
5 minute read
O minionych czasach dla PO w Wejherowie i nie tylko - Pan Marek Budnik - Przewodniczący koła i członek zarządu pomorskiej Platformy Obywatelskiej
Panie Marku na początku obecnej kadencji Rady Miasta Wejherowa ówczesny przewodniczący lokalnego koła Platformy Obywatelskiej, Pan Jacek Gafka i jednocześnie szef Klubu Radnych Koalicji Obywatelskiej zawarł pisemne porozumienie z Klubem Radnych Wolę Wejherowo. Co to oznaczało dla radnych platformy członków Klubu Radnych Koalicji Obywatelskiej?
Marek Budnik: Dla nas, dla ludzi, którym zależy na mieście, na dobru jego Mieszkanek i Mieszkańców, dla ludzi, którzy są jedynym słyszalnym głosem rozliczającym władze Wejherowa z nadużyć to był cios w serce. Nagle, ktoś, dla osobistych ambicji oddał walkowerem mecz grany latami. Strzelił gola do swojej bramki. Trudno o większe rozczarowanie. Wśród członków Platformy słyszało się głosy zdziwienia, komentarze o zdradzie, o porzuceniu idei dla prywatnych korzyści... Nie chciałbym tego przytaczać. Był to trudny i bardzo demobilizujący moment dla naszego ugrupowania. Szczególnie, że tego gestu dopuścili się liderzy ludzie, którym ufaliśmy. Oszukano nas. Całe szczęście duch w narodzie nie zginął i powstaliśmy jak feniks z popiołów. Odrodziliśmy się nowi, silniejsi, a z czasem dołączały do nas kolejne osoby, które podobnie jak ci, którzy zostali domagają się zmiany w sposobie zarządzania miastem. Dołączali i dołączają ludzie kompetentni, specjaliści w swoich dziedzinach, ludzie, którzy dużo widzieli i prze żyli, którzy chcą się swoją wiedzą i doświadczeniem dzielić z mieszkańcami Wejherowa. Którzy wiedzą, że można inaczej zarządzać miastem. Że można ba! trzeba szanować tych, którzy to miasto tworzą, czyli mieszkańców. Trzeba ich słuchać, reagować na ich głos, odpowiadać na ich potrzeby. Nie można zarządzać będąc zamkniętym w złotym pudełku bez chęci poznania ludzi, dla których to wszystko się robi. I tak stworzyliśmy drużynę, która idzie do kwietniowych wyborów. Bliżej ludzi to nasz priorytet.
Z czyjej inicjatywy doszło do zawarcia porozumienia, czy wszyscy członkowie Klubu Radnych Koalicji Obywatelski podpisali się pod tym aktem?
M.B.: A skąd! Ci, którzy naprawdę wierzyli w idee, nie dali się wciągnąć w tę grę. Nie dali się wciągnąć w rozgrywkę, jaką proponuje Wolę Wejherowo i nie weszli w układ, który bądźmy szczerzy ‑ był (i pytanie czy nadal nie jest) służalczy wobec PiSu. Jacek Gafka ‑ człowiek, w którego wierzyliśmy. Okazali się jednak za słabi na długą walkę i wybrali wygodną ścieżkę. My zostaliśmy przy wartościach. Bo jak mawiał profesor Bartoszewski „Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto”.
Dlaczego Pan się nie podpisał pod tym dokumentem?
M.B.: Bo jestem człowiekiem honoru i dotrzymuję danego słowa. Ci, którzy mnie znają, wiedzą o tym. Nie mogłem się zgodzić na akceptację warunków, których spełnienie byłoby podeptaniem wszystkiego o co walczyłem od początku wolnej Polski. Nie godzę się na kolesiostwo, na ukrywanie prawdy przed mieszkańcami, na przedkładanie prywatnych interesów nad dobro ogółu. Podobnie jak część moich partyjnych kolegów uważaliśmy ruch Jacka Gafki i pozostałych za niegodny i nieuczciwy wobec wyborców, którzy oddali na nas swój głos. Bo też pamiętajmy, że cała sprawa miała miejsce dosłownie kilka dni po wyborach, co znaczy, że ci poszczególni kandydaci ubiegając się o głos jako kandydaci opozycyjni, już wiedzieli, że dogadają się z ówczesnymi władzami miasta. No jak to nazwać, jeśli nie nieuczciwością...? To było coś więcej niż nadszarpnięcie zaufania. To było kandydowanie z intencją niedotrzymania wyborczych obietnic. Cieszę, że Platforma jako ugrupowanie mające swój klub w Wejherowie to przetrwała.
Jak Pan ocenią tamtą (swoją) decyzję? Jakie zmiany zaszły w lokalnych strukturach PO? Jaka jest aktualnie kondycja wejherowskich struktur platformy?
M.B.: Jestem dumny, że miałem odwagę, podobnie jak część moich kolegów i koleżanek, przeciwstawić się próbie zniszczenia jedynej sensownej opozycji wobec wszechpanującego WW, że opowiedziałem się po stronie mieszkanek i mieszkańców, że ich nie zdradziłem. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że to wszystko ‑ choć trudne ‑ było potrzebne i pozwoliło oczyścić nasze ugrupowanie z ludzi, którzy mają elastyczne kręgosłupy i powiewają na wietrze jak chorągiewka. To pozwoliło otworzyć się jesz‑ cze bardziej na to, co nowe i bliżej mieszkańców. Na ludzi pełnych pasji, świeżości, spełnionych zawodowo nie‑polityków, dla których ważne jest naprawdę Wejherowo, a nie własny status czy inne korzyści. Dzisiaj patrzę na nasze listy i jestem dumny z każdej jednej kandydatki i kandydata. Mamy różne priorytety, ale łączy nas program i to, że ludzie są dla nas najważniejsi. Chce my obudzić to miasto i sprawić, by stało się liderem w regionie. Każdy ma ku temu kompetencje. Razem tworzymy drużynę, która wie czego chce i wie, jak to osiągnąć.
W najbliższych wyborach samorządowych, po wielu kadencjach w Radzie Miasta chce Pan działać w Radzie Powiatu Wejherowskiego. Jakie są Pańskie priorytety, co może być sukcesem kadencji 2024-2029 tego organu w Pańskiej opinii?
M.B.: W najbliższych latach trzeba będzie spojrzeć na nasze miasto z szerszej perspektywy, a Powiat daje takie możliwości. Pozwoli to na bardziej efektywne wykorzysta nie środków, które pojawią się dla Wejherowa w związku z budową elektrowni atomowej. To będzie wielka szansa. Za elektrownią stoją nowe inwestycje, drogi, rozwiązania, stoi dobro przedsiębiorców i mieszkańców. Bycie radnym miejskim to wielki zaszczyt i trochę żałuję, że rozstanę się z tą funkcją, ale wiem, że zostawiam miasto w dobrych rękach moich koalicyjnych koleżanek i kolegów. Przyszedł dla mnie czas na nowy etap, gdzie będę mógł wykorzystać swoje doświadczenie z rady miejskiej. Elektrownia i wykorzystanie potencjału tej inwestycji to temat numer jeden. Kolejną sprawą, nie mniej ważną, będą starania o sąd, by mieszkańcy Pucka nie musieli przyjeżdżać do Wejherowa. Nasz sąd staje się niewydolny, nie przez ludzi, którzy tam pracują bo oni dają z siebie wszystko, ale przez nadmiar spraw. A każda z tych spraw – czy to mieszkańca Pucka czy Wejherowa jest najważniejsza dla tego, kogo dotyczy i musi być traktowana z największą troską. Zależy mi, aby mieszkańcy regionu czuli, że ich sprawy załatwiane są szybko i sprawnie, że ktoś się o nich real nie troszczy, bo wie, że są ważni. I tu wracamy do sedna. Miasto czy powiat priorytet jest jeden: być bliżej ludzi i dla ludzi.
Michał Kowal