Riviera wrzesien-pazdziernik 2014, nr 9 (96)

Page 1

www.iRiviera.pl niezale¿ny portal informacyjny

pomorska gazeta opinii

DIALOGI

o bezpieczeñstwie

z by³ym Komendantem Miejskim Policji w Sopocie, Miros³awem Pinkiewiczem.

ISSN 1895-7080 Pismo bezp³atne

Czytaj na str. 5

Po szeœciu latach od wybuchu „afery sopockiej” rozpocz¹³ siê proces Jacka Karnowskiego. Wraz z nim przed s¹dem stanêli: dealer samochodowy W³odzimierz Groblewski oraz przedsiêbiorca budowlany Marian D.

Nie powiod³a siê kolejna próba sznurowania ust niezale¿nym sopockim mediom. Mieszkañcy „Przylesia” bêd¹ musieli zrzuciæ siê na proces swojego prezesa.

Sopot wrzesieñ - paŸdziernik 2014

Rok IX Nr 9 (96)

Nak³ad 13 000 egz.

Jacek K.

„Car Przylesia” przegra³ z „Rivier¹”

na ³awie oskar¿onych

fot. kmz

Bartek Sasper W listopadzie 2013 r. w „Rivierze” ukaza³ siê tekst zatytu³owany „Prawdziwa twarz Cara Przylesia”. Jego tematem by³a arogancja prezesa Spó³dzielni Mieszkaniowej „Przylesie” wobec mieszkañców oraz jego zwi¹zki z komunistyczn¹ bezpiek¹. Treœæ artyku³u nie spodoba³a siê

prezesowi Kurdzielowi, który - najwidoczniej licz¹c siê z przegran¹ - skierowa³ pozew przeciwko wydawcy „Riviery”, jako… Spó³dzielnia Mieszkaniowa „Przylesie”. 22 wrzeœnia S¹d Okrêgowy w Gdañsku oddali³ pozew w ca³oœci. Teraz za pieniactwo prezesa p³aciæ bêd¹ wszyscy spó³dzielcy.

Wiêcej na str. 3

fot. kmz

Od 12 wrzeœnia br. oskar¿onego o korupcjê prezydenta Sopotu, mo¿na w zasadzie nazywaæ „Jackiem K”. Tego dnia bowiem rozpoczê³o siê pierwsze posiedzenie s¹du w sprawie jednej z najwiêkszych afer korupcyjnych III RP - tzw. „afery Karnowskiego”. Proces toczy siê przed S¹dem Rejonowym w Sopocie. Krzysztof M. Za³uski Wojciech Falgowski

T

o, ¿e do tego procesu w ogóle dosz³o, to niew¹tpliwy sukces gdañskiej prokuratury. Po szeœciu latach od ujawnienia przez S³awomira Julke nagrañ z rozmow¹ o „mieszkankach na mamusiê”, prezydent Sopotu zasiad³ wreszcie na ³awie oskar¿onych. W Polsce w sprawach dotycz¹cych samorz¹dowców rzadko dochodzi do procesów, a jeszcze rzadziej do skazania winnych. Sopot w tej dziedzinie bije jednak wszelkie rekordy. Od wybuchu „afery Karnowskiego” w 2008 r. na ok. 160, zg³oszonych do prokuratury zawiadomieñ o mo¿liwoœci pope³nienia przestêpstwa przez urzêdników i sa-

morz¹dowców, tylko jedno doprowadzi³o do wyroku skazuj¹cego. Winnym korupcji okaza³ siê by³y dyrektor sopockiego Zak³adu Oczyszczania Miasta. Trzy zarzuty Na ³awie oskar¿onych zasiada trzech oskar¿onych. Prócz prezydenta Sopotu s¹ to diler samochodowy W³odzimierz Groblewski oraz przedsiêbiorca budowlany Marian D. (oskar¿ony nie zgodzi³ siê na publikacjê wizerunku i danych osobowych). Na Karnowskim ci¹¿¹ trzy zarzuty. Dwa pierwsze dotycz¹ przyjêcia ³apówek o wartoœci ponad 17 tys. z³ w postaci darmowego serwisowania samochodów oraz darmowej us³ugi budowlanej o wartoœci 2 tys. z³. Trzeci, to poœwiadczenie nie-

prawdy w sprawie przetargu na zakup aut dla magistratu. Rozprawa toczy siê przed trzyosobowym sk³adem sêdziowskim. Przewodniczy mu sêdzia Anna Lewandowska. Wraz z ni¹ orzekaj¹ sêdziowie Grzegorz Danilewicz - z wydzia³u karnego oraz Piotr Pancer - przewodnicz¹cy wydzia³u cywilnego sopockiego S¹du Rejonowego. Akt oskar¿enia sporz¹dzi³ jeden z najbardziej doœwiadczonych gdañskich prokuratorów, W³odzimierz Pluta. Choroba spowalnia proces Pierwszy dzieñ procesu up³yn¹³ w ca³oœci na odczytywaniu aktu oskar¿enia. Drugiego dnia Jacek K. bardzo szczegó³owo odnosi³ siê do zarzutów prokuratury. Przez niemal trzy

godziny stara³ siê wykazaæ, ¿e s¹ one oparte na niewiarygodnych dokumentach. Mówi³ o naprawach samochodów wykonywanych przez firmê Groblewskiego i o „dziurze w ziemi”, któr¹ wykopali mu na prywatnej posesji pracownicy Mariana D. Ustosunkowa³ siê tak¿e do zarzutu, dotycz¹cego stopnia za¿y³oœci z dealerem volkswagena, od którego sopocki Urz¹d Miasta kupowa³ samochody. Nastêpnie pytania oskar¿onemu zadawa³ prokurator Pluta. Trwa³o to zaledwie kilka minut, poniewa¿ Groblewski zasygnalizowa³ sêdziom, ¿e Ÿle siê czuje. Wczeœniej przedstawi³ s¹dowi orzeczenie lekarskie, stwierdzaj¹ce, ¿e w zwi¹zku z dolegliwoœciami krêgos³upa mo¿e uczestniczyæ w rozpra-

wach trwaj¹cych nie d³u¿ej ni¿ trzy godziny. Przyjazny dla wszystkich? Jeden z trzech zarzutów pod adresem Karnowskiego to poœwiadczenie nieprawdy. Mimo, ¿e sprawa ta wydaje siê zasadniczo b³aha, to jednak w³aœnie ukrycie relacji pomiêdzy urzêdnikiem a dealerem, mo¿e okazaæ siê dla Karnowskiego zgubne. Odpowiadaj¹c na pytania prokuratora, oskar¿ony Karnowski przyzna³, ¿e w latach 2004 2007, czyli okresie objêtym spraw¹, spotyka³ siê z Groblewskim kilkanaœcie razy. By³y to wizyty domowe i biesiady w lokalach, g³ównie w „Harnasiu” i SPATiF-ie. Obaj oskar¿eni uczestniczyli tak¿e wspólnie w imprezach miejskich, na które Groblewski - jako sponsor - dostawa³ od Karnowskiego bezp³atne zaproszenia i bilety. By³y to mecze koszykówki, tenisa, festiwale piosenki i itp. imprezy. Karnowski przyzna³, ¿e po¿ycza³ od Groblewskiego samo-

chody, w tym sportowy porsche 911. Ponad to, z jego zeznañ wynika tak¿e, ¿e pracownicy Groblewskiego wykonywali prace remontowe w prywatnym domu urzêdnika, za co wynagrodzenie p³aci³ dealer volkswagena. Prywatne za s³u¿bowe W akcie oskar¿enia, jako poszkodowany wystêpuje Gmina Miasta Sopotu, czyli de facto my - podatnicy utrzymuj¹cy jej administracjê. Dzia³aj¹cym zaœ na jej szkodê, jest Jacek Karnowski. Wyrok rozstrzygaj¹cy o tym, czy jest on winny korupcji i poœwiadczenia nieprawdy, wyda niezawis³y s¹d. Jednak ju¿ dzisiaj widaæ, ¿e interes Gminy i prywatne interesy Karnowskiego nie do koñca s¹ zbie¿ne. Jednym z dowodów tej rozbie¿noœci jest choæby fakt uczestnictwa (w dwóch pierwszych rozprawach), podleg³ej prezydentowi rzecznik magistratu, Magdaleny Jachim.

Dokoñczenie na str. 2


2

GOR¥CY TEMAT

Nr 9 (96) wrzesieñ - paŸdziernik 2014

„W Sopocie wszystko zale¿y od Jacka Karnowskiego”… Wie o tym zdecydowana wiêkszoœæ sopocian i chyba ka¿dy przedsiêbiorca, który kiedykolwiek próbowa³ robiæ interesy w naszym mieœcie. Ale to ¿adne novum. Zaskoczeniem mo¿e byæ natomiast fakt, ¿e tego rodzaju opinie zaczynaj¹ publicznie wyra¿aæ radni obozu w³adzy.

Sopocki kalifat Czy w Sopocie potrzebni s¹ radni, czy nie wystarczy silny prezydent? Postawione w ten sposób pytanie mo¿e dziwiæ, ale chyba jest zasadne. Zw³aszcza, ¿e do wyborów samorz¹dowych pozosta³o niewiele ponad miesi¹c. Krzysztof M. Za³uski Wojciech Falgowski

M

etody sprawowania w³adzy w Sopocie nie zmieniaj¹ siê od co najmniej dwóch dekad. Wygl¹da to mniej wiêcej tak: najpierw prezydent miasta ma pomys³, nastêpnie zwo³ywane s¹ pseudokonsultacje spo³eczne, a po ich zakoñczeniu, projekt zatwierdzaj¹ w g³osowaniu radni. Niestety, przed podniesieniem rêki nie pytaj¹ ani o koszty prezydenckich kaprysów, ani o wolê mieszkañców, nie wspominaj¹c o tym, czy i komu ma to wszystko s³u¿yæ. Opisana powy¿ej procedura tworzenia prawa lokalnego doprowadzi³a wielu wartoœciowych i oddanych sprawom miasta sopocian do rezygnacji z ¿ycia publicznego. Niejeden zrezygnowa³ tak¿e z kandydowania w samorz¹dowych wyborach. Ci, którzy akceptuj¹ tak pojmowan¹ politykê zamienili siê w bezrefleksyjn¹ maszynkê do g³osowania. Co gorsza, grupa ta uczyni³a z zasiadania w Radzie Miasta drug¹, a niejednokrotnie pierwsz¹ profesjê - rekordziœci okupuj¹ ³awy Rady ju¿ ponad dwadzieœcia lat! Radni zawodowcy Podzia³ polityczny w Sopocie jest prosty i - co gorsza trwa³y. Po jednej stronie znajduj¹ siê zwolennicy obecnego prezydenta, po drugiej jego przeciwnicy. Pozosta³a grupa - ko³o 40 procent uprawnionych do g³osowania - nie dostrzega bezpoœredniego wp³ywu polityki lokalnej na w³asny los i deklaruje w

badaniach brak zainteresowania wyborami do samorz¹du. Za Jackiem Karnowskim stoi Platforma Obywatelska, która wraz ze wspomaganymi organizacyjnie i finansowo satelitami utworzy³a na czas wyborów blok pod nazw¹ „Platforma Sopocian” - co jest ju¿ tendencj¹ ogólnopolsk¹, która zak³ada anektowanie przez PO idei ruchów obywatelskich i pod ich p³aszczykiem utrzymywania w³adzy lokalnej. Rolê opozycji pe³ni Prawo i Sprawiedliwoœæ oraz ruch obywatelski „Kocham Sopot”, które to ugrupowania, po trzech latach sprawowania w³adzy uchwa³odawczej, w³adzê tê utraci³y - sta³o siê tak m.in. za spraw¹ przejêcia dwóch radnych klubu „Kocham Sopot” przez obóz Karnowskiego. Kilka tygodni temu do grona prezydenckich antagonistów do³¹czy³a grupa sopocian (i sopocianek!), skupiona wokó³ Ma³gorzaty Tarasiewicz - aktywistki m.in. Amnesty International , Network of East - West Women, NSZZ Solidarnoœæ, ruchu Wolnoœæ i Pokój i partii Zielonych 2014. „Mieszkañcy dla Sopotu” bo tak nazywa siê nowopowsta³y ruch obywatelski - pomimo ogromnego zaanga¿owania i woli zmian, szanse na zdobycie wiêkszoœci w Radze i na odebranie sopockiemu „kalifowi” panowania nad miastem maj¹ niewielkie. Przede wszystkim dlatego, ¿e kandydaci tego ruchu na radnych i stanowisko prezydenta miasta, to ludzie nieomal anonimowi, bez zaplecza kapita³owego i doœwiadczenia w polityce - idealiœci, którzy nie zdaj¹ sobie nawet sprawy ze œrodków, jakimi dysponuje obecny prezy-

dent, i to zarówno finansowych, jak i medialnych. Prawdopodobieñstwo wygranej zwiêkszy³oby siê zasadniczo, gdyby sopocianie bardziej interesowali siê problemami miasta. Niska frekwencja wyborcza na rêkê jest Karnowskiemu. Kalif szeryfem? Na wizerunek Jacka Karnowskiego, który - pomimo procesu o korupcjê - kreuje siê na „krystalicznie czystego szeryfa”, pracuj¹ od lat ca³e sztaby jego popleczników. Nie tylko rozdêty do granic absurdu wydzia³ promocji - zwany Biurem Prezydenta (w bud¿ecie Miasta zarezerwowane zosta³o na ten tylko rok m.in. na produkcjê toreb, breloczków, kubków, filmików, folderów, mapek itp. gad¿etów - ok. 1 mln 245 tys. z³.) - lecz tak¿e sportowcy, nauczyciele, dyrektorzy miejskich instytucji, lekarze, radni oœciennych miast, dziennikarze „mainstreamu”, zakolegowani ksiê¿a, artyœci i etatowi dzia³acze spo³eczni, z których wielu otrzymuje miejskie dotacje i inne przywileje niedostêpne dla opozycji. Karnowski mo¿e tak¿e liczyæ na wsparcie polityków, w³¹cznie z prezydentem RP Bronis³awem Komorowskim, b. premierem Jerzym Buzkiem i b. prezydentem Lechem Wa³ês¹ (cztery lata temu pomaga³ mu równie¿ S³awomir Nowak, skompromitowany w aferach „zegarkowej” i „taœmowej”, a tak¿e ówczesny premier Donald Tusk, który w pocz¹tkowej fazie „afery sopockiej”, nie wyobra¿a³ sobie w szeregach Platformy polityka oskar¿onego o przestêpstwa korupcyjne. Nieobojêtni na to, w czyich rêkach znajduje siê w³adza nad Sopotem, bêd¹ te¿ z pewnoœci¹ miêdzynarodowy biznes, zachodnie media oraz banki, które wspó³finansowa³y zakoñczone w³aœnie Europejskie Forum Nowych Idei, poœwiêcone „zagro¿e-

niom dla wolnoœci i demokracji” i poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: jak „odbudowaæ zaufanie obywateli do demokracji…”. To wszystko pokazuje, jak nierówn¹ bataliê bêd¹ musieli stoczyæ ci, którzy zechc¹ zmieniaæ Sopot realnie, a nie werbalnie. Wynik starcia „lokalnych patriotów” z „kosmopolitycznym kalifatem” Karnowskiego wydaje siê niestety przes¹dzony. Wygl¹da wiêc na to, ¿e faktyczne przeobra¿enia w sposobie zarz¹dzania Sopotem nast¹pi¹ dopiero po zakoñczeniu procesu Karnowskiego, lub po zmianie w³adzy na szczeblu centralnym. Mekka korupcji „Radni dbaj¹ tylko o to, aby byæ wybranym na nastêpn¹ kadencjê” - to kolejna kontrowersyjna opinia, jak¹ mieszkañcy Sopotu coraz czêœciej powtarzaj¹ sobie podczas dyskusji na temat sopockiej rzeczywistoœci… Nota bene opinia nie tyle nieprawdziwa, co niebezpieczna, bo akceptacja przez wyborców takiego podejœcia radnych do swoich obowi¹zków prowadziæ mo¿e nie tylko do psucia demokracji, lecz wrêcz do ca³kowitego jej zaprzeczenia. Zgoda na skorumpowan¹ Radê Miasta to zgoda na samodzier¿awie - system polityczny, który Fiodor Dostojewski, znany ze swoich absolutystycznych pogl¹dów, nazywa³ „rodzajem kalifatu ludu rosyjskiego”. Oczywiœcie trudno siê dziwiæ Jackowi Karnowskiemu - „synowi dzia³acza komunistycznej spó³dzielni mieszkaniowej”, jak pisa³ o nim b. rzecznik MSW Micha³ Rachoñ - ¿e do takiego stanu doprowadzi³ i stara siê go utrzymaæ w nieskoñczonoœæ. Tylko ubezw³asnowolnienie Rady Miasta gwarantuje mu bowiem, ¿e wyniki g³osowañ nad proponowanymi uchwa³ami bêd¹ zawsze po jego myœli. Szokowaæ mo¿e natomiast postawa

Jacek K. na ³awie oskar¿onych Ci¹g dalszy ze str. 1

Krzysztof M. Za³uski Wojciech Falgowski Zapytana, czy w dniach rozpraw swojego szefa bierze urlop, czy towarzyszy mu w s¹dzie w godzinach pracy (op³acanej z pieniêdzy podatników), pani rzecznik odpowiedzia³a, ¿e w s¹dzie znalaz³a siê s³u¿bowo. Przed pierwsz¹ rozpraw¹, równie¿ „s³u¿bowo”, rozdawa³a wybranym dziennikarzom oœwiadczenia oskar¿onego Karnowskiego, czego

ten, jako osoba prywatna, nie ma prawa od niej wymagaæ. „Prywatny” status pods¹dnego potwierdzi³ nam prokurator Pluta. Obecnoœæ rzecznik w s¹dzie nie jest niestety jedynym przyk³adem wykorzystywania funkcji prezydenta Sopotu do celów prywatnych. W ci¹gu 6 lat „afery” Karnowski wielokrotnie korzysta³ (w celu ocieplania swojego wizerunku) z pracy miejskich urzêdników, z pomieszczeñ oraz z publicznego maj¹tku. Z pieniêdzy podatników finansowane by³y m.in. publikacje reklamuj¹ce jego osobê.

Zabawa z mediami Trzecia rozprawa rozpoczê³a siê od wniosku Karnowskiego o powo³anie Wojciecha Falgowskiego - jednego z pisz¹cych te s³owa - na… œwiadka obrony. Fortel oskar¿onego jest o tyle osobliwy, ¿e „jego” nowy œwiadek, szczegó³y zwi¹zane ze œledztwem, zna wy³¹cznie z akt i sali s¹dowej. Powo³ywanie go wiêc na œwiadka mia³o na celu wy³¹cznie wykluczenie niezale¿nego obserwatora z dalszej czêœci rozpraw, a tym samym uniemo¿liwienie „Rivierze” œledzenia procesu i sporz¹dzania rzetelnych z niego relacji.

Kolejnym kuriozum tego dnia by³o wyst¹pienie mecenas Romany Orlikowskiej-Wroñskiej. Obroñczyni Karnowskiego, korzystaj¹c z obecnoœci dziennikarzy, po raz kolejny za¿¹da³a od prokuratora, aby odst¹pi³ w ca³oœci od aktu oskar¿enia. Prokurator jednak siê na to nie zgodzi³. Mecenas Orlikowska-Wroñska próbowa³a jeszcze oponowaæ, ale spotka³o siê to z ostr¹ reakcjê sêdzi Lewandowskiej, która powiedzia³a, ¿e s¹d ma podejrzenia, ¿e niektóre zachowania obu strony powodowane s¹ obecnoœci¹ mediów.

tych radnych, którzy zapomnieli treœæ œlubowania z³o¿onego wyborcom przed rozpoczêciem kadencji („Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, œlubujê uroczyœcie obowi¹zki radnego sprawowaæ godnie, rzetelnie i uczciwie, maj¹c na wzglêdzie dobro mojej gminy i jej mieszkañców”) i zamiast dbaæ o interes sopocian, dbaj¹ jedynie o swoje prywatne interesy. Podczas I Konferencji Antykorupcyjnej, która odby³a siê w po³owie grudnia zesz³ego roku w Sopocie, znany dziennikarz œledczy, Cezary Gmyz nazwa³ ba³tycki kurort „mekk¹ korupcji”. I niestety mia³ racjê… Zaradni radni Doskona³¹ wrêcz ilustracj¹ tezy Gmyza mo¿e byæ „ustawka” radnego (wówczas opozycji), który przed sesj¹ Rady Miasta „konsultowa³” z Karnowskim sposób g³osowania nad udzieleniem mu absolutorium, za co w zamian prezydent podejmowa³ istotne dla radnego decyzje. Innym przyk³adem mo¿e byæ radna „grupy trzymaj¹cej w³adzê”, która regularnie otrzymuje dotacje z Urzêdu Miasta na rozwój i remonty, zarz¹dzanego przez siebie szpitala. W lecznicy tej poza dzia³alnoœci¹ stricte medyczn¹, w kilku lokalach gastronomicznych prowadzony jest równie¿ wyszynk alkoholu, co z niewiadomych wzglêdów nie przeszkadza w³aœcicielowi obiektu - marsza³kowi Pomorza. Du¿e pieni¹dze z sopockiego bud¿etu trafiaj¹ równie¿ na konta pewnego uczniowskiego klubu sportowego, którego prezesem jest nauczyciel szko³y podstawowej, a zarazem radny Sopotu - co istotne, radny ten, g³osuj¹c nad kszta³tem uchwa³y bud¿etowej, przyznaje dotacje… samemu sobie. Wzorem - tyle, ¿e nie do naœladowania - jest równie¿ praca kolejnego radnego, który od lat

- Je¿eli bêdziecie pañstwo kontynuowali tego typu zachowania, które nie godz¹ siê z profesjonalizmem, s¹d bêdzie stosowa³ œrodki przewidziane w u.s.p. Pañstwo obroñcy zaapelowali o cofniêcie aktu oskar¿enia, pan prokurator siê do tego odniós³ i temat uwa¿am za zamkniêty - podsumowa³a sêdzia Lewandowska. O sporcie i biznesie Oko³o godziny 11 sk³adanie wyjaœnieñ rozpocz¹³ W³odzimierz Groblewski. Oskar¿ony o korupcjê nie przyzna³ siê do winy i zapowiedzia³, ¿e na pytania prokuratury nie bêdzie odpowiada³. Opowiedzia³ natomiast sêdziom o swoich dokonaniach sportowych i bizne-

organizuje rajdy samochodowe na terenie Sopotu. Stowarzyszenie jego imienia (kierowane oficjalnie przez córkê) dzier¿awi od miasta dwie nieruchomoœci, a ca³kiem niedawno ów radny za¿¹da³ zgody na dzier¿awê trzeciej parkingu przy leœnym amfiteatrze. W jednym z tych obiektów ma siedzibê jego prywatna firma. W równie niejednoznacznych moralnie i prawnie procederach bierze udzia³ radna - lekarka, która po latach samowoli budowlanej, otrzyma³a zgodê na gruntown¹ przebudowê swojej zabytkowej willi, nie spad³ jej te¿ w³os z g³owy w zwi¹zku z wycink¹ stuletnich drzew. Jak poinformowa³ nas nieoficjalnie jeden z pracowników Pogotowia, to ona w³aœnie sta³a na czele grupy lekarzy, która opiniowa³a, ¿e kontrakt NFZ z sopockim Pogotowiem Ratunkowym, jest sopocianom niepotrzebny. Kolejn¹ egzemplifikacj¹ tezy Cezarego Gmyza jest historia jednej z radnych opozycji, która jak pisa³ o radnych sejmiku pomorskiego, Przemys³aw Marchlewicz - „og³osi³a zakoñczenie starañ o budowê szpitala w Sopocie (by³a cz³onkini¹ zespo³u ds. funkcjonowania w Sopocie szpitala oddelegowan¹ z ramienia klubu Kocham Sopot), zaczynaj¹c jednoczeœnie pracê w Pomorskim Urzêdzie Marsza³kowskim (PUM)” W artykule Marchlewicza znalaz³a siê tak¿e informacja o plotkach, jakoby pracê w PUM wspomniana radna otrzyma³a dziêki protekcji prezydenta Sopotu… Nie by³ to notabene jedyny tego rodzaju przypadek - atrakcyjn¹ posadê w podleg³ej sopockiemu magistratowi instytucji otrzyma³ równie¿ inny, wieloletni wspó³pracownik, a nastêpnie wróg Karnowskiego. Jego odejœcie z polityki ostatecznie odebra³o w³adzê uchwa³odawcz¹ nieformalnej koalicji PiS - Kocham Sopot. Przyk³adów sprzedajnoœci czy mówi¹c jêzykiem Cezarego Gmyza: „korupcji” - jest w Sopocie oczywiœcie du¿o wiêcej. Najnowszym Ÿród³em niepokoju mo¿e byæ na przyk³ad lista kandydatów do Rady Miasta opublikowana przez jedn¹ z nowopowsta³ych „efemeryd obywatelskich”. Obok radnych-weteranów i pociotków obecnie „panuj¹cych”, roi siê na niej od dzia³aczy sopockich stowarzyszeñ - ich nadreprezentacja nasuwaæ mo¿e podejrzenie, ¿e proceder kupowania sobie zaplecza politycznego staje siê w Sopocie ju¿ regu³¹. Niestety nie ma to nic wspólnego z deklarowan¹ przez rz¹dz¹c¹ Polsk¹ liberalnolewi-cow¹ elitê intencj¹ „odbudowywania zaufania obywateli do demokracji”. No chyba, ¿e ta „intencja” to tylko takie mydlenie oczu…

sowych. Wspomina³ tak¿e o problemach zwi¹zanych z dzia³aniami CBA i prokuratury. Po trzech kwadransach przerwa³ opowieœæ i poprosi³ o przerwê w zwi¹zku z dolegliwoœciami zdrowotnymi. Sêdzia zarz¹dzi³a koniec posiedzenia i wyznaczy³a terminy kolejnych rozpraw. Najbli¿sze odbêd¹ siê 17 paŸdziernika, a kolejne - z uwagi na urlopy sêdziów i prokuratora - w grudniu. S¹d zdecydowa³ siê tak¿e na przesuniêcie terminu przes³uchania œwiadków, które pierwotnie zaplanowano na paŸdziernik br. Oznacza to wiêc, ¿e proces w sprawie tzw. „afery Karnowskiego” na dobre rozpocznie siê dopiero po wyborach samorz¹dowych.


AKTUALNOŒCI

Nr 9 (96) wrzesieñ - paŸdziernik 2014

Spó³dzielnia Mieszkaniowa „Przylesie” przegra³a proces z „Rivier¹”.

22 wrzeœnia br. przed S¹dem Okrêgowym w Gdañsku odby³a siê druga, a zarazem ostatnia rozprawa przeciwko „Rivierze”. Pozew w imieniu sopockiej Spó³dzielni Mieszkaniowej „Przylesie” z³o¿y³ prezes Piotr Kurdziel oraz jego zastêpczyni Barbara Lechman, którzy ¿¹dali od naszej gazety publikacji sprostowania artyku³u pt. „Prawdziwa twarz Cara Przylesia”. Wydawca „Riviery”, Krzysztof M. Za³uski nie wykona³ ich postulatu, twierdz¹c ¿e przes³any materia³ nie jest sprostowaniem, lecz polemik¹ z opiniami zawartymi w artykule. Bartek Sasper

Z

daniem Krzysztofa M. Za³uskiego proces wytoczony „Rivierze” by³ zemst¹ Piotra Kurdziela za upublicznienie faktu, i¿ w latach 80. XX wieku zosta³ on zarejestrowany przez komunistyczn¹ bezpiekê, jako tajny wspó³pracownik o pseudonimie „Andrzej” (nr rej. 56056). - To by³a kolejna próba sznurowania ust jedynej, niezale¿nej gazecie w Trójmieœcie, jak¹ jest „Riviera” - mówi Za³uski. - Wczeœniej Kurdziel nêka³ nas donosami na policjê i do prokuratury. Rozpowiada³ te¿ jakieœ dyrdyma³y o rzekomo przegranym przeze mnie procesie o znies³awienie i publikacjê danych osobowych TW

„Andrzeja”. Co istotne, procesu tego Kurdziel nigdy nie odwa¿y³ siê mi wytoczyæ. 11 wrzeœnia br. s¹d wys³ucha³ stron, a na kolejnej rozprawie - 22 wrzeœnia - oddali³ pozew. Nakaza³ tak¿e pozywaj¹cemu pokrycie w ca³oœci kosztów procesowych. Oznacza to, ¿e po uprawomocnieniu siê orzeczenia s¹du, za pieniactwo prezesa Kurdziela zap³ac¹ solidarnie wszyscy mieszkañcy Spó³dzielni (z tzw. op³aty eksploatacyjnej wnoszonej w czynszu). Ale to nie koniec wydatków, na jakie Piotr Kurdziel narazi³ mieszkañców „Przylesia”. Wydawca pisma „Riviera” zapowiada bowiem, ¿e bêdzie domaga³ siê od SM „Przylesie” i od jej prezesa, jak te¿ od jego zastêpcy, Barbary Lechman i

Przewodnicz¹cego Rady Nadzorczej, Grzegorza Nizgorskiego, nie tylko przeprosin, lecz równie¿ sprostowania szkaluj¹cych informacji, jakie na temat „Riviery” i jej dziennikarzy zamieœcili w piœmie „Kuryer Sopocki”. Zakoñczone w³aœnie postêpowanie s¹dowe nie jest bynajmniej ostatnim, z prawnych k³opotów radnego Kurdziela. W przypadku ponownego wybrania go do Rady Miasta Sopotu o co tym razem ubiega siê z listy Jacka Karnowskiego - prokurator IPN najprawdopodobniej wznowi wobec Kurdziela postêpowanie lustracyjne. „Rivierze” uda³o siê bowiem dotrzeæ do zeznañ oficerów S³u¿by Bezpieczeñstwa, z których wynika, ¿e pod koniec lat 80. Piotr Kurdziel zosta³ nie tylko za-

rejestrowany przez funkcjonariuszy SB, jako TW „Andrzej”, lecz ¿e odbywa³ z nimi równie¿ spotkania. Choæ akta personalne, licz¹ce a¿ 80 stron dokumentów (w tym teczki pracy i p³ac), zosta³y zniszczone, to mo¿na siê spodziewaæ, ¿e w przypadku ponownej kwerendy, odnajd¹ siê nie tylko kolejne dokumenty, lecz równie¿ nowi œwiadkowie, których zeznania rzuc¹ nowe œwiat³o na agenturalne kontakty obecnego radnego Sopotu. Na swój proces czeka te¿ ¿ona Kurdziela, która podczas walnego zebrania cz³onków Spó³dzielni „Przylesie” napad³a na Krzysztofa M. Za³uskiego. Za naruszenie nietykalnoœci cielesnej kobiecie mo¿e groziæ do roku pozbawienia wolnoœci.

Dywagacje d³ugodystansowca

Trzy kadencje straszenia PiS-em £ezka siê w oku krêci. Ju¿ 12 lat Jacek Karnowski straszy sopocian PiS-em. Historia to ciekawa, a i mora³ ma na koñcu.

Przemys³aw Marchlewicz 13 lat temu z gór¹ powsta³o Prawo i Sprawiedliwoœæ. My wszyscy, bardzo m³odzi wówczas ludzie, studenci prawa, politologii, byliœmy oczarowani osob¹ prof. Lecha Kaczyñskiego. Chcieliœmy te¿ zmieniaæ rzeczywistoœæ, nasze Miasto. Jakoœ od pocz¹tku nie mogliœmy siê przekonaæ do Jacka Karnowskiego: przy³¹czy³ siê do PO, znaliœmy go ze z³ej strony, choæby z dzia³añ w sopockich organizacjach pozarz¹dowych, które ju¿ wtedy rozdzielaliœmy na "re¿imowe" i "wolne". Wiedzieliœmy jednak, ¿e politykiem jest sprawnym. Udowadnia³ to póŸniej wielokrotnie. Ale zacz¹³ od… próby uœmiercenia idei PiS w Sopocie, w zarodku. Jego zausznicy (w tym dzisiejszy zastêpca) poinformowali wszem i wobec

mieszkañców, ¿e „bêd¹ tworzyæ Prawo i Sprawiedliwoœæ w Sopocie” . Niestety w³adze PiS, zinfiltrowane ju¿ przez „czarnosocin¹” m³odzie¿ z Porozumienia Centrum „wyczu³y bluesa” i sprawê zablokowa³y, nie przyjmuj¹c do PiS Bartosza Piotrusiewicza oraz (o zgrozo!) Wieczes³awa Augustyniaka - tak, tak drodzy sopocianie! Wasz Przewodnicz¹cy Rady Miasta te¿ chcia³ do PiSu!. To oczywiœcie stanowi³o casus belli dla pana prezydenta i jego œwity. Na dobre straszenie PiS- em zaczê³o siê po wyborach do Rady Miasta w 2002 roku, kiedy okaza³o siê, ¿e zdobyliœmy jakieœ mandaty i nie chcemy s³uchaæ pana prezydenta. W pierwszej kadencji zdarzy³y siê nam wpadki: czêœæ naszych radnych (jedyny raz) da³a siê skusiæ Karnowskiemu. Kar¹ ze strony sopocian by³o zapomnienie - w kolejnych wyborach do Rady Miasta „³atwowierni” nie dostali siê, a dziœ nawet my nie pamiêtamy ich nazwisk. PóŸniej by³o ju¿ tylko gorzej. W 2006 roku mieliœmy œwiadomoœæ, ¿e pan prezydent nie jest grzecznym ch³opcem na jakiego siê kreuje, odwiedzaj¹c przed wyborami po 5 do 7 Mszy Œwiêtych w ró¿nych sopockich

koœcio³ach. Znaliœmy dobrze sprawy Centrum Haffnera oraz kilkadziesi¹t innych, wobec „braku woli politycznej” prawomocnie umorzonych. Ale znów znaleŸliœmy siê w opozycji. Tzw. „afera sopocka”, któr¹ powinniœmy nazywaæ „Afer¹ Karnowskiego” nie by³a (co przyznajê z przykroœci¹) naszego autorstwa - stanowi³a zwyk³¹ k³ótniê w rodzinie PO, a my dowiedzieliœmy siê o niej z gazet i z wezwañ do CBA post factum na z³o¿enie wyjaœnieñ. Niemniej atak równie¿ zosta³ przypisany nam - trwa to zreszt¹ do dzisiaj. Niestety nie bardzo zgadza³o siê tu nastêpstwo czasu (afera wybuch³a pod rz¹dami PO), wiêc panu prezydentowi zosta³y jeno „pisowskie metody”. Podobnie by³o i w roku 2010. Pope³nialiœmy w tym czasie ró¿ne b³êdy. Atakowaliœmy to „za mocno”, a to „nie by³o nas widaæ” . Nie dysponowaliœmy armi¹ urzêdników i œrodkami z bud¿etu miasta. Ale mieszkañcom pozostawaliœmy wierni. O jarmarcznoœci i apartamentowcach vs. „Sopot przyjazny mieszkañcom” mówiliœmy od pocz¹tku. O z³ej polityce inwestycyjnej równie¿ wspominaliœmy czêsto. Tak samo o t³oku, brudzie, dro¿yŸnie,

niewydolnoœci miejskich s³u¿b. Podnosiliœmy tak¿e sprawê bezpieczeñstwa w mieœcie. To, ¿e mieliœmy racjê dziœ przyznaje wiêkszoœæ sopocian, nieprawda¿? Przez ten ca³y czas poznaliœmy siê dobrze: nie zdradzamy Wyborców i jesteœmy blisko ich spraw, staramy siê pomagaæ, choæ pozostajemy niemal etatow¹ opozycj¹. W tym czasie przeciwnicy polityczni wygrywali, budowali hale i pomniki, nagrywali siê wzajemnie, zad³u¿ali miasto na potêgê, k³ócili, walczyli przeciwko sobie, czasem siê godzili, urz¹dzali igrzyska i straszyli nami. Rozpoczyna siê kampania wyborcza. Znów bêdziemy przekonywaæ, ¿e prawicowi wyborcy w Sopocie powinni g³osowaæ na Prawo i Sprawiedliwoœæ równie¿ w wyborach samorz¹dowych. Dlatego bêdziecie Drodzy Sopocianie znów straszeni PiS-em, bo có¿ innego pozosta³o panu prezydentowi.

Przewodniczacy Orski oskarzal o znieslawienia politycznych przeciwników. Okazalo sie, ze to nie oni pomawiali, lecz wiceprezydent Sopotu, Bartosz P. O jego winie rozstrzygnie ostatecznie Sad Rejonowy w Sopocie.

Kto króliczkiem, a kto wilkiem? 28 lutego zesz³ego roku przewodnicz¹cy klubu radnych PO i Samorz¹dnoœci, Les³aw Orski podniós³ alarm. W lokalnym programie informacyjnym „Panorama” oœwiadczy³, ¿e on i jego partyjni koledzy s¹ szkalowani w internecie. I ¿e „…anonimowe wpisy powi¹zane s¹ z artyku³ami gazety Kocham Sopot i PiS. Gdyby nie by³y to obrazy anonimowe, to ka¿da z nich nadawa³aby siê na sprawê s¹dow¹”.

Wojciech Falgowski Les³aw Orski ma racjê… I to pomimo, ¿e wskazanie „Riviery” (bo mówi¹c „gazeta Kocham Sopot i PiS” mia³ niew¹tpliwie na myœli nasze pismo), jako inspiratora anonimowych ataków, jest pomówieniem. Id¹c jednak za sugesti¹ Orskiego, 7 marca br. z³o¿y³em w sopockim S¹dzie Rejonowym akt oskar¿enia, dotycz¹cy przestêpstwa prywatnoskargowego z art. 212 i 216 kk. Czy sprawc¹ oka¿e siê wiceprezydenta Sopotu Bartosz P. rozstrzygnie s¹d. S¹d ustosunkuje siê tak¿e do kwestii, czy urzêdnik ten zamieœci³ na portalu sopot. naszemiasto.pl przesz³o piêtnaœcie szkaluj¹cych mnie komentarzy. Pocz¹tkowo nie przejmowa³em siê tymi atakami, ale wiceprezydent Sopotu, zapewne w poczuciu ca³kowitej bezkarnoœci, eskalowa³ obelgi i insynuacje. Byæ mo¿e, gdyby tego rodzaju czynu dopuœci³ siê ktoœ inny, machn¹³bym na nie rêk¹. Uwa¿am jednak za wysoce naganne, ¿e tego rodzaju infantylnymi metodami walki politycznej pos³uguje siê osoba publiczna, aktywista Platformy Obywatelskiej, kandydat do sejmiku województwa pomorskiego i zastêpca urzêduj¹cego prezydenta Sopotu. Sprawa przeciwko Bartoszowi P. z³o¿ona jest w s¹dzie

pomorska gazeta opinii

Wydawca: PPHU Riviera Sopot Autor jest sopocianinem, przedsiêbiorc¹, radnym wojewódzkim, harcerzem. W sopockim PiS od pocz¹tku. Uda³o mu siê ukoñczyæ w tym roku Maraton Solidarnoœci i pobiegnie w kolejnych. W wyborach samorz¹dowych jednak nie startuje.

3

Redaktor naczelny: Krzysztof M. Za³uski tel. 796-54-94-50 Redakcja: e-mail: redakcja@iriviera.pl

od kwietnia 2014 r. S¹d czeka na jego zeznanie, ale urzêdnik nie stawia siê na przes³uchanie, pomimo wezwañ policji. Przes³uchana zosta³a natomiast rodzina wiceprezydenta Sopotu - ojciec i matka, poniewa¿ to w ich mieszkaniu zainstalowany jest internet z numerem IP komputera, z którego wysy³ano obraŸliwe komentarze. Rodzice urzêdnika twierdz¹, ¿e nie mieli z tym nic wspólnego, a ich syn mieszka kilkadziesi¹t metrów dalej, w innym budynku. Byæ mo¿e wiêc autor wpisów ³¹czy³ siê z routerem poprzez WiFi, no bo któ¿ inny, przez ca³y rok z komputera z numerem IP zarejestrowanym „na mamusiê”, a wczeœniej na firmê Bartosza P., móg³ obra¿aæ radnych, spo³eczników i dziennikarzy? Sprawa obelg rozsy³anych przez wiceprezydenta Sopotu, to niestety nie jedyny incydent tego rodzaju. Na wspomnianych forach internetowych atakowani byli równie¿ inni oponenci polityczni prezydenta Karnowskiego - m.in. Wojciech Fu³ek, Marcin Gerwin, Jaros³aw Kempa, Henryk Hryszkiewicz, Jakub Œwiderski, Ryszard Kajkowski, a tak¿e Ma³gorzata Tarasiewicz. I tu apel do przewodnicz¹cego klubu PO w Radzie Miasta Sopotu, Les³awa Orskiego. Panie Lechu, zamiast sk³adaæ publiczne „doniesienia” na oponentów, niech Pan zajmie siê dyscyplinowaniem w³asnego œrodowiska. Tym bardziej, ¿e wiceprezydent Sopotu i jego aroganckie zachowania w stosunku do mieszkañców, znane s¹ równie¿ z posiedzeñ sesji i komisji Rady Miasta.

OdwiedŸ nas na stronie: www.iRiviera.pl www.facebook.com/riviera.gazeta Druk: Polskapresse sp. z o.o. 80-720 Gdañsk, ul. Po³ê¿e 3

Niezamówionych materia³ów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie tak¿e prawo do ich redagowania. Za treœæ reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci.


4

WYBORY SAMORZ¥DOWE

Nr 9 (96) wrzesieñ - paŸdziernik 2014

Z Gra¿yn¹ Czajkowsk¹, kandydatk¹ na prezydenta Sopotu z listy ruchu obywatelskiego „Kocham Sopot” rozmawiamy o nowym, lepszym Sopocie.

Wspólne decydowanie buduje zaufanie Brygida Tomczyk

Brygida Tomczyk: Przez ostatnie 4 lata by³a Pani radn¹ Sopotu. Teraz postanowi³a Pani ubiegaæ siê o najwy¿sze stanowisko w mieœcie. Dlaczego? Gra¿yna Czajkowska: Bêd¹c radn¹ przewodniczy³am miejskiej Komisji Strategii Rozwoju i Finansów. Aktywnie uczestniczy³am w pracach komisji Kultury i Wspó³pracy z Zagranic¹ oraz Komisji Oœwiaty. Prowadzi³am te¿ pierwsz¹ w historii sopockiego i ogólnopolskiego samorz¹du Komisjê ds. Bud¿etu Obywatelskiego, w ramach prac, której skutecznie przekona³am radnych, prezydenta, urzêdników i mieszkañców do przyjêcia tego pomys³u. By³am równie¿ inicjatork¹ uchwa³y wprowadzaj¹cej Sopock¹ Kartê Rodziny 3+. Praca dla sopocian - jako radnej da³a mi nie tylko ogromn¹ satysfakcjê, lecz tak¿e uœwiadomi³a, jak wiele problemów w Sopocie jest jeszcze do za³atwienia. I wiem, ¿e Sopot mo¿na uczyniæ znacznie lepszym, bezpieczniejszym, normalniejszym, bardziej przyjaznym dla mieszkañców i naszych goœci. Wystarczy zaufaæ sopocianom i zaprosiæ ich do wspó³decydowania o dalszych losach naszego miasta. Proszê mi wybaczyæ, ale to, ¿e w Sopocie nie dzieje siê najlepiej widaæ chyba go³ym

okiem. Do tego zaœ, ¿eby pokierowaæ miastem we w³aœciwym kierunku, trzeba mieæ nie tylko wizjê, lecz równie¿ solidne przygotowanie… Oczywiœcie, ma Pani racjê. Jestem jednak pewna, ¿e do roli prezydenta Sopotu przygotowa³am siê przez ostatnie cztery lata dosyæ gruntownie. Z wykszta³cenia jestem ekonomistk¹. Od ponad 20 lat prowadzê z mê¿em rodzinn¹ firmê. Przewodnicz¹c Komisji Finansów, która opiniuje wiêkszoœæ uchwa³ podejmowanych przez Radê Miasta analizowa³am przeró¿ne problemy bêd¹ce w kompetencjach gminy. Doœwiadczenie, jakie uzyska³am pracuj¹c jako radna, oraz kontakty z mieszkañcami i samorz¹dowcami, sk³oni³y mnie do wielu refleksji i ostatecznej decyzji o kandydowaniu. Mam w tym równie¿ – co niezwykle wa¿ne - wsparcie lidera i za³o¿yciela ruchu „Kocham Sopot” Wojciecha Fu³ka, który uwa¿a – podobnie jak ja – ¿e wa¿niejsze od personalnych ambicji jest porozumienie ponad podzia³ami i wola wspó³dzia³ania na rzecz miasta. Moim zdaniem w Sopocie konieczna jest zmiana poziomu retoryki. Musimy zejœæ z poziomu personalnej konfrontacji, w której celuje aktualny prezydent, do konstruktywnego dialogu – z mieszkañcami i opozycj¹.

I do tego najlepsza jest kobieca wra¿liwoœæ? Jako kobieta, matka, ¿ona i przedsiêbiorca, od wielu lat aktywna w Sopocie, na ró¿nych polach, potrafiê rozwi¹zywaæ konflikty. Dlatego has³em przewodnim mojego programu jest: „Wspólne decydowanie buduje zaufanie”. Tylko w³¹czenie mieszkañców do planowania przestrzennego, inwestycyjnego i bud¿etowego mo¿e doprowadziæ do zwiêkszenia zaufania do samorz¹du i w³adzy, a mieszkañców do siebie nawzajem. W³aœnie takie wspólne dzia³ania w³adz i mieszkañców doprowadz¹ - moim zdaniem - do zrównowa¿onego rozwoju miasta i budowania wspólnego dobra. PrzejdŸmy wiêc do Pani programu. Co siê w nim konkretnie znalaz³o? Swój program opar³am na celach za³o¿onych w strategii rozwoju Sopotu na lata 2014 – 2020, przy której przygotowaniu uczestniczy³am. Podczas spotkañ z mieszkañcami, przy pracach nad strategi¹, realizuj¹c kolejne bud¿ety obywatelskie, czy w trakcie miejskich wydarzeñ, zebra³am wiele uwag i spostrze¿eñ. Na bazie tych informacji zbudowa³am punkty mojego programu. Dla starzej¹cego siê spo³eczeñstwa Sopotu dwie wa¿ne

Oœwiadczenie lidera ruchu „Kocham Sopot” Wojciecha Fu³ka

Szanowni Pañstwo, Drodzy Sopocianie.

J

ako za³o¿yciel i lider ruchu obywatelskiego "Kocham Sopot" z pewnoœci¹ dla wielu mieszkañców i komentatorów by³bym naturalnym i oczywistym kandydatem na stanowisko Prezydenta Sopotu. 4 lata temu - dziêki poparciu niemal po³owy g³osuj¹cych sopocian - udowodni³em, i¿ mo¿na zaproponowaæ alternatywn¹ wizjê rozwoju miasta i rzuciæ wyzwanie urzêduj¹cemu od wielu lat Prezydentowi Jackowi Karnowskiemu, uwik³anemu w liczne procesy s¹dowe i zarzuty prokuratorskie, zwi¹zane m.in. z pe³nieniem swojej samorz¹dowej funkcji (m.in. poœwiadczenie nieprawdy w dokumentach urzêdowych). Jacek Karnowski - mimo braku akceptacji du¿ej czêœci mieszkañców dla swojego programu - w minionej kadencji nie wykazywa³ siê wol¹ poszukiwania rozwi¹zañ kompromisowych, narzucaj¹c agresywny ton publicznej debaty i sprowadzaj¹c j¹ do personalnych ataków. Taki styl debaty o przysz³oœci Sopotu na pewno

nie s³u¿y Naszemu Miastu i nie przyczynia siê do rozwi¹zywania miejskich problemów. Nie chc¹c siê zatem wpisywaæ w taki scenariusz "podjazdowej wojny" Prezydenta, uzna³em, i¿ jakiekolwiek osobiste ambicje w sporze o przysz³oœæ Sopotu nie mog¹ mieæ w zwi¹zku z tym ¿adnego znaczenia i powinny zejœæ na plan dalszy. Jako najwiêksza si³a obywatelska w Sopocie ruch "Kocham Sopot" poszukiwa³ takiego rozwi¹zania, które dawa³oby gwarancjê w zbli¿aj¹cych siê samorz¹dowych wyborach nie tylko pokazania odmiennej wizji dialogu z mieszkañcami i budowania ich zaufania, ale i zdiagnozowania najwa¿niejszych problemów, które trzeba w Sopocie rozwi¹zaæ oraz wskazania osób, które mog³oby to zapewniæ. Kandydatk¹ "Kocham Sopot" na Prezydenta Sopotu AD 2014 jest zatem kobieta sukcesu, uczciwa, ekonomistka, z doœwiadczeniem samorz¹dowym i zapleczem szczêœliwej rodziny. To aktualna radna, szefowa najwa¿niejszej komisji w Radzie Miasta, Gra¿yna Czajkowska. Jestem przekonany, i¿ dziœ Sopot potrzebuje w³aœnie in-

nego, kobiecego spojrzenia, intuicji, naturalnej sk³onnoœci do poszukiwania kompromisowych rozwi¹zañ i troskliwej damskiej d³oni. Pani Czajkowska jako kandydatka na Prezydenta Sopotu gwarantuje realny dialog z mieszkañcami, troskê o dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze Sopotu. Poniewa¿ jestem równoczeœnie przekonany, i¿ to Rada Miasta jest w³aœciwym miejscem, w którym powinna odbywaæ siê najwa¿niejsza czêœæ miejskiej debaty i prowadzenia dialogu z mieszkañcami oraz przysz³ym Prezydentem, chcia³bym te¿ poinformowaæ, i¿ jako lider listy "Kocham Sopot" w jednym z okrêgów wyborczych bêdê te¿ oficjalnym kandydatem "Kocham Sopot" na Przewodnicz¹cego Rady". Wojciech Fu³ek

sprawy - to bezpieczeñstwo i zdrowie. Dlatego zamierzam powróciæ do projektu budowy szpitala w formule PPP oraz stworzenia centrum informacyjnego o dostêpie do us³ug medycznych dla mieszkañców. Natomiast bezpieczeñstwo mo¿na poprawiæ poprzez m.in. zwiêkszenie liczby patroli policyjnych i sta³e stanowisko natychmiastowego reagowania na zaistnia³e w mieœcie niebezpieczne zdarzenia. Niezbêdna te¿ jest znacznie bli¿sza wspó³praca z sopock¹ komend¹, przygotowanie wspólnych projektów prewencyjnych i reorganizacja Stra¿y Miejskiej… Uwa¿am równie¿, ¿e zmianie powinien ulec sposób przekazywania informacji miêdzy urzêdem, a mieszkañcami – warto wspólnie stworzyæ gazetkê ratuszow¹, tablice informacyjne, czyteln¹ stronê internetow¹, czy wirtualny portal konsultacji spo³ecznych. Informowanie mieszkañców o planowanych inwestycjach wymaga poprawy, bo obecnie tej informacji brakuje. Bardzo wa¿na jest równie¿ polityka prorodzinna, zw³aszcza dla m³odych, którzy obecnie opuszczaj¹ Sopot. Aby odwróciæ ten niekorzystny trend, chcia³abym zaoferowaæ im ca³kiem nowe programy edukacyjne, zdrowotne i mieszkaniowe. £atwiejszy dostêp do komunalnego mieszkania i pomoc w pierwszej pracy to klucz do zatrzymania m³odych w Sopocie. Stawiam te¿ na poszerzenie oferty p³yn¹cej z Sopockiej Karty Rodziny 3+. Warto równie¿ zastanowiæ siê nad bezp³atnym biletem na komunikacjê miejsk¹ na terenie Sopotu oraz wprowadziæ sta¿e i stypendia dla m³odych w sopockich firmach.

A co z dba³oœci¹ o estetykê miasta, jego presti¿em, bo to chyba przys³owiowa piêta achillesowa Sopotu? Rzeczywiœcie, ten problem te¿ wymaga wypracowania wspólnie z mieszkañcami zasad w zakresie oferty rozrywkowej, gastronomicznej i kulturalnej w Sopocie. Dba³oœæ o estetykê miasta, to dla mnie wiêksza troska o istniej¹ce tereny zielone – skwery i parki oraz historyczny charakter zabudowy. Sopocianie mieszkaj¹cy tu przez minione lata w oparciu o te dwa walory zbudowali presti¿ Sopotu, jako kurortu.

Wizerunek kurortu i uzdrowiska wymaga systematycznych dzia³añ porz¹dkowych. Zalegaj¹ce na sopockiej pla¿y glony nie tylko wystawiaj¹ z³e œwiadectwo s³u¿bom odpowiedzialnym za ich uprz¹tniêcie, ale wrêcz odstraszaj¹ wszystkich swoim zapachem i wygl¹dem. A przepe³nione kosze na œmieci po ka¿dym „imprezowym” weekendzie te¿ na pewno nie zachêcaj¹ do kolejnych odwiedzin. To truizm, ale sprz¹taæ nale¿y do skutku. Wszêdzie, a nie tylko w najbardziej popularnych miejscach.

Mo¿e trzeba te¿ realnie zachêciæ w³aœcicieli sopockich mieszkañ i apartamentów do zameldowania siê w Sopocie na sta³e? Na pewno, zw³aszcza, ¿e presti¿ i wizerunek miasta buduj¹ nie tylko jego w³adze, ale przede wszystkim mieszkañcy. Sopocianie staj¹ siê coraz bardziej aktywni, ale równie¿ krytyczni. Uwa¿am, ¿e taka krytyka nie jest niczym z³ym i wrêcz pozwala na unikniêcie wielu b³êdów i pomy³ek w zarz¹dzaniu miastem. Najgorzej, jeœli ktoœ uzna siê za nieomylnego i wszystkowiedz¹cego. Dlatego mam zamiar korzystaæ z prawa do konsultacji z profesjonalistami ró¿nych dziedzin i zainteresowanymi mieszkañcami przed podejmowaniem wa¿nych decyzji. Myœlê, ¿e poddanie pod publiczny os¹d np. efektu architektonicznych konkursów, zaowocowa³oby nie tylko wiêksz¹ akceptacj¹ sopocian dla niektórych rozwi¹zañ, ale zbudowa³oby trwa³y most zaufania.

Od czego zaczê³aby Pani zatem porz¹dkowanie miejskich spraw? Nie zapowiadam ¿adnej rewolucji, a raczej uspokojenie nastrojów. „Czas na zmiany”, ale nie wywracanie miejskich porz¹dków do góry nogami. A zacz¹æ trzeba – jak przysta³o na absolwentkê ekonomii - od niezale¿nej oceny stanu finansów miasta i realnych oszczêdnoœci. Czas wielkich inwestycji powoli siê koñczy, nadchodzi w Sopocie epoka ma³ych kroków, stabilizacji i wiêkszej troski o sopockie dziedzictwo kulturowe. Myœlê, ¿e trzeba równie¿ zleciæ sporz¹dzenie realnego bilansu miejskiej zieleni i chroniæ j¹ przed zakusami inwestorów i deweloperów. Stawiam w tych wa¿nych zadaniach na wspó³pracê ponad podzia³ami i dialog, bo - jeszcze raz powtarzam - „Wspólne decydowanie buduje zaufanie”. I do tego wspó³decydowania zapraszam wszystkich mieszkañców Sopotu, niezale¿nie od tego, na kogo ostatecznie zag³osuj¹.

A czystoœæ miasta, co do której sopocianie maj¹ zastrze¿enia?


ROZMOWA RIVIERY

Nr 9 (96) wrzesieñ - paŸdziernik 2014

Dialogi o bezpieczeñstwie

Nie sztuk¹ jest podnieœæ sztandar… Z bylym komendantem sopockiej Policji, Miroslawem Pinkiewiczem rozmawia Krzysztof M. Zaluski Lokomotywa wyborcza ruszy³a. Znani s¹ ju¿ wszyscy kandydaci na stanowisko prezydenta Sopotu. Komitety wyborcze opublikowa³y równie¿ nazwiska swoich kandydatów na radnych… Mieszkañcy byli pewni Pañskiego startu… A tu takie rozczarowanie - nigdzie nie mo¿na doszukaæ siê Pañskiego nazwiska. Dosta³em kilka powa¿nych propozycji wyborczych, w tym startu do najwy¿szego w Sopocie stanowiska. By³o to dla mnie ogromne zaskoczenie i jeszcze wiêksze wyró¿nienie. Wszystkim, którzy dostrzegli we mnie nadziejê na zmiany w Sopocie, bardzo dziêkujê i przepraszam… Ale… Panie Komendancie, co siê sta³o? Przecie¿ w sytuacji, w jakiej od miesiêcy - a nawet lat - znajduje siê Sopot, by³ Pan - jako by³y policjant, prawnik i ekonomista - jedynym sensownym kandydatem na stanowisko prezydenta naszego miasta. Panie redaktorze, po otrzymaniu propozycji d³ugo waha³em siê przed podjêciem tej niezwykle wa¿nej dla mnie i - jak siê okazuje - dla wielu sopocian, decyzji. Odmowa startu w tegorocznych wyborach samorz¹dowych by³a dla mnie naprawdê trudna, by nie powiedzieæ bolesna. Jednak start do wyborów prezydenckich wymaga kilku bardzo istotnych czyn-

ników. Przede wszystkim zbudowania spójnej wizji miasta i stworzenia dobrego dla mieszkañców programu. I to programu, który nie tyle dobrze by brzmia³ dla uszu wyborców - w opracowywaniu tego rodzaju frazesów celuj¹ zawodowi politycy, a ja nim nie jestem - lecz by³ koncepcj¹, zapewniaj¹c¹ sopocianom lepsze ¿ycie i bezpieczny byt - teraz i w przysz³oœci. Co najwa¿niejsze: program ten musi byæ realny, to jest mo¿liwy do spe³nienia, a nie maj¹cy jedynie na celu zbudowanie dobrego wizerunku kandydata na prezydenta miasta. Public relations i marketing polityczny, to ostatnie rzeczy, które mnie interesuj¹. Przesz³o dwie dekady s³u¿by w Policji nauczy³y mnie prawdomównoœci i odpowiedzialnoœci za czyny i s³owa - i to zarówno swoje, jak i swoich podw³adnych. No tak, ale pomys³ na bezpieczny, lepszy Sopot ju¿ Pan mia³ gotowy i nawet od wielu miesiêcy prezentowa³ sopocianom m.in. na ³amach „Riviery”… Zgadza siê, lecz - jak mawia³ marsza³ek Maciej P³a¿yñski, którego dorobek i postawê bardzo sobie ceniê - „Nie sztuk¹ jest podnieœæ sztandar i daæ siê œci¹æ”. Aby tego unikn¹æ, poza wspomnian¹ koncepcj¹ i programem, trzeba mieæ jeszcze zaplecze - wi¹¿¹ce porozumienia i ustalenia ze wszystkimi stronnictwami, pragn¹cymi rze-

czywistych, a nie jedynie kosmetycznych zmian w Sopocie. Tej jednoœci jednak nie uda³o siê wypracowaæ, a bez niej, by³oby niepowa¿nym i nieuczciwym tworzyæ sopocianom jakiekolwiek nadzieje na zmiany. A wiêc myœli Pan, ¿e „czas na zmiany” w Sopocie jeszcze nie nadszed³? Zmiany w Sopocie powinny nast¹piæ ju¿ dawno - jeœli nie po dwóch kadencjach obecnego prezydenta, to ju¿ na pewno po wszczêciu przeciwko niemu postêpowania karnego. Zarz¹d miastem to s³u¿ba mieszkañcom, a nie to co mamy obecnie. Ale ta przemiana stylu administrowania Sopotem musi mieæ charakter systemowy, a nie „kosmetyczny” - co jeszcze raz mocno podkreœlam! I tu w³aœnie nast¹pi³y rozbie¿noœci, których nie mog³em zaakceptowaæ. Przeci¹ganie „grubej kreski” prowadzi do utrwalania patologii, a nie jej likwidacji. Gdybym zgodzi³ siê na takie nibyzmiany, to by³oby to jednoznaczne z przekreœleniem wszystkich wartoœci, jakie wpoi³a mi najpierw moja rodzina, a potem d³ugoletnia s³u¿ba w Policji. Czyli, ¿e nie mo¿emy ju¿ liczyæ na Pana, na Pañski powrót do s³u¿by dla sopocian? Panie redaktorze, naprawdê zale¿y mi na tym, aby sopocianie czuli siê bezpiecznie wychodz¹c na spacer z dzieæmi,

wnukami, czy do sklepu; aby mieli na miejscu pracê, mieszkania i zadowalaj¹c¹ opiekê lekarsk¹. Aby mieli dostêp do kultury, rozrywki i rekreacji. I to przez ca³y rok, a nie tak jak jest teraz, przez trzy letnie miesi¹ce. Mo¿e jednak trzeba by³o spróbowaæ i „podnieœæ ten sztandar”? Nie boi siê Pan zarzutu, ¿e przestraszy³ siê Pan przegranej z Karnowskim? Jestem pewien, ¿e sopocianie, ludzie, którzy we mnie uwierzyli, mi tego nie zarzuc¹. Gdybym by³ „chory na w³adzê”, jak niektórzy sopoccy dzia³acze, z pewnoœci¹ zdecydowa³bym siê na start, i mo¿e nawet bym wygra³. Ale nie zale¿y mi na „w³adzy za ka¿d¹ cenê”, nie mam takich ambicji. Wszelkie ugody, transakcje i konsensusy prowadz¹ do uzale¿nienia od jakiegoœ „uk³adu”, a co za tym idzie, do niemo¿noœci realizacji obiecanego wyborcom autorskiego programu naprawy miasta. I to jest g³ówny powód odmowy startu w wyborach. Nie chcia³em po prostu zawieœæ oczekiwañ mieszkañców. To by³aby zdrada moich wyborców, zdrada samego siebie.

A poza tym muszê jeszcze zamkn¹æ kilka spraw zawodowych, bo jestem czynnym prawnikiem - prowadzê w³asn¹ kancelariê, chcia³bym tak¿e wreszcie obroniæ swoj¹ pracê doktorsk¹. Miedzy innymi dlatego te¿ moja aktywnoœæ spo³eczna w ostatnim czasie by³a nieco ograniczona. Nie wygasi³em jej jednak ca³kowicie. Ca³y czas obserwowa³em poczynania w³adz miasta i zastanawia³em siê, w jaki sposób wyeliminowaæ z ¿ycia publicznego nieprawid³owoœci i patologiê, tocz¹ce Sopot. I wie Pan ju¿ co zrobiæ, aby sopocianom naprawdê polepszyæ poziom ¿ycia? Wspomnia³ mi Pan jakiœ czas temu o „Dekalogu dla Sopotu”, w którym zawarte bêd¹ g³ówne punkty Pañskiego programu. Owszem, mogê z ca³¹ odpowiedzialnoœci¹ powiedzieæ, ¿e program taki mam gotowy. Sk³ada siê na niego, poza wspomnianym przez pana „Dekalogiem dla Sopotu”, jeszcze kilkanaœcie segregatorów ró¿nego rodzaju analiz prawnych i ekonomicznych. Przy jego opracowywaniu korzysta³em równie¿ z ekspertyz analityków i fachowców z zakresu najprzeró¿niejszych dziedzin - od bezpieczeñstwa poczynaj¹c, poprzez demografiê, finanse, kulturê i ekologiê, na sporcie i rekreacji koñcz¹c. Ws³uchujê siê te¿ bardzo uwa¿nie w g³osy s¹siadów, którzy dziel¹ siê ze mn¹ swoimi problemami i spostrze¿eniami… Pragnê podkreœliæ, ¿e w miejscu, w którym mieszkam od urodzenia, to jest na osiedlu „Przylesie”, jestem jednym z nielicznych, którzy go nie opuœcili w poszukiwaniu pracy lub

Krzysztof M. Za³uski

W

Sopocie rozpoczê³a siê kampania wyborcza. Aspiranci do w³adzy zabrali siê do rozklejania swoich plakatów i… zrywania cudzych. Najbardziej natrêtni roznosz¹ po domach ulotki, mniej przebojowi naprzykrzaj¹ siê ludziskom na rynku i pod sklepami. Trwa pyskówka w internecie. Na forach leje siê

wazelina i ¿ó³æ. Pod koœcio³ami bij¹ pianê, pod hotelami krêc¹ kogel-mogel, a z fontann leje siê woda na… kradzione kamienie. Urzêduj¹cy od zawsze Prezydent Jacek K. ze stoickim spokojem przygl¹da siê poczynaniom ch³ystków. Wie, ¿e prawdziwa walka zacznie siê przed samymi wyborami i, ¿e to on bêdzie rozdawa³… siatki, kubki i inne b³yskotki. Oskar¿ony o korupcjê urzêdnik zna te¿ kilka innych trików, które decyduj¹ o wyniku g³osowania. Ale na razie o tym sza… Prezydent nie robi wiêc nic. Pozwala wykrwawiaæ siê rywalom. T³uszczy daje igrzyska, a biznesmenom fora nowych idei. Poi i karmi polityków. Szczerzy siê do kamer z Warszawy. Wie, ¿e to najlepszy marketing - najlepszy z mo¿liwych. Dogl¹da

te¿ pracy miejscowych podlizuchów. S¹ nieŸli, chwal¹ go niczym Kim Ir Sena. Ale spróbowali by nie chwaliæ. Niektórzy ju¿ wiedz¹, czym pachnie wahanie. I ¿e jak siê raz spadnie z wozu, to potem trudno na niego wskrobaæ. A na tych co nie chc¹ klêczeæ te¿ znajdzie siê pejcz - urwanie reklamy, wylotka z pracy, jakiœ skandal lub proces… Wiêc mo¿e nie mieszaæ, mo¿e siê w³¹czyæ w procesy dziejowe i zaproponowaæ coœ od siebie? I od swojej redakcji - na przyk³ad marsz redaktorów z kwiatami pod oknami ratusza i imieniem Wielkiego Nauczyciela na ustach? Albo poetycki slam na czêœæ Wiecznego Prezydenta, lub rapowanie z koñca mola. Albo…

tañszego lokum. Przez te 40 parê lat pozna³em tu wszystkich, i wszyscy mnie znaj¹. Jak móg³bym nie s³uchaæ takich osób? Tym bardziej nie rozumiem Pañskiej odmowy udzia³u w wyborach… Ale skoro tak Pan postanowi³, to mo¿e zechcia³by Pan chocia¿ przekazaæ sopocianom jakieœ s³owa otuchy? Mój dziadek - mentor, nauczyciel i dyrektor szko³y, powiedzia³by mi zapewne w takiej sytuacji któreœ ze swoich ulubionych ludowych przys³ówdrogowskazów. Na przyk³ad: „Cnota i pokora nie ma miejsca u dwora”, albo „Gdzie g³owa rz¹dzi, tam cz³owiek nie b³¹dzi”… Jeszcze raz podkreœlam - nie mówiê, ¿e to koniec mojej pracy dla Sopotu. Wrêcz przeciwnie, przyjdzie na ni¹ jeszcze czas. W tej chwili œledzê z uwag¹ kampaniê wyborcz¹ i czekam na listopadowe rozstrzygniêcie. To wa¿ne wybory i ich wynik poka¿e, czego tak naprawdê oczekuj¹ mieszkañcy i jak ma wygl¹daæ miasto i jego przysz³oœæ. Sopocianie zawsze mog¹ zwróciæ siê do mnie o pomoc i czuæ siê bezpiecznie, poniewa¿ monitorujê poziom ich bezpieczeñstwa, jestem zawsze z nimi. A jeœli chodzi o politykê lokaln¹? Bardzo proszê, dajmy sobie jeszcze trochê czasu. Czyli nie mówi Pan „¿egnaj, lecz do jutra”, a czytelnicy „Riviery” mog¹ liczyæ na kolejne „Dialogi…”, mo¿e ju¿ nie tylko o bezpieczeñstwie, lecz ogólniej o Sopocie? Jeœli tylko bêdzie taka pañska i czytelników wola, to zawsze s³u¿ê swoj¹ osob¹.

Miros³aw Pinkiewicz Rocznik 1969 r. Od urodzenia mieszka w Sopocie. Ukoñczy³ Wy¿sz¹ Szko³ê Policji w Szczytnie, Wydzia³ Prawa Uniwersytetu Wroc³awskiego, Wydzia³ Zarz¹dzania i Organizacji Uniwersytetu Gdañskiego oraz Wydzia³ Ekonomii Politechniki Gdañskiej. By³ Komendantem Miejskim Policji w Sopocie, a tak¿e Powiatowym w Pruszczu Gdañskim i Sztumie. Z wykszta³cenia jest prawnikiem i menad¿erem ds. bezpieczeñstwa, posiada te¿ Uprawnienia Pañstwowe Ministerstwa Infrastruktury w zakresie budownictwa. Prezydent Rzeczypospolitej odznaczy³ go Br¹zowym Krzy¿em Zas³ugi.

Strza³ zza ucha

Kogel-mogel, czyli wazelina i ¿ó³æ

5

By³ ju¿ ¿eglarzem i by³ narciarzem. By³ rowerzyst¹ i by³ kolejarzem. By³ dru¿ynowym i konspiratorem, Samorz¹dowcem oraz redaktorem. By³ te¿ pi³karzem, stra¿akiem i morsem. Kocha sw¹ pracê, rodzinê i… forsê. Boga te¿ kocha i babuszki stare, Za które walczy, jak Polak za wiarê. Lecz ponad wszystko sprawiedliwoœæ kocha I nad losem bezdomnych, niczym dziecko szlocha. A o kim to mowa? Czy¿by o t³ustym Kalifie? Nie! Nie! To hymn o naszym sopockim Szeryfie. O Mê¿u Opatrznoœciowym i pracy Tytanie, Który dla Miasta pracowaæ nigdy nie przestanie. O tym Zacnym Cz³owieku, co portfel skradziony odbierze z³odziejom, a m³odym matkom serca nape³ni miodem i nadziej¹. O tym to pieœñ wra¿liwoœci Kolosie, Co bezdomnym mieszkania obieca, a biednym zasi³ki, artychom da strawê duchow¹, a osi³kom „si³ki”. O tym, co modli siê tak ¿arliwie, ¿e a¿ mówi¹ na mieœcie, ¿e go na szeœciu mszach widaæ jednoczeœnie. O tym, co na kolacjê je tylko skibkê z mlekiem,

Lecz umie mówiæ po ludzku, jak cz³owiek z cz³owiekiem. A gdy robi siê zimno i sypie zewsz¹d œniegiem, Dba o kotki w schronisku i o kaczki nad brzegiem. Jednak œwiat jest niewdziêczny, A ludzie strasznie s¹ wredni, Miast stawiaæ mu chwa³y pomniki, Do rozpaczy przywiedli. Imiê zacne kalaj¹ i nazywaj¹ szuj¹, Sukcesów jego nie widz¹c, mu na rodzinê pluj¹. Lecz on w skromnoœci swojej potulnie stoi i milczy, Wszak wie, ¿e opozycja gorsza ni¿ wœciekli wilcy. W ¿yciu ju¿ siê nacierpia³: Komuchy mu paszport zabrali, jak chcia³ do Budapesztu, A za Kamiñskiego „pisiory” wsadzi³y go do aresztu. Po s¹dach ci¹gle ci¹gaj¹ i o korupcjê skar¿¹, A on przecie¿ niewinny, nawet Julkego nie nar¿n¹³. On przecie¿ gardzi zawiœci¹, szujostwem oraz rynsztokiem, Brzydzi siê ³apówkarstwem, a tak¿e mrugania okiem. Ceni walkê uczciw¹, bez szwindli i k³opotów, Wszak walczy nie dla siebie, lecz dla mieszkañców Sopotu. Sopot siê zmienia bajecznie, Lœni¹ betonowe œciany, Niechaj panuje nam wiecznie, Nasz Prezydent Umi³owany!


6

TYM ¯YJE SOPOT

Nr 9 (96) wrzesieñ - paŸdziernik 2014

Podobno prezydent Sopotu, Jacek Karnowski uj¹³ z³odzieja… Nie wiadomo tylko czy sam, czy pomog³a mu w tym Stra¿ Miejska. Niejasne jest te¿ dlaczego policjê zawiadomi³ dopiero po fakcie? Powstaje wiêc pytanie: czy zatrzymanie szesnastoletniego z³odziejaszka, to rzeczywiœcie akt bohaterstwa, czy tylko przedwyborczy marketing polityczny?

Prezydent pomo¿e… 23 wrzeœnia br. o 16:57 do redakcji „Riviery” zadzwoni³ telefon. W s³uchawce odezwa³ siê zdenerwowany g³os kobiety: „Prezydent Karnowski szarpa³ siê przed ratuszem z jakimiœ ch³opakami, pomaga³a mu Stra¿ Miejska, jest radiowóz i policja”. Krzysztof M. Za³uski Wojciech Falgowski

C

o konkretnie siê wydarzy³o, nasza rozmówczyni jednak nie wie. Zreszt¹ nie ona jedna. Z ustaleniem faktów problem maj¹ najwyraŸniej wszyscy. Oczywiœcie z wy³¹czeniem „mejnstrimowych” dziennikarzy, dla których Jacek Karnowski, który sam od szeœciu lat ma powa¿ne k³opoty z prawem, to prawdziwy gieroj. Szarpanina obywatelska Kiedy o 18:10 redaktor naczelny „Riviery” ujawni³ w telewizji „Republika” informacjê o szarpaninie przed Urzêdem Miasta w Sopocie, nadal wiadomo by³o tylko tyle, ile widzieli œwiadkowie. Wed³ug ich przekazu samorz¹dowiec rzuci³ siê na dwóch m³odych ludzi, co zdaniem naszej rozmówczyni - wygl¹da³o na zwyk³¹ bijatykê. Z pomoc¹ prezydentowi przybiegli przypadkowi przechodnie, oraz stra¿niczka miejska. Jeden ch³opak zosta³ zatrzymany, drugiemu uda³o siê uciec. Wiadomo jeszcze, ¿e czekaj¹c na policyjny radiowóz, Jacek Karnowski i jego asystent przeszukiwali okoliczne œmietniki.

Jak siê wkrótce okaza³o, relacje naszych informatorów by³y rzetelne. O 18:49 fakt, ¿e zajœcie przed ratuszem mia³o miejsce potwierdzi³ nam oficer dy¿urny Komendy Miejskiej w Sopocie. Nie chcia³ jednak mówiæ o szczegó³ach i po dalsze informacje odes³a³ do rzecznik prasowej sopockiej komendy. Do asp. Kariny Kamiñskiej uda³o nam siê dodzwoniæ dopiero o 19:18. Pani rzecznik powiedzia³a, ¿e rzeczywiœcie prezydent Sopotu uj¹³ m³odocianego z³odzieja, który wraz z koleg¹ okrad³ 81-letni¹ sopociankê. Doda³a te¿, ¿e drugi przestêpca wpad³ w rêce policji kilka minut póŸniej, ale skradzionych 200 z³otych nie uda³o siê odzyskaæ. - Obaj mê¿czyŸni pochodz¹ z Wejherowa, jeden ma 16 drugi 18 lat. W stosunku do m³odszego zostanie sporz¹dzony wniosek do s¹du dla nieletnich, starszy bêdzie odpowiada³ przed s¹dem - powiedzia³a asp. Karina Kamiñska. Rzecznik doda³a tak¿e, ¿e po wstêpnym przes³uchaniu obaj podejrzani zostali zwolnieni. Coœ tu nie gra Nic tak dobrze nie wp³ywa na ocieplenie nadszarpniêtego wizerunku polityka, jak jego bezinteresowne bohaterstwo. To podstawowa prawda, znana

wszystkim specom od politycznej reklamy. Wiedz¹ o tym równie¿ doradcy Jacka Karnowskiego. Jak siê wiêc mo¿na by³o domyœliæ, nastêpnego dnia po „obywatelskim poœcigu”, media g³ównego nurtu oszala³y z zachwytu. „Jacek Karnowski zatrzyma³ rabusia”, „Bohater? Trzeba by³o ich z³apaæ i tyle”, „Prezydent Sopotu uj¹³ bandytów” - to tylko niektóre z wszechobecnych achów i ochów. Ale to wszystko nic w porównaniu z eufori¹, jak¹ w s³awieniu sopockiego zucha wykaza³ siê reporter jednej z lokalnych radiostacji. Ów „rzetelny dziennikarz” obwieœci³ œwiatu, co nastêpuje: „Jeœli ktoœ w¹tpi jeszcze, ¿e Sopot nie ma swojego szeryfa, to Jacek Karnowski dowiód³ swoim bohaterskim czynem, ¿e to on w³aœnie nim jest”. A jednak relacje z zajœcia przed sopockim ratuszem nie s¹ spójne, s¹ wrêcz sprzeczne ze sob¹. Jedna z pomorskich gazet codziennych pisze, ¿e do zdarzenia dosz³o po godz. 16. Inna, ¿e przed 17. Niby na jedno wychodzi, ale… U jednych - prezydent sam zatrzymuje sprawcê, u innych - wraz ze swoim asystentem w towarzystwie stra¿ników miejskich… Z raportu przekazanego nam przez policjê wynika, ¿e o

godzinie 16:46 Jacek Karnowski powiadomi³ sopock¹ komendê o tym, ¿e osobiœcie uj¹³ sprawcê kradzie¿y. Nam jednak uda³o siê ustaliæ, ¿e do zatrzymania dosz³o przy udziale stra¿niczki miejskiej, która na czas akcji opuœci³a stanowisko w dy¿urce, czego nie wolno jej by³o zrobiæ. Ponadto dowiedzieliœmy siê, ¿e dy¿urna sporz¹dzi³a notatkê s³u¿bow¹, która potwierdza fakt jej uczestnictwa w interwencji. Zapytaliœmy wiêc komendanta Sta¿y Miejskiej, Miros³awa Mudlaffa, dlaczego w ksi¹¿ce zdarzeñ brak jest informacji o przyjêciu przez dy¿urn¹ zg³oszenia od Jacka Karnowskiego oraz o wys³aniu patrolu? Sprawdzamy równie¿, czy stra¿niczka wspiera³a prezydenta wy³¹cznie na zewn¹trz budynku, czy mo¿e pomaga³a mu te¿ przy odczytywaniu monitoringu - jeden ze œwiadków poinformowa³ nas, ¿e jest niemal pewien, i¿ Karnowski i jego asystent tu¿ przed zatrzymaniem, wychodzili z budynku ratusza. Komendant Mudlaff potwierdzi³, ¿e stra¿niczka bra³a udzia³ w zatrzymaniu z³odzieja oraz, ¿e brak jest zapisu w ksi¹¿-

„Odesz³a za wczeœnie, by wesprzeæ nas swoimi pomys³ami, rozleg³¹ wiedz¹, piórem i autorytetem”.

Sopot Hanny Domañskiej Od œmierci popularnej sopockiej pisarki Hanny Domañskiej, laureatki m.in. nagrody Sopockiej Muzy minê³o ju¿ 5 lat. Jej nowych, kolejnych ksi¹¿ek bêdzie mi osobiœcie niezwykle brakowaæ. By³em bowiem najczêœciej ich pierwszym czytelnikiem, recenzentem i ¿yczliwym opiekunem. I nigdy siê na nich nie zawiod³em, bo wszystkie by³y owocami jej benedyktyñskiej wrêcz pracowitoœci oraz gigantycznej wiedzy historyka, konserwatora zabytków i pasjonata. Popularnej pisarki, ale i osoby prywatnej, której los przeznaczy³ na wiêkszoœæ doros³ego ¿ycia tak magiczne miejsce, jak Sopot. Wojciech Fu³ek

T

o Hannie Domañskiej zwierzy³em siê te¿ – jako pierwszej – z idei zorganizowania ruchu obywatelskiego „Kocham Sopot”, w czym utwierdza³a mnie od samego pocz¹tku. Niestety, odesz³a za wczeœnie, by wesprzeæ nas swoimi pomys³ami, rozleg³¹ wiedz¹, piórem, autorytetem, doœwiadczeniem i codzienn¹ obecnoœci¹. Ostatnie lata Hanna Domañska, zwi¹zana z sopockim kurortem na sta³e ju¿ od roku 1946, czyli ponad pó³ wieku, poœwiêci³a bowiem na opraco-

wanie niecodziennych wydawnictw – przewodników, dokumentuj¹cych codzienne ¿ycie Naszego Miasta. Opisywa³a w nich pasjonuj¹ce, czêsto zupe³nie nieznane lub zapomniane historie sopockich kamienic i budynków oraz ludzi z nimi zwi¹zanych. Dla mnie te wyprawy w przesz³oœæ, podobnie jak dla wielu innych mieszkañców oraz czytelników, bez pamiêci zakochanych w Sopocie, s¹ bezcennymi wrêcz œwiadectwami œwiata, który kiedyœ odszed³, wydawa³oby siê bezpowrotnie, a który Pani Hania dla nas ocali³a i wskrzesi³a, misternie rekonstruuj¹c go z potrzaskanych fragmentów prze-

sz³oœci. To dziêki niej o¿ywa³y – choæ na chwilê – dawne mieszczañskie salony œwiatowego k¹pieliska Zoppot, wype³nia³y siê gwarem nieistniej¹ce od dawna kawiarnie i restauracje, szmerem modlitwy – zniszczone synagogi czy niezrozumia³ymi dziœ rytua³ami – wolnomularskie lo¿e. Dawny Sopot – wskrzeszany w ksi¹¿kach Hanny Domañskiej – znów przemawia³ do nas wieloma jêzykami i przeniesionym nad urokliwy brzeg Ba³tyku wielonarodowym dziedzictwem kultury i obyczajów. To w du¿ej mierze przecie¿ jej w³aœnie zawdziêczamy przywrócenie Sopotowi dziedzictwa przesz³oœci, które nas wszystkich – nie

tylko mieszkañców tego miasta – wci¹¿ wzbogaca. Ale bez niej Sopot bêdzie te¿, niestety ju¿ nieodwo³alnie, trochê ubo¿szy, mniej magiczny, mniej tajemniczy. I pozostaje ¿al, i¿ ju¿ nigdy nie powstanie kolejna czêœæ sopockich wêdrówek z Hann¹ Domañsk¹. Na szczêœcie dla nas – pozosta³ych – pozostawi³a ona wystarczaj¹co du¿o trwa³ych œladów, dziêki którym mo¿emy razem z ni¹ powêdrowaæ poza czas teraŸniejszy. I wszystkich kochaj¹cych Sopot zapraszam na takie wyprawy, których przewodnikiem jest w³aœnie wszechwiedz¹ca, zawsze uœmiechniêta i zawsze ¿yczliwa Pani Hania.

ce interwencji. Jednak po rozmowie telefonicznej z rzecznikiem prezydenta, Magdalen¹ Jachim, stwierdzi³, ¿e nie mo¿e odpowiedzieæ nam pisemnie na zadane pytania, bo tym zajmuje siê wy³¹cznie rzecznik. Dirty Harry, czy Speedy Gonzales? Z komunikatu policji wynika, ¿e: „…pokrzywdzona kobieta sprawców wpuœci³a do swojego mieszkania oko³o godziny 16:30. Oko³o 16:40 wybiegaj¹cych z klatki m³odych mê¿czyzn zauwa¿y³ Jacek Karnowski, który zacz¹³ za nimi biec. O godzinie 16:46 oficer dy¿urny przyjmuje zg³oszenie o ujêciu przez prezydenta jednego ze sprawców tego wykroczenia oraz o kierunku ucieczki drugiego z nich. Po otrzymaniu zg³oszenia oficer dy¿urny na miejsce wys³a³ patrol policji. Policjanci drugiego ze sprawców zatrzymali przy ul. Marynarzy…”. Oznacza to, ¿e 51-letni, jakby nie by³o za¿ywny mê¿czyzna, jakim jest Jacek Karnowski, odcinek drogi d³ugoœci ok. 1,7 km (czêœæ ulic jest jednokierunkowa) spod swojego mieszkania na ul. Kazimierza Wielkiego, do Urzêdu Miasta, pokona³ w… zaledwie 6 minut! Jest to oczywiœcie mo¿liwe, ale - jak twierdzi prezydencki asystent - tylko czêœæ tej drogi prezydent przejecha³, resztê bieg³ za z³odziejami, którzy zniknêli mu z oczu na ul. Ksi¹¿¹t Pomorskich. W ci¹gu tych paru minut Karnowski zd¹¿y³ tak¿e namierzyæ ich ponownie, jednego z³apaæ i jeszcze powiadomiæ o tym policjê. Nieprawdopodobne? A jednak… Bywalcy portali spo³ecznoœciowych niestety w cuda nie

wierz¹. Patrz¹ w kalendarz i licz¹, ile dni zosta³o do wyborów samorz¹dowych. Wiedz¹ te¿, jak bardzo - oskar¿ony o korupcjê prezydent - potrzebuje sukcesów. A tych jak na z³oœæ nie widaæ. Wrêcz przeciwnie po Sopocie biegaj¹ no¿ownicy, niezrównowa¿eni psychicznie je¿d¿¹ samochodami po Monciaku, libacje, pobicia i rozboje na centralnym placu to ju¿ niemal codziennoœæ. Nie ma wiêc chyba co siê dziwiæ, ¿e internauci kpi¹ z Karnowskiego. ¯e wytykaj¹ mu, i¿ zamiast zaj¹æ siê rz¹dzeniem zabawia siê w samotnego szeryfa i niczym Dirty Harry, „próbuje zaprowadziæ porz¹dek w mieœcie”. Pamiêtliwi przypominaj¹, ¿e przed referendum w 2009 roku wynosi³ osobiœcie z po¿aru kanapê… Prezydent marzeñ? Na szczêœcie Jacek Karnowski mo¿e zawsze liczyæ na zaprzyjaŸnionych dziennikarzy (rocznie na reklamê w mediach z kasy miasta wydawane jest ponad 400 tys. z³). Niejaki Maciej Korolczuk w „Gazecie Wyborczej” napisa³ tak: „Kampania wyborcza kampani¹ wyborcz¹, ale zwyk³a przyzwoitoœæ pozostaje zwyk³¹ przyzwoitoœci¹. Nie wiem, o czym myœla³ Karnowski, biegn¹c za tymi nieszczêœnikami, ale nie s¹dzê, by w takim momencie kalkulowa³, ile punktów procentowych przyniesie w sonda¿u przedwyborczym nag³oœnienie ca³ej sprawy. Litoœci. Oby ka¿dy z nas mia³ takiego prezydenta, burmistrza, wójta czy zwyk³ego dzielnicowego, który w razie potrzeby nam pomo¿e. I nie bêdzie chcia³ nic w zamian…”.


KULTURA

Nr 9 (96) wrzesieñ - paŸdziernik 2014

Widziane z Placu Rybaków

Lato, lato i po lecie… Latem w kurorcie najwa¿niejsza jest pogoda. A w tym roku aura dopisa³a. Mo¿na by³o siê sma¿yæ do oporu i od czasu do czasu zanurzyæ siê w b³êkitnej toni Zatoki Gdañskiej. Równie¿ amatorzy sportów wodnych mogli sobie poszaleæ bez ograniczeñ. Wieczorami wczasowiczów kusi³o mnóstwo sopockich kafejek, restauracji, klubów. Naprawdê jest w czym wybieraæ trzeba mieæ tylko kasê i… zdrow¹ w¹trobê. s³yn¹³ równie¿ z nowej atrakcji, jak¹ by³ nocny „rajd” po Monciaku szalonego kierowcy. Czy¿byœmy chcieli dorównaæ hiszpañskiej Pampelunie, gdzie mieszkañcy spragnieni mocnych wra¿eñ czmychaj¹ g³ówn¹ arteri¹ miasta przed rozjuszonymi bykami?

Maciej Szemelowski

N

iestety sielankowy klimat wieczornych balang psuj¹ tabuny zapijaczonej m³odzie¿y, czêsto traktuj¹cej pla¿ê, parki i klatki schodowe jak bezp³atn¹ toaletê. W tym sezonie Sopot za-

Strawa duchowa Do dyspozycji mamy kino i teatry. W karcie dañ lekko strawny repertuar, wiadomo od intensywnego myœlenia g³owa boli. Kolejnym przybytkiem, gdzie mo¿emy rozkoszowaæ siê kultur¹ ró¿nej jakoœci, jest Opera Leœna. Szkoda, ¿e w nowym obiekcie nie ma miejsca

na muzeum festiwalu piosenki w Sopocie. Przecie¿ za komuny to by³o nasze okno na œwiat. By³y dyrektor festiwali, Wojciech Korzeniewski, który posiada olbrzymi¹ kolekcjê festiwalowych materia³ów, od lat nie mo¿e doprosiæ siê od w³adz Sopotu pomieszczeñ na sta³¹ ekspozycjê. Pamiêtajmy, ¿e to w Sopocie w latach 50 ubieg³ego wieku Franciszek Walicki „ojciec” polskiego jazzu i rocka, zorganizowa³ pierwszy festiwal jazzowy. To z jego inicjatywy powsta³y pierwsze m³odzie¿owe kolorowe zespo³y. To on stworzy³ pierwsz¹ w Sopocie i w ogóle w Polsce, dyskotekê. I co? I nic! O naszym sto-

sunku do dziedzictwa kulturalnego naszego miasta œwiadczy fakt, ¿e kiedy na ostatnim festiwalu Top Trendy wrêczano kolejnej gwieŸdzie festiwalu nagrodê sopockiego s³owika, to nikt z organizatorów nie wspomnia³ s³owem o jej twórcy, Bogdanie Mirowskim. Niestety nad jego grobem równie¿ nikt z w³adz miasta siê nie pojawi³. A przecie¿ by³ to artysta, którego Sopocki S³owik rozs³awia³ w œwiecie najwa¿niejszy polski festiwal piosenki. Muzeum bursztynu Dlaczego w naszym mieœcie nie powsta³o muzeum bursztynu? Przecie¿ w Sopocie mieszka i pracuje artysta Lucjan Myrta, który posiada najwiêksz¹ na œwiecie kolekcjê wyrobów z bursztynu. I co? Znowu nic. Kto z goœci zwiedzaj¹cych wystawy w sopockiej PGS zdaje sobie sprawê, ¿e w naszym mieœcie po II wojnie œwiatowej narodzi³a siê s³ynna Sopocka Szko³a Malarstwa i RzeŸby? Dlaczego w nowym, piêknym obiekcie nie ma sta³ej ekspozycji jej poœwiêconej? To wszystko, o czym piszê sk³ada siê na nasz dorobek kulturalny. Czy nie jest skandalem, ¿e nie umiemy zadbaæ o nasze polskie

dziedzictwo i przekazaæ je nastêpnym pokoleniom? Mo¿e rzeczywiœcie polskoœæ to nienormalnoœæ - jak twierdzi³ nasz Wielki Przywódca i nale¿a³oby siê rozp³yn¹æ w Euroko³chozie. Po co nam Muzeum Historii Polski czy Muzeum Sztuki Polskiej w stolicy? Za rok minie 70 lat od zakoñczenia wojny, a muzeum jej poœwiêconej, jak nie by³o tak nie ma. Podobno do dzisiaj trwaj¹ ustalenia z s¹siadami, kto by³ agresorem, kto katem, a kto ofiar¹. Uda³o nam siê w stolicy zbudowaæ Muzeum ¯ydów Polskich, a w Gdañsku na gruzach stoczni Muzeum Solidarnoœci, które swoim smêtnym wygl¹dem przypomina zardzewia³y wrak. Czy przypadkiem nie jest symbolem naszej wspó³czesnoœci? Zbli¿aj¹ siê kolejne wybory samorz¹dowe i znów us³yszymy od kandydatów na najwy¿-

7

sze stanowiska w Urzêdzie Miasta, ¿e artyœci sopoccy, to najcenniejszy skarb miasta. Jak zawsze zostan¹ wykorzystani przez polityków instrumentalnie. Po wyborach ci, którzy nie schlebiali w³adzy bêd¹ zapomniani, a przecie¿ mogliby tak wiele wnieœæ dla dobra mieszkañców Sopotu. Niestety ich talent wykorzystywany jest w minimalnym stopniu albo wcale. P.S. Na betonowej pustyni, zwanej przez mieszkañców Sopotu Placem Zebrañ Ludowych, bokiem do widza buduje siê szybko (tu¿ przed wyborami) fontannê-erzac, przypominaj¹c¹ wodopój. Kolejna stracona szansa. Wyobra¿aj¹ sobie Pañstwo w centralnym punkcie placu, kobierzec z kwiatów wraz z wkomponowan¹ weñ fontann¹?

Maciej Szemelowski Malarz, fotograf, scenograf, grafik. Autor wielu wystaw fotograficznych poœwiêconych Sopotowi, scenografii w TV i Operze Leœnej, filmu pt. ,,Sopot”, reklam i telewizyjnych wideoklipów. Twórca plakatów artystycznych i albumów o Sopocie. Inicjator zmian na Placu Rybaków.

Dawno temu w Sopocie

Cztery kopyta i o drogê pyta? „Oto, gdy Pan Bóg konia stworzy³, przyprowadzi³ go przed ludzi, ¿eby zaœ jego dzie³o chwalili. A na brzegu sta³ Niemiec, jako to siê oni wszêdy wcisn¹. Pokazuje tedy Pan Bóg konia i pyta siê Niemca: co to jest? A Niemiec na to: Pferd! – Co? – powiada Stwórca – to ty na moje dzie³o „pfe” mówisz? A nie bêdziesz ty za to, plucho, na tym stworzeniu jeŸdzi³ – a jeœli bêdziesz, to kiepsko”

Grzegorz Krzy¿owski

T

ymi oto s³owy pan Zag³oba na kartach „Ogniem i Mieczem” t³umaczy³ wy¿szoœæ polskiej kawalerii nad niemieck¹, historia pokaza³a, ¿e mia³ racjê choæ, jak pamiêtamy, nic dobrego z tego dla Polski nie wynik³o. Natomiast, jeœli idzie o poza militarne nastawienie, to Niemcy darzyli to stworzenie

tak¹ sam¹ estym¹ jak Polacy. Koñ jeszcze na prze³omie XIX/XX wieku by³ wykorzystywany przez cz³owieka na wiele sposobów, g³ównie jako zwierze poci¹gowe, lecz w niniejszym artykule zajmiemy siê stron¹ sportowo-rekreacyjn¹... U schy³ku XIX wieku sopockie b³onia upodobali sobie wrzeszczañscy huzarzy, którzy na tym rozleg³ym terenie urz¹dzali gonitwy i biegi myœliwskie. PóŸniejszy ich dowódca, August Mackensen, wespó³ z przewodnicz¹cym sopockiej gminy, Stefanem Dewitzem von Krebs, wpadli na pomys³ by w³aœnie w tym miejscu za³o¿yæ hipodrom, gdzie mo¿na by by³o

organizowaæ gonitwy i zawody, a z którego tak¿e mogli rekreacyjnie korzystaæ mieszkañcy. Realizacja przedsiêwziêcia nast¹pi³a w 1898 roku, pieni¹dze na wyposa¿enie obiektu w urz¹dzenia niezbêdne do uprawiania sportów konnych wyasygnowa³a gmina wespó³ z Danziger Reiter Vereins (Gdañskim Klubem JeŸdzieckim), maj¹cym sw¹ siedzibê w Sopocie. Dzia³alnoœæ hipodromu ruszy³a (par excellence) z kopyta i ju¿ w kolejnym roku ksiêga adresowa Sopotu informowa³a o jego dzia³alnoœci pod auspicjami Wschodniopruskiego Zrzeszenia JeŸdzieckiego. Na rozleg³ym terenie odbywa³y siê

Piêknie przystrojony zaprzêg na gali wrêczania nagród. W tle budynek dawnej szko³y podstawowej nr 2. 1928.

nie tylko gonitwy, konkursy skoków, czy zawody w powo¿eniu zaprzêgami, ale tak¿e imprezy towarzysz¹ce Sopockiemu Tygodniowi Sportu. Ku wygodzie przyjezdnych, uczestnicz¹cych w tych wydarzeniach, otwarto najpierw sezonow¹ (1907), a nastêpnie sta³¹ stacjê kolejow¹ Haltestelle ZoppotRennplatz. W 1909 rozpoczê³y siê prace nad budow¹ kompleksu uje¿d¿alni dla Sopockiego Towarzystwa JeŸdzieckiego, wykonanie projektu zlecono cenione-

Wyruszamy na przeja¿d¿kê! W tle budynek uje¿d¿alni – dziœ Urz¹d Skarbowy. 1934.

mu architektowi, Adolfowi Bielefeldtowi. Ca³oœæ sk³ada³a siê z budynku klubowego, krytej uje¿d¿alni i stajni, gdzie mo¿na by³o trenowaæ przez ca³y rok, nie ogl¹daj¹c siê na warunki atmosferyczne. Obiekt ten funkcjonowa³, zachowuj¹c swój charakter, z krótkimi przerwami, do koñca wojny. Naukê jazdy konnej poza klubem, mo¿na by³o pobieraæ tak¿e prywatnie. Najbardziej chyba znan¹ szko³¹ jeŸdzieck¹ by³a Reitschule Zoppot, prowadzona przez grafa Fryderyka

Solms-Windenfelsa, a nastêpnie jego syna - Ernsta. Szko³a mieœci³a siê (jeszcze w 1941 roku) pod adresem Adolf Hitlerstrasse 640 a. Posiada³a w³asne wierzchowce, a zajêcia prócz uje¿d¿alni i hipodromu prowadzone by³y w okolicznych lasach i na pla¿y. JeŸdŸcy zdobytymi umiejêtnoœciami, mogli siê pochwaliæ na wszelkiego rodzaju paradach i przemarszach, które w zwi¹zku z szeregiem imprez odbywa³y siê w Sopocie nader czêsto.

Zdjêcie zrobione z sezonowego przystanku kolejowego. 1910.


8

PROMOCJA

Nr 9 (96) wrzesieñ - paŸdziernik 2014


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.