Kurier Plus - 29 listopada 2014

Page 13

13

KURIER PLUS 29 LISTOPADA 2014

O muzyce bez dyplomacji

Roman Markowicz

Œpiewaj¹cy terroryœci – rozwa¿ania na temat „Œmierci Klinghoffera” Od czasu do czasu zaniedbujê czysto recenzenckie obowi¹zki, gdy nachodzi mnie chêæ zastanowienia siê, czy muzykê mo¿na odseparowaæ od polityki.

C

zasami, jak w przypadku niedawno opisywanej na tych ³amach opery „Pasa¿erka” Mieczys³awa Wajnberga, polityka zwi¹zana by³a, nie tyle z sam¹ treœci¹ opery (której akcja toczy siê g³ównie w obozie zag³ady Auschwitz), co raczej z trudnoœciami, na jakie jej prezentacja napotyka³a w dawnym ZSRR.

Dziœ chcê mówiæ o operze, której li-

bretto posiada polityczne zabarwienie i w blisko æwieræ wieku po powstaniu budzi równie gwa³towne emocje, jakie wzbudza³o od samego pocz¹tku. Mowa tu o niedawno wystawionej w Metropolita Opera „Œmierci Klinghoffera”, operze jednego z najs³ynniejszych amerykañskich kompozytorów Johna Adamsa, z librettem amerykañskiej autorki Alice Goodman. Piszê te s³owa w momencie, kiedy z Izraela dochodz¹ wieœci o rozpoczêciu kolejnej „intifady”, co jest arabskim okreœleniem zbrojnego powstania, czy rebelii polegaj¹cej na atakach terrorystycznych dokonywanych na izraelskiej ludnoœci cywilnej. Moim najciê¿szym zadaniem bêdzie teraz zdobycie siê na trudny w takich wypadkach obiektywizm, tym bardziej, ¿e terrorystyczny atak jest przecie¿ pod³o¿em wspominanej dziœ opery. Najpierw parê faktów: 7 paŸdziernika 1985 r., kiedy liniowiec Achilles Lauro p³yn¹³ z Aleksandrii do Port Saidu w Egipcie, czterech terrorystów nale¿¹cych do Frontu Wyzwolenia Palestyny dosta³o siê na przycumowany statek i objê³o nad nim kontrolê. Ponad 500 osób, pasa¿erowie i za³oga, sta³o siê ich jeñcami. Terroryœci za¿¹dali, aby statek pop³yn¹³ do syryjskiego portu Tartus. Wypuszczenie pasa¿erów uzale¿nione mia³o byæ od uwolnienia 50 palestyñskich wiêŸniów przetrzymywanych w izraelskich wiêzieniach. Terrorystom odmówiono zadokowania w syryjskim porcie i 8 paŸdziernika zastrzelili amerykañskiego pasa¿era Leona Klinghoffera, sparali¿owanego emeryta poruszaj¹cego siê na wózku inwalidzkim. Jego zbrodni¹ by³o ¿ydowskie pochodzenie. Zmusili jednego z kelnerów i fryzjera, aby cia³o zamordowanego wyrzuciæ za burtê. O zbrodni wiedzia³ jedynie kapitan, który zapewni³ w³adze, ze wszyscy s¹ bezpieczni. Poniewa¿ na statku by³a znaczna grupa amerykañskich obywateli, ówczesny prezydent Ronald Reagan wys³a³ komandosów, aby w przypadku przed³u¿aj¹cego siê konfliktu, uwolnili jeñców. Zarówno negocjatorzy jak i media by³y fa³szywie informowane przez kapitana, ¿e wszyscy s¹ tam bezpieczni. Statek pop³yn¹³ z powrotem do Port Saidu, gdzie terrorystów wypuszczono. Egipski samolot, który ich eskortowa³ w stronê Tunezji zosta³ jednak zmuszony przez amerykañskie myœliwce do wyl¹dowania w bazie NATO na Sycylii. W³oskie w³adze nie pozwoli³y na ekstradycjê bandytów, ale przyrzek³y ich ukaranie. Otrzymali oni póŸniej po 30 lat wiêzienia, ale kilku wypuszczono wczeœniej za „dobre zachowanie”. Najd³u¿ej, bo 23 lata, odsiedzia³ morderca Klinghof-

fera Youssef Majed al-Molqi. Tyle, jeœli chodzi o genezê libretta.

W

kilka lat po tych tragicznych, choæ przecie¿ nieodosobnionych wypadkach, amerykañski kompozytor John Adams, na ¿yczenie re¿ysera–aktywisty Petera Sellarsa (s³awnego ze swoich obrazoburczych inscenizacji oper Mozarta) skomponowa³ operê opart¹ na wy¿ej opisanych wydarzeniach. Kiedy wczesnym latem nowojorska opera zapowiedzia³a wystawienie tego utworu w bie¿¹cym sezonie, a tak¿e zaprezentowanie jej w kinowych emisjach HD w Ameryce i Europie, dosz³o do niespotykanych dot¹d konfliktów, polemik i sporów.Administracyjny dyrektor Metropolitan Peter Gelb podda³ siê presji i odwo³a³ transmisjê HD. Przekonywano, ¿e pokazanie opery, szczególnie w Europie, spowoduje wzmo¿enie i tak ju¿ silnych nastrojów antysemickich. Decyzja ta by³a dla mnie absurdem - antysemickie i antyizraelskie nastroje w Europie s¹ g³ównie dzie³em coraz liczniejszej, czêsto prymitywnej, rzadko zasymilowanej islamskiej spo³ecznoœci, która o istnieniu takiej instytucji jak opera mo¿e nawet nie mieæ pojêcia.

S

pektaklu nie obejrza³em i swoj¹ celow¹ decyzjê postaram siê usprawiedliwiæ poni¿ej. Od wielu tygodni zmagam siê z ca³¹ t¹ trudn¹ tematyk¹ i atmosfer¹ otaczaj¹c¹ kontrowersyjne dzie³o, które byæ mo¿e od czasów premiery „Œwiêta wiosny” Strawiñskiego w 1913 nie wzbudzi³o podobnie silnych emocji i polemik, czêsto prowadzonych przez osoby, które podobnie jak ja, nigdy tej opery nie ogl¹da³y. Kontrowersje rozpoczê³y siê niemal od samego pocz¹tku i trwaj¹ do dziœ. Teatry operowe i filharmonie cofa³y siê przed prezentacjami tej opery (lub jej fragmentów). Krytycy, jak i sam kompozytor uwa¿ali, ¿e jego dzie³o nie powinno siê staæ ofiar¹ cenzury. Przyby³em do Ameryki z kraju, gdzie cenzura mia³a doœæ d³ugie tradycje i szczególnie w powojennych latach daleko siêgaj¹ce szpony. Jestem recenzentem, publikujê, a wiêc pragn¹³bym, aby moje teksty by³y raczej redagowane, ni¿ cenzurowane. Z tego te¿ powodu muszê, jeœli nawet niechêtnie, zgodziæ siê z kompozytorem Adamsem, jak i zwolennikami jego opery, ¿e to dzie³o NIE POWINNO podlegaæ cenzurze. Niestety cena za wolnoœæ s³owa jest wysoka i czasami, jak w przypadku tego kontrowersyjnego dzie³a, wydaje siê, ¿e musimy p³aciæ jeszcze wy¿sz¹ cenê. Na usprawiedliwienie zarz¹du Metropolitan mo¿na powiedzieæ, ¿e kiedy decyzja wystawienia tej opery zapad³a, sytuacja polityczna na Bliskim Wschodzie i w Europie nie by³a a¿ tak niestabilna jak jest dzisiaj, kiedy, obawiam siê, jesteœmy œwiadkami narodzin kolejnego krwawego konfliktu. A wiêc choæ rozumiem szczególn¹ logikê autorów, ¿e jest mo¿liwe, aby z jednej strony byæ ¿yczliwym Palestyñczykom i rozumieæ ich historyczne poczucie krzywdy, a z drugiej nie byæ pozytywnie nastawionym do palestyñskiego terroryzmu i nienawiœci do ¯ydów, to logika ta jest mi raczej obca. I z tego powodu zadecydowa³em, ¿e nie obejrzê spektaklu, którego sama muzyka, mog³aby mi nawet przypaœæ do gustu, choæ i tego nie by³bym pewny.

u Leon Klinghoffer.

N

a spektakl ten nie wybra³em siê z tego samego powodu, dla którego nie poszed³bym ogl¹daæ pewnych „dzie³” Andresa Serrano; tego samego, który ws³awi³ siê m.in. krucyfiksem zanurzonym w moczu. Nie wierzê, aby wielu z moich czytelników-katolików pêdzi³o na tak¹ wystawê i czeka³o w kolejce, aby podobn¹ zniewagê swych religijnych uczuæ ujrzeæ na w³asne oczy. Z tego samego powodu nie postawi³bym nogi w chicagowskim koœciele, którego parafianinem by³ nasz obecny prezydent, a w którym nikczemnym kaznodziej¹ by³ bliski mu rev. Jeremiah Wright. Wystarczy mi pos³uchaæ jego bluzgania na bia³¹ rasê i antyamerykañskich tyrad na youtube. Dlatego te¿ ju¿ wczeœniej zadecydowa³em, ¿e nie bêdê chodzi³ na koncerty dyrygowane przez Walerego Georgiewa, bliskiego przyjaciela Putina i sygnatariusza listu popieraj¹cego politykê rosyjskiego tyrana. Adamsa i Alice Goodman, autorkê libretta, która od swoich ¿ydowskich korzeni odciê³a siê przechodz¹c na wiarê anglikañsk¹, oskar¿a siê, ¿e opera „Œmieræ Klinghoffera” posiada antysemickie nastawienie. Ja postrzegam nastawienie twórców opery nie tyle jako antysemickie, ale raczej typowe dla amerykañskich i europejskich liberalnych, czy lewicowych intelektualistów - jako wysoce propalestyñskie. ¯e mo¿e byæ to postrzegane przez trzeŸwiej myœl¹c¹ spo³ecznoœæ w³aœnie jako antysemickie, czy antyizraelskie, by³o przez autorkê libretta, wed³ug jej w³asnych s³ów, wrêcz oczekiwane. Ci spoœród nas, którzy pamiêtaj¹ tzw. wypadki marcowe z 1968 r., spostrzeg¹ mo¿e podobieñstwo tej mentalnoœci do ówczesnej polskiej polityki, oczywiœcie nie anty¿ydowskiej, lecz jedynie antysyjonistycznej. Wydaje mi siê równie¿, ¿e w sercu i œwiadomoœci Adamsa czy Goodman mog³o nie byæ wiêcej niechêci do „okupuj¹cego Palestyñczyków” narodu izraelskiego, ni¿ by³o w sercach w³aœcicieli plantacji dla swoich murzyñskich niewolników. Aby ich posiadaæ, wcale nie trzeba by³o ich nienawidziæ. Niewolnictwo by³o czymœ oczywistym, naturalnym i powszechnym, czymœ niepodwa¿alnym; jak jest dziœ sympatia dla „sprawy palestyñskiej”. Jeœli wiêc na to kontrowersyjne libretto Alice Goodman spojrzy siê w ten sposób, ta kontrowersja niemal znika. Tyle, ¿e nie wszyscy maj¹ dostatecznie rozmiêkczone mózgi, aby na kwestiê gloryfikacji terroryzmu spogl¹daæ przez ten w³aœnie pryzmat. I st¹d pochodz¹ protesty przeciw operze. Sam kompozytor wyrazi³ siê kiedyœ, ¿e w tym kraju (tzn. USA) nie ma zrównowa¿onego nastawienia do tzw. kwestii palestyñskiej, nie ma

miejsca na pokazanie ICH punktu widzenia. Nie mam w¹tpliwoœci, ¿e on w to rzeczywiœcie wierzy i wierzy tak¿e, i¿ opera jest najlepszym forum na rozwi¹zanie problemu, który rozwi¹zania dot¹d nie posiada…

P

ozostaje jednak gnêbi¹ce pytanie: czy w operze nale¿y daæ g³os mordercom? Jak wiemy operowe libretta, czêsto oferowa³y g³ówne role osobnikom maj¹cym krew na rêkach. S¹ wœród nich postacie zarówno tragiczne jak i odra¿aj¹ce: szef rzymskiej policji i oprawca, Baron Scarpia z „Toski” Pucciniego, nale¿y do tych drugich. Inni jak Kardyna³ Brogni, w „¯ydówce” Haleviego jest jednoczeœnie oprawc¹, ale te¿ ofiar¹ w³asnej morderczej wizji rozwi¹zywania problemu ludnoœci ¿ydowskiej, która w 1414r. nie chce siê przechrzciæ. On to, na okrutn¹ œmieræ przez wrzucenie do wrz¹cej wody posy³a bezwiednie w³asn¹ córkê. I on sam ponosi w koñcu straszniejsz¹ od niej karê. Na scenie karê za morderstwo ponosi te¿ Makbet, ale zabójstwa innych „operowych zbodniarzy” jak Otello, czy Don Jose w „Carmen” dziœ mog³y byæ klasyfikowane jako „zbrodnia w afekcie”. Podejrzewam, ¿e na swe usprawiedliwienie - ¿e w omawianej operze morderca Klinghoffera nie ponosi jakiejkolwiek kary - Adams i Goodman maj¹ to, i¿ kompozytor wzorowa³ sw¹ partyturê na bachowskiej pasji, w której akcja jest na po³y odtwarzana, na po³y komentowana. W moim przekonaniu jest to marnym usprawiedliwieniem i dlatego nale¿ê do tych, którzy woleliby, aby wystawianie tej opery od³o¿yæ na inny czas. Teraz te wydarzenia s¹ jeszcze w pamiêci rodziny zamordowanego i ogó³u. Pozostaj¹ te¿ w Izraelu i w Europie na porz¹dku dziennym. W s³ynnym „Skrzypku na dachu” jego bohater Tevye debatuje z samym sob¹, staraj¹c siê rozpoznaæ ró¿ne punkty widzenia, na zasadzie „z jednej strony – z drugiej strony”. A¿ w pewnym momencie, kiedy jego córka porzuca wiarê przodków, Tevye deklaruje: „nie! nie ma „z drugiej strony!”. Terrorysta, szczególnie taki, który nie jest w stanie okazaæ za swoje zbrodnie skruchy, nie jest bohaterem, który ma prawo mieæ w operze g³os. Trafnie to ujê³a warszawska dziennikarka Dorota Szwarcman, która swoje w³asne rozwa¿ania na temat „Œmierci Klinghoffera” koñczy s³owami „Inaczej odbiera siê œpiewaj¹cego na scenie wymyœlonego tyrana ni¿ wystêpuj¹cych w takiej roli terrorystów: postaci tych ostatnich s¹ zbyt bliskie rzeczywistoœci. Jeœli daje siê im œpiewaæ, to nawet nie bêd¹c po ich stronie, daje siê im g³os tak¿e symbolizing”. ❍


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.