Mademoiselle listopad

Page 43

itd. Brzmi dobrze, ale skoro nawet w Polsce są w księgarniach już dwa tłumaczenia książek o hygge – pojawiły się przed świętami – czy mamy naiwnie uwierzyć, że chodzi o nasze szczęście i równowagę psychiczną, a nie o propozycję trafionego prezentu świątecznego, który rozchodzi się jak świeże bułeczki? Czy, w takim razie, hygge i lagom mają szansę zadomowić się na dobre w zabieganym świecie? Krótko mówiąc – dlaczego pokochaliśmy to, co przez lata spychaliśmy poza margines naszych zainteresowań? I to tak bardzo, że podchwycili to nawet marketingowcy. Ma szanse się zadomowić na takiej zasadzie, jak zadomowiły się ich poprzednicy. Idea miła i przytulna, ale „skolonizowana” w zalążku przez komercję. Nie neguję rzecz jasna, że takie słowo może u Duńczyków funkcjonować, być ważne, osoby znające się na kulturze duńskiej to potwierdzają. Chodzi mi raczej o użycie, jakie z tego pojęcia robi rynek. Zresztą ciekawe jest to, że kultura duńska przedstawiana jest – w brandzie hygge – jak jakiś monolit, bez podziałów etnicznych i klasowych, wyspa szczęśliwości. A W RZECZYWISTOŚCI? Wypadają dobrze, ale to jest realny kraj z realnymi problemami, m.in. demografowie zauważają zmiany w długości życia w zależności od wykształcenia – jeden z czynników odpowiedzialnych za nierówności społeczne – szczególnie wśród mężczyzn. Ekonomiści z kolei zwracają uwagę, że o ile kraje takie jak Dania są teraz najbardziej równościowe, to wzrost nierówności postępuje właśnie tam bardzo szybko. Tak jak pokazał ostatni raport Oxfam, świat staje się coraz mniej sprawiedliwy. Osiem najbogatszych osób ma tyle, co cała „dolna połowa” ludzkości. Poza tym jest to kraj zróżnicowany etnicznie, jedna osoba na dziesięć jest imigrantem albo dzieckiem imigranta, nie ma „jednej kultury”. Podaję te dane, by pokazać mechanizm odrywania jakiejś praktyki czy znaczenia, w tym przypadku hygge, od rzeczywistości i tworzenia z niego czystego symbolu – szczęśliwości, przytulności lub – jak w przypadku drugiego pojęcia „umiaru”, braku nadmiaru, równowagi itd. HYGGE NALEŻY WIĘC TRAKTOWAĆ JAKO PRODUKT? SKĄD JEGO POPULARNOŚĆ? Autorzy tacy jak Rosa wyjaśniają chęć intensywnego przeżywania tym, że nasz świat staje się świecki, coraz mniej osób wierzy w zbawienie po śmierci, a więc póki jeszcze żyją, chcą zrobić jak najwięcej – i pędzą za tymi doświadczeniami. Jednak ta interpretacja nie wyjaśnia wszystkiego. Są przecież ludzie bardzo religijni – i bardzo zajęci, zagonieni. Nie wszyscy przyspieszyli tak samo. Okazuje się, że osoby z wyższym wykształcenia tracą czas wolny – dawniej mieli go więcej – a osoby z niższym wykształceniem mają więcej wolnego, szczególnie sporo czasu wolnego tracą dobrze wykształcone kobiety. To poczucie zagonienia może się wiązać z kolejną konfiguracją nierówności w społeczeństwie i hygge, i inne „produkty” lifestylowe mogą być swoistą „pigułką” na pocieszenie. Zresztą styl tej oferty – moim skromnym zdaniem – jest skierowany głównie do kobiet, choć tu może się zapędziłam i esencjalizuję kobiety, ale marketing „pracuje” na takich stereotypach.

FOT. ANNIE SPRATT

MADEMOISELLE / 11/2017

43


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.