Made in Świętokrzyskie #17

Page 54

Być eko 54

Mama

na roślinach rozmawiała Aneta Zychma zdjęcia Anna Nowak – anksfoto.pl

Sama o sobie mówi, że jest przede wszystkim mamą, aktywistką, pedagożką i „robiącą w słowie”. Wirtualnie poznałyśmy się ponad dwa lata temu, kiedy to trafiłam na jej bloga o etycznym życiu w zgodzie z naturą. Od tamtego czasu regularnie czytuję pojawiające się tam mądre i pełne empatii teksty. Od kwietnia „spotykamy się” dość często w mojej kuchni, a to za sprawą wyjątkowej książki kucharskiej jej autorstwa, przeznaczonej przede wszystkim dla kobiet w ciąży i mam karmiących piersią, będących na wegediecie. Asja Michnicka znana bliżej jako „Mama na roślinach”. Zacznę od pytania o Twoje rodzinne strony: pochodzisz z Kielc, prawda? Tak, to moje rodzinne miasto. Wyjechałam po studiach. Trochę by dalej studiować, trochę za ówczesną miłością, ale też z chęcią zmiany otoczenia i spróbowania swoich sił. Pojechałam do Warszawy, pokochałam ją i zostałam. Tu urodził się mój syn i czuję, że to też jest moje miejsce. Choć przyznaję, że coraz częściej ciągnie mnie w rodzinne rejony, tęsknię za tym świętokrzyskim krajobrazem i klimatem. Lubię zabierać moją rodzinę do Kielc i pokazywać im, mieszkańcom stolicy, jak u nas pięknie. Inaczej, spokojniej. Z czym przede wszystkim kojarzą Ci się Góry Świętokrzyskie? Wychowałam się w samym centrum Kielc, tuż przy rynku, dlatego rzadko zapuszczałam się na dalsze osiedla, z których ładniej było widać góry. Ale studiowałam w Instytucie Sztuk Pięknych, na Podkarczówce, którą uwielbiałam za pagórkowaty klimat właśnie. Stamtąd było widać Góry Świętokrzyskie! Jednak, przyznaję, nigdy po żadnych górach nie chodziłam. Jestem raczej z tych, co wolą lasy i pola. Dietą wege zainteresowałaś się, będąc jeszcze w Kielcach? Wegetarianizmem zainteresowałam się, będąc w liceum, ale nie zrezygnowałam wtedy całkowicie z mięsa. Nie umiałam dobrze zbilansować takiej diety, nie miałam pojęcia, co jeść. Ale czytałam, drążyłam, pytałam. Co Cię do tego skłoniło? Po prostu zobaczyłam, jak wygląda życie zwierząt hodowlanych i nie chciałam brać w tym udziału. Dla mnie przejście na dietę roślinną było decyzją c z e r w i e c / l i p i e c 2 0 19

etyczną, a jej zdrowotne korzyści – miłym dodatkiem. Czuję się dobrze, lekko, nasza kuchnia jest różnorodna i kolorowa. A skąd pomysł na założenie bloga? Ponad trzy lata temu byłam na długim zwolnieniu lekarskim. Nudziłam się. Postanowiłam założyć swoje miejsce w internecie, aby wrzucać tam przepisy dla znajomych – często pytali mnie, jak zrobić wegańskie smakołyki. Szybko jednak okazało się, że nie zaglądają do mnie tylko znajomi, a ja zaczęłam więcej pisać o prawach zwierząt, o tym, jak przejść na weganizm albo jak ograniczyć w diecie mięso. O tym, że każdy mały gest ma znaczenie, i o bardziej etycznym oraz ekologicznym stylu życia. Potem zaszłam w ciążę i zorientowałam się, że o wegeciąży trudno znaleźć informacje. Miejsc, w których znajdziemy proste i pyszne roślinne przepisy, jest mnóstwo, ale artykułów skierowanych do przyszłych mam nie ma zbyt wiele. Oczywiście Iwona Kibil, dietetyczka, która pomagała mi przy części merytorycznej książki i pisała o diecie roślinnej w ciąży, jest specjalistką w tym temacie, ale brakowało mi przestrzeni, w której można przeczytać o doświadczeniach mamy, która nie je mięsa ani nabiału. Opowiedz, jak to jest być mamą na roślinach? Jak na Twoje wybory żywieniowe reagują najbliżsi? Moi bliscy mnie wspierają, bo wiedzą doskonale, że dobrze zbilansowana dieta roślinna jest odpowiednia na każdym etapie życia, także w ciąży, w okresie laktacji, dla niemowląt, dzieci, osób starszych – to stanowisko Amerykańskiej Akademii Dietetyki i Żywienia. Staram się dbać o to, co jem, więc nie mam trudności w odpowiednim ułożeniu swojej diety (a jeśli


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.