelu. Opowieści o jagiellońskich królewnach” Anny Brzezińskiej na liście bestsellerów. Krzepiące, że i takie książki, a nie tylko kryminały i romanse mogą trafić w to miejsce.

12

„Pudełko z marzeniami” Magdaleny Witkiewicz i Alka Rogozińskiego – opowieść wigilijna? Bez przesady. Pozosta ńmy przy opow ieści świątecznej i komedii romantycznej, wszystko jedno, co przez tę ostatnią rozumiemy.

13

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Bestsellery Bestsellery „magazynu Literackiego KSiĄŻKi”

grudzień 2017 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

Tytuł

Autor

Wydawnictwo

ISBN

Liczba punktów

1

1

2

Początek

dan Brown

sonia draga

978-83-8110-143-1

515

2

3

2

Labirynt duchów

Carlos Ruiz zafón

muza

978-83-287-0775-7

478

3

16

448

Czarownica

Camilla Läckberg

Czarna owca

978-83-8015-079-9

4

nowość

2

Jak zawsze

Zygmunt Miłoszewski

W.A.B.

978-83-2803-607-9

423

5

nowość

Gwiazdka z nieba

Katarzyna Michalak

Znak

978-83-2404-679-9

380

6

2

3

Ania. Biografia Anny Przybylskiej

Grzegorz Kubicki, Maciej Drzewicki

Agora

978-83-2682-582-8

320

7

4

3

Mężczyzna, który gonił swój cień. Millennium. Tom 5

David Lagercrantz

Czarna Owca

978-83-8015-792-7

288

nowość

Większość bezwględna. W kręgach władzy. Tom 2

Remigiusz Mróz

Filia

978-83-8075-340-2

268

8 9

13

2

Magiczne Drzewo. Berło

Andrzej Maleszka

Znak

978-83-240-4920-2

265

10

8

2

We dwoje

Nicolas Sparks

Albatros

978-83-6578-164-2

256

nowość

Komisarz

Paulina Świst

Muza

978-83-2870-805-1

254

Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach

Anna Brzezińska

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-06393-4

237

Pudełko z marzeniami

Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński

Filia

978-83-8075-341-9

235

Macierewicz i jego tajemnice

Tomasz Piątek

Arbitror

978-83-9483-310-7

233

Juliusz Ćwieluch

Wielka Litera

978-83-8032-202-8

215

SuperNOWA

978-83-7578-155-7

214

Izabella Wentz

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-461-0

213

11 12

11

13 14

2 nowość

7

4

15

nowość

Generałowie. Niewygodna prawda o polskiej armii

16

nowość

Wiedźmin. Szpony i kły

17

6

3

Hashimoto. Jak w 90 dni pozbyć się objawów i odzyskać zdrowie

18

10

2

Sekret, którego nie zdradzę

Tess Gerritsen

Albatros

978-83-8125-039-9

213

Prószyński Media

978-83-8123-042-1

208

19

19

2

Śpiące królewny

Stephen King, Owen King

20

28

2

Kolekcja nietypowych zdarzeń

Tom Hanks

Wielka Litera

978-83-8032-196-0

198

21

9

2

To (okładka filmowa)

Stephen King

Albatros

978-83-6578-162-8

183

nowość

Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół

Regina Brett

Insignis Media

978-83-6574-350-3

180

nowość

Wieczór taki jak ten

Gabriela Gragaś

Czwarta Strona

978-83-7976-794-6

165

Oskarżenie

Remigiusz Mróz

Czwarta Strona

978-83-7976-712-0

160

22 23 24

5

3 nowość

Magiczny wieczór. Czary codzienności. Tom 4

Agnieszka Krawczyk

Filia

978-83-8075-339-6

159

26

nowość

Na krańce świata. Podróż historyka przez historię

Norman Davies

Znak

978-83-2404-169-5

148

nowość

27

Nieznane więzi natury

Peter Wohlleben

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-473-3

146

2

Byłam kochanką arabskich szejków

Laila Shukri

Prószyński Media

978-83-8097-234-6

140

29

nowość

Najlepszy. Gdy słabość staje się siłą

Łukasz Grass

Axel Springer Polska

978-83-8091-442-1

139

30

nowość

Astrofizyka dla zabieganych

Neil deGrasse Tyson

Insignis Media

978-83-6574-353-4

130

28

14

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2017

25

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „magazynu Literackiego KSiĄŻKi”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 600 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Świat Książki, BookBook i Książnica Polska. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7

9


Bestsellery Książka „Macierewicz i jego tajemnice” Tomasza Piątka nagrodzona została w plebiscycie przez studentów dziennikarstwa. Mam nadzieję, że przez niewielką tylko ich część, bo już nie mówię o komentatorach „prawostronnych”, ale nawet Bartosz Węglarczyk, którego o zbytnie sprzyjanie „dobrej zmianie” trudno podejrzewać, przyznał, że to wyjątkowo nieobiektywne i mijające się z faktami dziełko jest, zwyczajnie, fatalne.

14

„Generałowie. Niewygodna prawda o polskiej armii” Janusza Ćwielucha, czyli pozostajemy „w temacie”. Czy wiecie Państwo, co najbardziej zagraża polskiej armii? Obrona Terytorialna. A to, dlaczego polscy piloci nie latają caracalami, wyjaśnia Duda. Adam. Generał. Tak jak i inni bohaterowie tej książki, odważył się powiedzieć „nie”. Jako były.

15

„Wiedźmin. Szpony i kły” to zbiór opowiadań, tyle że nie firmującego książkę Andrzeja Sapkowskiego, a miłośników jego prozy, swego czasu biorących udział w konkursie „Nowej Fantastyki”. Swoją drogą, nie przynoszą wstydu ani autorom, ani promotorowi tomu.

16

„Hashimoto. Jak w 90 dni pozbyć 17 się objawów i odzyskać zdrowie” Izabelli Wentz uświadamia nam, że z tą chorobą o wciąż dziwacznie dla nas brzmiącej nazwie zmaga się co trzecia kobieta na świecie. „Sekret, którego nie zdradzę” Tess Gerritsen przynosi, między innymi, rady, jak postępować w sytuacjach, no może nie ekstremalnych, ale prawie: „Matka wbiła pięć ostrych paznokci w moje ramię. – Przestań! – syknęła. – Ale jemu odkleiły się włosy! Wygląda, jakby szczur siedział mu na głowie! Paznokcie wbiły się jeszcze głębiej. – Przedyskutujemy to później, Holly. W domu nie było żadnej dyskusji. Zostałam ochrzaniona i oberwałam po buzi. W ten sposób dowiedziałam się, jak należy zachowywać się na pogrzebach. Trzeba trzymać buzię na kłódkę, siedzieć z poważną miną, a czasami nawet uronić łezkę. Cztery lata później, na pogrzebie matki, pamiętałam, by zalewać się łzami głośno i rzęsiście, bo tego właśnie się po mnie spodziewano”.

18

19 10

„Śpiące królewny” Stephena Kinga i Owena Kinga, ojca i syna, to

poruszająca historia dziejąca się w małej mieścinie w Appalachach, gdzie największym pracodawcą jest… kobiece więzienie. Uwaga: pomysł, podobno, był synowski, a wykonanie wspólne, bez żadnych handicapów. Może i tak… [Patrz również poz. 21] „Kolekcja nietypowych zdarzeń” Toma Hanksa: siedemnaście opowiadań aktora, którego pokochały miliony za rolę Forresta Gumpa. I kochają dalej. Tę prozę z maszyną do pisania na pierwszym miejscu też da się, przynajmniej, polubić.

20

Edycja „To” Stephena K inga (z okładką filmową) towarzyszyła premierze ekranizacji powieści mistrza horroru dokonanej przez Andy’ego Muschiettiego. Ekranizacji udanej, gdyż – na szczęście – reżyser nie wydziwiał, lecz starał się pozostać wiernym klimatowi stworzonemu przez autora sławnego „Lśnienia”. I wyszedł na swoje. [Zob. również poz. 19]

21

„Kochaj. 50 lekcji, jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół” Reginy Brett zasługuje na to, by ten specyficzny poradnik poznali nie tylko fani autorki znanej z takich książek jak „Jesteś cudem” czy „Bóg nigdy nie mruga”. I tak pewnie będzie; w końcu wszyscy kochamy i jesteśmy kochani, tylko dlaczego nie tak, jak byśmy sobie tego życzyli?

22

„Wieczór taki jak ten” Gabrieli Gargaś przekonuje o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Co zresztą zawsze podejrzewałem.

23

„Oskarżenie” Remigiusza Mroza to szósta część serii o mecenas Joannie Chyłce i jej aplikancie Kordianie Oryńskim zwanym Zordonem. Podobna jedna z lepszych, co przekazuję na odpowiedzialność amatorów twórczości najpłodniejszego pisarza RP. [Patrz także poz. 8]

24

Tom czwarty „Czarów codzienności” Agnieszki Krawczyk zatytułowany jest „Magiczny wieczór” i opowiada – a o czymże by innym – o Bożym Narodzeniu w małym miasteczku pięknie nazywającym się Zmysłów. To zupełnie oczywiste, że Wigilia w takim miejscu musi być wyjątkowa.

25

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Przy okazji wydania książki „Na krańce świata. Podróż historyka przez historię” Normana Daviesa, edytor przypomina inne tytuły firmowane przez wybitnego historyka walijskiego z Polską związanego wyjątkowo silnie. Odmienia się więc na wszelkie sposoby „Boże igrzysko”, „Europę” i „Powstanie’44”. Jak najsłuszniej zresztą, ja się jednak chciałbym nieśmiało upomnieć o dobrą pamięć o jeszcze jedno dzieło Daviesa, stosunkowo mało znane, a mianowicie „Od i Do. Najnowsze dzieje Polski według historii pocztowej”. Tak, tak, pocztowej właśnie. Lektura wyśmienita, a rzecz całą równie dobrze się czyta jak ogląda.

26

W „Nieznanych więziach natury” Peter Wohlleben, autor bestsellerowego „Sekretnego życia drzew”, dowodzi m.in., że korniki to wcale nie tylko pasożyty niszczące las, ale dzielni leśni policjanci przyczyniający się do utrzymania równowagi w przyrodzie. W ogóle, gdyby brać z całym dobrodziejstwem wszystkie ustalenia niemieckiego leśnika, należałoby zaprzestać jakichkolwiek ingerencji w życie puszczańskie. Tylko czym by wtedy zajmowali się ekolodzy?

27

Historia opowiedziana w książce „Byłam kochanką arabskich szejków” Laili Shukri bierze początek w zaproszeniu pewnej Polki przez przystojnego (a jakże) Syryjczyka na wycieczkę do Dubaju. I wszystko jasne: to się nie mogło dobrze skończyć.

28

„Najlepszy. Gdy słabość staje się siłą”, książka firmowana nazwiskiem Łukasza Grassa jest historią inspirowaną życiem Jerzego Górskiego, triathlonowego mistrza, który pokonał nie tylko swoich rywali, ale przede wszystkim własne słabości i narkomanię. Film o nim zrealizowany przez Łukasza Palkowskiego otrzymał w tym roku nagrodę publiczności na Festiwalu Polskich Filmów w Gdyni.

29

Neil deGrasse Tyson napisał swoją „Astrofizykę dla zabieganych” myśląc o tych, którzy nie mają odpowiedniej wiedzy, ani czasu, by ją uzupełnić, a jednak – chcieliby wiedzieć… Na przykład, jakie jest nasze miejsce we wszechświecie, jaka jest natura czasu i przestrzeni, jak wszechświat przenika nas samych. Świetna popularyzacja nauki. R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz K rzysztof M asłoń

30

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7



Kolory Ameryki

A

meryka Trumpa żyje rasizmem, bo Ameryka Obamy nie była końcem rasizmu. Grzech pierworodny amerykańskiego państwa objawił się po raz kolejny pod postacią masowo obalanych pomników „bohaterów” Południa i pochodu neonazistów w Charlottesville. Nietrudno zgadnąć, co o tym wszystkim powiedziałby najwybitniejszy pisarz Południa, William Faulkner. Gdy na początku sierpnia w Stanach Zjednoczonych toczyła się debata o miejsce konfederackich bohaterów w przestrzeni publicznej, na którą reakcją były zamieszki w Charlottesville, pochód neonazistów i tragiczna śmierć niewinnych osób, trudno było nie oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już się kiedyś widziało. Nienawiść i rasizm kontra zamazywanie niewygodnej historii i hipokryzja. O obu tych typowych amerykańskich emocjach doskonale wiedział William Faulkner, pisarz Południa, noblista, modernista, wielbiciel koni i szkockiej whisky. Nie dziwi więc, że do Faulknera odwołują się wszyscy piszący o południowych stanach i wszyscy autorzy poruszający temat rasizmu. Nawet dzisiaj. Fakt, że Toni Morrison wspomni o pisarzu w „New Yorkerze” nie oznacza jednak, że równą estymą cieszy się wśród czytelników. Każdy krytyk literacki wie, że krytyka a rzeczywisty odbiór dzieła to często dwie zupełnie różne rzeczy. Jak więc jest z Faulknerem? Krótka odpowiedź mogłaby brzmieć: świetnie, ale niezbyt dobrze. Powszechnie uważa się Faulknera za twórcę bardzo trudnego i wymagającego. Nie bez powodu, w końcu sam autor przekornie powiedział w wywiadzie dla „Paris Review”, że czytelnikom, którzy nie zrozumieli jego książek po dwóch-trzech lekturach, poleca przeczytać je po raz czwarty. W tej trudności, w potoku słów i znaczeń, z których słyną książki Faulknera, krytycy, literaturoznawcy, a przede wszystkim pisarze znajdują coś niepowtarzalnego i uniwersalnego. Zachwyt nad dziełami pisarza urodzonego w New Albany i wychowującego się w Oxford, w stanie Missisipi, nie był jednak wcale tak oczywisty w momencie jego debiutu (a nawet wiele lat później). Czytając recenzje, eseje krytyczne i opinie innych pisarzy, trudno nie

oprzeć się wrażeniu, że właściwie każda kolejna książka Faulknera miała tylu samo zwolenników, co przeciwników. Z perspektywy lat zwykło się uważać, że pierwszą godną uwagi książką pisarza było „Sartoris” (a właściwie „Flags in the Dust”), zaś dwie debiutanckie powieści to niegodne noblisty i literackiego eksperymentatora wstawki. Współcześni Faulknerowi nie zgodziliby się jednak z takim uproszczeniem. „Żołnierska zapłata” w momencie debiutu wzbudziła niemałe poruszenie. Jej aktualność robiła wówczas znacznie większe wrażenie, a bliski naturalizmowi defetyzm antywojenny niósł za sobą silny polityczny wydźwięk. Jeszcze lepiej oceniono „Moskity”. Wobec tych pierwszych sukcesów nierówność wątków i monumentalny ogrom oraz skomplikowanie narracji zaprezentowane w „Sartoris” sprowadziło na głowę Faulknera niejedną krytykę, choćby ze strony „New York Times Book Review”. Równie zróżnicowane były reakcje na powieść obecnie uważaną za pierwsze arcydzieło pisarza, czyli „Wściekłość i wrzask”. Pisarka Evelyn Scott w zapowiedzi do wydania amerykańskiego zachwycała się podziałem na cztery narracje, zwłaszcza widzeniem niepełnosprawnego umysłowo Benjy’ego. Potrafiła z tej pozornie obłąkańczo-nihilistycznej powieści wyciągnąć silne moralne motywy. Ale już recenzent „Sunday Journal” z Providence napisał: „Jego powieść nie mówi nam niczego. Tylko w jednym czy dwóch przypadkach jego metoda zostaje usprawiedliwiona, dzięki szczególnej plastyczności dramaturgii. Całość powieści, którą Evelyn Scott tak się entuzjazmowała, jest ze wszech miar nużąca. To z całą pewnością wściekłość i wrzask – nic nieznaczące”. Powiedzieć tak o powieści, która najpewniej mocniej niż jakakolwiek inna przyczyniła się do Literackiej Nagrody Nobla

12

l i t e r a c k i

m a g a z y n

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Portret na białym tle Nawet najbardziej szczegółowe badanie pierwotnego odbioru dzieł Faulknera nie odpowie nam w pełni, skąd bierze się jego ponadczasowość i aktualność. Nie ma co ukrywać, że amerykański pisarz jest autorem trudnym, stawiającym przed czytelnikiem wyzwania, często ukazującym swój geniusz dopiero za drugim przeczytaniem. Faulkner – jako czołowy przedstawiciel światowego modernizmu, mistrz techniki narracyjnej zwanej techniką strumienia świadomości – rozumie wagę odpowiednio dobranej struktury. Jego najlepsze książki, podejmujące trudną tematykę rasy, płci, honoru i źródeł nienawiści, mają pogmatwaną, często wręcz opresyjną formę. Prof. Oramus powie wręcz, że Faulkner używa „twardego strumienia świadomości, który można zestawić tylko z tym używanym przez Joyce’a”. Jego powieści mają jednak w sobie również pewną naturalność, która wynika z różnorodności. Faulkner każdemu oddaje głos. Bez względu na to, czy chodzi o Afroamerykanów, kobiety, białych robotników, mieszańców (prawdziwych lub domniemanych), szaleńców, myślicieli, niepełnosprawnych umysłowo, a nawet Yankesów. Faulkner nie jest Joyce’em – nie tworzy „powieści worka”, która miałaby zamknąć całą historię ludzkości w jednym krótkim epizodzie – ale podobnie jak Irlandczyk doskonale rozumie potrzebę oddania wielogłosu ludzkiej osobowości. Lepiej przy tym maskuje szwy łączące eksperyment formalny z zawsze (nawet u największych modernistów) nadrzędną

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

fot. Carl Van Vechten

dla Faulknera, to gorzej niż pech. To strzał w kolano z dubeltówki. Kolejne powieści amerykańskiego pisarza również były przyjmowane różnie (po „Azylu” wielu uznało pisarza wręcz za gorszącego skandalistę i erotomana), ale mniej więcej od premiery „Światłości w sierpniu” można zauważyć początek czegoś w rodzaju budowania mitu Faulknera w społecznym odbiorze. Nie oznacza to oczywiście, że wcześniejsze powieści nie weszły do kanonu światowej literatury, bo „Kiedy umieram” oraz „Wściekłość i wrzask” uznawane są niekiedy za najlepsze jego powieści (choć wydaje się, że na to miano zasługuje raczej „Absalomie, Absalomie…”), ani że nie doceniano jego późniejszych dzieł. Większość krytyków i badaczy jest wszakże zgodna, że najlepsze książki pisał w latach 1929-1939. Świat po prostu potrzebował do tego dojrzeć: „Odbiór Faulknera na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, kiedy zyskał bardzo dużą popularność, kojarzy mi się z nowym myśleniem o literaturze po II wojnie światowej. Faulkner w swoim przemówieniu noblowskim wprost stwierdza, że cała amerykańska literatura powojenna jest przeniknięta strachem przed katastrofą nuklearną. Pisarze przyjmują postawę nihilistyczną i zapominają o wewnętrznych ludzkich konfliktach. Według niego należało przeniknąć w głąb ludzkiej psychiki, nieważne, że można tam znaleźć miejsca ciemne i poskręcane” – mówi prof. Dominika Oramus z Instytutu Anglistyki UW.

potrzebą opowiedzenia historii. Co ma swoje dobre, jak i złe strony. Wśród literaturoznawców najsłynniejszym eksperymentem Faulknera jest próba wyrażenia słowami punktu widzenia osoby umysłowo chorej, czyli Benjy’ego Compsona we „Wściekłości i wrzasku”. To bez wątpienia wyczyn niepowtarzalny, w pewnym sensie wręcz wykraczający poza możliwości krytycznej oceny. Ale z punktu widzenia ogółu znacznie ciekawsze jest to, jak Faulkner przedstawiał w swojej twórczości postacie o czarnym kolorze skóry. Afroamerykanie pojawiali się w literaturze amerykańskiej (czy szerzej anglojęzycznej) na wiele lat przed Faulknerem, ale zwykle w roli negatywnej lub podległej białym bohaterom. Wiele obrazów, które przenikły później do popkultury można wprost określić jako rasistowskie. Nielicznymi wyjątkami byli autorzy, którzy wskazywali na toczący świat problem niewolnictwa i rasizmu. Już w XVIII wieku zaczęły pojawiać się również pierwsze dzieła z nurtu tzw. „slave narrative”, czyli zapiski zniewolonych Afrykanów, którzy zdołali uciec z brytyjskiej, a później również amerykańskiej niewoli. Nie było więc absolutnie tak, że przed Faulknerem temat mieszania się ras oraz opresyjnej działalności białych nie istniał. W kolejnych latach coraz częściej zaczęli do głosu dochodzić również czarnoskórzy twórcy, począwszy od Jamesa Baldwina. Należy wszakże pamiętać, że wrażliwość na przestrzeni dekad potrafi się diametralnie zmienić. Zdania, które przed stu laty były na porządku dziennym, dziś rażą i nieraz budzą sprzeciw wobec takich autorów jak H.P. Lovecraft czy H.G. Wells. Nawet pisarze, którzy negatywnie odnosili się do niewolnictwa

1 2 / 2 0 1 7

13


i krytykowali wizję białego człowieka niosącego światło cywilizacji, potrafią być współcześnie oskarżani o rasizm (by wspomnieć tylko Josepha Conrada czy Marka Twaina). Coś podobnego nigdy nie spotkało jednak Faulknera. Wręcz przeciwnie, Afroamerykańska noblistka Toni Morrison, twierdzi, że pisarz jest „niedoścignionym wzorem” jeśli chodzi o przedstawienie problemu koloru skóry. To, co szczególnie uderza w prozie Faulknera, to stały motyw upadku i odrodzenia. Biali mieszkańcy Południa naznaczeni grzechem pychy i okrucieństwa chylą się ku moralnemu upadkowi. Może być on spektakularny, jak w przypadku rodzin Sartorisów czy Compsonów, tragiczny – jak w rodzinie Tomasza Sutpena lub powolnie, acz nieubłaganie degradujący. Wszelkie projekty na przyszłość tworzone przez Południowców jawią się w oczach obcych jako coś szalonego lub żałosnego. Rzadkie podrygi nowoczesności nie zapowiadają u Faulknera technologicznej industrializacji, która mogłaby wyciągnąć z biedy mieszkańców pozbawionych dochodów z niewolnictwa (oczywiście „mogłaby” jedynie w teorii, co wie każdy czytelnik innego amerykańskiego pisarza – Johna Steinbecka). Biali są przeklęci przez swoje uczynki (oraz uczynki przodków, których w równym stopniu podziwiają, co boją się powtórzenia ich porażek), ale ich los nawet po wojnie secesyjnej i zniesieniu niewolnictwa jest również stale powiązany z losem Afroamerykanów. Czarnoskórzy bohaterowie u Faulknera nie są ani stereotypowym obrazkiem wuja Toma lub wujaszka Remusa – dobrodusznego, ale posłusznego i trochę głupkowatego czarnego, którego należy szanować tak jak dobry chrześcijanin szanuje wszystkie boskie stworzenia – ani symbolicznym przeciwień-

stwem upadku białych. To prawda, że Dilsey we „Wściekłości i wrzasku” dzięki skromności, wytrwałości i wierze jest niejako latarnią jasności pośród morza ohydy w rodzinie Compsonów. Nie wolno jednak zapominać, że Dilsey (choć oficjalnie „tylko” służąca) jest pełnoprawną członkinią rodziny. I jako jej inherentna część także ponosi odpowiedzialność za wychowanie dzieci. Zamazanie i wymieszanie tego, co oficjalne z tym, co podskórne (tym, co jest zawsze tajemnicą poliszynela) w kontaktach czarnych i białych na Południu jest wielką siłą Faulknera. Siłą, która objawia się w portretach mieszańców dwóch ras.

14

l i t e r a c k i

m a g a z y n

Słowo klucz: wyrzutek Faulkner doskonale zdawał sobie sprawę, że rasa nie decyduje o niczym, ale jednocześnie wiedział, że kolor skóry decyduje o wszystkim. Jak wyjaśnić tę sprzeczność? Chodzi o różnicę między podejściem biologicznym a socjologicznym. Czarni, biali, rdzenni Amerykanie w powieściach Faulknera mają różnorakie charaktery, umiejętności i możliwości intelektualne. Wszyscy są ludźmi, co wiąże się na równi z siłą i słabością. Nie oznacza to jednak, że ich życie będzie jednakowe. Decydują względy ekonomiczne, pochodzenie, szczęście, ale przede wszystkim kolor skóry. I tu dochodzimy do kluczowego wątku w twórczości Faulknera, czyli niemożności wzajemnego zrozumienia. Biali nigdy nie będą w stanie zrozumieć Afroamerykanów, bo nie zostali zniewoleni, nie byli traktowani gorzej niż zwierzęta. Czarnoskórzy mieszkańcy Południa nie zrozumieją bólu rdzennych Amerykanów, bo ich ziemia nie została im zabrana, a kultura skazana na zapomnienie. Obie rasy nie zrozumieją białych, ich pędu ku samozniszczeniu, które jest przekleństwem, ale

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


i błogosławieństwem. Na niezrozumienie całkowite i ostateczne są skazani jednak tylko mieszańcy. O ile związki mieszane były w czasach opisywanych przez Faulknera czymś nie do pomyślenia, o tyle seks na plantacjach był codziennością. Właściciele wykorzystywali seksualnie niewolnice, co siłą rzeczy musiało czasem prowadzić do zapłodnienia. Mieszanie genów jest u Faulknera w równej mierze tabu, co sprawą najwyższego honoru. Inwokuje wstyd, który – jeśli zostanie przezwyciężony – może stać się źródłem godności. Widać to doskonale na przykładzie postaci Lucasa Beauchampa, wnuka białego patriarchy rodu McCaslinów, oraz bohatera „Zstąp, Mojżeszu” i „Intruza”. Lucas i inni czarnoskórzy członkowie rodu okazują się jednostkami wybitniejszymi od kolejnych pokoleń białych. Ich rola zostaje jednak ograniczona, a często jak Ned z „Koniokradów” są zmuszeni maskować swoją inteligencję i siłę charakteru tylko dlatego, że mają taki a nie inny kolor skóry. Beauchamp, Ned i inni dzięki poczuciu godności (wynikającej na równi z koloru skóry, jak i przynależności do słynnego południowego rodu) są w stanie przetrwać. Takie „szczęśliwe” historie zdarzają się u Faulknera jednak rzadko. Piętno czarnej skóry widać na pierwszy rzut oka, piętno czarnej krwi jest czymś nieuchwytnym, ale tym gorszym, że wyklucza z jakiejkolwiek społeczności. Modelowy przykład to Joe Christmas, bohater „Światłości w sierpniu”. Porzucony przez rodziców za młodu, już w sierocińcu zostaje uznany przez rówieśników za „czarnego”, mimo że jego odcień skóry jest jasny i nic nie wskazuje na to, że ma w sobie domieszkę afrykańskiej krwi. Christmas umysłem dziecka przyjmuje te obelgi jako potwierdzenie niejasnej obcości, którą czuł od dziecka. Nigdzie w powieści nie pada dowód, że Joe faktycznie ma afroamerykańskich przodków, ale wiszące nad nim piętno naznacza resztę jego życia. Już nigdy nie będzie przynależeć do „porządnych białych”, ale też nie zostanie przyjęty przez gnębionych czarnoskórych Amerykanów, którzy wyczuwają w nim pewien fałsz. Christmas nie ma szans. Jego czyny będą bez znaczenia – czy postępuje sprawiedliwie, czy jest łajdakiem – finalnie ponosi porażkę i zostaje obarczony winą. W poczuciu samotności morduje jedyną kobietę, która toleruje go takim, jaki jest (gdyż sama jest równie samotna), uznając to za jedyną trwałą rzecz, jaką będzie w stanie po sobie pozostawić.

Historia zatacza koło Wielkość opisu rasowych konfliktów przez Faulknera wynika w równej mierze z jego umiejętności jako pisarza, jak i ponadczasowości tychże konfliktów. To historia wielkiego wyzysku, okrucieństwa, nieporozumień i uprzedzeń. Co wciąż widać gołym okiem, gdy obserwujemy USA. Dzisiaj być może najwyraźniej od lat. Brak porozumienia, zadawnione winy i nowe urazy doprowadziły do gettyzacji środowisk rasowych i ich poglądów. Dobrze obrazuje to rozłożenie głosów w kilku ostatnich wyborach prezydenckich. Wybór pierwszego czarnoskórego prezydenta w historii Stanów Zjednoczonych

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

nie był wcale oznaką zmniejszających się tendencji rasistowskich, a zmieniającej się demografii. Gros białych Amerykanów zagłosował na kandydata o tym samym kolorze skóry, zwycięstwo Obamy wynikało więc w dużej mierze z większej niż we wcześniejszych dekadach procentowej obecności osób kolorowych. Dziś, gdy ulicami Charlottesville maszerują neonazistowskie bojówki krzyczące: „Nie zastąpicie nas!”, a prezydent Trump mówi o „równowadze win”, na wierzch wychodzą zatuszowane demony. Z drugiej strony mamy do czynienia z obalaniem (dosłownie i w przenośni) pomników ważnych historycznych figur od Kolumba aż po konfederackich generałów z Robertem E. Lee na czele. Stosunek pisarza do wojny secesyjnej i walczących w niej Południowców nie był przecież ambiwalentny. Wielokrotnie na kartach jego powieści widnieją pochwały waleczności i honoru żołnierzy Skonfederowanych Stanów Ameryki, nawet przy jego znanych antywojennych przekonaniach i ukutej przez niego teorii o moralnej porażce Południa jeszcze przed wojną. Zrzucanie całej winy na „rasistowskich generałów” pokroju Lee budzi jednak skojarzenia z tym, jak Jankesów niekiedy przedstawiał Faulkner. Mieszkańcy zwycięskiej Północy z jednej strony nie rozumieją istoty południowego grzechu i nierozerwalnej zależności między białymi a czarnoskórymi, z drugiej – sami często pragną zapomnieć o swoich winach i grzechach. W zgodzie z myślą, że historia pisana jest przez zwycięzców, Północ przedstawia się jako moralnie nieskazitelny kontrapunkt dla zła panującego na Południu. To oczywista hipokryzja, którą dziś również można zaobserwować. Pozostaje pytanie, czy w czarno-białej wersji historii, według której można było być albo rasistą, albo wrogiem Południa, nie nadejdzie moment, gdy sam Faulkner stanie się pisarzem niewygodnym. I to jego pomniki w postaci książek zostaną zniszczone i skazane na zapomnienie. Według profesor Oramus nie ma raczej takiego zagrożenia, z bardzo prozaicznego powodu: „Literatura zawsze była manipulowana politycznie. I owszem można też manipulować Faulknerem… dopóki nie zacznie się go czytać. Nie sądzę, aby było możliwe nieuświadomione złe odczytanie Faulknera, tak jak potrafię sobie wyobrazić, że dzieci w szkole źle zrozumieją Conrada. Po pierwsze dlatego, że Faulkner ma wielki szacunek do czarnoskórych postaci. Po drugie dlatego, że jest pisarzem po prostu trudnym. I nigdy nie będzie wygodnie wykorzystywać go do propagandy”. To konkluzja pozytywna, ale niepozbawiona pewnej goryczy. Po raz kolejny okazuje się bowiem, że niejako silna swoją słabością. Faulkner przetrwa, bo jest wybitnym pisarzem, ale również pisarzem, którego zdecydowanie za mało osób czyta. A przecież z kart jego powieści przebijają uniwersalne historie, które mówią nam wiele o naszym świecie. Tym, którzy do Faulknera nie zajrzeli, pozostaje dziwowanie się z porażki Obamy i sukcesów Trumpa.

TOMASZ GARDZIŃSKI

1 2 / 2 0 1 7

15


Rozmowa z prof. elaine Smith z uniwersytetu Południowej Florydy, specjalistką od literatury amerykańskiej 1830-1930 i wielbicielką twórczości Williama Faulknera

Czytanie Faulknera jest lekcją człowieczeństwa

– Wspomniała pani o rozmowie dwóch członków rodu McCaslinów. Przeszłość i jej wpływ na teraźniejszość to jeden z najważniejszych tematów u Faulknera? – Najlepiej na to pytanie odpowie sam autor, który w „Requiem dla zakonnicy” napisał: „Przeszłość nie umarła. Nie jest nawet przeszłością”. Wszyscy jesteśmy powiązani przez edukację, kulturę i historię, ale Faulkner pokazuje nam również, że tak historia, jak i nasze własne doświadczenia nie są nigdy skończone. Na każdą sytuację można spojrzeć dwojako, albo nawet na sześć różnych sposobów (patrz: „Kiedy umieram”). Nie wspominając o tym, że zasłyszana opowieść nie musi być wiarygodna. Quentin Compson dowiaduje się o dziejach Thomasa Sutpena w „Absalomie, Absalomie…” od osoby, która znała go

16

m a g a z y n

fot. archiwum rodzinne

– Co odróżnia Faulknera od innych pisarzy wykorzystujących technikę „strumienia świadomości”, jak np. Joyce, Proust czy Virginia Woolf? – Strumień świadomości to cecha charakterystyczna twórczości modernistycznych pisarzy. Jej powstanie było następstwem zainteresowania tym, co podświadome – chaosu naszych wewnętrznych dialogów, które stanowią melanż rzeczy podniosłych i niedorzecznych, codziennych i wielkich. Co ważne, ta technika sugeruje również, że każdy z nas ma swoją osobistą prawdę ukształtowaną przez doświadczenia i świadomość. Według wspomnianych przez pana pisarzy, i według Faulknera, na świecie trudno trafić na cokolwiek niepodważalnego. Wszyscy pisali z podobnymi założeniami. Ale Faulkner pod pewnymi względami się odróżniał. Autor „Zstąp, Mojżeszu” próbował, jak sam przyznał, zamknąć całą ludzką egzystencję w jednym zdaniu, między wielką literą i kropką. Czasem myślę, że udało mu się to właśnie we wspomnianej książce, a dokładniej w części pt. „Niedźwiedź”. Ike McCaslin próbuje porozmawiać ze swoim kuzynem Cassem o dziedzictwie swojej rodziny, nim ta rozmowa się zakończy obaj mężczyźni wracają do początków świata w Edenie i przerabiają całą historię ludzkości. Zazwyczaj jednak Faulkner stawia przed czytelnikiem taką zaporę słów i punktów widzenia, że jego proza jest niemal nieprzenikalna. Na szczęście do książek możemy zasiadać wielokrotnie, by zbliżyć się choć trochę do prawdy.

pół wieku wcześniej i której nienawiść do Sutpena była wręcz legendarna. Ludzie są zmuszeni tworzyć znaczenie z wielu niepewnych elementów. W tym sensie czytanie Faulknera jest lekcją człowieczeństwa.

– Miejscem akcji większości książek Faulknera jest hrabstwo Yoknapatawpha w stanie Missisipi. Stworzenie tak unikatowego i szczegółowego świata jest jego wielkim osiągnięciem. Ale czy możliwe, że to, co uczyniło go sławnym jako pisarza, jest zarazem źródłem słabości? Powieści Faulknera, które dzieją się poza Yoknapatawpha są zwyczajowo uznawane za słabsze przez krytyków i fanów pospołu. Podaje się często przykład „Przypowieści”, w której najmocniej zapada w pamięć słynna historia skradzionego konia, która jako jedyna toczy się w Stanach Zjednoczonych. – Od lat nie czytałam „Przypowieści”, więc na temat tej książki wolę się nie wypowiadać, choć pamiętam ciekawą wypowiedź

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Heinricha Straumanna z Uniwersytetu w Zurychu, który sugeruje, że ta powieść jest inaczej rozumiana przez Europejczyków, a inaczej przez Amerykanów: „Dla nieamerykańskiego czytelnika »Przypowieść« może się okazać najważniejszą amerykańską powieścią od zakończenia II Wojny Światowej”. Straumann napisał to w 1965 roku, od tego czasu wiele się wydarzyło i zastanawiam się, czy wciąż tak by uważał. To dobre pytanie, czy Europejczycy inaczej czytają Faulknera niż mieszkańcy USA. Zważywszy na różniącą nas historię, chyba powinniśmy? Osobiście uważam, że głębokie zrozumienie i miłość, jaką Faulkner darzył miejsce swoich narodzin, stanowi podstawę jego najlepszych książek. I nie traktowałabym tego jako zarzutu. W końcu nie tylko on ze swojego małego wewnętrznego światka pisał do całego świata. Willa Cather zrobiła to samo dla Red Cloud w Nebrasce, a Louise Erdrich wydobywa swoje historie z pejzażów Dakoty.

– Wielu pisarzy, jak Conrad, Mark Twain czy H.G. Wells, którzy przez lata opisywali konflikty rasowe i pisali o „winie białego człowieka”, jest obecnie oskarżanych o rasizm. Nic podobnego nie spotkało Faulknera. Toni Morrison wręcz twierdzi: „nie ma lepszego przewodnika [w opisywaniu czarnoskórych] od Faulknera”. Dlaczego? – Richard Wright, autor „Syna swego kraju” i „Black Boya” [pozycja niewydana w Polsce – przyp. red.] powiedział coś podobnego. Być może takie opinie wynikają z tego, że Faulkner tak otwarcie akceptuje „białą winę”, nie próbuje oszukiwać czy szukać wymówek i dlatego, że jest brutalnie szczery na temat brutalnych efektów rasizmu. Na ofiarach, ale również na rasistach. Myślę tu o przerażającym opowiadaniu „Czarny Pantalone” ze „Zstąp, Mojżeszu” czy zakończeniu „Absalomie, Absalomie…”. Faulknera nie interesują stereotypy. Prezentuje zróżnicowany, pełen warstw i płaszczyzn portret ludzkości: białych, czarnoskórych i relacji zachodzących między nimi. Nie znajdziemy tam typowych karykatur czarnych. Zamiast tego Faulkner daje nam wspaniale zarysowanych bohaterów, którzy mają skomplikowane charaktery i motywacje (Charlesa Bonda, Lucasa Beauchampa, Rotha McCaslina czy Ike’a). Myślę, że Faulkner rozumiał, jak bardzo ludzkim jest przyjąć niezasłużoną wyższość i władzę, gdy twoja własna kultura mówi ci od urodzenia, że twój kraj, płeć, religia czy rasa czynią cię kimś lepszym. Choć z tego co wiem, jego też czasem oskarżano o rasizm. – Faulkner wiedział, że koniec niewolnictwa nie będzie końcem rasizmu w Ameryce. Czy widzi pani jakiekolwiek podobieństwa między tym, co ostatnio wydarzyło się w Charlottesville i innych miejscach, a tym, co Faulkner chciał nam pokazać na temat „grzechu rasizmu”, który ciąży na Amerykanach? – Odpowiedź brzmi: tak, oczywiście! Faulkner chciał zdemaskować niekończący się grzech rasizmu i pomóc nam ujrzeć go zarówno jako problem systemowy, jak i problem ludzkich serc. Zauważam rosnący ruch wewnątrz amerykańskich historyków, który pragnie obalenia mitu „zwycięskiej Północy i rasistowskie-

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

go Południa”. Faulkner nigdy w to nie wierzył. Uważał, że było mnóstwo ohydnych i sprawiedliwych czynów po obu stronach konfliktu. Najnowsze badania pokazują, że wiele fortun na Północy zostało zdobytych za pośrednictwem handlu niewolnikami. Kupcy czy budowniczy okrętów mogli uważać, że ich ręce są czyste, ponieważ byli daleko od przemocy niewolnictwa. Ktoś inny wykonywał brudną robotę, a oni się bogacili. Pojawiająca się na niektórych kampusach na Północy chęć zmiany nazw niektórych budynków wynika właśnie z głębszego zrozumienia ekonomicznej historii niewolnictwa.

– Autor „Absalomie, Absalomie…” nigdy nie stosował taryfy ulgowej wobec Południa. Widział jednak także hipokryzję Jankesów i ich ochotę, by czuć się lepiej od zwyciężonych w wojnie secesyjnej. Czy pojawiły się jakiekolwiek poważne badania tego aspektu w prozie Faulknera? – Nie wiem nic o żadnych współczesnych badaniach dotyczących traktowania ludzi z Północy u Faulknera. A to naprawdę dobry temat. Faulkner bardzo lubi Shreve’a McCannona, który jest głosem rozsądku w powieści, o której pan wspomniał. Ale Shreve jest Kanadyjczykiem, nie Jankesem. – W czarno-białej wersji historii nie ma miejsca na szarości. Byłeś bohaterem albo rasistą. Postaci Południa takie jak generał Lee, którego Faulkner wielce sobie cenił, są dosłownie zrzucane z piedestału. Jak się pani do tego odnosi? – Jeden z naszych najbardziej ignoranckich prezydentów powiedział w odniesieniu do aktualnych wydarzeń i historii: „Nie interesują mnie szarości”. Faulkner stoi dokładnie po przeciwnej stronie. Dla niego życie to w większości szarość i każdy z nas musi się rozeznać w tej mgle. Jak przeżyć z godnością i uczciwością wobec samego siebie. Jak traktować innych ludzi. Nikt z nas nie znajduje zawsze właściwej odpowiedzi i nikt nie ma zawsze racji. Ale musimy się starać odnaleźć właściwą drogę. Kilka dni temu rozmawiałam z grupą młodych amerykańskich studentów, którzy uważali, że wszystkie pomniki upamiętniające „bohaterów” Południa powinny zostać obalone i przeniesione do muzeów, bo „tam się idzie uczyć historii”. Twierdzili, że upamiętnienia takich postaci nie powinny znajdować się w ważnych miejscach publicznych. Osobiście nie jestem pewna, czy muzea są właściwą odpowiedzią. Większość do nich nie pójdzie, choćby dlatego, że ludzie nie lubią zaburzać swojego wyobrażenia historii. A przecież nie tylko walczący w wojnie secesyjnej mają na swoim koncie złe uczynki. Waszyngton i Jefferson byli ważnymi właścicielami niewolników. Andrew Jackson był odpowiedzialny za „szlak łez”. Jeżeli Amerykanie mają poznać swoją historię, ona musi być na wyciągnięcie ręki. Być może nie na piedestałach czy dwudziestodolarowym banknocie, raczej z dodatkową tabliczką przedstawiającą inną stronę, inny punkt widzenia. Nie możemy się jednak obrażać na własną historię, powinniśmy raczej dyskutować z nią uzbrojeni w ideały nowoczesności.

ROZMAWIAŁ TOMASZ GARDZIŃSKI

1 2 / 2 0 1 7

17


Rozmowa numeru Rozmowa maciejem Bernattem-Reszczyńskim

Granatowy odcień okupacji – Skąd wziął się tytuł pańskiej książki? – „Niewygodny Polak” to określenie z donosu Gwardii Ludowej do Gestapo, przypisywanego Marianowi Spychalskiemu. Zawiera listę nazwisk i adresów rzekomych GL-owców, odpowiedzialnych m.in. za „zabijanie żołnierzy niemieckich i – jak to ujęto – niewygodnych Polaków”. To określenie wydało mi się z jednej strony szczytem cynizmu, ale z drugiej – dobrym przykładem tego, jak my, Polacy, często myślimy o niektórych rodakach. Niewygodnego Polaka Gwardia Ludowa (GL) widziała w Aleksandrze Reszczyńskim, komendancie głównym Polskiej Policji Generalnego Gubernatorstwa. Hannę Reszczyńską tak postrzegał wojskowy prokurator w służbie władzy ludowej, a Heddę Bartoszek – komunistyczny oprawca Józef Różański. – Proszę przypomnieć datę, okoliczności i miejsce śmierci ppłk. Reszczyńskiego. – Raport dowódcy specgrupy GL, Franciszka Bartoszka, podaje mylną datę zamachu: 3 marca 1943. Kluczowym jest tu fakt, że Reszczyński przywiózł do domu (przy ulicy Krasińskiego 4) pączki z cukierni Bliklego, bo był Tłusty Czwartek, który 74 lata temu przypadł 4 marca. Zamachowcy uwięzili matkę, teściową, służącą i córkę Reszczyńskiego w komórce, a jego samego rozbroili na klatce schodowej i uwięzili w pokoju. Jak napisał Bartoszek, „zrobili mu sąd”, a nad ranem zastrzelili, obrabowali i poszli. W zasadzie był to już 5 marca. Zginął od strzału w potylicę – co do dnia niemal w trzecią rocznicę „decyzji katyńskiej”, czyli podpisu Stalina pod odnośnym wnioskiem – a także mniej więcej w połowie rozmów Polskiej Partii Robotniczej z Delegaturą Rządu na Kraj. – Kto nacisnął cyngiel? – Bartoszek dowodził, lecz wcale nie jest oczywiste, że dokonał egzekucji, mógł wydać odpowiedni rozkaz. Z drugiej strony wiadomo, że szczególnie lubił strzelać. Jako artysta malarz miał pewną rękę i dobre oko. Mało tego: ktokolwiek pociągnął za spust, zrobił to w szczególny sposób, przykładając lufę pistoletu do potylicy ofiary, tak że kula nie nabrała prędkości, tylko utkwiła w głowie denata. Nie było otworu wylotowego. Profesjonalna robota. Czyżby Bartoszek był aż 18

takim specem od mokrej roboty? Wiele wskazuje na to, że tak. Wkrótce awansował na dowódcę specgrupy. Czyżby w dowód uznania, za mord przy Krasińskiego 4? – Kim byli i jak potoczyły się losy zamachowców? – Fascynujące jest to, że był wśród nich nie jeden, ale dwóch plastyków: Bartoszek oraz Zygmunt Bobowski. Ideowcy, zwłaszcza ten drugi, który pierwszego zradykalizował, bo ten jeszcze na pierwszym roku Akademii Sztuk Pięknych był strasznie pobożny. Radykał lewacki Bobowski z uczelni wyleciał, a Bartoszek uchodził za cenionego studenta (dostawał stypendia do Włoch i Francji) i oddanego przewodnika w Muzeum Narodowym. No, ale jego protektor w GL, Spychalski, też był przed wojną uznanym architektem. Bartoszek, oprócz zamachu na Reszczyńskiego, zabił całkiem sporo Niemców, ponadto wysadził kilka pociągów. Był typem bojownika. Obaj przeżyli Reszczyńskiego o niespełna dwa miesiące. Do dziś mają tablicę pamiątkową przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie dokonali samobójczego wręcz napadu na bank „Społem”, usytuowanego niemalże naprzeciwko Komendy Policji. Bartoszek wrócił po rannego Bobowskiego i obydwaj polegli. O pozostałych dwóch zamachowcach z ulicy Krasińskiego 4 nie wiadomo nic pewnego. – Ppłk Reszczyński zalazł komunie za skórę krwawym tłumieniem protestów robotniczych w międzywojennym Krakowie? – To ważny trop. Krakowski strajk pracowników Semperitu (rok 1939) – który, zgodnie w dyrektywą wojewody Kazimierza Świtalskiego, Reszczyński tłumił – rzutował na postrzeganie sanacji przez lewicę, bo było 10 ofiar śmiertelnych. Bobowski, przybywający wtedy w Krakowie z racji wystawy plastycznej, był na procesie uczestników zamieszek. Reszczyński o mały włos nie trafił jesienią 1939 roku do niewoli sowieckiej. Uniknął Katynia, ale przed fatum nie uciekł. Likwidacja „takich jak on” była po prostu wpisana w program GL, zbrojnego ramienia Polskiej Partii Robotniczej, politycznej ekspozytury Sowietów w Polsce. Ciekawe jest to, że mocodawca specgrupy, powojenny kom a g a z y n

l i t e r a c k i

mendant Milicji Obywatelskiej, Franciszek Jóźwiak, chciał za młodu wstąpić do policji państwowej, lecz go nie przyjęto. Miało to miejsce w latach dwudziestych w Lublinie, gdzie wówczas służył Reszczyński. Nie wiadomo, czy się zetknęli, ale to Jóźwiak zlecił Bartoszkowi akcję przy Krasińskiego 4. Pisze o tym we wspomnieniach Józef Światło, dowodząc, że Jóźwiak wysłał też Bartoszka na pewną śmierć w nieprzygotowanym skoku na bank, ponieważ był kochankiem jego żony, Heddy. – A czemu Reszczyński współpracował z Niemcami? Mógł przecież zignorować odezwę, sygnowaną w grudniu 1939 roku przez Generalnego Gubernatora Hansa Franka, powołującą policjantów RP do służby władzom okupacyjnym. – Dostrzegam dwa powody: osobisty i ideowy. Niestawienie się na to wezwanie groziło śmiercią – a Reszczyński był zbyt odpowiedzialny i opiekuńczy, by zostawić rodzinę samej sobie. Miał niepracującą żonę i małą córkę. Obawiał się o ich los. Bezpodstawnie, jak się okazało, gdyż wdowa, Marta – poetka i osoba nieszczególnie praktyczna – poradziła sobie nadzwyczaj dobrze. Z całej jego służby przebijała wiara w ład i porządek, stanowiąca dlań filar patriotyzmu. Zapewne sądził, że bardziej przyda się ojczyźnie żywy, nawet z pochopnie przyklejoną etykietką kolaboranta, niźli jako martwy bohater. Wiem od mojego nastoletniego wówczas ojca, że pytał go: a co ty robisz dla Polski? Czy takie pytania zadaje kolaborant? Z drugiej strony, jeden k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Rozmowa numeru z moich rozmówców – żołnierz podziemia – powiedział mi, że o to, co Reszczyński robił na stanowisku komendanta „policji granatowej”, nikt nie miał doń żalu. Niemniej uważano, iż nie powinien był się zgłosić na niemiecki apel. – Był jednym z trzech dowódców tej formacji. – Losy wszystkich potoczyły się tragicznie. Znajdowali się między młotem a kowadłem. Następca Reszczyńskiego, Franciszek Przymusiński, także był służbistą. Mimo silnych powiązań z Niemcami, okazał się patriotą. Po Powstaniu Warszawskim nadal usiłował działać jako policjant (w Łowiczu) przez co skończył w gułagu, dokąd zresztą dojechał już martwy – umarł w transporcie zesłańców. Zaś poprzednik Reszczyńskiego, Marian Kozielewski, znalazł się w jednym z pierwszych transportów do Auschwitz, wyszedł stamtąd i dalej funkcjonował w konspiracji. Po wojnie musiał uciekać z Polski, za granicą zakorzenić się nie potrafił. Popełnił samobójstwo. – Córka ppłk. usiłowała pomścić ojca. Z jakich skutkiem? – Bardzo chciała uczestniczyć w konspiracji, ale podczas okupacji była za mała, a kiedy zyskała pełnoletność, wojna się skończyła. Przystała do „żołnierzy wyklętych”. Zdeterminowana i pałająca żądzą zemsty nie zawahała się wziąć udziału w zamachu na agenta bezpieki. Pełniła rolę przynęty. Akcja się nie udała. Wszyscy poszli siedzieć. Dla Hanki prokurator zażądał kary śmierci. Dostała 10 lat, a ułaskawił ją Bierut za wstawiennictwem Juliu-

sza Osterwy. To nie były żarty, trzech zamachowców stracono. Zaskakuje pewna symetria tych zamachów – na jej ojca i na agenta bezpieki – obydwa miały miejsce w prywatnych mieszkaniach ofiar, zaś napastnicy fortelem dostali się do środka. – Polski Londyn ustosunkował się do sprawy dopiero w roku 1977. Z inicjatywy Hanny Reszczyńskiej? – Owszem. Chociaż zaangażowani w sprawę byli wysocy rangą dowódcy AK, a postępowanie przeprowadzono z największą powagą i starannością, to werdykt szacownej komisji można łatwo zdezawuować, gdyż tworzyli ją pacjenci męża Hanki, reumatologa doktora Władysława Essigmana. Obrady toczono w familiarnej atmosferze, przy kawie i ciasteczkach. Ale ze względu na skład komisji i – jak powiadam – jej sumienność, poświadczenie współpracy pułkownika Reszczyńskiego z AK, potwierdzenie, że zamordowała go z polecenia PPR Gwardia Ludowa, a zwłaszcza oświadczenie o jego dobrym imieniu Polaka – należy moim zdaniem traktować z powagą. Na więcej chyba trudno liczyć. Gwardziści nie byli funkcjonariuszami reżimu komunistycznego – więc Instytut Pamięci Narodowej tu nic nie może. Reszczyński nie był skazany, zatem ułaskawienie odpada. Formalna rehabilitacja też nie wchodzi w rachubę. Pozostaje tylko przedstawić opinii publicznej fakty. – Dlaczego wizerunek granatowego policjanta wciąż postrzegamy przez pryzmat tytułowej postaci powieści Stanisława Rembeka, nawiasem mówiąc też goszczącego w pańskiej książce…

– Wydaje mi się znamienne, iż mój ojciec, Andrzej Reszczyński, miał między innymi tych właśnie dwóch stryjów: rodzonego – Aleksandra i przyszywanego – Stanisława Rembeka. Pierwszy to postać tragiczna, służbista i patriota uwikłany w relacje z okupantem. Drugi, wybitny prozaik-batalista, przenikliwy kronikarz okupacji, włącznie ze zbrodniami polskich policjantów w służbie niemieckiej. I o tych dwóch obliczach polskiej policji jest w pewnej mierze moja książka. Te dwie prawdy, Aleksandra Reszczyńskiego i rembekowskiego Franciszka Kłosa, się nie wykluczają. Problem w tym, że w naszych dziejach okresy stabilizacji sprzyjającej wyważonym ocenom są rzadkie i krótkie. – Reasumując – Aleksander Reszczyński nie był zatem „funkcjonariuszem hitlerowskiego aparatu przemocy”, jak definiowali go nie tylko historycy usłużni władzy ludowej w typie Ryszarda Nazarewicza, ale również Władysław Bartoszewski. – Bartoszewski rzeczywiście tak napisał, ale zmienił zdanie, i w drugim wydaniu swej fundamentalnej pracy pt. „1859 dni Warszawy” poprawił treść przypisu, zgodnie ze wskazówką Kazimierza Moczarskiego. Mnie, nie-historykowi, a dziennikarzowi, najbardziej odpowiada podejście red. Jerzego Ślaskiego, który unikał tego rodzaju etykiet, pisząc, że w warunkach okupacji „dwa kolory – czarny lub biały – nie wystarczają, by oddać wielość i różnorodność ludzkich poglądów, postaw i zachowań”. Rozmawiał Tomasz zBigniEw zapERT R ECEnzJa książki na

sTRoniE

34

Zamów prenumeratę

Magazynu Literackiego KSIĄŻKI

tel. 22 828 36 31 e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7

19


dla dzieci i młodzieży

Książka zaczyna się od okładki

Joshua Jay

megasztuczki dla małych magików tłum. Magdalena Koziej, Egmont Art, 2017, s. 112, 49,99 zł, ISBN 978-83-281-2542-1

Ta książka pokaże Ci co i jak. Dzięki niej nie tylko nauczysz się najlepszych sztuczek, lecz także zrozumiesz, na

Karol Maliszewski

Przypadki Pantareja. Wiersze dla małych i dużych Warstwy, Wrocław 2017, s. 36,50 zł, ISBN 978-83-65502-15-5

„P

rzypadki Pantareja” to efekt współpracy pisarza, krytyka literackiego i propagatora młodej polskiej poezji Karo20

jakiej zasadzie działają. To czysta (meta) fizyka…”. Tak pisze we wstępie do swojej książki Joshua Jay, wykładowca, iluzjonista oraz laureat prestiżowej nagrody Magika Roku 2011, przyznawanej przez Stowarzyszenie Amerykańskich Iluzjonistów. „Megasztuczki dla małych magików” to książka dla wszystkich miłośników magicznej sztuki. Lektura pozwala na odkrycie tajników „znikającej fi liżanki”, „lewitującego brata lub siostry”, „znikających węzłów” albo „zmieniających kolor landrynek”. Poza prezentacją i szczegółową instrukcją wykonania 25 trików Joshua Yay podpowiada, jak radzić sobie z tremą i publicznymi wystąpieniami. Udowadnia także, że właściwie każde zjawisko daje się wyjaśnić naukowo, a tajemnica iluzji tkwi w fizycznych albo matematycznych zjawiskach, które potrafią dostrzec tylko nieliczni. Ich nieznajomość sprawia, że większość z nas uznaje je za magię.

Między poszczególnymi trickami młodzi adepci sztuki magicznej znajdą ciekawostki z życia największego autorytetu autora – Houdiniego – oraz wskazówki na temat tego, jak z klasą wybrnąć z sytuacji, gdy dana sztuczka nie wyjdzie tak, jak powinna. Wielkoformatowe, solidne wydanie w twardej oprawie i czarno-białe, precyzyjne rysunki pomocnicze na białym albo karmazynowym tle nadają publikacji szyku i elegancji. Tak wydana książka bez trudu może się stać jedną z cenniejszych pozycji w dziecięcej biblioteczce.

la Maliszewskiego oraz znakomitego grafika i ilustratora – Karola Banacha. Wydana w niecodziennej formie leporello publikacja bawi się formą i treścią. Nominowany do nagrody Nike za jedną ze swoich krytycznoliterackich publikacji Karol Maliszewski udowadnia, że bycie krytykiem literackim i teoretykiem może iść w parze z tworzeniem poezji dla dzieci – i to z niezłym skutkiem. Błyskotliwe, napisane z niezwykłą dbałością o rytmikę frazy, stopniowo przechodzą w gry słowne, współgrając z charakterystyczną, zgeometryzowaną kreską Karola Banacha. Wielobarwne, fantasmagoryczne ilustracje w stylu retro przywołują klimat dawnych ilustracji. Karol Banach wcześniej zilustrował wydane nakładem wydawnictwa Warstwy „Bajki” Erny Rosenstein, malarki, rysowniczki i poetki reprezentującej polski surrealizm. Wówczas jego ilustracje były współczesnym komentarzem do twórczości autorki, która publikowała swoje bajki już w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. W zbiorze bajkowych impresji Erny Rosenstein pobrzmiewają echa wojny, a ich bohaterowie zmagają się z ciemną stroną egzystencji. Mimo niełatwej tematyki, wojennych metafor

i obecności mrocznych rewirów, książka jest utrzymana w bajkowej atmosferze i poetyce snu. I o ile w przypadku Rosenstein ilustracje Banacha były nostalgiczne, nieco przytłumione w swej kolorystyce, tym razem dostajemy pełną paletę kolorów, żywych i dynamicznych, będących odzwierciedleniem wierszy Maliszewskiego. Wydawnictwo Warstwy po raz kolejny prezentuje publikację na wysokim poziomie edytorskim. Dopracowany projekt graficzny współgra z typografią, a treściwe opracowanie krytyczne skłania do dalszych poszukiwań. Karol Banach (ilustracje) oraz Grupa Projektor (projekt graficzny) otrzymali nominację graficzną za „Przypadki Pantareja” w konkursie Książka Roku 2017 Polskiej Sekcji IBBY. anna CzaRnowska-łaBĘdzka

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


dla dzieci i młodzieży

Maria Kulik poleca Beatrice Alemagna

siążki włoskiej ilustratorki i pisarki pojawiły się w Polsce niedawno, ale od razu zyskały uznanie. I dobrze, gdyż artystka ma ugruntowaną pozycję w Europie i na świecie, o czym świadczy wiele nagród w rozmaitych konkursach. Jak sama mówi w wywiadach, od dziecka pragnęła zostać pisarką, a jej ulubionymi bohaterami literackimi były postacie powołane do życia przez Astrid Lindgren, czyli Pippi Pończoszanka i Karlsson. Nie dziwi więc, że mottem omawianej książki jest cytat: „Lepiej, żeby dzieci wiodły uporządkowane życie, zwłaszcza, jak je sobie same uporządkują”. Prawdę powiedziawszy, bohaterowie jej książek odbiegają charakterem i aktywnością od idoli młodzieńczych lat, są nieudani, zagubieni i spragnieni czułości. Nie inaczej jest w przypadku „Tuli– Pucho-Kłaczka”. Bohaterka książki, pięcioletnia Edyta, dla przyjaciół Edzia, jest przekonana, że niczego nie potrafi zrobić. Jest pełna podziwu dla taty, znającego pięć języków, śpiewającej jak słowik mamy, a przede wszystkim starszej siostry – królowej lodowiska. Punktem zwrotnym w jej nieudanym i pełnym niemożno-

ści życiu jest dzień urodzin mamy, a więc konieczność ofiarowania prezentu. Przypadkiem zasłyszany pomysł starszej siostry, który brzmi „tuli-pucho-kłaczek”, rozbudza wyobraźnię Edzi, która absolutnie nie wie, co to za wspaniały prezent szykuje dla mamy starsza siostra. Może to coś puszystego, jak ciasto? Edzia rusza do piekarni, ale właściciel nie wie, o co chodzi, dając jej na pocieszenie słodką bułeczkę. Może chodzi o puchokrzaczek? Ale kwiaciarka nie zna takiej rośliny, osładzając ten brak listkiem koniczynki. W sklepie z konfekcją damską (Pucho-fatałaszek?? Nie, skarbie, nie mamy!) Edzia dostaje na otarcie łez błyszczący guzik, a rzeźnik z nożem w ręku wyrzuca struchlałą dziewczynkę (jaki pucho-flaczek??!!) za drzwi. I gdy wydaje się, że Edzia nie będzie mieć żadnego upominku dla mamy, widzi na dachu przedziwnego stworka! Jest różowy, włochaty, na pewno niejadalny, unikatowy – prawdziwy tuli-pucho-kłaczek! Edzia zwabia go za pomocą słodkiej bułeczki i już cieszy się na wiele możliwości zastosowań; może to być poduszka, szalik, roślina doniczkowa, pędzel malarski, żywa rzeźba – może czytelnicy sami wymyślą inne zastosowania? Niestety, ta historia nie może się ot tak, szybko i bezproblemowo zakończyć. Tuli-pucho-kłaczek daje się przywabić bułeczką, ale wpada do kosza na śmieci i trzeba śmieciarza przekupić unikalnym znaczkiem, który Edzia dostała w antykwariacie. Ubrudzonego śmieciami stworka kąpie w fontannie, którą można uruchomić na monety, ale można zastosować srebrny guzik. I tym sposobem przydają się wszystkie „nagrody pocieszenia”. Mama może się nacieszyć prezentem, dziewczynka zaś nabiera przekonania, że jednak coś potrafi. Bo któż najlepiej znajduje Tuli-pucho-kłaczki? Tylko Edzia! Autorka z dużym wyczuciem kreśli portret psychologiczny dziecka, pokazu-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

tuli–Pucho-Kłaczek tłum. Paweł Łapiński, Warszawa 2017, Wytwórnia, s. 112, ISBN 978-83-64011-36-8

K

l i t e r a c k i

1 2 / 2 0 1 7

fot. Karolina Kozłowska

je pozytywne i serdeczne relacje ze światem dorosłych, uczy otwartości i odwagi w pokonywaniu trudności i przeszkód. Dużym walorem są ilustracje, całostronicowe, utrzymane w ciepłych kolorach, pełne szczegółów, na których długo można zatrzymać oko. Na mnie szczególne wrażenie zrobiła rozkładówka ze sklepem mięsnym, gdzie pysznią się liczne wyroby wędliniarskie, ogromne szynki i cała plejada rozmaitych kotletów. Myślę, że z racji tematyki i atrakcyjności wydania książka może być idealnym prezentem na święta.

Maria Kulik Jest absolwentką geogra-

fii i przez kilka lat uczyła tego przedmiotu w warszawskich liceach. W 1989 roku ukończyła studium podyplomowe bibliotekoznawcze na Wydziale Filologicznym UJ i od tej pory na zawsze związała się z bibliotekarstwem dziecięcym. Opublikowała wiele artykułów i recenzji w „Guliwerze”, „Poradniku Bibliotekarza”, „Magazynie Literackim KSIĄŻKI”. Przez dwie kadencje pełniła funkcję prezeski Polskiej Sekcji IBBY. W latach 2014-2016 należała do zespołu sterującego w programie dotacyjnym Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jest członkiem Rady Programowej przy Centrum Literatury Dziecięcej w MBP Galeria Książki w Oświęcimiu. W październiku 2015 roku otrzymała tytuł ambasadora Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Od 2016 współpracuje z jedną ze szkół podstawowych na warszawskim Ursynowie, angażując się w działania Zespołu ds. Promocji Czytelnictwa poprzez lekcje biblioteczne, głośne czytania i udział w wieczorach poetyckich.

21


Lektury przy stole

Gotowanie to radość

Sabrina Ghayour

persiana tłum. Dorota Malina, Insignis Media, Kraków 2017, s. 240, ISBN 978-83-65743-27-5

A

leż ta książka kusi! Barwami, aromatami, aurą tajemniczości. Jest zaproszeniem na wspaniałą ucztę, obiecuje prawdziwe rozkosze dla podniebienia. Bliski Wschód – tak od naszego kraju odległy, teraz dzięki Sabrinie Ghayour jest na wyciągnięcie ręki. Autorka o irańskich korzeniach przyznaje, że w jej rodzinie gotowanie traktowane było raczej jako przykry obowiązek, warzyło się prosto i raczej monotonnie, aby nakarmić rodzinę. Gotować nauczyła się więc sama. Zaczęła eksperymentować

Marieta Marecka

aBC gotowania 3 Egmont, Warszawa 2017, s. 330, ISBN 978-83-281-3190-3

S

eria książek „ABC gotowania” przeznaczona jest zarówno dla tych, którzy chcą zacząć swoją przygodę w kuchni, jak też dla tych, którzy chcą rozwijać swój warsztat kulinarny, lubią eksperymentować, szukają inspiracji. Autorka nie jest wykształconym kucharzem, jest zbieraczką i czytelniczką wszelkich publikacji kulinarnych, prowadzi autorski program w Kuchni+ „ABC gotowania”. 22

w kuchni i odkryła, że karmienie innych sprawia jej radość, a przygotowanie dań, nie musi być niemiłą koniecznością. Teraz mieszka w Wielkiej Brytanii, uczy innych gotowania, jest uznaną ekspertką. W Polsce ukazała się dotychczas jej książka „Sirocco”. „Persiana” zawiera setkę przepisów inspirowanych kuchnią Bliskiego Wschodu. „Bez zadęcia, proste i pyszne potrawy – tak lubię jeść, tak lubię gotować” – pisze we wstępie autorka. W jej przepisach królują wonne przyprawy, takie jak kumin, cynamon, kurkuma, kardamon, szafran, mięta… Wśród wykorzystywanych składników najczęściej pojawiają się: oliwa, feta, jogurt, bakłażan, granaty, koperek, harissa, kiszone cytryny, a z mięs jagnięcina i drób. Czasem występują też niezwykłe dodatki jak płatki róży, sproszkowana limonka czy woda z kwiatów pomarańczy. Ale jak podkreśla autorka, nie trzeba się przejmować, jeśli jakiegoś składnika akurat nie mamy. „Najlepsze potrawy to takie, które powstały przypadkowo, bo np. brakowało ci składnika, więc zastąpiłeś go innym” – pisze. Receptury zostały podzielone na sześć grup: meze i dania do podziału; chleb i zboża; zupy; potrawki i tadżiny; dania pieczone i z grilla; sałatki i warzywa oraz desery i łakocie.

Zaskakująca jest liczba dań złożonych z niewielkiej liczby składników, a które robią wrażenie. Nawet mając niewiele czasu, z tą książką można przygotować wyśmienite danie. Ghayour proponuje potrawy subtelne i aromatyczne. Wśród jej propozycji: jagnięce kofty, zupa z granatów, tadżin z giczy jagnięcej z czarnym czosnkiem i pomidorami, przegrzebki z wiórkami fenkułu z miodowoctrusowym dressingiem, baklawa czy lody pisacjowe z miodem i wodą z kwiatu pomarańczy. Jest gorącą orędowniczką okry, która w Europie bywa źle przyrządzana, neutralną komosę ryżową czy ryż potrafi odmienić w pachnącą, smakowitą potrawę. Czerpie pełnymi garściami z dziedzictwa kulinarnego swojego rodzinnego kraju.

Jak sama o sobie pisze, uwielbia karmić ludzi. „Namawiam Was do gotowania, do dzielenia się szczęściem i jedzeniem. Do karmienia innych, bo to chyba najważniejsze w tym całym zamieszaniu. To najpiękniejsze, gdy można kogoś nakarmić i do tego – nakarmić naprawdę dobrze!” – zachęca we wstępie swojej najnowszej książki. Jeśli będziecie podążać zgodnie z kierunkiem wytyczonym przez Marietę Marecką, korzystać z jej porad i trików, które ułatwiają pracę w kuchni, a przede wszystkim z jej autorskich, sprawdzonych przepisów, to odkryjecie albo utwierdzicie się w przekonaniu, że gotowanie, gotowanie dla innych sprawia wielką frajdę. A propozycje autorki są niezwykle kuszące: zupa z kukurydzy z wędzoną rybą i porem, chłodnik z awokado, nóżki kurczaka w miodzie i nerkowcach z sezamem, ciastka z fetą i ziołami, gruszki pieczone z serem pleśniowym, korzenne placuszki dyniowe z gorącymi wiśniami. Są też przepisy, które mnie mocno zaintrygowały z uwagi na ciekawe połączenia smakowe i mam wielką ochotę je przygoto-

wać, jak np. empanadas z tuńczykiem i bananem, carpaccio z kaczki z grejpfrutem czy łopatka wieprzowa w kiszonej kapuście z ananasem. Ciekawe jak na nie wpadła Marieta Marecka? Czy jak u autorki „Persiany” mogły powstać całkiem przypadkiem? Zupy, przekąski, sałatki, małe dania, dania główne, dodatki, desery oraz pożywne i zdrowe koktajle – każda receptura została zilustrowana zdjęciami Anety Flis, ukazującymi krok po kroku sposób przygotowania dania. Przy każdej podany jest czas przygotowania, stopień trudności i liczba porcji, jaka wyjdzie po wykorzystaniu proporcji podanych w przepisie. Ewa TEndEREnda-ożóg

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


PATRONI MEDIALNI:

ZAPRASZAMY DO PRZEDWOJENNEJ KUCHNI I SPIŻARNI WYPEŁNIONYCH PO BRZEGI PYSZNOŚCIAMI!


między wierszami

O’horse B

ył jednym z czołowych amantów polskiej kinematografii. Wieńczysław Gliński debiutował rolą tytułową w „Sprawie pilota Maresza”, jednym z pierwszych polskich filmów rozrachunkowych. Niebawem stworzył kreacje w „Kanale” oraz „Orle”. Pracę przy tym pierwszym obrazie zapamiętał następująco: „Sceny w kanałach kręciliśmy jesienią. Paskudnie zimno, do tego deszcz. Zdjęcia trwają długimi godzinami. Wszyscy wymęczeni, brudni, zziębnięci. Wajda przynosi rum. Gotujemy więc herbatę i dolewamy go do niej. Trzeba się rozgrzać. Staś Mikulski pił gorącą herbatę za herbatą i nabawił się zapalenia płuc. Inni herbatę na pół z rumem. Też się pochorowali. A ja piłem sam rum. I nic mi nie było”. Relację przytacza córka artysty, Katarzyna Wasilewska. Autorka monografii „Wieńczysław Gliński. Aktor, amant, tata” (Skarpa Warszawska), nieprzypadkowo rekomendowanej w restauracji „Kameralna”, bo bohater książki lokal ów odwiedzał. Przyszedł na świat w Astrachaniu – nie ma się więc co dziwić, że uwielbiał kawior. Ojciec Sławka – jak nazywali go bliscy – Edmund Szupelak też był aktorem, przyjął pseudonim „Gliński” (pamiętamy go z zabawnego epizodu ludowego grajka z lekka przygłuchego, witającego na lotnisku Okęcie majętnego Polonusa w komedii „Nie lubię poniedziałku”), zaś w żyłach matki płynęła krew rosyjska. Zanim władza bolszewicka okrzepła, zdołali opuścić miasto urodzenia swego jedynaka i dotrzeć do Polski. Syn poszedł w ślady taty. W dzieciństwie połknął bakcyla radiowego, uczestnicząc w realizacji popularnej audycji satyrycznej rozgłośni wileńskiej Polskiego Radia „Kukułka”, do której teksty pisali m.in. Gałczyński, Zagórski i Rymkiewicz (Aleksander). Po maturze wstąpił do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Gmach placówki przy ulicy Trębackiej w Warszawie ucierpiał we wrześniu 1939 roku, instytucja zeszła do podziemia. Dosłownie (dom przy Pla-

24

cu Napoleona) i w przenośni. Kształcił się wraz z Antoniną Gordon-Górecką, Zofią Mrozowską i Andrzejem Łapickim, z którym przez lata rywalizował o względy miłośniczek. Swoisty pojedynek stoczyli w „Lekarstwie na miłość”, o której to komedii – udanej adaptacji powieści Joanny Chmielewskiej pt. „Klin” – autorka nawet nie napomyka. Czyżby dlatego, że to Łapicki okazał się w niej postacią pozytywną? Negatywnie ocenia Wasilewska tylko jeden występ taty. Miał on miejsce w stanie wojennym, którego wprowadzenie nieoczek iwanie poparł (podobno kierując się obawą przed interwencją sowiecką), co zaowocowało udziałem w propagandowej fabule zatytułowanej „Godność”. Trudno pojąc ów wybór, zważywszy, że Gliński należał do Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim, był więźniem Majdanka, a potem Sachsenhausen. A w latach bierutowszczyzny został objęty kilkunastomiesięczną anatemą radiową. Było tak: Onegdaj spóźnił się na nagranie, bo zaspał. Tłumaczył, że śnił się mu się tow. Stalin i nie śmiał się obudzić… Książka skrzy się anegdotami. Mieczysław Pawlikowski lubił wędkarstwo. „Kóregoś dnia łowił z przyjezdnym Amerykaninem, zdumionym widokiem nieznanej mu ryby, złapanej przez aktora. Był to okoń. – What’s its name? – pyta. – O’horse – odpowiada nieskonfundowany zbytnik, jak przystało na imć Zagłobę”. W niemałej galerii typów przewijających się przez publikację znalazł się też satyryk Marian Załucki, przypomniany swą strofą z kabaretu „Wagabunda”: „Postanowiłem dać anons taki do dziennika Odpowiednio duży, by uwagę skupiał CHCĘ ZOSTAĆ PARZĄDNYM CZŁOWIEKIEM – POSZUKUJĘ WSPÓLNIKA. Sam się nie będę wygłupiał!”. Nie wiedziałem, że Gliński prowadził konferansjerkę podczas kon-

m a g a z y n

l i t e r a c k i

certów jazzowych organizowanych przez Leopolda Tyrmanda. Swingowe dźwięki towarzyszyły w klubie Tygmont premierze płyty „Na pierwszy znak” uznanego duetu fortepianowego Krzysztofów: Karpińskiego i Sadowskiego. Zawiera bajeczne improwizacje szlagierów piosenkarskich II RP. Powiadają, że jeden z uczestników imprezy opuścił ją, kierując się tytułami: „Bo to się zwykle tak zaczyna”, „Umówiłem się z nią na dziewiątą”, „Ach, jak przyjemnie!”. Pozostaje niewyjaśnione, czy był to „Zimny drań”. Niewykluczone za to, że „Noc w wielkim mieście” zakończył w Hali Mirowskiej na premierowym koncercie compactu Jazz Bandu Masecki -Młynarski pod ww. tytułem. Album wyposażony jest w folder wykwintnego pióra Tomasza Lerskiego. Rzuca snop światła na nasz międzywojenny szołbiznes, odkurzając jego znaczące persony (kompozytorzy Ferszko, Scher, Gordon, tekściarze: Ryba, Friedwald, Schlechter, Szmaragd (Sonnenschein), Włast (Baumritter), Jurandot (Gleichgewicht), Starski (Kałuszyner). O ile Marcinowi Maseckiemu, tryskającego pomysłami aranżerowi utworów z repertuaru orkiestry Henryka Golda należą się oklaski (frenetyczne!), o tyle śpiew Jana Emila Młynarskiego pobrzmiewa niekiedy manierycznie. Znacznie lepiej radził sobie z folklorem warszawskim. (To -RT)

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Co czytajÄ… inni

Rok Conrada K

ończy się juş. Niewiele się wydarzyło – ani nowych przekładów, ani wznowień, ani ekranizacji przykuwających do ekranu. To, co obejrzałem ponownie, kaşe mi z przekonaniem twierdzić, şe Conrad jest ponad moşliwości dzisiejszych reşyserów, nie są w stanie zmierzyć się z jego twórczością. Wyjątkiem chlubnym jest „Apocalypse now�, niechlubnym – „Smuga cienia�, szybko zapomniana i rzadko dziś wspominana. Chyba wyrósł ponad nas. Organizujemy mu festiwal, przyznajemy nagrodę – a jednocześnie dopuszczamy prostaków „tłumaczących� jego przesłanie. Niby nic zaskakującego, przecieş w sieci kaşdy moşe mówić co chce o byle kim, waşnym czy niewaşnym, sąsiedzie, który zabrał parkingowe miejsce i zajebiście o nobliście, który, kurwa, tak popierdala, şe chuj. To nie moje słowa, to cytat (pewnie luźny, ale wierny) z wypowiedzi niejakiego Mietczyńskiego. Takiego gościa z brodą i tablicą, po której maşe kredą. Przy okazji coś pogryza. Jest spoko, nie? ŝeby mnie źle nie zrozumiano: Conrad jest mi w tym kontekście obojętny, obroni się bez

mojej asysty. Protestuję natomiast przeciw chamstwu i głupocie – równie prymitywnego buraka chyba dotąd nie spotkałem, a swoje lata mam. Mietczyński oczywiście gra gbura i troglodytę, ale gdyby zwracał się do ludzi grających w jednej lidze, to, jak za czasów komuny, uszłoby mu to na sucho, bo „wicie rozumicie� – wygłupia się, okej, dobra, wiemy, şe rşnie durnia. Czytając wpisy pod jego występem, mocno jednak wątpię: „Wszyscy mówią, şe to moşe być teraz na maturze, niech lepiej skończą tak mówić. Moja polonistka powiedziała, şe to zjebane i nie będziemy tego przerabiać więc nic nie wiem, pozdro�. „Ok, dzięki Tobie jako jedyna z klasy zdałam na 6, wielkie dzięki�. „Kupuję to w chuj, jesteś zajebisty!�. „Ekranizacja była naprawdę fajna i dobra. Z tego co ty jednak tu mówisz, to dobrze, şe nie czytałem ksiąşki, bo musi być choleeernie nudna�. „Dopiero odkrylam twoj kanal – jestes zajebisty�. I wiele podobnych wpisów. Uczciwie przyznaję, şe nie wszystkim się wystąpienie Miecia podobało. Kozica Inwalidka napisała: „Lubie cie słuchać, ale ty po

Mutyzm wybiĂłrczy

prostu sie nie znasz na tym o czym opowiadasz�. Krócej i zasadniej skomentowała to Olga Czarnecka (nie kryła nazwiska): „Ale z ciebie idiota�. I na tym naleşy ten tekst skończyć. Bo ta deskrypcja Miecia jest trafna – do społeczności moşna uderzać na wiele sposobów, jednak wykorzystywanie do tego wulgaryzmów wskazuje na powaşne ubytki w liczbie szarych komórek. Uwaşam ekranizację Wajdy za co najmniej nieudaną, potrafię to jednak uzasadnić, mówiąc po polsku. Ale z ciebie idiota, Mieciu (mój ulubiony cytat). GRZEGORZ SOWULA

POLECAMY

– kiedy dziecko nie mówi

21,/(& !7&")Ä? 0&ÄŽ !,Ć„4& ! 7"+&"* 4 -/ 6 7 !7&"Ä–*& 7 *2167*"* 46 &Ť/ 76* & & % /,!7&+ *&Ѹ ,-&02'Ä? Ńš

1. 2. 3. 4.

-,0, 6 2!,4 +& 0601"*2 (,*-)"(0,4"' -,*, 6 ,07 7"$Ť)+" ")"*"+16 *,!")2 -,*, 6 ,/ 7 46+&( 'Ä? " 7 +& % ,!!7& Ĺ–64 +& ,)" 0-" ' )&01Ť4 4 -/, "0&" 1"/ -"216 7+6* ,)ÄŽ /,!7&+6 4" 40-&"/ +&2 !7&" ( 4 -,(,+64 +&2 )ÄŽ(2ѡ

0&Ä?Ƹ( 7 4&"/ *+Ť014, -/ (16 7+6 % 40( 7Ť4"(Ѹ (1Ť/" ,( ƸÄ? 0&ÄŽ -/76! 1+" 7 /Ť4+, ,0, ,* -,0& ! 'Ä? 6* !,Ć„4& ! 7"+&" 4 -/ 6 7 !7&"Ä–*& 7 *2167*"* 46 &Ť/ 76*Ѹ ' ( /Ť4+&"Ƹ % Ä? 6* -/76$,1,4 Ä– 0&ÄŽ !, +&"'ѡ

Patroni:

0&Ä?Ƹ(& !,01ÄŽ-+" 4 !, /6 % (0&ÄŽ$ /+& % & + 444ѡ(0&"$ /+& ѡ!&‍ޖ‏+ѡ-)

" ,,(ѡ ,*Ň&#x; 6! 4+& 14,ŇŒ &‍ޖ‏+


Na-molny książkowiec

Venit ad me: curvae iam sunt D

ziś piszę pro domo sua. Czyli rzecz będzie przede wszystkim o języku łacińskim, podstawie naszej cywilizacji. Zmotywował mnie do podjęcia tematu redaktor Bogumił Paszkiewicz, dotąd stanowczo zbyt słabo wykorzystany, choć bardzo kompetentny, świadek minionej epoki, tej która sczezła bezpowrotnie i w której pisarze coś naprawdę znaczyli. Ba, pięćdziesiąt lat wstecz ludzie pióra potrafili gromadzić wokół siebie nabrzmiałe emocjami grono fanek! Ech, to są czasy bezpowrotnie utracone. Obecnie, kiedy jeden nieopatrzny komentarz Janusza Rudnickiego (fakt, że istotnie wyjątkowo chamska jest odzywka rzucona w stronę kolegi od kawiarnianego stolika, zajmowanego wespół z dziennikarką: „Chodź do mnie, kurwy już są!”), więc kiedy ów idiotyczny komentarz z miejsca potrafił na długo odebrać pupilowi wyższych sfer całą pracowicie zgromadzoną przez lata ciężkiej pracy charyzmę, nawet mniej wyraziści towarzysko niż Rudnicki pisarze na wszelki wypadek kulą się w sobie i gotowi są za wszystko przepraszać. Nie tylko za chamstwo, w przypadku Janusza Rudnickiego bezsprzeczne. Lecz podejrzewam, że gdyby – na przykład – Stanisław Grochowiak dotąd jeszcze żył i gdyby pozwolił sobie na pewien autentyczny komentarz, budzący przed półwieczem zachwyt („Jest nas dwóch geniuszy. Ja i Pan Bóg. Ścigamy się ostro, a idziemy łeb w łeb, łeb w łeb”), oskarżono by wielkiego poetę o obrazę uczuć religijnych. I też by się pokajał. Boguś Paszkiewcz na razie zaznaczył swą obecność wśród szerszej publiczności tomem limeryków freewolnych pt. „Cwana panienka z Juraty” (po łacinie to szłoby jakoś tak: „Subtiliter puella ex Jurata”). Doceniam klasę pikantnych drobiazgów redaktora Bogumiła, choć uważam, że stać go na całkiem odrębną książkę, jaką cytowaliby wszyscy varsavianiści oraz znawcy obyczajów. To znaczy na tom dotyczący „Szlaku”, mitycznej trasy wiodącej ongiś przez główne ulice stolicy, trasy brukowane literatami i rozmaitymi 26

barwnymi ptakami zbliżonymi do cyganerii lat pięćdziesiątych, także sześćdziesiątych, minionego stulecia. Ale to zwykła dygresja. Dobrze, dobrze, porzucam dygresje! Otóż redaktor Paszkiewicz zadzwonił do mnie z koleżeńską uwagą, bym zwrócił Państwa uwagę, że przywołując film „Wesele” w reżyserii Smarzowskiego, mylnie podałem jako twórcę Pasikowskiego. Fakt, pomyliłem, włażę pod kolumnę felietonu, odszczekuję. Skąd pomyłka, wyjaśnię innym razem. Równocześnie otrzymałem od Bogumiła pewien specyficzny tom. Dodam, że osobiście Paszkiewicz książkę zredagował. Książkę bardzo specjalną, jakiej raczej nie uświadczą czytelnicy na półkach nawet bogatych, lecz nie specjalistycznych bibliozbiorów. Nakład: sto egzemplarzy. Rzecz napisała latynistka z miasta Łodzi, dr Sylwia Krukowska, tytułując publikację do bólu zębów naukowo: „Łacina jako środek komunikowania treści związanych z osiągnięciami współczesnej myśli technicznej. Łacińskojęzyczne słownictwo z zakresu elektroniki, informatyki i Internetu”, Wszechnica Polska, 2017). Okropny tytuł, zgadzam się z malkontentami, ale kiedy się wgryźć w treść, zabawa może okazać się przednia. Szczególnie jeśli ktoś liznął łaciny. Mnie się dawniej przydarzyło, zatem czytałem z ciekawością. Autorka pilnie stara się udowodnić tezę, doktorską zapewne, że język Imperium Romanum bynajmniej nie umarł, a nawet przeciwnie, w dobie internetu, który pozwala gromadzić na forach społecznościowych zainteresowaną określonym zagadnieniem publiczność, żwawo pomyka ku współczesności, zabiegi zaś latynistów starających się sprostać wyzwaniom epoki cyfrowej przynoszą wielką radość światu, takoż wielkiego pożytku skutki. No, nie wiem… Nawet jeśli doceniam wysiłki latynistów wszystkich krajów, którzy się z rozkoszą łączą, także pod egidą Watykanu, nawet gdy wpadam w kompleksy ignoranta czytając, że Konrad Kokoszkiewicz – jako wyjątkowo dzielny Polak, czynny wśród m a g a z y n

l i t e r a c k i

znawców innych nacji – ogłosił w roku 1999 publikację sieciową „Centrum vocabula computatralia”, czyli nieduży słownik terminów komputerowych, nawet jeśli kwartalnik wydawany przez uniwersytet w Saarbrücken Vox Latina funkcjonuje z powodzeniem, nawet jeśli serwisy internetowe oraz stacje radiowe nadające w języku Latynów funkcjonują na terenie Niemiec, Finlandii, a także wielu innych państw, nawet wtedy z popularnością łaciny dziś nie przesadzałbym. Co prawda istnieje również łacińska wersja Wikipedii (trzeba wklepać w Google: Vicipaedia latina. Libera encyclopaedia), jednak nie przypuszczam, by odwiedzana była tłumnie. Problemem latynistów bowiem, co wyczytałem w tomie dr Sylwii Krukowskiej jest: czy oraz jaką łacinę dostosowywać do wymogów współczesności. Czy odwołać się do wersji klasycznej, używanej w Złotym Wieku? Czy raczej skorzystać z wersji przekształcanej w średniowieczu i także potem? Łódzka uczona wzdycha: „Teraz, w okresie, kiedy miłośnicy łaciny niezwykle aktywnie zajmują się tworzeniem neologizmów i często dla zabawy zmieniają przyjętą postać wyrazów, język przeżywa swego rodzaju odrodzenie”. Bo ja wiem? Odrodzenie bywa wąskie. Podaję za słownikiem Google: Interdium tenuis recro. Tom „Łacina jako środek komunikowania…” zawiera poza tekstem głównym również słowniczek tworzonych z konieczności neologizmów. Co prawda pasjonaci już nie usiłują słowa samochód zlatynizować jako currus automobilis, lecz czy określanie komputera osobistego mianem ordinatrum domesticum wciąż nie wywołuje w słuchaczu mniej entuzjastycznym niż latyniści uśmiechu rozbawienia? Ale przecież znajomość klasyki przydaje się niewątpliwie. Gdyby na przykład Janusz Rudnicki zawołał do kumpla w kawiarni tak, jak podaję w tytule, głównym powodem do refleksji stałaby się kwestia użycia słowa curvae. Bez wątpienia w łacinie klasycznej nierządnicę określa się przecież słowem scortum. Tadeusz Lewandowski k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Felieton

W krainie Baśni, czyli… ożyj wyobraźnio! C

zęsto zastanawiam się, czy zostałam pisarką dlatego, że miałam bujną wyobraźnię, czy może jest odwrotnie. Ta wyobraźnia została rozbudowana przez pisarstwo? Jako dziecko uwielbiałam baśnie. Nie było chyba zbioru bajek czy baśni, którego bym jako dziecko nie przeczytała. Swoich miałam całą półkę. Były z całego świata. A więc nie tylko Bracia Grimm, „Bajki” pana Perraulta, „Baśnie” Hansa Christiana Andersena, ale i wiele, wiele innych. Szczególnie ważna była „Śpiewająca lipka”, czyli bajki Słowian Zachodnich, wydane przez Wydawnictwo Śląsk, a ofiarowane mi przez Rafała – chrzestnego syna mojej chrzestnej matki. Uwielbiałam w niej zwłaszcza historie o diabłach. O tym, jak jeden najął się u Pana na parobka. O tym, jak malarz namalował prawdziwego czarta. Kochałam „13 bajek z królestwa Lailonii” Leszka Kołakowskiego, a także „Baśnie tysiąca i jednej nocy”, których bardzo gruby tom kupiła mi niczego nieświadoma babcia. Dzięki temu mogłam nie tylko porównać leśmianowską wersję „Przygód Sindbada Żeglarza” z oryginałem, ale i przejść przyspieszony kurs uświadamiania, bo oto w prawie każdym opowiadaniu jakiś mężczyzna wsuwał kobiecie „miecz do pochwy”. Czytałam to z wypiekami na twarzy, biegając co chwilę do stojącej w szafie za biurkiem ojca osiemnastotomowej encyklopedii Orgelbranda. Czytałam, kto to „imam” i co to „mihrab”, bo skoro „wsunął swój miecz do jej pochwy i stał się odźwiernym jej wrót, i imamem w jej mihrabie” to chciałam wiedzieć, o co dokładnie chodzi. Po lekturze, do której jako dojrzewająca panienka wracałam bardzo chętnie, a nawet czytałam na głos koleżankom, by je uświadomić, co mężczyzna z kobietą mogą robić w alkowie, miałam sprecyzowane poglądy na to, czym jest islam (była to dla mnie religia seksu, w którym kobieta jest niewolnicą). Ale nie tylko na to. Baśnie sprecyzowały moje poglądy także na literaturę. Bowiem baśnie nauczyły mnie jednego: w literaturze wszystko jest możliwe! Skały mogą się otwierać, by pokazywać skarbce pełne diamentów, diabeł może pokazywać się człowiekowi w kawałkach, dywany mogą latać, lipka może śpiewać, skrzypce mogą same grać, jabłka uzdrawiać z wszelkich chorób, zwierzęta mogą mówić ludzkim głosem, kobieta

może być żoną węża i mieć z nim dziecko z wężową głową, stare lampy pełne są dżinów, ropuchy potrafią szyć piękne suknie, a facet, który ma piękną twarz może nosić ją w kuferku, a nawet zastawić w lombardzie. Proste? Proste! Piszę o tym, bo od wielu lat prowadzę czasem warsztaty literackie dla dzieci i młodzieży, i ostatnio po raz pierwszy spotkałam się z tym, że moi uczniowie mieli problem z prostym zadaniem literackim, bo tak jakby… zabrakło im wyobraźni. Uczniów w wieku licealnym była czterdziestka, a czas zajęć ograniczony. Ich plonem miały być opowiadania. Po wytłumaczeniu uczniom pewnych prostych zasad konstrukcji opowiadań powiedziałam, że osią wszystkiego jest konflikt i jakakolwiek akcja, aczkolwiek są wyjątki potwierdzające tę regułę, jednak nimi zajmować się nie będziemy. Musimy pamiętać, że coś musi się między bohaterami dziać. Z doświadczenia wiedziałam, że jeśli od razu zadam im wymyślenie akcji między dwiema postaciami, to nie pójdziemy dalej z lekcją, więc zastosowałam swoją starą metodę z animizacją przedmiotów. Kazałam im położyć na ławce dwa dowolne przedmioty jakie mają przy sobie. Kiedy już byli gotowi, kazałam im wymyślić historyjkę, w której coś dzieje się między tymi przedmiotami. Mieli napisać o tym trzy zdania. W klasie jednak zapadła cisza. Z głębi klasy padło pytanie: – Ale jak to? – Normalnie – odpowiedziałam. – Widzieliście Toy Story? – spytałam, a ponieważ sala przytaknęła, więc poinformowałam, że mają sobie wyobrazić, że tak jak po ich wyjściu z pokoju zabawki żyją swoim życiem, tak żyją nim wszystkie przedmioty. – Niektóre być może was nienawidzą – powiedziałam i podałam przykład chusteczki do nosa. Jednak moi uczniowie nadal nie wiedzieli, jak zabrać się do zadania. Podeszłam do pierwszej ławki. Przed siedzącą przy niej dziewczyną leżały dwa przedmioty: długopis i pusta półlitrowa butelka po wodzie mineralnej. Wrzuciłam długopis do butelki i powiedziałam: – Długopis wpadł do środka. Nie może się wydostać. Nikt mu nie może pomóc, bo nie ma w pobliżu jego kumpla ołówka czy przyjaciółki linijki. I jeszcze człowiek wszedł i zakręcił butelkę. On krzyczy, ale nikt go nie słyszy. Rozumiesz?

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

1 2 / 2 0 1 7

Ona zrozumiała, ale z drugiego końca sali odezwała się inna dziewczyna i zrozpaczonym głosem powiedziała, że ona wybrała kartę do bankomatu oraz iPhone’a i zupełnie nie wie, co ma się między nimi dziać. – A może karta ma pretensje do telefonu, że on ciągle dzwoni do dealera po kokainę i ona jest potem używana do robienia ścieżki do wciągania? A przecież stworzono ją do wyższych celów? Sala zaśmiała się, ale… zaczęli kojarzyć o co chodzi i domyślać się, że dozwolone jest dosłownie wszystko, więc… jakoś poszło. Nagle okazało się, że jednak mają pomysły, a i z wyobraźnią nie jest u nich tak źle, jakby się mogło wydawać na początku. Zasypali mnie fajnymi opowieściami, w których klucze od mieszkania w ciasnej kieszeni wchodziły w konflikt ze słuchawkami do telefonu, plącząc je niemiłosiernie, papieros kłócił się z zapalniczką o to, kto dla palacza ważniejszy, a wałek do czyszczenia swetrów z kociej lub psiej sierści był podrywany przez zegarek, który twierdził, że jest w stanie „każdego na siebie nakręcić”. Czemu więc najpierw szło im tak opornie? Myślę, że dlatego, że zajęcia odbywały się w szkole. Gdybym je prowadziła w jakimkolwiek innym miejscu – bibliotece, domu kultury czy księgarni nikt nie miałby takich problemów. Szkoła wtłacza uczniów w schematyczne myślenie, w którym wszystko musi być oparte na logice. Baśnie te schematy rozbijają, a ich logika z pozoru nielogiczna jest logiczna w baśniowym świecie. Niestety lektura baśni przeważnie kończy się wraz z podstawówką. Potem tak bardzo chcemy być dorośli, że przestajemy wierzyć w Mikołaja, dżiny, skarby, krainy z pudełkami jedzenia na drzewach i tak dalej. Moi uczniowie byli na tym etapie. Byli prawie dorośli. Do baśni wrócą jako rodzice, a potem jako dziadkowie. Na razie na chwilę zapomnieli, że istnieje świat, w którym wszystko jest możliwe. A przecież to on daje czytelnikom nadzieję na lepsze jutro. To on sprawia, że np. ja jestem optymistką. Bo wierzę w te cuda, które mogą się zdarzyć. A że jeszcze mi się nie przytrafiły? Cóż… wszystko przede mną. Przecież nie znam jeszcze wszystkich baśni świata. Małgorzata K arolina Piekarska 27


PROZA OBCA

Książki miesiąca

Salman Rushdie

złoty dom Goldenów tłum. Jerzy Kozłowski, Rebis, Poznań 2017, s. 400, iSBn 978-83-8062-197-8

S

LITERATURA FAKTU

alaman Rushdie, odwiedzając polskich czytelników przy okazji promocji swojej najnowszej powieści, wyznał, że swoimi poprzednimi książkami doszedł do ściany pisania fantastycznego i potrzebował odmiany. „Złoty dom Goldenów” jest wobec tego reklamowany jako „triumfalny powrót Rushdiego do powieści realistycznej”. Wystarczy jednak lektura kilkudziesięciu stron, by zrozumieć, że to prędzej jest realizm mityczny czy momentami wręcz mistyczny. Ale bądź co bądź wciąż realizm. Zresztą silnie ugruntowany w jego powieściach. Obecność nadprzyrodzonych mocy (w „Dzieciach północy”) czy korelacja między teraźniejszością bohaterów a losami Mahometa („Szatańskie wersety”) w niczym nie stępia ostrza realizmu, który wymierzony zostaje przez pisarza w zastaną rzeczywistość. Historia rodziny Goldenów to tak naprawdę historia literacko-filozoficznofilmowych inspiracji Rushdiego. Fabułę powieści można streścić w następujący sposób: Senior rodu i jego trzej synowie po wielkim skandalu uciekają z kraju nie-

wiadomego pochodzenia do Nowego Jorku. Tam przyjmują nowe tożsamości (odpowiednio Nerona oraz Petroniusza, Lucjusza Apulejusza i Dionizosa) i tworzą wielkie imperium finansowe. W losy rodziny wplątany zostaje narrator powieści, określający się mianem René. Narrator zostaje powiernikiem synów Nerona, napędzany pragnieniem poznania stojącej za rodziną zagadki. Stosunek René do Goldenów, przynajmniej z początku, odzwierciedla stosunek Nicka Carrawaya do Gatsby’ego, to jednak nie koniec kulturowych nawiązań, z których wprost korzysta Rushide. Kogo tu nie znajdziemy! Jest Sokrates i Nietzsche, Don Corleone i Superman, „Gabinet doktora Caligari” Roberta Wiene i „Wściekłe psy” Quentina Tarantino, a przede wszystkim Neron i losy jego cesarstwa. Gdzieś w tle opowieści o coraz bardziej toksycznej relacji między pracującym jako scenarzysta narratorem a ludźmi, którzy mają stać się kanwą jego wiekopomnego filmu, przewija się Ameryka za czasów prezydentury Obamy i jego następcy. Rushdie jest jednak da-

leki od mocnych komentarzy w tej sprawie. „Złoty dom Goldenów” to tak naprawdę powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, rozumianej zarówno jako cel życia, jak i jego potwierdzenie. Każdy z ważnych bohaterów książki próbuje odnaleźć swoją tożsamość, mimo typowo ludzkiego pogrążania się w kłamstwach, zdradach i niepewności. Rushdie porusza wątki rodziny jako spoiwa łączącego ludzi, tożsamości płciowej, narodowej i rasowej czy ugruntowania swoich wierzeń w twardej logice lub duchowym mistycyzmie. Nie wszystkie rozważania wychodzą mu z równą wprawą (wątek seksualnej płynności Dionizosa zostaje porzucony na więcej niż połowę książki), ale te najbliższe jego sercu konstruuje z mistrzowską precyzją. Świetnego warsztatu absolutnie nie można Rushdiemu odmówić, zwłaszcza że „Złoty dom Goldenów” czyta się lepiej niż wiele z jego wcześniejszych książek (co niekoniecznie oznacza, że są one gorsze). Tomasz gaRdziński

zdzisław J. adamczyk

manipulacje i tajemnice Czytelnik, Warszawa 2017 s. 248, iSBn 978-83-07-03415-7

O

to, do czego prowadzi dociekliwość! Zdzisław J. Adamczyk jest historykiem literatury. Od 2011 roku przewodniczy Komitetowi Redakcyjnemu „Pism zebranych” Stefana Żeromskiego. Opracowując je, korzystał z pracy Hanny Mortkowicz-Olczakowej „O Stefanie Żeromskim” oraz kolejnych tomów „Wspomnień” córki pisarza, Moniki. Aż w końcu odszukał archiwalia i sprostował informacje podawane przez te autorki. Anna Zawadzka, matka Moniki Żeromskiej, nigdy nie poślubiła pisarza, ponieważ jedyna małżonka Żeromskiego – Oktawia z Radziwiłłowiczów (primo voto Rodkiewicz) nie przystała na rozstanie. Zmarła dwa lata po niewiernym mężu, który nigdy o rozwód nie wystąpił, choć matce swej córki to przyrzekł. Kiedy młodsza o ponad ćwierć wieku Anna zdała sobie sprawę z czczej obietnicy, bez wiedzy i udziału partnera (mówiąc współczesnym językiem) ochrzciła ich dziecko. W akcie tej ceremonii widnieje: 28

„córka małżonków Anny i Stefana Żeromskich, urodzona w Warszawie”. Monika odmładzała się o trzy lata. Data urodzenia – rok 1916 – widnieje m.in. na jej inskrypcji nagrobnej (cmentarz kalwiński w Warszawie). Spoczęła w mogile rodziców, choć żadne z nich nie było wyznania ewangelicko-reformowanego. Żeromski zdawał sobie sprawę, że zmiana wyznania pomaga w unieważnieniu małżeństwa zawartego w innej religii, lecz na odejście od katolicyzmu się nie zdecydował. To Anna po jego zgonie postanowiła pochować go na protestanckiej nekropolii, aby uwiarygodnić legalność swego związku. Pochodziła z Siedlec, ale austriackich antenatów należy włożyć między bajki. Po fachu była malarką. O wystawach zagranicznych mogła jedynie marzyć, co nie przeszkodziło jej się nimi chwalić. Autor przyznaje, że książkę pisał z ciężkim sercem. I świadomością nadużycia zaufania Moniki Żeromskiej, nieraz służącej mu wyjaśnieniami. m a g a z y n

l i t e r a c k i

„Daleki jestem od zamiaru pomniejszania wartości wspomnień córki Żeromskiego – czytamy we wstępie. (…) Nikt rozumny tego nie powinien kwestionować. Z wyjątkiem jednego (…) wątku opowieści (…) o losach matki, o relacji między rodzicami, atmosferze panującej w rodzinnym domu. Tutaj jest niewiarygodna. (…) Nie pisała naukowej biografii ojca, o rodzicach opowiadała niezwykle subiektywnie, nawet na moment nie próbując ukrywać uczuciowego stosunku do spraw, które relacjonuje. Miała prawo, po stokroć miała prawo do tego rodzaju i tego sposobu opowiadania. Gdyby istniała rzetelnie napisana, oparta na dokumentach książka biograficzna o Żeromskim, półprawdy i zmyślenia we wspomnieniach jego córki można by traktować z pobłażliwością. (…) Rzecz w tym, iż takiej gruntownej, rzetelnej i uczciwej biografii Żeromskiego nie ma”. Panie profesorze, czekamy… Tomasz zB. zapERT k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


BIOGRAFIE

Książki miesiąca

Remigiusz Grzela

Podwójne życie reporterki Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 496, iSBn 978-83-8123-058-2

„D

RELIGIA

ługo wyczekiwany portret dwóch wybitnych dziennikarek”. A żeby ci nóżka spuchła! Kto wyczekiwał? Kogo dziś w Polsce interesują zmarłe dziennikarki? Pytania może brutalne, ale przestańmy się oszukiwać – przy tak ogromnym spadku czytelnictwa „długo wyczekiwany portret” mogą podziwiać jedynie ci, którzy tego typu słowne konterfekty nadal dyskontują. Trudno się jednak dziwić porównywaniu tych dwóch, najsławniejszych we własnych krajach, dziennikarek śledzących (nazwijmy to tak dla ułatwienia) losy ludzi, którzy wywarli wpływ na dzieje własnego kraju (Torańska) i świata (Fallaci). Wpływ znaczący, zwykle negatywny – tacy najbardziej przykuwają uwagę… „Jedna urodziła się we Florencji, druga w Wołkowysku. Ta z Florencji zaczęła pracę w zawodzie od podróży dookoła świata, ta z Wołkowyska od podróży do kujawskiego PGR-u”. Co nie ma najmniejszego znaczenia – zajmowały się ludźmi, tymi najciekawszymi, ale i odrzuconymi, wzgardzonymi przez system. Ta z Wołko-

wyska wzięła się najpierw za maluczkich, zwykłych obywateli miażdżonych przez władzę, potem za buntowników z podziemia i Solidarności, wreszcie poczęła umawiać się z tymi, którzy odpowiadali za lata powojenne w Polsce, glajszachtowanie kultury, cenzurę, wilcze bilety, ale i więzienie czy tortury. „Oni” byli przełomem w pisaniu o ludziach minionej – acz wciąż odczuwalnej – epoki, nikt wcześniej nie potrafił wydobyć z dawnych notabli tylu informacji, namówić ich do zadziwiająco szczerych, choć ograniczonych zwierzeń. Ta z Florencji, starsza o 15 lat, miała już na koncie szereg wywiadów z politykami mającymi rzeczywisty wpływ na losy świata – nie odpuszczała im, wyłapywała uniki, przyszpilała i drążyła (Henry Kissinger nie mógł sobie darować, że zgodził się na wywiad). W przeciwieństwie do Torańskiej nie musiała bać się redakcyjnej cenzury, jeśli zaś taką by wyczuła, mogła natychmiast sprzedać materiał innemu wydawnictwu, włoskiemu, amerykańskiemu, francuskiemu, do wyboru. Ale i narażała się równie mocno – atakowała otwarcie wpływowych po-

lityków, tych wciąż sprawujących władzę, nie darowała mafii, rzucała się na kler, wadziła z bankami. Gdy zaatakowała otwarcie islam – jako religię, doktrynę, życiową drogę – zadarła nie tylko z mahometanami, ale i z milionami „politycznie poprawnych”. Miała to gdzieś. Tak jak i wiele innych protestów. Była nieprzejednana, potrafiła zerwać wieloletnią przyjaźń, gdy uznała, że „przyjaciel” wystąpił przeciw niej. Można tom Grzeli czytać jako pełną fascynujących informacji biografię dwóch wielkich dziennikarek – bo też tym jest, bez dwóch zdań. Ale jest też świadectwem dziennikarskiego rzemiosła, przede wszystkim zaś etosu. O statusie dzisiejszej żurnalistyki – czy to papierowej, czy mikrofonowej, czy też ekranowej – można się dowiedzieć nawet w maglu: nikt tego nie czyta, nie słucha, nie ogląda. Jest oczywiście na odwrót, co nie zmienia faktu, że głosy dziennikarzy liczą się coraz mniej. Zapracowali sobie na to, odrzucając wskazówki Torańskiej i Fallaci. A przestrzegały… GRZEGORZ SOWULA

Karol Wojtyła. noc wigilijna Biały Kruk, Kraków 2017, s. 120, iSBn 978-83-7553-238-8

W

ydawałoby się, że wszystko wiemy o największym Polaku, o naszym papieżu, o św. Janie Pawle II, którego coraz częściej nazywa się Wielkim, a także „Piotrem naszych czasów”. Jednak nie do końca. Krakowski wydawca, zasłużony dla edycji papieskich tekstów i książek o papieżu, zaskoczył nową publikacją, i jak to jest w zwyczaju tej oficyny – bogato ilustrowaną zdjęciami mistrza Adama Bujaka. Podtytuł książki wiele wyjaśnia, ale i zaciekawia: „Nieznane przemówienia, homilie i nagrania”. Dodajmy od razu, że te „Nieznane nagrania archiwalne” wydawca dołączył do książki w formie płyty CD, co jeszcze bardziej podnosi walor tego wydania, a jednocześnie czyni z niego wydarzenie zarówno edytorskie, jak i religijne. Jak podkreśla prof. Janusz Kawecki w słowie wstępnym, odbiorcy książki „otrzymają nie tylko przesłania ks. Kardynała Karola Wojtyły, ale mogą również usłyszeć głos Pasterza, zauważyć jakże charakterystyczną barwę głosu, akcenty”. Opublikowane po raz pierwszy teksty papieskie, a większości z nich raczej kar-

dynalskie, bo pochodzące z okresu przed wyniesieniem Karola Wojtyły na stolicę Piotrową, pochodzą z zachowanych nagrań jego wystąpień dla WAJ-u, czyli Wspólnoty Akademickiej Jezuitów. Anegdotycznie brzmi przypomnienie Jana Kowalczyka, autora wprowadzenia do papieskich wypowiedzi, że w trakcie spotkania w pałacu w Castel Gandolfo studenci usłyszeli: „Witaj, WAJ-u, będzie ci tu jak w raju”. I dodaje: „i tak też było”. Potem jeszcze papież powiedział do uczestników studenckiej pielgrzymki: „życzę, aby te rodziny, które wyrosły z duszpasterstwa akademickiego ojców Jezuitów, dalej prowadziły ku przyszłości nowe pokolenia, bo chodzi tutaj nie tylko o człowieka, chodzi nie tylko o poszczególną rodzinę. Chodzi także o większe wspólnoty, chodzi o Naród i o Kościół”. Jak czytamy w podpisie pod jedną z licznych fotografii, „spotkania z młodzieżą miały zawsze priorytet u Kardynała”. Z pewnością były i dla niego chwilą wytchnienia, bo jak sam powiedział „odpoczynek prawdziwy jest w czło-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

1 2 / 2 0 1 7

wieku tak, jak i trud jest w człowieku”. I dlatego przypomnienie tych wspólnych chwil, szczęśliwie utrwalonych i zachowanych na taśmie magnetofonowej, a teraz udostępnione w formie zapisu dźwiękowego po niezbędnej nowoczesnej obróbce technicznej oraz pieczołowicie spisanych i zebranych jako teksty, jest dla ówczesnego środowiska akademickiego niezwykle ważne. Ale ważniejsze jest, że krakowski wydawca do nich dotarł i opublikował, dzięki czemu trafią teraz do szerokiego grona odbiorców, z których wielu będzie zaskoczonych ich istnieniem. Potwierdza to, że nic nie jest zamknięte i skończone, że ciągle jeszcze mogą się pojawić nowe świadectwa, bo archiwa prywatne są przepastne. Z pewnością redakcja Białego Kruka nie będzie ustawać w poszukiwaniach zarówno papieskiej korespondencji, jaka jeszcze nie została opublikowana, jak też fotografii czy kolejnych nagrań. pioTR doBRołĘCki 29


Recenzje proza obca Laura Ruby

Zapadła dziura Bone Gap Książka, która gdy zaczęłam czytać, nie pozwoliła mi przerwać. Sposób pisania – niezwykle plastyczny – powoduje, że czytelnik snuje obrazy filmowe i pragnie ciągnąć akcję. Przeplatają się wątki niedojrzałego macierzyństwa, porzucenia nastolatków – co powoduje u jednego z synów – w samoobronie, w różnych stresujących sytuacjach – pojawianie się autystycznych zachowań. Matka wyjeżdża i skupia się na własnym życiu. Nauczyciel ma osobliwe podejście do uczennicy. Moim bohaterem jest Finn, trochę zagubiony, niezwykle wrażliwy, opuszczony przez tę, która dała mu życie, tylko sam początek, a to nie wystarczy. Malutka miejscowość, z której każdy pragnie się wyrwać, a która nagle staje się centrum wydarzeń…. Przeplata się baśń z rzeczywistością. Jesteśmy na granicy własnej podświadomości, a jednak bardzo mocno zauważamy różne problemy. Poddajemy się poetyckim odniesieniom które powodują, że książka ma mimo pozornie prostego wątku magiczną oprawę. (mjb) tłum. Maria Smulewska, Rebis, Poznań 2017, s. 350, ISBN 978-83-8062-180-0

Hanna Lindberg

Sekrety Sztokholmu Lennie Lee, redaktor naczelny magazynu dla mężczyzn „Glam”, obraca się w celebryckich kręgach, otoczony wianuszkiem modelek. Wokół niego giną kolejne osoby, ale on się tym nie przejmuje. Jego celem jest pięć milionów, które ma zgarnąć za organizację pikantnego przyjęcia urodzinowego pewnego biznesmena. I może osiągnąłby swój cel, gdyby nie młoda dziennikarka Solveig Berg. Ona także zrobi wszystko dla swojego celu, którym jest powrót do gry po nieostrożnym artykule, który wyrzucił ją na boczny tor. Lennie potrzebuje kasy, Solveig sensacji. Więc muszą się spotkać. I nic dobrego z tego nie wyniknie. Bohaterami tego thrillera są ludzie z pseudo-wyższych sfer, zdolni są do wszystkiego w pogoni za pieniądzem, karierą, sławą i władzą, zepsuci i puści. Pozbawieni wewnętrznej busoli, zachowują się jak dążące do samozagłady ptaki dodo. Żadna z tych postaci nie budzi sympatii. I o to chyba chodziło Hannie Lindberg, sztokholmskiej dziennikarce i reporterce, która w swoim zawodzie musiała zgromadzić dość materiału na tę debiutancką książkę, materiałów – jak się możemy przekonać – sensacyjnych, mocnych, brudnych, pikantnych. I choć deklaruje na wstępie, że historię zmyśliła, można podejrzewać, że pomysły czerpała z życia. To prawie gotowy scenariusz, a z pewnością zachęta do nakręcenia filmu. Czyta się szybko. Z myślą, że pieniądze szczęścia nie dają. I na pewno deprawują. (hab) tłum. Agata Teperek, Edipresse, Warszawa 2017, s. 324, ISBN 978-83-794-5781-6

tłum. Paweł Cichawa, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 446, ISBN 978-838110-224-7

Nicola Griffith

Hilda

Opisać dzieje Anglii może mógłby podjąć się każdy, kto w materii historycznej czuje się pewnie, ale Nicola Griffith w powieści historycznej o jednej z najpotężniejszych kobiet Średniowiecza czyni to po mistrzowsku i wzbudza zrozumiały zachwyt. Wrażliwe opisy, subtelne, chociaż dotykające krwawej historii. Kim była Hilda? Dziesięcioletnią dziewczynką z darem jasnowidzenia. Hilda od dziecka mówiła o sobie „Jestem światłem świata”. Znała się na etykiecie, była empatyczna. Jej siłą było spojrzenie, słowa i zachowanie. Historia Hildy rozwija się i dojrzewa, bohaterka wyczuwa kłopoty, umie pomagać w chorobach, jak polska szeptucha. Dlaczego Hilda nie lubiła gęsi? Żeby otrzymać odpowiedź należy przeczytać książkę, która jest jak magnes, przyciąga i mocno trzyma. W książce również pada zdanie, które warto pamiętać: „Ludzie podobni do siebie nie zawsze się zgadzają”. (mb) tłum. Agnieszka Sylwanowicz, Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 628, ISBN -978-83-8116-118-3

Elan Mastai

Inne dziś Niezwykle ciekawie napisana książka o jakże normalnych ludzkich sprawach. Bo chodzi oczywiście o komunikację z drugim człowiekiem, dokonywanie wyborów, które mogą nam pozwolić być szczęśliwym w stadzie, a może pozostać samotnym? Bohater książki – Tom – musi dokonać wyboru, czy żyć w idealnym świecie, w którym technologia rozwiązała wszystkie problemy ludzkości, wszystko jest idealne, ale nie ma najważniejszego. Nie ma miłości. A jak można żyć bez miłości? 30

Nie można! Czy może lepiej wybrać chaotyczny świat, ale z bratnią duszą? Elan Mastai sprawdził się jako scenarzysta, a teraz pokazał, że stać go na fantastyczny debiut pisarski. Jak pisze: „W tych zabawnych technologiach, alternatywnej wersji współczesnych czasów latających samochodów, pokojówek robotów i teleportów jest to historia o tym, jak ludzie, którym jesteśmy bliscy, nas definiują i nadają naszemu życiu znaczenie i cel. W gruncie rzeczy moja powieść to rozważania o tym, kim się jest i jakiego rodzaju przyszłość chce się mieć”. Komentarzem do tego może być fragment, który zrobił na mnie wrażenie i zastanawiałam się, czy to tylko obserwacje autora, czy autopsja: „Lata ojcowskiej obojętności i matczynych niedostatków sprawiły, że natychmiast, jak kończyna na młoteczek z gumowym trzonkiem używany przez lekarza do badania amplitudy odruchów, reagowałem na określony rodzaj empatii – prawdziwe zrozumienie całkowicie pozbawione współczucia”. Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej – cudowny silnik ma być źródłem energii dla całego świata. Czy uda się? Tutaj osiąganie niemożliwego jest codziennością. Przenośny utylizator ubrań jest traktowany jak puderniczka. Nauka skupia się na tym, co widzisz, co słyszysz, co ci dostarcza zmysł węchu i dotyku. To co czujesz się nie liczy! Ból jest nieważny! Smutek, złość, poniżenie, miłość ani zachwyt nie mają najmniejszego znaczenia. Trzeba skupić się na faktach. Cóż, musisz czytelniku sięgnąć po tę lekturę, żeby zorientować się, co jest najważniejsze dla ciebie. Czy na pewno nasze życie określają algorytmy? W drugiej części przenosimy się w inny czas. Tekst przynosi zadumę, wybuchy śmiechu i refleksję. Autor wprowadził dodatkowo podsumowanie rozdziałów. Zachowana jest integracja podświadomości z akcją powieści, dzięki czemu czytelnik odczuwa zachwyt albo strach, zaskoczenie, swojskość, tęsknotę, wściekłość oraz katharsis – przejmujące i wszechogarniające. Książka jest przenikliwa i inteligentnie napisana. A jej podsumowanie jest takie: „Istnienie to nie jest coś, przy czym można sobie majdrować bezkarnie!”. Małgorzata J.Berwid

m a g a z y n

Marlon James

Księga nocnych kobiet Marlon James to prawdopodobnie największe odkrycie literatury anglojęzycznej w ostatniej dekadzie. Po międzynarodowym sukcesie „Krótkiej historii siedmiu zabójstw” (m.in. Man Booker Prize 2015) Jamajczyk wszedł do pierwszej ligi pisarzy i zabrał się za tworzenie afrykańskiej trylogii fantasy o ambicjach godnych Tolkiena. Polscy czytelnicy, jak to zazwyczaj bywa, najpierw muszą wszakże odrobić wcześniejsze lektury, które wyszły spod ręki Jamesa. Na pierwszy ogień poszła „Księga nocnych kobiet”. l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Wydana w 2009 roku powieść opowiada o życiu jamajskich niewolników pod koniec XVIII wieku i spisku zawiązanym przez część zniewolonych kobiet. Spisku, który ma sprawić, że raz na zawsze pozbędą się białych z wyspy. „Księga nocnych kobiet” podobnie jak późniejsza „Krótka historia siedmiu zabójstw” jest głęboko zakorzeniona w jamajskiej kulturze i historii. James miesza wątki faktograficzne z atmosferą magii, pierwotnych wierzeń i klasyczną historią o zemście. Jego książki nie uciekają od brutalności i okrucieństwa białych właścicieli ziemskich. Pisarzowi (wbrew pojawiającym się niekiedy porównań do Tarantino) daleko jednak do fetyszyzacji przemocy. Zostaje bowiem ukazana z niemal naturalistycznymn zacięciem i sprawia równie ohydne, przerażające wrażenie na pierwszej, co ostatniej stronie. I, jak pokazuje James na przykładzie główniej bohaterki o imieniu Lilit, zawsze niesie za sobą psychiczne konsekwencje. „Księga nocnych kobiet” nie jest powieścią idealną. Widać w niej pierwsze rysy talentu, który James z pełną mocą objawi w kolejnej książce. Niektóre wątki „Księgi…” trafiają w próżnię, część bohaterów nie wychodzi poza stereotypową rolę mścicielek, a całości przydałaby się drobne redaktorskie cięcia. Najważniejsze postaci powieści (by wymienić tylko Lilit, najstarszą z niewolnic Homer czy irlandzkego nadzorcę niewolników Roberta Quinna) robią jednak piorunujące wrażenie złożonością cech, pozorów i ukrytych zamiarów. Osobne słowo należy się Wydawnictwu Literackiemu, które z niezrozumiałych powodów postanowiło z okładek powieści zrobić słup ogłoszeniowy. Ilość nabazgranego małymi literkami tekstu: pochwał, cytatów i recenzji skutecznie odstraszy niejednego czytelnika. A szkoda, bo sam design okładki (wzięty z zagranicznego wydania) nie jest zły. Trudno orzec, dlaczego tak doświadczone wydawnictwo postawiło na taki rodzaj promocji autora, który przecież ma już na swoim koncie sukcesy. Tomasz Gardziński

Czy Magia

Świątecznej Nocy

Zapali Światełko Nadziei?

Krystyna Mirek, mistrzyni lekkiego pióra w pięknej, wzruszającej historii ogrzewającej serca w zimowy wieczór.

tłum. Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, s. 476, 44,90 zł, ISBN 978-83-08-06426-9

Sarah Lark

nadzieja na końcu świata Rok 1944. Na rozkaz Stalina Polacy mieszkający we Lwowie zostają zesłani całymi rodzinami do Łagru Workuta na Syberii. Wśród nich jest dziewiętnastoletnia Helena, która w łagrze traci prawie całą rodzinę. Przy życiu pozostaje tylko jej młodsza siostra Lucyna. Dzięki amnestii, siostrom udaje się dotrzeć do Persji, do obozu przejściowego. Gdy tam mieszkają, pojawia się możliwość wyjazdu do Nowej Zelandii. Będzie to szansą dla wielu sierot na rozpoczęcie nowego życia, w kraju wolnym od wojny. Niestety, okazuje się, że na emigrację może udać się tylko jedna z nich… W tym samym czasie James McKenzie wyrusza z Nowej Zelandii do Europy, by jako lotnik wstąpić do brytyjskich sił powietrznych i walczyć o swoje ideały. W czasie wojennej zawieruchy, przewrotny los splata drogi Heleny i Jamesa. Jaki będzie finał tej znajomości? Akcja książki rozpoczyna się już w Persji, a przeżycia Heleny w Workucie są opisane jedynie w formie jej wspomnień. Autorka, Niemka z pochodzenia, bardzo delikatnie i raczej podręcznikowo opisuje okrucieństwo, które panowało w łagrach, a sam wątek II wojny światowej jedynie lekko zarysowuje. Głównym tematem w powieści jest postać Heleny i jej wyjazd do Nowej Zelandii. Od razu widać wielką fascynację pisarki tym krajem, jego przyrodą i kulturą Maorysów. W książce autorka wiele miejsca poświęca przybliżeniu czytelnikom kultury tego zakątka świata. Chwilami można odnieść wręcz wrażenie, że autorka, chcąc jak najwięcej opowiedzieć o życiu Maorysów, dopasowuje do tego wątku losy swoich bohaterów i większość wydarzeń z ich życia. Akcja powieści toczy się dość leniwie i nawet wątek miłosny jest pozbawiony tej iskry, która towarzyszy rodzącemu się uczuciu. Historię mimo to czyta się lekko i szybko. Być może kontynuacja, jeśli oczywiście nastąpi, będzie bardziej udana. (map) tłum. Anna Makowiecka, Sonia Draga, Katowice 2017, s. 310, ISBN 978-83-7999-943-9

Trwają przygotowania do świąt. Na osiedlu położonym na obrzeżach Krakowa lśnią tysiące świateł. Tylko dwa domy stoją ciemne. W magiczną noc światła zapalą się nie tylko w dwóch od lat uśpionych domach, ale też w sercach ich mieszkańców...


Recenzje Susan Abulhawa

Błękit między niebem a wodą Ta opowieść zawieszona jest gdzieś na pograniczu magii i snu, między światem realnym i tym, który dzieje się w ludzkiej wyobraźni, sercu i duszy. Myli się jednak ten, kto myśli, że to historia o błogim, beztroskim życiu czy bajka o szczęśliwej miłości. W powieści opisane są losy trzech pokoleń palestyńskich kobiet. Akcja zaczyna się w 1947 roku, gdy na palestyńskie ziemie wkraczają izraelskie wojska, by wysiedlić tamtejsze rodziny do strefy Gazy. Na tle tych wydarzeń toczy się życie rodziny Baraka – Nazmiji, najstarszej córki opiekującej się owdowiałą matką, brata Mamduha i najmłodszej siostry Mariam. Rodzina, mimo dramatycznych wojennych doświadczeń i strat, trzyma się blisko i wierzy w dobroć i wsparcie Allaha. Po sześćdziesięciu latach do Gazy przybywa Nur – amerykańska psycholog, by wspomagać tamtejsze dzieci. Nie przypuszcza, że los pozwoli jej trafić do własnej, palestyńskiej rodziny, której chociaż nigdy nie widziała, to za którą podświadomie tęskniła. Dopiero tam odnajduje spokój, miłość, zrozumienie i prawdziwą rodzinę, której po śmierci ojca i dziadka nie chciała stworzyć jej własna matka. Książka opowiada o silnych kobietach, które mimo trudnych doświadczeń posiadają ogromną siłę przetrwania i które nade wszystko kochają własną rodzinę. Na kartach powieści brutalna rzeczywistość miesza się z magicznym klimatem, akcja zaś toczy się szybko i pełno w niej niespodzianek. To przepiękna opowieść, która w myślach czytelnika pozostaje na długo po zakończeniu lektury. (map) tłum. Dominika Lewandowska-Rodak, Świat Książki, Warszawa 2017, s. 304, ISBN 978-83-8031-406-1

Dmitry Glukhovsky (Dymitr Głuchowski)

Tekst

Dymitr Głuchowski (niezrozumiałe jest dla mnie podawanie rosyjskiego imienia i nazwiska w angielskiej transkrypcji) zasłynął cyklem „Metro”, futurystyczną postapokalipsą, jak gdzieś przeczytałem. Po światowym sukcesie autor wrócił na ojczyzny łono, by zbluzgać ją w opowiadaniach z tomu „Witajcie w Rosji”. Mistrz antyreklamy, można powiedzieć – cóż, Rosja taka jest, Głuchowski podaje ją mimo wszystko bardziej ugarnirowaną niż wielu twórców reportaży, którzy kraj serwują saute. W „Tekście” zmian się nie doszukamy – dalej rządzi korupcja, poczucie władzy, nepotyzm, brutalna siła, pogarda dla maluczkich, strach i bierna akceptacja nierówności. Autorów, którzy pisali o tym przed Głuchowskim, na pęczki można zliczyć. Tło nie powinno zatem dziwić – policjant z działu narkotyków chroniony jest przez ojca pracującego w ministerstwie i jego przyjaciół z „organów”. Jakich, lepiej nie wiedzieć, zresztą nie ma to znaczenia, to i tak „organy” grające wyłącznie swoją melodię. Ale policjant podczas rutynowego najazdu na klub postanowił odegrać się na bogu ducha winnym chłopaku, który stanął w obronie swojej dziewczyny – zatrzymano go, podrzucono narkotyki, wpakowano do łagru na kilka lat. Odsiedział, wrócił do Moskwy, dowiedział się o śmierci matki, sprawdził co u kolegów (już ich nie miał), odnalazł policjanta. I zabił. Zabrał mu pistolet i telefon, ciało wrzucił do studzienki kanalizacyjnej. Poszedł do domu i zaczął sobie pluć w brodę niczym bohater Dostojewskiego: „Tego już nie zmieni. Niczego już nie zmieni. Nic się nie da zrobić”. I może skończyłby jak Raskolnikow, gdyby nie telefon: wypasiony smartfon, „kopia zapasowa duszy” właściciela. Policjant miał w nim wszystko prócz wyciągów z konta; cała reszta pozwoliła odtworzyć szczegółowo jego życie, karierę, kontakty, uzależnienie od narkotyków, liczne drobne romanse i wielką miłość, której nie potrafił podołać. Zabójca niejako z rozpędu, bezmyślnie, zaczyna grać jego rolę, zwodząc udanie rodziców, znajomych, dziewczynę, nawet swoich narkotykowych mocodawców. I tu autor nagina rzeczywistość jak cholera: szkody, jakie Raskolnikow in spe wyrządza mocodawcom, są znikome, tym niemniej 32

m a g a z y n

starają się go znaleźć. I, bidulki, nie mogą – mimo tego, że każdy czytelnik współczesnych thrillerów wie doskonale, że smartfon daje się łatwo namierzyć, bohater zaś był z techniką nieco zapóźniony po siedmiu latach odsiadki w dzikiej głuszy. Gdy wreszcie ktoś wpada na pomysł, by zacząć go śledzić, czytelnik skacze z radości, że jęczący maruda przestanie jękliwie marudzić. To ciągłe rozrywanie szat rozprasza – Głuchowski miał dobry pomysł, ale przegadał go, rozdrobnił. Jego zamierzone (?) ostrzeżenie przed zbyt łatwym poddaniem się technicznym gadżetom sprowadza się do nadużycia telefonu, przejęcia roli właściciela – a to jeszcze nie to samo. Zabójca podszył się pod policjanta, coraz gorzej wcielał się w jego postać – ale to pokusa nęcąca złodzieja, żadna dominacja techniki. Podobnie jak i to, że w pamięci telefonu znalazła się historia życia policjanta – to on sam ją tam umieścił, niczym ani przez nikogo nie zmuszany. To nie „Krąg” Dave’a Eggersa z jakże innym, wysublimowanym sposobem dominacji technicznej nad człowiekiem. „Tekst” mówi o pokusie, ostrzega przed nią, tyle że narracja to ostrzeżenie przesłania. (gs) tłum. Paweł Podmiotko, Insignis, Kraków 2017, s. 366, ISBN 978-83-65743-55-8

Iny Lorentz

Lipcowy deszcz Po raz ostatni przenieśmy się do dziewiętnastowiecznego Berlina. Jest rok 1887. Lora i jej mąż Fridolin wraz z dwójką swoich dzieci cieszą się rodzinnym szczęściem i wszystko wskazuje na to, że wreszcie odnaleźli spokój w swoim życiu. Fridolin pełni funkcję wicedyrektora banku. Od swoich biznesowych partnerów otrzymuje kuszącą propozycję, która pozwoli mu spełnić dawne marzenie. Fridolin ma możliwość przejęcia majątku ziemskiego, znajdującego się w ojczyźnie Nathalie von Retzmann, młodej przyjaciółki Lory. Niespodziewanie jednak w Berlinie zjawia się krewny Fridolina, Ottwald, który liczy na pomoc finansową wuja, ponieważ w wyniku pożaru w majątku znalazł się na skraju bankructwa. Pamiętając jednak doznane krzywdy ze strony rodziny Ottwalda, Fridolin odmawia krewnemu pomocy. Rozgoryczony Ottwald znajduje schronienie w domu Ermingardy Klampt. Oboje zjednoczeni urazą do Lory i Fridolina zaczynają knuć podstępne plany, by zniszczyć szczęście młodej pary i tak pomścić poniżenia i krzywdy, których rzekomo doznali za ich sprawą. W wyniku tego Lora i Nathalie znajdą się w ogromnym niebezpieczeństwie. „Lipcowy deszcz” jest trzecim tomem bestsellerowej trylogii o rodzinie von Trettin, którą poznaliśmy w „Grudniowym sztormie”, a dalsze jej losy śledziliśmy w „Kwietniowej burzy”. Książka stanowi znakomite zakończenie opowieści o Lorze von Trettin i jej przyjaciołach. Bardzo dobra, trzymająca w napięciu i interesująca powieść ze szczyptą humoru. (map) tłum. Anna Makowiecka, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 520, ISBN 978-837999-946-0

Marcello Simoni

Opactwo stu zbrodni Miłośnikom twórczości Marcella Simoniego z pewnością nie umknął fakt, że na rynku pojawiła się druga część jego trylogii historycznej – „Opactwo stu zbrodni”. W pierwszym tomie czytelnik poznał głównego bohatera powieści – Maynarda de Rocheblanche – rycerza z Francji, którego umierający król Jan Ślepy prosi o odnalezienie relikwii Lapis exilii. Misja okazuje się bardzo niebezpieczna – poszukując skarbu, mężczyzna naraża się m.in. hierarchom kościelnym, którym również bardzo zależy na jej odnalezieniu. W drugiej części na pierwszy plan wysuwa się postać młodego miniaturzysty, Gualtiera de’ Bruni. De Rocheblanche poznał go l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Recenzje w opactwie w Pomposie (gdzie się tymczasowo schronił) i obiecał mu pomoc w odnalezieniu matki. Z niewiadomych dla mężczyzn powodów została zatrzymana przez strażników i wywieziona do Awinionu. Wkrótce okaże się, że w jej uwięzienie wplątani byli duchowni ścigający de Rocheblanche’a. Kiedy bohaterowie są gotowi do podjęcia akcji plany poszukiwania kobiety (i relikwii) utrudni epidemia dżumy dzisiątkująca włoskie prowincje. Czy to oznacza, że misja skazana jest na porażkę? Marcello Simoni kolejny raz udowadnia, że znakomicie czuje się w powieści historycznej. I w tym tomie z dużą łatwością przychodzi mu wkomponowanie ciekawej, wartkiej i wielowątkowej akcji w bardzo dobrze odwzorowane realia średniowiecznego świata. Opasłe tomisko czyta się więc szybko, z niecierpliwością wyczekując nie tyle końca książki, co trzeciego tomu sagi. (mo) tłum. Joanna Kluza, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 416, ISBN 978-83-8110-103-5

Michael Palmer, Daniel Palmer

Trauma

Wybitny neurochirurg twierdzi, że można wyleczyć stres pourazowy, gdy potraktuje się traumę jako guz w mózgu i po prostu wytnie… Carrie Bryant, początkująca lekarka, pełna wiary w nowatorskie metody doktora Alistaira Finleya, dołącza do zespołu lekarzy zapaleńców, którzy stymulacją prądem naprawiają ludzki mózg, zepsuty przez wojnę. Carrie doskonale wie, że PTSD zmienia życie w piekło, bo jej ukochany brat cierpi właśnie na stres pourazowy. Zna jego wciągające w otchłań depresje, niekontrolowane wybuchy agresji, próby samobójcze… Szybko przekona się, że w programie Finleya wcale nie chodzi o dobro ludzi, którzy traktowani są jak króliki doświadczalne. Carrie niepokoi los znikających pacjentów, postanawia więc ich odnaleźć. I tak otwiera puszkę Panory… To już ostatnia książka Michaela Palmera, autora „Comy” i „Krytycznej terapii”. Nie zdążył „Traumy” dokończyć, zmarł w 2013 roku. Jego syn Daniel niewątpliwie odziedziczył drapieżne, a zarazem lekkie pióro ojca. I dokończył książkę. Czytelnicy zgodnie oceniają, że fabuła nic na tym nie straciła, intryga jest wciągająca, śladów szycia nie widać, więc zrobił to równie umiejętnie. Mistrz thrillera medycznego ma więc godnego następcę. (hab) tłum. Norbert Radomski, Rebis, Poznań 2017, s. 432, ISBN 978-83-8062-044-5

Elsebeth Egholm

Ukryte wady Tych urodzin Dicte nigdy nie zapomni. Dostała swój pierwszy w życiu wibrator. I znalazła w rzece martwe dziecko. Trzy przyjaciółki postanawiają przeprowadzić prywatne śledztwo i sprawdzić, czy chodziło o morderstwo rytualne, w które zamieszani są imigranci, jak twierdzą policja i media. Sprawa staje się bardzo osobista, gdy z oddziału noworodkowego ktoś porywa synka Idy Marie. Śmierć dziecka i kradzież dziecka – czy te sprawy coś łączy? Błyskotliwa intryga rozwija się w miarowym, pulsującym od napięcia tempie. Tło społeczno-obyczajowe Egholm kreśli z wyczuciem, podobnie jak skomplikowane relacje rodzinne, towarzyskie, męskodamskie. Bezlitośnie odkrywa wady i lęki swoich bohaterów, ich uprzedzenia i dojmujący strach przed samotnością. U Egholm najbardziej wyraziste są kobiety. Twarde babki rozwiążą tę zagadkę, a potem kilka innych. „Ukryte wady” otwierają sześcioczęściowy cykl, na podstawie którego powstał serial telewizyjny. Seria o rozwiedzionej czterdziestolatce i jej przyjaciółkach zapewniła Egholm status jednej z najpopularniejszych pisarek w Danii. Z Dicte jeszcze się spotkamy. „Tak m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

sobie myślę, że to początek pięknej przyjaźni”, jak by powiedział Rick w „Casablance”. (hab) tłum. Magdalena Trocka, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 310, ISBN 978-83-8110-096-0

Daniel Sánchez Arévalo

Wyspa Alice

Chris zginął w wypadku samochodowym. Był mężem Alice i tatą sześcioletniej Olivii oraz nienarodzonej jeszcze Ruby. Jak to się stało, że zginął w miejscu, w którym nie powinno go być? Prywatne śledztwo zaprowadzi Alice na wyspę Robin Island na Cape Cod, gdzie jej mąż od dwóch lat regularnie bywał. Po co? Bez względu na powód (Alice bierze pod uwagę kochankę, drugą rodzinę, potrzebę ucieczki) prowadził podwójne życie. I z tym Alice nie potrafi się pogodzić. Ona musi wiedzieć. Musi doprowadzić tę sprawę do końca. Zamknąć. I już nigdy do tego nie wracać. Ale czy ta obsesja usprawiedliwia szpiegowanie innych? Ukoi ból po stracie? Na ile można sobie pozwolić w imię poszukiwania prawdy? Jej determinacja budzi podziw i wątpliwości. Gdy przeprowadzi się na wyspę i stanie się częścią małej społeczności, w której wszyscy mają sekrety, a kłamstwa są jak kamienie wpadające w przepaść pełną przemilczeń i zdrad, bawi się w detektywa, w boga i anioła stróża. Ustawia kamery na cmentarzu, w domach sąsiadów, zakłada podsłuchy… Ale przekraczanie granic nigdy nie jest bezkarne. Nawet w imię szukania sensu czy prawdy. Owszem, Alice odkryje tajemnicę Chrisa. A przy okazji wiele innych tajemnic. I morderstwo z miłości… „Uważam, że ta powieść jest moim najlepszym filmem, ponieważ to Ty, czytając, będziesz go kręcił” – zaprasza do lektury Daniel Sánchez Arévalo, reżyser poruszającego filmu „Granatowy prawie czarny”. To prawda. Język „Wyspy” jest sugestywny, czytając, myślimy obrazami. Ta powieść działa na emocje. Każda z tych postaci, pierwszo–  i drugoplanowych jest wyrazista, to ludzie z krwi i kości. Widać, że autor lubi swoich bohaterów. Nie ocenia ich. My także postarajmy się nie oceniać. (hab) tłum. Barbara Bardadyn, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 584, ISBN 978-83-7999-931-6

JoAnn Chaney

To, o czym nie wiesz Jacky Seever lubił odwiedzać dzieci w szpitalu przebrany za klauna. Na szyi nosił krzyżyk. Był dobry dla żony. A po pracy zabijał ludzi. Zakopywał ich w korytarzu z węzłami sanitarnymi pod domem. Trzydzieści jeden ofiar. „Nie uśmierciłem tych ludzi” – zapewniał później, by po chwili stwierdzić: „zamordowałem wszystkich tych ludzi”. Dlaczego? Czy ktoś mu pomagał? Siedem lat po aresztowaniu ludzie zaangażowani w tamto śledztwo wciąż mają na punkcie Seevera obsesję. Przebojowa dziennikarka Samie sprzedaje kosmetyki w centrum handlowym. Hoskins, kiedyś gwiazda wydziału zabójstw, spędza dnie w suterenie z nosem w starych aktach, a Lauren, narcystyczny policjant bez poczucia humoru, tak bardzo stara się utożsamić z mordercą, że powoli przeobraża się w Seevera. I wtedy zaczyna się seria podobnych morderstw. Zabójca z Drugiej Ręki zabija osoby, które znały Jacky’ego. To świetny debiut i wnikliwy thriller psychologiczny utrzymany w gęstym i mrocznym klimacie, z błyskotliwymi dialogami i prawdziwymi w swoich obsesjach i lękach bohaterami. Chaney nie ułatwia zadania czytelnikom, stawia przed nimi zadanie stworzenia profilu psychologicznego mordercy i zdemaskowania jego motywów. I zostawia ich z pytaniem – czego jeszcze nie wiemy o naszych sąsiadach? A może nie chcemy wiedzieć? (hab) tłum. Joanna Szczepańska, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 400, ISBN 978-83-8116-098-8

1 2 / 2 0 1 7

33


Recenzje poEzJa

Maciej Bernatt-Reszczyński

niewygodny Polak

Ks. Jan Twardowski

nie przyszedłem pana nawracać W jednym z wywiadów ks. Jan Twardowski powiedział: „Próbuję pisać takie wiersze, które nie byłyby manifestami. Lepiej niech nie nawołują i nie nawracają. (…)Niech podejmują dialog ze wszystkimi postawami”. W ręce czytelników trafia oto nowe wydanie programowego i bardzo osobistego zbioru wierszy Jana Twardowskiego pt. „Nie przeszedłem pana nawracać”. I chociaż autor daleki był od nawoływania i nawracania, to jednak jego wiersze stanowią schronienie i przystań dla wszystkich poszukujących, borykających się z życiem, odkrywających jego piękno, pokonujących rozmaite trudności. Ksiądz Twardowski wobec tych wszystkich problemów staje w postawie szacunku i pokory. Nie udaje, że zna odpowiedź na każde pytanie, na cudze i swoje wątpliwości, na rozwiązanie zawiłych spraw. Jednocześnie w jego wierszach spotkamy dziecięcą wiarę, miłość, ufność Bogu: „wierzyć – to znaczy nawet się nie pytać/ jak długo jeszcze mamy iść po ciemku”, a w innym wierszu: Dlaczego krzyż/uśmiech/ rana głęboka/ Widzisz/to takie proste/kiedy się kocha”, a w jeszcze innym: „Nie ma dwóch światów/jest jeden/niebo chodzi po ziemi/ ziemia chodzi po niebie/cieszy się każdym rumiankiem/podaje wodę dzbankiem/miłość stamtąd i stąd”. Bibliofilska edycja tomu poezji księdza Jana Twardowskiego została przygotowana na okoliczność 120 lat działalności wydawniczej Wydawnictwa Świętego Wojciecha. Za podstawę do tej edycji wydawnictwo przyjęło dwunaste wydanie, które ukazało się w 2009 roku, również w tej samej oficynie. Prezentowane trzynaste wydanie „Nie przyszedłem pana nawracać” zawiera wiersze z lat 1945-2006, wyboru dokonała Aleksandra Iwanowska. W tomie zamieszczone są interesujące grafiki Jerzego Dmitriuka, krakowskiego malarza i grafika. Ponadto należy wspomnieć o niezwykle ciekawym posłowiu pióra Wacława Oszajcy SJ. Piękna książka, zaprojektowana przez Adama Piaska, oryginalnie i starannie wydana. bożEna rYTEL Święty Wojciech Dom Medialny, Poznań 2017, s.590, ISBN 978-83-8065-163-0

Wydawnictwo Poznańskie, 2017, s. 592, ISBN 978-83-7976-682-6

Peter Longerich

Hitler. Biografia Czy niniejszy portret Hitlera wywoła podobny rezonans jak prace Allana Bullocka, Joachima Festa, Iana Kershawa, Wernera Masera, Johna Tolanda czy zwłaszcza Davida Irvinga? Autor uwzględnił w swej książce obszerną nową dokumentację dotyczącą identyfikacji domniemanych zwłok Hitlera przez rosyjskich lekarzy, wyników badań genetycznych rzekomego syna Hitlera, a także pełen tekst dziennika Ewy Braun. Wódz III Rzeszy jawi się nie tylko jako wcielenie zła, ale także samorodny strateg wojenny, człowiek obdarzony niezwykłą charyzmą i talentem profetycznym, polityk o skomplikowanej psychice oraz obyczajowy ekscentryk. Nigdy nie uda nam się zrozumieć fenomenu Hitlera, twierdzi Peter Longerich, jeżeli odmówimy mu ludzkich cech, skupiając się jedynie na wizerunku potwora. Tomasz zb. z apErT tłum. Michał Antkowiak, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, ISBN 978-83-8123-075-9

Marie-Noelle Pichard, Claire Fauvel

BioGRaFie

śladami matki teresy z Kalkuty

Piotr Lipiński

Bierut. Kiedy partia była bogiem Kilkanaście lat temu tenże autor, specjalizujący się w reporterskim opisywaniu naszych dziejów najnowszych, opublikował książkę pt. „Bolesław niejasny”. Tytuł sugerował, że autorowi nie udało się całkowicie rozwikłać zagadek z życiorysu opisywanego. I być może dlatego powrócił do tegoż tematu. Kiedyś Piotr Lipiński określił Bieruta mianem „Forresta Gumpa polskiego komunizmu”. To skojarzenie nie wydało mi się trafne. Kariera Bieruta nie była dziełem przypadku. Zapracował na pozycją solennie, aktywnie działając w strukturach KPP, Kominternu i agenturze sowieckiej. W Polsce Ludowej jego rola ograniczała się do realizacji dyrektyw Kremla. Wdrażanych gorliwie. Trampolinę kariery stanowiła dlań czystka wierchuszki polskich komunistów, skrupulatnie przeprowadzona przez Sowietów w latach trzydziestych. U schyłku II wojny światowej Moskwa, instalując w Polsce swój ustrój, dysponowała jedynie ludźmi z drugiego szeregu KPP. Czy Stalin postawił na Bieruta z uwagi na jego ślepe posłuszeństwo? Przecież, kiedy Nikita Chruszczow na XX zjeździe KPZR potępił towarzysza Kobę, przywódca PZPR tak się przeraził, że wyzionął ducha. Zapewne zdał sobie sprawę, że jego dni są policzone. Był przecież wiernym paladynem Stalina i doskonale wiedział, że w komunizmie wymianie kadry partyjno-państwowej nie odbywa się bezkrwawo. Tomasz zb. z apErT Czarne, Warszawa 2017, s 272, ISBN 978-83-8049-597-5

34

Bohaterem tej opowieści – której tok, niestety, zanadto przerywają liczne dygresje – jest podpułkownik Aleksander Reszczyński. Dowodził granatową policją, będącą pod rozkazami niemieckiej władzy okupacyjnej. Współpracując z Niemcami, równocześnie dostarczał Armii Krajowej wiele bezcennych informacji. Wiosną 1943 roku został zamordowany przez oddział Gwardii Ludowej. Dlaczego? Kto stał za zamachowcami? Jaki los ich spotkał? I czemu przez dekady postać ppłk. była zapomniana? – między innymi na te pytania usiłuje odpowiedzieć Maciej Bernatt-Reszczyński, eks-dziennikarz BBC i TVP, spokrewniony z opisywanym. Jego prywatne śledztwo nierzadko odkrywa mroczne sekrety sprzed ponad trzech ćwiartek wieku. Mamy do czynienia z wysoce sugestywną prozą reporterską wypełniającą kolejną białą plamę w naszych dziejach najnowszych. (To-rT)

m a g a z y n

Interesująca pozycja o niezwykłym życiu Matki Teresy z Kalkuty, przeznaczona dla dzieci ze starszych klas szkoły podstawowej. Mała, skromna zakonnica pracowała wśród najbiedniejszych ludzi Kalkuty, towarzysząc im w chorobie, rozmaitych słabościach, umieraniu. Śmiało możemy powiedzieć, że była w posługiwaniu drugiemu człowiekowi odważna, ofiarna i do końca wierna swojej misji. W 1950 roku zgodnie z życzeniem Matki Teresy Kościół uznaje założone przez nią Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości. Następnie Matka Teresa tworzy azyle dla umierających na ulicy, ośrodki dla opuszczonych dzieci, ambulatoria i centra opieki dla trędowatych. W 1979 roku Matka Teresa otrzymuje Pokojową Nagrodę Nobla, a dzieło jej życia staje się powszechnie znane, budząc ogromne uznanie. 4 września 2016 roku Matka Teresa została ogłoszona świętą przez papieża Franciszka. bożEna rYTEL tłum. Zuzanna Jaskulska-Bijoch, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2017, s.46, ISBN 978-83-7971-640-1

Cezary Harasimowicz

Saga, czyli filiżanka, której nie ma Opowieść o rodzinie Królikiewiczów zaczyna się od wizyty autora w lokum własnej matki. To właśnie Krystynie Królikiewicz – aktorce, a wcześniej łączniczce w Powstaniu Warszawskim – dedykował swą narrację. Nieśpieszną, nostalgiczną, nastrojową. Odkurzającą przodków. Babcia Muszka, pradziadek Stanisław i jego ukochana żona Funia, a przede wszystkim major Adam Królikiewicz – jeden z najlepszych jeźdźców na świecie, zdobywca pierwszego medalu olimpijskiego dla l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


www.profinfo.pl

Przewodnik po polskim i międzynarodowym prawie autorskim Czy wiesz: » jak wła�ciwie konstruowa� umowy z zakresu prawa autorskiego? » jakie są zasady stosowania prawa autorskiego w Internecie, w tym m.in. reguły wolnego dostępu (open access)? » co wynika z dyrektywy o dziełach osieroconych?

Publikacja zawiera r�wnież wyb�r podstawowych akt�w polskiego i międzynarodowego prawa autorskiego.

Książka dostępna w księgarni internetowej

www.profinfo.pl


%LEOLRWHND $QDOL] 6S ]bR R ]DSUDV]D QD EH]SรฏDWQ\ F\NO V]NROHรฑ

Ksiฤ garnie nowoczesne i efektywne โ webinaria dla ksiฤ garzy 3URMHNW ]DNรฏDGD SU]HSURZDG]HQLH F\NOX V]NROHรฑ ZbIRUPLH ZHELQDULรถZ NWรถU\FK ]DGDQLHP MHVW SU]HND]DQLH Xฤ \WHF]QHM ZLHG]\ VรฏXฤ ร FHM SRGQLHVLHQLX NZDOLILNDFML SUDFRZQLNรถZ NVLร JDUรฑ ZbREV]DUDFK WDNLFK MDN โ ข EXGRZD RIHUW\ VSU]HGDฤ RZHM โ ข NRPXQLNDFMD ]bNOLHQWHP โ ข HIHNW\ZQD SUH]HQWDFMD LbVSU]HGDฤ NVLร ฤ HN โ ข VNXWHF]QH Z\NRU]\VWDQLH PHGLรถZ VSRรฏHF]QRฤ FLRZ\FK GR EXGRZ\ PDUNL NVLร JDUQL โ ข ]ZLร NV]HQLH NRPSHWHQFML NVLร JDU]\ ZbREV]DU]H LVWQLHMร F\FK UHJXODFML SUDZQ\FK =DOHWร ZHELQDULรถZ MHVW SUDNW\F]QH SRGHMฤ FLH GR SU]HGVWDZLDQ\FK ]DJDGQLHรฑ SRSDUWH GรฏXJROHWQLP GRฤ ZLDGF]HQLHP ]DZRGRZ\P SURZDG]ร F\FK 3URJUDP ZHELQDULรถZ

1. 6SU]HGDฤ NVLร ฤ HN Zb3ROVFH ฤผ SRV]XNLZDQLH ZรฏDVQHM GURJL SURILORZDQLH RIHUW\ FR ]DPLDVW SRG2. 3. 4. 5. 6.

Uร F]QLNรถZ" NVLร ฤ ND G]LHFLร FD ฤผ YDGHPHFXP ZVSรถรฏF]HVQ\FK WUHQGรถZ G\ZHUV\ILNDFMD DVRUW\PHQWX VSRVREHP QD UR]ZรถM NRQVROLGDFMD RSHUDF\MQD ฤผ DOWHUQDW\ZD GOD U\QNRZHM VDPRWQRฤ FL 0HUFKDQGLVLQJ ฤผ SURMHNWRZDQLH SU]HVWU]HQL KDQGORZHM JรฏรถZQH ]DVDG\ PHUFKDQGLVLQJX MDN ]DSURMHNWRZDร NVLร JDUQLร MDN VWZRU]\ร SU]\MD]QH PLHMVFH GOD NOLHQWD HNVSR]\FMD ZLWU\Q\ ,bVWUHID XรฏRฤ HQLH QD SรถรฏNDFK NRPXQLNDFMD ]bNOLHQWHP SURPRFMH NRPXQLNDFMD FHQ VWUHID NDV\ 2UJDQL]DFMD Z\GDU]Hรฑ NXOWXUDOQ\FK ZbNVLร JDUQL SODQRZDQLH Z\GDU]HQLD ZbMDNL VSRVรถE FLHNDZLH Lb]DMPXMร FR SURZDG]Lร VSRWNDQLH ]bDXWRUHP V\WXDFMH NU\]\VRZH LbQLHEH]SLHF]QH SXQNW\ RUJDQL]DFML Z\GDU]Hรฑ 6RFLDO PDUNHWLQJ ZbNVLร JDUQL ]DVDG\ WZRU]HQLD GHG\NRZDQ\FK WUHฤ FL NDQDรฏ\ 6RFLDO 0DUNHWLQJX SURPRFMD ]HZQร WU]QD LbZHZQร WU]QD NDQDรฏรถZ 6RFLDO 0HGLD V\WXDFMH WUXGQH LbNU\]\VRZH 2EVรฏXJD NOLHQWD LbH NVLร JDUQL EXGRZD UHODFML ]bNOLHQWHP EXGRZDQLH ORMDOQRฤ FL NDQDรฏ\ NRPXQLNDFML NRPXQLNDFMD ]bNOLHQWHP SU]HG ]DNXSDPL ZbWUDNFLH LbSR ]DNXSDFK VSRVRE\ UDG]HQLD VRELH ]bWUXGQ\PL NOLHQWDPL .RU]\VWDQLH ]bPDWHULDรฏรถZ LOXVWUDF\MQ\FK ZbG]LDรฏDOQRฤ FL NVLร JDUVNLHM NLHG\ PRฤ QD NRU]\VWDร ]bLOXVWUDFML EH] ]JRG\ XSUDZQLRQHJR FR PRฤ H VWDQRZLร PDWHULDรฏ LOXVWUDF\MQ\ XWZRU\ SODVW\F]QH IRWRJUDILF]QH SUDZR GR ZL]HUXQNX NRU]\VWDQLH ]bPDWHULDรฏรถZ LOXVWUDF\MQ\FK ZbUDPDFK GR]ZRORQHJR Xฤ \WNX

'RVWร S GR ZV]\VWNLFK PDWHULDรฏรถZ MHVW EH]SรฏDWQ\ ZV]\VWNLH ]DUHMHVWURZDQH Z\NรฏDG\ XGRVWร SQLRQH Vร QD VWURQLH GHG\NRZDQHM ZHELQDULRP ฤผ ZZZ NVLHJDU]H SO RUD] QD 6]F]HJรถรฏRZH LQIRUPDFMH GRW\F]ร FH ZHELQDULรถZ ฤผ ZZZ NVLHJDU]H SO 3URMHNW UHDOL]RZDQ\ Z UDPDFK SURJUDPX ฤท3DUWQHUVWZR GOD NVLร ฤ NL ฤต ]H ฤ URGNรถZ 0LQLVWUD .XOWXU\ L ']LHG]LFWZD 1DURGRZHJR


Recenzje Polski (rok 1924 – Paryż, brązowy krążek wywalczył, pokonując parcour na koniu imieniem Pikador). Cezary Harasimowicz, za młodu aktor, od lat wzięty scenarzysta filmowy, przypomina swych częstokroć nieznanych mu osobiście antenatów, pośród których nie brakło osób nietuzinkowych. Tkając subtelną gawędę, dyskontuje przekazy historyczne, relacje rodzinne, cytuje korespondencję, odkurza archiwalia, bawi anegdotami, zadziwia cymeliami. Koleje losu opisywanych zazębiają się z obrotami koła historii. Tomasz zb. z apErT

Bergreena czyta się dobrze, umiejętnie przeplata relację cytatami z pamiętników i korespondencji, zapisków współczesnych, relacji historyków. Czy wpłynie to na ugruntowany już obraz kawalera de Seingalt? Wątpię bardzo, choć może skusi któreś z akademickich oficyn do opublikowania pełnej, niecenzurowanej edycji „Historii mojego życia do roku 1797”, pamiętników Włocha pisanych po francusku i wydanych po niemiecku. Ależ to był blagier… (gs) tłum. Natalia Mętrak-Ruda, Znak, Kraków 2017, s. 608, ISBN 978-83-240-4204-3

EsEJE

Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2017, s. 464, ISBN 978-83-2804-813-3

Laurence Bergreen

Paweł Dunin-Wąsowicz

Dwóch ich było, podrywaczy, którzy nazwiska przeszły do historii – Don Giovanni, czyli Don Juan, jak zwał się pierwotnie, i kawaler de Seingalt, z domu Casanova. Ten pierwszy zmyślony, drugi jak najbardziej autentyczny, choć zmyślał co nieco, opowiadając swoje życie. Aż dziw bierze, że o wenecjaninie, którego związki z naszym krajem były zadziwiająco bliskie – przebywał w Warszawie w latach 1765-66, umizgiwał się do króla Stasia, przesiadywał nad manuskryptami w Bibliotece Załuskich, napisał trzytomową historię Polski, liczył na dworskie fawory, nadaremnie, bo król kazał mu zmykać z Polski po pojedynku z Franciszkiem Branickim – wiemy tu tak mało. A właściwie nasza wiedza ograniczona jest do jego horyzontalnych podbojów – na nich skupiały się przedwojenne wybory z pamiętników Casanovy, także urodziwa graficznie edycja Czytelnika z 1961 roku (w wyborze i przekładzie Tadeusza Everta, tłumacza pozycji angielskojęzycznych, co wskazuje na pominięcie oryginału przez polskiego wydawcę). Kilka opublikowanych dotąd biografii przybierało różne formy, od powieściowej Jerzego Żurka po sięgającą obficie do korespondencji bohatera pracę Roberta Gervaso. W gruncie rzeczy nie powinno to dziwić, taki libertyn (po naszemu jebaka) jak Casanova niezbyt nadawał się do prezentacji w katolickim kraju (choć mniszkom też nie folgował – ale to już z ich gorliwym przyzwoleniem). Bergreen stara się pokazać wenecjanina jako mężczyznę uwielbiającego seks, ale i traktującego flirt i łóżkowe zabawy jako stopnie społecznej drabiny – czasem się na nich potykał, to też trzeba powiedzieć, sam zresztą nie krył tego w zapiskach. Tyle że Casanova jest wspaniałym „nieprzemakalnym” narratorem, rozpoznając swoje błędy absolutnie się na nich nie uczył. Jedenaście przypadków francy najlepszym tego dowodem: dopiero wyczerpanie organizmu kładzie kres podbojom – zmarł w bólach, śmiertelną infekcję pęcherza wywołały wcześniej przebyte choroby weneryczne. Nie potrafił powiedzieć „stop” nawet gdy czuł, że znajomość/ flirt/ romans dadzą mu niewiele. Stale kusiła piękna kibić, krągły biust, świeże spojrzenie, nade wszystko zaś – przygoda. Przyciągał kobiety swą namiętnością, ale i okazywanym im zainteresowaniem – urodą, bardziej jednak walorami intelektualnymi. Uwielbiał rozmowy z nimi, był mistrzem „small talk”, potrafił też prowadzić wnikliwe a erudycyjne dysputy, w których popisywał się znajomością języków, literatury, filozofii, rzucał nazwiskami i opisami miejsc. I patrzył głęboko w oczy. Casanova szukał wciąż siebie. Zjeździł Europę, zbałamucił ponad setkę (jego wyliczenia) białogłów, niektóre oddały mu to, co miały najświętszego; ponaciągał licznych wielmoży, dzięki czemu jakoś udawało mu się utrzymywać na powierzchni, ale i sam szastał groszem, gdy tylko poczuł go w kieszeni. Bergreen w swojej udokumentowanej i ciekawie napisanej opowieści mówi niestety zbyt mało o finansach – tu dotacja, tam stypendium, ówdzie regularne wsparcie, ale przecież Casanova, nałogowy hazardzista o zmiennym szczęściu, przepuszczał przy karcianym stole niemałe sumy, na co często się skarżył. Z pewnością zarobił niemało na pomyśle kontrolowanej przez państwo loterii, przedstawiany jest nawet jako geniusz matematyczny, który swoje zamiłowanie do hazardu potrafił sprzedać szerokiej publiczności – ale temat ten autor traktuje dość pobieżnie, mimo iż loteria, mniej lub bardziej zbliżona do oryginału, funkcjonuje i dziś.

Ponieważ autor tej publikacji, wymykającej się literackiej klasyfikacji rodzajowej, jest jedną z najosobliwszych postaci pisarskiej stolicy, nic dziwnego, że jego domowa biblioteka wypełniona jest cymeliami. Między innymi znajduje się tam powieść pt. „Wojna światów: w równowadze” Harry’ego Turtledove’a: „koszmarna bzdura, w której na Ziemię podczas II wojny światowej napadają okrutne jaszczury z kosmosu, co powoduje zawieszenie broni między aliantami a państwami Osi oraz wspólną obroną ludzkości. Tylko w Warszawie Polacy i Żydzi są tak zgnębieni przez Niemców, że Anielewicz do spółki z Borem-Komorowskim na boku dogadują się z jaszczurami. Ale ta zdrada gatunku człowieczego nie uszła stolicy Polski na sucho…”. Paweł Dunin-Wąsowicz jest – jak przyznaje – antytalentem językowym. Stąd w jego księgozbiorze niewiele tytułów obcojęzycznych. Jest pośród nich dzieło „Avec Stalin” Envera Hodży. „Wydane w 1984 wspomnienia (…) przywódcy albańskich komunistów dostałem od kolegi z roku Pawła Tylińskiego, którego szczególnie fascynowały takie enklawy komunizmu jak Albania i KRLD”. Omawiając to edytorskie curiosum, autor zaliczył – na wydziale dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego – lektorat z języka francuskiego. Na tym samym roku uczyła się też Iza W. Jej partnerem był starszy ponad dwie dekady Mieczysław S. Po latach wyszło na jaw, że piastował funkcję ideologicznego stróża Henryka Jerzego Chmielewskiego, twórcy najpopularniejszej serii komiksowej PRL-u: „Tytus, Romek i A’Tomek”. (To-rT)

Casanova. W świecie uwodziciela

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

dzika biblioteka

Iskry, Warszawa 2017, s. 296, ISBN 978-83-2440-492-6

HIsTorIa Robert Barkowski

Poczet władców słowiańskich Najnowsza praca Roberta Barkowskiego historyka mediewisty, specjalizującego się w dziejach Słowiańszczyzny, wieńczy tetralogię, w ramach której ukazały się takie tytuły jak: „Słowianie połabscy. Dzieje zagłady”, „Połabie 983” i „Krucjata połabska 1147”. Lista kolejnych władców nie tylko przybliża losy plemion – Serbołużyczan, Wieletów, Obodrzytów – zaginionych w pomroku dziejów, lecz także ukazuje główny powód ich upadku. Było nim odrzucenie chrześcijaństwa i hołdowanie pogaństwu. Na nic zatem zdała się olbrzymią przewagę Połabian nad sąsiadami. Nadto brakło pośród nich charyzmatycznych i dalekowzrocznych przywódców, o mężach stanu nie wspominając. Kudy im było do naszego Mieszka I, króla Węgier – Stefana, tudzież czeskich Przemyślidów. Wiele plemion słowiańskich dotarło za Odrę. Reprodukowane w publikacji mapy precyzyjnie pokazują, dokąd dotarli, poszukując żyznej ziemi, rybnych akwenów oraz obfitujących w zwierzynę i runo lasów. Osiągnęli brzeg Łaby, skąd sukcesywnie wypierali ich Germanie, niekiedy przy współudziale Wikingów. Pozostałości Połabian znaleźć można na Łużycach, w Meklemburgii oraz na Rugii. Jak również językach (niemieckim i polskim) oraz mitach i klechdach. Tomasz zb. z apErT Bellona, Warszawa 2017, s. 256, ISBN 978-83-1115-119-2

1 2 / 2 0 1 7

37


Recenzje literatura faktu

Rozmowa z Tomaszem Owsianym

Kraj wielu prędkości

Tomasz Owsiany

Filipiny zamieszkuje przeszło 100 mln mieszkańców. To daje krajowi 12. lokatę na świecie pod względem liczby ludności. Ale powyższe liczby w żaden sposób nie przekładają się na znaczenie tego wyspiarskiego państwa, obfitującego w przyrodnicze i pejzażowe atrakcje oraz bogactwa naturalne. Dlaczego tak się dzieje? Na tę kwestię usiłuje odpowiedzieć Tomasz Owsiany – obieżyświat, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, miłośnik przyrody, stały współpracownik miesięcznika „Po-

znaj Świat”. Podczas swojej ośmiomiesięcznej wyprawy po tym archipelagu – bynajmniej pomijającej szlaki rekomendowane w przewodnikach turystycznych – odwiedził sześć plemion i wybrane społeczności we wszystkich makroregionach kraju. Nawiązał kontakty z mieszkańcami, zaskarbiając sobie ich sympatię, więc wtajemniczyli go w swą codzienność, nierzadko odkrywając obyczajowe sekrety. Przyglądał się życiu w miasteczkach i na wsiach. Pomagał rolnikom i rzemieślnikom. Uczestniczył w rozmaitego rodzaju ceremoniach. Poznał nawet szamana uprawiającego czarną magię. (to-rt) Muza, Warszawa 2017, s. 512, ISBN 978-83-2870-772-6

poradniki Cheryl Bachelder

Mieć odwagę służyć Czym jest przywództwo korporacyjne? Czy należy się do niego odpowiednio przygotować, żeby przynosiło efekty? Jeśli tak, to w jaki sposób? Książka Cheryl Bachelder jest właśnie o tym; jak będziemy współpracować, żeby osiągnąć wspólny radosny sukces? Co to znaczy mieć jasny cel? Lew Tołstoj napisał: „Wszyscy myślą o zmienianiu ludzkości, a nikt nie myśli o tym, żeby zmienić samego siebie”. Cheryl Bachelder doskonale to rozumie i wprowadza czytelnika w tajemnice przywództwa służebnego. Czyta się z zainteresowaniem i chęcią powielania pewnych sprawdzonych wzorców.(mjb) tłum. Lilianna Grzegrzółka, Studio Emka, Warszawa 2017, s. 176, ISBN 978-83-65068-90-3

psychologia Krzysztof Klajs

Poznawanie pacjenta w psychoterapii ericksonowskiej

–  Jak się żyje po filipińsku? –  Mówimy o kr aju, w którym jedni zbierają miód w dżungli i składają w ofierze koguty, a drudzy w tym czasie jadą windą do biura w drapaczu chmur. Różnice w stylu życia widać nawet pomiędzy poszczególnymi wioskami wewnątrz danego plemienia. Są jednak wspólne mianowniki, zwłaszcza w głównym nurcie filipińskiej kultury. A więc żyje się drobnymi przyjemnościami. Między zajęciami podjada się i popija, śpiewa i gawędzi z krewnymi i sąsiadami. Nie wymaga się wiele od życia ani od siebie samego. Zdaje się na łaskę losu lub Boga, a pogodnym usposobieniem stara się zaczarować rzeczywistość. –  Język tagalski jest trudny do nauczenia? –  Na tle tonalnych języków azjatyckich tagalski, czyli urzędowy filipiński, okazuje się dosyć prosty. Ma też około 5 tys. zapożyczeń z języka hiszpańskiego, co ułatwia sprawę. Ale na początku frustruje to, że wiele słów brzmi bardzo podobnie, np. madalang – rzadko, magalang – grzeczny, magulang – rodzice itd. Trzeba zwracać uwagę na akcent, bo pàko oznacza gwóźdź, ale pakó to już jadalna paproć. Tagalski to język aglutynacyjny. Słowotwórstwo czy odmiany polegają na doklejaniu afiksów do rdzenia słów, a to skomplikowana żonglerka. –  Czy na Filipinach natknął się pan na jakieś polonica? –  Nie. Filipiny to nie Madagaskar. Polskie akcenty są tu rzadkie i bardzo świeże. Wspomina się papieża-Polaka, który dwukrotnie odwiedził archipelag. Obecni są polscy misjonarze. Garstka Polaków prowadzi dziś na Filipinach drobny biznes, głównie związany z turystyką. Poznałem też filipińskiego aktora polskiego pochodzenia, Henry’ego Strzalkowskiego, który grał m.in. epizodyczne role w „Czasie Apokalipsy” i „Plutonie”, kręconych zresztą na Filipinach. Parokrotnie pytano mnie o Lecha Wałęsę – raz nawet na targu! Dziesięć lat temu w filipińskich mediach panował szał na utwór „Papaya Dance” Urszuli Dudziak, jednak dla przeciętnego Filipińczyka każdy biały to americano i pani Dudziak też była americana. Europa, jeśli istnieje, leży w Stanach. Jeżeli ktoś kojarzy Polskę, należy do dobrze wykształconej mniejszości albo jest marynarzem i zna również Gdynię. Na Filipinach można się błyskawicznie wyleczyć z europocentryzmu. –  Jaka przyszłość czeka ten archipelag? –  Z pewnością przepoczwarzą się rdzenne kultury: jedne rozcieńczą się w coraz bardziej jednolitej nowoczesności, inne całkiem zatracą, jeszcze inne zreinterpretują. Coraz więcej miejsc zagarnie i niestety bezpowrotnie przemieni masowa turystyka. Wybór prezydenta Duterte wstrząsnął okrzepłym establishmentem polityczno-biznesowym, ale filary filipińskiej gospodarki nadal są w rękach oligarchów. Filipiny to kraj wielu prędkości i będzie się zmieniał nierównomiernie, mimo wysokiego wzrostu gospodarczego i rzesz zdolnych, wykształconych ludzi. Przy czym obecnie dla mieszkańców wioski u podnóża gór doprowadzenie prądu oznacza większą rewolucję niż jakiekolwiek zmiany polityczne. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert

fot. archiwum

Pod ciemną skórą Filipin

Krzysztof Klajs – psycholog kliniczny, superwizor, ten, który zawsze jest po stronie pacjenta. Jak sam przyznaje, z terapią ericksonowską spotkał się po raz pierwszy 30 lat temu, a teraz zaprasza czytelników – początkujących, jak i tych doświadczonych terapeutów w podróż w świat psychoterapii, przygodę na pewno fascynującą, opartą o liczne przykłady. Autor dedykuje książkę swoim rodzicom. Jak szczęśliwy był dom, w którym Krzysztof Klajs dorastał? Jak duże otrzymał poczucie bezpieczeństwa i miłości, które pozwalają mu w dorosłym życiu pomagać innym? Zamieszczone w tej książce refleksje są, jak wspomina autor, „próbą syntezy wielu lat pracy w nurcie ericksonowskim, pracy terapeuty, superwizora i nauczyciela psychoterapii. Książka koncentruje się na

Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 420, ISBN 978-83-8116-076-6

38

l i t e r a c k i

m a g a z y n

przedstawieniu metod poznawania i rozumienia pacjenta, a poznawanie pacjenta (idąc tropem myślenia Krzysztofa Klajsa) jest fascynującą podróżą, której celem jest terapeutyczna zmiana, odzyskanie zdrowia lub powrót na ścieżkę wzrostu i rozwoju. Zapraszam do wspólnej podróży. (mjb)

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Recenzje rElIgIa Ted O’Neal

Cudowne Boşe narodzenie Ksiąşka z serii „Pomocne Elfy�, w której ukazało się kilka świetnych poradników psychologiczno-społecznych o charakterze duchowym: „Jak dobrze być sobą�, „O wybaczaniu�, „Mój przyjaciel Bóg� czy „Szkoła jest super�. Pozycje te słuşą pomocą całej rodzinie. Kaşda z tych ksiąşek jest napisana przez specjalistów, którzy kompetentnie wyjaśniają m.in. problemy radzenia sobie w codziennych sytuacjach, jak waşną rolę odgrywa wybaczenie, poczucie własnej wartości, kim jest Bóg. Napisane i zilustrowane z pomysłem, dalekie od landrynkowatości i naiwności. Prezentowana pozycja wprowadza w radosny klimat Boşego Narodzenia, poprzedzony oczekiwaniem, przygotowywaniem prezentów, które mają przypominać, şe „Boşe Narodzenie to przede wszystkim czas dawania i miłości�. Autorka podaje jedenaście pomysłów na prezent o szczególnym charakterze‌Mówi teş o chrześcijańskiej tradycji tych niezwykłych świąt i o tym, co jest naprawdę waşne w czasie Boşego Narodzenia. Dlaczego warto ów czas przeşywać całym sercem. boşEna rYTEL tłum. Krzysztof Kurek, Wydawnictwo Księşy Marianów, Warszawa 2017, s. 30, ISBN 97883-7502-641-2

Jean Mathiot

nawróceni z islamu Świadectwa nawróconych na chrześcijaństwo islamistów, zarówno kobiet, jak i męşczyzn, poruszą kaşdego czytelnika. W ksiąşce tych świadectw jest kilkadziesiąt, zebrał je Jean Mathiot, który od ponad dwudziestu lat gromadzi informacje na ten temat. Składający owe świadectwa pochodzą głównie z Arabii Saudyjskiej, Algierii, Egiptu i Maroka. Wychowani w islamie przeszli

nieprawdopodobnie odwaşną drogę szukania Boga w chrześcijaństwie, wbrew zasadom Koranu, rodziny, często wbrew sobie. Determinowała ich chęć znalezienia prawdy, naraşając niejednokrotnie na niechęć, wrogość i niebezpieczeństwo. Jak poczuli się w chrześcijaństwie, jak je odkryli i jak je przeşywają, czytelnik dowie się z kart tej niezwykłej ksiąşki. boşEna rYTEL tłum. Lilla Danilecka, Wydawnictwo Księşy Marianów, Warszawa 2017, s.190, ISBN 97883-7502-645-0

dLa dzieCi i młodzieŝy Tom Fletcher

Gwiazdkozaur Czy wiecie, Ĺźe magia Ĺźyje dziÄ™ki nam? Bo wierzymy w ĹšwiÄ™tego MikoĹ‚aja. I w Bajecznie Magiczne LatajÄ…ce Renifery. W Smarchitrawka, BlaskonóşkÄ™, SĹ‚odkonosa i GwiazdkobryĹ‚kÄ™ – elfy ĹšwiÄ™tego MikoĹ‚aja. William wierzy. Ma prawie osiem lat i jeĹşdzi na wĂłzku. Jest mu bardzo smutno, bo nie ma mamy, a najwredniejsza dziewczyna na Ĺ›wiecie strasznie dokucza mu w szkole i wszyscy siÄ™ od niego odwrĂłcili. William mimo wszystkich niepowodzeĹ„ napisaĹ‚ list do ĹšwiÄ™tego MikoĹ‚aja, w ktĂłrym poprosiĹ‚ o‌ dinozaura. Jego proĹ›ba dotarĹ‚a na biegun północny, w chronione magiÄ… miejsce, ktĂłre znajduje siÄ™ w innym wymiarze, „miÄ™dzy WyobraĹşniÄ… a ZmysĹ‚ami, ale nie do koĹ„ca tak daleko jak Nieprawdopodobne, a jeĹ›li dotrzesz do Niewykonalnego, to zawÄ™drowaĹ‚eĹ› zdecydowanie za dalekoâ€?. Tam elfy mĂłwiÄ… wierszem i troszczÄ… siÄ™ o Ĺ›wiÄ™ta, MikoĹ‚aj jest grubastyczny, ale bardzo zwinny, niedĹşwiedzie polarne grajÄ… w ping-ponga, baĹ‚wanki jeĹźdşą na Ĺ‚yĹźwach, a morsy taĹ„czÄ… walca. Do tej ekipy doĹ‚Ä…cza Gwiazdkozaur, ostatni dinozaur we wszechĹ›wiecie.

*Â’8Â’Ĺ—Äł 8E˜ 8*‘ǔ(8 '—™ Âś 662 C 2´ ƪ› 52 ˜2 ›2 2 › 5

‘6 5 5 5 2 3 3ƕ 3

ĆŠ 2 3x 6 3

' 2¡ * D$ Âľ ™F™ $(F$ Âľ š& $(F$ ´ Â’'˜*¡ Â&#x; Âľ ¾ž¯ ÂľÂ&#x;ÂŻÂľ ÂĄ.dž 0- . - dž -|- 1.ĂĄĂ™ 0 - 1- ( - 0-1. 0- - . . -1 . -1 . -dž Ç?1 dž -|- 1.ĂĄÇ‹ 0 - 1Ç? Âź . Ç? - 1- 0 . Ç?1 Âť . Ç?Ç‹ 1 -1 .Ç‹ .1 Ç? 0 Âť - Ç? . - . -1 -Ç‹ 1 ʼn ½ 1½ ¢ ¢ .0Ç? Âť Ç?-Âť dž. 0 Âť - Ç? Ç? 0 Âť 1-Âť 0Ç?-0 - .1 Ç?½ 3 Ç?Ç‹Ç?1 . -1 0. Ç? .1. Ĺ” 1- dž -|- 1.ĂĄÇ‹ .|Ç?Ç‹ 1Ç? Ç?1 .1 Ç‹ 1 0 0 Ç‹ Âź |- Ç‹ - Âź ¢ ¢ .0Ç? Âź 0S - Ç‹ - -Ç‹ 1 Ç? . . S .Ç‹ .Ç? .1. Ç‹ 1 Ç‹ . - 0 Ç?1 - .|Ç?Ç‹ 1Ç? . Ç? 0 Ç‹ Ç? S 1 Ç? -Ä™1-½ šĜº -- Ç‹Ç? 0. -1. 1 Ç? 0 Ĺ” 0.01ʼn dž - -ędžÇ? . -1 -Ç‹ Âť 0 0- Ä™Ç? 0Ç? 1 Ç?dž.Ç‹ .dž. Ç? Âť - ʼn Ç? 0 .1 Ç?Ç‹ 1.ĂĄĂ™ dž. - . -1 - Ĺ” dž. .0.Ç‹ Ç?1 -½ % . ¢. Ç? .¢ Ç? -Ç‹ - ĂĄ .dž. - Ç? 1Ĺ”0 1Ç? .Âť -1- . -1 Ç? . .dž ʼn0Ç? -1 - .Ä™Ç?Ăž 1 Ç? . | 1ʼnNj Ç‹ Âť . - - ʼnNj Ç‹ Ĺ” Sdž 0 Ç?1džS Âť - 1- 0Ĺ” 1 Ç? Ç?- . -1 Ç? 1- 1 Ç?Âť . - - . -1 -Ç‹ 1- 0Ç?Ç‹ 1Ç? 1 Ç‹ .1. -1 Ç?½

5 Âľ 62 x

2 M ĆŠ Ć•.

˜ 2x 2ĆŠ Âś Âľ * 3 x3Ć• Âł ´ Â? 82 2 2 5 ¾œ Â? Â?Âł 5 ¾DŽ 2ÂœÂś ÂŽÂł Âľ š Âľ Âł ´ 2 Âś 2 9 š Âľ


Recenzje Fletcher pięknie opowiada o przyjaźni, rodzinie, nadziei i płynącej prosto z serce wierze, że wszystko jest możliwe, bo nawet w najwredniejszych dziewczynkach drzemie dobro. Bo dobro jest w nas wszystkich. Oprócz wstrętnego Łowcy, łajdaka, który chce zastrzelić mikołajowe renifery i powiesić sobie ich głowy nad kominkiem! „Gwiazdkozaur” to taka wielka świąteczna pigułka czystej wiary, która jest dobra na wszystko. Ciepła, radosna, zabawna opowieść dla małych i dużych, dla niedowiarków i fanatyków świąt. „Wiara jest tym, co czyni niemożliwe możliwym” – pamiętajmy o tym także po świętach. (hab) tłum. Mariusz Warda, Wydawnictwo Zysk i Ska, Poznań 2017, s. 416, ISBN 978-83-811-6148-0

Ewa Kozyra-Pawlak, Paweł Pawlak

Mały atlas ptaków

Ach, zazdroszczę Pawlakom ogrodu! Mogą sobie obserwować raniuszki, jak „leczą” modrzew, kowalika, który się przepycha z sikorkami o „ptasie pyzy”, czy niezwykłe zwyczaje żywieniowe sójek. Wilga śpiewa im „Zofija, Zofija”, makolągwy „czek, czek”, a słowik najpiękniejsze trele. Pawlakowie są wnikliwymi obserwatorami, bacznie przyglądają się otaczającej ich przyrodzie. Jestem pod wielkim wrażeniem atlasu, w którym uwiecznili – fotografiami, akwarelami i obrazkami z kolorowych tkanin (znak rozpoznawczy Ewy Kozyry-Pawlak) swoich skrzydlatych gości. Autorzy opowiadają przede wszystkim obrazem, tekstu jest tu mało, prostym językiem, dowcipnie opisane są takie ptaszki jak: kopciuszek, szpak, sikora, słowik rdzawy, sroka, wilga, kos, dzięcioł zielony, pokrzewki, dudek, dzwoniec, szczygieł, makolągwa, sójka, raniuszek, mazurek, rudzik, kowalik, grubodziób i zięba. Warto zauważyć, że konsultacji merytorycznych udzielił Stanisław Łubieński, autor „Dwunastu srok za ogon”. Książeczka skierowana do małych czytelników, ale myślę, że zachwyci i dorosłego, a niejednemu uświadomi, że tak często widywany ptak brany za wróbla wcale wróblem być nie musi… (et) Nasza Księgarnia, Warszawa 2017, s. 40, ISBN 978-83-10-13238-3

Matt Haig

Teri Terry

Zresetowana Rok 2054, Londyn. Po zapaści ekonomicznej, Brexicie i zamknięciu granic w kraju zapanował chaos. Na ulicę wyszli ludzie. Frustracja i gniew narastały z każdym dniem. Demonstracje przekształciły się w ataki terrorystyczne. Po wyborach w latach dwudziestych władzę przejmuje koalicja, która powstała z połączenia dwóch obozów: Prawa i Porządku (zero tolerancji dla przemocy) oraz Wolność Brytanii (stająca w obronie młodych rebeliantów). Obie grupy doszły do porozumienia, gdy pojawił się pomysł, że zamiast karania niedorosłych przestępców, można im wymazać wspomnienia. Kyla jest właśnie jedną z przerobionych na tabula rasa. Szesnastolatka trafia do nowej rodziny, nowej szkoły. Bohaterka jest delikatna, wrażliwa, trudno uwierzyć, że mogłaby być terrorystką. Wydaje się być zwyczajną dziewczyną pragnącą normalnego życia – przyjaźni, rodziny, miłości. Kyla niemal co noc przeżywa koszmary, które, jak się jej wydaje, zawierają informacje z jej przeszłości, sprzed resetu. Dziewczyna czuje, że jest inna, stopniowo odkrywa prawdę o sobie, chociaż wcale nie chce zmagać się z przeszłością. Dowiaduje się też, reset może być też wykonany na życzenie, jeśli ktoś zmaga się z mroczną przeszłością, doznał krzywdy, która może odcisnąć piętno na jego dalszym życiu, determinować jego los. Do swoich działań próbuje ją zwerbować organizacja ZwA, która wyszukuje ludzi, porwanych i zresetowanych niezgodnie z prawem. Znakomicie skreślona dystopia, tą powieścią autorka otwiera trylogię o Zresetowanych. Tempo akcji jest umiarkowane, wszystko idealnie ze sobą współgra i pozwala na delektowanie się powieścią. (et) tłum. Patrycja Zarawska, Debit, Katowice 2017, s. 366, ISBN 978-83-8057205-8

Orianne Lallemand

O wilku, który nie lubił chodzić O wilku, który został gwiazdą rocka

Tylko Amelia Wishart wierzyła w to, że najbardziej niesamowite rzeczy mogą się wydarzyć – „tak niesamowite, jak dostarczenie zabawek każdemu dziecku na świecie w ciągu zaledwie jednej nocy”. To dzięki niej Gwiazdka stała się możliwa. A teraz znowu trzeba ratować święta! W Amelii zgasła ostatnia iskierka nadziei, gdy zmarła jej mama, a dziewczynka trafiła do okropnego zakładu pracy Pana Paskudnika. Na domiar złego Latające Wróżki Opowiadań uroiły sobie, że „święta to nie jest najlepszy pomysł” i podburzyły durne trolle, by zniszczyły Elfi Jar, siedzibę Ojca Gwiazdki, oraz świąteczne sanie, więc nie ma czym rozwozić prezentów. Na świecie umiera nadzieja i gaśnie magia. Ojciec Gwiazdka patrzy na smutne elfy, renifery spadające z nieba, złośliwe trolle i boi się, że święta trzeba będzie odwołać… Pamiętajcie, nadzieja jest głównym składnikiem magii. A bez magii nie ma świąt. Więc do roboty! Wierzmy ze wszystkich sił. Nawet w sikające do komina renifery – w szczytnym celu! Karol Dickens uwierzył i dzięki temu napisał swoją słynną „Opowieść wigilijną”, która rozgrzewa nam serca od pokoleń (a wiemy o tym, ponieważ on także pojawia się w życiu Amelii, we własnej osobie). W tej wspaniałej, ciepłej i magicznej opowieści autora „Chłopca zwanego gwiazdką” aż słychać dzwonki sań i radosne pohukiwanie ho ho ho…. PS. Niektórzy rodzice mają wątpliwości co do niesfornego momentami poczucia humoru Haiga, ale zaufajmy dzieciom (8+). 10-letni Franek dobrze się bawił podczas lektury. I zakończył książkę w odpowiednio świątecznym nastroju. (hab)

Mistrz świata w zapasach, który poleciał z pierwszą załogową misją na Marsa, był też w amazońskiej dżungli, a w Nepalu uciekał przed zalotami panny Yeti, siedem razy zmienił kolor futra, tym razem postanowił zrezygnować z chodzenia. Bo jest męczące. Jak powiedział, tak zrobił. Ale szybko przekonał się, że od jeżdżenia samochodem boli pupa, a rower, narty i rolki grożą wieloma kontuzjami, w samolocie są przerażające turbulencje, a na statku nieprzyjemna choroba morska. Własne nogi są najwygodniejsze. Wilk zachęca dzieciaki do poszukiwań. Nie lubisz tego? Spróbuj czegoś innego. Podobnie jest w szukaniu pasji, zajęcia, które sprawia nam frajdę, w którym czujemy się jak ryba w wodzie. Ta książeczka powstała „na zachętę wszystkim małym artystom”. Wilk maluje, rzeźbi, próbuje swoich sił w kabarecie, poezji i filmie… i nic. Aż odkrywa w sobie prawdziwy talent. Zachęca dzieci – szukajcie. Jeśli nie narty, to może rolki. Jeśli nie rysowanie, to może śpiewanie. Nie poddawaj się. Szukaj. Próbuj. Bądź w zgodzie ze sobą. Jeśli nie masz ochoty wsiąść do sań Świętego Mikołaja, wypełnionych prezentami, bo nagle odkryłeś, że lubisz chodzić! Seria książeczek o przygodach wilka z Dalekiego Lasu cieszy się ogromną popularnością zarówno wśród 3-6-letnich dzieci, jak i rodziców. Dzieci chętnie utożsamiają się z pomysłowym wilkiem. Te sympatyczne historie o walorach terapeutycznych pomagają im zrozumieć własne uczucia, problemy, niechęci, sympatie i pragnienia. Czyta się z przyjemnością i taką samą przyjemnością ogląda, ponieważ opowieść obrazkowa Eleonore Thuillier jest równie zajmująca. Obie autorki mają wspaniałe poczucie humoru i empatię. Książeczka uczy (np. nazw miesięcy), bawi (kiedy wilk na rolkach ląduje na sośnie)i wspiera – nie zrażaj się niepowodzeniami. (hab)

tłum. Ernest Bryll i Marta Bryll, Wydawnictwo Zysk i Ska, Poznań 2017, s. 354,

tłum. Iwona Janczy, Wyd. Adamada, Gdańsk 2017, s. 34/32, ISBN 978-83-7420-835-2

ISBN 978-83-8116-146-6

ISBN 978-83-7420-836-9

Dziewczynka, która uratowała Gwiazdkę

40

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 2 / 2 0 1 7


Ta powieść to swoista pieśń dedykowana ludziom, którym los nie sprzyja, lecz zarazem wyprawa do krainy paradoksów i wielkich marzeń.

Hillary Rodham Clinton po raz pierwszy ujawnia, o czym myślała i co czuła podczas ostatnich wyborów prezydenckich, które okazały się jednymi z najbardziej kontrowersyjnych w historii.

Dzieło satyrycznego geniusza w szczytowej formie, kwestionuje niemal każdą obiegową prawdę na temat amerykańskiego społeczeństwa. MAN BOOKER PRIZE 2016!

Zacznij rok od superpremier www.soniadraga.pl

www.wydawnictwo-debit.pl

www.postfactum.com.pl

Poznaj kilkadziesiąt typów Babć i Dziadków: może Twoja babcia jest Babcią z Głową w Chmurach albo Babcią Załatwi Wszystko, a Twój dziadek Dziadkiem Dasz Radę albo Dziadkiem Usypiaczem? Koniecznie sprawdź! To książki pełne ciepła i humoru, wprost stworzone do wspólnego czytania.


PREMIERA .6,kยฟ.$ $ = 3ย <7k &'

k s i ฤ ลผ k i l i t e r a c k i

bXQLNDWRZ\FK QDJUDรฑ L WHNVWรถZ

Nr 12/2017 (255) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

m a g a z y n

SENSACYJNE ODKRYCIE!

VWU [ FP WZDUGD RSUDZD EOLVNR

80b]GMร ร &' PLQXW\

&HQD GHWDOLF]QD NVLร ฤ NL ] Sรฏ\Wร ]รฏ HJ] ] 9$7

ISBN:

EH]FHQQH QDJUDQLD DUFKLZDOQH QLH SRZVWDรฏ\ ZbVWXGLR UDGLRZ\P W\P QLHPQLHM LFK ZDUWRฤ ร GRNXPHQWDOQD KLVWRU\F]QD LbUHOLJLMQD MHVW QLH]Z\NรฏD b1RZRF]HVQD REUรถEND WHFKQLF]QD SRPRJรฏD ZbRGWZRU]HQLX WUHฤ FL LbDWPRVIHU\ W\FK VSRWNDรฑ V]\VWNLH WH GRW\FKF]DV QLH]QDQH SU]HPรถZLHQLD NDUG .DUROD :RMW\รฏ\ ]RVWDรฏ\ UรถZQLHฤ VSLVDQH F]HJR HIHNWHP MHVW SLร NQD LbZDUWRฤ FLRZD NVLร ฤ ND ฤท.DURO :RMW\รฏD 1RF ZLJLOLMQDฤต NWรถUD ]RVWDรฏD Z]ERJDFRQD XQLNDWRZ\PL ]GMร FLDPL %Rฤ HJR 1DURG]HQLD PLVWU]D IRWRJUDฤ L $GDPD %XMDND 3DNLHW NVLร ฤ ND Lb Sรฏ\WD WR QLH]Z\Nรฏ\ SUH]HQW SRG FKRLQNร NWรถU\ SR]ZDOD ZbSHรฏQL ZJรฏร ELร VLร ZbWDMHPQLFร ยฅZLร W %Rฤ HJR 1DURG]HQLD

%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO 3U]\ ]DPรถZLHQLX QD NZRWร SRZ\ฤ HM b]รฏ NRV]W\ SU]HV\รฏNL b]รฏ SRQRVL Z\GDZQLFWZR

12

W

9 771234 020171

GNU\ZDP\ ]XSHรฏQLH QLH]QDQH QDJUDQLD NDUG .DUROD :RMW\รฏ\ ZF]Hฤ QLHM RGWZDU]DQH ]bNDVHW PDJQHWRIRQRZ\FK W\ONR ZbNUร JDFK URG]LQQ\FK 6รฏ\FKDร QD QLFK SU]HPรถZLHQLD .DUG\QDรฏD GรฏXฤ V]H LbNUรถWV]H ZbNWรถU\FK SU]HSLร NQLH RSRZLDGD RbJHQLXV]X SROVNLHM NXOWXU\ Lb WUDG\FML Z\URVรฏ\FK QD JUXQFLH FKU]Hฤ FLMDรฑVWZD V]F]HJรถOQLH ]Dฤ Rb SROVNLP %Rฤ \P 1DURG]HQLX 6Z\P Gฤ ZLร F]Q\P SRUXV]DMร F\P JรฏRVHP VQXMH Pร GUH LbJรฏร ERNLH UR]ZDฤ DQLD QD WHPDW PรฏRG]LHฤ \ QDURGX Lb ZROQRฤ FL 6รฏRZD WH Z\GDMร VLร G]Lฤ MDNE\ MHV]F]H EDUG]LHM DNWXDOQH 1DJUDรฑ GRNRQDQR JรฏรถZQLH SRGF]DV VSRWNDรฑ RSรฏDWNRZ\FK 6รฏ\FKDร ZLร F ZVSรถOQH NROร GRZDQLH ZbW\P WDNฤ H .DUG\QDรฏD UHF\WDFMH ZLHUV]\ QLH EUDN IUDJPHQWรถZ ฤ DUWREOLZ\FK 7H

12 / 2 017

O

3RUWDO L NVLร JDUQLD ELDO\NUXN SO


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.