Ku Jerozolimie. Polscy pielgrzymi do Ziemi Świętej – Piotr Boroń

Page 1


PIOTR BOROŃ

Ku Jerozolimie

Polscy

Pielgrzymi

do Ziemi Świętej

Ku Jerozolimie

Ku

PIOTR BOROŃ

Jerozolimie

Polscy Pielgrzymi do Ziemi Świętej

Wydawnictwo AA, Kraków

Redakcja, skład, łamanie: Wydawnictwo AA

Projekt okładki: Wydawnictwo AA

Zdjęcie na okładce: Wikimedia Commons (Hartmann Schedel, grafika z widokiem na Jerozolimę 1493 r. oraz grafika Pietera Bruegela, Pielgrzym)

Zdjęcia:

Anna Boroń s. 320

Piotr Boroń s. 232-dół, 321

ks. Stefan Misiniec s. 20, 27, 29, 32, 46, 47, 65, 142, 186, 230, 232-góra, 266, 267, 268, 300, 316, 322, 323

Wikimedia Commons: s. 13, 15, 16, 18, 19 (Golasso), 23, 28, 30, 32, 37, 44, 51 (M. Klag-MIK, 2006), 52, 60, 63, 67, 68, 69, 74, 76, 78, 83, 85, 97, 99, 105, 110, 112, 114, 117, 127, 130, 131, 136, 141, 146, 149, 153, 157, 159, 160, 163, 166, 184, 185, 189, 192, 193,194, 198, 200, 202, 214, 216, 234, 243, 244, 250, 253, 272, 278, 280, 282, 288, 290, 292, 293, 304, 305, 310, 311, 314 (Fallaner)

Polona: s. 116, 296, 297

NAC: s. 312

Shutterstock: s. 70

Wydawnictwo AA serdecznie dziękuje

Księdzu Stefanowi Misińcowi za udostępnienie zdjęć do publikacji

© Copyright by Piotr Boroń

© Copyright by Wydawnictwo AA, Kraków 2025

ISBN 978-83-8340-083-9

Wydawnictwo AA s.c. 31-574 Kraków, ul. Ciepłownicza 29 tel. 12 345 42 00, tel. kom. 695 994 193 www.religijna.pl

Psalm 122

W obliczu miasta Świętego

Uradowałem się, gdy mi powiedziano: „Pójdziemy do domu Pańskiego!”

Już stoją nasze nogi w twych bramach, o Jeruzalem, Jeruzalem, wzniesione jako miasto gęsto i ściśle zabudowane.

Tam wstępują pokolenia, pokolenia Pańskie, według prawa Izraela, aby wielbić imię Pańskie.

Tam ustawiono

trony sędziowskie, trony domu Dawida.

Proście o pokój dla Jeruzalem, niech zażywają pokoju ci, którzy ciebie miłują! Niech pokój będzie w twoich murach, a bezpieczeństwo w twych pałacach!

Przez wzgląd na moich braci i przyjaciół będę mówił: Pokój w tobie!

Przez wzgląd na dom Pana, Boga naszego, będę się modlił o dobro dla ciebie.

Wstęp

Człowiek od zawsze poszukiwał w swoim życiu sensu i celu. Czasem jakieś wewnętrzne przekonanie kazało mu opuścić dom i to, co dobrze znane. Ów człowiek dość szybko orientował się, że w gruncie rzeczy życie przypomina wędrówkę. Dla wierzących jej celem jest Bóg, a samo wędrowanie, to rodzaj pielgrzymowania przez kolejne miejsca, które nie tylko przypominają o minionych wydarzeniach, ale i na nowo pobudzają duszę w miłości ku Stwórcy. Dla niektórych takim momentem zwrotnym mogło być wypełnienie przestrzeni odwiedzanego sanktuarium przez piękną, z górą trzystuletnią, sardyńską pieśń, zaczynającą się od słów Deus Ti salvet Maria… a kończącą się strofą:

E i’sa gratzia nos donet in vida e in sa morte, e i’sa diciosa sorte in Paradisu.

[I za to należy nam się podziękowanie. w życiu i śmierci, i to jest pyszne szczęście w raju.]

Gdy współczesny świat w swych ateistycznych tendencjach ze strachu przed śmiercią stara się ignorować prawdę o nieuchronności stanięcia przed sądem Bożym, to właśnie chrześcijaństwo obdarza największym optymizmem wiernych, czemu najpiękniej daje

wyraz w liturgicznej prefacji o zmarłych: „Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie”. Tak też pisał o życiu w XII wieku – wieku rozkwitu pątnictwa – wybitny teolog i biskup Paryża Piotr Lombard, że życie to pielgrzymka do naszej właściwej ojczyzny, jaką jest raj. Ziemskie pielgrzymowanie ma też swą genezę w wygnaniu z raju, co w pieśni Salve Regina wyraża się przez określenie exsules, filii Hevae [wygnańcy, synowie Ewy].

Motywy pielgrzymowania bywały bardzo różne, ale do głównych kategorii należały te, nakazane za pokutę lub te, wynikające z własnej woli, będące wynagrodzeniem, przebłaganiem i dziękczynieniem za otrzymane łaski. Bardzo ważna była chęć uzyskania odpustów i zdobycia relikwii. Kiedy motywy wyjazdu były jeszcze inne, dołączano do niego uczczenie miejsc, postaci lub relikwii świętych. Oczywiście zdarzało się także, że wśród pielgrzymów byli i tacy, którzy tylko ich udawali. Pisał o tym już w 1384 roku Lionardo Frescobaldi, który pochodził z wpływowej rodziny florenckiej, był politykiem, pisarzem i podróżnikiem.

Pielgrzymowanie to praktyka nie tylko chrześcijańska. Wykopaliska w egipskim Abydos dowodzą masowości pielgrzymek już co najmniej cztery tysiące lat temu. Celem pielgrzymek we wszystkich dużych religiach były i są miejsca szczególne dla wyznawców. I właśnie dla trzech najważniejszych religii monoteistycznych –judaizmu, chrześcijaństwa i islamu – jedno jest miastem świętym (choć – nota bene! – nie wspólnym). Gdy bliżej przyjrzymy się Jerozolimie, dostrzeżemy jej oryginalność, ale i swoiste paradoksy.

To „Miasto Pokoju”, wielokrotnie naznaczone krwią, politycznie i religijnie sporne, przyciągało zawsze wiernych – mimo poważnego zagrożenia życia – z najdalszych stron świata. Przyciągało jako stolica Ziemi Świętej i swoisty fenomen. Niniejsza książka przynosi więc informacje nie tylko o pielgrzymkach, ale i o faktach, które na pielgrzymowanie miały większy wpływ – zarówno

w wymiarze ogólnoświatowym jak i znaczącym dla indywidualnych osób. Wszak dla pielgrzymów istotne jest zarówno zagarnięcie Jerozolimy przez muzułmanów w 1187 roku, jak i osobiste nawrócenie, które przyczyniało się do podejmowania uciążliwej i niebezpiecznej wędrówki.

Wydaje się koniecznym już we wstępie zdefiniowanie pojęcia „pielgrzym”, bo ono jest kryterium doboru postaci w niniejszej książce. Starożytni Rzymianie mianem peregrinus określali osobę wolną i zarazem niebędącą obywatelem rzymskim. Pojęcie to było im potrzebne do ustalania praw jednostki. Europejskie średniowiecze odziedziczyło wraz z językiem łacińskim rozumienie tego słowa jako „cudzoziemca”, a przez to „wędrowca”. W dobie krucjat peregrinus to także „krzyżowiec”. Na słynnym synodzie w Clermont papież właśnie w tym znaczeniu używał tego słowa. My także pozostańmy przy takim rozumieniu, choć dzisiejsza historiografia raczej je rozróżnia. Przyjmijmy zatem szerokie rozumienie słowa „pielgrzym” (wymiennie z peregrinus), niezależnie od tego, czy przybysz do miejsc świętych miał jakieś inne cele poza ich pobożnym nawiedzeniem. Mógł być turystą, kupcem, wojownikiem, politykiem, artystą itp., ale jeżeli oddawał przy tym cześć Bogu w historycznych miejscach religijnych, to był pielgrzymem.

Co się natomiast tyczy miejsc, które nas interesują, to – przy koniecznych informacjach o innych sanktuariach czy Ziemi Świętej nawet w najszerszym rozumieniu – za bohaterów niniejszego opracowania rozumiemy tych Polaków, którzy dotarli do Jerozolimy. Czytelnicy mogą znaleźć w tej książce informacje o warunkach podróży, a nawet okolicznościach politycznych w zmiennych czasach, ale poznanie konkretnych postaci dzięki tekstom źródłowym to rzecz najważniejsza.

Opowiadając o poszczególnych epokach, nie sposób nie odejść nieco od głównego wątku, np. w przypadku krucjat, których fenomen pielgrzymi wiąże się z zagadnieniem krwawej walki w obronie rubieży chrześcijaństwa; nie można pominąć pytań o motywacje,

które kierowały rycerzami porzucającymi nagle dostatni i spokojny żywot i wyruszającymi na spotkanie śmierci w walce z wrogami chrześcijaństwa. Niestety, w tych przypadkach, szczególnie od kilku dziesięcioleci, widać wyraźnie dominujący w ojczyznach tych rycerzy ateizm i dziwną fascynację wrogim obozem, która zdaje się reprezentować współczesną piątą kolumnę wrogów Trójcy Przenajświętszej w Europie. Przy świadomości koniecznych badań nie sposób choćby jednym zdaniem nie podsumować wrogów krzyżowców jako ludzi, którzy z osobistego doświadczenia nie są w stanie wydobyć skojarzeń z głęboką wiarą tamtych rycerzy. Bijmy na alarm, bo dla obrony dobrego imienia krzyżowców potrzeba wnikliwej analizy mechanizmów zacierania prawdy w naszych czasach. Dla pełniejszego obrazu pielgrzymek w mentalności Europejczyków należy choćby wspomnieć o rzeszach pobożnych chrześcijan, którzy od zawsze kładli nacisk na najwłaściwsze dla duszy traktowanie nawiedzania miejsc świętych. Jednym z największych autorytetów na tym polu jest św. Tomasz à Kempis, który w najbardziej poczytnym obok Biblii dziele O naśladowaniu Chrystusa napisał: „Choroba mało kogo poprawia, tak jak pielgrzymka mało kogo uświęca”. Święty Tomasz z Akwinu ostro krytykował zaś tych, którzy na pielgrzymkach duży nacisk kładli na ich aspekt turystyczny.

Od tysiąca lat, prawie od początków polskiej państwowości, czyli od chrystianizacji, poprzez którą nasi przodkowie wprowadzili nas w główny nurt światowego dziedzictwa, Ziemia Święta to dla Polaków symbol widocznego wcielenia Boga, to miejsce Jego wstąpienia w dzieje człowieka i dzieje naszego zbawienia. To obiekt marzeń, by być wszędzie tam, gdzie przebywał Jezus Chrystus, widzieć tamte krajobrazy, roślinność i zabytki. I choć nie wszystkim naszym rodakom było dane tam dotrzeć, choć w mentalności wielu polskich katolików symbolem wiary stał się bardziej Rzym niż Jerozolima, a polska wyobraźnia bożonarodzeniowa czy kalwaryjska umieszcza na ogół wypadki sprzed dwóch tysięcy lat w pejzażach polskich, to jednak wielu z nas tam dotarło, a nawet wpisało się

we współtworzenie dziejów Jerozolimy i licznych miejsc świętych, rozsianych wokół. O nich będzie ta opowieść: o pobożnych śmiałkach, czasem o marzeniach wypraw niespełnionych, o pokutnikach, a czasem o tych bardziej ciekawych świata, o codziennych realiach podróżników i ich niesamowitych przygodach.

Podział książki na szkice uwzględnia chronologię, ale może jeszcze bardziej zjawiska (jak walka o panowanie nad Ziemią Świętą, tworzenie alternatywnych dla Jerozolimy centrów pielgrzymkowych, udziału w pielgrzymkach ludzi w ogóle bardziej sprawczych itd.), których początek można uchwycić i które trwają nawet do dziś.

Badacze tematu zauważą z łatwością, a dla wszystkich będzie też oczywiste, że zawartość pracy jest odzwierciedleniem ilości źródeł. Jeżeli więc któryś z pątników pozostawił opis pielgrzymki, to i o nim można w tej pracy napisać więcej… Ale i drugie kryterium: im dawniej ktoś pielgrzymował, tym pełniej starano się wykorzystać źródła, jeżeli natomiast chodzi o historię nowszą – sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat, gdy sytuacja polityczna na Bliskim Wschodzie pozwalała na organizowanie przez biura turystyczne masowych wręcz pielgrzymek – nie sposób choćby wyliczyć pielgrzymów z nazwisk. A szkoda. I w tym miejscu kieruję wyraźną zachętę, by czytelnicy, bywając na podobnych wjazdach zechcieli uwiecznić wspomnienia ze swoich tras i przeżyć, aby kiedyś i one zobrazowały ducha naszych czasów.

Tymczasem jednym z celów niniejszej publikacji jest przypomnienie katolikom o dziejach Ziemi Świętej. Tak, tak, przypomnienie. Niech zjawisko ilustruje doświadczenie, które miałem już dawno, a mimo to tkwi ono mocno w mej pamięci i każe mi często powracać do analizy tego zjawiska. Przyszło mi kiedyś egzaminować z historii pewną siostrę zakonną, która upierała się, że Ziemia Święta to po prostu Rzym. Nawiasem mówiąc, na moje wyrzuty, że kto jak kto, ale przyszła katechetka musi to wiedzieć, bo swemu zakonowi może przynieść wstyd, ona zareagowała dumnie, cedząc

w moim kierunku: „Znoszę to w pokorze!”. Wówczas mogłem tylko wybuchnąć śmiechem na poczucie męczeństwa egzaminowanej w sytuacji, gdy warto byłoby się podeprzeć odrobiną solidnej wiedzy… Ale przecież zjawisko jest szersze, głębiej zakorzenione w katolickiej świadomości, bowiem efektem utraty dostępu do Grobu Bożego stały się kolejne cele pielgrzymkowe w Europie, a Rzym – jako stolica papieska – od początku XIV wieku stał się głównym celem peregrynacji. Co więcej, Ormianie, Koptowie, a szczególnie prawosławni zainteresowali się Jerozolimą, a większość katolików odsunęła ją w świadomości do okolic legendarnych. Owo zachodnie realne stąpanie po ziemi zaowocowało skupieniem się na Rzymie, gdzie przecież udało się zgromadzić tylko niewielki zakres pamiątek nowotestamentowych, ale za to skupiły się tam najważniejsze urzędy papieskie.

W 1925 roku udał się do Palestyny wybitny krakowski etnograf, historyk i socjolog Jan Stanisław Bystroń (niniejsza praca do niej nawiązuje i jest rocznicowa), a owocem jego głębokich przeżyć stała się praca naukowa Polacy w Ziemi Świętej, Syrii i Egipcie wydana w Krakowie w 1930 roku. Autor bardzo poczytnych dwóch tomów Dziejów obyczajów w dawnej Polsce doceniał wysiłki wręcz bohaterskich pielgrzymów polskich, którzy mimo poważnych zagrożeń docierali do Grobu Chrystusa. Te peregrynacje zostały opisane aż do wybuchu I wojny światowej i jest to, jak do tej pory, najbardziej ogólna synteza tematu. W ciągu ostatnich stu lat powstało wiele fachowych i szczegółowych opracowań. W niniejszej publikacji autor postanowił przedstawić temat w sposób popularny i całościowy.

Jeżeli książka będzie musiała zastąpić niespełnioną z przyczyn obiektywnych pielgrzymkę, to najgłębszym pragnieniem autora jest, aby mogła, choć w najmniejszym stopniu – jak pielgrzymka – przysłużyć się do umocnienia wiary, która była najważniejszym powodem dla pielgrzymujących do Ziemi Świętej rodaków.

MIASTO SPEŁNIENIA PROROCTW

Mając udać się do Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwunastu i w drodze rzekł do nich: «Oto idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwychwstanie»” (Mt 20, 17–19).

Kwestia Bożego planu zbawienia zaprząta umysły nie tylko chrześcijan. Dlaczego Bóg obrał sobie ten właśnie „naród wybrany”, by nie tylko przez Przymierze, ale i Objawienie dać całej ludzkości Zbawienie i ukazać drogę do Nieba? Bardziej przyziemne,

Panorama Jerozolimy

lecz także zaprzątające pytanie dotyczy miejsc uprzywilejowanych na kuli ziemskiej w sposób nadprzyrodzony lub naturalny. Choć kulistość ziemi żadnego z miejsc na globie nie wyróżnia, to przecież istnieją miejsca o szczególnym znaczeniu geograficznym, a – co ważniejsze – cywilizacyjnym, które szczególnie zapisały się w dziejach ludzkości. Czy to sprawił Bóg, czy wyboru dokonał człowiek, determinowany warunkami geograficznymi? Co nas do tych miejsc przyciąga i co daje dotarcie do nich? Jak nas zmienia?

W jaki sposób wpisuje się w dzieje ludzkości? Niewątpliwie Jerozolima ma liczne zalety, które sprawiły, że – w oczach wielu – uważana jest za najważniejsze miejsce na ziemi. Patrząc na nią z góry, jakby „okiem Boga” – można powiedzieć, że leży prawie na styku trzech kontynentów, a – mówiąc inaczej – na szlaku kontaktowania się ludzi z trzech kontynentów, których cywilizacja zdominowała dzieje ludzkości. Z kolei, jeżeli spojrzymy na nią „okiem człowieka”, znalazłszy się w jej pobliżu, to stwierdzimy, że choć znajduje się niedaleko (ok. 60 km) od Morza Śródziemnego, wyznaczającego tak zwany „poziom morza”, to leży na wzniesieniu wyrastającym ponad 600 metrów nad poziomem morza. Jeżeli spojrzymy od strony leżącego niedaleko (bo w odległości ok. 30 km) Morza Martwego, to jego wysokość wynosi ok. 1000 m. Dlatego nasz najwybitniejszy biblista ks. prof. Waldemar Chrostowski bardzo słusznie podkreśla, jak znamienne było i powinno pozostać określenie „wstępowania do Jerozolimy”. Doświadczali tego namacalnie wszyscy – a szczególnie piesi – pielgrzymi, którzy niejako wspinali się ku niebiańskim obłokom.

STOLICA ŻYDOWSKIEGO KULTU

Miejsce z natury obronne, z dostępem do pitnej wody w wielu cysternach, otoczone w miarę żyznymi terenami do wypasu trzody i uprawy roli, zawdzięczało początki swej sławy dwóm przywódcom izraelskim: Dawidowi i Salomonowi. Ten pierwszy jako król zjednoczonych plemion rozporządził urbanistycznie już z dawna zaludnioną przez podbitych przez niego Jebuzytów okolicą o powierzchni około sześciu hektarów na wyniosłości (doceniając to miejsce ze względu choćby na dzieje Abrahama, który otrzymał tu błogosławieństwo Melchizedeka), a syn Dawida powiększył

XV-wieczne wyobrażenie tzw. Pierwszej Świątyni (Świątyni Salomona) w Jerozolimie

miasto do piętnastu hektarów, a przede wszystkim zbudował za doliną Tyropeon, na wzniesieniu Moria, gdzie Abraham chciał złożyć Bogu ofiarę z syna Izaaka, jedyną świątynię Jahwe i to w najwyższym punkcie rozbudowanego miasta. Przysłowiowa mądrość Salomona przejawiła się więc także w oddaniu Bogu najwyższej czci, gdyż pałac królewski znalazł skromniejsze położenie, choć w pobliżu domu Bożego, co umacniało autorytet Salomona jako wiernego sługi.

Świątynia słynęła ze swego bogactwa i kunsztu wykonania za sprawą materiałów i specjalistów fenickich. To do niej przybywali coraz liczniej pielgrzymi. Przez blisko tysiąc lat świątynie na tym miejscu były świadkami ważnych wydarzeń historycznych. W okolicy osiedlili się uciekinierzy spod panowania asyryjskiego, a mury Jerozolimy odparły w 701 roku przed Chrystusem oblężenie asyryjskiego najeźdźcy Sennacheryba, który nie zdołał podporządkować sobie królestwa Judy.

Model tzw. Drugiej Świątyni wzniesionej w 537–516 p.n.e. na miejscu Pierwszej Świątyni, która została zniszczona przez armię babilońską w 587 roku p.n.e.

Udało się to władcy Babilonu Nabuchodonozorowi w 587 roku przed Chrystusem. Nie tylko zburzył świątynię, ale i dużą część ludu żydowskiego uprowadził w okolice Babilonu jako niewolników. Upadek Babilonu w 538 roku przed Chrystusem pod naporem perskiego władcy Cyrusa polepszył sytuację Żydów, którzy zaczęli odbudowywać miasto i świątynię. Po zagarnięciu monarchii Achemenidów przez Aleksandra Macedońskiego i jego śmierci, Bliski Wschód stał się areną zmagań pomiędzy jego dowódcami, którzy utworzyli dynastie, a takie monarchie hellenistyczne jak Seleucydów z Syrii i Ptolemeuszów z Egiptu rozciągały swą władzę również na okolice Jerozolimy. Usamodzielniła się ona w 164 roku przed Chrystusem pod rządami izraelskich Machabeuszów (dynastii hasmonejskiej). Jednak przybyłe tu legiony Pompejusza Wielkiego w 63 r. p.n.e. podporządkowały Jerozolimę Rzymowi przy pozorach pozostawienia władzy królewskiej w rękach dynastii Herodów. Za ich panowania żył Chrystus, który pielgrzymował do rozbudowanej przez Heroda świątyni. Tam był ofiarowany jako niemowlę w czterdzieści dni po narodzinach, tam jako dwunastolatek tłumaczył uczonym Pismo, stamtąd przegonił przekupniów, niejako w cieniu Świątyni Apostołowie przewidywali świętowanie Paschy, lecz zanim nadeszła, ich Mistrz został ukrzyżowany.

Dobrawszy dwunastu uczniów, Chrystus przemierzał z nimi Judeę i przy różnych okazjach nauczał. Święty Łukasz Ewangelista przekazał (Łk 19, 41–44) opis ciekawego wydarzenia, gdy Jezus będąc z Apostołami na zboczu Góry Oliwnej, z której rozpościerała się piękna panorama Jerozolimy, zapłakał (na pamiątkę tego wybudowano tu kaplicę – pierwszą już w czasach bizantyjskich, a drugą w połowie XX wieku, zwaną „Dominus flevit”), znając jej tragedię, która miała się wydarzyć za sprawą Rzymian, przeciw którym Żydzi chcieli się zbuntować. Podczas ich nieudanego powstania w latach 66–73 n.e. (tzw. pierwszej wojny żydowskiej) Tytus Flawiusz (syn Wespazjana i późniejszy cesarz) na czele XII Legionu 11 września 70 roku zdobył Jerozolimę. Rzymianie postąpili okrutnie

z jej mieszkańcami, świątynię spalili, a siedmioramienny świecznik wnieśli w triumfie Tytusa do Rzymu jako trofeum, co upamiętniono na jego łuku triumfalnym przy wejściu na Forum Romanum.

Łuk Tytusa w Rzymie
Relief z Łuku Tytusa w Rzymie. Żołnierze niosący zdobyczny siedmioramienny świecznik

Kolejne wielkie powstanie żydowskie, pod przywództwem Szymona Bar Kochby, wybuchło po decyzji cesarza Hadriana z 129 roku, by w miejscu świątyni Jahwe zbudować świątynię Jowisza Kapitolińskiego, przebudować miasto według rzymskiej urbanistyki i zakazać obrzędów obrzezania. Powstanie trwało od 132 do 135 roku i przebiegało w nienawiści do Rzymian, ale i chrześcijan, którzy nie uznawali przywódcy Szymona Bar Kochby za mesjasza. Cesarz skierował do tłumienia powstania Juliusza Sewera z Brytanii, a ten na czele dwóch legionów zburzył niemal tysiąc miejscowości (w tym Jerozolimę, latem 135 roku). Podobnie jak w pierwszym powstaniu śmierć poniosło ok. sześćset tysięcy Żydów. W ramach represji zniszczono kompletnie wzgórze świątynne, na którym stanął pomnik Hadriana i świątynia Jowisza, z Jerozolimy uczyniono miasto o nazwie Colonia Aelia Capitolina dla rzymskich weteranów, a Żydom zabroniono zbliżać się do miasta. Wielu z nich sprzedano do niewoli, a to spowodowało ich rozproszenie po świecie. Pozwalano im tylko raz do roku w miesiącu Aw,

Ocalały fragment muru Świątyni zwany Ścianą Płaczu

przypadającym zazwyczaj na przełomie lipca i sierpnia, wspominać z żalem utraconą świątynię przy jedynym z ocalałych jej fundamentów (czyli Ścianie Płaczu).

Jerozolima. Ściana Płaczu

CIEKAWOŚĆ I NATCHNIENIE WIARY

Tymczasem

chrześcijaństwo dzięki działalności apostolskiej poszerzało kręgi wiernych, a wielu krzewicieli wiary śladem świętych Piotra i Jana oraz niewiast, które wczesnym rankiem udały się do grobu Chrystusa, pragnęło ujrzeć go pustym. Niektórzy, jak Ananiasz, wysłany przez Abgara (władcę Edessy) pozostawili opisy zniszczonej Jerozolimy. Zdarzało się, że niektórzy, jak Rzymianka Protonika, czynili starania o postawienie w miejscu męczeństwa Chrystusa symbolicznego krzyża, który upamiętniałby to miejsce. Paradoksalnie, niektórzy mianem pielgrzyma określili też cesarza Hadriana, który przybywszy do Jerozolimy, chciał, by miasto zostało przebudowane zgodnie z jego wizją. Wielkie zasługi przypisuje się Melitonowi z Sardes, który przybył tu jako chrześcijanin z zamiarem uściślenia, gdzie znajdują się miejsca święte, a było to niezwykle potrzebne ze względu na kolejne bunty i dokonywane zniszczenia, w wyniku których zanikała pamięć o topografii sprzed Wespazjana i Tytusa. Źródła wspominają też Aleksandra z Kapadocji, Klemensa Aleksandryjskiego i Orygenesa, za którego opisem powtarzano, że nieopodal Golgoty (według tradycji żydowskiej) pochowany został pierwszy z ludzi Adam. Orygenesa odwiedził w Jerozolimie pobożny biskup Cezarei Kapadockiej Farmilian. Około 250 roku całą Judeę, a nawet Zajordanię, zjechał kapłan Pioniusz, który swą ciekawość przypłacił życiem, bowiem padł ofiarą prześladowań Decjusza.

DOBRODZIEJSTWO TOLERANCJI

I PATRONKA ARCHEOLOGII

Przeciw

Rzymianom nadal wybuchały kolejne, łatwo i krwawo tłumione, powstania żydowskie. A jedni i drudzy niezależnie od siebie zwalczali chrześcijan. Od czasów Nerona chrześcijanie byli prześladowani przez Rzymian, ale jeszcze wcześniej przez Żydów, którzy traktowali ich jako zdrajców. Tak było aż do 313 roku, gdy cesarz Konstantyn Wielki ogłosił w Mediolanie edykt tolerancyjny. Jego matka, św. Helena, której misja nazywana jest pierwszą

Figura św. Heleny w Bazylice św. Piotra w Rzymie

wielką pielgrzymką do Ziemi Świętej (towarzyszyło jej wiele osób, np. teściowa Konstantyna – Eutropia), przyniosła (z pomocą biskupa Jerozolimy św. Makarego) odnalezienie przypuszczalnie w latach 324–328 różnych pamiątek po Zbawicielu, przede wszystkim (w cysternie nieopodal Golgoty) Krzyża Świętego.

I mała, lecz chyba ważna dygresja. W epoce, w której żyjemy, w epoce, gdy tak wiele się mówi o prawach człowieka i jego godności, należy pamiętać, że tak uwłaczający człowiekowi proceder walk ludzi pomiędzy sobą na arenie, rozpowszechniony w całym Imperium Rzymskim, został zakazany przez Konstantyna Wielkiego właśnie wtedy, gdy jego matka Helena była z misją poszukiwawczą Krzyża Świętego w Jerozolimie. Całkowita likwidacja walk na arenie następowała tam, gdzie chrześcijaństwo faktycznie zawitało do umysłów i serc ludzi. Czy informacje o tym słusznie nie są podawane w podręcznikach szkolnych? Czy jeżeli tak chętnie opowiada się o gladiatorach, to może taka informacja źle wpłynęłaby na młodzież, a może nawet wzbudziła niepokój społeczny?

Tradycja przekazuje, że św. Helena znalazła w Jerozolimie trzy krzyże, bo być może chrześcijanie, ratując relikwie, w początkach chrześcijaństwa a podczas prześladowań, nie wiedzieli, który z nich jest Chrystusowy. I aby to sprawdzić, sprowadzono chorą kobietę, która dotykała po kolei każdego poszukiwanego i odzyskała zdrowie tylko przy jednym z nich. Święta Helena rozkazała drewno podzielić na trzy części, po jednej dla Jerozolimy, Rzymu i Konstantynopola, gdzie jej syn przenosił właśnie stolicę. Na ziemie polskie trafiły drzazgi z rzymskiej części, a pierwsza z nich została umieszczona w klasztorze benedyktyńskim na górze, która do dziś nosi nazwę Święty Krzyż. To było sanktuarium, do którego pielgrzymowali Polacy w największej liczbie przez pierwsze pół tysiąca lat naszej państwowości. To było ulubione sanktuarium Jagiellonów, a szczególnie Kazimierza Jagiellończyka. Jasna Góra dopiero w XVII wieku stała się dla Polaków miejscem najpopularniejszych pielgrz ymek.

A drzazgi z drzewa Krzyża? Które z nich są tymi autentycznymi? Niektórzy sceptycy lub wręcz źle życzący chrześcijanom twierdzą z przekąsem, że gdyby zebrać te wszystkie relikwie, to uzbierałoby się kilka krzyży… Wystarczy jednak zapytać o wyliczenie miejsc i dodanie wagi tych odrobinek, które oprawne w złoto i kryształy spoczywają jako najcenniejsze dla chrześcijan relikwie w chronionych sanktuariach. Otóż okazuje się, że nie sposób zebrać ich dwudziestu, a może nawet dziesięciu kilogramów, a choćby tylko sama belka poprzeczna musiała ważyć więcej. Nie oznacza to oczywiście, że każda z nich jest oryginalna, bo przez kilkanaście wieków zdarzali się naciągacze i oszuści, którzy dla osobistego zysku mogli tę czy inną relikwię traktować jako autentyczną… Z drugiej strony, badania najnowszymi metodami wielu z nich (jak np. tej relikwii z Krzyża Świętego) wykazały, że po pierwsze ich wiek należy datować na dwa tysiące lat, a po drugie, że jest to gatunek drzewa, pochodzący z Bliskiego Wschodu. Żaden z oszustów średniowiecznych nie mógł mieć pojęcia, że za tysiąc lat będą metody, które pozwolą sprawdzić wiek i gatunek z dużą wiarygodnością, więc nie zadałby sobie trudu, by szukać właśnie takich drzazg i byłoby to wręcz niemożliwe, by np. około roku 1000 znaleźć takie oryginały i zupełnie niemożliwe, by wówczas sprawdzić ich wiek i gatunek. Tylko więc ciągłość ich kultu była gwarancją dla ludzi średniowiecza, aż w naszych czasach znalazły naukowe potwierdzenie autentyczności. To aż wzruszające, gdy prosta ufność i wiara okazują się najtrafniejsze!

Przekazana ustnie tradycja w czasach prześladowań pozwoliła ekspedycji św. Heleny także na liczne ustalenia topograficzne, co dało asumpt do pielgrzymek chrześcijan do Ziemi Świętej. Mawiano nawet, że prawdziwym chrześcijaninem nie może zwać się ten, kto nie stąpał po śladach Chrystusa i nie modlił się w miejscach świętych. Echem takiego myślenia można nazwać pragnienie każdego muzułmanina, by choć raz pielgrzymować do Mekki. O masowości pielgrzymowania wspomina Euzebiusz z Cezarei, nazywany pierwszym historykiem chrześcijaństwa.

Wielu innych pielgrzymów wspomina obfita współczesna literatura naukowa (zwłaszcza anglojęzyczna). Szczególne miejsce w literaturze pielgrzymiej należy się pierwszemu pątnikowi w pełnym tego słowa znaczeniu, który w 333 roku odbył pielgrzymkę z Bordeaux przez Mediolan, Rzym, Herakleę, a nawiedziwszy nabożnie miejsca święte w Jerozolimie, powrócił i opisał swoją wędrówkę w Itinerarium Burdigalense. Nie znamy, niestety, nawet imienia tego pątnika, któremu zawdzięczamy na przykład znakomity opis bazyliki, ufundowanej przez cesarza Konstantyna Wielkiego, a której wnętrze mieściło zarówno Golgotę, zwaną przez niego „Monticulus” jak i Grób Zbawiciela, określany przez niego jako „Cripta”. Świątynię nazywa pątnik „Dominicum”, a baptysterium – „Balneum”. Dodaje, że obok Dominicum znajdują się dwie duże cysterny. Badacze ustalili, że anonimowy pątnik był prawdopodobnie osobą prywatną, a nie jakimś urzędnikiem. Jego opisy są bardzo cenne, bo pochodzą z ostatniej chwili przed konsekracją Bazyliki Grobu Bożego. W połowie IV wieku pielgrzymowali do Jerozolimy Bazyli z Cezarei, św. Hilary, Euzebiusz z Vercelli i inni. W 372 roku przybył tu Grzegorz z Nazjanzu, a w rok później Rufin z Akwilei, św. Kaprazjusz, Honorat i Wenancjusz z Lerynu, a Melania Starsza miała nawet, przejęta złym stanem obiektów zabytkowych, sfinansować jakieś ich reparacje i odbudowy.

Podróżujący do Jerozolimy w 375 roku biskup Brescii św. Filaster tak bardzo zafascynował się architekturą bazyliki, że po powrocie nakazał przebudowę swej katedry na jej wzór. Wyraziste wspomnienia z podróży do Jerozolimy pozostawił natomiast św. Grzegorz z Nyssy, który przebywał tu we wczesnych latach osiemdziesiątych IV stulecia nie tyle jako pielgrzym, ale przeprowadzając swego rodzaju wizytację (wysłany prawdopodobnie przez synod konstantynopolitański w 381 roku), która miała sprawdzić, jak silne są wpływy herezji ariańskiej w tych stronach. Nie był wolny od odstępstw religijnych nawet ówczesny biskup Jerozolimy Cyryl. Przejęty błędami chrześcijan pisał w 383 roku do niejakiego

Censitora: „Dlatego, moi przyjaciele, to nie zmiana miejsca zbliża nas do Boga, ale dobrze przygotowane miejsce, gdzie może On zamieszkać. Na nic nie przyda się odwiedzanie miejsc świętych, nawet Golgoty, jeżeli nie żyje się w łasce Bożej” – ta mądrość powinna towarzyszyć wszystkim pielgrzymom. Z kolei pobożna Egeria z hiszpańskiej Galicji lub południowej Galii, podróżując w latach 381–384 do Jerozolimy, zwiedziła przy tym Azję Mniejszą, Egipt, a nawet Syrię i Babilonię, a pozostawiła opis (znany jako Itinerarium Egeriae), w którym daje bardziej optymistyczne informacje niż św. Grzegorz z Nyssy o stanie pobożności mieszkańców Jerozolimy. Jej szczegółowe opisy liturgii, sprawowanej przy Bożym Grobie są niezwykle cenne zwłaszcza dla liturgistów, a topografia miejsc świętych pozwala na dość dokładną rekonstrukcję ich stanu sprzed ponad tysiąca sześciuset lat. Potwierdza, że okrągła przestrzeń wokół Grobu, zwana Anastasis – jakby zamyka obszar liturgii, a dodaje, że sam Grób Boży osłania mocna krata.

Jerozolima, wejście do Bazyliki Grobu Świętego

Regularnie odmawiane pod przewodnictwem biskupa modlitwy to początki godzin liturgicznych: jutrzni, seksty, nony, nieszporów (zwanych tam wówczas licinicon lub lucernae) stanowiące wzór dla innych gmin chrześcijańskich. Egeria zaświadcza, że obrzędy wielkanocne były tam regularne i miały wypracowaną formę z czytaniem fragmentu Ewangelii, mówiącej o zmartwychwstaniu Pańskim. Wigilia Paschalna ze świecami, obrzędy wielkoczwartkowe, Objawienia Pańskiego czy Zesłania Ducha Świętego przez nią opisane, są znakomitym świadectwem ciągłości tradycji Kościoła. Już wówczas funkcjonował tam specjalny lekcjonarz, już wówczas w świątyni głoszono katechezy dla chcących przyjąć chrzest itd. Pozostawiła też świetne dane co do – mówiąc dzisiejszym językiem – ówczesnej infrastruktury drogowej Bliskiego Wschodu.

Anastasis to budowla wzniesiona przez cesarza Konstantyna I Wielkiego nad grobem Jezusa

Pan Bóg pozwolił mi odwiedzać Ziemię Świętą wiele razy, a zawsze wiązało się to z silnymi przeżyciami religijnymi. Ale w wielu miejscach, naznaczonych polskością, czułem też dumę z bycia Polakiem i do moich największych pragnień należy, abyśmy jako naród wytrwali w więzi z Chrystusem. Książka autorstwa Piotra Boronia wydana przez Wydawnictwo AA powinna się do tego przyczynić.

ks. infułat Jerzy Bryła, kapelan Bractwa Kurkowego w Krakowie

Książka znanego krakowskiego historyka Piotra Boronia stanowi bardzo solidne popularnonaukowe opracowanie. Autor posiada bardzo duże doświadczenie pedagogiczne.

prof. dr hab. Piotr Biliński

Cenne pozostaje zestawienie tak licznych faktów – które podaje autor – w jednej pracy i na tak szerokim i bogatym tle historycznym. Należy odnotować bardzo przystępną formę wykładu.

prof. dr hab. Marek Kornat

Książka wydaje się publikacją bardzo potrzebną zarówno dla miłośników pielgrzymowania, pasjonatów dziejów Polski i czytelników, zainteresowanych historią chrześcijaństwa. W sto lat po dziele Jana Stanisława Bystronia stanowi jej bardzo szerokie rozwinięcie.

prof. dr hab. Jarosław Stolicki

Już sama lektura publikacji staje się duchowym pielgrzymowaniem po świętych dla chrześcijan miejscach, znaczonych materialnymi śladami objawiającego się w swoim Synu Boga – namacalnym doświadczaniem dziejącej się historii zbawienia. Jest także swoistą pielgrzymką przez historyczne dzieje kolejnych wieków i dokonujących się w nich wydarzeniach.

ks. dr Krzysztof Biros

Fascynująca opowieść o nieznanych „polskich drogach” i przebogaty katalog ciekawych postaci nieobcych co najwyżej wąskiemu kręgowi historyków – tu ożywionych nie tylko w pątniczym trudzie, ale i w indywidualnych kontekstach społecznych każdej z nich. Solidny kawał „literatury drogi”, tym ciekawszej, że niebeletrystycznej.

redaktor naczelny magazynu „Polonia Christiana” Jerzy Wolak

Książka Piotra Boronia to pisana językiem eseistycznym, z solidnym zapleczem źródłowym, przeplatana anegdotami bogata ilustracja uniwersalnego ducha Polaków przywiązanych do Chrystusa, a w tym wypadku do Ziemi Świętej, miejsca Jego narodzin, śmierci i Zmartwychwstania.

prof. Ewa Gurba DSSH, Przewodnicząca Prowincji Krakowskiej, Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu w Jerozolimie

PATRONAT MEDIALNY: ISBN 978-83-8340-083-9

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.