Dwanaście Nadziei - ks. Maciej J. Pawłowski

Page 1

ks. Maciej Janusz Pawłowski

DWANAŚCIE NADZIEI



ks. Maciej Janusz Pawłowski

DWANAŚCIE NADZIEI I. II. III. IV. V. VI. VII. VIII. IX. X. XI. XII.

Wiatry wspomnień Smutek zimowej radości Marcowe żale złamanych serc Miłość, która wybacza Wiara, która czyni cuda Gorące rozczarowania Opadające marzenia Sny zakochania Obietnice i kłamstwa Oczekiwania i powroty Pytania i odpowiedzi Radość, cierpienie, wdzięczność

~Kielce, 2014~


I. Wiatry wspomnień Wspomnienia, oddychają we mnie wciąż tą samą – nieprzejednaną miłością... Marzenia, odchodzą za ocean, płyną z tym samym przemilczanym – wiatrem słów... Tylko ciebie będzie mi brakować... Tylko o tobie będę śnić... Tylko w tobie będę mógł żyć... Ty dobrze wiesz, że tylko ciebie obdarzę wieczną miłością... Ciebie otulę wiatrem wspomnień... W smutku namiętności zakocham się, Abym już na wieki został sam...


Gdy w samotności serca rozmyślam nad moim życiem, z każdą mijającą chwilą odkrywam prawdę o miłości i kochaniu. „Miłość jest odwiecznym pragnieniem serca, by zostać dogłębnie poznanym i doznać całkowitego przebaczenia.” Ktoś powiedział mi kiedyś że gdy człowiek wie że jest kochany jest wolny. Nie wiem, ale często w ostatnich dniach mam wątpliwości i zastanawiam się czy naprawdę wypełniam wolę Bożą. Moje serce jest rozpalone jak ogień, a krzyż, który dźwigam jest zbyt ciężki i zbyt surowy. Są dni, gdy czuję się jak Prorok Jeremiasz, który dał się zwieść Bogu i który musiał zrezygnować z miłości do kobiety, z ojcostwa i z domu, aby móc służyć Bogu. Daleko mi do Jeremiasza, ale jego historia dodaje mi sił i otuchy. Bo w końcu istniejemy na tyle na ile kochamy. To przecież miłość jest miarą naszego istnienia. Ale jaką miłością mam kochać, jaką miłość muszę poświęcić? Cóż tak naprawdę czuje moje serce? Nie łatwo jest człowiekowi wyjaśnić tajemnicę swojej duszy. Ale gdy w samotności, w opuszczeniu, pozostaje on sam na sam ze sobą, w odbiciu lustra widzi smutne oblicze grzesznika. Może łatwiej jest mu wtedy zrozumieć drugiego. Może łatwiej jest wtedy wyciągnąć rękę. Może jest łatwiej wtedy żyć? Do Boga często mam wyrzuty sumienia, bo pozwala On, aby szatan przychodził do mnie i kusił mnie, raniąc moje serce. Świat wciąż woła, a ja samotnie walczę z tym ujmującym głosem zniewolenia. Ja wciąż upadam! Czy tak mało Tobie oddałem Boże, bo wszystko? Czy tak mało z siebie? Może zagubiłem gdzieś to wołanie Chrystusa i obawiam się, że w zgiełku rozterek i grzechu już Go nie odnajdę. Wiem, że jestem głupcem, bo tak wiele od Boga dostałem i to On sprawił, iż dzień po dniu poznaję sekrety ludzkich serc. Ale to On zabrał mi moją miłość i podarował własną. To On rozkazał mi, abym kochał Jego miłością. Nie zapytał... Ale przecież byłem wolny, nie byłem w łańcuchach i mogłem odejść od tejże miłości. Mogłem odejść? Ta wolność była tylko pozornym poczuciem wolności wyboru. Bo gdy w moim sercu od początku mego istnienia czułem takie a nie inne powołanie, nie mogłem walczyć z Bogiem. Ilekroć bym nie uciekał, tyle razy zostałem przyłapany i ukarany. Ukarany? Przecież Bóg jest sprawiedliwy i chce tylko naszego dobra. Ale czy pragnie On naszymi pragnieniami? Czy oddycha naszymi namiętnościami? Czy całuje naszymi ustami? Czy On wie, że gdy dwa ciała łączą się w jedno tworzą wieczność? Czy On wie?


II. Smutek zimowej radości Zaśnieżone i zimne serca szeptają między sobą o radości. Smutne dusze, otoczone sennością, budzą się... Wciąż marzą o miłości... Srebrzyste, śniegowe opłatki podawane przez kapłanów rozpływają się w naszych ustach... Nie ma już nic... Jest tylko smutek zimowej radości... Drżąc z zimna, z braku ognistego ciepła, bez ciebie, wciąż czekam, Czekam... Wyliczam, każdą kroplę marznącego lodu, który spływa po twoich policzkach... Wciąż cię kocham... Tylko ty jesteś moim jedynym snem...


Święty Augustyn powiedział kiedyś, że „błądzić jest rzeczą ludzką, lecz trwać w błędzie – szatańską.” Tak więc i ja muszę się nauczyć jak żyć z moimi słabościami i z moimi wadami, ale również jak z nimi walczyć i jak je przezwyciężać. Wiem, że Bóg jest ze mną i że mnie kocha, ale ja, jako człowiek grzeszny boję się tej miłości! Boję się? Inny wielki Kościoła powiedział, że „niektórzy ludzie narzekają że Bóg umieścił na różach kolce, inni zaś wielbią Go za to, że wśród kolców umieścił róże.” Ja pragnę należeć do tych ludzi, którzy wielbią Boga, i którzy dziękują Mu za Jego łaski, i za Jego dobroć. Dobroć? No tak, Bóg jest przecież dobry. A ja, staram się nad sobą pracować, abym nigdy nie zranił nikogo. Mój ból i cierpienie nie daje mi przecież prawa do ranienia innych. Moja droga samotności nie pozwala mi abym rujnował życie innych. A jednak mimo starań, bywa tak, że samolubność i chęć radosnych przeżyć, i pragnienie szczęścia wygrywa i ranię osoby, które powinienem kochać miłością niebieską. I pragnę kochać taką miłością, czystą i spełnioną, ale gdy smutek zimowej radości obezwładnia moje serce nie potrafię tak kochać. Ta miłość Nieba, miłość która ma mnie prowadzić na niebieskie pastwiska zaleca się do mego serca, które jednak szuka innej miłości. Kto kocha ten wierzy, ten ufa, ten pokłada nadzieję, ten oddaje i nic nie zabiera, ten poświęca i ofiaruje, ten błogosławi... I dlatego gdy w ciemnościach łzy płyną, ja wierzę, że przyjdzie ten dzień, gdy będę wypełniony światłem szczęścia wiecznego, i gdy będę kochał tak jak pragnąłem zawsze kochać. Ale miłość nie jest przecież obowiązkiem, nie jest też jakimś nakazem Bożym. Miłość jest nam dana po to, aby mogła być oczekiwana. Bo po cóż mam ten dar miłości, jeśli nie jestem w stanie tegoż daru nikomu ofiarować? Kim jest nasz Bóg jeśli nie miłością? Życie nie jest łatwe, kochanie wydaje się czasem przegraną bitwą. Ale przecież każdy dzień naszego życia jest kolejną szansą na to, aby kochać i aby wzrastać w tej miłości. Ale w tej miłości, o której piszę nie może być żadnych barier czy gniewów, nie może być smutków i wspomnień zawiści lub też zazdrości. W kochaniu nie może być żadnych warunków! Tu mieszkać powinna wiara, nadzieja i miłość. Boża radość, która jak rzeka oblewa serce człowieka. Ale czy mam prawo wątpić, że taka miłość jest jeszcze możliwa? Czy mam prawo podważać to co Bóg zarządził? Każdy ma prawo błądzić i wątpić w swoje powołanie. Bo ten kto nie wątpi, ten kto się nie zastanawia i nie szuka, nie jest godzien tegoż powołania. Jest on ślepcem i głupcem, który wierzy tylko w swoją własną legendę, i żyjąc tak popełnia grzech pychy. Czy ja jestem inny? Czy w pokorze serca spełniam swoje powołanie?


III. Marcowe żale złamanych serc Wczoraj, odnalazłem złote lustro, zadeptane – przez zapomnianą ścieżkę... Postawiłem je w ciemności zobaczyłem żal... Marcowy chłód wciąż pamiętał o moich wszystkich smutkach... Wybrał jedno z nich, Pochłonął i oddał, Wyszeptał całą prawdę... Dzisiaj, Odnalazłem rozbite lustro, Niewinne i zgorszone, W nocnej zawierusze dusz spragnionych miłości, Odnalazłem ciebie...


Dawno temu, pewien poeta napisał że „żyjemy tak jak śnimy – samotnie.” I jakże dużo prawdy jest w tych słowach. Każdy z nas przecież w jakiś sposób jest samotny i albo poddaje się temu nieubłagalnemu prawu życia, albo stara się podważyć je miłością i przyjaźnią. Każdy z nas coś w życiu wycierpiał w poszukiwaniu swojej własnej tęczy. Każdy miał chwile, w których zgłodniałe serce mogłoby się karmić byle i okruchem miłości. Jeden ze starożytnych filozofów napisał, „Dla przeciwwagi wielu uciążliwości życia, niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: są nimi nadzieja, sen i śmiech.” Dlatego mimo upadków i grzechów i cierpienia, każdy musi pamiętać o tym, że nadzieja jest w życiu konieczna. Bez niej nie może być jutra. Bez nadziei nie ma wolności serca, aby mogło wybrać dla nas to co najlepsze. Dostojewski napisał iż „kogo Bóg darzy wielką miłością i w kim pokłada wielkie nadzieje, na tego zsyła wielkie cierpienia i często doświadcza go nieszczęściem.” I ja zastanawiam się często nad Bożą dobrocią, nad Bożym miłosierdziem. Ks. Twardowski pisał, że „Nadzieja jest zawsze większa od nas i, że zawsze nas przerasta. Wtedy kiedy załamią się nasze plany, kiedy czujemy się przegrani, wtedy ma dojrzewać w nas nadprzyrodzona cnota nadziei. Mamy po prostu zacząć pokładać nadzieję w samym Bogu, w Nim szukać sensu naszego cierpienia, niepowodzenia i rozstania.” Ale czy warto tak żyć? Czy warto tak kochać? Czy warto? Każdy z nas przecież żyje nadzieją wierząc, że będzie szczęśliwy w miłości. Mówię tutaj o miłości pełnej i wiecznej. Takiej miłości brakuje chyba wszystkim i wszędzie. „Dobre powietrze, światło, odpoczynek uzdrawiają, lecz największe ukojenie płynie z kochającego serca.” pisał Fontane. Mimo wielkiego zła jakie nas często otacza, warto jest wciąż wierzyć, że im bardziej się kocha, tym więcej się czyni, gdyż miłości, która jest niczym więcej niż uczuciem, nie można nawet nazwać miłością. A kochać i być kochanym to tak, jakby z obu stron grzało na nas słońce. Kochać prawdziwie to znaczy radować się w miłości! Ja jednak, patrząc na moje ideały wiem, iż nieszczęśliwie zakochałem się w samej miłości. I przez takie kochanie wiele w tej niespełnionej miłości wycierpiałem. Wiele jest jeszcze dróg, których nie poznałem, i którymi będzie mi dane kroczyć. I dzisiaj wiem, że jestem błogosławiony i wybrany do posłannictwa miłości, nawet tej, która wymaga poświęcenia i cierpienia. Bo gdy prawdziwie się kocha, cierpienie staje się częścią tejże miłości.


IV. Miłość, która wybacza Wybaczyłem ci, że odeszłaś, – chociaż przecież nigdy cię tutaj nie było... Wybaczyłem ci, że mnie odrzuciłaś, – chociaż przecież nigdy mnie nie poznałaś... Wybaczyłem ci moją samotność, – chociaż przecież nigdy nie byliśmy razem... Wybaczyłem smutek, Wybaczyłem radość, Wybaczyłem grzech, – chociaż przecież nigdy nie dzieliłem ich z tobą... Wybaczyłem... Odszedłem... Zapomniałem...


„Nawet jeśli trochę się skarżę, mówiło serce, to tylko dlatego, że jestem sercem ludzkim, a one takie właśnie są. Obawiają się sięgnąć po swoje największe marzenia, ponieważ wydaje się im, że nie są ich godne, albo że nigdy im się to nie uda. My, serca, umieramy na samą myśl o miłości, która przepadła na zawsze, o chwilach, które mogły być piękne, a nigdy nie były, o skarbach, które mogły być odkryte, ale pozostały na zawsze niewidoczne pod piaskiem głębokiej pustyni. Gdy tak się dzieje, zawsze na koniec cierpimy straszliwe męki.” Te słowa są mi bliskie, gdyż często wspominam o tym co było, lub też o tym co mogło być. Często narzekam, iż moje serce mnie oszukało, gdyż bało się pokochać tak naprawdę, na zawsze, do końca... Ale czym tak naprawdę jest dla mnie miłość? Dla mnie miłość to moc, która sprawia, iż stając się lepszym człowiekiem mogę ulepszyć świat. To tylko dzięki tej szczerej miłości możemy coś w tym życiu zmienić, poprawić, ocalić. „Bóg wysłuchuje tych którzy błagają o łaskę zapomnienia dla nienawiści, lecz głuchy jest na głos tych, którzy pragną uciec przed miłością”, pisał Paulo Coelho. Wiele jest w tym prawdy. Ale Bóg sam wyznacza nam jaką miłością mamy kochać. Ja zawsze czuję cień tego zazdrosnego Boga, gdy zbliżam się do kogoś, i gdy pragnę pokochać całym sercem. Czuję i wiem, że muszę odejść. Obudzić miłość i oddać. Ja nie uciekam przed miłością. To ona przede mną ucieka, ukrywa się, błądzi... Ja jej wciąż pragnę, ja wciąż jej szukam i dla niej tylko żyję. Chcę wciąż odnaleźć prawdę w smutku opadniętych liści, chcę odnaleźć radość w rozstaniach i spotkaniach. Wciąż chcę być tym, za którym ktoś tęskni, kogo ktoś pragnie, i kogo ktoś nazywa swoją miłością. Ale drogą dla mnie wybraną i wskazaną jest droga samotności. Mimo pożądania, które wypełnia moje serce, jestem trzymany w ramionach Boga, który przywładnął mną i wybrał tylko dla siebie. Może to nie jest sprawiedliwe, ale pozostaje mi nadzieja, że w raju będę wynagrodzony za tę wierność, wierność, która nie jest doskonała, ale za to szczera. Nie wiem dlaczego tak wiele od Boga dostaję i nie wiem dlaczego dostaję tak mało. To On pragnie mnie posłać tam, gdzie rzeka wspomnień jeszcze nie dotarła. To On wymaga ode mnie tak wiele. To On tak często mi wybacza. To On wciąż ciernią u mego boku jest i to On wciąż zadaje mi rany. To On jest moją miłością...


V. Wiara, która czyni cuda Rozdwojone serce szuka cię w ciemnościach nienawiści... Wciąż wierzy w miłość... Wciąż wierzy w cud... Wciąż pragnie zbawienia... To głupie serce radosne i pełne szczerości szuka cię – gdzie jesteś? Dlaczego, w samotni marzeń szukasz innego serca? Czy nie wiesz, że tu jestem? Dla ciebie? Tylko dla ciebie? Bez twojego serca przestaję już istnieć... Nie chcę tak cierpieć... Nie chcę już tak kochać...


Seneka mówił, że „mądry człowiek radzi sobie z każdym losem. Dobrym kieruje, zły zaś przezwycięża.” Ale to nie jest takie proste. Życie jest skomplikowane, a nasze powołanie do miłości często zakryte ciemnymi chmurami zniechęcenia. To prawda, iż poczucie dobra i zła zależy głównie od naszego o nim mniemania. Ale my często widzimy dobro w tym co jest dla nas korzystne. Zło zaś w tym co nam przeszkadza lub nam stwarza problemy. I tak jest w moim życiu. Mój Boże, czy mógłbym żyć wypełniony wiarą i nadzieją, gdyby każdy z moich dni nie był wypełniony miłością? Turgieniew napisał iż „wszystkie uczucia mogą prowadzić do miłości, do namiętnej pasji – nienawiść, obojętność, szacunek, współczucie, strach, przyjazne, nawet pogarda. Tak, wszystkie, oprócz wdzięczności. Wdzięczność jest zobowiązaniem.” Każdy z nas płaci lub też stara się płacić swoje zobowiązania. Ale miłość to nie złoto czy diamenty. Miłość po prostu się czuje, miłością po prostu się żyje. Miłość się daje, tak po prostu, daje się ją. Ja też chciałem kochać. Nie chciałem kalkulować czy też stawiać warunków, chciałem tylko kochać! I kochałem... Jednak w zamian otrzymałem wątpliwe spojrzenia i słyszałem słowa, które raniły jak ciernie czerwonych róż. Teraz gdy żyję innym zakochaniem, czuję, iż z dnia na dzień zamieniam się w szaleńca, który pragnie, aby wszyscy zostali okryci tą wieczną i prawdziwą miłością Nieba. Sam jednak tak bardzo pragnę uciec do tej ziemskiej miłości, która tak wiele obiecuje, ale tak mało daje. Nie na dębach niszczy się siły drwali, ale na gałązkach wikliny, mówi przysłowie. To jest prawda, którą dzisiaj muszę głęboko wziąść sobie do serca. Aby żyć każdy dzień w miłości, miłości, która zobowiązuje i która ponagla do kochania. Gdy w ciszy samotności rozmyślam nad mijającym życiem, tęsknota za miłością wciąż wzrasta w moim sercu. Wiem, że ta miłość to miłość Nieba, ale mimo wszystko brakuje mi tej zwykłej miłości, z którą dałoby się usiąść każdego poranka przy kawie i czule wyszeptać słowa zakochania. Nie czuję wstydu, iż tego wciąż pragnę. Tak a nie inaczej wszyscy zostaliśmy stworzeni. Stworzeni po to, aby kochać i w zamian, aby ktoś też nas kochał. Często mam przeczucie, iż innymi drogami powinienem teraz podążać. Wiem, że czynię dużo dobrego, a właściwie łaska Boża czyni to przeze mnie, ale znam też moje słabości i wiem iż nie jestem na tyle silny, aby zostać świętym. A przecież wszyscy jesteśmy powołani do świętości, do tego aby żyć ewangelią miłości. Ale dzisiaj, trudno jest po prostu żyć, a co dopiero kochać Niebieską miłością. Jedyny Bóg wie ile jest we mnie miłości i pragnienia, i ile też pożądania kryje się w moim sercu. To takie niby zwyczajne i takie ludzkie, ale przecież jako kapłan powinienem już nauczyć się jak kochać inaczej. Jak patrzeć na tą drugą osobę w świetle niebiańskiego zakochania. Daleko mi jednak do tego. Każdego dnia, uczę się podnosić z upadku. Każdego dnia uczę się jak wzrastać ponad grzech, który jest zawsze ten sam. Czy kiedyś zaznam szczęścia tutaj w tym ogrodzie pustynnym, czy też na wieczność będę wyszukiwał swojej oazy? Ile jeszcze muszę wycierpieć, aby powiedzieć Bogu jak Job, dosyć! Wiem, rozczulam się nad sobą, ale ta miłość, to kochanie, jest bardzo dla mnie bolesne. Czy będę mógł wytrzymać napór grzechu i zniechęcenia? Czy przetrwam w wierze, nadziei i miłości? A gdy krzyż przygniecie mnie na drodze życia, czy znajdzie mnie Cyrenejczyk i pomoże mi w jego dźwiganiu? Czy uratuje mnie miłość?


VI. Gorące rozczarowania Zasypiam, W ciemnościach, Nie śnię już o tobie... Poza smutnym rozczarowaniem – Nie ma nic... Jestem sobą po raz ostatni. I teraz, Gdy zegar wybija ostatnią godzinę mego życia, ja kocham, wciąż tak samo kocham... Nie musisz już o nic pytać... Nie musisz już o nic mnie prosić... To ja odejdę... To ja zostawię zapaloną świecę...


Ktoś kiedyś powiedział, że wilk syty i owca cała mogą być tylko kosztem jakiejś innej owcy. Jest to bardzo prawdziwe ale i bardzo smutne. Tak bowiem jest w życiu. Dla jednych koniec oznacza początek czegoś nowego, dla innych po prostu koniec. Z każdą mijającą chwilą czuję jak czas nieubłaganie pogania nas do szybkiego biegu. I gdzież ten bieg mnie zaprowadzi? Czy do miłości, której pragnę, czy też do świata pełnego rozczarowań? Zawsze pragnąłem kochać, zawsze pragnąłem dotrzeć do miejsc, do których jeszcze nikt nie zdołał się dostać. Zawsze marzyłem o tym, aby stać się jednym z wielkich tych, którzy zawsze kochają, i dla których wieczność otwiera swoje wrota. Przez całe życie szukałem i wybierałem. Ukrywałem się tylko po to, aby ktoś mógł mnie odnaleźć. Antyfones powiedział, że największą satysfakcją w życiu jest świadomość, że się nikogo nie skrzywdziło. Ja tylko tego się w życiu obawiałem. Że kogoś skrzywdzę, i że ktoś będzie cierpiał za moje grzechy. Dzisiaj uczę się jak te grzechy odkupić. Dlatego oddaję moją radość i pogodę ducha, moją wierność i wieczność, moje bóle i cierpienia, oddaję je dla innych. Szczęście ludzkie jest tak kruche. Szczęście ludzkie jest tak zmienne. I jak pisał poeta szczęście niekoniecznie tam mieszka gdzie szukają go ludzie. A wiec gdzie ono mieszka? Gdzież mogę to szczęście odnaleźć? Czy jest to jeszcze możliwe? Staram się uśmiechać każdego dnia i tym uśmiechem pokonać swój lęk i krzywdę, i chłód niespełnionej miłości. Mówią, że najpiękniejszy uśmiech mają ci, którzy wiele w życiu wycierpieli. Ja czuję u swego boku cierń, która rani. Czuję cierpienie serca, duszy i ciała. Bóg dał mi miłość i radość kochania i poprosił, abym w tej miłości nie był samolubny. Wiele jednak razy zdradziłem mojego przyjaciela. Zapragnąłem bowiem zatrzymać tę miłość tylko dla siebie, zapragnąłem aby moje serce było wypełnione jedną miłością i jednemu zakochaniu. Ale nie sposób jest na tym świecie zaspokoić Boga i tych, których kocham. Czy mogę oddać się tej miłości, do której Bóg mnie powołał, jeśli moje serce jest rozdarte i podzielone? Czy mogę wciąż być sługą tejże miłości, jeśli nie potrafię być jej wierny? Nie wiem co mam sobie odpowiedzieć, ale wiem jedno: Niemożliwe jest kochać i być mędrcem, który będzie zawsze wiedział jak ma postąpić i jak ma miłować. Posługa kapłańska jest trudna i nie jestem jej godzien, ale do niej właśnie powołał mnie Bóg. Jest to poświęcenie, tajemnica i dar. To powołanie do życia w radosnej nadziei i mimo goryczy, którą każdego dnia piję z kielicha żalu, krok za krokiem podążam do Twego serca.


VII. Opadające marzenia Jej drwiący uśmiech zakrywa moje marzenia... Liście wrześniowej radości, płaczą ze szczęścia... Nastąpił kres ich cierpienia... Nie muszą już wznosić się ponad drzewa, nie muszą opadać... Spalone na stosie zazdrości i szyderstwa, stały się częścią wieczności... Dzisiaj, noszę na sobie tę jedną chwilę namiętności... Poranna mgła zatrzymała się przy mnie, westchnęła... Jej dotyk pobudził we mnie dreszcze, pogrążył się w moim śnie, gdy ja – przestałem istnieć...


Kiedyś podsłuchałem rozmowę pewnego zakonnika, który powiedział, że człowiek jest tak zajęty zarabianiem na życie, że zapomina żyć. No właśnie, ja nie chcę tylko „zarabiać.” Chcę żyć i wiedzieć, że żyję. Stare powiedzenie mówi, iż bogactwo może być uczciwe tylko tam, gdzie nie ma już potrzebujących. Ja nie pragnę posiąść bogactw tego świata. Chcę żyć tak, abym się nie musiał za siebie wstydzić i to nie przed ludźmi, ale przed moim Bogiem. Ale mimo mojej wielkiej miłości, wciąż w sercu czuję gorycz. Bo jak powiedział jeden z filozofów, aby być szczęśliwym w miłości, trzeba być geniuszem. Nie mam niestety takich darów. Ale wiem jedno; Miłość jest tylko dla tych, którzy są zdecydowani aby oddać jej wszystko i to bez żadnych ograniczeń i bez żadnych warunków. Miłość wieczna i trwała jest dla tych, którzy nie boją się cierpienia, i którzy nie boją się zaryzykować w tej miłości. W kochaniu musimy sami siebie uczyć prawdziwej i szczerej miłości. Życie nie nauczy nas jak kochać. Życie nie nauczy nas jak dawać. Życie nauczy nas zaś jak nienawidzieć i jak zdradzać. Ale mimo tego, iż krzyż nam dany jest często niemiłosiernie ciężki, wciąż wierzę i mam taką pewność, iż miłość czysta i spełniona istnieje, i że jest ona osiągalna. Blaise Pascal powiedział, że zamiast narzekać, że Bóg jest ukryty, powinienem składać mu dzięki za to, iż tyle odsłonił z siebie. Tak, Bóg odkrywa samego siebie, ale często bywa tak, iż ja nie mogę, lub też nie chcę Go zobaczyć. Ksiądz Twardowski miał rację mówiąc, że trzej najwięksi wrogowie człowieka to: pycha, próżność, pycha pokory. Tak też jest u mnie i muszę bardzo ciężko pracować, aby móc się z tego podnieść. Może jestem jednym z tych, którzy chcą w życiu mieć naraz koronę cierniową i trzydzieści srebrników. Sam nie wiem, ale nie jest łatwo żyć i nie jest łatwo kochać pełnym sercem. To co wydaje się dla nas często trudnym doświadczeniem a wręcz nierzadko przekleństwem Niebios, jest w rzeczywistości naszym błogosławieństwem. Tak więc, od tej chwili nie martwię się o to co przyniesie jutro. Będę starał się oddawać moje serce każdego dnia, bo tylko ten je ma kto ma je dla innych. Wszyscy dobrze wiemy, iż aby dotrzeć do źródła musimy płynąć pod prąd i może dlatego życie, miłość jest taka trudna. To ona wymaga od nas tego abyśmy płynęli pod prąd. Stare japońskie powiedzenie mówi, że możesz upaść siedem razy, bylebyś powstał osiem. Tak więc, i ja za każdym razem gdy upadnę muszę się podnieść i zaufać Bożej Opatrzności. Muszę iść dalej, bo zanim zasnę, wiele jeszcze mam do przejścia...


VIII. Sny zakochania Odczuwam, samotność duszy, gdy ciebie mi brak... Czy jestem zakochany? Czy może tylko zastraszony? Czy jestem wierny? Kamień węgielny już nie wystarczy... Nie wystarczy też – miłość, Nie wystarczy – dobroć, poświęcenie... Za mało jest w tym wszystkim ciebie... Za mało jest nas...


Jeden poeta powiedział kiedyś, iż gdy życie cię zmęczy i zabraknie ci celu istnienia, pomyśl o ludziach i ich cierpieniach. Wydaje mi się, iż zbyt często nie zdaję sobie sprawy z tego jak bardzo jestem kochany i błogosławiony. Nie tylko dlatego, że Bóg daje mi tak wiele w życiu, ale przede wszystkim dlatego, iż mogę kochać, kochać miłością nieba i aniołów i tą miłością obdarzać innych. Miłość Aniołów? A co z tą ziemską miłością? Czy ja też tak mogę kochać? Mówi się, że potrzeba tylko jednej minuty żeby kogoś zauważyć, jednej godziny, żeby kogoś ocenić i jednego dnia, żeby polubić, ale całego życia, by później zapomnieć. Aniołowie nie muszą się martwić o swoje serca, bo ich nie mają. Nie muszą tęsknić i szlochać w niepewności, w odrzuceniu i w gniewie. Nie muszą do nikogo się tulić, nikogo pieścić bo sami odzwierciedlają ducha Bożej miłości. A co z nami? Jedna dziewczyna powiedziała mi kiedyś, że uśmiech to połowa pocałunku, a pocałunek to początek miłości. Tak, może to brzmi jak opowieść dla nastolatka, ale tak właśnie jest. Miłość jest wieczna, jest prawdziwa. Jest przeżyciem niezapomnianym i stałym, jeżeli jest szczera. Każdego dnia widzimy te same twarze które są już inne, zmienione. I my też zmieniamy się razem z nimi. Błędy uczą nas jak prawdziwie kochać, a gdy ktoś nas zrani, wiemy już jak nienawidzieć. Ale nienawiść popycha nas do jeszcze większej nienawiści, więc musimy nauczyć się jak wybaczać, tak z serca, tak do końca. Ale czy jest mnie jeszcze na to stać? Czy jest to jeszcze możliwe? Gdy przez lata krople deszczu otwierały mi oczy na kolejne rozczarowania w tejże miłości, ja wciąż szukam jej i wciąż jej pragnę. Może nie powinienem tego czynić, zwłaszcza, że jestem kapłanem, któremu zakazane jest kochać i pożądać. Ale jak napisał Faulkner, miłość i cierpienie to jedno i to samo; wartość miłości mierzy się sumą, jaką trzeba za nią zapłacić: i zawsze jeżeli to wypada zbyt tanio, to znaczy, że człowiek sam siebie oszukuje. Więc i ja muszę zaakceptować tę miłość Nieba, do której Bóg mnie powołał. Jest ona bardzo droga i często wydaje mi się, iż na nią nie jest mnie stać, a jednak. Dzisiaj świat zabija prawdziwą miłość. Ludzie mówią, że miłość umiera między dwojgiem ludźmi. Ale to nie jest prawda, że ona umiera. Po prostu miłość opuszcza człowieka i odchodzi od niego gdy nie jest jej już wart. I ja zastanawiam się czy jestem wart takiej miłości. Czy mogę kochać i pozwolić na to aby i mnie ktoś kochał?


IX. Obietnice i kłamstwa Wpatrzony w twoje ciało składam puste obietnice... Ty już wiesz że to są kłamstwa... To zawstydzenie, które roześmiało się właśnie, które ukryło się pośród tajemniczych wyznań... Ze źródła twojej niewinności piję wodę życia, która ukryta pod ruinami miłości, czeka aby wypłynąć na głębię... Tęskni... Zalewa ziarna wyśmiewane przez słońce pokłada nadzieję... W tobie... W nas... W naszej miłości...


Nikt z nas nie może doznać szczęścia i odnaleźć miłość na tym świecie, jeśli zadręcza się myślą o tym, iż jest ktoś kto w życiu jest bardziej od niego szczęśliwy i kto bardziej od niego kocha. Ja też często szukam tej drogi, która nie została mi wyznaczona, bo wydaje mi się, iż będzie ona drogą szczęścia. Jeden mądry przyjaciel mówił mi, że każdy kapłan tyle będzie miał w swoim cierpieniu zasługi i tyle przyniesie innym ludziom przez nie pożytku, ile będzie w nim posłuszeństwa, z jakim je przyjmie i czystej intencji, z jaką je zniesie aż do końca. Wydaje mi się jednak, iż ten krzyż mi dany jest zbyt ciężki i boję się kolejnego upadku, po którym mogę już nie powstać. Wielką prawdą jest to co mówił poeta, iż to za czym tęsknimy i czego nie możemy mieć, jest droższe dla nas niż to co już posiadamy. Ja wciąż za czymś lub za kimś tęsknię. Ciężko bowiem jest człowiekowi zdobyć prawdziwą miłość. Ale zachować ją jest jeszcze trudniej. Ja zawsze byłem zazdrosny, nawet o tą miłość, której nigdy mieć nie mogłem, i na którą nigdy nie zasługiwałem. Ale gdy zazdrościmy, przekonujemy się, że naprawdę kochamy. Więc nie będę się wstydził tego, iż wciąż jestem zazdrosny o miłość, i że wciąż szukam szczęścia. Jak powiedział Huxley, szczęście jest wymagającym panem, zwłaszcza szczęście innych. No cóż, szczęście się rodzi dla jednych, u innych umiera, a ja? Ja wciąż szukam swojej drogi do miłości... Człowiek jest wielki, nie przez to, co ma, lecz przez to kim jest, nie przez to co posiada, lecz przez to czym dzieli się z innymi. Mimo demona smutku, który opętał serce człowieka, nie każdy dzień jest zakryty ciemnymi chmurami i nie zawsze płaczemy nad swoim losem. Jesteśmy i żyjemy dla miłości, a przecież nie ma większej siły niż prawdziwa miłość. Ktoś kiedyś powiedział, iż niedojrzała miłość mówi: „kocham cię, ponieważ cię potrzebuję” Dojrzała miłość mówi: „potrzebuję cię, ponieważ cię kocham.” Musimy więc nauczyć się tej dojrzałej miłości, miłości która trwać będzie wiecznie, która na zawsze będzie w naszych sercach i którą będziemy mogli dzielić się z innymi. Ale tak jak Aleksander Fredro nas uprzedza tak i my musimy być w tej miłości ostrożni. Lecz gdy miłością serce moje bije, gdy powiem: „kocham” – wtenczas tylko żyję. Żyję szczęśliwy i w lubym zamęcie, świat do podziału pociągam w objęcie. O! gdzie miłość stawia siatki, nie figlujcie, moje dziatki! Bo z miłością figlów nie ma: jak was złapie, to zatrzyma. Bo miłość jest to jakieś nie wiadomo co, przychodzące niewiadomo skąd i często niewiadomo jak i niestety sprawiające ból nie wiadomo dlaczego.


X. Oczekiwania i powroty Dzisiaj nie mam już nic do stracenia... Nie mam już nic do ocalenia... W mym smutnym – radosnym oczekiwaniu, szukam twoich ust... Szukam twoich rąk... Szukam – Twego serca... Pojednany z wyrokiem samotności, zamykam się w konfesjonale zapomnienia... Przemieniam – wino w wodę, i oddaję to co mam... Wróć do mnie...


Jak jesienny błędny liść, takie jest życie człowieka. Nie wie skąd przyszedł i dokąd ma iść, i co go w życiu czeka. Te słowa poety wypełniają mnie wspomnieniami i tajemniczymi myślami o przyszłości. Jakąż wielką prawdą jest to, że żyjąc dla siebie samego, człowiek żyje tylko po to, by w końcu odejść z tego świata. Trudno jest uwierzyć, że wielu z nas wybiera takie właśnie życie. Dzisiaj obudziło mnie moje zaniepokojone serce. Czy zawsze będę sam? Czy ja też, jak wielu innych przede mną umrę w samotności? Czy zostawię coś po sobie i czy ktokolwiek będzie o mnie pamiętał? Czy ktoś zapali świecę na moim grobie? Każdy z nas lęka się śmierci i ciemności, która nas ogarnie, gdy zamkniemy oczy na ten świat. Pozostanie wtedy tylko nadzieja, że na tej drugiej stronie, na tym szarym i ciemnym tle, będzie ktoś na nas czekał, ktoś kto nas kocha. Z każdym biciem swojego serca odkrywam tajemnicę swego istnienia, poświęcenia i powołania. Ale wiele jest też chwil, gdy w mojej duszy pada deszcz zwątpienia. Wiem, że tutaj jesteśmy tylko przez chwilę, przez krótki moment, fragment z księgi Bożej i jak będziemy żyć i jak będziemy kochać zadecyduje o wszystkim. Chyba każdy z nas szuka tej iskierki nadziei w życiu i pragnie spełnionej miłości, która będzie zawsze trwała i zawsze będzie czekała na nas w głębinie zapomnienia. Często bywa tak, iż musimy patrzeć przez zamknięte oczy, aby ujrzeć tą prawdziwą i nieśmiertelną miłość. Nieważne gdzie jesteśmy w życiu i do jakiego kochania zostaliśmy wybrani. Miłością trzeba po prostu żyć, i niestety czasami trzeba cierpieć, zwłaszcza gdy pragniemy kochać całym sercem, a ci których kochamy takiej miłości nie znają lub nie umieją jej docenić. Pośród wszystkich smutków naszego życia, miłość sama w sobie jest naszą pociechą. Nawet gdy tylko o niej marzymy lub też śnimy, ona jest naszą nadzieją. Bo tak naprawdę czy jest coś innego warte naszego poświęcenia? Gdy czasami musimy poświęcić miłość za miłość, poznajemy jej prawdziwą wartość. Stare powiedzenie, zawsze czekaj na miłość, bo ona kiedyś wróci, lecz nie zwlekaj, bo szybko cię porzuci, jest stale aktualne. Nie stać nas aby zwlekać z kochaniem! Ja zostałem sam, bo podczas ciemnej nocy mego serca dokonałem wyboru. Przestałem wierzyć w tą ziemską miłość i zakochałem się w miłości! Tak wiec kocham i ofiaruję każdemu chociaż kruszynę dobra, abym mógł i ja ją otrzymać, gdy będę w potrzebie.


XI. Pytania i odpowiedzi Oblany, słodkimi łzami piasek zakochał się w naszych ciałach... To on, ukrył nas pośród wzburzonych fal... Nasze dusze, pojednane ze sobą, rozpłynęły się, pogodziły i roześmiały... Więc dlaczego odeszłaś? Dlaczego, zostawiłaś mnie w tej samotnej nocy? Dlaczego, nigdy nie wskazałaś mi mojego przeznaczenia? Dlaczego, podarowałaś memu sercu te nieosiągalne marzenia? Dlaczego?


W tym życiu, które tak bezlitośnie wykorzystuje nasz każdy upadek, powinno kochać się za nic. Nie powinno być żadnych powodów do miłości. Czy gdy zastanawiamy się nad miłością i nad tym, czy kogoś kochamy przestajemy już kochać? Miłość nie zawsze daje szczęście, zwłaszcza wtedy gdy staje się dla nas jednym wielkim znakiem zapytania i gdy nie słyszymy odpowiedzi. Kochać i nie żądać zbyt wiele, takie motto życia i miłości powinno stać się szyldem w każdym sercu. A jednak tak nie jest. Prawdziwą miłość można poznać po tym, że nic nie może jej dorównać, i że nikt nie może jej zniszczyć. A jednak miłość umiera. To ja ją zabijam. Morduję ją swoimi słabościami i lekami, swoim samolubstwem i brakiem wdzięczności. To ja skazuje tę miłość na śmierć poprzez zazdrość i zawiść, poprzez brak szacunku i nadmiar pożądania. To ja spycham ją w przepaść zapomnienia i wstydu swoimi grzechami. Jakąż wielką prawdą jest to co powiedział poeta, że tylko człowiek, który kochał umiera jak człowiek. Ale jeśli ta miłość była nieszczęśliwa, to co wtedy? Czy wtedy też umrze on jak człowiek? Kocha się nie za byle co, to prawda. Ale pomimo tych wszystkich wad i grzechów, i słabości, i zazdrości, i lęku, i pożądliwości, powinno kochać się za nic. Gdy moje serce zostało zranione i zniewolone poczułem, że coś w mojej duszy pękło. Cos umarło. Teraz wiem, że tak jak czas goi rany, tak i serce odkrywa miłość w każdym uśmiechu i dobrym geście, w każdym pocałunku i każdym cierpieniu. Miłość jest najcenniejszym skarbem jaki mamy i często bywa tak, iż darujemy tę miłość komuś, kto jej nie chce. I tak było ze mną. Moja ukochana nie chciała mego skarbu, mego daru. Owidiusz napisał, iż jeśli chcesz być kochanym, bądź wart miłości. Może ja nie jestem jej wart? I może dla mnie miłość pozostanie już tylko czuwaniem nad samotnością drugiego człowieka. Czuwaniem nad gromadą ludzkich serc i kochaniem ich miłością? Ostatnio bardzo dużo zrozumiałem o mojej miłości. Jakby po raz pierwszy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze i już wiedziałem. Pokochałem naprawdę dopiero wtedy, gdy stałem się samotny. Po raz pierwszy zobaczyłem drugiego człowieka takim jakim on jest naprawdę, a nie takim jakim ja go sobie wyobrażałem. Rozpoznałem tą prawdę, o której zawsze wiedziałem: że największą tragedią człowieka jest brak miłości w jego sercu. Ja ponownie w tę miłość uwierzyłem i ponownie jej zaufałem. Gdzież mnie ona teraz zaprowadzi?


XII. Radość, cierpienie, wdzięczność Radośnie, otwieram nieznane mi drzwi, przechodzę przez próg cierpienia... Dopiero teraz widzę twoją wdzięczność... Dzisiaj, W świetle – mojej jedynej zapalonej świecy, modlę się... Po raz pierwszy od wielu lat, modlę się gorliwie, modlę się za ciebie, modlę się za nas...


Simone Weil napisał, iż miłość do Boga czysta jest wtedy, gdy radość i cierpienie wzbudzają w nas taką samą wdzięczność. Czy ja mogę tak właśnie kochać tego Boga, który zazdrośnie spogląda z ukrycia? Miłość w samej swojej istocie jest czystym pragnieniem miłości. Tylko tyle i aż tyle. Ta namiętna, jedyna i niezapomniana miłość jest najwspanialszym owocem miłości, owocem naszych pragnień i naszego życia. Ja jeszcze nie przeżyłem takiej właśnie miłości. Kochałem tylko raz, ale bez wzajemności. Bo to coś, co kiedyś przeżyłem nie można było nazwać miłością. Mówi się, że przebaczenie jest najtrudniejszą miłością. Dla mnie przebaczenie było częścią miłości i bez tegoż przebaczenia nie mogło jej być. Najtrudniejszą miłością dla mnie stała się zazdrość. O to co mają inni, że mogą kochać tak a nie inaczej, i że ich miłość zawsze trwa. A ja, powiązany we własnych łańcuchach zazdrości i wierności, wciąż lituję się nad sobą samym. Cały czas udaję, iż jestem najbiedniejszym człowiekiem pod słońcem, nad którym Dobry Bóg ciągle się znęca. W moim życiu miłość zawsze była bezlitosna. Miałem wszystko w tejże miłości i zarazem nie miałem nic. Tylko raz straciłem panowanie nad sobą w miłości. Byłem wtedy na samym dnie głębokiej studni samotności. I tylko przez moje cierpienie i płacz mogłem być z moją ukochaną, wiedząc o tym, że nigdy z nią nie będę. To była najciemniejsza noc mojego serca. To była noc, podczas której zrozumiałem na czym polega prawdziwe kochanie. A polega ono na tym, że gdy prawdziwie kochasz, jesteś skazany na samotność. Miłość jest zawsze jakimś zobowiązaniem. Jest ona zrozumieniem i bólem, cierpieniem i ciszą, jest roztargnieniem i westchnieniem. Miłość jest wdzięcznością i litością. Jest spełnieniem i głodem. Miłość jest bezcenna jak Słowo Boże i tania jak barszcz. Miłość jest. Jest i w tobie i we mnie. Inna i taka sama. Miłość zawsze będzie...


ks. Maciej Janusz Pawłowski

DWANAŚCIE NADZIEI Projekt okładki Dawid Jędrzejczyk www.IDav.com.pl Fotografie Klaudia Stawiarz

Copyright © 2014 by ks. Maciej Janusz Pawłowski All rights reserved



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.