Goniec Polski wyd. 524

Page 7

| temat tygodnia

Fot. Shutterstock

ma tego dużo, 30 funtów rocznie, ale i tak wolałabym dostać te pieniądze do ręki – mówi. Czasem przynosi do domu żywność z krótkim terminem przydatności: kanapki, sałatki, ciastka. Ich wartość to 2-5 funtów. Najniższa stawka za godzinę często jest też oferowana sprzedawcom w sklepach (choć tu czasem uzupełnia się ją o premię od sprzedaży) czy osobom z branży cateringowej. Ilona pracowała kilka miesięcy w firmie produkującej sałatki owocowe dla kilku sieci hipermarketów. Obierała i kroiła jabłka, ananasy, melony. Porcjowała winogrona i owoce granatów. – Po zmianie nie mogłam patrzeć na owoce – przyznaje. – A 2-3 razy w tygodniu przynosiłam do domu karton sałatek po ok. 2 funty każda – wspomina. Mikołaj 7 lat temu trafił do włoskiej sieci restauracji, a kolega, z którym przyleciał do Anglii, do pizzerii z tej samej grupy firm. – Podstawa była najniższa, ale dzień, w którym przynosiłem 45 funtów napiwku uważałem za kiepski. Mój kumpel w pizzerii miał podobnie: wyciągaliśmy średnio 2 tys. na rękę miesięcznie bez specjalnego wysiłku, pracując na part time. Byliśmy pewni, że w każdej restauracji tak jest, dopóki nie porozmawiałem z dziewczyną z mniejszej sieci włoskich knajpek i okazało się, że zarabia miesięcznie 800, pracując tyle samo godzin, a napiwki zabiera manager – wspomina. Dlatego Mikołaj nadal się trzyma swojej pracy. Nie chce też awansować, bo wtedy straciłby kontakt z klientami. Z kolei 28-letnia Beata z Augustowa, head chief w jednej z japońskich restauracji na awans pracowała od pierwszych chwil. – U nas szeregowy pracownik zarabia kiepsko, ale kierownictwo średniego szczebla ma już 2 tys. na rękę. A jeśli zostanę promowana na stanowisko general manager, będę zarabiać prawie 40 tys. rocznie – podkreśla.

dze poświęcone na edukację. Kilkanaście lat temu skończył wydział włókiennictwa na Politechnice Łódzkiej. – Zrobiłem studia, bo papier trzeba mieć, a zarabiam, gdzie mi lepiej płacą – podsumowuje.

Fot. Shutterstock

Fach w ręku

Szkolenie, doświadczenie, lub język

– Niestety, nie ma aktualnych badań dotyczących zarobków emigrantów. Ostatnie, jakimi dysponujemy pochodzą z 2007 r., a jak wiemy od tego czasu wiele się zmieniło – tłumaczy Karolina Grot z Instytutu Spraw Publicznych. – Publikacje internetowe, w których mówi się, że kobiety wciąż najchętniej zatrudniają się jako pomoc domowa lub nianie, a mężczyźni w sektorze budowlanym i pracach remontowych, nie są do końca miarodajne. Gdy Darek z Wejherowa 5 lat temu po przyjeździe do UK trafił do Job Center Plus, urzędnik doradził mu rozpoczęcie kursu na opiekuna do osób starszych, bo brakuje mężczyzn w tej branży. 24latek miał szczęście – od razu po szko-

7

leniu trafiła mu się bardzo dobra praca: opieka nad starszym panem. Dostał pół domu na własny użytek, wyżywienie za darmo i pensję 360 funtów tygodniowo. 52-letni Mirek z Bydgoszczy dzięki koledze trafił na londyńską budowę. Zajmuje się głównie pracami wykończeniowymi, czasem pomaga elektrykowi czy hydraulikowi. W Polsce pracował jako „złota rączka” i zarabiał 2 tys. zł na rękę. Tu ma średnio 13 funtów na godzinę. Inez z Sosnowca też nie narzekała na wypłatę w pierwszej pracy: po przyjeździe do Anglii jej chłopak wkręcił ją do fabryki produkującej części do maszyn ogrodniczych. – Pracowałam jako kontrolerka jakości.

Tygodniówka 300 funtów była czymś normalnym. Dopiero potem zorientowałam się, że to całkiem sporo – wspomina. Sporo, ale nie najwięcej. Minimum dwa razy tyle tygodniowo dzięki napiwkom zarabia 36-letni Bizon, wygadany barman w jednym z londyńskich klubów, w którym „trzeba się pokazać”. Bizon skończył college i mógłby pracować jako księgowy, ale odstrasza go kiepska pensja na początek. – Dadzą mi pewnie 1-1,2 tys., a ja jest przyzwyczajony do lepszej kasy – podkreśla. Dlatego 9. rok czaruje klientów, podając im wyszukane drinki. – Fakt, że trzeba mieć dobrą gadkę, bez tego się nie zarobi – przyznaje. To już drugi raz w życiu Bizona, gdy marnuje czas i pienią-

Gdy torunianin Piotr przyjechał do Anglii, od razu zwrócił uwagę na ogłoszenie „drivers wanted”, które jedna z firm zajmująca się transportem naklejała na pojazdach swojej floty. Jego pierwsza praca to rozładunek palet w magazynie, ale myśl o byciu kierowcą nadal gdzieś kołatała mu się po głowie. – Wymyśliłem sobie, że prawko na autobusy zrobię w Polsce, bo taniej, ale okazało się, że moja firma potrzebuje kierowców ciężarówek. Dofinansowali kurs i zarabiam teraz 3-4 tys. funtów miesięcznie. Zrobiłem wywiad, że jeżdżąc autobusami mógłbym zarobić podobnie – opowiada. Michalina jest tatuażystką. W Polsce „dziara” kosztuje od 100 zł (kropka, centymetrowa gwiazdka, listek) do kilku tysięcy za całe plecy lub tzw. rękawy. – W Anglii zaś można łatwiej wpaść na osobę wytatuowaną niż na taką bez tatuaży, bo są one tutaj bardzo popularne. W Londynie stawka godzinowa to 70-150 funtów, z czego połowa idzie do właściciela studia, a druga do artysty. Na początku pracowałam w sklepie z biżuterią, ale okazało się, że siedząc kilka godzin nad rysunkiem mogę zarobić więcej, niż przez tydzień sprzedając bransoletki i obrączki – tłumaczy 29-letnia Polka. 34-letnia Natalia wcześniej pracowała w małej aptece pod Londynem – 7 za godzinę plus niektóre leki i kosmetyki gratis. Praca spokojna, ale bez perspektyw. Zrobiła więc kilkumiesięczny kurs


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.