Open polish magazine issue 20

Page 1

www.openscotland.pl ▶ ISSN ▶ 2052-2738 ▶ ISSUE ▶ 20 ▶ | 08 | 06 | 2013

OPEN ▶ POLISH MAGAZINE ▶ IN UK

nasza cała polska rzeczywistość, pozornie bardzo europejska, wielobarwna i błyszcząca, katolicko się mechaci. Telewizja, która rości sobie prawo do nazywania się nowoczesną i nietendencyjną, emituje rodzimej produkcji seriale oparte na naiwniutkich schematach i tanich chwytach... TEKST | NATALIA ŚLESIŃSKA

moher

Fot: FOTOLIA

POLSKI


www.openscotland.pl ▶ ISSN ▶ 2052-2738 ▶ ISSUE ▶ 20 ▶ | 08 | 06 | 2013

| W dzisiejszym numerze | | Str. 04 | Od redaktora naczelnego - Wstępniak. Tako rzecze...

| Str. 05 | Aktualności

- Szkocja - Londyn - Morska energia - Biznes w Glasgow - Szkocja może gospodarczo zyskać - Zdecydowane działania premiera - Ziemniaki na drzewach, a pomidory... - Nauczyciel pedofil może znów pracować - Małżeństwa homoseksualne - Rzeżączka, Chlamydia, brodawki i seks - Faza testowa leku - stwardnienie rozsiane

| Str. 14 | felieton - Kupka i zupka nasza cała polska rzeczywistość, pozornie bardzo europejska, wielobarwna i błyszcząca, katolicko się mechaci. telewizja, która rości sobie prawo do nazywania się nowoczesną i nietendencyjną, emituje rodzimej produkcji seriale oparte na naiwniutkich schematach i tanich chwytach... TEKST | NATALIA ŚLESIŃSKA

mOhEr

Fot: FOTOLIA

POLSKI

OPEN POLISH MAGAZINE IN UK

Redaktor Naczelny | Damian Biliński | ip.openscotland@gmail.com | Tel: 07923378062 Z-ca Redaktora Naczelnego | Gosia Szwed | lejdiz.magazine@gmail.com Reklama i Marketing | Małgorzata Bilińska | mb.openscotland@gmail.com Skład i Grafika | Małgorzata i Damian Bilińscy | Wydawca | Interactive Publishing | SCOTLAND | Strona interneowa | www.openscotland.pl | Tel: 07923378062 Współpraca | Anna Kutera, Beata Waniek, Ela Rygas, Joanna Goldberg, Katarzyna Campbell, Małgorzata Bilińska, Marta Jadwiga Wiejak, Natalia Ślesińska, Sandra Paziewicz, Damian Świątek, Marek Wardęga, Mateusz Biskup, Piotr Reszczyński OPEN POLISH MAGAZINE jest redagowany przy współpracy z serwisami: Lejdiz Magazine.com | polsport.co.uk Poglądy zawarte w felietonach, opiniach i komentarzach są osobistymi przekonaniami autorów i nie zawsze pokrywają się z poglądami redakcji Open Polish Magazine. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów oraz zdjęć bez wyraźnej zgody redakcji jest niezgodne z prawem.

| Str. 16 | rozmowa

- Artystka, nie celebrytka, za co nie lubią ją media

| Str. 22 | temat numeru - Polski moher

| Str. 24 | pasja - Historia Cezara

| Str. 27 | open galeria

- Z wizytą w Kenii. Czerwona ziemia, różowy kwiat.

| Str. 38 | open kultura

- Cały świat gra jakąś rolę - teatr - Leniwe myśli o wakacjach - felieton - Ostatni patrol - historia - Hanna Łucja Orłowska - poezja - Konkurs poezji - poezja

| Str. 51 | sport

- Pyrlandia i Biała Wdowa w II lidze - Piłkarski piknik - Kasprzak po raz drugi na podium

01 | 06 | 2013 | OPEN ► 19 ► SZTUKA ► KULTURA ► ROZRYWKA ► HISTORIA ► WYWIAD ► FELIETON

SPIS TREŚCI ► 02

OPEN ▶ POLISH MAGAZINE ▶ IN UK


REKLAMA ► 03

www.openebusiness.biz

Fot: Fotolia

OGŁOSZENIA DROBNE ORAZ KATALOG FIRM ZA DARMO NA STRONIE www.openebusiness.biz

*

Nie piszemy małymi literkami! NASZA OFERTA DOSTĘPNA JEST PRZEZ CAŁY ROK! www.openebusiness.biz  www.openscotland.pl


Prawo nadrzędnie i podrzędnie złożone Leszka Millera z SLD można nie lubić za różne rzeczy; za cynizm, złośliwość, ironię czy chociażby za to, że zdarzyło się Millerowi startować z list wyborczych partii mniej lub bardziej populistycznych. „Mężczyznę poznaję się nie po tym jak zaczyna, a po tym jak kończy” - mówił szef SLD, i choć startując z listy Samoobrony popełniał polityczne samobójstwo, to jak pokazują ostatnie dwa lata, Miller jeszcze nie upadł, ba, podniósł się i pomimo znaczącej siwizny dalej jest mężczyzną, który nie zamierza kończyć, a wręcz przeciwnie, zaczyna – znowu. Komunizm był zły, ale katolickie rządy mogą okazać się gorsze. Wiem, polska polityka to „Moda na sukces”; długa, wręcz niekończąca się i nudna historia z elementami bruku, pikanterii, i dużych nie do końca czystych interesów. Nie ma sprawiedliwych wśród polityków, nie było i najprawdopodobniej nie będzie. Jednak niektóre inicjatywy cieszą, jak chociażby list Leszka Millera do prezydenta Komorowskiego w sprawie idiotycznych słów Kardynała Stanisława Dziwisza. I choć w sprawie duchownego, prezydent zrobić nic nie może, to lewica, po raz kolejny przypomniała, że w Polsce oprócz problemów niedoboru dróg i autostrad, mamy do czynienia z niedoborem zdrowego rozsądku wśród kleru. Przypomnę, że Kardynał Stanisław Dziwisz podczas tegorocznych obchodów Święta Bożego Ciała stwierdził, że: „Pluralizm poglądów i postaw ludzi tworzących nasze społeczeństwo jest faktem. Niemniej jednak, trzeba jasno stwierdzić, że wierność prawdzie obowiązuje wszystkich, również prawodawców. Prawdy nie ustala się przez głosowanie, dlatego nawet parlament nie jest powołany do tworzenia odrębnego porządku moralnego niż ten, który jest wpisany głęboko w serce człowieka, w jego sumienie”. Szef SLD, Leszek Miller, zareagował natychmiast, mówiąc: „Nie można bagatelizować tego rodzaju wypowiedzi. To jest norma istniejąca w państwie wyznaniowym, gdzie prawo stanowione przez parlament wynika z doktryny religijnej. To jest Iran Chomeiniego, a nie nowoczesne państwo polskie.

Polscy żołnierze walczą z talibami, którzy właśnie taki model państwa wprowadzają u siebie”. Sprawy rzeczywiście nie należy bagatelizować, bowiem, gdyby słowa o nadrzędności prawa bożego nad prawem stanowionym przez prawodawcze instytucje wypowiedział jeden z molestujących nieletnie dzieci szeregowy kościoła katolickiego, można by uznać ów człowieka za szaleńca, a nawet „katolickiego taliba”. Ale jeśli słowa wypowiadane są podczas ważnego święta, przez zdawać by się mogło, ważną personę w polskim kościele, to jak Boga kocham, w Polsce mamy ogromny problem nie tylko z klerem, ale ze społeczeństwem tłumnie oblegającym ołtarze i słuchającym idiotyzmów również. Wygląda na to, że Polacy mają bardzo krótką pamięć. Zapomnieli fatalne rządy AWS, zapomnieli jeszcze gorszą koalicję PiS i Samoobrony. Zapomnieli również, że ponad milion obywateli wyemigrowało nie tylko z powodu bardzo wysokiego bezrobocia, ale także z powodu intelektualnej duchoty prawicowych rządów; panoszącego się i chciwego na kasę kościoła katolickiego, w którym wielu księży zamiast świecić moralnym przykładem, świeciło pijanymi oczami, albo przed sądem za molestowanie nieletnich. Nie ma in vitro i antykoncepcji, nie ma aborcji, i nie ma tolerancji: dla gejów, lesbijek, biseksualistów i seksu w ogóle, a jeśli jest, to po cichu i mało. Ale jest pan Macierewicz, Kaczyński i pani Pawłowicz; religia w szkole, pomysły wprowadzenia z religii egzaminu maturalnego i mnóstwo zakazów; są krzyże przy drogach, w szkołach, instytucjach państwowych, na Wawelu i w Smoleńsku. I jest fundusz kościelny obracający w wolną niedzielę ogromnymi pieniędzmi, na kaszankę i kiełbasę, na wino i rozpustę. I jest kardynał Stanisław Dziwisz opowiadający głupoty i rosnące poparcie dla jedynie słusznej partii w Polsce. I jest demokracja – jeszcze. Tako rzecze...

Damian Biliński Redaktor Naczelny

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► SŁÓW KILKA

SŁÓW KILKA ► 04


SZKOCJA

MORSKA ENERGIA

AKTUALNOŚCI ► 05 SZKOCJA

» Rząd SNP, z zadowoleniem przyjął projekt budowy największego producenta energii elektrycznej, wykorzystującej naturalną energię fal morskich.

szkocja - londyn » Virgin zaproponował połączenie kole-

jowe ze Szkocji do Londynu, działając 24 godziny na dobę, które ma zapoczątkować nowy rozdział w kolejnictwie szkockim. Virgin Trains podkreśla swoją determinację, aby przejąć więcej pasażerów od linii lotniczych, kładąc nacisk na jakość i szybkość połączeń krajowych. W planach rozwoju jest dokonanie zamian w połączeniach Glasgow-Londyn, które mają być dostępne niezależnie od pory dnia lub nocy. Na pierwszy plan pójdzie modernizacja linii Glasgow – Londyn, a zarazem zwiększania częstotliwości połączeń. Natomiast z dużym prawdopodobieństwem będzie możliwość skróceniu czasu podróży. Virgin planuje zaangażować w projekt West Cost Main Line i zwiększyć dopuszczalną prędkość z 125 mil na godzinę do 135 mil na godzinę. Ponadto firma Virgin Train, chciałaby stopniowo zmniejszać czas podnóży, który wynosi obecnie 4 godziny i 10 minut pomiędzy Glasgow – London. Grupa Virgin negocjuje przedłużenie swojego kontraktu na wykonywanie trasy pomiędzy Glasgow-Londyn-Edinburgh do 2017 roku, które już wygasło w poprzednim roku.

40 MW, tyle ma wytwarzać największa farma energii elektrycznej, która została przewidziana w projekcie zaproponowanym przez firmę Power Aquamarine. Przedsięwzięcie otrzymało pełną asygnatę rządu szkockiego. Firma zajmująca się projektem dała gwarancję, że energia elektryczna pochodząca z fal będzie miała zdolność do doprowadzenia elektryczności do prawie 30 tysięcy domów. Energia pozyskiwana z morskich fal ma duży potencjał, i może zaoferować około 15 procent zapotrzebowania na energię elektryczną w UE i tworzyć szacunkowo 314.000 miejsc pracy na całym kontynencie do 2050 roku. Prace mają się rozpocząć, gdy tylko dokończy się proces kładzenia kabli na całej lini Minch, które dostarczają energię elektryczną do kontynentalnej sieci energetycznej. Tymczasem – jak informuje BBC – rząd Wielkiej Brytanii nie chce angażować się w projekty odnawialnego źródła energii. Tekst | Piotr Reszczyński Fot | za BBC

SZKOCJA

Tekst | Piotr Reszczyński 08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► AKTUALNOŚCI

BIZNES W GLASGOW » Wartość sektora konferencyjnego

w Glasgow jest warta 1 mld funtów, a kompleks SECC jest jednym z głównych motorów turystyki biznesowej w Glasgow. Dzięki temu miasto notuje wysokie wpływy do budżetu z powierzchni użytecznych. Dla lokalnego rynku w Glasgow od 2005 roku, konferencyjna turystyka biznesowa jest warta 1 mld funtów i wciąż rośnie. Glasgow City Marketing Bureau, powstała osiem lat temu i założyła dość złożoną strategię promocji miasta. Po wzroście o 27 puntów procentowych, notowanym w ubiegłym roku, został postawiony kamień milowy i tym samym rozpoczął się nowy rozdział dla nowych innowacji biznesowych. Od roku 2005, w Glasgow zostało wystawionych blisko 2200 konferencji, a odwiedzający konferencje delegaci, zajmują obecnie jedną piątą łóżek hotelowych. Biuro marketingowe potwierdziło, że założone cele zostały osiągnięte i oczekuje się dalszego rozwoju centrum konferencyjnego, ze ścisłą współpracą ze Scottish Exhibition and Conference Centre. Tekst | Piotr Reszczyński Fot | secc.co.uk


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI ► 06 Głównym produktem eksportowym jest whisky, co stanowi 4.27 miliardów funtów przychodów w skali roku. Dla porównania, jest to około jednej czwartej eksportu żywności i napojów Wielkiej Brytanii.Rząd SNP twierdzi, że niezależna Szkocja będzie w stanie realizować politykę gospodarczą i fiskalną, która zoptymalizuje warunki dla inwestycji zagranicznych w tym kraju. »

SZKOCJA

Po uzyskaniu niepodległości Szkocja może gospodarczo zyskać » Szkocki rząd przedstawił szczegółowy raport dla rodzimej gospodarki i jej najbliższej przyszłości po odzyskaniu niepodległości.

Badania przeprowadzone przez SNP pokazują, że porównując dane innych krajów, które również odzyskały suwerenność, dokonał się gwałtowny wzrost zagranicznych inwestycji na danym obszarze. Dlatego biorąc pod uwagę badania Szkocja również może spodziewać się bezpośrednich inwestycji zagranicznych w następstwie głosowania w referendum niepodległościowym na Tak, które odbędą się we wrześniu 2014 roku. Łotwa, Estonia, Litwa, Czechy i Słowacja doświadczyły ogromnych inwestycji zagranicznych po odzyskaniu niepodległości. Zauważono, że poziom inwestycji zewnętrznych wzrósł trzy bądź cztery lata po odzyskaniu pełnej niepodległości. Wyróżniającym się krajem w pozyskiwaniu zagranicznych inwestycji jest Estonia. Suma łącznych inwestycji była szacowana na 82 miliony dolarów w 1991 roku, ale wzrosła do poziomu 266 milionów dolarów w 1997 roku. Jednakże liderem w pozyskiwaniu zagranicznych inwestycji okazała się Łotwa, która w 1997 roku osiągnęła aż 521 milionów dolarów. Szkocja ma znacznie lepszą kondycję, by przyciągnąć inwestycje zagraniczne. W dużej mierze jest to spowodowane przejrzystym prawem gospodarczym i niskimi podatkami dla nowych inwestycji krajowych i zagranicznych. Ponadto, kraj ma w pełni rozwiniętą gospodarkę rynkową, jak i również ogromne zasoby naturalne w postaci ropy naftowej, gazu i energii odnawialnej. Tekst | Piotr Reszczyński | Fot | Fotolia


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI ► 07 David Cameron zapowiedział również, iż będzie zabiegał o ponadpartyjne porozumienie w sprawie rozszerzenia zakresu inwigilacji internetu. Jednakże inwigilacja, o której wspomniał premier, wymaga nowych regulacji prawnych. Ponadto ministrowie mają opracować praktyczne zalecenia, które z kolei ma przeanalizować specjalnie w tym celu stworzona grupa robocza.

ANGLIA

Zdecydowane działania premiera Camerona » Premier David Cameron ostatnio nie przebiera w słowach. Niedawno powiedział, iż pozamyka usta siejącym nienawiść. Tym razem zapowiedział zdecydowane działania przeciwko ekstremizmowi muzułmańskiemu w takich miejscach jak medrasach, meczetach, uniwersytetach i w internecie.

» „W islamie nie ma niczego, co usprawiedliwiałoby akty terroru” powiedział brytyjski premier przemawiając w Izbie Gmin, ale zaznaczył równocześnie: – Tak samo, jak stawimy czoła tym, którzy wypaczają islam głosząc ekstremizm, nie będziemy tolerować grup demonizujących islam, takich jak Angielska Liga Obrony, usiłujących podsycać nienawiść wobec muzułmanów, wprowadzając nieład i nieporządek do naszych miast. David Cameron zapowiedział również, iż będzie zabiegał o ponadpartyjne porozumienie w sprawie rozszerzenia zakresu inwigilacji internetu. Jednakże inwigilacja, o której wspomniał premier, wymaga nowych regulacji prawnych. Ponadto ministrowie mają opracować praktyczne zalecenia, które z kolei ma przeanalizować specjalnie w tym celu stworzona grupa robocza. Analizie zostanie również poddany system prewencji antyterrorystycznej na szczeblu władz lokalnych i organizacji wyższej użyteczności. Przypomnijmy, że tak ostra i zdecydowana reakcja rządu i premiera nastąpiła po bestialskim zabójstwie brytyjskiego żołnierza. Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa: – W poniedziałek przed sądem w Londynie stanął jeden z dwóch domniemanych zabójców, 28-letni Michael Adebolajo. Podczas przesłuchania zwrócił się do sądu, by tytułować go Mudżahid Abu Hamza, i odmówił odpowiadania na pytania sądu w pozycji stojącej. Z kolei współpodejrzany o zabójstwo żołnierza 22-letni Michael Adebowale, który przebywa w więzieniu w Belmarsh, nie stawił się osobiście w sali sądu Old Bailey, ale kontaktowano się z nim przez łącze wideo. db | Fot | DFID - UK Department for... Member since 2007


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI ► 08 – Należy rozpocząć proces wzmożonej edukacji dzieci na temat pochodzenia żywności, żywienia i gotowania, tak aby wiedziały, w jaki sposób dociera do nich żywność, a także skąd pochodzi, i z czego się składa, co z pewnością przełoży się na ich stan zdrowia. »

ANGLIA

Ziemniaki na drzewach. Pomidory pod ziemią » Ostatnie badania sugerują, iż prawie jedna trzecia dzieci z brytyjskich podstawówek sądzi, że ser pochodzi od roślin, a jedna czwarta z ankietowanych jest przekonana, że paluszki rybne pochodzą z wyrobów drobiowych i wieprzowych.

Ale to nie wszystko. Według sondażu przeprowadzonego przez British Nutrition Foundation (BNF), która ankietę przeprowadziła wśród 27.500 młodych osób, wynika, że 1 na 10 licealistów uważa, iż pomidory rosną pod ziemią. Z kolei około 19 proc. nie zdawało sobie sprawy, że to ziemniaki rosną pod ziemią, a blisko 10 proc. myślało, że na krzakach lub drzewach. Badania ujawniły również wątpliwości co do pochodzenia makaronów i chleba, bowiem niektóre z pięciu i ośmiolatków sądzą, iż są one wykonane z mięsa. Nie co lepiej jest z wiedzą na temat posiłków. Ponad trzy czwarte 77 proc. dzieci ze szkół podstawowych i 88 proc. licealistów wie, że ludzie powinni jeść co najmniej 5 porcji owoców i warzyw dziennie. Jednakże z badań wynika, że uczniowie spożywają tylko cztery a nawet mniej porcji dziennie. Dodatkowo naukowców zaniepokoił fakt, iż rośnie liczba dzieci (8%), które nie jedzą posiłków na śniadanie. Z badań wynika również, że tylko 17 proc. brytyjskich dzieci spożywa rybę – według wskazań – dwa razy w tygodniu. Ponadto, badania wykazały (85% we wszystkich grupach wiekowych), że młodzież zdecydowanie nie lubi gotować. Roy Ballam, kierownik programu edukacji w BNF, wezwał do wzmożonej edukacji w odniesieniu do żywności i edukacji żywnościowej, zwłaszcza w czasie, gdy poziom otyłości wśród dzieci w Wielkiej Brytanii stale rośnie: – Należy rozpocząć proces wzmożonej edukacji dzieci na temat pochodzenia żywności, żywienia i gotowania, tak aby wiedziały, w jaki sposób dociera do nich żywność, a także skąd pochodzi, i z czego się składa, co z pewnością przełoży się na ich stan zdrowia. db | Fot | Fotolia


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI ► 09 Philip Davies, Shipley MP, zapytuje bezpośrednio „Jak, do diabła, można pozwolić komuś takiemu wykonywać pracę nauczyciela? Drastyczne, czy nie zdjęcia i tak przedstawiają ofiary wykorzystywania seksualnego.” » W 2010 roku nauczyciel religii w katolickiej szko-

ANGLIA

Absurdalna sytuacja Nauczyciel pedofil może znów pracować » w polsce do absurdów byliśmy przyzwyczajeni. W wielkiej brytanii również ich nie brakuje, ale niektóre są równie dobre, jeśli nie lepsze jak nasze rodzime. szkoda tylko, że bezpośrednio dotyczą najmłodszych.

le w West Yorkshire, Geoffrey Bettley, został wydalony ze szkoły po tym, jak policja znalazła na jego komputerze ponad 200 zdjęć z pornografią dziecięcą.. Oprócz zawieszenia prawa do wykonywania zawodu, nauczyciel został również poddany dozorowi policyjnemu. Niedawno specjalna komisja uznała, że Bettley nie stanowi zagrożenia dla dzieci i może on znów wykonywać zawód nauczyciela. National College of Teaching and Leadership, organ odpowiadający za decyzję, uznał, że zdjęcia, które przeglądał nauczyciel religii nie należały do tych najbardziej drastycznych, a samo zachowanie oskarżonego nie wskazuje na to, że mógłby on stanowić zagrożenie dla dzieci. Opinia publiczna na czele ze środowiskami aktywnie walczącymi na rzecz dzieci, jest oburzona. W kierunku Education Secretary (odpowiednika Ministra Edukacji) padają ostre słowa krytyki, a Philip Davies, Shipley MP, zapytuje bezpośrednio „Jak, do diabła, można pozwolić komuś takiemu wykonywać pracę nauczyciela? Drastyczne, czy nie zdjęcia i tak przedstawiają ofiary wykorzystywania seksualnego.” Przedstawiciel prasowy Department for Education (Ministerstwa Edukacji) zapewnia, że proces przywrócenia Bettley’a do pracy jest dokładnie monitorowany, a Ministerstwo upewni się, czy sprawa została dobrze rozwiązana. Tekst | Anna Kutera Fot | Fotolia


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI ► 10 W poniedziałek ustawa trafiła do Izby Lordów, w celu dalszego omówienia. We wtorek Izba Lordów poparła projekt ustawy zezwalającej na zawieranie małżeństw parom tej samej płci (Same Sex Couples Bill). Oznacza to, że osoby tej samej płci będą mogły zawierać już nie tylko cywilne związki partnerskie, ale także związki określane mianem małżeństwa.

» W sobotnim wydaniu gazety „Daily Telegraph”,

Małżeństwa homoseksualne stały się faktem

ANGLIA

» Środowiska religijne oburzone decyzją premiera Davida

Camerona. Dlaczego? Kilkudziesięciu przedstawicieli rożnych religii, m.in. chrześcijan, żydów, muzułmanów, hindusów, a także buddystów chce, aby rząd jeszcze raz przemyślał plany zrównania praw małżeństw homoseksualnych, a nawet ich zakazał.

został opublikowany list, w którym sygnatariusze przekonują, że zrównanie praw małżeństw hetero – i homoseksualnych może oznaczać dewaluację instytucji małżeństwa, a także, że jest społecznie szkodliwe. W liście napisano m.in.: „Pośpiech, z jakim ustawodawstwo forsuje się w parlamencie i nieskonsultowanie go ze wszystkimi religiami oznacza, że problemy sygnalizowane przez nas przy różnych okazjach zostaną wpisane do prawa, co będzie miało poważne skutki dla zdrowia społecznego, życia rodzinnego i praw człowieka takich, jak swoboda wyznania i wolność słowa”. Pod listem podpisali się m.in. anglikański biskup Bristolu Michael Hill, katolicki biskup Birmingham Bernard Longley, biskup Kościoła koptyjskiego w Wielkiej Brytanii Angaelos, rabin Natan Levy – doradca głównej organizacji żydowskiej w Wielkiej Brytanii oraz przywódca społeczności sikhijskiej Bhai Sahib Bhai Mohinder Singh. Ustawę „The Marriage (Same-Sex Couples) Bill”, przegłosowała przed kilkoma dniami Izba Gmin w trzecim czytaniu. 132 członków Partii Konserwatywnej Davida Camerona głosowało przeciw, ale ustawa przeszła głosami posłów laburzystowskich i liberałów. W poniedziałek ustawa trafiła do Izby Lordów, w celu dalszego omówienia. We wtorek Izba Lordów poparła projekt ustawy zezwalającej na zawieranie małżeństw parom tej samej płci (Same Sex Couples Bill). Oznacza to, że osoby tej samej płci będą mogły zawierać już nie tylko cywilne związki partnerskie, ale także związki określane mianem małżeństwa. db | Fot | Fotolia


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI ► 11 Najlepszą poradą jaką można obdarować młodzież, aby zmniejszyć ryzyko chorób przenoszonych drogą płciową są: zawsze używaj prezerwatywy podczas seksu z nowymi partnerami; ogranicz liczbę partnerów; pomyśl. » Według Public Health England, w 2012 roku zdia-

ANGLIA

Rzeżączka, chlamydia, brodawki i seks » Według najnowszych badań, w Anglii nastąpił wzrost zachorować przenoszonych drogą płciową, który wynosi blisko pół miliona. Najwyższy wskaźnik zanotowano wśród osób poniżej 25 roku życia.

gnozowano 448.422 przypadków zachorowań. Tym samym jest to wzrost o 5 proc. więcej niż w roku 2011. Najwięcej chorobowych przypadłości odnotowano wśród osób poniżej 25 roku życia. I tak: na Chlamydia trachomatis, czyli popularną chlamydę rozchorowało się 64 proc. wszystkich zakażonych, natomiast 54 proc. nieszczęśników doświadczyło brodawek narządów płciowych. Nastąpił również 21 procentowy wzrost zachorowań na rzeżączkę, którą niestety leczy się coraz gorzej, z uwagi na rosnącą globalną odporność na antybiotyki. Przedstawiciel Public Health England powiedział, że w ostatnim czasie zakażeń przenoszonych drogą płciową (STIs), ich diagnoza i leczenie, wśród młodych osób, jest większe niż kiedykolwiek, a szczególnie wśród mężczyzn (37% - zakażenia rzeżączką) uprawiających seks z mężczyznami. Dr Gwenda Hughes, szef nadzoru STIs, powiedział, że dane jasno i wyraźnie pokazują, iż wiele osób pomimo edukacji wciąż decyduje się na seks o podwyższonym ryzyku zachorowania, a także na seks bez odpowiedniego zabezpieczenia, co w konsekwencji może oznaczać poważne kłopoty zdrowotne, łącznie z utratą płodności. Lisa Power, dyrektor Terrence Higgins Trust, komentując najnowsze wyniki badań ostro skrytykowała politykę zdrowotną mówiąc: - Zdrowie i edukacja seksualna w Wielkiej Brytanii jest na równi pochyłej i bez trwałej lokalnej inwestycji na terenie całego kraju może tylko gorzej. Najlepszą poradą jaką można obdarować młodzież, aby zmniejszyć ryzyko chorób przenoszonych drogą płciową są: zawsze używaj prezerwatywy podczas seksu z nowymi partnerami; ogranicz liczbę partnerów; pomyśl. db | Fot | Fotolia


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI ► 12 Innowacyjną technikę czeka jeszcze długotrwały okres testów, niemniej wszyscy chorzy na MS są pełni nadziei, ponieważ gdyby kuracja przynosiła efekty, byłaby pierwszą, która pozwoliłaby zatrzymać objawy choroby, a nie tylko je opóźnić, a przy tym nie miałaby negatywnego wpływu na układ nerwowy. » Naukowcy z Northwestern University Feinberg

ZDROWIE

Faza testowa leku. Szansa dla chorych na stwardnienie rozsiane » Nie ma lekarstwa na SM, można jedynie łagodzić objawy i opóźniać chorobĘ. Teraz jednak pojawiła się szansa dla chorych na stwardnienie rozsiane.

School of Medicine opracowali niedawno technikę, która polega na „przypomnieniu” układowi nerwowemu, jak przewodzić informacje. Kuracja, będąca na razie w fazie eksperymentów ma polegać na pobraniu krwi od chorego, a następnie połączenie białych krwinek z otoczką mielinową. Taki związek wprowadzano by z powrotem do organizmu chorego w celu zatrzymania rozwoju choroby. Jest jeszcze za wcześnie, by stwierdzić, czy kuracja rzeczywiście będzie przynosić pożądane efekty, jednak już teraz z całą pewnością można uznać ją za bezpieczną. Prof. Stephen Miller tak mówi o eksperymencie: - Ponieważ technika jest bezpieczna dla zdrowia, następnym krokiem będą badania, czy kuracja faktycznie odniesie sukces. Mamy zamiar poddać jej ludzi we wczesnym stadium choroby, ponieważ, w momencie kiedy otoczka mielinowa zostaje zniszczona, szanse na naprawienie jej są niewielkie. Generalnie więc kuracja byłaby najbardziej skuteczna u ludzi w początkowej fazie choroby. Dr Susan Kohlhaas z MS Society podkreśla, że wiadomość o tym, że kuracja jest całkowicie bezpieczna jest bardzo ekscytująca i cała społeczność ludzi chorych na stwardnienie rozsiane z niecierpliwością czeka na wyniki, które potwierdzą jej skuteczność. Innowacyjną technikę czeka jeszcze długotrwały okres testów, niemniej wszyscy chorzy na MS są pełni nadziei, ponieważ gdyby kuracja przynosiła efekty, byłaby pierwszą, która pozwoliłaby zatrzymać objawy choroby, a nie tylko je opóźnić, a przy tym nie miałaby negatywnego wpływu na układ nerwowy. Tekst | Anna Kutera | Fot | Fotolia


FACEBOOK! Open Scotland.pl - Dołącz do nas!


Kupka i zupka,

FELIETON ► 14

czyli jak nie zostanę szczęśliwą mamą Felieton ► Natalia

Fot: Fotolia

W zamian przynajmniej kilka razy w tygodniu zostaję zasypana pytaniami o DZIECKO. Czy mam. Czy będę miała w najbliższym czasie. Czy chcę mieć, bo przecież powinnam. No, właśnie. Drogie Panie, a i Panowie czasami też, tak się składa, że powinnam mieć dziecko. Według Waszej opinii. Bo dziecko to skarb. Radość. Spełnienie. Kropka nad i oraz wisienka na torcie. Nie wystarczy więc Wam krótka odpowiedź ? nie mam i nie chcę mieć. Ale przecież, no jak to. Jak można tak nie chcieć? Może nie możesz, a przebadałaś się? Teraz istnieje tyle metod. Teraz istnieje tyle metod, żeby zrzucić zbędne kilogramy, podnieść swoje IQ, wyćwiczyć inteligencję emocjonalną i nie ubierać się jak strach na wróble. Oczywiście, nie rozmawiamy jednak

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► FELIETON

Kiedy spotykamy się w kolejkach, w pracy, na przyjęciach, kiedy wpadamy do siebie z towarzyskimi wizytami albo wymieniamy e-maile, nie pytam otyłych, dlaczego są otyli, szczupłych ? dlaczego są szczupli. Nie drążę, dlaczego sąsiad pali papierosy, skoro to taki syf, w dodatku mało zdrowy. Niegustownie ubranym kobietom nie zadaję setek pytań, jak mogły do tego dopuścić, żeby pokazywać się światu w takich łachmanach, nie dociekam, kiedy zamierzają zrzucić z siebie te ohydne garsonki, zniekształcające sylwetkę spodnie i co w ogóle sobie myślą, obrażając estetycznie wszystkich w około.

o tym, bo przecież to Wy bierzecie mnie na widelec, a nie odwrotnie. Działacie w słusznej sprawie, tu o ludzkość przecież chodzi. Nie mam dzieci i nie zamierzam ich mieć ? kiedy docieramy do tego zwierzenia, odpada wrażliwsza część moich znajomych. Kilkanascie lat temu w jednym z wywiadów nieopatrznie przyznałam, że posiadanie potomstwa nie jest moim celem życiowym, a zachowanie niektórych ciężarnych kobiet, zmuszających nawet dalszych znajomych do dotykania swojego ogromnego, nieestetycznego, nagiego brzucha ? po prostu mnie brzydzi.

Młoda byłam, więc pogląd zarysowałam w dość ostrych słowach. Zdania co prawda nie zmieniłam, ale teraz powiedziałabym to o wiele delikatniej. Wywiad przez kilka lat ?wisiał? w Internecie, więc czytać mógł każdy ? w całości i na wyrywki. I nieistotne już było, co powiedziałam tam o literaturze, muzyce, inspiracjach ? ważne, że wypowiedziałam TE słowa o ciąży. O dzieciach, takich bezbronnych istotkach. Być może trudno sobie to wyobrazić, ale przez ten wywiad (dzięki niemu?) straciłam całą masę znajomych, głównie kobiet. Obrażały się na mnie


i mogę, ale nie chcę. Że nie czuję powołania i nie mam zamiaru eksperymentować (?bo może jak urodzę, obudzi się instynkt?. To wyjątkowo okrutne! A co, jeśli się nie obudzi? Powiem: ?sorry, dziecko, pomyliłam się??). Że przeraża mnie, kiedy inteligentne, czynne zawodowo kobiety, które iskrzyły wiedzą o najnowszych lekturach, spektaklach, koncertach, nagle zaczynają ględzić o zupkach i kupkach. Wyłącznie o kupkach i zupkach. Że nie znajduję sensu w wypuszczaniu na świat istoty, która ? z dużym prawdopodobieństwem ? będzie miała wrażliwość niepozwalajacą jej normalnie w tym wytęsknionym świecie funkcjonować. Od teraz, Kochani, to ja zaczynam pytać. Jak to jest, że ledwo wiążecie koniec z końcem, spłacacie kredyt, macie śmieciowe umowy, ale po pierwszym dziecku natychmiast decydujecie się na drugie? I też natychmiast wpadacie w jeszcze większe długi, bo dziecko choruje, ale wszystko ok, nie ma sprawy, bo liczna rodzina jest najważ-

niejsza? Co z Waszym rozsądkiem, kiedy po tym pierwszym i drugim dziecku decydujecie się jeszcze na sporego psa, żeby się dzieci cieszyły? O czym myślicie, kiedy Wasz związek jest już fikcją, czujecie, że trzeszczy w szwach i się rozłazi, w domu dochodzi do rękoczynów, ale usilnie chcecie mieć dziecię, które to wszystko scementuje, zaklei, cudownie uzdrowi? Jaką przyszłość fundujecie swoim najdroższym skarbom, tkwiąc w głębokim przekonaniu, że skoro Bóg zesłał, to Bóg pomoże też wychować? A jeśli nawet nie Bóg, to liczne benefity na pewno. Oraz przestronne mieszkanie socjalne w dobrej lokalizacji. A potem nagle budzicie się z ręką w nocniku, bo benefity cofnięte, nieustanne kontrole w domu i jak tu żyć, i z czego, olaboga! Jak czujecie się, kiedy sami jesteście niewierzący, ale dziecko wtłaczacie w ramki Kościoła, bo przecież nie może czuć się odrzucone przez grupę, klasę, szkołę? Opowiadacie mu wtedy o swoich odczuciach, poglądach, czy raczej wciskacie mdłe bajeczki, a nawet organizujecie huczną komunię na gości sto, bo tak trzeba, bo co powie ksiądz, wuj i teściowa? Jak się mieścicie wtedy w lustrze razem ze swoją hipokryzją? Od dzisiaj, Kochani, bądźcie gotowi, zwarci, stójcie na baczność. Teraz ja pytam, drążę i domagam się szczegółowych odpowiedzi. W trosce o rozwój ludzkości oraz demograficzny niż. Post Scriptum Znam oczywiście matki i ojców, o których macierzyństwie można pisać wzruszające książki, robić porywające etiudy filmowe. Co najdziwniejsze, oni najczęściej nie pytają mnie, czy i dlaczego nie. Dla nich jest jasne, po prostu. Może dlatego są tak mądrymi rodzicami?

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► FELIETON

zbiorowo i pojedynczo, dwójkami i w dwuszeregu zbiórka. Jedne potajemnie, inne oficjalnie wypowiadały mi przyjaźń (tak, tak, znajdowałam na swojej tablicy na jednym z portali społecznościowych nawet takie deklaracje :?zawsze wiedziałam, że ciebie nie lubię, teraz już jest jasne ? dlaczego? oraz mniej eufemistyczne: ?czyli kiedy byłam w ciąży, to brzydziłam Ci się, Ty nędzna szmato??). Od tamtej pory z dyskusji o dzieciach staram się wychodzić rakiem. Nie zawsze mi się to jednak udaje, niestety, ponieważ temat jest hot, zwłaszcza w epoce niżu demograficznego. Zwłaszcza w moim wieku... Chociaż, tak, tak, słyszę już od niejednego z Was, że zegar wciąż tyka i kiedy zmienię decyzję ? a przecież MUSZĘ ją w końcu zmienić, bo kto normalny nie chciałby dziecka? - może być za późno. Już jest właściwie za późno. Bo czy ja wiem ? pochylacie się nade mną tyle troskliwie, co nachalnie ? czy ja wiem, że jest duże prawdopodobieństo, że kiedy teraz zajdę w ciążę, mogę urodzić dziecko z zespołem Downa? Albo autystyczne, w najlepszym przypadku? Z niedowładem nóżek lub rączek, z trudnościami w nauce? No, ale przecież nie życzycie mi źle, to tylko takie marginalne uwagi. Więc powinnam się zdecydować jednak na to dziecko jak najwcześniej. Teraz, tu, już. Właściwie możecie wyjść do drugiego pokoju albo odwócić głowę, a ja mam sobie w tym czasie machnąć dziecko. Żebyście byli szczęśliwi, żeby była równowaga na świecie i spokój Waszego sumienia. Innej odpowiedzi nie przyjmujecie, a jeśli ja wciąż nie chcę, trzeba mnie wysłać do egzorcysty albo do psychiatry (można i tu, i tu, tylko kto za to wszystko zapłaci?). Ale, Kochani, przebrała się już miarka. Nie jestem księżną Cambridge, której wnętrze sypialni śledzą miliony ciekawskich. Od tego momentu przestaję spowiadać się Wam z tego, że jestem zdrowa

Fot: Fotolia

FELIETON ► 15


Rozmawia Gosia Szwed

artystka

nie celebrytka, za co nie lubią jej media?

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► ROZMOWA

Monika Jarosińska- Korzeniewska to artystka wszechstronna. Nie kreuje się na celebrytkę choć ma warunki, żeby być jedną z najlepiej opłacanych i docenianych postaci polskiego showbiznesu. O życiu, pasjach, małżeństwie i słynnej afrerze z Dodą, opowiada dziś sama zainteresowana.


ROZMOWA ► 17 Muzyk, aktorka, modelka, businesswoman …kim jest Monika Jarosińska?

Ochota. Szczerze nigdy nie przepadałam za sceną teatralną. Za to zaczynałam w kabarecie, miedzy innymi z Maciejem Stuhrem, a to też granie przed żywą publicznością. Jestem aktorką filmową. Skończyłam najpierw krakowskie studium aktorskie „Lart Studio” oraz renomowaną Łódzką Szkołę Filmową. Dlatego najlepiej czuje się jednak przed kamerą.

Wydaje mi się że wszystkim po trochu. Z wykształcenia jestem aktorką. Jednak od zawsze śpiewałam i z czasem moja pasja stała się najpierw moją drugą, a obecnie już chyba pierwszą profesją. Pozowanie do zdjęć to część pracy każdego artysty. Za to businesswoman to coś absolutnie nowego. Zmusiła mnie do tego nieciekawa sytuacja na rynku aktorskim, gdzie o pracę dla prawdziwych zawodowców jest obecnie bardzo ciężko. Prowadzenie mojej firmy Corpo Fit, zajmującej się profesjonalnym odchudzaniem, sprawia mi wiele radości i cieszę się, że mogę dzięki temu pomagać innym.

Rzuciłaś aktorstwo- jak donoszą media? Nigdy nie rzuciłam aktorstwa i nigdy nie rzucę. Moja dawna wypowiedź dotyczyła bardzo ciężkiej sytuacji wielu zawodowych aktorów na rynku zdominowanym przez amatorów. Mówiłam o braku pracy dla profesjonalistów i możliwości rozwoju zawodowego. Dlatego jak powiedziałam na początku, moja pasja czyli muzyka, stała się też moim zawodem, a biznes sposobem na godne życie.

Grałaś w tasiemcach takich jak M jak miłość, Samo życie, Dwie Strony Medalu, czy Plebania. Jak wygląda praca na planie serialu? Czy masz komfort zatrudnienia, praca od 9 do 17?

Zapowiadałaś szybką ciążę po ślubie. Czy wciąż marzysz o dziecku, myślisz wciąż o in vitro?

Na planie serialu trzeba pojawić się wcześnie rano. Często jeszcze przed świtem i nagrania trwają wiele godzin. Wszyscy zaczynamy oczywiście od pobudzającej kawy, jest czas na make up i dobranie kostiumów. Jednak często bywa tak, że już sama dobrze zgrana ekipa jest niezłym kopem energetycznym. Za to prowadzenie własnej firmy to praca 24 godziny na dobę. To zupełnie dwa różne światy. Jednak nie ukrywam, że każdy z nich daje ogromną frajdę. W obydwu dziedzinach dobrze jest pracować z zawodowcami. Praca idzie wtedy szybko, wszyscy wiedzą co mają robić i efekt też jest na wysokim poziomie.

Uważam że in-vitro to jedna z najbardziej fantastycznych zdobyczy medycyny, dająca nadzieję wielu rodzinom na szczęśliwe posiadanie potomstwa. Jeżeli zajdzie taka konieczność oczywiście nie zawacham się ani chwili aby skorzystać z tej metody. Jak byś pogodziła wszystkie swoje zajęcia z macierzyństwem, które jest wyzwaniem samym w sobie? Wróciłabyś szybko do pracy wzorem innych celebrytek?

Lubisz teatr? Grywasz jeszcze?

Nie jestem celebrytką. Jestem artystką. Niestety w obecnych czasach bardzo zaciera się ta funda-

Oczywiście grałam m.in.: w warszawskim Teatrze 08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► ROZMOWA


ROZMOWA ► 18 mentalna granica między tymi określeniami. Wydaje mi się że media powinny podkreślać właśnie tą różnicę. Aktorstwo i muzyka to nie tylko mój zawód ale tez pasje. A jak każdy pasjonat, długo nie wytrzymała bym bez tego co kocham.

Wydaje mi się że powiedziałam już wystarczająco dużo na ten temat. A może jednak powiesz nam kilka słów na temat? Wiele osób nie ma pojęcia co się stało.

Jak twoje dzieciństwo wpłynęło na dorosłe życie? Twój ojciec publicznie przyznał się do nałogu, czy to bardzo wpłynęło na Twoje życie?

Nagle podeszła na imprezie i zaczęła mi ubliżać bez powodu. Poźniej zostałam przez nią pobita. Miałam obrażenia twarzy i szyi. Prokuratura przyznała, że miało miejsce pobicie i groźby, ale uznali że czyny miały niską szkodliwość społeczną.

Są to tak intymne i bolesne sprawy że bardzo trudno mi jest o nich rozmawiać. Mam jedynie nadzieje że mój przykład, jako osoby publicznej zwróci uwagę na problem choroby alkoholowej, z jakim zmaga się tak wiele polskich rodzin.

Jak można sobie tak po prostu kogoś pobić i nie ponieść konsekwencji w państwie prawa? Czy uważasz, że sztab PR Dody zadbał o wykluczenie Cię ze środowiska, obawiając się kompromitacji królowej?

Jak powiedziałaś w pewnym momencie- zaczęłaś tworzyć muzykę. Jaki typ muzyki tworzysz? Muzyka klubowa to dziedzina, w której czuje się bardzo dobrze. Razem z moim mężem DJ’em i producentem- Mr.Root’em, mamy profesjonalne studio nagraniowe. Tutaj tworzymy naszą wspólną muzykę, ale też śpiewam dla innych producentów i artystów. Śpiewałam też jazz, soul, koncertowałam z muzykami, a nawet z orkiestrą symfoniczną. Każdy z tych muzycznych stylów wymaga innego sposobu śpiewania i innej energii. Jednak to co najbardziej lubię to muzyka, nawiązująca do amerykańskiego disco i funku z lat 70tych. Uwielbiam tą pozytywną energię tamtych lat, co słychać w dzisiejszej muzyce house. Dlatego też praktycznie większość moich piosenek jest w języku angielskim i wydawana jest na rynki zagraniczne.

Szczerze mówiąc, nie chcę już do tego wracać. Moja kariera na rok była niemal zawieszona. Nikt nie chciał mnie zatrudnić, uważano mnie za aferzystkę, mimo że nic nie zrobiłam i to ja byłam ofiarą... Co sądzisz o kreowaniu celebrytów w Polsce, jak to się robi w naszej ojczyźnie? Powiedziałam już o różnicy między celebrytą a artystą. Celebryta to produkt. Wielkanocna wydmuszka, na której żerują media i pastwi się przysłowiowa gawiedź. Są też postaci kontrowersyjne, osobowości poza mainstreamem. I nie tylko są to artyści, ale też wartościowi ludzie, o których nie wspominają główne media, ale za to dobrze funkcjonują w drugim obiegu. Przykładem są

Szukając infromacji o Tobie, nie da się pominąć nagłówków o słynnej kłótni z Dodą. O co poszło, czy dalej jesteście wrogami? 08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► ROZMOWA


ROZMOWA ► 19 chociażby polscy twórcy muzyki klubowej czy felietoniści, jak chociażby mój znajomy Bartek Fetysz. Właśnie Ci ludzie są najlepszą wizytówką Polski za granicą.

Jak powiedziałąś wcześniej, Twója firma zajmuję się odchudzaniem. Jakie efekty można osiągnąć tymi metodami? Od zawsze miałam problemy z niechcianymi kilogramami. Szczególnie w dolnych partiach ciała. Przez wiele lat, walcząc z tym problemem, poznałam wiele różnych zabiegów. Tworząc moją firmę Corpo Fit, skupiłam się na doborze takich zabiegów, aby pomóc osobom, których nadwaga bierze się z różnych powodów. Na rynku jest wiele systemów czy urządzeń odchudzających, ale tylko odpowiedni ich dobór do konkretnej osoby daje stuprocentowe efekty. Na tym właśnie polega filozofia mojej firmy, i dzięki temu mam tyle zadowolonych klientek.

Często media komentują Twoje wybory co do garderoby na bankietach. Jak byś miała określić swój styl to... Kameleon Jestem wierna hasłu, które poleciła bym wszystkim kobietom: „Nic nie musisz, tylko chciej”. Róbmy to na co mamy ochotę. Ignorujmy trendy, samozwańczych „guru” mody, szukających poklasku internetowych modowych blogerów czy krytyków. Po prostu bądźmy sobą! Projektowałaś też ubrania samodzielnie. Osiągnęłaś sukcesy w tej dziedzinie? Dalej to robisz?

Czy Twoimi klientkami są także celebryci? Wydaje mi się że, profesjonalizm każdej firmy to nie tylko efekty ale też dyskrecja.

Nie robiłam tego dla osiągnięcia sukcesu. Miałam tak zwaną „zajawkę” i nie ukrywam, że na pewno kiedyś do tego wrócę, tym bardziej, że co chwila jakaś dziewczyna pyta się mnie gdzie kupiłam ten ciuch, który sama zaprojektowałam.

Czy dobrze się czujesz w Polsce? Zawsze marzyłam aby mieszkać w Londynie lub w Hiszpanii. Taki jest nasz cel. Mój i Roberta. Wiele razy zmieniałam miejsce zamieszkania. Może zabrzmi to banalnie ale bardziej czuję się obywatelką świata. W Polsce urodziłam się i wychowałam, moim głównym językiem jest polski mimo, że mówię też po angielsku i włosku. Nieważne w jaki koniec świata zawieje nas los. Cieszmy się tym co nas otacza, ale też nie zapominajmy o naszych korzeniach.

Z Twoich facebookowych wpisów widzę, że macie wyjątkową relację z mężem - Robertem Korzeniewskim. Jak małzeństwo zmieniło Twoje życie? Haha to jest temat rzeka. Jesteśmy w naszym związku spontaniczni. Jest między nami niekończący się dialog, o czym wiele osób w dzisiejszych czasach zapomina. Robert jest oazą spokoju, podczas gdy ja jestem typowym przykładem ADHD. Dzięki temu też jest między nami równowaga.

Koncertujesz też poza Polską. Gdzie można Cię zobaczyć? 08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► ROZMOWA


Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Występy artysty klubowego zależą od pracy management, ale też zainteresowania lokalnych promotorów i organizatorów imprez. Już kilka razy występowałam w Londynie m.inn. na jednej z imprez towarzyszących London Fashion Week, ostatnio miałam koncert we Francji, na wyspie d’Oleron, oraz w Turcji, w mieście Kemer. Jak wprowadzić piosenkę na rynek np. brytyjski? Tutaj odsyłam raczej do Roberta, który jest ekspertem od spraw funkcjonowania międzynarodowego rynku muzycznego. Zapewniam, że zagada Cię co najmniej przez kilka godzin. W skrócie wygląda to tak że piosenką, którą wyda jakaś wytwórnia musi zainteresować się lokalny dystrybutor. W tym przypadku brytyjski. Jaki jest Twój przepis na sukces? Jeżeli to co robisz jest ciekawe, wysokiej jakości, sukces na pewno się pojawi. Jednak nie koniecznie musi się to zdarzyć od razu. Wygrane na loterii zdarzają się bardzo rzadko. Nie wolno się jednak załamywać i trzeba wciąż próbować, i stawać się co raz lepszym. Nie wolno stać w miejscu! Jak widzisz siebie za 10, 20 lat? Tylko lepiej! Dziękuję za rozmowę

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► ROZMOWA

ROZMOWA ► 20


Open Scotland.pl Serwis informacyjny: Open Scotland.pl, Open eBusiness.biz oraz tygodnik online Open Polish Magazine w Wielkiej Brytanii, to miejsca dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. To także miejsca na profesjonalną i skuteczną reklamę. To miejsca, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie. ZAPRASZAMY do współpracy

www.openscotland.pl Uwaga! Open Polish Magazine dostępny jest również na stronach: www.polsport.co.uk www.lejdizmagazine.com www.damianbilinski.com


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► TEMAT NUMERU

TEMAT NUMERU ► 22

POLSKI MOHER

Fot: Fotolia

Tekst ► Natalia Ślesińska

Tak i nasza cała polska rzeczywistość, pozornie bardzo europejska, wielobarwna i błyszcząca, katolicko się mechaci. Telewizja, która rości sobie prawo do nazywania się nowoczesną i nietendencyjną, emituje rodzimej produkcji seriale oparte na naiwniutkich schematach i tanich chwytach, ośmieszających inne religie i sposoby życia. Prędzej czy później taki dziwak buddysta, cudak wegetarianin lub satanista metal z tego wyrośnie i powróci na łono jedynie słusznego kościoła, klepany po ramieniu przez dobrodusznego ojca Mateusza, proboszcza z Wilkowyj czy innej tam Plebanii;


Czytam sobie o moherze. Moher (ang. mohair) to wełna z kóz angorskich. Pochodzenie nazwy nie do końca ustalono. Generalnie przyjmuje się etymologię z arabskiego muchajjar (dosł. doborowy, wyborny) bądź francuskiego moire – przypominający marmur. Przez wiele stuleci tkaniny moherowe były bardzo drogie, bo trudno dostępne – np. we fragmencie Wiśnickiej księgi złoczyńców z XVII wieku, opisującym przypadki kradzieży moherowych sukni, padła cena wełny: 200 złotych; dzisiejszym odpowiednikiem byłoby... ok. 30 000 zł.

Nic dziwnego, że tak wdzięczna tkanina, mająca bogatą historię i szlachetny rodowód, została wybrana przez rzesze umiłowanych w Panu. Grupa społeczna, która została wykluczona poza nawias jako niekomercyjna i która dawno temu została w tyle za pokoleniem tabletów, iphonów, melanżów i BicMaca, znalazła schronienie w ramionach Wielkiego Ojca T. Doszłam do wniosku, że zaistniała nawet swego rodzaju poetycka paralela pomiędzy cechami omawianej wyżej wełny a radykalnymi katolikami. Otóż moher, podobnie jak nasze wojujące owieczki, charakteryzuje się długim włóknem, dużą lekkością, puszystością oraz połyskiem. Łatwo przyjmuje różne kolory, jego wadą jest natomiast łatwe mechacenie się. Tak i nasza cała polska rzeczywistość, pozornie bardzo europejska, wielobarwna i błyszcząca, katolicko się mechaci. Telewizja, która rości so-

bie prawo do nazywania się nowoczesną i nietendencyjną, emituje rodzimej produkcji seriale oparte na naiwniutkich schematach i tanich chwytach, ośmieszających inne religie i sposoby życia. Prędzej czy później taki dziwak buddysta, cudak wegetarianin lub satanista metal z tego wyrośnie i powróci na łono jedynie słusznego kościoła, klepany po ramieniu przez dobrodusznego ojca Mateusza, proboszcza z Wilkowyj czy innej tam Plebanii; a prosta i bogobojna gosposia Kleosia z tej okazji ugotuje księdzu jego ulubione bitki cielęce... a swoją drogą przyznać trzeba, że nasi żyjący w ubóstwie pasterze jako jedyna klasa pracująca posiadają służące niejako z urzędu; nie czepiajmy się jednak tej polskiej tradycji, albowiem udzielanie pokornej posługi przez duchownych cięższa jest niźli praca lekarza, górnika i samotnego ojca siedmorga dzieci razem wziętych. Polska jest krajem wolności wyznania, dalekim od wyznaniowości i dyskryminacji. Dlatego w szkołach uczy się jednej religii (a dzieci, które na nią nie chodzą, przez sam ów fakt są zmuszone do ujawnienia poglądów religijnych, co według konstytucji podobno miejsca mieć nie powinno); dlatego w miejscach publicznych wiszą krzyże; dlatego polskie media bombardują nas wiadomościami katolickimi; dlatego księża biorą czynny udział w polityce; dlatego w ubiegłym roku wysokość Funduszu Kościelnego (tworzonego, a jakże, z podatków polskich prawosławnych, buddystów, adwentystów, protestantów, ateistów i wszystkich innych) wyniosła co najmniej 95 mln zł; dlatego kler ponownie stara się o wprowadzenie matury z religii. Polska zmierza w stronę radykalnego fanatyzmu religijnego.

Tymczasem ja przemierzam sobie codziennie moją szkocką okolicę zamieszkania. Znajduje się tu kościół zielonoświątkowców, Kościół Szkocji, kosciół katolicki i parę innych. Symbioza i naturalność. W niedzielę widać grupki wiernych, przyświątynne parkingi pełne. I nic ponadto. Nie widać budzących nabożny szacunek zakonnic i księży, nie ma sypiących kwiatki procesji. Celebracja i wyznanie wiary odbywają się tu dyskretnie. Nawet bardzo wiekowa Szkotka nie zapyta, czy wierzysz w Boga i czy na mszę chodzisz. Symbole religijne są tam, gdzie ich miejsce, czyli w świątyniach. Sodoma i Gomora. Tutaj prezenterka publicznego pasma telewizyjnego, po całodziennej transmisji na żywo, nie poinformuje nas ze łzami w oczach i ściśniętym gardłem: “Proszę Państwa, mamy nowego papieża!”. Tu nie utożsamia się tradycji z wiarą. Tutaj artyści mogą tworzyć, a politycy wygłaszać swoje opinie, i raczej nie grozi im za to proces o obrazę uczuć religijnych – o, przepraszam – katolickich. Tutaj po prostu religia jest czymś, czym powinna być: cichym, prywatnym, indywidualnym wyborem każdego człowieka; czymś, czego nie nosi się ostentacyjnie jak moherowy beret, czym nie wymachuje się jak krzyżem na demonstracji. Nie jest to świat idealny, ale z pewnością bardziej otwarty; a jeśli tak ma wyglądać upadek wartości religijnych, to życzyłabym sobie, by Polska – ów ostatni europejski bastion prawdziwego katolicyzmu – takiego upadku się doczekał... Amen

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► TEMAT NUMERU

TEMAT NUMERU ► 23


CEZAR 08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► PASJA

PASJA ► 24

Tekst ► Joanna Goldberg Cezar był psem. Ogromnym, silnym, futrzastym Bernardynem o przepięknych bursztynowych oczach i wiecznie uśmiechniętym pysku. Poznałam go przy okazji moich tak zwanych wakacji w siodle. Jako dziecko, zdaje się, że dziewięcioletnie, uparłam się jeździć konno. Konie mnie fascynowały,

Fot: Internet

pociągały, ssało mnie do nich! Urodzona i wychowana w dużym, przemysłowym mieście raczej niewielki mogłam mieć z nimi kontakt, ale magia wyobraźni działała silniej. Obłożyłam się książkami o hippice, albumy ze zdjęciami najsławniejszych polskich koni pozakładałam, prawie że genealogie niektórych końskich rodów z pamięci mogłabym pisać, Bandola, Bandos i El

Paso, to była trójka moich najukochańszych koni. Wujek, stary koniarz i weterynarz, śmiał się w głos kiedy go błagałam, żeby rodziców przekonał, żeby mnie wreszcie wypuścili w te zaklęte rewiry. Doczekałam się. Po roku. Ooooch, jakże długi był ten rok! Wszyscy zgodnie machnęli ręką i popukali się w czoła, na wariatkę nie ma rady, niech jedzie i sama zobaczy, może jej ten romantyzm przejdzie... No, jeżeli liczyli na to, że zniechęcenie mnie dopadnie, to przeliczyli się w przedbiegach. Od pierwszych chwil ogarnęła mnie euforia absolutna. Stajnia kameralna, na kilkanaście koni, okolica cudowna, Nida, łąki, lasy... Co z tego, że musiałam wstawać o bladym świcie i lecieć do koni?! Furda, mięta z bubrem to była, no przecież konie same się nie oporządzą, a za to ile człowiek miał z tego radości! A pośrodku tego wszystkiego królował Cezar. Był chyba psem dyrektora tego ośrodka, ale to bardziej on sam był dyrektorem i właścicielem. Jego imię było jak najbardziej adekwatne. Przed jego czujnym okiem nie uszło nic i nic nie wymknęło się jego osądowi i jego władzy. Czasem nawet nie wiedzieliśmy, że nas obserwuje, ale w stosownej chwili pojawiał się zawsze i zawsze wiedział co zrobić. Cóż to był za pies! Miał w sobie mądrość całej swojej rasy, miłość, przywiązanie i poświęcenie dla człowieka. Teraz sobie zadaję pytanie, czym my ludzie zasłużyliśmy sobie na to?! Ale, podobno, kocha się za nic, całkiem bezinteresownie... Spotkałam się z Cezarem dość nagle, bo nie można było się z nim nie spotkać wchodząc na jego teren, ale na szczęście wychowana byłam od maleńkiego dziecka z psami i w mojej głowie istniało murowane przeświadczenie, że prędzej skrzywdzi mnie człowiek, niż zwierzę. Cezar o tym wiedział. I bardzo proszę nie śmiać się mi się tu z ironią, i sarkastycznie w tym momencie. Zwierzęta mają instynkt, zmysł dla większości ludzi może niezrozumiały, ale dla mnie oczywisty od zawsze. Ogromny pies wszedł sobie swobodnie do biurowego baraczku, w którym babcia i ja, rozmawiałyśmy z sekretarką na temat załatwienia wszystkich formalności. Odwróciłam się w jego stronę, popatrzyłam w złotobrązowe, bursztynowe oczyska, zachwycona natychmiast, bo prawdziwego bernardyna widziałam z bliska ledwo ze dwa razy w życiu, powoli przykucnęłam i wyciągnęłam ramiona w jego stronę. Psisko podeszło, odwzajemniło


śmy się wykorzystać to do maximum, jak najwięcej, jak najszybciej, zanim znowu nas zamkną w miastach do następnego lata. Wstawaliśmy raniutko i wracaliśmy na nocleg z niechęcią, z ociąganiem, czasem już po zmroku. Po wieczornym obrządku w stajni, kiedy nasze konie wyczyszczone i najedzone zostawały w boksach, my uwielbialiśmy wymknąć się cichaczem na wieczorny spacer nad Nidę, albo chociaż wokół pustych już paddocków. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, albo milczeliśmy zatopieni każde w swoich myślach. Kumplami byliśmy. Prawdziwymi. Takimi, co to jedno drugiego myśli zna, a wspólny plan na następny dzień łączy. Do głowy nam nie przyszło, że może nam coś grozić, że niebezpieczeństwo jakoweś na nas czyha...! No, i pewnego wieczoru szliśmy sobie obydwoje ścieżynką od lasu, już zawracaliśmy w stronę stajni. Za nami była łąka, po lewej puste ogrodzone paddocki, po prawej gęste szuwary i bagienne zalewisko Nidy, a pośrodku właśnie ta wąska ścieżynka prowadząca prosto ku stajni w obejście znajome i bezpieczne. I właśnie na tej ścieżynce natknęliśmy się na trzech mocno podpitych i rozrywkowych facetów, którzy urządzili sobie knajpę pod krzaczkiem. Dla nich obrazek był jednoznaczny. Zobaczyli młodziutkiego chłopaka i dziewczynę (niestety sukienkę miałam na sobie), dzieci w nas nie zobaczyli bynajmniej, zaczęli niedwuznaczne żarty na nasz temat robić i do mnie się dostawiać. Marcin otrzymał propozycję nie do odrzucenia, żeby

się podzielił „lalunią”. Obrzydliwe to było, strach mi włosy na głowie podnosić zaczął, jakiekolwiek wołanie o ratunek nie miało sensu, za daleko od zabudowań byliśmy… Niepotrzebny był nasz strach. W momencie, kiedy pierwszy zbir wyciągnął łapę w moim kierunku tuż za mną zaszeleściło sitowie. Nie zdążył mnie dotknąć, cofnął się przerażony, ogłuszony zaskoczeniem i strachem. Zanim jeszcze dotarło do mnie, co się stało, poczułam dotknięcie futra na nodze i usłyszałam głuchy, złowieszczy warkot. Cezar stał przy mnie, napięty, groźny, zdecydowany na wszystko, obnażonymi kłami informował wyraźnie, że po jego trupie ktoś się do nas zbliży, a warkot w jego gardle narastał. W życiu nie widziałam tego psa w takim stanie! Położyłam rękę na jego łbie i nagle świat się odmienił. Z „laluni” stałam się „panienką”, trzech facetów wycofało się wśród uniżonych ukłonów przepraszając za niewczesne żarty (tylko niech panienka tego psa weźmie). Cezar, kiedy go dotknęłam posłusznie usiadł, warczeć przestał prawie całkiem, ale zęby miał wciąż na wierzchu. Komunikat nadawał wyraźny: „won natychmiast, bo tylko ona mnie powstrzymuje!” Uciekli. Naprawdę uciekli. Oboje z Marcinem padliśmy na kolana po obu stronach naszego wybawiciela i nie wstydziliśmy się całować kosmatego pyska i kudłatego łba. A Cezar wachlował ogonem i spokojnie poddawał się tym czułościom dumny i radosny. Druga część opowieści za tydzień!

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► PASJA

spojrzenie, dotknęło nosem do mojego nosa i liznęło ozorem. Objęłam futrzasty łeb i pakt o wieczystej przyjaźni został zawarty. Sekretarka oniemiała, babcia chichotała dyskretnie na stronie, a Cezar trwał w moich ramionach wachlując ogonem. Dowody swojego przywiązania i nadludzkiej wręcz mądrości dawał wielokrotnie, powieść-rzekę można by na ten temat napisać... Ja opowiem o dwóch. Oprócz mnie wakacje spędzał tam jeszcze jeden chłopak, starszy ode mnie o dwa lata. Dla ścisłości, wczasowiczów tam przychodziło dużo, ale myśmy byli niejako „na stałe” mieliśmy swoje konie, swoje obowiązki i grafik. Powiedzmy, że Marcin mu było na imię, temu chłopakowi. Początkowo trochę z rezerwą na niego spoglądałam, bo i chłopak, i starszy i jeździć lepiej umiał... Myślałam, że będzie nosa zadzierał. Nie zadzierał. Sympatyczny był strasznie, zaprzyjaźniliśmy się błyskawicznie, miłość do koni nas połączyła i moja więź z Cezarem. Bo, śmiechu warte, ale Marcin, mimo że przyjechał wcześniej, nie był z Cezarem w takiej dobrej komitywie. Nie znał psów i trochę się ich obawiał. Też pochodził z dużego miasta, ale nie miał tyle szczęścia, co ja. W jego domu nigdy nie było zwierząt. Więc do Cezara odnosił się z podziwem i respektem, ale z daleka. Na widok jego zbaraniałej miny, kiedy po raz pierwszy zobaczył, jak tarzam się z Cezarem po trawie, parsknęłam takim śmiechem, że właściwie później go za to przeprosiłam. Ale nie mogłam opanować rozbawienia. A ponieważ przyznał się natychmiast, że on też bardzo chciałby (właściwie to wszystkimi porami skóry wyłaziła z niego chęć zaprzyjaźnienia się z tym futrzanym olbrzymem), więc przedstawiłam sobie obu „panów”. Ceremonia przebiegła bez zakłóceń, wytłumaczyłam psu, że to jest Marcin, Marcin dał się obwąchać, Cezar pozwolił się nie tylko pogłaskać, ale nawet przytulić i prezentacja była dokonana. Takie proste i takie naturalne... A my oboje z Marcinem mimo tych drobnych kilkunastu lat na głowie, przecież jeszcze dziećmi byliśmy. Życie nas fascynowało, ciągnęło ku sobie, od świtu do nocy zagonieni, zauroczeni tym cudownym pięknem natury dookoła, tym latem gorącym, wodą, niebem, powietrzem, przestrzenią pól, łąk i lasów… Zachłystywaliśmy się wolnością, swobodą prawie niczym nieograniczoną. Starali-

Fot: Internet

PASJA ► 25


OKO OKO OKO

OGŁOSZENIA DROBNE ORAZ KATALOG FIRM ZA DARMO NA STRONIE www.openebusiness.biz Open Scotland.pl Serwis informacyjny: Open Scotland.pl, Open eBusiness.biz oraz tygodnik online Open Polish Magazine w Wielkiej Brytanii, to miejsca dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. To także miejsca na profesjonalną i skuteczną reklamę. To miejsca, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie. ZAPRASZAMY do współpracy

www.openscotland.pl

Fot: Fotolia

Uwaga! Open Polish Magazine dostępny jest na stronach:

www.openscotland.pl www.openebusiness.biz www.polsport.co.uk www.lejdizmagazine.com www.damianbilinski.com www.ciociasamozloeluta.blogspot.co.uk


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA

Z WIZYTĄ W KENII. Czerwona ziemia, różowy kwiat

OPEN GALERIA


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA Serce Afryki, królestwo dzikiej przyrody, bezkresne równiny, Masajowie i plantacje kawy. Tak zwykle kojarzy się Kenia. Tymczasem to kraj duży, różnorodny i pełen kontrastów. Na jego bliższe poznanie trzeba poświęcić wiele tygodni, a nawet miesięcy. Z antropologicznego punktu widzenia właśnie tam znajduje się kolebka ludzkości. Na terenie dzisiejszej Kenii znaleziono pierwsze ślady hominidów. Może dlatego tylu ludzi chce tam dotrzeć? Dawna brytyjska kolonia leży w równikowej Afryce Wschodniej nad Oceanem Indyjskim i jest jednym z większych krajów na kontynencie. Zajmuje powierzchnię ponad 580 tys. kilometrów kwadratowych i jest zamieszkała przez ponad 39 mln ludzi. Dominuje klimat tropikalny z dwoma porami deszczowymi. Aby ich uniknąć warto wybrać się do Kenii od między styczniem i marcem lub między wrześniem i listopadem. Kraj jest mozaiką kulturalną i etniczną. Zamieszkuje go ponad czterdzieści plemion, z których najbardziej rozpowszechnione są ludy Bantu. Pod względem ukształtowania terenu przeważają trawiaste sawanny będące domem dla wielu gatunków dzikich zwierząt i ptaków. Kenijczycy to ludzie pogodni i otwarci. Co chwila słychać „jumbo”, odpowiednik „cześć” w języku suahili. Często używane jest też słynne „hakuna matata”. Lekkie zdziwienie budzić może słowo „karibu”, kojarzące się z kopytnym zwierzęciem żyjącym… za kręgiem polarnym. Tymczasem w suahili oznacza ono po prostu” witaj”. Przewodnicy i obsługa hotelowa posługują się swobodnie


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA językiem angielskim, a czasem również niemieckim lub francuskim. Trzymilionowa stolica Nairobi to nowoczesne miasto z wszystkimi jego atrybutami. Miłośnicy filmu „Pożegnanie z Afryką” mogą przypomnieć sobie jego klimaty zwiedzając muzeum Karen Blixen. Marzeniem turystów pozostaje niezmiennie rezerwat Masai Mara bardziej na zachodzie. Nie mniej atrakcji może jednak dostarczyć pobyt na wybrzeżu. Drogą A109 dojedziemy z Nairobi do Mombasy, drugiego największego miasta w kraju. Arteria komunikacyjna ma de facto status autostrady, choć przypomina raczej nasze drogi szybkiego ruchu. Wzdłuż niej leżą inne popularne parki narodowe: Amboseli, Tsavo West i Tsavo East. Ten ostatni znajduje się w górzystym terenie, co ma wpływ na klimat. Podczas safari na przełomie lutego i marca upał nie grozi. Raczej można spodziewać się pochmurnego nieba, a nawet przelotnych opadów. Pierwsze wrażenie podczas wizyty w rezerwacie to niedowierzanie, że jesteśmy tu naprawdę, jak w środku filmu przyrodniczego. W zielono-żółtym krajobrazie sawanny z charakterystycznymi czerwonymi drogami pojawiają się smukłe gazele, majestatyczne orły czy „czerwone słonie” nazywane tak od glinki którą się okładają w ochronie przed owadami. Czasem po godzinnym wypatrywaniu napotykamy na drodze kilka lwic. Płowe królowe dżungli, niepomne na zainteresowanie pasażerów terenowych samochodów, dostojnie maszerują drogą, by skręcić na chwilę w celu naostrzenia pazurów na pobliskim drzewie.


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA Ze słynnej „wielkiej piątki” zwierząt sawanny – lwa, słonia, bawoła, nosorożca, lamparta – najtrudniej spotkać tego ostatniego. Cętkowany kot umie się dobrze zamaskować w gałęziach drzew. Fotograficzne łowy da się kontynuować także nocą. Hotele w rezerwacie są umieszczone na kilkumetrowych palach by uniknąć wizyt niespodziewanych gości. Na dole znajduje się wodopój, siedząc na tarasie można więc obserwować stada słoni i bawołów. Po opuszczeniu rezerwatu wracamy na drogę A109 prowadzącą do Mombasy, największego afrykańskiego portu morskiego. Ma ona bezpośrednie połączenie lotnicze z Polską, w dziewięć godzin można dotrzeć tu z Warszawy. Miasto leży na koralowej wyspie połączonej z lądem mostem i groblą. Liczy dziś około 900 tys. mieszkańców różnych nacji, a jego historia i architektura wykazuje wpływy wielu kultur: afrykańskiej, arabskiej, hinduskiej. Widoczne one są choćby w ornamentyce kamienic w krętych uliczkach starego miasta. Jako pierwszy Europejczyk dotarł tu Vasco da Gama pod koniec XV w. Pozostałością portugalskich wpływów jest górujący nad miastem okazały Port Jesus. Dzisiejsza Mombasa jest zamieszkała w większości przez ludność muzułmańską. Współistnieje ona bez większych problemów z chrześcijańskimi i hinduistycznymi mniejszościami. Nowym symbolem miasta jest Brama Kłów, wybudowana po uzyskaniu przez Kenię niepodległości, w roku 1963. Poza ścisłym centrum Mombasy znajduje się osada rzemieślnicza. Wytwarzane są tam meble, rzeźby i ozdoby według tradycyjnych


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA wzorów. Można zaopatrzyć się tam w wizerunek lwicy z młodym w pysku czy ogromne krzesło w kształcie żyrafy (warto jednak wcześniej rozważyć sposób i koszt transportu). Od kilkudziesięciu lat na podmiejskich plażach powstały turystyczne enklawy dla przybyszów z Europy. Eleganckie hotele położone tuż nad oceanem stwarzają okazje do spędzenia urlopu w rajskiej scenerii słuchając szumu pobliskiego oceanu. Gdy będziemy mieć dość leżenia na plaży warto skorzystać z wycieczek oferowanych przez lokalnych przedstawicieli. Można wybrać się do Marine Park Kisite, położonego w wiosce Shimoni. Z rezerwatu leżącego na pograniczu z Tanzanią organizowane są rejsy, podczas których można obserwować w oddali delfiny oraz nurkować na rafie koralowej. Na lunch na malowniczej wyspie Wasini dopływa się tradycyjnymi łodziami dhow. Wśród serwowanych specjałów miejscowej kuchni przeważają ryby i owoce morza. Dominujące kolory otoczenia to błękit morza i domów oraz czerwone kwiaty hibiskusa i różowe bugenwilli. Podróż do Shimoni daje okazje do bliższego przyjrzenia się życiu kenijskiej prowincji. Pobieżne choćby spojrzenie pozwala zauważyć, w jak trudnych i skromnych warunkach muszą sobie radzić jej mieszkańcy. Optymistyczny akcent wprowadzają grupki dzieci w mundurkach udające się do szkół które są nawet w najbardziej odległych wioskach. Kolejną atrakcją jest wizyta w masajskiej wiosce. Potomkowie dumnych wojowników demonstrują plemienne tańce, zdradzają sekrety krzesania ognia i oczywiście nakłaniają do kupna biżuterii


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA z kolorowych paciorków. Nie stronią od cywilizacji, godząc ją z dawnymi tradycjami. Niektórzy na przykład deklarują się jako chrześcijanie, mając jednocześnie po kilka żon. Sytuacja kobiet kenijskich wydaje się bardzo zróżnicowana. W małych osadach żyją w sposób tradycyjny. Ubierają się zwykle w dwie chusty, tzw, kangi. Muzułmanki zakrywają włosy, a nieraz i twarze. Im bliżej Mombasy tym bardziej ich strój staje się europejski. Można nawet spotkać damę w eleganckim kostiumie i butach na wysokich obcasach wsiadającą do luksusowego auta. Coraz więcej kobiet w Kenii uaktywnia się w sferze publicznej i obejmuje odpowiedzialne stanowiska państwowe. Po ostatnich wyborach, które odbyły się w marcu, kobieta stanęła na czele resortu spraw zagranicznych. Zaprzysiężenie Arminy Mohamed Jibril odbyło się 19 maja. W obecnym rządzie kobiety stoją na czele sześciu z szesnastu resortów. Już kilkanaście lat Charity Ngilu ubiegała się o stanowisko prezydenta kraju. Czas biegnie nieubłaganie i przychodzi moment opuszczenia serca Afryki. Jako pamiątki wielu turystów kupuje wyroby z drewna, biżuterię charakterystycznych koralików, czasem też płyty z etniczną muzyką. Warto także zaopatrzyć się w aromatyczne przyprawy czy słynną kenijską kawę, którą będzie można poczęstować przyjaciół. Ostatnie spojrzenie na ocean i czas wyjazdu na lotnisko. Cicha nadzieja że jeszcze tu kiedyś powrócimy. Hakuna matata! Tekst: Ewa Mastalska Zdjęcia: Ewa Mastalska Współpraca: Sebastian Kotlarz, Europejski Instytut Demokracji


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► GALERIA


Open Scotland.pl Serwis informacyjny: Open Scotland.pl, Open eBusiness.biz oraz tygodnik online Open Polish Magazine w Wielkiej Brytanii, to miejsca dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. To także miejsca na profesjonalną i skuteczną reklamę. To miejsca, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie. ZAPRASZAMY do współpracy

www.openscotland.pl Uwaga! Open Polish Magazine dostępny jest również na stronach: www.polsport.co.uk www.lejdizmagazine.com www.damianbilinski.com


OPEN KULTURA

kalendarium | historia | książka | poezja | felieton | galeria | teatr | muzyka 08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA ► FOT ► FOTOLIA


TEATR ► 39

Cały świat gra jakąś rolę

Fot: shakespearesglobe.com

W tym sezonie The Globe zaprezentuje: Henryka V, Poskromienie złośnicy i Wieczór Trzech Króli. Gwiazdy tegorocznego festiwalu szekspirowskiego to; Mark Rylance i Stephen Fry, który powraca na scenę po 17 letniej przerwie. Henryk V, to arcydzieło Szekspira, w którym król Henryk jest interpretowany dwojako. Z jednej strony uwydatnia się patriotyzm sztuki, z drugiej zaś strony dostrzega się okrucieństwo agresywnej wojny i makiaweliczną postawę króla, którego armia nie jest wolna od zdrajców. Całość reżyseruje dyrektor artystyczny Globe, Dominic Dromgoole. Z gwiazd zobaczymy m.in. Jamie Parkera. Wieczór Trzech Króli to romantyczna komedia o przezwyciężaniu przeszkód stojących na drodze miłości. Viola, po katastrofie okrętu, traci kontakt ze swoim bratem bliźniakiem Sebastianem. By go odnaleźć, postanawia w męskim przebraniu dostać się na dwór księcia Orsina. Tam trafia w wir sekretnych spotkań, zabawnych pomyłek i miłosnych intryg, które jednych doprowadzą do szczęśliwego ślubu, innych przyprawią o szaleństwo.. Wieczór Trzech Króli należy do najchętniej wystawianych współcześnie sztuk Szekspira.

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► TEATR

Prawdziwe wydarzenie dla każdego wielbiciela teatru. Jak co roku The Globe Theater w Londynie przygotowało prawdziwą ucztę. Na żywo będzie można podziwiać gwiazdy światowego formatu. Teatralny sezon zostanie przeniesiony do kin. Widzowie będą mieli okazję doświadczyć najsławniejszej w świecie sceny, jakby byli tam osobiście. Trzy występy będą transmitowane w wysokiej jakości HD z pełnym dźwiękiem przestrzennym 5.1. Pokazy filmowe znajdziemy w kinach w całym UK, Europie i Azji.

Sezon kończy się Poskromieniem złośnicy. Notoryczna bitwa płci w kształcie Katherina i Petruchia - para zwariowanych i wzajemnie chcących się przechytrzyć osobników. Reżyser Toby Frow, daje popis burzliwej mieszanki, która na nowo rozgrzewa publikę. The Globe, to jeden z najstarszych teatrów w Londynie. Pierwszy budynek mieszczący ten te-

atr powstał już w 1599 roku. Założycielem The Globe Theatre był R. i C. Burbage, natomiast jednym z jego udziałowców – sam William Szekspir. W teatrze oczywiście wystawiano jego sztuki. W 1613 roku teatr zniszczył pożar. Po tym wydarzeniu teatr odbudowano. Przedstawienia w The Globe Theatre (w których aktorami byli tylko mężczyźni) wystawiano aż do roku 1642. Wów-


Fot: shakespearesglobe.com

czas został zamknięty z powodu interwencji purytanów, a wkrótce również zburzony. The Globe mieścił trzy tysiące widzów. Miał kształt okręgu i posiadał trzy rzędy miejsc siedzących. Po zakupie tańszego biletu można było sztukę obejrzeć także na stojąco. Na tyłach sceny znajdowały się ukryte drzwi dla aktorów. Nad sceną – dach z otworem, przez który podciągani na linach aktorzy opuszczali scenę, odchodząc tą drogą w „niebiosa”. Na samym dachu umieszczono posąg dźwigającego kulę ziemską Heraklesa – skąd nazwa The Globe. Wchodzących witał napis łaciński nad wejściem, który informował, że przecież „cały świat odgrywa jakąś rolę”. Do swojego pierwotnego kształtu The Globe został zrekonstruowany dopiero w 1997 roku. Ten okrągły budynek jest wierną reprodukcją teatru elżbietańskiego. Do wybudowania teatru służyły ręcznie robione cegły i dębowe listwy, przyłączone do siebie drewnianymi kołkami, a nie metalowymi śrubami, oraz jeden dach z trzciny z pozwoleniem na wykonanie, który jest jedynym w całym Londynie od Wielkiego Pożaru w 1666 roku. Teatr otwarty jest w sezonie letnim od maja do końca września. Wydarzeniom czasem przeszkadza padający deszcz, wiatr czy też odgłos przelatujących nad teatrem samolotów. Udział w przedstawieniach szekspirowskich to wielkie przeżycie, szczególnie blisko gry aktorów z miejscami stojącymi przy scenie. Coroczny festiwal szekspirowski jest zdaniem organizatorów największym w świecie. Przyciąga niezliczoną liczbę uczestników których spektakle grane są w oryginalnych językach. Do najbardziej egzotycznych należą np. język Maorysów, czy australijskich Aborygenów. Po obu stronach sceny na telebimach są wyświetlane napisy. Podczas tegorocznego festiwalu szekspirowskiego oprócz wymienionych sztuk możemy zobaczyć Burzę Teatru Narodowego z Indii; Króla

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► TEATR

TEATR ► 40

Leara, wystawi Białoruś; Tak jak lubicie to występ Gruzinów a Venus i Adonis zaprezentuje RPA. Perełką okaże się premiera Niebieskich pończoch Jessici Swale, która reżyseruje John Dove. Międzynarodowa obsada i uczestnicy tworzą niesamowity tygiel kultur. Do tego liczne pogadanki i warsztaty, to oprócz przedstawień i atmosfery The Globe punkt honoru dla każdego teatromana. Czy warto obejrzeć sztukę szekspirowską? Jest to pytanie na miarę „To be or not to be: that is the question”

The Globe Londyn Henry V Twelfth Night The Taming of the Shrew Gdzie | wybrane kina w całym UK Kiedy | od 3 – 25 czerwca The Globe on Tour Czas trwania festiwalu szekspirowskiego maj - wrzesień Bilety | £ 15 Tekst | Ela Rygas


Felieton ► Beata Waniek „...całe tysiące zjechały w okolice Luberon, zmieniając charakter targowisk i wiosek i dając mieszkańcom nowe tematy do filozoficznych rozważań przy anyżówce. Starzy bywalcy kawiarni znajdowali swoje zwykłe miejsca zajęte przez cudzoziemców i stali przy barze, wyrzekając na niedogodności sezonu urlopowego - w piekarni zabrakło pieczywa, cudze samochody parkowały przed drzwiami domu, przyjezdni prowadzili dziwaczny, nocny tryb życia. Przyznawano jednak, z obfitością potakiwań i westchnień, że turyści zostawiają gotówkę. Ogólnie

zgadzano się, że są zabawnym ludkiem. Trudno było ich nie zauważyć. Nosili czyste pantofle, mieli cerę ludzi, którzy nie bywają na powietrzu, świecące nowością koszyki na zakupy i nieskazitelnie czyste samochody. Snuli się po uliczkach Lacoste, Menerbes i Bonnieux w turystycznym transie, przypatrując się ludziom ze wsi i miasteczek, jakby oni też byli osobliwymi wiejskimi zabytkami. Wieczorami na spacerze w Menerbes głośno wychwalali uroki natury. Mnie osobiście najbardziej podobały się komentarze pewnej starszej angielskiej pary, która stała przyglądając się dolinie. - Jaki wspaniały zachód słońca - zauważyła starsza pani. Istotnie - potwierdził mąż. - Niezwykle imponujący, jak na taką małą wioskę.” Chyba każdy z nas snuje już plany wakacyjne. Niektórzy pewnie pakują walizki i niecierpliwie odliczają godziny do odjazdu na zasłużony odpoczynek. Nie ma nikogo, kto by nie tęsknił do wakacji, leniwego wylegiwania się na plaży, wędrówek po górach, zwiedzania tych mniej znanych i tych obleganych przez turystów miejsc. Oddajemy się w fachowe ręce pracowników biur podróży, albo decydujemy się na zaimprowizowany wypoczynek. Ja osobiście preferuję ten drugi sposób. W mojej pamięci wciąż pozostają wspomnienia wyprawy do Pragi. Podróże autostopem, poszukiwania na gorąco noclegu, posiłki spożywane pod pomnikami czy na krawężnikach. Samodzielne odkrywanie Pragi, stało się wielką przygodą, po której zostały nie tylko zdjęcia, ale nowe znajomości i wiele radosnych wspomnień. Wakacje to przygoda. Odkrywanie nie tylko nowych, nieznanych miejsc, odsłanianie opalonych ciał, zawieranie wielu znajomości, to także odkrywanie w sobie nieznanych rejonów naszej osobowości. Bo przecież wszyscy się zmieniamy podczas letniego wypoczynku. Ubrani w przysłowiowy luz, uśmiechnięci, skorzy do zabawy i wygłupów. Nie liczymy wreszcie nerwowo kalo-

rii. Z rozkoszą pałaszujemy kolejne porcje ogromnych lodów. Ech........ „To nie takie łatwe, zamawiać tę górę najprostszego szczęścia. [...] Jest coś infantylnego w tym dzikim, łakomym pożądaniu, zdolnym przezwyciężyć dietetyczna moralność i estetyczne skrupuły. To podniecające, dziecinne łakomstwo - pierwotny apetyt. [...] Jak niegdyś w dzieciństwie podkradałeś ze spiżarni konfitury, tak teraz bezwstydnie wykradasz przyjemność, uznaną za nieobyczajną - i z przyjemnością grzeszysz aż po ostatnią łyżeczkę.” Wokół słychać cykady, żaby, szum morza, szelest drzew, a czasem stłumiony łoskot wakacyjnej muzyki. Chodzimy boso po rozgrzanym piasku, płytach chodnikowych i marzymy o kąpieli w ciepłej wodzie. Jemy śniadania i kolacje na trawie, a słabe, o tych porach światło słońca rzuca blask na opalone twarze. Możemy też czytać na plaży, co oczywiście „nie jest takie proste. Leżąc na plecach - prawie niemożliwe. By nie oślepiło nas słońce, musisz osłonić twarz książką, którą trzymasz w rękach. [...] kończysz na brzuchu, z głową opartą na łokciach.” Albo kładziemy się na trawie i z pół przymkniętych powiek odczytujemy obrazy malowane przez białe obłoki, sunące po błękitnym niebie. Odpoczywamy. Regenerujemy siły na kolejne miesiące w obowiązkowo długich spodniach, podczas których będziemy tęsknić do wakacyjnego rozleniwienia. Wakacje święty czas nicnierobienia, bez narzuconych obowiązków, świętego spokoju. To obojętne, gdzie je spędzamy. Czy będzie to egzotyczna plaża, czy przydomowy ogródek, ważne, żeby umieć wyłączyć telefon, wyrzucić dręczące nas koszmarne myśli, odprawić kłopoty. Na tydzień, dwa czy miesiąc warto otworzyć się i zaprosić w swoje progi spokój, relaks, uśmiech, zabawę. Pozwólmy sobie na odrobinę wakacyjnego luzu. Należy nam się po tylu miesiącach ciężkiej pracy i stresu. Cytaty pochodzą z: Peter Mayle, Rok w Prowansji, Warszawa 1999 ; Philippe Delerm: Pierwszy łyk piwa i inne drobne przyjemności, Warszawa 2004.

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

Fot: Beata Waniek

Leniwe myśli o wakacjach

FELIETON ► 41


artykuł jest kontynuacją historii ORP „Orzeł” opisanej w artykułach pt. „Ucieczka” oraz „Przedarcie”.

Autor | Mateusz Biskup | Blog Biszopa http://blogbiszopa.pl/

Szkocja, Rosyth, 1 czerwca 1940 roku, godzina 20:00. Mat Feliks Prządak oparł się o barierkę na górnym pokładzie okrętu-bazy HMS „Forth” i spojrzał tęsknym wzrokiem na wyjście z zatoki. Minął już ponad tydzień od chwili, kiedy „Orzeł” wyszedł na kolejny patrol. Popłynąłby oczywiście z nimi, gdyby nie ta cholerna grypa… Tuż przed wypłynięciem odwiedziło go trzech kolegów. Umówili się, że po powrocie zrobią razem flaszkę „torpedówki”. (Spirytus na okręcie podwodnym służył do przemywania torped, no ale przecież marynarz nie wielbłąd – pić musi…) Teraz bez nich i bez całej reszty „orłowców” czuł się jak sierota. Nawet gościnna Szkocja wydawała mu się pusta i bezludna, gdy nie widział wokół znajomych twarzy. Tęsknił za nimi tak jak za rodziną pozostawioną w kraju. Rzucił niedopałek za burtę i wrócił do izby chorych. Położył się na łożku i próbował zasnąć, ale sen nie nadchodził. Na korytarzu rozległy się czyjeś kroki. Do pomieszczenia wszedł rudy olbrzym i podszedł do łóżka Polaka. - A to ty Fred! – ucieszył się Prządak na jego widok – Co słychać? Zauważył, że twarz Szkota, zazwyczaj uśmiechnięta, jest teraz bardzo poważna. - Słuchaj Feliks… – zaczął niepewnie.

Fot | Mateusz Biskup - Co z „Orłem”?! – krzyknął tknięty złym przeczuciem marynarz zrywając się z łóżka. Fred – radiotelegrafista ze sztabu II Flotylli Okrętów Podwodnych Royal Navy spuścił wzrok. - Właśnie rozmawiałem z Holendrem, który miał zmienić „Orła” w sektorze. - No i? - Zameldował mi, że wchodząc na sektor storpedował niemiecki okręt podwodny. Coś mnie tknęło i próbowałem wywołać „Orła”. Ale bez rezultatu. Prządakowi pociemniało w oczach.

14 października 1939 roku, po trwającej czterdzieści trzy dni odysei, brawurowej ucieczce z Tallina i bezprecedensowym przedarciu się przez duńskie cieśniny okręt podwodny ORP „Orzeł” wpłynął do szkockiej zatoki Firth of Forth wyznaczonej jako punkt zborny dla jednostek polskiej Marynarki Wojennej. Nie miał szyfrów, więc otwartym tekstem nadał depeszę w języku angielskim zredagowaną przez porucznika Piaseckiego prosząc o pozwolenie na wejście do portu i o pilota. Na spotkanie z polskim okrętem ruszył niszczyciel HMS „Valorous”. Około godziny 11:00 odnalazł on „Orła” i nawiązał z nim kontakt. Następnie poprowadził go do bazy w Rosyth. Po krótkim pobycie w bazie, gdzie uzupełniono zbiorniki wody pitnej i odstawiono do szpitala chorego kucharza Ignacego Świebockiego „Orzeł” przepłynął do Dundee celem dokonania niezbędnych napraw. Szkoccy inżynierowie na jego widok chwycili się za głowy. Ster kierunkowy stracił osłonę i był poważnie przekrzywiony („Orzeł” podczas swojej odysei miał skłonność do skręcania w lewo, co musiano ciągle korygować), kiosk okrętu nosił ślady ostrzału z karabinów maszynowych (pamiątka z Tallina), dziób był wgnieciony, a zęby przecinaka sieci pogięte (to od wpakowania się na falochron podczas ucieczki z Estonii). Żałosnego obrazu dopełniały nieszczelne zbiorniki i wyszczerbione pióra śrub. W Dundee czekała też na nich miła niespodzianka – spotkali tam inny polski okręt podwodny ORP „Wilk”, który pod dowództwem kapitana Bogusława Krawczyka zdołał w połowie września wyrwać się z Bałtyku i dotrzeć do Szkocji. Podczas kiedy „Orzeł” przechodził remont załoga

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

Ostatni patrol

HISTORIA ► 42


zamieszkała w Domu Marynarza, zaś oficerów zakwaterowano w hotelu „Mathews”. Sporo uwagi należało poświęcić uzbrojeniu okrętu. Wyrzutnie „Orła” były przystosowane do torped typu AB kalibru 550mm, podczas gdy Royal Navy używała torped typu Mark VIII kalibru 533mm. Zastosowano więc odpowiednie reduktory. Gorzej przedstawiała się sprawa z działem. W Tallinie wymontowano z niego zamek, którego nie można było dostać w Wielkiej Brytanii. Zamówiono więc nowy w szwedzkiej fabryce Boforsa. Należało się jednak liczyć z tym, że realizacja zamówienia w ówczesnej sytuacji międzynarodowej potrwa bardzo długo. Do tego czasu działo „Orła” będzie mogło służyć wyłącznie jako straszak. Remont trwał półtora miesiąca. Dnia 1 grudnia 1939 roku „Orzeł” opuścił dok stoczni Caledon Shipbuilding & Engineering Company Ltd i wrócił do Rosyth, gdzie wraz z „Wilkiem” został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych. Na kiosku wymalowano jego nowy numer taktyczny – 85A. Marynarze zostali zakwaterowani na okręcie-hotelu HMS „Forth”. Do załogi dołączono kilku nowych marynarzy, kilku też wyokrętowano. Do „orłowców” dołączyło kilku Brytyjczyków – oficer szyfrowy, radiotelegrafista i stersygnalista. Miało to na celu usprawnienie komunikacji „Orła” z dowództwem Flotylli. W drugiej połowie grudnia okręt rozpoczął służbę – na początku skierowano go do eskortowania statków handlowych przemieszczających się między portami brytyjskimi. Podczas tych krótkich rejsów załoga nabrała wprawy w działaniu w nowych warunkach, a Brytyjczycy oddelegowani na pokład „Orła” zgrali się z polskimi marynarzami. Zwłaszcza radiotelegrafista i sygnalista szybko zaprzyjaźnili się z Polakami, w czym bardzo pomogły spożywane ukradkiem porcje „torpedówki”. Święta Bożego Narodzenia minęły w bardzo ponurej atmosferze – każdy z oficerów i marynarzy był

myślami z bliskimi w okupowanym Kraju. Po Świętach szef sztabu Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych komandor Ionides wezwał do siebie kapitana Grudzińskiego i zaproponował mu przejście „Orła” do służby patrolowej na Morzu Północnym. Przydzielony do Drugiej Flotylli „Orzeł” nie był jej składową częścią, lecz podobnie jak „Wilk” pozostawał samodzielną jednostką Marynarki Wojennej RP. Brytyjski dowódca nie mógł więc rozkazywać – mógł „proponować”. Kapitan Grudziński oczywiście się zgodził. Obawiał się, że pozostająca na lądzie załoga szybko zgnu-

ORP „Orzeł” w Rosyth.

śnieje i zdemoralizuje się. Polacy mieli wolny wstęp do kin, basenów i na sztuczne lodowisko. No i byli niezwykle popularni wśród płci pięknej… Pierwsze zadanie było podobne do dotychczasowych – „Orzeł” wraz z kilkoma niszczycielami miał osłaniać konwój płynący z Szetlandów do norweskiego Bergen. Wypełnił je bez problemów, chociaż załodze dała się we znaki fatalna pogoda. Kolejne zadanie było dużo poważniejsze. Okręt miał przeprowadzić pierwszy samodzielny patrol na wodach norweskich.

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

HISTORIA ► 43


Dwa eskortowce wyprowadziły „Orła” z portu, po czym wynurzony okręt popłynął w stronę wyznaczonego sektora, gdzie rozpoczął żmudną służbę patrolową. Całe dnie spędzał na głębokości peryskopowej, nocami zaś wynurzał się w celu naładowania akumulatorów. Kapitan Grudziński godzinami bezskutecznie wpatrywał się w peryskop – na horyzoncie nie widać było najmarniejszego stateczku. Bosman Kotecki prowadzący nasłuch na szumonamierniku również nie miał nic ciekawego do zameldowania. Czas wolny załoga spędzała głównie grając w karty. Skromna biblioteczka okrętowa była już dawno przeczytana przez wszystkich od A do Z. Niektórzy studiowali podręczniki nawigacji i mechaniki, a kapitan Grudziński z uporem szlifował swój angielski. Pierwszy patrol trwał dwa tygodnie, po których „Orzeł” wrócił do bazy w Rosyth. Po kilku dniach wyszedł na kolejny, który wyglądał identycznie. Następny także. W połowie marca 1940 roku „Orzeł” wyszedł na czwarty z kolei samodzielny patrol. Tym razem przypadł mu sektor w rejonie Stavanger w południowo-zachodniej Norwegii. Przez pierwsze cztery dni nie działo się nic. Piątego dnia kapitan Grudziński dostrzegł przez peryskop małą plamkę dymu na horyzoncie. Plamka powiększała się i wkrótce polski kapitan dostrzegł sylwetkę frachtowca, na którego rufie powiewała czerwona flaga z białym krzyżem. Szedł bez eskorty, a więc najprawdopodobniej był to zwykły duński statek handlowy. Niemniej należało to sprawdzić. Kapitan dał komendę do wynurzenia. Nagłe pojawienie się okrętu podwodnego wywołało zrozumiałą panikę na statku. Na maszcie „Orła” pojawił się kod sygnałowy oznaczający „Zatrzymajcie statek. Kapitan z dokumentami na okręt podwodny.”. Rozkaz został wykonany. „Duńczyk” zatrzymał się, a od jego burty odbiła motorówka z dwiema osobami na pokładzie. Załoga polskiego okrętu zajęła w tym czasie stanowiska bojowe. Za obudową działa zasiadł bosmat Wa-

Około godziny 10:30 oficer wachtowy zameldował, że widzi na horyzoncie jakiś statek. Odległość była zbyt duża, by określić jego typ i przynależność państwową. O godzinie 11:00 kapitan Grudziński obserwując go przez peryskop stwierdził, że to średni, jednokominowy frachtowiec. Nie powiewała na nim żadna bandera, co wzbudziło podejrzenia. Przypatrując się mu dokładniej kapitan stwierdził, że nazwa statku to „Rio de Janeiro”. Poniżej białych liter dojrzał jednak coś jeszcze – przez warstwy czarnej farby przebijała się nazwa portu macierzystego – Hamburg. cław Szubert i groźnie wycelował lufę działa (kompletnie bezużytecznego, bo nadal pozbawionego zamka) w stronę frachtowca. Zdenerwowany duński kapitan został zaproszony do mesy, gdzie kapitan Grudziński, porucznik Piasecki oraz brytyjski oficer przejrzeli przywiezione przez niego papiery. Nie było w nich nic podejrzanego. Był to zwykły duński statek płynący z ładunkiem żywności do Wielkiej Brytanii. Odprowadzono więc Duńczyka do motorówki i pożegnano uściśnięciem dłoni. 3 kwietnia 1940 roku „Orzeł” wyszedł na swój piąty patrol. Do wyznaczonego sektora u brzegów Norwegii dotarł o świcie 7 kwietnia. Dzień spędził na głębokości peryskopowej, a o zmroku jak zwykle wynurzył się w celu doładowania akumulatorów. Noc minęła bez żadnych zakłóceń. O świcie okręt zanurzył się. Około godziny 10:30 oficer wachtowy zameldował, że widzi na horyzoncie jakiś statek. Odległość była zbyt duża, by określić jego typ i przynależność państwową. O godzinie 11:00 kapitan Grudziński obserwując go przez peryskop stwierdził, że to średni, jednokominowy frachtowiec. Nie powiewała na nim żadna bandera, co wzbudziło podejrzenia. Przypatrując się mu dokładniej kapitan stwierdził, że nazwa statku to „Rio de Janeiro”. Poniżej białych liter dojrzał jednak coś jeszcze – przez warstwy czarnej farby przebijała się nazwa portu macierzystego – Hamburg. Zamalowano ją, jakby statek wstydził

się swojego portu macierzystego. Kapitan Grudziński nie zastanawiał się ani chwili dłużej. - Wynurzenie! Obsługa do działa i karabinów maszynowych! „Orzeł” wynurzył się w odległości około kilometra od statku, a na maszt sygnałowy powędrował kod wzywający do zatrzymania i okazania dokumentów. W odpowiedzi „Rio de Janeiro” zwiększył prędkość próbując uciec. Seria z karabinu maszynowego w burtę ostudziła te zapały. Statek zatrzymał się. Z pokładu spuszczono łódź, do której zeszły dwie osoby. Jedna z nich chwyciła za wiosła. Łódź odpłynęła kilkadziesiąt metrów od „Rio de Janeiro”, a następnie jakby zatrzymała się na niewidzialnej przeszkodzie. Marynarz nadal z zapałem machał wiosłami, ale łódź stała w miejscu. Ki czort?! Dopiero po chwili na „Orle” zorientowano się, że to celowa gra na zwłokę. Wioślarz na łodzi markował ruchy wiosłami, by dać jak najwięcej czasu radiotelegrafistom na statku. W tym momencie do kapitana podbiegł bosman Henryk Kotecki. - Panie kapitanie! Odbieram silny sygnał radiowy nadawany nieznanym szyfrem! Oni wzywają pomocy z lądu! Kapitan Grudziński nie waha się już ani chwili. - Nadaj szyfrem do dowództwa: „Torpeduję napotkany frachtowiec po ostrzeżeniu.”! - Tak jest! – odpowiada Kotecki i znika we wnętrzu okrętu.

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

HISTORIA ► 44


HISTORIA ► 45 08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

Kapitan nakazuje wywiesić kod sygnałowy oznaczający „Opuśćcie statek. Za pięć minut odpalam torpedę.”. Pełniący rolę oficera broni podwodnej porucznik Marian Mokrski melduje dwie wyrzutnie gotowe do strzału. Jednocześnie kapitan otrzymuje informację, że od brzegu norweskiego zbliża się do nich ścigacz. Natychmiast wydaje komendę: - Pal! Pierwsza torpeda opuściła wyrzutnię ciągnąc za sobą ślad spienionej wody. Kapitan Grudziński śledził ją w napięciu. Chybiła! Torpeda przeszła tuż przed dziobem frachtowca. Kapitan po raz kolejny krzyczy: - Pal! Drugie śmiertelne cygaro zmierza w kierunku statku. Kapitan śledzi je przez chwilę i już wie, że tym razem pudła nie będzie. W tym samym momencie dostaje meldunek o nadlatującym samolocie. Natychmiast wydaje rozkaz zanurzenia na głębokość peryskopową. „Orzeł” znika pod wodą, ale nie opuszcza swojej ofiary. „Rio de Janeiro” po zainkasowaniu torpedy w śródokręcie przechyla się mocno na bok, ale nie tonie. „Orzeł” opływa go po okręgu i pakuje weń drugą torpedę. Statkiem wstrząsa eksplozja. „Rio de Janeiro” przełamuje się na pół i tonie. „Orzeł” skutecznie dobił swoją ofiarę. Na powierzchni morza unosi się kilkaset sylwetek w kapokach. Mają na sobie niemieckie mundury. To żołnierze oddziałów inwazyjnych zmierzający do Norwegii. Polski okręt podwodny jako pierwszy odkrył przygotowania nazistów do inwazji na ten kraj. Wiadomość o tym została jednak zlekceważona przez aliantów… Następne kilka dni to nieustające polowanie na „Orła”. Niemcy zdawali sobie sprawę, że u południowych wybrzeży Norwegii grasuje aliancki okręt podwodny i chcieli go dopaść za wszelką cenę. W sektorze, gdzie operował „Orzeł” pojawiły się trzy Jedno z ostatnich zdjęć „Orła”.


trawlery przystosowane do poszukiwania okrętów podwodnych, a na niebie pojawiły się samoloty. 10 kwietnia „Orzeł” przeprowadził atak torpedowy na jeden z trawlerów, ale tuż po nim sam został obrzucony bombami przez nieprzyjacielski samolot. Na okręcie usłyszano jednak dwa wybuchy mogące świadczyć o tym, że atak się powiódł. Nad ranem 13 kwietnia „Orzeł” otrzymał rozkaz zmiany sektora – miał udać się w pobliże północnego wybrzeża Danii. W sektorze panował spory ruch i okręt musiał zachować dużą ostrożność przy manewrach. 15 kwietnia załoga przeżyła bardzo dramatyczną przygodę. Około godziny 10:00 „Orzeł” wychodząc na głębokość peryskopową niespodziewanie wynurzył się i przez chwilę nie mógł zejść pod powierzchnię. Po kilku minutach pochylił się dziobem naprzód i zaczął się gwałtownie zanurzać w sposób niekontrolowany. Załoga zamiera w przerażeniu. Bosmat Olejnik szarpie manetką steru głębokości. Nadaremnie – „Orzeł” nadal idzie w głębiny jak kamień. Kapitan obserwuje manometr i szeptem odczytuje kolejne liczby mijane przez wskazówkę. Sześćdziesiąt, siedemdziesiąt, osiemdziesiąt…. Wskazówka nieubłaganie zbliża się do czerwonego pola. Kiedy dotrze do jego końca – będzie to także koniec „Orła”. Ciśnienie zmiażdży go jak pustą puszkę i zamieni w stalową trumnę dla ponad sześćdziesięciu ludzi. Załoga wsłuchuje się w coraz liczniejsze trzaski. Wręgi są już na granicy wytrzymałości. Po ścianach zaczynają spływać drobne strumyki wody, którą ciśnienie wtłoczyło w najmniejsze szczeliny przy nitach. Jeszcze kilka sekund i będzie po wszystkim. Nagle okręt wyrównuje się. Rufa wędruje w dół, a wskazówka manometru zatrzymuje się. Bosman Wacław Foterek jako pierwszy odkrywa

Jego los nadal pozostaje nieznany. Istnieje wiele hipotez dotyczących jego zaginięcia. Mat Feliks Prządak, który wskutek choroby nie wziął udziału w tragicznym rejsie był zwolennikiem tezy, że „Orzeł” padł ofiarą sprzymierzonego, holenderskiego okrętu podwodnego. Powoływał się przy tym na rozmowę z brytyjskim radiotelegrafistą. Inne hipotezy mówią o wejściu na pole minowe, o którym załoga „Orła” nie wiedziała oraz o skutecznym ataku niemieckich samolotów. Do dzisiaj nie wiadomo, co było przyczyną zatonięcia dumy przedwojennej Marynarki Wojennej RP. przyczynę awarii, która o mały włos nie kosztowała ich życia. Zaciął się odwietrznik zbiornika szybkiego zanurzenia. Nie był od dawna używany, ani kontrolowany, dlatego zawiódł. „Orzeł” powoli ruszył ku powierzchni. W nocy obrał kurs na Rosyth dokąd dotarł 18 kwietnia. Na kolejny, szósty patrol ruszył 28 kwietnia. Przebiegł on bez szczególnych wydarzeń, jeśli nie liczyć nieudanego ataku samolotu niemieckiego, który nastąpił dnia 10 maja. Po powrocie do bazy okazało się, że do Szkocji wreszcie dotarły zamki do działa, które zamówiono kilka miesięcy wcześniej. Oczywiście natychmiast je zamontowano i przetestowano. 23 maja 1940 roku o godzinie 23:00 „Orzeł” ruszył na kolejny, siódmy patrol na Morzu Północnym. Tym razem skierowano go w stronę Skagerraku, w pobliżu wybrzeża Norwegii. Prawdopodobnie osiągnął wyznaczony sektor dwa dni później. 1 czerwca nadano sygnał polecający „Orłowi” przejście do sektora sąsiedniego, a dzień później skierowano go w pobliże wybrzeża Danii. Nie potwierdził odebrania żadnego z tych sygnałów. 6 czerwca nadano więc kolejny sygnał nakazujący mu powrót do bazy. Na niego również nie odpowiedział. Jego los nadal pozostaje nieznany. Istnieje wiele hipotez dotyczących jego zaginięcia. Mat Feliks Prządak, który wskutek choroby nie wziął udziału w tragicznym rejsie był zwolennikiem tezy, że „Orzeł”

padł ofiarą sprzymierzonego, holenderskiego okrętu podwodnego. Powoływał się przy tym na rozmowę z brytyjskim radiotelegrafistą. Inne hipotezy mówią o wejściu na pole minowe, o którym załoga „Orła” nie wiedziała oraz o skutecznym ataku niemieckich samolotów. Do dzisiaj nie wiadomo, co było przyczyną zatonięcia dumy przedwojennej Marynarki Wojennej RP. Kilka dni temu Internet obiegła sensacyjna wiadomość o prawdopodobnym odnalezieniu wraku „Orła”. W najbliższych dniach na Morze Północne wyruszy ORP „Lech” ze sprzętem hydrograficznym i ekipą nurków na pokładzie. Wygląda na to, że jesteśmy o krok od rozwiązania jednej z największych tajemnic od czasów II Wojny Światowej.

Źródło: Jerzy Pertek, Dzieje ORP „Orzeł”, Gdański Dom Wydawniczy, 1998. Stanisław Biskupski, ORP „Orzeł” zaginął, Nasza Księgarnia, 1969. Tomasz Grzanka, Służba w Royal Navy, http://orzelorp.republika.pl/navy.htm, Dostęp 14.04.2013. ORP „Orzeł” (1939), http://pl.wikipedia.org, Dostęp 14.04.2013.

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

HISTORIA ► 46


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

POEZJA ► HANNA ŁUCJA ORŁOWSKA

POEZJA ► 47 Hanna Łucja Orłowska - urodziła się i mieszkała w Łodzi, jest absolwentką Uniwersytetu Łódzkiego Wydziału Socjologii. Ma dwoje dzieci, dorosłą córkę Julię i dorastającego syna Maćka. Do jej głównych zainteresowań należy poezja, slow food, permakultura. Lubi również gotować. Od dwóch lat mieszka i pracuje w Bostonie, marzy o tym, że zamieszka kiedyś na południu Europy - najchętniej we Włoszech. Tamora (Inspiracją do wiersza była scena z filmu „Tytus Andronikus”) Nic nie jest takim jakim się wydaje I ten moment Gdy jeszcze nie wszystko stracone To przejście Gdy jest jeszcze ciałem i duszą mój syn Zdziwione oczy podnosi, i cofa się ciało Wypatroszone Gdy już wszystko stracone To przejście Gdy już duszą nie ciałem jest mój syn A ja tu Królowa Za ścianą - gdy on już skonał Skomlę daremnie – w tej właśnie chwili Ja martwa dusza, on martwe ciało Nic nie jest takim jakim się wydaje Już Za tą ścianą


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

POEZJA ► HANNA ŁUCJA ORŁOWSKA

POEZJA ► 48 I w końcu Na tacy jego wnętrze – paruje Umyka mi Powoli pod skórą budzi się ogień Tylko to mnie ukoi gdy wszystko wokoło mnie spłonie Pochodnia Przez dożywotnie łez przyczyny, Przez bezcelowy napływ śliny, Przez żądze, w którym nie ma winy. Przez trwogę, co się zrasta z płaczem, Przez nieskończone dni tułacze, Przez drugie duszy dno – sobacze. I przez daremne wyznań brzmienie, Przez głód, co lepszy niż pragnienie, Przez uśmierconych bliskich cienie. Przez bezowocne sadu trwanie, Przez żółć, co barwić nie przestanie. Przez niekochanie. Przez wszystko, co się nie zdarzyło, Przez wszystko, co się zdarzyć mogłoJestem samotną i zbutwiałą Dogasającą w noc pochodnią. *** Ogród stary, co ciągle naznaczał nasz żywot Liściem młodym, a potem żółknącą pokrzywą Był każdej pory roku inną mi tajemnicą I rodził się na nowo i umierał ze mną. Wiosną płuca rozsadzał każdy oddech w zieleni, Wiosną zmysły tonęły falą świateł i cieni. Latem grały kolory, rumieniły miłością, Latem suknie motyli napawały zazdrością. Jesień wyła wiatrami i kłamała mi złotem, Rdzą promienną czarując umierała tuż potem…


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► KULTURA

POEZJA ► HANNA ŁUCJA ORŁOWSKA

POEZJA ► 49 Zimą wszystko ucichło. Jeden dzień tylko znaczył, Kiedy razem zasiadło czterech biednych bogaczy. To był mój ogród zaczarowany. Świat dziadka z babcią i jasnej siostry, Świat kotów, strachów, buszu z pokrzyw, Muszek w pajęczym trudzie zaplątanych. **** Biegłam-po zboczach, urwistych brzegach. Do ciebie. Okrągłe słońca życie I stopy zdarte - do krwi. Biegłam tak. Płynęłam. Po wodach, w burzy. Do ciebie. Żagiel biały I ręce zdarte-od lin. Płynęłam tak. Biegłam, płynęłam. A ciebie nie ma. Tyś umarł i uciekł I niebo bez – marzeń zostawił w osłupie Jak mnie! Za tobą klęczy mój cień. Misplaced childhood Białe łąki, na których skaczą zielone zające, Niebieskie lasy, w których drzewa sięgają słońca, Różowe chmury, nad którymi drzemią słowa, Rwące potoki, które płyną wciąż od nowaW siedmiomilowych butach tam wędrowałam, W czapce-niewidce, z aniołem, który do mnie przemawiał. Z wiarą, ze tkwi gdzieś w górze moja gwiazda, Z pewnością w sercu, że się z tego nie wyrasta. Pewnego dnia znaleźli mnieWygnali precz!


Głos Polskiej Kultury serdecznie zaprasza na Koncert Poetycki „WIERSZOWE DEBIUTY 2013”, który odbędzie się w 16 czerwca 2013 o godz.14 w Domu Polskim w Birmingham. W trakcie koncertu będzie można obejrzeć zdjęcia artysty fotografika Krzysztofa Bzdyry oraz obrazy artystki malarki Lidii Suszyckiej. Całość spotkania muzycznie uświetnią : Monika Lidke - piosenkarka, autorka tekstów, kompozytorka i Grzegorz Pacho – solista muzyk i Chris Morrisson - solista, autor tekstów, kompozytor. Podczas tego koncertu zostanie przedstawiona lista laureatów I Ogólnoświatowego Konkursu „Młodzi Poeci”. Koncert poprowadzą: Piotr Kasjas i Grażyna Winniczuk. Swoją poezję zaprezentują: Renata Brodzka - poetka Aga Wielusińska - poetka Marta Rymarczyk - Wiltshire -poetka Beata Korabiowska - poetka Grażyna Winniczuk - poetka Hanna Łucja Orłowska - poetka Aleksander Sławiński - poeta Dominik Witosz - poeta Radosław Rdzanek - poeta Goście specjalni: Aleksander Nawrocki - poeta, krytyk i wydawca. Redaktor naczelny miesięcznika „Poezja dzisiaj”, właściciel wydawnictwa książkowego Ibis Miłosz Kamil Manasterski - poeta, prozaik, menedżer kultury, tłumacz poezji. Członek Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich. Dyrektor Domu Kultury w Łomiankach. Anna Maria Mickiewicz - poetka, publicystka, redaktor londyńskiego „Pamiętnika Literackiego” Frederick Rossakovsky-Lloyd - poeta, recenzent, wydawca Prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Artystów Polskich w Londynie Katarzyna Cambpell - pisarka, autorka książek dla dzieci Marlena Zynger - poetka, laureatka XIII Światowego Dnia Poezji UNESCO - nagroda Złote Pióro. Dziennikarz - Gazeta Polonijna Redaktorzy programu NASTROJE - radio Peterborough FM Przedstawiciel Ambasady Polskiej ZAPRASZAMY WSZYSTKICH MIŁOŚNIKÓW POEZJI. WSTĘP WOLNY !!!


08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► SPORT

Pyrlandia i Biała Wdowa w II lidze

Fot: Fotolia

Po roku spędzonym w pierwszej lidze Pyrlandia znów zasili szeregi drugoligowców. W minioną niedzielę spadkowicz wygrał wprawdzie z KS04 Ark, jednak zwycięstwa tego bym nie przeceniał, ponieważ rywal, po dobrym występie w Pucharze Andersa koncentruje się teraz na fazie finałowej Pucharu Ligi. Drugiego spadkowicza wyłonił mecz Biała Wdowa - Olimpia. Mecz był niezwykle zacięty, jednak lepsza okazała się ekipa Olimpii, która zasłużenie wygrała 4-2. “Wdowcy” zasługują jednak na słowa pochwały za walkę o upragniony cel do ostatniego gwizdka sędziego. W dalszym ciągu nie wiemy kto zostanie mistrzem, choć najbliżej tego celu jest FC Cobalt po kolejnym w tym sezonie remisie, tym razem z White Wings Seniors. Tymczasem szanse na medal stracili “smakosze”, którzy przegrali z Interem 0-1. Na drugim froncie pierwszą porażkę w tym sezonie notuje The Twelve Team. Jego pogromcą - dosłownie i w przenośni - jest Kelmscott Rangers, który wygrał aż 8:1. Rewelacyjna dyspozycja “rangersów” to w głównej mierze zasługa wracającego po długiej przerwie Błażeja Borowskiego, który jest autorem hat-tricka. Lider, FC Polska, nie dał żadnych szans Warriors of God, gromiąc rywala aż 7-1. Kolejne trzy punkty mogą dopisać sobie również Finansiści, którzy walkowerem wygrali mecz z FC czarny Kot. Przed nami niezwykle emocjonująca końcówka sezonu, finały Pucharu Ligi oraz uroczyste zakończenie sezonu. Za kilka dni poznamy również nowe władze ligi, które kierować będą rozgrywkami w najbliższych latach. Tekst | Adam WÓJCIK


Za nami kolejna ciekawa polonijna impreza piłkarska. Tym razem w roli głównej wystąpili najmłodsi adepci futbolu, którzy przez całą minioną niedzielę rywalizowali na boiskach Alec Reed Academy w Northolt. Turniej przeprowadzono w czterech kategoriach wiekowych: do 5 lat, 6-7 lat, 8-9 lat oraz 10-12 lat. W dwóch najmłodszych kategoriach rywalizacja przebiegała jedynie w grupach w systemie każdy z każdym. Starsi zawodnicy najpierw walczyli w dwóch grupach eliminacyjnych, a później najlepsi grali już ze sobą systemem pucharowym. W finale kategorii 8-9 lat London Eagles pokonał The Eagles FC Youth, natomiast w grupie najstarszej finał był wewnętrzną sprawą ekip London Eagles, roboczo nazwanych “Red” oraz “White”. W regulaminowym czasie spotkanie zakończyło się wynikiem remisowym, o wyniku zadecydował więc konkurs rzutów karnych, w których lepsi okazali się “czerwoni”. Na podstawie obserwacji organizacja Czerwona Kartka Rasizmowi przyznała medale Fair Play dla zawodników Polskiej Szkoły z Shepherds Bush, natomiast pucharem Fair Play uhonorowano klub Doncaster Hawks. Turniej zorganizował klub London Eagles FC, a o medialny rozgłos zadbały: Polish Express, Panorama, Gazeta Prawna oraz polonijny serwis sportowy polsport.co.uk Uczestnicy London Eagles FC 303 Polish Soccer Club Northampton Doncaster Hawks Polish Tigers The Eagles FC Youth Polska Szkoła im. M. Konopnickiej Polska Szkoła Shepherds Bush Sponsorzy ICB Największe Odszkodowania The Polish Bakery Edison Hurtownia Dobrego Smaku Piekarnia Stary Młyn Polska Kwiaciarnia Devilandangel Restauracja Pyza Czerwona Kartka Rasizmowi Tekst | Daniel KOWALSKI

Kasprzak po raz drugi na podium w Cardiff Po raz drugi z rzędu Krzysztof Kasprzak melduje się na podium, a niewiele brakowało, by jako pierwszy Polak wygrał Speedway Grand Prix w Cardiff. Zwyciężył lider klasyfikacji generalnej Rosjanin Emil Sajfutdinow, na mecie wyprzedzając Duńczyka Nielsa Kristiana Iversena. Po słabszej dyspozycji w Czechach również i Walii słabo zaprezentował się Tomasz Gollob, któremu tor na Millenium Stadium od lat “nie leży”. Niewiele lepiej spisał się Jarosław Hampel. Jemu również nie udało się zakwalifikować do półfinałów, dzięki czemu stracił kontakt z czołówką w klasyfikacji generalnej. W klasyfikacji generalnej najwyżej z naszych rodaków sklasyfikowany jest Jarosław Hampel, który w dotychczasowych wyścigach zgromadził 52 punkty i o cztery wyprzedza Tomasza Golloba. Krzysztof Kasprzak z dorobkiem 38 punktów zajmuje 11. lokatę. Na słowa uznania zasługuje również ponad 42-tysięczna widownia, która smsami wsparła charytatywną akcję walki z rakiem Taia Woffindena. Młoda gwiazda brytyjskiego speedwaya pokonała niedawno na rowerze 225 km z Wolverhampton do Cardiff, zbierając przy tym ponad 18 tysięcy funtów. W czasie kilkudziesięciu minut podczas SGP Wielkiej Brytanii widzowie wysyłali płatne smsy, dzięki czemu konto wzbogaciło się o kolejne 10 tysięcy funtów. Tradycyjnie już sporą część widowni stanowili nasi rodacy, którzy przybyli z Polski, jak również z różnych części Anglii, Szkocji, Walii oraz Irlandii. Dzięki konkursom naszego portalu we współpracy z mediami polonijnymi w UK imprezę zobaczyło ponad 50-ciu fanów czarnego sportu. Wyniki SGP Wielkiej Brytanii: 1. Emil Sajfutdinow (Rosja) - 14 pkt 2. Niels Kristian Iversen (Dania) - 16 pkt 3. Krzysztof Kasprzak (Polska) - 13 pkt

4. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 12 pkt 5. Chris Holder (Australia) - 14 pkt 6. Martin Vaculik (Słowacja) - 11 pkt 7. Greg Hancock (USA) - 11 pkt 8. Nicki Pedersen (Dania) - 11 pkt 9. Tai Woffinden (W. Brytania) - 7 pkt 10. Chris Harris (W. Brytania) - 7 pkt 11. Jarosław Hampel (Polska) - 6 pkt 12. Tomasz Gollob (Polska) - 5 pkt 13. Matej Zagar (Słowenia) - 3 pkt 14. Andreas Jonsson (Szwecja) - 3 pkt 15. Ales Dryml (Czechy) - 2 pkt 16. Antonio Lindbaeck (Szwecja) - 1 pkt Czołówka klasyfikacji generalnej SGP 2013: 1. Emil Sajfutdinow (Rosja) - 69 pkt 2. Tai Woffinden (W.Brytania) - 61 pkt 3. Nicki Pedersen (Dania) - 56 pkt 4. Chris Holder (Australia) - 54 pkt 5. Jaroslaw Hampel (Polska) - 52 pkt 6. Niels-Kristian Iversen (Dania) - 49 pkt 7. Tomasz Gollob (Polska) - 48 pkt 8. Greg Hancock (USA) - 45 pkt 9. Matej Zagar (Słowenia) - 41 pkt 10. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 40 pkt 11. Krzysztof Kasprzak (Polska) - 38 pkt 12. Andreas Jonsson (Szwecja) - 30 pkt 13. Martin Vaculik (Słowacja) - 29 pkt 14. Darcy Ward (Australia) - 25 pkt 15. Antonio Lindbaeck (Szwecja) - 24 pkt Pozostałe turnieje SGP 2013: 15 czerwca - Gorzów Wielkopolski 29 czerwca - Kopenhaga (Dania) 3 sierpnia - Terenzano (Włochy) 17 sierpnia - Daugavpils (Łotwa) 7 września - Krsko (Słowenia) 21 września - Sztokholm (Szwecja) 5 października - Toruń Tekst | Daniel KOWALSKI

08 | 06 | 2013 | OPEN ► 20 ► SPORT

Piłkarski piknik

SPORT ► 52


OKO OKO OKO

INFORMACJE, PUBLICYSTYKA, KULTURA I ROZRYWKA www.openscotland.pl Open Scotland.pl Serwis informacyjny: Open Scotland.pl, Open eBusiness.biz oraz tygodnik online Open Polish Magazine w Wielkiej Brytanii, to miejsca dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. To także miejsca na profesjonalną i skuteczną reklamę. To miejsca, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie. ZAPRASZAMY do współpracy

www.openscotland.pl

Fot: Fotolia

Uwaga! Open Polish Magazine dostępny jest na stronach:

www.openscotland.pl www.openebusiness.biz www.polsport.co.uk www.lejdizmagazine.com www.damianbilinski.com www.ciociasamozloeluta.blogspot.co.uk


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.