
11 minute read
Rozwój osobisty NIE DZIAŁA


Advertisement
Jeśli zajmujesz się rozwojem osobistym od jakiegoś czasu, przeczytałaś zapewne już nie jedną książkę, obejrzałaś wiele webinarów i byłaś na różnych szkoleniach oraz warsztatach z tej dziedziny. Być może jednak nadal zdarzają Ci się chwile, gdy zadajesz sobie podobne pytania w stylu „Czy to w ogóle ma sens? Czy to działa?”
Gdy po kilku miesiącach, czasem nawet po kilku, kilkunastu latach pracy nad sobą pojawiają się myśli:
Przerobiłam już poczucie własnej wartości, dlaczego więc teraz czuję się bez znaczenia?
Dlaczego inni nie liczą się w ogóle z moim zdaniem?
Przecież zaopiekowałam się sobą i pokochałam siebie, dlaczego nie mogę dziś na siebie patrzeć w lustro?
Pewność siebie to moje drugie imię, dlaczego zatem boję się podjąć nowego wyzwania?
Praktykuję prawo przyciągania od lat, a i tak nie mam tyle pieniędzy, ile bym chciała.
Planuję każdy dzień, a i tak zawalam terminy i z niczym się nie wyrabiam.

O co w tym wszystkim chodzi?

Ten rozwój osobisty nie działa. Nie widzę efektów.
Cz. 1. - Strefa komfortu
Masz tak czasem? Jeśli tak, powiem Ci, że nie jesteś sama.
Ja również długo miałam takie sytuacje, gdy wątpiłam, że rozwój działa. W końcu zaczęłam się tym sytuacjom przyglądać. Łatwo było mi to zrobić, bo od lat, zwłaszcza w gorszych chwilach, spisuję swoje myśli i wracając do notatek, mogłam dokładniej prześledzić i zagłębić się we wzorce, którym ulegałam. Zaobserwowałam sześć schematów, którymi zwodziła mnie moja podświadomość. Przybliżę Ci je w skrócie. Postaram się podać przykłady z własnego życia, by łatwiej było Ci je zrozumieć. Być może któryś z nich pojawia się także u Ciebie.
Czym jest tajemnicza strefa komfortu?
Jest to takie miejsce, z którego nie chcesz wychodzić lub nie wiesz, jak możesz to zrobić. Nie zawsze jest tam pięknie i dobrze, ale jest swojsko i przede wszystkim czujesz się w miarę bezpiecznie. Nawet jeśli z jakiegoś powodu jest Ci źle w strefie komfortu, to i tak gorsze wydaje się jej przekroczenie. Jeżeli na myśl o zrobieniu czegoś inaczej niż do tej pory czujesz opór, strach i w głowie szukasz wytłumaczeń, dlaczego tak zrobić nie możesz — to znak, że utknęłaś.

A jednak są ludzie, którzy całe miesiące, a nawet lata, jedynie narzekają i nie zmieniają nic na lepsze, bo to jest ich strefa komfortu. Takiej pracy się nauczyli, znają już swojego wroga i wszystkie niedogodności, więc łatwiej jest im pozostać w znanej sytuacji i jedynie ponarzekać, że przez marne zarobki nie stać ich na to czy tamto albo obwinić szefa lub współpracowników, że zepsuli nam cały dzień.
W świecie rozwoju osobistego wiele mówi się o strefie komfortu i o tym, że trzeba ją opuszczać, by się rozwijać. W teorii proste gorzej z praktyką. O ile w sferze zawodowej lub edukacji jest to łatwo zrozumieć, o tyle może okazać się problemem zrozumienie czym jest strefa komfortu, np. w relacjach z innymi lub samą sobą i jak można ją opuszczać. Postaram się pokazać trzy przykłady, które przerobiłam osobiście. Wyjściem ze strefy komfortu w zakresie kariery może być zmiana pracy, zdobycie się na odwagę, by porozmawiać z szefem o podwyżce lub awansie, albo wybranie się na kursy doszkalające, by podnieść swoje kompetencje. Podjęcie powyższych kroków nie jest proste, natomiast mocno czuje się, gdzie leży linia, w której jeszcze jest wygodnie, a gdzie ją przekraczamy. Czy znasz osoby, które tkwią w jakieś pracy, choć nie daje im ona satysfakcji? A może sama do nich należysz?
Lista narzekań może być bardzo długa. Oto kilka przykładów. szef się czepia i marudzi płacą grosze nie można się dogadać ze współpracownikami jest bałagan klienci są straszni Większość książek o samorozwoju skupia się na przełamaniu takiego impasu i podjęciu pierwszego kroku. Zachęcają i motywują do tego, by porozmawiać z szefem o awansie i podwyżce, unikać osób, z którymi nie możemy się dogadać, albo zupełnie zmienić pracę i środowisko.
Jeśli na rady z poradników znajdziesz wytłumaczenie, dlaczego nie możesz dokonać zmian w swoim życiu, pozostaniesz w strefie komfortu. Nic się nie zmieni, a Ty nie będziesz się rozwijać. Może być jednak tak, że zaczniesz zmieniać pracę, rozmawiać z przełożonym i wdrażać wszystkie inne podręcznikowe sugestie, ale po jakimś czasie zaobserwujesz, że to nic nie daje. Za każdym razem szef się czepia, może tylko trochę mniej lub inaczej, ludzie, z którymi musisz pracować też psują Ci nastrój i nie potrafią Cię docenić. Wtedy może pojawić się myśl, że rozwój osobisty nie działa.
W czym zatem tkwi problem?
Jeśli dotarłaś w życiu do tego momentu, zachęcam Cię do dokładnego przyjrzenia się i przeanalizowania zmian, jakie wprowadziłaś i tego, co one dały oraz tego, co się nie zmieniło.
Może się okazać, że kroki, które podejmowałaś, czyli chociażby zmiana pracy, nie były tak naprawdę wychodzeniem ze strefy komfortu, ponieważ zmian dokonałaś w obszarze, w którym nadal czujesz się dość wygodnie. Być może nie zmieniłaś pracy na lepszą, lepiej płatną, a co za tym idzie, bardziej wymagającą, ale na taką samą, nisko płatną, w której nie będziesz mogła rozwijać skrzydeł. Warto wtedy przyjrzeć się przekonaniom ograniczającym, które blokują nas w strefie komfortu. Same przekonania na razie zostawmy, bo to temat na inny artykuł.
Jeśli na drodze rozwoju osobistego zmieniasz coś, ale zmiany te nie przynoszą oczekiwanych efektów, oznacza to, że zmieniasz nie to, co powinno być zmienione. Jeśli coś idzie nie po Twojej myśli, zmień sposób działania, a nie cel.
Kiedyś i ja zmieniałam zakłady pracy i stanowiska. Wiecznie miałam wrażenie, że jestem niedoceniana. I choć zmiany zawsze były na lepsze i byłam dumna, że pokonuję swoje obawy i staram się iść do przodu, to jednak poczucie niedocenienia wciąż mi towarzyszyło. Zmieniło się to wówczas, gdy podjęłam się prawdziwego wyjścia ze strefy komfortu i otworzenia własnej firmy. Teraz mam idealną szefową, która czasem da mi burę, bo jest wymagająca, ale doskonale się dogadujemy. Jeśli pracujesz na własny rachunek, to zapewne wiesz, że jest to ciągle wychodzenie poza strefę komfortu, a zatem idealne pole do rozwoju. Jeśli nie, możesz wierzyć mi na słowo.

W strefie relacji z innymi, a także samej ze sobą, również możesz utknąć w stre-
fie komfortu, pomimo że zajmujesz się rozwojem osobistym już od jakiegoś czasu. Sytuacja może być analogiczna do rozwoju zawodowego, choć trudniejsza do wychwycenia. Czy zdarzyło Ci się w związku z mężem, partnerem, rodzicami lub nawet koleżankami pomyśleć, albo powiedzieć któreś z poniższych zdań?
On/ona mnie nigdy nie rozumie.
Nigdy nie liczy się z moim zdaniem.
Zaspakaja tylko swoje potrzeby, a co z moimi?
Nie chcę, by tak do mnie mówił(-ła)?
Dlaczego on/ona mnie rani?
Gdyby on/ona postępował(-ła) inaczej to wreszcie byłabym szczęśliwa.
W takich sytuacjach różne poradniki z dziedziny rozwoju osobistego także radzą wyjście ze strefy komfortu. Należy oczyścić otoczenie z osób, które Cię nie wspierają i zająć się samą sobą. Jak najbardziej się z nimi zgadzam. A co, jeśli znajdziemy sobie innych znajomych, odsuniemy się na tyle, na ile można od rodziny, bo często z nimi nie da się do końca zerwać kontaktu, a sytuacje, w których czułyśmy to, co w powyższych zdaniach wciąż wracają? Znów nasuwa się zdanie „Rozwój nie
działa!”
Czyżbyś przyciągała do swojego życia tylko nieodpowiednie osoby i sytuacje?
Być może tak, ale przyciągasz je nie bez powodu. Prawdopodobnie kryje się za tym coś z Twojej przeszłości, być może z dzieciństwa, co sprawia, że cudze słowa Cię ranią i czujesz się nieważna. Czasem ktoś nieświadomie wsadzi Ci szpilkę tam, gdzie najbardziej boli. Pisałam o tym w artykule „Autentyczna czy lubiana” w 2 numerze magazynu Life Power. Wtedy albo atakujesz, albo uciekasz, a nawet zmieniasz znajomych. A potem znów życie zatacza koło i wszystko się powtarza.
Być może, zamiast skupić się na rozwoju, szukałaś strefy komfortu i relacji, w której po prostu będziesz czuła się dobrze? Nie ma w tym nic złego. Bardzo często w relacjach właśnie szukamy takiej ostoi i poczucia bezpieczeństwa. Zapomnij jednak, że taka relacja będzie Cię stymulować do rozwoju i wzrastania.
Rozwój jest tam, gdzie boli. Jest tam, gdzie jest nam niewygodnie. Jest tam, gdzie słyszymy to, czego czasem słyszeć nie chcemy. Jest tam, gdzie nasze obawy i lęki są poza strefą naszego komfortu.

Przyznaję się, że „przerobiłam” to także we własnym życiu. Chciałam, by to inni sprawiali, bym czuła się dobrze w życiu, związku, relacji, a jeśli tak nie było, odchodziłam. Wołam trzymać się z daleka, by mnie więcej nie ranili. Sądziłam, że to była ich wina, bo przecież nie powinni tak mówić, czy tak robić. Wciąż zadawałam sobie pytanie, kto dał im prawo tak mnie ranić. Pisałam o tym szerzej we wspomnianym już artykule „Autentyczna czy lubiana” oraz „Idealnie (nie)idealna” z 3-go numeru magazynu Life Power . W tym przypadku, podobnie jak z pracą, działałam i na pozór wychodziłam ze strefy komfortu, bo miałam odwagę odcinać się od kontaktów, które uważałam za toksyczne. Po latach wiem, że było to tak naprawdę działanie na granicy strefy komfortu. Wolałam odcinać się od osób, które mnie nie wspierały, niż zajrzeć w głąb siebie i odkryć, dlaczego ich słowa i czyny mnie raniły.
Możesz mi wierzyć na słowo, że stawienie czoła swoimi własnym „demonom”, lękom i przeszłości oko w oko, jest jednym z najtrudniejszych doświadczeń. To jest prawdziwe przekroczenie granic komfortu. O wiele łatwiej jest zobaczyć wroga w kimś i obwinić go o swoje cierpienie, ostatecznie odciąć się od takiej osoby, niż zmierzyć się z sama sobą. Może zatem warto przyjrzeć się strefie komfortu, jaką często tworzymy w relacji z samą sobą? Tę chyba najtrudniej mi osobiście jest zauważać, a następnie przekraczać. Najczęściej wpadamy w pułapkę skrajności. Być może dlatego, że kiedyś nie miałam żadnej relacji ze sobą. Byłam sama dla siebie na szarym końcu i poświęcałam swoje dobro na rzecz innych. I choć nie czułam się z tym stanem dobrze, nie umiałam postępować inaczej i tkwiłam w znanych, a zatem komfortowych mi schematach. Gdy zajęłam się rozwojem osobistym i zaczęłam budować relację z samą sobą, przestałam w ogóle troszczyć się o innych. Skupiłam się na sobie. Prawidłowo! Tego uczą guru rozwoju osobistego, prawda? W tym wszystkim jednak zapomniałam, że ja i moja relacja ze sobą, żyjemy w społeczeństwie i nie mogę oczekiwać od ludzi, że się ze wszystkim do mnie dostosują.
Wbrew pozorom, relacja z samą sobą jest mocno powiązana z relacjami z innymi. Nawet w Biblii napisane jest „kochaj bliźniego swego jak siebie samego” . Nie mniej i nie bardziej — mamy kochać siebie dokładnie tak samo jak innych. Jeśli zatem zbudowałaś lub budujesz sobie strefę komfortu w relacji z samą sobą, zrób coś z tym! W przeciwnym wypadku będziesz musiała stawić czoła kolejnej rzeczy, która sprawia, że rozwój osobisty nie działa! Przeczytasz o niej w kolejnym, marcowym numerze magazynu Life Power, do którego już teraz Cię serdecznie zapraszam.
Dokładnie tak samo jest ze strefą komfortu w każdym obszarze koła życia, na którym opieramy magazyn.
Na zakończenie więc pozwolę sobie powtórzyć, że rozwój jest tam, gdzie boli. Jest tam, gdzie jest nam niewygodnie. Jest tam, gdzie słyszymy to, czego czasem słyszeć nie chcemy. Jest tam, gdzie nasze obawy i lęki. Jest poza strefą naszego komfortu.
Tymczasem, jeśli czujesz, że masz problem z rozpoznawaniem i opuszczaniem strefy komfortu, zapraszam do skorzystania z 30 minutowej konsultacji online.



Dekoracja:

200 g margaryny (o temperaturze pokojowej, Kasia albo angielski odpowiednik tzw. baking block) 200 g białego cukru 1 łyżeczka esencji cytrynowej lub starta skórka z jednej średniej wielkości cytryny 4 średnie jaja (utrzepane w osobnej misce widelcem) 200 g mąki tortowej (self raising) 2 łyżki mleka (o temperaturze pokojowej) 12 foremek papierowych blaszka do pieczenia mufinek
Konkretne wibracje
Wykonanie muffinek:
100g masła niesolonego 100g cukru pudru 50 ml mleka skondensowanego pół łyżeczki esencji cytrynowej
1. 2.
3.
4. 5.

6.
7.
8.
9.
10.
11. Nagrzać piekarnik do 180 stopni C. Margarynę i cukier zmiksować (zwykły ręczny mikser elektryczny najbardziej się nadaje) do uzyskania jasnego koloru i puszystej konsystencji. Dodać esencję waniliową i roztrzepane wcześniej w osobnej miseczce jajka. Miksować ponownie do połączenia składników. Dodać przesianą wcześniej mąkę i ponownie miksować (około minuty). Miksowanie za długo powoduje, że babeczki nie wyrastają równomiernie, opadają lub wychodzą lekko zakalcowate. Do masy dodać dwie łyżeczki mleka (o temperaturze pokojowej) Używając łyżki stołowej powstałą masą napełnić papierowe foremki (¾ foremki). Wstawić do rozgrzanego piekarnika i piec około 18 minut. Najlepiej sprawdzić wykałaczką wbijając w środek babeczki, jeśli będą gotowe, to patyczek będzie czysty. Masło i margarynę ubić z cukrem pudrem do uzyskania jasnej konsystencji. Dodać mleko skondensowane i ubijać przez kolejną minutę. Mleko nada masie specyficzny, kremowy smak, któremu nie można się oprzeć. Opcjonalnie dodać pół łyżeczki esencji cytrynowej. Używając rękawa cukierniczego i końcówki 1M udekorować muffiny kremem. Do ozdobienia można użyć jadalnego złotego sprayu, brokatu lub posypki.

Life Power jest tworzony przez kobiety dla kobiet. Jeśli są tematy, które interesują Cię szczególnie - napisz do nas.
email: lifepower.magazyn@gmail.com FB: Life Power IG: @lifepower.pro
W celu nawiązania współpracy napisz do nas lub skontaktuj się z zespołem redakcyjnym.
Zapraszamy także do prywatnej grupy na Facebooku


FB grupa: LifePOWER - Women's work zone


Life
