Czata Mini 2/2009

Page 1

Czata – MINI anana idzie wiosna! Nanana dłuższe dnie! Nanana kwiatki „ rosną! Nanana głupie nie? Noo!” I tak najnowszy numer Czaty rozpoczyna „głupia piosenka o wiośnie!” Miłej – nie głupiej – lektury ;]

N

Wydarzyło się... Leci czas leci… i tym oto sposobem szybciej lub wolniej minęły nam dwa kolejne miesiące. Wydarzyło się podczas nich może nie wiele ilościowo, ale za to ogromnie treściwie. Otóż: Zimowisko w Nowej Górze Puwcypukawcykawkacypukawcy – czyli zastęp facetów, oraz zastęp kobiet, z powodów zapewne wynikających z braku odpowiedniego wyluzowania, bez nazwy. W ten okrutnie nie koedukacyjny sposób została podzielona rzesza prawie 40 osób wyrażających chęć dla spędzenia dobrych 3 dni pod dachem jednej szkoły w Nowej Górze. Co dziwne – nasilające się z każdą nie zgaszoną żarówką globalne ocieplenie nie zbezcześciło planów organizatorów, co dziwniejsze, nie tyle nie zbezcześciło, co, można by zacząć już insynuować, poszło na rękę. Ogólnie dość zaskakujący jest fakt, iż przez 2 BITE DNI ANI NA CHWILĘ nie przestało wiać śniegiem.(!) Było miło. Ogromna sala gimnastyczna – w sam raz na kino, parkiet belgijski, salę apelową i do zajęć. Kto nie był, powinien żałować, bo naprawdę zimowisko to zaliczyć można do tych ze szczytów listy ☺ Warsztaty Z pierwszej Pomocy zorganizowane przez Sekcję Ratownicza w Nowej Górze, podczas których to uczniowie tamtejszego gimnazjum, a także kilka druhen z naszego hufca pogłębiało swoją wiedze dotyczącą jakże ważnego dla nas tematu: Ratowania. W tymże okresie odbyła się też rzecz niebywała i ważna dla naszego szczepu!

Nr

(8)

2/09 –luty- marzec 2009

Druh Krzyś zorganizował międzynarodową wymianę ze skautami ze Szwecji! Tym sposobem rozpoczęła się wielka akcja Pt. „skandynawski romans” – brzmi zaskakująco ;) Szczegóły? Podbijamy Skandynawię! A później kto wie? Całą Europę a nawet Cały świat!! Więcej o tej wymianie czytajcie w dziale „Ze świata nowinek kilka”. Niedługo po tym uczestniczyliśmy w kominku z okazji Dnia Myśli Braterskiej. Nie zabrakło wielu wspomnień, prezentów, życzeń i nawet tortu urodzinowego! (7 szczepie – było pyyycha!). W marcu odbył się też pierwszy weekend kursu zastępowych. Przez dwa dni harcówka w Nawojowej Górze kipiała wiedzą mądrościami – ale i nowymi znajomościami zawieranymi pomiędzy osobami z naszego hufca i przybyszami z odległego hufca Chrzanów ;) Jakiś czas później kilka osób udało się do „miejsca o którym wiosna zapomniała” na chorągwiane warsztaty ratownicze. Było szalenie ciekawie i wesoło a o szczegółach dowiecie się z tej oto rymowanki: W piątek do Bystrej choć nie od rana Zjeżdża się ekipa roześmiana Mają na sobie czerwone koszulki Ale w plecakach harcerskie mundurki I już każdy wie co się zaczyna Czekała na to cała rodzina Dla ratowników zabawa przednia Dla Bystrej gorsza niż oblężenie Wiednia Zajęcia wykłady i symulacje Różne o ratowaniu nowe racje W dodatku w przerwie radosne tańce Trzęsą się okoliczne skalne ostańce Krew się przelewała przez wielkie rany W które mozolnie kit był wciskany Później gitara i śpiewy do świtu Choć i przez noc nie zabrakło kitu Był i ratownik na białym koniu Choć uratowałby nawet na słoniu Badanie powtórzone i język migany Zwrot „czy jesteś w ciąży” w nim

opanowany O kursach, warsztatach, o IP, o SASie Nie zabrakło nawet wykładu o kasie I przede wszystkim masa integracji Taki ten weekend był pełen gracji. Jak już mówimy o ratowaniu to warto wspomnieć o spotkaniu Sekcji Ratowniczej na której zostały ustalone zasady działania oraz nazwa, która brzmi: K.H.S.R KASZEL. Z ostatniej chwili! Jakiś czas później odbyło się kolejne spotkanie na którym została zmieniona nazwa- od tej chwili nie mówimy już o Sekcji, ale o Harcerskim Klubie Ratowniczym K.A.S.Z.E.L.! I jeszcze kilka nowości od druha Komendanta:

Wielkie wyróżnienie! Mamy przyjemność poinformować, że drużynowy 44 DH, Krzysztof Mitka został wyróżniony Listem Naczelnika ZHP, który co roku otrzymują najlepsi drużynowi naszego Związku! Na cześć Druha Krzysia: Czuj, Czuj! CZUWAJ!

Pierwsze spotkanie z „Płastem” W dniach 7 – 8 marca br. Miałem przyjemność uczestniczyć w delegacji ZHP do Ukraińskiej Organizacji Skautowej „Płast”. Wraz z 8-osobową delegacją uczestniczyliśmy w corocznej konferencji programowej Płastunów. Podczas rozmów w kuluarach, udało mi się nawiązać sporo kontaktów z Płastunami ze Lwowa, Kijowa, Karpat i Dniepropietrowska, co mam nadzieje ułatwi nam wakacyjny wyjazd z 3 DW na Zlot „Płasta” pod Lwowem. Wasz Komendant

(rubrykę opracowała: Natalia)

Wydarzy się… A czego się spodziewamy? Już wkrótce szczepowe sprzątanie świata! Oraz hufcowa wyprawa w Gorce (25.04) tylko dla najodważniejszych! (Natalia)

1


Czata – MINI Dział Bynajmniejnienajważniejszy Dziś w tymże dziale zacznę krótkim komiksem:

…Nie ma jak Neuroshima:D (komiks jest jednym z 40 o tytule „Przeminęło z bombami” jakby ktoś chciał więcej. Zapraszam☺)

Po prostu śmiszne Hrabia po dłuższym pobycie za granica wraca do swoich posiadłości. Na dworcu czeka na niego zaprzęg koni i wierny sługa Jan. - No i cóż tam zdarzyło się nowego we dworze podczas mojej nieobecności, Janie? - Nic nowego Jaśnie Panie... no może tylko to, że Azorek zdechł. - Azorek ?! Mój ulubiony pies? Jak to się stało? - Ano nażarł się końskiej padliny, to i zdechł. - A skąd we dworze końska padlina? - Konie się poparzyły, to zdechły. - Jak to konie się poparzyły ??... Od czego? - Od ognia, Panie, jak się stajnia paliła. - A kto podpalił stajnie?! - Nikt, od płonącego dworu się zajęła. - Na miłość boska, to i dwór spłonął?! Jakim sposobem?! - Ano po prostu. Świeczka przy trumnie teścia Pana hrabiego się przewróciła i firany się zajęły. - Cooo?! Mój teść umarł?! Jak?! - Bo Jaśnie Pani uciekła z tym oficerem, co się z nim od trzech lat spotykała. - Spotykała się od trzech lat?! To przecież nic nowego! - Właśnie mówiłem, Jaśnie Panie, że nie zdarzyło się nic nowego.

Nr

(8)

2/09 –luty- marzec 2009

Ze świata nowinek kilka… Wywiad ze… Strażakiem! Tym razem wywiadu zgodził się udzielić Pan Strażak którego odwiedziliśmy podczas zimowiska w Nowej Górze. Rozmawiał z nim Druh Sprytny (tutaj dla wygody nazwany Redaktorem ;] ) Redaktor: Ile już lat pracuje Pan w tym zawodzie? Strażak: Tutaj? 15 lat. R: To długo. Czy zdarzyła się w tym czasie sytuacja, w której był Pan w zagrożeniu własnego życia podczas akcji? S: Nie, nie, nie zdarzyło mi się, owszem były wypadki gdzie pojedynczy koledzy byli, ale mi osobiście się to nie zdarzyło. R: Jak często wyjeżdża Pan na akcję? S: Wszystko zależy od stanu zagrożenia pożarowego; najwięcej jest na wiosnę, kiedy mieszkańcy wypalają trawy. W tamtym roku mieliśmy 20 akcji. R: A kiedy mniej więcej? S: Najczęściej w dni marca, kwietnia, później ewentualnie wrzesień, październik. W zimie rzadko. R: Lubi Pan swoją pracę? S: Jasne, że lubię, jakbym nie lubił to by mnie tu nie było <śmiech> R: Co jest w niej takiego? S: Z jednej strony przyjemność, z drugiej harówa. Ogólnie trzeba pracować, trzeba chcieć, trzeba lubić <uśmiech> R: A teraz minusy pracy, czy zdarzają się głupie sytuacje, typu: Niesforny kotek wlazł na drzewko, i trzeba mu pomóc? S: Nie, u nas się jeszcze nie spotkałem z taką sytuacją, ale wiem że w Krzeszowicach bywają takie sytuacje i trzeba wtedy jechać, nie ma innej rady. Tak samo jak na fałszywe alarmy, tylko wtedy odpowiedzialność bierze wzywający straż. R: Jak przebiega taka solidna akcja alarmowa? S: Wyjeżdżamy. Jak najszybciej. Dzwonię na komendę, aby dowiedzieć się gdzie dokładnie jest ten alarm, reszta w tym czasie ubiera się, wyjeżdżam, wszyscy wsiadają, ktoś zamyka garaż- my już nie mamy na to czasu, i jedziemy. Po drodze jeszcze zgłaszamy wyjazd-każdy trzeba zgłosić. R: Ile mniej więcej trwa akcja? S: Różnie. Zależy oczywiście od wielkości pożaru. Przeważnie 2-3 godzin. No, ostatnim razem trwała 4 godziny R: A samo zbieranie się? S: To w zasadzie sekundy. Tylko buty, hełmy i ubranie – reszta czeka zawsze przygotowana w wozie. Ciężko powiedzieć – może 10-30 sekund. R: Tyle w zasadzie chcieliśmy wiedzieć. Dziękujemy bardzo (uśmiech dziennikarski) S: Ja również dziękuję.(Uśmiech strażacki)

„ Jak Wojtek został strażakiem” A może Wy chcielibyście w przyszłości zostać strażakami? Jednym ze sposobów jest pójście do specjalnej (jednej z 5 w Polsce) wyższych uczelni Szkoły Pożarniczej. Nie jest łatwym dostać się do takiej uczelni! Trzeba zdać dobrze trudny egzamin wstępny – w którym sporą część zajmuje test sprawności fizycznej. Po ukończeniu takiej uczelni można objąć pracę w Państwowej Straży Pożarnej. Trochę łatwiej zostać strażakiem w OSP czyli Ochotniczej Straży Pożarnej. Jednak i tu trzeba przejść wiele specjalnych kursów. Warto pamiętać, że praca strażaka to nie tylko gaszenie pożarów. Strażacy wykonują także zadania takie jak: likwidowanie zagrożeń drogowych, chemicznych, wodnych, i innych. Pracownicy straży powinni umieć też udzielać pierwszej pomocy. Strażakiem nie może zostać byle kto. Poza sprawnością fizyczną strażak powinien być mieć dobry stan zdrowia a także odwagę, determinacje- nie raz i umiejętność szybkiego podejmowania decyzji. Przyda się też odporność na stres. Jako ciekawostka można wspomnieć, że podczas testów jednym z zadań dla przyszłego strażaka jest wejście na 30-metrową drabinę zagwizdanie i zejście z niej. (Natalia)

2


Czata – MINI Anegdo-wostki Super google W Internecie jest już prawie wszystko. Większość z was zapewne słyszała, że jeśli nie można czegoś znaleźć w Google, to znaczy, że nie istnieje. Znany był kiedyś przypadek, gdy złodzieje rozpruli sejf, korzystając z Google na komputerze właściciela. Tym razem jednak wyszukiwarka przysłużyła się w pozytywny sposób. Jordan Peck, dzięki informacjom znalezionym w sieci, samodzielnie odebrał poród swojego pierwszego dziecka. Miasteczko Jordana Pecka w Dakocie Północnej zostało nawiedzone przez powódź. Został więc uwięziony z żoną we własnym domu, a ta spodziewała się lada dzień porodu. Dziecko (złośliwiec?) postanowiło przyjść na świat właśnie w takich warunkach. Karetka nie miała szans dojechać do małżonków z powodu zalanych dróg. Cóż więc zrobił pan Peck? Odpalił wyszukiwarkę Google i dowiedział się, jak stworzyć odpowiednie warunki do odebrania porodu. Na szczęście wszystko przebiegło sprawnie i bez komplikacji. Kiedy drogi stały się przejezdne, karetka zabrała całą trójkę do szpitala, aby zbadać malucha i matkę. Na bezludnej wyspie Niezwykła historia z Australii. Właściciele suczki imieniem Sophie Tucker myśleli, że więcej jej nie zobaczą, po tym jak cztery miesiące temu wypadła za burtę ich jachtu. Tymczasem okazało się, że pies... przeżył! Uznana przez właścicieli za martwą Sophie Tucker przepłynęła pięć mil morskich i dotarła do niezamieszkałej wyspy niedaleko wybrzeża stanu Queensland. Wychowana w domu i całkowicie nieprzyzwyczajona do życia w dziczy suczka, w krótkim czasie nauczyła się polować na żyjące na wyspie zdziczałe kozy. Strażnicy parku narodowego patrolując wyspę natrafiali czasami na szkielety młodych kóz i ślady psich łap. Gdy strażnikom udało się ostatecznie złapać Sophie Tucker poinformowali o tym lokalne media. Wtedy skontaktował się z nimi jej właściciel. Nie liczył wprawdzie na cudowne ocalenie suczki postanowił jednak, na wszelki wypadek, sprawdzić czy to nie ona. Sophie jest już w domu i, jak podkreślają jej państwo, błyskawicznie przyzwyczaja się na nowo do wygód domowego życia. (znalezione na www.ciekawostki.eu)

Nr

(8)

2/09 –luty- marzec 2009

35 lat wcześniej... Pierwszym zastępem, który założył czarne chusty był zastęp Czarnych Panter. Na pierwszą zbiórkę przybyli: Henryk Gregorczyk, Wacek Gregorczyk i Krzysztof Korbiel. Był to październikowy wieczór 1974 roku. Samozwańczym zastępowym został Krzysztof Korbiel. Na pierwszych zbiórkach zastęp przeprowadził rozpoznanie terenu. Rejon zatopionej kopalni "Krystyna" pobudzał wyobraźnie. Ciekawie ukształtowany teren zachęcał do coraz dłuższych i częstszych wypadów. Reszta klasy VII b i VII a patrzyła z nieukrywanym zaciekawieniem na poczynania kolegów w mundurach harcerskich. Zastęp rozrasta się do 18 osób. Po kilku miesiącach dochodzi do rozłamu w Czarnych Panterach. Z zastępu wyodrębnia się zastęp Wilków którego zastępowym zostaje Bogdan Gój. Zastępy działają niezależnie od siebie, ale oba łączy na razie jedno - czarna chusta. Trudno nie zauważyć że coś dziej się w dziki sposób. Po lekcjach koło szkoły widać ludzi w mundurach z czarnymi chustami. Pani Ewa Dąbek wzywa na rozmowę jednego z winowajców tego zamieszania tj Krzyśka Korbiela. W czasie tej rozmowy informuje, że Komenda Hufca powierzyła jej opiekę nad drużyną, no i że na mocy danej jej władzy wyznacza przybocznych w osobach Danusi Łuczyńskiej i K.Korbiela (pwd. Krzysztof Korbiel HO - były Komendant 13 Szczepu) W tym roku mija 35 lat od tych wydarzeń! Nasz szczep ma już 35 lat!! Możemy być dumni z naszej historii, cieszmy się nią i pamiętajmy – tworzymy ją razem!!

Rowerem przez puszczę Nadeszła długo oczekiwana wiosna pewnie wielu z nas wyjęło już swoich dwukołowych przyjaciół – rowery. W taką wspaniałą słoneczna pogodę warto wybrać się na wycieczkę z przyjaciółmi lub samotnie w ciszy cieszyć się szumem lasu pomykając jednym z licznych szlaków rowerowych naszej gminy. Właśnie taką wycieczkę chciałabym wam przedstawić i zachęcić do pedałowania po leśnym szlaku. Wyruszmy z okolic Kościoła w Tenczynku. Początkowo poruszamy się drogami więc pamiętajmy o zachowaniu odpowiednich środków bezpieczeństwa, no wiecie: kaski, prawa strona, bezpieczne odległości… Po minięciu Stawu Wrońskiego musimy wjechać w las… Ciemny, ponury, pełnej dzikiej zwierzyny… ups to nie ten las ☺ nasz jest ciemny, ale pękające pąki liści na srebrnych pniach Tenczyńskich buków na pewno zasieją w nas upragniony spokój. Tu prowadzi nas pomarańczowy konny szlak. Jedziemy tak delektując się śpiewem ptaków do przecięcia szlaku z główną drogą którą jedziemy jeszcze kawałek i już jesteśmy w malowniczej Puszczy Dulowskiej. Im dalej poruszamy się od drogi w głąb Puszczy tym spokojniej, chłodniej, ciszej. Jadąc po puszczy zwracajmy uwagę na ptaki, szkółki leśne gdzie stare sosny przekazują małym drzewkom odwieczne prawdy lasu, oraz na zaglądające zza drzew leśne zwierzęta. Kontemplując ciszę nie zapomnijmy zjechać w odpowiednim miejscu ze szlaku. Liczne dróżki przecinające Puszczę pozwolą nam krążyć po niej długo, ale starajmy trzymać się tym razem wytyczonej trasy. Mijając leśniczówkę zjeżdżamy już na powrotną drogę kierując się ku niebieskiemu szlakowi, który przez Linię Huberta i las Rudno zaprowadzi nas do pkt wyjścia. Życzę miłej wycieczki nie tylko palcem po mapie, ale i w rzeczywistości! (Fryta)

3


Czata – MINI

Nr(8) 2/09 –luty- marzec 2009 „Skandynawski Romans”

Sokrates był wielkim filozofem. W starożytnej Grecji, Sokrates (469 - 399 p.n.e.) był uważany za człowieka, który posiadł wielką mądrość i wiedzę. Pewnego dnia znajomy spotkał wielkiego filozofa i powiedział: - Sokratesie, wiesz czego właśnie dowiedziałem się o Twoim uczniu? - Zaczekaj chwilę - odpowiedział Sokrates - zanim mi o tym powiesz, chciałbym poddać Cię małej próbie. Taki potrójny filtr, przez który przepuścimy Twoją informację. Potrójny filtr? - Właśnie - kontynuował filozof - nim powiesz mi coś o moim uczniu, sprawdźmy tę informację pod trzema kątami. Pierwszy to PRAWDA. Czy jesteś całkowicie pewien, że to o czym chcesz mi powiedzieć jest prawdą? - Nie - odpowiedział znajomy - właściwie to dowiedziałem się o tym od kogoś... - W porządku - przerwał mu Sokrates więc nie wiesz, czy to jest prawda czy nie. Teraz drugi filtr - filtr DOBRA. Czy chcesz mi powiedzieć o tym uczniu coś dobrego? Nie, wręcz przeciwnie... - W takim razie - odparł uczony - chcesz mi powiedzieć coś złego o nim, ale nie jesteś pewien czy jest to prawdą. Został jeszcze ostatni filtr: filtr POŻYTECZNOŚCI. Czy to co chcesz mi powiedzieć jest dla mnie pożyteczne? Nie, właściwie to nie... - A więc - skonkludował Sokrates - jeśli to, o czym chcesz mi powiedzieć może nie być prawdziwe, nie jest dobre, ani nawet przydatne dla mnie, to po co o tym w ogóle mówić? I to właściwie wyjaśnia, dlaczego Sokrates był wielkim filozofem i cieszył się takim szacunkiem, oraz to dlaczego nigdy nie dowiedział się, że Platon sypiał z jego żoną.

Kawał na pożegnanie 1. Żona się do mnie nie odzywa, a wszystko dlatego, że nie otworzyłem jej drzwi od samochodu. To nie moja wina! Po prostu spanikowałem! I jak najszybciej płynąłem do powierzchni. 2. Mąż do żony: - Kochanie, jesteś jak słońce... - Och, dziękuję... A dlaczego? - Bo i na słońce, i na ciebie nie da się patrzeć... (rubrykę opracowali: Natalia, Sprytny, Bartek)

Zdjęcie z tygodnika ziemi chrzanowskiej Przełom. Chcecie wiedzieć jak to było?

12 lutego bardzo szybko dotarliśmy na lotnisko i nawet zdążyliśmy się na nim ponudzić, poczekaliśmy trochę i polecieliśmy. Ja, Aga, Rojek, Karolina, Anita i Wojtuś. Lecieć też długo nie lecieliśmy, ale było milo w samolocie. Jak już wylądowaliśmy to czekało na nas dwóch Szwedów: Torkel i jeszcze jeden, ale jego imienia nie jestem wstanie wymówić ani tym bardziej napisać. Dojechaliśmy do Varberg po dwóch godzinach [no w koncu z Malmo trochę ponad 200km], a na miejscu zjedliśmy sobie Spaghetti, tzn. najpierw się przywitaliśmy, ale kolacja była dobra. Oni mając na myśli Skauthaouse rozumieli prawdziwy dom! Takie harcówki powinniśmy mieć. Jeszcze wieczorkiem późniejszym się trochę z nimi po integrowaliśmy. Drugiego dnia, zrobili nam śniadanko, my posprzątaliśmy- ładną kuchnię mają. Rano wyszliśmy do miasta na mała grę terenową po angielsku a później nad morze żeby sobie zrobić obiad. Tam trochę pohasaliśmy po skalistej plaży i zjedliśmy naprawdę dobrą zupę z pora i ziemniaków :) później przyszła pani z gazety i porobiła nam zdjęcia [mam artykuł o nas w Szwedzkiej gazecie]. Po południu siedzieliśmy w "harcówce" i się integrowaliśmy, bardzo miło było, tego dnia jeszcze wieczorem poszliśmy do fortu nad morze, pięknie tam mają! 14 lutego wstaliśmy trochę później [jak każdego dnia, bo późno chodziliśmy spać]. Po śniadaniu poszliśmy na Cold bathing - sauna Szwedzka, panowie i panie nago [szkoda ze osobno]. Najpierw 15 min w 80 stopniach a później szybciutko do morza, po oblodzonych stopniach z soplami i szronem na deskach – świetna sprawa! I dobrze na zdrowie robi ;) później na obiad wróciliśmy i siedzieliśmy do 18. Na 19 poszliśmy na koncert walentynkowy, ale to była porażka Szwedów... kapele super ,ale ludzie zero reakcji nie mówić juz o czymś jak pogo itp... wiec wróciliśmy do skauthaousa gdzie zrobiliśmy polską kolację przy świecach, i zjedliśmy ją przed 12. Było miło, a później jeszcze z Karoliną piekliśmy ciasteczka a reszta Mona Rouge oglądała. Następnego dnia pobudka dość późno, ale wyruszyliśmy na rowerach do ich drugiego domku tak trochę dalej na wsi. Tam sobie namiot rozłożyliśmy [maja super namioty], ognisko było, integracja pełną parą, parówki z grilla i warty przy piecu w nocy :) rano jakoś się wstało nawet wcześnie [cos koło 9] i się okazało, że w Varberg ktoś się włamał do ich Harcówki... trochę stresu było, ale nic nam nie ukradli, ale i tak organ policji zadziałał i bardzo szybko włamywaczy złapali... tylko z racji tego, że była tam policja nie mogliśmy od razu wrócić więc po porcji na rowerach do miasta porozdzielali nas i parami poszliśmy do domów Szwedów. Zjedliśmy u nich obiad [ja byłem z Rojkiem] no i np. filmy sobie pooglądaliśmy. Wieczorem na szczęście wróciliśmy do Skauthausa, spakowaliśmy się no i dalej integracja pełną parą, bo ostatni dzien. I znowu piekliśmy ciasteczka po nocy. Bardzo miło było. ostatniego dnia trochę sobie zaspaliśmy bo wszyscy pomęczeni byli, ale zdarzyliśmy na pociąg do Malmo [zarąbiste pociagi naprawdę maja], a później autobusem na lotnisko... trochę śmiesznie na lotnisku było, no i tyle wróciliśmy do Polski, chociaż można by zostać w Szwecji o wiele dłużej :) (Krzyś)

Od nas, dla Was, do Was, o Was pisali: dh red. nacz. Natalia oraz dh red. nacz. Sprytny, red. Fryta, red. Krzyś, red. Krzysztof, red. Bartek I Ty możesz mieć przed nazwiskiem 3 magiczne literki: red. (jak redaktor). Już dziś skontaktuj się z redakcją! Pisz: Latarka91@interia.pl

4


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.