Polsk sak Etne

Page 1

2017

Modlitwa za zaginionego syna

7

7 - 13

Sobolew to miasteczko liczące 3000 mieszkańców i jest położone około 100 km na południe od stolicy Polski - Warszawy

Bestill time - www.etneauto.no tlf. 53 75 69 69

Klassen min ■ SIDE 16

– fullserviceverksted for alle bilmerker

Nr. 47 • Måndag 25. juni 2012 • Årgang 40 • Laussal kr. 20

Leitinga avslutta Tre framleis sakna

Jobbar for skatebane

Etne har mange skatarar, men ingen eigen stad for dei. No har foreldre sett seg leie på at ungane deira, blant anna Aleksander Grindheim, triksar midt i vegen føre bilane. ■ SIDE 10

Tredobla for Westcon Oppdraget med oljeriggen Scarabeo 8 gav rekord i omsetning og resultat for Westcon i Ølensvåg. Westcon Group omsette for 4,4 milliardar kroner i fjor. ■ SIDE 2-3

Faksimile Grannar 25. juni 2012.

«

sitatet:

Ei stund var me det beste laget på banen, og det er fullt mogleg å slå dei.■ SIDE 11

Cup i tre regndagar

Etter rundt to døgn vart den omfattande leiteaksjon etter tre sakna polske menn avslutta. Også hundar vart brukte i søket i Etnefjorden. FOTO: JON EDVARDSEN

Leiteaksjonen etter dei tre sakna polske mennene i 20-åra vart avslutta i går ettermiddag etter ein omfattande leiteaksjon i Etnefjorden og området ved ■ SIDE 12-13

Romsa og Bjoa. Ein 28-åring som var med på fisketuren, er tidlegare funnen omkommen. Lensmann Ingvar Gjærde vil sjekke eventuell ■ SIDE 4-5 ny informasjon som dukkar opp.

Les saka på grannar.no NYHETER både på norsk Jezyk Polski og polsk. SESONGENS

Gode tilbud hos oss nå!

● Ny automatikk – kan styres via Iphone ● Glidelås-screen – tåler opptil 100 km/t vind, egenprodusert ● Selvrensende markiseduk

plissé

Norsk

markiser

garasjeporter

MARKISER, PERSIENNER GARASJEPORTER OG SCREEN

Alt innen solskjerming og garasjeporter

Geir Jansen Tlf: 481 35 860

Fasadeprodukter er en av landets ledende leverandører av solskjerming og garasjeporter. Vi kommer gratis hjem til deg med gode råd og løsningsforslag. Ring GRATIS: 800 80 488 www.fasadeprodukter.no

!

mmar God so

Frå og med 25. juniWiesław til og med 10. augustJaskulski held GrannarKażdego dnia wraz z rodziną udają się do pobliskiego kościoła , który leży zaledwie 5 minut drogi spacerem od ich domu w Sobolewie, w Polsce. Codziennie kontoret ope måndag–fredag kl. 09.00–15.00 modlą się o to samo: Pozwól naszemu synowi wrócić do domu. FOTOGRAFIA: GRETHE HOPLAND RAVN


8

2017

Nieustannie czekamy na Łukasza!

Czas oczekiwania jest długi. Okropnie długi dla rodziny Jaskulskich, mieszkających w małym miasteczku Sobolew w Polsce. Dzisiaj mija dokładnie pięć lat, odkąd najmłodszy z rodzeństwa zaginął w Etnefjord.

Trzy pokolenia, które siedzą w Kościele Katolickim w Sobolewie. Miejsce, do którego przychodzą by być najb

W ostatniej ławce, w nowym kościele w Sobolewie, siedzi ojciec Wiesław (60), brat Marcin (36) oraz bratanica Olga (8miesięcy). Bratanica, której Łukasz (31), nigdy nie poznał, ponieważ przez 5 lat nie było z nim żadnego kontaktu. Tutaj w kościele, rodzina znajduje wsparcie i ukojenie trosk, po tym jak ich ukochany syn i brat zaginął podczas pobytu w Norwegii w 2012 roku. — Pobyt w kościele daje ukojenie w bólu i tęsknocie. Tutaj mogę porozmawiać z Bogiem, mówi ojciec Wiesław, trzymając na rękach swoją wnuczkę. Jego jedyną wnuczkę. Jego promyk słońca. Między chwilami spędzonymi w Świątyni, nie mija zbyt wiele czasu. Kościół leży zaledwie 5 minut spacerem od jego domu w rodzinnym mieście, leżącym godzinę drogi na południe od stolicy Polski – Warszawy. Drzwi tego Katolickiego Kościoła są zazwyczaj otwarte. Tutaj może on wejść, do dużego i cichego wnętrza, pięknie zdobionego, z marmurową podłogą , ołtarzem z mahoniu, dominującym krzyżem na ścianie z wiszącym na nim Jezusem. Kiedy wchodzą do kościoła, zanurzają swoje palce w Święconej Wodzie, klękają i robią znak krzyża, po czym zasiadają w ostatniej ławce. Zarówno Wiesław,

jego żona Elżbieta (58), syn Marcin jak i córka Agnieszka (34) modlą się często do Boga, a każda modlitwa zawiera tę samą prośbę : Oby Łukasz wrócił do domu. Jest jedna rzecz, o której są przekonani: Łukasz żyje w jakimś miejscu na świecie. W ier z ą , ż e pew nego d n ia w przyszłości, znów się z nim spotkają, ale jest to bardzo trudne gdy czas oczekiwania tak bardzo się wydłuża.

Wyjazd do Norwegii Wiesława przechodzą dreszcze po plecach, gdy przypomina sobie piątek 8 czerwca 2012. Wtedy to dowiedział się o wyjeździe Łukasza do Norwegii, który miał się odbyć tego samego dnia. — Wróciłem z pracy po 12 godzinach nocnej zmiany na przejeździe kolejowym. W domu zobaczyłem się z żoną, która była zaniepokojona tym, że Łukasz postanowił wyjechać do Norwegii. Czułem całym sobą, że było to zbyt spontaniczne. Wyjazd nie był zaplanowany i Łukasz nie potrafił powiedzieć nic, o tym, kto czeka na niego w kraju daleko na północy, mówi ojciec. Ale cóż może zrobić człowiek, gdy jego syn ma 26 lat i jest dorosły? pyta ojciec. Bezrobocie w Polsce było duże, ale

Łukasz pracował przy produkcji ekologicznej żywności w rodzinnym mieście liczącym około 3000 mieszkańców. Łukasz przez długi czas szukał nowej pracy, oczekiwał od życia więcej niż tylko pracy za niewielkie pieniądze. Razem z Damianem Goławskim, który jest także jednym z zaginionych, szukali wcześniej zatrudnienia w Szwajcarii. Wyjazd nie przyniósł jednak żadnych efektów zarówno dla Łukasza jak i Damiana. Razem z siedmioma innymi kolegami, wyjechali wtedy do Norwegii aby kontynuować poszukiwania pracy.

Telefon z Norwegii Łukasz jest najmłodszym z rodzeństwa i jest opisywany przez rodzinę jako żartowniś. To on opowiadał zawsze najśmieszniejsze żarty, śmiał się najgłośniej i miał najlepsze poczucie humoru. Kiedy wyjechał do Norwegii zrobiło się pusto w domu, zawsze tak było kiedy wyjeżdżał. Często dzwonił do domu i dawał o sobie znać. Ale tym razem zarówno matka jak i ojciec mieli złe przeczucia gdy wyjeżdżał. Wyjazd był nagły i niezaplanowany. Zanim rodzice zdążyli oswoić się z myślą o wyjeździe syna, on był już w drodze. Nie słyszeli żadnych wieści od niego. Tym razem nie zadzwonił, żeby poinformować o przybyciu na miejsce.

Minęło 15 dni gdy zadzwonił telefon z Norwegii. — Byłem w pracy, kiedy żona odebr a ł a t elefon w sobot n ie przedpołudnie 23 czerwca, mówi Wiesław, który siedzi teraz wraz ze swoją żoną Elżbietą na sofie w swoim domu. Dom, w którym mieszkają, leży przy spokojnej ulicy w Sobolewie. W sąsiedztwie znajdują się głównie stare i zaniedbane domy, otoczone nieprzystrzyżonymi żywopłotami i krzakami. Wszyscy mają ogrodzone posesje z zamykanymi na klucz furtkami. Nie każdy może tak po prostu wejść, właściciele domów chcą mieć kontrolę nad tym kto wchodzi na teren posesji. Czerwcowy dzień jest ciepły, na podłodze w salonie leżą dwa śpiące psy. Zarówno Wiesławowi jak i Elżbiecie, ciężko jest rozmawiać o zaginionym synu. W pokoju jest cicho, Elżbieta zatrzymuje wzrok na krzyżu wiszącym nad drzwiami salonu. Wygląda to, jakby szukała siły w symbolu, który tak wiele znaczy dla rodziny. Jedyne, co słychać to oddechy rodziców, którzy zbierają siły do rozmowy. —To był znajomy Łukasza, który zadzwonił z Norwegii. Dzwonił on na prośbę policji, która potrzebowała t ł u macza, a by przeka zać na m


2017

9

Ostatnie 5 lat było bardzo ciężkie dla rodziny Jaskulskich, ale ich słoneczko Olga dało ogromną radość świeżo upieczonym dziadkom.

Wiesław Jaskulski w miejscu swojej pracy w mieście Józefów oddalonym 60 km od Sobolewa. Każda zmiana trwa 12 godzin.

bliżej Boga. Marcin (po lewej) Olga oraz Władysław.

wiadomość, mówi Elżbieta. Wiadomość z informacją, że nasz syn zaginął, podczas wyprawy na ryby oraz, że cały czas trwa akcja poszukiwawcza. Rodzice otrzymali również wiadomość, że znaleziono ciało jednego z kolegów Łukasza, a on wraz z dwoma pozostałymi zaginęli.

Świat się zatrzymał Elżbieta nie może złapać oddechu. Świat się zatrzymał. Musi zadzwonić do swojego męża. Wiesław, który tego dnia pracował w Nowym Dworze Mazowieckim, 70 km na północ od Sobolewa, otrzymał telefon z tego co pamięta od zmartwionej i lekko rozhisteryzowanej żony. Wiesław pracuje jako zawiadowca przejazdowy na kolei, opuszcza szlabany na przejeździe kolejowym oraz zapisuje czas przejeżdżających pociągów. Wiesław doskonale pamięta, jak panika zawładnęła jego całym ciałem, po tym jak Elżbieta opowiedziała mu o telefonie z Norwegii. Ból rozrywał serce, najmłodszy syn zaginął w Norwegii i on desperacko szukał sposobu, aby zrobić cokolwiek by pomóc w poszukiwaniach syna. Pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy, to skontaktować się z krewnym, który jest zawodowym kierowcą, a następnie pojechać bezpośrednio do Norwegii.

FOTOGRAFIA: GRETHE HOPLAND RAVN

Bolesny czas Członkowie rodziny, próbowali wytłumaczyć Wiesławowi, że nie może on po prostu pojechać do Norwegii i szukać syna. Wiesław wziął zatem wolne z pracy, by być w domu razem z rodziną przez kilka tygodni. — Przez dwa tygodnie chodziłem od okna do okna i wyglądałem na ulicę. Czekałem i czekałem ale nikt nie przyszedł, mówi Wiesław i opowiada, że równie dobrze mógłby wrócić do pracy. Mógłby wówczas wykorzystać czas robiąc coś rozsądnego, ale mimo wszystko myśli wędrowały zawsze do Norwegii i ból w sercu nie ustępował. Ból był niczym kamień ciążący w piersiach. Podczas pierwszych dni poszukiwań rodzina była w ciągłym kontakcie z polskim konsulem w Norwegii ora z nor wesk ą policją. Polska policja skontaktowała się z rodziną Jaskulskich dwa dni po telefonie z Norwegii. Rodzina miała wrażenie, że polska policja ma niewielki wkład w poszukiwania zaginionych a wręcz utrudnia współpracę. Dla Elżbiety te wszystkie lata po zaginięciu Łukasza, są jak koszmar, z którego nie może się obudzić. Każdego dnia patrzy w stronę drzwi z nadzieją, że dźwięk, który słyszy z ulicy to jej syn

Wypadek w Etnefjord był wspomniany w krótkim artykule w lokalnej gazecie w Sobolewie.

wracający do domu. Jest dla niej bardzo ważne, aby być w domu, ponieważ chce być na miejscu tego dnia, kiedy Łukasz wróci. Dlatego odmawia wszelkich wyjazdów na wakacje, krótkich wycieczek, wyjazdów na zakupy. Nawet kiedy chce iść do kościoła, robi to tylko wtedy, kiedy mąż jest w domu i to on może oczekiwać na syna. Całe życie Łukasz dzielił pokój z bratem Marcinem, puste łóżko w pokoju chłopców boleśnie przypomina, że brakuje jednego z członków rodziny. Po pewnym czasie od zaginięcia brata, Marcin poznał Urszulę, która wprowadziła się do rodzinnego domu. 15 września zeszłego roku urodziła się Olga, która szybko stała się oczkiem w głowie całej rodziny. Twarze dziadków jaśnieją, gdy opowiadają o Oldze. Księżniczka przez duże K, która wprowadza radość w szarej codzienności domowników.

Wyjechali do Norwegii Wiesław i jego córka Agnieszka, jako reprezentanci rodziny wyjechali do Etne na memoriał we wrześniu 2012. Pomimo iż wszyscy krewni zaginionych nadal byli w szoku, to dla wielu z nich, była to bardzo ważna podróż. — Wszystko było dla nas dobrze zorganizowane, gdy przybyliśmy do Norwegii. Zostaliśmy przywitani na

lotnisku, między innymi przez pastora. Bardzo to doceniamy – mówi Wiesław i wspomina byłego pastora kościoła w Skanevik Haralda Gronnevik. Gdy przyjechali do Etne, wszyscy krewni otrzymali dokładne informacje z policji. Mimo to, nadal jest wiele pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Pojawiło się także wiele nowych pytań podczas pobytu w Etne. — Czy to nie jest tak, ze wynajmujący domki letniskowe są odpowiedzialni za poinstruowanie o użytkowaniu łodzi? I czy nie powinni mieć dostępnych kamizelek ratunkowych dla korzystających z łodzi? To są jedne z wielu pytań, które zadaje ojciec, podczas gdy dokładnie ogląda zdjęcie nieszczęsnej łódki. Zachował on wiele gazet, które opowiadają o tragedii i pomimo iż nie zna ani jednego słowa po norwesku, to zdjęcia odgrywają dla niego najważniejszą rolę. Patrzy na domek letniskowy, w którym mieszkał jego syn. Szary domek z czerwonym dachem, położony najbliżej brzegu Etnefjord. Co działo się w Osvagen w te dni przed wypadkiem i niemniej co wydarzyło się tej nieszczęśliwej nocy ? To jest pytanie, które zadawał sobie tysiące razy. Pytanie, które jest zawieszone w pustej przestrzeni, pytanie bez odpowiedzi. Pytanie, które siedzi głęboko w nim.


10

2017

Elżbieta w swoim salonie. Jej priorytetem jest być w domu, tak, aby nigdy nie był pusty.

Dom rodziny Jaskulskich w Sobolewie. To tu rodzina czeka aż Łukasz wróci do domu.

Zdjęcie z dzieciństwa trójki rodzeństwa. Agnieszka (po lewej) Łukasz (w środku) i starszy brat Marcin.

Marcin i jego partnerka Urszula mieszkają razem z Elżbietą i Wiesławem. Są rodzicami małej Olgi.

Dla rodziny trudno jest zrozumieć, że Łukasz mógł utonąć, ponieważ był on bardzo dobrym pływakiem. Czuł się w wodzie bardzo pewnie i była ona częścią jego życia, dlatego nierealnym jest, aby to właśnie morze odebrało mu życie.

Mała Olga uwielbia spacerować z tatą Marcinem i dziadkiem Władysław

To nierealne, że utonął Myśl o tym, że Łukasz mógłby utonąć w Etnefjord jest niesłychanie trudna, zwłaszcza dla Elżbiety, ponieważ syn pływał bardzo dobrze. Łukasz był z wujkiem na Chorwacji i to właśnie tam nauczył się dobrze pływać i nurkować. Łukasz lubił również łowić ryby, a najlepszym miejscem do wędkowania była rzeka Wisła, która przecina wzdłuż całą Polskę. Miał duże doświadczenie z wodą, i dlatego dla rodziny jest niemożliwe do zaakceptowania, że utonięcie mogłoby spowodować jego śmierć. — Byliśmy zdesperowani i gotowi zrobić wszystko, co mogłoby pomóc w znalezieniu Łukasza. Zadzwoniliśmy do znanego w całej Polsce jasnowidza, i poprosiliśmy go aby sprawdził czy jest w stanie odnaleźć trzy zaginione osoby. Mężczyzna wskazał trzy

punkty na mapie i po wielu trudach udało nam się w końcu wysłać ową mapę do Norwegii. Wyglądało na to, że wskazane punkty były ponad 120 km od miejsca wypadku i niemożliwe było aby prądy morskie były w stanie znieść zaginionych tak daleko, mówi Elżbieta.

Etnefjord zabrał jednego, nie czterech.

Przyjazd do Norwegii na memoriał był pozytywnym doświadczeniem, ale miały miejsce również trudne sytuacje, zarówno dla Wiesława, Agnieszki jak i dla krewnych pozostałych zaginionych. Odnieśli wrażenie, że są dość osamotnieni w swoim przekonaniu, ze nadal jest szansa odnalezienia bliskich całych i zdrowych. Policja i pastor mówili zarówno o „zmarłych” jak i o

ich wodnym grobowcu. Dla polskich krewnych ciężko było o tym słuchać. Rodziny nie były na to przygotowane ale dla Wiesława i Agnieszki, wyprawa łodzią miała duże znaczenie. — Przedstawiciele gminy Etne byli dobrze przygotowani. Zorganizowano wyjazd do Bjorgio, gdzie została znaleziona łódź, którą płynęło czworo kolegów. Zostaliśmy tam zawiezieni aby wspomnieć naszych bliskich, każdy z nas otrzymał różę, którą mieliśmy wrzucić do morza na ich pożegnanie. To było jednak zbyt trudne dla wielu z nas, gdyż uważamy, że nadal jest szansa znalezienia naszego syna i brata żywego. Wielu z członków rodzin zag inionych, odmów iło zatem wrzucenia róży do wody, gdyż znaczyłoby to, że uwierzyliśmy, że nas syn, brat zginął, mówi Wiesław.

Gdy łódź przybyła do Bjorgio, mimo wszystko, każdy wrzucił swoją różę do fjordu. Na chwilę przed dotarciem w miejsce docelowe, wszyscy zgodnie stwierdzili, że rzucą różę na wspomnienie zmarłego Pawła Mszanowskiego. Jedynego z czterech zaginionych, którego ciało odnaleziono.

Otrzymywali dziwne telefony na przestrzeni lat

Jest wiele powodów, dla których rodzina z Sobolewa jest przekonana, że Łukasz nadal żyje. Było zbyt wiele elementów, które złożyły się w powód, by mieć wątpliwości. — Na przykład, przez dłuższy czas pojaw ia ł y się zagadkowe telefony. Pier wsze trzy lata po zaginięciu Łukasz otrzymywaliśmy


2017

wem.

11

FOTOGRAFIA: GRETHE HOPLAND RAVN

głuche telefony. Telefon dzwonił, podnosiliśmy słuchawkę, ale nigdy nikt nie odpowiadał. Takie telefony dostawaliśmy 2-3 razy w każdym tygodniu przez 3 lata po wypadku w Etnefjord. Sądzimy, że to był Łukasz, który chciał usłyszeć nasze głosy, ale z jakiegoś powodu nie mógł sam nic powiedzieć, mówi Elżbieta. Otrzymała ona również SMS od sieci komórkowej o treści : „masz nową wiadomość od Łukasz”, ale nie udało się jej w żaden sposób odczytać. Wiesław opowiedział, że skontaktowali się z polską policją oraz prokuraturą, aby uzyskać informację o otrzymanej wiadomości oraz jej pochodzeniu. Rodzina jednak nie uzyskała żadnej pomocy. Ponadto, brat Marcin otrzymał telefon z polskiej policji, kilka lat temu,

z pytaniem czy to prawda, że Łukasz się odnalazł i wrócił do domu. Marcin był w szoku. Powiedział policji, że nic nie wie na ten temat, pożegnał się i odłożył słuchawkę. — Nigdy nie dowiedziałem się, skąd policja dostała taką informację, co było dla nas frustrujące, mówi Marcin.

Nagroda w wysokości 200.000 zł Lokalny sponsor, z województwa, w którym leży Sobolew, wyciągnął pomocną dłoń. Wiesław nie mówi kim jest sponsor, ponieważ chce on zachować anonimowość, ale ważne jest to, że zaoferował 200.000 zł nagrody dla osoby, która udzieli informacje pomocne w odnalezieniu Łukasza. W norweskiej walucie będzie to około 450.000 nok. — Jestem niesamowicie wdzięczny,

że ów sponsor postanowił wnieść tak duży wkład w odnalezienie naszego syna. Było to dla nas ogromnym ciężarem, gdy polska policja stwierdziła, że trzech pozostałych zaginionych nie żyje, mówi Wiesław i prosi, aby osoby, które cokolwiek wiedzą na temat Łukasza, podzieliły się tymi informacjami. Gdy dowiedzieli się o tym, że ktoś bezinteresownie chce dać od siebie tak wiele, zaczęli zastanawiać się jak przekazać tą informację do Norwegii. W niedługim czasie po tym odezwała się do nich lokalna gazeta z Etne. Czy to nie zbieg okoliczności. Coś zaczęło się układać i dało nam dużo nadziei i siły. Najważniejszą rzeczą w naszym życiu jest odnalezienie syna. — Boisz się, że stracisz nadzieję? — Nie! Absolutnie nie. Żyjemy po to,

by odnaleźć Łukasza. Mamy nadzieję, że w końcu nie będziemy musieli już czekać. Czekamy już i tak bardzo długo, mówi Wiesław. Pewnego dnia pojedzie jeszcze raz do Etne. Jeszcze nie wie kiedy. Chciałby zabrać ze sobą Elżbietę, jednak na tę chwilę, nie jest ona jeszcze gotowa wyjechać. — Chętnie spotkałbym się jeszcze raz zarówno z pastorem, pielęgniarką, tłumaczem, policją jak i wszystkimi innymi osobami zaangażowanymi w poszukiwania. Chciałbym im bardzo podziękować. W najtrudniejszym dla nas okresie otrzymaliśmy ogromne wsparcie i pomoc ze strony tych osób. Jesteśmy głęboko wdzięczni, mówi Wiesław Jaskulski.


12

2017

Widzę brata wszędzie

Agnieszka wraz z ojcem Władysławem w Norwegii podczas memoriału w 2012 roku. Mimo iż wciąż byli w szoku kiedy byli w Etne, Agnieszka pamięta ten wyjazd jako silne i pozytywne doświadczenie. Nie mogę zrobić nic innego jak tylko podziękować gminie Etne za zorganizowanie dla nas tej uroczystości.

FOTOGRAFIA ARCHIWALNA: ANCI TINDE

Starsza siostra Agnieszka dzieli z rodziną swoją wiarę w to, że Łukasz żyje i pomimo iż minęło 5 lat, ona nadal wszędzie widzi swojego brata. Ona wierzy, ze Łukasz żyje, ale jest zmuszony do ukrywania się. Agnieszki nie było w domu gdy Grannar odwiedził rodzinę w Sobolewie. Agnieszka jest fryzjerką w Michalinie, mieście położonym niedaleko Warszawy i była w pracy tego dnia. Dlatego też, zorganizowaliśmy spotkanie z nią, w kawiarni w Garwolinie, który leży niecałą godzinę drogi od Sobolewa. Tak jak cała reszta rodziny, Agnieszka jest przekonana, że jej brat żyje w jakimś miejscu w europie. Za każdym razem kiedy widzi osobę podobną do niego, dreszcze przeszywają jej ciało, ponieważ przez tą krótką chwilę, ma wrażenie, że odnalazła brata. — Tak jest za każdym razem. Niedawno byłam w Szkocji na wycieczce z przyjaciółką i było bardzo ciężko. Nagle pewnego dnia zobaczyłam mężczyznę, byłam pewna, że to jest Łukasz, przez kilka sekund moje serce biło jak oszalałe. Niestety to nie był on i ponownie odżył we mnie smutek, mówi Agnieszka, która w zasadzie sprawia wrażenie radosnej kobiety, która śmieje się co drugie słowo – dopóki nie zaczynamy rozmawiać o Łukaszu. Nie mija zbyt dużo czasu kiedy to Agnieszka sięga po chusteczkę, by otrzeć łzy, gdy temat rozmowy schodzi na zaginionego brata.

Widział on coś, czego nie powinien?

Agnieszka doskonale pamięta jaka była roztrzęsiona, gdy 5 lat temu nadeszła informacja, że jej brat zaginał w Etnefjord. 5 lat nie złagodziło ani bólu ani tęsknoty. Nie ma mowy o tym, że brat nie żyje. — Bardzo często myślę, że Łukasz zaobser wowa ł coś, czego nie powinien widzieć i został zmuszony do

zachowania tajemnicy, mówi siostra. Dodaje również, że brat był nieśmiałym chłopakiem w kontakcie z ludźmi i mógł łatwo ulegać wpływom.

Czekając na powrót Mimo iż nikt nie wierzy w śmierć Łukasza, wszyscy odczuwają ból i tęsknotę za ukochanym bratem i synem. Najgorzej przeżywa to mama Elżbieta – sądzi Agnieszka. — Odna la zła m si łę w swojej pracy, gdy było źle. Otrzymałam również duże wsparcie od przyjaciół, z którymi podróżuje. Jednak po wypadku w Etnefjord, boję się podróżować w miejsca położone bezpośrednio nad wodą. Nie lubię podróżować statkami i łodziami, mówi Agnieszka. — Łukasz jest częścią przyszłości i częścią rodziny, a tęsknota za nim jest ogromna zwłaszcza w okresie Świąt Wielkanocnych i Bożego Narodzenia. Zwłaszcza, gdy rodzina zasiada do stołu, a jego miejsce pozostaje puste. Te 5 lat, które upłynęło od wypadku to były bardzo długie lata. Agnieszka jest szczęśliwa, że mogła pojechać do Etne. — Jestem niesamowicie wdzięczna, za wszystko co zostało dla nas zrobione gdy tam byliśmy, mówi Agnieszka. To, że również w Etne pamięta się tych młodych mężczyzn, których spotkała tragedia i nie zapomniano o tej sprawie, poruszyło mnie mocno, mówi starsza siostra, która chciałaby, by jej brat wrócił do domu jak najszybciej. Grethe Hopland Ravn Journalist Grannar

W POLSCE

Strasza siostra Agnieszka nadal jest roztrzęsiona, gdy myśli o dniu, w którym Łukasz zaginął. Tak jak reszta rodziny, jest ona pewna, że Łukasz żyje gdzieś w jakimś miejscu w Europie. Ma nadzieję, że już nie będzie musiała dłużej czekać i brat wreszcie wróci do domu. FOTOGRAFIA: GRETHE HOPLAND RAVN


2017

13

Przepływ informacji jest bardzo ważny Etne czerwiec 2012

Piątek 22 czerwca między godz. 3:00 a 4:00 Paweł Jan Mszanowski (27), Sławomir Skorupa (23), Damian Łukasz Goławski (25) og Łukasz Jaskulski (26) wypłynęli łódką wyposażoną w silnik zaburtowy na Etnefjord, kamizelki ratunkowe pozostawili w domku kampingowym. Godz. 23:00 Kolega powiadamia policję, że jego czterech kolegów zaginęło. Minęło 20 godzin odkąd wypłynęli. Rozpoczyna się akcja ratunkowa.

Komisarz Arild Austrheim miał służbę tej nocy, gdy policja otrzymała zgłoszenie o czterech Polakach, którzy nie wrócili z wyprawy na ryby w Etnefjord. FOTOGRAFIA: GRETHE HOPLAND RAVN

Sobota 23 czerwca godz 4:35 Łódź, którą płynęło czterech zaginionych, zostaje znaleziona wywrócona dnem do góry w Bjorgio w Etne. Silnik znaleziono na dnie Etnefjord w niedużej odległości od łodzi. Godz. 5:10 Zostało znalezione ciało Piotra Jana Mszanowskiego przy Glapsoya w Olenfjord. Nieco później znaleziono 2 kurtki, klapek i czpkę. Jedna z kurtek oraz klapek należały do zmarłego, co potwierdził jego kolega. Niedziela 24 czerwca Akcja poszukiwawcza zmienia status z poszukiwania zaginionych osób, na poszukiwanie ciał.

Gdy zaginie człowiek i długo nie zostaje odnaleziony, zawsze w tle znajduje się zrozpaczona rodzina – nierzadko z wieloma pytaniami, na które oczekują odpowiedzi. Przekazywanie informacji bliskim jest bardzo ważną kwestią i zdecydowanie pomaga im w tak trudnych dla nich chwilach.

Wtorek 26 czerwca Lokalna policja oraz grupa ochotników zostaje wzmocniona o Straż Przybrzeżną, łódź Ratownictwa Morskiego, nurków, helikopter i samolot. Piątek 29 czerwca Akcja poszukiwawcza zostaje przerwana.

GRETHE HOPLAND RAVN

Wiele Łodzi brało udział 23 czerwca 2012 roku w akcji ratunkowej w Etnefjord aby odnaleźć trzech polskich mężczyzn, którzy zaginęli. Tutaj w Osvågen wynajmowali oni domek letniskowy.

FOTOGRAFIA ARCHIWALNA: ARNE FRØKEDAL

Komisarz Arild Austrheim z komendy policji w Vindafjord jest znowu w Osvagen w Etne, gdzie mieszkało czterech Polaków, którzy zaginęli 5 lat temu. Tego, czy pozostali troje, których nie odnaleziono, żyją, komisarz nie chce komentować. Komisarz doskonale pamięta ten wieczór, kiedy policja otrzymała informację o zaginionych. Zegar wskazywał godzinę 23:10 tego piątkowego wieczoru, a Arild Austrheim właśnie zaczął swój nocny dyżur. — G dy ot r z y muje się informację o czterech osobach, które zaginęły nad wodą, oczywistym jest, że od razu rozpoczynamy działania, mówi i opowiada o akcji ratunkowej. W akcji brała udział Straż Przybrzeżna, Ratownictwo Morskie, Czerwony Krzyż oraz wielu ochotników. Teren przeszukiwano z powietrza, a także pod wodą przez wiele dni. Dodatkowo plażę przeszukiwała ekipa z psami ratowniczymi.

O godzinie 4:35 rano 23 czerwca, łódź, którą płynęło czterech zaginionych, została znaleziona, wywróconą dnem do góry, natomiast silnik odnaleziono na dnie fjordu. O godzinie 5:10 zostało odnalezione ciało Pawła Mszanowskiego w Glopsoya w Olenfjord, w sporej odległości od miejsca, w którym znaleziono łódź. W czasie poszukiwania pozostałych osób: Łukasza Jaskulskiego, Da miana Goławskiego i Sławomira Skorupy, znaleziono kilka przedmiotów. Kurtkę z pomarańczowym futerkiem oraz klapek, które zdaniem kolegi zaginionych, należały do zmarłego. Oprócz tego znaleziono, brązową kurtkę, w której kieszeni znajdowały się papierosy a także czapkę z daszkiem. — Sądzimy, że te przedmioty mogą należeć do jednego z zaginionych, mówi komisarz.

Pojawiła się błędna informacja

Arild Austrheim doskonale rozumie, że rodzina ma

nadzieje, że Łukasz być może żyje, ale uważa jednocześnie, że oznacza to,iż nie potrafili oni przekazać informacji, które posiadają. — Prawdą jest, że silnik od łodzi został znaleziony na dnie fjordu i, że w śrubę była wplątana sieć. Około tygodnia po wypadku silnik został dokładnie przetestowany i sprawdzony. Motor odpalił bez problemu, zatem nie ma dowodu na to, że silnik zgasł. Dodatkowo śruba kręciła się bez problemu, zatem sieć nie była żadną przeszkodą. Komisarz wyjaśnia również, że na początku poszukiwań pojawiła się informacja, że Łukasz został odnaleziony, jednak w sobotę 23.czerwca zdementowano tę informację. Powodem błędnej informacji było to, że jego nazwisko jest popularnym w Polsce nazwiskiem. Dopiero porównując pesel zaginionego Łukasza z danymi odszukanego Łukasza Jaskulskiego zorientowano się, że został popełniony błąd.

21-23 września Krewni zmarłego i zaginionych przybywają do Norwegii na memoriał. Spotykają się z pastorem, policją, oraz służbą zdrowia. Zorganizowano spotkanie informacyjne, wyprawę łodzią do Bjorgio oraz mszę upamiętniającą zaginionych w kościele Gjerde.

Nie sądzi aby udało się im wyjść na ląd

rzadko bywali odnalezieni, mówi Austrheim.

Je śl i chodzi o a kcje ratunkową, plaża została dok ładnie przeszukana i Austrheim uważa, że jest mało prawdopodobne aby trójka zaginionych dotarła na brzeg a psy ratunkowe nie znalazły by tropu. — Oczy wiście nigdy nie uznamy, że na pewno na ten ląd nie dotarli, ale nie sądzę aby im się udało. Wiele osób oczekiwa ło informacji w pierwszej dobie poszukiwań, zanim akcja poszukiwawcza zmieniła status z poszukiwania zaginionych na poszukiwanie ciał. Użyto skanera do przeszukiwania dna oraz przeszukano cały fjord od Olensvag na poł ud n iu, wzd ł u ż Etnefjord oraz w górę do Stord, jak również wszystkie plaże wzdłuż tego obszaru. Jednak fjordy w Vestlandet są zazwyczaj głębokie i zimne. Wspomniano również, że ci, którzy utonęli w Etnefjord,

Minęło 20 godzin Jęsli chodzi o te anonimowe telefony, jest to nieznane policji. Austerheim wspomina również, że otrzymali mapę, gdzie były zaznaczone 3 punkty. Mapę przysłał im polski jasnowidz. Ale punkty widoczne na mapie znajdowały się we fjordzie w Kvalsvik w Haugesund, oceniono, że nie możliwe jest by w praktyce prądy zniosły zaginionych w to miejsce. W porozumieniu ze straża przybrzeżną, nie sprawdzono tych miejsc. — Od czasu gdy czterech kolegów wypłynęło łodzią, do moment u zg łoszenia zaginięcia upłynęło prawie 20godzin. Wiele mogło się wydarzyć w tym czasie, mówi Austrheim. TŁUMACZENIE NA JEZYK POLSKI ANETA WALZ-GORCZYNSKA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.