Raban nr 8

Page 6

6

legnicki magazyn kulturalny L I S T O P A D 2 0 1 3

szt uka

HANNA KANTOR

,,Żar i proch, ołów i dym”, czyli wspomnienia o Napoleonie w Legnicy i Bolesławcu Ambicje cesarza Francuzów, Napoleona Bonapartego daleko wykraczały poza wyobraźnię i możliwości innych władców. Dla jednych był bogiem wojny, dla innych porywał się „z motyką na księżyc”. Jedno jest pewne, zawitał też u nas. Dolny Śląsk postanowił uczcić to obchodami dwusetnej rocznicy kampanii Napoleona na ziemiach śląskich. Zdarzyło się akurat tak, że właśnie w anno Domini 2013 przypada dwusetna rocznica kampanii Napoleona Bonaparte na ziemiach śląskich. Przenieśmy się więc dwieście lat wstecz, gdy cały Śląsk znajdował się pod władaniem pruskiej dynastii Hohenzollernów. Natomiast sam Napoleon przebywał w naszych okolicach dokładnie w 1813 roku, przygotowując się na, jak się potem okazało, nieudaną wyprawę na Rosję. Prusy, a więc i Legnica, która znajdowała się w ich obrębie, zostały objęte okupacją francuską. Wystawa Żar i proch, ołów i dym – Rok 1813 w Legnicy, którą mogliśmy oglądać w Muzeum Miedzi w Legnicy od sierpnia do października, to nic innego jak zbiór wspaniałych pozostałości po Napoleonie Bonaparte. Francuzi odbyli z Prusakami wiele potyczek. Najbardziej znane to bitwa pod Kaczawą i Bolesławcem. Nie były to jednak jedynie francusko-pruskie walki. Polacy towarzyszyli cesarzowi jako gwardia szwoleżerów, czyli lekka kawaleria, pod wodzą samego Dezyderego Chłapowskiego. Nawet po przegranej z Rosją Polacy pozostali wierni Napoleonowi, do końca osłaniając jego wojska. A warto wiedzieć, że rosyjskie wojsko goniło Napoleona aż do samej Francji… Jeśli wojna to oczywiście broń, więc legnickie Muzeum Miedzi prezentowało na wystawie m.in. autentyczne karabiny piechoty oraz szable kawalerii francuskiej. Udostępniono też zwiedzającym wiele relacji z pobytu cesarza napisanych przez ówczesnych mieszkańców Legnicy. Niestety Legniczanie pisali same negatywne relacje, gdyż Napoleon jako wróg wkraczający do miasta stał się równocześnie okupantem. To właśnie obawa przed okupacją francuską sprawiła, iż w ostatnich dniach maja 1813 roku wielu zamożnych obywateli Legnicy opuściło wraz ze swoimi rodzinami zagrożone miasto. Aby w pełni oddać ducha tamtych czasów, wystawa przyozdobiona została w obrazy batalistyczne, plany bitew oraz portrety do-

wódców wojska, a także w wiele wizerunków samego Napoleona. Wystawa Żar i proch, ołów i dym nie skupiała jedynie eksponatów legnickiego muzeum. Cenne zabytki zaprezentowane na wystawie pochodzą też ze zbiorów, m.in.: Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Regionalnego z Jawora, kolekcji prywatnych, Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu czy Muzeum Tkactwa z Kamiennej Góry. Do tego ostatniego należą drogocenne warcaby z kości słoniowej, którymi według przekazów grał Napoleon we Lwówku Śląskim. Wszystko, co zachowało się w Polsce po cesarzu, jest objęte szczególną opieką i traktowane niczym relikwie oraz z dumą prezentowane. Nie tylko w Legnicy, ale i również w Bolesławcu. Podobno tamtejsze muzeum w swych zbiorach posiada niebieską filiżankę, z której Napoleon pił poranną kawę. Mało tego, kawę w niebieskiej filiżance Napoleon wypił około siódmej rano w gospodzie „Pod Czarnym Orłem” w pokoju na pierwszym piętrze przy minusowej temperaturze na zewnątrz 22,5 stopnia! Co ciekawe, Bolesławiec wziął sobie do serca obowiązek zorganizowania obchodów dwusetnej rocznicy pobytu Napoleona na Śląsku i zaszalał dużo bardziej niż Legnica. W Bolesławcu był prawdziwy „żar i proch, ołów i dym”, czyli inscenizacja bitwy o Bolesławiec. Jeśli ktoś czuł dalej niedosyt historii po rekonstrukcji bitwy, Bolesławiec przygotował również żołnierskie obozowisko, które można było zwiedzać, a w którym mieścił się m.in. szpital polowy z tamtych czasów z pokazem ówczesnych zabiegów chirurgicznych. Sam cesarz na Dolnym Śląsku nie zabawił długo. Po podbiciu pruskich terenów rozpoczął inwazję na Rosję. Jak wiadomo, porażka kampanii rosyjskiej zadała Napoleonowi miażdżący cios, po którym nigdy już się nie podniósł. Mimo prób powrotu, jak 100 dni Napoleona, kariera dowódcy bezpowrotnie się

skończyła. Dwusetna rocznica kampanii Napoleona na ziemiach śląskich to świetna okazja, by może nie tyle powspominać stare dzieje, a raczej dowiedzieć się czegoś o historii ziem, na których mieszkamy. Tym bardziej że epoka napoleońska odbiła na Polakach niemałe piętno. Wraz z upadkiem Napoleona nastąpił upadek Księstwa Warszawskiego i polskiej niepodległości na następne sto lat.

Wystawa żar i proch, ołów i dym – Rok 1813 w Legnicy, Muzeum Miedzi w Legnicy, sierpień-październik, 2013. Wystawa 1813-2013. Dwusetna rocznica kampanii napoleońskiej na Śląsku 1813, Bolesławiec, 6-7 września, 2013.

KINGA ŻUK

Ruch na kartce papieru Gdy ciało zgrane jest z duszą, a każe napięcie mięśni harmonijnie splata się z najdrobniejszym szumem w muzyce, wtedy dochodzi do perfekcji. To właśnie tancerze posługujący się takimi umiejętnościami potrafią przekazać pewną historię, opowieść, scenę. Dochodzi do tego, że znajdują się ludzie, którzy chcą przenieść całą tę dynamikę na kartkę papieru. Takim właśnie człowiekiem jest Krzysztof Juretko, który urodził się w Legnicy, jednak od wielu lat mieszka i pracuje w Wuppertalu. Rysownik, malarz, rzeźbiarz. Absolwent studiów pedagogicznych we Wrocławiu, potem także sztuk plastycznych i pedagogiki sztuki na Uniwersytecie w Wuppertalu. Malarstwa uczył się w pracowni Tadeusza Wrońskiego. Jest autorem wielu wystaw indywidualnych i zbiorowych w całych Niemczech, a także na terenie Polski. Członek Bergiskiego Stowarzyszenia Artystycznego. Jego prace, pokazywane na obecnej wystawie Przerysownia – dialektyczny dyskurs rysunków w Galerii Sztuki Ring, to seria obrazów malowanych przy użyciu węgla i ołówka.

Zostały one zainspirowane estetyką tańca, jaką prezentuje niemiecka grupa choreografki Piny Bausch i jej znanego na całym świecie teatru tańca. Główne motto Piny brzmi: „Artysta to nie tylko osoba, która interesująco się porusza, bo istotne jest także to, co człowieka porusza”. Autor wystawy spędził z tancerzami wiele godzin na treningach, starając się przenieść ich ruch na papier, uzyskując tym samym pracę o wymiarze przestrzennym. Jak sam autor powiedział podczas wernisażu: „Moje spotkanie z Piną Bausch miało miejsce w 1993 roku, więc będę już obchodził jubileusz 20-lecia. Chciałem spróbować czegoś nowego, jakiegoś wyzwania. Szukając formy rysunku, szukając modela w pracowni, >>

FOT. KINGA ŻUK


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.