12 minute read

Przyjąłem, że prosi mnie Pan Jezus

Rozmowa z nowym proboszczem ks. kanonikiem Adamem Kosmałą o jego drodze do kapłaństwa, parafiach wikariuszowskichi proboszczowskich w Kotłowie i teraz w Ostrowie oraz o tym, co lubi robić w czasie wolnym.

Rozpoczyna Ksiądz posługę proboszcza w parafii konkatedralnej, proszę na początek powiedzieć swoim parafianom trochę o sobie, skąd Ksiądz pochodzi, kiedy się urodził?

Advertisement

Jak już pewnie wiemy nazywam się ks. Adam Kosmała. Urodziłem się w Lesznie 1 kwietnia 1961 roku. Razem jest nas siedmioro rodzeństwa: Dariusz, ja, Bogusław, Rafał, Lucyna, Zofia i Jolanta. Nasi kochani rodzice to Teresa i Józef. Mama mieszka w domu rodzinnym w Lesznie. Tata został zabrany do szpitala 5 kwietnia, w Poniedziałek Wielkanocny, w ten sam dzień, w który do szpitala został zabrany nasz drogi ks. proboszcz Krzysztof Nojman. Z tym, że Tatę Pan Jezus zabrał do siebie za siedem godzin, a ks. Krzysztofa za dziewięć dni. Do momentu pójścia do Wyższego Seminarium Duchownego w Poznaniu 25 września 1982 roku cały czas mieszkałem w Lesznie.

Niedawno, 20 maja obchodził Ksiądz swoją 33. rocznicę święceń kapłańskich, kiedy i dlaczego Ksiądz zdecydował się wejść na drogę kapłaństwa?

Tak, czas biegnie szybko, „niedawno” miałem święcenia kapłańskie i prymicje, a to już 33 lata. Od swojej I Komunii Świętej przez 13 lat byłem ministrantem w parafii pw. Matki Bożej Wniebowziętej w Lesznie. Naszym proboszczem przez te wszystkie lata był †ks. Bolesław Potrawiak – bardzo dobry kapłan. Wtedy w parafii zwykle w dni powszednie odprawiana była tylko jedna Msza św. rano o godz. 6:30. Jako ministrant bywałem na tej rannej Mszy św. 2-3 razy w tygodniu. I oczywiście w niedzielę na 8:00 lub na 10:00. W kaplicy, gdzie odbywała się katecheza wisiał obraz ministranta służącego do Mszy św. z napisem „Mały Ksiądz”. Wtedy chyba po raz pierwszy pomyślałem: skoro jestem „małym księdzem”, dlaczego nie być „dużym księdzem”. Było to, jeśli dobrze pamiętam, w piątej klasie szkoły podstawowej. Modlili się za mnie Rodzice, Rodzeństwo, krewni, siostry zakonne i wiele innych osób. A później było jeszcze kilka innych zdarzeń i poznałem bardzo dobrego kleryka, następnie kapłana †ks. Stanisława Twardowskiego. Po szkole podstawowej było II Liceum Ogólnokształcące w Lesznie i szkoła policealna. Od 1982 do 1988 roku przygotowywałem się do kapłaństwa na Papieskim Wydziale Teologicznym przy Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Poznaniu. Roczną praktykę diakońską odbywałem u kolejnego bardzo dobrego kapłana †ks. Wojciecha Pawelczaka w parafii Kobylnica koło Poznania.

Już po święceniach, gdzie został Ksiądz posłany, do jakich parafii?

Pierwsze kroki kapłańskie na tzw. miesiącu zastępstwa, przez lipiec 1988 roku, stawiałem u Matki Bożej w kolegiacie w Szamotułach. Od 1 sierpnia 1988 do 30 lipca 1990 roku posługiwałem w parafii św. Katarzyny w Solcu Wlkp. u następnego bardzo dobrego kapłana †ks. Franciszka Figlaka. Następnie od 1 lipca 1990 roku do 30 czerwca 1992 roku także w parafii św. Katarzyny w Pogrzybowie u kolejnego bardzo dobrego kapłana †ks. Antoniego Pietrzykowskiego.

Na swojej kapłańskiej drodze miał Ksiądz również Ostrów Wielkopolski. Niektórzy z ostrowian to pamiętają, a jak Ksiądz wspomina tamten czas?

W 1992 roku powstała diecezja kaliska. W dzień święceń kapłańskich Pan Bóg przez †ks. arcybiskupa Jerzego Strobę posłał nas - 31 neoprezbiterów do posługi w archidiecezji poznańskiej. Przez podział diecezji czterech z nas znalazło się na terenie nowej diecezji i tu posługujemy. Może kiedyś indziej wspomnę więcej, dziś tylko powiem, że wcale nie była to taka łatwa decyzja zrezygnować ze swojej ukochanej archidiecezji poznańskiej i zacząć posługiwać w nowej diecezji kaliskiej utworzonej z części sześciu diecezji. Dodam, że nigdy w życiu nie byłem wcześniej w Kaliszu. Zostałem wówczas poproszony, abym został kapelanem trzech Szpitali Ostrowskich: Miejskiego przy ul. Limanowskiego, Kolejowego – Dziecięcego przy ul. Wrocławskiej oraz Zakaźnego przy ul. 3 Maja. Pamiętam dobrze, że zaraz pojechałem do †ks. inf. Tadeusza Szmyta, aby powiedzieć, że ja się nie nadaję: nigdy nie leżałem w szpitalu, nigdy nikogo nie odwiedziłem w szpitalu, a nawet nie urodziłem się w szpitalu. Powiedział mi tylko z ogromną życzliwością: „da ksiądz sobie radę”. Przyjąłem tę decyzję ks. bp. Stanisława Napierały. I choć ta posługa od 1 lipca 1992 roku do 30 czerwca 1997 roku w szpitalach była bardzo wymagająca, bo praktycznie siedem dni w tygodniu i 24 godziny na dobę, to jednak poznałem wtedy wielu wspaniałych ludzi. Z niektórymi pracownikami Służby Zdrowia mam kontakt sms-owy do dzisiaj. Przypomnę tylko drogim Młodszym Czytelnikom, że nie było w tamtych latach telefonów komórkowych i często zdarzało się, że szukano kapelana szpitala np. na Oddziale Wewnętrznym, a on był u chorych na Chirurgii. Dlatego po powrocie do konwiktu przy konkatedrze ostrowskiej, gdzie mieszkałem, odbierałem późnymi wieczorami telefon stacjonarny i wracałem znów do chorych do szpitala. W tych latach spotykałem się też z †ks. prałatem Alfredem Mąkom – wówczas moim proboszczem oraz z księżmi wikariuszami konkatedry między innym z drogim †ks. Krzysztofem Nojmanem.

Przez ponad 20 lat był Ksiądz proboszczem rzymskokatolickiej parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Kotłowie. Dodałam rzymskokatolickiej, bo w latach 70. XX wieku parafia kotłowska przeżyła bolesny rozłam. Po śmierci proboszcza w 1968 roku, część parafian chciała, by kolejnym proboszczem został wikariusz Zygmunt Koralewski. Arcybiskup poznański postanowił jednak przenieść go do innej parafii. Wikariusz nie zgodził się z taką decyzją i zorganizował parafię polskokatolicką w Kotłowie. Nadano jej to samo wezwanie co parafii rzymskokatolickiej, na dodatek zajęto kościół należący do parafii rzymskokatolickiej, który później udało się odzyskać. Mówiono ludziom, że to taki sam Kościół jak rzymskokatolicki, co jest nieprawdą, bo w nim np. nie uznawane jest zwierzchnictwa papieża. Kiedyś rozmawiałam z kotłowskimi parafianami i wiem, że po rozłamie mieli bardzo trudną sytuację. Przepraszam za ten długi wstęp do pytania, ale wielu nie wie albo nie pamięta tej historii. Ksiądz został proboszczem w Kotłowie 1 lipca 1997 roku na pewno wiedział o tej sytuacji, a jednak się zdecydował. Potem pewnie doświadczył niejednej trudnej sytuacji, a jednak zachował wewnętrzny spokój i szczery uśmiech. Parafianie również Księdza dobrze wspominają. Jaki zdaniem Księdza powinien być proboszcz?

Tak, moi kochani parafianie w Kotłowie, choć teraz pewnie należałoby powiedzieć „byli parafianie”, ale tak nie jest, bo w moim sercu pozostaną NA ZAWSZE kochanymi parafianami, nie mają łatwego życia. I choć dziś od 1968 roku wiele się zmieniło, mieszkańcy się już nie biją, sąsiedzi sobie, niezależnie od wyznania, pomagają w różnych pracach, nikt nie dokucza młodzieży tylko dlatego, że są z Kościoła Rzymskokatolickiego, to jednak bolesny rozłam trwa. Większość, około dwa tysiące osób, chodzi do kościoła polskokatolickiego w Kotłowie, mniejszość, około 800 osób, chodzi do kościoła rzymskokatolickiego w Kotłowie. Poza tym obie parafie mają filie w Strzyżewie: parafia polskokatolicka – kościół poewangelicki, parafia rzymskokatolicka zbudowaną w latach 1995-2005 kaplicę św. Józefa. Do parafii należy także trzecia wioska – Biskupice Zabaryczne. Najtrudniej nam było w uroczystości, bo prawie wszystkie rodziny są podzielone. Część rodziny idzie: na uroczystość odpustową Narodzenia NMP 8 września, na uroczystość Wszystkich Świętych, na Pasterkę, na Rezurekcję, na procesję Bożego Ciała itd. do jednego kościoła, a część do drugiego. I choć modlimy się do tego samego Boga, do tej samej Maryi to jednak celebrujemy Msze św. ZAWSZE OSOBNO. Niestety i tu sprawdza się stare powiedzenie: „zgoda buduje, a niezgoda rujnuje”. Wiele osób pragnie zgody i jedności i modli się o jedność. Ja również i proszę Was, drodzy Czytelnicy, o modlitwę za wszystkich mieszkańców, aby Dobry Bóg zjednoczył wszystkich w Jednym Kościele Chrystusowym. Codziennie śpiewana jest w sanktuarium maryjnym parafii rzymskokatolickiej w Kotłowie pieśń: „Matko Kotłowska, Matko Pojednania, przy Sercu Swoim zjednocz Nas, uproś nam łaskę zgody i wytrwania, przy Bogu w każdej próby czas”.

Ale pytanie brzmiało: jaki powinien być proboszcz: myślę, że powinien być przede wszystkim dla wszystkich ojcem, zwłaszcza w konfesjonale i w kierownictwie duchowym. Powinien też być bratem, zwłaszcza dla małżonków i cierpiących. Powinien też być synem, zwłaszcza dla osób w podeszłym wieku, aby wskazywać Niebo jako cel ziemskiej pielgrzymki. Powinien też chyba umieć się dzielić: swoim czasem, dobry słowem i przemyśleniami. Powinien dawać Jezusa. Ale moi parafianie kotłowscy, (myślę, że nikt z moich kochanych parafian ostrowskich się nie gniewa, że tak mówię), nauczyli mnie także PRZYJMOWAĆ dary: przez 24 lata, każdej niedzieli, do samego końca, dziękowałem za dary serca.

Na pewno również wiele dobrych wspomnień zostało po parafii w Kotłowie? Czy podzielił by się Ksiądz jednym z nich?

Przeżyłem naprawdę bardzo wiele pięknych dni w parafii kotłowskiej i otrzymałem wiele, wiele dobra. Myślę, że najpiękniejszym przeżyciem była koronacja Matki Bożej Kotłowskiej 13 września 2009 roku. Uroczystość ta była transmitowana przez Telewizję Trwam, a relacja zdjęciowa była w naszym drogim „Opiekunie” i w innych czasopismach. Pewnie w Internecie można znaleźć wiele na ten temat. Uczestniczyłem osobiście w trzyletnich przygotowaniach w latach 2006-2008 do 900-lecia fundacji Romańskiego Rzymskokatolickiego Kościoła w Kotłowie. Jednocześnie odbywały się prace restauratorsko -konserwacyjne świątyni i odnowienie serc modlących się w niej osób. Poszczególne lata były poświęcone comiesięcznym rozważaniom o cnotach Bożych. Tematem I roku była wiara, drugiego nadzieja, trzeciego miłość. Ostatni, czwarty rok, był poświęcony rozważaniom o Maryi oraz odnowieniem ślubowań małżeńskich co miesiąc kolejnych roczników. Nad wszystkim czuwał ks. bp. Stanisław Napierała oraz ks. bp Teofil Wilski, jak również kilkunastoosobowy Komitet Obchodów 900-lecia i Koronacji. Pan Bóg pobłogosławił duchowo oraz materialnie i wszyscy mogliśmy przepięknie przeżyć ten szczególny dzień 13 września. Dodam na koniec tego wspomnienia, że choć przez cały ten dzień, niebo było zasłonięte gęstymi chmurami to nie spadła ani jedna kropla deszczu, a DOKŁADNIE w momencie nakładania koron Maryi i Jezusowi przez ks. abp. Stanisława Gądeckiego i ks. bp. Stanisława Napierałę, delikatnie rozchyliły się chmury i jeden piękny promień słońca przez dłuższą chwilę oświetlił Oblicza dopiero co ukoronowanych Maryi i Jezusa. Ci, którzy to widzieli, odebrali to jako znak z Nieba.

Parafia kotłowska liczy około 800 wiernych i stanowi mniejszość wyznaniową w Kotłowie. Teraz Ksiądz Biskup zaproponował Księdzu proboszczowanie w jednej z największych parafii w diecezji, konkatedralnej. Wiem, że Ksiądz bez wahania ją przyjął, proszę powiedzieć, dlaczego?

W 33. roku kapłaństwa (jak pamiętamy Pan Jezus miał 33 gdy umarł i zmartwychwstał), tak Bóg sprawił, że 60, urodziny wypadły mi DOKŁADNIE w Wielki Czwartek. A wiemy, że jest to dzień ustanowienia przez Jezusa sakramentu kapłaństwa, a więc szczególne święto wszystkich kapłanów. Dlatego przeżyłem ten dzień jako swoje osobiste odnowienie sakramentu kapłaństwa. Bóg dał mi tego dnia dużo czasu na modlitwę. Dla mnie ten dzień stał się tak ważny jak dzień moich święceń kapłańskich. Ponownie oddałem całe swoje życie Jezusowi i Maryi, tak jak modlą się moi przyjaciele w Ogniskach Miłości Marty Robin w Olszy i w Łopocznie: „…moje ciało i duszę, wszystko czym jestem i co posiadam…”. I dodałem, „przyjmuję Jezu całkowicie Twoją wolę i zgadzam się na wszystko co chcesz. Mogę zostać w parafii Kotłów do emerytury lub do końca życia”. Miesiąc później, zupełnie nieoczekiwanie i niespodziewanie, przyjechał do mnie do Kotłowa, nasz drogi ojciec, biskup Damian Bryl. Prosił, abym przyjął posługę w parafii konkatedralnej. Przyjąłem, że prosi mnie Pan Jezus. Co miałem powiedzieć…? Panie Jezu, ja wtedy to tylko tak sobie…, no wiesz, nie mówiłem poważnie…, ja tak tylko żartowałem… Jak myślicie, dlaczego powiedziałem TAK?!

Teraz jeszcze o nowej parafii, czy ma Ksiądz jakieś oczekiwania? Co zrobi na początek?

Nie, nie mam żadnych oczekiwań. Tak jak powiedziałem, a nawet zaśpiewałem pierwszego dnia w naszej pięknej konkatedrze, codziennie staram się modlić tą piosenką:

1. Życie, jesteś chwilą, życie tyś mym snem Życie tyś dniem krótkim, przemijasz jak cień. Boże tu na ziemi, aby kochać Cię, Mam ten jeden dzień.

2. Kocham Ciebie, Jezu, do Twych stukam drzwi, Na ten dzień króciutki życie moje zmień. Króluj w moim sercu, uśmiech Twój daj mi Choć na jeden dzień.

3. Czy to ważne, Panie, jakie przyjdą dnie O pomyślne jutro nie śmiem błagać Cię.

Daj mi serce czyste, w cieniu swym skryj mnie Choć na jeden dzień.

4. Mario, co jak Gwiazda wciąż prowadzisz mnie Dając mi Jezusa, wszczepiając mnie Weń Matko, daj z Nim spocząć, w Twój płaszcz schronić się Choć na jeden dzień.

5. Dusza przy Twym sercu jak niemowlę śpi Nie odczuwam bólu i lęku, i drżeń W Twoim Sercu, Jezu, uczyń miejsce mi Choć na jeden dzień.

6. Chlebie, Tyś jest z niebios Eucharystii dar Serce moje nawiedź, zamieszkaj dziś weń Niech będzie w nim świętość i Miłości żar Choć na jeden dzień.

7. Chcę Cię widzieć, Panie, bez zasłony raz Z dala na wygnaniu łka dusza i schnie Odkryj teraz, proszę, Twą przemiłą Twarz Choć na jeden dzień.

8. A kiedy odejdę, gdzie Twej chwały kraj Grać Ci pośród chórów anielskich i pień W wiecznym blasku słońca rozpocząć mi daj Wiekuisty dzień.

Co chciałby Ksiądz powiedzieć swoim nowym parafianom?

Najbardziej będę się cieszył, jak Bóg mi da łaskę, aby wielu osobom pomógł przybliżyć się do Jezusa i pokochać Maryję, a sam przybliżę się do osobistej świętości.

Kiedy rozmawiałam z różnymi ludźmi, podkreślali oprócz Księdza życzliwości wobec ludzi i uśmiechu, że jest Ksiądz człowiekiem modlitwy. Dlaczego modlitwa jest tak bardzo ważna w życiu Księdza?

Bo jest ona dla mnie tak ważna jak jedzenie. Ile można żyć bez jedzenia…? Człowiek osłabnie, zachoruje, umrze. Tak się dzieje z naszą wiarą. A poza tym, jeśli Kogoś się naprawdę kocha, jak można nie chcieć się z Nim spotykać?!

I ostatnie pytanie, co ks. Adam lubi robić w czasie wolnym, jeżeli taki znajdzie?

Właśnie lubię posiedzieć sobie u Pana Jezusa, w kościele lub w mojej prywatnej kaplicy. W 1982 roku w seminarium w Poznaniu spotkałem się z Odnową w Duchu Świętym i wiem, że tylko Duch Święty może dać nam łaskę słuchania Boga. Duch Święty w 2000 roku dał mi łaskę odnalezienia swojej osobistej Godziny z Jezusem. Od tamtego czasu każdego dnia, jeśli to możliwe, od godziny 10:10 do 11:10 staram się spotykać z Jezusem.

A jeśli mam jeszcze więcej czasu wolnego to lubię spotykać z ludźmi. Między innymi spotykam się od Światowych Dni Młodzieży w Krakowie ze Wspólnotą Uwielbienia A Deo. A od 25 lat spotykam się ze Wspólnotą Rodzin Katolickich, która powstała właśnie tu w Ostrowie Wlkp., w czasie, gdy byłem kapelanem szpitali ostrowskich. Spotykamy się na adoracji, Eucharystii, Agape, rekolekcjach pielgrzymkowych w Polsce i w sanktuariach w innych krajach. Daj Boże, abyśmy mogli również z kochanymi parafianami z Ostrowa wspólnie uwielbiać Boga i wspólnie pielgrzymować Bożymi drogami.

Wszystkim Wam czytającym z serca i z Bożą radością błogosławię: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Rozmawiała Renata Jurowicz

This article is from: