






Wywiad z lek. wet. Hanną Chwiałkowską z Przychodni
Weterynaryjnej
Zdrowy Pupil w Lubinie
Podoba mi się idea traktowania badań zwierzaków jako prezentu. Skąd ten pomysł?
Szczerze mówiąc z takim sposobem myślenia spotkałam się w poprzedniej pracy. Przychodził tam właściciel ze swoim pieskiem i zawsze na urodziny psa fundował mu komplet badań krwi, taki „przegląd techniczny”. To mi się bardzo spodobało, bo urodziny to dobry moment, żeby chociaż raz do roku człowiek pamiętał o badaniach zwierzaka. Jest to sposób na uczczenie ważnej daty. Zapadło mi w pamięć to określenie. Jak wiemy, pro laktyka jest zawsze bardzo ważna, w myśl zasady: „lepiej zapobiegać, niż leczyć”. Nie zawsze da się zapobiec wszystkim chorobom, ale na ogół, im szybciej je wyłapiemy podczas badań, tym łatwiej jest opanować ich dalsze postępowanie.
Czy badania pro laktyczne są podobne dla różnych gatunków zwierząt, czy różnią się w zależności od rodzaju? Badania są trochę podobne, a trochę jednak różnią się w zależności od gatunku. Czasami jest też ograniczenie związane z wielkością zwierzęcia. Im mniejszy gatunek, tym trudniej jest nam wykonać niektóre badania dodatkowe. Dla przykładu, u takich małych gatunków gryzoni jak na przykład mysz, bardzo utrudnionym badaniem jest USG ze względu na gabaryty zwierzaka. Rozmiar zwierzęcia będzie więc pierwszym ograniczeniem, które będzie wpływać na rodzaj zalecanych badań. Różne są też badania w zależności od rasy zwierzęcia, bo wiemy, że są rasy, które mają predyspozycje do pewnych chorób różnych układów w organizmie. Także nie jest to taki sztywny schemat, który do każdego gatunku i każdej rasy można przypasować. Raczej staramy się doradzać właścicielom indywidualnie, czego dany zwierzak potrzebuje.
Jakie badania wchodzą w skład najczęściej polecanych badań pro laktycznych?
Mówiąc o badaniach pro laktycznych mam na myśli takie,
które są naprawdę łatwo dostępne, proste do zorganizowania dla różnych gatunków zwierząt i dla właścicieli. Są to przede wszystkim badania krwi, USG jamy brzusznej, USG serca (czyli powszechnie znane echo serca), RTG, badanie moczu i badanie kału. Jest to taka podstawa. Myślę również, że stosunkowo łatwo jest te badania zorganizować, nawet rozdzielić je sobie, żeby w jednym miesiącu zrobić dane badanie, w kolejnych następne itd. W ten sposób nie obciążamy i nie stresujemy nadmiernie naszego zwierzaka. Aczkolwiek są też tacy właściciele, którzy robią taki, jak my to czasem nazywamy, „przegląd techniczny” za jednym zamachem. Najczęściej chodzi o to, że łatwiej się im zorganizować ze wszystkim na dany dzień, umówioną godzinę. To wynika także z faktu, że przygotowanie zwierzaka do niektórych badań jest bardzo podobne, np. do USG i do badań krwi pupil powinien być na czczo.
Zacznijmy od najpopularniejszego badania, czyli badania krwi. Kiedy warto je robić i dlaczego jest ważne?
My zawsze tłumaczymy właścicielom, że każdy przynajmniej raz do roku powinien zrobić badanie krwi. Chodzi o to, żeby zadbać o siebie. Dlatego też u psów, kotów, zajęczaków, gryzoni jak najbardziej warto robić badania krwi. Wiele zależy od rodzaju i wieku zwierzęcia. U młodych zwierząt zazwyczaj wystarczy pobrać krew i zrobić badanie przesiewowe raz na rok. Natomiast jeżeli mamy zwierzę, które miało „trudny start”, np. właśnie dziś był u mnie taki pacjent – kot, który przeszedł FIP, czyli zakaźne zapalenie otrzewnej, to wówczas z automatu zagęszczamy te badania kontrolne, bo chcemy bardziej mieć tego zwierzaka na oku. Na pewno u pacjentów w średnim i starszym wieku też warto zagęścić badania krwi i zrobić je przynajmniej dwa razy do roku, ponieważ istnieje większe prawdopodobieństwo, że pewne choroby będą się szybciej rozwijać u tych zwierząt.
Co możemy „zobaczyć” dzięki badaniu krwi? Jakie choroby pozwala nam ono dostrzec?
Podstawowe badanie krwi to inaczej morfologia, która pozwala nam zauważyć, czy zwierzaka gnębi jakiś stan zapalny, czy mamy anemię, czy jest problem z płytkami krwi, z krzepliwością. Robimy też podstawową biochemię, żeby sprawdzić funkcje nerek, wątroby, trzustki, poziom cukru, czy nie mamy do czynienia z początkiem np. cukrzycy, niewydolności nerek, niewydolności wątroby. Im zwierzak starszy, tym więcej tych
badań dokładamy, bo np. u zwierząt w średnim i starszym wieku dość często występują problemy z tarczycą. Warto więc do takiego corocznego badania krwi dołożyć również badanie hormonów tarczycy. Oczywiście, są też zwierzęta, u których będziemy zwracać uwagę na określone parametry i wyniki. Jeśli mamy do czynienia z kotem w zaawansowanym wieku, istnieje prawdopodobieństwo wystąpienia przewlekłej niewydolności nerek, więc musimy pilniej zbadać parametry wskazujące na tę chorobę. Nie mówię oczywiście, że u psa to nie są ważne parametry, ale w tym przypadku większą uwagę poświęcamy jednak kocim nerkom, bo u nich choroba jest bardziej powszechna.
Warto również wykonać pewne badania, gdy bierzemy do domu nowego zwierzaka. U kotów przy okazji pobrania krwi będą to na pewno testy na podstawowe kocie choroby zakaźne, czyli koci HIV (FIV) i kocią białaczkę (FeLV), bo są one dość częste. Są to choroby poważne, przewlekłe. Jeśli podczas badania okaże się, że nasz kot cierpi na te schorzenia, to wymagane jest, byśmy traktowali go inaczej niż zdrowe zwierzę. Koniecznie trzeba zadbać o jego odporność. Nie powinien być wtedy trzymany razem z innymi kotami, które takiego zakażenia nie mają, bo łatwo może dojść do zainfekowania zdrowych zwierząt. Dlatego badanie krwi jest istotne na początku, gdy przyjmujemy zwierzę do domu. Polecałabym, żeby to był taki nawyk na start przy każdym nowym zwierzęciu.
Kolejnym badaniem, o którym Pani wspominała, jest USG. Jak często powinniśmy kierować zwierzaka na to badanie i o czym może nas ono poinformować?
Jeżeli chodzi o USG, to też warto zrobić taki przegląd jamy brzusznej i serca przynajmniej raz do roku. Oczywiście będzie to ważne zwłaszcza u zwierzaków w starszym wieku. U nich występuje większe prawdopodobieństwo rozwoju wszelakich chorób, w tym również chorób o charakterze nowotworowym. Wówczas USG pozwala nam ocenić wygląd narządów wewnętrznych. Warto pamiętać, że nie zawsze jest tak, że wyniki badania krwi wskażą nam jednoznacznie chorobę lub jej brak. Czasem coś może nie zwrócić naszej uwagi podczas badań krwi, ale na USG będzie już wskazywało na chorobę. Nawet jeśli wydaje się, że badania są w porządku, ale na USG coś widać niepokojącego, to warto tę zmianę monitorować. Prócz jamy brzusznej zwierzaka dobrze jest badać też serce.
Jest to takie samo badanie USG, tylko po prostu kierujemy się tutaj na klatkę piersiową i na mięsień sercowy. Istnieją rasy psów i kotów, które są obarczone chorobami serca. Wśród kotów będą to na pewno maine coony oraz persy, a wśród psów taką rasą są np. Cavalier King Charles Spaniel. Są to takie sztandarowe przykłady ras podatnych na schorzenia serca. U nich koniecznie raz do roku powinno zostać przeprowadzone USG serca, żeby jak najszybciej wyłapać nieprawidłowości. Im wcześniej wprowadzimy leczenie, tym łatwiej będzie nam opanować ewentualną chorobę.
Dobrze, więc mamy już badania krwi i USG. A co z RTG? Czy ono też jest konieczne? W ramach kompletu badań proponujemy także badania RTG. Warto jednak tutaj wiedzieć, że przynajmniej część z tych badań wymaga podania znieczulenia, zsedowania pacjenta. Oczywiście nie we wszystkich przypadkach jest to konieczne, nie każde zwierzę tego wymaga. Najczęściej stosujemy je przy tych badaniach, które mogą być dla zwierzaka niewygodne. Jasne jest, że jeżeli mamy się z nim szarpać, to całe badanie nie ma większego sensu i będzie nieskuteczne. Dlatego lepiej zwierzaka po prostu delikatnie farmakologicznie uspokoić. Naturalnie, żeby zakwali kować zwierzę do znieczulenia, musimy najpierw wykonać badanie krwi. Najważniejsze jest bezpieczeństwo pacjenta.
Badanie RTG polecałabym przede wszystkim u psów średnich i dużych ras oraz u dużych ras kotów, właśnie typu maine coony albo koty norweskie leśne. Są to rasy, które dość często cierpią na dysplazję stawów biodrowych bądź łokciowych. Pierwsze tego typu badanie powinno być przeprowadzone w wieku około 4-5 miesięcy. Zdecydowanie warto je zrobić, bo wtedy możemy odpowiednio zaplanować postępowanie z takim zwierzakiem w przyszłości, żeby zmniejszyć ryzyko postępowania dysplazji.
Uważam, że na pewno warto mieć też na uwadze RTG, jeżeli chodzi o zwierzaki starsze. W ich przypadku będziemy zwracać uwagę na zmiany o charakterze zwyrodnieniowym, które często się pojawiają właśnie w stawach biodrowych, ale też w kręgosłupie. Powinno się więc taki przegląd techniczny zrobić, ponieważ schorzenia te w bardzo zaawansowanym stanie mogą powodować ból, dyskomfort, problemy z chodzeniem, a nawet problemy neurologiczne.
Pozostają nam jeszcze badania krwi i moczu. Czy one też powinny być przeprowadzane cyklicznie?
Często mówimy, że to są prostsze do zaplanowania badania, ponieważ do nich tak naprawdę nie potrzebujemy zwierzaka w gabinecie. To właściciele przynoszą nam próbki z domu. Jednak to również ważne badania. Chciałabym zwrócić uwagę na badanie moczu szczególnie u królików. Są to zwierzaki, które dość często mają problem z kamicą moczową. W ich organizmach mocz jest po prostu zjologicznie dość mocno zagęszczony, co powoduje, że mają one niestety tendencję do powstawania nadmiernej ilości kryształów oraz kamieni moczowych. Drugim takim gatunkiem jest na pewno kot. U kotów kamica też występuje dość często, również na tle stresowym. Warto więc trzymać rękę na pulsie i od czasu do czasu zbadać naszego królika oraz kota. U starszego kota badanie moczu powie nam jeszcze więcej, ponieważ oceniając obecność białka w moczu, dowiemy się dużo o funkcjonowaniu nerek. Możemy sprawdzić, czy przepuszczają białko, czy prawidłowo ltrują krew. Jest to kolejny element diagnostyczny, jeżeli chodzi o niewydolność nerek u starszych kotów.
A co z badaniem kału zwierzaka? Jakie choroby pozwala nam ono wykryć?
Jeżeli chodzi o badanie kału, to można badać pro laktycznie kał zamiast odrobaczania. Odrobaczenia dorosłego zwierzaka wychodzącego – kota lub psa, zalecamy powtarzać co ok. 3-4 miesiące. Zamiast odrobaczania można zrobić badanie kału. W ten sposób oceniamy, czy obecne są pasożyty i w zależności od tego, jaki jest wynik badania, dobieramy odrobaczanie. Warto zwrócić również uwagę na badanie kału u nowego zwierzaka, którego przyjmujemy do naszego domu. Nawet jeżeli pochodzi on ze sprawdzonej super hodowli i regularnie był odrobaczany, to jednak zalecamy wykonać to badanie. Kociaki oraz szczeniaki są bardzo mocno narażone na zarażenie pasożytami. Warto to badanie zrobić jako pierwsze po przyjęciu zwierzaka, ponieważ nie zawsze pasożyty będą widoczne w kale gołym okiem.
I jeszcze kolejny gatunek, u którego warto badać kał, to króliki, zwłaszcza po sezonie zielonkowym. Niektórzy właściciele przynoszą swoim królikom różnego rodzaju rośliny z podwórka. Jest to zrozumiałe – rośliny są smakołykiem, króliki lubią je i chętnie po nie sięgają. Nawet jeżeli takie rośliny zostaną umyte, to jednak możemy coś wraz z nimi przynieść z trawnika.
Jak takie badania pomagają nam opanować choroby? Powiem szczerze, że nam to bardzo pomaga. Zdarzają się niestety takie choroby, że tak powiem brzydko, „przechodzone”. Jest nam wtedy bardzo trudno doprowadzić takiego zwierzaka do porządku. Im mniej zaawansowane są zmiany widoczne w dodatkowych badaniach, tym łatwiej jest nam opanować chorobę. Czasami jest tak, że zwierzaki doskonale maskują symptomy choroby. Nawet właściciel, który bardzo dobrze zwierzaka zna, może nie wyłapać, że coś się ze zwierzęciem dzieje dziwnego, niepokojącego. Za to w badaniach będzie to widać. Weźmy jako przykład kocią niewydolność nerek w starszym wieku. Często jest tak, że jeśli kot nie przechodzi badań regularnie, to tra a do lekarza weterynarii w momencie, kiedy już jest chudy, odwodniony, nie je, ma problemy z załatwianiem się. Oczywiście w tej sytuacji poprawienie kondycji kota, jego wyjście w choroby to długotrwały
proces. Należy podkreślić, że nawet wtedy w dużej ilości przypadków da się opanować chorobę i wyprowadzić kota z najgorszego jej momentu. Jest to jednak dłuższe i trudniejsze działanie niż wtedy, gdy mamy zwierzaka, który jest jeszcze w dobrym stanie, z apetytem, dobrze odżywiony, dobrze nawodniony, a my widzimy tylko w badaniach dodatkowych, że coś się dzieje. Wtedy start pracy ze zwierzęciem jest dla nas łatwiejszy, łatwiej jest dobrać leczenie. Nawet czasami opiera się ono tylko na zmianie karmy i suplementach. Omijamy wtedy codzienne wizyty w gabinecie, kroplówki, wen ony, kłucie, zastrzyki itd. Także w gruncie rzeczy i nam jest łatwiej i myślę, że też łatwiej jest zwierzęciu, bo wiele stresujących sytuacji i działań można wyeliminować.
Czy właściciele chętnie zapisują zwierzaki na badania, czy raczej trzeba ich namawiać?
Powiem, że różnie. Są zdecydowanie dwa obozy. Pierwszy to właściciele, którzy są bardzo świadomi i pamiętają o badaniach. Proszę mnie źle nie zrozumieć – ja nie chcę powiedzieć, że jak ktoś nie robi tych badań, to sądzę, że od razu nie dba o zwierzaka, bo to też nie jest tak. Tylko są właściciele rzeczywiście, którzy są bardzo zorientowani, świadomi tych różnych chorób, które u danego zwierzaka mogą wystąpić i jak z zegarkiem w ręku umawiają się na różne badania. Może mniej chętnie przychodzą ze zwierzakiem na RTG, ze względu na to, że ono czasami wymaga znieczulenia, czego właściciele się po prostu boją. Natomiast te pozostałe badania są mniej inwazyjne dla zwierzaków. Można więc powiedzieć, że opiekunowie dość chętnie się na nie zapisują. Jednak są też tacy właściciele, których do badań trzeba przekonywać. W tej sytuacji staramy się nakreślić, jak dana choroba się rozwija, na co dana rasa czy gatunek jest wrażliwa, gdzie mogą się pojawić problemy. Rzeczywiście wielu właścicieli udaje nam się przekonać, bo jak już człowiek usłyszy, z czym się dana choroba wiąże i jak bardzo może być obciążająca i dla zwierzęcia i dla domowników, to gdzieś tam zapala się czerwona lampka.
Zdarzają się pewnie też właściciele, którzy po chorobie przebytej przez zwierzaka później już pamiętają, prawda? Tak, jak najbardziej. Są też właściciele, którzy na przykład są wierni danej rasie i tak jakby z automatu pewne rzeczy z danym psiakiem przerobili. Kiedy tego psiaka zabrakło, a pojawił się kolejny tej samej rasy, już lepiej się orientują, na co zwrócić uwagę, jakie badania robić regularnie. Uważam, że zdecydowanie świadomość właścicieli na temat badań rośnie, co jest bardzo optymistycznym zjawiskiem.
I rozumiem, że Panie jako lekarze nakłaniają swoich klientów, pacjentów do wykonywania tych badań, tak? Zdecydowanie tak. Tak jak to wybrzmiało powyżej, z naszego punktu widzenia ułatwia nam to pracę. Jako lekarze chcemy, by nasi pacjenci żyli jak najdłużej, w zdrowiu i komforcie. Jeśli właściciel przyniesie nam na wizytę takiego biednego staruszka, który ma tyle chorób, że już nie bardzo wiadomo, od czego zacząć, to naprawdę ciężko jest opanować sytuację. Dlatego zdecydowanie jesteśmy za pro laktyczną diagnostyką.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Martyna Major
Autor:
Adrianna Iwan – mikrobiolog, technik weterynarii i zoopsycholog
Choroby endokrynologiczne związane są z zaburzeniami funkcjonowania gruczołów dokrewnych, które produkują i wydzielają hormony. Choroby o tym podłożu występujące u psów i kotów mogą być spowodowane działaniem wielu różnych czynników. Objawiają się w przeróżny sposób i niestety z tego powodu nie zawsze są od razu rozpoznawane. W przypadku chorób endokrynologicznych podstawą jest szczegółowy, dokładny wywiad i badanie kliniczne pacjenta. W artykule opisano wybrane choroby endokrynologiczne, które są często spotykane u psów i kotów: zespół Cushinga, cukrzycę, niedoczynność i nadczynność tarczycy.
Zespół Cushinga to jedna z najczęściej rozpoznawanych chorób endokrynologicznych u psów, zwłaszcza w średnim wieku i starszych. Jest to grupa zaburzeń metabolicznych, które wynikają z długotrwałego utrzymywania się wysokiego stężenia kortyzolu we krwi. Hormon ten w zjologicznych warunkach pomaga regulować metabolizm. W przypadku zespołu Cushinga jest on wydzielany nadmiernie, co może mieć bardzo szkodliwy wpływ na wiele narządów. Pojawia się więc pytanie, skąd bierze się nadmiar tego hormonu. U większości psów (80-85%) z tym zespołem dochodzi do powstawania guza nowotworowego w obrębie przysadki mózgowej. Komórki tego guza wytwarzają nadmierne ilości hormonu adrenokortykotropowego (ACTH). Oddziałuje on na nadnercza, które zaczynają wydzielać zwiększone ilości kortyzolu. W tym przypadku nasila się więc jego wydzielanie. U około 15-20% psów zespół Cushinga jest spowodowany nowotworem nadnercza, który bezpośrednio powoduje nadprodukcję kortyzolu, niezależnie od przysadki. Istnieje jeszcze postać jatrogenna, która jest spowodowana zbyt długim podawaniem sterydów. Niezależnie od przyczyny, konsekwencje są takie same – wydzielanego kortyzolu jest więcej niż potrzebuje organizm. Początek choroby niestety często jest niezauważany przez opiekunów. Pojawiające się objawy są często przypisywane starzeniu się. Psy na ogół stają się apatyczne,
są mniej skłonne do ruchu i zabawy, obserwuje się u nich zwiększoną senność. U ponad 95% psów z tym zespołem występuje nadmierne pragnienie i związane z tym bardzo częste oddawanie moczu. Psy z zespołem Cushinga piją naprawdę ogromne ilości wody. Pojawia się też nadmierne łaknienie. U wielu psów można zaobserwować również zmiany dermatologiczne. Jak wygląda typowy pies z zespołem Cushinga?
Ma obwisły brzuch, powiększoną i wyczuwalną wątrobę, słabo umięśnione kończyny. Charakterystyczne jest też ścieńczenie skóry, utrata jej elastyczności, symetryczne wyłysienia boków ciała i spowolnione odrastanie włosów. Skóra na brzuchu jest pergaminowa. Zespół Cushinga jest nieuleczalny i wymaga podawania psu leków do końca jego życia.
Zespół Cushinga może występować także u kotów, choć ma to miejsce znacznie rzadziej niż u psów. Koty z nadczynnością kory nadnerczy zwykle cierpią na rozmaite choroby towarzyszące, takie jak cukrzyca czy nawracające zakażenia układu moczowego. U nich również można zaobserwować wyłysienia na grzbiecie, brzuchu i bokach ciała oraz pergaminową i cienką skórę, która bardzo łatwo ulega uszkodzeniom. U kotów zauważalne jest również zwiększone pragnienie i wielomocz, zanik mięśni, powiększenie obrysu brzucha. U jednych występuje zwiększony apetyt, a drugich odwrotnie – zmniejszony. Ok. 80% kotów z nadczynnością kory nadnerczy cierpi na cukrzycę, która prowadzi do spadku masy ciała.
Dotyka zarówno psy, jak i koty. Jest związana z nieprawidłową pracą trzustki. Niestety choroba ta jest coraz częściej diagnozowana. Szacuje się, że występuje ona u 1 na 300 psów i 1 na 200 kotów. Na rozwój cukrzycy wpływ ma wiele czynników, m.in.: predyspozycje rasowe, brak aktywności zycznej, otyłość/nadwaga, występowanie innych chorób, nieprawidłowa dieta. U psów zwykle występuje cukrzyca typu 1 (insulinozależna), która jest spowodowana brakiem insuliny lub jej niedostatecznym wydzielaniem przez trzustkę z powodu uszkodzenia komórek beta trzustki. Z kolei u kotów najczęściej diagnozuje się cukrzycę typu 2, tzw. insulinoniezależną, która jest związana z niekontrolowanym wydzielaniem insuliny i obniżoną wrażliwością tkanek na jej działanie. Cukrzyca wpływa nie tylko na zwierzę, ale także na opiekuna. Terapia, zarówno u psów jak i kotów, wymaga zaangażowania oraz zmiany przyzwyczajeń. Nieodłącznym elementem terapii są wizyty kontrolne i monitorowanie zwierzęcia.
Cukrzyca psów
Dotyka zwykle psy w średnim wieku. Jak już wcześniej wspomniano, u psów dominuje cukrzyca typu 1 spowodowana niszczeniem komórek beta trzustki lub zapaleniem tego narządu. Może być związana z czynnikami genetycznymi oraz wiekiem. Do innych czynników ryzyka rozwoju cukrzycy zalicza się także choroby współistniejące, takie jak: nadczynność kory nadnerczy, niedoczynność tarczycy, otyłość, czynniki hormonalne i jatrogenne, które wyzwalają oporność na insulinę. Typowe objawy cukrzycy u psów to: nadmierne pragnienie i związany z nim wielomocz, nadmierny apetyt, utrata masy ciała, zaćma (charakterystyczne mleczne zabarwienie soczewki oka), zmniejszenie masy mięśniowej. U psów dotkniętych tą chorobą można często zaobserwować również nawracające lub utrzymujące się zakażenia układu moczowego. Podstawą skutecznej terapii cukrzycy jest podawanie insuliny i odpowiednia dieta. Należy pamiętać, że u psów występuje hiperglikemia poposiłkowa (czego nie obserwuje się u kotów). Przy przestrzeganiu zaleceń lekarskich oraz właściwej opiece, psy z cukrzycą mogą wieść komfortowe życie. U psów nie obserwuje się remisji cukrzycy, z tego względu konieczne jest podawanie insuliny do końca życia.
Cukrzyca kotów
Cukrzyca to obecnie najczęściej diagnozowana choroba endokrynologiczna u tego gatunku zwierząt. W Wielkiej Brytanii 1 na 200 kotów ma zdiagnozowaną cukrzycę, w USA cierpi na nią około miliona kotów. U kotów występuje cukrzyca typu 1 i 2, przy czym typ pierwszy jest znacznie rzadszy. Wśród czynników zaangażowanych w rozwój cukrzycy u kotów znajdują się problemy związane z żywieniem, otyłością i obecnością współistniejących zaburzeń, takich jak np. przewlekłe zapalenie trzustki oraz stosowanie niektórych leków. Za cukrzycę u kotów mogą odpowiadać także zmiany nowotworowe, m.in. gruczolakorak trzustki lub guz przysadki,
ale sytuacje te są znacznie rzadsze. Największymi czynnikami ryzyka są otyłość i przewlekłe zapalenie trzustki. Ryzyko zachorowania na cukrzycę u kotów z nadwagą wzrasta dwukrotnie, a u otyłych czterokrotnie. Jednak nie wszystkie otyłe koty chorują na cukrzycę i nie wszystkie koty chorujące na cukrzyce są otyłe. Co ciekawe, częściej chorują samce niż samice. Do najczęstszych objawów towarzyszących cukrzycy należą: nadmierne pragnienie, wielomocz, wzmożony apetyt. U kotów można zaobserwować także pogorszenie okrywy włosowej i utratę masy ciała. Podstawą leczenia jest insulinoterapia i dieta o ograniczonej zawartości węglowodanów. Postępowanie żywieniowe stanowi uzupełnienie działania insuliny poprzez ograniczenie dostępności węglowodanów. Ma także pomóc w utrzymaniu prawidłowej masy ciała. Odpowiednie leczenie umożliwia uzyskanie remisji cukrzycy u 20-80% kotów już w ciągu 4-6 tygodni. Trzeba pamiętać również o tym, że u kotów należy leczyć inne zaburzenia, które mogą powodować insulinooporność, np. stany zapalne występujące w przebiegu choroby przyzębia.
To kolejne powszechne zaburzenie endokrynologiczne występujące u psów. Dotyka zazwyczaj psy w średnim wieku, ale możliwe jest wystąpienie choroby u osobników młodych i starszych. Niedoczynność tarczycy jest najczęściej spowodowana idiopatycznym zanikiem tego gruczołu lub limfocytarnym zapaleniem na tle immunologicznym. U psów z niedoczynnością tarczycy obserwuje się przede wszystkim ospałość, zmniejszona reaktywność na bodźce, niechęć do ruchu i przyrost masy ciała. Nierzadko objawy te są niezauważane przez opiekunów. W przebiegu choroby pies może wykazywać większą nietolerancję na zimno i poszukiwać cieplejszych miejsc w domu. Choroba powoduje także zmiany dotyczące okrywy włosowej i skóry: zmatowienie, pogorszenie jakości sierści oraz obustronne, symetryczne wyłysienia po bokach ciała (którym nie towarzyszy świąd), łuszczenie się skóry, hiperpigmentację. Możliwe są nawracające zapalenia skóry lub zapalenie ucha zewnętrznego. Większość objawów udaje się opanować w ciągu 4-6 tygodni od rozpoczętego leczenia. Zmiany skórne cofają się po kilku miesiącach. Leczenie niedoczynności tarczycy jest leczeniem trwającym do końca życia zwierzęcia. Niedoczynność tarczycy u kotów występuje niezwykle rzadko. Pierwotna niedoczynność tarczycy dzieli się na wrodzoną i nabytą. Postać wrodzona związana jest z nieprawidłową syntezą hormonów tarczycy i prowadzi do powstania tzw. wola tarczycowego. Postać ta dotyczy najczęściej kotów abisyńskich i kotów domowych krótkowłosych. Z kolei postać nabyta może być wywołana przez podawanie zwierzęciu radioaktywnego jodu lub przedawkowaniem leków przeciwtarczycowych. Niezależnie od postaci, koty z niedoczynnością tarczycy są apatyczne. Pierwsze objawy u kociąt z postacią wrodzoną pojawiają się między 6 a 8 tygodniem życia. Można zauważyć u nich spowolniony wzrost, zaburzenie w proporcjach ciała.
Są znacznie mniejsze od swojego rodzeństwa. Ponadto można zaobserwować osłabienie i opóźnione reakcje na bodźce. Koty dorosłe z nabytą niedoczynnością, mimo zmniejszonego apetytu, są otyłe. Można zaobserwować u nich symetryczne wyłysienia, zmatowienie okrywy włosowej, pogrubienie skóry. U niektórych kotów dochodzi do rozwoju obrzęku śluzowatego twarzy, który nadaje im szczególny wyraz twarzy, tzw. twarz tragika (facies tragica).
Nadczynność tarczycy to wieloukładowe zaburzenie, które wynika z nadmiernego stężenia tyroksyny i/lub trójjodotyroniny we krwi. Częstotliwość występowania tej choroby u zwierząt domowych stale rośnie. Schorzenie to jest zdecydowanie częstsze u kotów niż u psów. U większości kotów występują łagodne zmiany rozrostowe nowotworowe tarczycy, tzw. przerost gruczolakowaty. Jednoznaczna przyczyna rozwoju nadczynności tarczycy u kotów nie jest jednak znana. Do tej pory rozważa się wiele czynników, takich jak: predyspozycje genetyczne (sugeruje się, że koty himalajskie są bardziej podatne na rozwój choroby), wiek, związki chemiczne stosowane jako wyściółka metalowych puszek (m.in. bisfenol A), różna zawartość jodu w pożywieniu. Klasyczny obraz kota z nadczynnością tarczycy to kot aktywny, mający powyżej ośmiu lat, z dobrym, czasami nadmiernym apetytem, ale tracący na wadze. Łagodne objawy są nierzadko niezauważane przez opiekunów lub są traktowane jako proces starzenia. Możliwe jest też częstsze odwiedzanie kuwety przez takiego kota w wyniku zwiększonego oddawania moczu. Występują także wymioty i biegunka. U około 90% kotów obserwuje się tzw. wole tarczycowe. Ponadto u około 1/3 kotów z nadczynnością tarczycy można zaobserwować pogorszenie okrywy włosowej w postaci zmatowienia, zmierzwienia, skołtunienia. Zaawansowana nadczynność tarczycy może objawić się nadmiernym przerostem pazurów i ich pogrubieniem. Koty mogą być też nadaktywne, nadmiernie wokalizować, być zaniepokojone. Mogą być także agresywne oraz bardziej podatne na stres i dotyk. Nawet najmniejszy bodziec zewnętrzny może być przyczyną silnego stresu.
ju.
Literatura:
1.Bugbee A. C., Fujishiro M. A. (2020). Postępowanie w cukrzycy kotów. Weterynaria po Dyplomie; 6.
2.Cekiera A., Popiel J. (2014). Nadczynność kory nadnerczy u kotów. Magazyn Weterynaryjny; 10.
3.Cook A. (2020). Rozpoznawanie nadczynności kory nadnerczy u psów. Weterynaria po Dyplomie; 5. 4.Gójska-Zygner O., Gajger J. (2021). Objawy chorobowe u kotów leczonych z powodu nadczynności tarczycy. Część I. Pato zjologia i choroby współistniejące. Życie Weterynaryjne; 96(5).
5.Gójska-Zygner O., Lechowski R. (2011). Niedoczynność tarczycy u kotów. Życie Weterynaryjne; 86(3).
6.Heseltine J. (2020). Niedoczynność tarczycy u psów – rozpoznawanie i leczenie. Weterynaria po Dyplomie; 3.
7.Mazur A. (2023). Nieustabilizowana cukrzyca – możliwe przyczyny, objawy, leczenie. Magazyn Weterynaryjny; 2.
8.Ward C. R. (2021). Postępowanie w cukrzycy u psów. Weterynaria po Dyplomie;
Rozmowa z Jakubem Małeckim
Poszukując informacji o Panu dostrzegłam, że zwierzęta są ważnym elementem Pana życia. Skąd u Pana to upodobanie do zwierzaków?
Pamiętam, że w młodości ja i moi dwaj bracia bardzo chcieliśmy mieć psa, ale rodzice byli zdania, że i tak jest nas już dość sporo, i że trzymanie zwierzaka w mieszkaniu to niezbyt dobry pomysł, więc być może zaczęło się to od tamtych dziecięcych niespełnionych marzeń. Teraz wydaje mi się czymś naprawdę niesamowitym, że można dzielić swoje życie ze zwierzęciem, które ma swoje zwyczaje, upodobania, lęki i pragnienia, i obserwować taką fascynującą istotę na co dzień. Lubię wszystkie zwierzęta, od tych najmniejszych po największe. Poza tym życie z kotem lub psem wydaje mi się po prostu nieporównywalnie ciekawszym i piękniejszym życiem niż takie bez kota czy psa.
Wiem, że jest Pan opiekunem Jury oraz Bezo. Czy w Pana życiu obecne są jeszcze inne zwierzaki?
Bezo to akurat piesek mojego brata, i tylko gościnnie pojawił się w jakimś nagraniu o mnie, natomiast jest to jedna z moich najbardziej ulubionych istot na całym świecie. Nie ma ogona i jednej nogi, a przy tym jest absolutnie wspaniały. Jeśli natomiast chodzi o nasze zwierzęta, to do niedawna mieliśmy z żoną dwa koty dachowce i owczarka holenderskiego, Jurę. Niestety w ubiegłym roku pożegnaliśmy jednego kota, Melmana, który towarzyszył nam od piętnastu lat, więc teraz
żyjemy sobie z tą radosną dwójką – Jurą i Glorią. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że w najbliższej przyszłości ta sytuacja się zmieni i pojawi się jakiś nowy domownik.
Jakub Małecki (ur. 1982 w Kole) – pisarz, autor m.in. Dygotu, Rdzy i Święta ognia
Jest laureatem Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida, był również nominowany m.in. do Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Literackiej Europy Środkowej „Angelus”, nagrody Europese Literaturprijs, nagrody im. Stanisława Barańczaka i nagrody Yasnaya Polyana przyznawanej przez Muzeum Lwa Tołstoja. Magazyn Literacki KSIĄŻKI uznał Horyzont Książką Roku 2019. Jego powieści ukazały się w przekładzie na języki: niemiecki, rosyjski, niderlandzki, ński, słoweński, macedoński i azerbejdżański. Fragment Historii podniebnych znalazł się w nowym podręczniku do języka polskiego dla szkół średnich.
W 2023 roku ukazała się ekranizacja Święta ognia w reżyserii Kingi Dębskiej, którą wyprodukowała wytwórnia Opus Film (Ida, Zimna wojna).
Jura to wyjątkowy pies – jest psim ratownikiem. Czy jest już po egzaminach? Jak wyglądało jej szkolenie?
Wychowaniem i szkoleniem Jury zajmuje się moja żona, która od niedawna pracuje w Państwowej Straży Pożarnej. To było jej wielkie marzenie, i udało jej się je spełnić razem właśnie z Jurą – dostały się do jednostki poszukiwawczo-ratowniczej w Warszawie i wspólnie jeżdżą do pracy. Jura jest po pierwszych egzaminach, ale czekają ją kolejne, a potem recerty kacje tych starych, i tak w kółko. Z psem ratowniczym pracy jest mnóstwo, i to bardzo specy cznej. Marta codziennie poświęca
Jurce wiele godzin. Ale też owczarek holenderski jest charakterystycznym psem, który potrzebuje dużo ruchu, a najlepiej nawet nie tylko ruchu tylko różnych zadań i „ciekawostek”, dlatego ta praca w Straży Pożarnej idealnie zgrywa się z charakterem Jury.
Czy może Pan podzielić się z Czytelnikami ciekawym wspomnieniem związanym ze zwierzakami?
W ubiegłym roku premierę miał lm „Święto ognia” na podstawie mojej książki. Reżyserka, Kinga Dębska, chciała, żebym chociaż na chwilę pojawił się na ekranie, jako taki „smaczek” dla moich czytelników. Ja się zupełnie do takich spraw nie nadaję, ale zgodziłem się zagrać mini-epizod, w którym wcie-
lam się w postać sąsiada Spodszóstki. Ten mężczyzna, zarówno w książce, jak i potem w lmie wychodzi na spacer z psem, obserwowany przez główną bohaterkę. No i w roli psa na ekranie pojawiła się nasza Jura – która jest bardzo łakoma i ukradła jednemu ze statystów bułkę, a potem, w trakcie kręcenia naszej sceny zjadła ją przed kamerą, razem z foliową torebką.
Czy Pana styl życia, spotkania autorskie, wyjazdy wpływają na relację z Pupilami? Czy udaje się Panu pogodzić częste nieobecności z wychowaniem i zajmowaniem się zwierzętami?
Nie mamy z tym żadnego problemu, bo moje wyjazdy, poza tymi zagranicznymi, to tak naprawdę wypady jednodniowe. Jeśli natomiast podróżujemy na dłużej, to Jura jeździ z nami, a Glorią zajmują się sąsiedzi albo znajomi. Poza tym w normalnym trybie ja przez większość czasu siedzę w domu, przy biurku, więc tak naprawdę nie ma tutaj żadnego kłopotu.
Jak Pana zamiłowanie do zwierząt odzwierciedla się w Pańskiej twórczości? Zwierzęta są obecne w wielu
Pana powieściach. Jakie role tam odgrywają?
Chyba w ostatnich książkach jest to coraz bardziej widoczne, a w powieści, nad którą pracuję obecnie, zwierzęta odgrywają największą jak dotąd rolę. To się dzieje naturalnie, bo ja piszę o rzeczach mi bliskich, o tym, co mnie naprawdę fascynuje, interesuje, przeraża i tak dalej, więc skoro w moim życiu prywatnym zwierzęta odgrywają dużą rolę, to pojawiają się też gdzieś w moim pisaniu.
Na instagramowym koncie umieszcza Pan wiele fotogra i dzikich zwierząt. Są to fotogra e Pana autorstwa. Lubi Pan obserwować i fotografować przyrodę?
Tak, to jedna z moich większych przyjemności. Ostatnio akurat marzy mi się sfotografować łosia i od kilku miesięcy włóczę się z aparatem po Kampinosie i innych lasach, spędziłem już tak setki godzin, na razie bez skutku. Ale już sam ten proces jest fajny – nawet jeśli przez następny rok tego łosia nie spotkam, to nie mam z tym problemu – samo jego poszukiwanie stanowi świetną zabawę.
Powiedział Pan kiedyś, że Pana marzeniem jest zajmowanie się pszczołami. Skąd to marzenie?
Wydaje mi się, że zostało mi to z dzieciństwa. Mój wuj zajmował się pszczołami na wsi i pamiętam, że kiedy po raz pierwszy pojechałem tam na wakacje jako nastolatek, ciocia zrobiła mi na śniadanie omlet ze świeżo zebranym miodem. Nigdy wcześniej nie jadłem czegoś takiego i pamiętam, że po prostu się tam rozpłynąłem. Potem obserwowałem wuja, jak kręcił miodarką i chodził do pszczół zupełnie niezabezpieczony, wydawało mi się to – i do dzisiaj wydaje – czymś po prostu magicznym.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Martyna Major
Zima bywa trudnym okresem nie tylko dla nas, ale i naszych podopiecznych. Niskie temperatury, wszechobecna sól i chemikalia na chodnikach, wilgoć, ciemne wieczory i skrócone spacery mogą odbić się na zdrowiu zycznym oraz psychicznym naszego pupila.
Dlatego właśnie warto wiedzieć, jak dbać o psa w tym okresie. W artykule przybliżę, jak dbać o łapy, sierść oraz zdrowie zwierzęcia zimą. Trzeba jednak pamiętać, że w razie choroby czy wychłodzenia organizmu należy zawsze i jak najszybciej skontaktować się z lekarzem weterynarii. Jeżeli nasz pies ma problem z opisanymi zabiegami pielęgnacyjnymi, warto poprosić psiego behawiorystę o zapoznanie nas z tzw. treningiem kooperacyjnym, który pozwoli nam w bezpieczny i przyjemny sposób oswoić psa z zabiegami koniecznymi w okresie zimowym.
Autor: Alicja Zarucka – psi trener i zoopsycholog, instruktorka Rally-o oraz założycielka szkoły dla psów „Psia Logika”. Prywatnie opiekunka maltańczyka Amika i lagotto romagnolo Lili.
Niezależnie od pogody zdecydowana większość psów cały rok chodzi boso. Poza niską temperaturą i śniegiem, zagrożeniem dla łap naszego pupila jest również wszechobecna na chodnikach sól. Może ona przesuszyć i uszkodzić opuszki powodując ranki, podrażnienia i owrzodzenia, a tym samym silny ból. Z racji tego, że łapki nieustannie są przez psa używane, zranienia w tym miejscu goją się bardzo powoli. Gdy dojdzie już do uszkodzenia skóry, koniecznie skontaktuj się ze swoim lekarzem weterynarii, jednak przede wszystkim staraj się zapobiegać i nie dopuszczać do takiej sytuacji. Prawidłowa pielęgnacja łap w okresie zimowym prezentuje się następująco: przed wyjściem zabezpieczamy skórę specjalnym preparatem do tego celu bądź najzwyklejszą, pozbawioną wszelkich dodatków wazeliną z apteki. W trakcie spaceru pilnujemy, aby pies jak najmniej przemieszczał się po chodniku, a jak najwięcej po pasie zieleni. Po powrocie do domu dokładnie płuczemy łapy pod letnią, bieżącą wodą lub w misce, a następnie starannie je osuszamy i nawilżamy opuszki. Procedurę tę należy stosować przy okazji każdego spaceru – bez wyjątku. Inaczej sól i chemikalia zostaną przez psa zlizane, a co za tym idzie, może dojść do zatrucia. Łapy mogą zostać podrażnione, a zbierająca się między palcami wilgoć doprowadzić do zmian grzybiczych. Dodatkowo regularnie oglądamy psie łapy, aby nie przeoczyć żadnych zmian czy zranień. Alternatywą dla powyższej pielęgnacji są buciki przeznaczone specjalnie dla psów. Są one przydatne, szczególnie jeśli dojdzie już do mikrourazów łapek lub jeśli planujemy dłuższą wyprawę bądź nawet wyjazd z psem w góry. Długofalowo dadzą one o wiele lepszy komfort termiczny i dużo skuteczniej zabezpieczą łapki niż wazelina. Trzeba jednak najpierw nauczyć psa chodzić w nich, co warto zacząć jak najszybciej, najlepiej jeszcze przed falą pierwszych mrozów.
Psy różnią się między sobą rodzajem sierści i w zależności od jej długości czy struktury wymagają indywidualnego podejścia. W razie wątpliwości warto zapytać o radę groomera. Ważną i uniwersalną regułą jest natomiast to, że nigdy nie należy wychodzić w okresie zimowym na spacer z psem, którego sierść nie jest idealnie sucha. Połączenie wilgoci z zimnem może nieść za sobą poważne konsekwencje zdrowotne. Z tego względu na czas ochłodzenia należy maksymalnie ograniczyć psie kąpiele. Jeżeli już jesteśmy do nich zmuszeni, najlepiej jest zrobić to wieczorem po ostatnim wyjściu, a następnie dokładnie wytrzeć i wysuszyć psa za pomocą suszarki. Ponadto, należy zwrócić uwagę, że kosmetyki mogą naruszyć naturalną warstwę ochronną sierści, dlatego też pielęgnację warto zakończyć odżywką o właściwościach natłuszczających. Na czas schnięcia pies powinien koniecznie przebywać w ciepłym pomieszczeniu. O suchą i rozczesaną sierść należy również zadbać po każdym spacerze. Jednocześnie, w okresie zimowym ograniczamy bardzo dokładne sesje czesania, aby nie pozbawić psa zbyt dużej ilości podszerstka, który pełni ważną funkcję w chronieniu
zwierzęcia przed niskimi temperaturami. Jeżeli mamy pupila, któremu rośnie sierść, warto zafundować mu ostatnie strzyżenie na przełomie września i października, aby na zimę miał nieco dłuższą fryzurę.
Niektóre psy, szczególnie te z dłuższą sierścią, mają tendencję do zbierania śniegu: przylepia się on w formie grudek wokół nóg czy też zbiera pomiędzy palcami. W takiej sytuacji warto skrócić spacer, wrócić do domu i dokładnie wypłukać śnieg letnią wodą, aby nie doszło do odmrożenia, a sierść pomiędzy opuszkami po prostu wyciąć.
Teoretycznie mamy podział na rasy czy typy psa, którym ubranko jest potrzebne (np. charty) i takie, które mogą się bez niego obyć (np. husky). Natomiast osobiście wyznaję jedną uniwersalną zasadę: jeżeli pies marznie na dworze, należy go ubierać. Obserwujemy pupila każdego roku i dostosowujemy ochronę przed zimnem do jego indywidualnych potrzeb. Bardzo żywotny młody maltańczyk, może nie marznąć zimą, a długowłosy owczarek niemiecki w wieku geriatrycznym już jak najbardziej. Szczególnie narażone na niskie temperatury są pupile:
• w wieku geriatrycznym,
• drobne i małe,
• o niskim poziomie tkanki tłuszczowej,
• chorujące przewlekle.
Wybierając ubranie dla naszego psa, kierujemy się praktycznością, wygodą i jakością. Lepiej, aby nasz pies miał dwie porządne kurtki (na zmianę w razie, gdyby jedna była w praniu bądź się zniszczyła) niż mnóstwo byle jakich ubranek. Świetnie sprawdzają się kurtki puchowe i wełniane oraz polarowe swetry. W deszczową pogodę można też ubrać wodoodporny płaszczyk. Ubranie nie może krępować ruchów psa, a jednocześnie powinno przylegać do ciała, żeby dobrze spełniać swoją ocieplającą funkcję. Trzymamy się zasady, abyśmy mogli wsadzić pomiędzy ciało psa a kurtkę dwa palce, obserwujemy też, czy pies porusza się tak samo w ubranku, jak i bez oraz czy może swobodnie oddychać. Kiedy już zaczniemy ubierać psa w danym sezonie, powinniśmy się tego konsekwentnie trzymać, ponieważ jego ciało przyzwyczaja się do dodatkowej ochrony i pozbawiony jej znienacka, zwyczajnie może się przeziębić. Ze względu na to, że w okresie jesienno-zimowym rano i wieczorem jest ciemno, idealnie byłoby zaopatrzyć ubranka, szelki/obrożę i smycz psa w elementy odblaskowe.
Każdy pies będzie znosił zimę po swojemu. Psy północy wręcz powitają ją z ulgą po upalnych dniach, a np. charty, pinczery czy psy bez podszerstka będą z utęsknieniem wyczekiwać wiosny. Aby psiak dobrze trzymał temperaturę zimą, zaleca się spacery szybszym tempem i bez zbędnych przystanków. Pod żadnym pozorem nie zostawiamy psa samego pod sklepem czy w samochodzie (i ta zasada tyczy się całego życia psa, nie tylko zimy), a jeśli ktoś zostaje z pupilem pod super-
marketem, nie powinien stać w miejscu i pozwalać psu siadać na betonie czy śniegu.
Jeżeli uczęszczacie w okresie zimowym na zajęcia treningowe dla psów, gdzie występuje konieczność siadania, należy rozkładać psu kocyk na czas treningu. Jeżeli na dłuższy czas jesteśmy zmuszeni, aby ograniczyć psu aktywność zyczną, należy pamiętać, że zwierzak nadal będzie musiał gdzieś spożytkować energię. Ruch i stymulacja umysłowa są bardzo ważnymi psimi potrzebami, bez zaspokojenia których w psie może narastać frustracja. Co za tym idzie, mogą pojawić się bądź pogłębić istniejące już problemy behawioralne. Mówi się, że 20 minut węszenia jest jak godzina spaceru. Zorganizuj więc swojemu pupilowi codziennie takie aktywności jak: mata węchowa, smaki zawinięte w kocyk, zabawka napełniana jedzeniem, mata do lizania, nosework, zabawa w chowanego/szukanie zabawki, nauka nowych sztuczek, kula węchowa czy naturalny gryzak (np. skóra wołowa lub ucho). Zaznaczę jednak, że stymulacja umysłowa sama w sobie jest również ważną psią potrzebą i należy ją zaspokajać przez co najmniej 20 minut dziennie przez cały rok. Po prostu zimą zmieniają się nieco proporcje zajęć węchowych w domu do spacerów.
Zimą, ze względu na to, że organizm psa musi poświęcić więcej energii na utrzymanie odpowiedniej temperatury ciała, zwiększa się jego zapotrzebowanie kaloryczne. Można więc (monitorując raz na 1-2 tygodnie wagę psa) zwiększyć porcje wydawanych posiłków. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wprowadzić również suplementację mającą na celu podniesienie odporności psa. O szczegóły zapytaj swojego lekarza weterynarii. Jeżeli mamy psa, któremu zimą musimy ograniczać aktywność poza domem do toaletowego minimum, nie ma konieczności wprowadzania zmian do diety.
Jeżeli Twój pies przebywa zimą na podwórku, konieczne jest dodatkowe ocieplenie i zabezpieczenie przed zimnem i mrozem miejsca jego odpoczynku. Dobrze sprawdzi się np. słoma, która jest dobrym izolatorem, a jednocześnie nie chłonie wilgoci. Schronienie psa powinno być wyłożone ciepłymi kocami, a wejście przesłonięte, aby odciąć napływ zimnego powietrza. Buda nie może też stać na gołej ziemi. Należy sprawdzać kilka razy dziennie, czy pies ma wodę w misce i czy przypadkiem nie zamarzła. Przy większych mrozach najlepiej jest jednak – co najmniej na noc – zaprosić psa do domu.
Zimą dużo łatwiej o przeziębienie u naszego psa. Do objawów należą: kaszel, katar, osowiałość, zahamowanie apetytu oraz brak chęci do zabawy. Jeżeli tylko coś nas zaniepokoi, należy koniecznie skontaktować się z lekarzem weterynarii i stosować się do jego wskazówek. Nigdy nie należy próbować leczyć psa na własną rękę, ponieważ wiele lekarstw przeznaczonych dla ludzi jest skrajnie niebezpiecznych dla psa (np.
ibuprofen czy paracetamol mogą poważnie uszkodzić psią wątrobę).
Stany wychłodzenia psiego organizmu:
• 35 – 37ºC – hipotermia łagodna (dreszcze, senność, spowolnienie akcji serca)
• 33 – 35ºC – hipotermia umiarkowana (nasilenie objawów)
• poniżej 33ºC – stan zagrażający życiu psa, organizm nie produkuje już ciepła, ustępują dreszcze
Hipotermia występuje wtedy, gdy organizm traci więcej ciepła, niż go wytwarza. Prawidłowa temperatura ciała psa waha się od ok. 37,5 do 39ºC i jeżeli spada poniżej dolnej granicy, mamy do czynienia z wychłodzeniem organizmu. Konieczne staje się rozgrzanie psa oraz szybki kontakt z weterynarzem. Pomiar temperatury da nam informację na temat tego, jak poważny jest stan naszego pupila. U psów i kotów mierzymy ją doodbytniczo. Aby nie sprawić zwierzęciu bólu, przed użyciem termometru należy pamiętać o nałożeniu na końcówkę lubrykantu – może to być zwykły olej albo wazelina, nie musimy posiadać jakichś specjalnych preparatów. Następnie postępujemy zgodnie z instrukcjami dołączonymi do termometru i pilnujemy, aby zwierzę, pomimo niekomfortowej sytuacji, z nami współpracowało.
Do objawów wychłodzenia organizmu zaliczają się: apatia, ospałość, zmęczenie, podciągnięty grzbiet z podkulonym ogonem (zwarta postawa ciała), przystawanie, podnoszenie łapek czy ciągnięcie do domu. Tym, co powinno nas w szczególności zaalarmować i rzucić się w oczy, jest wystąpienie dreszczy – pies, który się trzęsie, prawdopodobnie zmarzł. Gdy zauważysz powyższe sygnały, należy jak najszybciej wrócić z psem do domu. W pierwszej kolejności należy przenieść psa w suche i ciepłe miejsce, zawijając go w koc/ ręcznik/bawełnianą koszulkę/cokolwiek mamy pod ręką. W przypadku małego psa możliwe jest ogrzanie go swoim ciałem, jeśli tylko mamy taką możliwość. Jeżeli jest mokry, należy wytrzeć go do sucha. Można też użyć termoforu lub koca elektrycznego. Unikamy jedynie ogrzewania psa wodą, ponieważ może łatwo dojść do poparzenia. Ogrzewając psa, skupiamy się przede wszystkim na szyi, pachach i pachwinach zwierzaka, czyli miejscach, w których naczynia krwionośne przebiegają bliżej powierzchni ciała. Psa można też rozgrzewać od wewnątrz, podając mu do picia ciepłą wodę (po uprzednim sprawdzeniu temperatury płynu, aby pies nie poparzył sobie języka). Jeśli już dojdzie do wychłodzenia organizmu, należy jak najszybciej zabezpieczyć pieska w opisany powyżej sposób, a następnie od razu poinformować lekarza weterynarii o zaistniałej sytuacji i zastosować się do otrzymanych instrukcji. Podczas rozgrzewania psiaka, cały czas go obserwujemy i jeżeli objawy nie ustępują przez dłuższy czas albo się nasilają, należy natychmiast zabrać go do lecznicy. Nigdy nie zostawiamy psa w takim stanie bez nadzoru.
Rozmowa z Mariuszem Kurowskim, właścicielem Hodowli Beagle FCI - Tarnowska Wataha, www.tarnowskawataha.pl
Od kiedy prowadzi Pan hodowlę psów rasy beagle? Jak rozpoczęła się Wasza wspólna przygoda?
Nasza przygoda z rasą Beagle zaczęła się w 2014 roku. Kupiliśmy wtedy suczkę o imieniu Sonia. Suczka do dziś cieszy się zdrowiem i my też jesteśmy z niej bardzo zadowoleni. Kochamy ją na równo z naszymi własnymi dziećmi. Jest już leciwą staruszką, ale dalej cieszy nas swoją obecnością. Nabywając pieska rasy beagle, nie wiedzieliśmy tak naprawdę nic o rasie. Nasz wybór padł na beagle, ot tak po prostu. Nikt z nas nie zastanawiał się wtedy nad wyborem hodowli. Szukaliśmy w Internecie i po prostu zdecydowaliśmy się na jedną z hodowli. Tak, jak wspominałem, nasza wiedza była w tej dziedzinie bardzo ograniczona. Obserwując rasę, czytając o niej bardzo dużo i odwiedzając pobliskie wystawy psów rasowych, długo zastanawialiśmy się nad zakupem drugiego psiaka tej rasy. Nasz wybór padł na hodowlę MAGNUS koło Warszawy, z którą do dziś utrzymujemy dobre kontakty. Co ważne, jest ona zare-
jestrowana w Związku Kynologicznym w Polsce. Od 2018 roku nasza hodowla należy do ZKWP, oddział Krosno. Stopniowo kupiliśmy drugiego, trzeciego, piątego pieska i w tym momencie jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami ośmiu beagle.
Proszę opowiedzieć nam o tej rasie. Jakie są beagle? Beagle to wspaniała rasa psów myśliwskich. Wiele wskazuje na to, że wywodzą się z Anglii, gdzie już w epoce elżbietańskiej były cenione za umiejętności tropiące. Ich przodkami mogły być starożytne rasy tropiące, takie jak Harrier czy inne angielskie psy myśliwskie. Beagle zostały stworzone przede wszystkim do polowań na lisy i zające. Ale to nie tylko psy myśliwskie. Pies tej rasy to wspaniały przyjaciel, który za kawałek ciepłego kąta i miskę strawy potra wyrazić swoją wdzięczność i być dozgonnie oddany człowiekowi. Proszę jednak pamiętać, że nie wszystko złoto, co się świeci. Beagle to równocześnie przebiegły i uparty pies. To również uciekinier, który lubi dominować, uwielbia być w centrum uwagi. Potocznie w gwarze posiadaczy tej rasy przyjęło się, że Beagle to stan umysłu.
Co wyróżnia psy tej rasy na tle innych ras?
Tym, co wyróżnia beagle na tle innych ras, może być jego upór. Jeżeli ktoś kocha aktywny tryb życia, to beagle jest dla niego idealnym psem. Beagle to pies, który kocha biegać. Ludzie już dawno udomowili tę rasę. Niestety coraz częściej z beagle robi się psa kanapowca, a przecież to nie jego klimaty. Beagle kochają ruch, potra ą zająć się sobą, ale do tego jest im potrzebny towarzysz – najlepiej drugi beagle. Przyjęło się powiedzenie, że dobry beagle, to zmęczony beagle.
Co trzeba wziąć pod uwagę, decydując się na psa tej rasy?
Decydując się na psa tej rasy, musimy znaleźć czas dla niego. Dyspozycyjność jest tu kluczową kwestią. Beagle potra okazać człowiekowi swoje zadowolenie, ale potra też okazać złość, którą najczęściej przejawia, kiedy pozostaje na uwięzi albo przebywa sam w domu, w czasie, gdy opiekun jest w pracy. Potra być nieprzyjemny, zostawić zdemolowane mieszkanie, a niektóre beagle mogą wyć całymi dniami, co na pewno jest uciążliwe dla sąsiadów. Jeszcze raz proszę pamiętać, że zmęczony beagle to dobry beagle. Nie zamierzam ukrywać tego faktu. Opowiadam nabywcom o zaletach beagle, ale nie ukrywam również wad tej rasy. Cieszy mnie współpraca ze świadomym nabywcą.
A co w kwestii miejsca, jakie powinniśmy zapewnić ?
Beagle to pies myśliwski, który potrzebuje przestrzeni, dlaczego powinno się mu ją zapewnić. Obecnie jednak ten pies jest „przedomowiony”. Jest to w większości wina właścicieli. Jeśli beagle nie ma ruchu, przejawia tendencję do tycia. Za tym idą choroby, m.in. dysplazja stawów. Trzeba pamiętać, że tego typu pies powinien mieć dużo przestrzeni. Natomiast nie oznacza to, że nie może on mieszkać w bloku. Jest to możliwe, ale tylko wtedy, gdy właściciel zapewni mu dużo spacerów, aktywności, sportu, biegania. Można śmiało powiedzieć, że beagle to rasa dla osób, które są aktywne. Pies, który się nudzi, często płata różne gle, niszczy rzeczy znajdujące się obok
niego. To jest jeden z powodów, dla których beagle są dość często oddawane do hodowli, nieraz zaledwie po kilku dniach.
Czy szczeniaka tej rasy łatwo jest wychować?
Szczenię tej rasy (i nie tylko tej) oderwane zbyt wcześnie od matki jest nieprzygotowane do życia. Jest markotne, płaczliwe, apatyczne i sprawia nowym nabywcom więcej kłopotu niż radości. Szczenię wydane z hodowli w wieku 10-12 tygodni jest już w pełni przygotowane na zmianę rodziny. Szybko uczy się czystości i wszelakich komend. Jest coraz bardziej posłuszne i chętne do współpracy. Warto pamiętać również, że szczenięta do 12 miesiąca życia są najbardziej wyczulone na bodźce zewnętrzne, a co za tym idzie, są narażone na nabytą dysplazję stawów. Dlatego zaleca się postępować z nimi delikatnie. Taki pies powinien być bardzo delikatnie traktowany. Nie zaleca się brania udziału w forsownych szkoleniach, zawodach, psich sportach. Nie powinien też zbyt dużo chodzić i skakać po schodach. To wszystko powinno być ograniczone. Można powiedzieć, że należy się z nim obchodzić jak z malutkim dzieckiem.
Proszę opowiedzieć o kontaktach psów beagle z dziećmi. Czy cierpliwie znoszą pieszczoty najmłodszych, czy raczej ich unikają?
Posiadając psa tej rasy, nie wolno i nie powinno się zostawić go na drugim planie. Dziecko i pies powinni być traktowani jednakowo. Zwykle, jeśli dziecko pojawia się w rodzinie pierwsze, a pies jako drugi, to jakoś możemy sobie wybaczyć tę hierarchię, bo to pies powinien zaakceptować nas, nasze warunki domowe. Jeżeli jest odwrotnie i w domu, w którym mieszka beagle pojawia się dziecko, to może prowadzić do problemów, bo pies jest już do pewnych rzeczy przyzwyczajony. A w takiej sytuacji często jest odsuwany na drugi plan. Beagle to pies lubiący być w centrum uwagi. Jeżeli zdarza się inaczej, potra upomnieć się o swoje z przykrymi konsekwencjami dla dziecka. Może nawet, najczęściej niechcący, wyrządzić krzywdę. Właściciele nieświadomi tych zależności karcą wówczas psa, a tak naprawdę powinni zrozumieć, że zwierzak ma tylko ich. Przywiązuje się do otoczenia, a dziecko jest jego potencjalnym konkurentem. Pies beagle jest bardzo tolerancyjny dla dzieci, potra znieść niejedno, ale proszę pamiętać, że jest to
pies. Odpowiedzialny właściciel i rodzic powinien ograniczyć bezpośredni kontakt dziecka z psem. Powinien te kontakty kontrolować.
A co ze zdrowiem? Czy są jakieś schorzenia lub choroby charakterystyczne dla tej rasy?
Beagle to rasa psów odpornych na choroby. Psy te od wieków żyły w sforach, są więc przystosowane do trudnych warunków atmosferycznych, mrozów, śniegów, deszczu, nagonek zwierzyny, tropienia. Dodatkowo beagle posiadają całą pulę badań genetycznych, a świadomi hodowcy dążą do doskonalenia rasy. Mamy też wystawy psów rasowych, gdzie pod bacznym okiem doświadczonego sędziego kynologicznego, przestrzegany jest wzorzec rasy. Dzięki wystawom psy są dopuszczane do hodowli lub nie.
Rozumiem, że w Pana przypadku, pieski są badane pod kątem ewentualnych wad genetycznych. Tak, badania genetyczne to podstawa. W ten sposób jest mi łatwiej, bo nie zastanawiam się, czego się mogę spodziewać. Podstawą jest sprawdzenie hodowli. Nie należy bać się podczas wyboru szczenięcia poprosić o genetykę rodziców. Wtedy jest po prostu łatwiej. Ja zawsze przedstawiam wyniki badań genetycznych, pokazuję, mówię, rozmawiam, pokazuje wszystkie dokumenty. Choć muszę przyznać, że ludzie nie do końca są świadomi jak to ważne.
Grupa 6 Psy gończe, posokowce i rasy pokrewne. Sekcja 1.3. Małe psy gończe.
Obowiązują próby pracy.
WRAŻENIE OGÓLNE: Mocny, zwartej budowy, pies gończy, raczej szlachetny, nie ociężały.
WAŻNE PROPORCJE: Długość od kłębu do nasady ogona większa od wysokości w kłębie.
ZACHOWANIE/TEMPERAMENT: Wesoły, odważny, energiczny i zdecydowany, czujny i inteligentny. Ruchliwy i sympatyczny. Temperament zrównoważony (nieagresywny, niebojaźliwy).
Czy może się Pan podzielić ciekawostkami dotyczącymi rasy? Może pamięta Pan jakąś ciekawą lub zabawną sytuację z Waszej wspólnej historii.
Rasa beagle to same niespodzianki i zaskakujące sytuacje. Posiadacz beagle nie ma czasu się nudzić. Ciekawe, a czasem nietypowe sytuacje, potra ą nieraz ubawić do łez. Ucieczki,ciągłe ucieczki i pogoń za nimi już nie raz doprowadziły mnie do śmiechu i łez. Chodzenie po dachu i płocie już mnie nie dziwi. Jakiś czas temu przydarzyła nam się pewna sytuacja. Nie wiem, czy jest zabawna, ale na pewno potra ła zmrozić krew w żyłach. Psy – do tej pory radosne, pełne wigoru, radości, nagle przestały być sobą. Stały się apatyczne, omdlewały na oczach właścicieli. Strasznie się wtedy czułem, bo nie wiedziałem, jak im pomóc. Dotyczyło to wszystkich moich psów. Sześć psów w ekspresowym tempie zostało zawiezionych do lecznicy w stanie omdlenia. Zostały przeprowadzone badania krwi, zapewniona pomoc ze strony obsługi weterynaryjnej. To nic nie dało. Włączono kroplówki wzmacniające. Po jakimś czasie, podczas wypróżniania, okazało się, że one po prostu zjadły poszewkę z poduszki. Po tylu nerwach, strachu i obawie przyszedł czas na chwilę radości. Sam śmiałem się do siebie i cieszyłem, że tak to się skończyło.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia w dalszych latach prowadzenia hodowli.
Rozmawiała: Martyna Major
GŁOWA: Średniej długości, mocna, ale nie ciężka, delikatniejsza u suk, pozbawiona zmarszczek i fałd.
NOS: szeroki, pożądany czarny, ale u jasno umarszczonych psów może być jaśniejszy; nozdrza szerokie.
UZĘBIENIE: szczęki mocne, z doskonałym, regularnym zgryzem nożycowym. Siekacze ustawione pionowo.
OCZY: ciemnobrązowe lub orzechowe, dość duże, nie są osadzone głęboko, ani wyłupiaste, szeroko rozstawione, o łagodnym i miłym wyrazie.
USZY: długie, z zaokrąglonymi końcami, osadzone nisko, sięgające w pozycji wyciągniętej prawie końca nosa, cienkie i zwisające wdzięcznie blisko policzków.
OGON: Mocny, średniej długości. Osadzony wysoko, noszony wesoło, lecz nie zakręcony ani nachylony ponad grzbietem. Dobrze porośnięty włosem, szczególnie na spodniej stronie.
CHÓD/RUCH: Grzbiet w ruchu mocny i prosty, niekołyszący się. Akcja frontu swobodna o długim wykroku, równoległe i niska; mocny napęd kończyn tylnych. Pies nie może poruszać się wąsko tyłem ani plątać lub zbyt wysoko podnosić kończyn przednich.
SIERŚĆ: Krótka, gęsta, na każdą pogodę.
MAŚĆ: Trójbarwna (czarna, płowa i biała) błękitna, płowa i biała; biała w łaty: borsucze, zajęcze, cytrynowe; cytrynowa z białym, czerwona z białym, płowa z białym, czarna z białym, jednolicie białym. Wszystkie wyżej wymienione kolory z wyjątkiem czysto białego mogą być przesiane. Żadna inna maść niedopuszczalna. Koniec ogona biały.
WYSOKOŚĆ I CIĘŻAR CIAŁA: Wysokość w kłębie (pożądana) – minimalna 33 cm – maksymalna 40 cm.
WADY DYSKWALIFIKUJĄCE: Agresja lub wyraźna lękliwość.
Źródło: https://www.zkwp.pl/wzorce/161.pdf
Ula & Grace, czyli typowa psiara i jej sześcioletnia suczka rasy beagle, zwana też nosem na czterech łapach. Naszą codziennością dzielimy się na naszym koncie na Instagramie @grace_thebeagle, gdzie staramy się pokazać, że z beaglem da się dogadać!
Jak długo jesteś szczęśliwą właścicielką psiaka rasy beagle? Czy Grace jest pierwszym psem tej rasy, którym się opiekujesz?
Grace jest z nami już ponad 6 lat. Jest to pierwszy pies tej rasy, ale także pierwszy pies w ogóle, dlatego jest dla mnie naprawdę szczególna.
Dlaczego beagle? To była miłość od pierwszego wejrzenia czy przemyślana decyzja?
Beagle to marzenie z dzieciństwa. Pamiętam, że w sąsiedztwie domu rodzinnego było kilka psów tej rasy i zawsze jakoś mnie przyciągały, przede wszystkim swoim urokiem osobistym, ale także tą ich wrodzoną niezależnością. Oczekiwanie na Grace to był dla mnie chyba jeden z najbardziej stresujących okresów w życiu. Ciągle zastanawiałam się, czy na pewno sobie poradzimy z tym żywym srebrem, o którym pisano na wszelkich forach internetowych i czy nasze świeżo odebrane mieszkanie przetrwa szczeniaka. Pamiętam, że próbowałam dowiedzieć się wówczas jak najwięcej o tym, jak przygotować się na te pierwsze dni życia z maluchem – chyba nawet nauczyłam się na pamięć w punktach wszystkich sposobów na socjalizację. Patrząc z perspektywy, w której aktualnie jestem, powiedziałabym, że oprócz rozumu kierowałam się jednak dużo sercem i instynktem, które (na szczęście) okazały się tutaj niezawodne.
Jaka jest Grace? Czy jest żywiołowa, czy raczej spokojna? Co lubi robić?
Grace to niezwykle ciekawski pies, który zmieści się wszędzie i mało czego się boi. Czasem śmieję się, że to pies-czołg. Jeśli chodzi o jej żywiołowość, w domu raczej przede wszystkim
odpoczywa. Wie, że większość atrakcji zapewnionych ma na zewnątrz podczas spacerów lub treningów, a dom służy głównie do odpoczywania. Zdarza jej się jednak czasem coś jeszcze zbroić – ukraść mi gumkę do włosów albo skarpetkę. Ucieka wtedy do salonu i czeka, aż ktoś z nas zacznie ją gonić. Jest wtedy niesamowicie zabawna. Na zewnątrz nigdy nie brakuje jej energii, uwielbia odkrywać nowe tereny i zawsze idzie przez życie z wypiętą do przodu klatą. Myślę, że jej ulubione zajęcie, jak na beagle przystało, to węszenie –uwielbia podążać za różnymi zapaszkami i jest w tym niezwykle uważna. Lubi też kombinować i uczyć się nowych zachowań. Trening z nią to naprawdę przyjemność i niezwykle ciekawy dla mnie proces.
Czy pojawienie się Grace zmieniło Pani życie?
Zdecydowanie tak było. To dzięki Grace stałam się bardziej asertywna, pewniejsza siebie i bardziej uparta. To podobno psy upodabniają się do swoich opiekunów, ale w naszym przypadku chyba było odwrotnie. Po pojawieniu się bajgla w naszym życiu zaczęłam też bardziej doceniać czas spędzany na świeżym powietrzu. Normalne stało się dla mnie wstawanie skoro świt i spacerowanie bez względu na pogodę. Dawniej nie było o tym mowy. Dzięki Grejsuni zaczęłam też bardziej widzieć i doceniać małe rzeczy.
Jak spędzacie razem dzień?
Nie każdy wygląda tak samo, ale mogę opisać taki najbardziej typowy. Rano, zazwyczaj około 6:30, wybieramy się na długi spacer. Jest to czas dla nas, takie wspólne rozpoczęcie dnia. Daję wtedy Grace jak najwięcej luzu. Pracuję z domu, więc po powrocie zazwyczaj od razu zasiadam do komputera, a Grace sobie słodko chrapie gdzieś obok. W trakcie dnia wybieramy się jeszcze na krótki spacer, zdarza się też, że nagrywamy jakieś materiały na nasz Instagram, a po pracy często jedziemy na wieczorny trening – tropienia użytkowego lub obedience (posłuszeństwa sportowego).
Na co powinniśmy zwrócić uwagę przed przyjęciem do domu psa rasy beagle?
Przede wszystkim powinniśmy się zastanowić, czy to na pewno rasa dla nas. Według mnie najłatwiej to zrobić, uświadamiając sobie, do czego beagle został stworzony. Beagle to psy gończe, które były wykorzystywane do polowań w sforach – przede wszystkim na lisy i zające. Ich niewielki rozmiar umożliwiał im śledzenie zwierzyny nawet w gęstych zaroślach, a niesamowity węch sprawiał, że były wręcz niezastąpione w tropieniu śladów. Praca w ten sposób wiązała się z ogromną samodzielnością, samozaparciem i niezależnością. Beagle nie pracował blisko człowieka. W jego głowie człowiek nie był w zasadzie do niczego potrzebny. Ja zawsze powtarzam, że beagle to nie pies. Beagle to nos na czterech łapach. Gdy sobie to uświadomimy, w naszych głowach powinien powstać właśnie obraz tego, jaki nasz beagle będzie z charakteru i czy my będziemy gotowi na jego usposobienie. Myślę, że niestety swego rodzaju przekleństwem tej rasy jest jej słodki wygląd. Wiele osób patrzy głównie na to i myśli, że będzie mieć w domu kanapowca. Rzeczywistość okazuje się jednak inna. Beagle będzie leżał na kanapie, ale tylko po tym, gdy zaspokoimy jego potrzeby.
Jaki powinien być właściciel psiaka tej rasy?
Właściciel beagle’a powinien być przede wszystkim niezwykle cierpliwy i konsekwentny. Beagle to uparciuch, dlatego jego opiekun musi być jeszcze bardziej uparty niż sam beagle.
Uważam, że niezwykle ważna jest tutaj (ale także przy każdej innej rasie) empatia i chęć zrozumienia naszego psa. Jeśli zrozumiemy, dlaczego beagle zachowuje się w taki, a nie w inny sposób, życie z nim będzie naprawdę przyjemne.
Na Twoim pro lu w serwisie Instagram można odnaleźć mnóstwo pięknych zdjęć. Modelką jest przede wszystkim Grace. Interesujesz się fotogra ą? Czy beagle są dobrymi modelami?
Tak! Psia fotogra a to dziedzina, w której już prawie od dwóch lat staram się prężnie rozwijać. Grace to niezwykle wdzięczna modelka. Nauczyłam ją pozować naprawdę wytrwale i jest to dla nas teraz po prostu wspólna zabawa. Moje prace można obserwować na moim koncie fotogra cznym @psiagracja. Czy beagle to dobrzy modele? Myślę, że to nie zależy od rasy, ale przede wszystkim od tego, czy my podczas sesji zadbamy o to, aby nasz model czuł się na niej dobrze. Choć nie ukrywam, że fruwające beaglowe uszy to mój ulubiony i niezastąpiony temat do fotografowania!
Co jest Pani największą radością w życiu z Grace?
Największa radość to tak naprawdę to, ile tego ciepła i miłości Grace rozsiewa, gdziekolwiek się pojawia. To zdecydowanie moje oczko w głowie.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Martyna Major
TEKST:
KARINA SUCHOROWSKA, trener w ośrodku szkoleniowym „Piesełkowo” www.facebook.com/ Pieselkowo/
Wizyta u weterynarza bywa stresująca zarówno dla psa, jak i jego opiekuna. Pierwsze doświadczenia w gabinecie weterynaryjnym mają kluczowy wpływ na przyszłe zachowanie psa. Z tego powodu warto starannie przygotować pupila do tej sytuacji, by uniknąć długotrwałych problemów. Prawidłowe przygotowanie i przemyślany trening pozwalają oswoić psa z nieprzyjemnymi procedurami, co przekłada się na jego zdrowie i komfort psychiczny. Poniżej przedstawiam praktyczny przewodnik, jak przygotować psa do wizyt u weterynarza.
Pierwsze wrażenie –podstawa pozytywnych doświadczeń
Pierwsza wizyta w gabinecie weterynaryjnym jest kluczowa. Warto, aby przebiegła w możliwie najmniej stresujący sposób – najlepiej bez bolesnych zabiegów. Weterynarz może zacząć od przyjaznych gestów: podania smakołyku czy chwili zabawy, co pozwoli psu oswoić się z nowym miejscem. Dzięki temu pies będzie kojarzył gabinet z czymś pozytywnym, a w przyszłości łatwiej przyjmie bardziej wymagające procedury medyczne.
Strach przed weterynarzem –zrozumieć i minimalizować
Strach przed gabinetem weterynaryjnym wynika często z bólu lub dyskomfortu, jaki pies może kojarzyć z przeszłości. Eliminacja silnego lęku to proces stopniowy, wymagający cierpliwości i zrozumienia. Kluczowe jest budowanie zaufania, a więc oswajanie psa w jego własnym tempie. Dzięki stopniowemu podejściu pies czuje się bezpieczniej i nie reaguje aż tak gwałtownie na wizyty w gabinecie.
Habituacja i sensytyzacja –jak psy przyzwyczajają się do bodźców
Habituacja, czyli przyzwyczajenie, różni się od sensytyzacji, która oznacza coraz większą wrażliwość na bodźce stresujące. Niektóre psy nie przyzwyczajają się do nieprzyjemnych procedur, a wręcz przeciwnie – ich strach rośnie z każdą kolejną wizytą. Dlatego kluczowe jest, by nie zmuszać psa do zabiegów siłą. Warto rozważyć stopniowe wprowadzenie do rutynowych procedur, aby pies miał szansę zaakceptować je w swoim tempie.
i „przyzwolenie medyczne”
Trening medyczny to forma dialogu między psem a jego opiekunem. Pies powinien mieć możliwość sygnalizowania, kiedy jest gotowy na kolejny krok procedury lub gdy czuje dyskomfort. Podczas zabiegu warto zapowiadać kolejne kroki, na przykład hasłem „zakraplamy oczy”, dzięki czemu pies wie, czego się spodziewać. Możliwość przerwania zabiegu w momencie, gdy pies sygnalizuje stres oraz używanie sygnałów kończących, pomaga psu lepiej zaakceptować sytuację i zrozumieć, kiedy zabieg się kończy.
1. Warunkowanie doświadczeń. Warto, aby pierwsze wizyty u weterynarza były pozytywne i nie wiązały się z bolesnymi zabiegami. W przypadku psów, które odczuwają lęk np. przed hałasem aparatury, można zastosować stopniowe oswajanie –pozwalając psu zapoznać się z dźwiękiem z daleka, a następnie zbliżając go stopniowo do źródła hałasu.
2. Aktywna postawa i planowanie. Warto pamiętać o komfortowym transporcie psa do gabinetu oraz ograniczaniu stresu związanego z obecnością innych psów lub ludzi. W poczekalni można zaproponować psu ćwiczenia, które zna, jak „rezygnacja z jedzenia z ziemi” czy targetowanie ręki, by skupić jego uwagę i zredukować napięcie.
3. Trening umiejętności i przyzwoleń. Regularne wizyty w klinice, nawet bez przeprowadzania zabiegów, oswajają psa z nowym środowiskiem. Nauczenie psa noszenia kagańca czy stania na stole weterynaryjnym może być pomocne i zmniejsza stres w sytuacjach, które są dla psa nowe lub nieprzyjemne.
„Cegiełki”
– małe kroki ku sukcesowi
Proces przygotowania psa do zabiegów warto podzielić na tzw. cegiełki – drobne kroki, które pies może stopniowo akceptować:
1. Akceptacja dotyku przedmiotu. Zacznij od pokazania psu przedmiotu (np. pilnika) z daleka, stopniowo skracając dystans.
2. Zrozumienie sygnału zakończenia. Trening zakończenia procedury, np. wydawanie komendy „koniec”, może pomóc psu odetchnąć z ulgą po każdym etapie.
3. Wytrzymanie ruchu przedmiotu. Pies powinien umieć spokojnie wytrzymać w miejscu, gdy przybliżasz do niego przedmiot, co jest kluczowe podczas np. piłowania pazurów.
4. Pozycja do zabiegu. Pies powinien znać i umieć przyjąć wygodną pozycję, np. „na boku”, „siad” czy „między nogi”.
5. Nauka „stop”. Psy uczone sygnału „stop” mogą wyrazić swoje granice. Gdy pies pokazuje, że czuje dyskomfort (np. zabiera łapę), opiekun powinien natychmiast przerwać zabieg.
6. Akceptacja przedmiotu. Dla wielu psów dźwięk, ruch lub jasność przedmiotu, jak pilnik czy szczotka, jest stresujący. Warto oswajać psa na dystans, pozwalając mu przyzwyczaić się do nowych bodźców krok po kroku.
7. Generalizacja. Trening przeprowadzany tylko w domu może nie zadziałać w gabinecie weterynaryjnym. Dlatego warto ćwiczyć w różnych miejscach, aby pies umiał zaakceptować te same czynności również poza domem.
Oswajanie psa z różnymi zabiegami medycznymi powinno odbywać się regularnie i bez przymusu. Przykładowe procedury, które warto trenować, obejmują:
• kąpiele,
• czesanie,
• podawanie tabletek,
• zakraplanie oczu,
• mycie zębów,
• zakładanie kagańca.
Przygotowanie psa do wizyt u weterynarza i domowych zabiegów pielęgnacyjnych to proces wymagający od opiekuna cierpliwości, empatii i konsekwencji. Odpowiednie podejście, oparte na stopniowym oswajaniu psa z różnymi sytuacjami i bodźcami, jest kluczowe dla jego dobrego samopoczucia. Unikanie nagłych zmian oraz zapewnienie przewidywalności każdej czynności pozwala psu poczuć się bezpiecznie, co sprzyja budowaniu zaufania i pozytywnej relacji między nim a opiekunem. Ważne jest również, by każda procedura była przeprowadzana z wyczuciem, w odpowiednim tempie i dostosowana do indywidualnych potrzeb psa.
Dzięki takiemu podejściu pies uczy się lepiej radzić sobie w trudnych sytuacjach, takich jak wizyta u weterynarza czy pielęgnacja pazurów w domu. Odpowiedni trening, uwzględniający różne techniki habituacji i desensytyzacji, pozwala psu zyskać kontrolę nad nowymi doświadczeniami i ogranicza jego stres. Przemyślana socjalizacja z gabinetem weterynaryjnym, a także regularne ćwiczenia, pozwalają na przyzwyczajenie psa do miejsca i sytuacji, które w przeciwnym razie mogłyby budzić w nim niepokój.
Długofalowy efekt takiego przygotowania to nie tylko poprawa komfortu psychicznego psa, ale także korzyści zdrowotne. Spokojniejszy i bardziej zrelaksowany pies jest mniej narażony na stres, który wpływa negatywnie na układ odpornościowy i ogólne zdrowie. Dla opiekuna oznacza to łatwiejsze, spokojniejsze wizyty u weterynarza oraz większą łatwość w wykonywaniu domowych zabiegów pielęgnacyjnych, co pozytywnie wpływa na relację z pupilem.
Dzięki systematycznemu budowaniu pozytywnych doświadczeń i zaufania, pies jest w stanie lepiej znieść sytuacje stresujące, co bezpośrednio wpływa na jego zdrowie, jakość życia i szczęście w codziennych kontaktach z opiekunem.
Tekst: Aleksandra Mahmoud - behawiorystka psów
Pies, najlepszy przyjaciel człowieka, nie zawsze był tak blisko związany z ludźmi, jak dziś. Jego dzisiejsza rola to efekt tysięcy lat udomowienia, które radykalnie zmieniło nie tylko jego wygląd, ale przede wszystkim zachowanie. Z dawnego wilka alfa, walczącego o pozycję w stadzie, pies stał się zwierzęciem, które żyje w kontrolowanym środowisku, w harmonii z ludzką rodziną. W tym artykule opowiemy, jak proces ten wpłynął na psa i dlaczego współczesne psy to już nie wilki, które rządziły dzikimi terenami, lecz domowe pupile, idealnie dostosowane do życia u boku człowieka.
Proces udomowienia psów to fascynująca podróż, która rozpoczęła się dziesiątki tysięcy lat temu. Najwcześniejsze dowody sugerują, że udomowienie wilków, będących przodkami dzisiejszych psów, miało miejsce 20 000 do 40 000 lat temu. Pierwsi wilczy przodkowie psów zaczęli zbliżać się do obozowisk ludzkich społeczności łowiecko-zbierackich, przyciągani korzyściami wynikającymi z tej współpracy (Serpell, J., 1995; Coppinger, R., & Coppinger, L., 2001). Ludzie zauważyli, że mniej płochliwe i bardziej tolerancyjne wilki miały większe szanse na przeżycie w pobliżu człowieka, korzystając z resztek jedzenia i ochrony. Tak zaczęła się współpraca, która stopniowo doprowadziła do procesu udomowienia. Choć szczegóły dotyczące udomowienia psów są wciąż dyskutowane, obraz staje się coraz bardziej klarowny (Serpell, J., 1995). Z czasem, w wyniku naturalnej selekcji, te wilki, które były mniej agresywne i bardziej towarzyskie, zaczęły stopniowo odróżniać się od swoich dzikich krewniaków. To właśnie one stały się przodkami psów, jakie znamy dziś (Coppinger, R., & Coppinger, L., 2001).
Przez wiele lat w kulturze popularnej dominowało przekonanie, że psy zachowują się jak wilki i że ich właściciel musi pełnić funkcję osobnika „alfa” – przywódcy stada. Model ten opierał się na obserwacjach wilków żyjących w niewoli, które tworzyły hierarchiczne struktury, z dominującym osobnikiem na czele. Jednak nowsze badania nad dzikimi wilkami i udomowionymi psami obalają ten mit. Wilki w naturalnych warunkach żyją w rodzinnych grupach, gdzie hierarchia jest mniej sztywna, a przywództwo przypada zazwyczaj rodzicom (Serpell, J., 1995).
W przypadku psów, które żyją u boku człowieka, potrzeba rywalizacji o dominację praktycznie zniknęła. Psy stały się zwierzętami społecznymi, które reagują na sygnały płynące od opiekunów, zamiast walczyć o pozycję w „stadzie”. Nauczyły się współpracować, zamiast konkurować, czerpiąc korzyści z relacji z człowiekiem.
W miarę jak pierwsze proto-psy zaczęły żyć u boku ludzi, ich umiejętności komunikacyjne zaczęły się zmieniać i dostoso-
wywać do nowego środowiska. Wilki w naturze używają złożonego systemu wokalizacji i mowy ciała do utrzymywania hierarchii i koordynacji polowań (Fox, M. W., 1971). Proto-psy, żyjące w bliskości człowieka, zaczęły mody kować te sygnały, aby lepiej komunikować się ze swoimi nowymi towarzyszami (Udell, M. A., & Wynne, C. D., 2010; Miklósi, Á., Topál, J., & Csányi, V., 2004). W przeciwieństwie do wilków, które rzadko szczekają, wczesne psy zaczęły używać szczekania jako sposobu ostrzegania ludzi przed zagrożeniami, wyrażania ekscytacji czy potrzeb (Serpell, J., 1995; Coppinger, R., & Coppinger, L., 2001). Dodatkowo psy zachowały wiele sygnałów mowy ciała swoich wilczych przodków, takich jak machanie ogonem, ustawienie uszu czy mimikę. Jednak te sygnały stały się bardziej subtelne i różnorodne, co umożliwiło lepszą komunikację z człowiekiem (Hare, B., & Woods, V., 2013).
Współczesny pies żyje w świecie tylko w niewielkim stopniu przypominającym dziką przyrodę, w której niegdyś egzystowały wilki. Domowe psy są otoczone przez człowieka, który kontroluje niemal każdy aspekt ich życia – od pożywienia, przez miejsce zamieszkania, aż po aktywność zyczną czy potrzeby zjologiczne. Psy żyją w stałym dostępie do jedzenia, bezpieczeństwa i ciepła, co radykalnie różni się od trybu życia ich dzikich przodków (Serpell, J., 1995; Coppinger, R., & Coppinger, L., 2001). Nie oznacza to jednak, że psy straciły swoje pierwotne instynkty. Nawet najbardziej udomowione rasy wciąż wykazują zachowania charakterystyczne dla wilków, takie jak łowiectwo, kopanie dziur czy obrona terytorium. Jednak ich instynkty zostały dostosowane do życia rodzinnego, w którym te zachowania przybierają nową formę. Dzięki bliskiej relacji z człowiekiem psy rozwinęły także niezwykłą zdolność interpretacji naszych emocji i reagowania na nasze sygnały, co czyni je wyjątkowymi partnerami w komunikacji (Udell, M. A., & Wynne, C. D., 2010).
Dziś pies jest zwierzęciem zupełnie innym od swoich wilczych przodków. Dzięki procesowi udomowienia przekształcił się w lojalnego i łagodnego towarzysza, który nie wymaga dominacji, lecz opieki i zrozumienia. Współczesny pies żyje w kontrolowanym środowisku, dostosowując się do życia u boku człowieka, ale nie oznacza to, że utracił wszystkie swoje pierwotne cechy. Ewolucja komunikacji oraz zdolności emocjonalnych psów są dowodem na to, jak głęboka więź połączyła nas z nimi na przestrzeni tysięcy lat. Warto pamiętać, że nasz pies to nie wilk, zaś wspieranie relacji z nim opiera się na zaufaniu i współpracy, a nie na mitach o hierarchii i dominacji (Serpell, J., 1995; Hare, B., & Tomasello, M., 2005).
Więcej ciekawostek z życia psów można obserwować na Instagramie @Bark.Lab. A jeżeli taka wiedza to za mało, zapraszam do udziału w zajęciach, które prowadzę na terenie całej Polski oraz za granicą, a także w formie online. To doskonała okazja, aby pogłębić swoją wiedzę i lepiej zrozumieć zachowania naszych czworonożnych przyjaciół.
Bibiogra a: Coppinger, R., & Coppinger, L. (2001). Dogs: A Startling New Understanding of Canine Origin, Behavior, and Evolution. Scribner. Fox, M. W. (1971). Behavior of Wolves, Dogs, and Related Canids. Krieger Publishing Company. Hare, B., & Woods, V. (2013). The Genius of Dogs: How Dogs Are Smarter Than You Think. Dutton. Hare, B., & Tomasello, M. (2005). Human-like social skills in dogs?. Trends in Cognitive Sciences, 9(9), 439-444. Miklósi, Á., Topál, J., & Csányi, V. (2004). Comparative social cognition: what can dogs teach us?. Animal Behaviour, 67(6), 995-1004. Serpell, J. (1995). *The Domestic Dog: Its Evolution, Behaviour
Cały artykuł dostępny jest na stronie POLKARMA:
Miłośnicy psów to spora grupa społeczeństwa, ważny głos obywatelski i… nierzadko spory kon ikt z tymi, którzy niekoniecznie przepadają za zwierzętami. Co więcej, nawet między sobą „psiarze” nie zawsze potra ą się dogadać. Jakie są najczęstsze przyczyny kon iktów i jak można im zapobiec? To między innymi problem sprzątania po psie, obecność zwierząt w miejscach publicznych i uszanowanie potrzeb samych psów. Tak samo jak w innych dziedzinach życia społecznego, również w świecie kynologii obowiązuje zasada „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. Uprzejmi i empatyczni opiekunowie dobrze wychowanych psów to prawdziwi ambasadorowie szeroko pojętej „psiej sprawy”. Dzięki nim coraz więcej sklepów, domów wczasowych i restauracji pozwala na obecność czworonogów. Dzięki nim nawet ci, którzy psów nie lubią, są w stanie je zaakceptować w przestrzeni publicznej. Bądźmy więc na co dzień takimi właśnie ambasadorami. Zapraszamy do lektury swoistego poradnika „Dobrych Praktyk Psiarza”.
Śmierdzący problem
Duża liczba psów i coraz mniejsze tereny zielone naszych miast to przepis na katastrofę sanitarną. Obowiązek sprzątania po ulubieńcu jest wszystkim znany i… mało respektowany. Zwłaszcza wiosną zapach unoszący się z trawników bywa nie do zniesienia. Najważniejsze to zrozumieć, że szkodzimy głównie sobie – to przecież nasze tereny spacerowe i kto, jak nie my, powinien zadbać o utrzymanie porządku? Karanie i zawstydzanie winowajców to rzadko skuteczna metoda. Najlepiej samemu dawać przykład. Ludzie najlepiej uczą się przez naśladownictwo. Sprzątajmy odchody naszych psów – zawsze, nie tylko wtedy, gdy ktoś na nas patrzy.
W amerykańskim Seattle tworzono bazę DNA wszystkich psów Nieposprzątane odchody poddawane są kosztownej analizie genetycznej i w ten sposób znajdowany jest winowajca. Jego opiekun płaci wysoki mandat i ponosi koszty przeprowadzonych badań.
Każdy pies lubi biegać i węszyć, ale nie wszystkie zielone tereny są odpowiednim miejscem na takie zabawy. Place zabaw, wybiegi dla koni i tereny parków narodowych czy rezerwatów to miejsca, gdzie psom swobodnie biegać nie pozwalamy. Uszanujmy potrzeby innych: prawo dzieci do bezpiecznej zabawy a zwierząt do spokoju w lesie czy na wybiegu, bez konieczności panicznej ucieczki przed psem. To nie jest zabawne, a do tego nie jest legalne. Innym problemem jest zostawianie psa przed sklepem. W takiej sytuacji narażamy go na atak innego psa, kradzież, a nawet otrucie, czy niepokojenie przez ludzi. Ponadto, nigdy nie jest to dla psa komfortowa sytuacja i powoduje jego niepokój. Wprowadźmy zasadę – spacer to spacer, a zakupy to zakupy. Podczas spaceru to pies powinien być najważniejszy, obserwujmy go, bawmy się z nim – to również doskonały relaks dla nas. Bądźmy przez chociaż krótki moment tu i teraz, cieszmy się przyrodą i chwilą odpoczynku. Telefony, kłopoty i inne sprawy zostawmy na później.
„Mój piesek chce się przywitać”
To niestety zmora spacerowa – pies, który z każdym się wita, po każdym skacze. Jego opiekun nie reaguje na błagalne prośby innych, odpowiadając „on przecież tylko chce się przywitać”. Nie, Szanowni Państwo – żaden pies nie musi się przywitać. I żaden pies nie musi takiego powitania tolerować. Ani ze strony innych psów ani ludzi (zwłaszcza dzieci). Psy, podobnie jak my mają różne sympatie i antypatie, jednych lubią, innych nie. Pies musi mieć prawo wyboru, z kim chce się kontaktować. Jednak, kiedy jeden pies jest na smyczy, a drugi do niego podbiega – sytuacja jest niemal zawsze kon iktowa. Jeśli to nasz pies biega luzem, natychmiast zabierzmy go i odejdźmy lub omińmy (najlepiej nie na wprost, lecz po lekkim łuku i na luźnej smyczy) przypiętego psa, nie dopytując się nerwowo „piesek czy suczka?”. Psy chodzą na smyczach z różnych powodów: są lękliwe, agresywne, chore, w czasie rehabilitacji lub szkolenia, mogą to być suki w cieczce, psi staruszkowie lub szczenięta podczas kwarantanny. Powód nie jest istotny i nie ma potrzeby tłumaczenia się z niego. Po prostu ZAWSZE, gdy widzimy innego psa na smyczy, przypinamy naszego pupila, choćby był najmilszy na świecie.
Coraz popularniejsze jest, również w Polsce, przyczepianie do smyczy żółtej kokardki. To nie specy czna moda opiekunów, ale bardzo ważna informacja. Oznacza, że pies na smyczy z różnych przyczyn (opisanych powyżej) nie powinien mieć kontaktu z innymi psami. Do takiego psa nigdy nie podchodzimy i nie pozwalamy naszemu psu do niego podbiegać.
Piśmiennictwo https://www.seattletimes.com/seattle-news/dog-poop-dna-tests-nail-non-scoopers/, dostęp 7.09.20
Adnotacja
Tekst został przygotowany przez zespół ekspertów POLKARMA w składzie:
Autor: Mgr inż. Anna Maria Ziembińska (Royal Canin Polska)
Konsultacje merytoryczne:
Dr n. wet. Sybilla Berwid-Wójtowicz (Nestle Polska)
Lek. wet. Małgorzata Głowacka (Mars Polska)
Dr Jacek Wilczak (SGGW)
Testowany produkt:
Super Beno Karma w saszetkach dla psów małych i średnich ras
Opakowanie „na raz” - zawsze swieżo i smacznie!
Ewa i pies Shako
Hubert, Szymon i pies Neli
Bardzo dziękujemy za możliwość przetestowania Waszej karmy Super Beno o smaku kaczki. Jak widać nasza Neli zjadła ją ze smakiem i podeszła jej pod gust. Jest ona pieskiem bardzo wybrednym smakowo, tym bardziej cieszymy się że mamy opcje zmiany karmy na inny smak.
Karma Super Beno to u nas prawdziwy hit.
Shako był zadowolony i zajadał tak szybko, że zrobienie zdjęcia graniczyło z cudem. Polecamy. My na pewno będziemy wracać!
Ola i pies Fi
To nasze pierwsze spotkanie z karmą Super Beno, ale już teraz wiem, że będziemy wracać. Ciężko było mi zrobić zdjęcie, bo Fi zjadała wszystko, co nakładałam jej na talerzyk w ekspresowym tempie. Jesteśmy bardzo zadowoleni.
Julia, Zuzia i pies Luna
Karma pełnoporcjowa Beno od Certechu, Jest warta każdego psiego grzechu. Każdej podartej poduszki i fotela, Pies gdy ją je, to myśli, że jest święto, czyli niedziela. Mój pies Luna kocha karmę Beno, Gdyby mógł to sam by ją kupił jeno.
Gosia i pies Odi
Odi zjadł ze smakiem karmę marki Super Beno. Na pewno kupimy jeszcze tę karmę, ponieważ nasz psiak był bardzo zadowolo ny i dobrze zareagował na produkt. Karma bardzo ładnie pachnie i bardzo smakuje naszemu pupilowi.
Zima przynosi ze sobą wiele wyzwań zarówno dla ludzi, jak i dla naszych futrzanych przyjaciół. Gdy temperatura spada, dni stają się krótsze, a aktywność na świeżym powietrzu maleje, koty mogą odczuwać te zmiany na różne sposoby. W poniższym artykule pochylam się nad pytaniami, dlaczego chłodniejsze miesiące mogą być trudne dla kotów i jakie problemy behawioralne mogą się wtedy pojawić. Postaram się również zawrzeć praktyczne wskazówki, jak pomóc mruczącym czworonogom przetrwać ten wymagający czas w zdrowiu i komforcie.
Naturalne instynkty kotów podpowiadają im, by w zimie dążyć do oszczędzania energii i poszukiwania ciepłych miejsc. Koty mogą więc zacząć spędzać więcej czasu na drzemkach, wylegiwaniu się w przytulnym legowisku lub blisko kaloryfera czy kominka. Nawet koty, które nie opuszczają domowych murów, mogą instynktownie reagować na chłodniejsze miesiące, wybierając tryb życia bardziej zorientowany na oszczędzanie energii. Częściej śpią, unikają wysiłku i ograniczają aktywność, wybierając ciepłe i bezpieczne miejsca w domu.
Ten sezonowy spadek aktywności jest często błędnie interpretowany przez opiekunów jako lenistwo, podczas gdy w rzeczywistości wynika on z biologicznych adaptacji do niższych temperatur.
Zwierzęta, w tym koty domowe, reagują na zmiany w długości dnia i ekspozycji na światło słoneczne. Ekspozycja ta wpływa na produkcję melatoniny – naturalnego hormonu występującego w organizmie każdego ssaka. Reguluje on rytm dobowy, oddziałuje na poziom aktywności, a także na ogólny nastrój. Światło daje sygnał o tym, że należy uruchomić funkcje
organizmu. Odgrywa więc znaczną rolę w życiu każdego organizmu, również kociego – niestety zimą jest go mniej. To może powodować, że koty stają się bardziej ospałe i mniej zainteresowane eksploracją otoczenia. Brak stymulacji zewnętrznej i ograniczone bodźce naturalne prowadzą do wyzwań, które mogą się nasilać z każdym kolejnym tygodniem zimy. Zaznaczam, że do poniższych problemów podchodzę czysto behawioralnie – natomiast należy pamiętać, że każdy z nich może wynikać również z problemów zdrowotnych i to właśnie je należy wykluczyć w pierwszej kolejności, zanim przejdziemy do „tego behawioralnego” punktu widzenia. Kontrola zdrowotna powinna więc być zawsze priorytetem. Powinna obejmować szczegółowe badania, gdyż samo obejrzenie kota z zewnątrz nie jest w stanie powiedzieć nam wiele o jego faktycznym stanie. Badanie krwi jest pewną podstawą, która wykonywana co rok (u kotów zdrowych) pozwala na wcześniejsze wykrycie najróżniejszych nieprawidłowości w organizmie.
Typowe problemy behawioralne związane z
• Nadmierne miauczenie: Koty mogą miauczeć więcej z nudów, lęku lub potrzeby zwrócenia na siebie uwagi. Niezapewnienie pewnych potrzeb, które omawiam niżej, może potęgować to zachowanie.
• Agresja: Niedobór aktywności zycznej i psychicznej może prowadzić do frustracji i wyładowywania jej przez kota na opiekunach.
• Unikanie kuwety: Zaskakująco wiele czynników może sprawić, że zimą koty zaczną unikać swojej kuwety, załatwiając potrzeby zjologiczne w innych miejscach.
• Problemy z jedzeniem: Niektóre koty mogą jeść więcej, aby zrekompensować niską temperaturę. Krótsze dni i mniej światła dziennego mogą wpływać na rytm dobowy kota, co może prowadzić do zmian w dotychczasowych nawykach żywieniowych.
Każdy z tych problemów może wiązać się z tym, co dzieje się w naszych domach zimą – oprócz niekorzystnych oddziaływań pogody dochodzą zmiany w rutynie domowej, ponieważ w grudniu na ogół odbywają się rodzinne zjazdy świąteczne, potem, przy Sylwestrze, imprezy ze znajomymi. Styczeń i luty również potra ą ob tować w różnego rodzaju niecodzienne zdarzenia – jest to przecież czas, kiedy człowiek jest mocno zmotywowany do realizowania swoich noworocznych postanowień ;). Niestety nieraz z tego powodu opiekunowie mają mniej czasu dla mruczących przyjaciół. Wszystko to ma wpływ na nasze koty, które są zwolennikami rutyny i nie lubią, gdy się ją zaburza.
Nadmierne miauczenie jako oznaka zimowego dyskomfortu
Jednym z najbardziej powszechnych zimowych problemów behawioralnych u kotów jest nadmierna wokalizacja. Chociaż koty generalnie komunikują się z człowiekiem poprzez miauczenie, zimą intensywność tego zachowania może wzrosnąć. Wynika to z potrzeby zwrócenia na siebie uwagi, braku rozrywki lub wręcz poszukiwania bodźców. Koty, które zostały przyzwyczajone do aktywnego spędzania czasu na
zewnątrz (zalecam bezpieczne wychodzenie na szelkach i smyczy zamiast wypuszczania bez kontroli), w okresie zimowym doświadczają nagłej zmiany rutyny, co może powodować niepokój i potrzebę wyrażania swoich emocji w formie miauczenia. Koty pozbawione stymulacji zycznej i umysłowej mogą rozwijać zachowania, które opiekunowie często określają jako „problematyczne” – podgryzanie, zrzucanie przedmiotów, a także nadmierna wokalizacja. Przy kocich działaniach wymuszających uwagę opiekun powinien zaoferować kotu interaktywne zabawki oraz spędzać z nim więcej czasu wtedy, kiedy nie jest zajęty. Warto skupić się na zabawach, które angażują zarówno ciało, jak i umysł. Sesje zabawy kocią wędką są niezastąpione, ale oprócz nich bardzo pomocne będzie dodanie aktywności z kulą węchową czy postawienie w pokoju tunelu, przez który kot będzie mógł przebiegać – na przykład podczas pogoni za piłeczką czy ogólnie w trakcie samodzielnej eksploracji terenu.
Kolejnym kluczowym elementem jest stabilizacja rytmu dnia kota. Utrzymanie regularnych godzin karmienia, zabawy i odpoczynku pomaga kotu poczuć się bezpiecznie, co może zmniejszyć poziom ewentualnego stresu i potrzebę miauczenia. Tu po raz kolejny warto zwrócić uwagę na środowisko domowe kota. Bardzo zalecane jest tworzenie spokojnych i cichych miejsc, w których kot może się wyciszyć i zrelaksować. Feromony syntetyczne wkładane w dyfuzorze do gniazdka elektrycznego mogą być dodatkowym wsparciem w tworzeniu poczucia bezpieczeństwa kota.
Nie obawiajmy się urządzać naszego domu zgodnie z potrzebami kotów – dzięki temu unikniemy mnóstwa problemów!
To kolejny problem behawioralny, który opiekunowie często zgłaszają zimą. Brak aktywności zycznej oraz ograniczona możliwość eksploracji otoczenia prowadzą do nagromadzenia energii, której kot nie jest w stanie naturalnie rozładować. Z tego powodu koty mogą reagować agresją na różne bodźce, często skierowaną do innych zwierząt lub domowników. W domach wielokocich zimowy okres może prowadzić do nasilenia terytorialnych zachowań – szczególnie jeśli podczas innych pór roku koty miały jakikolwiek dostęp do otoczenia na zewnątrz. Koty, które czują się zagrożone lub sfrustrowane z powodu gwałtownych zmian w przestrzeni lub ogólnego jej ograniczenia, mogą wykazywać większą agresję. Pomiędzy kilkoma kotami mogą występować bójki i gonitwy, człowiek także może „oberwać” pazurami, czy zębami z powodu agresji przeniesionej albo ogólnej frustracji – nawet wtedy, gdy w danym momencie nie utrzymywał z kotem kontaktu zycznego. W takich sytuacjach istotne jest zapewnienie odpowiednich bodźców oraz stworzenie w domu spokojnych miejsc, w których koty mogą się wyciszyć i zrelaksować, nierzadko w pewnej izolacji od siebie. Po poważniejszych kocich starciach może okazać się konieczne kompletne oddzielenie kotów od siebie drzwiami na pewien czas – dla ich własnego dobra.
W przypadku występowania agresji ważną rolę odgrywają również zabawy. Brak możliwości do wyładowania naturalnych instynktów łowieckich i ćwiczeń może powodować frustrację. Z czasem może się ona pogłębiać, aż kot zacznie
komunikować w bardziej bolesny sposób, że czegoś mu brakuje. Lepiej nie doprowadzać do takiego stanu i zadbać o regularność zabaw.
W trakcie zjazdów rodzinnych i przyjacielskich warto zaś przypomnieć wszystkim gościom, że kot ma swoje prawa W żadnym wypadku nie wolno dopuszczać do dręczenia naszego zwierzęcia, narzucania się mu i celowego prowokowania do gryzienia czy drapania. Takie działania pociągną za sobą szereg problemów behawioralnych, z którym potem opiekun musi mierzyć się sam – bo goście są tymczasowymi bywalcami danego domu.
W przypadku wielu kotów obserwuje się unikanie kuwety jako sposób na wyrażenie dyskomfortu lub lęku. Pierwszym czynnikiem może być oczywiście stres – coś podczas zimy (hałas, pozostawione zbyt blisko przedmioty, ustawienie kuwety w miejscu narażonym na przeciągi) lub ktoś (dorośli goście, ich dzieci, ich zwierzęta) może kotu przeszkadzać podczas korzystania z kuwety. To z kolei może prowadzić do unikania miejsca, które przestało być dla kota komfortowe. Może on zacząć szukać nowych, niekoniecznie takich, które spodobają się opiekunom. Zostawianie moczu lub kału w wannie, na podłodze, w ciasnym kącie pod schodami, za kanapą, pod łóżkiem – to częste kocie wybory w przypadku braku spokoju wokół kuwety. W pierwszej kolejności trzeba pracować właśnie nad stresem i zapewnić kotu dobry nastrój. Należy pozwolić mu się wyciszyć poprzez udostępnienie spokojniejszego pomieszczenia czy odciągnięcie uwagi osób/zwierząt, które zbyt mocno zainteresowały się kuwetą. Nie bez znaczenia pozostaje również temat ogrzewania, które w chłodniejsze dni potra działać w domach na naprawdę wysokich obrotach. Wyższa temperatura może powodować szybsze rozprzestrzenianie się nieprzyjemnych zapachów z kuwety, co może być nie do zniesienia dla kotów. Problem ten dotyczy szczególnie kuwet zamkniętych. Nie od dziś wiemy, że kocie nosy są wrażliwe na zapachy. Niektóre koty będą tak wyczulone i zniechęcone, że mogą porzucić kuwetę i znów zacząć szukać lepszego, chłodniejszego miejsca. Dlatego też w okresie zimowym regularne sprzątanie kuwety jest niezmiernie ważne. Warto zwiększyć częstotliwość tej czynności –a jeśli mamy choćby najmniejsze wątpliwości na temat świeżości żwirku, lepiej jest wymienić go całkowicie i wyczyścić kuwetę od razu, niż zwlekać przez kolejne dni.
problem nadwagi
Badania przeprowadzone przez Serisiera, Feugiera, Delmotte, Biourge i Germana (2014) wykazały, że koty domowe wykazują sezonowe zmiany w spożyciu pokarmu. Koty mają tendencję do konsumowania większej ilości pokarmu w zimie w porównaniu do letnich miesięcy. Zwiększone spożycie pokarmu zimą może być związane z potrzebą regulacji temperatury ciała. Szczególnie koty mające dostęp do otoczenia zewnętrznego w chłodniejszych warunkach zużywają więcej energii na utrzymanie odpowiedniej temperatury ciała, co może prowadzić do wzrostu apetytu.
Również spędzanie większej ilości czasu w domu może sprawić problem, jeśli opiekun nie poświęca kotu wystarczającej ilości uwagi. Ograniczone możliwości biegania, wspinania się i zabawy – czy to z powodu braku urozmaiceń, czy to z braku regularnych sesji zabaw, mogą prowadzić ponownie do nudy i frustracji, co z kolei może skłaniać koty do częstszego jedzenia jako formy zaspokojenia niespełnionych potrzeb. Koty, które zimą jedzą więcej, bez odpowiedniej dawki codziennej aktywności i bez kontroli opiekuna, mogą nabawić się nadwagi. Szacuje się, że w Polsce około 43% kotów ma problem z nadwagą, co jest alarmującym zjawiskiem, biorąc pod uwagę choćby spadek jakości życia. Utrzymująca się nadwaga u kotów może mieć daleko idące konsekwencje zdrowotne, w tym choroby przewlekłe, na przykład cukrzycę, choroby serca, wątroby. Koty z nadwagą ciężej się operuje i trudniej znieczula. Ponadto nadwaga lub wręcz otyłość wywołują bóle stawów, co dodatkowo ogranicza ruchliwość, tworząc zamknięty krąg, w którym brak aktywności sprzyja dalszemu przybieraniu na wadze.
Monitorowanie spożycia pokarmu i dostosowywanie ilości podawanego jedzenia w zależności od pory roku może pomóc w zapobieganiu nadwadze i otyłości, których ryzyka wystąpienia nie należy lekceważyć. Nie zalecam zatem ob tych posiłków bez kontrolowania ich na wadze kuchennej czy dostępu do karmy bez limitu – w zasadzie nigdy, niezależnie od pory roku. W celu zapewnienia zdrowia i dobrego samopoczucia kota zaleca się podawanie karmy w regularnych porcjach i odstępach czasowych. Dzięki temu można kontrolować ilość spożywanego jedzenia, monitorować wagę kota i dostosować dietę do jego indywidualnych potrzeb. Regularne posiłki pomagają również w utrzymaniu stabilnego poziomu cukru we krwi i poprawiają rytm dobowy kota.
Na koniec chciałabym podkreślić, że koty, mimo oswojenia i bycia zwierzętami domowymi, zachowują wiele naturalnych instynktów, które w czasie zimy mogą prowadzić do zmian behawioralnych. Ważne jest, aby opiekunowie kotów byli świadomi sezonowych zmian i odpowiednio przygotowywali się na możliwość wystąpienia pewnych problemów przy nadejściu zimy, a także nauczyli się im zapobiegać. Stymulacja umysłowa i zyczna, stworzenie ciepłych i przytulnych miejsc odpoczynku, regularność oraz rutynowość w zabawie i karmieniu stanowią pewien klucz dbania o koci dobrostan, a także o samą relację człowieka z kotem.
Bibliogra a:
• Minguez R. E., Otyłość psów i kotów. Wrocław, 2020.
• S. Schroll, J. Dehasse. Zaburzenia zachowania kotów. Wydanie III. 2020, dodruk.
• Serisier S, Feugier A, Delmotte S, Biourge V, German AJ (2014) Seasonal Variation in the Voluntary Food Intake of Domesticated Cats (Felis Catus). PLOS ONE 9(4): e96071. https://doi.org/10.1371/journal.pone.0101775 Dostęp: 25.10.2024.
TEKST: AGATA BLADOWSKA-DŁUGOKĘCKA, kocia behawiorystka, absolwentka uniwersytetu SWPS, autorka kocich webinarów i bloga: kotwarszawski.pl, fb.com/KotWarszawski
Zanim przejdziemy do kwestii chorób stomatologicznych królików i gryzoni, postaram się przybliżyć anatomię zębów poszczególnych gatunków gryzoni i królików. Królik posiada 28 zębów. Nie jest uznawany za gryzonia, ponieważ ma dwie pary siekaczy w szczęce. Nie ma kłów, a siekacze są oddzielone od zębów policzkowych diastemą. Ruchy żuciowe na boki umożliwiają ścieranie korony klinicznej i zastępowanie jej koroną rezerwową. Kawia domowa oraz szynszyla mają 20 zębów, po jednej parze siekaczy w szczęce oraz żuchwie, po 4 zęby policzkowe w każdej arkadzie, nie mają kłów. Zęby królika, kawii, szynszyli dzielą się na elodontyczne –rosną całe życie i hypsodontyczne – zęby długokoronowe, bezkorzeniowe. Korona składa się z części ponad dziąsłem, czyli korony klinicznej oraz tej w zębodole, czyli korony zębodołowej/rezerwowej. Wierzchołek wypełnia tkanka rozrodcza (germinalna) odpowiedzialna za wzrost zęba. Ze
względu na elodontyzm zęby muszą być regularnie ścierane, dzięki odpowiedniej ilości włókna w diecie. Szczur, chomik, mysz mają tylko siekacze elodontyczne, natomiast zęby policzkowe są brachydontyczne (korzeniowe), nie mają kłów oraz zębów przedtrzonowych. Co ciekawe, wszystkie gryzonie mają tylko uzębienie stałe.
Objawy choroby stomatologicznej na jej wczesnym etapie są bardzo subtelne albo całkowicie niedostrzegalne. Zwierzęta te znajdują się na samym dole łańcucha pokarmowego, dlatego bardzo długo ukrywają pierwsze symptomy. Czasem nawet zaawansowana choroba zębów jest trudna do wychwycenia przez opiekuna. Bardzo wprawne oko właściciela zauważy wybiórcze łaknienie, kiedy to zwierzak chętniej zjada
Ząb olbrzymi u kawii domowej. Pourazowa wada zgryzu, konieczna ekstrakcja siekaczy.
granulat, warzywa czy owoce, a znacznie rzadziej sianko.
szyć, przez co w konsekwencji dochodzi do spadku masy ciała, zmniejsza się również ilość wydalanych bobków oraz ich konsystencja. W zaawansowanym etapie choroby pojawia się nawet biegunka spowodowana niedoborem włókna w diecie, ślinotok, wytrzeszcz gałki/gałek ocznych, katar, wypływ z oczu, deformacja kości szczęki/żuchwy, a zwierzak przyjmuję tzw. pozycję bólową „na kurkę”.
kombinacjach.
Fundament diety stanowi siano i zioła. Swoim pacjentom zalecam dietę mocno urozmaiconą w kilka rodzajów siana, dobrej jakości oraz wieloskładnikowe mieszanki ziół. Polecam również świeże warzywa, głównie te zielone i białe. Zawsze proszę o mocne ograniczenie warzyw słodkich – czerwonych i pomarańczowych oraz owoców, które posiadają duże ilości węglowodanów fermentujących w jelicie ślepym, co może doprowadzić do zmiany pH, przerostu ory patologicznej i nalnie biegunki. Granulat stanowi tylko dodatek, nie jest wymagany, ilość powinniśmy ograniczyć do 1-2 płaskich łyżek na dobę. W ten sposób jesteśmy w stanie zapewnić włókno do ścierania zębów oraz na tyle wzbogacić w dietę w mikroi makroelementy, żeby nie była to dieta niedoborowa, która w konsekwencji może doprowadzić do choroby stomatologicznej tła metabolicznego. Odpowiedni stosunek wapnia i fosforu jest bardzo istotny. W przypadku szynszyli nie podajemy świeżych warzyw oraz owoców. Natomiast szczury, myszy i chomiki są ziarnojadami.
Podłoże choroby
Mocno uogólniając, możemy mówić o wadach wrodzonych, nieprawidłowej diecie ubogiej we włókno, chorobach meta-
Przebieg każdej wizyty zaczyna się oczywiście od dokładnego wywiadu i badania klinicznego. Nie zawsze na tym etapie udaje się wyłapać bardzo subtelne zmiany, a opiekun może przeoczyć łagodne objawy. W trakcie badania klinicznego można posiłkować się wziernikiem i obejrzeniem jamy ustnej, ale wielu zmian nie jesteśmy w stanie zobaczyć. Po wykluczeniu innych przyczyn np. spadku masy ciała czy biegunki należy zbadać pacjenta stomatologicznie.
Kluczowe jest badanie w sedacji/znieczuleniu ogólnym, które pozwala na pełną ocenę jamy ustnej i koron klinicznych z użyciem endoskopu. Następnym etapem jest zawsze diagnostyka obrazowa – umożliwia zobrazowanie koron zębodołowych (rezerwowych). Bazujemy głównie na RTG zewnątrzustnym w pięciu projekcjach oraz RTG wewnątrzustnym. Najdokładniejszym badaniem jest jednak tomogra a komputerowa – pozwala na ocenę niewielkich struktur, zobrazowanie bardzo małych zmian patologicznych, ocenę zatok, stawów skroniowo-żuchwowych i ucha środkowego.
Na pierwszym etapie mamy do czynienia z przerostem koron klinicznych i nieprawidłową powierzchnią okluzyjną. Powstają kolce, które ranią policzki oraz język, wywołując silny ból. Gdy zęby szczęki stykają się z zębami żuchwy i brak miejsca
Wada zgryzu spowodowana przerostem koron klinicznych zębów policzkowych u kawii domowej.
ropnie zębopochodne.
W przypadku kawii domowych nad językiem może pojawiać się most, który tworzą przerośnięte korony pierwszych przedtrzonowców żuchwy. Wada zgryzu jest wtórna do przerostu koron klinicznych zębów policzkowych. Szynszyle często borykają się z próchnicą. U chomików, myszy, szczurów przerośnięte siekacze wyginają się w łuk i uszkadzają wargi, język, podniebienie.
W przebiegu choroby metabolicznej kości dochodzi do demineralizacji kości czaszki oraz zęba. Rozluźnienie zęba w zębodole powoduje poszerzenie przestrzeni periodontycznych, rotację zęba w zębodole, nieprawidłową powierzchnię okluzyjną i wtórnie przerost koron klinicznych.
W przypadku łagodnej choroby stomatologicznej wykonujemy korekcję koron klinicznych. Jeżeli choroba jest bardziej zaawansowana, należy rozważyć również usunięcie zęba/zębów i opracowanie ropnia zębopochodnego. Dodatkowo można zastosować antybiotykoterapię ogólną jako leczenie wspomagające. Długość leczenia przeciwbólowego oraz dokarmianie zależą od pacjenta i czasu rekonwalescencji po zabiegu. Króliki po zabiegach stomatologicznych bardzo szybko zaczynają jeść same. Kawie domowe często potrzebują trochę więcej czasu, ale nawet chirurgiczne usunięcie siekaczy nie stanowi dla nich wielkiej przeszkody, ponieważ świetnie sobie radzą z pobieraniem pokarmu z użyciem języka oraz warg. Komplikacje w postaci pozostałości tkanki rozrodczej i odrost zęba/dentoid lub złamanie korony zęba zdarzają się stosunko-
Ropień podżuchwowy u kawii domowej.
wo rzadko. Niestety w przypadku pacjentów z mocno zaawansowaną chorobą stomatologiczną, kachektycznych, wyniszczonych lub z innymi chorobami współistniejącymi, największe ryzyko niesie za sobą narkoza, a złożone zabiegi nie należą do tych krótkich.
Decyzję o leczeniu stomatologicznym, ekstrakcji (usunięciu) zęba/zębów oraz metody wykonania zabiegu podejmuje tylko i wyłącznie lekarz weterynarii po dokładnym i prawidłowo przeprowadzonym badaniu. Diagnostyka pozwala na szczegółowe ułożenie planu leczenia. Tutaj należy pamiętać, że każdy pacjent jest inny i cały schemat terapii jest układany indywidualnie. Czasem wystarczy korekcja zębów, mody kacja diety i regularne kontrole, a w innym przypadku konieczny będzie zabieg usunięcia łuku jarzmowego i otwarcia puszki zębodołowej.
Należy być czujnym i bacznie obserwować objawy u swojego pupila, zapewnić odpowiednią dietę i regularną opiekę weterynaryjną. Nawet w przypadku braku objawów warto wykonywać badania okresowe, które obejmują badania krwi, USG jamy brzusznej, RTG klatki piersiowej oraz specjalistyczne badanie stomatologiczne.
Autorka tekstu: lek. wet. spec. Magdalena Szumilas specjalista chorób zwierząt nieudomowionych. Prywatnie mama dwóch córek, kotów Marlenki i Włodka oraz psiaków: jednookiej Romki i trójłapki Pamelki.
Tekst i zdjęcia: Ada Włoch, z wykształcenia biolog, technik weterynarii, zoopsycholog zajmujący się papugami, prowadzi kanał na Youtube Parrot Planet oraz dwa blogi o życiu z papugami, prywatnie opiekunka sześciu adopciaków.
Choć papugi w naturalnym środowisku żyją w ciepłym klimacie, wiele z nich bytuje w naszych domach przez cały rok, nawet w miesiącach zimowych. Niezależnie od tego, czy trzymamy nasze papugi w mieszkaniach, czy ogrzewanych wolierach, warto wiedzieć, jak zapewnić im optymalne warunki w porze zimowej. Dbanie o zdrowie papug zimą wymaga zwrócenia szczególnej uwagi na dostęp do światła słonecznego, odpowiednią wilgotność powietrza oraz dietę.
Oczywiście nie jest zalecane trzymanie papug w wolierach zimowych, które nie są ogrzewane, a jedynie osłonięte od wiatru. Niestety w dalszym ciągu pokutuje przekonanie, że papugi są w stanie świetnie poradzić sobie w zimowych temperaturach. Część papug ma dużo lepsze przystosowanie do chłodniejszego klimatu jak np. papugi aleksandretty. Aleksandretta obrożna (Psittacula krameri) pochodzi z regionów południowej Azji, w tym Indii, Pakistanu i Sri Lanki, oraz z centralnych i północnych części Afryki. Są to obszary o dość ciepłym klimacie. Niemniej jednak te papugi z powodzeniem zasiedliły wiele obszarów Europy, w tym Wielką Brytanię,
Aleksandretty obrożne, choć pierwotnie pochodzące z cieplejszych regionów, są wyjątkowo odporne na niskie temperatury.
Niemcy, Belgię i Hiszpanię, gdzie przystosowały się do znacznie chłodniejszych zimowych temperatur. Aleksandretty w Europie przeżywają zimy, ponieważ osiedlają się w miastach, gdzie znajdują schronienie w parkach, ogrodach czy budynkach, które oferują nieco cieplejsze warunki. Ponadto dziko latające papugi robią w Europie furorę, dlatego wiele osób dokarmia te ptaki w miesiącach zimowych. Jednak zbyt mroźne zimy mogą być dla nich wyzwaniem, dlatego często gromadzą się w stadach i szukają ciepłych miejsc do noclegu, np. w koronach drzew w miejskich parkach. Możemy więc zauważyć, że aleksandretty radzą sobie dość dobrze w trakcie europejskich – ostatnimi czasy coraz cieplejszych – zim.
Zimą, kiedy dni stają się krótsze, a słońce pojawia się rzadziej, papugi, podobnie jak ludzie, potrzebują witaminy D, która jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania organizmu. W naturalnym środowisku ptaki pozyskują witaminę D wystawiając swoje pióra na działanie promieni słonecznych. Należy jednak pamiętać, że znaczna część papug żyje w rejonach równikowych i okołorównikowych, w których słońce ma większą siłę niż w klimacie umiarkowanym. W zamkniętych pomieszczeniach, szczególnie zimą, gdy światło naturalne jest ograniczone, papugi mogą mieć trudności z jej wystarczającą syntezą. Niedobór witaminy D ma fatalne skutki, bowiem bez odpowiedniej ilości witaminy D, utrudniony zostaje proces wchłaniania wapnia. Stąd już prosta droga do niedoborów
Papugi, które nie mają dostępu do słońca, muszą mieć dostęp do lamp UVA+UVB.
wapnia, słabych kości, źle uwapnionych skorupek jaj, skurczów czy nawet śmierci z powodu skurczów tężcowych. Aby zapewnić papugom odpowiedni dostęp do światła UV, szczególnie w okresach zimowych, można zainwestować w specjalne lampy UVB+UVA przeznaczone dla ptaków. Takie
oświetlenie pomaga papugom syntetyzować witaminę D3, nawet jeśli nie mają bezpośredniego kontaktu ze słońcem. Regularne wystawianie papug na działanie takich lamp pomoże utrzymać ich zdrowie w dobrej kondycji przez zimowe miesiące. Należy jednak pamiętać, że lampy dla gadów i lampy dla ptaków różnią się. Dlatego decydując się na lampę UV, musimy wybrać model przeznaczony dla papug. Dobrze sprawdzą się modele od rmy Arcadia Pure Sun czy Back Zoo Nature.
Zimą, gdy ogrzewanie w naszych domach działa pełną parą, wilgotność powietrza znacznie spada. Suche powietrze może powodować u papug wysuszenie skóry i piór, co prowadzi do dyskomfortu i problemów zdrowotnych, takich jak łamliwość piór czy trudności w oddychaniu. Idealna wilgotność powietrza dla papug powinna wynosić około 40-60%. Tymczasem w ogrzewanych pomieszczeniach zimą wilgotność może spaść nawet do 20-30%! Jeśli dołoży się do tego bardzo często ubogą dietę, niedobory witaminy A, może to prowadzić
Lampy UV dla gadów i ptaków różnią się przede wszystkim w zakresie długości fal promieniowania UV oraz intensywności, co wynika z różnic w biologicznych potrzebach tych gatunków zwierząt.
• Gady: Potrzebują wyższych poziomów promieniowania UVB do prawidłowej syntezy witaminy D3, co wspomaga wchłanianie wapnia i jest niezbędne dla zdrowia kości. Lampy UV dla gadów emitują intensywne promieniowanie UVB, które imituje warunki, w jakich gady naturalnie przebywają, np. pustynne i tropikalne środowiska. UVA jest mniej istotne dla gadów niż dla ptaków, choć również wpływa na ich zachowanie, np. na aktywność i rozpoznawanie pokarmu. Lampy UV dla gadów często służą również jako źródło ciepła, co jest ważne dla termoregulacji w przypadku gatunków zmiennocieplnych. Dlatego emitują one więcej ciepła niż lampy dla ptaków.
• Ptaki: Potrzebują niższego poziomu promieniowania UVB, ponieważ większość ptaków, w tym papugi, jest narażona na bardziej rozproszone światło słoneczne w naturze. U ptaków promieniowanie UVB również wspomaga syntezę witaminy D3. Postrzegają one światło w zakresie UVA, co pomaga im w rozpoznawaniu jedzenia, nawigacji oraz w interakcjach społecznych. Ptaki są tetrachromatyczne, co znaczy, że widzą światło UV i znacznie większą gamę kolorów niż ludzie, którzy są trichromatyczni. Lampy UV dla ptaków zazwyczaj emitują większy zakres UVA, co jest kluczowe dla ich zdrowia psychicznego i poczucia komfortu. Bez światła UV nie są one w stanie w 100% korzystać ze swojego wzroku. Lampy UV dla ptaków nie muszą emitować ciepła, ponieważ są one stałocieplne. Są zaprojektowane głównie w celu dostarczenia odpowiedniego światła UV bez podwyższania temperatury w ich środowisku.
u papug do problemów skórnych. Widać to zwłaszcza na stopach, gdzie skóra staje się sucha, mogą pojawiać się odciski od siedzenia na żerdziach (często również nieodpowiednich). Mogą stać się widoczne również rhinolity, czyli grudki kurzu, starych komórek, zalegających w nozdrzach, tworzących zbite grudki, które nieraz trzeba usunąć z pomocą lekarza weterynarii. Aby zapobiec problemom związanym z suchym powietrzem, warto rozważyć stosowanie nawilżaczy powietrza. Regularne kąpiele lub spryskiwanie papug wodą również może pomóc w utrzymaniu odpowiedniej wilgotności piór. Ważne jest, aby papugi miały dostęp do wody nie tylko do picia, ale również do kąpieli, co jest naturalnym sposobem dbania o ich upierzenie i skórę.
Chociaż papugi trzymane w domach nie doświadczają drastycznych zmian temperatury, ich zimowa dieta może wymagać drobnych mody kacji. Zimą warto podawać więcej świeżych warzyw i owoców bogatych w witaminy, aby wzmocnić układ odpornościowy papug. Zielone warzywa liściaste, takie jak jarmuż, szpinak czy brokuły są doskonałym źródłem witamin i minerałów. Zimą dobrze sprawdzi się też wzbogacanie papuziej diety o kurkumę i imbir. Warto również pamiętać o dostarczaniu papugom odpowiednich suplementów witaminowych, zwłaszcza w przypadku braku dostępu do światła słonecznego.
większość papug egzotycznych nie jest przystosowana do niskich temperatur, które mogą występować zimą. W nieogrzewanych wolierach papugi mogą być narażone na hipotermię, co prowadzi do osłabienia układu odpornościowego, a w skrajnych przypadkach do śmierci. To, że papuga jest w stanie przeżyć w zimowej wolierze, nie oznacza, że jej organizm nie przeszedł walki o przetrwanie.
Papugi, zwłaszcza te pochodzące z tropikalnych regionów, mają wyższe wymagania termiczne i wrażliwe organizmy, które nie radzą sobie dobrze w chłodnym klimacie. Niska temperatura oraz przeciągi w nieogrzewanych pomieszczeniach mogą prowadzić do infekcji dróg oddechowych, co jest poważnym zagrożeniem dla zdrowia. Dlatego też powinniśmy odchodzić od hodowli ptaków w nieogrzewanych wolierach zimowych. Niestety starsi hodowcy bardzo często mają inne zdanie na ten temat. Na szczęście dla papug, zimy stają się w Polsce coraz łagodniejsze, a temperatura nie spada aż tak drastycznie poniżej zera, jak miało to miejsce 20-30 lat temu.
Zimą papugi, mimo że żyją w zamkniętych pomieszczeniach, wymagają dodatkowej uwagi i troski. Ważne jest, aby zadbać o odpowiednią wilgotność powietrza, dostęp do światła UV, a także dostosować dietę do sezonu. Koniecznie trzeba mieć na uwadze odpowiednią ilość witaminy A w papuziej diecie. Jeśli nie jesteśmy w stanie zamontować lampy UV, powinniśmy suplementować ptakom witaminę D np. w kroplach. Ogrzewane i odpowiednio zabezpieczone środowisko jest kluczowe dla zdrowia i dobrego samopoczucia papug, dlatego ptaki te nie powinny być trzymane w zimnych, nieogrzewanych, często też przewiewnych, wolierach. Dbając o te aspekty, zapewniamy naszym skrzydlatym przyjaciołom komfort i zdrowie przez całą zimę.
Choć niektóre gatunki papug w swoim naturalnym środowisku przystosowują się do różnych warunków klimatycznych,
Wielu hodowców starej daty, szczególnie tych hodujących drobną egzotykę i „tanie” gatunki papug, nie inwestuje w ogrzewane woliery zewnętrzne, ponieważ ptaki „dają radę”.
osoba postanowiłam połączyć moje dwie największe miłości, tzn. miłość do brachycefalików i miłość do psich sportów.
Ostatecznie nie mam boksera, ale za to mam mopsiki. Dog frisbee nie trenuję, ale za to trenuję dog dancing. Przy okazji swoimi wspólnymi dokonaniami obalamy stereotypy o leniwych i otyłych mopsach. Udowadniamy, że to pełne energii, chętne do aktywności pieski.
Jak długo jesteście już razem?
Bułka w grudniu skończy sześć lat, a Bagietka ma prawie dwa i pół roku. Nie pamiętam już, jak to było, kiedy ich nie było. Są dla mnie wszystkim.
Kto wymyślił cudne imiona dla Psiaków? Czy wiąże się z tym jakaś historia?
Nie od dzisiaj wiadomo, że mopsy porównywane są często do bochenka chleba. Można znaleźć wiele takich obrazków w Internecie. Mopsiki naprawdę są jak pieczywo: mają kolor pieczywa, kształt pieczywa, a ich fałdki przypominają pokrojony na kromki chleb. Stąd też wzięły się imiona moich mopsików (śmiech).
początku. Głównym powodem rozpoczęcia naszych treningów było przekonanie, że sport to zdrowie. Chodzi mi zarówno o zdrowie zyczne, jak i psychiczne. Wspólne treningi z psem poprawiają jego kondycję, wpierają układ krążenia i układ oddechowy, poprawiają świadomość ciała, przez co zmniejsza się podatność na urazy, zapobiegają otyłości itd.
Oprócz tego pomagają zbudować wspaniałą relację pomiędzy psem a opiekunem. Musiałam więc tylko wybrać taką aktywność, podczas której moje psy będą czuły się komfortowo. Zaczęłyśmy trenować dog dancing, choć na początku z Bułką była to po prostu nauka różnych sztuczek. Po jakimś czasie zaczęłyśmy to zlepiać w sekwencje, w układy, a później doszłyśmy do tańca. Bagietka, która jest młodsza, od razu zaczęła przygotowania do zawodów.
Czym w ogóle jest dog dancing? Opowiedz nam o tej dyscyplinie.
Jak sama nazwa wskazuje dog dancing to taniec z psem. W praktyce jest to układ sztuczek/ruchów wykonywanych przez psa i jego przewodnika w rytm wybranej muzyki. Możemy wyróżnić dwie kategorie dog dancingu:
1. Freestyle – styl dowolny, w skład którego wchodzą najróżniejsze triki, przejścia itp. Wymagana jest symboliczna praca psa przy nodze przewodnika.
2. Heelwork To Music – praca przy nodze. Tutaj cała choreogra a powinna skupiać się na różnych pozycjach psa przy nodze przewodnika (Takich pozycji jest 18.). Można wykonywać triki, ale wyłącznie symbolicznie.
Macie na swoim koncie sporo sukcesów. Pochwalcie się nieco!
Tak naprawdę te sukcesy nie są aż tak duże. Na zawody jeździmy dopiero od zeszłego roku, także same nadal się uczymy i zdobywamy doświadczenie. Możemy pochwalić się:
• pierwszym miejscem na I O cjalnych Zawodach Dog Dancingu w Polsce 2023 w Klasie Freestyle 0,
• trzecim miejscem na Mistrzostwach Słowacji 2023 w Klasie Freestyle 0,
• trzecim miejscem na Niemieckim Turnieju Dog Dancingu 2024 w Klasie HTM0,
• czwartym miejscem na Mistrzostwach Słowacji w Klasie Freestyle1,
• pierwsze i drugie miejsce na zawodach dog dancing w Austrii w Klasie Freestyle 1. Znalazłyśmy się także w tegorocznej reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata Dog Dancing, które odbyły się w Budapeszcie. Wraz z Bagietką zajęłyśmy 36 miejsce na ponad 50 najlepszych teamów z całego świata. Bagietka była jedynym mopsem, a także najmłodszym psim uczestnikiem tych zawodów.
Czy psiaki chętnie ćwiczą? Lubią to, co robią?
Bułka i Bagietka uwielbiają tańczyć. Lubią ćwiczyć również dlatego, że trening kojarzy im się z czymś, co kochają najbardziej – z nagrodą, czyli jedzeniem. Oprócz tego dziewczyny mają swoje ulubione sztuczki, dzięki czemu trening staje się tak naprawdę sam w sobie rodzajem nagrody.
Jakie są Bułka i Bagietka poza treningami?
Bułka i Bagietka na co dzień są bardzo pozytywnymi psami lubiącymi długie spacery, a wieczorem ciepły koc, choć każda z nich jest inna. Bułka kocha cały świat, uwielbia ludzi, a przede wszystkimi dzieci, dobrze czuje się w każdym towarzystwie. Bagietka jest delikatna, wrażliwa na bodźce, najlepiej i najbezpieczniej czuje się u mojego boku.
Jak łączycie Waszą pasję z życiem codziennym? Czy stwarza Wam to trudności, czy przychodzi raczej naturalnie?
Przychodzi nam to bardzo naturalnie, ponieważ nie rozgraniczamy treningów i życia codziennego. Dog dancing to nasz styl bycia. Zawsze znajdzie się czas w ciągu dnia na powtórzenie jakiejś sztuczki czy całej sekwencji. Zazwyczaj treningi łączymy ze spacerem lub zabawą. Dzięki temu są one dla dziewczyn ciekawe, kojarzą się im z czymś przyjemnym, nie trwają długo, przez co Bułka i Bagietka się nie nudzą. Owszem, chodzimy też na treningi, które wcześniej mamy umówione na jakiejś sali czy boisku. Ale traktujemy to jako element naszej codzienności i urozmaicenie dnia.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę wielu sukcesów w kolejnych zawodach oraz satysfakcji w pracy z Bułką i Bagietką.
Rozmawiała: Martyna Major
Portal „Pies na urlopie” rozpoczęła się w 2015 roku. Proszę opowiedzieć, skąd wziął się pomysł na takie miejsce w sieci. Pomysł na portal wziął się z mojej wcześniejszej historii. Miałam rodzinną hodowlę psów, wszelakich ras. Rozpoczęło się od rottweilerów. Były też berneńczyki, yorki – psy różnej wielkości, o różnej długości włosa i różnie odbierane przez ludzi dookoła. Kiedy prowadziłam hodowlę, odczułam po raz pierwszy, jak ciężko jest mi podróżować z psami. Wtedy w ogóle podróż z psem – zwłaszcza większym, nie była tak popularna. Ludzie dziwnie patrzyli, jeśli pytałam o to, czy możemy przyjechać z psem, szczególnie jeśli miałam na myśli psa większej rasy. Właściciele obiektów pytali o to, czy ma dużo sierści, czy zostawia więcej brudu, jaki jest duży, no i oczywiście czy jest groźny. Znalezienie noclegu graniczyło niemalże z cudem. To były długie godziny spędzone na telefonie. Wtedy pomyślałam sobie, że chciałabym zrobić coś, by w przyszłości ułatwić właścicielom psów poszukiwania. Stąd wziął się pomysł na Psa na Urlopie. Na stworzenie miejsca, w którym nie trzeba będzie już sprawdzać, czy dany obiekt jest przyjazny psom, tylko ewentualnie dogadać szczegóły.
Czy początki działalności były trudne? Tak, początki były dość trudne. Chodziło przede wszystkim o trudności w komunikacji z właścicielami obiektów. Wszystkie obiekty i oferty sprawdzałam osobiście, najpierw telefonicznie. Kiedy dzwoniłam i pytałam, czy do obiektu można przyjechać z psem, czy to restauracja, czy nocleg, to najpierw zawsze było pytanie „a z jakim psem”. Więc trzeba było się przebić przez taki mur właściwie, bo większość ludzi uważa, że wielkość lub rodzaj futra u psa ma ogromne znaczenie. A nie zawsze jest to najważniejsze.
Jakie informacje o obiekcie możemy znaleźć na stronie? Podczas poszukiwań dowiemy się wszystkiego tego, co jest nam potrzebne do komfortowego pobytu z psem. Zależało mi na tym, żeby właściciele mogli odnaleźć informacje, z jakim psem mogą przyjechać, jakiej wielkości psy są akceptowane, bo jest to jednak nadal istotne dla właścicieli obiektów. Druga ważna kwestia, to jakie rasy są dopuszczane. Część obiektów nie zgadza się na pobyt psów ras, które uznawane są za agresywne. To są dwie takie pierwsze, najważniejsze wytyczne. Kolejna istotna kwestia to ilość psów, z którymi możemy przyjechać. Generalnie zakłada się, że ludzie podróżują zawsze z jednym, maksimum z dwoma psiakami, ale aktualnie to się zmienia. Bywa, że są to trzy sztuki albo nawet całe stado –około pięciu, sześciu. Kolejno, ważne jest to, czy obiekt posiada teren, na który można psa wypuścić. Jeżeli jest to domek, to czy jest ogrodzony i jak jest ogrodzony. Dla przykładu, jeśli teren jest ogrodzony ogólnie to nie oznacza, że będziemy
Na portalu znajdziemy informację, czy w obiekcie lub
To też jest istotne, bo jeżeli wybieramy się z psem, to tengicznych, jest bardzo ważny. Nie chcemy, żeby pies musiał trzymać, a my musieli zestresowani biegać po okolicy i szukać miejsca, gdzie pies będzie mógł załatwić swoją potrzebę. Dodatkowo zawsze pojawia się informacja o opłacie za pobyt psa. To też jest istotne i dla właścicieli obiektów i dla gości, czy miejsce pobiera opłatę, w jakiej wielkości i na jakich zasadach, bo bywa różnie. Czasem jest pobierana opłata z góry za cały
Kto zgłasza propozycje miejsc przyjaznych zwierzętom?
Czy każdy z nas może takie miejsce polecić?
Aktualnie zgłaszają się sami właściciele poprzez formularz na stronie. Równocześnie, obiekty mogą zgłaszać goście, którzy mieli okazję tam przebywać. Wtedy ja sprawdzam takie zgłoszenie i odzywam się do obiektu. Informuję właścicieli, że właśnie byli goście, że polecali ten obiekt i że fajnie by było, żeby znalazł się w bazie.
Sprawdza Pani polecane miejsca osobiście?
Niestety już teraz nie. Jeśli chodzi o jeżdżenie, to już nie mam takich możliwości. Tych obiektów jest już teraz naprawdę bardzo, bardzo dużo, więc nie starczałoby mi czasu, żeby zbudować tę bazę w tak szybkim tempie. Aktualnie odbywa się to tak, że obiekt zgłasza się do bazy, wypełnia formularz, ja wery kuję, czy w tym formularzu wszystko jest ok i właściciel obiektu odpowiada za dane, które znajdują się w takiej ofercie. To właściciel aktualizuje ceny i zasady, na jakich przyjmuje gości z psami. I potem to już dzieje się niemal samo. Portal jest naprawdę tak popularny, że jeżeli cokolwiek jest nie tak z jakimś miejscem, to ja natychmiast dostaję feedback od gości, że na przykład miejsce już nie przyjmuję lub zmieniły się zasady i w ofercie jest to źle napisane. Wtedy kontaktuję się z takim obiektem i wyjaśniam sprawę.
Czyli tutaj odpowiedź ze strony użytkowników, właścicieli psów jest bardzo ważna.
Tak. Pozwala dużo się dowiedzieć.
Portal ma też funkcję edukacyjną. Znajduje się tam wiele artykułów z poradami dotyczącymi wyjazdów, ale nie tylko. Czy taki był zamysł od początku istnienia?
Pomysł pojawił się praktycznie jednocześnie z uzupełnieniem bazy. Zaszła taka potrzeba, żeby obie strony – zarówno goście,
jak i właściciele obiektów, wiedzieli, jak zachowywać się w miejscach przyjaznych psiakom. Można powiedzieć, że idea miejsca przyjaznego psom będzie istniała dopóty, dopóki będzie równowaga i porozumienie między jedną stroną a drugą. Jeżeli któraś strona będzie niechętna, to cały proces porozumienia traci sens. Zależało mi na tym, żeby stworzyć etykietę pobytu z psem i dopasować ją do tego, co przekazują mi właściciele obiektów. Chciałam też, by goście mieli świadomość, skąd są takie, a nie inne zasady w obiektach.
Proszę opowiedzieć osobom, które nie miały jeszcze kontaktu z portalem, jakie artykuły możemy tam znaleźć. Znajdują się tam wszelkie porady dotyczące podróżowania z psem. Chodzi o to, żeby użytkownik mógł znaleźć wskazówki, niezależnie od tego, jakim transportem będzie się po Polsce poruszał, w jaki region będzie się wybierał i do jakiego obiektu. Są to porady dotyczące korzystania z komunikacji miejskiej, kolejowej oraz lotniczej. Dodatkowo opisuję zasady dotyczące wstępów do parków narodowych, na plażę. Pojawiają się artykułu na temat aktywności, które można z psem dodatkowo uprawiać w różnych miejscach. Są tam przede wszystkim wskazówki do tego, żeby urlop z psem mógł być udany, a także bardziej aktywny niż zwykle.
Jest Pani miłośniczką zwierząt. Sugeruje się Pani poleceniami z portalu podczas Waszych wspólnych podróży?
Oczywiście, sugeruję się przede wszystkim nimi. Jeżeli jednak czegoś mi zabraknie, to szukam nowych obiektów – spoza bazy. Wiadomo przecież, że w Polsce jest jeszcze bardzo dużo obiektów przyjaznych psom, które się do tej pory nie dodały do bazy. Nie wszyscy właściciele też chcą się pokazywać, bo mają na przykład już komplet swoich stałych gości. Jeśli jednak spodoba mi się obiekt, to w takiej sytuacji proponuję właścicielom dodanie go do bazy. I wtedy obiekt pojawia się na portalu. Można powiedzieć, że jest to płynne. Sama korzystam ze wskazówek, bo nie wszystko jest się w stanie zapamiętać. Jest tych informacji bardzo dużo. Dla przykładu, zasady wejścia do parku narodowego potra ą się zmienić z miesiąca na miesiąc, więc aktualizuję informacje i trzymam sobie to jako taką właśnie bazę do podróży z psem, choć aktualnie psa nie posiadam. Musiałam pożegnać się z Shelby, która ze mną podróżowała przez ostatnie 10 lat, a nawet więcej, bo miała 15 lat. Jeździłyśmy razem po całej Polsce. Aktualnie korzystam z portalu podczas podróży z psem moich Rodziców.
Oprócz portalu prowadzi Pani również bloga. Proszę nam o nim opowiedzieć.
Blog i portal tak naprawdę działają łącznie, uzupełniają się. Na blogu pojawiają się te same informacje, które są na portalu, ale jest to tak zrobione, że część jest po prostu bardziej widoczna, wysunięta.
Portal nieustannie się zmienia, rozwija. Czy w najbliższym czasie szykują się jakieś znaczące zmiany?
Portal w tym momencie jest przed metamorfozą. Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy to nastąpi, bo na zmianę, którą planuję, muszę zabezpieczyć spory budżet. Jestem w trakcie prac nad tą przemianą. Ale mogę już na tym etapie powiedzieć, że to będzie coś, co mocno wpłynie na rozwój bazy i poszerzy aktualne informacje, które się znajdują.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę wielu sukcesów w dalszej pracy nad portalem.
Rozmawiała: Martyna Major
W tym celu marka Super Benek stworzyła pyszne i pachnące dania inspirowane kuchnią francuską, bawarską, holenderską oraz bałtycką. Karmy zostały przygotowane z wyselekcjonowanych składników, takich jak mięso, ryba, warzywa, jajka, które umieszczono w delikatnym sosie lub galaretce – w zależności od rodzaju. Receptury karm World Cuisines opierają się na składnikach najlepszej jakości, bez zbóż, cukru, barwników, aromatów, wzmacniaczy smaku i substancji konserwujących. Zawierają wszystkie ważne składniki odżywcze, dzięki czemu doskonale nadają się do codziennej diety Twojego kota. www.superbenek.pl
Innowacyjna linia produktów w postaci smakowitych tabletek wspomagających rozwiązanie specy cznych problemów zdrowotnych psów! Do wyboru aż cztery propozycje, zapewniające kompleksowe wsparcie w zakresie:
- mobilności i stawów (Chondro), - skóry i sierści (Biotin Skin & Coat Care), - trawienia (Digestion), - odporności (Immunity Booster). Wszystkie produkty z linii Brit Vitamins Tablets zawierają kurkumę, zwiększającą absorpcję najważniejszych funkcjonalnych składników dla maksymalizacji ich pozytywnego wpływu na całościową kondycję organizmu. Dzięki wysokiej smakowitości i optymalnemu dawkowaniu (1 tabletka na 15 kg masy ciała psa) są niezwykle łatwe w podawaniu i chętnie spożywane przez psy! azan.com.pl
Podaruj pupilowi zdrowe i naturalne przysmaki – bez konserwantów, sztucznych barwników i zbóż.
W te Święta serwujemy zdrowe batony, paluchy oraz chrupiące kości, które zaspokoją naturalną potrzebę gryzienia i żucia Waszego pupila. Wśród smaków aromatyczna gęś z pędami sosny oraz dorsz z żurawiną i rozmarynem. W ofercie także kabanosy z mięsa mięśniowego ze smakowitymi dodatkami w postaci wanilii, żurawiny, rozmarynu, łososia czy jabłka z cynamonem. Wśród nowości także pełnoporcjowa karma monoproteinowa z wieprzowiny z dodatkiem żurawiny i rozmarynu –idealna na świąteczny posiłek dla psa! Spraw, by święta Twojego pupila były delicious… BUBAlicious!
Przysmaki produkowane w Polsce! Szukaj w dobrych sklepach zoologicznych lub na www.bubapet.pl
Zapobieganie alergii pokarmowej polega na eliminacji składników pokarmu, które ją wywołują. Jeżeli pokarm sprawdzony w teście wykluczającym jest bezpieczny, trzeba go podawać zwierzęciu przez całe życie. Trwałe wyleczenie z alergii jest bardzo trudne i choć prowadząca do tego metoda redukcji potencjału uczuleniowego w pokarmie wymaga dużej konsekwencji i cierpliwości, to jest ona dobrą metodą kuracji.
INTEGRA PROTECT® Sensitive to kilka smaków do wyboru. Receptura zawiera tylko jedno wybrane źródło białka zwierzęcego i roślinnego. Zrezygnowano z dodatków w postaci zbóż. Optymalna zawartość składników czyni te dietę pełnowartościową, a zaspokojenie potrzeb i wymogów organizmu jest zrównoważone i harmonijne. Pokarm ma wysoka akceptacje smakowo-zapachową u zwierząt, jest lekkostrawny i kojąco wpływa na przemiany metaboliczne. Zapewnia też stabilizację całego układu moczowego.
Chrupiące poduszeczki, wypełnione kremową przyjemnością, nie tylko smakują wyśmienicie, ale także pomagają w zapobieganiu powstawania kamienia nazębnego i kłaczków. Wspomagają ruchliwość Twojego kota, zapewniając mu aktywność i sprawność przez cały dzień. Ponadto, bez dodatku sztucznych substancji, ten przysmak stanowi naturalne wsparcie dla zdrowej skóry i sierści Twojego pupila. Idealnie uzupełniając codzienną dietę. Możesz używać go wielokrotnie w ciągu dnia jako smakowitą nagrodę, tworząc niezapomniane chwile wspólnego delektowania się tym wyjątkowym smakołykiem z Twoim kotem.
Pełnoporcjowe karmy mokre BUBAlicious More Meat to idealne połączenie prostego składu i wysokiej zawartości mięsa. W naszej ofercie zarówno karmy monoproteinowe, jak i duoproteinowe – 99% mięsa i 1% minerałów, bez zbędnych dodatków czy sztucznych barwników! Każda puszka to cenne źródło białka wspierające zdrowie Twojego pupila. Wśród dostępnych smaków jeleń, kaczka, bażant, jagnięcina, sarna z królikiem, indyk z przepiórką, kaczka z kozą oraz egzotyczny kangur! Dostępna także wersja Puppy o smaku wieprzowiny i sarny, która zadba o zdrowy start szczeniąt. Wypróbuj i przekonaj się, że każdy kęs jest delicious… BUBAlicious! Szukaj w dobrych sklepach zoologicznych lub na www.bubapet.pl
1. Jej niedoczynność lub nadczynność powoduje choroby u zwierząt.
2. „....... ognia" - jedna z powieści Jakuba Małeckiego.
3. Zimą dokucza ludziom i zwierzakom.
4. Stąpanie po nim zimą jest niebezpieczne dla zwierzęcych łapek.
5. Przodek dzisiejszego psa.
6. Rodzaj badań, które powinien wykonywać każdy hodowca.
7. Pomaga papugom przyswajać wapń.
8. Jeden z rodzajów dog dancingu.
9. Imię psiaka ze zdjęcia w lawendzie.
10. Kraj, z którego wywodzi się rasa beagle.
11. Usunięcie zęba przez stomatologa to inaczej ....... .
12. Nadmierne ....... to jedna z oznak zimowej frustracji u kotów.
13. Roślina kojarzona ze Świętami Bożego Narodzenia.
14. „....... techniczny " - sposób na nazywanie okresowych badań pro laktycznych.
Zapraszamy do zabawy!!
Pierwsze pięć osób, które na adres: konkursy@epupil.eu prześlą zdjęcie prawidłowo rozwiązanej krzyżówki i wpiszą hasło w temacie maila – zdobędą nagrody niespodzianki ufundowane przez naszych sponsorów.
Hasło z poprzedniego wydania Pupila: „PRZYGODA Z PUPILEM”. Nagrody niespodzianki otrzymują: Marzena C., Daniel L., Amelia W., Paulina K., Urszula Cz.
Ci, co nas znają, wiedzą, że Popaprańce bardzo się zmieniły, że to już nie to samo. Część z popapranego stada mieszka w nowych domkach, część w Warszawie, a biedny Tobiś chałupy i ludzkiego dziecka matki-wariatki pilnuje. Taka w końcu rola najstarszego psa. Jednak dziś był wyjątkowy dzień. Tobiś postanowił wybrać się do Warszawy na urodziny Buni.
— Młody, wstajemy i wychodzimy! — zakomenderował z samego rana. — Jedziemy przecież do mamy, Pini i Buni. Wstawaj, gówniarzu i rób mnie na bóstwo! Młody, jak to młody, pospałby jeszcze sobie, ale cóż było począć, skoro każą… Tylko z dwuipółgodzinnym opóźnieniem zawitali więc w nasze progi. Ileż to było radości, ile merdania ogonkami, ile lizania!
— Jesteście! Ja was, dziewczyny, ze trzy tygodnie po mieszkaniu szukałem, zanim się zorientowałem, że was naprawdę nie ma. I mamy… Źle mi samemu, wiecie?
— Wiemy, Tobisiu, nam też bez ciebie smutno, ale cóż, tak wyszło i inaczej być nie może… Może jeszcze będzie po staremu…
— Czemu wyjechałyście? Ja tęskniłem, chodziłem i wołałem was. Szukałem całymi dniami. Płakałem… Już nie płaczę teraz, ale mi nadal smutno. Wracajcie do domu.
— Chciałybyśmy, naprawdę. Tam nasza ścieżka przy torach, nasz las czeka. Nasze zapachy, nasze bażanty. Tam nasze miejsce Tobisiu kochany. A ty zostałeś, żeby wszystko było po staremu, jak już wrócimy. Jesteś
dzielnym, malutkim rycerzem naszym. Pilnuj nam domku, pilnuj lasu. Pilnuj naszego świata. Kochany, mały, starutki, ślepiutki Tobiś. Nie dla niego Warszawa. Hałas, szum, wszędzie przeszkody. Przez ulicę nie mógł przejść, za głośno, za strasznie. Idąc chodnikiem, uderzał główką w słupki, potykał się o krawężniki… W windzie bał się bardzo, czując, jak się porusza, słysząc, jak szumi. Miasto go przeraża. Pojechał, zostawiając moje serce jeszcze bardziej pustym. Czekaj na mnie, mój mały, dzielny psi synku. Wrócę, obiecuję!
Wielkie szczęście dziś nastało, Stado znowu się spotkało! Popaprane, pokręcone, lecz szczęśliwe — połączone. Choć to tylko godzin parę, Dobrze mordy widzieć stare, Dobrze nosem mokrym trącić Drugi nosek kochający.
Były Buni urodzinki i tort z życzeniami, I był spacer po stolicy – bocznymi ścieżkami.
I choć wieczór znów rozdzielił popaprane psiaki, Fajnie było przeżyć jeden, wspólny dzionek taki.
REDAKTOR NACZELNA: Anna Motyka, anna.motyka@epupil.eu
REDAKCJA: Martyna Major, martyna.major@epupil.eu
NR 4(36)/2024
WYDAWCA:
P.T.H. CERTECH Sp. z o.o. ADRES KORESPONDENCYJNY: Magazyn Pupil Fabryczna 36 33-132 Niedomice NIP 873-10-13-748 redakcja@epupil eu
NAKŁAD: 50 000 sztuk Numer rejestrowy BDO: 000001982
Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych reklam W przypadku materiałów opublikowanych redakcja zastrzega sobie prawo do ich skracania, zmiany tytułów i adiustacji. Przedruk materiałów w całości czy ich wykorzystanie publiczne jest możliwe wyłącznie po uzyskaniu pisemnej zgody redaktora naczelnego magazynu PUPIL
WSPÓŁPRACA AUTORSKA:
Lek. wet. Hanna Chwiałkowska
Lek. wet. spec. Magdalena Szumilas tech. wet. Adrianna Iwan
Ada Włoch
Agata Bladowska
Aldona Kutek
Aleksandra Okrasa
Aleksandra Mahmoud
Alicja Zarucka
Jakub Małecki
Karina Suchorowska
Mariusz Kurowski
Urszula Sasorska-Kajniak
Zespół Polkarma i inni