83/163
Nie wierzył w Boga – bo myślał jak naukowiec – ale miał przekonanie, że ktoś gdzieś uważnie śledzi pasmo jego sukcesów, i zdawał sobie sprawę z tego, że dobra passa nie może trwać wiecznie. Coraz częściej przypominał mu się kumpel z college’u, szczupły
chłopak imieniem Ray, który dostał kiedyś tróję plus z angielskiego i skoczył z dachu harvardzkiej Biblioteki Widenera. Skręcił sobie kark. Jak to mawiał ojciec Nicholasa: „Jeden krótki moment może zmienić całe życie”.
Kilka razy w tygodniu Nicholas jeździł na drugi brzeg rzeki, do baru „Mercy” niedaleko ulicy Kennedy’ego. Lubił tam zaglądać, bo to miejsce dawało mu anonimowość. W „Mercy” nie brakowało studentów, ale zawsze byli to ludzie z mniej fascynujących kierunków niż medycyna: z filozofii, historii sztuki,